13.12.2023 Views

POST_SCRIPTUM_4_2023_24

POST SCRIPTUM – Niezależny kwartalnik literacko-artystyczny tworzony przez polsko-brytyjski zespół. W tym numerze m.in.: reliefy Piotra Michnikowskiego, Teatr Nikoli, wywiad z Anją Orthodox, obrazy Rafała Masiulańca, poezja Adama Gwary, wywiad z Justyną Majkowską i Piotrem Cajdlerem, esej prof. Izoldy Kiec o Karin Stanek.

POST SCRIPTUM – Niezależny kwartalnik literacko-artystyczny tworzony przez polsko-brytyjski zespół. W tym numerze m.in.: reliefy Piotra Michnikowskiego, Teatr Nikoli, wywiad z Anją Orthodox, obrazy Rafała Masiulańca, poezja Adama Gwary, wywiad z Justyną Majkowską i Piotrem Cajdlerem, esej prof. Izoldy Kiec o Karin Stanek.

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

SZTUKA SPRAWIA, ŻE JESTEŚMY LUDŹMI<br />

RAFAŁ MASIULANIEC<br />

4 / <strong>2023</strong> (<strong>24</strong>)<br />

LINORYTY JERZEGO GRANOWSKIEGO<br />

Kawałki wewnętrznego świata<br />

PIOTR MICHNIKOWSKI<br />

Gość specjalny<br />

HERSTORY ŁEMPICKIEJ<br />

G R U P P A S I E D E M<br />

MONIKA ŚLÓSARCZYK<br />

ICH DWOJE<br />

Justyna Majkowska i Piotr Cajdler<br />

KARIN STANEK<br />

PIERWSZA DZIEWCZYNA POLSKIEJ PIOSENKI<br />

prof. Izolda Kiec<br />

TEATR NIKOLI<br />

Mikołaj Wiepriew i Dominika Jucha<br />

Boska cząstka Nowosielskiego<br />

ANJA ORTHODOX<br />

Literatura bardzo mnie wzbogaciła<br />

www.postscriptum.uk<br />

www.postscriptumfundacja.com<br />

fb: post scriptum 1<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


WERSJA ELEKTRONICZNA DO POBRANIA ZA DARMO:<br />

https://www.yumpu.com/user/postscriptum.mag<br />

DRUK NA ŻYCZENIE: <strong>24</strong>,95 zł<br />

ZAMÓWIENIA BEZPOŚREDNIO W DRUKARNI:<br />

https://www.wyczerpane.pl/wydawnictwo-post-scriptum,dBA-0io.html<br />

Prawa do indywidualnych utworów pozostają przy twórcach.<br />

Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych<br />

i zastrzega sobie prawo do redagowania tekstów.<br />

FUNDACJA WSPIERANIA KULTURY „<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>”<br />

05-092 Łomianki<br />

ul. STANISŁAWA STASZICA 14/5,<br />

KRS 0000908539<br />

NIP 1182225810,<br />

e-mail: biuro@postscriptumfundacja.com<br />

www.postscriptum.uk postscriptum.mag@gmail.com fb: post scriptum redakcja@postscriptum.uk<br />

SPIS TREŚCI:<br />

inne sztuki wizualne poezja PROZA<br />

16. Robert Knapik – recenzja książek MARII MAMCZUR i MAGDALENY MIKOŁAJCZYK<br />

26. Felieton Bo Jaroszka<br />

28. Przymknięte oczy Paryża – esej Renaty Szpunar<br />

39. Nagroda Literacka „Nike” – Katarzyna Brus-Sawczuk<br />

42. Jesień idzie przez park – Felieton Juliusza Wątroby<br />

48. Babalooka – Monika Janowska<br />

57. Włosy – opowiadanie Katarzyny Brus-Sawczuk<br />

82. Apatia – opowiadanie MARCINA MIELCARKA<br />

14. MAGDALENA ŁUBKOWSKA – wiersze<br />

<strong>24</strong>. Żegaryszki. Wiersze najmniejsze KRZYSZTOFA CZYŻEWSKIEGO – recenzja – Agnieszka Herman<br />

37. MAŁGORZATA BOBAK-KOŃCOWA – wiersze<br />

40. Wiersze polecane – ADAM GWARA<br />

47. JERZY FRYCKOWSKI – wiersz<br />

70. JAN STĘPIEŃ – rysunki i wiersze<br />

85. O jubileuszowym zlocie poetów w Wilnie – Wanda Dusia Stańczak<br />

86. Kącik satyryczny<br />

109. BOLESLAW LEŚMIAN – Lalka<br />

6. Wywiad z RAFAŁEM MASIULŃCEM – Renata Cygan<br />

32. GRUPPA SIEDEM / MONIKA ŚLÓSARCZYK – Izabela Winiewicz-Cybulska<br />

58. Wywiad z PIOTREM MICHNIKOWSKIM – Magdalena Adaszewska<br />

72. JERZY GRANOWSKI – linoryty<br />

78. Boska cząstka NOWOSIELSKIEGO – relacja z wystawy – Daniel Wójtowicz<br />

88. Herstory ŁEMPICKIEJ – relacja z wystawy – Daniel Wójtowicz<br />

4. Relacja z gali ARTYSTA ROKU 2022 – ArtAkty „Post Scriptum”<br />

18. Wywiad z ANJĄ ORTHODOX – Joanna Nordyńska<br />

50. Prof. Izolda Kiec o KARIN STANEK<br />

92. Wywiad z JUSTYNĄ MAJKOWSKĄ i PIOTREM CAJDLEREM – Renata Cygan<br />

98. Relacja z festiwalu w Macedonii „Kostoski” – Wanda Dusia Stańczak<br />

99. Płaszica na wagę pereł – Wanda Dusia Stańczak<br />

100. TEATR NIKOLI – Beata Anna Symołon<br />

110. GALERIA SZTUKI DIAMONDSCRAFT – Samanta Belling<br />

UWAGA! UWAGA!<br />

ZESPÓŁ REDAKCYJNY:<br />

Renata Cygan (redaktor naczelna). Zastepczynie redaktor naczelnej: Joanna Nordyńska i Katarzyna Brus-Sawczuk<br />

Sekretarz redakcji: Jacek Jaszczyk<br />

Redaktorzy: Juliusz Wątroba, Anna Maruszeczko, Izolda Kiec, Wanda Dusia-Stańczak, Renata Szpunar,<br />

Robert Knapik, Agnieszka Herman, Bo Jaroszek, Daniel Wójtowicz, Monika Janowska, Beata Anna Symołon<br />

Gościnnie: Izabela Winiewicz-Cybulska, Magdalena Adaszewska<br />

Korekta: Aleksandra Krasińska, Joanna Olszewska, Dominika Paluch i Małgorzata Nowak<br />

2<br />

Rysunek satyryczny: Jarosław Janowski. Tłumaczenia z języka angielskiego: Renata Cygan<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong> Skład, łamanie i opracowanie graficzne: Renata Cygan


Na okładce:<br />

obraz Rafała Masiulańca<br />

4<br />

czerwca 1989 roku skończył się w Polsce komunizm – to słynne oświadczenie znanej<br />

aktorki Joanny Szczepkowskiej. Artystki, nie polityczki. Wielu twierdzi, że 15 października<br />

<strong>2023</strong> roku powstrzymaliśmy w Polsce, jeśli nie neokomunę, to na pewno<br />

pełzający autorytaryzm. Choć programowo (jak nasi stali Czytelnicy wiedzą) stronimy na<br />

łamach „Post Scriptum” od polityki, to uważamy jednak, że tak ważnego faktu nie wolno<br />

nam nie odnotować. Poza swym czysto politycznym, trudnym do przecenienia wymiarem,<br />

to zwycięstwo społeczeństwa obywatelskiego ma ogromne znaczenie dla środowiska<br />

twórców, artystów, ludzi sztuki i kultury. Wszystkich, dla których wolność – najszerzej<br />

rozumiana – jest największą wartością. Bowiem prawdziwej wolności twórczej z wszelką<br />

ideologią i zabobonem nie po drodze.<br />

WSTĘPNIAK<br />

W kulturze rok <strong>2023</strong> był rokiem 11 patronów ustanowionych przez Sejm i Senat,<br />

m.in.: Wisławy Szymborskiej, Aleksandra Fredry, Mikołaja Kopernika, Jana Matejki, Jerzego<br />

Nowosielskiego, Włodzimierza Przerwy-Tetmajera. W całej Polsce odbyło się mnóstwo<br />

okolicznościowych imprez na cześć tych, jakże ważnych dla polskiej kultury i sztuki, postaci.<br />

– W Pałacu Krzysztofory można było podziwiać przekrojową prezentację twórczości artystycznej<br />

Włodzimierza Tetmajera Włodzimierz Tetmajer. Siła barw i temperamentu.<br />

– Poczta Polska wydała okolicznościowy znaczek z portretem Mikołaja Kopernika z okazji<br />

550. rocznicy urodzin.<br />

– Wisławę Szymborską uhonorowano wieloma wydarzeniami, wystawami i konferencjami<br />

naukowymi w całej Polsce, m.in. w Teatrze im. Juliusza Słowackiego w Krakowie<br />

miała miejsce premiera spektaklu Szymborska. Kropki, przecinki, papierosy.<br />

– W Zamku Królewskim w Warszawie Rok Jana Matejki obfitował w wydarzenia poświęcone<br />

postaci i dziełom słynnego „artystycznego dziejopisa”, którego prace należą do<br />

najważniejszych w zamkowej kolekcji.<br />

Poza tym Iron Maiden zagrało w czerwcu w Krakowie, Zyta Rudzka została laureatką<br />

Literackiej Nagrody „Nike”, a Artystką Roku wg „Post Scriptum” została Iza Połońska (relacja<br />

z Gali na str. 5).<br />

Na szczęście kultura wciąż ma się dobrze, a niewątpliwie, w nowej Polsce będzie się<br />

miała jeszcze lepiej.<br />

A u nas, jak to u nas – ciekawie, bogato, artystycznie. Polecam reliefy Piotra Michnikowskiego,<br />

Herstory Łempickej, Babalookę Moniki Janowskiej, wiersze Adama Gwary, esej<br />

prof. Izoldy Kiec o Karin Stanek, wywiad z Anją Orthodox i Teatr Nikoli. Właściwie godne<br />

polecenia są wszystkie artykuły składające się na ten numer. Zachęcamy, zapraszamy<br />

i kłaniamy się nisko naszym Czytelnikom, wchodząc w Nowy Rok z nadzieją i radością,<br />

czego i Państwu z całego serca życzę.<br />

www.postscriptum.uk, fb: post scriptum, e-mail: redakcja@postscriptum.uk<br />

Wydawca: Post Scriptum LTD, Watford, UK<br />

NUMER KONTA: IBAN: GB82 LOYD 3096 2657 4181 60<br />

UK: SORT CODE: 309626 ACC Number: 57418160<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

3


GALA<br />

ARTYSTA ROKU 2022<br />

4<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


8<br />

października w legendarnej, niezwykle klimatycznej<br />

Piwnicy pod Baranami odbyło się uroczyste podsumowanie<br />

plebiscytu Artysta Roku 2022, zorganizowane<br />

przez redakcję kwartalnika „Post Scriptum”. Drodzy<br />

Czytelnicy, wiecie już od dawna, że Zwyciężczynią plebiscytu<br />

została Iza Połońska, która na gali odebrała statuetkę<br />

ArtAkty „Post Scriptum” z rąk redaktor naczelnej – Renaty<br />

Cygan. To Wasza nagroda – nagroda publiczności, Czytelników<br />

i miłośników sztuki. Wielkie brawa i gratulacje dla Izy,<br />

a dla Was podziękowania za to, że jesteście, że chcecie nas<br />

czytać i angażować się w krzewienie kultury i sztuki. Każdy<br />

głos się liczy, każda cegiełka jest nie do przecenienia – razem<br />

zawsze zdziałamy więcej!<br />

Na gali przedstawiliśmy sylwetki wszystkich nominowanych<br />

w formie prezentacji, a także wirtualną galerię prac<br />

artystów wizualnych. Wiersze nominowanych poetów<br />

zostały odczytane przez Katarzynę Brus-Sawczuk, Joannę<br />

Nordyńską, Agnieszkę Herman, Małgorzatę Bobak-Końcową<br />

i Renatę Cygan. Wisienką na torcie tego wydarzenia<br />

był recital Izy Połońskiej wespół z Leszkiem Kołodziejskim,<br />

który partnerował artystce przepiękną grą na akordeonie.<br />

Cóż to była za uczta!<br />

Licznie zgromadzona publiczność podchwyciła piosenki<br />

Ordonki i razem z Izą śpiewali wszyscy, nie dając wykonawcom<br />

zejść ze sceny. Były bisy i gromkie brawa. Repertuar dobrany<br />

do klimatu Piwnicy pod Baranami nastroił, ukołysał<br />

i zaczarował przybyłych. Ten niezwykły, pełen magii koncert<br />

na długo pozostanie w naszej pamięci.<br />

Gratulujemy całej dwudziestce nominowanych artystów.<br />

Wszyscy są znakomici w swoich dziedzinach, ale to Czytelnicy<br />

ostatecznie wyłonili Zwyciężczynię.<br />

Dziękujemy Piwnicy pod Baranami za gościnę oraz wszystkim,<br />

którzy przyczynili się do realizacji zarówno plebiscytu,<br />

jak i samej gali. Oprócz członków redakcji są to m.in.: lektor<br />

filmowy Bartosz Lichawski – ukłony za profesjonalny podkład,<br />

Adam Synyszyn – animacje i montaż materiałów filmowych,<br />

Robert Martyna – zdjęcia filmowe, Hektor Werios –<br />

zdjęcia filmowe do dżingla, Piotr Mendel – zdjęcia z gali.<br />

Specjalne podziękowania dla Violi Śpiechowicz (także naszej<br />

Laureatki), która stworzyła kreację dla prowadzącej ten wieczór<br />

– Agnieszki Herman. Suknia jest częścią kolekcji „Powiązana<br />

rzeczywistość” – nowatorska, kosmiczna i wyjątkowa.<br />

I tak też czuła się w niej Agnieszka.<br />

Dziękujemy również wszystkim przyjaciołom i miłośnikom<br />

„Post Scriptum”, na których wsparcie zawsze możemy liczyć.<br />

Do następnego plebiscytu, do następnej gali! [JN]<br />

Iza Połońska zwyciężczynią plebiscytu na Artystę Roku 2022<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

5


6<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


RAFAŁ MASIULANIEC<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

7


Surrealizm<br />

Metaforyczny<br />

8<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Rafał<br />

Masiulaniec<br />

Rafał Masiulaniec urodził się<br />

w Bartoszycach w 1979 roku.<br />

W dzieciństwie nieustannie rysował,<br />

jednak jako nastolatek<br />

zamienił ołówek na gitarę. Od<br />

tego czasu muzyka stała się jego<br />

pasją numer dwa. Po kilkuletnich<br />

poszukiwaniach swojego<br />

miejsca na ziemi, przeprowadza<br />

się do Łodzi, gdzie wraca<br />

do swojej wcześniejszej pasji<br />

i zaczyna tworzyć pierwsze obrazy.<br />

Maluje w domowym zaciszu<br />

głównie po to, by wypełnić wolny<br />

czas. Nie zabiega o to, by na tym<br />

etapie prezentować się szerszej<br />

publiczności. Jego pierwsi recenzenci<br />

to przede wszystkim rodzina,<br />

przyjaciele i znajomi. Dopiero<br />

w 2016 roku decyduje się na pokazanie<br />

swojej twórczości światu.<br />

Akrylowe obrazy, które maluje,<br />

inspirowane są tematyką przemijania<br />

i śmierci. Tworzy metodą<br />

prób i błędów, starając się z każdym<br />

nowym obrazem poprawiać<br />

i doskonalić kreskę. Odkąd pamięta,<br />

towarzyszy mu potrzeba<br />

tworzenia i zostawienia po sobie<br />

jakiegoś śladu. Na swoim koncie<br />

ma kilka wystaw indywidualnych.<br />

Jego prace prezentowane są<br />

m. in. w Muzeum Sztuki Fantastycznej<br />

w Warszawie.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

9


10<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Jesteś samoukiem. Artyści bez wykształcenia<br />

kierunkowego mają trudniejszą drogę<br />

do przebycia niż ci, którzy odbyli studia<br />

w uczelniach plastycznych. Renomowane<br />

galerie zazwyczaj nie przyjmują do sprzedaży<br />

prac artystów „bez papierka”. Czy<br />

spotkałeś się z ograniczeniami wynikającymi<br />

z faktu, że malowania uczyłeś się<br />

sam?<br />

Na początku mojej przygody z malowaniem<br />

nie zabiegałem o to, by moje prace<br />

były sprzedawane w galeriach. Zdawałem<br />

sobie sprawę, że nie są dostatecznie dobre.<br />

Gdy po jakimś czasie uznałem, że czas pokazać<br />

je światu, umieściłem zdjęcia na jednym<br />

z portali społecznościowych. Niedługo<br />

po tym zadzwonił do mnie mój obecny menadżer.<br />

Dzięki niemu nie doświadczyłem –<br />

na szczęście – problemów związanych<br />

z „brakiem papierka”.<br />

Twoje obrazy inspirowane są modną<br />

ostatnio tematyką przemijania i śmierci.<br />

W niektórych Twoich pracach widoczne są<br />

wpływy Beksińskiego. Nie może się obyć<br />

bez porównań. Czy nie ciąży Ci ta łatka?<br />

Temat przemijania i śmierci jest moim ulubionym<br />

tematem i chyba jedynym, który<br />

maluję. Nie kryję się z tym, że twórczość<br />

Beksińskiego miała ogromny wpływ na<br />

moje prace. Dla mnie Zdzisław Beksiński<br />

jest jednym z najlepszych polskich malarzy<br />

nurtu surrealistycznego, ale bywa też przekleństwem<br />

dla wielu artystów w Polsce.<br />

Wszyscy znają jego twórczość i każdy malarz,<br />

który namaluje coś w podobnym klimacie,<br />

jest do niego porównywany. Mnie<br />

osobiście nie przeszkadza, gdy ktoś porównuje<br />

moje prace do Mistrza.<br />

Jak zdefiniowałbyś swój styl? Czy jest to<br />

realizm magiczny?<br />

Realizm magiczny kojarzy mi się z wróżkami,<br />

smokami itd. Ciężko mi zdefiniować<br />

mój styl, ale wydaje mi się, że bliżej mi do<br />

surrealizmu metaforycznego. Tworząc obraz,<br />

próbuję przekazać oglądającemu treść<br />

za pomocą symboli. Może nie każdy obraz<br />

niesie za sobą przesłanie, ale w znacznej<br />

większości, poza surrealistycznym klimatem,<br />

jest symbolika i metafora.<br />

Twoje prace nie mają tytułów. Dlaczego?<br />

Dla każdej pracy jest tytuł roboczy. Nie<br />

nazywam obrazów, ponieważ nie chcę<br />

nakierowywać oglądającego na treść,<br />

jaką chcę przekazać. Każdego zainteresowanego<br />

moimi pracami chcę zachęcić


PRZEMIJANIE i ŚMIERĆ<br />

to moje ulubione tematy malarskie<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

11


Bez sztuki bylibyśmy tylko<br />

do chwili przemyśleń i poszukania tego czegoś.<br />

Na pytanie: „Co autor miał na myśli?” odpowiadam:<br />

„A co widzisz?”. Często interpretacje<br />

są zaskakująco odbiegające od tego,<br />

co chciałem przedstawić, malując dany obraz –<br />

właśnie dlatego moje prace nie mają tytułów. Człowiek<br />

widzi to, co chce zobaczyć.<br />

Czy malujesz tylko akrylami?<br />

Tak, maluję tylko akrylami. Ale chodzi mi po głowie,<br />

żeby się przerzucić na oleje.<br />

Hans Giger czy Beksiński?<br />

Obaj są wyjątkowi, każdy z nich ma swój niepowtarzalny<br />

styl i klimat. Kiedyś bardziej podobał<br />

mi się Giger, obecnie obrazy Beksińskiego mocniej<br />

do mnie przemawiają, szczególnie dlatego,<br />

że widziałem na żywo wiele z nich i za każdym razem<br />

wywołują u mnie ogromny podziw dla techniki,<br />

jaką wypracował. Pamiętam, kiedy pierwszy<br />

raz zobaczyłem jego obrazy na własne oczy – odjęło<br />

mi po prostu mowę. Spędziłem kilka godzin,<br />

studiując centymetr po centymetrze każdy z dostępnych<br />

obrazów.<br />

W pewnym momencie swojego życia zamieniłeś<br />

pędzel na gitarę, a po kilku następnych<br />

latach znów zająłeś się malarstwem. Czy to<br />

oznacza, że albo jedno, albo drugie? Grasz<br />

w wolnych chwilach?<br />

12<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


kolejnymi ssakami na planecie Ziemia<br />

W młodości grałem na gitarze<br />

w kilku zespołach. W jednym<br />

nawet śpiewałem, jeśli można<br />

to nazwać śpiewaniem. Chciałem<br />

zostać sławnym rockmanem<br />

(śmiech), ale w miarę upływu<br />

czasu życie zweryfikowało<br />

priorytety. Poszukując swojego<br />

miejsca do życia, trafiłem do Łodzi.<br />

Pewnie gdybym poznał ludzi<br />

o podobnych preferencjach muzycznych,<br />

grałbym w jakimś zespole<br />

i może nigdy nie zacząłbym<br />

malować. Stało się jednak inaczej<br />

i teraz na gitarze gram tylko<br />

w zaciszu domowym.<br />

Jakiej muzyki słuchasz?<br />

O, naprawdę różnej – począwszy<br />

od metalu poprzez rock do muzyki<br />

elektronicznej i industrialu.<br />

Mam oczywiście swoich ulubionych<br />

artystów, jednak nie zamykam<br />

się na nowych wykonawców.<br />

Muzyka jest nieodłącznym elementem<br />

w moim życiu. Nie wyobrażam<br />

sobie życia bez muzyki<br />

i nie wyobrażam sobie malowania<br />

obrazów w ciszy.<br />

Z tego co wiem, nie utrzymujesz<br />

się ze sztuki. Czym zajmujesz się<br />

na co dzień?<br />

Na co dzień pracuję w firmie zajmującej<br />

się technologiami komputerowymi.<br />

Jestem planistą<br />

i moim zadaniem jest zadbanie<br />

o to, aby wszystkie linie produkcyjne<br />

miały zapewnioną pracę.<br />

Czym jest dla Ciebie sztuka?<br />

Sztuka jest sposobem na wyrażanie<br />

siebie. To sztuka czyni z nas<br />

ludzi, określa nasze człowieczeństwo,<br />

sprawia, że jesteśmy tym,<br />

kim jesteśmy. Jest naszym kierunkowskazem<br />

w życiu. Bez sztuki<br />

bylibyśmy tylko jednym z wielu<br />

gatunków na planecie Ziemia.<br />

O czym marzy Rafał Masiulaniec?<br />

Marzę o tym, o czym śpiewał<br />

John Lennon w utworze Imagine.<br />

A tak bardziej egoistycznie marzę,<br />

aby moje obrazy były na tyle dobre,<br />

bym mógł rzucić normalną<br />

pracę i zająć się tylko sztuką.<br />

Plany na przyszłość?<br />

Spełniać marzenia. [RC]<br />

RENATA CYGAN<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

13


Magdalena Łubkowska<br />

NIEWIDZIALNA<br />

już nie jestem tą<br />

którą karmiłeś ciszą<br />

umarłych snów<br />

nie zakwitnę miękkim świtem<br />

nie zasnę na półwyspie przemilczanych marzeń<br />

czas uśpił miłość<br />

w kąciku moich ust<br />

niebo pękło<br />

spalonym zmierzchem<br />

już nie jestem tą<br />

która zbierała martwe minuty<br />

w połowie drogi do ciszy<br />

ciemne twarze chmur<br />

osiadają na rzęsach<br />

ostatnim żywym wspomnieniem<br />

bolesne gałęzie drzew<br />

rozproszą tęsknotę<br />

w porannej mgle<br />

jestem tą<br />

która codziennie<br />

odchodzi na palcach<br />

od nadmiaru milczenia<br />

MARIA<br />

ma więcej lat<br />

niż pamięta świtów i zmierzchów<br />

na jej oddechu<br />

przysiada szary kruk<br />

z jednym skrzydłem<br />

czasami<br />

przypomina sobie<br />

małą dziewczynkę z warkoczami<br />

która chowała się przed światem<br />

w małym domku na drzewie<br />

teraz świat ukrywa przed nią<br />

najgorsze lęki<br />

samotność<br />

odbija się echem<br />

od pustych białych ścian<br />

ale jeszcze nie czas<br />

na ostatnie słowo<br />

14<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Foto: Tatiana Averina<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

15


Dzwonisz znad Tamizy, a ja żrę pyzy<br />

16<br />

Czy grubi nie widzą, że są grubi? Czy trzeba im o tym<br />

przypominać?<br />

Nikt nie pragnie być gruby. Nikt nie chce mieć za dużo ciała.<br />

Nieważne, czy to „za dużo” oznacza zaledwie kilka kilogramów<br />

więcej, niż przewiduje standard, czy kilkadziesiąt.<br />

Gruby świetnie zna głodówki, efekt jo-jo, wskaźnik<br />

BMI, indeks glikemiczny, umie liczyć kalorie. Głodzi<br />

się i tyje. Toczy walkę ze swoim organizmem, z zaburzeniami<br />

metabolizmu, hormonalnymi, insulinoopornością<br />

i innymi chorobami, które prowadzą do<br />

otyłości albo są jej skutkiem. Walczy ze swoimi emocjami<br />

– z osobistymi, nieprzepracowanymi traumami,<br />

z niechęcią do swojego nadmiernego ciała, depresją, często<br />

też z zaburzeniami odżywiania. Czuje wstyd. Nie dlatego,<br />

że często tę walkę przegrywa, lecz dlatego, że w oczach<br />

innych staje się grubasem. Grubas to ktoś gorszy. Współczesny<br />

chłopiec do bicia. Na nim się jeszcze można odegrać,<br />

odreagować frustracje, podbudować własne ego.<br />

Można go bezkarnie nienawidzić, nękać, sprowadzić do<br />

parteru, upokorzyć. Wykluczyć. Bo grubas nie pasuje do<br />

współczesnej utopii, pięknego świata wiecznie młodych,<br />

zdrowych i bogatych, do którego większość aspiruje.<br />

Jesteś za gruba, za chuda, za wysoka, za niska, za mało życiowo<br />

zaradna, nie dość inteligentna, zbyt emocjonalna, zbyt nerwowa,<br />

chaotyczna, roztrzepana. Komunikaty tego typu najczęściej<br />

kierowane są do kobiet, chociaż i mężczyźni bywają ofiarami<br />

systemu, w którym trzeba być idealnym, pięknym i powabnym.<br />

A, jak wiadomo, ideały nie istnieją, chyba że nadejdzie czas całkowitej<br />

automatyzacji i roboty zajmą miejsce ludzi we wszystkich<br />

sferach. Stan utrzymania ludzi w wiecznym zakompleksieniu<br />

można by nazwać kulturą niedopasowania. Z tego trzymania<br />

w ryzach i ciągłego podnoszenia sobie poprzeczki zyski czerpią<br />

firmy kosmetyczne, cała branża fitness czy koncerny modowe.<br />

Nie jesteś dość, jak to śpiewała Nosowska w jednym utworze<br />

zespołu Hey, zbyt szczecińska dla Warszawy, a dla Szczecina zbyt<br />

warszawska (Cudoziemka w raju kobiet). Jeśli się położysz i zaczną<br />

po tobie chodzić, to znajdzie się i taki, który powie, że źle leżysz.<br />

Nie ma możliwości, żeby dogodzić każdemu. Osoby z niską samooceną,<br />

poczuciem winy i wstydu są łatwym łupem dla wszelakiej<br />

maści manipulantów i hochsztaplerów. Patriarchat, rewie mody,<br />

konkursy piękności, kult ciała i młodości – można wymieniać<br />

w nieskończoność. Kobiety mają rywalizować, walczyć o względy<br />

muskularnych i majętnych mężczyzn. A jeśli tego nie robią, no to<br />

mogą pojawić się nieprzychylne komentarze: przykro nam, ale nie<br />

wpisujesz się w nasz obrazek, jesteś inna, niewydolna, nie taka,<br />

jakbyśmy chcieli.<br />

Odkąd pamiętam, różniłem się i jakoś wcale nie chciało mi się<br />

wpisywać w obowiązujące wzorce i kanony. Kanony przeminą,<br />

a góra kompleksów zostanie. Jestem leworęczny. Teraz tej odmienności<br />

może się nie zauważa, ale na przykład sprawdźcie,<br />

w którym miejscu w toaletach publicznych zamontowane są podajniki<br />

do papieru. Autobusy, tramwaje – poręcze dla praworęcznych.<br />

Nierzadko sprzęty w domu też umiejscawia się tak, aby łatwiej<br />

było praworęcznym. Jakby tego było mało, mam odstające<br />

uszy. W obecnym czasie nie jest to tak dostrzegalne, ale w młod-<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Maria Mamczur, Gruba. Reportaż o wadze i uprzedzeniach<br />

Maria Mamczur Gruba. Reportaż o wadze i uprzedzeniach<br />

Magdalena Mikołajczyk jestem dość<br />

szym wieku z tego powodu spotykały mnie różne wyzwiska. Inność<br />

nie jest lubiana, bo za nią kryje się niewiedza, a za nią lęk. Lęk często<br />

napędza agresję. Moje uszy nie są winne, że są takie, jakie są,<br />

dlatego też jakże ważna jest rzetelna komunikacja. Apelowałem<br />

i pewnie nie raz jeszcze powtórzę, jak niezbędne są w szkole zajęcia<br />

z psychoedukacji, w tym podstaw komunikacji, nauki asertywności<br />

czy nauki tego, jak prawidłowo udzielać wsparcia innym. Empatii<br />

również można się nauczyć. Współpraca zamiast rywalizacji. Podanie<br />

ręki zamiast podłożenia nogi.<br />

Z tej przyczyny, że odstaję od norm różnego rodzaju, łatwiej mi zrozumieć,<br />

na czym polega owo niedostosowanie w dzisiejszym świecie.<br />

Normy, normatywność nigdy nie były mi bliskie. Mam niechęć<br />

do hierarchiczności, podlegania jakimś wymogom, którym mało<br />

kto umie sprostać. A jeśli nie dasz rady, przykro nam, nie wypełniasz<br />

normy, wylatujesz z królestwa korposzczurów oraz idealnych<br />

gospodyń domowych, dla których jedynym zmartwieniem jest<br />

czysta toaleta oraz lśniąca zastawa stołowa.<br />

Nie jesteś fit, nie dla ciebie kult ciała, nie mieścisz się w quasi-standardach<br />

ustalonych przez patotrenerki. No to zrobimy sobie z ciebie<br />

pośmiewisko, przynajmniej będzie wesoło. O tym i nie tylko<br />

o tym jest w gruncie rzeczy Gruba. Reportaż o wadze i uprzedzeniach<br />

Marii Mamczur. Na początku podszedłem z ostrożnością do<br />

tego, co w książce przedstawiła autorka. Nie mam oczywiście na<br />

myśli przewodniej idei reportażu, ukazania osób otyłych z całym<br />

spektrum uprzedzeń oraz przeinaczeń wobec otyłości – tutaj nie<br />

można mieć zastrzeżeń. Jestem raczej nieco zdziwiony, jak łatwo<br />

przychodzi ludziom dzielenie, segregacja, szukanie różnic, gdzie<br />

należałoby szukać podobieństw. Jesteś gruba/gruby, niestety nie<br />

należysz do nas (w domyśle: jesteś gorsza/gorszy). Fatfobia, czyli<br />

uprzedzenie do osób otyłych, jest dzisiaj większym zagrożeniem<br />

niż rasizm czy homofobia. Te formy wykluczania w przypadku fatfobii<br />

są może bardziej subtelne, chciałoby się powiedzieć: mało<br />

widoczne, ale – powiedzmy sobie szczerze – bardziej upokarzające.<br />

Są na przykład modelki plus size, ale im wyższy status, tym<br />

tych ubrań dla puszystych coraz mniej, chyba że, jak to stwierdza<br />

Maria Mamczur, chcemy się wybrać na imieniny do cioci Kazi. Na<br />

elitarnych spotkaniach biznesowych nie spotkasz osoby otyłej,<br />

bo przecież prezencja jest najważniejsza, a i takiej odzieży niestety<br />

nie da się kupić. Świat splendoru, brokatu i błysku fleszy nie<br />

jest dla grubych. Prezenterki prowadzące rozmaite programy to<br />

w znakomitej większości osoby szczupłe. Rzeczywistość jest pełna<br />

niuansów, bo przecież moglibyśmy powiedzieć, że w sumie nie<br />

ma w tym nic złego. Taki prezenter czy prezenterka ma wyglądać<br />

schludnie, tyle że, jak rozumiem, osoba z pewnym nadmiarem już<br />

schludna nie jest. Niby drobny szczegół. Swoją drogą, pragnę, żeby<br />

teleturnieje czy inne programy rozrywkowe prowadzili ludzie otyli,<br />

z nieproporcjonalną budową ciała czy na wózkach inwalidzkich.<br />

Dlaczego? Otóż media, kreując zafałszowany obraz rzeczywistości,<br />

same przyczyniają się do wykluczania, promują nudne obrazki bez<br />

różnorodności. Chciałbym mieć pewność, że każdy człowiek czuje<br />

się ważny, potrzebny i doceniony bez względu na jego wyznanie,<br />

orientację seksualną, kolor skóry, piegi czy nadmiarową ilość ciała.<br />

Jestem naiwnym idealistą, ciągle się na tym łapię.


Gruba Marii Mamczur to wydawnictwo, które daje promyk nadziei.<br />

Mam nadzieję, że takich publikacji będzie więcej. Naszą powinnością<br />

jest przełamywanie szkodliwych stereotypów, na przykład takich, że<br />

otyły to na pewno niechluj, leń, śmierdzi i sapie. A z innej beczki, jak<br />

homoseksualista, to na pewno zboczeniec, pedofil i człowiek niewyżyty<br />

seksualnie. Osoba na wózku inwalidzkim, no przecież, z pewnością<br />

roszczeniowa, robi z siebie ofiarę, z nieustannym żalem do<br />

świata. Jeszcze przed wydaniem książki niektórzy twierdzili, że Mamczur<br />

ma zamiar promować otyłość. Ale to nie jest tak, to zupełne<br />

pomylenie pojęć. Otyłość to nie zawsze wybór. Każdy, nie omieszkam<br />

tego zaakcentować, każdy chce wyglądać jak gwiazda na wybiegu,<br />

mieć jędrne kształty i móc uchować się przed zębem czasu. Nie jesteśmy<br />

jednak idealni, zresztą nie warto do tych ideałów na siłę dążyć.<br />

Paradoks jest taki, że człowiek pragnie wyglądać jak na obrazku<br />

obrobionym w Photoshopie, ale sam niespecjalnie lubi się zadawać<br />

z tymi niby idealnymi. Warto przy okazji pochylić się nad najnowszym<br />

amerykańskim filmem o lalce Barbie, gdzie poruszona jest owa<br />

kwestia. Świat lalek odstaje od życia. Nie chcemy brać udziału w maratonie<br />

tych najlepszych, najbardziej oryginalnych i przebojowych,<br />

bo to jest po prostu wykreowane sztucznie.<br />

Otyłość jest chorobą cywilizacyjną, od niej bierze swój początek<br />

mnóstwo innych schorzeń i nie zauważyłem bynajmniej, żeby autorka<br />

w jakikolwiek sposób to kwestionowała. Natomiast szkopuł tkwi<br />

w tym, że przyczyny otyłości mogą być różne i nie zawsze wynikają<br />

one wprost z obżarstwa. Zaburzenia odżywiania to jest w ogóle kolejny<br />

temat na niejeden reportaż. Maria Mamczur z troską słucha swoich<br />

bohaterów i z troską o nich opowiada, co wszak nie zdarza się tak<br />

często. Widząc osobę z nadmiarowym bagażem kilogramów, rzadko<br />

kto dostrzeże też bagaż traum i problemów rodzinnych. Mamczur<br />

przeprowadza rzetelne uświadamianie, odkrywa bolesne rany, które<br />

trzeba na nowo otworzyć, by cokolwiek można było uzdrowić. Następujące<br />

po sobie rozdziały są po trosze swego rodzaju misterium,<br />

wchodzenie z butami w cierpienie osób otyłych. I tak mamy wstyd,<br />

opresję, nienawiść, walkę oraz samoakceptację. Bez tego ostatniego<br />

nie rozpocznie się żadna zmiana. A otyłych, jak przekonamy się na<br />

kartach książki, spotyka niestety bezustanna stygmatyzacja (również<br />

ze strony „najbliższych”). Liczy się obrazek, kreacja i fałsz.<br />

Śledząc losy otyłych, przeważnie kobiet, Mamczur stosuje różne formy<br />

wypowiedzi, od zwierzeń, wypisków ze źródeł po wywiady. Nie<br />

streszcza, ale raczej opowiada, snuje wątpliwości, pytania, możliwe<br />

rozwiązania, korzysta z materiałów źródłowych. I ku mojej uciesze,<br />

pojawia się w Grubej teatr społecznie zaangażowany, gdzie ta cała<br />

transformacja mentalna, myślowa ma szansę się realnie dokonać.<br />

Reportażu Marii Mamczur nie chciano wydać, gdyż jej rozmówczynie<br />

nie katują się poczuciem winy, nie płaczą na zawołanie. Medialnie<br />

kreuje się przecież osoby otyłe jako wiecznie niedowartościowane,<br />

niepewne siebie. Ale gdy już schudną, od razu ich samoakceptacja<br />

ma wzrosnąć i mają się stać pewne siebie. Fałsz bije na kilometr.<br />

Mamy więc dowód na to, jak norma staje się terrorem, i nie waż się<br />

od niej odstawać. Pokażę to na przykładzie. Programy typu Hotel<br />

Paradise czy Love Island. Wyspa miłości dają taki oto przekaz: masz<br />

prawo do miłości, zabawy, wakacji w drogich kurortach, musisz być<br />

jednak wysportowany, opalony, atrakcyjny, pełen wdzięku, zawsze<br />

wesoły i figlarny. To jest norma, ale przecież osoba otyła, z niepełnosprawnością<br />

czy chora psychicznie też ma prawo do miłości, zabawy<br />

etc. No tak, ale nie wchodzi w kadr, jest kanciasta, pełna urazów<br />

i niedomówień. My w telewizji chcemy, żeby było przaśno, gwarno<br />

jak na wiejskiej potańcówce. A być może ja, ty, ona i on nie chcemy<br />

czuć się gorsi…<br />

Taka, jaka jesteś, jesteś niewystarczająca. Na kompleksach żeruje<br />

kapitalizm. Włosy nie takie – wezmę witaminkę. Cera nie taka – się<br />

pokremuję. Tam wstrzyknę, tu wklepię. Szarą codzienność wypełnia<br />

ciągłe zasmarowywanie kompleksów. Receptą na ten stan rzeczy<br />

zdaje się być jestem dość Magdaleny Mikołajczyk. Sam tytuł zwraca<br />

uwagę, jest wyraźnym komunikatem, być może stojącym w poprzek<br />

wszelakim hasłom promującym ultrapoprawność. Autorka pokiereszowana<br />

przez chorobę dziecka, własną depresję oraz fakt, że wraz<br />

z bratem była przez matkę oddana do ośrodka ma pełne prawo<br />

mówić o tym, że jest dość i zachęca czytelników, by też byli dla<br />

siebie wyrozumiali. Maluje w książce portret współczesnych neurotyków,<br />

nadwrażliwców – tych, co ze swoją pedanterią próbują<br />

uratować sypiący się świat. Nieraz te obrazki z życia są przyziemne,<br />

lekko przegadane, wręcz pretensjonalne, innym razem dotykające<br />

niepoznanego. Autorka łączy absurd z ironią, poczuciem humoru<br />

i jakąś nieokreśloną swojskością. Początek książki razi niekonsekwencją,<br />

jest kilka gaf, które jestem w stanie autorce wybaczyć.<br />

O radykalnym wybaczaniu też poczytamy, bo bez ściągnięcia z siebie<br />

bagażu krzywd i nieporozumień nie można iść dalej.<br />

Mikołajczyk stara się odpowiedzieć na pytanie trapiące już niejednego<br />

człowieka, który piórem próbował uleczyć swoje traumy.<br />

Na ile jestem stworzony z oczekiwań i opinii innych ludzi, a na ile<br />

jestem trwałą konsystencją różnych przeżyć i doświadczeń, które<br />

mnie ukształtowały? Między innymi nad tym zagadnieniem pochyliła<br />

się Sylvia Plath w Szklanym kloszu. W którymś momencie<br />

życia, czasem wcześniej, czasem później, zaczynamy oczyszczać<br />

się ze szkodliwych programów, „cennych” rad i wszystkiego, co nie<br />

służy, a powoduje jedynie zakłopotanie i zamęt. Carl Gustav Jung<br />

twierdził, że przypada to na wiek około czterdziestki. Trzeba dodać,<br />

że niektórzy w ogóle nie uwalniają się z tych toksyn. Kobiety żyją<br />

w świecie, w którym ktoś (najczęściej mężczyzna) mówi im, jak<br />

mają się ubierać, zachowywać, co mogą robić, a czego im nie wolno.<br />

Pełne hipokryzji są dysputy mężczyzn polityków dotyczące aborcji,<br />

jak gdyby kobieta była jedynie inkubatorem bez własnej woli.<br />

Podczas czytania odczuwa się niepewność, nieprzystosowanie,<br />

niedostosowanie, a jednocześnie wysiłki autorki, aby żyć we własnym<br />

tempie. Reminiscencje rzadko kiedy powodują uśmiech na<br />

twarzy. Razi przy tym ten nieco nachalny dydaktyzm. Jestem dość,<br />

jesteś dość, jesteśmy dość. Staram się zrozumieć ton wypowiedzi,<br />

ale naprawdę te opowiastki nie muszą się kończyć hasztagiem<br />

#jestemdość. Czytelnicy są na tyle inteligentni, że ten zabieg zrozumieją<br />

bez potrzeby powtarzania. Wygląda to tak, jakby autorka<br />

chciała wspomóc zmęczonych i poirytowanych życiem, ale ten<br />

sposób ciągłego indukowania przesłania #jestemdość irytuje jeszcze<br />

bardziej. Przypomina to niestety książki z tezą – do których nie<br />

mam zaufania.<br />

Na uwagę natomiast zasługuje niezwykle minimalistyczna szata<br />

graficzna wykonana przez Magdalenę Pankiewicz. Za każdym rysunkiem<br />

kryje się przesłanie, ale być może nie takie, o jakim myślała<br />

autorka czy ktokolwiek inny. I o to chodzi. Zawczasu ostrzegam –<br />

w książce nie ma wielkich liter. Przypomina to tekst roboczy, pozostawiony<br />

sam sobie i wydany, tak jak jest. Być może jest to ukłon<br />

w stronę poezji – tego, co niewymowne. Taka sobie szara, zwyczajna<br />

codzienność. [RK]<br />

Maria Mamczur, Gruba. Reportaż o wadze i uprzedzeniach, Wydawnictwo Krytyki<br />

Politycznej, Warszawa 2022.<br />

Magdalena Mikołajczyk, jestem dość, Wydawnictwo Muza, Warszawa 2022.<br />

ROBERT KNAPIK<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

17


18<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Anja Orthodox<br />

Literatura bardzo mnie<br />

wzbogaciła<br />

rozmawia joanna nordyńska<br />

Zacznijmy może od tego, że miałaś<br />

być kimś zupełnie innym. Wybrałaś<br />

zootechnikę, zapewne z miłości do<br />

zwierząt…<br />

Jestem tak jakby niedoszłym genetykiem.<br />

Skończyłam zootechnikę, specjalizując<br />

się na katedrze genetyki<br />

zwierząt.<br />

A co powodowało Tobą, że poszłaś<br />

jednak w kierunku muzycznym? Pracę<br />

zaczęłaś w Teatrze Wielkim, a nie<br />

w jakiejś klinice.<br />

To nie było nic profesjonalnego. Kupa<br />

zabawy, przyjemnie i tyle. Dla młodych<br />

ludzi praca statysty to zawsze<br />

parę groszy.<br />

Ale kontynuowałaś później tę przygodę<br />

z teatrem grając np. w komedii<br />

O rany, nic się nie stało!!! u boku<br />

Wojciecha Malajkata.<br />

E, nieee. Ja jako aktorka to powinnam<br />

być umieszczona jako wyjątkowe kuriozum,<br />

czytaj: antytalent. Nie nadaję się.<br />

Potem były Wariacje Goldbergowskie…<br />

Owszem, miałam jeszcze kilka epizodów.<br />

Akurat w tym, o czym mówisz,<br />

to ja przede wszystkim śpiewałam, bo<br />

występowaliśmy tam z zespołem Closterkeller,<br />

grając po prostu zespół rockowy.<br />

Ale na aktorkę to ja się jednak nie<br />

nadaję.<br />

Bo jesteś bardzo spontaniczna?<br />

Taaak! Co innego recytowanie.<br />

W Closterkeller mam sporo partii mówionych<br />

i wychodzą mi one nieźle.<br />

U mnie talenty skupiły się jednak na muzyce.<br />

Z rysunkiem czy, nie daj Boże, malarstwem<br />

też jest u mnie żałośnie.<br />

Czy w dzieciństwie miałaś jakieś wyobrażenia<br />

o swoim dorosłym życiu,<br />

o tym, co będziesz robić zawodowo?<br />

Myślałaś o śpiewaniu?<br />

Kiedyś, będąc jeszcze malutką dziewczynką,<br />

wbiłam rodziców w stołki, mówiąc<br />

z pasją w oczach, że będę babcią<br />

klozetową. Bo ja się wtedy tym wszystkim<br />

babciom pchałam na kolana,<br />

a one były takie ciepłe, miękkie, dawały<br />

mi cukierki, głaskały. Ja kochałam<br />

te babcie. A potem chciałam być kominiarzem.<br />

Oni chodzili cali na czarno,<br />

w cylindrach, z taką kulą i szczotą,<br />

i to był magiczny widok. Jak już trochę<br />

zaczęłam kojarzyć rzeczywistość, to<br />

pomijając chęć bycia królewną, którą<br />

chciała być każda dziewczynka, zafascynowałam<br />

się kosmosem. Chciałam<br />

być astronautą, ale okazało się, że źle<br />

znoszę karuzelę, zamieniłam to więc<br />

na astronomię. Nawet dość długo<br />

w tym postanowieniu wytrwałam, aż<br />

przyszedł czas na konie. Zaczęłam jeździć<br />

w wieku 15 lat i to mnie bardzo<br />

wciągnęło. Byłam jeźdźcem na wyścigach<br />

konnych. Objeżdżałam wyścigowce<br />

na treningach. Zeszło mi na to<br />

z dziesięć lat. To był bardzo piękny<br />

czas w moim życiu. Marzyłam, że<br />

będę hodowcą koni. Stąd zootechnika.<br />

Pod koniec studiów dopadło mnie<br />

śpiewanie i wkrótce zostałam wokalistką<br />

zespołu Closterkeller.<br />

Kto powołał do życia zespół?<br />

Dwaj koledzy szukali reszty składu. Znaleźli<br />

mnie jako wokalistkę i niebawem<br />

basistę, z którym już wcześniej grywali,<br />

a ja pomogłam znaleźć perkusistę. I tak<br />

jakoś razem założyliśmy ten zespół.<br />

Od razu myśleliście o gotyku?<br />

Myśmy kochali taką muzykę, ale to<br />

jeszcze nie był gotyk, tylko zimna fala.<br />

Taką muzykę zaczęliśmy grać.<br />

Jednocześnie był, zdaje się, rock progresywny…<br />

Ale to dużo później i na boku Closter-<br />

19<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


keller. Równych 20 lat temu nagrałam,<br />

w moim obecnym odczuciu, przepiękną<br />

płytę z zespołem Svann, który powstał<br />

na gruzach legendarnego przedstawiciela<br />

rocka progresywnego, jakim<br />

był Abraxas. Płyta nosi tytuł Granica<br />

czerni i bieli. Napisałam do niej wszystkie<br />

teksty i oczywiście śpiewałam.<br />

A kiedy zaczęłaś pisać teksty?<br />

W tym nowym Closterkeller mi kazali.<br />

Foto: Katarzyna Tyśnicka<br />

(śmiech) Ja do nich przyszłam zupełnie<br />

zieloniutka jak wiosenna trawka.<br />

Coś tam zawyłam przez zaciśnięte<br />

gardło. A oni: „Hmm, no zostań, zobaczymy”.<br />

Zaczęli coś podgrywać, a ja<br />

pytam o teksty. „No jak to? Ty musisz<br />

pisać.” Nie miałam wtedy pojęcia o pisaniu<br />

tekstów. Skończyłam klasę matematyczno-fizyczną,<br />

umysł mam ścisły.<br />

Z polskiego na szczęście też byłam<br />

dobra, bo w Batorym był generalnie<br />

20<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

wysoki poziom. Zresztą już wcześniej<br />

bardzo dużo czytałam. Uwielbiałam<br />

bajki i jak już przeczytałam wszystkie<br />

ze szkolnej biblioteki w podstawówce,<br />

to bibliotekarka zaproponowała:<br />

„Może science fiction?”. I podsunęła<br />

mi Lema, mówiąc, że to w sumie<br />

też takie bajki… Miałam wówczas coś<br />

koło 10 lat. Wsiąkłam w to na całego<br />

i do dzisiaj. Z kolei w trzeciej licealnej<br />

któregoś dnia nasza polonistka, Alicja<br />

Wancerz, mówi tak: „Jest taki pisarz<br />

Marcel Proust, ale… wy nie dacie rady,<br />

to za trudne”. Wiedziała, jak nas podejść.<br />

Jak to nie damy rady?! Przeczytałam<br />

wszystkie tomy, bo oszalałam<br />

na jego punkcie. W ogóle przestawiłam<br />

się na jego postrzeganie świata.<br />

Obserwuję ludzi, zastanawiam się,<br />

analizuję, dywaguję nad wszystkim, co<br />

widzę.<br />

I to wszystko znajduje odzwierciedlenie<br />

w Twoich tekstach.<br />

Tak, literatura bardzo mnie wzbogaciła,<br />

a dodatkowo mam lekkie pióro.<br />

Nam w szkole jeszcze pozwalano na<br />

swobodę wypowiadania się i pisania<br />

o lekturach. Można było myśleć nieszablonowo<br />

i nie trzeba było liczyć<br />

wyrazów. To zaprocentowało właśnie<br />

w tekstach i chociaż wcześniej nie lubiłam<br />

poezji, nie potrafiłam „zahaczyć<br />

się” o żadne wiersze (lubiłam dosłownie<br />

kilka), pisanie tekstów w Closterkeller<br />

potraktowałam jako nowe wyzwanie.<br />

Na szczęście miałam wtedy<br />

chłopaka, też wokalistę, który pisał<br />

teksty, i on mi na początku podpowiadał,<br />

jak to robić. I ja się w tym znakomicie<br />

odnalazłam. Teksty do pierwszej<br />

płyty były jeszcze trochę koślawo-<br />

-szorstkie, ale szybko rozmiłowałam<br />

się w tym pisaniu. Lubię malować słowami<br />

nastroje i przyznam, że ludzie to<br />

wspaniale odbierają.<br />

Wiadomo, że w tego rodzaju utworach,<br />

w stylu, który uprawiacie, tekst<br />

jest niezwykle ważny. Dodatkowo<br />

podbity jest Twoim monumentalnym<br />

głosem.<br />

Głosem tak, ale i muzyką, brzmieniami.<br />

Wszystko u nas buduje ten klimat.<br />

Tak, tekst ma istotne znaczenie. Z niektórych<br />

nawet jestem dumna.<br />

Część z nich ma zabarwienie filozoficzno-egzystencjalne,<br />

ale napisałaś<br />

też mocne, rockowe teksty, takie<br />

jak Władza (1996), W moim kraju<br />

(1993).<br />

Jest jeszcze jeden, najsilniejszy, najcięższy<br />

zaraz po Władzy z tego mojego<br />

podgatunku. Nieduży, ale treściwy.<br />

To Zmierzch bogów, w którym odniosłam<br />

się do afery „Olina”. Bardzo byłam<br />

wtedy wkurzona. Wtedy wszystko<br />

zaczęło się przekręcać w niewłaściwą<br />

stronę. Musiałam zareagować. Żeby<br />

była jasność, ja jestem lewicowa.<br />

Za PRL-u nienawidziło się komuny,<br />

a jednak, jak przeczytałam programy<br />

wyborcze różnych partii, to ku memu<br />

zdziwieniu najbardziej przekonujące<br />

mnie były te lewicowe, i od lat głosuję<br />

na lewicę. W Boga przestałam wierzyć<br />

pod koniec podstawówki. Przestałam<br />

też chodzić na religię, choć wtedy prawie<br />

wszystkie dzieciaki chodziły, mimo<br />

że nie była obowiązkowa. Większość<br />

prób nawrócenia mnie kończyła się<br />

mocnym nadwątleniem wiary u nawracających.<br />

Tekstów ateistycznych<br />

też mam kilka, np. Miraż.


