You also want an ePaper? Increase the reach of your titles
YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.
BEZPŁATNA GAZETA REGIONU TORUŃSKIEGO | NR 200 | 9 PAŹDZIERNIKA 2020 | ISSN 4008-3456 | NAKŁAD 50 000 EGZ. |
www.pozatorun.pl
Las go nie wygnał
W gminie Czernikowo znaleziono martwego mężczyznę
z licznymi obrażeniami głowy
Na początek Dom Kombatanta
Tak ma się prezentować DPS w Dobrzejewicach po
remoncie
400 tygodni
Podobno nie miało prawa nam się udać.
Mieliśmy po trzech miesiącach zniknąć
z rynku – okryci niesławą porażki, bo
przecież zrobienie podmiejskiej gazety, do
tego bezpłatnej, wydawało się pomysłem
szalonym. Dziś, po wydaniu 200 numerów
„Poza Toruń”, podobnych szyderczych
głosów już nie słychać
Radosław Rzeszotek
redaktor naczelny
Poza Toruń . 9 października 2020
2 FELIETONY
PAWEŁ SZRAMKA
Poseł na Sejm Kukiz’15
Wiele dni zajęło „wypracowywanie
porozumienia” w Zjednoczonej
Prawicy.
Cała Polska żyła pozorowanym
konfliktem między PiS-em a jedną
z jego przystawek, konkretnie Solidarną
Polską pana Ziobry. Mogło
się wydawać, iż poszło już na noże
i nie da się zakopać wojennego topora.
Kryzys kontrolowany
Padały ostre słowa, że koalicji
już nie ma, że możliwe są rządy
mniejszościowe lub rozpisanie nowych
wyborów. Wszystko raczej
po to, aby wystraszyć Ziobrę i Gowina,
którzy startując do wyborów
poza Zjednoczoną Prawicą, popadliby
w polityczny niebyt.
Oczywiście w tle jest rekonstrukcja
rządu oraz podział miejsc
w ministerstwach, spółkach itd.
Czyli w miejscach, gdzie można
nagrodzić wiernych działaczy,
wsadzając ich na stanowiska, które
powinny być przeznaczone dla
specjalistów.
Jednak jeśli przeanalizujemy
sobie całą tę sytuację, to możemy
dojść do wniosku, iż żadnego konfliktu
nie było. PiS łącznie z przystawkami
odegrał niezły teatrzyk.
Zapytacie: „po co?”. Ponieważ
niewiele tematów politycznych
jest w stanie przebić się ponad
informacje o ewentualnym rozpadzie
rządu i groźbie rozpisania
nowych wyborów.
Co za tym idzie, politycy i media
komentowali głównie ten temat,
pomijając zupełnie tak ważne
kwestie, jak gospodarka, ochrona
zdrowia czy nawet ostatnia „piątka
dla zwierząt”.
Dodatkowo na koniec mieliśmy
szczęśliwe zakończenie. Liderzy
(jak twierdzą) dla dobra Polski
byli w stanie podpisać porozumienie.
Zyskali wszyscy z tworu zwanego
Zjednoczoną Prawicą.
PiS kolejny raz absolutnie zagospodarował
przestrzeń medialną,
spychając opozycję na boczny
tor. Natomiast przystawki pokazane
zostały w świetle niezbędnych
sojuszników, podczas gdy same
znaczą bardzo niewiele.
stopka redakcyjna
Redakcja „Tylko Toruń”
Toruń, ul. Szymańskiego 1
redakcja@tylkotorun.pl
Wydawca
Fundacja MEDIUM
Prezes Fundacji
Radosław Rzeszotek
Redaktor naczelny
Radosław Rzeszotek
Sekretarz redakcji
Łukasz Piecyk (tel. 733 842 795)
Redaktor wydania
Łukasz Piecyk
REDAKCJA
Łukasz Buczkowski
Monika Chmielewska
Piotr Gajdowski
Michał Zieliński
Anna Zglińska
Zdjęcia
Łukasz Piecyk
Korekta
Piotr Gajdowski
REKLAMA
Kinga Baranowska
(GSM 796 302 471).
Justyna Tobolska
(GSM 724 861 093),
reklama@pozatorun.pl
Skład
Studio Poza Toruń
Druk
Drukarnia Polska Press Bydgoszcz
Kupuję popcorn
i czekam
PRZEMYSŁAW TERMIŃSKI
Przedsiębiorca
W sobotę toruńską Motoarenę
odwiedził sam Pan Premier. Odwiedził,
żeby choć trochę ocieplić
swój wizerunek fotką z nowym-starym
mistrzem świata na
żużlu. Sądząc po reakcji kibiców,
raczej słabo wyszło to ocieplanie.
Tymczasem wczoraj, po dwóch
miesiącach medialnej „nawalanki”,
Pan Premier stanął na czele
nowego-starego rządu. Nie obyło
się bez przysłowiowego „liścia”
w stosunku do sporej grupy Polaków.
Z jednej strony, delikatnie
mówiąc, kontrowersyjny minister
od edukacji i nauki, z drugiej
minister rolnictwa, który stał się
jeszcze przed powołaniem twarzą
ustawy kontestowanej przez sporą
część rolników. I nie, nie chodzi
o norki i inne przemiłe futrzaki.
Chodzi o kury, krowy, świnie,
owce i całą otoczkę niezbędną do
ich hodowli, poczynając od uprawy
zbóż, a kończąc na maszynach
rolniczych. Po przyjęciu tej ustawy
wszyscy rolnicy dostaną co najmniej
po kieszeni. I nie cieszcie
się, „miastowi”. Nas też to dotknie.
Choćby poprzez kolejne podwyżki
cen żywności. I tylko naszego
toruńskiego ministra rolnictwa
żal. Dokonał, w sumie, wydawałoby
się, niemożliwego. Najpierw
tak poprowadził politykę rolną, że
władza uzyskała kosmiczne poparcie
na terenach wiejskich, a teraz
żegna się ze stanowiskiem, słysząc
ze wszystkich stron „wróć”. I tylko
„władza” na nim się nie poznała.
Swoją drogą, ta sama „władza” nie
poznała się również na kolejnych
kilkunastu posłach „dobrej zmiany”,
zawieszając ich w prawach
członków tejże „władzy”. W związku
z tym, że nasz nowy-stary rząd
„wisi” na 4 mandatach poselskich,
nie bardzo wiem, jak wyobraża
sobie dalsze rządy. Bez tych zawieszonych
posłów to nawet zakupu
przysłowiowego papieru władza
nie będzie w stanie uchwalić. I tu
nasuwa się pytanie: co zaproponuje
„dobra zmiana”, żeby przekonać
tych „zawieszonych” do powrotu?
Bo w to, że ot tak, jakby nigdy nic,
oni sami pozwolą się „odwiesić”,
jakoś trudno mi uwierzyć.
Rolnicy mieli ostatnio okazję
przekonać się „na własnej skórze”,
co oznacza silne państwo budowane
przez PiS. We wtorek, 8 września
Onet opublikował reportaż
o hodowli norek. Tego samego
dnia prezes Kaczyński zapowiada
ustawę, która ma zwiększyć ochronę
nad zwierzętami, w tym wprowadzić
zakaz hodowli zwierząt
Rytualne zmiany
MARCIN SKONIECZKA
Wójt gminy Płużnica | Ekonomista
futerkowych.
Marszałek Sejmu już w piątek
11 września otrzymuje gotowy projekt
złożony przez grupę posłów.
Dlaczego tak ważnej ustawy nie
przygotował rząd? Ponieważ projekty
rządowe muszą przejść procedurę
konsultacji społecznych,
a te poselskie nie. My, samorządowcy
dobrze znamy te praktyki.
Wiele zmian dotyczących funkcjonowania
gmin jest wprowadzanych
tą ścieżką, szybko i bez
jakiegokolwiek dialogu z nami.
W przypadku „piątki dla zwierząt”
było podobnie. Po tygodniu ustawa
była już przyjęta przez Sejm
i trafiła do Senatu.
Nie krytykuję samej idei ustawy.
Z całą pewnością w Polsce jest
jeszcze bardzo dużo do zrobienia,
jeśli chodzi o ochronę zwierząt.
Jednak przyjmowane rozwiązania
nie powinny zaskakiwać przedsiębiorców
oraz rolników i obsadzać
ich w roli przeciwników dobrostanu
zwierząt.
Ponadto tak szybko wprowadzane
przepisy świadczą o braku
przemyślanej strategii rządzących.
Wyraźnie widać, że rządy PiS to
często wdrażanie nieprzemyślanych
rozwiązań i brak stabilizacji.
Takie praktyki zmniejszają zaufanie
obywateli do władz i państwa.
Trudno inwestować w rozwój firmy
czy gospodarstwa rolnego, jeśli
nie ma pewności, jakie zasady
będą obowiązywały w przyszłości.
Dialog, szukanie kompromisowych
rozwiązań i dawanie
wszystkim stronom więcej czasu
na dostosowanie się do nowych
wymogów są zdecydowanie lepszym
rozwiązaniem niż wykorzystywanie
władzy i siły państwa do
wprowadzania zmian.
ISSN 4008-3456
Redakcja nie odpowiada za treść ogłoszeń.
Treści przedstawiane przez felietonistów są
wyłącznie ich poglądami a nie oficjalnym
stanowiskiem redakcji
***
Na podstawie art.25 ust. 1 pkt 1b ustawy z dnia
4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach
pokrewnych. Fundacja MEDIUM zastrzega, że
dalsze rozpowszechnianie materiałów opublikowanych
w “Poza Toruń” jest zabronione bez zgody
wydawcy.
Następny
numer już
22 października
SZUKAJ NAS W SKLEPACH I URZĘDACH
Poza Toruń . 9 października 2020
200 WYDANIE
3
400 tygodni
fot. Łukasz Piecyk
Podobno nie miało prawa nam
się udać. Mieliśmy po trzech miesiącach
zniknąć z rynku – okryci
niesławą porażki, bo przecież
zrobienie podmiejskiej gazety,
do tego bezpłatnej, wydawało się
pomysłem szalonym. Dziś, po ponad
ośmiu latach ukazywania się
„Poza Toruń”, podobnych szyderczych
głosów już nie słychać. Nawet
nasi najwięksi krytycy muszą
przyznać, że nasza gazeta wpisała
się na trwałe w życie mieszkańców
okolic Torunia.
Przez te ponad osiem lat staraliśmy
się być najbliżej tego, co dla
naszych Czytelników ważne. Byliśmy
więc tam, gdzie działy się rzeczy
niezwykłe, radosne i podniosłe.
Ale też staraliśmy się docierać
do tych, których opuściła nadzieja
i szczęście – by pokazać ich niedolę,
dzięki czemu niejednokrotnie udawało
się dotrzeć do ludzi gotowych
nieść pomoc bezinteresownie. Obserwowaliśmy
zachodzące zmiany
w życiu nie tylko powiatu i wsi, ale
też te, które dotyczyły całego kraju,
a rzutowały także na życie nas
wszystkich.
Podczas pracy nad 200 wydaniami
gazety, przez redakcję przewinęło
się mnóstwo wspaniałych
ludzi. W większości młodych, jak
tych troje, z którymi przygotowałem
pierwszy numer – Marta
Chojecka, Paweł Skraba i Łukasz
Pilip. Życiowe drogi odwiodły od
dziennikarstwa Martę, za to Paweł
i Łukasz wciąż wykonują zawód,
który upatrzyli sobie, rozpoczynając
studia dziennikarskie. Dziś również
trzon naszej redakcji stanowią
ludzie młodzi, których wciąż rozpiera
energia i potrzeba realizacji
pasji. Nie pracujemy już jednak jak
wtedy, na początku, z werwą i zrywem
przypominającym pospolite
ruszenie. Po dwusetnym wydaniu
powtarzamy sobie, że nie możemy
popaść w rutynę i cieszymy się, gdy
uda się nam oderwać od codziennych
obowiązków, by przygotować
nietuzinkowy materiał – jak ten
autorstwa Moniki Chmielewskiej
(str. 13) o zabójstwie w Dąbrówce
w gminie Czernikowo. Polecam go
szczególnej uwadze naszych Czytelników.
W naszym dwusetnym,
jubileuszowym wydaniu znajdziecie
poza tym zbiór materiałów, które
ukazały się na naszych łamach
w ciągu ostatnich lat. To taki nasz
subiektywny przegląd najważniejszych,
„pozatoruniowych” wydarzeń.
Dziś, po 400 tygodniach dokumentowania
podtoruńskiej rzeczywistości
mogę z czystym sumieniem
napisać, że odnieśliśmy sukces. Nie
byłby on możliwy, gdyby nie zaufanie
Czytelników, którzy sięgają po
„Poza Toruń” na skrzyżowaniach,
w sklepach, urzędach, bibliotekach,
oddziałach banków, punktach aptecznych,
przydrożnych barach,
restauracjach i skrzynkach pocztowych.
Dziękujemy za to zaufanie
– zarówno Czytelnikom, jak i reklamodawcom
i przedstawicielom
wspierających nas instytucji. Zrobimy
wszystko, aby go nie zawieść.
Jest jeszcze dwoje ludzi, którym
z mojej strony należą się szczególne
słowa uznania i podziękowania.
To Kinga Baranowska, nasza szefowa
działu reklamy i organizacyjny
mózg firmy, oraz Łukasz Piecyk,
prawdziwe merytoryczne serce redakcji.
Tak naprawdę to oni kształtują
„Poza Toruń” – abym ja mógł
pozować do zdjęć.
Do zobaczenia za kolejnych 200
wydań!
Radosław Rzeszotek
Redaktor Naczelny
REKLAMA
Poza Toruń . 9 października 2020
4 200 WYDANIE Materiał opublikowany w 126 numerze Poza Toruń
Tam widziałem śmierć
Pułkownik Józef Żurek 31 sierpnia skończył 108 lat. Jest najstarszym mężczyzną w Polsce
Michał Ciechowski | fot. Łukasz Piecyk
Kiedy wybuchła wojna, miał
dwadzieścia lat. Na front Bitwy
nad Bzurą przedarł się okopem,
pod niemieckim obstrzałem. Obserwował,
jak dwudziestu jego
kompanów dopadły śmiercionośne
kule. On sam dostał się do
niewoli. Przeżył, by dziś, będąc
najstarszym mężczyzną w Polsce,
przekazywać historię ostatniemu
pokoleniu, które może usłyszeć ją
bezpośrednio od żyjących naocznych
świadków wojny.
- Czy śni mi się wojna? O to pytać
pan nie powinien. W okopach
spędziłem kilkanaście dni
i w każdej minucie byłem gotów
zginąć za Polskę.
I choć Józef Żurek ma 108 lat,
pamięć o wydarzeniach z 1939
r. wciąż jest w nim żywa. Niezatarte
ślady historii budzą ogromne
emocje.
Na świat przyszedł 31 sierpnia
1909 r. w Gackach. Dwa lata
później jego rodzice przybyli do
Czarnowa. Przymusową dojrzałość
uzyskał w wieku ośmiu lat, kiedy
jego ojciec opuścił gospodarstwo,
idąc na front I wojny światowej. Do
podupadającej wówczas zagrody
wrócił po czterech latach. Zmarł
w 1936 r. Trzy lata później jego historię
powtórzył syn Józef - jedno
z trojga dzieci. W wieku dwudziestu
lat ruszył na front II wojny światowej.
- Byłem jednym z dwudziestu
żandarmów, którzy walczyli
na froncie północno-wschodnim
w stronę Królewca – wspomina
Józef Żurek. – Nie mieliśmy ani
amunicji, ani wody. Generalicja
uciekła, żołnierze zostali sami.
Musieliśmy się wycofać. Tam widziałem
śmierć – zginęło wielu
naszych.
Wycofując się, postanowili
przedostać się do Warszawy przez
Toruń i Grębocin. W tym samym
czasie, z niemieckiego rozkazu,
Polakom nakazano przejść z całym
dobytkiem na wschód kraju.
- Ciasnota na drodze była straszna
– kontynuuje opowieść Józef
Żurek. – Szosami prowadzone było
bydło. Żołnierze przedzierali się lasami,
ponieważ Niemcy wciąż bombardowali.
I choć atak skierowany
REKLAMA
Poza Toruń . 9 października 2020
200 WYDANIE
5
był na walczących, zginęło wielu
cywilów. Po drodze widzieliśmy, jak
tłumy Polaków, z dobytkiem i zwierzętami,
powoli przemieszczają się
na wschód. Wiadomo było, że część
z nich pomrze z głodu lub pragnienia.
W zanieczyszczonych jeziorach
leżały martwe konie i bydło.
Wtedy też przez siedemnaście dni
nie widziałem chleba
i wody. Przy życiu
utrzymały nas obgryzane
gałązki drzew
owocowych. Przedzierając
się przez lasy,
na bezchmurnym niebie
obserwowaliśmy
awionetki, z których
rzucano granatami
wielkości gęsich jaj.
Łunę płonącej stolicy
zobaczyliśmy
już siedem kilometrów przed
Warszawą.
To właśnie Józef Żurek miał jako
pierwszy przedrzeć się do stolicy.
W tym samym czasie żołnierze
dostali rozkaz dotarcia nad Bzurę,
gdzie rozpoczynały się walki.
Mieszkaniec Czarnowa w drogę
z Warszawy na front udał się sam.
Przedzierał się okopami, chroniąc
się przed strzelającym ze wzniesienia
Niemcem.
- Piasek wznosił się na lewo
i prawo, miałem go dosłownie
wszędzie – podkreśla. – Walki
nad Bzurą już trwały. Polakom
kończyła się amunicja. Większość
walczących po naszej stronie nie
miała żadnego przygotowania. Moi
żandarmi schowali się za powaloną
topolą. Miejsce było dokładnie
namierzone. Zginęli wszyscy. Mając
amunicję, walczyłem jeszcze
przez kilkanaście godzin. Ostatecznie
byłem zmuszony się poddać.
Polacy byli świadomi tego, że przy
takim wyposażeniu nie mają szans.
‘‘Przyszedłem na gruzy. Wszystko
trzeba było odbudować. I chyba ziemia,
o którą trzeba było zadbać, postawiła
mnie na nogi.
Trafiłem do niemieckiej niewoli.
Przez kilkanaście dni walk nie
spadła ani jedna kropla deszczu.
