24.10.2019 Views

Wojsko i Technika Historia nr specjalny 5/2019 promo

by ZBiAM

by ZBiAM

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

www.zbiam.pl NUMER SPECJALNY 5/<strong>2019</strong><br />

Wrzesień-Październik<br />

cena 18,99 zł (VAT 8%)<br />

INDEX 407739<br />

ISSN 2450-2480<br />

Supermarine<br />

Seafire<br />

INDEX: 409138<br />

ISSN: 2450-3495


INDEX: 409138<br />

ISSN: 2450-3495<br />

Vol. V, <strong>nr</strong> 5 (24)<br />

Wrzesień-Październik <strong>2019</strong>; Nr 5<br />

www.zbiam.pl NUMER SPECJALNY 5/<strong>2019</strong><br />

Wrzesień-Październik<br />

cena 18,99 zł (VAT 8%)<br />

INDEX 407739<br />

ISSN 2450-2480<br />

Supermarine<br />

Seafire<br />

NUMER SPECJALNY 5/<strong>2019</strong> 1<br />

Na okładce: krążownik lekki Köln.<br />

Rys. Jarosław Wróbel<br />

INDEX 409138<br />

ISSN 2450-3495<br />

Nakład: 14,5 tys. egz.<br />

Redaktor naczelny<br />

Jerzy Gruszczyński<br />

jerzy.gruszczynski@zbiam.pl<br />

Redakcja techniczna<br />

Dorota Berdychowska<br />

dorota.berdychowska@zbiam.pl<br />

Korekta<br />

Stanisław Kutnik<br />

Współpracownicy<br />

Władimir Bieszanow, Michał Fiszer,<br />

Tomasz Grotnik, Andrzej Kiński,<br />

Leszek Molendowski, Marek J. Murawski,<br />

Tymoteusz Pawłowski, Tomasz Szlagor<br />

Wydawca<br />

Zespół Badań i Analiz Militarnych Sp. z o.o.<br />

Ul. Anieli Krzywoń 2/155<br />

01-391 Warszawa<br />

office@zbiam.pl<br />

Biuro<br />

Ul. Bagatela 10/19<br />

00-585 Warszawa<br />

Dział reklamy i marketingu<br />

Andrzej Ulanowski<br />

andrzej.ulanowski@zbiam.pl<br />

Dystrybucja i prenumerata<br />

office@zbiam.pl<br />

Reklamacje<br />

office@zbiam.pl<br />

Prenumerata<br />

realizowana przez Ruch S.A:<br />

Zamówienia na prenumeratę w wersji<br />

papierowej i na e-wydania można składać<br />

bezpośrednio na stronie<br />

www.prenumerata.ruch.com.pl<br />

Ewentualne pytania prosimy kierować<br />

na adres e-mail: prenumerata@ruch.com.pl<br />

lub kontaktując się z Telefonicznym<br />

Biurem Obsługi Klienta pod numerem:<br />

801 800 803 lub 22 717 59 59<br />

– czynne w godzinach 7.00–18.00.<br />

Koszt połączenia wg taryfy operatora.<br />

Copyright by ZBiAM <strong>2019</strong><br />

All Rights Reserved.<br />

Wszelkie prawa zastrzeżone<br />

Przedruk, kopiowanie oraz powielanie na inne<br />

rodzaje mediów bez pisemnej zgody Wydawcy<br />

jest zabronione. Materiałów niezamówionych,<br />

nie zwracamy. Redakcja zastrzega sobie prawo<br />

dokonywania skrótów w tekstach, zmian tytułów<br />

i doboru ilustracji w materiałach niezamówionych.<br />

Opinie zawarte w artykułach są wyłącznie<br />

opiniami sygnowanych autorów. Redakcja nie ponosi<br />

odpowiedzialności za treść zamieszczonych<br />

ogłoszeń i reklam. Więcej informacji znajdziesz<br />

na naszej nowej stronie:<br />

www.zbiam.pl<br />

spis treści<br />

MONOGRAFIA LOTNICZA<br />

Tomasz Szlagor<br />

Supermarine Seafire (1) 4<br />

BROŃ PANCERNA<br />

Michał Fiszer, Jerzy Gruszczyński<br />

Brytyjskie samobieżne działa przeciwpancerne 20<br />

MONOGRAFIA LOTNICZA<br />

Leszek A. Wieliczko<br />

Grumman F7F Tigercat 36<br />

ARTYLERIA<br />

Jędrzej Korbal<br />

Moździerze średniego kalibru dla Wojska Polskiego (2) 48<br />

WOJNA NA MORZU<br />

Wojciech Holicki<br />

Krążowniki Leipzig i Nürnberg, czyli dublet Salmona 62<br />

MONOGRAFIA LOTNICZA<br />

Robert Rochowicz<br />

Samoloty myśliwsko-szturmowe Lim-6 (2) 72<br />

BROŃ PRZECIWPANCERNA<br />

Jarosław Jabłoński<br />

Karabin przeciwpancerny Mk 1 Boys kal. 13,97 mm w armii japońskiej 86<br />

WYDARZENIA<br />

Andrzej Kiński<br />

Poznańskie Muzeum Broni Pancernej w nowej siedzibie 96<br />

www.facebook.com/wojskoitechnikahistoria<br />

3


Tomasz Szlagor<br />

Supermarine Seafire<br />

1<br />

Seafire był jednym z kilkunastu typów<br />

samolotów myśliwskich użytkowanych,<br />

z mniejszym lub większym<br />

