Aneta Patriak Tel.: +44 7787588140 E-mail: aneta@linkpolska.com

Aneta Patriak Tel.: +44 7787588140 E-mail: aneta@linkpolska.com Aneta Patriak Tel.: +44 7787588140 E-mail: aneta@linkpolska.com

naszemiasto.nazwa.pl
from naszemiasto.nazwa.pl More from this publisher

November/listopad 2008<br />

ISSN 1756-3542<br />

14<br />

11(29)<br />

Belfast:<br />

Kiedyś nikt nie<br />

wspominał o religii<br />

Bezdomni żołnierze | Okiem obcego | Sumo ma się źle


Kilka słów<br />

na początek<br />

Mieszkamy na Wyspach i jesteśmy Polakami. Czytamy polską prasę, od czasu do czasu lepimy pierogi, interesujemy się<br />

tym, co wyprawiają w kraju nasi politycy, głosujemy. Czy jednak jesteśmy patriotami?<br />

11 listopada obchodzimy najważniejsze święto w polskim kalendarzu – odzyskania niepodległości przez Polskę. Wywieśmy<br />

flagi w naszych oknach. O 11:00 jedenastego listopada uśmiechnijmy się do naszych rodaków, z którymi pracujemy, spotykamy<br />

się, mieszkamy. Bo przecież możemy być dumni, że jesteśmy Polakami.<br />

Dlaczego? Oto 11 powodów:<br />

1. Nasz język jest piękny. I bardzo trudny, ale to czyni go wyjątkowym. Kto tak ślicznie szemrze i szeleści, jak my?<br />

2. Historia – bolesna i wspaniała. Odzwierciedla wszystkie nasze wady i zalety.<br />

3. Zaradność – odnajdujemy się w każdych warunkach.<br />

4. Jak mawiają o nas Anglicy: „We work hard and play hard”.<br />

5. Smak żurku i chleba. Kiełbasy też. I pomidorowej ze śmietaną. I, ach... ten bigosik... a pierogi z kapustą i grzybami?<br />

6. Kochamy aż do bólu. Jesteśmy rodzinni i romantyczni.<br />

7. Nasza filozofia: „Gość w dom, Bóg w dom”. Nikt z naszego domu nie wyjdzie głodny. Nigdy.<br />

8. Złota polska jesień. Rano przymrozki, po południu – jasne, ciepłe słońce z wiatrem, który szczypie w policzki.<br />

9. Krajobrazy – góry, doliny, morze i połoniny. Mamy nawet jedną pustynię (Błędowską).<br />

10. Kochanowski, Szymborska, Miłosz, Tischner, Herling-Grudziński, Tuwim, Lem...<br />

11.Tu niech każdy wpisze, co uważa za stosowne. Dlatego zostawiam dużo miejsca…<br />

