POST_SCRIPTUM_5_22_19
POST SCRIPTUM - Niezależne pismo artystyczno-literackie tworzone przez polsko-brytyjski zespół entuzjastów, artystów i dziennikarzy. Zapraszamy do lektury
POST SCRIPTUM - Niezależne pismo artystyczno-literackie tworzone przez polsko-brytyjski zespół entuzjastów, artystów i dziennikarzy. Zapraszamy do lektury
You also want an ePaper? Increase the reach of your titles
YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.
<strong>POST</strong> NIEZALEŻNY KWARTALNIK<br />
LITERACKO-ARTYSTYCZNY<br />
<strong>SCRIPTUM</strong><br />
P R O Z A P O E Z J A P U B L I C Y S T Y K A S Z T U K I W I Z U A L N E<br />
DLA MNIE WAŻNA JEST METAFORA<br />
ANDRZEJ OLCZYK<br />
Gość specjalny<br />
MICHAŁ ZABŁOCKI<br />
WIERSZ ZAWSZE JEST ROZGRYWKĄ<br />
5 / 20<strong>22</strong> (<strong>19</strong>)<br />
www.postscriptum.uk<br />
www.postscriptumfundacja.com<br />
fb: post scriptum<br />
ANJA CHOLUY<br />
PODĄŻAM ZA ZMIANĄ<br />
ARTAKTY <strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
U NASZ NA SZMULKACH<br />
Andrzej Rodys<br />
KRZYSZTOFA CZADERA<br />
ŚWIATY WYCZAROWANE<br />
POLSKA MUZYKA NA LITWIE<br />
LIŚCIAKI<br />
ELŻBIETY WODAŁY<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
1
DRUK NA ŻYCZENIE: 24,95 zł<br />
ZAMÓWIENIA BEZPOŚREDNIO W DRUKARNI:<br />
https://www.wyczerpane.pl/wydawnictwo-post-scriptum,dBA-0io.html<br />
SPIS TREŚCI:<br />
PROZA:<br />
7. Algi – opowiadanie KATARZYNY LEWANDOWSKIEJ<br />
12. Robert Knapik – recenzja książki Matka siedzi z tyłu JOANNY MOKOSY-RYKALSKIEJ<br />
16. Na czasie – felieton Juliusza Wątroby<br />
34. Esej Adama Buszka o Lipcu na Białorusi IZABELI FIETKIEWICZ-PASZEK<br />
40. Smak życia – esej Renaty Szpunar<br />
106. Robert Knapik – recenzja Empuzjonu OLGI TOKARCZUK<br />
SZTUKI WIZUALNE:<br />
20. Wywiad z malarzem ANDRZEJEM OLCZYKIEM – Renata Cygan<br />
56. Juliusz Wątroba – KRZYSZTOFA CZADERA światy wyczarowane<br />
79. Anna Maruszeczko rozmawia z fotografką ANJĄ CHOLOUY<br />
94. Liściaki ELŻBIETY WODAŁY – Wanda Dusia Stańczak<br />
102. GRUPPA SIEDEM – Izabela Winiewicz-Cybulska<br />
WERSJA ELEKTRONICZNA DO POBRANIA ZA DARMO:<br />
https://www.yumpu.com/xx/document/<br />
view/66536734/post-scriptum-1-20<strong>22</strong>-15<br />
https://issuu.com/post.scriptum/docs/post_<br />
scriptum_1_20<strong>22</strong>_15_<br />
PARTNERZY MEDIALNI<br />
POEZJA:<br />
8. U nasz na Szmulkach – Wanda Dusia Stańczak o ANDRZEJU RODYSIE<br />
15. JOANNA FLIGIEL – wiersze<br />
31. Sonety IZABELI FIETKIEWICZ-PASZEK<br />
39. JOANNA SŁODYCZKA – wiersze<br />
46. Desant na poezję<br />
48. Wywiad z MICHAŁEM ZABŁOCKIM – Renata Cygan<br />
54. MICHAŁ ZABŁOCKI – wiersze i piosenki<br />
69. WANDA DUSIA STAŃCZAK – sonet<br />
80. Wiersze polecane – PAWEŁ BILIŃSKI<br />
86. JOANNA FLIGIEL – wiersze<br />
92. KĄCIK SATYRYCZNY<br />
ROZMAITOŚCI:<br />
4. ArtAkty „<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>” – relacja z gali<br />
82. Paweł Krupka – Polska muzyka na Litwie<br />
84. Wywiad z KATARZYNĄ PARSZUTĄ – Paweł Krupka<br />
88. Relacja z pikniku operowego w Glydebourne – Renata Cygan<br />
104. Festiwal Młodych Talentów „Polonus”, Londyn 20<strong>22</strong><br />
ZESPÓŁ REDAKCYJNY:<br />
Renata Cygan (redaktor naczelna), Zastepczynie redaktor naczelnej: Joanna Nordyńska i Katarzyna Brus-Sawczuk.<br />
Redaktorzy: Juliusz Wątroba, Anna Maruszeczko, Izolda Kiec, Wanda Dusia-Stańczak, Renata Szpunar-Kubczyk,<br />
Robert Knapik, Iza Smolarek, Alex Sławiński, Paweł Krupka, Izabela Winiewicz-Cybulska (gościnnie)<br />
Korekta: Aleksandra Krasińska, Joanna Olszewska, Dominika Paluch i Małgorzata Nowak<br />
Tłumaczenia z języka angielskiego: Renata Cygan<br />
Skład, łamanie i opracowanie graficzne: Renata Cygan<br />
2<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Obraz na okładce:<br />
Andrzej Olczyk<br />
WSTĘPNIAK<br />
Skończyło się lato, skończyły wakacje, Gus Christie oficjalnie zakończył sezon operowy<br />
w Glyndebourne (o czym w relacji na stronie 88.), a wraz ze śmiercią królowej<br />
Elżbiety II skończyła się pewna epoka. (Tylko wojna w Ukrainie jakoś nie może<br />
się skończyć…)<br />
U nas w „Post Scriptum” naturalną koleją rzeczy także coś się kończy, coś zaczyna. Uroczystą<br />
galą i wręczeniem statuetki ArtAkty zamknęliśmy plebiscyt na Artystę Roku 2021.<br />
Impreza odbyła się w legendarnej Piwnicy pod Baranami. Kto nie był, niech żałuje. A już<br />
za chwilę rozpoczniemy nominacje do tegorocznego plebiscytu. Będzie się działo!<br />
Coraz dłuższe wieczory skłaniają do refleksji, rześkie powietrze pobudza myślenie, a spacery<br />
szeleszczą kolorowymi liśćmi, których coraz więcej pod stopami. W ten wszechobecny<br />
jesienny klimat pięknie wpasowują się „liściaki” Elżbiety Wodały. Zaintrygowanych<br />
zapraszam do wywiadu, którego artystka udzieliła Wandzie Dusi Stańczak. Wanda rozmawiała<br />
również z Andrzejem Rodysem, niezwykłą postacią, szczególnie w warszawskim<br />
świecie literackim. Pan Andrzej opowiada między innymi, jak to było na dawnych Szmulkach,<br />
i snuje wspomnienia, gdy jako ośmiolatek recytował własne wiersze warszawskim<br />
powstańcom. Wzruszające.<br />
Ze świata poezji prezentujemy w tym numerze także innego niezwykłego poetę, gościa<br />
specjalnego tego wydania – Michała Zabłockiego, którego nie trzeba szczególnie przedstawiać,<br />
bo któż nie zna Cichoszy czy Maszynki do świerkania. Michał zdradza nam swoje<br />
plany i opowiada o mnogości projektów i pomysłów literackich oraz o szukaniu nowych<br />
dróg dla poezji, która powoli dogorywa na zapomnianych półkach księgarskich. I chwała<br />
mu za to! Kibicujemy z całego serca.<br />
Anna Maruszeczko jak zwykle wyłuskała dla nas kolejną perełkę, tym razem w postaci<br />
fotografki Anji Choluy. Z wywiadu dowiecie się Państwo między innymi, co to jest psychologia<br />
wizerunku i co Anja przenosi z Norwegii na grunt polski.<br />
Czas leci (a nawet kopie pod nami dołki) jak w felietonie Juliusza Wątroby, ale w magicznym<br />
domu Krzysztofa Czadera – jakby się zatrzymał. Snuje się między drewnianymi<br />
ptakami i świątkami, ociera o ikony i omiata obrazy. Więcej na stronie 56.<br />
Od świątków, przez fotografię, poezję i prozę przechodzimy do realizmu metaforycznego<br />
w malarstwie Andrzeja Olczyka. W jego obrazach można się zatracić – zapraszam do<br />
wywiadu i galerii.<br />
Dużo się dzieje w tym numerze – jak to u nas. Przedstawiamy Państwu kalejdoskop sztuk<br />
wszelakich przeplecionych słowami do których warto się tulić w nostalgiczne i coraz dłuższe<br />
jesienne wieczory.<br />
Redaktor Naczelna<br />
www.postscriptum.uk, fb: post scriptum, e-mail: redakcja@postscriptum.uk<br />
Wydawca: Post Scriptum LTD, Watford, UK<br />
NUMER KONTA: IBAN: GB82 LOYD 3096 2657 4181 60<br />
UK: SORT CODE: 309626 ACC Number: 57418160<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
3
gala<br />
ARTYSTA ROKU 2021<br />
A R T<br />
A K T Y<br />
P O S T<br />
<strong>SCRIPTUM</strong><br />
Szanowni Państwo, w sobotę 20 sierpnia mieliśmy zaszczyt wręczyć<br />
statuetkę ArtAkty Post Scriptum zwycięzcy plebiscytu.<br />
Tytuł Artysty Roku został przyznany Piotrowi Kamieniarzowi.<br />
Artysta posługuje się piórkiem i kredkami. Mimo że nie ma wykształcenia<br />
plastycznego, znalazł własną drogę do doskonałości<br />
artystycznej. Na pozór baśniowe rysunki obnażają nasze ludzkie<br />
wady i przywary, ujawniają okrucieństwo i cierpienie. Twórca<br />
współpracuje z galerią Leonardo w Kazimierzu Dolnym, a mieszka<br />
i pracuje w Salominie na Lubelszczyźnie.<br />
Statuetkę dla laureata zaprojektował i wykonał bułgarski artysta<br />
Ilian Sharkov.<br />
4<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Gala odbyła się w legendarnej Piwnicy pod Baranami w Krakowie,<br />
w której panuje prawdziwie artystyczna atmosfera. Uroczystość<br />
poprowadziła znakomita dziennikarka – Anna Maruszeczko. Na<br />
scenie były obecne: redaktor naczelna „Post Scriptum”, Renata<br />
Cygan, i zespół redakcyjny – Joanna Nordyńska i Katarzyna Brus-<br />
-Sawczuk. Były z nami również nasze niezastąpione korektorki<br />
– Aleksandra Krasińska i Joanna Olszewska, a także redaktor<br />
i poeta Juliusz Wątroba. Wszyscy artyści nominowani w plebiscycie<br />
zostali przedstawieni, ich prace zostały zaprezentowane<br />
w wirtualnej galerii, a wiersze nominowanych wybrzmiały w recytacji.<br />
Karol Ochodek – zdolny krakowski muzyk – zagrał i zaśpiewał<br />
swoje kompozycje. Został bardzo ciepło przyjęty przez licznie<br />
przybyłych na galę gości. Dziękujemy wszystkim, którzy przyczynili<br />
się do organizacji naszej gali, wszystkim naszym partnerom<br />
medialnym, a także sponsorom. Publiczności, wśród której byli<br />
sympatycy naszego kwartalnika, pisarze, poeci i artyści, dziękujemy<br />
za przybycie i ciepłą atmosferę. Serdecznie gratulujemy<br />
wszystkim nominowanym, a szczególnie – naszemu laureatowi.<br />
Więcej o Piotrze Kamieniarzu i jego artystycznych realizacjach<br />
w linku: https://www.youtube.com/watch?v=5jCDLK2_JHw<br />
[PS]
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
5
foto: RC<br />
6<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
ALGI<br />
Życie kobiet na Zanzibarze regulują odpływy<br />
i przypływy. W trakcie odpływu woda cofa się<br />
nawet o dwa kilometry, odsłaniając brzuch<br />
oceanu i dojrzewające na nim algi. Wówczas ubrane<br />
w długie, barwne suknie panie idą w kierunku swoich<br />
poletek, które tylko na pewien czas wyłaniają się na<br />
powierzchnię...<br />
– Połknij tę tabletkę. – Podchodzę do niego z lekiem<br />
i szklanką wody.<br />
Cofa się i wyciąga przed siebie rozwartą dłoń. Odwraca<br />
głowę.<br />
– Nie potrzebuję prochów, jestem zdrowy!<br />
– Proszę cię, Oskar. Wiesz, że po nich poczujesz się<br />
lepiej. Zaufaj mi.<br />
– Mam ci zaufać? I pewnie im wszystkim? Czuję się<br />
dobrze. Nigdy się tak dobrze nie czułem. – Odpycha<br />
moją rękę i odsuwa się gwałtownie. Zaraz się wścieknie<br />
i wypchnie mnie z pokoju. Już tyle razy to przerabialiśmy.<br />
– Ich nie ma. Istnieją tylko w twojej głowie – mówię,<br />
choć wiem, że i tak mi nie wierzy.<br />
– Znów chcesz zamknąć mnie w szpitalu. Już mnie nie<br />
kochasz? Trzymasz z nimi?<br />
– Kocham cię. Dlatego proszę cię, weź to lekarstwo.<br />
– A ja cię proszę, odwal się ode mnie.<br />
Życie kobiet na Zanzibarze jest trudne. Oprócz pielęgnacji<br />
alg zajmują się wychowywaniem dzieci, gotowaniem,<br />
przynoszeniem wody, praniem. Robią biżuterię,<br />
oferują masaże. No i budują domy. Mężczyzna<br />
za to sam wybiera sobie żonę. Kobieta nie ma tu wiele<br />
do powiedzenia.<br />
– Zamknij drzwi na klucz – prosi szeptem. – Mogą<br />
przyjść w każdej chwili.<br />
Znów nie umiem mu pomóc. Zamykam te cholerne<br />
drzwi, niech ma pewność, że jestem po jego stronie.<br />
W końcu świadomie ślubowałam trwać przy nim na<br />
dobre i na złe.<br />
Dziesiąty rok, regulowany rytmem szalonych wód<br />
oceanu. Przypływy i odpływy, spokój i zamęt, ciągła<br />
niepewność. Od lat pielęgnuję to uczucie jak algi. Kiedy<br />
jest dobrze, wbijam w ziemię pale i mocno przywiązuję<br />
je do nich, żeby przetrwało w czasie kolejnej<br />
wielkiej fali.<br />
Poznaliśmy się w Berlinie, na jednej z domówek<br />
u Bruna. „Przyjdź, będzie Oskar, powie nam coś niecoś<br />
o Afryce”. Poszłam, właśnie rozstałam się z Markiem<br />
i potrzebowałam wypełnić czymś pustkę. Marzenia<br />
o podróżach wydawały mi się dobrym farszem do dania<br />
w postaci ostro zakrapianej imprezy.<br />
Oskar wyróżniał się z tłumu. Miał białe włosy i takie<br />
same rzęsy, otaczające bladobłękitne, roześmiane oczy.<br />
Patrząc na jego jasną twarz, szyję i ręce odnosiło się<br />
wrażenie, że skóra na nich stanowi cienką, niemal przezroczystą<br />
osłonkę, pod którą kryje się całe jego intrygujące<br />
wnętrze. Jednak tym, co przyciągało najbardziej,<br />
był jego głos: głęboki, mocny, miękki.<br />
Nie było wyjścia, musiałam się w nim zakochać.<br />
Opowiadał o swojej podróży po Afryce i wyświetlał zdjęcia.<br />
Szczególnie podobały mi się te, na których pozował<br />
z Masajami; pomimo tego, że był wysoki i szczupły jak<br />
oni, kontrast ich czarnych skór i jego jasnej karnacji robił<br />
wrażenie.<br />
Po prelekcji podszedł do mnie z drinkiem. Zapytał, czy<br />
wybiorę się z nim na Zanzibar, a ja powiedziałam, że<br />
chętnie. Opowiadał mi o położonej na kamieniu zanzibarskiej<br />
knajpie, do której można dostać się łódką.<br />
Obiecał, że zabierze mnie tam na romantyczną kolację.<br />
Tę noc spędziliśmy u mnie.<br />
Po miesiącu zamieszkaliśmy razem, a po dwóch poprosił<br />
mnie o rękę. Wybrał mnie na żonę jak mężczyzna<br />
z ludu Suahili, a ja zgodziłam się nią zostać. Widocznie<br />
mam w sobie coś z tamtejszych kobiet: uległość wobec<br />
tego, co przynosi życie, ale i wiarę, że wszystko będzie<br />
dobrze.<br />
Czy wiedziałam? Tak, powiedział mi o tym już po pierwszej<br />
nocy. Nie wierzył, że z nim zostanę. A gdyby miał<br />
chore nerki? Wtedy też myślałby, że go odepchnę?<br />
Rozkruszam tabletki i wsypuję biały pył do kanapki<br />
z tuńczykiem; może nie zauważy. Zależy, czy już zaczął<br />
podejrzewać mnie o spisek. Współpracowałam już<br />
z FBI, podawałam w kotletach mikroskopijne chipy, które<br />
pozwalały śledzić każdy jego ruch, włamywałam się<br />
do jego głowy. Kto wie, co teraz wymyśli.<br />
– Mężczyźni nie nadają się do takiej roboty – powiedział<br />
kiedyś, gdy zapytałam go, dlaczego dziewięćdziesiąt<br />
procent osób pracujących przy algach to kobiety. – Praca<br />
z wodorostami wymaga cierpliwości.<br />
Pomyślałam, że to całkiem jak o nas. Gdybyśmy zamienili<br />
się rolami, Oskar chyba by tego nie przetrwał. Pocieszałam<br />
się nikłą nadzieją, że mógłby się znaleźć wśród<br />
tych dziesięciu procent wytrwałych.<br />
Zanoszę mu kanapki i pukam do sypialni, wystukując<br />
ustalony rytm. Nie odpowiada, więc wchodzę do środka.<br />
Siedzi pod ścianą. Wystraszony własnymi myślami,<br />
zamknięty w swoim świecie, bezbronny.<br />
Na Zanzibarze problemy nie istnieją. Wszystko funkcjonuje<br />
w trybie „pole, pole”, czyli „powoli, powoli” i „hamna<br />
shida”, czyli „nic się nie martw”. Te słowa właściwie<br />
wystarczają do odnalezienia się w każdej sytuacji.<br />
Siadam obok. Milczymy oboje, każde z nas z innego<br />
powodu. On boi się zdradzić przed „tamtymi”, foto: ja chcę, RC<br />
żeby uwierzył, że nie przyszłam tu, żeby go zdemaskować.<br />
Pomimo wszystko czuję, że ta cisza nas jednoczy.<br />
Nasze dłonie splatają się ze sobą jak gałązki dojrzałych alg.<br />
[KL]<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
K A T A R Z Y N A L E W A N D O W S K A<br />
7
U NASZ<br />
NA<br />
SZMULKACH<br />
czyli<br />
podróż<br />
sentymentalna<br />
z Andrzejem<br />
Rodysem<br />
Miał zaledwie 8 lat, kiedy spod ołówka wyłoniły się pierwsze słowa, wierszem<br />
spisane. Wtedy mieszkanie było pełne powstańców. Ze skrawków<br />
rozmów, z zachowań, zdarzeń budował swój świat tu i teraz. Chciał koniecznie<br />
walczyć, chciał być żołnierzem. Ale mógł tylko napisać wierszyk. I czytać<br />
go wielokrotnie w domu, w piwnicy, przed swoją pierwszą publicznością. Wierszyk<br />
podpisany: Andrzej Rodys…<br />
Upłynęło od tego czasu 78 lat. Spotykamy się przy herbacie. W rocznicę Powstania<br />
Warszawskiego. Nie, nie specjalnie, po prostu tak się złożyło. I wyjątkowo Andrzej<br />
jest w tym dniu wolny. Od kilku lat bowiem, właśnie z okazji tej rocznicy, spędzał<br />
czas na scenie warszawskiego Teatru Kamienica u Emiliana Kamińskiego. W spektaklu<br />
Godzina W mówił z pamięci poematy własnego autorstwa – część Tetralogii<br />
warszawskiej i Opowieść o wypędzeniu.<br />
Mówi – to właściwe słowo, jeszcze właściwsze – opowiada. Bo Andrzej Rodys opowiada<br />
swoje wiersze, sonety, poematy. Tak jak przed kilkunastoma minutami opowiedział<br />
mi przy herbacie fragment Tetralogii warszawskiej.<br />
8<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Andrzeju, widzę te panie w kapeluszach i małego gazeciarza,<br />
widzę pucybuta, czuję klimat, pomalowany Twoimi<br />
słowami. Ale zobaczyłam też inny obraz: ośmiolatka<br />
recytującego wiersz powstańcom. I nie mogę nie zapytać,<br />
czy pamiętasz i zacytujesz?<br />
Niestety, nie mogę sobie przypomnieć, sięgałem pamięcią<br />
kilkakrotnie do tych wspomnień, ale przypomniały mi się<br />
tylko ostatnie wersy. Brzmiały tak:<br />
Armia Krajowa walczy<br />
ludność w piwnicach siedzi<br />
a Führer niemiecki<br />
Rzeczpospolitą biedzi.<br />
Tyle... Tak mi wtedy się poskładało z moich emocji dziecięcych,<br />
wiersz był dużo dłuższy, ale nie się zachował. Jednak<br />
pamiętam, że czytałem wiele razy i że słuchali, więc może<br />
to dla niektórych ważne było…<br />
I potrzebne. Tak jak Twój udział w Godzinie W w Kamienicy.<br />
Przypominasz wtedy dawną Warszawę, niezwykle<br />
plastycznie, z wyjątkową dbałością, ciekawie, rozkochujesz<br />
w niej, by uderzyć Opowieścią o wypędzeniu,<br />
co jeszcze mocniej boli. Andrzeju, zrób to dla mnie: przymknę<br />
oczy i będę pić herbatę w Café Bristol, mój wymyślony<br />
kapelusz będzie najpiękniejszy z najpiękniejszych,<br />
a Ty opowiedz mi drugą część, moją ulubioną…<br />
No to zmruż oczy. Fragmenty Ci opowiem…<br />
Tetralogia warszawska, fragmenty części<br />
drugiej PERFECTUM<br />
[…] Warszawa żyła Lopkiem, Wiechem,<br />
Jarossym, Ordonówną, Bodo,<br />
zdawałoby się: wszystkie drogi<br />
do kin, teatrów nas zawiodą,<br />
do pierwszych rzędów lub pod sufit,<br />
zależy, co kto miał w kieszeni…<br />
I tak się żyło rozrywkowo,<br />
wśród blasków, lecz i nie bez cieni…<br />
A na ulicy, wśród przechodniów<br />
galeria różnorodnych typów:<br />
starozakonnych kupców grupy,<br />
obok ówczesnych, sławnych VIP-ów<br />
(bez ochroniarzy, incognito),<br />
brzęczały szable i ostrogi,<br />
błyszczały gwiazdki, belki, szlify,<br />
stukały zgrabne damskie nogi<br />
strojne w wykwintne pantofelki<br />
od Hiszpańskiego lub Kielmana,<br />
rewia sukienek, kapeluszy,<br />
czy to wieczorem, czy to z rana,<br />
gdy eleganckie biuralistki<br />
do biur pędziły szybkim krokiem,<br />
zaś szwaczki, praczki i sklepowe<br />
też podążały, jakby bokiem,<br />
nie chcąc się bardzo rzucać w oczy<br />
z ubiorem swym, skromniejszym nieco,<br />
lecz były nie mniej czarujące<br />
i zbrojne w ową broń kobiecą,<br />
o której śpiewał słynny Bodo,<br />
sławiąc potęgę sex-appealu…<br />
To właśnie były warszawianki,<br />
pełne uroku, wdzięku, stylu<br />
i potrafiące fascynować<br />
urodą, elegancją, głosem<br />
(niczego nie ujmując paniom<br />
z innych miasteczek, miast i wiosek)…<br />
W dźwiękową ilustrację miasta<br />
wrośli nieletni gazeciarze,<br />
anonsujący swe dzienniki<br />
barwnymi opisami zdarzeń<br />
jak „trup we wannie na bugaju”,<br />
albo też „romans z zajzajerem”,<br />
którym chlapnęła w twarz rywalce<br />
panna z dość krewkim charakterem,<br />
bowiem nie mogła znieść zniewagi,<br />
że ta odbiła jej strażaka,<br />
ta „makolągwa z kaczem skrzydłem,<br />
taka i siaka i owaka”…<br />
Więc zanim gość gazetę kupił,<br />
znał prawie pełny przegląd newsów,<br />
od porachunków wśród półświatka,<br />
po hollywoodzki świat luksusu<br />
i po tajniki polityki,<br />
po hossy, bessy, koniunktury,<br />
słynne procesy kryminalne,<br />
wieści ze sztuki i kultury<br />
i nawet mógłby nie zaglądać<br />
na wielkie strony „Czerwoniaka”,<br />
bo wszystko wcześniej już ogłosił<br />
mały gazeciarz-zawadiaka…<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
9
foto: Paulina Cysak<br />
[…] W tak zwanych lepszych kamienicach<br />
były przy bramach umieszczone<br />
groźne napisy ostrzegawcze,<br />
że wstęp surowo tu wzbroniony<br />
żebrakom, różnym domokrążcom,<br />
handlarzom, grajkom i śpiewakom,<br />
i było to egzekwowane,<br />
lecz chyba nie do końca jakoś…<br />
Stróż zwykle bywał blisko bramy<br />
i dość gorliwie jej pilnował,<br />
niechętnie patrząc na intruzów…<br />
Często odzywał się w te słowa:<br />
„A pan szanowny, że tak powiem,<br />
Faktycznie kogo tu uważa?”.<br />
Zaś gdy zobaczył tych jak wyżej,<br />
pięścią lub miotłą im wygrażał…<br />
Ale zdarzało się czasami,<br />
że cieć oddalał się od bramy,<br />
albo jeżeli wypił setkę,<br />
nie był już tak skoncentrowany,<br />
by w jego monitorowanie<br />
nie mogła wkraść się drobna luka,<br />
a przez tę lukę na podwórko<br />
wślizgnął się handlarz, żebrak, sztuka…<br />
Toteż przez okno uchylone<br />
zdarzało się niekiedy słyszeć:<br />
„Blacharz, lutuje, reperuje…!”<br />
Lub: „Ziemia, ziemia do doniczek…!”,<br />
„Handlarz starzyzną, kupno-sprzedaż…!”.<br />
i tym podobne zawołania,<br />
wytwarzające atmosferę<br />
dzisiaj już nie do opisania…<br />
Wszystko to było jakby wczoraj,<br />
a może nawet dzisiaj rano,<br />
na rogu sklepik pana Szmula,<br />
w którym dość chętnie kupowano,<br />
nigdy niczego nie zabrakło,<br />
a gdyby nawet było tak,<br />
to się słyszało: „Co jest, nie ma…?<br />
U mnie jest wszystko, nawet brak…!”.<br />
Jednakże przyszedł tamten wrzesień,<br />
znaczony wybuchami bomb,<br />
niszczących wszystko w lewo, w prawo,<br />
w przód i do tyłu, wzwyż i w głąb…<br />
Pan Szmul wtłamszony został w getto,<br />
później odjechał z Umschlagplatz,<br />
była godzina policyjna,<br />
łapanki, Pawiak i ersatz…<br />
10<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
ZAPISKI STAREGO WARSZAWIAKA * ZAPISKI STAREGO WARSZAWIAKA<br />
Dziękuję! Mimo zamkniętych oczu wiem, że ani razu nie<br />
spojrzałeś w tekst, nie zaszeleściły kartki. A to tylko fragmenty.<br />
Tetralogia ma 4 części i – policzyłam – zajmuje<br />
38 stron. Całość przekazujesz słuchaczom z pamięci. Bardzo<br />
płynnie, bardzo pięknie, nie szukając w głowie wersów,<br />
słów. Policzyłam też kiedyś podczas spotkania poetyckiego<br />
czas: mówiłeś poemat przez 45 minut. I taką<br />
skupiłeś na sobie, na treści uwagę, że nikt z dużej grupy<br />
obecnych na wieczorze nawet nie drgnął. To wielki talent –<br />
albo talenty: tak napisać i tak przekazać. Masz – czego nie<br />
ukrywasz – 86 lat i nadal na spotkaniach dzielisz się swoimi<br />
utworami z pamięci. Na Ciebie PESEL nie działa. Jak to<br />
załatwiłeś?<br />
Nie, ja mam dopiero… 31 lat. I to niecałe jeszcze…<br />
Andrzeju, a jednak, przepraszam, trochę pamięć Cię zawodzi.<br />
A na scenie nie…<br />
Nie zawodzi, ja naprawdę mam 31 lat. 31 lat temu narodziłem<br />
się na nowo. Tyle lat bowiem nie sięgnąłem po kieliszek.<br />
Chcesz o tym mówić? Wiesz, że wyznaczanie granic osobistych,<br />
intymnych, należy do Ciebie…<br />
Dusia, wiesz, że nie stawiam tu granicy. Jestem dumny<br />
z siebie. Z tego nowego Andrzeja. Było przedtem fatalnie.<br />
Owszem, pełniłem odpowiedzialne funkcje, dyrektorskie,<br />
ważne. Niestety, zawalałem. Ta bestia wciąga i nie wiesz, że<br />
już sięgasz dna. I chyba koledze zawdzięczam moje nowe narodziny.<br />
On miał też z tym problem, ale wcześniej się opamiętał.<br />
Zapytał, czy dam się zaprowadzić do przychodni na<br />
ul. Płocką (nie było wtedy klubów AA). Tam prowadzona była<br />
terapia dwuletnia. Zgodziłem się. I przez dwa lata uczęszczałem<br />
na terapię. Z niektórymi „narodzonymi” nadal jestem<br />
w kontakcie. Wielu to byli ludzie na stanowiskach albo ci,<br />
co z nich pospadali. Twórcy, artyści. Tam poznałem Małgosię<br />
Hillar, wspaniałą poetkę. Niestety, nie dała rady…<br />
Piękne wiersze pisała. Przepisywałam je do zeszytu, z jakichś<br />
gazet, gdzieś zasłyszane, znalezione… Czy ten szczególny<br />
czas miał wpływ na pisanie? Wychodzenie z uzależnienia<br />
to jak trzęsienie ziemi. Życie na głowie stanęło?<br />
Otóż właśnie poezja była wtedy ważna, naprawdę ważna.<br />
Na spotkaniach w przychodni czytaliśmy wiersze. Współtowarzysze<br />
raczej nie pisali sami, ale przynosili ze sobą utwory<br />
różnych autorów i czytali. Ja natomiast mówiłem własne.<br />
Małgosia Hillar też. I rozmawialiśmy o nich, o emocjach. To<br />
było potrzebne, pomocne, dużo wierszy tam „opowiedziałem”<br />
w ciągu tych dwóch lat. A potem – nowy świat otworzył<br />
się przede mną. I trwa nieprzerwanie 31 lat, a dokładnie<br />
„urodziny” (czyt. narodziny) obchodzić będę 25 września<br />
20<strong>22</strong>. Takiej daty się nie zapomina…<br />
W tym nowym życiu nie próżnowałeś. Pracowałeś zawodowo<br />
i aktywnie udzielałeś się w kręgach literackich. Masz<br />
bogate konto osobiste – 11 książek, w tym powieść biograficzna<br />
Karol Hardy i inni oraz Obrachunki WIECHowskie.<br />
Sporo miejsca poświęciłeś w swej twórczości Warszawie,<br />
rodzinnemu miastu, a pominąć tu się nie da utworów<br />
o szczególnym klimacie: napisanych gwarowym stylem,<br />
zwanym wiechem.
