Aneta Patriak Tel.: +44 7787588140 E-mail: aneta@linkpolska.com
Aneta Patriak Tel.: +44 7787588140 E-mail: aneta@linkpolska.com Aneta Patriak Tel.: +44 7787588140 E-mail: aneta@linkpolska.com
November/listopad 2008 ISSN 1756-3542 14 11(29) Belfast: Kiedyś nikt nie wspominał o religii Bezdomni żołnierze | Okiem obcego | Sumo ma się źle
- Page 3 and 4: Kilka słów na początek Mieszkamy
- Page 6 and 7: LINKpolska Kryzys u bramPaweł Brug
- Page 8 and 9: LINKświat Rozmowy z Hamasem? 50-le
- Page 11 and 12: Anglia Obchody Święta Niepodległ
- Page 13 and 14: Szkocja „Lejdis” na początek P
- Page 15 and 16: LINKtemat numeru Marie przyjmuje ko
- Page 17 and 18: więcej informacji na stronie www.l
- Page 19 and 20: 04 05 07 LINKfotogaleria 06 04 Typo
- Page 21 and 22: ył ofiarą tej emigracji” - mów
- Page 23 and 24: Rozmowy aktorów w garderobie Kadry
- Page 25 and 26: wielu przeciwników. Środowiska ar
- Page 27 and 28: Piotr Miś, dziennikarz, prawnik. W
- Page 29 and 30: Wariacje listopadowe Maciej Przybyc
- Page 31 and 32: mówiące ze specyficznym akcentem.
- Page 33 and 34: LINKturystyka Tropem Inków tekst:
- Page 35 and 36: Sport w służbie bogów „Zawsze
- Page 37 and 38: O (za)duchu praw Światem rządzi n
- Page 40 and 41: Firma POLSMAK Unit 33 Jamestown Bus
- Page 42 and 43: PRZESYŁKI Przesyłki Polska-Irland
- Page 44: Fotokasty - krótkie formy multimed
November/listopad 2008<br />
ISSN 1756-3542<br />
14<br />
11(29)<br />
Belfast:<br />
Kiedyś nikt nie<br />
wspominał o religii<br />
Bezdomni żołnierze | Okiem obcego | Sumo ma się źle
Kilka słów<br />
na początek<br />
Mieszkamy na Wyspach i jesteśmy Polakami. Czytamy polską prasę, od czasu do czasu lepimy pierogi, interesujemy się<br />
tym, co wyprawiają w kraju nasi politycy, głosujemy. Czy jednak jesteśmy patriotami?<br />
11 listopada obchodzimy najważniejsze święto w polskim kalendarzu – odzyskania niepodległości przez Polskę. Wywieśmy<br />
flagi w naszych oknach. O 11:00 jedenastego listopada uśmiechnijmy się do naszych rodaków, z którymi pracujemy, spotykamy<br />
się, mieszkamy. Bo przecież możemy być dumni, że jesteśmy Polakami.<br />
Dlaczego? Oto 11 powodów:<br />
1. Nasz język jest piękny. I bardzo trudny, ale to czyni go wyjątkowym. Kto tak ślicznie szemrze i szeleści, jak my?<br />
2. Historia – bolesna i wspaniała. Odzwierciedla wszystkie nasze wady i zalety.<br />
3. Zaradność – odnajdujemy się w każdych warunkach.<br />
4. Jak mawiają o nas Anglicy: „We work hard and play hard”.<br />
5. Smak żurku i chleba. Kiełbasy też. I pomidorowej ze śmietaną. I, ach... ten bigosik... a pierogi z kapustą i grzybami?<br />
6. Kochamy aż do bólu. Jesteśmy rodzinni i romantyczni.<br />
7. Nasza filozofia: „Gość w dom, Bóg w dom”. Nikt z naszego domu nie wyjdzie głodny. Nigdy.<br />
8. Złota polska jesień. Rano przymrozki, po południu – jasne, ciepłe słońce z wiatrem, który szczypie w policzki.<br />
9. Krajobrazy – góry, doliny, morze i połoniny. Mamy nawet jedną pustynię (Błędowską).<br />
10. Kochanowski, Szymborska, Miłosz, Tischner, Herling-Grudziński, Tuwim, Lem...<br />
11.Tu niech każdy wpisze, co uważa za stosowne. Dlatego zostawiam dużo miejsca…<br />
To miłe być Polakiem.<br />
Zobacz: rodzinne dokarmianie łabędzi. Kraków, 2005.<br />
www.linkpolska.<strong>com</strong><br />
Aleksandra Łojek-Magdziarz<br />
Fot. Bartłomiej Kwieciszewski<br />
Listopad 2008<br />
November 2008<br />
November 2008 | listopad 2008 | 3
LINKw numerze<br />
6<br />
8<br />
11<br />
14<br />
18<br />
Historia - Niepodległość na galowo<br />
4 | listopad 2008 | November 2008<br />
11(29)<br />
POLSKA<br />
Ogólnoświatowy kryzys dotknął też<br />
i Polskę. Jakie są jego objawy?<br />
Paweł Bruger<br />
ŚWIAT<br />
W Izraelu zamieszanie polityczne,<br />
a Hamas Izraela nie uznaje.<br />
Aleksandra Łojek-Magdziarz<br />
PERYSKOP<br />
TEMAT NUMERU<br />
Bezrobocie, narkotyki, alkohol i samobójstwa<br />
bardziej łączą niż dzielą<br />
katolików i protestantów z Belfastu.<br />
Mimo to nikt nie potrafi zapomnieć<br />
o podziałach.<br />
Jakub Świderek<br />
FOTOGALERIA<br />
Bezdomni żołnierze.<br />
Specjalnie dla nas - Stuart Griffiths<br />
Adres/Address:<br />
1a Market Place<br />
Carrickfergus BT38 7AW<br />
<strong>Tel</strong>.: <strong>+44</strong> 28 9336 4400<br />
www.linkpolska.<strong>com</strong><br />
info@linkpolska.<strong>com</strong><br />
Redaktor naczelna/Editor in chief<br />
Aleksandra Łojek-Magdziarz<br />
aleksandra@linkpolska.<strong>com</strong><br />
Sekretarz redakcji/Deputy Editor<br />
Sylwia Stankiewicz<br />
redakcja@linkpolska.<strong>com</strong><br />
Reklama/Advertising<br />
<strong>Aneta</strong> <strong>Patriak</strong><br />
<strong>+44</strong> <strong>7787588140</strong><br />
<strong>aneta@linkpolska</strong>.<strong>com</strong><br />
Zespół redakcyjny/<br />
Magazine team<br />
Paweł Bruger, Piotr Miś,<br />
Tomasz Kurkowski<br />
Współpraca/Contributors<br />
Piotr Adamczyk,<br />
Tomasz Karolak,<br />
Aleksandra Kaniewska,<br />
Dorota Mazur,<br />
Helena Kubajczyk,<br />
Maciej Przybycień,<br />
Anna Kozłowska,<br />
Szymon Kiżuk,<br />
Jolanta Reisch<br />
Konsultant generalny/<br />
General Consultant<br />
Andrzej Szozda<br />
27<br />
20<br />
23<br />
24<br />
27<br />
29<br />
Obok nas<br />
REPORTAŻ<br />
Jak pokierujemy przyszłością na<br />
obczyźnie, zależy od nas samych.<br />
Aleksandra Kaniewska<br />
KULTURA<br />
Aktorów rozmowy w garderobie. Tym<br />
razem o Draculi i oczach Michelle Pfeiffer.<br />
Anna Kozłowska<br />
KULTURA<br />
Bartek Kołata, laureat Irish Art Award<br />
opowiada o związkach swojego malarstwa<br />
z fotografią i o tym, jak udaje mu<br />
się żyć ze sztuki.<br />
Jakub Świderek<br />
HISTORIA<br />
Niepodległość na galowo.<br />
Piotr Miś<br />
FELIETON<br />
Wariacje listopadowe.<br />
Maciej Przybycień<br />
*na okładce: Kiedyś nikt nie wspominał o religii. Fot. Jakub Świderek<br />
Dział foto/Photo Editor<br />
Jakub Świderek<br />
jakub@linkpolska.<strong>com</strong><br />
Dział graficzny/Art Room<br />
Irka Laskowska<br />
irka@linkpolska.<strong>com</strong><br />
Tomasz Zawistowski<br />
Wydawca/Publisher<br />
Link Polska Limited<br />
Dyrektor/Director<br />
Ewa Grosman<br />
Druk/Print<br />
GPS Colour Graphics Ltd.<br />
Alexander Road<br />
Belfast, BT6 9HP<br />
30<br />
Redakcja i wydawca nie ponoszą<br />
odpowiedzialności za<br />
treść ogłoszeń, reklam i informacji.<br />
Redakcja nie zwraca<br />
materiałów niezamówionych<br />
i zastrzega sobie prawo<br />
do skracania i redagowania<br />
tekstów. Nadesłane materiały<br />
przechodzą na własność redakcji,<br />
co jednocześnie oznacza<br />
przeniesienie na redakcję<br />
magazynu „Link Polska”<br />
praw autorskich z prawem<br />
do publikacji w każdym obszarze.<br />
Przedruk materiałów<br />
publikowanych w magazynie<br />
„Link Polska” możliwy tylko<br />
za zgodą redakcji.<br />
30<br />
32<br />
35<br />
37<br />
38<br />
OBOK NAS<br />
Obcokrajowcy rozkładają Polaków na<br />
czynniki pierwsze.<br />
Aleksandra Łojek-Magdziarz<br />
TURYSTYKA<br />
Peru to kraj pięknej przyrody. Mimo<br />
biedy, nikt nie skarży się na swój los.<br />
Tomasz Kurkowski<br />
SPORT<br />
Sumo choruje.<br />
Tomasz Kurkowski<br />
Turystyka - Peru 32<br />
LINK CAFÉ<br />
O prawie Murphy’ego i podłej złośliwości<br />
przedmiotów martwych.<br />
Aleksandra Łojek-Magdziarz<br />
LINK CAFÉ<br />
Na zimne weekendy tarta Tatin z jabłek.<br />
Helena Kubajczyk<br />
Kuchnia Heleny 38
LINKpolska<br />
Kryzys<br />
u bramPaweł<br />
Bruger<br />
Ze Stanów Zjednoczonych przez ocean kryzys finansowy<br />
szybko rozlał się na całą Europę. Rząd początkowo zapewniał,<br />
że naszego kraju to nie dotyczy. Z czasem jednak okazuje się,<br />
że Polska nie jest taką „oazą stabilności”, jakby chciał premier.<br />
Jak to się stało, że nasza gospodarka, jedna z najprężniej rozwijających<br />
się w Europie, teraz wyraźnie zwalnia? Na ile światowy<br />
kryzys finansowy dotyczy również naszego kraju?<br />
Zaufanie – to słowo, które w biznesie wydaje<br />
się być kluczowe. Najpierw amerykańskie<br />
banki przez lata nadmiernie ufały swoim<br />
klientom i zbyt łatwo udzielały wysokich<br />
kredytów hipotecznych na zakup nieruchomości.<br />
W efekcie wielu z nich nie było w stanie<br />
spłacić zobowiązań, a największe banki<br />
popadły w kłopoty finansowe. Wtedy również<br />
straciły one zaufanie tych obywateli,<br />
którzy powierzyli im oszczędności. Koło się<br />
zamknęło, klienci i inwestorzy w panice zaczęli<br />
wypłacać z nich swoje pieniądze i kryzys<br />
się pogłębiał. Potrzebna była natychmiastowa<br />
pomoc państwa – plan Paulsona, czyli<br />
doraźne wpompowanie przez FED (amerykański<br />
bank centralny) 700 mld dolarów w<br />
podupadłe banki, aby te podtrzymały płynność<br />
finansową, a wraz z nią resztki zaufania<br />
klientów. Już teraz jednak wiadomo, że<br />
suma ta nie wystarczy na finansowe kłopoty<br />
USA i potrzebne będą większe nakłady.<br />
Działania prewencyjne w Europie<br />
Europejska opinia publiczna natychmiast<br />
wyraziła obawę, że krach finansowy<br />
w Ameryce może dojść również na Stary<br />
Kontynent. Szybko okazało się, że bez pomocy<br />
rządów państw Wspólnoty również banki<br />
w tych krajach będą miały duże problemy.<br />
Wzorcowy plan pomocy opracowała Wielka<br />
Brytania. Rząd Gordona Browna przedstawił<br />
program ratowania systemu finansowego<br />
w postaci częściowej nacjonalizacji banków.<br />
Polega on na wpompowaniu 50 mld<br />
funtów w największe banki i kasy oszczędnościowe<br />
w zamian za częściowe udziały w<br />
nich, zaś Bank of England przeznaczył 200<br />
mld funtów na zabezpieczenie kredytów.<br />
Kolejnym etapem walki brytyjskiego rządu<br />
z kryzysem finansowym będzie 250 mld<br />
funtów gwarancji dla średnioterminowych<br />
zobowiązań banków. Razem więc pomoc brytyjskiego<br />
rządu to 500 mld funtów. Wszystko<br />
po to, aby odbudować zaufanie do brytyjskich<br />
instytucji finansowych. Brytyjczycy<br />
zadziałali prewencyjnie w nadziei, że tak<br />
duża kwota pieniędzy rozwiąże wszystkie<br />
problemy ich systemu finansowego.<br />
Na dofinansowanie swoich banków zdecydowały<br />
się również Niemcy (470 mld euro –<br />
kraj ten jako pierwszy w Europie uruchomił<br />
pomoc), Hiszpania (50 mld euro), Holandia<br />
(10 mld euro), Szwecja (205 mld dolarów),<br />
a nawet taki raj finansowy jak Szwajcaria<br />
(60 mld dolarów). Brak działań mógłby doprowadzić<br />
do sytuacji, jaka zaistniała w<br />
Islandii. Kraj ten znalazł się na skraju bankructwa<br />
i by uniknąć katastrofy, rząd znacjonalizował<br />
trzy największe banki oraz poprosił<br />
Rosję o pomoc w postaci pożyczki na<br />
4 mld euro.<br />
Recesja w Polsce?<br />
Objawy szalejącego kryzysu na świecie<br />
są również widoczne i w Polsce – w formie<br />
spowolnienia gospodarczego, gwałtownych<br />
spadków kursów papierów wartościowych<br />
(światowe giełdy co jakiś czas przeżywają<br />
kolejne „czarne piątki”) oraz spadku wartości<br />
waluty. Ale z tego akurat cieszą się emigranci,<br />
ponieważ funt i euro znowu zyskują<br />
na wartości w relacji do złotówki.<br />
Na razie Polacy odczuwają skutki kryzysu<br />
w postaci drożejących kredytów. Banki, idąc<br />
za przykładem zachodnich, przestały rozdawać<br />
tanie kredyty hipoteczne, a jeszcze<br />
do niedawna bardzo popularne kredyty we<br />
frankach szwajcarskich teraz stały się praktycznie<br />
nieosiągalne. Ci zaś, którzy spłacają<br />
zaciągnięte niegdyś kredyty w tej walucie,<br />
teraz muszą płacić większe raty miesięczne.<br />
Spowolnienie gospodarcze, a nawet recesja<br />
w niektórych państwach zachodnich mają<br />
również wpływ na wyniki polskiego przemysłu,<br />
ponieważ powodują mniejsze zapotrzebowanie<br />
na produkty polskich producentów.<br />
Dotyczy to szczególnie Niemiec, do których<br />
eksportujemy najwięcej.<br />
Polska odczuwa kryzys finansowy, ponieważ<br />
jest komórką większego organizmu, jakim<br />
jest Unia Europejska. Przede wszystkim<br />
jednak nasz kraj jest gopodarką rozwijającą<br />
się, a więc niestabilną, a takie rynki<br />
są zawsze obarczone większym ryzykiem.<br />
Dlatego inwestorzy są skłonni wycofać kapitał<br />
z naszego rynku, co źle wróży polskiej<br />
gospodarce. Jak bardzo jednak nasz kraj zostanie<br />
dotknięty kryzysem, zależy od dalszego<br />
rozwoju sytuacji na świecie, ale również<br />
rozsądnych posunięć rządu. Zwiększenie<br />
gwarancji depozytów bankowych z 22,5 tys.<br />
do 50 tysięcy euro, jakie zatwierdził już parlament<br />
– może w niedalekiej przyszłości<br />
okazać się niewystarczającym działaniem<br />
prewencyjnym...<br />
Dziennik „The Guardian” próbuje przewidzieć<br />
najbardziej prawdopodobne możliwości przebiegu<br />
kryzysu finansowego w Wielkiej Brytanii i na<br />
świecie. Według gazety rozwój sytuacji zależy<br />
przede wszystkim od polityki banków i cen ropy.<br />
Scenariusze mogą przebiegać: od optymistycznego<br />
uregulowania się sytuacji do lata 2009 i<br />
powrotu inflacji w UK do poziomu 2%; poprzez<br />
krótszy lub dłuższy i głębszy kryzys spowodowany<br />
ograniczeniem przez kraje OPEC wydobycia<br />
ropy, a co za tym idzie wzrostu jej cen, co z kolei<br />
spowoduje dalszy wzrost inflacji, bezrobocia i pogłębiający<br />
się kryzys gospodarczy; najczarniejszym<br />
scenariuszem gazety jest wybuch wojny na<br />
Bliskim Wschodzie, który sprawi, że ceny ropy<br />
osiągną zawrotne wysokości, systemy bankowe<br />
w wielu krajach upadną, na ulicach wybuchną<br />
zamieszki, a ludzie w panice będą wykupywać<br />
żywność w konserwach.<br />
6 | listopad 2008 | November 2008 www.linkpolska.<strong>com</strong>
Drożeje wynajem mieszkań<br />
Kredyty hipoteczne są w Polsce coraz droższe,<br />
dlatego zwiększa się popyt na mieszkania<br />
wynajmowane.<br />
Z powodu zaostrzenia przez banki kryteriów<br />
przyznawania kredytów hipotecznych<br />
zakup mieszkania staje się coraz bardziej<br />
nieosiągalny dla przeciętnego Kowalskiego.<br />
Dlatego coraz częściej decyduje się on na wynajęcie<br />
lokalu. Część z potencjalnych kupujących<br />
woli się również wstrzymać z zakupem<br />
i poczekać na spadek cen nieruchomości.<br />
Tylko w ostatnim roku ceny najmu mieszkań<br />
wzrosły o 20 – 30%. „Jeżeli popyt na<br />
nowe mieszkania cały czas będzie spadał,<br />
a na wynajmowane rósł, istnieje możliwość,<br />
że tym rynkiem mieszkań zainteresują się<br />
deweloperzy, którzy nie mogąc ich sprzedać,<br />
zaczną je po prostu wynajmować” – przewiduje<br />
„Dziennik”. (BRU)<br />
66% Polaków chce nowych<br />
wyborów<br />
Aż dwie trzecie Polaków, pytanych w sondażu<br />
instytutu Pentor, chciałoby przyspieszonych<br />
wyborów parlamentarnych i samorządowych –<br />
już w 2010 roku.<br />
Na pytanie: „Czy uważa Pan/Pani, że należałoby<br />
przeprowadzić wszystkie wybory,<br />
to znaczy prezydenckie, parlamentarne oraz<br />
samorządowe w 2010 roku?”, 66% osób odpowiedziało<br />
„tak”, a 23% „nie”. 11% uczestników<br />
sondażu nie miało zdania.<br />
Takie wypowiedzi respondentów to reakcja<br />
na spory prezydenta z premierem.<br />
Przyspieszone wybory pozwoliłyby ujednolicić<br />
władzę. Pomysł ten przedstawił polityk<br />
Platformy Obywatelskiej Jarosław Gowin.<br />
Sondaż przeprowadzono w połowie października<br />
na zlecenie tygodnika „Wprost”. (BRU)<br />
Andrzej Gołota znów myśli<br />
o mistrzostwie<br />
Najsłynniejszy polski bokser zawodowy po<br />
raz kolejny rozpoczyna wspinaczkę na szczyt.<br />
7 listopada w Chinach spotka się z Rayem<br />
Austinem.<br />
„Trener Sam Colonna tak mnie goni, że ledwo<br />
zipię. Ale najważniejsze, że żyję! Stare<br />
kości bolą jak cholera, ale lubię zapieprzać.<br />
I mam po co” – tak o przygotowaniach do<br />
walki opowiada Andrzej Gołota na łamach<br />
„Przeglądu Sportowego”. Listopadowy przeciwnik<br />
polskiego boksera, Ray Austin, to pięściarz<br />
wysokiej klasy. Zwycięzca walki, która<br />
odbędzie się w chińskim mieście Czengtu,<br />
zmierzy się w walce o mistrzostwo świata z<br />
rosyjskim gigantem Nikołajem Wałujewem<br />
– pochodzący z Sankt Petersburga bokser<br />
ma 214 cm wzrostu i waży 150 kg. Kiedyś<br />
Gołota (194 cm wzrostu) twierdził, że bez<br />
Codzienna porcja newsów na www.linkpolska.<strong>com</strong><br />
Coraz trudniej o własne gniazdko na polskim rynku<br />
nieruchomości. Fot. Bartosz Ostrowski<br />
Polacy są zmęczeni starciami na linii prezydent -<br />
premier. Czy przyspieszone wybory byłyby dobrym<br />
lekarstwem na załagodzenie sytuacji w kraju?<br />
Fot. Roman Milert<br />
Kto stanie do walki z Nikołajem Wałujewem?<br />
Na zdjęciu po lewej słynny rosyjski olbrzym.<br />
Fot. www.n24.de<br />
siekiery nie wszedłby na ring razem z<br />
Wałujewem, dzisiaj jest bardziej pewny siebie.<br />
„Kiedyś byłem słabszy” – mówi – „teraz<br />
czuję się jakbym miał dwadzieścia lat mniej.<br />
Chyba jestem bardziej wyluzowany. Co miałem<br />
przegrać, to przegrałem. Czas wreszcie<br />
zdobyć prawdziwy pas”. (SzK)<br />
LINKpolska<br />
prasówka<br />
Tempo budowy polskich autostrad<br />
znacząco zwolni, a być może inwestycje zostaną<br />
całkiem zatrzymane, pisze dziennik<br />
„Polska”. Powodem są kłopoty firm budujących<br />
drogi z uzyskaniem kredytów na inwestycje.<br />
Prawdziwym winowajcą jest globalny<br />
kryzys gospodarczy.<br />
Największym zaufaniem społecznym<br />
cieszy się Donald Tusk (63%), a największą<br />
nieufność ankietowani deklarują<br />
wobec prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego<br />
(52%) – przytacza wyniki sondażu CBOS<br />
„Gazeta Wyborcza”. W czołówce rankingu<br />
zaufania najwyższe pozycje zajmują:<br />
Lech Wałęsa (58%), Radosław Sikorski<br />
(55%), Bronisław Komorowski (49%) oraz<br />
Waldemar Pawlak (47%), najmniej ufa<br />
się szefowi klubu parlamentarnego PiS –<br />
Przemysławowi Gosiewskiemu (40%).<br />
Noworodki w Polsce chorują, a nawet<br />
umierają znacznie częściej niż noworodki<br />
w pozostałych krajów europejskich<br />
– alarmuje „Dziennik”. Powodami są: zła<br />
opieka, brak szczepień ochronnych oraz<br />
kolejki do specjalistów. Aż 75 na 100 tys.<br />
dzieci urodzonych w Polsce umiera – donosi<br />
Polskie Towarzystwo Pediatryczne. To<br />
o 25% więcej niż średnia w EU.<br />
Dłużnicy alimentacyjni będą mieć<br />
problemy z uzyskaniem kredytu, kupnem<br />
telefonu komórkowego, podpisaniem umowy<br />
na dostawę internetu i z wynajęciem<br />
mieszkania – pisze „Dziennik Łódzki”.<br />
Gminy uzyskały właśnie prawo do zgłaszania<br />
informacji o niesolidnych rodzicach do<br />
biur informacji gospodarczej. Te zaś przekazują<br />
dane dłużników do banków, firm<br />
ubezpieczeniowych oraz operatorów telefonii<br />
komórkowej.<br />
Nawet 1,5 tysiąca złotych łapówki<br />
dają kandydaci do polskiej armii zawodowej<br />
lekarzom w zamian za wystawienie<br />
pozytywnej opinii o stanie zdrowia, donosi<br />
„Rzeczpospolita”. Jeszcze niedawno dawano<br />
łapówki, aby uniknąć wojska.<br />
„W wyniku eksplozji chińskiej latarki<br />
9-letni chłopiec z Podhala stracił oko”<br />
– napisał „Dziennik Polski”. Teraz Urząd<br />
Ochrony Konkurencji i Konsumentów<br />
sprawdzi, czy latarki nie powinny być wycofane<br />
ze sklepów. Halogenową latarkę na<br />
akumulator sprzedał supermarket „E.Leclerc”<br />
w Nowym Targu.<br />
Spada liczba ofert pracy w Polsce,<br />
podaje TV Biznes. Eksperci przyznają, że<br />
w najbliższych miesiącach sytuacja pracowników<br />
zmieni się na gorsze, choć gwałtowny<br />
wzrost bezrobocia nam nie grozi.<br />
November 2008 | listopad 2008 | 7
LINKświat<br />
Rozmowy<br />
z Hamasem?<br />
50-letnia Cipi Liwni, liderka partii Kadima, której<br />
nie udało się uformować rządu w Izraelu,<br />
jest zwolenniczką powstania państwa Palestyny.<br />
Nie chce jednak rozmawiać z Hamasem,<br />
kontrolującym Strefę Gazy, dopóki ten nie uzna<br />
istnienia Izraela.<br />
Hamas jest skrótem od nazwy Harakat<br />
al-Muqawama al-Islamijja, czyli Islamski<br />
Ruch Oporu. Powstał 9 grudnia 1987 roku –<br />
siedmiu jego założycieli, członków Bractwa<br />
Muzułmańskiego, spotkało się tego dnia<br />
wieczorem i podjęło decyzję, by przekształcić<br />
swój palestyński oddział w Jerozolimie<br />
w zupełnie nową organizację. Bezpośrednim<br />
impulsem był incydent samochodowy, w<br />
czasie którego zginęło trzech palestyńskich<br />
robotników. Ciężarówka kierowana przez<br />
izraelskiego żołnierza uderzyła w dwa vany<br />
wypełnione Palestyńczykami. Izrael uznał<br />
to za nieszczęśliwy wypadek, Palestyńczycy<br />
– za celową akcję.<br />
Karta Hamasu<br />
Arabski świat poczuł smak goryczy w<br />
1967 roku, kiedy doszło do jego porażki<br />
w wojnie sześciodniowej, w czasie której<br />
Izrael zajął cały Półwysep Synaj, Strefę<br />
Gazy, Jerozolimę (gdzie znajduje się miejsce<br />
święte dla muzułmanów, meczet al-Aqsa) i<br />
Wzgórza Golan.<br />
