POST_SCRIPTUM_4_2023_24
POST SCRIPTUM – Niezależny kwartalnik literacko-artystyczny tworzony przez polsko-brytyjski zespół. W tym numerze m.in.: reliefy Piotra Michnikowskiego, Teatr Nikoli, wywiad z Anją Orthodox, obrazy Rafała Masiulańca, poezja Adama Gwary, wywiad z Justyną Majkowską i Piotrem Cajdlerem, esej prof. Izoldy Kiec o Karin Stanek.
POST SCRIPTUM – Niezależny kwartalnik literacko-artystyczny tworzony przez polsko-brytyjski zespół. W tym numerze m.in.: reliefy Piotra Michnikowskiego, Teatr Nikoli, wywiad z Anją Orthodox, obrazy Rafała Masiulańca, poezja Adama Gwary, wywiad z Justyną Majkowską i Piotrem Cajdlerem, esej prof. Izoldy Kiec o Karin Stanek.
Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
SZTUKA SPRAWIA, ŻE JESTEŚMY LUDŹMI<br />
RAFAŁ MASIULANIEC<br />
4 / <strong>2023</strong> (<strong>24</strong>)<br />
LINORYTY JERZEGO GRANOWSKIEGO<br />
Kawałki wewnętrznego świata<br />
PIOTR MICHNIKOWSKI<br />
Gość specjalny<br />
HERSTORY ŁEMPICKIEJ<br />
G R U P P A S I E D E M<br />
MONIKA ŚLÓSARCZYK<br />
ICH DWOJE<br />
Justyna Majkowska i Piotr Cajdler<br />
KARIN STANEK<br />
PIERWSZA DZIEWCZYNA POLSKIEJ PIOSENKI<br />
prof. Izolda Kiec<br />
TEATR NIKOLI<br />
Mikołaj Wiepriew i Dominika Jucha<br />
Boska cząstka Nowosielskiego<br />
ANJA ORTHODOX<br />
Literatura bardzo mnie wzbogaciła<br />
www.postscriptum.uk<br />
www.postscriptumfundacja.com<br />
fb: post scriptum 1<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
WERSJA ELEKTRONICZNA DO POBRANIA ZA DARMO:<br />
https://www.yumpu.com/user/postscriptum.mag<br />
DRUK NA ŻYCZENIE: <strong>24</strong>,95 zł<br />
ZAMÓWIENIA BEZPOŚREDNIO W DRUKARNI:<br />
https://www.wyczerpane.pl/wydawnictwo-post-scriptum,dBA-0io.html<br />
Prawa do indywidualnych utworów pozostają przy twórcach.<br />
Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych<br />
i zastrzega sobie prawo do redagowania tekstów.<br />
FUNDACJA WSPIERANIA KULTURY „<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>”<br />
05-092 Łomianki<br />
ul. STANISŁAWA STASZICA 14/5,<br />
KRS 0000908539<br />
NIP 1182225810,<br />
e-mail: biuro@postscriptumfundacja.com<br />
www.postscriptum.uk postscriptum.mag@gmail.com fb: post scriptum redakcja@postscriptum.uk<br />
SPIS TREŚCI:<br />
inne sztuki wizualne poezja PROZA<br />
16. Robert Knapik – recenzja książek MARII MAMCZUR i MAGDALENY MIKOŁAJCZYK<br />
26. Felieton Bo Jaroszka<br />
28. Przymknięte oczy Paryża – esej Renaty Szpunar<br />
39. Nagroda Literacka „Nike” – Katarzyna Brus-Sawczuk<br />
42. Jesień idzie przez park – Felieton Juliusza Wątroby<br />
48. Babalooka – Monika Janowska<br />
57. Włosy – opowiadanie Katarzyny Brus-Sawczuk<br />
82. Apatia – opowiadanie MARCINA MIELCARKA<br />
14. MAGDALENA ŁUBKOWSKA – wiersze<br />
<strong>24</strong>. Żegaryszki. Wiersze najmniejsze KRZYSZTOFA CZYŻEWSKIEGO – recenzja – Agnieszka Herman<br />
37. MAŁGORZATA BOBAK-KOŃCOWA – wiersze<br />
40. Wiersze polecane – ADAM GWARA<br />
47. JERZY FRYCKOWSKI – wiersz<br />
70. JAN STĘPIEŃ – rysunki i wiersze<br />
85. O jubileuszowym zlocie poetów w Wilnie – Wanda Dusia Stańczak<br />
86. Kącik satyryczny<br />
109. BOLESLAW LEŚMIAN – Lalka<br />
6. Wywiad z RAFAŁEM MASIULŃCEM – Renata Cygan<br />
32. GRUPPA SIEDEM / MONIKA ŚLÓSARCZYK – Izabela Winiewicz-Cybulska<br />
58. Wywiad z PIOTREM MICHNIKOWSKIM – Magdalena Adaszewska<br />
72. JERZY GRANOWSKI – linoryty<br />
78. Boska cząstka NOWOSIELSKIEGO – relacja z wystawy – Daniel Wójtowicz<br />
88. Herstory ŁEMPICKIEJ – relacja z wystawy – Daniel Wójtowicz<br />
4. Relacja z gali ARTYSTA ROKU 2022 – ArtAkty „Post Scriptum”<br />
18. Wywiad z ANJĄ ORTHODOX – Joanna Nordyńska<br />
50. Prof. Izolda Kiec o KARIN STANEK<br />
92. Wywiad z JUSTYNĄ MAJKOWSKĄ i PIOTREM CAJDLEREM – Renata Cygan<br />
98. Relacja z festiwalu w Macedonii „Kostoski” – Wanda Dusia Stańczak<br />
99. Płaszica na wagę pereł – Wanda Dusia Stańczak<br />
100. TEATR NIKOLI – Beata Anna Symołon<br />
110. GALERIA SZTUKI DIAMONDSCRAFT – Samanta Belling<br />
UWAGA! UWAGA!<br />
ZESPÓŁ REDAKCYJNY:<br />
Renata Cygan (redaktor naczelna). Zastepczynie redaktor naczelnej: Joanna Nordyńska i Katarzyna Brus-Sawczuk<br />
Sekretarz redakcji: Jacek Jaszczyk<br />
Redaktorzy: Juliusz Wątroba, Anna Maruszeczko, Izolda Kiec, Wanda Dusia-Stańczak, Renata Szpunar,<br />
Robert Knapik, Agnieszka Herman, Bo Jaroszek, Daniel Wójtowicz, Monika Janowska, Beata Anna Symołon<br />
Gościnnie: Izabela Winiewicz-Cybulska, Magdalena Adaszewska<br />
Korekta: Aleksandra Krasińska, Joanna Olszewska, Dominika Paluch i Małgorzata Nowak<br />
2<br />
Rysunek satyryczny: Jarosław Janowski. Tłumaczenia z języka angielskiego: Renata Cygan<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong> Skład, łamanie i opracowanie graficzne: Renata Cygan
Na okładce:<br />
obraz Rafała Masiulańca<br />
4<br />
czerwca 1989 roku skończył się w Polsce komunizm – to słynne oświadczenie znanej<br />
aktorki Joanny Szczepkowskiej. Artystki, nie polityczki. Wielu twierdzi, że 15 października<br />
<strong>2023</strong> roku powstrzymaliśmy w Polsce, jeśli nie neokomunę, to na pewno<br />
pełzający autorytaryzm. Choć programowo (jak nasi stali Czytelnicy wiedzą) stronimy na<br />
łamach „Post Scriptum” od polityki, to uważamy jednak, że tak ważnego faktu nie wolno<br />
nam nie odnotować. Poza swym czysto politycznym, trudnym do przecenienia wymiarem,<br />
to zwycięstwo społeczeństwa obywatelskiego ma ogromne znaczenie dla środowiska<br />
twórców, artystów, ludzi sztuki i kultury. Wszystkich, dla których wolność – najszerzej<br />
rozumiana – jest największą wartością. Bowiem prawdziwej wolności twórczej z wszelką<br />
ideologią i zabobonem nie po drodze.<br />
WSTĘPNIAK<br />
W kulturze rok <strong>2023</strong> był rokiem 11 patronów ustanowionych przez Sejm i Senat,<br />
m.in.: Wisławy Szymborskiej, Aleksandra Fredry, Mikołaja Kopernika, Jana Matejki, Jerzego<br />
Nowosielskiego, Włodzimierza Przerwy-Tetmajera. W całej Polsce odbyło się mnóstwo<br />
okolicznościowych imprez na cześć tych, jakże ważnych dla polskiej kultury i sztuki, postaci.<br />
– W Pałacu Krzysztofory można było podziwiać przekrojową prezentację twórczości artystycznej<br />
Włodzimierza Tetmajera Włodzimierz Tetmajer. Siła barw i temperamentu.<br />
– Poczta Polska wydała okolicznościowy znaczek z portretem Mikołaja Kopernika z okazji<br />
550. rocznicy urodzin.<br />
– Wisławę Szymborską uhonorowano wieloma wydarzeniami, wystawami i konferencjami<br />
naukowymi w całej Polsce, m.in. w Teatrze im. Juliusza Słowackiego w Krakowie<br />
miała miejsce premiera spektaklu Szymborska. Kropki, przecinki, papierosy.<br />
– W Zamku Królewskim w Warszawie Rok Jana Matejki obfitował w wydarzenia poświęcone<br />
postaci i dziełom słynnego „artystycznego dziejopisa”, którego prace należą do<br />
najważniejszych w zamkowej kolekcji.<br />
Poza tym Iron Maiden zagrało w czerwcu w Krakowie, Zyta Rudzka została laureatką<br />
Literackiej Nagrody „Nike”, a Artystką Roku wg „Post Scriptum” została Iza Połońska (relacja<br />
z Gali na str. 5).<br />
Na szczęście kultura wciąż ma się dobrze, a niewątpliwie, w nowej Polsce będzie się<br />
miała jeszcze lepiej.<br />
A u nas, jak to u nas – ciekawie, bogato, artystycznie. Polecam reliefy Piotra Michnikowskiego,<br />
Herstory Łempickej, Babalookę Moniki Janowskiej, wiersze Adama Gwary, esej<br />
prof. Izoldy Kiec o Karin Stanek, wywiad z Anją Orthodox i Teatr Nikoli. Właściwie godne<br />
polecenia są wszystkie artykuły składające się na ten numer. Zachęcamy, zapraszamy<br />
i kłaniamy się nisko naszym Czytelnikom, wchodząc w Nowy Rok z nadzieją i radością,<br />
czego i Państwu z całego serca życzę.<br />
www.postscriptum.uk, fb: post scriptum, e-mail: redakcja@postscriptum.uk<br />
Wydawca: Post Scriptum LTD, Watford, UK<br />
NUMER KONTA: IBAN: GB82 LOYD 3096 2657 4181 60<br />
UK: SORT CODE: 309626 ACC Number: 57418160<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
3
GALA<br />
ARTYSTA ROKU 2022<br />
4<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
8<br />
października w legendarnej, niezwykle klimatycznej<br />
Piwnicy pod Baranami odbyło się uroczyste podsumowanie<br />
plebiscytu Artysta Roku 2022, zorganizowane<br />
przez redakcję kwartalnika „Post Scriptum”. Drodzy<br />
Czytelnicy, wiecie już od dawna, że Zwyciężczynią plebiscytu<br />
została Iza Połońska, która na gali odebrała statuetkę<br />
ArtAkty „Post Scriptum” z rąk redaktor naczelnej – Renaty<br />
Cygan. To Wasza nagroda – nagroda publiczności, Czytelników<br />
i miłośników sztuki. Wielkie brawa i gratulacje dla Izy,<br />
a dla Was podziękowania za to, że jesteście, że chcecie nas<br />
czytać i angażować się w krzewienie kultury i sztuki. Każdy<br />
głos się liczy, każda cegiełka jest nie do przecenienia – razem<br />
zawsze zdziałamy więcej!<br />
Na gali przedstawiliśmy sylwetki wszystkich nominowanych<br />
w formie prezentacji, a także wirtualną galerię prac<br />
artystów wizualnych. Wiersze nominowanych poetów<br />
zostały odczytane przez Katarzynę Brus-Sawczuk, Joannę<br />
Nordyńską, Agnieszkę Herman, Małgorzatę Bobak-Końcową<br />
i Renatę Cygan. Wisienką na torcie tego wydarzenia<br />
był recital Izy Połońskiej wespół z Leszkiem Kołodziejskim,<br />
który partnerował artystce przepiękną grą na akordeonie.<br />
Cóż to była za uczta!<br />
Licznie zgromadzona publiczność podchwyciła piosenki<br />
Ordonki i razem z Izą śpiewali wszyscy, nie dając wykonawcom<br />
zejść ze sceny. Były bisy i gromkie brawa. Repertuar dobrany<br />
do klimatu Piwnicy pod Baranami nastroił, ukołysał<br />
i zaczarował przybyłych. Ten niezwykły, pełen magii koncert<br />
na długo pozostanie w naszej pamięci.<br />
Gratulujemy całej dwudziestce nominowanych artystów.<br />
Wszyscy są znakomici w swoich dziedzinach, ale to Czytelnicy<br />
ostatecznie wyłonili Zwyciężczynię.<br />
Dziękujemy Piwnicy pod Baranami za gościnę oraz wszystkim,<br />
którzy przyczynili się do realizacji zarówno plebiscytu,<br />
jak i samej gali. Oprócz członków redakcji są to m.in.: lektor<br />
filmowy Bartosz Lichawski – ukłony za profesjonalny podkład,<br />
Adam Synyszyn – animacje i montaż materiałów filmowych,<br />
Robert Martyna – zdjęcia filmowe, Hektor Werios –<br />
zdjęcia filmowe do dżingla, Piotr Mendel – zdjęcia z gali.<br />
Specjalne podziękowania dla Violi Śpiechowicz (także naszej<br />
Laureatki), która stworzyła kreację dla prowadzącej ten wieczór<br />
– Agnieszki Herman. Suknia jest częścią kolekcji „Powiązana<br />
rzeczywistość” – nowatorska, kosmiczna i wyjątkowa.<br />
I tak też czuła się w niej Agnieszka.<br />
Dziękujemy również wszystkim przyjaciołom i miłośnikom<br />
„Post Scriptum”, na których wsparcie zawsze możemy liczyć.<br />
Do następnego plebiscytu, do następnej gali! [JN]<br />
Iza Połońska zwyciężczynią plebiscytu na Artystę Roku 2022<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
5
6<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
RAFAŁ MASIULANIEC<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
7
Surrealizm<br />
Metaforyczny<br />
8<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Rafał<br />
Masiulaniec<br />
Rafał Masiulaniec urodził się<br />
w Bartoszycach w 1979 roku.<br />
W dzieciństwie nieustannie rysował,<br />
jednak jako nastolatek<br />
zamienił ołówek na gitarę. Od<br />
tego czasu muzyka stała się jego<br />
pasją numer dwa. Po kilkuletnich<br />
poszukiwaniach swojego<br />
miejsca na ziemi, przeprowadza<br />
się do Łodzi, gdzie wraca<br />
do swojej wcześniejszej pasji<br />
i zaczyna tworzyć pierwsze obrazy.<br />
Maluje w domowym zaciszu<br />
głównie po to, by wypełnić wolny<br />
czas. Nie zabiega o to, by na tym<br />
etapie prezentować się szerszej<br />
publiczności. Jego pierwsi recenzenci<br />
to przede wszystkim rodzina,<br />
przyjaciele i znajomi. Dopiero<br />
w 2016 roku decyduje się na pokazanie<br />
swojej twórczości światu.<br />
Akrylowe obrazy, które maluje,<br />
inspirowane są tematyką przemijania<br />
i śmierci. Tworzy metodą<br />
prób i błędów, starając się z każdym<br />
nowym obrazem poprawiać<br />
i doskonalić kreskę. Odkąd pamięta,<br />
towarzyszy mu potrzeba<br />
tworzenia i zostawienia po sobie<br />
jakiegoś śladu. Na swoim koncie<br />
ma kilka wystaw indywidualnych.<br />
Jego prace prezentowane są<br />
m. in. w Muzeum Sztuki Fantastycznej<br />
w Warszawie.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
9
10<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Jesteś samoukiem. Artyści bez wykształcenia<br />
kierunkowego mają trudniejszą drogę<br />
do przebycia niż ci, którzy odbyli studia<br />
w uczelniach plastycznych. Renomowane<br />
galerie zazwyczaj nie przyjmują do sprzedaży<br />
prac artystów „bez papierka”. Czy<br />
spotkałeś się z ograniczeniami wynikającymi<br />
z faktu, że malowania uczyłeś się<br />
sam?<br />
Na początku mojej przygody z malowaniem<br />
nie zabiegałem o to, by moje prace<br />
były sprzedawane w galeriach. Zdawałem<br />
sobie sprawę, że nie są dostatecznie dobre.<br />
Gdy po jakimś czasie uznałem, że czas pokazać<br />
je światu, umieściłem zdjęcia na jednym<br />
z portali społecznościowych. Niedługo<br />
po tym zadzwonił do mnie mój obecny menadżer.<br />
Dzięki niemu nie doświadczyłem –<br />
na szczęście – problemów związanych<br />
z „brakiem papierka”.<br />
Twoje obrazy inspirowane są modną<br />
ostatnio tematyką przemijania i śmierci.<br />
W niektórych Twoich pracach widoczne są<br />
wpływy Beksińskiego. Nie może się obyć<br />
bez porównań. Czy nie ciąży Ci ta łatka?<br />
Temat przemijania i śmierci jest moim ulubionym<br />
tematem i chyba jedynym, który<br />
maluję. Nie kryję się z tym, że twórczość<br />
Beksińskiego miała ogromny wpływ na<br />
moje prace. Dla mnie Zdzisław Beksiński<br />
jest jednym z najlepszych polskich malarzy<br />
nurtu surrealistycznego, ale bywa też przekleństwem<br />
dla wielu artystów w Polsce.<br />
Wszyscy znają jego twórczość i każdy malarz,<br />
który namaluje coś w podobnym klimacie,<br />
jest do niego porównywany. Mnie<br />
osobiście nie przeszkadza, gdy ktoś porównuje<br />
moje prace do Mistrza.<br />
Jak zdefiniowałbyś swój styl? Czy jest to<br />
realizm magiczny?<br />
Realizm magiczny kojarzy mi się z wróżkami,<br />
smokami itd. Ciężko mi zdefiniować<br />
mój styl, ale wydaje mi się, że bliżej mi do<br />
surrealizmu metaforycznego. Tworząc obraz,<br />
próbuję przekazać oglądającemu treść<br />
za pomocą symboli. Może nie każdy obraz<br />
niesie za sobą przesłanie, ale w znacznej<br />
większości, poza surrealistycznym klimatem,<br />
jest symbolika i metafora.<br />
Twoje prace nie mają tytułów. Dlaczego?<br />
Dla każdej pracy jest tytuł roboczy. Nie<br />
nazywam obrazów, ponieważ nie chcę<br />
nakierowywać oglądającego na treść,<br />
jaką chcę przekazać. Każdego zainteresowanego<br />
moimi pracami chcę zachęcić
PRZEMIJANIE i ŚMIERĆ<br />
to moje ulubione tematy malarskie<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
11
Bez sztuki bylibyśmy tylko<br />
do chwili przemyśleń i poszukania tego czegoś.<br />
Na pytanie: „Co autor miał na myśli?” odpowiadam:<br />
„A co widzisz?”. Często interpretacje<br />
są zaskakująco odbiegające od tego,<br />
co chciałem przedstawić, malując dany obraz –<br />
właśnie dlatego moje prace nie mają tytułów. Człowiek<br />
widzi to, co chce zobaczyć.<br />
Czy malujesz tylko akrylami?<br />
Tak, maluję tylko akrylami. Ale chodzi mi po głowie,<br />
żeby się przerzucić na oleje.<br />
Hans Giger czy Beksiński?<br />
Obaj są wyjątkowi, każdy z nich ma swój niepowtarzalny<br />
styl i klimat. Kiedyś bardziej podobał<br />
mi się Giger, obecnie obrazy Beksińskiego mocniej<br />
do mnie przemawiają, szczególnie dlatego,<br />
że widziałem na żywo wiele z nich i za każdym razem<br />
wywołują u mnie ogromny podziw dla techniki,<br />
jaką wypracował. Pamiętam, kiedy pierwszy<br />
raz zobaczyłem jego obrazy na własne oczy – odjęło<br />
mi po prostu mowę. Spędziłem kilka godzin,<br />
studiując centymetr po centymetrze każdy z dostępnych<br />
obrazów.<br />
W pewnym momencie swojego życia zamieniłeś<br />
pędzel na gitarę, a po kilku następnych<br />
latach znów zająłeś się malarstwem. Czy to<br />
oznacza, że albo jedno, albo drugie? Grasz<br />
w wolnych chwilach?<br />
12<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
kolejnymi ssakami na planecie Ziemia<br />
W młodości grałem na gitarze<br />
w kilku zespołach. W jednym<br />
nawet śpiewałem, jeśli można<br />
to nazwać śpiewaniem. Chciałem<br />
zostać sławnym rockmanem<br />
(śmiech), ale w miarę upływu<br />
czasu życie zweryfikowało<br />
priorytety. Poszukując swojego<br />
miejsca do życia, trafiłem do Łodzi.<br />
Pewnie gdybym poznał ludzi<br />
o podobnych preferencjach muzycznych,<br />
grałbym w jakimś zespole<br />
i może nigdy nie zacząłbym<br />
malować. Stało się jednak inaczej<br />
i teraz na gitarze gram tylko<br />
w zaciszu domowym.<br />
Jakiej muzyki słuchasz?<br />
O, naprawdę różnej – począwszy<br />
od metalu poprzez rock do muzyki<br />
elektronicznej i industrialu.<br />
Mam oczywiście swoich ulubionych<br />
artystów, jednak nie zamykam<br />
się na nowych wykonawców.<br />
Muzyka jest nieodłącznym elementem<br />
w moim życiu. Nie wyobrażam<br />
sobie życia bez muzyki<br />
i nie wyobrażam sobie malowania<br />
obrazów w ciszy.<br />
Z tego co wiem, nie utrzymujesz<br />
się ze sztuki. Czym zajmujesz się<br />
na co dzień?<br />
Na co dzień pracuję w firmie zajmującej<br />
się technologiami komputerowymi.<br />
Jestem planistą<br />
i moim zadaniem jest zadbanie<br />
o to, aby wszystkie linie produkcyjne<br />
miały zapewnioną pracę.<br />
Czym jest dla Ciebie sztuka?<br />
Sztuka jest sposobem na wyrażanie<br />
siebie. To sztuka czyni z nas<br />
ludzi, określa nasze człowieczeństwo,<br />
sprawia, że jesteśmy tym,<br />
kim jesteśmy. Jest naszym kierunkowskazem<br />
w życiu. Bez sztuki<br />
bylibyśmy tylko jednym z wielu<br />
gatunków na planecie Ziemia.<br />
O czym marzy Rafał Masiulaniec?<br />
Marzę o tym, o czym śpiewał<br />
John Lennon w utworze Imagine.<br />
A tak bardziej egoistycznie marzę,<br />
aby moje obrazy były na tyle dobre,<br />
bym mógł rzucić normalną<br />
pracę i zająć się tylko sztuką.<br />
Plany na przyszłość?<br />
Spełniać marzenia. [RC]<br />
RENATA CYGAN<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
13
Magdalena Łubkowska<br />
NIEWIDZIALNA<br />
już nie jestem tą<br />
którą karmiłeś ciszą<br />
umarłych snów<br />
nie zakwitnę miękkim świtem<br />
nie zasnę na półwyspie przemilczanych marzeń<br />
czas uśpił miłość<br />
w kąciku moich ust<br />
niebo pękło<br />
spalonym zmierzchem<br />
już nie jestem tą<br />
która zbierała martwe minuty<br />
w połowie drogi do ciszy<br />
ciemne twarze chmur<br />
osiadają na rzęsach<br />
ostatnim żywym wspomnieniem<br />
bolesne gałęzie drzew<br />
rozproszą tęsknotę<br />
w porannej mgle<br />
jestem tą<br />
która codziennie<br />
odchodzi na palcach<br />
od nadmiaru milczenia<br />
MARIA<br />
ma więcej lat<br />
niż pamięta świtów i zmierzchów<br />
na jej oddechu<br />
przysiada szary kruk<br />
z jednym skrzydłem<br />
czasami<br />
przypomina sobie<br />
małą dziewczynkę z warkoczami<br />
która chowała się przed światem<br />
w małym domku na drzewie<br />
teraz świat ukrywa przed nią<br />
najgorsze lęki<br />
samotność<br />
odbija się echem<br />
od pustych białych ścian<br />
ale jeszcze nie czas<br />
na ostatnie słowo<br />
14<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Foto: Tatiana Averina<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
15
Dzwonisz znad Tamizy, a ja żrę pyzy<br />
16<br />
Czy grubi nie widzą, że są grubi? Czy trzeba im o tym<br />
przypominać?<br />
Nikt nie pragnie być gruby. Nikt nie chce mieć za dużo ciała.<br />
Nieważne, czy to „za dużo” oznacza zaledwie kilka kilogramów<br />
więcej, niż przewiduje standard, czy kilkadziesiąt.<br />
Gruby świetnie zna głodówki, efekt jo-jo, wskaźnik<br />
BMI, indeks glikemiczny, umie liczyć kalorie. Głodzi<br />
się i tyje. Toczy walkę ze swoim organizmem, z zaburzeniami<br />
metabolizmu, hormonalnymi, insulinoopornością<br />
i innymi chorobami, które prowadzą do<br />
otyłości albo są jej skutkiem. Walczy ze swoimi emocjami<br />
– z osobistymi, nieprzepracowanymi traumami,<br />
z niechęcią do swojego nadmiernego ciała, depresją, często<br />
też z zaburzeniami odżywiania. Czuje wstyd. Nie dlatego,<br />
że często tę walkę przegrywa, lecz dlatego, że w oczach<br />
innych staje się grubasem. Grubas to ktoś gorszy. Współczesny<br />
chłopiec do bicia. Na nim się jeszcze można odegrać,<br />
odreagować frustracje, podbudować własne ego.<br />
Można go bezkarnie nienawidzić, nękać, sprowadzić do<br />
parteru, upokorzyć. Wykluczyć. Bo grubas nie pasuje do<br />
współczesnej utopii, pięknego świata wiecznie młodych,<br />
zdrowych i bogatych, do którego większość aspiruje.<br />
Jesteś za gruba, za chuda, za wysoka, za niska, za mało życiowo<br />
zaradna, nie dość inteligentna, zbyt emocjonalna, zbyt nerwowa,<br />
chaotyczna, roztrzepana. Komunikaty tego typu najczęściej<br />
kierowane są do kobiet, chociaż i mężczyźni bywają ofiarami<br />
systemu, w którym trzeba być idealnym, pięknym i powabnym.<br />
A, jak wiadomo, ideały nie istnieją, chyba że nadejdzie czas całkowitej<br />
automatyzacji i roboty zajmą miejsce ludzi we wszystkich<br />
sferach. Stan utrzymania ludzi w wiecznym zakompleksieniu<br />
można by nazwać kulturą niedopasowania. Z tego trzymania<br />
w ryzach i ciągłego podnoszenia sobie poprzeczki zyski czerpią<br />
firmy kosmetyczne, cała branża fitness czy koncerny modowe.<br />
Nie jesteś dość, jak to śpiewała Nosowska w jednym utworze<br />
zespołu Hey, zbyt szczecińska dla Warszawy, a dla Szczecina zbyt<br />
warszawska (Cudoziemka w raju kobiet). Jeśli się położysz i zaczną<br />
po tobie chodzić, to znajdzie się i taki, który powie, że źle leżysz.<br />
Nie ma możliwości, żeby dogodzić każdemu. Osoby z niską samooceną,<br />
poczuciem winy i wstydu są łatwym łupem dla wszelakiej<br />
maści manipulantów i hochsztaplerów. Patriarchat, rewie mody,<br />
konkursy piękności, kult ciała i młodości – można wymieniać<br />
w nieskończoność. Kobiety mają rywalizować, walczyć o względy<br />
muskularnych i majętnych mężczyzn. A jeśli tego nie robią, no to<br />
mogą pojawić się nieprzychylne komentarze: przykro nam, ale nie<br />
wpisujesz się w nasz obrazek, jesteś inna, niewydolna, nie taka,<br />
jakbyśmy chcieli.<br />
Odkąd pamiętam, różniłem się i jakoś wcale nie chciało mi się<br />
wpisywać w obowiązujące wzorce i kanony. Kanony przeminą,<br />
a góra kompleksów zostanie. Jestem leworęczny. Teraz tej odmienności<br />
może się nie zauważa, ale na przykład sprawdźcie,<br />
w którym miejscu w toaletach publicznych zamontowane są podajniki<br />
do papieru. Autobusy, tramwaje – poręcze dla praworęcznych.<br />
Nierzadko sprzęty w domu też umiejscawia się tak, aby łatwiej<br />
było praworęcznym. Jakby tego było mało, mam odstające<br />
uszy. W obecnym czasie nie jest to tak dostrzegalne, ale w młod-<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Maria Mamczur, Gruba. Reportaż o wadze i uprzedzeniach<br />
Maria Mamczur Gruba. Reportaż o wadze i uprzedzeniach<br />
Magdalena Mikołajczyk jestem dość<br />
szym wieku z tego powodu spotykały mnie różne wyzwiska. Inność<br />
nie jest lubiana, bo za nią kryje się niewiedza, a za nią lęk. Lęk często<br />
napędza agresję. Moje uszy nie są winne, że są takie, jakie są,<br />
dlatego też jakże ważna jest rzetelna komunikacja. Apelowałem<br />
i pewnie nie raz jeszcze powtórzę, jak niezbędne są w szkole zajęcia<br />
z psychoedukacji, w tym podstaw komunikacji, nauki asertywności<br />
czy nauki tego, jak prawidłowo udzielać wsparcia innym. Empatii<br />
również można się nauczyć. Współpraca zamiast rywalizacji. Podanie<br />
ręki zamiast podłożenia nogi.<br />
Z tej przyczyny, że odstaję od norm różnego rodzaju, łatwiej mi zrozumieć,<br />
na czym polega owo niedostosowanie w dzisiejszym świecie.<br />
Normy, normatywność nigdy nie były mi bliskie. Mam niechęć<br />
do hierarchiczności, podlegania jakimś wymogom, którym mało<br />
kto umie sprostać. A jeśli nie dasz rady, przykro nam, nie wypełniasz<br />
normy, wylatujesz z królestwa korposzczurów oraz idealnych<br />
gospodyń domowych, dla których jedynym zmartwieniem jest<br />
czysta toaleta oraz lśniąca zastawa stołowa.<br />
Nie jesteś fit, nie dla ciebie kult ciała, nie mieścisz się w quasi-standardach<br />
ustalonych przez patotrenerki. No to zrobimy sobie z ciebie<br />
pośmiewisko, przynajmniej będzie wesoło. O tym i nie tylko<br />
o tym jest w gruncie rzeczy Gruba. Reportaż o wadze i uprzedzeniach<br />
Marii Mamczur. Na początku podszedłem z ostrożnością do<br />
tego, co w książce przedstawiła autorka. Nie mam oczywiście na<br />
myśli przewodniej idei reportażu, ukazania osób otyłych z całym<br />
spektrum uprzedzeń oraz przeinaczeń wobec otyłości – tutaj nie<br />
można mieć zastrzeżeń. Jestem raczej nieco zdziwiony, jak łatwo<br />
przychodzi ludziom dzielenie, segregacja, szukanie różnic, gdzie<br />
należałoby szukać podobieństw. Jesteś gruba/gruby, niestety nie<br />
należysz do nas (w domyśle: jesteś gorsza/gorszy). Fatfobia, czyli<br />
uprzedzenie do osób otyłych, jest dzisiaj większym zagrożeniem<br />
niż rasizm czy homofobia. Te formy wykluczania w przypadku fatfobii<br />
są może bardziej subtelne, chciałoby się powiedzieć: mało<br />
widoczne, ale – powiedzmy sobie szczerze – bardziej upokarzające.<br />
Są na przykład modelki plus size, ale im wyższy status, tym<br />
tych ubrań dla puszystych coraz mniej, chyba że, jak to stwierdza<br />
Maria Mamczur, chcemy się wybrać na imieniny do cioci Kazi. Na<br />
elitarnych spotkaniach biznesowych nie spotkasz osoby otyłej,<br />
bo przecież prezencja jest najważniejsza, a i takiej odzieży niestety<br />
nie da się kupić. Świat splendoru, brokatu i błysku fleszy nie<br />
jest dla grubych. Prezenterki prowadzące rozmaite programy to<br />
w znakomitej większości osoby szczupłe. Rzeczywistość jest pełna<br />
niuansów, bo przecież moglibyśmy powiedzieć, że w sumie nie<br />
ma w tym nic złego. Taki prezenter czy prezenterka ma wyglądać<br />
schludnie, tyle że, jak rozumiem, osoba z pewnym nadmiarem już<br />
schludna nie jest. Niby drobny szczegół. Swoją drogą, pragnę, żeby<br />
teleturnieje czy inne programy rozrywkowe prowadzili ludzie otyli,<br />
z nieproporcjonalną budową ciała czy na wózkach inwalidzkich.<br />
Dlaczego? Otóż media, kreując zafałszowany obraz rzeczywistości,<br />
same przyczyniają się do wykluczania, promują nudne obrazki bez<br />
różnorodności. Chciałbym mieć pewność, że każdy człowiek czuje<br />
się ważny, potrzebny i doceniony bez względu na jego wyznanie,<br />
orientację seksualną, kolor skóry, piegi czy nadmiarową ilość ciała.<br />
Jestem naiwnym idealistą, ciągle się na tym łapię.
Gruba Marii Mamczur to wydawnictwo, które daje promyk nadziei.<br />
Mam nadzieję, że takich publikacji będzie więcej. Naszą powinnością<br />
jest przełamywanie szkodliwych stereotypów, na przykład takich, że<br />
otyły to na pewno niechluj, leń, śmierdzi i sapie. A z innej beczki, jak<br />
homoseksualista, to na pewno zboczeniec, pedofil i człowiek niewyżyty<br />
seksualnie. Osoba na wózku inwalidzkim, no przecież, z pewnością<br />
roszczeniowa, robi z siebie ofiarę, z nieustannym żalem do<br />
świata. Jeszcze przed wydaniem książki niektórzy twierdzili, że Mamczur<br />
ma zamiar promować otyłość. Ale to nie jest tak, to zupełne<br />
pomylenie pojęć. Otyłość to nie zawsze wybór. Każdy, nie omieszkam<br />
tego zaakcentować, każdy chce wyglądać jak gwiazda na wybiegu,<br />
mieć jędrne kształty i móc uchować się przed zębem czasu. Nie jesteśmy<br />
jednak idealni, zresztą nie warto do tych ideałów na siłę dążyć.<br />
Paradoks jest taki, że człowiek pragnie wyglądać jak na obrazku<br />
obrobionym w Photoshopie, ale sam niespecjalnie lubi się zadawać<br />
z tymi niby idealnymi. Warto przy okazji pochylić się nad najnowszym<br />
amerykańskim filmem o lalce Barbie, gdzie poruszona jest owa<br />
kwestia. Świat lalek odstaje od życia. Nie chcemy brać udziału w maratonie<br />
tych najlepszych, najbardziej oryginalnych i przebojowych,<br />
bo to jest po prostu wykreowane sztucznie.<br />
Otyłość jest chorobą cywilizacyjną, od niej bierze swój początek<br />
mnóstwo innych schorzeń i nie zauważyłem bynajmniej, żeby autorka<br />
w jakikolwiek sposób to kwestionowała. Natomiast szkopuł tkwi<br />
w tym, że przyczyny otyłości mogą być różne i nie zawsze wynikają<br />
one wprost z obżarstwa. Zaburzenia odżywiania to jest w ogóle kolejny<br />
temat na niejeden reportaż. Maria Mamczur z troską słucha swoich<br />
bohaterów i z troską o nich opowiada, co wszak nie zdarza się tak<br />
często. Widząc osobę z nadmiarowym bagażem kilogramów, rzadko<br />
kto dostrzeże też bagaż traum i problemów rodzinnych. Mamczur<br />
przeprowadza rzetelne uświadamianie, odkrywa bolesne rany, które<br />
trzeba na nowo otworzyć, by cokolwiek można było uzdrowić. Następujące<br />
po sobie rozdziały są po trosze swego rodzaju misterium,<br />
wchodzenie z butami w cierpienie osób otyłych. I tak mamy wstyd,<br />
opresję, nienawiść, walkę oraz samoakceptację. Bez tego ostatniego<br />
nie rozpocznie się żadna zmiana. A otyłych, jak przekonamy się na<br />
kartach książki, spotyka niestety bezustanna stygmatyzacja (również<br />
ze strony „najbliższych”). Liczy się obrazek, kreacja i fałsz.<br />
Śledząc losy otyłych, przeważnie kobiet, Mamczur stosuje różne formy<br />
wypowiedzi, od zwierzeń, wypisków ze źródeł po wywiady. Nie<br />
streszcza, ale raczej opowiada, snuje wątpliwości, pytania, możliwe<br />
rozwiązania, korzysta z materiałów źródłowych. I ku mojej uciesze,<br />
pojawia się w Grubej teatr społecznie zaangażowany, gdzie ta cała<br />
transformacja mentalna, myślowa ma szansę się realnie dokonać.<br />
Reportażu Marii Mamczur nie chciano wydać, gdyż jej rozmówczynie<br />
nie katują się poczuciem winy, nie płaczą na zawołanie. Medialnie<br />
kreuje się przecież osoby otyłe jako wiecznie niedowartościowane,<br />
niepewne siebie. Ale gdy już schudną, od razu ich samoakceptacja<br />
ma wzrosnąć i mają się stać pewne siebie. Fałsz bije na kilometr.<br />
Mamy więc dowód na to, jak norma staje się terrorem, i nie waż się<br />
od niej odstawać. Pokażę to na przykładzie. Programy typu Hotel<br />
Paradise czy Love Island. Wyspa miłości dają taki oto przekaz: masz<br />
prawo do miłości, zabawy, wakacji w drogich kurortach, musisz być<br />
jednak wysportowany, opalony, atrakcyjny, pełen wdzięku, zawsze<br />
wesoły i figlarny. To jest norma, ale przecież osoba otyła, z niepełnosprawnością<br />
czy chora psychicznie też ma prawo do miłości, zabawy<br />
etc. No tak, ale nie wchodzi w kadr, jest kanciasta, pełna urazów<br />
i niedomówień. My w telewizji chcemy, żeby było przaśno, gwarno<br />
jak na wiejskiej potańcówce. A być może ja, ty, ona i on nie chcemy<br />
czuć się gorsi…<br />
Taka, jaka jesteś, jesteś niewystarczająca. Na kompleksach żeruje<br />
kapitalizm. Włosy nie takie – wezmę witaminkę. Cera nie taka – się<br />
pokremuję. Tam wstrzyknę, tu wklepię. Szarą codzienność wypełnia<br />
ciągłe zasmarowywanie kompleksów. Receptą na ten stan rzeczy<br />
zdaje się być jestem dość Magdaleny Mikołajczyk. Sam tytuł zwraca<br />
uwagę, jest wyraźnym komunikatem, być może stojącym w poprzek<br />
wszelakim hasłom promującym ultrapoprawność. Autorka pokiereszowana<br />
przez chorobę dziecka, własną depresję oraz fakt, że wraz<br />
z bratem była przez matkę oddana do ośrodka ma pełne prawo<br />
mówić o tym, że jest dość i zachęca czytelników, by też byli dla<br />
siebie wyrozumiali. Maluje w książce portret współczesnych neurotyków,<br />
nadwrażliwców – tych, co ze swoją pedanterią próbują<br />
uratować sypiący się świat. Nieraz te obrazki z życia są przyziemne,<br />
lekko przegadane, wręcz pretensjonalne, innym razem dotykające<br />
niepoznanego. Autorka łączy absurd z ironią, poczuciem humoru<br />
i jakąś nieokreśloną swojskością. Początek książki razi niekonsekwencją,<br />
jest kilka gaf, które jestem w stanie autorce wybaczyć.<br />
O radykalnym wybaczaniu też poczytamy, bo bez ściągnięcia z siebie<br />
bagażu krzywd i nieporozumień nie można iść dalej.<br />
Mikołajczyk stara się odpowiedzieć na pytanie trapiące już niejednego<br />
człowieka, który piórem próbował uleczyć swoje traumy.<br />
Na ile jestem stworzony z oczekiwań i opinii innych ludzi, a na ile<br />
jestem trwałą konsystencją różnych przeżyć i doświadczeń, które<br />
mnie ukształtowały? Między innymi nad tym zagadnieniem pochyliła<br />
się Sylvia Plath w Szklanym kloszu. W którymś momencie<br />
życia, czasem wcześniej, czasem później, zaczynamy oczyszczać<br />
się ze szkodliwych programów, „cennych” rad i wszystkiego, co nie<br />
służy, a powoduje jedynie zakłopotanie i zamęt. Carl Gustav Jung<br />
twierdził, że przypada to na wiek około czterdziestki. Trzeba dodać,<br />
że niektórzy w ogóle nie uwalniają się z tych toksyn. Kobiety żyją<br />
w świecie, w którym ktoś (najczęściej mężczyzna) mówi im, jak<br />
mają się ubierać, zachowywać, co mogą robić, a czego im nie wolno.<br />
Pełne hipokryzji są dysputy mężczyzn polityków dotyczące aborcji,<br />
jak gdyby kobieta była jedynie inkubatorem bez własnej woli.<br />
Podczas czytania odczuwa się niepewność, nieprzystosowanie,<br />
niedostosowanie, a jednocześnie wysiłki autorki, aby żyć we własnym<br />
tempie. Reminiscencje rzadko kiedy powodują uśmiech na<br />
twarzy. Razi przy tym ten nieco nachalny dydaktyzm. Jestem dość,<br />
jesteś dość, jesteśmy dość. Staram się zrozumieć ton wypowiedzi,<br />
ale naprawdę te opowiastki nie muszą się kończyć hasztagiem<br />
#jestemdość. Czytelnicy są na tyle inteligentni, że ten zabieg zrozumieją<br />
bez potrzeby powtarzania. Wygląda to tak, jakby autorka<br />
chciała wspomóc zmęczonych i poirytowanych życiem, ale ten<br />
sposób ciągłego indukowania przesłania #jestemdość irytuje jeszcze<br />
bardziej. Przypomina to niestety książki z tezą – do których nie<br />
mam zaufania.<br />
Na uwagę natomiast zasługuje niezwykle minimalistyczna szata<br />
graficzna wykonana przez Magdalenę Pankiewicz. Za każdym rysunkiem<br />
kryje się przesłanie, ale być może nie takie, o jakim myślała<br />
autorka czy ktokolwiek inny. I o to chodzi. Zawczasu ostrzegam –<br />
w książce nie ma wielkich liter. Przypomina to tekst roboczy, pozostawiony<br />
sam sobie i wydany, tak jak jest. Być może jest to ukłon<br />
w stronę poezji – tego, co niewymowne. Taka sobie szara, zwyczajna<br />
codzienność. [RK]<br />
Maria Mamczur, Gruba. Reportaż o wadze i uprzedzeniach, Wydawnictwo Krytyki<br />
Politycznej, Warszawa 2022.<br />
Magdalena Mikołajczyk, jestem dość, Wydawnictwo Muza, Warszawa 2022.<br />
ROBERT KNAPIK<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
17
18<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Anja Orthodox<br />
Literatura bardzo mnie<br />
wzbogaciła<br />
rozmawia joanna nordyńska<br />
Zacznijmy może od tego, że miałaś<br />
być kimś zupełnie innym. Wybrałaś<br />
zootechnikę, zapewne z miłości do<br />
zwierząt…<br />
Jestem tak jakby niedoszłym genetykiem.<br />
Skończyłam zootechnikę, specjalizując<br />
się na katedrze genetyki<br />
zwierząt.<br />
A co powodowało Tobą, że poszłaś<br />
jednak w kierunku muzycznym? Pracę<br />
zaczęłaś w Teatrze Wielkim, a nie<br />
w jakiejś klinice.<br />
To nie było nic profesjonalnego. Kupa<br />
zabawy, przyjemnie i tyle. Dla młodych<br />
ludzi praca statysty to zawsze<br />
parę groszy.<br />
Ale kontynuowałaś później tę przygodę<br />
z teatrem grając np. w komedii<br />
O rany, nic się nie stało!!! u boku<br />
Wojciecha Malajkata.<br />
E, nieee. Ja jako aktorka to powinnam<br />
być umieszczona jako wyjątkowe kuriozum,<br />
czytaj: antytalent. Nie nadaję się.<br />
Potem były Wariacje Goldbergowskie…<br />
Owszem, miałam jeszcze kilka epizodów.<br />
Akurat w tym, o czym mówisz,<br />
to ja przede wszystkim śpiewałam, bo<br />
występowaliśmy tam z zespołem Closterkeller,<br />
grając po prostu zespół rockowy.<br />
Ale na aktorkę to ja się jednak nie<br />
nadaję.<br />
Bo jesteś bardzo spontaniczna?<br />
Taaak! Co innego recytowanie.<br />
W Closterkeller mam sporo partii mówionych<br />
i wychodzą mi one nieźle.<br />
U mnie talenty skupiły się jednak na muzyce.<br />
Z rysunkiem czy, nie daj Boże, malarstwem<br />
też jest u mnie żałośnie.<br />
Czy w dzieciństwie miałaś jakieś wyobrażenia<br />
o swoim dorosłym życiu,<br />
o tym, co będziesz robić zawodowo?<br />
Myślałaś o śpiewaniu?<br />
Kiedyś, będąc jeszcze malutką dziewczynką,<br />
wbiłam rodziców w stołki, mówiąc<br />
z pasją w oczach, że będę babcią<br />
klozetową. Bo ja się wtedy tym wszystkim<br />
babciom pchałam na kolana,<br />
a one były takie ciepłe, miękkie, dawały<br />
mi cukierki, głaskały. Ja kochałam<br />
te babcie. A potem chciałam być kominiarzem.<br />
Oni chodzili cali na czarno,<br />
w cylindrach, z taką kulą i szczotą,<br />
i to był magiczny widok. Jak już trochę<br />
zaczęłam kojarzyć rzeczywistość, to<br />
pomijając chęć bycia królewną, którą<br />
chciała być każda dziewczynka, zafascynowałam<br />
się kosmosem. Chciałam<br />
być astronautą, ale okazało się, że źle<br />
znoszę karuzelę, zamieniłam to więc<br />
na astronomię. Nawet dość długo<br />
w tym postanowieniu wytrwałam, aż<br />
przyszedł czas na konie. Zaczęłam jeździć<br />
w wieku 15 lat i to mnie bardzo<br />
wciągnęło. Byłam jeźdźcem na wyścigach<br />
konnych. Objeżdżałam wyścigowce<br />
na treningach. Zeszło mi na to<br />
z dziesięć lat. To był bardzo piękny<br />
czas w moim życiu. Marzyłam, że<br />
będę hodowcą koni. Stąd zootechnika.<br />
Pod koniec studiów dopadło mnie<br />
śpiewanie i wkrótce zostałam wokalistką<br />
zespołu Closterkeller.<br />
Kto powołał do życia zespół?<br />
Dwaj koledzy szukali reszty składu. Znaleźli<br />
mnie jako wokalistkę i niebawem<br />
basistę, z którym już wcześniej grywali,<br />
a ja pomogłam znaleźć perkusistę. I tak<br />
jakoś razem założyliśmy ten zespół.<br />
Od razu myśleliście o gotyku?<br />
Myśmy kochali taką muzykę, ale to<br />
jeszcze nie był gotyk, tylko zimna fala.<br />
Taką muzykę zaczęliśmy grać.<br />
Jednocześnie był, zdaje się, rock progresywny…<br />
Ale to dużo później i na boku Closter-<br />
19<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
keller. Równych 20 lat temu nagrałam,<br />
w moim obecnym odczuciu, przepiękną<br />
płytę z zespołem Svann, który powstał<br />
na gruzach legendarnego przedstawiciela<br />
rocka progresywnego, jakim<br />
był Abraxas. Płyta nosi tytuł Granica<br />
czerni i bieli. Napisałam do niej wszystkie<br />
teksty i oczywiście śpiewałam.<br />
A kiedy zaczęłaś pisać teksty?<br />
W tym nowym Closterkeller mi kazali.<br />
Foto: Katarzyna Tyśnicka<br />
(śmiech) Ja do nich przyszłam zupełnie<br />
zieloniutka jak wiosenna trawka.<br />
Coś tam zawyłam przez zaciśnięte<br />
gardło. A oni: „Hmm, no zostań, zobaczymy”.<br />
Zaczęli coś podgrywać, a ja<br />
pytam o teksty. „No jak to? Ty musisz<br />
pisać.” Nie miałam wtedy pojęcia o pisaniu<br />
tekstów. Skończyłam klasę matematyczno-fizyczną,<br />
umysł mam ścisły.<br />
Z polskiego na szczęście też byłam<br />
dobra, bo w Batorym był generalnie<br />
20<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
wysoki poziom. Zresztą już wcześniej<br />
bardzo dużo czytałam. Uwielbiałam<br />
bajki i jak już przeczytałam wszystkie<br />
ze szkolnej biblioteki w podstawówce,<br />
to bibliotekarka zaproponowała:<br />
„Może science fiction?”. I podsunęła<br />
mi Lema, mówiąc, że to w sumie<br />
też takie bajki… Miałam wówczas coś<br />
koło 10 lat. Wsiąkłam w to na całego<br />
i do dzisiaj. Z kolei w trzeciej licealnej<br />
któregoś dnia nasza polonistka, Alicja<br />
Wancerz, mówi tak: „Jest taki pisarz<br />
Marcel Proust, ale… wy nie dacie rady,<br />
to za trudne”. Wiedziała, jak nas podejść.<br />
Jak to nie damy rady?! Przeczytałam<br />
wszystkie tomy, bo oszalałam<br />
na jego punkcie. W ogóle przestawiłam<br />
się na jego postrzeganie świata.<br />
Obserwuję ludzi, zastanawiam się,<br />
analizuję, dywaguję nad wszystkim, co<br />
widzę.<br />
I to wszystko znajduje odzwierciedlenie<br />
w Twoich tekstach.<br />
Tak, literatura bardzo mnie wzbogaciła,<br />
a dodatkowo mam lekkie pióro.<br />
Nam w szkole jeszcze pozwalano na<br />
swobodę wypowiadania się i pisania<br />
o lekturach. Można było myśleć nieszablonowo<br />
i nie trzeba było liczyć<br />
wyrazów. To zaprocentowało właśnie<br />
w tekstach i chociaż wcześniej nie lubiłam<br />
poezji, nie potrafiłam „zahaczyć<br />
się” o żadne wiersze (lubiłam dosłownie<br />
kilka), pisanie tekstów w Closterkeller<br />
potraktowałam jako nowe wyzwanie.<br />
Na szczęście miałam wtedy<br />
chłopaka, też wokalistę, który pisał<br />
teksty, i on mi na początku podpowiadał,<br />
jak to robić. I ja się w tym znakomicie<br />
odnalazłam. Teksty do pierwszej<br />
płyty były jeszcze trochę koślawo-<br />
-szorstkie, ale szybko rozmiłowałam<br />
się w tym pisaniu. Lubię malować słowami<br />
nastroje i przyznam, że ludzie to<br />
wspaniale odbierają.<br />
Wiadomo, że w tego rodzaju utworach,<br />
w stylu, który uprawiacie, tekst<br />
jest niezwykle ważny. Dodatkowo<br />
podbity jest Twoim monumentalnym<br />
głosem.<br />
Głosem tak, ale i muzyką, brzmieniami.<br />
Wszystko u nas buduje ten klimat.<br />
Tak, tekst ma istotne znaczenie. Z niektórych<br />
nawet jestem dumna.<br />
Część z nich ma zabarwienie filozoficzno-egzystencjalne,<br />
ale napisałaś<br />
też mocne, rockowe teksty, takie<br />
jak Władza (1996), W moim kraju<br />
(1993).<br />
Jest jeszcze jeden, najsilniejszy, najcięższy<br />
zaraz po Władzy z tego mojego<br />
podgatunku. Nieduży, ale treściwy.<br />
To Zmierzch bogów, w którym odniosłam<br />
się do afery „Olina”. Bardzo byłam<br />
wtedy wkurzona. Wtedy wszystko<br />
zaczęło się przekręcać w niewłaściwą<br />
stronę. Musiałam zareagować. Żeby<br />
była jasność, ja jestem lewicowa.<br />
Za PRL-u nienawidziło się komuny,<br />
a jednak, jak przeczytałam programy<br />
wyborcze różnych partii, to ku memu<br />
zdziwieniu najbardziej przekonujące<br />
mnie były te lewicowe, i od lat głosuję<br />
na lewicę. W Boga przestałam wierzyć<br />
pod koniec podstawówki. Przestałam<br />
też chodzić na religię, choć wtedy prawie<br />
wszystkie dzieciaki chodziły, mimo<br />
że nie była obowiązkowa. Większość<br />
prób nawrócenia mnie kończyła się<br />
mocnym nadwątleniem wiary u nawracających.<br />
Tekstów ateistycznych<br />
też mam kilka, np. Miraż.