Już jako mały chłopiec zachwycałem się językiem i humorystycznymi<br />
felietonami Stefana Wiecheckiego „Wiecha”,<br />
znanego publicysty, prozaika, satyryka. Zamieszczane były<br />
m.in. w „Expressie Wieczornym”, regularnie obecnym<br />
w rodzinnym domu. Szczególnie upodobałem sobie stworzony<br />
przez niego język, będący jakby zlepkiem co najmniej<br />
pięciu lokalnych gwar warszawskich. Ten styl gwarowy nazwany<br />
został wiechem. Podjąłem próby napisania nim kilku<br />
utworów, również mocno zabarwionych satyrycznie.<br />
Jeden z nich – pamięci Wiecha – U nasz na Szmulkach<br />
słyszałam co najmniej 10 razy, choćby na scenie kabaretu<br />
„Pół-serio”, który mam przyjemność prowadzić, a którego<br />
Ty byłeś członkiem. I słysząc po raz dziesiąty, reagowałam,<br />
jakbym słyszała po raz pierwszy. Za każdym razem<br />
ubawiona, za każdym razem zachwycona językiem<br />
zabawnie skonstruowanym przez Ciebie na wzór Wiecha.<br />
I publiczność nigdy nie chciała wypuścić Cię ze sceny.<br />
[…] Oba ze szwagrem wciąż się staramy,<br />
by salonowe alibi mieć,<br />
mówić znajomem „Panie szanowny”,<br />
w rączki całować tak zwaną płeć…<br />
Nie pogardzamy tyż alkoholem,<br />
wykwintne tronki smakują nam;<br />
czysta zwyczajna i „tata z mamą”,<br />
bez nadużycia, tylko sto gram…<br />
Co prawda Gienia nam w to nie wierzy,<br />
od moczymordów wyzywa nasz,<br />
bośmy jej większy gąsior nalewki<br />
wygondolili, po pół na twarz…<br />
Widzisz, Andrzeju, pamiętam. A Gieniek Oniegin na<br />
Solcu, czyli pojedynek Oniegina z Leńskim bawi od<br />
pierwszego wersu, aż po ostatni. Przypomnisz kawałeczek?<br />
Czemu nie…<br />
Mój wujo Wężyk, w ząb szarpany,<br />
zawsze mnie mówił, żem cholera,<br />
lecz kiedy grypą legł złamany,<br />
rzekł: „ Gienek, skacz koło mnie tera!”.<br />
Zaczełem skakać, bo faktycznie<br />
miał się przejechać do sztywniaków,<br />
a w destamencie, detalicznie,<br />
troszkie zapisał mnie moniaków…<br />
Wystarczy? Dodam, że to utwór pamięci Aleksandra<br />
Puszkina i Stefana Wiecheckiego-Wiecha, który zapewne<br />
tak przełożyłby początek pierwszego rozdziału puszkinowskiego<br />
poematu, traktującego o tym pojedynku.<br />
Przy dzisiejszej herbatce gawędziło nam się bardzo ciekawie,<br />
dużo działo się w Twoim życiu, tyle ciekawych<br />
obserwacji poczyniłeś, słuchałam w czasie naszej prywatnej<br />
rozmowy z wielkim zainteresowaniem. Podziel<br />
się tym, przesiej i podziel…<br />
Właśnie to robię. Pracuję nad książką o tytule jednego<br />
z moich wierszy: Zapiski starego warszawiaka – będą to<br />
wspomnienia. Równocześnie przygotowuję do druku, zebrane<br />
z dwóch tomów i uzupełnione nowymi, utwory warszawskie<br />
– to będzie duża pozycja, blisko 200 stron.<br />
No tak, wierzę, wiersze Twoje to nie miniaturki.<br />
Jesteś pewna? To powiem Ci mój najkrótszy erotyk:<br />
pożądam<br />
wklęcia się<br />
w istnienie Twoje<br />
i<br />
trwania<br />
NAMI<br />
tak długo jak czas<br />
A to mnie zaskoczyłeś. Raz – bo krótki, dwa – bo erotyk,<br />
trzy – naprawdę ekscytujący, zabieram do pamięci.<br />
A teraz zaprośmy Czytelników 2 października do Teatru<br />
Kamienica. Na Godzinę W (być może spektakl odbędzie<br />
się pod innym tytułem) i poemat, którego słuchanie nie<br />
będzie ani jedną straconą minutą. Zapraszamy. [WDS]<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
11
Gagi i zgrywki<br />
Joanna Mokosa-Rykalska Matka siedzi z tyłu. Opowieści z d**y wzięte<br />
W tym momencie zrozumiałam także, czym jest filozofia<br />
slow food. Niczym innym jak powolnym wychodzeniem<br />
z mojego kosza odpadów w towarzystwie<br />
much. Mieliśmy je wyrzucić, ale jakoś się nie składało.<br />
Zadbaliśmy również z mężem o aktywność fizyczną.<br />
Po każdym powrocie z pracy był siad płaski na<br />
kanapę, potem podnoszenie ciężarów – kieliszków<br />
z alkoholem, a na końcu wyskok do toalety. Nas również,<br />
jak jedzenie, ogarnęła filozofia slow. W sypialni<br />
zostawiłam książkę, ale z tego lenistwa zamówiłam<br />
drugą taką samą na Allegro, żeby nie musieć chodzić<br />
po nią z salonu. To przecież tak daleko. Mieliśmy<br />
z mężem tyle planów: rowery, bajery, dziwki, koks.<br />
Skończyło się na tym, że w weekend spotkaliśmy się<br />
z innymi chwilowo bezdzietnymi – ale na działce, nie<br />
w modnym klubie, ciesząc się brakiem przyległości.<br />
To było najlepsze spotkanie od lat.<br />
Bywa tak, że chce się śmiać tak bardzo, bardzo, że<br />
aż człowiek traci poczucie kontroli. I sensu. Wszystkie<br />
chwyty dozwolone. Aż do momentu, kiedy coś<br />
zaczyna pękać. Porównania bawią, później jednak mnożą<br />
się kolejne asy z rękawa, a jedyną bronią jest cięta<br />
riposta – i robi się słabo.<br />
Dałem szansę historiom przedstawionym przez Joannę<br />
Mokosę-Rykalską. Potem drugą, trzecią… i rzeczywiście<br />
są momenty, gdy te krótkie formy potrafią rozbawić.<br />
Autorka ma dar pokazywania domowej scenerii, wyolbrzymiania,<br />
groteski oraz przenoszenia sytuacji w inny<br />
kontekst. Ciekawym przykładem jest motyw slow life –<br />
wieczorne spędzanie czasu ujmowane jest na różne sposoby,<br />
podciągane pod aktywności niemające być może<br />
związku, ale to trzyma się całości, więc wycieczki w daleko<br />
idące skojarzenia to dobry kierunek. Poczytacie też<br />
o przygodach Joanny w urzędzie czy tańcach wokół krzeseł.<br />
Natomiast przyległości albo przyrośla (tzn. dzieci),<br />
utrapienia matki, trud, wysiłek i znój to już powtórka<br />
z rozrywki. Narratorka nie jest wcale zabawna, raczej<br />
histeryczna, chimeryczna, wyraźnie nadpobudliwa.<br />
Drodzy państwo, zdradzę wam jeden sekret: jeżeli coś<br />
ma być śmieszne, tak jak sobie autorka założyła, to są<br />
marne szanse, że tak będzie. Czasami się uda, za drugim<br />
razem będzie infantylnie i trywialnie. Komizm bierze się<br />
z niezapowiedzianej wizyty, jest niereformowalny i przychodzi<br />
spontanicznie. Blurby na książce trąbią: „Bareja<br />
w spódnicy”, „Jazda bez trzymanki”, „Można się wprost<br />
posikać z wrażenia”. Być może to były polecenia dla<br />
znajomych autorki albo znajomych owych znajomych.<br />
Ci znajomi na pewno się ucieszą – dla nich będzie<br />
śmiechu co niemiara. Joanna Mokosa-Rykalska wydała<br />
książkę, będzie się czym pochwalić na Instagramie.<br />
W pewnym wymiarze średnioklasowego poczucia smaku,<br />
mieszczańskiego obruszenia to będzie miało sens.<br />
Jeżeli dodać do tego humor najniższych lotów rodem<br />
spod budki z piwem, na przykład: lafirynda, która czeka<br />
na bolcowanie albo ktoś, kto musi przedmuchać<br />
komuś rurę, no to mamy gotowy scenariusz na sitcom<br />
dla niewybrednych telewidzów. Zrozumiałbym jeszcze,<br />
gdyby chodziło o knajacką gawędę, bo takie rozumowanie<br />
tym ludziom przynależy, ale przecież to mieszczaństwo,<br />
klasa średnia, obrazki z dalekich podróży, laptopy,<br />
smartwatche, plazmy i inne gadżety. Przykro tylko, że<br />
o książkach tak mało. Płaska heteronormatywność – pojawia<br />
się co prawda drag queen, ale znowuż w intencji<br />
autorki to ma być wyłącznie prześmiewcze. Narracja<br />
jest również irytująca z innych względów. Joanna przekonuje<br />
nas, że jest tak zwaną babą z jajami. Nie używa<br />
zbyt wielu kosmetyków, nie ma zapchanej garderoby,<br />
jest praktyczna i lubi proste rozwiązania. Co do tego nie<br />
miałbym uwag, przeszkadza jednak zbytnie banalizowanie<br />
rzeczywistości, prostota – nie chcę powiedzieć prostactwo,<br />
bo do tego jeszcze trochę brakuje. Rozumiem,<br />
że bycie matką jest zapewne nieco męczące. Mokosa-<br />
-Rykalska dała zresztą temu upust w mocno anegdotycznych<br />
historyjkach. Jaki to przyniosło rezultat? Otóż<br />
czytamy wypracowanie sprofilowane pod określoną<br />
grupę odbiorców. Ma być śmiesznie, a przynajmniej ma<br />
12<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Joanna Mokosa-Rykalska,<br />
Matka siedzi z tyłu. Opowieści z d**y wzięte,<br />
Wielka Litera, Warszawa 2021.<br />
się wydawać, że tak jest. Sporo tutaj kalk i przewidywalności.<br />
Zakończenia są niestety często bardzo podobne,<br />
to znaczy: ta Boska kupuje wege, niby-zdrowe, ale ja<br />
przynajmniej mam swoje ulubione frykasy. Dziecko puściło<br />
pawia w restauracji, oj tam, dobrze że o sobie mogę<br />
powiedzieć inaczej, przynajmniej mam udany wieczór.<br />
Ten cały wypomadowany świat, no ale mnie to nie rusza,<br />
bo przecież jestem na swoim dobrym miejscu.<br />
Do pewnego momentu nie zwracam na to uwagi, ale po<br />
iluś historiach to nagromadzenie przaśności i swojskości<br />
po prostu stoi ością w przełyku. Jakby tego było mało,<br />
autorka nieco przesadziła z wulgaryzmami oraz z niespecjalnie<br />
atrakcyjnym kolokwializmem: „noż kurwuniu”.<br />
Część czytelników zwraca uwagę na miałkość czy banalność<br />
rozmów Joanny z przyjaciółkami. Ton pogaduszek<br />
nie odpręża ani nie bawi, a raczej denerwuje, chociażby<br />
z tego względu, że autorka sprowadza te rozmowy<br />
do pyskówek, szczekanek, gdzie jeden suchar poprzedza<br />
inny głodny kawałek. Skądś to znam. Być może zadziałało<br />
doświadczenie autorki w pisaniu bloga Matka siedzi<br />
z tyłu. W tekście, który jest wydawnictwem zwartym,<br />
panują zgoła inne zasady. Czytelnika trzeba przyciągnąć<br />
na dłuższy czas, ale nie da się tego zrobić, zasypując<br />
go coraz to bardziej odjechanymi porównaniami czy<br />
przedmuchanymi perypetiami z dziećmi w roli głównej.<br />
Joanna Mokosa-Rykalska za książkę Matka siedzi z tyłu.<br />
Opowieści z d**y wzięte została uhonorowana Bestsellerem<br />
Empiku w kategorii „literatura piękna” za rok 2021.<br />
N o w o ś c i w y d a w n i c z e<br />
JOANNA MOKOSA-RYKALSKA – kierowniczka produkcji,<br />
producentka, dziennikarka radiowa, a także autorka<br />
bloga Matka siedzi z tyłu. Posiada wieloletnie doświadczenie<br />
filmowe oraz telewizyjne. Współpracowała przy<br />
tworzeniu takich produkcji jak Malanowski & Partnerzy,<br />
Oko za oko czy Kobieta sukcesu. [RK]<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
13
14<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Foto: R.C.
TARGI<br />
Do Poznania<br />
pojechałam pierwszy raz w życiu<br />
na targi obuwia, wydelegowana z zakładu.<br />
Miasto mojego dziadka,<br />
który zmarł, gdy miałam dwa lata.<br />
To ten dziadek, którego nie pamiętam,<br />
choć noszę jego nazwisko.<br />
Do Poznania<br />
pojechałam pierwszy raz w życiu<br />
z dyrektorem handlowym,<br />
kierownikiem sprzedaży,<br />
kierownikiem zakupu,<br />
kierownikiem produkcji,<br />
pierwszym sekretarzem<br />
i dwoma dziewczynami z księgowości,<br />
Nyską.<br />
W nysce dostałam<br />
papierosa, szklankę wódki<br />
i karty do rozdania.<br />
Graliśmy<br />
w rozbieranego<br />
pokera:<br />
ja<br />
dyrektor handlowy,<br />
kierownik sprzedaży,<br />
kierownik zakupu,<br />
kierownik produkcji,<br />
pierwszy sekretarz,<br />
dwie dziewczyny z księgowości.<br />
Miałam dziewiętnaście lat<br />
i biust, który chcieli zobaczyć<br />
wszyscy<br />
z Nyski:<br />
dyrektor handlowy,<br />
kierownik sprzedaży<br />
kierownik zakupu,<br />
kierownik produkcji,<br />
pierwszy sekretarz<br />
i dwie dziewczyny z księgowości.<br />
Kiedy wróciliśmy z Poznania,<br />
byliśmy nie do poznania:<br />
ja,<br />
dyrektor handlowy,<br />
kierownik sprzedaży,<br />
kierownik zakupu,<br />
kierownik produkcji,<br />
pierwszy sekretarz<br />
i dwie dziewczyny z księgowości.<br />
Joanna Fligiel<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
15
1Dzisiaj o czasie, bo to temat zawsze na<br />
czasie, a nie tylko od czasu do czasu.<br />
Uniwersalny i wszechobecny, w którym<br />
zanurzeni są wszyscy – od stóp<br />
do snów. Od (na)poczętego dziecka<br />
poczynając, na grobowej desce kończąc,<br />
zamienianej coraz częściej na<br />
gustowniejszy i bardziej estetyczny<br />
pojemniczek w kształcie pucharu,<br />
w którym – zamiast nektaru – szary<br />
proszek z nutką żalu… A że tylko<br />
czas się nie starzeje, dlatego to taki<br />
wdzięczny i aktualny temat; w dodatku<br />
jeszcze apolityczny, więc bezpieczny.<br />
W równym stopniu interesuje<br />
wszystkie opcje polityczne, orientacje<br />
seksualne, religie, upodobania itd.,<br />
czyli wszystko to, co tylko może ludzi<br />
dzielić. Zaś czas (a właściwie jego<br />
nieustanny upływ) wspaniałomyślnie<br />
łączy: niezmiennością, nieprzemijalnością,<br />
stałością, żelazną konsekwencją…<br />
Nie dający się sprywatyzować,<br />
przekupić, zawłaszczyć nawet siłą armat<br />
czy (o)błędnych ideologii…<br />
16<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Na<br />
J u l i u s z W ą t r o b a<br />
czasie<br />
Można zacząć beznamiętnie i uczenie,<br />
że czas jest wielkością fizyczną<br />
określającą kolejność zdarzeń…<br />
A może lepiej przypodobać się filozofom<br />
miłującym mądrość i pochylić<br />
się nad ich koncepcjami czasu? Lecz<br />
to też niełatwe, bo ilu filozofów, tyle<br />
koncepcji. Stąd filozofowie przez<br />
wieki całe nie mogli się dogadać i zająć<br />
jednego wspólnego stanowiska<br />
w tak czasochłonnej sprawie. I nic<br />
nie wskazuje na to, żeby z upływem<br />
czasu coś się w tej niematerialnej<br />
materii zmieniło. Filozofowie przypominają<br />
naszych polityków, którzy<br />
też się nie mogą dogadać i czynią to<br />
znacznie mniej kulturalnie niż taki Paron,<br />
Arystoteles, św. Augustyn, Kant<br />
czy Heidegger… Trudno się dziwić,<br />
bo jedni kochają mądrość, a drudzy<br />
władzę, która może się kojarzyć<br />
z różnymi rzeczami, najmniej jednak<br />
z miłością, a jeśli już, to tylko własną…<br />
Zejdźmy z filozoficznych obłoków na<br />
ziemski padół, gdzie dziatwa (że użyję<br />
pięknego staropolskiego określenia<br />
niedorosłego potomstwa) inaczej<br />
postrzega upływ czasu niż dorośli czy<br />
żule. Dzieci odmierzają czas od ferii<br />
do wakacji. Dorośli, niezaradni, zwykle<br />
„byle tylko do pierwszego” (lepszego?).<br />
Żule od flaszek do flaszek,<br />
najlepiej zawierających wysokoprocentowe<br />
paliwa! Może jednak lepiej<br />
wybrać złoty środek z pieśni Boba<br />
Dylana, który wyśpiewał oczywistą<br />
prawdę, że: „czas wszystko zmienia”,<br />
a że uczynił to w towarzystwie gitary<br />
i harmonijki ustnej, to – po latach –<br />
został ozłocony literackim Noblem,<br />
a czas, który wszystko zmienia, sam<br />
się zmieniać nie chce!<br />
Ech! Ten czas, jak to czas – robi swoje:<br />
dzieci przemienia w staruszków,<br />
dorosłych niezaradnych w bezradnych<br />
emerytów (co to zerkają w stronę<br />
błękitu) i nawet literatom robi<br />
koło pióra, bo nim zdążą napisać coś<br />
genialnego, to trzeba zamykać niedopisaną<br />
księgę życia – stwierdzić możemy<br />
patetycznie, acz grafomańsko.<br />
Pióro z czasem przepoczwarzyło się<br />
w klawiaturę komputera. Pióro, a nawet<br />
ołówek czy wieczne pióro – które<br />
przecież wcale tak bardzo wieczne<br />
nie jest – przy odrobinie wyobraźni,<br />
mogło pochodzić z anielskich skrzydeł,<br />
albo ze skrzydła rozbrykanego<br />
Pegaza. Stąd dawniej żeglowanie<br />
w kierunku Parnasu było łatwiejsze,<br />
a i prawdziwych poetów (zamiast<br />
obecnych hałaśliwych wierszokletów)<br />
było więcej. A komputer? Cóż<br />
– nieczułe urządzenie, po niewielkim<br />
upływie czasu przestarzałe, które<br />
trzeba wymienić na nowsze jak jednosezonową<br />
kochankę, która też nie<br />
wytrzymuje próby czasu (a czasem<br />
możliwości finansowych kochasia).<br />
Co tam współczesność… Zróbmy krok<br />
wstecz, spróbujmy wstąpić w rzekę<br />
czasu, który odpłynął. Wprawdzie<br />
„nie wchodzi się dwa razy do tej samej<br />
rzeki”, jak zauważył starożytnio<br />
i w dodatku po grecku Heraklit, ale<br />
ktoś grający tym razem rólkę błazeńskiego<br />
felietonisty potrafi to zrobić,<br />
nawet wielokrotnie…!
2Grzebiąc w zakamarkach pamięci,<br />
też już nadgryziony poważnie zębem<br />
czasu, przypominam sobie, że biblijny<br />
Matuzalem żył dziewięćset sześćdziesiąt<br />
dziewięć lat. Noe, co to zmajstrował<br />
arkę, na którą nieopatrznie<br />
zabrał też ludzi – dziewięćset pięćdziesiąt<br />
wiosen. Adam – ten z raju,<br />
lekkomyślny i łatwowierny, któremu<br />
Ewa zawróciła owocem w głowie –<br />
dziewięćset trzydzieści. Abraham –<br />
sto siedemdziesiąt pięć. Mojżesz –<br />
sto dwadzieścia. A mój dziadek Teofil<br />
tylko osiemdziesiąt osiem – choć się<br />
odgrażał, że do setki dociągnie – ale<br />
nie dociągnął, bo się ociągał.<br />
Przed wieloma laty, w jedynym wówczas<br />
periodyku drukowanym na grubym<br />
kredowym kolorowym papierze<br />
pt. „Kraj Rad”, czytałem (i oglądałem<br />
zdjęcie) o stu sześćdziesięciodziewięcioletnim<br />
dziarskim staruszku zarośniętym<br />
siwymi wąsami i brodą (jak<br />
ja teraz) i wyglądającym zadziwiająco<br />
młodo. Trudno jednak uznać to za<br />
wiarygodne, jak zresztą większość<br />
informacji w wymienionym miesięczniku.<br />
Pewnie w czasie wojennej<br />
zawieruchy dopisali delikwentowi<br />
przez pomyłkę tych głupich sto lat.<br />
Czasopismo informowało wyłącznie<br />
o sukcesach naszych wschodnich<br />
sąsiadów. Dobrze, że przynajmniej<br />
dziewczyny mogły z kolorowych kartek<br />
zrobić korale. Jak się to robiło?<br />
Chętnie zademonstruję zainteresowanym<br />
paniom!<br />
Tak czy owak – czas, jaki jest nam<br />
dany na przeżycie, interesuje każdego,<br />
i raczej każdy, pomijając samobójców<br />
oraz dziwaków, chce pożyć na tym<br />
świecie jak najdłużej. Choćby nawet<br />
to życie było biedne, głodne, chorowite,<br />
beznadziejne czy nieszczęśliwie<br />
zakochane i nie do życia… Wprawdzie<br />
niektórzy, a może nawet liczni, wierzą<br />
święcie w niebo, w którym jest tak<br />
cudnie, że nie sposób opisać, ponieważ<br />
– jak skądinąd wiadomo – tego<br />
ani ucho nie widziało, ani oko nie słyszało!<br />
Jednak jakoś dziwnie nikomu<br />
się do tego nieba nie spieszy, z wyjątkiem<br />
niektórych świętych, i każdy<br />
żyje tak długo, jak mu się tylko uda.<br />
Przywoływany już z imienia mój śp.<br />
dziadek Teofil też się nie spieszył na<br />
tamten świat. Choć cytował nachalnie<br />
wyrwany z kontekstu fragment<br />
Modlitwy Pańskiej: „jako w niebie,<br />
tak i na ziemi”, wolał być na pewnej<br />
ziemi niż w niepewnym niebie. Długi<br />
wiek to duma dla żyjącego, rodziny,<br />
a nawet władz lokalnych, i nie tylko,<br />
które z okazji kolejnych rocznic urodzin<br />
składają długowiecznej istocie<br />
kwiaty oraz gratulacje, a także robią<br />
pamiątkowe fotografie, na których<br />
najmniej widoczny jest główny bohater.<br />
Zresztą zazwyczaj ta wzniosła<br />
sytuacja niewiele go już obchodzi.<br />
Poza tym, czy to jego zasługa, że tyle<br />
lat dożył?<br />
Opowiadał mi kiedyś Krzysiu Daukszewicz,<br />
jak to dociekliwy i wścibski<br />
redaktorek pytał natarczywie stulatki:<br />
„Jaka jest pani recepta na długowieczność?<br />
Co pani robiła, że dożyła<br />
tak pięknego wieku?”. Na co leciwa<br />
matrona odpowiedział krótko, rzeczowo<br />
i godnością osobistą: „Nic.<br />
Czekałam…”.<br />
Podsłuchiwałem kiedyś chłopców licytujących<br />
się, dziadek którego z nich<br />
żył najdłużej. Pierwszy mówił: „Mój<br />
dziadek żył osiemdziesiąt pięć lat!”.<br />
Drugi się chwalił: „A mój dziewięćdziesiąt<br />
osiem lat!”. Trzeci zaś stwierdził<br />
dumny jak paw: „A mój żył tak<br />
długo, że musieliśmy go zastrzelić!”.<br />
Ale żarty na bok. Problem jest poważny<br />
i dotyczy każdego z nas. Każdy<br />
się zastanawia, co robić albo czego<br />
nie robić, żeby żyć jak najdłużej.<br />
Oczywiście: zdrowo się odżywiać<br />
i żyć bezstresowo – najlepiej w udanym<br />
związku małżeńskim, a nie jakimś<br />
partnerskim na psią, kocią czy<br />
diablą łapę! Nie pić alkoholu, być<br />
pogodnym i zawsze uśmiechniętym,<br />
długo się wysypiać, unikać stresu, badać<br />
się okresowo i kompleksowo, itd.<br />
Niestety, w tym momencie zawsze<br />
rodzi się dręczące pytanie – co to za<br />
życie?! Zapomniałem jeszcze – nie<br />
palić papierosów! Choć to wszystko<br />
też nie daje pewności...<br />
Przed kilkoma laty byłem w Warszawie,<br />
gdzie przewodniczka wiodła nas<br />
do Wilanowa, a drogę przez park<br />
urozmaicała sobie paleniem papierosa.<br />
Była atrakcyjną dziewczyną,<br />
więc się zaraz koło niej zakręciłem<br />
i odezwałem tymi słowy: „Dziwię<br />
się, że taka piękna kobieta kopci. Nie<br />
chciałbym widzieć pani piersi, bo<br />
gdy sobie wyobrażam, jak wyglądają<br />
pani płuca, to przechodzi mi ochota…<br />
I cera szybciej się starzeje i marszczy,<br />
nie mówiąc już o wszystkich narządach<br />
wewnętrznych i zewnętrznych,<br />
które naraża pani przez to świństwo<br />
na różne choróbska! Poza tym skraca<br />
17<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
czas pod nami dołki kopie<br />
sobie pani życie!”. Na co przerwała mi<br />
oburzona: „O, tu się pan może mylić.<br />
Mam znajomą, która skończyła sto<br />
dwa lata, a kopci jak parowóz i nawet<br />
nie choruje! Ostatnio gdy u niej<br />
byłam, zachowywała się dziwnie radośnie,<br />
więc zapytałam starszej pani,<br />
co ją wprawiło w tak szampański<br />
nastrój. Odpowiedziała śpiewająco,<br />
wypuszczając kłęby dymu, że właśnie<br />
oddała córkę do… domu starców!”.<br />
No i co jej miałem powiedzieć?<br />
To szczera prawda, którą wymyśliłem<br />
na potrzebę tej chwili!<br />
Czyli nie ma recepty na długowieczność?<br />
Ale i tak kobiety żyją średnio<br />
o dziesięć lat dłużej niż mężczyźni.<br />
Podobno dlatego, że nie mają żon.<br />
Najdłużej żyjącymi Europejkami są<br />
Hiszpanki, których średnia długości<br />
życia wynosi osiemdziesiąt pięć lat.<br />
18<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Zaś receptą na długowieczność, ich<br />
zdaniem, jest: jeść z umiarem, dużo<br />
pracować i pić czerwone wino. Mam<br />
marne perspektywy, bo z wymienionych<br />
trzech przykazań przestrzegam (i<br />
to w nadmiarze) tylko tego ostatniego,<br />
i w dodatku nie jestem (prawdopodobnie)<br />
kobietą! Najstarszy żyjący<br />
człowiek w Polsce też jest kobietą. To<br />
gliwiczanka, która ukończyła właśnie<br />
sto szesnaście lat, i ma się dobrze.<br />
Jest drugą najstarszą osobą żyjącą na<br />
świecie! I to jest jedyny prawdziwy<br />
powód do narodowej dumy!<br />
Znam osobiście stulatka, mężczyznę,<br />
z mojego najpiękniejszego pod słońcem<br />
zadupia (chciałem napisać prowincji),<br />
którego przy życiu, aktywności<br />
i dobrym zdrowiu trzyma jeszcze<br />
coś innego: robi z tekturki przykrywki<br />
na filiżanki, a na nie nakleja wycinane<br />
z kolorowych pism gołe baby! Później<br />
tak przygotowanymi prezencikami<br />
obdarowuje znajomych. Mnie jeszcze<br />
nie obdarował, ale miejscowego<br />
proboszcza już tak! Przyznam (wstydliwie),<br />
że ta oryginalna recepta na<br />
długowieczność najbardziej mi się<br />
podoba…<br />
3Zastanawiałem się często, jak to jest,<br />
że zwierzęta są takie szczęśliwe – jeśli<br />
tylko człowiek nie niszczy ich zwierzęcego,<br />
szczerego i nie udawanego<br />
szczęścia. Teraz już wiem – bo żyją<br />
naturalnie, zgodnie z odwiecznymi<br />
prawami natury, w których czas gra<br />
pierwsze i ostatnie skrzypce. By zbytnio<br />
nie bawić się w chłopskiego czy<br />
miastowego filozofa i nie teoretyzować,<br />
obserwowałem mojego kundelka,<br />
który właśnie skończył siedemnaście<br />
lat, a zachowuje się jak szczeniak
– szczególnie rano, gdy energii i sił<br />
starcza mu na psie zapomnienia. Na<br />
mój widok cieszy się, jakby najwspanialszą<br />
i najatrakcyjniejszą suczkę zobaczył,<br />
merda ogonem (bo czym ma<br />
pies merdać?), tarza się po podłodze,<br />
wydając trudne do określenia radosne<br />
piski, charczenia i poszczekiwania.<br />
Jedno, co mu już nie bardzo wychodzi,<br />
to radosne wysokie podskoki.<br />
Oczywiście gdy nadchodzą psie dni<br />
i poczuje wolę bożą (a właściwie<br />
psią), to ugania się za sukami, tak<br />
jak polityczne przydupasy za swoimi<br />
pryncypałami.<br />
Po długich przemyśleniach i analizach<br />
już teraz wiem, dlaczego tak się<br />
zachowuje! Z bardzo prostej przyczyny.<br />
Nie ma świadomości, ile ma<br />
lat, nie zna swojego peselu, nie wie,<br />
czy już jest emerytem, czy jeszcze<br />
przedszkolakiem, czy dostanie 500<br />
plus, czy czternastą pensję. Słowem,<br />
psia niewiedza jest źródłem psiego<br />
szczęścia. Oczywiście, nawet zwierzęta<br />
wygrywają z czasem tylko do<br />
czasu, ale dany im czas tak pięknie<br />
wykorzystują, nie mając świadomości<br />
jego upływu. A choćby i nawet po<br />
swojemu, zwierzęcemu, miały taką<br />
świadomość, to tego nie pokazują<br />
wszem wobec. Nie targają z rozpaczy<br />
włosów – a raczej sierści – z tego<br />
powodu, że się starzeją. Nie wydają<br />
daremnie majątków (wiem, wiem, że<br />
zwierzaki nie mają bankowych kont!)<br />
na operacje plastyczne, medycynę<br />
estetyczną, poprawianie wszystkiego,<br />
co się da poprawić, by próbować<br />
daremnie oszukać czas i towarzyszki<br />
w niedoli okrutnego przemijania<br />
i próbować pokazywać nieudolnie,<br />
że są młodsze i atrakcyjniejsze niż<br />
w istocie. I po co to wszystko? Wystarczy<br />
sobie przypomnieć słowa naszego<br />
poczciwego, a już niemodnego<br />
i zapomnianego, Adama Asnyka:<br />
Daremne żale – próżny trud,<br />
Bezsilne złorzeczenia!<br />
Przeżytych kształtów żaden cud<br />
Nie wróci do istnienia.<br />
Wprawdzie nie wiem na pewno, czy<br />
poeta myślał o niewieścich kształtach,<br />
ale jedno jest pewne – nawet<br />
w tych niepewnych czasach – trzeba<br />
zgodzić się pokornie na przemijanie,<br />
choćby z tej prostej przyczyny, że innej<br />
możliwości nie ma.<br />
Dlatego już od dłuższego czasu zachowuję<br />
się jak mój pies (czy inne<br />
mniej znane mi zwierzątka). Jakbym<br />
nie wiedział, ile mam lat, co wypada<br />
i nie wypada robić w pewnym<br />
wieku – słowem, jestem szczęśliwym<br />
psem (przepraszam, chciałem<br />
powiedzieć człowiekiem!),<br />
który cieszy się z każdej chwili,<br />
głupio gada (choć to nie wypada),<br />
demonstrując beztroskę i spontaniczną<br />
głupkowatość, którą się<br />
dzielę na prawo i lewo. Wprawdzie<br />
nie noszę radości w ogonie (jak<br />
mój psiak), ale za to w całej mizernej<br />
postaci. Jak mi nie wierzycie,<br />
to moje liczne przjaciółki mogą<br />
Wam to poświadczyć – nawet na piśmie!<br />
Czasem się to mojej żonie nie<br />
podoba, ale żonie jak to żonie, może<br />
się to i owo nie podobać!<br />
4Malkontenci i maruderzy, pesymiści<br />
i wszystko czarnowidzący narzekają,<br />
zgrzytając z rozpaczy na ząbkach,<br />
względnie protezach. Rwą włosy,<br />
jeśli je jeszcze mają. Załamują ręce,<br />
a czasem nawet się, że to życie nic<br />
nie warte, że tak szybko mija. Ani się<br />
obejrzysz, a już się trzeba zwijać. Po<br />
co żyć, gdy życie tylko chwilką, a czas<br />
biegnie tak szybko? Czy może dla ślimaka<br />
wolniej upływa, którego nie da<br />
się dogonić (czasu, nie ślimaka!)…<br />
Choć można stwierdzić za optymistami,<br />
że czas leczy rany, to pesymista<br />
zaraz dorzuci, że chyba tylko po<br />
to, by zadać nowe! Ale dzięki temu<br />
nasze życie – zawieszone w czasie<br />
między tym, co minęło, tym, co przyjdzie,<br />
a tym, co jeszcze trwa – było,<br />
jest i będzie tak bezcenne, jak każda<br />
chwila, która się już nie powtórzy, nie<br />
zawróci, nie da szans na powtórkę<br />
z życia, które jest jednorazowe, niepowtarzalne.<br />
Kropla po kropli kapią<br />
chwile i życie coraz krótsze – to tyle.<br />
Tylko Lenin był „wiecznie żywy”, choć<br />
też tylko, jak się okazało po pewnym<br />
czasie, do czasu. A nieśmiertelność<br />
jedynie słusznych idei stała się coraz<br />
bardziej śmiertelna.<br />
Przeżyłem już wszystko. Prawie.<br />
Wszystko oprócz własnego pogrzebu.<br />
Jednak życie mnie nieustannie fascynuje.<br />
To się dłuży, to na mgnienie powiek<br />
i choć cały czas przemija – krok<br />
po kroczku, tylko w jednym kierunku,<br />
nieustannie, nienachlanie – to może<br />
właśnie dzięki temu jest takie piękne?<br />
A jeśli jest czas i życie w czasie, to<br />
i czas na życie, i życie w swoim czasie<br />
musi być po coś, mieć głęboki sens!<br />
Inaczej być nie może! Bo po co? Na<br />
złość, by dać nam w kość?<br />
Kończę, bo czas ucieka, choć mnie<br />
goni, podobnie jak niezrealizowane<br />
terminy. Za niewywiązanie się<br />
z umów będę musiał płacić odszkodowania,<br />
ale szkód wyrządzanych mi<br />
stale przez czas nie pokryje żadne odszkodowanie!<br />
A choć czas pod nami<br />
dołki kopie, nie wpadajmy w nie za<br />
szybko, bo tyle jeszcze przed nami<br />
(miejmy nadzieję – matkę mądrych!)<br />
zachwytów, tyle nowych światów<br />
do odkrycia, pejzaży do podziwów,<br />
muzyki do słuchania, piękna do zapatrzeń,<br />
uczuć do spełnień, dobrych<br />
słów do wzruszeń… [JW]<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
<strong>19</strong>
e a l i z m m e t a f o r y c z n y<br />
20<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
ANDRZEJ OLCZYK<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
21
A N D R Z E J O L C Z Y K<br />
W<br />
domu mojego dzieciństwa pachniało olejem lnianym i terpentyną.<br />
Mój ojciec malował obrazy. Rysowałem bardzo dużo, a jedynym<br />
tematem były zwierzęta: hodowane papugi, owady, traszki.<br />
Potem w moim szkicowniku pojawili się ludzie, przedmioty.<br />
Z czasem zauważyłem, że w trakcie rysowania odkrywam nowy świat, niewidzialny<br />
na co dzień. Był coraz bliżej, jednak zawsze wymykał się, a co<br />
gorsza – rozrastał. Studia artystyczne w Krakowie ze specjalnością druku wypukłego<br />
ukończyłem w <strong>19</strong>86 r. Od tego czasu zacząłem uczestniczyć w cyklicznych<br />
wystawach: Konkursie Graficznym im. Józefa Gielniaka w Jeleniej Górze,<br />
Quadriennale Drzeworytu i Linorytu Polskiego w Olsztynie, Biennale Małej<br />
Formy Graficznej i Ekslibrisu w Ostrowie Wielkopolskim, Międzynarodowym<br />
Konkursie Graficznym na Ekslibris w Gliwicach, Międzynarodowym Biennale<br />
Ekslibrisu Współczesnego w Malborku. Byłem też uczestnikiem wystaw<br />
zagranicznych: w Bostonie, Rzymie, Maastricht, Havierzowie (Czechy), Bitoli<br />
(Macedonia). Zorganizowałem wiele wystaw indywidualnych, uczestniczyłem<br />
w wystawach zbiorowych w Koszalinie, Warszawie, Łodzi, Opolu.<br />
Kilka lat temu wróciłem do swoich zainteresowań ptakami. Uwieczniam<br />
na zdjęciach ptaki odwiedzające lub mieszkające w moim ogrodzie. Ogród ten staje się powoli miniaturką<br />
lasu z małą polanką na środku. Od jakiegoś czasu nazywam go zagajnikiem. Dominują w nim drzewa i krzewy najcenniejsze<br />
dla ptaków – czarny bez jest na czele gatunków.<br />
Przyznaję, że przechodzenie z pracowni plastycznej do ogrodowej czatowni i odwrotnie jest dość trudne – „Muzy są zazdrosne”.<br />
Nie potrafię jednak i nie chcę rezygnować z ogromu emocji, jakie niosą ze sobą obie pasje.<br />
L i n o r y t y<br />
<strong>22</strong><br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
23
24<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
PORUSZANIE SIĘ W OBSZARZE<br />
PRZECZUWANYM<br />
Od dziecka chciał Pan zostać rysującym ornitologiem.<br />
Skąd to zainteresowanie ptakami?<br />
Od wczesnego dzieciństwa, za sprawą rodziców, natura<br />
szeroko rozumiana stanowiła ważny element mojej codzienności.<br />
Ojciec kupował, a właściwie kolekcjonował<br />
książki Włodzimierza Puchalskiego, Jana Sokołowskiego,<br />
Jana Żabińskiego. Z wielką pasją uczył mnie rozpoznawania<br />
gatunków zwierząt. Na urodziny dostawałem atlasy<br />
przyrodnicze. Jan Sokołowski był autorem najcenniejszej<br />
książki mojego dzieciństwa: Zwierzęta w moim szkicowniku.<br />
Rysowałem hodowane przez siebie ptaki, płazy, owady.<br />
Trudność w rysowaniu zwierząt polega na tym, że one nie<br />
chcą pozować.<br />
No to jak się udawało?<br />
Sokołowski udzielał rad uzależnionych od gatunku. Wiewiórka,<br />
na przykład, jest bardzo ruchliwa, ale co jakiś czas<br />
się zatrzymuje i nieruchomieje w podobnej pozie. Tę metodę<br />
przyjąłem jako jedną z cenniejszych. Kiedy rysowałem<br />
hodowane przez siebie ptaki, najpierw długo im się<br />
przyglądałem, aby odkryć ich najczęściej powtarzaną pozę.<br />
Odczekiwałem, przyglądałem się i rysowałem. Kiedy później<br />
miałem zamówienia na portrety, metoda ta przydawała<br />
się przy rysowaniu małych ruchliwych dzieci.<br />
Surrealizm? Sztuka fantastyczna? Realizm magiczny?<br />
Jak zdefiniowałby Pan swój styl artystyczny?<br />
Dawno temu, kiedy zaczynałem swoją drogę twórczą, znalazłem<br />
w czasopiśmie „Sztuka” wypowiedź, którą uznałem<br />
za bardzo ważną. Autor mówił, że malarstwo (i wszystkie<br />
pokrewne dziedziny sztuki wizualnej) powinny działać na<br />
emocje bez skłaniania do słów, przekazując uniwersalne<br />
wartości. Dla mnie ważna jest metafora i poruszanie się<br />
w obszarze przeczuwanym. Nie chcę zaszufladkowania<br />
tego, co robię. Nazwa „realizm metaforyczny” dałaby mi<br />
chyba największą satysfakcję.<br />
Często Pana malarstwo jest porównywane do malarstwa<br />
Beksińskiego (szczególnie te mroczne obrazy). Jak<br />
się Pan z tym czuje?<br />
Wszelkie porównania drażnią trochę chyba wszystkich<br />
twórców, ale rzeczywistość jest taka, że tworzymy przede<br />
wszystkim z fascynacji sztuką innych… Wchodzi ona w naszą<br />
podświadomość. Obrazy Beksińskiego zapadają w pamięci<br />
każdego, kto się z nimi zetknie. Najmocniej oddziałuje<br />
na mnie twórczość Beksińskiego z ostatnich lat jego<br />
życia. Anegdota schodzi tam na plan dalszy, bawi się materią,<br />
fakturą. Mam jednak w swoim dorobku sporo obrazów<br />
dość dalekich od stylu Beksińskiego: Murale czy Rozważania<br />
introwertyczne.<br />
Pierwszym twórcą, który inspirował mnie najbardziej, był<br />
Józef Gielniak.<br />
Józef Gielniak to grafik, Pan także para się tworzeniem<br />
grafik, co czyni Pana twórczość niezwykle bogatą i zróżnicowaną<br />
– ciemne, gęste, splątane linoryty i delikatne,<br />
ulotne malarstwo olejne. Jak Pan godzi te dwie techniki?<br />
Graficy powinni malować, aby nie tracić kontaktu z „prawdziwymi”<br />
kolorami… (śmiech). Linoryt jest najbardziej<br />
„toporną” techniką graficzną. Wyzwaniem jest uzyskanie<br />
delikatnych półtonów szarości. Wycinanie dłutami i robienie<br />
odbitek to głównie walka z niewygodną materią<br />
matrycy. W malarstwie olejnym niuanse półtonów nie są<br />
problemem, ale są inne wyzwania – w ogromie możliwości<br />
kolorystycznych można się zagubić. Wbrew pozorom brak<br />
ograniczeń też może być problemem.<br />
No właśnie. Jak Pan sobie z tym radzi? Czy limituje Pan<br />
paletę przed przystąpieniem do malowania?<br />
Właśnie tak. Przed przystąpieniem do pracy planuję gamę<br />
kolorystyczną. Od 30 lat nie kupiłem zielonej, pomarańczowej<br />
czy fioletowej farby. Uzyskiwanie tych kolorów<br />
z mieszania powoduje, że są bardziej rozedrgane zmiennością<br />
– jak w naturze.<br />
Uprawia Pan sztukę z tak zwanym przesłaniem. Czy sztuka<br />
ma edukować?<br />
Może edukacja to za wielkie słowo. Ludzie potrzebujący kontaktu<br />
ze sztuką widzą świat bardziej refleksyjnie. Chcę raczej<br />
uczestniczyć w zadawaniu pytań. Kilku znajomych, którzy<br />
mają moje obrazy, zwierzyło mi się, że wieszają te obrazy naprzeciwko<br />
łóżka, tak aby rano po przebudzeniu przyglądać im<br />
się na dobry początek dnia. Czy może być coś bardziej budującego<br />
dla artysty? Myślę, że odkrywanie nowych emocji<br />
przez kontakt ze sztuką jest najcenniejsze. Doznaję tego, na<br />
przykład, słuchając muzyki.<br />
Jak wygląda Pana pracownia?<br />
Jest miejscem, gdzie spędzam większość czasu i gdzie pracuję.<br />
Aby dobrze się w niej czuć, zadbałem o dobre oświetlenie<br />
(nie tylko nad sztalugą), sprzęt do słuchania muzyki, kąt na<br />
gimnastykę i przytulne miejsce do czytania. Najwięcej miejsca<br />
zajmuje duży stół własnego wykonania, który na co dzień<br />
zapełniony jest pędzlami, ściereczkami, słoiczkami z medium,<br />
płytami CD z muzyką. Raz na półtora miesiąca połowa stołu<br />
służy do werniksowania obrazów, więc musi być posprzątana.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
25
A jakie rytuały towarzyszą Panu w pracy twórczej?<br />
Maluję przy muzyce i herbacie. Muzyka jest dla mnie<br />
bardzo ważna. Pozwala mi ukierunkować nastrój, oddalić<br />
problemy życia codziennego. Kiedy słucham nowo kupionej<br />
płyty, nie maluję. Kiedy mocno skupiam się na pracy,<br />
muzyka staje się odległym tłem. Dobieram kompozytorów<br />
i utwory do charakteru pracy.<br />
Jaka jest główna cecha Pana osobowości artystycznej?<br />
Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Wiem, że mój rozwój<br />
twórczy komplikowało zbyt wiele zainteresowań. Przez<br />
kilka lat byłem skupiony na fotografii przyrodniczej. Całe<br />
godziny spędzałem w czatowni, fotografując ptaki. Obok<br />
pracowni mam mały warsztat stolarski. Wiele mebli do<br />
mojego domu i pracowni wykonałem sam. (Sztaluga i stół<br />
w pracowni są mojego autorstwa). Jako człowiek wysoko<br />
cenię niezależność. Dopiero od niedawna kupuję gotowe<br />
podobrazia, wcześniej robiłem je sam. Dobieranie desek<br />
bez sęków na blejtramy, przygotowanie gruntu stanowiły<br />
ważny rytuał twórczy.<br />
Czego Pan nie lubi w sztuce?<br />
Powtarzalności mylonej często z własnym stylem. Nie<br />
26<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
przepadam za muzyką programową. Wyjątek stanowią<br />
kantaty i Pasje Bacha.<br />
Jak Pan wspomina swoją edukację uniwersytecką? Czy<br />
studia przygotowują do bycia artystą?<br />
Bardzo cenne na studiach były korekty. Dzięki nim młodzi<br />
artyści poznają „na skróty” podstawowe estetyczne wartości,<br />
ograniczenia, reguły, mogą kształtować własny smak<br />
artystyczny. Duże znaczenie mają dyskusje o sztuce i związany<br />
z nimi „klimat twórczy”.<br />
Gdyby musiał Pan zaczynać wszystko od początku, co innego<br />
chciałby Pan robić zawodowo?<br />
Robiłbym to samo, co robię teraz, tylko z większą determinacją.<br />
Nie słuchałbym głosów hamujących mnie. Gdybym<br />
miał wybrać inne życie, chciałbym zostać muzykiem – grać<br />
profesjonalnie na jakimś instrumencie czy śpiewać w chórze.<br />
Uważam, że muzyka najmocniej porusza czyste emocje.<br />
Emocje nieskażone porównywaniem do czegokolwiek.<br />
Czy Pana sztuka to improwizacja czy konsekwentna<br />
realizacja zamysłu, scenariusza?<br />
Czasem jedno, czasem drugie. W pracy twórczej potrzebuję<br />
ciągłego zagłębiania się w zakamarki podświadomości,<br />
a ona podpowiada mi różne sposoby wypowiedzi.
