03.10.2022 Views

POST_SCRIPTUM_5_22_19

POST SCRIPTUM - Niezależne pismo artystyczno-literackie tworzone przez polsko-brytyjski zespół entuzjastów, artystów i dziennikarzy. Zapraszamy do lektury

POST SCRIPTUM - Niezależne pismo artystyczno-literackie tworzone przez polsko-brytyjski zespół entuzjastów, artystów i dziennikarzy. Zapraszamy do lektury

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

<strong>POST</strong> NIEZALEŻNY KWARTALNIK<br />

LITERACKO-ARTYSTYCZNY<br />

<strong>SCRIPTUM</strong><br />

P R O Z A P O E Z J A P U B L I C Y S T Y K A S Z T U K I W I Z U A L N E<br />

DLA MNIE WAŻNA JEST METAFORA<br />

ANDRZEJ OLCZYK<br />

Gość specjalny<br />

MICHAŁ ZABŁOCKI<br />

WIERSZ ZAWSZE JEST ROZGRYWKĄ<br />

5 / 20<strong>22</strong> (<strong>19</strong>)<br />

www.postscriptum.uk<br />

www.postscriptumfundacja.com<br />

fb: post scriptum<br />

ANJA CHOLUY<br />

PODĄŻAM ZA ZMIANĄ<br />

ARTAKTY <strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

U NASZ NA SZMULKACH<br />

Andrzej Rodys<br />

KRZYSZTOFA CZADERA<br />

ŚWIATY WYCZAROWANE<br />

POLSKA MUZYKA NA LITWIE<br />

LIŚCIAKI<br />

ELŻBIETY WODAŁY<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

1


DRUK NA ŻYCZENIE: 24,95 zł<br />

ZAMÓWIENIA BEZPOŚREDNIO W DRUKARNI:<br />

https://www.wyczerpane.pl/wydawnictwo-post-scriptum,dBA-0io.html<br />

SPIS TREŚCI:<br />

PROZA:<br />

7. Algi – opowiadanie KATARZYNY LEWANDOWSKIEJ<br />

12. Robert Knapik – recenzja książki Matka siedzi z tyłu JOANNY MOKOSY-RYKALSKIEJ<br />

16. Na czasie – felieton Juliusza Wątroby<br />

34. Esej Adama Buszka o Lipcu na Białorusi IZABELI FIETKIEWICZ-PASZEK<br />

40. Smak życia – esej Renaty Szpunar<br />

106. Robert Knapik – recenzja Empuzjonu OLGI TOKARCZUK<br />

SZTUKI WIZUALNE:<br />

20. Wywiad z malarzem ANDRZEJEM OLCZYKIEM – Renata Cygan<br />

56. Juliusz Wątroba – KRZYSZTOFA CZADERA światy wyczarowane<br />

79. Anna Maruszeczko rozmawia z fotografką ANJĄ CHOLOUY<br />

94. Liściaki ELŻBIETY WODAŁY – Wanda Dusia Stańczak<br />

102. GRUPPA SIEDEM – Izabela Winiewicz-Cybulska<br />

WERSJA ELEKTRONICZNA DO POBRANIA ZA DARMO:<br />

https://www.yumpu.com/xx/document/<br />

view/66536734/post-scriptum-1-20<strong>22</strong>-15<br />

https://issuu.com/post.scriptum/docs/post_<br />

scriptum_1_20<strong>22</strong>_15_<br />

PARTNERZY MEDIALNI<br />

POEZJA:<br />

8. U nasz na Szmulkach – Wanda Dusia Stańczak o ANDRZEJU RODYSIE<br />

15. JOANNA FLIGIEL – wiersze<br />

31. Sonety IZABELI FIETKIEWICZ-PASZEK<br />

39. JOANNA SŁODYCZKA – wiersze<br />

46. Desant na poezję<br />

48. Wywiad z MICHAŁEM ZABŁOCKIM – Renata Cygan<br />

54. MICHAŁ ZABŁOCKI – wiersze i piosenki<br />

69. WANDA DUSIA STAŃCZAK – sonet<br />

80. Wiersze polecane – PAWEŁ BILIŃSKI<br />

86. JOANNA FLIGIEL – wiersze<br />

92. KĄCIK SATYRYCZNY<br />

ROZMAITOŚCI:<br />

4. ArtAkty „<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>” – relacja z gali<br />

82. Paweł Krupka – Polska muzyka na Litwie<br />

84. Wywiad z KATARZYNĄ PARSZUTĄ – Paweł Krupka<br />

88. Relacja z pikniku operowego w Glydebourne – Renata Cygan<br />

104. Festiwal Młodych Talentów „Polonus”, Londyn 20<strong>22</strong><br />

ZESPÓŁ REDAKCYJNY:<br />

Renata Cygan (redaktor naczelna), Zastepczynie redaktor naczelnej: Joanna Nordyńska i Katarzyna Brus-Sawczuk.<br />

Redaktorzy: Juliusz Wątroba, Anna Maruszeczko, Izolda Kiec, Wanda Dusia-Stańczak, Renata Szpunar-Kubczyk,<br />

Robert Knapik, Iza Smolarek, Alex Sławiński, Paweł Krupka, Izabela Winiewicz-Cybulska (gościnnie)<br />

Korekta: Aleksandra Krasińska, Joanna Olszewska, Dominika Paluch i Małgorzata Nowak<br />

Tłumaczenia z języka angielskiego: Renata Cygan<br />

Skład, łamanie i opracowanie graficzne: Renata Cygan<br />

2<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Obraz na okładce:<br />

Andrzej Olczyk<br />

WSTĘPNIAK<br />

Skończyło się lato, skończyły wakacje, Gus Christie oficjalnie zakończył sezon operowy<br />

w Glyndebourne (o czym w relacji na stronie 88.), a wraz ze śmiercią królowej<br />

Elżbiety II skończyła się pewna epoka. (Tylko wojna w Ukrainie jakoś nie może<br />

się skończyć…)<br />

U nas w „Post Scriptum” naturalną koleją rzeczy także coś się kończy, coś zaczyna. Uroczystą<br />

galą i wręczeniem statuetki ArtAkty zamknęliśmy plebiscyt na Artystę Roku 2021.<br />

Impreza odbyła się w legendarnej Piwnicy pod Baranami. Kto nie był, niech żałuje. A już<br />

za chwilę rozpoczniemy nominacje do tegorocznego plebiscytu. Będzie się działo!<br />

Coraz dłuższe wieczory skłaniają do refleksji, rześkie powietrze pobudza myślenie, a spacery<br />

szeleszczą kolorowymi liśćmi, których coraz więcej pod stopami. W ten wszechobecny<br />

jesienny klimat pięknie wpasowują się „liściaki” Elżbiety Wodały. Zaintrygowanych<br />

zapraszam do wywiadu, którego artystka udzieliła Wandzie Dusi Stańczak. Wanda rozmawiała<br />

również z Andrzejem Rodysem, niezwykłą postacią, szczególnie w warszawskim<br />

świecie literackim. Pan Andrzej opowiada między innymi, jak to było na dawnych Szmulkach,<br />

i snuje wspomnienia, gdy jako ośmiolatek recytował własne wiersze warszawskim<br />

powstańcom. Wzruszające.<br />

Ze świata poezji prezentujemy w tym numerze także innego niezwykłego poetę, gościa<br />

specjalnego tego wydania – Michała Zabłockiego, którego nie trzeba szczególnie przedstawiać,<br />

bo któż nie zna Cichoszy czy Maszynki do świerkania. Michał zdradza nam swoje<br />

plany i opowiada o mnogości projektów i pomysłów literackich oraz o szukaniu nowych<br />

dróg dla poezji, która powoli dogorywa na zapomnianych półkach księgarskich. I chwała<br />

mu za to! Kibicujemy z całego serca.<br />

Anna Maruszeczko jak zwykle wyłuskała dla nas kolejną perełkę, tym razem w postaci<br />

fotografki Anji Choluy. Z wywiadu dowiecie się Państwo między innymi, co to jest psychologia<br />

wizerunku i co Anja przenosi z Norwegii na grunt polski.<br />

Czas leci (a nawet kopie pod nami dołki) jak w felietonie Juliusza Wątroby, ale w magicznym<br />

domu Krzysztofa Czadera – jakby się zatrzymał. Snuje się między drewnianymi<br />

ptakami i świątkami, ociera o ikony i omiata obrazy. Więcej na stronie 56.<br />

Od świątków, przez fotografię, poezję i prozę przechodzimy do realizmu metaforycznego<br />

w malarstwie Andrzeja Olczyka. W jego obrazach można się zatracić – zapraszam do<br />

wywiadu i galerii.<br />

Dużo się dzieje w tym numerze – jak to u nas. Przedstawiamy Państwu kalejdoskop sztuk<br />

wszelakich przeplecionych słowami do których warto się tulić w nostalgiczne i coraz dłuższe<br />

jesienne wieczory.<br />

Redaktor Naczelna<br />

www.postscriptum.uk, fb: post scriptum, e-mail: redakcja@postscriptum.uk<br />

Wydawca: Post Scriptum LTD, Watford, UK<br />

NUMER KONTA: IBAN: GB82 LOYD 3096 2657 4181 60<br />

UK: SORT CODE: 309626 ACC Number: 57418160<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

3


gala<br />

ARTYSTA ROKU 2021<br />

A R T<br />

A K T Y<br />

P O S T<br />

<strong>SCRIPTUM</strong><br />

Szanowni Państwo, w sobotę 20 sierpnia mieliśmy zaszczyt wręczyć<br />

statuetkę ArtAkty Post Scriptum zwycięzcy plebiscytu.<br />

Tytuł Artysty Roku został przyznany Piotrowi Kamieniarzowi.<br />

Artysta posługuje się piórkiem i kredkami. Mimo że nie ma wykształcenia<br />

plastycznego, znalazł własną drogę do doskonałości<br />

artystycznej. Na pozór baśniowe rysunki obnażają nasze ludzkie<br />

wady i przywary, ujawniają okrucieństwo i cierpienie. Twórca<br />

współpracuje z galerią Leonardo w Kazimierzu Dolnym, a mieszka<br />

i pracuje w Salominie na Lubelszczyźnie.<br />

Statuetkę dla laureata zaprojektował i wykonał bułgarski artysta<br />

Ilian Sharkov.<br />

4<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Gala odbyła się w legendarnej Piwnicy pod Baranami w Krakowie,<br />

w której panuje prawdziwie artystyczna atmosfera. Uroczystość<br />

poprowadziła znakomita dziennikarka – Anna Maruszeczko. Na<br />

scenie były obecne: redaktor naczelna „Post Scriptum”, Renata<br />

Cygan, i zespół redakcyjny – Joanna Nordyńska i Katarzyna Brus-<br />

-Sawczuk. Były z nami również nasze niezastąpione korektorki<br />

– Aleksandra Krasińska i Joanna Olszewska, a także redaktor<br />

i poeta Juliusz Wątroba. Wszyscy artyści nominowani w plebiscycie<br />

zostali przedstawieni, ich prace zostały zaprezentowane<br />

w wirtualnej galerii, a wiersze nominowanych wybrzmiały w recytacji.<br />

Karol Ochodek – zdolny krakowski muzyk – zagrał i zaśpiewał<br />

swoje kompozycje. Został bardzo ciepło przyjęty przez licznie<br />

przybyłych na galę gości. Dziękujemy wszystkim, którzy przyczynili<br />

się do organizacji naszej gali, wszystkim naszym partnerom<br />

medialnym, a także sponsorom. Publiczności, wśród której byli<br />

sympatycy naszego kwartalnika, pisarze, poeci i artyści, dziękujemy<br />

za przybycie i ciepłą atmosferę. Serdecznie gratulujemy<br />

wszystkim nominowanym, a szczególnie – naszemu laureatowi.<br />

Więcej o Piotrze Kamieniarzu i jego artystycznych realizacjach<br />

w linku: https://www.youtube.com/watch?v=5jCDLK2_JHw<br />

[PS]


<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

5


foto: RC<br />

6<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


ALGI<br />

Życie kobiet na Zanzibarze regulują odpływy<br />

i przypływy. W trakcie odpływu woda cofa się<br />

nawet o dwa kilometry, odsłaniając brzuch<br />

oceanu i dojrzewające na nim algi. Wówczas ubrane<br />

w długie, barwne suknie panie idą w kierunku swoich<br />

poletek, które tylko na pewien czas wyłaniają się na<br />

powierzchnię...<br />

– Połknij tę tabletkę. – Podchodzę do niego z lekiem<br />

i szklanką wody.<br />

Cofa się i wyciąga przed siebie rozwartą dłoń. Odwraca<br />

głowę.<br />

– Nie potrzebuję prochów, jestem zdrowy!<br />

– Proszę cię, Oskar. Wiesz, że po nich poczujesz się<br />

lepiej. Zaufaj mi.<br />

– Mam ci zaufać? I pewnie im wszystkim? Czuję się<br />

dobrze. Nigdy się tak dobrze nie czułem. – Odpycha<br />

moją rękę i odsuwa się gwałtownie. Zaraz się wścieknie<br />

i wypchnie mnie z pokoju. Już tyle razy to przerabialiśmy.<br />

– Ich nie ma. Istnieją tylko w twojej głowie – mówię,<br />

choć wiem, że i tak mi nie wierzy.<br />

– Znów chcesz zamknąć mnie w szpitalu. Już mnie nie<br />

kochasz? Trzymasz z nimi?<br />

– Kocham cię. Dlatego proszę cię, weź to lekarstwo.<br />

– A ja cię proszę, odwal się ode mnie.<br />

Życie kobiet na Zanzibarze jest trudne. Oprócz pielęgnacji<br />

alg zajmują się wychowywaniem dzieci, gotowaniem,<br />

przynoszeniem wody, praniem. Robią biżuterię,<br />

oferują masaże. No i budują domy. Mężczyzna<br />

za to sam wybiera sobie żonę. Kobieta nie ma tu wiele<br />

do powiedzenia.<br />

– Zamknij drzwi na klucz – prosi szeptem. – Mogą<br />

przyjść w każdej chwili.<br />

Znów nie umiem mu pomóc. Zamykam te cholerne<br />

drzwi, niech ma pewność, że jestem po jego stronie.<br />

W końcu świadomie ślubowałam trwać przy nim na<br />

dobre i na złe.<br />

Dziesiąty rok, regulowany rytmem szalonych wód<br />

oceanu. Przypływy i odpływy, spokój i zamęt, ciągła<br />

niepewność. Od lat pielęgnuję to uczucie jak algi. Kiedy<br />

jest dobrze, wbijam w ziemię pale i mocno przywiązuję<br />

je do nich, żeby przetrwało w czasie kolejnej<br />

wielkiej fali.<br />

Poznaliśmy się w Berlinie, na jednej z domówek<br />

u Bruna. „Przyjdź, będzie Oskar, powie nam coś niecoś<br />

o Afryce”. Poszłam, właśnie rozstałam się z Markiem<br />

i potrzebowałam wypełnić czymś pustkę. Marzenia<br />

o podróżach wydawały mi się dobrym farszem do dania<br />

w postaci ostro zakrapianej imprezy.<br />

Oskar wyróżniał się z tłumu. Miał białe włosy i takie<br />

same rzęsy, otaczające bladobłękitne, roześmiane oczy.<br />

Patrząc na jego jasną twarz, szyję i ręce odnosiło się<br />

wrażenie, że skóra na nich stanowi cienką, niemal przezroczystą<br />

osłonkę, pod którą kryje się całe jego intrygujące<br />

wnętrze. Jednak tym, co przyciągało najbardziej,<br />

był jego głos: głęboki, mocny, miękki.<br />

Nie było wyjścia, musiałam się w nim zakochać.<br />

Opowiadał o swojej podróży po Afryce i wyświetlał zdjęcia.<br />

Szczególnie podobały mi się te, na których pozował<br />

z Masajami; pomimo tego, że był wysoki i szczupły jak<br />

oni, kontrast ich czarnych skór i jego jasnej karnacji robił<br />

wrażenie.<br />

Po prelekcji podszedł do mnie z drinkiem. Zapytał, czy<br />

wybiorę się z nim na Zanzibar, a ja powiedziałam, że<br />

chętnie. Opowiadał mi o położonej na kamieniu zanzibarskiej<br />

knajpie, do której można dostać się łódką.<br />

Obiecał, że zabierze mnie tam na romantyczną kolację.<br />

Tę noc spędziliśmy u mnie.<br />

Po miesiącu zamieszkaliśmy razem, a po dwóch poprosił<br />

mnie o rękę. Wybrał mnie na żonę jak mężczyzna<br />

z ludu Suahili, a ja zgodziłam się nią zostać. Widocznie<br />

mam w sobie coś z tamtejszych kobiet: uległość wobec<br />

tego, co przynosi życie, ale i wiarę, że wszystko będzie<br />

dobrze.<br />

Czy wiedziałam? Tak, powiedział mi o tym już po pierwszej<br />

nocy. Nie wierzył, że z nim zostanę. A gdyby miał<br />

chore nerki? Wtedy też myślałby, że go odepchnę?<br />

Rozkruszam tabletki i wsypuję biały pył do kanapki<br />

z tuńczykiem; może nie zauważy. Zależy, czy już zaczął<br />

podejrzewać mnie o spisek. Współpracowałam już<br />

z FBI, podawałam w kotletach mikroskopijne chipy, które<br />

pozwalały śledzić każdy jego ruch, włamywałam się<br />

do jego głowy. Kto wie, co teraz wymyśli.<br />

– Mężczyźni nie nadają się do takiej roboty – powiedział<br />

kiedyś, gdy zapytałam go, dlaczego dziewięćdziesiąt<br />

procent osób pracujących przy algach to kobiety. – Praca<br />

z wodorostami wymaga cierpliwości.<br />

Pomyślałam, że to całkiem jak o nas. Gdybyśmy zamienili<br />

się rolami, Oskar chyba by tego nie przetrwał. Pocieszałam<br />

się nikłą nadzieją, że mógłby się znaleźć wśród<br />

tych dziesięciu procent wytrwałych.<br />

Zanoszę mu kanapki i pukam do sypialni, wystukując<br />

ustalony rytm. Nie odpowiada, więc wchodzę do środka.<br />

Siedzi pod ścianą. Wystraszony własnymi myślami,<br />

zamknięty w swoim świecie, bezbronny.<br />

Na Zanzibarze problemy nie istnieją. Wszystko funkcjonuje<br />

w trybie „pole, pole”, czyli „powoli, powoli” i „hamna<br />

shida”, czyli „nic się nie martw”. Te słowa właściwie<br />

wystarczają do odnalezienia się w każdej sytuacji.<br />

Siadam obok. Milczymy oboje, każde z nas z innego<br />

powodu. On boi się zdradzić przed „tamtymi”, foto: ja chcę, RC<br />

żeby uwierzył, że nie przyszłam tu, żeby go zdemaskować.<br />

Pomimo wszystko czuję, że ta cisza nas jednoczy.<br />

Nasze dłonie splatają się ze sobą jak gałązki dojrzałych alg.<br />

[KL]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

K A T A R Z Y N A L E W A N D O W S K A<br />

7


U NASZ<br />

NA<br />

SZMULKACH<br />

czyli<br />

podróż<br />

sentymentalna<br />

z Andrzejem<br />

Rodysem<br />

Miał zaledwie 8 lat, kiedy spod ołówka wyłoniły się pierwsze słowa, wierszem<br />

spisane. Wtedy mieszkanie było pełne powstańców. Ze skrawków<br />

rozmów, z zachowań, zdarzeń budował swój świat tu i teraz. Chciał koniecznie<br />

walczyć, chciał być żołnierzem. Ale mógł tylko napisać wierszyk. I czytać<br />

go wielokrotnie w domu, w piwnicy, przed swoją pierwszą publicznością. Wierszyk<br />

podpisany: Andrzej Rodys…<br />

Upłynęło od tego czasu 78 lat. Spotykamy się przy herbacie. W rocznicę Powstania<br />

Warszawskiego. Nie, nie specjalnie, po prostu tak się złożyło. I wyjątkowo Andrzej<br />

jest w tym dniu wolny. Od kilku lat bowiem, właśnie z okazji tej rocznicy, spędzał<br />

czas na scenie warszawskiego Teatru Kamienica u Emiliana Kamińskiego. W spektaklu<br />

Godzina W mówił z pamięci poematy własnego autorstwa – część Tetralogii<br />

warszawskiej i Opowieść o wypędzeniu.<br />

Mówi – to właściwe słowo, jeszcze właściwsze – opowiada. Bo Andrzej Rodys opowiada<br />

swoje wiersze, sonety, poematy. Tak jak przed kilkunastoma minutami opowiedział<br />

mi przy herbacie fragment Tetralogii warszawskiej.<br />

8<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Andrzeju, widzę te panie w kapeluszach i małego gazeciarza,<br />

widzę pucybuta, czuję klimat, pomalowany Twoimi<br />

słowami. Ale zobaczyłam też inny obraz: ośmiolatka<br />

recytującego wiersz powstańcom. I nie mogę nie zapytać,<br />

czy pamiętasz i zacytujesz?<br />

Niestety, nie mogę sobie przypomnieć, sięgałem pamięcią<br />

kilkakrotnie do tych wspomnień, ale przypomniały mi się<br />

tylko ostatnie wersy. Brzmiały tak:<br />

Armia Krajowa walczy<br />

ludność w piwnicach siedzi<br />

a Führer niemiecki<br />

Rzeczpospolitą biedzi.<br />

Tyle... Tak mi wtedy się poskładało z moich emocji dziecięcych,<br />

wiersz był dużo dłuższy, ale nie się zachował. Jednak<br />

pamiętam, że czytałem wiele razy i że słuchali, więc może<br />

to dla niektórych ważne było…<br />

I potrzebne. Tak jak Twój udział w Godzinie W w Kamienicy.<br />

Przypominasz wtedy dawną Warszawę, niezwykle<br />

plastycznie, z wyjątkową dbałością, ciekawie, rozkochujesz<br />

w niej, by uderzyć Opowieścią o wypędzeniu,<br />

co jeszcze mocniej boli. Andrzeju, zrób to dla mnie: przymknę<br />

oczy i będę pić herbatę w Café Bristol, mój wymyślony<br />

kapelusz będzie najpiękniejszy z najpiękniejszych,<br />

a Ty opowiedz mi drugą część, moją ulubioną…<br />

No to zmruż oczy. Fragmenty Ci opowiem…<br />

Tetralogia warszawska, fragmenty części<br />

drugiej PERFECTUM<br />

[…] Warszawa żyła Lopkiem, Wiechem,<br />

Jarossym, Ordonówną, Bodo,<br />

zdawałoby się: wszystkie drogi<br />

do kin, teatrów nas zawiodą,<br />

do pierwszych rzędów lub pod sufit,<br />

zależy, co kto miał w kieszeni…<br />

I tak się żyło rozrywkowo,<br />

wśród blasków, lecz i nie bez cieni…<br />

A na ulicy, wśród przechodniów<br />

galeria różnorodnych typów:<br />

starozakonnych kupców grupy,<br />

obok ówczesnych, sławnych VIP-ów<br />

(bez ochroniarzy, incognito),<br />

brzęczały szable i ostrogi,<br />

błyszczały gwiazdki, belki, szlify,<br />

stukały zgrabne damskie nogi<br />

strojne w wykwintne pantofelki<br />

od Hiszpańskiego lub Kielmana,<br />

rewia sukienek, kapeluszy,<br />

czy to wieczorem, czy to z rana,<br />

gdy eleganckie biuralistki<br />

do biur pędziły szybkim krokiem,<br />

zaś szwaczki, praczki i sklepowe<br />

też podążały, jakby bokiem,<br />

nie chcąc się bardzo rzucać w oczy<br />

z ubiorem swym, skromniejszym nieco,<br />

lecz były nie mniej czarujące<br />

i zbrojne w ową broń kobiecą,<br />

o której śpiewał słynny Bodo,<br />

sławiąc potęgę sex-appealu…<br />

To właśnie były warszawianki,<br />

pełne uroku, wdzięku, stylu<br />

i potrafiące fascynować<br />

urodą, elegancją, głosem<br />

(niczego nie ujmując paniom<br />

z innych miasteczek, miast i wiosek)…<br />

W dźwiękową ilustrację miasta<br />

wrośli nieletni gazeciarze,<br />

anonsujący swe dzienniki<br />

barwnymi opisami zdarzeń<br />

jak „trup we wannie na bugaju”,<br />

albo też „romans z zajzajerem”,<br />

którym chlapnęła w twarz rywalce<br />

panna z dość krewkim charakterem,<br />

bowiem nie mogła znieść zniewagi,<br />

że ta odbiła jej strażaka,<br />

ta „makolągwa z kaczem skrzydłem,<br />

taka i siaka i owaka”…<br />

Więc zanim gość gazetę kupił,<br />

znał prawie pełny przegląd newsów,<br />

od porachunków wśród półświatka,<br />

po hollywoodzki świat luksusu<br />

i po tajniki polityki,<br />

po hossy, bessy, koniunktury,<br />

słynne procesy kryminalne,<br />

wieści ze sztuki i kultury<br />

i nawet mógłby nie zaglądać<br />

na wielkie strony „Czerwoniaka”,<br />

bo wszystko wcześniej już ogłosił<br />

mały gazeciarz-zawadiaka…<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

9


foto: Paulina Cysak<br />

[…] W tak zwanych lepszych kamienicach<br />

były przy bramach umieszczone<br />

groźne napisy ostrzegawcze,<br />

że wstęp surowo tu wzbroniony<br />

żebrakom, różnym domokrążcom,<br />

handlarzom, grajkom i śpiewakom,<br />

i było to egzekwowane,<br />

lecz chyba nie do końca jakoś…<br />

Stróż zwykle bywał blisko bramy<br />

i dość gorliwie jej pilnował,<br />

niechętnie patrząc na intruzów…<br />

Często odzywał się w te słowa:<br />

„A pan szanowny, że tak powiem,<br />

Faktycznie kogo tu uważa?”.<br />

Zaś gdy zobaczył tych jak wyżej,<br />

pięścią lub miotłą im wygrażał…<br />

Ale zdarzało się czasami,<br />

że cieć oddalał się od bramy,<br />

albo jeżeli wypił setkę,<br />

nie był już tak skoncentrowany,<br />

by w jego monitorowanie<br />

nie mogła wkraść się drobna luka,<br />

a przez tę lukę na podwórko<br />

wślizgnął się handlarz, żebrak, sztuka…<br />

Toteż przez okno uchylone<br />

zdarzało się niekiedy słyszeć:<br />

„Blacharz, lutuje, reperuje…!”<br />

Lub: „Ziemia, ziemia do doniczek…!”,<br />

„Handlarz starzyzną, kupno-sprzedaż…!”.<br />

i tym podobne zawołania,<br />

wytwarzające atmosferę<br />

dzisiaj już nie do opisania…<br />

Wszystko to było jakby wczoraj,<br />

a może nawet dzisiaj rano,<br />

na rogu sklepik pana Szmula,<br />

w którym dość chętnie kupowano,<br />

nigdy niczego nie zabrakło,<br />

a gdyby nawet było tak,<br />

to się słyszało: „Co jest, nie ma…?<br />

U mnie jest wszystko, nawet brak…!”.<br />

Jednakże przyszedł tamten wrzesień,<br />

znaczony wybuchami bomb,<br />

niszczących wszystko w lewo, w prawo,<br />

w przód i do tyłu, wzwyż i w głąb…<br />

Pan Szmul wtłamszony został w getto,<br />

później odjechał z Umschlagplatz,<br />

była godzina policyjna,<br />

łapanki, Pawiak i ersatz…<br />

10<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

ZAPISKI STAREGO WARSZAWIAKA * ZAPISKI STAREGO WARSZAWIAKA<br />

Dziękuję! Mimo zamkniętych oczu wiem, że ani razu nie<br />

spojrzałeś w tekst, nie zaszeleściły kartki. A to tylko fragmenty.<br />

Tetralogia ma 4 części i – policzyłam – zajmuje<br />

38 stron. Całość przekazujesz słuchaczom z pamięci. Bardzo<br />

płynnie, bardzo pięknie, nie szukając w głowie wersów,<br />

słów. Policzyłam też kiedyś podczas spotkania poetyckiego<br />

czas: mówiłeś poemat przez 45 minut. I taką<br />

skupiłeś na sobie, na treści uwagę, że nikt z dużej grupy<br />

obecnych na wieczorze nawet nie drgnął. To wielki talent –<br />

albo talenty: tak napisać i tak przekazać. Masz – czego nie<br />

ukrywasz – 86 lat i nadal na spotkaniach dzielisz się swoimi<br />

utworami z pamięci. Na Ciebie PESEL nie działa. Jak to<br />

załatwiłeś?<br />

Nie, ja mam dopiero… 31 lat. I to niecałe jeszcze…<br />

Andrzeju, a jednak, przepraszam, trochę pamięć Cię zawodzi.<br />

A na scenie nie…<br />

Nie zawodzi, ja naprawdę mam 31 lat. 31 lat temu narodziłem<br />

się na nowo. Tyle lat bowiem nie sięgnąłem po kieliszek.<br />

Chcesz o tym mówić? Wiesz, że wyznaczanie granic osobistych,<br />

intymnych, należy do Ciebie…<br />

Dusia, wiesz, że nie stawiam tu granicy. Jestem dumny<br />

z siebie. Z tego nowego Andrzeja. Było przedtem fatalnie.<br />

Owszem, pełniłem odpowiedzialne funkcje, dyrektorskie,<br />

ważne. Niestety, zawalałem. Ta bestia wciąga i nie wiesz, że<br />

już sięgasz dna. I chyba koledze zawdzięczam moje nowe narodziny.<br />

On miał też z tym problem, ale wcześniej się opamiętał.<br />

Zapytał, czy dam się zaprowadzić do przychodni na<br />

ul. Płocką (nie było wtedy klubów AA). Tam prowadzona była<br />

terapia dwuletnia. Zgodziłem się. I przez dwa lata uczęszczałem<br />

na terapię. Z niektórymi „narodzonymi” nadal jestem<br />

w kontakcie. Wielu to byli ludzie na stanowiskach albo ci,<br />

co z nich pospadali. Twórcy, artyści. Tam poznałem Małgosię<br />

Hillar, wspaniałą poetkę. Niestety, nie dała rady…<br />

Piękne wiersze pisała. Przepisywałam je do zeszytu, z jakichś<br />

gazet, gdzieś zasłyszane, znalezione… Czy ten szczególny<br />

czas miał wpływ na pisanie? Wychodzenie z uzależnienia<br />

to jak trzęsienie ziemi. Życie na głowie stanęło?<br />

Otóż właśnie poezja była wtedy ważna, naprawdę ważna.<br />

Na spotkaniach w przychodni czytaliśmy wiersze. Współtowarzysze<br />

raczej nie pisali sami, ale przynosili ze sobą utwory<br />

różnych autorów i czytali. Ja natomiast mówiłem własne.<br />

Małgosia Hillar też. I rozmawialiśmy o nich, o emocjach. To<br />

było potrzebne, pomocne, dużo wierszy tam „opowiedziałem”<br />

w ciągu tych dwóch lat. A potem – nowy świat otworzył<br />

się przede mną. I trwa nieprzerwanie 31 lat, a dokładnie<br />

„urodziny” (czyt. narodziny) obchodzić będę 25 września<br />

20<strong>22</strong>. Takiej daty się nie zapomina…<br />

W tym nowym życiu nie próżnowałeś. Pracowałeś zawodowo<br />

i aktywnie udzielałeś się w kręgach literackich. Masz<br />

bogate konto osobiste – 11 książek, w tym powieść biograficzna<br />

Karol Hardy i inni oraz Obrachunki WIECHowskie.<br />

Sporo miejsca poświęciłeś w swej twórczości Warszawie,<br />

rodzinnemu miastu, a pominąć tu się nie da utworów<br />

o szczególnym klimacie: napisanych gwarowym stylem,<br />

zwanym wiechem.


