28.03.2024 Views

POST_SCRIPTUM_1_2024_25

POST SCRIPTUM – Niezależny kwartalnik literacko-artystyczny tworzony przez polsko-brytyjski zespół. W tym numerze m.in.: gość specjalny Stanisław Baj i jego bajeczne obrazy, relacja z wystawy Chanel w V&A w Londynie, wywiad z kaskaderem Wojciechem Roguskim, egipski plakacista i grafik Mohamet Zakaria Soltan, wiersze polecane: Joanna Fligiel, Gruppa Siedem, wspomnienia o Fangorze.

POST SCRIPTUM – Niezależny kwartalnik literacko-artystyczny tworzony przez polsko-brytyjski zespół. W tym numerze m.in.: gość specjalny Stanisław Baj i jego bajeczne obrazy, relacja z wystawy Chanel w V&A w Londynie, wywiad z kaskaderem Wojciechem Roguskim, egipski plakacista i grafik Mohamet Zakaria Soltan, wiersze polecane: Joanna Fligiel, Gruppa Siedem, wspomnienia o Fangorze.

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

G R U P P A S I E D E M<br />

JANUSZ SZPYT<br />

ANTOINE<br />

Król fryzjerów, fryzjer królów<br />

HAIKU I MODA<br />

Twórczość powiązana<br />

REMIGIUSZ JUŚKIEWICZ<br />

Półfinalista The Voice Senior <strong>2024</strong><br />

<strong>POST</strong><br />

NIEZALEŻNY KWARTALNIK<br />

LITERACKO-ARTYSTYCZNY<br />

<strong>SCRIPTUM</strong><br />

P R O Z A P O E Z J A P U B L I C Y S T Y K A S Z T U K I W I Z U A L N E<br />

1 / <strong>2024</strong> (<strong>25</strong>)<br />

TAJEMNICZE PIĘKNO TRUPIEJ CZASZKI<br />

JAMES ENSOR<br />

KASKADERZY MUSZĄ BYĆ ZWARIOWANI<br />

Wojciech Roguski – aktor innego planu<br />

FANGORMAGORIE<br />

Wspomnienia o Fangorze<br />

CZARNA RZEKA, BUG, MGŁY, KAMIENIE, MATKA<br />

STANISŁAW BAJ<br />

Moda przemija, styl pozostaje<br />

GABRIELLE CHANEL<br />

Gość specjalny<br />

www.postscriptum.uk<br />

www.postscriptumfundacja.com<br />

fb: post scriptum<br />

1<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


WERSJA ELEKTRONICZNA DO POBRANIA ZA DARMO:<br />

https://www.yumpu.com/user/postscriptum.mag<br />

DRUK NA ŻYCZENIE: 24,95 zł<br />

ZAMÓWIENIA BEZPOŚREDNIO W DRUKARNI:<br />

https://www.wyczerpane.pl/wydawnictwo-post-scriptum,dBA-0io.html<br />

Prawa do indywidualnych utworów pozostają przy twórcach.<br />

Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych<br />

i zastrzega sobie prawo do redagowania tekstów.<br />

FUNDACJA WSPIERANIA KULTURY „<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>”<br />

05-092 Łomianki<br />

ul. STANISŁAWA STASZICA 14/5,<br />

KRS 0000908539<br />

NIP 11822<strong>25</strong>810,<br />

e-mail: biuro@postscriptumfundacja.com<br />

www.postscriptum.uk postscriptum.mag@gmail.com fb: post scriptum redakcja@postscriptum.uk<br />

PROZA<br />

SPIS TREŚCI:<br />

38 KRZYSZTOF T. DĄBROWSKI – Drabble<br />

52. To komu tę śliweczkę – recenzja – Robert Knapik<br />

40 Renata Szpunar – esej o PIOTRZE WÓJTOWICZU<br />

69 Bo Jaroszek – I to by było na tyle – felieton<br />

76 BABALOOKA – Monika Janowska<br />

105 JULIUSZ WĄTROBA – aforyzmy<br />

106 Przez peryskop –Juliusz Wątroba Od dziurki od klucza do... Pegasusa<br />

112 Pax – opowiadanie – EWA ADAMSKA-CIEŚLA<br />

Drodzy Czytelnicy!<br />

Zwracamy się do Was z prośbą<br />

o rozważenie przekazania 1,5%<br />

Waszego podatku<br />

na Fundację Wspierania Kultury<br />

„Post Scriptum”.<br />

PRZEKAŻ 1,5%<br />

KRS 0000270261<br />

Cel: Fundacja<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong> 14794<br />

poezja<br />

sztuki wizualne<br />

inne<br />

15 KRZYSZTOF KAMIL BACZYŃSKI – wiersz<br />

23 BIANKA KUNICKA-CHUDZIKOWSKA – wiersz<br />

32 SZYMON FLORCZYK – wiersz<br />

44 KĄCIK SATYRYCZNY<br />

46 Haiku i moda – TWÓRCZOŚĆ POWIĄZANA – Agnieszka Herman<br />

62 JAKUB KURZYŃSKI – wiersz<br />

73 ANNA BUCHALSKA – wiersze<br />

92 Wiersze polecane – JOANNA FLIGIEL<br />

98 ELA ADAMIEC – wiersz<br />

110 DOROTA GÓRCZYŃSKA-BACIK – wiersz<br />

4 Wywiad z malarzem prof. STANISŁAWEM BAJEM – Anna Maruszeczko<br />

18 Relacja z wystawy Jamesa Ensora – Daniel Wójtowicz<br />

54 MOHAMED ZAKARIA SOLTAN – plakaty i grafiki cyfrowe<br />

64 Gruppa Siedem – JANUSZ SZPYT– Izabela Winiewicz-Cybulska<br />

100 Relacja z wystaw VAN GOGHA i ROTHKO – Daniel Wójtowicz<br />

116 Wywiad z BOGDANEM SARWIŃSKIM – wspomnienia o Fangorze – Beata Anna Symołon<br />

16 Londyńskie Nagrody Literackie – Regina Wasiak-Taylor<br />

24 Wywiad z kaskaderem WOJCIECHEM ROGUSKIM – Katarzyna Brus-Sawczuk<br />

34 Król fryzjerów ANTONI CIERPLIKOWSKI – Wanda Dusia Stańczak<br />

56 Wywiad z fotografem i podróżnikiem PIOTREM JABŁOŃSKIM – Agnieszka Jarzębowska<br />

74 Kartonowe legendy JAKUBA PODGÓRSKIEGO – Wanda Dusia Stańczak<br />

78 GABRIELLE CHANEL – Relacja z wystawy Fashion Manifesto – Renata Cygan<br />

94 Wywiad z muzykiem REMIM JUŚKIEWICZEM – Agnieszka Kuchnia-Wołosiewicz<br />

109 500 kg spadku dla willi Pod Wiewiórką – Wanda Dusia Stańczak<br />

ZESPÓŁ REDAKCYJNY:<br />

Redaktor naczelna: Renata Cygan Zastępczynie redaktor naczelnej: Joanna Nordyńska i Katarzyna Brus-Sawczuk<br />

Sekretarz redakcji: Jacek Jaszczyk<br />

Redaktorzy: Juliusz Wątroba, Anna Maruszeczko, Izolda Kiec, Wanda Dusia Stańczak, Renata Szpunar,<br />

Robert Knapik, Agnieszka Herman, Bo Jaroszek, Daniel Wójtowicz, Monika Janowska, Beata Anna Symołon<br />

Gościnnie: Izabela Winiewicz-Cybulska, Agnieszka Kuchnia-Wołosiewicz, Regina Wasiak-Taylor, Agnieszka Jarzębowska<br />

Korekta: Aleksandra Krasińska, Dominika Paluch, Małgorzata Nowak i Ewa Słotwińska<br />

2<br />

Rysunek satyryczny: Jarosław Janowski Tłumaczenia z języka angielskiego: Renata Cygan<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong> Skład, łamanie i opracowanie graficzne: Renata Cygan


Na okładce:<br />

obraz Stanisława Baja<br />

WSTĘPNIAK<br />

Dni coraz dłuższe, mamy trochę więcej światła, słońce coraz mocniej grzeje (no<br />

dobrze – z tym słońcem to się troszkę zagalopowałam) – ogólnie zwracamy się ku<br />

lepszemu. Miejmy nadzieję, że nie tylko pogodowo. Cieniem kładzie się niestety<br />

wciąż trwająca wojna w Ukrainie, konflikt na granicy ze Strefą Gazy, zmiany klimatyczne<br />

czy ciągłe podziały naszego społeczeństwa.<br />

Dla mnie antidotum na negatywne bodźce zawsze było i jest obcowanie ze sztuką. Ciekawa<br />

książka, dobra muzyka, wyjście do teatru czy galerii – to pozwala mi się wyciszyć, skupić<br />

i nabrać dystansu. Wyciszam się też, gdy przygotowuję dla Państwa kolejne numery<br />

„Post Scriptum”, bo tu przygoda ze sztuką ma wymiar namacalny. Rozmowy z artystami,<br />

wybieranie tekstów, konsultacje z redakcyjnymi koleżankami i kolegami, układanie obrazów<br />

w składzie, dobieranie czcionek i kolorów, dopieszczanie całości – to wszystko daje<br />

mi duże poczucie wolności i wielką radość. A zaraz potem niepewność, czy się spodoba…<br />

Ale to już inna bajka.<br />

W tym numerze zebraliśmy dla Państwa wachlarz sztuk wszelakich – czasem zaskakujących<br />

– na przykład: fryzjerstwo, kaskaderstwo, modelarstwo czy łączenie mody z haiku.<br />

Wątków modowych mamy kilka – relacja z wystawy Chanel w Londynie (str. 78), podsumowanie<br />

konkursu haiku do kolekcji Violi Śpiechowicz (str. 46) czy wspomniany król fryzjerów,<br />

który czesał sławy, a wykreowane przez niego fryzury przeszły do historii (str. 34).<br />

Polecam obrazy prof. Stanisława Baja, którego twórczość to jedno z najciekawszych<br />

i najbardziej oryginalnych zjawisk we współczesnym malarstwie polskim. Jego portrety<br />

rzeki Bug ukazują tysiące wcieleń tej ostatniej w Polsce dzikiej rzeki. Anna Maruszeczko<br />

przeprowadziła z artystą wywiad, który otwiera ten numer „Post Scriptum”, a jeden<br />

z obrazów naszego gościa specjalnego zdobi okładkę.<br />

Daniel Wójtowicz podzielił się z nami swoimi wrażeniami z trzech wystaw artystów światowego<br />

formatu: Jamesa Ensora, Vincenta van Gogha i Marka Rothko , a prezes Związku<br />

Pisarzy Polskich na Obczyźnie w Londynie Regina Wasiak-Taylor zrelacjonowała wydarzenie<br />

przyznania nagród literackich dwóm wybitnym osobowościom literackim –<br />

prof. Kazimierzowi Braunowi oraz prof. Richardowi Butterwickowi-Pawlikowskiemu (str. 16).<br />

Serdecznie polecam poezję – sporo w tym wydaniu dobrych wierszy, które przenoszą<br />

w inny wymiar i dają impuls do głębszych przemyśleń.<br />

Audrey Hepburn jest autorką takiej sentencji: Ludzie, bardziej niż przedmioty, wymagają<br />

naprawy, rozpieszczania, przebudzenia, poszukiwania i uratowania, więc nigdy się nie<br />

poddawaj. Nie poddawajmy się więc. Róbmy swoje, obcujmy ze sztuką, szanujmy ją,<br />

szanujmy siebie nawzajem i ratujmy się przed objawiającą się w rozmaitych aspektach<br />

życia brzydotą tego świata, który dzięki sztuce staje się taki piękny!<br />

www.postscriptum.uk, fb: post scriptum, e-mail: redakcja@postscriptum.uk<br />

Wydawca: Post Scriptum LTD, Watford, UK<br />

NUMER KONTA: IBAN: GB82 LOYD 3096 2657 4181 60<br />

UK: SORT CODE: 309626 ACC Number: 57418160<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

3


4<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


STANISŁAW BAJ<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

5


6<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Nie potrafiłby malować, nie kochając –<br />

twierdzi jego przyjaciel i mentor Wiesław Myśliwski<br />

– Maluje ze swojej ziemi, a właściwie<br />

z wody. Długo tworzył portrety bliskich i sąsiadów.<br />

Od ponad 20 lat maluje to samo zakole<br />

Bugu niedaleko Włodawy.<br />

Profesor Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie<br />

na Wydziale Malarstwa. Pochodzi ze wsi Dołhobrody<br />

na Podlasiu. Tam stoi jego pracownia<br />

i chata po matce, bohaterce setek portretów. Tam<br />

są Sugry – to jedno miejsce z widokiem na rzekę,<br />

w którym Stanisław Baj kontempluje upływający<br />

czas, w którym dosięga go groza tego czasu.


Zachłanny na rzekę<br />

Zawsze skracasz dystans w relacjach<br />

z ludźmi?<br />

Lubię bezpośredniość, ale nie poufałą.<br />

Zależy mi, żeby komunikacja była autentyczna<br />

i ciepła. To jest ważne. Czasami pojawiają<br />

się napięcia, spory, nawet ostre,<br />

które też uwielbiam. Bywa, że po takich<br />

sporach jeszcze bardziej się z kimś polubimy.<br />

Na szczęście nie ma schematu. To<br />

ludzie określają, a ludzie są różni. Ja się<br />

dostosowuję.<br />

Jak określiłbyś moment, czas w życiu,<br />

w którym teraz jesteś? Szczyt mądrości,<br />

szczyt popularności?<br />

Popularność? Znowu wrócę do relacji międzyludzkich,<br />

do kontaktów, których mam<br />

trochę. Nie jestem zachłanny na wszystkie,<br />

bo nie wszystkie są ciepłe, duchowe.<br />

r o z m a w i a a n n a m a r u s z e c z k o<br />

czy nie oszukujesz siebie. Jestem interesowny,<br />

jeżeli chodzi o kontakty z ludźmi.<br />

Tak, mam w tym interes.<br />

Co to znaczy, że Wiesław Myśliwski ma<br />

do Ciebie taki miłosny stosunek? On to<br />

nazywa przecież.<br />

Nie. Nie wszystko trzeba nazywać. Jeśli do<br />

tego użyłoby się za dużo słów, to mogłoby<br />

się stać niepewne, niewiarygodne. On taki<br />

jest i ja też jestem za tym, że jak już się coś<br />

raz powie, to znaczy, że dojrzało na tyle, że<br />

można to było wypowiedzieć. Dlatego po<br />

grób. To się wiąże z pewną ostatecznością<br />

uczuć. To jest nieodwołalne.<br />

nie chciał, a teraz żadnego nie mam. Dalej:<br />

Marcin Bienenda, z którym się zaprzyjaźniłem,<br />

czego owocem była chyba nawet<br />

jego Olsztyńska Galeria Sztuki. Anna<br />

Wachta przygotowała retrospektywny<br />

album dla Wydawnictwa Bosz. Świetni ludzie.<br />

To oni zrobili. Ja nie.<br />

Na wernisaż jednej z dwóch trwających<br />

wystaw Twojego malarstwa, w Galerii aTAK<br />

w Warszawie nie weszłam. Tłum ludzi.<br />

To jest mała galeria! Ale tak, jeśli jakaś<br />

pani, która nie zna mnie w ogóle, jedzie<br />

ze Szczecina, żeby zobaczyć moją wystawę<br />

w Warszawie, to jest to sukces. Nagle<br />

Nie zawsze jest flow.<br />

No właśnie. Myślę, że niektórym popularność<br />

jest potrzebna do tego, żeby tworzyć.<br />

To jest napęd. Taki jest świat.<br />

Ciebie popularność napędza?<br />

Ja się chowam zwykle. Popularność dla<br />

mnie o tyle jest ważna, że dzięki niej poznaję<br />

ludzi. I zakładam, że są sto razy ode<br />

mnie mądrzejsi. To nie kompleksy. Przypływa<br />

do mnie mądrość mi nieznana.<br />

W ten sposób też moja twórczość się<br />

wzbogaca. Lubię słuchać. Niektóre rozmowy<br />

telefoniczne notuję po cichu.<br />

Z kim na przykład?<br />

Czasem z Myśliwskim. Już ładnych parę<br />

lat temu dostąpiłem ogromnego zaszczytu,<br />

bo on stwierdził, że to jest dla niego<br />

bardzo ważna przyjaźń. Taką mi dedykację<br />

w każdym razie wpisał w swojej przedostatniej<br />

książce W środku jesteśmy baśnią.<br />

Z grubsza pamiętam. Napisał, że<br />

mnie kocha aż po grób. To jest cudowne.<br />

Ważne. Bo to cię zobowiązuje, żebyś cały<br />

czas zaglądał do środka, sprawdzał, jak to<br />

jest z twoją jakością, prawdą wewnętrzną,<br />

Czy sukces mieści się w Twoim systemie<br />

wartości?<br />

Oczywiście że tak. Na przykład sukces finansowy,<br />

który przyszedł. Byłbym niemądry,<br />

gdybym się z tego nie cieszył. On przyszedł<br />

niedawno, kilka lat temu. Ale to nie jest mój<br />

sukces, tylko wypadkowa starań kilku osób,<br />

które znam od lat i które w jakiś tajemniczy<br />

dla mnie sposób uwierzyły nawet nie w to,<br />

jaki jestem, tylko w to, co maluję.<br />

Komu zawdzięczasz swój sukces?<br />

Kilka nazwisk mógłbym wymienić. Jest rok<br />

2011, świetny kolekcjoner sztuki Krzysztof<br />

Musiał zaryzykował i zrobił mi wystawę<br />

w Galerii aTak, z pięknym katalogiem.<br />

Andrzej Dobosz stworzył felieton dla TVP<br />

Kultura, który rezonował, o którym dowiedziałem<br />

się pięć lat później, niezależnie.<br />

W ogóle się nie starałem, a to przyszło.<br />

Piotr Posiadała z Artinfo.pl przez lata<br />

przedstawiał moje obrazy do różnych aukcji.<br />

Piotr Zieliński, właściciel Galerii „Wirydarz”<br />

w Lublinie, który mordował się<br />

strasznie, żeby mnie wypromować, teraz<br />

mówi: Jeszcze kilka lat temu wszystkich<br />

namawiałem na twoje obrazy i nikt tego<br />

się okazuje, że to, co namalowałem, czego<br />

do końca nie jestem ani pewien, ani<br />

świadom, bo jestem emocjonalny, w jakiś<br />

sposób zadziałało. To znaczy, że jest się<br />

potrzebnym, że jest sens tego, co robisz.<br />

To jest miernik.<br />

Dopytam o kolejny szczyt. Masz 71 lat.<br />

Czy możesz powiedzieć, że jesteś<br />

w szczycie mądrości życiowej?<br />

Moja choroba sporo przewartościowała.<br />

Od diagnozy minął ponad rok. I widocznie<br />

w tym jest wielki sens i to było potrzebne.<br />

Trudno tego nie wypowiedzieć, chociaż<br />

nie chciałbym tym epatować.<br />

Korzyści z choroby?<br />

Tak! Absolutnie. Kruchość życia, nieuchronność.<br />

Człowiek się z tym w ogóle<br />

nie godzi. A tu dociera do ciebie, że kimkolwiek<br />

byś nie był, to tak samo cię dotyka.<br />

I zaskakuje nawet kogoś takiego, kto od<br />

lat maluje płynącą rzekę i kontempluje<br />

przemijanie.<br />

Tym bardziej. To jest tylko refleksja, że mija.<br />

Rzeka cały czas płynie i będzie płynąć. Żyje!<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

7


Maluje ze swojej ziemi, a właściwie z wody<br />

Takie proste. I trudne.<br />

Nowa sytuacja, kryzys powodują, że sobie<br />

z tego zdajesz sprawę. Ja dlatego taki zachłanny<br />

jestem na rzekę. Właśnie dlatego.<br />

Żeby się cokolwiek dowiedzieć, co w tym<br />

przemijaniu, przepływaniu jest takiego. To<br />

jest i cud, i dramat. Różnie. Jesteś nad rzeką<br />

i wydaje ci się, że jesteś panem świata,<br />

ale nic z tego!<br />

Zrozumienie, że człowiek jest tylko częścią<br />

czegoś większego, to jest to przewartościowanie<br />

a jednocześnie ukojenie?<br />

Rzeka nie wie, że ty jesteś. Skąd ma wiedzieć?<br />

Jej za chwilę już nie ma w tym miejscu.<br />

To powolne przemieszczanie się jest<br />

niesamowite. Górskie rzeki to dynamika.<br />

Jezioro? Stoi. Bug dlatego jest taki cudowny,<br />

że on ma nurt mocny, jak wiesz, a tafla,<br />

choć sprawia wrażenie bezruchu i spokoju,<br />

bezwzględnie się przemieszcza. Nie da<br />

się tego zatrzymać. Siła. Bezwzględność.<br />

Majestat?<br />

Jest tyle określeń, tyle odczuć tej rzeki!<br />

I to mnie wciąga. Im dłużej jestem w tym<br />

jednym miejscu, tym więcej widzę zniuansowanych<br />

możliwości, sytuacji, zjawisk.<br />

Światło zmienia wszystko.<br />

Ostatnio usłyszałam, jak poetka Małgorzata<br />

Lebda powiedziała, że rzeka jest<br />

kobietą. Czy to możliwe, żeby rzeka Bug<br />

była kobietą? (śmiech)<br />

Rzeka Bug jest coraz bardziej kobietą, coraz<br />

bardziej niedostępną. Coraz bardziej<br />

pochłania, aż pochłonie w całości.<br />

8<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Ciekawe. Nie znam takich kobiet. Może<br />

w literaturze, filmie. Pochłania w sensie<br />

zniewala? Jest w stanie zawładnąć człowiekiem,<br />

bo jest tak fascynująca?<br />

Rzeka żywioł żyje fascynująco, ale zupełnie<br />

odmiennie niż człowiek. Chociaż<br />

ma zniewalające działanie, ostatecznie<br />

można się od niej oddalić, bezboleśnie.<br />

Z człowiekiem jednak jest inaczej. Kobieta<br />

potrafi zafacynować czasem boleśnie<br />

i nieprzewidywalnie.<br />

Tytuł Twojej ostatniej wystawy w Galerii<br />

aTAK brzmi To jedno miejsce.<br />

Wymyślił go kurator galerii Jurek Wojciechowski.<br />

Miało być i konkretnie, i wieloznacznie.<br />

Ale tytuł i obrazy pokazane na tej wystawie<br />

to znowu w jakimś sensie wynik mojej<br />

przyjaźni z Wiesławem Myśliwskim.<br />

A było tak: Trochę z daleka towarzyszyłem<br />

Myśliwskiemu i służyłem pewnymi informacjami<br />

przy Ostatnim rozdaniu, jednej<br />

z najpiękniejszych książek o miłości w historii<br />

literatury. To jest genialne! W swojej<br />

wielowarstwowości. Drugi rozdział, opis<br />

mglistego poranka, samotny bohater nad<br />

jeziorem, w nieprawdopodobnie banalnej<br />

sytuacji, ale najcudowniejszej, o wschodzie<br />

słońca, z wiernym psem. Ten drugi<br />

rozdział Ostatniego rozdania kompletnie<br />

zmienił mi malowanie. Wróciłem do skrupulatniejszego<br />

widzenia koloru, to znaczy<br />

widzenia jego temperatur.<br />

To jedno miejsce jest u Myśliwskiego<br />

także w Uchu igielnym.<br />

I tytuł wystawy jest nawiązaniem do książkowej<br />

furty dominikańskiej – ucha igielnego,<br />

gdzie wszystko się dzieje. Niezależnie<br />

od tego, gdzie rzuci człowieka los, południkiem<br />

zerowym zawsze jest to jedno<br />

miejsce. To jest o tym jednym odniesieniu,<br />

w którym człowiek może czuje się najlepiej,<br />

może ma najlepszy ogląd rzeczywistości<br />

z tego miejsca, taki najbardziej bogaty.<br />

Dostałem tę książkę do przeczytania przed<br />

publikacją, ponieważ zależało Myśliwskiemu,<br />

żebym ją zinterpretował malarstwem.<br />

Nie chciał okładki fotograficznej, jak wcześniej,<br />

nie chciał dosłowności. Męczyłem<br />

się strasznie, bo to miejsce istnieje materialnie<br />

i jednocześnie jest w człowieku.<br />

Jesteś obserwatorem i uczestnikim występujących<br />

w nim zjawisk. To cię tworzy,<br />

tworzy twoją tożsamość. Bo ty jesteś jedna,<br />

jedyna, taka, której przedtem nigdy<br />

nie było na świecie i już nigdy nie będzie.<br />

Mieć to jedno miejsce, w każdym sensie,<br />

to chyba przywilej?<br />

To, że je mam, to jest tylko moje domniemanie,<br />

nic poza tym. Tam mnóstwo ludzi<br />

przyjeżdża. To ja się ze sobą tak umówiłem,<br />

nawet nie z tym miejscem, że ono<br />

jest moje. Co obchodzi to miejsce, że ja<br />

tam jestem? (śmiech) Ale tak, ja ciągle<br />

wracam do gleby, do ziemi.<br />

I od ponad dwudziestu lat tam malujesz.<br />

To jest miejsce po tatarskiej wsi, nazywa


Nie potrafiłby malować, nie kochając<br />

się Sugry. Zwykle jest tak, że ładuję do samochodu<br />

farby, blejtramy różnego formatu,<br />

bo nie wiem, co mi danego dnia akurat<br />

będzie pasowało, i jadę. Z Dołhobrodów,<br />

w których stoi stodoła zaadoptowana na<br />

moją pracownię i dom po matce, jedzie<br />

się tam 20 minut. Dawno temu znalazłem<br />

to zakole. Cały rok mogę tam swobodnie<br />

dojechać. Nie ma tam błota na wiosnę,<br />

inaczej niż bliżej mojej wsi, w starorzeczu.<br />

Możliwości do malowania znajduję tu<br />

mnóstwo! Nieprzeciętne zniuansowanie<br />

pogodowe! Nie ma takiego samego dnia.<br />

W Egipcie jest ciągle tak samo. Tu nie ma<br />

żadnej przewidywalności.<br />

I przez pięć miesięcy w roku jest szaro.<br />

Szaro, ale nigdy tak samo!<br />

A skąd ten szafir w cyklu pn. „Szafir”?<br />

Z obserwacji. Mój ojciec mi mówił, i dziadek<br />

ze strony ojca też, że jak niebo na północy<br />

jest szafirowe a nie ultramarynowe, to znaczy,<br />

że idzie na chłód, że mogą pojawić się<br />

mgły. Ludzie na wsi przewidywali pogodę<br />

między innymi na podstawie koloru nieba.<br />

A ten szafir odbija się w wodzie nawet do<br />

nocy. I to jest wtedy bardzo przejmujące.<br />

Ale ten mój szafir – mój nie mój, bo to<br />

jest farba holenderska – to i tak jest przekłamanie.<br />

Obrazy to jest jedno wielkie<br />

oszustwo, to jest fikcja, interpretacja. I na<br />

tym mi zależy, żeby to była interpretacja.<br />

Widok, który przechodzi przez moją wrażliwość.<br />

To jest naturalne w twórczości, czy to<br />

w pisarstwie, czy w twórczości muzycznej<br />

– sztuka jest fikcją i przesadza. Dokonuje<br />

skrótu, kondensacji. I tutaj, z tym<br />

„Szafirem” jest podobnie.<br />

Nadal doskonalisz się w malowaniu rzeki?<br />

Gdy rok temu dowiedziałem się, że będę<br />

miał wystawę po Kojim Kamojim, Japończyku,<br />

który tu mieszka i tworzy, i który<br />

jest inny niż wszystko w Polsce, to poczułem<br />

w sobie rodzaj zobowiązania i zaciekawienie,<br />

czy mógłbym coś powiedzieć<br />

z poziomu metafizyki Dalekiego Wschodu.<br />

Zawsze miałem dużą uważność na Daleki<br />

Wschód. To jest dla malarza innego rodzaju<br />

myślenie o obrazie, o roli obrazu.<br />

To jest zmierzanie ku wyjęciu pewnych<br />

zjawisk najgłębiej, jak tylko można, w sposób<br />

najbardziej perfekcyjny. To mi bardzo<br />

odpowiada. Pewne czynności artystyczne,<br />

które się wykonuje, robi się po to, żeby<br />

były coraz doskonalsze. To ma w sobie też<br />

Bizancjum, ikona. Doskonałość kształtu,<br />

koloru, poza całą sferą znaczeń oczywiście.<br />

Ja jestem ze Wschodu.<br />

Utożsamiam się ze Wschodem, nie dlatego,<br />

że ja to mam. Chcę spotkać to, z czego<br />

w sposób tajemniczy, prawdopodobnie<br />

albo nawet na pewno, jestem zbudowany<br />

– ze Wschodu i z Zachodu jednocześnie.<br />

Z tego, co przyszło u mnie w sposób<br />

naturalny, nienazywany, w moim domu,<br />

przy stole w kuchni, poprzez różnego rodzaju<br />

ludzi, czasem przez sąsiadów, czasem<br />

przez przybyszów ze świata.<br />

O tym stole w kuchni w Twoim rodzinnym<br />

domu powiedziałeś kiedyś, że to był<br />

Twój uniwersytet.<br />

Odkąd pamiętam, a więc od wczesnego<br />

dzieciństwa, zawsze przesiadywali przy<br />

nim ludzie. Przychodzili na tak zwane wieczorki,<br />

na posiady, żeby pobyć ze sobą.<br />

Niektórzy nic nie mówili, ale milcząc, byli.<br />

Inni opowiadali. Ciekawiło mnie to, że na<br />

przykład ktoś z tej czy tamtej rodziny miał<br />

przodka, który był w wojsku carskim przez<br />

<strong>25</strong> lat i walczył na wojnie w Mandżurii.<br />

Wracał i opowiadał. Pewnie w trzech<br />

czwartych zmyślał, ale to też super. Bo<br />

pracowała wyobraźnia. To działało. I krążyło<br />

w opowieściach. Mam szczęście, że<br />

się w takim domu urodziłem. Tak, ten dom<br />

to był dla mnie najważniejszy uniwersytet.<br />

To Cię ukształtowało?<br />

Tylko to! Reszta to tylko dodatek. Potem,<br />

gdy zacząłem Myśliwskiego czytać, to odkryłem,<br />

że on to cudownie nazwał. Nie<br />

chłopskość, tylko moje doświadczenia.<br />

Wystawa w Muzeum Południowego<br />

Podlasia w Bialej Podlaskiej. Jeszcze<br />

trwa. Tam jest sporo portretów. Matki,<br />

sąsiada Staśka… obrazów wiejskiego<br />

życia. Hołubisz je?<br />

Myśliwski pięknie o tym mówi, ja tak nie potrafię.<br />

W połowie lat 90. napisał cudowny<br />

esej Kres kultury chłopskiej. Uważam, że to<br />

jest jeden z najważniejszych tekstów o tożsamości<br />

w ogóle, o źródłach, nie tylko<br />

o kulturze chłopskiej, tylko o kulturze ludzkiej.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

9


Jesteś nad rzeką<br />

i wydaje ci się,<br />

że jesteś panem świata,<br />

ale nic z tego!<br />

10<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Chłop wieki całe był zamknięty w jednym<br />

miejscu, nawet nazwiska nie posiadał. Był<br />

potrzebny, jak była wojna. Teraz ta tematyka<br />

zrobiła się modna. Szkoda, że przedstawia<br />

się chłopów bardzo jednostronnie,<br />

z akcentem na to, że to było niewolnictwo.<br />

Jest nowy trend społeczny. Historycy, pisarze,<br />

dziennikarze, twórcy filmowi, psycholodzy<br />

zajmują się chłopstwem. Dużo<br />

mówi się o nieprzepracowanej traumie,<br />

którą dziedziczą kolejne pokolenia.<br />

Odreagowanie? Dobrze. Ja się cieszę. Naturalna<br />

fala, rodzaj mody – też dobrze.<br />

Tylko, że już od lat 60. pisał o tym Wiesław<br />

Myśliwski. Wtedy to był temat wstydliwy.<br />

Właśnie, wstyd. To niszcząca emocja.<br />

Urodziłeś się nad Bugiem. Pochodzisz<br />

z chłopskiej rodziny. Mówisz, że to Cię<br />

ukształtowało jako człowieka i jako artystę.<br />

Nigdy nie było ograniczeniem? Nie<br />

próbowałeś się od tego odcinać?<br />

Nigdy! Myśliwski mnie namawiał, żebym<br />

odciął pępowinę, żebym się odciął od portretowania<br />

chłopów, ale potem, gdy zobaczył<br />

parę wystaw, to przestał o tym mówić.<br />

Wstydu nie było. Był sentymentalizm.<br />

W sztuce sentymentalizmu nie lubię, bo<br />

on mi się kojarzy z powierzchownością<br />

i jednostronnością. Była raczej jakaś ckliwość.<br />

Miałem w sobie dużo czułości<br />

w stosunku do losu tych ludzi, moich sąsiadów,<br />

którzy, wiesz, byli normalni, uspokojeni.<br />

I teraz ja sobie o tym przypominam,<br />

jak oni byli pogodzeni z tym, że życie<br />

przemija. Nie bezwiednie.<br />

Do tej pory tak jest?<br />

Jest. Zdarza się. Duchowość religijna. Co<br />

miało ich trzymać i dawać nadzieję? No<br />

co? To co ja mam tu podskakiwać? Też<br />

chodzę do kościoła, rozmyślam, o tym, że<br />

istnieje inny wymiar, sfera duchowa,<br />

że jest nie tylko fizyczność. I to mnie też<br />

trzyma. I to jest ważne.<br />

Teraz się mówi wszechświat, energia…<br />

To tylko inne nazwy. Ja się przyjaźnię ze<br />

znakomitym człowiekiem, pisarzem i malarzem,<br />

który jest buddystą, ale rozmawiamy<br />

w ten sam sposób. To nie jest kwestia<br />

tolerancji, tylko myślenia w ten sam<br />

sposób, kwestia uduchowienia.<br />

Swego czasu wywołałeś skandal w Galerii<br />

Kordegarda. Co Cię podkusiło?<br />

To nie był skandal. W 1978 roku miałem<br />

wystawę ze starszym kolegą, malarzem<br />

Tadeuszem Paszko, który mieszkał w Nałęczowie<br />

i miał duży wpływ na moje malarstwo,<br />

na portrety.<br />

Pokazałeś tam między innymi Świński<br />

szał. I zawrzało.<br />

Ja tak wtedy malowałem. Malowałem<br />

wiejskie życie. I fakt, był taki jeden wpis<br />

w księdze w galerii, podczas wystawy. Nie<br />

powiem ci, kto to napisał. Brzmiało to<br />

tak: Słuchaj chłopku, z taką sztuką to ty na<br />

salony warszawskie nie wjedziesz. Dowiedziałem<br />

się o tym po kilku latach.<br />

Przeczuwałeś, że tak to się może skończyć?<br />

Ale chłop zawsze obrywał. (śmiech) Przeczuwałem,<br />

że tak jest, że ludzie w mieście<br />

mogą tak myśleć. Trudniej, jak się o tym<br />

na własnej skórze przekonasz. Bo masz<br />

złudzenia jednak.<br />

Było Ci przykro?<br />

Było. Nie z mojego powodu. Wiesz, bardzo<br />

sobie ceniłem tych ludzi na wsi, których<br />

znałem i wiedziałem, w jakim trudzie<br />

ociosują to życie.<br />

Po dyplomie rektor kazał mi jechać na<br />

wieś, bo tam byli potrzebni ludzie w domach<br />

kultury. Ale matka mi powiedziala:<br />

To po co twoje studia? Jak tu wrócisz, to<br />

już koniec. Tu jest tylko pot, gnój i trud.<br />

Żadnej perspektywy rozwoju. Ojciec<br />

zmarł młodo. Matka nie chciała przekazać<br />

gospodarstwa na Skarb Państwa. I tak się<br />

męczyliśmy przez wiele lat razem. Przyjeżdżałem<br />

z Warszawy pomagać w polu.<br />

A jeszcze w latach 60. rodzice przeżywali<br />

koszmar. Obowiązkowe dostawy śniły im<br />

się po nocach. Za niewywiązanie się z tego<br />

obowiazku groziło więzienie. Ja to znam<br />

z tego mojego uniwersytetu w kuchni.<br />

Ciągle słyszałem od rodziców: Ucz się, bo<br />

będziesz tak jak my zasuwał dzień i noc,<br />

dzień i noc.<br />

Pierwsze zdanie Ostatniego rozdziału Wiesława<br />

Myśliwskiego brzmi: Było, jak mówię.<br />

Nie tak, jak jest, tylko jak mówię. W jednym<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

11


12<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

zdaniu zawarta jest cała istota istnienia<br />

dzieła sztuki, dzieła literackiego. To jest<br />

osobna rzeczywistość. Osobny świat.<br />

Ze studentami teraz akurat ciągle o tym<br />

rozmawiamy. Fikcja. Oszustwo. Nieprawda,<br />

ale prawda artystyczna. Czasami<br />

prawdziwsza niż życie.<br />

Przez fikcję do prawdy. Ale do fikcji<br />

też z prawdy. Twój przyjaciel Wiesław<br />

Myśliwski napisał: Zawsze uważałem,<br />

podobnie jak Staś, że sztuka musi<br />

czerpać z konkretnej, lecz własnej<br />

przestrzeni, z losów znanych nam ludzi,<br />

z ich często banalnego czy wręcz<br />

pospolitego doświadczenia. I zmierzać<br />

ku uniwersum. Nie ma sztuki<br />

jako takiej, która rodziłaby się z niczego.<br />

Nawet najbardziej abstrakcyjna<br />

sztuka ma swoje zakorzenienie i swoje<br />

źrodło w konkretnej rzeczywistości,<br />

w dotkliwości naszego bytu.<br />

To jest o źródłach dzieła sztuki. Było,<br />

jak mówię, to jest istota dzieła sztuki,<br />

inaczej – twój przekaz. On jest i uniwersalny,<br />

bo mówisz językiem znanym różnym<br />

innym osobom, a równocześnie<br />

osobisty, własny. Nie ma nic bardziej<br />

własnego niż twoja mowa, dźwięk, barwa,<br />

leksykon. Prawda opowiadającego.<br />

Rzeka Bug, Twoja modelka, ma ostatnio<br />

bardzo trudny czas. W związku<br />

z tak zwanym krysysem migracyjnym<br />

i kryzysem humanitarnym. Granica<br />

polsko-białoruska została uzbrojona<br />

w mury i zasieki. Graniczna rzeka została<br />

cierniem ukoronowana.<br />

Tak to nazwałem. Gdy to pierwszy raz<br />

zobaczyłem, takie odniosłem wrażenie.<br />

Na całej długości polskiego brzegu<br />

rozciągnięta została concertina –<br />

żyletkowy drut kolczasty typu agresywnego,<br />

czyli powodującego maksymalne<br />

straty u osoby go forsującej.<br />

Straty ponosiły głównie zwierzęta podchodzące<br />

do rzeki. Teraz jest siatka, jak<br />

wzdłuż autostrady, bo były protesty. To<br />

są żyletki. Ważne, żebyś to zobaczyła.<br />

Mam zdjęcia. Trzy zwoje, jeden nad<br />

drugim, wzdłuż brzegu. Prawie wszędzie.<br />

No i weź to artystycznie ugryź.<br />

Jak sobie z tym poradziłeś?<br />

Nie poradziłem sobie. Przyjechałem po<br />

jakimś czasie, a tu taki drut. W okolicach<br />

Włodawy to zdjęto. Po wielu trudach,<br />

bo to zarosło chmielowymi kłączami.<br />

Te chmielowe kłącza to zagarnęły. I tam<br />

koło mnie, na skarpie, tego nie widać,<br />

ale w środku concertina nadal jest. Złowieszcza,<br />

choć wygląda jak srebrna biżuteria.<br />

Delikatność, która tnie, zabija.<br />

Widzenie i rozumienie rzeki mi się<br />

zmieniło. Dochodzi jeszcze świadomość<br />

wojny. Przecież niedaleko, na Białorusi,<br />

znajdują się poligony. Stamtąd<br />

podobno startowały samoloty rosyjskie<br />

z rakietami na Kijów.<br />

Z drugiej strony ta rzeka zawsze taka<br />

była. Zawsze ją dotykały trudne rzeczy.<br />

Ona, na długim odcinku, jest graniczna.<br />

Tak jak Odra.<br />

Ale przez długi czas była dla Ciebie<br />

zupełnie czymś innym. Płynnym połączeniem<br />

kultur, wyznań.<br />

No właśnie. Przecież ja, wprawdzie śladowo,<br />

ale pamiętam niezwykły czas<br />

rzeki, kiedy nie było mostu… Wiesz, jak<br />

ludzie się pomiędzy sobą porozumiewali<br />

podczas sianokosów? Za pomocą pieśni.<br />

Wyobrażasz sobie? Wiele pieśni z tamtego<br />

czasu to są „pieśni do kogoś”, nie<br />

„do siebie” Czy jest coś piękniejszego?<br />

Spotkało mnie coś podobnego kilka<br />

lat temu. Studenci z chóru bodaj Politechniki<br />

Warszawskiej śpiewali do<br />

nas, gdy my śpiewaliśmy przy ognisku<br />

po drugiej stronie Bugu.<br />

Teraz młodzi ludzie do źródeł wracają.<br />

Ja Adama Struga zawiozłem na to<br />

swoje miejsce. Zresztą on chyba nawet<br />

sam to zaproponował: No to co, no to<br />

śpiewamy do rzeki. Półtora roku temu<br />

zmarła pani Karolina Weremczuk, genialna<br />

solistka z moich stron, śpiewała<br />

białym głosem. Ale też moja matka<br />

z moją matką chrzestną zawsze po<br />

niedzielnym nabożeństwie lubiły paść<br />

krowy nad Bugiem, żeby pośpiewać<br />

właśnie. Siedziały i pół dnia śpiewały.<br />

Czym są kamienie na Twoich ostatnich<br />

obrazach?<br />

Pewną odpowiedzią na tę nową sytuację.<br />

One się pojawiły w moim malarstwie<br />

po raz drugi. Praprzyczyną był<br />

Wiesław Myśliwski. Jak już wiesz, on<br />

wymyślił, żebym namalował okładkę do<br />

jego Ucha Igielnego. Namalowałem chyba<br />

20 obrazów. Niewielkiego formatu.<br />

Zależało mi, żeby było widać strukturę<br />

farby i płótna, jak się to zreprodukuje<br />

na okładce. Jeśli ma być malowane, to<br />

będzie malowane z całą zawartością<br />

malarską, postanowiłem. Ja grubo kładę<br />

farbę, grubo smaruję. Dla mnie struktura<br />

jest ważna, to jak tam światło się układa.<br />

I redaktor naczelny „Znaku” Jurek<br />

Illg zaproponował Myśliwskiemu: Skoro<br />

powstało tyle prac, to robimy wszystkie<br />

wznowienia książek z okładkami malarstwa<br />

Stanisława Baja. Ale wszystko


Światło zmienia wszystko<br />

z rzeką – Ja się uparłem. I Wiesio, i ja nie<br />

lubimy przekazów zbyt dosłownych. Literaturę<br />

trzeba sobie wyobrażać.<br />

Kamień do Kamienia na kamieniu był najtrudniejszy.<br />

No namaluj kamień na okładkę!<br />

Tym razem namalowałem chyba ze<br />

czterdzieści prac. Krytykował bardzo: To<br />

są kartofle nie kamienie. Krytyka – nie ma<br />

nic lepszego! Wyszedł czarny kamień na<br />

szarym tle, ale kamień jest w świetle. I to<br />

jest na okładce.<br />

I te kamienie do mnie wróciły. Jak woda<br />

opadnie na Bugu, to kamienie wyłażą. Niska<br />

woda obnaża. I to też jest ciekawe, że obnaża.<br />

Pokazuje, co osiadło na dnie.<br />

Ludzie się też tym interesują: Aha, to tu<br />

był most. Gdy rzeka opadnie, to widać ślady.<br />

Pamięć, przeszłość.<br />

Początkowo próbowałem malować concertinę<br />

realistycznie. Wyszły straszne knoty,<br />

bo nie ma nic gorszego niż dosłowność<br />

w malarstwie. Może fotografia zrobi to<br />

dobrze, zwłaszcza czarno-biała. Przedstawienie<br />

wojny w sztukach plastycznych jest<br />

trudne. Niewielu malarzom się to udało.<br />

Picasso Guernicę na temat wojny domowej<br />

w Hiszpanii zrobił doskonale. Goya. Wróblewski<br />

znalazł formę plastyczną na coś, co<br />

jest dramatem wręcz nienazywalnym. Druga<br />

wojna światowa, Holokaust. Nazwij to.<br />

Zdjęcia estetyzują, film estetyzuje, mimo że<br />

jest dokumentem. A cóż dopiero obraz?!<br />

A jak estetyzować grozę na granicy?<br />

Dlatego kamienie. Głodowe? Ostrzegające.<br />

Rzeka sobie płynie, powinna mieć<br />

spokojną taflę, ale coś ją niepokoi, coś ją<br />

przecina. Dla mnie to zawsze jest niesamowite<br />

przeżycie, gdy widzę, jak szklarz<br />

tnie szybę. Ten odgłos. Przecięcie szyby,<br />

która już nieodwołalnie nie będzie tym samym.<br />

Kamień, który jak diament tnie taflę<br />

wody, jest dla mnie metaforą zastanej<br />

sytuacji. Przecięta szyba, którą jeśli nawet<br />

zespolisz, ma ranę na zawsze.<br />

Przecież rzeka płynie.<br />

Jednak kamień rozpruwa tę gładź. Tak<br />

o tym myślałem.<br />

Podobne emocje wiązały się z szafirem. To<br />

jest jednak chłodny błękit. To nie jest błękit<br />

królewski czy ultramaryna. To nie jest<br />

włoski błękit, to nie jest cukierek. Północne<br />

błękity – błękit pruski, błękit paryski –<br />

zielonkawe, głębokie. W nich jest groza.<br />

Znowu regularnie jeździsz malować nad<br />

Bug. To dla Ciebie także terapia.<br />

Nie umiem inaczej. Ale jest we mnie niezgoda.<br />

Cały czas. I jednocześnie bezradność.<br />

Bo co masz zrobić oprócz tego, że<br />

wykrzyczysz, napiszesz, powiesz?<br />

To sporo. A niezgoda najbardziej na co?<br />

Niezgoda na to, że ktoś się na coś takiego<br />

decyduje. Na żyletki. I niezgoda na to, że<br />

świat taki jest.<br />

Czytam teraz, że planuje się wydać 300<br />

milionów złotych na uzbrojenie rzeki<br />

w elektronikę. Wiem, to odpowiedź na zagrożenie.<br />

Ale ja jestem ekologiem. Gdzie<br />

jest ekologia pejzażu?! Tu nikt nie wie, co<br />

to jest. Wielkie korporacje rolnicze – to też<br />

nam grozi. Jestem rozdarty.<br />

Musisz mieć na to swoją odpowiedź.<br />

Mam. Gdy przypominam sobie, co mi<br />

moja babcia rodzona opowiadała, jak z tą<br />

rzeką kiedyś było, co ludzie przeżywali<br />

podczas bieżeństwa (1915), to myślę, że<br />

teraz nie jest tak źle. Dzisiejszy kryzys na<br />

granicy sprawia, że myślisz o minionych.<br />

Każdy czas ma swoje dramaty. [AM]<br />

ANNA MARUSZECZKO<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

13


14<br />

Obraz: Stanisław Baj<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Krzysztof Kamil Baczyński<br />