Biorąc pod uwagę Twój sceniczny image wraz z wydźwiękiem<br />

wykonywanej przez Was muzyki, pewnie<br />

co poniektórzy wyzywali Was od najgorszych, a księża<br />

wyklęli z ambony?<br />

Zdarzało się, a także na wielu listach zespołów ponoć satanistycznych,<br />

Closterkeller, nie wiedzieć czemu, bywał<br />

w czołówce zestawienia. My jesteśmy muzykami, klimaciarzami,<br />

a nie jakimiś satanistami czy działaczami jakiejkolwiek<br />

religii. Closterkeller jest często nazywany sztandarowym<br />

zespołem gotyckim, ale ja się z tym absolutnie<br />

nie zgadzam. My gramy z dużo większym rozrzutem gatunkowym,<br />

od delikatnych ballad do ciężkich metalowych<br />

numerów, aczkolwiek moim zdaniem, najlepszym naszym<br />

obliczem jest to gotyckie w niektórych utworach. Myślę,<br />

że bardziej pasuje do nas określenie: „zespół grający<br />

mrocznego rocka”. Ja jestem w Closterkeller jedynym reprezentantem<br />

gotyku tak w ogóle, choć jednocześnie też<br />

takim po prostu rockersem jak reszta. (śmiech)<br />

Choć jestem ateistką, to jak najbardziej moimi ideałami są<br />

te uniwersalne, dobro i miłość. I za to ci niektórzy kościółkowi<br />

mnie nie lubią, bo pokazuję to właśnie, że można być<br />

dobrym człowiekiem, nie wierząc w Boga. A to nie pasuje<br />

do niektórych prostych schematów. Wracając zaś do istoty<br />

samego gotyku jako subkultury, to brak wiary w Boga<br />

nie oznacza odrzucenia innych form mistycyzmu. Wiem<br />

i czuję, że istnieje jakiś świat obok naszej rzeczywistości<br />

albo będący jakimś jej rozszerzeniem. Tylko zdaje się, że<br />

nie mamy wystarczającej liczby zmysłów do ogarnięcia go.<br />

Czasami mam wrażenie, że jakaś ręka z innego wymiaru<br />

pomaga mi tak realnie, że nie mam wątpliwości! Mówią na<br />

to przeczucie albo opatrzność, ale ja to odbieram fizycznie!<br />

Jakieś coś, jakieś byty podpowiadały mi np. linię melodyczną,<br />

fragment tekstu do utworu, lecz także w normalnym<br />

życiu niekiedy jakby mnie ustawiały we właściwą stronę.<br />

Ale nie modlę się do tego zjawiska, a jedynie po prostu cieszę<br />

się, że jest, bo je lubię. Takie najwyraźniejsze wsparcie<br />

miałam przy tworzeniu płyty Bordeaux.<br />

Większość prób<br />

nawrócenia mnie<br />

kończyła się<br />

mocnym<br />

nadwątleniem<br />

wiary<br />

u nawracających<br />

Przytoczę fragment recenzji Piotra Michalskiego na<br />

łamach rockarea.pl: „Wraz z Bordeaux Closterkeller<br />

napisało kolejny chwalebny rozdział swej historii. Ta<br />

płyta to kwintesencja zespołu z gotyckim mrokiem,<br />

żarem w warstwie lirycznej i niemal metalowym ciężarem<br />

na czele. Nie jest to może album łatwy i wpadający<br />

w ucho od razu, ale czy dobry album nie powinien<br />

właśnie pomału dojrzewać wraz ze swym<br />

słuchaczem? Ja przeszedłem ten proces z Bordeaux<br />

i powiem Wam, że było warto! Anja Orthodox wraz<br />

z kolegami z zespołu po raz kolejny pokazała wszystkim<br />

jak po latach scenicznej bytności należy grać! Tak trzymać<br />

Królowo!”.<br />

Wracając do odbioru bodźców ponadrealnych, to przecież<br />

sny są takim światem pozarealnym. Nie wszystko<br />

da się wytłumaczyć metodą Freuda. Sama miewam sny<br />

tak abstrakcyjne, że jestem przekonana, że lekarze nie<br />

potrafiliby tego rozwikłać. Mówiłaś, że nie masz zmysłu<br />

plastycznego, a twierdzisz, że masz bardzo bogate sny.<br />

Jak to pogodzić?<br />

Nie umiem tego wytłumaczyć. Moje noce czasem wyglądają<br />

tak, jakbym poszła na maraton filmowy do kina. Ale<br />

dokładają się do tego także niewątpliwie środki antydepresyjne,<br />

które od lat zażywam.<br />

Foto: Katarzyna Tyśnicka<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

21


Najbardziej<br />

odpowiada<br />

mi muzyka<br />

ciężka<br />

i ponura.<br />

Taka, która<br />

się „leje”.<br />

Czarna<br />

lawa.<br />

A kto pracuje nad Twoim wizerunkiem<br />

scenicznym?<br />

Ja sama. Z tym szyciem to u mnie średnio,<br />

chociaż… szyć potrafię, jak każda<br />

przedstawicielka mojego pokolenia,<br />

no nie? (śmiech) Umiem też wbijać<br />

gwoździe młotkiem i tego typu rzeczy.<br />

Umiejętności z cyklu must have.<br />

Skoro sama kreujesz swój wizerunek<br />

sceniczny, to sztuki plastyczne też nie<br />

są Ci obce. Jakie malarstwo lubisz?<br />

Nie kumam tych awangardowych obrazów.<br />

Lubię obrazy, na których coś<br />

widać, np. konia – Zwycięzcę Derby<br />

na tle toru wyścigowego. Im bardziej<br />

fotograficznie, tym lepiej, ale te takie<br />

kropki i ciapki, hmm… Zetknęłam się<br />

kiedyś ze zjawiskiem synestezji. Anja<br />

Huwe, moja ulubiona wokalistka, od<br />

22<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

której zresztą zapożyczyłam pseudonim,<br />

w pewnym momencie rzuciła<br />

wokal i została malarką. Ja patrzę, a tu<br />

jakieś, kurka, kropki! No nie… Okazało<br />

się, że ona właśnie jest synestetyczką.<br />

Czyli kolory wiążą się z zapachami lub<br />

z dźwiękami. Znaczy, ona patrząc na te<br />

kolorowe kropki, widzi dźwięki!<br />

Ciekawe…<br />

No dobrze, wiemy już skąd Anja, to<br />

teraz zdradź, skąd wziął się pseudonim<br />

Orthodox. Jakiś związek z ortodoksją?<br />

Nieee, to były żarty. Trzeba było napisać<br />

zgłoszenie do jednego z pierwszych<br />

przeglądów młodych zespołów<br />

i oczywiście podać skład zespołów.<br />

Noo… dobrze byłoby mieć pseudonim<br />

artystyczny, a nie jakiś tam Jan<br />

Pipsztyński, no i zaczęły się heheszki<br />

w zespole. Anja to już było oczywiste,<br />

a dalej? Ponieważ właśnie złościłam<br />

się na pewien utwór, który zawierał<br />

elementy funky, więc nie był czysty<br />

stylowo, to przez to moje gderanie<br />

dostałam to określenie Orthodox.<br />

Na przeglądzie dostałam nagrodę za<br />

osobowość estradową. Za śpiewanie<br />

to jeszcze mi się bardzo nie należało.<br />

Bo tam zdjęcia z podpisem pojawiły<br />

się w prasie, i poszło!… I już się nie cofnie.<br />

(śmiech) A tak naprawdę, to żadna<br />

ze mnie konserwatystka czy ortodoksyjna<br />

baba. Ja jestem wręcz odwrotnie<br />

– wyjątkowo postępowa. Gdyby<br />

mnie ktoś zapytał, w jaką epokę chciałabym<br />

się cofnąć, to odpowiem, że<br />

w żadną! Won mi z antykami! Zwiedziłabym<br />

przyszłość najchętniej! Kiedyś<br />

przeczytałam jakąś książkę o marketingu<br />

i dowiedziałam się, że jestem…<br />

wczesnym entuzjastą, czyli takim<br />

z tych pierwszych kilku procent odbiorców,<br />

który wykupuje wszelkie nowinki.<br />

Hahaha… teraz to się mówi „gadżeciara”.<br />

(śmiech)<br />

Ech, no w sumie tak. (śmiech)<br />

Pracowałaś też jako serwisant komputerowy…<br />

czyli „kobieta pracująca,<br />

co to żadnej pracy się nie boi”.


Zdjęcia pochodzą z prywatnego archiwum artystki<br />

Prawie żadnej. Pod tym względem<br />

jestem bardziej facetem. Zresztą<br />

w domu, gdzie mieszkam tylko z synem,<br />

mawiam, że przydałaby mi się żona.<br />

A kto zarządza zespołem? Ty?<br />

Tak, jestem szefową zespołu, ustalam<br />

strategię, ale zależy mi przede wszystkim,<br />

żeby muzycy spełniali się jako artyści,<br />

więc chcę, aby wypowiadali się sami<br />

w muzyce. Jednak oczywiście ja mam<br />

zawsze rację. (śmiech) Raczej zawsze...<br />

A jakiej muzyki słuchasz?<br />

Ja prawie w ogóle nie słucham muzyki.<br />

Ja się spełniam w jej tworzeniu<br />

i wykonywaniu. No ale okej, czasami<br />

słucham. Ostatnio wracając<br />

z Gniezna z koncertu ze Svann, słuchałam<br />

ostatniej płyty zespołu Killing Joke,<br />

Pylon. Znów się zakochałam. Generalnie<br />

to, co mi odpowiada najbardziej,<br />

to muzyka ciężka i ponura. Taka, która<br />

się „leje”. Czarna lawa. Ale z pazurem.<br />

Uwielbiam też Pandemonium Killing<br />

Joke czy Etenal zespołu Samael. Jest<br />

jeszcze zespół Rotting Christ uprawiający<br />

muzykę z pogranicza gotyku<br />

i black metalu. Albo Last Rites. Ale<br />

wiesz, muzycy inaczej słuchają muzyki<br />

niż odbiorcy. Ci z reguły słuchają tylko<br />

tego, co lubią, a muzycy jakby szerzej.<br />

Czasem słucham czegoś zaciekawiona<br />

Nie idziemy z nurtem polskiego show-biznesu<br />

tą innością względem moich gustów<br />

i odczuć. Natomiast u mnie w domu<br />

jednak głównie króluje cisza.<br />

Szykujecie nową płytę?<br />

Tak, ale potrzebuję trzech dni, żeby<br />

mi się ułożyło w głowie, zanim zacznę<br />

pisać. I ciągle ich nie mogę wygospodarować!<br />

Nie stawiam sobie założeń.<br />

Nie mamy też przymusu czasowego.<br />

My nie tworzymy „miłej, słuchalnej<br />

muzyki”, więc nie idziemy z nurtem<br />

polskiego show-biznesu. Stawiamy na<br />

ciężkiego rocka, a to raczej się promuje<br />

przez internet, a i płytę też chcemy<br />

wydać raczej już sami.<br />

Zagraliśmy 15 lipca w Jarocinie koncert<br />

jubileuszowy z okazji 35-lecia zespołu,<br />

a na jesieni gramy właśnie z tej<br />

okazji trasę koncertową. Za nami już<br />

dziewięć koncertów, przed nami dwadzieścia.<br />

Gramy przekrój twórczości<br />

Closterkeller od najstarszych płyt po<br />

najnowsze. Bardzo długie koncerty<br />

i bardzo piękne, choć dla nas fizycznie<br />

jest to trasa wyczerpująca jak żadna<br />

wcześniej. Ale warto, bo przeżycia<br />

wielkie.<br />

W takim razie życzę doskonałej kondycji<br />

i oczywiście znakomitej frekwencji,<br />

jak zwykle! [JN]<br />

JOANNA NORDYŃSKA<br />

23<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Żegaryszki<br />

z ducha haiku<br />

Żegaryszki. Wiersze najmniejsze Krzysztofa Czyżewskiego to<br />

dwujęzyczny (polsko-angielski) zbiór trzywersowych utworów,<br />

które duchem i czystością formy nawiązują do japońskiego<br />

haiku. Mamy tu do czynienia z miniaturami zapisanymi<br />

w latach 2021–<strong>2023</strong>, a także wybranymi z poprzednich tomów<br />

Żegaryszki (2018) i Żegaryszki 2 i inne (2021) – każda<br />

z nich opatrzona jest datą dzienną funkcjonującą jako tytuł.<br />

Można więc nazwać ten tom dziennikiem poetyckim podobnym<br />

do tych, które prowadzili wspominani na kartach tej<br />

książki haijini Bashō Matsuo czy Issa Kobayashi. Tym bardziej,<br />

że całość składa się z czterech części odnoszących się<br />

do kolejnych pór roku i dominuje w nich czas teraźniejszy –<br />

świat dzieje się tu i teraz.<br />

Krzysztof Czyżewski to poeta, pisarz, reżyser, współtwórca<br />

Ośrodka „Pogranicze – sztuk, kultur, narodów” w Sejnach<br />

oraz Fundacji Pogranicze. W 2011 r. wraz z zespołem Pogranicza<br />

otworzył Międzynarodowe Centrum Dialogu w Krasnogrudzie.<br />

Inicjator programów dialogu międzykulturowego<br />

w Europie Środkowej, na Bałkanach, Kaukazie, w Azji Środkowej,<br />

Indonezji, Bhutanie, Afryce Północnej i innych pograniczach<br />

świata. Wykładowca na wielu uniwersytetach<br />

w Europie i USA. Artysta nagradzany w kraju i za granicą<br />

zarówno za twórczość literacką, jak i działalność kulturalną.<br />

Otrzymał m.in. nagrodę im. Gábora Bethlena dla<br />

człowieka Europy Środkowej (Budapeszt, 1998), nagrodę<br />

„Małego Berła Kultury Polskiej” (1999); Srebrny Medal<br />

„Zasłużony Kulturze Gloria Artis” (Warszawa, 2005),<br />

Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski (2010), Don David<br />

Prize w dziedzinie „Przeszłość” (Tel Awiw, 2014), Honorową<br />

Złotą Gwiazdę Ministerstwa Kultury Republiki<br />

<strong>24</strong><br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Litewskiej za wybitny wkład i szczególne zasługi dla litewskiej<br />

kultury i sztuki (2016) i wiele innych.<br />

Czym są tytułowe żegaryszki? Samą nazwę, bardzo zresztą<br />

zgrabnie przez Krzysztofa Czyżewskiego wymyśloną, można<br />

wywieść od wsi Żegary, znajdującej się nad jeziorem Gaładuś,<br />

w okolicy której utwory powstają. Jednak znacznie pojemniejsze<br />

wydaje się znaczenie mające źródło w gwarowej nazwie<br />

drewnianej rozpałki przenoszonej z pieca do pieca. Można<br />

by rzec, symbol wiecznego ognia, dzięki któremu ciepło<br />

i jasność przenoszone są z miejsca na miejsce, od domu do<br />

domu, od człowieka do człowieka – „na rozpałkę dnia / żegaryszki<br />

wybieram / z pieca żar-słowa”.<br />

Książkę rozpoczyna tekst prozatorski Wciąż odpisuję na list<br />

matki, w którym autor wyjaśnia, skąd się wzięła jego wrażliwość<br />

na przyrodę, poczucie wewnętrznej wolności. Z czułością<br />

opowiada o poznawaniu świata poprzez słowa „zapisane<br />

znakami natury, wyrazem twojej twarzy, objawionym<br />

w zdaniu bez kropki – mogłem czytać je bez końca, zawsze<br />

było coś do dodania, także dzięki dotykowi. Za jednym razem,<br />

gdy tylko położyłaś sobie na twarzy moje dłonie, nauczyłem<br />

się całego abecadła”. Co może człowiek, który jako<br />

dziecko dostaje od matki tak potężną dawkę miłości, poczucia<br />

bezpieczeństwa i uwagi? Wszystko! Bo to, o czym czytamy<br />

w „wierszach najmniejszych”, to obserwacja rzeczywistości<br />

z poziomu serca, to zgoda na istnienie tu i teraz, to świadomość<br />

bycia częścią większego organizmu, odwaga mówienia<br />

własnym głosem, nazywania świata po swojemu. Bliska więź<br />

z niezwykłą mamą tworzy twórcę kompletnego. „Mówiłaś<br />

też, że wystarczy w pełni uwagi odczytać fragment świata, by<br />

objąć go w całości”.<br />

Zawsze lubię odnajdywać w czytanych wierszach dominującą<br />

porę dnia. U Krzysztofa Czyżewskiego jest to jasność, światło<br />

pod każdą postacią jako nośnik życia, idei wyższych, nadziei:<br />

„błysk złotawki”, „ciemne w świetlistym brodzi”, „przypływ<br />

słońca”, „świat się płomieni”, „ściegi światła”, „światłem<br />

ocienia ciało”, „deszcz tli światło”, „jest światło z cienia”,<br />

„skute światło”, „świeci słońcem jej twarzy”, „osad światło<br />

złocienia”, „światłospad barw”, „owoce światłobrania”, „krok<br />

w światło”, „spętać światłem”, „jest słowo i jest światło”,<br />

„światłoczuła łąka”, „za pazuchą światła” i proszę mi wierzyć<br />

– to nie wszystko. Nawet jeśli pojawia się żegaryszek<br />

nocny, jest w nim źródło światła i nadzieja – „(…) patrz w oczy<br />

/ gdzieś tam jest przejście” (9 PAŹDZIERNIKA). Ciemność znalazłam<br />

jedynie w dwóch miniaturach, w innej są spadające<br />

gwiazdy, ale generalnie to poezja jasna w wejrzeniu na wielu<br />

poziomach.<br />

Bohaterami Żegaryszek są przedstawiciele przyrody ożywionej<br />

– ludzie, niektórzy wymienieni z imienia i nazwiska:<br />

Stanisława Rakucewicz, Andrzej Strumiłło, Jan Jakubowski,


28 LUTEGO<br />

skrapla się światło<br />

na dno oczu przebitych<br />

źdźbłem oczeretu<br />

3 MARCA<br />

w zrywie miłości<br />

ptak zniża lot o ziemię<br />

skrzydłem się rani<br />

<strong>24</strong> MARCA<br />

lakierki na glanc<br />

życie prześpiewaj zatańcz<br />

wymuskaj do dna<br />

11 STYCZNIA<br />

jest w nas huśtawka<br />

wiatrem z innego brzegu<br />

rozkołysana<br />

22 STYCZNIA<br />

krzyk od granicy<br />

rozkuty szaman trąca<br />

drumlę jeziora<br />

17 KWIETNIA<br />

w chwilę po śmierci<br />

wzlatuje zimorodek<br />

wodę nam święci<br />

7 MAJA<br />

przemiana nie śmierć<br />

nie kamień nie słowo trwa<br />

to jedno – światło<br />

10 MAJA<br />

muska mi usta<br />

rozpalona czeremcha<br />

do naga pachnie<br />

<strong>24</strong> LUTEGO<br />

jeszcze śnieg zalega<br />

a już niebo się kołysze<br />

na skrzydłach łabędzi<br />

15 STYCZNIA<br />

wyjść do ogrodu<br />

za próg za siebie pod las<br />

bez pukania wejść<br />

1 KWIETNIA<br />

coś między nami<br />

rozszczelnia się czuć wilgoć<br />

nadchodzącego<br />

26 LIPCA<br />

lot czapli przez las<br />

utrąca kropkę nad i<br />

co tak w drzwiach stoisz?<br />

7 SIERPNIA<br />

żył był jedyny<br />

dom nasz ciepły od sierści<br />

ślad łapy w dłoni<br />

(Szaruś)<br />

Krystyna Szumińska, Rumi, wspomniani już poeci Basho<br />

i Issa, ale także pies Szaruś, lisy, sarny, motyle, ważki, zimorodki,<br />

żurawie, kruki, drgająca od wszelkiego życia łąka,<br />

ogród oraz cała galeria przedstawicieli przyrody nieożywionej<br />

(tej klasyfikacji na pewno nie wymyślił poeta): kamienie,<br />

rzeka, staw, kładki, deszcze, wiatr itp. Rzeczywistość poety<br />

jest gęsta i pojemna.<br />

Poeta buduje swój świat, szukając synestezji – to kolejne<br />

podobieństwo do zadań, jakie stawiają przed sobą twórcy<br />

haiku. Doświadczenia jednego zmysłu wywołują również<br />

odczucia charakterystyczne dla innych zmysłów, na przykład<br />

odbieranie niskich dźwięków wywołuje wrażenie miękkości,<br />

barwa pomarańczowa odczuwana jest jako ciepło, obraz litery<br />

lub cyfry budzi skojarzenia kolorystyczne itp.: „muska mi<br />

usta / rozpalona czeremcha / do naga pachnie” (10 MAJA).<br />

Znajdziemy tu również pytanie o czas i jego istotę z poglądem<br />

bliższym filozofii zen i symbolowi Ensō niż linearnemu<br />

postrzeganiu rzeczywistości: „Janka wciąż jeszcze / żyje po<br />

kole mówi że / deszcz padał jutro” (22 KWIETNIA).<br />

W Żegaryszkach nie ma interpunkcji i dużych liter poza nazwami<br />

własnymi. Język jest prosty, autor nie przesadza ze<br />

środkami artystycznymi, szczególnie interesujące są przerzutnie,<br />

dające ciekawe pole do interpretacji – w haiku to<br />

ruchome kireji. Uważny czytelnik znajdzie w Żegaryszkach<br />

nie tylko obrazy-chwile skojarzone ze szkicem myśli, lecz<br />

także charakterystyczny rytm utworów.<br />

Jako że w tym tomie nic nie jest przypadkowe, ale wszystko<br />

przemyślane i wysmakowane, druk jest niewielki, jakby<br />

słowa nie chciały zajmować zbyt dużo miejsca. Ważne jest<br />

światło, również na stronie, wedle zasady: im mniej tym<br />

więcej. A więcej zaprasza na kontemplację, na ciszę, na oddech.<br />

Zachwyca kunszt edytorski Żegaryszek. Książka wydana jest<br />

z wielką starannością i elegancją, w doskonałej harmonii<br />

z ascetycznym charakterem środka – biała, matowa okładka,<br />

twarda oprawa z wytłoczonym kwiatkiem koniczyny<br />

i typografią złożoną drobną, szarą czcionką, do tego żywa,<br />

ceglasta wyklejka i nieco ciemniejsza tasiemka. W środku<br />

każdy utwór sąsiaduje z czarno-białą fotografią zrobioną<br />

przez samego autora. Zdjęcia, często poruszone, bardziej<br />

oddają nastrój i ducha niż konkrety, zresztą tekst i obraz<br />

prowadzą ze sobą spokojną rozmowę charakterystyczną dla<br />

japońskiej haigi.<br />

Trudno w jednej krótkiej recenzji opowiedzieć o kosmosie<br />

Krzysztofa Czyżewskiego – poety, który tylko czasami wychyla<br />

się zza pleców swoich bohaterów. I to ukryte „ja”, to<br />

również ślad myślenia twórców japońskich, z pewnością<br />

niełatwy do zaakceptowania przez europejską literaturę<br />

eksponującą nade wszystko indywidualizm autora.<br />

Do lektury Żegaryszek, tych wierszy najmniejszych, jak tkliwie<br />

nazywa je poeta, potrzeba czystości i skupienia. Czystości<br />

rąk, patrząc na to całkiem literalnie, żeby biała okładka<br />

pozostała nienaruszona, ale przede wszystkim czystych intencji,<br />

wolniejszego oddechu, żeby usłyszeć ten cichy, ale<br />

bardzo istotny i osobny głos poety. [AH]<br />

AGNIESZKA HERMAN<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

25


AWERS I REWERS.<br />

Prawdziwa historia rantu,<br />

czyli<br />

Niech nie zwiodą cię<br />

czarne drogi<br />

Twórca jest jak moneta czy medal<br />

i tak jak one posiada nie<br />

dwie, ale trzy strony. Awers<br />

to nasza twarz publiczna. Objawia<br />

się nie tylko w stosunkach z pracodawcą<br />

czy z pracownikami, z kolegami<br />

z pracy – niezależnie od tego,<br />

czy lubianymi, czy nie – lecz także<br />

w kontaktach ze znajomymi czy<br />

przyjaciółmi, nawet bardzo bliskimi.<br />

Różnica polega na tym, że awers<br />

oglądają oni pod różnymi kątami<br />

i z różnych kierunków, podobnie jak<br />

pocztówkę trójwymiarową, z tym<br />

że nasz awers zawierać może wiele<br />

odmiennych obrazów, często diametralnie<br />

różnych, wręcz niespójnych.<br />

Rewers to strona zarezerwowana dla<br />

osoby najbliższej (lub osób). Zawiera<br />

w sobie całą naszą intymność, do<br />

której kogoś dopuściliśmy. Najgłębsza<br />

i najintymniejsza warstwa, którą<br />

świadomie jesteśmy w stanie ujawnić,<br />

odkryć się przed kimkolwiek. No<br />

i trzecia, niezauważana, a raczej niezauważalna<br />

strona – rant.<br />

To nasza tajemnica, ta część nas, której<br />

nie ujawnimy nigdy i nikomu.<br />

Nie dlatego, że nie chcemy, że się<br />

boimy lub skrywamy coś przed świa-<br />

26<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

tem, ale nie potrafimy, bo nie da się<br />

jej ujawnić. To nasze najgłębsze i nieuświadomione<br />

impulsy, nieuchwytna<br />

zmienna na granicy biologii i czynników<br />

pozabiologicznych, gdzieś na<br />

styku, niedająca się wyodrębnić,<br />

nazwać, usankcjonować, odkryć<br />

w podróży w głąb siebie czy wreszcie,<br />

choćby teoretycznie, umieścić<br />

w modelach osobowościowych. Niezwiązana<br />

z opiniami innych czy naszymi<br />

przemyśleniami ani z tym, co<br />

myślimy o sobie. Niezwiązana z nikim<br />

i z niczym. Wrośnięta w nas. Jeśli coś<br />

tworzymy, w/na rancie wydziela się<br />

cała nasza twórczość. Nieświadomie.<br />

Świadomość twórcy jest konieczna,<br />

aby odróżnić rzeczy wartościowe<br />

od guana, a jeszcze wyższy poziom<br />

świadomości to wykorzystanie owego<br />

guana jako nawozu dla dalszego<br />

tworzenia. Rant jest motorem twórczości,<br />

tym, co nas wciąż pcha lub<br />

ciągnie (co tam kto woli) w miejsca,<br />

w których dotychczas nikogo nie<br />

było. Nikogo. Miejsca, przestrzenie<br />

i artefakty z tym związane nie zaistniałyby,<br />

gdyby nie rant, gdybyśmy<br />

nie zawierzyli tej nieuświadomionej<br />

cząstce siebie, dzięki której idziemy<br />

w chaszcze, zapuszczamy się w miejsca,<br />

w których nikogo przed nami<br />

nie było. Ranimy ręce, karczując nie<br />

wiadomo co w niewiadomym celu<br />

i nieznanym kierunku. Ostre kolce tną<br />

twarz, targają ubranie, rozwichrzają<br />

włosy. Doskwiera pragnienie i głód.<br />

Jakby tego było mało, trzeba jeszcze<br />

mnóstwa samozaparcia i wiary, że<br />

to wszystko ma sens, bo malkontentów<br />

– wytrwale pukających się w czoła<br />

i prorokujących, że to wszystko nie<br />

jest warte funta kłaków, że TAM nic<br />

nie ma, więc po co marnować czas<br />

i energię – jest wokoło wielu. Potrafią<br />

iść wytyczonymi ścieżkami, jak nikt<br />

umieją wskazywać nam przeróżne<br />

szlaki i trasy, od ledwo widocznych<br />

wydeptanych ścieżynek, dróżek i leśnych<br />

duktów, przez żwirowe alejki,<br />

wybrukowane bulwary, aż po szerokie<br />

i wygodne szosy wyasfaltowane<br />

po horyzont. A ty, poddając się wewnętrznemu<br />

głosowi, twórco, kontynuuj<br />

swoją włóczęgę przez bezdroża,<br />

wertepy i chaszcze i… niech nie zwiodą<br />

cię czarne drogi. Jeśli potrafimy<br />

stanąć na sztorc, na rancie, możemy<br />

się potoczyć daleko. [BJ]<br />

BO JAROSZEK


OBRAZY: PIOTR KAMIENIARZ<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

27


PRZYMKNIĘTE<br />

OCZY<br />

P A R Y Ż A<br />

28<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Dłoń ślepca muska gliniany dzban. Długie, smukłe<br />

palce, lekko pochylona szczupła sylwetka,<br />

blada karnacja, subtelne rysy twarzy, beret.<br />

Druga ręka trzyma niewielki chleb. Może to wieczór,<br />

a niewidomy mężczyzna właśnie zasiadł do kolacji?<br />

Cisza, zatrzymanie, niedostatek i ograniczenie. Scena<br />

ma silnie egzystencjalny wyraz. Statyczna kompozycja,<br />

utrzymana w wąskiej tonacji barw pomiędzy<br />

zgaszonym błękitem a brązem. Uderza prostota<br />

formy. To Posiłek ślepca Pabla Picassa z 1903 roku<br />

pochodzący z okresu błękitnego. Jeden z wielu obrazów,<br />

obecnych na wystawie Picasso. Błękit i róż<br />

w Muzeum d’Orsay w Paryżu, jesienią 2018 roku.<br />

W tym samym budynku, w którym w 1900 roku ten<br />

mały Hiszpan o czarnych świdrujących oczach i jego<br />

przyjaciel Casagemas, wysiedli z pociągu, który właśnie<br />

przywiózł ich z Barcelony.<br />

Obok wisi portret Celestyny. Doświadczona życiem kobieta<br />

uporczywie wpatruje się w widza. Jedno oko ma<br />

pokryte bielmem, ale nie ma to wpływu na siłę jej spojrzenia.<br />

Jej oczy są centralnym, magnetyzującym punktem<br />

płótna. To z bielmem jest równie żywe, reagujące.<br />

W oczach wszystkich postaci z tego okresu twórczości<br />

Picassa widać głębię egzystencjalnego smutku. Są na<br />

pewno bardziej po stronie śmierci niż życia. Bardziej<br />

z ducha niż materii.<br />

Picasso maluje swój wielki ból po stracie przyjaciela<br />

– wystawę otwiera portret pośmiertny Casagemasa.<br />

Zwrócenie w głąb siebie powoduje ogromną determinację<br />

twórcy w wyrażaniu swojej własnej wizji. Niemożliwe<br />

jest wyrwanie się spod tego wewnętrznego przymusu,<br />

dopóki on sam, w naturalny sposób, nie wypali się.<br />

I w stosownym czasie, gdy zelżał już ból żałoby, ten błękit<br />

człowieczej trwogi i nędzy zaczyna delikatnie ustępować<br />

miejsca nieśmiało pojawiającym się szarościom,<br />

ochrom i bladym różom. Powraca życie. Chwieje się balansujący<br />

na piłce mały ekwilibrysta. Inny chłopiec prowadzi<br />

konia. Obrazy z tego przełomowego okresu nie<br />

emanują już wcześniejszym bezdennym smutkiem, ale<br />

melancholijną zadumą. Powoli odradza się żywotność.<br />

Na kolejnych płótnach malarza kobiety stopniowo przyoblekają<br />

swego ducha w ciało. Odzyskują krągłe kształty<br />

i zmysłową radość istnienia. Stają przed lustrem i z kokieterią<br />

układają włosy.


Po opuszczeniu tej wystawy w ekspozycji<br />

stałej Muzeum d’Orsay odnajduję<br />

autoportret van Gogha – ten wirująco-<br />

-błękitny z 1889 roku, namalowany<br />

rok przed śmiercią. Znów zatrzymują<br />

mnie oczy – pełne ostrości widzenia aż<br />

do granicy szaleństwa. A może właśnie<br />

ich niepokojąca moc płynie z przekroczenia<br />

tego progu…? To oczy pełne<br />

skrajnych emocji: determinacji, uporu,<br />

bezdennej rozpaczy, wewnętrznej<br />

walki i tłumionego gniewu… Przed tym<br />

obrazem kłębi się nieustannie tłum.<br />

Jakby niemożliwe było przejść obojętnie<br />

wobec tych ostro widzących oczu,<br />

które zdają się patrzeć i jak sztylet<br />

przeszywać na wskroś. Bladoniebieskie<br />

precyzyjnie namalowane tęczówki<br />

są przeźroczyste i głębokie jak studnia.<br />

Ten człowiek nie miał sielskiego życia.<br />

W tym autoportrecie Vincent van<br />

Gogh, z całą mocą swego mistrzostwa,<br />

namalował własny dramat.<br />

Drugi dzień decyduję się zacząć od zderzenia<br />

ze sztuką współczesną – jadę do<br />

Centrum Pompidou. Przemierzam oba<br />

piętra wielkich przestrzeni galerii i zatrzymuję<br />

się przed portretem Jeana<br />

Dubuffeta. Wielki Mistrz Marginesu to<br />

karykaturalna, prześmiewcza i w swojej<br />

materii surowa ikona człowieka.<br />

Intuicyjna wizja, pozbawiona wzorców<br />

klasycznego piękna. Czy nie przypomina<br />

wyobrażeń bóstw pierwotnych plemion?<br />

Czy nie jest to, wolny od jarzma<br />

kultury i tradycji europejskiej, wyraz<br />

ekspresji ludzkiego bytu? Sztuka brutalna,<br />

surowa, płynąca z instynktownej<br />

potrzeby wyrażania świata i siebie<br />

samego w tym świecie? Bez intelektualnych<br />

spekulacji wydobywająca się<br />

bezpośrednio z głębi natury, z krwiobiegu<br />

jej twórcy? Stawiam znaki zapytania<br />

– czy taki zabieg jest wykonalny<br />

i czy mylił się Witold Gombrowicz, powątpiewając<br />

w szczerość artysty, kiedy<br />

pisał zaczepnie do Dubuffeta:<br />

Otóż dla mnie ten burżuazyjny czy<br />

arystokratyczny luksus, ten komfort,<br />

te rafinady to achillesowa pięta Paryża<br />

i Francji. Tutaj rewolucje są luksusowe.<br />

Wasz sposób widzenia, odczuwania<br />

i pojmowania świata jest zbyt<br />

dobrze odżywiony. (…) Pan kłamie,<br />

bo Pan jest artystą. Cóż to za kłamliwe<br />

plemię – artyści! Artysta nie szuka<br />

prawdy, tym, o co mu chodzi, jest<br />

stworzenie dobrego obrazu, dobrego<br />

wiersza, sukces twórczy. Wszystko<br />

jest dobre, co pomaga mu w osiągnięciu<br />

tego celu; na przykład będzie sięgał<br />

po najbardziej szalone pomysły…<br />

Nie, drogi przyjacielu, nigdy Pan nie<br />

umknie Papierosowi. (…) Krzyczy do<br />

Pana: Uwaga. Nie jestem befsztykiem.<br />

Jestem nałogiem. Całkiem jak<br />

sztuka, w znacznej części. Bo sztuka<br />

jest o wiele bardziej kunsztem niż<br />

spontanicznością, to zaszyfrowany<br />

język, którego najprzód trzeba się<br />

nauczyć, trzeba kultury, trzeba być<br />

wyedukowanym, żeby odróżnić dobre<br />

malowidło od złego. (…) Trzeba,<br />

by artysta nie ulegał swej władczej<br />

podmiotowości. Trzeba uznać rzeczywistość.<br />

Fakty.<br />

Czy Gombrowicz miał rację? Czy<br />

w pragnieniu powrotu do pierwotnej<br />

percepcji, do nieskażonej<br />

wiedzą niewinności dziecka,<br />

w kontekście sztuki uprawianej<br />

przez artystę – nie prymitywa, jest<br />

się skazanym na fałsz? Niewykonalnym<br />

absurdem wydaje się przecież<br />

polecenie sobie lub innemu: „bądź<br />

spontaniczny”. Potrzeba czegoś więcej.<br />

Dubuffet, w swym twórczym<br />

manifeście z 1946 roku powiedział:<br />

Nie ma sztuki bez upojenia. Ale musi<br />

to być upojenie szaleńcze! Szaleństwo!<br />

Precz z rozumem! W najwyższym<br />

stopniu szał!<br />

Dwie abstrakcje Cy Twombly’ego, będące<br />

tutaj w ekspozycji stałej, pokazują<br />

jak silna to pokusa dla twórczego<br />

umysłu i ogromna malarska przygoda,<br />

gdy uda się, w jakiś przedziwny<br />

sposób, z powodzeniem połączyć<br />

w jednym dziele antynomie instynktu<br />

i rozumu. Jedno z płócien to charakterystyczna<br />

dla niego kompozycja<br />

pt.: Achilles opłakujący śmierć Patroklosa<br />

z 1962 roku. Paleta tego malarza<br />

posiada doniosły ciężar dorobku<br />

całej historii cywilizacji europejskiej,<br />

a jednak jego gest twórczy zachowuje<br />

intuicyjną poetykę. Ten gruntownie<br />

wykształcony artysta, o wielkiej atencji<br />

do klasycznej kultury antycznej,<br />

tworzył abstrakcyjne dzieła, będące<br />

czystą formą ekspresji uczuć jakie posiada<br />

dziecko, nim nauczy się nadawać<br />

znaczenie pojęciowe temu, co<br />

widzi, doświadcza i poznaje… Czy to<br />

wystarczający dowód na możliwość<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

29


powrotu sztuki do czystego źródła?<br />

Cisną się na usta przewrotne słowa<br />

Picassa:<br />

Artysta musi umieć przekonywać ludzi<br />

o szczerości swoich kłamstw. (…)<br />

Wszyscy wiemy, że sztuka nie jest<br />

prawdą. Sztuka to kłamstwo, które<br />

pozwala uświadomić sobie prawdę,<br />

tę przynajmniej, jaką dane nam jest<br />

zrozumieć.<br />

Sztuka, jeśli trafi na czułego odbiorcę,<br />

bywa niekiedy katalizatorem procesów<br />

zmieniających subiektywny<br />

obraz rzeczywistości. Na ile staje się<br />

on prawdziwszy, a na ile jest zaledwie<br />

inną formą iluzji?<br />

Innym razem Picasso mówi jednak<br />

wyraźniej:<br />

Tym, co nas zaciekawia, jest niepokój<br />

Cézanne’a, lekcja, którą daje, udręki<br />

van Gogha – to znaczy dramat człowieka.<br />

Reszta jest fałszem.<br />

Gombrowicz natomiast w końcu sam<br />

przyznaje:<br />

O, jak dobrze rozumiem, Dubuffet,<br />

pańskie dążenie do wolności i spontaniczności…<br />

Wychodzę z Centrum Pompidou mimowolnie<br />

przepełniona sprzecznością.<br />

Z przygnębiającym, wszechogarniającym<br />

i obezwładniającym uczuciem<br />

chaosu i jednocześnie pewnego<br />

rodzaju przytłaczającej, bezbrzeżnej<br />

pustki. Potrzebuję przestrzeni, żeby<br />

uporządkować myśli. Zmierzam pieszo<br />

nad Sekwanę. W okolicach Rue<br />

Beaubourg napotykam kobietę<br />

w podeszłym wieku, leżącą na chodniku.<br />

Ma jasną twarz, zamknięte oczy<br />

i mokre policzki. Śpi, przykryta czystą<br />

kołdrą. Obok niej stoją równym rzędem<br />

schludne torby z jej dobytkiem.<br />

Przechodnie mijają ją spiesznie, nie<br />

zwracając na nią uwagi. W tym mieście<br />

nikogo nie dziwią ani wszechobecni<br />

bezdomni, ani żyjące wszędzie<br />

szczury.<br />

ne, zagracone wnętrze. Ktoś żyje tu<br />

w samym centrum nieprzerwanego<br />

hałasu, oddychając dusznym, pełnym<br />

kurzu powietrzem metropolii.<br />

Czuję zmęczenie, z uczuciem ulgi<br />

docieram do ogrodów Tuileries. Tu<br />

również różnonarodowy tłum bezładnie<br />

zalewa ścieżki. Trudno znaleźć<br />

zaciszne miejsce i kawałek cienia. Nagle<br />

dobiegają mnie kojące jak balsam<br />

dźwięki z wyczuciem granej muzyki<br />

klasycznej. Uliczny grajek próbuje zarobić<br />

na paryski wikt.<br />

Schodzę do Luwru. Znajduję ławkę<br />

między gablotami. Przysiadam na niej<br />

i z ulgą zamykam oczy. Tu jest cicho,<br />

spokojnie. Obok spoczywa tajemnicza<br />

egipska mumia misternie owinięta<br />

w bandaże. Jej postać wygląda jak<br />

we śnie. Ręce ma skrzyżowane na<br />

piersiach zapewne tysiące lat, ale jej<br />

dusza żyje wciąż w zaświatach, skoro<br />

ciało nie rozsypało się w pył…<br />

Jest wieczór, ciepłe miękkie światło<br />

dnia powoli gaśnie, obrazy zatapiają<br />

się w mroku. Strażnicy kierują ostatnich<br />

zwiedzających do wyjścia z muzeum.<br />

Schodzę do metra, na ostatniej<br />

stacji przesiadam się do pociągu, na<br />

Tego dnia mocno świeci słońce. Wczorajszy<br />

zimny, porywisty wiatr już nie<br />

daje się we znaki. Schodzę nad brzeg<br />

Sekwany. Powietrze nad bulwarem<br />

jest ciężkie i lepkie od upału i brudu.<br />

Nigdzie ani skrawka zieleni, ani źdźbła<br />

trawy. Na kamieniach chodników ludzie<br />

chodzą, siedzą, piją, jedzą… Powyżej<br />

wałów szeroką aleją Quai de la<br />

Mégisserie płynie nieustająca rzeka<br />

samochodów. Po drugiej stronie ulicy<br />

wiatr z nagła odsuwa firankę w oknie<br />

i moim oczom ukazuje się mrocz-<br />

30<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

kolejnym przystanku końcowym do<br />

autobusu. Wszędzie towarzyszy mi<br />

tłum pospiesznie przemieszczających<br />

się ludzi. Płyną wartkim, nieprzerwanym<br />

prądem, jak rzeka, w kierunkach<br />

określonych korytem utartych szlaków.<br />

Trudno w tej masie zobaczyć pojedynczego<br />

człowieka. Ludzie nie spotykają<br />

się wzrokiem – odwracają od<br />

siebie spojrzenia, patrzą w iPhone’y,<br />

gazety, ostatecznie za okno, w ruchomy<br />

pejzaż pędzącego dokądś miasta.<br />

Zauważam jednak, że przeważająca<br />

większość ma zmęczony, przygaszony<br />

wzrok.<br />

Wobec gwałtownej potrzeby skupienia<br />

myśli kolejny dzień planuję spędzić<br />

w Muzeum Rodina. Tam, w ogrodzie,<br />

wśród monumentalnych rzeźb znajduję<br />

upragniony spokój. Staję przed<br />

potężną postacią Myśliciela. Muskularny,<br />

nagi mężczyzna, w ogromnym<br />

napięciu przyciska do warg wierzch<br />

dłoni. Czoło ma zmarszczone od wysiłku<br />

intelektualnego i opuszczone<br />

powieki – to człowiek, który patrzy<br />

do wnętrza siebie. Ta postać magnetyzuje.<br />

Chciałoby się wniknąć w jego<br />

umysł i poznać dylemat, który tak<br />

intensywnie ześrodkowuje całą jego<br />

masywną i jednocześnie skuloną postać.<br />

Jest pełen wewnętrznej siły,<br />

która doskonale uzewnętrzniła się<br />

w wizji rzeźbiarza.<br />

Nieco podobny wyraz odnajduję<br />

w postaci św. Hieronima, w obrazie<br />

na wystawie Caravaggio. Przyjaciele<br />

i wrogowie w Muzeum Jacquemart-<br />

-André. Widoczny w świetle świecy,<br />

skupiony nad księgą starzec ma<br />

w sobie potencjał życia. We fragmencie<br />

twarzy, niewielkim z powodu<br />

skrótu pochylonej głowy, widać obraz<br />

jego intensywnych myśli, który wywołuje<br />

odczytywane pismo. To człowiek<br />

w stanie silnego natężenia uwagi.<br />

Trzeba być wielkim mistrzem pędzla,<br />

by z pomocą prostych środków<br />

w skromnym urywku rzeczywistości<br />

wyrazić głębię egzystencji, siłę ludzkiej<br />

myśli i woli.<br />

Podobny żar posiadają wiszące<br />

w Luwrze w odległych salach skrzydła<br />

Richelieu portrety Rembrandta,<br />

które jak intymny dziennik artysty,<br />

z doskonałą obserwacją i znajomością<br />

tematu wyrażają zmiany następujące<br />

z upływem lat w jego kondycji duchowej<br />

i fizycznej. Trafiają tam nieliczni<br />

zwiedzający, dzięki czemu nic nie<br />

Ilustracje:<br />

Auguste Rodin „Myśliciel”, Muzeum Rodina<br />

Jean Dubuffet „Wielki Mistrz Marginesu” olej na płótnie, 116x89 cm, 1947 r., Centrum Pompidou<br />