Biorąc pod uwagę Twój sceniczny image wraz z wydźwiękiem<br />
wykonywanej przez Was muzyki, pewnie<br />
co poniektórzy wyzywali Was od najgorszych, a księża<br />
wyklęli z ambony?<br />
Zdarzało się, a także na wielu listach zespołów ponoć satanistycznych,<br />
Closterkeller, nie wiedzieć czemu, bywał<br />
w czołówce zestawienia. My jesteśmy muzykami, klimaciarzami,<br />
a nie jakimiś satanistami czy działaczami jakiejkolwiek<br />
religii. Closterkeller jest często nazywany sztandarowym<br />
zespołem gotyckim, ale ja się z tym absolutnie<br />
nie zgadzam. My gramy z dużo większym rozrzutem gatunkowym,<br />
od delikatnych ballad do ciężkich metalowych<br />
numerów, aczkolwiek moim zdaniem, najlepszym naszym<br />
obliczem jest to gotyckie w niektórych utworach. Myślę,<br />
że bardziej pasuje do nas określenie: „zespół grający<br />
mrocznego rocka”. Ja jestem w Closterkeller jedynym reprezentantem<br />
gotyku tak w ogóle, choć jednocześnie też<br />
takim po prostu rockersem jak reszta. (śmiech)<br />
Choć jestem ateistką, to jak najbardziej moimi ideałami są<br />
te uniwersalne, dobro i miłość. I za to ci niektórzy kościółkowi<br />
mnie nie lubią, bo pokazuję to właśnie, że można być<br />
dobrym człowiekiem, nie wierząc w Boga. A to nie pasuje<br />
do niektórych prostych schematów. Wracając zaś do istoty<br />
samego gotyku jako subkultury, to brak wiary w Boga<br />
nie oznacza odrzucenia innych form mistycyzmu. Wiem<br />
i czuję, że istnieje jakiś świat obok naszej rzeczywistości<br />
albo będący jakimś jej rozszerzeniem. Tylko zdaje się, że<br />
nie mamy wystarczającej liczby zmysłów do ogarnięcia go.<br />
Czasami mam wrażenie, że jakaś ręka z innego wymiaru<br />
pomaga mi tak realnie, że nie mam wątpliwości! Mówią na<br />
to przeczucie albo opatrzność, ale ja to odbieram fizycznie!<br />
Jakieś coś, jakieś byty podpowiadały mi np. linię melodyczną,<br />
fragment tekstu do utworu, lecz także w normalnym<br />
życiu niekiedy jakby mnie ustawiały we właściwą stronę.<br />
Ale nie modlę się do tego zjawiska, a jedynie po prostu cieszę<br />
się, że jest, bo je lubię. Takie najwyraźniejsze wsparcie<br />
miałam przy tworzeniu płyty Bordeaux.<br />
Większość prób<br />
nawrócenia mnie<br />
kończyła się<br />
mocnym<br />
nadwątleniem<br />
wiary<br />
u nawracających<br />
Przytoczę fragment recenzji Piotra Michalskiego na<br />
łamach rockarea.pl: „Wraz z Bordeaux Closterkeller<br />
napisało kolejny chwalebny rozdział swej historii. Ta<br />
płyta to kwintesencja zespołu z gotyckim mrokiem,<br />
żarem w warstwie lirycznej i niemal metalowym ciężarem<br />
na czele. Nie jest to może album łatwy i wpadający<br />
w ucho od razu, ale czy dobry album nie powinien<br />
właśnie pomału dojrzewać wraz ze swym<br />
słuchaczem? Ja przeszedłem ten proces z Bordeaux<br />
i powiem Wam, że było warto! Anja Orthodox wraz<br />
z kolegami z zespołu po raz kolejny pokazała wszystkim<br />
jak po latach scenicznej bytności należy grać! Tak trzymać<br />
Królowo!”.<br />
Wracając do odbioru bodźców ponadrealnych, to przecież<br />
sny są takim światem pozarealnym. Nie wszystko<br />
da się wytłumaczyć metodą Freuda. Sama miewam sny<br />
tak abstrakcyjne, że jestem przekonana, że lekarze nie<br />
potrafiliby tego rozwikłać. Mówiłaś, że nie masz zmysłu<br />
plastycznego, a twierdzisz, że masz bardzo bogate sny.<br />
Jak to pogodzić?<br />
Nie umiem tego wytłumaczyć. Moje noce czasem wyglądają<br />
tak, jakbym poszła na maraton filmowy do kina. Ale<br />
dokładają się do tego także niewątpliwie środki antydepresyjne,<br />
które od lat zażywam.<br />
Foto: Katarzyna Tyśnicka<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
21
Najbardziej<br />
odpowiada<br />
mi muzyka<br />
ciężka<br />
i ponura.<br />
Taka, która<br />
się „leje”.<br />
Czarna<br />
lawa.<br />
A kto pracuje nad Twoim wizerunkiem<br />
scenicznym?<br />
Ja sama. Z tym szyciem to u mnie średnio,<br />
chociaż… szyć potrafię, jak każda<br />
przedstawicielka mojego pokolenia,<br />
no nie? (śmiech) Umiem też wbijać<br />
gwoździe młotkiem i tego typu rzeczy.<br />
Umiejętności z cyklu must have.<br />
Skoro sama kreujesz swój wizerunek<br />
sceniczny, to sztuki plastyczne też nie<br />
są Ci obce. Jakie malarstwo lubisz?<br />
Nie kumam tych awangardowych obrazów.<br />
Lubię obrazy, na których coś<br />
widać, np. konia – Zwycięzcę Derby<br />
na tle toru wyścigowego. Im bardziej<br />
fotograficznie, tym lepiej, ale te takie<br />
kropki i ciapki, hmm… Zetknęłam się<br />
kiedyś ze zjawiskiem synestezji. Anja<br />
Huwe, moja ulubiona wokalistka, od<br />
22<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
której zresztą zapożyczyłam pseudonim,<br />
w pewnym momencie rzuciła<br />
wokal i została malarką. Ja patrzę, a tu<br />
jakieś, kurka, kropki! No nie… Okazało<br />
się, że ona właśnie jest synestetyczką.<br />
Czyli kolory wiążą się z zapachami lub<br />
z dźwiękami. Znaczy, ona patrząc na te<br />
kolorowe kropki, widzi dźwięki!<br />
Ciekawe…<br />
No dobrze, wiemy już skąd Anja, to<br />
teraz zdradź, skąd wziął się pseudonim<br />
Orthodox. Jakiś związek z ortodoksją?<br />
Nieee, to były żarty. Trzeba było napisać<br />
zgłoszenie do jednego z pierwszych<br />
przeglądów młodych zespołów<br />
i oczywiście podać skład zespołów.<br />
Noo… dobrze byłoby mieć pseudonim<br />
artystyczny, a nie jakiś tam Jan<br />
Pipsztyński, no i zaczęły się heheszki<br />
w zespole. Anja to już było oczywiste,<br />
a dalej? Ponieważ właśnie złościłam<br />
się na pewien utwór, który zawierał<br />
elementy funky, więc nie był czysty<br />
stylowo, to przez to moje gderanie<br />
dostałam to określenie Orthodox.<br />
Na przeglądzie dostałam nagrodę za<br />
osobowość estradową. Za śpiewanie<br />
to jeszcze mi się bardzo nie należało.<br />
Bo tam zdjęcia z podpisem pojawiły<br />
się w prasie, i poszło!… I już się nie cofnie.<br />
(śmiech) A tak naprawdę, to żadna<br />
ze mnie konserwatystka czy ortodoksyjna<br />
baba. Ja jestem wręcz odwrotnie<br />
– wyjątkowo postępowa. Gdyby<br />
mnie ktoś zapytał, w jaką epokę chciałabym<br />
się cofnąć, to odpowiem, że<br />
w żadną! Won mi z antykami! Zwiedziłabym<br />
przyszłość najchętniej! Kiedyś<br />
przeczytałam jakąś książkę o marketingu<br />
i dowiedziałam się, że jestem…<br />
wczesnym entuzjastą, czyli takim<br />
z tych pierwszych kilku procent odbiorców,<br />
który wykupuje wszelkie nowinki.<br />
Hahaha… teraz to się mówi „gadżeciara”.<br />
(śmiech)<br />
Ech, no w sumie tak. (śmiech)<br />
Pracowałaś też jako serwisant komputerowy…<br />
czyli „kobieta pracująca,<br />
co to żadnej pracy się nie boi”.
Zdjęcia pochodzą z prywatnego archiwum artystki<br />
Prawie żadnej. Pod tym względem<br />
jestem bardziej facetem. Zresztą<br />
w domu, gdzie mieszkam tylko z synem,<br />
mawiam, że przydałaby mi się żona.<br />
A kto zarządza zespołem? Ty?<br />
Tak, jestem szefową zespołu, ustalam<br />
strategię, ale zależy mi przede wszystkim,<br />
żeby muzycy spełniali się jako artyści,<br />
więc chcę, aby wypowiadali się sami<br />
w muzyce. Jednak oczywiście ja mam<br />
zawsze rację. (śmiech) Raczej zawsze...<br />
A jakiej muzyki słuchasz?<br />
Ja prawie w ogóle nie słucham muzyki.<br />
Ja się spełniam w jej tworzeniu<br />
i wykonywaniu. No ale okej, czasami<br />
słucham. Ostatnio wracając<br />
z Gniezna z koncertu ze Svann, słuchałam<br />
ostatniej płyty zespołu Killing Joke,<br />
Pylon. Znów się zakochałam. Generalnie<br />
to, co mi odpowiada najbardziej,<br />
to muzyka ciężka i ponura. Taka, która<br />
się „leje”. Czarna lawa. Ale z pazurem.<br />
Uwielbiam też Pandemonium Killing<br />
Joke czy Etenal zespołu Samael. Jest<br />
jeszcze zespół Rotting Christ uprawiający<br />
muzykę z pogranicza gotyku<br />
i black metalu. Albo Last Rites. Ale<br />
wiesz, muzycy inaczej słuchają muzyki<br />
niż odbiorcy. Ci z reguły słuchają tylko<br />
tego, co lubią, a muzycy jakby szerzej.<br />
Czasem słucham czegoś zaciekawiona<br />
Nie idziemy z nurtem polskiego show-biznesu<br />
tą innością względem moich gustów<br />
i odczuć. Natomiast u mnie w domu<br />
jednak głównie króluje cisza.<br />
Szykujecie nową płytę?<br />
Tak, ale potrzebuję trzech dni, żeby<br />
mi się ułożyło w głowie, zanim zacznę<br />
pisać. I ciągle ich nie mogę wygospodarować!<br />
Nie stawiam sobie założeń.<br />
Nie mamy też przymusu czasowego.<br />
My nie tworzymy „miłej, słuchalnej<br />
muzyki”, więc nie idziemy z nurtem<br />
polskiego show-biznesu. Stawiamy na<br />
ciężkiego rocka, a to raczej się promuje<br />
przez internet, a i płytę też chcemy<br />
wydać raczej już sami.<br />
Zagraliśmy 15 lipca w Jarocinie koncert<br />
jubileuszowy z okazji 35-lecia zespołu,<br />
a na jesieni gramy właśnie z tej<br />
okazji trasę koncertową. Za nami już<br />
dziewięć koncertów, przed nami dwadzieścia.<br />
Gramy przekrój twórczości<br />
Closterkeller od najstarszych płyt po<br />
najnowsze. Bardzo długie koncerty<br />
i bardzo piękne, choć dla nas fizycznie<br />
jest to trasa wyczerpująca jak żadna<br />
wcześniej. Ale warto, bo przeżycia<br />
wielkie.<br />
W takim razie życzę doskonałej kondycji<br />
i oczywiście znakomitej frekwencji,<br />
jak zwykle! [JN]<br />
JOANNA NORDYŃSKA<br />
23<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Żegaryszki<br />
z ducha haiku<br />
Żegaryszki. Wiersze najmniejsze Krzysztofa Czyżewskiego to<br />
dwujęzyczny (polsko-angielski) zbiór trzywersowych utworów,<br />
które duchem i czystością formy nawiązują do japońskiego<br />
haiku. Mamy tu do czynienia z miniaturami zapisanymi<br />
w latach 2021–<strong>2023</strong>, a także wybranymi z poprzednich tomów<br />
Żegaryszki (2018) i Żegaryszki 2 i inne (2021) – każda<br />
z nich opatrzona jest datą dzienną funkcjonującą jako tytuł.<br />
Można więc nazwać ten tom dziennikiem poetyckim podobnym<br />
do tych, które prowadzili wspominani na kartach tej<br />
książki haijini Bashō Matsuo czy Issa Kobayashi. Tym bardziej,<br />
że całość składa się z czterech części odnoszących się<br />
do kolejnych pór roku i dominuje w nich czas teraźniejszy –<br />
świat dzieje się tu i teraz.<br />
Krzysztof Czyżewski to poeta, pisarz, reżyser, współtwórca<br />
Ośrodka „Pogranicze – sztuk, kultur, narodów” w Sejnach<br />
oraz Fundacji Pogranicze. W 2011 r. wraz z zespołem Pogranicza<br />
otworzył Międzynarodowe Centrum Dialogu w Krasnogrudzie.<br />
Inicjator programów dialogu międzykulturowego<br />
w Europie Środkowej, na Bałkanach, Kaukazie, w Azji Środkowej,<br />
Indonezji, Bhutanie, Afryce Północnej i innych pograniczach<br />
świata. Wykładowca na wielu uniwersytetach<br />
w Europie i USA. Artysta nagradzany w kraju i za granicą<br />
zarówno za twórczość literacką, jak i działalność kulturalną.<br />
Otrzymał m.in. nagrodę im. Gábora Bethlena dla<br />
człowieka Europy Środkowej (Budapeszt, 1998), nagrodę<br />
„Małego Berła Kultury Polskiej” (1999); Srebrny Medal<br />
„Zasłużony Kulturze Gloria Artis” (Warszawa, 2005),<br />
Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski (2010), Don David<br />
Prize w dziedzinie „Przeszłość” (Tel Awiw, 2014), Honorową<br />
Złotą Gwiazdę Ministerstwa Kultury Republiki<br />
<strong>24</strong><br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Litewskiej za wybitny wkład i szczególne zasługi dla litewskiej<br />
kultury i sztuki (2016) i wiele innych.<br />
Czym są tytułowe żegaryszki? Samą nazwę, bardzo zresztą<br />
zgrabnie przez Krzysztofa Czyżewskiego wymyśloną, można<br />
wywieść od wsi Żegary, znajdującej się nad jeziorem Gaładuś,<br />
w okolicy której utwory powstają. Jednak znacznie pojemniejsze<br />
wydaje się znaczenie mające źródło w gwarowej nazwie<br />
drewnianej rozpałki przenoszonej z pieca do pieca. Można<br />
by rzec, symbol wiecznego ognia, dzięki któremu ciepło<br />
i jasność przenoszone są z miejsca na miejsce, od domu do<br />
domu, od człowieka do człowieka – „na rozpałkę dnia / żegaryszki<br />
wybieram / z pieca żar-słowa”.<br />
Książkę rozpoczyna tekst prozatorski Wciąż odpisuję na list<br />
matki, w którym autor wyjaśnia, skąd się wzięła jego wrażliwość<br />
na przyrodę, poczucie wewnętrznej wolności. Z czułością<br />
opowiada o poznawaniu świata poprzez słowa „zapisane<br />
znakami natury, wyrazem twojej twarzy, objawionym<br />
w zdaniu bez kropki – mogłem czytać je bez końca, zawsze<br />
było coś do dodania, także dzięki dotykowi. Za jednym razem,<br />
gdy tylko położyłaś sobie na twarzy moje dłonie, nauczyłem<br />
się całego abecadła”. Co może człowiek, który jako<br />
dziecko dostaje od matki tak potężną dawkę miłości, poczucia<br />
bezpieczeństwa i uwagi? Wszystko! Bo to, o czym czytamy<br />
w „wierszach najmniejszych”, to obserwacja rzeczywistości<br />
z poziomu serca, to zgoda na istnienie tu i teraz, to świadomość<br />
bycia częścią większego organizmu, odwaga mówienia<br />
własnym głosem, nazywania świata po swojemu. Bliska więź<br />
z niezwykłą mamą tworzy twórcę kompletnego. „Mówiłaś<br />
też, że wystarczy w pełni uwagi odczytać fragment świata, by<br />
objąć go w całości”.<br />
Zawsze lubię odnajdywać w czytanych wierszach dominującą<br />
porę dnia. U Krzysztofa Czyżewskiego jest to jasność, światło<br />
pod każdą postacią jako nośnik życia, idei wyższych, nadziei:<br />
„błysk złotawki”, „ciemne w świetlistym brodzi”, „przypływ<br />
słońca”, „świat się płomieni”, „ściegi światła”, „światłem<br />
ocienia ciało”, „deszcz tli światło”, „jest światło z cienia”,<br />
„skute światło”, „świeci słońcem jej twarzy”, „osad światło<br />
złocienia”, „światłospad barw”, „owoce światłobrania”, „krok<br />
w światło”, „spętać światłem”, „jest słowo i jest światło”,<br />
„światłoczuła łąka”, „za pazuchą światła” i proszę mi wierzyć<br />
– to nie wszystko. Nawet jeśli pojawia się żegaryszek<br />
nocny, jest w nim źródło światła i nadzieja – „(…) patrz w oczy<br />
/ gdzieś tam jest przejście” (9 PAŹDZIERNIKA). Ciemność znalazłam<br />
jedynie w dwóch miniaturach, w innej są spadające<br />
gwiazdy, ale generalnie to poezja jasna w wejrzeniu na wielu<br />
poziomach.<br />
Bohaterami Żegaryszek są przedstawiciele przyrody ożywionej<br />
– ludzie, niektórzy wymienieni z imienia i nazwiska:<br />
Stanisława Rakucewicz, Andrzej Strumiłło, Jan Jakubowski,
28 LUTEGO<br />
skrapla się światło<br />
na dno oczu przebitych<br />
źdźbłem oczeretu<br />
3 MARCA<br />
w zrywie miłości<br />
ptak zniża lot o ziemię<br />
skrzydłem się rani<br />
<strong>24</strong> MARCA<br />
lakierki na glanc<br />
życie prześpiewaj zatańcz<br />
wymuskaj do dna<br />
11 STYCZNIA<br />
jest w nas huśtawka<br />
wiatrem z innego brzegu<br />
rozkołysana<br />
22 STYCZNIA<br />
krzyk od granicy<br />
rozkuty szaman trąca<br />
drumlę jeziora<br />
17 KWIETNIA<br />
w chwilę po śmierci<br />
wzlatuje zimorodek<br />
wodę nam święci<br />
7 MAJA<br />
przemiana nie śmierć<br />
nie kamień nie słowo trwa<br />
to jedno – światło<br />
10 MAJA<br />
muska mi usta<br />
rozpalona czeremcha<br />
do naga pachnie<br />
<strong>24</strong> LUTEGO<br />
jeszcze śnieg zalega<br />
a już niebo się kołysze<br />
na skrzydłach łabędzi<br />
15 STYCZNIA<br />
wyjść do ogrodu<br />
za próg za siebie pod las<br />
bez pukania wejść<br />
1 KWIETNIA<br />
coś między nami<br />
rozszczelnia się czuć wilgoć<br />
nadchodzącego<br />
26 LIPCA<br />
lot czapli przez las<br />
utrąca kropkę nad i<br />
co tak w drzwiach stoisz?<br />
7 SIERPNIA<br />
żył był jedyny<br />
dom nasz ciepły od sierści<br />
ślad łapy w dłoni<br />
(Szaruś)<br />
Krystyna Szumińska, Rumi, wspomniani już poeci Basho<br />
i Issa, ale także pies Szaruś, lisy, sarny, motyle, ważki, zimorodki,<br />
żurawie, kruki, drgająca od wszelkiego życia łąka,<br />
ogród oraz cała galeria przedstawicieli przyrody nieożywionej<br />
(tej klasyfikacji na pewno nie wymyślił poeta): kamienie,<br />
rzeka, staw, kładki, deszcze, wiatr itp. Rzeczywistość poety<br />
jest gęsta i pojemna.<br />
Poeta buduje swój świat, szukając synestezji – to kolejne<br />
podobieństwo do zadań, jakie stawiają przed sobą twórcy<br />
haiku. Doświadczenia jednego zmysłu wywołują również<br />
odczucia charakterystyczne dla innych zmysłów, na przykład<br />
odbieranie niskich dźwięków wywołuje wrażenie miękkości,<br />
barwa pomarańczowa odczuwana jest jako ciepło, obraz litery<br />
lub cyfry budzi skojarzenia kolorystyczne itp.: „muska mi<br />
usta / rozpalona czeremcha / do naga pachnie” (10 MAJA).<br />
Znajdziemy tu również pytanie o czas i jego istotę z poglądem<br />
bliższym filozofii zen i symbolowi Ensō niż linearnemu<br />
postrzeganiu rzeczywistości: „Janka wciąż jeszcze / żyje po<br />
kole mówi że / deszcz padał jutro” (22 KWIETNIA).<br />
W Żegaryszkach nie ma interpunkcji i dużych liter poza nazwami<br />
własnymi. Język jest prosty, autor nie przesadza ze<br />
środkami artystycznymi, szczególnie interesujące są przerzutnie,<br />
dające ciekawe pole do interpretacji – w haiku to<br />
ruchome kireji. Uważny czytelnik znajdzie w Żegaryszkach<br />
nie tylko obrazy-chwile skojarzone ze szkicem myśli, lecz<br />
także charakterystyczny rytm utworów.<br />
Jako że w tym tomie nic nie jest przypadkowe, ale wszystko<br />
przemyślane i wysmakowane, druk jest niewielki, jakby<br />
słowa nie chciały zajmować zbyt dużo miejsca. Ważne jest<br />
światło, również na stronie, wedle zasady: im mniej tym<br />
więcej. A więcej zaprasza na kontemplację, na ciszę, na oddech.<br />
Zachwyca kunszt edytorski Żegaryszek. Książka wydana jest<br />
z wielką starannością i elegancją, w doskonałej harmonii<br />
z ascetycznym charakterem środka – biała, matowa okładka,<br />
twarda oprawa z wytłoczonym kwiatkiem koniczyny<br />
i typografią złożoną drobną, szarą czcionką, do tego żywa,<br />
ceglasta wyklejka i nieco ciemniejsza tasiemka. W środku<br />
każdy utwór sąsiaduje z czarno-białą fotografią zrobioną<br />
przez samego autora. Zdjęcia, często poruszone, bardziej<br />
oddają nastrój i ducha niż konkrety, zresztą tekst i obraz<br />
prowadzą ze sobą spokojną rozmowę charakterystyczną dla<br />
japońskiej haigi.<br />
Trudno w jednej krótkiej recenzji opowiedzieć o kosmosie<br />
Krzysztofa Czyżewskiego – poety, który tylko czasami wychyla<br />
się zza pleców swoich bohaterów. I to ukryte „ja”, to<br />
również ślad myślenia twórców japońskich, z pewnością<br />
niełatwy do zaakceptowania przez europejską literaturę<br />
eksponującą nade wszystko indywidualizm autora.<br />
Do lektury Żegaryszek, tych wierszy najmniejszych, jak tkliwie<br />
nazywa je poeta, potrzeba czystości i skupienia. Czystości<br />
rąk, patrząc na to całkiem literalnie, żeby biała okładka<br />
pozostała nienaruszona, ale przede wszystkim czystych intencji,<br />
wolniejszego oddechu, żeby usłyszeć ten cichy, ale<br />
bardzo istotny i osobny głos poety. [AH]<br />
AGNIESZKA HERMAN<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
25
AWERS I REWERS.<br />
Prawdziwa historia rantu,<br />
czyli<br />
Niech nie zwiodą cię<br />
czarne drogi<br />
Twórca jest jak moneta czy medal<br />
i tak jak one posiada nie<br />
dwie, ale trzy strony. Awers<br />
to nasza twarz publiczna. Objawia<br />
się nie tylko w stosunkach z pracodawcą<br />
czy z pracownikami, z kolegami<br />
z pracy – niezależnie od tego,<br />
czy lubianymi, czy nie – lecz także<br />
w kontaktach ze znajomymi czy<br />
przyjaciółmi, nawet bardzo bliskimi.<br />
Różnica polega na tym, że awers<br />
oglądają oni pod różnymi kątami<br />
i z różnych kierunków, podobnie jak<br />
pocztówkę trójwymiarową, z tym<br />
że nasz awers zawierać może wiele<br />
odmiennych obrazów, często diametralnie<br />
różnych, wręcz niespójnych.<br />
Rewers to strona zarezerwowana dla<br />
osoby najbliższej (lub osób). Zawiera<br />
w sobie całą naszą intymność, do<br />
której kogoś dopuściliśmy. Najgłębsza<br />
i najintymniejsza warstwa, którą<br />
świadomie jesteśmy w stanie ujawnić,<br />
odkryć się przed kimkolwiek. No<br />
i trzecia, niezauważana, a raczej niezauważalna<br />
strona – rant.<br />
To nasza tajemnica, ta część nas, której<br />
nie ujawnimy nigdy i nikomu.<br />
Nie dlatego, że nie chcemy, że się<br />
boimy lub skrywamy coś przed świa-<br />
26<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
tem, ale nie potrafimy, bo nie da się<br />
jej ujawnić. To nasze najgłębsze i nieuświadomione<br />
impulsy, nieuchwytna<br />
zmienna na granicy biologii i czynników<br />
pozabiologicznych, gdzieś na<br />
styku, niedająca się wyodrębnić,<br />
nazwać, usankcjonować, odkryć<br />
w podróży w głąb siebie czy wreszcie,<br />
choćby teoretycznie, umieścić<br />
w modelach osobowościowych. Niezwiązana<br />
z opiniami innych czy naszymi<br />
przemyśleniami ani z tym, co<br />
myślimy o sobie. Niezwiązana z nikim<br />
i z niczym. Wrośnięta w nas. Jeśli coś<br />
tworzymy, w/na rancie wydziela się<br />
cała nasza twórczość. Nieświadomie.<br />
Świadomość twórcy jest konieczna,<br />
aby odróżnić rzeczy wartościowe<br />
od guana, a jeszcze wyższy poziom<br />
świadomości to wykorzystanie owego<br />
guana jako nawozu dla dalszego<br />
tworzenia. Rant jest motorem twórczości,<br />
tym, co nas wciąż pcha lub<br />
ciągnie (co tam kto woli) w miejsca,<br />
w których dotychczas nikogo nie<br />
było. Nikogo. Miejsca, przestrzenie<br />
i artefakty z tym związane nie zaistniałyby,<br />
gdyby nie rant, gdybyśmy<br />
nie zawierzyli tej nieuświadomionej<br />
cząstce siebie, dzięki której idziemy<br />
w chaszcze, zapuszczamy się w miejsca,<br />
w których nikogo przed nami<br />
nie było. Ranimy ręce, karczując nie<br />
wiadomo co w niewiadomym celu<br />
i nieznanym kierunku. Ostre kolce tną<br />
twarz, targają ubranie, rozwichrzają<br />
włosy. Doskwiera pragnienie i głód.<br />
Jakby tego było mało, trzeba jeszcze<br />
mnóstwa samozaparcia i wiary, że<br />
to wszystko ma sens, bo malkontentów<br />
– wytrwale pukających się w czoła<br />
i prorokujących, że to wszystko nie<br />
jest warte funta kłaków, że TAM nic<br />
nie ma, więc po co marnować czas<br />
i energię – jest wokoło wielu. Potrafią<br />
iść wytyczonymi ścieżkami, jak nikt<br />
umieją wskazywać nam przeróżne<br />
szlaki i trasy, od ledwo widocznych<br />
wydeptanych ścieżynek, dróżek i leśnych<br />
duktów, przez żwirowe alejki,<br />
wybrukowane bulwary, aż po szerokie<br />
i wygodne szosy wyasfaltowane<br />
po horyzont. A ty, poddając się wewnętrznemu<br />
głosowi, twórco, kontynuuj<br />
swoją włóczęgę przez bezdroża,<br />
wertepy i chaszcze i… niech nie zwiodą<br />
cię czarne drogi. Jeśli potrafimy<br />
stanąć na sztorc, na rancie, możemy<br />
się potoczyć daleko. [BJ]<br />
BO JAROSZEK
OBRAZY: PIOTR KAMIENIARZ<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
27
PRZYMKNIĘTE<br />
OCZY<br />
P A R Y Ż A<br />
28<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Dłoń ślepca muska gliniany dzban. Długie, smukłe<br />
palce, lekko pochylona szczupła sylwetka,<br />
blada karnacja, subtelne rysy twarzy, beret.<br />
Druga ręka trzyma niewielki chleb. Może to wieczór,<br />
a niewidomy mężczyzna właśnie zasiadł do kolacji?<br />
Cisza, zatrzymanie, niedostatek i ograniczenie. Scena<br />
ma silnie egzystencjalny wyraz. Statyczna kompozycja,<br />
utrzymana w wąskiej tonacji barw pomiędzy<br />
zgaszonym błękitem a brązem. Uderza prostota<br />
formy. To Posiłek ślepca Pabla Picassa z 1903 roku<br />
pochodzący z okresu błękitnego. Jeden z wielu obrazów,<br />
obecnych na wystawie Picasso. Błękit i róż<br />
w Muzeum d’Orsay w Paryżu, jesienią 2018 roku.<br />
W tym samym budynku, w którym w 1900 roku ten<br />
mały Hiszpan o czarnych świdrujących oczach i jego<br />
przyjaciel Casagemas, wysiedli z pociągu, który właśnie<br />
przywiózł ich z Barcelony.<br />
Obok wisi portret Celestyny. Doświadczona życiem kobieta<br />
uporczywie wpatruje się w widza. Jedno oko ma<br />
pokryte bielmem, ale nie ma to wpływu na siłę jej spojrzenia.<br />
Jej oczy są centralnym, magnetyzującym punktem<br />
płótna. To z bielmem jest równie żywe, reagujące.<br />
W oczach wszystkich postaci z tego okresu twórczości<br />
Picassa widać głębię egzystencjalnego smutku. Są na<br />
pewno bardziej po stronie śmierci niż życia. Bardziej<br />
z ducha niż materii.<br />
Picasso maluje swój wielki ból po stracie przyjaciela<br />
– wystawę otwiera portret pośmiertny Casagemasa.<br />
Zwrócenie w głąb siebie powoduje ogromną determinację<br />
twórcy w wyrażaniu swojej własnej wizji. Niemożliwe<br />
jest wyrwanie się spod tego wewnętrznego przymusu,<br />
dopóki on sam, w naturalny sposób, nie wypali się.<br />
I w stosownym czasie, gdy zelżał już ból żałoby, ten błękit<br />
człowieczej trwogi i nędzy zaczyna delikatnie ustępować<br />
miejsca nieśmiało pojawiającym się szarościom,<br />
ochrom i bladym różom. Powraca życie. Chwieje się balansujący<br />
na piłce mały ekwilibrysta. Inny chłopiec prowadzi<br />
konia. Obrazy z tego przełomowego okresu nie<br />
emanują już wcześniejszym bezdennym smutkiem, ale<br />
melancholijną zadumą. Powoli odradza się żywotność.<br />
Na kolejnych płótnach malarza kobiety stopniowo przyoblekają<br />
swego ducha w ciało. Odzyskują krągłe kształty<br />
i zmysłową radość istnienia. Stają przed lustrem i z kokieterią<br />
układają włosy.