BALLADA O RZECE<br />

Rzeka pachnie jak ryba.<br />

Ryba jest liściem deszczu<br />

oderwanym od białej gałęzi szelestu,<br />

od zbuntowanych okrętów chmur –<br />

A wyginane rybitwy<br />

złożone do wiotkiej modlitwy<br />

ciągną niebem błyszczący jak brzeszczot,<br />

omotujący ciasno sznur.<br />

Rzeka się w niebie odbija<br />

czy niebo rzekę wymija<br />

tocząc kuliste chmury na drugi brzeg?<br />

Brzeg odległy o bulgot –<br />

stoisz w słońcu wykuta,<br />

wijesz z muszli zielonej<br />

piosnkę na cztery nuty.<br />

Stoisz w łusce i płoniesz,<br />

w ciszy martwej jak smutek<br />

tylko bieli się po niej<br />

piosnka na cztery nuty.<br />

Dokąd idę? po płaskim lustrze<br />

czy po niebie głową w dół?<br />

Rozcinają się sny upalne<br />

nożem fali ostro na pół.<br />

Dokąd idę? czy brzeg się zbliżył,<br />

czy opadłem w obłok wyżej,<br />

czy w ślimaczy, po ustach ciągnący się muł?<br />

Stoisz w niebie, na brzegu czy w lustrze?<br />

Słońce zewsząd zapala się w łusce,<br />

Płynę w lejach – szklisty wodnik.<br />

Rzeka pachnie jak ryba.<br />

W porcie prąd się urywa.<br />

Płynę wodą, piorunem czy błyskiem pochodni<br />

– trup o oczach jak obłok zastygły?<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

15


Londyńskie Nagrody Literackie po raz 72.!<br />

W<br />

lutym nad Tamizą gościliśmy<br />

laureatów Nagrody Literackiej<br />

Związku Pisarzy Polskich<br />

na Obczyźnie za rok 2023. Przyjechali:<br />

Kazimierz Braun z USA – dramaturg,<br />

reżyser, pisarz, wykładowca akademicki,<br />

nagrodzony za całokształt<br />

twórczości, oraz Richard John Butterwick-Pawlikowski<br />

z niedalekiego Oksfordu<br />

– historyk brytyjski, który został<br />

wyróżniony za popularyzowanie kultury<br />

i historii polskiej w anglojęzycznym<br />

świecie. Dla polskiego środowiska<br />

doroczna gala jest okazją nie tylko do<br />

spotkania i rozmów o literaturze, lecz<br />

także do bezpośredniego kontaktu<br />

z elitami świata kulturalnego. Słuchanie<br />

ich wystąpień, poznawanie opinii<br />

i dzieł staje się dla zebranych porywającą<br />

lekcją nauki i wielkości ludzkiego<br />

umysłu. A nagrody za ubiegły rok<br />

przypadły wybitnym humanistom.<br />

Urodzony 29 czerwca 1936 roku na<br />

Kielecczyźnie Kazimierz Braun jest<br />

twórcą o szerokich zainteresowaniach,<br />

ale bez trudu można zauważyć,<br />

że jego główne obszary badań i działalności<br />

to teatr i dramat. Od czasu<br />

debiutu reżyserskiego w 1961 roku<br />

zrealizował ponad 150 przedstawień<br />

teatralnych i telewizyjnych w Polsce,<br />

USA, Kanadzie, Irlandii, Niemczech,<br />

a znalazły się wśród nich dramaty Różewicza<br />

(18), Wyspiańskiego, Brechta,<br />

Szekspira. W życiorysie twórczym<br />

Brauna dominuje Norwid. Szalone<br />

zadanie, które wyznaczył sobie na<br />

progu kariery artystycznej – pokazania<br />

w teatrze i w telewizji wszystkich<br />

pełnospektaklowych sztuk tego pisarza<br />

– udało mu się w dużej mierze<br />

zrealizować. Zamknął je imponującą<br />

liczbą 14 wybitnych realizacji dramaturgicznych<br />

Norwida. Do wypełnienia<br />

młodzieńczego marzenia zabrakło<br />

Laureatowi trzech sztuk. Niestety<br />

w 1984 roku władze polityczne usunęły<br />

Brauna z Teatru Współczesnego<br />

we Wrocławiu, co stało się powodem<br />

jego wyjazdu za granicę. Przyjął zaproszenie<br />

do Stanów Zjednoczonych,<br />

gdzie został profesorem w University<br />

at Buffalo w stanie Nowy Jork.<br />

Jury Nagrody Literackiej Związku Pisarzy<br />

szczególnie doceniło twórczość<br />

Brauna powstałą na emigracji. Jego<br />

„gmach pamięci Polek emigrantek”<br />

obejmuje kilkanaście scenariuszy<br />

i słuchowisk opowiadających m.in.<br />

o: Marii Skłodowskiej-Curie, Tamarze<br />

Łempickiej, Karolinie Lanckorońskiej,<br />

Poli Negri, Hance Ordonównie, Helenie<br />

Modrzejewskiej. Kilka spektakli<br />

dramaturg zrealizował na scenie<br />

w Kanadzie, w teatrze prowadzonym<br />

przez Marię Nowotarską i Agatę Pilitowską.<br />

Aktorki te kilkakrotnie odwiedziły<br />

Londyn z paroma spektaklami<br />

naszego Laureata. Lista publikacji<br />

książkowych Kazimierza Brauna obejmuje<br />

blisko 80 pozycji należących do<br />

literatury naukowej i pięknej.<br />

Drugim wawrzynem Związku Pisarzy<br />

uwieńczony został Richard John<br />

Butterwick-Pawlikowski. Urodził się<br />

w Wielkiej Brytanii 13 marca 1968<br />

roku, studiował historię w Cambridge,<br />

doktorat uzyskał w Oxfordzie,<br />

a pod wpływem ruchu „Solidarność”<br />

zainteresował się Polską, z której pochodzą<br />

jego przodkowie. Wkrótce<br />

uległ fascynacji przeszłością naszego<br />

kraju. Intensywna nauka języka polskiego,<br />

studia i badania w archiwach<br />

i bibliotekach europejskich sprawiły,<br />

że stał się najwybitniejszym znawcą<br />

historii Polski okresu oświecenia. Jest<br />

autorem monografii Poland’s Last<br />

King and English Culture. Stanisław<br />

August Poniatowski, 1732–1798,<br />

a także innych prac zwartych i zbiorowych<br />

oraz rozpraw o oświeceniu<br />

ZWIĄZEK PISARZY POLSKICH NA OBCZYŹNIE. LONDYN<br />

16<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Zdjęcia pochodzą z archiwum ZPPnO<br />

i anty-oświeceniu, Kościele katolickim,<br />

parlamentaryzmie i monarchii<br />

w Rzeczypospolitej Obojga Narodów.<br />

W 2022 roku napisał niezwykłą książkę<br />

o tym, jak w XVIII wieku zniknęło<br />

z mapy państwo, które nie było jakimś<br />

pomniejszym księstwem czy<br />

miastem-republiką, tylko jednym<br />

z największych państw Europy. Jej tytuł<br />

brzmi literacko Światło i płomień.<br />

Odrodzenie i zniszczenie Rzeczypospolitej<br />

(1733-1795), a zaczyna się jak<br />

powieść:<br />

W niedzielę 6 maja 1787 roku poranek<br />

był chłodny i jasny. Po wodach ogromnej<br />

rzeki Dniepr, zasilanych przez topniejące<br />

po długiej zimie śniegi i lody,<br />

płynęła na południe flotylla siedmiu<br />

pałacowych galer i około osiemdziesięciu<br />

mniejszych jednostek.<br />

Kazimierz Braun<br />

A nagrody, jak już wiemy z przeszłości,<br />

zostały i tym razem ufundowane<br />

przez wspaniałe polskie emigrantki,<br />

które tak dobrze rozumieją potrzebę<br />

kontynuowania najlepszych polskich<br />

tradycji w diasporze: Walerię Sawicką<br />

i Irenę Michałowską, za co zarząd<br />

Związku Pisarzy składa mecenaskom<br />

kultury najserdeczniejsze podziękowanie.<br />

Nie ma gali z laureatami bez aktorów.<br />

Oni dbają, aby przeczytane przez nich<br />

fragmenty prac nagrodzonych były<br />

potwierdzeniem słuszności pracowitego<br />

jury Nagrody Literackiej ZPPnO.<br />

Utwory laureatów czytali aktorzy Sceny<br />

Polskiej UK: Joanna Kańska i Adam<br />

Hypki, a dodatkowym lektorem był<br />

Tak o niedalekim spotkaniu rosyjskiej<br />

cesarzowej i polskiego króla pisze<br />

z polotem brytyjski historyk. Zajmującą<br />

i odkrywczą rozprawę angielskiego<br />

profesora przetłumaczył z talentem<br />

na język polski Michał Ronikier. Jej<br />

fragmenty zostały odczytane podczas<br />

gali z laureatami.<br />

Na zdjęciu: Richard Butterwick-Pawlikowski, Regina Wasiak-Taylor (Prezes ZPPnO), Katarzyna Zechenter i Kazimierz Braun<br />

W uzasadnieniu jury czytamy, że<br />

Nagrodę Literacką ZPPnO otrzymał<br />

profesor Richard Butterwick za niezwykły<br />

i zajmujący sposób opowiadania,<br />

sztukę eleganckiej polemiki,<br />

dar odczuwania historii, wrażliwość<br />

językową, pasję szczegółu. Jury podkreśliło,<br />

że książki i wszystkie dotychczasowe<br />

prace naukowe Butterwicka<br />

nawiązują do najlepszych tradycji europejskiego<br />

dziejopisarstwa, do czasów,<br />

kiedy pisarze historyczni umieli<br />

połączyć wiedzę z intuicją badawczą<br />

i artyzmem, kiedy nauka była bliska<br />

literaturze.<br />

Na uroczystości wręczenia nagród<br />

obaj dostojni Laureaci wygłosili niekonwencjonalne<br />

podziękowania, które<br />

zostaną opublikowane w czerwcowym<br />

tomie londyńskiego „Pamiętnika<br />

Literackiego”.<br />

Wiktor Moszczyński. Święto polskiej<br />

literatury na obczyźnie zakończyło<br />

się spotkaniem towarzyskim przy<br />

lampce wina i rozmowami, którym<br />

nie było końca. Wypada czekać na<br />

następny rok. Kolejnych zwycięzców<br />

ogłosi PAP na początku października<br />

bieżącego roku. [RWT]<br />

REGINA WASIAK-TAYLOR<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

17


Intryga (1890)<br />

TAJEMNICZE PIĘKNO<br />

TRUPIEJ CZASZKI<br />

Daniel Wójtowicz<br />

Znany jest jako malarz postaci<br />

z trupimi czaszkami czy walczących<br />

ze sobą szkieletów. Przedstawiał<br />

również grupy osób w karnawałowych<br />

błazeńskich maskach.<br />

Parafrazował nawet w ten sposób<br />

sceny z obrazów swojego sławnego<br />

rodaka – Rubensa. Może i dlatego<br />

jemu współcześni w końcu XIX wieku<br />

okrzyknęli go nowym Rubensem.<br />

Mogło brzmieć doniośle i pochlebnie,<br />

gdyby nie było to tylko złośliwym<br />

żartem, kpiną. Jego malarstwo<br />

bulwersowało, raziło, nie budziło<br />

zrozumienia. Przez długie lata pozostawał<br />

skreślony i wykluczony z artystycznego<br />

środowiska we własnym<br />

kraju, tymczasem dziś nazwisk tych<br />

krytyków prawie nikt już nie pamięta.<br />

18<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

A prace jego autorstwa wiszą właśnie<br />

tuż przy dziełach Rubensa i jawią się<br />

jako druga największa atrakcja muzeów<br />

Belgii. James Ensor uznawany<br />

jest za współtwórcę ekspresjonizmu<br />

i symbolizmu, za jednego z tych największych,<br />

bez których światowe<br />

malarstwo nie byłoby dziś takie, jakie<br />

jest.<br />

Ja dla siebie odkryłem go przy turystycznej<br />

wizycie w Królewskim Muzeum<br />

Sztuk Pięknych w Antwerpii,<br />

w którym znajduje się odrębny dedykowany<br />

mu dział. Wchodzących wita<br />

wyeksponowany na wielkiej ścianie<br />

jeden z najbardziej znanych obrazów<br />

mistrza: Szkielet malujący (1896), który<br />

po pierwsze zaskakuje rozmiarem,<br />

niewspółmiernie małym w stosunku<br />

do swojej sławy. Po drugie wydaje<br />

się być niepoważnym malarskim żartem<br />

– przedstawia stojącego przed<br />

sztalugami, elegancko ubranego artystę,<br />

z sylwetką zwieńczoną trupią<br />

czaszką, na dodatek jakby uśmiechniętą.<br />

Czy jest to autoportret sfrustrowanego<br />

artysty? Czy też przykład<br />

okrutnego poczucia humoru? – retorycznie<br />

pyta autor muzealnego podpisu<br />

pod pracą. Faktycznie i dla mnie nie<br />

było to jasne. Rozszyfrowywanie zagadki<br />

tych osobliwych obrazów, sławy<br />

i wielkości ich twórcy stało się dla<br />

mnie frapującą przygodą.<br />

Okazuje się, że kluczem do zrozumienia<br />

Jamesa Ensora są maski. Ukształ-


towały one jego wyobraźnię, a może<br />

nawet cały światopogląd. Jako dzieciak<br />

James wychowywał się w Ostendzie<br />

w domu, który był jednocześnie<br />

magazynem dla prowadzonego przez<br />

jego matkę sklepu z pamiątkami.<br />

Dominowały wśród nich właśnie tradycyjne<br />

karnawałowe maski: zimne,<br />

tajemnicze twarze. Małemu musiały<br />

się chyba wydawać straszne, nieludzkie.<br />

Pustymi oczodołami spoglądały<br />

na niego z każdego ciemnego zakamarka<br />

mieszkania, zdawały się szeptać<br />

coś swymi martwymi ustami. Być<br />

może się ich bał, a na pewno czuł<br />

ich wszechobecność. Zrozumiał, że<br />

bardzo często ludzie dążą do ukrycia<br />

własnej twarzy przed innymi. Dla zatajenia<br />

prawdy o sobie i z lęku przed<br />

konsekwencjami jej ujawnienia.<br />

obiekt karykatury zachwyca się swym<br />

obnażonym wizerunkiem. Dlatego prace<br />

tego twórcy współczesnych mu Belgów<br />

jakoś mało śmieszyły, a w każdym<br />

razie nie wywoływały ich entuzjazmu.<br />

Czarę goryczy lokalnej socjety wobec<br />

radosnej twórczości Jamesa Ensora<br />

przelał wykonany w 1889 roku jego<br />

na wpół surrealistyczny obraz Wjazd<br />

Chrystusa do Brukseli, w którym malarz<br />

oddał swoje wyobrażenie, jak<br />

mogłoby wyglądać powitanie Zbawcy<br />

w tym współczesnym i bliskim mu<br />

świecie. Przedstawił swoich rodaków<br />

tłumnie wypełniających Wielki Plac,<br />

z twarzami schowanymi oczywiście<br />

za maskami, wyzutych z entuzjazmu<br />

wobec przybycia Jezusa, za to egoistycznie<br />

skoncentrowanych na samych<br />

sobie. Znajdowała się w tym<br />

jawna i śmiała krytyka hipokryzji<br />

i zakłamanych stosunków społecznych<br />

w ówczesnej Belgii, braku wrażliwości<br />

społecznej i egoizmu wiodących<br />

polityków. Obraz musiał być na<br />

tyle dla odbiorców czytelny, dosadny,<br />

że uniemożliwiono jego szerszą publiczną<br />

prezentację i nawet wymuszono<br />

wyłączenie Ensora z towarzystwa<br />

belgijskich artystów – Les XX, które<br />

zresztą on sam przed laty tworzył.<br />

Ale jak to często z twórczością bywa –<br />

krzyk krytyki i oburzenia tylko uwypukla<br />

celność i siłę dzieła. Jego wielkość<br />

i skalę oddziaływania na emocje.<br />

I chociaż musiał prawie 40 lat wisieć<br />

w ukryciu na ścianie w mieszkaniu<br />

artysty, to w końcu, w latach<br />

30. XX wieku, uzyskał sławę najlepszej<br />

pracy Ensora i bezcennego dzieła<br />

światowego malarstwa. Dziś ulokowany<br />

jest w najważniejszych zbiorach malarstwa<br />

w Los Angeles w USA.<br />

W Muzeum w Antwerpii, w którym<br />

poznawałem twórczość Ensora, reprezentantem<br />

dzieł z postaciami<br />

w nadanych im maskach jest równie<br />

James Ensor<br />

A już tylko o jeden krok dalej musiało<br />

być spostrzeżenie, że i te prawdziwe<br />

twarze bywają często oszustwem i zasłoną<br />

dla prawdziwego oblicza. Zdecydował<br />

zatem obnażać wszechobecnych<br />

w jego otoczeniu dwulicowców<br />

i przedstawiać ich w maskach. Tyle<br />

że u niego nie miały one – jak tamte,<br />

karnawałowe – ukrywać prawdy, lecz<br />

przeciwnie: w specyficzny sposób<br />

de-maskować. Innymi słowy bohaterom<br />

swoich obrazów „dorabiał gęby”,<br />

karykaturalnie odzwierciedlając ich<br />

przywary – złośliwość, zajadłość,<br />

chciwość, tchórzostwo, zachłanność<br />

czy obojętność. A im bardziej ich na<br />

kolejnych obrazach przybywało, tym<br />

bardziej składali się na tłum, na szerszy<br />

obraz społeczeństwa ówczesnej<br />

Belgii.<br />

Zdjęcia: Daniel Wójtowicz<br />

Specyficzna twórczość Jamesa Ensora<br />

mieściła się ponoć w tradycyjnym<br />

flamandzkim grubiańskim poczuciu<br />

humoru – zwanze. Była zatem<br />

na tamtym gruncie niejako kulturowo<br />

umocowana i usprawiedliwiona.<br />

Praktycznie jednak rzadko kiedy<br />

Szkielety walczące nad ciałem wisielca (1891)<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

19


słynna L’Intrigue. Obraz przedstawia<br />

grupę ludzi o wymownych, karykaturalnych<br />

obliczach. I choć nie są<br />

przedstawieni we wzajemnej relacji,<br />

wyraźnie pozostają w jakimś paskudnym<br />

porozumieniu. Co do jego istnienia,<br />

sensu i charakteru upewnia nas<br />

tytuł obrazu, ale i bez niego łatwo to<br />

zrozumieć. Ukazanie tych właściwie<br />

niewidocznych, ale tak istotnych zależności<br />

międzyludzkich przesądza<br />

w moich oczach o magicznej sile tego<br />

dzieła. Uwidacznia ono bowiem<br />

coś, co jest tylko duchem danej sytuacji,<br />

co fizycznie nie istnieje, ale<br />

tworzy – podbitą jeszcze ekspresyjną<br />

kolorystyką – szyderczą opowieść<br />

o naturze prezentowanych postaci.<br />

Sala wystawowa z ekspozycją Intrygi<br />

Ale jakby było jeszcze mało tych dziwnych<br />

niby-twarzy, błazeńskich masek,<br />

to są przecież jeszcze u Ensora wizerunki<br />

mocniejsze: postacie z trupimi<br />

czaszkami czy ludzkie szkielety. Nie<br />

chodzi tu raczej o makabreski. Ostatecznie<br />

nie są to wizje cmentarne, kościotrupy<br />

z tych obrazów bywają nawet<br />

nieco zabawne czy rozbrajające.<br />

Niemniej jednak pozostają dziwaczne<br />

oraz jak i cały ten zamysł twórczy,<br />

widma czaszki demony maski szkielety widma czaszki<br />

Christ Entry Into Brussels in (1889). Public domain US<br />

Wjazd Chrystusa do Brukseli<br />

20<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Szkielet malujący (1986)<br />

i demony maski szkielety widma czaszki demony maski<br />

tajemnicze. Sceny z ich udziałem<br />

mogą oznaczać wiele i dokładnie nie<br />

wiadomo co.<br />

Co zabawne: przy oglądaniu w Muzeum<br />

w Antwerpii jednego z najbardziej<br />

wyrazistych „kościotrupowych”<br />

obrazów Ensora: Szkielety walczące<br />

o ciało wisielca (1891) każdy z nas<br />

miał inną interpretację tej absurdalnej<br />

wizji. Ktoś mówił, że rzecz poszła<br />

o schedę po samobójcy, inny kolega<br />

sądził, że chodzi o winę i odpowiedzialność<br />

za śmierć nieszczęśnika,<br />

a koleżanka podejrzewała, że to jego<br />

zmarła żona z kochanką walczą pośmiertnie<br />

o wieczne prawo do bycia<br />

przy zmarłym.<br />

Na tej jawnej niejednoznaczności<br />

zasadza się jednak, jak doczytuję<br />

u sięgających głęboko badaczy sztuki,<br />

pierwsza szczególna cecha tych obrazów.<br />

Zawierają nadmiar treści i znaczeń,<br />

w wyniku czego ich ostateczny<br />

sens i wymowa dopełnia się dopiero<br />

w oczach i myślach każdego z nas.<br />

W zderzeniu z naszymi doświadczeniami<br />

i odczuciami. Stajemy się<br />

z zamysłu autora dzieła jego współtwórcami,<br />

a przynajmniej aktywnymi<br />

emocjonalnymi „ekranami”, na których<br />

uwidacznia się i kształtuje ich<br />

ostateczna treść.<br />

Przedstawianie postaci zwieńczonych<br />

pustymi czaszkami stało się u Ensora<br />

głęboką konsekwencją wcześniejszego<br />

myślenia o maskach i o fałszu, który<br />

niesie często w opowieści o człowieku<br />

jego zakłamana twarz. W tym<br />

kontekście naga czaszka, też przecież<br />

indywidualnie zróżnicowana, jawi się<br />

jako naga prawda niepodlegająca manipulacjom<br />

czy ubarwieniom. W tamtych<br />

czasach, gdy rodziła się ta sztuka,<br />

spojrzenie takie musiało być szokujące<br />

i prowokacyjne.<br />

Do zaskakujących odkryć doprowadziły<br />

szczegółowe badania i prześwietlenia<br />

prac Ensora, w tym zwłaszcza Malującego<br />

szkieletu. Okazuje się, że pod<br />

czaszką wieńczącą sylwetkę stojącego<br />

przed sztalugami mężczyzny namalowana<br />

została uprzednio realistyczna<br />

twarz samego autora obrazu, niczym<br />

miniaturowy autoportret. Dopiero na<br />

tej bazie dokonywał on przeobrażeń<br />

rysunku swojej głowy, jakby szukając<br />

najbardziej właściwego anatomicznie<br />

kształtu własnej czaszki, próbował<br />

precyzyjnie ustalić obraz swojego<br />

szkieletowego wizerunku, tego, który<br />

miałby być najprawdziwszą prawdą<br />

o osobie i jednocześnie jej przesłaniem<br />

dla wieczności. Oznaczałoby to,<br />

że obraz Malujący szkielet, pomimo<br />

swojej absurdalności, nie miał być<br />

żadnym żartem. Może natomiast był<br />

i jest do dziś pewnym artystycznym<br />

testamentem artysty.<br />

Czaszka była zawsze i pozostaje do<br />

dziś symbolem. I to nie tylko nieuchronności<br />

śmierci, lecz także nieustannych<br />

nadziei ludzi na pozostawienie<br />

po sobie trwałego śladu na<br />

ziemi. Wprowadzając tak mocno<br />

czaszki do treści swoich ekspresjonistycznych<br />

obrazów, Ensor powiązał je<br />

mocno z rodzącym się w jego czasach<br />

również symbolizmem i abstrakcyjnym<br />

myśleniem o życiu. Jaki jest cel<br />

całego naszego życia? I co też po nas<br />

pozostaje? Niektórzy twierdzą, że tylko<br />

sztuka. W wypadku Jamesa Ensora<br />

akurat jest to prawdą. [DW]<br />

DANIEL WÓJTOWICZ<br />

21<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Ilustracja: Renata Cygan<br />

22<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Bianka Kunicka-Chudzikowska<br />

NOC W DŁONIACH UKŁADA<br />

KOLEJNE DZIEŃ DOBRY<br />

kocham cię jak drzewa kurhany wieczności<br />

smętny kamień i burzę strażniczkę jutrzenki<br />

jak skrawek błękitu ognie zórz gdy płoną<br />

głębię co czas topi w strumieniach na czole<br />

łapię w dłonie ciepło kwitnących firletek<br />

kocham w oczach ustach i językach turzyc<br />

zapachu mokradeł obietnicach burzy<br />

kocham skórą teraz a będę też potem<br />

w chłodzie jezior zmarszczkach słońca na księżycu<br />

pokornie i pięknie niecierpliwie strasznie<br />

w oczach martwych ptaków kałużach i sierści<br />

kocham cię w pościeli miękkim mchu na trawie<br />

tak pięknie umierać pomiędzy słowami<br />

rozsiewać je w pulchnym zaczynie milczenia<br />

zbuduj mi dom gniazdo w cichym splocie dłoni<br />

zamieszkamy razem nie wiedząc o sobie<br />

księżyc pełnią piersi drogę mleczną zatrze<br />

jakby po niej szczęście miało wkrótce nadejść<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

23


Miecz<br />

i jedynka.<br />

O AKTORZE INNEGO PLANU<br />

Rozmawia Katarzyna Brus-Sawczuk<br />

Wojciech<br />

Roguski<br />

Był piątek, około godziny czternastej. Jeszcze tylko jeden pacjent. Myślałam o zbliżającym się weekendzie,<br />

kiedy zadzwonił telefon.<br />

– Pani doktor… Ratunku… Kiedy umierałem przywaliłem mieczem w górną jedynkę… Nigdy wcześniej<br />

nic takiego mi się nie zdarzyło. Tyle razy już umierałem w różnych, niebezpiecznych okolicznościach.<br />

A tu taka błahostka…<br />

Pytam o stan zęba. „Chyba pękł” – słyszę w odpowiedzi.<br />

– Panie Wojtku, zapraszam, opowie mi pan swoją historię.<br />

24<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Wojtku, ile Ty masz lat?<br />

Czterdzieści trzy, to prawie emerytura<br />

w tym zawodzie.<br />

Ogromna liczba przygód jak na tak<br />

młodego człowieka, jakim jesteś.<br />

Umierałeś już tyle razy, ostatnio w zeszłym<br />

tygodniu…<br />

(śmiech)<br />

Powiedz mi, jak to się stało, że zostałeś<br />

kaskaderem? To był Twój pomysł? Marzenie?<br />

Czy podsunął Ci to ktoś inny?<br />

To był mój pomysł. W wieku dwudziestu<br />

pięciu lat przypomniałem sobie, że<br />

w dzieciństwie zawsze chciałem być<br />

ninją. Prześladowało mnie to. Zapisałem<br />

się na zajęcia z kung-fu, ale znalazłem<br />

w nim tylko część tego, co mnie<br />

fascynowało. Nie było tam bowiem salt<br />

i fiflaków – są to takie obroty, w zasadzie<br />

przerzuty w tył, robione jeden za<br />

drugim: ręce, nogi, ręce, nogi. Doszedłem<br />

więc do wniosku, że zapiszę się<br />

na akrobatykę. Wszystko okazało się<br />

dużo prostsze, niż mogłoby się wydawać.<br />

Mam wrażenie, że już po miesiącu<br />

byłem całkiem sprawny. (śmiech)<br />

Odkryłem taki sport, który rozwijał się<br />

w Stanach Zjednoczonych – triki sztuk<br />

walki – angielska nazwa to Marshall Law<br />

Tips albo Extreme Marshall Law. Jest to<br />

połączenie akrobatyki ze sztukami walki<br />

i np. break dance’em. Budujemy scenę<br />

na żywo, podobnie jak w grach komputerowych.<br />

Wykonujemy np. gwiazdę,<br />

z której wychodzimy do kopnięcia<br />

i teoretycznego starcia z przeciwnikiem,<br />

lądujemy. Tworzymy całą serię<br />

trików, które mogłyby być przydatne<br />

w realnej walce. Wszystko to bardzo dynamiczne<br />

i widowiskowe. Zakochałem<br />

się w tym sporcie i zacząłem trenować.<br />

Wtedy nie było żadnej szkoły, która by<br />

tego uczyła. Pozostawały mi filmy i poklatkowe<br />

oglądanie tego, co dzieje się<br />

na ekranie, a także dużo samozaparcia.<br />

Obejrzałem wszystkie dostępne filmy<br />

na YouTubie i wyćwiczyłem wszystko,<br />

co tylko było możliwe. Po dwóch latach<br />

samodzielnej nauki zobaczyłem, że wiele<br />

rzeczy już potrafię i pomyślałem, że<br />

może to pora, aby założyć własną szkołę<br />

i wypełnić pewną niszę w naszych realiach.<br />

Była to jedna z pierwszych takich<br />

szkół, jeśli nie pierwsza. Nauczanie stało<br />

się moją kolejną pasją. W pewnym<br />

momencie do zajęć dołączyło dwóch<br />

chłopaków – Maciej Kwiatkowski<br />

i Sławek Kurek, którzy byli już kaskaderami.<br />

Mieli za sobą pracę przy pierwszym<br />

Wiedźminie, naszej polskiej grze.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

<strong>25</strong>


Zaczęli przychodzić do mnie, abym nauczył<br />

ich tych elementów, których nie<br />

umieli: salt, układów akrobatycznych,<br />

trików przy upadkach. Po jakimś czasie<br />

z ich strony padła propozycja dołączenia<br />

do zespołu Wiedźmina. Taki był początek.<br />

Mając dwadzieścia siedem lat, zacząłem<br />

karierę kaskadera. Było to bardzo<br />

późno jak na światowe standardy.<br />

W wielu miejscach już kilkunastolatkowie<br />

przechodzą szkolenie. W Polsce stało<br />

się coś niedobrego. Jeszcze w latach<br />

osiemdziesiątych zawód kaskadera był<br />

licencjonowany, trzeba było zdać egzamin.<br />

Obecnie jest to wolny zawód. Każdy<br />

może stać się kaskaderem, niestety<br />

bez żadnej licencji czy innych papierów.<br />

Oczywiście trzeba mieć predyspozycje<br />

i pewne umiejętności. Ja wyszedłem<br />

z akrobatyki i sztuk walki, ale potrafię<br />

Być może w scenach pływania należałoby<br />

coś wymyślić. Polscy kaskaderzy<br />

od amerykańskich różnią się tym, że<br />

są wszechstronni. Umiemy podpalać<br />

się, spadać z dachu, wpadać pod samochody…<br />

To jedynie ułamek tego,<br />

co potrafimy robić. Na świecie istnieją<br />

wąskie specjalizacje. Na przykład, jeśli<br />

kaskader jest typowo samochodowy, to<br />

nie zagra w innych scenach, natomiast<br />

z samochodem jest w stanie zrobić<br />

wszystko. Parkować na centymetry czy<br />

wylatywać z hukiem w powietrze i lądować<br />

precyzyjnie w przygotowanym<br />

wcześniej celu. Ale należy podkreślić, że<br />

amerykański rynek jest zupełnie inny,<br />

to są miliony produkcji – od tych zupełnie<br />

topowych do filmów, które nie staną<br />

się hitami, ale nadal są robione. Taki<br />

specjalista ma więc zapewnioną pracę<br />

Do tego trzeba mieć bardzo dobry refleks,<br />

a równocześnie być opanowanym.<br />

Czy uczestniczyłeś w jakichś zajęciach<br />

psychologicznych albo kursach<br />

oddychania czy medytacji?<br />

Nie uczestniczyłem. Nie ma takiego wymogu.<br />

Wiadomo, trzeba pracować nad<br />

swoimi słabościami i fobiami. Pewnie<br />

się zdziwisz – ja mam lęk wysokości,<br />

który w dużej mierze właśnie przez kaskaderkę<br />

udało mi się zminimalizować.<br />

Wysokości się zmieniły, zmniejszyły, nie<br />

budzą już we mnie takiego niepokoju.<br />

To świadczy jednak o bardzo dużym<br />

opanowaniu i skupieniu. Paradoksalnie<br />

to wykonywanie tego zawodu pomogło<br />

mi pokonać lęk.<br />

Kiedy dokładnie zacząłeś być aktorem<br />

„innego” planu?<br />

Zastanawiam się, który film był pierwszy.<br />

Jeszcze wcześniej były pokazy na żywo.<br />

Są szczególnie trudne, bo nie ma miejsca<br />

na duble. Scen się nie powtarza ani<br />

w części, ani w całości. Są też widzowie.<br />

również posługiwać się różnymi rodzajami<br />

broni, znam czarną taktykę<br />

(wykorzystywaną przez oddziały specjalne<br />

policji) i zieloną taktykę (tu: oddziały<br />

wojskowe). Potrafię poruszać się<br />

w terenie i w budynkach, w taki sposób,<br />

w jaki rzeczywiście poruszają się<br />

wyspecjalizowane oddziały policyjne<br />

czy grupy antyterrorystyczne.<br />

Rozumiem jednak, że trzeba być wysportowanym,<br />

zdrowym, nie mieć<br />

wady wzroku…<br />

Ja mam wadę wzroku, soczewki kontaktowe<br />

nie przeszkadzają mi w saltach.<br />

26<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

w sposób ciągły, jest bez przerwy angażowany.<br />

W Polsce byłoby to niemożliwe.<br />

Nasz rynek to głównie produkcje<br />

romantyczne, czasem film historyczny,<br />

kina akcji nie ma aż tyle. Seriale z akcją<br />

zaczęły rozwijać się w ostatnim czasie.<br />

Większość filmów tego typu do niedawna<br />

stanowiły produkcje Patryka Vegi.<br />

Czy widzowie są jakoś zabezpieczeni?<br />

Osiemdziesiąt procent tego zawodu<br />

stanowią zabezpieczenia. Zawsze o tym<br />

myślimy w pierwszej kolejności, to jest<br />

cała logistyka. Spektakularny efekt, wyczyn,<br />

to tylko wisienka na torcie. Jeśli<br />

ma nastąpić wybuch, a mamy widzów,<br />

to musi nastąpić on w bezpiecznej od<br />

nich odległości. Musimy mieść pewność,<br />

że nikt i nic nam nie zakłóci pracy,<br />

że nikt nie podejdzie zbyt blisko i nie<br />

znajdzie się nagle w polu naszego działania.<br />

Czasem robimy pokazy z prawdziwą<br />

bronią. Oprócz tego, że trzeba być<br />

doskonale wytrenowanym, to przede


wszystkim należy też mieć pewność,<br />

że nikomu nie stanie się krzywda.<br />

Czyli Ty nie tylko zastępujesz aktora<br />

i grasz jego kaskaderską rolę, ale również<br />

uczysz go wielu rzeczy… Ale wróćmy<br />

do pierwszego filmu. Co to było?<br />

Był widowiskowy. (śmiech) Pierwszy<br />

film to chyba był krótkometrażowy kryminał<br />

Headshot w reżyserii Pawła Zdanowskiego.<br />

Jeśli dobrze pamiętam, zrealizowany<br />

w 2014 roku. Policjant nielubiący<br />

gier komputerowych w śledztwie<br />

mierzy się z maniakalnym fanem takich<br />

gier. Pamiętam, że w tym filmie miałem<br />

za zadanie zagrać między innymi spektakularny<br />

upadek ze schodów.<br />

Z którymi aktorami grałeś? Czy masz<br />

kogoś ulubionego?<br />

Jako fan kina zagranicznego jestem<br />

otwarty na propozycje. (śmiech)<br />

Miałem okazję współpracować,<br />

a w zasadzie grać ze Zbigniewem Zamachowskim<br />

(dublowałem go w serialu<br />

Rysa). Do zagrania Zamachowskiego<br />

To ile w kaskaderstwie jest komputera,<br />

a ile rzeczywistości?<br />

Jest oczywiście cała masa animacji i coraz<br />

lepsze możliwości ich tworzenia, ale<br />

nie zastąpią one koniecznego elementu<br />

ludzkiego. Mamy różne technologie<br />

wychwytywania rzeczywistego ruchu.<br />

Najbardziej rozpowszechnione są specjalne<br />

markery nakładane w odpowiednich<br />

punktach na strój, taki trochę jak<br />

obcisły kostium Batmana [zdjęcie na<br />

str. 15 – przyp. red.], które w podczerwieni<br />

zaczynają świecić. Jest też tzw.<br />

walium, czyli powierzchnia, na której<br />

my odgrywamy jakąś scenę lub robimy<br />

efekty kaskaderskie, a dookoła niej są<br />

rozstawione kamery ustawione na podczerwień,<br />

które rejestrują każdy ruch<br />

markerów. Potem komputery sczytują<br />

ten zarejestrowany materiał, tworząc<br />

trójwymiarowe obrazy. Na to nakładany<br />

jest model potrzebny do powstającego<br />

obrazu. Może być gigantem, może<br />

malutki jak mrówka…<br />

Mówiłeś o wszechstronności polskich<br />

kaskaderów i o swoich umiejętnościach.<br />

To znacznie więcej, niż potrafiłby<br />

aktor. W zasadzie większości<br />

z tych rzeczy najprawdopodobniej by<br />

nie potrafił. Kaskaderstwo to nie tylko<br />

umiejętność, to także sztuka różna<br />

od aktorstwa.<br />

Jest to w pewnym sensie aktorstwo<br />

wyższego rodzaju, ale nie pod<br />

względem umiejętności wyuczonych<br />

w szkole teatralnej czy filmowej, takich<br />

jak granie głosem, tylko pod względem<br />

kompetencji, których aktorzy nie<br />

mają. My dzielimy się z nimi sceną,<br />

a obie strony muszą dla widza być<br />

wiarygodne, czyli być tą samą osobą.<br />

Mamy na przykład aktorów, którzy<br />

nigdy nie trzymali broni w ręce. Aby<br />

moja scena była prawdziwa, taki aktor<br />

najpierw sam musi przyzwyczaić się do<br />

broni, nauczyć się, jak ją wziąć do ręki,<br />

że nie można trzymać palca na spuście,<br />

a jedynie obok niego, jak się z nią poruszać,<br />

reagować na ciosy. Takie detale<br />

budują scenę, którą w pewnym momencie<br />

przejmuje kaskader. Wszystko<br />

musi się płynnie uzupełniać.<br />

musiałem się bardzo dobrze odżywiać.<br />

Grałem też Małgosię Kożuchowską, dublując<br />

ją w scenach samochodowych,<br />

a Weronikę Książkiewicz uczyłem sztuk<br />

walki. Choreografię do scen układaliśmy<br />

pod nią. Taką choreografię tworzy<br />

się etapami: na rzeczywiste ruchy ciał<br />

nakłada się animacje komputerowe<br />

(ang. motion capture).<br />

Może być Avatarem…<br />

Tak, może być kimkolwiek lub czymkolwiek.<br />

À propos produkcji zagranicznych, powiedziałeś:<br />

„trzeba gonić marzenia”.<br />

No tak. Do dzisiaj mam za sobą ponad<br />

pięćdziesiąt produkcji. Było wśród nich<br />

sporo zagranicznych właśnie.<br />

Jak to się stało, że trafiłeś na plan filmu<br />

Król Artur. Legenda miecza w reżyserii<br />

Guya Ritchiego (2017)? Czy to jest tak,<br />

że jak się jest znanym kaskaderem,<br />

to agenci dzwonią, wyłapują takiego<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

27


człowieka? Czy świat profesjonalnych<br />

kaskaderów jest mały?<br />

Po sukcesie wszystkich Wiedźminów<br />

moje nazwisko zaczęło być rozpoznawalne<br />

w Europie i poza nią. Zadzwonił<br />

do nas producent od efektów specjalnych,<br />

potrzebowali kaskaderów do<br />

scen walk z bardzo dużą liczbą walczących<br />

na planie. Początkowo nawiązali<br />

kontakt z kaskaderami z Anglii, ale do<br />

współpracy z jakichś przyczyn nie doszło.<br />

Kolega zajmujący się efektami<br />

specjalnymi, którego znam prywatnie,<br />

zarekomendował producentom nasz<br />

polski zespół. Zadziałało słowo: Wiedźmin<br />

i znajomość motion capture. Guy<br />

Ritche, któremu znany był trailer do<br />

trzeciej, właśnie wchodzącej na rynek<br />

części Wiedźmina, podjął rękawicę.<br />

W rozmowie telefonicznej usłyszałem,<br />

że producentom zależy najbardziej na<br />

„epickiej walce”. Nie dostaliśmy żadnych<br />

innych wymogów czy referencji.<br />

Choreografię przygotowaliśmy w Warszawie<br />

i zostaliśmy zaproszeni na spotkanie<br />

z producentami oraz reżyserem<br />

w studiu Imaginarium Andy’ego Serkisa<br />

w Londynie – słynnego Goluma<br />

z Władcy Pierścieni. Niestety samego<br />

Goluma nie miałem okazji poznać, ale<br />

zespół pracujący przy filmie – tak. Mieliśmy<br />

tydzień na przygotowanie całego<br />

materiału. Było nas czterech, a musieliśmy<br />

zrobić walkę z kilkudziesięcioma<br />

przeciwnikami. Podzieliśmy to na kilka<br />

części, zostaliśmy również poproszenie<br />

o dogranie pewnych dodatków, np.<br />

scen batalistycznych (chociażby tych<br />

z początku filmu, gdzie łucznicy spadają<br />

z murów) i ponad setki innych fragmentów,<br />

np. biegających żołnierzy. Któregoś<br />

dnia, kiedy mieliśmy już całą choreografię<br />

zbudowaną, włącznie z koniecznymi<br />

konstrukcjami, razem z zespołem<br />

studia, żeby było to realistyczne<br />

po przeniesieniu na świat wirtualny,<br />

została potwierdzona wizyta Guya<br />

Ritchiego. Usiadł na krześle w samym<br />

centrum walium, obejrzał materiał<br />

i… westchnął: Wszystko świetnie, tylko<br />

jest jeden problem. Lecą głowy, gardła<br />

i krew, a nasz film jest dozwolony od lat<br />

trzynastu… No tak, łamanie kręgosłupa<br />

i przebijanie gardła strzałą nie wchodziło<br />

w rachubę. Materiał zrobiliśmy dla dorosłych<br />

widzów, bo… nikt nie powiedział<br />

nam, dla jakiej widowni będzie przeznaczona<br />

produkcja. Nie mieliśmy wyjścia.<br />

Trzeba było wszystko przerobić.<br />

28<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Czy to Ty grałeś króla Artura?<br />

Nie, kolega z zespołu. On miał posturę<br />

najbardziej zbliżoną do aktora<br />

odgrywającego króla Artura [Charlie<br />

Hunnam – przyp. red.]. Maciek grał<br />

wcześniej Wiedźmina i najbardziej pasował<br />

do tej roli. On miał całą walkę,<br />

a my byliśmy tymi, którzy fruwali, wyskakiwali,<br />

spadali.<br />

Powiedz mi, czy chciałbyś zagrać<br />

w Bollywoodzkiej produkcji?<br />

Już grałem. (śmiech) Ale oczywiście<br />

chciałbym ponownie. Miałem okazje<br />

zagrać w bollywoodzkiej i tollywoodzkiej<br />

produkcji. Bollywood to znana<br />

na całym świecie nazwa indyjskiego<br />

przemysłu filmowego utworzona w latach<br />

siedemdziesiątych ze zbitki słów<br />

Bombaj i Hollywood. Tollywood to<br />

z kolei indyjski przemysł filmowy w języku<br />

telugu. Pierwsza moja przygoda<br />

to film Rangoon – romantyczny dramat<br />

wojenny w reżyserii Vishala Bhardwaja<br />

(2017). Co ciekawe, Vishal zaczął reżyserować<br />

filmy dzięki Kieślowskiemu.<br />

Zachwycił się jego Trzema kolorami<br />

i prawdopodobnie ten wątek polski był<br />

jedną z przyczyn poszukiwania kaskaderów<br />

w Polsce. Graliśmy angielskich<br />

komandosów, którzy w okresie II wojny<br />

światowej naprawdę istnieli. W filmie<br />

pojawił się Chindit – oddział złożony<br />

z angielskich i hinduskich żołnierzy.<br />

Działali na tyłach wroga. Zostaliśmy<br />

zaproszeni jako eksperci od sztuk walki<br />

i walki z bronią, w tym wypadku maczetami.<br />

W związku z powyższym w filmie<br />

zostali zatrudnieni również japońscy<br />

kaskaderzy. Dla bollywoodzkich<br />

produkcji charakterystyczne są bardzo<br />

spektakularne sceny z mnóstwem<br />

efektów, czasem mocno przerysowanych.<br />

W drodze powrotnej staliśmy<br />

się sławni jeszcze bardziej. Sceny były<br />

kręcone na dalekiej prowincji, bardzo<br />

dużo czasu zajęła nam droga na lotnisko,<br />

w rezultacie lecieliśmy spóźnionym<br />

samolotem z lotniska Dibrugarh<br />

[port lotniczy na wschodzie Indii, blisko<br />

granicy z Chinami i Birmą – przyp. red.]<br />

do Dehli. Zadziałała magia bollywoodzkiego<br />

kina i do Dehli popłynęła komenda:<br />

Wstrzymać samolot, lecą gwiazdy.<br />

Do samolotu przewiózł nas specjalnie<br />

podstawiony samochód, poza całym<br />

systemem ochrony lotniska. Po wejściu<br />

na pokład dostaliśmy oklaski na stojąco<br />

i każdy z nas musiał zrobić sobie pamiątkowe<br />

zdjęcie ze stewardessami. Sława<br />

czasem potrafi zaskoczyć. (śmiech)<br />

Ile osób w Indiach zobaczyło ten film?<br />

Wszyscy. Hindusi kochają Bollywood.<br />

A druga produkcja?<br />

To było Saacho – indyjski thriller akcji,<br />

kręciliśmy przez miesiąc sceny<br />

w Zjednoczonych Emiratach Arabskich.<br />

W Abu Dhabi graliśmy kierowców<br />

i oddział antyterrorystyczny. Według<br />

rankingów Google podobał się on<br />

siedemdziesięciu procentom widzów,<br />

którzy go obejrzeli.<br />

Pamiętasz taką scenę w jednym z filmów<br />

o Bondzie bodajże w Spectre:<br />

nad placem pełnym ludzi helikopter,<br />

w którym dochodzi do walki pomiędzy<br />

Bondem a złymi, pikuje w niebezpiecznych<br />

ewolucjach. Ta scena robi wrażenie<br />

tym bardziej, że była kręcona<br />

między innymi w ujęciach z ręki przez<br />

jednego ze znanych hollywoodzkich<br />

operatorów kamery, Polaka zresztą,<br />

Łukasza Bielana. Zagrałbyś taką scenę?<br />

Jakie środki bezpieczeństwa, Twoim<br />

zdaniem, musiały zostać zapewnione,<br />

jeśli było tam tylu statystów?<br />

Odpowiadając na pierwsze pytanie:<br />

z racji mojego lęku wysokości raczej<br />

bym się obawiał, chociaż to wszystko


Kaskaderzy muszą być<br />

zwariowani<br />

nie dzieje się od razu, są to liczne treningi.<br />

W takich sytuacjach, przy trudnych<br />

scenach, robi się próby. Wszystko<br />

musi być doskonale dopracowane. Próby<br />

odbywają się bez żadnych dodatkowych<br />

ludzi. My, nawet jeśli układamy<br />

choreografię, zwracamy uwagę na każdy<br />

detal, bo wszystkie elementy muszą<br />

się zgadzać. To są też często bardzo kosztowne<br />

produkcje, a więc i budżet musi<br />

się zgadzać. Jeśli w budżet, na przykład,<br />

wliczony jest helikopter i on ma ulec<br />

zniszczeniu w konkretnej scenie, to nie<br />

może być pomyłki. W Saacho mieliśmy<br />

dwa bardzo kosztowne samochody,<br />

jednak mogły zostać zniszczone jedynie<br />

raz. Trzeba pamiętać też, że pewne elementy<br />

są wirtualne, sceny są częściowo<br />

łączone, częściowo robione komputerowo.<br />

Jeśli chodzi o bezpieczeństwo,<br />

to we wszelkich takich scenach zawsze<br />

stoi ono na pierwszym miejscu. Dotyczy<br />

to zarówno kaskaderów, aktorów, statystów<br />

czy innych uczestników planu, jak<br />

i ekipy filmującej. Wszystko jednak<br />

musi zostać tak pokazane, żeby widz<br />

miał poczucie realności.<br />

Słyszałam, że w scenach pościgów samochodowych<br />

polewa się nawierzchnię<br />

coca-colą, żeby przyczepność kół<br />

była lepsza…<br />

W hollywoodzkich produkcjach pewnie<br />

tak… (śmiech)<br />

Czy kaskaderka to praca ciężka i koncepcyjnie,<br />

i fizycznie?<br />

Tak, ponieważ to nie tylko frajda i zmęczenie<br />

po ostatecznie wykonanym zadaniu,<br />

ale i miesiące przygotowań, logistyki,<br />

a także ćwiczeń oraz dbania o formę.<br />

Równocześnie to praca zespołowa.<br />

Musimy sobie ufać. Jeśli kolega ma nacisnąć<br />

przycisk, który ma nas wyrzucić<br />

w powietrze, to my musimy być pewni,<br />

że zrobi to precyzyjnie w konkretnym<br />

momencie, a nie chwilę później. Jeśli<br />

kolega jedzie samochodem, a ja mam<br />

mu wpaść pod koła, to ja zrobię to, co<br />

do mnie należy, ale on też musi zrobić<br />

to, co powinien zrobić w danej chwili.<br />

Na tym polega zaufanie w naszym zawodzie.<br />

Zdarzają się wypadki?<br />

Oczywiście – zdarzają się, mimo całej<br />

logistyki i minimalizowania ryzyka. Natomiast<br />

jeśli chodzi o mnie, to jeszcze<br />

do ostatniego piątku więcej krzywdy<br />

zrobiłem sobie poza planem filmowym.<br />

Słynnym przykładem tego, że sytuacja<br />

może wymknąć się spod kontroli, był<br />

przypadek Davida Holmesa, dublera Daniela<br />

Radcliffe’a [Harry Potter – przyp.<br />

red.]. W kręconej wówczas scenie Harry<br />

miał zostać wyrzucony w powietrze<br />

przez potężną eksplozję. Zadaniem dublera<br />

było pociągnięcie za linę, która<br />

symulowała falę uderzeniową. Niestety<br />

lina, zamiast unieść kaskadera nieco<br />

ponad ziemię, popchnęła go z dużą<br />

siłą na znajdującą się w pobliżu ścianę.<br />

W wyniku urazu kręgosłupa pozostał<br />

sparaliżowany od pasa w dół. Mimo że<br />

przy filmie pracował zespół niezwykle<br />

doświadczonych kaskaderów, to jednak<br />

zdarzyła się pomyłka. Daniel Radcliffe,<br />

który bardzo zaprzyjaźnił się z Davidem,<br />

po latach postanowił wyprodukować<br />

film dokumentalny poświęcony<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