Paradoksalnie jednak, jak podkreśla kontrowersyjny<br />
działacz palestyński mieszkający<br />
w Wielkiej Brytanii Azzam Tamimi<br />
w książce „Hamas: Unwritten Chapter”,<br />
Palestyńczykom ekonomicznie wiodło się<br />
przez pewien czas lepiej – mogli podróżować,<br />
zarabiać, co najważniejsze, znaleźć<br />
dobrą pracę. Jednak kosztem pośledniej<br />
pozycji i do czasu. Izraelczycy z kolei jeździli<br />
do Strefy Gazy na zakupy, ponieważ<br />
Gaza stanowiła nieoficjalną strefę bezcłową.<br />
Niemniej, dla Palestyńczyków emocjonalnie<br />
i psychicznie okupacja była rzeczą trudną<br />
do udźwignięcia, tym bardziej, że izraelskie<br />
wojska nie szczędziły im upokorzeń.<br />
Kiedy powstawał Hamas, jego cele szybko<br />
zostały skrystalizowane. W roku 1988 opublikowano<br />
tzw. Kartę Hamasu. Znajduje się<br />
w niej między innymi cytat z Hasana al-Banny,<br />
założyciela Bractwa Muzułmańskiego:<br />
„Izrael będzie istniał, dopóki z powierzchni<br />
ziemi nie zmiecie go islam”.<br />
Karta owa zawiera wiele oskarżeń pod<br />
8 | listopad 2008 | November 2008<br />
Aleksandra Łojek–Magdziarz<br />
adresem Żydów. Oskarża ich o konspirację,<br />
powołując się nawet na „Protokoły mędrców<br />
Syjonu”, dając do zrozumienia, że okupacja<br />
Palestyny jest efektem ogólnoświatowego<br />
spisku Żydów. Dokument cechuje bardzo<br />
specyficzny język i silnie antyżydowska<br />
retoryka.<br />
Na początku Hamas nie cieszył się wielką<br />
popularnością – Palestyńczycy wspierali<br />
raczej Fatah, świecki Ruch Wyzwolenia<br />
Narodowego Palestyny. Wszystko miało<br />
się zmieniać po kolejnych powstaniach<br />
(intifadach).<br />
Poglądy hamasowców reprezentowane<br />
były przez kolejnych rzecznikow głównie na<br />
łamach gazet oraz przez zamachy samobójcze,<br />
które stały się bronią wykorzystywaną<br />
przez członków organizacji. Dopiero w 2006<br />
roku powstał kolejny dokument przygotowany<br />
na potrzeby wyborców.<br />
We wstępie twórcy deklarują, że chcą stworzyć<br />
obywatelskie społeczeństwo Palestyny<br />
w oparciu o cztery zasady: założenie, że islam<br />
i jego cywilizacyjne osiągnięcia stanowią<br />
podstawę tego społeczeństwa, historyczna<br />
Palestyna jest częścią ziemi arabskiej i<br />
islamskiej, Palestyńczycy są jednością, niezależnie<br />
od tego, gdzie mieszkają, a ich celem<br />
jest utworzenie niezależnego państwa z<br />
Jerozolimą jako stolicą. Dalej w rozdziale o<br />
polityce wewnętrznej hamasowcy głoszą, że<br />
chcą ochraniać islamskie i chrześcijańskie<br />
święte miejsca położone w Palestynie przed<br />
syjonistami. Podkreślają, że chcą zapewnić<br />
Palestyńczykom wolność wyboru, słowa,<br />
przemieszczania się (nie ma w tym wyliczeniu<br />
wolności wyznania).<br />
Prawo islamskie<br />
W 1967 roku Izrael zajął cały Półwysep Synaj, Strefę Gazy, Jerozolimę i Wzgórza Golan.<br />
Fot. Pavel Bernshtam<br />
W rozdziale dotyczącym reformy prawa<br />
pojawia się regulacja, że Hamas będzie dążył<br />
do wprowadzenia prawa islamskiego<br />
jako prawa ziemi.<br />
Hamas, jak głosi dokument, dąży do stworzenia<br />
warunków opieki nad osobami, które<br />
postrzega jako nieuprzywilejowane: nad<br />
dziećmi, kobietami, biednymi i sierotami.<br />
Także pragnie rozwinąć centra edukacyjne<br />
i usprawnić szkolenie zawodowe dla chętnych,<br />
walczyć z narkotykami, korupcją i innymi<br />
społecznie niebezpiecznymi plagami.<br />
Zapewnia stworzenie miejsc pracy dla młodych<br />
ludzi i wykorzystanie ich wykształcenia.<br />
Chce usprawnienia opieki zdrowotnej,<br />
zwłaszcza w stosunku do dzieci, kobiet i męczenników,<br />
którzy zginęli na drodze dżihadu<br />
(wojny). Są też liczne wzmianki o istocie prowadzenia<br />
dżihadu.<br />
Zamachy samobójcze<br />
Mimo, że samobójstwo jest w islamie potępiane,<br />
to właśnie ono stało się taktyką<br />
Hamasu. Szejch Qaradawi, znany i respektowany<br />
prawnik islamski, wydał orzeczenie<br />
prawe, sugerujące, że męczeństwo jest<br />
najważniejszym rodzajem dżihadu, a różni<br />
się od samobójstwa tym, że oddający życie<br />
robi to dla większej sprawy, nie jest jedynie<br />
desperatem.<br />
Hamas został przez Unię Europejską<br />
i USA uznany za grupę terrorystyczną<br />
(Wielka Brytania uznaje za taką jedynie<br />
militarne skrzydło Hamasu, Brygady Izz<br />
ad-Din al-Qassam, odpowiedzialne za gros<br />
zamachów), duża liczba Palestyńczyków<br />
uważa go za ruch narodowowyzwoleńczy.<br />
Część z nich popiera akcje samobójcze<br />
(zwłaszcza ci, których bliscy zginęli z<br />
rąk wojska izraelskiego), inni, podobnie<br />
jak Liwni, są za negocjacjami. Palestynę<br />
reprezentuje prezydent Mahmud Abbas,<br />
ale bez rozmowy z Hamasem, jak twierdzą<br />
eksperci, pokoju na Bliskim Wschodzie nie<br />
będzie. Już teraz dochodzi do nieoficjalnych<br />
spotkań między przedstawicielami Izraela<br />
a Hamasem – być może oznacza to jakiś<br />
przełom.<br />
„Protokoły mędrców Syjonu” – fałszywy dokument,<br />
który powstał pod koniec XIX wieku, opisujący<br />
rzekomy spisek Żydów, mający na celu<br />
zdobycie władzy nad światem. Wykorzystywany<br />
przez różne antysemickie ruchy do dziś.
Wielka Brytania w recesji<br />
„To może być największy kryzys finansowy w<br />
historii ludzkości” - mówił szef Bank of England<br />
na konferencji prasowej. Wielka Brytania już oficjalnie<br />
znalazła się w recesji.<br />
Kryzys finansowy oraz załamanie rynku<br />
nieruchomości położyły kres wzrostowi gospodarczemu<br />
w Wielkiej Brytanii. W tak<br />
złej kondycji brytyjska gospodarka nie była<br />
od 16 lat. Opublikowane najświeższe wyniki<br />
badań wskazują, że produkt krajowy brutto<br />
spadł o 0,5% niżej niż się spodziewano w<br />
ostatnich trzech miesiącach. W wyniku tego<br />
spadła również wartość brytyjskiej waluty.<br />
Jeszcze w lipcu za 1 funta można było kupić<br />
2 dolary amerykańskie, teraz kurs ten oscyluje<br />
w granicach 1,5 USD.<br />
Minister skarbu Alistair Darling mówi<br />
wprost: „Stało się oczywiste, że nasza<br />
Irlandia Północna:<br />
Paliwo poniżej funta?<br />
Stowarzyszenie Motoryzacyjne w Irlandii<br />
Północnej zapowiada, że „wojna cenowa” między<br />
stacjami paliw doprowadzi do znacznych<br />
obniżek cen.<br />
Kierowcy w Irlandii Północnej są w najlepszej<br />
sytuacji spośród wszystkich mieszkańców<br />
Zjednoczonego Królestwa. Średnia<br />
różnica między cenami paliwa na Wyspach<br />
waha się od 5 do 20 pensów za litr. A ma być<br />
jeszcze taniej – niskie ceny ropy na światowych<br />
rynkach od razu odbijają się na cenach<br />
widocznych na dystrybutorach. Luke<br />
Bosdet, rzecznik stowarzyszenia cytowany<br />
przez „Belfast <strong>Tel</strong>egraph” uważa, że konkurencja<br />
wymusi obniżkę cen paliwa do „magicznej”<br />
granicy poniżej funta za litr. (SzK)<br />
Eurodeputowani<br />
przeciwko prostytucji<br />
Europosłowie ze Skandynawii chcą doprowadzić<br />
do tego, by Parlament Europejski nie korzystał<br />
z hoteli udostępniających gościom prostytutki<br />
lub filmy pornograficzne.<br />
Celem akcji europarlamentarzystów jest<br />
zerwanie związku tej instytucji z hotelami,<br />
które w jakikolwiek sposób zamieszane są w<br />
handel usługami seksualnymi.<br />
Rzecznik parlamentu Jaume Duch, który<br />
nazwał inicjatywę poważną, zapewnił,<br />
że list w tej sprawie od eurodeputowanych<br />
otrzymał już szef PE Hans-Gert Pöettering.<br />
Eurodeputowani uważają, że pod żadnym<br />
pozorem nie należy wspierać prostytucji i<br />
podkreślają rolę, jaką odgrywa ona w zorganizowanej<br />
przestępczości, przypominają<br />
też o wiążącym się z tym problemem handlu<br />
ludźmi. (SzK)<br />
Codzienna porcja newsów na www.linkpolska.<strong>com</strong><br />
Czas zacząć oszczędzanie? Fot. Juan Nel<br />
gospodarka i gospodarki na całym świecie<br />
zmierzają w kierunku recesji. Będzie ciężko,<br />
ale przejdziemy przez to”.<br />
Bank of England zastanawia się nad kolejną<br />
obniżką stóp procentowych. (BRU)<br />
Kierowcy w Irlandii Północnej zadowoleni. A wojna<br />
cenowa trwa. Fot. Kym McLeod<br />
Europarlament zamierza zakazać posłom korzystanie<br />
z usług prostytutek. Fot. Anna H-G<br />
LINKświat<br />
prasówka<br />
„Polacy byli wstrząśnięci, kiedy nagle<br />
okazało się, że nie są odporni na kryzys<br />
finansowy – chorobę, która dotknęła<br />
cały świat” – pisze „The New York Times”.<br />
Zaczęto nerwowo przyglądać się spadającemu<br />
kursowi niegdyś silnego złotego.<br />
Jeszcze niedawno wydawało się, że wschodzące<br />
rynki cieszą się dobrym zdrowiem.<br />
Teraz zaczynają wpadać w panikę.<br />
Szczyt na brytyjskim rynku nieruchomości<br />
wróci w... 2023 roku, pisze „The<br />
Guardian”. Cytowany przez gazetę ekonomista<br />
Andrew Clare twierdzi, że ceny nieruchomości<br />
jeszcze spadną. Przewiduje on,<br />
że w 2010 roku będą one ok. 40% niższe niż<br />
w czasie boomu z sierpnia 2007 r.<br />
Zagraniczne media określają spór<br />
między premierem i prezydentem Polski<br />
o udział w szczycie Unii Europejskiej w<br />
Brukseli jako farsę. Irlandzki dziennik<br />
„The Irish Times” użył tego określenia,<br />
opisując długotrwałe przeciąganie liny<br />
w polskiej polityce zagranicznej. Gazeta<br />
z przekąsem rozważa ewentualne przyszłe<br />
przepychanki między prezydentem<br />
Kaczyńskim i premierem Tuskiem.<br />
„Polskich oficerów rozstrzelano nie<br />
z powodu represji” – pisze rosyjski dziennik<br />
„Kommiersant” w komentarzu do posiedzenia<br />
Sądu Rejonowego w Moskwie<br />
w sprawie Katynia. Sąd oddalił zażalenie<br />
rodzin oficerów zamordowanych przez<br />
NKWD w 1940 roku na postępowanie<br />
Głównej Prokuratury Wojskowej Rosji.<br />
Odmawia ona uznania rozstrzelanych<br />
Polaków za ofiary politycznych represji i<br />
ich pośmiertnej rehabilitacji.<br />
Chiny najbardziej na świecie skorzystają<br />
na kryzysie, uważa amerykański<br />
miliarder i filantrop George Soros, z którym<br />
wywiad publikuje niemiecki dziennik<br />
„Die Welt”. Soros uważa, że amerykańska<br />
dominacja w gospodarce się kończy. Teraz<br />
liderami świata będą Kraj Środka oraz<br />
państwa dysponujące złożami ropy naftowej.<br />
Sądzi on, że obecnie Chiny zaczną wykorzystywać<br />
swe dolarowe rezerwy, a USA<br />
nie będą w stanie tego zablokować.<br />
Restauratorzy i właściciele pubów<br />
w Edynburgu mają problem – rozmiary<br />
szkockich fartuszków nie pasują na polskie<br />
kelnerki. Jak donosi dziennik „The<br />
Scotsman”, Polki są „za szczupłe i za wysokie”<br />
dla szkockich wzorców. Już prawie<br />
połowa wszystkich spodni szytych<br />
przez NKD Clothing przy Dundas Street<br />
w Edynburgu, skrojona jest w szkockim<br />
rozmiarze 8. Dla porównania, przeciętna<br />
Szkotka nosi rozmiar 16.<br />
November 2008 | listopad 2008 | 9
Anglia<br />
Obchody Święta Niepodległości w Londynie<br />
Wielką paradą uczczą mieszkający w Londynie<br />
Polacy tegoroczną 90. rocznicę odzyskania przez<br />
Polskę niepodległości w 1918 roku. Parada,<br />
prowadzona przez Orkiestrę Reprezentacyjną<br />
Marynarki Wojennej RP, przejdzie spod katedry<br />
w Westminsterze do Trafalgar Square. W jej obchodach<br />
swój udział zapowiedziało wielu prominentnych<br />
polskich oraz brytyjskich polityków.<br />
Mimo, że Święto Niepodległości Polska obchodzi<br />
11 listopada, jego obchody w Londynie<br />
organizatorzy zaplanowali na sobotnie popołudnie<br />
8 listopada. Paradę poprzedzi msza<br />
dziękczynna odprawiona w katedrze westminsterskiej<br />
przez prymasa Polski, kardynała<br />
Józefa Glempa.<br />
„To pierwszy raz, kiedy polska rocznica<br />
jest świętowana w Wielkiej Brytanii z tak<br />
dużym rozmachem w miejscu publicznym.<br />
Wielu młodych Polaków w tym kraju chciało<br />
uczestniczyć w narodowym wydarzeniu zorganizowanym<br />
na taką skalę. Swoją obecność<br />
potwierdzili również polscy weterani drugiej<br />
wojny światowej, pojawią się także przedstawiciele<br />
różnych organizacji polonijnych –<br />
młodzi i starsi będą świętować razem” – mówił<br />
szef komitetu organizacyjnego Janusz<br />
Sikora-Sikorski.<br />
Plan uroczystości:<br />
13:30 - msza w katedrze westminsterskiej<br />
15:00 - uformowanie parady na Ambrosden<br />
Avenue, obok katedry<br />
Irlandia Północna<br />
„Sztuczki” w Belfaście<br />
Polski Klub Filmowy przy Queen’s Film Theatre<br />
w Belfaście po raz drugi zaprasza miłośników<br />
polskiego kina na film. Po wrześniowej projekcji<br />
„Jeszcze raz” (reż. Mariusz Malec), pokazane<br />
zostaną „Sztuczki” Andrzeja Jakimowskiego.<br />
„Sztuczki” to nostalgiczna opowieść o<br />
chłopcu z polskiej prowincji, który uparł się,<br />
by udowodnić, że człowiek, którego regularnie<br />
spotyka na wałbrzyskim dworcu kolejowym,<br />
jest jego ojcem.<br />
Film Andrzeja Jakimowskiego reprezentował<br />
Polskę w wyścigu do Oscara dla<br />
najlepszego filmu obcojęzycznego. Reżyser<br />
zadedykował go swojej starszej siostrze.<br />
„Sadzała mnie na szafie, żebym przez chwilę<br />
nie zmajstrował czegoś głupiego. Zawsze się<br />
przy niej plątałem. Bacznie obserwowałem,<br />
jak pojawiali się jej kolejni narzeczeni” – opowiadał<br />
reżyser – „potem razem z taką parą<br />
jeździłem motorowerem marki Komar. Dziś<br />
wspominam to fantastycznie. Było to wesołe<br />
dzieciństwo, więc chętnie z tego korzystam.<br />
To takie radosne uczucie, szczenięca radość,<br />
którą tutaj próbowałem w pewnym sensie<br />
odświeżyć, przywołać ją z powrotem”.<br />
www.linkpolska.<strong>com</strong><br />
15:15 - marsz wzdłuż Victoria Street, następnie<br />
przez Parliament Square i obok<br />
Whitehall<br />
16:15 - zakończenie parady na Trafalgar<br />
Square, gdzie przemawiać będą:<br />
Jan Borkowski – sekretarz stanu w<br />
Ministerstwie Spraw Zagranicznych<br />
Bez wątpienia dużym atutem filmu są<br />
zdjęcia Adama Bajerskiego, który również<br />
uczestniczył przy produkcji filmu „Zmruż<br />
oczy”.<br />
Jak mówiła przy okazji inauguracji<br />
Polskiego Klubu Filmowego w Belfaście<br />
Susan Picken, dyrektorka kina, QFT bardzo<br />
zależy na rozszerzeniu repertuaru dla<br />
mniejszości narodowych. Po projekcji filmu<br />
LINKperyskop<br />
Młodzi studenci z Polish Societies postanowili<br />
napisać własny przewodnik po uczelniach<br />
brytyjskich. Fot. Aleksandra Kaniewska<br />
Uroczysta odprawa wart przed Grobem Nieznanego Żołnierza w Warszawie. Fot. Archiwum Kancelarii<br />
Prezydenta RP<br />
Barbara Tuge-Erecińska – ambasador<br />
Polski w Londynie<br />
Ryszard Kaczorowski – ostatni prezydent<br />
Polski na uchodźstwie<br />
Denis MacShane – minister ds. europejskich<br />
w brytyjskim rządzie<br />
(BRU)<br />
„...nareszcie film z akcją na Śląsku bez życiowych dołujących tragedii, ze szczyptą miłości, ale bez wulgarności<br />
czy naiwnej czułości” - komentarz internauty z portalu Filmweb.pl. Na zdjęciu od lewej Damian Ul i Tomasz<br />
Sapryk. Fot. Magda Pawłowicz<br />
QFT zachęca widzów do udziału w dyskusji<br />
na jego temat. (JŚ)<br />
„Sztuczki”, reż. Andrzej Jakimowski, występują:<br />
Damian Ul, Ewelina Walendziak i<br />
Tomasz Sapryk.<br />
Projekcja: 16 listopada, godz. 16:00, QFT,<br />
University Square, Belfast<br />
November 2008 | listopad 2008 | 11
LINKperyskop<br />
Irladnia Północna<br />
Polka walczy<br />
z Subwayem<br />
Natalia Szymańska pracowała w Subwayu przez<br />
8 miesięcy na stanowisku supervisora. Została<br />
zwolniona z pracy w piątym miesiącu ciąży pod<br />
zarzutem złamania wewnętrznych przepisów<br />
BHP.<br />
Przepis Subwaya mówi, że wśród pracowników<br />
w czasie zmiany nie mogą przebywać<br />
osoby trzecie. Partner Natalii, również pracownik<br />
Subwaya, przychodził wieczorami i<br />
pomagał dziewczynie w pracy, a następnie<br />
odprowadzał do domu. Jak mówi Katarzyna<br />
Garbal z Irlandzkiego Kongresu Związków<br />
Zawodowych, oboje zostali zawieszeni, a następnie<br />
zwolnieni. Pozostawiono ich praktycznie<br />
bez środków do życia.<br />
Anglia<br />
Polsko-Brytyjskie Stowarzyszenie<br />
Medyczne w Wielkiej Brytanii<br />
Polish British Medical Society to nowo powstałe stowarzyszenie skupiające<br />
lekarzy mieszkających na Wyspach Brytyjskich.<br />
Stowarzyszenie założono przy współpracy<br />
z Polish Professionals in London – organizacji<br />
wspierającej zrzeszanie się różnych<br />
grup zawodowych wśród Polaków żyjących<br />
w Wielkiej Brytanii. Istniejące od 2005 roku<br />
PPL skupia również specjalistów z innych<br />
sektorów, takich jak: księgowi, specjaliści z<br />
branży IT, dziennikarze, bankowcy, konsultanci,<br />
specjaliści od marketingu czy właściciele<br />
firm.<br />
Polish British Medical Society umożliwia<br />
wymianę doświadczeń między przedstawicielami<br />
medycznej profesji rezydującymi<br />
na Wyspach, jak również dzielenie się<br />
wiedzą z kolegami po fachu lub studentami<br />
Szkocja<br />
Brak funduszy<br />
na lekcje historii<br />
Szkocki rząd planuje obciąć fundusze na finansowanie<br />
programu wizyt młodzieży szkolnej w<br />
Auschwitz. Oznacza to, że od przyszłego roku<br />
szkoccy nastolatkowie będą musieli pożegnać<br />
się z darmowymi „lekcjami o Auschwitz”.<br />
Szkoccy parlamentarzyści wierzą jednak,<br />
że fundusze na ten cel znajdą się w budżecie<br />
władz samorządowych. Według szacunkowych<br />
obliczeń chodzi o sumę 214 tysięcy<br />
funtów szterlingów rocznie.<br />
Do tej pory program cieszył się dużym zainteresowaniem<br />
wśród młodych Szkotów. Po<br />
12 | listopad 2008 | November 2008<br />
Z pomocą związków zawodowych Natalia<br />
odwołała się od decyzji pracodawcy. Niestety,<br />
w chwili zamykania magazynu, nie wiadomo<br />
było, z jakim skutkiem. Rada Związkowa<br />
w Belfaście zorganizowała serię protestów<br />
przed siedzibą firmy, domagając się rozmowy<br />
z pracodawcą.<br />
„Przypadek Natalii nie jest odosobniony,<br />
bardzo często zwracają się do mnie Polacy,<br />
którzy mają problemy z pracodawcami“ –<br />
mówi Katarzyna Garbal – „Migrant Workers<br />
Unit przy Irlandzkim Kongresie Związków<br />
Zawodowych stara się pomagać osobom, których<br />
prawa pracownicze są łamane, niezależnie<br />
od tego, czy są członkami związków<br />
czy nie. Zawsze jednak zachęcamy do wstępowania<br />
do związków zawodowych, bo jest<br />
to najlepsze zabezpieczenie na wypadek problemów<br />
w pracy“.<br />
Związek zawodowy to organizacja reprezentująca<br />
interesy pracowników. Jego<br />
mieszkającymi w Polsce,<br />
którzy myślą o emigracji<br />
do UK.<br />
Zrzeszając się w jedną<br />
grupę lekarze będą mieli<br />
większy wpływ na otaczającą<br />
rzeczywistość: na pracodawców,stowarzyszenia<br />
zawodowe oraz na opinię<br />
publiczną w Wielkiej<br />
Brytanii i w Polsce. Więcej<br />
informacji o PBMS można<br />
znaleźć na stronie www.<br />
polishprofessionals.org.uk.<br />
(BRU)<br />
powrocie większość z nich nie kryła emocji:<br />
„Aż skręca mnie na myśl, jak ludzie tu potwornie<br />
cierpieli. Byłoby dobrze, gdyby inni<br />
szkoccy uczniowie mogli przeżyć to samo,<br />
co ja” – mówi siedemnastoletni Euan Angus<br />
Greer.<br />
W połowie października do Auschwitz wyleciała<br />
ostatnia grupa, ponad 200 szkockich<br />
uczniów. O środki na kontynuowanie programu<br />
wciąż walczy jeszcze Ken Macintosh<br />
– poseł szkockiego parlamentu. Liczy, że uda<br />
się powtórzyć szczęśliwy scenariusz z Anglii<br />
i Walii. Tam program został utrzymany dla<br />
młodzieży klas maturalnych i w dalszym<br />
ciągu finansowany będzie z budżetu centralnego.<br />
(TK)<br />
podstawowym zadaniem jest ochrona zatrudnionych<br />
osób oraz działanie na rzecz poprawy<br />
ich sytuacji ekonomicznej i społecznej.<br />
W zeszłym roku wydany został po polsku<br />
kieszonkowy przewodnik pt. „Twoje prawa<br />
w miejscu pracy“, by zapoznać Polaków z<br />
obowiązującym prawem. Irlandzki Kongres<br />
Związków Zawodowych organizuje też spotkania<br />
informacyjne oraz prowadzi poradnie<br />
ds. prawa pracy.<br />
Polacy nie zawsze chcą zapisywać się do<br />
związków zawodowych. Często obawiają się,<br />
że może to mieć negatywny wpływ na ich relacje<br />
z pracodawcą. Pamiętają też, że związki<br />
zawodowe w Polsce nie działały skutecznie.<br />
„Tutejsze związki, po pierwsze, nie mają<br />
ambicji politycznych, a po drugie, przynależność<br />
do nich nikogo nie dziwi, a już najmniej<br />
pracodawców” – zapewnie Katarzyna<br />
Garbal. (JŚ)<br />
Polscy lekarze uważani są przez brytyjskich pacjentów za doskonałych<br />
fachowców. Fot. Bento Goncalves<br />
Euan Angus Greer: „Aż skręca mnie na myśl, jak ludzie<br />
tu potwornie cierpieli”. Fot. Tim Becker<br />
www.linkpolska.<strong>com</strong>
Szkocja<br />
„Lejdis” na początek<br />
Premierą filmu „Lejdis” zainauguruje swoje istnienie<br />
Polish Cultural Festival Association – organizator<br />
Polskiego Festiwalu Kulturalnego w<br />
Edynburgu.<br />
W ostatnim tygodniu kwietnia 2009 r.<br />