bóg Kuka’ilimoku z Hawajów, Muzeum du quai Branly<br />

Trrou Korrou z Archipelagu Vanuatu w Oceanii, Muzeum du quai Branly<br />

rzeźba Maja z Meksyku,VII-X w. Muzeum du quai Branly<br />

figurki z II w. p.n.e., tereny Francji, Muzeum Archeologiczne Saint-Germain-en-Lye<br />

fot. Renata Szpunar


przeszkadza w zanurzeniu się w kontemplacyjny<br />

świat dzieł wnikliwych<br />

Holendrów: Rembrandta, Vermeera,<br />

Halsa.<br />

Krążę po parterze skrzydła Denon –<br />

gdzieś tutaj były zawsze eksponowane<br />

rzeźby głów greckich filozofów<br />

– szukam realistycznej, o niezbyt<br />

regularnych rysach, myślącej twarzy<br />

Sokratesa. Bezskutecznie. Ateński<br />

myśliciel wyjechał w kolejną przymusową,<br />

pośmiertną podróż, tym razem<br />

na Bliski Wschód. Rzeźba eksponowana<br />

jest teraz w Abu Zabi, w Luwrze<br />

Zjednoczonych Emiratów Arabskich.<br />

Za to w innym z zakamarków muzeum<br />

przypadkiem trafiam na czasową ekspozycję<br />

rzeźb prymitywnych, wypożyczonych<br />

z Muzeum du quai Branly. Zatrzymuje<br />

mnie rzeźbiona w tufie wulkanicznym<br />

wspaniała głowa z Rapa<br />

Nui. Pochodzi z X/XV wieku. Ta silnie<br />

zredukowana twarz ma zdecydowany<br />

wyraz, twardy i uparty, co podkreśla<br />

kształt zaciśniętych wąskich ust i mocna<br />

linia wypukłego czoła oraz wyrazisty<br />

łuk brwi, ukrywający oczy w głębi.<br />

Tuż obok stoi figura, która tylko<br />

z pozoru wygląda jak dziecinnie sympatyczne<br />

i zabawne straszydło. To<br />

groźny bóg Kuka’ilimoku z Hawajów –<br />

„łapacz ziemi”, którego obłaskawiano<br />

ofiarami z ludzi.<br />

W kolejnej sali napotykam fantastyczną<br />

niebieską postać – Trrou Körrou<br />

z Archipelagu Vanuatu w Oceanii.<br />

Posąg jest niezwykły. Własne znaczenie<br />

ukrywa pod przymkniętymi powiekami,<br />

a jego uduchowiona twarz<br />

w kształcie migdała jest pełna wewnętrznej<br />

ciszy i równowagi. Nie ma<br />

w niej lęku i chaosu. To duch. Może<br />

opiekun, a może totem, który wchłania<br />

w siebie i niweczy człowiecze niepokoje.<br />

Nieziemsko błękitny. Piękny<br />

nieskażoną pierwotną harmonią.<br />

Co takiego mają w sobie te prymitywne<br />

rzeźby, figury, maski, że siłą rzeczy<br />

przyciągają uwagę i tak mocno działają?<br />

Może wyczuwa się w nich zaklęte<br />

i obezwładnione lęki pierwotnych<br />

artystów, ówczesnych ludzi, atawistyczne,<br />

dziedziczone po przodkach,<br />

a jednak tkwiące głęboko również<br />

w świadomości współczesnego człowieka,<br />

człowieka wszech czasów…?<br />

Ciekawe – Pablo Picasso, po czasie<br />

mroków błękitu i fazie stopniowego<br />

powrotu do odczuwania przyjemności<br />

życia w okresie różowym, również<br />

zmierzał w stronę pierwotnej maski.<br />

Do przełomowych w jego twórczości<br />

pustych spojrzeń w twarzach – maskach<br />

Panien z Awinionu. A potem<br />

jeszcze dalej – aż do powrotu we własny<br />

pierwotny świat niczym niepohamowanej<br />

twórczej ekspresji.<br />

Zajęło mi cztery lata, aby malować jak<br />

Rafael, ale uczyłem się całe życie, aby<br />

malować jak dziecko. (Pablo Picasso)<br />

W Muzeum Archeologicznym, w salach<br />

twierdzy w Saint-Germain-en-<br />

-Laye, zanurzam się głęboko w miniony<br />

świat. Z otchłani czasu wyłaniają<br />

się ku mnie, wyryte i narysowane na<br />

kamiennych blokach, paleolityczne<br />

wizerunki zwierząt i ludzi odnalezione<br />

na terenie Francji, a także<br />

figury, rzeźby i inne obiekty twórczości<br />

człowieka pierwotnego przywiezione<br />

z różnych części naszego<br />

globu. Udziela mi się ponadczasowy<br />

spokojny duch tego miejsca,<br />

w którym czuje się niezwykły potencjał<br />

człowieka do wiecznego<br />

odradzania się. Z głębin ludzkiej<br />

istoty, jak z wnętrza Ziemi, bije<br />

nieprzerwanie tajemnicze źródło<br />

niepohamowanej woli tworzenia.<br />

Opuszczam puste i ciche sale zamku.<br />

Zmierzam nad wysoki urwisty<br />

brzeg Sekwany szeroką aleją francuskiego<br />

parku, w którym przyroda<br />

została ujarzmiona do geometrycznych<br />

form kwiatowych rabat<br />

i równych szpalerów drzew. Patrzę<br />

na rozciągającą się przede mną<br />

rozległą przestrzeń, aż po daleki<br />

mglisty horyzont wypełnioną szarą<br />

dwunastomilionową aglomeracją<br />

z betonu. Mimo woli myślami odpływam<br />

bardzo daleko stąd – tam, gdzie<br />

w odległości dziesięciu tysięcy kilometrów<br />

i dystansie wielu tysięcy lat<br />

rozwoju cywilizacji, w dziewiczym<br />

lesie tropikalnej selwy, ostatni pierwotni<br />

Indianie Guarani, w instynktownym<br />

odruchu harmonii z naturą<br />

i odwieczną tradycją własnego plemienia,<br />

malują swoje twarze czerwonym<br />

sokiem owocu uruku. [RS]<br />

RENATA SZPUNAR<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

31


gruppa siedem<br />

32<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Monika<br />

Ślósarczyk<br />

Z<br />

tego wzniesienia – w Beskidzie Śląskim – roztacza się<br />

podobno jeden z najpiękniejszych widoków na Wisłę.<br />

Nic więc dziwnego, że Monika Ślósarczyk wybrała<br />

Krzywy jako swoje miejsce na ziemi – z dala od cywilizacji,<br />

w otoczeniu lasów i blisko nieba. Dojechać do jej Przytuliska,<br />

którym jest budynek służący dawniej gospodarce<br />

leśnej, to niemałe wyzwanie. Ale Monika lubi wyzwania,<br />

należy do odważnych, o czym świadczy jej malarstwo emanujące<br />

witalną siłą i afirmacją życia, choć czasem w życiu<br />

tym pojawiają się wyraźne problemy, do których artystka<br />

potrafi ustosunkować się na płótnie, dorzucając humorystyczny<br />

akcent ironii. Przytulisko wyróżnia się elewacją<br />

z drewnianych belek pomalowanych na kolorowo. Kolorowo<br />

jest też w środku, gdzie niepowtarzalnego uroku dodają<br />

ceramiczne mozaiki zrobione przez artystkę – znajdują<br />

się prawie wszędzie na dowód tego, że Monika ma właśnie<br />

„kolorową” osobowość. Mówi o sobie, że jest królewną<br />

pośród siedmiu krasnoludków, bo tylu artystów (poza nią,<br />

w sumie ośmiu) tworzy Gruppę Siedem – niebędącą oficjalnym<br />

artystycznym stowarzyszeniem, ale zwyczajnie – grupą<br />

przyjaciół. Choć każdy ma nieco inną wizję sztuki (są to<br />

bardzo różne twórcze osobowości), wszyscy tworzą zgrany<br />

zespół; pochodzą z różnych stron, spotykają się razem na<br />

wspólnych wystawach, które odbywają się w różnych miejscach<br />

Polski. Nad ich organizacją czuwa pomysłodawca<br />

Gruppy – Piotr Jakubczak. Można powiedzieć, że trzon<br />

Gruppy Siedem, jej większość, stanowią artyści z Beskidu<br />

Śląskiego, gdzie narodził się pomysł utworzenia tej formacji.<br />

Wszyscy zajmują się malarstwem figuratywnym,<br />

wychodząc z założenia, że nie musi być ono dosłownym<br />

nazywaniem rzeczy, choć – jak mówi Monika – wszyscy<br />

interpretują rzeczywistość podobnie. Ciągłe doskonalenie<br />

warsztatu malarskiego przyjęli jako nadrzędny cel.<br />

Monika Ślósarczyk poznała Piotra Jakubczaka jeszcze na<br />

studiach na krakowskiej ASP, gdzie w 1996 roku – w pracowni<br />

Jana Szancenbacha – uzyskała dyplom z aneksem<br />

w pracowni książki i typografii Jana Banaszewskiego. Po<br />

studiach rozwinęła skrzydła, nie stosując się do akademickiej<br />

zasady mówiącej o tym, że wzrost jest ograniczeniem<br />

formatu. Tworzy z rozmachem, a duże formaty są wyróżnikiem<br />

jej sztuki. Artystka potrafi jednocześnie rozgrywać<br />

malarsko kilka płócien. Ważny jest więc nie tylko efekt końcowy,<br />

ale sam proces tworzenia. Duże blejtramy ułożone<br />

są na ziemi, a farba jest po prostu wylewana w zależności<br />

od pomysłu albo zwyczajnie nanoszona miotłą. Nie jest to<br />

action painting, bo malarska plama zostaje tak umiejętnie<br />

poprowadzona, że ułoży się ostatecznie w figuralną kompozycję,<br />

która ma nie tylko czytelny motyw, lecz czasem<br />

także wyraźny przekaz z zawartą ironią podyktowaną paradoksami.<br />

Monika dostrzega je w otoczeniu (na przykład<br />

Sklep z Maryjkami czy Sacrum), dlatego jej malarstwo nazywane<br />

jest czasem „publicystycznym”.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

33


Obrazy artystki, podobnie jak pozostałych twórców<br />

z Gruppy, są często odważną interpretacją<br />

rzeczywistości. Zapytana w jednym z wywiadów<br />

o to, co ją inspiruje, odpowiedziała, że „dzianie<br />

się”, czyli wydarzenia aktualne, ale też wspomnienia<br />

z przeszłości i przede wszystkim ludzie, bo fascynuje<br />

ją ludzka natura. W dzieciństwie chciała<br />

być kierowniczką zoo i jak wynika z obrazów, kocha<br />

świat w każdym z jego przejawów (mieszka<br />

i tworzy blisko natury), więc w jej sztuce nie może<br />

zabraknąć zwierząt i ptaków. Często pojawiają się<br />

krowy – odtwarza je sugestywnie, ze zmysłem<br />

dobrego obserwatora i swoim malarskim metaforycznym<br />

językiem mówi, że mogą być one<br />

na przykład w kolorach tęczy. Są również krowy<br />

monochromatyczne – czarno-białe jak holenderska<br />

łaciata rasa, a tonacja obrazu stanowi wynik<br />

koloru i struktury wzorzystej tkaniny zastosowanego<br />

tu podobrazia. Bohaterami są też zmultiplikowane<br />

prosiątka w prostej kompozycji, która dla<br />

wzmocnienia wyrazu została celowo pozbawiona<br />

linearnej perspektywy.<br />

Monika maluje akrylem na wzorzystych tkaninach<br />

i jak mówi – jeśli ma pomysł, dobiera do<br />

niego płótno, szukając odpowiedniej tkaniny na<br />

przykład w ciucholandzie. Przez to obrazy zyskują<br />

dodatkowy efekt, choć patrząc na nie, można<br />

czasem odnieść wrażenie, że to wzór tkaniny podyktował<br />

temat. Artystka maluje też na płótnie<br />

oklejonym kawałkami gazet – Szachy są kolejnym<br />

dowodem na to, że efektowne pomysły z podobraziem<br />

to gra z materią, która kończy się powstaniem<br />

oryginalnej techniki własnej, charakteryzującej<br />

twórczość tej artystki. Kurtedra, gdzie stado<br />

kur tłoczy się w wysokim wnętrzu, jest trochę<br />

jak malarski żart. Gotyckie tło sprawia wrażenie<br />

koronkowej Bajki z mchu i paproci. Sceneria jest<br />

wyjątkowa, bo wnętrze katedry przyciąga oko, ale<br />

artystka przyzwyczaiła widzów do dynamicznych<br />

scen, w których bohaterowie to ludzie w różnych<br />

codziennych sytuacjach, często odbici w skrzywionym<br />

zwierciadle naszej rzeczywistości. Jeśli<br />

pojawiają się ptaki i zwierzęta, to zwykle w swoim<br />

naturalnym środowisku, choć czerwone i białe<br />

pióra pierwszoplanowych kur na obrazie Wolny<br />

wybieg z cyklu „Czas, którego (już) nie będzie”<br />

mogą wywołać u widza jednoznaczne skojarzenia.<br />

Do grupy obrazów Moniki Ślósarczyk ze światem<br />

natury jako bohaterem warto dołączyć kompozycję<br />

Wolna Ukraina, gdzie łan żółtych słoneczników<br />

sięga granicą do błękitu nieba i choć słoneczniki<br />

w sztuce już wielokrotnie się pojawiały,<br />

te są zupełnie inne. W tym malarstwie trudno<br />

odnaleźć czytelne inspiracje klasykami. Zresztą<br />

własny styl artystki wymyka się wszelkim kategoryzacjom.<br />

Skłonność do deformacji, kontrasty<br />

barwne, odniesienie do rzeczywistości to być<br />

może echa ekspresjonizmu. Wprowadzenie do<br />

obrazów pozamalarskich materiałów, jakimi są<br />

gazety, to osiągnięcie kubizmu. Zainteresowanie<br />

ruchem typowym dla współczesnej cywilizacji<br />

było domeną futurystów i dlatego Ścigacz, będący<br />

sugestywnym obrazem gwałtownego ruchu<br />

maszyny, 34 wydaje się bliski temu kierunkowi.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Monika Ślósarczyk<br />

Tworzy z rozmachem, a duże formaty są wyróżnikiem jej sztuki<br />

Oprócz pracowni w Wiśle Monika ma<br />

swoją malarską przystań także w Cieszynie,<br />

gdzie jest współtwórczynią niedawno<br />

otwartego Muzeum Realizmu<br />

Magicznego Przykopa 23 – nadzorowała<br />

tu prace budowlane, bo oprócz<br />

tradycyjnego malarstwa zajmuje się<br />

też takim, które służy architekturze,<br />

i nazywa to pracą w budowlance. Wykonuje<br />

sgraffita, mozaiki ceramiczne,<br />

sztukaterie, czyli to, co stanowi<br />

artystyczne wykończenie wnętrza.<br />

Jej prace z tej dziedziny (między innymi<br />

rekonstruowane freski) można<br />

podziwiać w krakowskiej Willi Decjusza<br />

i w restauracji Wierzynek. Monika<br />

Ślósarczyk jest niezwykle aktywna,<br />

chętnie uczestniczy w artystycznych<br />

akcjach, lubi warsztaty (zwłaszcza<br />

z dziećmi) i ma zawsze mnóstwo ciekawych<br />

pomysłów, jak na przykład ten<br />

z robieniem owiec ze starych szmat<br />

na drewnianym stelażu albo rzeźb<br />

z plastikowych butelek. Nie przeszkadza<br />

jej to, że w Cieszynie mówią<br />

o niej „artystka zwariowana”<br />

(albo „stuknięta”). Jest „artystką<br />

kolorową” – odważną w stosowaniu<br />

mocnych, nasyconych i kontrastowych<br />

barw, co widać nawet<br />

w sposobie ubierania się. Monika<br />

ma odwagę, temperament i mnóstwo<br />

pomysłów, a jej prace można<br />

zobaczyć w wielu galeriach w różnych<br />

miejscach w Polsce. Pojawia się<br />

na licznych wystawach zbiorowych<br />

i ma na swoim koncie 70 wystaw<br />

indywidualnych, uczestniczy w plenerach<br />

krajowych i zagranicznych.<br />

Na wystawach Gruppy Siedem wyróżnia<br />

się niewątpliwie swoim rozmachem<br />

i barwną osobowością.<br />

Monika Ślósarczyk, poruszając tematy<br />

zainspirowane codziennością, zwykłym<br />

otoczeniem, potrafi umiejętnie<br />

prowadzić grę z widzem, bo jej obrazy<br />

szybko przyciągają uwagę i to nie tylko<br />

ze względu na format. Malarstwo<br />

uzmysławia nam, że życie bez sztuki<br />

jest niemożliwe. Życie to tylko chwila<br />

– tu i teraz, więc trzeba tą chwilą<br />

żyć, cieszyć się i świętować. „Świętuj<br />

każdą chwilę” – mówi artystka. „Nie<br />

podsypiaj” – dodaje, i to swoje motto<br />

z powodzeniem zamyka w malarskim<br />

przekazie, którym potrafi także skłonić<br />

do głębszej refleksji. [IWC]<br />

IZABELA WINIEWICZ-CYBULSKA<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

35


36<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Ilustracja: R.C.


ZŁAMANA<br />

Dominice Lewickiej-Klucznik<br />

Małgorzata Bobak-Końcowa<br />

Możesz być mało kłopotliwa, zapewniać, że wyleczysz się<br />

na własny rachunek, ale jedną ręką szmaty nie wykręcisz.<br />

Możesz być cierpliwa, dzielna, pokorna do szczytu marzeń.<br />

Schować pod poduszkę wszystkie piekące warstwy<br />

i zaciśnięte usta, ale wtedy nikt nie domyśli się,<br />

żeby umyć ci włosy i skrócić paznokcie.<br />

Pociesz się, że jesteś singlem.<br />

Bez wyrzutów wyj po nocach i sikaj z bólu.<br />

Masz ten komfort, więc zluzuj.<br />

Dobrze zaliczyć morfologię i rezonans, zdać celująco<br />

i mieć poczucie dobrze spełnionego obowiązku.<br />

Na początek.<br />

Z GABINETU<br />

Annie Tlałce<br />

Przyszłam do pani,<br />

bo zabrakło szerszej perspektywy,<br />

a teraz czuję jakbym otwierała<br />

zardzewiałą kłódkę źdźbłem trawy.<br />

Tak, przemawiają do mnie mądrości<br />

dalekiego wschodu.<br />

Tyle w nich czułości, przestrzeni.<br />

Jeśli kilka osób mówi, że trzeba udać się do lekarza,<br />

to wypada zdobyć się na refleksję;<br />

usunąć migdałki, ząb mądrości,<br />

stanąć przed lustrem i powiedzieć<br />

coś modnego o miłości.<br />

Czuje się pani zagubiona?<br />

Proszę nie wkręcać żarówki w mysią norę,<br />

tylko usiąść na wygodnej kanapie.<br />

Sama ją pani wybrała.<br />

Kolor przyjemny, neutralny.<br />

Materiał miły w dotyku.<br />

Może przestanie Pani mówić,<br />

że spotkania ze mną są inspirujące, ale nieetyczne.<br />

Bo takie pajacowanie to strata czasu<br />

dla obu stron<br />

i nie można brać za to pieniędzy.<br />

PRZECINEK<br />

Irenie Tetlak<br />

Niedługo mam wizytę, ale wolałabym uniknąć. Usiądę,<br />

z pewnością się rozpłaczę, a doktorka będzie patrzeć.<br />

Tyle już widziała i nie dojrzy człowieka.<br />

Wiesz, jak się ma taką intuicję,<br />

to można samemu,<br />

raczej nie ma pomyłek.<br />

Zaczynasz nosić informację w oczach.<br />

Dokładnie opisujesz, co czujesz.<br />

Nikt kurwa nie rozumie.<br />

Otrzymujesz współczucie i chcesz je upchnąć<br />

na lepszą okazję.<br />

Przećwiczę kwestie.<br />

Wszystkie miejsca mam już odkryte.<br />

Układam się do dialogu.<br />

Do nowej więzi.<br />

Proszę się wygadać.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

37


Foto: R.C.<br />

38<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


ZYTA RUDZKA<br />

Rysunek: R.C.<br />

Nagroda Literacka NIKE<br />

Kto ma ster?<br />

Zyta Rudzka zawładnęła sercami komisji i została<br />

bezkonkurencyjną laureatką Nagrody Literackiej<br />

„Nike” <strong>2023</strong> za książkę: Ten się śmieje,<br />

kto ma zęby (W.A.B., 2022).<br />

Inga Iwasiów, uzasadniając werdykt, powiedziała, że<br />

jury wyróżniło autorkę za „istotną, angażującą czytelniczo<br />

prozę, fikcję tak porywającą, że odpowiada<br />

na pytania zadawane realności”.<br />

Nagroda Nike przyznawana jest corocznie – w tym<br />

roku odbyła się 27 edycja konkursu. Oddzielną konkurencję<br />

stanowi nagroda czytelników. W tym roku<br />

czytelnicy nagrodzili Grzegorza Piątka za reportaż<br />

historyczny Gdynia obiecana. Miasto, modernizm,<br />

modernizacja 1920–1939 (W.A.B., 2022).<br />

Powieść Zyty Rudzkiej Ten się śmieje, kto ma zęby<br />

jest monologiem fryzjerki Wery, która stoi w obliczu<br />

utraty wszystkiego. Aby godnie pochować męża –<br />

dżokeja – jest zmuszona wyprzedać majątek. Wera<br />

i Karol przeżyli wspólnie życie w dostatku i w biedzie.<br />

„Rozwarł mnie na wielkie wrażenie” – mówi Wera.<br />

Jest mu winna buty – chodzi po starych miłościach,<br />

aby znaleźć najlepsze buty dla nieboszczyka.<br />

„Trudno o dobre buty dla nieboszczyka. Co innego<br />

buty do trumny, co innego do życia. Buty dla świeżo<br />

umarłego dobrze jak nowe. Albo noszone, a z wyglądu<br />

drogie. Najlepiej nowe i drogie. Jak umarlak<br />

ma szczęście, dostanie takie schodzone trumniaki,<br />

co wyglądają lepiej niż nówki prosto z pudełka.<br />

Z normalnego buta trumniak zrobisz. Odwrotnie nie<br />

da rady. Ubierz but do trumny, wyrwij się do życia,<br />

zelówa pójdzie po dwóch krokach”.<br />

Codzienne wartości są proste, uporządkowane, to<br />

śmierć jest skomplikowana.<br />

W biedzie Wera jest wojowniczką. Wybory nie muszą<br />

oznaczać słabości, pokazuje, że jest kobietą silną,<br />

dyktuje życiu warunki. Nie ustępuje i sama steruje<br />

rzeczywistością. Chodzi po starych miłościach. Szuka<br />

butów – białych, w sam raz do trumny. Chce sprzedać<br />

zegarek. Trafia do Dawida, amanta z przeszłości,<br />

który ma pracownię gorseciarską.<br />

„Jak żałobę odbębnię, to się za Dawida wydam”.<br />

„Świat spartaczony, ludzie do świata niedopasowani.<br />

Gdzie, za czym gnać, do kogo brykać? Dżokeja<br />

pochowam, rozejrzę się”.<br />

Dawid zegarka nie chce, butów nie ma, ale rozstaje<br />

się z garniturem i koszulami. Wery także nie chce,<br />

choć szanuje i obiecuje zorganizować jej pogrzeb, jeśli<br />

taka okoliczność się wydarzy. Chociaż miejsca w życiu<br />

na „wieczne odpoczywanie” Wera nie przewiduje.<br />

„Naharowałam się, o nieśmiertelność się nie staram.<br />

Jakie by życie nie było, przedśmiertne czy wieczne,<br />

w każdym życiu trzeba się narobić”.<br />

Ten się śmieje,<br />

kto ma zęby jest<br />

pewnego rodzaju<br />

bajką. Nie jest<br />

stomatologiczną<br />

opowieścią, choć<br />

zęby pojawiają<br />

się od tytułu,<br />

przez akcję, wyjścia,<br />

odwiedziny<br />

u różnych znajomych,<br />

w zakładzie<br />

pogrzebowym czy<br />

w przeszłości,<br />

u starych miłości.<br />

„Zęby w nożyczkach<br />

urodę<br />

włosom odbierają”.<br />

Autorka bawi się słowami, frazami, scenami,<br />

maluje je bardzo wyraziście, a jej Wera<br />

żyje ciekawym życiem – małomiasteczkowym,<br />

zmysłowym i wielowątkowym. Nie jest wierna,<br />

chociaż jest: „Inaczej pachnie ukochany, inaczej<br />

każdy inny. Jeszcze się za mną oglądają, to i ja się<br />

oglądam. Ja się umiem oglądać”. Po ukochanym<br />

przychodzi żałoba. Pozwala odbyć inną – po kochance:<br />

„Wzajemność uczucia nieprosta”.<br />

Zęby są szczere w uśmiechu.<br />

„Myśmy się często śmiały. Tak się śmiać – z nikim<br />

już potem. To się nic nie liczy, że Zośka umarła.<br />

Ta miłość ma ciągle kły i pazury”.<br />

„Kocha, kogo chce, i żyje, jak chce, stąd jej siła.<br />

Spotykam ciągle takie kobiety – chciałam oddać im<br />

głos” mówi o swojej bohaterce Zyta Rudzka.<br />

W książce opisana jest miłość – różna, prawdziwa.<br />

Życie, w którym przygoda trafia się często,<br />

a seksualność jest jego nieodłącznym elementem.<br />

Zakazy przynoszą późniejszy smutek i opłakiwanie.<br />

A Wera mówi: „(…) już swoje wypłakałam… Za płaczem<br />

nie jestem”.<br />

Autorka niezmiernie ciekawie buduje główną<br />

postać, a oryginalny, naturalistyczny, naiwny,<br />

a może nawet prostacki (w zamierzony sposób) język<br />

powoduje, że od książki nie można się oderwać.<br />

Jest to swoiście wytworzony świat. Celne obserwacje.<br />

Słowa kody. Pół-bajka. Prawda.<br />

Zyta Rudzka dotarła do finału konkursu Nike<br />

w 2019 r. za książkę Krótka wymiana ognia.<br />

Za tę samą książkę autorka została uhonorowana<br />

w 2019 r. Nagrodą Literacką „Gdynia”. Powieść<br />

była również nominowana do Nagrody Literackiej<br />

m.st. Warszawy (2019). Ponadto jest laureatką<br />

Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej, Nagrody<br />

Radia Deutsche Welle, Nagrody im. Jarosława<br />

Iwaszkiewicza, Nagrody im. Stanisława Piętaka.<br />

W <strong>2023</strong> r. otrzymała Poznańską Nagrodę Literacką<br />

– Nagrodę im. Adama Mickiewicza. Urodzona<br />

w 1964 r. pisarka jest absolwentką Wydziału<br />

Psychologii Akademii Teologii Katolickiej<br />

w Warszawie (obecnie Uniwersytet Kardynała<br />

Stefana Wyszyńskiego). Jest również autorką<br />

sztuk teatralnych i scenariuszy. Jej twórczość była<br />

tłumaczona na język niemiecki, rosyjski, francuski,<br />

czeski, włoski, angielski, chorwacki i japoński.<br />

[KBS]<br />

KATARZYNA BRUS-SAWCZUK<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

39


POEZJA<br />

Polecane<br />

ADAM GWARA – Absolwent<br />

klasy sportowej II Liceum Ogólnokształcącego<br />

w Białymstoku.<br />

W 1979 r. ukończył studia na<br />

Wydziale Aktorskim PWSFTviT<br />

w Łodzi, gdzie w 1981 r. otrzymał<br />

dyplom. Przez rok grał w Teatrze<br />

im. Juliusza Osterwy w Gorzowie<br />

Wielkopolskim, a przez 9 lat –<br />

w Teatrze Nowym w Łodzi.<br />

W 1990 r. prowadził Teatr Impresaryjny<br />

w Wojewódzkim Domu<br />

Kultury w Piotrkowie Trybunalskim.<br />

Był aktorem, przedsiębiorcą,<br />

urzędnikiem państwowym<br />

i doradcą firm ubezpieczeniowych.<br />

Na emeryturze zamieszkał<br />

w Izabelinie pod Warszawą i zajął<br />

się pisaniem wierszy.<br />

40<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


MY, SZARLATANI<br />

My, szarlatani szarugi jesiennej.<br />

Nam w horoskopach wyszło czarne wino.<br />

Wypite między skutkiem i przyczyną,<br />

w te wszystkie noce, spędzane bezsennie.<br />

Wyczekujący nieuchronnych zdarzeń.<br />

Jak kanibale ust swoich niesyci.<br />

Brzydkich moteli piękni celebryci.<br />

Nasłuchujący kroków w korytarzu.<br />

Zwiadowcy ścieżek cicho wydeptanych.<br />

Skrytogrzesznicy wychłostani deszczem.<br />

Strażnicy zwierzeń niedopowiedzianych.<br />

Jak żółte liście tańczymy na wietrze,<br />

pod przeznaczenia ciemnymi gwiazdami.<br />

Drugiego życia za mało nam jeszcze.<br />

PO CO BŁOTO<br />

Za głupi, by się wadzić z Bogiem,<br />

w końcu już dawno po maturze,<br />

wiem. Nieśmiertelny być nie mogę.<br />

Lecz pytam – może mógłbym dłużej<br />

pożyć w zadumie i zachwycie?<br />

Nie martwiąc się zmęczeniem serca.<br />

Słyszę – najdroższym cudem życie!<br />

Dlaczego zatem mnie uśmiercać?<br />

Podobno po to mamy zimę,<br />

żeby się wiosną liść odrodził.<br />

Po co ten wieczny eksperyment?<br />

O co w nim tak naprawdę chodzi?<br />

Czy może coś się nie udało?<br />

Być może zmiany jest istotą<br />

fuszerka i niedoskonałość.<br />

I wszystkie te poprawki – w błoto?<br />

Jeśli o doskonałość idzie.<br />

Wybacz mi, proszę, że się mądrzę.<br />

Z błotem męczyłeś się przez tydzień.<br />

Spróbuj z powietrza. Raz, a dobrze.<br />

To tylko błoto. Może przyschło.<br />

Daruj mi proszę, że mam czelność.<br />

Lecz jeśli z ciałem słabo wyszło,<br />

drżę też o duszę nieśmiertelną.<br />

POEZJA<br />

NIEPOPRAWNYM JĘZYKIEM<br />

gdybym był twoim malarzem<br />

takie bym pisał pejzaże<br />

w dół po łagodnych pagórkach<br />

subtelną linią przez mostek<br />

mrówki przechodzą grzbiet dłoni<br />

dalej przez łęg gęsiej skórki<br />

aż po wyrostku zarostek<br />

niżej gdzie wzgórek się łoni<br />

przez zacienioną kępkę<br />

która już pęka w dwie strony<br />

złączone jeszcze niedawno<br />

tam bym się zgubił tak pięknie<br />

że miałbym za nic kanony<br />

i językową poprawność<br />

NIEDALEKO<br />

Zapadłem w sen i płynę rzeką.<br />

Raczej nie Jordan to, lecz Styks.<br />

Słyszę łabędzi niemych krzyk –<br />

Już niedaleko. Niedaleko!<br />

Mamo. Dziewczyno. Siostro. Żono.<br />

Bracia nieznani. Wszyscy bliscy.<br />

Bliźni, na obu brzegach Wisły,<br />

na których mosty popalono.<br />

Ojcze, idący przez ściernisko,<br />

drogą wiodącą na odludzie.<br />

Nadziejo, cenna nade wszystko.<br />

Dwukolorowe krwinki złudzeń<br />

pod skórą pulsujące płytko.<br />

Zawróćcie, kiedy się obudzę.<br />

OGRÓD<br />

Na tyłach domu stary ogród.<br />

Ktoś go założył i wyjechał<br />

w nieplanowaną długą podróż.<br />

Ponad cierpliwość ogród czeka.<br />

I rzedną liście oleandrom.<br />

Na kwintę spuszcza nos smolinos.<br />

Wyschnięte konwie rdzą się karmią.<br />

I coraz dziksze dzikie wino<br />

pożera trejaż i altanę<br />

schodząc w rozłogi jeżyn cierpkich.<br />

Ciernie się płożą pod łopianem.<br />

I ponad ciernie ogród cierpi.<br />

Ogród miłości zaniedbanej.<br />

Odczarowany przez nas ogród.<br />

Ogród w powoje zaplątany.<br />

Ogród skazany na niepowrót.<br />

DO DOMU<br />

W południe słońce jest nad twoim domem.<br />

Dobrze przychodzić do domu w południe.<br />

Leśnym gościńcem lub łąką znajomą.<br />

Kiedy się chmurzy powracać jest trudniej.<br />

A już najtrudniej przez biały atrament<br />

mgieł stumanionych. Po nieznanych ścieżkach.<br />

W końcu przystajesz przed zwichniętą bramą<br />

i wiesz, że za nią nikt bliski nie mieszka.<br />

Gdzie oni wszyscy, którzy cię czekali.<br />

Próbujesz wrócić po tych samych śladach.<br />

Złościsz się. Myślisz – Ech, diabli nadali!<br />

A to nieprawda. Tyś sam im się nadał.<br />

Spoglądasz w niebo. Szukasz gwiazd w potrzebie.<br />

Nie wierząc w diabła, który wierzy w ciebie.<br />

PRAWDA<br />

ty jesteś prawda<br />

prawda?<br />

ta jedna i jedyna<br />

najpierwsza i ostatnia<br />

prawdziwszej prawdy<br />

nie ma<br />

ty jesteś srebrnym życiem<br />

które przygasa we mnie<br />

a ja chudym księżycem<br />

wyczekującym pełni<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

41


Jesień idzie przez park<br />

J U L I U S Z W Ą T R O B A<br />

Jesiennieję razem z jesienią, stąd przyszedł mi na myśl<br />

tytuł piosenki Czerwonych Gitar sprzed lat.<br />

1Podobno podróże kształcą. Niewykształconych?<br />

Nie wiem, nie mam<br />

pewności, choć przemierzyłem kawał<br />

świata. Wiem jednak na pewno, że<br />

o ile podróże kształcą, to spacery dokształcają.<br />

Sam w nich uczestniczę<br />

z wielką ochotą i głodem wiedzy, by<br />

się nasycać i dosypywać nowych wrażeń<br />

do wora, który tacham na plecach<br />

już tyle lat. Bo spacery to nie bar piwny<br />

czy wydumany uniwersytet czwartego<br />

albo piątego wieku, gdzie młodzi<br />

patrzą na starszych jak na połamane<br />

dziadygi, a starsi to potulnie i spolegliwie<br />

akceptują, pozwalając na jeszcze<br />

jeden podział: na młodych i starych<br />

w tym już i tak podzielonym narodzie<br />

dwóch wrogich sobie plemion.<br />

Dodatkowo są obraźliwie przezywani<br />

seniorami!<br />

Douczanie spacerowe to także alternatywna<br />

szkoła podstawowa ucząca<br />

na nowo i od nowa znanych skądinąd<br />

prawd. Nie przymusowa i obowiązkowa<br />

obecność, z programem napisanym<br />

przez kolejne ekipy ekspertów od<br />

czynienia zamętu w mózgownicach<br />

uczniów, a dobrowolna, uśmiechnięta,<br />

zielona wiosną, a kolorowa jesienią<br />

okazja do dokształcania się tam,<br />

gdzie jedynym, za to obiektywnym<br />

i bezstronnym autorytetem, jest samo<br />

Życie, z niezliczonym bogactwem różnorodności.<br />

Poza tym spacery są krótsze niż podróże,<br />

a przez to łatwiej dostępne.<br />

Nie wymagają obcych walut, biur podróży,<br />

wiz, przymusowych szczepień<br />

czy ubezpieczeń, by się przemieszczać<br />

z krańca na kraniec – byle dalej, bo jak<br />

dalej to przecież ciekawiej. Nie trzeba<br />

mieć nawet końskiego zdrowia, by<br />

42<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

wytrzymywać egzotyczne (sprawiające<br />

kłopoty gastryczne) dania, tułaczkę<br />

w luksusowych warunkach czy narażanie<br />

się na różne niebezpieczeństwa<br />

począwszy od chorób tropikalnych<br />

i miejscowych zwyczajów aż po ubiory<br />

zasłaniające dosłownie wszystko,<br />

za to mające odsłaniać zasobne konta,<br />

by je uszczuplać.<br />

Przywołane powyżej przysłowiowe<br />

„końskie zdrowie” trzeba koniecznie<br />

zastąpić innym, bo już nie tylko miejskie<br />

dzieci nie wiedzą, co to koń czy<br />

krowa, o perliczce nie wspominając!<br />

Moje dokształcające spacery zostały<br />

wymuszone przez psa, który nie zamierzał<br />

odpuścić ani jednego dnia.<br />

I nie jest to bynajmniej bulterier – wymyślone<br />

przez ludzi skrzyżowanie iluś<br />

tam ras, by powstało dziwo o świńskich<br />

oczkach i nie psiej mordzie, za<br />

to o zgryzie tak mocnym, że drżyjcie<br />

kości nadgryzionych! Ale polubiłem<br />

nawet bulteriery, bo co mogą zrobić<br />

z tym, że tak wyglądają? One mnie<br />

też polubiły, bo co ja mogę zrobić<br />

z tym, że tak wyglądam?<br />

Mój pies jest wesołym, zawsze<br />

uśmiechniętym kundelkiem. Można<br />

go spokojnie nazwać psim seniorem,<br />

bo w przeliczeniu na ludzki wiek, ma<br />

już ponad sto lat! Nie jest nawet zbyt<br />

dziwne to, że tyle dożył, bo egzystuje<br />

niemal w psim raju, czyli w naszym<br />

domu, i zachowuje się prawie<br />

jak szczeniak, który ma w psim łebku<br />

pstro. Tylko słuch z wiekiem trochę<br />

słabszy. Zorek, bo tak się kundelek<br />

wabi, nie byłby moim psem,<br />

ale zadecydował o tym<br />

przypadek. W ostatniej<br />

chwili wyłowiłem<br />

go z rzeki, do której zły człowiek<br />

wrzucił szczeniaka w zawiązanym<br />

worku! Pewnie dlatego jest do mnie<br />

tak przywiązany – nie łańcuchem,<br />

a psią wdzięcznością i wiernością,<br />

której próżno szukać u ludzi.<br />

Zastanawiałem się często, skąd<br />

w moim leciwym psie taki optymizm,<br />

radość i chęć życia. Po długich przemyśleniach<br />

doszedłem do nie tylko<br />

słusznego, ale i uzasadnionego<br />

i logicznego wniosku: psina, w przeciwieństwie<br />

do ludzi, nie zna swojego<br />

peselu! Nie wie, ile ma lat, i nie<br />

zadręcza się z tego powodu, nie zapisuje<br />

się do psich seniorów. Nie ma<br />

nawet geriatrycznych weterynarzy,<br />

choć ilość specjalizacji speców od<br />

chorób szczekających czworonogów<br />

wzrasta wraz z liczebnością majętnych<br />

posiadaczy psów, którzy wysupłają<br />

wszystkie pieniądze, by ulżyć<br />

ukochanym zwierzętom w rzeczywistych<br />

czy urojonych cierpieniach. Nie<br />

dziwi więc psi kardiolog robiący echo<br />

serca czworonożnemu pacjentowi ani<br />

podłączony do kroplówki przerażony<br />

ratlerek, podobnie jak psycholog<br />

dla wspomnianych już bulterierów,<br />

próbujący wniknąć w psią psychikę.<br />

Dla jamnika z myślami samobójczymi<br />

jest inny spec od chorób psich dusz.<br />

(Wierzę, że zwierzęta też mają dusze<br />

i będą z nami w innej, lepszej rzeczywistości!)<br />

Jak już specjalizacja, to<br />

wąska, a nawet wąziutka, bo taki<br />

np. owczarek podhalański<br />

to nie marzący o rumie<br />

bernardyn! Kto wie,<br />

o czym mówię, zrozumie!


Miłość do żywych stworzeń objawić<br />

się może nawet humorystyczno-absurdalnie.<br />

Kiedyś byłem u fachowca<br />

od zwierzęcych dolegliwości z moim<br />

psem, bo się na coś albo kogoś uczulił.<br />

W kolejce siedziała obok mnie<br />

atrakcyjna pani, która przyszła do<br />

weterynarza z… pszczołą, która miała<br />

zwichnięte skrzydełko! Naprawdę,<br />

przysięgam, bo nie potrafiłbym tego,<br />

nawet z moją chorą wyobraźnią, wymyślić.<br />

Przyrzekłem sobie, patrząc na moje<br />

merdające ogonem stworzenie (jakie<br />

to głupie określenie, bo czymże<br />

miałoby merdać?), że jeśli szczęśliwie<br />

dożyję starości, będę się zachowywał<br />

podobnie do Zorka – wyrzucę w diabły<br />

dowód osobisty, a nawet darmowe<br />

lekarstwa dla seniorów! Nie będę<br />

się tylko uganiał za kobietami, bo nie<br />

wiem, co mam w sobie takiego, że to<br />

one uganiają się za mną! Cha, cha,<br />

cha!!!<br />

2<br />

Miało być o spacerach, a ja tu żegluję<br />

w niebezpieczne rejony wzburzonych<br />

oceanów damsko-męskich czy suczo-<br />

-psich sztormów. A spacery są spokojne,<br />

pełne refleksyjnych zamyśleń, zachwytów<br />

nad naturą (jeśli się jeszcze<br />

ostała), spotkań z ludźmi i sytuacjami,<br />

których nigdy by nie było, gdyby nie<br />

mój pies i krokomierz zmuszający<br />

do przejścia 8000 kroków dziennie,<br />

abym nie skorodował niczym rzucony<br />

w kąt niezakonserwowany rower!<br />

Spaceruję po jesiennym parku. O tej<br />

porze dnia spokojnie, jakby ludzi wywiał<br />

wiatr od Klimczoka, więc mogę<br />

Foto: Pixabay<br />

w samotności, ale nie samotnej, na<br />

nowo się dokształcać i uczyć. Od ptaków<br />

wolności, która w genach, a brutalnie<br />

i nachalnie chcą mi ją skraść<br />

politycy różnej maści – w swoich urojonych<br />

snach o potędze władzy chcą<br />

zawładnąć nawet moją duszyczką<br />

i manipulować, zniewalać, ubezwładniać,<br />

ogłupiać.<br />

Czemu zahaczam w tych felietonach<br />

o politykę, od której trzymam się jak<br />

najdalej, by nie zatruła mi umysłu, nie<br />

kradła czasu, nie wpędzała w beznadzieję,<br />

nerwicę i stany depresyjno-lękowe?<br />

Nie uczyła przekleństw i prostactwa,<br />

które prezentują z najwyższych<br />

trybun ludzie omotani rządzą<br />

władzy? Dlatego, że polityka wciska<br />

się nachalnie wszędzie, w każdą dziedzinę<br />

życia! Nawet w jesienny park,<br />

bo parkany, drzewa, a nawet ławki<br />

obwieszone są plakatami z uśmiechniętymi<br />

i wyretuszowanymi mordkami,<br />

przepraszam, bo miało być „twarzami”,<br />

ale pomyliło mi się z pieskami,<br />

które z polityką nie mają absolutnie<br />

nic wspólnego. Choć Zorek obsikał<br />

zerwany plakat kandydata – nie wiem<br />

czy przypadkowo, czy też celowo i złośliwie,<br />

bo nie znam politycznych poglądów<br />

swojego czworonoga.<br />

Plakatów tym razem jest więcej niż<br />

listków na drzewach! A jeśli się w nie<br />

wpatrzeć, prócz politowania, wzbudzają<br />

pusty śmiech, bo są zafałszowane,<br />

jak cała ta polityka. I tak np.<br />

kandydat, który na żywo ma twarz<br />

ozdobioną licznymi, nieestetycznymi,<br />

wielkimi brodawkami (jak baba<br />

jaga w dziecięcych horrorach, czyli<br />

bajkach), na przedwyborczej fotogra-<br />

fii gładziuśki i przystojny jak amant<br />

z amerykańskiego romansu. Leciwa<br />

pani, której nie będę przez przyzwoitość<br />

i takt wypominał wieku, bo dawno<br />

przekroczyła siedemdziesiątkę,<br />

a chce się załapać na kolejne cztery<br />

lata by „służyć” narodowi, tak się zapędziła<br />

w odmładzaniu swego wizerunku<br />

na plakacie, że umieściła na<br />

nim fotografię najprawdopodobniej<br />

z ostatniej klasy szkoły podstawowej<br />

albo z pierwszej licealnej, by wyglądać<br />

z klasą, atrakcyjnie i ponętnie,<br />

a przede wszystkim młodziej (jak to<br />

od wieków kobiety daremnie czynią),<br />

by jej spreparowany wygląd przełożył<br />

się na głosy otumanionego elektoratu!<br />

Ze śmiechu o mało nie spadłem<br />

z parkowej ławki, a na moje rozrechotanie<br />

ze zdumieniem spoglądały<br />

brązowe wiewiórki, bo tych tradycyjnych,<br />

rudych, coraz mniej. Mądrzy<br />

ludzie mówią, że brązowe przywędrowały<br />

do nas z Ameryki i wypierają nasze,<br />

rude, piastowskie jak obce kultury<br />

naszą kulturę. Ja mam inną teorię:<br />

może się dowiedziały, że ludzie mówią:<br />

rude – fałszywe i się przefarbowały<br />

jak farbowane lisy!<br />

3Nie przypuszczałem, że jestem aż tak<br />

znaną w mojej okolicy postacią. Przekonałem<br />

się o tym, siedząc spokojnie<br />

na swojej ulubionej ławce w parku.<br />

Piesek się zdrzemnął na dywaniku<br />

z listków. Przyglądam się fontannie<br />

przypominającej wielki dmuchawiec,<br />

obok którego fruwa niebieska ważka,<br />

daremnie szukająca w pobliżu choćby<br />

bajorka. Nagle podszedł do mnie<br />

znany parlamentarzysta z asystentem<br />

i zapytał, czy może sobie ze mną zrobić<br />

zdjęcie, jakbym był nowo wybraną<br />

miss(ką) albo chociaż Lewandowskim.<br />

Jeszcze nie zdążyłem ochłonąć<br />

i na nowo zanurzyć się w kontemplację,<br />

gdy zjawiła się – ni stąd, ni zowąd<br />

– posłanka kandydująca na kolejną<br />

kadencję, również z asystentem<br />

oraz z aparatem gotowym do strzału,<br />

pytając dokładnie o to samo, co poprzednik,<br />

nota bene z innej opcji! Dobrze,<br />

że się nie spotkali w tym samym<br />

czasie przy mojej ławce, bo jeszcze by<br />

się pozabijali ciupagami i nie dotrwali<br />

do wyborów, a ja byłbym ciągany po<br />

niezależnych (cha, cha) sądach jako<br />

świadek, a nawet przyczyna niedoszłej<br />

tragedii!<br />

Dziwna ta walka o władzę. Nie wiadomo,<br />

czym się kierują walczący<br />

o nią. Bo co robi władza? Władza się<br />

boi. Czego władza się boi? Że straci<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