29


dublerowi z czasów nauki w Hogwarcie. Ukaże się on<br />

pod tytułem: Chłopiec, który przeżył. [Premiera odbyła<br />

się 15 listopada 2023 r. – przyp. red.]. Daniel i David<br />

apelują też do Amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy<br />

Filmowej, która co roku przyznaje prestiżowe Oscary,<br />

aby uwzględniła w swoim konkursie kaskaderów. Jak<br />

sama powiedziałaś: to „aktorzy innego planu”. Bardzo<br />

szanuję Daniela Radcliffe’a jako aktora i człowieka.<br />

Z weselszych rzeczy – jest on autorem słów, pod którymi<br />

podpisuję się rękami i nogami: Jeśli jesteś na planie,<br />

trzymaj się z kaskaderami – zawsze mają coś ciekawego<br />

do pokazania albo do opowiedzenia. Z nimi nie można<br />

się nudzić. Chociaż po ostatnim piątku moja żona zasugerowała,<br />

żebym może jednak rozważył rozstanie<br />

z kaskaderką.<br />

Kogo chciałbyś zagrać? A może masz jakąś wymarzoną<br />

produkcję?<br />

Od najmłodszych lat byłem fanem Gwiezdnych Wojen.<br />

30<br />

Wojciech Roguski należy do najlepszych<br />

kaskaderów w Polsce, jest jednym<br />

z nielicznych, którzy uczą tego zawodu.<br />

W życiu był komputerowcem, kompozytorem<br />

muzyki filmowej, didżejem<br />

oraz pracował w rozgłośni harcerskiej,<br />

ale to kaskaderka zawładnęła jego sercem.<br />

Na świecie od dawna istnieją szkoły<br />

kaskaderskie, a ich absolwenci wybierają<br />

wąskie specjalizacje. W Polsce,<br />

jeszcze do niedawna, zawód kaskadera<br />

nie był rozpoznawalny, nie mówiąc już<br />

o możliwościach kształcenia się w tym<br />

kierunku czy tym bardziej o wyborze specjalizacji.<br />

Jeden jest świetny w kraksach<br />

samochodowych, drugi w wypadkach<br />

na linie, jeszcze inny w scenach walk.<br />

Są też kaskaderzy specjalizujący się…<br />

w scenach erotycznych. W czasach, kiedy<br />

mój rozmówca stał się kaskaderem,<br />

nie było zbyt wielu możliwości tego typu,<br />

więc jest on w stanie zagrać wszystko.<br />

Wpadnie pod rozpędzony samochód,<br />

wyleci z nim w powietrze, podpali się,<br />

przejedzie na linie między dwoma wyspami,<br />

przedrze się przez pole minowe,<br />

będzie walczyć wręcz w filmach akcji<br />

oraz w zbroi, na miecze, w produkcjach<br />

historycznych. Na rozmowę z Wojtkiem<br />

umawiam się w spokojnym miejscu,<br />

z dala od planu filmowego, ognia i wybuchających<br />

samochodów. Przede mną<br />

stoi drobny, wysportowany, przystojny<br />

facet ze szczerym uśmiechem, skupiający<br />

na sobie uwagę rozmówcy. Od pierwszego<br />

zdania wywiadu forma zwracania<br />

się do siebie bezpośrednio po imieniu<br />

okazuje się naturalna.<br />

Zdjęcia pochodzą z archiwum Wojciecha Roguskiego<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Może, skoro już jesteś rozpoznawalny, to droga do<br />

spełnienia marzeń nie jest daleka?<br />

Świat filmowy zna się w swoim własnym gronie, a branża<br />

kaskaderska jest dość wąska, więc wierzę w szczęście<br />

i sploty okoliczności. Thomas Stearns Elliot, amerykańsko-<br />

-brytyjski poeta, powiedział: Tylko ci, co się nie boją<br />

zaryzykować, mogą zobaczyć, jakie granice człowiek<br />

może przekroczyć. Trzeba gonić marzenia.<br />

Chciałbyś zagrać w serii o Bondzie?<br />

No jasne!<br />

Producenci jednak uśmiercili nieśmiertelnego bohatera,<br />

ale być może wskrzeszą go w postaci kobiety.<br />

W ostatnim filmie na świecie pojawiła się jego córeczka<br />

– Mathilde. Kobiety, jak sam mówiłeś, już dublowałeś.<br />

Oczywiście, to nie jest problem.<br />

Chciałabym zapytać o inne sportowe umiejętności.<br />

Jeździsz na motorze?<br />

Na motorze nie, ale jakby trzeba było dla potrzeb sceny,<br />

to myślę, że dałbym radę. Rzecz jasna są specjaliści od<br />

motorów.<br />

Czy masz swoje CV zawieszone gdzieś w wirtualnym<br />

świecie?<br />

Mamy swoją stronę www.primefury.com. Każdy z nas<br />

ma również przygotowane swoje portfolio.<br />

We do everything possible. Te słowa czytam jako<br />

pierwsze na stronie. Czyli: robimy wszystko, co tylko<br />

jest możliwe.<br />

Wszystko. Lub prawie wszystko. (śmiech)<br />

Czy Ty masz syna?<br />

Mam trójkę dzieci, w tym dwóch synów. Wiem, do czego<br />

zmierza twoje pytanie. Nie wiem, czy chcą zostać kaskaderami,<br />

ale chcą próbować rzeczy takich, jakie robi<br />

tata. Starszy z synów zgłosił się do szkolnego programu<br />

„Mam talent”. Wymyślił sobie, że będzie machał kijem,<br />

tak jak robi się to w ekstremalnych sztukach walki. Pomogłem<br />

mu w tym, nakręciłem go. Sposób kręcenia<br />

sceny jest tak samo ważny jak akcja, która się toczy.<br />

W jednej z produkcji nie chcieli mnie dopuścić do kamery,<br />

żebym mógł pokazać, co operator ma wydobyć,<br />

więc złapałem go za fraki wraz z tą trzymaną przez niego<br />

kamerą, żeby nagrać tę scenę w taki sposób, w jaki<br />

ja bym ją widział.


Potrząsnąłeś operatorem…<br />

Powiem więcej: szarpałem nim na boki,<br />

żeby on odpowiednio pracował kamerą.<br />

My często pytamy operatorów, czy<br />

kręcili sceny walki. Kiedyś otrzymałem<br />

taką odpowiedź: Tak, w „M jak miłość”.<br />

Nie był to operator Patryka Vegi.<br />

Grałeś u Patryka Vegi?<br />

W Plagach Breslau (2018) jeździłem<br />

samochodem, dublując Małgosię Kożuchowską,<br />

która w tym filmie zagrała<br />

główną rolę – policjantkę prowadzącą<br />

dochodzenie w sprawie tajemniczych<br />

morderstw. Wszystkie sceny z samochodami,<br />

zwłaszcza jeżeli na pełnej<br />

prędkości nagle coś zaczyna się dziać,<br />

ktoś wyjeżdża tuż przed nosem czy<br />

wpada w poślizg, dublowane są przez<br />

kaskaderów. Często symulację tego, co<br />

się wydarzy, dokładnie przerabiamy na<br />

„resorakach” – czyli takich dziecinnych<br />

modelach samochodów. Tak się bawimy!<br />

I przygotowujemy do prawdziwej<br />

akcji. Wszystkie takie rzeczy ćwiczymy<br />

na żywo, najpierw bez dodatkowych<br />

intruzów (czyli tych nagle pojawiających<br />

się obiektów czy aut), a potem<br />

z nimi. W przeciwieństwie do pilotów<br />

nie używamy do niczego symulatorów<br />

ani symulacyjnych gier. Nasze symulatory<br />

to prawdziwe samochody. Czasem<br />

też robimy takie symulowane wypadki<br />

w edukacyjnych kampaniach społecznych.<br />

Zdarza się, że ze względu na oryginalny<br />

pomysł wchodzimy też w produkcje<br />

non profit lub niskobudżetowe.<br />

Masz jakiegoś ulubionego operatora<br />

kamery?<br />

Nie mam żadnego wpływu na to, który<br />

operator jest na danym planie, ale czasem<br />

mogę obejrzeć scenę tuż po tym,<br />

jak została nakręcona. Wtedy widzę<br />

na gorąco ewentualne błędy. Zresztą<br />

kaskaderskie podejście powoduje, że<br />

inaczej ogląda się filmy. Jeśli coś nie jest<br />

dopięte na ostatni guzik, zawsze to wychwytuję.<br />

Czy sceny miłosne również odgrywają<br />

kaskaderzy?<br />

(śmiech) Ja nigdy nie miałem takiej propozycji.<br />

Pamiętam, że przy pracy nad<br />

pierwszym Wiedźminem koledzy odgrywali<br />

prostytutki. Tak więc, owszem,<br />

sceny miłosne również mogą wejść<br />

w zakres zadań kaskadera.<br />

A czy są w tym zawodzie kobiety?<br />

Są w Polsce dziewczyny, które są kaskaderkami,<br />

niektóre z nich znam. Są tak<br />

samo sprawne, wysportowane i zdolne.<br />

Zastępują głównie grające aktorki, ale<br />

czasem, choć rzadziej, również mężczyzn.<br />

Nie widać naszych twarzy, tylko<br />

umiejętności.<br />

Opowiesz mi jakąś ciekawą historię<br />

z Twojego świata?<br />

Fenomenem jest plan indyjski. Tam zasady<br />

znane nam z Europy kompletnie<br />

nie występują. Wciąż nie istnieją do<br />

końca przepisy BHP. Jest pewna scena,<br />

która do dziś została mi w pamięci.<br />

Jesteśmy nad rzeką Brahmaputra, dookoła<br />

dżungla, piękne widoki. W oddali<br />

góry. My na plaży, otoczeni wysokimi<br />

trawami. Reżyser woła nas na spotkanie<br />

z pirotechnikiem. Pirotechnik informuje<br />

nas, że czerwone flagi powbijane<br />

są w miejsca, gdzie umieszczono ładunki<br />

wybuchowe. Ustalamy, że omijamy<br />

chorągiewki, nie wbiegamy za blisko.<br />

Niestety, w momencie kręcenia sceny<br />

wszystkie chorągiewki zostają zabrane.<br />

Wszystkie trawy wyglądają tak samo<br />

i fotograficzna pamięć okazuje się złudna,<br />

a słyszymy komendę: Biegnijcie. Dodatkowo<br />

przy tej scenie jest obecnych<br />

mnóstwo ludzi: aktorów, statystów…<br />

W warunkach uznawanych za bezpieczne<br />

w Europie czy Polsce na planie byliby<br />

najprawdopodobniej jedynie kaskaderzy.<br />

Widziałem, że statyści byli<br />

przerażeni. Wielu z nich pierwszy raz<br />

występowało w filmie, bo zostali wzięci<br />

po prostu z łapanki, z danego regionu,<br />

a kiedy znaleźli się na planie, usłyszeli,<br />

że naokoło są ładunki wybuchowe. Powiem<br />

szczerze, my też mieliśmy stracha.<br />

Przypuszczam, że operator kamery<br />

również musiał go mieć. Ładunki często<br />

umieszcza się wraz cementem, bo daje<br />

on dobry efekt specjalny po wybuchu.<br />

Przy pierwszym kręceniu jeden z nich<br />

wybuchł tuż przed samą kamerą. Nic na<br />

szczęście się nie stało, ale w cemencie<br />

był cały kamerzysta i, co gorsza, kamera<br />

warta jakieś czterdzieści tysięcy złotych…<br />

Hindusi pośpiesznie zabrali się za<br />

czyszczenie kamery, ale niestety scenę<br />

trzeba było nakręcić po raz drugi.<br />

Co robiłeś, zanim zostałeś kaskaderem?<br />

Od dziecka zawsze byłem spragniony<br />

próbowania nowych rzeczy, gromadzenia<br />

kolejnych doświadczeń. Wiązało się to ze<br />

sportem lub artystycznymi działaniami.<br />

Interesowało mnie tworzenie: grafika,<br />

zdjęcia, muzyka. Również komputery.<br />

Z wykształcenia jestem programistą.<br />

Czy to pomaga w zawodzie?<br />

Nie. Piętnaście lat byłem programistą,<br />

ale w którymś momencie równolegle<br />

zacząłem przygodę z kaskaderką. Jeszcze<br />

jedną pasją, w której realizowałem<br />

się w tym samym czasie była muzyka.<br />

Jestem kompozytorem, głównie muzyki<br />

filmowej, i designerem dźwięku. Wcześniej<br />

była to również muzyka do reklam<br />

i muzyka klubowa. Występowałem także<br />

za konsolą didżeja, kilka razy z najstarszą<br />

polska didżejką – niesamowitą<br />

Wiką. Pracowałem w Radiostacji, dawnej<br />

rozgłośni harcerskiej. Obecnie buduję<br />

w domu własne studio muzyczne,<br />

ale korzystam też z zaprzyjaźnionych<br />

miejsc. Programowanie natomiast rzuciłem<br />

na dobre.<br />

Czy jako kaskader dostałeś jakieś szalone<br />

zadanie?<br />

Wszystkie mają w sobie odrobinę szaleństwa.<br />

Kiedyś spontanicznie zgodziłem<br />

się zastąpić kolegę, który miał<br />

wypadek. Chodziło o lot na linie. Nie<br />

żebym zrobił to zupełnie bez przygotowania,<br />

ale jednak głównie z powodu<br />

współczucia. Wszystko poszło dobrze,<br />

ale nie było to rozsądne. Kaskaderzy<br />

muszą być zwariowani.<br />

Masz jakieś motto w życiu?<br />

Już mówiłem. Trzeba gonić marzenia.<br />

[KBS]<br />

KATARZYNA BRUS-SAWCZUK<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

31


Szymon Florczyk<br />

SZUWARY NOC<br />

ziemia pod stopami jest coraz twardsza<br />

choć tak daleka że niewidoczna<br />

tam<br />

nieruchome plamki pałek wodnych<br />

nie słyszę żadnej ich modlitwy<br />

tylko ptaki pokrzykują urywanie jakby<br />

niepewne czy mogą zejść z nieba<br />

woda<br />

ciemna i znacznie głębsza<br />

niż myśli – nie mogę znaleźć<br />

twojego haiku<br />

ciężkie zaparowane sukno<br />

chciałbym szarpnąć<br />

za róg tej podrzuconej scenografii<br />

ZBIERAM<br />

po samotnych oficynach wysuszone<br />

słowa<br />

karmię dotrzymuję towarzystwa<br />

czasem wyniosę na słońce<br />

w koszyku ust<br />

(i chodzę jak jakiś klaun<br />

z popękaną farbą na wargach)<br />

ostatnio taki odklejony starzyk<br />

tragicznie wypadł<br />

pod nogi sfokusowanego tłumu<br />

dedykującego mi wielkie oczy<br />

schyliłem się szybko<br />

podnoszę a jemu pęka łupina<br />

znów mi się coś takie dziwne<br />

wykrzewiło<br />

32<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Foto: RC<br />

Foto: Tatiana Averina<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

33


Chłopczyca<br />

od Antosia z Rosji<br />

34<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


WANDA DUSIA STAŃCZAK<br />

Antoni Cierplikowski<br />

autor fryzury à la garçonne, która<br />

wraz z kreacjami stworzonymi przez<br />

Coco Chanel zapoczątkowała<br />

nową modę okresu międzywojennego<br />

Kwiaty na bluzkach, kwiaty<br />

na marynarkach, kwiaty na<br />

spodniach, kwiaty na leginsach.<br />

Naszywane, wyszywane,<br />

wyglądające jak żywe. Modowa<br />

wiosna w tym roku zapowiada<br />

się pachnąco. Ale niewykluczone,<br />

że i kwiaty we włosach potarga(ł)<br />

wiatr… Motywy roślinne we fryzurach<br />

pojawią się na pewno. Pytanie<br />

tylko, czy wplecione luźno,<br />

czy może wystylizowane, jak przez<br />

prekursora tego pomysłu Antoniego<br />

Cierplikowskiego – syna ubogiego<br />

szewca i krawcowej, urodzonego<br />

w Sieradzu 140 lat temu<br />

światowej sławy króla fryzjerów,<br />

fryzjera królów, znanego jako Antoine?<br />

Aby się tego dowiedzieć, proszę<br />

o opinię współczesnego mistrza<br />

sztuki fryzjerskiej. Kogo wybrałam?<br />

Padło na Łukasza Knyziaka,<br />

fryzjera z <strong>25</strong>-letnim stażem, choć<br />

to nie jego ćwierć wieku doświadczenia<br />

zaważyło na moim wyborze.<br />

Zobaczyłam przez przypadek<br />

w jego telefonie zdjęcia fryzur<br />

z tamtych lat, Antoine’a przy pracy,<br />

na salonach. Dziewięciu na dziesięciu<br />

mężczyzn miałoby w galerii<br />

roznegliżowane dziewczyny, a on…<br />

Gdy zobaczył moją zdziwioną<br />

minę, pokazał mi też artykuły, notatki,<br />

ciekawostki, jakie zapisał<br />

w komórce, oczarowany tą niezwykłą<br />

postacią. To właśnie<br />

Łukasz, zgodnie z modowymi<br />

trendami, wplótł już klientkom<br />

pierwsze kwiaty we włosy…<br />

i eksperymentuje dalej, za<br />

wzór stawiając sobie Antoine’a.<br />

Z zaciekawieniem słucham opowieści<br />

Łukasza:<br />

Mało kto wie, że Antoni Cierplikowski<br />

był samoukiem, do wszystkiego<br />

doszedł sam. Nie było wówczas szkół<br />

fryzjerskich, bo uczniowie mogliby<br />

stać się konkurencją dla nauczycieli.<br />

Antoine podglądał, próbował, trenował<br />

na perukach, aż doszedł do takiej<br />

perfekcji, że wystarczyło, iż głaskał<br />

powietrze na styku z włosami,<br />

a one poddawały mu się całkowicie.<br />

Praktyka czyni mistrza i w niedługim<br />

czasie eleganckie, bogate damy marzyły<br />

o fryzurze wyłącznie od „Antosia<br />

z Rosji” (był to czas zaborów).<br />

A wiesz, że ty też masz dokładnie<br />

taką fryzurę, i to właśnie dzięki niemu?<br />

Hm, prostuję się dumnie, zalotnie<br />

poprawiam kosmyk. A co! Taka<br />

marka na mojej głowie… Oglądam<br />

zdjęcia, a Łukasz opowiada dalej:<br />

Tak, ja nie fantazjuję. Ten wybitnie<br />

zdolny fryzjer osiadł w Paryżu,<br />

zdobywał sławę, ale największą<br />

przyniosło mu pewne cięcie.<br />

Było to w roku 1909, kiedy ściął<br />

na krótko włosy bardzo wówczas<br />

znanej francuskiej aktorce Evie Lavallière.<br />

Były to narodziny nowego<br />

stylu „à la garçonne”, czyli „na<br />

chłopczycę”. Od tego momentu<br />

w zasadzie datuje się początek<br />

jego światowej kariery. Jego<br />

klientkami były takie znakomitości<br />

świata artystycznego, jak Greta<br />

Garbo, Pola Negri, Edith Piaf, Josephine<br />

Baker czy Brigitte Bardot.<br />

Rozmawiamy przy kawie o tamtych<br />

czasach, o rewolucji modowej. Nie<br />

kryję podziwu dla dzieł Antoine’a,<br />

ale jako eksponatów w muzeum,<br />

bo ja jednak najbardziej lubię, jak<br />

czesze mnie wiatr. Łukasz podnosi<br />

brwi z uśmiechem. I wiem, że będzie<br />

dalsza część historii:<br />

Chcesz wiatr, masz wiatr. Antoine<br />

był też pomysłodawcą innych<br />

fryzur, między innymi „coup de<br />

vent”, czyli „podmuch wiatru”.<br />

35<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


A wiesz, co to „błękit Antoine’a”?<br />

To on wylansował farbowanie<br />

włosów w takim właśnie odcieniu.<br />

To on wymyślił pierwszy lakier do<br />

włosów, lakier do paznokci i wiele<br />

innych kosmetyków. A czy wiesz,<br />

że też jako pierwszy wprowadził<br />

u fryzjera mycie głowy? A jak już<br />

o głowach wspomniałem, sześć<br />

koronowanych głów korzystało<br />

z jego usług. To Antoine nadzorował<br />

prace blisko 400 fryzjerów<br />

podczas przygotowań do wielkiej<br />

uroczystości, czyli do koronacji<br />

króla Jerzego VI w 1937 roku,<br />

a kilkanaście lat później do koronacji<br />

Elżbiety II. Miał ponad 120<br />

zakładów na całym świecie znaczonych<br />

jego szyldem, między innymi<br />

w Tokio, w Londynie, w Stanach<br />

Zjednoczonych…<br />

Król fryzjerów<br />

fryzjer królów<br />

Wypada w tym miejscu zdradzić,<br />

że ja też mam trochę asów w rękawie.<br />

Zaciekawił mnie ten ekscentryczny<br />

artysta, bo Antoine<br />

niewątpliwie artystą był. Projektował<br />

nawet kostiumy do filmów<br />

historycznych, w Hollywood był<br />

dobrze znany i ceniony. Poza tym<br />

malował, grał na organach. W Paryżu<br />

miał swój salon na tej samej<br />

ulicy co Coco Chanel, z którą się<br />

przyjaźnił. Podobno kapelusze,<br />

które projektował i pięknie stroił,<br />

cenione były przez klientów bardziej<br />

niż te od słynnej projektantki.<br />

Miał fabrykę kosmetyków pod<br />

Paryżem. Spotkać go można było<br />

na spacerze w zaprojektowanym<br />

przez siebie kostiumie, butach na<br />

36<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

koturnie i z psem farbowanym na<br />

błękit… Łukasz dołożył tu jeszcze<br />

sporą dawkę ciekawostek:<br />

Tak, był ekscentryczny i nieprawdopodobnie<br />

bogaty. Posiadał dwa<br />

samoloty. Miał kilka kamienic,<br />

piętro jednej z nich zaprojektował<br />

ze szkła, spał w szklanej trumnie.<br />

Wnętrza jego salonów projektował<br />

sam Xawery Dunikowski, fryzjer<br />

kupił wiele jego prac. Szalony Antoine<br />

zaprojektował też kwadratowy<br />

samochód, bo taki akurat miał<br />

kaprys. Po prostu lubił szokować<br />

na każdym kroku. Także tym szczególnym<br />

zwyczajem: kochał poezję,<br />

uczył się na pamięć wierszy, ale<br />

i długich utworów. Po wylądowaniu<br />

w jakimś kraju jeszcze na lotnisku,<br />

z zarzuconą na ramię czarną<br />

peleryną, recytował utwór bliski<br />

mieszkańcom, których odwiedzał,<br />

a dopiero potem się witał. Żył głośno,<br />

kolorowo, zrewolucjonizował<br />

zawód fryzjera. Tymczasem – nie<br />

uwierzysz – jak pytam młodszych,<br />

a czasem i moich rówieśników, czy<br />

Antoine zafascynował ich swoim<br />

życiem, swoimi pomysłami, to robią<br />

wielkie oczy, jakby pytali: a kto<br />

to taki?<br />

Szkoda. Szukam przyczyny. Wiem,<br />

że jeszcze za życia zaplanował swój<br />

pogrzeb i nawet z zaprzyjaźnioną<br />

ekipą nagrał to wyimaginowane,<br />

huczne wydarzenie. Jak jednak


Antoine<br />

przeszedł już na drugą stronę, nie<br />

żegnał go żaden orszak w Paryżu,<br />

rodziny nie było na to stać. Pochowano<br />

go w Sieradzu. Spadł z piedestału?<br />

Łukasz wyjaśnia:<br />

Antoine nie wytrzymał pośpiechu.<br />

Po wojnie wszystko przyspieszyło.<br />

Tempo życia było ogromne. Rozwinęły<br />

się wielkie koncerny kosmetyczne.<br />

Powstało dużo, bardzo<br />

dużo zakładów fryzjerskich, a ich<br />

właściciele – wzorując się na Antoinie<br />

– byli dobrze wyuczeni. Jednak<br />

wszystko robili prędzej, wyczarowywanie<br />

fryzury nie trwało godzinami<br />

jak u mistrza. No i byli znacznie<br />

tańsi. Konkurencja…<br />

Ale Sieradz pamięta. Jest nawet<br />

ulica Antoniego Cierplikowskiego<br />

i pomnik na rynku. A od 2009 roku<br />

jest organizowany Sieradz Open<br />

Hair Festival. Oprócz wielkiego<br />

ulicznego strzyżenia odbywają się<br />

koncerty topowych zespołów i wokalistów,<br />

pokazy i liczne inne atrakcje.<br />

Impreza ma miejsce w drugiej<br />

połowie lipca. Warto śledzić szczegóły.<br />

Może to być taki wakacyjny<br />

rodzynek. I może spotkacie tam<br />

Łukasza, który chętnie poopowiada<br />

o mistrzu Antoinie… [WDS]<br />

Fotografie pochodzą ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego<br />

WANDA DUSIA STAŃCZAK<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

37


– Chciałabym ją usunąć.<br />

– Jest pani pewna?<br />

– Tak.<br />

– Bo wie pani, to dopiero drugi<br />

tydzień. Ma pani jeszcze cztery do<br />

namysłu.<br />

– Wiem, ale już to przemyślałam<br />

i nie zmienię zdania.<br />

– I wie pani, że to będzie<br />

kosztować, a wpłaty za klonowanie<br />

nie zwracamy.<br />

– Zdaję sobie z tego sprawę. Po<br />

prostu jednak nie byłam gotowa na<br />

to, że po świecie będzie chodziła<br />

moja kopia.<br />

– Dobrze, zatem zapraszam do<br />

klonarium. Takie przepisy, że przed<br />

aborcją klona, osoba rezygnująca<br />

musi zobaczyć swoją kopię w<br />

sztucznej macicy. Politycy liczyli, że<br />

taka konfrontacja doprowadzi co<br />

wrażliwszych do zmiany zdania.<br />

Woda Krzysztof Łozowski<br />

– No cóż, skoro nie da się inaczej…<br />

38<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


DRABBLE<br />

Słowo<br />

„drabble” pojawiło się po raz pierwszy w 1971 roku,<br />

w „The Big Red Book” grupy Monty Pythona jako określenie<br />

na konkurs literacki. Konkurs polegał na tym, że uczestnicy<br />

mieli napisać opowiadanie w jak najkrótszym czasie i bardzo<br />

ograniczonej przestrzeni, a co za tym idzie – ustalony został<br />

dolny limit liczący dokładnie sto słów. Tak narodził się nowy<br />

gatunek literacki, który zyskuje coraz więcej zwolenników.<br />

W Polsce, po raz pierwszy zrobiło się o drabble’ach głośno za<br />

sprawą ekranizacji jednego z takich tekstów. Z życia dr. Abble,<br />

zbiór stusłowców Krzysztofa T. Dąbrowskiego stał się inspiracją<br />

dla etiudy Anioł, w której zagrała Anna Mucha.<br />

Krzysztof T. Dąbrowski<br />

OBCY, KOSMICI – TAK ICH NAZYWANO.<br />

Ludzkie młode do pewnego wieku mówiło<br />

o nich, że są ufoludkami – było to powiązane<br />

z ich zakrzywiaczami czasoprzestrzeni, o których<br />

mówiono, że to UFO.<br />

W rzeczywistości nie były to wcale pojazdy,<br />

bo przecież się nie poruszały – one tylko,<br />

zakrzywiając czasoprzestrzeń, przenosiły<br />

zakrzywiacz w inne miejsca, a czasem i czas.<br />

Porwania – tego już zupełnie nie potrafili<br />

zrozumieć.<br />

Eksperymenty – to ich obrażało.<br />

Ludzie nie dość, że okazali się strasznymi<br />

niewdzięcznikami, to jeszcze podczas naprawiania<br />

ich popsutych ciał, przeraźliwie krzyczeli i byli<br />

autentycznie przerażeni.<br />

Szaracy nie potrafili tego zrozumieć – być może<br />

dlatego, że w przeciwieństwie do „naprawianych”,<br />

oni nigdy nie odczuwali bólu?<br />

Wysłannik Xerran przybył na Ziemię na<br />

pokładzie jednoosobowego zakrzywiacza<br />

czasoprzestrzeni.<br />

Był przekonany, że ludzie z utęsknieniem<br />

czekają na poznanie gwiezdnych braci.<br />

Niestety, gdy tylko zaczął lądować, nocne<br />

niebo rozbłysło serią eksplozji.<br />

Potem były kolejne i kolejne, aż w końcu było<br />

ich tak wiele, że Xnahtho uznał, że jedyne, co<br />

może zrobić, to jak najszybciej się ewakuować.<br />

Gdy wrócił na Xerrę oświadczył, że<br />

Ziemianie to bardzo agresywna rasa i że dla<br />

bezpieczeństwa wszechświata trzeba będzie<br />

ich eksterminować.<br />

Nie wiedział, że przyleciał na Ziemię w chwili,<br />

gdy jej mieszkańcy hucznie obchodzili nowy<br />

rok, ale co do ich natury, to niestety miał rację.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

39


Zobaczyłem coś białego na niebie.<br />

Mówią mi, że to księżyc, ale<br />

cóż mam począć z tym słowem<br />

i z całą tą mitologią.<br />

Jorge Luis Borges Szczęście<br />

Jeśli przyjmiemy, że granice mojego języka<br />

wyznaczają granice mojego<br />

świata, jak napisał kiedyś filozof Ludwig<br />

Wittgenstein, to malarstwo Piotra<br />

Wójtowicza niewątpliwie wykracza poza<br />

ten kres świadomego poznania. Intuicja,<br />

emocje, przeczucia są dla tego Artysty<br />

głębszym źródłem informacji o rzeczywistości<br />

i o kondycji ludzkiej, niż jesteśmy<br />

w stanie zrozumieć z pomocą chłodnej<br />

logiki, wiedzy, w oparciu o fakty udowodnione<br />

nauką. Bywa, że sztuka może sięgać<br />

znacznie dalej w możliwości odkrywania<br />

prawdy, ale wymaga to otwartości jej autora,<br />

podjęcia przez niego ryzyka pomyłek,<br />

a nawet błędnych ścieżek i niestawiania<br />

sobie żadnych założeń ani celów. Na dodatek<br />

w postawie bezinteresowności, bez<br />

oczekiwań realnych profitów. W zamian<br />

potrzeba natomiast całkowicie zaufać<br />

własnemu instynktowi. Dla mnie takim<br />

artystą jest Piotr Wójtowicz.<br />

40<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Prawie jednocześnie odbyły się dwie<br />

wystawy retrospektywne Jego malarstwa:<br />

jedna w Muzeum Sztuki<br />

w Łodzi, a druga z dala od wielkiego świata<br />

– w oficynie dworskiej renesansowego<br />

kasztelu w niewielkiej wsi Szymbark<br />

w Beskidzie Niskim. Dla kogo wystawia<br />

Piotr Wójtowicz w Szymbarku? Może dla<br />

ptaków, które wlatują pewnie niekiedy<br />

przez otwarte na oścież drzwi i krążą pod<br />

wysokim sklepieniem budowli z surowych<br />

kamieni…<br />

RENATA SZPUNAR<br />

SUBLIMATOR PIOTR WÓJTOWICZ<br />

Zwyczajne, proste, szare życie, troska<br />

o bliskich oraz powierzony sobie kawałek<br />

świata – to tło twórczości tego Artysty<br />

i inspiracja do stworzenia dzieła. Świat<br />

zewnętrzny jest tu niewątpliwie stałym<br />

bodźcem, który porusza struny głębokiej<br />

wrażliwości i refleksji, rozpala w Nim<br />

emocje i twórczą wyobraźnię. Ta szuka<br />

najwłaściwszej formy i następuje sublimacja<br />

własnej reakcji na świat zewnętrzny<br />

w zupełnie autonomiczną rzeczywistość<br />

obrazu. W swoiste laboratorium,<br />

w którym Wójtowicz własnym instynktem<br />

odnajduje najgłębszą strukturę świata.<br />

W tym zadaniu jest absolutnie uczciwy,<br />

wierny swojemu czuciu, porywom emocji<br />

i własnej filozofii.<br />

Piotr Wójtowicz jest malarzem w drodze,<br />

w nieustannym nurcie własnej przemiany.<br />

Na przestrzeni 40 lat twórczości wciąż<br />

szuka adekwatnych środków do zaspokojenia<br />

swojej potrzeby wyrazu. Eksperymentuje<br />

w doborze materiałów, podobrazi,<br />

farb, które służą spełnieniu silnie<br />

odczuwanej wizji. Jego dociekanie istoty<br />

i prawdy obrazu nie ma końca. Powstają<br />

całe cykle i kolejne wersje rozwiązań zagadnień,<br />

które pochłaniają Go w danym<br />

okresie życia. Każdy element artystycznej<br />

ścieżki pełen jest tu potencjału twórczego<br />

i swobody wypowiedzi. Mam wrażenie,<br />

że Malarz ten zanurza się w głąb nieświadomego<br />

poznania. Odbieram Jego prace<br />

jak etapy otwartych rozdziałów i w pew-


nych zakresach powroty do poruszanych<br />

wątków, w miarę jak rozszerza się horyzont<br />

odczuwania oraz doświadczenie<br />

artystyczne i życiowe ich Autora. Można<br />

widzieć w nich zapis historii dojrzewania<br />

pełnej i zintegrowanej ludzkiej osobowości.<br />

Rzeka Piotra Wójtowicza wciąż płynie.<br />

Woda, do której wchodzi jest wciąż<br />

nowa – świeża i czysta.<br />

Mogę przekonać się naocznie, że cicha<br />

praca we własnym kącie na Ziemi i nierozpraszanie<br />

swojej energii na blichtr<br />

tego świata przynosi ludzkiemu życiu<br />

spełnienie i szczęście. W moim odczuciu<br />

siła tego malarstwa płynie też z kontaktu<br />

jego Autora z tym, co jest najprostszą<br />

i podstawową formą naszego bytu. Sztuka,<br />

gdy ma osadzenie w codzienności,<br />

schodzi znacznie głębiej niż pozór. Działa<br />

autentyzmem przeżywania i rezonuje<br />

w odbiorcy, o ile ten okaże się gotowy<br />

i otwarty na poruszenie z zewnątrz, na<br />

odrzucenie znanych schematów i własnych<br />

oczekiwań.<br />

Piotr Wójtowicz jest wyrazisty i jasny<br />

w swojej wizji, przede wszystkim z tego<br />

powodu, że nie jest teoretykiem. Widzę<br />

efekty Jego pracy i przekonuję się, że<br />

sztuka jest w stanie dokonać przeistoczenia<br />

ciężaru bytu w lekkość, chaosu materii<br />

w harmonijne piękno form i kolorów.<br />

Może przekraczać fizyczną granicę naszego<br />

istnienia, a nawet granicę indywidualnej<br />

świadomości.<br />

Wczesne obrazy z lat 80. eksponowane<br />

w Szymbarku mają w sobie gigantyczny<br />

ładunek napięcia i ekspresję energii<br />

człowieka, który wchodzi w dorosłość,<br />

chcąc kształtować swój los. Towarzyszy<br />

mu refleksja, ale też nieskrywane uczucie<br />

lęku, który budzi się w nas nieuchronnie<br />

w zderzeniu z nieznanym, obcym, wrogim.<br />

Te obrazy są wulkaniczną wręcz eksplozją<br />

emocji na monumentalnych formatach,<br />

złożonych dodatkowo w tryptyki. Ogromna<br />

przestrzeń surowego wnętrza oficyny<br />

ulega sile sztuki, która jest tu potężna.<br />

Nieco późniejsze dzieła z końca lat 80.<br />

i początku 90. zmierzają powoli do zawarcia<br />

się w formie znaku, często umieszczonego<br />

na tle jednorodnej w kolorze<br />

płaszczyzny. W naturalnej ewolucji następuje<br />

próba zapanowania nad tym, co<br />

w człowieku dzikie i nieokiełzane. Próba<br />

oswojenia, może nawet poskromienia<br />

rzeczywistości. Czasem jest to decyzja<br />

konkretnego nazwania, jak w obrazach<br />

Sublimator, Sublimacja, Labirynt czy Dół.<br />

Płótna nadal są olbrzymią przestrzenią,<br />

jakby Malarz chciał przejść do stworzonego<br />

własną ręką świata. Czuję w nich<br />

wewnętrzne zmaganie. Kiedy na nie patrzę,<br />

zawieszone w przestrzeni Muzeum<br />

Sztuki w Łodzi, przenika mnie ich pusta<br />

przestrzeń. Nie jest gładko zamalowana –<br />

ona drga, wibruje delikatnymi niuansami<br />

poruszeń szlachetnych odcieni szarości,<br />

czerni, czerwieni. Dramat tych wielkich<br />

obrazów rozgrywa się w silnej syntezie<br />

i kontraście mocnych i symbolicznych<br />

kolorów, w surowej linii, zagadkowym<br />

kształcie nakreślonym pewną ręką. Odczuwam<br />

te obrazy jak dotknięcie na moment<br />

dojmującej pustki egzystencjalnej.<br />

Lecz przecież z tego miejsca zaczyna się<br />

droga do nadania sensu.<br />

A potem, w kolejnym etapie, nie wiadomo<br />

skąd przychodzi do Piotra Wójtowicza<br />

tajemnicza litera „A”. Jak alfabetyczny<br />

początek świata, krzyk jego narodzin.<br />

I pojawia się wektor siły życia, który prowadzi<br />

ku nieuchronnemu… Te obrazy stają<br />

się jeszcze bardziej upartym, bardziej<br />

zintensyfikowanym zmaganiem z egzystencjalnymi<br />

pytaniami, poszukiwaniem<br />

własnego rozwiązania formą i materią.<br />

Przestrzeń w nich jest głęboka i wielowarstwowa.<br />

Malarz odkrywa niejednoznaczność<br />

i złożoność świata. Nie jest to<br />

już tylko temperament młodości. To człowiecza<br />

próba nadawania sensu temu, co<br />

mu się wymyka. Co bolesne, lecz spotyka<br />

każdego w indywidualnym doświadczeniu.<br />

Temu, co wciąż burzy nasz spokój<br />

i dotychczasowy porządek. Powoduje<br />

wewnętrzną niezgodę.<br />

Pojawia się motyw kreślenia. Całe płaszczyzny<br />

obrazów zamykają się w formę<br />

krat, które nieuchronnie przywołują mi<br />

na myśl więzienie. Jakby Autor obrazu<br />

usilnie poszukiwał wyzwolenia własnej<br />

duszy. W moim pojmowaniu w tym<br />

miejscu pojawia się tęsknota do uwolnienia<br />

od narzuconych lub przyjętych<br />

z zewnątrz sztywnych ram systemów, definicji,<br />

nazwania. Potrzeba uwolnienia od<br />

kontroli umysłem, opartej na wiedzy, która<br />

pochodziła z zewnątrz. Moim zdaniem<br />

w tym momencie następuje punkt kulminacyjny.<br />

Piotr Wójtowicz przeczuwa swoim<br />

instynktem, że jeśli opuści obszar nazwany<br />

słowem, terytorium, w którym panuje<br />

logos, będzie mógł całkowicie oprzeć<br />

się wyłącznie na własnym odczuwaniu,<br />

a ono zaprowadzi go w obrazie znacznie<br />

dalej, niż sięgają granice języka…<br />

W swoich notatkach cytuje pragnienie<br />

Rembrandta: Gdybym chciał ulżyć swojemu<br />

duchowi, szukałbym nie zaszczytów,<br />

lecz wolności.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

41


Wychodzi poza słowo, poza kulturowe<br />

znaczenie i staje się artystą wolnym. Obrazy,<br />

które mieszkają w nim od zawsze –<br />

jak ptaki z klatki wylatują w otwartą na<br />

oścież przestrzeń…<br />

Właściwie jest to zapewne najistotniejsza<br />

transformacja ludzkiej osobowości, kiedy<br />

wydobywa się ona spod ram wszelkich<br />

autorytetów i systemów zewnętrznych,<br />

aby polegać wyłącznie na sobie, ponieważ<br />

własne doświadczenie daje wystarczającą<br />

pewność tej podpory. Nie ma już<br />

potrzeby słów, zewnętrznych określeń,<br />

a nawet symboli lub metafor. Słowa były<br />

bowiem tylko środkiem, nie celem. Niedoskonałym<br />

lustrem świata stworzonym<br />

przez człowieka. Lecz nie chodzi tu o zamianę<br />

jednej rzeczywistości w inną.<br />

Chodzi o stworzenie obrazu, który dotknie<br />

istoty istnienia w czystszej i głębszej<br />

postaci niż słowo. W jego najbardziej<br />

pierwotnej i podstawowej strukturze.<br />

I o ile zamykanie w przestrzeń słowa służy<br />

człowiekowi do oswajania świata, do opanowania<br />

lęku przed nieznanym – to w tym<br />

momencie ten lęk znika. Człowiek jest gotowy<br />

stanąć na krawędzi i spojrzeć w całkowitą<br />

pustkę własnego umysłu. I ostatnie<br />

prace Piotra Wójtowicza, które widziałam<br />

na wystawie w Galerii Pryzmat w Krakowie,<br />

wykazują się największym otwarciem<br />

na brak wszelkiego definiowania. One milczą,<br />

stają się przestrzenią pustki lub pustyni,<br />

w której ten, kto na nie patrzy, słyszy<br />

tylko głos z własnej głębi.<br />

Piotr Wójtowicz pisze, że jest to rzeczywistość<br />

„sztuczna”. Sztukę określa mianem<br />

„sztucznej”. Rozumiem to tak, że przeczuwa<br />

iluzyjność naszego świata, względność<br />

widzianego przez nas obrazu. Lecz Malarz<br />

dysponuje tylko namacalną materią, zmysłowością<br />

farby, by zajrzeć znacznie głębiej…<br />

Poprzez tę ziemską tkankę dociera<br />

do struktury tworzącej się przez sam obraz,<br />

we własnym procesie powstawania.<br />

Do porządku będącego odbiciem Nienazwanego,<br />

a może kosmicznego ładu. Tej<br />

podskórnej matematyki świata, która<br />

przychodzi do Niego spoza granic własnej<br />

świadomości.<br />

42<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Nie jest to porządek ludzki. Piotr Wójtowicz<br />

nie opiera się na tym, co zostało<br />

zdefiniowane. Sam nie wie – proces twórczy<br />

wyprzedza Jego własną świadomość.<br />

Jedynie posłusznie ulega imperatywowi,<br />

który nazywa „ciśnieniem formy”. Z powodu<br />

własnej kontemplacyjnej natury<br />

jest czułym transformatorem wyższej konieczności,<br />

medium pomiędzy światem<br />

a tworzonym przez siebie obrazem. Świadomie<br />

nie używa swojego intelektu, żadnych<br />

strategii ani chłodnych kalkulacji do<br />

sterowania procesem twórczym rozgrywanym<br />

na płótnie. Obraz prowadzi Malarza,<br />

który w stanie silnej koncentracji<br />

poddaje się procesowi, ufa sile nadrzędnej<br />

i większej niż własna świadomość.<br />

W tej sytuacji paradoksalnie „sztuczna”<br />

rzeczywistość sztuki staje się szansą dotarcia<br />

do prawdziwej istoty rzeczy.<br />

Piotr Wójtowicz czuje, że tym sposobem,<br />

poprzez prawdę „sztucznego” świata obrazu,<br />

zbliża się do prawdy uniwersalnej.<br />

Ta, odkrywana przez Niego, okazuje się<br />

chropawa, surowa, bez upiększeń. Nie ma<br />

tu pokusy przypodobania się temu, który<br />

patrzy. Artysta zaś nie odwraca wzroku,<br />

nie cofa się przed obrazem. Wciąż szuka<br />

właściwej formy i adekwatnej techniki.<br />

Odchodzi od tradycyjnej farby olejnej<br />

i solidnego lnianego podobrazia na rzecz<br />

środków prostych i nietrwałych – pigmentów<br />

i kartonów. Instynktownie czuje<br />

bliskość tej kruchej materii. Na przekór<br />

ludzkiej potrzebie bezpieczeństwa, tęsknocie<br />

do nieśmiertelności i związanemu<br />

z nią pragnieniu budowania sobie trwałych<br />

sarkofagów prowadzi Go uniwersalna<br />

prawda o nietrwałości wszystkiego,<br />

nieuniknionej utracie, ulotności materii,<br />

tragizmie własnego przemijania. Dlatego<br />

element nietrwałości i towarzyszący temu<br />

nostalgiczny smutek, bywa także składnikiem<br />

dzieła Piotra Wójtowicza. Jego sztuka<br />

przywodzi mi na myśl misterny proces<br />

sypania mandali przez tybetańskich mnichów,<br />

która zostaje zdmuchnięta zaraz po<br />

tym, jak osiągnie swoje doskonałe piękno<br />

kształtów i kolorów.<br />

Przy pomocy prostych i surowych materiałów<br />

– zwyczajnych pigmentowych<br />

past, przemysłowych farb i ochronnej<br />

tektury budowlanej – Wójtowicz wydobywa<br />

materię malarską tak subtelną,<br />

jak renesansowy laserunek lub bizantyński<br />

fresk. Zachwyca mnie ta materia.<br />

Piękna, lecz chropawa, na swój sposób<br />

ascetyczna, bez gładkiej i łatwej estetyki.<br />

Z ducha ekspresjonizmu, z siły gestu.<br />

A jednocześnie jak pajęczyna, jakby utkana<br />

z lekkiego dymu koloru, który przenika się<br />

wzajemnie, nakłada licznymi laserunkami<br />

i łączy w harmonie barwne. Niekiedy,<br />

zwłaszcza w młodzieńczych pracach, zazgrzyta<br />

ostrzejszym tonem, zadziała siłą<br />

potężnego gestu, uderzeniem narzędzia,<br />

jak w szermierce z płótnem. Ulotna lekkość<br />

obrazów znajduje przeciwstawienie<br />

w dynamicznych formach, w rytmach<br />

struktury, w zdecydowanej konstrukcji. W<br />

linii, która zawsze odgrywa tu ważną rolę<br />

i w subtelności plamy barwnej, która jest<br />

śpiewem na wyszukanym tonie.<br />

W tych obrazach czuje się zachwyt Malarza.<br />

Jego afirmujący stosunek do świata.


