29.12.2012 Views

W pustyni i w puszczy - Wolne Lektury

W pustyni i w puszczy - Wolne Lektury

W pustyni i w puszczy - Wolne Lektury

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

jest małym chłopcem, z którym każdy może zrobić, co zechce — i że oto pędzi<br />

wbrew woli na wielbłądzie dlatego tylko, że tego wielbłąda pogania z tyłu półdziki<br />

Sudańczyk. Czuł się tym okropnie upokorzony, a nie widział żadnego sposobu oporu.<br />

Musiał przyznać sam przed sobą, że się po prostu boi — i tych ludzi, i tej <strong>pustyni</strong>,<br />

i tego, co ich oboje z Nel może spotkać. Obiecywał jednak szczerze nie tylko jej, ale<br />

i sobie, że będzie nad nią czuwał i bronił jej, choćby kosztem własnego życia.<br />

Nel, zmęczona płaczem i szaloną jazdą, trwającą już od sześciu godzin, poczęła<br />

wreszcie drzemać, a chwilami i zasypiać zupełnie. Staś wiedząc, że kto spadnie z cwałującego<br />

wielbłąda, może się zabić na miejscu, przywiązał ją do siebie sznurem, który<br />

znalazł na siodle. Lecz po niejakim czasie wydało mu się, że pęd wielbłądów staje<br />

się mniej szybki, chociaż leciały teraz przez gładkie i miękkie piaski. W oddali widać<br />

było majaczące wzgórza, zaś na równinie rozpoczęły się zwykłe na <strong>pustyni</strong> nocne<br />

ułudy. Księżyc świecił na niebie coraz bledziej, a tymczasem przed nimi pojawiały<br />

się pełznące nisko, dziwne, różowe obłoki, zupełnie przezrocze, utkane tylko ze<br />

światła. Tworzyły się one nie wiadomo dlaczego i posuwały się naprzód, jakby popychane<br />

lekkim wiatrem. Staś widział, jak burnusy Beduinów i wielbłądy różowiały<br />

nagle, wjechawszy w te oświecone przestrzenie, a następnie całą karawanę ogarniał<br />

delikatny, różowy blask. Czasem obłoki przybierały barwę błękitnawą i tak było aż<br />

do wzgórz.<br />

Przy wzgórzach bieg wielbłądów zwolnił jeszcze bardziej. Naokół widać było teraz<br />

skały sterczące z piaszczystych kopców lub porozrzucane wśród osypisk w dzikim<br />

nieładzie. Grunt stawał się kamienisty. Przebyli kilka wgłębień zasianych kamieniami<br />

i podobnych do wyschłych łożysk rzek. Chwilami drogę tamowały im wąwozy, które<br />

musieli objeżdżać. Zwierzęta poczęły stąpać ostrożnie, przebierając jakby w tańcu nogami<br />

wśród suchych i twardych kęp utworzonych przez róże jerychońskie, którymi<br />

osypiska i skały pokryte były obficie. Raz w raz któryś wielbłąd potknął się i widoczne<br />

było, że należy im dać wypoczynek.<br />

Jakoż Beduini zatrzymali się w zapadłym wąwozie i zsunąwszy się z siodeł, zabrali<br />

się do rozwiązywania juków. Idrys i Gebhr poszli za ich przykładem. Poczęto<br />

opatrywać wielbłądy, rozluźniać popręgi, zdejmować zapasy żywności i wyszukiwać<br />

płaskich kamieni na założenie ogniska. Drzewa suchego ani suchego nawozu, którym<br />

posługują się Arabowie, nie było, ale Chamis, syn Chadigiego, nazrywał róż<br />

jerychońskich i ułożył z nich spory stos, który zapalił. Przez czas jakiś, gdy Sudańczycy<br />

zajęci byli wielbłądami, Staś, Nel i jej piastunka, stara Dinah, znaleźli się razem,<br />

w odosobnieniu. Lecz Dinah była bardziej jeszcze przerażona od dzieci i nie mogła<br />

słowa przemówić. Owinęła tylko Nel w ciepły pled i siadłszy koło niej na ziemi, poczęła<br />

z jękiem całować jej rączki. Staś natychmiast zapytał Chamisa, co znaczy to<br />

wszystko, co się stało, ale ów śmiejąc się ukazał mu tylko swe białe zęby i poszedł<br />

zbierać w dalszym ciągu róże jerychońskie. Zapytany następnie Idrys odpowiedział<br />

jednym słowem: „zobaczysz” — i pogroził mu palcem. Gdy wreszcie zabłysło ognisko<br />

z róż, które więcej tliły się, niż płonęły, otoczyli je wszyscy kołem, prócz Gebhra,<br />

który został jeszcze przy wielbłądach, i poczęli jeść placki z kukurydzy oraz suszone<br />

baranie i kozie mięso. Dzieci, wygłodzone przez długą drogę, jadły również, choć Nel<br />

kleiły się jednocześnie oczy ze snu. Ale tymczasem w mdłym świetle ogniska pojawił<br />

się ciemnoskóry Gebhr i połyskując oczyma podniósł w górę dwie małe jasne<br />

rękawiczki i zapytał:<br />

— Czyje to?<br />

— Moje — odpowiedziała sennym i zmęczonym głosem Nel.<br />

— Twoje, mała żmijo? — syknął przez zaciśnięte zęby Sudańczyk — To znaczysz<br />

drogę dlatego, by twój ojciec wiedział, którędy nas ścigać?<br />

������ ����������� W <strong>pustyni</strong> i w <strong>puszczy</strong> 26

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!