powodzeniem, przez FAA (Fleet Air<br />

Arm) na pokładach lotniskowców<br />

Royal Navy podczas drugiej wojny<br />

światowej. <strong>Historia</strong> oceniła go nader<br />

krytycznie. Czy zasłużenie?<br />

Na ocenie Seafire’a niewątpliwie zaważył<br />

fakt, że po żadnym innym myśliwcu<br />

FAA nie spodziewano się tak wiele,<br />

jak po samolocie, który w pierwotnej wersji<br />

był prostą adaptacją legendarnego Spitfire’a.<br />

Zasługi i sława tego ostatniego, zwłaszcza<br />

po Bitwie o Anglię w 1940 r., były tak wielkie,<br />

że Seafire wydawał się być „skazany na sukces”.<br />

Z czasem jednak okazało się, że samolot<br />

będący znakomitym lądowym myśliwcem<br />

przechwytującym niezbyt nadaje się do służby<br />

na lotniskowcach, gdyż podczas jego<br />

projektowania zwyczajnie nie uwzględniono<br />

specyficznych wymagań stawianych myśliwcom<br />

pokładowym. Ale po kolei…<br />

Wydawało się, że w konfrontacji z takim<br />

przeciwnikiem duża prędkość maksymalna,<br />

zwrotność czy duża prędkość wznoszenia<br />

są zbędnym luksusem. Postawiono na samoloty<br />

o większej długotrwałości lotu, umożliwiającej<br />

stałe, kilkugodzinne patrole w pobliżu<br />

okrętów. Uznano natomiast, że konieczny<br />

jest nawigator, obciążając myśliwiec drugim<br />

członkiem załogi (dopiero doświadczenia<br />

Amerykanów i Japończyków w tym względzie<br />

przekonały Brytyjczyków, że pilot myśliwca<br />

pokładowego jest w stanie nawigować<br />

sam). Jakby tego było mało, wdrożono jeszcze<br />

dwie całkowicie chybione koncepcje.<br />

Według pierwszej, której efektem był<br />

samolot Blackburn Roc, myśliwiec w ogóle<br />

nie potrzebował uzbrojenia strzelającego<br />

na wprost, gdyż większe możliwości jakoby<br />

dawała zamontowana na jego grzbiecie<br />

wieżyczka 2 . Według drugiej koncepcji,<br />

której efektem był samolot Blackburn<br />

Skua, myśliwiec pokładowy mógł być<br />

„uniwersalny”, tzn. pełnić dodatkowo, rolę<br />

bombowca nurkującego.<br />

Pierwszy Seafire – Mk IB (BL676) – sfotografowany w kwietniu 1942 r.<br />

Oba te typy samolotów w roli myśliwców<br />

okazały się zupełnie nieudane, przede<br />

wszystkim ze względu na ich mizerne osiągi<br />

– w przypadku Skua będące wynikiem zbyt<br />

wielu kompromisów 3 . Admiralicja zrozumiała<br />

to dopiero, gdy 26 września 1939 r. nad<br />

Morzem Północnym doszło do starcia dziewięciu<br />

Skua z lotniskowca Ark Royal z trzema<br />

niemieckimi łodziami latającymi Dornier<br />

Do 18. W efekcie trwających dwie godziny<br />

potyczek brytyjscy lotnicy zdołali jedynie zestrzelić<br />

jednego Do 18 i uszkodzić pozostałe<br />

dwa. Kiedy zaś w następnym roku (13 czerwca<br />

1940 r.), podczas kampanii norweskiej,<br />

Skua wyprawiły się nad Trondheim zbombardować<br />

pancernik Scharnhorst i tam wpadły<br />

na myśliwce Luftwaffe, niemieccy piloci zestrzelili<br />

osiem z nich bez strat własnych.<br />

Interwencja Churchilla<br />

Konieczność jak najszybszego znalezienia<br />

następcy dla samolotów Roc i Skua sprawiła,<br />

że na potrzeby FAA zaadaptowano,<br />

odrzucony przez RAF, prototyp lekkiego<br />

4<br />

Nauka na błędach<br />

Brytyjska marynarka wyruszyła na wojnę<br />

z mylnym wyobrażeniem na temat użycia<br />

swojego lotnictwa pokładowego. Lotniskowce<br />

Royal Navy miały operować na tyle daleko<br />

od lotnisk nieprzyjaciela, by znajdować się<br />

poza zasięgiem większości jego samolotów.<br />

Spodziewano się raczej, że myśliwce pokładowe<br />

FAA będą przechwytywać łodzie latające,<br />

ewentualnie samoloty rozpoznawcze<br />

dalekiego zasięgu, które próbowałyby śledzić<br />

ruchy okrętów Royal Navy 1 .


MONOGRAFIA LOTNICZA<br />

Operacja „Torch”, listopad 1942 r. Na pierwszym planie wszystkie sześć Seafire’ów z 884. NAS na pokładzie<br />

lotniskowca HMS Victorious. W głębi inne okręty Zespołu H: pancerniki HMS Duke of York<br />