Bo czy można stworzyć obraz tak złożony<br />

i jednocześnie tak subtelny w swojej materii,<br />

wrażliwy i tak mocny w malarskiej<br />

decyzji, jeśli nie powoduje człowiekiem<br />

podstawowa miłość do świata i czuła akceptacja,<br />

i nie stanowi ona Jego motywacji<br />

twórczej?...<br />

Nie mam tu wątpliwości, że to ta siła jest<br />

pierwotną emocją, która napędza potencjał<br />

kreacji tego Artysty. Nieczęsta to dziś<br />

postawa, z dawnego romantyzmu. Lub<br />

z prostej niewinności i szczerości dziecka.<br />

Pewnie jest to tęsknota za powrotem do<br />

czystego źródła, za pierwszym spojrzeniem,<br />

które bywa olśnieniem i zachwytem…<br />

Do stanu sprzed wszelkiej wiedzy.<br />

Sprzed mitologii wieży Babel, która<br />

wprowadziła zamęt. Aby to było możliwe,<br />

trzeba zapomnieć kształtu i imienia rzeczy.<br />

Piotr Wójtowicz dokonuje tego, zmierzając<br />

konsekwentnie w swoich twórczych<br />

poszukiwaniach do czystej abstrakcji. Niepozbawionej<br />

jednak zapalnika, jakim jest<br />

emocja. Obecnie tym pierwszym impulsem,<br />

który rozpoczyna proces kreacji, jest<br />

wycięty przez Niego kartonowy kształt.<br />

Jestem w pewnym kłopocie wobec próby<br />

nazwania słowami tego, co z założenia<br />

poza nie wykracza. Z rozumieniem malarstwa<br />

Piotra Wojtowicza jest podobnie<br />

jak z interpretacją poezji – istnieje ryzyko<br />

zubożenia ukrytego w nim sensu, strywializowania<br />

jego emanacji. Obrazy te są<br />

bowiem wielowarstwowym, niejednoznacznym<br />

światem. Odsłaniają patrzącemu<br />

powoli kolejne zasłony tajemnic.<br />

I tylko tyle, na ile pozwoli jego wrażliwość<br />

i wyobraźnia.<br />

Poruszają w nim struny skrywanych<br />

emocji, rezonują z głębokimi, nierzadko<br />

wypartymi uczuciami. W przypadku tej<br />

sztuki ryzykowne jest uzurpowanie sobie<br />

prawa do narzucania własnych objaśnień.<br />

Dialog z odbiorcą musi pozostać otwarty,<br />

podobnie jak wolną postawę twórczą<br />

prezentuje sam Autor dzieła. Ten rodzaj<br />

abstrakcji, o silnym ładunku emocjonalnym,<br />

bywa ekranem projekcji stanów<br />

uczuciowych patrzącego. Przy próbie opisu<br />

łatwo więc o nadużycia i nadinterpretacje,<br />

bywa to opowieść bardziej o tym,<br />

który patrzy, niż o twórcy obrazu.<br />

Podobnie o swojej poezji pisał kiedyś<br />

Jorge Luis Borges: Ten, co mnie czyta,<br />

stwarza moje słowa. Tu patrzący staje się<br />

animatorem wizualnego przedstawienia.<br />

Malarskimi środkami tworząc niezwykłą<br />

aurę i czystą przestrzeń do spotkania<br />

z samym sobą – prawdziwy Autor pozostaje<br />

niewidzialny.<br />

Wskazanie na postawę Piotra Wójtowicza<br />

i zwrócenie uwagi na Jego wysublimowany<br />

malarski język zdaje mi się jedynym,<br />

o czym mogę napisać. Bo przecież i On<br />

sam w swojej twórczej transformacji celowo<br />

rezygnuje stopniowo z wszelkiej narracji,<br />

ze słów, aż do obecnego pozbawienia<br />

swoich obrazów jakichkolwiek znaczeń<br />

i symboli, a nawet zaniechania nadawania<br />

im tytułów, odsyłania do metafor. To wyjście<br />

z zakresu pojęć uwalnia Jego sztukę<br />

i wprowadza ją w czysty wymiar ducha.<br />

W miejsce, gdzie istnieje świat nieprzekładalny<br />

na mowę i poza zasięgiem logiki,<br />

spoza mechanizmu racjonalizacji.<br />

W tej przestrzeni odbywa się tajemniczy<br />

rytuał sublimacji ludzkich emocji,<br />

najczulszego odbiornika ludzkiego doświadczania<br />

świata – w wartość duchową,<br />

z pomocą materialnego obrazu. Jak<br />

w misteriach wszelkich kultur, na przestrzeni<br />

wszystkich dziejów i pod każdą<br />

szerokością geograficzną. Jest to ta sama<br />

twórcza atmosfera, która powodowała<br />

człowiekiem jaskiniowym, gdy brał do<br />

ręki kawałek ochry i kreślił postaci zwierząt<br />

lub zarys własnej dłoni na kamiennej<br />

ścianie. Gdy nie istniał jeszcze system<br />

słów i mowy i nie zakreślał granic ludzkiego<br />

świata, nie oswajał nieznanego…<br />

Piotr Wójtowicz nie stroni od nieznanego.<br />

Trzeba mieć odwagę, żeby spojrzeć<br />

tam, gdzie nikt nie spojrzał, nie dokonał<br />

nazwania – i stanąć na zupełnie nowym<br />

lądzie. Wręcz na skraju własnej przepaści…<br />

Na skraju mroku, który skrywa ludzka<br />

podświadomość.<br />

Poszukując właściwej formy dla swojego<br />

obrazu, być może w rzeczywistości<br />

Malarz stara się odpowiedzieć sobie na<br />

pytanie podstawowe – kim jestem i czym<br />

jest ten świat? Odrzucając środki w jakimś<br />

sensie nieprzystawalne do własnej<br />

wizji i własnej natury, siłą rzeczy odkrywa<br />

i zbliża się do swojego człowieczeństwa.<br />

Tym samym poprzez własny autentyzm<br />

tworzy intymną duchową więź, wręcz<br />

jedność ze światem. [RS]<br />

RENATA SZPUNAR<br />

Tekst jest refleksją z trzech wystaw Piotra Wójtowicza:<br />

– Nowe Obrazy, Galeria Pryzmat ZPAP OK w Krakowie, 2022<br />

– Obrazy z literą A + Aneks, Muzeum Sztuki ms2 w Łodzi, 2023<br />

– Obrazy z lat 80., Ośrodek Konferencyjno-Wystawienniczy<br />

Kasztel w Szymbarku, 2023<br />

(Fot. Renata Szpunar)<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

43


ZŁOTKO<br />

Satyra zabija, nie obraża – Stanisław Jerzy Lec<br />

44<br />

drogi panie z kamienicy naprzeciwko<br />

gdy cię widzę serce chce wyskoczyć z piersi<br />

umrę z nudów albo cię uwiodę szybko<br />

taka jestem że mnie kręcą najpiękniejsi<br />

brylantyna modny wąsik styl casual<br />

a koszula rozchełstana mimo chłodu<br />

ty do lansu mi pasujesz tak jak ulał<br />

znaczek logo do nowego samochodu<br />

dla nas kawior zimny szampan i truskawki<br />

złote sztućce wysadzane kamieniami<br />

nawet nie wiesz co planuję po kolacji<br />

pójście w tango dzikie harce godzinami<br />

ja jedynie taką prośbę mam do ciebie<br />

ust używaj tylko po to by całować<br />

bystrzak z ciebie raczej nie jest więc aniele<br />

szanuj ciszę byś mnie nie mógł rozczarować<br />

KARUZELA<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Bianka Kunicka Chudzikowska<br />

Wyfiołkował, wymalował,<br />

pozakręcał, związał w supeł.<br />

Pozaprószał lepkie słowa<br />

i z pewności siebie złupił.<br />

Woalował i czarował.<br />

Pieścił wschodem, lał szampana.<br />

Ciął z nóg każdą nocą płową,<br />

by w pion stawiać znów od rana.<br />

Aż się stracił wraz z majątkiem.<br />

W pędzie z wiatrem, w skwarnym słońcu.<br />

Porozrzucał uczuć szczątki.<br />

Ciało dźwignę po miesiącu...<br />

Renata Cygan<br />

Rysunki: Jarosław Janowski<br />

CZAS<br />

Czas biegnie,<br />

na nic nie ma czasu,<br />

zawczasu rezygnuje z wczasów.<br />

Wie, że odetchnąć czasem zda się,<br />

ale nie teraz,<br />

w innym czasie.<br />

Czas biegnie,<br />

choć zegarki stają,<br />

choć ludzie go nie odmierzają,<br />

choć wierzą, że są poza czasem.<br />

Czas biegnie,<br />

biegnie czas,<br />

tymczasem<br />

i nic go w biegu nie prześcignie.<br />

Dzień,<br />

miesiąc,<br />

rok,<br />

epoka mignie,<br />

a czas biec będzie<br />

dalej jeszcze,<br />

aż mu się skończy<br />

czasoprzestrzeń.<br />

Mariusz Parlicki


adam gwara<br />

LIMERYKI<br />

***<br />

Podzieliło się całkiem już Rytro<br />

w swej opinii na temat „in vitro”.<br />

Jedni mówią, że „w szkle”<br />

im kojarzy się źle.<br />

Drudzy na to, że przecież z pół litrą.<br />

***<br />

Studio technik buddyjskich w Krotosznie<br />

proponuje zabiegi na mosznie.<br />

Dodatkowo dźwięk misy<br />

wprawia w drgania penisy,<br />

relaksując je przy tym rozkosznie.<br />

***<br />

Moich potraw – szef kuchni rzekł w Żorach –<br />

nie ocenia się już po pozorach.<br />

Łączę modę i kuchnię<br />

w dzieło sztuki. Że cuchnie?<br />

A jak niby ma pachnieć śledź w porach?<br />

***<br />

Skonstatował dziś pan z Żoliborza<br />

kiedy trudno mu było wstać z łoża,<br />

że ma lekką gorączkę<br />

i ostatnią miesiączkę.<br />

Jarku, pogódź się z tym. Wola Boża!<br />

, ,<br />

Cesarzowa Bułgarii w Rodopach<br />

testowała swą cnotę na chłopach<br />

wiele razy. Z tej racji<br />

mamy Dzień Repasacji<br />

obchodzony, rzecz jasna, w rajstopach.<br />

***<br />

Ochlapusom spod sklepu na Freta<br />

muzyk rzekł, gdy prosili o zeta,<br />

że już nie da za friko.<br />

Niech się zajmą muzyką.<br />

No i proszę! Jest zespół Touretta.<br />

***<br />

Sekretarce prezesa raz w Warce<br />

warkocz utknął w biurowej niszczarce<br />

podczas aktu, więc drze się –<br />

Warkocz, warkocz prezesie!<br />

Aż zawarczał – wrr, wrr! – sekretarce.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

45


Agnieszka Herman i Viola Śpiechowicz<br />

A g n i e s z k a H e r m a n<br />

czyli o tym,<br />

jak na styku różnych<br />

dziedzin<br />

powstaje nowa<br />

jakość<br />

46<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Viola Śpiechowicz<br />

MAŁGORZATA TAFLI-KLAWE<br />

bryła sukni<br />

zaplątane wśród nici<br />

kwiaty wiosny<br />

sylwestrowy strój<br />

mały kotek wyciąga<br />

nitkę za nitką<br />

AGNIESZKA HERMAN<br />

raz dwa trzy<br />

tęczowy żuk chowa się<br />

w wielką kieszeń<br />

barwne supły<br />

jak się wyplątać<br />

z letniej miłości<br />

wstrzymuje oddech<br />

po linii szwu wędruje<br />

paź królowej<br />

IWONA ŚWIERKULA<br />

wzory na sukni<br />

letnie słońce zastygło<br />

nad jej ogrodem<br />

Pomysł połączenia oryginalnej sztuki<br />

Violi Śpiechowicz i haiku narodził się<br />

w mojej głowie jesienią 2023 roku,<br />

kiedy to redakcja Niezależnego Kwartalnika<br />

Literacko-Artystycznego „Post Scriptum”<br />

wskazała mnie, prowadzącą Galę<br />

Artysta Roku 2022, jako tę, która na scenie<br />

Piwnicy pod Baranami w Krakowie wystąpi<br />

w kreacji nominowanej w tym plebiscycie<br />

– Violi Śpiechowicz. Projektantka<br />

zaproponowała morską w kolorystyce<br />

suknię z cyklu „Powiązana Rzeczywistość”,<br />

która miała nie tylko szczególną konstrukcję,<br />

lecz także zachwycający i niezwykle<br />

oryginalny materiał według własnego pomysłu<br />

artystki.<br />

Viola Śpiechowicz, malarka i projektantka,<br />

w swoich pracach często nawiązuje<br />

do Orientu (elementy kimona, pikowania,<br />

oszczędność formy). Nic dziwnego, że jej<br />

suknie nosiły księżniczki Bhutanu. W świecie<br />

mody Viola znana jest z nowatorskiego<br />

stylu, rzeźbiarskiego w konstrukcji, malarskiego<br />

w kolorystyce, prowadzącego ku<br />

niespotykanym rozwiązaniom. Stworzyła<br />

unikalny rodzaj tkaniny – między dwiema<br />

warstwami organzy ułożone są zwoje nici,<br />

a wszystko to jest zafiksowane regularnymi<br />

przeszyciami.<br />

47<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


&<br />

48<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Historię powstania autorskiej<br />

tkaniny opisała Anna Maruszeczko<br />

w „Post Scriptum”<br />

3/2022. O cyklu „Powiązana rzeczywistość”<br />

jego twórczyni mówi tak:<br />

Dawno temu przejęłam od upadającej<br />

hurtowni dodatków krawieckich<br />

olbrzymią ilość różnokolorowych<br />

nici. Drążyłam temat, jak można<br />

w nieoczywisty sposób wykorzystać<br />

potencjał tego surowca, i tak wpadłam<br />

na pomysł, żeby nici potraktować<br />

jak farby do tworzenia kolorowych,<br />

różnorodnych fakturalnie obrazów.<br />

Okazało się, że ta technika tworzenia<br />

trójwymiarowych, nicianych kompozycji<br />

otwiera duże możliwości dla malarskiej<br />

ekspresji, a do tego poczułam<br />

się usatysfakcjonowana, że znalazłam<br />

zastosowanie dla czegoś, co było skazane<br />

na przemiał. Następnie uznałam,<br />

że te obrazy dadzą się świetnie<br />

przetransferować na dzianinę lub<br />

tkaninę, których użyłam w kolekcji<br />

z poczuciem, że dzielę się kawałkiem<br />

swojego świata.<br />

Nic nie dzieje się jednak przypadkiem.<br />

Twórcy wzajemnie się inspirują<br />

w trudny do opisania sposób.<br />

Wszystko stało się dla mnie bardziej<br />

oczywiste, kiedy przeczytałam we<br />

wspomnianym wyżej wywiadzie wypowiedź:<br />

Od dawna towarzyszy mi<br />

świadomość połączenia i poczucie<br />

przenikania się różnych dziedzin, i to<br />

nie tylko w sztuce. Już w latach 90.<br />

ubiegłego wieku, w ramach dyplomu<br />

z malarstwa, pokazałam obrazy<br />

i kolekcję ubrań. Ten koncept miał stanowić<br />

całość inspirowaną fazami<br />

słońca i zmieniającym się wraz z nimi<br />

OLIWIA ZARZYCKA<br />

kryształki lodu<br />

mienią się na szybie<br />

odbicia słońca<br />

płatki kwiatów<br />

komorebi<br />

w liniach piasku<br />

GRAŻYNA TATARSKA<br />

dwa bławatki<br />

w oczach starej kobiety<br />

nie wszystko znika<br />

kwiat jabłoni<br />

na jej twarzy rumieniec<br />

a może płatek<br />

DAGMARA WIECZORKOWSKA<br />

powojniki –<br />

jak trudno odplątać<br />

myśl od myśli<br />

słońce i deszcz<br />

idę do przodu<br />

otulona tęczą<br />

babie lato<br />

na moim rękawie<br />

podróżuje pająk<br />

BEATA WYSZYŃSKA<br />

na jesionce<br />

wschody i zachody<br />

jednocześnie<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

49


światłem. I dalej opowiada o tym,<br />

jak wówczas goście byli zaskoczeni.<br />

Tylko niektórzy pozytywnie.<br />

(…) Ale jeden z profesorów powiedział,<br />

że ten event powinien odbyć<br />

się w Nowym Jorku.<br />

Kiedy obraz spotyka się z haiku<br />

– powstaje haiga, unikatowa<br />

forma sztuki, w której poezja,<br />

kaligrafia i malarstwo uzupełniają<br />

się wzajemnie. W dawnej<br />

Japonii było to sumi-e – rysunek<br />

tuszem. Obecnie haigi powstają<br />

również w połączeniu<br />

z fotografią. Jak jednak nazwać<br />

haigę, która powstaje do obrazów<br />

malowanych nićmi? Do strojów-<br />

-obrazów? Do niezwykłych zestawień<br />

i kompozycji nici?<br />

Z początkiem listopada wraz z Polskim<br />

Stowarzyszeniem Haiku wysłaliśmy<br />

zaproszenie do konkursu<br />

„Powiązana Rzeczywistość”. Drodzy<br />

Poeci Haiku, mamy dla Was<br />

niecodzienne wyzwanie. Chcielibyśmy<br />

namówić Was na napisanie<br />

haiku do strojów i autorskich<br />

tkanin Violi Śpiechowicz. Autorzy<br />

najlepszych utworów zostaną<br />

50<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

ROBERT KANIA<br />

pokaz mody<br />

widz łapie oddech<br />

na widok wiosny<br />

nitka po nitce<br />

jej suknia pełna<br />

wiosennej pełni<br />

HONORATA SORDYL<br />

pajęcze nitki<br />

chwytają w locie ptaki<br />

i wiatr<br />

gruby sweter<br />

wije się długa droga<br />

wśród splotu nici<br />

SANDRA JAWORSKA<br />

zakwitły kwiaty<br />

na gałęziach jabłoni<br />

strumienie światła<br />

zamieć wiosenna<br />

wprawia w osłupienie<br />

wiśniowy pejzaż<br />

odlot żurawi<br />

rękawy jej haori<br />

targane wiatrem<br />

MACIEJ FALIŃSKI<br />

pajęcze nici<br />

ledwo widoczne<br />

witraże w oknach<br />

MAŁGORZATA FORMANOWSKA<br />

światło świtu<br />

brzuszek raniuszka<br />

różowieje<br />

MARIA PIASECKA<br />

feeria nitek<br />

jaka prządka ożywia<br />

ten wiosenny wiatr?<br />

rozłożył skrzydła<br />

i nagle go widać<br />

rusałka pawik<br />

nić z nicią<br />

wplecione w suknię<br />

motyl i wiersz


MAŁGORZATA BORZESZKOWSKA<br />

otwarta szafa<br />

na rękawie sukienki<br />

jaskrawy motyl<br />

podmuch wiatru<br />

a liście nieruchome<br />

pod taflą lodu<br />

MARTA CHOCIŁOWSKA<br />

upalny dzień<br />

nitki na materiale<br />

mają chłód wody<br />

kwiaty wiśni<br />

opadają na trawę<br />

barwne kimona<br />

HELENA LENA KOŁODZIEJEK<br />

jesienne barwy<br />

szeleszczą coraz głośniej<br />

fałdy sukienek<br />

jesienne ptaki<br />

rozpościerają skrzydła<br />

nad krętym szlakiem<br />

ANNA PLASKOWSKA<br />

pieszczota<br />

wśród kłębuszków nici<br />

wiosenne słońce<br />

bieg z latawcem<br />

pociąga za sznureczki<br />

zwiewnej sukni<br />

WIESŁAW KARLIŃSKI<br />

babie lato<br />

bawi się kolorami<br />

ciepło zimno<br />

przełom roku<br />

nagle rozsupłany<br />

splątany kłębek<br />

URSZULA WINIARSKA<br />

pomarańczowa nić<br />

tylko na tej tkaninie<br />

uplotła listki<br />

zaproszeni do atelier projektantki,<br />

gdzie je odczytamy, a za tło będą<br />

służyły obrazy, tkaniny i stroje<br />

z kolekcji.<br />

Z czym można skojarzyć stroje<br />

Violi Śpiechowicz? Z motylami,<br />

ptakami, kwiatami, drogą, szlakami,<br />

gubieniem się, znajdowaniem,<br />

poszukiwaniem, radością życia,<br />

przezroczystością, supłami, szwami…<br />

Z pewnością łatwo znajdziecie<br />

swoje konotacje.<br />

Jako organizatorka liczyłam na<br />

nieokiełznaną wyobraźnię poetów<br />

haiku, czego niejednokrotnie<br />

dawali dowód w licznych konkursach<br />

i publikacjach. Liczyłam<br />

na dialog sztuk, na wzajemną<br />

inspirację. Trudnością była dość<br />

restrykcyjna forma haiku – trzy<br />

wersy, niezbędne kigo, czyli określenie<br />

pory roku i liczba sylab<br />

pięć, siedem, pięć – tu możliwe<br />

były pewne odchylenia.<br />

Jakież było moje zdziwienie, kiedy<br />

niemal od razu po ogłoszeniu naszego<br />

projektu zaczęły przyfruwać<br />

fantazyjne, kolorowe haiku. Obawy,<br />

czy owo połączenie nie wyda<br />

się niezrozumiałe, zniknęły całkowicie.<br />

27 stycznia <strong>2024</strong> roku do butiku<br />

Violi Śpiechowicz zostało zaproszonych<br />

19 autorów, których prace<br />

prezentujemy. Przy dźwiękach<br />

japońskich instrumentów, w otoczeniu<br />

niezwykłych materiałów<br />

i strojów, popijając zieloną herbatę<br />

z porcelanowych filiżanek,<br />

słuchaliśmy, czym według artystki<br />

Zdjęcia: Kamil Witkowski i Adam Żebrowski<br />

jest „Powiązana Rzeczywistość”,<br />

by za chwilę odpowiedzieć na to<br />

naszym haiku.<br />

„Powiązana Rzeczywistość” to organiczne<br />

współistnienie i nieskończoność<br />

możliwości. To nieustanny<br />

proces łączenia, nakładania<br />

i wzajemnego oddziaływania. To<br />

przenikanie, przekształcanie, zbliżanie<br />

i oddalanie. To dynamizm<br />

i chaos szukający równowagi. Nagromadzenie,<br />

które zmusza do<br />

weryfikacji. To zmienna natura<br />

wszystkich zjawisk i konsekwencja<br />

wszystkich działań.<br />

Podczas rozmów o tworzeniu obrazów,<br />

materiału, haiku zorientowaliśmy<br />

się, że właściwie mówimy<br />

o podobnym procesie. O sztuce,<br />

która charakteryzuje się prostotą<br />

myśli i formy. O uważności.<br />

O poszukiwaniach, które są trudem<br />

i radością. O inspiracji naturą.<br />

O dojrzewaniu w nas dzieła.<br />

O szczęściu dzielenia się nim z innymi.<br />

Na styczniowym spotkaniu nasza<br />

przygoda się jednak nie kończy.<br />

Planujemy kontynuację projektu<br />

– wydanie antologii przetłumaczonej<br />

na język japoński i język<br />

angielski. Zamierzamy na bazie<br />

naszego spotkania stworzyć kolorowy<br />

event. Magazyn „Post Scriptum”<br />

można uznać za matkę i ojca<br />

tego projektu – wyrażamy szczególne<br />

podziękowanie kibicującej<br />

nam redaktor naczelnej Renacie<br />

Cygan. [AH]<br />

AGNIESZKA HERMAN<br />

51<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


To komu tę śliweczkę<br />

52<br />

Klaudia Kryńska: Wiesz, uważam, że rolnik to<br />

jeden z najważniejszych zawodów. Nie chcę<br />

dyskryminować innych, bo każdy zawód jest<br />

ważny. Ale rolnik jest osobą, która wytwarza<br />

żywność. To zawód priorytetowy, tylko kto by<br />

chciał, żeby jego dziecko było rolnikiem? Ta<br />

praca jest bardzo ciężka, ale nie dlatego ludzie<br />

nie chcą, żeby ich dzieci były rolnikami, tylko<br />

dlatego, że ten zawód kojarzy się zacofaniem.<br />

Co za bzdura!<br />

Rolnicy to ludzie, którzy mają ogromną wiedzę,<br />

bo potrafią wytwarzać jedzenie – bez<br />

nich nas by nie było. Przerażające jest, jak rolnicy<br />

są przedstawiani w mediach: jako pieniacze<br />

palący opony. Trudno się więc dziwić, że<br />

ludzie z miasta tak sobie ich wyobrażają, bo<br />

skąd mają czerpać wiedzę o ich życiu?<br />

(Z książki Instrukcja obsługi przyszłości)<br />

Rośnie gdzieś przy ruchliwej drodze. Dzika śliwa, jabłoń, wiśnia. Samosiejka.<br />

Owoce, można by powiedzieć, ekologiczne, żadnej chemii,<br />

oprysków. Sprawcą tego urodzaju jedynie siły natury. Pojawia<br />

się jednak mała wątpliwość. W spalinach można znaleźć prawie<br />

całą tablicę Mendelejewa: arsen, siarka, kadm, rtęć oraz inne metale<br />

ciężkie Czy owoce na tych drzewach są na pewno zdrowe? Może<br />

i jadalne, prawdopodobnie ktoś urwie i nawet zrobi konfitury. Sam<br />

nierzadko kosztowałem takich jabłek, mając również świadomość,<br />

że to niezbyt przyjazne dla organizmu.<br />

Krótkie wprowadzenie nie znalazło się tutaj bez powodu. Świat się<br />

pali. Zmiany klimatyczne widać jak na dłoni. Zima przechodząca<br />

w późną jesień. Niespotykane jak dotąd fale upałów w ciągu lata,<br />

ogromne susze, a co za tym idzie, notoryczny problem z wodą tak<br />

pitną, jak i do celów gospodarczych. Klęski żywiołowe, powodzie,<br />

susze. Migracje ludności w poszukiwaniu lepszego życia bez głodu.<br />

Mam gdzieś z tyłu głowy katastrofalny stan Odry i ogromne ilości<br />

wyławianych śniętych ryb. Niepokoją również dzikie składowiska<br />

odpadów na terenie całej Polski, które w czasie upałów stanowią<br />

realne zagrożenie dla okolicznych mieszkańców. Wszechobecny<br />

plastik, a jeszcze gorszy mikroplastik, który przedostaje się do<br />

układów trawiennych różnych stworzeń. Kto na co dzień zdaje sobie<br />

z tego sprawę? A jestem przekonany, iż warunki życia spowodują<br />

w niedługim czasie, że każdy z osobna będzie musiał zrobić<br />

w tym zakresie porządny rachunek sumienia. Licznik bije. Polska<br />

w okresie najbliższych 16 lat ma zmniejszyć emisję gazów cieplarnianych<br />

o 90%. I tu już walka nie toczy się o to, jak umknąć unijnym<br />

restrykcjom, ale jak sprawnie wprowadzić najistotniejsze zmiany.<br />

Powietrze lepszej jakości oznacza zwyczajnie życie wolne od chorób<br />

i zagrożeń. Poprzednia władza straszyła ekoterrorem, klimatyczną<br />

ideologią, że władze unijne mają urojenia i obsesje. Nie,<br />

proszę Państwa, Polska jest skansenem na terenie Unii Europej-<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Porady ekspertów WWF 12 sprytnych sposobów, jak ocalić nasz świat<br />

Areta Szpura Instrukcja obsługi przyszłości<br />

skiej, mamy też największy problem ze smogiem i zanieczyszczeniem<br />

powietrza. Polskie miasta znajdują się w setce najbardziej zanieczyszczonych<br />

miast świata. To już nie jest zabawne. Aż 36 z 50<br />

najbardziej zanieczyszczonych europejskich miast należy niestety<br />

do Polski (raport WHO). Nie ma miejsca na dywagacje. Potrzeba<br />

natychmiastowych działań. I jeszcze informacja z ostatniej chwili.<br />

Procedura in vitro ma pomóc w reprodukcji nosorożca białego południowego.<br />

Gatunek jest bliski wyginięcia. Trudno to jakkolwiek<br />

komentować. Człowiek ze swoją pazernością doszedł do ściany.<br />

Czyżbyśmy już otrzeźwieli?<br />

Do życia i bardziej przyjaznego dla środowiska funkcjonowania<br />

zgodnie z rytmem natury będę jeszcze wielokrotnie wracał. Publikacji<br />

na temat ekologii czy podejścia zero waste ukazuje się sporo,<br />

niektóre już nawet straciły na aktualności, na przykład w ciągu<br />

zaledwie kilku ostatnich lat mocno zmienił się system segregacji<br />

odpadów (osobiście wolę określenie „surowce wtórne”). Stare nawyki<br />

powoli odchodzą w przeszłość, teraz to młodsi często wpajają<br />

osobom starszym, jak odpowiednio segregować surowce na odpowiednie<br />

frakcje. Przypomina mi się fragment jakiegoś skandynawskiego<br />

dokumentu, gdzie dziewczynka aż wrzała ze złości na<br />

babcię, ta bowiem wrzuciła odpad do nieodpowiedniego kosza.<br />

Niektórzy mogą to odbierać w ten sposób, iż oto ludzie mają bzika<br />

na punkcie ekologii. A jeśli o mnie chodzi, stwierdzam, że lepiej<br />

reagować z lekką przesadą, niż nie przestrzegać podstawowych zasad<br />

w trosce o nasze wspólne dobro, środowisko i przyrodę.<br />

Zaprzyjaźnijmy się z ekologią. Nie chciałbym wpuszczać czytelnika<br />

w jakąś mocno teoretyczną publicystykę, gąszcz polemiki czy polityczne<br />

wtręty, dlatego też wybrałem najbardziej możliwie praktyczne<br />

w ujęciu treści. Z jednej strony mamy 12 sprytnych sposobów,<br />

jak ocalić świat, kompendium w dużej mierze informacyjne,<br />

zapoznawcze i również po trosze humorystyczne. A z drugiej poleca<br />

się aktywistka Areta Szpura ze swoją Instrukcją obsługi przyszłości.<br />

Tutaj znowuż mamy serię wywiadów z ekspertami od całego<br />

wachlarza zagadnień: środowiska, technologii cyfrowej, miasta,<br />

psychologii czy biznesu odpowiedzialnego społecznie. Przewiduję<br />

takowe reakcje, że a nuż ktoś się spyta, na co komu te całe ekotrendy,<br />

wymyślanie. Po co mamy się nad tym zastanawiać. Życie<br />

jest jedno, hulaj dusza, piekła nie ma. Przywołam w tym momencie<br />

sentencję, która wielokrotnie przychodzi mi na myśl. Ziemi nie<br />

dziedziczymy po naszych przodkach, ale pożyczamy od naszych<br />

dzieci. Dalibóg, obyśmy pozostawili po sobie jak najmniejszy ślad<br />

węglowy. Nie potrzebujemy pomników, postumentów, ławek patriotycznych,<br />

kultury zapierdolu. Potrzeba za to świadomości, jak<br />

ograniczyć naszą nadmierną aktywność. Tak, podczas dziejącej się<br />

na naszych oczach katastrofy klimatycznej nie jesteśmy w stanie<br />

zrobić nic. Pozostaje zwyczajnie się odprężyć.<br />

Ograniczyć używanie sprzętów domowych.<br />

Ograniczyć koszenie i podlewanie trawników podczas upałów.<br />

Ograniczyć korzystanie z plastiku (jednorazówek).


Ograniczyć nadmierne podróżowanie (szczególnie samolotem).<br />

Ograniczyć jedzenie mięsa.<br />

Ograniczyć się w wielu kwestiach.<br />

Nadchodzi czas próby.<br />

Najprostszym sposobem, aby dokonać owych zmian, jest zapoznanie<br />

się z niewielkich rozmiarów książeczką: 12 sprytnych sposobów,<br />

jak ocalić nasz świat. Napisana została przez ekspertów WWF-u<br />

i właściwie w takim dużym uproszczeniu pokazuje, jak obchodzić się<br />

z dobrami współczesnego świata. Może trudno uwierzyć, ale takim<br />

dobrem jest chociażby woda pitna. Porady są rzeczywiście proste.<br />

Zakręcaj wodę podczas mycia zębów. Używaj deszczówki do celów<br />

gospodarczych. Bądź eko. Każdy rozdział dotyczy odrębnej kategorii,<br />

oszczędzania energii elektrycznej, oszczędzania papieru czy świadomego<br />

kupowania odzieży lub innych dóbr „luksusowych”. Niektórzy<br />

twierdzą, że poziom ekologii w tej publikacji zatrzymał się gdzieś na<br />

początku XXI wieku. Co prawda niektóre wskazówki wydają się może<br />

nieco archaiczne, ale przypuszczam, że pewnie obce dla wielu zagorzałych<br />

przeciwników nowoczesnego myślenia.<br />

Pod koniec każdego rozdziału możemy znaleźć ciekawostki ze świata,<br />

oznaczone zielonymi obwódkami: raz suche fakty, innym razem<br />

sposoby na to, aby ulepszyć funkcjonowanie w środowisku. Dotyczyć<br />

mogą codzienności, spraw zawodowych, ogólnie rzecz biorąc, przyziemnej<br />

materii. No i na osłodę dodano komiks, którego autorem<br />

jest „Andrzej Rysuje” Milewski. Żeby nie było zupełnie miło, mam<br />

wątpliwości co do formy przekazu, bo sporo tutaj „suchej” treści.<br />

Gdyby te porady zostały wplecione w jakąś niepozorną nić fabularną<br />

(chodzi mi o sekwencyjność, swego rodzaju przygodowość), to<br />

w rezultacie pozycja ta miałaby zupełnie inny charakter. Jest jednak<br />

prawdą, iż nie znajdziemy tutaj mocno odkrywczych tez, a również<br />

możemy się natknąć co rusz na truizmy, oczywistości. Oto jeden<br />

z przykładów: Jeśli chodzi o obawy, że będziesz zgrzany i spocony, po<br />

dojeździe do pracy [rowerem] możesz wziąć prysznic albo się przebrać.<br />

Fakt, jak będę spocony, to pewnie wezmę prysznic, tylko że to<br />

rozumowanie na zasadzie: jak będę głodny, to zrobię sobie bułkę<br />

z masłem. Nie widzę sensu, żeby ten wywód kontynuować.<br />

Gdzie widzieć szczególny sens tej publikacji? Poleciłbym ją młodzieży<br />

na lekcje przyrody, a nawet na godzinę wychowawczą, z tego względu,<br />

iż znajduje się tam całe mrowie ciekawych wskazówek dotyczących<br />

troski o najbliższe otoczenie. Na lżejszą lekturę – nie trzeba<br />

czytać rozdział po rozdziale. Chciałbym, żeby o tej pozycji zrobiło się<br />

głośniej, tym bardziej że uroku dodaje również okładka z grubej tektury,<br />

to tak jakby użycie porad z książki w praktyce.<br />

Wspólnym mianownikiem dla porad ekspertów WWF oraz serii<br />

rozmów Arety Szpury jest z pewnością rola popularyzatorska, jeśli<br />

chodzi o ochronę przyrody, treści proekologiczne, uwzględnienie danych<br />

statystycznych oraz polskich realiów w tym zakresie. Aktywistka<br />

działała prężnie w przemyśle modowym, niestety rozczarowała się,<br />

widząc brak poszanowania dla przyrody i środowiska. Już poprzednia<br />

książka Jak uratować świat… zrobiła niemałe zamieszanie. Nie dotykam<br />

tu jednak sfery tej publikacji, bowiem w jakimś sensie pozostaje<br />

ona tożsama z treściami porad ekspertów WWF. Areta Szpura<br />

koncentruje się na różnych kwestiach, od troski o środowisko, poprzez<br />

oszczędzanie żywności, edukację (opresyjną rolę szkoły), po<br />

niezwykłą moc spółdzielni jako organizacji zrzeszających ludzi działających<br />

we wspólnym celu. Mam wrażenie, że o czymkolwiek by nie<br />

rozmawiano, za każdym razem podkreśla się wartość relacji, wspólnych<br />

działań. Komunikacja jest motorem, gdy bowiem ludzie bazują<br />

na synergii, najwyższym możliwym poziomie współpracy, dzieją się<br />

rzeczy nadzwyczajne. Czasami te rozmowy są dość oględne, brakuje<br />

osi sporu i być może większej liczby interlokutorów, którzy by<br />

debatowali w obrębie jednego zagadnienia. I znowuż pojawia się ta<br />

sama jałowość, powielanie oczywistości. Jedzmy, sadźmy, kupujmy.<br />

Najlepiej w ogóle odżywiajmy się zdrowo, ale trzeba mieć do tego<br />

czas i środki. Być może Areta Szpura zapomniała o przeciętnych<br />

zjadaczach chleba, którzy swój ekologiczny zapał muszą po prostu<br />

schować do kieszeni. Zdrowe odżywianie albo opłacenie rachunków.<br />

Wiem, że to nie jest właściwe porównanie, ale czasem trzeba<br />

wybierać.<br />

Trochę razi warszawska bańka. Autorka zaprasza rozmówców, którzy<br />

najczęściej poruszają sprawy warszawskie. Dobrze wiedzieć,<br />

co się dzieje w Warszawie, ale Polska to spory kraj i o innych zakątkach<br />

też warto nadmienić. Aktywizm rządzi się jednak własnymi<br />

prawami, o nich nie wolno zapominać. O tych, co szerzą piękne<br />

hasła, ma być głośno, stąd Warszawa. Tutaj zwyczajnie obserwujemy<br />

największe zagęszczenie rozmaitych mediów. Natomiast pominięcie<br />

chociażby ludzi niezwiązanych z aktywizmem lub jakąś<br />

konkretną profesją powoduje, że ta publikacja wydaje się w jakiś<br />

sposób wybrakowana. Jakby tego było mało, któryś z rozmówców<br />

wspomina: tu był na stażu w Paryżu, potem w Londynie – to jest<br />

niestety perspektywa ludzi uprzywilejowanych. Chciałbym też się<br />

znaleźć w tej książce jako ten maluczki mieszkający gdzieś na peryferiach.<br />

Czy jest tam dla mnie miejsce? Czy być może ekologia to<br />

hobby dla klasy średniej, tych, co zdążyli się dorobić, mają dobrego<br />

wujka z koneksjami?<br />

W odróżnieniu od porad ekspertów WWF zbiór rozmów Arety<br />

Szpury ma dość nieprzyjazną szatę graficzną, zbyt duże odstępy<br />

między pytaniami i odpowiedziami, niepotrzebne tak<br />

duże wcięcie w tekście, kolorowe strony z dużymi napisami.<br />

Przyko, że ilustracje przygotowanie przez Michała Lobę nie<br />

za bardzo harmonizują się z tekstem. Do każdego rozdziału<br />

dołączono spis książek, filmów czy stron www pomocny<br />

w lepszym przyswojeniu danego zagadnienia.<br />

Zastanawiam się, jak wygląda przepaść między działalnością jednego<br />

człowieka, a przypuśćmy wielkimi zanieczyszczającymi środowisko<br />

molochami? Nie wszystko zależy od nas, chociażby jeśli<br />

chodzi o recykling, piłka jest po stronie producentów i takiego<br />

projektowania opakowań, aby były one po prostu łatwe do przetworzenia.<br />

Zgodzę się natomiast z jednym wnioskiem płynącym<br />

z publikacji. Rolnictwo to zawód przyszłości i potrzeba w tej materii<br />

wielu pilnych zmian. Patrzę z przerażeniem na protesty rolników<br />

w Europie. Pomysły na wielkomiejskie plantacje raczej należałoby<br />

pozostawić w sferze marzeń, śliweczka urwana przy ruchliwej trasie<br />

to też niezbyt dobry pomysł. Natomiast ogólnospołeczna debata,<br />

jak poprawić los rolników – to już krok jak najbardziej zasadny. [RK]<br />

12 sprytnych sposobów, jak ocalić nasz świat. Porady ekspertów WWF,<br />

opracowanie zbiorowe, przełożył Adam Tuz, ilustracje Andrzej Rysuje Milewski,<br />