na wielu scenach Edynburga zagoszczą artyści,<br />
którzy swoją twórczością opowiedzą<br />
o Polsce. Teatr, muzyka folkowa, niezależne<br />
kino i średniowieczny jarmark to tylko<br />
niektóre pomysły organizatorów, według<br />
których Polski Festiwal Kulturalny będzie<br />
największą polską imprezą w 2009 roku w<br />
Szkocji.<br />
Szkocka premiera filmu „Lejdis” przewidziana<br />
na 5 listopada 2008 r. stanowi<br />
przedsmak serii przyszłorocznych imprez.<br />
Przy okazji projekcji filmu będzie można<br />
wziąć udział w loterii z cennymi nagrodami,<br />
jak wycieczka w do Loch Ness, kolacja dla<br />
Zdjęcie miesiąca<br />
W dublińskiej dzielnicy Temple Bar,<br />
miejscu popularnym nie tylko wśród<br />
artystów. Fot. Rafał Walczyk<br />
www.linkpolska.<strong>com</strong><br />
dwojga, uczestnictwo w zajęciach<br />
jogi czy wyścigach rajdowych.<br />
Patronat medialny<br />
nad wydarzeniem objął magazyn<br />
„Link Polska”.<br />
Festiwal przygotowywany<br />
jest prawie w całości przez<br />
wolontariuszy. Organizatorzy<br />
zachęcają do współpracy<br />
wszystkich, którzy chcieliby<br />
przyczynić się do promocji<br />
polskiej kultury i sukcesu<br />
festiwalu. Mile widziane<br />
są również firmy, które<br />
chciałyby zaangażować się w<br />
organizację imprezy w różnej<br />
formie sponsoringu.<br />
Festiwal nie mógłby odbyć się bez wsparcia<br />
ze strony Konsulatu Generalnego RP w<br />
Edynburgu, Wyższej Szkoły Humanistyczno-<br />
Ekonomicznej w Łodzi z oddziałem w<br />
Edynburgu oraz innych mniejszych<br />
sponsorów. (JJ)<br />
Kadr z filmu „Lejdis” w reżyserii Tomasza Koneckiego.<br />
LINKperyskop<br />
Projekcja filmu:<br />
5 listopada 2008, godz.17:45<br />
Filmhouse, 88 Lothian Road, EH3 9BZ<br />
Wstęp: £6<br />
www.polishculturalfestival.org.uk<br />
Magazyn „Link Polska” zaprasza wszystkich do nadsyłania propozycji swoich zdjęć wraz z krótkim komentarzem<br />
autora pod adres: redakcja@linkpolska.<strong>com</strong><br />
Na autorów zdjęć wybranych do publikacji w rubryce „Zdjęcie miesiąca” czekają nagrody!<br />
Nadesłane zdjęcia przechodzą na własność redakcji, co jednocześnie oznacza przeniesienie na redakcję<br />
magazynu „Link Polska” praw autorskich z prawem do publikacji w każdym obszarze.<br />
November 2008 | listopad 2008 | 13
Kiedyś nikt nie<br />
wspominał o religii<br />
Dźwigi budowlane wznoszące się nad Belfastem sygnalizują dobrą passę jego<br />
mieszkańców. Miasto odnotowało w ciągu ostatnich 10 lat najszybszy rozwój<br />
ekonomiczny spośród największych aglomeracji Wielkiej Brytanii. Ale w skłóconych<br />
dzielnicach Belfastu czas się zatrzymał.<br />
Ironia losu<br />
Danny (54 lata) siedzi na chodniku, opierając<br />
się o ścianę jednego z domów w katolickiej<br />
dzielnicy Ardoyne w północnym<br />
Belfaście. Pali skręta. Wokoło unosi się intensywny<br />
zapach farby. Jego ubranie, dłonie<br />
i twarz są nią pochlapane. Pozdrawiają go<br />
przechodnie, lokalni taksówkarze i dzieci<br />
wracające ze szkoły. Na ścianie za nim jeszcze<br />
wilgotne malowidło.<br />
Czy namalowałbyś mural w protestanckiej<br />
dzielnicy?<br />
Danny: „Chciałbym. Ale nie jestem pewny,<br />
czy już mógłbym tam malować. Nie wiem,<br />
czy byłbym bezpieczny“.<br />
W ciągu ostatnich 40 lat w Irlandii<br />
Północnej powstało około 2 tys. murali.<br />
Przedstawiają lokalnych bohaterów, przypominają<br />
o ważnych wydarzeniach. Przede<br />
wszystkim jednak są wyrazem przekonań<br />
religijnych i politycznych skłóconych społeczności<br />
Belfastu. 3,3 mln funtów przeznaczył<br />
rząd na program, który ma zatrzeć widoczne<br />
ślady dyskryminacji na tle poglądów politycznych<br />
i religijnych w Irlandii Północnej.<br />
Murale o rasistowskim charakterze są<br />
tekst i zdjęcia: Jakub Świderek<br />
zamalowywane w całym kraju, a w ich miejscach<br />
powstają nowe obrazy. Jak twierdzi<br />
rząd, ma to stworzyć lepszą atmosferę i zachęcić<br />
skłócone społeczności do dialogu.<br />
Danny: „Widziałeś kiedyś sektariańskie<br />
murale w naszych dzielnicach? Odpowiedz!<br />
W tej wojnie nigdy nie chodziło o religię.<br />
Tutaj chodziło o kolonizację. Nie widzę nic<br />
złego w naszych muralach. Jeśli spojrzysz<br />
na ten, którym zajmuję się teraz i na te,<br />
które powstały 20 lat temu, nie zauważysz<br />
różnicy. Mówią, że przemalują murale, że<br />
zmienią nasze życie na lepsze. Co to znaczy<br />
na lepsze!? Oni nigdy nic nie zrobili dla<br />
mojej społeczności! Sami radzimy sobie z<br />
problemami!“.<br />
Po drugiej stronie ulicy zatrzymuje się<br />
czarna taksówka. Wysiada trójka młodych<br />
turystów z Hiszpanii. Danny pozwala się<br />
sfotografować z muralem w tle. Następnie<br />
dopala skręta, zabiera farby i pędzle, przenosi<br />
się ulicę dalej, gdzie czeka na niego kolejna<br />
biała ściana.<br />
Danny: „Wiem. Chcesz wiedzieć, czy byłem<br />
w IRA. Gdy wybuchł konflikt, wszyscy z<br />
naszego pokolenia wstępowali do IRA.<br />
Peacelines to różnej wysokości mury rozdzielające<br />
dzielnice katolickie od protestanckich wybudowane<br />
w czasie konfliktu przez armię brytyjską jako tymczasowy<br />
środek bezpieczeństwa<br />
Większość z nas skończyła w więzieniu lub<br />
zginęła. Ja siedziałem dwa razy. Pierwszy<br />
raz na początku lat siedemdziesiątych.<br />
Byłem kilka razy postrzelony i osadzony na<br />
osiem lat w Long Kesh za napad na bank.<br />
Pieniądze z napadu były przeznaczone na<br />
broń dla IRA. W więzieniu po kryjomu przygotowywałem<br />
ulotki i plakaty promujące<br />
działania republikanów. Po wyjściu na wolność<br />
chciano, bym robił to na większą skalę.<br />
Po roku znowu mnie aresztowali. Widzieli,<br />
że budujemy maszynę polityczną Sinn Féin,<br />
więc ze mną aresztowali wiele innych osób,<br />
m.in. Gerry‘ego Adamsa i obecnego mera<br />
Belfastu Toma Hartleya. On też był częścią<br />
zespołu. Czy to nie ironia losu? 30 lat później<br />
mój stary kumpel jest merem Belfastu!“.<br />
W cieniu peaceline<br />
Cluan Place we wschodnim Belfaście.<br />
Ślepa uliczka. 25 domów. Nad nimi wznosi<br />
się wysoki mur oddzielający miejscowych<br />
protestantów od katolickiej dzielnicy.<br />
Podobnych murów, ironicznie nazwanych<br />
„peacelines“, rozdzielających poróżnione społeczności,<br />
jest w mieście więcej. Powstawały<br />
w latach sześćdziesiątych. Pierwsze barykady<br />
wznosili katolicy i protestanci. Później<br />
14 | listopad 2008 | November 2008 www.linkpolska.<strong>com</strong>
LINKtemat numeru<br />
Marie przyjmuje komunię w swoim domu na Short Strand we wschodnim Belfaście<br />
konsekwentnie dodawała je armia brytyjska<br />
jako tymczasowe środki bezpieczeństwa. Ci,<br />
którzy mieszkają w bezpośredniej bliskości<br />
muru uważają, że są one niezbędne. Czują<br />
się dzięki nim bezpiecznie. Inni twierdzą,<br />
że, być może, dopiero kolejne pokolenia usuną<br />
peacelines. Mieszkańcy terenów przy<br />
murach cierpią z powodu różnic socjalnych i<br />
ekonomicznych, bo urzędnicy i przedsiębiorcy<br />
unikają tych miejsc.<br />
Na Cluan Place powiewają brytyjskie flagi.<br />
Nie ma roślinności. Kamery zamocowane<br />
na wysokich masztach monitorują ulicę. Na<br />
murze tabliczka: „Gra w piłkę zakazana“. Na<br />
ścianie domu, w rzędzie po prawej stronie,<br />
mural z napisami, wspomnienie z czasów<br />
konfliktu: „5 osób zastrzelonych. Wysadzone<br />
domy. Spalone domy. 20 rodzin wypędzonych<br />
przez IRA. Wciąż jesteśmy Brytyjczykami.<br />
Nie poddamy się“.<br />
Drzwi otwiera mężczyzna. Wygląda na<br />
zdezorientowanego. Bardzo uprzejmy, jednocześnie<br />
czymś bardzo przejęty. Proponuje<br />
herbatę. W salonie bałagan. Porozrzucane<br />
gazety, brudne kubki, popielniczka pełna<br />
niedopalonych papierosów. Na najwyższej<br />
półce biblioteczki 4 książki. Reszta półek<br />
pusta. Porządek panuje tylko na stoliku w<br />
końcu pokoju. Obok małego, starego odtwarzacza<br />
płyt kompaktowych leżą starannie<br />
poukładane płyty CD. Przeprasza za bałagan.<br />
Mówi, że miał trudną noc.<br />
William (48 lat): „Wczoraj mój przyjaciel<br />
popełnił samobójstwo. To szok dla wszystkich.<br />
Był zawsze pogodny. Miał powodzenie<br />
w interesach. Wspaniałą rodzinę“.<br />
Obecnie w Irlandii Północnej wskaźnik<br />
samobójstw jest najwyższy w Europie. Ich<br />
www.linkpolska.<strong>com</strong><br />
liczba gwałtownie wzrosła po zakończeniu<br />
konfliktu. Jak twierdzą specjaliści z<br />
University of Ulster, w latach siedemdziesiątych<br />
i osiemdziesiątych życie w zjednoczonych<br />
walką społecznościach dawało poczucie<br />
przynależności. Teraz ludzie zdani na<br />
siebie nie radzą sobie z problemami. Dzięki<br />
wysokim nakładom finansowym rządu i intensywnej<br />
pracy organizacji pozarządowych<br />
ilość samobójstw w roku 2007 spadła o 17<br />
procent. To jeszcze nie przełom.<br />
William zapala papierosa. Trzęsą mu się<br />
dłonie. Natychmiast zmienia temat. Pyta,<br />
czy lubię muzykę i włącza płytę. Jest zdenerwowany.<br />
Kilka płyt spada na podłogę.<br />
William: „Uwielbiam muzykę. Nie gram,<br />
ale działam w irlandzkim zespole. Zajmuję<br />
się sprzętem. Sąsiedzi nie zawsze są zadowoleni<br />
z moich kontaków z Irlandczykami.<br />
Ale ja nie pozwalam sobie wejść na głowę.<br />
To nie oznacza, że musimy od razu integrować<br />
się z katolikami. Trzeba po prostu iść do<br />
przodu. Sprawy same się porozwiązują“.<br />
Wciąż pali jednego papierosa za drugim,<br />
ale muzyka, której słucha, wyraźnie go relaksuje.<br />
Trochę śpiewa. Nogami wystukuje<br />
rytm. Zmienia płyty. Potem przenosi się do<br />
kuchni, gdzie przygotowuje kolejne kubki<br />
herbaty z mlekiem.<br />
William: „Sporo w życiu podróżowałem.<br />
Byłem hippisem. Dziś już nie planuję zmieniać<br />
miejsca zamieszkania. Tutaj jest mi<br />
dobrze“.<br />
Mimo wyjątkowo słonecznego dnia w<br />
kuchni panuje półmrok. Mur, który znajduje<br />
się kilka metrów dalej, rzuca cień na dom<br />
Williama.<br />
Bonfire na Shankill w Belfaście. Protestanckie stosy<br />
budowane są na cześć zwycięskiej bitwy wojsk protestanckich<br />
nad katolickimi nad rzeką Boyne w 1690<br />
roku. Protestanci podpalają je 11 lipca o północy<br />
Gdybym mogła,<br />
zastrzeliłabym go<br />
Po drugiej stronie muru jest Short Strand,<br />
katolicka dzielnica wschodniego Belfastu.<br />
Madrid Street, drzwi domu otwarte. Na półce<br />
skromnego salonu palą się świeczki, stoją<br />
figurki świętych, różaniec. Na ścianie duży<br />
krzyż. Obok domowego ołtarzyka siedzi starsza<br />
kobieta. „Zapisałeś się do Credit Union?“<br />
– pyta – „to wspaniałe miejsce. Można tam<br />
dostać nisko oprocentowane pożyczki. Tylko<br />
przez ten cholerny mur trzeba chodzić tam<br />
naokoło!“.<br />
Bez kobiet, takich jak Marie (75 lat), cała<br />
kampania IRA nie byłaby możliwa. To ona<br />
karmiła chłopaków, gdy byli głodni. To u niej<br />
odpoczywali. Dawała im pieniądze na papierosy,<br />
choć, jak sama mówi, oni nigdy o to nie<br />
prosili. Dla nich przechodziła obok patroli<br />
policji z karabinami pod spódnicą. Gdyby<br />
ją wtedy złapali, do dziś siedziałaby w więzieniu.<br />
Najważniejsze jednak było dla niej,<br />
żeby od tych wszystkich problemów z daleka<br />
trzymać dzieci.<br />
„Niewiele pamiętam z konfliktu“ – mówi<br />
Tony (45 lat), syn Marie, podając matce herbatę<br />
i scone‘a. Mieszka z nią przez całe życie.<br />
Jest epileptykiem. Jąka się. „Pamiętam<br />
dni, gdy nie było prądu i musieliśmy rozpalać<br />
ogień i gotować na ulicy. Pamiętam też<br />
poranki, gdy wstając z łóżka musiałem uważać,<br />
żeby nie nadepnąć śpiących na podłodze<br />
obcych mężczyzn“. Marie śmieje się i mruga<br />
porozumiewawczo okiem.<br />
Marie: „Wśród protestantów są dobrzy<br />
ludzie. Kiedyś, zanim wybudowali ten mur,<br />
byliśmy wspaniałymi sąsiadami. Nikt nie<br />
November 2008 | listopad 2008 | 15
LINKtemat numeru<br />
Centrum Belfastu. Młodzi ludzie coraz rzadziej przywiązują<br />
wagę do podziałów religijnych. Częściej oddają<br />
się zabawie, nie stroniąc od alkoholu i innych<br />
używek<br />
chciał tego podziału. Kiedyś nikt nawet nie<br />
wspominał o religii. Wszyscy żyliśmy w zgodzie.<br />
Moja serdeczna przyjaciółka, Agnes,<br />
jest protestantką. Wyjątkową osobą. Często<br />
do siebie dzwonimy, czasami spotykamy się<br />
na herbatę. Ale dzisiaj nie poszłabym do jej<br />
domu. Tam ludzie wiedzą, kim jestem. Nic<br />
by mi nie zrobili, ale moja obecność mogłaby<br />
ściągnąć na nią gniew sąsiadów“.<br />
Przez otwarte drzwi wbiega kilkuletni<br />
chłopiec. Bez słowa staje przed Marie i wyciąga<br />
rekę. Ona kładzie mu na dłoni jakieś<br />
drobne. Chłopiec wybiega.<br />
Skąd więc ten konflikt?<br />
Marie: „Ian Paisley. To jego wina. Gdybym<br />
mogła, zastrzeliłabym go. Boże, wybacz mi.<br />
Wiem, że nie powinnam tak mówić. Ale ja go<br />
naprawdę nienawidzę, nienawidzę“.<br />
Ian Paisley (82 lata) był premierem rządu<br />
Irlandii Północnej i liderem partii DUP<br />
(Democratic Unionist Party). Z obu funkcji<br />
ustąpił 5 czerwca 2008 roku. Przez lata był<br />
liderem Kościoła protestanckiego i otwarcie<br />
nawoływał do nienawiści do katolików.<br />
W miarę upływu lat jego skrajne poglądy<br />
antykatolickie słabły. Ostatecznie 26 marca<br />
2007 roku zasiadł przy jednym stole z<br />
Gerrym Adamsem, liderem partii Sinn Féin,<br />
aby przedyskutować kwestię podziału władzy<br />
w państwie. Ikony konfliktu w Irlandii<br />
Północnej razem – to historyczne wydarzenie,<br />
pisały media na całym świecie.<br />
Marie sięga po medalion z Janem Pawłem<br />
II i świeczkę z wizerunkiem Matki Boskiej.<br />
Z ręki zdejmuje bransoletkę. „To dla ciebie,<br />
to dla twojej matki, a to dla twojej kobiety“ –<br />
mówi – „ale schowaj to i bądź ostrożny!“.<br />
Danny D. maluje nowy mural na katolickiej Falls<br />
W cieniu wspomnień<br />
Short Strand to katolicka enklawa we<br />
wschodnej, protestanckiej części miasta. Z<br />
trzech stron protestanci, z czwartej rzeka<br />
Lagan. Mur, który otacza dzielnicę, pogłębia<br />
uczucie klaustrofobii jej mieszkańców. Nie<br />
chcą się wyprowadzać. To jest ich miejsce.<br />
Kaplica, bar, sklep z alkoholem, mały zakład<br />
bukmacherski. Największy budynek to<br />
komisariat policji otoczony wysokim murem<br />
z siatkami zabezpieczającymi. W czasie konfliktu<br />
policja była celem zamachów bombowych.<br />
Dziś w tej fortecy służbę pełni tylko 2<br />
policjantów. W Short Strand mieszka około<br />
3 tys. osób. Wśród nich 200 protestantów.<br />
- Spotkaliśmy się 14 lat temu w barze w centrum<br />
miasta.<br />
- Nie, Darren, to było 16 lat temu.<br />
- Jezu! 16 lat z tobą!? A miałem tam spotkać<br />
inną dziewczynę!<br />
Darren (50 lat), protestant, wysoki i przystojny,<br />
ale bez zębów z przodu. Przy pierwszym<br />
spotkaniu próbuje to ukryć. Teresa (56<br />
lat), katoliczka, niska i okrągła. Zawsze zadbana.<br />
Razem oglądają Discovery Channel,<br />
razem grają w bingo. Kiedy się poznali,<br />
Darren nie odprowadził Teresy do domu, bo<br />
bał się wchodzić do katolickiej dzielnicy. Z<br />
czasem miłość wzięła górę nad rozsądkiem i<br />
wprowadził się do Teresy. Żył w lęku, rzadko<br />
wychodził z domu. Pił, aby poradzić sobie ze<br />
strachem. W tym okresie każdego ranka docierały<br />
do nich informacje o śmierci kogoś z<br />
bliskiego otoczenia, a protestant mieszkający<br />
w katolickiej dzielnicy był łatwym celem.<br />
Do tego wspomnienia z przeszłości...<br />
Darren: „Północny Belfast. Z dwoma<br />
innymi kumplami graliśmy w szachy na<br />
powietrzu. Dochodziła siódma wieczorem.<br />
Oni chciali już skończyć. Ja prosiłem, żebyśmy<br />
rozegrali jeszcze jedną partię. Nagle<br />
usłyszeliśmy: bam, bam, bam! Jednego z nas<br />
trafili w głowę. Chiałem mu pomóc, bo wciąż<br />
się ruszał. Ale to były już tylko pośmiertne<br />
drgawki. Zginął z rąk IRA tylko dlatego, że<br />
był protestantem. Nie było innego powodu.<br />
Potem samochód, którym nadjechali, znaleziono<br />
spalony w katolickim Ardoyne“.<br />
Teresa przez cały czas spokojnie głaszcze<br />
psa, który siedzi pomiędzy nią i Darrenem<br />
na białej, skórzanej kanapie. Darrenowi łamie<br />
się głos. Po tym wydarzeniu zrozumiał,<br />
że w tym konflikcie nie ma miejsca na neutralność.<br />
Aby bronić swojej protestanckiej<br />
społeczności przyłączył się do UDA (Ulster<br />
Defence Association), największej organizacji<br />
paramilitarnej. I choć dzisiaj wszystko<br />
jest już skończone, Darren nie chce, aby jego<br />
katoliccy sąsiedzi dowiedzieli się o tym.<br />
Przez 20 lat ostrzeliwanie z broni maszynowej,<br />
zamachy bombowe, podpalenia i<br />
zabójstwa były codziennością ulic Befastu.<br />
Dzisiaj specjalnie utworzona grupa detektywów<br />
w Irlandii Północnej bada przypadki<br />
morderstw z czasów konfliktu. Nie jest skuteczna,<br />
a koszt jej działalności jest zbyt duży<br />
i wpływa hamująco na pracę policji.<br />
Co poczuliście, gdy Ian Paisley i Gerry Adams<br />
w końcu zasiedli do rozmów?<br />
Teresa: „Ja – złość. Powinni byli to zrobić<br />
30 lat temu! Nie musiałoby zginąć tylu niewinnych<br />
ludzi!“.<br />
Darren: „A ja się cieszę. Bo jeśli tacy wrogowie<br />
w końcu ściskają sobie dłonie, jeśli może<br />
się to zdarzyć tutaj, to może się to zdarzyć w<br />
każdym miejscu na świecie“.<br />
16 | listopad 2008 | November 2008 www.linkpolska.<strong>com</strong>
więcej informacji na stronie www.linkpolska.<strong>com</strong>
03<br />
01<br />
02<br />
Bezdomni żołnierze<br />
LINKfotogaleria<br />
Według organizacji charytatywnej „Shelter” oraz<br />
Governments Social Exclusion Unit, byli żołnierze<br />
w Wielkiej Brytanii stanowią jedną czwartą<br />
bezdomnych i 22% śpiących na ulicach Londynu.<br />
Dane z The Combined Homeless and Information<br />
Network (CHAIN) mówią o 6% bezdomnych. Inne<br />
instytucje spekulują, że liczba ta może być znacznie<br />
wyższa. Wielu opuszczających brytyjskie siły<br />
zbrojne zmaga się z życiem w cywilu i zasila szeregi<br />
czekających na przyznanie miejsca w schroniskach<br />
dla bezdomnych. Około 20 tysięcy żołnierzy, z ogólnej<br />
liczby 48 tysięcy wysłanych na Bliski Wschód,<br />
będzie cierpieć z powodu urazów psychicznych.<br />
Na dokumentowaniu walki bezdomnych żołnierzy,<br />
którzy szukają kąta w schroniskach dla bezdomnych<br />
w Wielkiej Brytanii, spędziłem wiele lat.<br />
Mój projekt zaczął się od miejsca o nazwie New<br />
Belvedere House, usytuowanego na londyńskim<br />
East Endzie. Młodzi i starzy lokatorzy, których<br />
łączą podobne przeżycia, mają problem z zaakceptowaniem<br />
społeczeństwa, a społeczeństwo ma<br />
problem z zaakceptowaniem ich. Wielu żołnierzy<br />
pochodzi z trudnych rodzin. W wojsku poddano<br />
ich instytucjonalizacji. Kiedy opuszczali armię,<br />
nie byli przygotowani do cywilnego życia. Ich odejście<br />
z wojska, często ze wskazań medycznych, po<br />
odniesieniu ran, było dla nich rozczarowaniem.<br />
Alkoholizm w wojsku jest poważnym problemem,<br />
a powrót do życia w cywilu, z całym bagażem urazów<br />
psychicznych odniesionych wskutek samych<br />
wojennych doświadczeń czy zjawiska fali w szeregach,<br />
bywa ciężki.<br />
Wielu bezdomnych żołnierzy odczuwa nienawiść<br />
do samych siebie i znieczula się narokotykami<br />
i alkoholem. Nie umieją zmierzyć się ze swoimi<br />
problemami psychicznymi, więc w ramach pokuty<br />
prowadzą nędzne życie. Upijanie się, choroby psychiczne<br />
i przemoc to rzecz codzienna. Byli żołnierze<br />
nie mają poczucia bezpieczeństwa, nie ufają instytucjom<br />
ani nie wierzą w związki międzyludzkie,<br />
które cywile uważają za coś naturalnego. Po braterstwie<br />
na wojnie pojawia się izolacja, poczucie,<br />
że poza armią jest się zdanym tylko na siebie.<br />
Stuart Griffiths<br />
Tłum. A. Ł-M<br />
Stuart Griffiths zaczął robić zdjęcia już w dzieciństwie. W wieku 16<br />
lat zaciągnął się do armii brytyjskiej. Był żołnierzem i szkolił się jako<br />
fotograf. Następnie studiował fotografię na Uniwersytecie w Brighton,<br />
którą skończył z wyróżnieniem. Swoje projekty publikował w magazynach<br />
na całym świecie. / www.stuartgriffiths.net<br />
01<br />
Frontowe wejście do New Belvedere House we wschodnim Londynie. Schronisko<br />
dla byłych żołnierzy ma 65 łożek. Jest zawsze pełne.<br />
02<br />
Jason Gough, były żołnierz, który stracił oko, kiedy jego karabin wypalił mu w<br />
twarz. Uzależniony od narkotyków, odkąd opuścił wojsko. Na zdjęciu jest sfotografowany<br />
zaraz po tym, jak zaatakował go prętem inny bezdomny.<br />
03<br />
James Gallagher, były żołnierz RAF-u, służył również w legii cudzoziemskiej. Jego<br />
tatuaż jest jak książka, pokazuje wszystkie miejsca, w których był i służył. James<br />
umarł w tym roku. Dostał pokój w Woolwich w południowym Londynie, gdzie<br />
powalił go atak serca. Znaleziono go martwego po dwóch tygodniach.