Już jako mały chłopiec zachwycałem się językiem i humorystycznymi<br />

felietonami Stefana Wiecheckiego „Wiecha”,<br />

znanego publicysty, prozaika, satyryka. Zamieszczane były<br />

m.in. w „Expressie Wieczornym”, regularnie obecnym<br />

w rodzinnym domu. Szczególnie upodobałem sobie stworzony<br />

przez niego język, będący jakby zlepkiem co najmniej<br />

pięciu lokalnych gwar warszawskich. Ten styl gwarowy nazwany<br />

został wiechem. Podjąłem próby napisania nim kilku<br />

utworów, również mocno zabarwionych satyrycznie.<br />

Jeden z nich – pamięci Wiecha – U nasz na Szmulkach<br />

słyszałam co najmniej 10 razy, choćby na scenie kabaretu<br />

„Pół-serio”, który mam przyjemność prowadzić, a którego<br />

Ty byłeś członkiem. I słysząc po raz dziesiąty, reagowałam,<br />

jakbym słyszała po raz pierwszy. Za każdym razem<br />

ubawiona, za każdym razem zachwycona językiem<br />

zabawnie skonstruowanym przez Ciebie na wzór Wiecha.<br />

I publiczność nigdy nie chciała wypuścić Cię ze sceny.<br />

[…] Oba ze szwagrem wciąż się staramy,<br />

by salonowe alibi mieć,<br />

mówić znajomem „Panie szanowny”,<br />

w rączki całować tak zwaną płeć…<br />

Nie pogardzamy tyż alkoholem,<br />

wykwintne tronki smakują nam;<br />

czysta zwyczajna i „tata z mamą”,<br />

bez nadużycia, tylko sto gram…<br />

Co prawda Gienia nam w to nie wierzy,<br />

od moczymordów wyzywa nasz,<br />

bośmy jej większy gąsior nalewki<br />

wygondolili, po pół na twarz…<br />

Widzisz, Andrzeju, pamiętam. A Gieniek Oniegin na<br />

Solcu, czyli pojedynek Oniegina z Leńskim bawi od<br />

pierwszego wersu, aż po ostatni. Przypomnisz kawałeczek?<br />

Czemu nie…<br />

Mój wujo Wężyk, w ząb szarpany,<br />

zawsze mnie mówił, żem cholera,<br />

lecz kiedy grypą legł złamany,<br />

rzekł: „ Gienek, skacz koło mnie tera!”.<br />

Zaczełem skakać, bo faktycznie<br />

miał się przejechać do sztywniaków,<br />

a w destamencie, detalicznie,<br />

troszkie zapisał mnie moniaków…<br />

Wystarczy? Dodam, że to utwór pamięci Aleksandra<br />

Puszkina i Stefana Wiecheckiego-Wiecha, który zapewne<br />

tak przełożyłby początek pierwszego rozdziału puszkinowskiego<br />

poematu, traktującego o tym pojedynku.<br />

Przy dzisiejszej herbatce gawędziło nam się bardzo ciekawie,<br />

dużo działo się w Twoim życiu, tyle ciekawych<br />

obserwacji poczyniłeś, słuchałam w czasie naszej prywatnej<br />

rozmowy z wielkim zainteresowaniem. Podziel<br />

się tym, przesiej i podziel…<br />

Właśnie to robię. Pracuję nad książką o tytule jednego<br />

z moich wierszy: Zapiski starego warszawiaka – będą to<br />

wspomnienia. Równocześnie przygotowuję do druku, zebrane<br />

z dwóch tomów i uzupełnione nowymi, utwory warszawskie<br />

– to będzie duża pozycja, blisko 200 stron.<br />

No tak, wierzę, wiersze Twoje to nie miniaturki.<br />

Jesteś pewna? To powiem Ci mój najkrótszy erotyk:<br />

pożądam<br />

wklęcia się<br />

w istnienie Twoje<br />

i<br />

trwania<br />

NAMI<br />

tak długo jak czas<br />

A to mnie zaskoczyłeś. Raz – bo krótki, dwa – bo erotyk,<br />

trzy – naprawdę ekscytujący, zabieram do pamięci.<br />

A teraz zaprośmy Czytelników 2 października do Teatru<br />

Kamienica. Na Godzinę W (być może spektakl odbędzie<br />

się pod innym tytułem) i poemat, którego słuchanie nie<br />

będzie ani jedną straconą minutą. Zapraszamy. [WDS]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

11


Gagi i zgrywki<br />

Joanna Mokosa-Rykalska Matka siedzi z tyłu. Opowieści z d**y wzięte<br />

W tym momencie zrozumiałam także, czym jest filozofia<br />

slow food. Niczym innym jak powolnym wychodzeniem<br />

z mojego kosza odpadów w towarzystwie<br />

much. Mieliśmy je wyrzucić, ale jakoś się nie składało.<br />

Zadbaliśmy również z mężem o aktywność fizyczną.<br />

Po każdym powrocie z pracy był siad płaski na<br />

kanapę, potem podnoszenie ciężarów – kieliszków<br />

z alkoholem, a na końcu wyskok do toalety. Nas również,<br />

jak jedzenie, ogarnęła filozofia slow. W sypialni<br />

zostawiłam książkę, ale z tego lenistwa zamówiłam<br />

drugą taką samą na Allegro, żeby nie musieć chodzić<br />

po nią z salonu. To przecież tak daleko. Mieliśmy<br />

z mężem tyle planów: rowery, bajery, dziwki, koks.<br />

Skończyło się na tym, że w weekend spotkaliśmy się<br />

z innymi chwilowo bezdzietnymi – ale na działce, nie<br />

w modnym klubie, ciesząc się brakiem przyległości.<br />

To było najlepsze spotkanie od lat.<br />

Bywa tak, że chce się śmiać tak bardzo, bardzo, że<br />

aż człowiek traci poczucie kontroli. I sensu. Wszystkie<br />

chwyty dozwolone. Aż do momentu, kiedy coś<br />

zaczyna pękać. Porównania bawią, później jednak mnożą<br />

się kolejne asy z rękawa, a jedyną bronią jest cięta<br />

riposta – i robi się słabo.<br />

Dałem szansę historiom przedstawionym przez Joannę<br />

Mokosę-Rykalską. Potem drugą, trzecią… i rzeczywiście<br />

są momenty, gdy te krótkie formy potrafią rozbawić.<br />

Autorka ma dar pokazywania domowej scenerii, wyolbrzymiania,<br />

groteski oraz przenoszenia sytuacji w inny<br />

kontekst. Ciekawym przykładem jest motyw slow life –<br />

wieczorne spędzanie czasu ujmowane jest na różne sposoby,<br />

podciągane pod aktywności niemające być może<br />

związku, ale to trzyma się całości, więc wycieczki w daleko<br />

idące skojarzenia to dobry kierunek. Poczytacie też<br />

o przygodach Joanny w urzędzie czy tańcach wokół krzeseł.<br />

Natomiast przyległości albo przyrośla (tzn. dzieci),<br />

utrapienia matki, trud, wysiłek i znój to już powtórka<br />

z rozrywki. Narratorka nie jest wcale zabawna, raczej<br />

histeryczna, chimeryczna, wyraźnie nadpobudliwa.<br />

Drodzy państwo, zdradzę wam jeden sekret: jeżeli coś<br />

ma być śmieszne, tak jak sobie autorka założyła, to są<br />

marne szanse, że tak będzie. Czasami się uda, za drugim<br />

razem będzie infantylnie i trywialnie. Komizm bierze się<br />

z niezapowiedzianej wizyty, jest niereformowalny i przychodzi<br />

spontanicznie. Blurby na książce trąbią: „Bareja<br />

w spódnicy”, „Jazda bez trzymanki”, „Można się wprost<br />

posikać z wrażenia”. Być może to były polecenia dla<br />

znajomych autorki albo znajomych owych znajomych.<br />

Ci znajomi na pewno się ucieszą – dla nich będzie<br />

śmiechu co niemiara. Joanna Mokosa-Rykalska wydała<br />

książkę, będzie się czym pochwalić na Instagramie.<br />

W pewnym wymiarze średnioklasowego poczucia smaku,<br />

mieszczańskiego obruszenia to będzie miało sens.<br />

Jeżeli dodać do tego humor najniższych lotów rodem<br />

spod budki z piwem, na przykład: lafirynda, która czeka<br />

na bolcowanie albo ktoś, kto musi przedmuchać<br />

komuś rurę, no to mamy gotowy scenariusz na sitcom<br />

dla niewybrednych telewidzów. Zrozumiałbym jeszcze,<br />

gdyby chodziło o knajacką gawędę, bo takie rozumowanie<br />

tym ludziom przynależy, ale przecież to mieszczaństwo,<br />

klasa średnia, obrazki z dalekich podróży, laptopy,<br />

smartwatche, plazmy i inne gadżety. Przykro tylko, że<br />

o książkach tak mało. Płaska heteronormatywność – pojawia<br />

się co prawda drag queen, ale znowuż w intencji<br />

autorki to ma być wyłącznie prześmiewcze. Narracja<br />

jest również irytująca z innych względów. Joanna przekonuje<br />

nas, że jest tak zwaną babą z jajami. Nie używa<br />

zbyt wielu kosmetyków, nie ma zapchanej garderoby,<br />

jest praktyczna i lubi proste rozwiązania. Co do tego nie<br />

miałbym uwag, przeszkadza jednak zbytnie banalizowanie<br />

rzeczywistości, prostota – nie chcę powiedzieć prostactwo,<br />

bo do tego jeszcze trochę brakuje. Rozumiem,<br />

że bycie matką jest zapewne nieco męczące. Mokosa-<br />

-Rykalska dała zresztą temu upust w mocno anegdotycznych<br />

historyjkach. Jaki to przyniosło rezultat? Otóż<br />

czytamy wypracowanie sprofilowane pod określoną<br />

grupę odbiorców. Ma być śmiesznie, a przynajmniej ma<br />

12<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Joanna Mokosa-Rykalska,<br />

Matka siedzi z tyłu. Opowieści z d**y wzięte,<br />

Wielka Litera, Warszawa 2021.<br />

się wydawać, że tak jest. Sporo tutaj kalk i przewidywalności.<br />

Zakończenia są niestety często bardzo podobne,<br />

to znaczy: ta Boska kupuje wege, niby-zdrowe, ale ja<br />

przynajmniej mam swoje ulubione frykasy. Dziecko puściło<br />

pawia w restauracji, oj tam, dobrze że o sobie mogę<br />

powiedzieć inaczej, przynajmniej mam udany wieczór.<br />

Ten cały wypomadowany świat, no ale mnie to nie rusza,<br />

bo przecież jestem na swoim dobrym miejscu.<br />

Do pewnego momentu nie zwracam na to uwagi, ale po<br />

iluś historiach to nagromadzenie przaśności i swojskości<br />

po prostu stoi ością w przełyku. Jakby tego było mało,<br />

autorka nieco przesadziła z wulgaryzmami oraz z niespecjalnie<br />

atrakcyjnym kolokwializmem: „noż kurwuniu”.<br />

Część czytelników zwraca uwagę na miałkość czy banalność<br />

rozmów Joanny z przyjaciółkami. Ton pogaduszek<br />

nie odpręża ani nie bawi, a raczej denerwuje, chociażby<br />

z tego względu, że autorka sprowadza te rozmowy<br />

do pyskówek, szczekanek, gdzie jeden suchar poprzedza<br />

inny głodny kawałek. Skądś to znam. Być może zadziałało<br />

doświadczenie autorki w pisaniu bloga Matka siedzi<br />

z tyłu. W tekście, który jest wydawnictwem zwartym,<br />

panują zgoła inne zasady. Czytelnika trzeba przyciągnąć<br />

na dłuższy czas, ale nie da się tego zrobić, zasypując<br />

go coraz to bardziej odjechanymi porównaniami czy<br />

przedmuchanymi perypetiami z dziećmi w roli głównej.<br />

Joanna Mokosa-Rykalska za książkę Matka siedzi z tyłu.<br />

Opowieści z d**y wzięte została uhonorowana Bestsellerem<br />

Empiku w kategorii „literatura piękna” za rok 2021.<br />

N o w o ś c i w y d a w n i c z e<br />

JOANNA MOKOSA-RYKALSKA – kierowniczka produkcji,<br />

producentka, dziennikarka radiowa, a także autorka<br />

bloga Matka siedzi z tyłu. Posiada wieloletnie doświadczenie<br />

filmowe oraz telewizyjne. Współpracowała przy<br />

tworzeniu takich produkcji jak Malanowski & Partnerzy,<br />

Oko za oko czy Kobieta sukcesu. [RK]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

13


14<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Foto: R.C.


TARGI<br />

Do Poznania<br />

pojechałam pierwszy raz w życiu<br />

na targi obuwia, wydelegowana z zakładu.<br />

Miasto mojego dziadka,<br />

który zmarł, gdy miałam dwa lata.<br />

To ten dziadek, którego nie pamiętam,<br />

choć noszę jego nazwisko.<br />

Do Poznania<br />

pojechałam pierwszy raz w życiu<br />

z dyrektorem handlowym,<br />

kierownikiem sprzedaży,<br />

kierownikiem zakupu,<br />

kierownikiem produkcji,<br />

pierwszym sekretarzem<br />

i dwoma dziewczynami z księgowości,<br />

Nyską.<br />

W nysce dostałam<br />

papierosa, szklankę wódki<br />

i karty do rozdania.<br />

Graliśmy<br />

w rozbieranego<br />

pokera:<br />

ja<br />

dyrektor handlowy,<br />

kierownik sprzedaży,<br />

kierownik zakupu,<br />

kierownik produkcji,<br />

pierwszy sekretarz,<br />

dwie dziewczyny z księgowości.<br />

Miałam dziewiętnaście lat<br />

i biust, który chcieli zobaczyć<br />

wszyscy<br />

z Nyski:<br />

dyrektor handlowy,<br />

kierownik sprzedaży<br />

kierownik zakupu,<br />

kierownik produkcji,<br />

pierwszy sekretarz<br />

i dwie dziewczyny z księgowości.<br />

Kiedy wróciliśmy z Poznania,<br />

byliśmy nie do poznania:<br />

ja,<br />

dyrektor handlowy,<br />

kierownik sprzedaży,<br />

kierownik zakupu,<br />

kierownik produkcji,<br />

pierwszy sekretarz<br />

i dwie dziewczyny z księgowości.<br />

Joanna Fligiel<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

15


1Dzisiaj o czasie, bo to temat zawsze na<br />

czasie, a nie tylko od czasu do czasu.<br />

Uniwersalny i wszechobecny, w którym<br />

zanurzeni są wszyscy – od stóp<br />

do snów. Od (na)poczętego dziecka<br />

poczynając, na grobowej desce kończąc,<br />

zamienianej coraz częściej na<br />

gustowniejszy i bardziej estetyczny<br />

pojemniczek w kształcie pucharu,<br />

w którym – zamiast nektaru – szary<br />

proszek z nutką żalu… A że tylko<br />

czas się nie starzeje, dlatego to taki<br />

wdzięczny i aktualny temat; w dodatku<br />

jeszcze apolityczny, więc bezpieczny.<br />

W równym stopniu interesuje<br />

wszystkie opcje polityczne, orientacje<br />

seksualne, religie, upodobania itd.,<br />

czyli wszystko to, co tylko może ludzi<br />

dzielić. Zaś czas (a właściwie jego<br />

nieustanny upływ) wspaniałomyślnie<br />

łączy: niezmiennością, nieprzemijalnością,<br />

stałością, żelazną konsekwencją…<br />

Nie dający się sprywatyzować,<br />

przekupić, zawłaszczyć nawet siłą armat<br />

czy (o)błędnych ideologii…<br />

16<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Na<br />

J u l i u s z W ą t r o b a<br />

czasie<br />

Można zacząć beznamiętnie i uczenie,<br />

że czas jest wielkością fizyczną<br />

określającą kolejność zdarzeń…<br />

A może lepiej przypodobać się filozofom<br />

miłującym mądrość i pochylić<br />

się nad ich koncepcjami czasu? Lecz<br />

to też niełatwe, bo ilu filozofów, tyle<br />

koncepcji. Stąd filozofowie przez<br />

wieki całe nie mogli się dogadać i zająć<br />

jednego wspólnego stanowiska<br />

w tak czasochłonnej sprawie. I nic<br />

nie wskazuje na to, żeby z upływem<br />

czasu coś się w tej niematerialnej<br />

materii zmieniło. Filozofowie przypominają<br />

naszych polityków, którzy<br />

też się nie mogą dogadać i czynią to<br />

znacznie mniej kulturalnie niż taki Paron,<br />

Arystoteles, św. Augustyn, Kant<br />

czy Heidegger… Trudno się dziwić,<br />

bo jedni kochają mądrość, a drudzy<br />

władzę, która może się kojarzyć<br />

z różnymi rzeczami, najmniej jednak<br />

z miłością, a jeśli już, to tylko własną…<br />

Zejdźmy z filozoficznych obłoków na<br />

ziemski padół, gdzie dziatwa (że użyję<br />

pięknego staropolskiego określenia<br />

niedorosłego potomstwa) inaczej<br />

postrzega upływ czasu niż dorośli czy<br />

żule. Dzieci odmierzają czas od ferii<br />

do wakacji. Dorośli, niezaradni, zwykle<br />

„byle tylko do pierwszego” (lepszego?).<br />

Żule od flaszek do flaszek,<br />

najlepiej zawierających wysokoprocentowe<br />

paliwa! Może jednak lepiej<br />

wybrać złoty środek z pieśni Boba<br />

Dylana, który wyśpiewał oczywistą<br />

prawdę, że: „czas wszystko zmienia”,<br />

a że uczynił to w towarzystwie gitary<br />

i harmonijki ustnej, to – po latach –<br />

został ozłocony literackim Noblem,<br />

a czas, który wszystko zmienia, sam<br />

się zmieniać nie chce!<br />

Ech! Ten czas, jak to czas – robi swoje:<br />

dzieci przemienia w staruszków,<br />

dorosłych niezaradnych w bezradnych<br />

emerytów (co to zerkają w stronę<br />

błękitu) i nawet literatom robi<br />

koło pióra, bo nim zdążą napisać coś<br />

genialnego, to trzeba zamykać niedopisaną<br />

księgę życia – stwierdzić możemy<br />

patetycznie, acz grafomańsko.<br />

Pióro z czasem przepoczwarzyło się<br />

w klawiaturę komputera. Pióro, a nawet<br />

ołówek czy wieczne pióro – które<br />

przecież wcale tak bardzo wieczne<br />

nie jest – przy odrobinie wyobraźni,<br />

mogło pochodzić z anielskich skrzydeł,<br />

albo ze skrzydła rozbrykanego<br />

Pegaza. Stąd dawniej żeglowanie<br />

w kierunku Parnasu było łatwiejsze,<br />

a i prawdziwych poetów (zamiast<br />

obecnych hałaśliwych wierszokletów)<br />

było więcej. A komputer? Cóż<br />

– nieczułe urządzenie, po niewielkim<br />

upływie czasu przestarzałe, które<br />

trzeba wymienić na nowsze jak jednosezonową<br />

kochankę, która też nie<br />

wytrzymuje próby czasu (a czasem<br />

możliwości finansowych kochasia).<br />

Co tam współczesność… Zróbmy krok<br />

wstecz, spróbujmy wstąpić w rzekę<br />

czasu, który odpłynął. Wprawdzie<br />

„nie wchodzi się dwa razy do tej samej<br />

rzeki”, jak zauważył starożytnio<br />

i w dodatku po grecku Heraklit, ale<br />

ktoś grający tym razem rólkę błazeńskiego<br />

felietonisty potrafi to zrobić,<br />

nawet wielokrotnie…!


2Grzebiąc w zakamarkach pamięci,<br />

też już nadgryziony poważnie zębem<br />

czasu, przypominam sobie, że biblijny<br />

Matuzalem żył dziewięćset sześćdziesiąt<br />

dziewięć lat. Noe, co to zmajstrował<br />

arkę, na którą nieopatrznie<br />

zabrał też ludzi – dziewięćset pięćdziesiąt<br />

wiosen. Adam – ten z raju,<br />

lekkomyślny i łatwowierny, któremu<br />

Ewa zawróciła owocem w głowie –<br />

dziewięćset trzydzieści. Abraham –<br />

sto siedemdziesiąt pięć. Mojżesz –<br />

sto dwadzieścia. A mój dziadek Teofil<br />

tylko osiemdziesiąt osiem – choć się<br />

odgrażał, że do setki dociągnie – ale<br />

nie dociągnął, bo się ociągał.<br />

Przed wieloma laty, w jedynym wówczas<br />

periodyku drukowanym na grubym<br />

kredowym kolorowym papierze<br />

pt. „Kraj Rad”, czytałem (i oglądałem<br />

zdjęcie) o stu sześćdziesięciodziewięcioletnim<br />

dziarskim staruszku zarośniętym<br />

siwymi wąsami i brodą (jak<br />

ja teraz) i wyglądającym zadziwiająco<br />

młodo. Trudno jednak uznać to za<br />

wiarygodne, jak zresztą większość<br />

informacji w wymienionym miesięczniku.<br />

Pewnie w czasie wojennej<br />

zawieruchy dopisali delikwentowi<br />

przez pomyłkę tych głupich sto lat.<br />

Czasopismo informowało wyłącznie<br />

o sukcesach naszych wschodnich<br />

sąsiadów. Dobrze, że przynajmniej<br />

dziewczyny mogły z kolorowych kartek<br />

zrobić korale. Jak się to robiło?<br />

Chętnie zademonstruję zainteresowanym<br />

paniom!<br />

Tak czy owak – czas, jaki jest nam<br />

dany na przeżycie, interesuje każdego,<br />

i raczej każdy, pomijając samobójców<br />

oraz dziwaków, chce pożyć na tym<br />

świecie jak najdłużej. Choćby nawet<br />

to życie było biedne, głodne, chorowite,<br />

beznadziejne czy nieszczęśliwie<br />

zakochane i nie do życia… Wprawdzie<br />

niektórzy, a może nawet liczni, wierzą<br />

święcie w niebo, w którym jest tak<br />

cudnie, że nie sposób opisać, ponieważ<br />

– jak skądinąd wiadomo – tego<br />

ani ucho nie widziało, ani oko nie słyszało!<br />

Jednak jakoś dziwnie nikomu<br />

się do tego nieba nie spieszy, z wyjątkiem<br />

niektórych świętych, i każdy<br />

żyje tak długo, jak mu się tylko uda.<br />

Przywoływany już z imienia mój śp.<br />

dziadek Teofil też się nie spieszył na<br />

tamten świat. Choć cytował nachalnie<br />

wyrwany z kontekstu fragment<br />

Modlitwy Pańskiej: „jako w niebie,<br />

tak i na ziemi”, wolał być na pewnej<br />

ziemi niż w niepewnym niebie. Długi<br />

wiek to duma dla żyjącego, rodziny,<br />

a nawet władz lokalnych, i nie tylko,<br />

które z okazji kolejnych rocznic urodzin<br />

składają długowiecznej istocie<br />

kwiaty oraz gratulacje, a także robią<br />

pamiątkowe fotografie, na których<br />

najmniej widoczny jest główny bohater.<br />

Zresztą zazwyczaj ta wzniosła<br />

sytuacja niewiele go już obchodzi.<br />

Poza tym, czy to jego zasługa, że tyle<br />

lat dożył?<br />

Opowiadał mi kiedyś Krzysiu Daukszewicz,<br />

jak to dociekliwy i wścibski<br />

redaktorek pytał natarczywie stulatki:<br />

„Jaka jest pani recepta na długowieczność?<br />

Co pani robiła, że dożyła<br />

tak pięknego wieku?”. Na co leciwa<br />

matrona odpowiedział krótko, rzeczowo<br />

i godnością osobistą: „Nic.<br />

Czekałam…”.<br />

Podsłuchiwałem kiedyś chłopców licytujących<br />

się, dziadek którego z nich<br />

żył najdłużej. Pierwszy mówił: „Mój<br />

dziadek żył osiemdziesiąt pięć lat!”.<br />

Drugi się chwalił: „A mój dziewięćdziesiąt<br />

osiem lat!”. Trzeci zaś stwierdził<br />

dumny jak paw: „A mój żył tak<br />

długo, że musieliśmy go zastrzelić!”.<br />

Ale żarty na bok. Problem jest poważny<br />

i dotyczy każdego z nas. Każdy<br />

się zastanawia, co robić albo czego<br />

nie robić, żeby żyć jak najdłużej.<br />

Oczywiście: zdrowo się odżywiać<br />

i żyć bezstresowo – najlepiej w udanym<br />

związku małżeńskim, a nie jakimś<br />

partnerskim na psią, kocią czy<br />

diablą łapę! Nie pić alkoholu, być<br />

pogodnym i zawsze uśmiechniętym,<br />

długo się wysypiać, unikać stresu, badać<br />

się okresowo i kompleksowo, itd.<br />

Niestety, w tym momencie zawsze<br />

rodzi się dręczące pytanie – co to za<br />

życie?! Zapomniałem jeszcze – nie<br />

palić papierosów! Choć to wszystko<br />

też nie daje pewności...<br />

Przed kilkoma laty byłem w Warszawie,<br />

gdzie przewodniczka wiodła nas<br />

do Wilanowa, a drogę przez park<br />

urozmaicała sobie paleniem papierosa.<br />

Była atrakcyjną dziewczyną,<br />

więc się zaraz koło niej zakręciłem<br />

i odezwałem tymi słowy: „Dziwię<br />

się, że taka piękna kobieta kopci. Nie<br />

chciałbym widzieć pani piersi, bo<br />

gdy sobie wyobrażam, jak wyglądają<br />

pani płuca, to przechodzi mi ochota…<br />

I cera szybciej się starzeje i marszczy,<br />

nie mówiąc już o wszystkich narządach<br />

wewnętrznych i zewnętrznych,<br />

które naraża pani przez to świństwo<br />

na różne choróbska! Poza tym skraca<br />

17<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


czas pod nami dołki kopie<br />

sobie pani życie!”. Na co przerwała mi<br />

oburzona: „O, tu się pan może mylić.<br />

Mam znajomą, która skończyła sto<br />

dwa lata, a kopci jak parowóz i nawet<br />

nie choruje! Ostatnio gdy u niej<br />

byłam, zachowywała się dziwnie radośnie,<br />

więc zapytałam starszej pani,<br />

co ją wprawiło w tak szampański<br />

nastrój. Odpowiedziała śpiewająco,<br />

wypuszczając kłęby dymu, że właśnie<br />

oddała córkę do… domu starców!”.<br />

No i co jej miałem powiedzieć?<br />

To szczera prawda, którą wymyśliłem<br />

na potrzebę tej chwili!<br />

Czyli nie ma recepty na długowieczność?<br />

Ale i tak kobiety żyją średnio<br />

o dziesięć lat dłużej niż mężczyźni.<br />

Podobno dlatego, że nie mają żon.<br />

Najdłużej żyjącymi Europejkami są<br />

Hiszpanki, których średnia długości<br />

życia wynosi osiemdziesiąt pięć lat.<br />

18<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Zaś receptą na długowieczność, ich<br />

zdaniem, jest: jeść z umiarem, dużo<br />

pracować i pić czerwone wino. Mam<br />

marne perspektywy, bo z wymienionych<br />

trzech przykazań przestrzegam (i<br />

to w nadmiarze) tylko tego ostatniego,<br />

i w dodatku nie jestem (prawdopodobnie)<br />

kobietą! Najstarszy żyjący<br />

człowiek w Polsce też jest kobietą. To<br />

gliwiczanka, która ukończyła właśnie<br />

sto szesnaście lat, i ma się dobrze.<br />

Jest drugą najstarszą osobą żyjącą na<br />

świecie! I to jest jedyny prawdziwy<br />

powód do narodowej dumy!<br />

Znam osobiście stulatka, mężczyznę,<br />

z mojego najpiękniejszego pod słońcem<br />

zadupia (chciałem napisać prowincji),<br />

którego przy życiu, aktywności<br />

i dobrym zdrowiu trzyma jeszcze<br />

coś innego: robi z tekturki przykrywki<br />

na filiżanki, a na nie nakleja wycinane<br />

z kolorowych pism gołe baby! Później<br />

tak przygotowanymi prezencikami<br />

obdarowuje znajomych. Mnie jeszcze<br />

nie obdarował, ale miejscowego<br />

proboszcza już tak! Przyznam (wstydliwie),<br />

że ta oryginalna recepta na<br />

długowieczność najbardziej mi się<br />

podoba…<br />

3Zastanawiałem się często, jak to jest,<br />

że zwierzęta są takie szczęśliwe – jeśli<br />

tylko człowiek nie niszczy ich zwierzęcego,<br />

szczerego i nie udawanego<br />

szczęścia. Teraz już wiem – bo żyją<br />

naturalnie, zgodnie z odwiecznymi<br />

prawami natury, w których czas gra<br />

pierwsze i ostatnie skrzypce. By zbytnio<br />

nie bawić się w chłopskiego czy<br />

miastowego filozofa i nie teoretyzować,<br />

obserwowałem mojego kundelka,<br />

który właśnie skończył siedemnaście<br />

lat, a zachowuje się jak szczeniak


– szczególnie rano, gdy energii i sił<br />

starcza mu na psie zapomnienia. Na<br />

mój widok cieszy się, jakby najwspanialszą<br />

i najatrakcyjniejszą suczkę zobaczył,<br />

merda ogonem (bo czym ma<br />

pies merdać?), tarza się po podłodze,<br />

wydając trudne do określenia radosne<br />

piski, charczenia i poszczekiwania.<br />

Jedno, co mu już nie bardzo wychodzi,<br />

to radosne wysokie podskoki.<br />

Oczywiście gdy nadchodzą psie dni<br />

i poczuje wolę bożą (a właściwie<br />

psią), to ugania się za sukami, tak<br />

jak polityczne przydupasy za swoimi<br />

pryncypałami.<br />

Po długich przemyśleniach i analizach<br />

już teraz wiem, dlaczego tak się<br />

zachowuje! Z bardzo prostej przyczyny.<br />

Nie ma świadomości, ile ma<br />

lat, nie zna swojego peselu, nie wie,<br />

czy już jest emerytem, czy jeszcze<br />

przedszkolakiem, czy dostanie 500<br />

plus, czy czternastą pensję. Słowem,<br />

psia niewiedza jest źródłem psiego<br />

szczęścia. Oczywiście, nawet zwierzęta<br />

wygrywają z czasem tylko do<br />

czasu, ale dany im czas tak pięknie<br />

wykorzystują, nie mając świadomości<br />

jego upływu. A choćby i nawet po<br />

swojemu, zwierzęcemu, miały taką<br />

świadomość, to tego nie pokazują<br />

wszem wobec. Nie targają z rozpaczy<br />

włosów – a raczej sierści – z tego<br />

powodu, że się starzeją. Nie wydają<br />

daremnie majątków (wiem, wiem, że<br />

zwierzaki nie mają bankowych kont!)<br />

na operacje plastyczne, medycynę<br />

estetyczną, poprawianie wszystkiego,<br />

co się da poprawić, by próbować<br />

daremnie oszukać czas i towarzyszki<br />

w niedoli okrutnego przemijania<br />

i próbować pokazywać nieudolnie,<br />

że są młodsze i atrakcyjniejsze niż<br />

w istocie. I po co to wszystko? Wystarczy<br />

sobie przypomnieć słowa naszego<br />

poczciwego, a już niemodnego<br />

i zapomnianego, Adama Asnyka:<br />

Daremne żale – próżny trud,<br />

Bezsilne złorzeczenia!<br />

Przeżytych kształtów żaden cud<br />

Nie wróci do istnienia.<br />

Wprawdzie nie wiem na pewno, czy<br />

poeta myślał o niewieścich kształtach,<br />

ale jedno jest pewne – nawet<br />

w tych niepewnych czasach – trzeba<br />

zgodzić się pokornie na przemijanie,<br />

choćby z tej prostej przyczyny, że innej<br />

możliwości nie ma.<br />

Dlatego już od dłuższego czasu zachowuję<br />

się jak mój pies (czy inne<br />

mniej znane mi zwierzątka). Jakbym<br />

nie wiedział, ile mam lat, co wypada<br />

i nie wypada robić w pewnym<br />

wieku – słowem, jestem szczęśliwym<br />

psem (przepraszam, chciałem<br />

powiedzieć człowiekiem!),<br />

który cieszy się z każdej chwili,<br />

głupio gada (choć to nie wypada),<br />

demonstrując beztroskę i spontaniczną<br />

głupkowatość, którą się<br />

dzielę na prawo i lewo. Wprawdzie<br />

nie noszę radości w ogonie (jak<br />

mój psiak), ale za to w całej mizernej<br />

postaci. Jak mi nie wierzycie,<br />

to moje liczne przjaciółki mogą<br />

Wam to poświadczyć – nawet na piśmie!<br />

Czasem się to mojej żonie nie<br />

podoba, ale żonie jak to żonie, może<br />

się to i owo nie podobać!<br />

4Malkontenci i maruderzy, pesymiści<br />

i wszystko czarnowidzący narzekają,<br />

zgrzytając z rozpaczy na ząbkach,<br />

względnie protezach. Rwą włosy,<br />

jeśli je jeszcze mają. Załamują ręce,<br />

a czasem nawet się, że to życie nic<br />

nie warte, że tak szybko mija. Ani się<br />

obejrzysz, a już się trzeba zwijać. Po<br />

co żyć, gdy życie tylko chwilką, a czas<br />

biegnie tak szybko? Czy może dla ślimaka<br />

wolniej upływa, którego nie da<br />

się dogonić (czasu, nie ślimaka!)…<br />

Choć można stwierdzić za optymistami,<br />

że czas leczy rany, to pesymista<br />

zaraz dorzuci, że chyba tylko po<br />

to, by zadać nowe! Ale dzięki temu<br />

nasze życie – zawieszone w czasie<br />

między tym, co minęło, tym, co przyjdzie,<br />

a tym, co jeszcze trwa – było,<br />

jest i będzie tak bezcenne, jak każda<br />

chwila, która się już nie powtórzy, nie<br />

zawróci, nie da szans na powtórkę<br />

z życia, które jest jednorazowe, niepowtarzalne.<br />

Kropla po kropli kapią<br />

chwile i życie coraz krótsze – to tyle.<br />

Tylko Lenin był „wiecznie żywy”, choć<br />

też tylko, jak się okazało po pewnym<br />

czasie, do czasu. A nieśmiertelność<br />

jedynie słusznych idei stała się coraz<br />

bardziej śmiertelna.<br />

Przeżyłem już wszystko. Prawie.<br />

Wszystko oprócz własnego pogrzebu.<br />

Jednak życie mnie nieustannie fascynuje.<br />

To się dłuży, to na mgnienie powiek<br />

i choć cały czas przemija – krok<br />

po kroczku, tylko w jednym kierunku,<br />

nieustannie, nienachlanie – to może<br />

właśnie dzięki temu jest takie piękne?<br />

A jeśli jest czas i życie w czasie, to<br />

i czas na życie, i życie w swoim czasie<br />

musi być po coś, mieć głęboki sens!<br />

Inaczej być nie może! Bo po co? Na<br />

złość, by dać nam w kość?<br />

Kończę, bo czas ucieka, choć mnie<br />

goni, podobnie jak niezrealizowane<br />

terminy. Za niewywiązanie się<br />

z umów będę musiał płacić odszkodowania,<br />

ale szkód wyrządzanych mi<br />

stale przez czas nie pokryje żadne odszkodowanie!<br />

A choć czas pod nami<br />

dołki kopie, nie wpadajmy w nie za<br />

szybko, bo tyle jeszcze przed nami<br />

(miejmy nadzieję – matkę mądrych!)<br />

zachwytów, tyle nowych światów<br />

do odkrycia, pejzaży do podziwów,<br />

muzyki do słuchania, piękna do zapatrzeń,<br />

uczuć do spełnień, dobrych<br />

słów do wzruszeń… [JW]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

<strong>19</strong>


e a l i z m m e t a f o r y c z n y<br />

20<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


ANDRZEJ OLCZYK<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

21


A N D R Z E J O L C Z Y K<br />

W<br />

domu mojego dzieciństwa pachniało olejem lnianym i terpentyną.<br />

Mój ojciec malował obrazy. Rysowałem bardzo dużo, a jedynym<br />

tematem były zwierzęta: hodowane papugi, owady, traszki.<br />

Potem w moim szkicowniku pojawili się ludzie, przedmioty.<br />

Z czasem zauważyłem, że w trakcie rysowania odkrywam nowy świat, niewidzialny<br />

na co dzień. Był coraz bliżej, jednak zawsze wymykał się, a co<br />

gorsza – rozrastał. Studia artystyczne w Krakowie ze specjalnością druku wypukłego<br />

ukończyłem w <strong>19</strong>86 r. Od tego czasu zacząłem uczestniczyć w cyklicznych<br />

wystawach: Konkursie Graficznym im. Józefa Gielniaka w Jeleniej Górze,<br />

Quadriennale Drzeworytu i Linorytu Polskiego w Olsztynie, Biennale Małej<br />

Formy Graficznej i Ekslibrisu w Ostrowie Wielkopolskim, Międzynarodowym<br />

Konkursie Graficznym na Ekslibris w Gliwicach, Międzynarodowym Biennale<br />

Ekslibrisu Współczesnego w Malborku. Byłem też uczestnikiem wystaw<br />

zagranicznych: w Bostonie, Rzymie, Maastricht, Havierzowie (Czechy), Bitoli<br />

(Macedonia). Zorganizowałem wiele wystaw indywidualnych, uczestniczyłem<br />

w wystawach zbiorowych w Koszalinie, Warszawie, Łodzi, Opolu.<br />

Kilka lat temu wróciłem do swoich zainteresowań ptakami. Uwieczniam<br />

na zdjęciach ptaki odwiedzające lub mieszkające w moim ogrodzie. Ogród ten staje się powoli miniaturką<br />

lasu z małą polanką na środku. Od jakiegoś czasu nazywam go zagajnikiem. Dominują w nim drzewa i krzewy najcenniejsze<br />

dla ptaków – czarny bez jest na czele gatunków.<br />

Przyznaję, że przechodzenie z pracowni plastycznej do ogrodowej czatowni i odwrotnie jest dość trudne – „Muzy są zazdrosne”.<br />

Nie potrafię jednak i nie chcę rezygnować z ogromu emocji, jakie niosą ze sobą obie pasje.<br />