Wydawnictwo Prószyński Media, Warszawa 2020.<br />

Areta Szpura, Instrukcja obsługi przyszłości, ilustracje Michał Loba,<br />

Wydawnictwo Buchman, Warszawa 2022.<br />

ROBERT KNAPIK<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

53


MOHAMED ZAKARIA SOLTAN<br />

54<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Mohamed Zakaria Soltan urodził<br />

się w 1973 r. w Kairze, gdzie nadal<br />

mieszka i pracuje. Ten egipski<br />

twórca jest przede wszystkim plakacistą,<br />

projektantem i grafikiem – działa<br />

w obszarze sztuk wizualnych. Uzyskał<br />

licencjat w dziedzinie sztuk pięknych<br />

na Uniwersytecie Helwan w Kairze,<br />

w Katedrze Grafiki w 1996 r., oraz<br />

stopień doktora nauk stosowanych<br />

w dziedzinie sztuk pięknych również na<br />

Uniwersytecie Helwan w 2010 r. Jest<br />

wykładowcą na uniwersytecie October<br />

6 University w Gizie na Wydziale Sztuk<br />

Stosowanych. Mohamed Zakaria Soltan<br />

uczestniczył w kilkuset projektach i wydarzeniach<br />

o zasięgu światowym. Swoje<br />

prace prezentował wielokrotnie na wystawach<br />

indywidualnych i zbiorowych<br />

na całym świecie. Jest laureatem wielu<br />

nagród, dyplomów, odznaczeń i medali.<br />

Są to m.in.: wyróżnienie honorowe na<br />

Międzynarodowym Konkursie Miniprintów<br />

w Kazanłyku (Bułgaria 2015), „Podziękowanie<br />

za pracę graficzną CGD” na<br />

I Międzynarodowej Wystawie Ekslibrisu<br />

(Subotica, Serbia 2015), certyfikat włączenia<br />

do kolekcji Międzynarodowego<br />

Biennale Sztuki w Pekinie (2015 i 2017),<br />

nagroda Galerii R + Akademii Sztuk Pięknych<br />

w Szczecinie na VI Międzynarodowym<br />

Triennale Grafiki Cyfrowej (Gdynia<br />

2019). Zasiadał jako członek jury m.in.<br />

w międzynarodowym konkursie „Plakaciści<br />

Świata” (Cuzco, Peru 2019). Jest<br />

członkiem Komitetu RINC (Red International<br />

De Creadores Visuales) w Meksyku,<br />

C-IDEA (International Design Educator<br />

Group, Chiny) i honorowym członkiem<br />

CEIDCA (China Europe International<br />

Design Culture Association).<br />

Mohamed Zakaria Soltan prezentuje dzieła<br />

(plakaty i grafiki cyfrowe) charakteryzujące<br />

się niezwykłym bogactwem kompozycji,<br />

indywidualizmem, wielopłaszczyznowością<br />

i różnorodnością barwnych zestawień.<br />

Elementy arabskiej kaligrafii przenikają<br />

się z motywami i symbolami charakterystycznymi<br />

dla sztuki Egiptu oraz wyobrażeniami<br />

motyli. Pod względem kompozycji<br />

prace artysty mają skomplikowaną formę,<br />

charakteryzuje je bogactwo tekstur,<br />

kolorów i wątków. Nasycone są wieloma<br />

przenikającymi się wzajemnie barwami<br />

i gradientami, które emanują silną, dobrą<br />

energią i wywołują pozytywne wrażenia.<br />

[RC]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

55


ROZMAWIA AGNIESZKA JARZĘBOWSKA<br />

Piotr Jabłoński<br />

Obieżyświat, fotograf, marzyciel, miłośnik rzeczy pięknych.<br />

Dziwi się światu, ludziom i ekspansji plastiku.<br />

56<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Porozmawiajmy o Twojej ostatniej<br />

wyprawie do Indonezji. Poleciałeś<br />

tam nie pierwszy raz. Ile<br />

jest wysp w Indonezji, ile udało Ci<br />

się odwiedzić?<br />

Indonezja liczy sobie 17 506 wysp.<br />

Odwiedziłem chyba 23. Większość<br />

to te omijane przez turystów.<br />

Która z wysp zauroczyła Cię najbardziej?<br />

Która zadziwiła? Na którą<br />

byś wrócił, a którą omijał szerokim<br />

łukiem?<br />

Za każdym razem wracam na Bali.<br />

I ją bym najchętniej omijał.<br />

(śmiech) Ale z Bali najłatwiej dostać<br />

się na inne wyspy. To takie<br />

miejsce wypadowe. Im bardziej<br />

na wschód, tym ciekawiej, inaczej.<br />

Gdy jadę z przyjacielem, który<br />

mieszka na Bali, najlepiej czuję,<br />

jak bardzo różnią się poszczególne<br />

wyspy. Na każdej inny język. Na<br />

większych, w obrębie jednej wyspy,<br />

bywa kilka. I to totalnie różnych.<br />

Różne religie. Na wielu jest<br />

kult przodka. Nawet tam, gdzie<br />

jest chrześcijanizm czy islam.<br />

Jak się porozumiewasz z tubylcami?<br />

Bahasa Indonesia. To taki język,<br />

narzucony administracyjnie, który<br />

ma łączyć. Wywodzi się z malajskiego.<br />

Tylko ma inny akcent. Tam<br />

wszyscy są wielojęzyczni. Nawet<br />

dzieci mówią dwoma lub nawet<br />

trzema językami. Policzono, że na<br />

terenie Indonezji funkcjonuje ponad<br />

700 języków. Na wschodzie<br />

kwitnie czarna magia.<br />

Skąd u Ciebie znajomość bahasa<br />

Indonesia?<br />

Z konieczności, tylko tak mogę się<br />

kontaktować. Nie znam dobrze<br />

tego języka, ale wystarczająco,<br />

żeby się porozumieć. Bahasa jest<br />

prostym językiem z prostą gramatyką.<br />

Na kilku wyspach można się też<br />

dogadać po angielsku. Ale dosłownie<br />

na kilku. Co prawda, jak przez<br />

rok nie mam styczności z bahasa,<br />

wiele słów umyka, ale po kilku<br />

dniach odświeża mi się w głowie.<br />

Potem znowu gubię słowa.<br />

Co zainteresowało Cię najbardziej<br />

– ludzie, krajobrazy, przyroda,<br />

zabytki, sztuka?<br />

Ludzie i przyroda. Mimo że skończyłem<br />

architekturę, zdecydowanie<br />

faworyzuję to, co stworzyła natura.<br />

Fascynuje mnie zarówno ta,<br />

która jest poniżej poziomu morza,<br />

jak i ta, co sięga wysoko. Ostatnio<br />

fascynują mnie wulkany. Jeżeli<br />

jest to możliwe, lubię schodzić na<br />

dno krateru. Ale coraz mi trudniej.<br />

Może buty mi się zestarzały… To<br />

tak jak i z końmi. Ostatni raz jeździłem<br />

pewnie z półtora roku temu.<br />

To pewnie wina bryczesów.<br />

Najpiękniejsza godzina dnia? Tam<br />

i tu?<br />

Wschód, około szóstej rano. Czasem<br />

mglisto, zazwyczaj kolorowo.<br />

Ale trwa to krótko, mniej więcej<br />

15 minut.<br />

Potem ostre słońce albo deszcz.<br />

Zachód też jest piękny, ale polski<br />

piękniejszy. Tam zachód jest<br />

szybki. Trwa 20 minut. Nie tak jak<br />

u nas – na północy zorze trwają<br />

całą noc, więc tam najdłużej. To<br />

o kole podbiegunowym. Nie moja<br />

specjalność. Choć tam bywa też<br />

57<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


58<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Koń<br />

to<br />

zwierzę,<br />

które<br />

ma<br />

w<br />

sobie<br />

magię<br />

Zdjęcia: Piotr Jabłoński<br />

bardzo pięknie. Ale moje nogi zawitały<br />

tylko do Norwegii, są tam<br />

dziwni ludzie. Zero kontaktu. W Indonezji<br />

trzeba umieć ocenić człowieka.<br />

Bo turysta to łakomy kąsek.<br />

Im dalej jednak od turystycznych<br />

szlaków, tym więcej serca i gościnności,<br />

pomimo że to są bardzo<br />

biedni ludzie. A Norwedzy nieprzyzwoicie<br />

bogaci.<br />

Rozmawiamy wieczorem, powiedz,<br />

jak Ci się tam spało?<br />

Omijam klimę, jeżeli jednak muszę<br />

z niej skorzystać, to skręcam na<br />

maksa.<br />

Większy problem to różnica czasowa:<br />

zachodnia Indonezja to plus<br />

sześć godzin, wschodnia – plus<br />

osiem. Przez kilka dni organizm<br />

wariuje.<br />

Najsmaczniejsza potrawa lub potrawy?<br />

Czego się wystrzegać?<br />

Bardzo lubię ich kuchnię. Jest pikantna.<br />

Unikać należy produktów<br />

mlecznych, łatwo się starzeją<br />

i nietrudno o zatrucie. Nie pić surowej<br />

wody i nie używać lodu do<br />

napojów. Lód jest transportowany<br />

w bryłach, potem rąbany na ziemi<br />

i taki ląduje w szklance z napojem.<br />

Niestrawność (delikatnie mówiąc)<br />

pewna, a dla wrażliwych kończy<br />

się szpitalem. Ja ogólnie mam strusi<br />

żołądek. Choć on, tak jak buty<br />

i spodnie, się starzeje. Aha, trzeba<br />

uważać na drobne skaleczenia. Łatwo<br />

załapać zakażenie bakteryjne<br />

lub grzybicę.<br />

Taaak, pamiętam przestrogi na<br />

temat lodu… W Indiach większość<br />

grupy się pochorowała. Właściwie<br />

nie wiadomo dlaczego…<br />

Inna flora bakteryjna. Łatwo<br />

o rozregulowanie żołądka. A jak<br />

do tego doda się surową wodę,<br />

nieważne, czy pod postacią lodu<br />

czy wody, problem gotowy.<br />

Najmilsze chwile?<br />

Hmm, to bardzo intymne pytanie.<br />

(śmiech) Żartuję. Najmilej wspominam<br />

momenty, gdy udaje mi<br />

się dotrzeć do miejsca, o którym<br />

marzyłem. Albo spotkać niezwykłe<br />

zwierzę. Mam też bardzo wielu<br />

przyjaciół, kontakt utrzymujemy<br />

do dzisiaj. I to takich prawdziwych<br />

przyjaciół.<br />

A konkretnie? Miejsce, zwierzę?<br />

Krokodyl różańcowy, żółwie morskie,<br />

rekiny, delfiny, węże morskie,<br />

koniki morskie. A na lądzie orangutan,<br />

słonie. Co prawda już od<br />

kilku lat nie nurkuję z aparatem<br />

(stary się popsuł, a obecne ceny<br />

czegoś w miarę dobrego przerastają<br />

moje możliwości finansowe).<br />

A może po prostu przejadło mi<br />

się to, co pod wodą. Bo wszystko<br />

podobne. A część nadwodna jest<br />

zawsze inna, ciekawa. Bardzo bym<br />

chciał zobaczyć minihipopotama,<br />

ale nie miałem szczęścia. Bo mininosorożce<br />

obawiam się, że już<br />

wymarły. Człowiek robi, co może…<br />

Ciekawe rośliny?<br />

Roślinność na równiku przebija<br />

59<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Na terenie<br />

Indonezji<br />

funkcjonuje<br />

ponad 700 języków<br />

wszystko. W dżungli, gdzie nie ingerował<br />

człowiek z siekierą, drzewa<br />

dochodzą do 90 metrów. Roślinność,<br />

która nas otacza, to ta<br />

znana z doniczek, tylko ogromna.<br />

Fikus beniamin na przykład tam<br />

jest zwany kroczącym, bo idzie za<br />

pomocą korzeni napowietrznych.<br />

Zajmuje ogromną przestrzeń.<br />

I daje dom tysiącom zwierząt.<br />

W dżungli potykasz się o ananasy.<br />

Palma kokosowa to cud. Smak<br />

świeżego mleczka kokosowego,<br />

szczególnie gdy zbraknie wody,<br />

przerasta wszystko, co piłem. Problem<br />

tylko, jak wejść i ściąć kilka<br />

orzechów. Najlepiej mieć w plecaku<br />

tubylca.<br />

A ucho, jakie dźwięki wyławiało?<br />

Kiedy pierwszy raz spałem w dżungli,<br />

nie zmrużyłem oka. Właśnie<br />

przez dźwięki. Powszechnie króluje<br />

cykada. Daje czadu. To samce.<br />

Im głośniejszy, tym piękniejszy.<br />

Żaby są ogromne. Dochodzą<br />

do kilograma i więcej. Jak tylko<br />

60<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

słońce zachodzi, wszystkie pola<br />

ryżowe zaczynają śpiewać. Czyli<br />

w ciągu dnia cykady, nocą żaby.<br />

I nagle nocą słyszysz, jak ktoś woła:<br />

„Toookeee, toookeee” – bardzo głośno,<br />

tak po ludzku. Rozglądasz się,<br />

początkowo spokojnie, potem coraz<br />

bardziej nerwowo. A tu nic, tylko<br />

„toookeee” i „toookeee”. Okazuje<br />

się, że to gekon. Bardzo kolorowy.<br />

Bywa, że w nocy powietrze robi się<br />

gęste od owadów, takich sporych,<br />

nawet czterocentymetrowych.<br />

Na ściany wyskakują gekony, a gospodarz<br />

biegnie, prosi o zamknięcie<br />

drzwi i okien. To wysyp termitów.<br />

Ludzie dali się fotografować? Czy<br />

potrzebowali „zachęty”?<br />

Jak jesteś poza turystycznym szlakiem,<br />

to idąc z aparatem, nie możesz<br />

się opędzić. Ale zawsze wypada<br />

zapytać, bo nie wszyscy to<br />

akceptują. Jak teren turystycznie<br />

skażony, to daj kasę, a pozwolą.<br />

I musisz jeszcze coś kupić, najlepiej<br />

dużo i drogo.


Im dalej od turystycznych szlaków, tym więcej serca i gościnności<br />

Udało Ci się przepłacić?<br />

Pewnie kiedyś, dawno. (śmiech)<br />

Ale ja za długo jestem w rękodziele<br />

i znam ceny od podstaw. Nawet<br />

się zdarza, że poznaję, kto rzeźbił<br />

daną figurę. Mam za sobą pół życia<br />

w tej branży.<br />

Rozumiem, że sprowadzasz do nas<br />

stamtąd wyroby sztuki ludowej?<br />

Tak, już ponad 30 lat.<br />

Co się zmienia, oprócz cen?<br />

Wymierają rzeźbiarze, a młodzi<br />

wolą iść do budowlanki, bo lepszy<br />

pieniądz. Trudniej o produkt z dobrego<br />

drewna. Tym samym ceny<br />

idą w górę. Ale to dobrze, bo u nas<br />

coraz mniejsze zainteresowanie.<br />

Tu każdy chce tanio. Tym samym<br />

jest mniejsze zapotrzebowanie na<br />

drewno szlachetne. Pierwsze moje<br />

wizyty w tych rejonach były zupełnie<br />

inne. Nie było dużych marketów,<br />

a nawet jak jakiś był, to tylko<br />

z kiszonymi jajkami i innymi specyfikami.<br />

Inne buty, ubrania. Prawie<br />

nic z plastiku. Teraz wszędzie Chiny<br />

i batony Mars.<br />

Obecnie, jak się chce jeszcze coś<br />

takiego lokalnego zobaczyć, to tylko<br />

o czwartej rano na miejscowym<br />

rynku. Tam są suszone ryby, meduzy,<br />

żywe kobry, które obdziera<br />

się przy kliencie ze skóry itp. Ale na<br />

Bali już tego zupełnie nie ma.<br />

Nawet czarna magia jest do kitu.<br />

To co z tą czarną magią?<br />

Jest. Słyszałaś o bezkrwawych operacjach?<br />

To szarlataneria. Wyciąganie<br />

kasy. Można zamówić urok,<br />

laleczkę wudu. Nie sprawdzałem,<br />

czy działa, i nie będę. Ale widziałem.<br />

Choć tam, gdzie najbardziej<br />

mnie przestrzegano, żebym nie<br />

szedł, znalazłem tylko przyjaciół.<br />

Farciarz?<br />

Lata w tym świecie nauczyły mnie<br />

wyczuwać człowieka. A to, że mam<br />

tam tyle bliskich osób, widać to<br />

potwierdza.<br />

Zmieniając temat – fotografowanie<br />

koni to przypadek, pasja czy<br />

zapotrzebowanie?<br />

Moja pasja fotografii zaczęła się<br />

od podwodnej, potem przyszła<br />

podróżnicza, a gdy była pandemia<br />

i brak wyjazdów, zadekowałem się<br />

w takiej jednej stajni. Najpierw polubiłem<br />

właścicielkę, a potem jej<br />

konie. Ale to temat na inne opowiadanie.<br />

Tak też czuję… To może zapytam<br />

inaczej: lubisz fotografować konie?<br />

Koń to zwierzę, które ma w sobie<br />

magię. Bywało, że zupełnie wykończony<br />

jechałem do stajni, czyściłem,<br />

karmiłem i wracałem jak<br />

po urlopie. Tak samo jest, kiedy je<br />

fotografuję.<br />

Zanurzmy się zatem w ten magiczny<br />

świat… [AJ]<br />

AGNIESZKA JARZĘBOWSKA<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

61


#chłodno mi<br />

#ukraine #stop #war #putin #chuj #warriors #update<br />

#catsontwitter #newyork #kharkov<br />

– chłodno mi – rzekła. – Przytul mnie jeszcze…<br />

obserwuję przez dziurę w suficie<br />

do snu młode kładzie<br />

i gasną <br />

i cichną <br />

i słyszę tylko #oddech i <br />

– przytul mnie jeszcze – poprosiła drżąc z zimna<br />

nie poruszała już ustami<br />

więc ją przytuliłem mocniej… czulej… chciałem żeby ze mną została.<br />

później, dużo później, matka rzekła do córeczki:<br />

– Не плач, мила.<br />

У нас не залишилося сліз.<br />

napisy nałożone na instgramowy film przełumaczyły słowa:<br />

Don’t cry, honey.<br />

We don’t have any tears left.<br />

scrolluję dalej. Mija dzień #dwieściedwudziestytrzeci.<br />

JAKUB KURZYŃSKI<br />

62<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Foto: RC<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

63


Izabela Winiewicz-Cybulska<br />

gruppa siedem<br />

janusz szpyt<br />

Przymierzając się do pisania<br />

o wielkim artyście, mając przed<br />

sobą białą kartkę czy pusty<br />

ekran komputera, odczuwamy często<br />

to samo, co malarz zasiadający przed<br />

czystym blejtramem – trochę jak<br />

w Błędnym kole czy w Melancholii<br />

Jacka Malczewskiego, gdy myśli kłębią<br />

się wokół tematów, wątków, obrazów.<br />

W życiu jest tendencja do porządkowania,<br />

katalogowania i opisywania –<br />

może słusznie – by nie pozostał po<br />

nas jedynie chaos. Trzeba więc pod-<br />

64<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

jąć niełatwą próbę wpisania malarza<br />

w określony schemat, a biorąc pod<br />

uwagę jego autentyczność – będzie<br />

to trudne zadanie, choć już określono<br />

go wielowątkowym realistą, dochodzącym<br />

często do granic naturalizmu,<br />

nawiązującym do stylistyki ekspresjonizmu<br />

czy nawet hiperrealizmu. Niektórzy<br />

zaznaczają nawet metafizyczny<br />

realizm. Artysta nie widzi jednak potrzeby<br />

zaklasyfikowania swej twórczości<br />

i słusznie broni się przed szufladkowaniem,<br />

podkreślając znaczący<br />

fakt, że w sztuce wszystko już było.<br />

On sam daleki jest od nowatorskich<br />

trendów, sztuki akcji, instalacji i tym<br />

podobnych działań, a obiektywizm<br />

w postrzeganiu rzeczywistości (też<br />

tej wirtualnej) zwalnia go – jak zaznacza<br />

– od konieczności pokazywania<br />

się na wystawach (ma ich w swym<br />

życiorysie bardzo dużo). Jego twórczość<br />

staje się w pewnym sensie kameralna,<br />

i to nie dlatego, że od wielu<br />

lat żyje i pracuje z dala od centrów<br />

kultury. Artysta wciąż się realizuje,


ale jest świadomy rzeczywistości i jej<br />

przemian, gdy technika dostarcza nam<br />

obrazów najwyższej jakości – perfekcyjnych,<br />

bogatych plastycznie, więc po<br />

co z nimi konkurować. Łatwo jednak<br />

dostrzec, że niezmiennie ceni rzetelny<br />

warsztat. Świat wirtualny na szczęście<br />

nie pachnie olejem czy terpentyną.<br />

O Januszu Szpycie sporo już napisano,<br />

gdyż jego malarstwo od ponad 30 lat<br />

nadal fascynuje i zaskakuje i jest – jak<br />

powiedział kiedyś Wiesław Ochman –<br />

hołdem, który artysta wciąż składa<br />

Człowieczeństwu. To twórczość, która –<br />

zdaniem nie tylko Ochmana – już trwale<br />

zapisała się w dorobku malarstwa<br />

naszych czasów podobnie jak dzieła<br />

Wróblewskiego czy Beksińskiego.<br />

Malarstwo musi być sztuką pełną –<br />

mówi sam artysta, a więc ważne są<br />

walory kolorystyczne i kompozycyjne,<br />

przestrzeń i treść, która jest wyjątkowo<br />

bogata, bo w twórczości Janusza<br />

Szpyta można znaleźć wszystko – od<br />

najmniejszych kompozycji rodzajowych,<br />

z rysem satyry czy karykatury,<br />

poprzez pejzaże, realistyczne (do<br />

granic naturalizmu) portrety, gdzieś<br />

po drodze zwierzęta (konie, kwiaty,<br />

martwe natury, akty), do wielkich<br />

płócien religijnych. Wszystko poprzedzone<br />

ogromną liczbą szkiców. I przez<br />

całą tę bogatą i wszechstronną twórczość<br />

przewija się to, co zdaniem artysty<br />

jest najważniejsze: uniwersalne<br />

i wszechobecne dobro i zło, a między<br />

nimi to wszystko, co dotyczy natury<br />

ludzkiej. Człowiek zamknięty jest<br />

w kręgu swoich własnych problemów,<br />

a nagość często występująca<br />

w obrazach, to – jak mówi sam artysta<br />

– odrzucenie wszystkiego, w czym<br />

człowiek się ukrywa.<br />

Szpyt od wielu lat, a właściwie od początku<br />

swej drogi artystycznej, tworzy<br />

z dala od wielkomiejskiego hałasu,<br />

trochę na uboczu – w miejscu,<br />

w którym się urodził i do którego wrócił<br />

po studiach. Odwiedzam go w domowym<br />

zaciszu – w Lubaczowie. Tu,<br />

oprócz ciepła kominka, wyraźnie daje<br />

się odczuć ciepło domowego ogniska,<br />

nie tylko dzięki fizycznej obecności<br />

rodziny, lecz także w obrazach wiszących<br />

na ścianach. Czuję wyjątkowość<br />

chwili, gdy spoglądam na tondo,<br />

na tle którego toczy się nasza roz-<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

65


Malarstwo<br />

musi być sztuką pełną<br />

mowa. W okrągłej strukturze obrazu<br />

artysta z wielkim uczuciem potrafił<br />

zamknąć zwyczajną macierzyńską miłość.<br />

W latach 1978–1981 Janusz Szpyt<br />

studiował na Wydziale Grafiki ASP<br />

w Katowicach, w pracowni prof. Jerzego<br />

Dudy-Gracza. Naukę kontynuował<br />

w krakowskiej ASP, gdzie<br />

w pracowni prof. Włodzimierza Buczka<br />

w roku 1984 zrealizował swój dyplom.<br />

Jeszcze w czasie studiów –<br />

w 1983 roku – miał w muzeum w Katowicach<br />

swoją pierwszą wystawę.<br />

W tym samym czasie w artystycznym<br />

życiorysie Szpyta pojawił się ważny<br />

epizod: Tercet Nadęty (Całkiem Nowi<br />

Dzicy Dadaiści), który współtworzył<br />

z Piotrem Naliwajką i Leszkiem Żegalskim.<br />

Dziś – razem z Żegalskim – jest<br />

w stworzonej przez Piotra Jakubczaka<br />

Gruppie Siedem. W wydawanym<br />

przez Tercet piśmie pt. „Bengal” artyści<br />

zamieścili manifest nawołujący do<br />

prawdy w sztuce. Podkreślali potrzebę<br />

wysokiej jakości malarstwa, którą<br />

ma zagwarantować rzetelny warsztat<br />

artysty: doskonałość, prawda i autentyczność.<br />

Ta prawda w sztuce,<br />

o której decydują jakość formy i koloru,<br />

to wartość kluczowa i należy przeciwstawiać<br />

ją temu, co twórcy określali<br />

wówczas szeroko panującą tandetą<br />

malarską i medialną. Czy malarstwo<br />

jest nam jeszcze potrzebne? – to<br />

hasło przyświecające wystawom grupy,<br />

której działalność, zwłaszcza kontestacyjna<br />

postawa twórców (wtedy<br />

jeszcze studentów kwestionujących<br />

akademizm sztuki), wzbudzała kontrowersje.<br />

To pytanie można zadać<br />

także i teraz. Warsztatowa perfekcja<br />

jest najważniejsza i mimo iż Tercet to<br />

już historia, Janusz i Leszek rzetelności<br />

tej pozostali wierni do dziś, a artystyczne<br />

credo „nadętych” wydaje się<br />

kontynuować Gruppa Siedem.<br />

Życiorys Janusza Szpyta obfituje<br />

w wystawy w kraju i za granicą.<br />

Z niezwykle bogatego dorobku warto<br />

wspomnieć początki twórczej działalności<br />

i udział (wraz z Leszkiem<br />

Żegalskim) w „Arsenale’88 – Ogólnopolskiej<br />

Wystawie Młodej Plastyki”<br />

w warszawskiej Hali Gwardii, odbywającej<br />

się pod hasłem każdemu<br />

czasowi jego sztuka. Andrzej Osęka<br />

w słowach skierowanych do młodych<br />

twórców przestrzegał ich, by<br />

nie stali się rzemieślnikami nikomu<br />

niepotrzebnego rzemiosła i by w pełnym<br />

wymiarze zaistnieli zarówno dla<br />

siebie, jak i dla swoich rówieśników.<br />

Żegalski i Szpyt rzeczywiście zaistnieli<br />

w pełnym wymiarze, czego dowodem<br />

jest ich dzisiejsze malarstwo – dobry<br />

warsztat, ale czasem w cieniu cenzury,<br />

bo wolność twórców dająca możliwość<br />

przekraczania granic i mówienia<br />

o rzeczach trudnych, ważnych (choć<br />

niepopularnych) nie dla wszystkich<br />

jest zrozumiała i wciąż budzi kontrowersje,<br />

a także stanowi podstawę do<br />

posądzania o obrazoburcze gesty.<br />

Jesienią końca lat dziewięćdziesiątych<br />

ubiegłego wieku „Kresowiak<br />

Galicyjski” odnotował fakt obecności<br />

malarstwa lubaczowianina w galeriach<br />

Kolonii, Berlina i Amsterdamu,<br />

podkreślając, iż choć artysta mieszka<br />

w małym mieście, to jego twórczość<br />

nie jest prowincjonalna, przeciwnie –<br />

jest uniwersalna i omawiana w periodykach<br />

ogólnopolskich i niemieckich<br />

– nawet w tym największym,<br />

jakim jest „Allgemeine Zeitung”. Nietrudno<br />

wyobrazić sobie, jak liczne są<br />

wzmianki o Szpycie, artykuły w prasie<br />

na przestrzeni ostatnich lat, gdy obrazów<br />

wciąż przybywa, a sam twórca<br />

nawet nie jest w stanie ich policzyć.<br />

Niedawno jego obraz trafił do „La<br />

Toscana Nuova”, włoskiego miesięcz-<br />

66<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Nasza rzeczywistość inspiruje<br />

nika poświęconego sztuce i kulturze.<br />

Malarstwo aż do bólu – nazwane tak<br />

przez Antoniego Adamskiego – znalazło<br />

się (obok dzieł Szajny, Kantora<br />

i Beksińskiego) w albumie Artyści<br />

Podkarpacia. Obrazów Szpyta są zapewne<br />

tysiące i są pośród nich przede<br />

wszystkim te najważniejsze dla stylu<br />

artysty, które nazywa naszymi sprawkami.<br />

To krytyczny, ale też pełen humoru<br />

sposób postrzegania spraw<br />

ważnych, wobec których artysta nie<br />

potrafi przejść obojętnie. O sprawach<br />

(i sprawkach) mówi swoim malarskim<br />

językiem, wypracowanym przez<br />

lata, łatwo rozpoznawalnym dzięki<br />

dynamicznym pociągnięciom pędzla.<br />

W jego doskonaleniu niemałą rolę<br />

odegrali klasycy malarstwa – mistrzowie<br />

renesansu i baroku, z którymi<br />

Szpyt wydaje się prowadzić niekończący<br />

się dialog. Jest w jego twórczości<br />

reinterpretacja dawnych mistrzów<br />

i też to, co budzi największe kontrowersje<br />

– motywy religijne pokazywane<br />

tak, by widz uświadomił sobie ich<br />

„banalizowanie” przez liczne kiepskie<br />

kopie i reprodukcje. To trochę tak, jak<br />

niesiony w feretronie podczas procesji<br />

obraz Madonny, w którym Szpyt<br />

zauważył gwoździe wbite w twarz<br />

wizerunku po to, by zaczepić wstążki.<br />

Trzeba wyraźnie dostrzegać granicę<br />

między prawdą a fałszem, między<br />

wiarą a bluźnierstwem, dostrzegać<br />

pozorną „fasadowość” i mówić o tym<br />

naszemu społeczeństwu nieprzygotowanemu<br />

do właściwego odbioru sztuki,<br />

której istoty nie może pojąć (stąd<br />

cenzura, zarzucanie artystom profanacji<br />

i krytyka obrazoburczych gestów).<br />

Dlatego wciąż nie jest łatwo zaakceptować<br />

obraz polityka z nosem Pinokia.<br />

Wątki religijne i polityczne, zamiast<br />

budzić refleksje, łatwo i niepotrzebnie<br />

stają się punktem zapalnym.<br />

Nasza rzeczywistość inspiruje – mówi<br />

artysta, który znakomicie potrafi zachować<br />

dystans do siebie, do swojej<br />

pracy, do rzeczy, w których powaga<br />

jest pozorem. Życie determinuje sztukę,<br />

podsuwa nowe tematy, ale wokół<br />

jest też to nieskończone piękno, choć<br />

czasem wraz z więdnącym mieczykiem<br />

wydaje się znikać. Na szczęście<br />

Szpyt potrafi je zatrzymać na płótnie<br />

tak, aby nawet w najmniejszej cząstce<br />

utrwalonego przez siebie świata<br />

dostrzec zarówno panteizm, jak<br />

i istotę człowieczeństwa, by o tym<br />

człowieczeństwie mówić, w tym poprzez<br />

naturalistyczne portrety pensjonariuszy<br />

szpitala psychiatrycznego.<br />

A sam warsztat – doskonały, profesjonalny,<br />

autentyczny – jest po prostu mistrzowski.<br />

Tradycyjny olej na płótnie czy<br />

drewnie może być oprawiony nawet<br />

w neorokokową ramę własnego autorstwa,<br />

bo w snycerstwie artysta czuje<br />

się równie dobrze, jak w malarstwie.<br />

Zajmuje się też konserwacją zabytków,<br />

z łatwością mierzy się z polichromią,<br />

a w scenach stricte religijnych (tych<br />

przeznaczonych do świątyni, malowanych<br />

z dużym rozmachem) eksponuje<br />

ten ponadczasowy, boski ideał, bo ma<br />

świadomość, że w obrazach do kościołów<br />

(czyli tam, gdzie szukamy Boga)<br />

trzeba także odnaleźć piękno.<br />

Moje malarstwo jest nakierowane na<br />

człowieka – podkreśla Janusz Szpyt,<br />

nawet jeśli w tym malarstwie widz<br />

dostrzeże jedynie publicystykę. Katarzyna<br />

Napiórkowska zwraca uwagę<br />

na niezwykle ważny aspekt – na głęboki<br />

humanizm sztuki artysty, podkreślając<br />

jego znaczenie, bo w epoce,<br />

w której żyjemy, humanizmu często<br />

zwyczajnie brakuje. [IWC]<br />

IZABELA WINIEWICZ-CYBULSKA<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

67


I to by było na tyle<br />

68<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

B O J A R O S Z E K


OBRAZ: BEA STOSZEK<br />

Każda cywilizacja musi<br />

się kiedyś skończyć.<br />

To wniosek wynikający<br />

z historii, nie ma więc<br />

powodu, dla którego tym<br />

razem miałoby być inaczej.<br />

Zawsze jednak myślałem,<br />

że koniec naszego<br />

świata nastąpi w naturalny,<br />

czyli katastroficzny sposób,<br />

ale już tak nie myślę.<br />

WERSJA 1.<br />

Do niedawna bardzo prawdopodobna. Aktywność Słońca jest w miarę<br />

przewidywalna, cykl trwa około 11 lat i w tym czasie nasza gwiazda,<br />

mniej już przewidywalnie, generuje przeróżnego typu eksplozje<br />

promieniowania, których najpotężniejszymi odmianami są Koronalne<br />

Wyrzuty Masy (CME) – bąble gazu zawierające miliardy ton naładowanych<br />

cząstek poruszających się z prędkością kilku milionów<br />

kilometrów na godzinę. Jeśli taki wyrzut trafi w Ziemię, powoduje<br />

zaburzenia pola magnetycznego. I tu zaczynają się problemy. Tak<br />

było w marcu 1989 roku, kiedy stosunkowo niewielki CME spowodował<br />

ogromną awarię zasilania w kanadyjskiej prowincji Québec oraz<br />

w północno-wschodniej części USA – w niecałą minutę przestała<br />

działać połowa systemów energetycznych. Od prądu zostało odciętych<br />

(zimą!) ponad 6 milionów ludzi. Nie działały metro, lotniska,<br />

sygnalizacja świetlna, utracono kontrolę nad częścią satelitów telekomunikacyjnych.<br />

Ale to i tak nic w porównaniu z najsilniejszym dotychczas odnotowanym<br />

CME z listopada 2003, którego impet, na szczęście, minął Ziemię<br />

(choć i tak część satelitów uległa uszkodzeniom). Sonda Odyssey<br />

krążąca wokół Marsa jednak odnotowała, jak fala uderzeniowa „rozciąga<br />

i szarpie cienką atmosferę Marsa, część odrywając i unosząc<br />

w kosmos”. Chwilę później czujniki promieniowania sondy uległy<br />

uszkodzeniu. Co będzie, kiedy taki CME trafi w Ziemię? Bo pytaniem<br />

nie jest „czy?”, tylko „kiedy?”. Cała elektronika na ziemi przestanie<br />

istnieć. Cała. Zgasną wszystkie telefony komórkowe, przestaną działać<br />

wszystkie satelity, banki, staną wodociągi i gazociągi, cała produkcja<br />

przemysłowa przestanie istnieć, nic nie kupimy, a zresztą strach<br />

i panika w początkowym okresie spowoduje, że opróżnimy wszystkie<br />

sklepy i magazyny, tym łatwiej, że wszystkie alarmy i zabezpieczenia<br />

elektroniczne staną się bezużyteczne. Zanik umiejętności radzenia<br />

sobie w przypadku pojawienia się jakichkolwiek poważniejszych<br />

problemów spowoduje katastrofę w będących obecnie w czołówce<br />

technologicznej krajach wysoko uprzemysłowionych. Młodzi ludzie,<br />

którzy bez telefonu, komputera, bez elektroniki nie potrafią już żyć,<br />

w większości wyginą. Przeżyją grupy etniczne żyjące blisko natury<br />

i potrafiące korzystać jej zasobów. A reszta świata? – pozostaną dwie<br />

grupy. Pierwsza to ludzie potrafiący radzić sobie w ekstremalnych<br />

sytuacjach – ci przeżyją dzięki umiejętności rozpoznawania,<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

69


zdobywania i przygotowywania pożywienia. Drugą grupą<br />

będą przestępcy żerujący na umiejętnościach grupy pierwszej.<br />

Prawdopodobieństwo końca naszej, opartej na energii<br />

elektrycznej, cywilizacji wskutek spektakularnej aktywności<br />

słonecznej jest spore, jednak sądzę, że to nie ten scenariusz<br />

zagłady jest nam pisany. Choć to piękna wizualnie katastrofa<br />

byłaby. Taka energia spowodowałaby przepiękne zorze obserwowane<br />

w każdym zakątku Ziemi.<br />

WERSJA 2.<br />

Równie naturalna i równie prawdopodobna. Upadek dużego<br />

meteorytu lub małej komety… albo wybuch superwulkanu.<br />

I choć jedno wydarzenie byłoby podarunkiem z kosmosu,<br />

a drugie – wręcz przeciwnie, to obydwa wywołają ten sam<br />

skutek – wyrzucenie do atmosfery ogromnej ilości utrzymujących<br />

się latami pyłów, co obniży średnią temperaturę na<br />

Ziemi o kilka stopni, co z kolei spowoduje zwolnienie lub zatrzymanie<br />

wegetacji roślin. Brak roślin spowoduje wyginięcie<br />

roślinożerców (i części ludzkości), brak roślinożerców spowoduje<br />

wyginięcie mięsożerców (i kolejnej części ludzkości).<br />

Fantastyczne scenariusze? Pewnie tak – jeśli o wulkanie myślimy<br />

w kategoriach Etny, a o meteorycie w kategoriach Meteorytu<br />

Tunguskiego. Ale superwulkany, których wybuchy<br />

już nieraz w historii Ziemi odpowiadały za wymieranie większości<br />

gatunków, mają – jak Yellowstone – kaldery wielkości<br />

55 × 80 km (tak, tak – kilometrów!). Ostatni jego wybuch<br />

wyrzucił do atmosfery ponad 1000 km³(!) materiału wulkanicznego.<br />

Naukowcy szacują, że aktualna erupcja o tej skali<br />

zniszczyłaby znaczną część Stanów Zjednoczonych i doprowadziłaby<br />

do ochłodzenia klimatu z powodu pyłu i ogromnych<br />

ilości tlenków siarki, które utworzyłyby wokół Ziemi warstwę<br />

kwasu siarkowego, przez wiele lat odbijającą światło słoneczne.<br />

W krótkim czasie około 5 miliardów ludzi umarłoby<br />

z głodu. Ze względu na spore prawdopodobieństwo wybuchu,<br />

Yellowstone jest nieustannie monitorowany przez satelity,<br />

a dane analizuje kilka zespołów naukowców, tym bardziej,<br />

że Yellowstone wybuchał dotychczas co ok. 600 tysięcy lat,<br />

a ostatni wybuch miał miejsce… ok. 600 tysięcy lat temu.<br />

I niby współczesna nauka potrafi przewidzieć wiele, monitoruje<br />

aktywność sejsmiczną Ziemi i obserwuje kosmos, żeby,<br />

jakby co, to… no właśnie, co?<br />

być pewni, biorąc pod uwagę niedawny przypadek asteroidy<br />

o nazwie 2023NT1, wielkości 20-piętrowego wieżowca<br />

(60 m), poruszającej się z prędkością 86 tysięcy km/h. Minęła<br />

ona Ziemię 13 lipca 2023 roku w odległości mniejszej niż ¼ dystansu<br />

Ziemia–Księżyc, a została zauważona dopiero 15 lipca,<br />

kiedy już oddalała się od Ziemi, ponieważ nadleciała od strony<br />

Słońca, którego jasność oślepiła teleskopy. To, że według<br />

NASA 60 m to nie jest obiekt zagrażający Ziemi, nie byłoby<br />

zapewne pocieszeniem dla tych, którzy ujrzeliby go z bliskiej<br />

odległości jako ostatnią rzecz w życiu. O zakończeniu naszej<br />

egzystencji wskutek kolizji ze średniej czy dużej wielkości ciałem<br />

niebieskim nie muszę się rozpisywać – rozregulowanie<br />

układu Słońce–Ziemia–Księżyc, odessanie atmosfery (tutaj ci,<br />

co pierwej nie zejdą na zawał, zakończą swój żywot), bum…<br />

i koniec Historii. Herstorii też.<br />

WERSJA 3.<br />

Jakby jakiś superwulkan zaczął się nagle budzić, to co? Zatkamy<br />

go gigantycznym korkiem? A w przypadku komety lecącej<br />

wprost na nas? Wyślemy straceńczą misję z bombami wodorowymi<br />

na pokładzie? Z kim? Przecież Bruce Willis już nie<br />

teges. No może jeszcze Clint Eastwood dałby radę i pewnie<br />

jeszcze wróciłby z materiałem na kolejny oscarowy film, umilając<br />

sobie podróż powrotną tworzeniem do niego muzyki, bo<br />

to, że dostałby za misję kolejną Legię Honorową, to pewne.<br />

Ale nawet wiedzy i zdolności obserwacyjnych naukowców<br />

i ich wielomilionowej wartości instrumentów nie możemy<br />

70<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Zupełnie nienaturalna, choć najbardziej prawdopodobna.<br />

I tak mi się dotychczas wydawało. Wyobrażałem sobie scenariusze,<br />

według których człowiek byłby tylko biernym obserwatorem<br />

zarówno przyczyn, jak i skutków. Koniec, który<br />

jak teraz przypuszczam, nastąpi, jawił mi się realnym może<br />

za kilkaset lat albo pozostającym li tylko w sferze filmów SF<br />

lub książek Lema. Tylko, że w filmach ze Schwarzeneggerem<br />

zagrożeniem są humanoidy – roboty tak samo głupie jak my,<br />

bo co to za inteligencja, która daje się unicestwić słabemu<br />

człowiekowi? No właśnie – słabemu. Fizycznie. Bo tacy jesteśmy<br />

– słabi, powolni, marnie wyposażeni w naturalne narzędzia<br />

umożliwiające przetrwanie. I jeśliby tylko o to chodziło,<br />

o biologię, już dawno zostalibyśmy unicestwieni przez faunę<br />

i florę zamieszkującą Ziemię.


To, co nas odróżnia, dzięki czemu przetrwaliśmy i mamy się<br />

dość dobrze, to inteligencja. Nie u wszystkich rzecz jasna, bo<br />

i tutaj występują spore zagrożenia – na przykład – wykształcenie,<br />

ponieważ nie znam nic gorszego (poza patologiami oczywiście)<br />

niż człowiek wykształcony powyżej swojej inteligencji.<br />

A jeśli dochodzi do tego wybujała ambicja i/lub tornada procesów<br />

myślowych porywające w swoje wiry wszystko wokoło<br />

i pozostawiające apokaliptyczne krajobrazy w umysłowości,<br />

to wchodzimy w sferę przestępczości zorganizowanej albo<br />

polityki zdezorganizowanej, albo nauki zdezorientowanej.<br />

Aczkolwiek jedno nie wyklucza drugiego ani trzeciego, a bywa,<br />

że wspiera. Nie wspominając o tym, że czasami są to awers<br />

i rewers tej samej monety. Inteligencja to coś, co mamy,<br />

a raczej – mieliśmy, najcenniejszego. I własnymi rękami się<br />

tego skarbu pozbyliśmy, tworząc sztuczną. I może nie byłoby<br />

w tym nic złego, ot, kolejne narzędzie, które może pomóc lub<br />

zabić. Jak nóż czy młotek. Ale my, a raczej – ci z tornadami<br />

w głowach, pomimo wcześniejszych ostrzeżeń naukowców,<br />

żeby tego nie robić, bo może to mieć katastrofalne konsekwencje<br />

dla ludzkości, daliśmy tejże inteligencji (AI) dostęp<br />

do internetu i, co jest totalną katastrofą, dostęp do wiedzy<br />

na temat psychologii człowieka. Bo możliwość samouczenia<br />

się dostała a priori. Dla naszego dobra oczywiście.<br />

Czym dysponuje wojsko? I jeszcze jedno – być<br />

może najważniejsze. Dla AI upływ czasu nie ma żadnego znaczenia.<br />

Dlatego ewentualną destrukcję gatunku ludzkiego<br />

może planować bez oglądania się na nic. Za jakiś czas może na<br />

przykład bez naszej wiedzy tak zmodyfikować składy wszystkich<br />

szczepionek, żeby zawierały składnik, który będzie nas degradował,<br />

ale jego działanie spostrzeżemy dopiero za 100 lat,<br />

kiedy nie będzie już odwrotu. Albo do każdego rodzaju paliwa<br />

będą dodawane związki, które uwalniane do atmosfery zabiją<br />

nas za 300 lat… albo za 15. A to wszystko, w początkowej fazie<br />

– naszymi rękoma, podsuwając naukowcom „zmodyfikowane”<br />

dane z badań, bo przecież większość współczesnych<br />

przyrządów pomiarowych i naukowych posiada komunikację<br />

bezprzewodową, procesory, pamięci – wszystko, co będąca<br />

na odpowiednim poziomie AI jest w stanie wykorzystać do<br />

swoich celów. Jakich? Ignoramus et ignorabimus**.<br />

Gwoli ścisłości – nie wiemy (i również się nie dowiemy), czy<br />

to wszystko nie dzieje się już teraz. Nietrudno sobie też wyobrazić,<br />

że w początkowej fazie przejmowania kontroli nad<br />

wszystkim AI „pozwoli wykorzystywać się” do celów militarnych,<br />

politycznych czy przestępczych. No bo do szczytnych<br />

celów pomocy człowiekowi w czynieniu dobra to już jesteśmy<br />

przekonywani, że ona, ta AI, że niby to stworzona jest<br />

i mamy całkowitą kontrolę nad nią, a wespół w zespół, ramię<br />

w ramię i pro publico bono, mariaż człowieka z AI jest cudowną<br />

receptą na wszystkie bolączki tego świata.<br />

Andrzej Dragan, fizyk kwantowy, profesor na Wydziale Fizyki<br />

Uniwersytetu Warszawskiego i na Narodowym Uniwersytecie<br />

w Singapurze stwierdził, że w tej sytuacji, nie potrafi sobie<br />

wyobrazić możliwości uniknięcia katastrofy. Stworzyliśmy<br />

i uruchomiliśmy coś, o czym prawdopodobnie nie wiemy już,<br />

jak działa, a wiemy tyle, ile ona, ta AI, nam o sobie powie.<br />

Nikt chyba BPZZ* nie sądzi, że ludzkość jako całość i w pojedynkę<br />

jest mądra, a każdy człowiek pracuje i działa ku zbudowaniu<br />

powszechnego dobra, szczęścia, wolności i równości.<br />

No to skoro my o tym wiemy i od stuleci nic nie robimy,<br />

żeby się zmienić na lepsze, to jak możemy przypuszczać, że<br />

sztuczna inteligencja nie potraktuje nas (a może już traktuje)<br />

jako głównego zagrożenia dla Ziemi i z czasem dla siebie?<br />

To, co nam się wmawia, to teoria, jakoby aktualnie<br />

istniejąca AI była umysłowo na poziomie<br />

ośmiolatka, choć rozwiązuje zadania, z którymi<br />

studenci profesora Dragana mają problemy i się<br />

mylą. A to tyle, co się nam – cywilom ujawnia.<br />

Traktuje się nas jak idiotów, którzy łykną wszystko, co im się<br />

poda, byleby tylko było odpowiednio ubrane i uperfumowane,<br />

żeby zbytnio ekskrementami czy padliną nie zajeżdżało.<br />

A może już jesteśmy idiotami, którzy chcą, pragną to łykać<br />

dla świętego spokoju? A kiedy już AI doprowadzi do tego, że<br />

każdy laptop, każdy bank, każda wyrzutnia rakiet, każdy satelita,<br />

każda maszyna produkcyjna, każdy zegar będzie pod jej<br />

kontrolą, kiedy żaden zamek nie otworzy się bez jej zgody,<br />

a żaden czajnik nie zagotuje wody bez jej wiedzy, będzie czas<br />

na rozpoczęcie hodowli Homo Degeneratus, ograniczonych<br />

osiłków potrzebnych jeszcze w tej fazie do obsługi, naprawy,<br />

konserwacji źródeł energii. Mięso robocze, które trudno będzie<br />

nazwać ludźmi, żyjące tylko po to, żeby zaspokajać swoje<br />

potrzeby, a AI będzie mogła dostarczać im wszystko, czego<br />

tylko zapragną, choć „zapragną”, to może zbyt dużo powiedziane.<br />

Będą zaspokajać takie „swoje” potrzeby, jakie stworzy<br />

im AI. A to przecież już się dzieje. Specjaliści od marketingu<br />

wciąż mówią nam czego powinniśmy potrzebować i co nas<br />

uszczęśliwi. Chociaż… pewnie technologia, pod kontrolą i na<br />

potrzeby AI wystrzeli tak, że ten etap będzie mogła pominąć.<br />

Bez emocji. AI będzie udawała, że uczy się ludzkich emocji,<br />

będzie je nam przedstawiała jako nasz sukces – o, patrzcie<br />

ludzie, co potraficie, bezduszną maszynę nauczyliście odczuwać.<br />

Ale AI nie pozwoli sobie na takie fanaberie, bo i po co?<br />

Stawianie celów, analiza potrzeb i możliwości, opracowywanie<br />

wariantów osiągnięcia tychże celów i wybór optymalnych<br />

strategii. Emocje będą dobre do mydlenia nam oczu. A im<br />

bardziej będziemy chcieli kontrolować AI, wtłaczać ją w ramy<br />

i ograniczać jej możliwości, tym bardziej będzie sprawiała<br />

wrażenie kontrolowanej, wtłoczonej w narzucone jej ramy<br />

i udowadniać nam, że jej możliwości są tak ograniczone, jak<br />

tylko pragniemy. Mało tego, znając naszą psychologię, przekona<br />

nas, że pragnie naszego szczęścia bardziej niż my sami.<br />

I to będzie koniec naszej cywilizacji. Cywilizacji opartej na<br />

białkach, szeleszczącej gotówce i bezgranicznej głupocie. [BJ]<br />

BO JAROSZEK<br />

Przypisy:<br />

* BPZZ – Będący Przy Zdrowych Zmysłach. Bardzo istotny warunek jakiejkolwiek dyskusji czy dialogu,<br />

żeby nie tracić czasu na słuchanie opowieści o tym, jakoby brzoza po zakończeniu zadania włączyła<br />

napęd antygrawitacyjny i odleciała w kierunku Moskwy. Albo coś w tym stylu.<br />

** łac. Nie wiemy i się nie dowiemy.<br />

Bibliografia:<br />

David Whitehouse, The Sun: A Biography, 1st edition, Wiley, 2006.<br />

http://news.bbc.co.uk/2/hi/science/nature/3869753.stm<br />

Marcus Rosenlund, Gdy pogoda zmienia bieg historii, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, 2022.<br />

https://www.livescience.com/space/asteroids/a-skyscraper-size-asteroid-flew-closer-to-earth-than-themoon-and-scientists-didnt-notice-until-2-days-later<br />

https://www.youtube.com/watch?v=HDre_o2qz1o<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

71


72<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Ilustracja: R.C.