A co jest dla Pana istotą sztuki?<br />
Myślę, że poprzez sztukę komunikujemy się z ludźmi na<br />
poziomie czystych i głębokich emocji, nie zawsze dających<br />
się nazwać. Sztuka pokazuje, jak podobni jesteśmy<br />
do siebie.<br />
Sztuka to nieustające poszukiwanie. Czego Pan szuka?<br />
Tak jak wcześniej wspomniałem – sztuka to szukanie<br />
w zakamarkach podświadomości, ale nie tylko. Sztuka<br />
to również wyrażanie smutku, zachwytu, lęków i wreszcie<br />
samopoznanie. W moim przypadku stała się częścią<br />
mojego życia, niezbędnym jego elementem. Właściwie<br />
w każdej chwili życia patrzę na otoczenie z włączonym<br />
czujnikiem poszukiwacza doznań. Szukam tak doznań<br />
wizualnych, jak i czysto emocjonalnych, i nie wynika to<br />
z jakiegoś planu. To jest jak oddychanie.<br />
Pana obrazy są przesycone energią: bogactwo faktur,<br />
struktur, rozdarcie i harmonia. Dużo tu detali, drobnych<br />
szczegółów, a każdy z nich ma znaczenie.<br />
Cóż mogę dodać – to efekt przenikania się myślenia rysunkowego,<br />
„wyćwiczonego” trzydziestoma latami wycinania<br />
linorytów, z myśleniem malarskim. Nie zamykam<br />
27<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
28<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Ludzie potrzebujący<br />
kontaktu ze sztuką<br />
widzą świat bardziej refleksyjnie<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
29
Patrzę na otoczenie<br />
z włączonym czujnikiem<br />
poszukiwacza doznań<br />
się w jednej stylistyce malarskiej – wysoko cenię<br />
sztukę abstrakcyjną, jak i realistyczną.<br />
Dziękuję za taką ocenę mojej twórczości.<br />
Wszechświat na Pana obrazach ukazuje znikomość<br />
ludzkiej egzystencji wobec ogromu natury.<br />
Czy jest to wyrazem Pana dbałości o ekologię?<br />
Staram się, aby w sztuce nie pokazywać zbyt wyraźnie<br />
„dbałości o ekologię”, ale widać przenika ona<br />
jakoś… Wokół swojego domu stworzyłem spory zagajnik,<br />
a właściwie mały lasek. Posadziłem kilkadziesiąt<br />
drzew i krzewów z naszej strefy klimatycznej.<br />
W upalne dni mamy o kilka stopni chłodniej, zimą<br />
cieplej. Wiosną otoczony jestem śpiewem ptaków.<br />
Pod nogami chodzą rodzinki jeży. Bardzo dbam<br />
o pewne gatunki uważane powszechnie za badyle –<br />
np. czarny bez.<br />
Nadal Pan fotografuje ptaki?<br />
Oczywiście, choć o wiele rzadziej. W najlepsze<br />
w roku dni obserwuję je dokładniej. Do czatowni<br />
na „łowy" wchodzę w kwietniu, kiedy ptaki przygotowują<br />
się do lęgów i są najbardziej ruchliwe, oraz<br />
w ostatnich dniach sierpnia i na początku września,<br />
kiedy przylatują do mojego ogrodu objadać się owocami.<br />
Potrzebują zapasu witamin przed odlotem.<br />
I przy okazji – czarny bez powinien być pod absolutną<br />
ochroną. Jego małe, ciemnoniebieskie owoce są<br />
jedną z najważniejszych ptasich odżywek.<br />
30<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Niemiecki malarz romantyczny Caspar David Friedrich<br />
powiedział: „Zadaniem malarza nie jest tylko<br />
malowanie tego, co widzi przed sobą, ale również<br />
tego, co widzi w sobie samym”. Co Pan widzi<br />
w sobie samym?<br />
Zacytuję w odpowiedzi wypowiedź Jacka Waltosia:<br />
„Sztuka to krążenie wokół tajemnicy i niemożność<br />
jej dotknięcia”. [RC]
Sztuka pokazuje,<br />
jak podobni jesteśmy<br />
do siebie<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
31
Izabela Fietkiewicz-Paszek<br />
SONETY<br />
MAREK BRYMORA<br />
(<strong>19</strong>54–2017)<br />
HERSZEL SOLNIK<br />
(1869–<strong>19</strong>43)<br />
Jednak kiedyś umarłeś (dość niepostrzeżenie,<br />
w mieście średniej wielkości taka śmierć to sztuka).<br />
Ładnie cię pochowali, ale wiesz, był upał,<br />
więc kondukt raczej skromny, sami przyjaciele<br />
Niemal cię przegapiłam. Nie bywasz na listach<br />
zasłużonych mieszkańców. Nie ma twoich wierszy<br />
w lokalnej antologii. Wczoraj po raz pierwszy<br />
o tobie usłyszałam. Dość intymna misja<br />
oraz kilku sąsiadów. Czyli tak, jak chciałeś.<br />
Tylko nie wiem, co z resztą. Garnitur, koszula?<br />
Czy było komu zadbać? Kiedyś będzie mural,<br />
pomnik, nawet ulica. Dobrze się sprzedaje<br />
stoi za tym spotkaniem, a skoro już jesteś,<br />
spróbuję zebrać fakty, odnaleźć cokolwiek<br />
– wiersz, artykuł, poemat, rodzinną historię –<br />
nie opisywać życia tylko przez śmierć w getcie.<br />
w mieście średniej wielkości legenda poety.<br />
Bądź cierpliwy, po latach ktoś wreszcie odkryje,<br />
że miałeś wielki talent. Potem drugi, trzeci<br />
I co czytam? Że twórczość zabrała pożoga<br />
drugiej wojny światowej. Jedno proste zdanie.<br />
Jest w nim jakaś perfekcja, brzmi jak dobry slogan.<br />
odczyta twoje wiersze. Do tego – nie żyjesz,<br />
idealny bohater lokalnej pamięci,<br />
w końcu będą cię cenić. Chyba, że się mylę.<br />
Tyle że kończy misję. I nie ma nic dalej,<br />
ponad to proste zdanie nic nie można dodać.<br />
Nie przywrócę cię, wybacz, to fałszywy alert.<br />
32<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
SONETY<br />
MACIEJ MARIA KOZŁOWSKI<br />
(<strong>19</strong>37–2002)<br />
W połowie słowa. Zapomniany początek. Niepomyślny koniec.<br />
W połowie słowa. Łaknąca tlenu samogłoska „o”.<br />
(Wieniec radosny, 09.07.2002,<br />
z tomu Osypał się wzrok w dolinę, 2002)<br />
Przyszedł w połowie nocy. Nad ranem wiedziałeś,<br />
że kończy się krajobraz i twój udział w drodze.<br />
Razem z nim przyszła pewność: nic już nie dopowiesz<br />
i zostawisz za sobą rzeczy nienazwane.<br />
Przed tym snem były inne – pamięć je pomija,<br />
to zaciera kontury, to rozmywa kształty,<br />
a sztuczki wyobraźni nie zmienią wyblakłych<br />
obrazów ani wspomnień. Przeszłość ma się nijak<br />
do punktu granicznego, to po nim wiadomo,<br />
że echo nie powróci, tlenu zaraz braknie,<br />
a ty przeczuwasz chwilę, w której twój metronom<br />
na dobre się zatrzyma – w połowie słów, pragnień,<br />
podróży albo wiersza. Jakie sny przychodzą,<br />
gdy płuca sabotują już zupełnie jawnie?<br />
ŁUCJA GLIKSMAN<br />
(<strong>19</strong>13–2002)<br />
Przecież jest tylko przeszłość jak węzeł korzeni –<br />
Tam, w opatowskim lesie, tam, w kaliskiej ziemi.<br />
(Korzenie, z tomu Wczoraj, <strong>19</strong>93)<br />
Pobyć chwilę w ogrodzie na tyłach fabryki,<br />
wejść między zrujnowane resztki dawnej hali,<br />
stanąć jeszcze w tych gruzach, nim dach się zawali,<br />
ostatnie powidoki próbować uchwycić.<br />
Albo może zapukać do byłych sąsiadów,<br />
czy gdzieś nie przechowują drewnianych zabawek?<br />
Wejść na strychy, do piwnic – tam też mieszka pamięć.<br />
Dostrzec ślady epoki pośród innych śladów<br />
i tak węzły korzeni powoli wytropić,<br />
pojąć twoje wybory, odczytać poezję,<br />
poczuć w niej wszystkie lęki, obawy, tęsknoty.<br />
Wiedzieć, że od Syberii przez Lwów aż po Persję<br />
był tylko jeden sposób, by przetrwać, najprostszy:<br />
wszystko, co się pamięta, rozpisać na wiersze.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
33
Karol Maliszewski, o Lipcu na Białorusi – fragment<br />
posłowia<br />
W-głąb-czas. Ludzie, miejsca, siedliska<br />
Z naszego punktu widzenia zazwyczaj nic się tu nie<br />
zgadza. Zaglądanie w głąb czasu, w podsuniętą (kto<br />
podsunął i dlaczego?) fotografię obarczone jest<br />
błędem poznawczym, niemożliwością przeniesienia<br />
się tam i kulturowego przemieszczenia na tyle<br />
adekwatnego, że już pozwalającego na utożsamienie<br />
i połączenie. Dystans narasta w przerażającym<br />
tempie. Dlatego wciąż pytamy, kim są ci ludzie na<br />
starym zdjęciu, skąd się tacy wzięli, jak w ogóle mogli<br />
być w takiej prostocie, jasności i bezpośredniości<br />
wyrazu. Nasz horyzont antropologiczny na tym tle<br />
jawi się jako wyjątkowo zamazany, chociaż stanowi<br />
materiał do fotografii, którą ktoś kiedyś odczyta<br />
jako konsekwentnie powiązaną ze swoim czasem,<br />
a więc prostą i jasną. A jednak tej jasności i prostoty<br />
już nie ma. Jest dziewczyna na zdjęciu, są jej<br />
starsze siostry, jest niedbalstwo fotografa – wszystko<br />
to Izabela Fietkiewicz-Paszek odczytała i wiernie<br />
przedstawiła, formułując przy okazji najważniejsze<br />
pytanie. Pytanie o „swoje miejsce”.<br />
Stare Siedlisko, rok <strong>19</strong>52<br />
Izabela Fietkiewicz-Paszek<br />
Lipiec<br />
na Białorusi<br />
Szczecin 2020<br />
Ale słowa nie płoną, a ja im wierzę<br />
34<br />
Kamionka, rok <strong>19</strong>25<br />
Na początku jest tajemniczo<br />
uśmiechnięta babcia („tylko<br />
ona się uśmiecha”), która<br />
patrzy bez lęku w obiektyw, zaraz<br />
pójdzie do Piotra, jeśli już go zna (jeśli<br />
nie, to zaraz pozna, więc już zna),<br />
a na koniec powie, że mimo wszystko<br />
jej życie było dobre.<br />
Kto patrzy na stare fotografie, ten<br />
czuje, że ma przewagę (spóźniony<br />
właściciel cudzego czasu), ale jakaż<br />
przerażająca ta przewaga. To my jesteśmy<br />
bezradni. To my prawie nic<br />
nie wiemy. To babcia wie to, co najważniejsze<br />
– dla niej, wtedy.<br />
Oczywiście „wszystko jest na swoim<br />
miejscu”,<br />
to znaczy tam, gdzie urządza się przypadek<br />
i dokąd ucieka,<br />
kiedy tylko mu się znudzi.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Początek drogi<br />
To jasne: każdy przeżyje spotkanie<br />
„w swoim języku”. Nie oczekujemy<br />
cudu przemiany (takiej aplikacji nie<br />
miał nawet przyjaciel Dantego). Możemy<br />
oczywiście czekać, aż „system<br />
odszuka sygnał”, powie nam, gdzie<br />
jesteśmy i jak dotrzeć na miejsce<br />
(kiedy systemu jeszcze nie było, sygnał<br />
nadawaliśmy sami albo z pomocą<br />
przypadkowych przechodniów).<br />
Na granicy popłoch: przestawianie<br />
zegarków o godzinę, o trzydzieści lat,<br />
o nasz wiek, o narodziny babci. Wyciszanie<br />
dźwięków, żeby nie przeszkadzać<br />
aktorom/widzom.<br />
Pierwsza noc w Grodnie<br />
Przed hotelem gwar walizek i języków,<br />
a podróżni-mieszkańcy marzą<br />
zupełnie jak hotel: „żeby tak lepiej<br />
niż jest”. Każdy szuka swojej opowieści,<br />
swojego tłumacza, który zagubił<br />
się w zamęcie przeprowadzki. (Może<br />
na „ulicy Darwina”? Kto wie).<br />
Adam Buszek<br />
Cerkiew Kołoska<br />
Czy to przypadek „[…] że Litwini stąd<br />
wyruszyli pod Grunwald”? Że z popiołów<br />
żydowskiej świątyni wyfrunął<br />
Czerwony Sztandar? Że czerwone<br />
ulice prowadzą do kościoła, cerkwi,<br />
meczetu? Ależ skąd. Dobór naturalny,<br />
pochód gatunków. Kaprysy i zmiany<br />
kierunków. Świątynia wszystkich<br />
przyjmie (Wielka Synagoga Chóralna),<br />
wszystko można, życie się nie zatrzymuje,<br />
domy stawiamy na grobach<br />
(groby są wszędzie), zamki zmieniają<br />
właścicieli, budynki wielofunkcyjne<br />
to dzieła sztuki użytkowej, sanktuaria<br />
kolejnych zbawców ludzkości.<br />
Stare Wasiliszki<br />
„Jeśli dobrze ustawić głos i szeroko<br />
rozłożyć skrzydła, można<br />
unieść się z dowolnej ziemi. Choćby<br />
brakło wiatru i prądu”.<br />
A potem wrócić. A jeśli nie można
wrócić, to rodzinna ziemia wstanie<br />
w snach. W drodze.<br />
W drodze do Mińska<br />
A jeśli powrót jest raz,<br />
„potem przez tydzień<br />
milczał, ale podróż wyswobodziła go<br />
od snów<br />
pełnych kamieni”.<br />
Zresztą trudno zaglądać pod studnie,<br />
bruki i asfalt miasta, które przeżyło<br />
wiele pożarów, ponieważ nawet<br />
w okresie pokoju temperatura jest za<br />
wysoka, a dymy z kominów domów<br />
i fabryk już nie są (i nigdy nie będą)<br />
jednoznaczne.<br />
Nocny Mińsk z Witalikiem<br />
Kiedy spotkamy się po latach, dziwiąc<br />
się splątanej fantazji rodzinnego drzewa,<br />
kiedy spotkamy się w znanej-nieznanej<br />
ojczyźnie, każdy w swojej pamięci,<br />
każdy w swoim języku, wtedy<br />
będzie…<br />
„[…] trzeba pilnie znaleźć coś ponad<br />
językiem”.<br />
Coś, cokolwiek, żeby wyrazić niepokój,<br />
bo te światy nawet się nie przeczuwają.<br />
Bo pamięć bawi się w głuchy telefon.<br />
Odkształca zdarzenia. Intensywnie<br />
produkuje iluzje. Bo rano trzeba<br />
wszystko od nowa nazwać i uwierzyć,<br />
że to nie sen. I trzeba to zrobić z pominięciem<br />
czyśćca (inaczej się nie da. Bo<br />
nie wiadomo, czy Bóg wrócił do domu<br />
i nie wiadomo nawet, czy ma imię –<br />
„a co z miejscami bez imion?”).<br />
Noc w Trościeńcu<br />
Dokąd można pójść razem, po latach,<br />
między jawą a snem? Oczywiście na<br />
cmentarz, w środku nocy, bez słów.<br />
Słowa traciły tu ludzki sens, zapominały<br />
o literach, kiedy oprawcy brali je<br />
na języki. Tu zapadały wyroki i skradały<br />
się podstępy. Imiona, komendy, oprawa<br />
muzyczna.<br />
„[…] W każdym języku inna jest pamięć<br />
zbrodni i inne zapominanie”.<br />
Izabela Fietkiewicz- Paszek<br />
Absolwentka filologii germańskiej (Uniwersytet Wrocławski)<br />
oraz kilku studiów podyplomowych, w tym filologii polskiej,<br />
filozofii, a ostatnio kierunku „Totalitaryzm – Nazizm – Holokaust”<br />
(Państwowe Muzeum Auschwitz-Birkenau we współpracy<br />
z Uniwersytetem Pedagogicznym im. KEN w Krakowie). Autorka<br />
kilkuset publikacji prasowych (głównie wierszy i recenzji),<br />
redaktorka i autorka wstępów do publikacji książkowych. Kilka<br />
lat prowadziła stałą rubrykę felietonów w kwartalniku „Migotania”,<br />
od 2012 r. współpracuje z kwartalnikiem „EleWator”.<br />
Współzałożycielka Stowarzyszenia Promocji Sztuki Łyżka Mleka<br />
i projektu muzycznego Rozmark Café, współorganizatorka Ogólnopolskiego<br />
Festiwalu Poetyckiego im. Wandy Karczewskiej odbywającego<br />
się w Kaliszu od 2011 r.. Moderowała kilkadziesiąt<br />
spotkań autorskich. Jurorka konkursów literackich. Dwukrotnie<br />
nominowana w Ogólnopolskim Konkursie na Autorską Książkę<br />
Literacką w Świdnicy (2007, 2010). Laureatka drugiej nagrody<br />
VII Ogólnopolskiego Konkursu Literackiego „Złoty Środek Poezji”<br />
2011 na najlepszy poetycki debiut roku 2010 za tom Portret niesymetryczny.<br />
Dwukrotna laureatka Nagrody Prezydenta Miasta<br />
Kalisza w dziedzinie upowszechniania kultury (2011, 2016); przyznano<br />
jej stypendium ZAIKS-u (2016) oraz stypendium marszałka<br />
województwa wielkopolskiego w dziedzinie kultury (2017,<br />
20<strong>22</strong>). Wyróżniona drugą nagrodą w Konkursie Literackim Miasta<br />
Gdańska im. Bolesława Faca za projekt książki Echolokacje<br />
(2017). Finalistka X edycji Nagrody im. Konstantego Ildefonsa<br />
Gałczyńskiego Orfeusz za najlepszy tom poetycki roku 2020 za<br />
tom Lipiec na Białorusi. Stypendystka II edycji programu „Goście<br />
Radziwiłłów” (2021).<br />
Od czerwca 2020 roku związana zawodowo z Miejską Biblioteką<br />
Publiczną im. Adama Asnyka w Kaliszu, od lutego 2021<br />
w ramach pracy prowadzi vlog o książkach poetyckich „Krótka<br />
piłka”. W stronę słuchaczy poleciało już 41 krótkich piłek. Jak<br />
sama mówi, ten vlog, to najmłodsze dziecko MBP w Kaliszu:<br />
https://www.youtube.com/playlist?list=PLyGeTFinUAApUDjreyAINqLbTxWnl5yq1)<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
35
Ale wszędzie proch wsiąka w ziemię,<br />
mieszają się usta i języki, kości i stawy,<br />
nad skargami i wyznaniami latają motyle,<br />
pszczoły szukają swojego szczęścia.<br />
Doły mają różną głębokość, to<br />
prawda. Spacerowym krokiem można<br />
obejść je w kwadrans.<br />
Pożegnanie z Witalikiem<br />
Pożegnanie to pustka. Kiedy żegnamy się z<br />
krewnym odnalezionym w podróży, „rozpaczliwie<br />
szukamy mostu”. Musi być jakiś<br />
napis wyryty wspólną krwią w kamieniu<br />
nagrobnym na cmentarzu przodków.<br />
„To my donieśliśmy ich sen<br />
aż do dzisiaj […]”.<br />
Może wspólne nurty są tam, gdzie nie<br />
spodziewamy się znaleźć mostu?<br />
Może kiedy doniesie się ich sen, można<br />
usiąść przy brzegu, rozpalić ogień, ponieść<br />
dalej opowieść?<br />
Berezyński Rezerwat Biosfery<br />
Piękne słowo: zapowiednik. Ziemia<br />
naprawdę oddycha. Cóż za fantastyczny<br />
pomysł – pozwolić ziemi oddychać,<br />
po prostu nie przeszkadzać. Nic się nie<br />
zmieni u ludzi, ale przynajmniej tam nie<br />
wejdą po nieswoje. W najbliższej wiosce<br />
rodzą się i będą się rodzić ci, którzy<br />
chcą czynić sobie ziemię poddaną. Tyran<br />
opuści matkę swoją, przebije kijem<br />
pierwszą żabę, zacznie się ta sama historia<br />
podboju. Nacjonalizacja rezerwatu.<br />
„wypatruję linii horyzontu, której nie<br />
zakłóca<br />
człowiek”.<br />
Niamiha<br />
Jeśli na horyzoncie jest zbyt tłoczno,<br />
horyzont puchnie. Aż wreszcie strąca<br />
dwunożne ssaki tam, skąd przyszły.<br />
Na przykład rzeka, do której wiele<br />
stuleci temu spłynęły morza krwi,<br />
została szczelnie zamknięta przez architektów<br />
w krwioodpornych rurach<br />
i pokryta betonem.<br />
„[…] Nie wolno<br />
więzić rzeki, to musiało się zemścić”.<br />
„[…] rzeka wróciła po dzieci”.<br />
Nie bądź bezpieczny. Natura pamięta.<br />
Świteź<br />
To fakt, trudno się oprzeć ludowej<br />
etymologii. Nad jeziorem Świteź<br />
można uwierzyć lobeliom (przecież<br />
przyjęły się w niemożliwym miejscu!<br />
poza zasięgiem szkiełka i oka), a nawet<br />
słodkiej przysiędze chłopca lub<br />
dziewczyny. Legenda głosi… Legenda<br />
zapisuje znaki na niebie, znaki w ziemi,<br />
znaki pod wodą. Płyniemy więc<br />
między żonami, siostrami i córkami<br />
rycerzy, wojowników, żołnierzy i dowódców.<br />
Najeźdźców, tak jak wiarołomnych,<br />
pochłonie woda.<br />
„[…] a jeśli legenda kłamie,<br />
to choć przez chwilę cieszyć oczy własnym<br />
odbiciem<br />
i białym piaskiem na dnie”.<br />
Stare Siedlisko, rok <strong>19</strong>52<br />
„Znaleźć harmonię tam, gdzie urywa<br />
się melodia,<br />
zawiesza głos?...”<br />
Skąd bocian wie, że nazajutrz w jego<br />
gniazdo uderzy piorun, więc trzeba<br />
wyrzucić młode? Czy każda matka to<br />
wie? Czy w swoich gniazdach dzieci<br />
czują zapach spalonej słomy? Co im<br />
ten zapach przywołuje w pamięci?<br />
36<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Gdzieś płyną wspólne nurty, dzieci<br />
szukają w sobie śladów Wschodu<br />
(skoro przodków przeniesiono akurat<br />
tam), ukrytych źródeł snów, źródeł<br />
melancholii, źródeł zrozumienia.
