08.07.2020 Views

POST SCRIPTUM 2-2020

POST SCRIPTUM - Niezależne pismo artystyczno-literackie tworzone przez polsko-brytyjski zespół entuzjastów, artystów i dziennikarzy. Zapraszamy do lektury

POST SCRIPTUM - Niezależne pismo artystyczno-literackie tworzone przez polsko-brytyjski zespół entuzjastów, artystów i dziennikarzy. Zapraszamy do lektury

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

ISSN 2633-1292<br />

PROZA POEZJA POEZJA PUBLICYSTYKA SZTUKI SZTUKI WIZUALNE WIZUALNE<br />

Wokółtwórczości<br />

fb:post scriptum post scriptum<br />

2/<strong>2020</strong> 2/<strong>2020</strong><br />

Olgi Tokarczuk<br />

Jak się fotografuje TEATR?<br />

KRZYSZTOF BIELIŃSKI<br />

Polscy Gość specjalny poeci Post Scriptum<br />

w Indiach<br />

XII Międzynarodowy Festiwal Poezji w Guntur<br />

MIŁOŚĆ W SZTUCE<br />

MAGDALENA PIEKORZ<br />

Wrażliwa strona silnego charakteru<br />

Ekologia czy Ekologizm?<br />

SŁAWOMIRMIKAWOZ<br />

CO TO JEST ORAPIZM?<br />

Słów kilka o kosmosie<br />

Dr MAREK STANISLAW ŻBIK<br />

UNIKALNA METODA OBRAZOWANIA<br />

Haruhisa Terasaki<br />

ŚWIATY ALTERNATYWNE<br />

w malarstwie Jarosława Jaśnikowskiego<br />

Foto: Krzysztof Bieliński<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

1


ZAPRASZAMY<br />

DO POBRANIA ZA DARMO:<br />

https://www.yumpu.com/xx/document/view/<br />

63157100/post-scriptum-1-<strong>2020</strong><br />

SPIS TREŚCI:<br />

PROZA:<br />

22. Co z tym okresem? – Katarzyna Brus-Sawczuk<br />

36. Arcydzieła literatury<br />

58. Recenzja Potopu Salci Hałas – Robert Knapik<br />

62. Daria Galant – pisarka, która zaklina konie i życie<br />

70. Zaczyana Ewelka – FarMagia, Kroniki Skrzatów, Chwila na miłość<br />

88. Elżbieta Sidorowicz-Adamska – Okruchy gorzkiej czekolady<br />

SZTUKI WIZUALNE:<br />

14. Sztuka i medycyna – Katarzyna Saniewska<br />

24. Buduję własne aparaty fotograficzne – Haruhisa Terasaki<br />

38. Jak się fotografuje teatr? - rozmowa z Krzysztofem Bielińskim<br />

52. Ewa Matyja – malarstwo abstrakcyjne<br />

76. Rozmowa o malarstwie z Jarosławem Jaśnikowskim<br />

92. Co to jest ORAPIZM? - rozmowa z Krzysztofem Konopką<br />

POEZJA:<br />

52. Siergiej Glowiuk - poeta rosyjski<br />

66. Wiersze Joanny Fligiel i Joanny Wicherkiewicz<br />

98. Wiersze nadesłane<br />

100. Miniatury poetyckie<br />

104. Bronek z Obizy – wiersze<br />

106. Poetyckie nowości wydawnicze<br />

ROZMAITOŚCI:<br />

4. Magdalena Piekorz – Wrażliwa strona silnego charakteru<br />

32. Parę słów o kosmosie – Dr. Marek Stanisław Żbik<br />

74. Mama i córka – Monika i Karolina Sawickie<br />

84. Piosenka musi wzbudzać emocje – Żanna Gierasimowa<br />

104. Jacek Karczewski – Jej wysokość gęś –recenzja<br />

Okładka: Krzysztof Bieliński<br />

2<br />

ZESPÓŁ REDAKCYJNY:<br />

Renata Cygan (redakror naczelna), Jarosław Prusiński, Robert Knapik, Katarzyna Brus-Sawczuk,<br />

Ewelina Kwiatkowska-Tabaczyńska, Katarzyna Saniewska, Joanna Nordyńska, Marcin Laskowski.<br />

Skład i opracowanie graficzne: Renata Cygan<br />

fb: post scriptum<br />

email: postscriptum.mag@gmail.com<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


WSTĘPNIAK<br />

Cień. Miraż. Złudzenie. Nieskończone światy, przewijające się przez naszą<br />

podświadomość. Senne wizje, w których niemożliwe staje się nieraz dotkliwie<br />

realne.<br />

Tymi słowami rozpoczynamy rozmowę z jednym z czołowych<br />

fotografów teatralnych, Krzysztofem Bielińskim – gościem specjalnym tego<br />

wydania, który opowie nam między innymi o tym, na czym polega bycie<br />

fotografem ciszy i jak się fotografuje emocje. Intrygujące, prawda?<br />

W ogóle dużo w tym numerze teatru. Teatru ambitnego,<br />

z najwyzszej półki, widzianego przez naszych gości z różnych zawodowych<br />

perspektyw – oczyma reżyserów, aktorki i fotografa.<br />

Mamy długi wywiad z Magdaleną Piekorz, wykonującą męski, bądź<br />

co bądź, zawód reżysera, która pokazuje nam, że w kruchym i wrażliwym<br />

ciele mieszka bardzo silny charakter. W rozmowie z Joanną Nordyńską,<br />

opowiada między innymi o eksperymentowaniu nowoczesnymi technikami<br />

w tradycyjnym teatrze.<br />

Z teatrem związana jest również Żanna Gierasimowa – aktorka<br />

dramatyczna, pieśniarka i reżyserka w jednym, która w rozmowie z Jarkiem<br />

Prusińskim zdradza jak łączy te trzy role.<br />

Poza teatrem prezentujemy nietuzinkowych malarzy (od Krzysztofa<br />

Konopki dowiadujemy się na przykład, co to jest Orapizm). Jest parę słów<br />

o kosmosie w rozmowie z Dr Żbikiem i, tradycyjnie już, dużo dobrej poezji<br />

i prozy oraz wiele innych ciekawych wywiadów, bo w Post Scriptum<br />

stawiamy na „żywą” rozmowę z artystami.<br />

Mamy też materiał eksportowy: japońskiego fotografa Haruhisa<br />

Terasaki z samego Tokio, który konstruuje własne aparaty fotograficzne,<br />

znanego rosyjskiego poetę z Moskwy, a także polską malarkę abstrakcyjną,<br />

Ewę Matyję, mieszkającą na Bali.<br />

Przyszło nam żyć w wyobcowanym świecie, w świecie<br />

wyobcowanych ludzi, uprawiamy sztukę w niełatwych dla artystów czasach,<br />

stąd stykanie się z Nią stało się tak ważne.<br />

Zapraszamy Państwa serdecznie do lektury, a my zabieramy się do<br />

pracy nad kolejnym numerem, który ukaże się już w październiku.<br />

Obiecujemy, że będzie równie ciekawie.<br />

Renata Cygan – Redaktor naczelna<br />

NUMER KONTA: IBAN: GB82 LOYD 3096 2657 4181 60<br />

UK: SORT CODE: 309626 ACC Number: 57418160<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

3


Królowa Śniegu, praca przy greenboksie; fot: Piotr Dłubak<br />

W rażliwa strona<br />

silnego charakteru<br />

4<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Magdalena Piekorz – polska reżyserka i scenarzystka<br />

filmowa i teatralna, doktor sztuki filmowej, członkini<br />

Polskiej Akademii Filmowej, dyrektor artystyczna Teatru<br />

im. Adama Mickiewicza w Częstochowie. Ukończyła<br />

reżyserię na WRiTV im. Krzysztofa Kieślowskiego<br />

Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. Od 2004 do 2016<br />

adiunkt i wykładowca reżyserii tejże uczelni, pełniła także<br />

funkcję Dyrektora artystycznego w Instytucji Filmowej<br />

„Silesia-Film”. Autorka wielu filmów dokumentalnych oraz<br />

fabularnych. Jej pierwszy film dokumentalny Dziewczyny<br />

z Szymanowa nagrodzony został Brązowym Lajkonikiem<br />

na XXXI Ogólnopolskim Festiwalu Filmów Dokumentalnych<br />

i Krótkometrażowych w Krakowie, Franciszkański Spontan<br />

otrzymał Nagrodę Honorową Jury na II Małym Przeglądzie<br />

Form Dokumentalnych w Szczecinie, a Przybysze – Grand<br />

Prix Festiwalu Euroshorts’99 – wszystkie emitowane<br />

w cyklu Jedynki Czas na dokument. Grand Prix VIDEOPOLIS<br />

Italy przyniósł dokument Opuszczone miasto.<br />

Filmowy debiut fabularny Pręgi został obsypany<br />

nagrodami, otrzymał m.in. Złote Lwy na Festiwalu Polskich<br />

Filmów Fabularnych w Gdyni w 2004r. W 2005 roku film<br />

był kandydatem do Oscara. Senność z 2008 nagrodzona<br />

została Złotym Klakierem i otrzymała nagrody FFP<br />

w Nowym Yorku i Seattle. Zbliżenia z 2016 r. przyniosły<br />

nagrody za muzykę i zdjęcia na Festiwalu Prowincjonalia<br />

we Wrześni. Równolegle z twórczością filmową Magdalena<br />

Piekorz z powodzeniem realizuje spektakle teatralne.<br />

Od 2005 roku w dorobku reżyserki znalazły się następujące<br />

spektakle : Doktor Haust (monodram, w roli tytułowej<br />

– Michał Żebrowski) – Teatr Studio w Warszawie, Łucja<br />

szalona (współpraca m.in. z Krzysztofem Kolbergerem)<br />

– Teatr Słowackiego w Krakowie, Miłość i gniew – Teatr<br />

Słowackiego w Krakowie, Królewna Śnieżka i Siedmiu<br />

Krasnoludków – adaptacja i reżyseria – Teatr Rozrywki<br />

w Chorzowie, musical Oliver! – pięć lat w stałym<br />

repertuarze Teatru Rozrywki (120 osób w obsadzie,<br />

nominacje do Złotych Masek), Hotel Nowy Świat –<br />

Teatr Polski w Bielsku-Białej (nominacje do Złotych<br />

Masek), Wizyta Starszej Pani (z Anną Polony w roli<br />

tytułowej) – Teatr Śląski w Katowicach, Czyż nie dobija<br />

się koni? Teatr im. Adama Mickiewicza w Częstochowie,<br />

Orfeusz i Eurydyka w Warszawskiej Operze Kameralnej.<br />

Zrealizowała także Teatr Telewizji Techniki negocjacyjne<br />

z Agnieszką Grochowską i Mariuszem Bonaszewskim w<br />

rolach głównych oraz Panna Madonna, Legenda Tych<br />

Lat – koncert piosenek Ewy Demarczyk zrealizowany w<br />

ramach Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu.<br />

W styczniu 2019 roku ukazał się tomik poezji Ogrody<br />

pamięci, a w maju 2019 powieść Nieobecność, napisana<br />

we współpracy z pisarką Ewą Kopsik.<br />

Orfeusz i Eurydyka; fot. Jarosław Budzyński<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

5


Z natury jestem krucha<br />

i wrażliwa, ale przy tym<br />

również przekorna<br />

i pewnie to zadecydowało<br />

o pozostaniu przy reżyserii.<br />

Jednak za tę wrażliwość<br />

płaci się wysoką cenę.<br />

Opowiedz coś o sobie, o początkach twórczości. Kiedy<br />

zakiełkowała w Tobie chęć bycia reżyserem?<br />

Myśl, żeby zostać reżyserem, kiełkowała we mnie<br />

już od najmłodszych lat, choć przez dłuższy czas było to<br />

nieuświadomione pragnienie. Od dziecka uwielbiałam<br />

oglądać filmy. W weekendy, kiedy rodzice zawozili mnie<br />

do dziadków, czekałam, aż oboje zasną i oglądałam kino<br />

nocne, a następnego dnia, w niedzielę, kiedy przyjeżdżali<br />

rodzice, babcia robiła szarlotkę i kawę, i zasiadaliśmy całą<br />

rodziną przed telewizorem, słuchając najpierw wstępu<br />

Stanisława Janickiego (który wiele lat później był moim<br />

profesorem na Wydziale Radia i Telewizji Uniwersytetu<br />

Śląskiego), a potem oglądaliśmy wspólnie prezentowany<br />

w „Starym Kinie” film. Uwielbiałam te seanse rodzinne.<br />

Pamiętam też pierwszy film, na który zabrał mnie do kina<br />

tata. To był King Kong z Jessicą Lange.<br />

Kino i teatr właściwie zawsze mi towarzyszyły, tym<br />

bardziej, że moja mama wykładała na dziennikarstwie,<br />

co zresztą robi do dnia dzisiejszego, i to ona tę miłość<br />

do sztuki we mnie zaszczepiła.<br />

Na etapie szkoły podstawowej, a później liceum,<br />

realizowałam już jakieś swoje pomysły artystyczne,<br />

m.in. kawiarenki literackie. Współpracowałam<br />

z Telewizją Katowice, gdzie reżyserowałam programy,<br />

w których opowiadaliśmy o epokach literackich.<br />

Były one ilustrowane scenkami teatralnymi z udziałem<br />

kolegów z kółka teatralnego i studia aktorskiego,<br />

do których wówczas uczęszczałam. Były to: najpierw<br />

Grupa Amatorów Rozmaitości Teatralnych działająca<br />

6<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

w Pałacu Młodzieży, a później Studio Art Play Doroty<br />

Pomykały. Kilkakrotnie zdawałam do szkoły teatralnej,<br />

bo myślałam, że to zawód aktora jest moim<br />

przeznaczeniem, ale kiedy dowiedziałam się,<br />

że w Katowicach został właśnie otwarty pomaturalny<br />

wydział reżyserii, pojechałam na egzaminy.<br />

Uświadomiłam sobie, że reżyseria jest tym, co chciałabym<br />

robić. Bardzo szybko zrealizowałam pierwszy film<br />

dokumentalny, Dziewczyny z Szymanowa.<br />

Wiązało się to z faktem, że w szkole zaczął wykładać<br />

znakomity dokumentalista, profesor Andrzej Fidyk,<br />

autor cyklu Czas na Dokument, dla którego powstał ten<br />

debiutancki film. Moja droga zawodowa wiodła więc<br />

od telewizji, poprzez dokument, aż do fabuły i teatru.<br />

Jakie cechy trzeba mieć, by móc zaistnieć jako<br />

przywódca, będąc z wyglądu drobną, delikatną<br />

kobietą?<br />

Nigdy nie zastanawiałam się, czy mam cechy<br />

odpowiednie do wykonywania tego zawodu,<br />

ale faktycznie już w szkole podstawowej potrafiłam<br />

jakąś grupę ludzi za sobą porwać. Organizowaliśmy<br />

wspólnie akademie, przedstawienia, albo, tak jak<br />

wcześniej wspomniałam, kawiarenki literackie.<br />

Przystępując do takiego przedsięwzięcia, miałam<br />

wewnętrzne przekonanie, że się uda. Jednak gdybym<br />

wcześniej wiedziała, jak trudny psychicznie i fizycznie<br />

jest zawód reżysera, nie wiem, czy odważyłabym się go<br />

wykonywać.


Królowa Śniegu; fot: Piotr Dłubak<br />

Z natury jestem krucha i wrażliwa, ale przy tym również<br />

przekorna i pewnie to zadecydowało o pozostaniu<br />

przy reżyserii. Za tę wrażliwość płaci się jednak wysoką<br />

cenę. Również wszelkie słowa krytyki biorę głęboko do<br />

siebie, chociaż z biegiem czasu staram się dystansować.<br />

Spotkałam się i z hejtem, i z ostrą krytyką, ale kiedy<br />

za chwilę słyszę, że to, co zrobiłam, było dla kogoś ważne,<br />

to takie słowa mobilizują i utwierdzają w przekonaniu,<br />

że zrobiłam to „po coś”.<br />

Trzeba zaakceptować to, że w tym zawodzie jest się<br />

wystawionym na wieczną krytykę i cały czas<br />

weryfikowanym. Jeżeli to, co robię jest komuś potrzebne,<br />

muszę w tym wytrwać.<br />

Zawsze uważałam, że zawód aktora jest bardzo trudny,<br />

ale finalnie to reżyser odpowiada za całokształt dzieła<br />

i we mnie jest to poczucie odpowiedzialności<br />

za ostateczny efekt. Jeżeli np. któryś z aktorów,<br />

któremu powierzam rolę, zostanie skrytykowany,<br />

to jest to w pewnym sensie także moja porażka, bo być<br />

może dałam mu złe wskazówki. Podobnie rzecz się ma<br />

ze scenografią czy montażem w filmie. Nie mogę się<br />

widzom tłumaczyć, że ktoś mi coś źle przygotował.<br />

Biorę to na swoje barki. Myślę natomiast, że ważne jest<br />

to, że we wszystkim, co do tej pory zrobiłam, byłam<br />

wierna sobie i mogę się pod tym podpisać. Z tego jestem<br />

dumna. Projekty, które do tej pory zrealizowałam,<br />

wynikały z mojej głębokiej potrzeby wypowiedzenia się<br />

na dany temat.<br />

Po serii filmów dokumentalnych, które były nagradzane<br />

na wielu festiwalach, postanowiłaś spróbować<br />

swoich sił również w fabule. Udanie zadebiutowałaś<br />

dramatycznym, wzruszającym filmem Pręgi, który<br />

powstał na kanwie powieści Wojciecha Kuczoka Gnój<br />

opowiadającej o ciężkiej patologii rodzinnej. Film<br />

porusza bardzo trudny i ważny społecznie problem<br />

przemocy w rodzinie. Następnie powstał Twój film<br />

Senność, także psychologiczny, choć traktujący<br />

o zupełnie innych aspektach życia ludzi dorosłych.<br />

Po kolejnych kilku latach wyreżyserowałaś Zbliżenia –<br />

film o toksycznych relacjach matki z córką.<br />

W tym czasie tworzyłaś także w teatrze. Jesteś m.in.<br />

autorką scenicznej adaptacji słynnej Królewny Śnieżki<br />

i Siedmiu Krasnoludków. Spektakl z nietypową<br />

obsadą powstał w celu charytatywnym. Skąd w Tobie<br />

ta wrażliwość społeczna i potrzeba pokazywania<br />

trudnych tematów?<br />

Po pierwsze jestem idealistką i wierzę w to,<br />

że sztuka zmienia świat i nawet jeśli nie robi tego<br />

globalnie, ale poruszy coś w pojedynczym człowieku,<br />

to warto ją tworzyć. Zwykle zajmowałam się tematami,<br />

które mnie obchodziły lub osobiście dotykały.<br />

Dziewczyny z Szymanowa były dla mnie o tyle ciekawe,<br />

że ja właściwie byłam w wieku tych bohaterek.<br />

One – w czwartej klasie liceum, ja – na drugim roku<br />

studiów. Bardzo mnie interesowało, jak te dziewczyny<br />

radzą sobie w sytuacji pewnego odosobnienia, jakie<br />

narzucała szkoła prowadzona przez siostry zakonne,<br />

w sytuacji zamknięcia i oddzielenia od rodziców.<br />

Zawsze istniała we mnie potrzeba zrozumienia<br />

problemu. Z kolei film Znaleźć, zobaczyć, pochować,<br />

który uważam za jeden z ważniejszych w moim dorobku,<br />

był w pewnym sensie filmem granicznym, bo podczas<br />

realizacji zderzyłam się z ogromnym cierpieniem.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

7


Królowa Śniegu; fot: Hektor Werios<br />

...najbliższe mi są filmy<br />

psychologiczne<br />

Za namową Hanny Krall<br />

wraz z Wojciechem Tochmanem<br />

pojechałam do Bośni. Reporter<br />

Gazety Wyborczej przygotowywał<br />

się tam do pisania książki o dr Ewie<br />

Klonovski, wybitnej antropolożce,<br />

która pomaga w Bośni muzułmańskim<br />

kobietom w identyfikacji szczątków<br />

bliskich, którzy zginęli na wojnie<br />

w byłej Jugosławii. Bohaterki<br />

mojego filmu nie mogą uznać<br />

stanu żałoby, dopóki nie pogrzebią<br />

zmarłych. To jest trudne, bo masowe<br />

groby rozsiane są po całym kraju.<br />

Film pokazuje, że pochowanie<br />

najbliższych i oddanie im hołdu jest<br />

podstawowym nakazem moralnym<br />

niezależnie od tego, w jakiej<br />

szerokości geograficznej żyjemy<br />

i w jakiej kulturze i religii jesteśmy<br />

wychowani. Pojechałam do Bośni<br />

z poczuciem misji. Realizując ten<br />

materiał, zetknęłam się z wielką<br />

tragedią. Zrozumiałam wtedy,<br />

że jeśli chcę w dalszym ciągu<br />

opowiadać o człowieku, wchodzić<br />

8<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

głęboko w psychikę i dotykać jego<br />

najczulszych strun, muszę nauczyć się<br />

dystansu do tematu. Ja ten film wręcz<br />

fizycznie odchorowałam.<br />

Po powrocie do Polski bolały mnie<br />

mięśnie, miałam stan zapalny<br />

całego organizmu, co było efektem<br />

trzymiesięcznego stresu.<br />

Wtedy postanowiłam, że zwrócę się<br />

w stronę fabuły.<br />

Doszłam do wniosku, że najbliższe<br />

jest mi kino psychologiczne.<br />

Ceniłam filmy Krzysztofa Zanussiego<br />

i Krzysztofa Kieślowskiego. Generalnie<br />

miałam szczęście do profesorów.<br />

Najpierw Andrzej Fidyk, który nauczył<br />

mnie konstrukcji i dramaturgii<br />

filmu, potem właśnie Krzysztof<br />

Zanussi, którego intelektualnymi,<br />

nieco filozoficznymi filmami byłam<br />

zafascynowana. Chciałam robić<br />

podobne kino, ale jednak bardziej<br />

emocjonalne, wypływające z mojej<br />

natury i sposobu postrzegania<br />

świata.<br />

Wtedy zaczęła się moja współpraca<br />

z Wojtkiem Kuczokiem, która<br />

zaowocowała filmem Pręgi.<br />

Potem powstały kolejne: Senność<br />

i Zbliżenia. Za każdym razem był to<br />

„głos w sprawie”. W przypadku Pręg<br />

nie chodziło tylko o przemoc<br />

w rodzinie, ale o pokazanie pewnego<br />

modelu wychowania, który zrodził<br />

się z niemocy, z nieumiejętności<br />

okazywania uczuć, może nawet<br />

niewiedzy, że można inaczej.<br />

Ojciec Wojtka, grany przez Jana<br />

Frycza, kochał przecież syna, choć<br />

metody, które stosował, były okrutne.<br />

Akcja filmu toczy się w latach 80-tych.<br />

Pamiętajmy, jakie to były czasy,<br />

jak wtedy wyglądała szkoła, kościół,<br />

jaki panował dryl...<br />

Nasz drugi wspólny film Senność,<br />

też w pewnym sensie dotykał tematu<br />

niemocy. W przypadku jednego<br />

z bohaterów – pisarza była to niemoc<br />

twórcza, w wątku poświęconym<br />

historii młodego lekarza ze wsi,<br />

strach przed ujawnieniem swojej


seksualności, a w opowieści<br />

o Róży cierpiącej na narkolepsję,<br />

ograniczenia wynikające z jej choroby<br />

i niemożności dotarcia do prawdy<br />

o swoim związku.<br />

Jeśli chodzi o nasz trzeci film<br />

(Zbliżenia), natychmiast pojawiły<br />

się głosy, że to historia o mnie<br />

i o mojej mamie. Mam bardzo<br />

dobry kontakt z mamą, a po śmierci<br />

taty te relacje jeszcze bardziej się<br />

zacieśniły. Wówczas zrodziła się we<br />

mnie refleksja: co by było, gdyby ta<br />

miłość przekroczyła pewne granice<br />

i stała się miłością zaborczą? To był<br />

punkt wyjścia dla naszego filmu.<br />

Namówiłam Wojtka (Kuczoka –<br />

przyp.red.), żebyśmy razem napisali<br />

scenariusz. Film nie był najlepiej<br />

przyjęty przez krytykę, ale mam<br />

wrażenie, że nie został właściwie<br />

zinterpretowany. W końcówce<br />

filmu matka popełnia samobójstwo.<br />

Starałam się zrealizować tę scenę<br />

w taki sposób, żeby widz odebrał<br />

ją jako metaforę: pewnego, wręcz<br />

fizycznego odcięcia, niemożności<br />

porozumienia się.<br />

Być może zrobiłam jakiś błąd,<br />

bo zakończenie zostało odebrane zbyt<br />

dosłownie. Czasami myślę, że reżyser<br />

ma tylko do pewnego momentu<br />

wpływ na interpretację, potem film<br />

staje się własnością widzów.<br />

Zawsze byłam przekonana, że skoro<br />

mam szansę publicznej, artystycznej<br />

wypowiedzi, czy poprzez film,<br />

czy poprzez teatr, muszę robić to<br />

tak, żeby nawiązać dialog z drugim<br />

człowiekiem i podzielić się z nim<br />

swoimi spostrzeżeniami. Nigdy nie<br />

starałam się robić tego z pozycji<br />

osoby, która wie więcej. Myślę,<br />

że moje filmy są zaproszeniem do<br />

wspólnej podróży. Staram się stawiać<br />

zawsze w pozycji widza, to znaczy<br />

myśleć o tym, jak by widz to pytanie<br />

postawił.<br />

Poruszę teraz bardziej wewnętrzną<br />

nutę... Jakie emocje zostały w Tobie<br />

po przebytej wieloletniej uciążliwej<br />

chorobie?<br />

Tych emocji jest dużo<br />

i są bardzo różne. Z jednej strony<br />

jestem szczęśliwa, że mam to już<br />

za sobą, bo był moment, kiedy<br />

przestałam wierzyć, że tę chorobę<br />

pokonam. Byłam w naprawdę<br />

ciężkim stanie. Spotkałam się też ze<br />

społecznym niezrozumieniem, jak<br />

to często bywa w przypadku chorób<br />

przewlekłych, szczególnie tych nie<br />

do końca rozpoznanych, takich jak<br />

borelioza, na którą cierpiałam.<br />

Biesiada u Hrabiny Kotłubaj; fot: Greg Noo-Wak<br />

Moje filmy są zaproszeniem do wspólnej podróży.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

9


Na naszej scenie pada śnieg,<br />

ożywa kwiat, a Królowa<br />

Śniegu potrafi łapać gwiazdy.<br />

Przez półtora roku nie miałam diagnozy, straciłam pracę<br />

na uczelni, pospadały mi także różne projekty. Zostałam<br />

bez środków do życia, a leczenie dużo mnie kosztowało.<br />

Oczywiście wiele osób mi pomogło, zwłaszcza po<br />

potwierdzeniu choroby, kiedy zaczęłam publicznie o niej<br />

mówić, ale pierwsze dwa lata były bardzo trudne.<br />

To, co na pewno z tej choroby wyniosłam, to przekonanie,<br />

że cierpienie nie uszlachetnia. Cierpienie rodzi bunt,<br />

rodzi lęk, rodzi jakiś sprzeciw. Po wtóre, nauczyłam<br />

się dystansu do wielu rzeczy, tego, że nie warto się<br />

przejmować drobiazgami, bo życie jest kruche, co zresztą<br />

pokazuje nam obecna sytuacja, w której z dnia na dzień<br />

może się wszystko zmienić. Po chorobie odzyskałam<br />

radość życia, która po drodze gdzieś się zatraciła. Mam<br />

też trochę inne podejście do pracy. Nigdy nie uderzyła<br />

mi do głowy tzw. woda sodowa, bo miałam zawsze dużo<br />

pokory wobec tego, co robię, ale wcześniej było we mnie<br />

poczucie, że ponieważ dosyć szybko osiągnęłam sukces<br />

zawodowy (za mój debiut fabularny dostałam Złote Lwy<br />

w Gdyni, film był także kandydatem do Oskara), to muszę<br />

udowodnić, że na niego zasłużyłam. Brałam to potwornie<br />

10<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

serio. Nie mówię, że dziś nie jest to dla mnie ważne,<br />

ale nie dążę już do sukcesu za wszelką cenę.<br />

Czy książką Nieobecność wyrzuciłaś z siebie wszystkie<br />

złe emocje? Czy teraz skupiasz się na dalszym<br />

tworzeniu ?<br />

Wiesz… ta książka była mi potrzebna, żeby choć<br />

trochę się pogodzić z tym czasem. Napisałam ją wspólnie<br />

z koleżanką pisarką. To ona namówiła mnie na tę pracę,<br />

uważała, że powinnam to wszystko z siebie wyrzucić.<br />

Nieobecność pozwoliła mi zakończyć pewien etap i wrócić<br />

do pracy, którą kocham najbardziej.<br />

W dniu, kiedy ją skończyłyśmy, zaproponowano mi funkcję<br />

dyrektora artystycznego w teatrze im. Adama Mickiewicza<br />

w Częstochowie. To był dla mnie wielki imperatyw,<br />

bo wtedy jeszcze byłam chora i nie wiedziałam,<br />

czy za te kilka miesięcy będę mogła wrócić do działalności<br />

artystycznej. Przez kolejnych 13 miesięcy przyjmowałam<br />

kroplówki, które pozwoliły mi w miarę szybko stanąć<br />

na nogi. Wkrótce po objęciu stanowiska dyrektora


Królowa Śniegu ; fot: Piotr Dłubak<br />

Teatr dał mi możliwość<br />

sprawdzenia się w różnych<br />

gatunkach, stał się płaszczyzną<br />

do eksperymentowania<br />

i artystycznych poszukiwań.<br />

artystycznego w teatrze częstochowskim, zrealizowałam<br />

spektakl Czyż nie dobija się koni?, a następnie<br />

wyreżyserowałam Orfeusza i Eurydykę w Operze<br />

Kameralnej w Warszawie.<br />

29 lutego w Teatrze im. Adama Mickiewicza<br />

w Częstochowie, miała miejsce premiera Królowej<br />

Śniegu w Twojej reżyserii. Na język polski zostało<br />

przetłumaczonych ponad 150 innych utworów<br />

Andersena. Królowa Śniegu była wielokrotnie<br />

adaptowana, zarówno jako sztuka sceniczna, jak i film.<br />

Czy wybór tej akurat baśni można wiązać<br />

z wyreżyserowaną wcześniej przez Ciebie w Operze<br />

Kameralnej w Warszawie sztuką Orfeusz i Eurydyka?<br />

Zachodzi tu bowiem między bohaterami podobna,<br />

lecz odwrócona relacja do tej pomiędzy Kajem i Gerdą.<br />

Co Cię zainspirowało?<br />

Ciekawe spostrzeżenie, coś w tym jest…<br />

Opowieść, w której odłamek szkła wpada Kajowi do oka<br />

i on staje się zły, a Gerda wyrusza, żeby go ratować,<br />

jest w jakimś sensie odwróceniem wspomnianego mitu,<br />

w którym to Orfeusz podąża za Eurydyką zabraną<br />

po śmierci do piekieł. Z tym że Orfeusz i Eurydyka<br />

jest spektaklem zdecydowanie dla dorosłych, natomiast<br />

Królowa Śniegu jest przeznaczona dla dzieci.<br />

Obie historie są opowieściami o miłości. Mam zresztą<br />

wrażenie, że wszystko co robię się o nią ociera.<br />

Ponadto oba spektakle są o tym, że człowiek może<br />

uratować drugiego człowieka. Ja w to wierzę!<br />

W Orfeuszu i Eurydyce nawiązywaliśmy do antyku,<br />

do rzeźb takich jak „Grupa Laokoona”, do rzeźb Rodina.<br />

Chcieliśmy pokazać, że pewne historie są archetypiczne,<br />

bo mimo osadzenia sztuki w tak dalekiej rzeczywistości<br />

ta historia i dziś mogłaby się wydarzyć.<br />

Z kolei w przypadku baśni kierowałam się przede<br />

wszystkim tym, że ma być magiczna i piękna, bo głównie<br />

dzieci będą jej odbiorcami. Oczywiście starałam się<br />

budować ją tak, żeby była ciekawa również dla dorosłych.<br />

Stąd pomysł współpracującego ze mną Hektora Weriosa<br />

– autora scenografii i wizualizacji do spektaklu, by historia<br />

rozpoczynała się w Częstochowie. Później akcja wykracza<br />

daleko poza granice Polski, Gerda przemierza za Kajem<br />

cały świat, ale to osadzenie akcji w rozpoznawalnym<br />

miejscu miało pokazać, jak aktualna jest ta historia.<br />

Chodziło o to, by dzieci mogły się utożsamić z bohaterami<br />

tej baśni. Osobiście nie przepadam za uwspółcześnianiem<br />

tekstów, uważam, że musi istnieć ku temu wyraźny<br />

pretekst. Dlatego nie jest to dosłowne przeniesienie<br />

do współczesnej Częstochowy, ale tej dawnej, znanej<br />

z rycin i starych fotografii, przedstawionej w baśniowy<br />

sposób.<br />

Co Twoim zdaniem jest trudniejsze – reżyseria teatralna<br />

czy filmowa?<br />

Moim zdaniem teatralna, ale mimo to, właśnie<br />

tych teatralnych mam w swoim dorobku najwięcej.<br />

W tej chwili to już kilkanaście tytułów. Teatr dał mi<br />

możliwość sprawdzenia się w różnych gatunkach, stał<br />

się płaszczyzną do eksperymentowania i artystycznych<br />

poszukiwań. Sama nigdy nie wpadłabym na to, żeby<br />

zrealizować operę, mimo że zawsze mnie fascynowała.<br />

To był pomysł dyrektor Warszawskiej Opery Kameralnej,<br />

Alicji Węgorzewskiej, którą bardzo podziwiam i cenię.<br />

Wcześniej zrealizowałam jeszcze musical Oliver! w Teatrze<br />

Rozrywki, Miłość i Gniew – to z kolei spektakl dramatyczny<br />

w Teatrze im. J. Słowackiego w Krakowie, Wizytę Starszej<br />

Pani w Teatrze Śląskim z Anną Polony w roli głównej.<br />

Natomiast w zeszłym roku dzięki inicjatywie Jana Bończy-<br />

Szabłowskiego, znakomitego krytyka literackiego,<br />

z okazji setnej rocznicy urodzin Witolda Gombrowicza,<br />

wyreżyserowałam Biesiadę u Hrabiny Kotłubaj.<br />

Była to wielka artystyczna przygoda. W rolę Hrabiny<br />

wcielił się Jan Peszek, w rolę Markizy Jacek Fedorowicz,<br />

a w rolę Barona de Apfelbaum Prof. Jerzy Bralczyk.<br />

Bardzo lubię technikę filmową, uwielbiam montaż... To, że<br />

mogę wypuścić na światło dzienne film w dokładnie takim<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