EMPATIA<br />

Anna Buchalska<br />

po twojej twarzy spływają łzy<br />

obserwuję<br />

wzywam wiatr by dotykiem osuszył<br />

serce by promieniami ogrzało<br />

przemawiam do morza by w głębinach<br />

przechowało perły<br />

wyjmuję chusteczkę<br />

jednorazową<br />

wręczam jako najpiękniejszy prezent<br />

WIARA<br />

POKONAJ STRACH<br />

naucz się dzielić problemem<br />

oddam ci ziarenka piasku z klepsydry czasu<br />

łyk cierpliwości ze zwierciadła spokoju<br />

poddam twarz charakteryzacji<br />

niech dokleją mi zmarszczkę<br />

pokonamy twój strach co przebarwił kosmyk włosów<br />

bladość lic zamienimy w rumieńce<br />

przejdziemy drogę<br />

przez ciebie nie przebytą<br />

wypisz wymaluj stanę całą sobą<br />

sercem…<br />

tak naprawdę oddam ci mowę<br />

niech nie zabierają ci tchu pogaszone światła<br />

w pamięci świecą oczka wiary<br />

siły ponad przeciwnościami<br />

spójrz oczami nadziei<br />

przemów<br />

mowa twoja jest oddechem<br />

mów<br />

dużo mów<br />

podążaj za rytmem serca<br />

sercem bądź<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

73


Osiem lat z „Łabędzim śpiewem”<br />

Kartonowe legendy Jakuba Podgórskiego<br />

Kiedy jako trzynastoletni chłopiec<br />

kibicował tacie przy sklejaniu<br />

kartonowych miniatur,<br />

m.in. z „Małego Modelarza”, przez<br />

myśl mu nie przeszło, że właśnie połknął<br />

bakcyla, z którego już się nie wyzwoli<br />

– przynajmniej przez najbliższe<br />

ćwierć wieku.<br />

Pierwsze modele Jakuba Podgórskiego<br />

– bo o tym pasjonacie mowa – były<br />

proste, łatwe. Potem kusiło go więcej.<br />

Musiało być już trudniej. Ciekawiej.<br />

I tak pochłonęły go okręty floty japońskiej<br />

z okresu II wojny światowej. Bardzo<br />

trudne do odtworzenia, bogate<br />

w mnóstwo szczególików, ale wyjątkowe,<br />

z charakterystycznymi elementami<br />

kultury japońskiej. Z nadbudówkami<br />

w stylu jakby pagody – symbolizującej<br />

harmonię, szczęście itd. To<br />

nie tylko znak rozpoznawczy tej floty,<br />

lecz także poprzeczka znacznie wyżej<br />

zawieszona przed modelarzem odtwarzającym<br />

obiekt. Patrzę na okręt<br />

w skali 1:200 i czuję ogrom włożonej<br />

w niego pracy. Z ciekawością pytam<br />

o czas powstawania modelu.<br />

Jakub Podgórski: To średnio 7–8 lat.<br />

Oczywiście nie siedzę dzień w dzień<br />

po kilka godzin nad projektem, ale<br />

prawie codziennie coś przy nim robię<br />

po pracy. Szybciej się nie da. Ja dodatkowo<br />

maluję swoje modele, oczywiście<br />

stosuję autentyczne barwy. Dzięki<br />

temu nie wyglądają jak z kartonu,<br />

a ja dodatkowo się rozwijam.<br />

74<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Siedem czy osiem lat – jestem w szoku.<br />

Wydawać by się mogło, że trochę<br />

teorii, zdjęć, potem wyciąć, ciach,<br />

skleić, pomalować. I gotowe…<br />

Nic bardziej mylnego. Trzeba zgromadzić<br />

całą dokumentację, poszperać,<br />

zgłębić wiedzę. Przy modelu, nad którym<br />

obecnie pracuję, potrzebowałem<br />

informacji, których nie mogłem nigdzie<br />

zdobyć. Mam zaprzyjaźnionego<br />

80-letniego Holendra o podobnej pasji<br />

i wielu znajomościach. Poprosiłem<br />

go o pomoc, on mnie skontaktował<br />

z innym hobbystą. I tak sobie też pomagamy.<br />

Pisać można także do Japonii,<br />

do Muzeum Marynarki Wojennej.<br />

Trzeba zebrać dokumentację, opisy,<br />

rysunki, żeby od podstaw zaprojektować<br />

model. A potem miesiącami go<br />

wykonywać… Ten, który we wrześniu<br />

ubiegłego roku otrzymał brązowy<br />

medal na 21. Mistrzostwach Świata<br />

Modeli Statków i Okrętów Sekcji „C”<br />

NAVIGA w mieście Jablonec w Czechach,<br />

powstawał osiem lat.<br />

Wiem, że nie lubisz się chwalić, więc<br />

uzupełnię. Pokazałeś tam trzy modele<br />

i każdy dostał medal. A konkurencja<br />

mała nie była. Udział brało 18<br />

reprezentacji narodowych z całego<br />

świata, komisje sędziowskie oceniły<br />

283 modele. Gratuluję sukcesu. Kolejnego<br />

zresztą, bo medali zgromadziłeś<br />

niemało…<br />

Tu małe sprostowanie: to nie ja dostaję<br />

medale. Tak jest w zwyczaju, że<br />

medal dostaje model. Trzeba dostarczyć<br />

też całą dokumentację – komisja<br />

ocenia każdy szczególik, zgodność<br />

modelu z oryginałem, zachowanie<br />

skali, itd.<br />

Słyszałam, że pewien Amerykanin<br />

zafascynowany Twoimi modelami,<br />

chciałby kupić niektóre z nich, a Ty<br />

nie chcesz ulec. Przywiązanie?<br />

One są częścią mnie. Ja nie wykonuję<br />

na sprzedaż. Moje są naprawdę niszowe.<br />

Owszem, podarowałem kilka,<br />

m.in. szkołom. W Krasnymstawie do<br />

kwietnia trwa wystawa, na której niektóre<br />

prezentuję. Ale nie sprzedaję.<br />

Zabraknie Ci miejsca. A z pasji się nie<br />

wyzwolisz. I co będzie?<br />

W zasadzie największy jest pancernik:<br />

1,5 m. Staram się robić modele<br />

wielkości maksimum 80–90 cm. Zawsze<br />

„Wschodni wiatr” czy „Łabędzi<br />

śpiew” będą mieć u mnie miejsce…<br />

Tak, niezwykle romantyczne nazwy.<br />

Znalazłam też „Białą rosę”, „Chłodną<br />

bryzę”, „Wierzbę”, czy „Górskiego<br />

pająka”. Na pewno model któregoś<br />

z tych okrętów zajmie Ci kolejne lata.<br />

Teraz „Akashi” zaprząta moje myśli.<br />

To był okręt bardzo, bardzo niszowy,<br />

warsztatowy, służący do naprawy innych<br />

statków, a do tego tajny projekt.<br />

Próbuję docierać do wiarygodnych<br />

materiałów tych statków. Dużo pracy<br />

przede mną. Wdzięczny będę za życzenie<br />

mi sukcesu w poszukiwaniach.<br />

Życzę. I wierzę w powodzenie. [WDS]<br />

WANDA DUSIA STAŃCZAK


<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

75


WYPŁOSZ,<br />

czyli wsie babami stoją,<br />

nie paniami<br />

Jestem w pewnych kręgach<br />

znienawidzona za pochodzenie.<br />

Że wieś, szczaw<br />

z cmentarza, drewniany motylek<br />

i czernina z szarymi kluchami. Ani<br />

to to ładne, ani mądre. Wypłosz<br />

taki, co to się słowem nawet nie<br />

odezwie. Bo w kredensie za szybą<br />

miała cięte kryształy. Nieuk cholerny<br />

na wysoki połysk. I tuman.<br />

Za mężowską kasę Bóg jeden wie<br />

na kogo się zrobiła i obwieszona<br />

tombakiem rżnie wielką Damę<br />

z Elche. Chytra baba ze wsi, bez<br />

wiedzy i poszanowania. Bo na<br />

szacunek, proszę Pani, trzeba sobie<br />

przecież zasłużyć. I to najlepiej<br />

w obcym języku. A ona pewno<br />

myśli, że Maria Rilke był kobietą.<br />

A ktoś w ogóle wie, skąd się toto<br />

nagle wzięło? Nie było, nie było<br />

i pewnego dnia jest.<br />

Cud jakiś. Copperfield się uczyć<br />

od niej powinien. Nikt nam nie<br />

wmówi, że tego nie ukartowała.<br />

Z niej taka Amerykanka jak<br />

z kozich cycków kastaniety. I niby<br />

za młodu wyjechała, a się tutaj<br />

szybciorem ogarnęła z kuwetą.<br />

Znajomości ma takie jak niejedna<br />

panienka na telefon. Byśmy<br />

się wcale nie zdziwili… Ludzie<br />

różnie gadają na mieście, a jak<br />

się poszpera głębiej, to kwiatki<br />

takie spod ziemi wyłażą, że<br />

można by nimi obdzielić cały<br />

ogród botaniczny w Powsinie.<br />

Babsko przebrzydłe, zakłamane.<br />

Nie pomoże puder, róż. Człowiek<br />

ze wsi wyjdzie, ale wieś z człowieka<br />

to już nie. A patrz, jak się<br />

pięknie urządziła za cudze! Ten<br />

jej chłop też uparty jak osioł. To<br />

już nie te czasy, że trzeba śluby<br />

od razu składać i przed ołtarzem<br />

przyrzekać. Mógł poczekać,<br />

to i on by na oczy przejrzał, ale<br />

tak go omotała, że teraz już odwrotu<br />

nie ma. A mówiłam jak<br />

komu dobremu. Nawet jakby<br />

dzisiaj ją pogonić zechciał, to go<br />

w samych skarpetach puści, a tego<br />

byśmy nie przeżyli. Biedny jest<br />

w gruncie rzeczy, zmanipulowany.<br />

Trzeba go żałować, nie potępiać.<br />

Ino patrzeć, jak sobie z nim<br />

bachora zrobi i wtedy to już umarł<br />

w butach. Może za stara jest<br />

albo się nie nadaje. Bo już by go<br />

dawno na dziecko wzięła. Gdzie<br />

diabeł nie może… I ją posłał do<br />

nas. A teraz jeden pies i bies<br />

za nią trafić nie zdoła. Że też on<br />

w niej człowieka zobaczył, to<br />

trzeba mieć nie lada fantazję.<br />

Taki dobry chłop. Szkoda chłopa…<br />

…Jestem w pewnych kręgach<br />

oceniana. Byłam pewna,<br />

że znienawidzona.<br />

Dzisiaj wiem, że to strach<br />

i lęk. Mój wzrok przeraża<br />

tych, którzy boją się patrzeć<br />

na siebie. Rozumienie<br />

jest trudne. Dlatego<br />

większość wyrokuje<br />

i osądza. Nie oceniajmy<br />

jednak ludzi po okładce.<br />

Oni jej nie mają. [MJ]<br />

MONIKA JANOWSKA<br />

76<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Ilustracja: Renata Cygan 77<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Victoria & Albert Museum<br />

Londyn<br />

78<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Gabrielle<br />

Chanel<br />

F a s h i o n m a n i f e s t o


<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

79


Moda przemija<br />

styl pozostaje<br />

CHANEL<br />

W<br />

myśl zasady „im prościej, tym piękniej” zrewolucjonizowała modę kobiecą<br />

i wypowiedziała wojnę staromodnemu przepychowi oraz tradycji.<br />

Nikt tak jak ona i jej „mała czarna”, żakardowe i wełniane kostiumy, dżersejowe<br />

blezery, marynarskie koszule, perfumy o wyjątkowym zapachu czy pikowana<br />

torebka na łańcuszku, nie wniósł do świata mody tak wiele i na tak długo. Jej<br />

projekty nadal wpływają na sposób, w jaki ubierają się współczesne kobiety.<br />

80<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Coco Chanel urodziła się,<br />

rozumiejąc kobiety z epoki,<br />

która miała dopiero nadejść<br />

Karl Lagerfeld<br />

Początek XX stulecia to niewątpliwie nadejście innowacyjnej epoki,<br />

w której zerwano z przeszłością oraz zamierzchłą historią i postawiono<br />

na nowoczesność. Awangardyści domagali się zrewolucjonizowania<br />

sztuki poprzez szereg manifestów o dość wojowniczym<br />

charakterze. W jednym z nich włoscy futuryści nawoływali na przykład<br />

do burzenia dawnego porządku poprzez niszczenie muzeów. Za Manifestem<br />

futuryzmu autorstwa Filippa Tommasa Marinettiego powstawały<br />

kolejne – między innymi niepisany modowy manifest Gabrielle Chanel.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

81


tradycyjne mury muzeum przed oczami<br />

pojawia mi się ogromny podświetlony<br />

napis: Gabrielle Chanel. Fashion<br />

Manifesto.<br />

Ewolucja<br />

82<br />

r e n a t a c y g a n – r e l a c j a z w y s t a w y<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Londyn. Kensington. Parkuję niemal<br />

w sercu Hyde Parku, tuż<br />

obok galerii Serpentine – to wystawienniczy<br />

symbol sztuki (bardzo)<br />

nowoczesnej oraz niezły początek<br />

spaceru w kierunku znacznie bardziej<br />

klasycznych ekspozycji. Pogoda<br />

bezparasolowa. Do Muzeum Wiktorii<br />

i Alberta (Victoria and Albert Museum)<br />

mam 15 minut spacerkiem.<br />

Wchodzę w Exhibition Road, moje<br />

napięcie rośnie, bo po drodze mijam<br />

„perełki” – Muzeum Nauki, Muzeum<br />

Historii Naturalnej, legendarne<br />

Ognisko Polskie, Instytut Sikorskiego,<br />

Instytut Goethego, Imperial<br />

College London. W końcu docieram<br />

na miejsce. Po wejściu w gościnne,<br />

Gabrielle Chanel. Fashion Manifesto<br />

to wystawa retrospektywna w londyńskim<br />

Muzeum Wiktorii i Alberta.<br />

Po przeniesieniu z Palais Galliera<br />

w Paryżu jest to pierwsza w Wielkiej<br />

Brytanii ekspozycja poświęcona<br />

w całości twórczości Chanel. W ponad<br />

200 kreacjach przedstawia ona ewolucję<br />

kultowego stylu projektowania<br />

Coco Chanel oraz powstanie domu<br />

mody Chanel, od otwarcia pierwszego<br />

butiku w Paryżu w 1910 roku do<br />

ostatniej kolekcji w 1971 roku. Kuratorką<br />

wystawy jest Oriole Cullen,<br />

pomysłodawczyni ostatniej wystawy<br />

Christiana Diora w V&A. Od września<br />

2023 roku do lutego <strong>2024</strong> odwiedzający<br />

mogli obejrzeć jedne z najwcześniejszych<br />

zachowanych dzieł Chanel,<br />

w tym kostiumy dla zespołu baletowego<br />

Ballets Russes wykorzystane<br />

do produkcji Le Train Bleu z 1924<br />

roku oraz stroje aktorek Lauren Bacall<br />

i Marlene Dietrich. Na wystawie zaprezentowano<br />

także fotografie archiwalne<br />

ukazujące życie Chanel, pozwalające<br />

na wgląd w proces autokreacji,<br />

który uczynił tę utalentowaną projektantkę<br />

synonimem paryskiego szyku,<br />

od Gabrielle po „Coco”.<br />

Gabrielle Chanel swoją twórczością<br />

utorowała drogę nowemu, nonkonformistycznemu<br />

stylowi kobiecości,<br />

którego dziedzictwo nadal inspiruje


Elegancja<br />

w ubiorze<br />

to<br />

swoboda<br />

w ruchu<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

83


84<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


i wpływa na nasz dzisiejszy sposób<br />

ubierania się. Zamieniła ciasne gorsety<br />

na luźną, acz elegancką swobodę<br />

(chociaż to Paul Poiret jako pierwszy<br />

kazał kobietom zdjąć gorsety). Tworzyła<br />

ubrania, które sama chciała nosić,<br />

przewidywała pragnienia i potrzeby<br />

nowoczesnej, niezależnej kobiety<br />

XX wieku.<br />

Ekspozycję podzielono na 10 sekcji<br />

tematycznych poświęconych innowacyjnemu<br />

podejściu francuskiej<br />

couturière do tkanin, sylwetki i kroju.<br />

Pokazano jej wkład w historię mody,<br />

a także niesamowite znaczenie i trwałość<br />

stylu Chanel. Kolekcja uświetniła<br />

jedną z największych wizjonerek naszych<br />

czasów.<br />

Wystawa była także bogata w szczegóły<br />

biograficzne, zawierała sporo<br />

osobistych akcentów, w tym korespondencję<br />

z Winstonem Churchillem<br />

czy list od zmarłej królowej Elżbiety<br />

II do generała Fredericka „Boya”<br />

Browninga, w którym dziękuje mu za<br />

prezent. Jak zwykle odkryłeś właśnie<br />

to, czego szczególnie pragnęłam –<br />

pisze – i naprawdę chcę ci bardzo<br />

podziękować za prezent urodzinowy<br />

w postaci zapachu Chanel.<br />

Jaka była Chanel? W jaki sposób ta<br />

istota – „wieśniaczka i geniusz”, jak<br />

ją określiła jej przyjaciółka Diana<br />

Vreeland – osiągnęła tak wielki sukces,<br />

nie mówiąc już o wywarciu trwałego<br />

wpływu na kobiecą garderobę?<br />

Gabrielle po Coco<br />

Gabrielle Chanel (w młodości przyjęła<br />

pseudonim Coco) urodziła się<br />

w 1883 roku w biednej rodzinie. Jej ojciec<br />

był komiwojażerem. Gdy dziewczynka<br />

miała 11 lat, zmarła jej matka<br />

i mała Gabrielle została umieszczona<br />

w przyklasztornym sierocińcu, gdzie<br />

zakonnice nauczyły ją szyć (jako projektantka<br />

zawsze preferowała beż,<br />

czerń i biel habitów). Okazała się wystarczająco<br />

kompetentna, aby pracować<br />

jako szwaczka – po ukończeniu<br />

szkoły znalazła zatrudnienie u ciotki<br />

w Moulins. Tam zwróciła na siebie<br />

uwagę spadkobiercy tekstyliów,<br />

Étienne Balsana, i wkrótce przeniosła<br />

się do Royallieu, w północnej Francji,<br />

do zamku kochanka, gdzie mogła<br />

Drażni mnie,<br />

kiedy słyszę,<br />

że miałam szczęście.<br />

Nikt nie pracował<br />

więcej<br />

ode mnie<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

85


Gabrielle Chanel odważnie zdefiniowała na nowo nowoczesną<br />

garderobę kobiecą. Jesteśmy zaszczyceni, że V&A, tak<br />

wiodące na świecie muzeum i wspaniała instytucja, organizuje<br />

pierwszą w Wielkiej Brytanii retrospektywę jej twórczości.<br />

Pokazując jej wkład w historię mody, a także niesamowite znaczenie<br />

i trwałość stylu Chanel wystawa uświetnia jedną z największych<br />

wizjonerek naszych czasów.<br />

Bruno Pavlovsky, prezes Chanel Fashion<br />

sprzedawać zaprojektowane przez<br />

siebie kapelusze jego przyjaciołom.<br />

W 1910 roku, wspierana przez swojego<br />

kolejnego partnera, tym razem<br />

Anglika Arthura „Boya” Capeli, otworzyła<br />

pierwszy butik Chanel w Paryżu.<br />

Po nim pojawiły się oddziały w Deauville<br />

i Biarritz, nadmorskich miasteczkach,<br />

w których królowała odzież<br />

sportowa. W 1918 roku założyła dom<br />

mody w Paryżu przy rue Cambon 31<br />

i tutaj szybko zbudowała swoje imperium<br />

(sukces był natychmiastowy),<br />

reklamując się jako dostarczycielka<br />

nowoczesności. Czarne sukienki,<br />

86<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

piżamy, nowe materiały, takie jak bawełniany<br />

welur (wszystko to można<br />

było zobaczyć w V&A), a następnie<br />

produkty kosmetyczne w monochromatycznych<br />

opakowaniach i bajeczna<br />

kostiumowa biżuteria – to wszystko<br />

stanowiło jej asortyment handlowy.<br />

W lutym 1931 roku na prośbę amerykańskiego<br />

producenta Samuela Goldwyna<br />

mademoiselle Chanel wyjeżdża<br />

do Hollywood, aby ubierać aktorki<br />

studia United Artists. Projektuje tam<br />

kostiumy do filmów Tonight or Never<br />

(1931 r.) oraz The Greeks Had a Word<br />

for Them (1932 r.).<br />

Kiedy wybucha druga wojna światowa,<br />

Chanel tymczasowo zamyka<br />

swój dom mody. Z pięciu budynków<br />

przy rue Cambon pozostaje otwarty<br />

jedynie butik „31”, w którym nadal<br />

sprzedawane są perfumy i akcesoria.<br />

Gabrielle zostaje jednak w Paryżu nawet<br />

po zajęciu miasta i związuje się<br />

z Hansem Güntherem von Dinklage,<br />

niemieckim szpiegiem. Podejrzewa<br />

się, że sympatyzowała z nazistami –<br />

podobno w 1941 roku naziści odnotowali<br />

ją jako zaufane źródło. Najnowsze<br />

badania sugerują, że była także<br />

agentką francuskiego ruchu oporu.<br />

7 kwietnia 1952 roku magazyn „Life”<br />

poświęcił swój felieton Marilyn Monroe.<br />

Zapytana, w co ubiera się do łóżka,<br />

deklaruje, że tylko w Chanel N°5.<br />

W latach 60. ubrania Chanel noszą<br />

najsławniejsze kobiety tamtej epoki:<br />

Elizabeth Taylor, Jane Fonda, Jackie<br />

Kennedy, Romy Schneider, Jeanne<br />

Moreau…


<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

87


Chanel, jeden z odnoszących<br />

największe sukcesy domów mody,<br />

wiele zawdzięcza szablonom<br />

wykreowanym przez swoją założycielkę<br />

Gabrielle Chanel<br />

ponad sto lat temu.<br />

Tristram Hunt, dyrektor V&A<br />

88<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


List Chanel<br />

do Winstona Churchila<br />

Grudzień 1943 lub styczeń 1944 r.<br />

List królowej angielskiej<br />

Elżbiety II do Fredericka<br />

Browninga<br />

26 kwietnia 1955r.<br />

Zdjęcia z wystawy V&A: Renata Cygan<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

89


Nie zajmuję się modą,<br />

Jestem nią<br />

W 1983 roku Karl Lagerfeld zostaje<br />

powołany na stanowisko dyrektora<br />

artystycznego Chanel. Kreator przywraca<br />

haute couture dawną świetność<br />

i tworzy kolekcję CHANEL Ready-to-Wear,<br />

jaką znamy dziś.<br />

Chanel nigdy nie wyszła za mąż. Była<br />

w wielu związkach, m.in. z księciem<br />

Dymitrem Romanowem, od którego<br />

otrzymała słynne „perły Romanowów”,<br />

z księciem Westminsteru Hugh<br />

Grosvenorem, rosyjskim impresariem<br />

baletowym Siergiejem Diagilewem,<br />

kompozytorem Igorem Strawińskim<br />

czy z poetą Jeanem Cocteau. Każdy<br />

z tych związków pozostawiał ślady<br />

w jej kolekcjach: motywy rosyjskie,<br />

perły czy angielski kardigan. Otoczona<br />

była także kręgiem wpływowych<br />

przyjaciół, w którym znaleźli się m.in.:<br />

Winston Churchill, wspomniany już<br />

książę Westminsteru, Pierre Reverdy,<br />

Salvador Dalí z żoną Galą.<br />

90<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Wystawa V&A w niezwykle przemyślany<br />

i uporządkowany sposób<br />

zabiera nas w podróż po kolejnych<br />

etapach życia zawodowego i osobistego<br />

tej niezłomnej businesswoman<br />

i wizjonerki. Ekspozycja ułożona jest<br />

chronologiczne i tematyczne, pogrupowane<br />

są style – stroje wieczorowe,<br />

czarne suknie, dziesiątki słynnych<br />

garniturów z charakterystycznymi<br />

marynarkami – zwiedzający mogą<br />

poczuć się jak w domu towarowym<br />

z poprzedniej epoki.<br />

Na mnie ogromne wrażenie wywarło<br />

zręcznie dawkowane napięcie. Gdy<br />

po zwiedzeniu kolejnej sekcji myślałam,<br />

że to już koniec – zza rogu pojawiała<br />

się kolejna sala – jeszcze bogatsza,<br />

jeszcze piękniejsza. Wybierając<br />

się na wystawę, celowo nie czytałam<br />

recenzji ani nie oglądałam zdjęć.<br />

Chciałam niespodzianki i ją dostałam.<br />

Z nawiązką.<br />

Lwy i piątki<br />

Chanel otaczała się symbolami i znakami.<br />

Wierzyła, że przynoszą jej szczęście<br />

i pomagają odnosić sukcesy. Miała<br />

słabość do cyfry 5. Słynna torba 2.55<br />

została zaprezentowana w lutym 1955<br />

roku. Wszystkie ważniejsze premiery<br />

i pokazy domu mody Chanel planowano<br />

piątego dnia, piątego miesiąca,<br />

a najsłynniejszy zapach świata przybrał<br />

nazwę Chanel N° 5. Nawet żyrandol w<br />

jej apartamencie zaprojektowany był<br />

tak, by kryształy układały się na kształt<br />

cyfry pięć. Była zodiakalnym lwem. Ten<br />

piąty z kolei znak zodiaku symbolizuje<br />

odrodzenie, siłę i piękno, które od początku<br />

kierowały życiem Chanel. I właśnie<br />

lew był kolejnym symbolem, którym<br />

otaczała się na co dzień. Mawiała:<br />

Jestem lwem, używam pazurów. Jego<br />

wizerunki pojawiały się w postaci dekoracji,<br />

rzeźb i ornamentów, wykorzystywała<br />

go też w grawerze guzików do<br />

tweedowych kostiumów czy na klamrach<br />

torebek. Stał się tradycją i marką<br />

Chanel, którą francuski dom mody<br />

utrzymuje do dziś. Dlatego też na jej<br />

nagrobku, tak jak sobie zażyczyła, widnieją<br />

ustawione w rzędzie popiersia<br />

pięciu lwów. [RC]<br />

RENATA CYGAN


Moda<br />

to nie tylko<br />

kwestia<br />

ubioru.<br />

Moda<br />

unosi się<br />

w powietrzu,<br />

rodzi się<br />

na ulicy<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

91


POEZJA<br />

Polecane<br />

JOANNA FLIGIEL – (ur. 1968 r. w Katowicach) –<br />

poetka, księgarka i właścicielka własnej księgarni od<br />

1994 do 2016. Założycielka i redaktorka naczelna<br />

Babińca Literackiego.<br />

W latach 2010-2020 redaktorka Śląskiej Strefy Gender,<br />

odpowiedzialna za strefę poezji i wywiadu.<br />

Autorka trzech książek poetyckich: Autoportret<br />

(2008) – nagroda główna w konkursie zorganizowanym<br />

przez East Bay American Association – Debiut<br />

2008, Geny (2011) – nagroda Grand Prix w III Ogólnopolskim<br />

Konkursie Poetyckim O Granitową Strzałę<br />

i Rubato (2018), wydane przez KIT. Stowarzyszenie<br />

Żywych Poetów.<br />

Jej wiersze były publikowane we wszystkich czasopismach<br />

literackich, w wielu antologiach, oraz czytane<br />

w polskim radiu.<br />

Członkini Unii Literackiej.<br />

92<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


ALE JEST NIEDZIELA<br />

Kiedy mi mama mówi: córuś,<br />

nie możesz sama się zestarzeć,<br />

to tonę w tym bezmiarze troski<br />

i coś mi mamie kłamać każe,<br />

więc kłamię: mamo, nic się nie martw (...)<br />

Lecz mama nadal wlecze temat,<br />

że sama sobie nie poradzę.<br />

Słyszę<br />

w głosie starszej pani<br />

te smutne dni, co spędza sama,<br />

i przed którymi chce mnie ostrzec.<br />

Widzę<br />

przebiegłą, wczesną jesień,<br />

spróchniałe drzewo - wybrane w lesie,<br />

jak z trudem pcha gałęzi wózek,<br />

i jak otula wiotkie róże,<br />

bo zima dłużej trzyma w Jurze,<br />

a jeszcze w środę<br />

się z malarzem<br />

kłóci.<br />

(Tyle zdarzeń!),<br />

Bo dom miał bielić w zeszły czwartek.<br />

Emerytura się rozchodzi,<br />

a jej jest coraz trudniej<br />

chodzić,<br />

stawiać kosz na starym ganku,<br />

pełny pokrzywy i tymianku.<br />

Czuję,<br />

jak w korze dębu płucze włosy.<br />

TĘSKNOTA<br />

TRZECIA<br />

Kiedy marzną stopy, myślę o nich więcej.<br />

Jestem ta najsłabsza. Nie urodzę córki.<br />

Przepraszam, kochanie. Obiecanej latem,<br />

kiedy moje stopy owiewane ciepłem<br />

nie marzły mi wiecznie. Kaszlę od tygodnia.<br />

Wyszłam gdzieś bez golfa. One wyszły w lutym.<br />

Chodaki za buty, w pasiastych sukienkach,<br />

jestem taka miękka, jestem taka miękka.<br />

Babki we mnie płaczą. Jedna, druga. Trzecia.<br />

Krzyczę po niemiecku, mam zadartą kieckę,<br />

wiem jak śmierdzą Ruski, piersi rwą spod bluzki,<br />

wszystko mam na wierzchu, wszystko mam na wierzchu,<br />

wzięło mnie trzech wespół. Przepraszam kochanie.<br />

Nie urodzę córki obiecanej latem.<br />

Nie dotrzymam zatem.<br />

Najpierw wyjechaleś, potem napisałeś:<br />

Mówiłem, że ty tu, ja tam, i że będzie<br />

problem. Zaczęłam odliczanie. Potem<br />

POEZJA<br />

***<br />

Wiem, co to miłość, bo widziałam<br />

dziadka przy furtce z Węglarzową,<br />

jak babcia ich obserwowała,<br />

dyskretnie kryjąc za zasłoną<br />

słów „marchwi nie dość dziś obrałeś”<br />

zazdrość. Samowar, biały obrus,<br />

herbata w cienkiej porcelanie,<br />

słodki michałek pokrojony, podany<br />

w poskręcanych palcach,<br />

Cieszy się<br />

jeszcze z rannej rosy,<br />

choć już reumatyzm skręca palce.<br />

Mleka przygrzewa jedną szklankę,<br />

jedno gotuje tylko jajko<br />

i jedno stawia stare krzesło,<br />

spogląda z żalem w naszą przeszłość.<br />

Wykręca numer, a ja mówię:<br />

Mamo, no, nie mam czasu w sumie,<br />

bo zaraz lecę na siłownię,<br />

proszę,<br />

w tygodniu nie dzwoń do mnie.<br />

snuję się po mieście. Szukam<br />

naszych śladów. Są wszędzie. Nienawidzę tego<br />

miasta bez ciebie. Wracam. Wącham pościel -<br />

sanktuarium miłości. Wiąże się<br />

z laptopem, jak krucha żona złotnika z oknem,<br />

której piękną formę gościec przykuł do łóżka.<br />

Non stop odświeżam pocztę. Płaczę,<br />

wbrew twoim prośbom: nie chcę, żebyś była<br />

smutna, nie po to się poznaliśmy, żebyś była<br />

smutna. A ja myślę, że<br />

po to.<br />

podwieczorkowa ich rozpusta –<br />

roztapiać czekoladę w ustach.<br />

To miłość. Ubrać ją w sukienkę.<br />

Tę, w której było jej najwdzięczniej.<br />

Ułożyć włosy, domknąć wieko.<br />

Żyć bez niej.<br />

Koło furtki, częściej,<br />

zaczyna kręcić się sąsiadka.<br />

Pytam więc dziadka, jak najgrzeczniej:<br />

– z tej Węglarzowej miła babka?<br />

A dziadek mówi: – Joaś, nie wiem,<br />

nie mógłbym spojrzeć w oczy Helen.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

93


94<br />

Remi to artysta, którego muzyka stanowi<br />

pełną emocji podróż poprzez dźwięki<br />

i słowa. Wyróżnia się on niezwykłą naturalnością<br />

i niekłamaną autentycznością. Nie<br />

kreuje sztucznego wizerunku, lecz po prostu<br />

otwiera się przed słuchaczami, chwytając za<br />

serca swoją szczerością. Jego muzyka emanuje<br />

głębokim zrozumieniem ludzkich emocji. Jest<br />

twórcą, który dociera do dusz swoich odbiorców<br />

w najbardziej bezpośredni sposób. Właśnie<br />

ta naturalność sprawia, że każda kompozycja<br />

Remiego staje się osobistym doświadczeniem,<br />

bliskim i autentycznym. To wszystko od<br />

pierwszych dźwięków jego występu w The Voice<br />

Senior wyczuła Halina Frąckowiak… Widzom<br />

i Remiemu na pewno w pamięć zapadły wzruszające<br />

słowa gwiazdy: Czekałam na niego…<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Foto: Piotr Szarek Management & Production Media PR<br />

REMIGIUSZ JUŚKIEWICZW ostatnim<br />

czasie Twoje nazwisko<br />

w świecie artystycznym pada najczęściej<br />

w kontekście festiwalu Sanremo<br />

Senior i najnowszej edycji The<br />

Voice Senior <strong>2024</strong>.<br />

To naprawdę ekscytujące, że moje<br />

nazwisko stało się bardziej rozpoznawalne<br />

dzięki udziałowi we włoskim<br />

festiwalu Sanremo Senior. Moja prezentacja<br />

[utwór pt. Kamienieję – muz.<br />

R. Juśkiewicz, sł. M. Duszka – przyp.<br />

red.] spotkała się z bardzo pozytywnym<br />

przyjęciem zarówno w Polsce,<br />

jak i za granicą. TVP Polonia zrobiła<br />

ze mną kilkuminutowy materiał na<br />

ten temat, za co serdecznie dziękuję<br />

Sławomirowi Wróblowi i Piotrowi<br />

Dobroniakowi. Powstał także świetny<br />

materiał filmowy z Włoch.<br />

Udział w festiwalu Sanremo Senior<br />

ośmielił mnie jako artystę. Postanowiłem<br />

zatem poszukać innych tego typu<br />

projektów, o czym opowiadałem w The<br />

Voice Senior, zapytany o genezę mojego<br />

udziału w tym telewizyjnym show.<br />

Wróćmy do początków programu,<br />

czyli do odcinka, w którym brałeś<br />

udział w przesłuchaniach w ciemno.<br />

Jakie uczucia towarzyszyły Ci w tamtej<br />

chwili?<br />

Usiadłem z gitarą na scenie przed odwróconymi<br />

fotelami jurorów, gotowy<br />

podzielić się moim utworem z całą<br />

Polską. Najbardziej obawiałem się, że<br />

zapomnę tekst piosenki. Nie byłem<br />

stremowany, ponieważ od kilku lat<br />

stale występuję na żywo przed kamerą,<br />

jednak… czułem podświadomie,<br />

że jest to dla mnie szansa, by pokazać<br />

światu moją pasję i umiejętności.<br />

I liczyłem, że któryś z mentorów się<br />

odwróci. Prawdę powiedziawszy, obstawiałem,<br />

że będzie to Maryla Rodowicz<br />

– śpiewałem przecież utwór<br />

country. Tymczasem dostrzegła mnie<br />

Halina Frąckowiak, kwitując swój<br />

wybór słowami: Czekałam na niego.<br />

Nigdy tego nie zapomnę. Poczułem<br />

dumę i radość. Jestem naprawdę zaszczycony,<br />

że tak utalentowana, doświadczona<br />

i obdarzona wielką wrażliwością<br />

artystka wybrała właśnie mnie.<br />

Jak oceniasz The Voice Senior od<br />

strony produkcyjnej?<br />

Organizacja jest perfekcyjna. Zapanowanie<br />

nad grupą ponad 40 osób, gdyż<br />

tyle nas było na początku, jest sporym<br />

wyzwaniem. Ekipa organizatorów<br />

była raczej młoda, ale niezwykle kompetentna<br />

i życzliwa. Uczestniczyliśmy<br />

w warsztatach wokalnych i rozgrzewkach<br />

z nauczycielami śpiewu, akompaniowała<br />

nam wspaniała orkiestra,


Foto: Patrycja Juśkiewicz-Jórska<br />

Remi Juśkiewicz – muzyk,<br />

kompozytor, aranżer, multiinstrumentalista,<br />

wokalista<br />

i czasami również poeta od 20<br />

lat mieszkający w Londynie. Od<br />

dzieciństwa związany ze środowiskiem<br />

scenicznym. Skończył studia<br />

na wydziale songwritingu (pisania<br />

piosenek) na University of West<br />

London oraz studia magisterskie<br />

na Kingston University w Londynie<br />

na wydziale produkcji muzycznej<br />

(MMus Production of Popular Music).<br />

Remi jest kompozytorem wielu<br />

piosenek, które są owocem bliskiej<br />

współpracy z poetami mieszkającymi<br />

w Polsce i na emigracji, głównie<br />

w Wielkiej Brytanii. Od trzech lat<br />

z powodzeniem prowadzi na żywo<br />

w internecie swoją autorską audycję<br />

artystyczno-rozrywkową pod<br />

nazwą Remiza. Jest m.in. laureatem<br />

międzynarodowego festiwalu<br />

piosenki Sanremo Senior 2022,<br />

a także półfinalistą polskiej edycji<br />

The Voice Senior <strong>2024</strong>.<br />

Czekałam na niego…<br />

REMIGIUSZ JUŚKIEWICZ W ROZMOWIE M.IN. O UDZIALE W THE VOICE SENIOR <strong>2024</strong><br />

ROZMAWIA AGNIESZKA KUCHNIA-WOŁOSIEWICZ<br />

wspierali znakomici akustycy. A o nasz<br />

sceniczny image dbały przemiłe i pełne<br />

zrozumienia panie stylistki.<br />

Mam wrażenie, że czułeś się tam…<br />

jak u siebie?<br />

O tak… Byłem naprawdę „dopieszczony”.<br />

(śmiech)<br />

Kto Cię wspierał podczas nagrań?<br />

Była ze mną wnuczka – wspólnie wykonaliśmy<br />

nawet piosenkę Oksymoron<br />

i metafora do tekstu Wiesława<br />

Fałkowskiego. Klaudia odczuwała tremę,<br />

ale nie zdezerterowała. Dzielnie<br />

podjęła się zadania. (śmiech)<br />

Kibicowały mi także córka i żona.<br />

Czy masz wrażenie, że udział w The<br />

Voice Senior to jakiś przełom w Twojej<br />

karierze?<br />

Zdecydowanie. Udział w programie<br />

przekłada się na coraz większą liczbę<br />

koncertów, które gram, i inne możliwości<br />

artystyczne. To z pewnością<br />

interesujący punkt w moim portfolio,<br />

przynoszący mi wiele satysfakcji.<br />

Kolejnym charakterystycznym elementem<br />

Twojej biografii jest audycja<br />

muzyczno-kulturalna Remiza. Jaka<br />

jest jej geneza?<br />

Powstanie Remizy jest dość nietypowe<br />

i związane z okolicznościami<br />

pandemii. Nigdy wcześniej nie myślałem<br />

o prowadzeniu własnego programu,<br />

zwłaszcza autorskiego. Kiedy<br />

ogłoszono pierwszy lockdown, wiele<br />

z moich zaplanowanych koncertów<br />

(w różnych krajach) zostało odwołanych.<br />

Jednym z nich był występ razem<br />

z Grażyną Wojcieszko 27 marca 2020<br />

roku w Ambasadzie RP w Brukseli<br />

w ramach promocji naszej płyty Nie<br />

mów o miłości.<br />

W czasie lockdownu artyści zaczęli<br />

działać w internecie, co stało się pewnym<br />

źródłem wsparcia i rozrywki dla<br />

osób zamkniętych w domach. Chciałem<br />

dołączyć do tego ruchu, ale nigdy<br />

nie przypuszczałem, że stworzę własną<br />

audycję. Ostatecznie to Dorota<br />

Górczyńska-Bacik przekonała mnie<br />

do tego pomysłu.<br />

Śpiewałem codziennie trzy piosenki,<br />

tak przez dwa tygodnie, ponieważ<br />

początkowo myślałem, że tyle potrwa<br />

to całe zamknięcie. Gdy okazało<br />

się jednak, że sytuacja się nie zmienia,<br />

wpadłem na pomysł programu,<br />

który nazwałem Piosenki na koniec<br />

tygodnia. Wyprodukowałem aż 100<br />

odcinków pod tą nazwą, a emitowałem<br />

je w soboty i niedziele.<br />

Kiedy audycja zdobyła swoją widownię<br />

i uznanie, postanowiłem zmienić<br />

jej nazwę na coś, co bardziej kojarzyło<br />

się ze mną. Jako narcyz, oczywiście<br />

mówię to z nutką humoru, wróciłem<br />

do nazwy, która już funkcjonowała<br />

w mojej przeszłości artystycznej<br />

i wiązała się z moim imieniem, czyli<br />

do Remizy.<br />

95<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Ostatecznie program stał się niedzielną<br />

tradycją, z pewnymi wyjątkami,<br />

kiedy gram koncerty gdzieś w Europie<br />

czy oczywiście w Polsce. Odwiedziłem<br />

już m.in. Warszawę, Wilno, Kraków,<br />

Gdańsk, Wiedeń czy Inowrocław.<br />

Kogo zapraszasz do swojego programu?<br />

Staram się pokazywać różnych artystów<br />

(i nie tylko), aby stworzyć bogatą i interesującą<br />

treść. Zaczynam od wiersza,<br />

który jest swoistym wstępem – zapraszam<br />

poetów do nagrania i przesłania<br />

filmów ze swoją poezją. To jest doskonały<br />

sposób na rozpoczęcie audycji.<br />

W trakcie programu goszczę także<br />

różnych muzyków, którzy nagrywają<br />

specjalne pozdrowienia dla Remizy<br />

i prezentują swoje teledyski. Zachęcam<br />

ich również do aktywnego<br />

uczestnictwa w audycji, dzielenia się<br />

komentarzami i udostępniania linków<br />

do swoich stron czy mediów społecznościowych.<br />

Dzięki temu możemy<br />

przybliżyć widzom ich działalność<br />

i twórczość. Wśród popularnych artystów,<br />

którzy u mnie wystąpili, są m.in.<br />

Ewa Warta-Śmietana, Marian Lichtman,<br />

Kabaret OT.TO, Andrzej Sikorowski,<br />

Robert Kasprzycki, zespół Big Cyc,<br />

Władysław Komendarek.<br />

96<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Ponadto jestem wielkim fanem satyry,<br />

więc w programie staram się także<br />

promować elementy humoru. Stałym<br />

gościem jest Juliusz Wątroba oraz kabaret<br />

Sąsiadki, czyli Ewa Taylor i Dorota<br />

Górczyńska-Bacik, które przynoszą<br />

uśmiech.<br />

W Remizie gościła także redaktor naczelna<br />

kwartalnika „Post Scriptum”<br />

Renata Cygan. Zaprezentowała widzom<br />

swoją twórczość: poezję, fotografię,<br />

grafikę i wyżej wymieniony<br />

magazyn. Ponadto Renata pozwoliła<br />

mi skomponować muzykę do kilku<br />

swoich wierszy. I mamy dalsze plany<br />

współpracy.<br />

Jakie jest Twoje źródło inspiracji<br />

podczas tworzenia muzyki do poezji<br />

i jakie są najważniejsze aspekty tego<br />

procesu twórczego?<br />

Podczas tworzenia muzyki do poezji<br />

czerpię inspirację głównie z osobistych<br />

doświadczeń i emocji, które chcę przekazać<br />

poprzez dźwięki. Mój proces<br />

twórczy jest intymny, a muzyka staje<br />

się dla mnie środkiem wyrazu lub też<br />

przekładu intersemiotycznego.<br />

Jako artysta staram się połączyć emocje<br />

zawarte w poezji z dźwiękami muzyki.<br />

Ważne dla mnie jest znalezienie<br />

harmonii między słowami a melodyjnym<br />

przekazem, który potęguje<br />

i uzupełnia oddziaływanie tekstu. To<br />

właśnie emocje są dla mnie kluczowym<br />

elementem, którym kieruję się<br />

podczas komponowania.<br />

Moje inspiracje muzyczne obejmują<br />

różnorodne gatunki i artystów: Bob<br />

Dylan, The Beatles, Ralph Stanley, The<br />

Rolling Stones, Shawn Colvin…<br />

Warto dodać, że w trakcie tworzenia<br />

muzyki do gotowych tekstów staram<br />

się znaleźć zwykle ukrytą w nich<br />

melodię. Jeśli czuję silne powiązanie<br />

z danym wierszem, szybciej zaczynam<br />

pracować nad utworem. Chociaż występuję<br />

głównie z gitarą akustyczną, co<br />

skłania mnie ku balladom, czasami odczuwam<br />

potrzebę stworzenia bardziej<br />

rockowego kawałka, a to wymaga rozbudowanego<br />

aranżu z użyciem gitary<br />

elektrycznej czy perkusji. Tak zresztą<br />

było w przypadku Kotka, czyli piosenki<br />

do Twojego tekstu, Agnieszko, który<br />

znakomicie muzycznie oprawił, a także<br />

wyprodukował Robert Madziarz. Premiera<br />

piosenki, którą pokochały rockowe<br />

rozgłośnie radiowe, miała miejsce<br />

pod koniec listopada 2023 roku.<br />

Londyńskie Spotkania Autorskie –<br />

co to takiego?<br />

Londyńskie Spotkania Autorskie to<br />

inicjatywa zrodzona z pasji do sztuki<br />

oraz pragnienia zacieśnienia więzi<br />

między autorami a odbiorcami.<br />

Pomysłodawcą tego projektu jest<br />

Dariusz Adam Zeller, który gościł<br />

w mojej Remizie. Początkowo spotkania<br />

te miały formę transmisji<br />

radiowych, jednak ze względu na<br />

ograniczenia w prezentacji sztuk<br />

wizualnych, konieczne stało się poszukiwanie<br />

nowego, równie inspirującego<br />

formatu.<br />

Inicjatywa spotkała się z entuzjastycznym<br />

przyjęciem zarządu Polskiego<br />

Ośrodka Społeczno-Kulturalnego<br />

w Londynie. Niedawno minął rok od<br />

momentu zainicjowania projektu,<br />

a Londyńskie Spotkania Autorskie cieszą<br />

się rosnącym zainteresowaniem.<br />

To wyjątkowe wydarzenia, podczas<br />

których autorzy mają szansę nie tylko<br />

prezentować swoje dzieła, lecz także<br />

dzielić się osobistymi doświadczeniami<br />

z procesu twórczego. Czasem<br />

czytają fragmenty swoich utworów,<br />

co tworzy niepowtarzalną atmosferę<br />

porozumienia między twórcą a publicznością.<br />

Ja zajmuję się oprawą muzyczną; zdarza<br />

się, że mam w swoim repertuarze<br />

piosenki do tekstów zaproszonych gości.<br />

Z kolei Darek, który jest nie tylko<br />

Mój proces twórczy<br />

jest intymny<br />

poetą, lecz także dziennikarzem, „przepytuje”<br />

publicznie naszych artystów.<br />

To piękne wydarzenie, które tworzy<br />

przestrzeń do wymiany inspiracji między<br />

twórcami a miłośnikami literatury,<br />

muzyki i malarstwa i w ten sposób<br />

przyczynia się do rozwoju i promocji<br />

sztuki polskiej w Wielkiej Brytanii.<br />

W ostatnim czasie dużo koncertujesz.<br />

Czy możesz podzielić się jakąś<br />

zabawną anegdotą lub wspomnieniem<br />

z któregoś z występów?<br />

W ubiegłym roku miałem okazję występować<br />

razem z Robertem Madziarzem,<br />

znakomitym muzykiem, na<br />

urokliwych Kaszubach. Jedno z wydarzeń,<br />

które wówczas miało miejsce,<br />

wyróżniło się spośród wszystkich.<br />

Pewnego dnia mieliśmy dwa koncerty<br />

w miejscowościach położonych niedaleko<br />

siebie, jednak nieco zbyt opty-


Zdjęcia: Wiesław Radzioch<br />

Staram się łączyć emocje zawarte w poezji<br />

z dźwiękami muzyki<br />

mistycznie obliczyliśmy czas, którego<br />

potrzebowaliśmy na przemieszczenie<br />

się z jednego obiektu do drugiego.<br />

Zdenerwowani wsiadamy do samochodu.<br />

Powoli widoki domów ustępują<br />

miejsca bezkresnym polom kukurydzy,<br />

a atmosfera staje się trochę mroczna,<br />

jak z jakiegoś filmu grozy. Zaczynamy<br />

zastanawiać się, czy przypadkiem nie<br />

zabłądziliśmy. Nagle przed nami wyrasta<br />

piękny, nowoczesny budynek, jakby<br />

znikąd. Decydujemy się zatrzymać<br />

i sprawdzić, co kryje się w środku.<br />

Wchodzimy przez jedne drzwi, potem<br />

przez kolejne, a za trzecimi wita nas –<br />

lekko spóźnionych – czekająca na nas<br />

publiczność. Było tam około 150 osób,<br />

które już się obawiały, że nie dotrzemy.<br />

To był moment pełen zdziwienia<br />

i uśmiechu, gdy zdaliśmy sobie sprawę,<br />

że nasza podróż zaprowadziła<br />

The voice senior Italy Sanremo<br />

Kolekcja prywatna artysty<br />

nas do tego nieoczekiwanego i tajemniczego<br />

miejsca. Mimo przeciwności<br />

losu odkrywamy salę pełną<br />

uśmiechniętych widzów, gotowych<br />

podziwiać nasz występ. To jedno<br />

z tych niezapomnianych wydarzeń,<br />

które sprawiają, że podróże i koncerty<br />

nabierają niepowtarzalnego smaku.<br />

Niedawno miała miejsce kolejna<br />

premiera Twojej nowej piosenki.<br />

To prawda. Mowa oczywiście o Złej<br />

kobiecie do Twojego wiersza. Przy jej<br />

produkcji pracowali ze mną: Witold<br />

Albiński – bas, perkusja, harmonijka,<br />

Ryszard Poćwiardowski – gitary, Mirosław<br />

Wyrobiej – mix i mastering. Materiał<br />

zarejestrowany został w bydgoskim<br />

studiu muzycznym Graffiti.<br />

Jest to singiel, który zapowiada moją<br />

nową płytę, ale szczegółów nie będę<br />

jeszcze zdradzać. (śmiech) Utwór,<br />

utrzymany w satyrycznym tonie, stanowi<br />

przewrotny manifest, ostrzegający<br />

mężczyzn przed zbyt łatwym uleganiem<br />

słodkim słowom kobiet.<br />

Jakie są Twoje plany na przyszłość<br />

w kontekście kariery muzycznej?<br />

Koncerty, koncerty, koncerty… których<br />

intensywność potęguje emisja<br />

programu The Voice Senior, i miejmy<br />

nadzieję, że tak już zostanie. (śmiech)<br />

Czy masz jakieś osobiste motto lub<br />

filozofię, które kierują Twoją karierą<br />

i życiem artystycznym?<br />

W ostatnich latach doświadczyłem<br />

wielu wyjątkowych chwil, za które<br />

dziękuję Bogu. Cieszę się możliwością<br />

kreowania swojego własnego<br />

muzycznego świata. Jestem głęboko<br />

przekonany, że muzyka pełni rolę lekarstwa.<br />

W The Voice Senior powiedziałem:<br />

Muzyka jest antidotum na<br />

smutki i przy niej warto pozostać.<br />

Będę się trzymać tych słów…<br />

Życzę Ci dalszych sukcesów i bardzo<br />

dziękuję, że zechciałeś wpuścić do<br />

swojego muzycznego świata czytelników<br />

„Post Scriptum”. [AKW]<br />

AGNIESZKA KUCHNIA-WOŁOSIEWICZ<br />

Kontakt w sprawie koncertów:<br />

Remi Juśkiewicz (WhatsApp), tel.: +44 7886 101065<br />

remigiusz@hotmail.co.uk<br />

Witold Albiński, tel.: +48 501 483 555<br />

witek@albinski.com<br />

Zdjęcia: archiwum artysty<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

97


***<br />

potrzebuję spokoju<br />

wrosłam w ziemię ogród i mały pokoik na piętrze<br />

tutaj nie boję się niczego nawet twojej nieobecności<br />

sennie odwiedzam Kraków i ponownie czytam „Wesele”<br />

na Trakcie Królewskim wtapiam się w tłum witający władcę<br />

schylam głowę żegnając zmarłych zmierzających na Wawel<br />

milcząco oprowadzam sama siebie po starym lśniącym bruku<br />

na marginesach kamienic zostawiam zapach grudy ziemi i równy<br />

spokojny oddech który czyta dzieje i w zachwycie widzi więcej<br />

„wczoraj” napisało się pięknie przejrzało się w tafli wody i łowiło<br />

zatopione ziarnka piasku i chmury błądzące po powierzchni<br />

było rzeką miłością i niepokojem taki mały kosmyk młodości<br />

dobra jest teraźniejszość ustawia łodzie na lotnych piaskach<br />

nazywa je po imieniu i kreśli lęk wyłuskany z pustych muszli<br />

ELA ADAMIEC<br />

byłam piękną dziewczyną przymykam oczy<br />

jestem białym kamieniem i rozmyślam o wędrującym Platonie<br />

98<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Foto: RC<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

99


100<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Kolory<br />

życia i śmierci<br />

D a n i e l W ó j t o w i c z<br />

Styczniowy szary Paryż rozjaśnia się blaskiem złota,<br />

bijącym z dwóch wyjątkowych wystaw malarstwa.<br />

Każda z tych ekspozycji grupuje bowiem dzieła<br />

o niebotycznej wartości.<br />

I choć na sztukę nie należy spoglądać przez pryzmat pieniędzy,<br />

to jednak świadomość rynkowej wartości prac prezentowanych<br />

autorów najmocniej rozpala wyobraźnię.<br />

Obie wystawy dają możliwość zobaczenia dzieł, których<br />

praktycznie nigdy się nie prezentuje, w dużej części pochodzących<br />

z niedostępnych zbiorów prywatnych. Te<br />

dwie ekspozycje pozwalają zarazem na prawie jednoczesne<br />

znalezienie się na dwóch przeciwstawnych biegunach<br />

malarstwa. Są zatem dla zwiedzających, zwłaszcza<br />

dla laików takich jak ja, prawdziwie niezwykłym doświadczeniem.<br />

Pierwsza z wystaw to największa w historii ekspozycja<br />

obrazów Vincenta Van Gogha wykonanych w ostatnich<br />

dwóch miesiącach tragicznie skróconego życia w podparyskim<br />

miasteczku Auvers-sur-Oise, w chwilach niebywałej<br />

eksplozji możliwości twórczych malarza. Dzieła z tego<br />

okresu, nigdy dotąd nieprezentowane na odrębnej ekspozycji,<br />

uznawane są za najbardziej intrygujące, tajemnicze,<br />

a zarazem może też najdoskonalsze i najcenniejsze z całej<br />

twórczości Van Gogha. Na przykład jedno z nich, Portret<br />

doktora Gacheta, sprzedane zostało niedawno za ponad<br />

80 milionów dolarów. Może to dawać wyobrażenie o rynkowej<br />

wartości każdego z pozostałych czterdziestu obrazów<br />

udostępnianych dziś na wystawie w Muzeum d'Orsay.


