Duchowa Opowieść o Dwóch Miastach

Król, kler i szlachta musieli ustąpić pod naporem szalejącego ludu. Ścięcie monarchy jeszcze bardziej podnieciło żądzę zemsty. Ci, którzy zadecydowali o jego śmierci, wkrótce sami poszli na szafot. Postanowiono zgładzić wszystkich podejrzanych o wrogość wobec rewolucji. Więzienia były przepełnione, znajdowało się w nich dwieście tysięcy osób jednocześnie. W miastach królestwa działy się potworne rzeczy. Jedno stronnictwo rewolucyjne występowało przeciw drugiemu, a Francja stała się olbrzymim polem walki mas, kierowanych niepohamowanymi namiętnościami. “W Paryżu bunty następowały jedne po drugich, zdawało się, że mieszkańcy podzieleni na mnóstwo zwalczających się stronnictw dążyli do wzajemnego wyniszczenia się”. Aby dopełnić nędzy tej sytuacji, naród został wplątany w długą i niszczycielską wojnę z wielkimi potęgami Europy. “Kraj doszedł prawie do bankructwa, wojsko domagało się zaległego żołdu, Paryżanie głodowali, prowincje były dewastowane przez bandy, a zdobycze cywilizacji ginęły w anarchii i rozpuście. Król, kler i szlachta musieli ustąpić pod naporem szalejącego ludu. Ścięcie monarchy jeszcze bardziej podnieciło żądzę zemsty. Ci, którzy zadecydowali o jego śmierci, wkrótce sami poszli na szafot. Postanowiono zgładzić wszystkich podejrzanych o wrogość wobec rewolucji. Więzienia były przepełnione, znajdowało się w nich dwieście tysięcy osób jednocześnie. W miastach królestwa działy się potworne rzeczy. Jedno stronnictwo rewolucyjne występowało przeciw drugiemu, a Francja stała się olbrzymim polem walki mas, kierowanych niepohamowanymi namiętnościami. “W Paryżu bunty następowały jedne po drugich, zdawało się, że mieszkańcy podzieleni na mnóstwo zwalczających się stronnictw dążyli do wzajemnego wyniszczenia się”. Aby dopełnić nędzy tej sytuacji, naród został wplątany w długą i niszczycielską wojnę z wielkimi potęgami Europy. “Kraj doszedł prawie do bankructwa, wojsko domagało się zaległego żołdu, Paryżanie głodowali, prowincje były dewastowane przez bandy, a zdobycze cywilizacji ginęły w anarchii i rozpuście.

newcovenantpublicationsintl
from newcovenantpublicationsintl More from this publisher
15.04.2023 Views

Duchowa Opowieść o Dwóch Miastach iż wszystkim zdawało się, że głębokie wody zaraz ich pochłoną. Wśród Anglików powstała panika, natomiast bracia morawscy spokojnie śpiewali dalej. Pytałem potem jednego z nich, czy się nie bali. «Dzięki Bogu, nie» — usłyszałem w odpowiedzi. Zapytałem więc: «A wasze kobiety i dzieci nie przestraszyły się?» Odpowiedział łagodnie: «Nie, nasze kobiety i dzieci nie boją się śmierci»”. — Whitehead, Life of the Rev. John Wesley 10. {WB 135.4} Po przybyciu do Savannah Wesley przez krótki czas przebywał z braćmi morawskimi i ich chrześcijańskie zachowanie wywarło na nim głęboki wpływ. O ich nabożeństwie, zupełnie różnym od bezdusznego formalizmu Kościoła anglikańskiego, pisał: „Ogromna prostota i powaga służby dla Boga kazały mi zapomnieć o 1700 latach dzielących mnie od czasów, kiedy to nie było ani ceremonii, ani wystawności. Wydawało mi się, że jestem na jednym z takich zebrań, na którym przewodniczyli, będąc natchnieni Duchem Świętym i Jego mocą, Paweł — tkacz namiotów, albo Piotr — rybak”. — Tamże 11-12. {WB 135.5} Po powrocie do Anglii Wesley doszedł pod kierunkiem morawskiego kaznodziei do jasnego zrozumienia biblijnej prawdy. Przekonał się, że zbawienie zależy nie od jego dobrych uczynków, lecz jedynie od zasług „Baranka Bożego, który gładzi grzech świata”. Na jednym ze zgromadzeń braci morawskich w Londynie odczytano pewną wypowiedź Lutra, która mówi o zmianie, jakiej dokonuje Duch Boży w sercu wierzącego. Gdy Wesley słuchał tych słów, w jego duszy zapłonęła wiara. „Czułem, że robi mi się w sercu dziwnie gorąco — powiedział. — Czułem, że teraz naprawdę ufam Chrystusowi i tylko Jemu. Otrzymałem też zapewnienie, że zdjął On ze mnie moje grzechy, nawet moje, i zbawił mnie od zakonu grzechu i śmierci”. — Tamże 52. {WB 135.6} Przez długie lata mozolnych i beznadziejnych zmagań, lata samozaparcia, hańby i poniżenia, Wesley bezustannie dążył do jednego celu, jakim było odszukanie Boga. Teraz wreszcie znalazł Go i zrozumiał, że łaska, którą chciał uzyskać przez modlitwy, posty, jałmużnę i wyrzeczenia jest darem „bez pieniędzy i bez ceny”. {WB 136.1} Kiedy umocnił się w wierze Chrystusowej, pragnął zapoznać wszystkich ze wspaniałą nowiną o wielkim darze łaski Bożej. „Spoglądam na świat jak na moją parafię — powiedział. — Gdziekolwiek się znajduję, uważam głoszenie radosnego poselstwa o zbawieniu wszystkim tym, którzy chcą go słuchać, za mój słuszny i stosowny obowiązek”. — Tamże 74. {WB 136.2} Wesley nadal prowadził surowe, pełne wyrzeczeń życie, które teraz nie było już podstawą, lecz skutkiem wiary, nie korzeniem, lecz owocem uświęcenia. Laska Boża w osobie Chrystusa jest fundamentem nadziei chrześcijan i objawia się w posłuszeństwie. Życie Wesley’ a było odtąd poświęcone głoszeniu wielkiej prawdy, jaką otrzymał — usprawiedliwieniu przez wiarę w pojednawczą krew Chrystusa i odradzającą moc Ducha Świętego, która objawia się w owocach życia zgodnego z życiem Chrystusa. {WB 136.3} 166