11


Czyż nie dobija się koni; fot: Piotr Dłubak<br />

kształcie, w jakim go sobie wyobrażałam, daje mi poczucie<br />

komfortu.<br />

W teatrze zaś, za każdym razem przeżywam spektakl<br />

razem z aktorami i towarzyszy temu stres.<br />

W filmie nie ma tych bezpośrednich emocji związanych<br />

z reakcjami widzów.<br />

Zatrzymałabym się jeszcze na chwilę przy ostatniej<br />

premierze (to chyba zresztą naprawdę ostatnia<br />

premiera w skróconym w całej Polsce sezonie<br />

teatralnym). Wiemy, że Królowa Śniegu to lektura<br />

szkolna, ale czy ten spektakl jest skierowany wyłącznie<br />

do dzieci? Gdy Andersen pisał tę baśń, był rok<br />

1844. Nieznane było wówczas medyczne pojęcie<br />

„aleksytymia”, którym teraz można określić stan,<br />

w jakim znalazł się Kaj w krainie Królowej Śniegu.<br />

To pewna nabyta ułomność polegająca na trudności<br />

w uzmysłowieniu sobie własnych emocji. Andersen<br />

obdarzył Kaja taką cechą, choć o aleksytymii nie<br />

miał pojęcia. Nie wskazywał realnej przyczyny tego<br />

stanu, tylko baśniową fikcję. Był po prostu dobrym<br />

obserwatorem i umiał to wykorzystać. Dziś jednak<br />

możemy posłużyć się Kajem jako przykładem. Bohater<br />

tejże baśni jest uosobieniem zjawiska, które niestety<br />

nadal jest obecne wśród nas pomimo zmieniającego<br />

się modelu wychowawczego dzieci. Tu rodzi się pytanie,<br />

czy mądrym rodzicielstwem możemy temu zapobiec<br />

lub jakoś ograniczyć. Czy wierzysz w terapeutyczne,<br />

choć być może podświadome działanie przedstawianych<br />

zagadnień psychologicznych?<br />

Uważam, że w każdej przypowieści czy baśni kryje<br />

się jakieś przesłanie. To, że Kajowi utkwił w oku odłamek<br />

12<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

lustra, możemy potraktować całkowicie symbolicznie,<br />

metaforycznie. Spróbujmy wyobrazić sobie, że ten<br />

chłopiec z powodu braku zrozumienia ze strony rodziców,<br />

pozbawiony ich opieki czy kontaktu, staje się „wsobną”<br />

osobowością, pozbawioną empatii, oderwaną<br />

od rzeczywistości. Staje się jakby zamrożony. Dokładnie<br />

tak mówi Królowa Śniegu... że na chwilę zamrozi Kaja.<br />

Stan, w którym się znalazł Kaj, jest tożsamy dla wielu<br />

dzieci. Mamy bardzo duży odsetek nastolatków<br />

z zaburzeniami dezintegracyjnymi, które zamykają się<br />

w swoim świecie. Uważam, że właściwa interpretacja<br />

baśni, to kwestia umiejętnego spojrzenia na nią przez<br />

dorosłych, zarówno przez rodziców, jak i nauczycieli,<br />

a przede wszystkim uzmysłowienia sobie, że takie<br />

dziecko jest pod ich opieką i potrzebuje pomocy.<br />

To też kwestia wyciągnięcia odpowiednich wniosków.<br />

Wierzę w taką, terapeutyczną rolę sztuki. Królowa Śniegu<br />

nie jest tylko i wyłącznie opowieścią o dziewczynce,<br />

która wyrusza w poszukiwaniu swojego przyjaciela, to też<br />

historia o chłopcu, który został odcięty od realnego życia.<br />

Zwróćmy uwagę, jaki jest dzisiejszy dziecięcy świat, jakie<br />

jest podejście do przyjaźni. Dzieci często nie rozmawiają<br />

ze sobą, tylko uciekają w wirtualną rzeczywistość.<br />

Dodatkowo to, co się teraz dzieje z powodu pandemii<br />

jest nieprawdopodobnym testem dla ludzi. Testem na<br />

miłość, na zrozumienie, na obcowanie rodziny ze sobą,<br />

na umiejętność powrotu do rodzinnych więzi. Zatem<br />

wracając do odpowiedzi na Twoje pytanie uważam,<br />

że tak właśnie można i należy tę baśń interpretować.<br />

Czym jest dla Ciebie ten spektakl w kontekście<br />

twórczym? Skąd pomysł tak rozbudowanych


wizualizacji? Tego jeszcze w teatrze w aż takim stopniu<br />

nie było. Bywały tła aktywne, ale Ty po raz pierwszy<br />

chyba w historii teatru wprowadziłaś interakcje<br />

pomiędzy tym, co się dzieje na scenie, a tym, co się<br />

dzieje na ekranie. Powstaje tu pewien dialog.<br />

Z jednej strony to moja tęsknota za kinem,<br />

bo ostatni film zrobiłam w 2014 roku. Mam też<br />

świadomość, że świat się rozwija, technika galopuje,<br />

że dzieci są przyzwyczajone do gier komputerowych<br />

i baśni różnego typu. Mam na myśli wszelkie konwencje<br />

i stylistyki. Chcąc z jednej strony pozostać wierną<br />

temu mojemu klasycznemu ujęciu baśni, z pięknymi<br />

kostiumami, światłami, klimatem, chciałam jednocześnie<br />

tę sztukę trochę uwspółcześnić. Stąd takie połączenie<br />

technik. Okazało się, że przy tej realizacji możemy<br />

wykorzystać technikę greenbox. Nigdy wcześniej jej nie<br />

stosowałam, więc byłam ciekawa rezultatów. Mieliśmy<br />

też skomponowanych kilka piosenek do spektaklu.<br />

Muzykę napisał Adrian Konarski, z którym znam się<br />

od lat i który stworzył ścieżkę dźwiękową do większości<br />

moich produkcji. Ja natomiast jestem autorką tekstów.<br />

Uznaliśmy, że skoro korzystamy z wizualizacji, to śpiewane<br />

przez bohaterów utwory, również muszą mieć ekwiwalent<br />

obrazowy.<br />

Hektor Werios, który stworzył plastyczną oprawę<br />

spektaklu, zaproponował, żebyśmy zrealizowali<br />

teledyski, które pokażą wewnętrzny świat bohaterów,<br />

np. co dzieje się z Kajem, kiedy zabiera go z sobą Królowa<br />

Śniegu. Chodziło nam o wzbogacenie tego spektaklu<br />

na poziomie dramaturgicznym, ale i plastycznym.<br />

Na wizualizacjach, które stworzył Hektor, opiera się cała<br />

dramaturgia baśni. One wyznaczają tak naprawdę kolejne<br />

zmiany akcji, czasem ją dopełniają. Dodatkowo<br />

w spektaklu pojawiają się sztuki magiczne.<br />

Do współpracy zaprosiliśmy znakomitego iluzjonistę,<br />

Macieja Pola. Chcieliśmy trochę zaczarować ten świat<br />

z myślą o najmłodszych widzach. Na naszej scenie pada<br />

śnieg, ożywa kwiat, a Królowa Śniegu potrafi łapać<br />

gwiazdy.<br />

Czy masz zamiar również w przyszłości łączyć teatr<br />

z filmem na tych samych zasadach?<br />

Masz jakieś kolejne pomysły?<br />

Przede wszystkim chciałabym ten spektakl<br />

zrealizować w całości na greenbox’ie, ale to już na<br />

potrzeby telewizji. W zeszłym roku udało nam się,<br />

i jestem z tego szalenie dumna, nakręcić Orfeusza<br />

i Eurydykę w formie spektaklu na DVD, ale z podziałem<br />

na ujęcia, czyli trochę tak, jak kręci się film.<br />

W przypadku Królowej Śniegu chciałabym pójść krok<br />

dalej. Myślę, że byłoby to coś absolutnie niezwykłego.<br />

W planach mam kolejne produkcje dla młodych<br />

widzów np. Pinokia.<br />

Czyli mimo przymusowego przestoju związanego<br />

z koronawirusem jesteś pełna energii i zapału do<br />

dalszych działań artystycznych.<br />

Tak, jestem, choć wiadomo, że ten przestój jest<br />

dla wszystkich bardzo niepokojący. W marcu rozpoczęłam<br />

próby do monodramu z Ewą Ziętek wg bardzo ciekawego<br />

tekstu Remigiusza Grzeli W czerni, czerwieni, błękicie.<br />

Premiera miała się odbyć 18 kwietnia w Teatrze Kwadrat.<br />

Jest to historia o aktorce Zofii Książek-Bregułowej,<br />

która straciła wzrok w czasie Powstania Warszawskiego,<br />

ale nie zrezygnowała z aktorstwa.<br />

To także opowieść o cenie, jaką płaci się za wykonywanie<br />

tego zawodu. Próby do spektaklu zostały wstrzymane.<br />

Możemy mieć tylko nadzieję, że uda się szybko do nich<br />

wrócić.<br />

Co daje Ci relaks, tj. czy potrafisz odciąć się od pracy,<br />

nie myśleć o niej i po prostu wypoczywać?<br />

Nie bardzo. Ja po prostu żyję pracą. Nawet jeśli<br />

po powrocie do domu czytam coś czy oglądam, robię to<br />

pod kątem przyszłych projektów. Mam to szczęście,<br />

że praca jest dla mnie przyjemnością, bo obcowanie<br />

ze sztuką, poezją, malarstwem, daje mi możliwość<br />

ciągłego rozwoju. Odpoczynek natomiast przynoszą<br />

podróże. Sporo filmów dokumentalnych robiłam<br />

za granicą i wtedy latałam po całym świecie.<br />

Uwielbiałam to. Także taniec sprawia mi wiele radości.<br />

Kiedyś nawet się go uczyłam, miałam przygotowane<br />

solówki do Romea i Julii, Skrzypka na dachu…<br />

Teraz taniec jest moją słodką miłością, bo wiadomo,<br />

że profesjonalizm w każdej sztuce wymaga czasu<br />

i poświęcenia, a ja już swoją profesję wybrałam.<br />

Masz piękny uśmiech, co chyba świadczy o dużym<br />

optymizmie mimo przebytych trudnych chwil.<br />

Życzę Ci, aby już zawsze Ci towarzyszył i abyś mogła<br />

spełniać swoje pasje twórcze z korzyścią dla siebie<br />

i wszystkich widzów.<br />

Jestem niepoprawną optymistką i wierzę,<br />

że wiara w szczęśliwy los jest podstawą każdego sukcesu.<br />

Mam też takie zasłyszane motto, które powtarzam:<br />

„Podziwiam upór dzieci w niekończących się próbach<br />

wstawania”. Dziecko robi to uparcie, a dorosłemu<br />

człowiekowi dużo trudniej jest wstać po upadku.<br />

Obiecałam sobie, że ilekroć coś takiego się zdarzy,<br />

zawsze znajdę w sobie siłę, żeby się podnieść.<br />

Dziękuję za rozmowę i do zobaczenia w teatrze,<br />

jak tylko będzie to możliwe.<br />

Również dziękuję i zapraszam wszystkich na spektakle.<br />

[JN]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

13


SZTUKA i MEDYCYNA<br />

– w poszukiwaniu<br />

szczepionki<br />

na przykładzie prac<br />

MARCINA<br />

ŁUKASIEWICZA<br />

14<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Pszczelarz<br />

Przekroczenie granicy skóry, tak<br />

w dziedzinie sztuki, jak medycyny,<br />

oznacza często złamanie pewnego<br />

uchwytnego pojęciowo porządku.<br />

Nie przypadkiem mówi się, że sztukę<br />

„czujemy przez skórę”, że czujemy ją<br />

„w brzuchu”... To w tym skojarzeniu<br />

możemy odnaleźć bezpośrednie,<br />

zapoczątkowane uzbrojoną w miecz<br />

ręką Apollina, zetknięcie sztuki<br />

i medycyny. Nie ma więc przesady<br />

w stwierdzeniu, że medycyna narodziła<br />

się dzięki sztuce... co więcej, przez<br />

pierwsze „mityczne” cesarskie cięcie.<br />

którym zatem miejscu kończy się<br />

W kreacja artystyczna, a zaczyna<br />

swobodny wypływ niekontrolowanych<br />

obrazów, których źródłem jest<br />

nieświadomość? Czy twórca jest<br />

w stanie zapanować do końca nad<br />

swoim obrazem? Czy obraz nie ma<br />

czasem natury podobnej chorobie,<br />

w której nikt nie jest w stanie do końca<br />

przewidzieć, jakie będą rokowania<br />

i jaki będzie jej dalszy przebieg? Poza<br />

tym, należy zadać sobie pytanie, na<br />

ile proces tworzenia zrośnięty jest<br />

z samym twórcą jako osobą prywatną,<br />

zawieszoną nie tylko w rzeczywistości<br />

danej kultury, ale także w rzeczywistości<br />

swoich wewnętrznych obrazów.


Ta mnogość światów wymaga przekraczania<br />

granic – zarówno granicy własnej prywatności,<br />

jak i granicy lęku przed wyobrażeniem/przed<br />

obrazowaniem. Widać to wyraźnie w pracach<br />

na poły realistycznych, jakimi są obrazy Marcina<br />

Łukasiewicza. Przełamany zostaje w nich lęk przez<br />

upostaciowaniem tego, co w naszych myślach<br />

pozostaje nienazwane. Co ciekawe, sam twórca<br />

przyznaje, że nigdy nie zakłada namalowania cyklu<br />

obrazów. Natomiast w trakcie eksplorowania<br />

jakiegoś tematu cykl powstaje niejako sam. Obrazy<br />

namnażają się, mutują, łączą w sekwencje pełne<br />

skomplikowanej symboliki przywodzącej na myśl<br />

irracjonalną logikę snu.<br />

Historia bólu<br />

To,<br />

co odczytujemy w pracach Marcina<br />

Łukasiewicza z cyklu Medycyna, to co możemy<br />

odkryć jako widzowie, to przede wszystkim<br />

przekroczenie granicy cielesności – w rozumieniu<br />

jednostkowości. Warto dodać, że w malarstwie<br />

Łukasiewicza sztafaż figuralny pojawia się<br />

stosunkowo późno. Najpierw bowiem artysta<br />

interesował się przede wszystkim przestrzeniami<br />

o pewnej tajemniczej aurze, starymi, zrujnowanymi<br />

kamienicami o zagrzybionych ścianach pełnych<br />

zacieków. Bliska była mu również twórczość Gotfrieda<br />

Helnweina – artysty, któremu skonfiskowano<br />

pierwszą z wystaw przepełnioną formami chorymi,<br />

zniekształconymi, defekującymi, umierającymi...<br />

bądź też obdarzonymi perwersyjnym wdziękiem<br />

lolitkami o cechach przywodzących na myśl postaci<br />

z horrorów.<br />

świat malarstwa Łukasiewicza postaci<br />

W wkraczają powoli, pierwotnie w formie lalek,<br />

manekinów, a następnie dzieci... Tak, jakby ukazanie<br />

figur bardziej zindywidualizowanych, w pewien<br />

sposób ukształtowanych już przez kulturę, burzyło<br />

„naturalny” porządek. Wydaje się to zrozumiałe<br />

w kontekście cyklu Medycyna z tego powodu, że<br />

każdy z ludzi, postawiony w obliczu jakiejś sytuacji<br />

ostatecznej – wobec cierpienia, choroby, śmierci –<br />

staje się tylko kimś „jednym z wielu”, zatraca całą<br />

swoją indywidualność, pozbywając się<br />

nawarstwionego kulturowego osadu. Ludzkie ciało<br />

jawi się niczym zamknięte dzieło – przestrzeń<br />

przez nas teoretycznie posiadana, ale jednak<br />

w obliczu choroby zmieniająca się w pełne zagrożeń<br />

pole bitwy. Ciało stać się też może siedliskiem<br />

„obcego” – „obcy” to potencjalny sprawca choroby.<br />

Możemy być nosicielami „obcego” – możemy nosić<br />

w sobie przetrwalniki wirusów, ale i przetrwalniki<br />

wspomnień z innego czasu z wymiaru, którego<br />

drzwi teoretycznie zatrzasnęliśmy już za sobą.<br />

Poza tym nasza skóra podobnie jak pamięć, może<br />

być nośnikiem symbolicznych znaków – blizn,<br />

szwów, zadrapań, rytów, tatuaży... Opisując ciało,<br />

sprowadzamy je w pewien sposób do dzieła – staje<br />

się ono komunikatem, tekstem upamiętniającym<br />

pewne procesy czy koleje losu, przez które<br />

przechodziło, a wszystkie te znaki mogą być zarówno<br />

rodzajem piętna, jak i ozdobą.<br />

Porządek kompozycji, porządek wnętrza ciała<br />

– piękno sekcyjnego obrazu, wejrzenie<br />

w zakazane rewiry – obszar „piekielnego zapachu”<br />

wydobywającego się z otwartego nożem „zimnego<br />

chirurga” ciała, burzy tę kompozycję. Zapach gnicia,<br />

woń śmierci, wszystko to, co w swojej książce pt.: Trup<br />

opisuje Luis-Vincent Thomas, to coś, co wyrzucamy<br />

poza swoje wyobrażenie ciała. Ciało zawłaszczone<br />

przez śmierć, podobnie jak zawłaszczone przez<br />

chorobę, nie jest już naszym ciałem. Czy można<br />

je jednak uznać kiedykolwiek za obszar całkowicie<br />

autonomiczny? Podobne pytanie możemy zadać<br />

także dziełu sztuki. Ani granica płótna, ani granica<br />

skóry nie zamykają obrazu. O autonomii możemy<br />

mówić jedynie w obszarze swojego spojrzenia –<br />

całkowicie subiektywnego. Czy ciało możemy też<br />

określać w terminach jedności? Wydaje się to być<br />

niezwykle umowne, składa się ono wszak z miliardów<br />

mniej i bardziej wyspecjalizowanych komórek,<br />

które budują poszczególne organy i powłoki,<br />

funkcjonujące de facto na kształt roju.<br />

Zapytany o symbolikę pszczół w swoich obrazach,<br />

Łukasiewicz przyznaje im specjalne miejsce.<br />

Wywodzi ich pojawienie się w swojej malarskiej<br />

wyobraźni od momentu, gdy kładąc się na łące,<br />

słuchał ciszy, w której niby dźwięk krwi, która<br />

15<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Śpiączka<br />

Modlitwa<br />

16<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Oddziały dziecięce


przesuwa się w żyłach, brzmiało pulsujące buczenie<br />

owadów. Dźwięk, którego zazwyczaj nie słuchamy<br />

uważnie – dźwięk będący na poły muzycznym<br />

odzwierciedleniem idei „roju” – organizmu<br />

złożonego, w którym nie liczy się indywidualizacja,<br />

lecz współdziałanie dla dobra całej populacji.<br />

Każda z pszczół jest wyspecjalizowaną komórką<br />

jednego, większego organizmu. Poza tym rój jest też<br />

precyzyjnie zarządzany – tym samym, ze względu na<br />

ideę bezrefleksyjnego wykonywania powierzonych<br />

rozkazów, członkowie roju mogą zostać dowolnie<br />

zmanipulowani i przyjmować każdą narzuconą im<br />

ideologię.<br />

Czasami zdarzyć może się tak, jak w przypadku<br />

chorób nowotworowych, które podszywają się<br />

niejako pod centrum komórkowego zarządzania,<br />

sprawiając, że komórki (członkowie roju) zaczynają<br />

niszczyć siebie nawzajem na zasadzie wojny<br />

domowej.<br />

obrazach Łukasiewicza zaobserwować możemy<br />

W również dość płynne przejście od pszczelarza<br />

do strażnika. Jeśli zastanowimy się kim/czym są<br />

pszczoły w obrazie Śpiączka – mamy niejasne<br />

wrażenie „płynnej granicy” pomiędzy leczeniem<br />

a zagładą (jak w przypadku leczenia nowotworów,<br />

gdy chemia zabija zarówno najeźdźcę, jak i ofiarę,<br />

czy też w przypadku wywoływanych świadomie<br />

skażeń i tak zwanego bio-terroryzmu). Poza tym,<br />

co potwierdza autor, zapytany o obraz Oddziały<br />

dziecięce 1939 lub akcja T4, w grę wchodzi także<br />

kwestia zbiorowej odpowiedzialności i zbiorowej<br />

korzyści. Dzisiejsza medycyna korzysta na<br />

przykład z wyników eksperymentów medycznych<br />

przeprowadzanych w obozach koncentracyjnych.<br />

Czy dzieje się tak świadomie? Zapewne nie, bo<br />

pochodzenie owej wiedzy się zatarło.<br />

Czy jednak, patrząc sobie sami głęboko w oczy,<br />

zrezygnowalibyśmy z jakiejś metody leczniczej, znając<br />

nawet jej pierwotne źródła, ale wiedząc, że tylko ona<br />

może okazać się w przypadku naszego schorzenia<br />

skuteczna?<br />

pracach Łukasiewicza idea „roju” jest obecna<br />

W w wielu odsłonach, co wyraża się między<br />

innymi w tym, że przesycone są one wszystkie<br />

trudnym do zdefiniowania miodowym blaskiem.<br />

Może on oczywiście przywodzić na myśl miodową<br />

słodycz, jednak ze względu na treści przekazywane<br />

przez większość prac artysty, kojarzyć się też może<br />

z próbami wyrabiania złota za pomocą arszeniku.<br />

Wszystkie prace zdają się tonąć w takiej trującej<br />

złocistej poświacie. Choć na arszenik podawany<br />

w zwiększanych minimalnie dawkach można<br />

się powoli uodpornić, na prace Łukasiewicza<br />

uodpornić się nie da. Tak jak nie ma możliwości na<br />

uodpornienie się na lęk – a większość z nich właśnie<br />

o lęku traktuje. Lęk jest bowiem czymś, co stawia<br />

nas w sytuacji bez wyjścia. Chociażby lęk przed<br />

rozpadem, zniszczeniem, utratą cielesności – lęk<br />

przed śmiercią, rozkładem, okaleczeniem... Cienka<br />

granica wyobrażonej cielesności jest tylko pozornie<br />

czymś, co możemy uznać za wartość stałą,<br />

za pewnik. Obcując z pracami Łukasiewicza,<br />

zmagamy się nie tylko z lękami dotyczącymi choroby,<br />

bólu, przemijania, ale bardziej uniwersalnie,<br />

zmagamy się, chcąc nie chcąc, z pytaniami<br />

dotyczącymi naszego miejsca w świecie, w hierarchii.<br />

Przychodzi nam niejednokrotnie do głowy myśl, że<br />

być może jesteśmy tylko trawionymi manią wielkości<br />

pasożytami na ziemskim organizmie.<br />

pracy zatytułowanej Modlitwa widz jest<br />

W świadkiem jakiegoś osobistego nieszczęścia<br />

bohatera, który w żaden sposób nie może<br />

identyfikować się ze słowami: ”Bóg dał, Bóg<br />

wziął” – i cały jego świat ulega przeorganizowaniu.<br />

Rozkładowi ulega „normalna” hierarchia wartości,<br />

co doprowadza do stanu, w którym nie wie się, czy<br />

mamy w ogóle jakikolwiek wpływ na swoje życie,<br />

czy też jesteśmy bezwolnym organizmem, żyjącym<br />

na powierzchni, której granic nie potrafimy pojąć.<br />

Gdy patrzymy na krajobraz otaczający klęczącego,<br />

prawdopodobnie na stopniach kościoła mężczyznę<br />

i dostrzegamy złamane drzewo, tracimy pewność<br />

skali, w której egzystujemy – drzewo to może być<br />

bowiem równie dobrze złamanym włosem…<br />

obrazach Marcina Łukasiewicza pojawia się<br />

W również odniesienie do niezintegrowanych<br />

w jednolite ciało ludzkich szczątków.<br />

Szczątki tworzą osobną narrację – mogą być, jak<br />

wiadomo, ze wszech miar użyteczne w drodze<br />

transplantacyjnego recyklingu pozwalają „łatać”<br />

stare byty. Druga grupa szczątków to egzemplarze<br />

nieudane, niezdatne, fragmenty ciał niedoskonałych,<br />

niedorozwiniętych, wstydliwie, w czarnych workach<br />

wywożone poza obszar pamięci. Zdawać się może,<br />

że hałda takiego wysypiska znajduje się tuż poza<br />

kadrem obrazu: Śmieci.<br />

Wsłuchiwanie się w ciało i wsłuchiwanie się<br />

w dzieło mają zaskakująco podobny efekt –<br />

diagnoza równać się zaczyna interpretacji.<br />

pracach Marcina Łukasiewicza pewne pojęcia<br />

W zaczynają przeistaczać się w wielowarstwowe<br />

metafory, opowiadające tak jak np. opisane przeze<br />

mnie pszczoły, swoją historię. W wersji idyllicznej<br />

– gdy leżymy na pachnącej trawie i słuchamy<br />

17<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


uczenia pracujących pilnie owadów i w wersji mniej<br />

zeufemizowanej, gdy idea roju przywodzi na myśl<br />

zarządzane odgórnie i zdolne do wykonania każdego<br />

rozkazu wodza społeczeństwo. Można się tu jeszcze<br />

zagłębić w kwestie związane z władzą pojmowaną nie<br />

tylko jako „bio-władza”, ale także jako choroba,<br />

i to wysoce zakaźna. Szczególnie jeżeli przyjrzymy<br />

się uważnie, w jakie historyczne kostiumy przyobleka<br />

autor postaci zaludniające jego płótna. Zapytany<br />

o tę stylizację na lata 40-te, malarz nie udziela<br />

jednoznacznej odpowiedzi.<br />

Szczególnie że stylizacja wymyka się czasem<br />

i ku innym okresom historycznym.<br />

Jednak, jak sam mówi, to osadzenie w stylizowanych<br />

na dawne dekoracjach, ma na celu podwójne<br />

uwrażliwienie widza. Historia lubi się powtarzać, coś,<br />

co się już raz wydarzyło, może wydarzyć się znowu<br />

(możemy więc zadrżeć podwójnie, wyobrażając sobie<br />

działanie interpretowanych w nowych kontekstach<br />

maszyn śmierci i obozów zagłady). Nastrój tych<br />

przemyśleń nad epidemią okrucieństwa, pędem do<br />

władzy i śladami w postaci zagłady odnaleźć możemy<br />

w obrazie pt.: Epidemia. Łóżko wygląda tu niczym<br />

krematoryjny piec, z całym zestawem termometrów<br />

i ciśnieniomierzy, a zarazem niczym świetlista brama<br />

do innego wymiaru, jarząca się tak samo złociście,<br />

jak aureola Matki Boskiej, której wizerunek został<br />

nad nią umieszczony.<br />

Skąd, dokąd prowadzi to przejście? Czy jesteśmy<br />

w świecie gorączkowych majaków, czy całkiem<br />

realnie przekraczamy próg lęku?<br />

Lekarz-Kapłan siedzący przy boku pacjenta ubrany<br />

jest w maskę kojarzącą się z maskami z czasów<br />

epidemii dżumy – Ofiarą jakiego rodzaju epidemii<br />

jest postać leżąca na łóżku? Możemy na różne<br />

sposoby „czytać” tę i inne praca Łukasiewicza.<br />

Jestem przekonana, że w odniesieniu do prac<br />

Łukasiewicza pojęcie „czytania” jest znacznie<br />

stosowniejsze od pojęcia oglądania. Po pierwsze<br />

– ze względu na mnogość i skomplikowanie<br />

zgromadzonych w jego pracach sensów, po drugie<br />

ze względu na konieczność posługiwania się<br />

naprzemiennie „umysłowością logiczną”<br />

i „umysłowością mistyczną”. Pewne treści czytamy<br />

jako powszechnie rozumiane symbole czy alegorie,<br />

pozostałe zaś odczytujemy niejako „przez skórę”,<br />

zdając się na własną wrażliwość. Podobnie jak lekarz,<br />

przeprowadzający wywiad zaopatrzeni jesteśmy<br />

w aparat logicznego myślenia oraz sferę wrażliwości,<br />

która wymyka się racjonalnym interpretacjom.<br />

Nasze ciała złożone są z komórek, które<br />

wyspecjalizowane w konkretnych czynnościach<br />

pozwalają, aby „ich społeczność” uznawana była za<br />

18<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Wsłuchiwanie się w ciało<br />

i wsłuchiwanie się w dzieło<br />

mają zaskakująco podobny efekt –<br />

diagnoza równać się zaczyna<br />

interpretacji.


„jedność”, a tym samym za „nasze ciało”? Widać to<br />

szczególnie w momentach starcia dwóch wrogich<br />

„rojów”. Jeden z nich to np. białe ciałka naszej<br />

krwi, a drugi namnażające się w zastraszającym<br />

tempie chorobotwórcze drobnoustroje – działające<br />

z niezwykłą logiką i skutecznością zintegrowane<br />

niczym jedno ciało.<br />

Poza tym, jeśli chodzi o postrzeganie<br />

społeczeństwa, trudno byłoby powiedzieć,<br />

że nie jest ono połączone ze światem umarłych.<br />

Nie mówię tu tylko o kwestiach pamięci, ale także<br />

poszanowania dla tradycji, przejmowania jej po<br />

przodkach, kultywowaniu i przekazywaniu dalej.<br />

Za sprawą naukowości w społeczeństwie<br />

współczesnym odkrywamy okiem mikroskopów<br />

drogi, którymi świat umarłych i świat żywych<br />

łączy się – widać to na płaszczyźnie medycznej –<br />

począwszy od spraw związanych z dziedziczeniem,<br />

kwestiach związanych z hodowlą rozmaitego<br />

rodzaju komórek na specjalnych pożywkach,<br />

a także na przykładzie problemów powiązanych<br />

z transplantologią. Zmarli, można by powiedzieć,<br />

dają życie.<br />

Obcując z pracami Marcina Łukasiewicza, trudno<br />

na dobrą sprawę odgadnąć kim jest naprawdę<br />

wielki Medyk-Eksperymentator – bogiem czy „tylko”<br />

medykiem? Czy ta niejasna figura, dokonująca<br />

medycznych eksperymentów, zszywająca razem<br />

ciała żywych i umarłych jest tylko transplantologiemartystą,<br />

czy też stwarza nowe byty? Patrząc na obraz<br />

zatytułowany Podróż, można zastanawiać się, czy<br />

przyjmując jakiś genetycznie obcy, choć „tkankowo”<br />

zgodny kawałek ciała do swojego spójnego dotąd<br />

organizmu, umieramy jako dawni „my”?<br />

Co z pamięcią tkankową, z zamkniętymi w każdej<br />

komórce przeszczepionego ciała przenośnymi<br />

pamięciami DNA, będącymi miniaturowymi<br />

portretami innego człowieka? Poza tym, jak radzić<br />

sobie, gdy przeszczepiane zostają fragmenty<br />

ciała obdarzone również pewnym ciężarem<br />

symbolicznym, jak serce czy twarz? Obszar naszego<br />

ciała staje się w tej sytuacji dożywotnio polem bitwy,<br />

gaszonym zażywanymi codziennie lekami przeciwko<br />

odrzuceniu przeszczepu. Ten przeszczepiony „obcy”<br />

ratuje nam życie, ale jednocześnie walczymy z nim.<br />

Warto zatem zastanowić się jako to postać w masce<br />

unoszona jest na noszach z obrazu Podróż.<br />

Na jakim zatem poziomie: czysto estetycznym,<br />

racjonalno-logicznym, a może raczej<br />

mistycznym, powinniśmy rozpatrywać tak sam obraz<br />

Łukasiewicza, jak i poruszone zagadnienia?<br />

Śmieci<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

19


Ul<br />

Intrygująca w tym kontekście wydaje się praca<br />

Marcina Łukasiewicza pt. Czyściec.<br />

Na uwagę zasługuje zwłaszcza postać dziewczynki<br />

umieszczona w środkowej partii. Otaczają ją ludzie<br />

w kombinezonach chroniących przed skażeniem,<br />

jednak postać, którą mają oczyścić za pomocą<br />

szczotek, wydaje się tkwić w podświetlonym<br />

złociście pęcherzu niczym święta w mandorli.<br />

Należy zastanowić się: kto i dla kogo jest tu źródłem<br />

skażenia, zagrożenia? Łukasiewicz, zastanawiając się<br />

nad wolnością jednostki zanurzonej w kulturze,<br />

w rozmowie podaje przykład chrztu, jako pewnego<br />

rodzaju kulturowego skażenia. Dziecko poddawane<br />

jest mu niezależnie od swoich późniejszych<br />

przekonań – nosi, chcąc nie chcąc, znak pewnej<br />

wspólnoty, o której specyfice jeszcze nic przecież nie<br />

wie, ale z którą zaczyna być identyfikowane i przez<br />

jej pryzmat odbierane.<br />

Analizując prace Łukasiewicza, znajdujemy<br />

się na przykład w świecie rządzonym niejako<br />

przez specyficznie monumentalizowaną aparaturę<br />

medyczną. Nadany zostaje jej pozór maszynerii<br />

mających zdolność przenosić w inny wymiar, inny<br />

czas, inną rzeczywistość. Choroba, nie da się<br />

tego ukryć, jest przeniesieniem w inny wymiar<br />

rzeczywistości, nawet czas mierzony jest w tej<br />

rzeczywistości inaczej: na przykład okresami<br />

remisji. Jednak patrząc na te wszystkie medyczne<br />

20<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

urządzenia, przywodzące na myśl alchemiczne<br />

alembiki, na medyczne maszyny tworzące zwarty<br />

obieg, które wysysają, przetwarzają i destylują<br />

ludzkie ciała, trudno oprzeć się uczuciu „małości”<br />

w stechnicyzowanym świecie. Jesteśmy w tym<br />

świecie pożywką dla nauki, biologii i wyższych racji<br />

większości... jesteśmy robotnicami w pszczelim roju.<br />

(Oddziały dziecięce, Modlitwa)<br />

Można by tu włączyć myśl dotyczącą<br />

oczyszczającej roli sztuki, co także świadczy o jej<br />

pewnym pokrewieństwie z medycyną. Pitagorejczycy<br />

byli przekonani, że ciało to więzienie duszy, zaś dusza<br />

jest na nie skazana za popełnione winy – aby się<br />

wyzwolić z tego więzienia, musi się wpierw oczyścić.<br />

Owo oczyszczanie w celu wyzwolenia było uważane<br />

za nadrzędny cel człowieka, natomiast sposoby<br />

jego osiągania rozmaite, między innymi uznawano<br />

oczyszczającą rolę sztuki (konkretnie muzyki). Można<br />

zatem powiedzieć, że medycyna służyła oczyszczaniu<br />

ciała, sztuka zaś oczyszczaniu duszy. Czymże jednak<br />

tak naprawdę jest owa katarktyczna rola sztuki?<br />

Czy wyzwolone zostać mają jakiekolwiek uczucia, czy<br />

też wyłącznie negatywne bądź skrajnie euforyczne,<br />

byleby tylko dojść do pewnego ekstremum? Poza<br />

tym, czy chodzi o uwolnienie i oczyszczenie uczuć,<br />

czy też uwolnienie się od nich i z nich oczyszczenie?<br />

A może tylko uwolnienie się od uczuć negatywnych,<br />

niepokojących i destrukcyjnych?


W pracach Łukasiewicza idea „roju” jest<br />

obecna w wielu odsłonach, co wyraża się<br />

między innymi w tym, że przesycone są<br />

one wszystkie trudnym do zdefiniowania<br />

miodowym blaskiem.<br />

Mam wrażenie, że w sztuce Łukasiewicza jest coś<br />

z bólu, który, choć odbierany jest jako coś nad<br />

wyraz negatywnego i niepożądanego, jest przecież<br />

sygnałem ostrzegawczym... Jego obrazy zostawiają<br />

ślad. Są rodzajem tatuażu wykonanego na naszym<br />

postrzeganiu, w pierwszej chwili bolesnym, ale<br />

po zagojeniu pięknym a często pełniącym funkcje<br />

symboliczno-ochronne.<br />

Maszynka do wykonywania tatuażu jest<br />

połączeniem sił medycyny i sztuki – nakłuwanie skóry<br />

z chirurgiczną precyzją, a zarazem z artystycznym<br />

polotem, sprawianie ciału bólu i w efekcie<br />

otrzymanie pięknego obrazu. Krew na igle, niczym<br />

krew na igle iniekcyjnej, jednorazowe rękawiczki, ból<br />

i jednocześnie magia, bowiem każdy z tatuaży jest<br />

swego rodzaju zawijaniem rzeczywistości magiczną<br />

podszewką do góry. Zresztą igła, tak jak w obrazie<br />

Historia bólu, może mieć rozmaite oblicza. W tym<br />

znaczeniu można prace Łukasiewicza traktować jak<br />

szczepionkę – jednak jej przyjęcie powoduje szereg<br />

bardzo trudnych do zniesienia skutków ubocznych...<br />

czy może raczej myśli ubocznych.<br />

Można powiedzieć, że przy użyciu warsztatu<br />

malarza, zaś posługując się tematami<br />

medycznymi, artysta diagnozuje pewne kwestie<br />

natury ogólnoludzkiej. [KJS]<br />

Katarzyna Joanna Saniewska<br />

Słowo to mój ulubiony materiał plastyczny.<br />

Obraz to moje ulubione opowiadanie.<br />

Ukończyłam z wyróżnieniem: Wydział Grafiki<br />

Warsztatowej w EAS i Kulturoznawstwo na<br />

Uniwersytecie Humanistycznym SWPS.<br />

Następnie studia doktoranckie w Instytucie Mediów<br />

i komunikowania na UH SWPS w Warszawie.<br />

Należę do Związku Polskich Artystów Plastyków,<br />

jestem stypendystką Ministerstwa Kultury<br />

i Dziedzictwa Narodowego w dziedzinie literatury.<br />

Moje prace malarskie uczestniczyły w kilkudziesięciu<br />

wystawach w kraju i za granicą. Od 2003 roku<br />

współpracuję z Magazynem Sztuk na warszawskiej<br />

Ochocie. Uczę malarstwa i rysunku, i ogólnie<br />

„udzielam się kulturalnie” pędzlem i piórem.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