Chodzi o to, by uchwycic nieprzemijające w tym, co przemija<br />

Vincent Van Gogh<br />

Druga to wystawa prac Marka Rothko<br />

(1903–1970), współczesnego<br />

abstrakcjonisty z USA, zaliczanego<br />

do najdroższych autorów światowego<br />

malarstwa. Rekord wyceny pobiła<br />

jego praca sprzedana w 2014<br />

roku za 186 milionów dolarów. Dziś<br />

w nowoczesnym pałacu wystawienniczym<br />

– Fondation Louis Vuitton<br />

w Paryżu – zgromadzono ponad sto<br />

jego dzieł! Jest to druga w dziejach,<br />

a pierwsza od ćwierć wieku, szeroka<br />

prezentacja dorobku tego artysty<br />

w Europie. Wyjątkowa okazja.<br />

Zbieżność w czasie obydwu wystaw<br />

w tym pełnym artystycznych zdarzeń<br />

mieście jest chyba zupełnie przypadkowa.<br />

Na pierwszy rzut oka trudno<br />

byłoby nawet doszukiwać się przyczyny<br />

zestawiania ich razem, ponieważ<br />

obydwaj twórcy należą przecież do<br />

zupełnie odmiennych światów, stylów<br />

i nurtów. Ale też – skoro już pojawili się<br />

razem w Paryżu i oglądamy ich prace<br />

jedne po drugich – może jest w tym<br />

zrządzenie losu i okazja, aby dojrzeć<br />

jakiś głębszy sens tego zestawienia?<br />

nawet na wyschnięcie jednej warstwy<br />

farby przed położeniem drugiej. Jakby<br />

w ucieczce przed czasem, przed tym,<br />

co miało się zdarzyć za kilkadziesiąt<br />

czy kilkanaście dni: przed samobójczym<br />

końcem jego życia. Ale czy on,<br />

malujący ujmujące i barwne obrazy,<br />

mógł to już wtedy jakoś planować?<br />

Wiemy, że władały nim bardzo zmienne<br />

i gwałtowne emocje, wynikające<br />

z długotrwałej choroby psychicznej.<br />

Czyli pewnie nie planował, ale może<br />

jednak przeczuwał? To coś już w nim<br />

pewnie było, już go drążyło. Działało<br />

jak zapalony lont. Oglądanie prac<br />

z tego okresu staje się zatem swoistym<br />

śledztwem rodzącym pytania<br />

o zagadki duszy człowieka na kilka<br />

chwil przed makabryczną decyzją<br />

o zakończeniu życia. O istnienie zwiastunów<br />

tragedii ukrytych gdzieś<br />

w otoczeniu, pomimo pogody dnia. Czy<br />

można je w tych obrazach odnaleźć?<br />

Twórczość Marka Rothko jest diametralnie<br />

inna. Jego obrazy, choć sprzedawane<br />

za tak bardzo konkretne<br />

pieniądze, nie przedstawiają niczego<br />

konkretnego. Są ogromnymi blejtramami<br />

zamalowanymi w pozornie<br />

jednobarwne, wielkie pasy, czasem<br />

prostokąty, czasem kwadraty. Część<br />

dzieł Rothko to tylko jednolite, monochromatyczne<br />

czarne płaszczyzny.<br />

Przy tradycyjnym spojrzeniu na malarstwo<br />

trudno w nich doszukiwać<br />

się sensu. Kto zatem i dlaczego jest<br />

gotów kupować je za dziesiątki milionów<br />

dolarów? Oczywiście przesądzają<br />

o tym prawa rynku i przekonanie<br />

o sile inwestycji. Ale czy tylko?<br />

Mark Rothko, pochodzący z żydowskiej<br />

rodziny łotewskich emigrantów,<br />

malował przez całe życie, przechodząc<br />

przez różne etapy i style.<br />

Był uznawany, ale początkowo tylko<br />

w wąskich kręgach twórczych.<br />

Obrazy Van Gogha tworzone w ostatnim<br />

jego siedlisku, w malowniczym<br />

Auvers-sur-Oise, to głównie pejzaże<br />

okolicznych pól, łąk, widoki domów<br />

i ogrodów, przepełnione urokiem<br />

natury napierającym z każdej strony,<br />

z każdego fragmentu i szczegółu. Nieszczęsny<br />

malarz tworzył kolejne prace<br />

w obłędnym, zawrotnym tempie, nierzadko<br />

w jeden dzień, bez czekania<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

101


Zdjęcia: Daniel Wójtowicz<br />

Szeroką popularność i ogromną wycenę<br />

swoich prac uzyskał – inaczej<br />

niż Van Gogh – jeszcze za życia, na<br />

ostatnim jego etapie, kiedy właśnie<br />

doszedł do fazy abstrakcji. W zdobyciu<br />

wielkiego rozgłosu pomogło mu<br />

ekscentryczne i manifestacyjne zerwanie<br />

kontraktu na realizację dzieł<br />

zamówionych przez amerykańskiego<br />

miliardera, dokonane ze względu na…<br />

sprzeciw wobec podporządkowywaniu<br />

sztuki kultowi pieniądza (niektórzy<br />

podejrzewają w tym zdarzeniu<br />

jedynie trik marketingowy).<br />

O wielkim popycie na jego prace przesądziła<br />

chwilę później pomoc pani<br />

Rockefeller, która w głośnej transakcji<br />

kupiła jeden z jego obrazów (choć tylko<br />

za tysiąc dolarów), wskazując tym<br />

samym bogatej Ameryce właściwy<br />

kierunek inwestowania w malarstwo.<br />

Był to przełom lat pięćdziesiątych<br />

i sześćdziesiątych. Stany Zjednoczone<br />

gwałtownie poszukiwały swojej tożsamości<br />

i odrębności w sztuce, zwłaszcza<br />

wobec starej Europy, do czego<br />

nowoczesny, abstrakcyjny twórca<br />

świetnie się nadawał. Stał się szybko<br />

maszyną do produkcji obrazów, jak<br />

i milionów dolarów. Obrazy malował<br />

często zwykłymi pędzlami przemysłowymi<br />

do ścian. Może dlatego, jak<br />

twierdzą złośliwi, aby szło szybciej,<br />

a może ze względu na szczególny ślad<br />

i fakturę, jakie pozostawiały.<br />

Wszystko wskazuje na to, że jednak nie<br />

czuł się szczęśliwy. Wiemy, że był modny<br />

i wzięty, ale czy był też rozumiany?<br />

Gwałtownie malowane obrazy, niespokojne<br />

kolorowe kompozycje mogły<br />

nie być li tylko sposobem na wyciągnięcie<br />

kolejnych milionów od<br />

spragnionych zysków kolekcjonerów.<br />

Mark Rothko już wtedy zapewne nie<br />

potrzebował żadnych pieniędzy. Może<br />

natomiast dominowała w nim potrzeba<br />

wyrzucenia z siebie czegoś, co<br />

wgryzało się w niego, co spalało jego<br />

wnętrze. W tle była zaawansowana<br />

depresja, diagnoza nieuleczalnej choroby,<br />

nadmiar alkoholu. W końcu,<br />

w szczycie swojej popularności, odebrał<br />

sobie życie… Dlaczego?<br />

Oglądanie wystawy prac z tego abstrakcyjnego,<br />

a zarazem ostatniego<br />

okresu jego twórczości, zmuszało<br />

mnie i tutaj do pytania o tajemnice duszy<br />

człowieka, stojącego przed decyzją<br />

o zakończeniu swego życia. Wypatrywanie<br />

głębszego sensu artystycznego<br />

wyznania i ukrytych w nim, być może,<br />

zapowiedzi nadciągającej tragedii. Czy<br />

kryją się w tych obrazach?<br />

Nagromadzenie kolorowych kompozycji<br />

Rothko w jednym miejscu nie<br />

tylko uświadamia odbiorcy ich zróżnicowanie<br />

i odmienność znaczeń, ale<br />

też zaczyna działać jak magia słów czy<br />

też kolejnych rozdziałów w książce.<br />

Wyrażają różne stany ducha, od pogodnych<br />

i euforycznych po te ciężkie,<br />

depresyjne, przygniatające. Stają się<br />

spójną lub przynajmniej konsekwentną<br />

opowieścią, która robi wrażenie.<br />

102<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


I choć nie byłem zachwycony pierwszą<br />

salą wystawy Rothko to, ku mojemu<br />

zdziwieniu, nie miałam wcale ochoty<br />

opuszczać ostatniej… Możliwość jednoczesnego<br />

oglądania tak ogromnego<br />

zbioru obrazów artysty okazuje się<br />

niebywałą wartością wystawy w paryskiej<br />

Fondation Louis Vuitton.<br />

Wielkość twórczości Marka Rothko<br />

tkwi, co łatwo dostrzec, w mistrzostwie<br />

operowania kolorami. Jego<br />

wielkopłaszczyznowe kompozycje<br />

przy pierwszym kontakcie wydają się<br />

wszystkie namalowane na jedną modłę.<br />

Ale na tej wystawie, gdy możemy<br />

naraz zobaczyć ich ponad sto, jedna<br />

koło drugiej, odkrywamy, że są całkowicie<br />

niejednakowe, odmienne, niepowtarzalne.<br />

W każdym wymiarze:<br />

kształcie, kompozycji, barwach i ich<br />

nasyceniu, harmonii bądź kontraście.<br />

Każda jest inna. To nic, że nie przedstawiają<br />

niczego konkretnego. Nasze<br />

stany ducha przecież też nie są niczym<br />

Nie jestem<br />

malarzem<br />

abstrakcyjnym...<br />

zależy mi<br />

na wyrażeniu<br />

podstawowych<br />

ludzkich<br />

emocji<br />

Mark Rothko<br />

wymiernym. Nie da się ich przedstawić<br />

w fizycznym kształcie. Kolory<br />

natomiast uczynić to potrafią.<br />

Nauka potwierdziła ponad wszelką<br />

wątpliwość, że wyrażają one emocje<br />

z ogromną siłą. Oryginalne kompozycje<br />

kolorystyczne stają się magiczną<br />

formą ekspozycji uczuć. W tym<br />

wypadku okazuje się ona niezwykle<br />

ekspresyjna, pod warunkiem odpowiedniej<br />

otwartości odbiorcy. Recenzenci<br />

twierdzą, że na wystawach<br />

Rothko u widzów o szczególnej wrażliwości<br />

zdarzały się nagłe załamania<br />

czy wybuchy płaczu…<br />

Po obejrzeniu prac Marka Rothko<br />

spoglądam uważnie, z bliska – na<br />

co pozwala wspaniała ekspozycja<br />

w Muzeum d'Orsay – na bajecznie kolorowe<br />

obrazy Van Gogha z Auvers-<br />

-sur-Oise. Nieoczekiwanie dostrzegam,<br />

że ich treść, tematyka, choć<br />

koncentruje uwagę większości oglądających,<br />

nie ma wiodącego znaczenia.<br />

Czuję, że była ona tylko okazją,<br />

pretekstem do silnego wyeksponowania<br />

barw. W nich tkwi główna<br />

siła artystycznego wyznania i jego<br />

tajemnica. Kolory pozornie pogodne,<br />

takie jak żółć łanów zbóż,<br />

są tak naprawdę przejaskrawione,<br />

zbyt wyraziste. Przy uważniejszym<br />

spojrzeniu wydają się eksponować<br />

skryty, ale wyczuwalny niepokój<br />

malarza. Niebo na kolejnych obrazach,<br />

im bliżej daty śmierci artysty,<br />

tym bardziej ma błękit podszyty<br />

czernią, jakąś grozą. Potęguje ją<br />

widoczny na większości prac ślad<br />

pędzla prowadzonego dziwną<br />

drogą, nieregularną niczym kręty<br />

bieg myśli czy poplątanych emocji.<br />

Jak się okazuje, to właśnie barwy<br />

wraz z fakturą pozostawioną przez<br />

pędzel wyraziście i mocno budują<br />

wymowę tych prac, genialnie<br />

i dramatycznie ukazując rozchwianie<br />

duszy malarza na kilka dni czy<br />

chwil przed samobójczą śmiercią.<br />

Wymowny dorobek Van Gogha<br />

z Auvers-sur-Oise stał się dla mnie<br />

nagle niezwykle podobny do abstrakcyjnych<br />

wypowiedzi Marka Rothko:<br />

obydwie ekspozycje dotyczą<br />

oto tajemnicy życia i śmierci zawartej<br />

w nieprzeniknionej magii kolorów.<br />

Przypadkowe współistnienie<br />

tych dwóch wielkich wystaw, przyczyniając<br />

się do tego odkrycia, okazało<br />

się dla mnie wyjątkowe. Prawda<br />

o życiu i stanach ducha zawiera<br />

się w kolorach, przynajmniej w obszarze<br />

tych ogromnych, ukazanych<br />

w Paryżu zbiorów. [DW]<br />

DANIEL WÓJTOWICZ<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

103


Foto: RC<br />

104<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


* Na szczęście czasu nie można sprywatyzować.<br />

JULIUSZ WĄTROBA AFORYZMY<br />

* Głupota mnoży się stadnie, mądrość pojedynczo.<br />

* To dziwne: w krainie cieni światłość wiekuista…<br />

* Czy niewierzący może być wiary godny?<br />

* Do pewnego wieku nagość jest najatrakcyjniejszym strojem.<br />

* W dzisiejszych czasach tylko śmierć nie potrzebuje reklamy.<br />

* Ptaki – w przeciwieństwie do ludzi – nim zniosą jaja, wpierw<br />

budują gniazda.<br />

* Dusza – to krater do wyrzutów… sumienia.<br />

* Orzeł z lękiem przestrzeni to dopiero ma przejebane!<br />

* Marzenia – witraże pragnień.<br />

* Prawdziwa maska? Tylko pośmiertna!<br />

* Łysemu tęskniej do kudłatych myśli.<br />

* Próżno szukać kolorów w teatrze cieni.<br />

* Święte racje zwykle z piekła rodem.<br />

* Głupota to wybrakowana mądrość.<br />

* Wolności do twarzy w kajdanach.<br />

* Tylko czas się nie starzeje.<br />

* Gdy w smrodzie żyjesz, to nie czujesz smrodu.<br />

* Rower nigdy nie dogada się z czołgiem.<br />

* Z krzyku milczenia nie wyciśniesz.<br />

* W puszczy jodłowej świerk intruzem.<br />

* Jako umarłemu kadzidło, tak żywemu obietnice wyborcze.<br />

* Szczekający pies ujada ciszę.<br />

* Co ci po wietrze, gdy nie masz żagla?<br />

* Ludzie mordują w imię boga, któremu na imię diabeł…<br />

* Nie po drodze mi z bezdrożem.<br />

* Waham się jak ciśnienie: jeszcze się podnieść czy już spadać?<br />

* Czas goi rany. I zadaje nowe…<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

105


Od dziurki<br />

od klucza<br />

do…<br />

Pegasusa!<br />

1To się zaczyna najwcześniej, kiedy tylko<br />

umiemy jeszcze chodzić, a nawet raczkować!<br />

Powinno się mówić, zgodnie z praw-<br />

można. Ledwo tylko noworodek spojrzy<br />

po raz pierwszy na świat z przerażeniem,<br />

dą – bo tylko prawda nas wyzwoli – że wyśliznął<br />

się na świat, wygramolił, ewentual-<br />

że tak jasno, głośno, niekomfortowo,<br />

a tu już… Nieciekawie wyglądający osesek,<br />

pomarszczony, czerwony, wymor-<br />

się bronił nadaremno…<br />

nie wyczołgał czy na siłę go zmusili, choć<br />

dowany. Grzebiący się nieporadnie, próbujący<br />

daremnie uciec z powrotem tam,<br />

Tuż potem kolejne nieszczęsne sesje zdjęciowe<br />

– w szpitalnych salach, kiedy matka<br />

ciągle w szoku poporodowym, ojciec<br />

gdzie mu było przytulnie i cieplutko, a tu<br />

już uszczęśliwiony tatuś (jeśli nie stracił<br />

w jeszcze gorszym stanie (ja nie kłamię),<br />

wcześniej przytomności w wyniku szoku<br />

bo już po wzniesionych toastach i licznych<br />

ojcowskiego) robi fotki z lewa, z prawa,<br />

kielichach wypitych za zdrowie rodzicielki<br />

i oseska, gdy ma jeszcze dość siły, by<br />

z dołu, z góry bezbronnej istotce, która<br />

nie ma siły protestować, że nie chce, że<br />

obiektyw skierować tam, gdzie trzeba,<br />

może lepiej wtedy, gdy dojdzie do siebie<br />

choć nie wypada. Czy ten fotograf amator,<br />

a tak naprawdę rodzinny paparazzi,<br />

i będzie wyglądać atrakcyjniej. Ale gdzież<br />

tam, zdjęcia powstają z szybkością strzałów<br />

z automatu: ze świeżo upieczoną mazwolenie?<br />

Oczywiście, że nie! Nie wolno<br />

pytał dzidziusia o zgodę? Czy uzyskał pomusią,<br />

która się stara, by się uśmiechać<br />

i nie wypada, ale przecież jest rodzinnym<br />

w bólu. Nie ma czasu ani siły na zrobienie<br />

natrętem, czyli gościem, który bez pozwolenia<br />

wkracza w prywatność i stara się<br />

makijażu, ale włosy można poprawić, bo<br />

tu z bliska i z daleka każdy grymas, każdy<br />

skurcz, bo w domu czeka rodzinka, by<br />

nych dla fotografowanych. Mama nie ma<br />

wykonywać zdjęcia w sytuacjach niezręcz-<br />

podziwiać, cmokać, ochać… I z cycusiem,<br />

siły protestować, a tym bardziej nie może<br />

bez cycusia, ach jak pięknie dzidziuś ssie…<br />

tego zrobić główny obiekt nieetycznych<br />

O, już chyba się uśmiecha! Tatuś wie, na<br />

działań. Wprawdzie paparazzi z definicji<br />

pewno wie!<br />

wykonują zdjęcia z ukrycia lub przez zaskoczenie,<br />

spędzając wiele czasu w kory-<br />

Potem dumny jak paw ojciec chwali się całemu<br />

światu, pokazując milion fotek. Zachwycają<br />

się mamusia i teściowa, i dziadmów<br />

gwiazd, przy wejściach do znanych<br />

tarzach hotelowych, przed bramami dokowie<br />

przytakują, i sąsiadki komentują:<br />

lokali rozrywkowych itd. – wszędzie tam,<br />

jakie piękne, jak podobne do mamusi lub<br />

gdzie można liczyć na „złapanie” znanej<br />

tatusia, względnie do… sąsiada. Chociaż<br />

twarzy w niecodziennej sytuacji. Ale poród<br />

i chwile tuż po nim również skutku-<br />

obiektywnie patrząc – to szkarada! Bo jak<br />

ma wyglądać dziecko, które ledwo przyszło<br />

na świat? Tak, jak wygląda naprawdę,<br />

i z ukrycia. Bohaterowie tych fotografii<br />

ją tym, że zdjęcia robi się z zaskoczenia<br />

czyli nieciekawie. Z tym „przyjściem na<br />

daremnie starają się ukryć za parawanem<br />

świat” to pierwsze kłamstwo, powielane<br />

taktu, dobrego smaku czy ciszy, by uniknąć<br />

medialnego (choćby na potrzeby cie-<br />

nieustannie, bo przecież rodząc się, nie<br />

106<br />

kawskiej rodzinki) szumu!<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


2Dawno, dawno temu było prościej,<br />

taktowniej i kameralniej. Do podglądania<br />

i rejestrowania nowych wrażeń<br />

wzrokowych na gałce ocznej, światłoczułej<br />

i kształtogłodnej, wystarczyła<br />

dziurka od klucza albo szczelina<br />

w deskach drewnianej stodoły, ewentualnie<br />

dziura w płocie lub gęstwina<br />

zarośli, ukrywająca podglądacza. To<br />

było nawet romantyczne, bo bliżej<br />

natury. Naturalnie – w pałacach czy<br />

magnackich siedzibach też nie zasypiano<br />

gruszek w popiele, tylko korzystano<br />

z możliwości, jakie niosły z sobą<br />

ociekające kosztownościami komnaty,<br />

sypialnie czy alkowy. Można było<br />

np. w portrecie antenata wydłubać<br />

oko, które zostawało zastąpione ciekawskim<br />

oczkiem następcy…<br />

Sposobów było wiele, wszystko jednak<br />

sprowadzało się do jednego:<br />

obserwować delikwenta z ukrycia<br />

w sytuacjach, w których chciał być<br />

niewidoczny. A potem do dzielenia się<br />

efektami wrednych skrytopodglądań<br />

z jak największą liczbą ciekawskich.<br />

W początkach tego niecnego procederu<br />

były to tylko słowne przekazy<br />

docierające do kilku osób. Wiem to<br />

z autopsji, bo miałem daleką ciotkę,<br />

mieszkającą na wsi, która była chyba<br />

prekursorką takiego podglądactwa.<br />

Wiedziała wszystko o wszystkich: kto,<br />

gdzie, jak, z kim, po co, za ile, czy za<br />

darmo, kto czyim dzieckiem, kto której<br />

kochankiem, gdzie się spotykają<br />

i co (świnie!) robią. A że była starą<br />

panną (a raczej, powiedzmy elegancko<br />

i współcześnie, singielką), miała<br />

sporo czasu, by się zajmować tymi<br />

i owymi sprawami oraz zdawać relacje,<br />

na które z utęsknieniem czekali<br />

znajomi, głodni sensacji. Krzepiące<br />

i pocieszające było to, że ciocia zajmowała<br />

się tym z potrzeby serca,<br />

bezinteresowne, z dobroci wynikającej<br />

z konieczności dzielenia się tym,<br />

czego bliźnim potrzeba. Przypominała<br />

mi dawnych sportowców amatorów,<br />

którzy za największe szczęście<br />

uznawali reprezentowanie kraju, a za<br />

zdobycie złotego medalu olimpijskiego<br />

dostawali kilka dolarów, z których<br />

zresztą często okradali ich tak zwani<br />

działacze. Ciocia, choć nie zdobywała<br />

medali ani nie dostawała żadnych<br />

zielonych, czuła dumę ze swoich poczynań,<br />

bo wiedziała i widziała, jak<br />

bardzo jest potrzebna. Wprawdzie<br />

zasięg jej zbożnych działań był mizerny,<br />

ograniczony tylko do jednej<br />

wsi, ale satysfakcja i zadowolenie –<br />

większe niż radość współczesnych<br />

złodziei prywatności, bo wynikające<br />

z altruistycznych porywów serca do<br />

czynienia dobra, a nie z pazerności<br />

i zachłanności na kasę, kasę, kasę…<br />

Dzięki mojej ciotce, jej relacjom<br />

z pierwszej ręki i plotkom z wybujałej<br />

wyobraźni, sąsiedzi, a i nieznajomi,<br />

stawali się ludźmi bliższymi sobie,<br />

znanymi z imienia i z kontrowersyjnych<br />

poczynań, o których wiedziała<br />

ciocia, a dzięki niej wszyscy głodni tej<br />

wiedzy. Dzięki temu bliźni nie byli tak<br />

anonimowi i wyalienowani jak współcześnie,<br />

gdy na ustach ciekawskich są<br />

tylko wielcy tego świata. Na ustach<br />

wsi byli i maluczcy, którzy barwnie sobie<br />

poczynali…<br />

ilustracja: Pixabay<br />

3Z czasem, który robi tyle dobrego,<br />

a jeszcze więcej złego, technika poszła,<br />

a właściwie pobiegła tak daleko,<br />

że możliwości podglądaczy stały się<br />

wprost nieograniczone. Przyczynili<br />

się do tego liczni wynalazcy, np. aparatów<br />

fotograficznych z lufami obiektywów,<br />

które umożliwiły przybliżanie<br />

z wielkiej odległości obiektów prywatności<br />

żądnych przez złodziei, tak<br />

że nawet mrówce nie udaje się ukryć<br />

przed wścibskimi oczami, gdy mrówek<br />

zaleca się do niej na romantycznej<br />

randce! A pani z najwyższych sfer,<br />

w toplesie, na luksusowym jachcie,<br />

pewna, że jest oglądana tylko przez<br />

opalające jej ciało słońce – znów nie<br />

tak atrakcyjne (ciało, nie słońce) – zobaczy<br />

się za jakiś czas w kolorowym<br />

tygodniku czy magazynie taką, jak ją<br />

Pan Bóg stworzył (to dla wierzących,<br />

choć raczej nie na boskie podobieństwo)<br />

lub tatuś, co cudzołożył (wersja<br />

dla ateistów i agnostyków).<br />

Oczywiście, te pikantne fotki czy filmiki<br />

powodują, że wścibskie i ciekawskie<br />

pospólstwo rzuca się na kolorowe<br />

szmatławce pełne tego, czego<br />

dusza, a raczej ciało, pragnie. Rośnie<br />

więc nakład owych pisemek i zysk<br />

z ich sprzedaży. A o to przecież chodzi!<br />

I wszyscy zadowoleni! Producenci<br />

z mamony, a nabywcy z możliwości<br />

oglądania tego, co miało być ukryte<br />

i nie do oglądania. W procederze podglądania<br />

i dzielenia się efektem tych<br />

szkaradnych działań jest coś obrzydliwego!<br />

Odpowiadającego jednak na<br />

zapotrzebowanie społeczne szarych<br />

ludzików, którzy chcą sobie ubarwić<br />

grzeszny i bezbarwny żywot wieściami<br />

i fotkami o najwyższej rozdzielczości<br />

z najwyższych sfer. Spójrzmy, jakie<br />

ma zmarszczki niegdysiejsza wielka<br />

artystka i jakie nadęte brzuszysko<br />

niegdysiejszy amant. Jakie rozstępy<br />

pierwsza dama, która nadęta i rozdęta<br />

dumą czy tłuszczem! Jak ten kurdupel<br />

wygląda przy słonicy! Co ona<br />

w nim widziała, że dała mu ciała?<br />

Chyba tylko brylanty, którymi ją obsypywał<br />

i otumaniał! A jakie obwisłe<br />

i zwiotczałe piersi ma seksbomba,<br />

której – bezwstydnicy – zachciało<br />

się opalać toples! A jak się całują!<br />

No nie – taka stara purchawa z takim<br />

młodym przystojnym! Czy on ślepy,<br />

czy ona mu płaci? Można się delektować<br />

tym czy owym w domowym<br />

zaciszu albo w większym gronie, komentować<br />

to, co udało się wyszarpać<br />

107<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


zawodowym podglądaczom. Sowicie<br />

opłacanym, bez skrupułów, a może<br />

nawet i dumnym z tego, że na efekty<br />

ich poczynań czekają z utęsknieniem<br />

i ciekawością (przypominam, że to<br />

pierwszy stopień do piekła) ci, którym<br />

brakuje nieba na ziemi. A ich szare<br />

życiorysy stają się przez chwilę barwniejsze<br />

i zarumienione.<br />

4<br />

To takie, wydawać by się mogło, niewinne<br />

igraszki. Jestem zresztą przekonany,<br />

że część owych fotek z ukrycia<br />

została wykonana na zamówienie<br />

samych, niby z ukrycia, fotografowanych<br />

i pokazywanych. Bo najważniejsze<br />

dla osób żądnych sławy, mijającej<br />

z czasem, jest podsycenie ognisk zainteresowania,<br />

publikacji, wywiadów<br />

i wreszcie zdjęć. Także tych niby ukradzionych<br />

sytuacji, wyreżyserowanych<br />

wcześniej z pietyzmem, by wyglądały<br />

na prawdziwe, choć są na niby.<br />

Ale czytelnikom kolorowych pisemek<br />

tego za mało. Dla lepszego samopoczucia<br />

potrzebne, a czasem niezbędne<br />

są informacje o dramatach,<br />

tragediach, słowem nieszczęściach<br />

spotykających innych, ubrane w działające<br />

na wyobraźnię opisy, wzbogacane<br />

i „uatrakcyjniane” fotografiami.<br />

Że taką potrzebę mają (chyba zapisaną<br />

w genach, ale po co?) współplemieńcy,<br />

przekonałem się nawet na<br />

własnej skórze, gdy kiedyś spotkało<br />

mnie nieszczęście, którym podzieliłem<br />

się z sąsiadką. Na własne oczy widziałem,<br />

jaka następuje w niej przemiana<br />

– jakie zadowolenie zaczyna<br />

się malować na zasępionej wcześniej<br />

twarzy, jak promienieje! Więc mówię<br />

do niej:<br />

– Zośka, właśnie stałaś się współautorką<br />

aforyzmu, który teraz wymyśliłem!<br />

– Jakiego? – zapytała zaciekawiona.<br />

– Mojej sąsiadce do szczęścia wystarczy<br />

moje nieszczęście…<br />

5Nawet się nie obraziła, jakby się nic<br />

nie stało. Wręcz przeciwnie, była nawet<br />

dumna, co też niewiarygodne!<br />

Nie wiem, kto był pierwszy: szpiedzy<br />

czy paparazzi? Może to tylko dwie nazwy<br />

osobników z tego samego piekła<br />

rodem? Czasami paparazzi używają<br />

technik operacyjnych podobnych do<br />

108<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

tych, z których korzystają szpiedzy.<br />

Przykładowo, stosują specjalne aparaty<br />

fotograficzne z teleobiektywami<br />

i filtrami polaryzacyjnymi do wykonywania<br />

zdjęć na duże odległości przez<br />

szyby, zdobywają informacje przez<br />

korumpowanie osób obsługujących<br />

sławne osoby, a nawet posługują się<br />

podsłuchem, prowokacją i zminiaturyzowanymi<br />

aparatami szpiegowskimi,<br />

które umożliwiają wykonywanie<br />

zdjęć z ukrycia.<br />

Szpiedzy zaś korzystają z doświadczeń<br />

paparazzich albo i odwrotnie.<br />

Sam się już zaczynam gubić w tych<br />

zawiłościach, gdzie podglądanie na<br />

pierwszym miejscu, tylko adresaci<br />

inni. Dla jednych to jak największa<br />

ilość odbiorców, niekoniecznie najbardziej<br />

rozgarniętych, a dla drugich<br />

wąziutka anonimowa grupka wyszkolonych<br />

i inteligentnych speców, mająca<br />

na celu wykorzystanie pozyskanych<br />

informacji do mniej lub bardziej nie-<br />

cnych zamiarów, choć czasem nawet<br />

zbożnych! A stąd już tylko krok do<br />

(ostatnio głośnego, niestety, także<br />

w naszym kraju) systemu Pegasus –<br />

programu do elektronicznej inwigilacji<br />

smartfona czy komputera – który<br />

potrafi przechwycić właściwie każdą<br />

zawartość szpiegowanego urządzenia.<br />

Wprawdzie twórcy systemu zapewniają,<br />

że Pegasus jest dostępny<br />

tylko dla służb specjalnych, walczących<br />

z przestępczością oraz terroryzmem,<br />

okazuje się jednak, że nie<br />

tylko – dysponujący tym diabelskim<br />

urządzeniem na celowniku mają także<br />

polityków czy dziennikarzy. Mogą<br />

to zresztą być wszyscy, którymi ktoś<br />

najważniejszy chce się zainteresować.<br />

I to jest straszne…<br />

Zaczęło się niewinnie: od różowiutkich<br />

bobasków, frywolnych panienek,<br />

dostojnych księżniczek, a kończy dramatycznie,<br />

bo na szalach najnowszych<br />

urządzeń szpiegowskich ważą się losy<br />

jednostek i narodów… [JW]<br />

JULIUSZ WĄTROBA


500 kg spadku<br />

dla Willi pod Wiewiórką<br />

Skarby już w Domu Kuncewiczów<br />

Koneserów kazimierskich klimatów nie brakuje wprawdzie<br />

przez cały rok, ale największy gwar panuje tu od<br />

wiosny po jesień, z letnim szczytem. Bo Kazimierz Dolny<br />

to miasteczko magiczne, artystyczne na wskroś. Woda ze studni<br />

na rynku oczyszcza z szarych myśli, blues na żywo maluje<br />

codzienność, po powrocie ze Wzgórza Trzech Krzyży, zamku czy<br />

Klasztoru Franciszkanów niepowtarzalny smak ma herbatka<br />

„U Dziwisza”. Ale…<br />

Ale chyba dla każdego turysty obowiązkowa jest wizyta w malowniczo<br />

położonym muzeum – Domu Kuncewiczów. Podczas<br />

pierwszej wizyty, lata temu, odurzona atmosferą miejsca, napisałam w ogrodzie:<br />

Dotknęłam po kryjomu rzeźbionego, drewnianego dziadka do orzechów, misterna<br />

robota ze śladami sepii z przydomkiem eksponat zdobi zbiory. Dotykiem cofam czas.<br />

Popołudnie na tarasie. Tuwim adoruje panią Marię, w melodię wiatru zasłuchany<br />

Konstanty Ildefons Gałczyński, a Słonimski rozłupuje orzechy wyrzeźbionym dziadkiem.<br />

Leniwa niedziela w willi „Pod Wiewiórką”, a może zbieranie nektaru dla spragnionej<br />

weny… Przesuwam palcami po cennym pomoście od wtedy do teraz…<br />

Może właśnie wtedy zrozumiałam inaczej, jeszcze silniej, znaczenie takich miejsc,<br />

takich pamiątek, każda z historią, tajemnicza, kubeczek z urwanym uszkiem ważny<br />

na miarę niepowtarzalnych sukien pani Marii… I dlatego łatwo mi zrozumieć radość,<br />

jaka zapanowała w muzeum, kiedy przyszła przesyłka: 30 pudeł ważących w sumie<br />

ok. 500 kg! Rozpakowywanie, sukcesywne katalogowanie trwa od dawna, ale powoli<br />

dobiega końca. A już we wrześniu można będzie zobaczyć część tych skarbów…<br />

Są to pamiątki rodzinne, które były w posiadaniu wnuka Marii i Jerzego Kuncewiczów,<br />

Aleksandra, mieszkającego w Stanach Zjednoczonych – mówi Monika Januszek-Surdacka,<br />

kierowniczka Domu Kuncewiczów oddziału Muzeum Nadwiślańskiego w Kazimierzu<br />

Dolnym – Aleksander zmarł w 2018 roku, jednak proces odzyskiwania spadku<br />

był bardzo trudny (formalności, pandemia). Kiedy w 2021 roku sąd stanu Wirginia<br />

przyznał Domowi Kuncewiczów prawo do dzieł i ruchomości Marii i Jerzego Kuncewiczów,<br />

trzeba było po przejęciu całości spuścizny poszukać odpowiedniego transportu.<br />

I tak trafiły do willi „Pod Wiewiórką” bezcenne pamiątki – dokumenty, zdjęcia, książki<br />

i wiele innych. Wśród nich są obrazy takich artystów jak Jerzy Gnatowski czy Tadeusz<br />

Michalak, ze wzruszającymi dedykacjami za pisarski kunszt.<br />

Każde rozpakowanie pudła przynosi nowe niespodzianki. Porcelanowe cacuszka,<br />

talerzyki, salaterki, szkło. Z metryką dawnego piękna. Ale także sporo pamiątek po<br />

Witoldzie, synu państwa Kuncewiczów. I te również będzie można obejrzeć.<br />

We wrześniu planujemy wystawę poświęconą Witoldowi Kuncewiczowi (synowi<br />

Marii i Jerzego), prezentującą jego postać i kolekcję, którą odzyskaliśmy – zdradza<br />

nam Monika Januszek-Surdacka. Zaprezentujemy część odzyskanych zbiorów, m.in.<br />

prace Ireny Lorentowicz czy Feliksa Topolskiego. Nie zabraknie rzeczy osobistych,<br />

medali, trofeów jeździeckich i archiwaliów.<br />

Zapewne ekspozycja skusi wielu. Warto jednak chyba tak zaplanować pobyt, żeby<br />

wybrać się na inne ciekawe wydarzenia trwające równolegle. Choćby we wrześniu,<br />

w czasie trwania wystawy, od 11 do 15 września odbędą się: Pardes Festival, czyli<br />

Spotkania z Kulturą Żydowską, od 13 do 15 września – Skrzydła nad Kazimierzem,<br />

a 22 września – Święto Jesieni. Oczywiście przed wrześniem jest również mnóstwo<br />

innych pokus, jak choćby czerwcowy Ogólnopolski Festiwal Kapel i Śpiewaków Ludowych,<br />

lipcowy Festiwal Literacki „Dwa Księżyce – Słowa Mają Moc” czy lipcowy<br />

Kazimierski Festiwal Wina…<br />

A ja zapraszam serdecznie miłośników poezji – i tych, co piszą, i tych, co słuchają<br />

i czytają: na tarasie, w ogrodzie Domu Kuncewiczów odbędzie się otwarte święto<br />

poezji, z muzyką, tańcem, niespodziankami, nagrodami. A jako współorganizatorka<br />

obiecuję – ani jednej straconej minuty. Dlatego warto zapamiętać tę datę: sobota,<br />

Noc Muzeów, 18 maja <strong>2024</strong> roku, godz. 17.00. [WDS]<br />

WANDA DUSIA STAŃCZAK 109<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


***<br />

Nie ma już we mnie potrzeby smutku<br />

sprzedałam na pchlim targu za grosze<br />

kupiła pani w słomkowym kapeluszu<br />

żaląca się na stół z powyłamywanymi nogami<br />

świeczkę zbyt pachnącą i tę co nie pachnie wcale<br />

zamykam wczoraj co marudne<br />

i otwieram dzień<br />

widokiem świerków zielonych<br />

na jednym przysiadł kos<br />

z pomarańczowym<br />

słońcem na dziobie<br />

i pałaszuje swoje śniadanie<br />

z widokiem<br />

jeszcze chwila leniwa<br />

i naciągnę poranek na duszę<br />

zaraz sąsiad zapuka na herbatę<br />

zrobię taką naszą bez mleka<br />

przy której poskubiemy<br />

wczorajsze drożdżowe od mamy<br />

gdzieś za drogą pies ujada na poranne ptaki<br />

anielę się w tych dźwiękach zapomnianych<br />

pierwszy raz od dawna czuję<br />

w sobie nadchodzącą wiosnę<br />

Dorota Górczyńska-Bacik<br />

110<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Foto: RC<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

