Kościoł i Państwo Wojujące

Wojna to sprawa o żywotnym znaczeniu dla państwa, obszar życia lub śmierci, droga do przetrwania lub zagłady. Zagadnienie to trzeba więc dokładnie rozpatrzyć. Kto kocha wojnę, doprowadzi kraj do zniszczenia, kto pożąda zwycięstwa, doprowadzi go do niesławy. Wojny nie trzeba kochać i zwycięstwa nie trzeba pożądać. Działaj tylko wówczas, gdy warunki dojrzały do zwycięstwa. 2) Dlatego wynik wojny określa pięć podstawowych czynników i porównanie walczących stron według ich sił oraz siedmiu dalej wymienionych składników. 3) Pierwszym z tych czynników jest droga. Drugim niebo. Trzecim ziemia. Czwartym dowództwo. Piątym zasady. 4) Droga lub wpływ moralny sprawia, że ludzie myślą tak samo jak rządzący, więc pójdą z nimi na życie i na śmierć, nie bojąc się jednego ani drugiego. Nikt nie sprawi, żeby wojsko skutecznie walczyło, jeśli każe mu się walczyć w niesłusznej wojnie ... Wojna to sztuka wprowadzania w błąd. Wojna to sprawa o żywotnym znaczeniu dla państwa, obszar życia lub śmierci,
droga do przetrwania lub zagłady. Zagadnienie to trzeba więc dokładnie rozpatrzyć.
Kto kocha wojnę, doprowadzi kraj do zniszczenia, kto pożąda zwycięstwa,
doprowadzi go do niesławy. Wojny nie trzeba kochać i zwycięstwa nie trzeba
pożądać. Działaj tylko wówczas, gdy warunki dojrzały do zwycięstwa. 2) Dlatego
wynik wojny określa pięć podstawowych czynników i porównanie walczących stron
według ich sił oraz siedmiu dalej wymienionych składników. 3) Pierwszym z tych
czynników jest droga. Drugim niebo. Trzecim ziemia. Czwartym dowództwo.
Piątym zasady. 4) Droga lub wpływ moralny sprawia, że ludzie myślą tak samo jak
rządzący, więc pójdą z nimi na życie i na śmierć, nie bojąc się jednego ani drugiego.
Nikt nie sprawi, żeby wojsko skutecznie walczyło, jeśli każe mu się walczyć w
niesłusznej wojnie ... Wojna to sztuka wprowadzania w błąd.

newcovenantpublicationsintl
from newcovenantpublicationsintl More from this publisher
09.04.2023 Views

Kościól i Państwo Wojujące raz znalazł się na ziemi, nie podniósłbym się już więcej, ale nie upadłem, nawet się nie poślizgnąłem, dopóki nie znalazłem się poza zasięgiem ich rąk. (...) Choć wielu usiłowało złapać mnie za kołnierz lub ubranie, by mnie wywrócić, wciąż im się to nie udawało. Co prawda jeden chwycił mnie za połę mojego surduta, lecz został z wyszarpniętym kawałkiem w ręce, druga połowa, w której kieszeni znajdował się banknot, została tylko naddarta (...). Pewien tęgi mężczyzna, idący tuż za mną, uderzył mnie kilkakrotnie grubym kijem (gdyby mnie raz trafił w tył głowy oszczędziłby sobie dalszego wysiłku), ale za każdym razem jego uderzenia były niecelne, nie wiem dlaczego, gdyż nie mogłem się poruszyć ani w prawo, ani w lewo (...). Inny znów przepchnął się przez tłum i podniósłszy rękę, by zadać mi cios, nagle ją opuścił i tylko pogłaskał mnie po głowie, mówiąc: «Jakież on ma miękkie włosy!» Pierwszymi, którzy odmienili swe serce, byli owi uliczni bohaterzy, przywódcy motłochu, jeden z nich był zapaśnikiem”. {WB 137.2} „Jakże stopniowo przygotowuje nas Bóg do pełnienia swej woli! Przed dwoma laty spadła mi na barki cegła, rok później trafił mnie między oczy kamień, w ostatnim miesiącu otrzymałem jedno uderzenie, a dzisiaj wieczorem dwa — jedno, zanim weszliśmy do miasta, drugie, kiedy wyszliśmy z niego. Jakiś człowiek uderzył mnie z całej siły w pierś, a drugi w usta, tak że krew z nich od razu trysnęła, ale nie odczułem żadnego bólu, jakby oba uderzenia były muśnięciem źdźbła”. — Wesley’s Works III, 297-298. {WB 137.3} W tym pierwszym okresie swego istnienia metodyści, zarówno wyznawcy, jak i kaznodzieje, cierpieli z powodu szyderstw i prześladowań ze strony Kościoła oraz bezbożnych ludzi, którzy płonęli do nich nienawiścią wskutek fałszywych oskarżeń. Stawali przed urzędami sprawiedliwości, które były nimi tylko z nazwy, gdyż sprawiedliwość rzadko panowała w owych czasach. Prześladowcy często używali wobec nich przemocy. Tłumy pospólstwa chodziły od domu do domu, niszcząc wszelkie przedmioty i meble, rabując, co tylko chcieli i okrutnie obchodząc się z mężczyznami, kobietami oraz dziećmi. Czasami rozwieszano ogłoszenia o miejscu i czasie spotkań dla tych, którzy mieli ochotę wybijać okna i plądrować domy metodystów. To jawne pogwałcenie boskich i ludzkich praw uchodziło bezkarnie. Systematycznie prześladowano ludzi, których jedyną winą było to, że chcieli skierować grzeszników z drogi zagłady na drogę świętości. {WB 137.4} Jan Wesley, na oskarżanie jego i jego towarzyszy odpowiedział: „Niektórzy twierdzą, że nasze nauki są błędne, fałszywe i fanatyczne, że są nowe i do niedawna nieznane, że są kwakierstwem, fanatyzmem oraz sekciarstwem. Wszystkie te twierdzenia zostały już obalone, gdyż wykazano, że każda z tych nauk jest prawdziwą nauką Pisma Świętego, wykładaną przez nasz Kościół. Dlatego nie może być ona błędna ani fałszywa, przyjąwszy, że Biblia jest prawdziwa”. „Inni powiadają: «Ich doktryna jest zbyt surowa, czynią oni drogę do nieba zbyt wąską». I to jest prawdziwy podstawowy zarzut (przez długi czas jedyny) ukryty w tysiącach innych, przybierających różne postacie. Lecz czy rzeczywiście czynimy drogę do nieba węższą niż ją czynili Jezus i Jego apostołowie? Czy nasza nauka 170

