13.12.2023 Views

POST_SCRIPTUM_4_2023_24

POST SCRIPTUM – Niezależny kwartalnik literacko-artystyczny tworzony przez polsko-brytyjski zespół. W tym numerze m.in.: reliefy Piotra Michnikowskiego, Teatr Nikoli, wywiad z Anją Orthodox, obrazy Rafała Masiulańca, poezja Adama Gwary, wywiad z Justyną Majkowską i Piotrem Cajdlerem, esej prof. Izoldy Kiec o Karin Stanek.

POST SCRIPTUM – Niezależny kwartalnik literacko-artystyczny tworzony przez polsko-brytyjski zespół. W tym numerze m.in.: reliefy Piotra Michnikowskiego, Teatr Nikoli, wywiad z Anją Orthodox, obrazy Rafała Masiulańca, poezja Adama Gwary, wywiad z Justyną Majkowską i Piotrem Cajdlerem, esej prof. Izoldy Kiec o Karin Stanek.

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

Afisz zapowiadający występ Czerwono-Czarnych (źródło: Archiwum Państwowe w Radomiu).<br />

Znaleźli się nawet tacy, którzy dawali<br />

mi „doskonałe, życzliwe” rady, a więc<br />

przede wszystkim, żebym zmieniła<br />

styl – muzyka sentymentalna, łzawa,<br />

albo awangardowa, muzyka „podziemia”.<br />

A znalazł się nawet ktoś, kto obiecał<br />

wziąć mnie do swojego programu<br />

telewizyjnego, ale powinnam być zupełnie<br />

inna, a więc założyć długą suknię,<br />

rozpuścić włosy lub spiąć w poważny kok<br />

i z powagą i statecznością odśpiewać jakąś<br />

tragiczną piosenkę – chyba o zawiedzionej<br />

miłości. Miałam przestać już być<br />

dziewczyną, a stać się kobietą! Na siłę!<br />

Nie wypadało mi powiedzieć wprost, co<br />

o tym myślę, ale potem aż popłakałam<br />

się ze śmiechu, kiedy w wyobraźni zobaczyłam<br />

siebie w takiej roli. Więc chciano mi<br />

odebrać to, co było we mnie inne, co było<br />

tylko moje, co odróżniało mnie od innych<br />

piosenkarek. To równało się zniszczeniu<br />

mnie! O nie, na to sobie nie pozwoliłam,<br />

pozostałam taka sama jak zawsze, żywa<br />

i wesoła.<br />

Nie chciała stać się kobietą, bo taka przemiana<br />

oznaczałaby negację całego jej dotychczasowego<br />

świata – wszystkiego, w co wierzyła,<br />

czym dzieliła się ze swoją publicznością.<br />

Także zatem w piosence dała wyraz przywiązaniu<br />

do dziewczęcej fryzury jako znaku<br />

młodości, niczym nieskrępowanej wolności,<br />

nonkonformizmu i wierności – sobie:<br />

ność i szczerość porywające tłumy.<br />

Niezłomność – która pozwalała ocalić<br />

indywidualność w natłoku zakazów, nakazów,<br />

dobrych rad, wychowawczych<br />

metod, nagród i kar rozdzielanych przez<br />

starszych, lepszych i mądrzejszych.<br />

Znakiem młodzieńczej, konsekwentnej<br />

postawy Karin były wspomniane przez<br />

Afanasjewa, widoczne na rysunku Wiśniaka,<br />

charakterystyczne warkocze, które<br />

artystka zaplatała aż do śmierci – jako<br />

symbol niewinności, dziewczęcości, ale<br />

z czasem – także jako znak uwięzienia<br />

w schemacie, uwikłania w przeszłość,<br />

w ściśle splecionych konwencjach obowiązujących<br />

kobiety w domu, w procesie<br />

edukacji, na scenie.<br />

Karin Stanek nie chciała poddać się rytuałom<br />

dorosłości – symbolicznym oczepinom,<br />

podczas których dziewczynie<br />

obcinano warkocze na znak jej wejścia<br />

w dorosłość. Co nie znaczy, że kreatorzy<br />

ówczesnej sceny muzycznej nie próbowali<br />

jej do tego nakłonić, pozbawić wpływu<br />

na uwielbiających ją młodych fanów,<br />

nauczyć pokory, uległości, pokazać, jakie<br />

jest miejsce młodej kobiety w społecznej<br />

rzeczywistości. I tak na przykład w „Filipince”<br />

z 3 lutego 1963 roku ukazał się<br />

tekst niejakiego Mikołaja zatytułowany<br />

Malowana piosenka:<br />

Leży przede mną plik Waszych listów,<br />

a w co drugim liście prośba o piosenki<br />

z repertuaru Karin Stanek. Właściwie wcale<br />

Wam się nie dziwię. Ostatnio tyle się<br />

