22.10.2019 Views

Ewa Kassala, "Maria Magdalena. Kapłanka, dama, apostołka"

Przed Państwem "Maria Magdalena", druga – po "Królowej Saby" – powieść Ewy Kassali o silnych kobietach w Biblii. Czy byłą kochanką Jezusa? Jawnogrzesznicą opętaną przez demony? Kapłanką Izydy, głoszącą własną ewangelię? Kto i dlaczego nazwał ją doskonałością nad doskonałościami? Maria Magdalena Ewy Kassali jest jedną z nas. Możemy się z nią utożsamiać, bo tak jak my kocha, błądzi, cierpi, waha się, marzy o miłości wiecznej i ponadczasowej. Jest wykształcona i wrażliwa, dobra i obdarzona niezwykłą duchową mocą, ale bywa też naiwna, zarozumiała i próżna. Wychowywana w hermetycznym świecie dobrobytu, nie do końca rozumie rzeczywistość i problemy „zwykłych ludzi”. Jednak przechodzi przemianę, a po upadku na samo dno odradza się do nowego życia. Z wychowanki kapłanek Izydy i salonowej damy staje się apostołką. Po długiej duchowej wędrówce odkrywa swoją życiową misję. Jej zadaniem jest przenoszenie przez czas wiecznego ognia i kobiecej cząstki boskiej energii. Zostaje towarzyszką Jezusa i obok jego matki staje się najważniejszą kobietą w jego życiu. Ta opowieść jest jak wciągający hollywoodzki film – wartka akcja, mocne charaktery, dynamika zdarzeń. Jest też jak lustro – każdy może zobaczyć w niej swoje własne odbicie. I swoją Marię Magdalenę. W swoich książkach Ewa Kassala łączy szerokie naukowe zgłębianie tematu (każda powieść powstaje przy konsultacji z historykami) z literackim talentem, dzięki czemu czytelnik może poczuć atmosferę starożytnego świata. Możesz iść krok w krok z bohaterkami z legend i zamiast zakurzonej historii doświadczać prawdziwych emocji, dylematów i wątpliwości, z jakimi borykały się najpotężniejsze kobiety, jakie kiedykolwiek stąpały po ziemi. Autorka przywołuje do życia mądre, silne i odważne królowe, które nie bały się używać rozumu i kobiecego uroku, by dostawać to, czego chciały.

Przed Państwem "Maria Magdalena", druga – po "Królowej Saby" – powieść Ewy Kassali o silnych kobietach w Biblii.
Czy byłą kochanką Jezusa? Jawnogrzesznicą opętaną przez demony? Kapłanką Izydy, głoszącą własną ewangelię? Kto i dlaczego nazwał ją doskonałością nad doskonałościami?
Maria Magdalena Ewy Kassali jest jedną z nas. Możemy się z nią utożsamiać, bo tak jak my kocha, błądzi, cierpi, waha się, marzy o miłości wiecznej i ponadczasowej. Jest wykształcona i wrażliwa, dobra i obdarzona niezwykłą duchową mocą, ale bywa też naiwna, zarozumiała i próżna. Wychowywana w hermetycznym świecie dobrobytu, nie do końca rozumie rzeczywistość i problemy „zwykłych ludzi”. Jednak przechodzi przemianę, a po upadku na samo dno odradza się do nowego życia. Z wychowanki kapłanek Izydy i salonowej damy staje się apostołką. Po długiej duchowej wędrówce odkrywa swoją życiową misję. Jej zadaniem jest przenoszenie przez czas wiecznego ognia i kobiecej cząstki boskiej energii. Zostaje towarzyszką Jezusa i obok jego matki staje się najważniejszą kobietą w jego życiu.
Ta opowieść jest jak wciągający hollywoodzki film – wartka akcja, mocne charaktery, dynamika zdarzeń. Jest też jak lustro – każdy może zobaczyć w niej swoje własne odbicie. I swoją Marię Magdalenę.
W swoich książkach Ewa Kassala łączy szerokie naukowe zgłębianie tematu (każda powieść powstaje przy konsultacji z historykami) z literackim talentem, dzięki czemu czytelnik może poczuć atmosferę starożytnego świata. Możesz iść krok w krok z bohaterkami z legend i zamiast zakurzonej historii doświadczać prawdziwych emocji, dylematów i wątpliwości, z jakimi borykały się najpotężniejsze kobiety, jakie kiedykolwiek stąpały po ziemi. Autorka przywołuje do życia mądre, silne i odważne królowe, które nie bały się używać rozumu i kobiecego uroku, by dostawać to, czego chciały.

