29.12.2012 Views

trochê poezji - Wirtualne Muzeum Kwidzyna - Kwidzyn

trochê poezji - Wirtualne Muzeum Kwidzyna - Kwidzyn

trochê poezji - Wirtualne Muzeum Kwidzyna - Kwidzyn

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

Egzemplarz bezpłatny<br />

Nr 4/24 (Rok VI)<br />

październik - grudzień<br />

2005 r.<br />

1<br />

ISSN 1640-0879


ys. Marek Szynkarczyn<br />

2


SPIS TRE ŚCI<br />

Szkoła parafialna w Nebrowie Wielkim<br />

na przełomie XIV i XV wieku 4<br />

Co kraj to obyczaj<br />

O dwóch Panach RR i nie tylko... 5<br />

Listy do przyjació³ki 6<br />

Szkoła Podstawowa nr 2 w <strong>Kwidzyn</strong>ie<br />

skończyła 60 lat 7<br />

Była taka wystawa 9<br />

Ziemiaństwo na Powiślu w XIX wieku 11<br />

Jubileusz Szkoły Podstawowej<br />

w Morawach 14<br />

Z notatnika starego zgreda 15<br />

Nasze próby 16<br />

Genealogia - nowe hobby 17<br />

Warsztat Terapii Zajęciowej<br />

w <strong>Kwidzyn</strong>ie 19<br />

Trochê <strong>poezji</strong> 21<br />

Na ok³adce:<br />

Dziedziniec zamkowy, zdjęcie przedwojenne,<br />

fot. ze zbiorów KTK<br />

Wydawca:<br />

Kwidzyñskie Towarzystwo Kulturalne<br />

ul. Katedralna 18, 82-500 <strong>Kwidzyn</strong><br />

tel. (055) 279 62 88<br />

http://ktk.ckj.edu.pl<br />

e:mail- kulturalne@wp.pl<br />

Zespó³ Redakcyjny:<br />

Justyna Liguz<br />

Jadwiga Bartosiewicz<br />

Andrzej Rezulak<br />

Anna Biskupska<br />

£ukasz Neubauer<br />

Marcin Kobrzyński<br />

Wydawnictwo zostało wydrukowane<br />

na papierze offsetowym polset 80 g/m 2<br />

i tekturze Arktika 250 g/m 2<br />

przekazanym przez:<br />

Niniejszy numer dofinansowany zosta³ z dotacji<br />

Urzêdu Miejskiego w <strong>Kwidzyn</strong>ie.<br />

Sk³ad:<br />

Agencja Wydawniczo-Reklamowa „Aliem”<br />

tel. 0600 377 001, (055) 277 39 33<br />

Druk:<br />

Drukarnia W&P Malbork tel. (055) 272 25 85<br />

Czy wiecie że...<br />

Cocktail historyczny<br />

...w 1756 r. w <strong>Kwidzyn</strong>ie stacjonował oddział żółtych dragonów<br />

z Prabut w sile 8 ofi cerów, 14 podofi cerów, 138 dragonów<br />

na 99 koniach...<br />

...w 1953 roku nastąpiło uroczyste odsłonięcie pomnika Fryderyka<br />

Chopina, ustawionego na skwerze w miejscu obecnego<br />

parkingu naprzeciwko dworca PKP. Na przełomie lat ‘60<br />

i ’70 umieszczony na obecnym skwerze na rogu ulic Kopernika<br />

i Chopina...<br />

...w 1910 r. otwarto Aptekę Radziecką (niem. Rats Apotheke),<br />

którą prowadziła rodzina Grau. Apteka zlokalizowana była<br />

przy Market 18 (rynek), obecnie teren budynku wielorodzinnego<br />

przy ul. Batalionów Chłopskich 40. Ostatnim jej właścicielem<br />

był Gotfried Grau, apteka nieprzerwanie funkcjonowała<br />

do 22 stycznia 1945 r. ...<br />

...przed wojną właścicielem kwidzyńskiej gazowni przy ul.<br />

Łąkowej była berlińska fi rma Neue Gas – Gesellschaft Wilhelm<br />

Noltke und Co...<br />

... w 1962 roku w <strong>Kwidzyn</strong>ie było 5 przedszkoli, do których<br />

łącznie uczęszczało 471 dzieci, na przygotowane 333 miejsca.<br />

Natomiast w żłobku miejskim było 76 niemowląt na przygotowane<br />

65 miejsc...<br />

... na rogu ulic Targowej, Braterstwa Narodów i Katedralnej<br />

do 1823 r. stała największa i najpotężniejsza z bram kwidzyńskich<br />

– Brama Malborska. Flankowały ją dwie wieże: po północno<br />

– zachodniej stronie nazwana Kaldenstein, a po południowo<br />

– wschodniej stronie nazwana Blasi Mader. Dojazd do<br />

bramy prowadził przez most zwodzony...<br />

... w latach 1440 – 1463 biskupem diecezji pomezańskiej był<br />

Kaspar Linke. Pełnił również funkcję kapelana i syndyka Wielkiego<br />

Mistrza Zakonu Krzyżackiego. Przed wojną patron dzisiejszej<br />

ul. Pięknej. ...<br />

... 4 grudnia 1947 r. burmistrzem <strong><strong>Kwidzyn</strong>a</strong> został Wacław<br />

Kleczewski z PP, jego konkurent z PPR Eugeniusz Bednarski<br />

został wiceburmistrzem. Kleczewski na stanowisku burmistrza<br />

utrzymał się do 14 lutego 1949 r. ...<br />

... w ramach planu wschodniopruskiego uruchomiono w latach<br />

1934 – 1935 wytwórnię konserw warzywnych i owocowych<br />

pod nazwą „Ostkonserwenfabrik” C. Th. Lampe und H.<br />

Meinecke. Stanowiła ona fi lię brunszwickiej wytwórni konserw<br />

warzywnych. Obecnie są to zabudowania Warmińskich<br />

Zakładów Przetwórstwa Owocowo – Warzywnego. ...<br />

... w latach 1946 – 1951 proboszczem katedry p.w. św. Jana<br />

Ewangelisty był o. Izydor Koźbiał, sprawując posługę katechetyczną<br />

w Szkole Podstawowej nr 3...<br />

... 26 czerwca 1920 roku nowym burmistrzem <strong><strong>Kwidzyn</strong>a</strong> został<br />