Ten pojawił się dopiero, gdy pojmani
szli wzdłuż niemieckiego
frontu. Na zachodzie młody wówczas
chłopak pracował przymusowo
w gospodarstwach rolnych.
Do Solca Kujawskiego, a następnie
do Czarnowa dotarł tuż po
wojnie pierwszym transportem.
Jak wspomina, gdy dowiedział się
o śmierci Hitlera, z dumą odśpiewał
hymn.
- Wszyscy śpiewali jak opętani
– dodaje. – Radość była ogromna.
Z pomocą przyszli nam Amerykanie.
W Polsce zaś stacjonowali
Józef Żurek po wydarzeniach z ostatnich dni osłabł. Zastaliśmy go w łóżku.
już Rosjanie, o czym wracając do
domu, nie miałem pojęcia.
Przy tym samym domu z czerwonej
cegły w Czarnowie obserwował,
jak nieprzyjaciele pędzą
drogą bydło. Przy szosie tworzyli
rzeźnie. Tam zabijali zwierzęta,
które nie mogły iść dalej.
- Przyszedłem na gruzy – podsumowuje
Józef Żurek. – Wszystko
trzeba było odbudować. I chyba
ziemia, o którą trzeba było zadbać,
postawiła mnie na nogi. Siałem
ręcznie, naprawiałem zerwane
dachy i zburzoną oborę. Tu był mój
dom i tu on zawsze będzie.
W wiekowym już budynku
z czerwonej cegły założył rodzinę.
Ze swoją żoną pochodzącą
z Kaszub pobrał się 25 lutego 1976
r. I choć oboje daty tej już w pamięci
nie odnajdują, wciąż patrzą na
siebie z miłością. I wspominają, by
kolejnemu pokoleniu przekazywać
tę tragiczną, wojenną historię Polski.
***
Józef Żurek zmarł w wieku 108
lat w marcu 2018 roku.
REKLAMA
Poza Toruń . 9 października 2020
6 200 WYDANIE
Materiał opublikowany w 165 numerze Poza Toruń
Najtrudniej jest, gdy umiera strażak
Kobiety w służbach mundurowych to zawsze niezwykle wdzięczny fotograficznie i popkulturowo temat. Piękne dziewczyny
w mundurach - któż nie widział takiego obrazka. Mało kto zastanawia się, jak wygląda ich codzienna służba. Jak wygląda ta,
którą wykonuje Anna Piórowska - psycholog Państwowej Straży Pożarnej z Ośrodka Szkolenia Komendy Wojewódzkiej w Łubiance?
Anna Zglińska | fot. Łukasz Piecyk
Wszyscy czytaliśmy w szkole
książeczkę „Jak Wojtek został
strażakiem”. Dziś można napisać
nową - dla dziewczynek. Nazywałaby
się „Jak Anna Piórowska
została strażaczką. I to jaką!”
- obdarzoną błyskotliwą inteligencją,
pamięcią jak archiwum
oraz poczuciem humoru ostrym
jak brzytwa. Kobiet w szeregach
straży pożarnej jest niewiele.
A jeszcze mniej pracujących
w tzw. podziale bojowym. W Toruniu
pracowała tak do tej pory
tylko Ania. Skąd ten pomysł?
- Po liceum poszłam na staż
do Komendy Miejskiej Państwowej
Straży Pożarnej w Toruniu
i jednocześnie zaczęłam studiować
zaocznie psychologię.
I jak zaczęłam tam pracę, to stwierdziłam,
że to dziwne, że w tak
obciążającym zawodzie nie ma psychologa
branżowego, tak jak to
jest np. w policji czy wojsku. Wtedy
powzięłam sobie taki plan, że
ja zostanę tym psychologiem, co
zna tę robotę od podstaw - mówi
z szelmowskim uśmiechem. - Nie
było to łatwe. Jakieś trzy lata zajęło
mi przekonywanie komendantów
i musiałam spełnić wszystkie wymagania,
jakie są oczekiwane od
chłopaków: prawo jazdy kategorii
C, wszystkie szkolenia w OSP,
a w międzyczasie zaczęłam szkołę
ratownictwa medycznego…
Oj tak. Ta kobieta nie znosi
nudy. Od lat łączy pracę zawodową
z działalnością w OSP. Zdarza się jej
„po godzinach” pojechać do pożaru,
a niedawno obroniła doktorat
z psychologii.
- Zaczynałam pracę na JRG
1 w Toruniu - wspomina. - To
był fenomen na skalę Komendy
Miejskiej w Toruniu, bo byłam
pierwszą kobietą w tym systemie.
Wspominam to z ogromnym sentymentem.
Oni się tam musieli
nastawić psychicznie, że będzie
pracowała z nimi baba. Na początku
mieli taką zasadę, że nie przeklinali
przy mnie, tylko mówili:
„stokrotka”. Patrzyłam na to zjawisko
socjologiczne z takim podziwem
i szacunkiem, że oni się tak
starają, żebym miała szansę się
z tą grupą zasymilować. Z czasem
przeszło to w tak naturalny tryb, że
gdy rozmawiałam z żonami moich
kolegów, to mi mówiły: „Słuchaj,
Anka, oni mówią o tobie jak
o każdym innym kumplu”.
O Annie Piórowskiej wtedy -
krążyły legendy i anegdoty. Choćby
taka.
- Mieliśmy zajęcia na bezpieczeństwie
wewnętrznym - wspomina
dawna studentka Wyższej
Szkoły Bankowej w Toruniu. -
Wykładowca zabrał nas na wycieczkę
do straży przy Legionów, żeby
pokazać sprzęt. Właśnie dostali
jakiś ogromny wóz bojowy. Funkcjonariusz,
który nas oprowadzał,
powiedział: „No, ale do niego potrzebny
jest facet z jajami, np. Ania
Piórowska”.
Straż Pożarna, jak każda służba
mundurowa, ma swoje rytuały.
I tak, po każdym ważnym wydarzeniu
funkcjonariuszowi należy się
kąpiel w brezentowym basenie.
A szczególnie funkcjonariuszce.
Niektórzy twierdzą, że Ania była
najbardziej „umoczonym” strażakiem
w jednostce.
- Najważniejsze wyciągnąć telefon
i dokumenty - radzi Ania. - No
i buty.
kontynuacja na stronie nr 8
REKLAMA
Poza Toruń . 9 października 2020
REKLAMA
7
Poza Toruń . 9 października 2020
8 200 WYDANIE Materiał opublikowany w 165 numerze Poza Toruń
„Najtrudniej jest, gdy umiera
strażak” cz.2
Poważna pani doktor z tym ostatnim
nie ma problemu, bo bywa
z butami na bakier. Wręcz odruchowo
rozwiązuje sznurowadła.
Efekt - bura od przełożonego.
Mundur w końcu zobowiązuje. Jej
biuro znajduje się w Ośrodku Szkolenia
Komendy Wojewódzkiej PSP
w Łubiance. Na ścianie wiszą testy
plam atramentowych, za oknem
rozpościera się piękny widok na
zielone pola. W trakcie rozmowy
przez drzwi pokoju zaglądają
koledzy, rzucają kilka komentarzy
i dostają ciętą ripostę. Dobre relacje
widać gołym okiem, a zapytani
o Anię uśmiechają się od ucha do
ucha.
- Tak, wiem, o co chodzi ze
„stokrotką”. Ale niech się pani zapyta
o laczki przyklejone do hydrantu
- śmieje się kolega Ani z czasów
pracy w podziale bojowym. - A tak
serio, to jest jedna z najbardziej
pozytywnych osób, które spotkałem
w życiu. Naprawdę.
W 2005 r., gdy zaczynała
wdrażać w życie swój plan, właściwie
nigdzie w Polsce nie było psychologa
dla straży. Ten pracujący
w Szkole Głównej Służby Pożarniczej
w Warszawie pomagał tylko
w trybie interwencyjnym.
Zgodnie z ostatnim raportem
policji na temat bezpieczeństwa
w ruchu drogowym to
województwo kujawsko-pomorskie
jest najbardziej niebezpiecznym
województwem, jeśli chodzi
o wypadki drogowe w Polsce.
U nas współczynnik śmiertelności
zdarzeń drogowych jest najwyższy
- na każde 100 poszkodowanych
przypada 17,5 ofiar śmiertelnych.
Dla porównania - w najbezpieczniejszym
pomorskim ginie tylko
5,8 osób. Im więcej jest takich
zdarzeń, tym bardziej narażeni na
stres i drastyczne widoki narażeni
są strażacy. Najczęściej to oni przybywają
na miejsce jako pierwsi.
- Kontakt z człowiekiem, szczególnie
pobudzonym emocjonalnie,
w silnym stresie jest bardzo trudny -
tłumaczy Ania. - Niektórzy reagują
bardzo agresywnie: „Gdzie byliście,
czekamy 20 minut” - tu percepcja
czasu jest mocno zaburzona i o tym
trzeba wiedzieć. Strażacy wiedzą,
że muszą wyjść, zrobić swoje. Nie
znam takiego, który nie pracowałby
na 100% podczas zdarzenia
niezależnie od kondycji.
Strażacy są szczególną grupą
zawodową. Ze względu na charakter
wykonywanej pracy są dużo
bardziej narażeni na choroby.
Oprócz chorób układu krążenia
są bardzo narażeni na nowotwory
układu oddechowego i skóry. Niestety,
zeszłoroczne pożary wysypisk
śmieci mogą dać im o sobie znać
za kilka lat. Dziś praca w aparatach
powietrznych jest już powszechna.
Niestety, najnowsze badania
dowodzą, że toksyczne substancje
dostają się do skóry strażaka każdą
możliwą szczeliną, a w szczególności
dołem nogawek od spodni...
Wcześniejsza emerytura była do
niedawna furtką dla funkcjonariuszy,
która pozwalała uniknąć
wypalenia zawodowego. Nowe
przepisy dotyczące emerytur wydłużyły
znacznie staż służby. Zmiana
pokoleniowa również daje się we
znaki strukturom straży. Pokolenie
„Z” niekoniecznie chce pracować
w takim zawodzie i niekoniecznie
jest w stanie. Zmiany cywilizacyjne
doprowadziły do spadku kondycji
fizycznej młodzieży, a wyobrażenia
o służbie czerpie ona z popkultury.
Młodzi są elastyczni, wydaje się, że
wszystko po nich bardziej „spływa”.
Problem pojawia się, gdy dochodzi
do sytuacji drastycznych i spotkania
oko w oko ze śmiercią.
- Gdy po raz pierwszy to pokolenie
konfrontuje się ze zwłokami,
z wypadkiem, z otwarciem mieszkania,
gdzie nie ma już komu pomóc
- to jest wtedy dla nich bardzo duży
szok. Sytuacja taka oddziałuje na
zmysły, organizm też reaguje. A najtrudniejsza
dla każdego strażaka
jest sytuacja bezradności, kiedy już
nic nie może zrobić. Bo oni zawsze
jadą po to, żeby pomóc. Gdy nie
pomogą wszystkie nasze procedury,
sprzęt, którego mamy tak
dużo, gdy czekają kilka godzin na
prokuratora, widzą ten ból i emocje
rodzin - to jest bardzo trudne dla
każdego. Takie doświadczenia decydują
o być czy nie być tutaj.
O jednej z najtrudniejszych
w swoim życiu interwencji mówi
tak:
- W 2010 r. jechałam do wypadku
polskiego autokaru ze Złocieńca
pod Berlin. Tam zginęło 13
osób. Byliśmy alarmowani w trybie
doraźnym. Jechaliśmy z rodzinami,
nocą, nikt nie wiedział, kto
przeżył. Najgorsze było to napięcie
i ten brak informacji, chociaż
logistycznie to było dobrze zorganizowane
- trzy autokary, w każdym
dwóch psychologów i ksiądz.
Co w tej pracy jest najtrudniejsze?
- Śmierć strażaka, tym gorzej,
jeśli to jest śmierć samobójcza -
mówi z namysłem, powoli. - Tam
jest dużo pracy, też tej długoterminowej,
i edukacji. Pojawia się
poczucie winy, które rzadko bywa
adekwatne, jest raczej efektem zadawania
po wielokroć pytania dotyczącego
powodu samobójstwa.
I tego, czy można było je zatrzymać.
W pracy funkcjonariusze potrafią
się odciąć od emocjonalnych
wydarzeń, podchodzą do tego zadaniowo.
I to jest dobre, tak trzeba.
Kłopoty zaczynają się, gdy to
odcięcie jest niemożliwe, gdy są to
ludzie bliscy, np. kolega ze zmiany,
który jeszcze wczoraj był razem na
służbie. I nie umarł, bo chorował,
ale dlatego, że tak wybrał. To nie
są łatwe interwencje, ale mamy też
taką procedurę, że nie powinniśmy
działać w pojedynkę. Taką interwencję
powinny prowadzić dwie,
jeśli nie trzy osoby. Samobójstwo
ma to do siebie, że bywa lawinowe
- jedno pociąga za sobą drugie. Trzeba
to jakoś zatrzymać.
W województwie kujawsko-pomorskim
w Państwowej Straży
Pożarnej pracują 64 kobiety (na
około 1500 osób). Według danych
na koniec 2018 r. w podziale bojowym,
czyli bezpośrednio do
działań ratowniczo-gaśniczych
wyjeżdżały dwie funkcjonariuszki.
Reszta pełniła służbę w Komendach
Powiatowych i Miejskich PSP,
z czego 15 na stanowiskach kierowania.
W szeregach straży w całej
Polsce pracuje niespełna 1200 kobiet.
W szeregach Ochotniczych
Straży Pożarnych na terenie kraju
było ich wówczas około 50 tysięcy.
REKLAMA
Poza Toruń . 9 października 2020
10 200 WYDANIE
Materiał opublikowany w 168 numerze Poza Toruń
Płacz ci nie
pomoże
Kilkadziesiąt godzin trwał dramat kobiety z Chełmży.
Adrian K. przetrzymywał ją w pustostanie w pobliżu
dworca kolejowego. Pobił, przypalał papierosami,
pociął nożem i wielokrotnie zgwałcił. Grozi mu
dożywocie. To jednak nie pierwsza jego zbrodnia
Radosław Rzeszotek | fot. Łukasz Piecyk
Idzie. Ręce szeroko, czoło wysoko,
jajami do przodu. Z drogi! Oto
kroczy więzienna potęga i chwała
– Adrian, w grypserskim stopniu
majora. Szerokie ma ramiona,
mocną szczękę, oczy jakby puste
i dłonie, które mogą wszystko.
Idzie. Niech ziemia drży.
W piątkowe popołudnie 7 czerwca
Chełmża dusiła się w upale.
Kto mógł ukradkiem huknąć
piwo w cieniu, ten chłodził się
w okamgnieniu. Kto musiał gnić
za biurkiem, ten frajer. Jak to
w Chełmży.
Przy ul. Rynek
Bednarski,
w samym środku
miasteczka,
Adriana znali chyba
wszyscy. Miał
tu swoje sprawy.
A tu wszyscy znają
wszystkich.
Wiadomo, kto bije
żonę i która się
puszcza. Kogo trzeba
omijać – też.
Adrian lubił, kiedy ludzie schodzili
mu z drogi.
- Za małolata wiadomo było,
że rządził koło dworca – wspomina
pewnym tonem Dariusz, sąsiad
Adriana K. - Ile on tam akcji odwalił,
to się w głowie nie mieści. No,
ale potem, wiadomo, co się stało.
Musiał pojechać na wczasy. Parę lat
go nie było.
26 kwietnia 2008 r. Adrian K.
zasłużył na więzienny stopień majora.
Z dwoma młodszymi kolegami
Łukaszem J. (lat 19) i Radosławem
P. (lat 16) pił wódkę w opuszczonym
kolejowym budynku. Napatoczył
im się bezdomny - Pieter.
Ponoć chciał się zakumplować,
zagadać, ale coś Adrianowi się nie
spodobało.
- Już wtedy nam coś z nim nie
grało, było widać po zeznaniach,
że dla niego pobicie, jakakolwiek
przemoc, to coś normalnego. Wręcz
powód do dumy – mówią nieoficjalnie
policjanci, którzy pamiętają
Adriana K. sprzed dziesięciu lat. -
To jeden z tych, o których wiesz, że
trzeba ich zamknąć na długie lata,
bo prędzej czy później zrobi coś
naprawdę złego. No i zrobił.
Dziesięć lat temu Adrian po
prostu nie zrozumiał, co bezdomny
Pieter do niego powiedział. Najpierw
więc uderzył go w żebra, potem
trzy razy w twarz. Dobił deską.
Tłukł tak długo, aż ofiara przestała
się ruszać. Gdy skończył, poszedł
chlać dalej.
W wyniku obrażeń Piotr K.
zmarł w szpitalu. Adrian skazany
został za pobicie ze skutkiem
śmiertelnym na siedem lat pozbawienia
wolności. Nie pomogła
mu wtedy opinia biegłych psychiatrów,
którzy stwierdzili, że nie tylko
był poczytalny, ale też w pełni
świadomy. Odsiedział swoje, a gdy
wrócił... zaczął szukać miłości.
- On chciał mieć dziewczynę,
taką normalną, żeby była jak to
dziewczyna, wiadomo nie? - tłumaczy
kolegę sąsiad Dariusz. - No
ale wiadomo, jak to z babami...
Adrian miał aż trzy fejsbukowe
konta. Na najnowszym jako zdjęcie
w tle ustawił wielki różowy napis:
JEBAĆ MIŁOŚĆ.
7 czerwca wyszedł na ulicę znów
czegoś szukać. Według oficjalnej
wersji śledczych, próbował umówić
się na randkę z Kasią, matką kilkorga
dzieci, mieszkającą w tzw. Gdyni,
cieszącej się najgorszą sławą dzielnicy
Chełmży. Katarzyna miała
jednak odmówić bliższych kontaktów,
co Adriana wyprowadziło
z równowagi. Zaciągnął ją siłą do
opuszczonego
budynku
kolejowego,
tego samego,
w którym
dziesięć lat
temu skatował
bezdomne-
‘‘Adrian miał aż trzy fejsbukowe konta.
go Piotra.
Zawlókł na
poddasze. Tam
po zmroku nie
odważy się wejść
nikt. Spróchniałe schody, wyrwane
ze ścian wszystkie przewody
elektryczne, przegniłe resztki mebli,
gnijące śmieci i smród zgnilizny.