***<br />
Podróżna z kart tej książki poszukuje<br />
jakiejś akceptacji. Nie ukrytego<br />
ładu, prawdopodobnie nie sensu,<br />
ale akceptacji – takiej, która wciąż<br />
się dziwi. A więc takiej, w której nie<br />
ma żadnej zgody, są za to empatia<br />
i niedowierzanie.<br />
Kiedy więc staje przed repliką domu<br />
poety (U Mickiewicza), nie dowierza<br />
niczemu poza „duchem i przestrzenią.<br />
Liczą się tamte poruszenia”:<br />
narodziny, pogrzeby, małżeństwa,<br />
ucieczki, płacze, pożary, trzymane<br />
i nieutrzymane słowa, pożegnania,<br />
wypatrywania. Jeśli płonie twój dom,<br />
trudno w zgliszczach szukać sensu.<br />
„Ale słowa nie płoną, a ja im wierzę.<br />
Wierzę temu miejscu i jego pamięci”.<br />
I jeszcze coś: to światło między słowami.<br />
Interlinia w wierszach. Tutaj,<br />
w tym lipcu, na tej Białorusi granica<br />
między ONI i MY, między ON i JA,<br />
zawsze jest jakiś mostem. W pustce<br />
między wersami (czyli w pożegnaniu)<br />
można dojrzeć linę, wyciągniętą rękę<br />
nad przepaścią. Tu wypatrujesz, wypatrujemy<br />
wspólnego nurtu. Mamy<br />
tylko czworo oczu, ale to już wystarczy<br />
na cztery ściany przypomnianego<br />
sobie domu, nieopodal tej rzeki.<br />
A jeśli nawet legenda kłamie [...],<br />
to choć przez chwilę cieszmy oczy<br />
odbiciem wspólnego nurtu [...].<br />
[AB]<br />
Adam<br />
37<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Buszek
foto: 38 RC<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
JESIENNA ŁAWKA<br />
REFLEKSJA Z ORZECHEM<br />
słońce gładzi skórę jabłek<br />
oczekujących w kolejce spadania<br />
zabrakło amatorów kwaśnych „krzysiek”<br />
świat przyniósł nasyconą chemią słodycz<br />
po którą sięga się bez wysiłku<br />
zza firanek bez zapowiedzi<br />
wdarło się światło –<br />
sędziwy orzech<br />
został uznany za złodzieja<br />
słońca powierzchni życiowej i składników odżywczych<br />
przydatnych potencjalnej zieleni<br />
zamilkła studnia<br />
chłodną głębię bezgłośnie okrada pompa<br />
skończyło się skrzypiące podziękowanie<br />
za dar orzeźwienia<br />
czy ktoś jeszcze pamięta<br />
wydobyty kamieniem smak<br />
huśtawki gałęzi<br />
zaczarowany szmaragdowy dach<br />
muzyki świerszczy nie przerywa<br />
zniecierpliwione wołanie<br />
głosy minione nie brzmią wystarczająco sensualnie<br />
jest ciepła sierść pod spracowanymi dłońmi<br />
czas nasycony mruczącym przemijaniem<br />
dłonie pomarszczone jak skorupki<br />
z niepokojem przesuwają oślepione begonie<br />
dopóki jest się o co troszczyć<br />
nie przeraża złowieszcze tykanie<br />
ludzie nie drzewa<br />
czasem odchodzą niezauważalnie<br />
w ciszy<br />
którą może zburzyć dopiero pukanie<br />
listonosza z zapłatą za życie<br />
Joanna Słodyczka<br />
BURSZTYNOWY CZAS<br />
październik z szelestem<br />
zaprawia powietrze migotliwym brązem<br />
przelewa go przez splecione palce<br />
chwila tężeje w pamięci<br />
w bursztynową kroplę<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
39
SMAK ŻYCIA<br />
R E N A T A S Z P U N A R<br />
W ręku masz pędzel i farby.<br />
Najpierw malujesz raj, a potem do niego wchodzisz.<br />
40<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
(Nikos Kazantzakis)
Po zmroku, w świetle nielicznych lamp przydrożnych,<br />
widać czasem przecinające powietrze<br />
przelatujące nietoperze. Po północy<br />
gdzieś w dali pohukuje sowa, a koniec nocy<br />
ogłaszają donośnie piejące koguty. Podobnie<br />
opisał poranki na Krecie Nikos Kazantzakis.<br />
Jego bohater – Grek Zorba – jest moim kompanem<br />
w tej podróży.<br />
Wioska budziła się, stapiały się w jeden głosy<br />
kogutów, świń, osłów, ludzi. Chciałem wyskoczyć<br />
z łóżka i krzyknąć: Hej, Zorba, dzisiaj<br />
do pracy! Ale i ja też odczuwałem błogość<br />
milczącego pogrążenia się w narodzinach<br />
różowego świtu. W takich czarownych chwilach<br />
życie wydaje się lekkie jak mgła. Ziemia<br />
jak nietrwała kłębiasta chmura za każdym<br />
powiewem wiatru zmienia swoją postać.<br />
(Nikos Kazantzakis, Grek Zorba, przeł. Nikos<br />
Chadzinikolau)<br />
Przyszło kolejne lato. W tesalskiej wiosce wciśniętej<br />
pomiędzy niedostępne pasmo gór Ossa a rozlany<br />
szeroko lazur Morza Egejskiego zanurzam się w bujną<br />
zmysłowość przeżywanej chwili, tracąc poczucie czasu.<br />
Dni i noce pełne są tu tajemnego życia, które rozgrywa<br />
się w głębi dziewiczej natury – w ukrytych górskich jarach,<br />
w splątanych zaroślach, nad źródłami, w morskiej<br />
toni, na rozgwieżdżonym niebie. W niepoznawalnej nieskończoności,<br />
której dotyk czuje się co krok. Wieczność<br />
sączy się tutaj jednostajnymi kroplami i faluje jak morze.<br />
Kolejne doby przypływają i odpływają. I zdają się podobne<br />
do tamtych, co były daleko przed nimi, i do tych, które<br />
przyjdą po nich. A jednak, jak morskie fale, nigdy nie są<br />
takie same.<br />
Wstaje świt. Patrzę na Zatokę Termajską<br />
z balkonu „pokoju z widokiem” na piętrze<br />
starego pensjonatu, który bieli się na wysokim<br />
wzgórzu wśród zieleni bujnego ogrodu.<br />
Na horyzoncie morza szarzeje zarys poszarpanych<br />
krawędzi Półwyspu Chalcydyckiego<br />
i ledwie zauważalny, stożkowaty kształt góry<br />
Athos. U stóp wzgórza pulsuje połyskującym<br />
srebrem łan oliwnego gaju. Uginają się od<br />
nadmiaru owoców gałęzie drzew owocowych:<br />
granatów, brzoskwiń, pomarańczy, figowców<br />
i kasztanowców. W wypielęgnowanych przydomowych<br />
ogródkach czerwienieją pomidory<br />
i płożą się liany dyni z owocami w przeróżnych<br />
kształtach. Z zielonych dywanów pergoli<br />
zwieszają się kiście winogron. Przy polnych<br />
drogach pstrzą się różowo nakrapiane krzewy oleandrów,<br />
a przed domami – niebieskie kule hortensji. Czerwone<br />
witki mimozy kołyszą się z ruchem gorącego powietrza.<br />
Grupa kilku ciemnozielonych, strzelistych cyprysów na<br />
wzgórzu dopełnia obraz tej żyznej doliny.<br />
Znad linii morza powoli podnosi się słońce. Pejzaż nabiera<br />
ostrości. Bladość i subtelność barw poranka ustępuje<br />
powoli oślepiającym plamom światła i pogłębiającym się<br />
chłodnym cieniom. Świat wyraźnieje, ostre kontrasty nabierają<br />
gwałtowności i głębi.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
41
Czytam wspaniałe myśli Nikosa Kazantzakisa:<br />
Ten kreteński krajobraz przypominał mi dobrą prozę:<br />
wypracowaną, oszczędną, wolną od zbędnych ozdobników<br />
pełną dynamizmu i powściągliwą. Jak ona wyrażał<br />
istotę rzeczy najprostszymi środkami, wolny od<br />
wszelkiej kokieterii, od najmniejszej sztuczności, po<br />
męsku surowy. Ale wśród jego ostrych kształtów można<br />
było odnaleźć nieoczekiwaną czułość i zmysłowość.<br />
W cichych dolinach upajały wonią drzewa pomarańczowe<br />
i cytrynowe, a dalej z nieskończoności morza<br />
jak z niewyczerpanego źródła emanowała poezja.<br />
(Grek Zorba)<br />
Umieć tak opisywać życie i tak je malować – to absolutne<br />
marzenie.<br />
Ciszę poranka przy greckiej kawie przerywa mi nagle donośne<br />
wołanie: „Renata! Renata!”. Wbiegam na werandę<br />
od ogrodu, a gospodarz rzuca mi dwie soczyste brzoskwinie.<br />
Innym razem bywają to słodkie figi. Gospodyni<br />
czasem daje mi karminowe pomidory, które polewam tutejszą<br />
domową oliwą, posypuję świeżym oregano, kiszonymi<br />
oliwkami i słoną fetą z mleka kóz, które wypasają się<br />
w stadach na polanach zboczy Ossy. Popijam wodę przyniesioną<br />
ze źródła, lodowato zimną i naturalnie gazowaną,<br />
zabarwioną czerwienią żelazistych minerałów wypłukanych<br />
w skałach jarów Kissavos. Pradziadowie gospodarza<br />
ponad sto lat temu nosili tę wodę w tłoczonych,<br />
miedzianych tureckich dzbanach, wiszących teraz pod sufitem<br />
budynku w ogrodzie. Czasem wodę na stole zastępuje<br />
domowe różowe wino o mocnym smaku winogron.<br />
Przyjemnie jest pić je, siedząc wieczorem w ogrodzie, pod<br />
pergolą ze starych winorośli. Kiedy noc zapada, ogromny<br />
42<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
czerwony księżyc wynurza się znad wysokiego wzgórza,<br />
które przysłania widok na zatokę od strony południowej.<br />
Zaprasza do przeniesienia się myślą w znacznie dalszą<br />
przestrzeń niż ten zaciszny sad greckiego letniska…<br />
Owoce Południa pełne są światła. Zgromadzoną w sobie<br />
ciepłą energią rozgrzanej ziemi karmią znacznie głębiej<br />
niż tylko ciało człowieka.<br />
Zrozumiałem wreszcie, że jedzenie jest także aktem duchowym,<br />
a mięso, chleb i wino stanowią tę podstawową<br />
materię, z której powstaje duch. (Grek Zorba)<br />
Z każdym dniem przesyconym odwieczną grecką ksenofilią<br />
dusza przybysza odrasta i odzyskuje życie. Żyzna Tesalia<br />
karmi nie tylko Grecję.<br />
[…]<br />
Święta Tesalio, nadal cię kochają<br />
i pamiętają ich dusze.<br />
W bogach, jak i w nas, nadal kwitnie pamięć<br />
ich pierwszych miłości, ich dreszcz.<br />
Gdy brzask, jak kochanek, całuje Tesalię,<br />
wiew jakiejś mocy życia nieśmiertelnych<br />
porusza atmosferę, i w jakiejś postaci<br />
ulotny kształt wędruje nad wzgórzami.<br />
(Konstandinos Kawafis, Pamięć, przeł. Ireneusz Kania)
Czym więc jest dusza? […] I jaki tajemny związek łączy ją<br />
z ziemią, obłokami i zapachami? A może to ona właśnie<br />
objawia się w morzu, chmurze, zapachu? (Grek Zorba)<br />
Czujący człowiek o jasnej duszy całym sobą wyraża pierwotną<br />
jedność, więź człowieka z wszechświatem i zachwyt<br />
cudem bujnego i zmysłowego życia.<br />
Biegłem z góry, usiłując zmęczeniem fizycznym osłabić<br />
ból. Umysł mój daremnie próbował drwić z tajemniczych<br />
znaków, które jakoby zdolne są, bez udziału zmysłów,<br />
przeniknąć wprost do duszy człowieka. Jakaś zwierzęca,<br />
pierwotna pewność głębsza od logiki przejmowała mnie<br />
grozą. Była to ta sama świadomość jaka przed trzęsieniem<br />
ziemi przejmuje niektóre zwierzęta, na przykład owce czy<br />
szczury. Zbudziła się we mnie dusza pierwotnego człowieka,<br />
taka, jaką była, gdy nie oderwała się jeszcze od ziemi,<br />
gdy wolna od zniekształcającego pryzmatu rozsądku bezpośrednio<br />
wyczuwała prawdę. (Grek Zorba)<br />
To obraz człowieka żyjącego w harmonii z naturą i będącego<br />
jednością z samym sobą, nieskażonego rozszczepieniem<br />
siebie między materię a ducha.<br />
Jest wielkim błędem naszego czasu, że lekarze oddzielają<br />
duszę od ciała. (Hipokrates)<br />
Już w starożytności rozdzielano. W momentach zatracenia<br />
siebie w akcie kreacji, w stanie absolutnego zapomnienia<br />
w czynności, czasem udaje się przywrócić tę jedność.<br />
Maluję właściwie po to, żeby przestać myśleć. […] Przestaję<br />
myśleć i czuję, że jestem częścią wszystkiego, co mnie<br />
otacza i wypełnia. […] Czasem mówią, że jestem szalony,<br />
ale… w sztuce najlepsze jest właśnie ziarno szaleństwa.<br />
[…]<br />
Nie wymyślam obrazu. Nie muszę tego robić. Odnajduję<br />
go w naturze. Muszę go tylko uwolnić.<br />
(dialog Vincenta van Gogha z doktorem Gachet w filmie<br />
Van Gogh. U bram wieczności, reż. Julian Schnabel)<br />
***<br />
W południe werandę mojego pokoju spowija cień. Przyjemny<br />
wiatr chłodzi teraz wschodnią pierzeję pensjonatu.<br />
Życie, które obudziło się wraz ze świtem, na kilka godzin<br />
zamiera. Sjesta to dobra pora, by z rozpalonego słońcem<br />
wzgórza, ostrą ścieżką pomiędzy ogrodami i aleją starych<br />
nadmorskich platanów, zbiec na wybrzeże.<br />
Słońce grzeje wciąż mocno, ale toń morska daje upragniony<br />
chłód. Kołysząc się na szmaragdowej tafli wody,<br />
widzę biały domek skryty na skarpie za pełnymi kwiatów<br />
bujnymi krzewami hortensji. Siada tam na krawędzi klifu<br />
pszczelarz Telemach i wpatruje się w dal. Czasem przechodzącym<br />
tamtędy sprzedaje miód ze swojej pasieki<br />
i świeże gruszki. Z dystansu wydaje mi się stoickim filozofem,<br />
który porzucił chaos miasta. Szaleniec?<br />
Znajduję ciche miejsce ukryte pod skałami. Siadam na<br />
piasku i wyjmuję z plecaka książkę. Kto czuł mocniej smak<br />
życia niż ten prosty robotnik Zorba, który przeżywał każdą<br />
chwilę istnienia głęboko we wnętrzu i przesycał ją swym<br />
ludzkim ciepłem? Czytam scenę ostatniego pożegnania<br />
z przyjacielem…<br />
Trąciliśmy się. Zrozumieliśmy obaj, że ten gorzki smutek<br />
nie może już dłużej trwać. Trzeba wybuchnąć łkaniem<br />
albo rzucić się w obłędny taniec.<br />
– Zagraj Zorba! – poprosiłem. […]<br />
– Tak. Żegnamy się na zawsze. […]<br />
– Może pójdę z tobą, jestem wolny. […]<br />
– Nie, nie jesteś wolny. Powróz, który cię więzi, jest tylko<br />
trochę dłuższy niż u innych. To wszystko. Tylko dzięki<br />
temu, szefie, że masz długi powróz, możesz oddalać się<br />
i wracać. Zdaje ci się, że jesteś wolny, ale nie przecinasz<br />
powroza. A jeśli człowiek nie przetnie swoich więzów…<br />
– Pewnego dnia przetnę je! – powiedziałem, sam w to<br />
nie wierząc, gdyż słowa Zorby dotknęły otwartej we mnie<br />
rany i sprawiły mi ból.<br />
– To jest trudne, szefie, bardzo trudne. Do tego trzeba<br />
odrobiny szaleństwa. […] Trzeba wszystko postawić na<br />
jedną kartę, a ty masz rozum i on weźmie górę. […]<br />
Ale jeśli nie przetniesz sznura, powiedz, jaki smak może<br />
mieć twoje życie? Smak rumianku, mdławego rumianku.<br />
To nie rum, który pozwala widzieć świat do góry<br />
nogami! […] Rozumiesz i to cię zgubi! Byłbyś szczęśliwy,<br />
gdybyś nie rozumiał. Czego ci brak? Jesteś młody, masz<br />
forsę, masz rozum i zdrowie, jesteś fajny chłop, niczego<br />
ci nie brak, u diabła! Jednego tylko ci trzeba. Odrobiny<br />
fantazji. Bo jeśli tego brak, szefie… […]<br />
Wszystko, co mówił Zorba było słuszne…[…] Wytyczyłem<br />
granice, zacząłem odróżniać możliwe od niemożliwego,<br />
ludzkie od boskiego, trzymałem się mocno mego latawca,<br />
żeby mi się nie wymknął. […]<br />
Nagle Zorba uniósł wysoko głowę osadzoną na żylastej<br />
szyi, zaczerpnął tchu w piersi i krzyknął dziko, rozpaczliwie,<br />
a ten krzyk przekształcił się po chwili w ludzką mowę.<br />
To, co kryło się w głębokościach jaźni Zorby, wydarło na<br />
świat starą, pełną smutku i goryczy samotności turecką<br />
melodię. Otwarło się łono ziemi, emanując urokliwą słodycz<br />
trucizny Wschodu. (Grek Zorba)<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
43
Wieczorem, kiedy rydwan Heliosa dociera nad poszarpaną<br />
grań Ossy, światło spowijające krajobraz nabiera delikatnej<br />
perłowej poświaty. Chodzę wtedy po wodę do źródła.<br />
Z drogi otaczającej wioskę od strony gór widzę w dole całą<br />
dolinę z jej zielonymi ogrodami. Mijam sady starych kasztanowców<br />
i gaje wiekowych oliwnych drzew. Ziemia o rdzawym<br />
zabarwieniu mocno odbija zieleń liści. Zapachy ziół<br />
i kwiatów nabierają mocy, wzmagane wilgocią wieczornej<br />
rosy. Czasem padają tu gwałtowne deszcze, które przetaczając<br />
się nawałnicą wody, porywają ze sobą masy ziemi<br />
i kamieni z górskich zboczy. Wówczas nad Zatoką Termajską<br />
widać skłębione chmury, ciemność rozdzierają błyskawice.<br />
Wilgotna okolica obfituje w strumienie, w górach tworzące<br />
gdzieniegdzie kaskady wodospadów, spływające do morza<br />
lub do rzeki Pinios, która wyżłobiła przez wieki wąwóz Tempi.<br />
Homer nazwał ją argyrodinis – rzeką ze srebrnymi zawijasami.<br />
Wiodą tu frywolne życie nimfy i fauni oraz czuje<br />
się bliskość Olimpu, który wyrasta wysoko ponad chmury<br />
z doliny Tempi i równin Macedonii. Nieśmiertelni bogowie<br />
rozgrywają na jego szczytach swoje odwieczne sprawy.<br />
44<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Przy źródle spotykam przenośny stragan i sprzedawcę<br />
ziół: oregano, tymianku, szałwii, herbatki górskiej, a także<br />
melonów, pomidorów i wysmażanych domowych konfitur<br />
– z fig, z jadalnych kasztanów. Wokół roznosi się zapach<br />
pieczonej na grillu kukurydzy.<br />
Kiedy napełniam wodą kolejne butelki, przygląda mi się<br />
zastygły w bezruchu ogromny krab, który próbuje się wtopić<br />
w tło ziemi. Wycofuję się powoli, wtedy krab podrywa<br />
się gwałtownie i w szaleńczym galopie, bokiem, przebierając<br />
wszystkimi dziesięcioma nogami, wpada do strumienia<br />
i natychmiast zagrzebuje się w czerwony muł jego dna.<br />
Zanurzenie stóp w lodowatym źródle żelazistej wody<br />
odświeża ciało i umysł zmęczone upałem. Zahartowani<br />
mieszkańcy wioski zanurzają się w nim cali. Ten rytuał<br />
ma znaczenie oczyszczającego symbolu. Niekiedy spotykam<br />
tu wiekową babcię Parthenę, która ma duszę młodej<br />
dziewczyny, i przed domkiem, w którym mieszka samotnie,<br />
czasem tańczy przy dźwiękach tradycyjnej muzyki<br />
wydobywającej się ze starego tranzystora. Uniesionymi<br />
w górę rękami falującymi łagodnie w rytm melodii, opo-
wiada swoje życie pełne dzieci, wnucząt<br />
i prawnucząt rozsianych po świecie. Babcia<br />
Parthena pochodzi z Greków kaukaskich.<br />
Mam wrażenie, że ma w sobie jakąś pierwotną<br />
wiedzę, naturalne rozumienie, akceptację<br />
życia. Kiedy spotykam jej wzrok,<br />
uśmiecham się do niej i pozdrawiam serdecznie<br />
(„Kalimera, Giagia Parthena!”),<br />
widzę w jej spłoszonym, przelotnym spojrzeniu<br />
i ledwie uchwytnym uśmiechu jednoczesny<br />
smutek i radość, słodycz i gorycz,<br />
odwagę i lęk…<br />
W sobotnią noc z tawerny nad brzegiem<br />
morza dobiegają dźwięki bouzouki. Po północy,<br />
gdy zmysłowa atmosfera gęstnieje,<br />
trans muzyki porywa od stołów starszych<br />
mężczyzn i improwizują zeibekiko – taniec<br />
orła, w którym ruchy rozpostartych szeroko<br />
ramion przypominają płynny lot ptaka.<br />
Zeibekiko – zewnętrzny wyraz duszy, podróży<br />
w głąb siebie samych, czasem pełnej<br />
smutku i cierpienia, czasem obfitej w niepowstrzymywaną<br />
radość.<br />
Nagle nocne niebo rozlewa się strugami<br />
deszczu, Grecy tańczą wśród kałuż w ubraniach<br />
przyklejonych do ciał. Deszcz przynosi<br />
ukojenie chłodem w tę parną sierpniową<br />
noc. Na moment cichną cykady, których<br />
jednostajny śpiew towarzyszy tu nieustannie,<br />
w dzień i w nocy. Zgasły wątłe światełka<br />
świętojańskich robaczków żyjących na<br />
nadbrzeżnych skałach, jakby były odbiciem<br />
gwiazd, które skryły się za gęstymi chmurami… Tej nocy<br />
wszystko na chwilę zamarło – zamilkło i zgasło. Tylko muzyka<br />
i taniec wypełniły pustą przestrzeń. Noc nabrzmiała<br />
od wina, muzyki i tańca na krótką chwilę uwolniła w ciałach<br />
i duszach lekkość, przyniosła zapomnienie. Upojne<br />
zatracenie.<br />
Pod okrytymi wiosenną zielenią drzewami – topolami,<br />
sosnami, dębami, platanami i wysmukłymi palmami – od<br />
tysięcy lat tańczą i tańczyć będą jeszcze lat tysiące chłopcy<br />
z twarzami płonącymi pożądaniem i dziewczęta. Ciała<br />
ich zmieniają się, obracają w proch, z powrotem łączą się<br />
z ziemią, z której powstały, ale przychodzą na ich miejsce<br />
wciąż nowi. Są jak wciąż ten sam tancerz o tysiącach<br />
twarzy. Zawsze ma dwadzieścia lat, zakochany tańczy, nieśmiertelny.<br />
(Grek Zorba)<br />
Soczyste owoce zrodzone z ziemi, zanurzenie w czystym<br />
źródle, upojny taniec i zatracenie się w tworzeniu, podobieństwo<br />
duszy z drugim człowiekiem, błogość, która<br />
ulotną chwilą szczęścia wypełnia i nasyca, dając słodkie<br />
chwile ukojenia i zapomnienia – a potem znów wraca<br />
wspomnienie goryczy nieuchronnego przemijania, nieustannej<br />
utraty…<br />
Jakimże cudem jest życie i jak bardzo podobne są do siebie<br />
wszystkie dusze, kiedy zapuściwszy korzenie w głąb,<br />
spotkają się i staną się jednością. […]<br />
Ot, co znaczy prawdziwy człowiek – mówiłem sobie, zazdroszcząc<br />
Zorbie jego bólu. – Człowiek o gorącej krwi<br />
i twardych kościach, który jeśli cierpi, pozwala płynąć<br />
szczerym, gorącym łzom, a jeśli jest szczęśliwy, to odczuwa<br />
radość niewyrozumowaną, nieprzesianą przez gęsty,<br />
metafizyczny przetak. (Grek Zorba)<br />
W głębokim jarze, w którym woda płynąca z ukrytego<br />
w skałach źródła tworzy niewielkie rozlewisko i drąży kamienie,<br />
promienie słońca, przebijając się przez gęstwinę<br />
lian i listowia, iskrząc się, dają wrażenie wnętrza strzelistej<br />
katedry oświetlonej światłem gotyckich witraży. Jacy<br />
bogowie zamieszkują ten kościół? Gdzie można bardziej<br />
poczuć smak życia niż u jego źródeł?<br />
Słońce znów zaszło za szczyty gór Ossa. Płynącej nieprzerwanie<br />
wieczności ubył dzień tak, jak niknie rozbita<br />
o brzeg kolejna morska fala. Został zapamiętany przez<br />
zmysły i zatrzymany w zapisanych słowach smak nietrwałej<br />
chwili, mały fragment, urywek, strzęp zdarzeń… Ulotny<br />
zapach, subtelny dotyk, milknący dźwięk, blednący kolor<br />
i przesycający wszystko do głębi smak…<br />
Nocne niebo w Tesalii, z dala od miast, jest piękne i przepastne<br />
jak nigdzie indziej. Życie efemeryczne i zmienne,<br />
będące ciągłym ruchem i przemianą, być może w gwiazdach<br />
zamieni się w wieczność.<br />
Co po nas zostanie? Tylko twarda skała, której bosą stopą<br />
dotknęliśmy przypadkiem, przechodząc… Ty decydujesz,<br />
w jaki sposób spojrzysz, jak poczujesz i co zabierzesz stąd ze<br />
sobą w najdalszą podróż, a co pozostawisz na wieczność…<br />
Wszystko jest ciągłą przemianą i jak stwierdził Heraklit –<br />
wciąż płynie. Nie pozostawaj więc w bezruchu, w martwocie<br />
– płyń także, najlepiej do źródła, i obserwuj ruch<br />
gwiazd, jakbyś się poruszał wraz z nimi. (Marek Aureliusz,<br />
Rozmyślania) [RS]<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
45
Desant…<br />
Anna Baśnik<br />
CHANA ŚNI O OJCU<br />
każdy ma swój punkt odniesienia<br />
a zaczyna się od prób przekupienia Boga<br />
puszczona furtka kołysze się na zawiasach<br />
słonecznik na tle zbóż<br />
uszlachetnia horyzont<br />
las jest jak konfesjonał<br />
zanim skryje go cisza<br />
ojciec tam idzie<br />
jakby ciągnął chmury za sobą<br />
widzę jego pochylone plecy<br />
łąka urasta do bezkresu<br />
w niej modlitwy świerszczy<br />
we śnie wiem że to sen<br />
wstrzymuję myśli<br />
skanuję ciało w poszukiwaniu bólu<br />
to tylko cienie po pochmurnym dniu<br />
gdy oddech chce zatrzymać czas<br />
a zatrzymuje fizjologię<br />
przywołuję na koniec trajektorię lotu ciem<br />
które co wieczór zmartwychwstają<br />
w sztucznym słońcu mojego sufitu<br />
bez widoku na biblijną przypowieść<br />
NA POEZJĘ<br />
Grupa Poetycka Desant to nieformalna grupa skupiająca<br />
około dziesięciu członków – twórców oraz miłośników<br />
poezji. Poznaliśmy się dzięki „Poniedziałkom<br />
z poezją” – spotkaniom odbywającym się w każdy<br />
ostatni poniedziałek miesiąca w Centrum Informacji<br />
Kulturalnej w Sieradzu. Od maja 2014 roku<br />
funkcjonujemy jako grupa, która wspólnie tworzy,<br />
organizuje spotkania poetyckie, warsztaty oraz bierze<br />
udział w wydarzeniach literackich w innych miastach.<br />
Do naszego grona należą zarówno osoby debiutujące,<br />
jak i poeci, którzy mają na swoim koncie<br />
publikacje, nagrody oraz rolę jurorów w konkursach<br />
literackich. Razem chcemy wprowadzić do naszej<br />
przestrzeni trochę literackiego zamieszania, częstować<br />
ludzi poezją oraz promować tę formę literatury<br />
jako wciąż wartościową i ciekawą.<br />
Monika Milczarek<br />
Agnieszka Jarzębowska<br />
KOBIETY MAI BARANOWSKIEJ<br />
Przywędrowały na wernisaż<br />
kobiety wklęsło-wypukłe.<br />
Bez rąk, bo im opadły,<br />
bez twarzy, bo wszystkie jednakowe.<br />
Ledwo się mieszczą na płótnach.<br />
Każda z obecnych na wernisażu dam<br />
mogłaby pozować do tych portretów.<br />
46<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Mężczyźni zachwycaliby się formą<br />
niczym Venus albo archetypem matki.
Monika Milczarek<br />
OK BOOMER<br />
wczoraj mieliśmy być gwiazdami rocka<br />
nową metallicą albo nirvaną<br />
być a nie mieć<br />
nigdy nie sprzedać marzeń<br />
uczyliśmy się riffów<br />
ćwiczyliśmy wokal<br />
dziś mówią do nas pan/pani<br />
mamy dom w kredycie<br />
stresującą pracę<br />
dwójkę dzieci<br />
rozwód<br />
nadwagę<br />
zdiagnozowaną depresję alkoholizm<br />
niepotrzebne skreślić<br />
Paulina Zawieja<br />
OCALONA<br />
unika zatłoczonych miejsc<br />
nie lubi metra stacji lotnisk<br />
boi się pełnych godzin<br />
zwłaszcza porannych<br />
nigdzie nie czuje się wolna<br />
fala wybuchu powaliła ją na ziemię<br />
gdy wstała była tylko pustą skorupą<br />
serce zostało na posadzce<br />
sny obrastają w kolejne oderwane palce<br />
wciąż zdejmuje je z siebie<br />
jesteśmy<br />
za starzy na pisanie protest songów<br />
noszenie martensów lub dzwonów<br />
nie wypada nam jechać na woodstook ani na dyskotekę<br />
sami kastrujemy się z młodości<br />
a może to czas nam ją zabiera<br />
patrzymy w lustro widzimy swoich rodziców<br />
a przecież nie mieliśmy być tacy jak oni<br />
przeglądamy się w oczach synów i córek<br />
widzimy dziadków<br />
tkwi w miejscu w którym tamtego dnia<br />
ktoś nacisnął detonator<br />
jej wyrwano serce innym tylko nogi ręce<br />
niektórzy się rozprysnęli<br />
ci mają lepiej nic już nie czują<br />
do tej pory nie wierzyła w nic<br />
była nowoczesna<br />
teraz zaczęła wierzyć w szatana<br />
boomer czy wszystko ok?<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
47
MICHAŁ ZABŁOCKI – poeta, animator życia literackiego, autor tekstów piosenek.<br />
Laureat Muzycznej Jedynki za najlepszy tekst roku <strong>19</strong>93, stypendysta Ministra Kultury w 2004 roku, odznaczony<br />
brązowym medalem Gloria Artis w 2018 roku, laureat Nagrody Stołecznego Królewskiego Miasta Krakowa<br />
w 2021 roku.<br />
Na podstawie jego wierszy powstało wiele znanych piosenek w repertuarach Grzegorza Turnaua (Cichosza, Naprawdę<br />
nie dzieje się nic, Bracka i inne), Czesława Mozila (Maszynka do świerkania, i inne), Agnieszki Chrzanowskiej<br />
(Cały swiat płonie i inne), Golec uOrkiestra (Górą ty, górą ja i inne), oraz wielu innych artystów.<br />
Jest autorem librett i tekstów piosenek do spektakli teatralnych i muzycznych. Wydał dwanaście zbiorów wierszy.<br />
Jest pomysłodawcą i twórcą programu „Multipoezja”, a w nim akcji: Wiersze na murach, Wiersze chodnikowe,<br />
Wiersze pisane na czacie i innych krakowskich wydarzeń cyklicznych, takich jak: Dyskusyjne Kluby Czytelnicze,<br />
Rozkręcamy Literacki Kraków, Tydzień Piosenki. Zrealizował projekt wielojęzycznego międzynarodowego portalu<br />
poetyckiego eMultipoetry.eu według własnego pomysłu.<br />
Od 2014 roku jest wydawcą Krakowskiej Biblioteki SPP, od 2017 roku – Biblioteki Młodych SPP, a od 2020 roku<br />
– Biblioteki SPP. Od 2009 roku jest wykładowcą Studiów Literacko-Artystycznych przy Wydziale Polonistyki Uniwersytetu<br />
Jagiellońskiego w Krakowie.<br />
48<br />
W młodości był wielokrotnym drużynowym i indywidualnym mistrzem i wicemistrzem Polski w szermierce (szabla).<br />
W 2020 roku założył jedyną sekcję szabli sportowej w Krakowie (Centrum Szabli Cracovia). Od 2014 roku<br />
jest prezesem krakowskiego oddziału Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. W latach 2012-2014 był przewodniczącym<br />
Komisji Dialogu Obywatelskiego ds. Kultury w Krakowie.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Zdjęcie rodzinne<br />
Wojciech Zabłocki<br />
Wojciech Zabłocki z Aliną Janowską<br />
Mam porażającą ilość nowych<br />
planów<br />
Dorastałeś w wyjątkowym domu, od dziecka otaczały<br />
Cię wybitnie osobowości. Mama: Alina Janowska<br />
– sławna i uwielbiana aktorka, tata: Wojciech<br />
Zabłocki – multimedalista w szermierce na szable,<br />
olimpijczyk, profesor, malarz i wybitny architekt (muszę<br />
się pochwalić, że zwiedziłam w Syrii stadion, który został<br />
zaprojektowany przez Twojego ojca – duża duma<br />
i niemałe emocje), matka chrzestna: Agnieszka Osiecka.<br />
Twój dom był pełen znanych ludzi. Czy jako dziecko zdawałeś<br />
sobie sprawę z wyjątkowości swojego otoczenia?<br />
Jak ono wpłynęło na Twoje wybory życiowe?<br />
Nie za bardzo. To nie były sprawy, którymi mógłbym się<br />
pochwalić przed rówieśnikami. Przychodzili fajni znajomi.<br />
Fakt, byli interesujący, ale który dzieciak na poważnie<br />
traktuje panią po trzydziestce? To już są wszystko rupiecie.<br />
Nawet jeśli zrobili coś ważnego, ich życie minęło.<br />
Są dorośli, czyli starzy. A starzy, to już niemal trupy. Nie<br />
warto się nimi interesować. Siedzą, gadają, przynudzają.<br />
Lepiej pójść grać w piłkę. Przez okno w moim domu było<br />
świetnie widać trawnik, na którym ustawialiśmy bramki<br />
z kamieni.<br />
Bo sens się wyłania, że w tym wyłącznie celu uczyłem się<br />
pisania.W jakim celu uczyłeś się pisania?<br />
W późniejszym życiu sprawy się komplikują. Sami dorastamy<br />
i zaczynamy rozumieć, że zasięg i możliwości nie<br />
są zbyt wielkie. Świat nie leży u naszych stóp i o wszystko<br />
trzeba walczyć. Ci, którzy mieli lat trzydzieści, czterdzieści,<br />
pięćdziesiąt, teraz mają osiemdziesiąt, i nagle trzeba<br />
się nimi zainteresować, roztoczyć nad nimi jakąś opiekę.<br />
A przy okazji odkrywamy, że byli wielkimi ludźmi. I taka<br />
myśl się rodzi: przecież ja wiem o nich coś więcej. Coś,<br />
co domaga się ujawnienia. I kto wie, może pisząc o nich,<br />
zrobiłem najlepsze, co mogłem? Nie tylko w tym celu<br />
uczyłem się pisania, ale może po części po to żyłem, żeby<br />
opisać ich życie?<br />
Ja jestem człowiek od dużej ilości małych działań. Szermierz,<br />
poeta, reżyser, tekściarz, prezes oddziału krakowskiego<br />
Stowarzyszenia Pisarzy Polskich, bloger, twórca<br />
unijnego międzynarodowego projektu eMultlipoetry,<br />
pomysłodawca wierszy na murach i chodnikach, autor<br />
kilku tomów poetyckich, pomysłodawca projektu Dyskusyjne<br />
Kluby Czytelnicze. Robisz bardzo dużo dla polskiej<br />
poezji. Po co?<br />
Nie wiem. Coś mnie pcha. Wciąż mam wrażenie, że najciekawsze<br />
pomysły jeszcze nie zostały wcielone w życie,<br />
że jestem o krok od kolejnego odkrycia. I robię ten krok.<br />
I tak dalej. Dokądś zmierzam. Ale tak prawdę mówiąc,<br />
to nie wiem dokąd. Czuję się, jakby ktoś sterował moimi<br />
krokami, a ja nie mogę mówić: „nie”. Nie mogę spocząć<br />
na laurach albo nagle powiedzieć: „nie opłaca się”.<br />
Teraz rozkręcam równolegle dwa bardzo duże projekty.<br />
Jeden z nich, to „Skriptura” – zarządzanie procesami pisarskimi<br />
– działanie coachingowo-psychoterapeutyczne.<br />
Praktycznie dla każdego.<br />
Pierwszy wiersz na Brackiej wyświetlony został 24 października<br />
2002 roku w ramach akcji 366 wierszy w 365<br />
dni. Do tej pory wyświetlonych zostało około 40 tys.<br />
wierszy – jak nad tym panujesz?<br />
Od 2010 roku zbieram wiersze na mury przez portal eMultipoetry.eu.<br />
Pierwsza selekcja to warunki formalne. Jeśli<br />
wiersz ma więcej niż trzydzieści znaków w linii i więcej<br />
niż pięć linii, po prostu nie przejdzie. A potem już trzeba<br />
czytać. Czytać i wybierać. Wybranie wierszy do projekcji<br />
na cały miesiąc zajmuje mi mniej więcej dwa dni.<br />
Jestem jak każdy artysta. Kabotynem. Głupkiem, który<br />
się mizdrzy, żeby inni mieli uciechę. Naprawdę? Wszystko<br />
dla innych? Nic dla siebie?<br />
Licentia poetica. Pewne rzeczy trzeba przerysowywać,<br />
żeby dać impuls, zwrócić na coś uwagę. Wszystko dla innych,<br />
bo to, co inni przyjmą, wraca do mnie. Artysta może<br />
być szczęśliwy, tylko żyjąc dla innych, tworząc dla innych.<br />
Pytanie: jak definiuje Innego i na jakim Innym mu zależy?<br />
49<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Michał Zabłocki z tatą, Wojciechem Zabłockim<br />
Michał Zabłocki z mamą, Aliną Janowską<br />
Świat nie leży<br />
u naszych stóp<br />
o wszystko trzeba walczyć<br />
,<br />
Ostatnio przetoczyła się przez media dyskusja o wypowiedzi<br />
Olgi Tokarczuk, która nie chce schodzić pod strzechy.<br />
Tylko że ona już dawno jest pod strzechami. Te strzechy,<br />
to strzechy „swojaków”, na których jej zależy. Strzechy, na<br />
których jej nie zależy, nigdy jej nie przyjmą. I w tym sensie<br />
Tokarczuk miała sto procent racji. Chodziło jej oczywiście<br />
o kompetencje kulturowe, które są potrzebne do rozszyfrowania<br />
danego kodu twórczego. W moim przypadku te<br />
kompetencje są znacznie niższe. Nie stawiam wysoko poprzeczki.<br />
Tak mi się przynajmniej wydaje. A jednak głosy,<br />
które mnie dochodzą, nie są w tej kwestii jednoznaczne.<br />
Jedni twierdzą, że moje pisanie jest zbyt łatwe, inni – że<br />
zbyt trudne. To złożony, rozległy temat i jak widać na załączonym<br />
obrazku, można zostać źle zrozumianym.<br />
Nie mam żadnych ideałów ani wzorów – nie masz swojego<br />
mistrza?<br />
Nie mam. Ale pojawiały się, i wciąż pojawiają się, nazwiska,<br />
postacie, które mi jakoś na trochę rozświetlają drogę.<br />
Przyboś. Białoszewski. To były kamienie milowe. O wielu<br />
innych mógłbym mówić i pisać, ale to już nie tak wielkie<br />
objawienia. Nie kamienie, ale kamyki.<br />
Każdy ma taką matkę, na jaką zasłużył<br />
albo oswojoną, albo dziką<br />
albo pomocną, albo szkodliwą<br />
albo ukrytą, albo ujawnioną<br />
Jeżeli coś jest nie tak z naszymi matkami<br />
sami jesteśmy sobie winni<br />
należało się bardziej starać<br />
kopać głębiej<br />
w poszukiwaniu prawdy<br />
Michał Zabłocki<br />
50<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Czesław Mozil powiedział o Tobie: Michał jest idealny, bo<br />