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

<strong>Maria</strong><br />

MagdaL ena


EWA KASSALA<br />

<strong>Maria</strong><br />

MagdaL ena<br />

<strong>Kapłanka</strong> • Dama • Apostołka<br />

VIDEOGRAF


Redakcja<br />

<strong>Maria</strong> Kania<br />

Projekt okładki<br />

Maksym Leki<br />

Ilustracja na okładce<br />

© Jaroslav Monchak | shutterstock.com<br />

Redakcja techniczna, skład i łamanie<br />

Damian Walasek<br />

Korekta<br />

Urszula Bańcerek<br />

Wydanie I, Chorzów 2019<br />

Wydawca: Wydawnictwa Videograf SA<br />

41-500 Chorzów, Aleja Harcerska 3c<br />

tel. 600 472 609<br />

office@videograf.pl<br />

www.videograf.pl<br />

Dystrybucja: DICTUM Sp. z o.o.<br />

01-942 Warszawa, ul. Kabaretowa 21<br />

tel. 22-663-98-13, fax 22-663-98-12<br />

dystrybucja@dictum.pl<br />

www.dictum.pl<br />

© Wydawnictwa Videograf SA, Chorzów 2019<br />

tekst © <strong>Ewa</strong> <strong>Kassala</strong><br />

ISBN 978-83-7835-742-1<br />

Printed in EU<br />

zapraszamy do księgarni internetowej wydawnictwa<br />

www.videograf.pl


Dla mojej mamy, Romany Kassali,<br />

Babć: Pauliny Kassali i Czesławy Stasikowskiej,<br />

Ich Matek, Babek, Prababek<br />

i wszystkich innych kobiet,<br />

z którymi łączą mnie więzy krwi,<br />

a które były przede mną<br />

i które już od tak dawna są po tamtej stronie…


Izrael w czasach Marii Magdaleny<br />

© Wikimedia Commons


PROLOG<br />

Upadła na twarz i objęła jego stopy. Pokrywał je pustynny<br />

pył, a sandały były tak zakurzone, że nie widać<br />

było ich pierwotnego koloru. Szedł z daleka. Dopiero<br />

co wkroczył do miasta.<br />

Podniósł rękę. Towarzyszący mu mężczyźni stanęli<br />

i otoczyli ją kręgiem. Patrzyli na nią, ciekawi reakcji<br />

Mistrza.<br />

Niektórzy z nich wiedzieli, kim była. <strong>Maria</strong>, pani na<br />

Magdali, siostra Marty i Łazarza. Wykształcona w egipskich<br />

świątyniach, kobieta światowa, niezależna, pewna<br />

siebie, ufna w swoją mądrość, przekonana, że może<br />

wszystko. Intrygująca, kontrowersyjna, zdeprawowana.<br />

Zamożna, zbuntowana i wolna. A przy tym piękna.<br />

Jeszcze do niedawna.<br />

Od kilku miesięcy mówiono, że wstąpiły w nią złe<br />

duchy. Że jest szalona, niezrównoważona, nienormalna.<br />

Widywano ją na pustyni i nabrzeżach, w niecieszących<br />

się dobrą sławą dzielnicach miasta, błąkającą się<br />

bez celu, płaczącą i śmiejącą się na przemian. Zawodziła<br />

cicho i łkała jak dziecko lub wrzeszczała, z całych sił<br />

drapiąc, kopiąc i wyzywając każdego, kto próbował się<br />

do niej zbliżyć. Gwałcona, bita, opluwana, wzgardzona.<br />

Kobieta z marginesu. Wyrzutek. Opętana.<br />

Wyła jak ciężko ranione zwierzę. Na przemian posypywała<br />

głowę piaskiem, krzyczała bez opamiętania,<br />

– 7 –


szarpała się za włosy, drapała twarz, rozrywała resztki<br />

sukni. Z ust wydobywała się ślina zmieszana z pianą.<br />

W jej przekrwionych oczach było widać paniczny lęk,<br />

strach, cierpienie i zagubienie, ale też desperację przemieszaną<br />

z rezygnacją i bezsilnością.<br />

Niegdyś wspaniała suknia z jedwabiu została postrzępiona<br />

i lepiła się do wynędzniałego ciała. <strong>Maria</strong><br />

<strong>Magdalena</strong> była obolała i posiniaczona. Jej skórę pokrywały<br />