21


KATARZYNA BRUS-SAWCZUK<br />

Co z tym okresem?<br />

Renata Cygan<br />

Mała dziewczynka ma cztery lata. Urodzona<br />

z miłości. Dziecko kobiety i mężczyzny. Musiało<br />

zdarzyć się jajeczkowanie. Urodziła się mała Emilka.<br />

W zdrobnieniu Mi. Ona jeszcze nie wie, czym jest kobiecość.<br />

Jak to jest z kobietami? Mała dziewczynka rodzi się. Dorasta<br />

w rodzinie. W końcu ma 12 lat. Koleżanki ze szkoły mają<br />

piersi. Koleżanki ze szkoły prześcigają w chwaleniu się<br />

ich rozmiarami. De facto ledwo pączkującymi. Chłopaki<br />

prześcigają się w uważnych spojrzeniach skoncentrowanych<br />

na poziomie obu brodawek i niewybrednych dowcipach.<br />

Ona jest płaska jak deska. Piersi nie ma. Okres, o którym<br />

przeczytała w Wikipedii (inne dziewczyny czytały na<br />

stronach porno) podobno przychodzi po piersiach.<br />

To kobiece. Ona chciałaby mieć piersi. Czy piersi dają<br />

okres? Czy okres jest kobiecością? Pragnienie stania się<br />

kobietą i przejścia na tę drugą stronę (tych niezdarnie<br />

jeszcze wkładających podpaski do majtek) zaczyna być<br />

obsesją. Okres jej się śni. Na wzgórku łonowym pojawiają<br />

się pierwsze włosy. Burza hormonów. No i nareszcie jest<br />

– jej wyczekany upragniony okres. Rdzawo- paskudny. Boli<br />

brzuch. No i gdzie ta kobieta, przecież to jest okropne.<br />

Dodatkowo specyficzny zapach wskazuje na właścicielkę<br />

okresu… Bycie kobietą chyba jest przereklamowane. Mała<br />

Mi biega co pięć minut do ubikacji, na domiar wszystkiego<br />

chce się jej co chwilę siusiu. Okres nie da się wymyć,<br />

kolejna podpaska: skąd to się wszystko produkuje…? Matka<br />

jest wściekła – Zużywasz tyle podpasek, ile ja nie zużyłam<br />

w ciągu trzech miesięcy…???! Co z tego, że mała Mi<br />

pochwaliła się przed koleżankami (chłopaki pewnie też już<br />

wiedzą), kiedy ten okres jest… okropny. A może zniknie?<br />

Może to tylko raz i teraz kilka miesięcy go nie będzie…? Mi<br />

czyta podręcznik do biologii i ten pozbawia ją złudzeń, blog<br />

Aleksandry – jej starszej koleżanki również. Tylko w filmach<br />

porno nie ma okresu. Matka kiedyś wściekła się na nią,<br />

bo w historii wyszukiwania w google znalazła jakąś porno<br />

stronę. Jakby sama nie oglądała…? Mała Mi wie również<br />

22<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

(przez przypadek chcąc odnaleźć schowane bombki na<br />

choinkę), że mama ma kolekcję wibratorów. I że zażywa<br />

środki antykoncepcyjne. Mama ma 44 lata i podobno nie<br />

chce mieć więcej dzieci. Mama też używa tamponów.<br />

Tampony kojarzą się z kobiecością, mama stanowczo<br />

zabroniła jej próbować. Ciekawe dlaczego?<br />

Mała Mi przecież już dawno odkryła nieokreśloną<br />

przyjemność z dotykania się w tamtym miejscu, a przecież<br />

tampon jest niewiele większy od jej palca? No więc ten<br />

okres jest okropny. I na dodatek zaczął wydarzać się<br />

regularnie. Mama zaprowadziła małą Mi do ginekologa.<br />

Miła Pani doktor kazała jej się rozebrać i wdrapać na<br />

krzesło, które przypominało krzesło tortur. Włożyła jej coś<br />

w tamto miejsce, informując, że może poczuć chwilowy<br />

dyskomfort. Po chwili powiedziała – Piękna młoda<br />

kobieta. Po wszystkim. To jest bycie kobietą. Pani doktor<br />

rozmawia z nią o okresie. Czy regularnie, czy boli, ile trwa.<br />

Proponuje test na HPV (*wirus brodawczaka ludzkiego,<br />

jest to jeden z wirusów onkogennych, przy obecności<br />

HPV 16/18, obecnie zaleca się szczepienie, najlepiej przed<br />

rozpoczęciem współżycia seksualnego, jako profilaktykę<br />

raka szyjki macicy i raka jamy ustnej- przyp. aut.) i środki<br />

antykoncepcyjne. Mama oburza się. Mówi, że na razie nie<br />

będą potrzebne. Mała Mi chce się odezwać, ale mama<br />

nie daje jej dojść do głosu. Obrażone na siebie wychodzą<br />

z gabinetu. Piersi małej Mi znacząco podrosły, okresy były<br />

regularne i meczące.<br />

Tego dnia pojawił się Kamil. Tuż przed 16<br />

urodzinami. Chwilowa klucha w gardle, gorąco... – chyba<br />

się zaczerwieniła. Kamil patrzył na nią z podziwem. A potem<br />

zaczęli spędzać razem czas – Mamo, bo Kamil to…. Mamo,<br />

bo Kamil tamto. Wraz z burzą hormonów musiał nastąpić<br />

ten pierwszy raz. A po pierwszym wiele następnych. Mama,<br />

rzecz jasna domyśliła się, dlaczego tamtego wieczoru Mi<br />

wróciła nie o umówionej 22-giej, lecz nieumówionej 23-<br />

ciej. Szykowała się na awanturę, ale córka szybko uciekła


WRAZ Z BURZĄ HORMONÓW MUSIAŁ NASTĄPIĆ TEN PIERWSZY RAZ<br />

spać. I wcale, jak w starodawnych filmach, na prześcieradle<br />

nie było ani kropli krwi. Po którymś razie nie było też okresu.<br />

I chociaż mama w którymś momencie zaakceptowała<br />

antykoncepcję (mama i babcia i prababcia w końcu kiedyś<br />

też miały swój pierwszy raz), a Mi tabletkę przyjmowała<br />

skrupulatnie (w kościele i na lekcjach przygotowania do<br />

życia w rodzinie o antykoncepcji opowiadali niestworzone<br />

historie i niewiarygodne rzeczy) to jednak nie wierzyła do<br />

końca w jej skuteczność. Tak chciała mieć okres! Strach<br />

przed ciążą całkowicie zlikwidował zdolność racjonalnego<br />

myślenia. Wtedy jak upragniony okres nie przyszedł – Mi<br />

już trzeci raz z rzędu biegła do apteki po test ciążowy,<br />

jednak o dziwo żaden z nich nie chciał pokazać dwóch<br />

pasków. Diagnoza: niestabilna sytuacja hormonalna, trzeba<br />

zmienić środek antykoncepcyjny. Uffff… – a więc nie ciąża<br />

i okres w końcu powinien przyjść. I przyszedł. Mi, pomimo<br />

iż do kościoła przestała chodzić po 6 klasie, a mama nie<br />

nalegała, modliła się żarliwie nad plamą krwi. Potem okres<br />

był regularnie, Mi zaczęła wierzyć w antykoncepcję, na<br />

miejscu Kamila pojawił się Daniel, który jednak musiał po<br />

roku ustąpić miejsca Jerzykowi.<br />

Jerzyk wydawał się Mi kimś niezwykłym. Ich<br />

relacja dojrzewała stopniowo, po kilku latach zamieszkali<br />

razem. Mi studiowała psychologię, a Jerzyk matematykę.<br />

Ponoć matematyka to najbardziej humanistyczna nauka<br />

ze wszystkich, czego Mi nie mogła jednak zrozumieć. Ich<br />

więź zacieśniała się, w którymś momencie pojawiła się ta<br />

rozmowa – A co, gdybyśmy razem mieli dziecko…? Byłoby<br />

piękne jak Ty – to Kamil –Byłoby mądre jak ty – to Mi.<br />

No więc należałoby rozstać się z okresem. Ilość testów<br />

ciążowych, które zużyła Mi, równa się pewnie okrągłej<br />

liczbie i sumie. Jednak okres z uporem maniaka pojawiał<br />

się regularnie. Znów. I znów. Po kilku latach leczenia<br />

i walce z okresem, w końcu na teście ciążowym pojawiły<br />

się dwie upragnione kreski. Jak to dobrze jest nie mieć<br />

okresu przez kolejne 9 miesięcy!!! Burza hormonów<br />

przyprawia o zawrót głowy, czułość do małej istoty narasta<br />

z dnia na dzień, a i seks jest rewelacyjny. No i bez strachu.<br />

Wolność! Mała istota w końcu przychodzi na świat. Okres<br />

jednak nie wraca. Cieszyć się, czy nie? Znowu pojawia się<br />

niepokój. Ginekolog mówi, żeby poczekać jeszcze chwilę<br />

z antykoncepcją, w końcu istnieją prezerwatywy. Niestety<br />

ta pękła. Mi znowu wpatruje się w kreski na teście. Że też<br />

nikt nie wymyślił antykoncepcji dla mężczyzn. Uff… kreska<br />

jest, na szczęście jedna. Mi na wszelki wypadek powtarza<br />

test. Okres jednak wraca dopiero po trzech miesiącach.<br />

Ten czas jest dla Mi męczarnią. Mały bachor domaga się<br />

cały czas mleka, ciągnie ją blizna po cesarskim cięciu. Seks<br />

chowa się za kanapą. Mi wykręca się, Jerzyk nie nalega<br />

(za bardzo). Jednak któregoś razu Mi znowu biegnie po<br />

test. Nareszcie tabletka. Jest okres i miłość (podwójna)<br />

i seks. Dlaczego natura zrobiła to kobiecie? Dlaczego co<br />

miesiąc? Dzięki tabletce krwawienie wprawdzie nie jest<br />

nasilone, ale objawy bólowe, które podobno miały być<br />

mniejsze, wcale nie są. Dwa dni w miesiącu Mi zamyka się<br />

w pokoju, nie chcąc widzieć nikogo. Jerzyk w tym czasie<br />

na zmianę z babcią zajmuje się małą. Mała Emma wyrasta<br />

na piękna nastolatkę. Mi wścieka się, że nawet córka mówi<br />

na nią Mi. To niepoważne… W końcu jest Emilią. Dlaczego<br />

nikt o tym nie pamięta? Wścieka się również na te nagłe,<br />

przyspieszone uderzenia serca i zimne poty. Pora to nazwać.<br />

Emilia ma kochanka. Seks z mężem przestał być tak<br />

ekscytujący, rutyna codzienności przerodziła się w dziwną<br />

stagnację i szarość. Daniel pojawił się niespodziewanie<br />

w jej życiu i w zasadzie ku swojemu zdziwieniu, bez żadnych<br />

oporów… poszła z nim do łóżka. Przedtem pisali na jednym<br />

z komunikatorów internetowych. Za każdym razem,<br />

kiedy pojawiała się zielona ikonka, serce zaczynało bić<br />

w przyśpieszonym tempie. Idiotka. Stara baba. Co z tego, że<br />

nadal ma okres. Potem zaczęła rodzić się ich namiętność.<br />

I coś jeszcze. Tego dnia umawia się z Danielem na oficjalne<br />

wyjście. Janek, jej kolega artysta, mieszkający pod miastem<br />

zaprosił ją na wernisaż. U niego w domu. Z noclegiem.<br />

400 m kwadratowych i biała sala do fotografii. Emilia czuje<br />

już od dawna, że Janek ma jakieś zamiary. Starszy od niej<br />

o 10 lat, wysłużony przez sztukę, alkohol i marihuanę<br />

zaczął szukać stabilnego portu. Chemia? Znali się od 30 lat.<br />

Uznała, że to świetny manewr, aby zabrać ze sobą Daniela.<br />

Jadą jakiś czas samochodem, przekomarzając się. (tak,<br />

cudowne są te gry słowne i podniecenie, które narasta<br />

mimo oddzielnych siedzeń, mimo tego, że są ubrani<br />

po uszy – no, może ona nie – podwiązka z pończoch na<br />

szczupłych nogach, wychyla się zalotnie spod czerwonej<br />

sukienki). Dotyka się tam, w to ciepłe miejsce. Przyjemnie…<br />

Powoli wyciąga rękę. Jezus Maria!!!!! Czerwona. Czy to ten<br />

pieprzony okres???!!! Klops. Nagle czuje gwałtowny ból<br />

w podbrzuszu. Szarpiący. Nie ustępuje. Skurcz – Daniel,<br />

k… coś nie tak ze mną…!!! Daniel zjeżdża na pobocze. Na<br />

fotelu pasażera pojawia się plama. Emilia nie pamięta,<br />

co było dalej. Podobno przekraczając prędkość, zawiózł<br />

ją do najbliższego szpitala. Podobno plama była coraz<br />

większa. Podobno lekarze powiedzieli, że to polip. Pytali,<br />

jak już odzyskała przytomność, o krwawienie kontaktowe<br />

– Że seks. Jaki seks? Na seks dopiero miała ochotę. Daniel<br />

zadzwonił do Janka. Nie znał go. Janek zgodził się, aby do<br />

niego przyjechał. Impreza w toku. Janek, podchmielony,<br />

rzuca przez zęby: Co? Bawiłeś się z nią…?<br />

– Daniel w ostatniej chwili powstrzymuje się od rękoczynu.<br />

Mi zostawiła Daniela. Zostawiła również Janka.<br />

Choć z nim być może mogłaby pomyśleć o porcie. Okres<br />

tak jak pojawił się, tak znikł. Na całe 9 miesięcy. Nie, to<br />

niemożliwe, przecież pewnie już nie jajeczkuje, jednak<br />

Mi po raz kolejny wpatruje się w kreski na teście. Janek.<br />

Ginekolog zaleca hormony. – Pani Emilio, antykoncepcja<br />

już najprawdopodobniej nie jest pani potrzebna, ale jeśli<br />

upiera się pani przy tym okresie, to te hormony powinny<br />

pomóc. Ja bym się nie upierała – dodaje lekarka. No jak<br />

to tak? Już na zawsze bez okresu…? Lęk przed utratą<br />

„kobiecości”? Mi wygląda najlepiej w swoim życiu. Okazuje<br />

się, że Jerzyk wymienił ją na młodszą (niewątpliwie ma<br />

okres). Seks jest świetny i bez strachu. W zasadzie, po co<br />

jej ten okres? [KBS]<br />

23<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Haruhisa<br />

Terasaki<br />

24<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Haruhisa Terasaki<br />

Urodzony w 1950 roku, w Nagasaki,<br />

w Japonii. Jest absolwentem Chuo<br />

University School of Science and<br />

Engineering, który ukończył w 1974 roku.<br />

Od 2017 roku zajął się na stałe fotografią,<br />

która odtąd stała się jego profesją<br />

i sposobem na życie. Ma na swoim<br />

koncie współpracę z takimi firmami jak:<br />

Microsoft Corporation, Toyota Motor<br />

Corporation i Hakuhodo. W kwietniu<br />

2017 roku zbudował, według własnego<br />

pomysłu, wielkoformatowy aparat<br />

fotograficzny, którym robi niezwykle<br />

oryginalne, klimatyczne zdjęcia, które<br />

przyniosły mu prestiż i sławę w świecie<br />

fotografii artystycznej. We wrześniu<br />

2017 roku wziął udział w VIII Festiwalu<br />

Fotografii – Plener Żory 2017. Jego<br />

niezwykłe prace prezentowane były na<br />

wystawie zbiorowej pt. Oczom nie wierzę.<br />

Ten 70-letni mieszkaniec Tokio, stworzył<br />

własną, unikalną metodę obrazowania.<br />

Jego fotografie są bardzo romantyczne,<br />

przypominające malarstwo dawnych<br />

mistrzów.<br />

25<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Haruhisa Terasaki<br />

Moje aparaty<br />

są niezwykle czułe na światło.<br />

Na każdą, najdrobniejszą<br />

różnicę tonalną<br />

26<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


PS: Jesteśmy zaszczyceni, że zechciał Pan<br />

przyjąć zaproszenie i zagościć w naszym<br />

magazynie. Zacznę od pytania, które mnie<br />

bardzo nurtuje. Wiem, że buduje Pan<br />

własne aparaty. Dlaczego? Czy mają one coś<br />

wspólnego z „kamerą otworkową”?<br />

Aparaty autorstwa Haruhisa Terasaki<br />

HT: Z wyglądu moje aparaty rzeczywiście<br />

przypominają „kamerę otworkową”,<br />

a może bardziej, stare, tradycyjne aparaty<br />

z początków fotografii. Mój aparat składa<br />

się z dwóch części. Obiektywu, który<br />

odwzorowuje rzeczywisty obraz na matówce<br />

i aparat cyfrowy, który fotografuje…<br />

matówkę. Wynika to z mojego zachwytu<br />

obrazowaniem, jakie powstaje na matówce.<br />

Takie trochę odrealnione, magiczne. Dlatego<br />

buduję własne aparaty. Wysyłam je też<br />

do zaprzyjaźnionych fotografów na całym<br />

świecie.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

27


28<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Haruhisa Terasaki<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

29


30<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Buduję własne aparaty<br />

Wysyłam je też do zaprzyjaźnionych fotografów na całym świecie.<br />

Dla pokazania możliwości aparatu opracowanego przez<br />

pana Terasaki zamieszczamy kilka fotografii pana Valerego<br />

Polevoya, za nadesłanie których dziękujemy autorowi.<br />

Valery Polevoy<br />

PS: No właśnie! Wiem, że wysłał Pan aparat do<br />

goszczącej niedawno na naszych łamach, Moniki<br />

Cichoszewskiej.<br />

HT: Tak. Wysyłam aparaty, żeby inni fotografowie<br />

mogli cieszyć się tą magiczną fotografią. Dzięki temu<br />

też lepiej poznaję możliwości swojej konstrukcji.<br />

PS: Oglądałem Pana piękne, magiczne, klimatyczne<br />

fotografie. To kwestia sprzętu czy talentu<br />

fotografa?<br />

HT: Moje aparaty są niezwykle czułe na światło. Na<br />

każdą, najdrobniejszą różnicę tonalną. Każdy może<br />

robić dość podobne zdjęcia, jeśli używa mojego<br />

aparatu. Tajemnica tkwi w sprzęcie.<br />

PS: To oczywiście skromność. Aparat to najwyżej<br />

pół sukcesu. Jakie ma Pan marzenia?<br />

HT: Moje marzenia związane są przede wszystkim<br />

z aparatami. Chciałbym doskonalić swoją konstrukcję<br />

i wysyłać ją do jak największej ilości fotografów na<br />

całym świecie, a potem cieszyć się efektami.<br />

PS: Był Pan w Europie? A może w Polsce?<br />

HT: Byłem w Europie na wyprawie fotograficznej.<br />

Polski niestety jeszcze nie odwiedziłem, ale mam<br />

nadzieję, że się kiedyś uda.<br />

PS: Jakie jest Pana najlepsze zdjęcie? A może to<br />

dopiero przed panem?<br />

HT: Z pewnością moje najlepsze zdjęcie dopiero<br />

czeka na zrobienie. Gdybym miał już takie, jaki sens<br />

byłby dalej próbować?<br />

PS: Bardzo dziękuję za przemiłą rozmowę.<br />

HT: Ja również dziękuję. Pozdrawiam czytelników i<br />

redakcję Post Scriptum. Może wydacie jakiś numer<br />

w języku japońskim?<br />

PS: Jeśli pan odwiedzi Polskę, to może my wydamy<br />

wersję japońską.<br />

HT: To jesteśmy umówieni. [JP]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

31


Dr Marek Stanisław Żbik jest<br />

absolwentem Wydziału Geologii<br />

Uniwersytetu Warszawskiego. Geolog<br />

i planetolog, w czasie swojej kariery<br />

naukowej, pracował w 10 uniwersytetach<br />

i placówkach akademii nauk w Polsce,<br />

ZSRR, Japonii i w Australii, w którym<br />

to kraju po roku 1992 osiadł na stałe.<br />

W swojej pracy naukowej zajmował<br />

się badaniami materii kosmicznej,<br />

w tym meteorytów, gruntu księżycowego<br />

i kraterów meteorytowych. Jest autorem<br />

wielu oryginalnych prac naukowych<br />

i popularnonaukowych z dziedzin<br />

geologii, planetologii i astronomii.<br />

Jako pracownik akademicki, w okresie<br />

swojej pracy, opublikował około 150<br />

artykułów naukowych w językach polskim<br />

i angielskim. W tym też czasie<br />

prowadził również czynną działalność<br />

oświatową, występując na odczytach,<br />

jak również w kilku programach<br />

telewizyjnych i radiowych. Był autorem<br />

szeregu wysokonakładowych książek<br />

popularyzujących naukę wydawanych<br />

przez Instytut Wydawniczy Nasza<br />

Księgarnia (NK), Ludową Spółdzielnię<br />

Wydawniczą (LSW), oraz Książka<br />

i Wiedza (KIW). Jest również autorem<br />

artykułów naukowych i popularnonaukowych<br />

w Przeglądzie Geologicznym,<br />

Uranii, Wszechświat i Astronomia.<br />

32<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Piszę SF, dlatego mogę sobie pozwalać na<br />

głupstwa, odważne teorie czy też kwestionowanie<br />

niekwestionowanych prawd. To mój przywilej. Przygotuj<br />

się więc na serię niedorzeczności (śmiech).<br />

Wyobraźmy sobie samochód jadący z prędkością<br />

50 km/h. Jeśli rzucimy piłkę w kierunku przedniej<br />

szyby także z prędkością 50 km/h, to dla obserwatora<br />

wewnętrznego piłka będzie leciała z prędkością 50<br />

km/h, ale dla zewnętrznego osiągnie 100 km/h (50 +<br />

50). Podobne ćwiczenie teoretyczne wykonał Einstein,<br />

tylko że dla prędkości światła i wyszło mu, że dla<br />

obserwatora zewnętrznego... czas się zatrzyma. Wyszedł<br />

z założenia, że nie ma we wszechświecie prędkości<br />

większej niż światło. Moim zdaniem błędnego. Dla<br />

obserwatora zewnętrznego światło będzie biegło z<br />

prędkością 2c. Podobne zjawisko zaobserwowano w<br />

Wielkim Zderzaczu Hadronów. Subiektywna prędkość<br />

cząsteczki przekroczyła prędkość światła. Co Ty o tym<br />

myślisz?<br />

Nie da się przeskoczyć własnej dupy!<br />

Żyjemy w czasoprzestrzeni i z niej to jesteśmy utkani.<br />

Składamy się z cząstek elementarnych jak elektrony<br />

i inne. Cząstki te jak światło ulegają dyfrakcji i temu<br />

podobnym zjawiskom, takim jak światło. W spotkaniu<br />

z antycząstkami, cząstki z których jesteśmy zbudowani,<br />

anihilują się pozostawiając światło. Jesteśmy światłem.<br />

Zatem nie możemy biec prędzej niż światło. To proste<br />

i zrozumiałe tłumaczenie. Siedzimy w czasoprzestrzeni jak<br />

muchy w gęstym miodzie i praktycznie nie poruszamy się<br />

w ogóle (w granicach limitu nieokreśloności Heisenberga).<br />

Wychodząc nocą i spoglądając w niebo, widzę maleńki<br />

obłoczek Omega Centauri. Ta drobina jest tak wielka, że<br />

światło potrzebuje całego ludzkiego żywota, by z jednego<br />

końca obłoczku przelecieć na drugi. Czymże jest owo<br />

nasze przemieszczanie się po planecie Ziemia w stosunku<br />

do ogromu Wszechświata? Osobiście uważam, że nie ma<br />

możliwości dla komunikacji i podróży międzygwiazdowych<br />

przy obecnym stanie wiedzy i technologii. Przestrzenie są<br />

zbyt wielkie jak na nasze wyjątkowo skromne możliwości.<br />

Nawet porozumienie się w granicach naszego Układu<br />

Słonecznego będzie trudne, a czasem wyglądać może<br />

wprost anachronicznie. Koniecznym będzie komunikacja w<br />

czasie realnym, co nie jest możliwe w naszej 4-wymiarowej<br />

czasoprzestrzeni, albowiem prędkości światła niestety nie<br />

da się pokonać. Trzeba jednak ten problem obejść dookoła.<br />

Jeśli wszechświat posiada wiele innych przestrzeni, z których<br />

większość jest mocno zwinięta, to ukazuje to potencjalną<br />

drogę dla przyszłej komunikacji międzygalaktycznej<br />

w czasie realnym, a może nawet i podróży. Rozwiązań<br />

zatem trzeba szukać w świecie mechaniki kwantowej.<br />

Wyobrażam sobie, że przyszła komunikacja nie będzie<br />

zachodziła za pomocą fal elektromagnetycznych, ale<br />

gdzieś w przestrzeni subatomowej, korzystając ze zjawiska<br />

splątania kwantowego. Zatem do takiej ponadświetlnej<br />

komunikacji nie będzie przydatny radioteleskop, ale raczej<br />

coś z rodzaju Mikroskopu Sił Atomowych (AFM) Atomic<br />

Force Microscope.<br />

Wszystko we wszechświecie faluje. Faluje też nasza<br />

wiedza. Epikur w listach do Herodota prezentował<br />

większą wiedzę na temat kosmosu niż Kopernik,<br />

który co prawda zgodził się na obecnie obowiązujący<br />

model Układu Słonecznego, ale nasze słońce uważał<br />

za centrum wszechświata, które otaczają nieruchome<br />

gwiazdy. Skąd nasza zadufana wiara w to, że skoro<br />

teraz kosmos się rozszerza, to znaczy, że rozszerza się<br />

nieustannie? Stąd wyciągamy przecież wniosek<br />

o Wielkim Wybuchu. A może po prostu faluje?<br />

Rozszerza się i kurczy naprzemiennie?<br />

Jesteśmy właściwie na tym samym miejscu, w którym<br />

był Kopernik 500 lat temu. On przyjął Słońce za środek<br />

wszechświata, a my widzimy Układ Słoneczny jako ten<br />

środek, od którego wszystek wszechświat dookoła nas<br />

się rozbiega. To koszmarna bzdura, ale tak nasze zmysły<br />

naukowe to teraz widzą. Proponuję przeczytać mój<br />

artykuł z Astronomii numeru kwietniowego, gdzie dobrze<br />

i przystępnie to opisałem. Jeśli każdy z nas oddali się<br />

w dowolny punkt we Wszechświecie, zawsze doświadczy<br />

tej samej iluzji bycia w centrum rozszerzającego się<br />

kosmosu. Niczym wędrowiec osadzony zawsze wewnątrz<br />

okręgu własnego horyzontu będzie zawsze wędrować<br />

wokół naszej planety, tak i kosmonauta wędrujący wśród<br />

gwiazd i galaktyk będzie osadzony zawsze w centrum<br />

horyzontu widzialnego przezeń Wszechświata. Zasada<br />

Kopernikowska głosząca, iż wszechświat z każdego<br />

miejsca będzie wyglądał tak samo, przekształciła się<br />

w tak zwaną Zasadę Kosmologiczną, by wreszcie<br />

w połowie lat dziewięćdziesiątych dostrzec można było<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

33


w tym betonie naukowym pierwsze pęknięcia. Teraz<br />

uważa się, iż wszechświat jest większy niż to widać<br />

z pozycji naszego horyzontu zdarzeń i w rozmaitych jego<br />

częściach może być różny od tego, jakim go widzimy, a<br />

nawet zasady fizyki mogą się różnić. Nasza wiedza<br />

i postrzeganie rzeczywistości faluje, bo wciąż poznajemy<br />

nowe nieznane tajniki otaczającego świata, zatem cały ten<br />

obraz wraz z naszym o nim wyobrażeniu faluje.<br />

Skoro obraziłem już Einsteina i Kopernika, to mogę też<br />

zakwestionować wizytę ludzi na Księżycu pół wieku<br />

temu. Byłby to bodajże jedyny przypadek w historii<br />

ludzkości, gdy raz zdobyty teren został odpuszczony.<br />

I nie wspominam tu ani o pasie Van Allena, ani o pyle<br />

księżycowym, który opada szybciej od astronauty. Po<br />

prostu mam wątpliwości. Co sądzisz o planowanej<br />

podróży na Marsa? Jesteśmy na to gotowi? Pod<br />

względem: logistycznym, technicznym, a nawet<br />

medycznym. Co zrobimy, jeśli natkniemy się na jakieś<br />

„ciekawe” drobnoustroje?<br />

Australię również nie Anglicy odkryli najwcześniej.<br />

Ludzie na Księżycu już byli i przywieźli ze sobą tego<br />

niezbite dowody. Był to wysiłek dyktowany względami<br />

politycznymi. Jesteśmy zwarci i gotowi pomimo naszej<br />

bardziej niż skromnej wiedzy, a i możliwości. Brak nam<br />

pokory dla sił przyrody i rozpiera nas ignorancja. Nie<br />

jesteśmy nawet pewni tego, czy istniejemy. Rzeczywistość<br />

to przecież zmysłami postrzegana halucynacja. Jest<br />

wolność sumienia i każdy wierzy, w co zechce. Na Marsa<br />

kiedyś polecimy, mam nadzieję, że za mojego jeszcze<br />

nędznego żywota.<br />

Co myślisz o teorii strun czasoprzestrzennych? Miałoby<br />

to być coś w rodzaju prądów kosmicznych, gdzie<br />

statek pokonywałby wielkie odległości z prędkościami<br />

dziesiątek czy setek c. Tylko SF?<br />

Coś w tym jest. Prądy przestrzeni rzeczywiście mogą<br />

występować, a my je możemy postrzegać jako grawitację.<br />

Czy istnieje antygrawitacja? To pachnie ciemną energią.<br />

Wkraczamy tu jednak na pole czarnej magii nauki. Sorry.<br />

Czy jesteśmy sami w kosmosie? Jeśli nie, to dlaczego<br />

nikt nie wpadł z sąsiedzką wizytą? A może wpadł?<br />

Pewnie nie jesteśmy sami, a stara anegdota powiada, że<br />

jeśli dotąd OBCY nie nawiązali z nami kontaktu, świadczy<br />

to dobitnie o ich obecności i roztropności ich umysłu.<br />

A tak na serio to rozejrzyjmy się dookoła. Nie jesteśmy<br />

sami i trzeba tylko umieć patrzeć, by się o tym przekonać.<br />

W sumie powstaliśmy wynikiem rafinacji prymitywnej i<br />

wszechobecnej materii obłoku międzygwiezdnego<br />

w procesie czterech i pół miliarda lat trwającej ewolucji,<br />

czyli rafinacji tej materii. Nie jesteśmy przy tym wiele<br />

różni od innych stworzeń nam towarzyszących na Ziemi.<br />

Z dalekiej perspektywy, powiedziałbym, jesteśmy lekko<br />

inteligentną pleśnią i tyle. Podobne procesy dzieją się na<br />

miliardach planet naszej galaktyki i na miliardach galaktyk<br />

wewnątrz horyzontu zdarzeń naszego widzialnego<br />

wszechświata. To tylko statystyka, wiele planet ma<br />

sprzyjające życiu warunki, zatem „pole życia” zagnieżdża<br />

się wszędzie, gdzie tylko jest to możliwe i dostosowuje<br />

się do tych lokalnych warunków, w jakich przystało mu<br />

egzystować. Być może, tak jak 400 milionów lat temu<br />

34<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


ewolucja dała stworzeniom nogi, by wyszły z oceanów<br />

i opanowały lądy, tak teraz dała nam inteligencję, byśmy<br />

skonstruowali rakietę, która będzie zdolna unieść życie<br />

z powierzchni planety w przestrzeń. Tam życie może<br />

będzie dalej ewoluować, zapominając powoli o inteligencji<br />

i rozum, jak ślepa kiszka zostanie zapomniany.<br />

Zgadzasz się z obecnie popularną teorią, że do życia<br />

na innych planetach niezbędna jest woda w stanie<br />

ciekłym?<br />

Dla takiego życia, jakie znamy, zdecydowanie tak, woda i<br />

węgiel. Jednak trzeba przyznać, że znamy bardzo niewiele,<br />

a zatem jak stare chińskie przysłowie powiada; nie ma<br />

niczego takiego, czego by nie było, wszystko jest możliwe.<br />

Ja osobiście dopuszczam istnienie istot nawet w czystej<br />

przestrzeni karmiących się energią gwiazd, a nawet tą<br />

zawartą w pustej próżni.<br />

Czy jest coś, co budzi Twoje wątpliwości w powszechnie<br />

znanych prawdach?<br />

Owszem, wszystko. Nie mamy pojęcia, czym jest<br />

grawitacja, przestrzeń, materia, jak wielki jest nasz<br />

wszechświat, jakie są jego geneza i własności i<br />

przeznaczenie. Jeśli się bliżej zastanowić, niczego nie<br />

wiemy!<br />

Na koniec, choć powinienem od tego zacząć,<br />

powiedz kilka zdań o swoich książkach.<br />

Nikt ich nie kupuje, mają kiepską korektę, są<br />

niskonakładowe. A tak poważnie, tworzywem<br />

artystycznym dla tych powieści, które napisałem,<br />

jest SF. Jednak z mojego punktu widzenia są<br />

one częściowo autobiograficzne, częściowo<br />

popularyzujące naukę, a jedynie w niewielkiej części<br />

zawierają wątek fantastyczny i tylko po to, by nie<br />

były zbyt nudne. Opisują prawdziwe zdarzenia, które<br />

albo wydarzyły się dawno temu, albo wydarzają się<br />

właśnie, albo wydarzyły się w przyszłości. Miejscami<br />

to „hard SF”, a miejscami opis rzeczywistości<br />

pojmowanej w myśl powyżej rozumianej jej definicji.<br />

Co Cię fascynuje w kosmosie? Wielkość,<br />

tajemniczość, różnorodność?<br />

To jest cholernie interesujące. Najbardziej ciekawi<br />

mnie wielka struktura Wszechświata, która wydaje się<br />

być jakimś działającym organizmem czy urządzeniem.<br />

Wszechświat jest wysoce elektromagnetycznym<br />

tworem z powiązanymi ze sobą ściśle elementami.<br />

Jesteśmy na początku poznawania tej wielkiej<br />

struktury. Mnie interesuje, jaki jest cel działania tej<br />

struktury i czemu ona ma służyć? Jakby maleńki<br />

oporniczek w naszym telewizorze chciał zrozumieć<br />

swoją rolę w całym systemie elektronicznym, którego<br />

jest częścią. To zastanawia mnie najbardziej.<br />

Dziękuję za rozmowę [JP]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

35


Opowiadanie Rodzimy się<br />

z umarłymi zostało wyróżnione<br />

prestiżową nagrodą Nebula (1974).<br />

Ukochana głównego bohatera<br />

ginie w wypadku, a potem<br />

podróżuje z przyjaciółmi po całym<br />

świecie. Jak to możliwe? Autor<br />

opisuje społeczeństwo dalekiej<br />

przyszłości, w którym medycyna<br />

poradziła sobie ze śmiercią<br />

i potrafi ożywiać ludzi. Ożywieni<br />

normalnie myślą, mówią, zajmują<br />

się badaniami naukowymi,<br />

pracą, ba – hedonistycznym<br />

seksem także. Robią dokładnie<br />

to samo, co żywi. Mają tylko<br />

jeden problem – nie odczuwają<br />

żadnych emocji. Są emocjonalnie<br />

jałowi. Nasz bohater nie chce tego<br />

zrozumieć i jeździ za ukochaną,<br />

zderzając się z murem złożonym<br />

z jej ożywionych przyjaciół.<br />

Wie, że nie mogą być razem po<br />

jej śmierci, ale on ma przecież<br />

tysiące pytań, które wymagają<br />

natychmiastowej odpowiedzi,<br />

wyjaśnienia, zracjonalizowania. Na<br />

afrykańskim safari prawie udało<br />

mu się z nią spotkać, ale znowu,<br />

niestety, tylko „prawie”. Kobieta,<br />

za pośrednictwem przyjaciela<br />

(seks-przyjaciela), umówiła się<br />

ze swoim byłym ukochanym<br />

na następny dzień, po czym…<br />

pospiesznie wyjechała do Europy,<br />

nie dotrzymując słowa.<br />

Zastanawiam się, czy zdradzić<br />

Wam zakończenie… To w końcu<br />

tylko opowiadanie, a nie powieść.<br />

No, to powiem. Jeśli ktoś chce<br />

przeczytać opowiadanie, to niech<br />

się tu zatrzyma i nie czyta tekstu<br />

poniżej.<br />

36<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Zdesperowany<br />

kochanek<br />

popełnia samobójstwo, żeby<br />

dostać się do miasta, w którym<br />

mieszkają Ożywieni. Wszystko<br />

udaje mu się doskonale i spotyka<br />

się ze swoją ukochaną. Wreszcie<br />

sam na sam, bez jej nieżywych,<br />

irytujących seks-przyjaciół (płci<br />

obojga). Ona przychodzi do jego<br />

pokoju i... oboje długo milczą.<br />

Nie mają ze sobą o czym gadać.<br />

Już nie jest ciekawy dlaczego,<br />

po co? Przestały go dręczyć<br />

niezadane pytania i nieotrzymane<br />

odpowiedzi. Patrzy na nią jak na<br />

przedmiot. Pudło z gratami do<br />

wyrzucenia, które w dodatku<br />

stoi na środku jego pokoju<br />

i przeszkadza w chodzeniu.<br />

Ona coś do niego mówi, on<br />

odpowiada. O podróżach,<br />

o pogodzie. Niepotrzebne


ROBERT SILVERBERG<br />

informacje, nieciekawe. Zdania głuche, skrzypiące,<br />

jak pocieranie styropianem o szybę. Rozmowa<br />

się nie klei. W końcu ona wychodzi, a on oddycha<br />

z ulgą. Umawia się na wieczór z jej przyjaciółką.<br />

Prawdopodobnie po to, żeby dalej szukać. Czego? Tej<br />

iskierki żaru, która bezpowrotnie w nim zgasła.<br />

Opowiadanie wstrząsające, dające do myślenia.<br />

Jak wiele, pozornie racjonalnych potrzeb, jest<br />

podyktowane czystymi emocjami. Dlaczego ona<br />

(on) zdradziła, dlaczego skłamała, czemu nie chce<br />

się spotkać i wyjaśnić, porozmawiać? Przecież my<br />

tylko chcemy wiedzieć. Zasłużyliśmy przecież na tę<br />

wiedzę, należy się nam ona, jak psu zupa. Przecież jej<br />

dusza i ciało należy do nas, przecież nam je: obiecała,<br />

ślubowała, zaklinała się. Możemy się pogodzić,<br />

że odeszła, ale nie bez słowa, nie bez wyjaśnień,<br />

bez zrozumienia, bez naszego przebaczenia, które<br />

przecież gotowi jesteśmy jej dać. A w rzeczywistości,<br />

to tylko emocje. I tylko emocje mogą nam dać<br />

odpowiedź, a nie rozum. Przestała kochać, a może<br />

nawet nigdy nie zaczęła. Chciała, ale się nie udało.<br />

I nie ma już żadnych pytań ani żadnych odpowiedzi.<br />

Nasze przebaczenie nie jest jej potrzebne. Ognisko<br />

zgasło. Koniec. Nie ma. Puesta nada.<br />

To jedno z tych dzieł literackich, o których się nie<br />

zapomina, które z nami zostają. [ML]<br />

foto: Edward Swatschek/ Wikipedia<br />

RODZIMY SIĘ Z UMARŁYMI<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

37


38<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


JAK SIĘ FOTOGRAFUJE<br />

TEATR?<br />

KRZYSZTOF BIELIŃSKI<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

39


40<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Krzysztof Bieliński<br />

Jeden z czołowych fotografów teatralnych.<br />

Urodzony w 1978 r., mieszka w Warszawie.<br />

Jest autorem fotografii do blisko 700 spektakli<br />

krajowych i zagranicznych, twórcą plakatów<br />

teatralnych oraz albumów fotografii teatralnej:<br />

Lupa/Teatr, Staniewski. Gardzienice. Antyk,<br />

Treliński, BTL/Lalki, Warlikowski/Teatr<br />

(współautor), Kudlicka. Volume I (współautor).<br />

Współpracował z uznanymi reżyserami<br />

teatralnymi — m.in. z Krystianem Lupą,<br />

Włodzimierzem Staniewskim, Grzegorzem<br />

Bralem, Mariuszem Trelińskim i Krzysztofem<br />

Warlikowskim, fotografując w takich teatrach,<br />

jak: Teatr Wielki – Opera Narodowa w<br />

Warszawie, Teatr Narodowy w Warszawie, TR<br />

Warszawa, Nowy Teatr w Warszawie, Teatr<br />

Dramatyczny w Warszawie, Teatr Studio w<br />

Warszawie, Stary Narodowy Teatr w Krakowie,<br />

Teatr Polski we Wrocławiu, Teatr Gardzienice,<br />

Teatr Pieśń Kozła czy Opéra National de Paris. Od<br />

2008 r. jest stałym fotografem Teatru Wielkiego<br />

- Opery Narodowej. Współpracuje również na<br />

stałe z kilkunastoma innymi teatrami w Polsce.<br />

Wykładał fotografię teatralną oraz plakat w<br />

Warszawskiej Szkole Filmowej i na Fotografii<br />

UW. Był nominowany do Teatralnej Nagrody<br />

Muzycznej im. Jana Kiepury za najlepszy plakat<br />

2017 r. W 2019 r. został jurorem V Konkursu<br />

Fotografii Teatralnej, a w <strong>2020</strong> r. prowadził<br />

pierwsze w Polsce Master Class z fotografii<br />

teatralnej online we współpracy z Instytutem<br />

Teatralnym im. Zbigniewa Raszewskiego.<br />

41<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Cień. Miraż. Złudzenie.<br />