Fritz Goerdeler, utrzymał się na tym stanowisku do 1933<br />

r., kiedy usunięto go ze sprawowanego stanowiska. Goerdelera<br />

zastąpił Walter Barkowski związany z lokalną NSDAP...<br />

opracował Bartosz Uchacz<br />

3


Szkoła parafialna w Nebrowie Wielkim<br />

na przełomie XIV i XV wieku<br />

Istnieją dość poważne przesłanki, by sądzić, iż<br />

już w XIV wieku była w Nebrowie Wielkim szkoła<br />

parafi alna. Wprawdzie nie ma bezpośrednich dowodów<br />

mówiących o jej utworzeniu, jednak przywołać<br />

można kilka istotnych argumentów, przemawiających<br />

za tym faktem.<br />

Początkowo szkoły tego typu związane były z infrastrukturą<br />

miejską, służąc zaspokajaniu potrzeb<br />

oświatowych mieszczan, przede wszystkim w zakresie<br />

czytania, pisania i rachunków, czyli elementarnych<br />

umiejętności ułatwiających (lub wręcz umożliwiających)<br />

rozwiązywanie wielu problemów zawodowych.<br />

Mandat papieża Leona IV (847-855) z 853<br />

r. nakazywał założenie szkółki przy każdej parafi i.<br />

Podobne zalecenie sformułował IV sobór laterański<br />

w 1215 r. Mimo tego nie we wszystkich parafi ach<br />

takie szkoły powołano. Sam Kościół długo uchylał<br />

się od ich tworzenia, ponieważ żaden z wydanych<br />

dokumentów nie wskazywał źródeł fi nansowania.<br />

Ciężar organizowania szkół spoczął więc głównie<br />

na władzach municypalnych. Pierwsze placówki<br />

zostały powołane do życia na terenie Włoch, a nieco<br />

później przeszczepiono je na grunt zachodnioeuropejski.<br />

Poziom prowadzonej w tych szkołach nauki był<br />

znacznie zróżnicowany. Program nauczania został<br />

opracowany pod koniec VI wieku przez papieża Grzegorza<br />

I Wielkiego (590-604). Do zadań szkoły należało<br />

przygotowanie chłopców do udziału w nabożeństwach<br />

i obrzędach religijnych, zapoznanie ich z ministranturą,<br />

wykształcenie umiejętności posługiwania<br />

się w mowie i piśmie językiem łacińskim oraz<br />

wyuczenie szeregu modlitw oraz pieśni kościelnych.<br />

Mimo że w 789 r. synod w Akwizgranie postulował<br />

ograniczenie zakresu zajęć do podstaw łaciny oraz<br />

śpiewu kościelnego, to jednak zdarzały się szkoły parafi<br />

alne, realizujące pełny kurs siedmiu sztuk wyzwolonych.<br />

Okres, w którym nastąpiło rozpowszechnienie<br />

się szkół parafi alnych w Europie przypadł na wiek<br />

XII. Na ziemiach polskich pojawiły się w XIII wieku<br />

wraz z przybywającymi na Śląsk oraz do Małopolski<br />

i Wielkopolski osadnikami, przeważnie niemieckimi.<br />

Stanowiły one najniższy szczebel ówczesnego<br />

szkolnictwa, który umożliwiał w pierwszym rzędzie<br />

dostęp do stanowisk w lokalnym aparacie władzy<br />

świeckiej i kościelnej, a bardziej uzdolnionym<br />

i ambitnym otwierał drogę dalszej nauki w szkołach<br />

katedralnych i na uniwersytetach. Nauczyciela<br />

szkoły parafi alnej określano mianem rektora,<br />

a czasami magistra. Nierzadko łączył on tę funkcję<br />

z obowiązkami organisty lub pisarza rady bądź<br />

ławy miejskiej.<br />

W drugiej połowie XIV wieku szkoła parafi alna<br />

znajdowała się niemal w każdym rozwiniętym mieście.<br />

Coraz częściej zaczynały występować również<br />

w parafi ach wiejskich. Stosunkowo gęsta ich sieć,<br />

gęstsza niż na ziemiach rdzennie polskich, stworzona<br />

została w państwie Zakonu Krzyżackiego. Przyczyniła<br />

się do tego szeroko zakrojona akcja zainicjowana<br />

przez wielkiego mistrza Winrycha Kniprode<br />

(1351-1382). Zgodnie z jego planami szkoła parafi<br />

alna miała powstać w każdej większej wiosce.<br />

Środki na utrzymanie budynku i nauczyciela miały<br />

pochodzić po połowie od władz zakonnych oraz<br />

miejscowych chłopów. Z założenia placówki te miały<br />

funkcjonować tylko w okresie zimowym tak, by<br />

nie odciągać dzieci od prac polowych i pasienia bydła.<br />

Powstanie szkoły parafi alnej w Nebrowie Wielkim<br />

doskonale wpisywałoby się w działania podjęte<br />

przez wielkiego mistrza. Skądinąd wiadomo, że w<br />

drugiej połowie XIV wieku mieścił się tu kościół parafi<br />

alny. W tym czasie miejscowość urosła do rangi<br />

miejskiego ośrodka, który położony w bezpośrednim<br />

sąsiedztwie Wisły, mógł, korzystając z zatrzymujących<br />

się tu statków, konkurować w handlu nawet<br />

z <strong>Kwidzyn</strong>em.<br />

Koronnym argumentem, mogącym potwierdzić<br />

funkcjonowanie we wsi szkoły parafi alnej, jest<br />

wzmianka z 1393 r. o rektorze Mikołaju przy miejscowym<br />

kościele parafi alnym. Pośrednio działalność<br />

szkoły mogłyby poświadczyć pochodzące stąd osoby,<br />

które zaznaczyły swą obecność na kilku europejskich<br />

uniwersytetach. Wśród nich znajdował się<br />

między innymi Mikołaj de Nebraw, immatrykulowany<br />

w 1379 r. na wydziale prawa uniwersytetu w Pradze,<br />

podobnie jak w 1384 roku Jan de Nebra. W 1417<br />

r. na uniwersytet w Lipsku zapisał się Jakub de Nebraw.<br />

W tymże samym roku na uniwersytet w Wiedniu<br />

przybył Mikołaj Stangendorf de Prusia (z Gliny<br />

w Prusach). Z Nebrowa pochodził również Bernhard<br />

Rosenau (Rosenow), który po ukończeniu uniwersytetu<br />

w Pradze został w 1408 r. bakałarzem, a następnie<br />

w 1414 r. uzyskał na uniwersytecie w Wiedniu<br />

stopień magistra, by wreszcie w 1431 r. objąć funkcję<br />

rektora uniwersytetu w Lipsku.<br />

Wkrótce ślady te urywają się. Wiązało się to zapewne<br />

z upadkiem w następnych latach zarówno<br />

wsi, jak i szkoły, której, najbardziej prawdopodobne<br />

chronologicznie, granice istnienia można umieścić w<br />

latach 1370-1420. Przyczyniły się do tego tragiczne<br />

wydarzenia zamykające się w stuleciu 1421-1521.<br />

Najpierw w 1421 r. zatory lodowe przerwały niezbyt<br />

skuteczne jeszcze obwałowania. Rzeka zalała wówczas<br />

wiele wsi, nie oszczędzając również Nebrowa.<br />

Następna powódź miała miejsce w 1427 r. Później<br />

wieś ucierpiała w wyniku wojny trzynastoletniej<br />

(1454-1466) oraz tzw. wojny popiej (1478-1479).<br />

W latach 1480-1501 Nebrowo niszczyły kolejne wylewy<br />

Wisły. Dzieła zniszczenia dokonała wojna polsko-krzyżacka<br />

1519-1521.<br />

Wydarzeniom tym nie oparł się także budynek<br />

kościoła, którego kamienne fundamenty odkryto<br />

4


w 1799 r. Nebrowo przestało pełnić rolę rozwijającego<br />

się do pierwszej połowie XV wieku ośrodka<br />

handlowego. Brak po 1420 r. śladów nebrowian<br />

na europejskich uniwersytetach, może wskazywać,<br />

że również szkołę parafi alną spotkał podobny<br />

los.<br />

Wieś długo nie była w stanie podźwignąć się<br />

z upadku. Dopiero w drugiej połowie XVI wieku<br />

nastąpiło znaczne ożywienie. Na ten okres przypada<br />

także powstanie na nowo szkoły w Nebrowie<br />

Wielkim. W 1586 r. podjęto starania, mające na<br />

celu utworzenie szkoły przy parafi i ewangelickiej.<br />

W 1808 r. została ona przekształcona w bezwyznaniową<br />

szkołę publiczną, która przetrwała do 1945<br />

r. Po drugiej wojnie światowej powstała tu polska<br />

szkoła powszechna.<br />

Piotr Obód<br />

Literatura:<br />

Co kraj to obyczaj…<br />

O dwóch Panach RR i nie tylko<br />

Ryszard Rabeszko<br />

Pierwszy Pan RR to Ryszard Rabeszko. Wiem,<br />

winno być trzy razy R, bo skojarzenie Ryszarda<br />

z Rodowem nasuwa się samo. Więc historia będzie<br />

o Panu z inicjałami trzy razy R.<br />

Sven w swojej pracowni fot. Janusz Patuła<br />

Spotkaliśmy się, jesienią ubiegłego roku, w Teatrze<br />

Miejskim w <strong>Kwidzyn</strong>ie. Antrakty i po spektaklu<br />

przegadaliśmy na jeden, frapujący mojego przyjaciela,<br />

` temat. Otóż Ryszard mówił o tym, że należy<br />

zrobić przegląd rzadkich zawodów istniejących<br />

w naszym powiecie, dotrzeć do ludzi, odnaleźć miejsca<br />

gdzie były warsztaty, kiedyś niezbędnych dla<br />

funkcjonowania mieszkańców powiatu rzemieślników:<br />

snycerza, kołodzieja, bednarza, kowala, zduna,<br />

stelmacha itp. Dyskutowaliśmy o tym, że pewnie<br />

bednarza to znajdziemy w Korzeniewie, bo przecież<br />

ktoś musiał robić beczki dla istniejącej tam wiele<br />

lat kiszarni kapusty i ogórków. Wspominaliśmy<br />

gręplarnię z ulicy Sztumskiej, dziś już nieistnieją-<br />

1. Der Kreis Marienwerder/Wpr. Landgemeinden<br />

und Stadt Garnsee, Hamburg 1985.<br />

2. Kenkel H., Studenten aus Ost- und Westpreussen<br />

an ausserpreussischen Universitäten vor 1815.<br />

(Anhand der gedruckten Matrikeln bearbeitet und<br />

herausgegeben), Hamburg 1981.<br />

3. Kiryk F., Nauk przemożnych perła. Dzieje narodu<br />

i państwa polskiego, z. 1-15, Kraków 1986.<br />

4. <strong>Kwidzyn</strong>. Z dziejów miasta i okolic, Olsztyn<br />

1982.<br />

5. Obód J., Obód P., Szkoła Podstawowa w Nebrowie<br />

Wielkim w latach 1945-1995. Rys historyczny placówki<br />

na tle dziejów miejscowości, <strong>Kwidzyn</strong> 2005.<br />

6. Wernicke E. Kreis Marienwerder. Aus der Geschichte<br />

des Landkreises bis zum 19. Jahrhundert,<br />

Hamburg 1979.<br />

cą, a przecież to był tak ważny warsztat w <strong>Kwidzyn</strong>ie.<br />

Mówiliśmy o olejarni, o której pisałam w książce<br />

„<strong>Kwidzyn</strong>iaków historie prawdziwe”.<br />

Ryszard wiódł ze mną tę rozmowę po to, aby mi<br />

uzmysłowić, że tę inwentaryzację starych zawodów<br />

powinniśmy dokonać razem i to już teraz, nim zniknie<br />

ostatni piec chlebowy z polepą, przepadnie na<br />

zawsze ostatni kołowrotek w naszym powiecie i odejdzie<br />

do lepszego świata ostatni fachowiec. Jeżeli tego<br />

nie zrobimy dziś, to za kilka lat będziemy tych śladów<br />

szukać bez żadnego skutku. Obiecaliśmy sobie,<br />

że się zdzwonimy i … każde z nas zajęło się swoimi<br />

sprawami. Nie wróciliśmy już do tej rozmowy.<br />

Przypomniało mi o niej zupełnie inne zdarzenie,<br />

wiele kilometrów od <strong><strong>Kwidzyn</strong>a</strong>. W szafi e mojego męża<br />