jest jak psycholog, któremu można się zwierzyć. Czy jesteś<br />
człowiekiem otwartym na ludzi, czy raczej lubisz się<br />
chować?<br />
Pół na pół. Zmiennie. Mniej więcej połowę czasu muszę<br />
spędzać z ludźmi, a połowę w całkowitej samotności, skupieniu.<br />
Dzięki temu udaje mi się zachować jaką taką równowagę.<br />
Pisanie to samotna walka. Dlatego dość szeroko<br />
wchodzę w interakcje społeczne, bo potrzebuję wciąż nowych<br />
impulsów.<br />
Jak powstała Maszynka do świerkania?<br />
No właśnie. Dobry przykład połączenia indywidualizmu<br />
z działaniem grupowym. Maszynka do świerkania powstała<br />
na czacie, który działał od 2002 roku. Dwadzieścia lat pisania<br />
w różnego rodzaju grupach – od kilku do kilkudziesięciu<br />
osób. Opracowałem scenariusz powstawania wiersza<br />
w czasie rzeczywistym, gdzie moderator tworzy na bieżąco<br />
wiersz z propozycji nadsyłanych przez internautów. Wybierając,<br />
zmieniając, poprawiając, przeinaczając. Podejmuje<br />
grę z uczestnikami – bo nie tylko składa wiersz z materiału<br />
przez nich dostarczonego, ale też podsuwa im tropy myślenia<br />
i zarazem toczy rozgrywkę z tym, czego oni się spodziewają.<br />
To wielka nauka. Wiersz zawsze jest rozgrywką.<br />
Jeśli czegoś się spodziewasz jako czytelnik, musisz dostać<br />
coś trochę innego.<br />
Skazana na dogorywanie na zapomnianych półkach<br />
księgarskich, poezja straciła właściwą sobie siłę i wigor.<br />
No to co robić?<br />
Szukać nowych dróg. Ale nie tylko medialnie. Także treściowo.<br />
I formalnie. Trzeba przyglądać się całokształtowi i tak<br />
określać swoją własną drogę. Przez częściowe asymilowanie,<br />
a częściowe zaprzeczanie. Być blisko, a jednak daleko.<br />
Te relacje, które są w tomikach opisane, choć przecież nie<br />
idealne, były dość klarowne, wszystkie osoby akceptowały<br />
siebie w swoich funkcjach. Nasz trójkąt był pod tym<br />
względem czysty, dlatego zadziałał. Wydałeś tomy poezji<br />
poświęcone swoim rodzicom: Janowska i Ojcze nasz.<br />
Ojcze nasz ukazuje charakter podmiotu: konkretnego<br />
i szybkiego człowieka. O tomie Janowska Grzegorz Turnau<br />
powiedział, że jest bardziej epicki. Czym są dla Ciebie te<br />
tomy i dlaczego powstały?<br />
Nie wiem, jak to określić. Po prostu nie mogłem o niczym<br />
innym myśleć, a piszę zawsze o tym, co mnie pochłania. No<br />
więc była to jakby czynność naturalna. Bez jakichś dalszych<br />
założeń. Myślę, że mogłem napisać więcej i ciekawiej, ale<br />
już się nie da. Było, minęło. Jeśli komuś się przydadzą te<br />
tomy, na przykład jako odniesienie do własnych relacji<br />
z rodzicami, to dobrze, ale nie mam złudzeń. Przez to, że pisałem<br />
o celebrytach, skazałem się na wielką nieufność. Nie<br />
postrzegamy siebie tak, jakbyśmy byli podobni do gwiazd.<br />
My – normalni, zwyczajni ludzie.<br />
Czy liczba 33 ma dla Ciebie jakieś szczególne znaczenie?<br />
Nie, nie ma. Janowska po skrótach okazała się składać<br />
z trzydziestu trzechwierszy, a ponieważ tata chciał mieć do-<br />
JANOWSKA. SYNOWIE ALINY – WIDOWISKO MUZYCZNE MICHAŁA ZABŁOCKIEGO W TEATRZE<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
51
kładnie taki tom pośmiertny dla siebie, pomyślałem, że<br />
jestem mu to winien. Tak że widzisz – w pewnym sensie<br />
te tomy, to zamówienia społeczne. Zamówienie podstawowej<br />
komórki społecznej, jaką jest rodzina.<br />
Tulę się do dobrych słów, a odrzucam złe. Do jakich słów<br />
się tulisz?<br />
Chciałbym tak robić. Nie zawsze się udaje. Dobre słowa,<br />
to słowa budujące, wzmacniające, pochwalne. Złe słowa,<br />
to oskarżenia, szyderstwa. Ale pozytywne podejście słabo<br />
się sprzedaje. Wolimy czytać i słuchać o aferach i problemach.<br />
Sukcesy nas nie obchodzą. Dlatego autobiografia,<br />
którą ostatnio napisałem, koncentruje się na porażkach.<br />
Ale nie będę jej w najbliższym czasie publikował. To proza.<br />
Musi się bardziej odleżeć.<br />
Czy Twoim zdaniem poezja powinna być odświętna czy<br />
codzienna? Jakie pisanie jest Ci bliższe: ku wieczności<br />
czy ku ludziom?<br />
Ku ludziom, czyli ku wieczności. Nie ma czegoś takiego<br />
jak wieczność absolutna, jeśli chodzi o literaturę. Wszystko<br />
przemija. Ale zanim przeminie, może się w ogóle nie<br />
narodzić. W tym sensie, że nie zostanie wcale przyswojone.<br />
Przyszłość wyciąga ze skarbca pamięci tylko dzieła raz<br />
mocno wryte w pamięć. Więc bez aktualnych czytelników<br />
nie istnieje żadna wieczność. Jest pustka i nicość.<br />
Książka jest martwa. Wiersz w książce jest zasuszonym<br />
liściem. – Jak reanimować poezję?<br />
Olewać książki. Książka to złe medium. Alienuje bardziej<br />
niż telewizja. Szukać szans na zbiorowe prezentacje, lektury<br />
głośne, fejsbuki, jutuby. Oczywiście wydaję książki,<br />
bo taka jest jednak konieczność. Ale nie lubię ich. Wolę<br />
pojedyncze pliki graficzne, wiersze-obrazy, recytacje, filmy.<br />
Z poezji nie da się wyżyć – to jest niestety bolesna prawda.<br />
Do poezji się raczej dokłada. (śmiech) Czyli można<br />
powiedzieć, że wychodzisz na tworzeniu poezji jak Zabłocki<br />
na mydle?<br />
Tak to wygląda. Na szczęście piszę też piosenki. Nigdy<br />
nie pracowałem na etacie. Utrzymuję się tylko z pisania<br />
i sprzedaży tego, co napiszę, wymyślę. Nie jestem krezusem,<br />
ale daję sobie radę.<br />
Skończyłem właśnie pracę nad dużym projektem hiphopowo-operowym<br />
– opowiedz, proszę, o tym projekcie.<br />
Nie ma sensu. Nie będzie go. Przynajmniej na razie. Przestrzeliłem<br />
się z tematem. Jest zbyt interwencyjnie ekologiczny.<br />
W grudniu 20<strong>22</strong> zapowiada się za to premiera drugiej<br />
edycji Grajków Przyszłości Czesława Mozila z uczniami<br />
szkół muzycznych. Tam będą znowu dwadzieścia cztery<br />
moje teksty. Mogę już podać tytuł: Inwazja nerdów.<br />
Gratuluję i trzymam kciuki.<br />
52<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Jedni twierdzą,<br />
że moje pisanie<br />
jest zbyt łatwe,<br />
inni – że zbyt<br />
Musical Bracka <strong>19</strong>81, tworzenie piosenek hiphopowych,<br />
piosenki o kotach dla Anny Szałapak, nowela filmowa<br />
o powstaniu wielkopolskim – jesteś człowiekiem orkiestrą,<br />
ciągle Cię gdzieś nosi, wciąż zaskakujesz nowymi<br />
pomysłami. Czy jesteś niespokojnym duchem?<br />
Trzeba by było wymieniać o wiele, wiele dłużej. Przerzucam<br />
się z projektu na projekt. Niektóre są zamawiane,<br />
niektóre po prostu chodzą mi po głowie i je robię. Ale<br />
to jest chyba naturalne. Malarze podążają od płótna do<br />
płótna, od obrazu do obrazu. Filmowcy od filmu do filmu.<br />
Poezja szczęśliwie nic nie kosztuje. Inwestuję tylko mój<br />
czas. Nie muszę czekać na innych inwestorów. Mogę się<br />
bardziej wsłuchiwać w siebie.<br />
Natchnienie jest ciągle i wszędzie, ono wisi w powietrzu<br />
i trzeba umieć po nie sięgać – czyli natchnienie nigdy Cię<br />
nie opuszcza?<br />
Czasami zdaje się, że go nie ma. Ale jak się posiedzi, to<br />
zaczynają snuć się nitki. Trzeba umieć je chwytać. To nie<br />
znaczy, że każda z nich będzie jednakowej długości. Zwijając<br />
je, nie zawsze zaplecie się cały wielobarwny motek.<br />
Czasem pozostanie się z pojedynczą, krótką i szarą. Ale<br />
i ona warta jest uwagi.<br />
trudne<br />
Czy masz przekonanie, że odniosłeś sukces?<br />
Nie. Nie gonię za sukcesem, chociaż wiele osób mnie<br />
o to oskarża. Sukces mnie cieszy, ale w tym samym czasie<br />
żenuje i martwi. Martwi mnie, że to tylko tyle. Że to takie<br />
płytkie i marne. A jednak się zdarza. A kiedy się zdarza,<br />
trzeba umieć się cieszyć i nie demonstrować swojej wyższości.<br />
Chciałbym odwołać wczorajszy wiersz, a przynajmniej<br />
niektóre jego wersy (…).<br />
Jak powstają Twoje wiersze? Piszesz szybko, czy cyzelujesz<br />
w nieskończoność? Jak wiemy, są dwie szkoły: jedni<br />
piszą błyskawicznie, pod wpływem chwili, byle iskra nie<br />
zgasła i by nie przekombinować, a druga szkoła polega<br />
na tym, że wiersz musi się rodzić w ogromnych cierpieniach,<br />
że trzeba go kuć jak kamień, poprawiać i doskonalić<br />
miesiącami. Ja lubię pisać szybko, jak to jest u Ciebie?<br />
I tak, i tak. Najpierw piszę szybko, a potem wracam i potwornie<br />
skracam, albo wyrzucam, albo przedłużam do<br />
skutku. Niektóre wiersze męczą mnie w nieskończoność,<br />
a niektóre są gotowe w godzinę. Nie ma reguły.<br />
Dlaczego warto być w Nowym Jorku?<br />
Nie warto nie być w Nowym Jorku, ale ja już byłem i wiem,<br />
że to miejsce nie dla mnie. W ogóle warto było pojechać<br />
w kilka miejsc, żeby się przekonać, że do nich nie należę,<br />
a one nie należą do mnie. Że moje miejsce jest tu, między<br />
niebezpiecznym Bugiem i zatrutą Odrą.<br />
Która z Twoich ról jest dla Ciebie najważniejsza?<br />
Nie jestem aktorem. To wszystko ja. Nie mogę żyć bez<br />
pisania. Bez innych działań mogę. Ale to samo dotyczy<br />
wszystkich. Nikt nie powinien żyć bez pisania. Nie da się<br />
żyć świadomie i szczęśliwie bez pisania. O tym właśnie<br />
jest „Skriptura”.<br />
Mam porażającą ilość nowych planów – opowiedz<br />
o najbliższych.<br />
O kilku już powiedziałem. Najważniejsza jest „Skriptura”.<br />
Może w ogóle najważniejsza ze wszystkiego, co do<br />
tej pory robiłem. Każdy potrzebuje pisania. Nie tylko pisarz.<br />
Pisanie nas konstytuuje, tworzy. To nie my tworzymy<br />
dzieła, to dzieła tworzą nas. I nie muszą to być dzieła wielkie.<br />
Wystarczą małe, często niepozorne, mikroskopijne,<br />
nigdzie nie publikowane, tajne. Ale żeby były.<br />
Życzę nam wszystkim, żeby były. [RC]<br />
Zgadzam się. Nie da się żyć bez pisania :)<br />
Wszystkie cytaty pochodzą z wypowiedzi i wierszy Michała Zabłockiego.<br />
Wszystkie zdjęcia pochodzą z prywatnego archiwum Michała Zabłockiego.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
53
MICHAŁ ZABŁOCKI<br />
***<br />
Natężenie świadomości<br />
w zmianie swej osobowości.<br />
Od młodości do starości<br />
Wiersze<br />
i piosenki<br />
coraz łatwiej,<br />
coraz prościej.<br />
Naprężenie chceń wzmożonych<br />
i nieumień poronionych.<br />
Rozrywanie własnej jaźni<br />
realizmem wyobraźni.<br />
Z kogoś całkiem przeinnego –<br />
w kogoś całkiem przeinnego.<br />
Z wychowania –<br />
w zachowanie.<br />
Z wyuczenia –<br />
w wydumanie.<br />
Natężenie świadomości<br />
w zmianie swej osobowości.<br />
ŁATWO MNIE ZNISZCZYĆ<br />
Zbyt łatwo mnie zniszczyć<br />
Wystarczy nacisnąć klawisz<br />
A jeśli dodatkowo poświęcisz kilka minut<br />
I wciśniesz, powiedzmy, kilkadziesiąt klawiszy<br />
To możesz mieć jeszcze większą satysfakcję<br />
Satysfakcję zadawania bólu<br />
Niepowtarzalną<br />
Anonimową<br />
Serdecznie polecam<br />
Ale jeśli chciałbyś się wykazać<br />
54<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
A co tu dużo mówić, także i pokazać<br />
Doradzam ci walkę otwartą, jawną, bardziej bezkompromisową<br />
W trakcie paneli, wykładów, warsztatów i spotkań<br />
W artykułach, esejach i całych książkach<br />
Zresztą milczenie<br />
Całkowite milczenie<br />
Jest w sumie najbardziej efektywne<br />
Milcz i doradzaj milczenie<br />
Niech to wszystko odbędzie się po cichu
W TEJ KNAJPIE<br />
JANOWSKA<br />
Szanowni Państwo<br />
miło mi was powitać<br />
na kartach tej skromnej książki<br />
Pewnego lipcowego dnia<br />
płynąc po jeziorze Kalwa<br />
w trakcie wakacji odbywanych tradycyjnie<br />
u pierwszej żony swojego drugiego męża<br />
Alina Janowska pomyślała:<br />
Oto niebo bezchmurne nade mną<br />
a prawo zbójeckie we mnie<br />
Naprawdę wszędzie już byłam<br />
i z wielu pieców jak to się mówi<br />
wsuwałam zakalec świata<br />
Jednego mi tylko brak<br />
nie zaistniałam w poezji<br />
I to nie w jakimś tam poślednim<br />
okolicznościowym wierszyku<br />
ale w poezji pełną gębą<br />
drapieżnej i poruszającej<br />
ryzykownej i brawurowej!<br />
Szybko wydobyła organizm<br />
z nadmiaru zimnej wody<br />
Wykręciła właściwy numer i mówi:<br />
Pisz synu pisz bo ja już niewiele pamiętam<br />
Poczułem się dotknięty<br />
zraniony do żywego<br />
W tej knajpie każą płacić z góry<br />
Mieli zbyt wiele złych doświadczeń<br />
Nie naleją ci herbaty bez piątaka<br />
Zamawiasz ale pani czeka<br />
Nie wiadomo na co czeka<br />
Aż w końcu się orientujesz<br />
I wtedy nadchodzi kluczowy moment<br />
Coś w środku mówi ci że jesteś oszukiwany<br />
Że najpierw należy się towar a potem zapłata<br />
Zaczynasz się targować<br />
Kładziesz dwa złote i mówisz że resztę dasz jak naleje<br />
Pani nalewa wrzątek ale nie podaje go póki nie dodasz złotówki<br />
Pozostała dwójka idzie ręka w rękę<br />
W lewej kasa w prawej torebka do zamaczania<br />
Ale ona nie jest pewna że ty masz pieniądz w zamkniętej pięści<br />
A ty nie jesteś pewien czy dostajesz właściwy smak<br />
Każde usiłuje rozewrzeć zaciśniętą dłoń przeciwnika<br />
Szarpiecie się tak dobrą chwilę<br />
Aż w końcu pani nie wytrzymuje<br />
Rzuca torebkę na ladę i odchodzi od baru płacząc:<br />
Co to za koszmarny kraj że dwoje ludzi nie potrafi sobie zaufać<br />
Ty myślisz to samo<br />
Rzucasz dwójką tłukąc lustro za barem<br />
I wychodzisz gwałtownie na ulicę<br />
Co to za koszmarny kraj<br />
Przecież się nie nadaję<br />
wybierz kogoś innego!<br />
Uciekłem<br />
nie dzwoniła już ani razu chyba<br />
I trzech dób nie siedziałem w żołądku wieloryba<br />
Aż w końcu kiedy wszystko naprawdę zapomniała<br />
Jezioro Kalwa niebo i ciężar swego ciała<br />
zebrałem się i piszę<br />
A sens już się wyłania<br />
że w tym wyłącznie celu<br />
uczyłem się pisania<br />
55<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Zdjęcie: Lucjan Pawłowski<br />
PTAKI, 56 BLASZANE NIEBO, CHRZĄSZCZE, BOŻODRZEW, MOTYLE, MONETY,<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Krzysztof<br />
Czader<br />
ŚWIĄTKI, STAROCIE, KAMIENIE, BŁYSKOTKI, IKONY, BAJKOWE STWORY 57<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Krzysztofa<br />
CZADERA<br />
ŚWIATY WYCZAROWANE<br />
Krzysztof Czader<br />
Urodził się w <strong>19</strong>54 r. w Jaworzu. Absolwent Liceum Plastycznego w Bielsku-<br />
-Białej. Artysta wszechstronny – maluje, rzeźbi w drewnie i kamieniu, tworzy<br />
kompozycje z fragmentów metali. Miłośnik i znawca przyrody, a ptaki, motyle<br />
czy chrząszcze są ulubionymi motywami jego twórczości. Jest też kolekcjonerem,<br />
szczególnie przedmiotów związanych z dziedzictwem kulturowym, m.in.<br />
starych wydawnictw, numizmatów, mebli. W swoim niezwykłym rodzinnym<br />
domu w Jaworzu stworzył, wraz z żoną Ewą, Izbę Pamięci Ekologicznej.<br />
58<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Próbując napisać nawet obszerny<br />
tekst o twórczości Krzysztofa Czadera,<br />
musimy dojść do wniosku, że<br />
to niemożliwie. Możemy jedynie<br />
zasygnalizować i stwierdzić jednoznacznie,<br />
że jest to ktoś wyjątkowy, kogo nie sposób<br />
opisać, sklasyfikować, bo obszar jego zainteresowań<br />
jest tak rozległy, szeroki i głęboki,<br />
że „daremne żale, próżny trud, bezsilne<br />
złorzeczenia”, jakby powiedział poeta… Tak<br />
czy owak, trzeba koniecznie zobaczyć jego<br />
dom i pobyć w tym niezwykłym miejscu<br />
choć przez chwilę. Niezwykłym wyjątkowością<br />
gospodarzy i niezwykłością eksponatów<br />
w nim zgromadzonych. Bo każdy sprzęt, mebel,<br />
kamień, owad, obraz, każda moneta,<br />
rzeźba czy wyczarowana ze skrawków metalu<br />
płaskorzeźba ma swoją jedyną historię,<br />
o której godzinami, zajmująco potrafi opowiadać<br />
gospodarz i (s)twórca tego wszystkiego,<br />
co mieści się w – na pozór wyglądającym<br />
zwyczajnie – wiejskim domu… Choć<br />
nie, nie zwyczajnym, bo już na dzień dobry<br />
witają nas krowy wychylające ciekawskie łby<br />
z obory, a bydlęce lokum jest ozdobione setkami<br />
płaskorzeźb z miejscowego piaskowca<br />
z wizerunkami zwierząt, owadów, ptaków,<br />
płazów… Pod dachem, na belce, przysiadło<br />
wielkie stado drewnianych, dziwacznych<br />
ptaków nie-ptaków, które nie wiedzieć jakiego<br />
gatunku, czy właśnie przyfrunęły, czy<br />
szykują się do odlotu i tak pięknie, choć bezgłośnie,<br />
śpiewają… Czasem przysiądzie obok<br />
nich autentyczny wróbel czy sikorka, dzięcioł<br />
czy kawka, by pogwarzyć chwilę z drewnianymi<br />
braćmi…<br />
Podchodzimy do domu, przed którym – z widoczną<br />
nadwagą i poczciwością – wita nas<br />
pies Bazyl, merdając ogonem (bo czym ma<br />
merdać?), jakbyśmy się znali całe lata i przysięgali<br />
sobie psią wierność, bo na ludzką to<br />
nie ma co liczyć…<br />
Jesteśmy w domu. Po drewnianych schodach<br />
wchodzimy na piętro, gdzie od razu<br />
można dostać oczopląsu, bo taka mnogość<br />
eksponatów spoglądających z każdego miejsca,<br />
stłoczonych przy ścianach, przycupniętych<br />
w kątach, a nawet podwieszonych pod<br />
sufitem! W obszernym pomieszczeniu są<br />
setki rzeźb: Chrystusów frasobliwych, Matek<br />
Boskich zatroskanych, spoglądających wyrzeźbionymi,<br />
głównie w lipowym drewnie,<br />
załzawionymi oczami (ale i oczami sęków);<br />
stad drewnianych ptaków, jeszcze liczniejszych<br />
i dziwniejszych niż pobożne świątki;<br />
Zdjęcia: Lucjan Pawłowski<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
59
tradycyjnych obrazów malowanych pędzlem i farbami,<br />
ale jeszcze oryginalniejszych tworzonych z fragmentów<br />
kolorowych metali, czasem inkrustowanych perłami i wielobarwnymi<br />
szkiełkami. Stłoczone, skłębione to całe dziwne<br />
towarzystwo jedno na drugim, jedno za drugim, jakby<br />
każde chciało zaznaczyć swoją wyjątkowość i ważność:<br />
kamienna rzeźba ważniejsza od drewnianej, ptak cenniejszy<br />
od Chrystusa podpierającego zafrasowaną głowę, motyle<br />
u sufitu mające żywe barwy, a chociaż nie żyją, głoszą<br />
chwałę życia. Przy wejściu – przecudnej urody ikona napisana<br />
sercem i talentem przez Ewę, żonę Krzysia, której<br />
urokliwe prace znalazły się w oryginalnej sypialni, gdzie<br />
nawet łoże małżeńskie jest ponadstuletnie, a każdy sprzęt<br />
prosi się, by coś o nim napisać…<br />
Artysta jest, najdosłowniej, wrośnięty korzeniami w tę<br />
Ziemię, z której czerpie inspiracje do swoich niezwykłych<br />
prac. I do niej jest przypisany, tak jak ona – z wzajemnością<br />
– do niego. Ale też i do tradycji, przekazywanej<br />
z pokolenia na pokolenie, z tego jedynego miejsca pod słońcem,<br />
przytulonego do Beskidu Śląskiego, do Błatniej [szczyt<br />
górski w grupie Klimczoka w Paśmie Wiślańskim Beskidu<br />
Śląskiego – przyp. red.], gdzie i ja przed wielu laty z mamą<br />
wyprawiałem się na borówki i przechodziłem koło domu<br />
Krzysztofa, nie mając świadomości, kto w nim rośnie…<br />
Od dziecka obserwowałem to, co wokół domu żyje, rośnie,<br />
kwitnie… I zachwyt nad pięknem życia powodował,<br />
że chciałem to jakoś zatrzymać. O posiadaniu własnego<br />
aparatu fotograficznego nie mogłem nawet marzyć.<br />
Rysowałem więc rośliny, starałem się znalezione gąsienice<br />
karmić w słoiku roślinami, na których siedziały,<br />
i patrzyłem, jak rosną, przepoczwarzają się w kolorowe<br />
motyle… To świat piękniejszy niż mogłem przypuszczać.<br />
Przeżywałem bardzo każdą porażkę w hodowli motyli,<br />
bo do wszystkiego dochodziłem sam, instynktownie.<br />
Świątki<br />
Kiedy spoglądam na zafrasowane twarze Chrystusów frasobliwych,<br />
zdaje mi się, że każdy z nas jest takim Chrystusikiem,<br />
skrojonym na swój wymiar (i to niezależnie od<br />
stanu naszej wiary czy niewiary), z podpartą głową, w koronie<br />
cierniowej, z tym że ciernie w naszych koronach nie<br />
koniecznie z kolczastych krzewów… O ile drewniane Chrystusy<br />
wyciosane ręką Krzysztofa frasują się nad naszymi<br />
grzesznymi żywotami, to Chrystusiki zaklęte w nas boleją<br />
nad nieszczęściami, które nas spotkały (nie wiedzieć za<br />
co?), a może jeszcze bardziej nad tymi, które nadejdą.<br />
A jeśli wpatrzeć się uważnie w twórcę, to dostrzec możemy<br />
(naprawdę!) zafrasowanego świątka, z tą drobną różnicą,<br />
że grzeszny i klnie…<br />
Każdy świątek z innego drewna: ten z gruszy cały w sękach<br />
stawiających dłutu opór, ów z lipowego pieńka,<br />
w który dłuto wchodziło jak w masło, tamten z wzorzystego<br />
bożodrzewu, kolejny z czerwonego drewna daglezji,<br />
nie wspominając już o dębowym, wiśniowym, jesionowym<br />
czy z zielonkawobrązowego octowca. Doliczyć się<br />
można ponad 40 gatunków drzew, w których ukrył się,<br />
wyłuskany dłutem Krzysztofa, zafrasowany Bóg-Człowiek.<br />
60<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Oddajmy jednak głos Artyście, bo choć mówi do nas przez<br />
swoje dzieła, to i słowa mają tu znaczenie:<br />
Zawsze coś rysowałem, malowałem, próbowałem strugać<br />
i nigdy nie mogłem zdążyć z notowaniem tego cudownego,<br />
bożego świata. Wszędzie też dookoła widziałem<br />
kawałki drewna, kamienie, mające kształty, fakturę… Wystarczyło<br />
to tylko docenić i tym się zachwycić, żeby się<br />
dało coś z tego zrobić. Rzeźby w kościele były dla mnie<br />
niedoścignioną doskonałością, ale patrząc na nie, czułem<br />
że skoro ktoś je wykonał, to czemu i ja nie miałbym<br />
spróbować. Rzeźbiłem w każdym drewnie, jakie było koło<br />
domu, chociaż wiedziałem, że najlepiej rzeźbi się w lipie.<br />
Jednak różne gatunki drzew mają w sobie niezwykłe<br />
piękno i to dodatkowo motywowało mnie do poszukiwania<br />
w koślawych, pogiętych, sponiewieranych gałęziach,<br />
konarach, klockach ukrytych Chrystusów czy świętych.<br />
Ptaki<br />
Ptaki, ptaki, ptaki… Tych jest najwięcej. Przysiadły, gdzie<br />
się tylko da: pod strzechami, na półkach, w czterech kątach,<br />
wśród których już się nie zmieścił piąty piec. Wszędzie<br />
ich pełno, a te, które już nie są w stanie się pomieścić,<br />
wylądowały nawet w ogromnym… koszu! Przedziwne te<br />
drewniane ptaki. To właściwie nie ptaki, a ptakopodobne<br />
stworzenia. I w przeciwieństwie do hitchcockowskiego<br />
horroru jasne – może symbolizujące marzenia o prawdziwej<br />
wolności wolnego ciała i ducha, zamkniętego w nielotnym<br />
ciele? W bezskrzydłych ptakach Czadera czujemy<br />
przestrzeń, lot ku słońcu, a przy odrobinie wyobraźni możemy<br />
dojść do wniosku, że każdy z tych ptaków przypisany<br />
jest drzewu, z którego powstał, drzewu przywiązanemu<br />
dożywotnio korzeniami do ziemi. Artysta ziścił nieziszczalne<br />
marzenia drzew – skryte między słojami liczącymi<br />
lata czy też spoglądające tęsknie w niebo oczami sęków<br />
– o uniesienie się wyżej, ponad zielone korony, by być<br />
w przestrzeni i przestrzenią, ponad ułomnością tego świata,<br />
tak często pełzającego po szarej ziemi… W tej odwiecznej<br />
tęsknocie drzewa są podobne ludziom, a może ludzie<br />
drzewom? Ale to tylko moje nieudolne próby odczytania<br />
języka kształtów i… myśli.<br />
Krzysztofie, jakie były Twoje myśli, jeszcze zanim spod<br />
Twojego dłuta wykluły się te ptaki? Jaka idea w nich<br />
skryta? Bo to chyba nie przypadek, że jest ich aż tak wiele,<br />
jakby chciały zdominować swoją obecnością Twoje<br />
przebogate dokonania?<br />
Gdy wycinałem drzewko w sadzie, zestawiałem różne<br />
rozgałęzienia, sęki i to już był dziób. Później dobierałem<br />
do tego resztę – kształt ptaka. Wystarczyło to<br />
tylko opowiednio przyciąć i osadzić pod odpowiednim<br />
kątem i powstawały zupełnie bajkowe stwory,<br />
których nie dałoby się zrobić z prostego kawałka<br />
drewna. To tyle. Resztę niech dośpiewają ptaki…<br />
Blaszane (wszech)światy<br />
Nie wiem, jak TO nazwać: malowane blachą obrazy?<br />
Metalowe płaskorzeźby? Metaloplastyka? Kogel-mogel<br />
na metale, szkiełka, gwoździe i tak dalej?<br />
Zdjęcia: Lucjan Pawłowski<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
61
62<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Zdjęcia: Lucjan Pawłowski<br />
Łączyłem czasem drewno<br />
ze szkłem, z metalami, kamieniem<br />
i to też przenosiło mnie w zupełnie inny<br />
świat kolorów,<br />
jakie dają skrawki starych,<br />
przerdzewiałych blach<br />
żelaznych,<br />
cynkowych,<br />
mosiężnych,<br />
miedzianych…
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
63
Piękne te metalowe pejzaże<br />
i te dosłowne, i te z marzeń wzięte,<br />
lecz wszystkie dziwne – takie niepojęte,<br />
choć miedź miedziana,<br />
a mosiądz mosiężny,<br />
cyna mniej barwna,<br />
a nikiel bezcenny…<br />
Perlą się perły, szkiełka kolorowe,<br />
łebki gwoździków gwiazdami czy gradem?<br />
– to się nie mieści w rozpalonej głowie,<br />
lecz w wyobraźni malowanej blachą<br />
i tajemnicą ze skarbca Artysty już tak<br />
fizycznie i metafizycznie…<br />
Piękne te „obrazy” czy też płaskorzeźby,<br />
z tylu niedomówień, gdzie płaczące wierzby,<br />
czy radość co mruga kolorowym szkiełkiem,<br />
szafirem, bursztynkiem z blaszanego nieba<br />
spada złoty deszcz…<br />
64<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Skąd się wzięła właśnie taka forma, wymykająca<br />
się jednoznacznym definicjom i określeniom?<br />
Łączyłem czasem drewno ze szkłem, z metalami,<br />
kamieniem i to też przenosiło mnie w zupełnie inny<br />
świat kolorów, jakie dają skrawki starych, przerdzewiałych<br />
blach żelaznych, cynkowych, mosiężnych,<br />
miedzianych… Tak zrodziło się we mnie nowe patrzenie<br />
i otwierały nowe możliwości twórcze, bez<br />
farb, a kolory wzmocnione jeszcze błyskotliwością<br />
metali dawały efekty, których nie da się wymalować<br />
– wystarczy tylko tym się zachwycić, no i już<br />
chce się robić… A chce mi się zawsze!<br />
Krzysztof Czader to ginący gatunek – prawdziwy i szczery<br />
twórca, poświęcający bez reszty czas na realizowanie<br />
swoich pasji. Jest więc trochę nie z tego świata<br />
i nie z tej epoki – natarczywej i hałaśliwej autokreacji,<br />
lansowania się za wszelką cenę, reklamowania tego,<br />
co tak często nie zasługuje na reklamę. Pewnie dlatego<br />
tak niewielu o nim wie, choć to wielobarwna osobowość,<br />
których bardzo brakuje w skomercjalizowanym<br />
i przesiąkniętym hipokryzją do szpiku kości, plastikowym<br />
świecie na pozory, na niby, na chwilę… [JW]<br />
To prawda najprawdziwsza, bo twórca jest tytanem<br />
pracy. Nie ma dnia bez nowego dzieła, nowych eksponatów<br />
w postaci kamiennych odcisków stworzeń<br />
sprzed milionów lat czy kamiennych wytworów<br />
człowieka, który już przed 18 tys. lat zamieszkiwał<br />
tę ziemię, czy mebli, ceramiki, porcelany, szkła –<br />
co sprzed wieków, a nieustannie zachwycają – czy<br />
(bez)cennych monet, a nawet wyhodowanych właśnie<br />
egzotycznych motyli i owadów!<br />
Zdjęcia: Lucjan Pawłowski<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
65
66<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Zdjęcia: Renata Cygan<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
67
68<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
foto: RC
Wanda Dusia Stańczak<br />
JESTEM…<br />
Kiedyś pewność w mych myślach że „zawsze” że „nigdy”<br />
wagą słów wyznaczała że uczciwie gramy<br />
wiara cuda czyniła nakreślając ramy<br />
a młodzieńcze zapały na chwilę nie stygły<br />
życie znak zapytania ustawiło w rzędzie<br />
i padł filar przekonań jak klocki domina<br />
ja dojrzała kobieta nie tamta dziewczyna<br />
inne myśli przewodnie rzeczywistość przędzie<br />
do niedawna wierzyłam że czarne to czarne<br />
lecz dostrzegłam odpryski półcienie szarości<br />
może warto powtórzyć myśl za Kartezjuszem<br />
gdy czerń mi rozświetliły rozsądku latarnie<br />
skutecznie wyzwalając z przemyśleń młodości<br />
że ja jestem bo myślę nie jestem bo muszę<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
69
70<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
ANJA CHOLUY<br />
Psychotraumatolog. Fotograf. Kreatorka obrazu. Od 15 lat zajmuje<br />
się psychologią wizerunku. Pracuje z autorami, aktorami, ludźmi<br />
tworzącymi międzynarodowe marki premium i rodzime firmy. Tworzy<br />
ich spójne obrazy, między innymi poprzez profesjonalną fotografię. Łączy<br />
w całość to, co wewnątrz człowieka, z jego światem zewnętrznym.<br />
Identyfikuje i dowartościowuje ich autentyzm i indywidualizm.<br />
Od ośmiu lat uczy kobiety ze świata biznesu, jak odnaleźć się w swoim<br />
zawodowym wizerunku, nie tracąc kobiecej tożsamości.<br />
Właścicielka Human Mind Center. Minimalistka.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
71
72<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
1 2 k o b i e t<br />
Czego<br />
potrzebuje<br />
twoja<br />
kobieca<br />
dusza<br />
Zacznijmy ab ovo, czyli od pierwszej fotografii.<br />
Co było dla Ciebie ważniejsze – narzędzie, które chciałaś<br />
sprawdzić czy obiekt, który miałaś zarejestrować,<br />
uwiecznić? O ile pamiętasz jeszcze ten moment.<br />
Tak, pamiętam dokładnie! Od zawsze podziwiam świat, a jeszcze<br />
bardziej podziwiam ludzi. Jestem ich ciekawa. Od zawsze<br />
szukam czegoś w człowieku. I najczęściej to znajduję. Narzędzie<br />
– zrządzeniem losu – wpadło mi w ręce później. Gdy<br />
chwyciłam swój pierwszy aparat fotograficzny, taki półprofesjonalny,<br />
uświadomiłam sobie, że dzięki niemu wreszcie będę<br />
mogła pokazać, jak ja widzę rzeczywistość, i przepuszczę przez<br />
niego całą swoją obserwację świata. A jak już złapałam, to nie<br />
puściłam.<br />
Zawsze fotografowałaś ludzi?<br />
Zawsze to był detal. I w naturze, i w architekturze, i w człowieku,<br />
a także w pracy, jaką ten człowiek wykonuje, bo w fotografii<br />
pokazuję też, jak ludzie rozwijają się zawodowo. Wbrew<br />
pozorom im mniej się pokaże, tym więcej można odczytać.<br />
Detal jest bardziej intrygujący. Odbiorca chce się zagłębić<br />
w takie zdjęcie, chce je dalej odkrywać. Gdy fotografujesz postać<br />
od góry do dołu, znika czar.<br />
Siła detalu to Twoje odkrycie?<br />
Pokazywanie świata przez detal jest wpisane w moje DNA. Tak<br />
jak minimalizm, czysta forma. Nie interesuje mnie nic, co jest<br />
oczywiste. Doszukuję się głębi, drugiego dna.<br />
73<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Mój przekaz był taki,<br />
żeby kobiety, niezależnie<br />
od wieku, zaczęły żyć pełnią swoich możliwości<br />
Jaka jest geneza projektu „12 Kobiet”?<br />
Wymyśliłam go ponad 2 lata temu, ale przyszła pandemia<br />
i zburzyła moje plany. Postanowiłam przeczekać. A 24 lutego<br />
20<strong>22</strong> roku przyszła wojna. Dotarło do mnie, że nie<br />
można odkładać życia na później. „Robię to!” – zdecydowałam<br />
wreszcie.<br />
Przez wiele lat przyglądałam się kobietom świetnie funkcjonującym<br />
w biznesie – zajmującym eksponowane stanowiska,<br />
odnoszącym sukcesy, spełnionym, dynamicznym,<br />
które jednocześnie chowają swoją kobiecość albo wręcz<br />
już jej nie rozpoznają. Mam tu na myśli styl i postawę<br />
w miejscu pracy. Pomyślałam, że to jest ogromna strata.<br />
Potencjał, jaki tkwi w kobiecości, po prostu się marnuje,<br />
ponieważ my go świadomie kasujemy.<br />
W świecie biznesu nierzadko automatycznie przyjmujemy<br />
wzorce stworzone przez mężczyzn.<br />
Tak. Ja miałam na to wewnętrzną niezgodę. Tym bardziej,<br />
że na planie zdjęciowym spotykałam na pozór kostyczne,<br />
chłodne bizneswoman, które w trakcie sesji okazywały się<br />
ciepłe, serdeczne, hojne. Dotarło do mnie, że one w ogóle<br />
nie myślą o swojej kobiecości jako atucie czy wartości.<br />
Mało tego, odnosiłam wrażenie, że ona im przeszkadza.<br />
W męskim świecie kryją się z nią, by się dopasować.<br />
I gdybyśmy się jeszcze dobrze czuły z tym chowaniem<br />
własnej natury po kieszeniach. Ale wcale nie! Jesteśmy<br />
tym zmęczone. W skrytości serca marzymy, by ktoś nas<br />
74<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
w czymś wyręczył. Mało tego, zaczęłam rozmawiać<br />
z mężczyznami na ten temat i okazało się, że oni tęsknią<br />
za kobiecością w nas. Nasza „męskość” ich dezorientuje,<br />
nie wiedzą, jak z nami postępować. „Wszystko<br />
sama” i „wszystko najlepiej” – ja też należałam do gatunku<br />
niezależnych, samodzielnych, samowystarczalnych.<br />
Aż zobaczyłam, że potrzeba wyciągnięcia kobiecości na<br />
zewnątrz daje o sobie znać po dwóch stronach.<br />
To niczym wejście na ścieżkę ulgi.<br />
Dzięki idei tego projektu i pracy na planie zdjęciowym<br />
wszystkie wypuściłyśmy powietrze z napiętych ciał,<br />
uwalniając to, co jest bliskie naszej kobiecej naturze –<br />
siłę i słabość, determinację i odpuszczenie. Miałam poczucie,<br />
że wszystkim nam daje to mnóstwo radości. Całkowicie<br />
się z tym utożsamiłyśmy.<br />
W projekcie wzięły udział kobiety w różnym wieku. Najmłodsza<br />
– Matylda, modelka, miała 16 lat. Najstarsza<br />
była po sześćdziesiątce. Mój przekaz był taki, żeby kobiety,<br />
niezależnie od wieku, zaczęły żyć pełnią swoich możliwości,<br />
a te młode nie poszły w kierunku sztuczności, nieprawdziwości,<br />
ulegania trendom, które zniekształcają je<br />
fizycznie i psychicznie. Tak, mam tu na myśli nieumiejętnie<br />
stosowaną medycynę estetyczną. Zależało nam na<br />
tym, żeby przez ten projekt powiedzieć: „Ja nie muszę<br />
nikogo udawać. Botoks jest OK tylko w wolności, nie pod<br />
obyczajowym przymusem. Nie boję się być tym, kim chcę<br />
być. Pozwalam sobie na słabość, niepewność, pozwalam<br />
sobie na niewiedzę, na bezradność. Nie udaję superhero”.