stare i świeże rany. Długie włosy, tak niegdyś<br />

starannie pielęgnowane, od dawna nie widziały grzebienia<br />

ani olejków. Zmierzwione, potargane i brudne,<br />

dopełniały obrazu upadku.<br />

Tłum powiększał się. Ci, którzy jeszcze niedawno<br />

rzucali w nią kamieniami i opluwali, teraz patrzyli na<br />

Mistrza.<br />

Od dawna szła za nim sława cudotwórcy, uzdrowiciela<br />

i nauczyciela. Niektórzy obwoływali go Mesjaszem,<br />

a nawet Synem Bożym. Uczniowie i gapie zastanawiali<br />

się, jak ten, według którego najważniejszym przykazaniem<br />

jest miłość, potraktuje tę, która już dawno powinna<br />

zostać ukamienowana.<br />

A ona nie miała siły. Dłużej nie mogła. Uciekała jak<br />

śmiertelnie raniona gołębica. Z połamanymi skrzydłami,<br />

wyrwanymi piórami i potłuczonym dziobem. Skulona<br />

u jego stóp, chciała ujść od okrucieństwa, niesprawiedliwości,<br />

braku zrozumienia i losu, który od dawna<br />

wydawał się jej nieunikniony. Była na skraju. Pokaleczona<br />

do granic ludzkiej wytrzymałości, chciała umrzeć.<br />

Równocześnie musiała wykonać ostatni wysiłek.<br />

Była go sobie winna. Sobie, babce, Wielkiej Kapłance,<br />

ojcu, matce, siostrze, bratu, przeszłości i ideałom, którym<br />

dochowywała wierności jeszcze do niedawna. Kapłankom,<br />

które nauczyły ją wiele, ale nie powiedziały,<br />

– 8 –


jak bardzo świat bywa okrutny, jak odrzuca odmienność<br />

i potępia tych, którzy nie dopasowują się do reguł.<br />

„Dostosuj się albo giń powinno być zasadą, której<br />

uczą młodych w świątyniach”, myślała.<br />

I pragnęła spojrzeć w oczy temu, który nie bał się<br />

żyć po swojemu. Tak jak kiedyś, nad jeziorem Genezaret,<br />

gdy ich spojrzenia spotkały się po raz pierwszy, gdy<br />

ujrzała w nich bezmiar przestrzeni i wolności, za którą<br />

tęskniła. Teraz chciała, żeby znów na nią spojrzał,<br />

dotknął, oczyścił lub odrzucił, skazując na niebyt. Był<br />

jej ostatnią szansą na nowe życie lub śmierć, wreszcie<br />

kończącą cierpienia.<br />

Jezus pochylił się. Wyciągnął do niej rękę. Uklękła.<br />

Położył obie dłonie na jej głowie. Trzymał je tak<br />

przez chwilę.<br />

– Wstań! Jesteś zdrowa – obwieścił.<br />

Podniosła się i spojrzała mu prosto w oczy. Na jej<br />

twarzy nie było już ani śladu obłędu.<br />

– Znalazłam umiłowanego mej duszy, pochwyciłam<br />

go i nie puszczę…*<br />

* Pieśń nad Pieśniami 3, 4.