odkryłam dwa swetry z norweskiej, doskonałej wełny,<br />

tyle że właściciel uprał je w niewłaściwej temperaturze<br />

i odrobinę straciły fason. Zdecydowałam, że<br />

trzeba swetry spruć i zrobić od nowa. W domu takiej<br />

czynności wykonać się nie da, bo fruwające drobiny<br />

wełny są nie do usunięcia z mieszkania. Materializują<br />

się miesiącami. W <strong>Kwidzyn</strong>ie taką robotę najlepiej<br />

wykonać na stadionie na Miłosnej. Tam się<br />

fajnie łączy przyjemne z pożytecznym. Tym razem<br />

jednak mężowe swetry pruliśmy w duńskim parku.<br />

Kilka razy przeszedł obok nas mężczyzna zagadując<br />

o pogodzie. Potem zerkała na nas sympatyczna pani.<br />

W końcu powiedział nam dzień dobry młody - może<br />

czternastoletni - chłopiec i dodał – „słyszałem, że takie<br />

czynności wykonywano przed wiekami”. Zapytaliśmy,<br />

czy ma ochotę spróbować. Miał. Spruł kawałek<br />

rękawa, serdecznie nam podziękował i poszedł,<br />

ale już podchodził do nas Pan z wielkim psem, aby<br />

nam oświadczyć, że - nie umiał chyba tej czynności<br />

nazwać - dużo czasu zajęła wam ta praca. Opowiedział<br />

nam jeszcze trochę o swoim psie, ale cały<br />

czas śledził pilnie to, co robimy. Kiedy Pan już so-<br />

5


ie poszedł, mój mąż stwierdził zdecydowanie: jak<br />

chcesz coś robić to kup sobie włóczkę, bo ja więcej<br />

za eksponat muzealny robił nie będę. No, ale gdzie<br />

ja taką wełnę dostanę? Skąd wezmę takiego fajnego<br />

faceta do prucia - pomyślałam rozbawiona sytuacją.<br />

I to właśnie przypomniało mi moje spotkanie<br />

z Rysiem Rabeszką, i tym tekstem chcę mu przypomnieć<br />

o jego planach. Warto uwiecznić ginące zawody,<br />

skoro już nawet takie czynności, jak prucie<br />

swetrów odchodzą w zapomnienie.<br />

Ryszard Rublewski<br />

Pan RR to także Ryszard Rublewski. O nim też<br />

mogę już powiedzieć Pan z inicjałami RRR, ale o tym<br />

za chwilę.<br />

Ryszard Rublewski fot. Janusz Patuła<br />

W ubiegłym roku, w <strong>Kwidzyn</strong>ie odwiedził mnie<br />

mój duński przyjaciel Svend Christiansen, kolekcjoner<br />

staroci, koneser rzeczy pięknych, wielbiciel róż.<br />

Svenda pasjonują także motory, stare samochody,<br />

astrologia, broń itd. W jego warsztacie można zna-<br />

Listy do przyjaciółki<br />

Motto:<br />

„Czymże są polityczne meandry,<br />

manowce,<br />

Nieuczciwość, bezczelność i hucpa<br />

tych panów<br />

Wobec faktu, że w Polsce giną kasztanowce<br />

I może, nie daj Boże, zabraknąć kasztanów?”<br />

/Marek Majewski, 2004/<br />

W gorącym okresie podwójnych wyborów (parlamentarnych<br />

i prezydenckich), trudno nie poruszyć<br />

tego problemu. Jeden z mądrych ludzi pisał<br />

na ten temat („Wprost”, nr 21/2005), mniej więcej<br />

tak: „Coraz mniej osób wie, o co komu chodzi? Nazwy<br />

ugrupowań są mylące, zwłaszcza, gdy chodzi<br />

o zmiany w gospodarce. Jeśli zaś chodzi o sympatie<br />

zagraniczne, to mamy przynajmniej trzy orien-<br />

leźć cuda i cudeńka, które tam konserwuje i pielęgnuje.<br />

Z pozoru wygląda to jak graciarnia z bukietem<br />

róż na centralnym miejscu. Nic więc dziwnego,<br />

że właśnie w naszym mieście znalazł pokrewne dusze.<br />

Zaprzyjaźnił się z Mietkiem Laskowskim i Rysiem<br />

Rublewskim. Wzajemna sympatia i fascynacja<br />

zbiorami spowodowała, że Mietek i Rysio postanowili<br />

obdarować Svenda własnoręcznie wykonanym<br />

hełmem Wikingów, bo po pierwsze czegoś takiego<br />

Svend w swoich zbiorach nie posiada, a po drugie<br />

znaleźli doskonałe miejsce w jego duńskim mieszkaniu<br />

na takie właśnie cudo, a po trzecie, panowie<br />

na własny użytek nazywają Sevenda Wikingiem.<br />

Mietek, jako spec od zbroi, miał za zadanie wyklepać<br />

hełm. Rysio miał znaleźć rogi, którymi, jak wiadomo,<br />

jest to cudo wikingowskie ozdobione. I to, jak<br />

się okazało, było najtrudniejsze zadanie. O pomoc,<br />

Rysio, zwrócił się do jednej z właścicielek masarni,<br />

wprowadzając ją w osłupienie stwierdzeniem:<br />

„potrzebne mi są rogi”. Zamówienie pozostaje zamówieniem<br />

i Pani podjęła się skontaktować Rysia<br />

z ubojnią. Następnego dnia Zbysia – żona Rysia<br />

- odebrała telefon: „dzwonię w sprawie rogów dla<br />

pani męża”. Do dziś Zbysia nie umie o tym opowiedzieć,<br />

bo krztusi się ze śmiechu. W efekcie tych<br />

działań Rysio pojechał wybrać rogi. Zjawił się z nimi<br />

u Mietka, a temu oczy wyszły ze zdumienia. „Coś<br />

ty przywiózł?” - zapytał zaskoczony wielkością rogów.<br />

Były piękne, ale ogromne. A do takiego hełmu<br />

ponoć potrzebne są nieduże. Zabawna historia?<br />

Owszem. Myślę, że jest to historia o sympatycznej<br />

męskiej przyjaźni.<br />

Po co napisałam o dwóch panach RR? Może tylko<br />

po to, żeby przypomnieć, że „wszystkie Ryśki, to fajne<br />

chłopaki”.<br />

Tak też twierdzi Stanisław Bareja...<br />

tacje: proeuropejską, proamerykańską i prorosyjską.<br />

Mamy też zwolenników siedzenia okrakiem na<br />

Atlantyku, co przy odpowiednich rozmiarów globusie,<br />

może się udać. Kluczowe znaczenie ma jednak<br />

w dalszym ciągu podział naszego świata politycznego<br />

na orientację rynkową i roszczeniową.<br />

Polska klasa polityczna uwielbia rozwiązania mieszane:<br />

„Panu Bogu świeczkę i diabłu ogarek”. A to<br />

dlatego, że jej większość nie zna ani zasad ekonomii,<br />

ani historii gospodarczej, a zabiera się do rządzenia.<br />

Czynnikiem, który dodatkowo utrudnia sytuację<br />

jest zapatrzenie się na tajemniczą „trzecią<br />

drogę”, która od początku nie rokowała niczego dobrego.<br />

To powoduje, że chaos polityczno – poglądowy<br />

się pogłębia i obserwujemy całkowitą dezorientację<br />

maluczkich” (znaczy nas – wyborców).<br />

Pamiętasz, jak dziwiłaś się bardzo, kiedy pisałem<br />

recenzję (entuzjastyczną zresztą) do książki „Uczba<br />

6<br />

Bożena Bardelska – Patuła


na Kociewiu”? Cóż to za język? I co znaczy „uczba”,<br />

a co to Kociewie? –pytałaś mnie wtedy. Nie minęły<br />

dwa lata i Twoi młodsi koledzy zdawali w tym<br />

roku maturę z języka kaszubskiego, bo w ich regionie<br />

„wszesce tam godojom po kaszëbsku”. Coś się<br />

zmienia w przyrodzie. A jeżeli już jesteśmy przy tegorocznych<br />

maturach, to czy wiesz, że w pewnym<br />

mazurskim mieście maturę oblali wszyscy w komplecie,<br />

zdający abiturienci, to chyba rekord krajowy.<br />

I jak tu nie podzielać poglądu zagranicy, że Polska<br />

to kraj pełen sprzeczności?<br />

26 kwietnia odbyła się konferencja (nazwano to<br />

prezentacją multimedialną), a moim zdaniem był to<br />

sąd nad opracowaniem planistycznym, zatytułowanym<br />

„Strategia rozwoju turystyki w powiecie kwidzyńskim”.<br />

Miałem zaproszenie, więc poszedłem.<br />

Biedny wicestarosta, nie zdawał sobie sprawy, jaką<br />

burzę rozpętał? Projekt nie był wart takich piniędzy!<br />

Jako że dobrze wiesz, iż na turystyce się znam, pozwoliłem<br />

sobie (zresztą nie jeden) wyrazić się krótko:<br />

zbiorowisko luźno zebranych idei, pomysłów i koncepcji,<br />

bez oglądania się na to, kto będzie odbiorcą<br />

tych wszystkich realizacji i jak będzie się kształtował<br />

biznesplan przyszłych poczynań. Wszelkie kwestie<br />

formalne nie są w tym opracowaniu wyjaśnione.<br />

Dlatego wnioskuję o nieprzyjęcie tego programu<br />

do realizacji.<br />

A skoro już mówimy o sprawach osobistych, to<br />

muszę Ci donieść, że miałem przygodę z kobietą, ale<br />

wyszedłem honorowo i otrzymałem nagrodę. Któregoś<br />

czerwcowego dnia odwiedziła mnie pani, która<br />

okazała się być komisarzem spisowym GUS–u. Powiedziała,<br />

że to przesłuchanie nazywa się „Europejskie<br />

badanie warunków życia ludności” i odbywa się<br />

na zlecenie Komisji Europejskiej, a ja miałem właśnie<br />

tego pecha, że zostałem wybrany całkowicie losowo<br />

i uczciwie. Broniłem się nieśmiało, że moje gospodarstwo<br />

domowe jest nietypowe, ale skwitowała<br />

„to bardzo dobrze” i wyraźnie się ucieszyła. Wyciągnęła<br />

gruby kwestionariusz i zaczęła (dobrowolnie<br />

– bo to wszystko odbywa się na zasadzie pełnej dobrowolności<br />

skazańca) mnie wypytywać. Wszystko<br />

szło dobrze aż do pytania o stan cywilny.<br />

Ja – porzucony<br />

Ona – GUS nie przewiduje takiej kategorii<br />

Ja – no to, jak pani uważa.<br />

Uzgodniliśmy coś tam kompromisowo i pojechaliśmy<br />

dalej. Ta pani okazała się niezwykle dociekliwa<br />

(może to tylko GUS?) i trzeba było sięgnąć do szeregu<br />

dokumentów, które jak Sama wiesz, mam ułożone<br />

w porządku. Wyjmowałem więc kolejno PIT-a za<br />

2004 rok, umowę notarialną, przydział mieszkania,<br />

dowód zameldowania i ostatnie świadectwo pracy.<br />

Cały czas traktowałem ją z dobrotliwą pobłażliwością,<br />

jak Ciebie, kiedy bawiłaś się ze mną w sklep.<br />

Ale ona była nieustępliwa i zaczęła mnie wypytywać<br />

ile i na co wydaję pieniądze (to nawet (...) nie miała<br />

odwagi mnie pytać, wolała nie wiedzieć). Powiedziałem<br />

jej, że owszem mam dziecko na studiach w<br />

Szczecinie, ale to nie jest sprawa GUS–owska, tylko<br />

kardiologiczna. Moje odpowiedzi musiały się jej<br />

chyba podobać, bo na zakończenie dostałem od niej<br />

prezent: dużą paczkę herbaty YUNAN z kubkiem.<br />

Ale się GUS wykosztował!<br />

Pa! Wielkie siemanko<br />

Szkoła Podstawowa nr 2<br />

w <strong>Kwidzyn</strong>ie skończyła 60 lat<br />

W 1945 r. zaczęli osiedlać się w <strong>Kwidzyn</strong>ie przybysze<br />

z różnych stron Polski. Miasto organizowało<br />

swoje życie od podstaw i dotyczyło to również szkolnictwa.<br />

Budynków szkolnych nie brakowało, jednak<br />

wszystkie zajęte były przez wojsko radzieckie.<br />

Szkoła podstawowa powstała już w kwietniu 1945<br />

r., a zorganizował ją nauczyciel matematyki Władysław<br />

Knysz. Na początku uczyło się w niej 25 dzieci,<br />

ale już po wakacjach uczniów było ponad 200 i budynek<br />

okazał się dla nich za ciasny.<br />

Podzielono więc miasto na dwa rejony: do torów<br />

kolejowych i za torami. Dla tego drugiego rejonu<br />

utworzono szkołę, której nadano numer 2, a jej<br />

kierownictwo powierzono Michałowi Czerwieniowi.<br />

Ponieważ szkoła przy ul. Staszica 20 była zajęta<br />

przez radziecką pralnię wojskową, tymczasową siedzibę<br />

zorganizowano w czterech salach Inspektoratu<br />

Szkolnego. Powstała więc szkoła bez swojego budynku<br />

i bez wyposażenia. „Rozpoczęły się poszukiwania<br />

sprzętów szkolnych w całym mieście. Znaleziono<br />

wiele, ale nie wszystkie nadawały się do użyt-<br />

7<br />

Janusz<br />

Lata 40/50. Początki funkcjonowania szkoły<br />

Fot. z archiwum szkolnego<br />

ku, gdyż były uszkodzone. (…) Aby choć częściowo<br />

przygotować szkołę do rozpoczęcia roku szkolnego<br />

kierownik musiał własnymi rękami, po otrzymaniu<br />

furmanki z Zarządu Miejskiego, załadowywać i wyładowywać<br />

z wozu ławki szkolne, które odnalezio-


7.10.2005 r. Uroczystość jubileuszowa w teatrze. Fot. „Mawi”<br />

no w prywatnych domach na przedmieściu Schäferei<br />

(rejon dzisiejszego Osiedla Piastowskiego). „A pochodziły<br />

ze szkoły z tego przedmieścia, która spłonęła<br />

z niewiadomych przyczyn” – czytamy w kronice<br />

szkolnej z 1945 r.<br />

Nadszedł pamiętny czwartek 4 września 1945 r.,<br />

dzień rozpoczęcia roku szkolnego. „Na dziedzińcu<br />

szkolnym zgromadziło się przeszło 500 dzieci, nastąpił<br />

podział na szkoły nr 1 i nr 2 i wymarsz do kościoła<br />

parafi alnego, gdzie odbyło się inauguracyjne<br />

nabożeństwo oraz okolicznościowe kazanie, które<br />

wygłosił proboszcz ks. dr Szczepan Smarzych.” Na<br />

pierwszych wrześniowych lekcjach uczyło się 202<br />

dzieci w 7 klasach, pod kierunkiem 5 nauczycieli.<br />

Pod koniec września liczba uczniów doszła do 365,<br />

a liczba klas do 13. W październiku szkoła otrzymała<br />

do użytku (również tymczasowego) budynek<br />

przy ul. Środkowej 18 (dziś Batalionów Chłopskich<br />

– obecna siedziba Szkoły Muzycznej). Pod koniec<br />

roku szkolnego uczyło się już 419 uczniów. O ciężkich<br />

warunkach życia w tamtym okresie świadczą<br />

zapiski z kroniki dotyczące dożywiania dzieci, które:<br />

„dostawały czarną kawę z cukrem i chleb, co bardzo<br />

chętnie spożywały”.<br />

Z końcem listopada 1946 r. przeniesiono wreszcie<br />

szkołę do odremontowanego budynku przy ulicy<br />

Staszica 20 (dziś Staszica 16). Uczniowie zapamiętali<br />

ten dzień bardzo dobrze. „Przeprowadzaliśmy się niosąc<br />

na głowie swoje krzesła odwrócone do góry nogami”<br />

– wspomina Barbara Zawadzka (z d. Widmańska).<br />

A Jadwiga Meller (z d. Jarzyńska) tak opisała te<br />

niezwykłe chwile: „Pamiętam przenosiny szkoły z budynku<br />

Szkoły nr 1 na ulicę Staszica. Było i śmiesznie,<br />

i trudno. Jako małe 10-letnie dzieci niosłyśmy<br />

krzesła i inne drobne przybory szkolne w rękach. Ale<br />

było wesoło, bo patrzyliśmy na to wszystko dziecięcymi<br />

niedoświadczonymi oczami.”<br />

Ale szkoła to nie tylko uczniowie. Nie sposób nie<br />

wspomnieć o nauczycielach, którzy pracowali początkowo<br />

w trudnych warunkach SP nr 2: państwu<br />

Izabeli i Michale Czerwień – założycielach szkoły,<br />

Bronisławie Gąsiorowskiej, która przepracowała<br />

w szkole 50 lat, Irenie Jurkun – później honorowej<br />

obywatelce miasta <strong><strong>Kwidzyn</strong>a</strong>, Janie Machutcie<br />

– wspaniałym wychowawcy i harcerzu, patronie jednej<br />

z kwidzyńskich ulic.<br />

Jak widać początki funkcjonowania SP nr 2 nie<br />

były łatwe. Nie zmieniło się to także w następnych<br />

latach. Wokół szkoły rosły nowe osiedla, przybywało<br />

dzieci, a budynek pozostawał wciąż ten sam<br />

– niewielki i bez gruntownych remontów. W 1977 r.<br />

„dwójka” otrzymała do użytku pawilon przy ul. Mickiewicza,<br />

po Zespole Szkół Budowlanych. Trwały<br />

jednak nadal starania o rozbudowę szkoły. W 1984<br />

roku władze oświatowe i polityczne miasta uznały<br />

je za „szczególnie ważne”. Niestety, zamierzenia te<br />

nie doszły do skutku. Placówka nadal borykała się<br />

z trudnościami lokalowymi, które rozwiązane zostały<br />

dopiero w 1990 roku, kiedy to szkoła otrzymała<br />

do tymczasowego użytku część nowobudowanego<br />

gmachu szkolnego przy ul. Mickiewicza 56 (później<br />

Szkoła Podstawowa nr 9, a dziś Gimnazjum nr 2).<br />

W 1992 r. powstała SP nr 9 i trzeba było opuścić jej<br />

pomieszczenia. W zamian szkoła otrzymała budynek<br />

„Pod Zegarem”. Nie był to jednak koniec przeprowa-<br />

Okładka bogato ilustrowanej książki wydanej z okazji jubileuszu (do nabycia<br />

w sekretariacie szkoły) Fot. z archiwum szkolnego<br />

dzek. W następnych latach rozpoczęła się adaptacja<br />

pawilonu przy ul. Mickiewicza na salę gimnastyczną.<br />

Najmłodsi – uczniowie klas I-III – powędrowali<br />

„Pod Zegar”. 23 października 1996 roku odbyły<br />

się pierwsze lekcje wychowania fi zycznego w nowej<br />

sali gimnastycznej. Spełniły się wreszcie marzenia<br />

wszystkich chyba dyrektorów i nauczycieli wf,<br />

skończyły się długoletnie kłopoty lokalowe. Zwieńczeniem<br />

starań o poprawę warunków nauczania był<br />

8


kapitalny remont szkoły przeprowadzony w jubileuszowym<br />

roku 2005.<br />

7 października 2005 r. odbyły się uroczyste obchody<br />

Jubileuszu 60-lecia szkoły. Program uroczystości<br />

objął uroczystą mszę św. w katedrze odprawioną<br />

przez absolwentów – księży: Tomasza Klawonia,<br />

misjonarza pracującego na dalekim wschodzie<br />

Rosji i Wiesława Paradowskiego, proboszcza parafi<br />

i św. Brata Alberta w <strong>Kwidzyn</strong>ie. W południe odbyła<br />

się główna uroczystość jubileuszowa w Teatrze<br />

Miejskim, podczas której można było zakupić wydaną<br />

z tej okazji książkę o szkole i inne pamiątki oraz<br />

obejrzeć program artystyczno-historyczny. Następnie,<br />

już w budynku szkoły, miało miejsce odsłonięcie<br />

tablicy pamiątkowej oraz „Otwarte Drzwi Szko-<br />

Była taka wystawa...<br />

Dnia 16 września 2005 roku w Klinice Dentystycznej<br />

„CHRIS-DENT” w <strong>Kwidzyn</strong>ie odbyło się rozpoczęcie<br />

wystawy prac malarza akwarelisty - Zbigniewa<br />

Szczepanka.<br />

Jadwiga Bartosiewicz: Kiedy Pan zaczął swoją karierę?<br />

Zbigniew Szczepanek: Moja kariera rozpoczęła<br />

się w roku 1975. Pracowałem przez dwadzieścia<br />

lat w innym zawodzie. Byłem wykładowcą astronawigacji<br />

w szkołach morskich. Najpierw w szkołach<br />

Marynarki Wojennej, a potem w szkole cywilnej. Nie<br />

wiem, czy zna pani książki Borcharda? Otóż po jego<br />

odejściu na emeryturę prowadziłem zajęcia z astronomii<br />

w Wyższej Szkole Morskiej w Gdyni. Postanowiłem<br />

sobie zmienić zawód, żeby wreszcie przestać<br />

chodzić w mundurach i w końcu być człowiekiem<br />

wolnym. W owym czasie trzeba było mieć przeróżne<br />

uprawnienia. W Instytucie Kultury w Warszawie zdobyłem<br />

bez większego trudu tzw. świadectwo o wykonywaniu<br />

zawodu artysty plastyka. Trzeba było pokazać<br />

swoje prace i wtedy dawali takie zaświadczenie.<br />

To umożliwiało wystawianie prac w BWA, sprzedaż<br />

tych prac oraz, co najważniejsze, zakup materiałów<br />

malarskich w sklepach dla plastyków, gdzie te rzeczy<br />

były reglamentowane, gdyż pochodziły z importu.<br />

Żeby tam kupować, trzeba było mieć legitymację. Doszedłem<br />

do wniosku, że jeżeli moje regularne dochody<br />

z malarstwa zrównają się z pensją z Wyższej Szkoły<br />

Morskiej, to odejdę. I dokładnie tak się stało.<br />

Maryla Kaźmierowska: Nie osiągnąłby Pan tego bez<br />

talentu. Czy ktoś w Pańskiej rodzinie przejawiał też<br />

takie zdolności?<br />

Z.S.: Chyba mój dziadek. Ale też oprócz talentu potrzebna<br />

jest ciężka wieloletnia praca. Byłem samoukiem.<br />

Moją uczelnią były wernisaże, albumy, muzea.<br />

J.B.: Gdzie Pan wystawiał swoje prace?<br />

Z.S.: Wystawiałem swoje prace w Polsce, ale tez<br />

poza jej granicami, między innymi w Niemczech,<br />

w Jugosławii. Nawiązałem kontakt z galerią w Oresund<br />

w zachodniej Norwegii, dzięki czemu zwiedziłem<br />

całą Norwegię.<br />

ły”, czyli wzruszające spotkanie po latach dawnych<br />

uczniów, nauczycieli i przyjaciół szkoły.<br />

SP nr 2 ukończyło ponad 4 tys. uczniów, pracowało<br />

w niej ok. 200 nauczycieli. „Dwójka” ma swoją<br />

bogatą tradycję i jest dziś bez wątpienia najstarszą<br />

(po likwidacji w 1999 r. SP nr 1) szkołą podstawową<br />

<strong><strong>Kwidzyn</strong>a</strong>.<br />

9<br />

Michał Klain<br />

W artykule wykorzystano:<br />

<strong>Kwidzyn</strong>. Dzieje miasta, t. 2 oraz materiały ze zbiorów<br />

Szkoły Podstawowej nr 2 im. mjr H. Sucharskiego<br />

w <strong>Kwidzyn</strong>ie<br />

Na przykład na stulecie <strong>Muzeum</strong> Sienkiewicza w Oblęgorku<br />

przygotowałem wystawę „Zamki w Trylogii”.<br />

Ta wystawa wisi tam do dziś, jako stała ekspozycja.<br />

Są to obrazy 14 ważniejszych zamków, które Sienkiewicz<br />

opisywał na kartach „Trylogii” i w „Krzyżakach”.<br />

Maryla Kaźmierowska: Pana twórczość związa-<br />

Zbigniew Szczepanek - otwarcie wystawy fot. Łukasz Neubauer<br />

na jest w dużej mierze z tematyką dotyczącą zamków<br />

Polski?<br />

Z.S.: Od kilku lat przygotowuję albumy o zamkach.<br />

Wydano już pierwszy album moich prac pt. „Zamki<br />

Warmii i Mazur”. Drugi album „Zamki śląskie”