Po opuszczeniu tej wystawy w ekspozycji<br />
stałej Muzeum d’Orsay odnajduję<br />
autoportret van Gogha – ten wirująco-<br />
-błękitny z 1889 roku, namalowany<br />
rok przed śmiercią. Znów zatrzymują<br />
mnie oczy – pełne ostrości widzenia aż<br />
do granicy szaleństwa. A może właśnie<br />
ich niepokojąca moc płynie z przekroczenia<br />
tego progu…? To oczy pełne<br />
skrajnych emocji: determinacji, uporu,<br />
bezdennej rozpaczy, wewnętrznej<br />
walki i tłumionego gniewu… Przed tym<br />
obrazem kłębi się nieustannie tłum.<br />
Jakby niemożliwe było przejść obojętnie<br />
wobec tych ostro widzących oczu,<br />
które zdają się patrzeć i jak sztylet<br />
przeszywać na wskroś. Bladoniebieskie<br />
precyzyjnie namalowane tęczówki<br />
są przeźroczyste i głębokie jak studnia.<br />
Ten człowiek nie miał sielskiego życia.<br />
W tym autoportrecie Vincent van<br />
Gogh, z całą mocą swego mistrzostwa,<br />
namalował własny dramat.<br />
Drugi dzień decyduję się zacząć od zderzenia<br />
ze sztuką współczesną – jadę do<br />
Centrum Pompidou. Przemierzam oba<br />
piętra wielkich przestrzeni galerii i zatrzymuję<br />
się przed portretem Jeana<br />
Dubuffeta. Wielki Mistrz Marginesu to<br />
karykaturalna, prześmiewcza i w swojej<br />
materii surowa ikona człowieka.<br />
Intuicyjna wizja, pozbawiona wzorców<br />
klasycznego piękna. Czy nie przypomina<br />
wyobrażeń bóstw pierwotnych plemion?<br />
Czy nie jest to, wolny od jarzma<br />
kultury i tradycji europejskiej, wyraz<br />
ekspresji ludzkiego bytu? Sztuka brutalna,<br />
surowa, płynąca z instynktownej<br />
potrzeby wyrażania świata i siebie<br />
samego w tym świecie? Bez intelektualnych<br />
spekulacji wydobywająca się<br />
bezpośrednio z głębi natury, z krwiobiegu<br />
jej twórcy? Stawiam znaki zapytania<br />
– czy taki zabieg jest wykonalny<br />
i czy mylił się Witold Gombrowicz, powątpiewając<br />
w szczerość artysty, kiedy<br />
pisał zaczepnie do Dubuffeta:<br />
Otóż dla mnie ten burżuazyjny czy<br />
arystokratyczny luksus, ten komfort,<br />
te rafinady to achillesowa pięta Paryża<br />
i Francji. Tutaj rewolucje są luksusowe.<br />
Wasz sposób widzenia, odczuwania<br />
i pojmowania świata jest zbyt<br />
dobrze odżywiony. (…) Pan kłamie,<br />
bo Pan jest artystą. Cóż to za kłamliwe<br />
plemię – artyści! Artysta nie szuka<br />
prawdy, tym, o co mu chodzi, jest<br />
stworzenie dobrego obrazu, dobrego<br />
wiersza, sukces twórczy. Wszystko<br />
jest dobre, co pomaga mu w osiągnięciu<br />
tego celu; na przykład będzie sięgał<br />
po najbardziej szalone pomysły…<br />
Nie, drogi przyjacielu, nigdy Pan nie<br />
umknie Papierosowi. (…) Krzyczy do<br />
Pana: Uwaga. Nie jestem befsztykiem.<br />
Jestem nałogiem. Całkiem jak<br />
sztuka, w znacznej części. Bo sztuka<br />
jest o wiele bardziej kunsztem niż<br />
spontanicznością, to zaszyfrowany<br />
język, którego najprzód trzeba się<br />
nauczyć, trzeba kultury, trzeba być<br />
wyedukowanym, żeby odróżnić dobre<br />
malowidło od złego. (…) Trzeba,<br />
by artysta nie ulegał swej władczej<br />
podmiotowości. Trzeba uznać rzeczywistość.<br />
Fakty.<br />
Czy Gombrowicz miał rację? Czy<br />
w pragnieniu powrotu do pierwotnej<br />
percepcji, do nieskażonej<br />
wiedzą niewinności dziecka,<br />
w kontekście sztuki uprawianej<br />
przez artystę – nie prymitywa, jest<br />
się skazanym na fałsz? Niewykonalnym<br />
absurdem wydaje się przecież<br />
polecenie sobie lub innemu: „bądź<br />
spontaniczny”. Potrzeba czegoś więcej.<br />
Dubuffet, w swym twórczym<br />
manifeście z 1946 roku powiedział:<br />
Nie ma sztuki bez upojenia. Ale musi<br />
to być upojenie szaleńcze! Szaleństwo!<br />
Precz z rozumem! W najwyższym<br />
stopniu szał!<br />
Dwie abstrakcje Cy Twombly’ego, będące<br />
tutaj w ekspozycji stałej, pokazują<br />
jak silna to pokusa dla twórczego<br />
umysłu i ogromna malarska przygoda,<br />
gdy uda się, w jakiś przedziwny<br />
sposób, z powodzeniem połączyć<br />
w jednym dziele antynomie instynktu<br />
i rozumu. Jedno z płócien to charakterystyczna<br />
dla niego kompozycja<br />
pt.: Achilles opłakujący śmierć Patroklosa<br />
z 1962 roku. Paleta tego malarza<br />
posiada doniosły ciężar dorobku<br />
całej historii cywilizacji europejskiej,<br />
a jednak jego gest twórczy zachowuje<br />
intuicyjną poetykę. Ten gruntownie<br />
wykształcony artysta, o wielkiej atencji<br />
do klasycznej kultury antycznej,<br />
tworzył abstrakcyjne dzieła, będące<br />
czystą formą ekspresji uczuć jakie posiada<br />
dziecko, nim nauczy się nadawać<br />
znaczenie pojęciowe temu, co<br />
widzi, doświadcza i poznaje… Czy to<br />
wystarczający dowód na możliwość<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
29
powrotu sztuki do czystego źródła?<br />
Cisną się na usta przewrotne słowa<br />
Picassa:<br />
Artysta musi umieć przekonywać ludzi<br />
o szczerości swoich kłamstw. (…)<br />
Wszyscy wiemy, że sztuka nie jest<br />
prawdą. Sztuka to kłamstwo, które<br />
pozwala uświadomić sobie prawdę,<br />
tę przynajmniej, jaką dane nam jest<br />
zrozumieć.<br />
Sztuka, jeśli trafi na czułego odbiorcę,<br />
bywa niekiedy katalizatorem procesów<br />
zmieniających subiektywny<br />
obraz rzeczywistości. Na ile staje się<br />
on prawdziwszy, a na ile jest zaledwie<br />
inną formą iluzji?<br />
Innym razem Picasso mówi jednak<br />
wyraźniej:<br />
Tym, co nas zaciekawia, jest niepokój<br />
Cézanne’a, lekcja, którą daje, udręki<br />
van Gogha – to znaczy dramat człowieka.<br />
Reszta jest fałszem.<br />
Gombrowicz natomiast w końcu sam<br />
przyznaje:<br />
O, jak dobrze rozumiem, Dubuffet,<br />
pańskie dążenie do wolności i spontaniczności…<br />
Wychodzę z Centrum Pompidou mimowolnie<br />
przepełniona sprzecznością.<br />
Z przygnębiającym, wszechogarniającym<br />
i obezwładniającym uczuciem<br />
chaosu i jednocześnie pewnego<br />
rodzaju przytłaczającej, bezbrzeżnej<br />
pustki. Potrzebuję przestrzeni, żeby<br />
uporządkować myśli. Zmierzam pieszo<br />
nad Sekwanę. W okolicach Rue<br />
Beaubourg napotykam kobietę<br />
w podeszłym wieku, leżącą na chodniku.<br />
Ma jasną twarz, zamknięte oczy<br />
i mokre policzki. Śpi, przykryta czystą<br />
kołdrą. Obok niej stoją równym rzędem<br />
schludne torby z jej dobytkiem.<br />
Przechodnie mijają ją spiesznie, nie<br />
zwracając na nią uwagi. W tym mieście<br />
nikogo nie dziwią ani wszechobecni<br />
bezdomni, ani żyjące wszędzie<br />
szczury.<br />
ne, zagracone wnętrze. Ktoś żyje tu<br />
w samym centrum nieprzerwanego<br />
hałasu, oddychając dusznym, pełnym<br />
kurzu powietrzem metropolii.<br />
Czuję zmęczenie, z uczuciem ulgi<br />
docieram do ogrodów Tuileries. Tu<br />
również różnonarodowy tłum bezładnie<br />
zalewa ścieżki. Trudno znaleźć<br />
zaciszne miejsce i kawałek cienia. Nagle<br />
dobiegają mnie kojące jak balsam<br />
dźwięki z wyczuciem granej muzyki<br />
klasycznej. Uliczny grajek próbuje zarobić<br />
na paryski wikt.<br />
Schodzę do Luwru. Znajduję ławkę<br />
między gablotami. Przysiadam na niej<br />
i z ulgą zamykam oczy. Tu jest cicho,<br />
spokojnie. Obok spoczywa tajemnicza<br />
egipska mumia misternie owinięta<br />
w bandaże. Jej postać wygląda jak<br />
we śnie. Ręce ma skrzyżowane na<br />
piersiach zapewne tysiące lat, ale jej<br />
dusza żyje wciąż w zaświatach, skoro<br />
ciało nie rozsypało się w pył…<br />
Jest wieczór, ciepłe miękkie światło<br />
dnia powoli gaśnie, obrazy zatapiają<br />
się w mroku. Strażnicy kierują ostatnich<br />
zwiedzających do wyjścia z muzeum.<br />
Schodzę do metra, na ostatniej<br />
stacji przesiadam się do pociągu, na<br />
Tego dnia mocno świeci słońce. Wczorajszy<br />
zimny, porywisty wiatr już nie<br />
daje się we znaki. Schodzę nad brzeg<br />
Sekwany. Powietrze nad bulwarem<br />
jest ciężkie i lepkie od upału i brudu.<br />
Nigdzie ani skrawka zieleni, ani źdźbła<br />
trawy. Na kamieniach chodników ludzie<br />
chodzą, siedzą, piją, jedzą… Powyżej<br />
wałów szeroką aleją Quai de la<br />
Mégisserie płynie nieustająca rzeka<br />
samochodów. Po drugiej stronie ulicy<br />
wiatr z nagła odsuwa firankę w oknie<br />
i moim oczom ukazuje się mrocz-<br />
30<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
kolejnym przystanku końcowym do<br />
autobusu. Wszędzie towarzyszy mi<br />
tłum pospiesznie przemieszczających<br />
się ludzi. Płyną wartkim, nieprzerwanym<br />
prądem, jak rzeka, w kierunkach<br />
określonych korytem utartych szlaków.<br />
Trudno w tej masie zobaczyć pojedynczego<br />
człowieka. Ludzie nie spotykają<br />
się wzrokiem – odwracają od<br />
siebie spojrzenia, patrzą w iPhone’y,<br />
gazety, ostatecznie za okno, w ruchomy<br />
pejzaż pędzącego dokądś miasta.<br />
Zauważam jednak, że przeważająca<br />
większość ma zmęczony, przygaszony<br />
wzrok.<br />
Wobec gwałtownej potrzeby skupienia<br />
myśli kolejny dzień planuję spędzić<br />
w Muzeum Rodina. Tam, w ogrodzie,<br />
wśród monumentalnych rzeźb znajduję<br />
upragniony spokój. Staję przed<br />
potężną postacią Myśliciela. Muskularny,<br />
nagi mężczyzna, w ogromnym<br />
napięciu przyciska do warg wierzch<br />
dłoni. Czoło ma zmarszczone od wysiłku<br />
intelektualnego i opuszczone<br />
powieki – to człowiek, który patrzy<br />
do wnętrza siebie. Ta postać magnetyzuje.<br />
Chciałoby się wniknąć w jego<br />
umysł i poznać dylemat, który tak<br />
intensywnie ześrodkowuje całą jego<br />
masywną i jednocześnie skuloną postać.<br />
Jest pełen wewnętrznej siły,<br />
która doskonale uzewnętrzniła się<br />
w wizji rzeźbiarza.<br />
Nieco podobny wyraz odnajduję<br />
w postaci św. Hieronima, w obrazie<br />
na wystawie Caravaggio. Przyjaciele<br />
i wrogowie w Muzeum Jacquemart-<br />
-André. Widoczny w świetle świecy,<br />
skupiony nad księgą starzec ma<br />
w sobie potencjał życia. We fragmencie<br />
twarzy, niewielkim z powodu<br />
skrótu pochylonej głowy, widać obraz<br />
jego intensywnych myśli, który wywołuje<br />
odczytywane pismo. To człowiek<br />
w stanie silnego natężenia uwagi.<br />
Trzeba być wielkim mistrzem pędzla,<br />
by z pomocą prostych środków<br />
w skromnym urywku rzeczywistości<br />
wyrazić głębię egzystencji, siłę ludzkiej<br />
myśli i woli.<br />
Podobny żar posiadają wiszące<br />
w Luwrze w odległych salach skrzydła<br />
Richelieu portrety Rembrandta,<br />
które jak intymny dziennik artysty,<br />
z doskonałą obserwacją i znajomością<br />
tematu wyrażają zmiany następujące<br />
z upływem lat w jego kondycji duchowej<br />
i fizycznej. Trafiają tam nieliczni<br />
zwiedzający, dzięki czemu nic nie<br />
Ilustracje:<br />
Auguste Rodin „Myśliciel”, Muzeum Rodina<br />
Jean Dubuffet „Wielki Mistrz Marginesu” olej na płótnie, 116x89 cm, 1947 r., Centrum Pompidou<br />
bóg Kuka’ilimoku z Hawajów, Muzeum du quai Branly<br />
Trrou Korrou z Archipelagu Vanuatu w Oceanii, Muzeum du quai Branly<br />
rzeźba Maja z Meksyku,VII-X w. Muzeum du quai Branly<br />
figurki z II w. p.n.e., tereny Francji, Muzeum Archeologiczne Saint-Germain-en-Lye<br />
fot. Renata Szpunar
przeszkadza w zanurzeniu się w kontemplacyjny<br />
świat dzieł wnikliwych<br />
Holendrów: Rembrandta, Vermeera,<br />
Halsa.<br />
Krążę po parterze skrzydła Denon –<br />
gdzieś tutaj były zawsze eksponowane<br />
rzeźby głów greckich filozofów<br />
– szukam realistycznej, o niezbyt<br />
regularnych rysach, myślącej twarzy<br />
Sokratesa. Bezskutecznie. Ateński<br />
myśliciel wyjechał w kolejną przymusową,<br />
pośmiertną podróż, tym razem<br />
na Bliski Wschód. Rzeźba eksponowana<br />
jest teraz w Abu Zabi, w Luwrze<br />
Zjednoczonych Emiratów Arabskich.<br />
Za to w innym z zakamarków muzeum<br />
przypadkiem trafiam na czasową ekspozycję<br />
rzeźb prymitywnych, wypożyczonych<br />
z Muzeum du quai Branly. Zatrzymuje<br />
mnie rzeźbiona w tufie wulkanicznym<br />
wspaniała głowa z Rapa<br />
Nui. Pochodzi z X/XV wieku. Ta silnie<br />
zredukowana twarz ma zdecydowany<br />
wyraz, twardy i uparty, co podkreśla<br />
kształt zaciśniętych wąskich ust i mocna<br />
linia wypukłego czoła oraz wyrazisty<br />
łuk brwi, ukrywający oczy w głębi.<br />
Tuż obok stoi figura, która tylko<br />
z pozoru wygląda jak dziecinnie sympatyczne<br />
i zabawne straszydło. To<br />
groźny bóg Kuka’ilimoku z Hawajów –<br />
„łapacz ziemi”, którego obłaskawiano<br />
ofiarami z ludzi.<br />
W kolejnej sali napotykam fantastyczną<br />
niebieską postać – Trrou Körrou<br />
z Archipelagu Vanuatu w Oceanii.<br />
Posąg jest niezwykły. Własne znaczenie<br />
ukrywa pod przymkniętymi powiekami,<br />
a jego uduchowiona twarz<br />
w kształcie migdała jest pełna wewnętrznej<br />
ciszy i równowagi. Nie ma<br />
w niej lęku i chaosu. To duch. Może<br />
opiekun, a może totem, który wchłania<br />
w siebie i niweczy człowiecze niepokoje.<br />
Nieziemsko błękitny. Piękny<br />
nieskażoną pierwotną harmonią.<br />
Co takiego mają w sobie te prymitywne<br />
rzeźby, figury, maski, że siłą rzeczy<br />
przyciągają uwagę i tak mocno działają?<br />
Może wyczuwa się w nich zaklęte<br />
i obezwładnione lęki pierwotnych<br />
artystów, ówczesnych ludzi, atawistyczne,<br />
dziedziczone po przodkach,<br />
a jednak tkwiące głęboko również<br />
w świadomości współczesnego człowieka,<br />
człowieka wszech czasów…?<br />
Ciekawe – Pablo Picasso, po czasie<br />
mroków błękitu i fazie stopniowego<br />
powrotu do odczuwania przyjemności<br />
życia w okresie różowym, również<br />
zmierzał w stronę pierwotnej maski.<br />
Do przełomowych w jego twórczości<br />
pustych spojrzeń w twarzach – maskach<br />
Panien z Awinionu. A potem<br />
jeszcze dalej – aż do powrotu we własny<br />
pierwotny świat niczym niepohamowanej<br />
twórczej ekspresji.<br />
Zajęło mi cztery lata, aby malować jak<br />
Rafael, ale uczyłem się całe życie, aby<br />
malować jak dziecko. (Pablo Picasso)<br />
W Muzeum Archeologicznym, w salach<br />
twierdzy w Saint-Germain-en-<br />
-Laye, zanurzam się głęboko w miniony<br />
świat. Z otchłani czasu wyłaniają<br />
się ku mnie, wyryte i narysowane na<br />
kamiennych blokach, paleolityczne<br />
wizerunki zwierząt i ludzi odnalezione<br />
na terenie Francji, a także<br />
figury, rzeźby i inne obiekty twórczości<br />
człowieka pierwotnego przywiezione<br />
z różnych części naszego<br />
globu. Udziela mi się ponadczasowy<br />
spokojny duch tego miejsca,<br />
w którym czuje się niezwykły potencjał<br />
człowieka do wiecznego<br />
odradzania się. Z głębin ludzkiej<br />
istoty, jak z wnętrza Ziemi, bije<br />
nieprzerwanie tajemnicze źródło<br />
niepohamowanej woli tworzenia.<br />
Opuszczam puste i ciche sale zamku.<br />
Zmierzam nad wysoki urwisty<br />
brzeg Sekwany szeroką aleją francuskiego<br />
parku, w którym przyroda<br />
została ujarzmiona do geometrycznych<br />
form kwiatowych rabat<br />
i równych szpalerów drzew. Patrzę<br />
na rozciągającą się przede mną<br />
rozległą przestrzeń, aż po daleki<br />
mglisty horyzont wypełnioną szarą<br />
dwunastomilionową aglomeracją<br />
z betonu. Mimo woli myślami odpływam<br />
bardzo daleko stąd – tam, gdzie<br />
w odległości dziesięciu tysięcy kilometrów<br />
i dystansie wielu tysięcy lat<br />
rozwoju cywilizacji, w dziewiczym<br />
lesie tropikalnej selwy, ostatni pierwotni<br />
Indianie Guarani, w instynktownym<br />
odruchu harmonii z naturą<br />
i odwieczną tradycją własnego plemienia,<br />
malują swoje twarze czerwonym<br />
sokiem owocu uruku. [RS]<br />
RENATA SZPUNAR<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
31
gruppa siedem<br />
32<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Monika<br />
Ślósarczyk<br />
Z<br />
tego wzniesienia – w Beskidzie Śląskim – roztacza się<br />
podobno jeden z najpiękniejszych widoków na Wisłę.<br />
Nic więc dziwnego, że Monika Ślósarczyk wybrała<br />
Krzywy jako swoje miejsce na ziemi – z dala od cywilizacji,<br />
w otoczeniu lasów i blisko nieba. Dojechać do jej Przytuliska,<br />
którym jest budynek służący dawniej gospodarce<br />
leśnej, to niemałe wyzwanie. Ale Monika lubi wyzwania,<br />
należy do odważnych, o czym świadczy jej malarstwo emanujące<br />
witalną siłą i afirmacją życia, choć czasem w życiu<br />
tym pojawiają się wyraźne problemy, do których artystka<br />
potrafi ustosunkować się na płótnie, dorzucając humorystyczny<br />
akcent ironii. Przytulisko wyróżnia się elewacją<br />
z drewnianych belek pomalowanych na kolorowo. Kolorowo<br />
jest też w środku, gdzie niepowtarzalnego uroku dodają<br />
ceramiczne mozaiki zrobione przez artystkę – znajdują<br />
się prawie wszędzie na dowód tego, że Monika ma właśnie<br />
„kolorową” osobowość. Mówi o sobie, że jest królewną<br />
pośród siedmiu krasnoludków, bo tylu artystów (poza nią,<br />
w sumie ośmiu) tworzy Gruppę Siedem – niebędącą oficjalnym<br />
artystycznym stowarzyszeniem, ale zwyczajnie – grupą<br />
przyjaciół. Choć każdy ma nieco inną wizję sztuki (są to<br />
bardzo różne twórcze osobowości), wszyscy tworzą zgrany<br />
zespół; pochodzą z różnych stron, spotykają się razem na<br />
wspólnych wystawach, które odbywają się w różnych miejscach<br />
Polski. Nad ich organizacją czuwa pomysłodawca<br />
Gruppy – Piotr Jakubczak. Można powiedzieć, że trzon<br />
Gruppy Siedem, jej większość, stanowią artyści z Beskidu<br />
Śląskiego, gdzie narodził się pomysł utworzenia tej formacji.<br />
Wszyscy zajmują się malarstwem figuratywnym,<br />
wychodząc z założenia, że nie musi być ono dosłownym<br />
nazywaniem rzeczy, choć – jak mówi Monika – wszyscy<br />
interpretują rzeczywistość podobnie. Ciągłe doskonalenie<br />
warsztatu malarskiego przyjęli jako nadrzędny cel.<br />
Monika Ślósarczyk poznała Piotra Jakubczaka jeszcze na<br />
studiach na krakowskiej ASP, gdzie w 1996 roku – w pracowni<br />
Jana Szancenbacha – uzyskała dyplom z aneksem<br />
w pracowni książki i typografii Jana Banaszewskiego. Po<br />
studiach rozwinęła skrzydła, nie stosując się do akademickiej<br />
zasady mówiącej o tym, że wzrost jest ograniczeniem<br />
formatu. Tworzy z rozmachem, a duże formaty są wyróżnikiem<br />
jej sztuki. Artystka potrafi jednocześnie rozgrywać<br />
malarsko kilka płócien. Ważny jest więc nie tylko efekt końcowy,<br />
ale sam proces tworzenia. Duże blejtramy ułożone<br />
są na ziemi, a farba jest po prostu wylewana w zależności<br />
od pomysłu albo zwyczajnie nanoszona miotłą. Nie jest to<br />
action painting, bo malarska plama zostaje tak umiejętnie<br />
poprowadzona, że ułoży się ostatecznie w figuralną kompozycję,<br />
która ma nie tylko czytelny motyw, lecz czasem<br />
także wyraźny przekaz z zawartą ironią podyktowaną paradoksami.<br />
Monika dostrzega je w otoczeniu (na przykład<br />
Sklep z Maryjkami czy Sacrum), dlatego jej malarstwo nazywane<br />
jest czasem „publicystycznym”.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
33
Obrazy artystki, podobnie jak pozostałych twórców<br />
z Gruppy, są często odważną interpretacją<br />
rzeczywistości. Zapytana w jednym z wywiadów<br />
o to, co ją inspiruje, odpowiedziała, że „dzianie<br />
się”, czyli wydarzenia aktualne, ale też wspomnienia<br />
z przeszłości i przede wszystkim ludzie, bo fascynuje<br />
ją ludzka natura. W dzieciństwie chciała<br />
być kierowniczką zoo i jak wynika z obrazów, kocha<br />
świat w każdym z jego przejawów (mieszka<br />
i tworzy blisko natury), więc w jej sztuce nie może<br />
zabraknąć zwierząt i ptaków. Często pojawiają się<br />
krowy – odtwarza je sugestywnie, ze zmysłem<br />
dobrego obserwatora i swoim malarskim metaforycznym<br />
językiem mówi, że mogą być one<br />
na przykład w kolorach tęczy. Są również krowy<br />
monochromatyczne – czarno-białe jak holenderska<br />
łaciata rasa, a tonacja obrazu stanowi wynik<br />
koloru i struktury wzorzystej tkaniny zastosowanego<br />
tu podobrazia. Bohaterami są też zmultiplikowane<br />
prosiątka w prostej kompozycji, która dla<br />
wzmocnienia wyrazu została celowo pozbawiona<br />
linearnej perspektywy.<br />
Monika maluje akrylem na wzorzystych tkaninach<br />
i jak mówi – jeśli ma pomysł, dobiera do<br />
niego płótno, szukając odpowiedniej tkaniny na<br />
przykład w ciucholandzie. Przez to obrazy zyskują<br />
dodatkowy efekt, choć patrząc na nie, można<br />
czasem odnieść wrażenie, że to wzór tkaniny podyktował<br />
temat. Artystka maluje też na płótnie<br />
oklejonym kawałkami gazet – Szachy są kolejnym<br />
dowodem na to, że efektowne pomysły z podobraziem<br />
to gra z materią, która kończy się powstaniem<br />
oryginalnej techniki własnej, charakteryzującej<br />
twórczość tej artystki. Kurtedra, gdzie stado<br />
kur tłoczy się w wysokim wnętrzu, jest trochę<br />
jak malarski żart. Gotyckie tło sprawia wrażenie<br />
koronkowej Bajki z mchu i paproci. Sceneria jest<br />
wyjątkowa, bo wnętrze katedry przyciąga oko, ale<br />
artystka przyzwyczaiła widzów do dynamicznych<br />
scen, w których bohaterowie to ludzie w różnych<br />
codziennych sytuacjach, często odbici w skrzywionym<br />
zwierciadle naszej rzeczywistości. Jeśli<br />
pojawiają się ptaki i zwierzęta, to zwykle w swoim<br />
naturalnym środowisku, choć czerwone i białe<br />
pióra pierwszoplanowych kur na obrazie Wolny<br />
wybieg z cyklu „Czas, którego (już) nie będzie”<br />
mogą wywołać u widza jednoznaczne skojarzenia.<br />
Do grupy obrazów Moniki Ślósarczyk ze światem<br />
natury jako bohaterem warto dołączyć kompozycję<br />
Wolna Ukraina, gdzie łan żółtych słoneczników<br />
sięga granicą do błękitu nieba i choć słoneczniki<br />
w sztuce już wielokrotnie się pojawiały,<br />
te są zupełnie inne. W tym malarstwie trudno<br />
odnaleźć czytelne inspiracje klasykami. Zresztą<br />
własny styl artystki wymyka się wszelkim kategoryzacjom.<br />
Skłonność do deformacji, kontrasty<br />
barwne, odniesienie do rzeczywistości to być<br />
może echa ekspresjonizmu. Wprowadzenie do<br />
obrazów pozamalarskich materiałów, jakimi są<br />
gazety, to osiągnięcie kubizmu. Zainteresowanie<br />
ruchem typowym dla współczesnej cywilizacji<br />
było domeną futurystów i dlatego Ścigacz, będący<br />
sugestywnym obrazem gwałtownego ruchu<br />
maszyny, 34 wydaje się bliski temu kierunkowi.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Monika Ślósarczyk<br />
Tworzy z rozmachem, a duże formaty są wyróżnikiem jej sztuki<br />
Oprócz pracowni w Wiśle Monika ma<br />
swoją malarską przystań także w Cieszynie,<br />
gdzie jest współtwórczynią niedawno<br />
otwartego Muzeum Realizmu<br />
Magicznego Przykopa 23 – nadzorowała<br />
tu prace budowlane, bo oprócz<br />
tradycyjnego malarstwa zajmuje się<br />
też takim, które służy architekturze,<br />
i nazywa to pracą w budowlance. Wykonuje<br />
sgraffita, mozaiki ceramiczne,<br />
sztukaterie, czyli to, co stanowi<br />
artystyczne wykończenie wnętrza.<br />
Jej prace z tej dziedziny (między innymi<br />
rekonstruowane freski) można<br />
podziwiać w krakowskiej Willi Decjusza<br />
i w restauracji Wierzynek. Monika<br />
Ślósarczyk jest niezwykle aktywna,<br />
chętnie uczestniczy w artystycznych<br />
akcjach, lubi warsztaty (zwłaszcza<br />
z dziećmi) i ma zawsze mnóstwo ciekawych<br />
pomysłów, jak na przykład ten<br />
z robieniem owiec ze starych szmat<br />
na drewnianym stelażu albo rzeźb<br />
z plastikowych butelek. Nie przeszkadza<br />
jej to, że w Cieszynie mówią<br />
o niej „artystka zwariowana”<br />
(albo „stuknięta”). Jest „artystką<br />
kolorową” – odważną w stosowaniu<br />
mocnych, nasyconych i kontrastowych<br />
barw, co widać nawet<br />
w sposobie ubierania się. Monika<br />
ma odwagę, temperament i mnóstwo<br />
pomysłów, a jej prace można<br />
zobaczyć w wielu galeriach w różnych<br />
miejscach w Polsce. Pojawia się<br />
na licznych wystawach zbiorowych<br />
i ma na swoim koncie 70 wystaw<br />
indywidualnych, uczestniczy w plenerach<br />
krajowych i zagranicznych.<br />
Na wystawach Gruppy Siedem wyróżnia<br />
się niewątpliwie swoim rozmachem<br />
i barwną osobowością.<br />
Monika Ślósarczyk, poruszając tematy<br />
zainspirowane codziennością, zwykłym<br />
otoczeniem, potrafi umiejętnie<br />
prowadzić grę z widzem, bo jej obrazy<br />
szybko przyciągają uwagę i to nie tylko<br />
ze względu na format. Malarstwo<br />
uzmysławia nam, że życie bez sztuki<br />
jest niemożliwe. Życie to tylko chwila<br />
– tu i teraz, więc trzeba tą chwilą<br />
żyć, cieszyć się i świętować. „Świętuj<br />
każdą chwilę” – mówi artystka. „Nie<br />
podsypiaj” – dodaje, i to swoje motto<br />
z powodzeniem zamyka w malarskim<br />
przekazie, którym potrafi także skłonić<br />
do głębszej refleksji. [IWC]<br />
IZABELA WINIEWICZ-CYBULSKA<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
35
36<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Ilustracja: R.C.
ZŁAMANA<br />
Dominice Lewickiej-Klucznik<br />
Małgorzata Bobak-Końcowa<br />
Możesz być mało kłopotliwa, zapewniać, że wyleczysz się<br />
na własny rachunek, ale jedną ręką szmaty nie wykręcisz.<br />
Możesz być cierpliwa, dzielna, pokorna do szczytu marzeń.<br />
Schować pod poduszkę wszystkie piekące warstwy<br />
i zaciśnięte usta, ale wtedy nikt nie domyśli się,<br />
żeby umyć ci włosy i skrócić paznokcie.<br />
Pociesz się, że jesteś singlem.<br />
Bez wyrzutów wyj po nocach i sikaj z bólu.<br />
Masz ten komfort, więc zluzuj.<br />
Dobrze zaliczyć morfologię i rezonans, zdać celująco<br />
i mieć poczucie dobrze spełnionego obowiązku.<br />
Na początek.<br />
Z GABINETU<br />
Annie Tlałce<br />
Przyszłam do pani,<br />
bo zabrakło szerszej perspektywy,<br />
a teraz czuję jakbym otwierała<br />
zardzewiałą kłódkę źdźbłem trawy.<br />
Tak, przemawiają do mnie mądrości<br />
dalekiego wschodu.<br />
Tyle w nich czułości, przestrzeni.<br />
Jeśli kilka osób mówi, że trzeba udać się do lekarza,<br />
to wypada zdobyć się na refleksję;<br />
usunąć migdałki, ząb mądrości,<br />
stanąć przed lustrem i powiedzieć<br />
coś modnego o miłości.<br />
Czuje się pani zagubiona?<br />
Proszę nie wkręcać żarówki w mysią norę,<br />
tylko usiąść na wygodnej kanapie.<br />
Sama ją pani wybrała.<br />
Kolor przyjemny, neutralny.<br />
Materiał miły w dotyku.<br />
Może przestanie Pani mówić,<br />
że spotkania ze mną są inspirujące, ale nieetyczne.<br />
Bo takie pajacowanie to strata czasu<br />
dla obu stron<br />
i nie można brać za to pieniędzy.<br />
PRZECINEK<br />
Irenie Tetlak<br />
Niedługo mam wizytę, ale wolałabym uniknąć. Usiądę,<br />
z pewnością się rozpłaczę, a doktorka będzie patrzeć.<br />
Tyle już widziała i nie dojrzy człowieka.<br />
Wiesz, jak się ma taką intuicję,<br />
to można samemu,<br />
raczej nie ma pomyłek.<br />
Zaczynasz nosić informację w oczach.<br />
Dokładnie opisujesz, co czujesz.<br />
Nikt kurwa nie rozumie.<br />
Otrzymujesz współczucie i chcesz je upchnąć<br />
na lepszą okazję.<br />
Przećwiczę kwestie.<br />
Wszystkie miejsca mam już odkryte.<br />
Układam się do dialogu.<br />
Do nowej więzi.<br />
Proszę się wygadać.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
37
Foto: R.C.<br />
38<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
ZYTA RUDZKA<br />
Rysunek: R.C.<br />
Nagroda Literacka NIKE<br />
Kto ma ster?<br />
Zyta Rudzka zawładnęła sercami komisji i została<br />
bezkonkurencyjną laureatką Nagrody Literackiej<br />
„Nike” <strong>2023</strong> za książkę: Ten się śmieje,<br />
kto ma zęby (W.A.B., 2022).<br />
Inga Iwasiów, uzasadniając werdykt, powiedziała, że<br />
jury wyróżniło autorkę za „istotną, angażującą czytelniczo<br />
prozę, fikcję tak porywającą, że odpowiada<br />
na pytania zadawane realności”.<br />
Nagroda Nike przyznawana jest corocznie – w tym<br />
roku odbyła się 27 edycja konkursu. Oddzielną konkurencję<br />
stanowi nagroda czytelników. W tym roku<br />
czytelnicy nagrodzili Grzegorza Piątka za reportaż<br />
historyczny Gdynia obiecana. Miasto, modernizm,<br />
modernizacja 1920–1939 (W.A.B., 2022).<br />
Powieść Zyty Rudzkiej Ten się śmieje, kto ma zęby<br />
jest monologiem fryzjerki Wery, która stoi w obliczu<br />
utraty wszystkiego. Aby godnie pochować męża –<br />
dżokeja – jest zmuszona wyprzedać majątek. Wera<br />
i Karol przeżyli wspólnie życie w dostatku i w biedzie.<br />
„Rozwarł mnie na wielkie wrażenie” – mówi Wera.<br />
Jest mu winna buty – chodzi po starych miłościach,<br />
aby znaleźć najlepsze buty dla nieboszczyka.<br />
„Trudno o dobre buty dla nieboszczyka. Co innego<br />
buty do trumny, co innego do życia. Buty dla świeżo<br />
umarłego dobrze jak nowe. Albo noszone, a z wyglądu<br />
drogie. Najlepiej nowe i drogie. Jak umarlak<br />
ma szczęście, dostanie takie schodzone trumniaki,<br />
co wyglądają lepiej niż nówki prosto z pudełka.<br />
Z normalnego buta trumniak zrobisz. Odwrotnie nie<br />
da rady. Ubierz but do trumny, wyrwij się do życia,<br />
zelówa pójdzie po dwóch krokach”.<br />
Codzienne wartości są proste, uporządkowane, to<br />
śmierć jest skomplikowana.<br />
W biedzie Wera jest wojowniczką. Wybory nie muszą<br />
oznaczać słabości, pokazuje, że jest kobietą silną,<br />
dyktuje życiu warunki. Nie ustępuje i sama steruje<br />
rzeczywistością. Chodzi po starych miłościach. Szuka<br />
butów – białych, w sam raz do trumny. Chce sprzedać<br />
zegarek. Trafia do Dawida, amanta z przeszłości,<br />
który ma pracownię gorseciarską.<br />
„Jak żałobę odbębnię, to się za Dawida wydam”.<br />
„Świat spartaczony, ludzie do świata niedopasowani.<br />
Gdzie, za czym gnać, do kogo brykać? Dżokeja<br />
pochowam, rozejrzę się”.<br />
Dawid zegarka nie chce, butów nie ma, ale rozstaje<br />
się z garniturem i koszulami. Wery także nie chce,<br />
choć szanuje i obiecuje zorganizować jej pogrzeb, jeśli<br />
taka okoliczność się wydarzy. Chociaż miejsca w życiu<br />
na „wieczne odpoczywanie” Wera nie przewiduje.<br />
„Naharowałam się, o nieśmiertelność się nie staram.<br />
Jakie by życie nie było, przedśmiertne czy wieczne,<br />
w każdym życiu trzeba się narobić”.<br />
Ten się śmieje,<br />
kto ma zęby jest<br />
pewnego rodzaju<br />
bajką. Nie jest<br />
stomatologiczną<br />
opowieścią, choć<br />
zęby pojawiają<br />
się od tytułu,<br />
przez akcję, wyjścia,<br />
odwiedziny<br />
u różnych znajomych,<br />
w zakładzie<br />
pogrzebowym czy<br />
w przeszłości,<br />
u starych miłości.<br />
„Zęby w nożyczkach<br />
urodę<br />
włosom odbierają”.<br />
Autorka bawi się słowami, frazami, scenami,<br />
maluje je bardzo wyraziście, a jej Wera<br />
żyje ciekawym życiem – małomiasteczkowym,<br />
zmysłowym i wielowątkowym. Nie jest wierna,<br />
chociaż jest: „Inaczej pachnie ukochany, inaczej<br />
każdy inny. Jeszcze się za mną oglądają, to i ja się<br />
oglądam. Ja się umiem oglądać”. Po ukochanym<br />
przychodzi żałoba. Pozwala odbyć inną – po kochance:<br />
„Wzajemność uczucia nieprosta”.<br />
Zęby są szczere w uśmiechu.<br />
„Myśmy się często śmiały. Tak się śmiać – z nikim<br />
już potem. To się nic nie liczy, że Zośka umarła.<br />
Ta miłość ma ciągle kły i pazury”.<br />
„Kocha, kogo chce, i żyje, jak chce, stąd jej siła.<br />
Spotykam ciągle takie kobiety – chciałam oddać im<br />
głos” mówi o swojej bohaterce Zyta Rudzka.<br />
W książce opisana jest miłość – różna, prawdziwa.<br />
Życie, w którym przygoda trafia się często,<br />
a seksualność jest jego nieodłącznym elementem.<br />
Zakazy przynoszą późniejszy smutek i opłakiwanie.<br />
A Wera mówi: „(…) już swoje wypłakałam… Za płaczem<br />
nie jestem”.<br />
Autorka niezmiernie ciekawie buduje główną<br />
postać, a oryginalny, naturalistyczny, naiwny,<br />
a może nawet prostacki (w zamierzony sposób) język<br />
powoduje, że od książki nie można się oderwać.<br />
Jest to swoiście wytworzony świat. Celne obserwacje.<br />
Słowa kody. Pół-bajka. Prawda.<br />
Zyta Rudzka dotarła do finału konkursu Nike<br />
w 2019 r. za książkę Krótka wymiana ognia.<br />
Za tę samą książkę autorka została uhonorowana<br />
w 2019 r. Nagrodą Literacką „Gdynia”. Powieść<br />
była również nominowana do Nagrody Literackiej<br />
m.st. Warszawy (2019). Ponadto jest laureatką<br />
Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej, Nagrody<br />
Radia Deutsche Welle, Nagrody im. Jarosława<br />
Iwaszkiewicza, Nagrody im. Stanisława Piętaka.<br />
W <strong>2023</strong> r. otrzymała Poznańską Nagrodę Literacką<br />
– Nagrodę im. Adama Mickiewicza. Urodzona<br />
w 1964 r. pisarka jest absolwentką Wydziału<br />
Psychologii Akademii Teologii Katolickiej<br />
w Warszawie (obecnie Uniwersytet Kardynała<br />
Stefana Wyszyńskiego). Jest również autorką<br />
sztuk teatralnych i scenariuszy. Jej twórczość była<br />
tłumaczona na język niemiecki, rosyjski, francuski,<br />
czeski, włoski, angielski, chorwacki i japoński.<br />
[KBS]<br />
KATARZYNA BRUS-SAWCZUK<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
39
POEZJA<br />
Polecane<br />
ADAM GWARA – Absolwent<br />
klasy sportowej II Liceum Ogólnokształcącego<br />
w Białymstoku.<br />
W 1979 r. ukończył studia na<br />
Wydziale Aktorskim PWSFTviT<br />
w Łodzi, gdzie w 1981 r. otrzymał<br />
dyplom. Przez rok grał w Teatrze<br />
im. Juliusza Osterwy w Gorzowie<br />
Wielkopolskim, a przez 9 lat –<br />
w Teatrze Nowym w Łodzi.<br />
W 1990 r. prowadził Teatr Impresaryjny<br />
w Wojewódzkim Domu<br />
Kultury w Piotrkowie Trybunalskim.<br />
Był aktorem, przedsiębiorcą,<br />
urzędnikiem państwowym<br />
i doradcą firm ubezpieczeniowych.<br />
Na emeryturze zamieszkał<br />
w Izabelinie pod Warszawą i zajął<br />
się pisaniem wierszy.<br />
40<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
MY, SZARLATANI<br />
My, szarlatani szarugi jesiennej.<br />
Nam w horoskopach wyszło czarne wino.<br />
Wypite między skutkiem i przyczyną,<br />
w te wszystkie noce, spędzane bezsennie.<br />
Wyczekujący nieuchronnych zdarzeń.<br />
Jak kanibale ust swoich niesyci.<br />
Brzydkich moteli piękni celebryci.<br />
Nasłuchujący kroków w korytarzu.<br />
Zwiadowcy ścieżek cicho wydeptanych.<br />
Skrytogrzesznicy wychłostani deszczem.<br />
Strażnicy zwierzeń niedopowiedzianych.<br />
Jak żółte liście tańczymy na wietrze,<br />
pod przeznaczenia ciemnymi gwiazdami.<br />
Drugiego życia za mało nam jeszcze.<br />
PO CO BŁOTO<br />
Za głupi, by się wadzić z Bogiem,<br />
w końcu już dawno po maturze,<br />
wiem. Nieśmiertelny być nie mogę.<br />
Lecz pytam – może mógłbym dłużej<br />
pożyć w zadumie i zachwycie?<br />
Nie martwiąc się zmęczeniem serca.<br />
Słyszę – najdroższym cudem życie!<br />
Dlaczego zatem mnie uśmiercać?<br />
Podobno po to mamy zimę,<br />
żeby się wiosną liść odrodził.<br />
Po co ten wieczny eksperyment?<br />
O co w nim tak naprawdę chodzi?<br />
Czy może coś się nie udało?<br />
Być może zmiany jest istotą<br />
fuszerka i niedoskonałość.<br />
I wszystkie te poprawki – w błoto?<br />
Jeśli o doskonałość idzie.<br />
Wybacz mi, proszę, że się mądrzę.<br />
Z błotem męczyłeś się przez tydzień.<br />
Spróbuj z powietrza. Raz, a dobrze.<br />
To tylko błoto. Może przyschło.<br />
Daruj mi proszę, że mam czelność.<br />
Lecz jeśli z ciałem słabo wyszło,<br />
drżę też o duszę nieśmiertelną.<br />
POEZJA<br />
NIEPOPRAWNYM JĘZYKIEM<br />
gdybym był twoim malarzem<br />
takie bym pisał pejzaże<br />
w dół po łagodnych pagórkach<br />
subtelną linią przez mostek<br />
mrówki przechodzą grzbiet dłoni<br />
dalej przez łęg gęsiej skórki<br />
aż po wyrostku zarostek<br />
niżej gdzie wzgórek się łoni<br />
przez zacienioną kępkę<br />
która już pęka w dwie strony<br />
złączone jeszcze niedawno<br />
tam bym się zgubił tak pięknie<br />
że miałbym za nic kanony<br />
i językową poprawność<br />
NIEDALEKO<br />
Zapadłem w sen i płynę rzeką.<br />
Raczej nie Jordan to, lecz Styks.<br />
Słyszę łabędzi niemych krzyk –<br />
Już niedaleko. Niedaleko!<br />
Mamo. Dziewczyno. Siostro. Żono.<br />
Bracia nieznani. Wszyscy bliscy.<br />
Bliźni, na obu brzegach Wisły,<br />
na których mosty popalono.<br />
Ojcze, idący przez ściernisko,<br />
drogą wiodącą na odludzie.<br />
Nadziejo, cenna nade wszystko.<br />
Dwukolorowe krwinki złudzeń<br />
pod skórą pulsujące płytko.<br />
Zawróćcie, kiedy się obudzę.<br />
OGRÓD<br />
Na tyłach domu stary ogród.<br />
Ktoś go założył i wyjechał<br />
w nieplanowaną długą podróż.<br />
Ponad cierpliwość ogród czeka.<br />
I rzedną liście oleandrom.<br />
Na kwintę spuszcza nos smolinos.<br />
Wyschnięte konwie rdzą się karmią.<br />
I coraz dziksze dzikie wino<br />
pożera trejaż i altanę<br />
schodząc w rozłogi jeżyn cierpkich.<br />
Ciernie się płożą pod łopianem.<br />
I ponad ciernie ogród cierpi.<br />
Ogród miłości zaniedbanej.<br />
Odczarowany przez nas ogród.<br />
Ogród w powoje zaplątany.<br />
Ogród skazany na niepowrót.<br />
DO DOMU<br />
W południe słońce jest nad twoim domem.<br />
Dobrze przychodzić do domu w południe.<br />
Leśnym gościńcem lub łąką znajomą.<br />
Kiedy się chmurzy powracać jest trudniej.<br />
A już najtrudniej przez biały atrament<br />
mgieł stumanionych. Po nieznanych ścieżkach.<br />
W końcu przystajesz przed zwichniętą bramą<br />
i wiesz, że za nią nikt bliski nie mieszka.<br />
Gdzie oni wszyscy, którzy cię czekali.<br />
Próbujesz wrócić po tych samych śladach.<br />
Złościsz się. Myślisz – Ech, diabli nadali!<br />
A to nieprawda. Tyś sam im się nadał.<br />
Spoglądasz w niebo. Szukasz gwiazd w potrzebie.<br />
Nie wierząc w diabła, który wierzy w ciebie.<br />
PRAWDA<br />
ty jesteś prawda<br />
prawda?<br />
ta jedna i jedyna<br />
najpierwsza i ostatnia<br />
prawdziwszej prawdy<br />
nie ma<br />
ty jesteś srebrnym życiem<br />
które przygasa we mnie<br />
a ja chudym księżycem<br />
wyczekującym pełni<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
41
Jesień idzie przez park<br />
J U L I U S Z W Ą T R O B A<br />
Jesiennieję razem z jesienią, stąd przyszedł mi na myśl<br />
tytuł piosenki Czerwonych Gitar sprzed lat.<br />
1Podobno podróże kształcą. Niewykształconych?<br />
Nie wiem, nie mam<br />
pewności, choć przemierzyłem kawał<br />
świata. Wiem jednak na pewno, że<br />
o ile podróże kształcą, to spacery dokształcają.<br />
Sam w nich uczestniczę<br />
z wielką ochotą i głodem wiedzy, by<br />
się nasycać i dosypywać nowych wrażeń<br />
do wora, który tacham na plecach<br />
już tyle lat. Bo spacery to nie bar piwny<br />
czy wydumany uniwersytet czwartego<br />
albo piątego wieku, gdzie młodzi<br />
patrzą na starszych jak na połamane<br />
dziadygi, a starsi to potulnie i spolegliwie<br />
akceptują, pozwalając na jeszcze<br />
jeden podział: na młodych i starych<br />
w tym już i tak podzielonym narodzie<br />
dwóch wrogich sobie plemion.<br />
Dodatkowo są obraźliwie przezywani<br />
seniorami!<br />
Douczanie spacerowe to także alternatywna<br />
szkoła podstawowa ucząca<br />
na nowo i od nowa znanych skądinąd<br />
prawd. Nie przymusowa i obowiązkowa<br />
obecność, z programem napisanym<br />
przez kolejne ekipy ekspertów od<br />
czynienia zamętu w mózgownicach<br />
uczniów, a dobrowolna, uśmiechnięta,<br />
zielona wiosną, a kolorowa jesienią<br />
okazja do dokształcania się tam,<br />
gdzie jedynym, za to obiektywnym<br />
i bezstronnym autorytetem, jest samo<br />
Życie, z niezliczonym bogactwem różnorodności.<br />
Poza tym spacery są krótsze niż podróże,<br />
a przez to łatwiej dostępne.<br />
Nie wymagają obcych walut, biur podróży,<br />
wiz, przymusowych szczepień<br />
czy ubezpieczeń, by się przemieszczać<br />
z krańca na kraniec – byle dalej, bo jak<br />
dalej to przecież ciekawiej. Nie trzeba<br />
mieć nawet końskiego zdrowia, by<br />
42<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
wytrzymywać egzotyczne (sprawiające<br />
kłopoty gastryczne) dania, tułaczkę<br />
w luksusowych warunkach czy narażanie<br />
się na różne niebezpieczeństwa<br />
począwszy od chorób tropikalnych<br />
i miejscowych zwyczajów aż po ubiory<br />
zasłaniające dosłownie wszystko,<br />
za to mające odsłaniać zasobne konta,<br />
by je uszczuplać.<br />
Przywołane powyżej przysłowiowe<br />
„końskie zdrowie” trzeba koniecznie<br />
zastąpić innym, bo już nie tylko miejskie<br />
dzieci nie wiedzą, co to koń czy<br />
krowa, o perliczce nie wspominając!<br />
Moje dokształcające spacery zostały<br />
wymuszone przez psa, który nie zamierzał<br />
odpuścić ani jednego dnia.<br />
I nie jest to bynajmniej bulterier – wymyślone<br />
przez ludzi skrzyżowanie iluś<br />
tam ras, by powstało dziwo o świńskich<br />
oczkach i nie psiej mordzie, za<br />
to o zgryzie tak mocnym, że drżyjcie<br />
kości nadgryzionych! Ale polubiłem<br />
nawet bulteriery, bo co mogą zrobić<br />
z tym, że tak wyglądają? One mnie<br />
też polubiły, bo co ja mogę zrobić<br />
z tym, że tak wyglądam?<br />
Mój pies jest wesołym, zawsze<br />
uśmiechniętym kundelkiem. Można<br />
go spokojnie nazwać psim seniorem,<br />
bo w przeliczeniu na ludzki wiek, ma<br />
już ponad sto lat! Nie jest nawet zbyt<br />
dziwne to, że tyle dożył, bo egzystuje<br />
niemal w psim raju, czyli w naszym<br />
domu, i zachowuje się prawie<br />
jak szczeniak, który ma w psim łebku<br />
pstro. Tylko słuch z wiekiem trochę<br />
słabszy. Zorek, bo tak się kundelek<br />
wabi, nie byłby moim psem,<br />
ale zadecydował o tym<br />
przypadek. W ostatniej<br />
chwili wyłowiłem<br />
go z rzeki, do której zły człowiek<br />
wrzucił szczeniaka w zawiązanym<br />
worku! Pewnie dlatego jest do mnie<br />
tak przywiązany – nie łańcuchem,<br />
a psią wdzięcznością i wiernością,<br />
której próżno szukać u ludzi.<br />
Zastanawiałem się często, skąd<br />
w moim leciwym psie taki optymizm,<br />
radość i chęć życia. Po długich przemyśleniach<br />
doszedłem do nie tylko<br />
słusznego, ale i uzasadnionego<br />
i logicznego wniosku: psina, w przeciwieństwie<br />
do ludzi, nie zna swojego<br />
peselu! Nie wie, ile ma lat, i nie<br />
zadręcza się z tego powodu, nie zapisuje<br />
się do psich seniorów. Nie ma<br />
nawet geriatrycznych weterynarzy,<br />
choć ilość specjalizacji speców od<br />
chorób szczekających czworonogów<br />
wzrasta wraz z liczebnością majętnych<br />
posiadaczy psów, którzy wysupłają<br />
wszystkie pieniądze, by ulżyć<br />
ukochanym zwierzętom w rzeczywistych<br />
czy urojonych cierpieniach. Nie<br />
dziwi więc psi kardiolog robiący echo<br />
serca czworonożnemu pacjentowi ani<br />
podłączony do kroplówki przerażony<br />
ratlerek, podobnie jak psycholog<br />
dla wspomnianych już bulterierów,<br />
próbujący wniknąć w psią psychikę.<br />
Dla jamnika z myślami samobójczymi<br />
jest inny spec od chorób psich dusz.<br />
(Wierzę, że zwierzęta też mają dusze<br />
i będą z nami w innej, lepszej rzeczywistości!)<br />
Jak już specjalizacja, to<br />
wąska, a nawet wąziutka, bo taki<br />
np. owczarek podhalański<br />
to nie marzący o rumie<br />
bernardyn! Kto wie,<br />
o czym mówię, zrozumie!