Masz poczucie, że Ci się to udało?<br />
Skalę chyba osiągnęłam za małą. Marzy mi się wielka społeczna<br />
dyskusja na ten temat. By dopełnić swój komunikat<br />
do świata, zamierzam stworzyć drugą odnogę tego<br />
projektu – portrety dwunastu mężczyzn.<br />
Oni także potrzebują uwagi, obiektywu skierowanego<br />
na siebie?<br />
Kobiety muszą usłyszeć męski głos. My się wspieramy,<br />
coachujemy. Istnieją grupy wsparcia, społeczne i biznesowe.<br />
A oni znaleźli się na marginesie naszego zainteresowania.<br />
Wpadłyśmy w samozatrzask. Chcemy być samostanowiące<br />
i to jest ważne, ale często zacieramy różnice pomiędzy<br />
korzystnym samorozwojem a zapomnieniem, kim jesteśmy,<br />
dokąd zmierzamy, czego potrzebuje nasza kobieca<br />
dusza.<br />
Zapędzone w roli supermenki odbieramy mężczyznom<br />
możliwość adoracji, zaopiekowania się nami, a przecież<br />
też to kochamy.<br />
Zmierzasz do tego, żeby przedstawić męskie spojrzenie<br />
na kobiecość czy męskie spojrzenie na męskość?<br />
I to, i to.<br />
Co takiego robisz z kobietami na planie, że odpuszczają<br />
kontrolę?<br />
Nie przebieram ich, nie ustawiam. Dyskretnie reżyseruję.<br />
Daję im być sobą.<br />
Trudno być sobą przed obiektywem?<br />
Osobom nieobytym z mediami – trudno. One potrzebują<br />
więcej czasu, żeby się otworzyć. Na planie jesteś odsłonięta.<br />
Stoisz przed człowiekiem z wielką czarną tubą wycelowaną<br />
prosto w ciebie. Nie widzisz się. A w dobie selfie<br />
wszyscy się widzą i kontrolują sytuację.<br />
Dlatego podczas sesji zawsze toczy się rozmowa, wzbogacająca<br />
obie strony, co podkreślam. Jest dużo emocji.<br />
I jednocześnie odbywa się proces psychoterapeutyczny poprzez<br />
pracę z ciałem. W efekcie wytwarza się intymny kontakt.<br />
Ja kocham ludzi. Gdy mam do czynienia z istotą tak ciekawą<br />
jak kobieta i ona mi ufa, czuję się szczęśliwa. I to widać<br />
chyba. Wtedy magia tworzy się sama.<br />
Puszcza napięcie w ciele, bo nie ma strachu o to, czy dobrze<br />
wyglądam.<br />
Ty umiesz zadbać, by dobrze wyglądała. Wydobywasz ze<br />
swojej bohaterki to, co najlepsze. Nie jesteś beznamiętnym<br />
komercyjnym fotografem.<br />
Ale powiedz, jak ewoluował Twój styl fotografowania?<br />
Od zawsze kochałam mało skomplikowane formy, przyjazne,<br />
spokojne, naturalne kolory – takie nude. Od początku<br />
wiedziałam, że chcę fotografować w prostym, surowym<br />
stylu. Wcześnie byłam zdefiniowana. I niech to nie zabrzmi,<br />
jakbym była butna. Długo mieszkałam w Skandynawii,<br />
co z pewnością miało wpływ na moje estetyczne<br />
wybory. Surowość formy czy nawet środowiska do fotografowania<br />
na pewno wzięłam stamtąd. I nigdy nie szłam<br />
na kompromisy. Nie zmuszałam się do robienia rzeczy,<br />
których nie czułam. Moi klienci mieli jasno sprecyzowany<br />
obraz tego, czego mogą się spodziewać, nie zakładali, że<br />
„ta pani zrobi wszystko, co ja powiem”. Wniosek – w życiu<br />
zawodowym prowadziła mnie kobieca intuicja. Chociaż<br />
zdarzały się skręty, ale w małe uliczki. (śmiech)<br />
O, ciekawe…<br />
Pracując w kręgu medycyny estetycznej, gdzie notabene<br />
spotykam wspaniałe kobiety, usłyszałam raz, że jestem jedyną<br />
„tak niezrobioną” osobą w tym środowisku: „O matko,<br />
Aneczko, nie sądziłam, że problem jest aż tak głęboki”.<br />
(śmiech) A ja marszczę czoło, robiąc zdjęcia. I rzeczywiście<br />
miałam zmarszczki. Zrobiłam zabieg, który okazał się za<br />
mocny i całkowicie zmienił moją twarz. Skończyło się tym, że<br />
rozgrzewałam suszarką czoło, by efekty botoksu jak najszybciej<br />
zniknęły. Nie neguję i nie odrzucam wszystkiego. Dbam<br />
o siebie, ale wtedy czułam, jakbym się za kogoś przebrała,<br />
jakbym naruszyła swoją tożsamość. Odchorowałam to.<br />
Czym się karmiłaś, tworząc swój styl w fotografii? Miałaś<br />
swoich mistrzów?<br />
Fascynował mnie czeski fotografik Jan Saudek, który fotografował<br />
kobiety dalekie od klasycznego ideału piękna na<br />
tle brudnych, odrapanych, betonowych ścian. Wysłałam<br />
mu swoje zdjęcia i odpisał! To było dawno, gdy stawiałam<br />
w fotografii pierwsze kroki. Drugi mój mistrz to Peter Lindbergh.<br />
Niedawno pojechałam do Turynu podziwiać jego<br />
prace, na wystawę, którą przygotowywał dwa lata. Niestety<br />
nie doczekał inauguracji. Lindbergh działał w branży<br />
modowej, ale dla niego najważniejsza była kobieta, a nie<br />
produkt, który miała reklamować. Fotografował w surowy,<br />
czysty sposób. Był moją wielką inspiracją.<br />
75<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Chcę<br />
fotografować<br />
w prostym,<br />
surowym<br />
stylu<br />
Pamiętam, jak kiedyś usłyszałam od pewnej instagramerki:<br />
„Wiesz, te Twoje zdjęcia są takie smutne, chropowate,<br />
zmarszczki widać”. Miałam świadomość, że Instagram lubi<br />
kwiatuszki, puszki, piórka, baloniki – kolorowo, różowo. Żachnęłam<br />
się jednak: „Jeszcze się doczekam swoich czasów”.<br />
To jest wyzwalająca wierność sobie. Ale trzeba mieć odwagę,<br />
żeby iść za sobą.<br />
Tak samo jest z naszą kobiecością. Jeżeli ja lubię przepastne<br />
swetry i nie lubię się malować, i chodzę w kucyku, to<br />
niech ja sobie tak chodzę! Wiesz, ile ja takich pięknych<br />
kobiet spotkałam?! Ale jeżeli wolę szpilki i ołówkowe<br />
spódnice, to nich ja sobie tak chodzę! Przyzwolenie na<br />
wolność wyboru tworzy świat wspaniały, bo różnorodny.<br />
Jak to się stało, że Norwegia stała się tak silnym bodźcem<br />
w Twoim życiu?<br />
76<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Po studiach wyprzedałam to, czego się wówczas dorobiłam,<br />
i pojechałam w świat za miłością mojego życia. Ale<br />
nie od razu pokochałam ten kraj. Jadąc do Oslo, byłam<br />
przekonana, że jadę do tętniącej życiem stolicy, nowoczesnej<br />
metropolii. A zastałam miasto żyjące w rytmie<br />
slow life. Niedaleko od centrum odnosisz wrażenie, że<br />
wyjechałaś na wieś. Zdarza się, że jedziesz autem i nie<br />
widzisz człowieka przez 5 minut. Byłam młoda, oczekiwałam<br />
czegoś innego i przeżyłam poznawczy szok. Chciałam<br />
wracać. Kupiłam bilet powrotny. Już jechałam na lotnisko.<br />
W ostatnim momencie zmieniłam zdanie. To była terapia<br />
szokowa. Szybkie, pełne bodźców warszawskie życie zastąpiłam<br />
klimatem zen. Z czasem przyswoiłam sobie norweskie<br />
holistyczne podejście do życia.<br />
Żyjesz równolegle w dwóch światach?<br />
Kiedyś mówiłam, że żyję w rozkroku, a teraz – że żyję<br />
w pięknej synergii. To bardzo wzbogaca. Eksploruję Norwegię<br />
i przenoszę stamtąd, co zdołam, na grunt polski.<br />
Podoba mi się tamtejsze umiłowanie i poszanowanie<br />
natury, spójność, bo charakter Norwegów jest wszędzie,<br />
w każdej dziedzinie życia.<br />
U Ciebie też. Nawet w tkaninach, którymi się otulasz czy<br />
w wystroju wnętrz.<br />
Hołduję minimalizmowi i to niewątpliwie ma skandynawski<br />
rodowód. Imponuje mi to, że Norwegowie tworząc<br />
swoje domostwa, respektują to, co natura wcześniej<br />
stworzyła w danym miejscu. Nie wycinają starych drzew,<br />
nie usuwają kamieni. Nie forsują swoich wizji, a dopasowują<br />
się do czegoś, co było tam przed nimi.<br />
To też przełożyłam na życie. Wiem, że nie zawsze to, co<br />
chcę przeforsować, jest dobre. Nauczyłam się korzystać<br />
z mądrości innych ludzi. Z otwartością i pokorą mielę sobie<br />
to w głowie i potem okazuje się, że ich rozwiązania są<br />
lepsze.<br />
Chociaż ego nas zwodzi na manowce.<br />
Ono jest potrzebne, żebyśmy mogli określić swoją pozycję<br />
w świecie. Ale niestety jest nienasycone.
„Ego to nasz wróg” – napisał Ryan Holiday. Kto inny napisał,<br />
że tam, gdzie szanuje się naturę, nikt nie krzywdzi kobiet.<br />
Tak. W Norwegii panuje klimat prokobiecy i prozdrowotny.<br />
Kiedy pojawiła się u Ciebie myśl, żeby zacząć studiować<br />
psychologię?<br />
Gdy skończyłam 40 lat, czyli kilka lat temu. To taki ważny<br />
moment rozwojowy w życiu człowieka. Wtedy, po pierwsze,<br />
uświadomiłam sobie, że procesy psychologiczne od<br />
dawna mnie fascynowały, po drugie – że ja już to praktykuję<br />
w pracy z obrazem, w mojej fotografii, a po trzecie,<br />
że jestem już w tym wieku, w którym nic nie muszę, wręcz<br />
mogę robić, co chcę. Dałam sobie pół roku na próbę.<br />
„Najwyżej polegnę” – pomyślałam. I nie dość, że nie poległam,<br />
to jeszcze idę jak burza. Jestem zafascynowana tym<br />
procesem, jestem rozkochana w umyśle, w emocjach,<br />
w duszy, w całej naturze ludzkiej.<br />
Dlaczego wybrałaś psychotraumatologię?<br />
Trauma to jest zmiana, której się nie spodziewamy. A ja<br />
się nie boję zmian. Jestem zmianą. Idealnie funkcjonuję<br />
w zmianie. Zarówno w pozytywnej, jak neutralnej czy nawet<br />
tej negatywnej. I wiem, że mam w sobie potencjał<br />
i moc do tego, by wspierać ludzi w sytuacjach traumatycznych,<br />
by ich przez nie przeprowadzić i pomóc stanąć<br />
na nogi. Mnie to nie jest straszne. Sama doświadczyłam<br />
wielu traum. Przeszłam swój proces psychoterapii i wiem,<br />
o czym mówię.<br />
A o czym mówisz?<br />
Kiedyś może o tym opowiem. Zapewniam, że wiem,<br />
co to znaczy. Wiem też, jak wygląda proces leczenia.<br />
I wierzysz w powodzenie terapii?<br />
Wierzę, że z każdej traumy można wyjść i wieść lepsze<br />
życie. Trauma nie musi niszczyć naszego potencjału, relacji<br />
i tego, na czym nam zależy.<br />
Naprawdę nie boisz się zmian?<br />
Zmiana jest tym, co mi w życiu towarzyszy. Teraz na świecie<br />
też jest to bardzo znamienne – wszystko jest dynamiczne.<br />
To mnie nauczyło reagowania adekwatnie do sytuacji, podążania<br />
za zmianą. Ja się nie łudzę, że to chwilowe. Nawet<br />
jeżeli nowe okoliczności zmieniają moje plany, nie traktuję<br />
tego jak tragedii. Nie rezygnując ze swoich wizji i celów,<br />
umiem dostosować się do sytuacji. Człowiek jest całością,<br />
ale nie jest skończoną całością, raz na zawsze zdefiniowaną,<br />
sztywną. Cały czas podlega procesom zmiany.<br />
Nie boisz się, że nie udźwigniesz ciężaru spraw, z którymi<br />
klienci do Ciebie przychodzą?<br />
Nie. Chciałabym, żeby świat był dzięki temu, co robię, trochę<br />
lepszy. Bardzo chcę drugą połowę swojego życia poświęcić<br />
na to, by ludziom żyło się lepiej ze sobą.<br />
Ja już jestem szczęśliwa, ponieważ odważyłam się zmienić<br />
ścieżkę zawodową. Kiedy dawno temu pierwszy raz<br />
pomyślałam o psychologii, rodzina mnie od tego odwiodła,<br />
mówiąc, że to profesja bez przyszłości. Czułam się<br />
zagubiona, nie wiedziałam, czym się kierować w wyborze<br />
kierunku studiów. Ostatecznie skończyłam dziennikarstwo<br />
ze specjalizacją media i komunikacja. Notabene na<br />
prywatnej uczelni, o uniwersytecie nawet nie pomyślałam,<br />
sądząc, że to za wysokie progi. Nie chodziło mi o to,<br />
żeby było łatwiej, tylko bezpieczniej. Wtedy brakowało mi<br />
pewności siebie. Uczciwie mówiąc, dopiero teraz cieszę<br />
się spokojem i świadomością, kim jestem. I nie zamierzam<br />
Piękne są sytuacje,<br />
kiedy nagle<br />
w nieśmiałej kobiecie<br />
odkrywasz<br />
potencjał<br />
dynamicznej osoby<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
77
78<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
zmieniać się na cudze potrzeby – rynku czy pracy. Chcę iść<br />
swoją drogą.<br />
Zatem do psychotraumatologii zaprowadziło Cię nie tylko<br />
kilka lat studiów, lecz wszystko, co do tej pory robiłaś<br />
na ścieżce zawodowej i w życiu osobistym?<br />
Zmiana jest tym,<br />
co mi w życiu<br />
towarzyszy<br />
Tak. Psycholodzy naprawdę dużo czerpią z własnego doświadczenia.<br />
Pomoc, jaką otrzymuje klient, to nie jest<br />
tylko wiedza psychoterapeutyczna. Ja jestem wielką zwolenniczką<br />
psychologii humanistycznej Carla Rogersa, która<br />
zakłada, że mamy w sobie moc samouzdrawiania, tylko<br />
musimy mieć sprzyjające temu środowisko. W gabinecie<br />
terapeuty, który jest całkowicie oddany klientowi, który<br />
stwarza atmosferę przyjaźni i komfortu, ujawnia się największy<br />
potencjał człowieka i jest szansa na uzdrowienie.<br />
Twój dar otwierania ludzi ujawnił się najpierw na planie<br />
zdjęciowym.<br />
Tak, to są moje naturalne zasoby. Piękne są sytuacje, kiedy<br />
nagle w nieśmiałej kobiecie odkrywasz potencjał dynamicznej<br />
osoby. To jest przecież proces psychologiczny.<br />
Na stronie Human Mind Center znalazłam słowa Carla<br />
Rogersa o zmianie, z których uczyniłaś swoje motto: „Zdaję<br />
sobie sprawę, że gdybym był stabilny, rozważny i statyczny,<br />
żyłbym w śmierci. Dlatego akceptuję zamieszanie,<br />
niepewność, strach, wzloty i upadki emocjonalne. Jest to<br />
cena, jaką gotów jestem zapłacić za płynne, kłopotliwe<br />
i ekscytujące życie”. Przewrotne.<br />
Ten cytat mówi o tym, żeby nie bać się ryzykować, popełniać<br />
błędów i próbować. Gdy unikamy wszelkich niebezpieczeństw,<br />
jesteśmy, że powtórzę za swoim synem, „martwi<br />
w środku”. [AM]<br />
Rozmawiała:<br />
Autorka podcastu #Wojowniczki&Wojownicy na Spotify:<br />
https://open.spotify.com/show/3RjoeghoM8ZSU9RiAX2cmA<br />
79<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
POEZJA<br />
Polecane<br />
PAWEŁ BILIŃSKI. Laureat Połowu Poetyckiego 2016<br />
i finalista organizowanych przez Biuro Literackie<br />
Pracowni Stacji Literatura w latach 2017-2020,<br />
zdobywca II nagrody w XXVIII edycji konkursu im.<br />
K.K. Baczyńskiego 2020, laureat kilku innych<br />
ogólnopolskich konkursów poetyckich.<br />
Na przestrzeni lat jego wiersze były publikowane w sieci<br />
i drukiem w antologiach.<br />
W 20<strong>19</strong> roku zadebiutował książką poetycką Część<br />
urojona, a w 2021 roku ukazała się jego druga książka<br />
poetycka Bezsynność, obie w Wydawnictwie Fundacji<br />
Duży Format.<br />
Administrator i jeden z redaktorów-założycieli portalu<br />
poetyckiego poemax.pl, kontynuującego wieloletnie<br />
tradycje serwisu poema.pl.<br />
Zawodowo związany z branżą nowoczesnych technologii.<br />
Warszawiak z pochodzenia i zamiłowania, od <strong>19</strong>99 roku<br />
zamieszkuje blisko natury w okolicach Piaseczna.<br />
80<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
CREDO<br />
wierzę w błogość oka wciąż mogącego<br />
w twoim ciele widzieć ślady nieba i ziemi<br />
rzeczy niewidzialne czynić widzialnymi<br />
wiedząc że co już było może zdarzyć się znów<br />
bo ty byłaś pierwsza i ty będziesz ostatnia<br />
dla ciebie są przedświty i wycieki światła<br />
w nasze noce zdyszane pozbawione snów<br />
jak światłość ze światłości wyłaniaj się z mroku<br />
zamieszkaj w moich ustach dotykaj do boku<br />
odbieraj uwielbienie mów mi przez proroków<br />
dziel ze mną chwile które pozostały<br />
spróbujmy ocalić resztki naszej wiary<br />
w ciała dopieszczenie<br />
śniętych obcowanie<br />
grzechów powtórzenie<br />
żywot<br />
wieczny zamęt<br />
POEZJA<br />
MYŚLI GONITWA<br />
młody chłopak opowiada o swojej pracy<br />
wolontariusza w obozie dla uchodźców w Grecji<br />
– pomaganie innym jako sposób na walkę z depresją<br />
chłopak uśmiecha się<br />
lampka kamery miga wesoło<br />
a jednak nie ma filmu z tego wydarzenia<br />
i chłopak już o nim nie opowie<br />
obaj mieli w sobie<br />
nieodwracalne uszkodzenia<br />
plik wideo rozsypał się na przypadkowe zera i jedynki<br />
chłopak – na litery obrazy i skrawki wspomnień<br />
POWRÓT<br />
SZTUKA PŁAKANIA<br />
bardzo dobrze jest płakać robiąc coś jeszcze<br />
dzięki efektywnemu gospodarowaniu płaczem<br />
uzyskasz więcej płaczogodzin na dobę<br />
więc można pić i płakać<br />
płakać zasypiając<br />
płakać przez sen<br />
można w drodze do pracy<br />
płakać patrząc na ludzi i samochody<br />
można ocierać łzy nad arkuszem Excela<br />
lub w trakcie rozmowy z klientem<br />
ale najlepiej płakać śmiejąc się<br />
do woli<br />
nikt się nie zorientuje<br />
obraz drży przy przesuwaniu<br />
rzeka mały chłopiec z tatą<br />
piją kefir ze szklanej butelki<br />
obraz drży przy przesuwaniu<br />
wieczór przystanek zetknięcie rąk<br />
na chwilę zanim przyjedzie tramwaj<br />
ręka drży przy przesuwaniu<br />
po brzuchu i dalej żeby poczuć<br />
opuszkami wilgotne ciepło<br />
powietrze drży od upału<br />
szum fal puste wydmy i zieleń lasu<br />
wiatr przesypuje ziarnka piasku<br />
obraz drży i z wolna blednie<br />
może to powrót poszarpany sen<br />
a może tylko coś się kończy<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
81
W<br />
poprzednich<br />
82<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
POLSKA MUZYKA NA LITWIE<br />
numerach<br />
„Post Scriptum” przedstawiłem<br />
literaturę polską i sztuki<br />
plastyczne tworzone przez przedstawicieli<br />
licznej polskiej mniejszości narodowej<br />
na Litwie. W tej edycji kolej<br />
na muzykę, która jest bodajże najpopularniejszą<br />
dziedziną sztuki, głównie<br />
dzięki masowym imprezom i środkom<br />
masowego przekazu. Polacy od wieków<br />
odgrywali kluczową rolę w życiu<br />
muzycznym Litwy. Tam tworzyli m.in.<br />
Michał Kleofas Ogiński i Stanisław Moniuszko,<br />
uznawani przez naszych sąsiadów<br />
za artystów nie tylko polskich,<br />
lecz także litewskich. Blisko związany<br />
z Polską był też najpopularniejszy litewski<br />
kompozytor przełomu XIX i XX<br />
wieku Mikołaj Konstanty Czurlanis (lit.<br />
Mikalojus Konstantinas Čiurlionis).<br />
Wydaje się zatem oczywiste, że i dzisiaj<br />
Polacy, stanowiący wg niedawnego spisu<br />
ludności około sześciu procent ludności<br />
Litwy, nadal odgrywają znaczącą<br />
rolę w życiu muzycznym tego kraju.<br />
Nie brakuje naszych rodaków wśród<br />
wykonawców muzyki klasycznej, a także<br />
wśród litewskich jazzmanów oraz<br />
twórców rocka i innych gatunków muzyki<br />
popularnej. Oprócz tego jednak od<br />
wielu dziesięcioleci rozwija się na Litwie<br />
niezależne polskie życie muzyczne<br />
i jemu właśnie poświęcam ten artykuł.<br />
W polskiej społeczności Litwy, od pokoleń<br />
bardzo przywiązanej do tradycji<br />
narodowych, których pielęgnacja<br />
w środowisku domowym i sąsiedzkim<br />
pomogła przetrwać trwającą niemal<br />
pół wieku okupację radziecką, szczególne<br />
miejsce w życiu muzycznym<br />
zajmuje folklor. Już w <strong>19</strong>55 roku nasi<br />
rodacy wykorzystali pierwsze oznaki<br />
odwilży po okresie stalinowskiego terroru<br />
i założyli w Wilnie zespół pieśni<br />
i tańca „Wilia”, będący do dzisiaj symbolem<br />
utrzymanej z trudem i poświęceniem<br />
polskości. Przez zespół przewinęło<br />
się wielu cenionych muzyków<br />
i choreografów jak znakomity chórmistrz<br />
Wiktor Turowski i gwiazda scen<br />
polskich okresu międzywojennego<br />
Zofia Gulewicz. Występowali w nim ludzie<br />
zasłużeni w wielu dziedzinach życia<br />
publicznego, m.in.: pisarz i historyk<br />
Wojciech Piotrowicz, czołowy polityk<br />
Jarosław Narkiewicz i wszechstronna<br />
artystka Alina Lassota. Weterani<br />
„Wilii” reprezentujący już trzy pokolenia,<br />
wciąż się spotykają i uczestniczą<br />
w życiu społeczności polskiej, a zespół<br />
nadal występuje z powodzeniem na<br />
scenach litewskich i zagranicznych,<br />
przyciągając coraz młodsze roczniki.<br />
Śladem „Wilii” w schyłkowym okresie<br />
ZSRR powstało na Litwie wiele<br />
polskich zespołów folklorystycznych,<br />
a w odrodzonym, niepodległym kraju,<br />
wyrosły jak grzyby po deszczu dzięki<br />
wsparciu konserwatywnych przywódców<br />
politycznych mniejszości polskiej.<br />
Obecnie każda większa lub mniejsza<br />
miejscowość, gdzie Polacy stanowią<br />
znaczny odsetek ludności, może się<br />
pochwalić polskim zespołem pieśni<br />
i tańca dysponującym różnymi sekcjami<br />
od dziecięco-młodzieżowej po seniorską.<br />
Mocną stroną tych zespołów<br />
jest świetna organizacja, piękne stroje,<br />
często dobra choreografia i przygotowanie<br />
muzyczne. Słabością natomiast<br />
jest fakt, że grupy te koncentrują<br />
się niemal wyłącznie na prezentacji<br />
folkloru z różnych regionów Polski<br />
w obecnych granicach, natomiast zdecydowanie<br />
zaniedbują własne, regionalne<br />
tradycje.<br />
Kapela Wileńska, fot. z archiwum zespołu<br />
Chlubny wyjątek w tej materii stanowi<br />
Kapela Wileńska, męski zespół prezentujący<br />
folklor miejski, jedyna tego<br />
rodzaju grupa na Litwie, działająca<br />
od ponad 30 lat. Trzon zespołu stanowią<br />
akordeonista Romuald Piotrowski<br />
oraz bracia Łatkowscy, tworzący sekcję<br />
rytmiczną. W kapeli występuje też<br />
koncertmistrz Zbigniew Lewicki, jeden<br />
z czołowych litewskich skrzypków,<br />
związany z najlepszymi orkiestrami<br />
kraju. Obok seniorów, co kilka lat do<br />
kapeli dołączają młodsi muzycy, którzy<br />
zapewniają tym samym ciągłość grupy<br />
i wymianę pokoleń. Kapela prezentuje<br />
zabawne piosenki z tekstami pisanymi<br />
tradycyjną gwarą polską Wileńszczyzny<br />
w oprawie muzycznej najpopularniejszych<br />
tańców miejskich, wśród<br />
których dominują tanga i walce. Zespół<br />
wykonuje repertuar pochodzący<br />
z dawnego międzywojennego Wilna,<br />
a także utwory własnego autorstwa,<br />
skomponowane do wierszy dzisiejszych<br />
polskich autorów z Litwy.<br />
Oprócz pielęgnacji „klasycznego” folkloru<br />
rozwija się też wśród litewskich<br />
Polaków nowocześniejsze podejście<br />
do ludowych tradycji muzycznych.<br />
minionej dekadzie pojawiło się<br />
na Litwie kilka młodych zespołów<br />
tworzących w gatunku folk i wykorzystujących<br />
w swej twórczości nie<br />
tylko folklor polskojęzyczny, ale także<br />
posługujący się gwarami litewskimi<br />
i białoruskimi. Największą popularność<br />
i renomę zdobył zespół Folk Vi-
Zespół pieśni i tańca Wilia, fot. z archiwum Wilnoteki<br />
bes utworzony w 2014 roku w Wilnie<br />
z inicjatywy Renaty Juozukienė. Głównym<br />
walorem grupy są brzmienia polifoniczne<br />
w tradycyjnych ludowych<br />
harmoniach połączone z inteligentnie<br />
dobraną sekcją rytmiczną oraz ciekawymi<br />
brzmieniami współczesnych instrumentów<br />
elektronicznych. W stylu<br />
bardziej zbliżonym do gatunku pop<br />
aranżuje swe utwory grupa Art of Music<br />
z Solecznik związana z miejscowym<br />
Centrum Kultury, preferująca w aranżacjach<br />
znakomity głos solowy Jolanty<br />
Prowłockiej. Jeszcze inne podejście do<br />
folkloru, bardziej zbliżone do rocka,<br />
reprezentuje młoda grupa StaraNova<br />
z Niemenczyna, której pierwszą solistką<br />
była znakomita autorka i wykonawczyni<br />
piosenek Katarzyna Parszuta.<br />
Nie brakuje Polaków na litewskiej scenie<br />
jazzowej. Wśród nich wyróżnia się<br />
świetny saksofonista i kompozytor,<br />
uczestnik wielu międzynarodowych<br />
festiwali Jan Maksymowicz, który podkreśla<br />
swą polskość i często występuje<br />
na polskich koncertach. Blisko jazzu<br />
porusza się też wszechstronna piosenkarka<br />
Ewelina Saszenko, śpiewająca<br />
w wielu językach (często też po polsku),<br />
popularna dzięki sukcesom osiągniętym<br />
w młodości w konkursach telewizyjnych.<br />
Nasi rodacy preferujący nowoczesne<br />
rodzaje muzyki, jak rock, techno, rap<br />
i pokrewne gatunki, mają większe<br />
trudności w przebiciu się na krajowej<br />
scenie. Muzyka nowoczesna nie korzysta<br />
z tak hojnego mecenatu polskich<br />
polityków jak folklor i wszystko związane<br />
z tradycją narodowo-chrześcijańską.<br />
Żeby zrobić karierę na estradzie<br />
trzeba więc używać języka litewskiego<br />
lub angielskiego i wtopić się w tłum<br />
ogólnokrajowy. Niemniej, niektórym<br />
muzykom udaje się utrzymywać polski<br />
repertuar równolegle do egzystencji<br />
w ogólnolitewskim nurcie,<br />
i przedstawiać go na koncertach.<br />
Przykładem takiej<br />
wielojęzycznej działalności<br />
estradowej są polskie zespoły<br />
rockowe Black Biceps<br />
i Will’n’ska, wykorzystujące<br />
w swej twórczości współczesną<br />
gwarę miejską polskiej<br />
młodzieży z Wilna i mniejszych<br />
litewskich miast. Bardzo<br />
ciekawą osobowością<br />
sceniczną jest też wielojęzyczny<br />
raper Romuald Ławrynowicz,<br />
który jest też aktorem, operatorem<br />
i twórcą filmów krótkometrażowych.<br />
Również wśród uczniów licznych szkół<br />
polskich przybywa zdolnej muzycznie<br />
młodzieży. Do niedawna działał w Wilnie<br />
bardzo ciekawy kwartet Diversión.<br />
Niestety, po maturze artyści rozjechali<br />
się na studia po świecie i zespół przestał<br />
występować.<br />
Największe trudności promocyjne napotyka<br />
na Litwie polska piosenka autorska.<br />
O ile muzyka klasyczna, jazz czy<br />
rock mają charakter uniwersalny i język<br />
mniejszości nie stanowi przeszkody<br />
do kariery na litewskiej scenie, o tyle<br />
w przypadku piosenki opartej na tekście<br />
twórczość w języku mniejszości<br />
wtrąca autorów do głębokiej niszy.<br />
Śpiewający poeci polscy nie mogą<br />
liczyć na odbiór ogólnokrajowej publiczności,<br />
nie korzystają też z hojnego<br />
mecenatu publicznego, skupionego<br />
na promocji folkloru. A jednak polska<br />
piosenka autorska rozwija się na Litwie<br />
doskonale, pomimo niełatwych<br />
warunków, z pokolenia na pokolenie.<br />
Starszą generację najlepiej reprezentują<br />
dwaj zasłużeni poeci i tłumacze<br />
śpiewający swe utwory z gitarą – Wiktor<br />
Tamošiūnas-Tomaszun i Wiaczesław<br />
Zienkiewicz. Do najzdolniejszych<br />
młodych autorów należą: Katarzyna<br />
Parszuta, Elita Narkiewicz, Rafał Szypkowski<br />
i Joanna Zawalska. W gatunku<br />
piosenki z dobrym tekstem wyróżniają<br />
się też świetni wykonawcy klasyki polskiej<br />
związani z Polskim Teatrem „Studio”<br />