i HMS Nelson oraz lotniskowiec HMS Formidable.<br />

jąc się między Tafraoui i La Senią, zostały<br />

zaatakowane z przewagą wysokości przez<br />

siedem D.520 z GC III/3. Jeden z Francuzów<br />

zestrzelił S/Lt. H. Rowlanda, który zginął.<br />

Chwilę później S/Lt C.F. Hargreaves zestrzelił<br />

jeden z myśliwców Vichy. Pokonanym<br />

przez niego pilotem najprawdopodobniej<br />

był Sgt/Chef Charles Leroy.<br />

Piloci Seafire’ów wywiązali się ze swoich<br />

zadań TAC/R nader sumiennie. Kiedy S/Lt L.P.<br />

Twiss zauważył, że kolumna amerykańskich<br />

pojazdów zmierza wprost na stanowisko<br />

działa przeciwpancernego, wylądował obok<br />

czołgu jadącego na czele kolumny i przekazał<br />

ostrzeżenie. Następnie na prośbę amerykańskiego<br />

dowódcy wykonał jeszcze dwa wypady<br />

rozpoznawcze po okolicy. Wyczerpawszy<br />

zapas paliwa na powrót, wylądował na lotnisku<br />

Tafraoui i przeczekał tam noc. Rano przekonał<br />

Francuzów, by uzupełnili paliwo w jego<br />

samolocie i wrócił na Furiousa. Inny pilot<br />

z 801. NAS, S/Lt P.J. Hutton, pierwszego dnia<br />

operacji musiał lądować awaryjnie z wciągniętym<br />

podwoziem. Zabrany przez czołgistów<br />

do Tafraoui, rankiem następnego dnia<br />

dołączył do 31. FG – amerykańskiej grupy<br />

myśliwskiej, która wieczorem poprzedniego<br />

dnia przebazowała się na to lotnisko. Razem<br />

z nią rankiem 9 listopada wykonał lot bojowy<br />

za sterami Spitfire’a Mk VC.<br />

Trzeciego dnia operacji (10 listopada) Furious<br />

zgodnie z planem wziął kurs powrotny<br />

na Gibraltar. Lotniskowce Argus, Formidable<br />

i Victorious zostały zatrzymane dłużej, gdyż<br />

alianci, zachęceni szybkimi postępami i niewielkim<br />

oporem przeciwnika, postanowili<br />

przeprowadzić dodatkowy desant w Bougie,<br />

prawie 200 km na wschód od Algieru. Przed<br />

południem tego dnia pełniące dyżur Seafire’y<br />

z 884. NAS dwukrotnie przepędzały pojedyncze<br />

Ju 88 z pobliża okrętów, ale nie mogły<br />

ich dogonić. Junkersy wróciły po południu,<br />

formacją liczącą 15 samolotów. Zaatakowały<br />

Argusa i mimo interwencji Seafire’ów zdołały<br />

trafić lotniskowiec jedną małą bombą<br />

w krawędź pokładu startowego, następnie<br />

umknęły, nie ponosząc strat.<br />

Te deprymujące doświadczenia z prób<br />

przechwytywania Ju 88 były impulsem<br />

do przyspieszenia wymiany w Seafire’ach<br />

12<br />

redukując prędkość samolotu na tyle, że Hall<br />

nie zdołał zbliżyć się do Junkersa na odległość<br />

mniejszą niż 300 m. Z tego dystansu<br />

wystrzelał całą amunicję do działek i 360 naboi<br />

do karabinów maszynowych, ale zgłosił<br />

tylko uszkodzenie.<br />

Krótko przez zachodem słońca MacDonald-Hall<br />

wystartował na kolejny patrol. Ponownie<br />

napotkał pojedynczego Ju 88, który<br />

śledził brytyjskie okręty. Mimo 10-minutowego<br />

pościgu, nie zdołał dogonić Junkersa,<br />

który zszedł tuż nad powierzchnię morza.<br />

Skrzydłowy MacDonald-Halla, który pilotował<br />

jeden z Mk IIC należących do 807. NAS,<br />

został daleko w tyle.<br />

Operacja „Torch” rozpoczęła się 8 listopada<br />

1942 r. Wczesnym rankiem wszystkie<br />

sześć Seafire’ów z 885. NAS i sześć Martletów<br />

z Formidable wyruszyło ostrzelać lotnisko<br />

w Maison Blanche, ale z powodu przygruntowej<br />

mgiełki piloci nie mogli zidentyfikować<br />

celu. Nad Mers El Kebir S/Lt A.S. Long ostrzelał<br />

bombowiec rozpoznany przez niego jako<br />

Martin 167 (w RAF znany jako Maryland), który<br />

zapalił się i nisko nad ziemią znikł z widoku.<br />

W rzeczywistości był to DB-7 (lepiej znany<br />

jako Boston) z GB I/19, pilotowany przez Cdt<br />

Couilleau, dowódcę 1ere Escadrille. Samolot<br />

rozbił się; zginęła cała jego załoga.<br />

W tym czasie Furious wysłał dziesięć<br />

Seafire’ów z 807. NAS nad bazę lotnictwa<br />

francuskiej marynarki w Tafraoui. Tam ich<br />

piloci zniszczyli m.in. skład paliwa i bombowiec<br />

LeO 451 należący do Flotille 4F. W drodze<br />

powrotnej jeden z kluczy zaatakował lotnisko<br />

w La Senia. Lt Alexander Fraser-Harris<br />

(dowódca dywizjonu), trafiony ogniem przeciwlotniczym,<br />

musiał lądować awaryjnie, ale<br />

uniknął niewoli. W tym czasie pozostałe siedem<br />

Seafire’ów zostało zaatakowanych przez<br />

grupę myśliwców Dewoitine D.520. Chociaż<br />

Brytyjczykom kończyła się amunicja, bez<br />

trudu odparli atak. S/Lt George Baldwin przy<br />

użyciu tylko czterech kaemów zestrzelił samolot,<br />

którego pilotem był Sgt Albert Caussé<br />

Lotniskowiec HMS Argus; operacja „Torch”; listopad 1942 r. W tym okresie okręt miał na pokładzie<br />

18 samolotów myśliwskich Supermarine Seafire z 880. NAS.<br />

z GC III/3. Chwilę później Baldwin sam został<br />

trafiony pociskiem z działka. Zdołał jednak,<br />

podobnie jak pozostałe osiem Seafire’ów,<br />

wrócić na pokład lotniskowca.<br />

Tymczasem 807. NAS wykonywał zadania<br />

typu TAC/R (rozpoznania taktycznego)<br />

wokół Oranu. W trakcie pierwszego z tych<br />

wypadów cztery Seafire’y, przemieszcza-<br />

silników Merlin 46 na 32 i wprowadzenia<br />

do służby wersji L.IIC. Równie problematyczna<br />

była duża wypadkowość nowych<br />

myśliwców FAA, spowodowana zarówno ich<br />

nieprzystosowaniem do służby pokładowej<br />

– wąski rozstaw kół podwozia głównego, słaba<br />

widoczność z kokpitu i ogólna „kruchość”<br />

konstrukcji – jak i bardzo słabą widocznością<br />

podczas pierwszego dnia operacji. W dniach<br />

8-10 listopada przepadło aż 21 Seafire’ów<br />

(40% użytych sił), w tym tylko trzy w wyniku<br />

działań nieprzyjaciela.<br />

Po zakończeniu operacji „Torch” Furious<br />

i Formidable pozostały na Morzu Śródziemnym<br />

(ten pierwszy do lutego 1943 r.). Rankiem<br />

28 listopada S/Lt D. Platt z 801. NAS<br />

i jego skrzydłowy wystartowali na przechwycenie<br />

pojedynczego Ju 88, który zbliżył<br />

się do okrętów. Platt dogonił go i ostrzelał,


Michał Fiszer, Jerzy Gruszczyński<br />

20<br />

Brytyjskie<br />

samobieżne działa przeciwpancerne<br />

W momencie rozpoczęcia II wojny światowej doktryna przeciwpancerna armii<br />

brytyjskiej nie odbiegała od poglądów innych państw. Była ona dwustopniowa<br />

– na poziomie batalionów piechoty opierała się o karabiny przeciwpancerne<br />

typu Boys, w dywizjach piechoty zaś był dywizjon przeciwpancerny z armatami<br />