Nieskończone światy, przewijające się przez naszą podświadomość.<br />

Senne wizje, w których niemożliwe staje się nieraz dotkliwie realne.<br />

Krzysztof Bieliński<br />

Szkoła muzyczna, gra na wiolonczeli, piosenka<br />

aktorska i jazzowa, zakusy aktorskie, fotografia.<br />

Jak do tego doszło, że stał się Pan fotografem<br />

teatralnym?<br />

Byłem świeżo po ukończeniu studiów<br />

i szkoły muzycznej, kiedy poszedłem na spotkanie<br />

promocyjne jednej z książek Krystiana Lupy.<br />

Zapytałem go wtedy, czy mógłbym zostać aktorem<br />

w jego teatrze. Po krótkiej rozmowie zgodził się,<br />

żebym przychodził na próby do nowego spektaklu<br />

w roli obserwatora. Podczas pierwszych prób<br />

zrobiłem trochę fotografii dla siebie, żeby zatrzymać<br />

je w pamięci. Później pokazałem je Krystianowi,<br />

na co on zawołał kilku aktorów, którzy czekali akurat<br />

na próbę, m.in. Krzysztofa Globisza i Piotra Skibę<br />

i pokazał im zdjęcia. Był nimi zachwycony.<br />

To był dla mnie niezwykły moment.<br />

Byłem wtedy na etapie podejmowania decyzji, jaki<br />

scenariusz na życie może być dla mnie interesujący.<br />

Pociągało mnie wiele rzeczy, ale postanowiłem dać<br />

42<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

sobie rok na to, żeby zobaczyć, co z tego wyniknie.<br />

Po roku fotografowałem już u większości reżyserów,<br />

których prace w tamtym momencie najbardziej mnie<br />

interesowały. W międzyczasie zdałem sobie sprawę<br />

z tego, że aktorstwo nie jest dla mnie.<br />

Niedługo potem zaproponowałem<br />

Krystianowi Lupie stworzenie fotograficznej<br />

opowieści o jego teatrze. Dostałem od niego carte<br />

blanche — możliwość wchodzenia na wszystkie<br />

spektakle i próby do nowych spektakli oraz próby<br />

wznowieniowe starych spektakli. Po kilku latach<br />

wydałem mój pierwszy album Lupa/Teatr.<br />

Tak, czytałam, że gdy Krystian Lupa po raz pierwszy<br />

zobaczył Pana zdjęcia z Wymazywania (sztuki, którą<br />

reżyserował) powiedział: „tak powinno się robić<br />

zdjęcia w teatrze”. Jak się powinno robić zdjęcia<br />

w teatrze?<br />

Myślę, że teatr trzeba fotografować<br />

w bardzo subiektywny sposób, w pełni angażując


...trzeba umieć<br />

zawłaszczyć sobie<br />

przestrzeń teatru<br />

i poczuć ją<br />

jako własną wizję,<br />

a następnie<br />

przelać tę wizję<br />

na fotografie<br />

swoją wrażliwość. Często powtarzam, że trzeba<br />

umieć zawłaszczyć sobie przestrzeń teatru i poczuć<br />

ją jako własną wizję, a następnie przelać tę wizję na<br />

fotografie. Zdjęcia, które są wypełnione znaczeniami,<br />

symboliką, emocjami, które są osobistą wypowiedzią,<br />

są w stanie przykuć uwagę odbiorców, ale też mogą<br />

funkcjonować jako autonomiczne, oderwane od<br />

teatru dzieła.<br />

Spotkałam się z opinią, że fotografia działa<br />

przeciwko teatrowi, który z założenia jest<br />

(i powinien być) ulotny i niezapisany.<br />

Co Pan o tym myśli?<br />

To zależy od tego, jaki to jest rodzaj<br />

fotografii. Francis Bacon kiedyś tak powiedział<br />

o fotografii: „chodzi o to niewielkie odejście od<br />

rzeczywistości, które sprawia, że rzeczywistość<br />

uderza mnie jeszcze mocniej”. Uważam, że jeśli<br />

fotograf nie rejestruje scenicznej rzeczywistości, ale<br />

świadomie ją przekształca, nadając jej osobistego<br />

wymiaru, to jest w stanie uchwycić efemeryczność<br />

teatru. Jeśli nakładam na zastaną realność filtr<br />

swojej wrażliwości, poszukuję głębokich stanów<br />

emocjonalnych, angażuję swój sposób widzenia<br />

świata i obrazowania, to zbliżam się do prawdziwej,<br />

ulotnej natury teatru.<br />

„Tylko sztuka jest w stanie oddać inną sztukę”.<br />

Jest Pan artystą. Artyści bywają próżni i lubią być<br />

widoczni, a Pana rola w teatrze polega na tym,<br />

żeby Pana nie było, bo aktorom nie wolno wszak<br />

przeszkadzać. Jak wygląda praca z przyczajenia<br />

i czy daje artyście satysfakcję?<br />

Między innymi z tego powodu<br />

zrezygnowałem z bycia aktorem. Miałem<br />

przeświadczenie, że pozostając z boku rzeczy,<br />

będę w stanie znacznie więcej zauważyć<br />

i dużo więcej wziąć dla siebie, niż gdybym był<br />

w centrum zdarzeń, na scenie. Bycie niewidocznym<br />

jest szczególnie ważne w teatrach takich, jak<br />

Gardzienice, gdzie sceny są kameralne i jest się<br />

bardzo blisko aktorek i aktorów. Trzeba pamiętać<br />

o tym, żeby podchodzić z szacunkiem do czyjejś<br />

pracy i trudu, jaki w nią wkłada.<br />

Miałem kiedyś bardzo miłą sytuację<br />

po spektaklu Teatru Pieśń Kozła, kiedy Anna<br />

Zubrzycki, współzałożycielka teatru, wspaniała<br />

aktorka, skierowała brawa w moją stronę.<br />

Wielokrotnie słyszałem, że pracuję w bardzo<br />

dyskretny sposób. Myślę, że między innymi dlatego<br />

miałem możliwość fotografować spektakle, a nie<br />

tylko próby wspomnianych teatrów. Lubię robić<br />

zdjęcia z oddalenia, między innymi dlatego, żeby<br />

43<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


nie zaburzać czyjegoś toku budowania postaci.<br />

Aktorzy są świadomi tego, że ktoś jest obok, to na<br />

nich wpływa, wybija ze skupienia, a u reżyserów,<br />

z którymi współpracuję, praca aktora nad rolą,<br />

to często misternie tkana pajęczyna, budowana<br />

na emocjach trudnych do wydobycia. Poza tym,<br />

fotografując z pewnej odległości, ja sam dużo lepiej<br />

mogę się skupić. Jest jeszcze inna, równie ważna<br />

kwestia — fotografowanie z oddalenia zmienia<br />

perspektywę, pozwala na zbliżenie do siebie kilku<br />

planów, spłaszczenie obrazu i sprowadzenie go do<br />

dwóch wymiarów, dzięki czemu staje się on bardziej<br />

zbliżony do malarstwa, czy grafiki.<br />

Pracował Pan z wielkimi artystami sceny,<br />

z wizjonerami takimi jak: Krystian Lupa,<br />

Włodzimierz Staniewski, Mariusz Treliński,<br />

Krzysztof Warlikowski czy Boris Kudlička. Czy<br />

oni mają wpływ na Pana zdjęcia, czy narzucają/<br />

sugerują jakieś ujęcia, ustawienia, czy raczej ma<br />

Pan całkowitą swobodę?<br />

Wolność twórcza jest dla mnie najważniejsza<br />

w pracy w teatrze i myślę, że artyści, z którymi<br />

pracuję, sami wiedzą najlepiej, że taka wolność<br />

jest absolutnie niezbędna. Nie przypominam sobie<br />

sytuacji, żeby ktoś sugerował, jak mam fotografować.<br />

Reżyserzy/ki najczęściej darzą mnie zaufaniem i są<br />

ciekawi, co przykuje moją uwagę w ich spektaklach,<br />

jak je zinterpretuję. Ja też jestem za każdym razem<br />

ciekaw tego, co zobaczę w nowym spektaklu.<br />

Reżyserzy wychodzą też naprzeciw moim pomysłom,<br />

jak na przykład przy pracy nad albumem Staniewski.<br />

Gardzienice. Antyk, kiedy organizowano dla mnie<br />

specjalne próby w ruinach czy w lesie.<br />

Na czym polega różnica w fotografowaniu teatru<br />

dramatycznego i operowego?<br />

W teatrze dramatycznym skupiam się<br />

bardziej na grze aktorskiej, na autentycznych<br />

emocjach, w operze bywa z tym różnie. Większość<br />

solistów myśli w pierwszej kolejności o tym, żeby<br />

dobrze zaśpiewać, dopiero później, żeby zagrać rolę<br />

aktorską. Fotograf musi umieć uchwycić solistów<br />

w bardzo krótkich momentach między kolejnymi<br />

śpiewanymi partiami. W punktach kulminacyjnych<br />

pod względem emocjonalnym najczęściej mają<br />

szeroko otwarte usta i wygląda to nieciekawie. Poza<br />

tym rzadko patrzą na siebie nawzajem, najczęściej<br />

kątem oka obserwują dyrygenta, albo bezpośrednio,<br />

albo na monitorach umieszczonych na scenie<br />

po bokach za portalem. Ostatecznie, aby zdjęcia<br />

44<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

45


Lubię fotografować w taki sposób,<br />

aby uchwycić najbardziej nasycone<br />

emocjonalnie sytuacje<br />

46<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


przekazywały jakieś autentyczne emocje, trzeba<br />

wyłapywać ułamki sekund. Fotograf tworzy nastrój<br />

na zdjęciu, wyzwalając migawkę w konkretnym<br />

momencie i ten decydujący moment ma tu<br />

ogromne znaczenie.<br />

Drugą istotną sprawą są monumentalne<br />

scenografie, w których soliści są niejednokrotnie<br />

porozrzucani. Kiedy patrzymy na scenografie Borisa<br />

Kudlički czy Barbary Hanickiej, mamy wrażenie,<br />

że wystarczy po prostu zrobić zdjęcie, że to jest<br />

ready made. Jest dokładnie odwrotnie, im bardziej<br />

niezwykła jest scenografia, tym więcej umiejętności,<br />

wrażliwości i wyczucia estetyki jest potrzebne, żeby<br />

to piękno oddać w sensowny sposób.<br />

W operze najczęściej jest też wiele<br />

nakładających się akcji w różnych planach, z przodu<br />

śpiewają soliści, z tyłu przemieszczają się fragmenty<br />

scenografii, na chwilę pojawia się balet, pojedynczy<br />

tancerze majaczą gdzieś za szybą, do tego dochodzą<br />

światła, projekcje. To są pojemne dzieła, z których<br />

wybieram to, co przykuwa moją uwagę i decyduję<br />

o tym, co pokażę na zdjęciach, jaką historię stworzę<br />

w oparciu o ogrom tego, co znajduję na scenie.<br />

Stworzenie czystych obrazów z wyraźnym tematem,<br />

będących esencją estetyczną i emocjonalną<br />

spektaklu, wymaga naprawdę dużej wirtuozerii.<br />

Jak wyglądała Pana praca przy Latającym<br />

Holendrze w reżyserii Mariusza Trelińskiego w<br />

Operze Narodowej?<br />

W tym spektaklu na scenę zostały wylane<br />

hektolitry wody. Po niej przesuwały się elementy<br />

scenografii, w niej poruszali się soliści, tańczyły<br />

tancerki. Fotografując taki krajobraz z widowni,<br />

nie byłbym w stanie oddać w pełni tego, co działo<br />

się na scenie, otrzymałbym tylko obraz cienkiej linii<br />

wody i mało wyraziste, rozproszone sylwetki osób.<br />

Fotografowałem stojąc na scenie,<br />

zaproponowano mi nawet gumowce do poruszania<br />

się w wodzie. Z jednej strony fotografowałem piękną<br />

choreografię z rozbryzgami wody, podobnie jak<br />

wcześniej u Piny Bausch, z drugiej całą przestrzeń<br />

odkształcałem w taki sposób, żeby zakrzywić<br />

horyzont do postaci łuku i stworzyć wrażenie, jakby<br />

taniec w świetle księżyca odbywał się na globie,<br />

w jakiejś surrealistycznej rzeczywistości.<br />

Jest Pan autorem kilku albumów fotograficznych,<br />

m.in.: Staniewski – Gardzienice – Antyk, Treliński.<br />

Więcej niż życie, Lupa / Teatr – setki zdjęć,<br />

komentarze reżyserów, wywiady, recenzje.<br />

Skąd się wziął pomysł, aby wydać te pozycje?<br />

Lubię album fotograficzny jako formę,<br />

która z jednej strony może posłużyć do dobrego<br />

zaprezentowania poszczególnych fotografii — przy<br />

każdej z nich możemy się na dłużej zatrzymać<br />

i obejrzeć w skupieniu, z drugiej strony — do<br />

zderzania zdjęć ze sobą albo budowania większej<br />

opowieści. Przykładowo teatr Krystiana Lupy jawił mi<br />

się jako jedna, spójna opowieść o kondycji człowieka<br />

i tak to przedstawiłem w albumie. Ludzie w<br />

nieumiejętności bycia ze sobą, w stanie odrętwienia,<br />

inercji, zanurzeni w swoim wewnętrznym świecie.<br />

Teatr Gardzienice z kolei pociągał mnie ze względu<br />

na swoistą dzikość i pierwotność. Spektakle<br />

Włodzimierza Staniewskiego mają mistyczny,<br />

transowy charakter, a jednocześnie są bardzo<br />

malarskie. W tym przypadku od samego początku<br />

pracowałem nad tym, aby wydobyć ten zmysłowy<br />

charakter, jednocześnie w obrazie nawiązując do<br />

starożytnego malarstwa wazowego. Spektakle<br />

operowe Mariusza Trelińskiego są jeszcze inną<br />

opowieścią, w wielu z nich pojawia się wątek<br />

obsesyjnej pogoni mężczyzny za kobietą. To często<br />

mroczne, hipnotyzujące wizje, przepełnione<br />

cierpieniem i obłędem. To mnie najbardziej pociąga<br />

w jego spektaklach. Na równi z niezwykłymi<br />

scenografiami Borisa Kudlički.<br />

Przy okazji jednego z konkursów fotograficznych<br />

(któremu Pan jurorował) wyraził Pan opinię,<br />

żetwórcy myślą za bardzo zestawem zdjęć, zamiast<br />

myśleć pojedynczą fotografią. Czy mógłby Pan to<br />

rozwinąć?<br />

Fotografowie często opowiadają historie<br />

przy użyciu większej ilości zdjęć, tworzą reportaże<br />

ze spektakli, a nie skupiają się na tym, aby temat<br />

stworzyć na jednej fotografii. Dopiero ten drugi<br />

kierunek powoduje, że poszczególne zdjęcia<br />

przykuwają uwagę, coś w nas uruchamiają,<br />

wywołują jakieś emocje i sprawiają, że chcemy do<br />

nich wracać. Nad tym między innymi pracuję ze<br />

studentami — budowaniem takiego napięcia<br />

w kompozycji, które skupi uwagę odbiorcy na tym,<br />

co dla nas jest istotne.<br />

Pana fotografie są bardzo często nieostre,<br />

niedoświetlone, poruszone, zamglone,<br />

nieoczywiste.<br />

Postacie są uchwycone w rozmazaniu, transie,<br />

w stanie wytrącenia. Aktor bywa plamą koloru<br />

w artystycznym uniesieniu. Czy takie ujęcia można<br />

zaplanować, czy bywają one dziełem przypadku?<br />

Czy i na ile edytuje Pan zdjęcia, stosując<br />

komputerowe sztuczki?<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

47


W przypadku fotografii mówi się często<br />

o intuicji, która według mnie jest zbiorem naszej<br />

wiedzy i doświadczeń, uruchamianych w bardzo<br />

krótkim czasie, na nieświadomym poziomie. Takie<br />

impresyjne fotografie wykonuję zazwyczaj, zakładając<br />

z góry, jaki ma być końcowy efekt. „Narzędzia”<br />

dostępne dla fotografa trzeba wykorzystywać<br />

świadomie, za każdym razem zastosowanie jakiejś<br />

techniki powinno służyć konkretnemu zamysłowi.<br />

Przykładowo obłęd można pokazać przez poruszenie<br />

obrazu, a zagłębienie w wewnętrznym świecie przez<br />

ekstremalne rozmycie i pozostawienie ostrości<br />

wyłącznie na twarzy albo oczach.<br />

wolność twórcza<br />

jest dla mnie najważniejsza w pracy w teatrze<br />

Eksperymentując z fotografią, wielokrotnie<br />

szukałem różnych pomysłów opartych o przypadek,<br />

np. zamykałem oczy i fotografowałem na słuch,<br />

a później analizowałem powstałe w ten sposób<br />

kadry, wykorzystując to do odejścia od bezpiecznych<br />

dla mnie kompozycji w stronę jeszcze bardziej<br />

nieoczywistych. W cyfrowej ciemni najczęściej<br />

pracuję już nad samym kolorem, przesunięciami<br />

poszczególnych barw albo czyszczeniem obrazu z<br />

niepotrzebnych elementów.<br />

Korzystam też z bardziej zaawansowanych technik<br />

tworzenia jakiegoś charakterystycznego obrazu,<br />

niedostępnych na etapie fotografowania, ale<br />

nie traktuję ich jak sztuczki, a raczej jak jedne z<br />

dostępnych „narzędzi”.<br />

48<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Notabene, większość z nich została wymyślona jeszcze<br />

w ciemni za czasów negatywu.<br />

Jest Pan także interesującym plakacistą. Pana<br />

plakat do Halki tak przypadł do gustu twórcom<br />

spektaklu (Grażynie Szapołowskiej i Brage<br />

Jonassenowi), że wykorzystali Pana pomysł<br />

w finałowej scenie.<br />

Ile plakatów ma Pan na swoim koncie?<br />

Tak, to była wyjątkowa sytuacja, ale też<br />

jakieś szczególne porozumienie bez słów. Przed<br />

stworzeniem plakatu dostałem podstawowe<br />

informacje odnośnie zamysłu reżyserskiego<br />

i scenograficznego, ale nikt niczego nie sugerował.<br />

Miałem pełną wolność w tworzeniu. Sam proces<br />

wykonywania tego plakatu był bardzo ciekawy,<br />

sfotografowanie ognia na wodzie było dość<br />

trudne, zwłaszcza że zależało mi, by przybrała<br />

postać łagodnych, czarnych fal. Okazało się, że aby<br />

osiągnąć taki efekt, miałem na to kilka minut<br />

w ciągu dnia tuż przed zachodem słońca.<br />

Na koncie mam kilkadziesiąt plakatów,<br />

wszystkie są oparte o wykonywane przeze mnie<br />

specjalnie na ich potrzeby fotografie. Czasem<br />

wykonuję je sam, a czasem są to duże sesje<br />

fotograficzne, chociaż zdecydowanie wolę pracę<br />

w pojedynkę.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

49


Nawet przy sesjach aktorskich, w trakcie trwania<br />

zdjęć, proszę wszystkich o opuszczenie studia, żeby<br />

stworzyć aktorom/kom odpowiednie warunki do<br />

skupienia i poszukania autentyczności.<br />

W samotności pracuję częściej nad plakatami<br />

operowymi, gdzie nie ma konieczności pokazywania<br />

aktorów/ek, a bardziej chodzi o szukanie jakichś<br />

znaczeń, symboliki.<br />

„Obłęd, cisza, pustka — to interesuje mnie<br />

najbardziej” — to Pana słowa, czy mogę poprosić<br />

o rozwinięcie?<br />

Kiedyś zostałem nawet nazwany przez<br />

jednego z krytyków fotografem ciszy. W teatrze<br />

najbardziej pociągają mnie trudne do uchwycenia<br />

stany emocjonalne jak obłęd albo, z drugiej strony,<br />

wsobność czy inercja. Bardzo interesuje mnie<br />

nieumiejętność bycia ze sobą, niewysłowione<br />

cierpienie, ukryty ból. Tego poszukuję w teatrze<br />

różnych twórców. Lubię fotografować w taki<br />

sposób, aby uchwycić najbardziej nasycone<br />

emocjonalnie sytuacje, ale nie same chwile jakiegoś<br />

emocjonalnego wybuchu, a raczej momenty przed<br />

taką eksplozją lub tuż po niej.<br />

Wtedy, często w ciszy, widzimy najbardziej<br />

autentyczne i intensywne emocje — albo ogromne<br />

napięcie, albo opadanie i odrętwienie, jakąś<br />

rezygnację.<br />

Fotografowanie z oddalenia daje mi też<br />

z kolei możliwość zbudowania obrazu w taki sposób,<br />

że mamy wrażenie, że nie słyszymy postaci, że jest<br />

odizolowana, odcięta. Widzimy tylko niemy krzyk,<br />

uderzający, niewysłowiony ból.<br />

50<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Porównywano Pana prace do mistrzów<br />

światłocienia takich jak Rembrandt czy Caravaggio.<br />

Czy ma Pan swoich mistrzów, którzy szczególnie<br />

Pana inspirują?<br />

Jeśli mówimy o malarstwie, to najbardziej<br />

inspirował mnie zawsze Francis Bacon i chyba<br />

najczęściej spotykałem się z porównaniami moich<br />

fotografii do jego malarstwa. Bliscy są mi też między<br />

innymi: Egon Schiele, Edward Hopper i Zdzisław<br />

Beksiński.<br />

Czym dla Pana jest sztuka?<br />

Sztuka jest dla mnie synonimem wolności.<br />

Bywa też ucieczką od otaczającej nas rzeczywistości.<br />

Przede wszystkim sztuka jest przekraczaniem<br />

utartych sposobów myślenia, postrzegania czy<br />

tworzenia.<br />

Na czym polegał projekt ADEN Kebab?<br />

Była to wystawa moich fotografii<br />

zorganizowana we współpracy z Muzeum Sztuki<br />

Nowoczesnej w punkcie kebaba. Pomysł narodził się<br />

w związku ze spektaklem o imigrantach 10 piosenek<br />

politycznych, który reżyserował Michał Zadara.<br />

Fotografowałem życie w punkcie kebaba Aden.<br />

Spędziłem tam długie godziny nocami, zatrzymując<br />

migawki z życia tego miejsca, z perspektywy osób<br />

tam pracujących, które przybyły do Polski z nadzieją<br />

na lepsze życie nawet 30-40 lat temu, a nadal są<br />

obcymi. Powstała opowieść o marzeniach i ich<br />

zderzeniu Madame z Butterfly szarą rzeczywistością. w reż. Mariusza W Trelinskiego spektaklu<br />

fotografie łączyły się z surową scenografią Roberta


Rumasa oddającą przy użyciu metalowej konstrukcji<br />

obrys punktu kebaba i znajdujących się w nim rzeczy<br />

w naturalnej skali. Fotografie wyświetlane z wielu<br />

analogowych rzutników wypełniały przestrzeń<br />

scenografii i otoczenia, współtworząc dramaturgię<br />

spektaklu.<br />

Postanowiliśmy na koniec wrócić z fotograficzną<br />

opowieścią do miejsca, w którym powstała<br />

i otworzyliśmy wystawę w punkcie kebaba,<br />

zamieniając na kilka tygodni Aden w miejsce<br />

artystyczne — oprócz wystawy odbyły się tam<br />

dodatkowo kameralne koncerty.<br />

Wiem, że tworzy Pan także fotografie abstrakcyjne,<br />

bez użycia aparatu. Jak powstają te zdjęcia?<br />

Od ponad 10 lat tworzę cykle fotografii bez<br />

użycia aparatu, wykorzystując budowane przeze<br />

mnie do każdej fotografii konstrukcje, które później<br />

najczęściej niszczę. Światło przepuszczone przez<br />

taką konstrukcję trafia bezpośrednio na materiał<br />

światłoczuły, czasem jest to negatyw lub matryca.<br />

Za każdym razem w fotografii abstrakcyjnej<br />

wychodzę od wizji, a za nią podążają poszukiwania<br />

i eksperymenty. W tym przypadku punktem<br />

wyjścia była chęć oddania tego, co pojawia się pod<br />

powiekami, kiedy jestem na granicy snu i jawy, kiedy<br />

zasypiam albo się budzę. Zacząłem szukać sposobu,<br />

który pozwoli mi utrwalić te miraże.<br />

W każdym kolejnym cyklu powstają coraz<br />

bardziej wysublimowane obrazy. Jest to z jednej<br />

strony studium światła, a z drugiej – swego rodzaju<br />

studium własnych stanów wewnętrznych.<br />

Co Pana inspiruje przy tworzeniu fotografii<br />

abstrakcyjnej?<br />

HARMONIA<br />

W cyklu, o którym wspomniałem, były to sny<br />

i obrazy tworzące się pod powiekami, ale inspirację<br />

znajduję w różnych aspektach życia, w swoim świecie<br />

OPĘTANIE<br />

NIEŚWIADOMOŚĆ<br />

wewnętrznym, w relacjach z innymi<br />

ludźmi, różnego rodzaju wydarzeniach<br />

w przestrzeni społecznej. Poszukuję też inspiracji<br />

w innych dziedzinach sztuki na zasadzie zderzania,<br />

krzyżowania ich ze sobą, np. w malarstwie, sztuce<br />

współczesnej albo muzyce szukam inspiracji dla<br />

fotografii, a z kolei tworząc muzykę, inspiracji<br />

szukam np. w literaturze.<br />

Na koniec – jakich rad udzieliłby Krzysztof Bieliński<br />

młodym, początkującym fotografom?<br />

Żeby odważnie zaglądali w siebie, rozwijali<br />

swoją wrażliwość i szukali własnego języka<br />

fotograficznego.<br />

Ślicznie dziękuję za rozmowę i życzę samych<br />

pięknych ujęć. [RC]<br />

Przypisy do zdjęć:<br />

*Jolanta / Zamek Sinobrodego, reż. Mariusz Treliński, Teatr Wielki – Opera Narodowa (str. 38-39)<br />

*Sesja promocyjna Kotliny w reż. Agnieszki Olsten, Wrocławski Teatr Współczesny (str.40)<br />

*N, chor. Angelin Preljocaj, Ballet Preljocaj (str.42)<br />

*Miasto snu, reż. Krystian Lupa, TR Warszawa (str. 43)<br />

*Latający Holender, reż. Mariusz Treliński, Teatr Wielki – Opera Narodowa (str.46 góra)<br />

*Ifigenia w A..., reż. Włodzimierz Staniewski, OPT Gardzienice (str. 46 dół)<br />

*Metamorfozy, reż. Włodzimierz Staniewski, OPT Gardzienice (str. 48 góra)<br />

*Święto wiosny, chor. Pina Bausch, Schauspielhaus Wupptertal (str. 49 góra)<br />

*Złota skała, reż. Grzegorz Laszuk, Teatr Studio im. Stanisława I. Witkiewicza (str. 48 i 49 dół)<br />

*Z cyklu Deformacje (str. 50)<br />

*Z cyklu Under Eyelids 2009/10 (str. 51)<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

51


СЕРГЕЙ ГЛОВЮК<br />

Siergiej Głoviuk<br />

Siergiej Głoviuk — mieszkający w Moskwie<br />

poeta rosyjski, urodzony w 1958 roku w<br />

Dreźnie (w Niemczech). Autor kilkunastu<br />

tomów wierszy. Ukończył Instytut Literatury<br />

Maksym Gorki w Moskwie. Pracował<br />

jako redaktor i redaktor naczelny w wielu<br />

wydawnictwach. Jest członkiem Rosyjskiego<br />

Stowarzyszenia Pisarzy i honorowym<br />

członkiem Macedońskiego Stowarzyszenia<br />

Pisarzy. Tłumacz, organizator Festiwali Poezji<br />

Słowiańskiej w Twerze i w Moskwie, podczas<br />

których wręczane są nagrody twórcom<br />

zasłużonym dla literatury i kultury słowiańskiej.<br />

Autor i wydawca międzynarodowej serii<br />

poetyckiej Iz wieka w wiek (Z wieku w wiek).<br />

W 2011 roku wydał Antologię Poezji Polskiej,<br />

która zawiera utwory ponad osiemdziesięciu<br />

polskich poetów i poetek, począwszy od<br />

Tadeusza Różewicza, Wisławy Szymborskiej,<br />

Zbigniewa Herberta, aż po obiecujących<br />

poetów debiutujących w latach 90 ubiegłego<br />

wieku. Ich wiersze przełożyli najwybitniejsi<br />

poeci rosyjscy, w tym również Siergiej Głoviuk.<br />

Za prace translatorsko-wydawnicze otrzymał<br />

wiele nagród międzynarodowych, w tym,<br />

Nagrodę Macedońskiego Stowarzyszenia<br />

Tłumaczy (1997), a w 2011 roku, Nagrodę<br />

polskiego Ministra Kultury i Dziedzictwa<br />

Narodowego.<br />

52<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


***<br />

To życie, które życiem nie jest,<br />

Oglądam na ekranie — w kinie.<br />

Ot, taki przechodzień-włóczęga,<br />

Co zagląda w puste okno.<br />

Jakby zza uchylonej zasłony<br />

Pokazało mu się coś, co znał<br />

A i u mnie, na przestronnym ekranie<br />

Coś tam widac, co — nie wiem!<br />

Wszystko wydawało się takie oczywiste<br />

I zrozumiałe, i całkiem jasne,<br />

Cóż on tam wciąż widział<br />

W tym nieprzezroczystym, niemytym oknie?<br />

Cichną puste bulwary<br />

Cichną potoki samochodów.<br />

Znikają mosty, chodniki<br />

Światło płynie z niebiańskich szczytów.<br />

A on dotyka lustra okien,<br />

Ciemność się przed nim rozstąpiła.<br />

Jednak nie jest całkiem sam na świecie,<br />

Nawet jeśli pustka w domu.<br />

Powrót<br />

A niebo było: stal i ołów w jednym.<br />

Nas dwoje — ty i ja — wirujemy pod nim<br />

Obłoki dwa. Od stada się odbiły.<br />

Budzi się dzień. Latarnie noc zgubiły.<br />

Obłoki dwa zwyczajnie się spotkały —<br />

Skrzydlate tła pod nieba interwałem<br />

I skały ziemi, błękitniejące rzeki;<br />

My pod, my nad, godziny odliczamy.<br />

Pod nami świat przytulny, rozśpiewany.<br />

Ulice, domy, planeta kołująca,<br />

A ponad nią radość wczesnego słońca.<br />

Więc mamy czas, na powrót nie za późno.<br />

Choć coraz bardziej atmosfera rzednie<br />

I lucyfera wyją brednie.<br />

Rozpada się cząsteczek sfera.<br />

My sami, w świecie zagubieni,<br />

Bez słów bezsilne ptaki dwa,<br />

Nie ma aniołów, w raju dnia<br />

Bezużyteczne wszystko jest;<br />

Panie, nas nie ma w bezdni tej.<br />

POEZJA<br />

Stara Moneta<br />

Brzęczy moneta na cienkim szkle<br />

I lampa płonie na stole w kącie,<br />

Orzeł dwugłowy do lotu się rwie<br />

Po jednej monety stronie.<br />

Znalazłem ją,<br />

Gdy zamyślony poszedłem do sadu<br />

Pokopać trochę. Z monety tej<br />

Powróżyć mi mi się zachciało.<br />

Orzeł ma jedną głowę na wschód<br />

Zastygłą w hipnotyczny szok.<br />

Druga na zachód patrzy łapczywie<br />

Już od stuleci dwóch.<br />

Tam, gdzie przy rdzawej bałtyckiej wodzie<br />

prospekty, mosty i kanałów rzędy,<br />

gdzie nogi koni z czuchońskich błot<br />

wyciągał kiedyś Klond.<br />

Moneta wirowała, kręciła się, jej dźwięk<br />

Przypominał zduszony jęk.<br />

Na jej miedzianej błyszczącej stronie<br />

Widniał młot z sierpem i ciemny ogień.<br />

Przez kłos się wiła jak gibka żmija<br />

Wstęga i pętlą go wciąż dławiła.<br />

A kłos olbrzymi pod sierp się zwalił,<br />

Lecz znowu odrósł. Korony spadły<br />

Z dwugłowych orłów.<br />

Raz wspak, raz na odwrót,<br />

Pieniądz migoce, to sierp, to młot,<br />

To znów korona i znowu sierp.<br />

Piątak miedziany, ja losu jego<br />

Panem, raz rewers, raz znowu awers.<br />

Raby, nie raby? Aż zaczepiwszy<br />

Krawędzią o pióro ostre, stalowe,<br />

moneta wpadła w szczelinę kantem<br />

Tłumaczenie: Aleksander Nawrocki<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

53


EWA MATYJA<br />

Ewa Matyja jest kreatywną<br />

duszą, która potrzebowała przeżyć wiele,<br />

by dojrzeć do pewnych decyzji<br />

i postawić wszystko na jedną kartę.<br />

Ma za sobą parę etapów, które<br />

ukształtowały ją, by mogła żyć, tak jak<br />

zawsze chciała. Ewa była osobą dążącą do<br />

sukcesu, częścią koła, z którego ciężko było<br />

uciec lub też się zatrzymać. Starała się,<br />

poświęcała, dawała więcej, niż miała przez<br />

lata, by poprzez uszczęśliwianie innych<br />

dojść do momentu, w którym sama będzie<br />

usatysfakcjonowana ze swojej pozycji. Na<br />

szczęście w drodze na szczyt uświadomiła<br />

sobie, po zebraniu wszystkich tych lepszych<br />

i gorszych doświadczeń, że czas postawić<br />

siebie na pierwszym planie, poczuć się<br />

dobrze ze sobą i zacząć żyć życiem, o jakim<br />

zawsze marzyła. Obecnie, podczas nowego<br />

etapu, trwającego już od ponad trzech<br />

lat, Ewa jest kobieta spełnioną, spokojną,<br />

marzącą, szczęśliwą. Jej wytrwałość dążenia<br />

do celu, pracowitość, motywacja, które<br />

towarzyszyły jej przez ostatnie 34 lata,<br />

teraz dopiero mają sens. Artystka kieruje<br />

całą swoją energię na to, co kocha – tworzy<br />

sztukę.<br />

54<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Sztuka abstrakcyjna<br />

jest trudna do oceny.<br />

Dla mnie dobra praca to ta, która wywoła u mnie<br />

emocje.<br />

Tego samego oczekuję od moich prac.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

55


MALARSTWO<br />

jest moim zapalnikiem do wyjścia rano z łóżka<br />

Jak zdefiniować moje malarstwo?<br />

Większość osób, które kiedykolwiek miały ze mną<br />

styczność, zapewne by powiedziały, że jestem<br />

niesamowicie otwartą osobą, która w natychmiastowy<br />

sposób potrafi nawiązać kontakt z każdym napotkanym<br />

człowiekiem. Sporo w tym racji. Natomiast jedynie garstka<br />

osób wie, że nie jestem zbyt wylewna, nie lubię mówić<br />

o sobie, czy o swoich uczuciach. Wolę słuchać.<br />

Malarstwo jest dla mnie formą wyrażania moich emocji.<br />

Wizualnie. Sztuka, którą tworzę, odbywa się<br />

w sposób intuicyjny, w zależności od zdarzeń, momentów,<br />

napotkanych osób, odwiedzonych miejsc, wpływu jakie<br />

te wszystkie elementy wywarły na mnie i moje emocje.<br />

Często widzę piękno w nieoczywistych formach, detalach,<br />

które odbiegają mocno od perfekcji, w elementach<br />

otaczającego nas świata, na które większość z nas nigdy<br />

nie zwróci uwagi. Ja natomiast staram się przedstawić<br />

te wszystkie niedoskonałości świata na płótnie,<br />

przyprawione emocjami, widziane moimi oczami.<br />

Zajmuję się malarstwem abstrakcyjnym – bo ten rodzaj<br />

sztuki pozwala mi na uzewnętrznienie się bez użycia słów.<br />

Cytując Edwarda Hopper’a „If I could say it in words there<br />

would be no reson to paint”<br />

Odbiorca natomiast ma prawo do własnej interpretacji,<br />

a jest ich przy każdym obrazie wiele. Dla mnie, jako<br />

twórcy, ważne jest, by odbiorca zatrzymał się na chwilę,<br />

przyjrzał się szczegółom, by każdego dnia mógł odkryć<br />

nowy element pracy, którego nie dostrzegł wcześniej.<br />

Osobistym sukcesem natomiast jest, gdy wzbudzę<br />

u odbiorcy emocje, gdy osoba ta będzie w stanie poczuć<br />

to, co ja czułam w momencie tworzenia.<br />

56<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Jak powstaje pomysł na obraz?<br />

Pracuję zazwyczaj nad serią obrazów, a nie konkretną<br />

pracą. Seria zawiera na ogół 10-15 obrazów. Moment<br />

rozpoczęcia pracy nad nową serią jest zawsze szczególny.<br />

Są to momenty ciszy, czasem dni pełnego skupienia,<br />

przebywania sam na sam z czystym płótnem, jest to<br />

analiza ostatnich wydarzeń i ich wpływu na mój stan<br />

emocji. Myślę, że można to nazwać moją własną formą<br />

medytacji – zawsze w ciszy, zawsze w pojedynkę – aż<br />

do momentu, gdy poczuję ogromny przypływ energii<br />

i wtedy już rozpoczyna się gra z płótnem. Pracuję<br />

wówczas nad wieloma obrazami w tym samym czasie.<br />

Ilość energii wyrzucana jest ze mnie automatycznie,<br />

przelewam emocje, te dobre i te złe, używając różnych<br />

narzędzi, które pozwalają mi pozbyć się nadmiaru<br />

ekscytacji, energii. Przeskakuję z płótna na płótno, bo<br />

jest to dla mnie ciekawsze. Dla osoby tak niecierpliwej<br />

jak ja, nie byłoby opcji pracy nad jednym obrazem od<br />

początku do końca, znudziłabym się dziesięć razy przed<br />

jego skończeniem. Potrzebuję chaosu, potrzebuję chwil<br />

zadowolenia, gdy uda mi się osiągnąć, całkowicie przez<br />

przypadek ciekawe, piękne zestawienie tekstur, kolorów,<br />

odpowiedni gest pędzla – coś, co wywoła we mnie<br />

poczucie zadowolenia, następnie potrzebuję dni złości,<br />

gniewu, gdy najmniejsza ilość farby psuje wszystko to,<br />

co cieszyło dzień wcześniej.<br />

I błędy, i przypadkowe, zadowalające ruchy pędzla<br />

pozwalają mi się uczyć codziennie. Taki tryb: swobodny,<br />

nieprzemyślany trwa przez parę tygodni, aż obraz zaczyna<br />

nabierać kształtu, wtedy skupiam się na indywidualnych<br />

pracach. Reszta musi być odwrócona do ścian, by nie<br />

przemawiały do mnie. To jest moment jeden na jeden<br />

tylko z konkretnym obrazem. Niektóre prace przemawiają<br />

do mnie od razu – stawiam ostateczny mark i zaczynam<br />

końcowe prace nad kolejnym obrazem. Są też i takie,<br />

do których robię wielokrotne podejścia.<br />

Przez ostatnie trzy lata zawsze pracowałam tylko nad jedną<br />

serią obrazów w tym samym czasie. Aktualnie – odkąd<br />

zamieszkałam na Bali – pracuję nad trzema seriami prac.<br />

Wynika to z ogromnej ilości niesamowicie kreatywnych<br />

osób, które tutaj mieszkają. Ich wpływ pozwala na szersze<br />

otwarcie oczu, wyjście poza dotychczasowe schematy<br />

oraz wyzwalanie swoich możliwości i przesunięcie linii<br />

limitów o szczebel wyżej.<br />

Sztuka abstrakcyjna jest trudna do oceny. Dla mnie dobra<br />

praca to ta, która wywoła u mnie emocje. Tego samego<br />

oczekuję od moich prac.<br />

Jak oddać emocje, duszę, wrażliwość?<br />

Będąc szczerym ze sobą. Nie oczekując. Tworząc, tak<br />

jakby to miał być ostatni obraz w twoim życiu. Będąc<br />

wdzięcznym za to, że robię, to co kocham. Nie analizując<br />

kolejnych kroków. Czując. Czując kolejne muśnięcia farby.<br />

Nie bojąc się kolejnych ruchów. Popełniając błędy. Wierząc<br />

w siebie.<br />

Rynek sztuki w Polsce?<br />

Nie jestem w stanie ocenić rynku sztuki w Polsce<br />

z prostego powodu: w momencie, gdy postanowiłam<br />

całkowicie oddać się malarstwu, zatrzymałam się na<br />

parę miesięcy w Polsce – moja sztuka była jednak wtedy<br />

jeszcze bardzo mocno raczkująca. To, co tworzyłam, było<br />

na zupełnie innym etapie. Pierwszy rok był dla mnie<br />

procesem nauki, eksperymentów, dociekania wiedzy.<br />

Nie mieszkam w Polsce od 15 lat. Wyjechałam jeszcze jako<br />

nastolatka. Natomiast w momencie, gdy postanowiłam<br />

całkowicie oddać się malarstwu moje założenie było jasne<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

57


Posługuję się ograniczoną paletą kolorów.<br />

Nigdy nie zrezygnuję z bieli i czerni<br />

(oraz ich odcieni) – są one moją największą miłością<br />

58<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


– chcę, by moje prace były dostępne na całym świecie.<br />

Do tej pory dotarłam do pięciu kontynentów, a 90% moich<br />

kolekcjonerów znajduje się w USA.<br />

Gdybym mogła zmienić jedną rzecz<br />

w swoim życiu, co to by było?<br />

Nigdy nie przerwałabym mojej przygody z malarstwem.<br />

Co mnie denerwuje?<br />

Niegdyś denerwowało mnie mnóstwo rzeczy, byłam<br />

choleryczką. Teraz już wiem, że wynikało to z braku<br />

samozadowolenia, z trybu życia, jakie prowadziłam<br />

– ciągłe poirytowanie wiedząc, że mogę więcej, inaczej.<br />

Teraz jestem spokojna, bo żyję tak, jak zawsze tego<br />

chciałam – w tropikach, przy plaży, otoczona piękną<br />

naturą, cudownymi ludźmi, mająca dostęp do mojego<br />

studia o każdej porze dnia i nocy.<br />

Rzadkie momenty zdenerwowania zdarzają się jedynie,<br />

gdy nie mam nad czymś kontroli, stresuję się zawsze,<br />

gdy obraz jest w drodze do nowego kolekcjonera i czekam<br />

na jego reakcje po zobaczeniu go na żywo.<br />

Często jednak złość i negatywne emocje pomagają mi<br />

w tworzeniu lepszej, bardziej wartościowej sztuki.<br />

Co jest powodem, dla którego chce<br />

wyjść z łóżka każdego dnia?<br />

Dosłownie odpowiadając – zapierające dech w piersiach<br />

wschody słońca oglądane z plaży każdego dnia. Piękno,<br />

do którego nigdy wcześniej nie miałam dostępu w takiej<br />

formie. Są to momenty, których nigdy nie zapomnę.<br />

No i malarstwo jest moim zapalnikiem do wyjścia rano<br />

z łóżka – to ono dało mi możliwość podróżowania po<br />

świecie, doświadczania życia w taki sposób, o jakim<br />

niegdyś tylko marzyłam. To sztuka pozwala mi na<br />

poznawanie niesamowitych osobowości, artystów,<br />

którzy inspirują, wspierają, od których się uczę. To dzięki<br />

malarstwu mieszkam obecnie na Bali – w miejscu, które<br />

było dla mnie niegdyś totalnie nieosiągalne. Świadomość,<br />

że moje prace zdobią ściany domów w ponad 100 krajach<br />

na świecie, daje mi dodatkową porcję motywacji do<br />

tworzenia.<br />

Jak ważny jest kolor w mojej<br />

twórczości?<br />

Posługuję się ograniczoną paletą kolorów. Nigdy nie<br />

zrezygnuje z bieli i czerni (oraz ich odcieni) – są one moją<br />

największą miłością, od jakiegoś czasu w połączeniu<br />

z naturalnym kolorem surowego płótna bawełnianego.<br />

Zdarzają się obrazy, gdzie pojawia się dodatkowy<br />

element koloru w moich pracach – ale jest to bardzo<br />

nieprzewidziane i odbywa się naturalnie pod wpływem<br />

aktualnych wydarzeń i emocji.<br />

Ewa prywatnie?<br />

Ewa jest kobietą znającą swoją wartość, korzystającą<br />

z uroków życia. Kochającą córką, jedną z pięciu pięknych<br />

sióstr, ukochaną ciocią dla swoich trzech cudownych<br />

siostrzeńców.<br />

Jak gruby trzeba mieć portfel, żeby<br />

stać się posiadaczem mojego obrazu?<br />

Ceny moich prac zależą od serii, wielkości, techniki –<br />

zaczynając już od paruset złotych, aż do parunastu tysięcy<br />

złotych.<br />

Czego może mi Pan życzyć?<br />

Zdrowia oraz nieskończonej kreatywności. [JP]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