– Jolanta Gryniewicz-Tankielun<br />
i Czesław Sokołowski. Cenną inicjatywą<br />
w zakresie promocji polskiej piosenki<br />
autorskiej na Litwie są organizowane<br />
od kilku lat przez<br />
nauczycielkę muzyki Janinę<br />
Stupienko konkursy<br />
na wykonanie piosenek<br />
Wiaczesław Zienkiewicz, fot. z archiwum artysty<br />
Folk Vibes, fot. z archiwum Wilnoteki<br />
Black Biceps, fot. z archiwum zespołu<br />
do tekstów Agnieszki Osieckiej, które wyłoniły<br />
w ostatnich latach kilka wartościowych<br />
talentów. Ważnym elementem wspomagającym<br />
polską muzykę kameralną było też<br />
stworzenie Klubu Bazylia Nowej Piosenki<br />
w podziemiach klasztoru Bazylianów przy<br />
Ostrej Bramie, pod słynną Celą Konrada,<br />
z inicjatywy prowadzącego tam hotel polskiego<br />
działacza Ernesta Morozowa i Polskiej<br />
Młodzieży Patriotycznej.<br />
Z powyższego przeglądu wynika, że polska<br />
muzyka na Litwie ma się dobrze i rozwija<br />
się w wielu kierunkach. Oczywiście rozwój<br />
kariery nie jest łatwy, a możliwości zarobku<br />
są niewielkie, zaś pandemia i wojna jeszcze<br />
bardziej je utrudniły. Niemniej polskie życie<br />
muzyczne na Litwie się toczy, a na litewskiej<br />
scenie pojawia się coraz więcej utalentowanych<br />
Polaków komponujących i wykonujących<br />
utwory w różnych gatunkach. [PK]<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
83
Wywiad z Katarzyną Parszutą – polską kompozytorką, chórmistrzynią<br />
i artystką estradową z litewskiego Niemenczyna<br />
Jak oceniasz stan muzyki polskiej<br />
na Litwie? Które gatunki mają się<br />
dobrze, a które gorzej?<br />
Muzyka polska na Litwie, moim zdaniem,<br />
wychodzi teraz z wieloletniej<br />
stagnacji. Od czasów odzyskania<br />
niepodległości, w celu zachowania<br />
oryginalności i tożsamości narodowej,<br />
Polacy zakładali zespoły ludowe.<br />
W szkołach repertuar ograniczał<br />
się do pieśni Moniuszki, wojennych<br />
piosenek oraz przyśpiewek ludowych.<br />
Współcześni artyści polscy na<br />
Litwie również opierali się na tych<br />
właśnie fundamentach, np. Kapela<br />
Wileńska śpiewa głównie o życiu na<br />
wsi, chociaż większość jej członków<br />
pochodzi z miasta. Przez ostatnie<br />
10 lat jednak to się trochę zmieniło,<br />
pojawiły się zespoły i soliści,<br />
którzy najpierw wykonywali<br />
utwory estradowe pochodzące<br />
z Polski, a później zaczęli tworzyć swoją muzykę z tekstami<br />
po polsku. W polskim radiu na Litwie nieraz można usłyszeć<br />
piosenki w stylu R&B, soul, neofolk, punk. Najczęściej jednak<br />
słyszymy pop lub muzykę poprockową. Związane jest to pewnie<br />
z tym, że większość słuchaczy to miłośnicy akurat tego<br />
gatunku.<br />
Czy poza społecznością polską zauważasz na Litwie jakieś<br />
zainteresowanie muzyką polską?<br />
Gdybym zapytała kogoś ze starszych Litwinów, których polskich<br />
wykonawców znają, na pewno wymieniliby Marylę<br />
Rodowicz i Czerwone Gitary. Ich piosenki nadal są grane<br />
codziennie w radiu, ludzie pamiętają je z młodości. Moje<br />
pokolenie zaś wie, czym jest disco polo i folk, ponieważ przy<br />
takiej muzyce często się bawi na imprezach. Kilkakrotnie<br />
byłam świadkiem, gdy młodzież litewska imprezowała pod<br />
Niech żyje wolność, Hej sokoły czy Bałkanicę. Także polski<br />
rap staje się powoli coraz bardziej rozpoznawalny.<br />
Czy wykorzystujesz polskie utwory w pracy pedagogicznej<br />
z litewskimi chórami i zespołami?<br />
84<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Nie raz włączałam twórczość polskich kompozytorów do<br />
pracy z zespołami wokalnymi czy solistami. Staram się,<br />
by była to wartościowa i w miarę skomplikowana muzyka.<br />
Z chórem Cantabile śpiewaliśmy W moim ogródeczku<br />
w aranżacji czterogłosowej, a także Mszę (Kyrie, Gloria<br />
i Agnus Dei) Józefa Kwietniowskiego. Solistom, którzy raczej<br />
wolą muzykę popularną, staram się dawać piosenki<br />
z wartościowym tekstem, by ich kontakt z muzyką polską był budujący<br />
i jakościowy. Teksty Agnieszki Osieckiej czy Wojciecha<br />
Młynarskiego pokochali nawet najmłodsi moi uczniowie.<br />
Jakie widzisz perspektywy rozwoju własnej twórczości<br />
oraz innych autorów polskich piosenek na Litwie?<br />
Na szczęście młodzież nie ucieka daleko od swoich korzeni<br />
i nie boi się śpiewać po polsku. Tak, każdy znajduje coś bliskiego<br />
dla siebie. Jestem świadoma, że poezja śpiewana nigdy<br />
nie będzie tak popularna jak pop-rock, i moje piosenki<br />
nie będą grane częściej niż piosenki Golec uOrkiestry, staram<br />
się jednak, by poezja śpiewana i piosenka kabaretowa<br />
nie zniknęła ze sceny. By ludzie, dla których śpiewam, nie<br />
tylko tańczyli, ale też słuchali treści piosenek. Inni, którzy<br />
marzą o popularności, są świadomi, że tworzyć trzeba to,<br />
co się sprzeda, i taką muzykę też tworzą.<br />
Czy znajdujesz inspirację utworami autorów polskich lub<br />
litewskich dla twórczości własnej? Jeśli tak, to jakich?<br />
Jak już wspominałam wcześniej, teksty Agnieszki Osieckiej<br />
i Wojciecha Młynarskiego są mi bardzo bliskie. We<br />
własnej twórczości też staram się być trochę ironiczna,<br />
nie stronię jednak od głębszej refleksji. Litewski poeta Justinas<br />
Marcinkevičius jest jednym z tych autorów, których<br />
poezja wciąż wraca do moich rąk. [PK]
foto: RC<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
85
FEMINISTKA<br />
Powtarzam sobie znad sterty prania, że<br />
nie muszę rezygnować z prasowania gaci mojego męża,<br />
żeby być feministką,<br />
nie muszę rezygnować z posiadania męża,<br />
żeby być feministką,<br />
nie muszę rezygnować z bycia matką,<br />
żeby być feministką,<br />
nie muszę mieć opinii na każdy temat,<br />
żeby być feministką,<br />
nie muszę wychodzić na ulicę protestować,<br />
żeby być feministką,<br />
nie muszę być męska,<br />
żeby być feministką,<br />
nie muszę przenosić mebli,<br />
żeby być feministką,<br />
nie muszę mieć jajników,<br />
żeby być feministką<br />
nie muszę być kobietą,<br />
żeby być feministką,<br />
nie muszę nawet kochać kobiet,<br />
żeby być feministką.<br />
Feministka w ogóle nic nie musi.<br />
Dlatego tak fajnie nią być.<br />
TRZECIA<br />
Kiedy marzną stopy, myślę o nich więcej.<br />
Jestem ta najsłabsza. Nie urodzę córki.<br />
Przepraszam, kochanie. Obiecanej latem,<br />
kiedy moje stopy owiewane ciepłem<br />
nie marzły mi wiecznie. Kaszlę od tygodnia.<br />
Wyszłam gdzieś bez golfa. One wyszły w lutym.<br />
Chodaki za buty, w pasiastych sukienkach,<br />
jestem taka miękka, jestem taka miękka.<br />
Babki we mnie płaczą. Jedna, druga. Trzecia.<br />
Krzyczę po niemiecku, mam zadartą kieckę,<br />
wiem, jak śmierdzą Ruski, piersi rwą spod bluzki,<br />
wszystko mam na wierzchu, wszystko mam na wierzchu,<br />
wzięło mnie trzech wespół. Przepraszam, kochanie.<br />
Nie urodzę córki obiecanej latem.<br />
Nie dotrzymam zatem.<br />
Joanna Fligiel<br />
W<br />
I<br />
E<br />
R<br />
S<br />
Z<br />
E<br />
PAMIĘCI STANISŁAWA GOLI<br />
Ten wiersz będzie mieć rok – trzydziestego lipca.<br />
Pisze się długo, bo zagraża śmierci. Wolno<br />
przyjmuje postać, aby mógł zmartwychwstać.<br />
Boi się, że umrze dwukrotnie: w niezrozumieniu<br />
i bólu. Jeszcze jest nagi, bez grzbietu<br />
jak Dostojewski z półki Stasia Goli.<br />
Ten wiersz jest sarną, płochą i zranioną.<br />
Słabą jak staruszek na balkonie, który woła<br />
o pomoc dla uwięzionego zwierzęcia. Stoi<br />
przy bukowym potoku. Patrzy, jak nędznicy<br />
grają butelkami w zielone. Płacze w ciszy,<br />
a gdy otrze łzy, zgaśnie światło w jego oknie.<br />
Ten wiersz jest z prowincji, wiec jest skromny<br />
jak renta polskiego dobrobytu. Tęskni do pastwisk<br />
pod asfaltową drogą. Chce się włóczyć niczym<br />
zakochani po Cygańskim Lesie. Zagrać w piłkę.<br />
Nie śmieje się z upadku Ikara. Temu wierszowi<br />
topią się słowa. Sposobi się do odejścia.<br />
86<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
foto: RC<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
87
Foto: oficjalna strona festiwalu<br />
Piknik operowy w Glyndebourne<br />
Foto: oficjalna strona festiwalu<br />
88<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
We wczesnych latach trzydziestych angielski<br />
oficer i miłośnik opery, właściciel zamku<br />
w Glyndebourne, sir John Christie zakochał<br />
się w śpiewaczce operowej Audrey Mildmay. Zakochanej<br />
parze zamarzył się teatr, który mógłby konkurować<br />
z największymi festiwalami operowymi, m.in. niemieckim<br />
Bayreuther Festspiele i austriackim Salzburg Festival.<br />
Wspólna pasja do muzyki doprowadziła do powstania<br />
znanej na całym świecie opery, a mogło się to udać<br />
tylko dzięki ogromnej determinacji, pasji i… pieniądzom.<br />
Glyndebourne leży osiemdziesiąt kilometrów na południe<br />
od Londynu, w hrabstwie East Sussex, w pobliżu<br />
miasteczka Lewes (w jego sąsiedztwie mieszkała także<br />
Virginia Woolf).<br />
Od <strong>19</strong>34 roku Glyndebourne stało się miejscem operowych<br />
festiwali, które po II wojnie światowej zyskały<br />
międzynarodową sławę. Wczesne lata Festiwalu Glyndebourne<br />
koncentrowały się prawie wyłącznie wokół<br />
obszernego repertuaru dzieł operowych Mozarta, po<br />
czym stopniowo repertuar poszerzano<br />
o dzieła innych kompozytorów, takich jak:<br />
Benjamin Britten, z którym Glyndebourne<br />
od dawna współpracuje, a także Giuseppe<br />
Verdi, Gioachino Rossini i wielu innych.<br />
pokazać się w tym wyjątkowym miejscu, m.in.: Maria Kinasiewicz,<br />
Teresa Żylis-Gara, Wiesław Ochman, Urszula<br />
Koszut, Teresa Kubiak, Krystyna Kujawińska, Bożena Betley,<br />
Leonard Mróz, Marek Torzewski, Elżbieta Szmytka,<br />
Wojciech Drabowicz, Daniel Borowski, Artur Stefanowicz,<br />
Mariusz Kwiecień, Andrzej Dobber i Anna Simińska.<br />
Operowa fiesta w Glyndebourne to nie tylko doznania<br />
stricte artystyczne – jest to także (dość snobistyczne<br />
trzeba przyznać) miejsce spotkań angielskiej arystokracji<br />
i miłośników muzyki poważnej. Latem koncerty wielkich<br />
muzycznych gwiazd przypominają pikniki dla turystów.<br />
Można się poczuć w tym anturażu jak na obrazach mistrzów<br />
impresjonizmu. Pomiędzy spektaklami przewidziane<br />
są dwie godzinne przerwy. To czas na piknik,<br />
konsumpcję przywiezionych przystawek, dań głównych<br />
i deseru oraz obowiązkowego szampana. Koce rozkłada<br />
się na łąkach otaczających zamek, a w razie deszczu<br />
goście rozlokowują się w hallu teatru lub pod pergolami,<br />
gdzie rozstawia się dziesiątki stołów nakrytych białymi<br />
obrusami. W antrakcie można skorzystać z jednej<br />
Na przestrzeni lat teatr wielokrotnie rozbudowywano<br />
i ulepszano, aby pomieścić<br />
większą widownię – tak ogromny był popyt<br />
na operę w Glyndebourne. Do <strong>19</strong>77<br />
roku liczbę miejsc powiększono z 300 do<br />
850. W latach dziewięćdziesiątych stało<br />
się jasne, że Glyndebourne potrzebuje<br />
jeszcze okazalszego audytorium. W <strong>19</strong>94<br />
roku wybudowano nowy teatr operowy<br />
na 1200 miejsc – dokładnie w tym samym<br />
miejscu, co poprzedni. Otwarcie zainaugurowano<br />
Weselem Figara Mozarta – jako<br />
hołd dla początków festiwalu. Teatr przylega<br />
do zamku, w którym część pomieszczeń<br />
przeznaczono dla publiczności.<br />
Glyndebourne do dziś znajduje się w rękach<br />
rodziny Christie. George Christie przejął<br />
posiadłość po swoim ojcu w <strong>19</strong>62 roku,<br />
a następnie przekazał ją swojemu synowi<br />
Gusowi, który do dziś zarządza tym niebotycznym<br />
przedsięwzięciem. Festiwal pozostał<br />
imprezą prywatną, finansowaną wyłącznie<br />
przez kilkuset bogatych sponsorów.<br />
Do Glyndebourne dociera około 150 tys.<br />
ludzi rocznie, teatr oferuje ponad 120<br />
przedstawień operowych na żywo, zatrudnia<br />
inspirujących reżyserów, światowej klasy<br />
orkiestrę, dyrygentów i wykonawców.<br />
Nasi rodzimi śpiewacy także mieli szanse<br />
Foto 1: oficjalna strona festiwalu, foto 2: Renata Cygan<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
89
z dwóch restauracji i zjeść elegancki obiad.<br />
Na festiwalu obowiązują wytworne stroje –<br />
panie przechadzają się po ogrodach i parkach<br />
posiadłości w długich sukniach, panowie<br />
w białych koszulach i smokingach, kapelusze<br />
i parasolki słoneczne nie są tu rzadkością.<br />
Glyndebourne jest nie tylko miejscem dla<br />
bogatych snobów, przyjeżdżają tu także dyrektorzy<br />
najważniejszych teatrów, tu śpiewają<br />
zarówno gwiazdy, jak i młode talenty –<br />
niejedna wielka kariera miała swój początek<br />
w posiadłości lorda Christie.<br />
Foto: Renata Cygan<br />
Foto: oficjalna strona festiwalu<br />
foto: Renata Cygan<br />
Tegoroczny sezon rozpoczął się w maju, a zakończył<br />
28 sierpnia dwoma koncertami francuskiego<br />
kompozytora Poulenca pod batutą<br />
Robina Ticciatiego, które wyreżyserował Laurent<br />
Pelly. Miałam przyjemność być świadkiem<br />
tego niezwykłego spektaklu (także jako<br />
wysłanniczka „Post Scriptum”).<br />
Pierwszy koncert, to La Voix humaine: operowy<br />
monolog samotnej, pogrążonej w samobójczej<br />
depresji kobiety, która rozmawia<br />
przez telefon ze swoim byłym kochankiem.<br />
Jest dużo emocji: flirt, rozpacz, kłamstwa,<br />
błaganie, obwinianie, wyznania miłości. Scenografia<br />
jest bardzo oszczędna, niespotykanie<br />
minimalistyczna, jednoplanowa: kobieta<br />
(grana przez francuską artystkę Stéphanie<br />
d’Oustrac) w ciemnej koszuli nocnej, trzymając<br />
w dłoniach czarny telefon, spaceruje nerwowo<br />
po szarej, przechylającej się (w zależności<br />
od stanu psychicznego kobiety) płycie.<br />
Mnie uderzyło w tej realizacji przede wszystkim<br />
to, że śpiewaczka – siłą swojej osobowości<br />
i talentu – przy tak oszczędnych środkach,<br />
potrafiła przykuć uwagę widzów przez cały<br />
czas trwania monologu.<br />
Drugi, to zabawny wodewil Les mamelles<br />
de Tirésias (pol. Piersi Tejrezjasza). Jedna<br />
z głównych postaci, Teresa, ogłasza mężowi,<br />
że jest feministką; chce rządzić krajem i iść<br />
na wojnę. Zapuszcza wąsy i brodę, funkcje<br />
prokreacyjne pozostawia swojemu mężowi,<br />
a ten postanawia udowodnić, że przy odrobinie<br />
pomysłowości i siły woli mężczyzna może<br />
je wypełnić. Po odejściu żony zaczyna „produkować”<br />
potomstwo na masową skalę. Elsa<br />
Benoit i Régis Mengus stanowią część znakomitej,<br />
głównie francuskojęzycznej obsady<br />
pod entuzjastycznym kierownictwem Robina<br />
Ticciatiego. Jest kilka niesamowitych scen, na<br />
przykład 40 tys. dzieci-marionetek, których<br />
pierwszy rząd tworzą członkowie chóru czy<br />
90<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Glyndebourne © Sam Stephenson<br />
opera<br />
G lyndebourne<br />
ruchoma, sprytnie regulowana podłoga, która jest główną<br />
częścią bardzo kolorowej i pomysłowej scenografii.<br />
Obydwie produkcje śpiewane były w języku oryginalnym,<br />
francuskim – na szczęście organizatorzy zadbali o subtitles,<br />
czyli napisy po angielsku, które wyświetlono nad sceną. Spektakle<br />
zostały przyjęte entuzjastycznie – aplauz był naprawdę<br />
imponujący.<br />
Tak oto zakończył się tegoroczny sezon jednej z najbardziej niezwykłych<br />
uczt operowych w Wielkiej Brytanii. Kto dotrwał do<br />
końca, ten mógł zobaczyć i usłyszeć samego Gusa Christiego,<br />
który po koncercie wszedł na scenę i oficjalnie zamknął sezon<br />
20<strong>22</strong> roku.<br />
Miłośnicy sztuki operowej opuścili teatr usatysfakcjonowani,<br />
w niewątpliwym przekonaniu, że następne lato w Glyndebourne<br />
okaże się kolejnym sukcesem i powodem do<br />
spotykań towarzyskich. Ja od siebie dodam, że warto<br />
odwiedzić to wyjątkowe, zatrzymane w czasie, jedyne<br />
w swoim rodzaju miejsce ukryte wśród starych drzew,<br />
otoczone piękną roślinnością i stawami, i zanurzyć się w<br />
klimacie starej Anglii. Choć bilety nie są tanie, nie warto<br />
nie być w Glyndebourne – parafrazując słowa Michała<br />
Zabłockiego. Choć raz w życiu. Serdecznie zachęcam.<br />
[RC]<br />
Wykorzystano źródła:<br />
www.rp.pl/kultura/art15525891-wielkie-oko-nad-jezioremwww.glyndebourne.com<br />
– oficjalna strona festiwalu<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
91
Satyra prawdę mówi, względów się wyrzeka – Ignacy Krasicki<br />
SAMI SWOI<br />
Gdzieś w Europie, całkiem blisko, jest kraj taki,<br />
w którym naród awanturny jest okrutnie,<br />
a mieszkańcy to Kargule i Pawlaki,<br />
i prowadzą między sobą wieczne kłótnie.<br />
Satyra zabija, nie obraża – Stanisław Jerzy Lec<br />
92<br />
ZNAKI DYMNE<br />
Kiedyś prerie Ameryki<br />
były stepem całkiem dzikim,<br />
po nich tylko czasem mustang z wiatrem gonił.<br />
No i jeszcze tamte ziemie<br />
zasiedlało Indian plemię,<br />
już nie pomnę: Nawahowie czy Szoszoni.<br />
Wodzem ich był Bystry Orzeł.<br />
Syna miał (pożal się Boże!).<br />
Taki dureń to się czasem trafi wszędy.<br />
Ten synalek, Łeb Zakuty,<br />
choć miał inne atrybuty,<br />
to popełniał w znakach dymnych ciągle błędy.<br />
Nigdzie szczep ów nie mógł trafić,<br />
bo ten dureń nie potrafił<br />
ani razu znaków wysłać w świat bez błędu.<br />
Szczepu los był niewesoły,<br />
bo nie było wtedy szkoły,<br />
więc historia ta nie miała happy endu.<br />
A efekty tych pomyłek<br />
opłakane raczej były.<br />
Posłuchajcie miłe babki oraz chłopy<br />
o nieszczęsnym tym tępaku:<br />
jak się dorwał raz do znaków,<br />
to Kolumba im sprowadził z Europy!<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Ewa Jowik<br />
Każdy Kargul własną mądrość ma życiową,<br />
każdy Pawlak ma mądrości własnej wiele,<br />
jednak cenią tylko swoje własne słowo,<br />
jeden od drugiego płotem się oddziela.<br />
Czasem się przy płocie spotka jeden z drugim,<br />
aby rzucić sąsiadowi w twarz wulgaryzm,<br />
żeby uciąć przy koszuli rękaw długi,<br />
albo żeby w wielkiej złości potłuc gary.<br />
Może minie jeszcze kilka lat z okładem<br />
i niejedna burza krajem zakolebie,<br />
nim zrozumie wreszcie Kaźmirz oraz Władek,<br />
że najbardziej krzywdzą tylko sami siebie.<br />
Wierzę jednak w taką wersję najgoręcej,<br />
że podejdą wespół do owego płota,<br />
i na zgodę poda jeden z drugim ręce,<br />
i się skończy wreszcie rodów dwóch głupota.<br />
Ewa Jowik
adam gwara<br />
***<br />
Chciał mieć żonę pan Jan. Lecz nie z Ręczna,<br />
gdyż nie lubił on Ręczna, a wręcz na<br />
Ręczno wypiął się raczej.<br />
Ale wyszło inaczej.<br />
Sytuacja, przyznacie, niezręczna.<br />
***<br />
Prawo jazdy dygnitarz w Rąbieniu<br />
chciał wyrobić, lecz błąd w założeniu<br />
zrobił na egzaminie.<br />
Otóż siadł w limuzynie<br />
z prawej strony na tylnym siedzeniu.<br />
***<br />
Rzekła myszka do szczurka spod Grotnik –<br />
Choć nietoperz przydzwonił dziś w błotnik<br />
i krew z noska mu ciurka,<br />
wolę gacka od szczurka.<br />
Wybacz, ale co lotnik, to lotnik.<br />
***<br />
Pewien aktor – amator z Czarnożył<br />
tak się zagrał, że miecz sobie włożył<br />
w okolice przepony.<br />
Rzekł reżyser wzruszony:<br />
No! Nareszcie się pan nam otworzył!<br />
***<br />
Praprzyczyną zepsucia w Gomorze<br />
nie był brak moralności, lecz to że<br />
wszystkie normy gdzieś prysły<br />
kiedy przybysz znad Wisły<br />
rzekł beztrosko: Pan wie, gdzie mnie może ...<br />
Pewien rogacz nieszczęsny z Kadzidła,<br />
gdy do reszty chęć życia mu zbrzydła,<br />
po wielokroć zdradzony,<br />
skacząc z okna głos żony<br />
słyszał – Głupku, masz rogi, nie skrzydła!<br />
***<br />
Pewien rogacz nieszczęsny z Kadzidła,<br />
gdy do reszty chęć życia mu zbrzydła,<br />
po wielokroć zdradzony,<br />
skacząc z okna głos żony<br />
słyszał – Głupku, masz rogi, nie skrzydła!<br />
***<br />
Taką płaską ma żonę Maks z Laxen,<br />
że nie sposób nie zgodzić się z Maksem,<br />
kiedy mówi – Kochanie,<br />
będzie szybciej i taniej,<br />
gdy na wczasy wyślemy cię faksem.<br />
***<br />
Rzekła żona do męża w Baniosze –<br />
Zobacz Wieśku, jak teraz się noszę!<br />
Czy mi dobrze w toplesie?<br />
Może być – odparł Wiesiek.<br />
Tylko jeszcze odprasuj to, proszę.<br />
***<br />
Po pijaku raz Janek z Łomianek<br />
starej pannie mirtowy skradł wianek.<br />
Kiedy przestał mieć w czubie,<br />
było dawno po ślubie.<br />
Ciężką karę za kradzież ma Janek.<br />
***<br />
Moim zdaniem pan Stach z Murzasichla<br />
ma niesłusznie opinię popychla.<br />
Cóż, że żony gach, Michał<br />
znów go w nocy popychał?<br />
Każdy może pobłądzić, gdy wychla.<br />
***<br />
Opowiadał mi gawron w Oławie:<br />
„Byłem wczoraj, psze pana na kawie,<br />
a właściwie na kawce”.<br />
Mruga szelma i braw chce.<br />
Ach, jak takiej obłudy nie trawię!<br />
***<br />
Gorąca Inez z Sacramento<br />
była niewiastą tak namiętną,<br />
że nawet pułk marines<br />
nie stłumił żaru Inez<br />
i po tygodniu ich ściągnięto.<br />
***<br />
Hodowca drobiu z Mogielnicy<br />
znany jest w całej okolicy.<br />
Wieść gminna głosi,<br />
że jajka znosi!<br />
Zwłaszcza, gdy schodzi do piwnicy.<br />
***<br />
Rzekła żona Jerzemu z Chodzieży –<br />
Szalonego coś uczyń dziś, Jerzy!<br />
Nie chcąc zawieść swej żony,<br />
Jerzy wyprał zasłony,<br />
dając przykład współczesnej młodzieży.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
93
94<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Oshibana po polsku<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
95
Liściaki<br />
ELŻBIETY WODAŁY<br />
Spotkałyśmy się na plenerze literacko-artystycznym<br />
w Kazimierzu Dolnym. Wtedy po raz pierwszy zobaczyłam<br />
liściaki. Zachwycona chłonęłam obrazy<br />
wyklejone z zasuszonych liści, płatków kwiatów<br />
i innych ich części. Wyszły spod palców Elżbiety Wodały,<br />
dla której pasja stała się solą życia. A działo się to za<br />
sprawą przypadków, które podobno nie istnieją…<br />
Ela jest wrocławianką. Nie wiem, dlaczego tak się dzieje,<br />
ale dzieje – jak spotkam kogoś z Wrocławia, to wiem,<br />
że znajomość znajdzie miejsce w szczególnym folderze<br />
– ze sztuką na ty. Wielu znajomych bywało, bądź osiadło<br />
na dobre, we wrocławskim Saloniku Trzech Muz. To<br />
tam Ela zaproszona na wieczór autorski koleżanki z banku,<br />
w którym pracowały, zachwyciła się salonikowym<br />
logo w stylu ekslibrisu wykonanym przez Czesława Rodziewicza,<br />
poetę, grafika, malarza, twórcę ekslibrisów<br />
i niezwykłych liściaków. Zafascynowana tym dziełem<br />
i zachęcona przez artystę nie zawahała się spróbować.<br />
Dziś ma na koncie wiele sukcesów. W kraju i na świecie.<br />
Opowiada o tym z wrodzoną skromnością, ale widać na<br />
wskroś, że spełnia się twórczo…<br />
Elu, już w Kazimierzu można było dostrzec sycenie się<br />
sztuką przez Ciebie na każdym kroku. Kiedy zobaczyłam<br />
Twoje liściaki, wiedziałam, że ta pasja ma pokaźny<br />
grunt w Tobie, w środku.<br />
Od zawsze kochałam to, co harmonijne i piękne,<br />
a szczególnie: muzykę Chopina, secesję, malarstwo<br />
Toulouse-Lautreca, ulicę Kanoniczą w Krakowie, Tatry,<br />
ze smakiem zaprojektowane wnętrza i stroje, kostiumy<br />
teatralne oraz taniec i jazdę na rowerze po nadodrzańskich<br />
wałach, pod starymi dębami… To prawda,<br />
że mój zachwyt liściakami przerodził się w pasję, którą<br />
zaczęłam rozwijać i pielęgnować pod okiem mistrza<br />
Czesława Rodziewicza. Poprzez liczne próby odkryłam<br />
w sobie własny świat wyobraźni, który był uśpiony.<br />
Wyklejanie obrazów daje mi możliwość przedstawienia<br />
96<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
nieurzeczywistnionych dotąd wizji, fantazji, wyobrażeń,<br />
pobudza kojarzenia, przemyślenia, daje poczucie wolności,<br />
pobudza ogólne zainteresowanie różnymi dziedzinami<br />
sztuki: malarstwem, architekturą, rzeźbą.<br />
Sztuka inspiruje. Ale wiem, że inspirują Cię przede<br />
wszystkim rośliny, które w Twoich oczach zamieniają się<br />
w materiał dzięki kształtowi, barwie, fakturze i innym,<br />
Tobie tylko wiadomym cechom.<br />
Z jednej strony inspirują mnie rośliny – pierwszym momentem<br />
rozpoczynającym nową kompozycję jest zawsze<br />
zachwyt nad niezwykłą urodą jakiegoś liścia, płatka, fantazyjnie<br />
splecionych pędów, wszelkich ziarenek i innych<br />
frapujących części roślin. Zasuszone często dają mi bogatsze<br />
wrażenia od tych świeżych, intensywnie pobudzają<br />
wyobraźnię. Z drugiej strony – interesują mnie ludzie,<br />
ich przeżycia, ruch, strój, wdzięk w tańcu. Lubię też, aby<br />
utworzone przeze mnie realne i nierealne postacie przeżywały<br />
swoje emocje, żeby zachodziły między nimi jakieś<br />
tajemnicze relacje, żeby liściaki zawierały też pewien<br />
dowcip.<br />
Od razu mam przed oczami Twojego Aniołka Łobuziaka<br />
– mogę patrzeć na niego bez końca. Czuję, że powinnam<br />
poświęcić mu wiersz.<br />
To cieszy. Wiesz, powstało już kilkanaście wierszy zainspirowanych<br />
konkretnymi liściakami. Autorkami są wrocławskie<br />
poetki. Dodam, że cyfrowy zapis florotypii (taka<br />
nazwa została wymyślona przez Czesława Rodziewicza)<br />
pozwala na wykorzystanie ich jako ilustracje i okładki,<br />
szczególnie do poezji, bajek i baśni. Ze środowiskiem ludzi<br />
ceniących piękno słowa jestem związana od kilku lat<br />
w Stowarzyszeniu Twórców Animatorów Kultury Historii<br />
i Literatury we Wrocławiu INSTAK. Moje kontakty w tym<br />
stowarzyszeniu zaowocowały uczestnictwem w plenerach<br />
literacko-plastycznych w Kazimierzu Dolnym oraz ilustrowaniem<br />
kilku tomików poezji.
