Wojsko i Technika Historia numer specjalny 5/2023
by ZBiAM
by ZBiAM
Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
www.zbiam.pl<br />
Challenger, Comet,<br />
Charioteer<br />
NUMER SPECJALNY 5/<strong>2023</strong><br />
Wrzesień-Październik<br />
cena 23,50 zł (VAT 8%)<br />
INDEX 409138<br />
ISSN 2450-3495<br />
INDEX: 409138<br />
ISSN: 2450-3495<br />
W NUMERZE:<br />
Wojska<br />
powietrzno-lądowe<br />
Gdy w czerwcu 1940 r. Włochy<br />
przystąpiły do wojny – a właściwie<br />
jesienią tego roku, gdy okazało<br />
się, że Brytyjczycy nie zamierzają<br />
usiąść do rokowań pokojowych<br />
– w Rzymie rozpoczęto planowanie<br />
neutralizacji Malty…<br />
Krążowniki lekkie<br />
typu Southampton<br />
Osiem krążowników lekkich Royal<br />
Navy nazywanych typem Southampton,<br />
podobnie jak dziewiątka<br />
amerykańskich okrętów tej klasy zaliczanych<br />
do typu Brooklyn, pojawiło<br />
się jako odpowiedź na wyzwanie<br />
rzucone przez Japończyków…
Zespół Badań<br />
i Analiz Militarnych<br />
CZASOPISMA<br />
SPECJALISTYCZNE<br />
WWW.ZBIAM.PL<br />
PORTAL INFORMACYJNY<br />
RAPORTY SPECJALNE<br />
I ANALIZY<br />
z b i a m . p l
Gdy w czerwcu 1940 r. Włochy<br />
przystąpiły do wojny – a właściwie<br />
jesienią tego roku, gdy okazało<br />
się, że Brytyjczycy nie zamierzają<br />
usiąść do rokowań pokojowych<br />
– w Rzymie rozpoczęto planowanie<br />
neutralizacji Malty…<br />
Osiem krążowników lekkich Royal<br />
Navy nazywanych typem Southampton,<br />
podobnie jak dziewiątka<br />
amerykańskich okrętów tej klasy zaliczanych<br />
do typu Brooklyn, pojawiło<br />
się jako odpowiedź na wyzwanie<br />
rzucone przez Japończyków…<br />
Vol. IX, nr 5 (47)<br />
www.zbiam.pl<br />
Challenger, Comet,<br />
Charioteer<br />
NUMER SPECJALNY 5/<strong>2023</strong><br />
Wrzesień-Październik<br />
cena 23,50 zł (VAT 8%)<br />
INDEX 409138<br />
ISSN 2450-3495<br />
NUMER SPECJALNY 5/<strong>2023</strong> 1<br />
INDEX: 409138<br />
I SN: 2450-3495<br />
W NUMERZE:<br />
Wojska<br />
powietrzno-lądowe<br />
Krążowniki lekkie<br />
typu Southampton<br />
Na okładce: czołg Challenger.<br />
Rys. Arkadiusz Wróbel<br />
INDEX 409138<br />
ISSN 2450-3495<br />
Nakład: 14,5 tys. egz.<br />
Redaktor naczelny<br />
Jerzy Gruszczyński<br />
jerzy.gruszczynski@zbiam.pl<br />
Redakcja techniczna<br />
Dorota Berdychowska<br />
dorota.berdychowska@zbiam.pl<br />
Korekta<br />
Stanisław Kutnik<br />
Współpracownicy<br />
Władimir Bieszanow, Michał Fiszer,<br />
Tomasz Grotnik, Andrzej Kiński,<br />
Leszek Molendowski, Marek J. Murawski,<br />
Tymoteusz Pawłowski, Tomasz Szlagor<br />
Wydawca<br />
Zespół Badań i Analiz Militarnych Sp. z o.o.<br />
Ul. Anieli Krzywoń 2/155<br />
01-391 Warszawa<br />
office@zbiam.pl<br />
Biuro<br />
Ul. Bagatela 10/17<br />
00-585 Warszawa<br />
Dział reklamy i marketingu<br />
Andrzej Ulanowski<br />
andrzej.ulanowski@zbiam.pl<br />
Dystrybucja i pre<strong>numer</strong>ata<br />
office@zbiam.pl<br />
Reklamacje<br />
office@zbiam.pl<br />
w <strong>numer</strong>ze:<br />
MONOGRAFIA PANCERNA<br />
Jacek Fiszer, Jerzy Gruszczyński<br />
Tank Cruiser Mk VIII Challenger, Comet i pojazdy specjalne (2) 4<br />
MONOGRAFIA LOTNICZA<br />
Marek J. Murawski<br />