04<br />
05<br />
07<br />
LINKfotogaleria<br />
06<br />
04<br />
Typowy pokój w New Belvedere<br />
House. Lokatorzy mają prawo do<br />
darmowego śniadania w Whitechapel<br />
Mission.<br />
05<br />
Były żołnierz, który służył w Iraku<br />
w 2004 roku, w swoim pokoju w<br />
północnym Yorkshire. Kiedy opuścił<br />
wojsko, miał takie długi, że nie mógł<br />
pozwolić sobie na to, by zamieszkać<br />
gdzie indziej.<br />
06<br />
Po pijackiej nocy w New Belvedere<br />
House, wschodni Londyn.<br />
07<br />
Carl wyglądający przez okno z pokoju<br />
w New Belvedere House. Został<br />
bezdomnym zaraz po odejściu<br />
z wojska, gdzie był ofiarą napastowania<br />
seksualnego.
LINKreportaż<br />
Aleksandra<br />
Kaniewska - dziennikarka<br />
„Dziennika”<br />
i „Gońca Polskiego”,<br />
absolwentka rocznych<br />
Modern Japanese<br />
Studies na Oxford<br />
University i dziennikarstwa<br />
na Uniwersytecie<br />
Warszawskim.<br />
20 | listopad 2008 | November 2008<br />
różneprzypadki emigranta<br />
Przyglądam się tej naszej młodej wyspiarskiej<br />
emigracji i czasem widzę jej duszę.<br />
Bywa, że cierpiącą, zbolałą, ale zdarza<br />
się, że swobodną, spokojną. Jaka naprawdę<br />
jest emigracja, zależy od nas<br />
samych, od tego, jacy jesteśmy. W kalejdoskopie<br />
emigracyjnych historii każdy<br />
może odnaleźć fragment siebie.<br />
Pochodzi z małego miasteczka na południu<br />
Polski. Wyraźnie lubi podkreślać, że tam jest<br />
jej prawdziwy dom. I że czasem tęskni. Sylwia<br />
do Anglii przyjechała już ponad cztery lata<br />
temu. Jest pielęgniarką, ale przez pierwszy rok<br />
pracowała jako pomoc w domu starców we wsi<br />
w Oxfordshire. „To wtedy pierwszy raz pomyślałam,<br />
jak dużo pozytywnych emocji wnosimy<br />
my, Polacy, do swojej pracy. W moim hotelu, bo<br />
tak na niego wszyscy mówili, byłyśmy dwie z<br />
Polski. Obie wykwalifikowane, chętne do pracy”<br />
– wspomina – „cała reszta szukała tylko<br />
okazji, żeby uciekać od tych staruszków. A ja<br />
ich bardzo lubiłam. Opowiadali mi całe swoje<br />
życie. Dzięki nim poznałam historię Anglii”.<br />
Po roku dostała propozycję pracy w prywatnym<br />
szpitalu pod Londynem. „To nowe miejsce<br />
to naprawdę był awans. Stałam się częścią<br />
zespołu medycznego. Bo tu w Anglii lekarze<br />
współpracują z pielęgniarkami, liczą się z ich<br />
zdaniem. A później? Poznałam Richarda. Był u<br />
nas chirurgiem. Z dobrej rodziny, bardzo mądry.<br />
Zaczęliśmy się spotykać i sama nie wiem,<br />
kiedy byliśmy zaręczeni. Do Londynu przyjechała<br />
cała moja rodzina. Myślimy o dziecku i<br />
kupnie małego domku, gdzie będzie nas mogła<br />
odwiedzać. Chcemy też założyć fundację, która<br />
pomagałaby matkom samotnie wychowującym<br />
dzieci. Kto by pomyślał, że to wszystko – męża,<br />
pracę, satysfakcję – znajdę za granicą”.<br />
Aleksandra Kaniewska<br />
Sylwia – życie dla innych Agnieszka – razem mimo wszystko<br />
Agnieszka do Wielkiej Brytanii przyjechała<br />
za mężem, Tomkiem. On pracował w Anglii, ona<br />
sama wychowywała maleńkie dziecko w Polsce.<br />
Potem, po kilku miesiącach, kiedy Tomek wciąż<br />
nie chciał wracać, spakowała się i przyjechała<br />
do Londynu. „Nie było nam wtedy łatwo”<br />
– wspomina Agnieszka i u kelnerki, na oko<br />
Polki, zamawia mocną i dużą kawę – „Jaś miał<br />
roczek, wymagał ciągłej opieki. Mieszkaliśmy,<br />
jak liczni Polacy, w jednym pokoju, w mieszkaniu<br />
z wieloma innymi emigrantami. Uciekłam<br />
po trzech miesiącach. Obiecałam mężowi, że<br />
jak znajdzie jakieś samodzielne mieszkanie,<br />
wrócimy z małym”.<br />
„Byłam tam sama z synkiem” – opowiada<br />
Agnieszka dalej – „nie chciałam wracać do<br />
Anglii, a mąż upierał się, że ma dobrą pracę<br />
i nie widzi przyszłości w kraju. Jaś był coraz<br />
większy i chciałam, żeby znał tatę. Wymogłam<br />
więc na Tomku obietnicę, że będzie codziennie z<br />
nami rozmawiał. I dzwonił. Codziennie wieczorem<br />
czytał małemu bajki do snu, aż ten zasypiał<br />
ze słuchawką w ręce. Wytrzymaliśmy tak<br />
dwa i pół roku”.<br />
„Bałam się, że może kogoś poznać. Że może<br />
mnie zdradzić. Londyn to przecież takie międzynarodowe<br />
miejsce. Kolorowe, zmienne, wszystko<br />
łatwo przychodzi. Ludzie z samotności robią<br />
wiele głupot”. W końcu zgodziła się przyjechać<br />
drugi raz. Dla ratowania rodziny. „Tomek też
ył ofiarą tej emigracji” – mówi Agnieszka –<br />
„wiesz, że kiedy wreszcie po przeprowadzce puściłam<br />
mu na wideo wszystkie kawałki, które<br />
nagrywałam kamerą – jak mały pierwszy raz<br />
siadał, kiedy zaczynał chodzić, mówić, jak się<br />
potykał, płakał i cieszył, to Tomek oglądał to<br />
wszystko kilka razy po rząd i ryczał. Płakał jak<br />
dziecko, że tyle ważnych rzeczy go ominęło” –<br />
wspomina.<br />
Jednak Agnieszka mówi, że nie żałuje. Nawet<br />
po tym, co los zafundował im już po przeprowadzce.<br />
Tomek stracił pracę i zachorował, ona<br />
zaszła w ciążę. Zaczęli borykać się z problemami<br />
finansowymi. „To były trudne chwile.<br />
Nie mieliśmy pieniędzy, a tu na świat miała<br />
przyjść nasza córeczka. Ale są też pozytywy.<br />
Tomek jest w okresie remisji, Hania jest zdrowa.<br />
Najważniejsze, że jesteśmy razem” – mówi<br />
Agnieszka.<br />
Robert – anonimowy w tłumie<br />
Roberta poznaję w okolicznościach anonimowości<br />
sprzyjających najbardziej – przez<br />
Internet. Pół roku temu. „Mój największy problem<br />
w życiu to fakt, że nigdzie na świecie nie<br />
czuję się u siebie” – zaczyna Robert bez zbędnych<br />
wstępów.<br />
To przystojny, czterdziestoletni mężczyzna.<br />
Zaintrygował mnie podczas jednej z niekończących<br />
się dyskusji o polskiej polityce, toczącej<br />
się na jednym z forów internetowych. Trudno<br />
mi było zdobyć jego zaufanie. Na początku pisał<br />
krótko. Głównie o tym, jak widzi polskich<br />
migrantów na Wyspach, niż o tym, jak sam się<br />
czuje jako emigrant. W końcu udało mi się z<br />
nim spotkać. „Urodziłem się w Warszawie, a<br />
kiedy miałem kilka lat, wyjechaliśmy z rodzicami<br />
do Stanów Zjednoczonych. Wracałem do<br />
Polski na niektóre święta i wakacje, zawsze<br />
sam, bo rodzice obawiali się, że już ich nie wypuszczą<br />
z kraju” – opowiada.<br />
Życie Roberta naznaczone było pasmem rozczarowań.<br />
„Na początku w szkole amerykańskiej<br />
nikt mnie nie akceptował, bo miałem<br />
polskich rodziców i akcent. Potem, kiedy już<br />
się zasymilowałem, zaczęliśmy się przeprowadzać,<br />
a rodzice często wysyłali mnie na wakacje<br />
do Polski. Wychowałem się więc trochę w<br />
Polsce, trochę w Ameryce, ale ani tu, ani tu nigdy<br />
nie czułem się tak naprawdę jak w domu”<br />
– wspomina.<br />
Robert w Londynie mieszka już 10 lat. „Od<br />
zawsze mam dwa obywatelstwa – polskie i<br />
amerykańskie – i to pewnie przez to życie mi<br />
się tak zaplątało. Amerykanie traktują mnie<br />
jak emigranta, a Polacy niechętnie patrzą na<br />
moje obco brzmiące nazwisko. Teraz już trochę<br />
mniej, ale pod koniec lat osiemdziesiątych, kiedy<br />
byłem studentem, podwójne obywatelstwo<br />
kojarzyło się z przywilejami i lepszą perspektywą<br />
na życie. Pamiętam polskie święta i spojrzenia<br />
kuzynów, kiedy mówiłem, że nie lubię<br />
karpia” – mówi Robert.<br />
To dlatego na miejsce zamieszkania wybrał<br />
Londyn – miasto, w którym większość ludzi<br />
to przybysze z innych krajów. Teraz mieszka<br />
w małej kawalerce niedaleko mostu London<br />
Bridge. „Tu jeszcze żyje mi się najlepiej, bo w<br />
tej mieszance kultur i narodów nikt nie zwraca<br />
uwagi, z jakiego kraju się pochodzi. Czy kiedyś<br />
jeszcze wrócę do Polski? Nie wiem. Może<br />
po prostu jestem skazany na to, żeby być<br />
outsiderem?”.<br />
Natalia – jakoś w życiu wszystko mi<br />
wychodzi<br />
Od Natalii, z zawodu policjantki i mamy<br />
dwójki nastolatków, pogody ducha można by<br />
się uczyć. Z którejkolwiek strony nie spojrzeć<br />
– spokój i uśmiech. „No dobrze, to o czym mam<br />
ci w końcu opowiedzieć? Chcesz pewnie usłyszeć,<br />
jak bardzo mi się tu nie podoba?” – mówi<br />
zadziornie.<br />
32-letnia łodzianka do Londynu przyjechała<br />
razem z mężem. Ponad rok temu. I już zdążyła<br />
się zadomowić. „Niedawno kupiliśmy dom, na<br />
kredyt oczywiście. Pewnie trochę nas uderzy<br />
po kieszeni ten globalny kryzys finansowy, ale<br />
za to pięknie mieszkamy” – opowiada szybko<br />
– „dzieci chodzą do szkoły, już dawno się przyzwyczaiły.<br />
Mój starszy syn ma od niedawna kolegę,<br />
Brytyjczyka. Już nawet ja nie nadążam za<br />
jego angielskim”.<br />
Natalia chmurzy się jednak, kiedy pytam ją<br />
o życie w Polsce. „Nie mogłam znieść szarej codzienności,<br />
narzekania wszystkich na wszystko.<br />
Wszechobecnej polityki wylewającej się z<br />
mediów. Nie mogłam też zaakceptować pracodawców<br />
płacących minimum i wymagających<br />
więcej niż maksimum. Tu czuję się bezpiecznie.<br />
Ale oczywiście jestem Polką, więc Brytyjczykom<br />
mówię o naszym kraju same dobre rzeczy. Tyle<br />
że nie zamierzam wracać. Za nic w świecie”.<br />
„Zawsze dużo z siebie dawałam, czy to przyjaciołom<br />
czy rodzinie. Jakoś wychodzę z założenia,<br />
że w ludziach jest dużo dobrego” –<br />
Natalia wierzy w dobrą karmę. „Moje najbliższe<br />
przyjaciółki to Polki, ale spotykam się też<br />
z Brytyjkami czy Hinduskami. Lubię to, że<br />
Anglicy, przynajmniej powierzchownie, są mili<br />
i wyrozumiali. Podoba mi się, że w sklepie wymieniam<br />
uprzejmości ze sprzedawczynią, a na<br />
ulicy obcy ludzie uśmiechają się do mnie. Jak<br />
dzieci trochę się odchowają, zgłoszę się do pracy<br />
do lokalnej policji. Tyle mam jeszcze pomysłów<br />
na siebie, tyle planów!”<br />
Sylwia i Agnieszka, Natalia i Robert. Jedyne,<br />
co ich łączy to właśnie emigracja. Z jej pozytywami<br />
– możliwością rozwoju i świetnej pracy,<br />
ale i z ciemniejszą stroną, czasem poczuciem<br />
wyobcowania. Jednak, jak mówi Agnieszka<br />
Danielak, psycholog i terapeuta z Polish<br />
Psychologists’ Club, życie na emigracji nie wpływa<br />
znacząco na radzenie sobie z trudnościami<br />
i rozwiązywanie problemów. „To bardziej nasze<br />
osobiste doświadczenia, wychowanie i poczucie<br />
własnej wartości, które nabywamy przez lata,<br />
pomagają nam radzić sobie z przeciwnościami<br />
losu” – dodaje psycholog.<br />
Imiona bohaterów zostały zmienione. Za pomoc w<br />
dotarciu do niektórych osób autorka dziękuje Polish<br />
Psychologists’ Club z Londynu.<br />
LINKreportaż
JUŻ OD 10 LISTOPADA MOŻNA SKŁADAĆ<br />
ZAMÓWIENIA ŚWIĄTECZNE:<br />
- na karpia i inne ryby<br />
- na ciasta<br />
- na świeżą garmażerkę<br />
NOWOŚĆ:<br />
Sklepy Zall uruchomiły nową usługę płatności<br />
rachunków w Polsce z Wielkiej Brytanii.<br />
Koszt takiej usługi tylko £5<br />
-opłata za Polsat Cyfrowy i Cyfrę Plus<br />
-kredyty i różne inne opłaty<br />
w Polsce<br />
POLSKIE SKLEPY ZALL:<br />
140 VICTORIA ROAD<br />
DD1 2QW DUNDEE<br />
TEL.: 01382228964<br />
PACZKI DO POLSKI<br />
- w 9 dni roboczych<br />
- £1,20 za 1 kg + £3 ubezpieczenie<br />
- od 1 do 10 kg ta sama cena<br />
- paczki do 31,5 kg<br />
Paczki prosimy przynosić do wtorku<br />
każdego tygodnia.<br />
Wszystkie informacje można znaleźć na stronie<br />
www.polskisklepzall.<strong>com</strong>.pl<br />
lub w sklepach<br />
187 SOUTH STREET<br />
PH2 8NY PERTH<br />
TEL.: 01738444885<br />
3000
Rozmowy aktorów w garderobie<br />
Kadry z życia<br />
PIOTR ADAMCZYK: Jakie filmy w dzieciństwie zrobiły na<br />
tobie wrażenie?<br />
TOMASZ KAROLAK: Pamiętam, jak siedzę przed telewizorem,<br />
mama trzyma mnie na kolanach i oglądamy w<br />
czarno-białym telewizorze film „Orzeł” o polskiej łodzi<br />
podwodnej, która w czasie wojny wymsknęła się z internowania,<br />
a potem gdzieś zaginęła. Przez następne 15 lat<br />
zastanawiałem się, co się stało z załogą i jak można było<br />
ją uratować.<br />
PIOTR: Wojna zawsze wydaje mi się czarno-biała. Kiedy<br />
mój dziadek mi o tym opowiadał, to też we wspomnieniach<br />
był czarno-biały i walczył z czarno-białymi Niemcami.<br />
Gdy go zapytałem, dlaczego w ogóle wojna wybuchła, to<br />
mi odpowiedział, że przyjechali Niemcy i zabierali ziemię.<br />
Ja sobie wtedy wyobrażałem, że oni pakowali ją na furmanki<br />
i wywozili. Zastanawiałem się, po co. Żeby mieć u<br />
siebie wyżej?<br />
TOMASZ: Ha, ha! Wszystkie filmy z naszego dzieciństwa<br />
wydają mi się czarno-białe. Kolejny, po którym rozpłakałem<br />
się tak, że pół nocy mama mnie tuliła, był „Stary<br />
człowiek i morze” z Anthonym Quinnem. Poruszyło mnie,<br />
że sznurkiem złapał marlina, miał ogromną satysfakcję,<br />
a potem, gdy transportował go przywiązanego do łodzi,<br />
zjadły mu go rekiny. Pamiętam tamten szkielet. Dziś,<br />
jak oglądam ten film, to widzę, jakie to były archaiczne<br />
efekty.<br />
PIOTR: Ale działały! Moim wyjątkowym przeżyciem było<br />
wyjście do teatru na sztukę „Alicja w Krainie Czarów”.<br />
Zdziwiła mnie 45-letnia lub starsza aktorka ucharakteryzowana<br />
na dziewczynkę. Ale największą tajemnicą<br />
było to, jak gasło światło i jacyś ludzie chodzili w ciemności<br />
i przestawiali meble. Emocjonowałem się, co będzie,<br />
gdy zapalą światło. Nie pamiętam, o czym była sztuka.<br />
Natomiast zrozumiałem, że to, co za kulisami, jest znacznie<br />
ciekawsze.<br />
TOMASZ: Oglądałeś „King Konga”? Wtedy już chodziłem<br />
z tatą do kina. Pamiętam, że podczas sceny, gdy go ostrzeliwują<br />
z samolotów na górze, wpadłem w histerię. Jak<br />
można zestrzelić małpę, która uratowała człowieka?!<br />
PIOTR: Niesprawiedliwość. A pamiętasz, jak się wychodziło<br />
z filmu z Bruce’em Lee i było się przez jakiś czas<br />
takim Bruce’em Lee…<br />
TOMASZ: Oczywiście! Nawet na karate się zapisałem i<br />
mało mnie tam nie zarąbali. Ale dostawałem na własne<br />
życzenie. Przypominam sobie inny film, który wywarł<br />
ogromny wpływ na moje życie. W 1992 roku umówiłem<br />
się z narzeczoną na 14:00. Tymczasem okazało się, że na<br />
uniwersytecie odwołano poranne zajęcia i dla zabicia czasu<br />
postanowiłem pójść do najbliższego kina „Atlantic”.<br />
Wyświetlano tam wówczas film „Dracula” Coppoli. Otóż<br />
ten bajkowy Dracula spowodował we mnie to, że podczas<br />
filmu poczułem się arystokratą skazanym na wieczny<br />
niebyt, czyli na wieczne życie. Zapragnąłem zrobić coś<br />
dla prawdziwej miłości. W kinie uświadomiłem sobie, że<br />
dziewczyna, która na mnie czekała po seansie, nie była<br />
moją prawdziwą miłością. Wyszedłem z kina i dziwnym<br />
tonem Draculi oznajmiłem jej, że nie możemy już być razem.<br />
Ona myślała, że żartuję, a ja się czułem jakbym obronił<br />
świat przed niewiernymi. Nie mogła mi tego wybaczyć.<br />
Potem, gdy dowiedziała się, że moje postępowanie zainicjował<br />
film, spaliła wszystkie dostępne kopie.<br />
PIOTR: I pewnie do dziś to jej znienawidzony reżyser. Tak,<br />
pierwsze filmy przeżywaliśmy mocno, utożsamiając się z<br />
bohaterem. Ja byłem Bruce’em Lee, a ty Draculą.<br />
TOMASZ: Kiedyś zamiast na film „Konik Garbusek”<br />
www.linkpolska.<strong>com</strong><br />
trafiłem na horror „Widziadło” z Romanem Wilhelmim.<br />
Tam cały czas grała nago rudowłosa aktorka i ja myślałem,<br />
że oszaleję, bo wcześniej sądziłem, że kobiety mają<br />
siusiaki. A ty nie widziałeś „Widziadła”?!<br />
PIOTR: Ale za to oglądałem Felliniego. Szczególnie zapamiętałem<br />
„Miasto kobiet”, bo to z tego filmu dowiedziałem<br />
się, jak wyglądają kobiety. Potem zasypiając, gdy zamykałem<br />
oczy, widziałem kadry z Felliniego.<br />
TOMASZ: Za namową kolegi w czasach licealnych poszliśmy<br />
na podobno genialny film „Obywatel Kane”, na którym<br />
zasnąłem. Od tamtej pory z dziwnym zainteresowaniem<br />
przyglądam się wszystkim intelektualistom, którzy<br />
mówią, że są fanami tego dzieła.<br />
PIOTR: Może oni pili kawę przed filmem? Ja mam problem<br />
z wyborem jednego ulubionego filmu.<br />
TOMASZ: Nie wiesz, w jakiej aktorce się zakochałeś?!<br />
Mnie w filmie „Królowa Margot” zauroczyła Isabelle<br />
Adjani i wtedy zacząłem kochać się w brunetkach.<br />
PIOTR: Ja się zakochałem w Michelle Pfeiffer w<br />
„Niebezpiecznych związkach”. I nawet przez jakiś czas<br />
czułem się takim Valmontem-Malkovichem.<br />
TOMASZ: Ty jesteś przystojniejszy.<br />
PIOTR: Ale on zagrał przystojniejszego niż ja jestem. Albo<br />
może cały czas gram przystojnego i dlatego taki ci się wydaję.<br />
Ale ja jeszcze chciałem powiedzieć o „Absolwencie”.<br />
TOMASZ: Co cię w nim zaintrygowało?<br />
PIOTR: Być może aktualność mojej ówczesnej sytuacji?<br />
Pierwsza ważna miłość? Przyznaję od razu, że nie miałem<br />
romansu z jej matką! Zakochałem się też w aktorce, która<br />
zagrała główną rolę. Ale chyba jednak bardziej w Michelle<br />
Pfeiffer. Podobała mi się, bo miała przekrwione oczy.<br />
TOMASZ: A jak ty to zauważyłeś?<br />
PIOTR: Byłem pewnie w dobrym kinie, a ona tak strasznie<br />
płakała. W „Niebezpiecznych związkach” była też<br />
Uma Thurman, która ściągała bluzkę… To też wspomnienie<br />
szoku spowodowanego widokiem biustu, który tak<br />
wdzięcznie opadał. Ale to już widziałem na kolorowo!<br />
„Bajkowy<br />
Dracula spowodował,<br />
że<br />
podczas filmu<br />
poczułem się<br />
arystokratą<br />
skazanym na<br />
wieczny niebyt,<br />
czyli na<br />
wieczne życie.<br />
Zapragnąłem<br />
zrobić coś dla<br />
prawdziwej<br />
miłości”<br />
LINKkultura<br />
ROZMAWIAJĄ:<br />
Piotr Adamczyk<br />