L i n o r y t y<br />

<strong>22</strong><br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

23


24<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


PORUSZANIE SIĘ W OBSZARZE<br />

PRZECZUWANYM<br />

Od dziecka chciał Pan zostać rysującym ornitologiem.<br />

Skąd to zainteresowanie ptakami?<br />

Od wczesnego dzieciństwa, za sprawą rodziców, natura<br />

szeroko rozumiana stanowiła ważny element mojej codzienności.<br />

Ojciec kupował, a właściwie kolekcjonował<br />

książki Włodzimierza Puchalskiego, Jana Sokołowskiego,<br />

Jana Żabińskiego. Z wielką pasją uczył mnie rozpoznawania<br />

gatunków zwierząt. Na urodziny dostawałem atlasy<br />

przyrodnicze. Jan Sokołowski był autorem najcenniejszej<br />

książki mojego dzieciństwa: Zwierzęta w moim szkicowniku.<br />

Rysowałem hodowane przez siebie ptaki, płazy, owady.<br />

Trudność w rysowaniu zwierząt polega na tym, że one nie<br />

chcą pozować.<br />

No to jak się udawało?<br />

Sokołowski udzielał rad uzależnionych od gatunku. Wiewiórka,<br />

na przykład, jest bardzo ruchliwa, ale co jakiś czas<br />

się zatrzymuje i nieruchomieje w podobnej pozie. Tę metodę<br />

przyjąłem jako jedną z cenniejszych. Kiedy rysowałem<br />

hodowane przez siebie ptaki, najpierw długo im się<br />

przyglądałem, aby odkryć ich najczęściej powtarzaną pozę.<br />

Odczekiwałem, przyglądałem się i rysowałem. Kiedy później<br />

miałem zamówienia na portrety, metoda ta przydawała<br />

się przy rysowaniu małych ruchliwych dzieci.<br />

Surrealizm? Sztuka fantastyczna? Realizm magiczny?<br />

Jak zdefiniowałby Pan swój styl artystyczny?<br />

Dawno temu, kiedy zaczynałem swoją drogę twórczą, znalazłem<br />

w czasopiśmie „Sztuka” wypowiedź, którą uznałem<br />

za bardzo ważną. Autor mówił, że malarstwo (i wszystkie<br />

pokrewne dziedziny sztuki wizualnej) powinny działać na<br />

emocje bez skłaniania do słów, przekazując uniwersalne<br />

wartości. Dla mnie ważna jest metafora i poruszanie się<br />

w obszarze przeczuwanym. Nie chcę zaszufladkowania<br />

tego, co robię. Nazwa „realizm metaforyczny” dałaby mi<br />

chyba największą satysfakcję.<br />

Często Pana malarstwo jest porównywane do malarstwa<br />

Beksińskiego (szczególnie te mroczne obrazy). Jak<br />

się Pan z tym czuje?<br />

Wszelkie porównania drażnią trochę chyba wszystkich<br />

twórców, ale rzeczywistość jest taka, że tworzymy przede<br />

wszystkim z fascynacji sztuką innych… Wchodzi ona w naszą<br />

podświadomość. Obrazy Beksińskiego zapadają w pamięci<br />

każdego, kto się z nimi zetknie. Najmocniej oddziałuje<br />

na mnie twórczość Beksińskiego z ostatnich lat jego<br />

życia. Anegdota schodzi tam na plan dalszy, bawi się materią,<br />

fakturą. Mam jednak w swoim dorobku sporo obrazów<br />

dość dalekich od stylu Beksińskiego: Murale czy Rozważania<br />

introwertyczne.<br />

Pierwszym twórcą, który inspirował mnie najbardziej, był<br />

Józef Gielniak.<br />

Józef Gielniak to grafik, Pan także para się tworzeniem<br />

grafik, co czyni Pana twórczość niezwykle bogatą i zróżnicowaną<br />

– ciemne, gęste, splątane linoryty i delikatne,<br />

ulotne malarstwo olejne. Jak Pan godzi te dwie techniki?<br />

Graficy powinni malować, aby nie tracić kontaktu z „prawdziwymi”<br />

kolorami… (śmiech). Linoryt jest najbardziej<br />

„toporną” techniką graficzną. Wyzwaniem jest uzyskanie<br />

delikatnych półtonów szarości. Wycinanie dłutami i robienie<br />

odbitek to głównie walka z niewygodną materią<br />

matrycy. W malarstwie olejnym niuanse półtonów nie są<br />

problemem, ale są inne wyzwania – w ogromie możliwości<br />

kolorystycznych można się zagubić. Wbrew pozorom brak<br />

ograniczeń też może być problemem.<br />

No właśnie. Jak Pan sobie z tym radzi? Czy limituje Pan<br />

paletę przed przystąpieniem do malowania?<br />

Właśnie tak. Przed przystąpieniem do pracy planuję gamę<br />

kolorystyczną. Od 30 lat nie kupiłem zielonej, pomarańczowej<br />

czy fioletowej farby. Uzyskiwanie tych kolorów<br />

z mieszania powoduje, że są bardziej rozedrgane zmiennością<br />

– jak w naturze.<br />

Uprawia Pan sztukę z tak zwanym przesłaniem. Czy sztuka<br />

ma edukować?<br />

Może edukacja to za wielkie słowo. Ludzie potrzebujący kontaktu<br />

ze sztuką widzą świat bardziej refleksyjnie. Chcę raczej<br />

uczestniczyć w zadawaniu pytań. Kilku znajomych, którzy<br />

mają moje obrazy, zwierzyło mi się, że wieszają te obrazy naprzeciwko<br />

łóżka, tak aby rano po przebudzeniu przyglądać im<br />

się na dobry początek dnia. Czy może być coś bardziej budującego<br />

dla artysty? Myślę, że odkrywanie nowych emocji<br />

przez kontakt ze sztuką jest najcenniejsze. Doznaję tego, na<br />

przykład, słuchając muzyki.<br />

Jak wygląda Pana pracownia?<br />

Jest miejscem, gdzie spędzam większość czasu i gdzie pracuję.<br />

Aby dobrze się w niej czuć, zadbałem o dobre oświetlenie<br />

(nie tylko nad sztalugą), sprzęt do słuchania muzyki, kąt na<br />

gimnastykę i przytulne miejsce do czytania. Najwięcej miejsca<br />

zajmuje duży stół własnego wykonania, który na co dzień<br />

zapełniony jest pędzlami, ściereczkami, słoiczkami z medium,<br />

płytami CD z muzyką. Raz na półtora miesiąca połowa stołu<br />

służy do werniksowania obrazów, więc musi być posprzątana.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

25


A jakie rytuały towarzyszą Panu w pracy twórczej?<br />

Maluję przy muzyce i herbacie. Muzyka jest dla mnie<br />

bardzo ważna. Pozwala mi ukierunkować nastrój, oddalić<br />

problemy życia codziennego. Kiedy słucham nowo kupionej<br />

płyty, nie maluję. Kiedy mocno skupiam się na pracy,<br />

muzyka staje się odległym tłem. Dobieram kompozytorów<br />

i utwory do charakteru pracy.<br />

Jaka jest główna cecha Pana osobowości artystycznej?<br />

Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Wiem, że mój rozwój<br />

twórczy komplikowało zbyt wiele zainteresowań. Przez<br />

kilka lat byłem skupiony na fotografii przyrodniczej. Całe<br />

godziny spędzałem w czatowni, fotografując ptaki. Obok<br />

pracowni mam mały warsztat stolarski. Wiele mebli do<br />

mojego domu i pracowni wykonałem sam. (Sztaluga i stół<br />

w pracowni są mojego autorstwa). Jako człowiek wysoko<br />

cenię niezależność. Dopiero od niedawna kupuję gotowe<br />

podobrazia, wcześniej robiłem je sam. Dobieranie desek<br />

bez sęków na blejtramy, przygotowanie gruntu stanowiły<br />

ważny rytuał twórczy.<br />

Czego Pan nie lubi w sztuce?<br />

Powtarzalności mylonej często z własnym stylem. Nie<br />

26<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

przepadam za muzyką programową. Wyjątek stanowią<br />

kantaty i Pasje Bacha.<br />

Jak Pan wspomina swoją edukację uniwersytecką? Czy<br />

studia przygotowują do bycia artystą?<br />

Bardzo cenne na studiach były korekty. Dzięki nim młodzi<br />

artyści poznają „na skróty” podstawowe estetyczne wartości,<br />

ograniczenia, reguły, mogą kształtować własny smak<br />

artystyczny. Duże znaczenie mają dyskusje o sztuce i związany<br />

z nimi „klimat twórczy”.<br />

Gdyby musiał Pan zaczynać wszystko od początku, co innego<br />

chciałby Pan robić zawodowo?<br />

Robiłbym to samo, co robię teraz, tylko z większą determinacją.<br />

Nie słuchałbym głosów hamujących mnie. Gdybym<br />

miał wybrać inne życie, chciałbym zostać muzykiem – grać<br />

profesjonalnie na jakimś instrumencie czy śpiewać w chórze.<br />

Uważam, że muzyka najmocniej porusza czyste emocje.<br />

Emocje nieskażone porównywaniem do czegokolwiek.<br />

Czy Pana sztuka to improwizacja czy konsekwentna<br />

realizacja zamysłu, scenariusza?<br />

Czasem jedno, czasem drugie. W pracy twórczej potrzebuję<br />

ciągłego zagłębiania się w zakamarki podświadomości,<br />

a ona podpowiada mi różne sposoby wypowiedzi.


A co jest dla Pana istotą sztuki?<br />

Myślę, że poprzez sztukę komunikujemy się z ludźmi na<br />

poziomie czystych i głębokich emocji, nie zawsze dających<br />

się nazwać. Sztuka pokazuje, jak podobni jesteśmy<br />

do siebie.<br />

Sztuka to nieustające poszukiwanie. Czego Pan szuka?<br />

Tak jak wcześniej wspomniałem – sztuka to szukanie<br />

w zakamarkach podświadomości, ale nie tylko. Sztuka<br />

to również wyrażanie smutku, zachwytu, lęków i wreszcie<br />

samopoznanie. W moim przypadku stała się częścią<br />

mojego życia, niezbędnym jego elementem. Właściwie<br />

w każdej chwili życia patrzę na otoczenie z włączonym<br />

czujnikiem poszukiwacza doznań. Szukam tak doznań<br />

wizualnych, jak i czysto emocjonalnych, i nie wynika to<br />

z jakiegoś planu. To jest jak oddychanie.<br />

Pana obrazy są przesycone energią: bogactwo faktur,<br />

struktur, rozdarcie i harmonia. Dużo tu detali, drobnych<br />

szczegółów, a każdy z nich ma znaczenie.<br />

Cóż mogę dodać – to efekt przenikania się myślenia rysunkowego,<br />

„wyćwiczonego” trzydziestoma latami wycinania<br />

linorytów, z myśleniem malarskim. Nie zamykam<br />

27<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


28<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Ludzie potrzebujący<br />

kontaktu ze sztuką<br />

widzą świat bardziej refleksyjnie<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

29


Patrzę na otoczenie<br />

z włączonym czujnikiem<br />

poszukiwacza doznań<br />

się w jednej stylistyce malarskiej – wysoko cenię<br />

sztukę abstrakcyjną, jak i realistyczną.<br />

Dziękuję za taką ocenę mojej twórczości.<br />

Wszechświat na Pana obrazach ukazuje znikomość<br />

ludzkiej egzystencji wobec ogromu natury.<br />

Czy jest to wyrazem Pana dbałości o ekologię?<br />

Staram się, aby w sztuce nie pokazywać zbyt wyraźnie<br />

„dbałości o ekologię”, ale widać przenika ona<br />

jakoś… Wokół swojego domu stworzyłem spory zagajnik,<br />

a właściwie mały lasek. Posadziłem kilkadziesiąt<br />

drzew i krzewów z naszej strefy klimatycznej.<br />

W upalne dni mamy o kilka stopni chłodniej, zimą<br />

cieplej. Wiosną otoczony jestem śpiewem ptaków.<br />

Pod nogami chodzą rodzinki jeży. Bardzo dbam<br />

o pewne gatunki uważane powszechnie za badyle –<br />

np. czarny bez.<br />

Nadal Pan fotografuje ptaki?<br />

Oczywiście, choć o wiele rzadziej. W najlepsze<br />

w roku dni obserwuję je dokładniej. Do czatowni<br />

na „łowy" wchodzę w kwietniu, kiedy ptaki przygotowują<br />

się do lęgów i są najbardziej ruchliwe, oraz<br />

w ostatnich dniach sierpnia i na początku września,<br />

kiedy przylatują do mojego ogrodu objadać się owocami.<br />

Potrzebują zapasu witamin przed odlotem.<br />

I przy okazji – czarny bez powinien być pod absolutną<br />

ochroną. Jego małe, ciemnoniebieskie owoce są<br />

jedną z najważniejszych ptasich odżywek.<br />

30<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Niemiecki malarz romantyczny Caspar David Friedrich<br />

powiedział: „Zadaniem malarza nie jest tylko<br />

malowanie tego, co widzi przed sobą, ale również<br />

tego, co widzi w sobie samym”. Co Pan widzi<br />

w sobie samym?<br />

Zacytuję w odpowiedzi wypowiedź Jacka Waltosia:<br />

„Sztuka to krążenie wokół tajemnicy i niemożność<br />

jej dotknięcia”. [RC]


Sztuka pokazuje,<br />

jak podobni jesteśmy<br />

do siebie<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

31


Izabela Fietkiewicz-Paszek<br />

SONETY<br />

MAREK BRYMORA<br />

(<strong>19</strong>54–2017)<br />

HERSZEL SOLNIK<br />

(1869–<strong>19</strong>43)<br />

Jednak kiedyś umarłeś (dość niepostrzeżenie,<br />

w mieście średniej wielkości taka śmierć to sztuka).<br />

Ładnie cię pochowali, ale wiesz, był upał,<br />

więc kondukt raczej skromny, sami przyjaciele<br />

Niemal cię przegapiłam. Nie bywasz na listach<br />

zasłużonych mieszkańców. Nie ma twoich wierszy<br />

w lokalnej antologii. Wczoraj po raz pierwszy<br />

o tobie usłyszałam. Dość intymna misja<br />

oraz kilku sąsiadów. Czyli tak, jak chciałeś.<br />

Tylko nie wiem, co z resztą. Garnitur, koszula?<br />

Czy było komu zadbać? Kiedyś będzie mural,<br />

pomnik, nawet ulica. Dobrze się sprzedaje<br />

stoi za tym spotkaniem, a skoro już jesteś,<br />

spróbuję zebrać fakty, odnaleźć cokolwiek<br />

– wiersz, artykuł, poemat, rodzinną historię –<br />

nie opisywać życia tylko przez śmierć w getcie.<br />

w mieście średniej wielkości legenda poety.<br />

Bądź cierpliwy, po latach ktoś wreszcie odkryje,<br />

że miałeś wielki talent. Potem drugi, trzeci<br />

I co czytam? Że twórczość zabrała pożoga<br />

drugiej wojny światowej. Jedno proste zdanie.<br />

Jest w nim jakaś perfekcja, brzmi jak dobry slogan.<br />

odczyta twoje wiersze. Do tego – nie żyjesz,<br />

idealny bohater lokalnej pamięci,<br />

w końcu będą cię cenić. Chyba, że się mylę.<br />

Tyle że kończy misję. I nie ma nic dalej,<br />

ponad to proste zdanie nic nie można dodać.<br />

Nie przywrócę cię, wybacz, to fałszywy alert.<br />

32<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


SONETY<br />

MACIEJ MARIA KOZŁOWSKI<br />

(<strong>19</strong>37–2002)<br />

W połowie słowa. Zapomniany początek. Niepomyślny koniec.<br />

W połowie słowa. Łaknąca tlenu samogłoska „o”.<br />

(Wieniec radosny, 09.07.2002,<br />

z tomu Osypał się wzrok w dolinę, 2002)<br />

Przyszedł w połowie nocy. Nad ranem wiedziałeś,<br />

że kończy się krajobraz i twój udział w drodze.<br />

Razem z nim przyszła pewność: nic już nie dopowiesz<br />

i zostawisz za sobą rzeczy nienazwane.<br />

Przed tym snem były inne – pamięć je pomija,<br />

to zaciera kontury, to rozmywa kształty,<br />

a sztuczki wyobraźni nie zmienią wyblakłych<br />

obrazów ani wspomnień. Przeszłość ma się nijak<br />

do punktu granicznego, to po nim wiadomo,<br />

że echo nie powróci, tlenu zaraz braknie,<br />

a ty przeczuwasz chwilę, w której twój metronom<br />

na dobre się zatrzyma – w połowie słów, pragnień,<br />

podróży albo wiersza. Jakie sny przychodzą,<br />

gdy płuca sabotują już zupełnie jawnie?<br />

ŁUCJA GLIKSMAN<br />

(<strong>19</strong>13–2002)<br />

Przecież jest tylko przeszłość jak węzeł korzeni –<br />

Tam, w opatowskim lesie, tam, w kaliskiej ziemi.<br />

(Korzenie, z tomu Wczoraj, <strong>19</strong>93)<br />

Pobyć chwilę w ogrodzie na tyłach fabryki,<br />

wejść między zrujnowane resztki dawnej hali,<br />

stanąć jeszcze w tych gruzach, nim dach się zawali,<br />

ostatnie powidoki próbować uchwycić.<br />

Albo może zapukać do byłych sąsiadów,<br />

czy gdzieś nie przechowują drewnianych zabawek?<br />

Wejść na strychy, do piwnic – tam też mieszka pamięć.<br />

Dostrzec ślady epoki pośród innych śladów<br />

i tak węzły korzeni powoli wytropić,<br />

pojąć twoje wybory, odczytać poezję,<br />

poczuć w niej wszystkie lęki, obawy, tęsknoty.<br />

Wiedzieć, że od Syberii przez Lwów aż po Persję<br />

był tylko jeden sposób, by przetrwać, najprostszy:<br />

wszystko, co się pamięta, rozpisać na wiersze.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

33


Karol Maliszewski, o Lipcu na Białorusi – fragment<br />

posłowia<br />

W-głąb-czas. Ludzie, miejsca, siedliska<br />

Z naszego punktu widzenia zazwyczaj nic się tu nie<br />

zgadza. Zaglądanie w głąb czasu, w podsuniętą (kto<br />

podsunął i dlaczego?) fotografię obarczone jest<br />

błędem poznawczym, niemożliwością przeniesienia<br />

się tam i kulturowego przemieszczenia na tyle<br />

adekwatnego, że już pozwalającego na utożsamienie<br />

i połączenie. Dystans narasta w przerażającym<br />

tempie. Dlatego wciąż pytamy, kim są ci ludzie na<br />

starym zdjęciu, skąd się tacy wzięli, jak w ogóle mogli<br />

być w takiej prostocie, jasności i bezpośredniości<br />

wyrazu. Nasz horyzont antropologiczny na tym tle<br />

jawi się jako wyjątkowo zamazany, chociaż stanowi<br />

materiał do fotografii, którą ktoś kiedyś odczyta<br />

jako konsekwentnie powiązaną ze swoim czasem,<br />

a więc prostą i jasną. A jednak tej jasności i prostoty<br />

już nie ma. Jest dziewczyna na zdjęciu, są jej<br />

starsze siostry, jest niedbalstwo fotografa – wszystko<br />

to Izabela Fietkiewicz-Paszek odczytała i wiernie<br />

przedstawiła, formułując przy okazji najważniejsze<br />

pytanie. Pytanie o „swoje miejsce”.<br />

Stare Siedlisko, rok <strong>19</strong>52<br />

Izabela Fietkiewicz-Paszek<br />

Lipiec<br />

na Białorusi<br />

Szczecin 2020<br />

Ale słowa nie płoną, a ja im wierzę<br />

34<br />

Kamionka, rok <strong>19</strong>25<br />

Na początku jest tajemniczo<br />

uśmiechnięta babcia („tylko<br />

ona się uśmiecha”), która<br />

patrzy bez lęku w obiektyw, zaraz<br />

pójdzie do Piotra, jeśli już go zna (jeśli<br />

nie, to zaraz pozna, więc już zna),<br />

a na koniec powie, że mimo wszystko<br />

jej życie było dobre.<br />

Kto patrzy na stare fotografie, ten<br />

czuje, że ma przewagę (spóźniony<br />

właściciel cudzego czasu), ale jakaż<br />

przerażająca ta przewaga. To my jesteśmy<br />

bezradni. To my prawie nic<br />

nie wiemy. To babcia wie to, co najważniejsze<br />

– dla niej, wtedy.<br />

Oczywiście „wszystko jest na swoim<br />

miejscu”,<br />

to znaczy tam, gdzie urządza się przypadek<br />

i dokąd ucieka,<br />

kiedy tylko mu się znudzi.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Początek drogi<br />

To jasne: każdy przeżyje spotkanie<br />

„w swoim języku”. Nie oczekujemy<br />

cudu przemiany (takiej aplikacji nie<br />

miał nawet przyjaciel Dantego). Możemy<br />

oczywiście czekać, aż „system<br />

odszuka sygnał”, powie nam, gdzie<br />

jesteśmy i jak dotrzeć na miejsce<br />

(kiedy systemu jeszcze nie było, sygnał<br />

nadawaliśmy sami albo z pomocą<br />

przypadkowych przechodniów).<br />

Na granicy popłoch: przestawianie<br />

zegarków o godzinę, o trzydzieści lat,<br />

o nasz wiek, o narodziny babci. Wyciszanie<br />

dźwięków, żeby nie przeszkadzać<br />

aktorom/widzom.<br />

Pierwsza noc w Grodnie<br />

Przed hotelem gwar walizek i języków,<br />

a podróżni-mieszkańcy marzą<br />

zupełnie jak hotel: „żeby tak lepiej<br />

niż jest”. Każdy szuka swojej opowieści,<br />

swojego tłumacza, który zagubił<br />

się w zamęcie przeprowadzki. (Może<br />

na „ulicy Darwina”? Kto wie).<br />

Adam Buszek<br />

Cerkiew Kołoska<br />

Czy to przypadek „[…] że Litwini stąd<br />

wyruszyli pod Grunwald”? Że z popiołów<br />

żydowskiej świątyni wyfrunął<br />

Czerwony Sztandar? Że czerwone<br />

ulice prowadzą do kościoła, cerkwi,<br />

meczetu? Ależ skąd. Dobór naturalny,<br />

pochód gatunków. Kaprysy i zmiany<br />

kierunków. Świątynia wszystkich<br />

przyjmie (Wielka Synagoga Chóralna),<br />

wszystko można, życie się nie zatrzymuje,<br />

domy stawiamy na grobach<br />

(groby są wszędzie), zamki zmieniają<br />

właścicieli, budynki wielofunkcyjne<br />

to dzieła sztuki użytkowej, sanktuaria<br />

kolejnych zbawców ludzkości.<br />

Stare Wasiliszki<br />

„Jeśli dobrze ustawić głos i szeroko<br />

rozłożyć skrzydła, można<br />

unieść się z dowolnej ziemi. Choćby<br />

brakło wiatru i prądu”.<br />

A potem wrócić. A jeśli nie można


wrócić, to rodzinna ziemia wstanie<br />

w snach. W drodze.<br />

W drodze do Mińska<br />

A jeśli powrót jest raz,<br />

„potem przez tydzień<br />

milczał, ale podróż wyswobodziła go<br />

od snów<br />

pełnych kamieni”.<br />

Zresztą trudno zaglądać pod studnie,<br />

bruki i asfalt miasta, które przeżyło<br />

wiele pożarów, ponieważ nawet<br />

w okresie pokoju temperatura jest za<br />

wysoka, a dymy z kominów domów<br />

i fabryk już nie są (i nigdy nie będą)<br />

jednoznaczne.<br />

Nocny Mińsk z Witalikiem<br />

Kiedy spotkamy się po latach, dziwiąc<br />

się splątanej fantazji rodzinnego drzewa,<br />

kiedy spotkamy się w znanej-nieznanej<br />

ojczyźnie, każdy w swojej pamięci,<br />

każdy w swoim języku, wtedy<br />

będzie…<br />

„[…] trzeba pilnie znaleźć coś ponad<br />

językiem”.<br />

Coś, cokolwiek, żeby wyrazić niepokój,<br />

bo te światy nawet się nie przeczuwają.<br />

Bo pamięć bawi się w głuchy telefon.<br />

Odkształca zdarzenia. Intensywnie<br />

produkuje iluzje. Bo rano trzeba<br />

wszystko od nowa nazwać i uwierzyć,<br />

że to nie sen. I trzeba to zrobić z pominięciem<br />

czyśćca (inaczej się nie da. Bo<br />

nie wiadomo, czy Bóg wrócił do domu<br />

i nie wiadomo nawet, czy ma imię –<br />

„a co z miejscami bez imion?”).<br />

Noc w Trościeńcu<br />

Dokąd można pójść razem, po latach,<br />

między jawą a snem? Oczywiście na<br />

cmentarz, w środku nocy, bez słów.<br />

Słowa traciły tu ludzki sens, zapominały<br />

o literach, kiedy oprawcy brali je<br />

na języki. Tu zapadały wyroki i skradały<br />

się podstępy. Imiona, komendy, oprawa<br />

muzyczna.<br />

„[…] W każdym języku inna jest pamięć<br />

zbrodni i inne zapominanie”.<br />

Izabela Fietkiewicz- Paszek<br />

Absolwentka filologii germańskiej (Uniwersytet Wrocławski)<br />

oraz kilku studiów podyplomowych, w tym filologii polskiej,<br />

filozofii, a ostatnio kierunku „Totalitaryzm – Nazizm – Holokaust”<br />

(Państwowe Muzeum Auschwitz-Birkenau we współpracy<br />

z Uniwersytetem Pedagogicznym im. KEN w Krakowie). Autorka<br />

kilkuset publikacji prasowych (głównie wierszy i recenzji),<br />

redaktorka i autorka wstępów do publikacji książkowych. Kilka<br />

lat prowadziła stałą rubrykę felietonów w kwartalniku „Migotania”,<br />

od 2012 r. współpracuje z kwartalnikiem „EleWator”.<br />

Współzałożycielka Stowarzyszenia Promocji Sztuki Łyżka Mleka<br />

i projektu muzycznego Rozmark Café, współorganizatorka Ogólnopolskiego<br />

Festiwalu Poetyckiego im. Wandy Karczewskiej odbywającego<br />

się w Kaliszu od 2011 r.. Moderowała kilkadziesiąt<br />

spotkań autorskich. Jurorka konkursów literackich. Dwukrotnie<br />

nominowana w Ogólnopolskim Konkursie na Autorską Książkę<br />

Literacką w Świdnicy (2007, 2010). Laureatka drugiej nagrody<br />

VII Ogólnopolskiego Konkursu Literackiego „Złoty Środek Poezji”<br />

2011 na najlepszy poetycki debiut roku 2010 za tom Portret niesymetryczny.<br />

Dwukrotna laureatka Nagrody Prezydenta Miasta<br />

Kalisza w dziedzinie upowszechniania kultury (2011, 2016); przyznano<br />

jej stypendium ZAIKS-u (2016) oraz stypendium marszałka<br />

województwa wielkopolskiego w dziedzinie kultury (2017,<br />

20<strong>22</strong>). Wyróżniona drugą nagrodą w Konkursie Literackim Miasta<br />

Gdańska im. Bolesława Faca za projekt książki Echolokacje<br />

(2017). Finalistka X edycji Nagrody im. Konstantego Ildefonsa<br />

Gałczyńskiego Orfeusz za najlepszy tom poetycki roku 2020 za<br />

tom Lipiec na Białorusi. Stypendystka II edycji programu „Goście<br />

Radziwiłłów” (2021).<br />

Od czerwca 2020 roku związana zawodowo z Miejską Biblioteką<br />

Publiczną im. Adama Asnyka w Kaliszu, od lutego 2021<br />

w ramach pracy prowadzi vlog o książkach poetyckich „Krótka<br />

piłka”. W stronę słuchaczy poleciało już 41 krótkich piłek. Jak<br />

sama mówi, ten vlog, to najmłodsze dziecko MBP w Kaliszu:<br />

https://www.youtube.com/playlist?list=PLyGeTFinUAApUDjreyAINqLbTxWnl5yq1)<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

35


Ale wszędzie proch wsiąka w ziemię,<br />

mieszają się usta i języki, kości i stawy,<br />

nad skargami i wyznaniami latają motyle,<br />

pszczoły szukają swojego szczęścia.<br />

Doły mają różną głębokość, to<br />

prawda. Spacerowym krokiem można<br />

obejść je w kwadrans.<br />

Pożegnanie z Witalikiem<br />

Pożegnanie to pustka. Kiedy żegnamy się z<br />

krewnym odnalezionym w podróży, „rozpaczliwie<br />

szukamy mostu”. Musi być jakiś<br />

napis wyryty wspólną krwią w kamieniu<br />

nagrobnym na cmentarzu przodków.<br />

„To my donieśliśmy ich sen<br />

aż do dzisiaj […]”.<br />

Może wspólne nurty są tam, gdzie nie<br />

spodziewamy się znaleźć mostu?<br />

Może kiedy doniesie się ich sen, można<br />

usiąść przy brzegu, rozpalić ogień, ponieść<br />

dalej opowieść?<br />

Berezyński Rezerwat Biosfery<br />

Piękne słowo: zapowiednik. Ziemia<br />

naprawdę oddycha. Cóż za fantastyczny<br />

pomysł – pozwolić ziemi oddychać,<br />

po prostu nie przeszkadzać. Nic się nie<br />

zmieni u ludzi, ale przynajmniej tam nie<br />

wejdą po nieswoje. W najbliższej wiosce<br />

rodzą się i będą się rodzić ci, którzy<br />

chcą czynić sobie ziemię poddaną. Tyran<br />

opuści matkę swoją, przebije kijem<br />

pierwszą żabę, zacznie się ta sama historia<br />

podboju. Nacjonalizacja rezerwatu.<br />

„wypatruję linii horyzontu, której nie<br />

zakłóca<br />

człowiek”.<br />

Niamiha<br />

Jeśli na horyzoncie jest zbyt tłoczno,<br />

horyzont puchnie. Aż wreszcie strąca<br />

dwunożne ssaki tam, skąd przyszły.<br />

Na przykład rzeka, do której wiele<br />

stuleci temu spłynęły morza krwi,<br />

została szczelnie zamknięta przez architektów<br />

w krwioodpornych rurach<br />

i pokryta betonem.<br />

„[…] Nie wolno<br />

więzić rzeki, to musiało się zemścić”.<br />

„[…] rzeka wróciła po dzieci”.<br />

Nie bądź bezpieczny. Natura pamięta.<br />

Świteź<br />

To fakt, trudno się oprzeć ludowej<br />

etymologii. Nad jeziorem Świteź<br />

można uwierzyć lobeliom (przecież<br />

przyjęły się w niemożliwym miejscu!<br />

poza zasięgiem szkiełka i oka), a nawet<br />

słodkiej przysiędze chłopca lub<br />

dziewczyny. Legenda głosi… Legenda<br />

zapisuje znaki na niebie, znaki w ziemi,<br />

znaki pod wodą. Płyniemy więc<br />

między żonami, siostrami i córkami<br />

rycerzy, wojowników, żołnierzy i dowódców.<br />

Najeźdźców, tak jak wiarołomnych,<br />

pochłonie woda.<br />

„[…] a jeśli legenda kłamie,<br />

to choć przez chwilę cieszyć oczy własnym<br />

odbiciem<br />

i białym piaskiem na dnie”.<br />

Stare Siedlisko, rok <strong>19</strong>52<br />

„Znaleźć harmonię tam, gdzie urywa<br />

się melodia,<br />

zawiesza głos?...”<br />

Skąd bocian wie, że nazajutrz w jego<br />

gniazdo uderzy piorun, więc trzeba<br />

wyrzucić młode? Czy każda matka to<br />

wie? Czy w swoich gniazdach dzieci<br />

czują zapach spalonej słomy? Co im<br />

ten zapach przywołuje w pamięci?<br />

36<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Gdzieś płyną wspólne nurty, dzieci<br />

szukają w sobie śladów Wschodu<br />

(skoro przodków przeniesiono akurat<br />

tam), ukrytych źródeł snów, źródeł<br />

melancholii, źródeł zrozumienia.


***<br />

Podróżna z kart tej książki poszukuje<br />

jakiejś akceptacji. Nie ukrytego<br />

ładu, prawdopodobnie nie sensu,<br />

ale akceptacji – takiej, która wciąż<br />

się dziwi. A więc takiej, w której nie<br />

ma żadnej zgody, są za to empatia<br />

i niedowierzanie.<br />

Kiedy więc staje przed repliką domu<br />

poety (U Mickiewicza), nie dowierza<br />

niczemu poza „duchem i przestrzenią.<br />

Liczą się tamte poruszenia”:<br />

narodziny, pogrzeby, małżeństwa,<br />

ucieczki, płacze, pożary, trzymane<br />

i nieutrzymane słowa, pożegnania,<br />

wypatrywania. Jeśli płonie twój dom,<br />

trudno w zgliszczach szukać sensu.<br />

„Ale słowa nie płoną, a ja im wierzę.<br />

Wierzę temu miejscu i jego pamięci”.<br />

I jeszcze coś: to światło między słowami.<br />

Interlinia w wierszach. Tutaj,<br />

w tym lipcu, na tej Białorusi granica<br />

między ONI i MY, między ON i JA,<br />

zawsze jest jakiś mostem. W pustce<br />

między wersami (czyli w pożegnaniu)<br />

można dojrzeć linę, wyciągniętą rękę<br />

nad przepaścią. Tu wypatrujesz, wypatrujemy<br />

wspólnego nurtu. Mamy<br />

tylko czworo oczu, ale to już wystarczy<br />

na cztery ściany przypomnianego<br />

sobie domu, nieopodal tej rzeki.<br />

A jeśli nawet legenda kłamie [...],<br />

to choć przez chwilę cieszmy oczy<br />

odbiciem wspólnego nurtu [...].<br />

[AB]<br />

Adam<br />

37<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Buszek


foto: 38 RC<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


JESIENNA ŁAWKA<br />

REFLEKSJA Z ORZECHEM<br />

słońce gładzi skórę jabłek<br />

oczekujących w kolejce spadania<br />

zabrakło amatorów kwaśnych „krzysiek”<br />

świat przyniósł nasyconą chemią słodycz<br />

po którą sięga się bez wysiłku<br />

zza firanek bez zapowiedzi<br />

wdarło się światło –<br />

sędziwy orzech<br />

został uznany za złodzieja<br />

słońca powierzchni życiowej i składników odżywczych<br />

przydatnych potencjalnej zieleni<br />

zamilkła studnia<br />

chłodną głębię bezgłośnie okrada pompa<br />

skończyło się skrzypiące podziękowanie<br />

za dar orzeźwienia<br />

czy ktoś jeszcze pamięta<br />

wydobyty kamieniem smak<br />

huśtawki gałęzi<br />

zaczarowany szmaragdowy dach<br />

muzyki świerszczy nie przerywa<br />

zniecierpliwione wołanie<br />

głosy minione nie brzmią wystarczająco sensualnie<br />

jest ciepła sierść pod spracowanymi dłońmi<br />

czas nasycony mruczącym przemijaniem<br />

dłonie pomarszczone jak skorupki<br />

z niepokojem przesuwają oślepione begonie<br />

dopóki jest się o co troszczyć<br />

nie przeraża złowieszcze tykanie<br />

ludzie nie drzewa<br />

czasem odchodzą niezauważalnie<br />

w ciszy<br />

którą może zburzyć dopiero pukanie<br />

listonosza z zapłatą za życie<br />

Joanna Słodyczka<br />

BURSZTYNOWY CZAS<br />

październik z szelestem<br />

zaprawia powietrze migotliwym brązem<br />

przelewa go przez splecione palce<br />

chwila tężeje w pamięci<br />

w bursztynową kroplę<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

39


SMAK ŻYCIA<br />

R E N A T A S Z P U N A R<br />

W ręku masz pędzel i farby.<br />

Najpierw malujesz raj, a potem do niego wchodzisz.<br />

40<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

(Nikos Kazantzakis)