Rozpoczęcie wernisażu fot. Łukasz Neubauer<br />

z drukarni wyjdzie w najbliższym czasie, pod koniec<br />

października lub w listopadzie tego roku. Zaplanowałem<br />

również trzeci album, w którym będą akwarele<br />

dotyczące zamków z całej Polski oraz czwarty,<br />

który będzie zawierał prace przedstawiające zamki<br />

z Kresów. Tematyka zamków z Kresów nie była poruszana<br />

od dawna, od roku 1880 roku.<br />

Przejechałem po Polsce tysiące kilometrów, żeby malować<br />

właśnie zamki. A to nie koniec jeszcze. Czeka<br />

mnie Ukraina i Białoruś. Bo przecież jest tam nasza<br />

przeszłość: Kamieniec Podolski, Zbaraż...<br />

Jest wielu malarzy polskich, którzy w swoich pracach<br />

przedstawiliby zamki nie gorzej ode mnie, zrobiliby<br />

to nawet lepiej, ale gdyby dać im materiał gotowy do<br />

pracowni. Nie znajdzie się kogoś, kto by wsiadł w samochód<br />

i objeżdżał wszystkie zamki w Polsce.<br />

Kwidzyński zamek w akwareli fot. Łukasz Neubauer<br />

M.K.: Czy robi Pan na miejscu szkic zamku, czy<br />

zdjęcie?<br />

Z.S.: I to, i to. Brak czasu nie pozwala mi malować<br />

na miejscu, bo to byłaby najprzyjemniejsza sprawa.<br />

A jeden zamek zająłby mi kilka dni pracy. Lubię robić<br />

własną kolorystykę. Najważniejsza jest dla mnie<br />

forma, bryła. A kolorystykę staram się często zapomnieć,<br />

żeby zupełnie inaczej pokazać dany obiekt.<br />

To jest podstępne w malarstwie pejzażowym. Człowiek<br />

patrzy i chce kopiować to, co widzi. Ludzie pra-<br />

cujący w plenerze mimo woli odtwarzają to, co widzą.<br />

Według mnie kończy się wtedy sztuka. To są<br />

fotografi e robione pędzlem. To jest wielka pułapka.<br />

Trzeba oderwać się od tego, co widać i zrobić z tego<br />

coś własnego, przemyślanego i innego.<br />

J.B.: Wydaje mi się, że chyba łatwiej jest narysować<br />

obiekt statyczny niż twarz człowieka, na której trzeba<br />

oddać nie tylko rysy twarzy, ale i uczucia?<br />

Z.S.: Zajmuję się również tworzeniem portretów.<br />

Rzeczywiście na portretach musi być zachowane<br />

nie tylko podobieństwo, ale jednocześnie musi to<br />

być dobry obraz. Ja sobie utrudniam sprawę, bo<br />

tło daję takie, że nawet gdyby ten człowiek zniknął,<br />

to jeszcze musiałby to być dość dobry obraz. Bardzo<br />

wielu malarzy jest leniwych, na przykład malują<br />

człowieka, a z tyłu jest ściana i najwyżej cień od<br />

głowy. Mają wtedy problem rozwiązany. Ja zaś człowieka<br />

maluję jeden dzień, a tło dwa dni. Umęczę się<br />

w ten sposób, bo chcę, żeby tło było atrakcyjne, dopasowane<br />

do charakteru człowieka. W przypadku<br />

kobiet jest to słabsze tło, fl orystyczne: jakieś kwiaty,<br />

liście. W przypadku mężczyzn stosuję tło neutralne<br />

np. jakaś ściana popękana z dziwną fakturą,<br />

jakiś pejzaż.<br />

Podczas wernisażu fot. Łukasz Neubauer<br />

M.K.: Musi Pan mieć bardzo bogate wnętrze, które<br />

pozwala Panu tak tworzyć?<br />

Z.S.: Ja się z mojej pracy po prostu cieszę. Jestem<br />

wielkim szczęściarzem, bo pracuję w zawodzie, który<br />

bardzo lubię. Współczuję ludziom, którzy całe życie<br />

wykonują swoją pracę na siłę, nie lubiąc jej.<br />

J.B.: Czym kierował się Pan wybierając obrazy na<br />

obecną wystawę?<br />

Z.S.: Te obrazy stanowią fragment wystawy 70 obrazów,<br />

które są w pierwszym moim albumie i stanowią<br />

one stałą ekspozycję w muzeum w Grudziądzu.<br />

Pan Marek Tołpacz – działacz kultury, wpadł na pomysł,<br />

aby wszystkie moje akwarele dotyczące Polski<br />

Północnej znalazły się w jednym muzeum w Polsce.<br />

I Grudziądz to podchwycił. Ta idea mnie uwiodła,<br />

bo jest dla mnie wielką radością, że te moje prace<br />

są w jednym miejscu. To zupełnie inaczej działa<br />

jako całość. Mnie nie będzie, a ludzie to będą oglądali.<br />

Ta wystawa będzie wędrować, ma jechać podobno<br />

do Niemiec.<br />

10


Zamek w Brodnicy fot. Łukasz Neubauer<br />

J.B.: Czy próbował Pan różnych technik, czy od razu<br />

zajął się Pan akwarelą?<br />

Z.S.: Robię głównie akwarele, rysunek klasyczną<br />

techniką – w ołówku, ale nie tylko, i czasami pracuję<br />

w akrylu. Wybór akwareli jako mojej głównej<br />

drogi twórczej był przypadkowy, jak zaczynałem to<br />

nie miałem zielonego pojęcia, co poszczególne techniki<br />

sobą reprezentują. Akwarelę znałem tylko z albumów<br />

i niektórych obrazów. Nie doceniałem jej początkowo,<br />

wydawała mi się bowiem techniką starszych<br />

pań, które w niedziele malują jakieś kwiatuszki<br />

w kółku zainteresowań. Akurat! Okazuje się bowiem,<br />

że jest to całkiem poważna technika malarska,<br />

autonomiczna, na duży format. Coraz bardziej<br />

nabierałem dla tej techniki respektu. Nie wykłada<br />

się tej techniki od kilkudziesięciu lat w Polsce na<br />

żadnej uczelni. Jest to według mnie najtrudniejsza<br />

technika malarska, ponadczasowa.<br />

Na tej wystawie pokazuję architekturę w pejzażu. Ale<br />

robię też zupełnie inne rzeczy, takie metaforyczne,<br />

symboliczne. Jest to inny rodzaj malarstwa, który<br />

tylko dwa razy wystawiałem. Myślę, że nawet abstrakcyjne<br />

malarstwo może być interesujące jako dekoracja.<br />

Bo czasami płaszczyzna zamknięta w ramach<br />

może stanowić zupełnie abstrakcyjny, bardzo<br />

piękny wzór.<br />

M.K.: Czy nie uważa Pan, że polskie zamki są za<br />

mało promowane jako obiekty turystyczne?<br />

Z.S.: Rzeczywiście uważam, że nasze zamki stanowią<br />

wspaniałe obiekty turystyczne. Na terenach<br />

Polski Północnej można by odtworzyć szlak napoleoński.<br />

W wielu miejscach Napoleon przebywał na<br />

tyle długo, by zapisać się w pamięci ludzi i w historii.<br />

Gdyby to odpowiednio rozreklamować i stworzyć<br />

bazę turystyczną – odwiedzaliby nas Francuzi<br />

– gdyż Napoleon to bożyszcze Francji, a nawet<br />

nie tylko oni.<br />

J.B. i M.K.: Dziękujemy za rozmowę.<br />

Ziemiaństwo na Powiślu w XIX wieku<br />

Aby rozpocząć wywód na temat stanu szlacheckiego<br />

na terenie Powiśla, wielkości jego posiadania,<br />

zróżnicowania narodowościowego, stosunków panujących<br />

pomiędzy polskimi włościanami, a junkrami<br />

niemieckimi, stosunku ogółu szlachty do niższych<br />

warstw społeczeństwa, oraz sposobu traktowania<br />

ziemiaństwa przez władze pruskie należy najpierw<br />

uściślić termin Powiśle. W pracy S. Srokowskiego<br />

tereny Powiśla obejmują ziemię kwidzyńską, malborską,<br />

sztumską, suską oraz elbląską. Jednakże<br />

w tej pracy zajmiemy się powiatami kwidzyńskim<br />

i sztumskim, które właściwie należy uznać za Powiśle.<br />

We wstępie należałoby również nakreślić sytuację<br />

panującą w tych dziedzinach w całych Prusach Zachodnich,<br />

gdyż sytuacja na Powiślu nie mogła odbiegać<br />

od ogólnie panujących tendencji. Prusy Zachodnie<br />

podzielone były na dwie regencje: gdańską<br />

i kwidzyńską. Regencja gdańska obejmowała osiem<br />

powiatów, a w skład regencji kwidzyńskiej wchodziło<br />

13 powiatów. Tereny Powiśla przynależały te-<br />

11<br />

Jadwiga Bartosiewicz<br />

i Maryla Kaźmierowska<br />

rytorialnie do regencji kwidzyńskiej. Natomiast powiat<br />

malborski, elbląski oraz miasto Elbląg położone<br />

były w granicach administracyjnych regencji gdańskiej.<br />

W regencji gdańskiej, kwidzyńskiej, w większej<br />

części regencji królewieckiej i powiecie bytowskim<br />

(regencja koszalińska) na łączną liczbę 4635846<br />

mieszkańców Polacy stanowili 43,4%, przy czym<br />

stwierdzić trzeba, że Niemcy w Prusach Zachodnich<br />

stanowili element silniejszy ekonomicznie.<br />

Znaczną część szlachty w Prusach Zachodnich<br />

stanowili niemieccy posiadacze ziemscy, natomiast<br />

ziemiaństwo polskie było w zdecydowanej mniejszości.<br />

Opinie na temat pruskich posiadaczy majątków<br />

nawet wśród samych Niemców nie były zbyt<br />

pochlebne. Jednakże to właśnie oni przez znaczny<br />

okres czasu stanowili podporę władzy w Prusach. W<br />

kraju tym funkcjonowało trójklasowe prawo wyborcze,<br />

które gwarantowało klasie junkrów niezachwianą<br />

pozycję w Prusach. W późniejszych czasach, gdy<br />

tracili oni pozycję w kraju na rzecz wielkiej burżu-


azji coraz bardziej chwytali się pozycji w wojsku i<br />

administracji, oraz domagali się ochrony i pomocy<br />

od państwa. Niepochlebne opinie na temat tej klasy<br />

społecznej wyrażał między innymi francuski poeta<br />

Francois Andreux, który stwierdził, że Prusy uchodziły<br />

za kraj nadętych junkrów. Znamienne są również<br />

słowa niemieckiego historyka Golo Manna, który<br />

w swym dziele „Deutsche Geschichte des 19, und<br />

20 Jahrhunderst” (Historia Niemiec XIX i XX wieku)<br />

napisał: „Jednakże jako całość, jako klasa panująca<br />

klasa junkierska jest samolubna i nie będąca<br />

w stanie sprostać zadaniom. Junkrzy są za biedni,<br />

aby być klasą rządzącą; wszelkiego rodzaju presjami<br />

muszą zastępować, to czego im brak w zakresie<br />

siły ekonomicznej”. Pruska klasa panująca była zbyt<br />

słaba, aby wprowadzić do produkcji rolnej w swoich<br />

majątkach nowe wynalazki i ulepszenia procesu<br />

produkcji rolnej, a ponadto przyzwyczajona była<br />

do korzystania z taniej, polskiej, siły roboczej (trzeba<br />

uznać, że dotyczy to również polskiego ziemiaństwa<br />

z terenu Powiśla).<br />

Wielka własność ziemska na Pomorzu skupiona<br />

była głównie w rękach niemieckich. Stanowiła<br />

ona 43,7 % wszystkich gruntów przeznaczonych dla<br />

rolnictwa. Jednocześnie trzeba dodać, że na Pomorzu<br />

Gdańskim było tylko (w XIX wieku) tylko 600<br />

szlachciców, którzy posiadali co najmniej jedną wieś.<br />

W regencji kwidzyńskiej, a więc częściowo na terenach,<br />

które nas interesują, osiągnęła w roku 1886<br />

50,1 % ziemi uprawnej. Polscy ziemianie utracili po<br />

roku 1772 znaczną część swoich majątków w Prusach<br />

Zachodnich. Odbyło się to między innymi z powodu<br />

asymilacji części tej grupy społecznej z ludnością<br />

niemiecką, oraz ofi cjalnej propagandy rządowej,<br />

która rozpowszechniała pruskie treści ideologiczne.<br />

Ważną kwestią jest też tutaj upadek szkolnictwa<br />

średniego z polskim językiem wykładowym.<br />

Przejdźmy teraz do stosunków społecznych panujących<br />

na terenie całych Prus Zachodnich. W stosunku<br />

ziemianin – chłop oczywiście pozycję uprzywilejowaną<br />

zajmował szlachcic. Trzeba tu dodać,<br />

że ludność interesującego nas terenu zamieszkiwała<br />

głównie wieś. Tereny te nie były zbyt mocno zurbanizowane.<br />

Duże ośrodki miejskie nie były liczne,<br />

a właściwie należy uznać, że był tylko jeden, mianowicie<br />

Gdańsk. W wieku XIX miasto liczyło około<br />

64000 mieszkańców. W regencji gdańskiej na 100<br />

mieszkańców miasta przypadało 257 ludzi żyjących<br />

na wsi. W regencji kwidzyńskiej dysproporcje były<br />

jeszcze większe. Na 100 mieszkańców miast przypadało<br />

387 obywateli pruskich mieszkających na<br />

wsi. Junkrzy często wykorzystywali to, że będąc jednocześnie<br />

ofi cerami w wojsku i wielkimi posiadaczami<br />

ziemskimi, mogli sobie pozwolić na podwójne<br />

„dręczenie” żołnierzy. Po pierwsze stosując „pruski<br />