Focke-Wulf Fw 190 A w walkach na zachodzie Europy:<br />
lipiec – październik 1943 r. (5)<br />
MONOGRAFIA MORSKA<br />
Grzegorz Nowak<br />
Krążowniki lekkie Royal Navy typu Southampton (1) 40<br />
24<br />
Pre<strong>numer</strong>ata<br />
realizowana przez Ruch S.A:<br />
Zamówienia na pre<strong>numer</strong>atę w wersji<br />
papierowej i na e-wydania można składać<br />
bezpośrednio na stronie<br />
www.pre<strong>numer</strong>ata.ruch.com.pl<br />
Ewentualne pytania prosimy kierować<br />
na adres e-mail: pre<strong>numer</strong>ata@ruch.com.pl<br />
lub kontaktując się z Telefonicznym<br />
Biurem Obsługi Klienta pod <strong>numer</strong>em:<br />
801 800 803 lub 22 717 59 59<br />
– czynne w godzinach 7.00–18.00.<br />
Koszt połączenia wg taryfy operatora.<br />
Copyright by ZBiAM <strong>2023</strong><br />
All Rights Reserved.<br />
Wszelkie prawa zastrzeżone<br />
Przedruk, kopiowanie oraz powielanie na inne<br />
rodzaje mediów bez pisemnej zgody Wydawcy<br />
jest zabronione. Materiałów niezamówionych,<br />
nie zwracamy. Redakcja zastrzega sobie prawo<br />
dokonywania skrótów w tekstach, zmian tytułów<br />
i doboru ilustracji w materiałach niezamówionych.<br />
Opinie zawarte w artykułach są wyłącznie<br />
opiniami sygnowanych autorów. Redakcja nie ponosi<br />
odpowiedzialności za treść zamieszczonych<br />
ogłoszeń i reklam. Więcej informacji znajdziesz<br />
na naszej nowej stronie:<br />
www.zbiam.pl<br />
MOTORYZACJA<br />
Jędrzej Korbal<br />
Oddziały rozpoznawcze/motocyklowe w wielkich jednostkach<br />
(zmotoryzowanych) WP<br />
WOJSKA DESANTOWE<br />
Tymoteusz Pawłowski<br />
Wojska powietrzno-lądowe w obu wojnach światowych (2) 70<br />
LUDZIE LOTNICTWA<br />
Tomasz Szlagor<br />
„Czerwony Baron” Manfred von Richthofen 86<br />
www.facebook.com/wojskoitechnikahistoria<br />
54<br />
3
4<br />
2<br />
Tank Cruiser Mk VIII Challenger,<br />
Comet i pojazdy specjalne<br />
Cromwell był wozem całkiem udanym, zbudowanym głównie<br />
dlatego, by Wielka Brytania zachowała własne zdolności w zakresie<br />
projektowania oraz budowania i produkowania czołgów.<br />
Wadą była jednak stosunkowo mała wieża, która mieściła<br />
armatę maksymalnie kalibru 75 mm. Wystarczała ona do niszczenia<br />
wrogich punktów oporu oraz pojazdów zwykłych i opancerzonych,<br />
ale nie silnie opancerzonych. Konieczne było więc<br />
stworzenie wersji z silniejszym uzbrojeniem. Wiodła do tego<br />
niełatwa droga, przez czołgi przejściowe Challenger i Comet,<br />
aż do czołgu uniwersalnego (podstawowego) Centurion. Według<br />
zgodnej opinii specjalistów Centurion uchodzi za jedną<br />
z najlepszych konstrukcji w historii broni pancernej.<br />
Zanim jednak powstały wymienione wozy<br />
bojowe, na podwoziu czołgu Cromwell<br />
zbudowano kilka typów pojazdów<br />
<strong>specjalny</strong>ch do różnych zadań.<br />
Czołgi dowódcze<br />
i obserwacji artylerii<br />
Ani dowódca batalionu czołgów, ani dowódca<br />
brygady pancernej nie byli w stanie<br />
dowodzić wyłącznie z wozu sztabowego.<br />
Zwłaszcza dowódca batalionu osobiście<br />
kierował walką z czołgu, znajdującego się<br />
w ugrupowaniu bojowym pododdziału. Rzadziej<br />
w walce udział brał dowódca brygady,<br />