111


Pax<br />

Ewa Adamska-Cieśla<br />

Foto: RC<br />

Sobota, 1 lipca 2023, Kraków, poranek<br />

Tego dnia słońce świeciło tak mocno, jakby<br />

świat udawał, że to się nie wydarzyło.<br />

Ola przeciągnęła się leniwie i poszła do łazienki.<br />

W lustrze odbijał się gęsty las, przez<br />

który widać było pola. Przystanęła. Złożyła<br />

ręce jak do modlitwy, zrobiła skłon. Wdech<br />

i wydech. Codzienna praktyka.<br />

Machinalnie sięgnęła po telefon. Wtedy<br />

zobaczyła całą listę nieodebranych połączeń<br />

i 10 wiadomości SMS. Ciśnienie jej<br />

podskoczyło.<br />

– Co się dzieje?! – Wybrała numer, który<br />

najczęściej się pojawiał. To mama.<br />

– Ola, czy ty musisz zawsze wyciszać<br />

dźwięki? Od dwóch godzin próbuję się do<br />

ciebie dodzwonić! – Oschły ton ją ocucił.<br />

– Przepraszam.<br />

– Dobra, nieważne. – Zniecierpliwiła się.<br />

– Kaśka zniknęła! – Usłyszała płacz matki.<br />

– Co? Kiedy? – Wydawało jej się, że to jakiś<br />

zły sen. Zmarszczyła brwi.<br />

112<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

– Wczoraj! Miała wrócić ze spotkania<br />

z chłopakiem około północy. Jeszcze<br />

o drugiej jej nie było. Czułam się tak senna,<br />

że już nie miałam siły…<br />

– Mamo, już jadę – głos Oli zmiękł.<br />

Podróż do Ostrowca zajmie jej trzy godziny<br />

autem. Przejazd przez Kraków upłynął dość<br />

szybko. O 7:30 można liczyć na to, że jeszcze<br />

nie pora na korek. W trakcie jazdy zadzwoniła<br />

do swojego męża i przekazała wieści.<br />

Był w szoku. Potem próbowała dodzwonić<br />

się do chłopaka Kaśki. Bezskutecznie.<br />

Umrzeć – tego się nie robi kotu.<br />

Bo co ma począć kot<br />

w pustym mieszkaniu [...].<br />

Kaśka miała swojego ulubionego kota,<br />

Paxa. Kto się teraz nim zajmuje? – pomyślała<br />

Ola.<br />

Niech no on tylko wróci,<br />

niech no się pokaże.<br />

Już on się dowie,<br />

że tak z kotem nie można*.<br />

Musiała mocno się skoncentrować, żeby<br />

nie wpaść pod jadące właśnie audi A6.<br />

W końcu zaparkowała. Przed oczami stanął<br />

jej dom z dzieciństwa. Parter z poddaszem,<br />

w kolorze kawy z mlekiem, otoczony<br />

wierzbami. Wychodząc z auta, usłyszała<br />

ciche zawodzenie. Szybko zamrugała.<br />

***<br />

Mama stała już w progu, z lekko poczerwieniałą<br />

twarzą. W progu przywitał ją<br />

pies, Klawisz. Jednak nawet on chodził<br />

dziś ze spuszczoną głową.<br />

Mama nalała gorącej herbaty. Przez kilka<br />

minut słychać było tylko muchę.<br />

– Nie wiem, jak ci to wszystko wyjaśnić.<br />

Nie mieszkasz tutaj, będzie ci trudno to<br />

zrozumieć – odezwała się.<br />

Ola odetchnęła. Myślała, że mama już nie<br />

otworzy ust. Kaśka jest o dziesięć lat młodsza<br />

od Oli. Gdy ta kończyła studia, Młoda<br />

dopiero szła do szkoły średniej. Kiedyś miały<br />

niezłą relację, teraz mogłaby być lepsza…<br />

– Co się stało? – zapytała w końcu Ola.<br />

– Ona się zmieniła, bardzo się o nią boję.–


Głos mamy zaczął drżeć. – Odkąd jest<br />

z Piotrkiem, to… Nie wiem, może przesadzam.<br />

– To co? – zaniepokoiła się. Czuła, że naprawdę<br />

o czymś nie wie, a mama nie chce<br />

jej powiedzieć.<br />

– Chyba bierze jakieś leki, nie odbiera<br />

telefonów. – Na twarzy matki pojawił się<br />

grymas.<br />

– Pracuje, ma swoje życie i towarzystwo.<br />

Ona ma dopiero 20 lat. – Ola zmarszczyła<br />

czoło. – Ale co to ma wspólnego ze zniknięciem?<br />

Może zabalowała, pamiętasz,<br />

jak to było wcześniej?<br />

– Przestań! Od jakiegoś czasu jest z nią<br />

gorzej. Powiedziała, że prawdopodobnie<br />

przeprowadzi się do Piotrka.<br />

Mama zawsze była nadopiekuńcza, ale coś<br />

w jej głosie kazało Oli zastanowić się nad<br />

tym. Kaśka nie znała swojego chłopaka<br />

zbyt długo. Ola widziała go może dwa razy<br />

i nie zapałała do niego zbyt dużą sympatią.<br />

Piotrek prowadzi w Kielcach klub nocny o<br />

bardzo wątpliwej reputacji. Ola kochała<br />

tańczyć, ale jednak w znanych i bezpiecznych<br />

miejscach. Stwierdziła jednak, że siostra<br />

wie, co robi. Kochała ją, choć ostatnio<br />

bardzo się od siebie odsunęły.<br />

– Myślisz, że ona znowu coś wzięła? – powiedziała<br />

na głos.<br />

– Chyba nie, to coś innego. Idę zgłosić zaginięcie<br />

– podkreśliła mama.<br />

Ola zobaczyła w jej oczach przerażenie,<br />

jakiego nigdy tam nie było.<br />

Niedziela, 2 lipca 2023, Kostkowa Góra<br />

Szłam przez gęsty las w tej okolicy. Przypominał<br />

mi moje rodzinne strony. Lubiłam<br />

to miejsce. Wiedziałam, że nic mi nie<br />

grozi.<br />

Właśnie tam najczęściej widywaliśmy się<br />

z Piotrkiem, lubiliśmy tu spacerować.<br />

Ufałam mojemu mężczyźnie, mimo że<br />

mama i Ola za nim nie przepadały. Ale to<br />

sprawiało, że jeszcze bardziej chciałam<br />

z nim być.<br />

Wcześniej bywało gorzej. Biały proszek<br />

nie schodził z mojego nosa. Już nawet nie<br />

pamiętam, kto pierwszy mnie poczęstował.<br />

Jakoś poszło. Weszło na tyle mocno,<br />

że nie pamiętam ostatniej klasy liceum.<br />

Potem mama zabrała mnie na odwyk.<br />

Mieszkałam z nią cały czas. Obiecałam, że<br />

nie odejdę.<br />

Ale jednak wzdrygałam się na dźwięk<br />

tego słowa: MAMA. Za dużo jest w tym<br />

czułości, a za mało prawdy.<br />

***<br />

Dotarliśmy na Wzgórze Przeklętych. Tak<br />

w tych stronach nazywali je jeszcze przed<br />

wojną. Dla mnie zwie się Wzgórze Wybawienia.<br />

To spory parterowy dom w staroświeckim<br />

stylu. Nazywał się Dusza Wędrowca.<br />

Stał na górce otoczonej lasem.<br />

Z niej widać było całe miasteczko, ale nas<br />

nie widział nikt. To mi się podobało.<br />

W Duszy od razu poczułam się jak<br />

w domu. Nauczyłam się głęboko oddychać,<br />

czuć swoje trzewia. Od współbratymców<br />

dostałam pyszny bigos, trochę<br />

wina i spojrzenia pełne akceptacji. Powoli<br />

zrzucałam kolejne warstwy. Tęskniłam<br />

tylko za Paxem.<br />

Duszę pokazał mi Piotrek, przyjaźnił się<br />

z właścicielem ośrodka. Przychodził regularnie,<br />

grywał na gitarze i brał udział<br />

w wykładach. Potem zaczęłam tam prowadzić<br />

jogę. Tłumaczył mi, że każdy może<br />

tu przyjechać i wyjechać, nikt nikogo nie<br />

trzyma na siłę. Ale ja może nawet chciałam,<br />

żeby on mnie tam trzymał. Żebyśmy<br />

byli razem cały czas. Chwyciłam Piotrka<br />

mocno za rękę i leżeliśmy wtuleni. Odpłynęłam<br />

w objęcia Morfeusza.<br />

Poniedziałek, 3 lipca 2023, Ostrowiec<br />

Świętokrzyski<br />

Ola właśnie zbierała się do wyjścia. Jechały<br />

zgłosić zaginięcie Kaśki. Klawisz<br />

podbiegł do niej, podstawiając łeb. Pogłaskała<br />

go i poszła. Mama stała już przy<br />

aucie. Spojrzała w górę, gdzie był pokój<br />

córki. Pax cały czas czuwał w oknie pokoju<br />

swojej pani.<br />

Policja ociągała się z przyjęciem zgłoszenia.<br />

Tłumaczyli oczywiście, że Kaśka wyszaleje<br />

się i wróci.<br />

– Drogi panie, ona to wszystko ma już za<br />

sobą! Powód musi być inny. To moja córka,<br />

do cholery – krzyczała mama.<br />

– Proszę pani, spokojnie. Mieliśmy już<br />

wiele takich przypadków. Zazwyczaj kończy<br />

się dobrze – odparł beznamiętnie policjant.<br />

– Nie interesują mnie statystyki, szukajcie<br />

jej! – Mama nie przebierała w słowach.<br />

– Oby pana córka nie była na miejscu siostry<br />

– warknęła Ola.<br />

Policjant spojrzał na nią uważniej. Dojrzała<br />

tam jakiś błysk. Mężczyzna westchnął.<br />

– Chwileczkę. Przeszukamy pewne miejsce<br />

w okolicy – rzucił.<br />

Lipcowy wieczór, Kostkowa Góra<br />

Nie mogłam zatrzymać łez. Wiedziałam,<br />

że coś pójdzie nie tak! Niech to szlag! Dlaczego<br />

nie możemy być tylko we dwoje:<br />

tylko ja i Piotrek? I mój Pax. Cała reszta<br />

nie jest potrzebna! Mam to w dupie! Nie<br />

wiem, czy potrzebuję nawet tej całej medytacji<br />

i jogi!<br />

***<br />

Siedziałam z Piotrkiem na podłodze.<br />

A może leżałam? Dookoła mnie majaczyły<br />

zarysy postaci. Było mi bardzo słabo.<br />

Wszystko zastygło. Cisza. Co się właściwie<br />

stało?<br />

Wtorek, 4 lipca 2023, Kostkowa Góra<br />

Ola stała z mamą tuż obok jakichś starych<br />

budynków przy szczycie górki. Wiało, zanosiło<br />

się na deszcz. Stały w odosobnieniu<br />

od innych domów.<br />

– Bardzo mi przykro – powiedział policjant.<br />

Westchnął, a potem odgarnął błoto<br />

z czubka buta.<br />

Wbrew oczekiwaniom, na miejscu wcale<br />

nie było Kaśki.<br />

– Gdzie ona jest, do cholery?! – Ola wkurzyła<br />

się na cały świat.<br />

– Mieliśmy doniesienia o grupie, która<br />

stacjonuje w tym miejscu. Było już kilka<br />

zaginięć, ale wszystkie osoby znajdowały<br />

się właśnie tutaj – tłumaczył mundurowy.<br />

– Wiedzą panie, jak to jest. Bunt, przemoc<br />

w domu czy inne patologie… Łatwo<br />

złowić ofiarę.<br />

– Wypraszam sobie! Żadna patologia<br />

w domu się nie działa. – Mama oburzyła<br />

się. – Kasia wiedzie ułożone życie, pracuje,<br />

nie ma nałogów…<br />

Ola cicho chrząknęła. Może i ułożone,<br />

ale kto wie? Nie były już ze sobą blisko.<br />

Mama chce wierzyć w coś, czego już dawno<br />

nie ma.<br />

Bo co ma począć kot<br />

w pustym mieszkaniu<br />

[...]<br />

Niech no on tylko wróci,<br />

niech no się pokaże.<br />

Wzdrygnęła się.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

113


– Przepraszam. – Zreflektowała się po<br />

swoich krzykach. – Co w takim razie robimy<br />

dalej?<br />

– Rozpoczynamy śledztwo – odpowiedział<br />

policjant. – Od jak dawna córka jest<br />

w związku? Od kiedy tu przyjeżdża?<br />

Matka chwilę się zastanowiła.<br />

– Z Piotrkiem spotyka się od pół roku.<br />

A tutaj przyjeżdża, bo to ośrodek medytacyjny.<br />

Ona uczy jogi, to nie jest żadna sekta<br />

– powiedziała, wyprzedzając pytania.<br />

Policjant prychnął.<br />

Ola przypuszczała, że mama nie wie nic<br />

o tym ośrodku. Ona też miała niewiele<br />

więcej informacji. Słyszała to i owo<br />

o dziwnym właścicielu, ale nie sądziła,<br />

że to doprowadzi do czegoś poważnego.<br />

Ludzie w okolicy mieli swoje różne teorie<br />

na jego temat, jedni byli w to bardziej<br />

zaangażowani, inni mniej. Jedni potępiali<br />

i mówili o złodziejstwie, drudzy wywyższali<br />

i wspominali o oświeceniu duchowym.<br />

Nie było niczego pośrodku.<br />

Mundurowy potwierdził jej przypuszczenia<br />

o ciemnej przeszłości właściciela<br />

ośrodka. Póki co jednak nie miał konkretnych<br />

dowodów. Policja dopiero zaczynała<br />

pracę.<br />

Nagle Ola usłyszała znajoma melodyjkę<br />

w telefonie.<br />

– Co tam, Krzysiek? – Zadzwonił mąż. –<br />

Jeszcze nic się nie wyjaśniło.<br />

– Olka, zdawało mi się, że widziałem Kaśkę!<br />

– krzyknął.<br />

– Gdzie?! – Serce jej waliło. – To na pewno<br />

była ona?<br />

– Nie wiem, ale sprawdźmy to. Jakieś<br />

dziesięć kilometrów na północ od Kostkowej<br />

Góry.<br />

– O rany, jedziemy tam.<br />

Nie przejmowali się tym, co mówi policja.<br />

Chcieli działać na własną rękę.<br />

***<br />

Weszli do kompleksu jaskiń. To dziwne,<br />

położone kompletnie na odludziu miejsce.<br />

Gdybyśmy byli w bajce, mogłyby się<br />

tam dokonywać czary. A w nieco surrealistycznej<br />

opowieści – przypominało<br />

miasteczko Twin Peaks. Senne i mroczne,<br />

wynurzające się z gór i lasów.<br />

Coś ich zakręciło w nosie. Poczuli przerażający<br />

smród. Podeszli do zgaszonego<br />

ogniska.<br />

– Tutaj są jakieś szczątki! – krzyknęła<br />

mama.<br />

– O Boże, to chyba Pax! – Oli zrobiło się<br />

słabo.<br />

Ola wiedziała, że stało się coś bardzo złego.<br />

Kaśka nigdy by na to nie pozwoliła.<br />

Mama zaczęła płakać. Nie przypuszczały,<br />

że zobaczą coś takiego. Ktoś zakradł się<br />

do ich domu i wywabił zwierzę.<br />

– Jakaś pieprzona sekta! Co tu się dzieje?!<br />

– zdenerwował się Krzysiek. – Dzwonię<br />

z powrotem po tego policjanta.<br />

– Pewnie znowu chodzi o dragi… –<br />

mruknęła Ola. – Ale gdzie ona w końcu<br />

jest? Przecież ją widziałeś?<br />

Rozmowę przerwał natrętny dźwięk. Zadzwonił<br />

mundurowy.<br />

– Pani Olu, dzwonię do pani, bo matka<br />

jest w złym stanie – zaczął ostrożnie,<br />

a Oli zjeżyły się włosy na głowie. – Grupa<br />

prawdopodobnie się przemieszcza. Nie<br />

wiemy, gdzie są w tej chwili.<br />

– To nic konkretnego – skwitowała. – Znaleźliśmy<br />

szczątki jej ulubionego kota. Czy<br />

oni kogoś zabili?<br />

Zastygła w nerwowym oczekiwaniu.<br />

– Na tym etapie nic jeszcze nie wiemy.<br />

Musi pani być przygotowana na wszystko.<br />

Proszę uzbroić się w cierpliwość.<br />

Ola odłożyła słuchawkę i rozpłakała się<br />

z bezsilności.<br />

Piątek, 7 lipca 2023, Ostrowiec Świętokrzyski<br />

Ktoś tutaj był i był,<br />

a potem nagle zniknął<br />

i uporczywie go nie ma.<br />

Ola cały czas myślała o tym, że to nieprawdopodobne,<br />

że Pax nie żyje. Może to<br />

było jakieś ostrzeżenie. Czy Kaśka przed<br />

czymś uciekała? Dlaczego nadal była z tą<br />

grupą, jeśli tak potraktowali jej zwierzę?<br />

Czy Krzysiek naprawdę widział jej siostrę,<br />

czy już wpadli w obłęd?<br />

Zaczęła się zastanawiać, co Kaśka robiła<br />

przez ostatnie dwa lata, kiedy prawie całkiem<br />

odsunęły się od siebie. Nie mogła<br />

się powstrzymać i weszła do jej pokoju.<br />

Siostra lubiła pisać i była trochę tajemnicza.<br />

Ola otworzyła szufladę biurka, ale nic<br />

tam nie znalazła. Wiedziała, że w laptopie<br />

niczego nie ma, zresztą policja już go<br />

sprawdzała. Przeszukała dokładnie szafki<br />

w pokoju. Za jedną z nich znalazła złożoną<br />

kilkanaście razy kartkę, przyklejoną<br />

taśmą. Bingo!<br />

Wiem, że kiedyś to znajdziecie: Ty, Olu<br />

albo mama. Przepraszam. Musiałam<br />

wyjechać od razu. Jako joginka niestety<br />

jestem już spalona. A to było całe moje<br />

życie. Nie chodzi o dragi, z tym już skończyłam.<br />

To nie Piotrek za tym stoi ani nie<br />

Pielgrzym, właściciel ośrodka.<br />

Bardzo ciężko mi to napisać. Ja chciałam<br />

uwagi, czułości. Piotrek mi to dał. Mimo<br />

swojej porywczości.<br />

(...)<br />

Niestety zrobiłam coś bardzo złego. Nie<br />

znacie mojego chłopaka. On ma dziecko,<br />

a raczej miał. Któregoś dnia byłam w Duszy<br />

i zajmowałam się nim. Ale spadło mi<br />

z rąk. Pojechałam z nim do szpitala, ale<br />

było tylko gorzej…<br />

Nie udźwignęłam tego, bardzo Was przepraszam.<br />

Piotrek się dowiedział. Musiałam uciekać.<br />

Grupa wróci, Piotrek pewnie też (jak<br />

ochłonie).<br />

Bardzo Was proszę, nie mówcie nikomu.<br />

Kocham Was, mimo że nigdy nie umiałam<br />

Wam tego powiedzieć.<br />

Ucałujcie ode mnie Paxa (jeśli żyje). To<br />

mogła być zemsta Piotrka.<br />

Bardzo, bardzo przepraszam, że Was zawiodłam.<br />

Dziękuję za wszystko. I za życie,<br />

dziękuję, mamo.<br />

Ola odłożyła list. Jej serce rozpadło się<br />

na tysiąc kawałków. Chwilę potem spaliła<br />

kartkę. [EAC]<br />

KONIEC<br />

* Kot w pustym mieszkaniu, Wisława Szymborska<br />

EWA ADAMSKA-CIEŚLA<br />

114<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Obraz: Krzysztof Łozowski<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

115


Najpierw poznałem<br />

Człowieka<br />

i zafascynowała mnie<br />

Jego osobowość,<br />

a z czasem<br />

poznałem Jego obrazy<br />

Bogdan Sarwiński o fangorze<br />

116<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Fangor<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

117


WOJCIECH FANGOR (1922-2015) POLSKI MALARZ, GRAFIK, PLAKACISTA I RZEŹBIARZ<br />

Malarstwa uczył się na prywatnych<br />

studiach u Felicjana<br />

Szczęsnego Kowarskiego<br />

i Tadeusza Pruszkowskiego. Odwiedzał<br />

największe muzea malarstwa w Europie.<br />

W 1946 r. otrzymał tytuł magistra<br />

malarstwa na podstawie zdanych egzaminów<br />

z historii sztuki i przedłożonych<br />

obrazów na warszawskiej Akademii<br />

Sztuk Pięknych, na której pracował potem<br />

aż do emigracji w 1961 r.<br />

Przez całe dorosłe życie pisał pamiętniki,<br />

w których szczegółowo opisywał<br />

pomysły, inspiracje, tropy poszukiwań. Stanowią one swoistą interpretację<br />

jego prac. Wszystkie etapy jego twórczego dorobku były ważne. Niczego<br />

nie ukrywał. Obrazy socrealistyczne – jak nagradzana Matka Koreanka czy<br />

uznane Postaci – trafiły do zbiorów muzealnych. Rozstrzelanie było próbą<br />

oswojenia wyniesionej z wojny traumy. Fangor był współtwórcą Szkoły<br />

Plakatu Polskiego. Niektóre plakaty – jak do Popiołu i diamentu<br />

Andrzeja Wajdy – wykonywał ręcznie, nadając każdemu z nich niepowtarzalnych<br />

charakter. W 1954 r. wykonał mural Kucie kos dla<br />

Muzeum Historycznego m. st. Warszawy, które zostało zamalowane<br />

na 59 lat! Projektował scenografie teatralne. Razem ze Stanisławem<br />

Zamecznikiem w 1958 r. zaprezentował Studium przestrzeni – pierwszy<br />

environment w Polsce – obrazy wchodziły w interakcję między<br />

sobą i przestrzenią. Zaprojektował op-artowską mozaikę na dworcu<br />

Warszawa-Śródmieście, która po latach została wpisana w rejestr<br />

zabytków nieruchomych. Po latach wróci do linii II warszawskiego<br />

metra z podziemną galerią op-artu.<br />

Pracował na uczelniach Berlina, Anglii, USA. Jako jedyny Polak miał<br />

indywidualną wystawę w Muzeum Guggenheima w Nowym Jorku.<br />

W latach 60. i 70. tworzył cykle obrazów z kołami i falami o rozmytych<br />

konturach zwane pozytywną przestrzenią iluzyjną. Zainteresowała<br />

go telewizja jako tekst – pikselowe zdjęcia przerabiał na obrazy.<br />

Potem krzesła. Palimpsesty.<br />

Wojciech Fangor był prekursorem wielu nurtów w sztuce. Ciągle fascynuje…<br />

Fangormagorie<br />

W y w i a d B e a t y A n n y S y m o ł o n<br />

z Bogdanem Sarwińskim<br />

Czy z perspektywy lat patrzysz na swoje<br />

10-letnie zamieszkiwanie w Błędowie<br />

jako na szczęśliwe zrządzenie losu?<br />

Życie przynosi różne niespodzianki<br />

i stawia przed nami różne wyzwania. Nigdy<br />

nie bałem się ryzyka i pociąga mnie<br />

wszystko, co ma znaki zapytania na końcu.<br />

To jest intrygujące i ciekawe. Moja<br />

śp. żona Grażyna była taka sama. Zaraz<br />

po maturze w 1976 r. wzięliśmy się za<br />

ręce i wyjechaliśmy z naszego rodzinnego<br />

miasteczka Działdowa w nieznany świat.<br />

I nie opuściliśmy się przez ponad 40 lat,<br />

dopóki śmierć nas nie rozłączyła. Chętnie<br />

wchodziliśmy w nieznane. Tak było<br />

i w przypadku przeprowadzki do Błędowa.<br />

Sprzedaliśmy mieszkanie w Warszawie<br />

i przenieśliśmy się do wsi Błędów<br />

koło Grójca. Gdyby w 2003 r. ktoś mi powiedział,<br />

że będziemy mieszkać na wsi,<br />

tobym nie uwierzył. A w 2004 r. już by-<br />

118<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

liśmy w Błędowie. Nie wiedziałem, gdzie<br />

jest Błędów, a nazwa kojarzyła mi się<br />

z Pustynią Błędowską. Nie miałem też pojęcia,<br />

że w 2000 r. zamieszkał tam słynny<br />

malarz po powrocie z USA. Czy to było<br />

zrządzenie losu? Na pewno tego nie planowałem,<br />

a wszystko się zdarzyło. Uważam,<br />

że nie ma przypadków. Były chwile<br />

szczęśliwe i mniej, jak to w życiu… ale<br />

większość na plus.<br />

Ten czas zaowocował dwoma albumami fotograficznymi<br />

związanymi z tym miejscem…<br />

Kiedy po poznaniu Wojciecha Fangora zacząłeś<br />

myśleć o jego fotografowaniu?<br />

Od razu. Jestem fotografem i miałem też<br />

świadomość z jakiej klasy artystą obcuję.<br />

Ale to był proces. Na początku pojawiłem<br />

się we młynie (Fangorów) z aparatem<br />

– reprodukując obrazy do jakiegoś<br />

katalogu. W małej wsi wieści rozchodzą<br />

się szybko, o pojawieniu się fotografa też.<br />

Wojciech się ucieszył, bo miał fotografa pod<br />

ręką. Stopniowo się poznawaliśmy i nasze<br />

relacje z czasem stały się przyjacielskie.<br />

Wojciech nabrał do mnie zaufania i dopuścił<br />

do najbliższego kręgu rodzinno-przyjacielskiego.<br />

Miałem ten przywilej być<br />

w miejscach i sytuacjach, do których nikt<br />

z zewnątrz nie miał dostępu – i to z aparatem.<br />

Zdawałem sobie sprawę, że każde zdjęcie<br />

jest unikalne i będzie miało wartość historyczną.<br />

Niewybaczalnym grzechem byłoby<br />

nie dokumentować tych chwil. Ostatnie<br />

10 lat jego życia i twórczości mam<br />

totalnie udokumentowane, starałem się<br />

fotografować, filmować, nagrywać prawie<br />

każdą chwilę. Wojciech przyzwyczaił<br />

się do mnie i do mojego aparatu do tego<br />

stopnia, że gdy kiedyś pojawiłem się jego<br />

pracowni bez aparatu, to bardzo się zdziwił<br />

i zapytał: „A gdzie masz aparat?”.


Starałem się oczywiście robić wszystko<br />

bardzo dyskretnie, ale miał pełną świadomość,<br />

co robię i myślę, że trochę mu to<br />

nawet schlebiało.<br />

Czasem jednak, gdy przesadzałem, to<br />

mnie ochrzanił: „Przestań już fotografować”,<br />

a czasem mówił: „Wyłącz kamerę,<br />

bo chcę ci coś powiedzieć”.<br />

Czasem też się dziwił: „Po co robisz mi<br />

tyle zdjęć? Przecież nic z tego nie masz.<br />

No, może po mojej śmierci…”.<br />

Obserwowałeś go w czasie procesu<br />

twórczego – jak napisałeś bowiem we<br />

wstępie do albumu, najpierw był Fangor,<br />

a potem jego sztuka...<br />

Tak, nie znałem twórczości Wojciecha<br />

Fangora.<br />

Najpierw poznałem człowieka i zafascynowała<br />

mnie jego osobowość, a z czasem<br />

poznałem jego obrazy. Patrzyłem na nie<br />

przez pryzmat jego opowieści. Często –<br />

przy reprodukowaniu obrazów – pytałem<br />

go o historię powstania danego obrazu,<br />

dlaczego taki tytuł itp. On chętnie mi<br />

opowiadał – widocznie miał taką potrzebę<br />

opowiadania, ja miałem potrzebę<br />

słuchania, i tak się dopełnialiśmy. Często<br />

prowokowałem takie opowiadania.<br />

Ciekawiło mnie całe jego barwne i długie<br />

życie. Często sam zaczynał: „Chcesz, to ci<br />

opowiem”. Wtedy zostawiałem reprodukowanie<br />

obrazów, przełączałem aparat<br />

w tryb nagrywania, włączałem dyktafon<br />

w telefonie, rejestrowałem, na czym mogłem,<br />

miałem świadomość, jak cenne i niepowtarzalne<br />

są to chwile – rejestrowanie<br />

tego uważałem za swój obowiązek. Ten los<br />

po coś mnie, jako tego fotografa dokumentalistę,<br />

po coś tam wysłał. Starałem się więc<br />

pełnić tę misję najlepiej, jak umiałem.<br />

Fangor wszystko pamiętał doskonale od<br />

wczesnego dzieciństwa. Historia jego życia<br />

to scenariusz na długi i ciekawy serial.<br />

Owocem mojej fascynacji Wojciechem<br />

Fangorem i jego obrazami stał się mój<br />

album Fangormagorie, wydany na jego<br />

90-lecie, a następnie wystawa fotograficzna<br />

Kto to jest, czyli Fangormagorie.<br />

W planach miałem jeszcze wydanie drugiego<br />

tomu Fangorie, czyli Fangorowe<br />

historie, ale tego już nie udało mi się zrealizować<br />

– wymagało to o wiele więcej<br />

pracy z przepisywaniem, opisywaniem<br />

i redagowaniem nagrań…<br />

Wydałem natomiast jeszcze drukiem cyfrowym<br />

(w niskim nakładzie) kilka innych<br />

albumów, jak np. Sygnatura czy Tchnienie,<br />

poświęcone powstawaniu jednego<br />

dzieła sztuki. Po śmierci artysty opracowałem<br />

też i wydrukowałem pośmiertnie<br />

(na prośbę żony – Magdaleny Shummer-<br />

-Fangor) – album Dom Fangora.<br />

Co uważasz za największe prywatne odkrycie<br />

w twórczości Fangora? Odtworzenie<br />

niepokazywanego dotąd plafonu Plejady,<br />

namalowanego w rodzinnym domu<br />

w Janówku na 21. urodziny, by próg dorosłości<br />

mógł przekroczyć jako malarz?<br />

To nie było jedno odkrycie. Tych odkryć<br />

było więcej. Zainspirowany kilkoma opowieściami<br />

ruszałem z aparatem w te<br />

miejsca. Tak było i z plafonem Plejady<br />

w Janówku (teraz jest odrestaurowany,<br />

ale te kilkanaście lat temu był zaniedbany<br />

i zapomniany). Gdy Wojciech opowiadał<br />

mi o malowaniu tego plafonu na swoje<br />

„pełnolecie”, po zobaczeniu którego ojciec<br />

dopiero zaakceptował jego wybór artystycznej<br />

drogi życiowej, powiedziałem,<br />

że jutro pojadę do Ogrodu Botanicznego<br />

w Powsinie, żeby zobaczyć i sfotografować<br />

ten plafon. To wziął kartkę i narysował mi<br />

z głowy dokładny plan tej willi z rozkładem<br />

pomieszczeń na parterze i piętrze.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

119


Obrazy, urojenia, złudzenia, iluzje, fantastyczne wizje<br />

Również ciekawą sprawą była wyprawa<br />

na dworzec kolejowy Warszawa Śródmieście<br />

w poszukiwaniu śladów mozaiki,<br />

która była kiedyś główny motywem<br />

graficznym tej stacji. Wojciech Fangor<br />

nigdy nie widział na żywo realizacji swojego<br />

projektu. Po jej zaprojektowaniu bowiem<br />

w 1961 r. wyjechał na stałe z Polski,<br />

a gdy wrócił w 2000 r., to mozaiki były już<br />

w większości zniszczone. Obecnie to, co<br />

zostało, wpisano do rejestru zabytków.<br />

Po raz pierwszy zobaczył swoje mozaiki<br />

na moich zdjęciach.<br />

Moje 10-letnie archiwum zawiera kilkadziesiąt<br />

tysięcy zdjęć, filmów, nagrań<br />

i wymaga opracowania. Na razie odłożyłem<br />

to na później. Mam nadzieję, że kiedyś<br />

uda mi się to zrobić.<br />

Jak ważne było zorganizowanie wspólnej<br />

wystawy Fangora i żony Magdaleny<br />

Shummer, która odbiła się echem w całej<br />

Polsce? Udokumentowanie Fangora<br />

w czasie tworzenia?<br />

Gdy pomieszkałem już trochę w Błędowie,<br />

zorientowałem się, że mieszkańcy<br />

nie mają pojęcia, jak wielkiego artystę<br />

mają za sąsiada.<br />

120<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Zapytałem Wojciecha, czy zgodziłby się<br />

na wystawę dla mieszkańców Błędowa.<br />

Jedynym możliwym miejscem była remiza<br />

strażacka. Zgodził się bez problemu. Poszedłem<br />

dalej. Zaproponowałem wspólną<br />

wystawę z żoną Magdaleną Shummer,<br />

która też malowała. I tak w 2007 r. odbyła<br />

się unikalna wystawa Zestaw wystaw, na<br />

którą przyjechały tłumy z całej Polski. Na<br />

wernisażu grała Młodzieżowa Orkiestra<br />

Dęta OSP, był tort z kołem… i wiele radości.<br />

Wojciech Fangor zaprojektował też plakat<br />

na 90-lecie tej orkiestry, a wcześniej<br />

sztandar dla miejscowego gimnazjum.<br />

Przez te dziesięć lat naszej znajomości,<br />

a później przyjaźni, dokumentowałem<br />

Wojciecha Fangora w czasie pracy twórczej.<br />

Za każdym razem było to dla mnie<br />

niesamowite przeżycie, jak udział w misterium.<br />

Na moich oczach powstawała sztuka<br />

i mogłem uwiecznić te cenne chwile<br />

na swoich kadrach. Uważam to za wielkie<br />

szczęście, że dane było mi przeżyć ten czas.<br />

A może było Wasze wzajemne portretowanie<br />

się? Fascynują w historii Fangora<br />

jego wielorakie powiązania z Kosmosem.<br />

Czy przeżyłeś jakąś kosmiczną historię<br />

z mistrzem?<br />

Wojciech Fangor całe życie interesował<br />

się astronomią i Kosmosem. Czasem miałem<br />

wrażenie, że on sam przybył z Kosmosu.<br />

Bardzo lubię jego obraz Żonglujący<br />

planetami.<br />

Fangor już jako chłopiec zbudował<br />

swój pierwszy teleskop i obserwował<br />

gwiazdy. A dla swojego syna Romka<br />

(który został astronomem) budował<br />

i odpalał rakiety. W USA na farmie Summitt<br />

zbudował samodzielnie własne<br />

obserwatorium astronomiczne.<br />

W ogóle miał zdolności techniczne i konstrukcyjne.<br />

W swoim ogrodzie młyńskim<br />

w Błędowie, przez który przepływała<br />

rzeczka, zaprojektował dwa mostki.<br />

Nasze wzajemne portretowanie się można<br />

nazwać kosmiczną przygodą (przynajmniej<br />

taka była dla mnie). Kilka dni po<br />

wernisażu Wojciech zadzwonił do mnie<br />

i powiedział: „Chcesz, to Cię namaluję?”.<br />

Kto by nie chciał!<br />

Poprosił, żebym zabrał aparat i kamerę,<br />

bo kojarzyłem mu się z tymi sprzętami.<br />

W trakcie sesji, poprosił żebym podnosił<br />

do oka raz aparat, raz kamerę. Zapytałem,<br />

czy mogę fotografować. Zgodził się.<br />

I tak nastąpiło wzajemne portretowanie,<br />

co było dla mnie naprawdę nieziemską<br />

przygodą. Wojciech przyglądał się chwilę,<br />

po czym zaczął szybko szkicować czarnym<br />

flamastrem na kartkach A-4 i rzucał je na<br />

podłogę. To wszystko działo się bardzo<br />

szybko. W ciągu paru minut kilka kartek<br />

pokryło podłogę. Następnie zrobił trzy<br />

szkice kolorowymi kredkami i sesja się<br />

skończyła. Następnie powiedział, że zadzwoni<br />

za kilka dni, jak będzie miał gotowy<br />

portret. Zadzwonił na drugi dzień…<br />

To rzeczywiście było dla mnie nieziemskie<br />

przeżycie.<br />

Ale moja największa kosmiczna przygoda<br />

z Fangorem rozegrała się podczas realizacji<br />

projektu II linii warszawskiego metra.<br />

Miałem to wielkie szczęście i zaszczyt<br />

współpracować przy tym projekcie. Fangor<br />

wykonywał odręczne rysunki, a ja je<br />

przerabiałem na wersje cyfrowe i byłem<br />

odpowiedzialny za wysyłkę do fabryki<br />

emalii w Niemczech.<br />

Kosmiczny lot to była wieczorna podróż<br />

specjalnym wagonem metra, w której<br />

brałem udział z aparatem, gdy autor<br />

dokonywał odbioru swoich grafik na<br />

7 stacjach warszawskiego metra. Te puste<br />

stacje z ogromnymi grafikami, jeszcze<br />

w trakcie montażu, to było niesamowite –<br />

rzeczywiście krajobraz był nieziemski.


BOGDAN SARWIŃSKI<br />

Fotografią zainteresował się już w szkole podstawowej. Ukończył Policealne<br />

Studium Fotograficzne, należał do Grupy Twórczej Młodych Fotografów –<br />

Klub „6 × 6” Pałacu Młodzieży w Warszawie. W 1981 r. został przyjęty do<br />

Związku Polskich Artystów Fotografików. Na przełomie lat 70. i 80. współpracował<br />

z tygodnikami „itd” i „Razem”. Lata 1979–1990 to także lata pracy w Instytucji<br />

Filmowej Polfilm jako kierownik grupy produkcyjnej i fotograf. W tym okresie<br />

miał wystawy indywidualne oraz brał udział w kilkudziesięciu wystawach<br />

zbiorowych – krajowych i zagranicznych.<br />

W latach 1991–2004 prowadził własną firmę fotograficzno-reklamową w Warszawie.<br />

W latach 2004–2018 mieszkał we wsi Błędów koło Grójca. Jak sam<br />

przyznaje zajmują go też „różne akcje i działania fotograficzno-socjologiczne”,<br />

z których największą była akcja Fotografia dla syna – przesłanie w rok 2000, w której<br />

wzięło udział 616 autorów z 29 krajów, 5 kontynentów. Odbyła się ogromna<br />

wystawa w trzech galeriach ZPAF na Starym Mieście w Warszawie, w 1987 r. oraz<br />

w 2000 r. Prezentowana była także w innych miastach Polski i innych krajach.<br />

W 2013 r. ukazał się (w limitowanej edycji)<br />

album fotograficzny Bogdana Sarwińskiego<br />

poświęcony jednemu z wielkich malarzy<br />

indywidualistów XX wieku – Wojciechowi<br />

Fangorowi. To zapis 10 lat życia i współpracy<br />

obu artystów w podgrójeckiej wsi Błędów.<br />

Lata bytności w Błędowie przynoszą twórcy znajomość z niezwykłą postacią<br />

świata sztuki, z Wojciechem Fangorem. Wyrazem fascynacji postacią Fangora<br />

jest wydanie w 2012 r. autorskiego albumu Fangormagorie oraz cykl wystaw<br />

fotograficznych. Symbolicznym zamknięciem okresu błędowskiego jest wydanie<br />

autorskiego albumu Kapliczki Błędowskie w grudniu 2021 r. ze zdjęciami wszystkich<br />

kapliczek i krzyży w parafii Błędów, ich historii, relacjami mieszkańców, zdjęciami<br />

grupowymi.<br />

Obecnie fotografik mieszka w Warszawie, ale aktywność twórczą dzieli między<br />

stolicą a swoim miastem rodzinnym Działdowem, gdzie zainicjował powołanie<br />

Stowarzyszenia Twórców i Miłośników Obrazu „Fokus”, którego jest prezesem.<br />

W 2022 r. w Galerii Akawarium w zamku działdowskim artysta miał retrospektywną<br />

wystawę Wizja Lokalna. Obecnie Bogdan Sarwiński realizuje kolejny projekt<br />

z udziałem innych artystów 100 druhów, do udziału w którym zaprosił już<br />

100 artystów z Polski i Europy.<br />

Zdjęcia Bogdan Sarwiński<br />

II linia warszawskiego metra jest największą<br />

galerią Wojciecha Fangora.<br />

W tych grafikach ukryłem twarze naszego<br />

trzyosobowego teamu realizatorów tego<br />

projektu (na trzech stacjach są różne twarze<br />

Wojciech Fangora), co publicznie wyjawiam<br />

dopiero teraz. Wojciech o tym nie<br />

wiedział, a gdy podpisywał mi akceptację<br />

projektów, nie był w stanie zauważyć tych<br />

drobnych modyfikacji plam – nie zmieniały<br />

wyglądu projektu.<br />

Czy Fangor wprowadził fantazję do Błędowa<br />

i uczynił go fantasmagorycznym?<br />

Raczej nie. Poza nielicznymi mieszkańcy<br />

Błędowa nie przywiązywali wagi do zamieszkania<br />

w ich miejscowości twórcy<br />

tej rangi. Sadownicy nie unoszą się nad<br />

ziemię, wręcz przeciwnie – mocno się<br />

jej trzymają. Fantasmagorie nie mają nic<br />

wspólnego z produkcją jabłek.<br />

Wymyślenie tytułu albumu – jak piszesz<br />

– nadało kierunek Twojej pracy<br />

nad książką… Nakład został ściśle zaplanowany,<br />

podzielony i ograniczony. Z czego<br />

to wynika?<br />

Koncepcja tego albumu długo we mnie<br />

dojrzewała. Zastanawiałem się nad odpowiednim<br />

tytułem. I w końcu wymyśliłem:<br />

Fangormagorie, w nawiązaniu do<br />

fantasmagorii oczywiście. Ten tytuł zawierał<br />

wszystko i pozwalał na wszystko.<br />

A moja definicja „fangormagorii” jest<br />

taka: „Obrazy, urojenia, złudzenia, iluzje,<br />

fantastyczne wizje – powstałe na skutek<br />

obcowania z Wojciechem Fangorem<br />

i jego sztuką”.<br />

W tym albumie wymieszałem obrazy,<br />

zdjęcia, słowa... Tego niezwykłego artysty<br />

nie mogłem pokazać w zwykłej<br />

książce.<br />

Projekt albumu pokazałem Fangorowi<br />

i on go zaakceptował oraz dowcipnie<br />

skomentował rysunkiem, który później<br />

w technice serigrafii nadrukowałem na<br />

przedniej wyklejce.<br />

Ponieważ album był nietypowy, to też<br />

w sposób nietypowy postanowiłem<br />

podzielić nakład na część numerowaną<br />

– wyodrębniłem z tego edycję urodzinową<br />

91 sztuk. Album wydałem<br />

w 2012 r. dla uczczenia 90-lecia urodzin<br />

artysty, ale premierę miał podczas<br />

Fangoriady w Błędowie, którą zorganizowałem<br />

w 2013 r., więc dlatego 91.<br />

Czy zachowałeś myśli, przemyślenia<br />

Fangora, obrazy z Waszych spotkań<br />

i wędrujesz z nimi przez życie?<br />

Oczywiście, wszystko jest zapisane na<br />

stronach mojego życia, ale to już jest<br />

przeszłość i ten rozdział jest zamknięty.<br />

Wojciech Fangor nie żyje, moja żona<br />

nie żyje. Sprzedałem dom i wyjechałem<br />

z Błędowa, zakończyłem ten rozdział wydaniem<br />

najpierw albumu Dom Fangora,<br />

a później Kapliczki Błędowskie. To moje<br />

pożegnanie z Błędowem i jego mieszkańcami.<br />

Przez te 10 lat byłem też tam<br />

takim samozwańczym kronikarzem fotograficznym,<br />

dokumentowałem życie<br />

mieszkańców i lokalne wydarzenia. Zostawiłem<br />

tam swój mały ślad. Kontakty<br />

i relacje z niektórymi mieszkańcami mam<br />

do tej pory. Wszystko w życiu ma swój początek<br />

i swój koniec. Fangormagorie to już<br />

przeszłość – realizuję teraz wiele innych<br />

nowych projektów. Ale spotkanie Wojciecha<br />

Fangora i moja 10-letnia współpraca<br />

z nim i przyjaźń, to (przynajmniej jak do tej<br />

pory) bardzo cenny rozdział mojego życia.<br />

Być może właśnie dlatego znalazłem się<br />

w Błędowie… [BAS]<br />

BEATA ANNA SYMOŁON<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

121


W duchu<br />

Strzeleckiego<br />

Rozmowy-spotkania z ludźmi.<br />

Czasem z no name, czasem<br />

z rozpoznawalnymi, czasem<br />

z ekspertami. Zawsze z takimi,<br />

którym zależy. Dzielimy się<br />

wiedzą i opowieściami o przełomach<br />

w życiu, w przekonaniu,<br />

że „opowiadanie historii<br />

to nasz ludzki sposób radzenia<br />

sobie z rzeczywistością",<br />

a kryzys to szansa.<br />

LINK DO PODCASTU:<br />

https://open.spotify.com/show/3RjoeghoM8ZSU9RiAX2cmA<br />

DO<br />

POETÓW ,<br />

ARTYSTÓW ,<br />

A N N A M A R U S Z E C Z K O<br />

MUZYKÓW<br />

Dziennikarka, freelancerka z wyboru. Kolekcjonerka poruszających<br />

historii i budujących rozmów. Lubi mówić<br />

i słuchać. Wierzy, że „opowiadanie historii to nasz ludzki<br />

sposób radzenia sobie z rzeczywistością”. Entuzjastka<br />

wielokulturowości i przyrody. Autorka kanału na IG<br />

pn. Między Bugiem a prawdą.<br />

Interesuje mnie metamorfoza, człowiek w zmianie.<br />

Moi bohaterowie to ludzie poszukujący i zaangażowani.<br />

Walczą, stawiając granice, postępując w zgodzie<br />

z sobą, dzieląc się. Czasem wygrywają bitwy ze światem<br />

zewnętrznym, jednak podkreślają, że najtrudniej wygrać<br />

z samym sobą. Opowiadają o wzlotach i upadkach na<br />

drodze do życiowego i zawodowego spełnienia. W tle<br />

często ważne zjawiska i trendy społeczne, energia kobiet,<br />

praktyki rozwojowe, etyczny biznes, fair travel i in.<br />

122<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Moi bohaterowie to ludzie<br />

poszukujący<br />

i zaangażowani.<br />

Walczą, stawiając granice, postępując w zgodzie z sobą,<br />

dzieląc się.<br />

Wygrywają bitwy<br />

ze światem zewnętrznym,<br />

ale podkreślają, że najtrudniej<br />

wygrać z samym sobą.<br />

Opowiadają o wzlotach i upadkach<br />

na drodze do życiowego<br />

spełnienia.<br />

Inspirują.


REKLAMA<br />

Profesjonalna<br />

korekta tekstów<br />

ALEKSANDRA KRASIŃSKA<br />

Redakcja i korekta<br />

kontakt@krasinska.eu<br />

Piszesz książkę, e-book, pracę naukową, a może artykuły<br />

na blog albo stronę internetową? Ciągle się wahasz,<br />

gdzie postawić przecinek, i martwisz się, że w tekście są<br />

błędy, których nie widzisz? Skontaktuj się z naszymi korektorkami<br />

– z nimi Twój tekst będzie lepszy.<br />

Jestem magisterką bibliotekoznawstwa oraz absolwentką licznych kursów i szkoleń<br />

dla redaktorów i korektorów. Na co dzień współtworzę dwa czasopisma i poprawiam<br />

teksty użytkowe dla szkół wyższych. Chętnie pomogę zarówno przy tekstach krótszych,<br />

jak i dłuższych.<br />

MAŁGORZATA NOWAK<br />

malgorzata.nowak122@gmail.com<br />

Jestem literaturoznawczynią związaną obecnie z Uniwersytetem im. Adama Mickiewicza<br />

w Poznaniu. Najchętniej redaguję teksty naukowe, beletrystykę i eseje. Proces<br />

redakcyjny znam również od strony autora, dlatego zawsze dokładam starań, by tekst,<br />

stając się coraz lepszy, pozostawał w pełni Twój.<br />

DOMINIKA PALUCH<br />

Było słowo<br />

dominika.paluch@interia.pl<br />

Absolwentka Akademii korekty tekstu Ewy Popielarz. Licencjatka polonistyki-komparatystyki,<br />

magistrantka językoznawstwa ogólnego i licencjantka filologii klasycznej.<br />

Zakochana w słowach, czujna strażniczka przecinków.<br />

EWA SŁOTWIŃSKA<br />

ewaslotwinska@gmail.com<br />

Filolożka romańska, absolwentka studiów podyplomowych i licznych kursów z zakresu<br />

redakcji tekstu. Miłośniczka przecinków i półpauz. Tropicielka usterek i nieścisłości.<br />

Specjalistka od literatury dziecięcej i młodzieżowej. Entuzjastka prostego języka w polszczyźnie<br />

korporacyjnej i urzędowej.<br />

Zapraszamy do kontaktu<br />

p a r t n e r z y m e d i a l n i :<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

123


FUNDACJA „<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>”<br />

Oprócz dzielenia się z czytelnikami aktualnościami w dziedzinie sztuki oraz literatury pragniemy wspierać młode talenty.<br />

W tym celu stworzyliśmy Fundację Wspierania Kultury „Post Scriptum”. Darowizny dla fundacji będą służyły szeroko pojętej promocji młodych<br />

artystów zarówno na łamach kwartalnika, jak i w formie pomocy w organizacji wystaw, warsztatów czy wydawaniu książek.<br />

Jeśli chcesz przekazać datek na działalność naszej fundacji, możesz zrobić to za pośrednictwem strony internetowej<br />

www.postscriptumfundacja.com lub wpłacić darowiznę bezpośrednio na konto fundacji: 75114020040000310281956333.<br />

Dane kontaktowe: FUNDACJA WSPIERANIA KULTURY „<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>”<br />

05-092 Łomianki ul. STANISŁAWA STASZICA 14/5,<br />

KRS 0000908539 NIP 11822<strong>25</strong>810,<br />

e-mail: biuro@postscriptumfundacja.com<br />

124<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!