Tomasz Karolak<br />
PODSŁUCHUJE:<br />
Anna Kozłowska<br />
November 2008 | listopad 2008 | 23
LINKkultura<br />
Nie<br />
maluję z natury<br />
Wiem, że zanim przystępujesz do malowania, fotografujesz<br />
wybrany temat. Nie sądzisz, że zrobienie zdjęcia telefonem<br />
komórkowym i skopiowanie go na płótno może być po prostu<br />
łatwe?<br />
Po pierwsze, zdjęcie jest tylko wyjściem do obrazu, a<br />
nie jego końcowym wyglądem. Więc pojęcie kopiowania<br />
na płótno jest bezsensowne.<br />
Ja mam na myśli proces tworzenia. Na ulicę trzeba zabrać<br />
sztalugi, trzeba obserwować zmieniające się światło, trzeba<br />
być cierpliwym, bo obiekt nie pozostaje tam, gdzie chciałbyś,<br />
żeby pozostał. Umiałbyś tak pracować?<br />
Oczywiście. Przecież każdy zaczyna od pleneru w<br />
swoim kształceniu się. Ale mamy XXI wiek i normalne<br />
jest, że korzysta się z osiągnięć techniki. Nie ma w<br />
tym nic złego. Camera obscura jest prototypem aparatu<br />
i była używana przez artystów już od renesansu. Czy<br />
widzisz w tym coś złego? To ja nadal maluję obraz i to ja<br />
kształtuję na płótnie jego klimat. Wszystko, co przekazuję,<br />
jest wynikiem mojej obserwacji natury, czyli mojego<br />
otoczenia lub mojej wiedzy na jej temat.<br />
Jaki jest więc związek Twojego malarstwa z fotografią?<br />
Proces powstawania obrazu jest prawie zawsze<br />
24 | listopad 2008 | November 2008<br />
identyczny. Nie maluję z natury. Ten aspekt mnie w<br />
ogóle nie interesuje. Zdarza się, że wykorzystuję zdjęcie<br />
lub jego fragment nie mojego autorstwa. Teraz pracuję<br />
właśnie nad serią obrazów związanych z dziećmi. Poruszam<br />
tutaj temat przemocy i głodu głównie w krajach<br />
trzeciego świata. Byłem zaangażowany w różne akcje<br />
charytatywne, być może dlatego realizuję teraz obrazy<br />
związane z Afryką... Ubolewam nad tym, że fizycznie<br />
nie jest możliwe wykonanie zdjęć przeze mnie tam, na<br />
miejscu.<br />
Kim jeszcze są bohaterowie Twoich zdjęć?<br />
Są to osoby, które znam, z którymi się przyjaźnię lub<br />
które w jakiś sposób, bezpośredni lub pośredni, wpłynęły<br />
na moje życie, ale także bezimienne, które mijam<br />
codziennie. Często także przedstawiam siebie na swoich<br />
obrazach.<br />
Po przyjeździe do Irlandii robiłeś różne rzeczy. Ogrodnictwo,<br />
praca w sklepie. Dzisiaj żyjesz ze swojej sztuki. Czy to dzięki<br />
zwycięstwu w renomowanym konkursie?<br />
Myślę, że złożyło się na to wiele różnych rzeczy. Irish<br />
Art Award jest niezależna od jakichkolwiek organizacji,<br />
marszandów, krytyków. Jest ona przyznawana<br />
przez artystów i dla artystów. Co za tym idzie, miała<br />
Jakub Świderek<br />
Bartosz Kołata<br />
urodził się w 1979<br />
roku w Toruniu, gdzie<br />
ukończył toruński<br />
Wydział Sztuk<br />
Pięknych. W Dublinie<br />
mieszka od 2005<br />
roku. Swoje obrazy<br />
wystawiał m.in. na<br />
Węgrzech, w Estonii,<br />
Holandii, Irlandii<br />
i Kolumbii. Jest<br />
zdobywcą pierwszej<br />
nagrody w konkursie<br />
Irish Art Award 2007.<br />
www.linkpolska.<strong>com</strong>
wielu przeciwników. Środowiska artystyczne<br />
wszędzie działają w podobny sposób,<br />
często na zasadzie złożonych układów. Nagroda<br />
ta dała mi szansę poznania ciekawych<br />
i znanych artystów, przede wszystkim Briana<br />
Maguire’a. Wygrana w konkursie to też<br />
duży zastrzyk finansowy.<br />
W jaki sposób balansujesz pomiędzy komercją,<br />
tym, co się sprzedaje, a własnymi ambicjami<br />
i wizjami, które nie zawsze mogą iść w parze z<br />
sukcesem finansowym?<br />
Jestem idealistą i wierzę, że mój sposób<br />
odbierania świata nie jest całkowicie odizolowany<br />
i odnajduję odbiorców bez potrzeby<br />
wpisywania się w tak zwaną komercję. Nie<br />
zawsze idzie to w parze z sukcesem finansowym,<br />
ale nie jestem osobą, która lubi narzekać.<br />
Obserwuję różne nurty i mody w sztuce<br />
współczesnej, ale i tak realizuję własne pomysły,<br />
we własnej interpretacji.<br />
Czy wiesz, kto jest odbiorcą Twojej sztuki?<br />
Obraz to nie produkt, którego zawartość,<br />
opakowanie i marketing kierowane są do<br />
konkretnego odbiorcy. Sztuka jest dla każdego,<br />
kto nawet minimalnie jest nią zainteresowany<br />
lub pragnie doznać czegoś wcześniej<br />
nieznanego. Moje obrazy najczęściej kupują<br />
osoby prywatne, raczej mali kolekcjonerzy<br />
lub osoby, którym po prostu konkretny obraz<br />
z wystawy bardzo się spodobał. Kilka<br />
moich prac trafiło do dużych i znanych kolekcji,<br />
a ostatnio trzy obrazy do Mason Hayes<br />
Curran Collection, jeden do Dublin Public<br />
Works Collection i kolejne trzy do Max-Steven<br />
Grossman Collection. Moje malarstwo<br />
jest też w kolekcji miasta Dublina.<br />
Według najnowszych danych, Polacy tylko w<br />
pierwszej połowie tego roku wydali na sztukę 35<br />
mln zł. 93 procent z tej kwoty poszło na malarstwo.<br />
Może to dobry czas dla Ciebie, żeby wrócić<br />
do Polski?<br />
To nie powody materialne mną kierowały,<br />
kiedy wyjeżdżałem z Polski. Przywiązuję się<br />
www.linkpolska.<strong>com</strong><br />
„Obraz to nie produkt,<br />
którego zawartość,<br />
opakowanie i marketing<br />
kierowane są do<br />
konkretnego odbiorcy“<br />
Zobacz obrazy artysty na wystawie<br />
w Alley Arts Centre w Strabane.<br />
Otwarcie: 14 listopada 2008 r. Ekspozycję<br />
będzie można zobaczyć do 5 grudnia.<br />
do ludzi, nie do miejsc. Ja ogólnie nie planuję<br />
za dużo, nie umiem powiedzieć, gdzie<br />
będę i co będę robił za rok lub za dziesięć<br />
lat. Z chęcią zrobiłbym wystawę w kraju,<br />
ale myślę, że to temat jeszcze nie na dziś,<br />
bo nie znam w ogóle rynku sztuki w Polsce,<br />
więc dzisiaj dojście do ciekawych galerii jest<br />
raczej niemożliwe. Poza tym kontakt z galeriami<br />
ograniczony tylko do poczty internetowej<br />
nie należy do najlepszych. Pamiętaj, że<br />
każda z nich dostaje po kilkadziesiąt <strong>mail</strong>i<br />
dziennie i to normalne, że duża ich część nie<br />
jest nawet czytana.<br />
Rozmawiałem kiedyś z popularnym malarzem z<br />
Irladnii Północnej, Terrym Bradleyem. On odniósł<br />
wielki sukces komercyjny, ale cierpi na tym jego<br />
życie prywatne, rodzinne. Bardzo często pracuje<br />
w nocy i odcina się od rzeczywistości. Jak Ty<br />
pracujesz?<br />
Dość systematycznie. Jeden z pokoi w<br />
domu w Dublinie zamieniłem na studio.<br />
Wstaję rano i maluję. Z przerwami oczywiście.<br />
Nie szukam inspiracji poprzez alkohol<br />
czy narkotyki, ale nie mam nic przeciwko<br />
nim. Każdy ma swoje własne sposoby. Nie<br />
znałem twórczości Terry’ego. Mogę tylko powiedzieć,<br />
że gratuluję sukcesu komercyjnego,<br />
ale to na tyle.<br />
Kolejna Twoja wystawa odbędzie sie w Alley Arts<br />
Centre w Strabane w Irlandii Północnej. Jak udało<br />
się ją zorganizować?<br />
Do Strabane wysłałem swoje zgłoszenie<br />
około pół roku temu. Zostało zaakceptowane.<br />
Ważnym atutem okazała się duża przestrzeń<br />
dwóch pomieszczeń galerii. Pozwala<br />
ona na pokazanie kilku moich pomysłów<br />
dużego formatu, płócien około 150 x 150 cm.<br />
Tak więc będzie to efekt mojej rocznej pracy.<br />
Tydzień przed wystawą będę podejmował<br />
decyzję, które obrazy pokażę, a które nie.<br />
A w jakich kolorach namalowałbyś swoją przyszłość?<br />
Zostawiłbym białe płótno.<br />
LINKkultura<br />
Ci cholerni<br />
cudzoziemcy<br />
DOBRA KSIĄŻKA<br />
Aleksandra Łojek-Magdziarz<br />
Niektórzy imigranci są już bardziej brytyjscy<br />
niż Brytyjczycy. W latach pięćdziesiątych<br />
krążył dowcip, że kiedy zaproponowano<br />
pewnemu przybyszowi z kontynentu naturalizację,<br />
ten obruszył się żywo i zapytał:<br />
„Teraz? Jak straciliśmy Indie?”.<br />
Robert Winder, autor kultowej już książki<br />
„Bloody Foreigners: The Story of Immigration<br />
to Britain”, opisuje fale imigracyjne do<br />
Wielkiej Brytanii i związane z tym zawirowania<br />
historyczno-społeczne na przestrzeni<br />
wieków. Twierdzi, że Brytyjczycy cierpią na<br />
rodzaj swoistej amnezji, gdy mają przyznać<br />
(a uczciwie powinni), że w ich żyłach płynie<br />
dużo krwi cudzoziemskiej.<br />
Wielka Brytania potrafi być jednocześnie<br />
bardzo przyjazna, jak i wroga przybyszom<br />
zza kanału. W 1914 roku lokalne brytyjskie<br />
pismo gastronomiczne zalecało, by Brytyjczycy<br />
nie zgadzali się na obsługę przez kelnerów<br />
niemieckich i austriackich. Ale z kolei<br />
wojenne bohaterstwo Polaków znajduje<br />
poczesne miejsce w książkach brytyjskich,<br />
chicken tikka masala stało się daniem narodowym,<br />
a większość lekarzy to byli mieszkańcy<br />
subkontynentu indyjskiego.<br />
Winder zastanawia się nad tym, kim właściwe<br />
jest Brytyjczyk. Najwyraźniej bowiem<br />
uważa, podobnie jak śp. laburzystka Gwyneth<br />
Dunwoody, że precyzyjne samookreślenie<br />
się narodowościowe jest niemożliwe.<br />
Dunwoody powiedziała kiedyś, że śmiać jej<br />
się chce, kiedy ktoś mówi, że jest Anglikiem.<br />
„Jak może tego dowieść?” – pytała. Wydaje<br />
się, że i Winder był rozbawiony, kiedy przygotowywał<br />
się do pisania tej książki – bo<br />
Wielka Brytania imigracją stoi.<br />
Robert Winder, Bloody Foreigners:<br />
The Story of Immigration to Britain<br />
(Cholerni cudzoziemcy: historia<br />
imigracji do Wielkiej Brytanii),<br />
Abacus 2007, cena £6.99
www.1stcontact.<strong>com</strong><br />
33933<br />
1 in 3 Poles are due a<br />
tax refund: Are you?<br />
For Polish employees<br />
Do you live and work in Northern Ireland?<br />
Would you like to get an extra £850*?<br />
Contact us now and check if you are due a refund.<br />
> We offer a no refund no fee service<br />
> Lowest Commissions<br />
0808 168 0514<br />
www.1stcontact.<strong>com</strong>/polishtax<br />
polishtax@1stcontact.<strong>com</strong><br />
Our average tax refund is £850. Claims may vary.<br />
> Claim online and save time<br />
> Process your claim efficiently<br />
PRZYJDŹ ZOBACZ SPRAWDŹ<br />
Zapraszamy<br />
do odwiedzenia<br />
polskiej hurtowni<br />
spożywczej<br />
w Preston<br />
Working Hours:<br />
Monday - Friday 8 a.m. - 6 p.m.<br />
Saturday - 8 a.m. - 2 p.m.<br />
Polish Food Distribution<br />
4-5 Eastham Street<br />
Preston PR1 7JD<br />
phone: 01772824509<br />
mobile: 07515149715<br />
www.ej-foods.<strong>com</strong><br />
e-<strong>mail</strong>: office@ej-foods.<strong>com</strong><br />
Sprowadzamy towar na indywidualne zamówienie
Piotr Miś,<br />
dziennikarz, prawnik.<br />
Wielbiciel historii,<br />
pieniędzy oraz płci<br />
przeciwnej. Z redakcją<br />
związany od początku<br />
powstania magazynu.<br />
Obecnie mieszka w<br />
rodzinnej Łodzi.<br />
www.linkpolska.<strong>com</strong><br />
anim doszło do wersalskiego przyjęcia, trzeba było<br />
ustalić, kto nań pojedzie. I tu leżał pies pogrzebany.<br />
Bo gdzie trzech Polaków, tam pięć poglądów na sprawę<br />
i każdy czuje się najstosowniejszy, aby w stroju galowym<br />
tudzież ślicznym reprezentować nasz kraj podczas obrad.<br />
W 1918 i 1919 roku zdarzyło się jednak coś absolutnie<br />
wyjątkowego. Wydarzenie to zasługuje na odnotowanie<br />
w annałach z użyciem złotej czcionki, nazywanie ulic,<br />
szkół, przedszkoli, zakoli rzek, kurzych ferm i wszystkiego<br />
co się da oraz na stawianie pomników. A przede<br />
wszystkim na przymusowe wytatuowanie na poselskich,<br />
rządowych oraz wszelkich władczych grzbietach. Doszło<br />
bowiem do WIELKIEJ ZGODY NARODOWEJ. Po tym,<br />
jak Józef Piłsudski powrócił z niewoli magdeburskiej,<br />
by objąć ster rządów, udało mu się pogodzić wszystkie<br />
opcje polityczne, aby grały w jednej orkiestrze dla dobra<br />
Najjaśniejszej Rzeczypospolitej. Przede wszystkim porozumiał<br />
się ze swym największym oponentem Romanem<br />
Dmowskim, a trzeba przyznać, że chłopaki się kategorycznie<br />
nie znosili. Oczywiście nie godzono się z komunistami,<br />
słusznie dedukując, że to żadna opcja polityczna,<br />
reprezentująca jakiś światopogląd. Ot, zwyczajny<br />
bat na Polaków. Ostatecznie pojechali wspomniany<br />
Roman Dmowski i Ignacy Paderewski oraz wielu zastępców,<br />
ekonomistów, doradców, ekspertów, czyli, nie przymierzając,<br />
iście dworska świta.<br />
Na konferencji ścierały się dwa stanowiska. Przychylne<br />
nam francuskie i amerykańskie oraz nieprzychylne angielskie.<br />
Francuzi dążyli do jak najdalej idącego osłabienia<br />
roli Niemiec, z którymi musieli się nieustannie<br />
zmagać w ciągu ostatnich 70 lat. Anglicy – przeciwnie,<br />
gardłowali za silnym krajem piwoszy, a co za tym<br />
idzie, za osłabionym państwem amatorów ziemniaków,<br />
czyli naszym. Na czele delegacji brytyjskiej stał premier<br />
David Lloyd George. Na nieszczęście wielki miłośnik<br />
Niemców i oponent nacji nadwiślańskiej. Poza<br />
twardym rachunkiem politycznym oraz interesami własnego<br />
kraju, gość nas zwyczajnie i z wzajemnością nie<br />
cierpiał. Bardzo, zresztą, delikatnie mówiąc. To dzięki<br />
jego wysiłkom, Gdańsk, zamiast rezydować wesoło<br />
w granicach II RP, stał się komicznym tworem pod nazwą<br />
Wolnego Miasta. Górny Śląsk musiał wykazać swą<br />
polskość zbrojnie podczas trzech tamtejszych powstań,<br />
bo jegomość ufał zapewnieniom nadreńskich piwoszy,<br />
że Ślązacy są Niemcami. Wschodnią granicę natomiast<br />
musieliśmy utrwalać dopiero w boju z Ukraińcami i później,<br />
goniąc kota Leninowi, który zamierzał „po trupie<br />
białej Polski” przejść ze swą armią na zachód. Trup jednak<br />
okazał się nad wyraz żywotny i popędził bolszewika,<br />
gdzie jego miejsce w efekcie Bitwy Warszawskiej. Należy<br />
jednak podkreślić, że Wielka Brytania była wówczas naszym<br />
sojusznikiem. Tyle że, co zrozumiałe, realizującym<br />
własne interesy i swoje spojrzenie na sprawy międzynarodowe.<br />
Na co współcześni Polacy powinni zwrócić<br />
baczniejszą uwagę. Zamiast polegać uparcie i wyłącznie<br />
LINKhistoria<br />
Niepodległość na galowo<br />
z<br />
Eleganckie towarzystwo w modnych wdziankach, pałacowe wnętrza i urodziwe dzierlatki obsługujące<br />
catering. W takiej aurze debatuje się, jak wiadomo, najlepiej. Dlatego konferencja pokojowa,<br />
która ugruntowała niepodległość Polski i ułożyła ład na kontynencie po pierwszej wojnie światowej,<br />
miała miejsce w podparyskim Wersalu. Z tego samego powodu, dla uczczenia tamtych czasów, 90<br />
lat później organizowany jest bal prezydentów na Zamku Królewskim w Warszawie.<br />
na przyjaciołach z UE i NATO kosztem samodzielnego<br />
wysiłku.<br />
Poza wszystkim jednak żaden z zachodnich polityków<br />
nie chciał nadmiernie osłabiać naszego berlińskiego sąsiada.<br />
W grę bowiem wchodziła niezmienna od lat, nieoceniona,<br />
kochana i sprzedajna dama, czyli forsa tudzież<br />
szmal. Wszyscy alianci handlowali stabilnością kontynentu<br />
z racji ogromnych powiązań z gospodarką pokonanych<br />
Niemiec. Co niespecjalnie zmieniło się do dzisiaj.<br />
Kiedy Sarkozy i Merkel głaskali rosyjskiego niedźwiedzia<br />
w osobach Miedwiediewa-Putina, niwecząc nadzieje<br />
Gruzinów na odważne stanowisko Europy, za plecami<br />
dało się słyszeć plusk ropy w „bałtyckiej rurze” i stukot<br />
kolejowych kół wiozących francuskie szampany dla rosyjskich<br />
oligarchów. Oczywiście i wówczas politycy mieli<br />
pełne usta frazesów na temat europejskiego „dobra publicznego”<br />
oraz „unikania zadrażnień z Niemcami” i ich<br />
rewanżyzmu. Efektem czego była jeszcze większa wojna<br />
światowa, której nie omieszkał wywołać Hitler za jedyne<br />
20 lat.<br />
A tymczasem przewlekłość i uciążliwość obrad wersalskich<br />
zmuszała uczestników do rozrywek cokolwiek<br />
nie dworskich. Nie kto inny, jak przedstawiciel<br />
Zjednoczonego Królestwa Lloyd George, sprowadził do<br />
Paryża swą wieloletnią kochankę Frances Stevenson.<br />
Pod przykrywką osobistej sekretarki, co jasne. Radziła<br />
sobie zresztą z ową funkcją świetnie. Znacznie usprawniając<br />
swemu Lloydowi biurową stronę konferencji.<br />
Brytyjska prasa od jakiegoś czasu rozpisuje tyrady na<br />
temat relacji premiera z ową damą, akcentując oczywiście<br />
wątek wielkiej skrywanej miłości, czułości i podobne<br />
dyrdymały. Przemilczając zazwyczaj inne, przejściowe,<br />
aczkolwiek nad wyraz liczne relacje premiera z przedstawicielkami<br />
urodziwej płci. Wieczna panna Stevenson<br />
pełniła natomiast funkcje nie tylko sekretarki, ale była<br />
zawsze na podorędziu i w pogotowiu w roli nie jedynie<br />
kancelaryjnej. Pod koniec życia, trzeba przyznać, po<br />
śmierci żony, Lloyd zdobył się na wielkoduszność, poślubiając<br />
mocno już wówczas leciwą oblubienicę. Podczas<br />
obrad była jednak w kwiecie wieku, urody oraz talentów<br />
biurowych.<br />
Mimo wszystkich animozji, zawiłości dyplomatycznych<br />
i trudności narodziła się w rezultacie Polska. Trwała w<br />
tym kształcie zaledwie dwadzieścia lat. Przyszło z nią na<br />
świat pokolenie Kolumbów. Swe przywiązanie do niepodległości<br />
udowodniło na polach bitew powstania warszawskiego,<br />
Monte Cassino, czy w bitwie o Anglię. Pokolenie,<br />
które przygotowało Polskę na trudne czasy sowieckie i<br />
pozwoliło przetrwać jej i nam wszystkim. Ludzie, z których<br />
warto brać przykład.<br />
Dzisiaj to my, w niepodległej Polsce, możemy w dziewięćdziesiątą<br />
rocznicę tamtych wydarzeń zorganizować<br />
uroczystość w pałacowej obwolucie. Przyjęcie na Zamku<br />
Królewskim w Warszawie z udziałem prezydentów innych<br />
niepodległych krain świata.<br />