- Stamtąd niby było słychać jakieś
hałasy, ale kto by zwracał uwagę
na coś takiego? – mówią pracownicy
myjni samochodowej, która
sąsiaduje z opuszczonym budynkiem
kolejowym. - Tam co jakiś czas
jakieś menele przychodzą, ale my
z nimi nie mamy nic do czynienia.
Adrian K. przez kilkadziesiąt
godzin więził i katował Katarzynę.
Jej twarz została zmasakrowana.
Nerki odbite. Kat przypalał ją też
papierosem. Ciął nożem. Gwałcił.
Wielokrotnie. Gdy się znudził,
Na najnowszym jako zdjęcie w tle ustawił wielki
różowy napis: JEBAĆ MIŁOŚĆ.
Poza Toruń . 9 października 2020
związał kobietę i zapowiedział, że
jeśli spróbuje krzyczeć albo szukać
pomocy, to wróci i ją zabije. Zapiął
spodnie i wyszedł na miasto.
Gdy wrócił, Katarzyny już nie
było. W sobotę zdołała się wydostać.
Wyszła prosto na peron
dworca kolejowego. Słaniała się na
nogach. Krwawiła.
- W pierwszej chwili nie chciała,
żeby dzwonić na policję albo po pogotowie
– mówią pracownicy myjni
samochodowej. - Ale była w takim
stanie, że nie było innej możliwości.
Ją trzeba było po prostu ratować.
Ofiara Adriana K. została
natychmiast przewieziona do szpitala.
Personel medyczny powiadomił
policję – obrażenia wskazywały,
że mogła paść ofiarą
przestępstwa. Lekarze określili jej
stan jako bardzo poważny i nie pozwolili
śledczym nawet na wstępne
przesłuchanie. Bez zeznań Katarzyny
policjanci musieli określić profil
napastnika. Namierzyli go szybko.
W niedzielne przedpołudnie zatrzymali
go w mieszkaniu członka
rodziny. Nie stawiał oporu.
- Poszkodowana kobieta ma
liczne obrażenia. Między innymi
takie, które prawdopodobnie
pochodzą od papierosa i ostrego
narzędzia – mówi Andrzej Kukawski,
rzecznik Prokuratury Okręgowej
w Toruniu.
W poniedziałek prokurator
przedstawił Adrianowi K. zarzuty
usiłowania zabójstwa, gwałtu
i pozbawienia wolności. Sprawą
zainteresował się minister sprawiedliwości
Zbigniew Ziobro, który
polecił Prokuraturze Krajowej objąć
nadzorem śledztwo.
- My nie wszystko wiemy, co on
jej zrobił – mówią sąsiedzi Katarzyny.
- Ale z tego co się od znajomych
słyszy, to jakieś straszne rzeczy
były... Że nawet jak na Chełmżę, to
było, że tak powiem, grubo... My go
znamy, on nie raz jak komuś przywalił,
to powtarzał, że płacz nie pomoże.
Nikt tu na niego czekać nie
będzie. Jeśli ktokolwiek jest w stanie
zrobić coś takiego kobiecie, to...
nie człowiek. Lepiej niech do nas
nie wraca.
We wtorek Sąd Okręgowy w Toruniu
zdecydował o aresztowaniu
Adriana K. na trzy miesiące.
Nieoficjalnie śledczy przyznają, że
spodziewają się bardzo wysokiego
wyroku, bo dowody są mocne,
a skala okrucieństwa wprost porażająca.
Kiedy Adrian K. przekraczał
bramę aresztu, groziło mu dożywocie.
Szedł jednak pewnym krokiem.
Z czołem wysoko, nogami szeroko,
jajami do przodu. Ziemia jednak
nie drżała. Szedł w kajdanach.
PS. Imię ofiary zostało zmienione.
Wyrok w sprawie jeszcze nie zapadł.
Materiał opublikowany w 112 numerze Poza Toruń
200 WYDANIE
11
Nieszawa na pięcie
Chrystusa
Mijając Piotra Wiśniewskiego na ulicach Nieszawy, mało kto by powiedział, że to artysta.
Spod jego dłuta wyszły jednak dzieła, którymi zachwycał się nawet święty Jan Paweł II
Donatello na widok Chrystusa
dłuta swojego przyjaciela
Brunelleschiego oniemiał.
Kiedy odzyskał mowę, wyznał ze
skruchą: „Rzeźbienie Pana naszego
to twoje dzieło. Mi pozostaje
rzeźbić wieśniaków”. Zapytany
o swojego mistrza nieszawski
rzeźbiarz Piotr Wiśniewski
odpowiada: „Miałem dwóch.
Pierwszym był chłop z Niestuszewa,
Skubik, który uczył mnie
o drewnie. Drugim Brunelleschi.”
Gdy miał pięć lat, spadł z dachu
i doznał pęknięcia czaszki. Przeżył
cudem. Jako 12-latek przepłynął
Wisłę wpław.
– Zdaje mi się, że już wtedy
czułem, że skoro udało mi
się przeżyć, to musi być w tym
jakiś głębszy sens – mówi Piotr
Wiśniewski. – Poszukiwanie tego
sensu zajęło mi lata.
Od dziecka pracował jako hydraulik
w zakładzie ojca. Potem poszedł
do technikum samochodowego.
Młodość spędził w warsztacie.
– Pewnego dnia w księgarni
we Włocławku zobaczyłem
rzeźbę Matki Boskiej. Nie mogłem
się nadziwić, że taka mała figurka
kosztuje aż tyle. Wydało mi się
oczywistym, że sam mogę zrobić
taką samą. Nie wiem, skąd mi się
to wzięło. To był ten sens, którego
szukałem.
Tę pierwszą rzeźbę podarował
żonie. Z następnymi pojechał
do sklepu z dewocjonaliami we
Włocławku. Wzięli wszystkie.
Wieść o utalentowanym młodym
człowieku poszła w świat. Zaczął
otrzymywać pierwsze zamówienia.
Z czasem coraz poważniejsze.
Najważniejszym była kopia
Matki Bożej Bolesnej Skulskiej
„Pieta z 1420 roku” wykonana
w topoli w skali 1:1. Sprawa była
gardłowa. Oczekiwano przyjazdu
Ojca Świętego do Polski, który miał
rzeźbę koronować. Niestety prace
konserwatorskie nad oryginałem
utknęły na takim etapie, że nie było
żadnych szans na
ich ukończenie.
Kościół potrzebował
repliki.
Nikt nie chciał
Robert Kamiński | fot. Łukasz Piecyk
się podjąć takiego
wyzwania:
skopiowania
XV-wiecznej
rzeźby i to w 6 tygodni.
On powiedział,
że zdąży.
– Spałem po
4 godziny dziennie.
Nie odchodziłem
od
rzeźby nawet na
moment. Zasypiałem
z nią, jadłem przy niej.
Zdążyłem.
Jan Paweł II koronował pietę
w Gnieźnie 3 czerwca 1997 roku.
Następnie odbyła peregrynację po
całej diecezji. Nikt się nie zorientował,
że to kopia. Nawet eksperci.
Kolejne prace były równie doniosłe.
Wiśniewski wykonał figurę
Chrystusa Ukrzyżowanego
do repliki „Drzewa życia” będącego
częścią ołtarza papieskiego
w Kościele Miłosierdzia Bożego
w Toruniu. Wyrzeźbił też postać
Jezusa-Siewcy, dar dla Jana Pawła
II od Krajowego Stowarzyszenia
Sołtysów. Obecnie znajduje się ona
w Rzymie.
– U dołu są nazwy trzech miast:
Kraków, Częstochowa i Wadowice.
Ale dodałem też coś od siebie:
w miejscu zupełnie niewidocznym,
na pięcie Chrystusa, wyrzeźbiłem
„Nieszawa”.
‘‘Przed rozpoczęciem pracy spowiadam się,
modlę. Wtedy nie piję. To jest trudne. Czasem muszę
używać środków drastycznych. Często każę mamie,
by mnie zamknęła w pokoju i nie wypuszczała, póki
nie skończę. To samo było u franciszkanów.
Istnieje również wiele prac autorskich
Wiśniewskiego. W rodzinnej
Nieszawie znajduje się jedna
z jego pierwszych rzeźb: Kolumna
św. Antoniego. Dla franciszkanów
wykonał posąg św. Antoniego.
I wiele, wiele innych.
W roku 1999 nieszawski
rzeźbiarz-samouk Piotr Paweł
Wiśniewski został przyjęty
w poczet członków Związku Polskich
Artystów Plastyków. Kandydat
Poza Toruń . 9 października 2020
uzyskał 8 głosów „tak” i 2 „nie”.
***
Odnalezienie domu Piotra
Wiśniewskiego trudne nie jest.
– Prosto i w prawo przed gorzelnią
– mówi jeden z mieszkańców.
Dom jest nieotynkowany. Na
piętrze nie wstawiono okna (jest
zima). Wokół walają się najróżniejsze
przedmioty: potłuczone butelki,
połamane krzesła, stare buty.
Ścianę po prawej stronie drzwi
podpiera nieukończona
rzeźba
Chrystusa.
Całość przypomina
plac budowy,
o której
ktoś dawno
zapomniał.
W obdrapanych
drzwiach
staje mężczyzna.
Wygląda na żyjącego
w skrajnej
nędzy. Jest
jednak bardzo
serdeczny. Uprzejmie
zaprasza
mnie do środka.
Wnętrze jest w stanie surowym.
Gołe cegły. Posadzkę zalega gruz,
stare wiadra, szmaty. W kącie kanapa
zarzucona brudnym kocem,
stolik z telewizorem i mała szafka.
Na niej otwarta Biblia. To wszystko.
Gospodarz zachęca mnie bym usiadł,
ale reflektuje się, że nie ma na
czym.
- Chciałem do pana zadzwonić,
ale to chyba niemożliwe? – pytam.
- Miałem telefon, ale wpadł mi
do czajnika.
Rozglądam się wokół. Od tego
pytania nie daje się uciec.
- Nie żyje pan w luksusie. Czy
człowiek z pańskim talentem nie
mógłby żyć na pewnym poziomie?
- Co pan przez to rozumie? –
Piotr Wiśniewski wygląda na zdziwionego.
- Mam na myśli zwykły, przyzwoity
standard.
- Czyli powinienem mieć
większy telewizor i dwa fotele? To
byłby ten standard?
Zdaje się, że artysta nie przywiązuje
przesadnej wagi do świata
materii.
- Proszę powiedzieć, na ile wycenia
pan swoje rzeźby?
- Ile ludzie dadzą.
- Czyli „co łaska”?
- Nigdy nie dbałem o pieniądze.
Dostałem talent od Boga na pewno
nie po to, by na nim zarabiać.
Zależy mi tylko na tym, by rzeźby
powstawały. To ma być dla innych
przyczynek do modlitwy. To mój
cel.
- Ale kiedy ktoś pyta ile kosztuje
dana rzeźba, co pan odpowiada?
- Tyle, co chłop przy łopacie
dostaje za godzinę. Razy ilość godzin,
które spędzę przy pracy.
Wewnątrz unosi się charakterystyczny
zapach. Staram się, by
kolejne pytanie zabrzmiało jak najmniej
retorycznie.
- Ma pan problem z alkoholem?
- Piłem długo. Później 2 lata
wcale. Ale po śmierci żony to
wszystko wróciło. Nie dałem rady.
- Jest pan człowiekiem głęboko
religijnym. Jak pan godzi alkohol
z rzeźbieniem świętych figur?
- Przed rozpoczęciem pracy
spowiadam się, modlę. Wtedy nie
piję. To jest trudne. Czasem muszę
używać środków drastycznych.
Często każę mamie, by mnie zamknęła
w pokoju i nie wypuszczała,
póki nie skończę. To samo było
u franciszkanów. Poprosiłem ojca
przełożonego, by mnie zamknął
w klasztorze, o ile naprawdę chciał,
bym pracował.
- Wiem, że cieszy się pan pewną
sławą. Zdaje się jednak, że nie
uczęszcza pan na proszone rauty?
- Nigdy nie zadzierałem głowy.
Dostałem na przykład zaproszenie
do Gniezna na koronację przez
Ojca Świętego mojej piety, ale odmówiłem.
Sława to zaraza.
- Dlaczego?
- Rodzi zawiść. Kiedyś, po
jakimś wywiadzie, sąsiad mnie
podpieprzył, że buduję dom nielegalnie.
Miałem też mnóstwo
innych przykrości. Kiedy przyjmowano
mnie do Związku Polskich
Artystów Plastyków 8 osób
było za, a tylko dwie przeciw. Obie
z Torunia. O czym to świadczy? Ale
nie chcę tego rozpamiętywać.
Kończę pytaniem, które zadać
muszę.
- Jest pan człowiekiem szczęśliwym?
Wiśniewski uśmiecha się. Wychodzimy
przed dom.
- Podwiezie mnie pan kawałek?
- Oczywiście.
Wysiada na nieszawskim rynku.
Żegna się i znika w drzwiach baru.
12 200 WYDANIE
Materiał opublikowany w 141 numerze Poza Toruń
Liverpool, Paryż, Osiek nad Wisłą
Na koncie ma 149 maratonów. Obecnie przygotowuje się do jubileuszowego 150. 69-letni biegacz ze Smogorzewca
w gminie Obrowo udowadnia, że kiedy ma się prawdziwą pasję – nie ma rzeczy niemożliwych
Robert Kamiński | fot. Łukasz Piecyk
Przebiegł w swoim życiu ponad
136 tys. km. Napisał kilka książek,
zwiedził kawał świata. Ma prawie
70 lat i formę, której może mu
pozazdrościć niejeden 40-latek.
Człowiek wielu pasji i nieugiętej
woli. Jak dochodzi się do takich
osiągnięć? Kazimierz Musiałowski
odpowiada prosto: Pan
Bóg lubi pracowitych.
Kazimierz Musiałowski po raz
pierwszy pomyślał na poważnie
o bieganiu podczas olimpiady,
która odbywała się na… statku. To
był rok 1980 – rok letnich igrzysk
w Moskwie, jakże dla nas pamiętnych
z powodu słynnego później
na cały świat gestu Władysława Kozakiewicza.
Marynarze płynący statkiem
w kierunku Japonii postanowili
zrobić sobie wówczas własną olimpiadę.
Wymyślili kilka konkurencji
możliwych do przeprowadzenia na
pokładzie, między innymi przeciąganie
liny czy bieg na 60 metrów.
Ten ostatni wygrał właśnie Kazimierz
Musiałowski, młody wówczas
marynarz.
- Pobiegłem najszybciej, ale
dostałem sporej zadyszki – wspomina
pan Kazimierz. – I wtedy to do
mnie dotarło: paliłem 40 papierosów
dziennie. W jednej chwili postanowiłem
z tym skończyć i wziąć
się za bieganie. Rzuciłem palenie
38 lat temu, by nigdy nie zapalić
ani jednego papierosa. Kiedy
przybiliśmy do brzegów Japonii,
byłem człowiekiem wolnym od
tego paskudnego nałogu i czułem
się już biegaczem. Pierwsze treningi
miałem już za sobą, właśnie na
pokładzie.
Swój pierwszy maraton pobiegł
w Toruniu w roku 1983. Później
były następne. Ponad sto. Kiedy
osiągnął liczbę 121, uległ kontuzji.
Przeszedł poważną operację
kręgosłupa. W jego ciele znalazły
się cztery śruby i dwa pręty tytanowe.
Lekarze nie widzieli żadnych
szans na dalsze bieganie. Ale
upór Kazimierza Musiałowskiego
okazał się silniejszy niż lekarskie
proroctwa.
- To straszne uczucie, że już nigdy
nie będę biegał, było dla mnie
nie do zaakceptowania – wspomina
Kazimierz Musiałowski. – W 2006
r. czułem coś w rodzaju wstydu.
Ludzie patrzyli na mnie i pewnie
myśleli sobie: „patrzcie, kiedyś
biegał, dzisiaj ledwo chodzi…”. To
było dla mnie nie do zniesienia.
Stopniowo wdrażałem się w treningi.
Pokonałem swoją słabość.
Udowodniłem przede wszystkim
samemu sobie, że chcieć to móc.
Sportowiec wrócił do biegania.
Startował w coraz dłuższych biegach,
by wreszcie znów stanąć na
starcie maratonu. I tak „dobiegł”
do maratonu numer 149, który
ukończył w kwietniu tego roku
w Paryżu. Obecnie trenuje do biegu
jubileuszowego, który zaplanował
w swoich rodzinnych stronach na 9
czerwca. Trasa: Osiek nad Wisłą –
Smogorzewiec.
- Bardzo mi zależy, by ten jubileuszowy
maraton pobiec wśród
swoich – mówi pan Kazimierz.
– Przygotowuję się do niego jak
zwykle. Trenuję intensywnie.
Biegacz ze Smogorzewca jest
przekonany, że również ten jubileuszowy
bieg ukończy pomyślnie,
jak wszystkie inne. Warto
bowiem podkreślić, że Kazimierz
Musiałowski jak dotąd nie zszedł
jeszcze z żadnej trasy.
- To bardzo twardy facet – mówi
Zbigniew Gęsicki, maratończyk
z Torunia. – Biegałem z nim przez
wiele lat. Ma niezwykłą wolę. Po
kontuzji nikt nie dawał mu szans
na powrót do biegania. Ale on się
zawziął. Znakomity przykład do
naśladowania dla młodych. Poza
tym trzeba powiedzieć o jego
zasługach dla popularyzacji naszego
sportu. Organizował przez
lata biegi poświęcone Beatlesom.
Biegacze startowali w koszulkach
z zespołem, a po zawodach były
koncerty z piosenkami McCartneya
i Lennona.
Beatlesi to jedna z wielkich pasji
pana Kazimierza. Odbył brytyjską
„pielgrzymkę” śladami słynnej
grupy. Swoje refleksje oraz zdjęcia
zawarł w albumie im poświęconym
„764 kilometry dla The Beatles”.
- W 2008 r. miałem możliwość
wręczenia albumu do rąk własnych
Yoko Ono – wspomina Kazimierz
Musiałowski. – Ale wątpię, żebyśmy
sobie przypadli do gustu. W książce
opisałem i umieściłem na fotografiach
zaniedbany grób matki Johna
Lennona. Yoko Ono zakazała na
ten temat mówić. Zresztą od zawsze
było wiadomo wszystkim fanom
Beatlesów, że nie miała dobrego
wpływu na Johna. Nie puszczała go
od siebie na metr…
Przypomnijmy, że to właśnie
z inicjatywy Kazimierza Musiałowskiego
w roku 2009 powstała
pierwsza w Polsce ul. Beatlesów.