Miłość do żywych stworzeń objawić<br />
się może nawet humorystyczno-absurdalnie.<br />
Kiedyś byłem u fachowca<br />
od zwierzęcych dolegliwości z moim<br />
psem, bo się na coś albo kogoś uczulił.<br />
W kolejce siedziała obok mnie<br />
atrakcyjna pani, która przyszła do<br />
weterynarza z… pszczołą, która miała<br />
zwichnięte skrzydełko! Naprawdę,<br />
przysięgam, bo nie potrafiłbym tego,<br />
nawet z moją chorą wyobraźnią, wymyślić.<br />
Przyrzekłem sobie, patrząc na moje<br />
merdające ogonem stworzenie (jakie<br />
to głupie określenie, bo czymże<br />
miałoby merdać?), że jeśli szczęśliwie<br />
dożyję starości, będę się zachowywał<br />
podobnie do Zorka – wyrzucę w diabły<br />
dowód osobisty, a nawet darmowe<br />
lekarstwa dla seniorów! Nie będę<br />
się tylko uganiał za kobietami, bo nie<br />
wiem, co mam w sobie takiego, że to<br />
one uganiają się za mną! Cha, cha,<br />
cha!!!<br />
2<br />
Miało być o spacerach, a ja tu żegluję<br />
w niebezpieczne rejony wzburzonych<br />
oceanów damsko-męskich czy suczo-<br />
-psich sztormów. A spacery są spokojne,<br />
pełne refleksyjnych zamyśleń, zachwytów<br />
nad naturą (jeśli się jeszcze<br />
ostała), spotkań z ludźmi i sytuacjami,<br />
których nigdy by nie było, gdyby nie<br />
mój pies i krokomierz zmuszający<br />
do przejścia 8000 kroków dziennie,<br />
abym nie skorodował niczym rzucony<br />
w kąt niezakonserwowany rower!<br />
Spaceruję po jesiennym parku. O tej<br />
porze dnia spokojnie, jakby ludzi wywiał<br />
wiatr od Klimczoka, więc mogę<br />
Foto: Pixabay<br />
w samotności, ale nie samotnej, na<br />
nowo się dokształcać i uczyć. Od ptaków<br />
wolności, która w genach, a brutalnie<br />
i nachalnie chcą mi ją skraść<br />
politycy różnej maści – w swoich urojonych<br />
snach o potędze władzy chcą<br />
zawładnąć nawet moją duszyczką<br />
i manipulować, zniewalać, ubezwładniać,<br />
ogłupiać.<br />
Czemu zahaczam w tych felietonach<br />
o politykę, od której trzymam się jak<br />
najdalej, by nie zatruła mi umysłu, nie<br />
kradła czasu, nie wpędzała w beznadzieję,<br />
nerwicę i stany depresyjno-lękowe?<br />
Nie uczyła przekleństw i prostactwa,<br />
które prezentują z najwyższych<br />
trybun ludzie omotani rządzą<br />
władzy? Dlatego, że polityka wciska<br />
się nachalnie wszędzie, w każdą dziedzinę<br />
życia! Nawet w jesienny park,<br />
bo parkany, drzewa, a nawet ławki<br />
obwieszone są plakatami z uśmiechniętymi<br />
i wyretuszowanymi mordkami,<br />
przepraszam, bo miało być „twarzami”,<br />
ale pomyliło mi się z pieskami,<br />
które z polityką nie mają absolutnie<br />
nic wspólnego. Choć Zorek obsikał<br />
zerwany plakat kandydata – nie wiem<br />
czy przypadkowo, czy też celowo i złośliwie,<br />
bo nie znam politycznych poglądów<br />
swojego czworonoga.<br />
Plakatów tym razem jest więcej niż<br />
listków na drzewach! A jeśli się w nie<br />
wpatrzeć, prócz politowania, wzbudzają<br />
pusty śmiech, bo są zafałszowane,<br />
jak cała ta polityka. I tak np.<br />
kandydat, który na żywo ma twarz<br />
ozdobioną licznymi, nieestetycznymi,<br />
wielkimi brodawkami (jak baba<br />
jaga w dziecięcych horrorach, czyli<br />
bajkach), na przedwyborczej fotogra-<br />
fii gładziuśki i przystojny jak amant<br />
z amerykańskiego romansu. Leciwa<br />
pani, której nie będę przez przyzwoitość<br />
i takt wypominał wieku, bo dawno<br />
przekroczyła siedemdziesiątkę,<br />
a chce się załapać na kolejne cztery<br />
lata by „służyć” narodowi, tak się zapędziła<br />
w odmładzaniu swego wizerunku<br />
na plakacie, że umieściła na<br />
nim fotografię najprawdopodobniej<br />
z ostatniej klasy szkoły podstawowej<br />
albo z pierwszej licealnej, by wyglądać<br />
z klasą, atrakcyjnie i ponętnie,<br />
a przede wszystkim młodziej (jak to<br />
od wieków kobiety daremnie czynią),<br />
by jej spreparowany wygląd przełożył<br />
się na głosy otumanionego elektoratu!<br />
Ze śmiechu o mało nie spadłem<br />
z parkowej ławki, a na moje rozrechotanie<br />
ze zdumieniem spoglądały<br />
brązowe wiewiórki, bo tych tradycyjnych,<br />
rudych, coraz mniej. Mądrzy<br />
ludzie mówią, że brązowe przywędrowały<br />
do nas z Ameryki i wypierają nasze,<br />
rude, piastowskie jak obce kultury<br />
naszą kulturę. Ja mam inną teorię:<br />
może się dowiedziały, że ludzie mówią:<br />
rude – fałszywe i się przefarbowały<br />
jak farbowane lisy!<br />
3Nie przypuszczałem, że jestem aż tak<br />
znaną w mojej okolicy postacią. Przekonałem<br />
się o tym, siedząc spokojnie<br />
na swojej ulubionej ławce w parku.<br />
Piesek się zdrzemnął na dywaniku<br />
z listków. Przyglądam się fontannie<br />
przypominającej wielki dmuchawiec,<br />
obok którego fruwa niebieska ważka,<br />
daremnie szukająca w pobliżu choćby<br />
bajorka. Nagle podszedł do mnie<br />
znany parlamentarzysta z asystentem<br />
i zapytał, czy może sobie ze mną zrobić<br />
zdjęcie, jakbym był nowo wybraną<br />
miss(ką) albo chociaż Lewandowskim.<br />
Jeszcze nie zdążyłem ochłonąć<br />
i na nowo zanurzyć się w kontemplację,<br />
gdy zjawiła się – ni stąd, ni zowąd<br />
– posłanka kandydująca na kolejną<br />
kadencję, również z asystentem<br />
oraz z aparatem gotowym do strzału,<br />
pytając dokładnie o to samo, co poprzednik,<br />
nota bene z innej opcji! Dobrze,<br />
że się nie spotkali w tym samym<br />
czasie przy mojej ławce, bo jeszcze by<br />
się pozabijali ciupagami i nie dotrwali<br />
do wyborów, a ja byłbym ciągany po<br />
niezależnych (cha, cha) sądach jako<br />
świadek, a nawet przyczyna niedoszłej<br />
tragedii!<br />
Dziwna ta walka o władzę. Nie wiadomo,<br />
czym się kierują walczący<br />
o nią. Bo co robi władza? Władza się<br />
boi. Czego władza się boi? Że straci<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
43
władzę. Robi więc wszystko, a i jeszcze<br />
więcej, by jej nie stracić. Ucieka<br />
się (przed ucieczką ze stanowisk?) do<br />
wszystkich poczynań: od kiełbasy wyborczej<br />
po podkładanie świń, z których<br />
ta kiełbasa jest zrobiona. Jeszcze<br />
dobrze, gdy te rozpaczliwe poczynania<br />
mieszczą się w granicach prawa.<br />
I przyzwoitości, z moralnością pod<br />
rękę. Choć niedobrze, gdy to prawo,<br />
ustanawiane przez aktualnie rządzących,<br />
jest takie, by było korzystne dla<br />
tych, którym się portki trzęsą. Jak tym<br />
z wiersza Gałczyńskiego:<br />
Gdy wieje wiatr historii,<br />
ludziom jak pięknym ptakom,<br />
rosną skrzydła<br />
natomiast trzęsą się portki pętakom<br />
Marzy mi się – a marzenia są, szkoda,<br />
głównie po to, by się nie spełniały – że<br />
kiedyś będą zajmować odpowiedzialne,<br />
najwyższe stanowiska mądrzy,<br />
dobrzy ludzie, z predyspozycjami<br />
i moralnością niezbędną by służyć<br />
innym. Słowa genialnego Juliana Tuwima<br />
nic nie straciły niestety z aktualności:<br />
już będzie po wyborach. Zapomni się<br />
o świństwach, o wykopanych dołkach,<br />
o kłodach rzucanych pod nogi,<br />
o nieuczciwościach przedwyborczych,<br />
licytacjach, która afera jest większa,<br />
o wywlekaniu brudów, opluwaniu<br />
itd., z Bogiem na ustach albo i nie,<br />
za to z nienawiścią w skamieniałych<br />
pompach ssąco-tłoczących, bijących<br />
na alarm w klatkach piersiowych. Ale<br />
plakaty, w ilościach niespotykanych<br />
nigdy wcześniej, walać się będą nawet<br />
po tym parku, pewnie aż do kolejnej<br />
kampanii…<br />
Dlatego modlę się do ciemnobrązowej<br />
wiewiórki, do stokrotek schowanych<br />
w zieleni, do kosa, który gwiżdże<br />
na wszystko, do sikorki bogatki (co<br />
mnie ubogaca), bym się tak zachwycał<br />
Naturą, że zapomnę o tym nieludzkim<br />
świecie chorych na władzę ludzi.<br />
4Z tych niewesołych zamyśleń wyrwała<br />
mnie babcia z wnuczką – spowodowały,<br />
że nie mogłem dłużej roztrząsać<br />
zawiłości, które kierują myślami,<br />
motywacjami i zachowaniami osobników<br />
marzących o sprawowaniu rządu<br />
dusz, ani się zastanawiać, co powodowało<br />
ludźmi odpowiedzialnymi za<br />
rewitalizację tego parku, w którym<br />
asfaltowe alejki są szerokości auto-<br />
strad, kosztem tak deficytowej miejskiej<br />
zieleni.<br />
Za to chcę zadać rządzącym, aktualnym<br />
czy przyszłym, pytanie: kiedy<br />
stanieją u nas rozwody, tak jak przed<br />
wyborami drożejące na świecie paliwo?<br />
To pytanie wydaje się bezzasadne<br />
i idiotyczne. Jednak nie do końca.<br />
Bo właśnie może odpowiedź na nie<br />
stanie się przyczyną wzrostu dzietności<br />
w naszym zamierającym kraju.<br />
I to mimo 500 plus, które niebawem<br />
ma się zamienić w 800! Wypadałoby<br />
strawestować nieco niegdyś modne<br />
hasło „każdy kłos na wagę złota”, na<br />
„każde dziecko na wagę złotówek”,<br />
których nie przysporzą młodzi Polacy<br />
na utrzymanie starych, gdy ich nie będzie<br />
– tych młodych Polaków, bo starzy<br />
na złość ZUS-owi żyją coraz dłużej!<br />
Zapytać może ktoś dociekliwy, skąd<br />
mi to wpadło do łba? Samo nie wpadło,<br />
bo było tak: jak już wyżej wspomniałem,<br />
usiadła na ławeczce obok<br />
starsza pani. W dodatku gadatliwa.<br />
Zaczęła mi opowiadać i się zwierzać<br />
ze swoich tajemnic, bo wzbudzam<br />
zaufanie głupkowatym i naiwnym<br />
wyglądem. Opowiadała o swoim niełatwym<br />
życiu, mężu alkoholiku, którego<br />
– gdy wrócił po raz enty kompletnie<br />
Lecz nade wszystko – słowom naszym,<br />
Zmienionym chytrze przez krętaczy,<br />
Jedyność przywróć i prawdziwość:<br />
Niech prawo zawsze prawo znaczy,<br />
A sprawiedliwość – sprawiedliwość<br />
To takie socjologiczne spojrzenie, żebym<br />
nie był posądzany o polityczne<br />
sympatie, niecne zamiary czy sprzyjanie<br />
tym lub owym, bo to, o czym<br />
piszę, dotyczy każdej władzy, więc<br />
i tej, która jest u steru (jeszcze) i tej,<br />
która będzie (też na jakiś czas), gdyż<br />
jak uczy historia, nie ma władzy sprawiającej<br />
służebną posługę(?) – wobec<br />
tych, którzy ją wybrali – po wsze<br />
czasy, czyli na wieki wieków. Amen.<br />
Każda władza po to się zaczyna, by się<br />
skończyć. Byle tylko nie wykończyła<br />
tych, nad którymi ją sprawuje.<br />
Brr… Znowu nawiązuję do polityki,<br />
której trudno się pozbyć, jak wrednej<br />
sąsiadki! Gdy ukaże się ten felieton<br />
– mam nadzieję, że unikająca polityki<br />
jak ognia, co chwalebne, Pani Naczelna<br />
go nie zakwestionuje – dawno<br />
44<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Foto RC
Foto RC<br />
pijany i wszczął kolejną pijacką awanturę<br />
– uciszyła wałkiem do ciasta.<br />
Nie przypuszczała, że na zawsze. Sąd<br />
ją uniewinnił! Z najwyższym trudem<br />
powstrzymałem się od śmiechu, bo<br />
myślałem, że tylko w kawałach i dowcipach<br />
nie najwyższego lotu, żony biją<br />
mężów wałkiem. A tu z pierwszej ręki<br />
dowiaduję się, że taki przypadek miał<br />
miejsce, i to tak blisko! Powiedziała<br />
mi nawet, że opisała to miejscowa<br />
gazeta! Po powrocie do domu sprawdziłem<br />
w Śląskiej Bibliotece Cyfrowej<br />
i rzeczywiście w archiwalnym numerze<br />
znalazłem artykuł pt. Wałkiem do<br />
ciasta zabiła męża.<br />
Opowiadała, jakie ciężkie miała życie<br />
i już sama nie wiedziała, czy lepiej byłoby<br />
jej z pijakiem mężem, którego<br />
zatłukła, choć przynosił pieniądze, czy<br />
lepiej samej, na trzeźwo i bez awantur,<br />
ale za to z koniecznością pracy<br />
i samotnego wychowywania córki.<br />
Z córki jest dumna, bo wykształcona<br />
i na wysokim stanowisku, ale co<br />
z tego, gdy mieszka w jej mieszkaniu<br />
z niegramotnym partnerem, z którym<br />
ma właśnie tylko to jedno – tu wskazała<br />
na baraszkującą w kolorowych liściach<br />
kilkulatkę – chorowite dziecko.<br />
– A marzyłam, że będę mieć więcej<br />
wnucząt, ale córka nie chce słyszeć<br />
o kolejnych dzieciach, bo nie mają nawet<br />
ślubu!<br />
– To dlaczego go nie wezmą – zapytałem<br />
dociekliwie?<br />
– Bo rozwody są takie drogie! – odpowiedziała<br />
zrozpaczona.<br />
Tu mnie olśniło: gdyby rozwody były<br />
tanie, panie brałyby śluby, których<br />
owocami byłyby liczne dzieci. A gdyby<br />
panowie im się znudzili, brałyby<br />
rozwody (tanie!), by po raz następny<br />
i kolejny brać śluby, płodzić dzieci, dostawać<br />
ileś tam plus i patrzeć z dumą,<br />
jak Polska rośnie w siłę i się rozmnaża!<br />
Można by, wychodząc naprzeciw<br />
potrzebom, a biorąc przykład z hipermarketów,<br />
obniżać ceny kolejnych<br />
rozwodów, by np. piąty był bezpłatny!<br />
Ale gdy o życiu młodych kobiet, a i zapewne<br />
o cenach rozwodów, decydują<br />
stare, bezzębne dziadygi, które o rozmnażaniu<br />
nie mają pojęcia albo zdążyli<br />
dawno zapomnieć, co to takiego,<br />
trudno liczyć na poprawę.<br />
U nas najlepiej rozmnażają się ślimaki,<br />
których ślimaczące towarzystwo<br />
uprzykrza życie roślinkom w ogródkach<br />
i przeklinającym na nie działkowiczom,<br />
a nie mają 800 plus (ślimaki,<br />
nie działkowicze!). I nie da się tego na<br />
zdrowy, a nawet chory rozum pojąć!<br />
Jesień idzie przez park, babcia kuśtyka,<br />
wnuczka podskakuje, a ja biegnę<br />
za moim Zorkiem, który zobaczył<br />
atrakcyjną suczkę rasy cavalier king<br />
charles spaniel, z równie rasową panią,<br />
która mi wpadła w oko, więc chcę<br />
jej wpaść w objęcia, ale odciągam na<br />
siłę podekscytowanego pieska, bo<br />
obaj nie mamy najmniejszych szans –<br />
nierasowe z nas kundelki. [JW]<br />
JULIUSZ WĄTROBA<br />
45<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Ilustracja: Renata Cygan<br />
46<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
JERZY FRYCKOWSKI<br />
***<br />
Kocham cię za to czego nie mówisz<br />
gdy potykam się palcami o twoje piersi<br />
a potem zatykam usta w zgięciu kolan<br />
Za to że nie umiesz latać<br />
i zostajesz ze mną na ziemi<br />
gdy kwitną kwiaty i umierają liście<br />
Kocham cię za to czego nie widzisz<br />
bez zamykania oczu<br />
a ja krwawię ostatnią diagnozą i leżę tuż obok<br />
Kocham cię za to czego nie słyszysz<br />
gdy wrzucam do pralki zmęczone koszule<br />
z zapachem moich zdrad<br />
i na wypadłej sierści psa skradam się<br />
do twojego oddechu<br />
Kocham cię za to czego nie udajesz<br />
za spalone ciasto w kolejne rocznice ślubu<br />
za słone zupy które połykam jak łzy na cmentarzu<br />
Kocham cię za wszystkie bluźnierstwa<br />
wykrzyczane pod moim adresem<br />
na słabo oświetlonych porodówkach<br />
gdzie śmierdzący alkoholem lekarze<br />
uczyli oddychać nasze dzieci<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
47
Adoptuj psa,<br />
pocałuj w dupę<br />
wójta…<br />
Niby chcesz dobrze, inicjatywa<br />
poniekąd szlachetna,<br />
taki impuls prosto<br />
z serca, a dopiero potem głowa<br />
pomyśli.<br />
„Nie kupuj – adoptuj” krąży po<br />
orbicie i wydawałoby się, że nie<br />
ma bata na mariana ani, tym bardziej,<br />
ryzyka z niespodzianką.<br />
Czyli będziemy mieli zwierzę.<br />
Piszę na grupie, że dam dom.<br />
Mam jakieś swoje małe marzenia,<br />
wolałabym bez kokardki, ale<br />
może być za to kulawy. I raczej<br />
nie za duży. Może nawet jakaś miniatura<br />
na kanapę. Nie musi być<br />
szczeniak. Mam lepsze podejście<br />
do starców niż do niemowlaków.<br />
Napiszę w skrócie, że stare próchno<br />
i że będę kochać jak swoje.<br />
Już w pierwszej minucie dostałam<br />
strzał, że wybrzydzam. „Tyle<br />
szczeniaczków z pseudohodowli<br />
potrzebuje ciepła, a pani się<br />
chce pobawić z nadzieją na szybki<br />
zgon”. Jeb! No to zmieniam kryteria<br />
na nowe. I że młody gniewny<br />
też mile widziany, piszę. Drugi<br />
grzmot przyszedł znienacka. „Pies<br />
to nie zabawka, Pani Mądralińska.<br />
Co, brakuje laleczki do torebki<br />
Diora?”. Zmieniam ustawienia<br />
na anonim. I się jeszcze nie poddaję.<br />
Mały biały piesek do kochania<br />
pełną piersią, piszę dalej. Poleciały<br />
już wtedy armaty z Koziej<br />
Wólki: „Pokaż cycki, jak ukrywasz<br />
twarz” i że tajniakom nie dajemy.<br />
Wracam więc do profilu po<br />
nazwisku. I piszę „adoptuję psa”.<br />
Zerwały się wszystkie Matki Polki,<br />
wciskając mi porzucone dzieci.<br />
I ani jednego cholernego kundla<br />
do adopcji. Opuszczam grupę<br />
i wchodzę na „bidula”. „Pokocham”<br />
piszę i proszę. Dostaję numer<br />
konta i informację, że wszystkie<br />
zajęte. Ale na karmę nie mają,<br />
więc wpłacam i dalej kombinuję.<br />
A jakby tak z drugiej mańki zacząć?<br />
Jeżeli ja szukam, to przecież<br />
ktoś pewnie też oddaje. Włączam<br />
powiadomienia. Wyskakują mi<br />
konie na rzeź. Ja bardzo przepraszam,<br />
ale ja nie chcę ogiera.<br />
„W dupie się poprzewracało” słyszę,<br />
ale piszę dalej. Już konkretnie<br />
i stanowczo. „Adoptuję PSA. Nie<br />
RUMAKA, nie KOZĘ, ale PSA. Wiek<br />
nie ma znaczenia. Rasa też. Wielkość<br />
również nie jest ważna. Ani<br />
temperament. Pochodzenie nieistotne.<br />
Wszystko jest mało znaczące,<br />
oprócz PSA, kumacie?” Nie<br />
zakumali. I to jeszcze jak bardzo.<br />
„Nieodpowiedzialna. Wszystko nieważne.<br />
Totalna ignorancja. Jak na<br />
dzień dobry podchodzi pani do<br />
przybłędy jak do bagateli, to nie<br />
zaufamy. Nieistotny, phi… myślałby<br />
kto”.<br />
Poddaję się. Poszukam hodowli<br />
pudla i będę kochać małą kulkę<br />
za 10 tysięcy. Wybiorę sobie kolor<br />
i może nawet krzyżówkę z maltańczykiem.<br />
Bez łaski i miłosierdzia.<br />
Bez winy i kary. Bez pardonu i bez<br />
względu. Bez sensu.<br />
A Wy?<br />
Wy pocałujta w dupę wójta.<br />
I mnie… [MJ]<br />
MONIKA JANOWSKA<br />
48<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Ilustracja: Renata Cygan<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
49
KARIN STANEK<br />
ilustracja pochodzi z czasopisma "Światowid" z 5 lipca 1964 r.<br />
czyli bigbit jako styl<br />
i filozofia życia<br />
PROF. IZOLDA KIEC<br />
50<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Fot. A. Wituszyński (okładka „Przekroju” z 10 czerwca 1962)<br />
Rodzicom<br />
Hance z warkoczami i Jankowi Włóczędze<br />
Pierwszą – i być może jedyną – dziewczyną<br />
polskiej piosenki była Karin<br />
Stanek. Jedyną, ponieważ jak żadna<br />
inna spośród jej rówieśnic, bigbit uczyniła<br />
stylem życia, własną filozofią istnienia –<br />
nie tylko na scenie, lecz także poza nią, na<br />
zawsze. I za tę wierność zapłaciła wysoką<br />
cenę. Wygnania i samotności…<br />
Historia Karin Stanek, urodzonej w połowie<br />
lat czterdziestych ubiegłego wieku<br />
bytomianki, to historia niezwykłej kariery,<br />
która rozpoczęła się w 1962 roku, kiedy<br />
nastoletnia dziewczyna, zmuszona przerwać<br />
naukę, by pomóc mamie w wychowaniu<br />
kilkorga rodzeństwa i w utrzymaniu<br />
domu, pracująca jako goniec w jednym<br />
z miejscowych przedsiębiorstw, wzięła<br />
udział w przesłuchaniu młodych talentów<br />
organizowanym przez zespół Czerwono-<br />
-Czarni. Zaśpiewała swój popisowy numer<br />
Hulla Tutulla, a potem jeszcze Tutti Frutti<br />
Little Richarda oraz Jimmy Joe – już za<br />
moment swój pierwszy ogólnopolski przebój<br />
– i tego samego dnia otrzymała angaż<br />
do Czerwono-Czarnych, najpopularniejszej<br />
wówczas grupy bigbitowej prowadzonej<br />
przez Franciszka Walickiego. Specyfiką<br />
zespołu była ciągła obecność w nim kilkorga<br />
wokalistów i wokalistek. Oprócz Karin<br />
śpiewali w Czerwono-Czarnych: Marek<br />
Tarnowski, Michaj Burano, Toni Keczer,<br />
Henryk Fabian, Wojciech Gąssowski, Jacek<br />
Lech, no i dziewczyny – Helena Majdaniec<br />
oraz Kasia Sobczyk. Wykonawcy rywalizowali<br />
o piosenki. Ten, kto trafił w przebój,
Karin się kłania i kłania,<br />
konferansjerzy stoją<br />
bezradni, a kilkutysięczna<br />
widownia Opery Leśnej<br />
wzywa Karin, aby<br />
śpiewała dalej.<br />
Karin Stanek i Helena Majdaniec (archiwum autorki)<br />
był ulubieńcem publiczności i występował najwięcej.<br />
Ale początkowo ta rywalizacja nie miała w sobie nic<br />
z destrukcji, przeciwnie – integrowała artystów, a głównie<br />
zapewniała dobrą zabawę razem z publicznością.<br />
Dopiero z czasem, gdy wykrystalizowały się osobowości<br />
sceniczne, a wraz z nimi gwiazdorskie ambicje – zespół<br />
zaczęła toczyć choroba. To jednak był już koniec dekady,<br />
który zbiegł się z wygaszaniem przez władzę bigbitowego<br />
buntu i z dojrzewaniem wczorajszej młodzieży, którą pochłaniało<br />
codzienne życie: praca, dom, wychowywanie<br />
własnych dzieci.<br />
Artystka próbowała jeszcze występować z innymi zespołami<br />
(z czeskim The Samuels i z poznańską kapelą Schemat).<br />
Wreszcie zdecydowała się na solową karierę, ale<br />
trudności, jakie przed nią piętrzono, wymusiły w połowie<br />
lat siedemdziesiątych decyzję o wyjeździe na stałe do<br />
Niemiec, gdzie od kilku lat mieszkała najbliższa rodzina<br />
piosenkarki. Karin wróciła do mamy. Nigdy nie stworzyła<br />
własnego domu, nagrywała niemiecko- i anglojęzyczne<br />
piosenki, występowała jako Baby Gun albo Cory Gun<br />
z zespołem Blackbird, ale nie potrafiła żyć bez swojej –<br />
polskiej – publiczności. Wracała do niej od 1991 roku,<br />
czyli od pierwszego wielkiego koncertu retrospektywnego<br />
rodzimego bigbitu, zorganizowanego przez Walickiego<br />
w sopockim amfiteatrze. Została wierna piosenkom<br />
młodości aż do końca, do samotnej śmierci w 2011 roku,<br />
w niemieckim miasteczku Wolfenbüttel.<br />
Anna Kryszkiewicz, menadżerka i przyjaciółka Karin<br />
Stanek, tak wspominała pierwsze po 15 latach<br />
niewidzenia spotkanie piosenkarki z fanami, już<br />
dorosłymi, doświadczonymi przez życie, pokaleczonymi<br />
codziennością, zawiedzionymi albo zauroczonymi<br />
polską transformacją, teraz – ponownie<br />
zjednoczonymi w bigbitowym rytmie:<br />
Karin wybiega na scenę, na widowni zrywa się<br />
burza braw. Podbiega do mikrofonu i kłania się,<br />
kłania, a brawa nie gasną. Publiczność wita Karin<br />
długo i gorąco, bez krzyków, tylko te długie, niegasnące<br />
brawa. Karin stoi przed mikrofonem bez ruchu,<br />
zdumiona, zaszokowana. […] trzyma w jednej<br />
ręce gitarę, drugą unosi do twarzy i zakrywa oczy.<br />
Płacze.<br />
Siedzę na widowni i rozglądam się wkoło, nikt nic<br />
nie mówi, jedni płaczą wraz z nią, reszta ma szklane<br />
oczy. W tym zawarta jest cała tragedia Karin,<br />
tragedia minionych lat spędzonych na obczyźnie.<br />
Tej sceny nie zapomni chyba nikt, trwa bardzo długo.<br />
Dopiero po wielu minutach Karin odzywa się<br />
do mikrofonu jeszcze niepewnym głosem: „Dziękuję,<br />
dziękuję, jesteście najukochańszą, najlepszą<br />
publicznością na świecie. Nikt nigdzie nie potrafił<br />
mnie tak witać, jak wy”.<br />
I znów brawa, tym razem radosne, z okrzykami.<br />
Karin jest szczęśliwa. Zespół zaczyna grać i Karin<br />
śpiewa głębokim, silnym głosem: „O Jimmy Joe, ja<br />
kocham ciebie”. I znów brawa. Publiczność bawi<br />
się razem z nią, śpiewają wszyscy razem. Wokół<br />
mnie 40-latki, a może i 50-latki śpiewają zawzięcie<br />
„O Jimmy Joe, ja kocham ciebie”. To jest istny szał,<br />
tego się nie da opisać, to trzeba przeżyć. […]<br />
Karin się kłania i kłania, konferansjerzy stoją bezradni,<br />
a kilkutysięczna widownia Opery Leśnej wzywa<br />
Karin, aby śpiewała dalej. […] Karin robi krótką<br />
próbę na scenie i po chwili zaczyna Jedziemy autostopem.<br />
Tego brakowało publiczności. Wszyscy<br />
śpiewają razem z nią, szaleją, tańczą. Czysty obłęd.<br />
Zapomnieli o swoich latach, mają znów 18 lat i jadą<br />
z Karin autostopem.<br />
Pierwsza idolka polskiej młodzieży nie chciała<br />
przyjąć do wiadomości dorastania i związanych<br />
z nim dramatów, konformizmów i zdrad pokolenia.<br />
Została na zawsze nastolatką, która wierzyła<br />
w marzenia, w przyjaźń, w to, że kobieta ma takie<br />
same prawa jak mężczyzna – w życiu prywatnym<br />
i w publicznej działalności. Grała na swojej ukochanej<br />
gitarze, nie widząc w tym gestu zawłaszczenia<br />
należącego do mężczyzn instrumentu, atrybutu<br />
zapewniającego dominację w świecie męskiej<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
51
Karin Stanek w teledysku do piosenki „Sobota to mój dzień”, 1967 r.<br />
(źródło: Wikimedia Commons)<br />
Wspólnota dziewcząt i chłopców z gitarami budowana<br />
była na poczuciu pokoleniowej i kulturowej odrębności.<br />
Na emocjach, które najlepiej wyraża nowa muzyka,<br />
gitarowe akordy, elektryzujące głosy wokalistów i ekspresja<br />
ciała, nareszcie uwolnionego z więzienia dobrych<br />
manier, na zachłyśnięciu radością i urodą życia. Przede<br />
wszystkim – na potrzebie bycia wolnym i niezależnym od<br />
schematów, od egzystencji podobnej do tej, jaką wiodą<br />
rodzice. Na przeczuciu istnienia lepszego, piękniejszego,<br />
twórczego świata. „Czułam, że chcę grać – wspominała<br />
po latach swe zauroczenie grą na gitarze Karin<br />
Stanek – że muszę, że siedzi we mnie coś, co może się<br />
wyzwolić właśnie dzięki tej gitarze”. Coś – czyli nieskrępowanie<br />
w wyrażaniu własnych uczuć i postaw. To od<br />
tej chwili właśnie nowa muzyka stanie się dla każdej kolejnej<br />
generacji młodych ludzi orężem buntu, wyrazem<br />
niezgody na to, co zastane. W oficjalnej wersji piosenki<br />
Chłopiec z gitarą dziewczyna z gitarą potwierdzała<br />
pokoleniową – bigbitową – wspólnotę i odrębność:<br />
muzyki. Przeciwnie – dla Karin był to znak pokoleniowej<br />
jedności – sposób na umacnianie wspólnoty młodych<br />
dziewcząt i chłopców:<br />
Z początku było nas bardzo mało,<br />
jak dobrych rymów w piosence.<br />
Chłopcy! Dziewczęta! Radio podało:<br />
jest nas już trzysta tysięcy!<br />
Chłopcy! Dziewczęta! Któż nam się oprze,<br />
aż trudno temu dać wiarę,<br />
właśnie sprzedano – radio podało –<br />
Trzystutysięczną gitarę.<br />
Trzysta tysięcy gitar nam gra,<br />
żyć – nie umierać!<br />
Trzysta tysięcy gitar co dnia,<br />
żyć – nie umierać!<br />
O tych gitarach każdy z nas śnił<br />
i forsę zbierał.<br />
Trzysta tysięcy woła od dziś<br />
żyć – nie umierać!<br />
Życie jest piękne, życie ma smak,<br />
więc nie martw się, no i kwita.<br />
Kto z nas się oprze, kiedy mu gra<br />
trzysta tysięcy gitar.<br />
Chłopiec z gitarą byłby dla mnie parą<br />
Chcę przez życie śpiewająco razem iść.<br />
Chłopiec z gitarą byłby dla mnie parą<br />
Może mnie o rękę prosić choćby dziś.<br />
Z nim by było szczęście moje,<br />
Dwie gitary i nas dwoje –<br />
To marzenie w sercu budzi niepokoje.<br />
Chłopiec z gitarą byłby dla mnie parą<br />
Ja zawrócę mu gitarę, a on mnie.<br />
Chłopiec z gitarą byłby dla mnie parą,<br />
Chłopca z gitarą chcę.<br />
Były bajeczki o pannie do wzięcia,<br />
O córce monarchy co chciała mieć księcia.<br />
Lecz ja nie jestem córką króla,<br />
Więc tytuł książęcy mnie nie rozczula.<br />
Choć by się znalazł królewicz czy książę,<br />
Ja nigdy na pewno z nim życia nie zwiążę,<br />
Chyba że oprócz tytułu by miał<br />
Gitarę i na niej grał.<br />
Chłopiec z gitarą byłby dla mnie parą…<br />
Każdy z gitarą byłby dla mnie parą<br />
Więc para najlepsza – gitara i ja!<br />
Pomnik Karin Stanek w Bytomiu (projekt J. Wichrowskiego; fot. A. Tyc; źródło: Wikimedia Commons)<br />
52<br />
Trzysta tysięcy gitar nam gra,<br />
żyć – nie umierać!<br />
Trzysta tysięcy gitar co dnia,<br />
żyć – nie umierać!<br />
[Trzysta tysięcy gitar]<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Ale była jeszcze nieoficjalna wersja<br />
tej piosenki albo jej ciąg dalszy, którego<br />
w 1963 roku nie pozwolono Karin<br />
śpiewać podczas festiwalu w Opolu<br />
ani nagrać w radiowym studiu. Nie<br />
chodziło nawet o żarty z oficjalnej,<br />
wysokiej kultury i jej rodzimych, nobliwych<br />
przedstawicieli, ale o wyraźny<br />
gest sugerujący, że to ona – niska, pogardzana<br />
przez rzekome elity, kultura,<br />
tu reprezentowana przez dziewczynę<br />
z gitarą, rości sobie prawa do tego, by<br />
dyktować warunki wspólnej egzystencji,<br />
a zwłaszcza – sposoby i metody<br />
wywierania wpływu na młodych ludzi,<br />
bo to o nich przecież toczyła się kulturowa<br />
batalia lat sześćdziesiątych:<br />
Gdy mi się Breza oświadczy lub Dygat,<br />
To z góry im powiem, że zbędna fatyga,<br />
I nic nie wskóra sam Putrament,<br />
Choć znany mi z pism jego<br />
temperament.<br />
Gdy przez Waldorffa list prześle<br />
Wodiczko,<br />
Nic z tego nie będzie, nie spłonie mi<br />
liczko.<br />
Chyba że każdy z tych panów by miał<br />
Gitarę i na niej grał!<br />
Breza z gitarą byłby dla mnie parą,<br />
Może mnie o rękę prosić choćby dziś!<br />
Dygat z gitarą byłby dla mnie parą,<br />
Miałby przy goleniu jeszcze jedną myśl!<br />
Ale Waldorff i Putrament<br />
Wielki by podnieśli lament<br />
I uciekli z Brezą za Spiżową Bramę…<br />
Każdy z gitarą byłby dla mnie parą<br />
Niech piosenki dla mnie śpiewa<br />
Dla mnie gra.<br />
Nie mogło być zgody decydentów na<br />
ów gest podporządkowania wysokiej<br />
kultury piosence, bigbitowemu rytmowi,<br />
nastoletniej gwiazdce estrady.<br />
Mechanizm opresji bowiem działał<br />
wyłącznie w jedną stronę – o czym<br />
boleśnie przekonała się młoda dziewczyna,<br />
w ciągu całej swojej kariery<br />
traktowana protekcjonalnie, wyśmiewana<br />
z powodu nie najlepszej dykcji,<br />
mało ambitnego repertuaru, scenicznego<br />
image’u. Nazywana „smarkulą”,<br />
„dziewczynką z warkoczykami”,<br />
„pacynką”, „maskotką”, „dynamitem<br />
z przedszkola”, „sekskapiszonem”,<br />
wreszcie – „malowaną lalą”. Taki<br />
zresztą tytuł – Malowana lala – nosi<br />
jeden z największych przebojów pio-<br />
senkarki i jedyna<br />
biografia Stanek,<br />
napisana przez<br />
nią we współpracy<br />
z Anną Kryszkiewicz,<br />
a wybór<br />
ów wydaje się<br />
jednym z największych<br />
nieporozumień<br />
w artystycznym<br />
życiorysie<br />
wokalistki.<br />
Trudno zrozumieć<br />
decyzję autorek<br />
dotyczącą tytułu<br />
książki, skoro<br />
sama Karin wspominała<br />
historię<br />
wykonania piosenki<br />
autorstwa<br />
Marka Sarta (muzyka)<br />
i Andrzeja<br />
Bianusza (tekst)<br />
podczas festiwalu w Sopocie w 1962<br />
roku następująco:<br />
Najważniejszą sprawą była piosenka.<br />
Co będę śpiewać? I tu raptem,<br />
niespodziewanie zaczęły się przykre<br />
sprawy. Otóż na pierwszej próbie,<br />
w Warszawie, zaproponowano mi piosenkę<br />
Malowana lala, która była już<br />
przedtem wykonywana przez kwartet<br />
wokalny (nawet w programach<br />
telewizyjnych), ale przeszła bez echa,<br />
jakoś nikt nie zwrócił na nią uwagi.<br />
Zespół sprzeciwił się dość ostro,<br />
wręcz nie chciał jej opracować, twierdząc,<br />
że jest zła, nie w ich stylu – po<br />
prostu nie podobała się. […] Spór<br />
trwał dość długo, wreszcie doszli jakoś<br />
do porozumienia między sobą<br />
i zadecydowano, że będę śpiewała<br />
jednak Malowaną lalę, ale opracowaną<br />
w stylu beatowym. Wszyscy śmiali<br />
się z tej piosenki, na czele z Heleną<br />
[Majdaniec], dzięki czemu obrzydzili<br />
mi ją dokumentnie. No ale cóż ja mogłam<br />
tu zdziałać? Musiałam śpiewać<br />
to, co mi przydzielili.<br />
Jest w „Przekroju” z 29 lipca 1962<br />
roku satyryczny rysunek Kazimierza<br />
Wiśniaka, ilustrujący festiwalowe<br />
wspomnienia Jerzego Afanasjewa<br />
zatytułowane Ach te śliczne szansonetki!<br />
czyli sopockie li-li – la-la. Na<br />
rysunku widać wystrojone, ufryzowane<br />
diwy mizdrzące się przed zwierciadełkiem,<br />
przed mikrofonem albo<br />
triumfalnie obnoszące swój sceniczny<br />
sukces. Wszystkie śmiertelnie poważne,<br />
zanurzone we własnej wielkości<br />
i sztuce, celebrujące prywatne ego.<br />
Malowane lale… Wśród nich wyróżnia<br />
się jedna postać: niewysoka dziewczyna,<br />
uśmiechnięta pieguska z warkoczami<br />
związanymi wielką wstążką,<br />
ubrana w wąskie spodnie, trzymająca<br />
w rękach gitarę. Wcale nie jest<br />
malowana. I wcale nie przypomina<br />
Rysunek Kazimierza Wiśniaka ("Przekrój" z 29 lipca 1962)<br />
lali! Karin… Potwierdzają ów wyraźny<br />
kontrast fotografie uczestniczek konkursu<br />
zamieszczone obok rysunku,<br />
a i tekst Afanasjewa, który wspomina,<br />
że spośród polskich wokalistek,<br />
oprócz Stanek, wystąpiły w Sopocie<br />
Sława Przybylska i Violetta Villas:<br />
„Sława Przybylska była zamyślona<br />
jak księżyc. Violetta Villas śpiewała jak<br />
ptak na gałęzi, trzepotała skrzydłami<br />
i płakała jak ptak”. To dość typowy<br />
obrazek piosenkarki lat sześćdziesiątych<br />
– sporo melancholii, nostalgii,<br />
łez, dystyngowanego piękna. I dopiero<br />
wtargnięcie na estradę Karin Stanek<br />
przełamuje ów stereotyp:<br />
A potem jak wyskoczył malutki krasnoludek<br />
Karin Stanek, dziewczynka<br />
ze złotymi rogami, jak nie kropnie!,<br />
jak na rogi nie weźmie i zacznie bóść!,<br />
gitarą machać i hej siup swoje góralskie<br />
„malowane baby” śpiewać, że<br />
kamery telewizyjne poczęły z radości<br />
ogonem merdać. A warkocze to miała<br />
takie jak ogonki od kota, którego<br />
ciocia była myszką, a ta myszka miała<br />
wujka, który był kotem. Jasne?<br />
Ciekawe, że Afanasjew zmienia<br />
w swoim tekście „malowaną lalę”<br />
na „malowaną babę”. Każde z tych<br />
określeń znaczy przecież coś innego.<br />
Słownik języka polskiego podaje, że<br />
związek frazeologiczny „Stać, siedzieć<br />
itp. jak malowana lala” oznacza „stać,<br />
siedzieć itp. bezmyślnie, bez ruchu,<br />
nie reagując na nic”. Baba natomiast<br />
to wśród kilku różnych – mniej<br />
i bardziej kobietom przyjaznych znaczeń<br />
– także baba-jaga i baba-jędza,<br />
czyli czarownica albo wiedźma, oraz<br />
herod-baba, czyli władczyni, a nawet<br />
despotka. Krytyk zatem musiał<br />
dostrzec w młodziutkiej Karin tę siłę,<br />
której nie posiadały jej starsze koleżanki<br />
– zdolność do samodzielnego<br />
działania. Spontaniczność, natural-<br />
53<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Afisz zapowiadający występ Czerwono-Czarnych (źródło: Archiwum Państwowe w Radomiu).<br />
Znaleźli się nawet tacy, którzy dawali<br />
mi „doskonałe, życzliwe” rady, a więc<br />
przede wszystkim, żebym zmieniła<br />
styl – muzyka sentymentalna, łzawa,<br />
albo awangardowa, muzyka „podziemia”.<br />
A znalazł się nawet ktoś, kto obiecał<br />
wziąć mnie do swojego programu<br />
telewizyjnego, ale powinnam być zupełnie<br />
inna, a więc założyć długą suknię,<br />
rozpuścić włosy lub spiąć w poważny kok<br />
i z powagą i statecznością odśpiewać jakąś<br />
tragiczną piosenkę – chyba o zawiedzionej<br />
miłości. Miałam przestać już być<br />
dziewczyną, a stać się kobietą! Na siłę!<br />
Nie wypadało mi powiedzieć wprost, co<br />
o tym myślę, ale potem aż popłakałam<br />
się ze śmiechu, kiedy w wyobraźni zobaczyłam<br />
siebie w takiej roli. Więc chciano mi<br />
odebrać to, co było we mnie inne, co było<br />
tylko moje, co odróżniało mnie od innych<br />
piosenkarek. To równało się zniszczeniu<br />
mnie! O nie, na to sobie nie pozwoliłam,<br />
pozostałam taka sama jak zawsze, żywa<br />
i wesoła.<br />
Nie chciała stać się kobietą, bo taka przemiana<br />
oznaczałaby negację całego jej dotychczasowego<br />
świata – wszystkiego, w co wierzyła,<br />
czym dzieliła się ze swoją publicznością.<br />
Także zatem w piosence dała wyraz przywiązaniu<br />
do dziewczęcej fryzury jako znaku<br />
młodości, niczym nieskrępowanej wolności,<br />
nonkonformizmu i wierności – sobie:<br />
ność i szczerość porywające tłumy.<br />
Niezłomność – która pozwalała ocalić<br />
indywidualność w natłoku zakazów, nakazów,<br />
dobrych rad, wychowawczych<br />
metod, nagród i kar rozdzielanych przez<br />
starszych, lepszych i mądrzejszych.<br />
Znakiem młodzieńczej, konsekwentnej<br />
postawy Karin były wspomniane przez<br />
Afanasjewa, widoczne na rysunku Wiśniaka,<br />
charakterystyczne warkocze, które<br />
artystka zaplatała aż do śmierci – jako<br />
symbol niewinności, dziewczęcości, ale<br />
z czasem – także jako znak uwięzienia<br />
w schemacie, uwikłania w przeszłość,<br />
w ściśle splecionych konwencjach obowiązujących<br />
kobiety w domu, w procesie<br />
edukacji, na scenie.<br />
Karin Stanek nie chciała poddać się rytuałom<br />
dorosłości – symbolicznym oczepinom,<br />
podczas których dziewczynie<br />
obcinano warkocze na znak jej wejścia<br />
w dorosłość. Co nie znaczy, że kreatorzy<br />
ówczesnej sceny muzycznej nie próbowali<br />
jej do tego nakłonić, pozbawić wpływu<br />
na uwielbiających ją młodych fanów,<br />
nauczyć pokory, uległości, pokazać, jakie<br />
jest miejsce młodej kobiety w społecznej<br />
rzeczywistości. I tak na przykład w „Filipince”<br />
z 3 lutego 1963 roku ukazał się<br />
tekst niejakiego Mikołaja zatytułowany<br />
Malowana piosenka:<br />
Leży przede mną plik Waszych listów,<br />
a w co drugim liście prośba o piosenki<br />
z repertuaru Karin Stanek. Właściwie wcale<br />
Wam się nie dziwię. Ostatnio tyle się<br />
pisało i mówiło na jej temat, że prośby są<br />
usprawiedliwione. Zastanawiam się tylko,<br />
czy wszyscy piszący na temat tej miłej<br />
dziewczyny nie robią jej dużej krzywdy. Bo<br />
pomyślcie tylko. Zrobiono z niej gwiazdę<br />
i bożyszcze młodzieży, a nie dano jej ani<br />
czasu, ani możliwości do nauczenia się<br />
tak trudnego zawodu, jakim jest zawód<br />
piosenkarza. Znajomość kilku piosenek<br />
i rytmu, a nawet duża muzykalność, to<br />
jeszcze zbyt mało. Od tego wprawdzie<br />
trzeba zacząć, to jest punkt wyjścia, ale<br />
potem trzeba wielu, wielu godzin pracy.<br />
Trzeba uczyć się dykcji, trzeba rozwijać<br />
swoją muzykalność, bo wrodzona nie na<br />
54<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
długo starczy, trzeba ciągle opracowywać<br />
nowe piosenki, trzeba pracować<br />
z muzykiem i reżyserem. O ile wiem, Karin<br />
Stanek nie ma na to czasu, bo musi<br />
stale występować. Talentu zaś może jej<br />
starczyć na jakiś czas tylko. A co potem?<br />
A potem zostanie jej żal do ludzi, którzy<br />
kazali jej być wielką gwiazdą, a nie dali<br />
jej możliwości nauczenia się zawodu piosenkarki.<br />
To wszystko, co tu napisałem, nie jest<br />
podyktowane niechęcią do Karin, którą<br />
naprawdę lubimy. I właśnie dlatego, że<br />
ją lubimy, nie chcemy jej robić krzywdy.<br />
Życzymy jej serdecznie, żeby nauczyła się<br />
wielu rzeczy i żeby została naprawdę dobrą<br />
piosenkarką.<br />
W latach siedemdziesiątych, gdy kończyło<br />
się obowiązujące w poprzedniej<br />
dekadzie przyzwolenie na „mocne uderzenie”<br />
rodzimych rockandrollowców, na<br />
różne sposoby dawano do zrozumienia<br />
młodym ludziom, że oto pora spoważnieć,<br />
zejść ze sceny, a już na pewno –<br />
wyposażyć swój wizerunek w atrybuty<br />
dorosłości. Nie oszczędzono Karin ani<br />
pomówień, ani kar: zamkniętych drzwi<br />
studiów nagrań, odwołanych koncertów<br />
i udziałów w telewizyjnych programach,<br />
nieprawd recenzentów, kpin oraz zdrad<br />
redaktorów, krytyków, a nawet koleżanek<br />
i kolegów z tak zwanego środowiska.<br />
Po latach piosenkarka wspominała:<br />
Warkocze moje, gdy wam śpiewam,<br />
w rytm twista się gną,<br />
w piosence każdej pomagają mi.<br />
Warkocze moje, jak widzicie,<br />
potrzebne mi są,<br />
choć z warkoczyków niemal każdy drwi:<br />
Niemodny warkocz, warkocz, warkocz<br />
– powiadają,<br />
zetnij warkocz, warkocz<br />
– doradzają,<br />
po co do warkoczy się wtrącają<br />
– któż to wie.<br />
Niejednych kłuje w oczy urok tych warkoczy,<br />
o warkocze cały bój się toczy.<br />
Ja nie zetnę jednak mych warkoczy,<br />
nie.<br />
Warkocze moje, kiedy tańczę,<br />
w rytm tańca się gną,<br />
więc w tańcu także pomagają mi.<br />
Warkocze moje i do tańca<br />
potrzebne mi są,<br />
co mnie obchodzi,<br />
że z nich każdy drwi.<br />
Niemodny warkocz, warkocz, warkocz…<br />
[Piosenka o warkoczach]<br />
Oprócz gitary i warkoczy charakterystyczną<br />
cechą scenicznego wizerunku<br />
Karin Stanek były… spodnie, a do nich<br />
odpowiednie do tańca balerinki oraz biała<br />
bluzka (czasem kolorowy sweterek).<br />
To był widok niezwykły w 1962 roku –<br />
młoda dziewczyna w spodniach zamiast<br />
grzecznej spódniczki! Choć sama artystka<br />
tłumaczyła: „Od początku trasy zawsze<br />
występowałam w spodniach, bardzo<br />
przyzwyczaiłam się do tego stroju, zresztą<br />
mogłam w nich swobodnie wykonywać<br />
wszystkie swoje taneczne ewolucje”,<br />
to natychmiast pojawiły się plotki, że<br />
z pewnością chce ukryć krzywe nogi, tatuaże,<br />
a być może nawet – jedną nogę ma<br />
krótszą? Karin bawiły te domysły i plotki,<br />
odpowiadała – jak zwykle – piosenką:
Fot. M. Karewicz<br />
Gdy się na scenie zakończył twist,<br />
wtedy dostałam śmieszny list,<br />
a w nim pytanie, czy Karina<br />
to jest chłopak czy dziewczyna?<br />
Ubiór chłopięcy, chłopięcy gest<br />
i dwa warkocze – co to jest?<br />
Więc ja wszystkim odpowiadam,<br />
czemu taki ubiór wkładam.<br />
Biała bluzka, czarne spodnie,<br />
tak najmilej, najwygodniej.<br />
Chociaż piękne stroje w sklepach są.<br />
Niech się inne stroją modnie,<br />
mnie wystarcza bluzka, spodnie,<br />
gdy się twistem kręci świat,<br />
a ja mam naście lat.<br />
Niech spróbuje ta lub ta,<br />
która furę sukien ma,<br />
tańczyć twista tak jak ja<br />
w sukieneczkach, falbaneczkach.<br />
Biała bluzka, czarne spodnie,<br />
tak się tańczy najwygodniej,<br />
gdy do twista porwał świat,<br />
gdy się ma naście lat.<br />
Mnie nie obchodzi paryski szyk,<br />
w modzie rewolta, mody szyk,<br />
niechaj starają się kobiety<br />
od Kaliny do Violetty.<br />
Nich sobie będzie w komisach ruch,<br />
mnie nie olśniewa żaden ciuch.<br />
Niech się stroją inne gracje,<br />
a ja swoją mam kreację.<br />
Biała bluzka, czarne spodnie,<br />
tak się tańczy najwygodniej,<br />
gdy się twistem kręci świat,<br />
a ja mam naście lat,<br />
a ja mam naście lat,<br />
a ja mam naście lat!<br />
[Biała bluzka, czarne spodnie]<br />
W połowie lat sześćdziesiątych Karin<br />
Stanek była ikoną młodzieżowego<br />
stylu. Nie, nie mody, bo na temat<br />
trendów, obowiązujących w sezonie<br />
fasonów, długości i kolorów nie wiedziała<br />
nic. Ale wiedziała sporo o marzeniach<br />
rówieśników, o ich sposobach<br />
na życie, na szczęście, na dobre<br />
samopoczucie. Dlatego młodzi ludzie<br />
tak kochali jej Jedziemy autostopem<br />
oraz Motor i ja – kiedy z własnej gitary<br />
robiła dwukołowy pojazd i wraz z<br />
gitarzystą z zespołu pędziła po scenie!<br />
Ale przede wszystkim – identyfikowali<br />
się z piosenką Tato, kup mi dżinsy:<br />
Tato, kup mi dżinsy-spodnie,<br />
Tato, będzie mi wygodnie,<br />
Tato, wszyscy mają dżinsy,<br />
Kup je mi!<br />
Tato, nie mów, że są drogie,<br />
Jak to wytłumaczyć tobie,<br />
Dżinsy kup mi, nie myśl długo,<br />
Raz, dwa, trzy!<br />
Nie do prasowania,<br />
Nie do cerowania,<br />
Fajne, nawet z łatą,<br />
Wierz mi, tato!<br />
Wszystkim torby nie potrzeba,<br />
Po co plecak, po co chlebak<br />
Wszystko siedzi w ich kieszeniach –<br />
Cały świat!<br />
Tato, kup mi dżinsy, tato,<br />
Na mróz, tato, i na lato,<br />
Nie chcę nawet już skutera,<br />
Kup je mi!<br />
W dżinsach świat przebiegnę cały,<br />
Będą ze mną dorastały,<br />
Kiedyś ślicznie je wyczyszczę<br />
Na swój ślub.<br />
Bardzo istotne było to, że o dżinsy<br />
upominała się ze sceny dziewczyna.<br />
Bo niby dlaczego dziewczęta miały<br />
być gorsze od swoich kolegów? Co do<br />
chłopców bowiem nie było wątpliwości<br />
– nosili z dumą polską odmianę<br />
modnych spodni – tak zwane teksasy.<br />
Ale wobec dziewcząt wychowawcy,<br />
kuratorzy i nauczyciele byli nieubłagani.<br />
Aż do lat 1972–1973, czyli<br />
szkolnych reform Edwarda Gierka, nie<br />
wolno było uczennicom nosić w szkole<br />
spodni! Przypomnijmy sobie scenę<br />
z filmu Wojna domowa, kiedy Anula,<br />
marząca o tym, by móc choć w czasie<br />
wakacji założyć dżinsy, w ukryciu,<br />
w tajemnicy przed wujostwem przerabia<br />
spodnie kolegi, dopasowując je<br />
do swojej figury…<br />
Karin śpiewającą „Tato, kup mi dżinsy”<br />
kochały polskie dziewczęta właśnie<br />
dlatego, że odważyła się wyśpiewać<br />
ich skryte marzenia i życzenia. Była jedyną<br />
tak bliską ich świata gwiazdą estrady,<br />
a może po prostu – przyjaciółką w warkoczach,<br />
w dżinsach, z gitarą, na której<br />
wygrywała bigbitowe przeboje.<br />
Zakończenie tej niezwykłej dziewczęcej<br />
wspólnoty, co więcej – wyjątkowego porozumienia<br />
dziewcząt i chłopców – zapowiedziała<br />
już w 1964 roku koleżanka<br />
Karin z zespołu Czerwono-Czarni, Kasia<br />
Sobczyk, która swój przebój O mnie się<br />
nie martw rozpoczynała słowami: „Zgoda,<br />
możemy się rozstać”, dalej zaś dokonała<br />
symbolicznego podziału na dziewczęce<br />
piosenki i męski bigbit: „Zawsze<br />
lubiłam stare piosenki, / A ty wolałeś<br />
bigbit. / Wszystko się zmienia, teraz te<br />
dźwięki/ Humor poprawia mi w mig”…<br />
I oto nadchodziła era powrotu do starych<br />
piosenek, które z upodobaniem<br />
śpiewały równo wyglądające i równo<br />
operujące głosem uczennice z zespołu<br />
Filipinki albo harcerki z Alibabek. Pełne<br />
uroku, przesympatyczne i niezwykle<br />
utalentowane – ale reprezentujące ów<br />
dawny, sprzed młodzieżowej rewolucji,<br />
model kobiecości. Kobiecości podporządkowanej<br />
rodzicom i nauczycielom,<br />
wreszcie – symbolicznie, towarzysząc<br />
w chórkach znanym solistom – odsuwającej<br />
się na daleki plan, odzywającej się<br />
drugim, wspierającym kolegów artystów<br />
głosem. [IK]<br />
IZOLDA KIEC<br />
55<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
WŁOSY<br />
56<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Foto: Pixabay
– Czy mogliby państwo jej umyć włosy? Bo<br />
takie po tej gorączce są brudne…<br />
W zasadzie nie posiwiała, choć ponad<br />
dwa miesiące minęły od nałożenia farby.<br />
Ludzie mają takie przekonanie, że ze<br />
szpitala się nie wychodzi, więc na jej wyraźne<br />
życzenie córka nałożyła farbę. Tę<br />
samą od wielu lat. Ciemny kasztan. Przyszły<br />
z siostrą dziś wcześniej. Kiedy to się<br />
skończy? Przychodziły codziennie. Obie<br />
albo na zmianę od dwóch tygodni, kiedy<br />
po trudnej reanimacji została podłączona<br />
do setki kabli i pracującej za nią aparatury.<br />
Miarowy wdech, wydech, wdech. Piiip<br />
piiiip piiip. Zmieniające się liczby i światła.<br />
Nie odzyskała przytomności. Wpatrywały<br />
się codziennie w grymas jej twarzy unoszonej<br />
pod intubacyjną rurką respiratora,<br />
w zamknięte powieki, szukając śladów życia.<br />
Choćby najmniejszej chęci powrotu.<br />
Tylko te ciemne włosy na poduszce – nienaturalne,<br />
niepasujące do miejsca i okoliczności.<br />
Pielęgniarki patrzą ze zdziwieniem.<br />
– Może później, teraz mamy sporo roboty<br />
przy chorych. Jest też nowe przyjęcie. Nastolatek<br />
z wypadku.<br />
Chwilę później na oddziale intensywnej terapii<br />
zaczyna się zaludniać. Pośpiesznie, na<br />
łóżku w obstawie ratowników i przenośnej<br />
aparatury wjeżdża pacjent ze śmigłowca,<br />
który przed chwilą wylądował na dachu<br />
szpitala. Żaden z chorych leżących na<br />
tym oddziale nie patrzy. Każdy zanurzony<br />
w oddechu własnego respiratora. Siostry<br />
wychodzą, nie mogą zostać dłużej. Nikt nigdy<br />
nie jest przygotowany na czyjąś śmierć,<br />
każda z nich przychodzi za wcześnie albo<br />
nie w porę, albo nie w ten sposób. Śmierć<br />
pozbawia ludzi godności, pozostawia na<br />
ich twarzach grymas. Ci, którzy pozostają,<br />
muszą zmierzyć się z własną bezradnością,<br />
a potem w skupieniu przejść proces godzenia<br />
się ze stratą. Każdy człowiek niesie<br />
w sobie historię. Barwność przeżyć. Czasem<br />
nieznośny charakter. Każdy jest dla kogoś<br />
stratą w chwili, kiedy kreska na kardiomonitorze<br />
niknie, najpierw spłaszczając swoją<br />
amplitudę, tak jakby dawała jeszcze czas<br />
zgromadzonym naokoło, żeby oswoić się<br />
z nieuchronnością. Z brakiem dźwięku. Cisza<br />
na tym oddziale jest najstraszniejszym<br />
dla żywych elementem historii. Dla chorych<br />
jest możliwością ulgi. Odpoczynku.<br />
Tego samego dnia ośmioletnia Ewelina<br />
z Nysy ścięła sześćdziesiąt centymetrów<br />
swoich długich włosów. Decyzję tę podjęła<br />
z rodzicami, aby pomóc swojej chorej<br />
na raka przyjaciółce. Pani Monika<br />
z małego teatru z południa kraju podjęła<br />
się wykonania peruki na jedwabiu dla małej<br />
Ani.<br />
– Mamo, włosy rosną. Urosną.<br />
Dzień jak co dzień. Na piątce morfina<br />
w stałym wlewie. Na szóstym stanowisku<br />
dołączono silne leki nasercowe. Starsza<br />
córka sprawdza, czy u mamy te same leki<br />
co wczoraj płyną pod kontrolą komputera.<br />
Łóżko na końcu sali jest puste. Kobieta zawiesza<br />
pytające spojrzenie na pielęgniarkach.<br />
– Adam miał dużo szczęścia. Wrócił do żywych<br />
i jest na innym oddziale. Czeka go długa<br />
rehabilitacja.<br />
Chłopak z wypadku przywieziony tydzień<br />
temu helikopterem. Dlaczego mama nie<br />
ma takiego szczęścia? Mariola wzdycha.<br />
No tak, tak – oczywiście rozumie słowa<br />
lekarza o szansach. O możliwościach.<br />
A raczej ich braku. Medycyna nawet tutaj,<br />
wśród komputerów, pomp i leków nie ma<br />
nieograniczonych możliwości.<br />
– Mamo, dlaczego ty nie chcesz odpocząć?<br />
Piiiip piiiiiip piiiiip. Mijają dwie kolejne<br />
doby. Chociaż tu czas stoi w miejscu.<br />
Mariola budzi się w nocy zlana potem.<br />
Jezu, ten kolor na mamy głowie!!! Dopiero<br />
teraz uświadamia sobie, że nie pojawił<br />
się ani jeden odrost, ani grama siwizny.<br />
One nie rosną. Po prostu nie urosły<br />
nic od dwóch miesięcy. Do rana nie jest<br />
w stanie zasnąć. Nie śpi już czwartą noc.<br />
Nie będzie w stanie jutro pójść do pracy.<br />
Podchodzi do lustra. Nie może na siebie patrzeć.<br />
Wizytę u fryzjera odwoływała już kilka<br />
razy. Może nie będzie tego pogrzebu… może<br />
wcale nie musi. Boże, jaki odrost. Matka nie<br />
byłaby zadowolona, gdyby tak zobaczyła ją<br />
na pogrzebie. Tuż po ósmej wykręca numer<br />
telefonu. Umawia się z fryzjerką. W szpitalu<br />
jest pierwsza. Włosy Marioli lśnią świeżym<br />
blaskiem. Pielęgniarka mówi komplement.<br />
Córka dotyka twarzy mamy. Patrzy<br />
z czułością. Potem zaczyna pieścić jej włosy.<br />
Jakie delikatne. Umyte. Dwie godziny później<br />
na monitorze pojawia się ciągła kreska.<br />
[KBS]<br />
KATARZYNA BRUS-SAWCZUK<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
57
58<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
ARTYSTA<br />
RZEŹBIARZ<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
59
Kawałki<br />
wewnętrznego<br />
świata<br />
60<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Piotr<br />
Michnikowski<br />
Ukończył Warszawską<br />
Akademię Sztuk Pięknych.<br />
Dyplom na Wydziale<br />
Rzeźby uzyskał<br />
w 1985 roku. Twórca kameralnych<br />
rzeźb z brązu<br />
i ceramiki oraz autorskich<br />
instrumentów muzycznych<br />
i instalacji. Jednym<br />
z jego charakterystycznych<br />
i unikatowych projektów<br />
jest cykl reliefów<br />
ceramicznych wykorzystujących<br />
malarski charakter<br />
szkliwa. Pracuje,<br />
posługując się własnymi<br />
technikami i recepturami<br />
powstałymi na przestrzeni<br />
wielu lat. Oprócz<br />
rzeźby zajmuje się także<br />
muzyką i pisaniem.<br />
rozmawia magdalena adaszewska<br />
„Życie niekiedy rozpada się na kawałki.<br />
Jedyne, co można z tym zrobić,<br />
to poskładać z powrotem w jakąś<br />
całość. A tak naprawdę, to może jest<br />
tak, że ta całość zawsze składa się<br />
z różnych kawałków, które nie zawsze<br />
do siebie pasują. Nic nie jest idealne,<br />
choć wszystko jest”. Słowa te były<br />
mottem Twojej ostatniej wystawy<br />
zatytułowanej „Kawałki barw”. Co<br />
chciałeś za ich pomocą przekazać?<br />
Przesłanie moich słów i prac jest bardzo<br />
ludzkie. Każdego z nas może spotkać<br />
to, że rozpadnie się na kawałki.<br />
Życie przynosi rozmaite zawirowania,<br />
przechodzimy od radości do rozpaczy,<br />
wspinamy się na wierzchołek góry<br />
i nagle z niego spadamy. Ale zawsze<br />
możemy się podnieść, pozbierać kawałki<br />
siebie i ruszyć dalej. Jesteśmy<br />
całością. I nawet jeśli na chwilę, na jakiś<br />
czas ta całość zostanie zachwiana,<br />
straci kontury, powinniśmy dążyć do<br />
jej umocnienia, sklejenia tego, co się<br />
rozpadło. To da się zrobić. To jest jeden<br />
z warunków naszej egzystencji. A w dodatku<br />
to, co potem się objawia, wciąż<br />
emanuje i zaskakuje swoim pięknem.<br />
Wystawa „Kawałki barw” okazała<br />
się Twoim wielkim sukcesem. Miała<br />
świetnych patronów medialnych<br />
i sponsorów, obecnych na wernisażu.<br />
Wśród gości można było spotkać<br />
znanych ludzi sztuki, kultury, dziennikarzy,<br />
aktorów. PROM Kultury<br />
w Warszawie pękał w szwach!<br />
Bardzo mnie to cieszy, wszystkim<br />
moim gościom dziękuję za obecność<br />
i wiele miłych opinii. Może to zasługa<br />
innej formuły wernisażu? Zazwyczaj<br />
otwarcia wystaw ograniczają się do<br />
powitania i powiedzenia kilku słów<br />
61<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
o artyście, przy czym często jest on<br />
tłem dla osoby wprowadzającej i organizatora<br />
czy kuratora (nie lubię tego<br />
określenia, bo brzmi dziwacznie, jakby<br />
artysta musiał być pilnowany z tytułu<br />
prawa). A potem jest tylko smętne<br />
snucie po sali albo poklepywanie<br />
artysty po plecach, albo huczne zamieszanie<br />
niemające nic wspólnego<br />
z pokazywaną sztuką i jej duchem. Ja<br />
miałem inny plan, zdecydowałem, że<br />
mój wernisaż będzie wyglądał inaczej.<br />
Głównie dlatego, że prezentowane<br />
przeze mnie reliefy bardzo odbiegają<br />
zarówno od malarstwa, jak i od rzeźby,<br />
są czymś nowym. Chciałem wyjaśnić<br />
temat i bardziej go przybliżyć oglądającym.<br />
W pierwszej części odbyła<br />
się rozmowa ze mną o mojej pracy,<br />
prowadzona przez Katarzynę Mazur,<br />
redaktor naczelną „Gentleman Magazine”.<br />
Znakomity pianista Bogdan<br />
Hołownia oczarował muzyką podobną<br />
do tej, jaka zazwyczaj rozbrzmiewa<br />
w mojej pracowni. Wieczór prowadził<br />
mój przyjaciel Roman Dziewoński,<br />
z którym przecież znamy się od najmłodszych<br />
lat – nietrudno zgadnąć<br />
dlaczego. Następnie goście zostali zaproszeni<br />
i na coś miłego dla oka, czyli<br />
oglądanie prac, i coś miłego dla podniebienia.<br />
A to wszystko dzięki wielu<br />
wspaniałym osobom, które przyczyniły<br />
się do powstania wystawy i organizacji<br />
wydarzenia. Jestem im wszystkim<br />
ogromnie wdzięczny.<br />
Twoje reliefy ceramiczne, tak bardzo<br />
podziwiane na wystawie, niosą ze<br />
sobą wiele treści i komunikatów. Zobaczyłam<br />
w nich poszukiwanie siebie,<br />
miłości, bliskości, natury.<br />
Tworząc, opowiadam o tym, co dla<br />
mnie najważniejsze. Zawsze kochałem<br />
naturę, byłem blisko niej. To<br />
kwintesencja życia. Wszystko. Człowiek<br />
jest jej częścią, tylko się od niej<br />
odcina. Zapomina o swojej przynależności,<br />
o źródle. A przecież tylko<br />
tam można odnaleźć siebie. Odnaleźć<br />
sens tego wszystkiego. Przecież<br />
ona przenika nas na wskroś. Wystarczy<br />
spojrzeć do wewnątrz, by ją poznać.<br />
Doznać. Spotkać samego siebie.<br />
62<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Życie niekiedy rozpada się na kawałki.<br />
Jedyne, co można z tym zrobić,<br />
to poskładać z powrotem<br />
w jakąś całość.<br />
A tak naprawdę, to może jest tak,<br />
że ta całość zawsze składa się z różnych<br />
kawałków, które nie zawsze do siebie pasują...<br />
Nic nie jest idealne, choć wszystko jest<br />
To natura jest Twoją największą inspiracją?<br />
Natura, ludzie. Wszystko, co zostało<br />
stworzone. Pierwiastki zebrane, sklejone<br />
w całość. Ja, inni ludzie. Spojrzenie,<br />
słowo, uśmiech. Cudowny poranek<br />
i nieoczekiwane zdarzenie. Pretekstem<br />
do tworzenia może być drobiazg.<br />
Fascynuje mnie życie jako całość, jako<br />
coś codziennego, zwyczajnego, ale tylko<br />
pozornie, bo właśnie w tej zwyczajności<br />
jest wielkość. To cud. Tak niewiele<br />
i aż tyle… Żyjemy i na co dzień o tym<br />
nie myślimy, nie zastanawiamy się, nie<br />
patrzymy na świat i egzystencję w taki<br />
sposób. To takie proste i piękne. Dla<br />
mnie to najcudowniejsza inspiracja.<br />
Źródło wszystkiego.<br />
Kolorystyka Twoich reliefów jest<br />
wprost niesamowita, energetyczna<br />
i sprawia, że nie można oderwać od<br />
nich oczu. Czy tak widzisz świat?<br />
Świat właśnie taki jest! Wystarczy zatrzymać<br />
się w pędzie, nawet na chwilę,<br />
i spojrzeć na to, co dokoła, innym<br />
okiem. Niebywałe jest to, że człowiek<br />
sam to piękno niszczy. Przecież to tak,<br />
jakby niszczył swój dom. Tak, ja właśnie<br />
tak postrzegam świat, napawa mnie to<br />
radością, taką odwieczną i trochę dziecięcą.<br />
Bardzo lubię w sobie ten stan.<br />
W Twoich dziełach jest światło…<br />
Ono jest wszędzie. Ja je tylko dostrzegam<br />
i przenoszę. Widzę je w drobiazgach,<br />
w codziennych sytuacjach.<br />
W małych radościach, tworzących<br />
większą całość.<br />
Twoja sztuka ma taki mocny, pozytywny,<br />
pełen dobrych uczuć i emocji<br />
przekaz.<br />
Staram się wszystko budować opierając<br />
się na radości życia. Jestem daleki<br />
od stereotypu, według którego najlepsze<br />
dzieła powstają z nieszczęścia.<br />
Dla niektórych artystów proces twórczy<br />
bywa bolesny, jednak ja nie doświadczam<br />
męki twórczej. Wybieram<br />
radość. Chcę ją czerpać i dawać. Myślę,<br />
że ludzie bardzo tego potrzebują.<br />
Właśnie tego światła. Ono daje nam<br />
wszystkim nadzieję. Przynosi ukojenie.