dryl” w wojsku, a po drugie zmuszając żołnierzy<br />

do pracy w swoich majątkach. Werbowali oni żołnierzy<br />

we własnych majątkach i zwalniali ich tylko<br />

na czas kampanii wojennych, bądź na parę tygodni<br />

w roku (na czas szkolenia wojskowego) przez resztę<br />

czasu zmuszając ich do pracy na roli. Autor pracy<br />

„Prusy. Kraj nieograniczonych możliwości” przy-<br />

tacza słowa Wilhelma II, który odwiedzając w 1899<br />

roku swą posiadłość połabską Kadinen miał powiedzieć:<br />

„W Kadinen musi się nie jedno zmienić. Wydaje<br />

się, że jest to w ogóle nieszczęście żyć na wschodzie.<br />

Piękna obora... jest przecież prawdziwym pałacem<br />

w porównaniu z mieszkaniami robotniczymi!”.<br />

według tej samej pracy wielu ludzi przyjeżdżających<br />

z głębi Niemiec na tereny wschodnio połabskie<br />

miał stwierdzić, że na tych ziemiach świnie<br />

żyją lepiej niż ludzie w odniesieniu do robotników<br />

rolnych. Chłopi w Prusach Zachodnich prawo posiadania<br />

ziemi uzyskali dopiero w połowie XIX wieku.<br />

Nadal musieli płacić podymne, a od 1792 powoływani<br />

byli do wojska na 20 lat, jednakże praktycznie<br />

rzecz biorąc nie osiągalne dla nich były stopnie ofi -<br />

cerskie. Podlegali także innym prawom, karom, sądom<br />

niż szlachta. Pozbawieni zostali również praw<br />

politycznych. Przy rekrutacji do wojska częstokroć<br />

popełniano liczne nadużycia, co jeszcze bardziej negatywnie<br />

odbijało się na stanie chłopskim (głównie<br />

na terenach zajętych po rozbiorach Polski, gdyż ci<br />

nie byli przyzwyczajeni do takich metod werbunkowych).<br />

Trzeba też dodać, że płace w rolnictwie należały<br />

do najniższych. W roku 1871 średnia płaca<br />

dla rybołówstwa, myślistwa oraz rolnictwa wynosiła<br />

364 marki brutto rocznie (dla porównania w górnictwie<br />

859 marek, a w przemyśle i rzemiośle 532).<br />

Również procentowy przyrost płac w rolnictwie, rybołówstwie<br />

i myślistwie był najniższy (w latach 1871<br />

– 1913) ze wszystkich dziedzin życia gospodarczego<br />

Niemiec i wyniósł 87,4 % (dla porównania w górnictwie<br />

ten przyrost wyniósł 93,4 %, a przemyśle i rzemiośle<br />

127,4 %).<br />

Stosunki pomiędzy ziemiaństwem polskim,<br />

a niemieckimi posiadaczami ziemskimi kształtowały<br />

się różnie. Ogólnie trzeba przyjąć, że różnice<br />

w tradycji historycznej, kulturze oraz formy rządów,<br />

do której przywykła polska szlachta nie sprzyjał<br />

wprowadzeniu dobrych stosunków pomiędzy Polakami<br />

a Niemcami. Polska szlachta z niechęcią odnosiła<br />

się do państwa pruskiego i do Niemców za ich<br />

oszczędny tryb życia. Jednakże biedniejsi polscy ziemianie<br />

z czasem zaczęli posyłać dzieci do pruskich<br />

szkól, oraz asymilować się z Prusakami. Świadczą<br />

o tym polscy ziemianie na stanowiskach landratów.<br />

Ogólna jednak tendencja władz pruskich była taka,<br />

żeby jak najbardziej ograniczyć żywioł polski i wyrażał<br />

to między innymi przepis mówiący, że szlachcic<br />

nie będący dotąd właścicielem ziemskim w danej<br />

prowincji musi uzyskać zgodę władz prowincjonalnych<br />

na kupno lub wydzierżawienie majątku.<br />

Rzeczą oczywistą jest, że zgodę taką mógł otrzymać<br />

bez problemu Niemiec, natomiast dla polskiego ziemianina<br />

było to praktycznie nie możliwe. Oczywiście<br />

były też wyjątki od reguły i polscy szlachcice pełnili<br />

służbę wojskową ze stopniami ofi cerskimi w pruskiej<br />

armii. Wspomniany wyżej Bernt Engelmann przytacza<br />

przykład radcy Hoffmana z Insterburga (Wystruci),<br />

który żył w niezłej komitywie z okolicznymi<br />

polskimi właścicielami majątków i często u nich gościł<br />

(zmarł w 1797 roku z powodu nadużywania alkoholu).<br />

12


Przyjrzyjmy się teraz bliżej Powiślu. W roku 1807<br />

w powiecie kwidzyńskim polskich majątków nie było.<br />

Liczba niemieckich natomiast wynosiła 12 (o wartości<br />

336725 talarów). Dla porównania w powiecie<br />

malborskim polskich majątków było 23 (warte były<br />

533735 talarów), niemieckich natomiast 12 (o wartości<br />

361144 talarów). W powiecie suskim własności<br />

polskiej nie było, a własność niemiecka wynosiła<br />

22 majątki o wartości 761069 talarów. Dochodowość<br />

majątków na terenie Powiśla, a więc w powiatach<br />

kwidzyńskim i sztumskim wynosiła 55 %<br />

dochodu osiąganego w rejonie Elbląga i Malborka<br />

(czyli na Żuławach). Tu majątki były najbardziej dochodowe<br />

ze względu na dobre gleby. Najmniej opłacalne<br />

było posiadanie majątku ziemskiego w powiecie<br />

suskim, gdzie dochodowość posiadłości wynosiła<br />

28 % dochodu osiąganego w rejonach Elbląga<br />

i Malborka. Widzimy więc, że majątki polskich ziemian<br />

położone na terenie Powiśla (pomijając fakt,<br />

że nie było ich zbyt wiele) wcale nie musiały przynosić<br />

wysokich dochodów.<br />

Problemem dla polskich ziemian (choć nie tylko,<br />

dotyczyło to również chłopów, a raczej już rolników)<br />

była ustawa uchwalona na wniosek rządu (projekt<br />

zakładał wydanie 100 milionów marek na popieranie<br />

osadnictwa niemieckiego w Prusach Zachodnich<br />

oraz Poznańskim). 7 kwietnia 1886 projekt został<br />

przyjęty i utworzona została Komisja Kolonizacyjna<br />

dla Prus Zachodnich i Poznańskiego. W latach<br />

1886 – 1889 polscy ziemianie sprzedali na własną<br />

prośbę Komisji Kolonizacyjnej 58 majątków o areale<br />

38167 hektarów (chłopi polscy sprzedali Komisji<br />

Kolonizacyjnej tylko 29 gospodarstw o areale 1181<br />

ha.). Podobne działania anty polskie Niemcy podejmowali<br />

już wcześniej. W roku 1807 prezes Kamery<br />

Domen i Wojny w <strong>Kwidzyn</strong>ie Teodor von Schon<br />

zażądał spłaty odsetek od kredytów zaciągniętych<br />

w kwidzyńskim ziemstwie przed 1807 rokiem. Majątki<br />

właścicieli nie mogących spłacić tych należności<br />

licytowano (głównie polskie). Jednocześnie wprowadzono<br />

pomoc dla junkrów udzielając im kolejnych<br />

kredytów ( z funduszy przeznaczonych na odbudowę)<br />

na spłatę poprzednich.<br />

Sukcesem Komisji Kolonizacyjnej dla Prus Zachodnich<br />

i Poznańskiego na terenie Powiśla było m. in. wykupienie<br />

majątku Donimirskich pod Sztumem.<br />

Polacy jednak zakładali również swoje związki<br />

i spółdzielnie.3 grudnia 1848 roku zapoczątkowano<br />

działalność Ligi Polskiej na Powiślu. Pierwszy wiec<br />

odbył się w Postolinie. W skład Rady Prowincjonalnej<br />

Ligi Polskiej weszli: Teodor Donimirski z Buchwałdu,<br />

Sierakowski z Waplewa, Kalkstein z Klecewa.<br />

W skład Ligi wchodzili zarówno ziemianie, jak<br />

i robotnicy rolni oraz chłopi. 19 kwietnia 1862 roku<br />

Towarzystwo Rolnicze Ziemi Pomorskiej. Miało ono<br />

obejmować swym działaniem tereny Powiśla oraz<br />

Kociewie. Ogólnie rzecz ujmując na terenie Wielkopolski<br />

oraz Pomorza Gdańskiego do pierwszej wojny<br />

światowej istniało kilkaset spółdzielni polskich (150<br />

tysięcy członków). W 1871 roku powstaje w Poznaniu<br />

Związek Spółek Zarobkowych i Gospodarczych,<br />

a w 1886 Bank Związku Spółek Zarobkowych.<br />

Na terenie Powiśla działało wiele Banków Ludowych.<br />

Jednakże pierwszą instytucją udzielającą kredytów<br />

ziemianom, ale nie tylko, był Bank Prywatny<br />

powołany do życia w Starym Targu przez Teodora<br />

Donimirskiego z Buchwałdu (wspomnianego już<br />

wyżej). Kolejną instytucją tego typu był Bank Ludowy<br />

W Pierzchowicach. Właściwy rozwój tego typu<br />

instytucji nastąpił dopiero po założeniu wyżej wspomnianego<br />

Związku Spółek Zarobkowych i Gospodarczych<br />

w Poznaniu, który objął kontrolę nad wszystkimi<br />

polskimi Bankami Ludowymi z terenu zaboru<br />

pruskiego. Dowodem na to jest na terenie Powiśla<br />

powstanie Banku Ludowego w Sztumie (został on<br />

założony przez księdza Adamskiego w 1910 roku).<br />

Następny był Bank Ludowy w Tychnowach (powiat<br />

kwidzyński). Został on powołany do życia 12 grudnia<br />

1912 roku. Powstaje również Bank Ludowy z siedzibą<br />

w <strong>Kwidzyn</strong>ie z przewodniczącym Janem Kowalskim,<br />

polskim ziemianinem z Górek. W zarządzie<br />

zasiadał m. in. Stanisław Sierakowski.<br />

Bank Ludowy w Sztumie powołany został do działania<br />

18 stycznia 1910 roku, a wpisany do rejestru<br />

spółek 18 lutego tegoż roku. Działali w tym banku<br />

m. in. Witold Donimirski i Kazimierz Donimirski.<br />

Początkowo Bank liczył 72 członków. Największą<br />

możliwą pożyczką była kwota 15 tysięcy marek.<br />

Ogólnie rzecz ujmując Banki Ludowe były inicjatywami,<br />

które jednoczyły i poprawiały stosunki pomiędzy<br />

polskimi włościanami a rolnikami. Biorąc<br />

pod uwagę Banki Ludowe w Pierzchowicach, Sztumie,<br />

Tychnowach i Bank Prywatny w Starym Targu<br />

(sytuacja na rok 1919) ziemianie nie byli członkami<br />

tylko Banku Prywatnego ze Starego Targu. Natomiast<br />

sytuacja w pozostałych bankach przedstawiała<br />

się następująco:<br />

a) Bank Ludowy Pierzchowice: ziemianie – 9, rolnicy<br />

– 611.<br />

b) Bank Ludowy Sztum: ziemianie – 6, rolnicy<br />

– 190.<br />

c) Bank Ludowy Tychnowy: ziemianie – 6, rolnicy<br />

– 46.<br />

Warto w tym momencie wspomnieć również o tradycjach<br />

łowieckich. Władze pruskie zabroniły organizowania<br />

się Polaków we wspólne koła łowieckie<br />

(ustawa z 26 lutego 1870 roku). W wyniku posunięć<br />

władz Polacy nie mogli polować w grupach (dopuszczalne<br />

były tylko polowania indywidualne). Pozwolenie<br />

na polowanie można było uzyskać od władz<br />

tyko wtedy, gdy posiadało się odpowiedni areał ziemi,<br />

lasu lub akwenu wodnego. Z przywileju polowania<br />

korzystali Donimirscy (w Czerninie i Zajezierzu),<br />

oraz Sierakowscy w Waplewie. Trzeba tu również<br />

dodać, że prowadzili oni bardzo rozsądną gospodarkę<br />

łowiecką.<br />

Przyjrzyjmy się teraz terenom Powiśla biorąc<br />

pod uwagę rody ziemiańskie i junkierskie, które zamieszkiwały<br />

interesujący nas obszar. Wielka własność<br />

ziemska w powiecie kwidzyńskim skupiona<br />

była głównie w południowo – wschodniej jego części<br />

(okolice Gardeji). Swoje rody posiadały tu rody Groebenów<br />

i Rosenbergów. Jedynym polskim przedstawicielem<br />

ziemiaństwa był w tym powiecie Jan Ko-<br />

13


walski, właściciel majątku Górki. Rodzina Kowalskich<br />

objęła jednak w posiadanie ten majątek dopiero<br />

w 1910 roku. Wspomniani wyżej Groebenowie<br />

posiadają w tym czasie m. in. majątek Klasztorek i<br />

Paczkowo (Paczkowo w końcu XIX wieku liczą 1303<br />

mieszkańców, a tereny uprawne wynoszą 944 ha).<br />

Majątek Krzykosy należał od 1917 roku do Georga<br />

Busse, który odkupił go od państwa. Inny majątek,<br />

Klecewo, należał do rodziny Rosenbergów (od roku<br />

1787). Burzliwe dzieje przechodził majątek Rozajny.<br />

Na początku XIX wieku stał się on własnością<br />

rodu von Bequignolles. Rodzina ta posiadała również<br />

majątki Cygany i Zebrdowo. Jeszcze przed końcem<br />

pierwszej połowy XIX stulecia ród von Bequignolles<br />

sprzedaje Rozajny Augustowi Lonzowi, a ten z kolei<br />

odsprzedaje tenże majątek w roku 1879. Nabywa go<br />

Jubileusz Szkoły Podstawowej<br />

w Morawach<br />