Właśnie w Smogorzewcu.
***
Kazimierz Musiałowski obecnie
biega w kategorii 70+. Do tej pory
przebiegł 154 maratony.
MATERIAŁ PARTNERA
Rywalizacja zakończona
GKS Wikielec został triumfatorem
całego cyklu turniejów piłkarskich
„O Puchar Niepodległości”,
w którym brali udział młodzi
zawodnicy do dwunastego roku
życia. W finałowych zawodach
rozgrywanych w niedzielę 4 października
w Chełmży drużyna
nie pozostawiła żadnych złudzeń
rywalom.
W turnieju wzięło udział 19 drużyn,
podzielonych na 4 grupy (po
pięć zespołów w każdej, z wyjątkiem
grupy A). Do fazy pucharowej
awansowały po dwie najlepsze. Na
tym etapie najlepiej zaprezentowały
się GKS i UKS Płużnica, które
nie przegrały żadnego ze spotkań.
Późniejsi zwycięzcy w czterech meczach
zdobyli aż 28 goli, tracąc tylko
3, a drugi zespół zdobył 16 bramek,
pozwalając rywalom na strzelenie
tylko jednej. W najlepszej ósemce
znalazły się także Mień Lipno, Legia
Chełmża, BACH Brąchnowo,
UKS Trójka Rypin, Akademia Piłkarska
Młody Lubień oraz Orkan
Zławieś Wielka.
Faza pucharowa była popisem
młodych piłkarzy GKS-u. Zespół
z Wikielca nie stracił bramki, pokonując
kolejno zawodników z Rypina
(7:0), Lipna (10:0) oraz Lubienia
(8:0). Trzecie miejsce w turnieju zajęli
gospodarze. Legia w ćwierćfinale
zremisowała z UKS-em Płużnica,
ale była lepsza w karnych. Później
przegrała 1:3 z Akademią Piłkarską,
a w decydującym o zajęciu ostatniego
miejsca na podium spotkaniu
pokonała takim samym rezultatem
Mień. Piłkarze z Chełmży wywalczyli
również nagrodę fair play.
Najlepszym zawodnikiem turnieju
wybrano Oliwiera Szkamelskiego
z GKS-u, a bramkarzem Mateusza
Żołędzia. Zawodom towarzyszył
piknik piłkarski, a po skończeniu
zmagań odbył się koncert.
Triumfator całego cyklu „O Puchar
Niepodległości”, GKS Wikielec,
otrzymał atrakcyjne nagrody:
dwudniowy pobyt w Warszawie
z noclegiem, vouchery na sprzęt
sportowy, obecność na meczu Ekstraklasy,
rozegranie testowego meczu
z jedną z drużyn skojarzonych
z Legią Soccer Schools, a także
zwiedzanie stadionu PGE Narodowy,
Centrum Nauki Kopernik oraz
Pałacu Kultury i Nauki. Organizatorem
imprez piłkarskich była Fundacja
Aktywni dla Polski. Całość
współfinansowano ze środków Ministerstwa
Sportu. Turnieje odbyły
się pod patronatem honorowym
marszałka województwa kujawsko-
-pomorskiego Piotra Całbeckiego
i posła Mariusza Kałużnego.
Poza Toruń . 9 października 2020
REGION
13
Las go nie wygnał
Monika Chmielewska | fot. autorka
Środa, 1 października, południe
Szprychy w rowerze trzeszczą,
ciężko zachować prosty tor jazdy.
W głowie po wczoraj szumi. Byle
nie najechać na żółto-pomarańczowe
rabatki sąsiadki, kłopoty niepotrzebne.
Na drodze z Dąbrówki
do Osówki pusto, cicho. Tylko
te szprychy. Rower zostawia pod
sklepem, wchodzi. Kapeluszem się
kłania, okulary poprawia na nosie,
rączki całuje. Ekspedientka uśmiecha
się, taka praca, szybko zakłada
maseczkę. Odór moczu jest nie do
wytrzymania.
- Łopatki pół kilo – rzuca pod siwym
wąsem i po chwili dodaje: – I
denaturat.
Łopatkę na kradzionej patelni
zrobi, dyktę zrobi z Jankiem. Okazja
jak się patrzy, syn Janka – Darek
dopiero co z kryminału wyszedł.
Będzie co opijać. Pani Kasia ze
sklepu otwiera zeszyt, dopisuje do
kreski. Nic nie strach, Marek sympatyczny,
po emeryturze zawsze
oddaje. Dzwonek nad drzwiami
cicho brzęczy. Jeszcze tylko małpka
za winklem, co by z ulicy nikt nie
dojrzał.
- Marunia, daj no tu trochę, podziel
się z kolegami w potrzebie.
- A idź pan w chuj. Nie dokładałeś
się, nie pijesz.
- Marek, co ty… Na kolegów się
będziesz wypinać?
- Ja tu się żadnego chuja nie
boję!
Tyle go widzieli. Taki był, ten
Marek. Paniom w pas się kłaniał,
dzień dobry zawsze powiedział.
Nie w kij dmuchał. Co poradzić, że
dzielić się nie chciał.
Janek, to co innego. Swój chłop.
Potrzeby kamratów od kieliszka
zna na wylot.
- To dobry chłop, my go tu wszyscy
znamy. Intelegentny, nie to, co
ten Marek. Widzi, żem smutny, to
dychę da, żebym se co kupił i od
razu weselej, nie? – mówi jeden z
miejscowych.
W Dąbrówce mieszka od wielu
lat, lokalni amatorzy mocnych
trunków znają go dobrze. Tylko
oni.
- Jak tu mieszkam dwadzieścia
lat, nie widziałam go ani razu. Do
mnie do sklepu nigdy nie przyszedł,
zawsze tylko pan Marek dla
niego zakupy robił. Tego Janka nie
znam, nie wiem nawet, jak wygląda
– mówi sklepikarka. – Pan Marek
pomieszkiwał u niego kątem, ale
mało o sobie mówił. Mnie tam to
zresztą nie interesuje cudze życie.
Słońce wychodzi zza chmur,
Marek opiera rower o zardzewiałą
bramę. Kątem oka dostrzega stertę
narąbanego drzewa. Będzie czym
palić, Janek to ma łeb na karku.
Kiwa głową sąsiadce, tej od rabatek.
Tutaj na podwórku kwiatów
nie uświadczysz, chyba że szklane
tulipany. Lepiej pasują do obdrapanej
elewacji i tynku, odchodzącego
od ścian. To nieważne, ważne, że
satelita działa.
- To gbur, przywitać się przywitał,
ale gbur, nieprzyjemny w obejściu
taki. Jak telewizję oglądał, to
tylko kurwy na prawo i lewo rzucał.
No i chlał. Oni wszyscy tam chlali
równo, libacje to prawie codziennie
były. Ściany cienkie, ja wszystko
słyszałam – skarży się sąsiadka.
Kapsel odkręca się sprawnie,
płyn pali w przełyku. Zaczynamy.
Środa, 1 października, wieczór
Las pogrążony w mroku. Wilgotna
ziemia tłumi dźwięk kroków.
Pijackie odgłosy odbijają się jednak
od budynku z czerwonej cegły i
niosą hen, po wsi. Przenikają się z
ujadaniem psów. Takiego zawodzenia
kundli nikt tu nie słyszał od 65
lat. One już wiedzą. Już czują.
Wyją.
Czwartek, 2 października, poranek
Deszcz odbija się o szyby. Pojawia
się tępy ból, rozsadzający czaszkę.
Janek rozciera zgrabiałe dłonie,
duże, pracą zniszczone, drewnem
zahartowane. Roboty się nie bał, pilarzem
był. Parę w łapie ma, mimo
siedemdziesiątki na karku i renty.
Patrzy na syna, w sile wieku, jego
krew. Z pierdla wyszedł, to i popić
musiał. Wiadomo. Pociąga nosem,
wilgoć, grzyb, mocz. Smród alkoholu
i jeszcze coś, silna woń. Inna
niż wszystkie.
To trup tak śmierdzi. I krew.
Głowa Marka zmasakrowana tępym
narzędziem. Łom, pręt? Przypadek
wykluczony. Morderca nie
uderzył raz, obrażeń jest zbyt wiele.
Walił, aż zabił. Janek dzwoni na policję.
Wyją psy.
Czwartek, 2 października, popołudnie
Metalowe kajdany ziębią nadgarstki.
Głowa dalej pęka, w głowie
szum. Zbiera się na wymioty, wczoraj
poszło kilka butelek. Wczoraj, a
może dziś rano? Janek i Darek, ojciec
i syn, odjeżdżają w policyjnym
wozie. Marek odjeżdża w karawanie.
Koniec dramatu.
Piątek, 3 października, poranek
Prokurator z Lipna czasu nie
traci, węszy. Ale ludzie nie chcą gadać.
Strach zajrzał im w oczy.
- Ja konfidentem nie jestem, nie
donoszę – kręci głową jedna z sąsiadek.
- Ja nic nie wiem, nic nie widziałam
i rozmawiać nie będę – od progu
krzyczy kolejna.
Miejscowe pijaczki też milczą,
choć do gadania zwykle pierwsi.
- Parę lat temu kilku pijaków
rozróbę mi w barze zrobiło. I wtedy
policja też pytała, a kto, a co, nazwiska.
A ja nazwisk nie podam, ja
mam nastoletnie dzieci, po północy
w ciemnicę sama do domu wracam.
A to wiadomo, czy by ich nie wypuścili
i wtedy jaką krzywdę mnie
albo dzieciakom? Nic nie powiedziałam,
głupia nie jestem – macha
ręką jedna z mieszkanek.
Ludzie milczą. Wyją psy.
Piątek, 3 października, południe
Ręce skrzyżowane na piersi,
przestępuje z nogi na nogę. Drży.
- To jest nie do pomyślenia, w
głowie się nie mieści. Jednego dnia
człowiek jest, drugiego już go nie
ma. Nie powiem, wypić lubili, za
kołnierz nie wylewali. Nie zaczepiali
tu nikogo, problemów nie
sprawiali… Czasem było głośno,
faktycznie. Ale, żeby tak… - kolejna
sąsiadka zakrywa dłonią usta. – To
przecież było zabójstwo. Tuż pod
nosem. Ale ja już wcześniej wiedziałam,
że coś się stanie, czułam
to, tak te psy wyły. Przed śmiercią
mojej mamy wyły tak samo.
Strach jest, ale nie przed Jankiem.
- On by nie był chyba do tego
zdolny, nie wydaje mi się. Nie, nie
byłby – dodaje kobieta. – A pana
Marka to szkoda. Nikogo nie zaczepiał,
żadnych wrogów nie miał, nikt
nigdy się na niego jakoś szczególnie
nie skarżył. Jeszcze sobie chłop
mógł trochę lat pożyć, a tak to co…
Miejscowym pijaczkom nie
szkoda. Oni cali za Jankiem.
- Marka to nie szkoda, on funta
kłaków niewarty – spluwa jeden
z pijaczków. – Ale Janka szkoda!
On na pewno tego nie zrobił, nie
skrzywdziłby muchy, głowę dam
sobie za niego uciąć… Toć on całe
życie w lesie spędził, to człowiek
lasu. Jakby był zły, to lasy by go
pierwej wygnały.
- To pewno ten jego syn, Darek,
z pierdla wyszedł, kilka lat za rozboje
i kradzieże odsiedział. Wcześniej
myśmy go tu nie widzieli, ale
swoje za uszami miał. Jak już to on,
Janek nie – dodaje drugi.
Sąsiedzi zamykają się w domach,
na podwórka nie wychodzą. Nie
chcą patrzeć na ostatni dom, odrapany
dom, dom Janka, dom zły.
Nie wyją już psy. Teraz szczerzą
kły.
Poza Toruń . 9 października 2020
Mieszkańcy stanęli do rywalizacji
Fot. Czaplewska
Fot. Rumińska
Święto plonów w gminie Łysomice
nie mogło w tym roku zostać
zorganizowane ze względu na
troskę o zdrowie mieszkańców
w dobie pandemii. Nie zabrakło
jednak dożynkowych konkursów.
Uczestnicy rywalizowali o nagrody
za najpiękniejsze zdjęcie,
najsmaczniejszy chleb i najlepszą
nalewkę. Najmłodsi z kolei mogli
przedstawić własną wizję wieńca
dożynkowego. Znamy już wszystkich
zwycięzców.
Wszystkie organizowane przez
Urząd Gminy Łysomice konkursy
związane były z tematyką żniw.
Ich celem było upowszechnianie
dorobku kultury polskiej wsi, obrzędów
dożynkowych oraz tradycji
i zwyczajów żniwnych. Do rywalizacji
stanęła rekordowa liczba
osób, a zgłoszone prace zachwyciły
jurorów. Pierwszy konkurs pn.
„Żniwa w obiektywie” dedykowany
był pasjonatom fotografii. Polegał
Wyłonienie zwycięzców dożynkowych konkursów stanowiło spore wyzwanie dla jury. Najwięcej prac,
bo ponad 200, spłynęło na konkurs „Żniwa w obiektywie”
Fot. Gut
Fot. Stopyra
na wykonaniu zdjęcia o tematyce
żniwnej. Mogły to być motywy dotyczące
pracy na roli, maszyn rolniczych,
krajobrazu czy aranżacji
dożynkowych.
- Konkurs fotograficzny cieszył
się bardzo dużą popularnością. Zachęcił
mieszkańców do aktywności,
zmobilizował do wyjścia z domu
i rodzinnego lub indywidualnego
poszukiwania wyjątkowych ujęć,
charakterystycznych dla okresu
żniw – tak ważnego dla życia wsi
– opowiada Justyna Paczkowska,
spec. ds. promocji i kultury w Urzędzie
Gminy Łysomice.
Łącznie na oficjalny fanpage
gminy Łysomice mieszkańcy
przysłali 209 zdjęć. Do rywalizacji
stanęły osoby z piętnastu miejscowości.
Organizatorzy konkursu postanowili
nagrodzić miejscowość,
z której napłynie najwięcej prac.
Okazało się, że najbardziej zaangażowaną
wsią było Gostkowo. Laureaci
konkursu „Żniwa w obiekty-
Monika Chmielewska | fot. nadesłane
Październik 2020
Fot. Paczkowski
Fot. Sikorska
Fot. Klonowska
wie” nagrodzeni zostaną bonami wielu pozytywnych emocji. Zwycięzcom
gratulujemy wyobraźni komisję. 1. miejsce zajął Sławomir
co roku, pozytywnie zaskoczyły
pieniężnymi. 1. miejsce zdobyła Justyna
Czaplewska z Papowa Toruńskiego,
2. miejsce Magdalena Klo-
Dożynki w tym roku zostały anna Manikowska (miętówka) oraz
i mistrzowskiego warsztatu. Zając (cytrynówka), 2. miejsce Jonowska
z Gostkowa oraz Monika odwołane, ale nie przeszkodziło to Małgorzata Zielińska (orzechówka),
a 3. miejsce Ilona Klukowska
Gut z Kamionek Dużych, 3. miejsce mieszkańcom stanąć do rywalizacji
z kolei Aneta Stopyra z Kamionek
Małych i Mieszko Paczkowski wy, wypiekany tradycyjną metodą. weczka). Nagrodzeni otrzymają
o najsmaczniejszy chleb dożynko-
(pigwówka) i Aneta Stopyra (śli-
z Lulkowa. Wyróżnienie powędrowało
do Małgosi Sikorskiej z Ró-
wykonania, ale mieszkanki mają przez firmę InterBroker oraz na-
- Taki chleb nie jest prosty do pamiątkowe karafki, ufundowane
żankowa. Nagrodę publiczności natomiast
zdobyła Paulina Rumińska, aby wypiek był doskonały w smaku
swoje receptury i tajemne metody,
grody rzeczowe.
Ostatni konkurs, plastyczny,
która uzyskała pod swoim zdjęciem i w formie – dodaje Justyna Paczkowska.
największą liczbę polubień na oficjalnym
fanpage’u gminy Łysomice. Tym razem triumfowały pa-
dedykowany był najmłodszym
mieszkańcom gminy. Musieli oni
- 17-osobowa komisja, oceniająca
konkursowe zdjęcia, nie miała ła-
zwycięzców czekał worek mąki przedstawiającą wieniec dożynkonie
ze Stowarzyszenia Markus. Na
wykonać, dowolną techniką, pracę
twego zadania. Zróżnicowanie prac chlebowej. Jurorzy docenili też wy. Efekty także tym razem zaskoczyły
jurorów. W kategorii wieko-
pod względem spojrzenia i ujęcia chleb, upieczony w Lulkowie i wypiek
Joanny Marcinkowskiej. Druwej
do lat 10 zwyciężyła Zuzanna
tematu stanowiło spore wyzwanie
dla jury – wspomina Justyna Paczkowska.
- Serdecznie dziękujemy rywalizacja o miano najlepszej się Adrianna Klukowska i Zuzia
gim „smacznym” konkursem była Paziewska, a zaraz za nią znalazły
wszystkim uczestnikom konkursu
za przesłane zdjęcia, pozwoliło lewek, nie tylko tradycyjnych, ale 1. miejsce zajęła Zofia Kucharska,
nalewki. Łącznie zgłoszono 19 na-
Makowska. W kategorii starszaków
nam to spojrzeć na naszą gminę także bardziej eksperymentalnych 2. miejsce Dawid Smoleński, a 3.
w nieco inny sposób i dostarczyło w smaku. Autorskie receptury, jak miejsce Eryk Lewalski.
Poza Toruń . 9 października 2020
Śmieci coraz mniej
Uczniowie z gminy Łysomice przystąpili do międzynarodowej akcji sprzątania świata
Monika Chmielewska | fot. nadesłane
Worki na śmieci i rękawiczki jednorazowe
zapewnia Urząd Gminy
Łysomice, ale do zaangażowania
w akcję sprzątania świata dzieci
namawiać nie trzeba. Najmłodsi
doskonale wiedzą, jak ważna jest
troska o planetę i swoją postawą
dają przykład godny naśladowania.
Także dorosłym.