43


władzę. Robi więc wszystko, a i jeszcze<br />

więcej, by jej nie stracić. Ucieka<br />

się (przed ucieczką ze stanowisk?) do<br />

wszystkich poczynań: od kiełbasy wyborczej<br />

po podkładanie świń, z których<br />

ta kiełbasa jest zrobiona. Jeszcze<br />

dobrze, gdy te rozpaczliwe poczynania<br />

mieszczą się w granicach prawa.<br />

I przyzwoitości, z moralnością pod<br />

rękę. Choć niedobrze, gdy to prawo,<br />

ustanawiane przez aktualnie rządzących,<br />

jest takie, by było korzystne dla<br />

tych, którym się portki trzęsą. Jak tym<br />

z wiersza Gałczyńskiego:<br />

Gdy wieje wiatr historii,<br />

ludziom jak pięknym ptakom,<br />

rosną skrzydła<br />

natomiast trzęsą się portki pętakom<br />

Marzy mi się – a marzenia są, szkoda,<br />

głównie po to, by się nie spełniały – że<br />

kiedyś będą zajmować odpowiedzialne,<br />

najwyższe stanowiska mądrzy,<br />

dobrzy ludzie, z predyspozycjami<br />

i moralnością niezbędną by służyć<br />

innym. Słowa genialnego Juliana Tuwima<br />

nic nie straciły niestety z aktualności:<br />

już będzie po wyborach. Zapomni się<br />

o świństwach, o wykopanych dołkach,<br />

o kłodach rzucanych pod nogi,<br />

o nieuczciwościach przedwyborczych,<br />

licytacjach, która afera jest większa,<br />

o wywlekaniu brudów, opluwaniu<br />

itd., z Bogiem na ustach albo i nie,<br />

za to z nienawiścią w skamieniałych<br />

pompach ssąco-tłoczących, bijących<br />

na alarm w klatkach piersiowych. Ale<br />

plakaty, w ilościach niespotykanych<br />

nigdy wcześniej, walać się będą nawet<br />

po tym parku, pewnie aż do kolejnej<br />

kampanii…<br />

Dlatego modlę się do ciemnobrązowej<br />

wiewiórki, do stokrotek schowanych<br />

w zieleni, do kosa, który gwiżdże<br />

na wszystko, do sikorki bogatki (co<br />

mnie ubogaca), bym się tak zachwycał<br />

Naturą, że zapomnę o tym nieludzkim<br />

świecie chorych na władzę ludzi.<br />

4Z tych niewesołych zamyśleń wyrwała<br />

mnie babcia z wnuczką – spowodowały,<br />

że nie mogłem dłużej roztrząsać<br />

zawiłości, które kierują myślami,<br />

motywacjami i zachowaniami osobników<br />

marzących o sprawowaniu rządu<br />

dusz, ani się zastanawiać, co powodowało<br />

ludźmi odpowiedzialnymi za<br />

rewitalizację tego parku, w którym<br />

asfaltowe alejki są szerokości auto-<br />

strad, kosztem tak deficytowej miejskiej<br />

zieleni.<br />

Za to chcę zadać rządzącym, aktualnym<br />

czy przyszłym, pytanie: kiedy<br />

stanieją u nas rozwody, tak jak przed<br />

wyborami drożejące na świecie paliwo?<br />

To pytanie wydaje się bezzasadne<br />

i idiotyczne. Jednak nie do końca.<br />

Bo właśnie może odpowiedź na nie<br />

stanie się przyczyną wzrostu dzietności<br />

w naszym zamierającym kraju.<br />

I to mimo 500 plus, które niebawem<br />

ma się zamienić w 800! Wypadałoby<br />

strawestować nieco niegdyś modne<br />

hasło „każdy kłos na wagę złota”, na<br />

„każde dziecko na wagę złotówek”,<br />

których nie przysporzą młodzi Polacy<br />

na utrzymanie starych, gdy ich nie będzie<br />

– tych młodych Polaków, bo starzy<br />

na złość ZUS-owi żyją coraz dłużej!<br />

Zapytać może ktoś dociekliwy, skąd<br />

mi to wpadło do łba? Samo nie wpadło,<br />

bo było tak: jak już wyżej wspomniałem,<br />

usiadła na ławeczce obok<br />

starsza pani. W dodatku gadatliwa.<br />

Zaczęła mi opowiadać i się zwierzać<br />

ze swoich tajemnic, bo wzbudzam<br />

zaufanie głupkowatym i naiwnym<br />

wyglądem. Opowiadała o swoim niełatwym<br />

życiu, mężu alkoholiku, którego<br />

– gdy wrócił po raz enty kompletnie<br />

Lecz nade wszystko – słowom naszym,<br />

Zmienionym chytrze przez krętaczy,<br />

Jedyność przywróć i prawdziwość:<br />

Niech prawo zawsze prawo znaczy,<br />

A sprawiedliwość – sprawiedliwość<br />

To takie socjologiczne spojrzenie, żebym<br />

nie był posądzany o polityczne<br />

sympatie, niecne zamiary czy sprzyjanie<br />

tym lub owym, bo to, o czym<br />

piszę, dotyczy każdej władzy, więc<br />

i tej, która jest u steru (jeszcze) i tej,<br />

która będzie (też na jakiś czas), gdyż<br />

jak uczy historia, nie ma władzy sprawiającej<br />

służebną posługę(?) – wobec<br />

tych, którzy ją wybrali – po wsze<br />

czasy, czyli na wieki wieków. Amen.<br />

Każda władza po to się zaczyna, by się<br />

skończyć. Byle tylko nie wykończyła<br />

tych, nad którymi ją sprawuje.<br />

Brr… Znowu nawiązuję do polityki,<br />

której trudno się pozbyć, jak wrednej<br />

sąsiadki! Gdy ukaże się ten felieton<br />

– mam nadzieję, że unikająca polityki<br />

jak ognia, co chwalebne, Pani Naczelna<br />

go nie zakwestionuje – dawno<br />

44<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Foto RC


Foto RC<br />

pijany i wszczął kolejną pijacką awanturę<br />

– uciszyła wałkiem do ciasta.<br />

Nie przypuszczała, że na zawsze. Sąd<br />

ją uniewinnił! Z najwyższym trudem<br />

powstrzymałem się od śmiechu, bo<br />

myślałem, że tylko w kawałach i dowcipach<br />

nie najwyższego lotu, żony biją<br />

mężów wałkiem. A tu z pierwszej ręki<br />

dowiaduję się, że taki przypadek miał<br />

miejsce, i to tak blisko! Powiedziała<br />

mi nawet, że opisała to miejscowa<br />

gazeta! Po powrocie do domu sprawdziłem<br />

w Śląskiej Bibliotece Cyfrowej<br />

i rzeczywiście w archiwalnym numerze<br />

znalazłem artykuł pt. Wałkiem do<br />

ciasta zabiła męża.<br />

Opowiadała, jakie ciężkie miała życie<br />

i już sama nie wiedziała, czy lepiej byłoby<br />

jej z pijakiem mężem, którego<br />

zatłukła, choć przynosił pieniądze, czy<br />

lepiej samej, na trzeźwo i bez awantur,<br />

ale za to z koniecznością pracy<br />

i samotnego wychowywania córki.<br />

Z córki jest dumna, bo wykształcona<br />

i na wysokim stanowisku, ale co<br />

z tego, gdy mieszka w jej mieszkaniu<br />

z niegramotnym partnerem, z którym<br />

ma właśnie tylko to jedno – tu wskazała<br />

na baraszkującą w kolorowych liściach<br />

kilkulatkę – chorowite dziecko.<br />

– A marzyłam, że będę mieć więcej<br />

wnucząt, ale córka nie chce słyszeć<br />

o kolejnych dzieciach, bo nie mają nawet<br />

ślubu!<br />

– To dlaczego go nie wezmą – zapytałem<br />

dociekliwie?<br />

– Bo rozwody są takie drogie! – odpowiedziała<br />

zrozpaczona.<br />

Tu mnie olśniło: gdyby rozwody były<br />

tanie, panie brałyby śluby, których<br />

owocami byłyby liczne dzieci. A gdyby<br />

panowie im się znudzili, brałyby<br />

rozwody (tanie!), by po raz następny<br />

i kolejny brać śluby, płodzić dzieci, dostawać<br />

ileś tam plus i patrzeć z dumą,<br />

jak Polska rośnie w siłę i się rozmnaża!<br />

Można by, wychodząc naprzeciw<br />

potrzebom, a biorąc przykład z hipermarketów,<br />

obniżać ceny kolejnych<br />

rozwodów, by np. piąty był bezpłatny!<br />

Ale gdy o życiu młodych kobiet, a i zapewne<br />

o cenach rozwodów, decydują<br />

stare, bezzębne dziadygi, które o rozmnażaniu<br />

nie mają pojęcia albo zdążyli<br />

dawno zapomnieć, co to takiego,<br />

trudno liczyć na poprawę.<br />

U nas najlepiej rozmnażają się ślimaki,<br />

których ślimaczące towarzystwo<br />

uprzykrza życie roślinkom w ogródkach<br />

i przeklinającym na nie działkowiczom,<br />

a nie mają 800 plus (ślimaki,<br />

nie działkowicze!). I nie da się tego na<br />

zdrowy, a nawet chory rozum pojąć!<br />

Jesień idzie przez park, babcia kuśtyka,<br />

wnuczka podskakuje, a ja biegnę<br />

za moim Zorkiem, który zobaczył<br />

atrakcyjną suczkę rasy cavalier king<br />

charles spaniel, z równie rasową panią,<br />

która mi wpadła w oko, więc chcę<br />

jej wpaść w objęcia, ale odciągam na<br />

siłę podekscytowanego pieska, bo<br />

obaj nie mamy najmniejszych szans –<br />

nierasowe z nas kundelki. [JW]<br />

JULIUSZ WĄTROBA<br />

45<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Ilustracja: Renata Cygan<br />

46<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


JERZY FRYCKOWSKI<br />

***<br />

Kocham cię za to czego nie mówisz<br />

gdy potykam się palcami o twoje piersi<br />

a potem zatykam usta w zgięciu kolan<br />

Za to że nie umiesz latać<br />

i zostajesz ze mną na ziemi<br />

gdy kwitną kwiaty i umierają liście<br />

Kocham cię za to czego nie widzisz<br />

bez zamykania oczu<br />

a ja krwawię ostatnią diagnozą i leżę tuż obok<br />

Kocham cię za to czego nie słyszysz<br />

gdy wrzucam do pralki zmęczone koszule<br />

z zapachem moich zdrad<br />

i na wypadłej sierści psa skradam się<br />

do twojego oddechu<br />

Kocham cię za to czego nie udajesz<br />

za spalone ciasto w kolejne rocznice ślubu<br />

za słone zupy które połykam jak łzy na cmentarzu<br />

Kocham cię za wszystkie bluźnierstwa<br />

wykrzyczane pod moim adresem<br />

na słabo oświetlonych porodówkach<br />

gdzie śmierdzący alkoholem lekarze<br />

uczyli oddychać nasze dzieci<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

47


Adoptuj psa,<br />

pocałuj w dupę<br />

wójta…<br />

Niby chcesz dobrze, inicjatywa<br />

poniekąd szlachetna,<br />

taki impuls prosto<br />

z serca, a dopiero potem głowa<br />

pomyśli.<br />

„Nie kupuj – adoptuj” krąży po<br />

orbicie i wydawałoby się, że nie<br />

ma bata na mariana ani, tym bardziej,<br />

ryzyka z niespodzianką.<br />

Czyli będziemy mieli zwierzę.<br />

Piszę na grupie, że dam dom.<br />

Mam jakieś swoje małe marzenia,<br />

wolałabym bez kokardki, ale<br />

może być za to kulawy. I raczej<br />

nie za duży. Może nawet jakaś miniatura<br />

na kanapę. Nie musi być<br />

szczeniak. Mam lepsze podejście<br />

do starców niż do niemowlaków.<br />

Napiszę w skrócie, że stare próchno<br />

i że będę kochać jak swoje.<br />

Już w pierwszej minucie dostałam<br />

strzał, że wybrzydzam. „Tyle<br />

szczeniaczków z pseudohodowli<br />

potrzebuje ciepła, a pani się<br />

chce pobawić z nadzieją na szybki<br />

zgon”. Jeb! No to zmieniam kryteria<br />

na nowe. I że młody gniewny<br />

też mile widziany, piszę. Drugi<br />

grzmot przyszedł znienacka. „Pies<br />

to nie zabawka, Pani Mądralińska.<br />

Co, brakuje laleczki do torebki<br />

Diora?”. Zmieniam ustawienia<br />

na anonim. I się jeszcze nie poddaję.<br />

Mały biały piesek do kochania<br />

pełną piersią, piszę dalej. Poleciały<br />

już wtedy armaty z Koziej<br />

Wólki: „Pokaż cycki, jak ukrywasz<br />

twarz” i że tajniakom nie dajemy.<br />

Wracam więc do profilu po<br />

nazwisku. I piszę „adoptuję psa”.<br />

Zerwały się wszystkie Matki Polki,<br />

wciskając mi porzucone dzieci.<br />

I ani jednego cholernego kundla<br />

do adopcji. Opuszczam grupę<br />

i wchodzę na „bidula”. „Pokocham”<br />

piszę i proszę. Dostaję numer<br />

konta i informację, że wszystkie<br />

zajęte. Ale na karmę nie mają,<br />

więc wpłacam i dalej kombinuję.<br />

A jakby tak z drugiej mańki zacząć?<br />

Jeżeli ja szukam, to przecież<br />

ktoś pewnie też oddaje. Włączam<br />

powiadomienia. Wyskakują mi<br />

konie na rzeź. Ja bardzo przepraszam,<br />

ale ja nie chcę ogiera.<br />

„W dupie się poprzewracało” słyszę,<br />

ale piszę dalej. Już konkretnie<br />

i stanowczo. „Adoptuję PSA. Nie<br />

RUMAKA, nie KOZĘ, ale PSA. Wiek<br />

nie ma znaczenia. Rasa też. Wielkość<br />

również nie jest ważna. Ani<br />

temperament. Pochodzenie nieistotne.<br />

Wszystko jest mało znaczące,<br />

oprócz PSA, kumacie?” Nie<br />

zakumali. I to jeszcze jak bardzo.<br />

„Nieodpowiedzialna. Wszystko nieważne.<br />

Totalna ignorancja. Jak na<br />

dzień dobry podchodzi pani do<br />

przybłędy jak do bagateli, to nie<br />

zaufamy. Nieistotny, phi… myślałby<br />

kto”.<br />

Poddaję się. Poszukam hodowli<br />

pudla i będę kochać małą kulkę<br />

za 10 tysięcy. Wybiorę sobie kolor<br />

i może nawet krzyżówkę z maltańczykiem.<br />

Bez łaski i miłosierdzia.<br />

Bez winy i kary. Bez pardonu i bez<br />

względu. Bez sensu.<br />

A Wy?<br />

Wy pocałujta w dupę wójta.<br />

I mnie… [MJ]<br />

MONIKA JANOWSKA<br />

48<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Ilustracja: Renata Cygan<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

49


KARIN STANEK<br />

ilustracja pochodzi z czasopisma "Światowid" z 5 lipca 1964 r.<br />

czyli bigbit jako styl<br />

i filozofia życia<br />

PROF. IZOLDA KIEC<br />

50<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Fot. A. Wituszyński (okładka „Przekroju” z 10 czerwca 1962)<br />

Rodzicom<br />

Hance z warkoczami i Jankowi Włóczędze<br />

Pierwszą – i być może jedyną – dziewczyną<br />

polskiej piosenki była Karin<br />

Stanek. Jedyną, ponieważ jak żadna<br />

inna spośród jej rówieśnic, bigbit uczyniła<br />

stylem życia, własną filozofią istnienia –<br />

nie tylko na scenie, lecz także poza nią, na<br />

zawsze. I za tę wierność zapłaciła wysoką<br />

cenę. Wygnania i samotności…<br />

Historia Karin Stanek, urodzonej w połowie<br />

lat czterdziestych ubiegłego wieku<br />

bytomianki, to historia niezwykłej kariery,<br />

która rozpoczęła się w 1962 roku, kiedy<br />

nastoletnia dziewczyna, zmuszona przerwać<br />

naukę, by pomóc mamie w wychowaniu<br />

kilkorga rodzeństwa i w utrzymaniu<br />

domu, pracująca jako goniec w jednym<br />

z miejscowych przedsiębiorstw, wzięła<br />

udział w przesłuchaniu młodych talentów<br />

organizowanym przez zespół Czerwono-<br />

-Czarni. Zaśpiewała swój popisowy numer<br />

Hulla Tutulla, a potem jeszcze Tutti Frutti<br />

Little Richarda oraz Jimmy Joe – już za<br />

moment swój pierwszy ogólnopolski przebój<br />

– i tego samego dnia otrzymała angaż<br />

do Czerwono-Czarnych, najpopularniejszej<br />

wówczas grupy bigbitowej prowadzonej<br />

przez Franciszka Walickiego. Specyfiką<br />

zespołu była ciągła obecność w nim kilkorga<br />

wokalistów i wokalistek. Oprócz Karin<br />

śpiewali w Czerwono-Czarnych: Marek<br />

Tarnowski, Michaj Burano, Toni Keczer,<br />

Henryk Fabian, Wojciech Gąssowski, Jacek<br />

Lech, no i dziewczyny – Helena Majdaniec<br />

oraz Kasia Sobczyk. Wykonawcy rywalizowali<br />

o piosenki. Ten, kto trafił w przebój,


Karin się kłania i kłania,<br />

konferansjerzy stoją<br />

bezradni, a kilkutysięczna<br />

widownia Opery Leśnej<br />

wzywa Karin, aby<br />

śpiewała dalej.<br />

Karin Stanek i Helena Majdaniec (archiwum autorki)<br />

był ulubieńcem publiczności i występował najwięcej.<br />

Ale początkowo ta rywalizacja nie miała w sobie nic<br />

z destrukcji, przeciwnie – integrowała artystów, a głównie<br />

zapewniała dobrą zabawę razem z publicznością.<br />

Dopiero z czasem, gdy wykrystalizowały się osobowości<br />

sceniczne, a wraz z nimi gwiazdorskie ambicje – zespół<br />

zaczęła toczyć choroba. To jednak był już koniec dekady,<br />

który zbiegł się z wygaszaniem przez władzę bigbitowego<br />

buntu i z dojrzewaniem wczorajszej młodzieży, którą pochłaniało<br />

codzienne życie: praca, dom, wychowywanie<br />

własnych dzieci.<br />

Artystka próbowała jeszcze występować z innymi zespołami<br />

(z czeskim The Samuels i z poznańską kapelą Schemat).<br />

Wreszcie zdecydowała się na solową karierę, ale<br />

trudności, jakie przed nią piętrzono, wymusiły w połowie<br />

lat siedemdziesiątych decyzję o wyjeździe na stałe do<br />

Niemiec, gdzie od kilku lat mieszkała najbliższa rodzina<br />

piosenkarki. Karin wróciła do mamy. Nigdy nie stworzyła<br />

własnego domu, nagrywała niemiecko- i anglojęzyczne<br />

piosenki, występowała jako Baby Gun albo Cory Gun<br />

z zespołem Blackbird, ale nie potrafiła żyć bez swojej –<br />

polskiej – publiczności. Wracała do niej od 1991 roku,<br />

czyli od pierwszego wielkiego koncertu retrospektywnego<br />

rodzimego bigbitu, zorganizowanego przez Walickiego<br />

w sopockim amfiteatrze. Została wierna piosenkom<br />

młodości aż do końca, do samotnej śmierci w 2011 roku,<br />

w niemieckim miasteczku Wolfenbüttel.<br />

Anna Kryszkiewicz, menadżerka i przyjaciółka Karin<br />

Stanek, tak wspominała pierwsze po 15 latach<br />

niewidzenia spotkanie piosenkarki z fanami, już<br />

dorosłymi, doświadczonymi przez życie, pokaleczonymi<br />

codziennością, zawiedzionymi albo zauroczonymi<br />

polską transformacją, teraz – ponownie<br />

zjednoczonymi w bigbitowym rytmie:<br />

Karin wybiega na scenę, na widowni zrywa się<br />

burza braw. Podbiega do mikrofonu i kłania się,<br />

kłania, a brawa nie gasną. Publiczność wita Karin<br />

długo i gorąco, bez krzyków, tylko te długie, niegasnące<br />

brawa. Karin stoi przed mikrofonem bez ruchu,<br />

zdumiona, zaszokowana. […] trzyma w jednej<br />

ręce gitarę, drugą unosi do twarzy i zakrywa oczy.<br />

Płacze.<br />

Siedzę na widowni i rozglądam się wkoło, nikt nic<br />

nie mówi, jedni płaczą wraz z nią, reszta ma szklane<br />

oczy. W tym zawarta jest cała tragedia Karin,<br />

tragedia minionych lat spędzonych na obczyźnie.<br />

Tej sceny nie zapomni chyba nikt, trwa bardzo długo.<br />

Dopiero po wielu minutach Karin odzywa się<br />

do mikrofonu jeszcze niepewnym głosem: „Dziękuję,<br />

dziękuję, jesteście najukochańszą, najlepszą<br />

publicznością na świecie. Nikt nigdzie nie potrafił<br />

mnie tak witać, jak wy”.<br />

I znów brawa, tym razem radosne, z okrzykami.<br />

Karin jest szczęśliwa. Zespół zaczyna grać i Karin<br />

śpiewa głębokim, silnym głosem: „O Jimmy Joe, ja<br />

kocham ciebie”. I znów brawa. Publiczność bawi<br />

się razem z nią, śpiewają wszyscy razem. Wokół<br />

mnie 40-latki, a może i 50-latki śpiewają zawzięcie<br />

„O Jimmy Joe, ja kocham ciebie”. To jest istny szał,<br />

tego się nie da opisać, to trzeba przeżyć. […]<br />

Karin się kłania i kłania, konferansjerzy stoją bezradni,<br />

a kilkutysięczna widownia Opery Leśnej wzywa<br />

Karin, aby śpiewała dalej. […] Karin robi krótką<br />

próbę na scenie i po chwili zaczyna Jedziemy autostopem.<br />

Tego brakowało publiczności. Wszyscy<br />

śpiewają razem z nią, szaleją, tańczą. Czysty obłęd.<br />

Zapomnieli o swoich latach, mają znów 18 lat i jadą<br />

z Karin autostopem.<br />

Pierwsza idolka polskiej młodzieży nie chciała<br />

przyjąć do wiadomości dorastania i związanych<br />

z nim dramatów, konformizmów i zdrad pokolenia.<br />

Została na zawsze nastolatką, która wierzyła<br />

w marzenia, w przyjaźń, w to, że kobieta ma takie<br />

same prawa jak mężczyzna – w życiu prywatnym<br />

i w publicznej działalności. Grała na swojej ukochanej<br />

gitarze, nie widząc w tym gestu zawłaszczenia<br />

należącego do mężczyzn instrumentu, atrybutu<br />

zapewniającego dominację w świecie męskiej<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

51


Karin Stanek w teledysku do piosenki „Sobota to mój dzień”, 1967 r.<br />

(źródło: Wikimedia Commons)<br />

Wspólnota dziewcząt i chłopców z gitarami budowana<br />

była na poczuciu pokoleniowej i kulturowej odrębności.<br />

Na emocjach, które najlepiej wyraża nowa muzyka,<br />

gitarowe akordy, elektryzujące głosy wokalistów i ekspresja<br />

ciała, nareszcie uwolnionego z więzienia dobrych<br />

manier, na zachłyśnięciu radością i urodą życia. Przede<br />

wszystkim – na potrzebie bycia wolnym i niezależnym od<br />

schematów, od egzystencji podobnej do tej, jaką wiodą<br />

rodzice. Na przeczuciu istnienia lepszego, piękniejszego,<br />

twórczego świata. „Czułam, że chcę grać – wspominała<br />

po latach swe zauroczenie grą na gitarze Karin<br />

Stanek – że muszę, że siedzi we mnie coś, co może się<br />

wyzwolić właśnie dzięki tej gitarze”. Coś – czyli nieskrępowanie<br />

w wyrażaniu własnych uczuć i postaw. To od<br />

tej chwili właśnie nowa muzyka stanie się dla każdej kolejnej<br />

generacji młodych ludzi orężem buntu, wyrazem<br />

niezgody na to, co zastane. W oficjalnej wersji piosenki<br />

Chłopiec z gitarą dziewczyna z gitarą potwierdzała<br />

pokoleniową – bigbitową – wspólnotę i odrębność:<br />

muzyki. Przeciwnie – dla Karin był to znak pokoleniowej<br />

jedności – sposób na umacnianie wspólnoty młodych<br />

dziewcząt i chłopców:<br />

Z początku było nas bardzo mało,<br />

jak dobrych rymów w piosence.<br />

Chłopcy! Dziewczęta! Radio podało:<br />

jest nas już trzysta tysięcy!<br />

Chłopcy! Dziewczęta! Któż nam się oprze,<br />

aż trudno temu dać wiarę,<br />

właśnie sprzedano – radio podało –<br />

Trzystutysięczną gitarę.<br />

Trzysta tysięcy gitar nam gra,<br />

żyć – nie umierać!<br />

Trzysta tysięcy gitar co dnia,<br />

żyć – nie umierać!<br />

O tych gitarach każdy z nas śnił<br />

i forsę zbierał.<br />

Trzysta tysięcy woła od dziś<br />

żyć – nie umierać!<br />

Życie jest piękne, życie ma smak,<br />

więc nie martw się, no i kwita.<br />

Kto z nas się oprze, kiedy mu gra<br />

trzysta tysięcy gitar.<br />

Chłopiec z gitarą byłby dla mnie parą<br />

Chcę przez życie śpiewająco razem iść.<br />

Chłopiec z gitarą byłby dla mnie parą<br />

Może mnie o rękę prosić choćby dziś.<br />

Z nim by było szczęście moje,<br />

Dwie gitary i nas dwoje –<br />

To marzenie w sercu budzi niepokoje.<br />

Chłopiec z gitarą byłby dla mnie parą<br />

Ja zawrócę mu gitarę, a on mnie.<br />

Chłopiec z gitarą byłby dla mnie parą,<br />

Chłopca z gitarą chcę.<br />

Były bajeczki o pannie do wzięcia,<br />

O córce monarchy co chciała mieć księcia.<br />

Lecz ja nie jestem córką króla,<br />

Więc tytuł książęcy mnie nie rozczula.<br />

Choć by się znalazł królewicz czy książę,<br />

Ja nigdy na pewno z nim życia nie zwiążę,<br />

Chyba że oprócz tytułu by miał<br />

Gitarę i na niej grał.<br />

Chłopiec z gitarą byłby dla mnie parą…<br />

Każdy z gitarą byłby dla mnie parą<br />

Więc para najlepsza – gitara i ja!<br />

Pomnik Karin Stanek w Bytomiu (projekt J. Wichrowskiego; fot. A. Tyc; źródło: Wikimedia Commons)<br />

52<br />

Trzysta tysięcy gitar nam gra,<br />

żyć – nie umierać!<br />

Trzysta tysięcy gitar co dnia,<br />

żyć – nie umierać!<br />

[Trzysta tysięcy gitar]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Ale była jeszcze nieoficjalna wersja<br />

tej piosenki albo jej ciąg dalszy, którego<br />

w 1963 roku nie pozwolono Karin<br />

śpiewać podczas festiwalu w Opolu<br />

ani nagrać w radiowym studiu. Nie<br />

chodziło nawet o żarty z oficjalnej,<br />

wysokiej kultury i jej rodzimych, nobliwych<br />

przedstawicieli, ale o wyraźny<br />

gest sugerujący, że to ona – niska, pogardzana<br />

przez rzekome elity, kultura,<br />

tu reprezentowana przez dziewczynę<br />

z gitarą, rości sobie prawa do tego, by<br />

dyktować warunki wspólnej egzystencji,<br />

a zwłaszcza – sposoby i metody<br />

wywierania wpływu na młodych ludzi,<br />

bo to o nich przecież toczyła się kulturowa<br />

batalia lat sześćdziesiątych:<br />

Gdy mi się Breza oświadczy lub Dygat,<br />

To z góry im powiem, że zbędna fatyga,<br />

I nic nie wskóra sam Putrament,<br />

Choć znany mi z pism jego<br />

temperament.<br />

Gdy przez Waldorffa list prześle<br />

Wodiczko,<br />

Nic z tego nie będzie, nie spłonie mi<br />

liczko.<br />

Chyba że każdy z tych panów by miał<br />

Gitarę i na niej grał!<br />

Breza z gitarą byłby dla mnie parą,<br />

Może mnie o rękę prosić choćby dziś!<br />

Dygat z gitarą byłby dla mnie parą,<br />

Miałby przy goleniu jeszcze jedną myśl!<br />

Ale Waldorff i Putrament<br />

Wielki by podnieśli lament<br />

I uciekli z Brezą za Spiżową Bramę…<br />

Każdy z gitarą byłby dla mnie parą<br />

Niech piosenki dla mnie śpiewa<br />

Dla mnie gra.<br />

Nie mogło być zgody decydentów na<br />

ów gest podporządkowania wysokiej<br />

kultury piosence, bigbitowemu rytmowi,<br />

nastoletniej gwiazdce estrady.<br />

Mechanizm opresji bowiem działał<br />

wyłącznie w jedną stronę – o czym<br />

boleśnie przekonała się młoda dziewczyna,<br />

w ciągu całej swojej kariery<br />

traktowana protekcjonalnie, wyśmiewana<br />

z powodu nie najlepszej dykcji,<br />

mało ambitnego repertuaru, scenicznego<br />

image’u. Nazywana „smarkulą”,<br />

„dziewczynką z warkoczykami”,<br />

„pacynką”, „maskotką”, „dynamitem<br />

z przedszkola”, „sekskapiszonem”,<br />

wreszcie – „malowaną lalą”. Taki<br />

zresztą tytuł – Malowana lala – nosi<br />

jeden z największych przebojów pio-<br />

senkarki i jedyna<br />

biografia Stanek,<br />

napisana przez<br />

nią we współpracy<br />

z Anną Kryszkiewicz,<br />

a wybór<br />

ów wydaje się<br />

jednym z największych<br />

nieporozumień<br />

w artystycznym<br />

życiorysie<br />

wokalistki.<br />

Trudno zrozumieć<br />

decyzję autorek<br />

dotyczącą tytułu<br />

książki, skoro<br />

sama Karin wspominała<br />

historię<br />

wykonania piosenki<br />

autorstwa<br />

Marka Sarta (muzyka)<br />

i Andrzeja<br />

Bianusza (tekst)<br />

podczas festiwalu w Sopocie w 1962<br />

roku następująco:<br />

Najważniejszą sprawą była piosenka.<br />

Co będę śpiewać? I tu raptem,<br />

niespodziewanie zaczęły się przykre<br />

sprawy. Otóż na pierwszej próbie,<br />

w Warszawie, zaproponowano mi piosenkę<br />

Malowana lala, która była już<br />

przedtem wykonywana przez kwartet<br />

wokalny (nawet w programach<br />

telewizyjnych), ale przeszła bez echa,<br />

jakoś nikt nie zwrócił na nią uwagi.<br />

Zespół sprzeciwił się dość ostro,<br />

wręcz nie chciał jej opracować, twierdząc,<br />

że jest zła, nie w ich stylu – po<br />

prostu nie podobała się. […] Spór<br />

trwał dość długo, wreszcie doszli jakoś<br />

do porozumienia między sobą<br />

i zadecydowano, że będę śpiewała<br />

jednak Malowaną lalę, ale opracowaną<br />

w stylu beatowym. Wszyscy śmiali<br />

się z tej piosenki, na czele z Heleną<br />

[Majdaniec], dzięki czemu obrzydzili<br />

mi ją dokumentnie. No ale cóż ja mogłam<br />

tu zdziałać? Musiałam śpiewać<br />

to, co mi przydzielili.<br />

Jest w „Przekroju” z 29 lipca 1962<br />

roku satyryczny rysunek Kazimierza<br />

Wiśniaka, ilustrujący festiwalowe<br />

wspomnienia Jerzego Afanasjewa<br />

zatytułowane Ach te śliczne szansonetki!<br />

czyli sopockie li-li – la-la. Na<br />

rysunku widać wystrojone, ufryzowane<br />

diwy mizdrzące się przed zwierciadełkiem,<br />

przed mikrofonem albo<br />

triumfalnie obnoszące swój sceniczny<br />

sukces. Wszystkie śmiertelnie poważne,<br />

zanurzone we własnej wielkości<br />

i sztuce, celebrujące prywatne ego.<br />

Malowane lale… Wśród nich wyróżnia<br />

się jedna postać: niewysoka dziewczyna,<br />

uśmiechnięta pieguska z warkoczami<br />

związanymi wielką wstążką,<br />

ubrana w wąskie spodnie, trzymająca<br />

w rękach gitarę. Wcale nie jest<br />

malowana. I wcale nie przypomina<br />

Rysunek Kazimierza Wiśniaka ("Przekrój" z 29 lipca 1962)<br />

lali! Karin… Potwierdzają ów wyraźny<br />

kontrast fotografie uczestniczek konkursu<br />

zamieszczone obok rysunku,<br />

a i tekst Afanasjewa, który wspomina,<br />

że spośród polskich wokalistek,<br />

oprócz Stanek, wystąpiły w Sopocie<br />

Sława Przybylska i Violetta Villas:<br />

„Sława Przybylska była zamyślona<br />

jak księżyc. Violetta Villas śpiewała jak<br />

ptak na gałęzi, trzepotała skrzydłami<br />

i płakała jak ptak”. To dość typowy<br />

obrazek piosenkarki lat sześćdziesiątych<br />

– sporo melancholii, nostalgii,<br />

łez, dystyngowanego piękna. I dopiero<br />

wtargnięcie na estradę Karin Stanek<br />

przełamuje ów stereotyp:<br />

A potem jak wyskoczył malutki krasnoludek<br />

Karin Stanek, dziewczynka<br />

ze złotymi rogami, jak nie kropnie!,<br />

jak na rogi nie weźmie i zacznie bóść!,<br />

gitarą machać i hej siup swoje góralskie<br />

„malowane baby” śpiewać, że<br />

kamery telewizyjne poczęły z radości<br />

ogonem merdać. A warkocze to miała<br />

takie jak ogonki od kota, którego<br />

ciocia była myszką, a ta myszka miała<br />

wujka, który był kotem. Jasne?<br />

Ciekawe, że Afanasjew zmienia<br />

w swoim tekście „malowaną lalę”<br />

na „malowaną babę”. Każde z tych<br />

określeń znaczy przecież coś innego.<br />

Słownik języka polskiego podaje, że<br />

związek frazeologiczny „Stać, siedzieć<br />

itp. jak malowana lala” oznacza „stać,<br />

siedzieć itp. bezmyślnie, bez ruchu,<br />

nie reagując na nic”. Baba natomiast<br />

to wśród kilku różnych – mniej<br />

i bardziej kobietom przyjaznych znaczeń<br />

– także baba-jaga i baba-jędza,<br />

czyli czarownica albo wiedźma, oraz<br />

herod-baba, czyli władczyni, a nawet<br />

despotka. Krytyk zatem musiał<br />

dostrzec w młodziutkiej Karin tę siłę,<br />

której nie posiadały jej starsze koleżanki<br />

– zdolność do samodzielnego<br />

działania. Spontaniczność, natural-<br />

53<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Afisz zapowiadający występ Czerwono-Czarnych (źródło: Archiwum Państwowe w Radomiu).<br />

Znaleźli się nawet tacy, którzy dawali<br />

mi „doskonałe, życzliwe” rady, a więc<br />

przede wszystkim, żebym zmieniła<br />

styl – muzyka sentymentalna, łzawa,<br />

albo awangardowa, muzyka „podziemia”.<br />

A znalazł się nawet ktoś, kto obiecał<br />

wziąć mnie do swojego programu<br />

telewizyjnego, ale powinnam być zupełnie<br />

inna, a więc założyć długą suknię,<br />

rozpuścić włosy lub spiąć w poważny kok<br />

i z powagą i statecznością odśpiewać jakąś<br />

tragiczną piosenkę – chyba o zawiedzionej<br />

miłości. Miałam przestać już być<br />

dziewczyną, a stać się kobietą! Na siłę!<br />

Nie wypadało mi powiedzieć wprost, co<br />

o tym myślę, ale potem aż popłakałam<br />

się ze śmiechu, kiedy w wyobraźni zobaczyłam<br />

siebie w takiej roli. Więc chciano mi<br />

odebrać to, co było we mnie inne, co było<br />

tylko moje, co odróżniało mnie od innych<br />

piosenkarek. To równało się zniszczeniu<br />

mnie! O nie, na to sobie nie pozwoliłam,<br />

pozostałam taka sama jak zawsze, żywa<br />

i wesoła.<br />

Nie chciała stać się kobietą, bo taka przemiana<br />

oznaczałaby negację całego jej dotychczasowego<br />

świata – wszystkiego, w co wierzyła,<br />

czym dzieliła się ze swoją publicznością.<br />

Także zatem w piosence dała wyraz przywiązaniu<br />

do dziewczęcej fryzury jako znaku<br />

młodości, niczym nieskrępowanej wolności,<br />

nonkonformizmu i wierności – sobie:<br />

ność i szczerość porywające tłumy.<br />

Niezłomność – która pozwalała ocalić<br />

indywidualność w natłoku zakazów, nakazów,<br />

dobrych rad, wychowawczych<br />

metod, nagród i kar rozdzielanych przez<br />

starszych, lepszych i mądrzejszych.<br />

Znakiem młodzieńczej, konsekwentnej<br />

postawy Karin były wspomniane przez<br />

Afanasjewa, widoczne na rysunku Wiśniaka,<br />

charakterystyczne warkocze, które<br />

artystka zaplatała aż do śmierci – jako<br />

symbol niewinności, dziewczęcości, ale<br />

z czasem – także jako znak uwięzienia<br />

w schemacie, uwikłania w przeszłość,<br />

w ściśle splecionych konwencjach obowiązujących<br />

kobiety w domu, w procesie<br />

edukacji, na scenie.<br />

Karin Stanek nie chciała poddać się rytuałom<br />

dorosłości – symbolicznym oczepinom,<br />

podczas których dziewczynie<br />

obcinano warkocze na znak jej wejścia<br />

w dorosłość. Co nie znaczy, że kreatorzy<br />

ówczesnej sceny muzycznej nie próbowali<br />

jej do tego nakłonić, pozbawić wpływu<br />

na uwielbiających ją młodych fanów,<br />

nauczyć pokory, uległości, pokazać, jakie<br />

jest miejsce młodej kobiety w społecznej<br />

rzeczywistości. I tak na przykład w „Filipince”<br />

z 3 lutego 1963 roku ukazał się<br />

tekst niejakiego Mikołaja zatytułowany<br />

Malowana piosenka:<br />

Leży przede mną plik Waszych listów,<br />

a w co drugim liście prośba o piosenki<br />

z repertuaru Karin Stanek. Właściwie wcale<br />

Wam się nie dziwię. Ostatnio tyle się<br />

pisało i mówiło na jej temat, że prośby są<br />

usprawiedliwione. Zastanawiam się tylko,<br />

czy wszyscy piszący na temat tej miłej<br />

dziewczyny nie robią jej dużej krzywdy. Bo<br />

pomyślcie tylko. Zrobiono z niej gwiazdę<br />

i bożyszcze młodzieży, a nie dano jej ani<br />

czasu, ani możliwości do nauczenia się<br />

tak trudnego zawodu, jakim jest zawód<br />

piosenkarza. Znajomość kilku piosenek<br />

i rytmu, a nawet duża muzykalność, to<br />

jeszcze zbyt mało. Od tego wprawdzie<br />

trzeba zacząć, to jest punkt wyjścia, ale<br />

potem trzeba wielu, wielu godzin pracy.<br />

Trzeba uczyć się dykcji, trzeba rozwijać<br />

swoją muzykalność, bo wrodzona nie na<br />

54<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

długo starczy, trzeba ciągle opracowywać<br />

nowe piosenki, trzeba pracować<br />

z muzykiem i reżyserem. O ile wiem, Karin<br />

Stanek nie ma na to czasu, bo musi<br />

stale występować. Talentu zaś może jej<br />

starczyć na jakiś czas tylko. A co potem?<br />

A potem zostanie jej żal do ludzi, którzy<br />

kazali jej być wielką gwiazdą, a nie dali<br />

jej możliwości nauczenia się zawodu piosenkarki.<br />

To wszystko, co tu napisałem, nie jest<br />

podyktowane niechęcią do Karin, którą<br />

naprawdę lubimy. I właśnie dlatego, że<br />

ją lubimy, nie chcemy jej robić krzywdy.<br />

Życzymy jej serdecznie, żeby nauczyła się<br />

wielu rzeczy i żeby została naprawdę dobrą<br />

piosenkarką.<br />

W latach siedemdziesiątych, gdy kończyło<br />

się obowiązujące w poprzedniej<br />

dekadzie przyzwolenie na „mocne uderzenie”<br />

rodzimych rockandrollowców, na<br />

różne sposoby dawano do zrozumienia<br />

młodym ludziom, że oto pora spoważnieć,<br />

zejść ze sceny, a już na pewno –<br />

wyposażyć swój wizerunek w atrybuty<br />

dorosłości. Nie oszczędzono Karin ani<br />

pomówień, ani kar: zamkniętych drzwi<br />

studiów nagrań, odwołanych koncertów<br />

i udziałów w telewizyjnych programach,<br />

nieprawd recenzentów, kpin oraz zdrad<br />

redaktorów, krytyków, a nawet koleżanek<br />

i kolegów z tak zwanego środowiska.<br />

Po latach piosenkarka wspominała:<br />

Warkocze moje, gdy wam śpiewam,<br />

w rytm twista się gną,<br />

w piosence każdej pomagają mi.<br />

Warkocze moje, jak widzicie,<br />

potrzebne mi są,<br />

choć z warkoczyków niemal każdy drwi:<br />

Niemodny warkocz, warkocz, warkocz<br />

– powiadają,<br />

zetnij warkocz, warkocz<br />

– doradzają,<br />

po co do warkoczy się wtrącają<br />

– któż to wie.<br />

Niejednych kłuje w oczy urok tych warkoczy,<br />

o warkocze cały bój się toczy.<br />

Ja nie zetnę jednak mych warkoczy,<br />

nie.<br />

Warkocze moje, kiedy tańczę,<br />

w rytm tańca się gną,<br />

więc w tańcu także pomagają mi.<br />

Warkocze moje i do tańca<br />

potrzebne mi są,<br />

co mnie obchodzi,<br />

że z nich każdy drwi.<br />

Niemodny warkocz, warkocz, warkocz…<br />

[Piosenka o warkoczach]<br />

Oprócz gitary i warkoczy charakterystyczną<br />

cechą scenicznego wizerunku<br />

Karin Stanek były… spodnie, a do nich<br />

odpowiednie do tańca balerinki oraz biała<br />

bluzka (czasem kolorowy sweterek).<br />

To był widok niezwykły w 1962 roku –<br />

młoda dziewczyna w spodniach zamiast<br />

grzecznej spódniczki! Choć sama artystka<br />

tłumaczyła: „Od początku trasy zawsze<br />

występowałam w spodniach, bardzo<br />

przyzwyczaiłam się do tego stroju, zresztą<br />

mogłam w nich swobodnie wykonywać<br />

wszystkie swoje taneczne ewolucje”,<br />

to natychmiast pojawiły się plotki, że<br />

z pewnością chce ukryć krzywe nogi, tatuaże,<br />

a być może nawet – jedną nogę ma<br />

krótszą? Karin bawiły te domysły i plotki,<br />

odpowiadała – jak zwykle – piosenką:


