Ukończenie Wyścigu_
Ze wszystkich dyscyplin sportowych uprawianych przez Greków i Rzymian biegi były najstarsze i najwyżej cenione. Brali w nich udział młodzi ludzie z szanowanych i zamożnych rodów, nie szczędząc przy tym wysiłku i dyscypliny koniecznych dla zdobycia nagrody. Zawody odbywały się według ścisłych reguł, a odstępstwo od nich uważano za niedopuszczalne. Ci, którzy pragnęli stanąć do wyścigu, musieli wcześniej przejść twardy trening. Szkodliwe pobłażanie apetytowi czy jakimkolwiek zachciankom, które mogłyby obniżyć sprawność umysłową i fizyczną, było wykluczone. Aby mieć nadzieję na zwycięstwo w tej próbie siły i szybkości, należało mieć mięśnie wyćwiczone do granic możliwości, a nerwy pod całkowitą kontrolą. W każdej chwili zawodnik musiał czuć się pewnie, każdy jego ruch musiał być szybki i zdecydowany — fizyczne zdolności musiały być rozwinięte w najwyższym stopniu. Z udziałem w biegu wiązało się istotne ryzyko. DA 169.4 Kiedy zwycięzca biegu docierał do mety, aplauz ogromnej widowni rozdzierał powietrze i niósł się echem po okolicznych wzgórzach i szczytach. Na oczach tłumów sędzia wręczał mu symbole zwycięstwa — wieniec laurowy i gałązkę palmy, którą zwycięzca dzierżył w prawej ręce. Sławiono go w pieśniach w całym kraju. Także jego rodziców spotykały zaszczyty, a miasto, w którym mieszkał, cieszyło się wysokim uznaniem, iż wydało takiego wielkiego sportowca.
Ze wszystkich dyscyplin sportowych uprawianych przez Greków i Rzymian biegi były najstarsze i najwyżej cenione. Brali w nich udział młodzi ludzie z szanowanych i zamożnych rodów, nie szczędząc przy tym wysiłku i dyscypliny koniecznych dla zdobycia nagrody. Zawody odbywały się według ścisłych reguł, a odstępstwo od nich uważano za niedopuszczalne. Ci, którzy pragnęli stanąć do wyścigu, musieli wcześniej przejść twardy trening. Szkodliwe pobłażanie apetytowi czy jakimkolwiek zachciankom, które mogłyby obniżyć sprawność umysłową i fizyczną, było wykluczone. Aby mieć nadzieję na zwycięstwo w tej próbie siły i szybkości, należało mieć mięśnie wyćwiczone do granic możliwości, a nerwy pod całkowitą kontrolą. W każdej chwili zawodnik musiał czuć się pewnie, każdy jego ruch musiał być szybki i zdecydowany — fizyczne zdolności musiały być rozwinięte w najwyższym stopniu.
Z udziałem w biegu wiązało się istotne ryzyko. DA 169.4 Kiedy zwycięzca biegu docierał do mety, aplauz ogromnej widowni rozdzierał powietrze i niósł się echem po okolicznych wzgórzach i szczytach. Na oczach tłumów sędzia wręczał mu symbole zwycięstwa — wieniec laurowy i gałązkę palmy, którą zwycięzca dzierżył w prawej ręce. Sławiono go w pieśniach w całym kraju. Także jego rodziców spotykały zaszczyty, a miasto, w którym mieszkał, cieszyło się wysokim uznaniem, iż wydało takiego wielkiego sportowca.
Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
ozdział, stwierdził, że wszystko doskonale wypełniło się w osobie Jezusa z Nazaretu.<br />
Czyżby słowa chrześcijan były prawdą? Chłopiec poprosił ojca o wytłumaczenie proroctwa,<br />
ale spotkał się z tak surowym milczeniem, że już nigdy nie odważył się poruszyć tego<br />
tematu. To jednak wzmogło tylko jego pragnienie dowiedzenia się czegoś więcej o<br />
chrześcijaństwie. {WB 188.3}<br />
W domu starannie ukrywano przed nim wszystko, co mogłoby mu pomóc uzyskać<br />
upragnioną wiedzę, ale gdy skończył jedenaście lat, opuścił ojcowski dom i wyruszył w<br />
świat, aby samemu zdobyć wykształcenie i wybrać religię oraz zawód. Na pewien czas<br />
znalazł schronienie u krewnych, ale wkrótce wypędzono go jako odstępcę i chłopiec sam,<br />
bez żadnych środków materialnych, musiał torować sobie drogę wśród obcych. Przenosił się<br />
z miejsca na miejsce, studiując jednocześnie pilnie i zarabiając na życie udzielaniem lekcji<br />
języka hebrajskiego. Pod wpływem katolickiego nauczyciela przyjął wiarę tegoż Kościoła i<br />
postanowił zostać misjonarzem wśród swego narodu. W tym celu udał się na kilkuletnie<br />
studia do szkoły jezuickiej w Rzymie. Z powodu niezależnego myślenia i otwartego<br />
wypowiadania się ściągnął na siebie zarzut herezji. Bez ogródek zaatakował wszelkie<br />
nadużycia Kościoła i domagał się reformy. Chociaż na początku traktowany był przez<br />
papieskich dostojników nader łaskawie, w końcu jednak musiał opuścić Rzym. Pod<br />
czujnym nadzorem władz kościelnych przenosił się z miejsca na miejsce, dopóki nie<br />
przekonano się, że nigdy nie uda się go zmusić do uległości wobec Rzymu. Uznano, że nie<br />
można poradzić sobie z tym niepoprawnym heretykiem i pozwolono mu udać się, gdzie<br />
chce. Wolff skierował swe kroki do Anglii, gdzie wyznawszy wiarę protestancką został<br />
członkiem Kościoła Anglikańskiego. Po dwuletnich studiach, w roku 1821, rozpoczął swą<br />
misjonarską działalność. {WB 188.4}<br />
Przyjąwszy prawdę o pierwszym przyjściu Chrystusa jako „męża boleści,<br />
doświadczonego w cierpieniu” (Izajasza 53,3), Wolff doszedł do wniosku, że proroctwa z<br />
taką samą dokładnością mówią o Jego powtórnym przyjściu w chwale i mocy. Skierowując<br />
więc umysły swoich rodaków na Jezusa z Nazaretu, jako Obiecanego przez Boga i<br />
wskazując na Jego pierwsze przyjście w ubóstwie i poniżeniu jako ofiarę za grzechy całego<br />
świata, uczył ich jednocześnie o Jego powtórnym przyjściu jako Króla i Zbawiciela. {WB<br />
189.1}<br />
Głosił: „Jezus z Nazaretu, prawdziwy Mesjasz, któremu przebito ręce i nogi, którego<br />
poprowadzono jak baranka na rzeź, który był mężem boleści doświadczonym w cierpieniu,<br />
który przyszedł po raz pierwszy, gdy Judzie odebrano berło i władzę, przyjdzie drugi raz w<br />
obłokach niebios, z trąbą archanioła” (J. Wolff, Researches and Missionary Labors 62), „i<br />
stanie na Górze Oliwnej, a panowanie nad światem, które kiedyś było dane Adamowi i<br />
przez niego utracone (patrz 1 Mojżeszowa 1,26; 3,17), zostanie oddane Jezusowi. Będzie<br />
On królem nad całą ziemią. Skończy się płacz i narzekanie, a rozbrzmiewać będą hymny<br />
chwały i dziękczynienia (...). Gdy Jezus przyjdzie w chwale swego Ojca (...) zmarli<br />
238