59


Piosenka<br />

o zwątpieniu<br />

„Babko, czy to ma sens, czy to ma sens jeszcze?<br />

Czy opłaca się jeszcze cokolwiek robić?<br />

Babka myśli, że koniec jest bliski?<br />

Ile to wszystko jeszcze potrwa?<br />

Babko, niech babka powie, ile jeszcze do końca?”<br />

Salcia Hałas<br />

POTOP<br />

Zwlekałem z napisaniem<br />

recenzji Potopu Salci Hałas,<br />

a to przynajmniej z kilku ważnych<br />

względów. Otóż to wprost niebywałe,<br />

co dzieje się z odbiorem tej książki od<br />

czasu premiery na początku zeszłego<br />

roku. Czekałem z niecierpliwością, aż<br />

będę mógł w spokoju zapoznać się<br />

z tekstem. Miały już miejsce ogromne<br />

pożary w Australii, czy trwająca<br />

obecnie pandemia koronawirusa.<br />

Z ostatnich wiadomości, chociażby<br />

groźne osuwiska w Norwegii –<br />

kataklizmów i katastrof zdaje się<br />

przybywać, o tym między innymi jest<br />

Potop. Nad tym poematem prozą wisi<br />

gdzieś wysoko karta Sprawiedliwości<br />

z tarotowych wielkich arkanów.<br />

Pierwsze skojarzenie: odebrałem tekst<br />

jako alert klimatyczny, ostrzeżenie,<br />

jednak drugie czytanie pokazuje coś<br />

więcej, rozległy wachlarz tematów,<br />

które Salcia Hałas umiejętnie ze<br />

sobą splata, czyniąc z Potopu, babiej<br />

piosenki, swoistą mozaikę, utkaną<br />

z ludzkiego gadania, domysłów,<br />

swego rodzaju ludowych mądrości,<br />

tłumaczenia świata na możliwy do<br />

zrozumienia sposób.<br />

60<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Wspomniałem o sprawiedliwości –<br />

w utworze jest mowa o tzw. prawie<br />

trójpowrotu, babka Szwajcerowa<br />

mówi: co zasiejesz, po trzykroć<br />

zbierzesz, to znaczy, w wielkim skrócie:<br />

bądź przygotowany na konsekwencje<br />

swoich działań, każde poczynanie ma<br />

dalsze rezultaty i od nas zależy, czy<br />

będzie z tego jakaś korzyść.<br />

W tym ujęciu to też karma, ludzkie<br />

zaniechania i złośliwości wracają jak<br />

bumerang. Widzę w tym podejściu<br />

nieokreślone być może do końca<br />

pragnienie o porządku społecznym,<br />

o świecie, gdzie wszyscy są wobec<br />

siebie równi, nie ma podziału na<br />

lepszych i gorszych. Niestety „Twój<br />

ból jest lepszy niż mój”; są ludzie,<br />

którzy chcą zagarniać dla siebie więcej<br />

i więcej, bez poszanowania dla innych.<br />

W Pieczeni dla Amfy Salcia<br />

Hałas zabrała nas do gdańskiego<br />

falowca, najdłuższego bloku<br />

mieszkalnego w tej części Europy. To<br />

powieść, za którą otrzymała w 2017<br />

roku Literacką Nagrodę Gdynia oraz<br />

uzyskała nominację do Nagrody im.<br />

Witolda Gombrowicza.<br />

W Potopie nadal jesteśmy<br />

w Trójmieście, odwiedzamy tym razem<br />

gdyńską dzielnicę Pekin, dla mniej<br />

zorientowanych w terenie, to wzgórze<br />

Orlicz-Dreszera. Historia dzielnicy<br />

sięga czasów przedwojennych, kiedy<br />

to, jak grzyby po deszczu, powstały<br />

tam pierwsze, często prowizoryczne<br />

budynki mieszkalne. Dlaczego<br />

zaglądamy do Pekinu? – ano dlatego,<br />

że szykuje się koniec świata i są trzy<br />

kobiety, które to wiedzą. Natomiast<br />

nie jest to wiedza oczywista, raczej<br />

snucie domysłów, pewnego rodzaju<br />

skojarzeń, czasem też gry słów.<br />

Okazuje się, że nie ma jednej prawdy,<br />

nie ma też jednego skutecznego<br />

wyjaśnienia, to się bardziej czuje, jak<br />

mówi babka Szwajcerowa: przyszłość<br />

to nitki na wietrze, nie wiadomo, w<br />

jaki wzór ostatecznie się ułożą. Oprócz<br />

babki Szwajcerowej (Lońki), jest<br />

jeszcze Halina Piguł (przedstawia całą<br />

historię) oraz Zośka Nadzieja z domu<br />

Konkel (ma eksmisję, depresję oraz<br />

czarną otchłań w ogródku). Te trzy<br />

kobiety są, prawie że odwzorowaniem<br />

trzech wiedźm z Makbeta, one<br />

obwieszczają w jakiś sposób koniec<br />

świata. Co jednak jest w historii<br />

z Potopu nowatorskiego? – najpewniej<br />

pogląd, że nie ma jednego końca, nie<br />

ma jednej katastrofy, czeka ludzkość


aczej ciąg katastrof mniejszych.<br />

A po czym to poznać? Salcia Hałas od<br />

samego początku trzyma czytelnika<br />

w poczuciu czegoś nieodgadnionego,<br />

tajemnicy, której nie da się rozwikłać.<br />

Najłatwiej zaobserwować zmiany<br />

w przyrodzie, Hałas zna dobrze ten<br />

temat, zajmuje się ogrodnictwem od<br />

wielu lat. Mamy zatem opisy pleśni,<br />

gnicia, rozkładu, wszystko, co wróży<br />

niejako przyszły potop, przyroda<br />

pokazuje człowiekowi stan zagrożenia.<br />

Jest nadzieja, (nomen omen to drugie<br />

imię Zośki), że człowiek zawróci z tej<br />

niechybnej, zmierzającej ku upadkowi<br />

drogi. W tekście utworu przynajmniej<br />

kilkakrotnie pojawia się słowo<br />

nadzieja, chociaż ogólne odczytanie<br />

Potopu nadziei nie daje. Koniec świata<br />

nastanie i nie będziemy mogli nic<br />

zrobić. Warto też na tę okoliczność<br />

sporządzić małe rozróżnienie:<br />

Hałas w zasadzie pisze o dwóch<br />

końcach świata: jednym, najbardziej<br />

widocznym na gdyńskim Pekinie,<br />

w ogródku Zośki, (jest to zapadlisko,<br />

otchłań, czarna dziura, w dodatku<br />

przedstawiciel właściciela przeciął<br />

rury i przez ogródek płynie strumień).<br />

Przez te między innymi wydarzenia<br />

Zośka ma depresję. Jest jeszcze<br />

drugi koniec świata, na użytek tej<br />

recenzji nazwę go „wielkim”, który<br />

niekoniecznie jest związany z jakimś<br />

kataklizmem. Powiedziałbym, że to<br />

takie ludzkie obserwacje, potoczna<br />

mowa, porzekadła, ale chyba przede<br />

wszystkim zwiastun degrengolady<br />

ludzkości, poczucie beznadziei,<br />

z którym do końca lektury nie sposób<br />

się rozstać. Koniec świata to ludzie<br />

goniący za złotym cielcem.<br />

Hałas opisuje koszmar<br />

dzikiej reprywatyzacji, gdzie różnymi<br />

niecnymi sposobami pozbywano się<br />

lokatorów, często pod pozorem troski<br />

o mieszkańców, a w zasadzie tylko po<br />

to, żeby nie musieć się z tego nikomu<br />

tłumaczyć. Pojawia się w Potopie<br />

nieco zmodyfikowany cytat ze Św.<br />

Ignacego Loyoli, dotyczący czyściciela,<br />

który nawet jak rujnował, to mówił, że<br />

zabezpiecza. Odczytanie jest, powiem<br />

szczerze, nawet bardziej uniwersalne,<br />

bowiem, ile razy zastanawiamy się<br />

nad tym, czy dla własnej iluzorycznej<br />

strefy komfortu, nie traktujemy<br />

ludzi jak pionków na planszy, i tak<br />

naprawdę nie leży nam na sercu czyjeś<br />

zdanie? Takim sposobem myślenia<br />

przyczyniamy się do rujnowania relacji<br />

z innymi ludźmi, w rezultacie pogłębia<br />

się ogólna znieczulica, niechlubne<br />

działania często przykrywa się<br />

atłasowym kłamstwem.<br />

Koniec świata niejedno ma<br />

imię, obok zapadlisk, dziur w ziemi,<br />

które są widomym znakiem końca, są<br />

też stany psychiczne, lęk, zakłopotanie.<br />

Swoją drogą, można uznać Potop za<br />

tekst profetyczny, ukazujący migawki<br />

z przyszłości, w zanadrzu próbujący<br />

ostrzec przed zgubnym działaniem<br />

człowieka. Nie piszę o tym bez<br />

przyczyny, bowiem o końcu świata<br />

mówi też Jagna Grochowiakowa,<br />

babka Zośki. Z tego względu Zośka<br />

ma widoczny uraz oraz depresję,<br />

nie tylko z powodu końca świata, ale<br />

zasadniczo z zachowania babki, która<br />

sprawia Zośce wiele przykrości. W<br />

Potopie dzięki temu został podjęty<br />

temat, który nie wszędzie jest chyba<br />

obecny, a dotyczy wielu trudności,<br />

jakie może sprawiać opieka nad<br />

osobami starszymi.<br />

Babka jest wobec Zośki<br />

nieznośna, pogłębia w niej poczucie<br />

bezradności. To dzięki babce Zośka<br />

gubi się w swojej bezsilności. Jawi się<br />

przed oczami smutny fakt, że oto bliscy<br />

często fundują złośliwości i przykre<br />

niespodzianki. Zośka ma depresję i jest<br />

przy tym, nie ukrywajmy, śmieszna,<br />

chociaż sama choroba już śmieszna<br />

nie jest. Salcia Hałas obnaża bolesną<br />

prawdę o tym, że depresja często<br />

jest bagatelizowana, nie traktowana<br />

poważnie, nawet przez osoby, które<br />

miałyby nieść pomoc w tej sytuacji.<br />

Blisko tu do innego utworu,<br />

mianowicie Psów ras drobnych Olgi<br />

Hund. We współczesnej literaturze<br />

coraz więcej jest odwołań do świata,<br />

który stanął na głowie. U Olgi Hund<br />

metaforą skołatanego ludzkiego<br />

padołu jest szpital psychiatryczny:<br />

jest tam beznadzieja, a jednocześnie<br />

niezaprzeczalna rzeczowość. To samo<br />

widać w Potopie. Zośka czyta ulotkę<br />

probiotyku, informacja o częstej<br />

zmianie partnerów, mogąca przyczynić<br />

się do infekcji, wywołuje u Zośki płacz.<br />

Jest z tym sama, żali się, że nie ma<br />

się nawet do kogo przytulić. Zarówno<br />

z Psów... jak i z Potopu, nasuwa się<br />

refleksja, iż zasady panujące w świecie<br />

są często oparte na egoistycznych<br />

pobudkach,interesowności,<br />

znieczulicy. Narratorka Psów ras<br />

drobnych stwierdza, że osoby<br />

cierpiące na różne niedostatki<br />

psychiczne, nie mają szans na życiową<br />

stabilizację. Związki się rozpadają,<br />

dlatego, że relacja z osobą chorą<br />

psychicznie niesie za sobą ryzyko oraz<br />

nadmierną odpowiedzialność –<br />

to oczywisty wyraz wyrachowania<br />

i stawiania własnych interesów<br />

na pierwszym miejscu, dodajmy,<br />

że na prawdziwe uczucie nie ma tu<br />

miejsca. W Psach... brak zdziwienia.<br />

Narratorka po prostu stwierdza fakt –<br />

kto chciałby wiązać się osobą z takim<br />

bagażem? Praktyczne czasy, wszystko<br />

traktuje się niczym transakcję, kapitał,<br />

który należy pomnożyć, nie narażając<br />

się przy tym na możliwy szwank.<br />

Zwątpienie i smutek<br />

towarzyszy też Zośce. Tu<br />

także nie ma zdziwienia – kto<br />

chciałby wiązać się z kimś<br />

z depresją, eksmisją i czarną<br />

otchłanią w ogródku? Depresja,<br />

oznaka zobojętnienia, to w Potopie<br />

coś znacznie bardziej dotkliwego niż<br />

choroba, dotyka całej rzeszy ludzi na<br />

świecie. Ludzie się spieszą, potracili<br />

poczucie ważności, minimalne<br />

poczucie sensu, być może w ogóle<br />

tego sensu nikt nie szuka, zamiast tego<br />

mamy konsumpcyjny pęd, pogoń za<br />

złotym cielcem, fruwający i pływający<br />

wszędzie plastik. Ludzie chcą więcej,<br />

są pazerni, ale kiedyś Matka Ziemia<br />

wierzgnie nogami i nie będzie już<br />

dla nikogo ratunku. Zresztą ocalenia<br />

nikt się nie spodziewa, mowa jest,<br />

co najwyżej, o ocaleniu Zośki, która<br />

między innymi za przyczyną trudnych<br />

doświadczeń wpadła w depresję.<br />

Czy jest na to jakaś recepta?<br />

Czy da się spowolnić nieodwracalne<br />

zmiany w przyrodzie? Na to chyba<br />

w utworze nie znajdziemy<br />

ostatecznej odpowiedzi, być może<br />

dlatego, że kataklizmy już mają<br />

miejsce. W obecnym czasie, to tylko<br />

minimalizowanie zniszczeń, szukanie<br />

ratunku przed potopem, który, tak czy<br />

siak nastąpi.<br />

61<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Salcia Hałas proponuje, i to<br />

jest fascynujące, aby zwrócić się ku<br />

małym rzeczom, zacząć doświadczać,<br />

w miejsce ciągłego pośpiechu. Realizm<br />

społeczny, poszukiwanie społecznej<br />

sprawiedliwości, rzeczowość, ale też<br />

czerpanie z reportażu, mamy przecież<br />

w Potopie wątki interwencyjne,<br />

kwestia dzikiej reprywatyzacji, piekło,<br />

jakie mogą wyrządzić starsze osoby<br />

(Jagna Grochowiakowa, babka Zośki),<br />

czy bardzo w ostatnim czasie istotny<br />

problem depresji. I na próżno szukać<br />

trąb jerychońskich, piekielnych ogni,<br />

scen rodem z filmów s-f, tego raczej nie<br />

doświadczymy. Wątki, małe sprawy<br />

utkane w przedziwnym wzorze, pełne<br />

domysłów i przypuszczeń, gdzieś<br />

zasłyszane, oddające również polot<br />

potocznej mowy, niezwykłe.<br />

Nie w każdym tekście literackim mogę<br />

to zaobserwować.<br />

Pojawia się skądinąd pytanie<br />

o sens narracji wykorzystanej<br />

w Potopie, tej niewolnej od<br />

sprzeczności, pełnej niedomówień<br />

i pytań o sens świata. Reakcje<br />

niektórych czytelników były, co nie<br />

powiedzieć, zaskakujące.<br />

W moim odczuciu to spontaniczność<br />

i skondensowanie tekstu wśród tzw.<br />

mikrozdarzeń. Jednym się to podoba,<br />

drugim być może trochę mniej.<br />

Warto też zwrócić uwagę na<br />

pozycję narratora, który nie<br />

jest wszechwiedzący, nie razi<br />

omnipotencją, raczej tłumaczy się ze<br />

swojej niewiedzy, snuje domysły. To<br />

istotne novum, chcę takiej narracji<br />

posłuchać, przede wszystkim jest to<br />

głos bliższy prawdzie, przecież nikt nie<br />

może obiecać, że przekaże tę jedyną<br />

i słuszną wersję wydarzeń, nie ma<br />

takiej możliwości. Być może dlatego,<br />

w ostatnim czasie obserwujemy<br />

odwrót od literatury gatunkowej, gdzie<br />

każda postać i relacja, ułożone są jak<br />

w ciasnym pudełku. Potop przynosi<br />

niewiedzę, uwolnienie od dogmatu.<br />

Jest też tekstem terapeutycznym,<br />

gdzieś w zanadrzu poemat przewlekły<br />

o końcu świata to rzecz o śmierci, od<br />

której często uciekamy, popadamy<br />

w zwątpienie, życie przestaje mieć<br />

sens. Salcia Hałas utwierdza czytelnika<br />

w przekonaniu, że nawet mały,<br />

pojedynczy gest ma znaczenie.<br />

Potop to manifest, tekst<br />

zaangażowany. Ma potrząsnąć<br />

i porazić („Każdy litr mleka, każda<br />

szklanka wody zapakowane w plastik”).<br />

Zośka to reprezentantka pokolenia<br />

umów śmieciowych, nikt nie da jej<br />

chorobowego, zostanie zwolniona,<br />

jeśli będzie niezdatna do pracy.<br />

Prekariat to ludzie, którzy w swoim<br />

życiu doświadczają stale ruchomych<br />

piasków, niestałości, a jednocześnie<br />

szukają odrobiny dobra i piękna. Świat<br />

w Potopie jest niewyretuszowany,<br />

(widać wszystkie niedoskonałości),<br />

nieuleczalnie chory, ulega rozkładowi.<br />

Pomimo tego, Zośka szuka nadziei,<br />

dokarmia bezdomne koty. Zwierzęta<br />

w tekście Salci Hałas są niezwykle<br />

ważne. Zarówno te bezwiednie ginące<br />

na szosie, czy zakleszczone w oknie,<br />

jak i te towarzyszące człowiekowi<br />

w codzienności, jak Fuka Lońki<br />

Szwajcerowej. I gdzieś obok, stale<br />

sącząca się narracja o końcu świata,<br />

tak znajoma, (wystarczy przysłuchać<br />

się rozmowom starszych ludzi), wieść<br />

o końcu świata, dotychczas mało<br />

eksponowana, znalazła swoje ujście<br />

w Potopie. Utknęliśmy na mieliźnie,<br />

to fakt, słychać tylko jak grzechoczą<br />

granulki czasu.<br />

„Malinówki to były!<br />

Złoto, nie malinówki.<br />

Bordowe, chrupkie, poprzecinane<br />

żyłkami cukru.<br />

Zagłuszył je orzech, zabrał czas.<br />

Któregoś roku przestały dojrzewać.<br />

Z roku na rok robiły się coraz mniejsze<br />

i coraz bardziej zielone.<br />

Kiedy orzech zasłonił słońce, jabłoń<br />

zakwitła jesienią,<br />

a wiosną całkiem uschła.<br />

Pod jabłonią, co uschła, w beciku śpi<br />

Anieli synek mały.<br />

Z kępy żarnowców wybiega Łata.<br />

Mały, łaciaty piesek, który dawno<br />

umarł, ale teraz z powrotem jest<br />

szczeniakiem.<br />

Stasik siada obok i zaczyna jeść zupę.<br />

Grzechoczą granulki czasu”.<br />

Potop Salci Hałas znalazł się<br />

w dwudziestce tytułów<br />

nominowanych do tegorocznej<br />

Literackiej Nagrody Nike. Tekst<br />

utworu został zaadaptowany przez<br />

Ewę przez Ignaczak Ewę Ignaczak oraz zaprezentowany<br />

oraz<br />

na zaprezentowany deskach Teatru na Gdynia deskach Główna.<br />

Na Teatru podstawie Gdynia Potopu Główna. powstało<br />

również<br />

Na podstawie<br />

słuchowisko<br />

Potopu<br />

–<br />

powstało<br />

audycji<br />

również słuchowisko audycji<br />

mogliśmy<br />

mogliśmy<br />

wysłuchać<br />

wysłuchać<br />

na<br />

na<br />

antenie<br />

antenie<br />

Polskiego Radia Gdańsk.<br />

Salcia Hałas, Potop. Poemat przewlekły<br />

o końcu świata. Wydawnictwo W.A.B.,<br />

Warszawa 2019. [RK]<br />

Koniec świata<br />

niejedno ma imię<br />

62<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Renata Cygan<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

63


DARIA GALANT<br />

Pisałam od dziecka,<br />

gdy nie umiałam pisać, to<br />

nagrywałam swoje opowiadania<br />

na magnetofon. Jako nastolatka<br />

malowałam okładki do swoich<br />

książek, wydawałam je sama<br />

i założyłam własną bibliotekę.<br />

Wypożyczałam swoje powieści,<br />

które miałam w jednym<br />

egzemplarzu, bo ksero w tamtych<br />

czasach, to był duży wydatek.<br />

Stworzyłam jakieś swoje karty<br />

biblioteczne, wypożyczałam<br />

powieści i czytali je moi znajomi<br />

z liceum, potem z technikum. Te<br />

powieści pisałam ręcznie i mam je<br />

w swoim archiwum do dziś.<br />

Pisarka, która zaklina konie i życie<br />

Drobna blondynka o pięknym uśmiechu wychodzi<br />

na ganek. W oddali stary maneż poprzecinany<br />

promieniami słońca. Ze stajni odzywają się konie.<br />

Majestatyczna fryzyjka, Tamara von Reister, to ukochana<br />

klacz Darii. Mówią wspólnym językiem. Tutaj jest dom<br />

pisarki. Ten najpiękniejszy, dojrzały, pełen słów, obrazów<br />

i dźwięków. Magiczne miejsce na obrzeżu Puszczy Białej<br />

– Dwór Olchowe Łąki. Pieczę nad nim objęło stuletnie<br />

bocianie gniazdo. Widzę Darię szczęśliwą i spełnioną. Jej<br />

życie podzielone jest na etapy, w których wiele się działo –<br />

prowadziły do miejsca, w którym dziś pracuje nad kolejną<br />

książką, Dzieciństwo w jej życiu odgrywa najważniejszą<br />

rolę, bo tu narodziła się Daria Galant jako pisarka.<br />

Od dzieciństwa była związana z przyrodą i naturą, choć<br />

pochodziła z miasta. Ten głęboki związek i rozumienie<br />

psychiki człowieka uwikłanego w różne aspekty życia,<br />

64<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

stały się głównymi wątkami w pisarstwie i twórczości<br />

filmowej autorki. Wrocławianka z urodzenia, dzieciństwo<br />

spędziła w Zielonej Górze, gdzie jej rodzice pracowali jako<br />

wykładowcy na tamtejszych uczelniach. Następnie, ze<br />

względu na życie osobiste rodziców, przeprowadziła się<br />

do Świdnicy na Przedgórzu Sudeckim i tam dokończyła<br />

edukację szkolną i zdała maturę.<br />

Debiutowała w wieku 16 lat wierszami opublikowanymi<br />

w gazecie Wiadomości Świdnickie. Tam też zaczęła<br />

pisać reportaże i felietony, zarabiając na swoją pierwszą<br />

wierszówkę. Następnie, będąc na studiach filologicznych<br />

we Wrocławiu, pisała jako publicystka w czasopismach<br />

środowiska studenckiego, a potem już w Warszawie,<br />

zawodowo w prasie ogólnopolskiej (m. innymi w Kurierze<br />

Polskim, Magazynie Rzeczpospolita, Cogito).


To, że mówią o niej „zaklinaczka koni”,<br />

nie jest gołosłowne. Kto widział to zjawisko<br />

i zna konie Darii wie, czym jest ten niezwykły kontakt.<br />

„Daria Galant, to pisarka doświadczona – mówi Agnieszka<br />

Kuniczuk-Trzcinowicz, badaczka literatury – Nie porzuca<br />

swoich pozaliterackich doświadczeń, siadając przed pustą<br />

kartką papieru.”<br />

„Nie wolno zapominać, że Daria to też poetka i język<br />

symboliki poetyckiej unaocznia się w znakomitym<br />

stylu w jej twórczości, czyniąc ją ważnym elementem<br />

europejskiego dziedzictwa”– pisał profesor Tadeusz<br />

Żabski – literaturoznawca z Uniwersytetu Wrocławskiego<br />

Wydziału Filologii Polskiej i promotor pracy magisterskiej<br />

Darii, o powieści Południca.<br />

„Dziennikarstwem zajęłam się, ponieważ było dla mnie<br />

drogą do opanowania słowa i szlifowania warsztatu<br />

pisarskiego. Reżim publicystyczny, obowiązująca ilość<br />

wersów i słów, prawne aspekty dziennikarstwa<br />

i malowniczość reporterskiego życia dały mi mocną szkołę<br />

dla mojej sztuki – mówi pisarka po latach.<br />

Była dziennikarką z niezwykłymi osiągnięciami<br />

publicystycznymi w czasach, gdy tylko istniały media<br />

tradycyjne, przed erą cyfryzacji. Jej teksty i artykuły<br />

pojawiały się systematycznie w przeglądach prasy,<br />

Rzecznik Praw Obywatelskich wielokrotnie wysyłał do<br />

redakcji podziękowania dla autorki za opisanie spraw,<br />

w których łamano prawa człowieka. Potem nadeszła era<br />

reportaży TV i filmów dokumentalnych, które musiały<br />

swoją przestrzeń podzielić z pisaniem. Pod redakcją<br />

w Warszawie, gdzie pracowała Daria, często gromadzili się<br />

Czytelnicy, by rozmawiać o artykułach, redakcyjne faksy<br />

wypluwały z siebie stosy listów, a filmy dokumentalne<br />

Darii osiągały bardzo wysokie noty oglądalności.<br />

I nagle ta rozpędzona machina kariery dziennikarskiej<br />

została przerwana. Przez samą pisarkę. Postanowiła ona<br />

bowiem wyprowadzić się z Warszawy i zamieszkać z dala<br />

od miasta, by w spokoju pisać powieści, poezje, eseje.<br />

Wtedy wydaje tomik wierszy Lilith. Lilith w żydowskich<br />

midraszach, pojawia się jako pierwsza żona Adama.<br />

65<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Postać, która podała mu nieszczęsne, symboliczne jabłko<br />

(Ewa była drugą żoną). Lilith występuje też w mitach<br />

sumeryjskich (4.5 – 2.3 tys. lat p.n.e.) jako bogini zemsty.<br />

Wiersze są dojrzałe, mają charakterystyczny dla pisarki<br />

gotycki, trochę mroczny klimat. Jednak później autorka<br />

będzie głównie zajmować się prozą.<br />

„Przeszłam do drugiego etapu”– mówi.<br />

Dr hab. Agnieszka Kuniczuk-Trzecinowicz –<br />

literaturoznawca, specjalistka od dzieł Sienkiewicza i<br />

badaczka literatury Darii Galant stwierdza, że Daria to<br />

pisarka niezwykła.<br />

„Prawdziwa, autentyczna, której czytelnik może ufać.<br />

I odważna” - mówi.<br />

Z Warszawy przeprowadza się do malutkiej wioski<br />

Ojcowizna koło Wyszkowa, tuż po urodzeniu córeczki<br />

Rozalki. Robi to w czasach, gdy wszyscy z takich miejsc<br />

uciekają do miast. Nie są modne jeszcze trendy jak<br />

„country living” czy hipsterskie fantazje.<br />

W tym niezwykle twórczym czasie na świat przyjdą<br />

jeszcze dwie córki: Weronika, a potem Lilia.<br />

„Przeszłam na migrację wewnętrzną, by poznać inny<br />

świat, poukładać doświadczenie, wiedzę”– mówi autorka.<br />

Daria zakłada swoją pierwszą Pracownię Literacką.<br />

I pojawiają się też w jej życiu konie, a przede wszystkim<br />

Dukat – jej pierwszy wierzchowiec, który jest z nią do dziś.<br />

Mieszka w zabytkowej kurpiowskiej chacie i z dala od<br />

stolicy robi filmy, ale przede wszystkim skupia się na<br />

pisaniu twórczym. W tym czasie Pracownia rozrasta<br />

się, a przy niej stajnia, dlatego Daria decyduje się na<br />

przeniesienie domu z pracownią do miejscowości<br />

Długosiodło w Puszczy Białej (Kurpie Białe). Pracownia<br />

wraz z domem to wspomniany na początku, malowniczo<br />

położony dwór. Wśród imponujących łąk, otoczony<br />

naturalistycznym ogrodem, który pisarka tworzy od<br />

lat, jest miejscem sztuki, kultury, poezji. Tu powstaje<br />

koncepcja artystyczno -filozoficzna: Teoria Białej Emocji,<br />

którą Daria przedstawia na międzynarodowej konferencji<br />

naukowej w 2017 roku, na Uniwersytecie Zielonogórskim,<br />

w mieście swojego dzieciństwa. Zakłada ona rozwój<br />

człowieka i społeczeństwa współczującego<br />

i współodczuwającego, a pomóc temu ma kontakt<br />

z naturą i sztuką, która z duchowości natury wypływa.<br />

Zaklinanie koni kojarzy się z doskonałym, wzruszającym<br />

filmem, w którym główne role zagrali Robert Redford i<br />

Scarlett Johansson.<br />

„Redford był w tym bardziej wiarygodny, jako że w życiu<br />

prywatnym również zaklina konie” – wyjaśnia Daria.<br />

To unikalna umiejętność. Pisarka wie o czym mówi, ma<br />

niezwykłe zdolności pracy z końmi. Konie ją szanują,<br />

słuchają. Współodczuwają i wsłuchują się w nią. Tak<br />

powstaje metoda Holy Equus – zaklinanie koni i życia,<br />

która uczy, jak porozumiewać się z końmi w ich języku,<br />

a poprzez to uczyć się łagodności i odwagi. Metoda ta, jak<br />

66<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

i Teoria Białej Emocji ma wielu zwolenników, nie tylko<br />

w Polsce. Zaczynają się interesować nią naukowcy<br />

i badacze nauk pedagogicznych, publikując prace<br />

naukowe. Pisarka uczestniczy w konferencjach<br />

naukowych, ma na swoim koncie publikacje w<br />

czasopismach branżowych, wygłasza wykłady na temat<br />

swojej koncepcji w sztuce i życiu.<br />

Metoda Holy Equus wykorzystywana zostaje przez<br />

psychologów i psychoterapeutów w leczeniu pacjentów.<br />

Kontakt człowieka z końmi, jaki zaproponowała Daria,<br />

jest odkrywczy dla przyspieszenia efektów wielu terapii.<br />

Pisarka ma naśladowców, ale nie ulega wątpliwości, że jest<br />

pierwszą, która dostrzegła i wdrożyła kontakt „człowieknatura”<br />

do działań psychoterapeutycznych.<br />

To, że mówią o niej „zaklinaczka koni”, nie jest<br />

gołosłowne. Kto widział to zjawisko i zna konie Darii<br />

wie, czym jest ten niezwykły kontakt. Jej zwierzęta są<br />

ciepłe dla ludzi, sympatyczne i niezwykle inteligentne.<br />

Reagują na gest i dotyk. Dla wielu jeźdźców, trenerów<br />

i znawców psychiki koni – to najważniejsi nauczyciele<br />

w życiu. Ukochane konie odgrywają jeszcze inną<br />

rolę. Wraz z aktorami występują w Nadburzańskim


ównież miejsce na książkę-scenariusz sztuki teatralnej<br />

Departament straconego czasu.<br />

Wreszcie autorka wydaje tom wierszy Syrena słowiańska,<br />

który powstawał przez dwadzieścia lat (od momentu<br />

przeprowadzki z Warszawy na wieś w latach ’90-tych).<br />

Ten tom poezji ma niezwykłą okładkę, wizerunek kobiety<br />

w czarnej sukni, idącej ku przyszłości w kolorach turkusu.<br />

Taki kobiecy wizerunek staje się rozpoznawalnym<br />

symbolem w jej twórczości. W sztuce wizualnej pojawiają<br />

się kobiety jako postaci fantastyczne, idące przez świat<br />

odważnie, w pięknych sukniach, w ciekawych gestach.<br />

Jednak zawsze tyłem lub profilem. To autoportret samej<br />

Darii. Odważnej, prawdziwej, której los nie szczędził w<br />

życiu doświadczeń a mimo to pozostała sobą: ciekawą<br />

świata istotą, idącą za głosem swojego serca.<br />

Ukochane konie odgrywają jeszcze inną rolę.<br />

Wraz z aktorami występują<br />

w Nadburzańskim<br />

w Nadburzańskim Eksperymentalnym<br />

Teatrze Konnym<br />

Eksperymentalnym Teatrze Konnym stworzonym przez<br />

Darię. Sceny odgrywają się wśród malowniczych pól<br />

i łąk, w zjednoczeniu z naturą. Rumaki z jeźdźcami fruną,<br />

a wyobraźnia widzów frunie wraz z nimi. Ale w życiu<br />

samej Darii nadal istotna jest sztuka i literatura.<br />

Od 2010 roku tworzy wyłącznie filmy autorskie:<br />

artystyczne, niezależne. Maluje obrazy, które<br />

przedstawiają fantastyczne zwierzęta i kwiaty z ogrodów<br />

wyobraźni – jak o nich mówi. Pisze powieści, opowiadania.<br />

Jej pracownia jest pełna słów. Powieści Darii są magiczne,<br />

gotyckie. Na kanwie często sensacyjnego wątku,<br />

przewijają się postaci ze świata realnego i istoty nierealne,<br />

zaczerpnięte z wierzeń tak bliskich pisarce Kurpiów<br />

Białych – utopce, południce, zmory. W Olchowych Łąkach<br />

Daria gości wiernych czytelników, organizuje spotkania<br />

autorskie, odwiedza biblioteki rozrzucone po całej Polsce,<br />

jest zapraszana również na spotkania z czytelnikami<br />

zagranicznymi. Południca, Siostry Opposto, Dwór<br />

wiatrów, to ulubione tytuły. Daria podkreśla, że nigdy<br />

nie poszłaby drogą komercji. Odmówiła pisania powieści<br />

na zamówienie, konsekwentnie odmawia też napisania<br />

scenariusza serialu kryminalnego, „takiego, który by<br />

się dobrze sprzedał”. W jej drodze twórczej pojawia się<br />

„Jest niezwykłą kobietą, a życie z nią, to wielka przygoda<br />

i najważniejsze dla mnie doświadczenie, choć wydaje<br />

mi się, że nie zawsze ją rozumiem i nie zawsze potrafię<br />

wejść w jej świat”- mówi Przemysław Gajewski, mąż<br />

pisarki. Oddany jej mężczyzna, który towarzyszy autorce<br />

od wielu lat. „Widziałem przez ten wspólny czas, jak<br />

radzi sobie w życiu i sztuce, otoczona problemami lub<br />

mało przychylnymi ludźmi, którzy próbowali wpłynąć<br />

negatywnie na jej życie, powodowani zazdrością,<br />

grubiaństwem, prostactwem. Ale jednocześnie widziałem,<br />

jak jest silna i jak jest kochana przez swoich odbiorców<br />

i otoczenie za to, jaka jest i jak tworzy. Podziwiam w niej<br />

tę szczerość, optymizm, siłę życia i niebywałą odwagę do<br />

bycia sobą w skomplikowanym świecie”.<br />

Agnieszka Kuniczuk-Trzcinowicz dodaje:<br />

„Za to kochają ją czytelnicy. Jest pisarką, którą uważam za<br />

jedną z najciekawszych pisarzy w dziejach literatury, nie<br />

tylko współczesnej. Nie tylko ze względu na twórczość i jej<br />

przekaz, ale i na styl życia, jaki prowadzi.”<br />

Czas pandemii pokazał jeszcze silniejszy związek Darii<br />

z naturą. Teoria Białej Emocji i Eksperymentalny Teatr<br />

Konny znalazły swoje miejsce online. Powstał niezwykły<br />

film W jasnym niebie przebywam – esej ukazujący siłę<br />

i postawę życiową płynącą z filozofii folkloru, pasji,<br />

młodości i kontaktu z przyrodą.<br />

https://www.youtube.com/watch?v=ug1RoftcJMQ&feature=share<br />

Bohaterowie obrazu opowiadają o sytuacjach, z jakimi<br />

w życiu musieli się zmagać, o słowach z przeszłości,<br />

które wzbudziły w nich wolę przetrwania i szukania drogi<br />

do kolejnego dnia, do marzeń. Niecodzienny kontakt<br />

młodych ludzi, którzy biorą udział w działaniach Teatru<br />

Doświadczalnego, z końmi, to alter ego, portret i życie<br />

Darii. I taka w moim postrzeganiu jest Daria. Poetycka,<br />

emocjonalna, równocześnie odważna, dojrzała artystka.<br />

Prawdziwa. [KBS]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

67


Od kiedy to drzewo zniknęło<br />

z naszego ogrodu,<br />

nie mogę przestać<br />

płakać.<br />

Drzewo nie było<br />

ani stare, ani chore,<br />

było wielkie i piękne,<br />

trochę może<br />

wścibskie.<br />

Wpychało się do rur,<br />

zatykało przepływ,<br />

ponieważ<br />

jakiś cymbał,<br />

gdy zakładał kanalizację,<br />

nie zabezpieczył rur na łączach.<br />

Drzewo nas nie oceniało,<br />

wpuszczało korzenie<br />

do tego, co my wypuszczamy,<br />

i nie zawsze było<br />

to moje ulubione<br />

miodowe<br />

mydełko Fa.<br />

Wielkie i piękne,<br />

ufne i spragnione,<br />

niemal zadomowione,<br />

wypełniło<br />

każdą rurę.<br />

W trakcie kąpieli<br />

wyobrażałam sobie,<br />

że korzenie<br />

wychodzą z odpływu,<br />

oplatają nasze ciała<br />

i wysysają z nas soki.<br />

Tak powinno się zdarzyć.<br />

Joanna Fligiel<br />

WIELCY I PIĘKNI, CZYLI WSZYSCY JESTEŚMY BULDOŻERAMI<br />

O ile piękniej<br />

byłoby<br />

dla świata,<br />

gdyby drzewo<br />

nas zeżarło,<br />

zanim my<br />

zamówiliśmy,<br />

wielką i piękną<br />

koparkę.<br />

Tak, są tacy ludzie,<br />

którzy uważają,<br />

że wielkie<br />

koparki<br />

są piękne.<br />

Słyszeliśmy<br />

tych ludzi,<br />

stali przy płocie<br />

i mówili<br />

do dziecka:<br />

„jaka wielka i piękna<br />

koparka”<br />

Zabiliśmy drzewo.<br />

Ludzie<br />

kiedyś<br />

nazwali to drzewo<br />

wierzbą płaczącą<br />

(i tu pada przekleństwo),<br />

po łacinie<br />

nazwa<br />

drzewa<br />

brzmi jak zaklęcie:<br />

salix x sepuleralis<br />

I teraz jestem wierzbą.<br />

***<br />

Kiedy brali mnie<br />

za<br />

córeczkę tatusia<br />

podobało mi się<br />

to kłamstwo,<br />

najbardziej<br />

ze wszystkich<br />

kłamstw<br />

jakich<br />

nie wymyśliłam.<br />

Miło było<br />

udawać<br />

rozpieszczoną,<br />

rozwydrzona,<br />

zepsutą<br />

i pewną siebie.<br />

Wymagać<br />

od mężczyzn<br />

takiego samego traktowania<br />

jakiego wymagałam<br />

od wyimaginowanego tatusia.<br />

Bawiło mnie<br />

i chroniło<br />

kłamstwo,<br />

które wypełniało mnie,<br />

powtarzane<br />

niezliczony raz<br />

musiało<br />

znaleźć ujście.<br />

Otworzyło usta,<br />

wypuściło<br />

niechcianą prawdę.<br />

Mówię wam<br />

teraz boli wszystko.<br />

Jestem pewna, że prawda<br />

nie jest nikomu potrzebna,<br />

ale kłamstwo nie jest w stanie<br />

jej zatrzymać.<br />

POEZJA<br />

68<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Joanna Wicherkiewicz<br />

***<br />

w roku szczura<br />

na włoskich cmentarzach<br />

kolejki do nieba<br />

dzwon wybrzmiewa<br />

żałobny nokturn<br />

tworzywo wyrwało się twórcy<br />

i drąży lęk<br />

tym jeszcze lekko i sprośnie<br />

tamtym strach zasłania okna<br />

na mapie świata kalekie szańce<br />

chcą zatrzymać śmierć<br />

w roku szczura<br />

otrzymaliśmy półtora metra<br />

na człowieczeństwo i wiemy<br />

że to nie wystarcza<br />

więzimy się w małych rajach<br />

uparcie powtarzamy<br />

zostaję w domu<br />

zostaję w domu<br />

to nasz największy heroizm<br />

zostać w domu<br />

i pozostać człowiekiem<br />

Renata Cygan<br />

***<br />

zeszliśmy z drzewa<br />

na asfaltowe ulice<br />

wprost pod koła<br />

rozpędzonego czasu<br />

uciekamy wymykamy się<br />

depczemy zielone trawniki<br />

udoskonalamy ucieczki<br />

lepimy dzień rękami stwórcy<br />

coraz bliżej bogów<br />

zasiadamy w wydumanych panteonach<br />

z murów ateńskiego Akropolu<br />

rzymskiego Kapitolu<br />

żydowskiej Jerozolimy<br />

Zakazanego Miasta<br />

sczytujemy samorodny koniec<br />

ten niesprawiedliwy świat<br />

nie powstał w sposób naturalny<br />

nie będzie trwał wiecznie<br />

***<br />

patrzysz przez zniekształcającą soczewkę<br />

idealizujesz<br />

że na własne podobieństwo<br />

pierwszego dnia oddzieliłeś światło od<br />

ciemności<br />

w dualistycznym świecie wciąż mrok<br />

drugiego dnia wody dolne i górne<br />

zlały się w jedną materię<br />

przepowiedziały potop<br />

kiedy nadszedł dzień trzeci<br />

ląd rozłupał wody<br />

zakwitło zazieleniało<br />

czwartego dnia zaświeciłeś<br />

słońce księżyc<br />

rozsypałeś gwiazdy<br />

dla niespełnionych miłości<br />

piątego dnia przywołałeś zwierzęta wodne<br />

i latające<br />

zajazgotało zawarczało ucichło<br />

szóstego dnia ulepiłeś człowieka<br />

spraw by kamień zapłonął<br />

spraw by kamień zapłonął<br />

wykrzykiwał w twoim raju<br />

siódmego dnia umyłeś ręce<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

69


Oto kącik Zaczytanej Ewelki,<br />

czyli naszej koleżanki redakcyjnej<br />

– Eweliny Kwiatkowskiej-<br />

Tabaczyńskiej. Ewelina dzieli<br />

się z nami swoimi fascynacjami<br />

literackimi, przedstawiając<br />

książki, które są według niej warte<br />

pokazania na łamach<br />

Post Scriptum i godne polecenia.<br />

Serdecznie zapraszamy.<br />

Pisanie dla dzieci jest bardzo wymagającą sztuką, trzeba zmierzyć<br />

się z wymaganiami młodych czytelników, dopasować się do nich.<br />

Jak zachęcić i zainteresować i czym należy się kierować, aby<br />

napisać piękną, niosącą przesłanie bajkę?<br />

Zaprosiłam do rozmowy dwie fantastyczne autorki:<br />

Magdalenę Jasny i Marbelę Atabe.<br />

MAGDALENA<br />

JASNY<br />

Jestem grafikiem, ilustratorką, a ostatnio –<br />

pisarką. Byłam panią Kredką w Ciuchci, domisią Magdą<br />

w Domisiach i po prostu Magdą w programie Mama i<br />

ja. Odkąd pamiętam, zajmuję się twórczością dla dzieci.<br />

Do tej pory tylko ilustrowałam książki, tworzyłam gry<br />

planszowe, rebusy, łamigłówki, kolorowanki, labirynty<br />

itp. Teraz rozpoczęłam przygodę z literaturą – napisałam<br />

powieść dla młodych czytelników, zatytułowaną<br />

FarMagia.<br />

Jak powstała FarMagia?<br />

Nigdy nie sądziłam, że zacznę pisać książki<br />

(chociaż, odkąd pamiętam, uwielbiałam je czytać).<br />

Malarstwo, rysunek, grafika – oto moje pasje.<br />

Z zawodu jestem ilustratorką, to fantastyczna praca i nie<br />

zamieniłabym jej na żadną inną… Więc skąd się wzięła<br />

FarMagia?<br />

Otóż moja kilkuletnia (wówczas) córeczka<br />

grała sobie kiedyś w Zoo Tycoon. Gra polegała na<br />

tym, aby stworzyć ogród zoologiczny z wybiegami dla<br />

najrozmaitszych zwierząt. Ja jej kibicowałam i pomagałam<br />

w razie potrzeby. W pewnym momencie Tereska<br />

stwierdziła, że wolałaby ZOO ze smokami, jednorożcami,<br />

chimerami i innymi baśniowymi stworami, a nie takimi<br />

zwyczajnymi… To jedno zdanko zaprzątnęło moją<br />

wyobraźnię do tego stopnia, że nie mogłam przestać<br />

o nim myśleć. Córeczka podsunęła mi znakomity<br />

pomysł, ale ja niestety nie potrafiłam wcielić go w życie.<br />

Nie umiem stworzyć gry komputerowej. Mogłabym<br />

najwyżej namalować ogród pełen mitycznych istot,<br />

ale co z tego… Obraz, choćby najpiękniejszy, jest tylko<br />

statycznym wizerunkiem. Nie o to chodziło. Może by<br />

napisać scenariusz filmu fantasy o baśniowych stworach<br />

i ich opiekunce? Ale skoro mam już coś pisać, to wolę<br />

książkę! Na początku tylko wyobrażałam sobie, że ją<br />

piszę, bawiłam się tą myślą. Po pewnym czasie powieść<br />

zaczęła przybierać realny kształt w mojej głowie. Ogród<br />

zoologiczny zastąpiłam farmą – bezpieczną przystanią dla<br />

wszystkich magicznych stworów (stąd tytuł: farma - magia<br />

– FarMagia) a pierwowzorem głównej bohaterki została<br />

oczywiście moja córeczka, Tereska. Napisałam kilkanaście<br />

stron tej opowieści i… nie wiedziałam, co dalej. Wkrótce<br />

70<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


zaprzątnęły mnie inne sprawy i zapomniałam<br />

o FarMagii. Prawie rok później znalazłam przypadkiem<br />

ten niedokończony tekst, przeczytałam go na świeżo<br />

i zaczęłam pisać dalej. Zupełnie jakbym miała w głowie<br />

gotową fabułę, tylko musiałam otworzyć odpowiednią<br />

„szufladkę”, żeby ją wydobyć.<br />

O czym jest FarMagia?<br />

Jest to książka na poły przygodowa, na poły<br />

fantastyczna. Farmagia to farma, a właściwie lecznica dla<br />

czarodziejskich stworzeń -jednorożców, pegazów, chimer,<br />

feniksów, hipokampów i gryfów. Gospodarują na niej<br />

elfy, które powinny otaczać opieką wszystkie niezwykłe<br />

istoty. Niestety nie mają na to zbyt wielkiej ochoty, no<br />

i nie znają się na medycynie. Zwalają więc całą robotę<br />

na jedenastoletnią dziewczynkę, Tereskę, wielbicielkę<br />

zwierząt.<br />

Jeśli chcielibyście dowiedzieć się o niej<br />

czegoś więcej, zapraszam na moją stronę autorską na<br />

Facebooku: https://www.facebook.com/Farmagia-<br />

2052923161459492/?modal=admin_todo_tour<br />

Mam przyjemność prowadzić Book Tour z FarMagią.<br />

Opinie jakie otrzymuję od czytelników i ich dzieci są<br />

przecudne. Stąd pytanie, czy powstanie druga część<br />

FarMagii?<br />

Druga część FarMagii jest już na ukończeniu.<br />

Dużo się w niej dzieje, bo wakacje się skończyły, więc<br />

Tereska i jej przyjaciel Jonatan borykają się<br />

z problemami, jakie jesień sprowadza na magiczną<br />

farmę. Ulewne deszcze skutkują powodzią<br />

i przemieniają FarMagię w trzęsawisko, co zwabia do<br />

niej rozmaite bagienne stwory: nieśmiałego ćmucha,<br />

wielogłową hydrę, dziwacznego serpoparda i wiele<br />

innych. Każdemu trzeba pomóc i wyleczyć w razie<br />

potrzeby. Dzieci muszą się przy tym nieźle natrudzić,<br />

bo zwierzaki są płochliwe, psotne, a czasem wręcz<br />

niebezpieczne. Jednym słowem, w Farmagii nie<br />

ma czasu na nudę. Nie wspominając już o takich<br />

drobiazgach jak pazerny łowca polujący na mityczne<br />

istoty, dziurawy dach pracowni, kłopoty w szkole<br />

i w domu, oraz zaskakujące właściwości lodowych<br />

kluczy. Z różnych powodów szukam innego wydawcy,<br />

co może opóźnić publikację tej książki. [EKT]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

71


Nazywam się Marbella<br />

Atabe. Jestem autorką baśni Kroniki<br />

skrzatów. Dawno, dawno temu<br />

zastanawiałam się, jaka będzie<br />

kolejna moja pasja. Trochę znudziło<br />

mi się szydełkowanie, haftowanie<br />

obrazów i myślałam – Jaką pasję<br />

odkryć w sobie? Siedzieć bezczynnie,<br />

to nie jest w moim stylu. Pewnej<br />

nocy przyśniła mi się wizja… Byłam<br />

małą dziewczynką, olbrzym porwał<br />

mojego psa, bardzo płakałam,<br />

prosiłam żeby wielkolud oddał mi<br />

przyjaciela. Gdy pies wrócił do moich<br />

rąk, zrozumiałam, że olbrzymy są<br />

dobroduszne… Nie mogłam przejść<br />

obojętnie i zapomnieć sennego<br />

majaku. Może opisać ten dziwny<br />

obraz, przelać na papier w formie<br />

opowiadania? Pochwyciłam kajet,<br />

długopis i słowa popłynęły, litery<br />

wtopiły się kartkę.<br />

Rozsypałam litery na kartce<br />

Czy w słowa złożyć je umiem?<br />

Domki, skrzaty, obłoczki<br />

Po horyzont rozlany<br />

Baśniowych słów strumień<br />

Gdy byłam mała, dużo<br />

czytałam, biegałam do biblioteki<br />

i wypożyczałam książki. Bardzo<br />

lubiłam czytać. Dawniej książki nie<br />

były dostępne w dużych ilościach,<br />

dlatego ścieżkę wydeptałam do<br />

czytelni. Zawsze lubiłam czytać<br />

opasłe tomiszcza. Chciałam<br />

skończyć czytać, a żal było, że<br />

opowieść dobiega końca. Jak już<br />

wspominałam, miałam zamiar<br />

napisać opowiadanie. Dobrze<br />

mi się pisało i rozrastał się świat<br />

baśniowych postaci, wprowadziłam<br />

skrzaty, wróżkę. Pierwszym wątkiem<br />

była wyludniona Dolina Stokrotek,<br />

gdzie mieszka mała dziewczynka<br />

Amelka z babcią. Amelka opiekuje<br />

się pieskiem. Na odległych<br />

wzgórzach mieszkają olbrzymy.<br />

Na Różanym Wzgórzu Teodor<br />

wiedzie sielskie życie z rodzicami<br />

i małym, psotnym skrzatem<br />

Pokrzywkiem.<br />

Pierwszym Czytelnikiem był mąż.<br />

Podobało mu się to, co napisałam,<br />

ale brakowało mu czarnego<br />

charakteru w sielskich krainach.<br />

MARBELLA<br />

ATABE<br />

Wówczas zrodził się pomysł na<br />

ponure zamczysko, w którym mieszka<br />

czarownica Marbella. Zaklęty zamek<br />

stoi na uboczu, spowity mgłą, skrywa<br />

tajemnice. Dziwne stwory i potwory<br />

snują się po ścieżkach. Tutaj lubię<br />

przebywać, opisywać rytuały, z opresji<br />

wyciągać bohaterów.<br />

Przepiękne ilustracje zdobią Kroniki<br />

Skrzatów, jak one powstają?<br />

Baśń powinna mieć ilustracje, bo one<br />

wzbogacają wyobraźnię, przybliżają<br />

bohaterów. Kto najlepiej wie, jak<br />

wygląda mały smok, zaczarowany<br />

chłopiec, Brukołap, czy istota natury<br />

Samotna Samotność? Stanęłam<br />

przed kolejnym wyzwaniem, blok,<br />

szkicowanie, przygotowanie do<br />

malowania i pokrywanie pastelami.<br />

Praca nad ilustracjami zajęła dużo<br />

czasu. Czy warto było? Myślę, że<br />

tak. Wiem, że Czytelnikom podobają<br />

się skrzaty, każdy ma ulubionego<br />

bohatera, niekiedy jest nim olbrzym,<br />

czasem chłopiec, nad którym ciąży…<br />

Do kogo kierowana jest Baśń?<br />

Baśń kierowałam do dzieci,<br />

w efekcie napisałam książkę, która nie<br />

ma granic wiekowych. Babcie czytają<br />

wnukom, dorośli odkrywają przesłania<br />

ukryte w tekście, które dzieci zauważą,<br />

gdy dorosną. Jakie były początki<br />

pisania? Entuzjazm i odwaga. Muszę<br />

zadać sobie sporo trudu, aby zgrać<br />

trzy wątki, które łączą się, chociaż<br />

bohaterowie dzieli odległość i czar<br />

rzucony na okolicę.<br />

Wydałam część I – Marbella, część II<br />

– Szagawarra. Obecnie pracuję nad III<br />

częścią opowieści.<br />

Drogi Czytelniku zapraszam Ciebie do<br />

siebie. W moich krainach poczujesz się<br />

bajkowo.<br />

https://www.facebook.com/<br />

autorkabasni/<br />

Pozdrawiam. Marbella Atabe<br />

Dziękuję ślicznie za rozmowę i życzę<br />

powodzenia w realizacji planów<br />

wydawniczych. [EKT]<br />

72<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


JOANNA STOVRAG<br />

Chwila na miłość<br />

Zastanawialiście się kiedyś, czym jest miłość?<br />

Co znaczy szukać drugiej połówki swojej duszy? Czy<br />

istnieje miłość bezgraniczna? Zapraszam Was do<br />

zapoznania się z bardzo wyjątkową książką, którą<br />

napisało samo życie.<br />

Chwila na miłość to opowieść o sile miłości, bólu<br />

rozstania, oczekiwania, nadziei, wiary i wytrwałości.<br />

Opowieść o uczuciu, o które zawalczyła dwójka<br />

bohaterów. Ona Polka, on Bośniak. Joanna, zdolna<br />

studentka slawistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego<br />

z Krakowa, otrzymuje stypendium w Sarajewie.<br />

W czasach PRL, to nie lada wyróżnienie i możliwość<br />

otwarcia furtki na Świat.<br />

Pełna obaw, lęków, decyduje się na wyjazd.<br />

Oczami Joasi poznajemy Sarajewo,<br />

mieszkańców, przyjazne powitania w sklepikach,<br />

kawiarenkach, opisy zapierają dech w piersiach, można<br />

przenieść się na bałkańskie tereny, poczuć zapach<br />

kuchni, tajniki przyrządzania kawy, jej picia, które są<br />

rytuałem, barwność opisanych świątyń w Sarajewie,<br />

wielokulturowość począwszy od muzułmańskich,<br />

katolickich, żydowskich po prawosławne.<br />

Kroczymy uliczkami, alejkami nieznanego miasta.<br />

Na uczelni poznaje Seja, rodzi się ich fascynacja<br />

i miłość. Są jak dwie połówki jabłka, które pasują<br />

do siebie idealnie. Tworzą wspólne plany na<br />

przyszłość, marzą i kreślą scenariusz na życie, nie byli<br />

w stanie przewidzieć tylko jednej przeszkody.<br />

Joasia wraca do Polski, czeka na swojego ukochanego,<br />

który ma odwiedzić ją i jej najbliższych podczas<br />

wakacji.<br />

Niestety, Jugosławia rozpada się, na Bałkanach<br />

wybucha wojna, ogarniając kolejne republiki byłego<br />

państwa, co uniemożliwia wyjazd Seja. Rozpoczyna<br />

się walka o przetrwanie, dzieją się różne rzeczy<br />

i okrucieństwa, strzały, wybuchy, śmierć i głód. Jak<br />

budować miłość i związek na odległość? Jak wierzyć<br />

w jego siłę, kiedy obok dzieją się takie okropności?<br />

Dla Seja zapewne to zasiane ziarenko miłości było jego<br />

siłą i nadzieją na przetrwanie. Pisali do siebie, czasem<br />

rozmawiali, Joasia wysyłała paczki za pośrednictwem<br />

przeróżnych organizacji, jednak nie zawsze docierały<br />

na miejsce lub docierały z wielkim opóźnieniem.<br />

Asia bezpieczna, w zupełnie innej<br />

rzeczywistości, targana emocjami, nie może za<br />

wiele zrobić. Na szczęście na swojej drodze spotkała<br />

ludzi, którzy zechcieli jej pomóc, choćby Waldemara<br />

Milewicza, który zaproponował jej wyjazd z ekipą do<br />

Sarajewa w celu nakręcenia filmu o nich samych.<br />

Wiedząc, na co się naraża, (wojna nadal trwała),<br />

wyjeżdża za głosem serca, bo uczucie jest tak silne,<br />

ze jest potrzeba odnalezienia miłości swojego życia.<br />

Oboje zasługują na podziw za wytrwałość w swoim<br />

uczuciu. Dzięki zamieszczeniu przez autorkę wspólnych<br />

zdjęć ze ślubu, ze zwiedzania Sarajewa i innych<br />

ważnych chwil, możemy poczuć wyjątkowość tej<br />

pięknej miłości. Listy i kartki są przepiękną pamiątką<br />

i niosą przesłanie, że na prawdziwą miłość warto<br />

czekać, warto o nią zawalczyć i warto wytrwać.<br />

Nie jest to łatwa książka, ale jakże prawdziwa<br />

i piękna, zdecydowanie zachęcam Was do przeczytania<br />

jej i dzielenia się swoimi odczuciami.[EKT]<br />

Od redakcji PS:<br />

Joanna Stovrag – tłumaczka i pisarka. Osoba<br />

przesympatyczna i niezwykle skromna. Chcieliśmy zrobić<br />

z nią wywiad, ale stwierdziła, że… nie chce zabierać miejsca<br />

innym artystom. Że inni są lepsi, ważniejsi, bardziej znani.<br />

Nieprawda, pani Joanno. Mamy też nadzieję, że dołożymy<br />

swoją cegiełkę do tego, żeby pani cudowna, pięknie<br />

językowo napisana, prawdziwa i mądra powieść była<br />

coraz bardziej znana i popularna.<br />

Serdecznie pozdrawiamy<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

73


mama<br />

i córka<br />

Monika Sawicka<br />

Karolina Sawicka<br />

Pierwsza myśl o Paniach Sawickich<br />

to “Jaka mama taka córka”. Obie<br />

piękne, przebojowe, inteligentne,<br />

z niesamowitymi talentami.<br />

Mama Monika - pisarka, Karolina -<br />

z niebywałą miłością do śpiewania.<br />

Kiedy obserwuję je podczas spotkań<br />

autorskich, widzę dwie bardzo<br />

wspierające się kobiety, pięknie<br />

się uzupełniające. Postanowiłam<br />

zaprosić je do rozmowy, ciekawa<br />

Ich poglądów, marzeń, jakie są<br />

prywatnie.<br />

Podobieństwo między Wami jest niesamowite, jakie<br />

macie wspólne cechy?<br />

M.S. Łączy nas wiele, ale bardzo się też różnimy.<br />

Na pewno obie jesteśmy porywcze, spontaniczne<br />

i lekko szturchnięte. Jesteśmy empatyczne i kochamy<br />

zwierzęta. Wkurzają nas nieszczerzy, interesowni<br />

ludzie, kombinatorzy, oszuści i hipokryci. My jesteśmy<br />

prostolinijne, nie lubimy zadęcia i buty.<br />

K.S. Mamy bardzo podobne charaktery, dlatego czasami<br />

się nie dogadujemy, bo każda jest przekonana o swojej<br />

racji. Nie potrafimy się jednak długo na siebie gniewać.<br />

Sama jestem mamą pięknej, inteligentnej dziewczyny,<br />

której w chwilach zwątpienia mówiłam, że nikt w nią<br />

nie uwierzy, jeśli sama nie będzie w siebie wierzyła, jak<br />

to wyglądało u Was? W jaki sposób siebie wspieracie,<br />

motywujecie do działania?<br />

M.S. Wychowywanie dziecka to bardzo trudne zadanie.<br />

Karolina wiele przeszła, bywało, że nie byłam Matką Roku,<br />

sprawy dorosłych bardzo krzywdzą dzieci i wywierają<br />

wpływ na ich dorosłe życie. Późno to zrozumiałam,<br />

wyrzucam sobie, że popełniłam wiele błędów. Sama się<br />

uczyłam jak żyć. Staram się zrekompensować córce gorsze<br />

chwile i dawać jej tylko dobre wzorce. Te gorsze już zna.<br />

74<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Wierzę, że nie brakuje jej odwagi, by walczyć o siebie.<br />

Zawsze będę przy niej. Zawsze może na mnie liczyć. Ma<br />

we mnie nie tylko matkę, ale i bodygarda i przyjaciółkę.<br />

K.S. Jak każdy człowiek miewam chwilę zwątpienia,<br />

nawet powstała piosenka: To nie czas na łzy, która<br />

opowiada o takich właśnie wątpliwościach, które musimy<br />

przezwyciężyć, bo jak nie my sami, to kto?<br />

Mama wychowała mnie na, nieskromnie mówiąc,<br />

dobrego, wrażliwego człowieka, za co jestem jej ogromnie<br />

wdzięczna. To chyba jasne, ze stoję za mamą murem<br />

- tak samo jak ona za mną, w końcu to moja najlepsza<br />

przyjaciółka.<br />

Jakie towarzyszą Wam emocje kiedy obserwujecie się<br />

na spotkaniach autorskich, bądź podczas występów<br />

scenicznych?<br />

M.S. Wzruszam się bardzo! Często płaczę i serce mi<br />

wali tak mocno, że chce mi wyskoczyć. Rozpiera mnie<br />

duma, ale i żal, że tak utalentowana dziewczyna nie może<br />

rozwinąć skrzydeł .Jednak wierzę, że przyjdzie jej czas.<br />

Czas Karo.<br />

K.S. Kiedy widzę mamę występująca publicznie, czuję<br />

na pewno wielka dumę, ale też niedowierzanie, że jest nie<br />

tylko piękna na zewnątrz, jak i wewnątrz, ale też bardzo<br />

inteligentna i oczytana. Zastanawiam się wtedy, gdzie jest<br />

sprawiedliwość.<br />

Lubicie podobną literaturę?<br />

M.S. Całkiem inną, choć czasem podrzucam jej coś, co<br />

powinna przeczytać. Na przykład ostatnio kupiłam książkę<br />

Szczęśliwe jelita. Czekam aż przeczyta, bo też chcę mieć<br />

szczęśliwe jelita.<br />

K.S. Szczerze mówiąc mam ADHD i nie mogę zbyt długo<br />

usiedzieć wykonując jedną czynność, w związku z czym<br />

jeśli już czytam, to książki, które bardzo mnie wciągną.<br />

Mama za to połyka jedną książkę po drugiej.


Jak spędzacie wspólnie czas?<br />

M.S. Nie mieszkamy już razem (niestety), Karola raz<br />

na tydzień-dwa przyjeżdża na weekend i wtedy razem<br />

gotujemy, odwiedzamy babcię (prababcię), idziemy do<br />

kina, teatru, na spacer lub na koncert. Cieszę się wtedy,<br />

że znowu ją mam blisko, na wyciągnięcie ręki. Przytulam<br />

ją, a gdy już leży w swojej sypialni, zakradam się, wsuwam<br />

pod kołdrę i przytulam ją jak wtedy gdy miała pięć lat.<br />

Oj, mama no, ja mam dwadzieścia siedem lat, pamiętasz?<br />

– mówi i... przytula mnie.<br />

K.S. Ponieważ nie mieszkamy razem, staramy spotykać się<br />

regularnie, co któryś weekend na obiad, kino, spacer czy<br />

coś bardziej rozrywkowego.<br />

Jaka jest najbardziej niezwykła rzecz, jaką zrobiłyście<br />

w życiu?<br />

Ulubiona kuchnia mamy i córki?<br />

M.S. Z pewnością wiele wspólnych mianowników-dań<br />

nam smakuje. Lubię gdy Karo mnie zaskakuje – lubi<br />

eksperymentować; jest bardziej nowoczesna, ja jestem<br />

mixem – lubię kuchnię tradycyjną, z lekką nutą czegoś<br />

nowego. Lubię też elegancko te dania serwować. Dbam<br />

o szczegóĺy. U mnie nie zjesz schaboszczaka – u mnie<br />

zjesz wykwintnego schaboszczaka. Karola wybiera lżejsze<br />

potrawy. Obie uwielbiamy sushi. Kiedy przyjeżdza do<br />

nas na weekend, razem gotujemy. Mój mąż wtedy się<br />

ewakuuje na piętro. Dużo się dzieje, dwie kule ogniste<br />

w kuchni to o jedną za dużo. Ale potem jest pysznie.<br />

K.S. Od jakiegoś czasu staram sie nie jeść mięsa, unikam<br />

go, jak tylko się da. Nie mieszkam z mamą, więc jak już się<br />

spotykamy, to staramy się zrobić coś fajnego i smacznego,<br />

tak żeby każda była zadowolona.<br />

Czy doradzacie sobie wzajemnie w kwestii Waszych<br />

pasji, sposobu na życie?<br />

M.S. Strasznie ją cisnę, wręcz dręczę, żeby więcej<br />

ćwiczyła, a ona się buntuje. To tyle w kwestii pasji. Im<br />

bardziej napieram, tym mocniej ona się wycofuje. A gdy<br />

ja się wycofuję, ona po prostu robi to, na czym nam obu<br />

zależało. Ona mi doradza w kwestii ciuchów, bo mam<br />

z tym problem – nie wiem co do czego pasuje, nie znam<br />

się na modzie, wszystko robię intuicyjnie. Kiedyś często<br />

razem chodziłyśmy na ciuchowe zakupy, ale już nie mamy<br />

gdzie trzymać ubrań. Jeśli chodzi o facetów, to czasami<br />

coś jej mówię, ale patrzy na mnie z politowaniem.<br />

Generalnie lilka lat temu gdy powiedziała mi, że ma za<br />

sobą ten pierwszy raz, spytałam,czy może chce pogadać<br />

o... technice. “Mamo, w naszej rodzinie kobiety rodzą się<br />

z tym darem”– usłyszałam.<br />

K.S. Kiedy mama pisze jakąś nową książkę, często zadaje<br />

mi różne pytania, prosi o radę. Pomagam jej, jak tylko<br />

umiem, ale w kwestii życia cisnę ją tylko o to, żeby bardzo<br />

na siebie uważała, często się śmieje, ze zachowuję się,<br />

jakbym to ja była jej matką.<br />

M.S. Co ja zrobiłam najdziwniejszego? Leciałam balonem!<br />

Niesamowite uczucie! Polecam każdemu! A razem z Karo?<br />

Wszystko, co dotyczy mojej córki jest niezwykłe,każdy<br />

jeden dzień. Bo ona jest niezwykła.<br />

K.S. Haha, długo zastanawiałam się nad odpowiedzią<br />

na to pytanie. Wydaje mi się, że najbardziej niezwykłą<br />

rzecz jaką zrobiłam, to udało mi sie wrócić z moją<br />

przyjaciółką z Niemiec. Przejechałyśmy jakieś 1400km bez<br />

wycieraczek, w okropną, silną ulewę (niestety awaria była<br />

bardzo poważna, byla niedziela i wydarzyło się to już na<br />

autostradzie). Obie z przyjaciółką uznałyśmy sytuację za<br />

niezły test, który obie zdałyśmy.<br />

Czy jest coś, co zawsze chciałyście zrobić w życiu,<br />

ale nigdy Wam się to nie udało?<br />

M.S. Chciałam wystąpić w Tańcu z Gwiazdami. Chyba już<br />

się nie uda. Ale wierzę, że wszystko czego pragnę dla niej<br />

– uda się!<br />

K.S. Chciałam wystąpić w talent show, byłam na kilku<br />

castingach, jednak się nie udało.<br />

Jakie macie marzenia?<br />

M.S. Moje marzenia w najmniejszym stopniu dotyczą<br />

mnie. Nie dlatego, że ich nie mam, ale dlatego, że<br />

realizuję je wykonując swoją pracę. Jestem szczęśliwym<br />

człowiekiem. Niech tak zostanie. Moim największym<br />

marzeniem jest szczęście mojego dziecka, pragnę by<br />

znalazła miłość i szacunek. By miała odwagę sięgać do<br />

najwyższej półki w sklepie z marzeniami, i aby miała siłę<br />

i determinację, by je spełniać.<br />

Bo mojego wspracia i miłości nigdy jej nie zabraknie.<br />

Oddam jej wszystko. Nawet życie, jeśli będzie trzeba.<br />

K.S. Moim marzeniem od kilku lat jest zaśpiewanie z moją<br />

ukochaną Ellie Goulding.<br />

Bardzo dziękuję za odpowiedzi, jesteście dla mnie<br />

fantastycznym wzorem mamy i córki.<br />

Życzę Wam spełnienia wszystkich marzeń, realizacji<br />

siebie i wspierania swoich planów i dążeń. Dziękuję za<br />

rozmowę. [EKT]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

75


PALETA-PĘDZELEK-PŁÓTNO, PALETA-PĘDZELEK-PŁÓTNO, PALETA-PĘDZELEK-PŁÓTNO…<br />

76<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Moje malarstwo<br />

jest niczym nieustanna podróż po nieodkrytych światach.<br />

Jednak zamiast aparatu fotograficznego zabieram<br />

w nią farby, pędzle oraz płótna<br />

i maluję obrazy, lub jak ktoś woli,<br />

wstawiam okna.<br />

Dzięki tym oknom, inni ludzie,<br />

mogą przenieść się tam na moment,<br />

do Światów Alternatywnych naszych wyobraźni.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

77


Jarosław Jaśnikowski<br />

Artysta na potrzeby swego świata tworzy<br />

olbrzymie surrealistyczne machiny,<br />

które swą monumentalnością rzucają<br />

wyzwanie światu, a jednocześnie są<br />

wyrazem pychy ich konstruktorów.<br />

Ważnym tematem podejmowanym<br />

w obrazach przez Jaśnikowskiego jest<br />

również czas, oraz przemijanie, jako<br />

czynnik wpisany w wykreowany przez<br />

niego świat. Jednak czas w jego obrazach<br />

przyjmuje różne wartości i właściwości.<br />

Nie do końca jest liniowy, nie do końca<br />

zmierzalny, a nierzadko nabiera cech<br />

materialnych.<br />

Jarosław Jaśnikowski, który interesuje<br />

się również fizyką i astronomią, pozwala<br />

sobie na dowolne manipulowanie<br />

prawami nauki, tworząc ją tak jakby od<br />

nowa. W obrazach tego artysty pojawiają<br />

się również nawiązania do filozofii,<br />

teologii, jak i historii.<br />

Jarosław Jaśnikowski – polski<br />

artysta malarz, urodzony w 1976 roku<br />

w Legnicy. Malarstwem zajmuje się<br />

od 1991 roku. Jego pierwsze prace powstają<br />

w nurcie sztuki science-fiction, jednak<br />

w 1998 roku, pod wpływem wystawy Wojtka<br />

Siudmaka w jego rodzinnym mieście<br />

i spotkania z samym artystą, Jaśnikowski<br />

rozpoczyna eksperymenty z surrealizmem.<br />

W tym czasie jego prace maja charakter<br />

mroczny i psychodeliczny, jednak coraz<br />

częściej w obrazach Jaśnikowskiego<br />

zaczynają się pojawiać nawiązania do<br />

techniki; machiny latające, parowozy, czy<br />

mechanizmy zegarowe, a także ujawnia się<br />

jego zainteresowanie architekturą gotycką.<br />

Z czasem jego malarstwo nabiera cech<br />

charakterystycznych dla steampunku.<br />

Malarstwo artysty staje się coraz bardziej<br />

spójne tematycznie, Jaśnikowski tworzy<br />

historię „Światów Alternatywnych” –<br />

fantastycznej rzeczywistości, w której działają<br />

inne prawa fizyki.<br />

Snuje opowieść o świecie rozbitym na<br />

miliony dryfujących w przestrzeni wysp,<br />

gdzie największym sensem zamieszkujących<br />

ten świat ludzi, jest potrzeba podróżowania.<br />

Jaśnikowski sam często o sobie mówi, że<br />

jest Opowieściomlalarzem, jednak nie<br />

uważa się za twórcę świata, który możemy<br />

oglądać na jego płótnach. Artysta mówi, że<br />

pełni tylko rolę obserwatora i kronikarza,<br />

a jego obrazy są oknami, poprzez które<br />

oglądający może spojrzeć do innego świata<br />

– Świata Alternatywnego.<br />

Jaśnikowski uważa, że takich światów<br />

może być nieskończenie wiele, a badanie<br />

tego jednego, konkretnego, jest jego<br />

największą pasją.<br />

Jarosław Jaśnikowski jest bardzo<br />

popularnym i cenionym artystą w Polsce,<br />

jak i również najbardziej znanym twórcą<br />

polskiego steampunku w malarstwie.<br />

Stworzył bardzo rozpoznawalny styl, a jego<br />

obrazy charakteryzują się znakomitym<br />

warsztatem malarskim.<br />

Artysta przykłada dużą uwagę do dbałości<br />

o szczegóły, poprawnego zestawienia<br />

kolorów, oraz do właściwej kompozycji.<br />

Jaśnikowski ma na swym koncie szereg<br />

wystaw indywidualnych i zbiorowych,<br />

a jego prace są w kolekcjach na całym<br />

świecie.<br />

78<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Tak długo wpatruję się w białe płótno<br />

ze szkicem, aż zobaczę obraz<br />

w każdym detalu, ustalam sobie wtedy<br />

kolory, kierunki światła, cienie<br />

2006 In captivity, mockers of the Dark<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

79


...tak naprawdę każdy z moich<br />

obrazów<br />

jest jakąś tam<br />

opowieścią<br />

80<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

1021x0-towidth-90-0501_niezegar-min


Pana Jarosława Jaśnikowskiego udało się nam zaczepić w lutym na<br />

wystawie malarstwa PERCEPCJA KOŁA, gdzie były prezentowane<br />

prace wielu znakomitych artystów. Czytelnicy Post Scriptum<br />

mieli okazję przeczytać reportaż pana Radosława Jaśnikowskiego<br />

(prywatnie brata Jarosława) w numerze lutowym.<br />

Był pan niedawno na prestiżowej wystawie SAFADORE<br />

we Francji. Czy może pan powiedzieć kilka słów na ten<br />

temat – jaki był poziom, jak wielu było artystów, kto<br />

zapadł panu w pamięć? No i kto otrzymał Grand Prix?<br />

Salon sztuki SAFADORE odbywający się już od 15 lat<br />

w turystycznej miejscowości Mont-Dore, to jedna<br />

z bardziej prestiżowych imprez tego typu w Europie<br />

i już sam fakt bycia zaproszonym na nią jest dużym<br />

wyróżnieniem. Ja z racji zdobycia grand-prix w 2019 roku,<br />

teraz miałem tę dodatkową przyjemność bycia gościem<br />

honorowym i członkiem jury. W tym roku zaproszonych<br />

zostało 15 artystów. Poza wystawą główną salonowi sztuki<br />

towarzyszy wystawa konkursowa. Każdy z uczestników<br />

zobowiązany jest do stworzenia pracy na wymyślony przez<br />

organizatorów temat, a w tym roku to były: Światła i<br />

cienie. Poziom był bardzo wyrównany i praktycznie każdy<br />

z artystów miał szanse, ostatecznie wygrał tryptyk La Date<br />

Fatidique, którego autorką jest Monica Fagan, francuska<br />

artystka pochodząca z Anglii. Myślę, że całkiem zasłużenie.<br />

Byli we Francji Polacy?<br />

Poza moimi pracami, można była na wystawie oglądać<br />

również obrazy Marcina Kołpanowicza. Jestem pewien,<br />

że mocna, polska ekipa będzie już nieodzownym składem<br />

każdego następnego salonu SAFADORE.<br />

Pana obrazy nazwałbym fantastyczno-magicznymi.<br />

Z klimatem. Są o czymś. To malarstwo z duszą.<br />

Jak sam pan by je określił?<br />

Ja sam o sobie często mówię, że jestem<br />

opowieściomalarzem, no bo tak naprawdę każdy<br />

z moich obrazów jest jakąś tam opowieścią. Mimo że<br />

taki obraz, to zaledwie jeden kadr, to też liczę na to,<br />

że oglądający może sobie doopowiedzieć, co było przed<br />

i co będzie dalej. No ale moje prace, to też jest część<br />

jakiegoś większego uniwersum, które gdzieś tam kiedyś<br />

urodziło się w mojej głowie. Jest to świat na pewno<br />

fantastyczny, steampunkowy, choć owy steampunk jest<br />

mocno wytarzany w surrealizmie, z niewielką szczyptą<br />

science-fiction. Wszystko to jest zanurzone w oparach<br />

apokaliptycznych z lekką nutą gotyku, no i rzecz jasna,<br />

z odpowiednio wypaczonymi prawami fizyki. Czasami<br />

też w tej sałatce uda mi się przemycić dodatkowo jakieś<br />

głębsze myśli, na przykład filozoficzno-teologiczne, czasami<br />

kosmologiczne, a niekiedy jest to odniesienie do faktów<br />

historycznych.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

81


847x0-towidth-90-0674_przezegar-min<br />

82<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Obraz rodzi się w głowie (jak mniemam).<br />