To miłe być Polakiem.<br />

Zobacz: rodzinne dokarmianie łabędzi. Kraków, 2005.<br />

www.linkpolska.<strong>com</strong><br />

Aleksandra Łojek-Magdziarz<br />

Fot. Bartłomiej Kwieciszewski<br />

Listopad 2008<br />

November 2008<br />

November 2008 | listopad 2008 | 3


LINKw numerze<br />

6<br />

8<br />

11<br />

14<br />

18<br />

Historia - Niepodległość na galowo<br />

4 | listopad 2008 | November 2008<br />

11(29)<br />

POLSKA<br />

Ogólnoświatowy kryzys dotknął też<br />

i Polskę. Jakie są jego objawy?<br />

Paweł Bruger<br />

ŚWIAT<br />

W Izraelu zamieszanie polityczne,<br />

a Hamas Izraela nie uznaje.<br />

Aleksandra Łojek-Magdziarz<br />

PERYSKOP<br />

TEMAT NUMERU<br />

Bezrobocie, narkotyki, alkohol i samobójstwa<br />

bardziej łączą niż dzielą<br />

katolików i protestantów z Belfastu.<br />

Mimo to nikt nie potrafi zapomnieć<br />

o podziałach.<br />

Jakub Świderek<br />

FOTOGALERIA<br />

Bezdomni żołnierze.<br />

Specjalnie dla nas - Stuart Griffiths<br />

Adres/Address:<br />

1a Market Place<br />

Carrickfergus BT38 7AW<br />

<strong>Tel</strong>.: <strong>+44</strong> 28 9336 4400<br />

www.linkpolska.<strong>com</strong><br />

info@linkpolska.<strong>com</strong><br />

Redaktor naczelna/Editor in chief<br />

Aleksandra Łojek-Magdziarz<br />

aleksandra@linkpolska.<strong>com</strong><br />

Sekretarz redakcji/Deputy Editor<br />

Sylwia Stankiewicz<br />

redakcja@linkpolska.<strong>com</strong><br />

Reklama/Advertising<br />

<strong>Aneta</strong> <strong>Patriak</strong><br />

<strong>+44</strong> <strong>7787588140</strong><br />

<strong>aneta@linkpolska</strong>.<strong>com</strong><br />

Zespół redakcyjny/<br />

Magazine team<br />

Paweł Bruger, Piotr Miś,<br />

Tomasz Kurkowski<br />

Współpraca/Contributors<br />

Piotr Adamczyk,<br />

Tomasz Karolak,<br />

Aleksandra Kaniewska,<br />

Dorota Mazur,<br />

Helena Kubajczyk,<br />

Maciej Przybycień,<br />

Anna Kozłowska,<br />

Szymon Kiżuk,<br />

Jolanta Reisch<br />

Konsultant generalny/<br />

General Consultant<br />

Andrzej Szozda<br />

27<br />

20<br />

23<br />

24<br />

27<br />

29<br />

Obok nas<br />

REPORTAŻ<br />

Jak pokierujemy przyszłością na<br />

obczyźnie, zależy od nas samych.<br />

Aleksandra Kaniewska<br />

KULTURA<br />

Aktorów rozmowy w garderobie. Tym<br />

razem o Draculi i oczach Michelle Pfeiffer.<br />

Anna Kozłowska<br />

KULTURA<br />

Bartek Kołata, laureat Irish Art Award<br />

opowiada o związkach swojego malarstwa<br />

z fotografią i o tym, jak udaje mu<br />

się żyć ze sztuki.<br />

Jakub Świderek<br />

HISTORIA<br />

Niepodległość na galowo.<br />

Piotr Miś<br />

FELIETON<br />

Wariacje listopadowe.<br />

Maciej Przybycień<br />

*na okładce: Kiedyś nikt nie wspominał o religii. Fot. Jakub Świderek<br />

Dział foto/Photo Editor<br />

Jakub Świderek<br />

jakub@linkpolska.<strong>com</strong><br />

Dział graficzny/Art Room<br />

Irka Laskowska<br />

irka@linkpolska.<strong>com</strong><br />

Tomasz Zawistowski<br />

Wydawca/Publisher<br />

Link Polska Limited<br />

Dyrektor/Director<br />

Ewa Grosman<br />

Druk/Print<br />

GPS Colour Graphics Ltd.<br />

Alexander Road<br />

Belfast, BT6 9HP<br />

30<br />

Redakcja i wydawca nie ponoszą<br />

odpowiedzialności za<br />

treść ogłoszeń, reklam i informacji.<br />

Redakcja nie zwraca<br />

materiałów niezamówionych<br />

i zastrzega sobie prawo<br />

do skracania i redagowania<br />

tekstów. Nadesłane materiały<br />

przechodzą na własność redakcji,<br />

co jednocześnie oznacza<br />

przeniesienie na redakcję<br />

magazynu „Link Polska”<br />

praw autorskich z prawem<br />

do publikacji w każdym obszarze.<br />

Przedruk materiałów<br />

publikowanych w magazynie<br />

„Link Polska” możliwy tylko<br />

za zgodą redakcji.<br />

30<br />

32<br />

35<br />

37<br />

38<br />

OBOK NAS<br />

Obcokrajowcy rozkładają Polaków na<br />

czynniki pierwsze.<br />

Aleksandra Łojek-Magdziarz<br />

TURYSTYKA<br />

Peru to kraj pięknej przyrody. Mimo<br />

biedy, nikt nie skarży się na swój los.<br />

Tomasz Kurkowski<br />

SPORT<br />

Sumo choruje.<br />

Tomasz Kurkowski<br />

Turystyka - Peru 32<br />

LINK CAFÉ<br />

O prawie Murphy’ego i podłej złośliwości<br />

przedmiotów martwych.<br />

Aleksandra Łojek-Magdziarz<br />

LINK CAFÉ<br />

Na zimne weekendy tarta Tatin z jabłek.<br />

Helena Kubajczyk<br />

Kuchnia Heleny 38


LINKpolska<br />

Kryzys<br />

u bramPaweł<br />

Bruger<br />

Ze Stanów Zjednoczonych przez ocean kryzys finansowy<br />

szybko rozlał się na całą Europę. Rząd początkowo zapewniał,<br />

że naszego kraju to nie dotyczy. Z czasem jednak okazuje się,<br />

że Polska nie jest taką „oazą stabilności”, jakby chciał premier.<br />

Jak to się stało, że nasza gospodarka, jedna z najprężniej rozwijających<br />

się w Europie, teraz wyraźnie zwalnia? Na ile światowy<br />

kryzys finansowy dotyczy również naszego kraju?<br />

Zaufanie – to słowo, które w biznesie wydaje<br />

się być kluczowe. Najpierw amerykańskie<br />

banki przez lata nadmiernie ufały swoim<br />

klientom i zbyt łatwo udzielały wysokich<br />

kredytów hipotecznych na zakup nieruchomości.<br />

W efekcie wielu z nich nie było w stanie<br />

spłacić zobowiązań, a największe banki<br />

popadły w kłopoty finansowe. Wtedy również<br />

straciły one zaufanie tych obywateli,<br />

którzy powierzyli im oszczędności. Koło się<br />

zamknęło, klienci i inwestorzy w panice zaczęli<br />

wypłacać z nich swoje pieniądze i kryzys<br />

się pogłębiał. Potrzebna była natychmiastowa<br />

pomoc państwa – plan Paulsona, czyli<br />

doraźne wpompowanie przez FED (amerykański<br />

bank centralny) 700 mld dolarów w<br />

podupadłe banki, aby te podtrzymały płynność<br />

finansową, a wraz z nią resztki zaufania<br />

klientów. Już teraz jednak wiadomo, że<br />

suma ta nie wystarczy na finansowe kłopoty<br />

USA i potrzebne będą większe nakłady.<br />

Działania prewencyjne w Europie<br />

Europejska opinia publiczna natychmiast<br />

wyraziła obawę, że krach finansowy<br />

w Ameryce może dojść również na Stary<br />

Kontynent. Szybko okazało się, że bez pomocy<br />

rządów państw Wspólnoty również banki<br />

w tych krajach będą miały duże problemy.<br />

Wzorcowy plan pomocy opracowała Wielka<br />

Brytania. Rząd Gordona Browna przedstawił<br />

program ratowania systemu finansowego<br />

w postaci częściowej nacjonalizacji banków.<br />

Polega on na wpompowaniu 50 mld<br />

funtów w największe banki i kasy oszczędnościowe<br />

w zamian za częściowe udziały w<br />

nich, zaś Bank of England przeznaczył 200<br />

mld funtów na zabezpieczenie kredytów.<br />

Kolejnym etapem walki brytyjskiego rządu<br />

z kryzysem finansowym będzie 250 mld<br />

funtów gwarancji dla średnioterminowych<br />

zobowiązań banków. Razem więc pomoc brytyjskiego<br />

rządu to 500 mld funtów. Wszystko<br />

po to, aby odbudować zaufanie do brytyjskich<br />

instytucji finansowych. Brytyjczycy<br />

zadziałali prewencyjnie w nadziei, że tak<br />

duża kwota pieniędzy rozwiąże wszystkie<br />

problemy ich systemu finansowego.<br />

Na dofinansowanie swoich banków zdecydowały<br />

się również Niemcy (470 mld euro –<br />

kraj ten jako pierwszy w Europie uruchomił<br />

pomoc), Hiszpania (50 mld euro), Holandia<br />

(10 mld euro), Szwecja (205 mld dolarów),<br />

a nawet taki raj finansowy jak Szwajcaria<br />

(60 mld dolarów). Brak działań mógłby doprowadzić<br />

do sytuacji, jaka zaistniała w<br />

Islandii. Kraj ten znalazł się na skraju bankructwa<br />

i by uniknąć katastrofy, rząd znacjonalizował<br />

trzy największe banki oraz poprosił<br />

Rosję o pomoc w postaci pożyczki na<br />

4 mld euro.<br />

Recesja w Polsce?<br />

Objawy szalejącego kryzysu na świecie<br />

są również widoczne i w Polsce – w formie<br />

spowolnienia gospodarczego, gwałtownych<br />

spadków kursów papierów wartościowych<br />

(światowe giełdy co jakiś czas przeżywają<br />

kolejne „czarne piątki”) oraz spadku wartości<br />

waluty. Ale z tego akurat cieszą się emigranci,<br />

ponieważ funt i euro znowu zyskują<br />

na wartości w relacji do złotówki.<br />

Na razie Polacy odczuwają skutki kryzysu<br />

w postaci drożejących kredytów. Banki, idąc<br />

za przykładem zachodnich, przestały rozdawać<br />

tanie kredyty hipoteczne, a jeszcze<br />

do niedawna bardzo popularne kredyty we<br />

frankach szwajcarskich teraz stały się praktycznie<br />

nieosiągalne. Ci zaś, którzy spłacają<br />

zaciągnięte niegdyś kredyty w tej walucie,<br />

teraz muszą płacić większe raty miesięczne.<br />

Spowolnienie gospodarcze, a nawet recesja<br />

w niektórych państwach zachodnich mają<br />

również wpływ na wyniki polskiego przemysłu,<br />

ponieważ powodują mniejsze zapotrzebowanie<br />

na produkty polskich producentów.<br />

Dotyczy to szczególnie Niemiec, do których<br />

eksportujemy najwięcej.<br />

Polska odczuwa kryzys finansowy, ponieważ<br />

jest komórką większego organizmu, jakim<br />

jest Unia Europejska. Przede wszystkim<br />

jednak nasz kraj jest gopodarką rozwijającą<br />

się, a więc niestabilną, a takie rynki<br />

są zawsze obarczone większym ryzykiem.<br />

Dlatego inwestorzy są skłonni wycofać kapitał<br />

z naszego rynku, co źle wróży polskiej<br />

gospodarce. Jak bardzo jednak nasz kraj zostanie<br />

dotknięty kryzysem, zależy od dalszego<br />

rozwoju sytuacji na świecie, ale również<br />

rozsądnych posunięć rządu. Zwiększenie<br />

gwarancji depozytów bankowych z 22,5 tys.<br />

do 50 tysięcy euro, jakie zatwierdził już parlament<br />

– może w niedalekiej przyszłości<br />

okazać się niewystarczającym działaniem<br />

prewencyjnym...<br />

Dziennik „The Guardian” próbuje przewidzieć<br />

najbardziej prawdopodobne możliwości przebiegu<br />

kryzysu finansowego w Wielkiej Brytanii i na<br />

świecie. Według gazety rozwój sytuacji zależy<br />

przede wszystkim od polityki banków i cen ropy.<br />

Scenariusze mogą przebiegać: od optymistycznego<br />

uregulowania się sytuacji do lata 2009 i<br />

powrotu inflacji w UK do poziomu 2%; poprzez<br />

krótszy lub dłuższy i głębszy kryzys spowodowany<br />

ograniczeniem przez kraje OPEC wydobycia<br />

ropy, a co za tym idzie wzrostu jej cen, co z kolei<br />

spowoduje dalszy wzrost inflacji, bezrobocia i pogłębiający<br />

się kryzys gospodarczy; najczarniejszym<br />

scenariuszem gazety jest wybuch wojny na<br />

Bliskim Wschodzie, który sprawi, że ceny ropy<br />

osiągną zawrotne wysokości, systemy bankowe<br />

w wielu krajach upadną, na ulicach wybuchną<br />

zamieszki, a ludzie w panice będą wykupywać<br />

żywność w konserwach.<br />

6 | listopad 2008 | November 2008 www.linkpolska.<strong>com</strong>


Drożeje wynajem mieszkań<br />

Kredyty hipoteczne są w Polsce coraz droższe,<br />

dlatego zwiększa się popyt na mieszkania<br />

wynajmowane.<br />

Z powodu zaostrzenia przez banki kryteriów<br />

przyznawania kredytów hipotecznych<br />

zakup mieszkania staje się coraz bardziej<br />

nieosiągalny dla przeciętnego Kowalskiego.<br />

Dlatego coraz częściej decyduje się on na wynajęcie<br />

lokalu. Część z potencjalnych kupujących<br />

woli się również wstrzymać z zakupem<br />

i poczekać na spadek cen nieruchomości.<br />

Tylko w ostatnim roku ceny najmu mieszkań<br />

wzrosły o 20 – 30%. „Jeżeli popyt na<br />

nowe mieszkania cały czas będzie spadał,<br />

a na wynajmowane rósł, istnieje możliwość,<br />

że tym rynkiem mieszkań zainteresują się<br />

deweloperzy, którzy nie mogąc ich sprzedać,<br />

zaczną je po prostu wynajmować” – przewiduje<br />

„Dziennik”. (BRU)<br />

66% Polaków chce nowych<br />

wyborów<br />

Aż dwie trzecie Polaków, pytanych w sondażu<br />

instytutu Pentor, chciałoby przyspieszonych<br />

wyborów parlamentarnych i samorządowych –<br />

już w 2010 roku.<br />

Na pytanie: „Czy uważa Pan/Pani, że należałoby<br />

przeprowadzić wszystkie wybory,<br />

to znaczy prezydenckie, parlamentarne oraz<br />

samorządowe w 2010 roku?”, 66% osób odpowiedziało<br />

„tak”, a 23% „nie”. 11% uczestników<br />

sondażu nie miało zdania.<br />

Takie wypowiedzi respondentów to reakcja<br />

na spory prezydenta z premierem.<br />

Przyspieszone wybory pozwoliłyby ujednolicić<br />

władzę. Pomysł ten przedstawił polityk<br />

Platformy Obywatelskiej Jarosław Gowin.<br />

Sondaż przeprowadzono w połowie października<br />

na zlecenie tygodnika „Wprost”. (BRU)<br />

Andrzej Gołota znów myśli<br />

o mistrzostwie<br />

Najsłynniejszy polski bokser zawodowy po<br />

raz kolejny rozpoczyna wspinaczkę na szczyt.<br />

7 listopada w Chinach spotka się z Rayem<br />

Austinem.<br />

„Trener Sam Colonna tak mnie goni, że ledwo<br />

zipię. Ale najważniejsze, że żyję! Stare<br />

kości bolą jak cholera, ale lubię zapieprzać.<br />

I mam po co” – tak o przygotowaniach do<br />

walki opowiada Andrzej Gołota na łamach<br />

„Przeglądu Sportowego”. Listopadowy przeciwnik<br />

polskiego boksera, Ray Austin, to pięściarz<br />

wysokiej klasy. Zwycięzca walki, która<br />

odbędzie się w chińskim mieście Czengtu,<br />

zmierzy się w walce o mistrzostwo świata z<br />

rosyjskim gigantem Nikołajem Wałujewem<br />

– pochodzący z Sankt Petersburga bokser<br />

ma 214 cm wzrostu i waży 150 kg. Kiedyś<br />

Gołota (194 cm wzrostu) twierdził, że bez<br />

Codzienna porcja newsów na www.linkpolska.<strong>com</strong><br />

Coraz trudniej o własne gniazdko na polskim rynku<br />

nieruchomości. Fot. Bartosz Ostrowski<br />

Polacy są zmęczeni starciami na linii prezydent -<br />

premier. Czy przyspieszone wybory byłyby dobrym<br />

lekarstwem na załagodzenie sytuacji w kraju?<br />

Fot. Roman Milert<br />

Kto stanie do walki z Nikołajem Wałujewem?<br />

Na zdjęciu po lewej słynny rosyjski olbrzym.<br />

Fot. www.n24.de<br />

siekiery nie wszedłby na ring razem z<br />

Wałujewem, dzisiaj jest bardziej pewny siebie.<br />

„Kiedyś byłem słabszy” – mówi – „teraz<br />

czuję się jakbym miał dwadzieścia lat mniej.<br />

Chyba jestem bardziej wyluzowany. Co miałem<br />

przegrać, to przegrałem. Czas wreszcie<br />

zdobyć prawdziwy pas”. (SzK)<br />

LINKpolska<br />

prasówka<br />

Tempo budowy polskich autostrad<br />

znacząco zwolni, a być może inwestycje zostaną<br />

całkiem zatrzymane, pisze dziennik<br />

„Polska”. Powodem są kłopoty firm budujących<br />

drogi z uzyskaniem kredytów na inwestycje.<br />

Prawdziwym winowajcą jest globalny<br />

kryzys gospodarczy.<br />

Największym zaufaniem społecznym<br />

cieszy się Donald Tusk (63%), a największą<br />

nieufność ankietowani deklarują<br />

wobec prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego<br />

(52%) – przytacza wyniki sondażu CBOS<br />

„Gazeta Wyborcza”. W czołówce rankingu<br />

zaufania najwyższe pozycje zajmują:<br />

Lech Wałęsa (58%), Radosław Sikorski<br />

(55%), Bronisław Komorowski (49%) oraz<br />

Waldemar Pawlak (47%), najmniej ufa<br />

się szefowi klubu parlamentarnego PiS –<br />

Przemysławowi Gosiewskiemu (40%).<br />

Noworodki w Polsce chorują, a nawet<br />

umierają znacznie częściej niż noworodki<br />

w pozostałych krajów europejskich<br />

– alarmuje „Dziennik”. Powodami są: zła<br />

opieka, brak szczepień ochronnych oraz<br />

kolejki do specjalistów. Aż 75 na 100 tys.<br />

dzieci urodzonych w Polsce umiera – donosi<br />

Polskie Towarzystwo Pediatryczne. To<br />

o 25% więcej niż średnia w EU.<br />

Dłużnicy alimentacyjni będą mieć<br />

problemy z uzyskaniem kredytu, kupnem<br />

telefonu komórkowego, podpisaniem umowy<br />

na dostawę internetu i z wynajęciem<br />

mieszkania – pisze „Dziennik Łódzki”.<br />

Gminy uzyskały właśnie prawo do zgłaszania<br />

informacji o niesolidnych rodzicach do<br />

biur informacji gospodarczej. Te zaś przekazują<br />

dane dłużników do banków, firm<br />

ubezpieczeniowych oraz operatorów telefonii<br />

komórkowej.<br />

Nawet 1,5 tysiąca złotych łapówki<br />

dają kandydaci do polskiej armii zawodowej<br />

lekarzom w zamian za wystawienie<br />

pozytywnej opinii o stanie zdrowia, donosi<br />

„Rzeczpospolita”. Jeszcze niedawno dawano<br />

łapówki, aby uniknąć wojska.<br />

„W wyniku eksplozji chińskiej latarki<br />

9-letni chłopiec z Podhala stracił oko”<br />

– napisał „Dziennik Polski”. Teraz Urząd<br />

Ochrony Konkurencji i Konsumentów<br />

sprawdzi, czy latarki nie powinny być wycofane<br />

ze sklepów. Halogenową latarkę na<br />

akumulator sprzedał supermarket „E.Leclerc”<br />

w Nowym Targu.<br />

Spada liczba ofert pracy w Polsce,<br />

podaje TV Biznes. Eksperci przyznają, że<br />

w najbliższych miesiącach sytuacja pracowników<br />