holowanymi. Dopiero od połowy wojny systemowo przewidziano wyposażenie<br />

w samobieżne działa przeciwpancerne dywizjonów artylerii przeciwpancernej<br />

dywizji pancernych, a w końcu wojny – także dywizji piechoty.<br />

Przedwojenne doktryny przeciwpancerne<br />

w różnych armiach były do siebie<br />

bardzo podobne. Obronę przed pojazdami<br />

pancernymi i opancerzonymi dzielono<br />

na pasywną i aktywną. W skład pasywnej<br />

obrony przeciwpancernej wchodziły takie<br />

przedsięwzięcia, jak: stawianie pól minowych,<br />

kopanie rowów przeciwpancernych<br />

oraz ustawianie innych przeszkód przeciwczołgowych,<br />

wysyłanie patroli i wystawianie<br />

czujek przed liniami obronnymi, mających<br />

informować i ostrzegać przed nieprzyjacielskimi<br />

czołgami. Natomiast w ramach obrony<br />

aktywnej używano dział przeciwpancernych<br />

i karabinów przeciwpancernych do niszczenia<br />

atakujących czołgów przeciwnika,<br />

stosując zwykłe pozycje przeciwpancerne<br />

w ugrupowaniu wojsk własnych, zasadzki<br />

ogniowe wzdłuż dróg, które mogłyby<br />

być wykorzystane do przemarszu jednostek<br />

zmechanizowanych przeciwnika oraz<br />

mobilne odwody przeciwpancerne. Żadna<br />

armia nie miała wówczas samobieżnych<br />

dział przeciwpancernych. Owe mobilne rezerwy<br />

były formowane z dział holowanych<br />

o ciągu motorowym.<br />

Obrona przeciwpancerna wymusiła też<br />

stworzenie większej głębi obrony tak, by możliwa<br />

penetracja nie doprowadziła do wyjścia<br />

wrogich czołgów w przestrzeń operacyjną,<br />

lecz by wojska pancerne (zmechanizowane)<br />

przeciwnika zostały zatrzymane na kolejnych<br />

liniach obrony. Dlatego jako zasadę obrony<br />

przyjęto ugrupowanie, w którym brytyjska<br />

brygada wystawiała dwa bataliony w pierwszej<br />

linii obrony a trzeci w drugiej. Podobnie<br />

było w ramach batalionów – dwie kompanie<br />

formowały pierwszą linię obrony batalionu,<br />

a trzecia – drugą linię.<br />

Obrona przeciwpancerna<br />

w Wielkiej Brytanii<br />

Imperium Brytyjskie weszło w wojnę z jednym<br />

typem działa przeciwpancernego – tzw.<br />

armatą 2-funtową. Było to pierwsze działo<br />

przeciwpancerne opracowane w Wielkiej<br />

Brytanii, wcześniej pojawił się karabin opracowany<br />

przez kpt. He<strong>nr</strong>y C. Boysa z firmy<br />

Royal Small Arms Factory w Enfield. Ponieważ<br />

konstruktor zmarł wkrótce po opracowaniu<br />

tej broni, na jego cześć broń kal. 13,97 mm<br />

(0,55 cala) została nazwana Boys Anti-tank<br />

Rifle. W latach 1937-1940 zbudowano w granicach<br />

62 tys. karabinów tego typu i mimo<br />

eksportu, udało się nasycić nią bataliony piechoty<br />

i bataliony piechoty zmotoryzowanej<br />

w dywizjach pancernych, a także bataliony<br />

karabinów maszynowych w dywizjach piechoty<br />

i dywizjach pancernych.<br />

W batalionach karabinów maszynowych<br />

grup wsparcia dywizji pancernych (w pierwszych<br />

dwóch latach wojny brytyjska dywizja<br />

pancerna składała się z dwóch brygad pancernych<br />

i grupy wsparcia, w postaci piechoty<br />

zmotoryzowanej i artylerii) stosowano też<br />

karabiny Boys montowane na lekkich transporterach<br />

gąsienicowych Bren Gun Carrier.<br />

Był to pojazd na podwoziu znanego Universal<br />

Carriera, w którym karabin maszynowy<br />

Bren kal. 7,7 mm zastąpiono karabinem<br />

przeciwpancernym Boys. W tym sensie był<br />

to samobieżny zestaw przeciwpancerny,<br />

ale wspominamy o tym tylko dla porządku,<br />

chodzi bowiem nam o samobieżne<br />

działa przeciwpancerne.


Leszek A. Wieliczko<br />

Grumman F7F Tigercat<br />

36<br />

F7F Tigercat został zamówiony przez<br />

US Navy tego samego dnia, co myśliwiec<br />

F6F Hellcat, ale wszedł do służby<br />

zbyt późno, aby wziąć udział w II wojnie<br />

światowej. Największym użytkownikiem<br />

F7F Tigercat było lotnictwo<br />

US Marine Corps, które wykorzystało<br />

je bojowo w wojnie koreańskiej.<br />

Choć F7F Tigercat nie odniósł spektakularnych<br />

sukcesów i nie był wolny<br />

od wad, to pod względem osiągów<br />

i uzbrojenia okazał się jednym z najlepszych<br />

amerykańskich samolotów<br />

myśliwskich z napędem śmigłowym.<br />

Był pierwszym produkowanym<br />

seryjnie dwusilnikowym myśliwcem<br />

US Navy i pierwszym mającym<br />

podwozie z kołem przednim.<br />

Na początku 1948 r. do zakładów Grumman<br />

Aircraft Engineering Corporation<br />

w Bethpage na Long Island w stanie<br />

Nowy Jork przyleciał samolotem F7F-4N Tigercat<br />

znany pilot doświadczalny US Navy<br />

Capt Frederick M. „Fred” Trapnell, aby osobiście<br />

przetestować prototyp odrzutowego<br />

myśliwca XF9F-2 Panther. Pilot doświadczalny<br />

Grummana Corwin H. „Corky” Meyer<br />

nie omieszkał pochwalić się, że w latach<br />

1944–1945 prowadził próby w locie Tigercata.<br />

Trapnell zmroził go wzrokiem i wyrecytował<br />

długą listę wad tego samolotu. Po czym<br />

dodał, że gdyby wówczas był szefem Meyera,<br />

to by go zwolnił z pracy za przeoczenie tych<br />

wszystkich niedociągnięć. Zbity z tropu Meyer<br />

zapytał Trapnella, dlaczego w takim razie<br />

lata Tigercatem. W odpowiedzi Trapnell wyliczył<br />

równie wiele zalet F7F i podsumował:<br />

To jest najlepszy przeklęty myśliwiec, jakim kiedykolwiek<br />

latałem!<br />

Geneza<br />

Na przełomie lat 30. i 40. konstruktorzy<br />

Grummana zaprojektowali kilka dwusilnikowych<br />

samolotów myśliwskich zarówno<br />

dla lotnictwa US Navy, jak i US Army Air<br />

Corps (USAAC). Pierwszym zrealizowanym<br />

był G-34 (Grumman Design Number 34),<br />

skonstruowany pod kierunkiem inż. Richarda<br />

F. „Dicka” Huttona w odpowiedzi na specyfikację<br />

SD-112-14, wydaną przez Bureau<br />

of Aeronautics (BuAer) US Navy 1 lutego<br />

1938 r. Projekt wzbudził duże zainteresowanie<br />

i 30 czerwca 1938 r. BuAer zamówiło budowę<br />

prototypu oznaczonego jako XF5F-1.<br />

Samolot, napędzany dwoma 9-cylindrowymi<br />

silnikami gwiazdowymi Wright XR-1820-<br />

40/42 Cyclone, został oblatany 1 kwietnia<br />

1940 r. przez Brewstera A. „Buda” Gilliesa.<br />

Planowane uzbrojenie tworzyły cztery karabiny<br />

maszynowe, w tym dwa kal. 7,62 mm<br />

i dwa kal. 12,7 mm.<br />

W czerwcu 1939 r. Grumman przedłożył<br />

Air Corps Materiel Division projekt<br />

G-45 z dwoma 14-cylindrowymi silnikami<br />

gwiazdowymi Pratt & Whitney R-1830 Twin<br />

Wasp. Był on bezpośrednim rozwinięciem<br />

wcześniejszego projektu G-41, który z kolei<br />

powstał jako wersja rozwojowa XF5F-1.<br />

Konstruktorzy zaproponowali również trzy<br />

bardziej zaawansowane wersje z wielkimi,<br />

42-cylindrowymi silnikami Wright XR-2160<br />

Tornado i podwoziem z kołem przednim:<br />

dwusilnikową G-45A w konwencjonalnym<br />

układzie aerodynamicznym, dwusilnikową<br />

G-45B z centralną gondolą kadłubową<br />

i dwiema belkami ogonowymi oraz jednosilnikową<br />

G-45C w takim samym układzie<br />

jak G-45B, ale ze śmigłem pchającym. Żaden<br />

z nich nie wzbudził wszakże zainteresowania<br />

USAAC.<br />

Dopiero kolejny projekt G-46, opracowany<br />

w październiku 1939 r. w zespole inż.<br />

Drewniana makieta XF7F-1 na lotnisku fabrycznym w Bethpage; październik 1942 r. Na tym etapie<br />

do napędu samolotu planowano silniki Wright R-2600-14 o mocy po 1800 hp ze śmigłami Curtiss Electric.