ale nawet w trakcie dowodzenia przemieszczaniem<br />
się w pobliżu linii styczności z przeciwnikiem<br />
ważne było, by i on miał do dyspozycji<br />
czołg, chroniący go zdecydowanie<br />
lepiej od samochodu osobowo-terenowego<br />
przed ogniem artylerii.<br />
Dla dowódców batalionów czołgów przeznaczony<br />
był mniej więcej co pięćdziesiąty<br />
egzemplarz schodzący z linii produkcyjnych.<br />
Jedyną zmianą było zamontowanie<br />
Jacek Fiszer, Jerzy Gruszczyński<br />
drugiej radiostacji Wireless No 19 w wersji<br />
małej mocy, jak na czołgach liniowych, które<br />
miały jedną radiostację tego typu. Była<br />
to tzw. No 19 B Set, która pracowała na częstotliwości<br />
w zakresie 229-241 MHz, zapewniając<br />
wyraźną łączność, choć o zasięgu<br />
ograniczonym do kilku kilometrów. Wozy<br />
z dwoma radiostacjami Wireless No 19 nazywano<br />
Cromwell Control Tank i oczywiście budowano<br />
je na bazie wszelkich wersji czołgów<br />
z armatą kal. 75 mm. Dowódcy brygad mieli<br />
po dwa czołgi dowódcze do dyspozycji, czyli<br />
oni potrzebowali jeden wóz na jakieś 75 czołgów<br />
(dwa na około 150 w brygadzie).<br />
Jednakże dla dowódców dywizji również<br />
dostarczano te wozy, choć rzadko potrzebowali<br />
oni czołgu, bardziej chodziło o autorytet<br />
dowódców jako rasowych czołgistów, którzy<br />
też jeżdżą czołgami i z nich dowodzą. Ale<br />
w strefie działań bojowych pancerz czołgu<br />
oczywiście dobrze chronił dowódcę przed<br />
odłamkami pocisków artyleryjskich. Ponieważ<br />
w dywizji też były dwa czołgi dowódcze,<br />
Challenger powstał dlatego, że parametry armaty kal. 75 mm z czołgu Cromwell nie pozwalały<br />
na nawiązanie równorzędnej walki z nowymi niemieckimi czołgami i działami samobieżnymi.
Marek J. Murawski<br />
Focke-Wulf Fw 190 A<br />
w walkach na zachodzie Europy:<br />
lipiec – październik 1943 r.<br />
5<br />
24<br />
1 lipca 1943 r. około południa kilka Fw 190 A należących<br />
do 1./JG 1 poderwanych zostało w powietrze w celu przechwycenia<br />
formacji brytyjskich samolotów myśliwsko-bombowych,<br />
które atakowały obiekty w rejonie Hoek van Holland. O godzinie<br />
12:05 Lt. Georg Schott z 1./JG 1 zestrzelił jednego Typhoona.<br />
Po piętnastej bolesną stratę dwóch Fw 190 A wraz z pilotami<br />
odnotowała 6./JG 26. Niemcy zostali zaskoczeni podczas<br />
manewru wznoszenia przez Spitfire z North Weald Wing. W tym<br />
samym czasie piloci I. i II./JG 1 w rejonie holenderskiego i belgijskiego<br />
wybrzeża nawiązali walkę z formacją 129 myśliwców<br />
P-47 Thunderbolt. Fw. Martin Lacha z 3./JG 1 strącił dwa<br />
P-47, pilotem jednego z nich był Col. Arman Peterson, dowódca<br />
78th FG. Niemcy stracili jednego Fw 190 A-5, W.Nr. 410 198,<br />
„czarna 5” z 2./JG 1, pilot samolotu, Uffz. Karl Walz zginął.<br />
Gorący lipiec<br />
4 lipca w amerykańskie Święto Niepodległości<br />
dowództwo 8th USAAF przeprowadziło<br />
dużą operację bombową nad Francją, w której<br />
wzięło udział 275 bombowców B-17,<br />
121 z nich zaatakowało fabrykę silników<br />
lotniczych Gnome-et-Rhône w Le Mans, kolejnych<br />
71 zakłady Heinkel w Nantes, a pozostałe<br />
83 doki portu w La Pallice. Eskortę nad<br />
Francję miały zapewnić im Spitfire z trzech<br />