zmieni się na gorsze, choć gwałtowny<br />

wzrost bezrobocia nam nie grozi.<br />

November 2008 | listopad 2008 | 7


LINKświat<br />

Rozmowy<br />

z Hamasem?<br />

50-letnia Cipi Liwni, liderka partii Kadima, której<br />

nie udało się uformować rządu w Izraelu,<br />

jest zwolenniczką powstania państwa Palestyny.<br />

Nie chce jednak rozmawiać z Hamasem,<br />

kontrolującym Strefę Gazy, dopóki ten nie uzna<br />

istnienia Izraela.<br />

Hamas jest skrótem od nazwy Harakat<br />

al-Muqawama al-Islamijja, czyli Islamski<br />

Ruch Oporu. Powstał 9 grudnia 1987 roku –<br />

siedmiu jego założycieli, członków Bractwa<br />

Muzułmańskiego, spotkało się tego dnia<br />

wieczorem i podjęło decyzję, by przekształcić<br />

swój palestyński oddział w Jerozolimie<br />

w zupełnie nową organizację. Bezpośrednim<br />

impulsem był incydent samochodowy, w<br />

czasie którego zginęło trzech palestyńskich<br />

robotników. Ciężarówka kierowana przez<br />

izraelskiego żołnierza uderzyła w dwa vany<br />

wypełnione Palestyńczykami. Izrael uznał<br />

to za nieszczęśliwy wypadek, Palestyńczycy<br />

– za celową akcję.<br />

Karta Hamasu<br />

Arabski świat poczuł smak goryczy w<br />

1967 roku, kiedy doszło do jego porażki<br />

w wojnie sześciodniowej, w czasie której<br />

Izrael zajął cały Półwysep Synaj, Strefę<br />

Gazy, Jerozolimę (gdzie znajduje się miejsce<br />

święte dla muzułmanów, meczet al-Aqsa) i<br />

Wzgórza Golan.<br />

Paradoksalnie jednak, jak podkreśla kontrowersyjny<br />

działacz palestyński mieszkający<br />

w Wielkiej Brytanii Azzam Tamimi<br />

w książce „Hamas: Unwritten Chapter”,<br />

Palestyńczykom ekonomicznie wiodło się<br />

przez pewien czas lepiej – mogli podróżować,<br />

zarabiać, co najważniejsze, znaleźć<br />

dobrą pracę. Jednak kosztem pośledniej<br />

pozycji i do czasu. Izraelczycy z kolei jeździli<br />

do Strefy Gazy na zakupy, ponieważ<br />

Gaza stanowiła nieoficjalną strefę bezcłową.<br />

Niemniej, dla Palestyńczyków emocjonalnie<br />

i psychicznie okupacja była rzeczą trudną<br />

do udźwignięcia, tym bardziej, że izraelskie<br />

wojska nie szczędziły im upokorzeń.<br />

Kiedy powstawał Hamas, jego cele szybko<br />

zostały skrystalizowane. W roku 1988 opublikowano<br />

tzw. Kartę Hamasu. Znajduje się<br />

w niej między innymi cytat z Hasana al-Banny,<br />

założyciela Bractwa Muzułmańskiego:<br />

„Izrael będzie istniał, dopóki z powierzchni<br />

ziemi nie zmiecie go islam”.<br />

Karta owa zawiera wiele oskarżeń pod<br />

8 | listopad 2008 | November 2008<br />

Aleksandra Łojek–Magdziarz<br />

adresem Żydów. Oskarża ich o konspirację,<br />

powołując się nawet na „Protokoły mędrców<br />

Syjonu”, dając do zrozumienia, że okupacja<br />

Palestyny jest efektem ogólnoświatowego<br />

spisku Żydów. Dokument cechuje bardzo<br />

specyficzny język i silnie antyżydowska<br />

retoryka.<br />

Na początku Hamas nie cieszył się wielką<br />

popularnością – Palestyńczycy wspierali<br />

raczej Fatah, świecki Ruch Wyzwolenia<br />

Narodowego Palestyny. Wszystko miało<br />

się zmieniać po kolejnych powstaniach<br />

(intifadach).<br />

Poglądy hamasowców reprezentowane<br />

były przez kolejnych rzecznikow głównie na<br />

łamach gazet oraz przez zamachy samobójcze,<br />

które stały się bronią wykorzystywaną<br />

przez członków organizacji. Dopiero w 2006<br />

roku powstał kolejny dokument przygotowany<br />

na potrzeby wyborców.<br />

We wstępie twórcy deklarują, że chcą stworzyć<br />

obywatelskie społeczeństwo Palestyny<br />

w oparciu o cztery zasady: założenie, że islam<br />

i jego cywilizacyjne osiągnięcia stanowią<br />

podstawę tego społeczeństwa, historyczna<br />

Palestyna jest częścią ziemi arabskiej i<br />

islamskiej, Palestyńczycy są jednością, niezależnie<br />

od tego, gdzie mieszkają, a ich celem<br />

jest utworzenie niezależnego państwa z<br />

Jerozolimą jako stolicą. Dalej w rozdziale o<br />

polityce wewnętrznej hamasowcy głoszą, że<br />

chcą ochraniać islamskie i chrześcijańskie<br />

święte miejsca położone w Palestynie przed<br />

syjonistami. Podkreślają, że chcą zapewnić<br />

Palestyńczykom wolność wyboru, słowa,<br />

przemieszczania się (nie ma w tym wyliczeniu<br />

wolności wyznania).<br />

Prawo islamskie<br />

W 1967 roku Izrael zajął cały Półwysep Synaj, Strefę Gazy, Jerozolimę i Wzgórza Golan.<br />

Fot. Pavel Bernshtam<br />

W rozdziale dotyczącym reformy prawa<br />

pojawia się regulacja, że Hamas będzie dążył<br />

do wprowadzenia prawa islamskiego<br />

jako prawa ziemi.<br />

Hamas, jak głosi dokument, dąży do stworzenia<br />

warunków opieki nad osobami, które<br />

postrzega jako nieuprzywilejowane: nad<br />

dziećmi, kobietami, biednymi i sierotami.<br />

Także pragnie rozwinąć centra edukacyjne<br />

i usprawnić szkolenie zawodowe dla chętnych,<br />

walczyć z narkotykami, korupcją i innymi<br />

społecznie niebezpiecznymi plagami.<br />

Zapewnia stworzenie miejsc pracy dla młodych<br />

ludzi i wykorzystanie ich wykształcenia.<br />

Chce usprawnienia opieki zdrowotnej,<br />

zwłaszcza w stosunku do dzieci, kobiet i męczenników,<br />

którzy zginęli na drodze dżihadu<br />

(wojny). Są też liczne wzmianki o istocie prowadzenia<br />

dżihadu.<br />

Zamachy samobójcze<br />

Mimo, że samobójstwo jest w islamie potępiane,<br />

to właśnie ono stało się taktyką<br />

Hamasu. Szejch Qaradawi, znany i respektowany<br />

prawnik islamski, wydał orzeczenie<br />

prawe, sugerujące, że męczeństwo jest<br />

najważniejszym rodzajem dżihadu, a różni<br />

się od samobójstwa tym, że oddający życie<br />

robi to dla większej sprawy, nie jest jedynie<br />

desperatem.<br />

Hamas został przez Unię Europejską<br />

i USA uznany za grupę terrorystyczną<br />

(Wielka Brytania uznaje za taką jedynie<br />

militarne skrzydło Hamasu, Brygady Izz<br />

ad-Din al-Qassam, odpowiedzialne za gros<br />

zamachów), duża liczba Palestyńczyków<br />

uważa go za ruch narodowowyzwoleńczy.<br />

Część z nich popiera akcje samobójcze<br />

(zwłaszcza ci, których bliscy zginęli z<br />

rąk wojska izraelskiego), inni, podobnie<br />

jak Liwni, są za negocjacjami. Palestynę<br />

reprezentuje prezydent Mahmud Abbas,<br />

ale bez rozmowy z Hamasem, jak twierdzą<br />

eksperci, pokoju na Bliskim Wschodzie nie<br />

będzie. Już teraz dochodzi do nieoficjalnych<br />

spotkań między przedstawicielami Izraela<br />

a Hamasem – być może oznacza to jakiś<br />

przełom.<br />

„Protokoły mędrców Syjonu” – fałszywy dokument,<br />

który powstał pod koniec XIX wieku, opisujący<br />

rzekomy spisek Żydów, mający na celu<br />

zdobycie władzy nad światem. Wykorzystywany<br />

przez różne antysemickie ruchy do dziś.


Wielka Brytania w recesji<br />

„To może być największy kryzys finansowy w<br />

historii ludzkości” - mówił szef Bank of England<br />

na konferencji prasowej. Wielka Brytania już oficjalnie<br />

znalazła się w recesji.<br />

Kryzys finansowy oraz załamanie rynku<br />

nieruchomości położyły kres wzrostowi gospodarczemu<br />

w Wielkiej Brytanii. W tak<br />

złej kondycji brytyjska gospodarka nie była<br />

od 16 lat. Opublikowane najświeższe wyniki<br />

badań wskazują, że produkt krajowy brutto<br />

spadł o 0,5% niżej niż się spodziewano w<br />

ostatnich trzech miesiącach. W wyniku tego<br />

spadła również wartość brytyjskiej waluty.<br />

Jeszcze w lipcu za 1 funta można było kupić<br />

2 dolary amerykańskie, teraz kurs ten oscyluje<br />

w granicach 1,5 USD.<br />

Minister skarbu Alistair Darling mówi<br />

wprost: „Stało się oczywiste, że nasza<br />

Irlandia Północna:<br />

Paliwo poniżej funta?<br />

Stowarzyszenie Motoryzacyjne w Irlandii<br />

Północnej zapowiada, że „wojna cenowa” między<br />

stacjami paliw doprowadzi do znacznych<br />

obniżek cen.<br />

Kierowcy w Irlandii Północnej są w najlepszej<br />

sytuacji spośród wszystkich mieszkańców<br />

Zjednoczonego Królestwa. Średnia<br />

różnica między cenami paliwa na Wyspach<br />

waha się od 5 do 20 pensów za litr. A ma być<br />

jeszcze taniej – niskie ceny ropy na światowych<br />

rynkach od razu odbijają się na cenach<br />

widocznych na dystrybutorach. Luke<br />

Bosdet, rzecznik stowarzyszenia cytowany<br />

przez „Belfast <strong>Tel</strong>egraph” uważa, że konkurencja<br />

wymusi obniżkę cen paliwa do „magicznej”<br />

granicy poniżej funta za litr. (SzK)<br />

Eurodeputowani<br />

przeciwko prostytucji<br />

Europosłowie ze Skandynawii chcą doprowadzić<br />

do tego, by Parlament Europejski nie korzystał<br />

z hoteli udostępniających gościom prostytutki<br />

lub filmy pornograficzne.<br />

Celem akcji europarlamentarzystów jest<br />

zerwanie związku tej instytucji z hotelami,<br />

które w jakikolwiek sposób zamieszane są w<br />

handel usługami seksualnymi.<br />

Rzecznik parlamentu Jaume Duch, który<br />

nazwał inicjatywę poważną, zapewnił,<br />

że list w tej sprawie od eurodeputowanych<br />

otrzymał już szef PE Hans-Gert Pöettering.<br />

Eurodeputowani uważają, że pod żadnym<br />

pozorem nie należy wspierać prostytucji i<br />

podkreślają rolę, jaką odgrywa ona w zorganizowanej<br />

przestępczości, przypominają<br />

też o wiążącym się z tym problemem handlu<br />

ludźmi. (SzK)<br />

Codzienna porcja newsów na www.linkpolska.<strong>com</strong><br />

Czas zacząć oszczędzanie? Fot. Juan Nel<br />

gospodarka i gospodarki na całym świecie<br />

zmierzają w kierunku recesji. Będzie ciężko,<br />

ale przejdziemy przez to”.<br />

Bank of England zastanawia się nad kolejną<br />

obniżką stóp procentowych. (BRU)<br />

Kierowcy w Irlandii Północnej zadowoleni. A wojna<br />

cenowa trwa. Fot. Kym McLeod<br />

Europarlament zamierza zakazać posłom korzystanie<br />

z usług prostytutek. Fot. Anna H-G<br />

LINKświat<br />

prasówka<br />

„Polacy byli wstrząśnięci, kiedy nagle<br />

okazało się, że nie są odporni na kryzys<br />

finansowy – chorobę, która dotknęła<br />

cały świat” – pisze „The New York Times”.<br />

Zaczęto nerwowo przyglądać się spadającemu<br />

kursowi niegdyś silnego złotego.<br />

Jeszcze niedawno wydawało się, że wschodzące<br />

rynki cieszą się dobrym zdrowiem.<br />

Teraz zaczynają wpadać w panikę.<br />

Szczyt na brytyjskim rynku nieruchomości<br />

wróci w... 2023 roku, pisze „The<br />

Guardian”. Cytowany przez gazetę ekonomista<br />

Andrew Clare twierdzi, że ceny nieruchomości<br />

jeszcze spadną. Przewiduje on,<br />

że w 2010 roku będą one ok. 40% niższe niż<br />

w czasie boomu z sierpnia 2007 r.<br />

Zagraniczne media określają spór<br />

między premierem i prezydentem Polski<br />

o udział w szczycie Unii Europejskiej w<br />

Brukseli jako farsę. Irlandzki dziennik<br />

„The Irish Times” użył tego określenia,<br />

opisując długotrwałe przeciąganie liny<br />

w polskiej polityce zagranicznej. Gazeta<br />

z przekąsem rozważa ewentualne przyszłe<br />

przepychanki między prezydentem<br />

Kaczyńskim i premierem Tuskiem.<br />

„Polskich oficerów rozstrzelano nie<br />

z powodu represji” – pisze rosyjski dziennik<br />

„Kommiersant” w komentarzu do posiedzenia<br />

Sądu Rejonowego w Moskwie<br />

w sprawie Katynia. Sąd oddalił zażalenie<br />

rodzin oficerów zamordowanych przez<br />

NKWD w 1940 roku na postępowanie<br />

Głównej Prokuratury Wojskowej Rosji.<br />

Odmawia ona uznania rozstrzelanych<br />

Polaków za ofiary politycznych represji i<br />

ich pośmiertnej rehabilitacji.<br />

Chiny najbardziej na świecie skorzystają<br />

na kryzysie, uważa amerykański<br />

miliarder i filantrop George Soros, z którym<br />

wywiad publikuje niemiecki dziennik<br />

„Die Welt”. Soros uważa, że amerykańska<br />

dominacja w gospodarce się kończy. Teraz<br />

liderami świata będą Kraj Środka oraz<br />

państwa dysponujące złożami ropy naftowej.<br />

Sądzi on, że obecnie Chiny zaczną wykorzystywać<br />

swe dolarowe rezerwy, a USA<br />

nie będą w stanie tego zablokować.<br />

Restauratorzy i właściciele pubów<br />

w Edynburgu mają problem – rozmiary<br />

szkockich fartuszków nie pasują na polskie<br />

kelnerki. Jak donosi dziennik „The<br />

Scotsman”, Polki są „za szczupłe i za wysokie”<br />

dla szkockich wzorców. Już prawie<br />

połowa wszystkich spodni szytych<br />

przez NKD Clothing przy Dundas Street<br />

w Edynburgu, skrojona jest w szkockim<br />

rozmiarze 8. Dla porównania, przeciętna<br />

Szkotka nosi rozmiar 16.<br />

November 2008 | listopad 2008 | 9


Anglia<br />

Obchody Święta Niepodległości w Londynie<br />

Wielką paradą uczczą mieszkający w Londynie<br />

Polacy tegoroczną 90. rocznicę odzyskania przez<br />

Polskę niepodległości w 1918 roku. Parada,<br />

prowadzona przez Orkiestrę Reprezentacyjną<br />

Marynarki Wojennej RP, przejdzie spod katedry<br />

w Westminsterze do Trafalgar Square. W jej obchodach<br />

swój udział zapowiedziało wielu prominentnych<br />

polskich oraz brytyjskich polityków.<br />

Mimo, że Święto Niepodległości Polska obchodzi<br />

11 listopada, jego obchody w Londynie<br />

organizatorzy zaplanowali na sobotnie popołudnie<br />

8 listopada. Paradę poprzedzi msza<br />

dziękczynna odprawiona w katedrze westminsterskiej<br />

przez prymasa Polski, kardynała<br />

Józefa Glempa.<br />

„To pierwszy raz, kiedy polska rocznica<br />

jest świętowana w Wielkiej Brytanii z tak<br />

dużym rozmachem w miejscu publicznym.<br />

Wielu młodych Polaków w tym kraju chciało<br />

uczestniczyć w narodowym wydarzeniu zorganizowanym<br />

na taką skalę. Swoją obecność<br />

potwierdzili również polscy weterani drugiej<br />

wojny światowej, pojawią się także przedstawiciele<br />

różnych organizacji polonijnych –<br />

młodzi i starsi będą świętować razem” – mówił<br />

szef komitetu organizacyjnego Janusz<br />

Sikora-Sikorski.<br />

Plan uroczystości:<br />

13:30 - msza w katedrze westminsterskiej<br />

15:00 - uformowanie parady na Ambrosden<br />

Avenue, obok katedry<br />

Irlandia Północna<br />

„Sztuczki” w Belfaście<br />

Polski Klub Filmowy przy Queen’s Film Theatre<br />

w Belfaście po raz drugi zaprasza miłośników<br />

polskiego kina na film. Po wrześniowej projekcji<br />

„Jeszcze raz” (reż. Mariusz Malec), pokazane<br />

zostaną „Sztuczki” Andrzeja Jakimowskiego.<br />

„Sztuczki” to nostalgiczna opowieść o<br />

chłopcu z polskiej prowincji, który uparł się,<br />

by udowodnić, że człowiek, którego regularnie<br />

spotyka na wałbrzyskim dworcu kolejowym,<br />

jest jego ojcem.<br />

Film Andrzeja Jakimowskiego reprezentował<br />

Polskę w wyścigu do Oscara dla<br />

najlepszego filmu obcojęzycznego. Reżyser<br />

zadedykował go swojej starszej siostrze.<br />

„Sadzała mnie na szafie, żebym przez chwilę<br />

nie zmajstrował czegoś głupiego. Zawsze się<br />

przy niej plątałem. Bacznie obserwowałem,<br />

jak pojawiali się jej kolejni narzeczeni” – opowiadał<br />

reżyser – „potem razem z taką parą<br />

jeździłem motorowerem marki Komar. Dziś<br />

wspominam to fantastycznie. Było to wesołe<br />

dzieciństwo, więc chętnie z tego korzystam.<br />

To takie radosne uczucie, szczenięca radość,<br />

którą tutaj próbowałem w pewnym sensie<br />

odświeżyć, przywołać ją z powrotem”.<br />

www.linkpolska.<strong>com</strong><br />

15:15 - marsz wzdłuż Victoria Street, następnie<br />

przez Parliament Square i obok<br />

Whitehall<br />

16:15 - zakończenie parady na Trafalgar<br />

Square, gdzie przemawiać będą:<br />

Jan Borkowski – sekretarz stanu w<br />

Ministerstwie Spraw Zagranicznych<br />

Bez wątpienia dużym atutem filmu są<br />

zdjęcia Adama Bajerskiego, który również<br />

uczestniczył przy produkcji filmu „Zmruż<br />

oczy”.<br />

Jak mówiła przy okazji inauguracji<br />

Polskiego Klubu Filmowego w Belfaście<br />

Susan Picken, dyrektorka kina, QFT bardzo<br />

zależy na rozszerzeniu repertuaru dla<br />

mniejszości narodowych. Po projekcji filmu<br />

LINKperyskop<br />

Młodzi studenci z Polish Societies postanowili<br />

napisać własny przewodnik po uczelniach<br />

brytyjskich. Fot. Aleksandra Kaniewska<br />

Uroczysta odprawa wart przed Grobem Nieznanego Żołnierza w Warszawie. Fot. Archiwum Kancelarii<br />

Prezydenta RP<br />

Barbara Tuge-Erecińska – ambasador<br />

Polski w Londynie<br />

Ryszard Kaczorowski – ostatni prezydent<br />

Polski na uchodźstwie<br />

Denis MacShane – minister ds. europejskich<br />

w brytyjskim rządzie<br />

(BRU)<br />

„...nareszcie film z akcją na Śląsku bez życiowych dołujących tragedii, ze szczyptą miłości, ale bez wulgarności<br />

czy naiwnej czułości” - komentarz internauty z portalu Filmweb.pl. Na zdjęciu od lewej Damian Ul i Tomasz<br />