pisało i mówiło na jej temat, że prośby są<br />

usprawiedliwione. Zastanawiam się tylko,<br />

czy wszyscy piszący na temat tej miłej<br />

dziewczyny nie robią jej dużej krzywdy. Bo<br />

pomyślcie tylko. Zrobiono z niej gwiazdę<br />

i bożyszcze młodzieży, a nie dano jej ani<br />

czasu, ani możliwości do nauczenia się<br />

tak trudnego zawodu, jakim jest zawód<br />

piosenkarza. Znajomość kilku piosenek<br />

i rytmu, a nawet duża muzykalność, to<br />

jeszcze zbyt mało. Od tego wprawdzie<br />

trzeba zacząć, to jest punkt wyjścia, ale<br />

potem trzeba wielu, wielu godzin pracy.<br />

Trzeba uczyć się dykcji, trzeba rozwijać<br />

swoją muzykalność, bo wrodzona nie na<br />

54<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

długo starczy, trzeba ciągle opracowywać<br />

nowe piosenki, trzeba pracować<br />

z muzykiem i reżyserem. O ile wiem, Karin<br />

Stanek nie ma na to czasu, bo musi<br />

stale występować. Talentu zaś może jej<br />

starczyć na jakiś czas tylko. A co potem?<br />

A potem zostanie jej żal do ludzi, którzy<br />

kazali jej być wielką gwiazdą, a nie dali<br />

jej możliwości nauczenia się zawodu piosenkarki.<br />

To wszystko, co tu napisałem, nie jest<br />

podyktowane niechęcią do Karin, którą<br />

naprawdę lubimy. I właśnie dlatego, że<br />

ją lubimy, nie chcemy jej robić krzywdy.<br />

Życzymy jej serdecznie, żeby nauczyła się<br />

wielu rzeczy i żeby została naprawdę dobrą<br />

piosenkarką.<br />

W latach siedemdziesiątych, gdy kończyło<br />

się obowiązujące w poprzedniej<br />

dekadzie przyzwolenie na „mocne uderzenie”<br />

rodzimych rockandrollowców, na<br />

różne sposoby dawano do zrozumienia<br />

młodym ludziom, że oto pora spoważnieć,<br />

zejść ze sceny, a już na pewno –<br />

wyposażyć swój wizerunek w atrybuty<br />

dorosłości. Nie oszczędzono Karin ani<br />

pomówień, ani kar: zamkniętych drzwi<br />

studiów nagrań, odwołanych koncertów<br />

i udziałów w telewizyjnych programach,<br />

nieprawd recenzentów, kpin oraz zdrad<br />

redaktorów, krytyków, a nawet koleżanek<br />

i kolegów z tak zwanego środowiska.<br />

Po latach piosenkarka wspominała:<br />

Warkocze moje, gdy wam śpiewam,<br />

w rytm twista się gną,<br />

w piosence każdej pomagają mi.<br />

Warkocze moje, jak widzicie,<br />

potrzebne mi są,<br />

choć z warkoczyków niemal każdy drwi:<br />

Niemodny warkocz, warkocz, warkocz<br />

– powiadają,<br />

zetnij warkocz, warkocz<br />

– doradzają,<br />

po co do warkoczy się wtrącają<br />

– któż to wie.<br />

Niejednych kłuje w oczy urok tych warkoczy,<br />

o warkocze cały bój się toczy.<br />

Ja nie zetnę jednak mych warkoczy,<br />

nie.<br />

Warkocze moje, kiedy tańczę,<br />

w rytm tańca się gną,<br />

więc w tańcu także pomagają mi.<br />

Warkocze moje i do tańca<br />

potrzebne mi są,<br />

co mnie obchodzi,<br />

że z nich każdy drwi.<br />

Niemodny warkocz, warkocz, warkocz…<br />

[Piosenka o warkoczach]<br />

Oprócz gitary i warkoczy charakterystyczną<br />

cechą scenicznego wizerunku<br />

Karin Stanek były… spodnie, a do nich<br />

odpowiednie do tańca balerinki oraz biała<br />

bluzka (czasem kolorowy sweterek).<br />

To był widok niezwykły w 1962 roku –<br />

młoda dziewczyna w spodniach zamiast<br />

grzecznej spódniczki! Choć sama artystka<br />

tłumaczyła: „Od początku trasy zawsze<br />

występowałam w spodniach, bardzo<br />

przyzwyczaiłam się do tego stroju, zresztą<br />

mogłam w nich swobodnie wykonywać<br />

wszystkie swoje taneczne ewolucje”,<br />

to natychmiast pojawiły się plotki, że<br />

z pewnością chce ukryć krzywe nogi, tatuaże,<br />

a być może nawet – jedną nogę ma<br />

krótszą? Karin bawiły te domysły i plotki,<br />

odpowiadała – jak zwykle – piosenką:

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!