OZDZiAŁ i<br />

KAPŁANKA


1.<br />

Urodziła się w czepku, spod którego wychodziły<br />

ciemne, gęste i, jak na oseska, całkiem długie włosy.<br />

Gdy tylko przyszła na świat, akuszerka położyła ją<br />

przy sercu wycieńczonej matki.<br />

– Jest zdrowa, piękna i silna, pani – oświadczyła.<br />

– Będzie miała w życiu szczęście. Czepek to gwarantuje.<br />

– Słyszysz, maleńka? – Eucharia pocałowała paluszki<br />

dziecka.<br />

– Jest coś jeszcze, pani. – Akuszerka zrobiła tajemniczą<br />

minę i znacząco spojrzała w stronę krzątających<br />

się w komnacie służących.<br />

– Dziewczęta, zabierzcie naczynia z wodą, brudne<br />

płótna i wyjdźcie – zadysponowała Eucharia, rozumiejąc,<br />

że kobieta nie chce, by więcej osób dowiedziało się<br />

o tym, co odkryła. – Powinnam się niepokoić? – zapytała,<br />

gdy za służącymi zamknęły się drzwi.<br />

– Raczej wręcz przeciwnie…<br />

– Więc?<br />

– Dziewczynka ma na lewej dłoni tak ułożone linie,<br />

że tworzą gwiazdę – oznajmiła akuszerka z triumfem.<br />

Eucharia rozwarła rączkę córki.<br />

Zobaczyła regularnie przecinające się, mocno zarysowane<br />

linie, rzeczywiście ułożone na kształt gwiazdy.<br />

Wiedziała, że dla tego, kto otrzymał taki znak, oznacza<br />

on nie tylko szczęście, ale szczególną moc, przeznaczenie<br />

do wyższych duchowych celów lub zostania<br />

przywódcą.<br />

– 12 –


– To nie wszystko, pani. – Akuszerka pochyliła się<br />

i zaczęła mówić szeptem – Ma też gwiazdy na spodzie<br />

obu stóp!<br />

– Naprawdę? – Eucharia usiadła na łożu. – Pomóż<br />

mi, jestem bardzo słaba…<br />

Kobieta uniosła dziewczynkę tak, żeby matka mogła<br />

zobaczyć naznaczone miejsca.<br />

– Boże drogi! Naprawdę!<br />

– Właśnie, pani. U nowo narodzonych dzieci rzadko<br />

linie są tak wyraźne. A u niej nie dość, że je widać,<br />

to jeszcze mają kształt gwiazd!<br />

– Nie mów o tym nikomu – poprosiła Eucharia po<br />

chwili namysłu. – Podaj mi, proszę, czarną sakiewkę,<br />

która jest w skrzyni. O tam! – Wskazała ręką, a gdy kobieta<br />

podała, o co prosiła, wyjęła z woreczka złotą monetę.<br />

– To za twoje starania. I spostrzegawczość. – Włożyła<br />

złoto w dłoń kobiety. – I proszę cię o dyskrecję.<br />

Lepiej, żeby nikt o tym nie wiedział. Ludzie nie przepadają<br />

za tymi, którzy są tak naznaczeni.<br />

– To wspaniałe znaki – zdziwiła się akuszerka.<br />

– Bóg obdarowuje nimi tylko tych, którzy są najbliżej<br />

Niego.<br />

– Chciałabym, żeby moja córka sama zdecydowała<br />

kiedyś o swoim losie. Żeby żadne znaki nie wpływały<br />

na to, jak będą traktować ją inni i co ona sama będzie<br />

myśleć o sobie, rozumiesz?<br />

– Jeśli taka jest twoja wola, pani, uszanuję ją, jednak<br />

przynajmniej rabbi* powinien wiedzieć. Taki znak<br />

to przecież naznaczenie przez Adonai**.<br />

* W tamtym czasie używano miana rabbi; określenie rabin<br />

powstało dopiero w II/III w. n.e.<br />

** Inaczej: „Pan”; imię Boga – Jahwe – było niewypowiadane ze<br />

względu na szacunek do Stwórcy.<br />

– 13 –


– Pozwólmy jej dorosnąć w spokoju. To, co jest jej<br />

przeznaczone, wydarzy się nawet wtedy, gdy rabbi nie<br />

będzie wiedział o gwiazdach, czy tak?<br />

Akuszerka spojrzała w sufit, co znaczyło, że liczy<br />

na wsparcie z nieba, bo sama nie wie, co ma sądzić.<br />

Ścisnęła otrzymaną monetę mocniej i skinęła głową<br />

na znak, że owszem, rozumie, i może bez przekonania,<br />

ale się zgadza.<br />

– Dobrze. Niech tak będzie. Ale wiedz, pani, że<br />

pierwszy raz w życiu przyjmuję na świat dziecko z taką<br />

ilością gwiazd na dłoniach i stopach.<br />

***<br />

Syro klęczał przy łóżku żony. Dzień wcześniej wydała<br />

na świat zdrową, silną córkę. Ich pierwsze wspólne<br />

dziecko. Szalał z radości. Była dla niego słońcem, radością<br />

i podporą. Kochał Eucharię jak nikogo wcześniej,<br />

mimo że nie była Żydówką. Ale przecież, pocieszał się,<br />

jak mówiły stare księgi, które nie zawsze zgodnie z ich<br />