Sapryk. Fot. Magda Pawłowicz<br />

QFT zachęca widzów do udziału w dyskusji<br />

na jego temat. (JŚ)<br />

„Sztuczki”, reż. Andrzej Jakimowski, występują:<br />

Damian Ul, Ewelina Walendziak i<br />

Tomasz Sapryk.<br />

Projekcja: 16 listopada, godz. 16:00, QFT,<br />

University Square, Belfast<br />

November 2008 | listopad 2008 | 11


LINKperyskop<br />

Irladnia Północna<br />

Polka walczy<br />

z Subwayem<br />

Natalia Szymańska pracowała w Subwayu przez<br />

8 miesięcy na stanowisku supervisora. Została<br />

zwolniona z pracy w piątym miesiącu ciąży pod<br />

zarzutem złamania wewnętrznych przepisów<br />

BHP.<br />

Przepis Subwaya mówi, że wśród pracowników<br />

w czasie zmiany nie mogą przebywać<br />

osoby trzecie. Partner Natalii, również pracownik<br />

Subwaya, przychodził wieczorami i<br />

pomagał dziewczynie w pracy, a następnie<br />

odprowadzał do domu. Jak mówi Katarzyna<br />

Garbal z Irlandzkiego Kongresu Związków<br />

Zawodowych, oboje zostali zawieszeni, a następnie<br />

zwolnieni. Pozostawiono ich praktycznie<br />

bez środków do życia.<br />

Anglia<br />

Polsko-Brytyjskie Stowarzyszenie<br />

Medyczne w Wielkiej Brytanii<br />

Polish British Medical Society to nowo powstałe stowarzyszenie skupiające<br />

lekarzy mieszkających na Wyspach Brytyjskich.<br />

Stowarzyszenie założono przy współpracy<br />

z Polish Professionals in London – organizacji<br />

wspierającej zrzeszanie się różnych<br />

grup zawodowych wśród Polaków żyjących<br />

w Wielkiej Brytanii. Istniejące od 2005 roku<br />

PPL skupia również specjalistów z innych<br />

sektorów, takich jak: księgowi, specjaliści z<br />

branży IT, dziennikarze, bankowcy, konsultanci,<br />

specjaliści od marketingu czy właściciele<br />

firm.<br />

Polish British Medical Society umożliwia<br />

wymianę doświadczeń między przedstawicielami<br />

medycznej profesji rezydującymi<br />

na Wyspach, jak również dzielenie się<br />

wiedzą z kolegami po fachu lub studentami<br />

Szkocja<br />

Brak funduszy<br />

na lekcje historii<br />

Szkocki rząd planuje obciąć fundusze na finansowanie<br />

programu wizyt młodzieży szkolnej w<br />

Auschwitz. Oznacza to, że od przyszłego roku<br />

szkoccy nastolatkowie będą musieli pożegnać<br />

się z darmowymi „lekcjami o Auschwitz”.<br />

Szkoccy parlamentarzyści wierzą jednak,<br />

że fundusze na ten cel znajdą się w budżecie<br />

władz samorządowych. Według szacunkowych<br />

obliczeń chodzi o sumę 214 tysięcy<br />

funtów szterlingów rocznie.<br />

Do tej pory program cieszył się dużym zainteresowaniem<br />

wśród młodych Szkotów. Po<br />

12 | listopad 2008 | November 2008<br />

Z pomocą związków zawodowych Natalia<br />

odwołała się od decyzji pracodawcy. Niestety,<br />

w chwili zamykania magazynu, nie wiadomo<br />

było, z jakim skutkiem. Rada Związkowa<br />

w Belfaście zorganizowała serię protestów<br />

przed siedzibą firmy, domagając się rozmowy<br />

z pracodawcą.<br />

„Przypadek Natalii nie jest odosobniony,<br />

bardzo często zwracają się do mnie Polacy,<br />

którzy mają problemy z pracodawcami“ –<br />

mówi Katarzyna Garbal – „Migrant Workers<br />

Unit przy Irlandzkim Kongresie Związków<br />

Zawodowych stara się pomagać osobom, których<br />

prawa pracownicze są łamane, niezależnie<br />

od tego, czy są członkami związków<br />

czy nie. Zawsze jednak zachęcamy do wstępowania<br />

do związków zawodowych, bo jest<br />

to najlepsze zabezpieczenie na wypadek problemów<br />

w pracy“.<br />

Związek zawodowy to organizacja reprezentująca<br />

interesy pracowników. Jego<br />

mieszkającymi w Polsce,<br />

którzy myślą o emigracji<br />

do UK.<br />

Zrzeszając się w jedną<br />

grupę lekarze będą mieli<br />

większy wpływ na otaczającą<br />

rzeczywistość: na pracodawców,stowarzyszenia<br />

zawodowe oraz na opinię<br />

publiczną w Wielkiej<br />

Brytanii i w Polsce. Więcej<br />

informacji o PBMS można<br />

znaleźć na stronie www.<br />

polishprofessionals.org.uk.<br />

(BRU)<br />

powrocie większość z nich nie kryła emocji:<br />

„Aż skręca mnie na myśl, jak ludzie tu potwornie<br />

cierpieli. Byłoby dobrze, gdyby inni<br />

szkoccy uczniowie mogli przeżyć to samo,<br />

co ja” – mówi siedemnastoletni Euan Angus<br />

Greer.<br />

W połowie października do Auschwitz wyleciała<br />

ostatnia grupa, ponad 200 szkockich<br />

uczniów. O środki na kontynuowanie programu<br />

wciąż walczy jeszcze Ken Macintosh<br />

– poseł szkockiego parlamentu. Liczy, że uda<br />

się powtórzyć szczęśliwy scenariusz z Anglii<br />

i Walii. Tam program został utrzymany dla<br />

młodzieży klas maturalnych i w dalszym<br />

ciągu finansowany będzie z budżetu centralnego.<br />

(TK)<br />

podstawowym zadaniem jest ochrona zatrudnionych<br />

osób oraz działanie na rzecz poprawy<br />

ich sytuacji ekonomicznej i społecznej.<br />

W zeszłym roku wydany został po polsku<br />

kieszonkowy przewodnik pt. „Twoje prawa<br />

w miejscu pracy“, by zapoznać Polaków z<br />

obowiązującym prawem. Irlandzki Kongres<br />

Związków Zawodowych organizuje też spotkania<br />

informacyjne oraz prowadzi poradnie<br />

ds. prawa pracy.<br />

Polacy nie zawsze chcą zapisywać się do<br />

związków zawodowych. Często obawiają się,<br />

że może to mieć negatywny wpływ na ich relacje<br />

z pracodawcą. Pamiętają też, że związki<br />

zawodowe w Polsce nie działały skutecznie.<br />

„Tutejsze związki, po pierwsze, nie mają<br />

ambicji politycznych, a po drugie, przynależność<br />

do nich nikogo nie dziwi, a już najmniej<br />

pracodawców” – zapewnie Katarzyna<br />

Garbal. (JŚ)<br />

Polscy lekarze uważani są przez brytyjskich pacjentów za doskonałych<br />

fachowców. Fot. Bento Goncalves<br />

Euan Angus Greer: „Aż skręca mnie na myśl, jak ludzie<br />

tu potwornie cierpieli”. Fot. Tim Becker<br />

www.linkpolska.<strong>com</strong>


Szkocja<br />

„Lejdis” na początek<br />

Premierą filmu „Lejdis” zainauguruje swoje istnienie<br />

Polish Cultural Festival Association – organizator<br />

Polskiego Festiwalu Kulturalnego w<br />

Edynburgu.<br />

W ostatnim tygodniu kwietnia 2009 r.<br />

na wielu scenach Edynburga zagoszczą artyści,<br />

którzy swoją twórczością opowiedzą<br />

o Polsce. Teatr, muzyka folkowa, niezależne<br />

kino i średniowieczny jarmark to tylko<br />

niektóre pomysły organizatorów, według<br />

których Polski Festiwal Kulturalny będzie<br />

największą polską imprezą w 2009 roku w<br />

Szkocji.<br />

Szkocka premiera filmu „Lejdis” przewidziana<br />

na 5 listopada 2008 r. stanowi<br />

przedsmak serii przyszłorocznych imprez.<br />

Przy okazji projekcji filmu będzie można<br />

wziąć udział w loterii z cennymi nagrodami,<br />

jak wycieczka w do Loch Ness, kolacja dla<br />

Zdjęcie miesiąca<br />

W dublińskiej dzielnicy Temple Bar,<br />

miejscu popularnym nie tylko wśród<br />

artystów. Fot. Rafał Walczyk<br />

www.linkpolska.<strong>com</strong><br />

dwojga, uczestnictwo w zajęciach<br />

jogi czy wyścigach rajdowych.<br />

Patronat medialny<br />

nad wydarzeniem objął magazyn<br />

„Link Polska”.<br />

Festiwal przygotowywany<br />

jest prawie w całości przez<br />

wolontariuszy. Organizatorzy<br />

zachęcają do współpracy<br />

wszystkich, którzy chcieliby<br />

przyczynić się do promocji<br />

polskiej kultury i sukcesu<br />

festiwalu. Mile widziane<br />

są również firmy, które<br />

chciałyby zaangażować się w<br />

organizację imprezy w różnej<br />

formie sponsoringu.<br />

Festiwal nie mógłby odbyć się bez wsparcia<br />

ze strony Konsulatu Generalnego RP w<br />

Edynburgu, Wyższej Szkoły Humanistyczno-<br />

Ekonomicznej w Łodzi z oddziałem w<br />

Edynburgu oraz innych mniejszych<br />

sponsorów. (JJ)<br />

Kadr z filmu „Lejdis” w reżyserii Tomasza Koneckiego.<br />

LINKperyskop<br />

Projekcja filmu:<br />

5 listopada 2008, godz.17:45<br />

Filmhouse, 88 Lothian Road, EH3 9BZ<br />

Wstęp: £6<br />

www.polishculturalfestival.org.uk<br />

Magazyn „Link Polska” zaprasza wszystkich do nadsyłania propozycji swoich zdjęć wraz z krótkim komentarzem<br />

autora pod adres: redakcja@linkpolska.<strong>com</strong><br />

Na autorów zdjęć wybranych do publikacji w rubryce „Zdjęcie miesiąca” czekają nagrody!<br />

Nadesłane zdjęcia przechodzą na własność redakcji, co jednocześnie oznacza przeniesienie na redakcję<br />

magazynu „Link Polska” praw autorskich z prawem do publikacji w każdym obszarze.<br />

November 2008 | listopad 2008 | 13


Kiedyś nikt nie<br />

wspominał o religii<br />

Dźwigi budowlane wznoszące się nad Belfastem sygnalizują dobrą passę jego<br />

mieszkańców. Miasto odnotowało w ciągu ostatnich 10 lat najszybszy rozwój<br />

ekonomiczny spośród największych aglomeracji Wielkiej Brytanii. Ale w skłóconych<br />

dzielnicach Belfastu czas się zatrzymał.<br />

Ironia losu<br />

Danny (54 lata) siedzi na chodniku, opierając<br />

się o ścianę jednego z domów w katolickiej<br />

dzielnicy Ardoyne w północnym<br />

Belfaście. Pali skręta. Wokoło unosi się intensywny<br />

zapach farby. Jego ubranie, dłonie<br />

i twarz są nią pochlapane. Pozdrawiają go<br />

przechodnie, lokalni taksówkarze i dzieci<br />

wracające ze szkoły. Na ścianie za nim jeszcze<br />

wilgotne malowidło.<br />

Czy namalowałbyś mural w protestanckiej<br />

dzielnicy?<br />

Danny: „Chciałbym. Ale nie jestem pewny,<br />

czy już mógłbym tam malować. Nie wiem,<br />

czy byłbym bezpieczny“.<br />

W ciągu ostatnich 40 lat w Irlandii<br />

Północnej powstało około 2 tys. murali.<br />

Przedstawiają lokalnych bohaterów, przypominają<br />

o ważnych wydarzeniach. Przede<br />

wszystkim jednak są wyrazem przekonań<br />

religijnych i politycznych skłóconych społeczności<br />

Belfastu. 3,3 mln funtów przeznaczył<br />

rząd na program, który ma zatrzeć widoczne<br />

ślady dyskryminacji na tle poglądów politycznych<br />

i religijnych w Irlandii Północnej.<br />

Murale o rasistowskim charakterze są<br />

tekst i zdjęcia: Jakub Świderek<br />

zamalowywane w całym kraju, a w ich miejscach<br />

powstają nowe obrazy. Jak twierdzi<br />

rząd, ma to stworzyć lepszą atmosferę i zachęcić<br />

skłócone społeczności do dialogu.<br />

Danny: „Widziałeś kiedyś sektariańskie<br />

murale w naszych dzielnicach? Odpowiedz!<br />

W tej wojnie nigdy nie chodziło o religię.<br />

Tutaj chodziło o kolonizację. Nie widzę nic<br />

złego w naszych muralach. Jeśli spojrzysz<br />

na ten, którym zajmuję się teraz i na te,<br />

które powstały 20 lat temu, nie zauważysz<br />

różnicy. Mówią, że przemalują murale, że<br />

zmienią nasze życie na lepsze. Co to znaczy<br />

na lepsze!? Oni nigdy nic nie zrobili dla<br />

mojej społeczności! Sami radzimy sobie z<br />

problemami!“.<br />

Po drugiej stronie ulicy zatrzymuje się<br />

czarna taksówka. Wysiada trójka młodych<br />

turystów z Hiszpanii. Danny pozwala się<br />

sfotografować z muralem w tle. Następnie<br />

dopala skręta, zabiera farby i pędzle, przenosi<br />

się ulicę dalej, gdzie czeka na niego kolejna<br />

biała ściana.<br />

Danny: „Wiem. Chcesz wiedzieć, czy byłem<br />

w IRA. Gdy wybuchł konflikt, wszyscy z<br />

naszego pokolenia wstępowali do IRA.<br />

Peacelines to różnej wysokości mury rozdzielające<br />

dzielnice katolickie od protestanckich wybudowane<br />

w czasie konfliktu przez armię brytyjską jako tymczasowy<br />

środek bezpieczeństwa<br />

Większość z nas skończyła w więzieniu lub<br />

zginęła. Ja siedziałem dwa razy. Pierwszy<br />

raz na początku lat siedemdziesiątych.<br />

Byłem kilka razy postrzelony i osadzony na<br />

osiem lat w Long Kesh za napad na bank.<br />

Pieniądze z napadu były przeznaczone na<br />

broń dla IRA. W więzieniu po kryjomu przygotowywałem<br />

ulotki i plakaty promujące<br />

działania republikanów. Po wyjściu na wolność<br />

chciano, bym robił to na większą skalę.<br />

Po roku znowu mnie aresztowali. Widzieli,<br />

że budujemy maszynę polityczną Sinn Féin,<br />

więc ze mną aresztowali wiele innych osób,<br />

m.in. Gerry‘ego Adamsa i obecnego mera<br />

Belfastu Toma Hartleya. On też był częścią<br />

zespołu. Czy to nie ironia losu? 30 lat później<br />

mój stary kumpel jest merem Belfastu!“.<br />

W cieniu peaceline<br />

Cluan Place we wschodnim Belfaście.<br />

Ślepa uliczka. 25 domów. Nad nimi wznosi<br />

się wysoki mur oddzielający miejscowych<br />

protestantów od katolickiej dzielnicy.<br />

Podobnych murów, ironicznie nazwanych<br />

„peacelines“, rozdzielających poróżnione społeczności,<br />

jest w mieście więcej. Powstawały<br />

w latach sześćdziesiątych. Pierwsze barykady<br />

wznosili katolicy i protestanci. Później<br />

14 | listopad 2008 | November 2008 www.linkpolska.<strong>com</strong>


LINKtemat numeru<br />

Marie przyjmuje komunię w swoim domu na Short Strand we wschodnim Belfaście<br />

konsekwentnie dodawała je armia brytyjska<br />

jako tymczasowe środki bezpieczeństwa. Ci,<br />

którzy mieszkają w bezpośredniej bliskości<br />

muru uważają, że są one niezbędne. Czują<br />

się dzięki nim bezpiecznie. Inni twierdzą,<br />

że, być może, dopiero kolejne pokolenia usuną<br />

peacelines. Mieszkańcy terenów przy<br />

murach cierpią z powodu różnic socjalnych i<br />

ekonomicznych, bo urzędnicy i przedsiębiorcy<br />

unikają tych miejsc.<br />

Na Cluan Place powiewają brytyjskie flagi.<br />

Nie ma roślinności. Kamery zamocowane<br />

na wysokich masztach monitorują ulicę. Na<br />

murze tabliczka: „Gra w piłkę zakazana“. Na<br />

ścianie domu, w rzędzie po prawej stronie,<br />

mural z napisami, wspomnienie z czasów<br />

konfliktu: „5 osób zastrzelonych. Wysadzone<br />

domy. Spalone domy. 20 rodzin wypędzonych<br />

przez IRA. Wciąż jesteśmy Brytyjczykami.<br />

Nie poddamy się“.<br />

Drzwi otwiera mężczyzna. Wygląda na<br />

zdezorientowanego. Bardzo uprzejmy, jednocześnie<br />

czymś bardzo przejęty. Proponuje<br />

herbatę. W salonie bałagan. Porozrzucane<br />

gazety, brudne kubki, popielniczka pełna<br />

niedopalonych papierosów. Na najwyższej<br />

półce biblioteczki 4 książki. Reszta półek<br />

pusta. Porządek panuje tylko na stoliku w<br />

końcu pokoju. Obok małego, starego odtwarzacza<br />

płyt kompaktowych leżą starannie<br />

poukładane płyty CD. Przeprasza za bałagan.<br />

Mówi, że miał trudną noc.<br />

William (48 lat): „Wczoraj mój przyjaciel<br />

popełnił samobójstwo. To szok dla wszystkich.<br />

Był zawsze pogodny. Miał powodzenie<br />

w interesach. Wspaniałą rodzinę“.<br />

Obecnie w Irlandii Północnej wskaźnik<br />

samobójstw jest najwyższy w Europie. Ich<br />

www.linkpolska.<strong>com</strong><br />

liczba gwałtownie wzrosła po zakończeniu<br />

konfliktu. Jak twierdzą specjaliści z<br />

University of Ulster, w latach siedemdziesiątych<br />

i osiemdziesiątych życie w zjednoczonych<br />

walką społecznościach dawało poczucie<br />

przynależności. Teraz ludzie zdani na<br />

siebie nie radzą sobie z problemami. Dzięki<br />

wysokim nakładom finansowym rządu i intensywnej<br />

pracy organizacji pozarządowych<br />

ilość samobójstw w roku 2007 spadła o 17<br />

procent. To jeszcze nie przełom.<br />

William zapala papierosa. Trzęsą mu się<br />

dłonie. Natychmiast zmienia temat. Pyta,<br />

czy lubię muzykę i włącza płytę. Jest zdenerwowany.<br />

Kilka płyt spada na podłogę.<br />

William: „Uwielbiam muzykę. Nie gram,<br />

ale działam w irlandzkim zespole. Zajmuję<br />

się sprzętem. Sąsiedzi nie zawsze są zadowoleni<br />

z moich kontaków z Irlandczykami.<br />

Ale ja nie pozwalam sobie wejść na głowę.<br />

To nie oznacza, że musimy od razu integrować<br />

się z katolikami. Trzeba po prostu iść do<br />

przodu. Sprawy same się porozwiązują“.<br />

Wciąż pali jednego papierosa za drugim,<br />

ale muzyka, której słucha, wyraźnie go relaksuje.<br />

Trochę śpiewa. Nogami wystukuje<br />

rytm. Zmienia płyty. Potem przenosi się do<br />

kuchni, gdzie przygotowuje kolejne kubki<br />

herbaty z mlekiem.<br />

William: „Sporo w życiu podróżowałem.<br />

Byłem hippisem. Dziś już nie planuję zmieniać<br />

miejsca zamieszkania. Tutaj jest mi<br />

dobrze“.<br />

Mimo wyjątkowo słonecznego dnia w<br />

kuchni panuje półmrok. Mur, który znajduje<br />

się kilka metrów dalej, rzuca cień na dom<br />

Williama.<br />

Bonfire na Shankill w Belfaście. Protestanckie stosy<br />

budowane są na cześć zwycięskiej bitwy wojsk protestanckich<br />

nad katolickimi nad rzeką Boyne w 1690<br />

roku. Protestanci podpalają je 11 lipca o północy<br />

Gdybym mogła,<br />

zastrzeliłabym go<br />

Po drugiej stronie muru jest Short Strand,<br />

katolicka dzielnica wschodniego Belfastu.<br />

Madrid Street, drzwi domu otwarte. Na półce<br />

skromnego salonu palą się świeczki, stoją<br />

figurki świętych, różaniec. Na ścianie duży<br />

krzyż. Obok domowego ołtarzyka siedzi starsza<br />

kobieta. „Zapisałeś się do Credit Union?“<br />

– pyta – „to wspaniałe miejsce. Można tam<br />

dostać nisko oprocentowane pożyczki. Tylko<br />

przez ten cholerny mur trzeba chodzić tam<br />

naokoło!“.<br />

Bez kobiet, takich jak Marie (75 lat), cała<br />

kampania IRA nie byłaby możliwa. To ona<br />

karmiła chłopaków, gdy byli głodni. To u niej<br />

odpoczywali. Dawała im pieniądze na papierosy,<br />

choć, jak sama mówi, oni nigdy o to nie<br />

prosili. Dla nich przechodziła obok patroli<br />

policji z karabinami pod spódnicą. Gdyby<br />

ją wtedy złapali, do dziś siedziałaby w więzieniu.<br />

Najważniejsze jednak było dla niej,<br />

żeby od tych wszystkich problemów z daleka<br />

trzymać dzieci.<br />

„Niewiele pamiętam z konfliktu“ – mówi<br />

Tony (45 lat), syn Marie, podając matce herbatę<br />

i scone‘a. Mieszka z nią przez całe życie.<br />

Jest epileptykiem. Jąka się. „Pamiętam<br />

dni, gdy nie było prądu i musieliśmy rozpalać<br />

ogień i gotować na ulicy. Pamiętam też<br />

poranki, gdy wstając z łóżka musiałem uważać,<br />

żeby nie nadepnąć śpiących na podłodze<br />

obcych mężczyzn“. Marie śmieje się i mruga<br />

porozumiewawczo okiem.<br />

Marie: „Wśród protestantów są dobrzy<br />

ludzie. Kiedyś, zanim wybudowali ten mur,<br />

byliśmy wspaniałymi sąsiadami. Nikt nie<br />

November 2008 | listopad 2008 | 15


LINKtemat numeru<br />

Centrum Belfastu. Młodzi ludzie coraz rzadziej przywiązują<br />

wagę do podziałów religijnych. Częściej oddają<br />

się zabawie, nie stroniąc od alkoholu i innych<br />

używek<br />

chciał tego podziału. Kiedyś nikt nawet nie<br />

wspominał o religii. Wszyscy żyliśmy w zgodzie.<br />

Moja serdeczna przyjaciółka, Agnes,<br />

jest protestantką. Wyjątkową osobą. Często<br />

do siebie dzwonimy, czasami spotykamy się<br />

na herbatę. Ale dzisiaj nie poszłabym do jej<br />

domu. Tam ludzie wiedzą, kim jestem. Nic<br />

by mi nie zrobili, ale moja obecność mogłaby<br />

ściągnąć na nią gniew sąsiadów“.<br />

Przez otwarte drzwi wbiega kilkuletni<br />

chłopiec. Bez słowa staje przed Marie i wyciąga<br />

rekę. Ona kładzie mu na dłoni jakieś<br />

drobne. Chłopiec wybiega.<br />

Skąd więc ten konflikt?<br />

Marie: „Ian Paisley. To jego wina. Gdybym<br />

mogła, zastrzeliłabym go. Boże, wybacz mi.<br />

Wiem, że nie powinnam tak mówić. Ale ja go<br />

naprawdę nienawidzę, nienawidzę“.<br />

Ian Paisley (82 lata) był premierem rządu<br />

Irlandii Północnej i liderem partii DUP<br />

(Democratic Unionist Party). Z obu funkcji<br />

ustąpił 5 czerwca 2008 roku. Przez lata był<br />

liderem Kościoła protestanckiego i otwarcie<br />

nawoływał do nienawiści do katolików.<br />

W miarę upływu lat jego skrajne poglądy<br />

antykatolickie słabły. Ostatecznie 26 marca<br />

2007 roku zasiadł przy jednym stole z<br />

Gerrym Adamsem, liderem partii Sinn Féin,<br />

aby przedyskutować kwestię podziału władzy<br />

w państwie. Ikony konfliktu w Irlandii<br />

Północnej razem – to historyczne wydarzenie,<br />

pisały media na całym świecie.<br />

Marie sięga po medalion z Janem Pawłem<br />

II i świeczkę z wizerunkiem Matki Boskiej.<br />

Z ręki zdejmuje bransoletkę. „To dla ciebie,<br />

to dla twojej matki, a to dla twojej kobiety“ –<br />

mówi – „ale schowaj to i bądź ostrożny!“.<br />

Danny D. maluje nowy mural na katolickiej Falls<br />

W cieniu wspomnień<br />

Short Strand to katolicka enklawa we<br />

wschodnej, protestanckiej części miasta. Z<br />

trzech stron protestanci, z czwartej rzeka<br />

Lagan. Mur, który otacza dzielnicę, pogłębia<br />

uczucie klaustrofobii jej mieszkańców. Nie<br />

chcą się wyprowadzać. To jest ich miejsce.<br />

Kaplica, bar, sklep z alkoholem, mały zakład<br />

bukmacherski. Największy budynek to<br />

komisariat policji otoczony wysokim murem<br />

z siatkami zabezpieczającymi. W czasie konfliktu<br />

policja była celem zamachów bombowych.<br />

Dziś w tej fortecy służbę pełni tylko 2<br />

policjantów. W Short Strand mieszka około<br />

3 tys. osób. Wśród nich 200 protestantów.<br />

- Spotkaliśmy się 14 lat temu w barze w centrum<br />

miasta.<br />

- Nie, Darren, to było 16 lat temu.<br />

- Jezu! 16 lat z tobą!? A miałem tam spotkać<br />

inną dziewczynę!<br />

Darren (50 lat), protestant, wysoki i przystojny,<br />

ale bez zębów z przodu. Przy pierwszym<br />

spotkaniu próbuje to ukryć. Teresa (56<br />

lat), katoliczka, niska i okrągła. Zawsze zadbana.<br />

Razem oglądają Discovery Channel,<br />

razem grają w bingo. Kiedy się poznali,<br />

Darren nie odprowadził Teresy do domu, bo<br />

bał się wchodzić do katolickiej dzielnicy. Z<br />

czasem miłość wzięła górę nad rozsądkiem i<br />

wprowadził się do Teresy. Żył w lęku, rzadko<br />

wychodził z domu. Pił, aby poradzić sobie ze<br />

strachem. W tym okresie każdego ranka docierały<br />

do nich informacje o śmierci kogoś z<br />

bliskiego otoczenia, a protestant mieszkający<br />

w katolickiej dzielnicy był łatwym celem.<br />

Do tego wspomnienia z przeszłości...<br />

Darren: „Północny Belfast. Z dwoma<br />

innymi kumplami graliśmy w szachy na<br />

powietrzu. Dochodziła siódma wieczorem.<br />

Oni chciali już skończyć. Ja prosiłem, żebyśmy<br />

rozegrali jeszcze jedną partię. Nagle<br />

usłyszeliśmy: bam, bam, bam! Jednego z nas<br />

trafili w głowę. Chiałem mu pomóc, bo wciąż<br />

się ruszał. Ale to były już tylko pośmiertne<br />

drgawki. Zginął z rąk IRA tylko dlatego, że<br />

był protestantem. Nie było innego powodu.<br />

Potem samochód, którym nadjechali, znaleziono<br />

spalony w katolickim Ardoyne“.<br />

Teresa przez cały czas spokojnie głaszcze<br />

psa, który siedzi pomiędzy nią i Darrenem<br />

na białej, skórzanej kanapie. Darrenowi łamie<br />

się głos. Po tym wydarzeniu zrozumiał,<br />

że w tym konflikcie nie ma miejsca na neutralność.<br />

Aby bronić swojej protestanckiej<br />

społeczności przyłączył się do UDA (Ulster<br />

Defence Association), największej organizacji<br />

paramilitarnej. I choć dzisiaj wszystko<br />

jest już skończone, Darren nie chce, aby jego<br />

katoliccy sąsiedzi dowiedzieli się o tym.<br />

Przez 20 lat ostrzeliwanie z broni maszynowej,<br />

zamachy bombowe, podpalenia i<br />

zabójstwa były codziennością ulic Befastu.<br />

Dzisiaj specjalnie utworzona grupa detektywów<br />

w Irlandii Północnej bada przypadki<br />

morderstw z czasów konfliktu. Nie jest skuteczna,<br />

a koszt jej działalności jest zbyt duży<br />

i wpływa hamująco na pracę policji.<br />

Co poczuliście, gdy Ian Paisley i Gerry Adams<br />

w końcu zasiedli do rozmów?<br />

Teresa: „Ja – złość. Powinni byli to zrobić<br />

30 lat temu! Nie musiałoby zginąć tylu niewinnych<br />

ludzi!“.<br />

Darren: „A ja się cieszę. Bo jeśli tacy wrogowie<br />

w końcu ściskają sobie dłonie, jeśli może<br />

się to zdarzyć tutaj, to może się to zdarzyć w<br />

każdym miejscu na świecie“.<br />

16 | listopad 2008 | November 2008 www.linkpolska.<strong>com</strong>


więcej informacji na stronie www.linkpolska.<strong>com</strong>


03<br />

01<br />

02<br />

Bezdomni żołnierze<br />

LINKfotogaleria<br />

Według organizacji charytatywnej „Shelter” oraz<br />

Governments Social Exclusion Unit, byli żołnierze<br />

w Wielkiej Brytanii stanowią jedną czwartą<br />

bezdomnych i 22% śpiących na ulicach Londynu.<br />

Dane z The Combined Homeless and Information<br />

Network (CHAIN) mówią o 6% bezdomnych. Inne<br />

instytucje spekulują, że liczba ta może być znacznie<br />

wyższa. Wielu opuszczających brytyjskie siły<br />

zbrojne zmaga się z życiem w cywilu i zasila szeregi<br />

czekających na przyznanie miejsca w schroniskach<br />

dla bezdomnych. Około 20 tysięcy żołnierzy, z ogólnej<br />

liczby 48 tysięcy wysłanych na Bliski Wschód,<br />

będzie cierpieć z powodu urazów psychicznych.<br />

Na dokumentowaniu walki bezdomnych żołnierzy,<br />

którzy szukają kąta w schroniskach dla bezdomnych<br />

w Wielkiej Brytanii, spędziłem wiele lat.<br />

Mój projekt zaczął się od miejsca o nazwie New<br />

Belvedere House, usytuowanego na londyńskim<br />

East Endzie. Młodzi i starzy lokatorzy, których<br />

łączą podobne przeżycia, mają problem z zaakceptowaniem<br />

społeczeństwa, a społeczeństwo ma<br />

problem z zaakceptowaniem ich. Wielu żołnierzy<br />

pochodzi z trudnych rodzin. W wojsku poddano<br />

ich instytucjonalizacji. Kiedy opuszczali armię,<br />

nie byli przygotowani do cywilnego życia. Ich odejście<br />

z wojska, często ze wskazań medycznych, po<br />

odniesieniu ran, było dla nich rozczarowaniem.<br />

Alkoholizm w wojsku jest poważnym problemem,<br />

a powrót do życia w cywilu, z całym bagażem urazów<br />

psychicznych odniesionych wskutek samych<br />

wojennych doświadczeń czy zjawiska fali w szeregach,<br />

bywa ciężki.<br />

Wielu bezdomnych żołnierzy odczuwa nienawiść<br />

do samych siebie i znieczula się narokotykami<br />

i alkoholem. Nie umieją zmierzyć się ze swoimi<br />

problemami psychicznymi, więc w ramach pokuty<br />

prowadzą nędzne życie. Upijanie się, choroby psychiczne<br />

i przemoc to rzecz codzienna. Byli żołnierze<br />

nie mają poczucia bezpieczeństwa, nie ufają instytucjom<br />

ani nie wierzą w związki międzyludzkie,<br />

które cywile uważają za coś naturalnego. Po braterstwie<br />

na wojnie pojawia się izolacja, poczucie,<br />

że poza armią jest się zdanym tylko na siebie.<br />

Stuart Griffiths<br />

Tłum. A. Ł-M<br />

Stuart Griffiths zaczął robić zdjęcia już w dzieciństwie. W wieku 16<br />

lat zaciągnął się do armii brytyjskiej. Był żołnierzem i szkolił się jako<br />

fotograf. Następnie studiował fotografię na Uniwersytecie w Brighton,<br />

którą skończył z wyróżnieniem. Swoje projekty publikował w magazynach<br />

na całym świecie. / www.stuartgriffiths.net<br />

01<br />

Frontowe wejście do New Belvedere House we wschodnim Londynie. Schronisko<br />

dla byłych żołnierzy ma 65 łożek. Jest zawsze pełne.<br />

02<br />

Jason Gough, były żołnierz, który stracił oko, kiedy jego karabin wypalił mu w<br />

twarz. Uzależniony od narkotyków, odkąd opuścił wojsko. Na zdjęciu jest sfotografowany<br />

zaraz po tym, jak zaatakował go prętem inny bezdomny.<br />

03<br />

James Gallagher, były żołnierz RAF-u, służył również w legii cudzoziemskiej. Jego<br />

tatuaż jest jak książka, pokazuje wszystkie miejsca, w których był i służył. James<br />

umarł w tym roku. Dostał pokój w Woolwich w południowym Londynie, gdzie<br />

powalił go atak serca. Znaleziono go martwego po dwóch tygodniach.


