Tylko Toruń nr 159
You also want an ePaper? Increase the reach of your titles
YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.
4 TEMAT NUMERU • TYLKOTORUN.PL
Nektar dla oczu
Toruń kwitnie. Prezydent wstrzymał koszenie trawników, a miasto po raz pierwszy
nie śmierdzi spalinami, lecz pachnie dzięki kwitnącym poboczom
Anna Zglińska | fot. Łukasz Piecyk
O niekoszeniu trawników i kwitnących
łąkach kwietnych w Toruniu
mówiło się już od dawna.
Jednak dopiero ten pandemiczny
rok przekonał władze, że warto
spróbować w taki sposób powalczyć
z suszą i przy okazji nieco
zaoszczędzić.
Kwiecień tego roku był rekordowo
suchy. Pod koniec
tego właśnie miesiąca
podczas telekonferencji
prezydenta Michała
Zaleskiego padło pytanie
- prośba o zaniechanie
koszenia trawników
w mieście. Sfrustrowani
mieszkańcy uderzali
w tej sprawie do dziennikarzy,
przysyłając filmiki
z kosiarkami golącymi
zieleń do gołej ziemi.
Wcześniej o zmianę magistrackiego
podejścia
do cięcia trawy prosili
m.in. członkowie koła
Partii Zielonych czy Pracownia
Zrównoważonego Rozwoju,
jak również radni, którzy ubolewali
nad brakiem ulokowania tego
typu działań w Miejskim Programie
Adaptacji do Zmian Klimatu.
- Trzeba zrezygnować - ja
o to prosiłem - podkreślił podczas
wspomnianej konferencji prezydent
Michał Zaleski. - Pamiętam
nawet datę, to było w przededniu
pierwszego komunikatu, że wchodzimy
w stan epidemii, czyli 10
marca. Prosiłem o to, aby odstąpić
od tego typu prac. Oczywiście to
sprawdzę, moim zdaniem w ogóle
tego typu prace na terenie miasta
nie powinny być prowadzone. Teraz
jest susza, rośliny magazynują
wodę, myślę, że ich niszczenie
poprzez koszenie nie jest trafnym
działaniem. Trzeba to natychmiast
wyjaśnić.
Słowa te padły 30 kwietnia 2020
r. i od tego czasu miejscy kosiarze
‘‘Pojawiły się maki, chabry i dziesiątki
kwiatów, o których istnieniu dawno
zapomnieliśmy - piszą nieprzyzwyczajeni
do takich widoków torunianie z wybetonowanych
osiedli. - Trawy falują na wietrze.
Jest pięknie i kolorowo.
mieli w przeogromnej większości
wolne. Toruń rozkwitł, a mieszkańcy
ostatecznie przekonali się
do idei zakładania łąk kwietnych
i ograniczania cięcia przydrożnych
pasów zieleni. Dziś każdy głos
sprzeciwu przeciwko „chaszczom
i zielsku” cichnie po fali komentarzy
uświadomionych w tej sprawie
torunian. Nic dziwnego - dokładnie
12 miesięcy temu trudno
było znaleźć w przestrzeni miasta
jakikolwiek niespalony słońcem
trawnik, a przez plac Rapackiego
spacerowali protestujący w obronie
lip. Drzew nie udało się uratować,
ale kwitnące połacie miasta cieszą
i zaskakują.
- Pojawiły się maki, chabry
i dziesiątki kwiatów, o których istnieniu
dawno zapomnieliśmy - piszą
nieprzyzwyczajeni do takich
widoków torunianie z wybetonowanych
osiedli. - Trawy falują na
wietrze. Jest pięknie i kolorowo.
Żeby dać pełen obraz sytuacji,
warto dodać, że,
niestety, w połowie
czerwca kosiarki wróciły
w wielu miejscach
do pracy. Wykoszono
całą ulicę Bydgoską,
Broniewskiego, teren
przed centrum handlowym
Plaza, park
miejski na Bydgoskim
Przedmieściu. Mieszkańcy
zwracają uwagę
na pilną potrzebę
pielenia miejskich
krzewów i bylin, które
w wielu miejscach
zupełnie zarosły. Komentujący
podkreślają, że obecna
sytuacja jest półśrodkiem, który nie
zastąpi prawdziwych łąk kwietnych,
których w mieście mamy zdecydowanie
za mało. Co na to specjaliści?
- Przede wszystkim nie chodzi
o to, by całkiem porzucić koszenie
- wyjaśnia Witold Szwedkowski,
jeden z pierwszych polskich partyzantów
ogrodniczych. - Nie ma łąki
bez koszenia. Cięcie jest nieodzownym
elementem kształtowania takiego
zbiorowiska roślinnego jak
Przydrożne pasy zieleni rozkwitły i stały się azylem dla licznych
zapylaczy. Murarki i pszczoły z miejskich pasiek w końcu mają
nektaru pod dostatkiem.
łąka. Chodzi o to, by trawniki kosić
rzadziej. Tak rzadko, jak to jest
potrzebne, by mogły rozkwitnąć
na nich naturalnie pojawiające się
kwiaty.
Pierwszy polski ogrodniczy partyzant
upowszechnia termin „trawnika
zaniechanego”, który ma liczne
zalety, chociaż łąką kwietną z definicji
nie jest. Podkreśla konieczność
zmiany naszych estetycznych
przyzwyczajeń, które wzięliśmy
z zasobnych w wodę ogrodów angielskich.
- Trawnik zaniechany obniża
poziom hałasu i zanieczyszczeń,
spełnia w mieście rolę łąki antysmogowej,
przyczynia się do lokalnego
obniżenia temperatury i ograniczenia
miejskich wysp ciepła,
ma zdolność do ponadprzeciętnej
chłonności wody, dzięki temu m.in.
zmniejsza ryzyko podtopień w następstwie
nawałnic, staje się pożytkiem
dla dziko żyjących zapylaczy:
pszczolinek, miesierek, murarek,
trzmieli - wymienia Szwedkowski.
Miejskich trawników pilnie
strzegą mieszkańcy, ale również
i radni. Bartosz Szymanski z Koalicji
Obywatelskiej, znany z tego,
że sadzi i pieli przy każdej nadarzającej
się okazji, pozwolił sobie
przypomnieć prezydentowi, że
prośba o niekoszenie nie dotarła
do wszystkich miejskich jednostek,
m.in. do szkół. Dość zadziwiającej
odpowiedzi udzielił mu wiceprezydent
Zbigniew Fiderewicz.
- Zaznaczyć należy, że wysoka
trawa stanowi miejsce bytowania
niebezpiecznych pajęczaków
- kleszczy, które stanowią zagrożenie
poprzez przenoszone choroby
- czytamy w piśmie skierowanym
do radnego. - Ponadto wzrost traw
sprzyja procesowi kwitnienia, czego
skutkiem jest uwalnianie się
pyłku do atmosfery, zaostrzające
objawy alergiczne u osób uczulonych.
Niniejsze uzasadnia koszenie
trawy na terenach jednostek oświatowych,
celem zminimalizowania
wystąpienia zagrożenia u uczniów
i pracowników.
Miejmy nadzieję, że magistrat
nie wycofa się z „deklaracji o niekoszeniu”,
właśnie teraz, gdy dzikie
kwiaty w mieście przysparzają torunianom
i turystom tyle radości.
REKLAMA
Tylko Toruń . 19 czerwca 2020