brzmieniem lubił cytować: miłość nie wybiera.<br />

Poznał ją w czasie jednej z podróży handlowych do<br />

Egiptu, w domu jej rodziców. Tak jak on, należeli<br />

do elity swojej społeczności, bo byli bardzo zamożnymi<br />

kupcami. Doświadczył wtedy czegoś, w czego istnienie<br />

nie wierzył: zakochał się od pierwszego wejrzenia.<br />

Jego ciało i umysł zapłonęły po raz pierwszy.<br />

A że, niespodziewanie dla niego, spotkał się ze szczerą<br />

wzajemnością, mimo wątpliwości i obaw jej rodziców<br />

i tych, które miał on sam, wkrótce odbyła się ceremonia<br />

zaślubin.<br />

Byli razem od dwóch lat. Dopełnieniem szczęścia<br />

miało być przyjście na świat ich dziecka.<br />

– 14 –


Z poprzedniego małżeństwa zostało mu dwoje. Marta<br />

była dwunastolatką, a Łazarz niedawno obchodził<br />

dziesiąte urodziny. Ich matkę, surową i zasadniczą, Bóg<br />

powołał do siebie dużo wcześniej, zanim smutne oczy<br />

Syro zobaczyły piękną Egipcjankę.<br />

Teraz Syro mocno trzymał ukochaną za rękę. Bał<br />

się. Wiedział, że nie jest dobrze. Od wielu godzin<br />

akuszerka nie potrafiła zatamować upływu krwi. Poród<br />

wyglądał na udany, jednak najwyraźniej coś poszło<br />

nie tak. Z każdą godziną Eucharia słabła. Jak<br />

mówią ludzie w takich sytuacjach, gasła w oczach.<br />

„Czyżby Adonai pokarał nas za to, że połączyliśmy<br />

się, nie przestrzegając praw Mojżeszowych?”, rozmyślał.<br />

„Że wprowadziłem do domu Izraela nie-Żydówkę?<br />

Pokarał mnie, tak jak kiedyś Dawida, a potem<br />

Salomona i innych?”.<br />

Nie było jednak czasu na rozważania. Należało działać.<br />

Gdy drugiego dnia po porodzie akuszerka bezradnie<br />

rozłożyła ręce, natychmiast wezwał najlepszego medyka.<br />

Ten obejrzał położnicę, podał środki wzmacniające,<br />

które równocześnie osłabiły krwotok. Na odchodnym<br />

westchnął z rezygnacją.<br />

– Gorączkuje, jest bardzo słaba. Upływ krwi był bardzo<br />

duży. Nadzieja tylko w Bogu. Módlcie się.<br />

Dzieci i służba zgromadziły się w holu domostwa.<br />

W oczekiwaniu na rabbiego wszyscy cicho odprawiali<br />

modły.<br />

– Umieram… – Eucharia była coraz słabsza. – Podajcie<br />

mi córkę…<br />

Resztką sił przytuliła maleństwo do serca.<br />

– Daj jej na imię <strong>Maria</strong> – poprosiła. – Jest piękne<br />

i uniwersalne. Nie chcę, by je kiedyś zmieniała, tak jak<br />

ja musiałam.<br />

– 15 –


– Dobrze, ukochana. – Syro poczuł, jak coraz bardziej<br />

zaciska mu się gardło.<br />

– Obiecaj mi coś jeszcze – skinęła, by pochylił niżej<br />

głowę. – Gdy skończy pięć lat, wyślij ją do moich<br />

rodziców.<br />

– Jest moją córką, powinna żyć tu – zaprotestował<br />

słabo.<br />

Kochał żonę i był gotów spełnić każdą jej prośbę.<br />

Szczególnie że czuł, jak bardzo niewiele czasu im zostało.<br />

– Zawsze będzie twoja – zapewniła czule. – Jednak<br />

zrób to dla mnie, dla siebie i dla niej. Pozwól, by moi<br />

rodzice zajęli się jej edukacją. Niech wyślą ją do File*.<br />

A po dziesięciu latach <strong>Maria</strong> sama zdecyduje, jaka będzie<br />

jej dalsza droga. Zgódź się, proszę.<br />

– To nie jest dobry pomysł…<br />

– Znasz Izrael. Tu kobietom nie jest lekko. Niech<br />

wyjedzie. Pozwól jej poznać świat i się kształcić. Wróci<br />

tu, wierz mi. I zawsze będzie cię kochać.<br />

Spojrzał w jej zachodzące mgłą oczy.<br />

– Proszę także, żebyś, gdy przyjdzie ci kiedyś opuszczać<br />

ten świat, a ja będę czekać na ciebie pod drugiej<br />

stronie, zostawił jej połowę majątku.<br />

– U nas majątek dziedziczą chłopcy…<br />

– Więc spisz oddzielny dokument.<br />

– A Marta i Łazarz?<br />

– Dostaną drugą połowę. Oni przecież mają siebie.<br />

A gdy ciebie zabraknie, <strong>Maria</strong> będzie w Magdali całkiem<br />

sama. Taki podział zapewni jej spokój i godne życie<br />

na ojcowiźnie. Zabezpieczy także Martę. To moja<br />

ostatnia wola.<br />

* Wyspa na Nilu, starożytny ośrodek kultu bogini Izydy.<br />