Duchowa Opowieść o Dwóch Miastach Whitefield i Wesley’ owie zostali przygotowani do wykonania swego dzieła przez głębokie i długotrwałe przeświadczenie o swym grzesznym stanie. Ażeby móc jako dobrzy żołnierze Chrystusa znosić wszelkie trudności, musieli przejść ognistą próbę szyderstw, pogardy i prześladowań zarówno na uniwersytecie, jak i w pracy kaznodziejskiej. Nazwano ich pogardliwie metodystami.* {WB 136.4} Jako członkowie Kościoła anglikańskiego byli bardzo przywiązani do jego obrzędów, ale Pan ukazał im w swym Słowie lepszy wzór. Duch Święty skłonił ich do głoszenia ukrzyżowanego Chrystusa. Moc Najwyższego towarzyszyła ich pracy, przekonali i nawrócili tysiące ludzi. Zjawili się w momencie, gdy trzeba było chronić wiele owiec przed szalejącymi wilkami. Wesley nie myślał o tym, by stworzyć nowy Kościół, lecz złączył swych zwolenników w Związek Metodystyczny. {WB 136.5} Ciężki był opór, jaki kaznodzieje ci napotykali ze strony Kościoła państwowego, jednak Bóg w swej mądrości tak kierował wydarzeniami, aby reformacja powstała w łonie Kościoła. Gdyby przyszła całkowicie z zewnątrz, nie przeniknęłaby tam, gdzie była najbardziej potrzebna. Ponieważ przywódcami ruchu byli duchowni, którzy działali na terenie Kościoła, prawda znalazła dostęp tam, gdzie w przeciwnym wypadku drzwi byłyby zamknięte. Niektórzy księża dali się wyrwać ze swej duchowej śpiączki i stali się gorliwymi kaznodziejami w swych parafiach. Zbory, skamieniałe w formalizmie, budziły się do nowego życia. {WB 136.6} Za czasów Wesley’ a, jak we wszystkich epokach historii Kościoła, ludzie posiadający najrozmaitsze dary wykonywali powierzone im dzieło. Nie wszyscy zgadzali się w każdym punkcie z nową nauką, ale wszyscy byli pobudzeni przez Ducha Świętego i ich wspólnym celem było pozyskiwanie ludzi dla Chrystusa. Różnice między Whitefieldem a Wesley’ami zagroziły w pewnym momencie rozłamem, ale ponieważ w szkole Chrystusa nauczyli się oni łagodności, pogodzili się dzięki obopólnej wyrozumiałości i chrześcijańskiej miłości. Nie mieli czasu by się spierać, podczas gdy wszędzie panoszyły się błędy i grzech, a niepokutujący ludzie zmierzali ku zagładzie. {WB 136.7} Słudzy Boży kroczyli po kamienistej ścieżce. Uczeni i ludzie wpływowi przeciwstawiali się im. Po krótkim czasie wielu duchownych nie ukrywało swej wrogości wobec nich i drzwi Kościołów zamknęły się dla czystej wiary i tych, którzy ją głosili. Oskarżenie ich z ambony poruszyło moce ciemności, grzechu i nieświadomości. Jan Wesley kilkakrotnie uchodził śmierci dzięki cudowi i łasce Bożej. Kiedy nienawiść tłumu do niego sięgnęła szczytu i zdawało się, że nie ma już drogi ucieczki, zjawiał się u jego boku anioł w ludzkiej postaci, tłum odstępował i sługa Boży bezpiecznie opuszczał miejsce zagrożenia. {WB 137.1} O takim ratunku przed szalejącym tłumem Wesley powiedział: „Wielu próbowało mnie przewrócić, kiedy śliską ścieżką schodziliśmy do miasta. Rozumiecie dobrze, że gdybym 167