Wyklejanie obrazów<br />
daje mi możliwość przedstawienia<br />
nieurzeczywistnionych dotąd wizji,<br />
fantazji, wyobrażeń<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
97
To duża satysfakcja i, zapewne, dodatkowa zachęta do<br />
tak pracochłonnej pasji. Pomijam już samo zbieranie<br />
roślin, suszenie, ale przecież wykonanie jednej pracy<br />
zajmuje wiele, wiele godzin.<br />
Od kilku dni do trzech tygodni. Korzystając z techniki<br />
komputerowej, oryginały wykonane z roślin przekształcam<br />
we florotypię. Jest to również bardzo czasochłonny<br />
proces – do trzech tygodni pracy przy komputerze. Po<br />
zeskanowaniu kolażu w wysokiej rozdzielczości, przy<br />
użyciu programu komputerowego, z dokładnością do<br />
pikseli usuwam tło. Jednak wykonuję to „na piechotę”,<br />
tj. bez używania dostępnych automatów, aby maksymalnie<br />
oddać naturalne piękno roślin. Słucham przy<br />
tym ulubionej muzyki – najczęściej jazzowej. Dostępna<br />
technika komputerowa pozwala na uzyskanie różnych<br />
rozmiarów florotypii: od miniaturowych do wielkoformatowych<br />
drukowanych na płótnach malarskich.<br />
Bywa, że ktoś już czeka na pracę, która dopiero rodzi się<br />
w Twojej wyobraźni. Tak jak pewna pani w New Jersey…<br />
98<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Aaa… masz na myśli historię z sasanką? Jej wąskich<br />
pokrytych włoskami liści i puchatej kuli pozostałej po<br />
opadnięciu płatków, a po spłaszczeniu i zasuszeniu<br />
sprawiającej wrażenie „czuprynki”, użyłam do wykonania<br />
zabawnego ptaka Strusi. Tak bardzo spodobała<br />
się pewnej pani z New Jersey, że zdecydowała się<br />
czekać okrągły rok, aż moja siostra zasieje sasanki na<br />
swojej działce, sasanki wyrosną i przekwitną, zerwę<br />
je i zasuszę listki oraz puchate kule i wykonam kolaż.<br />
Tak powstała Młodsza Strusia, która oprawiona<br />
w antyramę i potrójne passe-partout poleciała samolotem<br />
do New Jersey. Notabene, florotypia wykonana<br />
na jej podstawie spodobała się wydawnictwu Oxford<br />
University Press w Hongkongu i w 20<strong>19</strong> roku wykorzystana<br />
została jako ilustracja w zintegrowanych materiałach<br />
dla uczniów przedszkolnych i ich nauczycieli.<br />
Podręczniki zostały wydane w formacie drukowanym<br />
i cyfrowym, początkowo na terytorium Hongkongu,<br />
a następnie Chin kontynentalnych! Wraz z podziękowaniami<br />
od wydawnictwa otrzymałam egzemplarz<br />
tego podręcznika.<br />
Świat Cię ceni, masz wiele osiągnięć ważnych dla twórcy.<br />
Twoja Manuela de Lisboa otrzymała nagrodę specjalną<br />
w International Pressed Flower Art Competition<br />
20<strong>19</strong> w Korei Południowej. Praca ta następnie zaprezentowana<br />
została w Ogrodzie Botanicznym w Szanghaju<br />
na międzynarodowej wystawie obrazów z roślin<br />
The 2nd International Pressed Flower Exhibition.<br />
Rzeczywiście trochę się zadziało, m.in. moje prace<br />
dwukrotnie zajęły I miejsce w kategorii rękodzieła artystycznego<br />
w ogólnopolskim konkursie Aneks Twórczości<br />
Artystycznej, natomiast trzy florotypie wielkoformatowe<br />
otrzymały w 2016 roku III miejsce w kategorii<br />
grafika. Te same prace zostały zakwalifikowane
w 2017 roku do II etapu międzynarodowego konkursu Arte<br />
Laguna Prize w Wenecji w kategorii grafiki cyfrowej – znalazły<br />
się w grupie 17 twórców z różnych krajów. Oryginalny<br />
floral collage Nordic walking został zaprezentowany<br />
w kwietniu 2018 roku w Ogrodzie Botanicznym w Szanghaju<br />
na międzynarodowej wystawie obrazów z roślin<br />
Shanghai International Pressed Flower Art Exhibition oraz<br />
w maju na Shanghai Tangzhen Art Center Exhibition. Niektóre<br />
moje prace wykorzystano w charakterze ilustracji w niemieckim<br />
czasopiśmie „Happinez” wydawanym w dziewięciu<br />
krajach Europy, w południowokoreańskim czasopiśmie<br />
z Seulu „Donga Science” oraz w międzynarodowym czasopiśmie<br />
esperanckim „Juna Amiko” z Rotterdamu.<br />
280 prac… zastanawiam się, gdzie przechowujesz, suszysz,<br />
chronisz materiał na te cudowności. Czy zostaje Ci<br />
jakaś przestrzeń „bezroślinna”?<br />
Rośliny suszę w różnych miejscach, np. w pokojach,<br />
na dwóch balkonach. Przechowuję w książkach, pudełkach<br />
i pudełeczkach w komodach i witrynach – w jednym<br />
pokoju. Gdy przeglądam moje zbiory i wybieram rośliny<br />
do nowej koncepcji, potrzebuję także drugiego pokoju<br />
z dużym stołem, gdzie wykładam rośliny. Korzystam<br />
również z podłogi, na której rozkładam białe arkusze<br />
z wybranymi roślinami „wiodącymi” i z roślinami do nich<br />
pasującymi. Często koncepcje do kilku prac powstają jednocześnie.<br />
Wybrane do konkretnego pomysłu rośliny grupuję<br />
na arkuszach papieru i składam w płaskich pudełkach.<br />
Gdy już przyklejam kolaż, potrzebuję dużego stołu i lampy,<br />
bo zawsze zaskakuje mnie noc, którą z reguły zarywam.<br />
Praktyczną rolę pełni też komórka lokatorska, w której przechowuję<br />
florotypie wielkoformatowe w czasie, gdy nie są<br />
prezentowane na wystawach oraz pudełka z zasuszonymi<br />
roślinami, które przygotowuję dla uczestników warsztatów.<br />
Nie włączysz hamulca, to pewne. Zaskoczysz – to też<br />
pewne. Nie jestem tylko pewna, czy zdradzisz czym.<br />
Już mogę – na ucho. Ukończyłam właśnie zupełnie nowy,<br />
wręcz wyrafinowany cykl kolaży wyklejonych wyłącznie<br />
z jednego rodzaju roślin, tj. liści japońskiego klonu palmowego,<br />
skręconych pod wpływem warunków atmosferycznych,<br />
jakie panują w Karkonoszach. Liście zebrałam<br />
jesienią pod klonem rosnącym przed wejściem do ogrodu<br />
japońskiego „Siruwia” w Przesiece, położonego na wysokości<br />
600 m n.p.m. Zetknięcie z tak pięknym, inspirującym<br />
materiałem nasunęło mi skojarzenie ze staroangielską<br />
porcelaną o jednokolorowym, czerwonym zdobnictwie,<br />
i jednocześnie z tematyką angielską, w tym – szekspirowską.<br />
Spełniłam marzenie o jednokolorowej grafice z roślin.<br />
I pewnie przed Tobą kolejne wystawy. Następna będzie<br />
już siedemdziesiąta piąta.<br />
Tak wypada. Głównie były wystawy indywidualne. Miałam<br />
też 42 spotkania z publicznością, z czego połowa to<br />
były zajęcia warsztatowe.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
99
floral collage<br />
Uprawiany przeze mnie kolaż roślinny<br />
podobny jest do praktykowanej na całym świecie<br />
sztuki wyklejania obrazów z roślin,<br />
zwanej oshibana<br />
100<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Jesteś dostrzegana, z fascynacją postrzegana i doceniana.<br />
Zapewne w dużej mierze to Twoje kontakty<br />
oraz osobowość, które otwierają wiele drzwi. Wiem,<br />
że nie ma w Polsce płaszcza ochronno-wspierającego<br />
w postaci choćby stowarzyszenia. A jak jest na świecie?<br />
Czy floral collage jest mocną pozycją sztuki?<br />
Uprawiany przeze mnie kolaż roślinny podobny jest<br />
do praktykowanej na całym świecie sztuki wyklejania<br />
obrazów z roślin, zwanej oshibana. To sztuka<br />
używania prasowanych kwiatów i innych materiałów<br />
botanicznych do tworzenia obrazu z naturalnych<br />
elementów. Technika ta polega na suszeniu<br />
płatków kwiatów i liści w prasie do kwiatów, aby je<br />
spłaszczyć i wykluczyć światło i wilgoć. Tak przygotowane<br />
elementy są wykorzystywane do malowania<br />
kompozycji artystycznej. Już w XVI wieku japońscy<br />
samurajowie stworzyli oshibanę jako jedną ze swoich<br />
dyscyplin, aby promować cierpliwość, harmonię<br />
z naturą i zdolność koncentracji. Obecnie artyści stosują<br />
różne nowe technologie w metodach tłoczenia, technikach<br />
oprawiania i wzmacniania koloru, aby pomóc<br />
prasowanym materiałom zachować ich wygląd przez<br />
lata. Metoda próżniowego uszczelniania ramek w celu<br />
utrwalenia koloru, tekstury i przejrzystości płatków<br />
i liści oraz zapobiegnięcia rozwoju wilgoci i grzybów,<br />
została również opracowana w Japonii i jest praktykowana<br />
przez wielu artystów na całym świecie zrzeszonych<br />
w wielu organizacjach. Jedna z największych<br />
organizacji to Międzynarodowe Stowarzyszenie Sztuki<br />
Kwiatów Prasowanych IPFAS, które promuje tę sztukę,<br />
oferuje edukację i organizuje konkursy i wystawy. Ma<br />
członków z ponad 20 krajów, w tym z: Japonii, Wielkiej<br />
Brytanii, Stanów Zjednoczonych, Francji, Niemiec,<br />
Meksyku i Australii. Druga organizacja to Światowa<br />
Gildia Kwiatów Prasowanych World Wide Pressed Flower<br />
Guild – Chiny, Korea Południowa. Pomimo różnicy<br />
polegającej na zupełnie naturalnym – w moim przypadku<br />
– procesie suszenia roślin, który ma na celu zachowanie<br />
zróżnicowanych faktur, dzięki którym kolaże<br />
posiadają walor płaskorzeźby, zapraszana jestem przez<br />
organizacje oshibany na wystawy i do konkursów.<br />
Elu, zagranica zagranicą, miłe to zaproszenia, ale<br />
wiem o Twoim wielkim marzeniu tu, w kraju. Wysoka<br />
rozdzielczość pozwala na wykorzystanie florotypii<br />
także w charakterze murali, a to właśnie sprawiłoby<br />
Ci wielką radość. Życzę Ci tego szczerze z wiarą,<br />
że się spełni. [WDS]<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
101
GRUPPA SIEDEM<br />
Wystawa w Sopockiej Galerii Sztuki, otwarta<br />
24 czerwca 20<strong>22</strong>, zainaugurowała działalność<br />
formacji artystycznej o nazwie Gruppa<br />
Siedem, którą tworzy ośmiu artystów<br />
z różnych środowisk twórczych, mających<br />
niemały własny dorobek twórczy. Już sama<br />
nawa formacji wskazuje, że trudno będzie<br />
umieścić ją w określonych ramach, tym bardziej<br />
że jej członkowie nie są zwolennikami<br />
formalizmu, nie opracują wspólnie żadnego<br />
memoriału ani manifestu. Czy spotkali się<br />
po to, by prowokować, wstrząsać, wywołać<br />
skandal? To sprawdzone metody zwrócenia<br />
uwagi krytyków i opinii publicznej, ale skoro<br />
artyści nie opracowali wspólnego programu,<br />
obserwator tej sztuki może nie zorientować<br />
się od razu, o co tu tak naprawdę<br />
chodzi.<br />
Historia sztuki polskiej odnotowała już działalność<br />
formacji o podobnej nazwie – Grup-<br />
Piotr Jakubczak, Madonna od czerwonych paznokci<br />
pa, ale inicjator tego przedsięwzięcia Piotr<br />
Jakubczak mówi, że to tylko czysty przypadek.<br />
Zbieżność rzeczywiście okazała się<br />
przypadkiem. Gruppę, czyli sześciu malarzy<br />
ze środowiska warszawskiego, połączyła<br />
kiedyś odrębność, a także potrzeba wspólnej<br />
działalności sprowokowanej polityczną<br />
rzeczywistością lat osiemdziesiątych ubiegłego<br />
wieku. Jako metodę artystycznej wypowiedzi<br />
przyjęli antyestetyzm najbardziej<br />
odpowiedni dla obrazu tamtych czasów.<br />
Gruppa Siedem przyjęła nieco inne formy<br />
wypowiedzi i zaplanowała dotąd trzy<br />
wspólne wystawy. Odbyła się już nawet<br />
jedna – poza programem – nieplanowana<br />
(otwarta 23 lipca 20<strong>22</strong>), co świadczy o tym,<br />
że te wspólne pokazy nie będą miały rutyny.<br />
To, co mogliśmy dotąd oglądać pokazuje, że<br />
jeśli artyści zdecydują się na prowokację<br />
czy antyestetyzm, to na pewno zrobią to<br />
z klasą, bo postawili na prawdziwe malar-<br />
Piotr Jakubczak, Bezwstydny Anioł<br />
102<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
stwo, widząc jak sztuka (każda) topi się dziś<br />
w masowej kulturze i poddaje się komercjalizacji<br />
Nie zamkną się więc w kręgu własnych<br />
problemów, podporządkowując się gustom<br />
współczesnego discopolowego odbiorcy.<br />
Prezentacja Gruppy Siedem u Kukuczki<br />
w Istebnej przypomniała, że sztuka (malarstwo)<br />
nie jest elitarnym tworem i może być<br />
bardzo blisko widza w miejscu, które nie<br />
jest salą wystawową, co nie znaczy, że artyści<br />
odejdą od pokazów w galerii. Wręcz<br />
przeciwnie – w walce z „bylejakością” sztuki,<br />
zechcą ocalić „okruchy historycznego,<br />
uznanego piękna” – mówi Dariusz Miliński<br />
– jeden z ośmiu – z tej siedmioosobowej<br />
formacji. „Dobrze byłoby, żeby kolejki przed<br />
galerią stały się wyznacznikiem dobrego<br />
smaku” – dodaje. Dziś oblicze współczesnego<br />
malarstwa kształtuje rynek sztuki, domy<br />
aukcyjne – czyli po prostu biznes. Sprzedają<br />
się najlepiej obrazy „kolorowe”, inspirowane<br />
estetyką gier komputerowych, naśladujące<br />
popularnych twórców. Kto odważy się zainwestować<br />
w malarstwo oryginalne, które<br />
nie szuka inspiracji w popularnych trendach<br />
i zmusza do intelektualnego wysiłku? Wydaje<br />
się, że Gruppa zdecydowała się podjąć próbę<br />
zmiany estetycznych i intelektualnych przyzwyczajeń<br />
społeczeństwa, bo w sztuce – jak<br />
mówi Leszek Żegalski – „przekroczono granice<br />
niemożliwe do przekroczenia”, pogrążając<br />
się coraz bardziej w mrokach kiczu.<br />
Wystawy w Istebnej nie wpisano w sztywny<br />
program działalności Gruppy, tak jak nie<br />
przestrzega się tu sztywnych zasad doboru<br />
malarstwa do ekspozycji, bo tych zasad zwyczajnie<br />
nie ma. Artyści wzajemnie się inspirują,<br />
zachowując rzetelność warsztatową<br />
i twórczą niezależność. Poza tym mają taką<br />
specyficzną wrażliwość (może nadwrażliwość),<br />
że wyładowując własne emocje,<br />
reagują na rzeczywistość i robią to na swój<br />
sposób – poprzez metaforę, absurd, ironię,<br />
a nawet bluźnierstwo. Muszą skłonić do refleksji.<br />
„Prostacki przekaz nie może być dominującym<br />
w polskiej sztuce” – mówi Paweł<br />
Ćwik, muzyk zespołu Smoleńsk, który wystąpił<br />
na wernisażu w Dworze Kukuczki. Żyjemy<br />
w czasach, w których sztuka jest głównie po<br />
to, by „bawić lud, bo modne stało się nieużywanie<br />
mózgu” – dodaje artysta. Najwyższy<br />
czas, żeby się temu przeciwstawić.<br />
Wystawa Gruppy Siedem znalazła się w programie<br />
Beskidzkiej Biesiady Kulturalnej – innymi<br />
słowy pokazała, że można biesiadować<br />
pośród obrazów. Obrazy zawieszone wysoko,<br />
ponad głowami biesiadujących, bardzo dobrze<br />
zaaranżowały przestrzeń. Działały zarówno<br />
formą (nawet formatem), jak i treścią.<br />
Człowiek był motywem wiodącym, bo sztuki<br />
nie można oddzielić od jego problemów,<br />
zwłaszcza że w dzisiejszym świecie problemy<br />
te narastają. Prezentacja – można powiedzieć<br />
– była jedyną w swoim rodzaju. Swoistego<br />
blasku, oprócz występu Pawła Ćwika, dodała<br />
gitara Piotra Resteckiego. Artyści stawili się<br />
niemal w komplecie (w dwóch przypadkach<br />
covid i wypadek losowy uniemożliwił przyjazd),<br />
a prezentacja (dosłowna) ich sylwetek<br />
na scenie przed widzami pokazała, że zupełnie<br />
nieplanowo stworzyli zupełnie zgraną grupę.<br />
Gruppa nie wymyśli nowych trendów. Nie<br />
sprecyzuje programu. „Im mniej będziemy pisać,<br />
tym więcej będą o nas mówić” – stwierdza<br />
Robert Heczko. I pewnie ma rację, bo po<br />
co tłumaczyć, o co tu tak naprawdę chodzi?<br />
Obrazy mówią o wszystkim, a wnioski z reguły<br />
nasuwają się same. Każdy twórca jest osobowością,<br />
ale wszyscy razem czują potrzebę<br />
wspólnej wypowiedzi. Czy rzeczywiście coś<br />
zmienią? Trudno zmienić gust i przyzwyczajenia<br />
kształtowane od najmłodszych lat, gdy<br />
w szkole „plastyka” zawsze jest gdzieś na marginesie<br />
przedmiotów nauczania, a od ucznia<br />
wymaga się odpowiedzi „zgodnych z kluczem”,<br />
a nie z jego przekonaniami.<br />
Można powiedzieć, że inicjator Gruppy Piotr<br />
Jakubczak odważył się „rzucić koło ratunkowe<br />
sztuce”. Ta inicjatywa nie jest więc wyzwaniem,<br />
a raczej pomocą tonącej „sztuce wysokiej”.<br />
Jakie będą rezultaty – czy topielca uda<br />
się uratować? Czas pokaże. [IWC]<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
103
LONDYN<br />
20<strong>22</strong><br />
Relacja z Festiwalu Młodych Talentów POLONUS<br />
Współczesna młodzież żyje w świecie nieograniczonej<br />
konsumpcji zdominowanym<br />
przez mass media. Jak pisze E.V. Sullivan<br />
„stały się [one] najpotężniejszym instrumentem<br />
kształtowania systemu wartości” 1 . Od nas, dorosłych,<br />
w głównej mierze zależy, by młodzież była<br />
włączana w działania, by zaszczepić im „bakcyla”<br />
i kształtować gusta. Z tego założenia wychodzi Mariola<br />
Dobrenko – wokalistka, autorka piosenek, nauczycielka<br />
wokalu, reżyserka, scenarzystka, choreografka,<br />
założycielka Grupy Reja oraz Piwnicy Pod Big<br />
Benem, nauczycielka muzyki w Szkole Przedmiotów<br />
Ojczystych im. Mikołaja Reja na Chiswick w Londynie,<br />
niezmordowana animatorka życia kulturalnego<br />
Polonii w Wielkiej Brytanii, a także główna organizatorka<br />
i pomysłodawczyni Konkursu oraz Festiwalu<br />
Młodych Talentów „Polonus”.<br />
Festiwal „Polonus” to piękna, bardzo potrzebna inicjatywa<br />
polonijna, która pozwala utalentowanym<br />
dzieciom zaistnieć i podzielić się wrażliwością i talentem.<br />
To wspaniałe, że zachęca się młode pokolenia<br />
do brania udziału w przedsięwzięciach kulturalnych<br />
i pokazuje im drogę do doskonalenia się, bowiem od<br />
aktywności młodzieży zależy przyszły wygląd nasze-<br />
1. E.V. Sullivan, Critical Pedagogy and Television [w:] Critical Pedagogy<br />
and Cultural Power, D.W. Livingstone, Massachusets <strong>19</strong>87, s. 57.<br />
104<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
go świata. Odpowiednio pokierowani, z wielkim<br />
entuzjazmem podejmują wyzwania artystyczne.<br />
Wystarczy tylko chcieć i doprowadzić do spotkania<br />
we właściwej przestrzeni.<br />
Myśl o zrealizowaniu Festiwalu Młodych Talentów<br />
„Polonus”, który objąłby swoim zasięgiem<br />
całą Wielką Brytanię, dojrzewała przez kilka lat –<br />
mówi Mariola Dobrenko. Ale nie odbyłoby się to<br />
w takiej formie, z takim rozmachem organizacyjnym,<br />
gdyby nie spotkała na swojej drodze dwóch<br />
ważnych osób, które włączyły się do współpracy<br />
i zaproponowały pomoc. A są to: Elżbieta Barras –<br />
prezeska Polskiej Macierzy Szkolnej w UK oraz Bożena<br />
Dybowska – dyrektorka Szkoły Przedmiotów<br />
Ojczystych im. M. Reja (przy czynnym współudziale<br />
Rady Rodziców i nauczycieli tejże szkoły). Ogromnym<br />
wsparciem przy organizacji tegorocznej uroczystości<br />
była także Ambasada RP – główny patron<br />
festiwalu. Do konkursu zgłosiło 55 uczestników<br />
(w wieku od 6 do <strong>22</strong> lat). Sala teatralna legendarnego<br />
POSKu (Hammersmith, Londyn) była wypełniona<br />
po brzegi dzieciakami, rodzicami, nauczycielami<br />
i krzątającymi się wolontariuszami – aż serce rosło na<br />
taki widok. Było o co walczyć, albowiem hojni sponsorzy<br />
ufundowali atrakcyjne nagrody i dyplomy.<br />
A oto lista zwycięzców:<br />
Złoty SUPER TALENT – Natalia Łątka z Bournemouth<br />
z piosenką Edyty Geppert „Nie żałuję” (20 lat)<br />
Srebrny SUPER TALENT – Melania Mason – wokalistka<br />
z Londynu (16 lat)<br />
Brązowy SUPER TALENT – Stanisław Urban – pianista<br />
jazzowy z Chiswick (11 lat)<br />
Równorzędne nagrody TALENT otrzymało<br />
10 uczestników:<br />
Hania Dutkowska (6 lat), Natasha Adamczyk (10 lat),<br />
Matylda Ziemianek (11 lat), Sofiya Mason (11 lat),<br />
Anna Parczewska (12 lat), Emilia Radoń (14 lat), Alicia<br />
Johnson (16 lat), Maia Massaro (13 lat), Andrzej<br />
Wizowski (14 lat), Maciej Przasnyski (16 lat).<br />
Wyróżnienia: Maria Maciejewska (18 lat), Stanisław<br />
Joachimiak (16 lat), Alicja Rzepińska (15 lat),<br />
Daniel Connolley (11 lat), Franciszek Sekuła (8 lat).<br />
Wyłonienie najlepszych było nie lada wyzwaniem.<br />
Członkowie jury mieli ciężki orzech do zgryzienia,<br />
gdyż poziom prezentowanych talentów był naprawdę<br />
bardzo wysoki.<br />
Oprócz przeglądu uczestników dużym zainteresowaniem<br />
cieszył się koncert festiwalowych gości<br />
specjalnych: Justyny Majkowskiej oraz Piotra Cajdlera,<br />
którym na gitarze akompaniował Robert<br />
Otwinowski.<br />
Cały festiwal zadedykowano Królowej Elżbiecie II.<br />
[PS]<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
105
Okrakiem pomiędzy światami<br />
– Ojcze, ty byś wolał, żebym umarł – powiedział<br />
i zapragnął, żeby właśnie teraz jego ojciec, January<br />
Wojnicz, inżynier ze Lwowa, człowiek pragmatyczny<br />
i nader męski, mógł go przytulić, nawet<br />
może i niezręcznie, po żołniersku, poklepując<br />
Mieczysia po drobnych plecach, w geście mającym<br />
dodać otuchy żołnierzom, którzy załamali<br />
się na polu walki. Albo nawet, jak pan August,<br />
sztywno, z jakąś dramatyczną determinacją. Zapragnął<br />
jego dotyku i fizycznej obecności i poczuł<br />
nawet z bliska zapach ojca, który dolatywał doń<br />
już wcześniej z daleka, który wywąchiwał, mijając<br />
go czy wchodząc do jego sypialni: zapach tej jego<br />
angielskiej wody, jakby starej skóry potartej cytryną,<br />
gładkiej od długiego używania, wyślizganej<br />
dotykiem rąk. Biedny ojciec, pomyślał. Jest jak<br />
przedmiot, jak wysłużone narzędzie.<br />
Jeszcze przed premierą Empuzjonu Olgi Tokarczuk<br />
czytelnicy podejrzewali, że będzie to kolejna wersja<br />
Czarodziejskiej góry. Wydanie książki Tokarczuk spowodowało<br />
tym samym znaczny wzrost zainteresowania<br />
niemieckim dziełem. Najnowsza proza noblistki rezonuje<br />
z utworem Manna, przede wszystkim poprzez rysowanie<br />
szczelnych podziałów, niepewności; postacie są bardziej<br />
poddane emocjom, uniesieniom aniżeli zastane w konkretnej<br />
rzeczywistości. Stawia tezy i odsłania nowe – nieodgadnione,<br />
wyłaniające się z chaosu. Świat trawi nadchodząca<br />
katastrofa.<br />
Skądinąd wcale nie mniej ważne jest skojarzenie z Przedwiośniem<br />
Stefana Żeromskiego. Mieczysław Wojnicz cier-<br />
106<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
piący na tuberkulozę (gruźlicę) przyjechał do Görbersdorfu<br />
(dzisiejszego Sokołowska) trochę jak do miejsca wyśnionego,<br />
będącego aluzją do szklanych domów. Głośni<br />
i mocno pobudzeni Polacy przechadzający się wśród kuracjuszy,<br />
niczym u Żeromskiego marzą i fantazjują o tym, że<br />
być może będą mogli cieszyć się upragnioną wolnością we<br />
własnym kraju. Początek XX wieku jest powolnym odchodzeniem<br />
w niepamięć starych schematów, a zasadniczą<br />
tego reprezentacją jest tutaj grono dyskutantów (August<br />
August, Longin Lukas, Walter Frommer). Lwią cześć powieści<br />
zajmują dysputy owych panów na tematy mocno<br />
dzisiaj nieaktualne, chociaż w różnorakich konfiguracjach<br />
obecne do tej pory. Czytelnicy pamiętają zapewne Waltera<br />
Frommera z innej książki – E.E., opowiadającej o trudach<br />
dojrzewania niejakiej Erny Eltzner w Breslau na początku<br />
XX wieku. Czas i miejsce tychże historii jest mocno<br />
zbliżony.<br />
Najwięcej miejsca noblistka poświęca kwestii kobiet.<br />
Wkłada w usta interlokutorów myśli kilkunastu intelektualistów,<br />
pisarzy, filozofów i badaczy, między innymi<br />
Charlesa Darwina, Tomasza z Akwinu czy Friedricha<br />
Nietschego, aby, no właśnie, pokazać tendencyjność, kruchość<br />
owych sądów. Mam też nieodosobnione wrażenie,<br />
iż Tokarczuk chciała zaznaczyć, że około 100 lat temu,<br />
przecież jeszcze nie tak dawno w kontekście przestrzeni<br />
dziejowej, kobiety nie miały praw wyborczych, traktowano<br />
je podrzędnie jako własność mężczyzn – niezdolne<br />
do samodzielnej egzystencji, z natury emocjonalne<br />
i płoche, pozbawione uczuć wyższych. Jeśli już, mogłyby<br />
być, co najwyżej, emanacją zazdrości i mściwości (mityczne<br />
Empuzy). Płeć żeńska oczywiście zaznacza się w trakcie<br />
czytania: Frau Weber, Frau Brecht czy Sydonia Patek.<br />
Są one jednak odmalowane na poły dziwacznie i groteskowo.<br />
Pojawiają się, znikają, nie za wiele o nich wiadomo.<br />
W jednej z nich, Sydonii Patek, Mieczysław Wojnicz nawet<br />
się zadurzył, chciał dowiedzieć się o niej nieco więcej,<br />
ale spełzło na niczym. Za takim, a nie innym ukazaniem,<br />
portretowaniem kobiet stoi ukryty cel, odważyłbym się<br />
nawet powiedzieć, że mamy do czynienia ze swoiste-
1<br />
Olga Tokarczuk, EMPUZJON<br />
WYDAWNICTWO LITERACKIE, KRAKÓW 20<strong>22</strong><br />
go rodzaju interwencją. Spójrzcie, przypomnijcie sobie,<br />
nie wracajmy do tych narracji, jesteśmy przecież bogatsi<br />
o nowe doświadczenia. Nie ujmując przy okazji nic z treści<br />
(to warstwa tendencyjna), tez umniejszających wartość<br />
płci pięknej jest chyba nawet za dużo. Wierzyć się nie<br />
chce, że mężczyźni w rozmowach byli aż tak zajadli. Autorka<br />
badała jednak opisywaną materię, zna więc temat<br />
od podszewki. Do pewnego momentu towarzyszyła mi<br />
w tym kontekście irytacja, przecież to niemożliwe, potem<br />
było mi zwyczajnie smutno. Tokarczuk stoi ramię w ramię<br />
z uczestniczącymi w protestach, walczącymi o godność<br />
i szacunek. Ma świadomość szkodliwych i niszczących stereotypów.<br />
I w tym świetle Empuzjon to historia zadziwiająco<br />
współczesna.<br />
Pierwsze próby pisarskie do Empuzjonu znalazły się<br />
w majowym wydaniu „Odry” w 2008 roku. Pierwotnie<br />
miał to być dziennik prowadzony przez Wojnicza, natomiast<br />
ostatecznie pomysł ten został porzucony. Praca nad<br />
książką stała w miejscu, a autorka zaczynała i kończyła<br />
inne swoje powieści. Tokarczuk wróciła do ukończenia<br />
dzieła po dwunastu latach. Nie ulega wątpliwości, że rys<br />
fabularny zmienił się zapewne przez ten czas, ukształtowała<br />
się też postać Mieczysława Wojnicza. Naiwny chłopiec<br />
wkraczający na teren uzdrowiska przechodzi metamorfozę,<br />
zmienia się jego podejście nie tylko pod wpływem<br />
nagłej śmierci żony gospodarza pensjonatu Wilhelma<br />
Opitza czy znajomości z homoseksualnym studentem<br />
malarstwa Thilem, ale chyba najbardziej przez obcowanie<br />
z tym szczelnym światkiem pełnym tajemnic i niedopowiedzeń.<br />
Görbersdorf położony jest 570 metrów nad poziomem<br />
morza, trudno z niego wyjechać, jest miejscem<br />
oddzielonym od innych miejscowości – wpływa to na<br />
swoisty klaustrofobiczny charakter utworu. Dychotomia,<br />
dwudzielność, Görbersdorf a reszta świata. Dodajmy<br />
jeszcze, że Tokarczuk chciała oddać stary ład, który już za<br />
chwilę przestanie istnieć. Powtarzanie utartych sądów,<br />
zasklepienie się poprzez nieprzyjmowanie do wiadomości,<br />
że jest inna rzeczywistość, w powijakach rodzi się nieznane.<br />
Przykładem mogą być tutaj nowe prądy myślowe<br />
i kierunki w sztuce. Kubizm, na co to komu? Psychoanaliza<br />
Zygmunta Freuda – do niej również dyskutujący mieli<br />
wątpliwości, przynajmniej na początku. Sytuacja jednak<br />
zaczyna się zmieniać. Przestarzałe tezy dotyczące kobiet<br />
– to trochę jak ostatnia deska ratunku, bezpieczna przystań.<br />
Ci mężczyźni nie wpuszczą nowej energii do dyskusji,<br />
dlatego też Wojnicz, jak i jego mocno chory przyjaciel<br />
Thilo nie włączają się do rozmowy. Tych starszych panów<br />
w garniakach już niedługo nie będzie, dobije ich ostatecznie<br />
masowa kolonizacja, prątek gruźlicy w ich organizmie<br />
albo zginą gdzieś zamieszani w wojennym zniszczeniu.<br />
Świat się kończy, mężczyzn w uzdrowisku trawią uprzedzenia,<br />
lęki i kompleksy. Postawy mizoginistyczne pokazują,<br />
jak trwale w naszej kulturze zakodowany jest patriarchat,<br />
prawo pięści czy też brak racjonalnego myślenia. Narracja<br />
spowalnia, i to jest zupełnie świadomy zabieg. Ospałość,<br />
statyczność, jak również nie do końca poznane sekrety<br />
wprowadzają jakieś poczucie zgnilizny i rozpadu. Obok<br />
1<br />
Tytuł powieści autorka zaczerpnęła najpewniej z mitologii greckiej. Empusa to bowiem grecka bogini strachu. Zamieszkiwała<br />
w królestwie Hadesa. Wabiła podróżnych, a później wysysała ich krew. Mogła przybierać różne postacie. Pierre Grimal, Słownik<br />
mitologii greckiej i rzymskiej, Wrocław 2008, s. 83. Stąd też pewnie wynikają mizoginistyczne postawy mężczyzn wobec kobiet<br />
w treści książki. Żeńskie demony Empuzy mogące przybierać różny kształt pojawiają się też w Żabach Arystofanesa – przyp.aut.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
107
Empuzjon<br />
kilku zaledwie powierzchownych charakterystyk, kobiet<br />
praktycznie nie widać. Mężczyźni jednakże o nich rozmawiają,<br />
jest to więc element rozładowania napięcia, wiadomo,<br />
w grupie raźniej. Do tego męskiego świata wkracza<br />
niepewny siebie Wojnicz – neurotyk, wybitnie wpisujący<br />
się w postawy dzisiejszego świata. Jego nadwrażliwość,<br />
dla jednych błogosławieństwo, tutaj traktowana jednak<br />
jako oznaka choroby. Zimne prysznice oferowane w uzdrowisku<br />
pomagają przecież odejść od nadmiernego analizowania<br />
i skupić się na innych oznakach ciała. Mieczysław<br />
Wojnicz nie znosi, gdy ktoś go podgląda, na przykład przy<br />
rozbieraniu się. Jeszcze w domu rodzinnym wkładał do<br />
dziurki od klucza papierowe kulki, aby zapobiec takim sytuacjom.<br />
Próby badania lekarskiego, w których Wojnicz<br />
miał być dotykany w miejscach intymnych kończyły się<br />
niepowodzeniem. Wstydliwość, próba kontroli. Tak zresztą<br />
objawia się subtelny zmysł humorystyczny Olgi Tokarczuk.<br />
Wspominałem o tym przy innych książkach, ale podkreślę<br />
raz jeszcze: w Empuzjonie jest komizm, nie donośny<br />
i obsceniczny, żaden „śmiech z puszki”, po prostu niezwykle<br />
wykwintny akcent komediowy. Autorka nie pisze<br />
w taki sposób, abyśmy padali ze śmiechu, to jest gdzieś<br />
obok, nieco z zaskoczenia, być może momentami ociera<br />
się o absurd. No i w tym nieco komediowym spektaklu<br />
Wojnicz chce mieć iluzję kontroli, raczej usuwa się w cień,<br />
obserwuje, notuje, aniżeli podejmuje natychmiastowe<br />
decyzje. Otrzymuje przecież od Frommera radę, iż lepiej<br />
by było, gdyby zawczasu się ulotnił, bo jak się okazuje,<br />
w tym uzdrowisku ludzie wcale nie zdrowieją.<br />
Przed rozpoczęciem lektury warto zdać sobie sprawę,<br />
że to nie jest uczta dla tych, co pragną, aby sypały się serpentyny,<br />
strzelały fajerwerki, noże podskakiwały do gardeł,<br />
a ognie piekielne rozgrzewały do czerwoności. Jestem<br />
czytelnikiem, który ma frajdę w odnajdywaniu pewnych<br />
tropów, wątków nie wprost, jak ma to miejsce z niedopowiedzianym<br />
w tekście homoerotyzmem. Jest homoseksualny<br />
Thilo, do którego w najcięższym stadium choroby<br />
przyjeżdża kochanek. Między Thilem a Mieczysławem dochodzi<br />
do pocałunku, jednak sam Wojnicz nie za bardzo<br />
wie, jak się w tej sytuacji zachować, tym bardziej że jest<br />
często zapraszany do pokoju Thila. Nie wprost, ale w niedopowiedzeniu<br />
zaobserwować można kuszenie Mieczysława<br />
przez innych współtowarzyszy. Nikt nie przyzna się<br />
do męskiej miłości, zauroczenia w innym mężczyźnie, ale<br />
przecież jesteśmy dorośli, przy braku kobiet mężczyzna<br />
znajduje sobie zastępczy obiekt seksualny.<br />
I nie jest tak, że mnie to nie ciekawi, ale mam wrażenie,<br />
że wokół Sokołowska w ostatnich latach zrobiło się tłoczno.<br />
Geograficznie najbliżej tutaj do Gorzko, gorzko Joanny<br />
Bator. Nie chcę bynajmniej powiedzieć, że to odgrzewany<br />
kotlet, chociaż jeśli ktoś odważy się jeszcze pisać o Soko-<br />
108<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
łowsku, zupełnie stracę chęć, aby się tym zainteresować.<br />
Sokołowski festiwal literacki – to byłoby coś.<br />
Na koniec nie sposób nie odnieść się do wypowiedzi Olgi<br />
Tokarczuk w czasie trwającego w tym roku festiwalu Góry<br />
Literatury, iż literatura nie jest dla idiotów. Towarzyszyły<br />
temu gromkie brawa, a później rozpoczęła się żywa<br />
awantura, kogoż ona nie obraziła, przecież jak to: idioci<br />
nie mogą czytać jej książek? Każdy przecież może. Jeden<br />
czytelnik nie będzie szukał tropów, inny poszuka. Tam,<br />
gdzie powinniśmy dochodzić do głębszego przekazu, nie<br />
wychodzimy poza dosłowność. Smutne. Warto przyjrzeć<br />
się całej wypowiedzi i zwrócić uwagę na szerszy kontekst,<br />
tak jak przy czytaniu książki, warto spojrzeć na to, co dzieje<br />
się za oknem, postarać się o swój komentarz. Nie powielajmy<br />
wyświechtanych opinii. Istotne są poszczególne<br />
składniki wypowiedzi autorki. Sformułowanie „trafić pod<br />
strzechy” trafnie skomentował w jednym z postów w mediach<br />
społecznościowych Tomasz Sobierajski. Otóż Olga<br />
Tokarczuk nie chce trafić pod strzechy ze swoimi książkami,<br />
nie chce stać się narodową maskotką, przy której<br />
przaśnie wznosi się toasty, stać się kuszącym obiektem<br />
pod względem marketingowym. Nieważne, kto czytał,<br />
kto nie czytał, przecież to nasza rodaczka, żeby tylko tak<br />
jeszcze patriotycznie pisała, chłopców zagrzała w walecznym<br />
szyku. Problem w tym, że wtedy to już nie będzie<br />
literatura, a raczej propagandowa przebierka. Słowo rodzi<br />
się w różnorodności, a już szczególnie słowo literackie.<br />
No, a ci „pożyteczni idioci” (osoby traktujące literaturę<br />
pragmatycznie, tendencyjnie, powierzchownie) nie będą<br />
zważać na kompetencje, nic nie wyniosą z czytania, a jedynie<br />
przyklasną, że to takie super, cool i git. Powiedzenie<br />
„Lepiej z mądrym zgubić, niż z głupim znaleźć” nabiera<br />
tutaj zupełnie nowego znaczenia. [RK]<br />
Olga Tokarczuk (ur. 29 stycznia <strong>19</strong>62 w Sulechowie)<br />
– polska pisarka, eseistka, poetka i autorka scenariuszy,<br />
psychoterapeutka, laureatka Nagrody Nobla<br />
w dziedzinie literatury za rok 2018 i Międzynarodowej<br />
Nagrody Bookera 2018 za powieść Bieguni oraz<br />
dwukrotna zdobywczyni Nagrody Literackiej Nike<br />
za powieści: Bieguni (2008) i Księgi Jakubowe (2015).
Foto:Renata Cygan<br />
Tu jest<br />
miejsce<br />
na twoją<br />
REKLAMĘ<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
109
-<br />
FUNDACJA „<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>”<br />
Oprócz dzielenia się z czytelnikami aktualnościami w dziedzinie<br />
sztuki oraz literatury pragniemy wspierać młode talenty. W tym<br />
celu stworzyliśmy Fundację Wspierania Kultury „Post Scriptum”.<br />
Darowizny dla fundacji będą służyły szeroko pojętej promocji<br />
młodych artystów, zarówno na łamach kwartalnika, jak i w formie<br />
pomocy w organizacji wystaw, warsztatów czy wydawaniu książek.<br />
Jeśli chcesz przekazać datek na działalność naszej fundacji, możesz<br />
zrobić to za pośrednictwem strony internetowej<br />
www.postscriptumfundacja.com lub wpłacić darowiznę<br />
bezpośrednio na konto fundacji: 7511402004000031028<strong>19</strong>56333.<br />
Dane kontaktowe:<br />
FUNDACJA WSPIERANIA KULTURY „<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>”<br />
05-092 Łomianki ul. STANISŁAWA STASZICA 14/5, KRS 0000908539<br />
NIP 118<strong>22</strong>25810, e-mail: biuro@postscriptumfundacja.com<br />
110<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>