Po zmroku, w świetle nielicznych lamp przydrożnych,<br />

widać czasem przecinające powietrze<br />

przelatujące nietoperze. Po północy<br />

gdzieś w dali pohukuje sowa, a koniec nocy<br />

ogłaszają donośnie piejące koguty. Podobnie<br />

opisał poranki na Krecie Nikos Kazantzakis.<br />

Jego bohater – Grek Zorba – jest moim kompanem<br />

w tej podróży.<br />

Wioska budziła się, stapiały się w jeden głosy<br />

kogutów, świń, osłów, ludzi. Chciałem wyskoczyć<br />

z łóżka i krzyknąć: Hej, Zorba, dzisiaj<br />

do pracy! Ale i ja też odczuwałem błogość<br />

milczącego pogrążenia się w narodzinach<br />

różowego świtu. W takich czarownych chwilach<br />

życie wydaje się lekkie jak mgła. Ziemia<br />

jak nietrwała kłębiasta chmura za każdym<br />

powiewem wiatru zmienia swoją postać.<br />

(Nikos Kazantzakis, Grek Zorba, przeł. Nikos<br />

Chadzinikolau)<br />

Przyszło kolejne lato. W tesalskiej wiosce wciśniętej<br />

pomiędzy niedostępne pasmo gór Ossa a rozlany<br />

szeroko lazur Morza Egejskiego zanurzam się w bujną<br />

zmysłowość przeżywanej chwili, tracąc poczucie czasu.<br />

Dni i noce pełne są tu tajemnego życia, które rozgrywa<br />

się w głębi dziewiczej natury – w ukrytych górskich jarach,<br />

w splątanych zaroślach, nad źródłami, w morskiej<br />

toni, na rozgwieżdżonym niebie. W niepoznawalnej nieskończoności,<br />

której dotyk czuje się co krok. Wieczność<br />

sączy się tutaj jednostajnymi kroplami i faluje jak morze.<br />

Kolejne doby przypływają i odpływają. I zdają się podobne<br />

do tamtych, co były daleko przed nimi, i do tych, które<br />

przyjdą po nich. A jednak, jak morskie fale, nigdy nie są<br />

takie same.<br />

Wstaje świt. Patrzę na Zatokę Termajską<br />

z balkonu „pokoju z widokiem” na piętrze<br />

starego pensjonatu, który bieli się na wysokim<br />

wzgórzu wśród zieleni bujnego ogrodu.<br />

Na horyzoncie morza szarzeje zarys poszarpanych<br />

krawędzi Półwyspu Chalcydyckiego<br />

i ledwie zauważalny, stożkowaty kształt góry<br />

Athos. U stóp wzgórza pulsuje połyskującym<br />

srebrem łan oliwnego gaju. Uginają się od<br />

nadmiaru owoców gałęzie drzew owocowych:<br />

granatów, brzoskwiń, pomarańczy, figowców<br />

i kasztanowców. W wypielęgnowanych przydomowych<br />

ogródkach czerwienieją pomidory<br />

i płożą się liany dyni z owocami w przeróżnych<br />

kształtach. Z zielonych dywanów pergoli<br />

zwieszają się kiście winogron. Przy polnych<br />

drogach pstrzą się różowo nakrapiane krzewy oleandrów,<br />

a przed domami – niebieskie kule hortensji. Czerwone<br />

witki mimozy kołyszą się z ruchem gorącego powietrza.<br />

Grupa kilku ciemnozielonych, strzelistych cyprysów na<br />

wzgórzu dopełnia obraz tej żyznej doliny.<br />

Znad linii morza powoli podnosi się słońce. Pejzaż nabiera<br />

ostrości. Bladość i subtelność barw poranka ustępuje<br />

powoli oślepiającym plamom światła i pogłębiającym się<br />

chłodnym cieniom. Świat wyraźnieje, ostre kontrasty nabierają<br />

gwałtowności i głębi.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

41


Czytam wspaniałe myśli Nikosa Kazantzakisa:<br />

Ten kreteński krajobraz przypominał mi dobrą prozę:<br />

wypracowaną, oszczędną, wolną od zbędnych ozdobników<br />

pełną dynamizmu i powściągliwą. Jak ona wyrażał<br />

istotę rzeczy najprostszymi środkami, wolny od<br />

wszelkiej kokieterii, od najmniejszej sztuczności, po<br />

męsku surowy. Ale wśród jego ostrych kształtów można<br />

było odnaleźć nieoczekiwaną czułość i zmysłowość.<br />

W cichych dolinach upajały wonią drzewa pomarańczowe<br />

i cytrynowe, a dalej z nieskończoności morza<br />

jak z niewyczerpanego źródła emanowała poezja.<br />

(Grek Zorba)<br />

Umieć tak opisywać życie i tak je malować – to absolutne<br />

marzenie.<br />

Ciszę poranka przy greckiej kawie przerywa mi nagle donośne<br />

wołanie: „Renata! Renata!”. Wbiegam na werandę<br />

od ogrodu, a gospodarz rzuca mi dwie soczyste brzoskwinie.<br />

Innym razem bywają to słodkie figi. Gospodyni<br />

czasem daje mi karminowe pomidory, które polewam tutejszą<br />

domową oliwą, posypuję świeżym oregano, kiszonymi<br />

oliwkami i słoną fetą z mleka kóz, które wypasają się<br />

w stadach na polanach zboczy Ossy. Popijam wodę przyniesioną<br />

ze źródła, lodowato zimną i naturalnie gazowaną,<br />

zabarwioną czerwienią żelazistych minerałów wypłukanych<br />

w skałach jarów Kissavos. Pradziadowie gospodarza<br />

ponad sto lat temu nosili tę wodę w tłoczonych,<br />

miedzianych tureckich dzbanach, wiszących teraz pod sufitem<br />

budynku w ogrodzie. Czasem wodę na stole zastępuje<br />

domowe różowe wino o mocnym smaku winogron.<br />

Przyjemnie jest pić je, siedząc wieczorem w ogrodzie, pod<br />

pergolą ze starych winorośli. Kiedy noc zapada, ogromny<br />

42<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

czerwony księżyc wynurza się znad wysokiego wzgórza,<br />

które przysłania widok na zatokę od strony południowej.<br />

Zaprasza do przeniesienia się myślą w znacznie dalszą<br />

przestrzeń niż ten zaciszny sad greckiego letniska…<br />

Owoce Południa pełne są światła. Zgromadzoną w sobie<br />

ciepłą energią rozgrzanej ziemi karmią znacznie głębiej<br />

niż tylko ciało człowieka.<br />

Zrozumiałem wreszcie, że jedzenie jest także aktem duchowym,<br />

a mięso, chleb i wino stanowią tę podstawową<br />

materię, z której powstaje duch. (Grek Zorba)<br />

Z każdym dniem przesyconym odwieczną grecką ksenofilią<br />

dusza przybysza odrasta i odzyskuje życie. Żyzna Tesalia<br />

karmi nie tylko Grecję.<br />

[…]<br />

Święta Tesalio, nadal cię kochają<br />

i pamiętają ich dusze.<br />

W bogach, jak i w nas, nadal kwitnie pamięć<br />

ich pierwszych miłości, ich dreszcz.<br />

Gdy brzask, jak kochanek, całuje Tesalię,<br />

wiew jakiejś mocy życia nieśmiertelnych<br />

porusza atmosferę, i w jakiejś postaci<br />

ulotny kształt wędruje nad wzgórzami.<br />

(Konstandinos Kawafis, Pamięć, przeł. Ireneusz Kania)


Czym więc jest dusza? […] I jaki tajemny związek łączy ją<br />

z ziemią, obłokami i zapachami? A może to ona właśnie<br />

objawia się w morzu, chmurze, zapachu? (Grek Zorba)<br />

Czujący człowiek o jasnej duszy całym sobą wyraża pierwotną<br />

jedność, więź człowieka z wszechświatem i zachwyt<br />

cudem bujnego i zmysłowego życia.<br />

Biegłem z góry, usiłując zmęczeniem fizycznym osłabić<br />

ból. Umysł mój daremnie próbował drwić z tajemniczych<br />

znaków, które jakoby zdolne są, bez udziału zmysłów,<br />

przeniknąć wprost do duszy człowieka. Jakaś zwierzęca,<br />

pierwotna pewność głębsza od logiki przejmowała mnie<br />

grozą. Była to ta sama świadomość jaka przed trzęsieniem<br />

ziemi przejmuje niektóre zwierzęta, na przykład owce czy<br />

szczury. Zbudziła się we mnie dusza pierwotnego człowieka,<br />

taka, jaką była, gdy nie oderwała się jeszcze od ziemi,<br />

gdy wolna od zniekształcającego pryzmatu rozsądku bezpośrednio<br />

wyczuwała prawdę. (Grek Zorba)<br />

To obraz człowieka żyjącego w harmonii z naturą i będącego<br />

jednością z samym sobą, nieskażonego rozszczepieniem<br />

siebie między materię a ducha.<br />

Jest wielkim błędem naszego czasu, że lekarze oddzielają<br />

duszę od ciała. (Hipokrates)<br />

Już w starożytności rozdzielano. W momentach zatracenia<br />

siebie w akcie kreacji, w stanie absolutnego zapomnienia<br />

w czynności, czasem udaje się przywrócić tę jedność.<br />

Maluję właściwie po to, żeby przestać myśleć. […] Przestaję<br />

myśleć i czuję, że jestem częścią wszystkiego, co mnie<br />

otacza i wypełnia. […] Czasem mówią, że jestem szalony,<br />

ale… w sztuce najlepsze jest właśnie ziarno szaleństwa.<br />

[…]<br />

Nie wymyślam obrazu. Nie muszę tego robić. Odnajduję<br />

go w naturze. Muszę go tylko uwolnić.<br />

(dialog Vincenta van Gogha z doktorem Gachet w filmie<br />

Van Gogh. U bram wieczności, reż. Julian Schnabel)<br />

***<br />

W południe werandę mojego pokoju spowija cień. Przyjemny<br />

wiatr chłodzi teraz wschodnią pierzeję pensjonatu.<br />

Życie, które obudziło się wraz ze świtem, na kilka godzin<br />

zamiera. Sjesta to dobra pora, by z rozpalonego słońcem<br />

wzgórza, ostrą ścieżką pomiędzy ogrodami i aleją starych<br />

nadmorskich platanów, zbiec na wybrzeże.<br />

Słońce grzeje wciąż mocno, ale toń morska daje upragniony<br />

chłód. Kołysząc się na szmaragdowej tafli wody,<br />

widzę biały domek skryty na skarpie za pełnymi kwiatów<br />

bujnymi krzewami hortensji. Siada tam na krawędzi klifu<br />

pszczelarz Telemach i wpatruje się w dal. Czasem przechodzącym<br />

tamtędy sprzedaje miód ze swojej pasieki<br />

i świeże gruszki. Z dystansu wydaje mi się stoickim filozofem,<br />

który porzucił chaos miasta. Szaleniec?<br />

Znajduję ciche miejsce ukryte pod skałami. Siadam na<br />

piasku i wyjmuję z plecaka książkę. Kto czuł mocniej smak<br />

życia niż ten prosty robotnik Zorba, który przeżywał każdą<br />

chwilę istnienia głęboko we wnętrzu i przesycał ją swym<br />

ludzkim ciepłem? Czytam scenę ostatniego pożegnania<br />

z przyjacielem…<br />

Trąciliśmy się. Zrozumieliśmy obaj, że ten gorzki smutek<br />

nie może już dłużej trwać. Trzeba wybuchnąć łkaniem<br />

albo rzucić się w obłędny taniec.<br />

– Zagraj Zorba! – poprosiłem. […]<br />

– Tak. Żegnamy się na zawsze. […]<br />

– Może pójdę z tobą, jestem wolny. […]<br />

– Nie, nie jesteś wolny. Powróz, który cię więzi, jest tylko<br />

trochę dłuższy niż u innych. To wszystko. Tylko dzięki<br />

temu, szefie, że masz długi powróz, możesz oddalać się<br />

i wracać. Zdaje ci się, że jesteś wolny, ale nie przecinasz<br />

powroza. A jeśli człowiek nie przetnie swoich więzów…<br />

– Pewnego dnia przetnę je! – powiedziałem, sam w to<br />

nie wierząc, gdyż słowa Zorby dotknęły otwartej we mnie<br />

rany i sprawiły mi ból.<br />

– To jest trudne, szefie, bardzo trudne. Do tego trzeba<br />

odrobiny szaleństwa. […] Trzeba wszystko postawić na<br />

jedną kartę, a ty masz rozum i on weźmie górę. […]<br />

Ale jeśli nie przetniesz sznura, powiedz, jaki smak może<br />

mieć twoje życie? Smak rumianku, mdławego rumianku.<br />

To nie rum, który pozwala widzieć świat do góry<br />

nogami! […] Rozumiesz i to cię zgubi! Byłbyś szczęśliwy,<br />

gdybyś nie rozumiał. Czego ci brak? Jesteś młody, masz<br />

forsę, masz rozum i zdrowie, jesteś fajny chłop, niczego<br />

ci nie brak, u diabła! Jednego tylko ci trzeba. Odrobiny<br />

fantazji. Bo jeśli tego brak, szefie… […]<br />

Wszystko, co mówił Zorba było słuszne…[…] Wytyczyłem<br />

granice, zacząłem odróżniać możliwe od niemożliwego,<br />

ludzkie od boskiego, trzymałem się mocno mego latawca,<br />

żeby mi się nie wymknął. […]<br />

Nagle Zorba uniósł wysoko głowę osadzoną na żylastej<br />

szyi, zaczerpnął tchu w piersi i krzyknął dziko, rozpaczliwie,<br />

a ten krzyk przekształcił się po chwili w ludzką mowę.<br />

To, co kryło się w głębokościach jaźni Zorby, wydarło na<br />

świat starą, pełną smutku i goryczy samotności turecką<br />

melodię. Otwarło się łono ziemi, emanując urokliwą słodycz<br />

trucizny Wschodu. (Grek Zorba)<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

43


Wieczorem, kiedy rydwan Heliosa dociera nad poszarpaną<br />

grań Ossy, światło spowijające krajobraz nabiera delikatnej<br />

perłowej poświaty. Chodzę wtedy po wodę do źródła.<br />

Z drogi otaczającej wioskę od strony gór widzę w dole całą<br />

dolinę z jej zielonymi ogrodami. Mijam sady starych kasztanowców<br />

i gaje wiekowych oliwnych drzew. Ziemia o rdzawym<br />

zabarwieniu mocno odbija zieleń liści. Zapachy ziół<br />

i kwiatów nabierają mocy, wzmagane wilgocią wieczornej<br />

rosy. Czasem padają tu gwałtowne deszcze, które przetaczając<br />

się nawałnicą wody, porywają ze sobą masy ziemi<br />

i kamieni z górskich zboczy. Wówczas nad Zatoką Termajską<br />

widać skłębione chmury, ciemność rozdzierają błyskawice.<br />

Wilgotna okolica obfituje w strumienie, w górach tworzące<br />

gdzieniegdzie kaskady wodospadów, spływające do morza<br />

lub do rzeki Pinios, która wyżłobiła przez wieki wąwóz Tempi.<br />

Homer nazwał ją argyrodinis – rzeką ze srebrnymi zawijasami.<br />

Wiodą tu frywolne życie nimfy i fauni oraz czuje<br />

się bliskość Olimpu, który wyrasta wysoko ponad chmury<br />

z doliny Tempi i równin Macedonii. Nieśmiertelni bogowie<br />

rozgrywają na jego szczytach swoje odwieczne sprawy.<br />

44<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Przy źródle spotykam przenośny stragan i sprzedawcę<br />

ziół: oregano, tymianku, szałwii, herbatki górskiej, a także<br />

melonów, pomidorów i wysmażanych domowych konfitur<br />

– z fig, z jadalnych kasztanów. Wokół roznosi się zapach<br />

pieczonej na grillu kukurydzy.<br />

Kiedy napełniam wodą kolejne butelki, przygląda mi się<br />

zastygły w bezruchu ogromny krab, który próbuje się wtopić<br />

w tło ziemi. Wycofuję się powoli, wtedy krab podrywa<br />

się gwałtownie i w szaleńczym galopie, bokiem, przebierając<br />

wszystkimi dziesięcioma nogami, wpada do strumienia<br />

i natychmiast zagrzebuje się w czerwony muł jego dna.<br />

Zanurzenie stóp w lodowatym źródle żelazistej wody<br />

odświeża ciało i umysł zmęczone upałem. Zahartowani<br />

mieszkańcy wioski zanurzają się w nim cali. Ten rytuał<br />

ma znaczenie oczyszczającego symbolu. Niekiedy spotykam<br />

tu wiekową babcię Parthenę, która ma duszę młodej<br />

dziewczyny, i przed domkiem, w którym mieszka samotnie,<br />

czasem tańczy przy dźwiękach tradycyjnej muzyki<br />

wydobywającej się ze starego tranzystora. Uniesionymi<br />

w górę rękami falującymi łagodnie w rytm melodii, opo-


wiada swoje życie pełne dzieci, wnucząt<br />

i prawnucząt rozsianych po świecie. Babcia<br />

Parthena pochodzi z Greków kaukaskich.<br />

Mam wrażenie, że ma w sobie jakąś pierwotną<br />

wiedzę, naturalne rozumienie, akceptację<br />

życia. Kiedy spotykam jej wzrok,<br />

uśmiecham się do niej i pozdrawiam serdecznie<br />

(„Kalimera, Giagia Parthena!”),<br />

widzę w jej spłoszonym, przelotnym spojrzeniu<br />

i ledwie uchwytnym uśmiechu jednoczesny<br />

smutek i radość, słodycz i gorycz,<br />

odwagę i lęk…<br />

W sobotnią noc z tawerny nad brzegiem<br />

morza dobiegają dźwięki bouzouki. Po północy,<br />

gdy zmysłowa atmosfera gęstnieje,<br />

trans muzyki porywa od stołów starszych<br />

mężczyzn i improwizują zeibekiko – taniec<br />

orła, w którym ruchy rozpostartych szeroko<br />

ramion przypominają płynny lot ptaka.<br />

Zeibekiko – zewnętrzny wyraz duszy, podróży<br />

w głąb siebie samych, czasem pełnej<br />

smutku i cierpienia, czasem obfitej w niepowstrzymywaną<br />

radość.<br />

Nagle nocne niebo rozlewa się strugami<br />

deszczu, Grecy tańczą wśród kałuż w ubraniach<br />

przyklejonych do ciał. Deszcz przynosi<br />

ukojenie chłodem w tę parną sierpniową<br />

noc. Na moment cichną cykady, których<br />

jednostajny śpiew towarzyszy tu nieustannie,<br />

w dzień i w nocy. Zgasły wątłe światełka<br />

świętojańskich robaczków żyjących na<br />

nadbrzeżnych skałach, jakby były odbiciem<br />

gwiazd, które skryły się za gęstymi chmurami… Tej nocy<br />

wszystko na chwilę zamarło – zamilkło i zgasło. Tylko muzyka<br />

i taniec wypełniły pustą przestrzeń. Noc nabrzmiała<br />

od wina, muzyki i tańca na krótką chwilę uwolniła w ciałach<br />

i duszach lekkość, przyniosła zapomnienie. Upojne<br />

zatracenie.<br />

Pod okrytymi wiosenną zielenią drzewami – topolami,<br />

sosnami, dębami, platanami i wysmukłymi palmami – od<br />

tysięcy lat tańczą i tańczyć będą jeszcze lat tysiące chłopcy<br />

z twarzami płonącymi pożądaniem i dziewczęta. Ciała<br />

ich zmieniają się, obracają w proch, z powrotem łączą się<br />

z ziemią, z której powstały, ale przychodzą na ich miejsce<br />

wciąż nowi. Są jak wciąż ten sam tancerz o tysiącach<br />

twarzy. Zawsze ma dwadzieścia lat, zakochany tańczy, nieśmiertelny.<br />

(Grek Zorba)<br />

Soczyste owoce zrodzone z ziemi, zanurzenie w czystym<br />

źródle, upojny taniec i zatracenie się w tworzeniu, podobieństwo<br />

duszy z drugim człowiekiem, błogość, która<br />

ulotną chwilą szczęścia wypełnia i nasyca, dając słodkie<br />

chwile ukojenia i zapomnienia – a potem znów wraca<br />

wspomnienie goryczy nieuchronnego przemijania, nieustannej<br />

utraty…<br />

Jakimże cudem jest życie i jak bardzo podobne są do siebie<br />

wszystkie dusze, kiedy zapuściwszy korzenie w głąb,<br />

spotkają się i staną się jednością. […]<br />

Ot, co znaczy prawdziwy człowiek – mówiłem sobie, zazdroszcząc<br />

Zorbie jego bólu. – Człowiek o gorącej krwi<br />

i twardych kościach, który jeśli cierpi, pozwala płynąć<br />

szczerym, gorącym łzom, a jeśli jest szczęśliwy, to odczuwa<br />

radość niewyrozumowaną, nieprzesianą przez gęsty,<br />

metafizyczny przetak. (Grek Zorba)<br />

W głębokim jarze, w którym woda płynąca z ukrytego<br />

w skałach źródła tworzy niewielkie rozlewisko i drąży kamienie,<br />

promienie słońca, przebijając się przez gęstwinę<br />

lian i listowia, iskrząc się, dają wrażenie wnętrza strzelistej<br />

katedry oświetlonej światłem gotyckich witraży. Jacy<br />

bogowie zamieszkują ten kościół? Gdzie można bardziej<br />

poczuć smak życia niż u jego źródeł?<br />

Słońce znów zaszło za szczyty gór Ossa. Płynącej nieprzerwanie<br />

wieczności ubył dzień tak, jak niknie rozbita<br />

o brzeg kolejna morska fala. Został zapamiętany przez<br />

zmysły i zatrzymany w zapisanych słowach smak nietrwałej<br />

chwili, mały fragment, urywek, strzęp zdarzeń… Ulotny<br />

zapach, subtelny dotyk, milknący dźwięk, blednący kolor<br />

i przesycający wszystko do głębi smak…<br />

Nocne niebo w Tesalii, z dala od miast, jest piękne i przepastne<br />

jak nigdzie indziej. Życie efemeryczne i zmienne,<br />

będące ciągłym ruchem i przemianą, być może w gwiazdach<br />

zamieni się w wieczność.<br />

Co po nas zostanie? Tylko twarda skała, której bosą stopą<br />

dotknęliśmy przypadkiem, przechodząc… Ty decydujesz,<br />

w jaki sposób spojrzysz, jak poczujesz i co zabierzesz stąd ze<br />

sobą w najdalszą podróż, a co pozostawisz na wieczność…<br />

Wszystko jest ciągłą przemianą i jak stwierdził Heraklit –<br />

wciąż płynie. Nie pozostawaj więc w bezruchu, w martwocie<br />

– płyń także, najlepiej do źródła, i obserwuj ruch<br />

gwiazd, jakbyś się poruszał wraz z nimi. (Marek Aureliusz,<br />

Rozmyślania) [RS]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

45


Desant…<br />

Anna Baśnik<br />

CHANA ŚNI O OJCU<br />

każdy ma swój punkt odniesienia<br />

a zaczyna się od prób przekupienia Boga<br />

puszczona furtka kołysze się na zawiasach<br />

słonecznik na tle zbóż<br />

uszlachetnia horyzont<br />

las jest jak konfesjonał<br />

zanim skryje go cisza<br />

ojciec tam idzie<br />

jakby ciągnął chmury za sobą<br />

widzę jego pochylone plecy<br />

łąka urasta do bezkresu<br />

w niej modlitwy świerszczy<br />

we śnie wiem że to sen<br />

wstrzymuję myśli<br />

skanuję ciało w poszukiwaniu bólu<br />

to tylko cienie po pochmurnym dniu<br />

gdy oddech chce zatrzymać czas<br />

a zatrzymuje fizjologię<br />

przywołuję na koniec trajektorię lotu ciem<br />

które co wieczór zmartwychwstają<br />

w sztucznym słońcu mojego sufitu<br />

bez widoku na biblijną przypowieść<br />

NA POEZJĘ<br />

Grupa Poetycka Desant to nieformalna grupa skupiająca<br />

około dziesięciu członków – twórców oraz miłośników<br />

poezji. Poznaliśmy się dzięki „Poniedziałkom<br />

z poezją” – spotkaniom odbywającym się w każdy<br />

ostatni poniedziałek miesiąca w Centrum Informacji<br />

Kulturalnej w Sieradzu. Od maja 2014 roku<br />

funkcjonujemy jako grupa, która wspólnie tworzy,<br />

organizuje spotkania poetyckie, warsztaty oraz bierze<br />

udział w wydarzeniach literackich w innych miastach.<br />

Do naszego grona należą zarówno osoby debiutujące,<br />

jak i poeci, którzy mają na swoim koncie<br />

publikacje, nagrody oraz rolę jurorów w konkursach<br />

literackich. Razem chcemy wprowadzić do naszej<br />

przestrzeni trochę literackiego zamieszania, częstować<br />

ludzi poezją oraz promować tę formę literatury<br />

jako wciąż wartościową i ciekawą.<br />

Monika Milczarek<br />

Agnieszka Jarzębowska<br />

KOBIETY MAI BARANOWSKIEJ<br />

Przywędrowały na wernisaż<br />

kobiety wklęsło-wypukłe.<br />

Bez rąk, bo im opadły,<br />

bez twarzy, bo wszystkie jednakowe.<br />

Ledwo się mieszczą na płótnach.<br />

Każda z obecnych na wernisażu dam<br />

mogłaby pozować do tych portretów.<br />

46<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Mężczyźni zachwycaliby się formą<br />

niczym Venus albo archetypem matki.


Monika Milczarek<br />

OK BOOMER<br />

wczoraj mieliśmy być gwiazdami rocka<br />

nową metallicą albo nirvaną<br />

być a nie mieć<br />

nigdy nie sprzedać marzeń<br />

uczyliśmy się riffów<br />

ćwiczyliśmy wokal<br />

dziś mówią do nas pan/pani<br />

mamy dom w kredycie<br />

stresującą pracę<br />

dwójkę dzieci<br />

rozwód<br />

nadwagę<br />

zdiagnozowaną depresję alkoholizm<br />

niepotrzebne skreślić<br />

Paulina Zawieja<br />

OCALONA<br />

unika zatłoczonych miejsc<br />

nie lubi metra stacji lotnisk<br />

boi się pełnych godzin<br />

zwłaszcza porannych<br />

nigdzie nie czuje się wolna<br />

fala wybuchu powaliła ją na ziemię<br />

gdy wstała była tylko pustą skorupą<br />

serce zostało na posadzce<br />

sny obrastają w kolejne oderwane palce<br />

wciąż zdejmuje je z siebie<br />

jesteśmy<br />

za starzy na pisanie protest songów<br />

noszenie martensów lub dzwonów<br />

nie wypada nam jechać na woodstook ani na dyskotekę<br />

sami kastrujemy się z młodości<br />

a może to czas nam ją zabiera<br />

patrzymy w lustro widzimy swoich rodziców<br />

a przecież nie mieliśmy być tacy jak oni<br />

przeglądamy się w oczach synów i córek<br />

widzimy dziadków<br />

tkwi w miejscu w którym tamtego dnia<br />

ktoś nacisnął detonator<br />

jej wyrwano serce innym tylko nogi ręce<br />

niektórzy się rozprysnęli<br />

ci mają lepiej nic już nie czują<br />

do tej pory nie wierzyła w nic<br />

była nowoczesna<br />

teraz zaczęła wierzyć w szatana<br />

boomer czy wszystko ok?<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

47


MICHAŁ ZABŁOCKI – poeta, animator życia literackiego, autor tekstów piosenek.<br />

Laureat Muzycznej Jedynki za najlepszy tekst roku <strong>19</strong>93, stypendysta Ministra Kultury w 2004 roku, odznaczony<br />

brązowym medalem Gloria Artis w 2018 roku, laureat Nagrody Stołecznego Królewskiego Miasta Krakowa<br />

w 2021 roku.<br />

Na podstawie jego wierszy powstało wiele znanych piosenek w repertuarach Grzegorza Turnaua (Cichosza, Naprawdę<br />

nie dzieje się nic, Bracka i inne), Czesława Mozila (Maszynka do świerkania, i inne), Agnieszki Chrzanowskiej<br />

(Cały swiat płonie i inne), Golec uOrkiestra (Górą ty, górą ja i inne), oraz wielu innych artystów.<br />

Jest autorem librett i tekstów piosenek do spektakli teatralnych i muzycznych. Wydał dwanaście zbiorów wierszy.<br />

Jest pomysłodawcą i twórcą programu „Multipoezja”, a w nim akcji: Wiersze na murach, Wiersze chodnikowe,<br />

Wiersze pisane na czacie i innych krakowskich wydarzeń cyklicznych, takich jak: Dyskusyjne Kluby Czytelnicze,<br />

Rozkręcamy Literacki Kraków, Tydzień Piosenki. Zrealizował projekt wielojęzycznego międzynarodowego portalu<br />

poetyckiego eMultipoetry.eu według własnego pomysłu.<br />

Od 2014 roku jest wydawcą Krakowskiej Biblioteki SPP, od 2017 roku – Biblioteki Młodych SPP, a od 2020 roku<br />

– Biblioteki SPP. Od 2009 roku jest wykładowcą Studiów Literacko-Artystycznych przy Wydziale Polonistyki Uniwersytetu<br />

Jagiellońskiego w Krakowie.<br />

48<br />

W młodości był wielokrotnym drużynowym i indywidualnym mistrzem i wicemistrzem Polski w szermierce (szabla).<br />

W 2020 roku założył jedyną sekcję szabli sportowej w Krakowie (Centrum Szabli Cracovia). Od 2014 roku<br />

jest prezesem krakowskiego oddziału Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. W latach 2012-2014 był przewodniczącym<br />

Komisji Dialogu Obywatelskiego ds. Kultury w Krakowie.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Zdjęcie rodzinne<br />

Wojciech Zabłocki<br />

Wojciech Zabłocki z Aliną Janowską<br />

Mam porażającą ilość nowych<br />

planów<br />

Dorastałeś w wyjątkowym domu, od dziecka otaczały<br />

Cię wybitnie osobowości. Mama: Alina Janowska<br />

– sławna i uwielbiana aktorka, tata: Wojciech<br />

Zabłocki – multimedalista w szermierce na szable,<br />

olimpijczyk, profesor, malarz i wybitny architekt (muszę<br />

się pochwalić, że zwiedziłam w Syrii stadion, który został<br />

zaprojektowany przez Twojego ojca – duża duma<br />

i niemałe emocje), matka chrzestna: Agnieszka Osiecka.<br />

Twój dom był pełen znanych ludzi. Czy jako dziecko zdawałeś<br />

sobie sprawę z wyjątkowości swojego otoczenia?<br />

Jak ono wpłynęło na Twoje wybory życiowe?<br />

Nie za bardzo. To nie były sprawy, którymi mógłbym się<br />

pochwalić przed rówieśnikami. Przychodzili fajni znajomi.<br />

Fakt, byli interesujący, ale który dzieciak na poważnie<br />

traktuje panią po trzydziestce? To już są wszystko rupiecie.<br />

Nawet jeśli zrobili coś ważnego, ich życie minęło.<br />

Są dorośli, czyli starzy. A starzy, to już niemal trupy. Nie<br />

warto się nimi interesować. Siedzą, gadają, przynudzają.<br />

Lepiej pójść grać w piłkę. Przez okno w moim domu było<br />

świetnie widać trawnik, na którym ustawialiśmy bramki<br />

z kamieni.<br />

Bo sens się wyłania, że w tym wyłącznie celu uczyłem się<br />

pisania.W jakim celu uczyłeś się pisania?<br />

W późniejszym życiu sprawy się komplikują. Sami dorastamy<br />

i zaczynamy rozumieć, że zasięg i możliwości nie<br />

są zbyt wielkie. Świat nie leży u naszych stóp i o wszystko<br />

trzeba walczyć. Ci, którzy mieli lat trzydzieści, czterdzieści,<br />

pięćdziesiąt, teraz mają osiemdziesiąt, i nagle trzeba<br />

się nimi zainteresować, roztoczyć nad nimi jakąś opiekę.<br />

A przy okazji odkrywamy, że byli wielkimi ludźmi. I taka<br />

myśl się rodzi: przecież ja wiem o nich coś więcej. Coś,<br />

co domaga się ujawnienia. I kto wie, może pisząc o nich,<br />

zrobiłem najlepsze, co mogłem? Nie tylko w tym celu<br />

uczyłem się pisania, ale może po części po to żyłem, żeby<br />

opisać ich życie?<br />

Ja jestem człowiek od dużej ilości małych działań. Szermierz,<br />

poeta, reżyser, tekściarz, prezes oddziału krakowskiego<br />

Stowarzyszenia Pisarzy Polskich, bloger, twórca<br />

unijnego międzynarodowego projektu eMultlipoetry,<br />

pomysłodawca wierszy na murach i chodnikach, autor<br />

kilku tomów poetyckich, pomysłodawca projektu Dyskusyjne<br />

Kluby Czytelnicze. Robisz bardzo dużo dla polskiej<br />

poezji. Po co?<br />

Nie wiem. Coś mnie pcha. Wciąż mam wrażenie, że najciekawsze<br />

pomysły jeszcze nie zostały wcielone w życie,<br />

że jestem o krok od kolejnego odkrycia. I robię ten krok.<br />

I tak dalej. Dokądś zmierzam. Ale tak prawdę mówiąc,<br />

to nie wiem dokąd. Czuję się, jakby ktoś sterował moimi<br />

krokami, a ja nie mogę mówić: „nie”. Nie mogę spocząć<br />

na laurach albo nagle powiedzieć: „nie opłaca się”.<br />

Teraz rozkręcam równolegle dwa bardzo duże projekty.<br />

Jeden z nich, to „Skriptura” – zarządzanie procesami pisarskimi<br />

– działanie coachingowo-psychoterapeutyczne.<br />

Praktycznie dla każdego.<br />

Pierwszy wiersz na Brackiej wyświetlony został 24 października<br />

2002 roku w ramach akcji 366 wierszy w 365<br />

dni. Do tej pory wyświetlonych zostało około 40 tys.<br />

wierszy – jak nad tym panujesz?<br />

Od 2010 roku zbieram wiersze na mury przez portal eMultipoetry.eu.<br />

Pierwsza selekcja to warunki formalne. Jeśli<br />

wiersz ma więcej niż trzydzieści znaków w linii i więcej<br />

niż pięć linii, po prostu nie przejdzie. A potem już trzeba<br />

czytać. Czytać i wybierać. Wybranie wierszy do projekcji<br />

na cały miesiąc zajmuje mi mniej więcej dwa dni.<br />

Jestem jak każdy artysta. Kabotynem. Głupkiem, który<br />

się mizdrzy, żeby inni mieli uciechę. Naprawdę? Wszystko<br />

dla innych? Nic dla siebie?<br />

Licentia poetica. Pewne rzeczy trzeba przerysowywać,<br />

żeby dać impuls, zwrócić na coś uwagę. Wszystko dla innych,<br />

bo to, co inni przyjmą, wraca do mnie. Artysta może<br />

być szczęśliwy, tylko żyjąc dla innych, tworząc dla innych.<br />

Pytanie: jak definiuje Innego i na jakim Innym mu zależy?<br />

49<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Michał Zabłocki z tatą, Wojciechem Zabłockim<br />

Michał Zabłocki z mamą, Aliną Janowską<br />

Świat nie leży<br />

u naszych stóp<br />

o wszystko trzeba walczyć<br />

,<br />

Ostatnio przetoczyła się przez media dyskusja o wypowiedzi<br />

Olgi Tokarczuk, która nie chce schodzić pod strzechy.<br />

Tylko że ona już dawno jest pod strzechami. Te strzechy,<br />

to strzechy „swojaków”, na których jej zależy. Strzechy, na<br />

których jej nie zależy, nigdy jej nie przyjmą. I w tym sensie<br />

Tokarczuk miała sto procent racji. Chodziło jej oczywiście<br />

o kompetencje kulturowe, które są potrzebne do rozszyfrowania<br />

danego kodu twórczego. W moim przypadku te<br />

kompetencje są znacznie niższe. Nie stawiam wysoko poprzeczki.<br />

Tak mi się przynajmniej wydaje. A jednak głosy,<br />

które mnie dochodzą, nie są w tej kwestii jednoznaczne.<br />

Jedni twierdzą, że moje pisanie jest zbyt łatwe, inni – że<br />

zbyt trudne. To złożony, rozległy temat i jak widać na załączonym<br />

obrazku, można zostać źle zrozumianym.<br />

Nie mam żadnych ideałów ani wzorów – nie masz swojego<br />

mistrza?<br />

Nie mam. Ale pojawiały się, i wciąż pojawiają się, nazwiska,<br />

postacie, które mi jakoś na trochę rozświetlają drogę.<br />

Przyboś. Białoszewski. To były kamienie milowe. O wielu<br />

innych mógłbym mówić i pisać, ale to już nie tak wielkie<br />

objawienia. Nie kamienie, ale kamyki.<br />

Każdy ma taką matkę, na jaką zasłużył<br />

albo oswojoną, albo dziką<br />

albo pomocną, albo szkodliwą<br />

albo ukrytą, albo ujawnioną<br />

Jeżeli coś jest nie tak z naszymi matkami<br />

sami jesteśmy sobie winni<br />

należało się bardziej starać<br />

kopać głębiej<br />

w poszukiwaniu prawdy<br />

Michał Zabłocki<br />

50<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Czesław Mozil powiedział o Tobie: Michał jest idealny, bo<br />

jest jak psycholog, któremu można się zwierzyć. Czy jesteś<br />

człowiekiem otwartym na ludzi, czy raczej lubisz się<br />

chować?<br />

Pół na pół. Zmiennie. Mniej więcej połowę czasu muszę<br />

spędzać z ludźmi, a połowę w całkowitej samotności, skupieniu.<br />

Dzięki temu udaje mi się zachować jaką taką równowagę.<br />

Pisanie to samotna walka. Dlatego dość szeroko<br />

wchodzę w interakcje społeczne, bo potrzebuję wciąż nowych<br />

impulsów.<br />

Jak powstała Maszynka do świerkania?<br />

No właśnie. Dobry przykład połączenia indywidualizmu<br />

z działaniem grupowym. Maszynka do świerkania powstała<br />

na czacie, który działał od 2002 roku. Dwadzieścia lat pisania<br />

w różnego rodzaju grupach – od kilku do kilkudziesięciu<br />

osób. Opracowałem scenariusz powstawania wiersza<br />

w czasie rzeczywistym, gdzie moderator tworzy na bieżąco<br />

wiersz z propozycji nadsyłanych przez internautów. Wybierając,<br />

zmieniając, poprawiając, przeinaczając. Podejmuje<br />

grę z uczestnikami – bo nie tylko składa wiersz z materiału<br />

przez nich dostarczonego, ale też podsuwa im tropy myślenia<br />

i zarazem toczy rozgrywkę z tym, czego oni się spodziewają.<br />

To wielka nauka. Wiersz zawsze jest rozgrywką.<br />

Jeśli czegoś się spodziewasz jako czytelnik, musisz dostać<br />

coś trochę innego.<br />

Skazana na dogorywanie na zapomnianych półkach<br />

księgarskich, poezja straciła właściwą sobie siłę i wigor.<br />

No to co robić?<br />

Szukać nowych dróg. Ale nie tylko medialnie. Także treściowo.<br />

I formalnie. Trzeba przyglądać się całokształtowi i tak<br />

określać swoją własną drogę. Przez częściowe asymilowanie,<br />

a częściowe zaprzeczanie. Być blisko, a jednak daleko.<br />

Te relacje, które są w tomikach opisane, choć przecież nie<br />

idealne, były dość klarowne, wszystkie osoby akceptowały<br />

siebie w swoich funkcjach. Nasz trójkąt był pod tym<br />

względem czysty, dlatego zadziałał. Wydałeś tomy poezji<br />

poświęcone swoim rodzicom: Janowska i Ojcze nasz.<br />

Ojcze nasz ukazuje charakter podmiotu: konkretnego<br />

i szybkiego człowieka. O tomie Janowska Grzegorz Turnau<br />

powiedział, że jest bardziej epicki. Czym są dla Ciebie te<br />

tomy i dlaczego powstały?<br />

Nie wiem, jak to określić. Po prostu nie mogłem o niczym<br />

innym myśleć, a piszę zawsze o tym, co mnie pochłania. No<br />

więc była to jakby czynność naturalna. Bez jakichś dalszych<br />

założeń. Myślę, że mogłem napisać więcej i ciekawiej, ale<br />

już się nie da. Było, minęło. Jeśli komuś się przydadzą te<br />

tomy, na przykład jako odniesienie do własnych relacji<br />

z rodzicami, to dobrze, ale nie mam złudzeń. Przez to, że pisałem<br />

o celebrytach, skazałem się na wielką nieufność. Nie<br />

postrzegamy siebie tak, jakbyśmy byli podobni do gwiazd.<br />

My – normalni, zwyczajni ludzie.<br />

Czy liczba 33 ma dla Ciebie jakieś szczególne znaczenie?<br />

Nie, nie ma. Janowska po skrótach okazała się składać<br />

z trzydziestu trzechwierszy, a ponieważ tata chciał mieć do-<br />

JANOWSKA. SYNOWIE ALINY – WIDOWISKO MUZYCZNE MICHAŁA ZABŁOCKIEGO W TEATRZE<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