Kościól i Państwo Wojujące jest surowsza od nauki Biblii? Rozważcie tylko niektóre cytaty. «Będziesz tedy miłował Pana, Boga twego, z całego serca swego, i z całej duszy swojej, i z całej siły swojej». «A powiadam wam, że z każdego nieużytecznego słowa, które ludzie wyrzekną, zdadzą sprawę w dzień sądu». «A więc czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek czynicie, wszystko czyńcie na chwałę Bożą». {WB 137.5} Jeśli zatem nasza doktryna jest surowsza od powyższych nauk, to zasługujemy na naganę, ale sumienie przekonuje was, że tak nie jest. A kto może być o jotę mniej dokładnym, nie zniekształcając tym samym Słowa Bożego? Czy szafarz tajemnic Bożych może pozostać wierny, jeżeli zmieni jakąkolwiek część świętego prawa? Nie, nie wolno mu nic z niego usunąć, nic uczynić łagodniejszym, jest zmuszony oświadczyć wszystkim: «Nie wolno mi Pisma Świętego zaniżyć do waszych upodobań. To wy musicie dostosować się do jego wymagań, jeśli nie chcecie zginąć na wieki». To oczywiście daje powód do popularnego oskarżenia tych ludzi o brak miłości. Czy naprawdę nie posiadają miłości? Pod jakim względem? Czy nie karmią głodnych i nie odziewają nagich? «Tak, ale to nie o to chodzi w tym nic im nie brakuje,są natomiast bezlitośni w osądzaniu, bowiem twierdzą, że nikt nie może być zbawiony oprócz tych, którzy kroczą drogą wskazaną przez nich»”. — Tamże III, 152-153. {WB 138.1} Upadek duchowy, widoczny w Anglii bezpośrednio przed pojawieniem się Wesley’ a, był w dużej mierze skutkiem rozpowszechniania nauk nie uznających przymusu prawa moralnego. Wielu twierdziło, że Chrystus zniósł prawo moralne i że chrześcijanie są wobec tego wolni od obowiązku przestrzegania go, że każdy wierzący uwolniony jest od „jarzma dobrych uczynków”. Inni, chociaż uznawali wieczność dekalogu, oświadczali, że kaznodzieje nie powinni nakłaniać ludzi do zachowywania jego przepisów, gdyż tych, których Bóg przeznaczył do nieba „nieodparta moc łaski Bożej sama doprowadzi do pobożności i cnoty”, a ci, którzy są przeznaczeni na wieczne potępienie, „i tak nigdy nie będą mieli siły przestrzegać boskiego prawa”. {WB 138.2} Inni znowu, którzy także twierdzili, że wybrani nie mogą popaść w niełaskę, ani stracić Bożego upodobania, dochodzili do jeszcze skrajniejszych wniosków, że „złe uczynki, które popełniają, nie są w rzeczywistości grzeszne i nie mogą być uważane za przestępstwo prawa Bożego, dlatego też nie ma żadnego powodu, by wyznawali swe grzechy i, pokutując, zaprzestawali ich”. — McClintock and Strong, Cyclopedia, art. „Antionomians”. Oświadczali więc, że nawet najpodlejszy grzech, który „powszechnie uważany jest za poważne wykroczenie przeciwko prawu Bożemu, w oczach Pana nie jest grzechem”, jeżeli popełnił go ktoś z Jego wybranych, „gdyż istotnym i wyróżniającym znakiem wybranych jest niemożność czynienia tego, co się Bogu nie podoba, albo jest zabronione przez Jego prawo”. {WB 138.3} 171