skrzydeł myśliwskich RAF, natomiast w drodze<br />
powrotnej osłonę przejąć miały 93 amerykańskie<br />
P-47. Jeszcze zanim amerykańskie<br />
bombowce dotarły nad cel zaatakowane zostały<br />
przez Bf 109 G oraz Fw 190 A należące<br />
do JG 2. Pilotujący Fw 190 dowódca pułku,<br />
Maj. Egon Mayer o 12:36 zgłosił zestrzelenie<br />
B-17, cztery minuty później jego boczny pilot,<br />
Uffz. Wolfgang Ortlepp również zameldował<br />
o strąceniu B-17, był to prawdopodobnie<br />
B-17, 42-5792, VK*I, „The Mugger”, którego pilotował<br />
2./Lt. Robert S. O’Connor z 358th BS.<br />
Jak wspominał drugi pilot Fortecy, 2./Lt. Donovan<br />
B. Monifold:<br />
Krótko po przekroczeniu kanału La Manche<br />
eskorta brytyjskich Spitfire musiała nas<br />
opuścić z powodu niskiego poziomu paliwa.<br />
Niebawem zostaliśmy zaatakowani przez elitarną<br />
eskadrę Hermanna Göringa z Abbeville<br />
Kids. Ich Fw 190 wyróżniały żółte nosy. Jeden<br />
z nich rozwalił nam dziób i silnik <strong>numer</strong> dwa.<br />
(…) Jedno ze skrzydeł płonęło, a w kabinie<br />
wybuchł pożar. Lt. O’Connor uruchomił alarm<br />
i przez intercom wydał załodze rozkaz ewakuacji<br />
na spadochronach. Odpiąłem pasy, chwyciłem<br />
butlę z tlenem i ruszyłem do tyłu. Złapaliśmy<br />
spadochrony i zebraliśmy się przy wyjściu.<br />
Kiedy dotarłem do włazu, zobaczyłem tam<br />
Fw 190 A-5/R6 Y, „żółta 8” z EKdo. 25; Holandia, lotnisko Deelen. Był to jeden z czterech samolotów<br />
tego typu uzbrojonych w podskrzydłowe wyrzutnie niekierowanych pocisków rakietowych WGr. 21<br />
kal. 210 mm, które przydzielono do dywizjonu myśliwskiego I./JG 1.
Grzegorz Nowak<br />
1<br />
Krążowniki lekkie<br />
Royal Navy typu Southampton<br />
40<br />
Dla wielkiego imperium kolonialnego, jakim była Wielka Brytania<br />
w XIX wieku i w pierwszych dekadach XX wieku, będącego<br />
w dodatku krajem wyspiarskim uzależnionym od posiadania<br />
nie tylko licznej marynarki handlowej ale i silnej marynarki wojennej,<br />
krążowniki były niesłychanie istotnym elementem. Budowane<br />
w dużych ilościach miały pełnić służbę na całym świecie<br />
w szerokim zakresie potrzeb kolonialnych Brytyjskiego Imperium<br />
i zdawały się być „okrętami do wszystkiego”. Wykształcona<br />
z czasem odrębna podklasa „krążowników zwiadowczych”,<br />
zwanych następnie po prostu krążownikami lekkimi w odróżnieniu<br />
od waszyngtońskich, miała przed sobą długą przyszłość.<br />
W okresie międzywojennym Brytyjczycy zbudowali kilkadziesiąt<br />
znakomitych okrętów tej klasy z ośmioma największymi<br />
do wybuchu drugiej wojny światowej krążownikami lekkimi<br />
typu Southampton 1 włącznie.<br />
Osiem krążowników lekkich Royal Navy<br />
nazywanych typem Southampton,<br />
podobnie jak dziewiątka amerykańskich<br />
okrętów tej klasy zaliczanych do typu<br />
Brooklyn, pojawiło się jako odpowiedź na wyzwanie<br />
rzucone przez Japończyków. Japonia<br />
bowiem została zmuszona okolicznościami<br />
do zastosowania wybiegu, kiedy to po wyczerpaniu<br />
przyznanych temu krajowi limitów<br />
tonażowych dla krążowników waszyngtońskich,<br />
podjęła śmiałą i nowatorską w swym<br />
charakterze decyzję o zbudowaniu czterech<br />