Tworzysz reliefy ceramiczne. A może<br />
jest odwrotnie i to one tworzą Ciebie?<br />
Coś w tym jest… Bo moje prace mają<br />
być lustrem, w którym każdego dnia odbiorca<br />
może się przejrzeć tak jak ja się<br />
w nich przeglądam w trakcie tworzenia.<br />
Sztuka to jest przekaz nie tyle myśli, co<br />
subtelnych emocji i doznań, które często<br />
są przez nas niezauważane i ignorowane.<br />
A przecież to one tak naprawdę<br />
tworzą nasz świat. Ten świat.<br />
Dlaczego „reliefy”?<br />
Być może ryzykowne jest, pośród rzeźbiarzy<br />
zwłaszcza, nazywanie tych prac<br />
reliefami. Ale analogicznie nie wydaje<br />
mi się właściwe nazywanie ich obrazami,<br />
pomimo mnogości barw. Delikatne<br />
faktury, struktury powierzchni<br />
gliny pod szkliwem, obok głębokiej<br />
ingerencji podziałów w płaszczyznę<br />
koloru, zupełnie różnią je od malarstwa.<br />
Abstrahuję tu już od samego<br />
sposobu nakładania tego szkliwa pod<br />
postacią szaroburych zawiesin, które<br />
kolor ujawniają po wypaleniu. Użycie<br />
przeze mnie materii ceramicznej uzasadniałoby<br />
może nazywanie tych prac<br />
mozaiką, ale tutaj też są zasadnicze<br />
różnice: to nie jest układanie z barwnych<br />
kawałków, tylko tworzenie kawałków,<br />
które są barwione. Właściwie<br />
od samego początku, kiedy zacząłem<br />
tworzyć te dzieła, zastanawiam się<br />
nad nazwą. Bo niby to obraz, ale inny.<br />
Niby to ceramika, ale skupiam się tu<br />
na przekazie i na właściwościach materii,<br />
a nie na tworzeniu form użytkowych:<br />
dzbanków, kafelków czy talerzy.<br />
Kolorystycznie to jakby malarstwo:<br />
barwa i rysunek na czymś płaskim...<br />
a jednak tak bardzo inna historia.<br />
I to co najmniej z dwóch powodów.<br />
Po pierwsze, w trakcie tworzenia nie<br />
widzę, co mam pod pędzlem. Nakładam<br />
kolejne warstwy szaroburych<br />
i rdzawych zawiesin, które dopiero po<br />
procesie wypalenia ujawniają swój<br />
kolor i jego głębię (jakże bardziej intensywną<br />
od jakiejkolwiek farby),<br />
a dopiero po złożeniu fragmentów<br />
„obrazu” w całość – swoją interakcję<br />
z sąsiednimi kolorami. Tymczasem<br />
malarz widzi wszystko od razu. A po<br />
drugie, glina, na którą nakładam zawiesiny,<br />
nigdy nie jest płaska. Drobną<br />
i subtelną strukturę często rozrzeźbiam<br />
miejscami dość głęboko. Daje<br />
mi to możliwości malarzowi niedostępne.<br />
A więc relief. Ale czy płaskorzeźba?<br />
Taka „bardzo” płaskorzeźba.<br />
63<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Autorską technikę reliefu ceramicznego<br />
artysta rozwijał na przestrzeni<br />
lat, co wynikało z fascynacji<br />
z jednej strony wyjątkowymi właściwościami<br />
szkliw ceramicznych i malarskimi<br />
efektami, jakie dzięki nim<br />
można uzyskać, a z drugiej – pracą<br />
z fakturą i możliwościami kształtowania<br />
gliny, utwardzanej później<br />
w wysokiej temperaturze. Pozwoliła<br />
ona na powstanie unikalnej, malarsko-rzeźbiarskiej<br />
formy wypowiedzi.<br />
Okazuje się, że tę technikę można<br />
wykorzystać do opowiedzenia o czymś<br />
dużo głębszym, a jednocześnie dużo<br />
bardziej subtelnym niż samo piękno<br />
materii. Obrazy lub reliefy, jak<br />
woli je nazywać artysta, charakteryzują<br />
się wyjątkową intensywnością<br />
i trwałością barw, a także niezwykłą<br />
zmiennością w zależności od oświetlenia.<br />
Wynika to stąd, że szkliwa<br />
ceramiczne załamują światło w sobie<br />
tylko właściwy sposób. Efekt<br />
ten jest zależny również od struktury<br />
powierzchni gliny, na którą<br />
są nałożone. Kształty elementów,<br />
z których składają się prace, są<br />
przemyślanym zabiegiem formalnym,<br />
współistniejącym z ich treścią.<br />
Podział na kawałki barw, poza przesłaniem<br />
o cudzie składania rozsypanego<br />
życia, to też wymóg technologiczny.<br />
Tak, bo chociaż mógłbym tymi okruchami<br />
ceramicznej materii pokrywać<br />
nawet całe ściany, to jednak nie mam<br />
możliwości wypalenia zbyt dużej powierzchni<br />
w jednym kawałku. I to znowu<br />
z dwóch powodów: piec ma swoje<br />
wymiary, a poza tym, przez występujące<br />
różnice temperatur i właściwości<br />
samej gliny duża płaszczyzna w stosowanej<br />
przeze mnie technice i tak by<br />
popękała. Dlatego podział na „kawałki<br />
barw” jest nieunikniony. A skoro tak,<br />
to należy go świadomie wykorzystać<br />
i wpleść w twórczość jako rysunek,<br />
zasadę czy też formę siatki, jako integralną<br />
część wyrazu pracy czy też nawet<br />
jej przekazu.<br />
64<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Z ceramiki powstają dzieła sztuki.<br />
Twoje prace są wyjątkowe, nietuzinkowe.<br />
To rzadkość. Reliefy ceramiczne<br />
wykonujesz techniką, którą rozwijałeś<br />
na przestrzeni lat. Dochodziłeś<br />
do wszystkiego sam.<br />
Proces powstawania ceramiki zafascynował<br />
mnie przed laty, tak jak i dar natury,<br />
glina, występująca w różnych postaciach,<br />
częściej jednak jako skała niż<br />
miękka masa. Można ją odpowiednio<br />
kształtować. Poddać procesowi niesamowitemu<br />
z mojej perspektywy. Glina<br />
staje się miękka i plastyczna dzięki wodzie,<br />
o której mówi się przecież, że jest<br />
źródłem życia. Z tej gliny, dzięki naszym<br />
dłoniom, powstaje kształt. Ten kształt<br />
trzeba wysuszyć, czyli pozwolić, by<br />
woda wyparowała. Potem następuje<br />
wypalanie w bardzo wysokiej temperaturze,<br />
dosłownie przejście przez ogień.<br />
I to, co było miękkie dzięki wodzie, nagle<br />
staje się misą, która tę wodę może<br />
w sobie zawierać, lecz już w zupełnie<br />
inny sposób. Dopóki... nie rozpadnie<br />
się na kawałki. Symbolika tego procesu<br />
jest fascynująca. To takie odniesienie<br />
do życia. Glinę w dodatku można barwić,<br />
co ma dodatkową wartość. Można<br />
uzyskiwać niezwykłe powierzchnie<br />
i odcienie. Szukałem swoich barw<br />
i faktur pod kątem polichromii rzeźby.<br />
Zwykłe, błyszczące szkliwo nie pasowało<br />
do moich zamierzeń, eksperymentowałem<br />
więc z różnymi składnikami,<br />
by uzyskać matowe lub tzw. satynowe<br />
wykończenie. Wszystkiego uczyłem się<br />
sam. Testowałem. Odkryłem, że szkliwa<br />
ceramiczne mogą dawać niezwykłe<br />
efekty malarskie. I tak zrodził się<br />
w mojej głowie pomysł, by skupić się<br />
na kolorze i tworzyć wyjątkowe obrazy.<br />
Dochodziłem do tego na przestrzeni<br />
lat, zmieniając metody wypalania, docierając<br />
do nowych składników i znajdując<br />
różne rodzaje gliny.<br />
Jak wygląda proces twórczy od pomysłu<br />
do skończonego dzieła?<br />
To długa droga. Zdarzają się niespodzianki.<br />
Zazwyczaj po pierwszym wypale<br />
jestem nieco zawiedziony. Dopiero<br />
wtedy widzę, czy pierwotny zamysł<br />
był słuszny i wiem, jaki kolor nałożyć<br />
na poprzedni. Szkliwa w trakcie wypału<br />
„przegryzają” się i przenikają. Czasem<br />
można kolor zmienić zupełnie,<br />
czasem niewiele da się zrobić i trzeba<br />
poprawiać sąsiednie albo wręcz całą<br />
koncepcję. Niekiedy warto zrobić szalony<br />
eksperyment i nałożyć całkiem<br />
inne szkliwo. Co powien czas coś wychodzi<br />
za pierwszym razem, jakiś fragment<br />
„od strzału”. Jednak dopiero po<br />
drugim lub trzecim wypale to wszystko<br />
zaczyna do siebie pasować i grać.
Wtedy wystarczy już tylko niektóre<br />
elementy włożyć do pieca kolejny raz.<br />
Część z nich wypalam klasyczną techniką<br />
raku. Po dojściu do temperatury około<br />
965 stopni rozgrzane do czerwoności<br />
elementy wrzucam w trociny, powodując<br />
tzw. redukcję, czyli metalizację szkliwa<br />
na miedziany, złoty lub czarny kolor.<br />
Wtedy gliniany podkład czernieje, co<br />
bywa później widoczne w szczelinach<br />
między płytkami. Oko napotyka połysk,<br />
załamanie powierzchni, grubość, głębokość<br />
podziału i to, co jest pod spodem<br />
– wszystko może świadomie niezauważalne,<br />
ale budujące całościowe wrażenie.<br />
Każdy element jest tutaj ważny,<br />
nawet podkład, na który naklejone są<br />
ceramiczne kawałki czy materiał, z którego<br />
zbudowana jest rama.<br />
Mamy więc do czynienia nie z pomalowaną<br />
płaszczyzną płótna i swobodną<br />
ręką trzymającą pędzel, lecz z realną,<br />
namacalną i dotykalną materią…<br />
Dokładnie tak. Materia jest ważna. Materia,<br />
oprócz koloru, ma swoją wagę,<br />
temperaturę, gładkość lub porowatość<br />
i szorstkość. Ciało to czuje, dłoń może<br />
dotknąć. Oko to widzi. Oko widzi światło,<br />
blask, barwę, która też jest pochodną<br />
światła. Szkliwa ceramiczne są<br />
w swojej istocie cieniutką warstewką<br />
barwnego szkła, przejrzystego lub nie,<br />
nałożonego na powierzchnię gliny.<br />
To struktura tej powierzchni, oprócz<br />
ilości tego, co nakładamy pędzlem,<br />
warunkuje grubość warstwy szkliwa<br />
w miejscach niewielkich załamań<br />
i wgłębień. A to z kolei decyduje<br />
o sposobie, w jaki światło załamuje<br />
się na powierzchni obrazu, i o odbiorze<br />
wrażeń kolorystycznych. I to jest<br />
jedna z niezwykłych właściwości tych<br />
prac, która niezmiennie mnie zachwyca<br />
i powoduje, że chcę tworzyć kolejne<br />
i wciąż eksperymentować: ich zmienność<br />
w zależności od oświetlenia.<br />
Twoje reliefy wyglądają inaczej<br />
o różnych porach dnia. To tak, jakby<br />
się patrzyło – w zależności od światła<br />
– za każdym razem na trochę inny<br />
obraz. Niesamowity efekt.<br />
Nie raz miałem okazję do tego, żeby<br />
zaobserwować, że w zależności od<br />
pory dnia czy kąta padania światła, te<br />
moje obrazo-reliefy potrafią się zupełnie<br />
zmienić. Inne są rano, kiedy dzień<br />
się dopiero rozpędza. Inne są w południe,<br />
kiedy promień słońca potrafi<br />
wydobyć z nich np. ukryty metaliczny<br />
blask w zielonkawym szkliwie. Jeszcze<br />
inne są w półmroku lub prawie zupełnej<br />
ciemności, kiedy nikłe światełko<br />
padające z ulicznych lamp za firanką<br />
lub spod szpary drzwi sąsiedniego<br />
pokoju ujawnia tajemniczą obecność<br />
kształtów fragmentów materii.<br />
Materia to Twój żywioł?<br />
Jestem rzeźbiarzem, więc materia<br />
i jej właściwości to mój żywioł. Materia<br />
ma całe mnóstwo właściwości.<br />
Mało kto zdaje sobie sprawę, że<br />
w pewnym sensie jest także i dźwiękiem.<br />
A dźwięk jest materią. Mogę to<br />
także wytłumaczyć w czysto naukowy<br />
sposób, ale może innym razem. Tutaj<br />
tylko chcę zaznaczyć, jak ważna dla<br />
mnie jest moja ukochana muzyka,<br />
a obok niej cisza, również zawarta<br />
w materii. Część moich prac do muzyki<br />
nawiązuje i o niej mówi. Dość powie-<br />
65<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
dzieć, że gdybym nie był rzeźbiarzem,<br />
to na pewno byłbym kompozytorem.<br />
Wtedy to samo rzekłbym o muzyce.<br />
Jaka muzyka jest Ci najbliższa?<br />
Ta, którą uwielbiam słuchać przy pracy:<br />
jazz znad Sekwany, gypsy swing czy<br />
gitarowy fingerstyle jazz w wykonaniu<br />
np. Tommy'ego Emmanuela. Czyli<br />
coś, co z jednej strony wywołuje wewnętrznie<br />
rozpierającą radość i buja<br />
rozkołysanym rytmem, a z drugiej<br />
przynosi cudowne ukojenie i powala<br />
siłą spokoju. Moim marzeniem jest, by<br />
doznania, które przynoszą moje prace,<br />
były podobne do tych, które niesie<br />
muzyka. Oczywiście nie chcę nikogo<br />
„powalić” w sensie dosłownym, może<br />
też i nie w przenośni – na to jestem<br />
za skromny. Ale ukołysać i ukoić nerwy<br />
w tych nieco koszmarnych czasach –<br />
chętnie. Chcę, by delikatne rozedrganie<br />
powierzchni moich prac ukołysało<br />
różnych narzędzi. Ceramika jest jednym<br />
z nich.<br />
O tym, że zostaniesz rzeźbiarzem,<br />
zdecydowałeś w wieku sześciu lat.<br />
Pamiętam zdjęcia ołtarza Wita Stwosza<br />
w albumie u babci – to było coś!<br />
Patrzyłem na nie zafascynowany.<br />
I rzeźbiłem swoje małe dziełka z plasteliny.<br />
Tworzyłem też kasztanowe<br />
ludziki. Sprawiało mi to radość i frajdę.<br />
W ten oto sposób zacząłem swoją<br />
artystyczną drogę. W szkole rozwijałem<br />
ją pod kierunkiem znakomitych<br />
profesorów. Początkowo uważałem,<br />
że sztuka powinna być użytkowa,<br />
więc rozpocząłem studia na Akademii<br />
Sztuk Pięknych, na Wydziale<br />
Wzornictwa Przemysłowego. Szybko<br />
jednak zorientowałem się, że zawód,<br />
którego się uczę, nie ma przyszłości.<br />
To były lata 80. Spod ręki artystów<br />
mogły wyjść najpiękniejsze projekty,<br />
Twoje rzeźby zdobią domy prywatnych<br />
kolekcjonerów. Niektóre zostały<br />
wypożyczone od nich na wystawę.<br />
Białe, zawoalowane albo stworzone<br />
z barwnych kawałków. Każda niesie<br />
przekaz. Co wolisz tworzyć teraz, na<br />
aktualnym etapie swojej artystycznej<br />
drogi: rzeźby czy reliefy?<br />
I to, i to uwielbiam. Ale to są różne<br />
procesy. Reliefy fascynują mnie ze<br />
względu na światło, które zmienia je<br />
w zależności od pory dnia. Rzeźba to<br />
jest coś, co jest związane z dotykiem:<br />
dłońmi jesteśmy w stanie odkryć i poczuć<br />
kształt, bryłę i jej właściwości, jej<br />
piękno. Myślę o tym, żeby rzeźbę połączyć<br />
z reliefem, w formach trójwymiarowych<br />
wykorzystać możliwości,<br />
jakie daje ceramika traktowana w podobny<br />
sposób, co w przypadku moich<br />
bardzo płasko rzeźbionych form. Świadomie<br />
użycie jej kruchości, głębi barw,<br />
subtelności powierzchni w połączeniu<br />
z twardością i dodatkowo niemal metaliczną<br />
dźwięcznością może dać niesamowicie<br />
zaskakujący efekt.<br />
Tytuły Twoich prac są intrygujące.<br />
Widzę ciebie, a ty mnie, Pomiędzy<br />
ludźmi dziwnie jest, Kawałki wewnętrznego<br />
świata, Czasami próbuję<br />
odnaleźć się w pejzażu… Kiedy<br />
powstają w Twojej głowie?<br />
Najczęściej, kiedy praca jest już gotowa.<br />
Patrzę na to, co stworzyłem,<br />
i nagle pojawia się myśl. Kwintesencja<br />
tego, co chciałem przekazać. Cieszę<br />
Pracuję wielowątkowo, na pograniczu różnych technik i sztuk.<br />
Interesuje mnie głównie pogłębione odczuwanie i refleksja<br />
pozawerbalna, pozostająca w sferze niedostępnej rozumowej<br />
analizie, lecz żywo obecna: ta, w której człowiek może się<br />
jedynie odnaleźć, lecz nie może jej stworzyć. Ciekawią<br />
mnie wszelkie aspekty ludzkiego istnienia jako niezwykłego<br />
faktu. Nie interesuje mnie w sztuce ani prowokacja, ani<br />
przeciwstawianie się czemukolwiek. Zamiast tego wolę<br />
poszukiwanie uniwersalnych odniesień i wewnętrznego spokoju.<br />
oczy, a kształty rysunku i cisza materii<br />
utuliły zmysły. Bawi mnie fakt, że słowo<br />
„relief”, oznaczające płaskorzeźbę,<br />
w języku angielskim jest także „ulgą”<br />
czy też „wypoczynkiem” – czego życzę<br />
sobie i odbiorcom moich prac.<br />
Twoja ostatnia wystawa miała na celu<br />
zaprezentowanie reliefów i pokazanie,<br />
jak niezwykłe dają możliwości. Ale<br />
to jest tylko jeden z kierunków Twojej<br />
twórczości. Na wystawie „Kawałki<br />
barw” mogliśmy też podziwiać rzeźby,<br />
bo przede wszystkim jesteś rzeźbiarzem.<br />
Przez całe lata w centrum mojej twórczości<br />
były rzeźby. Teraz jestem rzeźbiarzem,<br />
który wykorzystuje elementy<br />
ceramiki jako środek wyrazu. Bo artysta<br />
to nie jest ktoś, kto umie coś sobie<br />
zręcznie stworzyć. Przede wszystkim<br />
to ktoś, kto ma coś do powiedzenia,<br />
chce coś przekazać i używa do tego<br />
66<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
które nie doczekawszy się realizacji,<br />
zostałyby wrzucone do szuflady.<br />
Na szczęście miałem zajęcia z rzeźby<br />
z prof. Krystianem Jarnuszkiewiczem,<br />
a jego brat, Jerzy Jarnuszkiewicz, prowadził<br />
pracownię na Wydziale Rzeźby.<br />
Zmieniłem więc wydział na rzeźbę.<br />
się, że tytuły się podobają i działają na<br />
wyobraźnię – każdy może zinterpretować<br />
mój przekaz, jak tylko chce.<br />
Czuć w nich pomysł nie tylko artysty<br />
rzeźbiarza, lecz także literata. Piszesz<br />
książkę. To, co już powstało, wciąga<br />
od pierwszego zdania. Zdradzisz czytelnikom,<br />
o czym będzie?<br />
Pisałem kilka miesięcy temu. Zrobiłem<br />
przerwę na czas przygotowywania wystawy.<br />
Teraz wrócę do pisania. Wolałbym<br />
nie zdradzać szczegółów, mogę<br />
jedynie powiedzieć, że książka będzie<br />
się składać z kawałków barw mojego<br />
dzieciństwa.<br />
Podczas pisania książki też słuchasz<br />
muzyki?<br />
Czasem, choć pisanie wymaga innego<br />
rodzaju skupienia. Akurat w tym rodzaju<br />
twórczości wolę ciszę.