04<br />

05<br />

07<br />

LINKfotogaleria<br />

06<br />

04<br />

Typowy pokój w New Belvedere<br />

House. Lokatorzy mają prawo do<br />

darmowego śniadania w Whitechapel<br />

Mission.<br />

05<br />

Były żołnierz, który służył w Iraku<br />

w 2004 roku, w swoim pokoju w<br />

północnym Yorkshire. Kiedy opuścił<br />

wojsko, miał takie długi, że nie mógł<br />

pozwolić sobie na to, by zamieszkać<br />

gdzie indziej.<br />

06<br />

Po pijackiej nocy w New Belvedere<br />

House, wschodni Londyn.<br />

07<br />

Carl wyglądający przez okno z pokoju<br />

w New Belvedere House. Został<br />

bezdomnym zaraz po odejściu<br />

z wojska, gdzie był ofiarą napastowania<br />

seksualnego.


LINKreportaż<br />

Aleksandra<br />

Kaniewska - dziennikarka<br />

„Dziennika”<br />

i „Gońca Polskiego”,<br />

absolwentka rocznych<br />

Modern Japanese<br />

Studies na Oxford<br />

University i dziennikarstwa<br />

na Uniwersytecie<br />

Warszawskim.<br />

20 | listopad 2008 | November 2008<br />

różneprzypadki emigranta<br />

Przyglądam się tej naszej młodej wyspiarskiej<br />

emigracji i czasem widzę jej duszę.<br />

Bywa, że cierpiącą, zbolałą, ale zdarza<br />

się, że swobodną, spokojną. Jaka naprawdę<br />

jest emigracja, zależy od nas<br />

samych, od tego, jacy jesteśmy. W kalejdoskopie<br />

emigracyjnych historii każdy<br />

może odnaleźć fragment siebie.<br />

Pochodzi z małego miasteczka na południu<br />

Polski. Wyraźnie lubi podkreślać, że tam jest<br />

jej prawdziwy dom. I że czasem tęskni. Sylwia<br />

do Anglii przyjechała już ponad cztery lata<br />

temu. Jest pielęgniarką, ale przez pierwszy rok<br />

pracowała jako pomoc w domu starców we wsi<br />

w Oxfordshire. „To wtedy pierwszy raz pomyślałam,<br />

jak dużo pozytywnych emocji wnosimy<br />

my, Polacy, do swojej pracy. W moim hotelu, bo<br />

tak na niego wszyscy mówili, byłyśmy dwie z<br />

Polski. Obie wykwalifikowane, chętne do pracy”<br />

– wspomina – „cała reszta szukała tylko<br />

okazji, żeby uciekać od tych staruszków. A ja<br />

ich bardzo lubiłam. Opowiadali mi całe swoje<br />

życie. Dzięki nim poznałam historię Anglii”.<br />

Po roku dostała propozycję pracy w prywatnym<br />

szpitalu pod Londynem. „To nowe miejsce<br />

to naprawdę był awans. Stałam się częścią<br />

zespołu medycznego. Bo tu w Anglii lekarze<br />

współpracują z pielęgniarkami, liczą się z ich<br />

zdaniem. A później? Poznałam Richarda. Był u<br />

nas chirurgiem. Z dobrej rodziny, bardzo mądry.<br />

Zaczęliśmy się spotykać i sama nie wiem,<br />

kiedy byliśmy zaręczeni. Do Londynu przyjechała<br />

cała moja rodzina. Myślimy o dziecku i<br />

kupnie małego domku, gdzie będzie nas mogła<br />

odwiedzać. Chcemy też założyć fundację, która<br />

pomagałaby matkom samotnie wychowującym<br />

dzieci. Kto by pomyślał, że to wszystko – męża,<br />

pracę, satysfakcję – znajdę za granicą”.<br />

Aleksandra Kaniewska<br />

Sylwia – życie dla innych Agnieszka – razem mimo wszystko<br />

Agnieszka do Wielkiej Brytanii przyjechała<br />

za mężem, Tomkiem. On pracował w Anglii, ona<br />

sama wychowywała maleńkie dziecko w Polsce.<br />

Potem, po kilku miesiącach, kiedy Tomek wciąż<br />

nie chciał wracać, spakowała się i przyjechała<br />

do Londynu. „Nie było nam wtedy łatwo”<br />

– wspomina Agnieszka i u kelnerki, na oko<br />

Polki, zamawia mocną i dużą kawę – „Jaś miał<br />

roczek, wymagał ciągłej opieki. Mieszkaliśmy,<br />

jak liczni Polacy, w jednym pokoju, w mieszkaniu<br />

z wieloma innymi emigrantami. Uciekłam<br />

po trzech miesiącach. Obiecałam mężowi, że<br />

jak znajdzie jakieś samodzielne mieszkanie,<br />

wrócimy z małym”.<br />

„Byłam tam sama z synkiem” – opowiada<br />

Agnieszka dalej – „nie chciałam wracać do<br />

Anglii, a mąż upierał się, że ma dobrą pracę<br />

i nie widzi przyszłości w kraju. Jaś był coraz<br />

większy i chciałam, żeby znał tatę. Wymogłam<br />

więc na Tomku obietnicę, że będzie codziennie z<br />

nami rozmawiał. I dzwonił. Codziennie wieczorem<br />

czytał małemu bajki do snu, aż ten zasypiał<br />

ze słuchawką w ręce. Wytrzymaliśmy tak<br />

dwa i pół roku”.<br />

„Bałam się, że może kogoś poznać. Że może<br />

mnie zdradzić. Londyn to przecież takie międzynarodowe<br />

miejsce. Kolorowe, zmienne, wszystko<br />

łatwo przychodzi. Ludzie z samotności robią<br />

wiele głupot”. W końcu zgodziła się przyjechać<br />

drugi raz. Dla ratowania rodziny. „Tomek też


ył ofiarą tej emigracji” – mówi Agnieszka –<br />

„wiesz, że kiedy wreszcie po przeprowadzce puściłam<br />

mu na wideo wszystkie kawałki, które<br />

nagrywałam kamerą – jak mały pierwszy raz<br />

siadał, kiedy zaczynał chodzić, mówić, jak się<br />

potykał, płakał i cieszył, to Tomek oglądał to<br />

wszystko kilka razy po rząd i ryczał. Płakał jak<br />

dziecko, że tyle ważnych rzeczy go ominęło” –<br />

wspomina.<br />

Jednak Agnieszka mówi, że nie żałuje. Nawet<br />

po tym, co los zafundował im już po przeprowadzce.<br />

Tomek stracił pracę i zachorował, ona<br />

zaszła w ciążę. Zaczęli borykać się z problemami<br />

finansowymi. „To były trudne chwile.<br />

Nie mieliśmy pieniędzy, a tu na świat miała<br />

przyjść nasza córeczka. Ale są też pozytywy.<br />

Tomek jest w okresie remisji, Hania jest zdrowa.<br />

Najważniejsze, że jesteśmy razem” – mówi<br />

Agnieszka.<br />

Robert – anonimowy w tłumie<br />

Roberta poznaję w okolicznościach anonimowości<br />

sprzyjających najbardziej – przez<br />

Internet. Pół roku temu. „Mój największy problem<br />

w życiu to fakt, że nigdzie na świecie nie<br />

czuję się u siebie” – zaczyna Robert bez zbędnych<br />

wstępów.<br />

To przystojny, czterdziestoletni mężczyzna.<br />

Zaintrygował mnie podczas jednej z niekończących<br />

się dyskusji o polskiej polityce, toczącej<br />

się na jednym z forów internetowych. Trudno<br />

mi było zdobyć jego zaufanie. Na początku pisał<br />

krótko. Głównie o tym, jak widzi polskich<br />

migrantów na Wyspach, niż o tym, jak sam się<br />

czuje jako emigrant. W końcu udało mi się z<br />

nim spotkać. „Urodziłem się w Warszawie, a<br />

kiedy miałem kilka lat, wyjechaliśmy z rodzicami<br />

do Stanów Zjednoczonych. Wracałem do<br />

Polski na niektóre święta i wakacje, zawsze<br />

sam, bo rodzice obawiali się, że już ich nie wypuszczą<br />

z kraju” – opowiada.<br />

Życie Roberta naznaczone było pasmem rozczarowań.<br />

„Na początku w szkole amerykańskiej<br />

nikt mnie nie akceptował, bo miałem<br />

polskich rodziców i akcent. Potem, kiedy już<br />

się zasymilowałem, zaczęliśmy się przeprowadzać,<br />

a rodzice często wysyłali mnie na wakacje<br />

do Polski. Wychowałem się więc trochę w<br />

Polsce, trochę w Ameryce, ale ani tu, ani tu nigdy<br />

nie czułem się tak naprawdę jak w domu”<br />

– wspomina.<br />

Robert w Londynie mieszka już 10 lat. „Od<br />

zawsze mam dwa obywatelstwa – polskie i<br />

amerykańskie – i to pewnie przez to życie mi<br />

się tak zaplątało. Amerykanie traktują mnie<br />

jak emigranta, a Polacy niechętnie patrzą na<br />

moje obco brzmiące nazwisko. Teraz już trochę<br />

mniej, ale pod koniec lat osiemdziesiątych, kiedy<br />

byłem studentem, podwójne obywatelstwo<br />

kojarzyło się z przywilejami i lepszą perspektywą<br />

na życie. Pamiętam polskie święta i spojrzenia<br />

kuzynów, kiedy mówiłem, że nie lubię<br />

karpia” – mówi Robert.<br />

To dlatego na miejsce zamieszkania wybrał<br />

Londyn – miasto, w którym większość ludzi<br />

to przybysze z innych krajów. Teraz mieszka<br />

w małej kawalerce niedaleko mostu London<br />

Bridge. „Tu jeszcze żyje mi się najlepiej, bo w<br />

tej mieszance kultur i narodów nikt nie zwraca<br />

uwagi, z jakiego kraju się pochodzi. Czy kiedyś<br />

jeszcze wrócę do Polski? Nie wiem. Może<br />

po prostu jestem skazany na to, żeby być<br />

outsiderem?”.<br />

Natalia – jakoś w życiu wszystko mi<br />

wychodzi<br />

Od Natalii, z zawodu policjantki i mamy<br />

dwójki nastolatków, pogody ducha można by<br />

się uczyć. Z którejkolwiek strony nie spojrzeć<br />

– spokój i uśmiech. „No dobrze, to o czym mam<br />

ci w końcu opowiedzieć? Chcesz pewnie usłyszeć,<br />

jak bardzo mi się tu nie podoba?” – mówi<br />

zadziornie.<br />

32-letnia łodzianka do Londynu przyjechała<br />

razem z mężem. Ponad rok temu. I już zdążyła<br />

się zadomowić. „Niedawno kupiliśmy dom, na<br />

kredyt oczywiście. Pewnie trochę nas uderzy<br />

po kieszeni ten globalny kryzys finansowy, ale<br />

za to pięknie mieszkamy” – opowiada szybko<br />

– „dzieci chodzą do szkoły, już dawno się przyzwyczaiły.<br />

Mój starszy syn ma od niedawna kolegę,<br />

Brytyjczyka. Już nawet ja nie nadążam za<br />

jego angielskim”.<br />

Natalia chmurzy się jednak, kiedy pytam ją<br />

o życie w Polsce. „Nie mogłam znieść szarej codzienności,<br />

narzekania wszystkich na wszystko.<br />

Wszechobecnej polityki wylewającej się z<br />

mediów. Nie mogłam też zaakceptować pracodawców<br />

płacących minimum i wymagających<br />

więcej niż maksimum. Tu czuję się bezpiecznie.<br />

Ale oczywiście jestem Polką, więc Brytyjczykom<br />

mówię o naszym kraju same dobre rzeczy. Tyle<br />

że nie zamierzam wracać. Za nic w świecie”.<br />

„Zawsze dużo z siebie dawałam, czy to przyjaciołom<br />

czy rodzinie. Jakoś wychodzę z założenia,<br />

że w ludziach jest dużo dobrego” –<br />

Natalia wierzy w dobrą karmę. „Moje najbliższe<br />

przyjaciółki to Polki, ale spotykam się też<br />

z Brytyjkami czy Hinduskami. Lubię to, że<br />

Anglicy, przynajmniej powierzchownie, są mili<br />

i wyrozumiali. Podoba mi się, że w sklepie wymieniam<br />

uprzejmości ze sprzedawczynią, a na<br />

ulicy obcy ludzie uśmiechają się do mnie. Jak<br />

dzieci trochę się odchowają, zgłoszę się do pracy<br />

do lokalnej policji. Tyle mam jeszcze pomysłów<br />

na siebie, tyle planów!”<br />

Sylwia i Agnieszka, Natalia i Robert. Jedyne,<br />

co ich łączy to właśnie emigracja. Z jej pozytywami<br />

– możliwością rozwoju i świetnej pracy,<br />

ale i z ciemniejszą stroną, czasem poczuciem<br />

wyobcowania. Jednak, jak mówi Agnieszka<br />

Danielak, psycholog i terapeuta z Polish<br />

Psychologists’ Club, życie na emigracji nie wpływa<br />

znacząco na radzenie sobie z trudnościami<br />

i rozwiązywanie problemów. „To bardziej nasze<br />

osobiste doświadczenia, wychowanie i poczucie<br />

własnej wartości, które nabywamy przez lata,<br />

pomagają nam radzić sobie z przeciwnościami<br />

losu” – dodaje psycholog.<br />

Imiona bohaterów zostały zmienione. Za pomoc w<br />

dotarciu do niektórych osób autorka dziękuje Polish<br />

Psychologists’ Club z Londynu.<br />

LINKreportaż


JUŻ OD 10 LISTOPADA MOŻNA SKŁADAĆ<br />

ZAMÓWIENIA ŚWIĄTECZNE:<br />

- na karpia i inne ryby<br />

- na ciasta<br />

- na świeżą garmażerkę<br />

NOWOŚĆ:<br />

Sklepy Zall uruchomiły nową usługę płatności<br />

rachunków w Polsce z Wielkiej Brytanii.<br />

Koszt takiej usługi tylko £5<br />

-opłata za Polsat Cyfrowy i Cyfrę Plus<br />

-kredyty i różne inne opłaty<br />

w Polsce<br />

POLSKIE SKLEPY ZALL:<br />

140 VICTORIA ROAD<br />

DD1 2QW DUNDEE<br />

TEL.: 01382228964<br />

PACZKI DO POLSKI<br />

- w 9 dni roboczych<br />

- £1,20 za 1 kg + £3 ubezpieczenie<br />

- od 1 do 10 kg ta sama cena<br />

- paczki do 31,5 kg<br />

Paczki prosimy przynosić do wtorku<br />

każdego tygodnia.<br />

Wszystkie informacje można znaleźć na stronie<br />

www.polskisklepzall.<strong>com</strong>.pl<br />

lub w sklepach<br />

187 SOUTH STREET<br />

PH2 8NY PERTH<br />

TEL.: 01738444885<br />

3000


Rozmowy aktorów w garderobie<br />

Kadry z życia<br />

PIOTR ADAMCZYK: Jakie filmy w dzieciństwie zrobiły na<br />

tobie wrażenie?<br />

TOMASZ KAROLAK: Pamiętam, jak siedzę przed telewizorem,<br />

mama trzyma mnie na kolanach i oglądamy w<br />

czarno-białym telewizorze film „Orzeł” o polskiej łodzi<br />

podwodnej, która w czasie wojny wymsknęła się z internowania,<br />

a potem gdzieś zaginęła. Przez następne 15 lat<br />

zastanawiałem się, co się stało z załogą i jak można było<br />

ją uratować.<br />

PIOTR: Wojna zawsze wydaje mi się czarno-biała. Kiedy<br />

mój dziadek mi o tym opowiadał, to też we wspomnieniach<br />

był czarno-biały i walczył z czarno-białymi Niemcami.<br />

Gdy go zapytałem, dlaczego w ogóle wojna wybuchła, to<br />

mi odpowiedział, że przyjechali Niemcy i zabierali ziemię.<br />

Ja sobie wtedy wyobrażałem, że oni pakowali ją na furmanki<br />

i wywozili. Zastanawiałem się, po co. Żeby mieć u<br />

siebie wyżej?<br />

TOMASZ: Ha, ha! Wszystkie filmy z naszego dzieciństwa<br />

wydają mi się czarno-białe. Kolejny, po którym rozpłakałem<br />

się tak, że pół nocy mama mnie tuliła, był „Stary<br />

człowiek i morze” z Anthonym Quinnem. Poruszyło mnie,<br />

że sznurkiem złapał marlina, miał ogromną satysfakcję,<br />

a potem, gdy transportował go przywiązanego do łodzi,<br />

zjadły mu go rekiny. Pamiętam tamten szkielet. Dziś,<br />

jak oglądam ten film, to widzę, jakie to były archaiczne<br />

efekty.<br />

PIOTR: Ale działały! Moim wyjątkowym przeżyciem było<br />

wyjście do teatru na sztukę „Alicja w Krainie Czarów”.<br />

Zdziwiła mnie 45-letnia lub starsza aktorka ucharakteryzowana<br />

na dziewczynkę. Ale największą tajemnicą<br />

było to, jak gasło światło i jacyś ludzie chodzili w ciemności<br />

i przestawiali meble. Emocjonowałem się, co będzie,<br />

gdy zapalą światło. Nie pamiętam, o czym była sztuka.<br />

Natomiast zrozumiałem, że to, co za kulisami, jest znacznie<br />

ciekawsze.<br />

TOMASZ: Oglądałeś „King Konga”? Wtedy już chodziłem<br />

z tatą do kina. Pamiętam, że podczas sceny, gdy go ostrzeliwują<br />

z samolotów na górze, wpadłem w histerię. Jak<br />

można zestrzelić małpę, która uratowała człowieka?!<br />

PIOTR: Niesprawiedliwość. A pamiętasz, jak się wychodziło<br />

z filmu z Bruce’em Lee i było się przez jakiś czas<br />

takim Bruce’em Lee…<br />

TOMASZ: Oczywiście! Nawet na karate się zapisałem i<br />

mało mnie tam nie zarąbali. Ale dostawałem na własne<br />

życzenie. Przypominam sobie inny film, który wywarł<br />

ogromny wpływ na moje życie. W 1992 roku umówiłem<br />

się z narzeczoną na 14:00. Tymczasem okazało się, że na<br />

uniwersytecie odwołano poranne zajęcia i dla zabicia czasu<br />

postanowiłem pójść do najbliższego kina „Atlantic”.<br />

Wyświetlano tam wówczas film „Dracula” Coppoli. Otóż<br />

ten bajkowy Dracula spowodował we mnie to, że podczas<br />

filmu poczułem się arystokratą skazanym na wieczny<br />

niebyt, czyli na wieczne życie. Zapragnąłem zrobić coś<br />

dla prawdziwej miłości. W kinie uświadomiłem sobie, że<br />

dziewczyna, która na mnie czekała po seansie, nie była<br />

moją prawdziwą miłością. Wyszedłem z kina i dziwnym<br />

tonem Draculi oznajmiłem jej, że nie możemy już być razem.<br />

Ona myślała, że żartuję, a ja się czułem jakbym obronił<br />

świat przed niewiernymi. Nie mogła mi tego wybaczyć.<br />

Potem, gdy dowiedziała się, że moje postępowanie zainicjował<br />

film, spaliła wszystkie dostępne kopie.<br />

PIOTR: I pewnie do dziś to jej znienawidzony reżyser. Tak,<br />

pierwsze filmy przeżywaliśmy mocno, utożsamiając się z<br />

bohaterem. Ja byłem Bruce’em Lee, a ty Draculą.<br />

TOMASZ: Kiedyś zamiast na film „Konik Garbusek”<br />

www.linkpolska.<strong>com</strong><br />

trafiłem na horror „Widziadło” z Romanem Wilhelmim.<br />

Tam cały czas grała nago rudowłosa aktorka i ja myślałem,<br />

że oszaleję, bo wcześniej sądziłem, że kobiety mają<br />

siusiaki. A ty nie widziałeś „Widziadła”?!<br />

PIOTR: Ale za to oglądałem Felliniego. Szczególnie zapamiętałem<br />

„Miasto kobiet”, bo to z tego filmu dowiedziałem<br />

się, jak wyglądają kobiety. Potem zasypiając, gdy zamykałem<br />

oczy, widziałem kadry z Felliniego.<br />

TOMASZ: Za namową kolegi w czasach licealnych poszliśmy<br />

na podobno genialny film „Obywatel Kane”, na którym<br />

zasnąłem. Od tamtej pory z dziwnym zainteresowaniem<br />

przyglądam się wszystkim intelektualistom, którzy<br />

mówią, że są fanami tego dzieła.<br />

PIOTR: Może oni pili kawę przed filmem? Ja mam problem<br />

z wyborem jednego ulubionego filmu.<br />

TOMASZ: Nie wiesz, w jakiej aktorce się zakochałeś?!<br />

Mnie w filmie „Królowa Margot” zauroczyła Isabelle<br />

Adjani i wtedy zacząłem kochać się w brunetkach.<br />

PIOTR: Ja się zakochałem w Michelle Pfeiffer w<br />

„Niebezpiecznych związkach”. I nawet przez jakiś czas<br />

czułem się takim Valmontem-Malkovichem.<br />

TOMASZ: Ty jesteś przystojniejszy.<br />

PIOTR: Ale on zagrał przystojniejszego niż ja jestem. Albo<br />

może cały czas gram przystojnego i dlatego taki ci się wydaję.<br />

Ale ja jeszcze chciałem powiedzieć o „Absolwencie”.<br />

TOMASZ: Co cię w nim zaintrygowało?<br />

PIOTR: Być może aktualność mojej ówczesnej sytuacji?<br />

Pierwsza ważna miłość? Przyznaję od razu, że nie miałem<br />

romansu z jej matką! Zakochałem się też w aktorce, która<br />

zagrała główną rolę. Ale chyba jednak bardziej w Michelle<br />

Pfeiffer. Podobała mi się, bo miała przekrwione oczy.<br />

TOMASZ: A jak ty to zauważyłeś?<br />

PIOTR: Byłem pewnie w dobrym kinie, a ona tak strasznie<br />

płakała. W „Niebezpiecznych związkach” była też<br />

Uma Thurman, która ściągała bluzkę… To też wspomnienie<br />

szoku spowodowanego widokiem biustu, który tak<br />

wdzięcznie opadał. Ale to już widziałem na kolorowo!<br />

„Bajkowy<br />

Dracula spowodował,<br />

że<br />

podczas filmu<br />

poczułem się<br />

arystokratą<br />

skazanym na<br />

wieczny niebyt,<br />

czyli na<br />

wieczne życie.<br />

Zapragnąłem<br />

zrobić coś dla<br />

prawdziwej<br />

miłości”<br />

LINKkultura<br />

ROZMAWIAJĄ:<br />

Piotr Adamczyk<br />

Tomasz Karolak<br />

PODSŁUCHUJE:<br />

Anna Kozłowska<br />

November 2008 | listopad 2008 | 23


LINKkultura<br />

Nie<br />

maluję z natury<br />

Wiem, że zanim przystępujesz do malowania, fotografujesz<br />

wybrany temat. Nie sądzisz, że zrobienie zdjęcia telefonem<br />

komórkowym i skopiowanie go na płótno może być po prostu<br />

łatwe?<br />

Po pierwsze, zdjęcie jest tylko wyjściem do obrazu, a<br />

nie jego końcowym wyglądem. Więc pojęcie kopiowania<br />

na płótno jest bezsensowne.<br />

Ja mam na myśli proces tworzenia. Na ulicę trzeba zabrać<br />

sztalugi, trzeba obserwować zmieniające się światło, trzeba<br />

być cierpliwym, bo obiekt nie pozostaje tam, gdzie chciałbyś,<br />

żeby pozostał. Umiałbyś tak pracować?<br />

Oczywiście. Przecież każdy zaczyna od pleneru w<br />

swoim kształceniu się. Ale mamy XXI wiek i normalne<br />

jest, że korzysta się z osiągnięć techniki. Nie ma w<br />

tym nic złego. Camera obscura jest prototypem aparatu<br />

i była używana przez artystów już od renesansu. Czy<br />

widzisz w tym coś złego? To ja nadal maluję obraz i to ja<br />

kształtuję na płótnie jego klimat. Wszystko, co przekazuję,<br />

jest wynikiem mojej obserwacji natury, czyli mojego<br />

otoczenia lub mojej wiedzy na jej temat.<br />

Jaki jest więc związek Twojego malarstwa z fotografią?<br />

Proces powstawania obrazu jest prawie zawsze<br />

24 | listopad 2008 | November 2008<br />

identyczny. Nie maluję z natury. Ten aspekt mnie w<br />

ogóle nie interesuje. Zdarza się, że wykorzystuję zdjęcie<br />

lub jego fragment nie mojego autorstwa. Teraz pracuję<br />

właśnie nad serią obrazów związanych z dziećmi. Poruszam<br />

tutaj temat przemocy i głodu głównie w krajach<br />

trzeciego świata. Byłem zaangażowany w różne akcje<br />

charytatywne, być może dlatego realizuję teraz obrazy<br />

związane z Afryką... Ubolewam nad tym, że fizycznie<br />

nie jest możliwe wykonanie zdjęć przeze mnie tam, na<br />

miejscu.<br />

Kim jeszcze są bohaterowie Twoich zdjęć?<br />

Są to osoby, które znam, z którymi się przyjaźnię lub<br />

które w jakiś sposób, bezpośredni lub pośredni, wpłynęły<br />

na moje życie, ale także bezimienne, które mijam<br />

codziennie. Często także przedstawiam siebie na swoich<br />

obrazach.<br />

Po przyjeździe do Irlandii robiłeś różne rzeczy. Ogrodnictwo,<br />

praca w sklepie. Dzisiaj żyjesz ze swojej sztuki. Czy to dzięki<br />

zwycięstwu w renomowanym konkursie?<br />

Myślę, że złożyło się na to wiele różnych rzeczy. Irish<br />

Art Award jest niezależna od jakichkolwiek organizacji,<br />

marszandów, krytyków. Jest ona przyznawana<br />

przez artystów i dla artystów. Co za tym idzie, miała<br />

Jakub Świderek<br />

Bartosz Kołata<br />

urodził się w 1979<br />

roku w Toruniu, gdzie<br />

ukończył toruński<br />

Wydział Sztuk<br />

Pięknych. W Dublinie<br />

mieszka od 2005<br />

roku. Swoje obrazy<br />

wystawiał m.in. na<br />

Węgrzech, w Estonii,<br />

Holandii, Irlandii<br />

i Kolumbii. Jest<br />

zdobywcą pierwszej<br />

nagrody w konkursie<br />

Irish Art Award 2007.<br />

www.linkpolska.<strong>com</strong>


wielu przeciwników. Środowiska artystyczne<br />

wszędzie działają w podobny sposób,<br />

często na zasadzie złożonych układów. Nagroda<br />

ta dała mi szansę poznania ciekawych<br />

i znanych artystów, przede wszystkim Briana<br />

Maguire’a. Wygrana w konkursie to też<br />

duży zastrzyk finansowy.<br />

W jaki sposób balansujesz pomiędzy komercją,<br />

tym, co się sprzedaje, a własnymi ambicjami<br />

i wizjami, które nie zawsze mogą iść w parze z<br />

sukcesem finansowym?<br />

Jestem idealistą i wierzę, że mój sposób<br />

odbierania świata nie jest całkowicie odizolowany<br />

i odnajduję odbiorców bez potrzeby<br />

wpisywania się w tak zwaną komercję. Nie<br />

zawsze idzie to w parze z sukcesem finansowym,<br />

ale nie jestem osobą, która lubi narzekać.<br />

Obserwuję różne nurty i mody w sztuce<br />

współczesnej, ale i tak realizuję własne pomysły,<br />

we własnej interpretacji.<br />

Czy wiesz, kto jest odbiorcą Twojej sztuki?<br />

Obraz to nie produkt, którego zawartość,<br />

opakowanie i marketing kierowane są do<br />

konkretnego odbiorcy. Sztuka jest dla każdego,<br />

kto nawet minimalnie jest nią zainteresowany<br />

lub pragnie doznać czegoś wcześniej<br />

nieznanego. Moje obrazy najczęściej kupują<br />

osoby prywatne, raczej mali kolekcjonerzy<br />

lub osoby, którym po prostu konkretny obraz<br />

z wystawy bardzo się spodobał. Kilka<br />

moich prac trafiło do dużych i znanych kolekcji,<br />

a ostatnio trzy obrazy do Mason Hayes<br />

Curran Collection, jeden do Dublin Public<br />

Works Collection i kolejne trzy do Max-Steven<br />

Grossman Collection. Moje malarstwo<br />

jest też w kolekcji miasta Dublina.<br />

Według najnowszych danych, Polacy tylko w<br />

pierwszej połowie tego roku wydali na sztukę 35<br />

mln zł. 93 procent z tej kwoty poszło na malarstwo.<br />

Może to dobry czas dla Ciebie, żeby wrócić<br />

do Polski?<br />

To nie powody materialne mną kierowały,<br />

kiedy wyjeżdżałem z Polski. Przywiązuję się<br />

www.linkpolska.<strong>com</strong><br />

„Obraz to nie produkt,<br />

którego zawartość,<br />

opakowanie i marketing<br />

kierowane są do<br />

konkretnego odbiorcy“<br />

Zobacz obrazy artysty na wystawie<br />

w Alley Arts Centre w Strabane.<br />

Otwarcie: 14 listopada 2008 r. Ekspozycję<br />

będzie można zobaczyć do 5 grudnia.<br />

do ludzi, nie do miejsc. Ja ogólnie nie planuję<br />

za dużo, nie umiem powiedzieć, gdzie<br />

będę i co będę robił za rok lub za dziesięć<br />

lat. Z chęcią zrobiłbym wystawę w kraju,<br />

ale myślę, że to temat jeszcze nie na dziś,<br />

bo nie znam w ogóle rynku sztuki w Polsce,<br />

więc dzisiaj dojście do ciekawych galerii jest<br />

raczej niemożliwe. Poza tym kontakt z galeriami<br />

ograniczony tylko do poczty internetowej<br />

nie należy do najlepszych. Pamiętaj, że<br />

każda z nich dostaje po kilkadziesiąt <strong>mail</strong>i<br />

dziennie i to normalne, że duża ich część nie<br />

jest nawet czytana.<br />

Rozmawiałem kiedyś z popularnym malarzem z<br />

Irladnii Północnej, Terrym Bradleyem. On odniósł<br />

wielki sukces komercyjny, ale cierpi na tym jego<br />

życie prywatne, rodzinne. Bardzo często pracuje<br />

w nocy i odcina się od rzeczywistości. Jak Ty<br />

pracujesz?<br />

Dość systematycznie. Jeden z pokoi w<br />

domu w Dublinie zamieniłem na studio.<br />

Wstaję rano i maluję. Z przerwami oczywiście.<br />

Nie szukam inspiracji poprzez alkohol<br />

czy narkotyki, ale nie mam nic przeciwko<br />

nim. Każdy ma swoje własne sposoby. Nie<br />

znałem twórczości Terry’ego. Mogę tylko powiedzieć,<br />

że gratuluję sukcesu komercyjnego,<br />

ale to na tyle.<br />

Kolejna Twoja wystawa odbędzie sie w Alley Arts<br />

Centre w Strabane w Irlandii Północnej. Jak udało<br />

się ją zorganizować?<br />

Do Strabane wysłałem swoje zgłoszenie<br />

około pół roku temu. Zostało zaakceptowane.<br />

Ważnym atutem okazała się duża przestrzeń<br />

dwóch pomieszczeń galerii. Pozwala<br />

ona na pokazanie kilku moich pomysłów<br />

dużego formatu, płócien około 150 x 150 cm.<br />

Tak więc będzie to efekt mojej rocznej pracy.<br />

Tydzień przed wystawą będę podejmował<br />

decyzję, które obrazy pokażę, a które nie.<br />

A w jakich kolorach namalowałbyś swoją przyszłość?<br />

Zostawiłbym białe płótno.<br />

LINKkultura<br />

Ci cholerni<br />

cudzoziemcy<br />

DOBRA KSIĄŻKA<br />

Aleksandra Łojek-Magdziarz<br />

Niektórzy imigranci są już bardziej brytyjscy<br />

niż Brytyjczycy. W latach pięćdziesiątych<br />

krążył dowcip, że kiedy zaproponowano<br />

pewnemu przybyszowi z kontynentu naturalizację,<br />

ten obruszył się żywo i zapytał:<br />

„Teraz? Jak straciliśmy Indie?”.<br />

Robert Winder, autor kultowej już książki<br />

„Bloody Foreigners: The Story of Immigration<br />

to Britain”, opisuje fale imigracyjne do<br />

Wielkiej Brytanii i związane z tym zawirowania<br />

historyczno-społeczne na przestrzeni<br />

wieków. Twierdzi, że Brytyjczycy cierpią na<br />

rodzaj swoistej amnezji, gdy mają przyznać<br />

(a uczciwie powinni), że w ich żyłach płynie<br />

dużo krwi cudzoziemskiej.<br />

Wielka Brytania potrafi być jednocześnie<br />

bardzo przyjazna, jak i wroga przybyszom<br />

zza kanału. W 1914 roku lokalne brytyjskie<br />

pismo gastronomiczne zalecało, by Brytyjczycy<br />

nie zgadzali się na obsługę przez kelnerów<br />

niemieckich i austriackich. Ale z kolei<br />

wojenne bohaterstwo Polaków znajduje<br />

poczesne miejsce w książkach brytyjskich,<br />

chicken tikka masala stało się daniem narodowym,<br />

a większość lekarzy to byli mieszkańcy<br />

subkontynentu indyjskiego.<br />

Winder zastanawia się nad tym, kim właściwe<br />

jest Brytyjczyk. Najwyraźniej bowiem<br />

uważa, podobnie jak śp. laburzystka Gwyneth<br />

Dunwoody, że precyzyjne samookreślenie<br />

się narodowościowe jest niemożliwe.<br />

Dunwoody powiedziała kiedyś, że śmiać jej<br />

się chce, kiedy ktoś mówi, że jest Anglikiem.<br />

„Jak może tego dowieść?” – pytała. Wydaje<br />

się, że i Winder był rozbawiony, kiedy przygotowywał<br />

się do pisania tej książki – bo<br />

Wielka Brytania imigracją stoi.<br />

Robert Winder, Bloody Foreigners:<br />

The Story of Immigration to Britain<br />

(Cholerni cudzoziemcy: historia<br />

imigracji do Wielkiej Brytanii),<br />

Abacus 2007, cena £6.99


www.1stcontact.<strong>com</strong><br />

33933<br />

1 in 3 Poles are due a<br />

tax refund: Are you?<br />

For Polish employees<br />

Do you live and work in Northern Ireland?<br />

Would you like to get an extra £850*?<br />

Contact us now and check if you are due a refund.<br />

> We offer a no refund no fee service<br />

> Lowest Commissions<br />

0808 168 0514<br />

www.1stcontact.<strong>com</strong>/polishtax<br />

polishtax@1stcontact.<strong>com</strong><br />

Our average tax refund is £850. Claims may vary.<br />

> Claim online and save time<br />

> Process your claim efficiently<br />

PRZYJDŹ ZOBACZ SPRAWDŹ<br />

Zapraszamy<br />

do odwiedzenia<br />

polskiej hurtowni<br />

spożywczej<br />

w Preston<br />

Working Hours:<br />

Monday - Friday 8 a.m. - 6 p.m.<br />

Saturday - 8 a.m. - 2 p.m.<br />

Polish Food Distribution<br />

4-5 Eastham Street<br />

Preston PR1 7JD<br />

phone: 01772824509<br />

mobile: 07515149715<br />

www.ej-foods.<strong>com</strong><br />

e-<strong>mail</strong>: office@ej-foods.<strong>com</strong><br />

Sprowadzamy towar na indywidualne zamówienie


Piotr Miś,<br />

dziennikarz, prawnik.<br />

Wielbiciel historii,<br />

pieniędzy oraz płci<br />

przeciwnej. Z redakcją<br />

związany od początku<br />

powstania magazynu.<br />

Obecnie mieszka w<br />

rodzinnej Łodzi.<br />

www.linkpolska.<strong>com</strong><br />

anim doszło do wersalskiego przyjęcia, trzeba było<br />

ustalić, kto nań pojedzie. I tu leżał pies pogrzebany.<br />

Bo gdzie trzech Polaków, tam pięć poglądów na sprawę<br />

i każdy czuje się najstosowniejszy, aby w stroju galowym<br />

tudzież ślicznym reprezentować nasz kraj podczas obrad.<br />

W 1918 i 1919 roku zdarzyło się jednak coś absolutnie<br />

wyjątkowego. Wydarzenie to zasługuje na odnotowanie<br />

w annałach z użyciem złotej czcionki, nazywanie ulic,<br />

szkół, przedszkoli, zakoli rzek, kurzych ferm i wszystkiego<br />

co się da oraz na stawianie pomników. A przede<br />

wszystkim na przymusowe wytatuowanie na poselskich,<br />

rządowych oraz wszelkich władczych grzbietach. Doszło<br />

bowiem do WIELKIEJ ZGODY NARODOWEJ. Po tym,<br />

jak Józef Piłsudski powrócił z niewoli magdeburskiej,<br />

by objąć ster rządów, udało mu się pogodzić wszystkie<br />

opcje polityczne, aby grały w jednej orkiestrze dla dobra<br />

Najjaśniejszej Rzeczypospolitej. Przede wszystkim porozumiał<br />

się ze swym największym oponentem Romanem<br />

Dmowskim, a trzeba przyznać, że chłopaki się kategorycznie<br />

nie znosili. Oczywiście nie godzono się z komunistami,<br />

słusznie dedukując, że to żadna opcja polityczna,<br />

reprezentująca jakiś światopogląd. Ot, zwyczajny<br />

bat na Polaków. Ostatecznie pojechali wspomniany<br />

Roman Dmowski i Ignacy Paderewski oraz wielu zastępców,<br />

ekonomistów, doradców, ekspertów, czyli, nie przymierzając,<br />

iście dworska świta.<br />

Na konferencji ścierały się dwa stanowiska. Przychylne<br />

nam francuskie i amerykańskie oraz nieprzychylne angielskie.<br />

Francuzi dążyli do jak najdalej idącego osłabienia<br />

roli Niemiec, z którymi musieli się nieustannie<br />

zmagać w ciągu ostatnich 70 lat. Anglicy – przeciwnie,<br />

gardłowali za silnym krajem piwoszy, a co za tym<br />

idzie, za osłabionym państwem amatorów ziemniaków,<br />

czyli naszym. Na czele delegacji brytyjskiej stał premier<br />

David Lloyd George. Na nieszczęście wielki miłośnik<br />

Niemców i oponent nacji nadwiślańskiej. Poza<br />

twardym rachunkiem politycznym oraz interesami własnego<br />

kraju, gość nas zwyczajnie i z wzajemnością nie<br />

cierpiał. Bardzo, zresztą, delikatnie mówiąc. To dzięki<br />

jego wysiłkom, Gdańsk, zamiast rezydować wesoło<br />

w granicach II RP, stał się komicznym tworem pod nazwą<br />

Wolnego Miasta. Górny Śląsk musiał wykazać swą<br />

polskość zbrojnie podczas trzech tamtejszych powstań,<br />

bo jegomość ufał zapewnieniom nadreńskich piwoszy,<br />

że Ślązacy są Niemcami. Wschodnią granicę natomiast<br />

musieliśmy utrwalać dopiero w boju z Ukraińcami i później,<br />

goniąc kota Leninowi, który zamierzał „po trupie<br />

białej Polski” przejść ze swą armią na zachód. Trup jednak<br />

okazał się nad wyraz żywotny i popędził bolszewika,<br />

gdzie jego miejsce w efekcie Bitwy Warszawskiej. Należy<br />

jednak podkreślić, że Wielka Brytania była wówczas naszym<br />

sojusznikiem. Tyle że, co zrozumiałe, realizującym<br />

własne interesy i swoje spojrzenie na sprawy międzynarodowe.<br />

Na co współcześni Polacy powinni zwrócić<br />

baczniejszą uwagę. Zamiast polegać uparcie i wyłącznie<br />

LINKhistoria<br />

Niepodległość na galowo<br />

z<br />

Eleganckie towarzystwo w modnych wdziankach, pałacowe wnętrza i urodziwe dzierlatki obsługujące<br />

catering. W takiej aurze debatuje się, jak wiadomo, najlepiej. Dlatego konferencja pokojowa,<br />

która ugruntowała niepodległość Polski i ułożyła ład na kontynencie po pierwszej wojnie światowej,<br />

miała miejsce w podparyskim Wersalu. Z tego samego powodu, dla uczczenia tamtych czasów, 90<br />

lat później organizowany jest bal prezydentów na Zamku Królewskim w Warszawie.<br />