November 2008 | listopad 2008 | 27
P<br />
P<br />
P<br />
P<br />
P niezawodny i bezpieczny system PRZESYŁANIA PIENIĘDZY<br />
PRZESYŁAJ NA KONTO PLN I GBP<br />
SZYBKOŚĆ, OSZCZĘDNOŚĆ, WYGODA, CZAS<br />
SPŁATY KREDYTU, OPŁATY ZA MIESZKANIE<br />
NASI AGENCI<br />
RACHUNKI i wiele innych<br />
Spędź Święta<br />
w domu<br />
Naszą ofertę promową między Irlandią a Europą można<br />
łączyć z atrakcyjną opcją podróży samochodem, co umożliwia<br />
zabranie ze sobą dowolnej ilości bagażu. Dzięki temu, Twoja<br />
podróż do domu na Święta może być szybsza i tańsza niż<br />
kiedykolwiek wcześniej.<br />
184 Lisburn Road, Belfast<br />
(polskie biuro Baltica)<br />
97 Cregagh Road, Belfast<br />
(polski sklep Bon Appetite)<br />
28 Upper Water Street, Newry<br />
(polski sklep Polonia)<br />
43 Darling Street, Enniskillen<br />
(polski sklep Orzeł)<br />
Market Square, Dungannon<br />
(polski sklep Polonia)<br />
www.easysend.pl<br />
<strong>Tel</strong>.: 028 90 296 296<br />
od<br />
£5<br />
Nowy sklep z polską żywnością w Belfaście<br />
Newtownards Rd<br />
Jak zwykle mamy najlepszy wybór<br />
towarów w konkurencyjnych cenach.<br />
Belfast /<br />
Dublin -<br />
Liverpool<br />
Zarezerwuj bilety na prom<br />
on-line już teraz!<br />
Zapoznaj się z warunkami<br />
sprzedaży biletów.<br />
Albertbridge Rd<br />
Ribble St<br />
Connswater St<br />
Connswater<br />
Shopping Centre<br />
Zapraszamy pod adres<br />
366 Newtownards Rd, Belfast<br />
(blisko Connswater Shopping Centre)<br />
Dover -<br />
Dunkerque<br />
Belfast / Dublin > Liverpool > Dover > Dunkierka
Wariacje listopadowe<br />
Maciej Przybycień,<br />
dziennikarz, redaktor,<br />
publicysta, absolwent<br />
polonistyki krakowskiej<br />
Akademii Pedagogicznej.<br />
Współpracował z<br />
telewizją BBC podczas<br />
tworzenia programu<br />
dokumentalnego dotyczącego<br />
środowisk<br />
polonijnych w Hull.<br />
Fot. Marta Juez<br />
www.linkpolska.<strong>com</strong><br />
„I ci, co zmarli lub co zginą z nami<br />
Bracia kamraci z drogi pod chmurami<br />
Spotka się nas na balu kupa luda<br />
Ech, jak zadudni niebieska tancbuda”<br />
Edward Stachura „Ballada dla Potęgowej”<br />
– Wybieramy się dzisiaj gdzieś? – zapytał Sowa.<br />
Paweł odłożył gitarę i zapatrzył się w ognisko. Niebieskie<br />
płomienie leniwie lizały omszałe bele drzewa. Dym unosił<br />
się prosto do nieba.<br />
– Jeszcze nie wiem. Myślałem, że pójdę na Hendriksa, ale<br />
byłem już kilka razy… – westchnął.<br />
Zerwał się lekutki wietrzyk. Płomień zatańczył niczym<br />
tancerka brzucha. Gwiazdy jak spłoszone zwierzęta z<br />
przerażeniem uciekały ze wzburzonej tafli jeziora. Uspokoiły<br />
się dopiero na nieboskłonie.<br />
– Mam ochotę na jakiś super old school. Myślałem o<br />
da Vincim… Słyszałem, że ma opowiadać dzisiaj o swoich<br />
projektach – powiedział Paweł, dorzucając do ogniska solidną<br />
szczapę. W niebo wzbił się wulkan iskier.<br />
– E tam da Vinci, chodźmy na Ciechowskiego albo Nalepę<br />
– rozochocił się Sowa. – Albo na Jamesa Browna… – przerwał,<br />
żeby odpalić papierosa. – Niektóre z tych imprez<br />
były naprawdę super – przekonywał. – Pamiętasz bibę u<br />
Janis Joplin… – znacząco trącił Pawła łokciem. – Chodźmy<br />
– nie dawał za wygraną. – Super było!<br />
– Nie mam dzisiaj ochoty na głośną muzykę, myślałem raczej<br />
o czymś spokojniejszym… Może jakiś Mozart albo Vivaldi<br />
– powiedział Paweł i zapatrzył się w ogień.<br />
Paweł umarł pierwszy, w 1993 roku. Przedawkował<br />
LINKfelieton<br />
heroinę. Byłem wtedy w pierwszej klasie liceum. Gówniarskie,<br />
ułańskie zabawy zakończyły się tragedią. Nie<br />
miał szczęścia i zapłacił za to najwyższą cenę. Był najlepszym<br />
gitarzystą, jakiego znałem. Zawsze miał przy sobie<br />
gitarę, był prawdziwym fascynatem tego instrumentu.<br />
Gdy umarł, przyjaciele zorganizowali koncert ku jego pamięci.<br />
Jednak w mieście dało się też słyszeć głosy, że to dobrze,<br />
że się „przekręcił” – jednego ćpuna mniej. Na pogrzebie<br />
był tłum ludzi; przyjaciele, koledzy, rodzina. Paweł był<br />
bardzo blady, obok niego leżała gitara.<br />
Sowa (Grzesiek) umarł prawie dziesięć lat później. Miał<br />
słabe serce, które nie wytrzymało mocnej grypy. Zasłabł w<br />
górach, na Przełęczy Magurskiej. Szedł właśnie do pracy<br />
– opiekował się i zarządzał schroniskiem na Magurze Małastowskiej.<br />
Sowa robił świetne tatuaże i sam był cały wytatuowany.<br />
Podobno z tego powodu nie przyjęto go w miejskim<br />
szpitalu. Ktoś stwierdził, że taki wytatuowany dziwak<br />
pewnie jest naćpany. Wysłali go do domu. Sowa był<br />
starszy, gdy umierał, Paweł odszedł, gdy miał dziewiętnaście<br />
lat.<br />
Przez chwilę milczeli. Grzesiek pociągnął solidnego łyka z<br />
niebiańskiej puszki.<br />
– To jak będzie? – zapytał.<br />
Paweł nie mógł się zdecydować. Nie miał specjalnie ochoty<br />
na kolejny koncert rockowy, słyszał już ich chyba z milion.<br />
Jesień nastrajała go melancholijnie, wyciszał się wtedy,<br />
wspominał. Jakiś czas temu zaczął rysować. Z drugiej<br />
strony nie chciał sprawić zawodu Grześkowi. Wstał, przeciągnął<br />
się, spojrzał na jezioro. Tafla wody niosła skądś<br />
odgłosy imprezy. Przestało wiać i tysiące gwiazd znów rozpoczęły<br />
przeglądanie się w granatowo-czarnej toni jeziora.<br />
Wydawało się, że gdyby nie majestatyczne pasmo górskie<br />
na drugim brzegu, woda i niebo połączyłyby się w bezkresną<br />
całość. Paweł westchnął i prawie automatycznie przejął<br />
skręconego przez Sowę jointa.<br />
– Na coś jednak trzeba się będzie zdecydować – stwierdził<br />
i spojrzał na Grześka. – Szkoda przesiedzieć taką pięknie<br />
rozpoczynającą się noc przy ognisku.<br />
– A może pójdziemy na Stonesów – Sowę wyraźnie nosiło.<br />
– Są Stonesi, żartujesz – Paweł wyrwał się z zadumy.<br />
– No wiesz, samolot, wypadek… – Grzesiek próbował zachować<br />
poważny wyraz twarzy. Nie udało się, po chwili tarzał<br />
się ze śmiechu. – No co ty, jaja sobie robię… – minęło<br />
sporo czasu zanim się uspokoił.<br />
Przez chwilę siedzieli i w milczeniu patrzyli w ogień. Co<br />
kilka sekund przechylali puszki i zamierali znowu. Gdyby<br />
nie ten minimalny ruch i ekwilibrystyczne pląsy ogni,<br />
wyglądaliby jak namalowani.<br />
– I feel good – zaryczał Sowa, brutalnie niszcząc panującą<br />
wokół ciszę. – Chodźmy na Browna… – po raz kolejny zaproponował.<br />
W jego głosie dało się wyczuć prośbę.<br />
– Wiesz co, ja to chyba jednak pójdę na tego da Vinciego –<br />
odpowiedział Paweł, wrzucając zgniecioną puszkę do niebiańskiego<br />
kosza.<br />
– Idę z tobą – bez zastanowienia odpowiedział Sowa. Od<br />
dawna byli przecież najlepszymi kumplami.<br />
Z oddali przyglądał im się mój dziadek. Uśmiechał się pod<br />
nosem, gdy zapinał mankiety koszuli. On też wychodzi<br />
wieczorem. Idzie posłuchać profesora Geremka. Ten wie<br />
najlepiej, co się teraz dzieje w Polsce.<br />
November 2008 | listopad 2008 | 29
LINKobok nas<br />
Aleksandra<br />
Łojek-Magdziarz,<br />
– redaktor naczelna<br />
magazynu „Link Polska”,<br />
iranistka, socjolożka<br />
i dziennikarka, pisze<br />
m.in. dla „The Guardian”.<br />
Okiem<br />
Nie jest tak, że tylko nam wolno bezlitośnie kpić z<br />
obcego<br />
innych narodowości i je krytykować. Obcokrajowcy<br />
mieszkający w Polsce postanowili przyjrzeć się<br />
nam równie wnikliwie, jak my im. I uwaga - uży-<br />
Założyciele bloga internetowego „Polandian” (www.<br />
polandian.wordpress.<strong>com</strong>) bardzo okrutnie i szczerze<br />
rozprawiają się z Polakami. Dlatego polski czytelnik musi<br />
się uzbroić w cierpliwość, bo twórcy – grupa obcokrajowców<br />
– analizują nas z bezwzględną wnikliwością wytrawnych<br />
badaczy obcych kultur.<br />
Między innymi Polandianie omawiają i w niektórych<br />
przypadkach dekonstruują mity, jakie obowiązują wśród<br />
przyjezdnych. Zgromadzono ich na stronie wiele: mit o<br />
urodzie Polek (zrelatywizowany – są bardzo zadbane i kobiece<br />
w sposób troszkę staroświecki, ale przez to bardzo<br />
atrakcyjny dla płci przeciwnej), o tym, że polscy kierowcy<br />
umieją jeździć (obalony), że Polacy dużo piją (obalony,<br />
najwięcej na świecie piją Australijczycy, Polacy nawet nie<br />
mieszczą się w pierwszej dziesiątce) czy, że w Polsce jest<br />
zawsze zimno (obalony, wreszcie wyjaśniono obcojęzycznym<br />
czytelnikom, że Polskę cechuje klimat umiarkowany<br />
wają sarkazmu.<br />
Aleksandra Łojek-Magdziarz<br />
z akcentem kontynentalnym – czyli gorące lata i mroźne<br />
zimy, coś, czego nas, Polaków, uczono w szkole) i bardzo<br />
biednie (już nie tak bardzo). Zdementowano także wyraźnie<br />
plotkę, że Polacy jedzą łabędzie, jak utrzymywały<br />
przez jakiś czas niektóre brytyjskie tabloidy.<br />
Kobiecość Polek<br />
Czas surferów... w Krakowie. Fot. Maciek Pelc<br />
„Polki bardziej dbają o siebie niż Francuzki, są szczupłe<br />
i mają piękne ciała” – wylicza Severin, 28-letni Francuz,<br />
który trzeci rok mieszka w Krakowie. Twierdzi, że zawsze<br />
i wszędzie jest w stanie rozpoznać Polkę po lekko wystających<br />
kościach policzkowych.<br />
Polandianie uważają, że stereotyp pięknej Polki wziął<br />
się z filmów szpiegowskich produkowanych na Zachodzie,<br />
w których zawsze obok głównego bohatera występowały<br />
kuszące reprezentantki krajów wschodnioeuropejskich,<br />
30 | listopad 2008 | November 2008 www.linkpolska.<strong>com</strong>
mówiące ze specyficznym akcentem. Niebezpieczne, dzikie,<br />
sprytne i ponętne. I tak w chłopięcych głowach powstało<br />
skojarzenie: piękno plus egzotyczny akcent równa<br />
się kobieta z krajów postkomunistycznych (i komunistycznych).<br />
Chłopcy dorośli, ale asocjacja pozostała.<br />
Hasan, brytyjski Pakistańczyk mieszkający w Londynie,<br />
powiedział kiedyś ze zdumieniem, że Polkom nie<br />
zdarza się wyjść po zakupy w dresie i bez makijażu. Co<br />
się gremialnie panom podoba. Ale Polandian dziwi, że w<br />
tym morzu subtelnie ślicznych kobiet przeciętny rodak<br />
zapytany o to, jaką Polkę uważa za kwintesencję piękna,<br />
odpowiada, że Dodę.<br />
Polak, auto i rondo<br />
Zaprzyjaźniony Austriak, który mieszkał w Polsce przez<br />
rok, wjeżdżając na kolejne rondo w Krakowie, powiedział<br />
w zadumie: „Mam wrażenie, że polscy budowniczy dróg<br />
mają zasadę: hej, pokomplikujmy trochę sprawy!”.<br />
Polandian, jak pisze jeden z twórców, szczególnie martwi<br />
znak drogowy z napisem: „Uwaga wypadki!”, na którym<br />
widać uderzaną przez samochód postać. Skwitowali<br />
go pytaniem: „Czy naprawdę potrzebujecie wskazówek<br />
przypominających, że nie powinno się wjeżdżać w ludzi?”.<br />
„Polacy jeżdzą w sposób szalony” – mówi Severin – „myślę,<br />
że wynika to z faktu, że teraz produkuje się mocniejsze<br />
auta i więcej ludzi je kupuje, więc pojawił się element<br />
popisywania się”.<br />
Kiedyś byłam świadkiem awantury drogowej – jeden<br />
pan zajechał drugiemu drogę, doszło do ostrej wymiany<br />
bardzo obraźliwych słów, a skończyło się... opluciem jednej<br />
z zaangażowanych stron. Pech chciał, że w samochodzie<br />
ze mną był zgorszony obcokrajowiec. Z przerażeniem<br />
myślałam, że to szkaradne zachowanie mogło mieć miejsce<br />
tylko u nas, ale parę lat później identyczną scenę zobaczyłam<br />
w Teksasie. Z tym, że miałam dodatkową świadomość,<br />
iż mogło skończyć się na strzelaninie.<br />
Emily z Montany, USA, łagodzi: „Nie sądzę, by Polacy<br />
gorzej jeździli od innych nacji. Kierowcy wszędzie bywają<br />
niegrzeczni, ja nie widzę żadnej różnicy między Amerykanami<br />
a Polakami w tej kwestii”.<br />
Upojenie administracyjne urzędnika<br />
Niestety polscy urzędnicy wciąż cierpią na przypadłość<br />
zwaną upojeniem administracyjnym, o którym pisał kiedyś<br />
Dostojewski, czyli chwilowe poczucie władzy zawieszające<br />
wszelkie zasady savoir-vivre’u. Polandianie jednak<br />
uważają, że nie jest to celowa niegrzeczność, choć stanowi<br />
szok kulturowy, ponieważ, słowami jednego z nich:<br />
„sytuacje, w których Polacy są nieuprzejmi i te, w których<br />
są uprzejmi nie korespondują z oczekiwaniami przeciętnego<br />
przybysza z Zachodu”. „Co ciekawe, poza urzędami<br />
ci sami ludzie mogą być wyjątkowo uprzejmi i serdeczni.<br />
Zapraszają do domu. Goszczą, gotują” – zauważa Severin.<br />
„Czasami maniery niektórych urzędników są porażające”<br />
– mówi Emily, która przechodzi teraz drogę przez mękę,<br />
czyli usiłuje załatwić wizę rezydencką – „zupełnie im nie<br />
zależy na petentach”.<br />
Kiedy Austriakowi ukradziono wszystkie felgi z auta<br />
(w dniu, kiedy miał wyjechać do Wiednia na służbowe spotkanie),<br />
zadzownił na policję i został natychmiast oskarżony<br />
o to, że sam sobie je ukradł, by odzyskać ubezpieczenie.<br />
„To jest o tyle dziwne, że ci ludzie dostają pensję, to nie<br />
jest praca charytatywna. Być może to kwestia stresu czy<br />
biurokracji” – rozważa Severin – „brakuje im też inicjatywy.<br />
Mówią stanowczo i niemiło: «Nie ma. Nie da się…»”.<br />
www.linkpolska.<strong>com</strong><br />
Polandianie podnoszą teorię, że dla Polaków niegrzeczność<br />
bywa rodzajem sztuki, która nas śmieszy i powołują<br />
się na fakt, że w polskich klasycznych komediach zawsze<br />
pojawia się element bardzo zabawnej impertynencji. I<br />
fakt. Nic mnie tak nie bawi, jak „Czego?” rzucane przez<br />
panie barmanki w filmach z lat osiemdziesiątych.<br />
Spokojnie spontaniczni<br />
Nie wiadomo natomiast, gdzie uplasować naszą emocjonalność.<br />
Nie reagujemy jak Włosi, ale nie jesteśmy też<br />
tak zamknięci w sobie jak Skandynawowie (jeśli wolno<br />
generalizować na podstawie stereotypów). Nie można nas<br />
zaklasyfikować ani do społeczeństw ciepłych ani zimnych<br />
(podział taki wprowadza socjolog, prof. Piotr Sztompka z<br />
UJ).<br />
Severin tłumaczył kiedyś grupie izraelskiej, która zabierała<br />
się właśnie do głośnego śpiewu na ulicy w czasie<br />
spaceru z Rynku Głównego do hotelu w Krakowie, że Polacy<br />
nie lubią tego typu zachowań. Nie z powodu rzekomego<br />
antysemityzmu, lecz z racji innej spontaniczności.<br />
Nasza słowiańska dusza szaleje albo w czterech ścianach,<br />
albo wśród znajomych. „Ludzie w Polsce są spontaniczni<br />
w sposób bardziej kontrolowany, są bardziej wstrzemięźliwi<br />
w reakcjach niż przedstawiciele «cieplejszych» kultur”<br />
– uważa.<br />
Przeżywamy emocje bardzo mocno, ale raczej w środku.<br />
Anglicy nazywają to „bottling up”. Syn pewnej Polki<br />
popełnił samobójstwo. Zaprzyjaźniona z nią Iranka długo<br />
nie mogła zaakceptować tego, w jaki sposób matka przeżywała<br />
tragiczne odejście. Bo nie rozpaczała, tylko zacięła<br />
się w sobie i ciężko pracowała. „Przecież powinna sobie<br />
poorać twarz paznokciami, płakać i rwać włosy z głowy” –<br />
powiedziała wstrząśnięta Iranka.<br />
Bieda?<br />
Przyjeżdżający do Polski oczekują szarości i komunistcznej<br />
achitektury, a także biedy. Spotkane w pubie londyńskim<br />
Brytyjki tłumaczyły, że sterotyp ten wynika z<br />
faktu, iż filmy o Polsce wyświetlane w telewizji zawsze<br />
pokazują przygarbione staruszeczki w chustach i konia z<br />
wozem. Tymczasem ostatni raz widziałam konia z wozem<br />
pod Zakopanem i cała jadąca autem rodzina przykleiła w<br />
fascynacji i zachwycie nosy do okien.<br />
„W porównaniu z Francją Polska jest biedna, to prawda,<br />
ale kiedy się tu wybierałem, miałem przed oczami obraz<br />
bardziej dramatyczny – że ludzie mało jedzą, nie mają<br />
pieniędzy na przyjemności, są zgrzebnie ubrani, nie ma<br />
mody. A widzę kolory, światła, dobrze ubranych ludzi” –<br />
opowiada Severin – „nie można, moim zdaniem, umrzeć<br />
w Polsce z głodu, a we Francji można, jedzenie jest dużo<br />
droższe”.<br />
„W Stanach wszystko zależy od miejsca. Bywa bardzo<br />
biednie i bogato. Kiedy jechałam do Polski, wiedziałam,<br />
czego się spodziewać i nie byłam niczym zaskoczona. Nie<br />
uważam, by była szczególnie biednym krajem” – mówi<br />
Emily.<br />
Zostać?<br />
Czy mogliby zostać w Polsce? „Ja musiałem tu przyjechać.<br />
Zakochałem się w Krakowie. Wezwał mnie” – powiedział<br />
Severin. „Zostać? Dlaczego nie?” – mówi z uśmiechem<br />
w głosie Emily.<br />
Polandianie przecież zostali. Mimo naszych absurdów.<br />
LINKobok nas<br />
November 2008 | listopad 2008 | 31
POLSKA „KOLEJ” RZECZY<br />
Polscy naukowcy w istotny sposób przyczynili<br />
się do rozwoju gospodarczego Peru.<br />
Wystarczy wspomnieć o kilku z nich, m.in.<br />
inż. Edwardzie Habichu (protoplaście pierwszej<br />
politechniki w Ameryce Łacińskiej), prof.<br />
Władysławie Folkierskim (dziekanie Wydziału<br />
Matematyki Narodowego Uniwersytetu św.<br />
Marka w Limie), Celestynie Kalinowskim<br />
(inicjatorze utworzenia największego peruwiańskiego<br />
parku narodowego – Manú),<br />
Elżbiecie Dzikowskiej i Tonym Haliku (duży<br />
udział w odkryciu Vilcabamby – ostatniej<br />
stolicy Inków). Od lat największym uznaniem<br />
cieszy się jednak Ernest Malinowski<br />
– bohater narodowy Peru (projektant i budowniczy<br />
kolei andyjskiej, najwyżej położonej<br />
na świecie normalnotorowej linii kolejowej),<br />
który własną piersią bronił zaprojektowanych<br />
przez siebie murów portu Callao<br />
przed inwazją Hiszpanów. W historii tego<br />
andyjskiego kraju zapisali się także studenci<br />
krakowskiej Akademii Górniczo-Hutniczej,<br />
którzy w maju 1981 roku odkryli najgłębszy<br />
kanion na świecie, kanion rzeki Colca.