Kochasz muzykę, masz swoją ulubioną<br />
do słuchania, ale też sam ją tworzysz.<br />
Grasz na gitarze i śpiewasz.<br />
Jesteś autorem tekstów, poruszających,<br />
subtelnych. Ale też śmiesznych<br />
i pikantnych limeryków.<br />
Lubię twórczość szeroko pojętą. Na<br />
pierwszym planie jest oczywiście rzeźba.<br />
Pisanie i komponowanie jest oddechem.<br />
Słyszę i wyczuwam muzykę, wibracje<br />
w glinie i ceramice. Dźwięki otaczają<br />
mnie i są we mnie. Naturalną koleją rzeczy<br />
jest więc sklejanie ich w całość.<br />
Tak, jak sklejasz kawałki barw…<br />
Nie myślałem o tym w ten sposób. Ale<br />
może tak właśnie jest?<br />
Tworzysz też instrumenty. To dla Ciebie<br />
forma wypowiedzi czy po prostu<br />
lubisz wiedzieć, na czym grasz, znać<br />
swój instrument od podszewki?<br />
Kiedyś wpadłem na pomysł, by udoskonalić<br />
moją gitarę. Rozebrałem ją<br />
więc i zbudowałem od nowa. Dotknąłem<br />
materii od strony technicznej.<br />
Zacząłem się zastanawiać, jaki to ma<br />
związek z rzeźbą. Fascynacja muzyką<br />
i dźwiękiem, wydobywanymi z przedmiotów,<br />
które tworzę, spowodowała,<br />
że zacząłem ich tworzyć coraz więcej.<br />
Uzyskiwanie brzmienia według mnie<br />
ściśle wiąże się z materią, a rzeźba to<br />
materia. Istnieje w przestrzeni tak jak<br />
rozchodzący się dźwięk. Jest zbiorem<br />
nieustannie wibrujących atomów.<br />
Wszystko wibruje. Ciekawe jest na<br />
przykład to, że nawet ta miękka glina<br />
wydaje różne dźwięki, kiedy się<br />
w niej pracuje. A po wypaleniu potrafi<br />
brzmieć jak dzwon. Instrumenty, które<br />
tworzę, są taką pierwotną formą czegoś,<br />
z czego można w zamierzony sposób<br />
wydobyć dźwięk, jeszcze niebędący<br />
muzyką. Choć na niektórych można<br />
też coś zagrać… Pamiętam, jak kiedyś<br />
znany kompozytor Krzesimir Dębski<br />
zobaczył moje „skrzypce”, złożone<br />
z drewnianego gryfu i ceramicznego<br />
pudła rezonansowego w kształcie skorupy<br />
żółwia, podtrzymywanego przez<br />
stalową konstrukcję i sznury, wyposażone<br />
w dwie struny od wiolonczeli.<br />
Wziął je i zagrał fajny kawałek.<br />
Twoja pracownia to królestwo pięknych<br />
prac, rzeźb, obrazów i ceramiki,<br />
ale nie tylko. To też półki zastawione<br />
słoikami z farbami, pojemnikami wypełnionymi<br />
substancjami o tajemniczych<br />
nazwach. Jesteś też alchemikiem.<br />
Muszę nim trochę być. Proces tworzenia<br />
wymaga praktycznej wiedzy<br />
na temat tych wszystkich substancji,<br />
proszków, tlenków, zawiesin, niekiedy<br />
śmierdzących mikstur. To nie tylko szkliwa,<br />
ale też mieszanki i kwasy do trawienia<br />
i patynowania brązu, płyny do<br />
oksydowania stali, wynalazki do rdzewienia<br />
tejże, odczynniki chemiczne,<br />
kleje, pasty, żywice, silikony do form,<br />
rozpuszczalniki do farb... pełno tego na<br />
półkach. Czasem zapominam, co gdzie<br />
mam, a najgorzej, kiedy zapominam<br />
napisać na jakimś słoiku, co jest w środku.<br />
Wtedy może być zabawnie…<br />
W tym królestwie są też niesamowite<br />
urządzenia, które zrobiłeś sam.<br />
Począwszy od drewnianych schodów,<br />
przez stelaż na obrazy, a na<br />
drukarce i frezarce 3D skończywszy.<br />
Jesteś jak człowiek renesansu.<br />
Mój piec ceramiczny i sterowanie<br />
do niego również w całości zrobiłem<br />
sam. Lubię być samowystarczalny<br />
i mieć poczucie, że tworzę wokół siebie<br />
świat, który jest tylko mój. Kiedy<br />
do danego procesu twórczego potrzebuję<br />
jakiegoś urządzenia – konstruuję<br />
je własnoręcznie, na podstawie własnych<br />
pomysłów, doświadczeń i projektów.<br />
Poza tym szkoda by mi było<br />
czasu na tłumaczenie fachowcom<br />
i wykonawcom, o co mi chodzi. Tak<br />
jest często dużo szybciej i taniej. To<br />
także wygoda i chęć poczucia, że ten<br />
cały proces twórczy to moja i tylko<br />
moja praca. Lubię mieć go w całości<br />
pod kontrolą.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
67
Jestem rzeźbiarzem,<br />
więc materia i jej właściwości<br />
to mój żywioł<br />
wybrane wystawy:<br />
INDYWIDUALNE<br />
1992 – Haus am See, Hanower<br />
1995 – Ceramika i Rzeźba, Galeria BRAMA, Warszawa<br />
1996 – Ceramika i Kolor, Galeria BRAMA, Warszawa<br />
1996 – Ceramika i Dźwięk, Galeria Dzielnicowego Centrum Promocji Kultury Praga-Południe, Warszawa<br />
2000 – Malarstwo i Rzeźba, Galeria BRAMA, Warszawa<br />
2000 – Rzeźba i Ceramika, Galeria BORKA – Miejsce Sentymentalne, Warszawa<br />
2001 – Wystawa „Obrazy i Obrazki Malowane Szkliwem”, Galeria BRAMA, Warszawa<br />
2001 – Rzeźba, Galeria Zapiecek, Warszawa<br />
2002 – Rzeźba, Galeria Poniatówka, Błonie<br />
2003 – Rzeźba, siedziba firmy Sybase, Warszawa<br />
2003 – Wystawa „Wariacje na Końskie Temata”, Zakrzów<br />
2005 – Wystawa „Rzeźba z Muzyką”, Galeria Zapiecek, Warszawa<br />
2017 – Wystawa obrazów i rzeźb, Galeria Za Regałami, Leszno<br />
2021 – Wystawa obrazów i rzeźb, internetowa Galeria GPS<br />
2022 – Wystawa obrazów i rzeźb, Willa Toscana, Warszawa<br />
<strong>2023</strong> – Wystawa „Kawałki barw” – reliefy ceramiczne i rzeźba, PROM Kultury, Warszawa<br />
ZBIOROWE<br />
1994 – Wystawa „Ceramika – Struktury, Znaczenia”, Centrum Rzeźby Polskiej, Orońsko<br />
2004 – Wystawa „Końskie Warsztaty”, Zakrzów<br />
2005 – Wystawa „Dwadzieścia lat później”, Galeria DAP, Warszawa<br />
2019 – Wystawa „PLEXUS”, Galeria Imaginarium, Łódź<br />
2020-2022 – szereg wystaw obrazów i rzeźb, Galeria SOPRA<br />
Kiedy tworzysz, masz wypracowany<br />
rytm pracy, dnia, tygodnia? Czy tak<br />
się nie da?<br />
Tworzenie sztuki wypełnia tak naprawdę<br />
cały czas. Myślę o niej w różnych<br />
sytuacjach. W mojej głowie wciąż rodzi<br />
się mnóstwo pomysłów. Zawsze,<br />
niezależnie od tego, czy jestem sam,<br />
czy w towarzystwie, w tle jest coś jeszcze.<br />
To trochę tak, jakbym miał w głowie<br />
kilka kanałów, które włączone są<br />
jednocześnie. Wyobraźnia uruchamia<br />
się w najmniej oczekiwanych momentach.<br />
Oko zatrzymuje się na ciekawych<br />
rzeczach. Tak wygląda życie, kiedy<br />
pasja jest pracą. To nie jest „od do”.<br />
Nie można tak tego ustalić: wychodzę<br />
z pracy o 16, oddycham z ulgą i każdego<br />
dnia tygodnia czekam na piątek.<br />
Kiedy mam duże zamówienie np. na<br />
rzeźbę, odlew z brązu albo przygotowuję<br />
prace na nową wystawę, to<br />
jest praca non stop. Czasem trzeba<br />
poczekać na wenę, czasem robię coś<br />
na ostatnią chwilę, na maksymalnej<br />
adrenalinie. Wiem, że pracę mógłbym<br />
rozłożyć w czasie, ale właśnie wtedy,<br />
gdy jestem cały nią pochłonięty (do<br />
tego stopnia, że dzień miesza się<br />
z nocą), powstają najlepsze rzeczy.<br />
Oczywiście bywa, że mówię sobie<br />
w duchu: ostatni raz. Nie wyobrażam<br />
sobie jednak innego zajęcia. To,<br />
co robię, jest ekspresją całego mojego<br />
życia.<br />
Co jest dla Ciebie najważniejsze<br />
w pracy, twórczości?<br />
Chęć wprawienia siebie i widza<br />
w delikatne wibracje, tak jak robi to<br />
muzyk. Wibracje łagodne i subtelne,<br />
a jednak potężne, bo potrafiące zmie-<br />
68<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Moje prace mają być lustrem, w którym każdego dnia<br />
odbiorca może się przejrzeć, tak, jak ja się w nich<br />
przeglądam w trakcie tworzenia. Sztuka to jest przekaz,<br />
nie tyle myśli, co subtelnych emocji i doznań, które często<br />
są przez nas niezauważane i ignorowane, a to one tak<br />
naprawdę tworzą nasz świat. Ten świat.<br />
nić nastrój odbiorcy bez użycia myśli<br />
i słów. Przypomnienie albo pokazanie<br />
palcem wibracji najpotężniejszej,<br />
która, choć z pozoru niewidoczna,<br />
porusza ten świat. Niestety albo stety,<br />
do tego potrzebna jest jeszcze jedna<br />
ważna rzecz: ludzka wrażliwość u odbiorcy.<br />
Ta wrażliwość, która niekiedy<br />
bywa wstydliwa w naszej dziwacznej<br />
kulturze i jakże często traktowana po<br />
macoszemu. Jakże często jest tłumiona<br />
w szkole i w kościele, w procesie<br />
wychowania, w domowych kłótniach,<br />
ignorowana i deptana przez polityków,<br />
zagłuszana chamską muzyką, rozstrzeliwana<br />
na wojnach, uznawana za słabość…<br />
Mimo to niezmiennie na nią<br />
liczę.<br />
Przed Tobą kolejne wystawy w kraju<br />
i za granicą.<br />
Bardzo się cieszę. Mam propozycje<br />
zaprezentowania moich prac na<br />
wystawach w USA, we Włoszech,<br />
w Wiedniu i Londynie. Marzę o Japonii,<br />
z tego względu, że to właśnie<br />
stamtąd wywodzi się ceramiczna<br />
technika raku. Plany są szerokie i ambitne.<br />
Oby wszystkie się zrealizowały.<br />
[MA]<br />
MAGDALENA ADASZEWSKA<br />
69<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Rysunki i wiersze<br />
Jan Stępień<br />
70<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
ŚNIEŻNY WIERSZ<br />
Poeta<br />
mrozem pisze wiersz<br />
na śniegu<br />
Wiersz parzy<br />
bo myśli poety<br />
są gorące<br />
Poeta<br />
podąża w śnieżną dal<br />
Marzy o tym<br />
aby jego wiersz<br />
nigdy się nie<br />
rozpłynął<br />
POLNY WIATR<br />
Nocą<br />
polny wiatr<br />
cichą pieśnią<br />
o miłości<br />
układa do snu<br />
czerwone maki<br />
Księżyc<br />
srebrną nitką<br />
oplata łany zbóż<br />
Strach na wróble<br />
czuwa nieprzerwanie<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
71
72<br />
samotność<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
iwak cygański<br />
Jerzy<br />
Granowski<br />
dworcowe nuty<br />
Amelka<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
73
gdzieś w Beskidach<br />
na kotwicy<br />
karawela Nina 1492<br />
przywiązani<br />
LINORYTY<br />
74<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
na dworcu w Katowicach<br />
Jerzy Granowski<br />
Dziennikarz, poeta, grafik, rzeźbiarz i gitarzysta. Absolwent<br />
Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych na Uniwersytecie<br />
Warszawskim oraz Wydziału Transportu Kolejowego<br />
na Politechnice Śląskiej. W latach 70. był członkiem<br />
Koła Młodych Literatów przy ZLP O/Katowice. Jest członkiem<br />
Stowarzyszenia Dziennikarzy RP. Publikował wiersze<br />
w prasie śląskiej, na antenie Polskiego Radia Katowice<br />
oraz w zbiorowych albumach poetyckich i antologiach.<br />
Autor e-booka Na żelaznych drogach (Wyd. SMFG, Katowice<br />
2008) ze słuchowiskami o tematyce kolejowej, książek<br />
poetyckich Wstaniemy o świcie i Kolej w poezji i grafice,<br />
poezji haiku Błyskawice dla dobrych ludzi oraz bajek Przygoda<br />
Ignasia i Przygoda Amelki. Współpracował z Redakcją<br />
Literacką, Ekspresem i Śląską Falą w Polskim Radiu Katowice<br />
(1979–1986), w latach 1986–1989 był wykładowcą<br />
na kursach kwalifikacyjnych II st. redaktorów radia zakładowego<br />
oraz prezenterów dyskotek w Wojewódzkim Ośrodku<br />
Kultury. Redagował piątkowy „Magazyn motoryzacyjny”<br />
Radia Plesino w Pszczynie (1994). Korespondent miesięcznika<br />
„Magazyn Wędkarski” (1997). Przewodniczący Zarządu<br />
Wojewódzkiego Klubu Pracowników Radia Zakładowego<br />
w Katowicach (1987–1990) oraz Zarządu Międzyredakcyjnego<br />
Koła Dziennikarzy Zakładowych SDRP (1990–2003)<br />
w Oddziale Katowickim.<br />
Wystawy:<br />
Linoryty prezentowane były na wielu wystawach<br />
indywidualnych oraz zbiorowych. Znalazły też swoje<br />
miejsce w książkach poetyckich różnych autorów<br />
jako ilustracje.<br />
Wyróżnienia:<br />
Nagroda główna PR Katowice za słuchowiska: Za pieniądze<br />
nawet do piekła (1983) oraz Decyzje (1984)<br />
(wyemitowane w PR Katowice).<br />
Nagroda główna Poleskiego Ośrodka Sztuki w Łodzi<br />
w ogólnopolskim konkursie songwriterskim „Czekamy,<br />
Czekamy!” im. Roberta Bryleskiego za tekst<br />
i kompozycję utworu Złota Rybka. Piosenka znalazła<br />
się na zbiorowej płycie CD Czekamy, Czekamy!, wydanej<br />
w Łodzi w marcu 2021 roku.<br />
Słuchowiska radiowe:<br />
26.12.1982 Polskie Radio Katowice – Za pieniądze<br />
nawet do piekła.<br />
04.03.1984 Polskie Radio Katowice – Decyzje. [PS]<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
75
lokomotywa Tx 26-427 lokomotywka w Rudach<br />
76<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
koleje śląskie na bocznicy<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
77
Jerzy Nowosielski był głęboko związany<br />
z prawosławiem, zafascynowany<br />
mistyką i stylistyką ikon. Uważał zapewne,<br />
że wszechobecne w nich złoto<br />
wnosi do każdego obrazu pełnię dobrego,<br />
ciepłego światła i tym samym<br />
zwiększa wrażenie jego wyjątkowości.<br />
Wydaje mi się, że zręcznie przeniósł<br />
tę moc światła do swoich prac,<br />
czyniąc je wszystkie niezwykłymi<br />
w jakimś tajemniczym wymiarze. Ich<br />
kolorystyka, wyrazista i znacząca,<br />
wręcz uwodzi. I pewnie właśnie dzięki<br />
temu wielu twierdzi, że wszystkie<br />
jego obrazy są uduchowione. Nawet<br />
bezludne pejzaże. Na krakowskiej wystawie<br />
pokazano ich kilka.<br />
Pejzaż miejski ukazuje zbiegające się<br />
ulice ze zwykłymi domami, pokazanymi<br />
prawie realistycznie, ale już<br />
z artystycznie przekształconą, jakby<br />
zagubioną perspektywą, w stylu malunków<br />
dziecka. I z właściwą dzieciom<br />
spontanicznością – wypełnione są żywymi<br />
kolorami. I oto nieciekawy fragment<br />
miasta objawia tutaj zawartą<br />
w nim radość życia.<br />
Kolejne pejzaże operują dalekimi<br />
uproszczeniami, zielonymi płaszczyznami<br />
łąk, zarysami kształtów cerkwi,<br />
drogi czy jakiegoś domu, położonymi<br />
jak pionki na planszy. Widać<br />
w nich jednak bez wątpienia wsie, malownicze<br />
i pogodne. A ostatni obraz<br />
Wieś w górach – 1961 r.<br />
Boska<br />
cząstka<br />
Nowosielskiego<br />
Daniel Wójtowicz<br />
To był rok Nowosielskiego. Oficjalnie<br />
ustanowiony dla upamiętnienia<br />
100. rocznicy urodzin<br />
artysty, uznawanego dziś za<br />
jednego z największych polskich malarzy<br />
współczesnych. Dla wielu ludzi<br />
dość luźno związanych z malarstwem<br />
zrodziło to różne okazje do bliższego<br />
wejrzenia w twórczość mistrza. Dla<br />
mnie sposobność taką stworzyła nieduża,<br />
ale znacząca wystawa okolicznościowa<br />
w Muzeum Narodowym w<br />
Krakowie. I wiodła do poszukiwania<br />
własnej odpowiedzi na pytanie: skąd<br />
ta wielkość?<br />
Od pierwszego kroku Nowosielski zyskał<br />
moją sympatię. Abstrakcyjny, geometryzujący<br />
obraz otwierający prezentację<br />
78<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
promieniował żywymi, jaskrawymi kolorami.<br />
To zdawało się odzwierciedlać<br />
pogodne, pozytywne nastawienie autora<br />
do życia. I jednocześnie budowało<br />
taki sam nastrój we mnie.<br />
w szeregu, całkowicie abstrakcyjny, nie<br />
przedstawia właściwie niczego konkretnego.<br />
Tło stanowią szare i niebieskie<br />
trójkąty, niczym wzburzone morze,<br />
a na nim różnokolorowe kwadraciki,<br />
na podobieństwo wodnych znaków<br />
nawigacyjnych. Niby nic, nie trzeba<br />
jednak wiele, by w tej kompozycji od<br />
razu dostrzec portową zatokę, co zresztą<br />
podpowiada tytuł pracy. Zdumienie<br />
budzi łatwość, z jaką malarz przechodzi<br />
od realizmu do abstrakcji i jak trafnie<br />
jego abstrakcja obrazuje realną rzeczywistość.<br />
A już prawdziwy zachwyt<br />
budzi dostrzeżenie w niej wyrazistego<br />
piękna.<br />
Pomyślałem, że Jerzy Nowosielski niczym<br />
poeta znalazł klucz do obrazowania
Kompozycja abstrakcyjna (Port) – 1966 r.<br />
Sztuka<br />
nas<br />
zbawi<br />
Wschód słońca – 1965 r.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
79
dobrego ducha otaczającego nas<br />
świata z pominięciem jego materii.<br />
Niczym alchemik duszy.<br />
Prawdziwe misterium piękna dokonuje<br />
się jednak u Nowosielskiego<br />
w spojrzeniu na kobiety. Są one, również<br />
w skali krakowskiej wystawy,<br />
najważniejszym obiektem malarstwa<br />
Nowosielskiego. Jak to u malarza,<br />
nie ma w tym temacie raczej niczego<br />
niezwykłego. W przeciwieństwie do<br />
formy, która tutaj niezwykłą jednak<br />
jest. W odróżnieniu od wielu innych<br />
malarzy nie koncentruje się on na dosłowności<br />
kobiecego powabu, na tych<br />
powszechnych i oczywistych urokach<br />
ciała powiązanych z siłą erotyzmu.<br />
U niego przedstawienie kobiecego<br />
aktu dokonuje się w zdecydowanym<br />
uproszczeniu kształtów, często w drodze<br />
ich dekompozycji, podziału wizerunku<br />
sylwetki na zarys „prawdziwego”<br />
ciała i jego odzwierciedlenie w lustrze.<br />
Ogromną rolę odgrywa w nich<br />
zdecydowana i nasycona kolorystyka,<br />
często kontrastowa, podbijająca siłę<br />
wyrazu, zderzenia różnych odczuć<br />
i powstające napięcia. Charakterystyczna<br />
gama barw jest zresztą szczególną<br />
wizytówką tego autora.<br />
W skrajnych przypadkach kontury<br />
kobiece nakreślone zostają już tylko<br />
liniami prostymi, zagiętymi w ostrych<br />
kątach. Tworzy to zatem wizerunki<br />
dość mało realistyczne, mało dosłowne,<br />
wręcz schematyczne. Pomimo<br />
tego nie można mieć wątpliwości co<br />
do ich piękna. Widziałem je i czułem.<br />
Było w tym coś magicznego: artysta<br />
ukazał oto wyraźnie wysublimowane<br />
piękno kobiety, rezygnując z dosłownego<br />
przedstawiania obrazu jej ciała.<br />
Jako piękno istniejące w swojej, jakby<br />
niezależnej, egzystencji.<br />
Jak twierdził Jerzy Nowosielski, „pełna<br />
synteza spraw duchowych z rzeczywistością<br />
dokonuje się właśnie<br />
w postaci kobiety” – odkrył tu sedno<br />
swoich poszukiwań twórczych.<br />
Uważał piękno za swoisty boski ślad,<br />
a kobietę za jego najdoskonalsze wcielenie.<br />
Poszukiwanie jego sedna, kwintesencji<br />
jawiło mu się widocznie jako<br />
specyficzna droga mistyczna. „Gdyby<br />
Kobieta z lustrem – 1973 r.<br />
Ja osobiście mam dwa stany –<br />
stan rozpaczy<br />
wtedy, gdy nie mogę zrealizować istotnych spraw<br />
w moim malarstwie,<br />
i stan euforii, gdy już je zrealizowałem<br />
80<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Pejzaż miejski zielony – 1964 r.<br />
Jestem przede wszystkim malarzem.<br />
Wszystko inne jest<br />
dodatkiem<br />
wiara była choć odrobinę łatwiejsza,<br />
to przestałaby być wiarygodna. Najbardziej<br />
wiarygodna jest tajemnica,<br />
której palcem nie możemy wskazać,<br />
dna nie możemy zgłębić” – wyznawał.<br />
Uparcie poszukiwał rozświetlenia<br />
tej tajemnicy, analizował kształty,<br />
proporcje, odniesienia, dociekał<br />
wyraźnej odpowiedzi na pytanie,<br />
w czym jest zawarta istota piękna,<br />
jego sedno.<br />
Obraz otwierający spojrzenie na piękno<br />
w swojej czystej, niematerialnej<br />
postaci, uczący odkrywania go w zwykłym<br />
otoczeniu może być – niezależnie<br />
od wiary – medium umożliwiającym<br />
człowiekowi ucieczkę na lepszą<br />
stronę tego świata, swoistym kamieniem<br />
filozoficznym naszej duszy. Jej<br />
boską cząstką. W tym widzę wielkość<br />
Nowosielskiego. [DW]<br />
Krajobraz miejski (Skrzyżowanie ulic) – 1965 r.<br />
DANIEL WÓJTOWICZ<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
81
APATIA<br />
M A R C I N M I E L C A R E K<br />
APATIA<br />
Obudziła ją melodia wygrywająca<br />
każdego ranka nudne spokojem<br />
nuty. Kobieta przetarła zaspane<br />
oczy, odrzuciła niechętnie kołdrę, podniosła<br />
się i udała powolnym krokiem do<br />
kuchni. Śnieżnobiały chłód płytek kąsał<br />
bezlitośnie jej stopy. Wstawiła wodę na<br />
kawę, nalała również trochę wody do małego<br />
garnka na jajka. Wyciągnęła chleb<br />
i masło, wzięła dwa talerze. Przygotowywała<br />
śniadanie i podczas swojego zwykłego<br />
rytuału wyglądała przez zaparowane<br />
lekko okno na znajdujący się poniżej<br />
wciąż senny światek okolicy. Obrazek<br />
niezwykle stały, zmieniający się jedynie<br />
na kolejną porę roku. Cała reszta pozostawała<br />
taka sama, bezwzględnie cicha<br />
i nieruchoma, jakby odlana w betonowej<br />
formie. Zanim spojrzała na elektroniczny<br />
zegarek, wiedziała dobrze, która będzie<br />
godzina. Za chwilę usłyszy skrzypnięcie<br />
łóżka, potem zawiasy w drzwiach, jego<br />
ciężki krok oraz…<br />
– Czyli już wstałaś – stwierdził.<br />
Jego słowa nie miały prawie żadnego<br />
znaczenia, głos brzmiał zwyczajnie<br />
mdło, a ton był przewidywalny do granic.<br />
Od dawna każdy poranek wydawał<br />
się jej identyczny. Niczym nowa kopia<br />
i stara kalka, tapeta na ścianie i ekranie<br />
komputera. Zapętlony film, animacja,<br />
gif. Odgłos jego bosych stóp, zawsze<br />
równych jedenaście wilgotnych plaśnięć<br />
i plastikowe kliknięcie włącznika<br />
światła w łazience. Potem głośny i odpychający<br />
dźwięk moczu lądującego<br />
w klozetowym oku i spuszczona w toalecie<br />
woda. Mycie rąk i mycie twarzy<br />
w umywalce. Westchnienie – irytujące<br />
w swojej goryczy, niby chcące zrzucić<br />
ciężar całego życia. W końcu do niej<br />
przyszedł. Jej mąż. Jej mężczyzna. Jej<br />
miłość.<br />
– Zrobiłaś na miękko? – zapytał beznamiętnie.<br />
Skinęła głową potakująco z miną zrezygnowaną<br />
niczym najedzony kot,<br />
bo przecież zawsze gotowała jajka na<br />
miękko, za każdym razem je tak gotowała,<br />
a on ciągle o to pytał. Nie wiedziała,<br />
dlaczego tak jest, dlaczego taki<br />
82<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
jest. Kiedy zapytała go raz, dlaczego<br />
tak robi, nie wiedział, o co jej chodzi.<br />
Tak było i już. Zwyczajne i tak normalne<br />
jak świadomość, że przychodzi noc,<br />
a po niej nastaje dzień. On i jego rutynowe,<br />
bezcelowe pytania. Nic niewnoszące<br />
słowa, słowa niemające mocy,<br />
krwi, ducha. Jak na przykład następne:<br />
– Słodziłaś mi kawę?<br />
– Przecież nie słodzisz.<br />
– No właśnie. To słodziłaś?<br />
– Nie.<br />
– Dobrze.<br />
Byli małżeństwem od kilku lat. Jej mąż<br />
służył w policji, posiadał wiedzę, kompetencje<br />
i doświadczenie, ale możliwość<br />
awansu blokował brak wyższych studiów.<br />
Ona natomiast pracowała głównie<br />
z domu jako korektorka w dużym wydawnictwie.<br />
Pracowała – ponieważ została<br />
zwolniona. Cięcia stanowisk. Tak to wytłumaczyli.<br />
Przyjęła słowa przełożonego<br />
z dziwną pokorą, niemal kojącą obojętnością.<br />
Szybko zaczęła szukać pracy, ale<br />
przez miesiąc nie potrafiła znaleźć żadnej<br />
innej. Bezrobocie dotknęło ją swoją<br />
trupią dłonią. Nie przyznała się do tego<br />
mężowi.<br />
Zauważyła, jak jego twarz krzywi się po<br />
zrobieniu kilku łyków kawy – brązowe<br />
oczy nie mówiły jednak niczego, zupełnie<br />
jakby pochodziły z automatu na kauczukowe<br />
piłki. Matowa próżnia.<br />
– Oglądałam ostatnio ekspresy do kawy<br />
– wyznała nagle. – Nie są wcale takie<br />
drogie.<br />
– Pomyślimy – oznajmił.<br />
Znała ten ton, to jego „pomyślimy”.<br />
– Myślę, że przydałby się nam, wiesz?<br />
Taka kawa z ekspresu jest sto razy lepsza.<br />
– No dobrze. Pomyślimy.<br />
„Pomyślimy” zawsze oznaczało koniec<br />
tematu. Nigdy owego „pomyślimy” nie<br />
zamienili w czyn. On nigdy nie zamienił.<br />
Przez moment przeszło jej przez myśl,<br />
że mogłaby się odezwać. Tylko przez<br />
moment.<br />
Wrócili do jedzenia i przez dłuższą<br />
chwilę eter wypełniał dźwięk sztućców<br />
uderzających o talerze, jego mlaskanie,<br />
jego siorbanie z kubka oraz silny wiatr<br />
dmący za oknem. W końcu zjedli, on<br />
przetarł usta białą serwetką, a potem<br />
się odezwał:<br />
– Dzięki za śniadanie.<br />
Wstał od stołu, zabrał ich talerze i pocałował<br />
ją w czoło. Potem włożył brudne<br />
naczynia do zmywarki i udał się do łazienki.<br />
Po chwili usłyszała szum płynącej<br />
w rurach wody. Brał prysznic – jak<br />
każdego ranka. Kobieta siedziała jeszcze<br />
chwilę przy stole, wpatrując się<br />
w swoje dłonie. Obracała je raz przodem,<br />
raz tyłem. Oglądała też paznokcie.<br />
Miała piękne dłonie, zawsze miała<br />
– przynajmniej tak mówił jej kiedyś<br />
mąż. Teraz wydawały się dziwnie suche<br />
i zniszczone, stare – chociaż wcale nie<br />
była jeszcze stara. Nie miała nawet<br />
czterdziestki. Podniosła się w końcu<br />
z krzesła i zajęła resztą naczyń. Potem<br />
wróciła do łóżka, położyła się i zaczęła<br />
wpatrywać w sufit. Czuła się zmęczona,<br />
a przecież dopiero co przespała kilka<br />
godzin. Nie było to nic nadzwyczajnego.<br />
Ostatnio ciągle czuła się zmęczona,<br />
zupełnie jakby jej głowę wypełniał gęsty,<br />
ciężki kisiel. A przecież nic takiego<br />
wczoraj nie robiła. Nie robiła nic od felernego<br />
miesiąca.<br />
– Co masz dziś w planach? – wywołał<br />
ją niczym do tablicy, kiedy wszedł do<br />
sypialni.<br />
Przez chwilę przyglądała mu się, jak wybiera<br />
ubrania w szafie. Mogła zamknąć<br />
oczy, a potem je otworzyć, a i tak wiedziała,<br />
jak będzie wyglądał. Czarne<br />
skarpetki, ciemnoniebieskie jeansy,<br />
czarny pasek z metalową klamrą, gładka<br />
błękitna koszula. Do tego wypastowane<br />
półbuty, nad którymi wieczorami<br />
przesiadywał dłużej niż kiedykolwiek<br />
nad nią.<br />
– Pewnie pójdę dzisiaj na zakupy, lodówka<br />
świeci pustką – odparła. – Może<br />
trochę posprzątam i zajmę się pracą.<br />
Terminy mnie gonią, ciągle chcą wię-
cej i szybciej. A potem pewnie obejrzę<br />
jakiś film i ugotuję obiad. Myślę, żeby<br />
zrobić nam dziś indyka z ziemniakami<br />
w mundurkach.<br />
– Dobrze.<br />
Wiedziała, że cokolwiek by mu nie powiedziała,<br />
on podsumuje to kolejnym<br />
swoim słówkiem, czyli „dobrze”. Naszła<br />
ją ochota, by rzucić coś głupiego, coś<br />
o kochanku, którego tak naprawdę nie<br />
miała, albo o jego matce, która nigdy<br />
nie była matką dla niej. Może nawet się<br />
przyznać do tego, że od dawna nie pracuje.<br />
Chciała go sprowokować do czegoś<br />
– choć nie wiedziała dokładnie do<br />
czego. Ugryzła się jednak w język i przykryła<br />
szczelniej kołdrą. Nie było mowy<br />
o powrocie do snu, mimo to wybrała<br />
przyjemny chłód pościeli. Leniwy bezruch<br />
miał w sobie przyjemną obietnicę.<br />
Mąż w końcu zbliżył się do niej. Chociaż<br />
leżała zwrócona plecami, doskonale<br />
wiedziała, że się jej przygląda.<br />
Czuła jak jego wzrok wodzi po niej od<br />
przykrytych stóp po wystający czubek<br />
głowy. Potem się pochylił, pocałował<br />
ją w polik i wyznał, że ją kocha. Też mu<br />
o tym oznajmiła. Słowa przecież nie<br />
miały ceny, prawie nie bolały.<br />
Kiedy wyszedł z mieszkania, do środka<br />
wprowadziła się cisza, chociaż – być<br />
może – niema pustka była tutaj z nimi<br />
cały czas, tylko chowała się pod kocem<br />
błahych rozmów, odgłosu telewizora<br />
czy radia, gotującej się wody w czajniku<br />
czy szumu odkurzacza. Każdego<br />
dnia po wyjściu męża leżała nieruchomo,<br />
właśnie tak jak teraz, niczym<br />
spróchniała kłoda, sztywny, zimny<br />
trup. Myślała wtedy. Starała się myśleć<br />
o wielu sprawach, a te myśli były<br />
ciężkie jak ołowiane kule. Zastanawiała<br />
się nad dziećmi, których nie mieli –<br />
i nigdy mieć nie będą. Nad wszystkimi<br />
dużymi i małymi sprawami z nimi<br />
związanymi. Nad nocnym płaczem<br />
noworodków i męczącymi pytaniami<br />
przedszkolaków. Pierwszymi miłościami<br />
nastolatków i błędami, które trzeba im<br />
wybaczać. Ślubem, pracą, porażkami<br />
i sukcesami. Dniami światła i dniami<br />
wypełnionymi mrokiem. Czy niektórzy<br />
ludzie robią sobie dzieci tylko po to,<br />
aby zapełnić pustkę kosmosu własnego<br />
życia?<br />
Nie miała pojęcia, jak długo została<br />
w łóżku, ale kiedy odrzuciła kołdrę,<br />
słońce wisiało na niebie całkiem wysoko.<br />
Brak planów kłuł jej mózg. „Zrób<br />
coś!” – dźgał ją wewnętrzny głos. „Zrób<br />
coś w końcu. Zrób coś ze sobą. Coś<br />
ważnego. Coś pożytecznego. Coś dla innych.<br />
Dla siebie”.<br />
Zdobyła się na toaletę, a kiedy z niej<br />
wyszła, wpadła na pewien pomysł, który<br />
na moment rozpalił w niej odrobinę<br />
ciepła. Wzięła telefon i zadzwoniła do<br />
męża. Z podniecenia trzęsły się jej dłonie.<br />
Odebrał za drugim razem.<br />
– Coś się stało? – zapytał. – Zapomniałem<br />
czegoś?<br />
– Nie – odparła. – Pomyślałam, że moglibyśmy<br />
wziąć psa. Albo kota. Co ty na<br />
to?<br />
– Że co?<br />
– Dzwonię, bo wpadłam na pomysł, żebyśmy<br />
przygarnęli kota albo psa.<br />
– Psa?<br />
– Mogłabym chodzić z nim na spacery.<br />
– Dobrze.<br />
– Dobrze?<br />
– Nie wiem.<br />
– To jak?<br />
– Pomyślimy, jak wrócę.<br />
– Jak wrócisz?<br />
– Tak. Prowadzę teraz, nie mogę gadać.<br />
Pomyślimy wieczorem.<br />
Rozłączył się, a ona kilka sekund później<br />
zdała sobie sprawę, że to nie jest wcale<br />
żaden świetny pomysł. Przez chwilę<br />
myślała, że opieka nad zwierzęciem<br />
mogłaby tchnąć w nią trochę poczucia<br />
sensu, wprawić ją w jakiś ruch. Mąż jednak<br />
szybko zasiał w niej niechęć. Wiedziała,<br />
że wcale nie będzie chciał o tym<br />
rozmawiać albo wybije jej to skutecznie<br />
z głowy. Słaby płomień na świeczce<br />
zgasł, zanim na dobre się rozpalił.<br />
Poszła do salonu, włączyła laptop i zaczęła<br />
przeglądać ogłoszenia dotyczące<br />
zatrudnienia, ale błyskawicznie się zniechęciła.<br />
Nigdy nie przepadała za swoją<br />
pracą, właściwie nigdy nie przepadała<br />
za żadnym z zajęć, które wykonywała<br />
w przeciągu swojego życia. Zawsze uważała<br />
pracę za zło konieczne. Oczywiście<br />
jej mąż miał do tego znacznie inne<br />
podejście, uważał, że zajęcie zarobkowe<br />
nadaje sens egzystencji. Nigdy się<br />
w tej kwestii z nim nie zgadzała, ale<br />
ostatnio przerażał ją fakt, że tak naprawdę<br />
może mieć rację. A przynajmniej<br />
status bezrobotnej wpływał negatywnie<br />
na stan jej psychiki.<br />
Zmusiła się do przejrzenia ofert pracy<br />
i wysłała nawet CV do dwóch miejsc.<br />
Wiedziała, że musi coś znaleźć, potrzebowali<br />
przecież pieniędzy, nie mogli<br />
sobie pozwolić, aby jedno z nich nie<br />
pracowało, byli uwiązani kredytem<br />
mieszkaniowym. Zaczęła się zastanawiać<br />
nad tym, czy nie powinna czasem<br />
zarejestrować się w urzędzie dla zasiłku.<br />
Kiedy rozważała taką możliwość,<br />
w mieszkaniu rozległ się dźwięk domofonu.<br />
Pierwszy przeczekała, również<br />
drugi, za trzecim razem uznała jednak,<br />
że może to być coś ważnego. Podeszła<br />
i podniosła słuchawkę.<br />
– Tak? – zaczęła rozmowę z niewidzialnym<br />
nieznajomym.<br />
– Dzień dobry – odpowiedział piskliwy<br />
kobiecy głos. – Zechce mnie pani wpuścić<br />
do środka? Chciałabym porozmawiać<br />
o kilku kwestiach.<br />
– Porozmawiać?<br />
– Zgadza się.<br />
– O czym chce pani rozmawiać?<br />
– Dużo myśli pani o Bogu?<br />
– O Bogu?<br />
– Czy jest pani osobą wierzącą? Wierzy<br />
pani w Boga?<br />
Przez chwilę zastanawiała się nad<br />
odpowiedzią. Czuła, że powinna<br />
być łatwa, naturalna, przecież<br />
pochodząca z wnętrza, z duszy.<br />
Z tym że wcale nie była pewna, co czuje.<br />
„Czy wierzę w Boga?” – zapytała<br />
samą siebie.<br />
Wzięli z mężem ślub kościelny, ale raczej<br />
ze względu na tradycję niż przywiązanie<br />
do nauk Kościoła. I był to chyba<br />
ostatni raz, kiedy była w jego murach.<br />
W ich mieszkaniu, tuż nad wejściem,<br />
wisiał piękny, drewniany krzyż kupiony<br />
w Zakopanem, ale pełnił raczej funkcję<br />
talizmanu, niż stanowił wyraz głębokiej<br />
wiary. Nie modliła się chyba od wieków<br />
i na co dzień nie miała w głowie myśli<br />
o Bogu, zbawieniu, mszy, Jezusie, niebie<br />
czy piekle. Ale mimo tego nie potrafiła<br />
udzielić jednoznacznej odpowiedzi,<br />
więc zamiast odezwać się do nieznajomej<br />
kobiety, po prostu powoli odłożyła<br />
słuchawkę i zakończyła rozmowę.<br />
Wróciła do salonu, usiadła na kanapie<br />
i nie mogąc zbyt długo patrzeć w nagi<br />
chłód ściany, włączyła telewizor. Beznamiętnie<br />
migające obrazki wcale jej nie<br />
przejęły. W jej głowie wciąż gotowały<br />
się myśli o Bogu. Wiedziała, że niektórzy<br />
ludzie potrafili odnaleźć w wierze<br />
ukojenie bólu egzystencji, potrafili odkryć<br />
głębokie sedno wszechrzeczy. Być<br />
może ta droga była również dla niej.<br />
Nagła myśl zastukała od wewnątrz<br />
w jej czaszkę. Pójdzie do kościoła. Nie<br />
była przekonana do tego pomysłu, ale<br />
zawsze uważała to za lepsze niż martwy<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
83
ezruch. Nie wiedziała, kiedy odprawiane<br />
są msze w dni powszednie, ale<br />
przecież nie musiała od razu uczestniczyć<br />
w nabożeństwie. Mogła po prostu<br />
wejść do środka i – jak człowiek zagubiony<br />
– posiedzieć w zadumie, nawet<br />
spróbować się pomodlić. Postanowiła<br />
się przebrać – wybrała z szafy sukienkę<br />
z dzianiny, włożyła grubsze rajstopy.<br />
W korytarzu włożyła ciepłe, skórzane<br />
buty, szary płaszcz i wełnianą czapkę.<br />
Wyszła z mieszkania i zjechała windą na<br />
dół, wpatrując się w swoje samotne lustrzane<br />
odbicie. Najbliższy kościół znajdował<br />
się kilkaset metrów od jej apartamentowca.<br />
Niebo wyglądało na brudnoszare.<br />
Słońce, które jeszcze chwilę<br />
temu przebijało się przez chmury, jakby<br />
wyparowało. Wiał też silny wiatr, ale nie<br />
zanosiło się na deszcz. W powietrzu dało<br />
się wyczuć osobliwy zapach, jakby mokry<br />
torf wymieszany z ostrą wonią chloru.<br />
Nie miała pojęcia skąd ten zapach<br />
może dochodzić, nie miała też pewności,<br />
czy nie jest to wytwór jej zmęczonej<br />
głowy. Przejeżdżające po asfalcie samochody<br />
drażniły ją swoim dźwiękiem<br />
i kiedy w końcu znalazła się w pobliżu<br />
kościoła, napełniło ją to ulgą. Na moment<br />
przystanęła i zaczęła podziwiać<br />
budynek zainspirowany gotycką architekturą.<br />
Wysokie, strzeliste wieże<br />
wydawały się dosięgać nieba, dotykały<br />
go niczym palce rozwartej dłoni,<br />
a przynajmniej próbowały to robić. Zbliżyła<br />
się do metalowych drzwi i chwyciła<br />
za klamkę. Były zamknięte. Spróbowała<br />
znowu, ale ciężar nie chciał odpuścić.<br />
Postanowiła okrążyć kościół i sprawdzić,<br />
czy znajdzie inne wejście. Nie znalazła.<br />
Podeszła do drzwi po raz trzeci,<br />
ostatni. Ani drgnęły.<br />
Odwróciła się i poszła powoli do domu<br />
– tą samą drogą – szarym chodnikiem<br />
z popękanych betonowych płyt. Poczuła<br />
się dziwnie, poczuła się oszukana,<br />
poczuła, że w środku niej poruszyło<br />
się coś bardzo nieprzyjemnego, coś, co<br />
tkwiło w niej od tak dawna.<br />
Wróciła kilkanaście minut później, rozebrała<br />
się i poszła pod prysznic, aby zmyć<br />
brud rozczarowania, jaki ją spotkał. Gorąca<br />
woda spływająca ze słuchawki potrafiła<br />
jedynie dotknąć powierzchni jej<br />
ciała, nic więcej. Kiedy wyszła z łazienki,<br />
udała się od razu do łóżka. Leżała,<br />
ale nie mogła zasnąć. Wiedziała, że sen<br />
nie nadejdzie, bo być może nie była godna<br />
nawet tego rodzaju zbawienia. Potrafiła<br />
tylko leżeć z zamkniętymi oczami<br />
i myśleć. Nie podobały jej się myśli krążące<br />
wewnątrz jej głowy. Nie podobały.<br />
84<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Kiedy w końcu wstała, było już dawno<br />
po południu, więc wzięła się za robienie<br />
obiadu. Lubiła gotować, była to<br />
prosta czynność sprawiająca, że czuła<br />
się przydatna. Wyciągnęła całego indyka<br />
z lodówki, znalazła jakiś przepis<br />
w internecie i zaczęła według niego<br />
przygotowywać mięso. Posiekała cebulę<br />
i czosnek, przygotowała marynatę,<br />
włożyła indyka do naczynia<br />
żaroodpornego, wcześniej<br />
natarła ową złocistą marynatą,<br />
i wstawiła do rozgrzanego piekarnika.<br />
Potem wzięła się za sałatkę.<br />
Umyła pomidorki koktajlowe, rzodkiewki<br />
i ogórki gruntowe, skroiła je<br />
równo i wrzuciła do mieszanki rukoli<br />
i jarmużu, dodała trochę słonecznika<br />
i skropiła wszystko kremem balsamicznym.<br />
Na koniec wzięła się za obieranie<br />
ziemniaków. Kiedy dochodziło wpół do<br />
trzeciej, wstawiła je na gaz. Kilkanaście<br />
minut później zadzwonił do niej mąż.<br />
– Słuchaj, będę dzisiaj później w domu<br />
– powiedział.<br />
– O której? – zapytała.<br />
Jeszcze miesiąc temu zapytałaby, co takiego<br />
się stało. Pewnie otrzymałaby tę<br />
samą – jak zawsze – odpowiedź. Chodziło<br />
o służbę. Jej mąż, jak sam to określał,<br />
nie pracował – on służył. A służba<br />
przecież wymagała poświęceń.<br />
– Nie wiem – odparł. – Raczej wieczorem.<br />
Na pewno nie wcześniej.<br />
– Rozumiem.<br />
– Nie musisz robić obiadu przynajmniej.<br />
– Dobrze.<br />
– Widzimy się później, tak?<br />
– Tak.<br />
Rozłączyła się i wciąż trzymając<br />
w dłoni telefon, zaczęła się przyglądać<br />
szklanej pokrywce podskakującej<br />
z metalicznym brzękiem<br />
i wyciekającej z garnka wodzie, białej,<br />
spienionej, skwierczącej. Podeszła<br />
i wyłączyła gaz na palniku, a potem<br />
wyłączyła również cały piekarnik. Usiadła<br />
na krześle przy stole, dłonie złożyła<br />
na nogach, wyprostowała się i zaczęła<br />
wpatrywać w ścianę. Trwała w tej pozie<br />
podobna do egipskiej rzeźby, a żadna<br />
myśl nie chciała zakotwiczyć w jej głowie.<br />
Żywy posąg skamieniały apatią. [MM]<br />
MARCIN MIELCAREK<br />
STOP depresji!<br />
ULEPIONE Z GLINY I SŁOŃCA<br />
Ukazała się szczególna pozycja<br />
wydawnicza: antologia polsko-<br />
-peruwiańska Ulepione z gliny<br />
i słońca – Hechas de barro y sol.<br />
Książka wydana została pod egidą<br />
Stowarzyszenia Polsko-Iberyjskiego<br />
Arendi Cultural (ACAPI), pod<br />
honorowym patronatem Ambasady<br />
Peru w Polsce. Zadedykowana<br />
została wszystkim osobom<br />
zmagającymi się z różnymi chorobami,<br />
a w szczególności z depresją,<br />
która dotyka coraz wiecej<br />
osób w pospiesznym, niespokojnym<br />
życiu, w odhumanizowanej<br />
rzeczywistości.<br />
W tomie, liczącym 182 strony,<br />
znalazły się wiersze 15 kobiet<br />
z Peru i 15 z Polski. Każdy z nich<br />
w wersji polskiej i hiszpańskiej.<br />
Nad całością czuwała Katarina<br />
Lavmel z Portugalii, pomysłodawczyni,<br />
redaktor wydania. Okładkę<br />
zaprojektował szwajcarski artysta<br />
Paulo Themudo. Książka zrecenzowana<br />
została przez siedmiu<br />
krytyków z Hiszpanii, Argentyny,<br />
Peru i Polski. Odbyło się już kilka<br />
promocji, m.in. w Madrycie,<br />
Łodzi, Słupsku. Na wiosnę planowana<br />
jest promocja w Warszawie<br />
w Teatrze Poezji, Muzyki i Sztuki<br />
„Witraże” pod auspicjami Stowarzyszenia<br />
Autorów Polskich,<br />
a także na plenerach krajowych<br />
i zagranicznych.[WDS]
Mały<br />
jubileusz<br />
wielkiej<br />
sprawy<br />
X Jubileuszowy Zlot Poetów<br />
Polskiego Rodowodu WILNO <strong>2023</strong><br />
Wydawać by się mogło, że<br />
10 lat to skromny jubileusz<br />
– zbyt skromny dla fanfar<br />
i rozgłosu. Nie dla takich wydarzeń<br />
jednak jak te wpisane w wileński<br />
kalendarz i kilkadziesiąt innych rozrzuconych<br />
po świecie. A powodem<br />
Międzynarodowe Zloty Poetów Polskiego<br />
Rodowodu, które od 10 lat<br />
odbywają się w Wilnie, mieście bliskim<br />
chyba każdemu Polakowi.<br />
Zaczęło się wszystko w 2013 r. od<br />
promocji antologii Niosący słowa,<br />
zainicjowanej przez grupę autorów<br />
z Wielkiej Brytanii. Wtedy to Apolonia<br />
Skakowska, prezes-dyrektor<br />
Centrum Kultury Polskiej na Litwie,<br />
zauważyła ogromną potrzebę integracji<br />
środowiska polonijnych twórców<br />
i wzięła na swoje barki organizację<br />
zlotów, ustalając coroczne<br />
spotkania. Niżej podpisana doznała<br />
zaszczytu współorganizowania, jako<br />
reprezentantka Stowarzyszenia Autorów<br />
Polskich, i właśnie wróciła<br />
z X jubileuszowego Zlotu.<br />
Można chyba bez obawy o pomyłkę<br />
stwierdzić, że podczas Zlotów, które<br />
trwają tradycyjnie cztery dni, w spotkaniach<br />
przez te lata uczestniczyło<br />
ponad pięć tys. dzieci i młodzieży.<br />
Podczas każdego pobytu uczestnicy<br />
wyjeżdżają do czterech polskich<br />
szkół na Litwie, w których nauka<br />
odbywa się od klasy pierwszej<br />
do maturalnej. Prowadzą lekcje,<br />
dzielą się poezją, muzyką, słuchają<br />
uczniów, oglądają ich występy,<br />
nawiązują serdeczne kontakty.<br />
Zawsze przekazywane są książki,<br />
drobne upominki. Nie brakuje<br />
wzruszeń…<br />
Klamrą spinającą Zlot jest gala<br />
w sali teatralnej. Promuje się zawsze<br />
aktualną międzynarodową<br />
antologię. Na tegorocznej wybrzmiały<br />
wiersze z antologii Na<br />
krawędzi. Poprzednie dotykały<br />
wielu trudnych spraw, jak przemoc,<br />
relacje z matką, ojcem i wielu<br />
innych. Młodzież z chęcią uczestniczy<br />
w tej uroczystości, a znakomite<br />
polskie zespoły z Litwy grają na gali<br />
niezapomniane koncerty.<br />
Zloty obciążają finansowo uczestników,<br />
koszt nie jest mały. Tymczasem<br />
nie brakuje chętnych,<br />
nie tylko wracają stali bywalcy,<br />
ale dochodzą nowi. W tym roku<br />
z uczniami spotykali się poeci m.in.<br />
z Australii, Belgii, Niderlandów,<br />
Węgier, Szwecji, Wielkiej Brytanii,<br />
Niemiec. Zawiązało się wiele przyjaźni,<br />
które na pewno zaowocują<br />
nie tylko na gruncie prywatnym,<br />
lecz także pozwolą wspólnie rozwijać<br />
pasje. [WDS]<br />
WANDA DUSIA STAŃCZAK<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
85
Satyra zabija, nie obraża – Stanisław Jerzy Lec<br />
86<br />
PO CO SĄ POECI<br />
Kochał mnie do szaleństwa. Mojego szaleństwa.<br />
Pisał wiersze i wzdychał. Wiadomo. Poeta.<br />
Lecz nie tego wymaga dojrzała kobieta.<br />
Od lat wyczekująca końca narzeczeństwa.<br />
Po zupie schab podałam, frytki i kalafior.<br />
Westchnął – Jesień przemija. Za progiem już zima.<br />
I wtedy powiedziałam – Dłużej nie wytrzymam.<br />
Kochaj mnie tu i teraz. Bez zbędnych metafor.<br />
Ach, jak teraz żałuję! Taki popłoch wzniecić.<br />
Do dzisiaj słów tych sobie wybaczyć nie mogę.<br />
Podobno to był zawał i od razu trzeci.<br />
Wierszami palę w piecu i spoglądam w ogień.<br />
Teraz wiem, jak wrażliwi bywają poeci.<br />
I, że trzeba uważać przy nich z każdym słowem.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Adam Gwara<br />
Rysunki: Jarosław Janowski<br />
Pixabay<br />
BOCIAN<br />
Gdzie się dróżka z zachodu na wschód<br />
z dróżką północ-południe przecina,<br />
skromne życie z rodziną swą wiódł<br />
pewien bocian na czubku komina.<br />
Gniazdo swoje przed laty tam wzniósł,<br />
bo z komina od lat nie dymiło,<br />
właścicieli los zabrał stąd już<br />
dawno temu, więc dobrze mu było.<br />
Z żoną dzieci wychował tu moc,<br />
bo dokoła mokradeł jest mrowie,<br />
więc co w dzioby im włożyć co noc<br />
nie roztrząsał w niewielkiej swej głowie.<br />
Aż tu roku pewnego, psia mać,<br />
za tak podłą, jak podły los cenę,<br />
domek ten trzeba było sprzedać<br />
i dziś stoi tu willa z basenem.<br />
No a bocian? Nieborak tu już<br />
nie zagląda, bo miejsce jest szpetne,<br />
a w dodatku nikt nie chce go tu,<br />
gdzie małżeństwo osiadło bezdzietne.<br />
Mariusz Parlicki
adam gwara<br />
LIMERYKI<br />
***<br />
Stary Pierre, który mieszka w Iowa,<br />
kiedy widzi, że już nie podoła<br />
zadowolić swej Clair,<br />
myśli, że to nie fair.<br />
Czuje smutek i żal. Ma Pierre doła.<br />
***<br />
Pytał ciągle Pierre lenia spod Wlenia,<br />
czy odezwie się, choć od niechcenia?<br />
Ale leń, jak to leń,<br />
ni mru mru cały dzień.<br />
W końcu rzecze – Mam dość! – Pierre do lenia.<br />
***<br />
Ukochanej Barbarze z Podolca<br />
młody Pierre czytać chciał Bohomolca.<br />
Lecz niewdzięczna Barbara<br />
dała chłopcu dolara,<br />
by nie czytał, więc dostał Pierre dolca.<br />
***<br />
Markiz Pierre z grafem Rauem w Lucernie<br />
pokłócili się niemiłosiernie.<br />
Wściekły jak chmara os Rau<br />
aż ze złości się posrau.<br />
O markizie mówiono, że Pierre - nie.<br />
POD PORTUGALSKIM NIEBEM<br />
Wypiętrzam zmysły, ostrzę wzrok<br />
pod portugalskim niebem.<br />
Skanuję plażę, prężę krok<br />
w poszukiwaniu ciebie.<br />
Portugalczyku setek słońc!<br />
Cud macho wytęskniony!<br />
Jak cię odnaleźć, gdzie mam dojść,<br />
by poczuć smak twój słony?<br />
Mdleję z bezmocy, spalam się<br />
(wiem, wiem – żałosne bzdety).<br />
Lecz kamień w wodę. Ciebie nie<br />
ma przy mnie wciąż. Niestetti.<br />
Jak nic za tobą poszłabym<br />
w toń morza i w zaświaty,<br />
w otchłanie nocy, w siwy dym!<br />
Mój piękny Osculati!<br />
Znajdę cię, dorwę – ja to wiem!<br />
Gotowam nawet platit<br />
pękniętem sercem, ciałem mem,<br />
lub cashem (lecz na raty).<br />
Renata Cygan<br />
Pewien chemik raz w barze w Bilbao<br />
bar dorzucił do szkockiej, więc BaO<br />
z niej uzyskał i wodór.<br />
Spalenizny zaś odór<br />
czuć dlatego, że bar wyebao.<br />
***<br />
Pewien chemik, co mieszkał w Miami,<br />
będąc w barze wylewał czasami,<br />
na podpitą dziewczynę<br />
fenoloftaleinę,<br />
żeby sprawdzić, co z jej zasadami.<br />
***<br />
Przestrzegając przed strontem w Piemoncie,<br />
wołał chemik – Niech każdy, co w stroncie<br />
trzymał prącie, go nie trze,<br />
gdyż wyleci w powietrze.<br />
Chrońcie prącie! Od strontu wręcz strońcie!<br />
Pixabay<br />
Pixabay<br />
87<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
D a n i e l W ó j t o w i c z<br />
Łempickiej<br />
Najbardziej popularną i uznaną<br />
Polką, przynajmniej<br />
w świecie kultury, została<br />
w tym roku Tamara Łempicka. Po<br />
raz pierwszy od wielu lat, a może<br />
i w ogóle, liczne jej obrazy oglądać<br />
można było aż na trzech wystawach<br />
w różnych miastach w kraju: w Lublinie,<br />
w Konstancinie k. Warszawy<br />
i w Krakowie. Zainteresowanie nimi<br />
było ogromne – doliczono się setek<br />
tysięcy odwiedzających.<br />
Wyobraźnię publiczności rozpalała<br />
oczywiście kosmiczna wartość rynkowa<br />
prac tej autorki. Ostatni wystawiony<br />
obraz Portret Marjorie Ferry<br />
osiągnął na aukcji w Londynie w 2020<br />
roku cenę 82 milionów złotych, stając<br />
się najwyżej wycenianym obrazem<br />
polskiego artysty. Musi to imponować,<br />
a nawet może delikatnie budzi<br />
„bezinteresowną zazdrość”. Ale sama<br />
88<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
magia tej fortuny nie wyjaśnia chyba<br />
wszystkiego.<br />
Wygląda na to, że Łempicka zwyczajnie<br />
zaczęła się nam, Polakom, podobać.<br />
Jakoś do niej dorośliśmy. Rzecz<br />
może w tym, że dziś ułatwia ona przeciętnemu<br />
widzowi głębsze wejście<br />
w świat malarskiej ekspresji. Jej<br />
warsztat łączył bowiem formy klasyczne<br />
z modernistycznymi. Tworzyła<br />
obrazy bardzo czytelne, zrozumiałe<br />
i wymowne, jednocześnie odczuwalnie<br />
nowoczesne, nawet według<br />
dzisiejszej miary. Stosowała geometryczne<br />
uproszczenia kształtów, które<br />
jednak nie zaburzają odbioru treści<br />
nawet nieprzygotowanemu oku.<br />
Wyostrzała wizerunki, dokonywała<br />
silnych podkreśleń. Stosowała wyłącznie<br />
ostre, nasycone kolory, czym<br />
zwiększała emocjonalność przekazu.<br />
Wprowadzanie widza w nowoczesność<br />
malarstwa na bazie prac sprzed<br />
stu lat jest absolutnie wyjątkowe.<br />
Obrazy Tamary Łempickiej są wyjątkowym<br />
manifestem siły kobiecości.<br />
Jest nią wszechobecna w jej obrazach<br />
(jak i w niej samej) głęboka, ekscytująca<br />
seksualność. Nawet portretując<br />
swoją ukochaną córkę Kizette, podlotka<br />
w skromnym stroju pensjonarki,<br />
nie pozwoliła nam zapomnieć , że jest<br />
to kobieta. Że „to coś” już w niej jest...<br />
W sztuce geniusz polega na tym, żeby<br />
wiedzieć, jak daleko można się posunąć<br />
za daleko – mówiła. I znajdowała<br />
tę odległość, posuwając się najdalej<br />
jak można, bulwersując, ale i uwodząc<br />
swoich współczesnych. Głównie<br />
ekscentrycznych mężczyzn z wyższych<br />
sfer, lecz również wyemancypowane<br />
kobiety. W połączeniu ze swoim<br />
śmiałym, wręcz skandalizującym<br />
wizerunkiem, tworzyła specyficzny,
Malowałam królów<br />
i prostytutki.<br />
Nie maluję ludzi,<br />
ponieważ są sławni.<br />
Maluję tych, którzy mnie<br />
inspirują<br />
dwuznaczny smak epoki art déco. Wtedy jednak<br />
Łempicka była tylko zjawiskiem w kręgach elit,<br />
dziś staje się istotnym kontrapunktem dla przebijających<br />
się przemian obyczajowych.<br />
Kobiety Łempickiej są śmiałe, nie ukrywają swojej<br />
seksualności, wręcz nią epatują. Nie kryje się ona<br />
jednak w wyuzdaniu czy nieobyczajności, lecz jest<br />
magicznie zawarta w damskim pięknie. W nim<br />
zawiera się kwintesencja wizerunku tych postaci<br />
i jego moc.<br />
Kobiety te są nie tylko pociągające, lecz także wyraźnie<br />
swobodne, niezależne i przebojowe. Przez<br />
swój powab mogą być sprawcze, a nawet dominujące.<br />
Nie istnieją, by dogadzać mężczyznom. Są<br />
w stanie nimi władać, jak czyniła to sama artystka<br />
w swym realnym życiu.<br />
To Tamara pogrążona w niekończącym się sporze<br />
ze swym mężem, któremu jakoś niespecjalnie<br />
się podobały jej ciągłe ekscesy, przerywa w złości<br />
pracę nad jego portretem i pozostawia go na zawsze<br />
z niedomalowaną ręką. Taki przechodzi do<br />
historii. Niedomalowany.<br />
89<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Żyję na marginesie<br />
społeczeństwa,<br />
a zasady<br />
normalnego<br />
społeczeństwa<br />
nie dotyczą tych,<br />
którzy żyją na<br />
marginesie<br />
90<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
To ona w obrazie wykonanym<br />
dla żurnalu „Die dame” osadza<br />
samą siebie za kierownicą<br />
ekscentrycznego zielonego<br />
bugatti i czyni siebie po wsze<br />
czasy symbolem kobiety wyzwolonej.<br />
Idolką dla niezliczonych,<br />
równie ambitnych<br />
i śmiałych pań na świecie.<br />
To ona, jak sama mówiła, afirmuje<br />
wzór kobiety, która trzyma<br />
ster swojego życia w swoich<br />
rękach. I nie jest w żadnej<br />
scenie postacią numer dwa.<br />
Wygląda na to, że taka właśnie<br />
wymowa i przesłanie prac Tamary<br />
Łempickiej kreują ją<br />
teraz w Polsce na orędowniczkę<br />
czegoś, co znacznie wychodzi<br />
poza sale wystawowe.<br />
W Polsce ciągle zaściankowej,<br />
z kościelnym, patriarchalnym<br />
pojmowaniem płci. I pełnej<br />
tłumionego buntu kobiet wobec<br />
takiej rzeczywistości. Obrazy<br />
Łempickiej są wręcz jego<br />
ikonami, a ona sama staje się<br />
bohaterką popkultury czasów<br />
przełomu.<br />
Fakt, że artystyczny manifest<br />
równości i feminizmu wnoszą<br />
do naszego współczesnego życia<br />
dzieła Polki sprzed stu lat,<br />
musi być uznany za fenomenalny.<br />
Życie jest jak podróż.<br />
Spakuj tylko to,<br />
co najbardziej potrzebne,<br />
bo musisz zostawić miejsce na<br />
to, co zbierzesz<br />
po drodze<br />
Życzyć należy wszystkim paniom<br />
w naszym kraju, żeby<br />
przesłanie sztuki Łempickiej<br />
konsekwentnie się spełniało.<br />
Chociaż pewnie dla nas, mężczyzn,<br />
nie zawsze będzie to<br />
łatwe. W każdej chwili możemy<br />
w oczach kobiet pozostać<br />
z niedomalowaną ręką czy też<br />
z jakąś inną odjętą częścią ciała.<br />
No ale trudno, trzeba się<br />
z tym pogodzić.<br />
Niezależnie bowiem od naszej<br />
woli, wyraźnie nadchodzą czasy,<br />
w których history zastępowana<br />
będzie przez herstory.<br />
[DW]<br />
DANIEL WÓJTOWICZ<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
91
Spotkali się w latach 90. na festiwalu piosenki w Sieradzu. Śpiewająca<br />
aksamitnym głosem, drobna dziewczyna w ogrodniczkach i muzyk, twórca<br />
piosenek, Kapsel – późniejsi wokaliści Ich Troje i ZOO Cafe. Historia<br />
zatoczyła koło. Teraz śpiewają, nagrywają i koncertują razem. Zapraszam na<br />
rozmowę z Justyną Majkowską i Piotrem Cajdlerem.<br />
ICH DWOJE<br />
justyna majkowska<br />
piotr cajdler<br />
rozmawia renata cygan<br />
Justynko, nie mogę nie zapytać o Ich Troje… Wyśpiewałaś<br />
z Michałem Wiśniewskim i Jackiem Łągwą największe<br />
przeboje tego zespołu. Choć byłaś z nimi tylko dwa lata<br />
(aż trudno uwierzyć, że tylko tyle!), to Ty jesteś jednak<br />
wokalistką najbardziej kojarzoną z Ich Troje. Odeszłaś<br />
u szczytu kariery. Nie zapytam dlaczego, bo to już było<br />
wałkowane na wszystkie sposoby we wszystkich mediach<br />
w Polsce. Zapytam: nie brakuje Ci wielkich scen,<br />
koncertów i tłumu fanów?<br />
Justyna: Tempo pracy zespołu było przepotworne. Wiesz,<br />
niedawno byłam na koncercie w Opolu – wszystko sobie<br />
przypomniałam. Te próby od rana, ten maraton na najwyższych<br />
obrotach! Trzeba być robotem, żeby to wszystko<br />
wytrzymać. Pomyślałam sobie wtedy: jak to dobrze, że już<br />
tam nie jestem. Ja byłam naprawdę nieszczęśliwa na wielkich<br />
scenach – absolutnie nie jestem zwierzęciem scenicznym,<br />
za bardzo się spinam, nie jestem sobą. Owszem, lubię<br />
śpiewać, ale komfort psychiczny dają mi studio nagraniowe,<br />
malutki koncercik w garażu, niszowe wnętrza. Nie odnajduję<br />
się wśród tłumów. To nie moja bajka. Jestem dużo<br />
fajniejsza poza sceną.<br />
A nie żałujesz czasami?<br />
Justyna: Nigdy nie żałowałam. Może kiedyś, już jako babcia<br />
będę robiła jakieś podsumowania, to łezka mi się zakręci<br />
i postanowię zażałować… (śmiech)<br />
92<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Ale nie straciłaś kontaktu z zespołem?<br />
Justyna: Nie, Michał to fajny gość. Jesteśmy w kontakcie.<br />
Piotr: Michał Wiśniewski zaśpiewał nawet niedawno<br />
jedną z moich piosenek Taniec z Diabłem – nagraliśmy<br />
ją wspólnie. Lada dzień wychodzi nasz najnowszy singiel.<br />
Piotrze, w którym momencie swojego życia, i dlaczego,<br />
wyjechałeś do Wielkiej Brytanii?<br />
Piotr: W 2011 roku spakowałem walizkę, zabrałem gitarę<br />
i wyjechałem na Wyspy. Miało być na chwilę, siedzę<br />
do dziś i pewnie zostanę. Chociaż…<br />
Rok 2010 to był dla mnie bardzo zły czas. Prowadziliśmy<br />
z żoną niewielki biznes, kilka lat było okay, ale potem<br />
wielkie centra handlowe zebrały żniwo i takie maleństwa<br />
jak nasz sklep padały jeden po drugim. W Anglii<br />
miałem kuzynkę i po kilku SMS-ach zdecydowałem się<br />
na chwilę tam wyskoczyć. Sam wyjazd do Wielkiej Brytanii<br />
to pewna forma ratowania się – nie było czasu<br />
na muzykę. Moja rodzina potrzebowała najnormalniej<br />
w świecie chleba, a koncerty były lub nie.<br />
Rozumiem, że nie dało się wtedy w Polsce żyć z muzyki?<br />
Piotr: Dało, ale jakoś nie byłem zainteresowany. Razem<br />
z ZOO Cafe graliśmy sporo koncertów, lecz była to raczej<br />
forma ucieczki od codzienności – hobby, a nie sposób na<br />
życie. Dzisiaj trochę żałuję, mogłem tego przypilnować.