– 16 –


Gdy resztką sił uniosła głowę, z jej ust wypłynęła<br />

stróżka krwi.<br />

– Przysięgnij – poprosiła.<br />

– Przysięgam – obiecał, tłumiąc łzy. – Wyślę Marię<br />

do Egiptu i zostawię jej połowę majątku.<br />

– Przysięgnij na twojego Boga.<br />

– Przysięgam na Adonai.<br />

Marta i Łazarz stali przy łożu i wsłuchiwali się w słowa<br />

ojca. Marta zaciskała powieki. Nie chciała pozwolić<br />

płynąć łzom.<br />

2.<br />

<strong>Maria</strong> była dzieckiem niezwykłym. Od małego prawie<br />

nigdy nie płakała. Mamki i nianie, które zatrudnił<br />

jej ojciec, nie mogły się nadziwić. Nie budziła się w nocy,<br />

uśmiechała się do wszystkich, wciąż gruchała w swoim<br />

dziecięcym języku, niejako cieszyła się z tego, że jest na<br />

świecie. Nie chorowała. Potrafiła godzinami leżeć w łóżeczku,<br />

sprawiając wrażenie, że rozmyśla. Gdy ktoś<br />

pojawiał się obok niej, witała go radosnym popiskiwaniem.<br />

Na widok ojca wyciągała rączki, jakby wiedziała,<br />

że powinna okazać mu miłość i wspierać go w jego<br />

samotności i cierpieniu.<br />

– Jesteś śliczną dziewczynką – czule przemawiała<br />

do niej Marta, gdy nikogo poza nimi nie było w pokoju.<br />

– Ja nie jestem taka ładna jak ty.<br />

Marta nie lubiła okazywania emocji. Jej matka była<br />

powściągliwa w obejściu. Zawsze zajęta ważnymi sprawami<br />

domowymi, kochała swoje dzieci ponad wszystko,<br />

ale nie okazywała im uczuć zbyt często. Męża traktowała<br />

podobnie. Była mu oddana i z zaangażowaniem<br />

– 17 –


prowadziła dom, tak samo, jak robiły to inne przykładne<br />

żony i matki. Dobrze zorganizowana, pomocna, wspierająca,<br />

wstawała pierwsza i kładła się ostatnia. Nadzorowała<br />

służbę, której w ich posiadłości było zawsze sporo.<br />

Mąż uważał, że mogłaby więcej odpoczywać, ale zawsze<br />

chciała dopilnowywać osobiście wszystkiego, co<br />

działo się w domu.<br />

Marta, mimo że wciąż jeszcze nie stała się kobietą,<br />

była podobna do niej. Odziedziczyła po matce nie tylko<br />

surową urodę, ale także charakter. Była pracowita,<br />

sumienna, rzadko się śmiała, a gdy matka zmarła, jeszcze<br />

bardziej zamknęła się w sobie. Kobiecej wylewności<br />

i czułości po raz pierwszy doznała dopiero wtedy,<br />

gdy ojciec ożenił się ponownie.<br />

Z jednej z podróży, po wielu miesiącach nieobecności<br />

w domu, wrócił z nieznajomą, którą przedstawił<br />

jako swoją żonę.<br />

– Ma na imię Eucharia – zakomunikował. – I tak się<br />

do niej zwracajcie.<br />

Marta wiedziała tylko tyle, że nowa żona jej ojca<br />

pochodzi z Egiptu, kraju zepsucia i upadku. Z miejsca,<br />

o którym lepiej było nie rozmawiać, bo było siedliskiem<br />

złego. Czczono tam wielu bogów, nie wiedząc,<br />

że przecież poza Adonai nie istnieje żaden inny. Kobiety<br />

tam ubierały się i zachowywały jak jawnogrzesznice,<br />

a wiele z nich, jak Marta raz usłyszała przez przypadek<br />

podczas rozmowy ojca z rabbim, miało własne majątki<br />

i mogło się uczyć. Z pochwyconych opowieści wnosiła,<br />

że Egipt to coś na kształt dawnej Sodomy i Gomory,<br />

którą Bóg za rozpustę pokarał zagładą.<br />

Jednak Eucharia nie sprawiała wrażenia, jakby pochodziła<br />

z miejsca potępionego przez Adonai. Marta<br />

czuła, że razem z nią pojawiła się w ich domu radość,<br />

– 18 –


która nigdy wcześniej tam nie gościła, ale także jakaś<br />

przedziwna tajemnica, coś ulotnego, nęcącego, o zapachu<br />

dalekiej przestrzeni, niepokojącego, odległego,<br />

a jednak przecież całkiem bliskiego. To nieuchwytne<br />

coś wywoływało niepokój jej serca, drżenie głosu, zawirowanie<br />

w głowie i tęsknotę, którą nie sposób było<br />

opisać słowami.<br />

Pewnej nocy, gdy Eucharia mieszkała w ich domu już<br />

ponad miesiąc, Marta się obudziła. Wydawało jej się, że<br />

słyszy przez cienkie ściany, jak ojciec zwraca się do kogoś,<br />

ale używa zupełnie nieznanego jej, obcego imienia.<br />