LINKturystyka<br />
Tropem Inków<br />
tekst: Tomek Kurkowski<br />
zdjęcia: <strong>Aneta</strong> <strong>Patriak</strong>-Kurkowska<br />
Czarna strefa<br />
Peru nie daje się ująć w proste schematy.<br />
Z jednej strony od lat dzierży zaszczytne<br />
miano południowoamerykańskiego tygrysa<br />
gospodarczego, choć gołym okiem tego nie<br />
widać. Z drugiej strony w szalonym tempie<br />
rośnie czarna strefa, kwitnie nielegalny<br />
handel kokainą i przemyt gazu ziemnego z<br />
Boliwii. Nie brakuje też ludzi ubogich, żebraków,<br />
którzy stoją na ulicach, licząc na<br />
ofiarność wrzaskliwych turystów. Zwykle dotyczy<br />
to jednak ludzi starszych, którym brakuje<br />
sił, żeby dorobić coś „na boku”. Młodsze<br />
pokolenie nie ma z tym problemu - praca „na<br />
lewo” to ich żywioł. Dla nich poziom bezrobocia,<br />
który według oficjalnych statystyk sięga<br />
blisko 60 proc., to czysta iluzja. Zresztą każdy<br />
Peruwiańczyk to wie. Pracują tu wszyscy,<br />
nawet małe dzieci. Szacunek do pracy<br />
wyssali z mlekiem matki, już w kulturze<br />
inkaskiej praca była najwyższą wartością.<br />
Może właśnie dlatego imają się niemal każdego<br />
zajęcia i wciąż żywy pozostaje zawód<br />
pucybuta. Natkniemy się na nich na ulicach<br />
Limy, Arequipy i Cuzco. Są wszędzie.<br />
Opatuleni szmatami po sam czubek głowy,<br />
jakby skrywali przed nami prawdę o sobie.<br />
Niewielu z nich płaci podatki, nie ma tu<br />
takiego zwyczaju. Władze dają temu ciche<br />
przyzwolenie – wolą zajmować się napychaniem<br />
własnych kieszeni. Bo peruwiańska<br />
ryba psuje się od głowy. W listopadzie 2000<br />
roku w aferze skandalu (zarzut korupcji) z<br />
urzędem prezydenta pożegnał się syn japońskich<br />
emigrantów Alberto Fujimori. Do dziś<br />
nie ustają echa tamtej sprawy.<br />
Budowlana prowizorka<br />
Architektura Peru ma różne oblicza. W<br />
białym mieście Kordylierów, Arequipie, panuje<br />
prawdziwie kolonialny porządek. W<br />
Peru nie jest rajem na ziemi, choć Machu Picchu uchodzi<br />
za jeden z cudów świata. To kraj ujmująco pięknej przyrody,<br />
gdzie nikt nie uskarża się na swój ciężki los. Wszyscy cieszą<br />
się z tego, co mają. Na co dzień potomkowie Inków swoje<br />
nadzieje pokładają w Paca Mamie (Matce Ziemi). Ta bywa<br />
jednak kapryśna i regularnie raczy ich zimnym prądem<br />
Humboldta, El Nino i licznymi trzęsieniami ziemi.<br />
centrum miasta połyskuje świeżością fasada<br />
zabytkowego klasztoru św. Katarzyny<br />
(miasto znajduje się na liście dziedzictwa<br />
kulturowego UNESCO). Dużo gorsze wrażenie<br />
sprawia stołeczna Lima. Chaos komunikacyjny,<br />
wszechobecny zapach uryny i<br />
zalewająca ulice materia ludzka tworzą dość<br />
przygnębiający obraz. Miasto stworzone w<br />
XVI wieku przez słynnego Francisca Pizarra<br />
uchodzi za siedlisko wszelkiej maści przestępców.<br />
Ci żerują na naiwności turystów,<br />
którzy po zmroku wypuszczają się w miasto.<br />
Po zachodzie słońca nawet plac centralny,<br />
Plaza de Armas, przestaje być bezpieczny.<br />
Inaczej jest na prowincji. Tutaj życie toczy<br />
się wolniej. Nie ma realnych zagrożeń, choć<br />
łatwo zgubić się w gęstej pajęczynie uliczek.<br />
Stale zmienia się też topografia tych miejsc,<br />
na zgliszczach starych zabudowań wyrastają<br />
nowe konstrukcje. Wielkie połacie terenu<br />
ciągle zyskują nowych właścicieli, bez sygnatury<br />
notariusza, bez armii urzędników,<br />
całej masy pieczątek i opłat skarbowych.<br />
Własność nabywa się przez zasiedlenie. Tu<br />
nikt nikogo nie pyta o zgodę. Dlatego slumsy<br />
pęcznieją w oczach. Obrastają miasta<br />
jak drożdżowe ciasto, w którego wnętrzu<br />
kryje się społeczny zakalec – analfabetyzm<br />
i patologie. Pejzaż tych miejsc tworzą rzędy<br />
ponurych glinianych domków z wypalanej<br />
cegły. Po ulicach wałęsają się dziesiątki wygłodniałych<br />
i wychudłych psów. Tak dzieje<br />
się na przedmieściach Limy, tak też jest i<br />
w Puno. Zresztą Puno łudząco przypomina<br />
brazylijskie Rio de Janeiro – leży w dolinie<br />
otoczone wzgórzami, a z wysokości szczytów<br />
na miasto spogląda olbrzymia figura<br />
Chrystusa. Obowiązują proste zasady. Im<br />
wyższa partia, tym niższy status zasiedlającego.<br />
Dlatego biedota wyrusza wysoko w<br />
góry. Stamtąd łatwiej dojrzeć przepaść, jaka<br />
dzieli ich od bogaczy z dołu. Wielu z nich<br />
nigdy nie uda się pokonać tego dystansu.<br />
Utkną tu na lata, czasem na całe życie...<br />
Uparcie wić będą swoje rodzinne gniazdko,<br />
którego nigdy nie ukończą – to już prawie<br />
lokalna tradycja. Zabraknie im środków albo<br />
zapału. Zamieszkają bez okien i elewacji.<br />
Z dachów pokracznie wystawać będą druty<br />
zbrojeniowe w nadziei na kolejne piętro.<br />
Prowizorka i tymczasowość, oto peruwiańska<br />
rzeczywistość.<br />
Wyspy szczęścia<br />
Wczesnym porankiem nad brzegiem jeziora<br />
Titicaca delikatna bryza przynosi<br />
orzeźwienie. Ciemnoniebieskie lustro wody<br />
kryje przed nami pewien sekret. W jego<br />
otchłaniach Jacques-Yves Cousteau odkrył<br />
gigantyczną żabę, której waga może przekraczać<br />
nawet 2 kilogramy. Titicaca (najwyżej<br />
położone jezioro na świecie) leży na<br />
terytorium Peru (w 60 proc.) i Boliwii (w 40<br />
proc.). Złośliwi Peruwiańczycy wymyślili nawet<br />
dowcip, który przypisuje Boliwijczykom<br />
posiadanie tej drugiej, gorszej części jeziora,<br />
tzw. „caca” (po polsku „kaka”), co rodzi<br />
jednoznaczne skojarzenia. Jezioro to święte<br />
miejsce dla mieszkańców wysp Uros. Miejsce<br />
magiczne, troszkę nierealne dla nas – szczurów<br />
lądowych. Santa Maria, Huaca Huacani<br />
zawieszone są, jak mawiają tubylcy, między<br />
„wodą a niebem” – dwie spośród archipelagu<br />
przeszło 40 wysepek w całości wykonanych z<br />
totory. Trzciny porastającej okoliczne wody.<br />
Średnio co dwa tygodnie mieszkańcy Uros<br />
układają jej kolejną warstwę, by zapewnić<br />
sobie przetrwanie. Stąpanie po niej to dość<br />
osobliwe uczucie, które może budzić lekki<br />
niepokój, ale ten szybko ginie w szczerych<br />
uśmiechach gospodarzy. Znają oni demokratyczny<br />
porządek, mają nawet swojego<br />
prezydenta, który zarządza swoim ludem<br />
sprawiedliwie, choć nie znosi sprzeciwu. Z<br />
przejęciem tłumaczy, po co pija na co dzień<br />
www.linkpolska.<strong>com</strong> November 2008 | listopad 2008 | 33
Średnio co dwa tygodnie mieszkańcy wysp Uros dokładają kolejną<br />
warstwę trzciny, by zapewnić sobie stabilny grunt pod nogami<br />
krew padlinożernego kondora (głęboka wiara<br />
w jej lecznicze działanie) i jak radzi sobie<br />
z buntownikami (odcina się skrawek wyspy,<br />
na której zamieszkuje buntownik). Pęka też<br />
z dumy na myśl o ostatnim sukcesie miejscowych<br />
kobiet, które nie miały sobie równych<br />
w rozgrywkach siatkarskich. Wizyta nie<br />
kończy się na zdawkowej wymianie grzeczności.<br />
Mieszkańcy Uros mają w zanadrzu<br />
coś specjalnego i polskich turystów żegnają<br />
uroczystym „Sto lat” w naszym ojczystym<br />
języku.<br />
Uliczny galimatias<br />
Przez peruwiańskie pustkowia, stromymi<br />
zboczami Andów wije się jedna z najdłuższych<br />
dróg świata – słynna Panamericana.<br />
Autostrada Panamerykańska spinająca ze<br />
sobą obie Ameryki. Na tych wysokościach<br />
trudno obejść się bez koki – bogata w kalorie,<br />
święta roślina Inków przynosi poczucie<br />
ulgi. W międzyczasie ulicami peruwiańskich<br />
miast suną najmniejsze taksówki świata –<br />
koreańskie daewoo tico. Ich żółte maski połyskują<br />
na tle podstarzałych minibusików<br />
z Dalekiego Wschodu i darowanych przez<br />
rząd amerykański autobusów szkolnych,<br />
pamiętających czasy prezydenta Nixona.<br />
Tłok na ulicach i nieznośny nawyk trąbienia<br />
miejscowych kierowców daje się wszystkim<br />
we znaki. Głosy giną w kakofonii klaksonów.<br />
Prawo dżungli to chyba najlepsze określenie<br />
panujących tu zasad.<br />
Galapagos dla ubogich<br />
W pobliżu Paracas, kilka kilometrów w<br />
głąb Pacyfiku, z dala od oczu ciekawskich,<br />
swoje pióra na słońcu suszą kormorany i<br />
flamingi chilijskie. To Islas Ballestas zwane<br />
„wyspami Galapagos dla ubogich”. Na<br />
brzegach prężą swoje krągłości pingwiny<br />
Humboldta i lwy morskie. Tylko kondory<br />
budzą jeszcze ich czujność. Z godną pozazdroszczenia<br />
regularnością dostarczają narodowego<br />
produktu eksportowego – guano.<br />
Bogate w azot guano idealnie wtapia się w<br />
miejscowy krajobraz, niosąc po okolicy specyficzny<br />
nieprzyjemny zapach, wyczuwalny<br />
34 | listopad 2008 | November 2008<br />
W miejscowości Arequipa większość mieszkańców zajmuje się produkcją i sprzedażą<br />
wyrobów z wełny alpaki<br />
nawet w zagrodach farmerów, gdzie swobodnie<br />
wypasają się udomowione lamy, alpaki<br />
i wikunie. W zacienionych domostwach<br />
swoją kryjówkę znalazły też cui, tutejsze<br />
świnki morskie, które w smaku przypominają<br />
królika. W oddali na schodkowatych<br />
terasach uprawnych dojrzewają rzędy szparagów<br />
(największy producent na świecie) i<br />
karczochów (trzecie miejsce na świecie). Nie<br />
brakuje też lokalnych odmian ziemniaków i<br />
kukurydzy. Z tej drugiej pędzi się miejscowy<br />
rarytas, chichę, której zakwas powstaje w<br />
ustach bezzębnych mieszkanek Peru. Oprócz<br />
chichy można załapać się też na lokalną zagryzkę,<br />
uwędzoną skórkę z kurczaka. Lepiej<br />
ich nie spożywać przed lotem awionetką nad<br />
płaskowyżem Nazca. Dopiero z wysokości<br />
można dojrzeć tajemnicze linie (tzw. geoglify,<br />
m.in.: 40-metrowego pająka, kondora<br />
o przekroju 120 metrów, olbrzymią małpę<br />
z zakręconym ogonem), którym Erich von<br />
Däniken przypisuje pozaziemskie pochodzenie.<br />
Szwajcarski pisarz twierdzi, że mogą<br />
być one rodzajem znaków nawigacyjnych<br />
dla statków kosmicznych.<br />
Tajemnica<br />
zaginionego miasta<br />
Konduktor pociągu, który wąskimi torami<br />
ociężale wspina się w kierunku Machu<br />
Picchu, zachowuje nieprzyzwoicie kamienną<br />
twarz. Nie daje poznać po sobie, że trasa<br />
przejazdu odbywa się w nadzwyczajnej<br />
scenerii. Machu Picchu, zaginione miasto<br />
Inków, leży w bliskim sąsiedztwie amazońskiej<br />
dżungli. Wciśnięte w granitowe zbocza,<br />
pomiędzy dwiema górami Machu i Wayna<br />
Picchu (Stara i Młoda Góra). Troszkę wbrew<br />
siłom natury. Jego początków należy szukać<br />
w XV wieku. Prawdopodobnie tutaj rezydowały<br />
dziewice słońca, które niosły rozkosz<br />
głównemu Ince, podczas jego licznych podróży<br />
po kraju. Machu Picchu uchowało się tylko<br />
dlatego, że skutecznie ukryło swe wdzięki<br />
przed hiszpańską konkwistą. Jakimś cudem<br />
oparło się też chciwym vaqueros (złodziejom<br />
grobowców). Dopiero na początku XX wieku<br />
padło łupem amerykańskiego uczonego<br />
Hirama Binghama, który przywłaszczył<br />
sobie część jego bogactwa. Kto wie, czy dzisiejszą<br />
formą odwetu (jak na ironię właścicielami<br />
linii kolejowej na Machu Picchu<br />
nie są Peruwiańczycy a Chilijczycy) nie są<br />
skandalicznie wysokie ceny biletów – koszt<br />
w obie strony dla jednej osoby to 80 dolarów.<br />
Widok ze szczytu Machu Picchu wart jest<br />
jednak każdych pieniędzy.<br />
VADEMECUM<br />
PODRÓŻNIKA<br />
PRZELOT – 13-godzinny przelot liniami KLM<br />
z Amsterdamu do Limy i z powrotem to koszt średnio<br />
3,5 – 4 tys. złotych na osobę. Do tego dochodzi<br />
lokalny podatek lotniczy, płatny przy wyjeździe<br />
– 45 dolarów od osoby.<br />
NOCLEGI – Cena za pokój 2-osobowy w 3-gwiazdkowym<br />
hotelu w centrum peruwiańskich miast wynosi<br />
średnio 70 dolarów (1 dolar to równowartość<br />
3 soli peruwiańskich), na prowincji ceny są relatywnie<br />
niższe, w zależności od otoczenia i standardu.<br />
JEDZENIE – Kuchnia peruwiańska obfituje w potrawy<br />
mięsne (szczególnie z kurczaka, lamy i świnki<br />
morskiej), które w zasadzie dostępne są tylko dla<br />
turystów (Peruwiańczyków nie stać na taki wydatek)<br />
i owoce morza (krewetki, ostrygi w sosie sauvignon).<br />
Popularne jest sawiche – wykonane z białej<br />
surowej ryby, z dodatkiem soku z limonki. W menu<br />
śniadaniowym króluje jajecznica i cała masa owoców<br />
(pomarańcze, ananasy, mango, papaje, arbuzy).<br />
Ze względu na duże wysokości nie zaleca się<br />
jednak jadać zbyt często i zbyt obficie.<br />
WIZY I SZCZEPIENIA – Obywatele polscy udający<br />
się do Peru w celach turystycznych (pobyt do<br />
90 dni) oraz podróżujący tranzytem są zwolnieni z<br />
obowiązku wizowego, szczepienia też nie są obowiązkowe,<br />
ale zaleca się zaszczepić na żółtaczkę i<br />
żółtą febrę (zwłaszcza, jeśli planujemy odbyć wyprawę<br />
w głąb Amazonii).<br />
Czy wiesz, że...?<br />
Peru to największy producent kokainy – zaspokaja 35<br />
proc. światowego zapotrzebowania na ten narkotyk.<br />
Autostrada Panamerykańska biegnie od kręgu polarnego<br />
na Alasce do miasta Ushuaia w Argentynie na<br />
długości przeszło 25 tysięcy kilometrów.<br />
Większość mieszkańców wysp Uros (80 proc.) posiada<br />
tę samą grupę krwi. Legenda głosi, że posiadają<br />
oni tzw. czarną krew zawierającą dwa razy więcej czerwonych<br />
krwinek niż zwykle, co pozwala im przetrwać<br />
mroźne noce.<br />
Cena naturalnego swetra z alpaki (bez domieszek)<br />
może sięgać nawet 500 – 600 dolarów.<br />
W wielu peruwiańskich miastach istnieje problem z<br />
wymianą funtów brytyjskich, kantory nastawione są<br />
przede wszystkim na dolary i euro.<br />
Zaskakujące są pojemności tutejszych butelek cocacoli,<br />
np. 1,75 albo 2,25 litra.<br />
www.linkpolska.<strong>com</strong>
Sport w służbie bogów<br />
„Zawsze chciałem być gwiazdą. Odkryłem sumo, więc pojechałem do<br />
Tokio. To był mój prywatny American Dream” – wyznaje Musashimaru,<br />
emerytowany sumotori rodem z Hawajów. W zakamarkach jego 238-kilogramowego<br />
ciała kryje się dusza małego chłopca. Nie przestał marzyć o<br />
potędze sumo. Tymczasem sport ten dostał poważnej zadyszki, widać już<br />
nawet pierwsze oznaki choroby.<br />
Szczypta tradycji<br />
Musashimaru nie boi się ostrych słów. W sumo osiągnął wszystko<br />
– był Yokozuną, gladiatorem z ponad tysiącem zwycięskich walk<br />
na koncie. Dziś jako emeryt szkoli pokolenie swoich następców. Wie,<br />
że coraz mniej mieszkańców Kraju Kwitnącej Wiśni garnie się do<br />
sumo. „Większości brakuje dziś odwagi do walki” – kwituje. Sumo,<br />
które do niedawna było w Japonii sportem numer jeden, stacza się<br />
po równi pochyłej. Przegrywa w starciu z baseballem i piłką nożną.<br />
„Przychodzi teraz mniej widzów. Ale dbamy o jak najlepszą obsługę”<br />
– tłumaczy jeden z organizatorów turniejów. Bo sumo to coś więcej<br />
niż sport – to narodowe dziedzictwo, religijny obrządek pełen rytuałów<br />
zaczerpniętych z wierzeń shinto. To prastara japońska tradycja,<br />
która sięga VIII wieku n.e. Trenerzy trzymają krótko swoich wychowanków.<br />
Pozostają wierni prostej filozofii, która zakłada, że litość<br />
osłabia, jest zniewagą, usprawiedliwieniem słabości, dowodem, że<br />
nie trenuje się dostatecznie mocno. Może dlatego w beya (sali treningowej)<br />
słychać tylko dwa słowa: arigato (czyli „dziękuję”) i hai (czyli<br />
„tak”). Zawodnicy bez mrugnięcia okiem obijają swe głowy bambusowym<br />
kijem – tak od wieków buduje się wytrzymałość<br />
„Mongoł Asashoryu, w<br />
dosłownym tłumaczeniu<br />
«Błękitny Smok Poranka»,<br />
po walce potrafi<br />
naubliżać sędziemu<br />
i wytargać swojego rywala<br />
za włosy”<br />
www.linkpolska.<strong>com</strong><br />
Zdeptane świętości<br />
Sumo powoli schodzi do podziemia.<br />
Nigdy wcześniej tak nisko<br />
nie upadł etos prawdziwego<br />
sumotori (zawodnika sumo).<br />
„Dzisiaj młodzi na zewnątrz noszą<br />
nawet farbowane włosy. Nie interesuje<br />
ich szacunek. Nie wiedzą<br />
już, co to hierarchia i jak należy<br />
Tomek Kurkowski<br />
LINKsport<br />
się kłaniać” – mówi Tokonaka, fryzjer, który od 27 lat strzyże zawodników<br />
sumo. Nawet starsi sumotori depczą dotychczasowe świętości.<br />
Mongoł Asashoryu, w dosłownym tłumaczeniu „Błękitny Smok<br />
Poranka”, po walce potrafi naubliżać sędziemu i wytargać swojego<br />
rywala za włosy. Dla Japończyków to świętokradztwo i zniewaga. To<br />
jak dla muzułmanina wejście w butach do meczetu z talerzem wieprzowiny.<br />
Asashoryu nie przebiera w słowach: „Japończykom zbyt<br />
dobrze się dziś powodzi, brakuje im serca”. Sumo brakuje odpowiedniej<br />
promocji w mediach, zwłaszcza, że na igrzyskach olimpijskich<br />
sumo pozostaje wciąż wielkim nieobecnym. Nie ma wyspecjalizowanych<br />
agencji, które mogłyby zająć się kompleksową sprzedażą biletów.<br />
Choćby na te główne imprezy sezonu – 6 turniejów Basho odbywających<br />
się w każdym nieparzystym miesiącu w roku – zawsze w<br />
niedzielę.<br />
Alfabet sumotori<br />
Sumo przypomina nieco zapasy, choć różnice widać gołym okiem.<br />
W zasadzie jego reguły są dziecinnie proste. Walka odbywa się na<br />
dohyo – okrągłym podium o wysokości 34 – 60 centymetrów, pokrytym<br />
mieszaniną glinki i piachu. Wielkość areny wyznaczają wiązki słomy<br />
ryżowej, które tworzą okrąg o średnicy 4,55 metra. Zwycięża ten<br />
rikishi (inne określenie sumotori), który skutecznie wypchnie swojego<br />
przeciwnika poza wspomniany okrąg lub doprowadzi do tego, by rywal<br />
dotknął dohyo inną częścią ciała niż stopa. Sama walka zwykle trwa<br />
kilka sekund. Wszystko zależy od zastosowanej techniki – Japoński<br />
Związek Sumo (Nihon Sumo Kyokai) doliczył się 82 zwycięskich<br />
chwytów. Najpopularniejszą techniką jest yorikiri, które polega na<br />
silnym uchwycie jedwabnego pasa przeciwnika zwanego mawashi<br />
(to jedyna rzecz, która okrywa ciało rikishi) i wypchnięciu go poza<br />
dohyo. Wszelkie nieprawidłowości podczas walki wychwytuje sędzia<br />
ringowy. To on stoi na straży sztywnych reguł sumo. Bez wahania<br />
dyskwalifikuje sumotori za niedozwolone zagrania: próbę duszenia<br />
zawodnika, uderzania go pięścią, ciągnięcia za włosy bądź kopania<br />
w tułów. Zabrania też chwytów za pionową część mawashi, które<br />
misternie oplata miejsca intymne zawodników. Mawashi łudząco<br />
przypominają damskie stringi, tyle że są od nich dużo masywniejsze<br />
i trwalsze. No i, rzecz jasna, nie budzą tyle emocji.<br />
Bogaty rytuał sumo<br />
Dohyo (kolisty ring) to wciąż święte miejsce<br />
dla rikishi. Nim wejdą na dohyo, zgodnie z<br />
tradycją shinto, rzucają przed siebie garść<br />
soli i wykonują gest oczyszczenia. W ten<br />
sposób odpędzają złe moce i oczyszczają<br />
arenę walki, prosząc bogów o ochronę<br />
przed ranami. Chwilę przedtem odbywa się<br />
nie mniej ceremonialne tzw. dohyo iri, czyli<br />
wejście na dohyo, będące rodzajem przysięgi<br />
honorowej składanej bogom. Przed samą<br />
walką zawodnicy stają po obu stronach<br />
ringu i wykonują shiko (rytualne deptanie<br />
złych mocy, zwykle poprzez unoszenie do<br />
góry mawashi). Płuczą też usta specjalną<br />
wodą, zwaną chikara mizu – „wodą siły”, dla<br />
oczyszczenia. Przeciwnicy wycierają usta i<br />
górną część ciała papierem. Potem wszyscy<br />
klaszczą w dłonie, dzięki czemu zwracają na<br />
siebie uwagę bóstw i unoszą do góry ramiona<br />
– to dowód, że nie są uzbrojeni. Na okrzyk<br />
sędziego pochylają się, opierają pięści na<br />
specjalnie namalowanych liniach i spoglądają<br />
sobie w oczy (pozycja shikiri). Zaczyna się<br />
wojna psychologiczna.