wielkich krążowników lekkich uzbrojonych<br />
w 15 armat 155 mm każdy (typ Mogami).<br />
Rozmiarami oraz wypornością krążowniki<br />
te nie ustępowały krążownikom ciężkim. Nie<br />
były to działania pozbawione rozsądku, jak<br />
wydawać by się mogło na pozór. Zagrywka<br />
Japończyków polegała na tym, że okręty<br />
te od początku projektowano tak, aby w razie<br />
konieczności można było szybko i bez większych<br />
problemów dokonać ich przezbrojenia<br />
w armaty 203 mm, właściwe dla krążowników<br />
waszyngtońskich.<br />
Zarówno Royal Navy, jak i US Navy czy też<br />
każda inna flota świata nie posiadały tak potężnych<br />
jednostek w klasie krążowników lekkich,<br />
w związku z czym zapanował słuszny niepokój<br />
po obu stronach Atlantyku. Amerykanie<br />
i Brytyjczycy postanowili działać, nie chcąc dać<br />
się Japończyków zdystansować. Amerykanie<br />
przystąpili do projektowania okrętów, których<br />
finałem była dziewiątka jednostek typu<br />
Brooklyn uzbrojonych podobnie jak japońskie<br />
okręty w 15 armat 152 mm. Tyle że nikt<br />
nie przewidywał ich późniejszego przezbrajania<br />
w armaty 203 mm. Brytyjczycy tymczasem,<br />
konsekwentnie rozwijając kolejne swoje<br />
projekty doszli do etapu, w którym powstał<br />
projekt dużych krążowników lekkich typu Southampton,<br />
z nieco skromniejszym uzbrojeniem<br />
złożonym „tylko” z 12 armat 152 mm.<br />
Chociaż Traktat Waszyngtoński ratyfikowany<br />
6 lutego 1922 r. powstrzymywał de facto<br />
(z nielicznymi wyjątkami) dalszą rozbudowę<br />
morskich sił liniowych, poprzez wstrzymanie<br />
budowy nowych pancerników, to stworzył<br />
jednocześnie furtkę kolejnym po pancernikach<br />
największym okrętom artyleryjskim,<br />
czyli krążownikom, zwanym później waszyngtońskimi<br />
lub ciężkimi z racji uzbrojenia<br />
w armaty 203 mm. Dało to niestety początek<br />
kolejnemu, nieoczekiwanemu wyścigowi<br />
zbrojeń morskich trwającemu przez całe lata<br />
20. i 30. XX wieku, którego celem stała się<br />
teraz szybka rozbudowa floty krążowników,<br />
mimo faktu, że ogólny ich tonaż także został<br />
ograniczony postanowieniami Traktatu Waszyngtońskiego.<br />
Okazało się wkrótce, że całkiem<br />
spore – jak się początkowo wydawało<br />
– limity tonażowe zostały w rzeczywistości<br />
bardzo szybko wykorzystane. Nie limitowane<br />
były jednak tzw. krążowniki lekkie, w US Navy<br />
zwane dotąd „scout cruisers” a później „light<br />
cruisers”. Oczywiście do pewnego momentu,<br />
ponieważ jednym z głównych celów kolejnej<br />
konferencji rozbrojeniowej, zwanej<br />
Konferencją Londyńską z 1930 r. było właśnie<br />
określenie (i ograniczenie) tonażu dla<br />
każdego z mocarstw morskich także i w tej<br />
klasie okrętów wojennych.<br />
Wspomniane wcześniej bardzo chytre<br />
posunięcie Japończyków, którzy projektując<br />
krążowniki lekkie typu Mogami od razu przewidzieli<br />
możliwość ich przezbrojenia z 15 armat<br />
155 mm w 10 armat 203 mm, po Konferencji<br />
Londyńskiej nie było już takie sprytne,<br />
kiedy ograniczeniu uległ ogólny tonaż krążowników<br />
lekkich według podtrzymanego<br />
parytetu 5-5-3 (gdzie 5 oznaczało Stany<br />
Zjednoczone i Wielką Brytanię a 3 Japonię).
Jędrzej Korbal<br />
54<br />
Oddziały rozpoznawcze/motocyklowe<br />
w wielkich jednostkach (zmotoryzowanych) WP<br />
Potrzeba zamiany konia na motocykl wynika z przypuszczalnego<br />
tempa przyszłej walki, z konieczności podążenia za myślą dowódcy<br />
nowoczesnej wielkiej jednostki tam, gdzie wydłuży się pole<br />
walki, gdzie nogi ludzi i koni okażą się już zbyt powolnymi. W ten<br />
sposób o wykorzystaniu motocyklistów pisał rtm. Aleksander<br />
Kruciński na początku 1936 r. w swojej pracy poświęconej kompaniom<br />
motocyklowym. Oficer zwracał uwagę, że wraz z tworzeniem<br />
w Anglii, ZSRR, Niemczech i Francji wielkich jednostek pancerno-<br />
-motorowych i pancernych coraz częściej w ich składzie pojawiały<br />
się zwarte oddziały motocyklowe, których rola sprowadzała się<br />
najczęściej do zadań rozpoznawczych. W miarę upływu czasu<br />
zagadnienie optymalnej organizacji i zasad użycia motocyklistów,<br />
stało się przedmiotem szerszych studiów we wszystkich większych<br />
armiach europejskich, w tym Wojsku Polskim.<br />
Wspomniane doświadczenia dotyczące<br />
zastosowania oddziałów motocyklowych<br />
prowadzono na dwóch kierunkach,<br />
taktycznym oraz technicznym, przy<br />
czym niejednokrotnie płaszczyzny te przeplatały<br />
się ze sobą. Trwający w państwach<br />
sąsiednich proces obserwowano w Polsce<br />
od początku lat 30. zwracając uwagę nie<br />
tylko na rolę jednośladów w RKKA czy Wehrmachcie<br />
(Reichswehrze), ale również nacisk<br />
na rozwój cywilnego przemysłu i sportu<br />
motocyklowego w państwach będących<br />
zagrożeniem dla Polski. W krajowej dyskusji<br />
podnoszono argument „szczególnych uwarunkowań”,<br />
czyli najczęściej względów terenowych,<br />
które warunkowały konieczność<br />
wykorzystania zarówno konia jak i motocykla.<br />
Przeświadczenie to wynikało z powszechnego<br />
w WP przekonania, że tam gdzie konia<br />
rzeczywiście mógł zastąpić silnik spalinowy<br />
wzrastało tempo działań. Natomiast tam,<br />
gdzie przeszkody terenowe zatrzymywały<br />
pojazdy silnikowe, zawsze wyższość zyskiwał<br />
koń. Część oficerów, w tym wspomniany rtm.<br />
Kruciński, stała na stanowisku, że o ile dziś<br />
koń spełnia swoje obowiązki, to jutro jego<br />
miejsce zastąpi motocykl jako nieodłączny<br />
element działań wielkiej jednostki lub grupy<br />
pancerno-motorowej.<br />
W miarę upływu czasu oddziały motocyklowe<br />
zyskiwały na popularności we wszystkich<br />
armiach, a ciężar powierzanych im zadań<br />
zdecydowanie przesunął się w stronę rozpoznania,<br />
a nie utrzymania łączności. Mało tego,<br />
coraz silniej wyposażone w ogniowe środki<br />
walki oddziały motocyklowe przeprowadzać<br />
mogły nie tylko obserwację, ale dzięki wysokiemu<br />
tempu marszu i sprawności terenowej<br />
posiadły zdolność niespodziewanego wchodzenia<br />
do walki z nieprzyjacielem i równie<br />
dynamicznego odskoku. Coraz powszechniejsze<br />
stawało się przekonanie, że nawet<br />
pluton motocyklowy stanowić może w rękach<br />
dowódcy dywizji piechoty/brygady kawalerii<br />
bardzo ruchliwy element tak rozpoznania, jak<br />
i walki, który może być szybko przerzucony<br />
na zagrożony odcinek.<br />
Autorzy zagraniczni zgodnie podkreślali,<br />
że oddziały motocyklowe muszą współdziałać<br />
z elementami broni pancernej, gdyż tylko<br />
w ten sposób otrzymać mogą wsparcie, jako<br />
element zbyt czuły na wszelkie rodzaje ogni.<br />
Naturalną stała się sytuacja, w której motocykliści<br />
i pancerniacy pracowali wspólnie przeprowadzając<br />
rozpoznanie dla wielkiej jednostki.<br />
Przenosząc to założenie na grunt rzeczywiście<br />
przeprowadzanych przez WP ćwiczeń doświadczalnych,<br />
trzeba odnotować, że w latach<br />
1935-1936 badano możliwość współpracy<br />
DP/BK z Oddziałem Rozpoznawczym (OR)<br />
Przyjęło się mówić, że podstawowym środkiem rozpoznania WP były czołgi TK. <strong>Wojsko</strong> prowadziło<br />
również studia nad wykorzystaniem do tego celu oddziałów motocyklowych i samochodowych.
Tymoteusz Pawłowski<br />
Wojska powietrzno-lądowe<br />
w obu wojnach światowych<br />
2<br />
70<br />
Przebieg działań wojennych wskazywał, że 1941 rok był ostatnim,<br />
w którym przeprowadzano desanty z powietrza, a wojska<br />
powietrzno-lądowe odejdą do lamusa, tak samo jak w XIX wieku<br />
odeszła do lamusa ciężka kawaleria. Niemieckie zwycięstwo<br />
na Krecie zostało okupione tak dużymi stratami, że Adolf Hitler<br />
ogłosił rezygnację z desantów, prowadzone zimą desanty sowieckie<br />
również nie zakończyły się sukcesem i przyniosły straty<br />
jeszcze większe, a brytyjski desant na włoski akwedukt Tragino<br />
przyniósł 100% strat: wszystkich 38 spadochroniarzy trafiło<br />
do niewoli. Debiut komandosów SAS w Afryce Północnej (operacja<br />
„Squatter”) był równie zabójczy: powróciło jedynie dwudziestu<br />
dwóch z 64 spadochroniarzy, większość zginęła nie wykonując<br />
swojego zadania.<br />
Jedyny w pełni udany desant spadochronowy<br />
1941 r., który zrealizował zakładane<br />
cele (z naddatkiem!) i nie doprowadził<br />
do zniszczenia jednostki, przeprowadzili<br />
Amerykańscy spadochroniarze i australijscy artylerzyści w trakcie desantu powietrznego na Nowej<br />
Gwinei (5 września 1943 r.). Nic nie widać? Za dużo dymu? Za mała rozdzielczość? Zbyt duża odległość?<br />
Na prawdziwym polu walki widać było jeszcze mniej.<br />
Włosi. Celem było zajęcie wyspy Kefalonia leżącej<br />
u wejścia do Zatoki Korynckiej: desant<br />
z morza był ryzykowny ze względu na pola<br />
minowe i artylerię nabrzeżną. Akcję przeprowadziło<br />
75 spadochroniarzy z 1. Pułku<br />
Spadochronowego (który później stał się<br />
zalążkiem 185. Dywizji Spadochronowej<br />
„Folgore”) przewiezionych trzema samolotami<br />
SM.82. Dowodził nią major Mario Zaninnowich.<br />
Po południu 30 kwietnia 1941 r.<br />
Włosi wylądowali i opanowali stolicę wyspy,<br />
rozbroili kilkuset żołnierzy greckich i zneutralizowali<br />
umocnienia. Następnego dnia,<br />
po zarekwirowaniu kilku małych łodzi, spadochroniarze<br />
majora Zanninowicha opanowali<br />
pobliskie wyspy Itaka i Zakintos.<br />
Sprzęt desantowy<br />
Jednym z powodów wysokich niemieckich<br />
strat podczas desantu na Kretę był sprzęt,<br />
który wydawał się doskonały w warunkach<br />
poligonowych, ale na realnym polu walki zawodził.<br />
Niemieckie spadochrony pozwalały<br />
na desant z małych wysokości, ale skoczek<br />
nie mógł sterować opadaniem, więc jego los<br />
zależał od siły wiatru i umiejętności pilotów.<br />
Nad Kretą wiatr był silny – tak jak jest silny<br />
na każdym wybrzeżu – a piloci samolotów<br />
transportowych spieszyli się z dokonaniem<br />
zrzutu, bowiem bardzo silny był ogień obrony<br />
przeciwlotniczej. Wielu spadochroniarzy<br />
połamało się podczas lądowania, wielu innych<br />
utonęło. Problemy sprawiały niemieckie<br />
szybowce desantowe typu DFS 230,<br />
wywodzące się z szybowców wyczynowych<br />
i charakteryzujące się dużą doskonałością<br />
aerodynamiczną ale i podatnością<br />
na podmuchy wiatru.<br />
Niemiecki pomysł szybowców desantowych<br />
skopiowali – a właściwie twórczo rozwinęli<br />
– Brytyjczycy. Zrozumieli oni dość szybko,<br />
że wysoka doskonałość aerodynamiczna nie<br />
jest pożądana w szybowcach desantowych.