Kto to jest Kapsel?<br />
Piotr: Kapsel to dwudziestoletni chłopak. W jego oczach<br />
jest wielka ciekawość świata i ocean nadziei. Zawsze<br />
w chmurach, ze swoim planem życia w dłoni. Kapsel to<br />
gitara i piosenki, których ma zawsze pełne kieszenie. Siada<br />
na parapecie, zamyka oczy i gra – ucieka w nich gdzieś<br />
w swój świat, w którym całuje swoją dziewczynę wśród<br />
gwiazd. Kapsel to niepoprawny romantyk z duszą ulicznego<br />
rozrabiaki i z sercem na dłoni. Często przeszkadza swojemu<br />
starszemu kumplowi Piotrkowi w jego nudnym życiu.<br />
Justyna: Kapsel to młody chłopak, który swego czasu nie<br />
miał sobie równych w grze w kapsle. (śmiech) To niesamowity<br />
facet – pozytywnie zakręcony, z pokładami dobrej<br />
energii, która udziela się innym. Ja go ciągle odkrywam.<br />
Będąc u niego w Anglii, obserwowałam, jak go traktują<br />
i widzą zwykli ludzie. Wszyscy go lubią. Jest taki prawdziwy –<br />
jak trzeba, to przeklnie, jak trzeba, to przyłoży. No, świetny<br />
z niego Kapsel jest po prostu. (śmiech)<br />
Jak się poznaliście?<br />
Piotr: Justynę poznałem w latach 90. na festiwalu w Sieradzu.<br />
Grała wtedy z Andrzejem Wawrzyniakiem. Taka mała<br />
dziewczyna w ogrodniczkach. Ślicznie śpiewała. Potem trafiłem<br />
do tego samego co ona Ośrodka Kultury w Zduńskiej<br />
Woli. Grywaliśmy na tych samych festiwalach, rywalizując ze<br />
sobą, ale zawsze jako kumple. Reprezentowaliśmy tę samą<br />
placówkę kulturalną (MDK Zduńska Wola). Fajne czasy.<br />
Justyna: Ja Piotra też pamiętam z festiwali. Zawsze był<br />
z ZOO Cafe. Myślałam często: matko, znowu ten Cajdler!<br />
(śmiech) Fajne czasy, świetni ludzie – w ogóle cały band był<br />
bardzo sympatyczny i imprezowy.<br />
W tym roku ukazała się na rynku nowa płyta pod tytułem<br />
Pragnienia, a na tej płycie… was dwoje. Zaprosiłeś<br />
Justynę do zaśpiewania jednej piosenki – skończyło się<br />
na całym albumie.<br />
Piotr: Tak, napisałem piosenkę Kolejny nudny dzień – singiel<br />
bardzo spodobał się fanom Justynki. Prosili o więcej.<br />
Potem były Spadające łzy – ponad 120 tys. wyświetleń<br />
(choć, mówiąc szczerze, wolałbym jej nigdy nie napisać).<br />
Potem były: Pa, Kołysanka dla zwyczajnej dziewczyny i jeszcze,<br />
i jeszcze… I mówię: Justyna, mamy całą płytę. Wydajemy,<br />
a co!<br />
Justyna: To w ogóle nie tak miało wyglądać. Nigdy w rozmowach<br />
nie padło słowo „płyta”. Bo ja na pewno powiedziałabym<br />
„nie” – nie miałam ani ciśnienia, ani chęci, ani<br />
wizji tego, że się to zamknie w cały album! To miał być singiel.<br />
Pamiętam, była jesień, Piotr zaproponował wspólne<br />
nagranie piosenki, a ja się chętnie zgodziłam. Pomyślałam<br />
sobie – w tym momencie mojego życia to dla mnie idealna<br />
sytuacja: na chwilę z pieluch wyskoczę, oderwę się, umaluję<br />
rzęsy, trochę sobie pośpiewam i będzie fajnie. Piosenka<br />
sobie wędrowała i odzew był dosyć sympatyczny, więc Piotrek<br />
stwierdził, że powinniśmy jeszcze coś nagrać. A potem<br />
były już trzy numery do nagrania. Tak się dobrze pracowało,<br />
że nagle mamy 5 numerów, a potem szybko zrobiło się<br />
Czujemy się<br />
razem na scenie<br />
i w studio<br />
(i wszędzie)<br />
bardzo dobrze<br />
9, 11… Więc Piotrek mówi „Słuchaj, mamy płytę! Wydajemy!”.<br />
I tak od słowa do słowa, bez żadnych planów i spinania się,<br />
mimochodem i pomimo, powstała nasza wspólna płyta.<br />
Dla mnie oznaczało to przyjemną wycieczkę do Małkowa<br />
[tam mieści się studio nagraniowe – przyp. red.]. Zresztą<br />
zaraz znowu jadę do Małkowa i właściwie okazuje się, że<br />
się z tego urodzi kolejna płyta. (śmiech)<br />
Bardzo bym się ucieszyła. Fani zapewne też.<br />
Justyna: Ja też bym się ucieszyła. Ja już niczego nie wykluczam.<br />
W sumie dobrze się stało, że żyłaś w nieświadomości,<br />
bo z tego, co mówisz, to gdybyś wiedziała o projekcie<br />
93<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
„płyta”, pewnie byś się nie zdecydowała,<br />
a tak powstał naprawdę dobry,<br />
klimatyczny krążek. No i widoki na<br />
dalszą współpracę z Piotrem.<br />
Justyna: Zdecydowanie inaczej bym<br />
do tego podeszła. Bałabym się. Ja nie<br />
mam czasu – co więcej – nie chcę mieć<br />
czasu na tego typu projekty. Teraz skupiam<br />
się na całkiem innych rzeczach.<br />
Lubię być w domu, lubię jechać z dzieciakami<br />
do szkoły muzycznej, lubię liście<br />
pograbić. Ja uwielbiam życie szarego<br />
człowieka. Taka nudna jestem…<br />
Piotrze, dlaczego żałujesz napisania<br />
Spadających łez? To jeden z moich<br />
ulubionych utworów na tej płycie.<br />
Piotr: Napisałem tę piosenkę kilka dni<br />
po wybuchu wojny w Ukrainie. Oglądałem<br />
w jakiejś telewizji ekshumację<br />
zwłok młodego chłopaka. Jego matka<br />
już nie miała siły płakać. Serce mi pękało.<br />
Tak powstała ta piosenka.<br />
Dlatego ma taką moc. Czuje się wielkie<br />
emocje.<br />
Bywały różnice zdań przy nagrywaniu<br />
płyty?<br />
Piotr: Nie. Wszystko „gadało” na 100<br />
procent. Wszystkie kawałki nagrywaliśmy<br />
razem. Nigdy nic osobno. Pełna<br />
zgoda.<br />
Justyna: Były malusieńkie niuanse,<br />
parę sugestii z mojej strony. Piotr na<br />
nie przystał, bo jest bardzo elastyczny.<br />
Była wolność i to było fajne. Współpracowaliśmy<br />
na luzie i spontanicznie.<br />
Widziałam Was razem na żywo, prywatnie<br />
i na scenie. Obejrzałam kilka<br />
teledysków i wywiad w telewizji –<br />
czuje się chemię między Wami. Widać,<br />
że się lubicie i rozumiecie.<br />
Piotr: Tak, czujemy się razem na scenie<br />
i w studio (i wszędzie) bardzo dobrze.<br />
Jesteśmy kumplami, gadamy<br />
sporo, czasem się opieprzamy, ale<br />
bardzo szanujemy. Lubię pracować<br />
z tą dziewczyną, ale też lubię z nią gadać,<br />
bywać z jej rodziną. Traktują mnie<br />
(tak myślę) jak swojego.<br />
Justyna: Oczywiście, że się lubimy –<br />
jak tu nie lubić Kapsla? Na pewno jest<br />
chemia i zrozumienie na scenie. I jesteśmy<br />
bardzo dobrymi kumplami.<br />
Obydwoje rozstaliście się z muzyką<br />
na jakiś czas. Piotr na 15 lat po przy-<br />
94<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Jak tu<br />
nie lubić<br />
Kapsla?<br />
jeździe do Anglii, Justyna po odejściu<br />
z Ich Troje. Kiedy przyszedł<br />
moment powrotu?<br />
Justyna: Troszkę się rozstawałam,<br />
trochę wracałam, bo jednak czasami<br />
ciągnie wilka do lasu. Muzyka przynosi<br />
mi satysfakcję i przyjemność.<br />
Natomiast od jakiegoś czasu, z wyboru,<br />
nie angażuję się już pełną parą,<br />
w sensie całkowitego poświęcenia<br />
(co by było właściwie wskazane przy<br />
tego typu projektach). Ja niestety<br />
nie mogę się oddać na 100 procent,<br />
bo pracuję w innej dziedzinie.<br />
Piotr: W 2016 roku chciałem coś<br />
zrobić. Nie wiem, nagrać płytę, zagrać<br />
z ZOO Cafe kilka koncertów,<br />
cokolwiek. Okazało się, że właśnie<br />
w tym roku przypadał mój jubileusz<br />
30 lat tak zwanej pracy artystycznej.<br />
I z tej okazji mój (nieżyjący<br />
już) przyjaciel, redaktor Krzysztof<br />
Lisiecki wpadł na pomysł uroczystego<br />
koncertu i rejestracji płyty koncertowej.<br />
Tak zaczęła się historia<br />
mojego powrotu. Koncert się odbył<br />
(a nawet dwa). Powstała też płyta<br />
pt.: …piosenki z mojej ulicy… – fajna,<br />
niepowtarzalna – ostatnia z moim<br />
ukochanym ZOO Cafe.<br />
Justynko, Ty też zaśpiewałaś z Piotrem<br />
na tym koncercie. Przyjechałaś<br />
z maleńką córeczką.<br />
Piotr: Tak, Justynka dosłownie<br />
chwilę po porodzie wystąpiła na<br />
moim benefisie. Zaśpiewaliśmy<br />
wspólnie piosenkę To jest miłość,<br />
którą napisałem dla niej, gdy odeszła<br />
z Ich Troje. Śpiewała ją na swoich<br />
koncertach. Piosenka w nowej<br />
aranżacji znajduje się na naszej płycie<br />
i obecnie też ją gramy.<br />
Justyna: Miałam wyznaczony termin<br />
porodu w okolicach tego benefisu.<br />
Piotr mnie poprosił o piosenkę,<br />
ale nie mogłam mu nic obiecać, bo<br />
przecież istniała realna możliwość,<br />
że będę w tym czasie na porodówce.<br />
Córeczka urodziła się miesiąc<br />
wcześniej, więc pojechałam z dwutygodniowym<br />
niemowlaczkiem<br />
i zaśpiewałam. Miałam właściwie<br />
odmówić, ale Piotrowi się nie odmawia.<br />
Bardzo się cieszę, że mnie<br />
namówił, bo od tego wszystko się<br />
zaczęło. Koncert był świetny, zaraz<br />
potem nasza współpraca nabrała<br />
trochę innego wymiaru.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
95
Jest chemia i zrozumienie<br />
na scenie<br />
96<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Justynko, Na co dzień pracujesz jako terapeutka<br />
dzieci potrzebujących kształcenia<br />
specjalnego (długie lata pracowałaś<br />
z dziećmi z autyzmem), czy czujesz<br />
się spełniona?<br />
Justyna: Pracuję jako rewalidator, czyli<br />
zajmuję się różnymi terapiami i różnymi<br />
deficytami – to mi przynosi satysfakcję.<br />
Ale wykonując tę pracę, trzeba mieć dużo<br />
cierpliwości, bo sukces nie jest natychmiastowy.<br />
Pomaga mi fakt, że w szkole<br />
jesteśmy zżytą społecznością. Znamy się<br />
z rodzicami i rodzinami podopiecznych.<br />
Nikt z nas nie jest anonimowy i to jest<br />
bardzo budujące.<br />
Jesteś cierpliwa?<br />
Justyna: Wydawało mi się, że nie. Jak byłam<br />
młoda, to byłam bardzo niecierpliwa<br />
– nie umiałam sobie iść powolutku do<br />
celu, jak normalny człowiek, tylko chciałam<br />
hopsa-już-od-razu. Bardzo trudno<br />
było mi przełamywać siebie. Nadal jestem<br />
w trakcie procesu wyciszania – nie<br />
jest to łatwe, bo z natury jestem bardzo<br />
żywiołowym człowiekiem. Ale z drugiej<br />
strony się okazuje, że gdzieś ta cierpliwość<br />
we mnie jest. Na pewno przyszła<br />
z wiekiem i doświadczeniem. Wszyscy<br />
się zmieniamy i dzieje się to naturalnie.<br />
Piotrze, w dobie wszechpanującej tekstowej<br />
sieczki, która zawładnęła rynkiem<br />
muzycznym (nie tylko w naszym<br />
kraju), piosenki z sensem są powiewem<br />
świeżości. Czy zawsze pisałeś teksty do<br />
swoich kompozycji?<br />
Piotr: Tak, zawsze. Czasami są to historie<br />
zupełnie zmyślone, czasami podpatrzone,<br />
bywa, że śpiewam też trochę o sobie<br />
i moich sprawach.<br />
A co jest pierwsze? Muzyka czy słowa?<br />
Piotr: Tekst jest pierwszy.<br />
Już raz wydałeś swoje wiersze/teksty<br />
w formie drukowanej, (nie)wyśpiewane<br />
piosenki, ale wiem, że pracujesz już<br />
nad nowym tomem.<br />
Piotr: Tak, to materiały, które powstały<br />
po 2020 roku. Jest ich ponad 170.<br />
Będą tam teksty z mojej płyty z Justyną,<br />
z ostatniego solowego krążka i dużo<br />
innych wierszy. Okładkę miał zaprojektować<br />
(tak jak w przypadku pierwszej<br />
książki) mój zmarły niedawno przyjaciel<br />
Darek Klimczak.<br />
W 2020 roku miałam zaszczyt przeprowadzić<br />
wywiad z Dariuszem Klimczakiem<br />
do jednego z numerów „Post Scriptum”<br />
– niezwykły artysta, wielki żal…
SPADAJĄCE ŁZY<br />
Modlę się za ciebie synku<br />
Rankiem w ciągu dnia i w nocy<br />
Spać nie mogę bo jak zamknąć<br />
Wypłakane oczy<br />
Słyszę jakby ktoś mnie wołał<br />
Powiedz Synku czy to ty<br />
Głosy głosy gdzieś z oddali<br />
Spadające łzy<br />
Spadające łzy jak gwiazdy gdy nie widzi nikt<br />
Spadające łzy jak gwiazdy gdy nie widzi nikt<br />
Martwię się o ciebie mamo<br />
Pewnie płaczesz po kryjomu<br />
Gdzieś zgubiłem nie wiem gdzie<br />
Drogę do domu<br />
Czasem głośno wołam mamo<br />
Mamo czy to ty<br />
Ta modlitwa gdzieś z oddali<br />
Spadające łzy<br />
Spadające łzy jak gwiazdy gdy nie widzi nikt<br />
Spadające łzy jak gwiazdy gdy nie widzi nikt<br />
Płaczą matki płaczą dzieci<br />
Lecz nie wzruszą swoich bogów<br />
Wokół pola pełne modlitw<br />
Miasta pustych domów<br />
Usta pełne pustych słów<br />
Co ich nie chce chyba nikt<br />
Noc i noc świt i świt<br />
Spadające łzy<br />
Spadające łzy jak gwiazdy gdy nie widzi nikt<br />
Spadające łzy jak gwiazdy gdy nie widzi nikt<br />
Justynko, piosenka poetycka nie jest<br />
Ci obca. Byłaś wokalistką zespołu<br />
Erato, z którym brałaś udział w Ogólnopolskich<br />
Festiwalach Piosenki Nieobojętnej.<br />
I tu natknęłam się na ciekawostkę<br />
– Ty także popełniłaś kilka<br />
własnych tekstów. Piszesz wiersze?<br />
Justyna: Pisałam, ale tak naprawdę<br />
nigdy ich nie pokazałam światu. Kiedyś<br />
ktoś mnie namawiał, żebym do<br />
nich stworzyła muzykę (bym wolała,<br />
szczerze mówiąc). Ja mam problem<br />
z tym, że nie jestem odporna na krytykę,<br />
lubię być dobrze odbierana.<br />
A nie wiem, czy te teksty są dobre,<br />
więc boję się ryzykować. Ta obawa<br />
siedzi w mojej głowie i mnie blokuje<br />
– zdecydowane nie jestem jeszcze<br />
gotowa. Może kiedyś się odważę. Jak<br />
uwierzę w siebie.<br />
Wspólne plany? Kolejna płyta? Bo<br />
zalążek już jest.<br />
Justyna: Co do płyty, to na razie jeszcze<br />
nie wiem, jak to się wszystko poukłada.<br />
Ale mamy w planach koncerty.<br />
Chcemy je zagrać, bo przecież wciąż<br />
jeszcze trzeba promować poprzedni<br />
krążek. Ale Piotruś pędzi, pisze nowe<br />
piosenki, w międzyczasie nagrywa kolejny<br />
album solowy, nadrabia stracony<br />
czas. I ja to rozumiem, cieszę się, że<br />
mu to wszystko tak dobrze wychodzi.<br />
Bardzo mu kibicuję. Ja nie mam tyle<br />
czasu. Ale nie ma co krakać – zobaczymy,<br />
co życie przyniesie.<br />
Piotr: Tak, właśnie skończyłem nagrywanie<br />
18 piosenek do mojej solowej<br />
płyty Mój kumpel Kapsel. Poza<br />
tym koncerty, koncerty, koncerty…<br />
A wspólna płyta już się pomalutku nagrywa.<br />
Marzenia?<br />
Justyna: Obecnie wiążę swoje marzenia<br />
ze szczęściem moich dzieci. Cieszą<br />
mnie małe rzeczy. Ja tak naprawdę<br />
mam wszystko, czego potrzebuję. Teraz<br />
tylko marzę, żeby się nie pogorszyło.<br />
Wiesz, bardzo dotknęła mnie wojna<br />
w Ukrainie. Przyjęłam nawet do mojego<br />
domu dwie Ukrainki. Napatrzyłam<br />
się, nasłuchałam i bardzo przeżywałam.<br />
A teraz znów przeżywam to, co<br />
się dzieje na Bliskim Wschodzie. I bardzo<br />
jestem wdzięczna losowi, bardzo<br />
się cieszę, że nam się tak dobrze żyje.<br />
I oby tak dalej.<br />
Piotr: Ja też chciałbym sobie spokojnie<br />
i powolutku żyć. A zawodowo –<br />
dokończyć moją płytę, książkę i kolejną<br />
płytę z Justyną.<br />
Życzę Wam spełnienia marzeń.<br />
A wszystkim nam – spokoju i bezpieczeństwa.<br />
[RC]<br />
RENATA CYGAN<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
97
Fotografie: Wanda Dusia Stańczak oraz od Gjoko Kostoski<br />
Festiwal „KOSTOSKI”<br />
klimat nie do powielenia<br />
To trzeba przeżyć, i dopiero wtedy<br />
dać odpowiedź, czy warto<br />
przemierzyć autokarem ponad<br />
1800 kilometrów, z noclegami po drodze.<br />
Po to, by wejść z flagą swojego<br />
kraju na scenę i dzielić się rodzimą<br />
kulturą, pasją, talentem przez dwa,<br />
trzy kwadranse. Odpowiadam: warto.<br />
Ten wyjątkowy szlak wiedzie do jednego<br />
z najpiękniejszych miejsc na mapie<br />
świata, ponad 40 lat temu wpisanego<br />
na listę światowego dziedzictwa UNE-<br />
SCO. To Ochryda i Jezioro Ochrydzkie<br />
w Macedonii. Pokusa poznania bliżej<br />
tych perełek była jednym z celów<br />
wyprawy. Głównym jednak stało się<br />
zaproszenie na Międzynarodowy Festiwal<br />
Kultur organizowany cyklicznie<br />
przez Biuro Gjoko Kostoski, które<br />
firmuje te barwne zjazdy. Na festiwal<br />
zjeżdżają reprezentacje wielu krajów,<br />
a ich różnorodność jest ogromna.<br />
Scena pod słonecznym niebem –<br />
z widokiem na jezioro – przytulona<br />
do domu kultury. Ale zanim popłyną<br />
pierwsze dźwięki, przez miasto przetacza<br />
się barwny korowód, witany,<br />
98<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Prosto z Macedonii<br />
pozdrawiany przez mieszkańców i turystów.<br />
Jest tak beztrosko i radośnie,<br />
przyjaźnie i wzruszająco, kiedy flagi<br />
kołysze lekki wiatr. To rozpala ciekawość.<br />
Nie mogę nie wspomnieć, że<br />
reprezentacja Polski wzbudzała szczególne<br />
zainteresowanie.<br />
Miałam przyjemność być w grupie zaproszonego<br />
kabaretu Pół-serio, który<br />
założyłam 19 lat temu, i zaprzyjaźnionego<br />
Zespołu Tańca Historycznego<br />
Chorea Antiqua, którego założycielkę,<br />
Marię Czerwińską, znam już 30 lat. Jej<br />
podopieczni paradowali w przepięknych<br />
kostiumach, a grupa kabaretowa,<br />
poszerzona o tancerki zespołu<br />
Magia Cygańskiego Tańca, przykuwała<br />
wzrok, aparaty fotograficzne<br />
i kamery bogactwem przepięknych<br />
strojów, wywodzących się z kultury<br />
Romów.<br />
Parada, prezentacja – ogromna przyjemność,<br />
ale na oklaskach się nie<br />
skończyło. Publiczność nie odpuściła<br />
wspólnej fotki z artystami. I trwało<br />
to, trwało, trwało, aż księżyc oświetlił<br />
reprezentacjom drogę do hotelu. Nie<br />
było żadnej rywalizacji ani problemu<br />
z porozumieniem się, za to był podziw,<br />
rozmowy, nowe znajomości.<br />
Prawie pięć wspólnych dni. Bo wiadomo,<br />
że na występach Festiwal się nie<br />
skończył…<br />
Gjoko Kostoski to profesjonalista<br />
w wielu dziedzinach, a na pewno<br />
jako przewodnik, organizator. Służył<br />
pomocą, zabrał na wycieczkę. Zwiedzaliśmy<br />
więc piękną Ochrydę. W tanecznym<br />
nastroju popłynęliśmy statkiem<br />
z zaprzyjaźnionymi artystami<br />
z Czech czy Chorwacji na drugi brzeg<br />
Jeziora Ochrydzkiego, do ekskluzywnej<br />
części, do St. Naum z klasztorem,<br />
plażą, malowniczymi zakątkami<br />
z klimatycznymi kawiarenkami i restauracyjkami.<br />
A wokół tajemnicze<br />
wzgórza. I kąpiel w jeziorze, którego<br />
przejrzystość wody obliczana jest na<br />
20 m. Po powrocie do hotelu – wieczory<br />
przy gitarze, osmucone jednak<br />
lekko myślą, że trzeba będzie to miejsce<br />
beztroskie opuścić wkrótce…<br />
Festiwalowe połączenie integracji<br />
różnych kultur z promowaniem<br />
miejsc, szczególnie cennych historycznie,<br />
przyrodniczo, turystycznie<br />
okazało się zamysłem bezcennym.<br />
Zainteresowanie festiwalem tu,<br />
w Ochrydzie, jest tak duże, że… na<br />
rok 20<strong>24</strong> zaplanowano 15 takich<br />
wydarzeń, od kwietnia do listopada,<br />
przy czym 4 odbędą się w lipcu, a aż 5<br />
w sierpniu! Scena – bez ograniczenia<br />
wiekowego – pozostaje otwarta dla<br />
chórów, orkiestr dętych, ludowych,<br />
symfonicznych, kameralnych i innych,<br />
dla zespołów jazzowych, dla mażoretek,<br />
zespołów tańca wszelkiego, ze<br />
starodawnym i współczesnym włącznie…<br />
Czy warto było przemierzyć autokarem<br />
prawie 1800 kilometrów? Ja nie<br />
mam żadnych wątpliwości, że tak…<br />
[WDS]<br />
WANDA DUSIA STAŃCZAK
W blasku królewskich szkatułek<br />
Płaszica na wagę… pereł<br />
Znane i cenione już w starożytnych kulturach. Symbolizowały<br />
delikatność, piękno, równowagę, spokój.<br />
Mongolscy władcy pili z nich wywar dający siłę,<br />
zdrowie. W Indiach były cennymi talizmanami. Dla Chińczyków,<br />
którzy widzieli w nich antidotum na choroby, stanowiły<br />
eliksir młodości. Egipcjanie chowali z nimi swoich<br />
zmarłych. Japończycy uważali je za łzy aniołów, syren, wróżek.<br />
Po dziś dzień są klejnotami magicznymi, pożądanymi<br />
przez arystokrację na całym świecie. Po prostu perły…<br />
Na pewno święta i karnawał uchylą wieka szkatułek. Blaskiem<br />
olśnią perły nie tylko naturalne, wyłowione z głębi<br />
oceanów, ale i wyhodowane okazy. A niżej podpisana wróciła<br />
właśnie z perłowego raju – z Ochrydy w Macedonii,<br />
gdzie kilka rodzin, z pokolenia na pokolenie, przekazuje<br />
tajemnice narodzin cenionych koralików, które odbywają<br />
się pod ich okiem. Wszystko zaczęło się od tajemniczego<br />
emigranta z Rosji, który zakotwiczył się w mieście – Jovana<br />
Subanovicha.<br />
Gość podczas pobytu zaprzyjaźnił się z Mihailem Filevem.<br />
Spędzali ze sobą dużo czasu, wiedli dysputy, spacerowali.<br />
Pewnego dnia spotkali nad Jeziorem Ochrydzkim rybaków<br />
i uwagę Jovana zwróciły złowione ryby. Wzbudziły<br />
jego ogromne zainteresowanie wyglądem oraz budową<br />
i uznał, że w dowód przyjaźni może wyjawić tajemnicę<br />
znad Bajkału. Wtedy to – jak głosi rodzinna legenda – narodził<br />
się pomysł produkcji pereł w płatkach z łusek płaszicy,<br />
niewystępującej<br />
w żadnym innym miejscu<br />
na świecie.<br />
Ochrydzka perła wytwarzana<br />
jest z wewnętrznej<br />
części muszli<br />
małż. Po odpowiednim<br />
przetworzeniu uzyskuje<br />
pożądany kształt, ale<br />
proces ten owiany jest<br />
tajemnicą. Wiadomo jedynie,<br />
że z łusek płaszic<br />
uzyskuje się specjalną emulsję, a każda perła jest nią pokrywana,<br />
przy pomocy pędzelka z końskiego włosia, pięcio-,<br />
a nawet sześciokrotnie. Po nałożeniu każdej kolejnej<br />
warstwy następuje przerwa w malowaniach trwająca 45<br />
minut. Pozostałe szczegóły pozostają zagadką. Już czwarte<br />
pokolenie potomków Mihaila Fileva pilnie strzeże tych<br />
sekretów, kontynuując tradycje rodzinne. Wymienia się<br />
również rodzinę Talevi jako drugą, która zgłębiła arkana<br />
produkcji ochrydzkich pereł, ale słyszałam głosy, że jest ich<br />
więcej.<br />
Certyfikat można dostać tylko w sklepie jubilerskim. Ceny,<br />
naturalnie, są tu wyższe niż na bazarze czy ulicznym kramie<br />
(naszyjnik z bransoletką i kolczykami z certyfikatem<br />
można kupić za 80-120 euro), ale klientów nie brakuje.<br />
Taki klejnot pamiątka nabiera jeszcze większego blasku,<br />
jeśli wiadomo, że ochrydzkie perły nosili bądź noszą m.in.<br />
królowa Elżbieta II, księżna Diana, szwedzki król Gustaw<br />
i jego małżonka Sylwia, duńska królowa Małgorzata, a także<br />
artyści i celebryci na całym świecie.<br />
A perły naturalne? Czy się obronią? Przecież na masową skalę<br />
trwa produkcja hodowlanych, które powstają w zaszczepionej<br />
muszli w ciągu ok. trzech lat. Robione są też z przeróżnych<br />
mas perłopodobnych. Dostępne, tanie. A jednak…<br />
A jednak klejnot, jak każda rzecz z historią, dla wielu ma<br />
inną wartość. Tak jak niezwykłe okazy pereł naturalnych,<br />
których cena bywa niewyobrażalna. Na przykład Perła Laoziego<br />
wyłowiona w rejonie wyspy Palawan, ważąca 6,4<br />
kg, kosztowałaby ok. 35 milionów dolarów. W pobiciu<br />
tego rekordu pomógł filipiński rybak, który wyłowił perłę<br />
ważącą 34 kg – jej wartość oszacowano na 100 milionów.<br />
dolarów. Naszyjniki bez takich okazów, ale z naturalnych<br />
pereł, kosztują od kilku do kilkunastu tysięcy dolarów.<br />
A ja – póki co – zawieszam sobie na szyi moją perłę<br />
z Ochrydy. Aha, i muszę pamiętać, że nigdy nie powinnam<br />
nosić jej z brylantami – tak ostrzegają znawcy tematu. Ale<br />
to mi absolutnie nie grozi… [WDS]<br />
WANDA DUSIA STAŃCZAK 99<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Nocturny Chopina, foto: Jaroslav Veprev<br />
Mikołaj Wiepriew<br />
(Nikolai Veprev) twórca<br />
teatru Biały Klaun<br />
i Teatru Nikoli, zaliczany<br />
do kilkunastu najwybitniejszych<br />
mimów<br />
na świecie.<br />
Dominika Jucha<br />
w 2013 r. została<br />
ogłoszona najlepszą<br />
aktorką offową w Polsce.<br />
Wspólnie tworzą niezwykłe<br />
ekspresyjne<br />
przedstawienia, prezentowane<br />
w całej<br />
Polsce i na świecie.<br />
Jak powstaje fenomen<br />
teatralny? Dyskretnie<br />
uchylamy<br />
rąbka tajemnicy…<br />
100<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Mikołaj Wiepriew Dominika Jucha<br />
Dominika Jucha<br />
rozmawia beata anna symołon<br />
Chciałam zacząć od początku. Czy z talentem<br />
do pantomimy trzeba się urodzić?<br />
Gdy myślę o dzieciństwie, wspominam<br />
rodziców, którzy widzieli mnie wiecznie<br />
poruszającego się w nietypowy sposób,<br />
tańczącego swój niby-taniec. Kiedy odbywały<br />
się rodzinne spotkania albo ktoś<br />
przychodził do nas w gości, to zawsze tata<br />
siadał i prosił: „Mikołaj, proszę!”. A wtedy<br />
ja robiłem wygibasy. Co dokładnie robiłem?<br />
Tego nie pamiętam, ale wrażenie<br />
było szokujące. Wszyscy byli zainteresowani<br />
moimi ruchowymi improwizacjami<br />
oraz energią, jaka z nich płynęła. Potem<br />
tata brał mnie na ręce i przytulał, abym<br />
się uspokoił. Ruch w sposób naturalny<br />
przepływał przeze mnie od początku.<br />
Z czasem zacząłem się uczyć go kształtować,<br />
zainteresowałem się sztuką cyrkową,<br />
aż w końcu wpadłem w magię pantomimy.<br />
Sztuka cyrkowa – gdy zacząłem<br />
ją ćwiczyć – była dla mnie jako dziecka<br />
czymś niezwykłym, a pantomima była<br />
magią. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że<br />
to teatralna magia. Początkowo jej nie<br />
próbowałem, była dla mnie zbyt odległa.<br />
Wiedziałem, że powinienem zacząć od<br />
warsztatów, ale w naszym mieście nikt ich<br />
nie prowadził.<br />
W Związku Radzieckim w latach 40. i 50.<br />
uprawianie pantomimy było w ogóle niemożliwe.<br />
Ten, kto się nią wtedy zajmował,<br />
trafiał do więzienia – tak opowiadali mi<br />
moi wykładowcy. Dlatego, gdy w latach<br />
60. nastąpiła odwilż i dzięki Marcelowi<br />
Marceau rozpoczął się bum pantomimy<br />
w świecie i w naszym kraju, młodzież za<br />
jej pomocą zaczęła rozmawiać ze swoimi<br />
rówieśnikami i z publicznością. Zapanowała<br />
radość spotkania ze sztuką, zaczęto<br />
rozmawiać z publicznością bez słów, lecz<br />
przy pomocy gestów, obrazów i myśli,<br />
które rodziła sztuka pantomimy.<br />
Rozumiem, że studia w Kijowskiej Miejskiej<br />
Akademii Cyrku i Sztuki Teatralnej<br />
wybrałeś z pełnym przekonaniem.<br />
Tak.<br />
A co dokładnie studiowałeś?<br />
Pojechaliśmy z kolegami najpierw do Petersburga,<br />
potem do Moskwy, następnie<br />
do Kijowa i tam zostaliśmy przyjęci na<br />
studia. Kijowska szkoła łączyła sztukę<br />
cyrku, teatru oraz estrady, i wszystkie te<br />
sztuki musieliśmy znać. Uczyliśmy się grać<br />
na fortepianie, tańca klasycznego i współczesnego,<br />
pantomimy, akrobatyki oraz<br />
elementów cyrkowych. Zajmowaliśmy<br />
się także teatrem – pracowaliśmy z wybitnymi<br />
reżyserami. Już po zakończeniu<br />
studiów połączyłem teatr, pantomimę<br />
i cyrk w jedną sztukę, którą do tej pory<br />
prezentuję. Moi nauczyciele dali mi natchnienie,<br />
wytyczyli kierunek. Szkoła dała
Stary gołębnik<br />
TEATR NIKOLI<br />
wykształcenie, a doświadczenie teatralne<br />
zdobywałem już sam, podążając wybraną<br />
przez siebie drogą sztuki.<br />
Zanim powołałeś do życia własny teatr<br />
Biały Klaun, w latach 1985–1987 byłeś<br />
wykładowcą pantomimy w Kijowskiej<br />
Miejskiej Akademii Cyrku i Sztuki Teatralnej,<br />
a później w Instytucie Sztuki Teatralnej<br />
im. I. K. Karpenko-Kary (1987–1989).<br />
W przeciwieństwie do moich kolegów nie<br />
mogłem zaraz po studiach znaleźć swojego<br />
miejsca w teatrze dramatycznym,<br />
na estradzie ani w innych teatrach. Nie<br />
odpowiadała mi forma proponowana<br />
przez teatry. Próbowałem szukać własnego<br />
języka. Wierzyłem, że jeżeli go znajdę,<br />
to będę się nim posługiwać. To była dobra<br />
droga, lecz pogrążona we mgle, bo<br />
nie znalazłem autorytetu. Próbowałem<br />
ze wszystkich stron: jeździłem po całym<br />
kraju i oglądałem różne spektakle, oglądałem<br />
wszystkie przedstawienia prezentowane<br />
w Kijowie w czasie występów gościnnych<br />
teatrów z różnych stron naszego<br />
wielkiego kraju. To były wspaniałe przedstawienia,<br />
dzięki którym uwierzyłem,<br />
że teatr to coś cudownego, lecz trzeba<br />
znaleźć swój własny język. Język, którym<br />
trzeba się posługiwać, by wyznaczyć swoją<br />
drogę twórczego życia. Z tego powodu,<br />
gdy skończyłem studia, zacząłem wykładać<br />
pantomimę na obu wspomnianych<br />
uczelniach, żeby pomóc młodzieży otworzyć<br />
się na poszukiwanie, a nie zamykać<br />
się na jedną formę przekazu. To dało mi<br />
także ogromne możliwości twórcze. Na<br />
bazie studentów powstał teatr, w którym<br />
ja byłem odpowiedzialny za ruch,<br />
a za reżyserię – moi koledzy. Pod koniec<br />
lat 80. w teatrze, który prowadziłem<br />
z grupą młodzieży razem z moją uczennicą<br />
Iriną Afanasjewą, znalazłem wreszcie<br />
formę, która mi odpowiadała i chciałem<br />
ją wypróbować. Na początku 1990 r.<br />
w czasie karnawału zaprezentowaliśmy<br />
z Iriną kilka teatralno-pantomimicznych<br />
scenek. To był strzał w dziesiątkę. Publiczność<br />
była pod wielkim wrażeniem. Dało<br />
mi to możliwość kontynuowania wybranej<br />
drogi, i tak powstała forma własnego<br />
teatru Biały Klaun.<br />
To były scenki?<br />
Tak. To były scenki. Wiele ruchu, uśmiechu,<br />
reminiscencje z Charliego Chaplina,<br />
Jana Louisa Barro… Sztukę pantomimy<br />
połączyłem ze sztuką uśmiechu i to publiczność<br />
przyjęła z radością. Znalazłem<br />
swój obraz, który został później określony<br />
jako Biały Klaun. Klaun z czerwonym<br />
nosem rozśmieszał. Biały klaun jest<br />
postacią klasyczną, człowiekiem, który<br />
wywołuje uśmiech, ale także skłania do<br />
refleksji. Klaun, który żyje na scenie razem<br />
ze swoją partnerką rudym klaunem<br />
(Irina miała wtedy zaledwie 16 lat, ale<br />
była moją uczennicą już od 9. roku życia).<br />
Miała nie tylko rude włosy, lecz także<br />
ogromną energię. Połączenie pantomimy<br />
i teatru dało nam możliwość podążania<br />
swoją drogą.<br />
Czyli biały klaun to dobra energia. Ale<br />
pomyślałam, że może to było także<br />
związane z kolorem Twoich włosów?<br />
Myślałem, że mój obraz, który wtedy zaproponowałem,<br />
jest w procesie, ale się<br />
okazało, że publiczność już mnie odebrała<br />
jako postać Białego Klauna. Chciałem<br />
do tej postaci dojść, ale widzowie<br />
powiedzieli, że ja nim po prostu jestem.<br />
To pozwoliło mi iść dalej. Jednym z moich<br />
atrybutów stały się długie białe włosy.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
101
Dlaczego długie? Dlatego, że przez całe<br />
moje dzieciństwo i całą młodość zabraniano<br />
mężczyznom nosić długie włosy.<br />
Również na studiach, w nagraniach telewizyjnych<br />
mieliśmy być wszyscy jednakowi.<br />
Potem dopiero zrozumiałem, że<br />
włosy podkreślały obraz mojej postaci,<br />
którą wykreowałem. Niosła ona dobroć<br />
i uśmiech. Zresztą zawsze dzieliłem się<br />
uśmiechem np. ze studentami, z publicznością.<br />
Może to odziedziczyłem po moim<br />
tacie… Uśmiech nie powinien obrażać –<br />
ma podkreślać ważne chwile życia.<br />
Były zatem karnawałowe scenki. A później<br />
jakie spektakle prezentował teatr<br />
Biały Klaun?<br />
W 1990 r. powstał spektakl Rodzina Białego<br />
Klauna. Ja jako biały klaun i moja<br />
uczennica jako rudy klaun odtwarzaliśmy<br />
różne życiowe sytuacje. Prezentowaliśmy<br />
je wszędzie, bo wszędzie chcieli nas oglądać.<br />
W 1991 r. roku zaproszono nas na<br />
Krakowskie Reminiscencje Teatralne, później<br />
Festiwal Teatrów Ulicznych w Jelenie<br />
Górze, i od tego czasu zostałem w Polsce.<br />
Nie wyjeżdżałeś już do Kijowa?<br />
Wracałem do swojej rodziny, a moja<br />
uczennica, sceniczna partnerka, do rodziców.<br />
Cały czas byliśmy zapraszani na różne<br />
festiwale w Polsce.<br />
Wynotowałam, że Biały Klaun zdobył<br />
wiele nagród, grał nie tylko w Kijowie<br />
i Polsce, lecz także zdobył wiele nagród<br />
w Anglii, Szwecji, Holandii, Petersburgu…<br />
W latach 1990–1993 współpracował<br />
z krakowskimi teatrami STU i KTO. Wspólnie<br />
z polsko-francuską Fundacją EquiLibre<br />
byłeś pomysłodawcą i realizatorem projektu<br />
„Terapia przez śmiech" (1992–2002)<br />
przedstawianego w Polsce, Francji, Macedonii,<br />
Palestynie i Azerbejdżanie.<br />
Irina Afanasjewa na jednym z pierwszych<br />
festiwali na Ukrainie, w Krzywym Rogu,<br />
otrzymała nagrodę dla najlepszej aktorki<br />
festiwalu, claunessy. Także za nasz spektakl<br />
Rodzina Białego Klauna otrzymywaliśmy<br />
nagrody. Dla mnie jako twórcy to<br />
było normalne, a publiczność odbierała<br />
to jako coś wyjątkowego. W czasie spektakli<br />
ludzie byli pod ogromnym wrażeniem<br />
naszego uśmiechu, radości, energii.<br />
Obraz Białego Klauna utrwalał się i – dla<br />
niektórych kolegów w Polsce i innych krajach<br />
– istnieje do dzisiaj: Teatr Nikoli i ja<br />
jako Biały Klaun.<br />
Jakie były następne spektakle?<br />
Od 1990 do 2000 r. graliśmy spektakle<br />
Rodzina Białego Klauna i Happening. Dlaczego?<br />
Ponieważ byliśmy przez cały czas<br />
zapraszani na różne festiwale właśnie<br />
z tymi przedstawieniami. Byliśmy bardzo<br />
zapracowani. Później – jako osoba<br />
twórcza – potrzebowałem zmiany kierunku<br />
rozwoju, zmiany obrazu Białego<br />
Klauna, chciałem otworzyć się na nowe<br />
Biały klaun jest postacią<br />
klasyczną, człowiekiem, który<br />
wywołuje uśmiech, ale także<br />
skłania do refleksji<br />
możliwości. Dała mi to współpraca z Teatrem<br />
STU, KTO, potem z Teatrem GuGolander,<br />
który zaprosił mnie w 1995 r. do<br />
Katowic. Prowadzący Teatr GuGolander<br />
widzieli w mojej twórczości i pracy z nimi<br />
szansę na stworzenie młodej grupy teatralnej,<br />
posługującej się inną, ciekawą<br />
formą teatralną. W czasie dwóch sezonów<br />
pracy zgromadziłem grupę młodzieży<br />
i przekazałem warsztat teatralny. Powstała<br />
w efekcie grupa teatralna, która przekształciła<br />
się później w Teatr Gry i Ludzie.<br />
W ubiegłym roku teatr ten świętował 25-lecie<br />
swojego istnienia, występuje w całej<br />
Polsce, zdobywa nagrody na konkursach<br />
i festiwalach. Praca ta dała mi możliwość<br />
jeszcze bardziej otworzyć się teatralnie.<br />
Impresario, foto: Sebastian Góra<br />
Maruczella, foto: Beata Anna Symołon<br />
Doświadczenie i wiedzę zdobywałem,<br />
oglądając także różne teatry na świecie.<br />
To dobra szkoła. Te spotkania teatralne<br />
kształciły mnie jako aktora i reżysera.<br />
Około 2000 r. wiedziałem, że muszę już<br />
zmienić formułę teatru, że nie mogę dłużej<br />
zamykać się w formie Białego Klauna.<br />
Wtedy (2000 r.) pojawiła się nazwa Teatr<br />
Nikoli.<br />
Czyli najpierw ewoluowała forma, a potem<br />
domknęła ten proces zmiana nazwy<br />
teatru.<br />
Czy od początku działalności Teatru Nikoli<br />
wiedziałeś, że będą to spektakle prezentowane<br />
na scenie i w plenerze?<br />
102<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Od początku co roku przygotowuję premierę<br />
spektaklu plenerowego. Czasem<br />
spektakle te przenoszone są na scenę.<br />
Daje mi to możliwość podejścia do teatru<br />
jako teatru otwartego: nie zamykam<br />
się ani na scenie, ani w plenerze, nie<br />
zamykam się też w formie pantomimy,<br />
formach cyrkowych czy komediowych.<br />
Wszystko łączy scenariusz, którego jestem<br />
autorem. W ostatnich latach sięgam<br />
po wielką literaturę: Lolitę Vladimira Nabokova,<br />
Biednych ludzi Fiodora Dostojewskiego,<br />
by poczuć moc pisarzy. Ale łączę<br />
się z nimi nie za pomocą słów, ale poprzez<br />
formę mojego teatru, by przekazać ten<br />
dramat i połączyć się z publicznością.<br />
Znalazłam także inspirację Kazuo Ishiguro.<br />
Tak, dwa lata temu sięgnąłem po powieść<br />
Nie opuszczaj mnie. Wcześniej tego nie<br />
robiłem, nie miałem odwagi, by dotknąć<br />
literatury, lecz teraz gdy mam już swój<br />
warsztat – próbuję. Teraz już inaczej rozmawiam<br />
z publicznością.<br />
Zostańmy chwilę przy inspiracjach. To nie<br />
tylko literatura, lecz także historie, jak<br />
przedwojennego krawca i projektanta<br />
(Ptasia suita) czy artysty, a później stróża<br />
(Dawno temu na Montmartre). Opowieści<br />
o czyimś życiu także okazują się być dla<br />
Ciebie ciekawym materiałem…<br />
Od pierwszego spektaklu (Rodzina Białego<br />
Klauna) opowiadam o kobiecie. Kobieta<br />
w moich spektaklach jest postacią<br />
główną, wyraźną.<br />
Twój bohater odnosi się cały czas do kobiety,<br />
ona go inspiruje, nakręca, wiele<br />
rzeczy się dzieje dzięki jej obecności…<br />
Dokładnie. To wynika z obserwacji życia.<br />
W moich spektaklach można zobaczyć kobiecość,<br />
uśmiech, mądrość. Wydobywam<br />
sensy i podkreślam je na scenie.<br />
Niektóre spektakle wymienione na stronie<br />
Teatru Nikoli nadal znajdują się w<br />
repertuarze. Inne, które miałam okazję<br />
oglądać, już nie są grane. Które ze spektakli<br />
prezentowanych w latach 2000–<br />
<strong>2023</strong> uważasz za najważniejsze?<br />
Każdy spektakl, kiedy nad nim pracuję,<br />
jest dla mnie bardzo ważny. Niektóre<br />
z nich po prezentacji na festiwalowych<br />
scenach zostają na dłużej w repertuarze<br />
teatru, a niektóre odchodzą. Na przykład<br />
zrealizowany na 150-lecie urodzin Carla<br />
Gustava Junga spektakl Maski z kolekcji<br />
Doktora C. Junga został pokazany w czasie<br />
Międzynarodowej Konferencji Naukowej<br />
we Wrocławiu, potem zaprezentowaliśmy<br />
go na wielu festiwalach teatralnych,<br />
ale obecnie już go nie gramy. Następnym<br />
takim spektaklem była Teoria względności<br />
Alberta Einsteina, który prezentowaliśmy<br />
na różnych festiwalach. Spektaklu<br />
już dawno nie gramy, ale nadal na ulicach<br />
w kraju i poza krajem często słyszę: „Popatrz,<br />
Einstein idzie”. Oczywiście nie było<br />
dla mnie przede wszystkim ważne, żeby<br />
zagrać postać Einsteina, tylko to, że chciałem<br />
zaprezentować teatralną wersję teorii<br />
względności. Spektaklu tego również<br />
już nie gramy. Na 200-lecie urodzin Fryderyka<br />
Chopina stworzyliśmy teatralne<br />
Nokturny Chopina prezentowane na różnych<br />
festiwalach (Włochy, Bułgaria, Białoruś,<br />
Albania). To bardzo ważny dla nas<br />
poetycki spektakl. Muzyka Chopina połączona<br />