KANCELARIA PRAWNA MSM<br />
USŁUGI PRAWNE DOSTĘPNE W JĘZYKU POLSKIM<br />
Pierwsza konsultacja prawna za darmo<br />
POMOC PRAWNA W NASTĘPUJĄCYCH<br />
DZIEDZINACH PRAWA<br />
Prawo cywilne<br />
Prawo rodzinne<br />
Prawo karne<br />
Prawa człowieka<br />
Prawo pracy<br />
Sprzedaż, kupno domów<br />
oraz umowy dotyczące kredytów hipotecznych<br />
BEZPŁATNA LINIA: 0800 7836490<br />
24-GODZINNA USŁUGA - ADWOKAT NA WEZWANIE<br />
W PRZYPADKU ZATRZYMANIA PRZEZ POLICJĘ<br />
Nasze biura znajdują się na terenie:<br />
Belfastu, Lisburn oraz Omagh<br />
Kontakt: Judyta Steliga, tel.: 028 9032 1409<br />
POLSKIE DELI<br />
Nowo otwarty polski sklep w Belfaście!<br />
Szeroki wybór produktów różnych firm<br />
Atrakcyjne ceny!<br />
- chleb za jedyne £0,89<br />
- wędliny od £1<br />
- nabiał<br />
- soki<br />
- słodycze<br />
- i wiele innych artykułów spożywczych<br />
- gazety<br />
- odżywki dla sportowców<br />
Ponadto oferujemy<br />
przelewy pieniężne od £5!<br />
ZAJRZYJ DO NAS! ZAWSZE ŚWIEŻA KAWA<br />
I MIŁA OBSŁUGA GWARANTOWANA!<br />
SPOTKAJMY SIĘ W<br />
CAFÈ POLSKA<br />
CAFÉ POLSKA<br />
W naszej kawiarni możesz<br />
Adres:<br />
120 Lisburn Road<br />
Belfast BT9 6AH<br />
Godziny otwarcia:<br />
pon. - ndz. 9:00 - 22:00<br />
Kancelaria Prawna<br />
Reavey & Company<br />
Solicitors<br />
oferuje swoje usługi prawne<br />
w języku polskim<br />
Więcej informacji znajdziesz na Naszej<br />
stronie internetowej:<br />
www.reavey-ni.<strong>com</strong>/polish<br />
Oferujemy usługi tłumacza.<br />
Polaków niemówiacych po angielsku prosimy o wysłanie<br />
e-<strong>mail</strong>a na info@reavey-ni.<strong>com</strong>, Polaków władających<br />
językiem angielskim w stopniu komunikatywnym<br />
prosimy o telefon pod numer:<br />
a zjeść na ciepło m.in.:<br />
- polskie pierogi<br />
- zupy<br />
a wypić polską kawę<br />
a zjeść świeże kanapki i polskie ciasto!<br />
a skorzystać z Internetu – jedyne £1.50/godzina i dzwonić<br />
do Polski przez Skype za darmo!<br />
•tel.: 028 90 860335 (Newtownabbey)<br />
•tel.: 028 93 355535 (Carrickfergus)<br />
Chcesz wiedzieć więcej?<br />
Przyjdź do nas lub skontaktuj się<br />
z Mariuszem (informacje w języku polskim)<br />
<strong>Tel</strong>.: 02890681913<br />
E-<strong>mail</strong>: toto100@wp.pl
O (za)duchu praw<br />
Światem rządzi nie tylko fizyka, ale i inne prawa. Prawa te<br />
opisują jawną bezczelność świata materialnego i głupotę<br />
człowieka oraz zdejmują z niego odpowiedzialność za swoje<br />
czyny. To bardzo miła świadomość.<br />
Czy zauważyli Państwo, że kiedy dumni z siebie, po długich kalkukacjach,<br />
wybierzemy jedną z kilku kolejek do automatu z biletami,<br />
z pewnością wszystkie inne kolejki będą, od tej pory, posuwać się<br />
znacznie szybciej? Kiedy przyjdziemy o czasie na autobus, ten nie<br />
przyjedzie wcale lub się spóźni (rzecz szczególnie aktualna w Londynie<br />
– nie tylko autobus spóźni się dramatycznie, ale pojawi się w<br />
towarzystwie stada sobie podobnych o tym samym numerze)? Nie<br />
jest to nasza wina. Za ten stan rzeczy można obwinić rozmaite prawa<br />
rządzące tym światem.<br />
Ponad 50 lat temu amerykański inżynier Murphy, jak podają źródła,<br />
który testował opracowane przez siebie urządzenie mierzące<br />
przyspieszenie konstrukcji używanej przy testach wytrzymałości<br />
aut, po nieudanej próbie zrzucił winę na swojego asystenta. Powiedział<br />
wtedy: „Jeśli jest jakiś sposób, by ten facet coś zepsuł, to on go<br />
odkryje”. Albo, jak mówią inne źródła: „Jeśli istnieją dwa sposoby<br />
wykonania pracy i jeden z nich kończy się klęską, ktoś wybierze właśnie<br />
ten”. To pierwsze prawo Murphy’ego.<br />
Los urzędnika<br />
Siadasz przed komputerem. Włączasz. Piszesz ważny tekst do<br />
„Linka”, bo jesteś jego dziennikarzem. Wisi ci nad głową termin<br />
ostateczny, szefowa i drążą cię od wewnątrz wyrzuty sumienia. Wtedy<br />
cała twoja praca zostaje cudownym sposobem skasowana, choć<br />
nie robiłeś nic w tym kierunku. Nie rozlałeś kawy, nie przycisnąłeś<br />
niczego niewłaściwego. Dlaczego? Bo prawo Belindy mówi, że:<br />
„Prawdopodobieństwo awarii komputera jest wprost proporcjonalne<br />
do ważności dokumentu, nad którym pracujesz”. Oczywiście. Ale ty<br />
tego nie wiesz. Łudzisz się, że odzyskasz dokument, więc resetujesz<br />
komputer, starasz się, wariujesz, osiągasz szczyty intelektualne jak<br />
na nie-informatyka, szukając rozwiązań, sprawdzasz wirusy. Tymczasem<br />
„Dla komputera nie ma rzeczy niemożliwych z wyjątkiej tej,<br />
której od niego wymagamy” oraz „Masz zawsze o jeden wirus więcej<br />
niż sądzisz”. W rozpaczy wołasz fachowca, który „nadciąga melancholijnie”<br />
po dwóch tygodniach, jak pisał J. Fedorowicz. I wtedy<br />
komputer zmartwychwstaje, bo jedno z praw Murphy’ego mówi, że:<br />
„Zepsute urządzenie zaczyna działać znakomicie, kiedy pojawia się<br />
mechanik”.<br />
Los korporacyjny<br />
Pan Zbigniew dostaje wspaniałą pracę, zgodną ze swoimi umiejętnościami<br />
i wykształceniem. Jest wybitnym tłumaczem. Tłumaczy<br />
pięknie, wszechstronnie, z natchnieniem (poza dokumentami<br />
prawniczymi, których z natchnieniem tłumaczyć się nie da, o czym<br />
Zbigniew wie, naturalnie, bo jest wybitny). Szef biura tłumaczeń to<br />
docenia. W uznaniu promuje Zbigniewa i Zbigniew staje się szefem<br />
tłumaczy. Nadzoruje jakość przekładu, więc sam nie musi tłumaczyć,<br />
jeno szlifować, co napisali inni, więc Zbigniew może rozwinąć skrzydła<br />
i jest szczęśliwy. I nadchodzi katastrofa. Po pół roku wniebowzięty<br />
szef awansuje Zbigniewa na kierownika działu, odpowiedzialnego<br />
za zarządzanie personelem. Zbigniew dostaje zespół tłumaczy, sekretarzy<br />
redakcji, korektę do zarządzania. I okazuje się, że Zbigniew<br />
jest aspołecznym, zlęknionym psychopatą, który nie umie współpracować<br />
z ludźmi. Zbigniew zatem nie awansuje dalej, bo jest kiepskim<br />
szefem – zostanie do końca swojego życia albo firmy na tym stanowisku.<br />
Bo zasada Petera głosi, że: „W hierarchii każdy awansuje aż do<br />
osiągnięcia swojego stopnia niekompetencji”.<br />
www.linkpolska.<strong>com</strong><br />
Aleksandra Łojek-Magdziarz<br />
Los studenta<br />
LINKcafé<br />
Życie studenckie, a zwłaszcza czas egzaminów, również doczekały<br />
się podobnych regulacji. Kiedy lat temu sto zdawałam egzamin z<br />
łaciny, którą uwielbiałam, nie nauczyłam się jedynie liczebników, bo<br />
uznałam, że ich stopień skomplikowania mnie intelektualnie przerasta.<br />
I oczywiście na egzaminie pierwsze pytanie, jakie padło, dotyczyło<br />
liczebników, zgodnie z prawem egzaminu Preschera: „Jeśli nie<br />
znasz odpowiedzi, to ktoś zada ci pytanie”. Gdy student zapragnie<br />
zgłębić jakąś kwestię i postanowi pójść do najbliższej biblioteki akademickiej<br />
po dzieło naukowe, z pewnością to, czego szuka, w niej<br />
się nie znajdzie, jak głosi aksjomat bibliotek Hansena. Pisząc esej,<br />
przypomni sobie wspaniały cytat, który piękną klamrą zamknąłby<br />
całość... ale nie będzie mógł sobie przypomnieć jego pochodzenia, ponieważ:<br />
„Najwartościowszy jest cytat, którego źródła nie potrafisz<br />
ustalić” (prawo poszukiwań prawnych Dragana). Zatem nie będzie<br />
mógł z niego skorzystać.<br />
Los komisji (np. śledczych)<br />
Ilustracja: Sam Brown / www.explodingdog.<strong>com</strong><br />
Wydawać by się mogło, ze komisje mają na celu wyjaśnienie pewnych<br />
zagmatwanych, niejasnych spraw. Oczywiście Polakowi trudno<br />
w to uwierzyć i słusznie, bo nic bardziej mylącego. Komentarz Kennedy’ego<br />
do funkcjonowania komisji mówi, że: „Najprostszy problem<br />
stanie się nierozwiązalny, jeśli tylko poświęci mu się dostatecznie<br />
wiele spotkań dyskusyjnych”, a komentarz Kirby’ego, że: „Komisja<br />
to jedyna znana forma życia o dwunastu żołądkach, za to bez mózgu”.<br />
Wynika to być może z faktu, jaki opisuje paradoks Abilene’a:<br />
„W grupie ludzie są skłonni akceptować działania, które każdy z nich<br />
oddzielnie uznałby za idiotyczne”. Nic więc dziwnego, że wyniki działań<br />
rozmaitych komisji, o których do niedawna pisały gazety, nie są<br />
nikomu znane.<br />
Po zapoznaniu się z prawami, regułami i paradoksami można z<br />
lekkim sercem nie przejmować się już niczym, bo wszystko rozgrywa<br />
się zawsze poza nami. Tym bardziej, że, jak głosi komentarz Turnera:<br />
„Wszystko jest sensowne, dopóki nie zaczniesz się nad tym<br />
zastanawiać”.<br />
Twierdzenie Sullivana: „Sztuczna inteligencja nie ma<br />
szans z naturalną głupotą”.<br />
Prawo dynamiki telefonów Gillette’a: „<strong>Tel</strong>efon, na który<br />
czekałeś, dzwoni w minutę po twoim wyjściu z biura”.<br />
Reguła zegara wewnętrznego: „Żadnego dokumentu<br />
nie można przestudiować dokładnie po godzinie 16:40<br />
w piątek”.
LINKcafé<br />
Helena Kubajczyk<br />
jest absolwentką<br />
Akademii Sztuk<br />
Pięknych w Poznaniu.<br />
Wielbicielka sztuki<br />
wszelakiej, również<br />
kulinarnej. Obecnie<br />
mieszka w Poznaniu.<br />
Składniki:<br />
85 g miękkiego masła na ciasto<br />
1 żółtko<br />
¼ łyżeczki soli<br />
165 g mąki<br />
4 - 5 łyżek zimnej wody<br />
100 g masła na karmel<br />
185 g cukru<br />
10 jabłek (około)<br />
TARTA TATIN<br />
COŚ NA POCIESZENIE DLA TYCH ŹLE ZNOSZĄCYCH CHŁÓD JESIENI<br />
Powinny być ciasno upchane.<br />
Następnie z pozostałego cukru i<br />
masła robimy karmel. Smażymy<br />
w garnku, najlepiej o grubym<br />
dnie. Chodzi o to, by cukier smażył<br />
się równomiernie na całej powierzchni.<br />
Ważne przy robieniu<br />
karmelu jest to, aby zapobiec jego<br />
spaleniu się. Gdy karmel się rozgrzewa,<br />
ciemnieje. Powinien być<br />
złoto-brązowy.<br />
Wrzący karmel wylewamy błyskawicznie<br />
do formy, w miarę równomiernie<br />
rozprowadzając po powierzchni.<br />
Na wierzch układamy<br />
ponownie jabłka, jak uprzednio.<br />
Schłodzone ciasto rozwałkowujemy<br />
na kształt koła nieco większego<br />
od formy. Przykrywamy jabłka<br />
ciastem, ciasno upychając brzegi.<br />
Fot. H. Kubajczyk<br />
Kiedy za oknem pada, a w perspektywie weekendu jedynym rozwiązaniem jest siedzenie w domu,<br />
polecam miło spędzić czas na pichceniu czegoś szybkiego, smacznego i naprawdę słodkiego<br />
- tarty jabłkowej - tarty Tatin.<br />
Ciasto na tartę zagniatamy,<br />
mieszając na stolnicy bądź blacie<br />
masło, mąkę, żółtko, sól, wodę.<br />
Wygodniej będzie najpierw masło<br />
z mąką posiekać nożem, po czym<br />
wraz z resztą składników porządnie<br />
wyrabiamy ciasto, by wszystko<br />
połączyło się w gładką masę.<br />
Kulę ciasta lekko spłaszczamy i w<br />
folii spożywczej schładzamy przez<br />
pół godziny w lodówce. Jabłka należy<br />
obrać i po przecięciu na pół<br />
wydrążyć z gniazd nasiennych.<br />
Niezbędna w przygotowaniu będzie<br />
forma na tarty, płaska okrągła<br />
i ceramiczna. Obrane i wydrążone<br />
połówki jabłek wkładamy do<br />
formy na ciasto (przeciętymi stronami<br />
do góry), by upewnić się,<br />
czy jest ich wystarczająca ilość.<br />
HEY w Londynie<br />
16.11.2008<br />
King’s Cross Scala<br />
(275 Pentonville Road, London N1 9NL)<br />
Godz. 18:30<br />
Bilety<br />
Przedsprzedaż: £17.00<br />
on-line: www.ticketweb.co.uk<br />
38 | listopad Koncert 2008 | November zespołu 2008 HEY w Londynie pod patronatem<br />
Pieczemy około godziny w temperaturze<br />
180 stopni Celsjusza.<br />
Ciasto powinno się zrumienić.<br />
Po upieczeniu ciasto wykładamy<br />
na talerz do góry nogami tak,<br />
by jabłka znalazły się na wierzchu.<br />
Serwowane na gorąco z bitą<br />
śmietaną bądź lodami i np.<br />
wiśniową, własnoręcznie robioną,<br />
konfiturą powali niejedną<br />
teściową.<br />
WAŻNE: Przy wyborze jabłek radzę<br />
kierować się tym, by były<br />
twarde, wtedy po upieczeniu zachowają<br />
nadal swój kształt, i raczej<br />
mało słodkie, by wraz z karmelem<br />
nas nie przesłodziło.<br />
Wygraj wejściówkę na koncert!<br />
Odwiedź www.linkpolska.<strong>com</strong>
Firma POLSMAK<br />
Unit 33 Jamestown Business Park<br />
Jamestown Road<br />
Dublin 11<br />
<strong>Tel</strong>.: 018341147<br />
Fax: 018341043<br />
Najw iększa w Dublinie oferta polskich produktów<br />
Atrakcyjne ceny * Bezpłatny transport na terenie całej Irlandii<br />
Miła i fachowa obsługa klienta<br />
Sklep Polsmak<br />
27 Capel Str.<br />
Dublin 1<br />
Zapraszamy rownież do naszego<br />
sklepu w centrum miasta, zapewniamy<br />
szeroki i tani asortyment produktów,<br />
jak i miłą obsługę<br />
*atrakcyjne ceny<br />
*największy wybór produktów<br />
*świeże dostawy 3 razy w tygodniu<br />
Unit A Canalside John Gilbert Way Trafford Park Manchester M17 1AH<br />
tel./fax: 0 161 877 57 21; mobile.: 077 835 33 065, 077 835 33 050; e-<strong>mail</strong>: agafood@g<strong>mail</strong>.<strong>com</strong>
sklepy<br />
POLONIA<br />
zapraszają swoich klientów do udziału w konkursie świątecznym!<br />
Do wygrania sprzęt AGD!<br />
Adresy sklepów:<br />
Newry: 28 Water Street<br />
Dungannon: Market Square<br />
Jeśli miałeś wypadek w Irlandii Płn.,<br />
Anglii lub Szkocji - nie z Twojej winy<br />
BuCar Spark Service<br />
PRZYGOTOWANIE DO MOT – HAMULCE, ZAWIESZENIE, ELEKTRYKA<br />
MECHANICZNE I ELEKTRYCZNE USUWANIE USTEREK<br />
KOMPUTEROWA DIAGNOSTYKA – WYŁĄCZANIE LAMPEK SERWISOWYCH<br />
MONTAŻ - ALARMÓW, BLOKAD ELEKTRONICZNYCH, CENTRALNYCH ZAMKÓW<br />
NAPRAWY NADWOZIA - MALOWANIE, BLACHARSTWO<br />
SAMOCHÓD ZASTĘPCZY NA CZAS NAPRAWY *<br />
SPRZEDAŻ I SKUP SAMOCHODÓW<br />
AUTOHOLOWANIE, LAWETA<br />
<strong>Tel</strong>.: 07871441062, 07783029590, 07598938025<br />
pon.-pt.: 9 – 17 sob.: 10 – 15<br />
Jedyny POLSKI warsztat w Twojej okolicy !<br />
Bann Street, Unit 3, BT62 3BG, Portadown<br />
*<br />
*<br />
*<br />
Ponadto zapewniamy:<br />
najtańszą na rynku usługę przekazu pieniędzy<br />
na konta w Polsce, dzięki współpracy z firmą Easy Send<br />
miłą i fachową obsługę, korzystne ceny<br />
częste dostawy świeżych produktów<br />
Sklepy Polonia to jedyne polskie sklepy<br />
na terenie Newry i Dungannon!<br />
przesyłki<br />
IRLANDIA PÓŁNOCNA – POLSKA - IRLANDIA PÓŁNOCNA<br />
Oferujemy przesyłki paczek, przeprowadzki, przewóz<br />
towarów, przewóz zwierząt, przewóz samochodów na<br />
lawecie, możliwość negocjacji cen, możliwość<br />
wynajęcia całego samochodu.<br />
Kompleksowa obsługa od drzwi do drzwi.<br />
CENISZ SWÓJ CZAS?<br />
Angielski 4 razy szybciej!<br />
PRZYJDŹ DO NAS Metoda Metoda Callana Callana<br />
• SZYBKIE EFEKTY<br />
• GWARANCJA<br />
SUKCESU<br />
• MAŁE GRUPY (DO 10<br />
OSÓB)<br />
• LEKCJE PRÓBNE<br />
• BRAK ZADAŃ<br />
DOMOWYCH<br />
SZKOŁA JĘZYKA ANGIELSKIEGO<br />
“EFECT”<br />
LINK<br />
POLSKA<br />
NORTHERN<br />
IRELAND<br />
EXPRESS<br />
07894477548<br />
07922227434<br />
WWW.EFECT.CO.UK<br />
e<strong>mail</strong>:info@efect.co.uk<br />
tel: 07521988954<br />
Ravenhill Business Park<br />
Ravenhill Road, Belfast<br />
Zamieść reklamę!<br />
<strong>Aneta</strong> <strong>Patriak</strong><br />
<strong>Tel</strong>.: <strong>+44</strong> <strong>7787588140</strong><br />
E-<strong>mail</strong>: <strong>aneta@linkpolska</strong>.<strong>com</strong>
PRZESYŁKI<br />
Przesyłki<br />
Polska-Irlandia Północna-<br />
-Szkocja-Anglia i z powrotem<br />
Przeprowadzki<br />
Transport samochodów<br />
Zakupy w Polsce, tanio<br />
PACK-MAN<br />
tel.:<br />
lub<br />
07840478134<br />
07873145750<br />
oferujemy:<br />
bardzo atrakcyjne ceny<br />
ubezpieczone przesyłki<br />
kompleksową obsługę<br />
From DOOR TO DOOR<br />
obsługę klientów<br />
indywidualnych<br />
usługę<br />
„zamów kuriera on-line”<br />
Regularny transport przesyłek<br />
Polska-Irlandia Północna-Polska<br />
www.islandexpress.eu<br />
IslandExpress s.c.<br />
tel.kom. +48 515 280 526 tel.kom. +48 515 280 527 tel. +48 76 856 50 54<br />
Language Consulting Service LCS<br />
Profesjonalne t³umaczenia i doradztwo jêzykowe w zakresie:<br />
4Opieki<br />
medycznej 4Policji 4S¹du<br />
4Urzêdu<br />
Skarbowego<br />
4Zasi³ków 4Kancelarii Prawnych 4Wype³nianie<br />
dokumentów<br />
Wspó³pracujemy ze zwi¹zkami zawodowymi, ksiêgowymi,<br />
a tak¿e z najlepszymi kancelariami prawnymi, notariuszami:<br />
PATTERSON TAYLOR & Co.<br />
JOHN G.H. WILSON & Co.<br />
Doradzamy, jak postêpowaæ w ró¿nych sytuacjach, pomagamy w wype³nianiu<br />
formularzy, zapewniamy asystê profesjonalnych t³umaczy w spotkaniach<br />
czy trudnych sytuacjach, tak¿e w terenie.<br />
Nauczanie jêzyka angielskiego:<br />
4Lekcje indywidualne/grupowe 4Oferty<br />
dla firm<br />
4Specjalne kursy dla pracowników<br />
Kursy dla dzieci i m³odzie¿y przygotowuj¹ce do egzaminów brytyjskich GCSE, FCE,<br />
CAE, CPE. Przyjdź do nas, jeśli Twoje dziecko ma problemy z przygotowaniem<br />
do egzaminów!<br />
<strong>Tel</strong>efon kontaktowy<br />
czynny 24 godziny na dobê:<br />
075 140 717 48<br />
077 845 99 378<br />
e-<strong>mail</strong>:<br />
aalcs@yahoo.<strong>com</strong><br />
TATUAŻ ARTYSTYCZNY!<br />
Stuprocentowy profesjonalizm<br />
gwarantowany 17-letnim<br />
doświadczeniem. Oferuję<br />
szeroki wybór wzorów oraz<br />
realizację własnych projektów.<br />
Poprawki tatuaży i wykonywanie<br />
portretów na skórze.<br />
Atrakcyjne ceny!<br />
Robert, tel.: 07842670086,<br />
Belfast i okolice<br />
TRANSPORT<br />
Irlandia Północna<br />
i Republika Irlandii<br />
POLSKA<br />
Samochody, motory, quady, sprzęt budowlany i rolniczy,<br />
przesyłki kurierskie i inne nietypowe rzeczy<br />
<strong>Tel</strong>.: 07599706767<br />
07599706766<br />
ogłoszenia społeczne<br />
POSZUKIWANI:<br />
Sylwia Konarska<br />
Wiek w momencie<br />
zaginięcia: 40 lat<br />
Wiek aktualny: 40 lat<br />
Ostatnie miejsce pobytu:<br />
Londyn, Wielka Brytania<br />
Data zaginięcia: 30 marca 2008<br />
Wzrost: 170 cm<br />
Znaki szczególne: blizna na szyi po operacji<br />
wycięcia tarczycy<br />
Zaginiona często się przeprowadzała. W Londynie<br />
przebywała z przyjacielem, miała ostatnio<br />
poważny wypadek samochodowy. Po raz ostatni<br />
kontaktowała się z mamą pod koniec marca. Od<br />
ostatniego telefonu rodzina nie ma z nią kontaktu.<br />
Pani Izabela może potrzebować pomocy.<br />
Kontakt: ITAKA - Centrum Poszukiwań Ludzi<br />
Zaginionych, tel.: 0801247070, 226547070<br />
lub z polską policją. Więcej: www.zaginieni.pl.<br />
KLUB DLA DZIECI I MŁODZIEŻY KAMELEON<br />
Zapraszamy na zajęcia w każdy<br />
poniedziałek od 18:15 – 20:00<br />
Dwie grupy wiekowe<br />
Juniorzy 5 – 10 lat / Seniorzy 11 – 18 lat<br />
New Mossley Prezbiterian Church<br />
2 Ballycraigy Way, Newtownabbey BT36 5XH<br />
<strong>Tel</strong>.: 075 16 15 19 62<br />
E-<strong>mail</strong>: polski.klub@yahoo.co.uk<br />
Bodybuilding4you_Ogloszenie_Link_Irlandia_63x41 copy.pdf 13/06/2008 Poszukujemy 20:12:17wolontariuszy<br />
z L’Derry i okolic chcących<br />
poszerzyć swoją wiedzę oraz zdobyć nowe<br />
doświadczenie. Jeżeli dysponujesz wolnym czasem<br />
i chcesz zaangażować się w praktyczne działanie,<br />
zgłoś się do nas!<br />
Oferujemy:<br />
wolontariat w grupie lokalnej, udział w socjalno-kulturalnych<br />
projektach, współpracę w międzynarodowym<br />
gronie<br />
Oczekujemy:<br />
regularnego uczestnictwa w spotkaniach grupy, komunikatywnej<br />
znajomości j. angielskiego, wiek powyżej 18 lat<br />
Harlandic Male Voice Choir<br />
Singers wel<strong>com</strong>e<br />
Practice Thursday 19.45<br />
St George’s Church Hall High Street Belfast<br />
www.harlandicmvchoir.org.uk<br />
E: harlandicmvchoir@hot<strong>mail</strong>.co.uk<br />
Contact Stephen Cupples tel: 9048 7265<br />
Poszukujemy<br />
wolontariuszy<br />
Jesteśmy polską organizacją działającą na rzecz<br />
mniejszości polskiej w Irlandii Północnej (L’Derry). Naszym<br />
celem są działania służące wsparciu i integracji<br />
Polaków z kulturą i obyczajowością Irlandii Północnej<br />
oraz pomoc w uzyskaniu dostępu do potrzebnych informacji<br />
i organizacji.<br />
Zainteresowanych prosimy o kontakt:<br />
Ewa, derry.pl@google<strong>mail</strong>.<strong>com</strong><br />
Samarytanie<br />
Czujesz się źle? Jesteś nieszczęśliwy? Samotny?<br />
Masz myśli samobójcze? Zadzwoń,<br />
porozmawiaj z nami. Jeśli przechodzisz ciężkie<br />
chwile, nie zamykaj się w sobie. Jesteśmy<br />
dla Ciebie, gdy się czymś martwisz, czujesz<br />
się zdenerwowany albo smutny, gdy po prostu<br />
potrzebujesz z kimś porozmawiać.<br />
Zawsze czekamy na Ciebie.<br />
Dzwoń całodobowo: 08457 909090<br />
Napisz e-<strong>mail</strong>: jo@samaritans.org<br />
Napisz list: Chris, P.O. Box 9090, Stirling FK 2SA<br />
<strong>Tel</strong>efon odbierze osoba anglojęzyczna, ale<br />
rozpoznawszy język przekieruje Cię do polskojęzycznego<br />
woluntariusza lub ten po chwili<br />
oddzwoni do Ciebie.<br />
Samarytanie to organizacja oferująca emocjonalne<br />
wsparcie w trudnych chwilach.<br />
Nie osądzamy, zapewniamy dyskrecję.<br />
!
Polska tel. komórkowy<br />
Niemcy tel. stacjonarny<br />
Słowacja tel. stacjonarny<br />
Irlandia tel. stacjonarny<br />
Infolinia: 087 0041 3897<br />
Dzwoń do domu<br />
7p/min - 087 1412 3897<br />
2p/min - 084 4831 3897<br />
3p/min - 084 4988 3897<br />
3p/min - 084 4988 3897<br />
do Polski<br />
z tel. stacjonarnego<br />
www.auracall.<strong>com</strong>/link To proste… Spróbuj teraz!<br />
Po prostu wybierz<br />
084 4831 3897<br />
następnie wybierz numer docelowy<br />
2 p/min<br />
już od<br />
T&C’s: Ask bill payer’s permission. All prices are per minute & include VAT. Calls billed per minute. Charges apply from the moment of connection. Calls made to mobiles may cost more. Minimum call charge 5p by BT.<br />
Cost of calls from non BT operators & mobiles may vary. Check with your operator. This service is provided by Auracall Ltd. Agents required, please call 084 4545 3788.<br />
POLSKA OBSLUGA KLIENTA WIARYGODNY SERWIS - 7 LATA NA RYNKU<br />
Z komórki wybierz:<br />
��� ���� ���� �<br />
& 1 po £5 kredytu T-Talk. Nastêpnie wybierz<br />
numer docelowy i #. Poczekaj na po³¹czenie.<br />
10% 10%<br />
EXTRA<br />
Do 27% extra kredytu ZA DARMO jeśli do³adujesz konto przez INTERNET<br />
����������������������� Polska Infolinia: 0208 497 9287<br />
������� �� ������<br />
*T&Cs: Ask bill payer’s permission. Calls charged per minute. Charges apply from the moment of connection. Calls to the 020 number cost mobile standard rate to a landline or may be used as part of bundled minutes. Connection fee<br />
varies between 1.5p & 15p Text AUTOOFF to 81616 (std SMS rate) to stop auto-top-up when credit is low. This service is provided by Auracall Ltd. Agents required, please call 084 4545 3788.
Fotokasty - krótkie formy multimedialne łączące reportaż fotograficzny i dźwiękowy<br />
Fotokasty dostępne na: