Marcin Mortka, "Miasteczko Nonstead"
Młody brytyjski pisarz Nathaniel McCarnish ucieka przed swoją przeszłością. Ucieczka przywodzi go do Nonstead, zagubionego wśród lasów amerykańskiego miasteczka, które na pierwszy rzut oka nie różni się niczym od tysięcy podobnych. W Nonstead bowiem całkiem przypadkowo Nathan przeżył najbardziej romantyczną przygodę w życiu i liczy, że wśród wspomnień znajdzie ukojenie. Tymczasem los krzyżuje jego ścieżki z kobietą, której córka rozmawia z nieziemską istotą. Radio odbiera audycje, których odebrać nie powinno. Gdzieś wśród drzew kryje się Samotnia – stara chata, którą wielokroć palono, a nadal stoi. Wnet Nathan przekonuje się, że wśród mgieł Nonstead czyha tajemnica, nieprzyjemna, śliska i złowroga. To, że wszyscy usilnie próbują o niej zapomnieć, w niczym nie pomaga, bo tajemnica lubi wyciągać łapy po przybyszów. Pazurzaste łapy.
Młody brytyjski pisarz Nathaniel McCarnish ucieka przed swoją przeszłością. Ucieczka przywodzi go do Nonstead, zagubionego wśród lasów amerykańskiego miasteczka, które na pierwszy rzut oka nie różni się niczym od tysięcy podobnych. W Nonstead bowiem całkiem przypadkowo Nathan przeżył najbardziej romantyczną przygodę w życiu i liczy, że wśród wspomnień znajdzie ukojenie. Tymczasem los krzyżuje jego ścieżki z kobietą, której córka rozmawia z nieziemską istotą. Radio odbiera audycje, których odebrać nie powinno. Gdzieś wśród drzew kryje się Samotnia – stara chata, którą wielokroć palono, a nadal stoi. Wnet Nathan przekonuje się, że wśród mgieł Nonstead czyha tajemnica, nieprzyjemna, śliska i złowroga. To, że wszyscy usilnie próbują o niej zapomnieć, w niczym nie pomaga, bo tajemnica lubi wyciągać łapy po przybyszów. Pazurzaste łapy.
Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
Nonstead to nie jest złe miejsce.
Skądże znowu.
Nazywam się Rawlings i spędziłem tu całe życie, więc
wiem, co mówię. No, może nie było to jakieś szczególnie
imponujące życie. Każdy „high flyer” z Nowego Jorku czy
Filadelfii wyśmiałby mnie od góry do dołu, oczywiście
pod warunkiem, że najpierw by mnie zauważył. A takich
jak ja się nie zauważa. Kto zwraca uwagę na kierowców
autobusów, sprzedawców w sklepach całodobowych,
kelnerki w przydrożnych barach czy bibliotekarki?
Cóż, rejestruje się ich obecność ze względu na czynność,
którą wykonują, czy raczej czynność, dla której istnieją.
Zakłada się również, że przynależą do tego samego
gatunku co my, mają imię, nazwisko i numer polisy
ubezpieczeniowej, a do tego jakąś tam pasję, tandetne
życie rodzinne i miejsce zamieszkania. Bywa też, że ocenia
się ich pod kątem zamożności, głównie dla poprawy
własnego samopoczucia. „Ha, wiedzie mi się lepiej niż temu
czarnuchowi!”.