51


kładnie taki tom pośmiertny dla siebie, pomyślałem, że<br />

jestem mu to winien. Tak że widzisz – w pewnym sensie<br />

te tomy, to zamówienia społeczne. Zamówienie podstawowej<br />

komórki społecznej, jaką jest rodzina.<br />

Tulę się do dobrych słów, a odrzucam złe. Do jakich słów<br />

się tulisz?<br />

Chciałbym tak robić. Nie zawsze się udaje. Dobre słowa,<br />

to słowa budujące, wzmacniające, pochwalne. Złe słowa,<br />

to oskarżenia, szyderstwa. Ale pozytywne podejście słabo<br />

się sprzedaje. Wolimy czytać i słuchać o aferach i problemach.<br />

Sukcesy nas nie obchodzą. Dlatego autobiografia,<br />

którą ostatnio napisałem, koncentruje się na porażkach.<br />

Ale nie będę jej w najbliższym czasie publikował. To proza.<br />

Musi się bardziej odleżeć.<br />

Czy Twoim zdaniem poezja powinna być odświętna czy<br />

codzienna? Jakie pisanie jest Ci bliższe: ku wieczności<br />

czy ku ludziom?<br />

Ku ludziom, czyli ku wieczności. Nie ma czegoś takiego<br />

jak wieczność absolutna, jeśli chodzi o literaturę. Wszystko<br />

przemija. Ale zanim przeminie, może się w ogóle nie<br />

narodzić. W tym sensie, że nie zostanie wcale przyswojone.<br />

Przyszłość wyciąga ze skarbca pamięci tylko dzieła raz<br />

mocno wryte w pamięć. Więc bez aktualnych czytelników<br />

nie istnieje żadna wieczność. Jest pustka i nicość.<br />

Książka jest martwa. Wiersz w książce jest zasuszonym<br />

liściem. – Jak reanimować poezję?<br />

Olewać książki. Książka to złe medium. Alienuje bardziej<br />

niż telewizja. Szukać szans na zbiorowe prezentacje, lektury<br />

głośne, fejsbuki, jutuby. Oczywiście wydaję książki,<br />

bo taka jest jednak konieczność. Ale nie lubię ich. Wolę<br />

pojedyncze pliki graficzne, wiersze-obrazy, recytacje, filmy.<br />

Z poezji nie da się wyżyć – to jest niestety bolesna prawda.<br />

Do poezji się raczej dokłada. (śmiech) Czyli można<br />

powiedzieć, że wychodzisz na tworzeniu poezji jak Zabłocki<br />

na mydle?<br />

Tak to wygląda. Na szczęście piszę też piosenki. Nigdy<br />

nie pracowałem na etacie. Utrzymuję się tylko z pisania<br />

i sprzedaży tego, co napiszę, wymyślę. Nie jestem krezusem,<br />

ale daję sobie radę.<br />

Skończyłem właśnie pracę nad dużym projektem hiphopowo-operowym<br />

– opowiedz, proszę, o tym projekcie.<br />

Nie ma sensu. Nie będzie go. Przynajmniej na razie. Przestrzeliłem<br />

się z tematem. Jest zbyt interwencyjnie ekologiczny.<br />

W grudniu 20<strong>22</strong> zapowiada się za to premiera drugiej<br />

edycji Grajków Przyszłości Czesława Mozila z uczniami<br />

szkół muzycznych. Tam będą znowu dwadzieścia cztery<br />

moje teksty. Mogę już podać tytuł: Inwazja nerdów.<br />

Gratuluję i trzymam kciuki.<br />

52<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Jedni twierdzą,<br />

że moje pisanie<br />

jest zbyt łatwe,<br />

inni – że zbyt<br />

Musical Bracka <strong>19</strong>81, tworzenie piosenek hiphopowych,<br />

piosenki o kotach dla Anny Szałapak, nowela filmowa<br />

o powstaniu wielkopolskim – jesteś człowiekiem orkiestrą,<br />

ciągle Cię gdzieś nosi, wciąż zaskakujesz nowymi<br />

pomysłami. Czy jesteś niespokojnym duchem?<br />

Trzeba by było wymieniać o wiele, wiele dłużej. Przerzucam<br />

się z projektu na projekt. Niektóre są zamawiane,<br />

niektóre po prostu chodzą mi po głowie i je robię. Ale<br />

to jest chyba naturalne. Malarze podążają od płótna do<br />

płótna, od obrazu do obrazu. Filmowcy od filmu do filmu.<br />

Poezja szczęśliwie nic nie kosztuje. Inwestuję tylko mój<br />

czas. Nie muszę czekać na innych inwestorów. Mogę się<br />

bardziej wsłuchiwać w siebie.<br />

Natchnienie jest ciągle i wszędzie, ono wisi w powietrzu<br />

i trzeba umieć po nie sięgać – czyli natchnienie nigdy Cię<br />

nie opuszcza?<br />

Czasami zdaje się, że go nie ma. Ale jak się posiedzi, to<br />

zaczynają snuć się nitki. Trzeba umieć je chwytać. To nie<br />

znaczy, że każda z nich będzie jednakowej długości. Zwijając<br />

je, nie zawsze zaplecie się cały wielobarwny motek.<br />

Czasem pozostanie się z pojedynczą, krótką i szarą. Ale<br />

i ona warta jest uwagi.<br />

trudne<br />

Czy masz przekonanie, że odniosłeś sukces?<br />

Nie. Nie gonię za sukcesem, chociaż wiele osób mnie<br />

o to oskarża. Sukces mnie cieszy, ale w tym samym czasie<br />

żenuje i martwi. Martwi mnie, że to tylko tyle. Że to takie<br />

płytkie i marne. A jednak się zdarza. A kiedy się zdarza,<br />

trzeba umieć się cieszyć i nie demonstrować swojej wyższości.<br />

Chciałbym odwołać wczorajszy wiersz, a przynajmniej<br />

niektóre jego wersy (…).<br />

Jak powstają Twoje wiersze? Piszesz szybko, czy cyzelujesz<br />

w nieskończoność? Jak wiemy, są dwie szkoły: jedni<br />

piszą błyskawicznie, pod wpływem chwili, byle iskra nie<br />

zgasła i by nie przekombinować, a druga szkoła polega<br />

na tym, że wiersz musi się rodzić w ogromnych cierpieniach,<br />

że trzeba go kuć jak kamień, poprawiać i doskonalić<br />

miesiącami. Ja lubię pisać szybko, jak to jest u Ciebie?<br />

I tak, i tak. Najpierw piszę szybko, a potem wracam i potwornie<br />

skracam, albo wyrzucam, albo przedłużam do<br />

skutku. Niektóre wiersze męczą mnie w nieskończoność,<br />

a niektóre są gotowe w godzinę. Nie ma reguły.<br />

Dlaczego warto być w Nowym Jorku?<br />

Nie warto nie być w Nowym Jorku, ale ja już byłem i wiem,<br />

że to miejsce nie dla mnie. W ogóle warto było pojechać<br />

w kilka miejsc, żeby się przekonać, że do nich nie należę,<br />

a one nie należą do mnie. Że moje miejsce jest tu, między<br />

niebezpiecznym Bugiem i zatrutą Odrą.<br />

Która z Twoich ról jest dla Ciebie najważniejsza?<br />

Nie jestem aktorem. To wszystko ja. Nie mogę żyć bez<br />

pisania. Bez innych działań mogę. Ale to samo dotyczy<br />

wszystkich. Nikt nie powinien żyć bez pisania. Nie da się<br />

żyć świadomie i szczęśliwie bez pisania. O tym właśnie<br />

jest „Skriptura”.<br />

Mam porażającą ilość nowych planów – opowiedz<br />

o najbliższych.<br />

O kilku już powiedziałem. Najważniejsza jest „Skriptura”.<br />

Może w ogóle najważniejsza ze wszystkiego, co do<br />

tej pory robiłem. Każdy potrzebuje pisania. Nie tylko pisarz.<br />

Pisanie nas konstytuuje, tworzy. To nie my tworzymy<br />

dzieła, to dzieła tworzą nas. I nie muszą to być dzieła wielkie.<br />

Wystarczą małe, często niepozorne, mikroskopijne,<br />

nigdzie nie publikowane, tajne. Ale żeby były.<br />

Życzę nam wszystkim, żeby były. [RC]<br />

Zgadzam się. Nie da się żyć bez pisania :)<br />

Wszystkie cytaty pochodzą z wypowiedzi i wierszy Michała Zabłockiego.<br />

Wszystkie zdjęcia pochodzą z prywatnego archiwum Michała Zabłockiego.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

53


MICHAŁ ZABŁOCKI<br />

***<br />

Natężenie świadomości<br />

w zmianie swej osobowości.<br />

Od młodości do starości<br />

Wiersze<br />

i piosenki<br />

coraz łatwiej,<br />

coraz prościej.<br />

Naprężenie chceń wzmożonych<br />

i nieumień poronionych.<br />

Rozrywanie własnej jaźni<br />

realizmem wyobraźni.<br />

Z kogoś całkiem przeinnego –<br />

w kogoś całkiem przeinnego.<br />

Z wychowania –<br />

w zachowanie.<br />

Z wyuczenia –<br />

w wydumanie.<br />

Natężenie świadomości<br />

w zmianie swej osobowości.<br />

ŁATWO MNIE ZNISZCZYĆ<br />

Zbyt łatwo mnie zniszczyć<br />

Wystarczy nacisnąć klawisz<br />

A jeśli dodatkowo poświęcisz kilka minut<br />

I wciśniesz, powiedzmy, kilkadziesiąt klawiszy<br />

To możesz mieć jeszcze większą satysfakcję<br />

Satysfakcję zadawania bólu<br />

Niepowtarzalną<br />

Anonimową<br />

Serdecznie polecam<br />

Ale jeśli chciałbyś się wykazać<br />

54<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

A co tu dużo mówić, także i pokazać<br />

Doradzam ci walkę otwartą, jawną, bardziej bezkompromisową<br />

W trakcie paneli, wykładów, warsztatów i spotkań<br />

W artykułach, esejach i całych książkach<br />

Zresztą milczenie<br />

Całkowite milczenie<br />

Jest w sumie najbardziej efektywne<br />

Milcz i doradzaj milczenie<br />

Niech to wszystko odbędzie się po cichu


W TEJ KNAJPIE<br />

JANOWSKA<br />

Szanowni Państwo<br />

miło mi was powitać<br />

na kartach tej skromnej książki<br />

Pewnego lipcowego dnia<br />

płynąc po jeziorze Kalwa<br />

w trakcie wakacji odbywanych tradycyjnie<br />

u pierwszej żony swojego drugiego męża<br />

Alina Janowska pomyślała:<br />

Oto niebo bezchmurne nade mną<br />

a prawo zbójeckie we mnie<br />

Naprawdę wszędzie już byłam<br />

i z wielu pieców jak to się mówi<br />

wsuwałam zakalec świata<br />

Jednego mi tylko brak<br />

nie zaistniałam w poezji<br />

I to nie w jakimś tam poślednim<br />

okolicznościowym wierszyku<br />

ale w poezji pełną gębą<br />

drapieżnej i poruszającej<br />

ryzykownej i brawurowej!<br />

Szybko wydobyła organizm<br />

z nadmiaru zimnej wody<br />

Wykręciła właściwy numer i mówi:<br />

Pisz synu pisz bo ja już niewiele pamiętam<br />

Poczułem się dotknięty<br />

zraniony do żywego<br />

W tej knajpie każą płacić z góry<br />

Mieli zbyt wiele złych doświadczeń<br />

Nie naleją ci herbaty bez piątaka<br />

Zamawiasz ale pani czeka<br />

Nie wiadomo na co czeka<br />

Aż w końcu się orientujesz<br />

I wtedy nadchodzi kluczowy moment<br />

Coś w środku mówi ci że jesteś oszukiwany<br />

Że najpierw należy się towar a potem zapłata<br />

Zaczynasz się targować<br />

Kładziesz dwa złote i mówisz że resztę dasz jak naleje<br />

Pani nalewa wrzątek ale nie podaje go póki nie dodasz złotówki<br />

Pozostała dwójka idzie ręka w rękę<br />

W lewej kasa w prawej torebka do zamaczania<br />

Ale ona nie jest pewna że ty masz pieniądz w zamkniętej pięści<br />

A ty nie jesteś pewien czy dostajesz właściwy smak<br />

Każde usiłuje rozewrzeć zaciśniętą dłoń przeciwnika<br />

Szarpiecie się tak dobrą chwilę<br />

Aż w końcu pani nie wytrzymuje<br />

Rzuca torebkę na ladę i odchodzi od baru płacząc:<br />

Co to za koszmarny kraj że dwoje ludzi nie potrafi sobie zaufać<br />

Ty myślisz to samo<br />

Rzucasz dwójką tłukąc lustro za barem<br />

I wychodzisz gwałtownie na ulicę<br />

Co to za koszmarny kraj<br />

Przecież się nie nadaję<br />

wybierz kogoś innego!<br />

Uciekłem<br />

nie dzwoniła już ani razu chyba<br />

I trzech dób nie siedziałem w żołądku wieloryba<br />

Aż w końcu kiedy wszystko naprawdę zapomniała<br />

Jezioro Kalwa niebo i ciężar swego ciała<br />

zebrałem się i piszę<br />

A sens już się wyłania<br />

że w tym wyłącznie celu<br />

uczyłem się pisania<br />

55<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Zdjęcie: Lucjan Pawłowski<br />

PTAKI, 56 BLASZANE NIEBO, CHRZĄSZCZE, BOŻODRZEW, MOTYLE, MONETY,<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Krzysztof<br />

Czader<br />

ŚWIĄTKI, STAROCIE, KAMIENIE, BŁYSKOTKI, IKONY, BAJKOWE STWORY 57<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Krzysztofa<br />

CZADERA<br />

ŚWIATY WYCZAROWANE<br />

Krzysztof Czader<br />

Urodził się w <strong>19</strong>54 r. w Jaworzu. Absolwent Liceum Plastycznego w Bielsku-<br />

-Białej. Artysta wszechstronny – maluje, rzeźbi w drewnie i kamieniu, tworzy<br />

kompozycje z fragmentów metali. Miłośnik i znawca przyrody, a ptaki, motyle<br />

czy chrząszcze są ulubionymi motywami jego twórczości. Jest też kolekcjonerem,<br />

szczególnie przedmiotów związanych z dziedzictwem kulturowym, m.in.<br />

starych wydawnictw, numizmatów, mebli. W swoim niezwykłym rodzinnym<br />

domu w Jaworzu stworzył, wraz z żoną Ewą, Izbę Pamięci Ekologicznej.<br />

58<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Próbując napisać nawet obszerny<br />

tekst o twórczości Krzysztofa Czadera,<br />

musimy dojść do wniosku, że<br />

to niemożliwie. Możemy jedynie<br />

zasygnalizować i stwierdzić jednoznacznie,<br />

że jest to ktoś wyjątkowy, kogo nie sposób<br />

opisać, sklasyfikować, bo obszar jego zainteresowań<br />

jest tak rozległy, szeroki i głęboki,<br />

że „daremne żale, próżny trud, bezsilne<br />

złorzeczenia”, jakby powiedział poeta… Tak<br />

czy owak, trzeba koniecznie zobaczyć jego<br />

dom i pobyć w tym niezwykłym miejscu<br />

choć przez chwilę. Niezwykłym wyjątkowością<br />

gospodarzy i niezwykłością eksponatów<br />

w nim zgromadzonych. Bo każdy sprzęt, mebel,<br />

kamień, owad, obraz, każda moneta,<br />

rzeźba czy wyczarowana ze skrawków metalu<br />

płaskorzeźba ma swoją jedyną historię,<br />

o której godzinami, zajmująco potrafi opowiadać<br />

gospodarz i (s)twórca tego wszystkiego,<br />

co mieści się w – na pozór wyglądającym<br />

zwyczajnie – wiejskim domu… Choć<br />

nie, nie zwyczajnym, bo już na dzień dobry<br />

witają nas krowy wychylające ciekawskie łby<br />

z obory, a bydlęce lokum jest ozdobione setkami<br />

płaskorzeźb z miejscowego piaskowca<br />

z wizerunkami zwierząt, owadów, ptaków,<br />

płazów… Pod dachem, na belce, przysiadło<br />

wielkie stado drewnianych, dziwacznych<br />

ptaków nie-ptaków, które nie wiedzieć jakiego<br />

gatunku, czy właśnie przyfrunęły, czy<br />

szykują się do odlotu i tak pięknie, choć bezgłośnie,<br />

śpiewają… Czasem przysiądzie obok<br />

nich autentyczny wróbel czy sikorka, dzięcioł<br />

czy kawka, by pogwarzyć chwilę z drewnianymi<br />

braćmi…<br />

Podchodzimy do domu, przed którym – z widoczną<br />

nadwagą i poczciwością – wita nas<br />

pies Bazyl, merdając ogonem (bo czym ma<br />

merdać?), jakbyśmy się znali całe lata i przysięgali<br />

sobie psią wierność, bo na ludzką to<br />

nie ma co liczyć…<br />

Jesteśmy w domu. Po drewnianych schodach<br />

wchodzimy na piętro, gdzie od razu<br />

można dostać oczopląsu, bo taka mnogość<br />

eksponatów spoglądających z każdego miejsca,<br />

stłoczonych przy ścianach, przycupniętych<br />

w kątach, a nawet podwieszonych pod<br />

sufitem! W obszernym pomieszczeniu są<br />

setki rzeźb: Chrystusów frasobliwych, Matek<br />

Boskich zatroskanych, spoglądających wyrzeźbionymi,<br />

głównie w lipowym drewnie,<br />

załzawionymi oczami (ale i oczami sęków);<br />

stad drewnianych ptaków, jeszcze liczniejszych<br />

i dziwniejszych niż pobożne świątki;<br />

Zdjęcia: Lucjan Pawłowski<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

59


tradycyjnych obrazów malowanych pędzlem i farbami,<br />

ale jeszcze oryginalniejszych tworzonych z fragmentów<br />

kolorowych metali, czasem inkrustowanych perłami i wielobarwnymi<br />

szkiełkami. Stłoczone, skłębione to całe dziwne<br />

towarzystwo jedno na drugim, jedno za drugim, jakby<br />

każde chciało zaznaczyć swoją wyjątkowość i ważność:<br />

kamienna rzeźba ważniejsza od drewnianej, ptak cenniejszy<br />

od Chrystusa podpierającego zafrasowaną głowę, motyle<br />

u sufitu mające żywe barwy, a chociaż nie żyją, głoszą<br />

chwałę życia. Przy wejściu – przecudnej urody ikona napisana<br />

sercem i talentem przez Ewę, żonę Krzysia, której<br />

urokliwe prace znalazły się w oryginalnej sypialni, gdzie<br />

nawet łoże małżeńskie jest ponadstuletnie, a każdy sprzęt<br />

prosi się, by coś o nim napisać…<br />

Artysta jest, najdosłowniej, wrośnięty korzeniami w tę<br />

Ziemię, z której czerpie inspiracje do swoich niezwykłych<br />

prac. I do niej jest przypisany, tak jak ona – z wzajemnością<br />

– do niego. Ale też i do tradycji, przekazywanej<br />

z pokolenia na pokolenie, z tego jedynego miejsca pod słońcem,<br />

przytulonego do Beskidu Śląskiego, do Błatniej [szczyt<br />

górski w grupie Klimczoka w Paśmie Wiślańskim Beskidu<br />

Śląskiego – przyp. red.], gdzie i ja przed wielu laty z mamą<br />

wyprawiałem się na borówki i przechodziłem koło domu<br />

Krzysztofa, nie mając świadomości, kto w nim rośnie…<br />

Od dziecka obserwowałem to, co wokół domu żyje, rośnie,<br />

kwitnie… I zachwyt nad pięknem życia powodował,<br />

że chciałem to jakoś zatrzymać. O posiadaniu własnego<br />

aparatu fotograficznego nie mogłem nawet marzyć.<br />

Rysowałem więc rośliny, starałem się znalezione gąsienice<br />

karmić w słoiku roślinami, na których siedziały,<br />

i patrzyłem, jak rosną, przepoczwarzają się w kolorowe<br />

motyle… To świat piękniejszy niż mogłem przypuszczać.<br />

Przeżywałem bardzo każdą porażkę w hodowli motyli,<br />

bo do wszystkiego dochodziłem sam, instynktownie.<br />

Świątki<br />

Kiedy spoglądam na zafrasowane twarze Chrystusów frasobliwych,<br />

zdaje mi się, że każdy z nas jest takim Chrystusikiem,<br />

skrojonym na swój wymiar (i to niezależnie od<br />

stanu naszej wiary czy niewiary), z podpartą głową, w koronie<br />

cierniowej, z tym że ciernie w naszych koronach nie<br />

koniecznie z kolczastych krzewów… O ile drewniane Chrystusy<br />

wyciosane ręką Krzysztofa frasują się nad naszymi<br />

grzesznymi żywotami, to Chrystusiki zaklęte w nas boleją<br />

nad nieszczęściami, które nas spotkały (nie wiedzieć za<br />

co?), a może jeszcze bardziej nad tymi, które nadejdą.<br />

A jeśli wpatrzeć się uważnie w twórcę, to dostrzec możemy<br />

(naprawdę!) zafrasowanego świątka, z tą drobną różnicą,<br />

że grzeszny i klnie…<br />

Każdy świątek z innego drewna: ten z gruszy cały w sękach<br />

stawiających dłutu opór, ów z lipowego pieńka,<br />

w który dłuto wchodziło jak w masło, tamten z wzorzystego<br />

bożodrzewu, kolejny z czerwonego drewna daglezji,<br />

nie wspominając już o dębowym, wiśniowym, jesionowym<br />

czy z zielonkawobrązowego octowca. Doliczyć się<br />

można ponad 40 gatunków drzew, w których ukrył się,<br />

wyłuskany dłutem Krzysztofa, zafrasowany Bóg-Człowiek.<br />

60<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Oddajmy jednak głos Artyście, bo choć mówi do nas przez<br />

swoje dzieła, to i słowa mają tu znaczenie:<br />

Zawsze coś rysowałem, malowałem, próbowałem strugać<br />

i nigdy nie mogłem zdążyć z notowaniem tego cudownego,<br />

bożego świata. Wszędzie też dookoła widziałem<br />

kawałki drewna, kamienie, mające kształty, fakturę… Wystarczyło<br />

to tylko docenić i tym się zachwycić, żeby się<br />

dało coś z tego zrobić. Rzeźby w kościele były dla mnie<br />

niedoścignioną doskonałością, ale patrząc na nie, czułem<br />

że skoro ktoś je wykonał, to czemu i ja nie miałbym<br />

spróbować. Rzeźbiłem w każdym drewnie, jakie było koło<br />

domu, chociaż wiedziałem, że najlepiej rzeźbi się w lipie.<br />

Jednak różne gatunki drzew mają w sobie niezwykłe<br />

piękno i to dodatkowo motywowało mnie do poszukiwania<br />

w koślawych, pogiętych, sponiewieranych gałęziach,<br />

konarach, klockach ukrytych Chrystusów czy świętych.<br />

Ptaki<br />

Ptaki, ptaki, ptaki… Tych jest najwięcej. Przysiadły, gdzie<br />

się tylko da: pod strzechami, na półkach, w czterech kątach,<br />

wśród których już się nie zmieścił piąty piec. Wszędzie<br />

ich pełno, a te, które już nie są w stanie się pomieścić,<br />

wylądowały nawet w ogromnym… koszu! Przedziwne te<br />

drewniane ptaki. To właściwie nie ptaki, a ptakopodobne<br />

stworzenia. I w przeciwieństwie do hitchcockowskiego<br />

horroru jasne – może symbolizujące marzenia o prawdziwej<br />

wolności wolnego ciała i ducha, zamkniętego w nielotnym<br />

ciele? W bezskrzydłych ptakach Czadera czujemy<br />

przestrzeń, lot ku słońcu, a przy odrobinie wyobraźni możemy<br />

dojść do wniosku, że każdy z tych ptaków przypisany<br />

jest drzewu, z którego powstał, drzewu przywiązanemu<br />

dożywotnio korzeniami do ziemi. Artysta ziścił nieziszczalne<br />

marzenia drzew – skryte między słojami liczącymi<br />

lata czy też spoglądające tęsknie w niebo oczami sęków<br />

– o uniesienie się wyżej, ponad zielone korony, by być<br />

w przestrzeni i przestrzenią, ponad ułomnością tego świata,<br />

tak często pełzającego po szarej ziemi… W tej odwiecznej<br />

tęsknocie drzewa są podobne ludziom, a może ludzie<br />

drzewom? Ale to tylko moje nieudolne próby odczytania<br />

języka kształtów i… myśli.<br />

Krzysztofie, jakie były Twoje myśli, jeszcze zanim spod<br />

Twojego dłuta wykluły się te ptaki? Jaka idea w nich<br />

skryta? Bo to chyba nie przypadek, że jest ich aż tak wiele,<br />

jakby chciały zdominować swoją obecnością Twoje<br />

przebogate dokonania?<br />

Gdy wycinałem drzewko w sadzie, zestawiałem różne<br />

rozgałęzienia, sęki i to już był dziób. Później dobierałem<br />

do tego resztę – kształt ptaka. Wystarczyło to<br />

tylko opowiednio przyciąć i osadzić pod odpowiednim<br />

kątem i powstawały zupełnie bajkowe stwory,<br />

których nie dałoby się zrobić z prostego kawałka<br />

drewna. To tyle. Resztę niech dośpiewają ptaki…<br />

Blaszane (wszech)światy<br />

Nie wiem, jak TO nazwać: malowane blachą obrazy?<br />

Metalowe płaskorzeźby? Metaloplastyka? Kogel-mogel<br />

na metale, szkiełka, gwoździe i tak dalej?<br />

Zdjęcia: Lucjan Pawłowski<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

61


62<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Zdjęcia: Lucjan Pawłowski<br />

Łączyłem czasem drewno<br />

ze szkłem, z metalami, kamieniem<br />

i to też przenosiło mnie w zupełnie inny<br />

świat kolorów,<br />

jakie dają skrawki starych,<br />

przerdzewiałych blach<br />

żelaznych,<br />

cynkowych,<br />

mosiężnych,<br />

miedzianych…


<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

63


Piękne te metalowe pejzaże<br />

i te dosłowne, i te z marzeń wzięte,<br />

lecz wszystkie dziwne – takie niepojęte,<br />

choć miedź miedziana,<br />

a mosiądz mosiężny,<br />

cyna mniej barwna,<br />

a nikiel bezcenny…<br />

Perlą się perły, szkiełka kolorowe,<br />

łebki gwoździków gwiazdami czy gradem?<br />

– to się nie mieści w rozpalonej głowie,<br />

lecz w wyobraźni malowanej blachą<br />

i tajemnicą ze skarbca Artysty już tak<br />

fizycznie i metafizycznie…<br />

Piękne te „obrazy” czy też płaskorzeźby,<br />

z tylu niedomówień, gdzie płaczące wierzby,<br />

czy radość co mruga kolorowym szkiełkiem,<br />

szafirem, bursztynkiem z blaszanego nieba<br />

spada złoty deszcz…<br />

64<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Skąd się wzięła właśnie taka forma, wymykająca<br />

się jednoznacznym definicjom i określeniom?<br />

Łączyłem czasem drewno ze szkłem, z metalami,<br />

kamieniem i to też przenosiło mnie w zupełnie inny<br />

świat kolorów, jakie dają skrawki starych, przerdzewiałych<br />

blach żelaznych, cynkowych, mosiężnych,<br />

miedzianych… Tak zrodziło się we mnie nowe patrzenie<br />

i otwierały nowe możliwości twórcze, bez<br />

farb, a kolory wzmocnione jeszcze błyskotliwością<br />

metali dawały efekty, których nie da się wymalować<br />

– wystarczy tylko tym się zachwycić, no i już<br />

chce się robić… A chce mi się zawsze!<br />

Krzysztof Czader to ginący gatunek – prawdziwy i szczery<br />

twórca, poświęcający bez reszty czas na realizowanie<br />

swoich pasji. Jest więc trochę nie z tego świata<br />

i nie z tej epoki – natarczywej i hałaśliwej autokreacji,<br />

lansowania się za wszelką cenę, reklamowania tego,<br />

co tak często nie zasługuje na reklamę. Pewnie dlatego<br />

tak niewielu o nim wie, choć to wielobarwna osobowość,<br />

których bardzo brakuje w skomercjalizowanym<br />

i przesiąkniętym hipokryzją do szpiku kości, plastikowym<br />

świecie na pozory, na niby, na chwilę… [JW]<br />

To prawda najprawdziwsza, bo twórca jest tytanem<br />

pracy. Nie ma dnia bez nowego dzieła, nowych eksponatów<br />

w postaci kamiennych odcisków stworzeń<br />

sprzed milionów lat czy kamiennych wytworów<br />

człowieka, który już przed 18 tys. lat zamieszkiwał<br />

tę ziemię, czy mebli, ceramiki, porcelany, szkła –<br />

co sprzed wieków, a nieustannie zachwycają – czy<br />

(bez)cennych monet, a nawet wyhodowanych właśnie<br />

egzotycznych motyli i owadów!<br />

Zdjęcia: Lucjan Pawłowski<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

65


66<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Zdjęcia: Renata Cygan<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

67


68<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

foto: RC


Wanda Dusia Stańczak<br />

JESTEM…<br />

Kiedyś pewność w mych myślach że „zawsze” że „nigdy”<br />

wagą słów wyznaczała że uczciwie gramy<br />

wiara cuda czyniła nakreślając ramy<br />

a młodzieńcze zapały na chwilę nie stygły<br />

życie znak zapytania ustawiło w rzędzie<br />

i padł filar przekonań jak klocki domina<br />

ja dojrzała kobieta nie tamta dziewczyna<br />

inne myśli przewodnie rzeczywistość przędzie<br />

do niedawna wierzyłam że czarne to czarne<br />

lecz dostrzegłam odpryski półcienie szarości<br />

może warto powtórzyć myśl za Kartezjuszem<br />

gdy czerń mi rozświetliły rozsądku latarnie<br />

skutecznie wyzwalając z przemyśleń młodości<br />

że ja jestem bo myślę nie jestem bo muszę<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

69


70<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


ANJA CHOLUY<br />

Psychotraumatolog. Fotograf. Kreatorka obrazu. Od 15 lat zajmuje<br />

się psychologią wizerunku. Pracuje z autorami, aktorami, ludźmi<br />

tworzącymi międzynarodowe marki premium i rodzime firmy. Tworzy<br />

ich spójne obrazy, między innymi poprzez profesjonalną fotografię. Łączy<br />

w całość to, co wewnątrz człowieka, z jego światem zewnętrznym.<br />

Identyfikuje i dowartościowuje ich autentyzm i indywidualizm.<br />

Od ośmiu lat uczy kobiety ze świata biznesu, jak odnaleźć się w swoim<br />

zawodowym wizerunku, nie tracąc kobiecej tożsamości.<br />

Właścicielka Human Mind Center. Minimalistka.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

71


72<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


1 2 k o b i e t<br />

Czego<br />

potrzebuje<br />

twoja<br />

kobieca<br />

dusza<br />

Zacznijmy ab ovo, czyli od pierwszej fotografii.<br />

Co było dla Ciebie ważniejsze – narzędzie, które chciałaś<br />

sprawdzić czy obiekt, który miałaś zarejestrować,<br />

uwiecznić? O ile pamiętasz jeszcze ten moment.<br />

Tak, pamiętam dokładnie! Od zawsze podziwiam świat, a jeszcze<br />

bardziej podziwiam ludzi. Jestem ich ciekawa. Od zawsze<br />

szukam czegoś w człowieku. I najczęściej to znajduję. Narzędzie<br />

– zrządzeniem losu – wpadło mi w ręce później. Gdy<br />

chwyciłam swój pierwszy aparat fotograficzny, taki półprofesjonalny,<br />

uświadomiłam sobie, że dzięki niemu wreszcie będę<br />

mogła pokazać, jak ja widzę rzeczywistość, i przepuszczę przez<br />

niego całą swoją obserwację świata. A jak już złapałam, to nie<br />

puściłam.<br />

Zawsze fotografowałaś ludzi?<br />

Zawsze to był detal. I w naturze, i w architekturze, i w człowieku,<br />

a także w pracy, jaką ten człowiek wykonuje, bo w fotografii<br />

pokazuję też, jak ludzie rozwijają się zawodowo. Wbrew<br />

pozorom im mniej się pokaże, tym więcej można odczytać.<br />

Detal jest bardziej intrygujący. Odbiorca chce się zagłębić<br />

w takie zdjęcie, chce je dalej odkrywać. Gdy fotografujesz postać<br />

od góry do dołu, znika czar.<br />

Siła detalu to Twoje odkrycie?<br />

Pokazywanie świata przez detal jest wpisane w moje DNA. Tak<br />

jak minimalizm, czysta forma. Nie interesuje mnie nic, co jest<br />

oczywiste. Doszukuję się głębi, drugiego dna.<br />

73<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Mój przekaz był taki,<br />

żeby kobiety, niezależnie<br />

od wieku, zaczęły żyć pełnią swoich możliwości<br />

Jaka jest geneza projektu „12 Kobiet”?<br />

Wymyśliłam go ponad 2 lata temu, ale przyszła pandemia<br />

i zburzyła moje plany. Postanowiłam przeczekać. A 24 lutego<br />

20<strong>22</strong> roku przyszła wojna. Dotarło do mnie, że nie<br />

można odkładać życia na później. „Robię to!” – zdecydowałam<br />

wreszcie.<br />

Przez wiele lat przyglądałam się kobietom świetnie funkcjonującym<br />

w biznesie – zajmującym eksponowane stanowiska,<br />

odnoszącym sukcesy, spełnionym, dynamicznym,<br />

które jednocześnie chowają swoją kobiecość albo wręcz<br />

już jej nie rozpoznają. Mam tu na myśli styl i postawę<br />

w miejscu pracy. Pomyślałam, że to jest ogromna strata.<br />

Potencjał, jaki tkwi w kobiecości, po prostu się marnuje,<br />

ponieważ my go świadomie kasujemy.<br />

W świecie biznesu nierzadko automatycznie przyjmujemy<br />

wzorce stworzone przez mężczyzn.<br />

Tak. Ja miałam na to wewnętrzną niezgodę. Tym bardziej,<br />

że na planie zdjęciowym spotykałam na pozór kostyczne,<br />

chłodne bizneswoman, które w trakcie sesji okazywały się<br />

ciepłe, serdeczne, hojne. Dotarło do mnie, że one w ogóle<br />

nie myślą o swojej kobiecości jako atucie czy wartości.<br />

Mało tego, odnosiłam wrażenie, że ona im przeszkadza.<br />

W męskim świecie kryją się z nią, by się dopasować.<br />

I gdybyśmy się jeszcze dobrze czuły z tym chowaniem<br />

własnej natury po kieszeniach. Ale wcale nie! Jesteśmy<br />

tym zmęczone. W skrytości serca marzymy, by ktoś nas<br />

74<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

w czymś wyręczył. Mało tego, zaczęłam rozmawiać<br />

z mężczyznami na ten temat i okazało się, że oni tęsknią<br />

za kobiecością w nas. Nasza „męskość” ich dezorientuje,<br />

nie wiedzą, jak z nami postępować. „Wszystko<br />

sama” i „wszystko najlepiej” – ja też należałam do gatunku<br />

niezależnych, samodzielnych, samowystarczalnych.<br />

Aż zobaczyłam, że potrzeba wyciągnięcia kobiecości na<br />

zewnątrz daje o sobie znać po dwóch stronach.<br />

To niczym wejście na ścieżkę ulgi.<br />

Dzięki idei tego projektu i pracy na planie zdjęciowym<br />

wszystkie wypuściłyśmy powietrze z napiętych ciał,<br />

uwalniając to, co jest bliskie naszej kobiecej naturze –<br />

siłę i słabość, determinację i odpuszczenie. Miałam poczucie,<br />

że wszystkim nam daje to mnóstwo radości. Całkowicie<br />

się z tym utożsamiłyśmy.<br />

W projekcie wzięły udział kobiety w różnym wieku. Najmłodsza<br />

– Matylda, modelka, miała 16 lat. Najstarsza<br />

była po sześćdziesiątce. Mój przekaz był taki, żeby kobiety,<br />

niezależnie od wieku, zaczęły żyć pełnią swoich możliwości,<br />

a te młode nie poszły w kierunku sztuczności, nieprawdziwości,<br />

ulegania trendom, które zniekształcają je<br />

fizycznie i psychicznie. Tak, mam tu na myśli nieumiejętnie<br />

stosowaną medycynę estetyczną. Zależało nam na<br />

tym, żeby przez ten projekt powiedzieć: „Ja nie muszę<br />

nikogo udawać. Botoks jest OK tylko w wolności, nie pod<br />

obyczajowym przymusem. Nie boję się być tym, kim chcę<br />

być. Pozwalam sobie na słabość, niepewność, pozwalam<br />

sobie na niewiedzę, na bezradność. Nie udaję superhero”.


