19.01.2013 Views

Stan wojenny

Stan wojenny

Stan wojenny

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

wybór êróde∏<br />

62<br />

Nr 26<br />

Relacja <strong>Stan</strong>is∏awa P∏atka, przewodniczàcego Komitetu Strajkowego w Kopalni W´gla Kamiennego<br />

„Wujek” w Katowicach, o wydarzeniach 16 grudnia 1981 roku<br />

No i nadszed∏ ten dzieƒ, jak si´ póêniej okaza∏o, tragiczny. Z samego rana przyszli do nas wojskowi<br />

oficerowie. Oznajmili, ˝e chcà rozmawiaç z za∏ogà. Komitetu Strajkowego nie uznawali. Umo˝liwiliÊmy<br />

im wobec tego spotkanie z górnikami. Wojskowi zacz´li bardzo niefortunnie, bo od stwierdzenia,<br />

˝e jesteÊmy jedynym zak∏adem, który strajkuje. WiedzieliÊmy, ˝e to nieprawda, bo s∏uchaliÊmy radia<br />

RWE i BBC. Wystàpienie pu∏kownika Gàbki górnicy przerwali odÊpiewaniem hymnu narodowego<br />

i Bo˝e, coÊ Polsk´. [...] Wybici z konceptu wojskowi opuÊcili kopalni´. Zakomunikowali nam, ˝e<br />

je˝eli w ciàgu godziny nie zakoƒczymy strajku, to nastàpi atak. MyÊmy im odpowiedzieli, ˝e je˝eli do<br />

akcji przystàpi wojsko, to opuÊcimy kopalni´, je˝eli milicja, to b´dziemy stawiaç opór.<br />

Zaraz potem powiedzia∏em górnikom, ˝e je˝eli wejdzie wojsko, to stawiamy bierny opór, nie b´dziemy<br />

agresywni. Je˝eli milicja, to ka˝dy sam zadecyduje, czy da si´ spa∏owaç, czy nie.<br />

Oko∏o godziny 10.00 ZOMO przystàpi∏o do akcji. Rozpocz´to jà od usuni´cia ludzi spod ogrodzenia<br />

kopalni. U˝yto do tego gazów ∏zawiàcych i polewaczki. Nast´pnie zabrano si´ za nas.<br />

W naszym kierunku zacz´to strzelaç granatami z gazem ∏zawiàcym, laç wod´. Pojawi∏y si´ helikoptery,<br />

z których równie˝ zrzucano pojemniki z gazem. Nastàpi∏ pierwszy w∏om na teren kopalni. Poprzez<br />

dziur´ w murze wjecha∏ wóz pancerny. Za nim wesz∏y dwa oddzia∏y ZOMO w pe∏nym rynsztunku:<br />

kaski z przy∏bicami, d∏ugie pa∏y, tarcze. Przed frontem budynku kot∏owni dosz∏o do pierwszego<br />

starcia. Milicjanci zacz´li do nas strzelaç z odleg∏oÊci 20 m granatami z gazem. Jeden z nich ugodzi∏<br />

górnika w g∏ow´. To zdarzenie wywo∏a∏o wi´kszà z∏oÊç w ludziach.<br />

Oddzia∏ ZOMO, który wszed∏ na teren kopalni, nie móg∏ sforsowaç naszych szeregów, dlatego<br />

przewrócono barykad´ przy g∏ównej bramie. Ci´˝ki czo∏g rozwali∏ kawa∏ muru, przewracajàc przy<br />

okazji rosnàcy tam du˝y kasztanowiec. Na teren kopalni wszed∏ drugi oddzia∏ ZOMO.<br />

Tam, gdzie przebywa∏em, ka˝dy z nas by∏ uzbrojony w jakiÊ pr´t czy kawa∏ ∏aƒcucha. W walce u˝ywaliÊmy<br />

przede wszystkim nakr´tek, cegie∏, elementów palenisk z kot∏owni. To wszystko fruwa∏o tam<br />

i z powrotem. My rzucaliÊmy w ZOMO, oni w nas tym samym. By∏ tylko jeden bardzo krótki moment<br />

bezpoÊredniego zwarcia, ale na samym poczàtku akcji.<br />

Ta walka na dystans trwa∏a przez jakiÊ czas. Milicjanci obrzucali nas granatami z gazem, petardami.<br />

S∏ychaç by∏o strza∏y pojedyncze i seryjne. Ca∏y czas odbieraliÊmy je jako dzia∏ania majàce nas zastraszyç.<br />

ByliÊmy przekonani, ˝e strzelajà Êlepymi nabojami.<br />

W pewnym momencie, kiedy chmura gazu unios∏a si´ nieco do góry, dostrzeg∏em le˝àcego górnika.<br />

Podbieg∏em do niego, ˝eby zobaczyç, co mu jest. Kiedy si´ nad nim pochyli∏em, zosta∏em ugodzony<br />

pociskiem. Poczu∏em szarpni´cie w prawe rami´. Odskoczy∏em za naro˝nik kot∏owni. Z r´kawa wycieka∏a<br />

krew. Wtedy uÊwiadomi∏em sobie, ˝e u˝ywajà ostrej amunicji.<br />

Koledzy odprowadzili mnie na punkt sanitarny. Okaza∏o si´, ˝e nie jestem jedynym rannym. Panowa∏<br />

tam du˝y ruch. Z pokoju zabiegowego wyszed∏ lekarz z pokrwawionym fartuchem. Po chwili wyniesiono<br />

stamtàd zabitego górnika. Nawet nie wiem, kto to by∏.<br />

Kiedy opatrywano mi ran´, dochodzi∏y do mnie odg∏osy walki: strza∏y karabinowe, detonacje, które<br />

wskazywa∏y na u˝ycie dzia∏ z pojazdów pancernych. Trwa∏o to jakieÊ pó∏ godziny. Potem nasta∏a<br />

b∏oga cisza. W punkcie sanitarnym nadal trwa∏ goràczkowy ruch. Dociera∏y do mnie bezradne g∏osy<br />

lekarzy dopominajàcych si´ o krew, o Êrodki opatrunkowe.<br />

Wraz z innym rannym wsadzono mnie do sanitarki. Dowieziono nas do skrzy˝owania ul. Pola z ul.<br />

Za∏´skà. Tam zatrzyma∏a nas milicja. Kazano nam wyjÊç z sanitarki. Mojego koleg´ potraktowano bardzo<br />

brutalnie, bo le˝àcego na noszach wyciàgni´to za nogi. Milicjanci za˝àdali od nas dowodów osobistych.<br />

Nie mieliÊmy ich. Da∏em im znaczek kontrolny. Poda∏em swoje nazwisko. Milicjant wyciàgnà∏<br />

z kieszeni kartk´. By∏o na niej sporo nazwisk. Moje na pierwszym miejscu. Milicjant krzyknà∏<br />

do swojego dowódcy: „Mamy P∏atka!”.<br />

èród∏o: „Dziennik Zachodni”, 26 XII 1991 r.

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!