To już 27. edycja ogólnopolskiej
akcji sprzątania świata, organizowanej
na całym świecie pod koniec
września. Każdego roku uczestniczą
w niej także szkoły z terenu
gminy Łysomice, propagując postawy
proekologiczne i tym samym
edukując lokalną społeczność, jak
ważna jest troska o planetę. W tym
roku hasłem przewodnim jest „Plastik?
Rezygnuję. Redukuję. Segreguję”.
- My ze swojej strony zapewniamy
dzieciom rękawiczki jednorazowe,
worki na śmieci i pomoc
organizacyjną. Tak wyposażeni
uczniowie ruszają wraz z nauczycielami
w teren i wspólnymi siłami
zbierają śmieci – tłumaczy Piotr
Kowal, wójt gminy Łysomice.
Do akcji sprzątania świata włączyły
się w tym roku szkoły podstawowe
w Łysomicach, Turznie,
Świerczynkach i Ostaszewie. Dzieci,
zanim wyjdą w teren, mają okazję
dowiedzieć się, czym jest recykling,
jak prawidłowo segregować
śmieci oraz w jaki sposób można
ograniczać produkcję odpadów.
Nauczyciele organizują dla nich nie
tylko pogadanki, ale także edukacyjne
konkursy. Polegają one np. na
tworzeniu z odpadów przedmiotów
codziennego użytku. W tym celu
można wykorzystać chociażby plastikowe
butelki czy makulaturę.
- Świadomość dzieci w zakresie
segregacji odpadów i ekologicznego
trybu życia jest bardzo duża.
Mogę śmiało powiedzieć, że często
to właśnie dzieci wiedzą więcej niż
dorośli – opisuje Dorota Suchecka,
Więcej rekreacji
Ruszyła rozbudowa parku wiejskiego w Wytrębowicach
Istniejący park wiejski w miejscowości
Wytrębowice zostanie
rozbudowany do celów rekreacyjnych.
Gmina Łysomice wybrała
już wykonawcę zadania i 24 września
podpisała z nim umowę. Jednym
z najważniejszych elementów
inwestycji będzie ogrodzenie
stawu.
Umowa z wykonawcą z Nowej
Chełmży została już podpisana.
Zgodnie z jej założeniami, realizacja
inwestycji powinna zakończyć
się 23 października 2020 r. Oznacza
to, że wykonawca ma miesiąc
na rozbudowanie parku wiejskiego
w Wytrębowicach, zgodnie z pierwotnym
planem. Co się zmieni?
- Przede wszystkim teren przy
istniejącym stawie zyska ogrodzenie
panelowe. Znacznie zwiększy
to bezpieczeństwo w tym miejscu,
zwłaszcza że najczęściej z parku
korzystają dzieci i młodzież – tłumaczy
Piotr Kowal, wójt gminy Łysomice.
Dodatkowo zniwelowany zostanie
teren istniejącego boiska do
gry w piłkę nożną, a jego trawiasta
nawierzchnia będzie wymieniona.
Pojawią się też nowe piłkochwyty.
Mieszkańcy już za kilka tygodni
będą mogli spacerować nowymi
alejkami rekreacyjnymi, odpoczywać
na ławkach i cieszyć oko dodatkowymi
nasadzeniami drzew
liściastych i karłowatych. Planowana
jest także instalacja oświetlenia
LED-owego.
To niejedyna inwestycja gminy
Łysomice w tereny rekreacyjne.
Kolejne przedsięwzięcie planowane
jest w Papowie Toruńskim. Pojawi
się tam drewniana wiata ogniskowa,
plac na odpady zostanie utwardzony,
a cały teren będzie ogrodzony.
Planowane są także nowe
nasadzenia drzew, budowa chodników
oraz montaż oświetlenia i bramek
na istniejącym w tym miejscu
boisku. (MC)
Październik 2020
dyrektorka Szkoły Podstawowej
w Świerczynkach.
Uczniowie przed samym wyjściem
na sprzątanie świata przestrzegani
są także, w jaki sposób
zbierać odpady, żeby było to bezpieczne.
Mali ekolodzy są bardzo
zaangażowani w swoje zadanie.
- Nasza szkoła przy akcji sprzątania
świata współpracuje z leśnictwem
Olek. Idziemy do pobliskich
lasów i to właśnie tam sprzątamy.
Dzieci w tym roku, z racji na obostrzenia
epidemiczne, podzielone
były na grupy. Po wszystkim leśnicy
organizują dla dzieci ognisko
z kiełbaskami – opowiada Dorota
Suchecka. - W tym roku wysnuliśmy
wniosek, że śmieci w lesie jest
coraz mniej.
Nauczyciele z gminy Łysomice
zgodnie potwierdzają, że to efekt
działań edukacyjnych w zakresie
ekologii i mają nadzieję, że tendencja
utrzyma się również w przyszłym
roku.
Poznaj swoją gminę Rolnik wie
lepiej
Mieszkańcy gminy Łysomice mieli okazję zagrać
Gmina Łysomice w piątek 2 października
już po raz kolejny była
w grę internetową i dowiedzieć się czegoś więcej
na temat swojej małej ojczyzny
gospodarzem Olimpiady Wiedzy
Rolniczej. Do testu przystąpiło
Najbliższa okolica kryje w sobie ka Wicherek. – Uczestnik, który 23 młodych rolników z powiatu
wiele skarbów. Mogli przekonać rozwiązał wszystkie zadania, dostawał
dodatkowe na maila. tantami każdej z gmin.
toruńskiego, będących reprezen-
się o tym mieszkańcy gminy Łysomice,
którzy rywalizowali ze Gra nie była łatwa, ale znalazło
się kilkanaście chętnych Olimpiada Wiedzy Rolniczej
sobą w internetowej grze „Skarby
gminy Łysomice”. Podstawą osób do rywalizacji. Zdobywcy przeprowadzana jest dwuetapowo.
do jej stworzenia była wirtualna trzech pierwszych miejsc otrzymają
nagrody niespodzianki.
W miniony piątek, na sali wiejskiej
w Wytrębowicach, odbyły się
mapa Google.
To jednak nie koniec działań
eliminacje powiatowe. Przystąpiły
Gra on-line została przygotowana
przez Monikę Wicherek,
tu toruńskiego, reprezentujące
do nich 23 osoby z terenu powia-
bibliotecznych, opartych na internetowych
narzędziach. Zbliża
pracującą w Bibliotece Gminnej
w Ostaszewie. Celem przed-
30 minut na rozwiązanie testu wie-
wszystkie gminy. Uczestnicy mieli
się ogólnopolska akcja „Noc Bibliotek”,
w której weźmie udział
sięwzięcia była z jednej strony
dzy. Zwycięzca etapu powiatowego
także ostaszewska placówka. To
promocja gminy, a z drugiej poszerzenie
wiedzy mieszkańców
poziomie wojewódzkim, zaplano-
miał wziąć udział w rozgrywce na
6. edycja akcji. Tym razem jej
hasłem przewodnim jest „Klimat
o poszczególnych sołectwach.
wanej na czwartek 8 października.
na czytanie”. W tym roku wydarzenie
nie będzie mogło jednak testowymi, które pozwolą wyłonić
Dodatkowo, mogli oni dowiedzieć
się czegoś więcej na temat
Finał rozpocznie się eliminacjami
samej topografii gminy. Gra wystartowała
21 września i trwała do
zostać zorganizowane stacjonarnie
z racji na obostrzenia epide-
o podium, odpowiadając ustnie na
5 finalistów. Najlepsi będą walczyć
30 września. Została przygotowana
w oparciu o wirtualną mapę nie zamierzają jednak z niego W olimpiadzie mogli wziąć
miczne. Pracownicy biblioteki wylosowane pytania.
i formularze Google.
zrezygnować.
udział właściciele gospodarstw
- Na wirtualnej mapie zaznaczone
były poszczególne miejtualną
grą, związaną z „Klimatem z rodzicami, posiadające grunty
- Pracuję już nad kolejną wir-
rolnych lub osoby gospodarujące
scowości gminy Łysomice. Po na czytanie”, ale także z dbaniem rolne na terenie województwa kujawsko-pomorskiego.
Uczestnicy
kliknięciu na dany punkt lub wybraniu
konkretnej miejscowości, Monika Wicherek. – Będzie to nie mogli mieć jednak mniej niż 18
o klimat naszej planety – mówi
ukazywała się jej fotografia lub zupełnie inna gra niż „Skarby lat i więcej niż 40. Startować mogli
zadanie do wykonania. Zadania
polegały na zdobyciu wiedzy rzystam z narzędzia on-line Ge-
dodatkową działalność w ramach
gminy Łysomice”. Tym razem ko-
także rolnicy prowadzący własną,
o danej miejscowości z proponowanej
strony internetowej, się spodoba, będą miały wiele miłu
w olimpiadzie nie mogły wziąć
nially. Mam nadzieję, że dzieciom gospodarstwa. Co istotne, udzia-
a potem wypełnieniu quizu na sji do spełnienia.
osoby pracujące dodatkowo poza
formularzu – tłumaczy Moni-
(MC) gospodarstwem oraz uczniowie
szkół i uczelni dziennych.
Poza Toruń . 9 października 2020
16 OBROWO
Będzie bezpieczniej?
Piją alkohol, zaczepiają przechodniów, niszczą sprzęt - władze gminy postanowiły
zakończyć chuligańskie wybryki na boisku w Obrowie
Łukasz Buczkowski | fot. Łukasz Piecyk
Boisko w Obrowie od dłuższego
czasu boryka się z wandalizmem.
Mieszkańcy zgłaszali problemy,
gmina naprawiała zniszczony
sprzęt, lecz chuligańska działalność
skutecznie uniemożliwiała
korzystanie
z obiektu. Władze
gminy postanowiły
powiedzieć „stop”
wandalom i rozpoczęły
działania mające
przywrócić boisku
spokój.
Na temat funkcjonowania
obrowskiego
boiska trwają obecnie
rozmowy z udziałem
przedstawicieli klubów
sportowych oraz
miejscowej szkoły. Część problemów
możliwa była do załatwienia
od ręki. Te najpoważniejsze wymagały
będą więcej. Mieszkańcy wielokrotnie
skarżyli się na możliwość
korzystania z boiska w Obrowie.
Takie sygnały trafiały zarówno do
urzędu, jak i klubów sportowych
‘‘Ofensywa przeciw chuliganom ma
zwiększyć jego poziom i umożliwić korzystanie
z boiska. Wiele wskazuje na to, że wspólne
działanie gminy oraz lokalnych klubów
przyniesie efekty.
Połączeni autobusem
Z Obór do Torunia pojedziemy autobusem. Rozpoczęła
się budowa placu manewrowego
Łukasz Buczkowski | fot. nadesłane
W Oborach zaczęła się budowa
placu manewrowego, przygotowanego
pod kursowanie autobusów
toruńskiego MZK. Oznacza
to, że Obory zostaną skomunikowane
z Toruniem autobusem linii
nr 23, który do tej pory zatrzymywał
się w Kopaninie w gminie
Lubicz.
Aby umożliwić dojazd autobusów
do Obór, niezbędne jest
wybudowanie tam placu manewrowego.
Jego budowa rozpoczęła
się we wtorek 29 września. To, że
udało się doprowadzić do decyzji
o przedłużeniu trasy linii nr 23 jest
efektem rozmów prowadzonych
między władzami gminy Obrowo,
Wydziałem Gospodarki Komunalnej
Urzędu Miasta Torunia i gminą
Lubicz. Przedłużenie tej linii jest
o tyle ważne, że Obory są obecnie
prężnie rozwijającą się miejscowością,
w której stale przybywa mieszkańców.
- Mieszkańcom Obór zależy
na połączeniu autobusowym ich
miejscowości z Toruniem - mówi
wójt gminy Obrowo Andrzej Wieczyński.
- Wielokrotnie rozmawialiśmy
o tym. Obory się rozwijają,
corocznie przybywa tu ok. 40-50
mieszkańców. Podjąłem więc rozmowy
z Wydziałem Gospodarki
Komunalnej w Toruniu oraz z wójtem
gminy Lubicz o możliwości
przedłużenia linii autobusowej 23
do Obór. Planujemy wprowadzić
około dziesięciu kursów dziennie.
Zapewnienie połączenia autobusowego
z Toruniem było zapowiadane
przez wójta już wcześniej.
Teraz wiadomo, że to, co
jeszcze niedawno było jedynie
planem, będzie miało potwierdzenie
w rzeczywistości. W urzędzie
gminy prowadzone są analizy, mające
być podstawą pod ustalenie
częstotliwości kursów. Poddane
zostaną one konsultacjom z toruńskim
Wydziałem Gospodarki
Komunalnej i gminą Lubicz. Efekty
osiągniętego porozumienia między
stronami są już widoczne - plac
budowy pod zatoczkę autobusową
ma zostać ukończony już niedługo.
Takie działanie wymagało również
porozumienia z właścicielem działki,
no terenie której zawracać będą
autobusy zabierające pasażerów
z Obór. Wszystko wskazuje na to,
że już niedługo mieszkańcy gminy
Obrowo będą korzystać z nowego
połączenia z miastem.
- Chcielibyśmy, aby prace budowlane
na terenie naszej gminy
i gminy Lubicz zakończyły się
w najbliższych tygodniach. Dzięki
temu linia 23 mogłaby kursować
do Obór jeszcze jesienią - ocenia
sekretarz gminy Mirosława Kłosińska.
Poza Toruń . 9 października 2020
Częstsze wizyty policjantów mają zwiększyć poziom
bezpieczeństwa na terenie boiska.
i szkoły. Teraz przyszedł czas na
zaprowadzenie tam porządku i oddanie
go w ręce mieszkańców. Sekretarz
gminy Mirosława Kłosińska
zorganizowała w urzędzie spotkanie
z przedstawicielami klubów,
którzy chcą, aby boisko funkcjonowało
tak, jak powinno.
Na spotkanie stawili się: prezes
klubu Feniks Obrowo Agnieszka
Ott, prezes klubu A&W Team Dariusz
Jeneralski, kapitan drużyny
Impact Obrowo Adrian Gąsiorowski,
Roman Rygielski z klubu Orzeł
Głogowo, dyrektor Szkoły Podstawowej
w Obrowie Przemysław
Piotrowski, gminny koordynator
sportu Dariusz Machajewski oraz
Magdalena Krzyżanowska z Urzędu
Gminy. Jakie decyzje podjęto?
- Podstawowe problemy związane
z korzystaniem z boiska przez
zainteresowanych, takie jak: regularne
koszenie trawy, wystawianie
bramek, naprawa ogrodzenia rozwiązaliśmy
od razu - relacjonuje
sekretarz Mirosława Kłosińska.
- Nie jesteśmy natomiast w stanie
zaradzić głównemu problemowi -
problemowi braku bezpieczeństwa
i wandalizmu. Mamy jednak pomysł,
co zrobić w tej sprawie.
Chuligani upodobali sobie boisko
i teren szkoły, co jest zdecydowanie
największym wyzwaniem
przy próbie przywrócenia obiektu
do dawnej świetności. Niszczone
są niemalże wszystkie możliwe
elementy infrastruktury użytkowej
- plac zabaw, bramki, ogrodzenie.
Wandale odstraszają mieszkańców,
regularnie śmiecąc, spożywając alkohol,
zaczepiając przechodniów,
a nawet obrażając chcące skorzystać
z boiska dzieci.
- Mieszkańcy boją się wejść na
boisko czy plac zabaw, a my, jako
gmina, mamy dosyć ciągłego naprawiania
zniszczonego sprzętu
- mówi sekretarz Mirosława Kłosińska.
Jaka ma być recepta na chuligańskie
wybryki? Obecni na spotkaniu
podjęli decyzję o regularnym informowaniu
miejscowej policji - zarówno
telefonicznie, jak i pisemnie.
Będzie to miało na celu zachęcenie
mundurowych do częstszego
odwiedzania obrowskiego boiska
i szybkiego wyciągania konsekwencji
wobec wandali. W planach jest
także zaangażowanie członków
gminnej rady, którzy również mieliby
stanąć po stronie mieszkańców.
W Kawęczynie i Szembekowie
będą nowe drogi asfaltowe. Gmina
Obrowo rozstrzygnęła przetarg
na przebudowę obu dróg, które do
tej pory nie miały na całej długości
takiej nawierzchni. Co jeszcze
się zmieni?
- Mamy nadzieję, że przy pomocy
stróżów prawa uda nam
się skutecznie odstraszyć wandali
i zwrócić boisko mieszkańcom -
podsumowuje Mirosława Kłosińska.
Władze gminy przywiązują dużą
wagę do bezpieczeństwa mieszkańców.
Ofensywa przeciw chuliganom
ma zwiększyć jego poziom
i umożliwić korzystanie z boiska.
Wiele wskazuje na to, że wspólne
działanie gminy oraz lokalnych
klubów przyniesie efekty. Wszystko
zależy teraz od skuteczności policji.
Jeśli pomysł okaże się skuteczny,
mieszkańcy będą mogli odetchnąć
i wrócić na boisko, a gmina nie będzie
zmuszona do ciągłych napraw.
Nowymi drogami
1,7 mln zł pochłoną prace nad przebudową dwóch dróg
w gminie Obrowo. Wyłoniono już wykonawcę
Przebudowie poddane zostaną
dwie drogi gminne. W Szembekowie
pracami objęta zostanie droga
101008C na odcinku od 988 m do
1892 m, czyli druga część ul. Osiedlowej
i ul. Lipowa. W Kawęczynie
natomiast przebudowana zostanie
droga gminna nr 101013c na odcinku
od 959 metra do 1742 m. Przebudowa
obu dróg ruszyć ma już
niebawem. Celem jest ukończenie
prac w lipcu przyszłego roku. Łączny
koszt inwestycji wyniesie blisko
1,7 mln zł.
W Szembekowie w zakres prac
wliczać się będą rozbiórka nawierzchni,
frezowanie, wykop pod
poszerzenia i rozbudowa jezdni.
Znaczącą zmianą będzie powstanie
nawierzchni asfaltowej. Oprócz
tego pojawią się chodniki, pobocza,
indywidualne zjazdy na posesje
i zatoczki autobusowe. Przejścia
dla pieszych zyskają dodatkowe
oświetlenie, a aktywne znaki drogowe
przy przejściach zasilane będą
energią słoneczną. Pojawią się także
znaki informujące o przejeździe
kolejowym, a także oznakowanie
poziome w okolicach przystanków
autobusowych.