Kto w nocy mógłby być w jego komnacie?<br />

– Kim jest Aset? – zapytała Eucharię następnego<br />

dnia.<br />

– Skąd to pytanie, kochanie?<br />

– W nocy wydawało mi się, że słyszę, jak ojciec zwracał<br />

się do kogoś o tym imieniu.<br />

– Co powiedział?<br />

– „Aset, kocham cię”.<br />

Eucharia uśmiechnęła się promiennie i wzięła Martę<br />

za rękę.<br />

– Jesteś już duża. Wiem, że tak mądrej dziewczynce,<br />

jak ty mogę zaufać. Czy tak?<br />

– Oczywiście. – Marta zrobiła jeszcze poważniejszą<br />

minę niż zazwyczaj.<br />

Ucieszyła się, że zostanie czyjąś powiernicą. I to od<br />

razu Egipcjanki, a więc tej, która ma na pewno mnóstwo<br />

sekretów. Poczuła się dorosła.<br />

– Gdy mieszkałam w Egipcie, nosiłam takie właśnie<br />

imię. Ale, jak wiesz, to było dawno. Z miłości do twojego<br />

ojca stałam się wyznawczynią Adonai. Od czasu zaślubin<br />

jestem Eucharią. Wolałabym, kochanie, żeby nikt<br />

poza twoim ojcem i tobą nie poznał mojego wcześniej-<br />

– 19 –


szego imienia. Ludzie w Magdali nie wiedzą, że zmieniłam<br />

miano, a razem z nim wiarę. Dochowasz tajemnicy?<br />

– Oczywiście! – gorliwie zapewniła ponownie.<br />

Dotrzymała słowa. Do końca życia.<br />

Egipcjanka była zupełnie inna niż jej matka i kobiety,<br />

które znała. Nie tylko nosiła kolorowe, piękne stroje,<br />

ale śpiewała, tańczyła, śmiała się już od rana i obdarowywała<br />

świat dobrymi słowami. Gdyby Marta miała<br />

określić ją jednym zdaniem, to powiedziałaby, że jest<br />

barwnym, rozszczebiotanym, wesołym ptakiem. Przywiozła<br />

ze sobą przedziwnego kota, który nie odstępował<br />

jej na krok, ukwieciła dom, przyjęła pod dach zbłąkanego<br />

psa, czule głaskała po twarzy jej ojca. Tuliła także<br />

ją i Łazarza, bawiła się z nimi, wymyślała gry, a jedną,<br />

którą przywiozła z Egiptu, Marta polubiła szczególnie.<br />

Nazywała się senet.<br />

Gdy ojca nie było w domu, wieczorami siadywały<br />

na dachu domostwa, gdzie był usytuowany rozległy taras,<br />

i grały.<br />

– Kiedy byłam mała, dostałam ją w prezencie od<br />

ojca – powiedziała Eucharia, po raz pierwszy ustawiając<br />

kamienne pudełko na niskim stoliku. – On nauczył<br />

mnie zasad.<br />

– Grałaś z nim? – nie dowierzała Marta.<br />

Nie wyobrażała sobie, żeby jej ojciec grał z nią w cokolwiek,<br />

albo nawet dłużej rozmawiał. Syro nie zajmował<br />

się dziećmi, a jeśli już zwracał na któreś z nich<br />

uwagę, to na Łazarza. Jego zabierał czasami ze sobą<br />

w podróże, jemu wyjaśniał zawiłości świata. Jego wysłał<br />

na naukę do rabbiego.<br />

– Oczywiście. Nauczył mnie nie tylko zasad seneta<br />

– zapewniała Eucharia, ustawiając pionki na kamiennej<br />

planszy. – W Egipcie dziewczynki są traktowane na<br />

– 20 –


ówni z chłopcami. No bo, droga Marto, zastanów się,<br />

kochana, niby dlaczego na przykład nie mogłyby się<br />

uczyć? Przecież, żeby prowadzić interesy, muszą znać<br />

matematykę, żeby leczyć, powinny znać się na ziołach<br />

i wiedzieć, jak działa ludzie ciało, a żeby dobrze funkcjonować<br />

w świecie, powinny znać obowiązujące w nim<br />

zasady. Grajmy w senet, bo uczy nas myślenia i stosowania<br />

niekonwencjonalnych rozwiązań. Jesteś bardzo<br />

inteligentna, nauczysz się błyskawicznie, zobaczysz.<br />

Marta lubiła tę grę nie tylko dlatego, że rzeczywiście<br />

w lot pojęła zasady, lecz przede wszystkim mogła spędzać<br />

czas z osobą, która nie tylko była dla niej jak nowy<br />

świat, ale jeszcze poświęcała pasierbicy swój czas. Słuchała<br />

jej z uwagą jak nikt wcześniej, chciała wiedzieć,<br />

co dziewczynka myśli i czuje. Dopytywała się o miejscowe<br />

obyczaje i szeroko rozwierała oczy ze zdziwienia,<br />

dowiadując się, jak bardzo rzeczywistość, w której dorastał<br />

i żył jej mąż i jego dzieci, różniła się od egipskiej.<br />

Eucharia ani razu nikomu o tym nie powiedziała, ale<br />

uważała, że Izrael w stosunku do Egiptu jest jak opóźniony<br />