Masz poczucie, że Ci się to udało?<br />

Skalę chyba osiągnęłam za małą. Marzy mi się wielka społeczna<br />

dyskusja na ten temat. By dopełnić swój komunikat<br />

do świata, zamierzam stworzyć drugą odnogę tego<br />

projektu – portrety dwunastu mężczyzn.<br />

Oni także potrzebują uwagi, obiektywu skierowanego<br />

na siebie?<br />

Kobiety muszą usłyszeć męski głos. My się wspieramy,<br />

coachujemy. Istnieją grupy wsparcia, społeczne i biznesowe.<br />

A oni znaleźli się na marginesie naszego zainteresowania.<br />

Wpadłyśmy w samozatrzask. Chcemy być samostanowiące<br />

i to jest ważne, ale często zacieramy różnice pomiędzy<br />

korzystnym samorozwojem a zapomnieniem, kim jesteśmy,<br />

dokąd zmierzamy, czego potrzebuje nasza kobieca<br />

dusza.<br />

Zapędzone w roli supermenki odbieramy mężczyznom<br />

możliwość adoracji, zaopiekowania się nami, a przecież<br />

też to kochamy.<br />

Zmierzasz do tego, żeby przedstawić męskie spojrzenie<br />

na kobiecość czy męskie spojrzenie na męskość?<br />

I to, i to.<br />

Co takiego robisz z kobietami na planie, że odpuszczają<br />

kontrolę?<br />

Nie przebieram ich, nie ustawiam. Dyskretnie reżyseruję.<br />

Daję im być sobą.<br />

Trudno być sobą przed obiektywem?<br />

Osobom nieobytym z mediami – trudno. One potrzebują<br />

więcej czasu, żeby się otworzyć. Na planie jesteś odsłonięta.<br />

Stoisz przed człowiekiem z wielką czarną tubą wycelowaną<br />

prosto w ciebie. Nie widzisz się. A w dobie selfie<br />

wszyscy się widzą i kontrolują sytuację.<br />

Dlatego podczas sesji zawsze toczy się rozmowa, wzbogacająca<br />

obie strony, co podkreślam. Jest dużo emocji.<br />

I jednocześnie odbywa się proces psychoterapeutyczny poprzez<br />

pracę z ciałem. W efekcie wytwarza się intymny kontakt.<br />

Ja kocham ludzi. Gdy mam do czynienia z istotą tak ciekawą<br />

jak kobieta i ona mi ufa, czuję się szczęśliwa. I to widać<br />

chyba. Wtedy magia tworzy się sama.<br />

Puszcza napięcie w ciele, bo nie ma strachu o to, czy dobrze<br />

wyglądam.<br />

Ty umiesz zadbać, by dobrze wyglądała. Wydobywasz ze<br />

swojej bohaterki to, co najlepsze. Nie jesteś beznamiętnym<br />

komercyjnym fotografem.<br />

Ale powiedz, jak ewoluował Twój styl fotografowania?<br />

Od zawsze kochałam mało skomplikowane formy, przyjazne,<br />

spokojne, naturalne kolory – takie nude. Od początku<br />

wiedziałam, że chcę fotografować w prostym, surowym<br />

stylu. Wcześnie byłam zdefiniowana. I niech to nie zabrzmi,<br />

jakbym była butna. Długo mieszkałam w Skandynawii,<br />

co z pewnością miało wpływ na moje estetyczne<br />

wybory. Surowość formy czy nawet środowiska do fotografowania<br />

na pewno wzięłam stamtąd. I nigdy nie szłam<br />

na kompromisy. Nie zmuszałam się do robienia rzeczy,<br />

których nie czułam. Moi klienci mieli jasno sprecyzowany<br />

obraz tego, czego mogą się spodziewać, nie zakładali, że<br />

„ta pani zrobi wszystko, co ja powiem”. Wniosek – w życiu<br />

zawodowym prowadziła mnie kobieca intuicja. Chociaż<br />

zdarzały się skręty, ale w małe uliczki. (śmiech)<br />

O, ciekawe…<br />

Pracując w kręgu medycyny estetycznej, gdzie notabene<br />

spotykam wspaniałe kobiety, usłyszałam raz, że jestem jedyną<br />

„tak niezrobioną” osobą w tym środowisku: „O matko,<br />

Aneczko, nie sądziłam, że problem jest aż tak głęboki”.<br />

(śmiech) A ja marszczę czoło, robiąc zdjęcia. I rzeczywiście<br />

miałam zmarszczki. Zrobiłam zabieg, który okazał się za<br />

mocny i całkowicie zmienił moją twarz. Skończyło się tym, że<br />

rozgrzewałam suszarką czoło, by efekty botoksu jak najszybciej<br />

zniknęły. Nie neguję i nie odrzucam wszystkiego. Dbam<br />

o siebie, ale wtedy czułam, jakbym się za kogoś przebrała,<br />

jakbym naruszyła swoją tożsamość. Odchorowałam to.<br />

Czym się karmiłaś, tworząc swój styl w fotografii? Miałaś<br />

swoich mistrzów?<br />

Fascynował mnie czeski fotografik Jan Saudek, który fotografował<br />

kobiety dalekie od klasycznego ideału piękna na<br />

tle brudnych, odrapanych, betonowych ścian. Wysłałam<br />

mu swoje zdjęcia i odpisał! To było dawno, gdy stawiałam<br />

w fotografii pierwsze kroki. Drugi mój mistrz to Peter Lindbergh.<br />

Niedawno pojechałam do Turynu podziwiać jego<br />

prace, na wystawę, którą przygotowywał dwa lata. Niestety<br />

nie doczekał inauguracji. Lindbergh działał w branży<br />

modowej, ale dla niego najważniejsza była kobieta, a nie<br />

produkt, który miała reklamować. Fotografował w surowy,<br />

czysty sposób. Był moją wielką inspiracją.<br />

75<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Chcę<br />

fotografować<br />

w prostym,<br />

surowym<br />

stylu<br />

Pamiętam, jak kiedyś usłyszałam od pewnej instagramerki:<br />

„Wiesz, te Twoje zdjęcia są takie smutne, chropowate,<br />

zmarszczki widać”. Miałam świadomość, że Instagram lubi<br />

kwiatuszki, puszki, piórka, baloniki – kolorowo, różowo. Żachnęłam<br />

się jednak: „Jeszcze się doczekam swoich czasów”.<br />

To jest wyzwalająca wierność sobie. Ale trzeba mieć odwagę,<br />

żeby iść za sobą.<br />

Tak samo jest z naszą kobiecością. Jeżeli ja lubię przepastne<br />

swetry i nie lubię się malować, i chodzę w kucyku, to<br />

niech ja sobie tak chodzę! Wiesz, ile ja takich pięknych<br />

kobiet spotkałam?! Ale jeżeli wolę szpilki i ołówkowe<br />

spódnice, to nich ja sobie tak chodzę! Przyzwolenie na<br />

wolność wyboru tworzy świat wspaniały, bo różnorodny.<br />

Jak to się stało, że Norwegia stała się tak silnym bodźcem<br />

w Twoim życiu?<br />

76<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Po studiach wyprzedałam to, czego się wówczas dorobiłam,<br />

i pojechałam w świat za miłością mojego życia. Ale<br />

nie od razu pokochałam ten kraj. Jadąc do Oslo, byłam<br />

przekonana, że jadę do tętniącej życiem stolicy, nowoczesnej<br />

metropolii. A zastałam miasto żyjące w rytmie<br />

slow life. Niedaleko od centrum odnosisz wrażenie, że<br />

wyjechałaś na wieś. Zdarza się, że jedziesz autem i nie<br />

widzisz człowieka przez 5 minut. Byłam młoda, oczekiwałam<br />

czegoś innego i przeżyłam poznawczy szok. Chciałam<br />

wracać. Kupiłam bilet powrotny. Już jechałam na lotnisko.<br />

W ostatnim momencie zmieniłam zdanie. To była terapia<br />

szokowa. Szybkie, pełne bodźców warszawskie życie zastąpiłam<br />

klimatem zen. Z czasem przyswoiłam sobie norweskie<br />

holistyczne podejście do życia.<br />

Żyjesz równolegle w dwóch światach?<br />

Kiedyś mówiłam, że żyję w rozkroku, a teraz – że żyję<br />

w pięknej synergii. To bardzo wzbogaca. Eksploruję Norwegię<br />

i przenoszę stamtąd, co zdołam, na grunt polski.<br />

Podoba mi się tamtejsze umiłowanie i poszanowanie<br />

natury, spójność, bo charakter Norwegów jest wszędzie,<br />

w każdej dziedzinie życia.<br />

U Ciebie też. Nawet w tkaninach, którymi się otulasz czy<br />

w wystroju wnętrz.<br />

Hołduję minimalizmowi i to niewątpliwie ma skandynawski<br />

rodowód. Imponuje mi to, że Norwegowie tworząc<br />

swoje domostwa, respektują to, co natura wcześniej<br />

stworzyła w danym miejscu. Nie wycinają starych drzew,<br />

nie usuwają kamieni. Nie forsują swoich wizji, a dopasowują<br />

się do czegoś, co było tam przed nimi.<br />

To też przełożyłam na życie. Wiem, że nie zawsze to, co<br />

chcę przeforsować, jest dobre. Nauczyłam się korzystać<br />

z mądrości innych ludzi. Z otwartością i pokorą mielę sobie<br />

to w głowie i potem okazuje się, że ich rozwiązania są<br />

lepsze.<br />

Chociaż ego nas zwodzi na manowce.<br />

Ono jest potrzebne, żebyśmy mogli określić swoją pozycję<br />

w świecie. Ale niestety jest nienasycone.


„Ego to nasz wróg” – napisał Ryan Holiday. Kto inny napisał,<br />

że tam, gdzie szanuje się naturę, nikt nie krzywdzi kobiet.<br />

Tak. W Norwegii panuje klimat prokobiecy i prozdrowotny.<br />

Kiedy pojawiła się u Ciebie myśl, żeby zacząć studiować<br />

psychologię?<br />

Gdy skończyłam 40 lat, czyli kilka lat temu. To taki ważny<br />

moment rozwojowy w życiu człowieka. Wtedy, po pierwsze,<br />

uświadomiłam sobie, że procesy psychologiczne od<br />

dawna mnie fascynowały, po drugie – że ja już to praktykuję<br />

w pracy z obrazem, w mojej fotografii, a po trzecie,<br />

że jestem już w tym wieku, w którym nic nie muszę, wręcz<br />

mogę robić, co chcę. Dałam sobie pół roku na próbę.<br />

„Najwyżej polegnę” – pomyślałam. I nie dość, że nie poległam,<br />

to jeszcze idę jak burza. Jestem zafascynowana tym<br />

procesem, jestem rozkochana w umyśle, w emocjach,<br />

w duszy, w całej naturze ludzkiej.<br />

Dlaczego wybrałaś psychotraumatologię?<br />

Trauma to jest zmiana, której się nie spodziewamy. A ja<br />

się nie boję zmian. Jestem zmianą. Idealnie funkcjonuję<br />

w zmianie. Zarówno w pozytywnej, jak neutralnej czy nawet<br />

tej negatywnej. I wiem, że mam w sobie potencjał<br />

i moc do tego, by wspierać ludzi w sytuacjach traumatycznych,<br />

by ich przez nie przeprowadzić i pomóc stanąć<br />

na nogi. Mnie to nie jest straszne. Sama doświadczyłam<br />

wielu traum. Przeszłam swój proces psychoterapii i wiem,<br />

o czym mówię.<br />

A o czym mówisz?<br />

Kiedyś może o tym opowiem. Zapewniam, że wiem,<br />

co to znaczy. Wiem też, jak wygląda proces leczenia.<br />

I wierzysz w powodzenie terapii?<br />

Wierzę, że z każdej traumy można wyjść i wieść lepsze<br />

życie. Trauma nie musi niszczyć naszego potencjału, relacji<br />

i tego, na czym nam zależy.<br />

Naprawdę nie boisz się zmian?<br />

Zmiana jest tym, co mi w życiu towarzyszy. Teraz na świecie<br />

też jest to bardzo znamienne – wszystko jest dynamiczne.<br />

To mnie nauczyło reagowania adekwatnie do sytuacji, podążania<br />

za zmianą. Ja się nie łudzę, że to chwilowe. Nawet<br />

jeżeli nowe okoliczności zmieniają moje plany, nie traktuję<br />

tego jak tragedii. Nie rezygnując ze swoich wizji i celów,<br />

umiem dostosować się do sytuacji. Człowiek jest całością,<br />

ale nie jest skończoną całością, raz na zawsze zdefiniowaną,<br />

sztywną. Cały czas podlega procesom zmiany.<br />

Nie boisz się, że nie udźwigniesz ciężaru spraw, z którymi<br />

klienci do Ciebie przychodzą?<br />

Nie. Chciałabym, żeby świat był dzięki temu, co robię, trochę<br />

lepszy. Bardzo chcę drugą połowę swojego życia poświęcić<br />

na to, by ludziom żyło się lepiej ze sobą.<br />

Ja już jestem szczęśliwa, ponieważ odważyłam się zmienić<br />

ścieżkę zawodową. Kiedy dawno temu pierwszy raz<br />

pomyślałam o psychologii, rodzina mnie od tego odwiodła,<br />

mówiąc, że to profesja bez przyszłości. Czułam się<br />

zagubiona, nie wiedziałam, czym się kierować w wyborze<br />

kierunku studiów. Ostatecznie skończyłam dziennikarstwo<br />

ze specjalizacją media i komunikacja. Notabene na<br />

prywatnej uczelni, o uniwersytecie nawet nie pomyślałam,<br />

sądząc, że to za wysokie progi. Nie chodziło mi o to,<br />

żeby było łatwiej, tylko bezpieczniej. Wtedy brakowało mi<br />

pewności siebie. Uczciwie mówiąc, dopiero teraz cieszę<br />

się spokojem i świadomością, kim jestem. I nie zamierzam<br />

Piękne są sytuacje,<br />

kiedy nagle<br />

w nieśmiałej kobiecie<br />

odkrywasz<br />

potencjał<br />

dynamicznej osoby<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

77


78<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


zmieniać się na cudze potrzeby – rynku czy pracy. Chcę iść<br />

swoją drogą.<br />

Zatem do psychotraumatologii zaprowadziło Cię nie tylko<br />

kilka lat studiów, lecz wszystko, co do tej pory robiłaś<br />

na ścieżce zawodowej i w życiu osobistym?<br />

Zmiana jest tym,<br />

co mi w życiu<br />

towarzyszy<br />

Tak. Psycholodzy naprawdę dużo czerpią z własnego doświadczenia.<br />

Pomoc, jaką otrzymuje klient, to nie jest<br />

tylko wiedza psychoterapeutyczna. Ja jestem wielką zwolenniczką<br />

psychologii humanistycznej Carla Rogersa, która<br />

zakłada, że mamy w sobie moc samouzdrawiania, tylko<br />

musimy mieć sprzyjające temu środowisko. W gabinecie<br />

terapeuty, który jest całkowicie oddany klientowi, który<br />

stwarza atmosferę przyjaźni i komfortu, ujawnia się największy<br />

potencjał człowieka i jest szansa na uzdrowienie.<br />

Twój dar otwierania ludzi ujawnił się najpierw na planie<br />

zdjęciowym.<br />

Tak, to są moje naturalne zasoby. Piękne są sytuacje, kiedy<br />

nagle w nieśmiałej kobiecie odkrywasz potencjał dynamicznej<br />

osoby. To jest przecież proces psychologiczny.<br />

Na stronie Human Mind Center znalazłam słowa Carla<br />

Rogersa o zmianie, z których uczyniłaś swoje motto: „Zdaję<br />

sobie sprawę, że gdybym był stabilny, rozważny i statyczny,<br />

żyłbym w śmierci. Dlatego akceptuję zamieszanie,<br />

niepewność, strach, wzloty i upadki emocjonalne. Jest to<br />

cena, jaką gotów jestem zapłacić za płynne, kłopotliwe<br />

i ekscytujące życie”. Przewrotne.<br />

Ten cytat mówi o tym, żeby nie bać się ryzykować, popełniać<br />

błędów i próbować. Gdy unikamy wszelkich niebezpieczeństw,<br />

jesteśmy, że powtórzę za swoim synem, „martwi<br />

w środku”. [AM]<br />

Rozmawiała:<br />

Autorka podcastu #Wojowniczki&Wojownicy na Spotify:<br />

https://open.spotify.com/show/3RjoeghoM8ZSU9RiAX2cmA<br />

79<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


POEZJA<br />

Polecane<br />

PAWEŁ BILIŃSKI. Laureat Połowu Poetyckiego 2016<br />

i finalista organizowanych przez Biuro Literackie<br />

Pracowni Stacji Literatura w latach 2017-2020,<br />

zdobywca II nagrody w XXVIII edycji konkursu im.<br />

K.K. Baczyńskiego 2020, laureat kilku innych<br />

ogólnopolskich konkursów poetyckich.<br />

Na przestrzeni lat jego wiersze były publikowane w sieci<br />

i drukiem w antologiach.<br />

W 20<strong>19</strong> roku zadebiutował książką poetycką Część<br />

urojona, a w 2021 roku ukazała się jego druga książka<br />

poetycka Bezsynność, obie w Wydawnictwie Fundacji<br />

Duży Format.<br />

Administrator i jeden z redaktorów-założycieli portalu<br />

poetyckiego poemax.pl, kontynuującego wieloletnie<br />

tradycje serwisu poema.pl.<br />

Zawodowo związany z branżą nowoczesnych technologii.<br />

Warszawiak z pochodzenia i zamiłowania, od <strong>19</strong>99 roku<br />

zamieszkuje blisko natury w okolicach Piaseczna.<br />

80<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


CREDO<br />

wierzę w błogość oka wciąż mogącego<br />

w twoim ciele widzieć ślady nieba i ziemi<br />

rzeczy niewidzialne czynić widzialnymi<br />

wiedząc że co już było może zdarzyć się znów<br />

bo ty byłaś pierwsza i ty będziesz ostatnia<br />

dla ciebie są przedświty i wycieki światła<br />

w nasze noce zdyszane pozbawione snów<br />

jak światłość ze światłości wyłaniaj się z mroku<br />

zamieszkaj w moich ustach dotykaj do boku<br />

odbieraj uwielbienie mów mi przez proroków<br />

dziel ze mną chwile które pozostały<br />

spróbujmy ocalić resztki naszej wiary<br />

w ciała dopieszczenie<br />

śniętych obcowanie<br />

grzechów powtórzenie<br />

żywot<br />

wieczny zamęt<br />

POEZJA<br />

MYŚLI GONITWA<br />

młody chłopak opowiada o swojej pracy<br />

wolontariusza w obozie dla uchodźców w Grecji<br />

– pomaganie innym jako sposób na walkę z depresją<br />

chłopak uśmiecha się<br />

lampka kamery miga wesoło<br />

a jednak nie ma filmu z tego wydarzenia<br />

i chłopak już o nim nie opowie<br />

obaj mieli w sobie<br />

nieodwracalne uszkodzenia<br />

plik wideo rozsypał się na przypadkowe zera i jedynki<br />

chłopak – na litery obrazy i skrawki wspomnień<br />

POWRÓT<br />

SZTUKA PŁAKANIA<br />

bardzo dobrze jest płakać robiąc coś jeszcze<br />

dzięki efektywnemu gospodarowaniu płaczem<br />

uzyskasz więcej płaczogodzin na dobę<br />

więc można pić i płakać<br />

płakać zasypiając<br />

płakać przez sen<br />

można w drodze do pracy<br />

płakać patrząc na ludzi i samochody<br />

można ocierać łzy nad arkuszem Excela<br />

lub w trakcie rozmowy z klientem<br />

ale najlepiej płakać śmiejąc się<br />

do woli<br />

nikt się nie zorientuje<br />

obraz drży przy przesuwaniu<br />

rzeka mały chłopiec z tatą<br />

piją kefir ze szklanej butelki<br />

obraz drży przy przesuwaniu<br />

wieczór przystanek zetknięcie rąk<br />

na chwilę zanim przyjedzie tramwaj<br />

ręka drży przy przesuwaniu<br />

po brzuchu i dalej żeby poczuć<br />

opuszkami wilgotne ciepło<br />

powietrze drży od upału<br />

szum fal puste wydmy i zieleń lasu<br />

wiatr przesypuje ziarnka piasku<br />

obraz drży i z wolna blednie<br />

może to powrót poszarpany sen<br />

a może tylko coś się kończy<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

81


W<br />

poprzednich<br />

82<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

POLSKA MUZYKA NA LITWIE<br />

numerach<br />

„Post Scriptum” przedstawiłem<br />

literaturę polską i sztuki<br />

plastyczne tworzone przez przedstawicieli<br />

licznej polskiej mniejszości narodowej<br />

na Litwie. W tej edycji kolej<br />

na muzykę, która jest bodajże najpopularniejszą<br />

dziedziną sztuki, głównie<br />

dzięki masowym imprezom i środkom<br />

masowego przekazu. Polacy od wieków<br />

odgrywali kluczową rolę w życiu<br />

muzycznym Litwy. Tam tworzyli m.in.<br />

Michał Kleofas Ogiński i Stanisław Moniuszko,<br />

uznawani przez naszych sąsiadów<br />

za artystów nie tylko polskich,<br />

lecz także litewskich. Blisko związany<br />

z Polską był też najpopularniejszy litewski<br />

kompozytor przełomu XIX i XX<br />

wieku Mikołaj Konstanty Czurlanis (lit.<br />

Mikalojus Konstantinas Čiurlionis).<br />

Wydaje się zatem oczywiste, że i dzisiaj<br />

Polacy, stanowiący wg niedawnego spisu<br />

ludności około sześciu procent ludności<br />

Litwy, nadal odgrywają znaczącą<br />

rolę w życiu muzycznym tego kraju.<br />

Nie brakuje naszych rodaków wśród<br />

wykonawców muzyki klasycznej, a także<br />

wśród litewskich jazzmanów oraz<br />

twórców rocka i innych gatunków muzyki<br />

popularnej. Oprócz tego jednak od<br />

wielu dziesięcioleci rozwija się na Litwie<br />

niezależne polskie życie muzyczne<br />

i jemu właśnie poświęcam ten artykuł.<br />

W polskiej społeczności Litwy, od pokoleń<br />

bardzo przywiązanej do tradycji<br />

narodowych, których pielęgnacja<br />

w środowisku domowym i sąsiedzkim<br />

pomogła przetrwać trwającą niemal<br />

pół wieku okupację radziecką, szczególne<br />

miejsce w życiu muzycznym<br />

zajmuje folklor. Już w <strong>19</strong>55 roku nasi<br />

rodacy wykorzystali pierwsze oznaki<br />

odwilży po okresie stalinowskiego terroru<br />

i założyli w Wilnie zespół pieśni<br />

i tańca „Wilia”, będący do dzisiaj symbolem<br />

utrzymanej z trudem i poświęceniem<br />

polskości. Przez zespół przewinęło<br />

się wielu cenionych muzyków<br />

i choreografów jak znakomity chórmistrz<br />

Wiktor Turowski i gwiazda scen<br />

polskich okresu międzywojennego<br />

Zofia Gulewicz. Występowali w nim ludzie<br />

zasłużeni w wielu dziedzinach życia<br />

publicznego, m.in.: pisarz i historyk<br />

Wojciech Piotrowicz, czołowy polityk<br />

Jarosław Narkiewicz i wszechstronna<br />

artystka Alina Lassota. Weterani<br />

„Wilii” reprezentujący już trzy pokolenia,<br />

wciąż się spotykają i uczestniczą<br />

w życiu społeczności polskiej, a zespół<br />

nadal występuje z powodzeniem na<br />

scenach litewskich i zagranicznych,<br />

przyciągając coraz młodsze roczniki.<br />

Śladem „Wilii” w schyłkowym okresie<br />

ZSRR powstało na Litwie wiele<br />

polskich zespołów folklorystycznych,<br />

a w odrodzonym, niepodległym kraju,<br />

wyrosły jak grzyby po deszczu dzięki<br />

wsparciu konserwatywnych przywódców<br />

politycznych mniejszości polskiej.<br />

Obecnie każda większa lub mniejsza<br />

miejscowość, gdzie Polacy stanowią<br />

znaczny odsetek ludności, może się<br />

pochwalić polskim zespołem pieśni<br />

i tańca dysponującym różnymi sekcjami<br />

od dziecięco-młodzieżowej po seniorską.<br />

Mocną stroną tych zespołów<br />

jest świetna organizacja, piękne stroje,<br />

często dobra choreografia i przygotowanie<br />

muzyczne. Słabością natomiast<br />

jest fakt, że grupy te koncentrują<br />

się niemal wyłącznie na prezentacji<br />

folkloru z różnych regionów Polski<br />

w obecnych granicach, natomiast zdecydowanie<br />

zaniedbują własne, regionalne<br />

tradycje.<br />

Kapela Wileńska, fot. z archiwum zespołu<br />

Chlubny wyjątek w tej materii stanowi<br />

Kapela Wileńska, męski zespół prezentujący<br />

folklor miejski, jedyna tego<br />

rodzaju grupa na Litwie, działająca<br />

od ponad 30 lat. Trzon zespołu stanowią<br />

akordeonista Romuald Piotrowski<br />

oraz bracia Łatkowscy, tworzący sekcję<br />

rytmiczną. W kapeli występuje też<br />

koncertmistrz Zbigniew Lewicki, jeden<br />

z czołowych litewskich skrzypków,<br />

związany z najlepszymi orkiestrami<br />

kraju. Obok seniorów, co kilka lat do<br />

kapeli dołączają młodsi muzycy, którzy<br />

zapewniają tym samym ciągłość grupy<br />

i wymianę pokoleń. Kapela prezentuje<br />

zabawne piosenki z tekstami pisanymi<br />

tradycyjną gwarą polską Wileńszczyzny<br />

w oprawie muzycznej najpopularniejszych<br />

tańców miejskich, wśród<br />

których dominują tanga i walce. Zespół<br />

wykonuje repertuar pochodzący<br />

z dawnego międzywojennego Wilna,<br />

a także utwory własnego autorstwa,<br />

skomponowane do wierszy dzisiejszych<br />

polskich autorów z Litwy.<br />

Oprócz pielęgnacji „klasycznego” folkloru<br />

rozwija się też wśród litewskich<br />

Polaków nowocześniejsze podejście<br />

do ludowych tradycji muzycznych.<br />

minionej dekadzie pojawiło się<br />

na Litwie kilka młodych zespołów<br />

tworzących w gatunku folk i wykorzystujących<br />

w swej twórczości nie<br />

tylko folklor polskojęzyczny, ale także<br />

posługujący się gwarami litewskimi<br />

i białoruskimi. Największą popularność<br />

i renomę zdobył zespół Folk Vi-


Zespół pieśni i tańca Wilia, fot. z archiwum Wilnoteki<br />

bes utworzony w 2014 roku w Wilnie<br />

z inicjatywy Renaty Juozukienė. Głównym<br />

walorem grupy są brzmienia polifoniczne<br />

w tradycyjnych ludowych<br />

harmoniach połączone z inteligentnie<br />

dobraną sekcją rytmiczną oraz ciekawymi<br />

brzmieniami współczesnych instrumentów<br />

elektronicznych. W stylu<br />

bardziej zbliżonym do gatunku pop<br />

aranżuje swe utwory grupa Art of Music<br />

z Solecznik związana z miejscowym<br />

Centrum Kultury, preferująca w aranżacjach<br />

znakomity głos solowy Jolanty<br />

Prowłockiej. Jeszcze inne podejście do<br />

folkloru, bardziej zbliżone do rocka,<br />

reprezentuje młoda grupa StaraNova<br />

z Niemenczyna, której pierwszą solistką<br />

była znakomita autorka i wykonawczyni<br />

piosenek Katarzyna Parszuta.<br />

Nie brakuje Polaków na litewskiej scenie<br />

jazzowej. Wśród nich wyróżnia się<br />

świetny saksofonista i kompozytor,<br />

uczestnik wielu międzynarodowych<br />

festiwali Jan Maksymowicz, który podkreśla<br />

swą polskość i często występuje<br />

na polskich koncertach. Blisko jazzu<br />

porusza się też wszechstronna piosenkarka<br />

Ewelina Saszenko, śpiewająca<br />

w wielu językach (często też po polsku),<br />

popularna dzięki sukcesom osiągniętym<br />

w młodości w konkursach telewizyjnych.<br />

Nasi rodacy preferujący nowoczesne<br />

rodzaje muzyki, jak rock, techno, rap<br />

i pokrewne gatunki, mają większe<br />

trudności w przebiciu się na krajowej<br />

scenie. Muzyka nowoczesna nie korzysta<br />

z tak hojnego mecenatu polskich<br />

polityków jak folklor i wszystko związane<br />

z tradycją narodowo-chrześcijańską.<br />

Żeby zrobić karierę na estradzie<br />

trzeba więc używać języka litewskiego<br />

lub angielskiego i wtopić się w tłum<br />

ogólnokrajowy. Niemniej, niektórym<br />

muzykom udaje się utrzymywać polski<br />

repertuar równolegle do egzystencji<br />

w ogólnolitewskim nurcie,<br />

i przedstawiać go na koncertach.<br />

Przykładem takiej<br />

wielojęzycznej działalności<br />

estradowej są polskie zespoły<br />

rockowe Black Biceps<br />

i Will’n’ska, wykorzystujące<br />

w swej twórczości współczesną<br />

gwarę miejską polskiej<br />

młodzieży z Wilna i mniejszych<br />

litewskich miast. Bardzo<br />

ciekawą osobowością<br />

sceniczną jest też wielojęzyczny<br />

raper Romuald Ławrynowicz,<br />

który jest też aktorem, operatorem<br />

i twórcą filmów krótkometrażowych.<br />

Również wśród uczniów licznych szkół<br />

polskich przybywa zdolnej muzycznie<br />

młodzieży. Do niedawna działał w Wilnie<br />

bardzo ciekawy kwartet Diversión.<br />

Niestety, po maturze artyści rozjechali<br />

się na studia po świecie i zespół przestał<br />

występować.<br />

Największe trudności promocyjne napotyka<br />

na Litwie polska piosenka autorska.<br />

O ile muzyka klasyczna, jazz czy<br />

rock mają charakter uniwersalny i język<br />

mniejszości nie stanowi przeszkody<br />

do kariery na litewskiej scenie, o tyle<br />

w przypadku piosenki opartej na tekście<br />

twórczość w języku mniejszości<br />

wtrąca autorów do głębokiej niszy.<br />

Śpiewający poeci polscy nie mogą<br />

liczyć na odbiór ogólnokrajowej publiczności,<br />

nie korzystają też z hojnego<br />

mecenatu publicznego, skupionego<br />

na promocji folkloru. A jednak polska<br />

piosenka autorska rozwija się na Litwie<br />

doskonale, pomimo niełatwych<br />

warunków, z pokolenia na pokolenie.<br />

Starszą generację najlepiej reprezentują<br />

dwaj zasłużeni poeci i tłumacze<br />

śpiewający swe utwory z gitarą – Wiktor<br />

Tamošiūnas-Tomaszun i Wiaczesław<br />

Zienkiewicz. Do najzdolniejszych<br />

młodych autorów należą: Katarzyna<br />

Parszuta, Elita Narkiewicz, Rafał Szypkowski<br />

i Joanna Zawalska. W gatunku<br />

piosenki z dobrym tekstem wyróżniają<br />

się też świetni wykonawcy klasyki polskiej<br />

związani z Polskim Teatrem „Studio”<br />

– Jolanta Gryniewicz-Tankielun<br />

i Czesław Sokołowski. Cenną inicjatywą<br />

w zakresie promocji polskiej piosenki<br />

autorskiej na Litwie są organizowane<br />

od kilku lat przez<br />

nauczycielkę muzyki Janinę<br />

Stupienko konkursy<br />

na wykonanie piosenek<br />

Wiaczesław Zienkiewicz, fot. z archiwum artysty<br />

Folk Vibes, fot. z archiwum Wilnoteki<br />

Black Biceps, fot. z archiwum zespołu<br />

do tekstów Agnieszki Osieckiej, które wyłoniły<br />

w ostatnich latach kilka wartościowych<br />

talentów. Ważnym elementem wspomagającym<br />

polską muzykę kameralną było też<br />

stworzenie Klubu Bazylia Nowej Piosenki<br />

w podziemiach klasztoru Bazylianów przy<br />

Ostrej Bramie, pod słynną Celą Konrada,<br />

z inicjatywy prowadzącego tam hotel polskiego<br />

działacza Ernesta Morozowa i Polskiej<br />

Młodzieży Patriotycznej.<br />

Z powyższego przeglądu wynika, że polska<br />

muzyka na Litwie ma się dobrze i rozwija<br />

się w wielu kierunkach. Oczywiście rozwój<br />

kariery nie jest łatwy, a możliwości zarobku<br />

są niewielkie, zaś pandemia i wojna jeszcze<br />

bardziej je utrudniły. Niemniej polskie życie<br />

muzyczne na Litwie się toczy, a na litewskiej<br />

scenie pojawia się coraz więcej utalentowanych<br />

Polaków komponujących i wykonujących<br />

utwory w różnych gatunkach. [PK]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