Podobne prace zrealizowane
zostaną w Kawęczynie. Tutaj finalnym
efektem będzie rozbudowana
jezdnia z asfaltową nawierzchnią,
wraz z chodnikami, poboczami,
indywidualnymi zjazdami na posesje
i doświetlonymi przejściami dla
pieszych. Będą też zatoki autobusowe.
Również tu staną aktywne znaki
drogowe, a także znaki informujące
o przejeździe kolejowym i oznakowanie
poziome w rejonie przystanków
autobusowych.
Spośród ofert złożonych przez
cztery firmy, które przystąpiły do
przetargu na wykonanie prac, najkorzystniejszą
okazała się ta złożona
przez Zakład Drogowo Budowlany
Rogowo sp. z o.o. sp. komandytowa
z Lubicza. Wykonawca inwestycję
zrealizuje za kwotę 1 669 577,40
zł i, zgodnie z umową, zakończy
prace w lipcu przyszłego roku. Jeśli
wszystko przebiegnie zgodnie
z planem, właśnie wtedy będzie już
można przejechać w pełni gotowymi
drogami, oferującymi najwyższe
standardy. Przebudowa uzyskała
dofinansowanie z Funduszu Dróg
Samorządowych. (ŁB)
POWIAT
17
Na początek Dom Kombatanta
Pod koniec września w Starostwie
Powiatowym w Toruniu starosta
toruński Marek Olszewski
oraz wicestarosta Michał Ramlau
podpisali z warszawską firmą LU-
PUSS sp. z o.o. umowę na modernizację
Domu Pomocy Społecznej
w Dobrzejewicach. Remont został
wyceniony na prawie 670 tys. zł.
Wykonawca udziela na swoje prace
85 miesięcy gwarancji.
W powiecie toruńskim ruszyły prace remontowe, na które przeznaczone zostanie blisko 8,5 mln zł,
jakie nasz powiat otrzymał z Rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych
Michał Zieliński | fot. wizualizacja
Tak ma się prezentować DPS w Dobrzejewicach po remoncie.
Wykonawca zobowiązał się do
tego, by odnowić 2100 m2 do końca
listopada. Na razie DPS w Dobrzejewicach
będzie remontowany wyłącznie
na zewnątrz, dlatego też 62
osoby tam zamieszkujące nie odczują
faktu, iż prowadzone są prace
remontowe.
Oprócz wyremontowania i odmalowania
elewacji założone zostaną
także nowe rynny, cokół wokół
obiektu, a także drewniane podbitki
nad wejściami. W łączniku między
wejściami zamontowana zostanie
klimatyzacja.
Podczas malowania pominięte
nie zostaną także balustrady balkonowe,
poręcze i ogrodzenie. Dom
Kombatanta po remoncie będzie
bogatszy w nowe podjazdy i schody
wykonane z granitu. Natomiast
nieużywane schody zostaną rozebrane.
Chodniki i drogi wewnętrzne
na terenie obiektu poddane zostaną
modernizacji. Z terenu przed
dobrzejewickim DPS-em usunięte
zostaną uschnięte i chore drzewa
i krzewy.
Obecnie trwający remont obejmie
tylko zewnętrzną część budynku
i teren przed DPS-em. Planowane
jednak jest wyremontowanie
także wnętrza budynku.
- Remont wewnątrz odbędzie się
nie wcześniej niż w przyszłym roku
– mówi wicestarosta Michał Ramlau.
- Remontu wymagają łazienki.
Potrzebne będzie także położenie
wykładziny od łącznika, a także
w przestrzeni nad ośrodkiem zdrowia.
W tych miejscach są płytki i są
zalecenia kontroli wewnętrznych,
jak i inspektora nadzoru, żeby wyłożyć
te miejsca antypoślizgową
wykładziną. Do tego drobne malowania
korytarzy i niewielki remont
płytek odpadających ze ścian
w kuchni.
Z dofinansowania, jakie powiat
toruński otrzymał od rządu na
inwestycje, planowane jest wyremontowanie
wszystkich DPS-ów
i wszystkich szkół prowadzonych
przez Starostwo Powiatowe.
Planowana jest rozbudowa
Domu Pomocy Społecznej w Pigży.
Brakuje tam pomieszczenia do
prowadzenia terapii. Trwają prace
projektowe, by takie pomieszczenie
powstało. Na etapie projektowania
jest także remont kuchni. Oprócz
tego zamontowany zostanie monitoring.
W Domu Pomocy Społecznej
w Wielkiej Nieszawce planowany
jest remont balkonów, elewacji,
a także przeciekającej części dachu.
W Browinie odbędą się prace
związane z porządkowaniem terenu
znajdującego się wokół DPS-u.
Zlikwidowany zostanie znajdujący
się tam zbiornik na deszczówkę.
Wyburzonych zostanie także kilka
starych budynków, które stanowią
zagrożenie.
Środki z otrzymanego dofinansowania
mają być przeznaczone
także na remonty szkół. Planowane
są już remonty w Zespole
Szkół Specjalnych i Zespole Szkół
w Chełmży. Planowany jest także
duży remont łazienek w internacie
Zespołu Szkół, CKU w Gronowie,
ponieważ są one w złym stanie. Sytuacja
z pokojami w tym internacie
jest w normie, dlatego też cała uwaga
skupiona zostanie na łazienkach.
REKLAMA
Poza Toruń . 9 października 2020
18 MIASTO CHEŁMŻA
Będą kontrole
Numer porządkowy i nazwę ulicy muszą zawierać tabliczki
na posesjach. Straż Miejska w Chełmży sprawdzi, czy
przepisy są przestrzegane
Łukasz Buczkowski | fot. Łukasz Piecyk
Właściciele nieruchomości mają
obowiązek odpowiedniego oznakowania
swoich posesji. Chełmżyńska
Straż Miejska ruszy w teren
i sprawdzi, czy wywiązują się
oni ze swoich obowiązków. Za
brak oznaczeń może grozić m.in.
kara w postaci grzywny.
Straż Miejska apeluje do właścicieli
domów o uzupełnienie ewentualnych
braków w oznakowaniu.
Mają oni bowiem ustawowy obowiązek
oznaczenia domu numerem
porządkowym, a także nazwą
ulicy bądź placu. Jeżeli budynek
znajduje się w głębi ogrodzonej
nieruchomości, tabliczka z numerem
porządkowym znaleźć się
musi również na ogrodzeniu.
Obowiązek wynika z ustawy
o prawie geodezyjnym i kartograficznym.
Zgodnie z nią tabliczka
z numerem porządkowym musi
zostać umieszczona w widocznym
miejscu na frontowej ścianie budynku.
Za jej prawidłowe ulokowanie
odpowiedzialni są właściciele
nieruchomości lub inne podmioty,
w których władaniu nieruchomość
się znajduje. W przypadku
niewywiązania się z powyższego
obowiązku mogą grozić poważne
konsekwencje. Jest to bowiem
wykroczenie, za które może zostać
nałożona kara grzywny.
Odpowiednie oznakowanie
jest o tyle ważne, że przyczynia się
m.in. do wzrostu poziomu bezpieczeństwa.
Widoczne nazwy ulic
wraz z numeracją ułatwiają pracę
w terenie pogotowia ratunkowego,
policji czy straży pożarnej. W sytuacjach,
kiedy liczy się każda sekunda,
utrudnieniem byłoby marnowanie
czasu na próby ustalenia
Brak odpowiedniego oznakowania na budynku zagrożony jest karą grzywny.
adresu, do którego zostały wezwane
służby. W oczywisty sposób
przekłada się to na szybkość reakcji,
a co za tym idzie - na bezpieczeństwo.
Ich sprawne funkcjonowanie
jest możliwe m.in.
właśnie dzięki stosowaniu się do
przepisów. Brakujące oznakowanie
należy więc uzupełnić. Chełmżyńscy
strażnicy miejscy rozpoczęli
kontrole, mające wykryć przypadki
bagatelizowania przepisów
przez właścicieli nieruchomości.
W przypadku, gdy nieprawidłowości
zostaną wykryte, będą wyciągane
konsekwencje.
Zwrócenie uwagi na przepisy
może pomóc nie tylko w uniknięciu
strat w portfelu, ale i zapewnić
odpowiednią jakość bezpieczeństwa
w okolicy. Pozwalając służbom
na dojazd, możemy pomóc
w uratowaniu czyjegoś życia.
Pójdzie z dymem
Zbliża się sezon grzewczy. Straż Miejska w Chełmży apeluje
o rozsądek i przypomina o zakazie spalania śmieci
Chełmżyńska Straż Miejska apeluje
o zwracanie uwagi na to, czym
palimy w piecu. Brak wiedzy i niestosowanie
się do przepisów przyczyniają
się do degradacji jakości
powietrza. Spalanie śmieci ma nie
tylko negatywny wpływ na środowisko,
ale może również poskutkować
mandatem.
W zbliżającym się sezonie
grzewczym warto wziąć pod uwagę,
że to, czym palimy w piecu, ma
wpływ na to, jaką jakość ma powietrze,
którym oddychamy. Straż
Miejska w Chełmży apeluje o rozsądek
i przypomina o zakazie palenia
odpadami pod groźbą kary. Za
takie zachowanie można otrzymać
nawet 500 zł mandatu.
Wrzucanie śmieci do domowego
paleniska może także stanowić
realne zagrożenie dla zdrowia, a nawet
życia nas samych. Z powodu
mniejszej temperatury niż ta, którą
osiągają spalarnie, może dojść do
zaklejania się przewodów kominowych
czy uszkadzania pieców. Wytwarzane
w trakcie spalania gazy
mogą się cofnąć i doprowadzić do
zatrucia domowników. Choćby
z troski o bezpieczeństwo lepiej jest
obchodzić się z odpadami w sposób
zgodny z przepisami.
Warto pamiętać też o tym, że
strażnicy miejscy mają uprawnienia
do kontroli domowych palenisk,
a utrudnianie im wykonywania
czynności może poskutkować
nawet karą pozbawienia wolności
do 3 lat - dotyczy to także sytuacji,
kiedy nie wpuścimy do domu strażnika.
Stwierdzenie nieprawidłowości
równoznaczne jest z otrzymaniem
mandatu. Jeżeli jednak, mimo
podejrzeń, właściciel nie przyznaje
się do zarzucanego mu wykroczenia,
strażnik może pobrać do badań
laboratoryjnych próbkę popiołu lub
sadzy z komina. Jeżeli wynik badań
okaże się pozytywny, właściciel
nieruchomości zostanie również
obciążony ich kosztami, a te mogą
sięgnąć nawet kilkuset złotych.
Wysokie kary, jakie grożą za
wykorzystywanie domowego paleniska
do pozbywania się śmieci,
nie powinny być jednak główną
motywacją stosowania się do przepisów.
Zanieczyszczenia powstałe
na skutek spalania odpadów mają
negatywny wpływ na środowisko,
a więc i na nas samych. Z troski
o zdrowie własne i bliskich powinniśmy
przykładać większą uwagę
do tego, co wrzucamy do pieca.
Nie należy więc bagatelizować apeli
Straży Miejskiej. Stosowanie się
do przepisów korzystne będzie dla
wszystkich. (ŁB)
REKLAMA
Poza Toruń . 9 października 2020
MIASTO CHEŁMŻA
19
Ku pamięci ofiar
Będący mogiłą poległych podczas II wojny światowej
chełmżan Pomnik Walki i Męczeństwa ma zostać odnowiony.
Uruchomiono zbiórkę, która ma pomóc w uzbieraniu środków
Łukasz Buczkowski | fot. D. Kończalska, P. Trybuszewski
Pomnik Walki i Męczeństwa
w Chełmży doczeka się renowacji?
Takie są plany, jednak aby je zrealizować,
potrzebne są duże nakłady
finansowe. Powstała zbiórka, która
ma pomóc w zdobyciu niezbędnych
środków. Do odnowienia tego wyjątkowego
dla chełmżan miejsca
przyczynić się może każdy, kto zechce
wesprzeć inicjatywę.
Pomnik Walki i Męczeństwa autorstwa
Aleksandra Durka odsłonięty
został w 1947 r. Teraz, 73 lata później,
pojawiły się plany przywrócenia
mu dawnej świetności. Z inicjatywy
Urzędu Miasta przeprowadzane były
pomniejsze remonty, jednak nie są
one wystarczające, a na gruntowne
odnowienie w miejskiej kasie brakuje
środków. Aby temu zaradzić,
powstała specjalna grupa pod nazwą
Inicjatywa Obywatelska, która zrzesza
tych, którym na sercu leży los
pomnika. W jej skład wchodzą m.in.
burmistrz miasta Jerzy Czerwiński,
dr hab. Piotr Birecki z toruńskiego
UMK i Marcin Seroczyński z Towarzystwa
Przyjaciół Chełmży.
O tym, że znajdujący się na terenie
cmentarza przy ul. Chełmińskiej
pomnik remontu wymaga, nie
trzeba nikogo przekonywać. Monument
nadgryziony został zębem
czasu, a korzenie rosnących nieopodal
drzew również odcisnęły na
nim swoje piętno. Potwierdziły to
wykonane ekspertyzy. Zakres prac
nad jego odnowieniem byłby zatem
bardzo szeroki i obejmowałby również
najbliższe otoczenie. Dużą rolę
odgrywa tu też wartość artystyczna,
którą trzeba wziąć pod uwagę przy
planowaniu prac.
Specjalnie na ten cel opracowany
został program badań konserwatorskich,
którego przygotowaniem
zajęli się konserwatorka Dagmara
Kończalska, a także konserwator
i zabytkoznawca Piotr Trybuszewski.
W programie badań znajdują
się m.in. odkrywki sondażowe,
identyfikacja oryginalnej techniki
wykonania poszczególnych partii,
próby usuwania warstw wtórnych
czy opracowanie programu prac
konserwatorsko-restauratorskich.
Program trafił już w ręce wojewody
Pomnik Walki i Męczeństwa został odsłonięty w 1947 r.
kujawsko-pomorskiego, od którego
decyzji zależało będzie przeprowadzenie
robót.
Ważnym czynnikiem są również
finanse. Tych niestety brakuje, a to
od nich ostatecznie zależeć będą losy
chełmżyńskiego pomnika. Część
środków przeznaczy miasto, jednak
nie wystarczy to do pełnego zrealizowania
planów. Również ewentualne
wsparcie z instytucji państwowych
może okazać się niewystarczające.
Z tego powodu zorganizowano
zbiórkę, która ma wesprzeć Inicjatywę
Obywatelską w dążeniu do odnowienia
tego wyjątkowego miejsca.
Chcący wesprzeć inicjatywę mogą
dokonywać wpłat na konto Towarzystwa
Przyjaciół Chełmży (nr konta:
39 9484 1017 2600 0225 4418 0001).
Wykonując przelew, trzeba pamiętać
o dopisku „Pomnik”.
Remont Pomnika Walki i Męczeństwa
będzie swego rodzaju hołdem
dla ofiar II wojny światowej.
Miejsce to jest bowiem jednocześnie
mogiłą dla pomordowanych przez
niemieckiego okupanta mieszkańców
Chełmży, członków podziemnej
organizacji, którzy życie stracili
w więzieniu w Bydgoszczy. Z czasem
okolica monumentu stała się symbolicznym
upamiętnieniem wszystkich
chełmżan, którzy padli ofiarą
wojennych wydarzeń. Pełnej listy
osób, które zostały zamordowane lub
poległy, nie udało się ustalić do dziś,
mimo wielu prób. Wyrazem pamięci
o nich, a także oznaką świadomości
historycznej jest inicjatywa odnowienia
pomnika. By tak się stało, konieczne
jest jednak uzbieranie niezbędnych
środków. A liczy się każda
złotówka.
REKLAMA
Handel rolniczy? To się opłaca
Sprzedaż bezpośrednia i 40 tys. zł kwoty wolnej od podatku to nie jedyne profity
z uczestnictwa w Rolniczym Handlu Detalicznym. Wsparcie oferuje także ARiMR
Monika Chmielewska | fot. pixabay
Nie bez powodu żywność regionalna
cieszy się coraz większym
zainteresowaniem wśród konsumentów.
To gwarancja jakości.
Producenci, wytwarzający żywność,
funkcjonujący w ramach
Rolniczego Handlu Detalicznego,
mogą liczyć ułatwienia w sprzedaży.
Dodatkowo, już niedługo będą
mogli ubiegać się o dofinansowanie
swojej działalności.
Gospodarstwa prowadzące Rolniczy
Handel Detaliczny funkcjonują
od 2017 r. Najważniejszym
założeniem tej formy handlu detalicznego
jest umożliwienie rolnikom
sprzedaży surowców i żywności
przetworzonej, pochodzących
z własnej uprawy, hodowli lub chowu,
bezpośrednio konsumentowi
finalnemu. W praktyce oznacza to,
że rolnik może samodzielnie wprowadzać
własne produkty na rynek,
ustalać ich ceny i kreować swoją
markę. Do takiej formy działalności
przekonało się już wielu producentów.
- Wszystko zaczęło się od zakupu
wirówki do mleka. Początkowo
produkowaliśmy tylko na własne
potrzeby. Chodziliśmy na jarmarki,
widzieliśmy, że ludzie lubią regionalną
żywność. Pojawiła się myśl,
żeby zarejestrować RHD - opowiada
Piotr Urtnowski z Ostrowa
Świeckiego.
Rolnicy, uczestniczący w RHD,
mogą liczyć na wiele profitów.
Przede wszystkim to zwolnienie
z podatku dochodowego do kwoty
40 tys. zł. Co więcej, od 2019 r. rolnik
swoją żywność może sprzedawać
bezpośrednio do sklepów detalicznych,
stołówek i restauracji, co
wcześniej nie było możliwe. Szybki
rozwój produkcji to naturalna konsekwencja
takich rozwiązań.
- RHD stał się paliwem napędowym.
Zaczęliśmy zwyciężać na
festiwalach, pojawił się pomysł
otwarcia sklepiku. Z powodzeniem
funkcjonuje on do tej pory. Prowadzimy
sprzedaż warzyw i produktów
od lokalnych producentów,
a jednocześnie rozwijamy dystrybucję
nabiału z własnego gospodarstwa
- opisuje Piotr Urtnowski.
Nabór wniosków na wsparcie przetwarzania produktów rolnych
rusza 26 października
- Stworzyliśmy też stronę na Facebooku,
gdzie można zamawiać samodzielnie
skomponowane paczki.