LUDZIE LOTNICTWA<br />
Tomasz Szlagor<br />
„Czerwony Baron”<br />
Manfred von Richthofen<br />
1<br />
86<br />
Jego meteoryczna kariera<br />
pilota myśliwskiego trwała<br />
niecałe dwa lata. Zapamiętany<br />
przez historię jako as asów<br />
I wojny światowej, nigdy nie<br />
był entuzjastą latania, a lotnikiem<br />
został, by wyrwać<br />
się z okopów. Gdy stał się<br />
żywą legendą, namawiano<br />
go, by przeszedł na stanowisko<br />
sztabowe. On jednak odmawiał,<br />
mimo że podniebne<br />
walki wyniszczały go fizycznie<br />
i psychicznie, pchając ku nieuchronnemu<br />
końcowi.<br />
Spośród asów myśliwskich obu wojen<br />
światowych, żaden nie zyskał takiej sławy,<br />
jak Manfred von Richthofen. Sławy<br />
zasłużonej, jako że do chwili, gdy poległ nad<br />
Francją, zestrzelił 80 samolotów – najwięcej<br />
z pilotów wszystkich narodowości walczących<br />
w I wojnie światowej (drugi był Francuz, René<br />
Fonck, z wynikiem 75 zwycięstw powietrznych;<br />
trzeci był Kanadyjczyk, Billy Bishop, któremu<br />
uznano 72 zestrzelenia).<br />
Chociaż podczas II wojny światowej wielu<br />
rodaków Richthofena, walcząc w innych realiach,<br />
bardziej sprzyjających odnoszeniu zwycięstw,<br />
zdobyło ich znacznie więcej, żaden nie<br />
może równać się z nim renomą i rozpoznawalnością.<br />
Po części wynika to z faktu, że nie budzi<br />
on tak złych skojarzeń, jak jego następcy,<br />
piloci Luftwaffe, którzy służyli nazistowskiemu<br />
reżimowi. Kluczową rolę odegrał tu jednak<br />
charakterystyczny, przemawiający do wyobraźni<br />
wizerunek Richthofena – arystokraty zasiadającego<br />
za sterami jaskrawoczerwonego<br />
trójpłata, by staczać podniebne pojedynki,<br />
które w powszechnym wyobrażeniu wciąż<br />
miały więcej wspólnego ze średniowiecznymi<br />
turniejami rycerskimi niż ze współczesną,<br />
zmechanizowaną wojną.<br />
Per ardua ad alta<br />
Manfred Freiherr von Richthofen urodził się<br />
2 maja 1892 r. w Kleinburgu niedaleko Breslau<br />
(obecnie Borek, jedno z osiedli na południu<br />
Wrocławia), w rodzinie pruskiej arystokracji.<br />
Wychował się w Schweidnitz (obecnie<br />
Świdnica), gdzie jego rodzina przeprowadziła<br />
się, gdy miał kilka lat. Jego ojciec, Albrecht,<br />
zanim odszedł z wojska z powodów medycznych,<br />
był oficerem w pułku kirasjerów w Breslau.<br />
Synowi zaszczepił pasję do polowań.<br />
Młody Richthofen, od dziecka szykowany<br />
do tego, by pójść w ślady ojca, został posłany<br />
do prestiżowej Kadettenanstalt w Wahlstatt<br />
(Legnickie Pole). On sam wspominał:<br />
Dołączyłem do Korpusu Kadetów jako<br />
jedenastoletni chłopiec. Nie paliłem się jakoś<br />
szczególnie do tego, by zostać kadetem,<br />
ale tak sobie życzył mój ojciec. Mnie nikt nie<br />
pytał o zdanie.<br />
W Wahlstatt spędził sześć lat. Następne<br />
dwa lata pobierał nauki w Preußische Hauptkadettenanstalt,<br />
głównej akademii wojskowej<br />
dla korpusu oficerskiego pruskiej armii<br />
w Groß-Lichterfelde niedaleko Berlina, którą<br />
ukończył w stopniu podoficerskim (Fahnenjunker),<br />
Wówczas, w 1911 r., wystąpił o przydział<br />
do 1. Pułku Ułanów (Ulanen-Regiment<br />
Kaiser Alexander III von Russland Nr 1). Rok<br />
później awansował do stopnia podporucznika<br />
(Leutnant). Po wybuchu wojny służył<br />
na froncie w Rosji, prowadząc konne patrole<br />
rozpoznawcze, następnie w Belgii i Francji,<br />
gdzie otrzymał pierwsze odznaczenie – Krzyż<br />
Żelazny II Klasy.<br />
Gdy walki na froncie zachodnim zmieniły<br />
się w pozycyjną wojnę okopową, dla kawalerii<br />
było coraz mniej zajęcia. Rolę zwiadu przejęły<br />
samoloty, które Richthofen miał okazję<br />
oglądać z bliska na tyłach frontu. Energiczny<br />
i ambitny, sfrustrowany stagnacją i brakiem<br />
perspektyw, jak wielu podobnych mu kawalerzystów<br />
wystąpił o przeniesienie do Fliegertruppen<br />
(Wojsk Lotniczych). Zgodę<br />
otrzymał pod koniec maja 1915 r. Najpierw<br />
Fokker Eindecker, pierwszy niemiecki samolot zbudowany jako myśliwiec i pierwszy, w którym karabin<br />
maszynowy dzięki zamontowaniu synchronizatora mógł strzelać przez tarczę śmigła. Pozwolił<br />
Niemcom zdobyć przewagę w powietrzu na przełomie 1915/16 r.