83


Wywiad z Katarzyną Parszutą – polską kompozytorką, chórmistrzynią<br />

i artystką estradową z litewskiego Niemenczyna<br />

Jak oceniasz stan muzyki polskiej<br />

na Litwie? Które gatunki mają się<br />

dobrze, a które gorzej?<br />

Muzyka polska na Litwie, moim zdaniem,<br />

wychodzi teraz z wieloletniej<br />

stagnacji. Od czasów odzyskania<br />

niepodległości, w celu zachowania<br />

oryginalności i tożsamości narodowej,<br />

Polacy zakładali zespoły ludowe.<br />

W szkołach repertuar ograniczał<br />

się do pieśni Moniuszki, wojennych<br />

piosenek oraz przyśpiewek ludowych.<br />

Współcześni artyści polscy na<br />

Litwie również opierali się na tych<br />

właśnie fundamentach, np. Kapela<br />

Wileńska śpiewa głównie o życiu na<br />

wsi, chociaż większość jej członków<br />

pochodzi z miasta. Przez ostatnie<br />

10 lat jednak to się trochę zmieniło,<br />

pojawiły się zespoły i soliści,<br />

którzy najpierw wykonywali<br />

utwory estradowe pochodzące<br />

z Polski, a później zaczęli tworzyć swoją muzykę z tekstami<br />

po polsku. W polskim radiu na Litwie nieraz można usłyszeć<br />

piosenki w stylu R&B, soul, neofolk, punk. Najczęściej jednak<br />

słyszymy pop lub muzykę poprockową. Związane jest to pewnie<br />

z tym, że większość słuchaczy to miłośnicy akurat tego<br />

gatunku.<br />

Czy poza społecznością polską zauważasz na Litwie jakieś<br />

zainteresowanie muzyką polską?<br />

Gdybym zapytała kogoś ze starszych Litwinów, których polskich<br />

wykonawców znają, na pewno wymieniliby Marylę<br />

Rodowicz i Czerwone Gitary. Ich piosenki nadal są grane<br />

codziennie w radiu, ludzie pamiętają je z młodości. Moje<br />

pokolenie zaś wie, czym jest disco polo i folk, ponieważ przy<br />

takiej muzyce często się bawi na imprezach. Kilkakrotnie<br />

byłam świadkiem, gdy młodzież litewska imprezowała pod<br />

Niech żyje wolność, Hej sokoły czy Bałkanicę. Także polski<br />

rap staje się powoli coraz bardziej rozpoznawalny.<br />

Czy wykorzystujesz polskie utwory w pracy pedagogicznej<br />

z litewskimi chórami i zespołami?<br />

84<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Nie raz włączałam twórczość polskich kompozytorów do<br />

pracy z zespołami wokalnymi czy solistami. Staram się,<br />

by była to wartościowa i w miarę skomplikowana muzyka.<br />

Z chórem Cantabile śpiewaliśmy W moim ogródeczku<br />

w aranżacji czterogłosowej, a także Mszę (Kyrie, Gloria<br />

i Agnus Dei) Józefa Kwietniowskiego. Solistom, którzy raczej<br />

wolą muzykę popularną, staram się dawać piosenki<br />

z wartościowym tekstem, by ich kontakt z muzyką polską był budujący<br />

i jakościowy. Teksty Agnieszki Osieckiej czy Wojciecha<br />

Młynarskiego pokochali nawet najmłodsi moi uczniowie.<br />

Jakie widzisz perspektywy rozwoju własnej twórczości<br />

oraz innych autorów polskich piosenek na Litwie?<br />

Na szczęście młodzież nie ucieka daleko od swoich korzeni<br />

i nie boi się śpiewać po polsku. Tak, każdy znajduje coś bliskiego<br />

dla siebie. Jestem świadoma, że poezja śpiewana nigdy<br />

nie będzie tak popularna jak pop-rock, i moje piosenki<br />

nie będą grane częściej niż piosenki Golec uOrkiestry, staram<br />

się jednak, by poezja śpiewana i piosenka kabaretowa<br />

nie zniknęła ze sceny. By ludzie, dla których śpiewam, nie<br />

tylko tańczyli, ale też słuchali treści piosenek. Inni, którzy<br />

marzą o popularności, są świadomi, że tworzyć trzeba to,<br />

co się sprzeda, i taką muzykę też tworzą.<br />

Czy znajdujesz inspirację utworami autorów polskich lub<br />

litewskich dla twórczości własnej? Jeśli tak, to jakich?<br />

Jak już wspominałam wcześniej, teksty Agnieszki Osieckiej<br />

i Wojciecha Młynarskiego są mi bardzo bliskie. We<br />

własnej twórczości też staram się być trochę ironiczna,<br />

nie stronię jednak od głębszej refleksji. Litewski poeta Justinas<br />

Marcinkevičius jest jednym z tych autorów, których<br />

poezja wciąż wraca do moich rąk. [PK]


foto: RC<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

85


FEMINISTKA<br />

Powtarzam sobie znad sterty prania, że<br />

nie muszę rezygnować z prasowania gaci mojego męża,<br />

żeby być feministką,<br />

nie muszę rezygnować z posiadania męża,<br />

żeby być feministką,<br />

nie muszę rezygnować z bycia matką,<br />

żeby być feministką,<br />

nie muszę mieć opinii na każdy temat,<br />

żeby być feministką,<br />

nie muszę wychodzić na ulicę protestować,<br />

żeby być feministką,<br />

nie muszę być męska,<br />

żeby być feministką,<br />

nie muszę przenosić mebli,<br />

żeby być feministką,<br />

nie muszę mieć jajników,<br />

żeby być feministką<br />

nie muszę być kobietą,<br />

żeby być feministką,<br />

nie muszę nawet kochać kobiet,<br />

żeby być feministką.<br />

Feministka w ogóle nic nie musi.<br />

Dlatego tak fajnie nią być.<br />

TRZECIA<br />

Kiedy marzną stopy, myślę o nich więcej.<br />

Jestem ta najsłabsza. Nie urodzę córki.<br />

Przepraszam, kochanie. Obiecanej latem,<br />

kiedy moje stopy owiewane ciepłem<br />

nie marzły mi wiecznie. Kaszlę od tygodnia.<br />

Wyszłam gdzieś bez golfa. One wyszły w lutym.<br />

Chodaki za buty, w pasiastych sukienkach,<br />

jestem taka miękka, jestem taka miękka.<br />

Babki we mnie płaczą. Jedna, druga. Trzecia.<br />

Krzyczę po niemiecku, mam zadartą kieckę,<br />

wiem, jak śmierdzą Ruski, piersi rwą spod bluzki,<br />

wszystko mam na wierzchu, wszystko mam na wierzchu,<br />

wzięło mnie trzech wespół. Przepraszam, kochanie.<br />

Nie urodzę córki obiecanej latem.<br />

Nie dotrzymam zatem.<br />

Joanna Fligiel<br />

W<br />

I<br />

E<br />

R<br />

S<br />

Z<br />

E<br />

PAMIĘCI STANISŁAWA GOLI<br />

Ten wiersz będzie mieć rok – trzydziestego lipca.<br />

Pisze się długo, bo zagraża śmierci. Wolno<br />

przyjmuje postać, aby mógł zmartwychwstać.<br />

Boi się, że umrze dwukrotnie: w niezrozumieniu<br />

i bólu. Jeszcze jest nagi, bez grzbietu<br />

jak Dostojewski z półki Stasia Goli.<br />

Ten wiersz jest sarną, płochą i zranioną.<br />

Słabą jak staruszek na balkonie, który woła<br />

o pomoc dla uwięzionego zwierzęcia. Stoi<br />

przy bukowym potoku. Patrzy, jak nędznicy<br />

grają butelkami w zielone. Płacze w ciszy,<br />

a gdy otrze łzy, zgaśnie światło w jego oknie.<br />

Ten wiersz jest z prowincji, wiec jest skromny<br />

jak renta polskiego dobrobytu. Tęskni do pastwisk<br />

pod asfaltową drogą. Chce się włóczyć niczym<br />

zakochani po Cygańskim Lesie. Zagrać w piłkę.<br />

Nie śmieje się z upadku Ikara. Temu wierszowi<br />

topią się słowa. Sposobi się do odejścia.<br />

86<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


foto: RC<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

87


Foto: oficjalna strona festiwalu<br />

Piknik operowy w Glyndebourne<br />

Foto: oficjalna strona festiwalu<br />

88<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


We wczesnych latach trzydziestych angielski<br />

oficer i miłośnik opery, właściciel zamku<br />

w Glyndebourne, sir John Christie zakochał<br />

się w śpiewaczce operowej Audrey Mildmay. Zakochanej<br />

parze zamarzył się teatr, który mógłby konkurować<br />

z największymi festiwalami operowymi, m.in. niemieckim<br />

Bayreuther Festspiele i austriackim Salzburg Festival.<br />

Wspólna pasja do muzyki doprowadziła do powstania<br />

znanej na całym świecie opery, a mogło się to udać<br />

tylko dzięki ogromnej determinacji, pasji i… pieniądzom.<br />

Glyndebourne leży osiemdziesiąt kilometrów na południe<br />

od Londynu, w hrabstwie East Sussex, w pobliżu<br />

miasteczka Lewes (w jego sąsiedztwie mieszkała także<br />

Virginia Woolf).<br />

Od <strong>19</strong>34 roku Glyndebourne stało się miejscem operowych<br />

festiwali, które po II wojnie światowej zyskały<br />

międzynarodową sławę. Wczesne lata Festiwalu Glyndebourne<br />

koncentrowały się prawie wyłącznie wokół<br />

obszernego repertuaru dzieł operowych Mozarta, po<br />

czym stopniowo repertuar poszerzano<br />

o dzieła innych kompozytorów, takich jak:<br />

Benjamin Britten, z którym Glyndebourne<br />

od dawna współpracuje, a także Giuseppe<br />

Verdi, Gioachino Rossini i wielu innych.<br />

pokazać się w tym wyjątkowym miejscu, m.in.: Maria Kinasiewicz,<br />

Teresa Żylis-Gara, Wiesław Ochman, Urszula<br />

Koszut, Teresa Kubiak, Krystyna Kujawińska, Bożena Betley,<br />

Leonard Mróz, Marek Torzewski, Elżbieta Szmytka,<br />

Wojciech Drabowicz, Daniel Borowski, Artur Stefanowicz,<br />

Mariusz Kwiecień, Andrzej Dobber i Anna Simińska.<br />

Operowa fiesta w Glyndebourne to nie tylko doznania<br />

stricte artystyczne – jest to także (dość snobistyczne<br />

trzeba przyznać) miejsce spotkań angielskiej arystokracji<br />

i miłośników muzyki poważnej. Latem koncerty wielkich<br />

muzycznych gwiazd przypominają pikniki dla turystów.<br />

Można się poczuć w tym anturażu jak na obrazach mistrzów<br />

impresjonizmu. Pomiędzy spektaklami przewidziane<br />

są dwie godzinne przerwy. To czas na piknik,<br />

konsumpcję przywiezionych przystawek, dań głównych<br />

i deseru oraz obowiązkowego szampana. Koce rozkłada<br />

się na łąkach otaczających zamek, a w razie deszczu<br />

goście rozlokowują się w hallu teatru lub pod pergolami,<br />

gdzie rozstawia się dziesiątki stołów nakrytych białymi<br />

obrusami. W antrakcie można skorzystać z jednej<br />

Na przestrzeni lat teatr wielokrotnie rozbudowywano<br />

i ulepszano, aby pomieścić<br />

większą widownię – tak ogromny był popyt<br />

na operę w Glyndebourne. Do <strong>19</strong>77<br />

roku liczbę miejsc powiększono z 300 do<br />

850. W latach dziewięćdziesiątych stało<br />

się jasne, że Glyndebourne potrzebuje<br />

jeszcze okazalszego audytorium. W <strong>19</strong>94<br />

roku wybudowano nowy teatr operowy<br />

na 1200 miejsc – dokładnie w tym samym<br />

miejscu, co poprzedni. Otwarcie zainaugurowano<br />

Weselem Figara Mozarta – jako<br />

hołd dla początków festiwalu. Teatr przylega<br />

do zamku, w którym część pomieszczeń<br />

przeznaczono dla publiczności.<br />

Glyndebourne do dziś znajduje się w rękach<br />

rodziny Christie. George Christie przejął<br />

posiadłość po swoim ojcu w <strong>19</strong>62 roku,<br />

a następnie przekazał ją swojemu synowi<br />

Gusowi, który do dziś zarządza tym niebotycznym<br />

przedsięwzięciem. Festiwal pozostał<br />

imprezą prywatną, finansowaną wyłącznie<br />

przez kilkuset bogatych sponsorów.<br />

Do Glyndebourne dociera około 150 tys.<br />

ludzi rocznie, teatr oferuje ponad 120<br />

przedstawień operowych na żywo, zatrudnia<br />

inspirujących reżyserów, światowej klasy<br />

orkiestrę, dyrygentów i wykonawców.<br />

Nasi rodzimi śpiewacy także mieli szanse<br />

Foto 1: oficjalna strona festiwalu, foto 2: Renata Cygan<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

89


z dwóch restauracji i zjeść elegancki obiad.<br />

Na festiwalu obowiązują wytworne stroje –<br />

panie przechadzają się po ogrodach i parkach<br />

posiadłości w długich sukniach, panowie<br />

w białych koszulach i smokingach, kapelusze<br />

i parasolki słoneczne nie są tu rzadkością.<br />

Glyndebourne jest nie tylko miejscem dla<br />

bogatych snobów, przyjeżdżają tu także dyrektorzy<br />

najważniejszych teatrów, tu śpiewają<br />

zarówno gwiazdy, jak i młode talenty –<br />

niejedna wielka kariera miała swój początek<br />

w posiadłości lorda Christie.<br />

Foto: Renata Cygan<br />

Foto: oficjalna strona festiwalu<br />

foto: Renata Cygan<br />

Tegoroczny sezon rozpoczął się w maju, a zakończył<br />

28 sierpnia dwoma koncertami francuskiego<br />

kompozytora Poulenca pod batutą<br />

Robina Ticciatiego, które wyreżyserował Laurent<br />

Pelly. Miałam przyjemność być świadkiem<br />

tego niezwykłego spektaklu (także jako<br />

wysłanniczka „Post Scriptum”).<br />

Pierwszy koncert, to La Voix humaine: operowy<br />

monolog samotnej, pogrążonej w samobójczej<br />

depresji kobiety, która rozmawia<br />

przez telefon ze swoim byłym kochankiem.<br />

Jest dużo emocji: flirt, rozpacz, kłamstwa,<br />

błaganie, obwinianie, wyznania miłości. Scenografia<br />

jest bardzo oszczędna, niespotykanie<br />

minimalistyczna, jednoplanowa: kobieta<br />

(grana przez francuską artystkę Stéphanie<br />

d’Oustrac) w ciemnej koszuli nocnej, trzymając<br />

w dłoniach czarny telefon, spaceruje nerwowo<br />

po szarej, przechylającej się (w zależności<br />

od stanu psychicznego kobiety) płycie.<br />

Mnie uderzyło w tej realizacji przede wszystkim<br />

to, że śpiewaczka – siłą swojej osobowości<br />

i talentu – przy tak oszczędnych środkach,<br />

potrafiła przykuć uwagę widzów przez cały<br />

czas trwania monologu.<br />

Drugi, to zabawny wodewil Les mamelles<br />

de Tirésias (pol. Piersi Tejrezjasza). Jedna<br />

z głównych postaci, Teresa, ogłasza mężowi,<br />

że jest feministką; chce rządzić krajem i iść<br />

na wojnę. Zapuszcza wąsy i brodę, funkcje<br />

prokreacyjne pozostawia swojemu mężowi,<br />

a ten postanawia udowodnić, że przy odrobinie<br />

pomysłowości i siły woli mężczyzna może<br />

je wypełnić. Po odejściu żony zaczyna „produkować”<br />

potomstwo na masową skalę. Elsa<br />

Benoit i Régis Mengus stanowią część znakomitej,<br />

głównie francuskojęzycznej obsady<br />

pod entuzjastycznym kierownictwem Robina<br />

Ticciatiego. Jest kilka niesamowitych scen, na<br />

przykład 40 tys. dzieci-marionetek, których<br />

pierwszy rząd tworzą członkowie chóru czy<br />

90<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Glyndebourne © Sam Stephenson<br />

opera<br />

G lyndebourne<br />

ruchoma, sprytnie regulowana podłoga, która jest główną<br />

częścią bardzo kolorowej i pomysłowej scenografii.<br />

Obydwie produkcje śpiewane były w języku oryginalnym,<br />

francuskim – na szczęście organizatorzy zadbali o subtitles,<br />

czyli napisy po angielsku, które wyświetlono nad sceną. Spektakle<br />

zostały przyjęte entuzjastycznie – aplauz był naprawdę<br />

imponujący.<br />

Tak oto zakończył się tegoroczny sezon jednej z najbardziej niezwykłych<br />

uczt operowych w Wielkiej Brytanii. Kto dotrwał do<br />

końca, ten mógł zobaczyć i usłyszeć samego Gusa Christiego,<br />

który po koncercie wszedł na scenę i oficjalnie zamknął sezon<br />

20<strong>22</strong> roku.<br />

Miłośnicy sztuki operowej opuścili teatr usatysfakcjonowani,<br />

w niewątpliwym przekonaniu, że następne lato w Glyndebourne<br />

okaże się kolejnym sukcesem i powodem do<br />

spotykań towarzyskich. Ja od siebie dodam, że warto<br />

odwiedzić to wyjątkowe, zatrzymane w czasie, jedyne<br />

w swoim rodzaju miejsce ukryte wśród starych drzew,<br />

otoczone piękną roślinnością i stawami, i zanurzyć się w<br />

klimacie starej Anglii. Choć bilety nie są tanie, nie warto<br />

nie być w Glyndebourne – parafrazując słowa Michała<br />

Zabłockiego. Choć raz w życiu. Serdecznie zachęcam.<br />

[RC]<br />

Wykorzystano źródła:<br />

www.rp.pl/kultura/art15525891-wielkie-oko-nad-jezioremwww.glyndebourne.com<br />

– oficjalna strona festiwalu<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

91


Satyra prawdę mówi, względów się wyrzeka – Ignacy Krasicki<br />

SAMI SWOI<br />

Gdzieś w Europie, całkiem blisko, jest kraj taki,<br />

w którym naród awanturny jest okrutnie,<br />

a mieszkańcy to Kargule i Pawlaki,<br />

i prowadzą między sobą wieczne kłótnie.<br />

Satyra zabija, nie obraża – Stanisław Jerzy Lec<br />

92<br />

ZNAKI DYMNE<br />

Kiedyś prerie Ameryki<br />

były stepem całkiem dzikim,<br />

po nich tylko czasem mustang z wiatrem gonił.<br />

No i jeszcze tamte ziemie<br />

zasiedlało Indian plemię,<br />

już nie pomnę: Nawahowie czy Szoszoni.<br />

Wodzem ich był Bystry Orzeł.<br />

Syna miał (pożal się Boże!).<br />

Taki dureń to się czasem trafi wszędy.<br />

Ten synalek, Łeb Zakuty,<br />

choć miał inne atrybuty,<br />

to popełniał w znakach dymnych ciągle błędy.<br />

Nigdzie szczep ów nie mógł trafić,<br />

bo ten dureń nie potrafił<br />

ani razu znaków wysłać w świat bez błędu.<br />

Szczepu los był niewesoły,<br />

bo nie było wtedy szkoły,<br />

więc historia ta nie miała happy endu.<br />

A efekty tych pomyłek<br />

opłakane raczej były.<br />

Posłuchajcie miłe babki oraz chłopy<br />

o nieszczęsnym tym tępaku:<br />

jak się dorwał raz do znaków,<br />

to Kolumba im sprowadził z Europy!<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Ewa Jowik<br />

Każdy Kargul własną mądrość ma życiową,<br />

każdy Pawlak ma mądrości własnej wiele,<br />

jednak cenią tylko swoje własne słowo,<br />

jeden od drugiego płotem się oddziela.<br />

Czasem się przy płocie spotka jeden z drugim,<br />

aby rzucić sąsiadowi w twarz wulgaryzm,<br />

żeby uciąć przy koszuli rękaw długi,<br />

albo żeby w wielkiej złości potłuc gary.<br />

Może minie jeszcze kilka lat z okładem<br />

i niejedna burza krajem zakolebie,<br />

nim zrozumie wreszcie Kaźmirz oraz Władek,<br />

że najbardziej krzywdzą tylko sami siebie.<br />

Wierzę jednak w taką wersję najgoręcej,<br />

że podejdą wespół do owego płota,<br />

i na zgodę poda jeden z drugim ręce,<br />

i się skończy wreszcie rodów dwóch głupota.<br />

Ewa Jowik


adam gwara<br />

***<br />

Chciał mieć żonę pan Jan. Lecz nie z Ręczna,<br />

gdyż nie lubił on Ręczna, a wręcz na<br />

Ręczno wypiął się raczej.<br />

Ale wyszło inaczej.<br />

Sytuacja, przyznacie, niezręczna.<br />

***<br />

Prawo jazdy dygnitarz w Rąbieniu<br />

chciał wyrobić, lecz błąd w założeniu<br />

zrobił na egzaminie.<br />

Otóż siadł w limuzynie<br />

z prawej strony na tylnym siedzeniu.<br />

***<br />

Rzekła myszka do szczurka spod Grotnik –<br />

Choć nietoperz przydzwonił dziś w błotnik<br />

i krew z noska mu ciurka,<br />

wolę gacka od szczurka.<br />

Wybacz, ale co lotnik, to lotnik.<br />

***<br />

Pewien aktor – amator z Czarnożył<br />

tak się zagrał, że miecz sobie włożył<br />

w okolice przepony.<br />

Rzekł reżyser wzruszony:<br />

No! Nareszcie się pan nam otworzył!<br />

***<br />

Praprzyczyną zepsucia w Gomorze<br />

nie był brak moralności, lecz to że<br />

wszystkie normy gdzieś prysły<br />

kiedy przybysz znad Wisły<br />

rzekł beztrosko: Pan wie, gdzie mnie może ...<br />

Pewien rogacz nieszczęsny z Kadzidła,<br />

gdy do reszty chęć życia mu zbrzydła,<br />

po wielokroć zdradzony,<br />

skacząc z okna głos żony<br />

słyszał – Głupku, masz rogi, nie skrzydła!<br />

***<br />

Pewien rogacz nieszczęsny z Kadzidła,<br />

gdy do reszty chęć życia mu zbrzydła,<br />

po wielokroć zdradzony,<br />

skacząc z okna głos żony<br />

słyszał – Głupku, masz rogi, nie skrzydła!<br />

***<br />

Taką płaską ma żonę Maks z Laxen,<br />

że nie sposób nie zgodzić się z Maksem,<br />

kiedy mówi – Kochanie,<br />

będzie szybciej i taniej,<br />

gdy na wczasy wyślemy cię faksem.<br />

***<br />

Rzekła żona do męża w Baniosze –<br />

Zobacz Wieśku, jak teraz się noszę!<br />

Czy mi dobrze w toplesie?<br />

Może być – odparł Wiesiek.<br />

Tylko jeszcze odprasuj to, proszę.<br />

***<br />

Po pijaku raz Janek z Łomianek<br />

starej pannie mirtowy skradł wianek.<br />

Kiedy przestał mieć w czubie,<br />

było dawno po ślubie.<br />

Ciężką karę za kradzież ma Janek.<br />

***<br />

Moim zdaniem pan Stach z Murzasichla<br />

ma niesłusznie opinię popychla.<br />

Cóż, że żony gach, Michał<br />

znów go w nocy popychał?<br />

Każdy może pobłądzić, gdy wychla.<br />

***<br />

Opowiadał mi gawron w Oławie:<br />

„Byłem wczoraj, psze pana na kawie,<br />

a właściwie na kawce”.<br />

Mruga szelma i braw chce.<br />

Ach, jak takiej obłudy nie trawię!<br />

***<br />

Gorąca Inez z Sacramento<br />

była niewiastą tak namiętną,<br />

że nawet pułk marines<br />

nie stłumił żaru Inez<br />

i po tygodniu ich ściągnięto.<br />

***<br />

Hodowca drobiu z Mogielnicy<br />

znany jest w całej okolicy.<br />

Wieść gminna głosi,<br />

że jajka znosi!<br />

Zwłaszcza, gdy schodzi do piwnicy.<br />

***<br />

Rzekła żona Jerzemu z Chodzieży –<br />

Szalonego coś uczyń dziś, Jerzy!<br />

Nie chcąc zawieść swej żony,<br />

Jerzy wyprał zasłony,<br />

dając przykład współczesnej młodzieży.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

93


94<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Oshibana po polsku<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

95


Liściaki<br />

ELŻBIETY WODAŁY<br />

Spotkałyśmy się na plenerze literacko-artystycznym<br />

w Kazimierzu Dolnym. Wtedy po raz pierwszy zobaczyłam<br />

liściaki. Zachwycona chłonęłam obrazy<br />

wyklejone z zasuszonych liści, płatków kwiatów<br />

i innych ich części. Wyszły spod palców Elżbiety Wodały,<br />

dla której pasja stała się solą życia. A działo się to za<br />

sprawą przypadków, które podobno nie istnieją…<br />

Ela jest wrocławianką. Nie wiem, dlaczego tak się dzieje,<br />

ale dzieje – jak spotkam kogoś z Wrocławia, to wiem,<br />

że znajomość znajdzie miejsce w szczególnym folderze<br />

– ze sztuką na ty. Wielu znajomych bywało, bądź osiadło<br />

na dobre, we wrocławskim Saloniku Trzech Muz. To<br />

tam Ela zaproszona na wieczór autorski koleżanki z banku,<br />

w którym pracowały, zachwyciła się salonikowym<br />

logo w stylu ekslibrisu wykonanym przez Czesława Rodziewicza,<br />

poetę, grafika, malarza, twórcę ekslibrisów<br />

i niezwykłych liściaków. Zafascynowana tym dziełem<br />

i zachęcona przez artystę nie zawahała się spróbować.<br />

Dziś ma na koncie wiele sukcesów. W kraju i na świecie.<br />

Opowiada o tym z wrodzoną skromnością, ale widać na<br />

wskroś, że spełnia się twórczo…<br />

Elu, już w Kazimierzu można było dostrzec sycenie się<br />

sztuką przez Ciebie na każdym kroku. Kiedy zobaczyłam<br />

Twoje liściaki, wiedziałam, że ta pasja ma pokaźny<br />

grunt w Tobie, w środku.<br />

Od zawsze kochałam to, co harmonijne i piękne,<br />

a szczególnie: muzykę Chopina, secesję, malarstwo<br />

Toulouse-Lautreca, ulicę Kanoniczą w Krakowie, Tatry,<br />

ze smakiem zaprojektowane wnętrza i stroje, kostiumy<br />

teatralne oraz taniec i jazdę na rowerze po nadodrzańskich<br />

wałach, pod starymi dębami… To prawda,<br />

że mój zachwyt liściakami przerodził się w pasję, którą<br />

zaczęłam rozwijać i pielęgnować pod okiem mistrza<br />

Czesława Rodziewicza. Poprzez liczne próby odkryłam<br />

w sobie własny świat wyobraźni, który był uśpiony.<br />

Wyklejanie obrazów daje mi możliwość przedstawienia<br />

96<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

nieurzeczywistnionych dotąd wizji, fantazji, wyobrażeń,<br />

pobudza kojarzenia, przemyślenia, daje poczucie wolności,<br />

pobudza ogólne zainteresowanie różnymi dziedzinami<br />

sztuki: malarstwem, architekturą, rzeźbą.<br />

Sztuka inspiruje. Ale wiem, że inspirują Cię przede<br />

wszystkim rośliny, które w Twoich oczach zamieniają się<br />

w materiał dzięki kształtowi, barwie, fakturze i innym,<br />

Tobie tylko wiadomym cechom.<br />

Z jednej strony inspirują mnie rośliny – pierwszym momentem<br />

rozpoczynającym nową kompozycję jest zawsze<br />

zachwyt nad niezwykłą urodą jakiegoś liścia, płatka, fantazyjnie<br />

splecionych pędów, wszelkich ziarenek i innych<br />

frapujących części roślin. Zasuszone często dają mi bogatsze<br />

wrażenia od tych świeżych, intensywnie pobudzają<br />

wyobraźnię. Z drugiej strony – interesują mnie ludzie,<br />

ich przeżycia, ruch, strój, wdzięk w tańcu. Lubię też, aby<br />

utworzone przeze mnie realne i nierealne postacie przeżywały<br />

swoje emocje, żeby zachodziły między nimi jakieś<br />

tajemnicze relacje, żeby liściaki zawierały też pewien<br />

dowcip.<br />

Od razu mam przed oczami Twojego Aniołka Łobuziaka<br />

– mogę patrzeć na niego bez końca. Czuję, że powinnam<br />

poświęcić mu wiersz.<br />

To cieszy. Wiesz, powstało już kilkanaście wierszy zainspirowanych<br />

konkretnymi liściakami. Autorkami są wrocławskie<br />

poetki. Dodam, że cyfrowy zapis florotypii (taka<br />

nazwa została wymyślona przez Czesława Rodziewicza)<br />

pozwala na wykorzystanie ich jako ilustracje i okładki,<br />

szczególnie do poezji, bajek i baśni. Ze środowiskiem ludzi<br />

ceniących piękno słowa jestem związana od kilku lat<br />

w Stowarzyszeniu Twórców Animatorów Kultury Historii<br />

i Literatury we Wrocławiu INSTAK. Moje kontakty w tym<br />

stowarzyszeniu zaowocowały uczestnictwem w plenerach<br />

literacko-plastycznych w Kazimierzu Dolnym oraz ilustrowaniem<br />

kilku tomików poezji.


Wyklejanie obrazów<br />

daje mi możliwość przedstawienia<br />

nieurzeczywistnionych dotąd wizji,<br />

fantazji, wyobrażeń<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

97


To duża satysfakcja i, zapewne, dodatkowa zachęta do<br />

tak pracochłonnej pasji. Pomijam już samo zbieranie<br />

roślin, suszenie, ale przecież wykonanie jednej pracy<br />

zajmuje wiele, wiele godzin.<br />

Od kilku dni do trzech tygodni. Korzystając z techniki<br />

komputerowej, oryginały wykonane z roślin przekształcam<br />

we florotypię. Jest to również bardzo czasochłonny<br />

proces – do trzech tygodni pracy przy komputerze. Po<br />

zeskanowaniu kolażu w wysokiej rozdzielczości, przy<br />

użyciu programu komputerowego, z dokładnością do<br />

pikseli usuwam tło. Jednak wykonuję to „na piechotę”,<br />

tj. bez używania dostępnych automatów, aby maksymalnie<br />

oddać naturalne piękno roślin. Słucham przy<br />

tym ulubionej muzyki – najczęściej jazzowej. Dostępna<br />

technika komputerowa pozwala na uzyskanie różnych<br />

rozmiarów florotypii: od miniaturowych do wielkoformatowych<br />

drukowanych na płótnach malarskich.<br />

Bywa, że ktoś już czeka na pracę, która dopiero rodzi się<br />

w Twojej wyobraźni. Tak jak pewna pani w New Jersey…<br />

98<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Aaa… masz na myśli historię z sasanką? Jej wąskich<br />

pokrytych włoskami liści i puchatej kuli pozostałej po<br />

opadnięciu płatków, a po spłaszczeniu i zasuszeniu<br />

sprawiającej wrażenie „czuprynki”, użyłam do wykonania<br />

zabawnego ptaka Strusi. Tak bardzo spodobała<br />

się pewnej pani z New Jersey, że zdecydowała się<br />

czekać okrągły rok, aż moja siostra zasieje sasanki na<br />

swojej działce, sasanki wyrosną i przekwitną, zerwę<br />

je i zasuszę listki oraz puchate kule i wykonam kolaż.<br />

Tak powstała Młodsza Strusia, która oprawiona<br />

w antyramę i potrójne passe-partout poleciała samolotem<br />

do New Jersey. Notabene, florotypia wykonana<br />

na jej podstawie spodobała się wydawnictwu Oxford<br />

University Press w Hongkongu i w 20<strong>19</strong> roku wykorzystana<br />

została jako ilustracja w zintegrowanych materiałach<br />

dla uczniów przedszkolnych i ich nauczycieli.<br />

Podręczniki zostały wydane w formacie drukowanym<br />

i cyfrowym, początkowo na terytorium Hongkongu,<br />

a następnie Chin kontynentalnych! Wraz z podziękowaniami<br />

od wydawnictwa otrzymałam egzemplarz<br />

tego podręcznika.<br />

Świat Cię ceni, masz wiele osiągnięć ważnych dla twórcy.<br />

Twoja Manuela de Lisboa otrzymała nagrodę specjalną<br />

w International Pressed Flower Art Competition<br />

20<strong>19</strong> w Korei Południowej. Praca ta następnie zaprezentowana<br />

została w Ogrodzie Botanicznym w Szanghaju<br />

na międzynarodowej wystawie obrazów z roślin<br />

The 2nd International Pressed Flower Exhibition.<br />

Rzeczywiście trochę się zadziało, m.in. moje prace<br />

dwukrotnie zajęły I miejsce w kategorii rękodzieła artystycznego<br />

w ogólnopolskim konkursie Aneks Twórczości<br />

Artystycznej, natomiast trzy florotypie wielkoformatowe<br />

otrzymały w 2016 roku III miejsce w kategorii<br />

grafika. Te same prace zostały zakwalifikowane


w 2017 roku do II etapu międzynarodowego konkursu Arte<br />

Laguna Prize w Wenecji w kategorii grafiki cyfrowej – znalazły<br />

się w grupie 17 twórców z różnych krajów. Oryginalny<br />

floral collage Nordic walking został zaprezentowany<br />

w kwietniu 2018 roku w Ogrodzie Botanicznym w Szanghaju<br />

na międzynarodowej wystawie obrazów z roślin<br />

Shanghai International Pressed Flower Art Exhibition oraz<br />

w maju na Shanghai Tangzhen Art Center Exhibition. Niektóre<br />

moje prace wykorzystano w charakterze ilustracji w niemieckim<br />

czasopiśmie „Happinez” wydawanym w dziewięciu<br />

krajach Europy, w południowokoreańskim czasopiśmie<br />

z Seulu „Donga Science” oraz w międzynarodowym czasopiśmie<br />

esperanckim „Juna Amiko” z Rotterdamu.<br />

280 prac… zastanawiam się, gdzie przechowujesz, suszysz,<br />

chronisz materiał na te cudowności. Czy zostaje Ci<br />

jakaś przestrzeń „bezroślinna”?<br />

Rośliny suszę w różnych miejscach, np. w pokojach,<br />

na dwóch balkonach. Przechowuję w książkach, pudełkach<br />

i pudełeczkach w komodach i witrynach – w jednym<br />

pokoju. Gdy przeglądam moje zbiory i wybieram rośliny<br />

do nowej koncepcji, potrzebuję także drugiego pokoju<br />

z dużym stołem, gdzie wykładam rośliny. Korzystam<br />

również z podłogi, na której rozkładam białe arkusze<br />

z wybranymi roślinami „wiodącymi” i z roślinami do nich<br />

pasującymi. Często koncepcje do kilku prac powstają jednocześnie.<br />

Wybrane do konkretnego pomysłu rośliny grupuję<br />

na arkuszach papieru i składam w płaskich pudełkach.<br />

Gdy już przyklejam kolaż, potrzebuję dużego stołu i lampy,<br />

bo zawsze zaskakuje mnie noc, którą z reguły zarywam.<br />

Praktyczną rolę pełni też komórka lokatorska, w której przechowuję<br />

florotypie wielkoformatowe w czasie, gdy nie są<br />

prezentowane na wystawach oraz pudełka z zasuszonymi<br />

roślinami, które przygotowuję dla uczestników warsztatów.<br />

Nie włączysz hamulca, to pewne. Zaskoczysz – to też<br />

pewne. Nie jestem tylko pewna, czy zdradzisz czym.<br />

Już mogę – na ucho. Ukończyłam właśnie zupełnie nowy,<br />

wręcz wyrafinowany cykl kolaży wyklejonych wyłącznie<br />

z jednego rodzaju roślin, tj. liści japońskiego klonu palmowego,<br />

skręconych pod wpływem warunków atmosferycznych,<br />

jakie panują w Karkonoszach. Liście zebrałam<br />

jesienią pod klonem rosnącym przed wejściem do ogrodu<br />

japońskiego „Siruwia” w Przesiece, położonego na wysokości<br />

600 m n.p.m. Zetknięcie z tak pięknym, inspirującym<br />

materiałem nasunęło mi skojarzenie ze staroangielską<br />

porcelaną o jednokolorowym, czerwonym zdobnictwie,<br />

i jednocześnie z tematyką angielską, w tym – szekspirowską.<br />

Spełniłam marzenie o jednokolorowej grafice z roślin.<br />

I pewnie przed Tobą kolejne wystawy. Następna będzie<br />

już siedemdziesiąta piąta.<br />

Tak wypada. Głównie były wystawy indywidualne. Miałam<br />

też 42 spotkania z publicznością, z czego połowa to<br />

były zajęcia warsztatowe.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

99


floral collage<br />

Uprawiany przeze mnie kolaż roślinny<br />

podobny jest do praktykowanej na całym świecie<br />

sztuki wyklejania obrazów z roślin,<br />

zwanej oshibana<br />

100<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Jesteś dostrzegana, z fascynacją postrzegana i doceniana.<br />