ARTYLERIA<br />

2<br />

Jędrzej Korbal<br />

48<br />

Moździerze średniego kalibru<br />

dla Wojska Polskiego<br />

Chęć wzmocnienia środków walki, a szczególnie sprzętu artylerii piechoty towarzyszyła<br />

polskim wojskowym przez cały okres dwudziestolecia międzywojennego.<br />

Pierwszym krokiem w tym kierunku było utworzenie dwudziałowych plutonów<br />

artylerii z zadaniem wsparcie poszczególnych pułków piechoty. Kolejne działanie<br />

miało uzupełnić lukę powstałą między skromną artylerią organiczną pułku,<br />

a szczeblem dywizyjnym, który tylko w ograniczonym zakresie mógł udzielić<br />

szybkiego wsparcia własnym oddziałom pierwszoliniowym. Jak się okazało wybór<br />

i wprowadzenie na wyposażenie nowej broni w postaci moździerzy kalibru<br />

120 mm był zadaniem znacznie trudniejszym niż się pierwotnie spodziewano.<br />

Starachowice wchodzą do gry<br />

Trwające od lutego do początku czerwca<br />

1937 r. próby z parą zakupionych nad Sekwaną<br />

120 mm moździerzy produkcji zakładów<br />

Edgara Brandta dostarczyły polskim wojskowym<br />

wielu cennych informacji na temat<br />

samej broni. Cenniejsze jednak wydają się<br />

w kontekście studiów uzyskane doświadczenia<br />

natury taktycznej, pozwalające na dokładniejszą<br />

ocenę metod pracy działonów średnich<br />

moździerzy w polu. Ambitne ćwiczenia<br />

terenowe z maja nie zakończyły się jednak<br />

decyzją odnośnie zakupu większej partii francuskiej<br />

broni stromotorowej. Nie dyskutowano<br />

też szerzej kwestii licencji czy możliwości<br />

rozpoczęcia w Polsce produkcji tak sprzętu<br />

jak i zmodyfikowanej (tańszej) amunicji.<br />

Opierając się na uchwale KSUS z 14 stycznia<br />

1936 r., DepUzbr. pod koniec następnego<br />

roku, polecił rozpoczęcie prac nad własną<br />

wersją 120 mm moździerza piechoty.<br />

Do pewnego stopnia było to wznowienie<br />

nieudanych prac z początku lat 30., z tym<br />

zastrzeżeniem, że nowy prototyp miał posiadać,<br />

rzadką wśród moździerzy, lufę gwintowaną.<br />

Nie do końca zrozumiała wydaje się<br />

do dziś decyzja organów MSWojsk. nakazująca<br />

wyposażenie krajowego moździerza<br />

w typowo artyleryjski zamek śrubowy, a tym<br />

samym przyjęcie za wyjściowe rozwiązanie<br />

odtylcowego ładowania broni. Jednym<br />

z czołowych krytyków decyzji podejmowanych<br />

odnośnie kształtu mechanizmów podzespołów<br />

dyskutowanego uzbrojenia decyzji<br />

był ppłk Tadeusz Felsztyn, wcześniejszy<br />

komendant CWArt.<br />

Spośród budzących kontrowersje danych<br />

charakteryzujących przyszłą konstrukcję<br />

stromotorową wymienić należy: szybkość<br />

początkową pocisku 160-325 m/s, maksymalną<br />

donośność 6000 m, ciężar pocisku<br />

17,5 kg (4,64 kg materiału wybuchowego)<br />

oraz 15,0 kg (5,23 kg materiału wybuchowego),<br />

kąty ostrzału: pion 45 o do 80 o , poziom 30 o<br />

oraz ciężar na stanowisku około 700 kg.<br />

Polski moździerz kalibru 120 mm, widok z lewej strony. W założeniu krajowa konstrukcja miała być<br />

wolna od wad badanego wcześniej sprzętu francuskiego.


WOJNA NA MORZU<br />

Wojciech Holicki<br />

Uszkodzony dziób Nürnberga, jeden z rezultatów<br />

ataku torpedowego HMS Salmon na trzy<br />

krążowniki lekkie Kriegsmarine, do którego<br />

doszło 13 grudnia 1939 r.<br />

Krążowniki Leipzig i Nürnberg,<br />

czyli dublet Salmona<br />

62<br />

Po trzech miesiącach działań bojowych, na początku grudnia 1939 r., U-Booty<br />

miały już na koncie zatopienie lotniskowca Courageous, pancernika Royal Oak<br />

i wielu statków. W porównaniu z nimi brytyjskie okręty podwodne, mające<br />

co prawda dużo mniejsze możliwości znalezienia celów i dowódców muszących<br />

pamiętać o ścisłym przestrzeganiu prawa międzynarodowego, wypadały blado<br />

– jedynym posłanym przez nie na dno okrętem był patrolowiec pomocniczy.<br />

Na najwyższych szczeblach Admiralicji mocno pożądano więc dotkliwego ciosu,<br />