na przyjaciołach z UE i NATO kosztem samodzielnego<br />

wysiłku.<br />

Poza wszystkim jednak żaden z zachodnich polityków<br />

nie chciał nadmiernie osłabiać naszego berlińskiego sąsiada.<br />

W grę bowiem wchodziła niezmienna od lat, nieoceniona,<br />

kochana i sprzedajna dama, czyli forsa tudzież<br />

szmal. Wszyscy alianci handlowali stabilnością kontynentu<br />

z racji ogromnych powiązań z gospodarką pokonanych<br />

Niemiec. Co niespecjalnie zmieniło się do dzisiaj.<br />

Kiedy Sarkozy i Merkel głaskali rosyjskiego niedźwiedzia<br />

w osobach Miedwiediewa-Putina, niwecząc nadzieje<br />

Gruzinów na odważne stanowisko Europy, za plecami<br />

dało się słyszeć plusk ropy w „bałtyckiej rurze” i stukot<br />

kolejowych kół wiozących francuskie szampany dla rosyjskich<br />

oligarchów. Oczywiście i wówczas politycy mieli<br />

pełne usta frazesów na temat europejskiego „dobra publicznego”<br />

oraz „unikania zadrażnień z Niemcami” i ich<br />

rewanżyzmu. Efektem czego była jeszcze większa wojna<br />

światowa, której nie omieszkał wywołać Hitler za jedyne<br />

20 lat.<br />

A tymczasem przewlekłość i uciążliwość obrad wersalskich<br />

zmuszała uczestników do rozrywek cokolwiek<br />

nie dworskich. Nie kto inny, jak przedstawiciel<br />

Zjednoczonego Królestwa Lloyd George, sprowadził do<br />

Paryża swą wieloletnią kochankę Frances Stevenson.<br />

Pod przykrywką osobistej sekretarki, co jasne. Radziła<br />

sobie zresztą z ową funkcją świetnie. Znacznie usprawniając<br />

swemu Lloydowi biurową stronę konferencji.<br />

Brytyjska prasa od jakiegoś czasu rozpisuje tyrady na<br />

temat relacji premiera z ową damą, akcentując oczywiście<br />

wątek wielkiej skrywanej miłości, czułości i podobne<br />

dyrdymały. Przemilczając zazwyczaj inne, przejściowe,<br />

aczkolwiek nad wyraz liczne relacje premiera z przedstawicielkami<br />

urodziwej płci. Wieczna panna Stevenson<br />

pełniła natomiast funkcje nie tylko sekretarki, ale była<br />

zawsze na podorędziu i w pogotowiu w roli nie jedynie<br />

kancelaryjnej. Pod koniec życia, trzeba przyznać, po<br />

śmierci żony, Lloyd zdobył się na wielkoduszność, poślubiając<br />

mocno już wówczas leciwą oblubienicę. Podczas<br />

obrad była jednak w kwiecie wieku, urody oraz talentów<br />

biurowych.<br />

Mimo wszystkich animozji, zawiłości dyplomatycznych<br />

i trudności narodziła się w rezultacie Polska. Trwała w<br />

tym kształcie zaledwie dwadzieścia lat. Przyszło z nią na<br />

świat pokolenie Kolumbów. Swe przywiązanie do niepodległości<br />

udowodniło na polach bitew powstania warszawskiego,<br />

Monte Cassino, czy w bitwie o Anglię. Pokolenie,<br />

które przygotowało Polskę na trudne czasy sowieckie i<br />

pozwoliło przetrwać jej i nam wszystkim. Ludzie, z których<br />

warto brać przykład.<br />

Dzisiaj to my, w niepodległej Polsce, możemy w dziewięćdziesiątą<br />

rocznicę tamtych wydarzeń zorganizować<br />

uroczystość w pałacowej obwolucie. Przyjęcie na Zamku<br />

Królewskim w Warszawie z udziałem prezydentów innych<br />

niepodległych krain świata.<br />

November 2008 | listopad 2008 | 27


P<br />

P<br />

P<br />

P<br />

P niezawodny i bezpieczny system PRZESYŁANIA PIENIĘDZY<br />

PRZESYŁAJ NA KONTO PLN I GBP<br />

SZYBKOŚĆ, OSZCZĘDNOŚĆ, WYGODA, CZAS<br />

SPŁATY KREDYTU, OPŁATY ZA MIESZKANIE<br />

NASI AGENCI<br />

RACHUNKI i wiele innych<br />

Spędź Święta<br />

w domu<br />

Naszą ofertę promową między Irlandią a Europą można<br />

łączyć z atrakcyjną opcją podróży samochodem, co umożliwia<br />

zabranie ze sobą dowolnej ilości bagażu. Dzięki temu, Twoja<br />

podróż do domu na Święta może być szybsza i tańsza niż<br />

kiedykolwiek wcześniej.<br />

184 Lisburn Road, Belfast<br />

(polskie biuro Baltica)<br />

97 Cregagh Road, Belfast<br />

(polski sklep Bon Appetite)<br />

28 Upper Water Street, Newry<br />

(polski sklep Polonia)<br />

43 Darling Street, Enniskillen<br />

(polski sklep Orzeł)<br />

Market Square, Dungannon<br />

(polski sklep Polonia)<br />

www.easysend.pl<br />

<strong>Tel</strong>.: 028 90 296 296<br />

od<br />

£5<br />

Nowy sklep z polską żywnością w Belfaście<br />

Newtownards Rd<br />

Jak zwykle mamy najlepszy wybór<br />

towarów w konkurencyjnych cenach.<br />

Belfast /<br />

Dublin -<br />

Liverpool<br />

Zarezerwuj bilety na prom<br />

on-line już teraz!<br />

Zapoznaj się z warunkami<br />

sprzedaży biletów.<br />

Albertbridge Rd<br />

Ribble St<br />

Connswater St<br />

Connswater<br />

Shopping Centre<br />

Zapraszamy pod adres<br />

366 Newtownards Rd, Belfast<br />

(blisko Connswater Shopping Centre)<br />

Dover -<br />

Dunkerque<br />

Belfast / Dublin > Liverpool > Dover > Dunkierka


Wariacje listopadowe<br />

Maciej Przybycień,<br />

dziennikarz, redaktor,<br />

publicysta, absolwent<br />

polonistyki krakowskiej<br />

Akademii Pedagogicznej.<br />

Współpracował z<br />

telewizją BBC podczas<br />

tworzenia programu<br />

dokumentalnego dotyczącego<br />

środowisk<br />

polonijnych w Hull.<br />

Fot. Marta Juez<br />

www.linkpolska.<strong>com</strong><br />

„I ci, co zmarli lub co zginą z nami<br />

Bracia kamraci z drogi pod chmurami<br />

Spotka się nas na balu kupa luda<br />

Ech, jak zadudni niebieska tancbuda”<br />

Edward Stachura „Ballada dla Potęgowej”<br />

– Wybieramy się dzisiaj gdzieś? – zapytał Sowa.<br />

Paweł odłożył gitarę i zapatrzył się w ognisko. Niebieskie<br />

płomienie leniwie lizały omszałe bele drzewa. Dym unosił<br />

się prosto do nieba.<br />

– Jeszcze nie wiem. Myślałem, że pójdę na Hendriksa, ale<br />

byłem już kilka razy… – westchnął.<br />

Zerwał się lekutki wietrzyk. Płomień zatańczył niczym<br />

tancerka brzucha. Gwiazdy jak spłoszone zwierzęta z<br />

przerażeniem uciekały ze wzburzonej tafli jeziora. Uspokoiły<br />

się dopiero na nieboskłonie.<br />

– Mam ochotę na jakiś super old school. Myślałem o<br />

da Vincim… Słyszałem, że ma opowiadać dzisiaj o swoich<br />

projektach – powiedział Paweł, dorzucając do ogniska solidną<br />

szczapę. W niebo wzbił się wulkan iskier.<br />

– E tam da Vinci, chodźmy na Ciechowskiego albo Nalepę<br />

– rozochocił się Sowa. – Albo na Jamesa Browna… – przerwał,<br />

żeby odpalić papierosa. – Niektóre z tych imprez<br />

były naprawdę super – przekonywał. – Pamiętasz bibę u<br />

Janis Joplin… – znacząco trącił Pawła łokciem. – Chodźmy<br />

– nie dawał za wygraną. – Super było!<br />

– Nie mam dzisiaj ochoty na głośną muzykę, myślałem raczej<br />

o czymś spokojniejszym… Może jakiś Mozart albo Vivaldi<br />

– powiedział Paweł i zapatrzył się w ogień.<br />

Paweł umarł pierwszy, w 1993 roku. Przedawkował<br />

LINKfelieton<br />

heroinę. Byłem wtedy w pierwszej klasie liceum. Gówniarskie,<br />

ułańskie zabawy zakończyły się tragedią. Nie<br />

miał szczęścia i zapłacił za to najwyższą cenę. Był najlepszym<br />

gitarzystą, jakiego znałem. Zawsze miał przy sobie<br />

gitarę, był prawdziwym fascynatem tego instrumentu.<br />

Gdy umarł, przyjaciele zorganizowali koncert ku jego pamięci.<br />

Jednak w mieście dało się też słyszeć głosy, że to dobrze,<br />

że się „przekręcił” – jednego ćpuna mniej. Na pogrzebie<br />

był tłum ludzi; przyjaciele, koledzy, rodzina. Paweł był<br />

bardzo blady, obok niego leżała gitara.<br />

Sowa (Grzesiek) umarł prawie dziesięć lat później. Miał<br />

słabe serce, które nie wytrzymało mocnej grypy. Zasłabł w<br />

górach, na Przełęczy Magurskiej. Szedł właśnie do pracy<br />

– opiekował się i zarządzał schroniskiem na Magurze Małastowskiej.<br />

Sowa robił świetne tatuaże i sam był cały wytatuowany.<br />

Podobno z tego powodu nie przyjęto go w miejskim<br />

szpitalu. Ktoś stwierdził, że taki wytatuowany dziwak<br />

pewnie jest naćpany. Wysłali go do domu. Sowa był<br />

starszy, gdy umierał, Paweł odszedł, gdy miał dziewiętnaście<br />

lat.<br />

Przez chwilę milczeli. Grzesiek pociągnął solidnego łyka z<br />

niebiańskiej puszki.<br />

– To jak będzie? – zapytał.<br />

Paweł nie mógł się zdecydować. Nie miał specjalnie ochoty<br />

na kolejny koncert rockowy, słyszał już ich chyba z milion.<br />

Jesień nastrajała go melancholijnie, wyciszał się wtedy,<br />

wspominał. Jakiś czas temu zaczął rysować. Z drugiej<br />

strony nie chciał sprawić zawodu Grześkowi. Wstał, przeciągnął<br />

się, spojrzał na jezioro. Tafla wody niosła skądś<br />

odgłosy imprezy. Przestało wiać i tysiące gwiazd znów rozpoczęły<br />

przeglądanie się w granatowo-czarnej toni jeziora.<br />

Wydawało się, że gdyby nie majestatyczne pasmo górskie<br />

na drugim brzegu, woda i niebo połączyłyby się w bezkresną<br />

całość. Paweł westchnął i prawie automatycznie przejął<br />

skręconego przez Sowę jointa.<br />

– Na coś jednak trzeba się będzie zdecydować – stwierdził<br />

i spojrzał na Grześka. – Szkoda przesiedzieć taką pięknie<br />

rozpoczynającą się noc przy ognisku.<br />

– A może pójdziemy na Stonesów – Sowę wyraźnie nosiło.<br />

– Są Stonesi, żartujesz – Paweł wyrwał się z zadumy.<br />

– No wiesz, samolot, wypadek… – Grzesiek próbował zachować<br />

poważny wyraz twarzy. Nie udało się, po chwili tarzał<br />

się ze śmiechu. – No co ty, jaja sobie robię… – minęło<br />

sporo czasu zanim się uspokoił.<br />

Przez chwilę siedzieli i w milczeniu patrzyli w ogień. Co<br />

kilka sekund przechylali puszki i zamierali znowu. Gdyby<br />

nie ten minimalny ruch i ekwilibrystyczne pląsy ogni,<br />

wyglądaliby jak namalowani.<br />

– I feel good – zaryczał Sowa, brutalnie niszcząc panującą<br />

wokół ciszę. – Chodźmy na Browna… – po raz kolejny zaproponował.<br />

W jego głosie dało się wyczuć prośbę.<br />

– Wiesz co, ja to chyba jednak pójdę na tego da Vinciego –<br />

odpowiedział Paweł, wrzucając zgniecioną puszkę do niebiańskiego<br />

kosza.<br />

– Idę z tobą – bez zastanowienia odpowiedział Sowa. Od<br />

dawna byli przecież najlepszymi kumplami.<br />

Z oddali przyglądał im się mój dziadek. Uśmiechał się pod<br />

nosem, gdy zapinał mankiety koszuli. On też wychodzi<br />

wieczorem. Idzie posłuchać profesora Geremka. Ten wie<br />

najlepiej, co się teraz dzieje w Polsce.<br />

November 2008 | listopad 2008 | 29


LINKobok nas<br />

Aleksandra<br />

Łojek-Magdziarz,<br />

– redaktor naczelna<br />

magazynu „Link Polska”,<br />

iranistka, socjolożka<br />

i dziennikarka, pisze<br />

m.in. dla „The Guardian”.<br />

Okiem<br />

Nie jest tak, że tylko nam wolno bezlitośnie kpić z<br />

obcego<br />

innych narodowości i je krytykować. Obcokrajowcy<br />

mieszkający w Polsce postanowili przyjrzeć się<br />

nam równie wnikliwie, jak my im. I uwaga - uży-<br />

Założyciele bloga internetowego „Polandian” (www.<br />

polandian.wordpress.<strong>com</strong>) bardzo okrutnie i szczerze<br />

rozprawiają się z Polakami. Dlatego polski czytelnik musi<br />

się uzbroić w cierpliwość, bo twórcy – grupa obcokrajowców<br />

– analizują nas z bezwzględną wnikliwością wytrawnych<br />

badaczy obcych kultur.<br />

Między innymi Polandianie omawiają i w niektórych<br />

przypadkach dekonstruują mity, jakie obowiązują wśród<br />

przyjezdnych. Zgromadzono ich na stronie wiele: mit o<br />

urodzie Polek (zrelatywizowany – są bardzo zadbane i kobiece<br />

w sposób troszkę staroświecki, ale przez to bardzo<br />

atrakcyjny dla płci przeciwnej), o tym, że polscy kierowcy<br />

umieją jeździć (obalony), że Polacy dużo piją (obalony,<br />

najwięcej na świecie piją Australijczycy, Polacy nawet nie<br />

mieszczą się w pierwszej dziesiątce) czy, że w Polsce jest<br />

zawsze zimno (obalony, wreszcie wyjaśniono obcojęzycznym<br />

czytelnikom, że Polskę cechuje klimat umiarkowany<br />

wają sarkazmu.<br />

Aleksandra Łojek-Magdziarz<br />

z akcentem kontynentalnym – czyli gorące lata i mroźne<br />

zimy, coś, czego nas, Polaków, uczono w szkole) i bardzo<br />

biednie (już nie tak bardzo). Zdementowano także wyraźnie<br />

plotkę, że Polacy jedzą łabędzie, jak utrzymywały<br />

przez jakiś czas niektóre brytyjskie tabloidy.<br />

Kobiecość Polek<br />

Czas surferów... w Krakowie. Fot. Maciek Pelc<br />

„Polki bardziej dbają o siebie niż Francuzki, są szczupłe<br />

i mają piękne ciała” – wylicza Severin, 28-letni Francuz,<br />

który trzeci rok mieszka w Krakowie. Twierdzi, że zawsze<br />

i wszędzie jest w stanie rozpoznać Polkę po lekko wystających<br />

kościach policzkowych.<br />

Polandianie uważają, że stereotyp pięknej Polki wziął<br />

się z filmów szpiegowskich produkowanych na Zachodzie,<br />

w których zawsze obok głównego bohatera występowały<br />

kuszące reprezentantki krajów wschodnioeuropejskich,<br />

30 | listopad 2008 | November 2008 www.linkpolska.<strong>com</strong>


mówiące ze specyficznym akcentem. Niebezpieczne, dzikie,<br />

sprytne i ponętne. I tak w chłopięcych głowach powstało<br />

skojarzenie: piękno plus egzotyczny akcent równa<br />

się kobieta z krajów postkomunistycznych (i komunistycznych).<br />

Chłopcy dorośli, ale asocjacja pozostała.<br />

Hasan, brytyjski Pakistańczyk mieszkający w Londynie,<br />

powiedział kiedyś ze zdumieniem, że Polkom nie<br />

zdarza się wyjść po zakupy w dresie i bez makijażu. Co<br />

się gremialnie panom podoba. Ale Polandian dziwi, że w<br />

tym morzu subtelnie ślicznych kobiet przeciętny rodak<br />

zapytany o to, jaką Polkę uważa za kwintesencję piękna,<br />

odpowiada, że Dodę.<br />

Polak, auto i rondo<br />

Zaprzyjaźniony Austriak, który mieszkał w Polsce przez<br />

rok, wjeżdżając na kolejne rondo w Krakowie, powiedział<br />

w zadumie: „Mam wrażenie, że polscy budowniczy dróg<br />

mają zasadę: hej, pokomplikujmy trochę sprawy!”.<br />

Polandian, jak pisze jeden z twórców, szczególnie martwi<br />

znak drogowy z napisem: „Uwaga wypadki!”, na którym<br />

widać uderzaną przez samochód postać. Skwitowali<br />

go pytaniem: „Czy naprawdę potrzebujecie wskazówek<br />

przypominających, że nie powinno się wjeżdżać w ludzi?”.<br />

„Polacy jeżdzą w sposób szalony” – mówi Severin – „myślę,<br />

że wynika to z faktu, że teraz produkuje się mocniejsze<br />

auta i więcej ludzi je kupuje, więc pojawił się element<br />

popisywania się”.<br />

Kiedyś byłam świadkiem awantury drogowej – jeden<br />

pan zajechał drugiemu drogę, doszło do ostrej wymiany<br />

bardzo obraźliwych słów, a skończyło się... opluciem jednej<br />

z zaangażowanych stron. Pech chciał, że w samochodzie<br />

ze mną był zgorszony obcokrajowiec. Z przerażeniem<br />

myślałam, że to szkaradne zachowanie mogło mieć miejsce<br />

tylko u nas, ale parę lat później identyczną scenę zobaczyłam<br />

w Teksasie. Z tym, że miałam dodatkową świadomość,<br />

iż mogło skończyć się na strzelaninie.<br />

Emily z Montany, USA, łagodzi: „Nie sądzę, by Polacy<br />

gorzej jeździli od innych nacji. Kierowcy wszędzie bywają<br />

niegrzeczni, ja nie widzę żadnej różnicy między Amerykanami<br />

a Polakami w tej kwestii”.<br />

Upojenie administracyjne urzędnika<br />

Niestety polscy urzędnicy wciąż cierpią na przypadłość<br />

zwaną upojeniem administracyjnym, o którym pisał kiedyś<br />

Dostojewski, czyli chwilowe poczucie władzy zawieszające<br />

wszelkie zasady savoir-vivre’u. Polandianie jednak<br />

uważają, że nie jest to celowa niegrzeczność, choć stanowi<br />

szok kulturowy, ponieważ, słowami jednego z nich:<br />

„sytuacje, w których Polacy są nieuprzejmi i te, w których<br />

są uprzejmi nie korespondują z oczekiwaniami przeciętnego<br />

przybysza z Zachodu”. „Co ciekawe, poza urzędami<br />

ci sami ludzie mogą być wyjątkowo uprzejmi i serdeczni.<br />

Zapraszają do domu. Goszczą, gotują” – zauważa Severin.<br />

„Czasami maniery niektórych urzędników są porażające”<br />

– mówi Emily, która przechodzi teraz drogę przez mękę,<br />

czyli usiłuje załatwić wizę rezydencką – „zupełnie im nie<br />

zależy na petentach”.<br />

Kiedy Austriakowi ukradziono wszystkie felgi z auta<br />

(w dniu, kiedy miał wyjechać do Wiednia na służbowe spotkanie),<br />

zadzownił na policję i został natychmiast oskarżony<br />

o to, że sam sobie je ukradł, by odzyskać ubezpieczenie.<br />

„To jest o tyle dziwne, że ci ludzie dostają pensję, to nie<br />

jest praca charytatywna. Być może to kwestia stresu czy<br />

biurokracji” – rozważa Severin – „brakuje im też inicjatywy.<br />

Mówią stanowczo i niemiło: «Nie ma. Nie da się…»”.<br />

www.linkpolska.<strong>com</strong><br />

Polandianie podnoszą teorię, że dla Polaków niegrzeczność<br />

bywa rodzajem sztuki, która nas śmieszy i powołują<br />

się na fakt, że w polskich klasycznych komediach zawsze<br />

pojawia się element bardzo zabawnej impertynencji. I<br />

fakt. Nic mnie tak nie bawi, jak „Czego?” rzucane przez<br />

panie barmanki w filmach z lat osiemdziesiątych.<br />

Spokojnie spontaniczni<br />

Nie wiadomo natomiast, gdzie uplasować naszą emocjonalność.<br />

Nie reagujemy jak Włosi, ale nie jesteśmy też<br />

tak zamknięci w sobie jak Skandynawowie (jeśli wolno<br />

generalizować na podstawie stereotypów). Nie można nas<br />

zaklasyfikować ani do społeczeństw ciepłych ani zimnych<br />

(podział taki wprowadza socjolog, prof. Piotr Sztompka z<br />

UJ).<br />

Severin tłumaczył kiedyś grupie izraelskiej, która zabierała<br />

się właśnie do głośnego śpiewu na ulicy w czasie<br />

spaceru z Rynku Głównego do hotelu w Krakowie, że Polacy<br />

nie lubią tego typu zachowań. Nie z powodu rzekomego<br />

antysemityzmu, lecz z racji innej spontaniczności.<br />

Nasza słowiańska dusza szaleje albo w czterech ścianach,<br />

albo wśród znajomych. „Ludzie w Polsce są spontaniczni<br />

w sposób bardziej kontrolowany, są bardziej wstrzemięźliwi<br />

w reakcjach niż przedstawiciele «cieplejszych» kultur”<br />

– uważa.<br />

Przeżywamy emocje bardzo mocno, ale raczej w środku.<br />

Anglicy nazywają to „bottling up”. Syn pewnej Polki<br />

popełnił samobójstwo. Zaprzyjaźniona z nią Iranka długo<br />

nie mogła zaakceptować tego, w jaki sposób matka przeżywała<br />

tragiczne odejście. Bo nie rozpaczała, tylko zacięła<br />

się w sobie i ciężko pracowała. „Przecież powinna sobie<br />

poorać twarz paznokciami, płakać i rwać włosy z głowy” –<br />

powiedziała wstrząśnięta Iranka.<br />

Bieda?<br />

Przyjeżdżający do Polski oczekują szarości i komunistcznej<br />

achitektury, a także biedy. Spotkane w pubie londyńskim<br />

Brytyjki tłumaczyły, że sterotyp ten wynika z<br />

faktu, iż filmy o Polsce wyświetlane w telewizji zawsze<br />

pokazują przygarbione staruszeczki w chustach i konia z<br />

wozem. Tymczasem ostatni raz widziałam konia z wozem<br />

pod Zakopanem i cała jadąca autem rodzina przykleiła w<br />

fascynacji i zachwycie nosy do okien.<br />

„W porównaniu z Francją Polska jest biedna, to prawda,<br />

ale kiedy się tu wybierałem, miałem przed oczami obraz<br />

bardziej dramatyczny – że ludzie mało jedzą, nie mają<br />

pieniędzy na przyjemności, są zgrzebnie ubrani, nie ma<br />

mody. A widzę kolory, światła, dobrze ubranych ludzi” –<br />

opowiada Severin – „nie można, moim zdaniem, umrzeć<br />

w Polsce z głodu, a we Francji można, jedzenie jest dużo<br />

droższe”.<br />

„W Stanach wszystko zależy od miejsca. Bywa bardzo<br />

biednie i bogato. Kiedy jechałam do Polski, wiedziałam,<br />

czego się spodziewać i nie byłam niczym zaskoczona. Nie<br />

uważam, by była szczególnie biednym krajem” – mówi<br />

Emily.<br />

Zostać?<br />

Czy mogliby zostać w Polsce? „Ja musiałem tu przyjechać.<br />

Zakochałem się w Krakowie. Wezwał mnie” – powiedział<br />

Severin. „Zostać? Dlaczego nie?” – mówi z uśmiechem<br />

w głosie Emily.<br />

Polandianie przecież zostali. Mimo naszych absurdów.<br />

LINKobok nas<br />

November 2008 | listopad 2008 | 31


POLSKA „KOLEJ” RZECZY<br />

Polscy naukowcy w istotny sposób przyczynili<br />

się do rozwoju gospodarczego Peru.<br />

Wystarczy wspomnieć o kilku z nich, m.in.<br />

inż. Edwardzie Habichu (protoplaście pierwszej<br />

politechniki w Ameryce Łacińskiej), prof.<br />

Władysławie Folkierskim (dziekanie Wydziału<br />

Matematyki Narodowego Uniwersytetu św.<br />

Marka w Limie), Celestynie Kalinowskim<br />

(inicjatorze utworzenia największego peruwiańskiego<br />

parku narodowego – Manú),<br />

Elżbiecie Dzikowskiej i Tonym Haliku (duży<br />

udział w odkryciu Vilcabamby – ostatniej<br />

stolicy Inków). Od lat największym uznaniem<br />

cieszy się jednak Ernest Malinowski<br />

– bohater narodowy Peru (projektant i budowniczy<br />

kolei andyjskiej, najwyżej położonej<br />

na świecie normalnotorowej linii kolejowej),<br />

który własną piersią bronił zaprojektowanych<br />

przez siebie murów portu Callao<br />

przed inwazją Hiszpanów. W historii tego<br />

andyjskiego kraju zapisali się także studenci<br />

krakowskiej Akademii Górniczo-Hutniczej,<br />

którzy w maju 1981 roku odkryli najgłębszy<br />

kanion na świecie, kanion rzeki Colca.