Kolejnym celem będzie stworzenie,
we współpracy z rolnikami z Kujaw
i Pomorza, „wiejskiej e-skrzynki”.
Gospodarze, przetwarzający
i zbywający produkty w ramach
RHD, mogą przy tym liczyć na
finansową pomoc z Agencji Restrukturyzacji
i Modernizacji
Rolnictwa. Chodzi o "Wsparcie
inwestycji w przetwarzanie produktów
rolnych, obrót nimi lub ich
rozwój". Nabór wniosków rusza
26 października 2020 r. i potrwa
do 24 listopada 2020 r. Pomoc jest
udzielana w formie refundacji 50%
poniesionych kosztów kwalifikowanych.
Maksymalna kwota, jaką
można uzyskać w ramach RHD, to
100 tys. zł, a minimalna 10 tys. zł.
W przypadku przetwórstwa produktów
rolnych można uzyskać
wsparcie w kwocie maksymalnej
do 500 tys. zł.
- Rolnicy, producenci żywności
będą mogli składać wnioski
o wsparcie finansowe z PROW
na rozpoczęcie lub prowadzenie
działalności w zakresie przetwarzania
i sprzedaży przetworzonych
produktów w ramach rolniczego
handlu detalicznego (RHD) oraz
małego przetwórstwa, obejmującego
swym zakresem również
działalność marginalną, lokalną
i ograniczoną (MOL). W najbliższym
naborze premiowana będzie
m.in. innowacyjność, inwestycje
w ochronę środowiska, uczestnictwo
w unijnych systemach jakości,
a także działalność w zakresie przetwórstwa
mleka, mięsa, owoców,
warzyw i zbóż – wymienia Jolanta
Sobecka, dyrektor Kujawsko-Pomorskiego
Oddziału Regionalnego
ARiMR.
Otrzymane fundusze można
przeznaczyć m.in. na zakup maszyn
i urządzeń, aparatury pomiarowej
i oprogramowania oraz
pokrycie kosztów związanych z robotami
budowlanymi. „Koszty budowlane”
będą kwalifikowane wyłącznie
w zakresie niezbędnym do
wdrożenia inwestycji polegającej
na zakupie maszyn i urządzeń lub
wyposażenia. Składając wniosek
należy pamiętać, że zakup środków
transportu i używanych maszyn,
urządzeń lub sprzętu, nie może
podlegać refundacji i jest całkowicie
wykluczony z finansowania.
Wszystkie niezbędne dokumenty
aplikacyjne należy złożyć w Oddziale
Regionalnym ARiMR w terminie
naboru.
Poza Toruń . 9 października 2020
20 GMINA CHEŁMŻA
Z pełnym brzuchem
Zupa ogórkowa i naleśniki z powidłami - tak wyglądał
pierwszy obiad dla uczniów z gminy Chełmża po wprowadzeniu
nowych zasad dożywiania
Wraz z początkiem nowego roku
szkolnego w szkołach podstawowych
gminy Chełmża zmieniły
się zasady dotyczące dożywiania
uczniów. Do tej pory placówki korzystały
z usług firmy cateringowej.
Teraz gotowaniem obiadów zajmuje
się kuchnia Szkoły Podstawowej
w Zelgnie, która już zdążyła zebrać
wiele pozytywnych opinii.
Dzięki wprowadzonym zmianom,
wszyscy uczniowie z gminy
mają taki sam standard dożywiania.
Ze szkoły w Zelgnie ciepłe posiłki
dowożone są do pozostałych placówek.
21 września z tamtejszej kuchni
wyjechało 251 obiadów w postaci
zupy ogórkowej i naleśników z powidłami.
Były to pierwsze obiady,
które zaserwowano uczniom z gminy
według nowych zasad. Dzień później
kuchnia uraczyła ich spaghetti
z mięsem i makaronem oraz owocami,
natomiast trzeciego dnia uczniowie
mogli liczyć na bitki wieprzowe
duszone w sosie, ziemniaki, surówkę
z kapusty, marchewki i kompot.
- Okazało się, że obiady w pierwszym
dniu tak smakowały uczniom,
że w kolejnych dniach do listy dopisują
się kolejni uczniowie i po trzech
dniach gotowania mamy już ponad
260 zamówień dziennie - mówi kierownik
Zespołu Ekonomiczno-Administracyjnego
Szkół Gminy Chełmża
Katarzyna Podlaszewska.
Do tej pory szkoły korzystały
z usług firm cateringowych, choć
pomysł gotowania obiadów i rozwożenia
ich powstał już dawno temu.
Teraz doczekał się realizacji.
- Zadowoleni są także rodzice
uczniów, którzy w wakacje dzwonili
i dopytywali, czy na pewno podtrzymujemy
swoją decyzję dotyczącą
gotowania obiadów, bo chcieliby
zapisać dzieci na obiady od września
- dodaje kierowniczka ZEAS-u.
Aby możliwe było takie zorganizowanie
systemu dożywiania
uczniów w gminie, gmina zakupiła
odpowiedni samochód, dzięki któremu
obiady są dowożone ciepłe i na
czas. W międzyczasie planowane jest
także kupno dodatkowego wyposażenia
dla kuchni. W efekcie kuchnia
będzie jeszcze bardziej nowoczesna.
Odejście od usług firmy cateringowej
i nowe standardy dożywiania
w gminie sprawdziły się, czego dowodem
jest duże zainteresowanie
ze strony rodziców, chętnie zapisujących
swoje dzieci na obiady. Pozytywne
opinie uczniów również
nie są przypadkiem. Kuchnia szkoły
w Zelgnie może być więc z siebie zadowolona.
(ŁB)
Historia na kółkach
Na mieszkańców gminy Chełmża czeka nie lada lekcja
historii. Wszystko za sprawą wyjątkowych wystaw
Dwie wystawy historyczne poświęcone
przypadającym na ten
rok rocznicom pojawią się objazdowo
w gminie Chełmża. Pierwsza
z nich w trasę już ruszyła.
Druga dopiero wyjedzie. Kiedy
i gdzie można je zobaczyć?
Obie wystawy dla uczniów dostępne
będą w gminnych szkołach,
natomiast pozostali mieszkańcy
będą mogli je zobaczyć w świetlicach
wiejskich. Pierwsza z wystaw
poświęcona będzie setnej rocznicy
powrotu Pomorza i Kujaw do Polski
i po gminie kursuje w dniach
od 5 do 19 października, natomiast
druga - setnej rocznicy wojny polsko-bolszewickiej.
Ją z kolei będzie
można zobaczyć w listopadzie. Na
wędrujące wystawy zapraszają Stowarzyszenie
Budowy Kopca „Ziemia
Polaków” wraz z Instytutem
Pamięci Narodowej.
Wystawa „«Należy stworzyć
niepodległe państwo polskie (…)
z wolnym dostępem do morza».
Powrót Pomorza i Kujaw do Polski
(1918-1920)” ma za sobą już wizytę
w świetlicy wiejskiej w Zelgnie. Wizytowała
tam w dniach od 5 do 7
października. W czwartek i piątek 8
i 9 października młodzież zobaczyć
ją może w budynku szkoły w Pluskowęsach.
Następne przystanki to
Bielczyny (10-11.10, świetlica wiejska,
sobota w godz. 15.00-17.00,
niedziela w godz. 11.00-14.00),
Głuchowo (12-14.10, budynek szkoły)
i Grzywna (15-16.10, budynek
szkoły; 17-19.10, Stara Szopa, sobota
w godz. 15.00-17.00, niedziela
w godz. 9.00-13.00, poniedziałek
w godz. 8.00-10.00).
Druga z wystaw nosi nazwę
„Wojna polsko-bolszewicka na Pomorzu
i Kujawach. «Za Termopile
starczą wam piersi własne»” i w objazdową
trasę po gminie wyruszy
w listopadzie. Odwiedzi kolejno
Zelgno (2-4.11, świetlica wiejska,
wystawa czynna w godzinach pracy
biblioteki), Głuchowo (5-6.11, budynek
szkoły), Kończewice (7-8.11,
budynek szkoły lub miejsce pamięci
Kopiec „Ziemia Polaków”),
Bielczyny (9-11.11, świetlica wiejska,
poniedziałek-wtorek 15.00-17.00,
środa 11.00-14.00), Pluskowęsy
(12-13.11, budynek szkoły), Grzywna
(14-16.11, Stara Szopa, sobota
w godz. 15.00-17.00, niedziela
w godz. 9.00-13.00, poniedziałek
w godz. 8.00-10.00). (ŁB)
REKLAMA
Poza Toruń . 9 października 2020
ŁUBIANKA i LUBICZ
21
W końcu bezpiecznie
przez Nową Wieś odbywa się bardzo
duży ruch tranzytowy. W godzinach
szczytu poruszanie się po
tej drodze jest bardzo utrudnione
dla mieszkańców. Otworzyła się
furtka na to, by z dotacji unijnych
O rozpoczęciu budowy ścieżki rowerowej na trasie Złotoria – Nowa Wieś – Lubicz Górny wybudować ścieżkę i dzięki wielu
zabiegom ze strony mieszkańców
z sołtysem Nowej Wsi Miłoszem Morawiakiem rozmawiał Michał Zieliński
oraz władz gminy udało się do tego
doprowadzić.
fot. Łukasz Piecyk
Jakie jeszcze inwestycje
w gminie Lubicz są
potrzebne według pana
‘‘Innymi inwestycjami, jakich oczekujemy
w naszym sołectwie, są m.in. przebudowa
i według mieszkańców?
Na pewno istotnym dla
nas rozwiązaniem byłoby
to, aby cały ruch
ulic dojazdowych do posesji z gruntowych
tranzytowy, który jest
na asfaltowe i ich oświetlenie oraz rozbudowa
sieci kanalizacyjnej.
odsunięty z części za-
w Nowej Wsi, został
mieszkałej. W miejscowym
planie zagospodanawcą
a Wojewódzkim Zarządem
Dróg ma się skończyć do końca
rowania przestrzennego dla Nowej
sierpnia lub połowy września przyszłego
roku.
Wsi droga wojewódzka docelowo
przewidziana jest jako droga przeniesiona
pod las. Właśnie ze względu
na to, aby nie przebiegała przez
Mieszkańcy długo zabiegali o stworzenie
ścieżki. Dlaczego aż tak bar-
teren zurbanizowany oraz aby,
zgodnie ze studium uwarunkowań
dzo im na tym zależało?
i kierunków zagospodarowania
Przede wszystkim ze względu na przestrzennego, uchronić rezerwat
Teren pod budowę ścieżki na trasie
Złotoria – Nowa Wieś – Lubicz a Lubiczem Górnym – tam, gdzie są Wieś jest miejscowością leżącą negatywnymi skutkami wciąż na-
a Nową Wsią i między Nową Wsią bezpieczeństwo, ponieważ Nowa przyrody Dolina Drwęcy przed
Górny został przekazany do wykonawcy.
Kiedy możemy spodziewać wej Wsi wykonawca chce wejść do-
przy której nie ma żadnej infrago.
Innymi inwestycjami, jakich
głównie tereny leśne. Na teren No-
wzdłuż drogi wojewódzkiej nr 657, rastającego ruchu samochodowe-
się rozpoczęcia prac i jak długo piero na wiosnę, by nie generować struktury takiej jak chodniki, czy oczekujemy w naszym sołectwie,
mogą one potrwać?
utrudnień dla mieszkańców, ponieważ
będą przebudowywane wjazdy bocza. Z tego względu komunikawych
do posesji z gruntowych na
nawet żadnego utwardzonego po-
są m.in. przebudowa ulic dojazdo-
Wykonawca chce rozpocząć prace
na terenach niezamieszkałych, czyli na posesję. Całość prac zgodnie cja piesza jest bardzo mocno utrudniona
i niebezpieczna, dlatego że budowa sieci kanalizacyjnej.
asfaltowe i ich oświetlenie oraz roz-
na terenie łącznika między Złotorią z umową zawartą pomiędzy wyko-
Gmina w obiektywie
nych w terenie. Uczestnicy swoją
Warzywo na medal
przygodę z fotografią rozpoczęli od
nauki budowy aparatu i jego najważniejszych
funkcji i ustawień.
Prowadzący zdradzali tajniki fotografowania
przyrody i zabytków.
Zakończyły się warsztaty fotograficzne organizowane
Łącznie zważono niemal 100 warzyw
Kursanci już trzeciego dnia mogli Znamy laureatów tegorocznego
przez BCK w Łubiance. Uczestnicy wykonali łącznie ponad 5
przekonać się, jak wdrażać zdobytą konkursu warzywniczego w gminie
Łubianka. Rekordzistą został
tys. zdjęć i mają apetyt na więcej
wiedzę w praktyce.
- Przejechaliśmy po gminie pan Grzegorz Lewandowski z Biskupic.
Nagrody odebrali także
łącznie niemal 400 km, odwiedzając
każdą z miejscowości. Nie było Ewa Szałkowska i Adam Noworacki.
Organizatorzy tradycyjnie
w grupie osoby, która nie byłaby
czymś zaskoczona. Okazało się, planują również spotkanie podsumowujące.
że w naszej gminie jest wiele nieodkrytych
tajemnic i setki miejsc
wartych uwagi – opowiada Danuta Konkurs warzywniczy w gminie
Łubianka, organizowany przez
Kwiatkowska. – Odkryliśmy m.in.
inne wejście do Wąwozu Leszczyńskiego,
zabytkowy grzejnik w szkoszył
w czerwcu i zakończył się pod
Bibliotekę – Centrum Kultury, rule
w Warszewicach, brukową drogę koniec września. Uczestnicy rywalizowali
w tym roku w dwunastu
w Słomowie czy zapomniane kapliczki
przydrożne.
kategoriach. Nagrodą dla zwycięzcy
w każdej z nich był bon o warto-
Znane i mniej znane miejsca
w gminie będą mogli odkrywać ści 50 zł, który można wykorzystać
także pozostali mieszkańcy. W BCK w sklepach ogrodniczych. Jak konkurs
przebiegał w praktyce?
w Łubiance zostanie bowiem zorganizowana
wystawa z 80 najlep-
- Chętni do wzięcia udzia-
Dziesięcioro uczestników, 20 wanie warsztatów udało się pozyskać
ok. 8 tys. zł.
szych zdjęć. Ich selekcja nie będzie łu w konkursie kontaktowali się
godzin zajęć, kilka tysięcy zdjęć
i dziesiątki nieznanych wcześniej - Celem warsztatów było zaprezentowanie
kulturowych, przyrod-
w trakcie warsztatów wykonali po-
na miejsce, aby zważyć lub zmie-
prostym zadaniem, bo uczestnicy z nami, po czym przyjeżdżaliśmy
miejsc. Zajęcia z fotografii dowiodły,
że w gminie jest jeszcze wiele niczych i historycznych walorów nad 5 tys. fotografii.
rzyć warzywo. Warunek był jeden,
tajemnic do odkrycia. Najciekawsze
z miejsc będzie można oglądać tym, aby z jednej strony utrwalić alizowane w ramach zadania pt. czy Danuta Kwiatkowska, dyrek-
gminy Łubianka. Zależało nam na Warsztaty fotograficzne są re-
nie można było go zerwać – tłuma-
na wystawie w BCK w Łubiance. piękno naszej gminy, a z drugiej, „Gmina Łubianka w obiektywie” torka Biblioteki - Centrum Kultury
by nasi nowi mieszkańcy mogli ją w ramach projektu grantowego pn. w Łubiance. – Wydawać by się mogło,
że w tym roku aura nie sprzy-
Warsztaty fotograficzne rozpoczęły
się 14 września. Prowadzo-
Kwiatkowska, dyrektorka Bibliote-
przyrodniczego kulturowego i hijała
warzywom, ale niektóre okazy
lepiej poznać – tłumaczy Danuta „Promocja zasobów dziedzictwa
ne były przez fotografików z Toruńskiej
Szkoły Fotografii. Mogło Warsztaty obejmowały 20 goku”
współfinansowanego ze środsta
niemal 9 kg czy marchew prawie
ki – Centrum Kultury w Łubiance. storycznego obszaru Ziemi Goty-
były naprawdę dorodne, np. kapu-
w nich wziąć udział zaledwie 10 dzin zajęć teoretycznych w siedzibie
biblioteki oraz zajęć praktycz-
poddziałania 19.2. z PROW na lata Rekordzistą w liczbie tegoroczków
Unii Europejskiej w ramach 2,5 kg!
uczestników. Łącznie na zorganizo-
2014-2020.
nych zwycięstw był Grzegorz Le-
Poza Toruń . 9 października 2020
Parkujemy
inaczej
Mieszkańcy Lubicza Górnego nie
będą mogli już parkować po prawej
stronie ul. Lipnowskiej. Tylko
dzięki takiemu rozwiązaniu kursy
linii nr 35 nie zostaną zawieszone.
Nie będzie ono jednak obowiązywać
na stałe.
Autobusy MZK muszą w chwili
obecnej przejeżdżać pomiędzy
autami zaparkowanymi po obu
stronach ulicy. Przejazd nie jest
bezpieczny, dochodzi do licznych
stłuczek. To stwarza zagrożenie
dla wszystkich uczestników ruchu
drogowego. Gminie Lubicz groziło
w związku z tym zawieszenie kursów
linii nr 35, która jest jedynym
środkiem transportu do Torunia
dla wielu mieszkańców. Włodarze,
aby nie pozbawić mieszkańców
dostępu do MZK, zdecydowali się
wprowadzić jednostronne parkowanie
przy ul. Lipnowskiej w Lubiczu
Górnym. Od 1 października
zakazem parkowania objęta jest
nieparzysta strona ulicy, po stronie
banku. Takie rozwiązanie obowiązywać
będzie do czasu wybudowania
pętli autobusowej przy kościele.
Złamanie zakazu parkowania będzie
karane przez policję mandatami.
(MC)
wandowski z Biskupic, który zwyciężył
aż w dziewięciu kategoriach:
arbuz (5,8 kg), burak (3,5 kg), cebula
(0,5 kg), kapusta (9 kg), marchew
(2,2 kg), ogórek (5,5 kg), pomidor
(1,9 kg) i seler (1,6 kg). Oznacza to,
że suma wygranych przez niego bonów
to 450 zł. Największą dynię (48
kg) zgłosiła Ewa Szałkowska, a nagroda
za pora (1,1 kg) powędrowała
do Adama Noworackiego. W kategorii
ziemniak nie było żadnych
zgłoszeń.