Fot. M. Karewicz<br />

Gdy się na scenie zakończył twist,<br />

wtedy dostałam śmieszny list,<br />

a w nim pytanie, czy Karina<br />

to jest chłopak czy dziewczyna?<br />

Ubiór chłopięcy, chłopięcy gest<br />

i dwa warkocze – co to jest?<br />

Więc ja wszystkim odpowiadam,<br />

czemu taki ubiór wkładam.<br />

Biała bluzka, czarne spodnie,<br />

tak najmilej, najwygodniej.<br />

Chociaż piękne stroje w sklepach są.<br />

Niech się inne stroją modnie,<br />

mnie wystarcza bluzka, spodnie,<br />

gdy się twistem kręci świat,<br />

a ja mam naście lat.<br />

Niech spróbuje ta lub ta,<br />

która furę sukien ma,<br />

tańczyć twista tak jak ja<br />

w sukieneczkach, falbaneczkach.<br />

Biała bluzka, czarne spodnie,<br />

tak się tańczy najwygodniej,<br />

gdy do twista porwał świat,<br />

gdy się ma naście lat.<br />

Mnie nie obchodzi paryski szyk,<br />

w modzie rewolta, mody szyk,<br />

niechaj starają się kobiety<br />

od Kaliny do Violetty.<br />

Nich sobie będzie w komisach ruch,<br />

mnie nie olśniewa żaden ciuch.<br />

Niech się stroją inne gracje,<br />

a ja swoją mam kreację.<br />

Biała bluzka, czarne spodnie,<br />

tak się tańczy najwygodniej,<br />

gdy się twistem kręci świat,<br />

a ja mam naście lat,<br />

a ja mam naście lat,<br />

a ja mam naście lat!<br />

[Biała bluzka, czarne spodnie]<br />

W połowie lat sześćdziesiątych Karin<br />

Stanek była ikoną młodzieżowego<br />

stylu. Nie, nie mody, bo na temat<br />

trendów, obowiązujących w sezonie<br />

fasonów, długości i kolorów nie wiedziała<br />

nic. Ale wiedziała sporo o marzeniach<br />

rówieśników, o ich sposobach<br />

na życie, na szczęście, na dobre<br />

samopoczucie. Dlatego młodzi ludzie<br />

tak kochali jej Jedziemy autostopem<br />

oraz Motor i ja – kiedy z własnej gitary<br />

robiła dwukołowy pojazd i wraz z<br />

gitarzystą z zespołu pędziła po scenie!<br />

Ale przede wszystkim – identyfikowali<br />

się z piosenką Tato, kup mi dżinsy:<br />

Tato, kup mi dżinsy-spodnie,<br />

Tato, będzie mi wygodnie,<br />

Tato, wszyscy mają dżinsy,<br />

Kup je mi!<br />

Tato, nie mów, że są drogie,<br />

Jak to wytłumaczyć tobie,<br />

Dżinsy kup mi, nie myśl długo,<br />

Raz, dwa, trzy!<br />

Nie do prasowania,<br />

Nie do cerowania,<br />

Fajne, nawet z łatą,<br />

Wierz mi, tato!<br />

Wszystkim torby nie potrzeba,<br />

Po co plecak, po co chlebak<br />

Wszystko siedzi w ich kieszeniach –<br />

Cały świat!<br />

Tato, kup mi dżinsy, tato,<br />

Na mróz, tato, i na lato,<br />

Nie chcę nawet już skutera,<br />

Kup je mi!<br />

W dżinsach świat przebiegnę cały,<br />

Będą ze mną dorastały,<br />

Kiedyś ślicznie je wyczyszczę<br />

Na swój ślub.<br />

Bardzo istotne było to, że o dżinsy<br />

upominała się ze sceny dziewczyna.<br />

Bo niby dlaczego dziewczęta miały<br />

być gorsze od swoich kolegów? Co do<br />

chłopców bowiem nie było wątpliwości<br />

– nosili z dumą polską odmianę<br />

modnych spodni – tak zwane teksasy.<br />

Ale wobec dziewcząt wychowawcy,<br />

kuratorzy i nauczyciele byli nieubłagani.<br />

Aż do lat 1972–1973, czyli<br />

szkolnych reform Edwarda Gierka, nie<br />

wolno było uczennicom nosić w szkole<br />

spodni! Przypomnijmy sobie scenę<br />

z filmu Wojna domowa, kiedy Anula,<br />

marząca o tym, by móc choć w czasie<br />

wakacji założyć dżinsy, w ukryciu,<br />

w tajemnicy przed wujostwem przerabia<br />

spodnie kolegi, dopasowując je<br />

do swojej figury…<br />

Karin śpiewającą „Tato, kup mi dżinsy”<br />

kochały polskie dziewczęta właśnie<br />

dlatego, że odważyła się wyśpiewać<br />

ich skryte marzenia i życzenia. Była jedyną<br />

tak bliską ich świata gwiazdą estrady,<br />

a może po prostu – przyjaciółką w warkoczach,<br />

w dżinsach, z gitarą, na której<br />

wygrywała bigbitowe przeboje.<br />

Zakończenie tej niezwykłej dziewczęcej<br />

wspólnoty, co więcej – wyjątkowego porozumienia<br />

dziewcząt i chłopców – zapowiedziała<br />

już w 1964 roku koleżanka<br />

Karin z zespołu Czerwono-Czarni, Kasia<br />

Sobczyk, która swój przebój O mnie się<br />

nie martw rozpoczynała słowami: „Zgoda,<br />

możemy się rozstać”, dalej zaś dokonała<br />

symbolicznego podziału na dziewczęce<br />

piosenki i męski bigbit: „Zawsze<br />

lubiłam stare piosenki, / A ty wolałeś<br />

bigbit. / Wszystko się zmienia, teraz te<br />

dźwięki/ Humor poprawia mi w mig”…<br />

I oto nadchodziła era powrotu do starych<br />

piosenek, które z upodobaniem<br />

śpiewały równo wyglądające i równo<br />

operujące głosem uczennice z zespołu<br />

Filipinki albo harcerki z Alibabek. Pełne<br />

uroku, przesympatyczne i niezwykle<br />

utalentowane – ale reprezentujące ów<br />

dawny, sprzed młodzieżowej rewolucji,<br />

model kobiecości. Kobiecości podporządkowanej<br />

rodzicom i nauczycielom,<br />

wreszcie – symbolicznie, towarzysząc<br />

w chórkach znanym solistom – odsuwającej<br />

się na daleki plan, odzywającej się<br />

drugim, wspierającym kolegów artystów<br />

głosem. [IK]<br />

IZOLDA KIEC<br />

55<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


WŁOSY<br />

56<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Foto: Pixabay


– Czy mogliby państwo jej umyć włosy? Bo<br />

takie po tej gorączce są brudne…<br />

W zasadzie nie posiwiała, choć ponad<br />

dwa miesiące minęły od nałożenia farby.<br />

Ludzie mają takie przekonanie, że ze<br />

szpitala się nie wychodzi, więc na jej wyraźne<br />

życzenie córka nałożyła farbę. Tę<br />

samą od wielu lat. Ciemny kasztan. Przyszły<br />

z siostrą dziś wcześniej. Kiedy to się<br />

skończy? Przychodziły codziennie. Obie<br />

albo na zmianę od dwóch tygodni, kiedy<br />

po trudnej reanimacji została podłączona<br />

do setki kabli i pracującej za nią aparatury.<br />

Miarowy wdech, wydech, wdech. Piiip<br />

piiiip piiip. Zmieniające się liczby i światła.<br />

Nie odzyskała przytomności. Wpatrywały<br />

się codziennie w grymas jej twarzy unoszonej<br />

pod intubacyjną rurką respiratora,<br />

w zamknięte powieki, szukając śladów życia.<br />

Choćby najmniejszej chęci powrotu.<br />

Tylko te ciemne włosy na poduszce – nienaturalne,<br />

niepasujące do miejsca i okoliczności.<br />

Pielęgniarki patrzą ze zdziwieniem.<br />

– Może później, teraz mamy sporo roboty<br />

przy chorych. Jest też nowe przyjęcie. Nastolatek<br />

z wypadku.<br />

Chwilę później na oddziale intensywnej terapii<br />

zaczyna się zaludniać. Pośpiesznie, na<br />

łóżku w obstawie ratowników i przenośnej<br />

aparatury wjeżdża pacjent ze śmigłowca,<br />

który przed chwilą wylądował na dachu<br />

szpitala. Żaden z chorych leżących na<br />

tym oddziale nie patrzy. Każdy zanurzony<br />

w oddechu własnego respiratora. Siostry<br />

wychodzą, nie mogą zostać dłużej. Nikt nigdy<br />

nie jest przygotowany na czyjąś śmierć,<br />

każda z nich przychodzi za wcześnie albo<br />

nie w porę, albo nie w ten sposób. Śmierć<br />

pozbawia ludzi godności, pozostawia na<br />

ich twarzach grymas. Ci, którzy pozostają,<br />

muszą zmierzyć się z własną bezradnością,<br />

a potem w skupieniu przejść proces godzenia<br />

się ze stratą. Każdy człowiek niesie<br />

w sobie historię. Barwność przeżyć. Czasem<br />

nieznośny charakter. Każdy jest dla kogoś<br />

stratą w chwili, kiedy kreska na kardiomonitorze<br />

niknie, najpierw spłaszczając swoją<br />

amplitudę, tak jakby dawała jeszcze czas<br />

zgromadzonym naokoło, żeby oswoić się<br />

z nieuchronnością. Z brakiem dźwięku. Cisza<br />

na tym oddziale jest najstraszniejszym<br />

dla żywych elementem historii. Dla chorych<br />

jest możliwością ulgi. Odpoczynku.<br />

Tego samego dnia ośmioletnia Ewelina<br />

z Nysy ścięła sześćdziesiąt centymetrów<br />

swoich długich włosów. Decyzję tę podjęła<br />

z rodzicami, aby pomóc swojej chorej<br />

na raka przyjaciółce. Pani Monika<br />

z małego teatru z południa kraju podjęła<br />

się wykonania peruki na jedwabiu dla małej<br />

Ani.<br />

– Mamo, włosy rosną. Urosną.<br />

Dzień jak co dzień. Na piątce morfina<br />

w stałym wlewie. Na szóstym stanowisku<br />

dołączono silne leki nasercowe. Starsza<br />

córka sprawdza, czy u mamy te same leki<br />

co wczoraj płyną pod kontrolą komputera.<br />

Łóżko na końcu sali jest puste. Kobieta zawiesza<br />

pytające spojrzenie na pielęgniarkach.<br />

– Adam miał dużo szczęścia. Wrócił do żywych<br />

i jest na innym oddziale. Czeka go długa<br />

rehabilitacja.<br />

Chłopak z wypadku przywieziony tydzień<br />

temu helikopterem. Dlaczego mama nie<br />

ma takiego szczęścia? Mariola wzdycha.<br />

No tak, tak – oczywiście rozumie słowa<br />

lekarza o szansach. O możliwościach.<br />

A raczej ich braku. Medycyna nawet tutaj,<br />

wśród komputerów, pomp i leków nie ma<br />

nieograniczonych możliwości.<br />

– Mamo, dlaczego ty nie chcesz odpocząć?<br />

Piiiip piiiiiip piiiiip. Mijają dwie kolejne<br />

doby. Chociaż tu czas stoi w miejscu.<br />

Mariola budzi się w nocy zlana potem.<br />

Jezu, ten kolor na mamy głowie!!! Dopiero<br />

teraz uświadamia sobie, że nie pojawił<br />

się ani jeden odrost, ani grama siwizny.<br />

One nie rosną. Po prostu nie urosły<br />

nic od dwóch miesięcy. Do rana nie jest<br />

w stanie zasnąć. Nie śpi już czwartą noc.<br />

Nie będzie w stanie jutro pójść do pracy.<br />

Podchodzi do lustra. Nie może na siebie patrzeć.<br />

Wizytę u fryzjera odwoływała już kilka<br />

razy. Może nie będzie tego pogrzebu… może<br />

wcale nie musi. Boże, jaki odrost. Matka nie<br />

byłaby zadowolona, gdyby tak zobaczyła ją<br />

na pogrzebie. Tuż po ósmej wykręca numer<br />

telefonu. Umawia się z fryzjerką. W szpitalu<br />

jest pierwsza. Włosy Marioli lśnią świeżym<br />

blaskiem. Pielęgniarka mówi komplement.<br />

Córka dotyka twarzy mamy. Patrzy<br />

z czułością. Potem zaczyna pieścić jej włosy.<br />

Jakie delikatne. Umyte. Dwie godziny później<br />

na monitorze pojawia się ciągła kreska.<br />

[KBS]<br />

KATARZYNA BRUS-SAWCZUK<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

57


58<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


ARTYSTA<br />

RZEŹBIARZ<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

59


Kawałki<br />

wewnętrznego<br />

świata<br />

60<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Piotr<br />

Michnikowski<br />

Ukończył Warszawską<br />

Akademię Sztuk Pięknych.<br />

Dyplom na Wydziale<br />

Rzeźby uzyskał<br />

w 1985 roku. Twórca kameralnych<br />

rzeźb z brązu<br />

i ceramiki oraz autorskich<br />

instrumentów muzycznych<br />

i instalacji. Jednym<br />

z jego charakterystycznych<br />

i unikatowych projektów<br />

jest cykl reliefów<br />

ceramicznych wykorzystujących<br />

malarski charakter<br />

szkliwa. Pracuje,<br />

posługując się własnymi<br />

technikami i recepturami<br />

powstałymi na przestrzeni<br />

wielu lat. Oprócz<br />

rzeźby zajmuje się także<br />

muzyką i pisaniem.<br />

rozmawia magdalena adaszewska<br />

„Życie niekiedy rozpada się na kawałki.<br />

Jedyne, co można z tym zrobić,<br />

to poskładać z powrotem w jakąś<br />

całość. A tak naprawdę, to może jest<br />

tak, że ta całość zawsze składa się<br />

z różnych kawałków, które nie zawsze<br />

do siebie pasują. Nic nie jest idealne,<br />

choć wszystko jest”. Słowa te były<br />

mottem Twojej ostatniej wystawy<br />

zatytułowanej „Kawałki barw”. Co<br />

chciałeś za ich pomocą przekazać?<br />

Przesłanie moich słów i prac jest bardzo<br />

ludzkie. Każdego z nas może spotkać<br />

to, że rozpadnie się na kawałki.<br />

Życie przynosi rozmaite zawirowania,<br />

przechodzimy od radości do rozpaczy,<br />

wspinamy się na wierzchołek góry<br />

i nagle z niego spadamy. Ale zawsze<br />

możemy się podnieść, pozbierać kawałki<br />

siebie i ruszyć dalej. Jesteśmy<br />

całością. I nawet jeśli na chwilę, na jakiś<br />

czas ta całość zostanie zachwiana,<br />

straci kontury, powinniśmy dążyć do<br />

jej umocnienia, sklejenia tego, co się<br />

rozpadło. To da się zrobić. To jest jeden<br />

z warunków naszej egzystencji. A w dodatku<br />

to, co potem się objawia, wciąż<br />

emanuje i zaskakuje swoim pięknem.<br />

Wystawa „Kawałki barw” okazała<br />

się Twoim wielkim sukcesem. Miała<br />

świetnych patronów medialnych<br />

i sponsorów, obecnych na wernisażu.<br />

Wśród gości można było spotkać<br />

znanych ludzi sztuki, kultury, dziennikarzy,<br />

aktorów. PROM Kultury<br />

w Warszawie pękał w szwach!<br />

Bardzo mnie to cieszy, wszystkim<br />

moim gościom dziękuję za obecność<br />

i wiele miłych opinii. Może to zasługa<br />

innej formuły wernisażu? Zazwyczaj<br />

otwarcia wystaw ograniczają się do<br />

powitania i powiedzenia kilku słów<br />

61<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


o artyście, przy czym często jest on<br />

tłem dla osoby wprowadzającej i organizatora<br />

czy kuratora (nie lubię tego<br />

określenia, bo brzmi dziwacznie, jakby<br />

artysta musiał być pilnowany z tytułu<br />

prawa). A potem jest tylko smętne<br />

snucie po sali albo poklepywanie<br />

artysty po plecach, albo huczne zamieszanie<br />

niemające nic wspólnego<br />

z pokazywaną sztuką i jej duchem. Ja<br />

miałem inny plan, zdecydowałem, że<br />

mój wernisaż będzie wyglądał inaczej.<br />

Głównie dlatego, że prezentowane<br />

przeze mnie reliefy bardzo odbiegają<br />

zarówno od malarstwa, jak i od rzeźby,<br />

są czymś nowym. Chciałem wyjaśnić<br />

temat i bardziej go przybliżyć oglądającym.<br />

W pierwszej części odbyła<br />

się rozmowa ze mną o mojej pracy,<br />

prowadzona przez Katarzynę Mazur,<br />

redaktor naczelną „Gentleman Magazine”.<br />

Znakomity pianista Bogdan<br />

Hołownia oczarował muzyką podobną<br />

do tej, jaka zazwyczaj rozbrzmiewa<br />

w mojej pracowni. Wieczór prowadził<br />

mój przyjaciel Roman Dziewoński,<br />

z którym przecież znamy się od najmłodszych<br />

lat – nietrudno zgadnąć<br />

dlaczego. Następnie goście zostali zaproszeni<br />

i na coś miłego dla oka, czyli<br />

oglądanie prac, i coś miłego dla podniebienia.<br />

A to wszystko dzięki wielu<br />

wspaniałym osobom, które przyczyniły<br />

się do powstania wystawy i organizacji<br />

wydarzenia. Jestem im wszystkim<br />

ogromnie wdzięczny.<br />

Twoje reliefy ceramiczne, tak bardzo<br />

podziwiane na wystawie, niosą ze<br />

sobą wiele treści i komunikatów. Zobaczyłam<br />

w nich poszukiwanie siebie,<br />

miłości, bliskości, natury.<br />

Tworząc, opowiadam o tym, co dla<br />

mnie najważniejsze. Zawsze kochałem<br />

naturę, byłem blisko niej. To<br />

kwintesencja życia. Wszystko. Człowiek<br />

jest jej częścią, tylko się od niej<br />

odcina. Zapomina o swojej przynależności,<br />

o źródle. A przecież tylko<br />

tam można odnaleźć siebie. Odnaleźć<br />

sens tego wszystkiego. Przecież<br />

ona przenika nas na wskroś. Wystarczy<br />

spojrzeć do wewnątrz, by ją poznać.<br />

Doznać. Spotkać samego siebie.<br />

62<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Życie niekiedy rozpada się na kawałki.<br />

Jedyne, co można z tym zrobić,<br />

to poskładać z powrotem<br />

w jakąś całość.<br />

A tak naprawdę, to może jest tak,<br />

że ta całość zawsze składa się z różnych<br />

kawałków, które nie zawsze do siebie pasują...<br />

Nic nie jest idealne, choć wszystko jest<br />

To natura jest Twoją największą inspiracją?<br />

Natura, ludzie. Wszystko, co zostało<br />

stworzone. Pierwiastki zebrane, sklejone<br />

w całość. Ja, inni ludzie. Spojrzenie,<br />

słowo, uśmiech. Cudowny poranek<br />

i nieoczekiwane zdarzenie. Pretekstem<br />

do tworzenia może być drobiazg.<br />

Fascynuje mnie życie jako całość, jako<br />

coś codziennego, zwyczajnego, ale tylko<br />

pozornie, bo właśnie w tej zwyczajności<br />

jest wielkość. To cud. Tak niewiele<br />

i aż tyle… Żyjemy i na co dzień o tym<br />

nie myślimy, nie zastanawiamy się, nie<br />

patrzymy na świat i egzystencję w taki<br />

sposób. To takie proste i piękne. Dla<br />

mnie to najcudowniejsza inspiracja.<br />

Źródło wszystkiego.<br />

Kolorystyka Twoich reliefów jest<br />

wprost niesamowita, energetyczna<br />

i sprawia, że nie można oderwać od<br />

nich oczu. Czy tak widzisz świat?<br />

Świat właśnie taki jest! Wystarczy zatrzymać<br />

się w pędzie, nawet na chwilę,<br />

i spojrzeć na to, co dokoła, innym<br />

okiem. Niebywałe jest to, że człowiek<br />

sam to piękno niszczy. Przecież to tak,<br />

jakby niszczył swój dom. Tak, ja właśnie<br />

tak postrzegam świat, napawa mnie to<br />

radością, taką odwieczną i trochę dziecięcą.<br />

Bardzo lubię w sobie ten stan.<br />

W Twoich dziełach jest światło…<br />

Ono jest wszędzie. Ja je tylko dostrzegam<br />

i przenoszę. Widzę je w drobiazgach,<br />

w codziennych sytuacjach.<br />

W małych radościach, tworzących<br />

większą całość.<br />

Twoja sztuka ma taki mocny, pozytywny,<br />

pełen dobrych uczuć i emocji<br />

przekaz.<br />

Staram się wszystko budować opierając<br />

się na radości życia. Jestem daleki<br />

od stereotypu, według którego najlepsze<br />

dzieła powstają z nieszczęścia.<br />

Dla niektórych artystów proces twórczy<br />

bywa bolesny, jednak ja nie doświadczam<br />

męki twórczej. Wybieram<br />

radość. Chcę ją czerpać i dawać. Myślę,<br />

że ludzie bardzo tego potrzebują.<br />

Właśnie tego światła. Ono daje nam<br />

wszystkim nadzieję. Przynosi ukojenie.


Tworzysz reliefy ceramiczne. A może<br />

jest odwrotnie i to one tworzą Ciebie?<br />

Coś w tym jest… Bo moje prace mają<br />

być lustrem, w którym każdego dnia odbiorca<br />

może się przejrzeć tak jak ja się<br />

w nich przeglądam w trakcie tworzenia.<br />

Sztuka to jest przekaz nie tyle myśli, co<br />

subtelnych emocji i doznań, które często<br />

są przez nas niezauważane i ignorowane.<br />

A przecież to one tak naprawdę<br />

tworzą nasz świat. Ten świat.<br />

Dlaczego „reliefy”?<br />

Być może ryzykowne jest, pośród rzeźbiarzy<br />

zwłaszcza, nazywanie tych prac<br />

reliefami. Ale analogicznie nie wydaje<br />

mi się właściwe nazywanie ich obrazami,<br />

pomimo mnogości barw. Delikatne<br />

faktury, struktury powierzchni<br />

gliny pod szkliwem, obok głębokiej<br />

ingerencji podziałów w płaszczyznę<br />

koloru, zupełnie różnią je od malarstwa.<br />

Abstrahuję tu już od samego<br />

sposobu nakładania tego szkliwa pod<br />

postacią szaroburych zawiesin, które<br />

kolor ujawniają po wypaleniu. Użycie<br />

przeze mnie materii ceramicznej uzasadniałoby<br />

może nazywanie tych prac<br />

mozaiką, ale tutaj też są zasadnicze<br />

różnice: to nie jest układanie z barwnych<br />

kawałków, tylko tworzenie kawałków,<br />

które są barwione. Właściwie<br />

od samego początku, kiedy zacząłem<br />

tworzyć te dzieła, zastanawiam się<br />

nad nazwą. Bo niby to obraz, ale inny.<br />

Niby to ceramika, ale skupiam się tu<br />

na przekazie i na właściwościach materii,<br />

a nie na tworzeniu form użytkowych:<br />

dzbanków, kafelków czy talerzy.<br />

Kolorystycznie to jakby malarstwo:<br />

barwa i rysunek na czymś płaskim...<br />

a jednak tak bardzo inna historia.<br />

I to co najmniej z dwóch powodów.<br />

Po pierwsze, w trakcie tworzenia nie<br />

widzę, co mam pod pędzlem. Nakładam<br />

kolejne warstwy szaroburych<br />

i rdzawych zawiesin, które dopiero po<br />

procesie wypalenia ujawniają swój<br />

kolor i jego głębię (jakże bardziej intensywną<br />

od jakiejkolwiek farby),<br />

a dopiero po złożeniu fragmentów<br />

„obrazu” w całość – swoją interakcję<br />

z sąsiednimi kolorami. Tymczasem<br />

malarz widzi wszystko od razu. A po<br />

drugie, glina, na którą nakładam zawiesiny,<br />

nigdy nie jest płaska. Drobną<br />

i subtelną strukturę często rozrzeźbiam<br />

miejscami dość głęboko. Daje<br />

mi to możliwości malarzowi niedostępne.<br />

A więc relief. Ale czy płaskorzeźba?<br />

Taka „bardzo” płaskorzeźba.<br />

63<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Autorską technikę reliefu ceramicznego<br />

artysta rozwijał na przestrzeni<br />

lat, co wynikało z fascynacji<br />

z jednej strony wyjątkowymi właściwościami<br />

szkliw ceramicznych i malarskimi<br />

efektami, jakie dzięki nim<br />

można uzyskać, a z drugiej – pracą<br />

z fakturą i możliwościami kształtowania<br />

gliny, utwardzanej później<br />

w wysokiej temperaturze. Pozwoliła<br />

ona na powstanie unikalnej, malarsko-rzeźbiarskiej<br />

formy wypowiedzi.<br />

Okazuje się, że tę technikę można<br />

wykorzystać do opowiedzenia o czymś<br />

dużo głębszym, a jednocześnie dużo<br />

bardziej subtelnym niż samo piękno<br />

materii. Obrazy lub reliefy, jak<br />

woli je nazywać artysta, charakteryzują<br />

się wyjątkową intensywnością<br />

i trwałością barw, a także niezwykłą<br />

zmiennością w zależności od oświetlenia.<br />

Wynika to stąd, że szkliwa<br />

ceramiczne załamują światło w sobie<br />

tylko właściwy sposób. Efekt<br />

ten jest zależny również od struktury<br />

powierzchni gliny, na którą<br />

są nałożone. Kształty elementów,<br />

z których składają się prace, są<br />

przemyślanym zabiegiem formalnym,<br />

współistniejącym z ich treścią.<br />

Podział na kawałki barw, poza przesłaniem<br />

o cudzie składania rozsypanego<br />

życia, to też wymóg technologiczny.<br />

Tak, bo chociaż mógłbym tymi okruchami<br />

ceramicznej materii pokrywać<br />

nawet całe ściany, to jednak nie mam<br />

możliwości wypalenia zbyt dużej powierzchni<br />

w jednym kawałku. I to znowu<br />

z dwóch powodów: piec ma swoje<br />

wymiary, a poza tym, przez występujące<br />

różnice temperatur i właściwości<br />

samej gliny duża płaszczyzna w stosowanej<br />

przeze mnie technice i tak by<br />

popękała. Dlatego podział na „kawałki<br />

barw” jest nieunikniony. A skoro tak,<br />

to należy go świadomie wykorzystać<br />

i wpleść w twórczość jako rysunek,<br />

zasadę czy też formę siatki, jako integralną<br />

część wyrazu pracy czy też nawet<br />

jej przekazu.<br />

64<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Z ceramiki powstają dzieła sztuki.<br />

Twoje prace są wyjątkowe, nietuzinkowe.<br />

To rzadkość. Reliefy ceramiczne<br />

wykonujesz techniką, którą rozwijałeś<br />

na przestrzeni lat. Dochodziłeś<br />

do wszystkiego sam.<br />

Proces powstawania ceramiki zafascynował<br />

mnie przed laty, tak jak i dar natury,<br />

glina, występująca w różnych postaciach,<br />

częściej jednak jako skała niż<br />

miękka masa. Można ją odpowiednio<br />

kształtować. Poddać procesowi niesamowitemu<br />

z mojej perspektywy. Glina<br />

staje się miękka i plastyczna dzięki wodzie,<br />

o której mówi się przecież, że jest<br />

źródłem życia. Z tej gliny, dzięki naszym<br />

dłoniom, powstaje kształt. Ten kształt<br />

trzeba wysuszyć, czyli pozwolić, by<br />

woda wyparowała. Potem następuje<br />

wypalanie w bardzo wysokiej temperaturze,<br />

dosłownie przejście przez ogień.<br />

I to, co było miękkie dzięki wodzie, nagle<br />

staje się misą, która tę wodę może<br />

w sobie zawierać, lecz już w zupełnie<br />

inny sposób. Dopóki... nie rozpadnie<br />

się na kawałki. Symbolika tego procesu<br />

jest fascynująca. To takie odniesienie<br />

do życia. Glinę w dodatku można barwić,<br />

co ma dodatkową wartość. Można<br />

uzyskiwać niezwykłe powierzchnie<br />

i odcienie. Szukałem swoich barw<br />

i faktur pod kątem polichromii rzeźby.<br />

Zwykłe, błyszczące szkliwo nie pasowało<br />

do moich zamierzeń, eksperymentowałem<br />

więc z różnymi składnikami,<br />

by uzyskać matowe lub tzw. satynowe<br />

wykończenie. Wszystkiego uczyłem się<br />

sam. Testowałem. Odkryłem, że szkliwa<br />

ceramiczne mogą dawać niezwykłe<br />

efekty malarskie. I tak zrodził się<br />

w mojej głowie pomysł, by skupić się<br />

na kolorze i tworzyć wyjątkowe obrazy.<br />

Dochodziłem do tego na przestrzeni<br />

lat, zmieniając metody wypalania, docierając<br />

do nowych składników i znajdując<br />

różne rodzaje gliny.<br />

Jak wygląda proces twórczy od pomysłu<br />

do skończonego dzieła?<br />

To długa droga. Zdarzają się niespodzianki.<br />

Zazwyczaj po pierwszym wypale<br />

jestem nieco zawiedziony. Dopiero<br />

wtedy widzę, czy pierwotny zamysł<br />

był słuszny i wiem, jaki kolor nałożyć<br />

na poprzedni. Szkliwa w trakcie wypału<br />

„przegryzają” się i przenikają. Czasem<br />

można kolor zmienić zupełnie,<br />

czasem niewiele da się zrobić i trzeba<br />

poprawiać sąsiednie albo wręcz całą<br />

koncepcję. Niekiedy warto zrobić szalony<br />

eksperyment i nałożyć całkiem<br />

inne szkliwo. Co powien czas coś wychodzi<br />

za pierwszym razem, jakiś fragment<br />

„od strzału”. Jednak dopiero po<br />

drugim lub trzecim wypale to wszystko<br />

zaczyna do siebie pasować i grać.


Wtedy wystarczy już tylko niektóre<br />

elementy włożyć do pieca kolejny raz.<br />

Część z nich wypalam klasyczną techniką<br />

raku. Po dojściu do temperatury około<br />

965 stopni rozgrzane do czerwoności<br />

elementy wrzucam w trociny, powodując<br />

tzw. redukcję, czyli metalizację szkliwa<br />

na miedziany, złoty lub czarny kolor.<br />

Wtedy gliniany podkład czernieje, co<br />

bywa później widoczne w szczelinach<br />

między płytkami. Oko napotyka połysk,<br />

załamanie powierzchni, grubość, głębokość<br />

podziału i to, co jest pod spodem<br />

– wszystko może świadomie niezauważalne,<br />

ale budujące całościowe wrażenie.<br />

Każdy element jest tutaj ważny,<br />

nawet podkład, na który naklejone są<br />

ceramiczne kawałki czy materiał, z którego<br />

zbudowana jest rama.<br />

Mamy więc do czynienia nie z pomalowaną<br />

płaszczyzną płótna i swobodną<br />

ręką trzymającą pędzel, lecz z realną,<br />

namacalną i dotykalną materią…<br />

Dokładnie tak. Materia jest ważna. Materia,<br />

oprócz koloru, ma swoją wagę,<br />

temperaturę, gładkość lub porowatość<br />

i szorstkość. Ciało to czuje, dłoń może<br />

dotknąć. Oko to widzi. Oko widzi światło,<br />

blask, barwę, która też jest pochodną<br />

światła. Szkliwa ceramiczne są<br />

w swojej istocie cieniutką warstewką<br />

barwnego szkła, przejrzystego lub nie,<br />

nałożonego na powierzchnię gliny.<br />

To struktura tej powierzchni, oprócz<br />

ilości tego, co nakładamy pędzlem,<br />

warunkuje grubość warstwy szkliwa<br />

w miejscach niewielkich załamań<br />

i wgłębień. A to z kolei decyduje<br />

o sposobie, w jaki światło załamuje<br />

się na powierzchni obrazu, i o odbiorze<br />

wrażeń kolorystycznych. I to jest<br />

jedna z niezwykłych właściwości tych<br />

prac, która niezmiennie mnie zachwyca<br />

i powoduje, że chcę tworzyć kolejne<br />

i wciąż eksperymentować: ich zmienność<br />

w zależności od oświetlenia.<br />

Twoje reliefy wyglądają inaczej<br />

o różnych porach dnia. To tak, jakby<br />

się patrzyło – w zależności od światła<br />

– za każdym razem na trochę inny<br />

obraz. Niesamowity efekt.<br />

Nie raz miałem okazję do tego, żeby<br />

zaobserwować, że w zależności od<br />

pory dnia czy kąta padania światła, te<br />

moje obrazo-reliefy potrafią się zupełnie<br />

zmienić. Inne są rano, kiedy dzień<br />

się dopiero rozpędza. Inne są w południe,<br />

kiedy promień słońca potrafi<br />

wydobyć z nich np. ukryty metaliczny<br />

blask w zielonkawym szkliwie. Jeszcze<br />

inne są w półmroku lub prawie zupełnej<br />

ciemności, kiedy nikłe światełko<br />

padające z ulicznych lamp za firanką<br />

lub spod szpary drzwi sąsiedniego<br />

pokoju ujawnia tajemniczą obecność<br />

kształtów fragmentów materii.<br />

Materia to Twój żywioł?<br />

Jestem rzeźbiarzem, więc materia<br />

i jej właściwości to mój żywioł. Materia<br />

ma całe mnóstwo właściwości.<br />

Mało kto zdaje sobie sprawę, że<br />

w pewnym sensie jest także i dźwiękiem.<br />

A dźwięk jest materią. Mogę to<br />

także wytłumaczyć w czysto naukowy<br />

sposób, ale może innym razem. Tutaj<br />

tylko chcę zaznaczyć, jak ważna dla<br />

mnie jest moja ukochana muzyka,<br />

a obok niej cisza, również zawarta<br />

w materii. Część moich prac do muzyki<br />

nawiązuje i o niej mówi. Dość powie-<br />

65<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


dzieć, że gdybym nie był rzeźbiarzem,<br />

to na pewno byłbym kompozytorem.<br />

Wtedy to samo rzekłbym o muzyce.<br />

Jaka muzyka jest Ci najbliższa?<br />

Ta, którą uwielbiam słuchać przy pracy:<br />

jazz znad Sekwany, gypsy swing czy<br />

gitarowy fingerstyle jazz w wykonaniu<br />

np. Tommy'ego Emmanuela. Czyli<br />

coś, co z jednej strony wywołuje wewnętrznie<br />

rozpierającą radość i buja<br />

rozkołysanym rytmem, a z drugiej<br />

przynosi cudowne ukojenie i powala<br />

siłą spokoju. Moim marzeniem jest, by<br />

doznania, które przynoszą moje prace,<br />

były podobne do tych, które niesie<br />

muzyka. Oczywiście nie chcę nikogo<br />

„powalić” w sensie dosłownym, może<br />

też i nie w przenośni – na to jestem<br />

za skromny. Ale ukołysać i ukoić nerwy<br />

w tych nieco koszmarnych czasach –<br />

chętnie. Chcę, by delikatne rozedrganie<br />

powierzchni moich prac ukołysało<br />

różnych narzędzi. Ceramika jest jednym<br />

z nich.<br />

O tym, że zostaniesz rzeźbiarzem,<br />

zdecydowałeś w wieku sześciu lat.<br />

Pamiętam zdjęcia ołtarza Wita Stwosza<br />

w albumie u babci – to było coś!<br />

Patrzyłem na nie zafascynowany.<br />

I rzeźbiłem swoje małe dziełka z plasteliny.<br />

Tworzyłem też kasztanowe<br />

ludziki. Sprawiało mi to radość i frajdę.<br />

W ten oto sposób zacząłem swoją<br />

artystyczną drogę. W szkole rozwijałem<br />

ją pod kierunkiem znakomitych<br />

profesorów. Początkowo uważałem,<br />

że sztuka powinna być użytkowa,<br />

więc rozpocząłem studia na Akademii<br />

Sztuk Pięknych, na Wydziale<br />

Wzornictwa Przemysłowego. Szybko<br />

jednak zorientowałem się, że zawód,<br />

którego się uczę, nie ma przyszłości.<br />

To były lata 80. Spod ręki artystów<br />

mogły wyjść najpiękniejsze projekty,<br />

Twoje rzeźby zdobią domy prywatnych<br />

kolekcjonerów. Niektóre zostały<br />

wypożyczone od nich na wystawę.<br />

Białe, zawoalowane albo stworzone<br />

z barwnych kawałków. Każda niesie<br />

przekaz. Co wolisz tworzyć teraz, na<br />

aktualnym etapie swojej artystycznej<br />

drogi: rzeźby czy reliefy?<br />

I to, i to uwielbiam. Ale to są różne<br />

procesy. Reliefy fascynują mnie ze<br />

względu na światło, które zmienia je<br />

w zależności od pory dnia. Rzeźba to<br />

jest coś, co jest związane z dotykiem:<br />

dłońmi jesteśmy w stanie odkryć i poczuć<br />

kształt, bryłę i jej właściwości, jej<br />

piękno. Myślę o tym, żeby rzeźbę połączyć<br />

z reliefem, w formach trójwymiarowych<br />

wykorzystać możliwości,<br />

jakie daje ceramika traktowana w podobny<br />

sposób, co w przypadku moich<br />

bardzo płasko rzeźbionych form. Świadomie<br />

użycie jej kruchości, głębi barw,<br />

subtelności powierzchni w połączeniu<br />

z twardością i dodatkowo niemal metaliczną<br />

dźwięcznością może dać niesamowicie<br />

zaskakujący efekt.<br />

Tytuły Twoich prac są intrygujące.<br />

Widzę ciebie, a ty mnie, Pomiędzy<br />

ludźmi dziwnie jest, Kawałki wewnętrznego<br />

świata, Czasami próbuję<br />

odnaleźć się w pejzażu… Kiedy<br />

powstają w Twojej głowie?<br />

Najczęściej, kiedy praca jest już gotowa.<br />

Patrzę na to, co stworzyłem,<br />

i nagle pojawia się myśl. Kwintesencja<br />

tego, co chciałem przekazać. Cieszę<br />

Pracuję wielowątkowo, na pograniczu różnych technik i sztuk.<br />

Interesuje mnie głównie pogłębione odczuwanie i refleksja<br />

pozawerbalna, pozostająca w sferze niedostępnej rozumowej<br />

analizie, lecz żywo obecna: ta, w której człowiek może się<br />

jedynie odnaleźć, lecz nie może jej stworzyć. Ciekawią<br />

mnie wszelkie aspekty ludzkiego istnienia jako niezwykłego<br />

faktu. Nie interesuje mnie w sztuce ani prowokacja, ani<br />

przeciwstawianie się czemukolwiek. Zamiast tego wolę<br />

poszukiwanie uniwersalnych odniesień i wewnętrznego spokoju.<br />

oczy, a kształty rysunku i cisza materii<br />

utuliły zmysły. Bawi mnie fakt, że słowo<br />

„relief”, oznaczające płaskorzeźbę,<br />

w języku angielskim jest także „ulgą”<br />

czy też „wypoczynkiem” – czego życzę<br />

sobie i odbiorcom moich prac.<br />

Twoja ostatnia wystawa miała na celu<br />

zaprezentowanie reliefów i pokazanie,<br />

jak niezwykłe dają możliwości. Ale<br />

to jest tylko jeden z kierunków Twojej<br />

twórczości. Na wystawie „Kawałki<br />

barw” mogliśmy też podziwiać rzeźby,<br />

bo przede wszystkim jesteś rzeźbiarzem.<br />

Przez całe lata w centrum mojej twórczości<br />

były rzeźby. Teraz jestem rzeźbiarzem,<br />

który wykorzystuje elementy<br />

ceramiki jako środek wyrazu. Bo artysta<br />

to nie jest ktoś, kto umie coś sobie<br />

zręcznie stworzyć. Przede wszystkim<br />

to ktoś, kto ma coś do powiedzenia,<br />

chce coś przekazać i używa do tego<br />

66<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

które nie doczekawszy się realizacji,<br />

zostałyby wrzucone do szuflady.<br />

Na szczęście miałem zajęcia z rzeźby<br />

z prof. Krystianem Jarnuszkiewiczem,<br />

a jego brat, Jerzy Jarnuszkiewicz, prowadził<br />

pracownię na Wydziale Rzeźby.<br />

Zmieniłem więc wydział na rzeźbę.<br />

się, że tytuły się podobają i działają na<br />

wyobraźnię – każdy może zinterpretować<br />

mój przekaz, jak tylko chce.<br />

Czuć w nich pomysł nie tylko artysty<br />

rzeźbiarza, lecz także literata. Piszesz<br />

książkę. To, co już powstało, wciąga<br />

od pierwszego zdania. Zdradzisz czytelnikom,<br />

o czym będzie?<br />

Pisałem kilka miesięcy temu. Zrobiłem<br />

przerwę na czas przygotowywania wystawy.<br />

Teraz wrócę do pisania. Wolałbym<br />

nie zdradzać szczegółów, mogę<br />

jedynie powiedzieć, że książka będzie<br />

się składać z kawałków barw mojego<br />

dzieciństwa.<br />

Podczas pisania książki też słuchasz<br />

muzyki?<br />

Czasem, choć pisanie wymaga innego<br />

rodzaju skupienia. Akurat w tym rodzaju<br />

twórczości wolę ciszę.


Kochasz muzykę, masz swoją ulubioną<br />

do słuchania, ale też sam ją tworzysz.<br />

Grasz na gitarze i śpiewasz.<br />

Jesteś autorem tekstów, poruszających,<br />

subtelnych. Ale też śmiesznych<br />

i pikantnych limeryków.<br />

Lubię twórczość szeroko pojętą. Na<br />

pierwszym planie jest oczywiście rzeźba.<br />

Pisanie i komponowanie jest oddechem.<br />

Słyszę i wyczuwam muzykę, wibracje<br />

w glinie i ceramice. Dźwięki otaczają<br />

mnie i są we mnie. Naturalną koleją rzeczy<br />

jest więc sklejanie ich w całość.<br />

Tak, jak sklejasz kawałki barw…<br />

Nie myślałem o tym w ten sposób. Ale<br />

może tak właśnie jest?<br />

Tworzysz też instrumenty. To dla Ciebie<br />

forma wypowiedzi czy po prostu<br />

lubisz wiedzieć, na czym grasz, znać<br />

swój instrument od podszewki?<br />

Kiedyś wpadłem na pomysł, by udoskonalić<br />

moją gitarę. Rozebrałem ją<br />

więc i zbudowałem od nowa. Dotknąłem<br />

materii od strony technicznej.<br />

Zacząłem się zastanawiać, jaki to ma<br />

związek z rzeźbą. Fascynacja muzyką<br />

i dźwiękiem, wydobywanymi z przedmiotów,<br />

które tworzę, spowodowała,<br />

że zacząłem ich tworzyć coraz więcej.<br />

Uzyskiwanie brzmienia według mnie<br />

ściśle wiąże się z materią, a rzeźba to<br />

materia. Istnieje w przestrzeni tak jak<br />

rozchodzący się dźwięk. Jest zbiorem<br />

nieustannie wibrujących atomów.<br />

Wszystko wibruje. Ciekawe jest na<br />

przykład to, że nawet ta miękka glina<br />

wydaje różne dźwięki, kiedy się<br />

w niej pracuje. A po wypaleniu potrafi<br />

brzmieć jak dzwon. Instrumenty, które<br />

tworzę, są taką pierwotną formą czegoś,<br />

z czego można w zamierzony sposób<br />

wydobyć dźwięk, jeszcze niebędący<br />

muzyką. Choć na niektórych można<br />

też coś zagrać… Pamiętam, jak kiedyś<br />

znany kompozytor Krzesimir Dębski<br />

zobaczył moje „skrzypce”, złożone<br />

z drewnianego gryfu i ceramicznego<br />

pudła rezonansowego w kształcie skorupy<br />

żółwia, podtrzymywanego przez<br />

stalową konstrukcję i sznury, wyposażone<br />

w dwie struny od wiolonczeli.<br />

Wziął je i zagrał fajny kawałek.<br />

Twoja pracownia to królestwo pięknych<br />

prac, rzeźb, obrazów i ceramiki,<br />

ale nie tylko. To też półki zastawione<br />

słoikami z farbami, pojemnikami wypełnionymi<br />

substancjami o tajemniczych<br />

nazwach. Jesteś też alchemikiem.<br />

Muszę nim trochę być. Proces tworzenia<br />

wymaga praktycznej wiedzy<br />

na temat tych wszystkich substancji,<br />

proszków, tlenków, zawiesin, niekiedy<br />

śmierdzących mikstur. To nie tylko szkliwa,<br />

ale też mieszanki i kwasy do trawienia<br />

i patynowania brązu, płyny do<br />

oksydowania stali, wynalazki do rdzewienia<br />

tejże, odczynniki chemiczne,<br />

kleje, pasty, żywice, silikony do form,<br />

rozpuszczalniki do farb... pełno tego na<br />

półkach. Czasem zapominam, co gdzie<br />

mam, a najgorzej, kiedy zapominam<br />

napisać na jakimś słoiku, co jest w środku.<br />

Wtedy może być zabawnie…<br />

W tym królestwie są też niesamowite<br />

urządzenia, które zrobiłeś sam.<br />

Począwszy od drewnianych schodów,<br />

przez stelaż na obrazy, a na<br />

drukarce i frezarce 3D skończywszy.<br />

Jesteś jak człowiek renesansu.<br />

Mój piec ceramiczny i sterowanie<br />

do niego również w całości zrobiłem<br />

sam. Lubię być samowystarczalny<br />

i mieć poczucie, że tworzę wokół siebie<br />

świat, który jest tylko mój. Kiedy<br />

do danego procesu twórczego potrzebuję<br />

jakiegoś urządzenia – konstruuję<br />

je własnoręcznie, na podstawie własnych<br />

pomysłów, doświadczeń i projektów.<br />

Poza tym szkoda by mi było<br />

czasu na tłumaczenie fachowcom<br />

i wykonawcom, o co mi chodzi. Tak<br />

jest często dużo szybciej i taniej. To<br />

także wygoda i chęć poczucia, że ten<br />

cały proces twórczy to moja i tylko<br />

moja praca. Lubię mieć go w całości<br />

pod kontrolą.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

67


Jestem rzeźbiarzem,<br />

więc materia i jej właściwości<br />

to mój żywioł<br />

wybrane wystawy:<br />

INDYWIDUALNE<br />

1992 – Haus am See, Hanower<br />

1995 – Ceramika i Rzeźba, Galeria BRAMA, Warszawa<br />

1996 – Ceramika i Kolor, Galeria BRAMA, Warszawa<br />

1996 – Ceramika i Dźwięk, Galeria Dzielnicowego Centrum Promocji Kultury Praga-Południe, Warszawa<br />

2000 – Malarstwo i Rzeźba, Galeria BRAMA, Warszawa<br />

2000 – Rzeźba i Ceramika, Galeria BORKA – Miejsce Sentymentalne, Warszawa<br />

2001 – Wystawa „Obrazy i Obrazki Malowane Szkliwem”, Galeria BRAMA, Warszawa<br />

2001 – Rzeźba, Galeria Zapiecek, Warszawa<br />

2002 – Rzeźba, Galeria Poniatówka, Błonie<br />

2003 – Rzeźba, siedziba firmy Sybase, Warszawa<br />

2003 – Wystawa „Wariacje na Końskie Temata”, Zakrzów<br />

2005 – Wystawa „Rzeźba z Muzyką”, Galeria Zapiecek, Warszawa<br />

2017 – Wystawa obrazów i rzeźb, Galeria Za Regałami, Leszno<br />

2021 – Wystawa obrazów i rzeźb, internetowa Galeria GPS<br />

2022 – Wystawa obrazów i rzeźb, Willa Toscana, Warszawa<br />

<strong>2023</strong> – Wystawa „Kawałki barw” – reliefy ceramiczne i rzeźba, PROM Kultury, Warszawa<br />

ZBIOROWE<br />

1994 – Wystawa „Ceramika – Struktury, Znaczenia”, Centrum Rzeźby Polskiej, Orońsko<br />

2004 – Wystawa „Końskie Warsztaty”, Zakrzów<br />

2005 – Wystawa „Dwadzieścia lat później”, Galeria DAP, Warszawa<br />

2019 – Wystawa „PLEXUS”, Galeria Imaginarium, Łódź<br />

2020-2022 – szereg wystaw obrazów i rzeźb, Galeria SOPRA<br />

Kiedy tworzysz, masz wypracowany<br />

rytm pracy, dnia, tygodnia? Czy tak<br />

się nie da?<br />

Tworzenie sztuki wypełnia tak naprawdę<br />

cały czas. Myślę o niej w różnych<br />

sytuacjach. W mojej głowie wciąż rodzi<br />

się mnóstwo pomysłów. Zawsze,<br />

niezależnie od tego, czy jestem sam,<br />

czy w towarzystwie, w tle jest coś jeszcze.<br />

To trochę tak, jakbym miał w głowie<br />

kilka kanałów, które włączone są<br />

jednocześnie. Wyobraźnia uruchamia<br />

się w najmniej oczekiwanych momentach.<br />

Oko zatrzymuje się na ciekawych<br />

rzeczach. Tak wygląda życie, kiedy<br />

pasja jest pracą. To nie jest „od do”.<br />

Nie można tak tego ustalić: wychodzę<br />

z pracy o 16, oddycham z ulgą i każdego<br />

dnia tygodnia czekam na piątek.<br />

Kiedy mam duże zamówienie np. na<br />

rzeźbę, odlew z brązu albo przygotowuję<br />

prace na nową wystawę, to<br />

jest praca non stop. Czasem trzeba<br />

poczekać na wenę, czasem robię coś<br />

na ostatnią chwilę, na maksymalnej<br />

adrenalinie. Wiem, że pracę mógłbym<br />

rozłożyć w czasie, ale właśnie wtedy,<br />

gdy jestem cały nią pochłonięty (do<br />

tego stopnia, że dzień miesza się<br />

z nocą), powstają najlepsze rzeczy.<br />

Oczywiście bywa, że mówię sobie<br />

w duchu: ostatni raz. Nie wyobrażam<br />

sobie jednak innego zajęcia. To,<br />

co robię, jest ekspresją całego mojego<br />

życia.<br />

Co jest dla Ciebie najważniejsze<br />

w pracy, twórczości?<br />

Chęć wprawienia siebie i widza<br />

w delikatne wibracje, tak jak robi to<br />

muzyk. Wibracje łagodne i subtelne,<br />

a jednak potężne, bo potrafiące zmie-<br />

68<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Moje prace mają być lustrem, w którym każdego dnia<br />