który zadałaby Niemcom któraś z jednostek Submarine Service.<br />

Brytyjski okręt podwodny Salmon, należący<br />

do 1. Flotylli, przerzuconej z Morza<br />

Śródziemnego w październiku 1939 r.,<br />

opuścił 2 grudnia Harwich, rozpoczynając<br />

swój drugi rejs bojowy. Dwa dni potem, dotarłszy<br />

do rejonu patrolowego na południowy<br />

zachód od norweskiego Kristiansandu,<br />

z nastaniem dnia zszedł pod wodę. Niewiele<br />

się działo aż do 13:30 – wtedy to, po kolejnym<br />

podniesieniu peryskopu, pełniący wachtę<br />

por. Wykeham-Martin, dzięki dobrej tego<br />

dnia widzialności, zauważył w oddali obiekt,<br />

który uznał za U-Boota. Poleciwszy operatorowi<br />

azdyku wytężyć słuch, szybko doczekał<br />

się meldunku, że z tego samego namiaru dobiegają<br />

słabe odgłosy pracy „szybkich” śrub.<br />

Wezwany do centrali dowódca Salmona,<br />

kpt. mar. Edward O. Bickford, rzuciwszy<br />

okiem przez peryskop zgodził się ze swoim<br />

zastępcą. W przerwach między komendami<br />

alarmu bojowego, manewrowymi (rozkazał<br />

odbić ostro w lewo i dać całą naprzód<br />

na silnikach elektrycznych) i dla obsługi wyrzutni<br />

torpedowych, wyjaśnił mu, że rozpoczął<br />

atak na U-Boota idącego kursem około<br />

350°, a więc na Atlantyk. O 13:55, po kolejnych<br />

manewrach, Bickford miał oddalający<br />

się cel w prawej ćwiartce dziobowej okrętu.<br />

Odległość – jakieś 5000 m – nie zachęcała<br />

do strzału, jednak najnowsze rozkazy Admiralicji<br />

pozwalały oddawać do U-Bootów<br />

nawet pełne salwy. Rozkazał więc opróżnić<br />

wszystkie 6 wyrzutni na dziobie, wypuszczając<br />

co 7 s torpedę Mk VIII** nastawioną<br />

na zasięg maksymalny (6400 m), prędkość<br />

40 w. i głębokość biegu 2,5 m. Przywarty<br />

do okularu peryskopu widział, że nie wszystko<br />

idzie dobrze – uciekające z rur powietrze<br />

zaburzało wodę przed dziobem, a do chwili,<br />

gdy utrata trymu pozbawiła go możliwości<br />

obserwacji celu, zauważył wyskoczenie jednego<br />

pocisku nad powierzchnię.<br />

O 13:59 peryskop odzyskującego równowagę<br />

Salmona wyszedł nad wodę w samą<br />

porę, by Bickford ujrzał jak U-Boot rozpada<br />

się na kawałki, wylatujące kilkadziesiąt<br />

metrów w górę. Gdy jego wynurzony okręt<br />

dotarł na miejsce, gdzie rozlewała się plama<br />

paliwa, nie było kogo ratować – pływały<br />

tam tylko szczątki, jedno ciało i kamizelka<br />

ratunkowa. Bickford uznał wyławianie jej<br />

jako dowodu zwycięstwa za zbędne, nie zamierzał<br />

też zbyt długo pozostawać na powierzchni,<br />

więc po przecięciu plamy rozkazał<br />

o 14:16 zejść pod wodę.<br />

U-Bootem, pierwszym na liście ofiar brytyjskich<br />

okrętów podwodnych, był U-36, jednostka<br />

typu VII A pod komendą kmdr. ppor.<br />

Wilhelma Fröhlicha, mająca na koncie trzy<br />

statki, zatopione notabene z pełną dbałością<br />

o bezpieczeństwo ich załóg. Warto dodać,<br />

że 17 września, podczas drugiego rejsu<br />

bojowego, okręt ten zatrzymał do kontroli<br />

duński frachtowiec N.J.Ohlsen (819 BRT) i będący<br />

w pobliżu Seahorse, jednostka siostrzana<br />

Salmona, wykorzystał to. Niemcy mieli<br />

wówczas wielkie szczęście, bo jedna z trzech<br />

wystrzelonych wówczas torped przeszła tuż<br />

pod stępką U-Boota. Salwa Salmona, oddana<br />

na przybliżonej pozycji 57°00’N-05°20’E,<br />

zakończyła trzeci rejs bojowy U-36, z którym<br />

zginęło 40 ludzi.<br />

12 grudnia okręt Bickforda, będący w nieodległym<br />

miejscu, napotkał o 9:30 idący<br />

z dużą prędkością kursem 140°, pomalowany<br />

na szaro ogromny statek pasażerski z dwoma<br />

niskimi, szerokimi kominami. Nie było wątpliwości,<br />

że to niemiecki Bremen (51731 BRT) 1 ,<br />

więc – mając wyraźny rozkaz atakowania tylko<br />

okrętów – dowódca Salmona wypatrywał


Robert Rochowicz<br />

Samoloty myśliwsko-<br />

-szturmowe Lim-6<br />

2<br />

72<br />

Dostawy Lim-6bis do jednostek odbyły się w kilku turach. W pierwszej z Mielca<br />

przekazano odpowiednio zmodyfikowane wyprodukowane jeszcze w 1961 r.<br />

Lim-6 (finalnie były to 42 szt., ponieważ w 1965 r. doszedł egzemplarz<br />

1C16-01, przemianowany na 1J16-01, a w 1969 r. również przebudowany<br />

prototyp CM-10-30, znany jako 1J04-41), w drugiej – 70 fabrycznie nowych<br />

płatowców od razu wykonanych według finalnej dokumentacji. Wreszcie<br />

na końcu przeprowadzono remonty i przeróbki oryginalnych Lim-5M (49 lub<br />

50 szt.). Niestety straty wynikające z bieżącej eksploatacji w latach 1963-65<br />

sprawiły, że 1 stycznia 1966 r. na stanie ewidencyjnym lotnictwa polskiego<br />

było tylko 155 samolotów oznaczanych już jednolicie jako Lim-6bis.<br />

Prace trwają cały czas<br />

Decyzje o przebudowie Lim-6 na Lim-6bis<br />

i produkcji nowych maszyn nie zakończyły<br />

procesu ostatecznej konfiguracji wyposażenia<br />

płatowca. Bodaj najważniejszą<br />

sprawą od początku 1963 r. było ostateczne<br />

przebadanie i przygotowanie dokumentacji<br />

technicznej dla dodatkowych<br />

mostków do podwieszania uzbrojenia. Bez<br />

nich przecież maszyny niewiele różniły się<br />

od zwykłych samolotów myśliwskich Lim-5.<br />

Co prawda produkcja nowych dwóch serii<br />

Lim-6bis już w WSK Mielec ruszyła,<br />

jednak wcześniej zdecydowano, że mostki<br />

zostaną dodane już w jednostkach<br />

w terminie późniejszym.<br />

Próby z uzbrojeniem w dalszym ciągu<br />

prowadzono na samolocie CM10-30. Na nim<br />

też rozpoczęto 15 maja 1963 r. próby zakładowe<br />

uzbrojenia podwieszanego. Wykonywał<br />

je mjr pil. Ryszard Obacz, szef wydziału<br />

pilotowania Instytutu Technicznego<br />

Wojsk Lotniczych. Sprawdzano jednocześnie<br />

wszystkie elementy stanowiące system<br />

uzbrojenia samolotu Lim-6bis, a mianowicie<br />

mostek do mocowania belek, wyrzutnię rakiet<br />

niekierowanych Mars-2, celownik oraz<br />

elektryczny mechanizm odpalania. Próby<br />

wykonywano na poligonie Nadarzyce<br />

z wykorzystaniem lotniska w Mirosławcu.<br />

10 lipca 1963 r. testy zostały na krótko przerwane<br />

w związku z ucieczką do Berlina Zachodniego<br />

na samolocie TS-8 Bies majora<br />

Obacza. Z nowym pilotem loty wznowiono<br />

po trzech tygodniach.<br />

W marcu 1964 r. gdy dostawy fabrycznie<br />

nowych samolotów Lim-6bis właściwie<br />

zostały zakończone Inspektor Lotnictwa,<br />

którym od 1963 r. był wcześniejszy dowódca<br />

Lotnictwa Operacyjnego gen. dyw. pil.<br />

Jan Raczkowski nakazał przeprowadzenie<br />

państwowych prób kontrolnych tego typu.<br />

Wzięły w nich udział dwa płatowce 1J05-04<br />

i CM10-30. Ponieważ oba egzemplarze<br />

różniły się od siebie najpierw ten drugi doprowadzono<br />

do standardu znanego z produkcji<br />

seryjnej. Co ciekawe, w zaplanowanych<br />

lotach osobiście brał udział m.in.<br />

generał Raczkowski. Cały program testów<br />

Jeden z Lim-6bis na płaszczyźnie postojowej jednego z lotnisk wojskowych.