W dniu 24 września 2005 roku w Szkole Podstawowej<br />

im. mjr Henryka Dobrzańskiego w Morawach<br />

odbyły się uroczystości związane z jubileuszem 60<br />

– lecia istnienia. Czytelników odsyłamy do „Schodów<br />

Kawowych” nr 2/22 (kwiecień – czerwiec 2005<br />

r.), gdzie ukazał się artykuł przedstawiający historię<br />

szkoły. Z okazji Jubileuszu przybyło wielu dostojnych<br />

gości. Władze samorządowe reprezentowali<br />

przedstawiciele Starosty Powiatowego, władze<br />

Gminy Gardeja na czele z wójtem Jerzym Grabowskim,<br />

przedstawiciele władz oświatowych reprezentowanych<br />

przez dyrektora delegatury Kuratorium<br />

Oświaty w Tczewie Stanisława Sumowskiego oraz<br />

starszego wizytatora panią Barbarę Szynkarczyn.<br />

W uroczystościach wzięli udział także znakomici<br />

goście: posłowie na sejm RP pan Maciej Płażyński<br />

i pan Franciszek Potulski. Swoją obecnością Święto<br />

Szkoły zaszczycili także dyrektorzy sąsiednich szkół<br />

m.in. Wandowa, Cygan i Trumiejek. Przybyli także<br />

byli dyrektorzy, nauczyciele, pracownicy, rodzi-<br />

Marszałek Maciej Płażyński przecina wstęgę na pamiątkowym obelisku<br />

Fot.: z archiwum szkoły<br />

Ernst Kurl Richter. Majątek Zebrdowo w 1832 od<br />

rodu von Bequignolles nabył Braun, który to przyjął<br />

nazwisko swojej żony von Schwanefeld. Ich córka<br />

wychodząc za mąż za barona von Frankenberg<br />

spowodowała, że Zebrdowo znalazło się w rękach<br />

tegoż rodu.<br />

Największymi polskimi rodami w powiecie sztumskim<br />

były w interesującym nas okresie rodziny Sierakowskich<br />

i Donimirskich. Do rodu Donimirskich<br />

należało wiele majątków. Były to Małe Ramzy, Cygusy,<br />

Czernin oraz klucz buchwałdzki (czyli: Buchwałd,<br />

Telkwice, Brzozówka, Komorowo, Nowa<br />

Wieś). Do rodziny Sierakowskich należał majątek<br />

Waplewo, który do roku 1939 był oazą polskości na<br />

Powiślu.<br />

Marcin Kobrzyński<br />

ce i absolwenci tej szkoły, dla których był to dzień<br />

pełen wzruszeń i emocji. Uroczystość rozpoczęła się<br />

apelem oraz odsłonięciem tablicy upamiętniającej to<br />

wydarzenie, ufundowanej przez społeczność lokalną,<br />

którą poświęcił ksiądz Eugeniusz Potoniec. Następnie<br />

wygłoszono okoliczne przemówienia i posypały<br />

się liczne życzenia. Na ręce pani dyrektor złożono<br />

również prezenty.<br />

Obelisk z pamiątkową tablicą, ufundowany przez społeczność lokalną<br />

Fot.: z archiwum szkoły<br />

Część artystyczną jubileuszu szkoły rozpoczął pokaz<br />

prezentacji multimedialnej przedstawiającą historię<br />

szkoły w zarysie oraz jej współczesną działalność,<br />

którą przygotowała pani Beata Gularowska. Następnie<br />

głos oddano uczniom, którzy pod okiem pani Joanny<br />

Wiczyńskiej przygotowali lekcję historii opartej<br />

na zapiskach z pierwszej kroniki szkoły, co stało się<br />

przedmiotem wspomnień dla starszych uczestników<br />

spotkania. Dla wielu absolwentów był to prawdziwy<br />

powrót do miejsca swojego dzieciństwa i młodości.<br />

Absolwentka rocznika 1950/1951, pani Janina<br />

Ludwik z domu Mordasiewicz, przywiozła ze sobą na<br />

spotkanie zeszyt z czasów, kiedy była uczennicą szko-<br />

14


Wzruszające spotkanie po latach absolwentów szkoły<br />

Fot.: z archiwum szkoły<br />

Zaproszeni goście podczas pokazu prezentacji multimedialnej<br />

Fot.: z archiwum szkoły<br />

ły w Morawach oraz pisankę wykonaną na zajęciach<br />

praktyczno – technicznych pod okiem ówczesnej dyrektorki<br />

pani Stanisławy Domysławskiej. Jak na Jubileusz<br />

przystało był wielki tort i świeczki urodzinowe,<br />

którym uraczeni zostali wszyscy przybyli na uroczystość<br />

goście. W czasie przerwy chętnie oglądano<br />

pomieszczenia klasowe, gdzie zgromadzono stare dokumenty,<br />

pamiątki i zdjęcia. Dużą ciekawostką okazały<br />

się znalezione w starych dziennikach lekcyjnych<br />

usprawiedliwienia nieobecności uczniów pisane często<br />

jeszcze ołówkiem, na małych pożółkłych karteczkach,<br />

wyrwanych z kajetów. Wielu gości odnalazło się<br />

na pożółkłych fotografi ach, ożyły wspomnienia z czasów,<br />

kiedy byli uczniami, nauczycielami tej szkoły.<br />

Z notatnika sta re go zgreda<br />

Co prawda okres intensywnej edukacji mam zdecydowanie<br />

za sobą, ale kiedy wpadł mi w ręce poradnik<br />

dla kandydatów na studia wyższe nie oparłem<br />

się pokusie dokładnego przewertowania tego wydawnictwa.<br />

Księga jest dość opasła, co podyktowane<br />

jest ogromną ilością ofert. Dla każdego coś miłego.<br />

Wprawdzie z krótkich informacji nie wynika jaka jest<br />

Zaproszeni goście na otwarciu uroczystości Fot.: z archiwum szkoły<br />

Spotkanie po latach... Fot.: z archiwum szkoły<br />

Uroczystość uwieńczono wpisem do kroniki szkoły<br />

oraz pamiątkowymi zdjęciami. Po takiej uczcie duchowej<br />

czekała na gości zabawa przy akompaniamencie<br />

muzyki.<br />

Uroczystość ta na pewno na długo pozostanie<br />

w pamięci gości: dzieci, nauczycieli i rodziców. Wszyscy<br />

byli zachwyceni występem dzieci, nie kryli wzruszenia.<br />

Uczestnicy, którzy zaszczycili szkołę swoją<br />

obecnością otrzymali płyty CD z prezentacją, a także<br />

kwartalnik „Schody Kawowe”, w którym to ukazał<br />

się artykuł przedstawiający dzieje szkoły, a także<br />

folder przedstawiający jej obecną działalność.<br />

15<br />

Beata Gularowska<br />

jakość nauczania, jakie skutki tego nauczania, ale<br />

przyszłość za każdym razem jest różowa oraz świetlana.<br />

Oferta jednej z wielu uczelni wymienia kierunki,<br />

które na owej uczelni można studiować i, o<br />

dziwo, absolwenci wszystkich kierunków są niesłychanie<br />

pożądani przez tabuny przedsiębiorstw. Kierunki<br />

do studiowania w tej uczelni – to wykaz naj-


ardziej poszukiwanych zawodów w Polsce. Jak jest<br />

w istocie przekonają się absolwenci po ukończeniu<br />

studiów.<br />

Aby jednak zostać kandydatem do odbycia studiów<br />

wyższych, najpierw trzeba ukończyć szkołę średnią,<br />

więc i poradnik nie jest pozbawiony tego typu ofert.<br />

Szczególnie jedna oferta niesłychanie mnie zafrapowała.<br />

Oto jest liceum o kierunku menadżerskim na podbudowie<br />

zasadniczej szkoły zawodowej. Napisano wprawdzie<br />

ZSZ, ale ja tak to pozwoliłem sobie odczytać. I to<br />

jest to, co mi się w tym poradniku podobało najbardziej.<br />

No bo ja nie mam żadnego chwytliwego tytułu<br />

przed nazwiskiem, jakiś tam przedpotopowy magister,<br />

jakiś inżynier od siedmiu boleści - to już nie bierze.<br />

Natychmiast oddałem się marzeniom. Bo gdyby tak<br />

czas cofnąć, to może ja bym nie musiał marnować tylu<br />

lat na jakieś tam nauki, ja bym sobie machnął wpierw<br />

zawodówkę, a potem od razu bym został menadżerem.<br />

Po ukończeniu takiego liceum machnąłbym sobie przepiękne<br />

wizytówki, żeby ewentualny interlokutor wiedział<br />

z kim ma do czynienia. Fajnie by to brzmiało: zawód<br />

– menadżer, albo lepiej manager, bo to tak zagranicznie<br />

brzmi. Dajmy na to: betoniarz – manager albo<br />

kucharz manager. To po prostu robi wrażenie. Może nawet<br />

zwala z nóg w przypływie histerycznego śmiechu.<br />

A życie ze śmiechem, jak wiadomo, jest życiem zdrowym<br />

i zalecanym.<br />

Ja w życiu codziennym spotykam całe zastępy tych<br />

menadżerów. Jedno ich łączy – ogromne luki w posiadanej<br />

wiedzy. Wiedza ta przypomina chwilami ser szwajcarski<br />

z ogromnymi dziurami. W związku z tymi dziurami<br />

umiejętność rozumienia przez menadżera tego,<br />

co się do owego menadżera mówi jest, delikatnie mówiąc,<br />

skromna. W związku z tym poczułem się zmuszony<br />

do stosowania pewnej gradacji. Otóż, jeszcze nie<br />

tak dawno, miernikiem prostoty tekstu było określenie,<br />

że jest napisany językiem prostego i w tym miejscu<br />

padała nazwa pewnego zawodu, skądinąd pożytecznego.<br />

Teraz podstawą będzie formułowanie treści dowolnego<br />

pisma językiem prostego menadżera na podbudowie<br />

zasadniczej szkoły zawodowej. Musiałem nawet<br />

podjąć pewne działania dostosowawcze, bowiem zwy-<br />

Nasze próby Ogłoszenie płatne<br />

kle to ja miałem problem - czasami ni w ząb nie mogłem<br />

zrozumieć o co idzie siedzącemu przede mną menadżerowi.<br />

Teraz w modzie jest niesłychana kondensacja<br />

wypowiedzi, mowa poniekąd piktogramami, a mój<br />

problem polega na tym, że ja jestem niekompatybilny<br />

do takiej konwersacji, nieprzystosowany i tyle.<br />

Wchodzę do sklepu i pytam takiego sprzedawcę<br />

– menadżera: ten przedmiot to jakiej jest produkcji?<br />

I dostaję odpowiedź – „tu stoi, że made in china, dokładnie<br />

tak, jak jest napisane”. W pierwszej chwili nie wiem<br />

o co chodzi, dopiero później załapuję, że menadżer odczytuje<br />

– co już jest oznaką niezgorszego wykształcenia,<br />

bo zna litery, jak leci, bez zbędnych tam fanaberii<br />

językowych. To jednak jest pół biedy, jakoś się dogadujemy.<br />

Gorzej kiedy ja coś objaśniam, a tu przede<br />

mną kamienna twarz, twarz, która świadczy, że moja<br />

informacja nie jest w stanie przebić się przez beton niewiedzy.<br />

Tłumaczyłem kiedyś zawiłości związane z dość<br />

prostym podatkiem i mówię: jeżeli pan to sprzeda, to<br />

musi pan zapłacić dziesięć procent podatku. Przede<br />

mną poker face, zapada niezręczna cisza, menadżerowi<br />

po chwili marszczy się czoło i wreszcie zadaje pytanie:<br />

„a te dziesięć procent to ile?”. Zależy za ile pan tę<br />

rzecz sprzeda – odpowiadam. Cisza, ciężki proces myślowy,<br />

a po chwili: „to nie jest jednakowy ten podatek?”.<br />

I tak dalej, i tak dalej. Moje luki w wykształceniu<br />

nie pozwalają mi zrozumieć menadżera i jego zawiłego<br />

toku myślowego. Potem jeszcze pada pytanie: „dlaczego<br />

ja mam płacić ten podatek?”. Bo takie jest prawo<br />

– odpowiadam już lekko poirytowany. „A to wszyscy<br />

muszą?”. Tak, wszyscy. „A kto to ustalił takie prawo?”.<br />

Sejm. „A znajomy mi mówił, że nie trzeba płacić”<br />

– dobija mnie menadżer ostatecznym argumentem. To<br />

niech pan nie płaci – na swoje ryzyko. I menadżer odchodzi<br />

dumny, że ostatecznie pogrążył takiego mądralę<br />

jak ja.<br />

A ja spokojnie czekam czasów, kiedy pierwszym pytaniem<br />

zadawanym menadżerowi będzie, pytanie o uczelnię,<br />

którą ukończył, a nie o to, jakie wykształcenie zdobył.<br />

Tylko pewnie nie doczekam, bo i tak co drugi nie<br />

zrozumie o co w tym pytaniu chodzi. A do mnie – pech<br />

tak chce – przychodzi zawsze ten co drugi.<br />

Zgred<br />

bez pytania meble migrują na balkon<br />

oglądają zachód słońca<br />

bezwyraźne ściany w kryzysie wieku średniego nie stoją już prosto<br />

niewypomyślane podłogi wdychają z kaloszy opary śmierci klinicznej<br />

patrząc się tępo w sufi t<br />

słoik ze wspomnieniami zatacza się na półce<br />

przegląda zmarszczki w opajęczonym lustrze<br />

bezzębna drabina pytań śni ruchome schody odpowiedzi<br />

zamknięte drzwi ulatują przez okno wybite absurdem<br />

piwnica niedorzeczności toczy głaz na strych -<br />

autostradę do prywatnego nieba<br />

prywatny dom wariatów sprzedam tanio<br />

16<br />

Marcel Wodniak 7 XI 2004r.