odbiorca może się przejrzeć, tak, jak ja się w nich<br />

przeglądam w trakcie tworzenia. Sztuka to jest przekaz,<br />

nie tyle myśli, co subtelnych emocji i doznań, które często<br />

są przez nas niezauważane i ignorowane, a to one tak<br />

naprawdę tworzą nasz świat. Ten świat.<br />

nić nastrój odbiorcy bez użycia myśli<br />

i słów. Przypomnienie albo pokazanie<br />

palcem wibracji najpotężniejszej,<br />

która, choć z pozoru niewidoczna,<br />

porusza ten świat. Niestety albo stety,<br />

do tego potrzebna jest jeszcze jedna<br />

ważna rzecz: ludzka wrażliwość u odbiorcy.<br />

Ta wrażliwość, która niekiedy<br />

bywa wstydliwa w naszej dziwacznej<br />

kulturze i jakże często traktowana po<br />

macoszemu. Jakże często jest tłumiona<br />

w szkole i w kościele, w procesie<br />

wychowania, w domowych kłótniach,<br />

ignorowana i deptana przez polityków,<br />

zagłuszana chamską muzyką, rozstrzeliwana<br />

na wojnach, uznawana za słabość…<br />

Mimo to niezmiennie na nią<br />

liczę.<br />

Przed Tobą kolejne wystawy w kraju<br />

i za granicą.<br />

Bardzo się cieszę. Mam propozycje<br />

zaprezentowania moich prac na<br />

wystawach w USA, we Włoszech,<br />

w Wiedniu i Londynie. Marzę o Japonii,<br />

z tego względu, że to właśnie<br />

stamtąd wywodzi się ceramiczna<br />

technika raku. Plany są szerokie i ambitne.<br />

Oby wszystkie się zrealizowały.<br />

[MA]<br />

MAGDALENA ADASZEWSKA<br />

69<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Rysunki i wiersze<br />

Jan Stępień<br />

70<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


ŚNIEŻNY WIERSZ<br />

Poeta<br />

mrozem pisze wiersz<br />

na śniegu<br />

Wiersz parzy<br />

bo myśli poety<br />

są gorące<br />

Poeta<br />

podąża w śnieżną dal<br />

Marzy o tym<br />

aby jego wiersz<br />

nigdy się nie<br />

rozpłynął<br />

POLNY WIATR<br />

Nocą<br />

polny wiatr<br />

cichą pieśnią<br />

o miłości<br />

układa do snu<br />

czerwone maki<br />

Księżyc<br />

srebrną nitką<br />

oplata łany zbóż<br />

Strach na wróble<br />

czuwa nieprzerwanie<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

71


72<br />

samotność<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


iwak cygański<br />

Jerzy<br />

Granowski<br />

dworcowe nuty<br />

Amelka<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

73


gdzieś w Beskidach<br />

na kotwicy<br />

karawela Nina 1492<br />

przywiązani<br />

LINORYTY<br />

74<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


na dworcu w Katowicach<br />

Jerzy Granowski<br />

Dziennikarz, poeta, grafik, rzeźbiarz i gitarzysta. Absolwent<br />

Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych na Uniwersytecie<br />

Warszawskim oraz Wydziału Transportu Kolejowego<br />

na Politechnice Śląskiej. W latach 70. był członkiem<br />

Koła Młodych Literatów przy ZLP O/Katowice. Jest członkiem<br />

Stowarzyszenia Dziennikarzy RP. Publikował wiersze<br />

w prasie śląskiej, na antenie Polskiego Radia Katowice<br />

oraz w zbiorowych albumach poetyckich i antologiach.<br />

Autor e-booka Na żelaznych drogach (Wyd. SMFG, Katowice<br />

2008) ze słuchowiskami o tematyce kolejowej, książek<br />

poetyckich Wstaniemy o świcie i Kolej w poezji i grafice,<br />

poezji haiku Błyskawice dla dobrych ludzi oraz bajek Przygoda<br />

Ignasia i Przygoda Amelki. Współpracował z Redakcją<br />

Literacką, Ekspresem i Śląską Falą w Polskim Radiu Katowice<br />

(1979–1986), w latach 1986–1989 był wykładowcą<br />

na kursach kwalifikacyjnych II st. redaktorów radia zakładowego<br />

oraz prezenterów dyskotek w Wojewódzkim Ośrodku<br />

Kultury. Redagował piątkowy „Magazyn motoryzacyjny”<br />

Radia Plesino w Pszczynie (1994). Korespondent miesięcznika<br />

„Magazyn Wędkarski” (1997). Przewodniczący Zarządu<br />

Wojewódzkiego Klubu Pracowników Radia Zakładowego<br />

w Katowicach (1987–1990) oraz Zarządu Międzyredakcyjnego<br />

Koła Dziennikarzy Zakładowych SDRP (1990–2003)<br />

w Oddziale Katowickim.<br />

Wystawy:<br />

Linoryty prezentowane były na wielu wystawach<br />

indywidualnych oraz zbiorowych. Znalazły też swoje<br />

miejsce w książkach poetyckich różnych autorów<br />

jako ilustracje.<br />

Wyróżnienia:<br />

Nagroda główna PR Katowice za słuchowiska: Za pieniądze<br />

nawet do piekła (1983) oraz Decyzje (1984)<br />

(wyemitowane w PR Katowice).<br />

Nagroda główna Poleskiego Ośrodka Sztuki w Łodzi<br />

w ogólnopolskim konkursie songwriterskim „Czekamy,<br />

Czekamy!” im. Roberta Bryleskiego za tekst<br />

i kompozycję utworu Złota Rybka. Piosenka znalazła<br />

się na zbiorowej płycie CD Czekamy, Czekamy!, wydanej<br />

w Łodzi w marcu 2021 roku.<br />

Słuchowiska radiowe:<br />

26.12.1982 Polskie Radio Katowice – Za pieniądze<br />

nawet do piekła.<br />

04.03.1984 Polskie Radio Katowice – Decyzje. [PS]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

75


lokomotywa Tx 26-427 lokomotywka w Rudach<br />

76<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


koleje śląskie na bocznicy<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

77


Jerzy Nowosielski był głęboko związany<br />

z prawosławiem, zafascynowany<br />

mistyką i stylistyką ikon. Uważał zapewne,<br />

że wszechobecne w nich złoto<br />

wnosi do każdego obrazu pełnię dobrego,<br />

ciepłego światła i tym samym<br />

zwiększa wrażenie jego wyjątkowości.<br />

Wydaje mi się, że zręcznie przeniósł<br />

tę moc światła do swoich prac,<br />

czyniąc je wszystkie niezwykłymi<br />

w jakimś tajemniczym wymiarze. Ich<br />

kolorystyka, wyrazista i znacząca,<br />

wręcz uwodzi. I pewnie właśnie dzięki<br />

temu wielu twierdzi, że wszystkie<br />

jego obrazy są uduchowione. Nawet<br />

bezludne pejzaże. Na krakowskiej wystawie<br />

pokazano ich kilka.<br />

Pejzaż miejski ukazuje zbiegające się<br />

ulice ze zwykłymi domami, pokazanymi<br />

prawie realistycznie, ale już<br />

z artystycznie przekształconą, jakby<br />

zagubioną perspektywą, w stylu malunków<br />

dziecka. I z właściwą dzieciom<br />

spontanicznością – wypełnione są żywymi<br />

kolorami. I oto nieciekawy fragment<br />

miasta objawia tutaj zawartą<br />

w nim radość życia.<br />

Kolejne pejzaże operują dalekimi<br />

uproszczeniami, zielonymi płaszczyznami<br />

łąk, zarysami kształtów cerkwi,<br />

drogi czy jakiegoś domu, położonymi<br />

jak pionki na planszy. Widać<br />

w nich jednak bez wątpienia wsie, malownicze<br />

i pogodne. A ostatni obraz<br />

Wieś w górach – 1961 r.<br />

Boska<br />

cząstka<br />

Nowosielskiego<br />

Daniel Wójtowicz<br />

To był rok Nowosielskiego. Oficjalnie<br />

ustanowiony dla upamiętnienia<br />

100. rocznicy urodzin<br />

artysty, uznawanego dziś za<br />

jednego z największych polskich malarzy<br />

współczesnych. Dla wielu ludzi<br />

dość luźno związanych z malarstwem<br />

zrodziło to różne okazje do bliższego<br />

wejrzenia w twórczość mistrza. Dla<br />

mnie sposobność taką stworzyła nieduża,<br />

ale znacząca wystawa okolicznościowa<br />

w Muzeum Narodowym w<br />

Krakowie. I wiodła do poszukiwania<br />

własnej odpowiedzi na pytanie: skąd<br />

ta wielkość?<br />

Od pierwszego kroku Nowosielski zyskał<br />

moją sympatię. Abstrakcyjny, geometryzujący<br />

obraz otwierający prezentację<br />

78<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

promieniował żywymi, jaskrawymi kolorami.<br />

To zdawało się odzwierciedlać<br />

pogodne, pozytywne nastawienie autora<br />

do życia. I jednocześnie budowało<br />

taki sam nastrój we mnie.<br />

w szeregu, całkowicie abstrakcyjny, nie<br />

przedstawia właściwie niczego konkretnego.<br />

Tło stanowią szare i niebieskie<br />

trójkąty, niczym wzburzone morze,<br />

a na nim różnokolorowe kwadraciki,<br />

na podobieństwo wodnych znaków<br />

nawigacyjnych. Niby nic, nie trzeba<br />

jednak wiele, by w tej kompozycji od<br />

razu dostrzec portową zatokę, co zresztą<br />

podpowiada tytuł pracy. Zdumienie<br />

budzi łatwość, z jaką malarz przechodzi<br />

od realizmu do abstrakcji i jak trafnie<br />

jego abstrakcja obrazuje realną rzeczywistość.<br />

A już prawdziwy zachwyt<br />

budzi dostrzeżenie w niej wyrazistego<br />

piękna.<br />

Pomyślałem, że Jerzy Nowosielski niczym<br />

poeta znalazł klucz do obrazowania


Kompozycja abstrakcyjna (Port) – 1966 r.<br />

Sztuka<br />

nas<br />

zbawi<br />

Wschód słońca – 1965 r.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

79


dobrego ducha otaczającego nas<br />

świata z pominięciem jego materii.<br />

Niczym alchemik duszy.<br />

Prawdziwe misterium piękna dokonuje<br />

się jednak u Nowosielskiego<br />

w spojrzeniu na kobiety. Są one, również<br />

w skali krakowskiej wystawy,<br />

najważniejszym obiektem malarstwa<br />

Nowosielskiego. Jak to u malarza,<br />

nie ma w tym temacie raczej niczego<br />

niezwykłego. W przeciwieństwie do<br />

formy, która tutaj niezwykłą jednak<br />

jest. W odróżnieniu od wielu innych<br />

malarzy nie koncentruje się on na dosłowności<br />

kobiecego powabu, na tych<br />

powszechnych i oczywistych urokach<br />

ciała powiązanych z siłą erotyzmu.<br />

U niego przedstawienie kobiecego<br />

aktu dokonuje się w zdecydowanym<br />

uproszczeniu kształtów, często w drodze<br />

ich dekompozycji, podziału wizerunku<br />

sylwetki na zarys „prawdziwego”<br />

ciała i jego odzwierciedlenie w lustrze.<br />

Ogromną rolę odgrywa w nich<br />

zdecydowana i nasycona kolorystyka,<br />

często kontrastowa, podbijająca siłę<br />

wyrazu, zderzenia różnych odczuć<br />

i powstające napięcia. Charakterystyczna<br />

gama barw jest zresztą szczególną<br />

wizytówką tego autora.<br />

W skrajnych przypadkach kontury<br />

kobiece nakreślone zostają już tylko<br />

liniami prostymi, zagiętymi w ostrych<br />

kątach. Tworzy to zatem wizerunki<br />

dość mało realistyczne, mało dosłowne,<br />

wręcz schematyczne. Pomimo<br />

tego nie można mieć wątpliwości co<br />

do ich piękna. Widziałem je i czułem.<br />

Było w tym coś magicznego: artysta<br />

ukazał oto wyraźnie wysublimowane<br />

piękno kobiety, rezygnując z dosłownego<br />

przedstawiania obrazu jej ciała.<br />

Jako piękno istniejące w swojej, jakby<br />

niezależnej, egzystencji.<br />

Jak twierdził Jerzy Nowosielski, „pełna<br />

synteza spraw duchowych z rzeczywistością<br />

dokonuje się właśnie<br />

w postaci kobiety” – odkrył tu sedno<br />

swoich poszukiwań twórczych.<br />

Uważał piękno za swoisty boski ślad,<br />

a kobietę za jego najdoskonalsze wcielenie.<br />

Poszukiwanie jego sedna, kwintesencji<br />

jawiło mu się widocznie jako<br />

specyficzna droga mistyczna. „Gdyby<br />

Kobieta z lustrem – 1973 r.<br />

Ja osobiście mam dwa stany –<br />

stan rozpaczy<br />

wtedy, gdy nie mogę zrealizować istotnych spraw<br />

w moim malarstwie,<br />

i stan euforii, gdy już je zrealizowałem<br />

80<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Pejzaż miejski zielony – 1964 r.<br />

Jestem przede wszystkim malarzem.<br />

Wszystko inne jest<br />

dodatkiem<br />

wiara była choć odrobinę łatwiejsza,<br />

to przestałaby być wiarygodna. Najbardziej<br />

wiarygodna jest tajemnica,<br />

której palcem nie możemy wskazać,<br />

dna nie możemy zgłębić” – wyznawał.<br />

Uparcie poszukiwał rozświetlenia<br />

tej tajemnicy, analizował kształty,<br />

proporcje, odniesienia, dociekał<br />

wyraźnej odpowiedzi na pytanie,<br />

w czym jest zawarta istota piękna,<br />

jego sedno.<br />

Obraz otwierający spojrzenie na piękno<br />

w swojej czystej, niematerialnej<br />

postaci, uczący odkrywania go w zwykłym<br />

otoczeniu może być – niezależnie<br />

od wiary – medium umożliwiającym<br />

człowiekowi ucieczkę na lepszą<br />

stronę tego świata, swoistym kamieniem<br />

filozoficznym naszej duszy. Jej<br />

boską cząstką. W tym widzę wielkość<br />

Nowosielskiego. [DW]<br />

Krajobraz miejski (Skrzyżowanie ulic) – 1965 r.<br />

DANIEL WÓJTOWICZ<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

81


APATIA<br />

M A R C I N M I E L C A R E K<br />

APATIA<br />

Obudziła ją melodia wygrywająca<br />

każdego ranka nudne spokojem<br />

nuty. Kobieta przetarła zaspane<br />

oczy, odrzuciła niechętnie kołdrę, podniosła<br />

się i udała powolnym krokiem do<br />

kuchni. Śnieżnobiały chłód płytek kąsał<br />

bezlitośnie jej stopy. Wstawiła wodę na<br />

kawę, nalała również trochę wody do małego<br />

garnka na jajka. Wyciągnęła chleb<br />

i masło, wzięła dwa talerze. Przygotowywała<br />

śniadanie i podczas swojego zwykłego<br />

rytuału wyglądała przez zaparowane<br />

lekko okno na znajdujący się poniżej<br />

wciąż senny światek okolicy. Obrazek<br />

niezwykle stały, zmieniający się jedynie<br />

na kolejną porę roku. Cała reszta pozostawała<br />

taka sama, bezwzględnie cicha<br />

i nieruchoma, jakby odlana w betonowej<br />

formie. Zanim spojrzała na elektroniczny<br />

zegarek, wiedziała dobrze, która będzie<br />

godzina. Za chwilę usłyszy skrzypnięcie<br />

łóżka, potem zawiasy w drzwiach, jego<br />

ciężki krok oraz…<br />

– Czyli już wstałaś – stwierdził.<br />

Jego słowa nie miały prawie żadnego<br />

znaczenia, głos brzmiał zwyczajnie<br />

mdło, a ton był przewidywalny do granic.<br />

Od dawna każdy poranek wydawał<br />

się jej identyczny. Niczym nowa kopia<br />

i stara kalka, tapeta na ścianie i ekranie<br />

komputera. Zapętlony film, animacja,<br />

gif. Odgłos jego bosych stóp, zawsze<br />

równych jedenaście wilgotnych plaśnięć<br />

i plastikowe kliknięcie włącznika<br />

światła w łazience. Potem głośny i odpychający<br />

dźwięk moczu lądującego<br />

w klozetowym oku i spuszczona w toalecie<br />

woda. Mycie rąk i mycie twarzy<br />

w umywalce. Westchnienie – irytujące<br />

w swojej goryczy, niby chcące zrzucić<br />

ciężar całego życia. W końcu do niej<br />

przyszedł. Jej mąż. Jej mężczyzna. Jej<br />

miłość.<br />

– Zrobiłaś na miękko? – zapytał beznamiętnie.<br />

Skinęła głową potakująco z miną zrezygnowaną<br />

niczym najedzony kot,<br />

bo przecież zawsze gotowała jajka na<br />

miękko, za każdym razem je tak gotowała,<br />

a on ciągle o to pytał. Nie wiedziała,<br />

dlaczego tak jest, dlaczego taki<br />

82<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

jest. Kiedy zapytała go raz, dlaczego<br />

tak robi, nie wiedział, o co jej chodzi.<br />

Tak było i już. Zwyczajne i tak normalne<br />

jak świadomość, że przychodzi noc,<br />

a po niej nastaje dzień. On i jego rutynowe,<br />

bezcelowe pytania. Nic niewnoszące<br />

słowa, słowa niemające mocy,<br />

krwi, ducha. Jak na przykład następne:<br />

– Słodziłaś mi kawę?<br />

– Przecież nie słodzisz.<br />

– No właśnie. To słodziłaś?<br />

– Nie.<br />

– Dobrze.<br />

Byli małżeństwem od kilku lat. Jej mąż<br />

służył w policji, posiadał wiedzę, kompetencje<br />

i doświadczenie, ale możliwość<br />

awansu blokował brak wyższych studiów.<br />

Ona natomiast pracowała głównie<br />

z domu jako korektorka w dużym wydawnictwie.<br />

Pracowała – ponieważ została<br />

zwolniona. Cięcia stanowisk. Tak to wytłumaczyli.<br />

Przyjęła słowa przełożonego<br />

z dziwną pokorą, niemal kojącą obojętnością.<br />

Szybko zaczęła szukać pracy, ale<br />

przez miesiąc nie potrafiła znaleźć żadnej<br />

innej. Bezrobocie dotknęło ją swoją<br />

trupią dłonią. Nie przyznała się do tego<br />

mężowi.<br />

Zauważyła, jak jego twarz krzywi się po<br />

zrobieniu kilku łyków kawy – brązowe<br />

oczy nie mówiły jednak niczego, zupełnie<br />

jakby pochodziły z automatu na kauczukowe<br />

piłki. Matowa próżnia.<br />

– Oglądałam ostatnio ekspresy do kawy<br />

– wyznała nagle. – Nie są wcale takie<br />

drogie.<br />

– Pomyślimy – oznajmił.<br />

Znała ten ton, to jego „pomyślimy”.<br />

– Myślę, że przydałby się nam, wiesz?<br />

Taka kawa z ekspresu jest sto razy lepsza.<br />

– No dobrze. Pomyślimy.<br />

„Pomyślimy” zawsze oznaczało koniec<br />

tematu. Nigdy owego „pomyślimy” nie<br />

zamienili w czyn. On nigdy nie zamienił.<br />

Przez moment przeszło jej przez myśl,<br />

że mogłaby się odezwać. Tylko przez<br />

moment.<br />

Wrócili do jedzenia i przez dłuższą<br />

chwilę eter wypełniał dźwięk sztućców<br />

uderzających o talerze, jego mlaskanie,<br />

jego siorbanie z kubka oraz silny wiatr<br />

dmący za oknem. W końcu zjedli, on<br />

przetarł usta białą serwetką, a potem<br />

się odezwał:<br />

– Dzięki za śniadanie.<br />

Wstał od stołu, zabrał ich talerze i pocałował<br />

ją w czoło. Potem włożył brudne<br />

naczynia do zmywarki i udał się do łazienki.<br />

Po chwili usłyszała szum płynącej<br />

w rurach wody. Brał prysznic – jak<br />

każdego ranka. Kobieta siedziała jeszcze<br />

chwilę przy stole, wpatrując się<br />

w swoje dłonie. Obracała je raz przodem,<br />

raz tyłem. Oglądała też paznokcie.<br />

Miała piękne dłonie, zawsze miała<br />

– przynajmniej tak mówił jej kiedyś<br />

mąż. Teraz wydawały się dziwnie suche<br />

i zniszczone, stare – chociaż wcale nie<br />

była jeszcze stara. Nie miała nawet<br />

czterdziestki. Podniosła się w końcu<br />

z krzesła i zajęła resztą naczyń. Potem<br />

wróciła do łóżka, położyła się i zaczęła<br />

wpatrywać w sufit. Czuła się zmęczona,<br />

a przecież dopiero co przespała kilka<br />

godzin. Nie było to nic nadzwyczajnego.<br />

Ostatnio ciągle czuła się zmęczona,<br />

zupełnie jakby jej głowę wypełniał gęsty,<br />

ciężki kisiel. A przecież nic takiego<br />

wczoraj nie robiła. Nie robiła nic od felernego<br />

miesiąca.<br />

– Co masz dziś w planach? – wywołał<br />

ją niczym do tablicy, kiedy wszedł do<br />

sypialni.<br />

Przez chwilę przyglądała mu się, jak wybiera<br />

ubrania w szafie. Mogła zamknąć<br />

oczy, a potem je otworzyć, a i tak wiedziała,<br />

jak będzie wyglądał. Czarne<br />

skarpetki, ciemnoniebieskie jeansy,<br />

czarny pasek z metalową klamrą, gładka<br />

błękitna koszula. Do tego wypastowane<br />

półbuty, nad którymi wieczorami<br />

przesiadywał dłużej niż kiedykolwiek<br />

nad nią.<br />

– Pewnie pójdę dzisiaj na zakupy, lodówka<br />

świeci pustką – odparła. – Może<br />

trochę posprzątam i zajmę się pracą.<br />

Terminy mnie gonią, ciągle chcą wię-


cej i szybciej. A potem pewnie obejrzę<br />

jakiś film i ugotuję obiad. Myślę, żeby<br />

zrobić nam dziś indyka z ziemniakami<br />

w mundurkach.<br />

– Dobrze.<br />

Wiedziała, że cokolwiek by mu nie powiedziała,<br />

on podsumuje to kolejnym<br />

swoim słówkiem, czyli „dobrze”. Naszła<br />

ją ochota, by rzucić coś głupiego, coś<br />

o kochanku, którego tak naprawdę nie<br />

miała, albo o jego matce, która nigdy<br />

nie była matką dla niej. Może nawet się<br />

przyznać do tego, że od dawna nie pracuje.<br />

Chciała go sprowokować do czegoś<br />

– choć nie wiedziała dokładnie do<br />

czego. Ugryzła się jednak w język i przykryła<br />

szczelniej kołdrą. Nie było mowy<br />

o powrocie do snu, mimo to wybrała<br />

przyjemny chłód pościeli. Leniwy bezruch<br />

miał w sobie przyjemną obietnicę.<br />

Mąż w końcu zbliżył się do niej. Chociaż<br />

leżała zwrócona plecami, doskonale<br />

wiedziała, że się jej przygląda.<br />

Czuła jak jego wzrok wodzi po niej od<br />

przykrytych stóp po wystający czubek<br />

głowy. Potem się pochylił, pocałował<br />

ją w polik i wyznał, że ją kocha. Też mu<br />

o tym oznajmiła. Słowa przecież nie<br />

miały ceny, prawie nie bolały.<br />

Kiedy wyszedł z mieszkania, do środka<br />

wprowadziła się cisza, chociaż – być<br />

może – niema pustka była tutaj z nimi<br />

cały czas, tylko chowała się pod kocem<br />

błahych rozmów, odgłosu telewizora<br />

czy radia, gotującej się wody w czajniku<br />

czy szumu odkurzacza. Każdego<br />

dnia po wyjściu męża leżała nieruchomo,<br />

właśnie tak jak teraz, niczym<br />

spróchniała kłoda, sztywny, zimny<br />

trup. Myślała wtedy. Starała się myśleć<br />

o wielu sprawach, a te myśli były<br />

ciężkie jak ołowiane kule. Zastanawiała<br />

się nad dziećmi, których nie mieli –<br />

i nigdy mieć nie będą. Nad wszystkimi<br />

dużymi i małymi sprawami z nimi<br />

związanymi. Nad nocnym płaczem<br />

noworodków i męczącymi pytaniami<br />

przedszkolaków. Pierwszymi miłościami<br />

nastolatków i błędami, które trzeba im<br />

wybaczać. Ślubem, pracą, porażkami<br />

i sukcesami. Dniami światła i dniami<br />

wypełnionymi mrokiem. Czy niektórzy<br />

ludzie robią sobie dzieci tylko po to,<br />

aby zapełnić pustkę kosmosu własnego<br />

życia?<br />

Nie miała pojęcia, jak długo została<br />

w łóżku, ale kiedy odrzuciła kołdrę,<br />

słońce wisiało na niebie całkiem wysoko.<br />

Brak planów kłuł jej mózg. „Zrób<br />

coś!” – dźgał ją wewnętrzny głos. „Zrób<br />

coś w końcu. Zrób coś ze sobą. Coś<br />

ważnego. Coś pożytecznego. Coś dla innych.<br />

Dla siebie”.<br />

Zdobyła się na toaletę, a kiedy z niej<br />

wyszła, wpadła na pewien pomysł, który<br />

na moment rozpalił w niej odrobinę<br />

ciepła. Wzięła telefon i zadzwoniła do<br />

męża. Z podniecenia trzęsły się jej dłonie.<br />

Odebrał za drugim razem.<br />

– Coś się stało? – zapytał. – Zapomniałem<br />

czegoś?<br />

– Nie – odparła. – Pomyślałam, że moglibyśmy<br />

wziąć psa. Albo kota. Co ty na<br />

to?<br />

– Że co?<br />

– Dzwonię, bo wpadłam na pomysł, żebyśmy<br />

przygarnęli kota albo psa.<br />

– Psa?<br />

– Mogłabym chodzić z nim na spacery.<br />

– Dobrze.<br />

– Dobrze?<br />

– Nie wiem.<br />

– To jak?<br />

– Pomyślimy, jak wrócę.<br />

– Jak wrócisz?<br />

– Tak. Prowadzę teraz, nie mogę gadać.<br />

Pomyślimy wieczorem.<br />

Rozłączył się, a ona kilka sekund później<br />

zdała sobie sprawę, że to nie jest wcale<br />

żaden świetny pomysł. Przez chwilę<br />

myślała, że opieka nad zwierzęciem<br />

mogłaby tchnąć w nią trochę poczucia<br />

sensu, wprawić ją w jakiś ruch. Mąż jednak<br />

szybko zasiał w niej niechęć. Wiedziała,<br />

że wcale nie będzie chciał o tym<br />

rozmawiać albo wybije jej to skutecznie<br />

z głowy. Słaby płomień na świeczce<br />

zgasł, zanim na dobre się rozpalił.<br />

Poszła do salonu, włączyła laptop i zaczęła<br />

przeglądać ogłoszenia dotyczące<br />

zatrudnienia, ale błyskawicznie się zniechęciła.<br />

Nigdy nie przepadała za swoją<br />

pracą, właściwie nigdy nie przepadała<br />

za żadnym z zajęć, które wykonywała<br />

w przeciągu swojego życia. Zawsze uważała<br />

pracę za zło konieczne. Oczywiście<br />

jej mąż miał do tego znacznie inne<br />

podejście, uważał, że zajęcie zarobkowe<br />

nadaje sens egzystencji. Nigdy się<br />

w tej kwestii z nim nie zgadzała, ale<br />

ostatnio przerażał ją fakt, że tak naprawdę<br />

może mieć rację. A przynajmniej<br />

status bezrobotnej wpływał negatywnie<br />

na stan jej psychiki.<br />

Zmusiła się do przejrzenia ofert pracy<br />

i wysłała nawet CV do dwóch miejsc.<br />

Wiedziała, że musi coś znaleźć, potrzebowali<br />

przecież pieniędzy, nie mogli<br />

sobie pozwolić, aby jedno z nich nie<br />

pracowało, byli uwiązani kredytem<br />

mieszkaniowym. Zaczęła się zastanawiać<br />

nad tym, czy nie powinna czasem<br />

zarejestrować się w urzędzie dla zasiłku.<br />

Kiedy rozważała taką możliwość,<br />

w mieszkaniu rozległ się dźwięk domofonu.<br />

Pierwszy przeczekała, również<br />

drugi, za trzecim razem uznała jednak,<br />

że może to być coś ważnego. Podeszła<br />

i podniosła słuchawkę.<br />

– Tak? – zaczęła rozmowę z niewidzialnym<br />

nieznajomym.<br />

– Dzień dobry – odpowiedział piskliwy<br />

kobiecy głos. – Zechce mnie pani wpuścić<br />

do środka? Chciałabym porozmawiać<br />

o kilku kwestiach.<br />

– Porozmawiać?<br />

– Zgadza się.<br />

– O czym chce pani rozmawiać?<br />

– Dużo myśli pani o Bogu?<br />

– O Bogu?<br />

– Czy jest pani osobą wierzącą? Wierzy<br />

pani w Boga?<br />

Przez chwilę zastanawiała się nad<br />

odpowiedzią. Czuła, że powinna<br />

być łatwa, naturalna, przecież<br />

pochodząca z wnętrza, z duszy.<br />

Z tym że wcale nie była pewna, co czuje.<br />

„Czy wierzę w Boga?” – zapytała<br />

samą siebie.<br />

Wzięli z mężem ślub kościelny, ale raczej<br />

ze względu na tradycję niż przywiązanie<br />

do nauk Kościoła. I był to chyba<br />

ostatni raz, kiedy była w jego murach.<br />

W ich mieszkaniu, tuż nad wejściem,<br />

wisiał piękny, drewniany krzyż kupiony<br />

w Zakopanem, ale pełnił raczej funkcję<br />

talizmanu, niż stanowił wyraz głębokiej<br />

wiary. Nie modliła się chyba od wieków<br />

i na co dzień nie miała w głowie myśli<br />

o Bogu, zbawieniu, mszy, Jezusie, niebie<br />

czy piekle. Ale mimo tego nie potrafiła<br />

udzielić jednoznacznej odpowiedzi,<br />

więc zamiast odezwać się do nieznajomej<br />

kobiety, po prostu powoli odłożyła<br />

słuchawkę i zakończyła rozmowę.<br />

Wróciła do salonu, usiadła na kanapie<br />

i nie mogąc zbyt długo patrzeć w nagi<br />

chłód ściany, włączyła telewizor. Beznamiętnie<br />

migające obrazki wcale jej nie<br />

przejęły. W jej głowie wciąż gotowały<br />

się myśli o Bogu. Wiedziała, że niektórzy<br />

ludzie potrafili odnaleźć w wierze<br />

ukojenie bólu egzystencji, potrafili odkryć<br />

głębokie sedno wszechrzeczy. Być<br />

może ta droga była również dla niej.<br />

Nagła myśl zastukała od wewnątrz<br />

w jej czaszkę. Pójdzie do kościoła. Nie<br />

była przekonana do tego pomysłu, ale<br />

zawsze uważała to za lepsze niż martwy<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

83


ezruch. Nie wiedziała, kiedy odprawiane<br />

są msze w dni powszednie, ale<br />

przecież nie musiała od razu uczestniczyć<br />

w nabożeństwie. Mogła po prostu<br />

wejść do środka i – jak człowiek zagubiony<br />

– posiedzieć w zadumie, nawet<br />

spróbować się pomodlić. Postanowiła<br />

się przebrać – wybrała z szafy sukienkę<br />

z dzianiny, włożyła grubsze rajstopy.<br />

W korytarzu włożyła ciepłe, skórzane<br />

buty, szary płaszcz i wełnianą czapkę.<br />

Wyszła z mieszkania i zjechała windą na<br />

dół, wpatrując się w swoje samotne lustrzane<br />

odbicie. Najbliższy kościół znajdował<br />

się kilkaset metrów od jej apartamentowca.<br />

Niebo wyglądało na brudnoszare.<br />

Słońce, które jeszcze chwilę<br />

temu przebijało się przez chmury, jakby<br />

wyparowało. Wiał też silny wiatr, ale nie<br />

zanosiło się na deszcz. W powietrzu dało<br />

się wyczuć osobliwy zapach, jakby mokry<br />

torf wymieszany z ostrą wonią chloru.<br />

Nie miała pojęcia skąd ten zapach<br />

może dochodzić, nie miała też pewności,<br />

czy nie jest to wytwór jej zmęczonej<br />

głowy. Przejeżdżające po asfalcie samochody<br />

drażniły ją swoim dźwiękiem<br />

i kiedy w końcu znalazła się w pobliżu<br />

kościoła, napełniło ją to ulgą. Na moment<br />

przystanęła i zaczęła podziwiać<br />

budynek zainspirowany gotycką architekturą.<br />

Wysokie, strzeliste wieże<br />

wydawały się dosięgać nieba, dotykały<br />

go niczym palce rozwartej dłoni,<br />

a przynajmniej próbowały to robić. Zbliżyła<br />

się do metalowych drzwi i chwyciła<br />

za klamkę. Były zamknięte. Spróbowała<br />

znowu, ale ciężar nie chciał odpuścić.<br />

Postanowiła okrążyć kościół i sprawdzić,<br />

czy znajdzie inne wejście. Nie znalazła.<br />

Podeszła do drzwi po raz trzeci,<br />

ostatni. Ani drgnęły.<br />

Odwróciła się i poszła powoli do domu<br />

– tą samą drogą – szarym chodnikiem<br />

z popękanych betonowych płyt. Poczuła<br />

się dziwnie, poczuła się oszukana,<br />

poczuła, że w środku niej poruszyło<br />

się coś bardzo nieprzyjemnego, coś, co<br />

tkwiło w niej od tak dawna.<br />

Wróciła kilkanaście minut później, rozebrała<br />

się i poszła pod prysznic, aby zmyć<br />

brud rozczarowania, jaki ją spotkał. Gorąca<br />

woda spływająca ze słuchawki potrafiła<br />

jedynie dotknąć powierzchni jej<br />

ciała, nic więcej. Kiedy wyszła z łazienki,<br />

udała się od razu do łóżka. Leżała,<br />

ale nie mogła zasnąć. Wiedziała, że sen<br />

nie nadejdzie, bo być może nie była godna<br />

nawet tego rodzaju zbawienia. Potrafiła<br />

tylko leżeć z zamkniętymi oczami<br />

i myśleć. Nie podobały jej się myśli krążące<br />

wewnątrz jej głowy. Nie podobały.<br />

84<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Kiedy w końcu wstała, było już dawno<br />

po południu, więc wzięła się za robienie<br />

obiadu. Lubiła gotować, była to<br />

prosta czynność sprawiająca, że czuła<br />

się przydatna. Wyciągnęła całego indyka<br />

z lodówki, znalazła jakiś przepis<br />

w internecie i zaczęła według niego<br />

przygotowywać mięso. Posiekała cebulę<br />

i czosnek, przygotowała marynatę,<br />

włożyła indyka do naczynia<br />

żaroodpornego, wcześniej<br />

natarła ową złocistą marynatą,<br />

i wstawiła do rozgrzanego piekarnika.<br />

Potem wzięła się za sałatkę.<br />

Umyła pomidorki koktajlowe, rzodkiewki<br />

i ogórki gruntowe, skroiła je<br />

równo i wrzuciła do mieszanki rukoli<br />

i jarmużu, dodała trochę słonecznika<br />

i skropiła wszystko kremem balsamicznym.<br />

Na koniec wzięła się za obieranie<br />

ziemniaków. Kiedy dochodziło wpół do<br />

trzeciej, wstawiła je na gaz. Kilkanaście<br />

minut później zadzwonił do niej mąż.<br />

– Słuchaj, będę dzisiaj później w domu<br />

– powiedział.<br />

– O której? – zapytała.<br />

Jeszcze miesiąc temu zapytałaby, co takiego<br />

się stało. Pewnie otrzymałaby tę<br />

samą – jak zawsze – odpowiedź. Chodziło<br />

o służbę. Jej mąż, jak sam to określał,<br />

nie pracował – on służył. A służba<br />

przecież wymagała poświęceń.<br />

– Nie wiem – odparł. – Raczej wieczorem.<br />

Na pewno nie wcześniej.<br />

– Rozumiem.<br />

– Nie musisz robić obiadu przynajmniej.<br />

– Dobrze.<br />

– Widzimy się później, tak?<br />

– Tak.<br />

Rozłączyła się i wciąż trzymając<br />

w dłoni telefon, zaczęła się przyglądać<br />

szklanej pokrywce podskakującej<br />

z metalicznym brzękiem<br />

i wyciekającej z garnka wodzie, białej,<br />

spienionej, skwierczącej. Podeszła<br />

i wyłączyła gaz na palniku, a potem<br />

wyłączyła również cały piekarnik. Usiadła<br />

na krześle przy stole, dłonie złożyła<br />

na nogach, wyprostowała się i zaczęła<br />

wpatrywać w ścianę. Trwała w tej pozie<br />

podobna do egipskiej rzeźby, a żadna<br />

myśl nie chciała zakotwiczyć w jej głowie.<br />

Żywy posąg skamieniały apatią. [MM]<br />

MARCIN MIELCAREK<br />

STOP depresji!<br />

ULEPIONE Z GLINY I SŁOŃCA<br />

Ukazała się szczególna pozycja<br />

wydawnicza: antologia polsko-<br />

-peruwiańska Ulepione z gliny<br />

i słońca – Hechas de barro y sol.<br />

Książka wydana została pod egidą<br />

Stowarzyszenia Polsko-Iberyjskiego<br />

Arendi Cultural (ACAPI), pod<br />

honorowym patronatem Ambasady<br />

Peru w Polsce. Zadedykowana<br />

została wszystkim osobom<br />

zmagającymi się z różnymi chorobami,<br />

a w szczególności z depresją,<br />

która dotyka coraz wiecej<br />

osób w pospiesznym, niespokojnym<br />

życiu, w odhumanizowanej<br />

rzeczywistości.<br />

W tomie, liczącym 182 strony,<br />

znalazły się wiersze 15 kobiet<br />

z Peru i 15 z Polski. Każdy z nich<br />

w wersji polskiej i hiszpańskiej.<br />

Nad całością czuwała Katarina<br />

Lavmel z Portugalii, pomysłodawczyni,<br />

redaktor wydania. Okładkę<br />

zaprojektował szwajcarski artysta<br />

Paulo Themudo. Książka zrecenzowana<br />

została przez siedmiu<br />

krytyków z Hiszpanii, Argentyny,<br />

Peru i Polski. Odbyło się już kilka<br />

promocji, m.in. w Madrycie,<br />

Łodzi, Słupsku. Na wiosnę planowana<br />

jest promocja w Warszawie<br />

w Teatrze Poezji, Muzyki i Sztuki<br />

„Witraże” pod auspicjami Stowarzyszenia<br />

Autorów Polskich,<br />

a także na plenerach krajowych<br />

i zagranicznych.[WDS]


Mały<br />

jubileusz<br />

wielkiej<br />

sprawy<br />

X Jubileuszowy Zlot Poetów<br />

Polskiego Rodowodu WILNO <strong>2023</strong><br />

Wydawać by się mogło, że<br />

10 lat to skromny jubileusz<br />

– zbyt skromny dla fanfar<br />

i rozgłosu. Nie dla takich wydarzeń<br />

jednak jak te wpisane w wileński<br />

kalendarz i kilkadziesiąt innych rozrzuconych<br />

po świecie. A powodem<br />

Międzynarodowe Zloty Poetów Polskiego<br />

Rodowodu, które od 10 lat<br />

odbywają się w Wilnie, mieście bliskim<br />

chyba każdemu Polakowi.<br />

Zaczęło się wszystko w 2013 r. od<br />

promocji antologii Niosący słowa,<br />

zainicjowanej przez grupę autorów<br />

z Wielkiej Brytanii. Wtedy to Apolonia<br />

Skakowska, prezes-dyrektor<br />

Centrum Kultury Polskiej na Litwie,<br />

zauważyła ogromną potrzebę integracji<br />

środowiska polonijnych twórców<br />

i wzięła na swoje barki organizację<br />

zlotów, ustalając coroczne<br />

spotkania. Niżej podpisana doznała<br />

zaszczytu współorganizowania, jako<br />

reprezentantka Stowarzyszenia Autorów<br />

Polskich, i właśnie wróciła<br />

z X jubileuszowego Zlotu.<br />

Można chyba bez obawy o pomyłkę<br />

stwierdzić, że podczas Zlotów, które<br />

trwają tradycyjnie cztery dni, w spotkaniach<br />

przez te lata uczestniczyło<br />

ponad pięć tys. dzieci i młodzieży.<br />

Podczas każdego pobytu uczestnicy<br />

wyjeżdżają do czterech polskich<br />

szkół na Litwie, w których nauka<br />

odbywa się od klasy pierwszej<br />

do maturalnej. Prowadzą lekcje,<br />

dzielą się poezją, muzyką, słuchają<br />

uczniów, oglądają ich występy,<br />

nawiązują serdeczne kontakty.<br />

Zawsze przekazywane są książki,<br />

drobne upominki. Nie brakuje<br />

wzruszeń…<br />

Klamrą spinającą Zlot jest gala<br />

w sali teatralnej. Promuje się zawsze<br />

aktualną międzynarodową<br />

antologię. Na tegorocznej wybrzmiały<br />

wiersze z antologii Na<br />

krawędzi. Poprzednie dotykały<br />

wielu trudnych spraw, jak przemoc,<br />

relacje z matką, ojcem i wielu<br />

innych. Młodzież z chęcią uczestniczy<br />

w tej uroczystości, a znakomite<br />

polskie zespoły z Litwy grają na gali<br />

niezapomniane koncerty.<br />

Zloty obciążają finansowo uczestników,<br />

koszt nie jest mały. Tymczasem<br />

nie brakuje chętnych,<br />

nie tylko wracają stali bywalcy,<br />

ale dochodzą nowi. W tym roku<br />

z uczniami spotykali się poeci m.in.<br />

z Australii, Belgii, Niderlandów,<br />

Węgier, Szwecji, Wielkiej Brytanii,<br />

Niemiec. Zawiązało się wiele przyjaźni,<br />

które na pewno zaowocują<br />

nie tylko na gruncie prywatnym,<br />

lecz także pozwolą wspólnie rozwijać<br />

pasje. [WDS]<br />

WANDA DUSIA STAŃCZAK<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

85


Satyra zabija, nie obraża – Stanisław Jerzy Lec<br />

86<br />

PO CO SĄ POECI<br />

Kochał mnie do szaleństwa. Mojego szaleństwa.<br />

Pisał wiersze i wzdychał. Wiadomo. Poeta.<br />

Lecz nie tego wymaga dojrzała kobieta.<br />

Od lat wyczekująca końca narzeczeństwa.<br />

Po zupie schab podałam, frytki i kalafior.<br />

Westchnął – Jesień przemija. Za progiem już zima.<br />

I wtedy powiedziałam – Dłużej nie wytrzymam.<br />

Kochaj mnie tu i teraz. Bez zbędnych metafor.<br />

Ach, jak teraz żałuję! Taki popłoch wzniecić.<br />

Do dzisiaj słów tych sobie wybaczyć nie mogę.<br />

Podobno to był zawał i od razu trzeci.<br />

Wierszami palę w piecu i spoglądam w ogień.<br />

Teraz wiem, jak wrażliwi bywają poeci.<br />

I, że trzeba uważać przy nich z każdym słowem.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Adam Gwara<br />

Rysunki: Jarosław Janowski<br />

Pixabay<br />

BOCIAN<br />

Gdzie się dróżka z zachodu na wschód<br />

z dróżką północ-południe przecina,<br />

skromne życie z rodziną swą wiódł<br />

pewien bocian na czubku komina.<br />

Gniazdo swoje przed laty tam wzniósł,<br />

bo z komina od lat nie dymiło,<br />

właścicieli los zabrał stąd już<br />

dawno temu, więc dobrze mu było.<br />

Z żoną dzieci wychował tu moc,<br />

bo dokoła mokradeł jest mrowie,<br />

więc co w dzioby im włożyć co noc<br />

nie roztrząsał w niewielkiej swej głowie.<br />

Aż tu roku pewnego, psia mać,<br />

za tak podłą, jak podły los cenę,<br />

domek ten trzeba było sprzedać<br />

i dziś stoi tu willa z basenem.<br />

No a bocian? Nieborak tu już<br />

nie zagląda, bo miejsce jest szpetne,<br />

a w dodatku nikt nie chce go tu,<br />

gdzie małżeństwo osiadło bezdzietne.<br />

Mariusz Parlicki


adam gwara<br />

LIMERYKI<br />

***<br />

Stary Pierre, który mieszka w Iowa,<br />

kiedy widzi, że już nie podoła<br />

zadowolić swej Clair,<br />

myśli, że to nie fair.<br />

Czuje smutek i żal. Ma Pierre doła.<br />

***<br />

Pytał ciągle Pierre lenia spod Wlenia,<br />

czy odezwie się, choć od niechcenia?<br />

Ale leń, jak to leń,<br />

ni mru mru cały dzień.<br />

W końcu rzecze – Mam dość! – Pierre do lenia.<br />

***<br />

Ukochanej Barbarze z Podolca<br />

młody Pierre czytać chciał Bohomolca.<br />

Lecz niewdzięczna Barbara<br />

dała chłopcu dolara,<br />

by nie czytał, więc dostał Pierre dolca.<br />

***<br />

Markiz Pierre z grafem Rauem w Lucernie<br />

pokłócili się niemiłosiernie.<br />

Wściekły jak chmara os Rau<br />

aż ze złości się posrau.<br />

O markizie mówiono, że Pierre - nie.<br />

POD PORTUGALSKIM NIEBEM<br />

Wypiętrzam zmysły, ostrzę wzrok<br />

pod portugalskim niebem.<br />

Skanuję plażę, prężę krok<br />

w poszukiwaniu ciebie.<br />

Portugalczyku setek słońc!<br />

Cud macho wytęskniony!<br />

Jak cię odnaleźć, gdzie mam dojść,<br />

by poczuć smak twój słony?<br />

Mdleję z bezmocy, spalam się<br />

(wiem, wiem – żałosne bzdety).<br />

Lecz kamień w wodę. Ciebie nie<br />

ma przy mnie wciąż. Niestetti.<br />

Jak nic za tobą poszłabym<br />

w toń morza i w zaświaty,<br />

w otchłanie nocy, w siwy dym!<br />

Mój piękny Osculati!<br />

Znajdę cię, dorwę – ja to wiem!<br />

Gotowam nawet platit<br />

pękniętem sercem, ciałem mem,<br />

lub cashem (lecz na raty).<br />

Renata Cygan<br />

Pewien chemik raz w barze w Bilbao<br />

bar dorzucił do szkockiej, więc BaO<br />

z niej uzyskał i wodór.<br />

Spalenizny zaś odór<br />

czuć dlatego, że bar wyebao.<br />

***<br />

Pewien chemik, co mieszkał w Miami,<br />

będąc w barze wylewał czasami,<br />

na podpitą dziewczynę<br />

fenoloftaleinę,<br />

żeby sprawdzić, co z jej zasadami.<br />

***<br />

Przestrzegając przed strontem w Piemoncie,<br />

wołał chemik – Niech każdy, co w stroncie<br />

trzymał prącie, go nie trze,<br />

gdyż wyleci w powietrze.<br />

Chrońcie prącie! Od strontu wręcz strońcie!<br />

Pixabay<br />

Pixabay<br />

87<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


D a n i e l W ó j t o w i c z<br />

Łempickiej<br />

Najbardziej popularną i uznaną<br />

Polką, przynajmniej<br />

w świecie kultury, została<br />

w tym roku Tamara Łempicka. Po<br />

raz pierwszy od wielu lat, a może<br />

i w ogóle, liczne jej obrazy oglądać<br />

można było aż na trzech wystawach<br />

w różnych miastach w kraju: w Lublinie,<br />

w Konstancinie k. Warszawy<br />

i w Krakowie. Zainteresowanie nimi<br />

było ogromne – doliczono się setek<br />

tysięcy odwiedzających.<br />

Wyobraźnię publiczności rozpalała<br />

oczywiście kosmiczna wartość rynkowa<br />

prac tej autorki. Ostatni wystawiony<br />

obraz Portret Marjorie Ferry<br />

osiągnął na aukcji w Londynie w 2020<br />

roku cenę 82 milionów złotych, stając<br />

się najwyżej wycenianym obrazem<br />

polskiego artysty. Musi to imponować,<br />

a nawet może delikatnie budzi<br />

„bezinteresowną zazdrość”. Ale sama<br />

88<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

magia tej fortuny nie wyjaśnia chyba<br />

wszystkiego.<br />

Wygląda na to, że Łempicka zwyczajnie<br />

zaczęła się nam, Polakom, podobać.<br />

Jakoś do niej dorośliśmy. Rzecz<br />

może w tym, że dziś ułatwia ona przeciętnemu<br />

widzowi głębsze wejście<br />

w świat malarskiej ekspresji. Jej<br />

warsztat łączył bowiem formy klasyczne<br />

z modernistycznymi. Tworzyła<br />

obrazy bardzo czytelne, zrozumiałe<br />

i wymowne, jednocześnie odczuwalnie<br />

nowoczesne, nawet według<br />

dzisiejszej miary. Stosowała geometryczne<br />

uproszczenia kształtów, które<br />

jednak nie zaburzają odbioru treści<br />

nawet nieprzygotowanemu oku.<br />

Wyostrzała wizerunki, dokonywała<br />

silnych podkreśleń. Stosowała wyłącznie<br />

ostre, nasycone kolory, czym<br />

zwiększała emocjonalność przekazu.<br />

Wprowadzanie widza w nowoczesność<br />

malarstwa na bazie prac sprzed<br />

stu lat jest absolutnie wyjątkowe.<br />

Obrazy Tamary Łempickiej są wyjątkowym<br />

manifestem siły kobiecości.<br />

Jest nią wszechobecna w jej obrazach<br />

(jak i w niej samej) głęboka, ekscytująca<br />

seksualność. Nawet portretując<br />

swoją ukochaną córkę Kizette, podlotka<br />

w skromnym stroju pensjonarki,<br />

nie pozwoliła nam zapomnieć , że jest<br />

to kobieta. Że „to coś” już w niej jest...<br />

W sztuce geniusz polega na tym, żeby<br />

wiedzieć, jak daleko można się posunąć<br />

za daleko – mówiła. I znajdowała<br />

tę odległość, posuwając się najdalej<br />

jak można, bulwersując, ale i uwodząc<br />

swoich współczesnych. Głównie<br />

ekscentrycznych mężczyzn z wyższych<br />

sfer, lecz również wyemancypowane<br />

kobiety. W połączeniu ze swoim<br />

śmiałym, wręcz skandalizującym<br />

wizerunkiem, tworzyła specyficzny,


Malowałam królów<br />

i prostytutki.<br />

Nie maluję ludzi,<br />

ponieważ są sławni.<br />

Maluję tych, którzy mnie<br />

inspirują<br />

dwuznaczny smak epoki art déco. Wtedy jednak<br />

Łempicka była tylko zjawiskiem w kręgach elit,<br />

dziś staje się istotnym kontrapunktem dla przebijających<br />

się przemian obyczajowych.<br />

Kobiety Łempickiej są śmiałe, nie ukrywają swojej<br />

seksualności, wręcz nią epatują. Nie kryje się ona<br />

jednak w wyuzdaniu czy nieobyczajności, lecz jest<br />

magicznie zawarta w damskim pięknie. W nim<br />

zawiera się kwintesencja wizerunku tych postaci<br />

i jego moc.<br />

Kobiety te są nie tylko pociągające, lecz także wyraźnie<br />

swobodne, niezależne i przebojowe. Przez<br />

swój powab mogą być sprawcze, a nawet dominujące.<br />

Nie istnieją, by dogadzać mężczyznom. Są<br />

w stanie nimi władać, jak czyniła to sama artystka<br />

w swym realnym życiu.<br />

To Tamara pogrążona w niekończącym się sporze<br />

ze swym mężem, któremu jakoś niespecjalnie<br />

się podobały jej ciągłe ekscesy, przerywa w złości<br />

pracę nad jego portretem i pozostawia go na zawsze<br />

z niedomalowaną ręką. Taki przechodzi do<br />

historii. Niedomalowany.<br />

89<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Żyję na marginesie<br />

społeczeństwa,<br />

a zasady<br />

normalnego<br />

społeczeństwa<br />

nie dotyczą tych,<br />

którzy żyją na<br />

marginesie<br />

90<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


To ona w obrazie wykonanym<br />

dla żurnalu „Die dame” osadza<br />

samą siebie za kierownicą<br />

ekscentrycznego zielonego<br />

bugatti i czyni siebie po wsze<br />

czasy symbolem kobiety wyzwolonej.<br />

Idolką dla niezliczonych,<br />

równie ambitnych<br />

i śmiałych pań na świecie.<br />

To ona, jak sama mówiła, afirmuje<br />

wzór kobiety, która trzyma<br />

ster swojego życia w swoich<br />

rękach. I nie jest w żadnej<br />

scenie postacią numer dwa.<br />

Wygląda na to, że taka właśnie<br />

wymowa i przesłanie prac Tamary<br />

Łempickiej kreują ją<br />

teraz w Polsce na orędowniczkę<br />

czegoś, co znacznie wychodzi<br />

poza sale wystawowe.<br />

W Polsce ciągle zaściankowej,<br />

z kościelnym, patriarchalnym<br />

pojmowaniem płci. I pełnej<br />

tłumionego buntu kobiet wobec<br />

takiej rzeczywistości. Obrazy<br />

Łempickiej są wręcz jego<br />

ikonami, a ona sama staje się<br />

bohaterką popkultury czasów<br />

przełomu.<br />

Fakt, że artystyczny manifest<br />

równości i feminizmu wnoszą<br />

do naszego współczesnego życia<br />

dzieła Polki sprzed stu lat,<br />

musi być uznany za fenomenalny.<br />

Życie jest jak podróż.<br />

Spakuj tylko to,<br />

co najbardziej potrzebne,<br />

bo musisz zostawić miejsce na<br />

to, co zbierzesz<br />

po drodze<br />

Życzyć należy wszystkim paniom<br />

w naszym kraju, żeby<br />

przesłanie sztuki Łempickiej<br />

konsekwentnie się spełniało.<br />

Chociaż pewnie dla nas, mężczyzn,<br />

nie zawsze będzie to<br />

łatwe. W każdej chwili możemy<br />

w oczach kobiet pozostać<br />

z niedomalowaną ręką czy też<br />

z jakąś inną odjętą częścią ciała.<br />

No ale trudno, trzeba się<br />

z tym pogodzić.<br />

Niezależnie bowiem od naszej<br />

woli, wyraźnie nadchodzą czasy,<br />

w których history zastępowana<br />

będzie przez herstory.<br />

[DW]<br />

DANIEL WÓJTOWICZ<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

91


Spotkali się w latach 90. na festiwalu piosenki w Sieradzu. Śpiewająca<br />

aksamitnym głosem, drobna dziewczyna w ogrodniczkach i muzyk, twórca<br />

piosenek, Kapsel – późniejsi wokaliści Ich Troje i ZOO Cafe. Historia<br />

zatoczyła koło. Teraz śpiewają, nagrywają i koncertują razem. Zapraszam na<br />

rozmowę z Justyną Majkowską i Piotrem Cajdlerem.<br />

ICH DWOJE<br />

justyna majkowska<br />

piotr cajdler<br />

rozmawia renata cygan<br />

Justynko, nie mogę nie zapytać o Ich Troje… Wyśpiewałaś<br />

z Michałem Wiśniewskim i Jackiem Łągwą największe<br />

przeboje tego zespołu. Choć byłaś z nimi tylko dwa lata<br />

(aż trudno uwierzyć, że tylko tyle!), to Ty jesteś jednak<br />

wokalistką najbardziej kojarzoną z Ich Troje. Odeszłaś<br />

u szczytu kariery. Nie zapytam dlaczego, bo to już było<br />

wałkowane na wszystkie sposoby we wszystkich mediach<br />

w Polsce. Zapytam: nie brakuje Ci wielkich scen,<br />

koncertów i tłumu fanów?<br />

Justyna: Tempo pracy zespołu było przepotworne. Wiesz,<br />

niedawno byłam na koncercie w Opolu – wszystko sobie<br />

przypomniałam. Te próby od rana, ten maraton na najwyższych<br />

obrotach! Trzeba być robotem, żeby to wszystko<br />

wytrzymać. Pomyślałam sobie wtedy: jak to dobrze, że już<br />

tam nie jestem. Ja byłam naprawdę nieszczęśliwa na wielkich<br />

scenach – absolutnie nie jestem zwierzęciem scenicznym,<br />

za bardzo się spinam, nie jestem sobą. Owszem, lubię<br />

śpiewać, ale komfort psychiczny dają mi studio nagraniowe,<br />

malutki koncercik w garażu, niszowe wnętrza. Nie odnajduję<br />

się wśród tłumów. To nie moja bajka. Jestem dużo<br />

fajniejsza poza sceną.<br />

A nie żałujesz czasami?<br />

Justyna: Nigdy nie żałowałam. Może kiedyś, już jako babcia<br />

będę robiła jakieś podsumowania, to łezka mi się zakręci<br />

i postanowię zażałować… (śmiech)<br />

92<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Ale nie straciłaś kontaktu z zespołem?<br />

Justyna: Nie, Michał to fajny gość. Jesteśmy w kontakcie.<br />

Piotr: Michał Wiśniewski zaśpiewał nawet niedawno<br />

jedną z moich piosenek Taniec z Diabłem – nagraliśmy<br />

ją wspólnie. Lada dzień wychodzi nasz najnowszy singiel.<br />

Piotrze, w którym momencie swojego życia, i dlaczego,<br />

wyjechałeś do Wielkiej Brytanii?<br />

Piotr: W 2011 roku spakowałem walizkę, zabrałem gitarę<br />

i wyjechałem na Wyspy. Miało być na chwilę, siedzę<br />

do dziś i pewnie zostanę. Chociaż…<br />

Rok 2010 to był dla mnie bardzo zły czas. Prowadziliśmy<br />

z żoną niewielki biznes, kilka lat było okay, ale potem<br />

wielkie centra handlowe zebrały żniwo i takie maleństwa<br />

jak nasz sklep padały jeden po drugim. W Anglii<br />

miałem kuzynkę i po kilku SMS-ach zdecydowałem się<br />

na chwilę tam wyskoczyć. Sam wyjazd do Wielkiej Brytanii<br />

to pewna forma ratowania się – nie było czasu<br />

na muzykę. Moja rodzina potrzebowała najnormalniej<br />

w świecie chleba, a koncerty były lub nie.<br />

Rozumiem, że nie dało się wtedy w Polsce żyć z muzyki?<br />

Piotr: Dało, ale jakoś nie byłem zainteresowany. Razem<br />

z ZOO Cafe graliśmy sporo koncertów, lecz była to raczej<br />

forma ucieczki od codzienności – hobby, a nie sposób na<br />

życie. Dzisiaj trochę żałuję, mogłem tego przypilnować.