Jarosław Jabłoński<br />

Karabin przeciwpancerny<br />

Mk 1 Boys kal. 13,97 mm w armii japońskiej<br />

86<br />

19 września 1931 roku. Stolica Mandżurii,<br />

Mukden. Chiński garnizon<br />

niemal bez walki opuszcza miasto<br />

unikając konfrontacji z depczącymi<br />

mu po piętach Japończykami z Shimamoto<br />

Butai. Japońska kawaleria<br />

zajmuje rynek i koszary Kuomintangu.<br />

Piechota por. Komoto wpada do magazynów<br />

zbrojowni. Tam konsternacja.<br />

Marszałek Zhang Xueliang, najpotężniejszy<br />

warlord Mandżurii, kazał<br />

wywieźć swoim ludziom każdą sztukę<br />

przechowywanej tam broni. Penetrujący<br />

arsenał piechurzy z II. Batalionu<br />

1. Samodzielnej Jednostki Garnizonowej<br />

wracają na plac z pustymi rękami.<br />

Czekający na nich korespondent tokijskiego<br />

„Mainichi Shimbun” opuszcza<br />

gotowy do ujęć aparat fotograficzny nie<br />

kryjąc rozczarowania. Jeszcze rano był pewien,<br />

że przed zmierzchem wyśle mocodawcom<br />

swojego dziennika rolki filmu z uwiecznionymi<br />

na nich chińskimi armatami i karabinami<br />

maszynowymi. Zdjęcia wytoczonego na plac<br />

apelowy sprzętu były by świetnym ukoronowaniem<br />

gazetowych nagłówków głoszących<br />

nowy tryumf cesarskiej armii. A tu bieda… Nie<br />

ma czego fotografować!<br />

Kimura z rezerwą lustruje „zdobycznego”<br />

osła, którego grzbiet jakiś dowcipniś przewiązał<br />

flagą Kuomintangu. Z rezygnacją ocenia<br />

czy warto uwiecznić zwierzę w obiektywie ku<br />

chwale cesarskiej armii. Żołnierze naradzają<br />

się chwilę między sobą. Kilku z nich znika<br />

ponownie w czeluści budynku, by wrócić<br />

po chwili targając coś nie bez wysiłku.<br />

A to się nada? – szczerząc w uśmiechu<br />

zęby pokazują przedmiot przypominający<br />

raczej armatę, niż karabin ręczny. Korespondent<br />

Kimura ma przed oczami chiński muszkiet<br />

z początków dynastii Qing (1644-1912)<br />

długi na prawie trzy metry.<br />

Kimura jest zachwycony. Każe żołnierzom<br />

pozować z muszkietem w tle, który prezentuje<br />

się znakomicie. Do takiej broni pasowałby<br />

ktoś o posturze Chewbacci z „Gwiezdnych<br />

wojen” a nie drobny, azjatycki strzelec. Ale<br />

właśnie o taką dysproporcję chodzi fotografowi!<br />

Zdjęcie trafia na rozkładówkę najbliższego<br />

numeru gazety. Jej czytelnicy mogą<br />

przeczytać, że: pozbawieni wyobraźni, głupi<br />

Chińczycy zatrzymali karabin na wyposażeniu<br />

swego garnizonu z zamiarem jego użycia<br />

przeciw japońskim czołgom! Słynny chiński<br />

karabin przeciwpancerny z Mukdenu na długo<br />

zapada w wyobraźnię Japończyków jako<br />

synonim bezradności wrogiej armii…<br />

Mitsuhiko Kimura nie zbiera laurów<br />

za zrobione zdjęcie. Ginie krótko po jego<br />

wykonaniu przecięty serią z karabinu maszynowego.<br />

Spust broni naciska japoński lotnik.<br />

Być może zmylony błyskami flesza, lub chińską<br />

flagą na grzbiecie grzecznie stojącego<br />

osła bierze zgromadzony na placu oddział<br />

za jednostkę Kuomintangu …<br />

Karabiny ppanc. Boys<br />

– ile ich Japończycy zdobyli<br />

Półwysep Malajski. Singapur. 10 lat później.<br />

Gdyby żył, pechowy reporter japońskiego<br />

dziennika był by zachwycony. Jego koledzy<br />

zdobyli nie jeden a blisko kilkaset karabinów<br />

przeciwczołgowych dużego kalibru. Flesze<br />

aparatów nie błyskały w ich stronę tylko dlatego,<br />

że poza karabinami ppanc. zagarnięto<br />

równie wielką liczbę dział i pojazdów pancernych<br />

budzących większe emocje.<br />

W samym tylko Singapurze kapitulujący<br />

brytyjski garnizon przekazał oddziałom japońskim<br />

łącznie 248 karabinów przeciwpancernych<br />

Boys kal. 13,97 mm. W tej liczbie znalazło<br />

się 171 egzemplarzy w pełni sprawnej<br />

broni a 45 sztuk wymagało drobnych napraw<br />

rusznikarskich. 20 karabinów zostało uznanych<br />

przez Japończyków za uszkodzone,<br />

lub zużyte z zaznaczeniem jednak, że nadają<br />

się do dalszej eksploatacji. Jednocześnie<br />

w ok. 20 karabinach stwierdzono brak zamków.<br />

Ani jednej sztuki nie skreślono z ewidencji<br />

ze względu na jej stan, za to 12 egzemplarzy<br />

broni przekazano z miejsca<br />

do użytku w japońskich pododdziałach.<br />

I tu mała dygresja: nawet jeśli istotnie cesarskim<br />

strzelcom oddano w lutym-marcu<br />

1942 r. jedynie tuzin Boysów pochodzących<br />

z „singapurskiej” zdobyczy, w jednostkach<br />

mających za sobą kampanię malajską posiadano<br />

ich chyba w tym czasie znacznie<br />

więcej. Gdy bowiem ostatecznie podliczono<br />

„dobra” zagarnięte w Singapurze wyszło,<br />

że do 21 kwietnia 1942 r. japońskie jednostki<br />

liniowe „pobrały” 10 894 szt. naboi 0,55 cala<br />

przewidzianych dla Boysów. Tak wielki pobór<br />

amunicji sugerowałby, że eks-brytyjskich karabinów<br />

ppanc. „chomikowano” w cesarskich<br />

pododdziałach znacznie więcej niż tuzin.<br />

W przygotowanym w czerwcu 1942 r. raporcie<br />

podsumowującym uzbrojenie zdobyte<br />

w Singapurze autorzy dokumentu zalecali<br />

przekazanie 228 Boysów cesarskim jednostkom


WYDARZENIA<br />

Andrzej Kiński<br />

Improwizowany pociąg pancerny z czasów powstania wielkopolskiego, inspirowany Pociągiem pancernym<br />