Genealogia – nowe hobby<br />

Pochodzimy z różnych rejonów kraju, według<br />

pierwszego kwidzyńskiego spisu kompleksowego<br />

dokonanego w czerwcu 1945 r. Mieszkało w tym<br />

czasie w <strong>Kwidzyn</strong>ie 2235 Polaków oraz 1226 Niemców.<br />

Ludność naszego miasta składała się z obywateli<br />

polskich z ziem centralnych kraju i repatriantów<br />

ze wschodu. Większość z nas jest potomkami<br />

tych osadników przybyłych zaraz po wojnie<br />

inni przybyli do miasta „za pracą”, kiedy budowano<br />

m.in. Zakłady Celulozowo – Papiernicze. Niewątpliwie<br />

jesteśmy silnie związani z <strong>Kwidzyn</strong>em.<br />

Świadczy o tym chociażby działalność Klubu Małej<br />

Ojczyzny Kwidzyńskiej.<br />

Przez lata system polityczny utrudniał, a czasami<br />

uniemożliwiał, odwiedzanie miejsc, z których<br />

pochodzimy. Obecnie łatwa komunikacja spowodowała,<br />

że chęć poznania historii rodziny, odwiedzenie<br />

miejsc, gdzie żyli nasi przodkowie stała się<br />

łatwiejsza do zrealizowania. W dobie komputerów<br />

i internetu poszukiwanie krewnych mamy niewątpliwie<br />

ułatwione. Obecnie w sieci można znaleźć<br />

tysiące witryn, które pomogą nam przy naszych<br />

poszukiwaniach. Podstawowym narzędziem jest<br />

wyszukiwarka internetowa, np. www.google.com.<br />

Pomoc możemy uzyskać także korzystając z grup<br />

Drzewo jest symbolem i podstawą badań korzeni rodzinnych<br />

dyskusyjnych i mailingowych, np. pl.soc.genealogia.<br />

To właśnie na podbudowie tej grupie dyskusyjnej<br />

powstała propozycja utworzenia Polskiego<br />

Towarzystwa Genealogicznego. Niestety projektu<br />

nie udało się zrealizować w tak szerokim zakresie,<br />

ale aby propagować genealogię grupa zapaleńców<br />

pod przewodnictwem p. Stanisława Pieniążka<br />

z Gdyni, który od wielu lat zajmuje się poszukiwaniami<br />

genealogicznymi, stworzyła w czerwcu<br />

2005 roku Pomorskie Towarzystwo Genealogiczne.<br />

Celem Towarzystwa jest propagowanie genealogii<br />

i zachęcanie aktywną pomocą wszystkich początkujących<br />

genealogów, niezależnie od ich i ich<br />

przodków, statusu społecznego czy wyznania religijnego<br />

Przez bardzo długi okres czasu genealogia utożsamiana<br />

była ze szlacheckim i arystokratycznym<br />

pochodzeniem. Powoduje to, że wiele osób za wszelką<br />

cenę pragnie pochwalić się przynależnością, do<br />

któregoś z herbowych rodów. Często nie potwierdzają<br />

oni swojego pochodzenia wywodami genealogicznymi<br />

opartymi na materiale archiwalnym.<br />

Błędnie uważają, że o szlacheckim pochodzeniu<br />

świadczy już samo występowanie nazwiska w herbarzu.<br />

W badaniach genealogicznych często wykorzystuje się herby rodowe<br />

Nie ma powodu, aby zrażać się do poszukiwań<br />

genealogicznych tylko dlatego, że przodkowie byli<br />

chłopami. W tym roku ukazała się na naszym rynku<br />

wydawniczym książka autorstwa Małgorzaty<br />

Nowaczyk „Poszukiwanie przodków. Genealogia<br />

dla każdego”. Jest to pierwszy tego typu poradnik<br />

dla osób poszukujących swych nieszlacheckich korzeni.<br />

Książka uczy w jaki sposób, opierając się na<br />

ogólnie dostępnych dokumentach, odtworzyć dzieje<br />

swojej rodziny setki lat w przeszłość. Zawiera wiele<br />

przykładów pochodzących z poszukiwań autorki.<br />

Jeśli więc wiemy, że nasi przodkowie byli chłopami,<br />

to również mamy szanse, aby w swoich poszukiwaniach<br />

posunąć się znacznie wstecz a to dlatego, że<br />

na soborze trydenckim w 1563 roku wprowadzono<br />

obowiązek rejestrowania udzielonych w parafi<br />

ach katolickich ślubów i chrztów (obowiązek rejestracji<br />

zgonów pochodzi z 1614 roku). Oczywiście<br />

tak odległe odkrycie przodków będzie możliwe<br />

tylko wtedy, gdy metrykalia przetrwały różne<br />

zawirowania losu, zawieruchy wojenne i czy w interesującej<br />

nas parafi i nie doszło w przeszłości do<br />

pożaru.<br />

Nadanie kościelnym księgom metrykalnym<br />

charakteru urzędowego, które nastąpiło na Sejmie<br />

Czteroletnim (1789), wpłynęło na ujednolicenie<br />

formularzy. Kolejne zmiany w ewidencjonowaniu<br />

przyniosły rozbiory Polski. W zaborze pruskim<br />

od 1817 roku proboszczowie mieli obowiązek pro-<br />

17


wadzenia ksiąg stanu cywilnego. W październiku<br />

1874 r. wprowadzono obowiązek urzędowego rejestrowania<br />

urodzeń, małżeństw i zgonów. W zaborze<br />

rosyjskim cała rejestracja małżeństw, urodzeń<br />

i zgonów odbywała się w parafi ach wyznaniowych,<br />

gdzie duchowni spełniali również funkcję urzędnika<br />

stanu cywilnego. Na terenie zaboru austriackiego<br />

prawo cywilne przewidywało rejestrację ruchu<br />

naturalnego ludności katolickiej w parafi ach,<br />

a nieliczne istniejące urzędy stanu cywilnego (powstałe<br />

po 1868 r.) przeznaczone były dla osób bezwyznaniowych<br />

i dla wyznań niekatolickich.<br />

Obecnie dokumenty metrykalne przechowywane<br />

w Archiwach Państwowych i Kościelnych, są<br />

głównym źródłem dla naszych poszukiwań. Nim<br />

jednak wybierzemy się do którejś z tych instytucji,<br />

musimy ustalić, czego szukamy i gdzie, i jak pod<br />

względem terytorialnym te poszukiwania umiejscowić.<br />

Takich informacji powinna nam udzielić najbliższa<br />

rodzina. To od niej uzyskamy pierwsze wiadomości,<br />

które będą stanowić bazę dla dalszych<br />

poszukiwań. Jeśli jesteśmy w tej szczęśliwej sytuacji,<br />

że żyją jeszcze nasi dziadkowie, zapytajmy<br />

o imiona ich rodziców, dziadków, pradziadków,<br />

nie zapominając też o nazwiskach panieńskich<br />

babci czy prababci, o to gdzie zmarli ich rodzice,<br />

dziadkowie, w jakiej parafi i brali ślub, ile<br />

mieli dzieci itd.<br />

Nadchodzące długie, jesienne i zimowe wieczory,<br />

mogą być dobrą okazją do spotkań rodzinnych i<br />

rozmów o przeszłości. Warto takie spotkania wzbogacić<br />

oglądaniem fotografi i, które to z kolei, często<br />

są impulsem do wspomnień.<br />

Notujmy daty (nawet te określone w przybliżeniu),<br />

imiona, nazwiska, miejscowości, legendy<br />

a nawet plotki, przewijające się we wspomnieniach<br />

członków naszej rodziny. Często nawet błaha<br />

i pozornie nieistotna informacja, może się po<br />

czasie okazać bardzo użyteczna dla naszych poszukiwań.<br />

Kiedy już „przepytamy” najbliższą rodzinę, uporządkujemy<br />

zebrane dokumenty, informacje i fotografi<br />

e przychodzi czas na wizytę w archiwach.<br />

Badania genealogiczne prowadzi się metodą retrospektywną,<br />

co oznacza, że odkrywamy przeszłość<br />

w tył.<br />

Na początek, jeśli już znamy miejscowość, w której<br />

umarł najdawniejszy ze znanych nam przodków,<br />

wybieramy się do parafi i lub Urzędu Stanu<br />

Cywilnego, którym dana miejscowość podlega.<br />

Zarówno Urzędy Stanu Cywilnego jak i Archiwa<br />

Parafi alne, mają obowiązek przekazywania dokumentów<br />

mających więcej niż 100 lat, do tzw. „wyższych<br />

instancji”. Dla USC taką instytucją są Archiwa<br />

Państwowe, a dla parafi i Archiwa Diecezjalne<br />

i Archidiecezjalne. W przypadku metrykaliów urzędowych<br />

zasada ta przestrzegana jest dość skrupulatnie.<br />

Inaczej jest z Archiwami Parafi alnymi. Może<br />

się więc zdarzyć, że kancelaria parafi alna posiada<br />

metryki nawet XVIII wieczne. W obu przypadkach<br />

urzędnicy pokierują nas do odpowiednich archiwów,<br />

w których możemy prowadzić dalsze poszukiwania.<br />

Dokumenty metrykalne mogą nam udzielić wielu<br />

informacji na temat naszych przodków, tego<br />

czym się zajmowali, jak żyli i gdzie mieszkali. Parafi<br />

alne metryki zgonu wskażą nam nawet na co<br />

umierali antenaci. Z tej informacji możemy wyciągnąć<br />

wnioski, czy pewne zachowania bądź choroby<br />

w naszej rodzinie nie są uwarunkowane genetycznie.<br />

Jeśli odnajdziemy urzędowy dokument zgonu<br />

naszego przodka, poza jego imieniem i nazwiskiem<br />

możemy się spodziewać, że będzie tam też podany<br />

wiek zmarłego lub nawet pełna data wraz z podaną<br />

miejscowością urodzenia. Poza tym zbierzemy<br />

informacje o jego/jej współmałżonku. Na tej podstawie<br />

możemy już szukać dokumentu ślubu. Dokument<br />

ślubu poinformuje nas o rodzicach państwa<br />

młodych, co ułatwi znacznie odnalezienie<br />

aktu chrztu bądź urodzenia. Zawsze zwracajmy<br />

uwagę na dopiski na marginesach dokumentów,<br />

gdyż często są one konkretną wskazówką przyspieszającą<br />

dalsze poszukiwania. Można przyjąć,<br />

że wszelkie akty wystawiane przez Urzędy Stanu<br />

Cywilnego są ujednolicone i zawierają podobne informacje.<br />

W przypadku kościelnych dokumentów<br />

bywa różnie. Wszystko zależało od rzetelności osoby<br />

prowadzącej księgi.<br />

Źródła wykorzystywane podczas poszukiwań<br />

przodków to nie tylko metryki. Idąc do archiwum<br />

nie bójmy się pytać, jakie jeszcze archiwalia z interesującego<br />

nas terenu zachowały się. Zapiski o naszych<br />

chłopskich czy mieszczańskich przodkach<br />

możemy odnaleźć też w aktach gmin i miast, cechów<br />

rzemieślniczych, w księgach sądowych, katastralnych<br />

i wszelkich spisach ludności itp.<br />

Praca genealoga przypomina niekiedy pracę detektywa.<br />

Musimy zdawać sobie sprawę, z tego, że<br />

badając przeszłość naszej rodziny obalimy wiele<br />

krążących w niej legend, jednocześnie odkrywając<br />

nowe nieznane fakty, które pozwolą nam nie tylko<br />

odtworzyć drzewo genealogiczne, ale także ustalić<br />

nasze pochodzenie i tożsamość a więc w jakimś<br />

sensie odkryć samych siebie.<br />

Jeśli po przeczytaniu tego tekstu nabierzecie<br />

ochoty, aby rozpocząć własne poszukiwania to zapraszam<br />

do odwiedzenia w Internecie grupy dyskusyjnej<br />

pl.soc.genealogia. Uzyskacie tam wskazówki<br />

i pomoc. Pamiętajcie jednak o podpisywaniu<br />

się nazwiskiem. Dzięki temu może ktoś z naszych<br />

krewnych zaczynając swoje poszukiwania<br />

trafi do was. Zapraszam również do Pomorskiego<br />

Towarzystwa Genealogicznego, które jest organizacją<br />

otwartą dla wszystkich. Więcej informacji<br />

o Towarzystwie można uzyskać pisząc na adres<br />

e-mail: piesta@hot.pl<br />

18<br />

Joanna Jendrzejewska<br />

i Anna Stachowska


Warsztat Terapii Zajęciowej w <strong>Kwidzyn</strong>ie<br />

Centrum Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych.<br />

Teren, na którym usytuowane jest Centrum Rehabilitacji<br />

Osób Niepełnosprawnych, którego głównym<br />

zadaniem jest prowadzenie Warsztatu Terapii<br />

Zajęciowej, obejmuje atrakcyjnie położone nieruchomości<br />

po byłym Państwowym Gospodarstwie<br />

Rolnym (o powierzchni 7,8 ha) w tym zabytkowy<br />

dworek (stanowiący część zespołu dworsko - parkowego<br />

wpisanego do rejestru zabytków województwa<br />

elbląskiego decyzją Wojewódzkiego Konserwatora<br />

Zabytków w Elblągu z dnia 24.10.1990 r., nr<br />

rej. 175/90). Jego ciekawa forma architektoniczna<br />

pochodzi z przełomu XVI i XVII w. Ostateczny wygląd<br />

dworku został nadany w XIX w. Podczas plebiscytu<br />

na Warmii i Mazurach w 1920 roku stąd prowadzili<br />

szeroką akcję propagandową między innymi<br />

Stefan Żeromski i Jan Kasprowicz.<br />

Uroczyste otwarcie Warsztatu Terapii Zajęciowej w Górkach. Na zdjęciu<br />

Kazimierz Gorlewicz oraz Bogdan Muchowski.<br />

fot. Łukasz Neubauer<br />

W zespole dworsko – parkowym od strony<br />

wschodniej znajduje się park z dwoma zarybionymi<br />

stawami, który zajmuje powierzchnię ponad 4 ha.<br />

Park służyć będzie jako miejsce do rekreacji i terapii<br />

zajęciowej dla osób niepełnosprawnych i kilku tysięcy<br />

mieszkańców przyległych osiedli, tak miasta,<br />

jak i gminy <strong>Kwidzyn</strong>. Zespół dworsko - parkowy nie<br />

ma charakteru izolacyjnego i służyć będzie szeroko<br />

rozumianej integracji naszych mieszkańców.<br />

Omawiane miejsce położone jest na obrzeżach <strong><strong>Kwidzyn</strong>a</strong>,<br />