Kto to jest Kapsel?<br />

Piotr: Kapsel to dwudziestoletni chłopak. W jego oczach<br />

jest wielka ciekawość świata i ocean nadziei. Zawsze<br />

w chmurach, ze swoim planem życia w dłoni. Kapsel to<br />

gitara i piosenki, których ma zawsze pełne kieszenie. Siada<br />

na parapecie, zamyka oczy i gra – ucieka w nich gdzieś<br />

w swój świat, w którym całuje swoją dziewczynę wśród<br />

gwiazd. Kapsel to niepoprawny romantyk z duszą ulicznego<br />

rozrabiaki i z sercem na dłoni. Często przeszkadza swojemu<br />

starszemu kumplowi Piotrkowi w jego nudnym życiu.<br />

Justyna: Kapsel to młody chłopak, który swego czasu nie<br />

miał sobie równych w grze w kapsle. (śmiech) To niesamowity<br />

facet – pozytywnie zakręcony, z pokładami dobrej<br />

energii, która udziela się innym. Ja go ciągle odkrywam.<br />

Będąc u niego w Anglii, obserwowałam, jak go traktują<br />

i widzą zwykli ludzie. Wszyscy go lubią. Jest taki prawdziwy –<br />

jak trzeba, to przeklnie, jak trzeba, to przyłoży. No, świetny<br />

z niego Kapsel jest po prostu. (śmiech)<br />

Jak się poznaliście?<br />

Piotr: Justynę poznałem w latach 90. na festiwalu w Sieradzu.<br />

Grała wtedy z Andrzejem Wawrzyniakiem. Taka mała<br />

dziewczyna w ogrodniczkach. Ślicznie śpiewała. Potem trafiłem<br />

do tego samego co ona Ośrodka Kultury w Zduńskiej<br />

Woli. Grywaliśmy na tych samych festiwalach, rywalizując ze<br />

sobą, ale zawsze jako kumple. Reprezentowaliśmy tę samą<br />

placówkę kulturalną (MDK Zduńska Wola). Fajne czasy.<br />

Justyna: Ja Piotra też pamiętam z festiwali. Zawsze był<br />

z ZOO Cafe. Myślałam często: matko, znowu ten Cajdler!<br />

(śmiech) Fajne czasy, świetni ludzie – w ogóle cały band był<br />

bardzo sympatyczny i imprezowy.<br />

W tym roku ukazała się na rynku nowa płyta pod tytułem<br />

Pragnienia, a na tej płycie… was dwoje. Zaprosiłeś<br />

Justynę do zaśpiewania jednej piosenki – skończyło się<br />

na całym albumie.<br />

Piotr: Tak, napisałem piosenkę Kolejny nudny dzień – singiel<br />

bardzo spodobał się fanom Justynki. Prosili o więcej.<br />

Potem były Spadające łzy – ponad 120 tys. wyświetleń<br />

(choć, mówiąc szczerze, wolałbym jej nigdy nie napisać).<br />

Potem były: Pa, Kołysanka dla zwyczajnej dziewczyny i jeszcze,<br />

i jeszcze… I mówię: Justyna, mamy całą płytę. Wydajemy,<br />

a co!<br />

Justyna: To w ogóle nie tak miało wyglądać. Nigdy w rozmowach<br />

nie padło słowo „płyta”. Bo ja na pewno powiedziałabym<br />

„nie” – nie miałam ani ciśnienia, ani chęci, ani<br />

wizji tego, że się to zamknie w cały album! To miał być singiel.<br />

Pamiętam, była jesień, Piotr zaproponował wspólne<br />

nagranie piosenki, a ja się chętnie zgodziłam. Pomyślałam<br />

sobie – w tym momencie mojego życia to dla mnie idealna<br />

sytuacja: na chwilę z pieluch wyskoczę, oderwę się, umaluję<br />

rzęsy, trochę sobie pośpiewam i będzie fajnie. Piosenka<br />

sobie wędrowała i odzew był dosyć sympatyczny, więc Piotrek<br />

stwierdził, że powinniśmy jeszcze coś nagrać. A potem<br />

były już trzy numery do nagrania. Tak się dobrze pracowało,<br />

że nagle mamy 5 numerów, a potem szybko zrobiło się<br />

Czujemy się<br />

razem na scenie<br />

i w studio<br />

(i wszędzie)<br />

bardzo dobrze<br />

9, 11… Więc Piotrek mówi „Słuchaj, mamy płytę! Wydajemy!”.<br />

I tak od słowa do słowa, bez żadnych planów i spinania się,<br />

mimochodem i pomimo, powstała nasza wspólna płyta.<br />

Dla mnie oznaczało to przyjemną wycieczkę do Małkowa<br />

[tam mieści się studio nagraniowe – przyp. red.]. Zresztą<br />

zaraz znowu jadę do Małkowa i właściwie okazuje się, że<br />

się z tego urodzi kolejna płyta. (śmiech)<br />

Bardzo bym się ucieszyła. Fani zapewne też.<br />

Justyna: Ja też bym się ucieszyła. Ja już niczego nie wykluczam.<br />

W sumie dobrze się stało, że żyłaś w nieświadomości,<br />

bo z tego, co mówisz, to gdybyś wiedziała o projekcie<br />

93<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


„płyta”, pewnie byś się nie zdecydowała,<br />

a tak powstał naprawdę dobry,<br />

klimatyczny krążek. No i widoki na<br />

dalszą współpracę z Piotrem.<br />

Justyna: Zdecydowanie inaczej bym<br />

do tego podeszła. Bałabym się. Ja nie<br />

mam czasu – co więcej – nie chcę mieć<br />

czasu na tego typu projekty. Teraz skupiam<br />

się na całkiem innych rzeczach.<br />

Lubię być w domu, lubię jechać z dzieciakami<br />

do szkoły muzycznej, lubię liście<br />

pograbić. Ja uwielbiam życie szarego<br />

człowieka. Taka nudna jestem…<br />

Piotrze, dlaczego żałujesz napisania<br />

Spadających łez? To jeden z moich<br />

ulubionych utworów na tej płycie.<br />

Piotr: Napisałem tę piosenkę kilka dni<br />

po wybuchu wojny w Ukrainie. Oglądałem<br />

w jakiejś telewizji ekshumację<br />

zwłok młodego chłopaka. Jego matka<br />

już nie miała siły płakać. Serce mi pękało.<br />

Tak powstała ta piosenka.<br />

Dlatego ma taką moc. Czuje się wielkie<br />

emocje.<br />

Bywały różnice zdań przy nagrywaniu<br />

płyty?<br />

Piotr: Nie. Wszystko „gadało” na 100<br />

procent. Wszystkie kawałki nagrywaliśmy<br />

razem. Nigdy nic osobno. Pełna<br />

zgoda.<br />

Justyna: Były malusieńkie niuanse,<br />

parę sugestii z mojej strony. Piotr na<br />

nie przystał, bo jest bardzo elastyczny.<br />

Była wolność i to było fajne. Współpracowaliśmy<br />

na luzie i spontanicznie.<br />

Widziałam Was razem na żywo, prywatnie<br />

i na scenie. Obejrzałam kilka<br />

teledysków i wywiad w telewizji –<br />

czuje się chemię między Wami. Widać,<br />

że się lubicie i rozumiecie.<br />

Piotr: Tak, czujemy się razem na scenie<br />

i w studio (i wszędzie) bardzo dobrze.<br />

Jesteśmy kumplami, gadamy<br />

sporo, czasem się opieprzamy, ale<br />

bardzo szanujemy. Lubię pracować<br />

z tą dziewczyną, ale też lubię z nią gadać,<br />

bywać z jej rodziną. Traktują mnie<br />

(tak myślę) jak swojego.<br />

Justyna: Oczywiście, że się lubimy –<br />

jak tu nie lubić Kapsla? Na pewno jest<br />

chemia i zrozumienie na scenie. I jesteśmy<br />

bardzo dobrymi kumplami.<br />

Obydwoje rozstaliście się z muzyką<br />

na jakiś czas. Piotr na 15 lat po przy-<br />

94<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Jak tu<br />

nie lubić<br />

Kapsla?<br />

jeździe do Anglii, Justyna po odejściu<br />

z Ich Troje. Kiedy przyszedł<br />

moment powrotu?<br />

Justyna: Troszkę się rozstawałam,<br />

trochę wracałam, bo jednak czasami<br />

ciągnie wilka do lasu. Muzyka przynosi<br />

mi satysfakcję i przyjemność.<br />

Natomiast od jakiegoś czasu, z wyboru,<br />

nie angażuję się już pełną parą,<br />

w sensie całkowitego poświęcenia<br />

(co by było właściwie wskazane przy<br />

tego typu projektach). Ja niestety<br />

nie mogę się oddać na 100 procent,<br />

bo pracuję w innej dziedzinie.<br />

Piotr: W 2016 roku chciałem coś<br />

zrobić. Nie wiem, nagrać płytę, zagrać<br />

z ZOO Cafe kilka koncertów,<br />

cokolwiek. Okazało się, że właśnie<br />

w tym roku przypadał mój jubileusz<br />

30 lat tak zwanej pracy artystycznej.<br />

I z tej okazji mój (nieżyjący<br />

już) przyjaciel, redaktor Krzysztof<br />

Lisiecki wpadł na pomysł uroczystego<br />

koncertu i rejestracji płyty koncertowej.<br />

Tak zaczęła się historia<br />

mojego powrotu. Koncert się odbył<br />

(a nawet dwa). Powstała też płyta<br />

pt.: …piosenki z mojej ulicy… – fajna,<br />

niepowtarzalna – ostatnia z moim<br />

ukochanym ZOO Cafe.<br />

Justynko, Ty też zaśpiewałaś z Piotrem<br />

na tym koncercie. Przyjechałaś<br />

z maleńką córeczką.<br />

Piotr: Tak, Justynka dosłownie<br />

chwilę po porodzie wystąpiła na<br />

moim benefisie. Zaśpiewaliśmy<br />

wspólnie piosenkę To jest miłość,<br />

którą napisałem dla niej, gdy odeszła<br />

z Ich Troje. Śpiewała ją na swoich<br />

koncertach. Piosenka w nowej<br />

aranżacji znajduje się na naszej płycie<br />

i obecnie też ją gramy.<br />

Justyna: Miałam wyznaczony termin<br />

porodu w okolicach tego benefisu.<br />

Piotr mnie poprosił o piosenkę,<br />

ale nie mogłam mu nic obiecać, bo<br />

przecież istniała realna możliwość,<br />

że będę w tym czasie na porodówce.<br />

Córeczka urodziła się miesiąc<br />

wcześniej, więc pojechałam z dwutygodniowym<br />

niemowlaczkiem<br />

i zaśpiewałam. Miałam właściwie<br />

odmówić, ale Piotrowi się nie odmawia.<br />

Bardzo się cieszę, że mnie<br />

namówił, bo od tego wszystko się<br />

zaczęło. Koncert był świetny, zaraz<br />

potem nasza współpraca nabrała<br />

trochę innego wymiaru.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

95


Jest chemia i zrozumienie<br />

na scenie<br />

96<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Justynko, Na co dzień pracujesz jako terapeutka<br />

dzieci potrzebujących kształcenia<br />

specjalnego (długie lata pracowałaś<br />

z dziećmi z autyzmem), czy czujesz<br />

się spełniona?<br />

Justyna: Pracuję jako rewalidator, czyli<br />

zajmuję się różnymi terapiami i różnymi<br />

deficytami – to mi przynosi satysfakcję.<br />

Ale wykonując tę pracę, trzeba mieć dużo<br />

cierpliwości, bo sukces nie jest natychmiastowy.<br />

Pomaga mi fakt, że w szkole<br />

jesteśmy zżytą społecznością. Znamy się<br />

z rodzicami i rodzinami podopiecznych.<br />

Nikt z nas nie jest anonimowy i to jest<br />

bardzo budujące.<br />

Jesteś cierpliwa?<br />

Justyna: Wydawało mi się, że nie. Jak byłam<br />

młoda, to byłam bardzo niecierpliwa<br />

– nie umiałam sobie iść powolutku do<br />

celu, jak normalny człowiek, tylko chciałam<br />

hopsa-już-od-razu. Bardzo trudno<br />

było mi przełamywać siebie. Nadal jestem<br />

w trakcie procesu wyciszania – nie<br />

jest to łatwe, bo z natury jestem bardzo<br />

żywiołowym człowiekiem. Ale z drugiej<br />

strony się okazuje, że gdzieś ta cierpliwość<br />

we mnie jest. Na pewno przyszła<br />

z wiekiem i doświadczeniem. Wszyscy<br />

się zmieniamy i dzieje się to naturalnie.<br />

Piotrze, w dobie wszechpanującej tekstowej<br />

sieczki, która zawładnęła rynkiem<br />

muzycznym (nie tylko w naszym<br />

kraju), piosenki z sensem są powiewem<br />

świeżości. Czy zawsze pisałeś teksty do<br />

swoich kompozycji?<br />

Piotr: Tak, zawsze. Czasami są to historie<br />

zupełnie zmyślone, czasami podpatrzone,<br />

bywa, że śpiewam też trochę o sobie<br />

i moich sprawach.<br />

A co jest pierwsze? Muzyka czy słowa?<br />

Piotr: Tekst jest pierwszy.<br />

Już raz wydałeś swoje wiersze/teksty<br />

w formie drukowanej, (nie)wyśpiewane<br />

piosenki, ale wiem, że pracujesz już<br />

nad nowym tomem.<br />

Piotr: Tak, to materiały, które powstały<br />

po 2020 roku. Jest ich ponad 170.<br />

Będą tam teksty z mojej płyty z Justyną,<br />

z ostatniego solowego krążka i dużo<br />

innych wierszy. Okładkę miał zaprojektować<br />

(tak jak w przypadku pierwszej<br />

książki) mój zmarły niedawno przyjaciel<br />

Darek Klimczak.<br />

W 2020 roku miałam zaszczyt przeprowadzić<br />

wywiad z Dariuszem Klimczakiem<br />

do jednego z numerów „Post Scriptum”<br />

– niezwykły artysta, wielki żal…


SPADAJĄCE ŁZY<br />

Modlę się za ciebie synku<br />

Rankiem w ciągu dnia i w nocy<br />

Spać nie mogę bo jak zamknąć<br />

Wypłakane oczy<br />

Słyszę jakby ktoś mnie wołał<br />

Powiedz Synku czy to ty<br />

Głosy głosy gdzieś z oddali<br />

Spadające łzy<br />

Spadające łzy jak gwiazdy gdy nie widzi nikt<br />

Spadające łzy jak gwiazdy gdy nie widzi nikt<br />

Martwię się o ciebie mamo<br />

Pewnie płaczesz po kryjomu<br />

Gdzieś zgubiłem nie wiem gdzie<br />

Drogę do domu<br />

Czasem głośno wołam mamo<br />

Mamo czy to ty<br />

Ta modlitwa gdzieś z oddali<br />

Spadające łzy<br />

Spadające łzy jak gwiazdy gdy nie widzi nikt<br />

Spadające łzy jak gwiazdy gdy nie widzi nikt<br />

Płaczą matki płaczą dzieci<br />

Lecz nie wzruszą swoich bogów<br />

Wokół pola pełne modlitw<br />

Miasta pustych domów<br />

Usta pełne pustych słów<br />

Co ich nie chce chyba nikt<br />

Noc i noc świt i świt<br />

Spadające łzy<br />

Spadające łzy jak gwiazdy gdy nie widzi nikt<br />

Spadające łzy jak gwiazdy gdy nie widzi nikt<br />

Justynko, piosenka poetycka nie jest<br />

Ci obca. Byłaś wokalistką zespołu<br />

Erato, z którym brałaś udział w Ogólnopolskich<br />

Festiwalach Piosenki Nieobojętnej.<br />

I tu natknęłam się na ciekawostkę<br />

– Ty także popełniłaś kilka<br />

własnych tekstów. Piszesz wiersze?<br />

Justyna: Pisałam, ale tak naprawdę<br />

nigdy ich nie pokazałam światu. Kiedyś<br />

ktoś mnie namawiał, żebym do<br />

nich stworzyła muzykę (bym wolała,<br />

szczerze mówiąc). Ja mam problem<br />

z tym, że nie jestem odporna na krytykę,<br />

lubię być dobrze odbierana.<br />

A nie wiem, czy te teksty są dobre,<br />

więc boję się ryzykować. Ta obawa<br />

siedzi w mojej głowie i mnie blokuje<br />

– zdecydowane nie jestem jeszcze<br />

gotowa. Może kiedyś się odważę. Jak<br />

uwierzę w siebie.<br />

Wspólne plany? Kolejna płyta? Bo<br />

zalążek już jest.<br />

Justyna: Co do płyty, to na razie jeszcze<br />

nie wiem, jak to się wszystko poukłada.<br />

Ale mamy w planach koncerty.<br />

Chcemy je zagrać, bo przecież wciąż<br />

jeszcze trzeba promować poprzedni<br />

krążek. Ale Piotruś pędzi, pisze nowe<br />

piosenki, w międzyczasie nagrywa kolejny<br />

album solowy, nadrabia stracony<br />

czas. I ja to rozumiem, cieszę się, że<br />

mu to wszystko tak dobrze wychodzi.<br />

Bardzo mu kibicuję. Ja nie mam tyle<br />

czasu. Ale nie ma co krakać – zobaczymy,<br />

co życie przyniesie.<br />

Piotr: Tak, właśnie skończyłem nagrywanie<br />

18 piosenek do mojej solowej<br />

płyty Mój kumpel Kapsel. Poza<br />

tym koncerty, koncerty, koncerty…<br />

A wspólna płyta już się pomalutku nagrywa.<br />

Marzenia?<br />

Justyna: Obecnie wiążę swoje marzenia<br />

ze szczęściem moich dzieci. Cieszą<br />

mnie małe rzeczy. Ja tak naprawdę<br />

mam wszystko, czego potrzebuję. Teraz<br />

tylko marzę, żeby się nie pogorszyło.<br />

Wiesz, bardzo dotknęła mnie wojna<br />

w Ukrainie. Przyjęłam nawet do mojego<br />

domu dwie Ukrainki. Napatrzyłam<br />

się, nasłuchałam i bardzo przeżywałam.<br />

A teraz znów przeżywam to, co<br />

się dzieje na Bliskim Wschodzie. I bardzo<br />

jestem wdzięczna losowi, bardzo<br />

się cieszę, że nam się tak dobrze żyje.<br />

I oby tak dalej.<br />

Piotr: Ja też chciałbym sobie spokojnie<br />

i powolutku żyć. A zawodowo –<br />

dokończyć moją płytę, książkę i kolejną<br />

płytę z Justyną.<br />

Życzę Wam spełnienia marzeń.<br />

A wszystkim nam – spokoju i bezpieczeństwa.<br />

[RC]<br />

RENATA CYGAN<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

97


Fotografie: Wanda Dusia Stańczak oraz od Gjoko Kostoski<br />

Festiwal „KOSTOSKI”<br />

klimat nie do powielenia<br />

To trzeba przeżyć, i dopiero wtedy<br />

dać odpowiedź, czy warto<br />

przemierzyć autokarem ponad<br />

1800 kilometrów, z noclegami po drodze.<br />

Po to, by wejść z flagą swojego<br />

kraju na scenę i dzielić się rodzimą<br />

kulturą, pasją, talentem przez dwa,<br />

trzy kwadranse. Odpowiadam: warto.<br />

Ten wyjątkowy szlak wiedzie do jednego<br />

z najpiękniejszych miejsc na mapie<br />

świata, ponad 40 lat temu wpisanego<br />

na listę światowego dziedzictwa UNE-<br />

SCO. To Ochryda i Jezioro Ochrydzkie<br />

w Macedonii. Pokusa poznania bliżej<br />

tych perełek była jednym z celów<br />

wyprawy. Głównym jednak stało się<br />

zaproszenie na Międzynarodowy Festiwal<br />

Kultur organizowany cyklicznie<br />

przez Biuro Gjoko Kostoski, które<br />

firmuje te barwne zjazdy. Na festiwal<br />

zjeżdżają reprezentacje wielu krajów,<br />

a ich różnorodność jest ogromna.<br />

Scena pod słonecznym niebem –<br />

z widokiem na jezioro – przytulona<br />

do domu kultury. Ale zanim popłyną<br />

pierwsze dźwięki, przez miasto przetacza<br />

się barwny korowód, witany,<br />

98<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Prosto z Macedonii<br />

pozdrawiany przez mieszkańców i turystów.<br />

Jest tak beztrosko i radośnie,<br />

przyjaźnie i wzruszająco, kiedy flagi<br />

kołysze lekki wiatr. To rozpala ciekawość.<br />

Nie mogę nie wspomnieć, że<br />

reprezentacja Polski wzbudzała szczególne<br />

zainteresowanie.<br />

Miałam przyjemność być w grupie zaproszonego<br />

kabaretu Pół-serio, który<br />

założyłam 19 lat temu, i zaprzyjaźnionego<br />

Zespołu Tańca Historycznego<br />

Chorea Antiqua, którego założycielkę,<br />

Marię Czerwińską, znam już 30 lat. Jej<br />

podopieczni paradowali w przepięknych<br />

kostiumach, a grupa kabaretowa,<br />

poszerzona o tancerki zespołu<br />

Magia Cygańskiego Tańca, przykuwała<br />

wzrok, aparaty fotograficzne<br />

i kamery bogactwem przepięknych<br />

strojów, wywodzących się z kultury<br />

Romów.<br />

Parada, prezentacja – ogromna przyjemność,<br />

ale na oklaskach się nie<br />

skończyło. Publiczność nie odpuściła<br />

wspólnej fotki z artystami. I trwało<br />

to, trwało, trwało, aż księżyc oświetlił<br />

reprezentacjom drogę do hotelu. Nie<br />

było żadnej rywalizacji ani problemu<br />

z porozumieniem się, za to był podziw,<br />

rozmowy, nowe znajomości.<br />

Prawie pięć wspólnych dni. Bo wiadomo,<br />

że na występach Festiwal się nie<br />

skończył…<br />

Gjoko Kostoski to profesjonalista<br />

w wielu dziedzinach, a na pewno<br />

jako przewodnik, organizator. Służył<br />

pomocą, zabrał na wycieczkę. Zwiedzaliśmy<br />

więc piękną Ochrydę. W tanecznym<br />

nastroju popłynęliśmy statkiem<br />

z zaprzyjaźnionymi artystami<br />

z Czech czy Chorwacji na drugi brzeg<br />

Jeziora Ochrydzkiego, do ekskluzywnej<br />

części, do St. Naum z klasztorem,<br />

plażą, malowniczymi zakątkami<br />

z klimatycznymi kawiarenkami i restauracyjkami.<br />

A wokół tajemnicze<br />

wzgórza. I kąpiel w jeziorze, którego<br />

przejrzystość wody obliczana jest na<br />

20 m. Po powrocie do hotelu – wieczory<br />

przy gitarze, osmucone jednak<br />

lekko myślą, że trzeba będzie to miejsce<br />

beztroskie opuścić wkrótce…<br />

Festiwalowe połączenie integracji<br />

różnych kultur z promowaniem<br />

miejsc, szczególnie cennych historycznie,<br />

przyrodniczo, turystycznie<br />

okazało się zamysłem bezcennym.<br />

Zainteresowanie festiwalem tu,<br />

w Ochrydzie, jest tak duże, że… na<br />

rok 20<strong>24</strong> zaplanowano 15 takich<br />

wydarzeń, od kwietnia do listopada,<br />

przy czym 4 odbędą się w lipcu, a aż 5<br />

w sierpniu! Scena – bez ograniczenia<br />

wiekowego – pozostaje otwarta dla<br />

chórów, orkiestr dętych, ludowych,<br />

symfonicznych, kameralnych i innych,<br />

dla zespołów jazzowych, dla mażoretek,<br />

zespołów tańca wszelkiego, ze<br />

starodawnym i współczesnym włącznie…<br />

Czy warto było przemierzyć autokarem<br />

prawie 1800 kilometrów? Ja nie<br />

mam żadnych wątpliwości, że tak…<br />

[WDS]<br />

WANDA DUSIA STAŃCZAK


W blasku królewskich szkatułek<br />

Płaszica na wagę… pereł<br />

Znane i cenione już w starożytnych kulturach. Symbolizowały<br />

delikatność, piękno, równowagę, spokój.<br />

Mongolscy władcy pili z nich wywar dający siłę,<br />

zdrowie. W Indiach były cennymi talizmanami. Dla Chińczyków,<br />

którzy widzieli w nich antidotum na choroby, stanowiły<br />

eliksir młodości. Egipcjanie chowali z nimi swoich<br />

zmarłych. Japończycy uważali je za łzy aniołów, syren, wróżek.<br />

Po dziś dzień są klejnotami magicznymi, pożądanymi<br />

przez arystokrację na całym świecie. Po prostu perły…<br />

Na pewno święta i karnawał uchylą wieka szkatułek. Blaskiem<br />

olśnią perły nie tylko naturalne, wyłowione z głębi<br />

oceanów, ale i wyhodowane okazy. A niżej podpisana wróciła<br />

właśnie z perłowego raju – z Ochrydy w Macedonii,<br />

gdzie kilka rodzin, z pokolenia na pokolenie, przekazuje<br />

tajemnice narodzin cenionych koralików, które odbywają<br />

się pod ich okiem. Wszystko zaczęło się od tajemniczego<br />

emigranta z Rosji, który zakotwiczył się w mieście – Jovana<br />

Subanovicha.<br />

Gość podczas pobytu zaprzyjaźnił się z Mihailem Filevem.<br />

Spędzali ze sobą dużo czasu, wiedli dysputy, spacerowali.<br />

Pewnego dnia spotkali nad Jeziorem Ochrydzkim rybaków<br />

i uwagę Jovana zwróciły złowione ryby. Wzbudziły<br />

jego ogromne zainteresowanie wyglądem oraz budową<br />

i uznał, że w dowód przyjaźni może wyjawić tajemnicę<br />

znad Bajkału. Wtedy to – jak głosi rodzinna legenda – narodził<br />

się pomysł produkcji pereł w płatkach z łusek płaszicy,<br />

niewystępującej<br />

w żadnym innym miejscu<br />

na świecie.<br />

Ochrydzka perła wytwarzana<br />

jest z wewnętrznej<br />

części muszli<br />

małż. Po odpowiednim<br />

przetworzeniu uzyskuje<br />

pożądany kształt, ale<br />

proces ten owiany jest<br />

tajemnicą. Wiadomo jedynie,<br />

że z łusek płaszic<br />

uzyskuje się specjalną emulsję, a każda perła jest nią pokrywana,<br />

przy pomocy pędzelka z końskiego włosia, pięcio-,<br />

a nawet sześciokrotnie. Po nałożeniu każdej kolejnej<br />

warstwy następuje przerwa w malowaniach trwająca 45<br />

minut. Pozostałe szczegóły pozostają zagadką. Już czwarte<br />

pokolenie potomków Mihaila Fileva pilnie strzeże tych<br />

sekretów, kontynuując tradycje rodzinne. Wymienia się<br />

również rodzinę Talevi jako drugą, która zgłębiła arkana<br />

produkcji ochrydzkich pereł, ale słyszałam głosy, że jest ich<br />

więcej.<br />

Certyfikat można dostać tylko w sklepie jubilerskim. Ceny,<br />

naturalnie, są tu wyższe niż na bazarze czy ulicznym kramie<br />

(naszyjnik z bransoletką i kolczykami z certyfikatem<br />

można kupić za 80-120 euro), ale klientów nie brakuje.<br />

Taki klejnot pamiątka nabiera jeszcze większego blasku,<br />

jeśli wiadomo, że ochrydzkie perły nosili bądź noszą m.in.<br />

królowa Elżbieta II, księżna Diana, szwedzki król Gustaw<br />

i jego małżonka Sylwia, duńska królowa Małgorzata, a także<br />

artyści i celebryci na całym świecie.<br />

A perły naturalne? Czy się obronią? Przecież na masową skalę<br />

trwa produkcja hodowlanych, które powstają w zaszczepionej<br />

muszli w ciągu ok. trzech lat. Robione są też z przeróżnych<br />

mas perłopodobnych. Dostępne, tanie. A jednak…<br />

A jednak klejnot, jak każda rzecz z historią, dla wielu ma<br />

inną wartość. Tak jak niezwykłe okazy pereł naturalnych,<br />

których cena bywa niewyobrażalna. Na przykład Perła Laoziego<br />

wyłowiona w rejonie wyspy Palawan, ważąca 6,4<br />

kg, kosztowałaby ok. 35 milionów dolarów. W pobiciu<br />

tego rekordu pomógł filipiński rybak, który wyłowił perłę<br />

ważącą 34 kg – jej wartość oszacowano na 100 milionów.<br />

dolarów. Naszyjniki bez takich okazów, ale z naturalnych<br />

pereł, kosztują od kilku do kilkunastu tysięcy dolarów.<br />

A ja – póki co – zawieszam sobie na szyi moją perłę<br />

z Ochrydy. Aha, i muszę pamiętać, że nigdy nie powinnam<br />

nosić jej z brylantami – tak ostrzegają znawcy tematu. Ale<br />

to mi absolutnie nie grozi… [WDS]<br />

WANDA DUSIA STAŃCZAK 99<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Nocturny Chopina, foto: Jaroslav Veprev<br />

Mikołaj Wiepriew<br />

(Nikolai Veprev) twórca<br />

teatru Biały Klaun<br />

i Teatru Nikoli, zaliczany<br />

do kilkunastu najwybitniejszych<br />

mimów<br />

na świecie.<br />

Dominika Jucha<br />

w 2013 r. została<br />

ogłoszona najlepszą<br />

aktorką offową w Polsce.<br />

Wspólnie tworzą niezwykłe<br />

ekspresyjne<br />

przedstawienia, prezentowane<br />

w całej<br />

Polsce i na świecie.<br />

Jak powstaje fenomen<br />

teatralny? Dyskretnie<br />

uchylamy<br />

rąbka tajemnicy…<br />

100<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Mikołaj Wiepriew Dominika Jucha<br />

Dominika Jucha<br />

rozmawia beata anna symołon<br />

Chciałam zacząć od początku. Czy z talentem<br />

do pantomimy trzeba się urodzić?<br />

Gdy myślę o dzieciństwie, wspominam<br />

rodziców, którzy widzieli mnie wiecznie<br />

poruszającego się w nietypowy sposób,<br />

tańczącego swój niby-taniec. Kiedy odbywały<br />

się rodzinne spotkania albo ktoś<br />

przychodził do nas w gości, to zawsze tata<br />

siadał i prosił: „Mikołaj, proszę!”. A wtedy<br />

ja robiłem wygibasy. Co dokładnie robiłem?<br />

Tego nie pamiętam, ale wrażenie<br />

było szokujące. Wszyscy byli zainteresowani<br />

moimi ruchowymi improwizacjami<br />

oraz energią, jaka z nich płynęła. Potem<br />

tata brał mnie na ręce i przytulał, abym<br />

się uspokoił. Ruch w sposób naturalny<br />

przepływał przeze mnie od początku.<br />

Z czasem zacząłem się uczyć go kształtować,<br />

zainteresowałem się sztuką cyrkową,<br />

aż w końcu wpadłem w magię pantomimy.<br />

Sztuka cyrkowa – gdy zacząłem<br />

ją ćwiczyć – była dla mnie jako dziecka<br />

czymś niezwykłym, a pantomima była<br />

magią. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że<br />

to teatralna magia. Początkowo jej nie<br />

próbowałem, była dla mnie zbyt odległa.<br />

Wiedziałem, że powinienem zacząć od<br />

warsztatów, ale w naszym mieście nikt ich<br />

nie prowadził.<br />

W Związku Radzieckim w latach 40. i 50.<br />

uprawianie pantomimy było w ogóle niemożliwe.<br />

Ten, kto się nią wtedy zajmował,<br />

trafiał do więzienia – tak opowiadali mi<br />

moi wykładowcy. Dlatego, gdy w latach<br />

60. nastąpiła odwilż i dzięki Marcelowi<br />

Marceau rozpoczął się bum pantomimy<br />

w świecie i w naszym kraju, młodzież za<br />

jej pomocą zaczęła rozmawiać ze swoimi<br />

rówieśnikami i z publicznością. Zapanowała<br />

radość spotkania ze sztuką, zaczęto<br />

rozmawiać z publicznością bez słów, lecz<br />

przy pomocy gestów, obrazów i myśli,<br />

które rodziła sztuka pantomimy.<br />

Rozumiem, że studia w Kijowskiej Miejskiej<br />

Akademii Cyrku i Sztuki Teatralnej<br />

wybrałeś z pełnym przekonaniem.<br />

Tak.<br />

A co dokładnie studiowałeś?<br />

Pojechaliśmy z kolegami najpierw do Petersburga,<br />

potem do Moskwy, następnie<br />

do Kijowa i tam zostaliśmy przyjęci na<br />

studia. Kijowska szkoła łączyła sztukę<br />

cyrku, teatru oraz estrady, i wszystkie te<br />

sztuki musieliśmy znać. Uczyliśmy się grać<br />

na fortepianie, tańca klasycznego i współczesnego,<br />

pantomimy, akrobatyki oraz<br />

elementów cyrkowych. Zajmowaliśmy<br />

się także teatrem – pracowaliśmy z wybitnymi<br />

reżyserami. Już po zakończeniu<br />

studiów połączyłem teatr, pantomimę<br />

i cyrk w jedną sztukę, którą do tej pory<br />

prezentuję. Moi nauczyciele dali mi natchnienie,<br />

wytyczyli kierunek. Szkoła dała


Stary gołębnik<br />

TEATR NIKOLI<br />

wykształcenie, a doświadczenie teatralne<br />

zdobywałem już sam, podążając wybraną<br />

przez siebie drogą sztuki.<br />

Zanim powołałeś do życia własny teatr<br />

Biały Klaun, w latach 1985–1987 byłeś<br />

wykładowcą pantomimy w Kijowskiej<br />

Miejskiej Akademii Cyrku i Sztuki Teatralnej,<br />

a później w Instytucie Sztuki Teatralnej<br />

im. I. K. Karpenko-Kary (1987–1989).<br />

W przeciwieństwie do moich kolegów nie<br />

mogłem zaraz po studiach znaleźć swojego<br />

miejsca w teatrze dramatycznym,<br />

na estradzie ani w innych teatrach. Nie<br />

odpowiadała mi forma proponowana<br />

przez teatry. Próbowałem szukać własnego<br />

języka. Wierzyłem, że jeżeli go znajdę,<br />

to będę się nim posługiwać. To była dobra<br />

droga, lecz pogrążona we mgle, bo<br />

nie znalazłem autorytetu. Próbowałem<br />

ze wszystkich stron: jeździłem po całym<br />

kraju i oglądałem różne spektakle, oglądałem<br />

wszystkie przedstawienia prezentowane<br />

w Kijowie w czasie występów gościnnych<br />

teatrów z różnych stron naszego<br />

wielkiego kraju. To były wspaniałe przedstawienia,<br />

dzięki którym uwierzyłem,<br />

że teatr to coś cudownego, lecz trzeba<br />

znaleźć swój własny język. Język, którym<br />

trzeba się posługiwać, by wyznaczyć swoją<br />

drogę twórczego życia. Z tego powodu,<br />

gdy skończyłem studia, zacząłem wykładać<br />

pantomimę na obu wspomnianych<br />

uczelniach, żeby pomóc młodzieży otworzyć<br />

się na poszukiwanie, a nie zamykać<br />

się na jedną formę przekazu. To dało mi<br />

także ogromne możliwości twórcze. Na<br />

bazie studentów powstał teatr, w którym<br />

ja byłem odpowiedzialny za ruch,<br />

a za reżyserię – moi koledzy. Pod koniec<br />

lat 80. w teatrze, który prowadziłem<br />

z grupą młodzieży razem z moją uczennicą<br />

Iriną Afanasjewą, znalazłem wreszcie<br />

formę, która mi odpowiadała i chciałem<br />

ją wypróbować. Na początku 1990 r.<br />

w czasie karnawału zaprezentowaliśmy<br />

z Iriną kilka teatralno-pantomimicznych<br />

scenek. To był strzał w dziesiątkę. Publiczność<br />

była pod wielkim wrażeniem. Dało<br />

mi to możliwość kontynuowania wybranej<br />

drogi, i tak powstała forma własnego<br />

teatru Biały Klaun.<br />

To były scenki?<br />

Tak. To były scenki. Wiele ruchu, uśmiechu,<br />

reminiscencje z Charliego Chaplina,<br />

Jana Louisa Barro… Sztukę pantomimy<br />

połączyłem ze sztuką uśmiechu i to publiczność<br />

przyjęła z radością. Znalazłem<br />

swój obraz, który został później określony<br />

jako Biały Klaun. Klaun z czerwonym<br />

nosem rozśmieszał. Biały klaun jest<br />

postacią klasyczną, człowiekiem, który<br />

wywołuje uśmiech, ale także skłania do<br />

refleksji. Klaun, który żyje na scenie razem<br />

ze swoją partnerką rudym klaunem<br />

(Irina miała wtedy zaledwie 16 lat, ale<br />

była moją uczennicą już od 9. roku życia).<br />

Miała nie tylko rude włosy, lecz także<br />

ogromną energię. Połączenie pantomimy<br />

i teatru dało nam możliwość podążania<br />

swoją drogą.<br />

Czyli biały klaun to dobra energia. Ale<br />

pomyślałam, że może to było także<br />

związane z kolorem Twoich włosów?<br />

Myślałem, że mój obraz, który wtedy zaproponowałem,<br />

jest w procesie, ale się<br />

okazało, że publiczność już mnie odebrała<br />

jako postać Białego Klauna. Chciałem<br />

do tej postaci dojść, ale widzowie<br />

powiedzieli, że ja nim po prostu jestem.<br />

To pozwoliło mi iść dalej. Jednym z moich<br />

atrybutów stały się długie białe włosy.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