LINKturystyka<br />

Tropem Inków<br />

tekst: Tomek Kurkowski<br />

zdjęcia: <strong>Aneta</strong> <strong>Patriak</strong>-Kurkowska<br />

Czarna strefa<br />

Peru nie daje się ująć w proste schematy.<br />

Z jednej strony od lat dzierży zaszczytne<br />

miano południowoamerykańskiego tygrysa<br />

gospodarczego, choć gołym okiem tego nie<br />

widać. Z drugiej strony w szalonym tempie<br />

rośnie czarna strefa, kwitnie nielegalny<br />

handel kokainą i przemyt gazu ziemnego z<br />

Boliwii. Nie brakuje też ludzi ubogich, żebraków,<br />

którzy stoją na ulicach, licząc na<br />

ofiarność wrzaskliwych turystów. Zwykle dotyczy<br />

to jednak ludzi starszych, którym brakuje<br />

sił, żeby dorobić coś „na boku”. Młodsze<br />

pokolenie nie ma z tym problemu - praca „na<br />

lewo” to ich żywioł. Dla nich poziom bezrobocia,<br />

który według oficjalnych statystyk sięga<br />

blisko 60 proc., to czysta iluzja. Zresztą każdy<br />

Peruwiańczyk to wie. Pracują tu wszyscy,<br />

nawet małe dzieci. Szacunek do pracy<br />

wyssali z mlekiem matki, już w kulturze<br />

inkaskiej praca była najwyższą wartością.<br />

Może właśnie dlatego imają się niemal każdego<br />

zajęcia i wciąż żywy pozostaje zawód<br />

pucybuta. Natkniemy się na nich na ulicach<br />

Limy, Arequipy i Cuzco. Są wszędzie.<br />

Opatuleni szmatami po sam czubek głowy,<br />

jakby skrywali przed nami prawdę o sobie.<br />

Niewielu z nich płaci podatki, nie ma tu<br />

takiego zwyczaju. Władze dają temu ciche<br />

przyzwolenie – wolą zajmować się napychaniem<br />

własnych kieszeni. Bo peruwiańska<br />

ryba psuje się od głowy. W listopadzie 2000<br />

roku w aferze skandalu (zarzut korupcji) z<br />

urzędem prezydenta pożegnał się syn japońskich<br />

emigrantów Alberto Fujimori. Do dziś<br />

nie ustają echa tamtej sprawy.<br />

Budowlana prowizorka<br />

Architektura Peru ma różne oblicza. W<br />

białym mieście Kordylierów, Arequipie, panuje<br />

prawdziwie kolonialny porządek. W<br />

Peru nie jest rajem na ziemi, choć Machu Picchu uchodzi<br />

za jeden z cudów świata. To kraj ujmująco pięknej przyrody,<br />

gdzie nikt nie uskarża się na swój ciężki los. Wszyscy cieszą<br />

się z tego, co mają. Na co dzień potomkowie Inków swoje<br />

nadzieje pokładają w Paca Mamie (Matce Ziemi). Ta bywa<br />

jednak kapryśna i regularnie raczy ich zimnym prądem<br />

Humboldta, El Nino i licznymi trzęsieniami ziemi.<br />

centrum miasta połyskuje świeżością fasada<br />

zabytkowego klasztoru św. Katarzyny<br />

(miasto znajduje się na liście dziedzictwa<br />

kulturowego UNESCO). Dużo gorsze wrażenie<br />

sprawia stołeczna Lima. Chaos komunikacyjny,<br />

wszechobecny zapach uryny i<br />

zalewająca ulice materia ludzka tworzą dość<br />

przygnębiający obraz. Miasto stworzone w<br />

XVI wieku przez słynnego Francisca Pizarra<br />

uchodzi za siedlisko wszelkiej maści przestępców.<br />

Ci żerują na naiwności turystów,<br />

którzy po zmroku wypuszczają się w miasto.<br />

Po zachodzie słońca nawet plac centralny,<br />

Plaza de Armas, przestaje być bezpieczny.<br />

Inaczej jest na prowincji. Tutaj życie toczy<br />

się wolniej. Nie ma realnych zagrożeń, choć<br />

łatwo zgubić się w gęstej pajęczynie uliczek.<br />

Stale zmienia się też topografia tych miejsc,<br />

na zgliszczach starych zabudowań wyrastają<br />

nowe konstrukcje. Wielkie połacie terenu<br />

ciągle zyskują nowych właścicieli, bez sygnatury<br />

notariusza, bez armii urzędników,<br />

całej masy pieczątek i opłat skarbowych.<br />

Własność nabywa się przez zasiedlenie. Tu<br />

nikt nikogo nie pyta o zgodę. Dlatego slumsy<br />

pęcznieją w oczach. Obrastają miasta<br />

jak drożdżowe ciasto, w którego wnętrzu<br />

kryje się społeczny zakalec – analfabetyzm<br />

i patologie. Pejzaż tych miejsc tworzą rzędy<br />

ponurych glinianych domków z wypalanej<br />

cegły. Po ulicach wałęsają się dziesiątki wygłodniałych<br />

i wychudłych psów. Tak dzieje<br />

się na przedmieściach Limy, tak też jest i<br />

w Puno. Zresztą Puno łudząco przypomina<br />

brazylijskie Rio de Janeiro – leży w dolinie<br />

otoczone wzgórzami, a z wysokości szczytów<br />

na miasto spogląda olbrzymia figura<br />

Chrystusa. Obowiązują proste zasady. Im<br />

wyższa partia, tym niższy status zasiedlającego.<br />

Dlatego biedota wyrusza wysoko w<br />

góry. Stamtąd łatwiej dojrzeć przepaść, jaka<br />

dzieli ich od bogaczy z dołu. Wielu z nich<br />

nigdy nie uda się pokonać tego dystansu.<br />

Utkną tu na lata, czasem na całe życie...<br />

Uparcie wić będą swoje rodzinne gniazdko,<br />

którego nigdy nie ukończą – to już prawie<br />

lokalna tradycja. Zabraknie im środków albo<br />

zapału. Zamieszkają bez okien i elewacji.<br />

Z dachów pokracznie wystawać będą druty<br />

zbrojeniowe w nadziei na kolejne piętro.<br />

Prowizorka i tymczasowość, oto peruwiańska<br />

rzeczywistość.<br />

Wyspy szczęścia<br />

Wczesnym porankiem nad brzegiem jeziora<br />

Titicaca delikatna bryza przynosi<br />

orzeźwienie. Ciemnoniebieskie lustro wody<br />

kryje przed nami pewien sekret. W jego<br />

otchłaniach Jacques-Yves Cousteau odkrył<br />

gigantyczną żabę, której waga może przekraczać<br />

nawet 2 kilogramy. Titicaca (najwyżej<br />

położone jezioro na świecie) leży na<br />

terytorium Peru (w 60 proc.) i Boliwii (w 40<br />

proc.). Złośliwi Peruwiańczycy wymyślili nawet<br />

dowcip, który przypisuje Boliwijczykom<br />

posiadanie tej drugiej, gorszej części jeziora,<br />

tzw. „caca” (po polsku „kaka”), co rodzi<br />

jednoznaczne skojarzenia. Jezioro to święte<br />

miejsce dla mieszkańców wysp Uros. Miejsce<br />

magiczne, troszkę nierealne dla nas – szczurów<br />

lądowych. Santa Maria, Huaca Huacani<br />

zawieszone są, jak mawiają tubylcy, między<br />

„wodą a niebem” – dwie spośród archipelagu<br />

przeszło 40 wysepek w całości wykonanych z<br />

totory. Trzciny porastającej okoliczne wody.<br />

Średnio co dwa tygodnie mieszkańcy Uros<br />

układają jej kolejną warstwę, by zapewnić<br />

sobie przetrwanie. Stąpanie po niej to dość<br />

osobliwe uczucie, które może budzić lekki<br />

niepokój, ale ten szybko ginie w szczerych<br />

uśmiechach gospodarzy. Znają oni demokratyczny<br />

porządek, mają nawet swojego<br />

prezydenta, który zarządza swoim ludem<br />

sprawiedliwie, choć nie znosi sprzeciwu. Z<br />

przejęciem tłumaczy, po co pija na co dzień<br />

www.linkpolska.<strong>com</strong> November 2008 | listopad 2008 | 33


Średnio co dwa tygodnie mieszkańcy wysp Uros dokładają kolejną<br />

warstwę trzciny, by zapewnić sobie stabilny grunt pod nogami<br />

krew padlinożernego kondora (głęboka wiara<br />

w jej lecznicze działanie) i jak radzi sobie<br />

z buntownikami (odcina się skrawek wyspy,<br />

na której zamieszkuje buntownik). Pęka też<br />

z dumy na myśl o ostatnim sukcesie miejscowych<br />

kobiet, które nie miały sobie równych<br />

w rozgrywkach siatkarskich. Wizyta nie<br />

kończy się na zdawkowej wymianie grzeczności.<br />

Mieszkańcy Uros mają w zanadrzu<br />

coś specjalnego i polskich turystów żegnają<br />

uroczystym „Sto lat” w naszym ojczystym<br />

języku.<br />

Uliczny galimatias<br />

Przez peruwiańskie pustkowia, stromymi<br />

zboczami Andów wije się jedna z najdłuższych<br />

dróg świata – słynna Panamericana.<br />

Autostrada Panamerykańska spinająca ze<br />

sobą obie Ameryki. Na tych wysokościach<br />

trudno obejść się bez koki – bogata w kalorie,<br />

święta roślina Inków przynosi poczucie<br />

ulgi. W międzyczasie ulicami peruwiańskich<br />

miast suną najmniejsze taksówki świata –<br />

koreańskie daewoo tico. Ich żółte maski połyskują<br />

na tle podstarzałych minibusików<br />

z Dalekiego Wschodu i darowanych przez<br />

rząd amerykański autobusów szkolnych,<br />

pamiętających czasy prezydenta Nixona.<br />

Tłok na ulicach i nieznośny nawyk trąbienia<br />

miejscowych kierowców daje się wszystkim<br />

we znaki. Głosy giną w kakofonii klaksonów.<br />

Prawo dżungli to chyba najlepsze określenie<br />

panujących tu zasad.<br />

Galapagos dla ubogich<br />

W pobliżu Paracas, kilka kilometrów w<br />

głąb Pacyfiku, z dala od oczu ciekawskich,<br />

swoje pióra na słońcu suszą kormorany i<br />

flamingi chilijskie. To Islas Ballestas zwane<br />

„wyspami Galapagos dla ubogich”. Na<br />

brzegach prężą swoje krągłości pingwiny<br />

Humboldta i lwy morskie. Tylko kondory<br />

budzą jeszcze ich czujność. Z godną pozazdroszczenia<br />

regularnością dostarczają narodowego<br />

produktu eksportowego – guano.<br />

Bogate w azot guano idealnie wtapia się w<br />

miejscowy krajobraz, niosąc po okolicy specyficzny<br />

nieprzyjemny zapach, wyczuwalny<br />

34 | listopad 2008 | November 2008<br />

W miejscowości Arequipa większość mieszkańców zajmuje się produkcją i sprzedażą<br />

wyrobów z wełny alpaki<br />

nawet w zagrodach farmerów, gdzie swobodnie<br />

wypasają się udomowione lamy, alpaki<br />

i wikunie. W zacienionych domostwach<br />

swoją kryjówkę znalazły też cui, tutejsze<br />

świnki morskie, które w smaku przypominają<br />

królika. W oddali na schodkowatych<br />

terasach uprawnych dojrzewają rzędy szparagów<br />

(największy producent na świecie) i<br />

karczochów (trzecie miejsce na świecie). Nie<br />

brakuje też lokalnych odmian ziemniaków i<br />

kukurydzy. Z tej drugiej pędzi się miejscowy<br />

rarytas, chichę, której zakwas powstaje w<br />

ustach bezzębnych mieszkanek Peru. Oprócz<br />

chichy można załapać się też na lokalną zagryzkę,<br />

uwędzoną skórkę z kurczaka. Lepiej<br />

ich nie spożywać przed lotem awionetką nad<br />

płaskowyżem Nazca. Dopiero z wysokości<br />

można dojrzeć tajemnicze linie (tzw. geoglify,<br />

m.in.: 40-metrowego pająka, kondora<br />

o przekroju 120 metrów, olbrzymią małpę<br />

z zakręconym ogonem), którym Erich von<br />

Däniken przypisuje pozaziemskie pochodzenie.<br />

Szwajcarski pisarz twierdzi, że mogą<br />

być one rodzajem znaków nawigacyjnych<br />

dla statków kosmicznych.<br />

Tajemnica<br />

zaginionego miasta<br />

Konduktor pociągu, który wąskimi torami<br />

ociężale wspina się w kierunku Machu<br />

Picchu, zachowuje nieprzyzwoicie kamienną<br />

twarz. Nie daje poznać po sobie, że trasa<br />

przejazdu odbywa się w nadzwyczajnej<br />

scenerii. Machu Picchu, zaginione miasto<br />

Inków, leży w bliskim sąsiedztwie amazońskiej<br />

dżungli. Wciśnięte w granitowe zbocza,<br />

pomiędzy dwiema górami Machu i Wayna<br />

Picchu (Stara i Młoda Góra). Troszkę wbrew<br />

siłom natury. Jego początków należy szukać<br />

w XV wieku. Prawdopodobnie tutaj rezydowały<br />

dziewice słońca, które niosły rozkosz<br />

głównemu Ince, podczas jego licznych podróży<br />

po kraju. Machu Picchu uchowało się tylko<br />

dlatego, że skutecznie ukryło swe wdzięki<br />

przed hiszpańską konkwistą. Jakimś cudem<br />

oparło się też chciwym vaqueros (złodziejom<br />

grobowców). Dopiero na początku XX wieku<br />

padło łupem amerykańskiego uczonego<br />

Hirama Binghama, który przywłaszczył<br />

sobie część jego bogactwa. Kto wie, czy dzisiejszą<br />

formą odwetu (jak na ironię właścicielami<br />

linii kolejowej na Machu Picchu<br />

nie są Peruwiańczycy a Chilijczycy) nie są<br />

skandalicznie wysokie ceny biletów – koszt<br />

w obie strony dla jednej osoby to 80 dolarów.<br />

Widok ze szczytu Machu Picchu wart jest<br />

jednak każdych pieniędzy.<br />

VADEMECUM<br />

PODRÓŻNIKA<br />

PRZELOT – 13-godzinny przelot liniami KLM<br />

z Amsterdamu do Limy i z powrotem to koszt średnio<br />

3,5 – 4 tys. złotych na osobę. Do tego dochodzi<br />

lokalny podatek lotniczy, płatny przy wyjeździe<br />

– 45 dolarów od osoby.<br />

NOCLEGI – Cena za pokój 2-osobowy w 3-gwiazdkowym<br />

hotelu w centrum peruwiańskich miast wynosi<br />

średnio 70 dolarów (1 dolar to równowartość<br />

3 soli peruwiańskich), na prowincji ceny są relatywnie<br />

niższe, w zależności od otoczenia i standardu.<br />

JEDZENIE – Kuchnia peruwiańska obfituje w potrawy<br />

mięsne (szczególnie z kurczaka, lamy i świnki<br />

morskiej), które w zasadzie dostępne są tylko dla<br />

turystów (Peruwiańczyków nie stać na taki wydatek)<br />

i owoce morza (krewetki, ostrygi w sosie sauvignon).<br />

Popularne jest sawiche – wykonane z białej<br />

surowej ryby, z dodatkiem soku z limonki. W menu<br />

śniadaniowym króluje jajecznica i cała masa owoców<br />

(pomarańcze, ananasy, mango, papaje, arbuzy).<br />

Ze względu na duże wysokości nie zaleca się<br />

jednak jadać zbyt często i zbyt obficie.<br />

WIZY I SZCZEPIENIA – Obywatele polscy udający<br />

się do Peru w celach turystycznych (pobyt do<br />

90 dni) oraz podróżujący tranzytem są zwolnieni z<br />

obowiązku wizowego, szczepienia też nie są obowiązkowe,<br />

ale zaleca się zaszczepić na żółtaczkę i<br />

żółtą febrę (zwłaszcza, jeśli planujemy odbyć wyprawę<br />

w głąb Amazonii).<br />

Czy wiesz, że...?<br />

Peru to największy producent kokainy – zaspokaja 35<br />

proc. światowego zapotrzebowania na ten narkotyk.<br />

Autostrada Panamerykańska biegnie od kręgu polarnego<br />

na Alasce do miasta Ushuaia w Argentynie na<br />

długości przeszło 25 tysięcy kilometrów.<br />

Większość mieszkańców wysp Uros (80 proc.) posiada<br />

tę samą grupę krwi. Legenda głosi, że posiadają<br />

oni tzw. czarną krew zawierającą dwa razy więcej czerwonych<br />

krwinek niż zwykle, co pozwala im przetrwać<br />

mroźne noce.<br />

Cena naturalnego swetra z alpaki (bez domieszek)<br />

może sięgać nawet 500 – 600 dolarów.<br />

W wielu peruwiańskich miastach istnieje problem z<br />

wymianą funtów brytyjskich, kantory nastawione są<br />

przede wszystkim na dolary i euro.<br />

Zaskakujące są pojemności tutejszych butelek cocacoli,<br />

np. 1,75 albo 2,25 litra.<br />

www.linkpolska.<strong>com</strong>


Sport w służbie bogów<br />

„Zawsze chciałem być gwiazdą. Odkryłem sumo, więc pojechałem do<br />

Tokio. To był mój prywatny American Dream” – wyznaje Musashimaru,<br />

emerytowany sumotori rodem z Hawajów. W zakamarkach jego 238-kilogramowego<br />

ciała kryje się dusza małego chłopca. Nie przestał marzyć o<br />

potędze sumo. Tymczasem sport ten dostał poważnej zadyszki, widać już<br />

nawet pierwsze oznaki choroby.<br />

Szczypta tradycji<br />

Musashimaru nie boi się ostrych słów. W sumo osiągnął wszystko<br />

– był Yokozuną, gladiatorem z ponad tysiącem zwycięskich walk<br />

na koncie. Dziś jako emeryt szkoli pokolenie swoich następców. Wie,<br />

że coraz mniej mieszkańców Kraju Kwitnącej Wiśni garnie się do<br />

sumo. „Większości brakuje dziś odwagi do walki” – kwituje. Sumo,<br />

które do niedawna było w Japonii sportem numer jeden, stacza się<br />

po równi pochyłej. Przegrywa w starciu z baseballem i piłką nożną.<br />

„Przychodzi teraz mniej widzów. Ale dbamy o jak najlepszą obsługę”<br />

– tłumaczy jeden z organizatorów turniejów. Bo sumo to coś więcej<br />

niż sport – to narodowe dziedzictwo, religijny obrządek pełen rytuałów<br />

zaczerpniętych z wierzeń shinto. To prastara japońska tradycja,<br />

która sięga VIII wieku n.e. Trenerzy trzymają krótko swoich wychowanków.<br />

Pozostają wierni prostej filozofii, która zakłada, że litość<br />

osłabia, jest zniewagą, usprawiedliwieniem słabości, dowodem, że<br />

nie trenuje się dostatecznie mocno. Może dlatego w beya (sali treningowej)<br />

słychać tylko dwa słowa: arigato (czyli „dziękuję”) i hai (czyli<br />

„tak”). Zawodnicy bez mrugnięcia okiem obijają swe głowy bambusowym<br />

kijem – tak od wieków buduje się wytrzymałość<br />

„Mongoł Asashoryu, w<br />

dosłownym tłumaczeniu<br />

«Błękitny Smok Poranka»,<br />

po walce potrafi<br />

naubliżać sędziemu<br />

i wytargać swojego rywala<br />

za włosy”<br />

www.linkpolska.<strong>com</strong><br />

Zdeptane świętości<br />

Sumo powoli schodzi do podziemia.<br />

Nigdy wcześniej tak nisko<br />

nie upadł etos prawdziwego<br />

sumotori (zawodnika sumo).<br />

„Dzisiaj młodzi na zewnątrz noszą<br />

nawet farbowane włosy. Nie interesuje<br />

ich szacunek. Nie wiedzą<br />

już, co to hierarchia i jak należy<br />

Tomek Kurkowski<br />

LINKsport<br />

się kłaniać” – mówi Tokonaka, fryzjer, który od 27 lat strzyże zawodników<br />

sumo. Nawet starsi sumotori depczą dotychczasowe świętości.<br />

Mongoł Asashoryu, w dosłownym tłumaczeniu „Błękitny Smok<br />

Poranka”, po walce potrafi naubliżać sędziemu i wytargać swojego<br />

rywala za włosy. Dla Japończyków to świętokradztwo i zniewaga. To<br />

jak dla muzułmanina wejście w butach do meczetu z talerzem wieprzowiny.<br />

Asashoryu nie przebiera w słowach: „Japończykom zbyt<br />

dobrze się dziś powodzi, brakuje im serca”. Sumo brakuje odpowiedniej<br />

promocji w mediach, zwłaszcza, że na igrzyskach olimpijskich<br />

sumo pozostaje wciąż wielkim nieobecnym. Nie ma wyspecjalizowanych<br />

agencji, które mogłyby zająć się kompleksową sprzedażą biletów.<br />

Choćby na te główne imprezy sezonu – 6 turniejów Basho odbywających<br />

się w każdym nieparzystym miesiącu w roku – zawsze w<br />

niedzielę.<br />

Alfabet sumotori<br />

Sumo przypomina nieco zapasy, choć różnice widać gołym okiem.<br />

W zasadzie jego reguły są dziecinnie proste. Walka odbywa się na<br />

dohyo – okrągłym podium o wysokości 34 – 60 centymetrów, pokrytym<br />

mieszaniną glinki i piachu. Wielkość areny wyznaczają wiązki słomy<br />

ryżowej, które tworzą okrąg o średnicy 4,55 metra. Zwycięża ten<br />

rikishi (inne określenie sumotori), który skutecznie wypchnie swojego<br />

przeciwnika poza wspomniany okrąg lub doprowadzi do tego, by rywal<br />

dotknął dohyo inną częścią ciała niż stopa. Sama walka zwykle trwa<br />

kilka sekund. Wszystko zależy od zastosowanej techniki – Japoński<br />

Związek Sumo (Nihon Sumo Kyokai) doliczył się 82 zwycięskich<br />

chwytów. Najpopularniejszą techniką jest yorikiri, które polega na<br />

silnym uchwycie jedwabnego pasa przeciwnika zwanego mawashi<br />

(to jedyna rzecz, która okrywa ciało rikishi) i wypchnięciu go poza<br />

dohyo. Wszelkie nieprawidłowości podczas walki wychwytuje sędzia<br />

ringowy. To on stoi na straży sztywnych reguł sumo. Bez wahania<br />

dyskwalifikuje sumotori za niedozwolone zagrania: próbę duszenia<br />

zawodnika, uderzania go pięścią, ciągnięcia za włosy bądź kopania<br />

w tułów. Zabrania też chwytów za pionową część mawashi, które<br />

misternie oplata miejsca intymne zawodników. Mawashi łudząco<br />

przypominają damskie stringi, tyle że są od nich dużo masywniejsze<br />

i trwalsze. No i, rzecz jasna, nie budzą tyle emocji.<br />

Bogaty rytuał sumo<br />

Dohyo (kolisty ring) to wciąż święte miejsce<br />

dla rikishi. Nim wejdą na dohyo, zgodnie z<br />

tradycją shinto, rzucają przed siebie garść<br />

soli i wykonują gest oczyszczenia. W ten<br />

sposób odpędzają złe moce i oczyszczają<br />

arenę walki, prosząc bogów o ochronę<br />

przed ranami. Chwilę przedtem odbywa się<br />

nie mniej ceremonialne tzw. dohyo iri, czyli<br />

wejście na dohyo, będące rodzajem przysięgi<br />

honorowej składanej bogom. Przed samą<br />

walką zawodnicy stają po obu stronach<br />

ringu i wykonują shiko (rytualne deptanie<br />

złych mocy, zwykle poprzez unoszenie do<br />

góry mawashi). Płuczą też usta specjalną<br />

wodą, zwaną chikara mizu – „wodą siły”, dla<br />

oczyszczenia. Przeciwnicy wycierają usta i<br />

górną część ciała papierem. Potem wszyscy<br />

klaszczą w dłonie, dzięki czemu zwracają na<br />

siebie uwagę bóstw i unoszą do góry ramiona<br />

– to dowód, że nie są uzbrojeni. Na okrzyk<br />

sędziego pochylają się, opierają pięści na<br />

specjalnie namalowanych liniach i spoglądają<br />

sobie w oczy (pozycja shikiri). Zaczyna się<br />

wojna psychologiczna.


KANCELARIA PRAWNA MSM<br />

USŁUGI PRAWNE DOSTĘPNE W JĘZYKU POLSKIM<br />

Pierwsza konsultacja prawna za darmo<br />

POMOC PRAWNA W NASTĘPUJĄCYCH<br />

DZIEDZINACH PRAWA<br />

Prawo cywilne<br />

Prawo rodzinne<br />

Prawo karne<br />

Prawa człowieka<br />

Prawo pracy<br />

Sprzedaż, kupno domów<br />

oraz umowy dotyczące kredytów hipotecznych<br />

BEZPŁATNA LINIA: 0800 7836490<br />

24-GODZINNA USŁUGA - ADWOKAT NA WEZWANIE<br />

W PRZYPADKU ZATRZYMANIA PRZEZ POLICJĘ<br />

Nasze biura znajdują się na terenie:<br />

Belfastu, Lisburn oraz Omagh<br />

Kontakt: Judyta Steliga, tel.: 028 9032 1409<br />

POLSKIE DELI<br />

Nowo otwarty polski sklep w Belfaście!<br />

Szeroki wybór produktów różnych firm<br />

Atrakcyjne ceny!<br />

- chleb za jedyne £0,89<br />

- wędliny od £1<br />

- nabiał<br />

- soki<br />

- słodycze<br />

- i wiele innych artykułów spożywczych<br />

- gazety<br />

- odżywki dla sportowców<br />

Ponadto oferujemy<br />

przelewy pieniężne od £5!<br />

ZAJRZYJ DO NAS! ZAWSZE ŚWIEŻA KAWA<br />

I MIŁA OBSŁUGA GWARANTOWANA!<br />

SPOTKAJMY SIĘ W<br />

CAFÈ POLSKA<br />

CAFÉ POLSKA<br />

W naszej kawiarni możesz<br />

Adres:<br />

120 Lisburn Road<br />

Belfast BT9 6AH<br />

Godziny otwarcia:<br />

pon. - ndz. 9:00 - 22:00<br />

Kancelaria Prawna<br />

Reavey & Company<br />

Solicitors<br />

oferuje swoje usługi prawne<br />

w języku polskim<br />

Więcej informacji znajdziesz na Naszej<br />

stronie internetowej:<br />

www.reavey-ni.<strong>com</strong>/polish<br />

Oferujemy usługi tłumacza.<br />

Polaków niemówiacych po angielsku prosimy o wysłanie<br />

e-<strong>mail</strong>a na info@reavey-ni.<strong>com</strong>, Polaków władających<br />