centralnie w gminie <strong>Kwidzyn</strong>, przy drodze wojewódzkiej<br />

w kierunku na Iławę. Nieruchomość stanowi<br />

własność Fundacji ,,Misericordia” (powołanej<br />

w 1992 roku z inicjatywy księdza Wojciecha Kruka<br />

i Rady Miejskiej w <strong>Kwidzyn</strong>ie).<br />

Teren będący własnością Fundacji „Misericordia”<br />

pozwala na budowę w przyszłości nowych obiektów<br />

służących osobom niepełnosprawnym, a także daje<br />

możliwość przeznaczenia ziemi pod plantację wikliny,<br />

na ogród i pod boisko sportowe.<br />

Centrum Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych jest<br />

kolejną placówką rehabilitacyjną o charakterze integracyjnym,<br />

ważnym ogniwem w systemie placówek<br />

rehabilitacyjnych w <strong>Kwidzyn</strong>ie i powiecie kwi-<br />

dzyńskim, obejmującym procesem rehabilitacji młodzież<br />

i osoby dorosłe ze stopniem niepełnosprawności<br />

umiarkowanym i znacznym z terenu miasta<br />

i gminy <strong>Kwidzyn</strong>.<br />

Budowa Centrum nie byłaby możliwa, gdyby nie<br />

duże zaangażowanie fi nansowe i merytoryczne International<br />

Paper <strong>Kwidzyn</strong> S.A. To z kolei pozwoliło<br />

na pozyskiwanie środków fi nansowych z innych<br />

źródeł.<br />

Na podkreślenie zasługuje również fakt, że przy<br />

planowaniu i realizacji działań na rzecz osób niepełnosprawnych<br />

korzystamy z doświadczeń niemieckiej<br />

organizacji ,,Lebenshilfe”, zajmującej się osobami<br />

niepełnosprawnymi w Celle – partnerskim mieście<br />

<strong><strong>Kwidzyn</strong>a</strong>.<br />

Warsztat Terapii Zajęciowej – teraźniejszość<br />

i przyszłość.<br />

Przeniesienie WTZ z Domu Pomocy Społecznej<br />

do Centrum Rehabilitacji w Górkach pozwoliło na<br />

spełnienie społecznych oczekiwań dotyczących możliwości<br />

rehabilitacji osób niepełnosprawnych. Jednocześnie<br />

stworzyło bardzo dobre warunki do pracy<br />

terapeutycznej zarówno osobom niepełnosprawnym,<br />

jak i zatrudnionej tam kadrze.<br />

W dworku w sześciu pracowniach terapeutycznych:<br />

terapii życia codziennego, rękodzieła, ceramicznej,<br />

wikliniarskiej, plastycznej i komputerowej<br />

bierze udział 32 niepełnosprawnych uczestników,<br />

Wnuk dawnych właścicieli dworku w Górkach państwa Kowalskich przecina<br />

wstęgę fot. Łukasz Neubauer<br />

19


w tym 7 osób z Domu Pomocy Społecznej w <strong>Kwidzyn</strong>ie,<br />

21 osób z miasta <strong><strong>Kwidzyn</strong>a</strong> oraz 4 osoby<br />

z gminy <strong>Kwidzyn</strong>. Duże zapotrzebowanie społeczne<br />

na ten rodzaj rehabilitacji społecznej i zawodowej<br />

skłania nas do poszerzenia działalności, od 1 lipca<br />

tego roku, o dwie nowe pracownie dla 10 uczestników<br />

(6 osób z miasta <strong><strong>Kwidzyn</strong>a</strong> i 4 osób z gminy<br />

<strong>Kwidzyn</strong>). Planowane nowe pracownie to: pracownia<br />

ogrodniczo – gospodarcza, która zajmie się pracami<br />

związanymi z bieżącym utrzymaniem parku i<br />

najbliższego otoczenia dworku, a także drobnymi<br />

pracami konserwatorskimi w dworku oraz pracownia<br />

redakcyjna, która zajmie się opracowywaniem<br />

gazety, jako wkładki do jednego z lokalnych dzienników<br />

oraz tworzeniem informatorów, biuletynów<br />

i tym podobnych publikacji.<br />

Znaczenie prowadzonej działalności rehabilitacyjnej.<br />

Nie będę pisał na temat prowadzonej w naszym<br />

warsztacie działalności rehabilitacyjnej, bo jest to<br />

temat na następny artykuł. Należy jednak stwier-<br />

Zgromadzeni goście otwarcia fot. Łukasz Neubauer<br />

dzić, że prowadzone w Warsztacie Terapii Zajęciowej<br />

działania rehabilitacyjne pozwolą osobom niepełnosprawnym<br />

na następujące zachowania:<br />

1. od biernej wegetacji do aktywnego życia wśród ludzi;<br />

2. od bezradnej medycyny i drogiej opieki do wczesnej<br />

rehabilitacji, wielodyscyplinarnego wspierania,<br />

rozwoju edukacji, szkolenia zawodowego, pracy,<br />

udziału w kulturze;<br />

3. od zniewolenia opieką do zaradności, samodzielności<br />

i samostanowienia, z zapewnieniem dyskretnego<br />

wsparcia;<br />

4. od koncentracji na defi cytach do promowania<br />

mocnych stron;<br />

5. od izolacji do włączania w normalne życie;<br />

6. od zgody na rezygnację z realizacji praw człowieka<br />

do walki z dyskryminacją i tworzenia warunków<br />

korzystania z praw człowieka bez żadnych<br />

wyjątków;<br />

7. od grupowej organizacji życia ze zminimalizowanym<br />

oczekiwaniem rozwoju do indywidualnych<br />

szans traktowania i stałego wyszukiwania coraz<br />

to nowych pól rozwoju, zwłaszcza społecznego.<br />

Podsumowanie.<br />

Poprzez realizację zadań prowadzonych w naszym<br />

Warsztacie, staramy się rozwijać szeroko rozumianą<br />

inicjatywę obywatelską, ponieważ włączamy<br />

w nasze działania różne środowiska społeczne<br />

i zawodowe skierowane na rzecz osób niepełnoprawnych.<br />

Angażujemy przedstawicieli władz samorządowych,<br />

dzieci i młodzież, a także ich rodziny, wychowawców,<br />

organizacje pozarządowe i inne podmioty.<br />

Realizujemy i rozwijamy szeroko pojęte prawa<br />

i wolności obywatelskie. Promujemy aktywność<br />

i solidarność społeczną.<br />

Wspólnie z Warsztatem Terapii Zajęciowej przy<br />

organizacji imprez o charakterze integracyjnym aktywnie<br />

włączają się działające w <strong>Kwidzyn</strong>ie organizacje<br />

pozarządowe takie jak: Polskie Stowarzyszenie<br />

na Rzecz Osób z Upośledzeniem Umysłowym,<br />

Koło Pomocy Dzieciom Niepełnosprawnym, Olimpiady<br />

Specjalne – Polska – koło przy Domu Pomocy<br />

Społecznej w <strong>Kwidzyn</strong>ie, Polski Związek Wędkarski<br />

– Koło nr 5 w <strong>Kwidzyn</strong>ie, Kwidzyńskie Stowarzyszenie<br />

Bocce oraz nauczyciele kwidzyńskich szkół, Kwidzyńskie<br />

Centrum Kultury, Urząd Miejski w <strong>Kwidzyn</strong>ie,<br />

Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji w <strong>Kwidzyn</strong>ie.<br />

Pozyskujemy również sponsorów.<br />

Celami działań, jakie sobie postawiliśmy jest<br />

przybliżenie mieszkańcom miasta wiedzy dotyczącej<br />

osób niepełnosprawnych, integracja społeczna,<br />

poprzez włączanie i zaakceptowanie osób niepełnosprawnych<br />

jako równych i pełnoprawnych członków<br />

społeczności. Zależy nam na przeciwdziałaniu<br />

tendencjom segregacyjnym, izolacyjnym, braku akceptacji,<br />

stygmatyzacji, nietolerancji i dyskryminacji<br />

osób niepełnosprawnych, jako zjawisk społecznych,<br />

które nie mieszczą się w nowoczesnej kulturze<br />

humanistycznej.<br />

Nasze działania zmierzają również do integrowania<br />

organizacji pozarządowych, różnego typu placówek<br />

i jednostek samorządu terytorialnego przy organizacji<br />

działań skierowanych do osób niepełnosprawnych.<br />

Oddziałując zwłaszcza na młodzież poprzez naszą<br />

działalność budujemy społeczeństwo otwarte,<br />

tworzące nową, opartą na partnerstwie jakość życia,<br />

prowadzącą w konsekwencji do osiągnięcia społecznej<br />

synergii.<br />

Prowadzenie działalności warsztatów terapii zajęciowej<br />

jest jedną z lepszych form rehabilitacji społecznej<br />

i zawodowej osób niepełnosprawnych. Działalność<br />

WTZ w całości fi nansowana jest ze środków<br />

Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych.<br />

Dobrze by było więc, by były one<br />

w każdym polskim powiecie, a tak wciąż nie jest.<br />

WTZ w Polsce jest, około 500, ale to za mało, żeby<br />

zaspokoić zapotrzebowanie społeczne na tego typu<br />

terapię w naszym kraju.<br />

Nasz powiat ma szczęście, że dzięki zrozumieniu,<br />

otwartości i działaniu lokalnego samorządu i ludzi,<br />

którym problemy osób niepełnosprawnych nie są<br />

obojętne, działają w nim dwa Warsztaty Terapii Zajęciowej,<br />

ogółem dla 74 osób niepełnosprawnych.<br />

Bogdan Muchowski<br />

20


TROCHÊ POEZJI<br />

Mam<br />

Jest to krótki wiersz o tym<br />

że mam 20 lat<br />

i Jestem Człowiekiem<br />

i studentem mniejszym<br />

i Większym Robakiem<br />

że mam 20 lat<br />

a wciąż nie trawię<br />

i nie potrafi ę<br />

i nie mam ciała bliższemu mojemu<br />

i nie mam ciała tylko<br />

myśli plączące się dziwnie ciasno<br />

Jest to krótki fi lm o tym<br />

że mam 20 lat i jestem<br />

zerem - człowiekiem - śmierdzielem<br />

Jest to chwila smutku i<br />

długów u ponurego szczura przeszłości<br />

Jest to historia o tym że ja<br />

mam 20 lat i jestem smutnym<br />

Jest to treść nie ciekawa<br />

napisana po wierszu śmierdzącym<br />

a głosząca o tym że mam i jestem<br />

i choć nie wiem ile jeszcze pociągnę<br />

i siebie i swoje wiersze<br />

i ile opowiem że mam 20 lat jeszcze<br />

i tego nie wiem budząc się południem - czy jestem<br />

to wiem że rozniosę w ulotkach swoje cierpienie<br />

i swoje „Mam” też komuś wetknę pod drzwi<br />

R. Murawski<br />

rys. Marek Szynkarczyn<br />

Wiersz<br />

Z żył moich wytryska<br />

nabrzmiały atrament<br />

i czarne krople krwi<br />

przesiąkają przez kartkę<br />

odbijając bliźniaczo ciemność<br />

a w ciemności tej księżycową noc<br />

i przez chwilę jest pokój<br />

cienie omijają cienie<br />

cmentarnej ulicy świętość<br />

zostaje w tyle strzykawki<br />

czerń pochłania czerwień<br />

i jest maj - moje urodziny<br />

pióro poety zamieniono na igłę<br />

igłą wciągać będą duszę<br />

i jest jakoś słabo blado - żółto<br />

martwo<br />

pękła któraś szpilka wmurowana<br />

w głowę byka<br />

rozlała się myśl rozmazana<br />

po kościach wierszy<br />

i jest niepokój<br />

śmiertelny<br />

lecz poety już nie ma<br />

21<br />

R. Murawski<br />

rys. Marek Szynkarczyn


Kolejny raz ...<br />

rys. Marek Szynkarczyn<br />

Żurawie kolejny raz lecą do ciepłych krajów za morze<br />

Kolejny raz liście sypią się żółtym dywanem pod nogi<br />

Znów oracz przed zimą swe pola chlebowe orze<br />

Sączy się wilgoć na świat, we mgle giną jasne dotychczas drogi.<br />

A nocą, księżyc galopem nad chmurami gna drogą do nikąd<br />

Nie słychać w jego świetle muzyki wirujących, letnich tancerzy mroków<br />

Gwiazdy już przestały spadać, już z niebios życzeń spełnionych nie sypią<br />

Chłodem powiewa, nie czuć tętnienia płynących pod korą soków<br />

Znajoma brzoza, naga, bielą świeci, odarta z letniej odzieży,<br />

W stawie karpie podrosły, czują nadchodzący nieubłaganie grudzień<br />

Chleb rośnie z tegorocznych zbiorów u babci w dzieży<br />

A w stajni krowy marzą o wigilijnym cudzie.<br />

A potem kolejny raz szampan strzeli witając młody rok<br />

Kolejny raz zima odchodząc zostawi na ziemi resztki zeszłorocznych liści<br />

Potem będzie przybywać szybko dnia więcej niż na barani skok<br />

Tak to wszystko będzie, przepowiednia się na pewno ziści<br />

Zapachnie w maju cudem, spodziewana Gwiazdka może wreszcie nadejdzie<br />

Żurawie już zdążą odchować swe młode i będą ćwiczyć je do lotu za morze<br />

Przyjdzie kolejna noc gdy słońce ledwo zajdzie a już za chwile wzejdzie<br />

Na polach, głaskane wiatrem lata, zafaluje sunącymi cieniami dojrzewające zboże.<br />

I tak dojdziemy do początku koła zaczętego żurawiami<br />

Liście posypią się kolejny raz pod nogi przechodni<br />

Oracz wychodząc świtem na pole skrzypnie drzwiami<br />

Kolejny raz zjemy śniadanie aby nie być cały dzień głodni....<br />

mojemu przyjacielowi..........<br />

Solenizant (47)<br />

Solenizant cieszy się z kolejnej rocznicy<br />

Uśmiechy życzenia kurtuazja i trochę szczerości<br />

Dostał prezent, laurkę i kwiaty w donicy<br />

Patrzy na idących szeregiem, wystrojonych gości,<br />

Cieszy się, że szczęśliwie kolejnego roku dożył<br />

Dookoła wirują bajkowe, wspaniałe obrazy<br />

Kwiaty prześlicznie ktoś w bukiety ułożył<br />

Wszystko jest piękne, bez najmniejszej skazy<br />

Ona też przyszła i jest obok szczęśliwa.<br />

Uścisków, całusów, uśmiechów bez liku<br />

Nagle... obraz drży, blednie w nicość odpływa<br />

Eeech to wyobraźnia Twa...<br />

............Marzący nieszczęśniku.<br />

zostały już tylko marzenia<br />

o świecie takim, w jakim chciałbyś żyć<br />

urodzinowe życzenia?<br />

— nie złożył ich nikt.... Ona też nie<br />

...no cóż, tak musiało widocznie być.<br />

22<br />

Andrzejrezulak<br />

Andrzejrezulak<br />

rys. Marek Szynkarczyn


ys. Marek Szynkarczyn<br />

23


Wędrówki fotograficzne <strong>Kwidzyn</strong>iaków<br />

Mabotal - miejscowość w Norwegii, fot. Waldemar Góral (Frankfurt/M)<br />

24

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!