101


Dlaczego długie? Dlatego, że przez całe<br />

moje dzieciństwo i całą młodość zabraniano<br />

mężczyznom nosić długie włosy.<br />

Również na studiach, w nagraniach telewizyjnych<br />

mieliśmy być wszyscy jednakowi.<br />

Potem dopiero zrozumiałem, że<br />

włosy podkreślały obraz mojej postaci,<br />

którą wykreowałem. Niosła ona dobroć<br />

i uśmiech. Zresztą zawsze dzieliłem się<br />

uśmiechem np. ze studentami, z publicznością.<br />

Może to odziedziczyłem po moim<br />

tacie… Uśmiech nie powinien obrażać –<br />

ma podkreślać ważne chwile życia.<br />

Były zatem karnawałowe scenki. A później<br />

jakie spektakle prezentował teatr<br />

Biały Klaun?<br />

W 1990 r. powstał spektakl Rodzina Białego<br />

Klauna. Ja jako biały klaun i moja<br />

uczennica jako rudy klaun odtwarzaliśmy<br />

różne życiowe sytuacje. Prezentowaliśmy<br />

je wszędzie, bo wszędzie chcieli nas oglądać.<br />

W 1991 r. roku zaproszono nas na<br />

Krakowskie Reminiscencje Teatralne, później<br />

Festiwal Teatrów Ulicznych w Jelenie<br />

Górze, i od tego czasu zostałem w Polsce.<br />

Nie wyjeżdżałeś już do Kijowa?<br />

Wracałem do swojej rodziny, a moja<br />

uczennica, sceniczna partnerka, do rodziców.<br />

Cały czas byliśmy zapraszani na różne<br />

festiwale w Polsce.<br />

Wynotowałam, że Biały Klaun zdobył<br />

wiele nagród, grał nie tylko w Kijowie<br />

i Polsce, lecz także zdobył wiele nagród<br />

w Anglii, Szwecji, Holandii, Petersburgu…<br />

W latach 1990–1993 współpracował<br />

z krakowskimi teatrami STU i KTO. Wspólnie<br />

z polsko-francuską Fundacją EquiLibre<br />

byłeś pomysłodawcą i realizatorem projektu<br />

„Terapia przez śmiech" (1992–2002)<br />

przedstawianego w Polsce, Francji, Macedonii,<br />

Palestynie i Azerbejdżanie.<br />

Irina Afanasjewa na jednym z pierwszych<br />

festiwali na Ukrainie, w Krzywym Rogu,<br />

otrzymała nagrodę dla najlepszej aktorki<br />

festiwalu, claunessy. Także za nasz spektakl<br />

Rodzina Białego Klauna otrzymywaliśmy<br />

nagrody. Dla mnie jako twórcy to<br />

było normalne, a publiczność odbierała<br />

to jako coś wyjątkowego. W czasie spektakli<br />

ludzie byli pod ogromnym wrażeniem<br />

naszego uśmiechu, radości, energii.<br />

Obraz Białego Klauna utrwalał się i – dla<br />

niektórych kolegów w Polsce i innych krajach<br />

– istnieje do dzisiaj: Teatr Nikoli i ja<br />

jako Biały Klaun.<br />

Jakie były następne spektakle?<br />

Od 1990 do 2000 r. graliśmy spektakle<br />

Rodzina Białego Klauna i Happening. Dlaczego?<br />

Ponieważ byliśmy przez cały czas<br />

zapraszani na różne festiwale właśnie<br />

z tymi przedstawieniami. Byliśmy bardzo<br />

zapracowani. Później – jako osoba<br />

twórcza – potrzebowałem zmiany kierunku<br />

rozwoju, zmiany obrazu Białego<br />

Klauna, chciałem otworzyć się na nowe<br />

Biały klaun jest postacią<br />

klasyczną, człowiekiem, który<br />

wywołuje uśmiech, ale także<br />

skłania do refleksji<br />

możliwości. Dała mi to współpraca z Teatrem<br />

STU, KTO, potem z Teatrem GuGolander,<br />

który zaprosił mnie w 1995 r. do<br />

Katowic. Prowadzący Teatr GuGolander<br />

widzieli w mojej twórczości i pracy z nimi<br />

szansę na stworzenie młodej grupy teatralnej,<br />

posługującej się inną, ciekawą<br />

formą teatralną. W czasie dwóch sezonów<br />

pracy zgromadziłem grupę młodzieży<br />

i przekazałem warsztat teatralny. Powstała<br />

w efekcie grupa teatralna, która przekształciła<br />

się później w Teatr Gry i Ludzie.<br />

W ubiegłym roku teatr ten świętował 25-lecie<br />

swojego istnienia, występuje w całej<br />

Polsce, zdobywa nagrody na konkursach<br />

i festiwalach. Praca ta dała mi możliwość<br />

jeszcze bardziej otworzyć się teatralnie.<br />

Impresario, foto: Sebastian Góra<br />

Maruczella, foto: Beata Anna Symołon<br />

Doświadczenie i wiedzę zdobywałem,<br />

oglądając także różne teatry na świecie.<br />

To dobra szkoła. Te spotkania teatralne<br />

kształciły mnie jako aktora i reżysera.<br />

Około 2000 r. wiedziałem, że muszę już<br />

zmienić formułę teatru, że nie mogę dłużej<br />

zamykać się w formie Białego Klauna.<br />

Wtedy (2000 r.) pojawiła się nazwa Teatr<br />

Nikoli.<br />

Czyli najpierw ewoluowała forma, a potem<br />

domknęła ten proces zmiana nazwy<br />

teatru.<br />

Czy od początku działalności Teatru Nikoli<br />

wiedziałeś, że będą to spektakle prezentowane<br />

na scenie i w plenerze?<br />

102<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Od początku co roku przygotowuję premierę<br />

spektaklu plenerowego. Czasem<br />

spektakle te przenoszone są na scenę.<br />

Daje mi to możliwość podejścia do teatru<br />

jako teatru otwartego: nie zamykam<br />

się ani na scenie, ani w plenerze, nie<br />

zamykam się też w formie pantomimy,<br />

formach cyrkowych czy komediowych.<br />

Wszystko łączy scenariusz, którego jestem<br />

autorem. W ostatnich latach sięgam<br />

po wielką literaturę: Lolitę Vladimira Nabokova,<br />

Biednych ludzi Fiodora Dostojewskiego,<br />

by poczuć moc pisarzy. Ale łączę<br />

się z nimi nie za pomocą słów, ale poprzez<br />

formę mojego teatru, by przekazać ten<br />

dramat i połączyć się z publicznością.<br />

Znalazłam także inspirację Kazuo Ishiguro.<br />

Tak, dwa lata temu sięgnąłem po powieść<br />

Nie opuszczaj mnie. Wcześniej tego nie<br />

robiłem, nie miałem odwagi, by dotknąć<br />

literatury, lecz teraz gdy mam już swój<br />

warsztat – próbuję. Teraz już inaczej rozmawiam<br />

z publicznością.<br />

Zostańmy chwilę przy inspiracjach. To nie<br />

tylko literatura, lecz także historie, jak<br />

przedwojennego krawca i projektanta<br />

(Ptasia suita) czy artysty, a później stróża<br />

(Dawno temu na Montmartre). Opowieści<br />

o czyimś życiu także okazują się być dla<br />

Ciebie ciekawym materiałem…<br />

Od pierwszego spektaklu (Rodzina Białego<br />

Klauna) opowiadam o kobiecie. Kobieta<br />

w moich spektaklach jest postacią<br />

główną, wyraźną.<br />

Twój bohater odnosi się cały czas do kobiety,<br />

ona go inspiruje, nakręca, wiele<br />

rzeczy się dzieje dzięki jej obecności…<br />

Dokładnie. To wynika z obserwacji życia.<br />

W moich spektaklach można zobaczyć kobiecość,<br />

uśmiech, mądrość. Wydobywam<br />

sensy i podkreślam je na scenie.<br />

Niektóre spektakle wymienione na stronie<br />

Teatru Nikoli nadal znajdują się w<br />

repertuarze. Inne, które miałam okazję<br />

oglądać, już nie są grane. Które ze spektakli<br />

prezentowanych w latach 2000–<br />

<strong>2023</strong> uważasz za najważniejsze?<br />

Każdy spektakl, kiedy nad nim pracuję,<br />

jest dla mnie bardzo ważny. Niektóre<br />

z nich po prezentacji na festiwalowych<br />

scenach zostają na dłużej w repertuarze<br />

teatru, a niektóre odchodzą. Na przykład<br />

zrealizowany na 150-lecie urodzin Carla<br />

Gustava Junga spektakl Maski z kolekcji<br />

Doktora C. Junga został pokazany w czasie<br />

Międzynarodowej Konferencji Naukowej<br />

we Wrocławiu, potem zaprezentowaliśmy<br />

go na wielu festiwalach teatralnych,<br />

ale obecnie już go nie gramy. Następnym<br />

takim spektaklem była Teoria względności<br />

Alberta Einsteina, który prezentowaliśmy<br />

na różnych festiwalach. Spektaklu<br />

już dawno nie gramy, ale nadal na ulicach<br />

w kraju i poza krajem często słyszę: „Popatrz,<br />

Einstein idzie”. Oczywiście nie było<br />

dla mnie przede wszystkim ważne, żeby<br />

zagrać postać Einsteina, tylko to, że chciałem<br />

zaprezentować teatralną wersję teorii<br />

względności. Spektaklu tego również<br />

już nie gramy. Na 200-lecie urodzin Fryderyka<br />

Chopina stworzyliśmy teatralne<br />

Nokturny Chopina prezentowane na różnych<br />

festiwalach (Włochy, Bułgaria, Białoruś,<br />

Albania). To bardzo ważny dla nas<br />

poetycki spektakl. Muzyka Chopina połączona<br />

z ruchem, elementami pantomimy<br />

i żonglowaniem. Główny bohater nie gra<br />

na fortepianie, ale żongluje nutami… Był<br />

to dla publiczności bardzo ciekawy obraz.<br />

Przedstawienia takie jak Lolita Dolly, Maruczella,<br />

Impresario są klasyką naszego<br />

teatru. Gramy je do dzisiaj.<br />

Impresario to taki spektakl, który zyskuje<br />

na aktualności. Coraz bardziej<br />

potwierdza się Twoja intuicja, że młode<br />

talenty są wyzyskiwane i uniemożliwia<br />

się im rozwój. Trzeba o tym mówić i ten<br />

spektakl pokazywać jako ostrzeżenie.<br />

Sztuka działa na ludzi na różne sposoby.<br />

Zdjęcia z archiwum artysty<br />

Bohaterowie powieści Harukiego Murakamiego<br />

Tańcz, tańcz, tańcz to pisarz,<br />

jego żona fotografka i 13-letnia córeczka.<br />

Rodzice robili kariery, a córeczka błąkała<br />

się między jednym a drugim rodzicem.<br />

Czasami matka leciała gdzieś w świecie<br />

robić zdjęcia i zapominała o dziecku zostawionym<br />

w hotelu. Rodziców pochłaniała<br />

kariera, a córka Yuki miała unikalny<br />

dar – widziała nie tylko to, co było, ale<br />

i to, co się stanie. Przechodziły przez nią<br />

impulsy życia, śmierci. Przez 13 lat nie<br />

chodziła do szkoły. Pewnego dnia zobaczyła<br />

jakiś głupi serial, w którym aktor<br />

wcielił się w postać nauczyciela. Oglądając<br />

go, Yuki wyciągnęła wniosek, że w następnym<br />

roku ona sama pójdzie do szkoły.<br />

Nam trudno sobie wyobrazić, co działa<br />

na odbiorcę. Tej dziewczynce zwykły serial<br />

dał natchnienie. Dla innego to może<br />

być Idiota Dostojewskiego. Sztuka powinna<br />

być dla wszystkich i ponad wszystko,<br />

a kto jak ją odbierze, to wybór osoby, która<br />

się z nią styka.<br />

Powiedziałeś, że niektóre spektakle były<br />

grane w plenerze, a potem na scenie.<br />

Czym się różnią takie przedstawienia?<br />

Nokturny Chopina graliśmy zazwyczaj<br />

w plenerze, ale na zaproszenie organizatorów<br />

Roku Chopinowskiego w Bułgarii<br />

zgodziliśmy się zagrać ten spektakl na<br />

scenie. Okazało się, że przedstawienie,<br />

które tworzyliśmy z przeznaczeniem na<br />

przestrzeń plenerową, w delikatniejszym,<br />

scenicznym przekazie wzbudziło<br />

wzruszenie wśród publiczności, która<br />

nagrodziła nas owacjami na stojąco. Publiczność<br />

z dumą podkreślała, że taki poziom<br />

ma właśnie Teatr Polski.<br />

Czym się różnią odczucia aktora grającego<br />

spektakl plenerowy, uliczny od prezentacji<br />

scenicznej? Czy przeszkadza Ci, że publiczność<br />

się przemieszcza, czy w jakiś sposób<br />

ta energia widzów zakłóca pracę?<br />

Z doświadczenia wiem, że aktorzy, którzy<br />

grają tylko na scenie, oswojeni są z za-<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

103


mkniętą przestrzenią i teatralną publicznością,<br />

dlatego niełatwo im będzie poradzić<br />

sobie od razu w plenerze. Z jakiego<br />

powodu? Teatr uliczny pojawił się w Europie<br />

po II wojnie światowej, a pierwszy<br />

festiwal teatrów ulicznych w Polsce odbył<br />

się w Jeleniej Górze. W kolejnym etapie<br />

powędrował na wschód. To była rewolucja.<br />

Publiczność teatrów ulicznych jest<br />

różnorodna: od tych, którzy specjalnie<br />

przychodzą na spektakl poprzez przypadkowych<br />

przechodniów, którzy wyszli<br />

na spacer z dzieckiem i zatrzymali się, by<br />

obejrzeć przedstawienie, aż do tych, którzy<br />

zupełnie nie interesują się teatrem,<br />

ale nagle z piwkiem w ręku dołączają do<br />

oglądających.<br />

A propos dziecka przypomniała mi się<br />

historia związana ze spektaklem Maruczella,<br />

gdy graliśmy go na Festiwalu<br />

Teatrów Ogródkowych w Warszawie.<br />

Mama przechodząca z dzieckiem przez<br />

park zobaczyła, że zbiera się publiczność.<br />

Bardzo chciała dołączyć i mimo że jej synek<br />

należał do niespokojnych chłopców,<br />

postanowiła spróbować. Wzięła go na<br />

ręce i okazało się, że była z nim od początku<br />

spektaklu aż do samego końca.<br />

Jak nam później opowiadała, jej synek po<br />

raz pierwszy oglądając spektakl, był spokojny<br />

i zainteresowany tym, co działo się<br />

na scenie. Po przedstawieniu podeszła<br />

do nas ze łzami w oczach i podzieliła się<br />

z nami swoimi wrażeniami. Jej synek miał<br />

zaledwie 2 latka. To coś niewyobrażalnego.<br />

Niemożliwego. Jak silnie działa forma<br />

teatru ulicznego! Czasami ludzie mówią<br />

mi, że po raz pierwszy oglądali przedstawienie.<br />

I od tamtej pory przychodzą na<br />

wszystkie festiwale teatrów ulicznych.<br />

Gdy przyjeżdżamy gdzieś po raz kolejny,<br />

pojawiają się widzowie, aby spotkać się<br />

z nami ponownie, albo dojeżdżają z innych<br />

miast, aby spotkać się ze sztuką. Forma<br />

teatru ulicznego działa poprzez swoją<br />

niewerbalność, nietypowość, otwartość.<br />

Aktor teatru ulicznego powinien być<br />

przygotowany na wszystko. Wiatr, słońce,<br />

deszcz, na spotkanie z pieskiem, pijakiem,<br />

chuliganem i nieoczekiwanymi<br />

sytuacjami, które mogą wydarzyć się<br />

w trakcie przedstawienia.<br />

Ale aktor jest także oglądany równocześnie<br />

z każdej strony. Na scenie prezentuje<br />

to, co chce lub co każe mu reżyser.<br />

Aktor na ulicy powinien umieć odnaleźć<br />

siebie w różnych sytuacjach. Osoba pod<br />

wpływem alkoholu albo chuligan może<br />

w każdej chwili wtargnąć na miejsce gry<br />

podczas spektaklu. Takie sytuacje zdarzają<br />

się sporadycznie, ale trzeba być<br />

na nie przygotowanym. Również trzeba<br />

mieć gotowość na zmienność warunków<br />

pogodowych. Byliśmy kiedyś zaproszeni<br />

przez Polski Instytut im. A. Mickiewicza<br />

z naszym spektaklem Maruczella do Mińska.<br />

Przyszła pani ambasador i inni goście,<br />

ale rozpadał się deszcz. Mimo tego<br />

104<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

liczne grono publiczności wraz z panią<br />

ambasador pod parasolkami oczekiwało<br />

na nasz spektakl. Zagraliśmy i wyszło<br />

cudowne przedstawienie, które zarówno<br />

goście, jak i my długo będziemy pamiętać.<br />

W czasie przedstawienia Dominika<br />

zaprosiła z publiczności starszego mężczyznę<br />

do współpracy w jednej ze scenek<br />

naszego spektaklu. Mężczyzna bardzo się<br />

ucieszył i mocno zaangażował. W trakcie<br />

improwizacji dając z siebie wszystko,<br />

poślizgnął się i wpadł do kałuży. Ku<br />

zaskoczeniu wszystkich wstał, odrzucił<br />

połamaną przez siebie parasolkę, którą<br />

uważał za winną swojej wywrotki i cały<br />

mokry podbiegł do białej, koronkowej<br />

Maruczelli z pełną gotowością dalszego<br />

współtworzenia. Dominika, również cała<br />

mokra, z radością westchnęła: „Ach…<br />

Pan jest taki brudny, a ja taka piękna”<br />

i kontynuowała dalszą improwizację, którą<br />

w efekcie uznała za najśmieszniejszą w całej<br />

swojej karierze. Wszyscy byli mokrzy,<br />

ale ta sytuacja rozśmieszyła publiczność<br />

do łez. Z uśmiechami pozostali z nami do<br />

końca i długo jeszcze po spektaklu dzielili<br />

się swoimi wrażeniami. Takie działanie<br />

może mieć właśnie teatr plenerowy!<br />

Z jednej strony trzeba grać, a z drugiej należy<br />

umieć wyciągnąć piękno z sytuacji,<br />

która się nieoczekiwanie pojawia.<br />

Gdy tworzysz taki teatr, ważne jest to,<br />

z kim pracujesz. Z białym klaunem współpracował<br />

rudy klaun – Irina. W opowieści<br />

o Maruczelli pojawiła się Dominika Jucha,<br />

która jest także Twoją uczennicą.<br />

Reżyser powinien dawać możliwość<br />

otwierania się aktorom, rzuca ziarenka<br />

i obserwuje. Jedni otwierają się szybciej,<br />

inni wolniej. Cały czas obserwuje i podnosi<br />

poprzeczkę podczas pracy nad spektaklami<br />

i postaciami, żeby nikt się nie zatrzymywał.<br />

Ważne jest dla mnie, aby osoby<br />

grające ze mną, utrzymywały balans<br />

w pracy teatralnej, przesadnie nie starały<br />

się na scenie, ale żyły tym, co robią. Irina<br />

moją uczennicą była od 9. roku życia,<br />

Dominika – od 20. Podczas współpracy<br />

razem z Dominiką wykształciła się nowa<br />

forma Teatru Nikoli, która w każdym<br />

spektaklu niesie inny rodzaj teatralnego<br />

przekazu. Nie jest ona stała, lecz wciąż<br />

ewoluuje.<br />

Przyglądałam się aktualnym spektaklom<br />

– obok Ciebie w Teatrze Nikoli występuje<br />

głównie Dominika. Ale są spektakle, do<br />

których zapraszasz przynajmniej dwie<br />

inne aktorki.<br />

Do każdego spektaklu robię casting, prowadzę<br />

rozmowy, tak jak wcześniej do<br />

spektaklu Biedni ludzie, a w tym roku do<br />

spektaklu Koliber. Do tego ostatniego na<br />

casting zgłosiła się ponad setka młodzieży.<br />

Dominika jest aktorką. Jest aktorką<br />

Teatru Nikoli, bierze udział w prowadzonych<br />

przez nas warsztatach. Wszyscy ją<br />

obserwują, jak się porusza, jak buduje<br />

obraz, jak pracuje z rekwizytem. Młodzież<br />

docenia jej perfekcję. Dominika już<br />

w 2013 r. została uznana przez krytyków<br />

teatralnych za najlepszą aktorkę teatru<br />

alternatywnego. Ale i ja staram się dawać<br />

jej cały czas szansę rozwoju.<br />

Wiele podróżowaliście po świecie, zdobywaliście<br />

nagrody na konkursach i festiwalach.<br />

Którą uważasz za najcenniejszą?<br />

To nie będzie o polityce… W latach 90. byliśmy<br />

zaproszeni do Palestyny przez polsko-francuską<br />

Fundację EquiLibre. Rządził<br />

tam wtedy Jaser Arafat, który w 1994 r.<br />

otrzymał pokojową Nagrodę Nobla (wraz<br />

z Shimonem Peresem i Icchakiem Rabinem)<br />

za starania na rzecz negocjacji pokojowych.<br />

Graliśmy we wszystkich większych<br />

miastach, także w Gazie, dla różnej<br />

publiczności. Osobny spektakl dla prezydenta<br />

– było to wyjątkowe przeżycie, bowiem<br />

publiczność siedziała dookoła nas,<br />

a pod ścianami sali stali żołnierze z automatami.<br />

Tylko raz w życiu grałem w takiej<br />

sytuacji. Graliśmy w Palestynie wiele razy<br />

dla dorosłych, młodzieży i dzieci. Po jednym<br />

ze spektakli podszedł do mnie i Iriny<br />

mężczyzna i powiedział przez tłumacza, że<br />

bardzo dziękuje za to wydarzenie, za radość,<br />

którą wytworzyliśmy. I dalej mówił,<br />

że on już od 20 lat się nie uśmiechał ze<br />

względu na ciężką sytuację, bo nie wypada<br />

się nawet uśmiechać. „Lecz wy daliście<br />

mi możliwość, aby otworzyć swoje serce,<br />

które było zamknięte”. Miał łzy w oczach.<br />

Podobnych sytuacji było dużo, ale ta jest<br />

szczególnie ważna dzisiaj. Bo polityka jest<br />

polityką, a człowiek człowiekiem. Jeżeli<br />

podchodzi się do człowieka z otwartością,<br />

sercem, radością, a on się otwiera<br />

– to jest to cudowne. Mój brat (Sergey<br />

Veprev), wielki malarz i plakacista, powiedział<br />

mi kiedyś „Jeżeli ktoś przychodzi do<br />

teatru, to powinien coś z niego wynieść”.<br />

I to są bardzo ważne słowa.<br />

A czy nie jest tak, że są spektakle, w których<br />

jest tak mało interesujących tematów,<br />

dobrej energii, że publiczność jest<br />

obojętna?<br />

To nie dotyczy mojej pracy. Ja od początku<br />

tak tworzę spektakle, aby wzruszyć<br />

człowieka. Jako aktor, gdy gram przed<br />

widownią 500-osobową, to gram przede<br />

wszystkim dla tych, którzy odnajdują<br />

w moim przekazie coś ważnego dla samego<br />

siebie. Prawdziwa sztuka polega na<br />

wymianie energii między aktorem a publicznością.<br />

Czy można powiedzieć, że pantomima<br />

to sztuka uniwersalna jak muzyka, że<br />

mówi językiem powszechnie zrozumiałym.<br />

Dzięki tworzeniu spektakli pantomimicznych<br />

możecie podróżować po całym<br />

świecie i jesteście zrozumiani. Pisał<br />

już o tym Marceau…<br />

W swoich przedstawieniach nie prezentuję<br />

tylko sztuki pantomimy. Dzięki temu,<br />

że studiowałem pantomimę, sztuki cyrkowe,<br />

aktorstwo teatralne, a Polska dała


Pantomima tak jak muzyka,<br />

ani nie zna granic, ani nie rozróżnia narodowości.<br />

Jeśli śmiech i łzy są cechą ludzkości,<br />

wszystkie kultury muszą być przesiąknięte<br />

naszą sztuką<br />

Marcel Marceau<br />

Lolita Dolly, foto: Natalia Wowk<br />

mi możliwość zapoznania się z teatrem<br />

plenerowym, od ponad 30. lat prezentuję<br />

własne autorskie przedstawienia.<br />

Zmieniają się one wraz ze zmieniającą się<br />

publicznością. Zasadniczo nie prezentuję<br />

jedynie pantomimy, lecz zamieniam słowa<br />

na teatr ruchu z elementami pantomimy,<br />

tańca, sztuki cyrkowej. Moja forma<br />

teatru rzeczywiście jest czytelna na całym<br />

świecie.<br />

Rozmawiamy o świecie, ale ja poznałam<br />

Teatr Nikoli w Krakowie na Woli Duchackiej.<br />

Przygotowywaliśmy Teatralny spacer<br />

po wolskim cmentarzu, kiedy prezentowałeś<br />

dawnych rzemieślników na ulicy<br />

Malborskiej. Gdy poprzez przedstawienia<br />

koło tzw. nowego dworu czy w czasie festynu<br />

Stara Wola Nie Rdzewieje walczyliśmy<br />

o utworzenie Parku Duchackiego,<br />

o zachowanie historii Woli Duchackiej.<br />

To także projekty i warsztaty, które prowadzisz<br />

tu, gdzie mieszkasz. W październiku<br />

udało się nam wspólnie stworzyć<br />

spektakl poetycki na podstawie tekstów<br />

Maurice’a Maeterlincka, Wisławy Szymborskiej<br />

i Władysława Broniewskiego.<br />

Łączysz zatem świat z najbliższą ojczyzną.<br />

I to, co niesamowite, to obie przestrzenie<br />

traktujesz na równi. Tak samo ważna jest<br />

dla Ciebie edukacja dzieci, jak i podróże<br />

teatralne po świecie.<br />

Osoba twórcza, która otrzymała radość<br />

tworzenia od siły wyższej, ma także odpowiedzialność,<br />

rozumie, że trzeba być<br />

otwartym dla każdego i trzeba się ze<br />

wszystkimi dzielić. Kiedyś po jakimś występie<br />

podeszła do mnie pani i powiedziała,<br />

że widać radość, którą czerpię z występowania<br />

na scenie, i że życzy mi, aby ona<br />

była zawsze. Ważne jest, aby radość była<br />

obustronna, niezależnie od tego, w jakim<br />

kraju występujemy, czy gramy dla prezydenta,<br />

dla dzieci czy dla osób chorych.<br />

W tym roku, 15 grudnia, w Muzeum<br />

Podgórza będziemy realizować kolejny<br />

festiwal, Festiwal Krótkometrażowych Filmów,<br />

poświęcony wielkiemu terapeucie<br />

Victorowi Franklowi (po wrześniowym<br />

Festiwalu Teatru Ruchu poświęconym<br />

Marcelowi Marceau).<br />

Niesamowity zbieg okoliczności: pierwsze<br />

filmy Teatru Nikoli były kręcone w Parku<br />

Duchackim, który na początku nie był<br />

jeszcze parkiem.<br />

Na festiwalu zaprezentujemy naszą formę<br />

filmów: kina bez słów. Dla wielu może to<br />

być pierwsze spotkanie z takim przekazem.<br />

Filmy te były stworzone na potrzeby<br />

Fundacji Wspomagającej Wychowanie<br />

„Archezja”, która posługiwała się nimi<br />

podczas prowadzenia swojego programu<br />

profilaktycznego w Polsce. Jak opowiadali<br />

mi członkowie fundacji, ludzie, którzy<br />

oglądali nasze filmy, niezależnie od tego,<br />

czy byli dziećmi, rodzicami, narkomanami,<br />

pijącymi… wychodzili po ich prezentacji<br />

ze łzami w oczach.<br />

Swoiste katharsis. Terapia przez sztukę.<br />

Gdyby widzowie sięgnęli po książkę Farnkla<br />

Człowiek w poszukiwaniu sensu może<br />

nie wszyscy tak silnie by to przeżyli.<br />

Na tak wiele osób obraz, żywa postać,<br />

sztuka działają o wiele silniej niż słowo.<br />

Na moment chciałam wrócić do tematu<br />

warsztatów, które prowadzicie z dziećmi<br />

i młodzieżą. Widziałam w czasie przygotowań<br />

do naszego spektaklu poetyckiego<br />

Wnętrze, jak za pomocą krótkich informacji<br />

jesteś w stanie otworzyć dzieci.<br />

Czy z dziećmi pracuje Ci się szczególnie<br />

dobrze?<br />

Gdy pracuję zarówno z dziećmi, jak<br />

i z dorosłymi nie zwracam się do abstrakcyjnej<br />

osoby, lecz do konkretnej, by dać<br />

jej informację, aby otworzyła się na to, co<br />

chcę osiągnąć. Ja chodzę na rękach, ale<br />

nie mówię wszystkim: teraz wy chodźcie.<br />

Młody człowiek powinien być zainteresowany,<br />

zainspirowany, powinien poczuć<br />

magię, mieć radość z działania. Po<br />

kilku latach pracy – tak jak w przypadku<br />

dziewczynek grających we Wnętrzu – wystarczy<br />

impuls ode mnie, żeby zrozumiały<br />

kierunek, w jakim mają tworzyć postać.<br />

I to się udało. Wszyscy widzowie byli<br />

zachwyceni tym, że one po prostu były<br />

granymi postaciami.<br />

Myślę, że ta sztuka na swój sposób głęboko<br />

dotknęła każdego widza. [BAS]<br />

BEATA ANNA SYMOŁON<br />

Więcej informacji o Teatrze Nikoli znajdą Państwo<br />

na oficjalnej stronie teatru – nikoli.pl<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong> 105


Wnętrze, foto: Maria Leżańska<br />

Dominika Jucha<br />

Pantomima<br />

106<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Jakie były początki Twojej współpracy<br />

z Mikołajem Wiepriewem?<br />

Od najmłodszych lat rozwijałam się<br />

w kierunku artystycznym. Uczęszczałam<br />

do Studia Baletowego przy Operze<br />

i Operetce Krakowskiej, występowałam<br />

w spektaklach operetkowych,<br />

należałam do klubu łyżwiarskiego KKŁ<br />

Krakowianka, brałam udział w krajowych<br />

i międzynarodowych zawodach<br />

łyżwiarstwa figurowego. Związana byłam<br />

również z Eksperymentalnym Studiem<br />

Tańca Współczesnego EST Iwony<br />

Olszowskiej. Jeździłam na festiwale,<br />

uczestniczyłam w warsztatach z różnych<br />

technik tańca i pracy z ciałem. Zawsze<br />

pasjonowała mnie różnorodność<br />

i poszukiwanie w niej indywidualnego<br />

podejścia, przekazu i ruchu. Wędrując<br />

tak ze swoim plecaczkiem już nazbieranych<br />

doświadczeń, trafiłam na casting<br />

do Teatru Biały Klaun. Mikołaj zaproponował<br />

mi udział w spektaklu i tak<br />

rozpoczęła się nasza współpraca.<br />

Która z metod pracy Mikołaja jest dla<br />

Ciebie najbardziej inspirująca?<br />

Bardzo cenię różnorodność przeplatających<br />

się ze sobą form oraz improwizacje,<br />

w których zawsze mogłam wypakowywać<br />

ze swojego plecaczka swoje<br />

skarby i wzbogacać je o nowe odkrycia.<br />

Który ze spektakli Teatru Nikoli uważasz<br />

za najważniejszy?<br />

Wszystkie spektakle, w których biorę<br />

udział, są dla mnie ważne, bo ich<br />

efektem jest spotkanie z publicznością.<br />

Oczywiście jest kilka, które mają<br />

dla mnie wartość szczególną. Jednym<br />

z nich jest Maruczella, bo występuje<br />

w nim pierwsza postać, którą grałam<br />

w Teatrze Nikoli. Pełna werwy, radosna<br />

i nieustannie wibrująca sprawiała,<br />

że nadmiar energii i emocji, którymi<br />

emanowała, całkowicie pozbawiał<br />

mnie sił po spektaklu. Na wiadomość<br />

o kolejnych przedstawieniach z wielkimi<br />

oczami wzdychałam: „Ojej, znowu<br />

ONA”. Jednak to, co Maruczella dawała<br />

i wciąż daje publiczności, która<br />

przychodzi po każdym jej wystawieniu<br />

z uśmiechniętymi oczami i sercami,<br />

dzieląc się swoimi wrażeniami, spowodowało,<br />

że szczerze pokochałam tę<br />

bohaterkę, zaakceptowałam jej szaloną<br />

naturę i już mnie tak bardzo nie<br />

wykańcza. Mogę powiedzieć, że postać<br />

ta okazała się dla mnie ważną, energetyczną<br />

nauczycielką.<br />

Lolita Dolly – uwielbiany przeze mnie<br />

spektakl, ale doceniany też przez publiczność<br />

i krytyków teatralnych. Dotyka<br />

poważnych tematów, wzrusza i zachwyca.<br />

Jest mi bardzo bliski, bo ukształtowała<br />

się w nim forma teatru ruchu,<br />

w którą wniosłam dużo ze swoich tanecznych<br />

i ruchowych doświadczeń.<br />

Stary gołębnik<br />

Moim<br />

marzeniem<br />

jest<br />

wprowadzenie do spektaklu<br />

jeszcze więcej obrazu,<br />

symboliki, iluzji<br />

Impresario – również porusza temat<br />

ważny, aktualny i jest przestrogą, by<br />

nie ugrzęznąć w sieci tych, którzy<br />

w trosce o zabezpieczenie swojego<br />

bytu blokują talenty i nie dają im możliwości<br />

rozwinięcia skrzydeł.<br />

Z nowszych spektakli dodam jeszcze do<br />

mojej głównej kolekcji Stary Gołębnik,<br />

Dawno temu na Montmartre, Różowy<br />

Punk, Księżycowa droga i Biedni ludzie.<br />

Czy zagrałaś już rolę, z którą się utożsamiłaś?<br />

Taką, o której mogłabyś powiedzieć,<br />

że jest opowieścią o Tobie?<br />

Opowieścią o mnie jest moje życie,<br />

w którym, odkąd pamiętam, jestem<br />

poszukiwaczką prawdy w sobie, w ludziach<br />

i w tym, co naokoło mnie.<br />

Na scenie pojawiają się postacie,<br />

w które się wcielam, więc bez wątpienia<br />

daję im jakieś niuanse z głębi<br />

swojej osobowości, ale one żyją swoim<br />

życiem, bo niosą własne historie,<br />

przeżycia, myśli, radości i zmartwienia.<br />

Każda z tych postaci jest inna i tak jak<br />

ja je kształtuję, również i one w jakimś<br />

stopniu kształtują mnie. Po spotkaniach<br />

z nimi staję się bogatsza o ich<br />

doświadczenia, ale z żadną z nich się<br />

w pełni nie utożsamiam, chociaż na<br />

czas spektaklu zlewam się z każdą<br />

z nich z osobna w jedną istotę.<br />

Czy są takie festiwale teatralne, na<br />

które chętnie byś pojechała? A może<br />

chciałabyś na jakiś wrócić?<br />

Z ogromną chęcią zawsze jadę jako<br />

aktorka na spotkanie z publicznością,<br />

żeby dać od siebie, z siebie to, co<br />

mogę dać najlepiej. Uśmiech, wzruszenie,<br />

przemyślenie, oddech, zadumę<br />

i nadzieję poprzez formę teatru, którą<br />

od początku swojej działalności kreuję.<br />

Taki jest cel moich teatralnych wędrówek,<br />

procesów i tworzenia.<br />

Lubię wracać na festiwale, na których<br />

często bywamy, bo jedziemy tam jak<br />

na spotkanie z rodziną. Są nią nie tylko<br />

ich organizatorzy, ale również czekająca<br />

na nas w tych miastach publiczność.<br />

Jednak interesują mnie i przyciągają<br />

także, festiwale, na których jeszcze<br />

nie byłam. Dużo jest takich nowych<br />

miejsc, gdzie chciałabym się spotkać<br />

z publicznością.<br />

Występujesz w monodramie Fale według<br />

Virginii Woolf w reżyserii Eweliny<br />

Smereczyńskiej. Czy to kolejny<br />

etap Twojej artystycznej kariery? Jak<br />

się w tej formie odnajdujesz?<br />

Od dawna moim marzeniem było<br />

wprowadzenie do spektaklu jeszcze<br />

więcej obrazu, symboliki, iluzji i odrealnionego<br />

świata. Myślę, że w Falach,<br />

razem z Eweliną Smereczyńską, reżyserką<br />

tego monodramu, udało nam się<br />

uzyskać taki efekt.<br />

Żywy jest we mnie wciąż pomysł,<br />

z którym wędruję już od dłuższego<br />

czasu. Nasze Fale są bardzo ważnym<br />

krokiem również do jego realizacji.<br />

Dziękuję pięknie za rozmowę i życzę dalszych<br />

sukcesów artystycznych! [BAS]<br />

BEATA ANNA SYMOŁON<br />

107<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


108<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Autor: BOLESŁAW LEŚMIAN<br />

Jam – lal ka. W mych kol czy kach szkli się za świat dżdży sty<br />

Suk nia jawą atła su ze snem się ko ja rzy.<br />

Lu bię fa jans mych oczu i za pach kle isty<br />

Far by, ru mień cem śmier ci mło dzą cej mat twa rzy.<br />

Mówi tyl ko dwa sło wa: Papa albo Mama,<br />

Mama – mówi do śmier ci, a Papa – do gro bu,<br />

I śmie je się... Sen chwie je łbem u próż ni żło bu,<br />

A ona śmie chu swe go na słu chu je sama...<br />

Lu bię le żeć, gdy po kój sło necz nie je czyn nie,<br />

Na stroj ne go dy wa na na roż nej pur pu rze,<br />

Gdzie irys obok sar ny kwit nie bez ro ślin nie,<br />

A z wiecz no ści plu szo wej uno szą się ku rze.<br />

Ko niec mo jej po wie ści jest ten, że Pra ścież ka<br />

Od bie ra so bie ży cie... W mgle o tym są wzmian ki...<br />

Gi nie świat... Z ro dzi ca mi zni ka lal ka-śmiesz ka.<br />

Nic nie ma, prócz lu ster ka i prócz ma cie rzan ki.<br />

Dziew czyn ce, co się moim bawi nie ist nie niem,<br />

Wdzięcz na je stem, gdy w dło nie mój nie byt po ry wa,<br />

I mówi za mnie wszyst ko, ró żo wa na tchnie niem,<br />

I uda je, że wie rzy w to, iż je stem żywa.<br />

War toż pi sać tę po wieść? Baśń wy szła już z mody,<br />

Jak kry no li na z tę czy...! Módl się do ko ra la<br />

O wiersz barw ny...! Zsza rza ły du sze i ogro dy,<br />

A mnie wkrót ce do la lek po nio są szpi ta la!<br />

Pil nie wró ży mi z ręki, że w naj bliż szym maju<br />

W świat wy ru szę, a w dro gę we zmę chleb i zo rze,<br />

By piech ta mi wę dru jąc po Znasz li tym kra ju,<br />

W ustach chłop ca-włó czę gi ca ło wać bez dro że.<br />

Wy rwę w bio drach za skle pią, brew wzno wią nad okiem,<br />

War gom uśmiech na rzu cą taki, że aż zbrzyd nie,<br />

I na po kaz wy sta wią, abym się bez wstyd nie<br />

Do prze chod niów ła ta nym miz drzy ła uro kiem.<br />

Ubez dro żyć się mu szę na zie mi i nie bie,<br />

By w chwi li, kie dy naj mniej spodo bam się lo som,<br />

Zna leźć się nie spo dzia nie, na prze kór nie bio som,<br />

W po ło że niu – bez wyj ścia – bez śmier ci – bez sie bie.<br />

Stra cę war tość. Na stą pią cen spad ki i zniż ki.<br />

I wów czas, gdy już mro ki po czu ję w po bli żu,<br />

Wy cią gnę dło nie ści słe i wklę słe, jak łyż ki,<br />

Do Boga, co nie za mnie umie rał na krzy żu!<br />

Mam sta ły wy raz twa rzy, niby Czło wiek Śmie chu.<br />

Znam tę po wieść i inne. Ta sama dziew czyn ka<br />

Uczy ła mnie czy ta nia, jak się uczy grze chu,<br />

I je stem peł na wie dzy, jak do li stów skrzyn ka.<br />

On, wie dząc, jak mi trud no, choć sen się snem łata,<br />

Grać rolę sie bie sa mej na ży cia are nie,<br />

Dla prób nie śmier tel no ści, po zni żo nej ce nie<br />

Na bę dzie mnie – za jed ną łzę z tam te go świa ta!<br />

Mam za miar pi sać po wieść, któ rej bo ha ter ką<br />

Jest Pra ścież ka, wio dą ca urwi ska mi w Pra łaś,<br />

Gdzie ukry ła się lal ka – i nikt jej nie zna lazł!<br />

Du szę ma z ma cie rzan ki i pa trzy w lu ster ko.<br />

źródło: https://poezja.org/wz/Boleslaw_Lesmian/5539/<br />

Lalka<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

109


Galeria Sztuki Diamondscraft<br />

Sztuka, NFT i Współczesne Wyzwania<br />

Sztuka cyfrowa i technologie blockchain odgrywają<br />

w świecie artystycznym coraz większą<br />

rolę. Nasza galeria sztuki Diamondscraft – lider<br />

w dziedzinie sztuki współczesnej – nie tylko podąża<br />

za trendami, lecz także je kształtuje, wykorzystując<br />

najnowocześniejszą technologię do prezentacji i zabezpieczania<br />

dzieł sztuki.<br />

Tradycyjne potwierdzenie autentyczności dzieła sztuki<br />

często opierało się na zaufaniu do galerii lub ekspertów.<br />

Diamondscraft stosuje natomiast niezmiennie<br />

tokeny niematerialne (NFT) jako nowoczesny certyfikat<br />

autentyczności. Każdy fizyczny obraz w galerii<br />

połączony jest z odpowiadającym mu unikalnym tokenem<br />

NFT, co stanowi wirtualne potwierdzenie autentyczności<br />

dzieła.<br />

Bezpieczeństwo i zabezpieczenie<br />

przed fałszerstwem<br />

Dzięki technologii blockchain i NFT galeria minimalizuje<br />

ryzyko fałszowania dzieł sztuki. Każdy token NFT przechowuje<br />

unikalne dane trudne do sfałszowania, umożliwiające<br />

łatwą weryfikację autentyczności dzieła. Priorytetem<br />

staje się zapewnienie bezpieczeństwa kolekcji, co zdobywa<br />

aprobatę zarówno artystów, jak i pasjonatów sztuki.<br />

Śledzenie historii własności<br />

Innowacyjne wykorzystanie NFT przez galerię Diamondscraft<br />

pozwala na pełne śledzenie historii własności dzieł<br />

sztuki. Każda transakcja jest zapisywana w blockchainie,<br />

by udokumentować drogę, jaką obraz przebył od artysty<br />

110<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Foto: Kris Staszewski<br />

do obecnego właściciela. Ta transparentność przyczynia<br />

się do budowania zaufania do rynku sztuki i skutecznej<br />

walki z fałszerstwami.<br />

Sztuka a sztuczna inteligencja<br />

W erze sztucznej inteligencji (SI) Diamondscraft stawia<br />

pytania dotyczące istoty sztuki i roli artysty. Czy sztuczna<br />

inteligencja może zastąpić ludzkie emocje i przeżycia<br />

wzbudzane przez dzieła sztuki? W galerii SI staje się<br />

współtwórcą, a granice między mechanicznym działaniem<br />

a kreatywnością stają się coraz bardziej płynne.<br />

Innowacje w świecie sztuki<br />

Wprowadzenie NFT jako certyfikatu autentyczności dla<br />

dzieł sztuki w Diamondscraft przyczynia się do większej<br />

przejrzystości na rynku. Ta technologia nie tylko chroni prawa<br />

autorskie, lecz także daje artystom możliwość lepszego<br />

zabezpieczenia praw do dochodów z kolejnych transakcji<br />

ich dzieł. W połączeniu z innowacyjnym podejściem do<br />

sztucznej inteligencji Diamondscraft kreuje przestrzeń,<br />

w której sztuka i technologia współistnieją, oraz otwiera<br />

nowe możliwości dla artystów i kolekcjonerów.<br />

Diamondscraft NFT ART: oaza sztuki<br />

współczesnej<br />

Diamondscraft NFT ART to nie tylko galeria sztuki, lecz<br />

także przestrzeń, gdzie piękno sztuki współczesnej łączy<br />

się z bogatym dziedzictwem kulturowym. W naszych oddziałach<br />

w Warszawie i Berlinie prezentujemy najwyższej<br />

jakości dzieła sztuki współczesnej i sztuki abstrakcyjnej.<br />

Przez wyselekcjonowany wybór artystów wprowadzamy<br />

do galerii tętniącą życiem scenę artystyczną Warszawy<br />

i innych miast europejskich.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

111


Zdjęcia pochodzą z archiwum Samanty Belling<br />

112<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Rozwój Diamondscraft – in-<br />

NFT<br />

Rozwój Diamondscraft – in-<br />

nowacje w świecie sztuki<br />

Powstaliśmy w 2022 r. Nie oznacza to jednak,<br />

że zajmujemy się sztuką od tak krótkiego<br />

czasu. Przez wiele lat tworzyłam kanał na<br />

YouTubie Samanty Belling rozmowy o Sztuce,<br />

pisałam do magazynu „Artysta i Sztuka”<br />

oraz prowadziłam galerię Belle Arte – jestem<br />

na rynku sztuki już od kilkunastu lat. To doświadczenie<br />

i znajomość problematyki tego<br />

rynku pozwoliło nam stworzyć wyjątkowe<br />

miejsce, które staje się mostem pomiędzy<br />

tradycyjną sztuką, a tym, co nadchodzi. Dlatego<br />

Diamondscraft to nie tylko galeria, lecz<br />

także lider w tokenizacji dzieł sztuki. Organizujemy<br />

prestiżowe aukcje oraz zrzeszamy<br />

artystów tworzących zarówno cyfrowo, jak<br />

i tradycyjnie. Nasze wydarzenia odbywają<br />

się stacjonarnie oraz w wirtualnej galerii<br />

równolegle, łączą w ten sposób świat sztuki<br />

z nowoczesnymi technologiami.<br />

Fractional ownership<br />

w dziełach sztuki<br />

Naszym kolejnym projektem jest inwestowanie<br />

cząsteczkowe w dzieła sztuki. Wprowadzenie<br />

innowacyjnej możliwości inwestycji,<br />

jaką jest fractional ownership, to kolejny<br />

krok naprzód. Zachęcamy do włączenia się<br />

w fascynujący świat sztuki poprzez zakup<br />

udziałów w cennych dziełach. Rynek sztuki<br />

staje się w ten sposób dostępny dla szerszego<br />

grona inwestorów, a zarządzanie portfelem<br />

online i wspólnota inwestorów czynią tę<br />

formę inwestycji atrakcyjną i satysfakcjonującą.<br />

Podążamy za trendami i kształtujemy przyszłość.<br />

Dzięki wykorzystywaniu NFT jako<br />

certyfikatu autentyczności, eksploracji granic<br />

sztuki i technologii oraz wprowadzaniu<br />

innowacyjnych form inwestowania nasza galeria<br />

staje się nie tylko miejscem prezentacji<br />

dzieł sztuki, lecz także liderem otwierającym<br />

nowe perspektywy dla artystów, kolekcjonerów<br />

i miłośników sztuki współczesnej.<br />

Innowacyjne możliwości<br />

inwestycyjne<br />

Dlaczego warto zastanowić się nad inwestycją<br />

w sztukę? Rynek sztuki od dawna<br />

przyciąga uwagę inwestorów, gdyż oferuje<br />

atrakcyjne zwroty z inwestycji. Wprowadzenie<br />

współwłasności ułatwia klientom<br />

nabywanie udziałów w cennych dziełach<br />

i w miarę wzrostu ich wartości może<br />

prowadzić do osiągania zysków.<br />

Dywersyfikacja portfela<br />

Inwestowanie w sztukę stanowi doskonały<br />

sposób na dywersyfikację portfela<br />

inwestycyjnego. Rynek sztuki jest często<br />

niezależny od tradycyjnych rynków finansowych,<br />

co może pomóc w zminimalizowaniu<br />

ryzyka. Diamondscraft NFT ART<br />

poprzez fractional ownership umożliwia<br />

inwestorom czerpanie korzyści z różnorodności<br />

tego rynku, oferując jednocześnie<br />

atrakcyjne możliwości finansowe.<br />

Inwestorzy, lokując kapitał we współwłasność<br />

dzieł sztuki, uzyskują dostęp do ekskluzywnej<br />

kolekcji, której wartości może<br />

pozazdrościć wielu. To nie tylko inwestycja,<br />

lecz także szansa na czerpanie przyjemności<br />

z piękna i historii sztuki. Diamondscraft<br />

NFT ART kreuje przestrzeń,<br />

gdzie pasja do sztuki łączy się z radością<br />

z inwestycji i tworzy jednocześnie unikalne<br />

doświadczenie dla każdego uczestnika.<br />

Wprowadzenie fractional ownership<br />

przez Diamondscraft nie tylko obniża<br />

próg wejścia do świata inwestycji w sztukę,<br />

lecz także tworzy wspólnotę inwestorów.<br />

Ta społeczność staje się miejscem<br />

wymiany doświadczeń, pasji i wiedzy.<br />

Lokowanie kapitału w sztukę staje się<br />

jeszcze bardziej satysfakcjonujące, gdy<br />

można się dzielić swoimi spostrzeżeniami<br />

i odczuciami z innymi entuzjastami. [SB]<br />

SAMANTA BELLING<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

113


W duchu<br />

Strzeleckiego<br />

Rozmowy-spotkania z ludźmi.<br />

Czasem z no name, czasem<br />

z rozpoznawalnymi, czasem<br />

z ekspertami. Zawsze z takimi,<br />

którym zależy. Dzielimy się<br />

wiedzą i opowieściami o przełomach<br />

w życiu, w przekonaniu,<br />

że „opowiadanie historii<br />

to nasz ludzki sposób radzenia<br />

sobie z rzeczywistością",<br />

a kryzys to szansa.<br />

LINK DO PODCASTU:<br />

https://open.spotify.com/show/3RjoeghoM8ZSU9RiAX2cmA<br />

DO<br />

POETÓW ,<br />

ARTYSTÓW ,<br />

A N N A M A R U S Z E C Z K O<br />

MUZYKÓW<br />

Dziennikarka, freelancerka z wyboru. Kolekcjonerka poruszających<br />

historii i budujących rozmów. Lubi mówić<br />

i słuchać. Wierzy, że „opowiadanie historii to nasz ludzki<br />

sposób radzenia sobie z rzeczywistością”. Entuzjastka<br />

wielokulturowości i przyrody. Autorka kanału na IG<br />

pn. Między Bugiem a prawdą.<br />

Interesuje mnie metamorfoza, człowiek w zmianie.<br />

Moi bohaterowie to ludzie poszukujący i zaangażowani.<br />

Walczą, stawiając granice, postępując w zgodzie<br />

z sobą, dzieląc się. Czasem wygrywają bitwy ze światem<br />

zewnętrznym, jednak podkreślają, że najtrudniej wygrać<br />

z samym sobą. Opowiadają o wzlotach i upadkach na<br />

drodze do życiowego i zawodowego spełnienia. W tle<br />

często ważne zjawiska i trendy społeczne, energia kobiet,<br />

praktyki rozwojowe, etyczny biznes, fair travel i in.<br />

114<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Moi bohaterowie, to ludzie<br />

poszukujący<br />

i zaangażowani.<br />

Walczą, stawiając granice, postępując w zgodzie z sobą,<br />

dzieląc się.<br />

Wygrywają bitwy<br />

ze światem zewnętrznym,<br />

ale podkreślają, że najtrudniej<br />

wygrać z samym sobą.<br />

Opowiadają o wzlotach i upadkach<br />

na drodze do życiowego<br />

spełnienia.<br />

Inspirują.


REKLAMA<br />

Profesjonalna<br />

korekta tekstów<br />

ALEKSANDRA KRASIŃSKA<br />

Redakcja i korekta<br />

kontakt@krasinska.eu<br />

Piszesz książkę, e-book, pracę naukową, a może artykuły<br />

na blog albo stronę internetową? Ciągle się wahasz,<br />

gdzie postawić przecinek, i martwisz się, że w tekście są<br />

błędy, których nie widzisz? Skontaktuj się z naszymi korektorkami<br />

– z nimi Twój tekst będzie lepszy.<br />

Jestem magisterką bibliotekoznawstwa oraz absolwentką licznych kursów i szkoleń<br />

dla redaktorów i korektorów. Na co dzień współtworzę dwa czasopisma i poprawiam<br />

teksty użytkowe dla szkół wyższych. Chętnie pomogę zarówno przy tekstach krótszych,<br />

jak i dłuższych.<br />

MAŁGORZATA NOWAK<br />

malgorzata.nowak122@gmail.com<br />

Jestem literaturoznawczynią związaną obecnie z Uniwersytetem im. Adama Mickiewicza<br />

w Poznaniu. Najchętniej redaguję teksty naukowe, beletrystykę i eseje. Proces<br />

redakcyjny znam również od strony autora, dlatego zawsze dokładam starań, by tekst,<br />

stając się coraz lepszy, pozostawał w pełni Twój.<br />

DOMINIKA PALUCH<br />

Było słowo<br />

dominika.paluch@interia.pl<br />

Absolwentka Akademii korekty tekstu Ewy Popielarz. Licencjatka polonistyki-komparatystyki,<br />

magistrantka językoznawstwa ogólnego i licencjantka filologii klasycznej.<br />

Zakochana w słowach, czujna strażniczka przecinków.<br />

JOANNA OLSZEWSKA<br />

jot.olszewska@gmail.com<br />

Jestem absolwentką filologii słowiańskiej, ukończyłam profesjonalny kurs korekty<br />

tekstu oraz stale się dokształcam, uczestnicząc w szkoleniach dla korektorów. Obecnie<br />

współpracuję z czasopismem „Post Scriptum” oraz firmą copywriterską w zakresie<br />

korekty artykułów blogowych.<br />

Zapraszamy do kontaktu<br />

p a r t n e r z y m e d i a l n i :<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

115


FUNDACJA „<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>”<br />

Oprócz dzielenia się z czytelnikami aktualnościami<br />

w dziedzinie sztuki oraz literatury pragniemy<br />

wspierać młode talenty. W tym celu stworzyliśmy<br />

Fundację Wspierania Kultury „Post Scriptum”. Darowizny<br />

dla fundacji będą służyły szeroko pojętej<br />

promocji młodych artystów zarówno na łamach<br />

kwartalnika, jak i w formie pomocy w organizacji<br />

wystaw, warsztatów czy wydawaniu książek. Jeśli<br />

chcesz przekazać datek na działalność naszej fundacji,<br />

możesz zrobić to za pośrednictwem strony<br />

internetowej www.postscriptumfundacja.com lub<br />

wpłacić darowiznę bezpośrednio na konto fundacji:<br />

75114020040000310281956333. Dane kontaktowe:<br />

FUNDACJA WSPIERANIA KULTURY „<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>”<br />

05-092 Łomianki ul. STANISŁAWA STASZICA 14/5,<br />

KRS 0000908539 NIP 1182225810,<br />

e-mail: biuro@postscriptumfundacja.com<br />

116<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!