Kościól i <strong>Państwo</strong> <strong>Wojujące</strong><br />

raz znalazł się na ziemi, nie podniósłbym się już więcej, ale nie upadłem, nawet się nie<br />

poślizgnąłem, dopóki nie znalazłem się poza zasięgiem ich rąk. (...) Choć wielu usiłowało<br />

złapać mnie za kołnierz lub ubranie, by mnie wywrócić, wciąż im się to nie udawało. Co<br />

prawda jeden chwycił mnie za połę mojego surduta, lecz został z wyszarpniętym kawałkiem<br />

w ręce, druga połowa, w której kieszeni znajdował się banknot, została tylko naddarta (...).<br />

Pewien tęgi mężczyzna, idący tuż za mną, uderzył mnie kilkakrotnie grubym kijem (gdyby<br />

mnie raz trafił w tył głowy oszczędziłby sobie dalszego wysiłku), ale za każdym razem jego<br />

uderzenia były niecelne, nie wiem dlaczego, gdyż nie mogłem się poruszyć ani w prawo, ani<br />

w lewo (...). Inny znów przepchnął się przez tłum i podniósłszy rękę, by zadać mi cios,<br />

nagle ją opuścił i tylko pogłaskał mnie po głowie, mówiąc: «Jakież on ma miękkie włosy!»<br />

Pierwszymi, którzy odmienili swe serce, byli owi uliczni bohaterzy, przywódcy motłochu,<br />

jeden z nich był zapaśnikiem”. {WB 137.2}<br />

„Jakże stopniowo przygotowuje nas Bóg do pełnienia swej woli! Przed dwoma laty<br />

spadła mi na barki cegła, rok później trafił mnie między oczy kamień, w ostatnim miesiącu<br />

otrzymałem jedno uderzenie, a dzisiaj wieczorem dwa — jedno, zanim weszliśmy do<br />

miasta, drugie, kiedy wyszliśmy z niego. Jakiś człowiek uderzył mnie z całej siły w pierś, a<br />

drugi w usta, tak że krew z nich od razu trysnęła, ale nie odczułem żadnego bólu, jakby oba<br />

uderzenia były muśnięciem źdźbła”. — Wesley’s Works III, 297-298. {WB 137.3}<br />

W tym pierwszym okresie swego istnienia metodyści, zarówno wyznawcy, jak i<br />

kaznodzieje, cierpieli z powodu szyderstw i prześladowań ze strony <strong>Kościoł</strong>a oraz<br />

bezbożnych ludzi, którzy płonęli do nich nienawiścią wskutek fałszywych oskarżeń. Stawali<br />

przed urzędami sprawiedliwości, które były nimi tylko z nazwy, gdyż sprawiedliwość<br />

rzadko panowała w owych czasach. Prześladowcy często używali wobec nich przemocy.<br />

Tłumy pospólstwa chodziły od domu do domu, niszcząc wszelkie przedmioty i meble,<br />

rabując, co tylko chcieli i okrutnie obchodząc się z mężczyznami, kobietami oraz dziećmi.<br />

Czasami rozwieszano ogłoszenia o miejscu i czasie spotkań dla tych, którzy mieli ochotę<br />

wybijać okna i plądrować domy metodystów. To jawne pogwałcenie boskich i ludzkich<br />

praw uchodziło bezkarnie. Systematycznie prześladowano ludzi, których jedyną winą było<br />

to, że chcieli skierować grzeszników z drogi zagłady na drogę świętości. {WB 137.4}<br />

Jan Wesley, na oskarżanie jego i jego towarzyszy odpowiedział: „Niektórzy twierdzą, że<br />

nasze nauki są błędne, fałszywe i fanatyczne, że są nowe i do niedawna nieznane, że są<br />

kwakierstwem, fanatyzmem oraz sekciarstwem. Wszystkie te twierdzenia zostały już<br />

obalone, gdyż wykazano, że każda z tych nauk jest prawdziwą nauką Pisma Świętego,<br />

wykładaną przez nasz Kościół. Dlatego nie może być ona błędna ani fałszywa, przyjąwszy,<br />

że Biblia jest prawdziwa”. „Inni powiadają: «Ich doktryna jest zbyt surowa, czynią oni<br />

drogę do nieba zbyt wąską». I to jest prawdziwy podstawowy zarzut (przez długi czas<br />

jedyny) ukryty w tysiącach innych, przybierających różne postacie. Lecz czy rzeczywiście<br />

czynimy drogę do nieba węższą niż ją czynili Jezus i Jego apostołowie? Czy nasza nauka<br />

170

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!