- Łącznie zważyliśmy w całym
konkursie niemal 100 warzyw. Zaskoczyło
nas, że najmłodszy uczestnik
miał zaledwie 13 lat – opowiada
Danuta Kwiatkowska.
Coroczną tradycją jest organizowanie
spotkania podsumowującego
dla wszystkich uczestników.
To dla nich doskonała okazja, żeby
wymienić się doświadczeniami
i zacieśnić sąsiedzkie więzi. W tym
roku, jeśli epidemia nie pokrzyżuje
planów, również zostanie zorganizowane
takie spotkanie.
- Ważne jest to, że uczestnicy
naszego konkursu nie rywalizują
ze sobą. To prawdziwi pasjonaci,
którzy bezinteresownie wymieniają
się informacjami na temat podłoża,
odmian czy radzenia sobie ze szkodnikami.
Tworzą dzięki temu małą,
lokalną społeczność – podsumowuje
Danuta Kwiatkowska. (MC)
22
WIELKA NIESZAWKA i CZERNIKOWO
Pomysły mieszkańców
Pierwsze inicjatywy w ramach projektu „Aktywni w kulturze” w gminie Wielka Nieszawka już za nami. Pozostałe mają odbyć się do końca listopada
W gminie Wielka Nieszawka trwa
realizacja programu „Dom Kultury+
Inicjatywy lokalne 2020”.
Dzięki dofinansowaniu z Narodowego
Centrum Kultury mieszkańcy
mogli sami wybrać i zrealizować
te inicjatywy, które według
nich były najbardziej potrzebne.
Pierwsze już za nami.
Gmina otrzymała dofinansowanie
na początku roku. 30 tys. zł
państwowego wsparcia miało zachęcić
mieszkańców do zgłaszania
własnych pomysłów na inicjatywy,
które chcieliby zrealizować na terenie
gminy. Do tego potrzeba było
jednak odpowiedniego rozeznania.
W tym celu przeprowadzone zostały
badania socjologiczne, które
rozpoczęły się jeszcze w lutym
i potrwały do kwietnia. Ich koszt
sięgnął kwoty 8 tys. zł.
- W wyniku badań powstała diagnoza,
po której mieszkańcy mogli
składać swoje oferty. Odbył się konkurs
ofert, który wyłonił najlepsze
inicjatywy. Pomysły mieszkańców
dofinansowujemy z pieniędzy, które
otrzymaliśmy z Narodowego
Centrum Kultury - mówi dr Jarosław
Dąbrowski, dyrektor Gminnego
Centrum Kultury w Małej
Nieszawce.
Technologia to przyszłość
Uczniowie i nauczyciele z czernikowskich szkół rozpoczęli przygodę z drukowaniem 3D,
programowaniem i robotyką
Monika Chmielewska | fot. nadesłane
Wyboru pomysłów dokonano
w sierpniu. Od mieszkańców
wpłynęło łącznie 9 ofert. W komisji
konkursowej, która zajmowała się
wyborem tych, które zostaną zrealizowane,
zasiadali sami pomysłodawcy.
- Każdy, kto złożył ofertę, miał
czas na przedstawienie jej przed
komisją. Odrzucone zostały dwie
Szkoły w Czernikowie, w ramach projektu, zostały doposażone
w nowoczesny sprzęt.
Szkoły podstawowe z gminy Czernikowo
biorą udział w projekcie
„EU-geniusz w świecie 3D”.
Do placówek trafiły już roboty
i nowoczesne drukarki 3D. Dzieci
będą mogły m.in. nauczyć się,
jak rzeźbić w plastiku albo drukować
czekoladowym kremem…
A wszystko na solidnej podbudowie
dodatkowych zajęć z matematyki
i informatyki.
Projekt „EU-geniusz w świecie
3D” realizowany jest przez powiat
toruński w ramach Europejskiego
Funduszu Społecznego. Uczestniczy
w nim dziewięć samorządów.
Obok gminy Czernikowo są to
Łukasz Buczkowski | fot. nadesłane
Dofinansowanie z Narodowego Centrum Kultury wyniosło 30 tys. zł.
Poza Toruń . 9 października 2020
z nich i ostatecznie do realizacji
wybrano siedem - wyjaśnia dr Jarosław
Dąbrowski.
Dwa projekty już za nami. Sołtys
Małej Nieszawki Brygida Czapiewska
20 września przeprowadziła
„Spotkanie z kulturą żydowską”,
na które do dyspozycji miała 2,7
tys. zł pochodzących z programu.
Tydzień później z kolei Koło Gospodyń
Wiejskich Brzoza zorganizowało
spotkanie „Z historią i smakiem
przez Brzozę”, które wsparte
zostało kwotą 2,5 tys. zł.
Teraz czas na realizację pozostałych
projektów. Wszystkie
inicjatywy będą musiały zostać
zrealizowane przed końcem listopada,
dlatego najbliższy kalendarz
wydarzeń kulturalnych w gminie
zapowiada się niezwykle interesująco.
Przed nami jeszcze pięć
gminy Chełmża, Lubicz, Łubianka,
Łysomice, Obrowo, Wielka Nieszawka,
Kowalewo Pomorskie oraz
miasto Chełmża. Realizacja projektu
we wszystkich samorządach
pochłonie ponad 4 mln zł. Projekt
wystartował w maju 2019 r. i będzie
realizowany do końca czerwca
2023 r. Adresowany jest do uczniów
oraz nauczycieli szkół kształcenia
ogólnego. Na terenie gminy Czernikowo
w projekcie biorą udział
wszystkie szkoły podstawowe. Ideą
przedsięwzięcia jest organizacja
dodatkowych zajęć dla uczniów
z matematyki, informatyki, programowania
i robotyki.
- Na cały okres realizacji projektu
dla gminy Czernikowo zaplanowano
3,3 tys. godzin dodatkowych
zajęć, w których będą mogli wziąć
udział chętni uczniowie – tłumaczy
Dorota Czarnecka, sekretarz gminy
Czernikowo.
Przed przystąpieniem uczniów
do zajęć konieczne było przeszkolenie
samych nauczycieli. Odbyli już
oni 16-godzinne szkolenia z drukowania
3D. Zdobytą wiedzę mogą
teraz w atrakcyjny sposób przekazywać
swoim wychowankom. Zajęcia
w szkołach prowadzone będą
za pośrednictwem nowoczesnego
sprzętu. Chodzi o drukarki 3D,
które już trafiły do czernikowskich
placówek.
- To multifunkcyjne urządzenia
ze stołem grzewczym i wymiennymi
głowicami oraz zestawy komputerowe
do ich obsługi. Umożliwią
dzieciom nie tylko naukę drukowania
w technologii 3D, ale także grawerowania
czy frezowania laserowego
– tłumaczy Tomasz Krasicki,
wójt gminy Czernikowo. - Możliwości
ich wykorzystania w edukacji
jest bardzo wiele, jedyne ograniczenie
to wyobraźnia uczniów i nauczycieli.
Drukowanie w technologii 3D
będzie możliwe nie tylko dedykowanymi
do nich filamentami, ale
także m.in. ceramiką, silikonem,
a nawet kremem czekoladowym,
serem czy masą cukrową. Natomiast
frezować lub grawerować
uczniowie będą mogli zarówno
w tradycyjnym drewnie, jak i plastiku,
akrylu, filcu, metalu czy wosku.
Do szkół zakupione zostały już
także roboty. Teraz przed nauczycielami
szkolenia z ich programowania.
Pedagodzy szkolić będą się
także z zakresu wykorzystywania
w edukacji metod eksperymentu
naukowego.
Powodzenie realizacji projektu
to szansa dla szkół z gminy Czernikowo,
aby stać się nowoczesnymi
placówkami edukacyjnymi na miarę
XXI w.
projektów. Wśród nich znajdą się
warsztaty wokalne dla dzieci i młodzieży
wraz z nagraniem utworów
w studiu nagrań (dofinansowanie
2,5 tys. zł), warsztaty dla dzieci „Poznajemy
teatr” (2,5 tys. zł), „Z kuchnią
przez pokolenia” (3 tys. zł), „Tu
Olendrzy mieszkali” - organizacja
minispektaklu opartego o historie
nieszawskich Olendrów (4,3 tys. zł)
oraz „Wpływ oberży na krzewienie
kultury polskiej w latach 1920-1939
na terenie gminy Wielka Nieszawka”
(3 tys. zł).
Program „Dom Kultury+ Inicjatywy
lokalne 2020” miał na celu
zaktywizowanie mieszkańców i pobudzenie
ich społecznego potencjału.
Różnorodność projektów potwierdza,
że cel udało się osiągnąć.
Mieszkańcy pokazali, że sprawy lokalne
nie są im obce i chcą się w nie
angażować, podejmując kulturalne
inicjatywy na własnym podwórku.
Z uwagi na szeroki zakres tematów,
w ofercie każdy znajdzie coś dla
siebie, niezależnie od wieku czy zainteresowań.
Pieniądze z programu
przyznane zostały w ramach grantu
„Aktywni w kulturze, czyli chcieć
to móc”. GCK w Małej Nieszawce
jest jednym z 50 domów kultury
w kraju, które uzyskały takie wsparcie.
Piłka
w grze
Drużyna z Czernikowa zaliczyła
swój debiut w klasie okręgowej
i trafiła do V ligi. Zawodnicy
na początku października
uplasowali się w połowie stawki.
Zamierzają walczyć dalej
i zdobywać kolejne punkty.
Victoria Czernikowo, amatorski
klub piłkarski z gminy
Czernikowo, został założony
w 2002 r. Drużyna od tego
czasu sukcesywnie wspina się
w tabeli i odnosi kolejne sukcesy.
W sezonie 2020/2021 zawodnicy
z Czernikowa, pod
przewodnictwem trenera Rafała
Kraczewskiego, zadebiutowali
w klasie okręgowej. Początek
października przyniósł
dla nich 10. miejsce w połowie
stawki. Zawodnicy rozegrali do
tej pory 10 meczy i zdobyli 11
punktów, strzelając 13 bramek.
Zwycięstwo udało się odnieść
w trzech meczach: z Flisakiem
Złotorią, Krajaną Sępólno Krajeńskie
i Unią Wąbrzeźno. Dwa
spotkania drużyna zremisowała,
a cztery razy rywale okazali się
mocniejsi. To jednak nie koniec
zmagań, a w klubie woli walki
nie brakuje. (MC)
ZŁAWIEŚ WIELKA
23
Bezpiecznie na drogach
Gmina Zławieś Wielka zakończyła remont dwóch ulic, co pochłonęło łącznie ponad
1,3 mln zł. W planach są kolejne inwestycje infrastrukturalne
Monika Chmielewska | fot. nadesłane
System kanalizacji deszczowej na
ulicach Młodzieżowej i Krótkiej
zwiększy komfort życia mieszkańców
sołectwa Zławieś Wielka.
Deszczówka nie będzie już
stała na jezdni i zalewała posesji.
Do tego nowa nawierzchnia ulic
i obustronne chodniki. Prace drogowe
właśnie się zakończyły.
Przebudowa ulic Młodzieżowej
i Krótkiej w Złejwsi Wielkiej
ruszyła na początku kwietnia.
Mieszkańcy mogą już korzystać
z nowej nawierzchni i nie martwić
się ubytkami, deformacjami i nieregularnymi
spadkami. Materiał
jezdni w niektórych miejscach był
wybity, pojawiały się nierówności.
Do tej pory ulice, ze względu na
zły stan techniczny, nie zapewniały
odpowiedniego poziomu bezpie-
Wysłuchali głosu mieszkańców
To mieszkańcy, na zebraniach wiejskich, decydują, na co zostaną przeznaczone środki
z funduszu sołeckiego
Nieraz przybierały burzliwą formę
i wymagały długich dyskusji.
Ostatecznie zawsze jednak udawało
się osiągnąć kompromis. Zebrania
sołeckie w gminie Zławieś
Wielka właśnie się zakończyły.
Włodarze już wiedzą, jakie są najpilniejsze
potrzeby mieszkańców.
Gmina Zławieś Wielka wygospodarowała
na przyszłoroczny
fundusz sołecki łącznie ok. 700
tys. zł. Każde sołectwo otrzymuje
określoną sumę do spożytkowania.
Wielkość przekazanych środków
zależy przede wszystkim od liczebności
danego sołectwa. Najwięcej
pieniędzy trafi do sołectw Zławieś
Wielka, Zławieś Mała, Toporzysko,
Stary Toruń, Rozgarty, Przysiek,
Górsk, Czarnowo i Czarne Błoto.
Najmniejsza suma przypadła
w udziale Cegielnikowi.
- Środki z funduszu sołeckiego
muszą służyć poprawie życia
mieszkańców i mogą zostać spożytkowane
na realizację zadań
własnych gminy. Chodzi m.in.
o przedsięwzięcia infrastrukturalne,
organizację imprez integracyjnych
czy zakupy wyposażenia
do świetlic wiejskich – tłumaczy
Krzysztof Rak, zastępca wójta gminy
Zławieś Wielka.
Przy ulicach pojawiły się m.in. obustronne chodniki.
czeństwa. Największym problemem
był nierozwiązany sposób
odprowadzenia wody deszczowej,
zarówno z jezdni, jak i z poboczy.
Deszczówka zalegała na ulicach,
a w czasie długotrwałych deszczy
zalewała posesje i domy. To już
przeszłość. Wykonano odwodnienie
ulic i chodników w kierunku
wpustów ulicznych.
- Cała inwestycja jest tak wykonana,
aby wody opadowe zostały
odprowadzone do studzienek deszczowych,
a w dalszej kolejności do
rowu chłonno-odparowującego
– tłumaczy Krzysztof Rak, zastępca
wójta gminy Zławieś Wielka.
- System kanalizacji deszczowej
w znacznym stopniu przyczyni się
do poprawy sytuacji odprowadzania
wód opadowych i zapobiegnie
zalewaniu najniżej położonych posesji.
Dodatkowo, w ramach systemu
kanalizacji, na połączeniu ul.
Krótkiej z ul. Długą wyremontowano
wpust nad rowem i ułożono
w tym miejscu nową nawierzchnię
bitumiczną. Natomiast prace nad
ulicami Krótką i Młodzieżową toczyły
się na odcinku o długości ponad
460 m. Obejmowały nie tylko
prace nad odprowadzeniem wód
deszczowych. Ich zakres był kompleksowy.
- Ulice mają dwa pasy ruchu,
każdy o szerokości 3 m. Wykonano
zjazdy publiczne i indywidualne do
posesji. To, na co szczególnie zwracali
uwagę mieszkańcy, to chodniki.
Do tej pory ich nie było, a ruch
pieszych odbywał się poboczem, co
stwarzało zagrożenie dla wszystkich
uczestników ruchu drogowego.
Teraz mamy obustronne chodniki
z kostki betonowej – wyjaśnia
Krzysztof Rak.
Nawierzchnia ulic i zjazdów
została wykonana z betonu asfaltowego
na podbudowie z kruszywa
łamanego oraz warstwie odsączającej
z piasku. Zjazdy indywidualne
z kolei, dotychczas gruntowe,
zostały utwardzone i zyskały nawierzchnię
z kostki betonowej. Do
tego wykonawca zobowiązany był
także, aby przeprowadzić regulację
wysokościową zaworów przyłączeniowych
do posesji oraz studzienek
kanalizacyjnych.
- Całość zadania pochłonęła ponad
1,3 mln zł. Realizacja w 60 proc.
dofinansowywana była z Funduszu
Dróg Samorządowych – mówi
Krzysztof Rak. – Nie zamierzamy
jednak na tym poprzestać. W planach
na rok 2021 jest kontynuacja
budowy chodnika na ul. Długiej
wraz z jego połączeniem przez
przepust do ul. Krótkiej.
Zadania, które można zrealizować
w ramach funduszu sołeckiego,
to m.in. budowa chodników,
placów zabaw, siłowni zewnętrznych,
montaż czy modernizacja
oświetlenia lub zagospodarowanie
terenów zielonych. Zadania mogą
być także związane z pobudzaniem
aktywności obywatelskiej, a nawet
promowaniem gminy na zewnątrz.
Mogą poza tym dotyczyć pomocy
społecznej, edukacji, kultury, zdrowia
czy transportu zbiorowego.
- O tym, na co zostaną przeznaczone
środki w konkretnym sołectwie,
decydują jego mieszkańcy
na zebraniach wiejskich – tłumaczy
Krzysztof Rak, zastępca wójta
gminy Zławieś Wielka. – W naszej
gminie takie zebrania właśnie
się zakończyły. Były organizowane
w każdym z 18 sołectw.
Na zebraniach można było nie
tylko dyskutować, ale także składać
wnioski dot. projektów zadań do
funduszu sołeckiego. Taki projekt
mógł złożyć sołtys, rada sołecka lub
15 pełnoletnich mieszkańców sołectwa
najpóźniej do końca września.
- Mieszkańcy na spotkaniach
decydowali także o przesunięciu
środków i zadań z tegorocznego
funduszu na przyszły rok. Niestety,
z powodu epidemii, niektórych
planowanych działań nie udało się
zrealizować. Chodzi m.in. o festyny,
dożynki czy spotkania integracyjne.
W gminie, ze względów
bezpieczeństwa, zrezygnowaliśmy
z tego typu wydarzeń i mieszkańcy
przeznaczyli środki na ich realizację
na inne cele – informuje Krzysztof
Rak.
Wnioski, płynące ze spotkań
wiejskich, są jednoznaczne. Większość
potrzeb mieszkańców gminy
dotyczy infrastruktury, z której
korzystają. To przede wszystkim
drogi, chodniki i oświetlenie. Środki
często przeznaczane są także na
doposażenie świetlic wiejskich.
- Warto też dodać, że jeżeli
w danej miejscowości działają
organizacje pozarządowe, takie
jak ochotnicza straż pożarna czy
koło gospodyń wiejskich, to często
wsparcie ze środków funduszu
sołeckiego przeznacza się na
działanie tych organizacji – dodaje
Krzysztof Rak.
Ostateczną decyzję, na co zostaną
spożytkowane środki, podejmą
radni. Fundusz sołecki stanowi bowiem
część budżetu gminy, a nad
uchwaleniem budżetu musi zagłosować
Rada Gminy.
(MC)
REKLAMA
Poza Toruń . 9 października 2020