językiem angielskim w stopniu komunikatywnym<br />

prosimy o telefon pod numer:<br />

a zjeść na ciepło m.in.:<br />

- polskie pierogi<br />

- zupy<br />

a wypić polską kawę<br />

a zjeść świeże kanapki i polskie ciasto!<br />

a skorzystać z Internetu – jedyne £1.50/godzina i dzwonić<br />

do Polski przez Skype za darmo!<br />

•tel.: 028 90 860335 (Newtownabbey)<br />

•tel.: 028 93 355535 (Carrickfergus)<br />

Chcesz wiedzieć więcej?<br />

Przyjdź do nas lub skontaktuj się<br />

z Mariuszem (informacje w języku polskim)<br />

<strong>Tel</strong>.: 02890681913<br />

E-<strong>mail</strong>: toto100@wp.pl


O (za)duchu praw<br />

Światem rządzi nie tylko fizyka, ale i inne prawa. Prawa te<br />

opisują jawną bezczelność świata materialnego i głupotę<br />

człowieka oraz zdejmują z niego odpowiedzialność za swoje<br />

czyny. To bardzo miła świadomość.<br />

Czy zauważyli Państwo, że kiedy dumni z siebie, po długich kalkukacjach,<br />

wybierzemy jedną z kilku kolejek do automatu z biletami,<br />

z pewnością wszystkie inne kolejki będą, od tej pory, posuwać się<br />

znacznie szybciej? Kiedy przyjdziemy o czasie na autobus, ten nie<br />

przyjedzie wcale lub się spóźni (rzecz szczególnie aktualna w Londynie<br />

– nie tylko autobus spóźni się dramatycznie, ale pojawi się w<br />

towarzystwie stada sobie podobnych o tym samym numerze)? Nie<br />

jest to nasza wina. Za ten stan rzeczy można obwinić rozmaite prawa<br />

rządzące tym światem.<br />

Ponad 50 lat temu amerykański inżynier Murphy, jak podają źródła,<br />

który testował opracowane przez siebie urządzenie mierzące<br />

przyspieszenie konstrukcji używanej przy testach wytrzymałości<br />

aut, po nieudanej próbie zrzucił winę na swojego asystenta. Powiedział<br />

wtedy: „Jeśli jest jakiś sposób, by ten facet coś zepsuł, to on go<br />

odkryje”. Albo, jak mówią inne źródła: „Jeśli istnieją dwa sposoby<br />

wykonania pracy i jeden z nich kończy się klęską, ktoś wybierze właśnie<br />

ten”. To pierwsze prawo Murphy’ego.<br />

Los urzędnika<br />

Siadasz przed komputerem. Włączasz. Piszesz ważny tekst do<br />

„Linka”, bo jesteś jego dziennikarzem. Wisi ci nad głową termin<br />

ostateczny, szefowa i drążą cię od wewnątrz wyrzuty sumienia. Wtedy<br />

cała twoja praca zostaje cudownym sposobem skasowana, choć<br />

nie robiłeś nic w tym kierunku. Nie rozlałeś kawy, nie przycisnąłeś<br />

niczego niewłaściwego. Dlaczego? Bo prawo Belindy mówi, że:<br />

„Prawdopodobieństwo awarii komputera jest wprost proporcjonalne<br />

do ważności dokumentu, nad którym pracujesz”. Oczywiście. Ale ty<br />

tego nie wiesz. Łudzisz się, że odzyskasz dokument, więc resetujesz<br />

komputer, starasz się, wariujesz, osiągasz szczyty intelektualne jak<br />

na nie-informatyka, szukając rozwiązań, sprawdzasz wirusy. Tymczasem<br />

„Dla komputera nie ma rzeczy niemożliwych z wyjątkiej tej,<br />

której od niego wymagamy” oraz „Masz zawsze o jeden wirus więcej<br />

niż sądzisz”. W rozpaczy wołasz fachowca, który „nadciąga melancholijnie”<br />

po dwóch tygodniach, jak pisał J. Fedorowicz. I wtedy<br />

komputer zmartwychwstaje, bo jedno z praw Murphy’ego mówi, że:<br />

„Zepsute urządzenie zaczyna działać znakomicie, kiedy pojawia się<br />

mechanik”.<br />

Los korporacyjny<br />

Pan Zbigniew dostaje wspaniałą pracę, zgodną ze swoimi umiejętnościami<br />

i wykształceniem. Jest wybitnym tłumaczem. Tłumaczy<br />

pięknie, wszechstronnie, z natchnieniem (poza dokumentami<br />

prawniczymi, których z natchnieniem tłumaczyć się nie da, o czym<br />

Zbigniew wie, naturalnie, bo jest wybitny). Szef biura tłumaczeń to<br />

docenia. W uznaniu promuje Zbigniewa i Zbigniew staje się szefem<br />

tłumaczy. Nadzoruje jakość przekładu, więc sam nie musi tłumaczyć,<br />

jeno szlifować, co napisali inni, więc Zbigniew może rozwinąć skrzydła<br />

i jest szczęśliwy. I nadchodzi katastrofa. Po pół roku wniebowzięty<br />

szef awansuje Zbigniewa na kierownika działu, odpowiedzialnego<br />

za zarządzanie personelem. Zbigniew dostaje zespół tłumaczy, sekretarzy<br />

redakcji, korektę do zarządzania. I okazuje się, że Zbigniew<br />

jest aspołecznym, zlęknionym psychopatą, który nie umie współpracować<br />

z ludźmi. Zbigniew zatem nie awansuje dalej, bo jest kiepskim<br />

szefem – zostanie do końca swojego życia albo firmy na tym stanowisku.<br />

Bo zasada Petera głosi, że: „W hierarchii każdy awansuje aż do<br />

osiągnięcia swojego stopnia niekompetencji”.<br />

www.linkpolska.<strong>com</strong><br />

Aleksandra Łojek-Magdziarz<br />

Los studenta<br />

LINKcafé<br />

Życie studenckie, a zwłaszcza czas egzaminów, również doczekały<br />

się podobnych regulacji. Kiedy lat temu sto zdawałam egzamin z<br />

łaciny, którą uwielbiałam, nie nauczyłam się jedynie liczebników, bo<br />

uznałam, że ich stopień skomplikowania mnie intelektualnie przerasta.<br />

I oczywiście na egzaminie pierwsze pytanie, jakie padło, dotyczyło<br />

liczebników, zgodnie z prawem egzaminu Preschera: „Jeśli nie<br />

znasz odpowiedzi, to ktoś zada ci pytanie”. Gdy student zapragnie<br />

zgłębić jakąś kwestię i postanowi pójść do najbliższej biblioteki akademickiej<br />

po dzieło naukowe, z pewnością to, czego szuka, w niej<br />

się nie znajdzie, jak głosi aksjomat bibliotek Hansena. Pisząc esej,<br />

przypomni sobie wspaniały cytat, który piękną klamrą zamknąłby<br />

całość... ale nie będzie mógł sobie przypomnieć jego pochodzenia, ponieważ:<br />

„Najwartościowszy jest cytat, którego źródła nie potrafisz<br />

ustalić” (prawo poszukiwań prawnych Dragana). Zatem nie będzie<br />

mógł z niego skorzystać.<br />

Los komisji (np. śledczych)<br />

Ilustracja: Sam Brown / www.explodingdog.<strong>com</strong><br />

Wydawać by się mogło, ze komisje mają na celu wyjaśnienie pewnych<br />

zagmatwanych, niejasnych spraw. Oczywiście Polakowi trudno<br />

w to uwierzyć i słusznie, bo nic bardziej mylącego. Komentarz Kennedy’ego<br />

do funkcjonowania komisji mówi, że: „Najprostszy problem<br />

stanie się nierozwiązalny, jeśli tylko poświęci mu się dostatecznie<br />

wiele spotkań dyskusyjnych”, a komentarz Kirby’ego, że: „Komisja<br />

to jedyna znana forma życia o dwunastu żołądkach, za to bez mózgu”.<br />

Wynika to być może z faktu, jaki opisuje paradoks Abilene’a:<br />

„W grupie ludzie są skłonni akceptować działania, które każdy z nich<br />

oddzielnie uznałby za idiotyczne”. Nic więc dziwnego, że wyniki działań<br />

rozmaitych komisji, o których do niedawna pisały gazety, nie są<br />

nikomu znane.<br />

Po zapoznaniu się z prawami, regułami i paradoksami można z<br />

lekkim sercem nie przejmować się już niczym, bo wszystko rozgrywa<br />

się zawsze poza nami. Tym bardziej, że, jak głosi komentarz Turnera:<br />

„Wszystko jest sensowne, dopóki nie zaczniesz się nad tym<br />

zastanawiać”.<br />

Twierdzenie Sullivana: „Sztuczna inteligencja nie ma<br />

szans z naturalną głupotą”.<br />

Prawo dynamiki telefonów Gillette’a: „<strong>Tel</strong>efon, na który<br />

czekałeś, dzwoni w minutę po twoim wyjściu z biura”.<br />

Reguła zegara wewnętrznego: „Żadnego dokumentu<br />

nie można przestudiować dokładnie po godzinie 16:40<br />

w piątek”.


LINKcafé<br />

Helena Kubajczyk<br />

jest absolwentką<br />

Akademii Sztuk<br />

Pięknych w Poznaniu.<br />

Wielbicielka sztuki<br />

wszelakiej, również<br />

kulinarnej. Obecnie<br />

mieszka w Poznaniu.<br />

Składniki:<br />

85 g miękkiego masła na ciasto<br />

1 żółtko<br />

¼ łyżeczki soli<br />

165 g mąki<br />

4 - 5 łyżek zimnej wody<br />

100 g masła na karmel<br />

185 g cukru<br />

10 jabłek (około)<br />

TARTA TATIN<br />

COŚ NA POCIESZENIE DLA TYCH ŹLE ZNOSZĄCYCH CHŁÓD JESIENI<br />

Powinny być ciasno upchane.<br />

Następnie z pozostałego cukru i<br />

masła robimy karmel. Smażymy<br />

w garnku, najlepiej o grubym<br />

dnie. Chodzi o to, by cukier smażył<br />

się równomiernie na całej powierzchni.<br />

Ważne przy robieniu<br />

karmelu jest to, aby zapobiec jego<br />

spaleniu się. Gdy karmel się rozgrzewa,<br />

ciemnieje. Powinien być<br />

złoto-brązowy.<br />

Wrzący karmel wylewamy błyskawicznie<br />

do formy, w miarę równomiernie<br />

rozprowadzając po powierzchni.<br />

Na wierzch układamy<br />

ponownie jabłka, jak uprzednio.<br />

Schłodzone ciasto rozwałkowujemy<br />

na kształt koła nieco większego<br />

od formy. Przykrywamy jabłka<br />

ciastem, ciasno upychając brzegi.<br />

Fot. H. Kubajczyk<br />

Kiedy za oknem pada, a w perspektywie weekendu jedynym rozwiązaniem jest siedzenie w domu,<br />

polecam miło spędzić czas na pichceniu czegoś szybkiego, smacznego i naprawdę słodkiego<br />

- tarty jabłkowej - tarty Tatin.<br />

Ciasto na tartę zagniatamy,<br />

mieszając na stolnicy bądź blacie<br />

masło, mąkę, żółtko, sól, wodę.<br />

Wygodniej będzie najpierw masło<br />

z mąką posiekać nożem, po czym<br />

wraz z resztą składników porządnie<br />

wyrabiamy ciasto, by wszystko<br />

połączyło się w gładką masę.<br />

Kulę ciasta lekko spłaszczamy i w<br />

folii spożywczej schładzamy przez<br />

pół godziny w lodówce. Jabłka należy<br />

obrać i po przecięciu na pół<br />

wydrążyć z gniazd nasiennych.<br />

Niezbędna w przygotowaniu będzie<br />

forma na tarty, płaska okrągła<br />

i ceramiczna. Obrane i wydrążone<br />

połówki jabłek wkładamy do<br />

formy na ciasto (przeciętymi stronami<br />

do góry), by upewnić się,<br />

czy jest ich wystarczająca ilość.<br />

HEY w Londynie<br />

16.11.2008<br />

King’s Cross Scala<br />

(275 Pentonville Road, London N1 9NL)<br />

Godz. 18:30<br />

Bilety<br />

Przedsprzedaż: £17.00<br />

on-line: www.ticketweb.co.uk<br />

38 | listopad Koncert 2008 | November zespołu 2008 HEY w Londynie pod patronatem<br />

Pieczemy około godziny w temperaturze<br />

180 stopni Celsjusza.<br />

Ciasto powinno się zrumienić.<br />

Po upieczeniu ciasto wykładamy<br />

na talerz do góry nogami tak,<br />

by jabłka znalazły się na wierzchu.<br />

Serwowane na gorąco z bitą<br />

śmietaną bądź lodami i np.<br />

wiśniową, własnoręcznie robioną,<br />

konfiturą powali niejedną<br />

teściową.<br />

WAŻNE: Przy wyborze jabłek radzę<br />

kierować się tym, by były<br />

twarde, wtedy po upieczeniu zachowają<br />

nadal swój kształt, i raczej<br />

mało słodkie, by wraz z karmelem<br />

nas nie przesłodziło.<br />

Wygraj wejściówkę na koncert!<br />

Odwiedź www.linkpolska.<strong>com</strong>


Firma POLSMAK<br />

Unit 33 Jamestown Business Park<br />

Jamestown Road<br />

Dublin 11<br />

<strong>Tel</strong>.: 018341147<br />

Fax: 018341043<br />

Najw iększa w Dublinie oferta polskich produktów<br />

Atrakcyjne ceny * Bezpłatny transport na terenie całej Irlandii<br />

Miła i fachowa obsługa klienta<br />

Sklep Polsmak<br />

27 Capel Str.<br />

Dublin 1<br />

Zapraszamy rownież do naszego<br />

sklepu w centrum miasta, zapewniamy<br />

szeroki i tani asortyment produktów,<br />

jak i miłą obsługę<br />

*atrakcyjne ceny<br />

*największy wybór produktów<br />

*świeże dostawy 3 razy w tygodniu<br />

Unit A Canalside John Gilbert Way Trafford Park Manchester M17 1AH<br />

tel./fax: 0 161 877 57 21; mobile.: 077 835 33 065, 077 835 33 050; e-<strong>mail</strong>: agafood@g<strong>mail</strong>.<strong>com</strong>


sklepy<br />

POLONIA<br />

zapraszają swoich klientów do udziału w konkursie świątecznym!<br />

Do wygrania sprzęt AGD!<br />

Adresy sklepów:<br />

Newry: 28 Water Street<br />

Dungannon: Market Square<br />

Jeśli miałeś wypadek w Irlandii Płn.,<br />

Anglii lub Szkocji - nie z Twojej winy<br />

BuCar Spark Service<br />

PRZYGOTOWANIE DO MOT – HAMULCE, ZAWIESZENIE, ELEKTRYKA<br />

MECHANICZNE I ELEKTRYCZNE USUWANIE USTEREK<br />

KOMPUTEROWA DIAGNOSTYKA – WYŁĄCZANIE LAMPEK SERWISOWYCH<br />

MONTAŻ - ALARMÓW, BLOKAD ELEKTRONICZNYCH, CENTRALNYCH ZAMKÓW<br />

NAPRAWY NADWOZIA - MALOWANIE, BLACHARSTWO<br />

SAMOCHÓD ZASTĘPCZY NA CZAS NAPRAWY *<br />

SPRZEDAŻ I SKUP SAMOCHODÓW<br />

AUTOHOLOWANIE, LAWETA<br />

<strong>Tel</strong>.: 07871441062, 07783029590, 07598938025<br />

pon.-pt.: 9 – 17 sob.: 10 – 15<br />

Jedyny POLSKI warsztat w Twojej okolicy !<br />

Bann Street, Unit 3, BT62 3BG, Portadown<br />

*<br />

*<br />

*<br />

Ponadto zapewniamy:<br />

najtańszą na rynku usługę przekazu pieniędzy<br />

na konta w Polsce, dzięki współpracy z firmą Easy Send<br />

miłą i fachową obsługę, korzystne ceny<br />

częste dostawy świeżych produktów<br />

Sklepy Polonia to jedyne polskie sklepy<br />

na terenie Newry i Dungannon!<br />

przesyłki<br />

IRLANDIA PÓŁNOCNA – POLSKA - IRLANDIA PÓŁNOCNA<br />

Oferujemy przesyłki paczek, przeprowadzki, przewóz<br />

towarów, przewóz zwierząt, przewóz samochodów na<br />

lawecie, możliwość negocjacji cen, możliwość<br />

wynajęcia całego samochodu.<br />

Kompleksowa obsługa od drzwi do drzwi.<br />

CENISZ SWÓJ CZAS?<br />

Angielski 4 razy szybciej!<br />

PRZYJDŹ DO NAS Metoda Metoda Callana Callana<br />

• SZYBKIE EFEKTY<br />

• GWARANCJA<br />

SUKCESU<br />

• MAŁE GRUPY (DO 10<br />

OSÓB)<br />

• LEKCJE PRÓBNE<br />

• BRAK ZADAŃ<br />

DOMOWYCH<br />

SZKOŁA JĘZYKA ANGIELSKIEGO<br />

“EFECT”<br />

LINK<br />

POLSKA<br />

NORTHERN<br />

IRELAND<br />

EXPRESS<br />

07894477548<br />

07922227434<br />

WWW.EFECT.CO.UK<br />

e<strong>mail</strong>:info@efect.co.uk<br />

tel: 07521988954<br />

Ravenhill Business Park<br />

Ravenhill Road, Belfast<br />

Zamieść reklamę!<br />

<strong>Aneta</strong> <strong>Patriak</strong><br />

<strong>Tel</strong>.: <strong>+44</strong> <strong>7787588140</strong><br />

E-<strong>mail</strong>: <strong>aneta@linkpolska</strong>.<strong>com</strong>


PRZESYŁKI<br />

Przesyłki<br />

Polska-Irlandia Północna-<br />

-Szkocja-Anglia i z powrotem<br />

Przeprowadzki<br />

Transport samochodów<br />

Zakupy w Polsce, tanio<br />

PACK-MAN<br />

tel.:<br />

lub<br />

07840478134<br />

07873145750<br />

oferujemy:<br />

bardzo atrakcyjne ceny<br />

ubezpieczone przesyłki<br />

kompleksową obsługę<br />

From DOOR TO DOOR<br />

obsługę klientów<br />

indywidualnych<br />

usługę<br />

„zamów kuriera on-line”<br />

Regularny transport przesyłek<br />

Polska-Irlandia Północna-Polska<br />

www.islandexpress.eu<br />

IslandExpress s.c.<br />

tel.kom. +48 515 280 526 tel.kom. +48 515 280 527 tel. +48 76 856 50 54<br />

Language Consulting Service LCS<br />

Profesjonalne t³umaczenia i doradztwo jêzykowe w zakresie:<br />

4Opieki<br />

medycznej 4Policji 4S¹du<br />

4Urzêdu<br />

Skarbowego<br />

4Zasi³ków 4Kancelarii Prawnych 4Wype³nianie<br />

dokumentów<br />

Wspó³pracujemy ze zwi¹zkami zawodowymi, ksiêgowymi,<br />

a tak¿e z najlepszymi kancelariami prawnymi, notariuszami:<br />

PATTERSON TAYLOR & Co.<br />

JOHN G.H. WILSON & Co.<br />

Doradzamy, jak postêpowaæ w ró¿nych sytuacjach, pomagamy w wype³nianiu<br />

formularzy, zapewniamy asystê profesjonalnych t³umaczy w spotkaniach<br />

czy trudnych sytuacjach, tak¿e w terenie.<br />

Nauczanie jêzyka angielskiego:<br />

4Lekcje indywidualne/grupowe 4Oferty<br />

dla firm<br />

4Specjalne kursy dla pracowników<br />

Kursy dla dzieci i m³odzie¿y przygotowuj¹ce do egzaminów brytyjskich GCSE, FCE,<br />

CAE, CPE. Przyjdź do nas, jeśli Twoje dziecko ma problemy z przygotowaniem<br />

do egzaminów!<br />

<strong>Tel</strong>efon kontaktowy<br />

czynny 24 godziny na dobê:<br />

075 140 717 48<br />

077 845 99 378<br />

e-<strong>mail</strong>:<br />

aalcs@yahoo.<strong>com</strong><br />

TATUAŻ ARTYSTYCZNY!<br />

Stuprocentowy profesjonalizm<br />

gwarantowany 17-letnim<br />

doświadczeniem. Oferuję<br />

szeroki wybór wzorów oraz<br />

realizację własnych projektów.<br />

Poprawki tatuaży i wykonywanie<br />

portretów na skórze.<br />

Atrakcyjne ceny!<br />

Robert, tel.: 07842670086,<br />

Belfast i okolice<br />

TRANSPORT<br />

Irlandia Północna<br />

i Republika Irlandii<br />

POLSKA<br />

Samochody, motory, quady, sprzęt budowlany i rolniczy,<br />

przesyłki kurierskie i inne nietypowe rzeczy<br />

<strong>Tel</strong>.: 07599706767<br />

07599706766<br />

ogłoszenia społeczne<br />

POSZUKIWANI:<br />

Sylwia Konarska<br />

Wiek w momencie<br />

zaginięcia: 40 lat<br />

Wiek aktualny: 40 lat<br />

Ostatnie miejsce pobytu:<br />

Londyn, Wielka Brytania<br />

Data zaginięcia: 30 marca 2008<br />

Wzrost: 170 cm<br />

Znaki szczególne: blizna na szyi po operacji<br />

wycięcia tarczycy<br />

Zaginiona często się przeprowadzała. W Londynie<br />

przebywała z przyjacielem, miała ostatnio<br />

poważny wypadek samochodowy. Po raz ostatni<br />

kontaktowała się z mamą pod koniec marca. Od<br />

ostatniego telefonu rodzina nie ma z nią kontaktu.<br />

Pani Izabela może potrzebować pomocy.<br />

Kontakt: ITAKA - Centrum Poszukiwań Ludzi<br />

Zaginionych, tel.: 0801247070, 226547070<br />

lub z polską policją. Więcej: www.zaginieni.pl.<br />

KLUB DLA DZIECI I MŁODZIEŻY KAMELEON<br />

Zapraszamy na zajęcia w każdy<br />

poniedziałek od 18:15 – 20:00<br />

Dwie grupy wiekowe<br />

Juniorzy 5 – 10 lat / Seniorzy 11 – 18 lat<br />

New Mossley Prezbiterian Church<br />

2 Ballycraigy Way, Newtownabbey BT36 5XH<br />

<strong>Tel</strong>.: 075 16 15 19 62<br />

E-<strong>mail</strong>: polski.klub@yahoo.co.uk<br />

Bodybuilding4you_Ogloszenie_Link_Irlandia_63x41 copy.pdf 13/06/2008 Poszukujemy 20:12:17wolontariuszy<br />

z L’Derry i okolic chcących<br />

poszerzyć swoją wiedzę oraz zdobyć nowe<br />

doświadczenie. Jeżeli dysponujesz wolnym czasem<br />

i chcesz zaangażować się w praktyczne działanie,<br />

zgłoś się do nas!<br />

Oferujemy:<br />

wolontariat w grupie lokalnej, udział w socjalno-kulturalnych<br />

projektach, współpracę w międzynarodowym<br />

gronie<br />

Oczekujemy:<br />

regularnego uczestnictwa w spotkaniach grupy, komunikatywnej<br />

znajomości j. angielskiego, wiek powyżej 18 lat<br />

Harlandic Male Voice Choir<br />

Singers wel<strong>com</strong>e<br />

Practice Thursday 19.45<br />

St George’s Church Hall High Street Belfast<br />

www.harlandicmvchoir.org.uk<br />

E: harlandicmvchoir@hot<strong>mail</strong>.co.uk<br />

Contact Stephen Cupples tel: 9048 7265<br />

Poszukujemy<br />

wolontariuszy<br />

Jesteśmy polską organizacją działającą na rzecz<br />

mniejszości polskiej w Irlandii Północnej (L’Derry). Naszym<br />

celem są działania służące wsparciu i integracji<br />

Polaków z kulturą i obyczajowością Irlandii Północnej<br />

oraz pomoc w uzyskaniu dostępu do potrzebnych informacji<br />

i organizacji.<br />

Zainteresowanych prosimy o kontakt:<br />

Ewa, derry.pl@google<strong>mail</strong>.<strong>com</strong><br />

Samarytanie<br />

Czujesz się źle? Jesteś nieszczęśliwy? Samotny?<br />

Masz myśli samobójcze? Zadzwoń,<br />

porozmawiaj z nami. Jeśli przechodzisz ciężkie<br />

chwile, nie zamykaj się w sobie. Jesteśmy<br />

dla Ciebie, gdy się czymś martwisz, czujesz<br />

się zdenerwowany albo smutny, gdy po prostu<br />

potrzebujesz z kimś porozmawiać.<br />

Zawsze czekamy na Ciebie.<br />

Dzwoń całodobowo: 08457 909090<br />

Napisz e-<strong>mail</strong>: jo@samaritans.org<br />

Napisz list: Chris, P.O. Box 9090, Stirling FK 2SA<br />

<strong>Tel</strong>efon odbierze osoba anglojęzyczna, ale<br />

rozpoznawszy język przekieruje Cię do polskojęzycznego<br />

woluntariusza lub ten po chwili<br />

oddzwoni do Ciebie.<br />

Samarytanie to organizacja oferująca emocjonalne<br />

wsparcie w trudnych chwilach.<br />

Nie osądzamy, zapewniamy dyskrecję.<br />

!


Polska tel. komórkowy<br />

Niemcy tel. stacjonarny<br />

Słowacja tel. stacjonarny<br />

Irlandia tel. stacjonarny<br />

Infolinia: 087 0041 3897<br />

Dzwoń do domu<br />

7p/min - 087 1412 3897<br />

2p/min - 084 4831 3897<br />

3p/min - 084 4988 3897<br />

3p/min - 084 4988 3897<br />

do Polski<br />

z tel. stacjonarnego<br />

www.auracall.<strong>com</strong>/link To proste… Spróbuj teraz!<br />

Po prostu wybierz<br />

084 4831 3897<br />

następnie wybierz numer docelowy<br />

2 p/min<br />

już od<br />

T&C’s: Ask bill payer’s permission. All prices are per minute & include VAT. Calls billed per minute. Charges apply from the moment of connection. Calls made to mobiles may cost more. Minimum call charge 5p by BT.<br />

Cost of calls from non BT operators & mobiles may vary. Check with your operator. This service is provided by Auracall Ltd. Agents required, please call 084 4545 3788.<br />

POLSKA OBSLUGA KLIENTA WIARYGODNY SERWIS - 7 LATA NA RYNKU<br />

Z komórki wybierz:<br />

��� ���� ���� �<br />

& 1 po £5 kredytu T-Talk. Nastêpnie wybierz<br />

numer docelowy i #. Poczekaj na po³¹czenie.<br />

10% 10%<br />

EXTRA<br />

Do 27% extra kredytu ZA DARMO jeśli do³adujesz konto przez INTERNET<br />

����������������������� Polska Infolinia: 0208 497 9287<br />

������� �� ������<br />

*T&Cs: Ask bill payer’s permission. Calls charged per minute. Charges apply from the moment of connection. Calls to the 020 number cost mobile standard rate to a landline or may be used as part of bundled minutes. Connection fee<br />

varies between 1.5p & 15p Text AUTOOFF to 81616 (std SMS rate) to stop auto-top-up when credit is low. This service is provided by Auracall Ltd. Agents required, please call 084 4545 3788.


Fotokasty - krótkie formy multimedialne łączące reportaż fotograficzny i dźwiękowy<br />

Fotokasty dostępne na:

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!