Intelekt, wrażliwość, mądrość, doświadczenie i uczucia<br />

składają się na zbiorowy akt poczęcia.<br />

Jak długo trwa ciąża i poród?<br />

Akt poczęcia jest zdecydowanie najciekawszy, ale niestety<br />

krótki. Czasami to jest chwila, moment, jakiś szkic<br />

koncepcyjny, no i już wszystko mam w głowie. No jeszcze<br />

jest szkic na płótnie i ostatecznie do-wyobrażanie sobie<br />

obrazu. Polega ono na tym, że tak długo wpatruję się<br />

w białe płótno ze szkicem, aż zobaczę obraz w każdym<br />

detalu, ustalam sobie wtedy też kolory, kierunki światła,<br />

cienie. No i kiedy mam już wszystko zobaczone, to mogę<br />

powiedzieć, że w tym momencie kończy się sztuka,<br />

a zaczyna praca, to znaczy ciąża, czyli nakładanie za<br />

pomocą pędzelków, odpowiedniej farbki w odpowiednim<br />

miejscu. Wtedy już można odpłynąć umysłem w nurt<br />

jakiejś fajnej muzyczki, zatopić się w audiobooku,<br />

analizować, co jeszcze mam jutro kupić w Biedronce,<br />

czy też tworzyć szalone modele kosmologiczne<br />

wszechświatów… no a rączka sama pracuje: PALETA-<br />

PĘDZELEK-PŁÓTNO, PALETA-PĘDZELEK-PŁÓTNO, PALETA-<br />

PĘDZELEK-PŁÓTNO… Trwa to około tygodnia, ale bywa, że<br />

i miesiąc. Poród często jest zaskoczeniem…<br />

Ooo! Już koniec?<br />

Kim jest Jarosław Jaśnikowski prywatnie?<br />

Ot, takim samym ludzikiem, jak wszyscy inni. Mam<br />

jakieś zainteresowania, marzenia, cele. Mieszkam sobie<br />

jedną nogą na wsi, gdzie z trzech stron otacza mnie las,<br />

drugą nogą związany jestem z Legnicą. Mam wspaniałą<br />

żonę – Kasię, z którą dzielę życie i pasję do sztuki, mamy<br />

fantastycznego synka Michałka. Trochę podróżujemy po<br />

świecie, trochę siedzimy w lesie. Kiedy chcę odpocząć<br />

od malowania, przesiadam się dwa metry dalej i biorę<br />

się za sklejanie i… malowanie modeli. Lubię czytać,<br />

lubię ptysie, popołudniowe kawki z żoną. Chcę wejść<br />

na Kilimandżaro i co roku obiecuję sobie, że wreszcie<br />

zacznę biegać. No ale wiem, że od tej wiosny, to już<br />

naprawdę zacznę biegać.<br />

Prawda jest taka, że artyści malarze, mają o tyle<br />

fajnie, że nawet jak są bardzo znani, to rzadko kiedy są<br />

rozpoznawalni i mogą bezstresowo iści do piekarni po<br />

bułki.<br />

Olga Tokarczuk otrzymała, jak wszyscy wiemy,<br />

literacką nagrodę Nobla, dzięki czemu miała okazję<br />

wygłosić przemowę, którą cytują i interpretują<br />

wszystkie światowe media. A gdyby pan miał taką<br />

okazję do wygłoszenia przemowy, która może wpłynąć<br />

(w mniejszym lub większym stopniu) na świadomość<br />

Narodów, co by to było?<br />

O jej, takie pytanie na koniec? Trudno mi powiedzieć…<br />

Ona miała kilka tygodni, by to przemyśleć. Pewnie bym<br />

powiedział: Słuchajcie więcej naukowców, a mniej<br />

polityków. Nie niszczcie fundamentów, na których<br />

zbudowaliśmy nasz świat, naszą cywilizację. Pielęgnujcie<br />

tradycję, bo ona określa naszą tożsamość. Odrzućmy<br />

skrajności, bo ani faszyzm, ani idee komunistycznolewackie<br />

nas do niczego dobrego nie doprowadzą.<br />

Bądźmy dla siebie bardziej wyrozumiali, szukajmy<br />

w ludziach dobrego, a nie twórzmy fałszywych,<br />

negatywnych wizerunków. Bądźmy dla siebie dobrzy.<br />

No i zacznijmy wreszcie budować te bazy na Księżycu<br />

i Marsie, bo żeście obiecali, a ja już czekam na to od<br />

ponad czterdziestu lat!!! [JP]<br />

2006 Between Heaven and Hell<br />

2012 The city after the storm<strong>POST</strong><br />

<strong>SCRIPTUM</strong><br />

83


Premiera “Dzieła sztuki” w reżyserii - Żanny Gierasimowej<br />

foto: Anna Karpenter<br />

84<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Zdjęcie z koncertu_foto: Grażyna Borwiecka<br />

Żanna Gierasimowa<br />

Aktorka dramatyczna<br />

i pieśniarka. Na swoim koncie<br />

ma występy między innymi w:<br />

Teatrze Ateneum, Teatrze Małym,<br />

Stara Prochownia, Rampa,<br />

Stu, Piwnicy Pod Baranami.<br />

Jest także tłumaczką polskich<br />

utworów na język rosyjski<br />

– tłumaczy poezję, sztuki<br />

teatralne, scenariusze.<br />

Jest członkinią<br />

Związku Literatów Polskich.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

85


Aktorka i reżyser, pieśniarka –<br />

jeśli ktoś obudziłby Cię<br />

w środku nocy, to jaki zawód byś<br />

wymieniła pierwszy (po tym, jak<br />

przestałabyś krzyczeć)?<br />

Jakby mnie ktoś gwałtownie<br />

w nocy obudził, to chyba<br />

wykrzyczałabym: “Tylko nie po<br />

twarzy! Jestem aktorką!”<br />

Jesteś Rosjanką (czy Ukrainką?),<br />

dlaczego wybrałaś Polskę na<br />

swoją Ojczyznę?<br />

To pytanie przypomina mi<br />

przesłuchanie w organach byłego<br />

ZR, gdzie narodowość miała duże<br />

znaczenie. A na serio... Zadając<br />

sobie samej to pytanie, nie umiem<br />

na nie odpowiedzieć. Mam<br />

pomieszaną rodzinę. Urodziłam się<br />

na Ukrainie, na kresach polskich,<br />

po zakończeniu w Kijowie szkoły<br />

średniej, liceum muzycznego<br />

i Studiów Aktorskich wyjechałam<br />

do Moskwy, gdzie pracowałam<br />

w Teatrze Stanisławskiego i po<br />

16 latach trafiłam do Polski, bo<br />

wyszłam za mąż za Polaka. Ale to<br />

bardzo w skrócie. Odpowiadając<br />

na pytanie: “Czemu Polska?” - nie<br />

raz widziałam w oczach słuchaczy<br />

niedowierzanie. Znając wszystkie<br />

wady, nie mówiąc o zaletach,<br />

bardzo kocham ten kraj. Mam<br />

wrażenie, że zawsze tu byłam<br />

i tylko tu czuję się w domu. Nie<br />

zamieniłabym Polski na żaden<br />

inny kraj. To jest miłość, której<br />

wytłumaczyć się nie da.<br />

Czy spotkałaś się z Polskim<br />

nacjonalizmem? Czy ktoś kiedyś<br />

pokazywał, że jest ważniejszy od<br />

Ciebie, bo jest Polakiem?<br />

Wiem, że taki istnieje, ale wprost<br />

Nie zamieniłabym Polski<br />

na żaden inny kraj.<br />

To jest miłość,<br />

której wytłumaczyć się nie da.<br />

sama z tym, dzięki Bogu, jeszcze<br />

się nie spotkałam. Chociaż<br />

wyczuwam to czasem w rozwoju<br />

swojej kariery. Za długo te niuanse<br />

opisywać, ale... przecież z takim<br />

zjawiskiem można spotkać się<br />

w każdym kraju i emigrant będzie<br />

zawsze drugi w kolejce. No...<br />

to nie Ameryka, gdzie ponoć u<br />

wszystkich są równe szanse<br />

i zależy tylko od stopnia twego<br />

talentu, inteligencji i pracowitości.<br />

Znów, sama w Ameryce nie byłam<br />

i wiem to tylko z różnych bajek.<br />

Kto jest (był?) Twoją inspiracją<br />

zawodową?<br />

Mój ojciec i moja matka, którzy od<br />

dzieciństwa zarazili mnie wirusem<br />

sztuki i nie ma na to leku.<br />

Która rola jest trudniejsza –<br />

aktorki czy reżysera? Chyba<br />

niełatwo pracuje się z artystami?<br />

Są kapryśni, nadwrażliwi,<br />

obrażalscy. Jak dajesz sobie z<br />

nimi radę? Krzyczysz? Prosisz?<br />

Apelujesz do sumienia?<br />

Kiedy byłam wyłącznie aktorką, to<br />

nie lubiłam reżyserów. Wydawało<br />

mi się, że to my robimy sukces<br />

przedstawieniu, a oni tylko<br />

pokrzykują i spijają piankę. Teraz<br />

widzę, w jakim błędzie byłam.<br />

Zawód reżysera jest ogromnie<br />

skomplikowany, obejmujący dużo<br />

wiedzy, różne inne profesje,<br />

w tym i psychologa. Poprowadzić<br />

aktorów według swego pomysłu<br />

i tak, żeby myśleli, że to ich<br />

pomysł, przekonać, nie być<br />

86<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Piosenka<br />

musi wzbudzać emocje<br />

– sam głos, muzyka<br />

i tekst to za mało<br />

– potrzebna jest<br />

interpretacja<br />

zbyt miękkim, a przy tym nie<br />

zrazić ich do siebie, wydobyć z<br />

aktorów najlepsze, co w nich jest,<br />

odpowiednio wyeksponować, by<br />

się czuli wyjątkowi. Oprócz tego<br />

trzeba być choć trochę muzykiem,<br />

malarzem, pisarzem... Jeszcze<br />

dużo można wymieniać różnych<br />

cech i umiejętności, które należą<br />

do profesji “Reżyser”. Reżyser to<br />

nie wychowawca w przedszkolu,<br />

żeby krzyczeć, apelować i pouczać.<br />

Reżyser musi wzbudzić w aktorach<br />

wiarę w swoje liderowanie i swoją<br />

rację, zarazić ich pomysłem<br />

i wtedy wszystko się zgadza.<br />

Żanna pieśniarka – czy używasz<br />

talentu aktorskiego do śpiewu,<br />

czy kompletnie to oddzielasz?<br />

Oczywiście, że aktorstwo,<br />

a w danej sytuacji przekaz,<br />

jest niezbędne przy śpiewaniu.<br />

Piosenka musi wzbudzać emocje<br />

i sam głos, muzyka i tekst<br />

to za mało – potrzebna jest<br />

interpretacja. A co bardziej<br />

pomoże, jeśli nie aktorstwo?<br />

Każda moja piosenka to minispektakl.<br />

Jakie jest twoje marzenie<br />

zawodowe? A marzenia<br />

prywatne? Możesz powiedzieć<br />

mi na ucho, a ja to napiszę<br />

drobnym drukiem, żeby<br />

pozostało tajemnicą.<br />

Jeśli chcesz rozśmieszyć Boga, to<br />

powiedz mu о swych marzeniach.<br />

[JP]<br />

Premiera “Dzieła sztuki” w reżyserii - Żanny Gierasimowej<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

87


Elżbieta Sidorowicz-Adamska<br />

OKRUCHY GORZKIEJ CZEKOLADY. BIAŁY JEDNOROŻEC. (CZĘŚĆ 2)<br />

Wychodzę przed szkołę do<br />

samochodu, który staram się ustawiać<br />

jakoś tak z boku, żeby się nie rzucał w<br />

oczy złośliwcom, podchodzę do niego<br />

i widzę, że siedzi mu jedno koło.<br />

O rany boskie. Nie. Nie. To<br />

bydlę. To skurwysyn. Gdzie on złapał<br />

tę gumę?<br />

Czuję, że ogarnia mnie<br />

rozpacz. Otwieram samochód,<br />

otwieram bagażnik, gdzie jest<br />

ten pieprzony lewarek? Jak mam<br />

samodzielnie zmienić koło, do kurwy<br />

nędzy? Stoję bezradnie z lewarkiem w<br />

rękach i patrzę na kapciowatą oponę.<br />

Rozpacz ogarnia mnie na wskroś.<br />

– Ty skurwysynu, w dupę<br />

kopany – wyrywa mi się mimowolnie,<br />

z głębi serca.<br />

– Teraz już wiem, co kulturalna,<br />

dobrze wychowana panienka mówi na<br />

osobności do swojego samochodu.<br />

Zamieram i czuję, jak<br />

oblewam się czerwienią.<br />

Jeżozwierz stoi przy otwartych<br />

drzwiczkach swojego wozu, patrzy<br />

na mnie i z całych sił stara się nie<br />

roześmiać.<br />

To straszne. Przyłapał mnie.<br />

Przecież ja rzadko klnę, naprawdę.<br />

Ostatni raz mówiłam brzydko do pieca,<br />

a teraz do samochodu... Nie śmiem<br />

podnieść oczu. Pięknie. Kulturalna<br />

panienka.<br />

– Czego się wstydzisz? – pyta<br />

Jeżozwierz – każdy by się wkurzył. Daj<br />

lewarek.<br />

Matko Boska, czy on<br />

naprawdę awansował do roli mojego<br />

prywatnego Anioła Stróża? Celowo<br />

ma mnie na oku? Przecież niemożliwe<br />

są takie przypadki.<br />

… No i znowu wspólna akcja.<br />

U wrót szkoły, na samym środku,<br />

niech wszyscy widzą. Zaciskam zęby.<br />

W dupie mam czyjąś opinię. W<br />

dupie mam czyjąś opinię...<br />

– Masz klucz do kół?<br />

– W dupie mam... – wyrywa<br />

mi się na głos fragment myśli.<br />

– No nie, klucz jest<br />

potrzebny – mówi Jeżozwierz<br />

jeszcze bardziej rozbawiony – nie<br />

należy go mieć w dupie, bo inaczej<br />

nie zmienimy koła.<br />

– Przepraszam.<br />

Przepraszam, to w dupie dotyczyło<br />

czego innego.<br />

– A czego?<br />

Czy on musi być tak<br />

dociekliwy?<br />

– No... zainteresowania...<br />

– Brawo – mówi Jeżozwierz.<br />

– Wreszcie wyciągasz prawidłowe<br />

wnioski. Właśnie zmienimy koło na<br />

samym środku i niech się gapią.<br />

No i zmieniamy. Ściślej<br />

biorąc, patrzę jak robi to Jeżozwierz,<br />

bo sama nie jestem w stanie ani<br />

podlewarować samochodu, ani<br />

odkręcić zapiekłych śrub, ani<br />

wyciągnąć z bagażnika zapasowego<br />

koła. Nadaję się do gapienia, no i to<br />

tyle na ten temat.<br />

– Jakby ci się to przydarzyło<br />

gdzieś w mieście – mówi Jeżozwierz,<br />

mocując się z oporną śrubą – to bez<br />

wahania zatrzymuj jakiegoś faceta.<br />

Każdy ci pomoże.<br />

Tak, wiem. Trzeba rozpuścić<br />

włosy. Zrobić oczy poranionej sarny.<br />

Tak, wiem. Taka mała Bemolka ma<br />

to w jednym palcu. Ale ja? O, nie. Ja,<br />

to nie. Ja się będę szarpała.<br />

Jeżozwierz obrzuca mnie<br />

szybkim spojrzeniem. Chyba widać,<br />

co myślę.<br />

– Gdybym miał siostrę, to<br />

bym jej tak poradził – mówi.<br />

– A nie ma pan siostry?<br />

– Nie. Brata.<br />

– Młodszego?<br />

– Starszego. Ma trzydzieści<br />

dwa lata.<br />

– A pan? – pytam zupełnie<br />

odruchowo.<br />

– Dwadzieścia dziewięć<br />

– odpowiada też odruchowo i<br />

patrzymy na siebie.<br />

To ile lat różnicy? Zaraz<br />

zacznę liczyć na palcach... Jeżozwierz<br />

nie musi liczyć.<br />

– Jedenaście lat – mówi<br />

cicho.<br />

… Dlaczego odpowiedział,<br />

mimo że pytanie nie padło? Też o<br />

tym pomyślał?<br />

Dokręca ostatnią śrubę,<br />

oddaje mi klucz i lewarek, patrzy na<br />

swoje pobrudzone ręce. Tak, jakby<br />

z jakichś powodów nie chciał mi<br />

spojrzeć w oczy.<br />

Wyjmuję ze schowka<br />

paczkę nawilżanych chusteczek<br />

higienicznych i podsuwam mu.<br />

Wyciera ręce bardzo dokładnie, a<br />

gdy wreszcie na mnie spogląda, nie<br />

ma w oczach ani zażenowania, ani<br />

niepewności.<br />

– Wiesz – zaczyna i nie<br />

kończy.<br />

Patrzę na niego w milczeniu.<br />

– Sprawdziłem klasówki, nie<br />

wypadło to najlepiej.<br />

No, wiem. Wiem, że nic nie<br />

umiałam. Cholera.<br />

– Ten twój telefon<br />

uświadomił mi... to samo.<br />

Znowu jestem czerwona.<br />

88<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Jak mogłam w ogóle do niego<br />

zadzwonić? Do profesora, po nocy,<br />

z jakimiś wygłupami …że nie umiem<br />

zrobić zadania... Porąbało mnie<br />

dokumentnie? Co on sobie pomyślał?<br />

Nie śmiem podnieść głowy.<br />

– Tak, jak mówiłem, trzeba<br />

coś z tym zrobić – mówi Jeżozwierz.<br />

Wiem, że na mnie patrzy. Czuję to.<br />

– To co, raz w tygodniu? Dwa<br />

razy w tygodniu?<br />

… Tak się to musiało skończyć,<br />

Co za obciach, co za wstyd. Przełykam<br />

ślinę i podnoszę głowę.<br />

– Dziękuję, ale...<br />

– Chyba nie ma ale...<br />

– Owszem. „Ale” brzmi tak:<br />

nie będzie pan odwalał tej pracy w<br />

ramach czynów społecznych. Co to, to<br />

nie.<br />

Jeżozwierz na moment<br />

zamyka oczy, a gdy znów otwiera, jest<br />

w nich jakiś dziwny wyraz.<br />

– Wykluczone – mówi.<br />

Już raz tak powiedział. Kiedyś.<br />

Dawno. Wtedy, na werandzie. Gdy<br />

skakał po nim niebieski zajączek.<br />

Podnoszę głowę i czuję, jak wszystko<br />

się we mnie prostuje.<br />

– Wykluczone – powtarzam<br />

tym samym tonem. Jego tonem.<br />

Mierzymy się wzrokiem.<br />

Jeżozwierz patrzy mi w oczy poważnie,<br />

ja patrzę zuchwale. Żadne z nas nie<br />

spuszcza powiek.<br />

Co teraz będzie? Kto kogo<br />

przetrzyma? Chyba trafiła kosa na<br />

kamień...<br />

Jeżozwierz pierwszy odwraca<br />

oczy. Nie mogę w to uwierzyć. Ugiął<br />

się? Czuję, że stoję i płonę, dygoczę w<br />

środku, trzęsie mi się przełyk i żołądek.<br />

I serce.<br />

– Wrócimy do tej rozmowy,<br />

dobrze? – mówi Jeżozwierz.<br />

– Nie. Równie dobrze możemy<br />

porozmawiać teraz.<br />

– Teraz nie mogę. Mam<br />

jeszcze dwie lekcje – mówi Jeżozwierz<br />

przepraszająco. W oku miga mu<br />

rozpoczęty uśmiech. – Czy naprawdę<br />

przejawiasz nieznośną tendencję do<br />

robienia scen? Nie znałem cię od tej<br />

strony.<br />

– Nie przejawiam żadnej<br />

tendencji – mówię wściekła, bo czuję,<br />

że mnie zbywa. – Proszę, żeby mnie<br />

pan nie traktował, jak małego dziecka.<br />

Uśmiech znika z oczu<br />

Jeżozwierza.<br />

– Nie traktuję cię, jak dziecka –<br />

mówi wolno. Bardzo wolno. W oczach<br />

ma znowu te okręty, te wrzosowiska,<br />

tę dal. – Z całą pewnością nie traktuję<br />

cię, jak dziecka. Możesz mi wierzyć.<br />

W tym momencie słychać<br />

głośny dzwonek, kończący przerwę.<br />

Jeżozwierz odwraca się i wchodzi w<br />

bramę szkoły.<br />

***<br />

Ten kolega Jeżozwierza mieszka na<br />

uboczu, koło Chojnowskiego Parku<br />

Krajobrazowego. Mijamy Chyliczki,<br />

potem skręcamy w prawo. To prawie<br />

pod samym lasem. Z drugiej strony<br />

wielkie, puste pola. Dom duży, w<br />

typie dworku polskiego, drewniany,<br />

współczesny. Z tyłu zabudowania<br />

gospodarcze.<br />

Ręce zaczynają mi latać i zęby<br />

też. Och, co za emocje.<br />

– Cześć, stary – mówi<br />

do Jeżozwierza wysoki chłopak,<br />

podchodząc do furtki.<br />

Wysoki, ale nie tak. Przystojny,<br />

ale... zdecydowanie nie tak. Ciemne<br />

włosy, dwudniowy zarost, drelichowe<br />

bojówki, sweter i na to puchowa<br />

kamizela. Typ trapera i survivalowca.<br />

Fajny. Jeżozwierz ściska mu rękę.<br />

– Aniu, to mój przyjaciel<br />

Leszek – zwraca się do mnie, lekko<br />

dotykając mojego ramienia. I do<br />

Leszka:<br />

– Poznaj, proszę, Anię.<br />

Nic więcej nie dodaje.<br />

Patrzymy sobie z Leszkiem w oczy<br />

i ściskamy sobie dłonie. Mocny,<br />

zdecydowany uścisk, oczy ciepłe,<br />

uważne, ...prostolinijne, jeśli można<br />

tak powiedzieć. To otwarty facet,<br />

zero zablokowania. I sympatyczny. Nie<br />

wiem, skąd to wiem, ale wiem. Już<br />

czuję, że go lubię. Poszło piorunem.<br />

– Cześć – mówi. – Cieszę się,<br />

że mogę cię poznać. Paweł mi o tobie<br />

opowiadał. Jeśli lubisz konie, to mój<br />

dom... stoi przed tobą otworem. To<br />

co? Może pójdziemy do stajni?<br />

– Jak to, tak od razu? – pyta<br />

Jeżozwierz, ale ja kiwam zapamiętale<br />

głową. Do stajni. Tak. Natychmiast.<br />

Bez wahania zostawiam<br />

Jeżozwierza i idę za Leszkiem w głąb<br />

podwórka. U progu stajni muszę się<br />

zatrzymać na moment. Jest mroczno,<br />

prawie nic nie widzę, za to zestaw<br />

zapachów uderza mnie na odlew.<br />

Ledwie mogę utrzymać się na nogach.<br />

Zapach koni, słomy, kurzu, końskiej<br />

uryny, starej, wyprawionej skóry...<br />

kotów... nawozu... opieram się o<br />

ścianę.<br />

Leszek szeroko otwiera drzwi,<br />

do stajni wpada więcej światła.<br />

Cztery boksy, po dwa z<br />

każdej strony. Na drzwiach tabliczki:<br />

Bratek, Ikona, Córka, Makler. Bratek<br />

skarogniady, rasy wielkopolskiej, silny,<br />

stateczny, poważny koń. Córka siwa,<br />

szpakowata, z wyraźnymi jabłkami na<br />

kłębach, ładnie zbudowana, z ładnym<br />

pyskiem. Ikona folblutka, gniada,<br />

z nerwowym okiem i prychliwymi<br />

chrapkami. Piękna, sucha budowa.<br />

Makler kary, z gwiazdką i białymi<br />

pęcinami, wielki, ale o harmonijnej<br />

budowie. Ogier. Wspaniały.<br />

Właściwie liczą się te dwa<br />

– Makler i Ikona. Bratek i Córka<br />

sympatyczne, ale zdecydowanie druga<br />

liga. Leszek daje mi krótką, rzeczową<br />

charakterystykę wszystkich koni.<br />

Mówi barwnie, z dowcipem, bardzo<br />

obrazowo. O Maklerze wyraża się<br />

krótko:<br />

– Ogier. No cóż, jak to ogier.<br />

Na razie nikomu go do ręki nie daję,<br />

bo to jest świetny, ale bardzo trudny<br />

koń, o ogromnej ambicji i łatwo go<br />

zmanierować. W związku z czym sam<br />

na nim jeżdżę, ale z pozostałej trójki<br />

możesz sobie wybrać, co chcesz.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

89


Stoję i wdycham zapach konia.<br />

Stoję i trzymam dłonie na drżącej<br />

sierści, czuję sztywny włos grzywy<br />

i aksamitny welur chrap.<br />

Randka w ciemno.<br />

– Wybieram Ikonę – mówię<br />

bez namysłu.<br />

– O – mówi Leszek i nie dodaje<br />

nic więcej. Patrzy tylko na mnie i wiem,<br />

co myśli. Trafił koniarz na koniarza. Nic<br />

więcej nie trzeba mówić.<br />

– To słuchaj. Przeczyść ją<br />

trochę, zaraz ci wszystko dam, a tu<br />

masz jej siodło i resztę zabawek. Jak<br />

skończysz czyścić, to siodłaj. Dasz<br />

sobie radę z wytokiem, nachrapnikiem<br />

i tak dalej?<br />

– Tak, naturalnie – uśmiecham<br />

się mimowolnie.<br />

– No to świetnie. Ja wracam<br />

tu za jakieś dziesięć-piętnaście minut,<br />

tylko ulokuję Pawła w domu i dam mu<br />

tam jakieś zajęcie, żeby się nie nudził<br />

bez nas.<br />

Wychodzą obaj ze stajni,<br />

zostaję sama. Sam na sam. Wszystkie<br />

konie podniosły głowy i patrzą na<br />

mnie zupełnie nieruchomo. Sięgam<br />

po worek z napisem: Ikona, wyjmuję<br />

szczotkę, zgrzebło i kopystkę.<br />

Zdecydowanym ruchem odsuwam<br />

rygiel w drzwiach i wchodzę do niej.<br />

Ikona stawia uszy, unosi<br />

wysoko głowę. Patrzę w jej dumne<br />

oczy i odkładam wszystkie szczotki.<br />

Podchodzę do niej z pustymi dłońmi.<br />

Najpierw daję jej ręce do obwąchania.<br />

Długą chwilę tak stoję, Ikona patrzy na<br />

mnie z góry, ale ciekawość zwycięża i<br />

wreszcie spuszcza głowę. Nie ruszam<br />

się. Nie chcę jej płoszyć. Potem powoli<br />

wyciągam jedną rękę i dotykam jej szyi.<br />

Jedwab i biegające pod nim dreszcze.<br />

Dreszcze przebiegają też przez moją<br />

dłoń. Podchodzę krok bliżej, delikatnie<br />

opieram się o jej łopatkę i przytulam<br />

całym ciałem do szyi i boku. Ikona<br />

stoi bez ruchu, leciutko chrapie.<br />

Odważam się wciągnąć powietrze<br />

pełną piersią, tuż przy jej skórze i<br />

grzywie. Czuję, jak zapach wpływa<br />

we mnie, wypełnia każdą komórkę<br />

mojego ciała i rozprowadza się<br />

drobnymi niteczkami tętnic po całym<br />

krwiobiegu.<br />

Fantom zapachu, cząsteczka<br />

istoty, feromon.<br />

Nagła, zapomniana chemia<br />

rusza we mnie gwałtownie, niemalże<br />

czuję fizycznie, jak łączą się ze<br />

sobą cząsteczki, jak krystalizują<br />

się wiązania, błyskawicznie,<br />

niewidocznie, bezszelestnie. Cały<br />

ogrom przeszłości wzbiera gdzieś we<br />

mnie falą, która rośnie, napiętrza się,<br />

na koniec wybucha.<br />

Stoję przytulona do Ikony,<br />

obejmuję ją za szyję i płaczę zupełnie<br />

bezgłośnie, tylko płacz trzęsie mną<br />

na wskroś, więc dygoczę, przytulona<br />

do końskiego boku. Ikona ciągle<br />

stoi nieruchomo, nie niecierpliwi<br />

się, nie skubie mnie za ubranie,<br />

nie wyrywa głowy. Tak, jakby była<br />

zahipnotyzowana. Jakbym była<br />

zaklinaczką. A przecież nie jestem.<br />

Nie robię żadnych czarów. To po<br />

prostu się dzieje.<br />

Nie wiem, jak długo tak<br />

stoimy, czas przestał dla mnie istnieć.<br />

Nie obchodzi mnie Jeżozwierz,<br />

Leszek, to że miałam siodłać konia<br />

bez żadnych cudów, siodłać konia i<br />

być gotowa. Tymczasem nie jestem<br />

gotowa na nic. Dobrze, że nie ma<br />

Leszka, ani nikogo, dobrze, że mam<br />

czas. Nikt mnie nie niepokoi, mogę<br />

tę chwilę przeżyć. Przeżyć mój wielki<br />

powrót. Powrót przeszłości, powrót<br />

pamięci, odruchów, nawyków,<br />

powrót starego, utraconego świata.<br />

Tak, jakby otworzył się nagle czas,<br />

pokazał swoje zapomniane granice,<br />

odwinął się do tyłu, przełożył się na<br />

utraconą stronę.<br />

Stoję i wdycham zapach<br />

konia. Stoję i trzymam dłonie na<br />

drżącej sierści, czuję sztywny włos<br />

grzywy i aksamitny welur chrap. Czuję<br />

oddech Ikony. Słyszę, jak coś spokojnie<br />

przeżuwa. Koń. Nie namiastka, nie<br />

sen, nie marzenie. Nie nostalgia.<br />

Nie... tęsknota. Żywy, namacalny koń.<br />

Długa szyja, sucha budowa, świetny<br />

kościec, miękka pęcina. Gniada klacz.<br />

Folblutka. Mój utracony raj.<br />

Leszka nie ma w dalszym<br />

ciągu, całe szczęście. Udaje mi się<br />

wytrzeć nos i oczy, i twarz. Udaje mi<br />

się wreszcie wyczyścić konia. Ręce<br />

wchodzą bez sprzeciwu w znany,<br />

ustalony rytm – pociągnięcie szczotką<br />

pod włos, z włosem, o zgrzebło. Kończę<br />

jedną stronę, przechodzę na drugą.<br />

Ikona ustępuje od ściany, widać że jest<br />

przyzwyczajona do szczotkowania.<br />

Bez oporu podaje wszystkie nogi.<br />

Zdejmuję jej kantar, odwieszam na<br />

hak na zewnątrz boksu, wracam do<br />

środka z ogłowiem. Ikona unosi łeb,<br />

to chyba moment, za którym nie<br />

przepada. Jednym ruchem wsuwam<br />

jej wędzidło do pyska, drugą ręką<br />

naciągam na łeb rzemienie ogłowia,<br />

przekładam uszy, wyrównuję grzywę,<br />

zapinam pasek pod policzkami. Prosty,<br />

polski nachrapnik. Zapinam go pod<br />

brodą. Niezbyt mocno, z przerwą na<br />

dwa palce. Wygładzam dłonią skórę<br />

na grzbiecie, delikatnie zarzucam<br />

czaprak, na niego siodło. Przeciągam<br />

popręg przez szlufkę wytoka, zapinam.<br />

Też lekko, potem podciągnę. Ikona<br />

głośno parska i przestępuje z nogi na<br />

nogę. Jesteśmy gotowe. [ESA]<br />

90<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Renata Cygan<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

91


92<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

CO TO JEST ORAPIZM?<br />

KRZYSZTOF KONOPKA<br />

„Orapizm – styl w malarstwie<br />

charakteryzujący się ekspresją<br />

przekazu, wyrazistością kreski<br />

i energetyzującym kolorytem.<br />

Podczas ostatniej edycji<br />

florenckiego Biennale artysta<br />

otrzymał oficjalne uznanie<br />

jako prekursor nowej formy<br />

abstrakcjonizmu – ORA PISMO<br />

(teraz pismo, szkic, rysunek,<br />

rytuał, która analizując i rozwijając<br />

ekspresjonizm abstrakcyjny,<br />

fowizm i malarstwo informalne –<br />

jak piszą krytycy – daje podstawy<br />

do nowego stylu interpretacji<br />

plastycznej. Egzekucja malarska<br />

jest natychmiastowa i przedstawia<br />

moment dzikiego wyzwolenia<br />

artysty” (Margherita Blonska- Ciardi)


Ora–pista<br />

- z języka portugalskiego - teraz śledzić.<br />

„Akcja-reakcja,<br />

autor-odbiorca,<br />

przekaz podprogowy,<br />

odbicie lustrzane”<br />

Pręgierz<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

93


wir<br />

KRZYSZTOF KONOPKA<br />

Naprzeciwko mnie – skupiony, przystojny<br />

mężczyzna o uważnych oczach, w dobrym dla<br />

siebie wieku. Uśmiechnięty. Taka twarz mówi<br />

wiele. Wzbudza również ciekawość. Za nim,<br />

na obszernej ścianie, feeria kolorów w wielkich<br />

formatach.<br />

Krzysztofa Konopkę poznałam w 2010 roku – był<br />

dobrze zapowiadającym się implantologiem,<br />

fruwającym po świecie za wiedzą. Okluzja,<br />

implanty, chirurgia. Rzemieślnik, choć i tak trzeba<br />

mieć wyobraźnię. W tle muzyka, niezobowiązująca<br />

rozmowa przy stole. Jak to zwykle po godzinach,<br />

na zjazdach branżowych. Od tego czasu, jak sam<br />

94<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

mówi, minęły całe lata świetlne. „Co z życiem jest<br />

nie tak, że jest tak monotonne?”<br />

Przede mną dojrzały artysta, który od kilku lat<br />

wystawia swoje prace w ważnych galeriach<br />

europejskich, a obecnie szykuje się do wystawy<br />

za oceanem.<br />

Krzysztof uśmiecha się.<br />

To ja. Jestem człowiekiem, który przez całe życie<br />

poszukuje. Znalazłem. Odnalazłem się wreszcie<br />

w sztuce. Przedtem byłem w letargu, potem<br />

zacząłem być. To, co powstaje w moim malarstwie,<br />

to warstwy nanoszone na płótno szpachlą i olejem,


artysta maluje warstwowo<br />

w taki sposób, że<br />

powierzchnie kolorystyczne<br />

znajdujące się w głębi, wydobywają się i mieszają<br />

z nowymi warstwami.<br />

zupełnie podświadomie, w procesie tworzenia.<br />

Bolesne „drapanie” – „odrapanie” „o-drapanie”,<br />

z drugiej strony – emocjonalne, warstwowe<br />

budowanie nowych form, barw, mieszanki, w której<br />

staram się być autentyczny. Nazwałem to „o-rapizm”.<br />

Ku mojemu zdziwieniu styl został zdefiniowany<br />

i wpisany jako nowy kierunek w malarstwie<br />

abstrakcyjnym.<br />

No właśnie – jedna z wybitnych krytyków sztuki,<br />

Margherita Blonska-Ciardi, pisze tak:<br />

”Spontanicznymi pociągnięciami pędzla i szpachli<br />

polski artysta marszczy, drapie powierzchnie płótna,<br />

nakładając warstwowo kolory pod wpływem chaosu<br />

emocjonalnego na figury poprzednio namalowane<br />

(…) Przekazuje świeżość i naturalność swojego gestu<br />

twórczego. (…) Wyciąga nasze odczucia, łapiąc je<br />

w swoją sieć kolorów i faktur o różnorodnym wzorze”<br />

Krzysztofie, czyli nie dość, że nastąpił przełom<br />

w Twoim życiu, to jeszcze powstała definicja<br />

nowego stylu w malarstwie.<br />

„Ora – pista” – z języka portugalskiego – teraz śledzić.<br />

Jest coś na rzeczy. „Akcja-reakcja, autor-odbiorca,<br />

przekaz podprogowy, odbicie lustrzane”. 50 lat zajęło<br />

mi zbieranie doświadczenia, ale nagle odpaliły mi<br />

pomysły na przekazywanie emocji sobie i najbliższym.<br />

Stało się to sensem życia. Nigdy nie sugerowałem<br />

się żadnym innym malarstwem, no może w młodości<br />

fascynował mnie Malczewski. Dopiero później, gdy<br />

sam zmierzyłem się z malarstwem i powstawały<br />

moje obrazy, krytycy zaczęli widzieć w nich więcej,<br />

nazywać, poszukiwać mojej podświadomości.<br />

Ja nigdy nie studiowałem malarstwa, chciałem być<br />

jakby „na świeżo”. To tak jak z seksem; można mieć<br />

strasznie dużo Wisłockiej w głowie i nic z tego nie<br />

wychodzi. Przeżycie ma sens, jak się tego spróbuje.<br />

I gdybym naczytał się, że to tak trzeba albo tak –<br />

(dużo ludzi próbowało mi sugerować, a może tak,<br />

może inaczej, popracuj nad warsztatem), to na<br />

pewno nie powstałby orapizm. Proste skojarzenie<br />

z seksem; popracuj nad warsztatem… no jak to?,<br />

przecież to jest najpierwotniejsze i albo to czujesz,<br />

albo nie.<br />

Jesteś skromny: „Ktoś to z krytyków podchwycił,<br />

nazwał”... Krzysztofie, specjaliści od sztuki nazwali<br />

Cię również nowoczesnym ekspresjonistą:<br />

” Żółć, pomarańcz, czerwień – często kontrastujące z<br />

zielenią i odcieniami niebieskiego, tak jak w obrazach<br />

ekspresjonistycznych Van Gogha i fowistycznych<br />

Paula Gauguina. Niektóre prace artysta maluje<br />

warstwowo w taki sposób, że powierzchnie<br />

kolorystyczne znajdujące się w głębi wydobywają się i<br />

mieszają z nowymi warstwami. Daje to efekt dialogu<br />

między kontrastującymi ze sobą powierzchniami<br />

kolorystycznymi i zaprasza do głębszej analizy<br />

pracy, która prowadzi do wydobywania własnych<br />

atawistycznych emocji i ukrytych w zakamarkach<br />

naszej podświadomości pragnień.” – pisze Ciardi<br />

Czyli drapiesz i śledzisz? Co tam jest?<br />

Czy to bolesne drapanie kolejnych warstw,<br />

to poszukiwanie czegoś nadrzędnego, czy wręcz<br />

przeciwnie – obnażanie? Jak powstają Twoje<br />

obrazy?<br />

Na początku malowałem kilkadziesiąt obrazów<br />

w krótkim czasie, rozpędziłem się do miejsca,<br />

w którym pomyślałem: zamęczysz publiczność.<br />

Potem zacząłem podchodzić do obrazu inaczej<br />

i czasem działo się tak, że z pierwotnego konceptu<br />

nic nie zostawało. Jednak karciłem się – nikt cię nie<br />

prześladuje, nie zmusza do niczego, przestań myśleć.<br />

Na początku były pędzle, jednak struktura wysychała<br />

za szybko, a ja czułem potrzebę dodawania warstw,<br />

pracy nad tą strukturą. Potem była szpachla, to<br />

narzędzie odnalazłem jako „swoje” – struktura nie<br />

wysychała, farba olejna na płótnie, a nie na desce,<br />

dawała możliwość bardzo sprężystego nakładania<br />

i mieszania tych barw i warstw, właściwie już na<br />

podłożu. Często ostateczny obraz nie był wynikiem<br />

pierwotnego pomysłu, a jedynie w sposób odległy<br />

dawał z nim skojarzenie. Kiedyś, po moich podróżach<br />

po Indiach, chciałem namalować postać Hindusa,<br />

w rezultacie wyszła jakaś wizja barw indyjskiej<br />

przemieszanej ulicy, bez jakiejkolwiek postaci…<br />

Przed malarstwem próbowałem pisać, wymyśliłem<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