z ruchem, elementami pantomimy<br />
i żonglowaniem. Główny bohater nie gra<br />
na fortepianie, ale żongluje nutami… Był<br />
to dla publiczności bardzo ciekawy obraz.<br />
Przedstawienia takie jak Lolita Dolly, Maruczella,<br />
Impresario są klasyką naszego<br />
teatru. Gramy je do dzisiaj.<br />
Impresario to taki spektakl, który zyskuje<br />
na aktualności. Coraz bardziej<br />
potwierdza się Twoja intuicja, że młode<br />
talenty są wyzyskiwane i uniemożliwia<br />
się im rozwój. Trzeba o tym mówić i ten<br />
spektakl pokazywać jako ostrzeżenie.<br />
Sztuka działa na ludzi na różne sposoby.<br />
Zdjęcia z archiwum artysty<br />
Bohaterowie powieści Harukiego Murakamiego<br />
Tańcz, tańcz, tańcz to pisarz,<br />
jego żona fotografka i 13-letnia córeczka.<br />
Rodzice robili kariery, a córeczka błąkała<br />
się między jednym a drugim rodzicem.<br />
Czasami matka leciała gdzieś w świecie<br />
robić zdjęcia i zapominała o dziecku zostawionym<br />
w hotelu. Rodziców pochłaniała<br />
kariera, a córka Yuki miała unikalny<br />
dar – widziała nie tylko to, co było, ale<br />
i to, co się stanie. Przechodziły przez nią<br />
impulsy życia, śmierci. Przez 13 lat nie<br />
chodziła do szkoły. Pewnego dnia zobaczyła<br />
jakiś głupi serial, w którym aktor<br />
wcielił się w postać nauczyciela. Oglądając<br />
go, Yuki wyciągnęła wniosek, że w następnym<br />
roku ona sama pójdzie do szkoły.<br />
Nam trudno sobie wyobrazić, co działa<br />
na odbiorcę. Tej dziewczynce zwykły serial<br />
dał natchnienie. Dla innego to może<br />
być Idiota Dostojewskiego. Sztuka powinna<br />
być dla wszystkich i ponad wszystko,<br />
a kto jak ją odbierze, to wybór osoby, która<br />
się z nią styka.<br />
Powiedziałeś, że niektóre spektakle były<br />
grane w plenerze, a potem na scenie.<br />
Czym się różnią takie przedstawienia?<br />
Nokturny Chopina graliśmy zazwyczaj<br />
w plenerze, ale na zaproszenie organizatorów<br />
Roku Chopinowskiego w Bułgarii<br />
zgodziliśmy się zagrać ten spektakl na<br />
scenie. Okazało się, że przedstawienie,<br />
które tworzyliśmy z przeznaczeniem na<br />
przestrzeń plenerową, w delikatniejszym,<br />
scenicznym przekazie wzbudziło<br />
wzruszenie wśród publiczności, która<br />
nagrodziła nas owacjami na stojąco. Publiczność<br />
z dumą podkreślała, że taki poziom<br />
ma właśnie Teatr Polski.<br />
Czym się różnią odczucia aktora grającego<br />
spektakl plenerowy, uliczny od prezentacji<br />
scenicznej? Czy przeszkadza Ci, że publiczność<br />
się przemieszcza, czy w jakiś sposób<br />
ta energia widzów zakłóca pracę?<br />
Z doświadczenia wiem, że aktorzy, którzy<br />
grają tylko na scenie, oswojeni są z za-<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
103
mkniętą przestrzenią i teatralną publicznością,<br />
dlatego niełatwo im będzie poradzić<br />
sobie od razu w plenerze. Z jakiego<br />
powodu? Teatr uliczny pojawił się w Europie<br />
po II wojnie światowej, a pierwszy<br />
festiwal teatrów ulicznych w Polsce odbył<br />
się w Jeleniej Górze. W kolejnym etapie<br />
powędrował na wschód. To była rewolucja.<br />
Publiczność teatrów ulicznych jest<br />
różnorodna: od tych, którzy specjalnie<br />
przychodzą na spektakl poprzez przypadkowych<br />
przechodniów, którzy wyszli<br />
na spacer z dzieckiem i zatrzymali się, by<br />
obejrzeć przedstawienie, aż do tych, którzy<br />
zupełnie nie interesują się teatrem,<br />
ale nagle z piwkiem w ręku dołączają do<br />
oglądających.<br />
A propos dziecka przypomniała mi się<br />
historia związana ze spektaklem Maruczella,<br />
gdy graliśmy go na Festiwalu<br />
Teatrów Ogródkowych w Warszawie.<br />
Mama przechodząca z dzieckiem przez<br />
park zobaczyła, że zbiera się publiczność.<br />
Bardzo chciała dołączyć i mimo że jej synek<br />
należał do niespokojnych chłopców,<br />
postanowiła spróbować. Wzięła go na<br />
ręce i okazało się, że była z nim od początku<br />
spektaklu aż do samego końca.<br />
Jak nam później opowiadała, jej synek po<br />
raz pierwszy oglądając spektakl, był spokojny<br />
i zainteresowany tym, co działo się<br />
na scenie. Po przedstawieniu podeszła<br />
do nas ze łzami w oczach i podzieliła się<br />
z nami swoimi wrażeniami. Jej synek miał<br />
zaledwie 2 latka. To coś niewyobrażalnego.<br />
Niemożliwego. Jak silnie działa forma<br />
teatru ulicznego! Czasami ludzie mówią<br />
mi, że po raz pierwszy oglądali przedstawienie.<br />
I od tamtej pory przychodzą na<br />
wszystkie festiwale teatrów ulicznych.<br />
Gdy przyjeżdżamy gdzieś po raz kolejny,<br />
pojawiają się widzowie, aby spotkać się<br />
z nami ponownie, albo dojeżdżają z innych<br />
miast, aby spotkać się ze sztuką. Forma<br />
teatru ulicznego działa poprzez swoją<br />
niewerbalność, nietypowość, otwartość.<br />
Aktor teatru ulicznego powinien być<br />
przygotowany na wszystko. Wiatr, słońce,<br />
deszcz, na spotkanie z pieskiem, pijakiem,<br />
chuliganem i nieoczekiwanymi<br />
sytuacjami, które mogą wydarzyć się<br />
w trakcie przedstawienia.<br />
Ale aktor jest także oglądany równocześnie<br />
z każdej strony. Na scenie prezentuje<br />
to, co chce lub co każe mu reżyser.<br />
Aktor na ulicy powinien umieć odnaleźć<br />
siebie w różnych sytuacjach. Osoba pod<br />
wpływem alkoholu albo chuligan może<br />
w każdej chwili wtargnąć na miejsce gry<br />
podczas spektaklu. Takie sytuacje zdarzają<br />
się sporadycznie, ale trzeba być<br />
na nie przygotowanym. Również trzeba<br />
mieć gotowość na zmienność warunków<br />
pogodowych. Byliśmy kiedyś zaproszeni<br />
przez Polski Instytut im. A. Mickiewicza<br />
z naszym spektaklem Maruczella do Mińska.<br />
Przyszła pani ambasador i inni goście,<br />
ale rozpadał się deszcz. Mimo tego<br />
104<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
liczne grono publiczności wraz z panią<br />
ambasador pod parasolkami oczekiwało<br />
na nasz spektakl. Zagraliśmy i wyszło<br />
cudowne przedstawienie, które zarówno<br />
goście, jak i my długo będziemy pamiętać.<br />
W czasie przedstawienia Dominika<br />
zaprosiła z publiczności starszego mężczyznę<br />
do współpracy w jednej ze scenek<br />
naszego spektaklu. Mężczyzna bardzo się<br />
ucieszył i mocno zaangażował. W trakcie<br />
improwizacji dając z siebie wszystko,<br />
poślizgnął się i wpadł do kałuży. Ku<br />
zaskoczeniu wszystkich wstał, odrzucił<br />
połamaną przez siebie parasolkę, którą<br />
uważał za winną swojej wywrotki i cały<br />
mokry podbiegł do białej, koronkowej<br />
Maruczelli z pełną gotowością dalszego<br />
współtworzenia. Dominika, również cała<br />
mokra, z radością westchnęła: „Ach…<br />
Pan jest taki brudny, a ja taka piękna”<br />
i kontynuowała dalszą improwizację, którą<br />
w efekcie uznała za najśmieszniejszą w całej<br />
swojej karierze. Wszyscy byli mokrzy,<br />
ale ta sytuacja rozśmieszyła publiczność<br />
do łez. Z uśmiechami pozostali z nami do<br />
końca i długo jeszcze po spektaklu dzielili<br />
się swoimi wrażeniami. Takie działanie<br />
może mieć właśnie teatr plenerowy!<br />
Z jednej strony trzeba grać, a z drugiej należy<br />
umieć wyciągnąć piękno z sytuacji,<br />
która się nieoczekiwanie pojawia.<br />
Gdy tworzysz taki teatr, ważne jest to,<br />
z kim pracujesz. Z białym klaunem współpracował<br />
rudy klaun – Irina. W opowieści<br />
o Maruczelli pojawiła się Dominika Jucha,<br />
która jest także Twoją uczennicą.<br />
Reżyser powinien dawać możliwość<br />
otwierania się aktorom, rzuca ziarenka<br />
i obserwuje. Jedni otwierają się szybciej,<br />
inni wolniej. Cały czas obserwuje i podnosi<br />
poprzeczkę podczas pracy nad spektaklami<br />
i postaciami, żeby nikt się nie zatrzymywał.<br />
Ważne jest dla mnie, aby osoby<br />
grające ze mną, utrzymywały balans<br />
w pracy teatralnej, przesadnie nie starały<br />
się na scenie, ale żyły tym, co robią. Irina<br />
moją uczennicą była od 9. roku życia,<br />
Dominika – od 20. Podczas współpracy<br />
razem z Dominiką wykształciła się nowa<br />
forma Teatru Nikoli, która w każdym<br />
spektaklu niesie inny rodzaj teatralnego<br />
przekazu. Nie jest ona stała, lecz wciąż<br />
ewoluuje.<br />
Przyglądałam się aktualnym spektaklom<br />
– obok Ciebie w Teatrze Nikoli występuje<br />
głównie Dominika. Ale są spektakle, do<br />
których zapraszasz przynajmniej dwie<br />
inne aktorki.<br />
Do każdego spektaklu robię casting, prowadzę<br />
rozmowy, tak jak wcześniej do<br />
spektaklu Biedni ludzie, a w tym roku do<br />
spektaklu Koliber. Do tego ostatniego na<br />
casting zgłosiła się ponad setka młodzieży.<br />
Dominika jest aktorką. Jest aktorką<br />
Teatru Nikoli, bierze udział w prowadzonych<br />
przez nas warsztatach. Wszyscy ją<br />
obserwują, jak się porusza, jak buduje<br />
obraz, jak pracuje z rekwizytem. Młodzież<br />
docenia jej perfekcję. Dominika już<br />
w 2013 r. została uznana przez krytyków<br />
teatralnych za najlepszą aktorkę teatru<br />
alternatywnego. Ale i ja staram się dawać<br />
jej cały czas szansę rozwoju.<br />
Wiele podróżowaliście po świecie, zdobywaliście<br />
nagrody na konkursach i festiwalach.<br />
Którą uważasz za najcenniejszą?<br />
To nie będzie o polityce… W latach 90. byliśmy<br />
zaproszeni do Palestyny przez polsko-francuską<br />
Fundację EquiLibre. Rządził<br />
tam wtedy Jaser Arafat, który w 1994 r.<br />
otrzymał pokojową Nagrodę Nobla (wraz<br />
z Shimonem Peresem i Icchakiem Rabinem)<br />
za starania na rzecz negocjacji pokojowych.<br />
Graliśmy we wszystkich większych<br />
miastach, także w Gazie, dla różnej<br />
publiczności. Osobny spektakl dla prezydenta<br />
– było to wyjątkowe przeżycie, bowiem<br />
publiczność siedziała dookoła nas,<br />
a pod ścianami sali stali żołnierze z automatami.<br />
Tylko raz w życiu grałem w takiej<br />
sytuacji. Graliśmy w Palestynie wiele razy<br />
dla dorosłych, młodzieży i dzieci. Po jednym<br />
ze spektakli podszedł do mnie i Iriny<br />
mężczyzna i powiedział przez tłumacza, że<br />
bardzo dziękuje za to wydarzenie, za radość,<br />
którą wytworzyliśmy. I dalej mówił,<br />
że on już od 20 lat się nie uśmiechał ze<br />
względu na ciężką sytuację, bo nie wypada<br />
się nawet uśmiechać. „Lecz wy daliście<br />
mi możliwość, aby otworzyć swoje serce,<br />
które było zamknięte”. Miał łzy w oczach.<br />
Podobnych sytuacji było dużo, ale ta jest<br />
szczególnie ważna dzisiaj. Bo polityka jest<br />
polityką, a człowiek człowiekiem. Jeżeli<br />
podchodzi się do człowieka z otwartością,<br />
sercem, radością, a on się otwiera<br />
– to jest to cudowne. Mój brat (Sergey<br />
Veprev), wielki malarz i plakacista, powiedział<br />
mi kiedyś „Jeżeli ktoś przychodzi do<br />
teatru, to powinien coś z niego wynieść”.<br />
I to są bardzo ważne słowa.<br />
A czy nie jest tak, że są spektakle, w których<br />
jest tak mało interesujących tematów,<br />
dobrej energii, że publiczność jest<br />
obojętna?<br />
To nie dotyczy mojej pracy. Ja od początku<br />
tak tworzę spektakle, aby wzruszyć<br />
człowieka. Jako aktor, gdy gram przed<br />
widownią 500-osobową, to gram przede<br />
wszystkim dla tych, którzy odnajdują<br />
w moim przekazie coś ważnego dla samego<br />
siebie. Prawdziwa sztuka polega na<br />
wymianie energii między aktorem a publicznością.<br />
Czy można powiedzieć, że pantomima<br />
to sztuka uniwersalna jak muzyka, że<br />
mówi językiem powszechnie zrozumiałym.<br />
Dzięki tworzeniu spektakli pantomimicznych<br />
możecie podróżować po całym<br />
świecie i jesteście zrozumiani. Pisał<br />
już o tym Marceau…<br />
W swoich przedstawieniach nie prezentuję<br />
tylko sztuki pantomimy. Dzięki temu,<br />
że studiowałem pantomimę, sztuki cyrkowe,<br />
aktorstwo teatralne, a Polska dała
Pantomima tak jak muzyka,<br />
ani nie zna granic, ani nie rozróżnia narodowości.<br />
Jeśli śmiech i łzy są cechą ludzkości,<br />
wszystkie kultury muszą być przesiąknięte<br />
naszą sztuką<br />
Marcel Marceau<br />
Lolita Dolly, foto: Natalia Wowk<br />
mi możliwość zapoznania się z teatrem<br />
plenerowym, od ponad 30. lat prezentuję<br />
własne autorskie przedstawienia.<br />
Zmieniają się one wraz ze zmieniającą się<br />
publicznością. Zasadniczo nie prezentuję<br />
jedynie pantomimy, lecz zamieniam słowa<br />
na teatr ruchu z elementami pantomimy,<br />
tańca, sztuki cyrkowej. Moja forma<br />
teatru rzeczywiście jest czytelna na całym<br />
świecie.<br />
Rozmawiamy o świecie, ale ja poznałam<br />
Teatr Nikoli w Krakowie na Woli Duchackiej.<br />
Przygotowywaliśmy Teatralny spacer<br />
po wolskim cmentarzu, kiedy prezentowałeś<br />
dawnych rzemieślników na ulicy<br />
Malborskiej. Gdy poprzez przedstawienia<br />
koło tzw. nowego dworu czy w czasie festynu<br />
Stara Wola Nie Rdzewieje walczyliśmy<br />
o utworzenie Parku Duchackiego,<br />
o zachowanie historii Woli Duchackiej.<br />
To także projekty i warsztaty, które prowadzisz<br />
tu, gdzie mieszkasz. W październiku<br />
udało się nam wspólnie stworzyć<br />
spektakl poetycki na podstawie tekstów<br />
Maurice’a Maeterlincka, Wisławy Szymborskiej<br />
i Władysława Broniewskiego.<br />
Łączysz zatem świat z najbliższą ojczyzną.<br />
I to, co niesamowite, to obie przestrzenie<br />
traktujesz na równi. Tak samo ważna jest<br />
dla Ciebie edukacja dzieci, jak i podróże<br />
teatralne po świecie.<br />
Osoba twórcza, która otrzymała radość<br />
tworzenia od siły wyższej, ma także odpowiedzialność,<br />
rozumie, że trzeba być<br />
otwartym dla każdego i trzeba się ze<br />
wszystkimi dzielić. Kiedyś po jakimś występie<br />
podeszła do mnie pani i powiedziała,<br />
że widać radość, którą czerpię z występowania<br />
na scenie, i że życzy mi, aby ona<br />
była zawsze. Ważne jest, aby radość była<br />
obustronna, niezależnie od tego, w jakim<br />
kraju występujemy, czy gramy dla prezydenta,<br />
dla dzieci czy dla osób chorych.<br />
W tym roku, 15 grudnia, w Muzeum<br />
Podgórza będziemy realizować kolejny<br />
festiwal, Festiwal Krótkometrażowych Filmów,<br />
poświęcony wielkiemu terapeucie<br />
Victorowi Franklowi (po wrześniowym<br />
Festiwalu Teatru Ruchu poświęconym<br />
Marcelowi Marceau).<br />
Niesamowity zbieg okoliczności: pierwsze<br />
filmy Teatru Nikoli były kręcone w Parku<br />
Duchackim, który na początku nie był<br />
jeszcze parkiem.<br />
Na festiwalu zaprezentujemy naszą formę<br />
filmów: kina bez słów. Dla wielu może to<br />
być pierwsze spotkanie z takim przekazem.<br />
Filmy te były stworzone na potrzeby<br />
Fundacji Wspomagającej Wychowanie<br />
„Archezja”, która posługiwała się nimi<br />
podczas prowadzenia swojego programu<br />
profilaktycznego w Polsce. Jak opowiadali<br />
mi członkowie fundacji, ludzie, którzy<br />
oglądali nasze filmy, niezależnie od tego,<br />
czy byli dziećmi, rodzicami, narkomanami,<br />
pijącymi… wychodzili po ich prezentacji<br />
ze łzami w oczach.<br />
Swoiste katharsis. Terapia przez sztukę.<br />
Gdyby widzowie sięgnęli po książkę Farnkla<br />
Człowiek w poszukiwaniu sensu może<br />
nie wszyscy tak silnie by to przeżyli.<br />
Na tak wiele osób obraz, żywa postać,<br />
sztuka działają o wiele silniej niż słowo.<br />
Na moment chciałam wrócić do tematu<br />
warsztatów, które prowadzicie z dziećmi<br />
i młodzieżą. Widziałam w czasie przygotowań<br />
do naszego spektaklu poetyckiego<br />
Wnętrze, jak za pomocą krótkich informacji<br />
jesteś w stanie otworzyć dzieci.<br />
Czy z dziećmi pracuje Ci się szczególnie<br />
dobrze?<br />
Gdy pracuję zarówno z dziećmi, jak<br />
i z dorosłymi nie zwracam się do abstrakcyjnej<br />
osoby, lecz do konkretnej, by dać<br />
jej informację, aby otworzyła się na to, co<br />
chcę osiągnąć. Ja chodzę na rękach, ale<br />
nie mówię wszystkim: teraz wy chodźcie.<br />
Młody człowiek powinien być zainteresowany,<br />
zainspirowany, powinien poczuć<br />
magię, mieć radość z działania. Po<br />
kilku latach pracy – tak jak w przypadku<br />
dziewczynek grających we Wnętrzu – wystarczy<br />
impuls ode mnie, żeby zrozumiały<br />
kierunek, w jakim mają tworzyć postać.<br />
I to się udało. Wszyscy widzowie byli<br />
zachwyceni tym, że one po prostu były<br />
granymi postaciami.<br />
Myślę, że ta sztuka na swój sposób głęboko<br />
dotknęła każdego widza. [BAS]<br />
BEATA ANNA SYMOŁON<br />
Więcej informacji o Teatrze Nikoli znajdą Państwo<br />
na oficjalnej stronie teatru – nikoli.pl<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong> 105
Wnętrze, foto: Maria Leżańska<br />
Dominika Jucha<br />
Pantomima<br />
106<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Jakie były początki Twojej współpracy<br />
z Mikołajem Wiepriewem?<br />
Od najmłodszych lat rozwijałam się<br />
w kierunku artystycznym. Uczęszczałam<br />
do Studia Baletowego przy Operze<br />
i Operetce Krakowskiej, występowałam<br />
w spektaklach operetkowych,<br />
należałam do klubu łyżwiarskiego KKŁ<br />
Krakowianka, brałam udział w krajowych<br />
i międzynarodowych zawodach<br />
łyżwiarstwa figurowego. Związana byłam<br />
również z Eksperymentalnym Studiem<br />
Tańca Współczesnego EST Iwony<br />
Olszowskiej. Jeździłam na festiwale,<br />
uczestniczyłam w warsztatach z różnych<br />
technik tańca i pracy z ciałem. Zawsze<br />
pasjonowała mnie różnorodność<br />
i poszukiwanie w niej indywidualnego<br />
podejścia, przekazu i ruchu. Wędrując<br />
tak ze swoim plecaczkiem już nazbieranych<br />
doświadczeń, trafiłam na casting<br />
do Teatru Biały Klaun. Mikołaj zaproponował<br />
mi udział w spektaklu i tak<br />
rozpoczęła się nasza współpraca.<br />
Która z metod pracy Mikołaja jest dla<br />
Ciebie najbardziej inspirująca?<br />
Bardzo cenię różnorodność przeplatających<br />
się ze sobą form oraz improwizacje,<br />
w których zawsze mogłam wypakowywać<br />
ze swojego plecaczka swoje<br />
skarby i wzbogacać je o nowe odkrycia.<br />
Który ze spektakli Teatru Nikoli uważasz<br />
za najważniejszy?<br />
Wszystkie spektakle, w których biorę<br />
udział, są dla mnie ważne, bo ich<br />
efektem jest spotkanie z publicznością.<br />
Oczywiście jest kilka, które mają<br />
dla mnie wartość szczególną. Jednym<br />
z nich jest Maruczella, bo występuje<br />
w nim pierwsza postać, którą grałam<br />
w Teatrze Nikoli. Pełna werwy, radosna<br />
i nieustannie wibrująca sprawiała,<br />
że nadmiar energii i emocji, którymi<br />
emanowała, całkowicie pozbawiał<br />
mnie sił po spektaklu. Na wiadomość<br />
o kolejnych przedstawieniach z wielkimi<br />
oczami wzdychałam: „Ojej, znowu<br />
ONA”. Jednak to, co Maruczella dawała<br />
i wciąż daje publiczności, która<br />
przychodzi po każdym jej wystawieniu<br />
z uśmiechniętymi oczami i sercami,<br />
dzieląc się swoimi wrażeniami, spowodowało,<br />
że szczerze pokochałam tę<br />
bohaterkę, zaakceptowałam jej szaloną<br />
naturę i już mnie tak bardzo nie<br />
wykańcza. Mogę powiedzieć, że postać<br />
ta okazała się dla mnie ważną, energetyczną<br />
nauczycielką.<br />
Lolita Dolly – uwielbiany przeze mnie<br />
spektakl, ale doceniany też przez publiczność<br />
i krytyków teatralnych. Dotyka<br />
poważnych tematów, wzrusza i zachwyca.<br />
Jest mi bardzo bliski, bo ukształtowała<br />
się w nim forma teatru ruchu,<br />
w którą wniosłam dużo ze swoich tanecznych<br />
i ruchowych doświadczeń.<br />
Stary gołębnik<br />
Moim<br />
marzeniem<br />
jest<br />
wprowadzenie do spektaklu<br />
jeszcze więcej obrazu,<br />
symboliki, iluzji<br />
Impresario – również porusza temat<br />
ważny, aktualny i jest przestrogą, by<br />
nie ugrzęznąć w sieci tych, którzy<br />
w trosce o zabezpieczenie swojego<br />
bytu blokują talenty i nie dają im możliwości<br />
rozwinięcia skrzydeł.<br />
Z nowszych spektakli dodam jeszcze do<br />
mojej głównej kolekcji Stary Gołębnik,<br />
Dawno temu na Montmartre, Różowy<br />
Punk, Księżycowa droga i Biedni ludzie.<br />
Czy zagrałaś już rolę, z którą się utożsamiłaś?<br />
Taką, o której mogłabyś powiedzieć,<br />
że jest opowieścią o Tobie?<br />
Opowieścią o mnie jest moje życie,<br />
w którym, odkąd pamiętam, jestem<br />
poszukiwaczką prawdy w sobie, w ludziach<br />
i w tym, co naokoło mnie.<br />
Na scenie pojawiają się postacie,<br />
w które się wcielam, więc bez wątpienia<br />
daję im jakieś niuanse z głębi<br />
swojej osobowości, ale one żyją swoim<br />
życiem, bo niosą własne historie,<br />
przeżycia, myśli, radości i zmartwienia.<br />
Każda z tych postaci jest inna i tak jak<br />
ja je kształtuję, również i one w jakimś<br />
stopniu kształtują mnie. Po spotkaniach<br />
z nimi staję się bogatsza o ich<br />
doświadczenia, ale z żadną z nich się<br />
w pełni nie utożsamiam, chociaż na<br />
czas spektaklu zlewam się z każdą<br />
z nich z osobna w jedną istotę.<br />
Czy są takie festiwale teatralne, na<br />
które chętnie byś pojechała? A może<br />
chciałabyś na jakiś wrócić?<br />
Z ogromną chęcią zawsze jadę jako<br />
aktorka na spotkanie z publicznością,<br />
żeby dać od siebie, z siebie to, co<br />
mogę dać najlepiej. Uśmiech, wzruszenie,<br />
przemyślenie, oddech, zadumę<br />
i nadzieję poprzez formę teatru, którą<br />
od początku swojej działalności kreuję.<br />
Taki jest cel moich teatralnych wędrówek,<br />
procesów i tworzenia.<br />
Lubię wracać na festiwale, na których<br />
często bywamy, bo jedziemy tam jak<br />
na spotkanie z rodziną. Są nią nie tylko<br />
ich organizatorzy, ale również czekająca<br />
na nas w tych miastach publiczność.<br />
Jednak interesują mnie i przyciągają<br />
także, festiwale, na których jeszcze<br />
nie byłam. Dużo jest takich nowych<br />
miejsc, gdzie chciałabym się spotkać<br />
z publicznością.<br />
Występujesz w monodramie Fale według<br />
Virginii Woolf w reżyserii Eweliny<br />
Smereczyńskiej. Czy to kolejny<br />
etap Twojej artystycznej kariery? Jak<br />
się w tej formie odnajdujesz?<br />
Od dawna moim marzeniem było<br />
wprowadzenie do spektaklu jeszcze<br />
więcej obrazu, symboliki, iluzji i odrealnionego<br />
świata. Myślę, że w Falach,<br />
razem z Eweliną Smereczyńską, reżyserką<br />
tego monodramu, udało nam się<br />
uzyskać taki efekt.<br />
Żywy jest we mnie wciąż pomysł,<br />
z którym wędruję już od dłuższego<br />
czasu. Nasze Fale są bardzo ważnym<br />
krokiem również do jego realizacji.<br />
Dziękuję pięknie za rozmowę i życzę dalszych<br />
sukcesów artystycznych! [BAS]<br />
BEATA ANNA SYMOŁON<br />
107<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
108<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Autor: BOLESŁAW LEŚMIAN<br />
Jam – lal ka. W mych kol czy kach szkli się za świat dżdży sty<br />
Suk nia jawą atła su ze snem się ko ja rzy.<br />
Lu bię fa jans mych oczu i za pach kle isty<br />
Far by, ru mień cem śmier ci mło dzą cej mat twa rzy.<br />
Mówi tyl ko dwa sło wa: Papa albo Mama,<br />
Mama – mówi do śmier ci, a Papa – do gro bu,<br />
I śmie je się... Sen chwie je łbem u próż ni żło bu,<br />
A ona śmie chu swe go na słu chu je sama...<br />
Lu bię le żeć, gdy po kój sło necz nie je czyn nie,<br />
Na stroj ne go dy wa na na roż nej pur pu rze,<br />
Gdzie irys obok sar ny kwit nie bez ro ślin nie,<br />
A z wiecz no ści plu szo wej uno szą się ku rze.<br />
Ko niec mo jej po wie ści jest ten, że Pra ścież ka<br />
Od bie ra so bie ży cie... W mgle o tym są wzmian ki...<br />
Gi nie świat... Z ro dzi ca mi zni ka lal ka-śmiesz ka.<br />
Nic nie ma, prócz lu ster ka i prócz ma cie rzan ki.<br />
Dziew czyn ce, co się moim bawi nie ist nie niem,<br />
Wdzięcz na je stem, gdy w dło nie mój nie byt po ry wa,<br />
I mówi za mnie wszyst ko, ró żo wa na tchnie niem,<br />
I uda je, że wie rzy w to, iż je stem żywa.<br />
War toż pi sać tę po wieść? Baśń wy szła już z mody,<br />
Jak kry no li na z tę czy...! Módl się do ko ra la<br />
O wiersz barw ny...! Zsza rza ły du sze i ogro dy,<br />
A mnie wkrót ce do la lek po nio są szpi ta la!<br />
Pil nie wró ży mi z ręki, że w naj bliż szym maju<br />
W świat wy ru szę, a w dro gę we zmę chleb i zo rze,<br />
By piech ta mi wę dru jąc po Znasz li tym kra ju,<br />
W ustach chłop ca-włó czę gi ca ło wać bez dro że.<br />
Wy rwę w bio drach za skle pią, brew wzno wią nad okiem,<br />
War gom uśmiech na rzu cą taki, że aż zbrzyd nie,<br />
I na po kaz wy sta wią, abym się bez wstyd nie<br />
Do prze chod niów ła ta nym miz drzy ła uro kiem.<br />
Ubez dro żyć się mu szę na zie mi i nie bie,<br />
By w chwi li, kie dy naj mniej spodo bam się lo som,<br />
Zna leźć się nie spo dzia nie, na prze kór nie bio som,<br />
W po ło że niu – bez wyj ścia – bez śmier ci – bez sie bie.<br />
Stra cę war tość. Na stą pią cen spad ki i zniż ki.<br />
I wów czas, gdy już mro ki po czu ję w po bli żu,<br />
Wy cią gnę dło nie ści słe i wklę słe, jak łyż ki,<br />
Do Boga, co nie za mnie umie rał na krzy żu!<br />
Mam sta ły wy raz twa rzy, niby Czło wiek Śmie chu.<br />
Znam tę po wieść i inne. Ta sama dziew czyn ka<br />
Uczy ła mnie czy ta nia, jak się uczy grze chu,<br />
I je stem peł na wie dzy, jak do li stów skrzyn ka.<br />
On, wie dząc, jak mi trud no, choć sen się snem łata,<br />
Grać rolę sie bie sa mej na ży cia are nie,<br />
Dla prób nie śmier tel no ści, po zni żo nej ce nie<br />
Na bę dzie mnie – za jed ną łzę z tam te go świa ta!<br />
Mam za miar pi sać po wieść, któ rej bo ha ter ką<br />
Jest Pra ścież ka, wio dą ca urwi ska mi w Pra łaś,<br />
Gdzie ukry ła się lal ka – i nikt jej nie zna lazł!<br />
Du szę ma z ma cie rzan ki i pa trzy w lu ster ko.<br />
źródło: https://poezja.org/wz/Boleslaw_Lesmian/5539/<br />
Lalka<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
109
Galeria Sztuki Diamondscraft<br />
Sztuka, NFT i Współczesne Wyzwania<br />
Sztuka cyfrowa i technologie blockchain odgrywają<br />
w świecie artystycznym coraz większą<br />
rolę. Nasza galeria sztuki Diamondscraft – lider<br />
w dziedzinie sztuki współczesnej – nie tylko podąża<br />
za trendami, lecz także je kształtuje, wykorzystując<br />
najnowocześniejszą technologię do prezentacji i zabezpieczania<br />
dzieł sztuki.<br />
Tradycyjne potwierdzenie autentyczności dzieła sztuki<br />
często opierało się na zaufaniu do galerii lub ekspertów.<br />
Diamondscraft stosuje natomiast niezmiennie<br />
tokeny niematerialne (NFT) jako nowoczesny certyfikat<br />
autentyczności. Każdy fizyczny obraz w galerii<br />
połączony jest z odpowiadającym mu unikalnym tokenem<br />
NFT, co stanowi wirtualne potwierdzenie autentyczności<br />
dzieła.<br />
Bezpieczeństwo i zabezpieczenie<br />
przed fałszerstwem<br />
Dzięki technologii blockchain i NFT galeria minimalizuje<br />
ryzyko fałszowania dzieł sztuki. Każdy token NFT przechowuje<br />
unikalne dane trudne do sfałszowania, umożliwiające<br />
łatwą weryfikację autentyczności dzieła. Priorytetem<br />
staje się zapewnienie bezpieczeństwa kolekcji, co zdobywa<br />
aprobatę zarówno artystów, jak i pasjonatów sztuki.<br />
Śledzenie historii własności<br />
Innowacyjne wykorzystanie NFT przez galerię Diamondscraft<br />
pozwala na pełne śledzenie historii własności dzieł<br />
sztuki. Każda transakcja jest zapisywana w blockchainie,<br />
by udokumentować drogę, jaką obraz przebył od artysty<br />
110<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Foto: Kris Staszewski<br />
do obecnego właściciela. Ta transparentność przyczynia<br />
się do budowania zaufania do rynku sztuki i skutecznej<br />
walki z fałszerstwami.<br />
Sztuka a sztuczna inteligencja<br />
W erze sztucznej inteligencji (SI) Diamondscraft stawia<br />
pytania dotyczące istoty sztuki i roli artysty. Czy sztuczna<br />
inteligencja może zastąpić ludzkie emocje i przeżycia<br />
wzbudzane przez dzieła sztuki? W galerii SI staje się<br />
współtwórcą, a granice między mechanicznym działaniem<br />
a kreatywnością stają się coraz bardziej płynne.<br />
Innowacje w świecie sztuki<br />
Wprowadzenie NFT jako certyfikatu autentyczności dla<br />
dzieł sztuki w Diamondscraft przyczynia się do większej<br />
przejrzystości na rynku. Ta technologia nie tylko chroni prawa<br />
autorskie, lecz także daje artystom możliwość lepszego<br />
zabezpieczenia praw do dochodów z kolejnych transakcji<br />
ich dzieł. W połączeniu z innowacyjnym podejściem do<br />
sztucznej inteligencji Diamondscraft kreuje przestrzeń,<br />
w której sztuka i technologia współistnieją, oraz otwiera<br />
nowe możliwości dla artystów i kolekcjonerów.<br />
Diamondscraft NFT ART: oaza sztuki<br />
współczesnej<br />
Diamondscraft NFT ART to nie tylko galeria sztuki, lecz<br />
także przestrzeń, gdzie piękno sztuki współczesnej łączy<br />
się z bogatym dziedzictwem kulturowym. W naszych oddziałach<br />
w Warszawie i Berlinie prezentujemy najwyższej<br />
jakości dzieła sztuki współczesnej i sztuki abstrakcyjnej.<br />
Przez wyselekcjonowany wybór artystów wprowadzamy<br />
do galerii tętniącą życiem scenę artystyczną Warszawy<br />
i innych miast europejskich.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
111
Zdjęcia pochodzą z archiwum Samanty Belling<br />
112<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Rozwój Diamondscraft – in-<br />
NFT<br />
Rozwój Diamondscraft – in-<br />
nowacje w świecie sztuki<br />
Powstaliśmy w 2022 r. Nie oznacza to jednak,<br />
że zajmujemy się sztuką od tak krótkiego<br />
czasu. Przez wiele lat tworzyłam kanał na<br />
YouTubie Samanty Belling rozmowy o Sztuce,<br />
pisałam do magazynu „Artysta i Sztuka”<br />
oraz prowadziłam galerię Belle Arte – jestem<br />
na rynku sztuki już od kilkunastu lat. To doświadczenie<br />
i znajomość problematyki tego<br />
rynku pozwoliło nam stworzyć wyjątkowe<br />
miejsce, które staje się mostem pomiędzy<br />
tradycyjną sztuką, a tym, co nadchodzi. Dlatego<br />
Diamondscraft to nie tylko galeria, lecz<br />
także lider w tokenizacji dzieł sztuki. Organizujemy<br />
prestiżowe aukcje oraz zrzeszamy<br />
artystów tworzących zarówno cyfrowo, jak<br />
i tradycyjnie. Nasze wydarzenia odbywają<br />
się stacjonarnie oraz w wirtualnej galerii<br />
równolegle, łączą w ten sposób świat sztuki<br />
z nowoczesnymi technologiami.<br />
Fractional ownership<br />
w dziełach sztuki<br />
Naszym kolejnym projektem jest inwestowanie<br />
cząsteczkowe w dzieła sztuki. Wprowadzenie<br />
innowacyjnej możliwości inwestycji,<br />
jaką jest fractional ownership, to kolejny<br />
krok naprzód. Zachęcamy do włączenia się<br />
w fascynujący świat sztuki poprzez zakup<br />
udziałów w cennych dziełach. Rynek sztuki<br />
staje się w ten sposób dostępny dla szerszego<br />
grona inwestorów, a zarządzanie portfelem<br />
online i wspólnota inwestorów czynią tę<br />
formę inwestycji atrakcyjną i satysfakcjonującą.<br />
Podążamy za trendami i kształtujemy przyszłość.<br />
Dzięki wykorzystywaniu NFT jako<br />
certyfikatu autentyczności, eksploracji granic<br />
sztuki i technologii oraz wprowadzaniu<br />
innowacyjnych form inwestowania nasza galeria<br />
staje się nie tylko miejscem prezentacji<br />
dzieł sztuki, lecz także liderem otwierającym<br />
nowe perspektywy dla artystów, kolekcjonerów<br />
i miłośników sztuki współczesnej.<br />
Innowacyjne możliwości<br />
inwestycyjne<br />
Dlaczego warto zastanowić się nad inwestycją<br />
w sztukę? Rynek sztuki od dawna<br />
przyciąga uwagę inwestorów, gdyż oferuje<br />
atrakcyjne zwroty z inwestycji. Wprowadzenie<br />
współwłasności ułatwia klientom<br />
nabywanie udziałów w cennych dziełach<br />
i w miarę wzrostu ich wartości może<br />
prowadzić do osiągania zysków.<br />
Dywersyfikacja portfela<br />
Inwestowanie w sztukę stanowi doskonały<br />
sposób na dywersyfikację portfela<br />
inwestycyjnego. Rynek sztuki jest często<br />
niezależny od tradycyjnych rynków finansowych,<br />
co może pomóc w zminimalizowaniu<br />
ryzyka. Diamondscraft NFT ART<br />
poprzez fractional ownership umożliwia<br />
inwestorom czerpanie korzyści z różnorodności<br />
tego rynku, oferując jednocześnie<br />
atrakcyjne możliwości finansowe.<br />
Inwestorzy, lokując kapitał we współwłasność<br />
dzieł sztuki, uzyskują dostęp do ekskluzywnej<br />
kolekcji, której wartości może<br />
pozazdrościć wielu. To nie tylko inwestycja,<br />
lecz także szansa na czerpanie przyjemności<br />
z piękna i historii sztuki. Diamondscraft<br />
NFT ART kreuje przestrzeń,<br />
gdzie pasja do sztuki łączy się z radością<br />
z inwestycji i tworzy jednocześnie unikalne<br />
doświadczenie dla każdego uczestnika.<br />
Wprowadzenie fractional ownership<br />
przez Diamondscraft nie tylko obniża<br />
próg wejścia do świata inwestycji w sztukę,<br />
lecz także tworzy wspólnotę inwestorów.<br />
Ta społeczność staje się miejscem<br />
wymiany doświadczeń, pasji i wiedzy.<br />
Lokowanie kapitału w sztukę staje się<br />
jeszcze bardziej satysfakcjonujące, gdy<br />
można się dzielić swoimi spostrzeżeniami<br />
i odczuciami z innymi entuzjastami. [SB]<br />
SAMANTA BELLING<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
113
W duchu<br />
Strzeleckiego<br />
Rozmowy-spotkania z ludźmi.<br />
Czasem z no name, czasem<br />
z rozpoznawalnymi, czasem<br />
z ekspertami. Zawsze z takimi,<br />
którym zależy. Dzielimy się<br />
wiedzą i opowieściami o przełomach<br />
w życiu, w przekonaniu,<br />
że „opowiadanie historii<br />
to nasz ludzki sposób radzenia<br />
sobie z rzeczywistością",<br />
a kryzys to szansa.<br />
LINK DO PODCASTU:<br />
https://open.spotify.com/show/3RjoeghoM8ZSU9RiAX2cmA<br />
DO<br />
POETÓW ,<br />
ARTYSTÓW ,<br />
A N N A M A R U S Z E C Z K O<br />
MUZYKÓW<br />
Dziennikarka, freelancerka z wyboru. Kolekcjonerka poruszających<br />
historii i budujących rozmów. Lubi mówić<br />
i słuchać. Wierzy, że „opowiadanie historii to nasz ludzki<br />
sposób radzenia sobie z rzeczywistością”. Entuzjastka<br />
wielokulturowości i przyrody. Autorka kanału na IG<br />
pn. Między Bugiem a prawdą.<br />
Interesuje mnie metamorfoza, człowiek w zmianie.<br />
Moi bohaterowie to ludzie poszukujący i zaangażowani.<br />
Walczą, stawiając granice, postępując w zgodzie<br />
z sobą, dzieląc się. Czasem wygrywają bitwy ze światem<br />
zewnętrznym, jednak podkreślają, że najtrudniej wygrać<br />
z samym sobą. Opowiadają o wzlotach i upadkach na<br />
drodze do życiowego i zawodowego spełnienia. W tle<br />
często ważne zjawiska i trendy społeczne, energia kobiet,<br />
praktyki rozwojowe, etyczny biznes, fair travel i in.<br />
114<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Moi bohaterowie, to ludzie<br />
poszukujący<br />
i zaangażowani.<br />
Walczą, stawiając granice, postępując w zgodzie z sobą,<br />
dzieląc się.<br />
Wygrywają bitwy<br />
ze światem zewnętrznym,<br />
ale podkreślają, że najtrudniej<br />
wygrać z samym sobą.<br />
Opowiadają o wzlotach i upadkach<br />
na drodze do życiowego<br />
spełnienia.<br />
Inspirują.
REKLAMA<br />
Profesjonalna<br />
korekta tekstów<br />
ALEKSANDRA KRASIŃSKA<br />
Redakcja i korekta<br />
kontakt@krasinska.eu<br />
Piszesz książkę, e-book, pracę naukową, a może artykuły<br />
na blog albo stronę internetową? Ciągle się wahasz,<br />
gdzie postawić przecinek, i martwisz się, że w tekście są<br />
błędy, których nie widzisz? Skontaktuj się z naszymi korektorkami<br />
– z nimi Twój tekst będzie lepszy.<br />
Jestem magisterką bibliotekoznawstwa oraz absolwentką licznych kursów i szkoleń<br />
dla redaktorów i korektorów. Na co dzień współtworzę dwa czasopisma i poprawiam<br />
teksty użytkowe dla szkół wyższych. Chętnie pomogę zarówno przy tekstach krótszych,<br />
jak i dłuższych.<br />
MAŁGORZATA NOWAK<br />
malgorzata.nowak122@gmail.com<br />
Jestem literaturoznawczynią związaną obecnie z Uniwersytetem im. Adama Mickiewicza<br />
w Poznaniu. Najchętniej redaguję teksty naukowe, beletrystykę i eseje. Proces<br />
redakcyjny znam również od strony autora, dlatego zawsze dokładam starań, by tekst,<br />
stając się coraz lepszy, pozostawał w pełni Twój.<br />
DOMINIKA PALUCH<br />
Było słowo<br />
dominika.paluch@interia.pl<br />
Absolwentka Akademii korekty tekstu Ewy Popielarz. Licencjatka polonistyki-komparatystyki,<br />
magistrantka językoznawstwa ogólnego i licencjantka filologii klasycznej.<br />
Zakochana w słowach, czujna strażniczka przecinków.<br />
JOANNA OLSZEWSKA<br />
jot.olszewska@gmail.com<br />
Jestem absolwentką filologii słowiańskiej, ukończyłam profesjonalny kurs korekty<br />
tekstu oraz stale się dokształcam, uczestnicząc w szkoleniach dla korektorów. Obecnie<br />
współpracuję z czasopismem „Post Scriptum” oraz firmą copywriterską w zakresie<br />
korekty artykułów blogowych.<br />
Zapraszamy do kontaktu<br />
p a r t n e r z y m e d i a l n i :<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
115
FUNDACJA „<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>”<br />
Oprócz dzielenia się z czytelnikami aktualnościami<br />
w dziedzinie sztuki oraz literatury pragniemy<br />
wspierać młode talenty. W tym celu stworzyliśmy<br />
Fundację Wspierania Kultury „Post Scriptum”. Darowizny<br />
dla fundacji będą służyły szeroko pojętej<br />
promocji młodych artystów zarówno na łamach<br />
kwartalnika, jak i w formie pomocy w organizacji<br />
wystaw, warsztatów czy wydawaniu książek. Jeśli<br />
chcesz przekazać datek na działalność naszej fundacji,<br />
możesz zrobić to za pośrednictwem strony<br />
internetowej www.postscriptumfundacja.com lub<br />
wpłacić darowiznę bezpośrednio na konto fundacji:<br />
75114020040000310281956333. Dane kontaktowe:<br />
FUNDACJA WSPIERANIA KULTURY „<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>”<br />
05-092 Łomianki ul. STANISŁAWA STASZICA 14/5,<br />
KRS 0000908539 NIP 1182225810,<br />
e-mail: biuro@postscriptumfundacja.com<br />
116<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>