<strong>Duchowa</strong> <strong>Opowieść</strong> o <strong>Dwóch</strong> <strong>Miastach</strong><br />

Whitefield i Wesley’ owie zostali przygotowani do wykonania swego dzieła przez<br />

głębokie i długotrwałe przeświadczenie o swym grzesznym stanie. Ażeby móc jako dobrzy<br />

żołnierze Chrystusa znosić wszelkie trudności, musieli przejść ognistą próbę szyderstw,<br />

pogardy i prześladowań zarówno na uniwersytecie, jak i w pracy kaznodziejskiej. Nazwano<br />

ich pogardliwie metodystami.* {WB 136.4}<br />

Jako członkowie Kościoła anglikańskiego byli bardzo przywiązani do jego obrzędów,<br />

ale Pan ukazał im w swym Słowie lepszy wzór. Duch Święty skłonił ich do głoszenia<br />

ukrzyżowanego Chrystusa. Moc Najwyższego towarzyszyła ich pracy, przekonali i<br />

nawrócili tysiące ludzi. Zjawili się w momencie, gdy trzeba było chronić wiele owiec przed<br />

szalejącymi wilkami. Wesley nie myślał o tym, by stworzyć nowy Kościół, lecz złączył<br />

swych zwolenników w Związek Metodystyczny. {WB 136.5}<br />

Ciężki był opór, jaki kaznodzieje ci napotykali ze strony Kościoła państwowego, jednak<br />

Bóg w swej mądrości tak kierował wydarzeniami, aby reformacja powstała w łonie<br />

Kościoła. Gdyby przyszła całkowicie z zewnątrz, nie przeniknęłaby tam, gdzie była<br />

najbardziej potrzebna. Ponieważ przywódcami ruchu byli duchowni, którzy działali na<br />

terenie Kościoła, prawda znalazła dostęp tam, gdzie w przeciwnym wypadku drzwi byłyby<br />

zamknięte. Niektórzy księża dali się wyrwać ze swej duchowej śpiączki i stali się gorliwymi<br />

kaznodziejami w swych parafiach. Zbory, skamieniałe w formalizmie, budziły się do<br />

nowego życia. {WB 136.6}<br />

Za czasów Wesley’ a, jak we wszystkich epokach historii Kościoła, ludzie posiadający<br />

najrozmaitsze dary wykonywali powierzone im dzieło. Nie wszyscy zgadzali się w każdym<br />

punkcie z nową nauką, ale wszyscy byli pobudzeni przez Ducha Świętego i ich wspólnym<br />

celem było pozyskiwanie ludzi dla Chrystusa. Różnice między Whitefieldem a Wesley’ami<br />

zagroziły w pewnym momencie rozłamem, ale ponieważ w szkole Chrystusa nauczyli się<br />

oni łagodności, pogodzili się dzięki obopólnej wyrozumiałości i chrześcijańskiej miłości.<br />

Nie mieli czasu by się spierać, podczas gdy wszędzie panoszyły się błędy i grzech, a<br />

niepokutujący ludzie zmierzali ku zagładzie. {WB 136.7}<br />

Słudzy Boży kroczyli po kamienistej ścieżce. Uczeni i ludzie wpływowi przeciwstawiali<br />

się im. Po krótkim czasie wielu duchownych nie ukrywało swej wrogości wobec nich i<br />

drzwi Kościołów zamknęły się dla czystej wiary i tych, którzy ją głosili. Oskarżenie ich z<br />

ambony poruszyło moce ciemności, grzechu i nieświadomości. Jan Wesley kilkakrotnie<br />

uchodził śmierci dzięki cudowi i łasce Bożej. Kiedy nienawiść tłumu do niego sięgnęła<br />

szczytu i zdawało się, że nie ma już drogi ucieczki, zjawiał się u jego boku anioł w ludzkiej<br />

postaci, tłum odstępował i sługa Boży bezpiecznie opuszczał miejsce zagrożenia. {WB<br />

137.1}<br />

O takim ratunku przed szalejącym tłumem Wesley powiedział: „Wielu próbowało mnie<br />

przewrócić, kiedy śliską ścieżką schodziliśmy do miasta. Rozumiecie dobrze, że gdybym<br />

167

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!