Zapewne w dużej mierze to Twoje kontakty<br />

oraz osobowość, które otwierają wiele drzwi. Wiem,<br />

że nie ma w Polsce płaszcza ochronno-wspierającego<br />

w postaci choćby stowarzyszenia. A jak jest na świecie?<br />

Czy floral collage jest mocną pozycją sztuki?<br />

Uprawiany przeze mnie kolaż roślinny podobny jest<br />

do praktykowanej na całym świecie sztuki wyklejania<br />

obrazów z roślin, zwanej oshibana. To sztuka<br />

używania prasowanych kwiatów i innych materiałów<br />

botanicznych do tworzenia obrazu z naturalnych<br />

elementów. Technika ta polega na suszeniu<br />

płatków kwiatów i liści w prasie do kwiatów, aby je<br />

spłaszczyć i wykluczyć światło i wilgoć. Tak przygotowane<br />

elementy są wykorzystywane do malowania<br />

kompozycji artystycznej. Już w XVI wieku japońscy<br />

samurajowie stworzyli oshibanę jako jedną ze swoich<br />

dyscyplin, aby promować cierpliwość, harmonię<br />

z naturą i zdolność koncentracji. Obecnie artyści stosują<br />

różne nowe technologie w metodach tłoczenia, technikach<br />

oprawiania i wzmacniania koloru, aby pomóc<br />

prasowanym materiałom zachować ich wygląd przez<br />

lata. Metoda próżniowego uszczelniania ramek w celu<br />

utrwalenia koloru, tekstury i przejrzystości płatków<br />

i liści oraz zapobiegnięcia rozwoju wilgoci i grzybów,<br />

została również opracowana w Japonii i jest praktykowana<br />

przez wielu artystów na całym świecie zrzeszonych<br />

w wielu organizacjach. Jedna z największych<br />

organizacji to Międzynarodowe Stowarzyszenie Sztuki<br />

Kwiatów Prasowanych IPFAS, które promuje tę sztukę,<br />

oferuje edukację i organizuje konkursy i wystawy. Ma<br />

członków z ponad 20 krajów, w tym z: Japonii, Wielkiej<br />

Brytanii, Stanów Zjednoczonych, Francji, Niemiec,<br />

Meksyku i Australii. Druga organizacja to Światowa<br />

Gildia Kwiatów Prasowanych World Wide Pressed Flower<br />

Guild – Chiny, Korea Południowa. Pomimo różnicy<br />

polegającej na zupełnie naturalnym – w moim przypadku<br />

– procesie suszenia roślin, który ma na celu zachowanie<br />

zróżnicowanych faktur, dzięki którym kolaże<br />

posiadają walor płaskorzeźby, zapraszana jestem przez<br />

organizacje oshibany na wystawy i do konkursów.<br />

Elu, zagranica zagranicą, miłe to zaproszenia, ale<br />

wiem o Twoim wielkim marzeniu tu, w kraju. Wysoka<br />

rozdzielczość pozwala na wykorzystanie florotypii<br />

także w charakterze murali, a to właśnie sprawiłoby<br />

Ci wielką radość. Życzę Ci tego szczerze z wiarą,<br />

że się spełni. [WDS]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

101


GRUPPA SIEDEM<br />

Wystawa w Sopockiej Galerii Sztuki, otwarta<br />

24 czerwca 20<strong>22</strong>, zainaugurowała działalność<br />

formacji artystycznej o nazwie Gruppa<br />

Siedem, którą tworzy ośmiu artystów<br />

z różnych środowisk twórczych, mających<br />

niemały własny dorobek twórczy. Już sama<br />

nawa formacji wskazuje, że trudno będzie<br />

umieścić ją w określonych ramach, tym bardziej<br />

że jej członkowie nie są zwolennikami<br />

formalizmu, nie opracują wspólnie żadnego<br />

memoriału ani manifestu. Czy spotkali się<br />

po to, by prowokować, wstrząsać, wywołać<br />

skandal? To sprawdzone metody zwrócenia<br />

uwagi krytyków i opinii publicznej, ale skoro<br />

artyści nie opracowali wspólnego programu,<br />

obserwator tej sztuki może nie zorientować<br />

się od razu, o co tu tak naprawdę<br />

chodzi.<br />

Historia sztuki polskiej odnotowała już działalność<br />

formacji o podobnej nazwie – Grup-<br />

Piotr Jakubczak, Madonna od czerwonych paznokci<br />

pa, ale inicjator tego przedsięwzięcia Piotr<br />

Jakubczak mówi, że to tylko czysty przypadek.<br />

Zbieżność rzeczywiście okazała się<br />

przypadkiem. Gruppę, czyli sześciu malarzy<br />

ze środowiska warszawskiego, połączyła<br />

kiedyś odrębność, a także potrzeba wspólnej<br />

działalności sprowokowanej polityczną<br />

rzeczywistością lat osiemdziesiątych ubiegłego<br />

wieku. Jako metodę artystycznej wypowiedzi<br />

przyjęli antyestetyzm najbardziej<br />

odpowiedni dla obrazu tamtych czasów.<br />

Gruppa Siedem przyjęła nieco inne formy<br />

wypowiedzi i zaplanowała dotąd trzy<br />

wspólne wystawy. Odbyła się już nawet<br />

jedna – poza programem – nieplanowana<br />

(otwarta 23 lipca 20<strong>22</strong>), co świadczy o tym,<br />

że te wspólne pokazy nie będą miały rutyny.<br />

To, co mogliśmy dotąd oglądać pokazuje, że<br />

jeśli artyści zdecydują się na prowokację<br />

czy antyestetyzm, to na pewno zrobią to<br />

z klasą, bo postawili na prawdziwe malar-<br />

Piotr Jakubczak, Bezwstydny Anioł<br />

102<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


stwo, widząc jak sztuka (każda) topi się dziś<br />

w masowej kulturze i poddaje się komercjalizacji<br />

Nie zamkną się więc w kręgu własnych<br />

problemów, podporządkowując się gustom<br />

współczesnego discopolowego odbiorcy.<br />

Prezentacja Gruppy Siedem u Kukuczki<br />

w Istebnej przypomniała, że sztuka (malarstwo)<br />

nie jest elitarnym tworem i może być<br />

bardzo blisko widza w miejscu, które nie<br />

jest salą wystawową, co nie znaczy, że artyści<br />

odejdą od pokazów w galerii. Wręcz<br />

przeciwnie – w walce z „bylejakością” sztuki,<br />

zechcą ocalić „okruchy historycznego,<br />

uznanego piękna” – mówi Dariusz Miliński<br />

– jeden z ośmiu – z tej siedmioosobowej<br />

formacji. „Dobrze byłoby, żeby kolejki przed<br />

galerią stały się wyznacznikiem dobrego<br />

smaku” – dodaje. Dziś oblicze współczesnego<br />

malarstwa kształtuje rynek sztuki, domy<br />

aukcyjne – czyli po prostu biznes. Sprzedają<br />

się najlepiej obrazy „kolorowe”, inspirowane<br />

estetyką gier komputerowych, naśladujące<br />

popularnych twórców. Kto odważy się zainwestować<br />

w malarstwo oryginalne, które<br />

nie szuka inspiracji w popularnych trendach<br />

i zmusza do intelektualnego wysiłku? Wydaje<br />

się, że Gruppa zdecydowała się podjąć próbę<br />

zmiany estetycznych i intelektualnych przyzwyczajeń<br />

społeczeństwa, bo w sztuce – jak<br />

mówi Leszek Żegalski – „przekroczono granice<br />

niemożliwe do przekroczenia”, pogrążając<br />

się coraz bardziej w mrokach kiczu.<br />

Wystawy w Istebnej nie wpisano w sztywny<br />

program działalności Gruppy, tak jak nie<br />

przestrzega się tu sztywnych zasad doboru<br />

malarstwa do ekspozycji, bo tych zasad zwyczajnie<br />

nie ma. Artyści wzajemnie się inspirują,<br />

zachowując rzetelność warsztatową<br />

i twórczą niezależność. Poza tym mają taką<br />

specyficzną wrażliwość (może nadwrażliwość),<br />

że wyładowując własne emocje,<br />

reagują na rzeczywistość i robią to na swój<br />

sposób – poprzez metaforę, absurd, ironię,<br />

a nawet bluźnierstwo. Muszą skłonić do refleksji.<br />

„Prostacki przekaz nie może być dominującym<br />

w polskiej sztuce” – mówi Paweł<br />

Ćwik, muzyk zespołu Smoleńsk, który wystąpił<br />

na wernisażu w Dworze Kukuczki. Żyjemy<br />

w czasach, w których sztuka jest głównie po<br />

to, by „bawić lud, bo modne stało się nieużywanie<br />

mózgu” – dodaje artysta. Najwyższy<br />

czas, żeby się temu przeciwstawić.<br />

Wystawa Gruppy Siedem znalazła się w programie<br />

Beskidzkiej Biesiady Kulturalnej – innymi<br />

słowy pokazała, że można biesiadować<br />

pośród obrazów. Obrazy zawieszone wysoko,<br />

ponad głowami biesiadujących, bardzo dobrze<br />

zaaranżowały przestrzeń. Działały zarówno<br />

formą (nawet formatem), jak i treścią.<br />

Człowiek był motywem wiodącym, bo sztuki<br />

nie można oddzielić od jego problemów,<br />

zwłaszcza że w dzisiejszym świecie problemy<br />

te narastają. Prezentacja – można powiedzieć<br />

– była jedyną w swoim rodzaju. Swoistego<br />

blasku, oprócz występu Pawła Ćwika, dodała<br />

gitara Piotra Resteckiego. Artyści stawili się<br />

niemal w komplecie (w dwóch przypadkach<br />

covid i wypadek losowy uniemożliwił przyjazd),<br />

a prezentacja (dosłowna) ich sylwetek<br />

na scenie przed widzami pokazała, że zupełnie<br />

nieplanowo stworzyli zupełnie zgraną grupę.<br />

Gruppa nie wymyśli nowych trendów. Nie<br />

sprecyzuje programu. „Im mniej będziemy pisać,<br />

tym więcej będą o nas mówić” – stwierdza<br />

Robert Heczko. I pewnie ma rację, bo po<br />

co tłumaczyć, o co tu tak naprawdę chodzi?<br />

Obrazy mówią o wszystkim, a wnioski z reguły<br />

nasuwają się same. Każdy twórca jest osobowością,<br />

ale wszyscy razem czują potrzebę<br />

wspólnej wypowiedzi. Czy rzeczywiście coś<br />

zmienią? Trudno zmienić gust i przyzwyczajenia<br />

kształtowane od najmłodszych lat, gdy<br />

w szkole „plastyka” zawsze jest gdzieś na marginesie<br />

przedmiotów nauczania, a od ucznia<br />

wymaga się odpowiedzi „zgodnych z kluczem”,<br />

a nie z jego przekonaniami.<br />

Można powiedzieć, że inicjator Gruppy Piotr<br />

Jakubczak odważył się „rzucić koło ratunkowe<br />

sztuce”. Ta inicjatywa nie jest więc wyzwaniem,<br />

a raczej pomocą tonącej „sztuce wysokiej”.<br />

Jakie będą rezultaty – czy topielca uda<br />

się uratować? Czas pokaże. [IWC]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

103


LONDYN<br />

20<strong>22</strong><br />

Relacja z Festiwalu Młodych Talentów POLONUS<br />

Współczesna młodzież żyje w świecie nieograniczonej<br />

konsumpcji zdominowanym<br />

przez mass media. Jak pisze E.V. Sullivan<br />

„stały się [one] najpotężniejszym instrumentem<br />

kształtowania systemu wartości” 1 . Od nas, dorosłych,<br />

w głównej mierze zależy, by młodzież była<br />

włączana w działania, by zaszczepić im „bakcyla”<br />

i kształtować gusta. Z tego założenia wychodzi Mariola<br />

Dobrenko – wokalistka, autorka piosenek, nauczycielka<br />

wokalu, reżyserka, scenarzystka, choreografka,<br />

założycielka Grupy Reja oraz Piwnicy Pod Big<br />

Benem, nauczycielka muzyki w Szkole Przedmiotów<br />

Ojczystych im. Mikołaja Reja na Chiswick w Londynie,<br />

niezmordowana animatorka życia kulturalnego<br />

Polonii w Wielkiej Brytanii, a także główna organizatorka<br />

i pomysłodawczyni Konkursu oraz Festiwalu<br />

Młodych Talentów „Polonus”.<br />

Festiwal „Polonus” to piękna, bardzo potrzebna inicjatywa<br />

polonijna, która pozwala utalentowanym<br />

dzieciom zaistnieć i podzielić się wrażliwością i talentem.<br />

To wspaniałe, że zachęca się młode pokolenia<br />

do brania udziału w przedsięwzięciach kulturalnych<br />

i pokazuje im drogę do doskonalenia się, bowiem od<br />

aktywności młodzieży zależy przyszły wygląd nasze-<br />

1. E.V. Sullivan, Critical Pedagogy and Television [w:] Critical Pedagogy<br />

and Cultural Power, D.W. Livingstone, Massachusets <strong>19</strong>87, s. 57.<br />

104<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


go świata. Odpowiednio pokierowani, z wielkim<br />

entuzjazmem podejmują wyzwania artystyczne.<br />

Wystarczy tylko chcieć i doprowadzić do spotkania<br />

we właściwej przestrzeni.<br />

Myśl o zrealizowaniu Festiwalu Młodych Talentów<br />

„Polonus”, który objąłby swoim zasięgiem<br />

całą Wielką Brytanię, dojrzewała przez kilka lat –<br />

mówi Mariola Dobrenko. Ale nie odbyłoby się to<br />

w takiej formie, z takim rozmachem organizacyjnym,<br />

gdyby nie spotkała na swojej drodze dwóch<br />

ważnych osób, które włączyły się do współpracy<br />

i zaproponowały pomoc. A są to: Elżbieta Barras –<br />

prezeska Polskiej Macierzy Szkolnej w UK oraz Bożena<br />

Dybowska – dyrektorka Szkoły Przedmiotów<br />

Ojczystych im. M. Reja (przy czynnym współudziale<br />

Rady Rodziców i nauczycieli tejże szkoły). Ogromnym<br />

wsparciem przy organizacji tegorocznej uroczystości<br />

była także Ambasada RP – główny patron<br />

festiwalu. Do konkursu zgłosiło 55 uczestników<br />

(w wieku od 6 do <strong>22</strong> lat). Sala teatralna legendarnego<br />

POSKu (Hammersmith, Londyn) była wypełniona<br />

po brzegi dzieciakami, rodzicami, nauczycielami<br />

i krzątającymi się wolontariuszami – aż serce rosło na<br />

taki widok. Było o co walczyć, albowiem hojni sponsorzy<br />

ufundowali atrakcyjne nagrody i dyplomy.<br />

A oto lista zwycięzców:<br />

Złoty SUPER TALENT – Natalia Łątka z Bournemouth<br />

z piosenką Edyty Geppert „Nie żałuję” (20 lat)<br />

Srebrny SUPER TALENT – Melania Mason – wokalistka<br />

z Londynu (16 lat)<br />

Brązowy SUPER TALENT – Stanisław Urban – pianista<br />

jazzowy z Chiswick (11 lat)<br />

Równorzędne nagrody TALENT otrzymało<br />

10 uczestników:<br />

Hania Dutkowska (6 lat), Natasha Adamczyk (10 lat),<br />

Matylda Ziemianek (11 lat), Sofiya Mason (11 lat),<br />

Anna Parczewska (12 lat), Emilia Radoń (14 lat), Alicia<br />

Johnson (16 lat), Maia Massaro (13 lat), Andrzej<br />

Wizowski (14 lat), Maciej Przasnyski (16 lat).<br />

Wyróżnienia: Maria Maciejewska (18 lat), Stanisław<br />

Joachimiak (16 lat), Alicja Rzepińska (15 lat),<br />

Daniel Connolley (11 lat), Franciszek Sekuła (8 lat).<br />

Wyłonienie najlepszych było nie lada wyzwaniem.<br />

Członkowie jury mieli ciężki orzech do zgryzienia,<br />

gdyż poziom prezentowanych talentów był naprawdę<br />

bardzo wysoki.<br />

Oprócz przeglądu uczestników dużym zainteresowaniem<br />

cieszył się koncert festiwalowych gości<br />

specjalnych: Justyny Majkowskiej oraz Piotra Cajdlera,<br />

którym na gitarze akompaniował Robert<br />

Otwinowski.<br />

Cały festiwal zadedykowano Królowej Elżbiecie II.<br />

[PS]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

105


Okrakiem pomiędzy światami<br />

– Ojcze, ty byś wolał, żebym umarł – powiedział<br />

i zapragnął, żeby właśnie teraz jego ojciec, January<br />

Wojnicz, inżynier ze Lwowa, człowiek pragmatyczny<br />

i nader męski, mógł go przytulić, nawet<br />

może i niezręcznie, po żołniersku, poklepując<br />

Mieczysia po drobnych plecach, w geście mającym<br />

dodać otuchy żołnierzom, którzy załamali<br />

się na polu walki. Albo nawet, jak pan August,<br />

sztywno, z jakąś dramatyczną determinacją. Zapragnął<br />

jego dotyku i fizycznej obecności i poczuł<br />

nawet z bliska zapach ojca, który dolatywał doń<br />

już wcześniej z daleka, który wywąchiwał, mijając<br />

go czy wchodząc do jego sypialni: zapach tej jego<br />

angielskiej wody, jakby starej skóry potartej cytryną,<br />

gładkiej od długiego używania, wyślizganej<br />

dotykiem rąk. Biedny ojciec, pomyślał. Jest jak<br />

przedmiot, jak wysłużone narzędzie.<br />

Jeszcze przed premierą Empuzjonu Olgi Tokarczuk<br />

czytelnicy podejrzewali, że będzie to kolejna wersja<br />

Czarodziejskiej góry. Wydanie książki Tokarczuk spowodowało<br />

tym samym znaczny wzrost zainteresowania<br />

niemieckim dziełem. Najnowsza proza noblistki rezonuje<br />

z utworem Manna, przede wszystkim poprzez rysowanie<br />

szczelnych podziałów, niepewności; postacie są bardziej<br />

poddane emocjom, uniesieniom aniżeli zastane w konkretnej<br />

rzeczywistości. Stawia tezy i odsłania nowe – nieodgadnione,<br />

wyłaniające się z chaosu. Świat trawi nadchodząca<br />

katastrofa.<br />

Skądinąd wcale nie mniej ważne jest skojarzenie z Przedwiośniem<br />

Stefana Żeromskiego. Mieczysław Wojnicz cier-<br />

106<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

piący na tuberkulozę (gruźlicę) przyjechał do Görbersdorfu<br />

(dzisiejszego Sokołowska) trochę jak do miejsca wyśnionego,<br />

będącego aluzją do szklanych domów. Głośni<br />

i mocno pobudzeni Polacy przechadzający się wśród kuracjuszy,<br />

niczym u Żeromskiego marzą i fantazjują o tym, że<br />

być może będą mogli cieszyć się upragnioną wolnością we<br />

własnym kraju. Początek XX wieku jest powolnym odchodzeniem<br />

w niepamięć starych schematów, a zasadniczą<br />

tego reprezentacją jest tutaj grono dyskutantów (August<br />

August, Longin Lukas, Walter Frommer). Lwią cześć powieści<br />

zajmują dysputy owych panów na tematy mocno<br />

dzisiaj nieaktualne, chociaż w różnorakich konfiguracjach<br />

obecne do tej pory. Czytelnicy pamiętają zapewne Waltera<br />

Frommera z innej książki – E.E., opowiadającej o trudach<br />

dojrzewania niejakiej Erny Eltzner w Breslau na początku<br />

XX wieku. Czas i miejsce tychże historii jest mocno<br />

zbliżony.<br />

Najwięcej miejsca noblistka poświęca kwestii kobiet.<br />

Wkłada w usta interlokutorów myśli kilkunastu intelektualistów,<br />

pisarzy, filozofów i badaczy, między innymi<br />

Charlesa Darwina, Tomasza z Akwinu czy Friedricha<br />

Nietschego, aby, no właśnie, pokazać tendencyjność, kruchość<br />

owych sądów. Mam też nieodosobnione wrażenie,<br />

iż Tokarczuk chciała zaznaczyć, że około 100 lat temu,<br />

przecież jeszcze nie tak dawno w kontekście przestrzeni<br />

dziejowej, kobiety nie miały praw wyborczych, traktowano<br />

je podrzędnie jako własność mężczyzn – niezdolne<br />

do samodzielnej egzystencji, z natury emocjonalne<br />

i płoche, pozbawione uczuć wyższych. Jeśli już, mogłyby<br />

być, co najwyżej, emanacją zazdrości i mściwości (mityczne<br />

Empuzy). Płeć żeńska oczywiście zaznacza się w trakcie<br />

czytania: Frau Weber, Frau Brecht czy Sydonia Patek.<br />

Są one jednak odmalowane na poły dziwacznie i groteskowo.<br />

Pojawiają się, znikają, nie za wiele o nich wiadomo.<br />

W jednej z nich, Sydonii Patek, Mieczysław Wojnicz nawet<br />

się zadurzył, chciał dowiedzieć się o niej nieco więcej,<br />

ale spełzło na niczym. Za takim, a nie innym ukazaniem,<br />

portretowaniem kobiet stoi ukryty cel, odważyłbym się<br />

nawet powiedzieć, że mamy do czynienia ze swoiste-


1<br />

Olga Tokarczuk, EMPUZJON<br />

WYDAWNICTWO LITERACKIE, KRAKÓW 20<strong>22</strong><br />

go rodzaju interwencją. Spójrzcie, przypomnijcie sobie,<br />

nie wracajmy do tych narracji, jesteśmy przecież bogatsi<br />

o nowe doświadczenia. Nie ujmując przy okazji nic z treści<br />

(to warstwa tendencyjna), tez umniejszających wartość<br />

płci pięknej jest chyba nawet za dużo. Wierzyć się nie<br />

chce, że mężczyźni w rozmowach byli aż tak zajadli. Autorka<br />

badała jednak opisywaną materię, zna więc temat<br />

od podszewki. Do pewnego momentu towarzyszyła mi<br />

w tym kontekście irytacja, przecież to niemożliwe, potem<br />

było mi zwyczajnie smutno. Tokarczuk stoi ramię w ramię<br />

z uczestniczącymi w protestach, walczącymi o godność<br />

i szacunek. Ma świadomość szkodliwych i niszczących stereotypów.<br />

I w tym świetle Empuzjon to historia zadziwiająco<br />

współczesna.<br />

Pierwsze próby pisarskie do Empuzjonu znalazły się<br />

w majowym wydaniu „Odry” w 2008 roku. Pierwotnie<br />

miał to być dziennik prowadzony przez Wojnicza, natomiast<br />

ostatecznie pomysł ten został porzucony. Praca nad<br />

książką stała w miejscu, a autorka zaczynała i kończyła<br />

inne swoje powieści. Tokarczuk wróciła do ukończenia<br />

dzieła po dwunastu latach. Nie ulega wątpliwości, że rys<br />

fabularny zmienił się zapewne przez ten czas, ukształtowała<br />

się też postać Mieczysława Wojnicza. Naiwny chłopiec<br />

wkraczający na teren uzdrowiska przechodzi metamorfozę,<br />

zmienia się jego podejście nie tylko pod wpływem<br />

nagłej śmierci żony gospodarza pensjonatu Wilhelma<br />

Opitza czy znajomości z homoseksualnym studentem<br />

malarstwa Thilem, ale chyba najbardziej przez obcowanie<br />

z tym szczelnym światkiem pełnym tajemnic i niedopowiedzeń.<br />

Görbersdorf położony jest 570 metrów nad poziomem<br />

morza, trudno z niego wyjechać, jest miejscem<br />

oddzielonym od innych miejscowości – wpływa to na<br />

swoisty klaustrofobiczny charakter utworu. Dychotomia,<br />

dwudzielność, Görbersdorf a reszta świata. Dodajmy<br />

jeszcze, że Tokarczuk chciała oddać stary ład, który już za<br />

chwilę przestanie istnieć. Powtarzanie utartych sądów,<br />

zasklepienie się poprzez nieprzyjmowanie do wiadomości,<br />

że jest inna rzeczywistość, w powijakach rodzi się nieznane.<br />

Przykładem mogą być tutaj nowe prądy myślowe<br />

i kierunki w sztuce. Kubizm, na co to komu? Psychoanaliza<br />

Zygmunta Freuda – do niej również dyskutujący mieli<br />

wątpliwości, przynajmniej na początku. Sytuacja jednak<br />

zaczyna się zmieniać. Przestarzałe tezy dotyczące kobiet<br />

– to trochę jak ostatnia deska ratunku, bezpieczna przystań.<br />

Ci mężczyźni nie wpuszczą nowej energii do dyskusji,<br />

dlatego też Wojnicz, jak i jego mocno chory przyjaciel<br />

Thilo nie włączają się do rozmowy. Tych starszych panów<br />

w garniakach już niedługo nie będzie, dobije ich ostatecznie<br />

masowa kolonizacja, prątek gruźlicy w ich organizmie<br />

albo zginą gdzieś zamieszani w wojennym zniszczeniu.<br />

Świat się kończy, mężczyzn w uzdrowisku trawią uprzedzenia,<br />

lęki i kompleksy. Postawy mizoginistyczne pokazują,<br />

jak trwale w naszej kulturze zakodowany jest patriarchat,<br />

prawo pięści czy też brak racjonalnego myślenia. Narracja<br />

spowalnia, i to jest zupełnie świadomy zabieg. Ospałość,<br />

statyczność, jak również nie do końca poznane sekrety<br />

wprowadzają jakieś poczucie zgnilizny i rozpadu. Obok<br />

1<br />

Tytuł powieści autorka zaczerpnęła najpewniej z mitologii greckiej. Empusa to bowiem grecka bogini strachu. Zamieszkiwała<br />

w królestwie Hadesa. Wabiła podróżnych, a później wysysała ich krew. Mogła przybierać różne postacie. Pierre Grimal, Słownik<br />

mitologii greckiej i rzymskiej, Wrocław 2008, s. 83. Stąd też pewnie wynikają mizoginistyczne postawy mężczyzn wobec kobiet<br />

w treści książki. Żeńskie demony Empuzy mogące przybierać różny kształt pojawiają się też w Żabach Arystofanesa – przyp.aut.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

107


Empuzjon<br />

kilku zaledwie powierzchownych charakterystyk, kobiet<br />

praktycznie nie widać. Mężczyźni jednakże o nich rozmawiają,<br />

jest to więc element rozładowania napięcia, wiadomo,<br />

w grupie raźniej. Do tego męskiego świata wkracza<br />

niepewny siebie Wojnicz – neurotyk, wybitnie wpisujący<br />

się w postawy dzisiejszego świata. Jego nadwrażliwość,<br />

dla jednych błogosławieństwo, tutaj traktowana jednak<br />

jako oznaka choroby. Zimne prysznice oferowane w uzdrowisku<br />

pomagają przecież odejść od nadmiernego analizowania<br />

i skupić się na innych oznakach ciała. Mieczysław<br />

Wojnicz nie znosi, gdy ktoś go podgląda, na przykład przy<br />

rozbieraniu się. Jeszcze w domu rodzinnym wkładał do<br />

dziurki od klucza papierowe kulki, aby zapobiec takim sytuacjom.<br />

Próby badania lekarskiego, w których Wojnicz<br />

miał być dotykany w miejscach intymnych kończyły się<br />

niepowodzeniem. Wstydliwość, próba kontroli. Tak zresztą<br />

objawia się subtelny zmysł humorystyczny Olgi Tokarczuk.<br />

Wspominałem o tym przy innych książkach, ale podkreślę<br />

raz jeszcze: w Empuzjonie jest komizm, nie donośny<br />

i obsceniczny, żaden „śmiech z puszki”, po prostu niezwykle<br />

wykwintny akcent komediowy. Autorka nie pisze<br />

w taki sposób, abyśmy padali ze śmiechu, to jest gdzieś<br />

obok, nieco z zaskoczenia, być może momentami ociera<br />

się o absurd. No i w tym nieco komediowym spektaklu<br />

Wojnicz chce mieć iluzję kontroli, raczej usuwa się w cień,<br />

obserwuje, notuje, aniżeli podejmuje natychmiastowe<br />

decyzje. Otrzymuje przecież od Frommera radę, iż lepiej<br />

by było, gdyby zawczasu się ulotnił, bo jak się okazuje,<br />

w tym uzdrowisku ludzie wcale nie zdrowieją.<br />

Przed rozpoczęciem lektury warto zdać sobie sprawę,<br />

że to nie jest uczta dla tych, co pragną, aby sypały się serpentyny,<br />

strzelały fajerwerki, noże podskakiwały do gardeł,<br />

a ognie piekielne rozgrzewały do czerwoności. Jestem<br />

czytelnikiem, który ma frajdę w odnajdywaniu pewnych<br />

tropów, wątków nie wprost, jak ma to miejsce z niedopowiedzianym<br />

w tekście homoerotyzmem. Jest homoseksualny<br />

Thilo, do którego w najcięższym stadium choroby<br />

przyjeżdża kochanek. Między Thilem a Mieczysławem dochodzi<br />

do pocałunku, jednak sam Wojnicz nie za bardzo<br />

wie, jak się w tej sytuacji zachować, tym bardziej że jest<br />

często zapraszany do pokoju Thila. Nie wprost, ale w niedopowiedzeniu<br />

zaobserwować można kuszenie Mieczysława<br />

przez innych współtowarzyszy. Nikt nie przyzna się<br />

do męskiej miłości, zauroczenia w innym mężczyźnie, ale<br />

przecież jesteśmy dorośli, przy braku kobiet mężczyzna<br />

znajduje sobie zastępczy obiekt seksualny.<br />

I nie jest tak, że mnie to nie ciekawi, ale mam wrażenie,<br />

że wokół Sokołowska w ostatnich latach zrobiło się tłoczno.<br />

Geograficznie najbliżej tutaj do Gorzko, gorzko Joanny<br />

Bator. Nie chcę bynajmniej powiedzieć, że to odgrzewany<br />

kotlet, chociaż jeśli ktoś odważy się jeszcze pisać o Soko-<br />

108<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

łowsku, zupełnie stracę chęć, aby się tym zainteresować.<br />

Sokołowski festiwal literacki – to byłoby coś.<br />

Na koniec nie sposób nie odnieść się do wypowiedzi Olgi<br />

Tokarczuk w czasie trwającego w tym roku festiwalu Góry<br />

Literatury, iż literatura nie jest dla idiotów. Towarzyszyły<br />

temu gromkie brawa, a później rozpoczęła się żywa<br />

awantura, kogoż ona nie obraziła, przecież jak to: idioci<br />

nie mogą czytać jej książek? Każdy przecież może. Jeden<br />

czytelnik nie będzie szukał tropów, inny poszuka. Tam,<br />

gdzie powinniśmy dochodzić do głębszego przekazu, nie<br />

wychodzimy poza dosłowność. Smutne. Warto przyjrzeć<br />

się całej wypowiedzi i zwrócić uwagę na szerszy kontekst,<br />

tak jak przy czytaniu książki, warto spojrzeć na to, co dzieje<br />

się za oknem, postarać się o swój komentarz. Nie powielajmy<br />

wyświechtanych opinii. Istotne są poszczególne<br />

składniki wypowiedzi autorki. Sformułowanie „trafić pod<br />

strzechy” trafnie skomentował w jednym z postów w mediach<br />

społecznościowych Tomasz Sobierajski. Otóż Olga<br />

Tokarczuk nie chce trafić pod strzechy ze swoimi książkami,<br />

nie chce stać się narodową maskotką, przy której<br />

przaśnie wznosi się toasty, stać się kuszącym obiektem<br />

pod względem marketingowym. Nieważne, kto czytał,<br />

kto nie czytał, przecież to nasza rodaczka, żeby tylko tak<br />

jeszcze patriotycznie pisała, chłopców zagrzała w walecznym<br />

szyku. Problem w tym, że wtedy to już nie będzie<br />

literatura, a raczej propagandowa przebierka. Słowo rodzi<br />

się w różnorodności, a już szczególnie słowo literackie.<br />

No, a ci „pożyteczni idioci” (osoby traktujące literaturę<br />

pragmatycznie, tendencyjnie, powierzchownie) nie będą<br />

zważać na kompetencje, nic nie wyniosą z czytania, a jedynie<br />

przyklasną, że to takie super, cool i git. Powiedzenie<br />

„Lepiej z mądrym zgubić, niż z głupim znaleźć” nabiera<br />

tutaj zupełnie nowego znaczenia. [RK]<br />

Olga Tokarczuk (ur. 29 stycznia <strong>19</strong>62 w Sulechowie)<br />

– polska pisarka, eseistka, poetka i autorka scenariuszy,<br />

psychoterapeutka, laureatka Nagrody Nobla<br />

w dziedzinie literatury za rok 2018 i Międzynarodowej<br />

Nagrody Bookera 2018 za powieść Bieguni oraz<br />

dwukrotna zdobywczyni Nagrody Literackiej Nike<br />

za powieści: Bieguni (2008) i Księgi Jakubowe (2015).


Foto:Renata Cygan<br />

Tu jest<br />

miejsce<br />

na twoją<br />

REKLAMĘ<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

109


-<br />

FUNDACJA „<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>”<br />

Oprócz dzielenia się z czytelnikami aktualnościami w dziedzinie<br />

sztuki oraz literatury pragniemy wspierać młode talenty. W tym<br />

celu stworzyliśmy Fundację Wspierania Kultury „Post Scriptum”.<br />

Darowizny dla fundacji będą służyły szeroko pojętej promocji<br />

młodych artystów, zarówno na łamach kwartalnika, jak i w formie<br />

pomocy w organizacji wystaw, warsztatów czy wydawaniu książek.<br />

Jeśli chcesz przekazać datek na działalność naszej fundacji, możesz<br />

zrobić to za pośrednictwem strony internetowej<br />

www.postscriptumfundacja.com lub wpłacić darowiznę<br />

bezpośrednio na konto fundacji: 7511402004000031028<strong>19</strong>56333.<br />

Dane kontaktowe:<br />

FUNDACJA WSPIERANIA KULTURY „<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>”<br />

05-092 Łomianki ul. STANISŁAWA STASZICA 14/5, KRS 0000908539<br />

NIP 118<strong>22</strong>25810, e-mail: biuro@postscriptumfundacja.com<br />

110<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!