<strong>nr</strong> 11 Poznańczyk, zestawiony z oryginalnego wagonu szturmowego Poznańczyka, parowozu TP3-36 z tendrem<br />

z 1913 r. i dwóch 12-metrowych platform ze stanowiskami ogniowymi dział oraz karabinów maszynowych.<br />

Poznańskie Muzeum<br />

Broni Pancernej w nowej siedzibie<br />

Niezbyt często w naszym kraju zdarza się<br />

otwarcie nowej placówki muzealnej poświęconej<br />

historii wojskowości, a w szczególności<br />

o profilu technicznym. Takie<br />

wydarzenie miało miejsce w Poznaniu 4<br />

października, gdzie swą działalność w nowym<br />

kompleksie budynków na ul. 3 Pułku<br />

Lotniczego zainaugurowało Muzeum<br />

Broni Pancernej Oddział Muzeum Wojska<br />

Polskiego w Warszawie.<br />

Bez licznej grupy osób wspierających w ostatnich<br />

latach ideę przeniesienia unikatowej kolekcji wozów<br />

bojowych i pojazdów wojskowych z terenu<br />

Centrum Szkolenia Wojsk Lądowych do nowej siedziby<br />

całe przedsięwzięcie nie byłoby możliwe, a zatem grono<br />

zaproszonych na uroczystość gości było bardzo liczne.<br />

Zaszczycili ją m.in. sekretarz stanu w Ministerstwie<br />

Obrony Narodowej Wojciech Skurkiewicz, sekretarz<br />

stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych Szymon<br />

Szynkowski vel Sęk, doradca prezydenta RP Andrzeja<br />

Dudy ds. polityki zagranicznej i bezpieczeństwa państwa<br />

Bogusław Winid, dowódca 12. Wielkopolskiej<br />

Brygady Obrony Terytorialnej płk Rafał Miernik, a także<br />

parlamentarzyści i przedstawiciele administracji wojewódzkiej,<br />

samorządu i duchowieństwa. Nie mogło<br />

zabraknąć także dyrekcji macierzystej dla Muzeum<br />

Broni Pancernej placówki – Muzeum Wojska Polskiego<br />

w Warszawie – p.o. dyrektora Pawła Żurkowskiego i zastępcy<br />

dyrektora Witolda Głębowicza. Honory gospodarza<br />

pełnił ppłk Tomasz Ogrodniczuk, który od 1997 r.<br />

jest kustoszem poznańskiej kolekcji, a od kwietnia<br />

2015 r. szefem Muzeum Broni Pancernej Oddziału Muzeum<br />

Wojska Polskiego.<br />

Podczas uroczystości przemówienia wygłosili m.in.:<br />

dyrektor Żurkowski, minister Winid, który odczytał<br />

okolicznościowy list od Prezydenta RP Andrzeja Dudy,<br />

minister Skurkiewicz z kolei odczytał list ministra obrony<br />

narodowej Mariusza Błaszczaka. Wszystkim zaś podziękował<br />

ppłk Ogrodniczuk, człowiek który był twórcą<br />

96<br />

Jeden z najcenniejszych eksponatów Muzeum Broni Pancernej, jeden z nielicznych zachowanych na świecie<br />

i jedyny zdolny do jazdy, egzemplarz działa samobieżnego StuG IV.<br />

idei przeniesienia Muzeum Broni Pancernej do nowej<br />

siedziby i dzięki któremu jego kolekcja rozrosła się<br />

na przestrzeni ostatnich dwóch dekad z niewiele ponad<br />

20 do ponad 60 pojazdów. Nie zabrakło także koncertu<br />

w wykonaniu słuchaczy oraz wykładowców kursu<br />

podoficerskiego w grupie osobowej orkiestr i zespołów<br />

estradowych Szkoły Podoficerskiej Wojsk Lądowych<br />

z Poznania. Po przecięciu wstęgi, błogosławieństwie<br />

wojskowych kapelanów i salwie z zabytkowej armaty<br />

goście uroczystości mogli po raz pierwszy zwiedzić hale<br />

muzeum i zapoznać się z pomieszczeniami administracyjnymi<br />

i socjalnymi oraz salą konferencyjną w wyremontowanym<br />

budynku biurowo-wystawienniczym.<br />

Od wtorku 8 października Muzeum Broni Pancernej jest<br />

wreszcie dostępne dla wszystkich zwiedzających.<br />

Ktoś może w tym momencie żachnąć się, że przecież<br />

poznańskie Muzeum Broni Pancernej istnieje już<br />

ponad 55 lat, zatem mówienie o zupełnie nowym<br />

muzeum jest trochę naciągane – będę jednak upierał<br />

się przy swoim. Rzeczywiście początków dzisiejszego<br />

muzeum należy doszukiwać się jeszcze w pierwszej<br />

połowie lat 60. ubiegłego wieku. Przez ponad 30 lat<br />

była to jednak wojskowa kolekcja dydaktyczna, nie<br />

występująca w spisie muzeów objętych nadzorem<br />

przez ówczesne Ministerstwo Kultury i Sztuki (obecnie<br />

Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego),<br />

o której wiedzieli jedynie nieliczni, a takich, którzy mieli<br />

szansę go odwiedzić było jeszcze mniej. Wraz ze zmianami,<br />

jakie nastąpiły w naszym kraju i Wojsku Polskim<br />

na początku lat 90. dostępność kolekcji dla tzw. osób<br />

postronnych nieco się poprawiła, ale nadal – z racji<br />

znajdowania się na terenie wojskowym – pozostawała<br />

ona de facto zamknięta dla obcokrajowców. I tak było<br />

jeszcze w 2017 r., chociaż formalnie Muzeum Broni Pancernej<br />

już istniało, będąc od kwietnia 2015 r. oddziałem<br />

warszawskiego Muzeum Wojska Polskiego. Dopiero<br />

jednak od października tego roku poznańską kolekcję<br />

mogą odwiedzać wszyscy zainteresowani, a warunki<br />

w których są przechowywane i eksponowane pojazdy<br />

ją tworzące nie odbiegają od stworzonych w najbardziej<br />

renomowanych placówek tego typu na świecie.<br />

Co ważne, przydzielony muzeum teren daje możliwość<br />

wyeksponowania kolejnych kilkudziesięciu pojazdów,<br />

a jeśli udałoby się poszerzyć go o sąsiednią działkę,<br />

można byłoby myśleć o budowie kolejnych pawilonów<br />

i stworzeniu placu do pokazów sprzętu.

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!