95


jakąś historię. Doszedłem do 70 strony i… utknąłem.<br />

Pomyślałem sobie, że jeślibym kontynuował, to<br />

dopiero byłoby obnażanie. Słowo jednak jest bardziej<br />

podatne na „nagość”. Namalować, pozakręcać,<br />

pomazać – jest dzika żądza, jest erotyzm, ale można<br />

to ukryć pod warstwami, dać potencjalnemu widzowi<br />

pole do wyobraźni i swojej interpretacji. Pokazać<br />

prawdę sobie, ale też dać wolność widzowi.<br />

To widz może, przez wniknięcie do obrazu, przenosić<br />

się w świat swojej wyobraźni. Orapizm jest formą<br />

uwolnienia się. Jeśli już przebiłeś się przez całą sumę<br />

swoich zakłamań wewnętrznych, jeśli dochodzisz<br />

do swoich emocji (śledzenie siebie, poszukiwanie),<br />

to chcesz to jakoś pokazać, a równocześnie czujesz,<br />

że się obnażasz, więc ukrywasz to pod warstwami,<br />

drapiąc, mieszając te warstwy, aby widz sam mógł<br />

próbować odnaleźć swoją prawdę. Wewnętrznie<br />

chcielibyśmy być prawdziwi.<br />

Nasz wyuczony zawód, to w jakiś sposób<br />

rzemieślnictwo. Można wykonać coś poprawnie,<br />

pięknie, ale jest to w jakiś sposób planowane,<br />

często dość rutynowe i w pewnym sensie<br />

przewidywalne (o ile coś się nie powikła).<br />

Bycie artystą to wyczulenie, wrażliwość,<br />

nieprzewidywalność? Skąd czerpiesz inspiracje<br />

dla swojej wrażliwości?<br />

(Śmiech) Inspiracją jest prawdziwe życie.<br />

System wartości od urodzenia przypisywał nas<br />

do pewnych zadań. Nagradzano, kiedy coś<br />

wykonaliśmy dobrze, wszystko było przewidywalne,<br />

uporządkowane. Szkoły, potem studia, które dają<br />

prestiż, może i pieniądze, satysfakcję… Presja<br />

zewnętrzna: ”Jeśli to wszystko osiągniesz , to<br />

będziesz szczęśliwy”. Plus przełom, który dokonał<br />

się w naszym pokoleniu pomiędzy komunizmem<br />

a pseudo-kapitalizmem. Pogoń za dobrami miała<br />

dać odpowiedź na to, kim jesteśmy i satysfakcję.<br />

Odnalezienie własnego miejsca i wyprodukowanie<br />

następnych pokoleń, którymi będziemy się szczycić.<br />

„Well being” w uporządkowanym świecie. Bycie<br />

w stadzie wiązało się z zewnętrzną presją: wszyscy<br />

tak robimy, to jest słuszne, zasługujesz na to.<br />

Kochamy cię za to, że jesteś taki sam, nie wyróżniasz<br />

się. Dojdziesz do emerytury, potem będziesz patrzył<br />

na swoje wnuki, będziesz podróżował. Osiągniesz<br />

spełnienie. I potem okazało się, że to pierwsze<br />

oszustwo wychodzi na jaw, jak już faktycznie masz<br />

poczucie, że coś zaczynasz posiadać, coś z tego się<br />

realizuje. Mnóstwo moich kolegów lekarzy już nie<br />

żyje, zapędzili się w tej pogoni.<br />

Czy w takiej pogoni tracimy wrażliwość?<br />

96<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Wilk<br />

Wilk 2019 80x90cm olej na płótnie<br />

Wręcz nie możemy być wrażliwi. Wiecznie czujni,<br />

pancerni, odporni na stres. Okazało się po latach,<br />

że przyjaźnie ze studiów były nieprawdziwe, każdy<br />

oddalał się do swojego świata twardej pogoni za<br />

spełnieniem, za stanowiskiem, podobnie stało się<br />

z grupami ludzi, którzy znali się z życia towarzyskiego<br />

ze zjazdów branżowych. Pojechaliśmy grupą zaraz po<br />

11 września uczyć się stomatologii od najlepszych;<br />

przejechaliśmy wtedy kawał Ameryki – w tamtym<br />

momencie wydawało mi się, że jesteśmy takimi<br />

zdobywcami (championami), którzy złapali anioły<br />

za skrzydła. Wydawało się, że jako grupa będziemy


Wybuch był tak potężny, że wiedziałem, że nic mnie<br />

już nie zatrzyma. Zmieniły się cele, priorytety<br />

i środki.<br />

Co było przełomowe w Twoim życiu?<br />

Pojechałem na międzynarodowy kongres<br />

implantologiczny do Porto, przyszło mi nagle do<br />

głowy, bodajże w drugim dniu kongresu, że jednak<br />

nie będę „wkręcał śrub” i zdecydowałem, że idę<br />

w drogę. I tak spontanicznie przeszedłem ponad<br />

100 km do Santiago de Compostela. Towarzyszyli<br />

mi kolega wraz z żoną. Po powrocie rozwiodłem się,<br />

dokończyłem znajomości z ludźmi, którzy nie unieśli<br />

moich decyzji, nawet nie próbowali ich zrozumieć.<br />

Nagle odczułem potrzebę malowania.<br />

I namalowałem pierwszy obraz.<br />

Kim jest postać kobieca?<br />

Każdy z nas ma elementy męsko-żeńskie, istnieją<br />

one w równowadze. Kobieta jest dla mnie treścią,<br />

ale i widzem moich obrazów. W chwili, kiedy<br />

odkrywam ją, kiedy ta energia ukryta w kobiecie<br />

wyzwala się, staje się dopełnieniem mojego życia.<br />

Moją namiętnością jest cały czas ta sama kobieta<br />

– moja żona. Niezależnie jaki jest ostateczny<br />

erotyczny przekaz postaci kobiecej, jest to zawsze<br />

ona. Akt miłosny jest punktem spotkania się dwóch<br />

wszechświatów – męskiego i kobiecego, gdzie<br />

następuje wymiana energii.<br />

Wilk<br />

blisko, tyle wspomnień, wspólna nauka. Jednak<br />

zamiast tego wszyscy utknęli w swoich klinikach, aby<br />

zarabiać swoje pieniądze. Mnie również wydawało<br />

się, że uporządkowane życie, w wyniku którego<br />

pracowałem w klinice, poznałem kobietę, urodził<br />

się syn (który również obecnie jest stomatologiem)<br />

jest jedynym racjonalnym dla mnie rozwiązaniem.<br />

Pojawił się jednak niedosyt. I dwie kolejne próby<br />

odnalezienia się w nowych związkach zakończone<br />

niczym. Dużo później poznałem kobietę, która<br />

jest energią. Okazało się, że przez całe swoje<br />

uporządkowane życie poszukiwałem energii.<br />

Ciardi napisała: „Postać kobieca jest częstym<br />

źródłem inspiracji Konopki, stanowiąc centrum<br />

kompozycji o tematyce erotycznej, uwydatnionej<br />

poprzez mocne impresje kolorystyczne zaczerpnięte<br />

z przyrody. Przedstawia malowany obiekt i jego<br />

tło, jako jedność tonalną, gdzie zostaje zatarta linia<br />

konturów.”<br />

Czym dla Ciebie jest kolor? W kontrastujących,<br />

mocno fakturowych warstwach nałożonych na<br />

siebie widz może dopatrywać się elementów ruchu<br />

np. fal, płynących chmur.<br />

Kolor wynika z temperamentu. Technika stratyfikacji<br />

daje doskonałe możliwości wydobycia ruchu. Kolory<br />

są czyste, ale ostatecznie pomieszane pulsują,<br />

pozwalają na wyzwolenie. Temat figuratywny chowa<br />

się pod kontrastującymi warstwami. Ten proces<br />

twórczy jest podświadomy. Nie wiem, jak ostatecznie<br />

on się skończy. Tam, pod te podrapane warstwy<br />

zapraszam widza, aby szukał odpowiedzi. Kolor jest<br />

dla mnie środkiem ekspresji. Odkryłem, że kładzenie<br />

szpachlą grubych warstw powoduje, że farba nie<br />

97<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Motyl<br />

Często ostateczny obraz<br />

nie jest wynikiem pierwotnego<br />

pomysłu, a jedynie w sposób odległy<br />

daje z nim skojarzenie<br />

98<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Twarz<br />

mieszana na palecie, tylko bezpośrednio na płótnie<br />

sprawia, że poszczególne warstwy zlewają się, żyją<br />

przez kilka dni, pracują. Nie jestem teoretykiem,<br />

w malarstwie realizuję się poprzez doświadczanie.<br />

Nie chciałem dowiadywać się, czym jest malarstwo,<br />

chciałem malować. Obraz maluję 20-40 minut i nie<br />

podchodzę do niego drugi raz. Nie umiem malować<br />

na zamówienie. I nawet nie chciałbym.<br />

Czyli opierasz się komercjalizacji. To niezmiernie<br />

wartościowe we współczesnym czasie. Od 2017<br />

roku Twoje obrazy pojawiały się w różnych<br />

galeriach europejskich, były nagradzane, w roku<br />

<strong>2020</strong> miały zostać zaprezentowane na ważnych,<br />

międzynarodowych wystawach w Skopje,<br />

Mediolanie i Rzymie. Niedawno gościłeś z wystawą<br />

w Warszawie. Twoje malarstwo pojawiło się na<br />

okładkach tomików wierszy indyjskiego poety<br />

Md Taslima (2017). Jesteś rozpoznawalny.<br />

Która z nagród była dla Ciebie szczególnie cenna?<br />

Moją najcenniejszą nagrodą jest „mówiona”<br />

opowieść mojej żony o moim malarstwie.<br />

Wielką przyjemnością była pierwsza wystawa<br />

w Amsterdamie. Jechałem autobusem z obrazami<br />

całą dobę, nie byłem pewien czy to wydarzenie<br />

dojdzie do skutku. Przyjaciel artysta pomógł mi,<br />

powiedział: „słuchaj, widzę Cię na tej wystawie”.<br />

To było niesamowite przeżycie. Poznałem wielu<br />

ważnych malarzy z całego świata. Szczególnie<br />

ważnym dla mnie wydarzeniem była ostatnia<br />

edycja Biennale we Florencji. W katalogu oficjalnie<br />

umieszczono moje obrazy pod nazwą Orapizm.<br />

Jestem szczęśliwy, że miałem możliwość wystąpienia<br />

w dokumencie włoskim, (obecnie przygotowywany<br />

jest dokument dla telewizji w wersji anglojęzycznej),<br />

że pojawiły się również wartościowe recenzje. Jako<br />

nagrodę postrzegam również możliwość znalezienia<br />

się na artystycznych łamach Post Scriptum.<br />

I szczerze…? Denerwowałem się. Powiem więcej:<br />

nie mogłem spać całą noc, myśląc o tym wywiadzie<br />

(śmiech).<br />

Kolorowy motyl na jednym z ostatnich Twoich<br />

obrazów to jest wyrwanie się? To Ty?<br />

Motyl był próbą pokazania delikatności<br />

i jednocześnie bezwarunkowego oddania.<br />

Tak można obnażyć się jedynie przy wielkim<br />

zaufaniu. Piękny motyl jest wrażliwością.<br />

Czyli jednak wyjście z letargu. Puszczasz go wolno.<br />

[KBS]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

99


poezja. nadbagaż<br />

nie przeczuwałem że poezja zostanie<br />

jedynym bagażem który pozwolą mi zabrać<br />

w starym świecie zabrakło miejsca dla liryki<br />

może na stację zwerbują<br />

demiurga działu kreatywnego<br />

poeta nie zbuduje nadziei na połamanej monecie<br />

nie zaprojektuje świata pod dyktando<br />

dumnych przywódców<br />

nie sprzeda wiersza z dodatkowym ubezpieczeniem<br />

od podróży kosmicznym promem<br />

nigdy nie stanie się niewolnikiem<br />

poeta to nie ten co pisze wiersze<br />

ale ten co myśli i czuje pomiędzy wierszami<br />

co nastąpi gdy starszyzna dojrzy<br />

że na pokład zaprosiła wichrzyciela<br />

praprawnuka wallenroda<br />

Marcin Kurcbuch<br />

supernatural<br />

urodziłem się mgłą prześwitem wodą<br />

niepisanym znakiem zapytania<br />

albo półpauzą zawieszoną przed oddaniem głosu<br />

w godzinie narodzin<br />

najgłośniej słyszę zatrzaśnięcie<br />

ostatnich drzwi<br />

przybyłem dumny i pokorny<br />

by kochać w sobie wędrowca i wędrówkę<br />

jestem pełnią która dąży by poznać<br />

jestem pełnią która pragnie pokoju<br />

jestem wpisany w przepiękne koło<br />

oddechu<br />

nie wiem kiedy znów się powtórzę<br />

na wszelki wypadek zostawiam kartkę<br />

z kolejnym zapisanym wierszem<br />

może kiedyś siebie rozpoznam<br />

tę samą jaźń w ciele kogoś innego<br />

Marcin Kurcbuch<br />

100<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong> Renata Cyg


WIOSNA <strong>2020</strong><br />

Życie nam dało kopa w głowę<br />

zeskoczyliśmy z karuzeli<br />

podomykano nas w alkowach<br />

wtorek podobny do niedzieli<br />

niedziele dzielą<br />

dzieli ściana<br />

niepokój wzrasta<br />

galop ustał<br />

za oknem wiosna rozedrgana<br />

wiatr po swojemu liście muska...<br />

bez nas przejrzyściej tam na mieście<br />

w międzyprzestrzeniach<br />

na podglebiu<br />

a tu nowinki przykrej treści<br />

nie dają w oczy patrzeć niebu<br />

więc oznaczamy się na zdjęciach<br />

ciułamy miałkie wniebowzięcia<br />

tramwaje wożą ludzki niebyt<br />

nic już nie będzie tak jak kiedyś<br />

Renata Cygan<br />

TWOJE OCZY ŚMIEJĄ SIĘ POMARAŃCZĄ<br />

patrzę ci w oczy<br />

i czuję to samo<br />

co czekając na pomarańczę<br />

obieraną w świąteczny poranek<br />

przez tatę<br />

równie miło wspominam<br />

pajdę chleba ze smalcem<br />

tyle że ona<br />

nie uśmiecha się do mnie<br />

świętami choinką i całą resztą<br />

zamkniętą w zapachu<br />

owocu pełnego słońca<br />

i ukrytej tajemnicy<br />

Adam Marek<br />

an<br />

Renata Cygan<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

101


Twórca<br />

Twórca<br />

wydostaje<br />

wydostaje<br />

się<br />

na<br />

się<br />

na<br />

powierzchnie<br />

gdy<br />

powierzchnie<br />

gdy<br />

osiąga<br />

osiąga<br />

głębię<br />

głębię<br />

Zbigniew<br />

Zbigniew<br />

Kurzyński<br />

Kurzyński<br />

Miniatury wybrane ze zbioru ponad tysiąca tekstów fejsbukowej<br />

grupy poetów, liczącej około 200 członków. Grupę tę stworzyła<br />

Wanda Dusia Stańczak (prezes Stowarzyszenia Auto-<br />

rów Polskich oddz. II Warszawskiego) w czasie kwarantanny.<br />

Świta<br />

myślą przymierzam<br />

nowy dzień<br />

leży jak źle<br />

skrojony kostium<br />

Wanda Dusia Stańczak<br />

POEZJA<br />

Zostań<br />

Podaję ci płaszcz<br />

pachnie tobą<br />

pragnę bardzo<br />

by pozostał u mnie<br />

jestem niespokojny<br />

że mi ciebie<br />

na zawsze zabiera<br />

ludzie bez twarzy<br />

niebo innych motyli<br />

Janusz Kokoszka<br />

dziwią się okna<br />

Coobus<br />

Fiołki w sałace<br />

smak życia na języku<br />

słodko gorzko kwaśny<br />

smak uników<br />

zerwanych<br />

niedojrzałych słów<br />

wyszukany<br />

i banalny jednocześnie<br />

nie dzień świąteczny<br />

jak fiołki<br />

i nawet nie niedziela<br />

w sałatce z resztek<br />

to nie zwykły dzień ogród świąteczny<br />

i nawet nie niedziela<br />

dopijam wino<br />

małymi łykami<br />

to zwykły Coobus ogród<br />

wspomnień<br />

i...rozbijam szkło<br />

Coobus<br />

102<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Małgorzata T. Skwarek-Gałęska


marsz coraz cięższy<br />

jakby marsz czas coraz spadł cięższy na ramiona<br />

jakby nawet czas spadł światło na zwalnia ramiona<br />

nawet dogonią światło nas zwalnia lodowce<br />

dogonią nas lodowce<br />

Joanna Wicherkiewicz<br />

Joanna Wicherkiewicz<br />

Ceruję życie<br />

kolorową nitką<br />

rwie się<br />

plącze<br />

supełkuje<br />

takie ze mnie<br />

beztalencie<br />

Wanda Dusia Stańczak<br />

miniatury<br />

w blasku wieczoru cichnie gwar<br />

skrzydlaty w blasku cień i mgła wieczoru się skrada cichnie gwar<br />

na próżno skrzydlaty czekam tyle cień lat i mgła się skrada<br />

nie pytaj na ile próżno - nie wypada czekam tyle lat<br />

nie pytaj ile - nie wypada<br />

Halina Markowska-Budniak<br />

Halina Markowska-Budniak<br />

pegaz nie zawsze<br />

ma skrzydła<br />

czasem przybiera<br />

postać konika<br />

na biegunach<br />

Samotność<br />

w niespotkaniu<br />

w niekochaniu<br />

w niemieszkaniu<br />

w niepamięci<br />

wniebowzięci<br />

Kazimierz Linda<br />

tak daleko do ciebie -<br />

na niepotrzebne wyciągnięcie ręki<br />

Joanna Słodyczka<br />

Maria Pawłowska<br />

miniatury<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

POEZJA POEZJA<br />

103


JACEK KARCZEWSKI<br />

Jej wysokość gęś<br />

Opowieści o ptakach<br />

„Samce homo sapiens krążą po ulicach naszych kolonii<br />

(miast) wyluzowane, jakby niezainteresowane. To<br />

samice stroszą pióra, śpiewają, stają na głowie, żeby<br />

zwrócić na siebie uwagę i wygrać z konkurencją.<br />

Przyprawiają sobie nawet handicap principle; tipsy, które<br />

uniemożliwiają niektóre codzienne czynności, sztuczne<br />

rzęsy, które zasłaniają widzenie, obcasy, które wykluczają<br />

samodzielne chodzenie (na własne oczy widziałem<br />

w sezonie na sopockim Monciaku!). A to tylko kilka<br />

przykładów. Cel prawdopodobnie ten sam: „Zobaczcie<br />

chłopaki (i dziewczyny)! Jestem tak dobra, że daję radę<br />

mimo to!” To chyba niemożliwe, żeby chodziło o względy<br />

estetyczne? Na pewno nie we wszystkich...”.<br />

Zaczęło się tak: pora, można powiedzieć, po obiedzie,<br />

Teleexpress w tle. W pewnym momencie słyszę, jak<br />

ktoś opowiada o zestresowanej gęsi. Pierwsza migawka<br />

– tak poznałem Jacka Karczewskiego, to znaczy Jacka<br />

osobiście poznałem później, ale wtedy dowiedziałem się,<br />

że jest na świecie pasjonat ptaków i poleca telewidzom<br />

swoją książkę. Zaintrygowała mnie ta krótka książkowa<br />

wstawka.<br />

Zanim o książce, kilka słów o Jacku: z pierwszego<br />

wykształcenia psycholog, autor wielu artykułów<br />

w Gazecie Wyborczej, można go też usłyszeć w radiu<br />

TOK FM, z zamiłowaniem opowiada tam o ptakach.<br />

Więcej informacji chętni znajdą na stronie (blogu) Jacka<br />

Karczewskiego. Warto jeszcze w tym miejscu wspomnieć<br />

o stowarzyszeniu Ptaki Polskie, które Jacek Karczewski<br />

z grupą entuzjastów założył w 2006 roku i z powodzeniem<br />

realizuje tam rozmaite projekty czy kampanie społeczne:<br />

Bądź na pTAK!, Ogród na pTAK!, Noc Sów czy Bagna są<br />

dobre! Można powiedzieć, że działalność Jacka na rzecz<br />

ochrony przyrody zaowocowała wieloma historiami,<br />

którymi autor książki Jej wysokość gęś może podzielić<br />

się z tymi, którym na sercu leży dobro ptaków, ale<br />

w gruncie rzeczy nie tylko ptaków, zasadniczo fauny i flory,<br />

która niestety jest w opłakanym stanie, między innymi<br />

z powodu ludzkiej chciwości i zachłanności. O tym zresztą<br />

Jacek też pisze.<br />

104<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

We wstępie do książki czytamy, iż autor został<br />

poproszony o to, aby napisać książkę w taki sam<br />

sposób, jak opowiada o ptakach na antenie radiowej.<br />

Tak w istocie powstała Jej wysokość gęś. W opinii Jacka<br />

Karczewskiego jest to książka dla wszystkich, chociaż<br />

w moim odczuciu, w pierwszej kolejności, jest to pozycja<br />

dla tych, którzy słuchają lub słuchali Jacka w radiu. Sam<br />

nie znałem autora przed premierą książki. I pewnie nie<br />

miałbym impulsu, by po nią sięgnąć (i to bynajmniej nie<br />

z powodu, że ta publikacja może się podobać lub<br />

nie, tylko po prostu w gąszczu różnych propozycji<br />

wydawniczych pewnie bym książkę Jacka przeoczył).<br />

Zresztą, za przekonaniem, że pisze się książkę dla<br />

wszystkich, może kryć się niebezpieczeństwo związane<br />

z ignorowaniem czytelników o innych preferencjach.<br />

Napisać publikację, która nie byłaby tylko zbiorem opisów<br />

i definicji, ale czymś więcej, jest bardzo trudno. Mając<br />

też przy okazji na uwadze to, że spora część tekstów<br />

powstaje w sieci, czytelnik może poczytać w Internecie,<br />

po książkę sięgnie albo i nie sięgnie. Jeśli zaspokoi swój<br />

głód informacyjny, to raczej nie sięgnie.<br />

Od razu podkreślę, że nie jestem ekspertem od ptaków,<br />

przyroda mnie interesuje, natomiast do fascynacji<br />

chyba mi daleko, czego zresztą mogę pozazdrościć<br />

Jackowi Karczewskiemu, który mimo trudnych<br />

okoliczności zaraża innych swoją pasją. W prezentowanej<br />

publikacji poczytamy o różnych ptakach: mewach,<br />

maskonurach, rybitwach, szpakach, trzciniakach,<br />

wodniczkach, wróblach, sterniczkach, wąsatkach,<br />

łabędziach, no i oczywiście o gęsiach i innych pięknych<br />

ptasich okazach. Nieraz są to informacje szczegółowe,<br />

obserwacje, lęgowiska, upierzenia, wysiadanie jaj, innym<br />

razem są to opowiastki bardziej prywatne. Jacek na<br />

chwilę zdejmuje maskę eksperta i przewodnika, zaczyna<br />

nas wieść nieznanymi szlakami wyobraźni, ale przede<br />

wszystkim drogami swojego życia. Liczyłem, że tego życia<br />

będzie trochę więcej. Zauważalny jest powtarzalny ruch,<br />

kiedy Jacek zaczyna snuć opowieść, chociażby o pobycie<br />

w północnej Anglii czy na Farne Islands, gdy na początku<br />

mamy, można powiedzieć, początek historii, która później<br />

przeobraża się w cały stos informacji. No i tu zaczynają<br />

się schody, jak to określić, terminów encyklopedycznych,<br />

wyjętych z leksykonu. W każdym rozdziale wygląda to<br />

nieco inaczej. Mam mały przesyt, danych jest czasami<br />

zbyt sporo, i nie chodzi mi wcale o to, że to może być<br />

nieinteresujące, wręcz przeciwnie, jestem zdumiony


„Nosy zadarte, piersi do przodu, brzuchy wciągnięte... Jak w<br />

komitecie powitalnym. Ich absurdalnie wielkie, fantazyjnie<br />

żłobione dzioby rozbłysły w słońcu niczym kolorowe lampki.<br />

Do tego bladosrebrzyste poliki z ciemnym okiem osadzonym<br />

w mocnym czerwono-grafitowym makijażu w kształcie<br />

trójkąta. Czarne peleryny na skrzydłach i plecach opadały<br />

na lśniąco białe piersi i brzuchy. Czarne czapeczki i czarne<br />

apaszki. Wszystko to wykończone bardzo pomarańczowymi<br />

stopami”.<br />

wiedzą Jacka, jego fascynacją i chęcią podzielenia się<br />

tym z innymi. Odnoszę tylko wrażenie, że potencjalny<br />

czytelnik, który weźmie do ręki książkę<br />

i przypadkowo natrafi na te opisy upierzenia, opisy<br />

godów, migracje, może przykładowo zajrzeć do sieci,<br />

otrzyma tam informacje na konkretny temat, pomimo<br />

tego, że książka może dać więcej, pobudzi wyobraźnię,<br />

czytelnik może z tej drogi zrezygnować, zajrzy do<br />

Wikipedii.<br />

Zanurzyłem się w Jej wysokości gęsi, odwiedziłem<br />

Wyspy Brytyjskie, zajrzałem do portu Seahouses, Parku<br />

Narodowego Matsalu, wita mnie zielona Estonia, Jacek<br />

czaruje na Madagaskarze, gdzie niczym Indiana Jones<br />

przeskakuje z liany na liany i ratuje najcenniejsze ptasie<br />

lęgi przed zniszczeniem, rozmawia z Nigelem Marvenem,<br />

znanym działaczem na rzecz ochrony ptaków. Przed nim<br />

o swoich wojażach opowiada Sacha Dench, to właśnie<br />

ona podglądała ptaki z paramotolotni. Niesamowitych<br />

historii zebrało się na tę publikację dość sporo, skłonny<br />

jestem jednak przyznać, że przynajmniej część z nich to<br />

zadatki na prawdziwe opowieści, których niestety się<br />

nie doczekałem. Być może w kolejnych książkach Jacek<br />

zachwyci nas epickim rozmachem, potwierdzi tym samym<br />

kunszt swojego opowiadania.<br />

Warto przy okazji zastanowić się, dlaczego po tę<br />

książkę należałoby sięgnąć. Otóż w ostatnim czasie<br />

mieliśmy do czynienia z poważnym zagrożeniem, jakim<br />

był pożar na terenie Biebrzańskiego Parku Narodowego.<br />

O tym unikalnym przyrodniczym królestwie Jacek nie tyle<br />

wspomina, co raczej podkreśla jego niezwykłe znaczenie<br />

dla miejsc lęgowych wielu ważnych ptaków, chociażby<br />

dla największej populacji wodniczki, która znajduje się<br />

właśnie na terenie Parku. No i pewnie nie byłoby całej<br />

dyskusji, czy kogoś interesuje, jakie ptasie okazy można<br />

znaleźć nad Biebrzą, (dodałem szczypty ironii), mam<br />

jednak nadzieję, że to nasza wspólna sprawa, w której<br />

głos zabiera Jacek Karczewski. Gdyby nie Jej wysokość<br />

gęś, pewnie byłbym nieświadomy wartości przyrodniczej,<br />

jaką niesie za sobą ten urokliwy rejon w Polsce, dlatego<br />

tym bardziej zachęcam, aby zajrzeć do książki. Nie tylko<br />

po to, aby dowiedzieć się, co słychać w Parku, ale na<br />

przykład przekonać się o kulturowej roli, jaka przypadła<br />

ptakom, być może również krytycznym okiem spojrzeć na<br />

człowieka siejącego spustoszenie w świecie przyrody.<br />

Znowu jednak mam pewne przeczucie, że było tego<br />

w książce za mało, aby mogło to wybrzmieć w bardziej<br />

wyraźny sposób. Podkreślę raz jeszcze, chociaż Jacek<br />

we wstępie też daje do zrozumienia, że to nie tylko<br />

książka o gęsiach, a raczej o całym ptasim świecie,<br />

mamy niepowtarzalną okazję przekonać się jak widzi to<br />

Jacek Karczewski, a muszę przyznać, że widzi to całkiem<br />

rozsądnie i żal byłoby z tej możliwości nie skorzystać.<br />

Przekornie zadam pytanie: dlaczego akurat ta książka,<br />

o ptakach poczytamy tu i ówdzie, jak więc traktować<br />

Jej wysokość gęś? Traktować należy bardzo poważnie,<br />

chociaż Jacek zadbał o to, aby czytanie było jak spotkanie<br />

z dowcipnym znajomym. Posłuchajcie Jacka na żywo,<br />

jest to niezwykle ujmujące, jak swoje obserwacje ptaków<br />

usiłuje przełożyć na język, metafory są czasem bardzo<br />

zaskakujące. W tej gawędziarskiej, nieco komiksowej<br />

opowieści są też ciekawostki: poczytamy o ulubionym<br />

ptaku Mozarta, co wspólnego ma wróbel z Edith Piaf, czy<br />

o przeprawie dudka i dzięcioła przez morze. Być może<br />

warto byłoby te zaskakujące niekiedy historie jakoś<br />

graficznie oddzielić od reszty tekstu. Jest to jednak tylko<br />

sugestia, którą być może ktoś weźmie pod uwagę przy<br />

następnych książkach.<br />

Publikacji podnoszących żywo kwestię ochrony<br />

zagrożonych gatunków nie ma zbyt wiele, o ptakach<br />

też nie wszędzie usłyszymy, chociaż może warto nadstawić<br />

ucha i baczniej przyjrzeć się przyrodzie, a na przykład<br />

niekoniecznie odwiedzać cyrki z żywymi zwierzętami.<br />

Do wsłuchania się w rytm natury zachęca Jacek<br />

Karczewski, również w najnowszej książce Noc Sów,<br />

o której opowiem wkrótce na łamach Post Scriptum.<br />

Oczywiście nie mógłbym nie wspomnieć o szacie<br />

graficznej i przepięknych ilustracjach, to czyni książkę<br />

Jacka wyjątkową, jedyną w swoim rodzaju. Tymczasem<br />

poczytajcie o przepięknym ptasim odzieniu maskonura.<br />

Założę się, że Jacek pracował w jakiejś odzieżowej<br />

sieciówce albo w second handzie, nie ma to tamto. [RK]<br />

Jacek Karczewski, Jej wysokość gęś. Opowieści o ptakach,<br />

Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 2019.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

105


POEZJA<br />

Polecane<br />

Bronisław Kozieński<br />

Bronisław Kozieński (Bronek z Obidzy), rocznik<br />

63, pracuje w budownictwie, przeważnie<br />

poza granicami kraju. Autor sześciu książek<br />

z wierszami, jak również wielu tekstów<br />

śpiewanych. W minionym roku nagrodzony<br />

Nagrodą Starosty Nowosądeckiego. Nominowany<br />

do Nagrody Bolesława Kumora w kategorii<br />

Sądecki Autor. Trzeci rok w ZLP, Oddział Kraków.<br />

W swojej twórczości podejmuje głównie tematykę<br />

doświadczeń i emocji związanych z dzieciństwem,<br />

młodością i krajobrazem rodzimych stron –<br />

Beskidu Sądeckiego, Pienin, Tatr i Gorców.<br />

Może i jest w tym trochę racji,<br />

że gdzie bym nie był, o czym gadał,<br />

zawsze do gór słowem powracam,<br />

góralską nutką dopowiadam<br />

(Wniebogłosy)<br />

Biały okręt<br />

A gdybym tak kiedyś umarł,<br />

to mnie przełożą do łodzi,<br />

która nazywa się trumną<br />

i będę płynął po wodzie<br />

i będą się głośno dziwić<br />

ludzie stojący na brzegu,<br />

że nurtem Dunajca płynę<br />

białym okrętem ze śniegu.<br />

A gdzieś tam daleko niżej,<br />

gdy łódź się moja roztopi,<br />

na białych skrzydłach pofrunę<br />

w błękitne morza obłoków.<br />

106<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


POEZJA<br />

Rębacz<br />

zginał plecy worek zgrzebny<br />

gdzie wśród rzeczy niepotrzebnych<br />

miał przyrządy do ostrzenia<br />

złom z kamienia<br />

w kształt osełek wyciosanych wygładzonych<br />

licem ostrza co na przestrzał przy rąbaniu<br />

cięło tor w powietrza drganiu<br />

wprawną ręką prowadzony topór<br />

dopadając kloca rwał na dwoje drewna słoje<br />

strzelał pień jak proca w ręce<br />

która już nie może więcej<br />

gawiedź go nazwała katem lecz to on był jej ofiarą<br />

często topór przed tą zgrają ciął powietrze<br />

rzekłby kto wysłannik piekła gdy na wietrze<br />

wiatr wplątywał siwe włosy w mocne ciosy<br />

wielki niczym Goliat z pyłu wykopany stóp tysiącem<br />

z drogi wysuszonej słońcem<br />

lecz pod ciosem nikt nie krwawił<br />

machał jakby błogosławił<br />

znacząc krzyż wzniesiony w trwodze<br />

Dojrzałe wiśnie<br />

Nie rośniesz po to, by wyrosnąć.<br />

Stać się kolejnym cudem świata,<br />

zastawiać w zamian piękną młodość.<br />

Zmysły w dojrzałość pozaplatać.<br />

Bo kiedyś mama ci mówiła:<br />

Popatrz na wiśnię, jak się zmienia.<br />

W owocach kwiatach tkwi jej siła,<br />

nie zakopuje jej w korzeniach.<br />

I twój sen kiedyś nagle pryśnie.<br />

Zmysły jak warkocz porozplata,<br />

bo nic córeczko nie trwa wiecznie.<br />

Nie bądź kolejnym<br />

cudem świata.<br />

Dreszcze<br />

Do dobranoc dobranoc.<br />

Ppójdę spać, bo mam dreszcze.<br />

Wweź za rękę mnie mamo<br />

Aaby było mi cieplej.<br />

Oopowiedz mi bajkę,<br />

aalbo zanuć piosenkę.<br />

Ja nie jąkam się mamo,<br />

tylko słów mam dziś więcej.<br />

***<br />

Starość nie przychodzi nagle,<br />

ona się wlecze latami,<br />

jak okręt, którego żaglem<br />

zostało światło latarni,<br />

jak świeca gromniczna w ręce,<br />

ku której powoli płyniesz<br />

na swoim starym okręcie,<br />

który nazywasz życiem.<br />

Urodziny gwiazdy<br />

I nieba ci życzę bez mgławic i chmur.<br />

Najczystszych przestrzeni dla światła<br />

i oczu wpatrzonych, tak z dolin, jak z gór,<br />

byś w oczach tych nigdy nie zgasła.<br />

I nieba raz jeszcze, by lekkim ci było,<br />

bo w końcu to jasne jak słońce,<br />

po którym się rodzisz, przez które umierasz,<br />

więc wcale ci słońca nie życzę.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

107


POEZJA<br />

NOWOŚCI WYDAWNICZE<br />

JULIUSZ WĄTROBA<br />

W TAŃCU ŚWIATŁA<br />

Wydawnictwo: Związek Literatów<br />

Polskich Oddział Katowice<br />

Projekt okładki: Renata Cygan<br />

MARCIN KURCBUCH<br />

SCIENCE OR FICTION. SUPERNATURAL<br />

Wydawnictwca: Marcin Kurcbuch<br />

Projekt okładki: Marcin Kurcbuch<br />

KILNIKA STRACHU<br />

Międzynarodowa Antologia<br />

Stowarzyszenia Autorów Polskich<br />

powstała w czasie pandemii.<br />

Pomysł i redakcja: Wanda Dusia Stańczak.<br />

Wydanie, skład i redakcja techniczna:<br />

Kazimierz Linda,<br />

Patronat: Stowarzyszenie Autorów<br />

Polskich O/Warszawski II,<br />

Projekt okładki: Renata Cygan<br />

Międzynarodowa Antologia<br />

KLUCZ DO ŚWIATŁA,<br />

wydana po bułgarsku, w Płowdiwie,<br />

z okazji Festiwalu Poezji<br />

Duchowość bez granic.<br />

Znajdują się w niej równeż wiersze<br />

współczesnych poetów polskich.<br />

Pomysłodwczyni i redaktor wydania:<br />

Rozalia Aleksandrowa. Tłumaczenie:<br />

Rozalia Aleksandrowa i Teresa<br />

Moszczyńska-Lazarowa.<br />

AKWARELE SŁOWEM MALOWANE<br />

WANDA DUSIA STAŃCZAK<br />

Wydanie, skład i redakcja<br />

techniczna: Kazimierz Linda<br />

Projekt okładki: Renata Cygan<br />

108<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


KWIATOWE TOMIKI POETYCKIE - MIĘDZYNARODOWE ANTOLOGIE<br />

STOWARZYSZENIA AUTOROW POLSKICH<br />

Pomysł i redakcja: Wanda Dusia Stańczak.<br />

Wydanie, skład i redakcja techniczna: Kazimierz Linda,<br />

Patronat: Stowarzyszenie Autorów Polskich O/Warszawski II,<br />

Projekty okładek: Renata Cygan.<br />

W KORONIE KRÓLOWEJ NOCY<br />

MAKOWE WIERSZE<br />

VAN GOGH WIEDZIAŁ<br />

POD KRZEWEM BZU SPISANE<br />

ZASZEPTAŁO FIOŁKOWO<br />

PĄSOWE WERSY<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

109


W tym wydaniu Post Scriptum – to już wszystko. A w zasadzie<br />

– prawie wszystko. Na koniec, małe pro domo sua.<br />

Z wielką przyjemnością i nieukrywaną pasją od roku staramy<br />

się Państwu przybliżać różne dziedziny sztuki i jej twórców,<br />

którymi sami, jako Zespół redagujący to pismo, jesteśmy<br />

zainspirowani i oczarowani. A tworzyć Sztukę przez duże S,<br />

to w tych czasach rzecz tyle ambitna, co niełatwa. Podobnie<br />

trochę jest z naszą rzemieślniczą robotą: dostarczaniem<br />

naszym Szanownym Czytelniczkom i Czytelnikom tego<br />

skromnego produktu, który zwie się Post Scriptum.<br />

Dlatego, żyjąc w tak skomercjalizowanym świecie, w którym<br />

jako rodzaj posłannictwa postanowiliśmy prezentować Wam<br />

trochę ambitniejszą strawę duchową, mamy dla Państwa<br />

rodzaj małej oferty biznesowej (dla wielu wszak, nie tylko<br />

sztuka jest biznesem, ale i biznes sztuką bywa).<br />

Zapraszamy wszystkich, którzy prowadzą mniejsze, bądź<br />

większe przedsiębiorstwa lub instytucje związane z szeroko<br />

rozumianą kulturą, sztuką, twórczością artystyczną i ich<br />

propagowaniem do zamieszczenia ogłoszeń na naszych<br />

łamach. Drobnych i... większych. Zatem ktokolwiek organizuje<br />

warsztaty artystyczne, prowadzi specjalistyczne sklepy dla<br />

artystów, twórców gatunków wszelkich, posiada galerie<br />

sztuki, lub wydaje książki itp., znajdzie miejsce na naszych<br />

elektronicznych łamach na swą reklamę i promocję.<br />

Za niewygórowaną opłatą.<br />

Zapraszamy także firmy i osoby prywatne, które zechciałyby<br />

objąć mecenatem nasze Pismo i mieć udział w promowaniu<br />

wartościowej Sztuki i Artystów, którzy ją tworzą.<br />

Wszystkich zainteresowanych prosimy o kontakt emailowy:<br />

postscriptum.mag@gmail.com.<br />

Każda kwota się liczy. Z góry dziękujemy.<br />

A teraz życzymy Wam szalonych, ale zdrowych, bezpiecznych<br />

i przyjemnych wakacji. Zaś po letnim wypoczynku zapraszamy<br />

do lektury kolejnego wydania Post Scriptum.<br />

NUMER KONTA: IBAN: GB82 LOYD 3096 2657 4181 60<br />

110<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!