w rozwoju, odległy, zamknięty, szarobury świat.<br />

Rządzą nim wyłącznie mężczyźni. Kobiety nie mają<br />

nawet możliwości modlenia się do swojej bogini, bo<br />

jej tam po prostu nie ma. Nie tylko nie ma, nie istnieją<br />

też jej świątynie ani wyznawczynie, ani nawet miejsca,<br />

w których kobiety mogłyby się uczyć. Niby wiedziała<br />

o tym przed wyjazdem z Egiptu, bo rodzice, kapłanki<br />

i przyjaciółki ostrzegały ją przed wyjazdem do strasznego<br />

miejsca, w którym nie będzie miała wiele do powiedzenia,<br />

jednak ona wiedziała swoje. Kochała i nic<br />

innego nie było dla niej ważne.<br />

Eucharia spędziła w Magdali tylko dwa lata. Zmarła<br />

tuż po porodzie, zostawiając po sobie rozpacz, smutek,<br />

– 21 –


cichy dom, kufry wypełnione kolorowymi sukniami i papirusami,<br />

szkatuły pełne biżuterii, pudło i pionki do gry<br />

w senet, kota, miłe wspomnienia i… niemowlę.<br />

* **<br />

Marta stała się opiekunką Marii. Mamki i niańki<br />

karmiły ją, przewijały, usypiały, ale to Marta dawała<br />

jej miłość. Pierwsze miesiące życia niemowlę spędziło<br />

w kołysce postawionej na środku komnaty, która należała<br />

do Eucharii. Tuż obok ułożyła swoją matę mamka,<br />

zgodnie z rozporządzeniem pana, gotowa podawać<br />

pierś dziecku na każde jego żądanie. Syro zaglądał tam<br />

rzadko. A gdy już przychodził, stał w milczeniu i nigdy<br />

nie brał małej na ręce. Patrzył. Czasami po policzkach<br />

płynęły mu łzy, których nikt nie widział.<br />

Gdy <strong>Maria</strong> skończyła dwa lata, za sprawą wyraźnej<br />

prośby Marty Syro zadecydował, żeby siostry zamieszkały<br />

w jednym pokoju. Od tego czasu mamka przychodziła<br />

już tylko trzy razy dziennie, a dziewczynka, poza<br />

mlekiem, zaczęła też przyjmować inne pokarmy.<br />

Marta opiekowała się nią jak matka. Miała już czternaście<br />

lat, a od prawie dwóch – swoje kobiece dni. Czuła<br />

się odpowiedzialna za Marię, mogła ją tulić i głaskać do<br />

woli, przekazując jej i otrzymując miłość, jakiej obie potrzebowały.<br />

Były razem, wtulone i zapatrzone w siebie,<br />

jak najbliższe sobie osoby. Marta zachowywała się jak<br />

bardzo młoda matka zakochana w malutkiej córeczce.<br />

<strong>Maria</strong>, gdy tylko nauczyła się chodzić, szybko nauczyła<br />

się rozkładu pomieszczeń w domu, usytuowania<br />

drzew, krzewów i ogrodu ziołowo-warzywnego.<br />

W ciągu dnia Marta czasami zostawiała ją pod opieką<br />

niani, bawiącą się w cieniu drzew. Nie lubiła spusz-<br />

– 22 –


czać jej z oczu, ale że równocześnie, podobnie jak<br />

wcześniej jej matka, chciała dopilnowywać wszystkiego,<br />

co działo się w domu, wciąż krążyła między<br />

kuchnią, spiżarnią, pomieszczeniami gospodarczymi,<br />

komnatami mieszkalnymi i ogrodem. Miała dopiero<br />

czternaście lat, a radziła sobie z zarządzaniem<br />

posiadłością jak doświadczona kobieta. Ojciec coraz<br />

częściej zostawiał dom pod jej nadzorem i wyjeżdżał,<br />

najpierw na kilka dni, potem tygodni, a zdarzało się,<br />

że nawet na kilka miesięcy.<br />

Pewnego dnia, gdy Marta przybiegła zajrzeć, co słychać<br />

u Marii, która bawiła się w ogrodzie, zobaczyła<br />

siostrzyczkę pochyloną i przemawiającą do kogoś w jej<br />

nieporadnym dziecięcym języku.<br />

– Co tam masz, kochanie?<br />

Marta używała słowa „kochanie” wyłącznie w stosunku<br />

do Marii. Pamiętała, jak bardzo lubiła, gdy właśnie<br />

tak zwracała się do niej Eucharia. Czuła się wtedy<br />

wyjątkowa i wyróżniona. Eucharia używała tego określenia<br />

jeszcze tylko w stosunku do jej ojca i do Łazarza,<br />

do nikogo więcej. Tym słowem zaznaczała, kto należy<br />

do rodziny i kto jest jej najbliższy.<br />

<strong>Maria</strong> podniosła głowę. Spojrzała na siostrę.<br />

– Ptaszek śpi. Aaa, lulaj, lulaj… – zacytowała słowa<br />

kołysanki, którą każdego wieczoru słyszała przed zaśnięciem.<br />

Na trawie leżała martwa biała gołębica. Marta usiadła<br />

obok.<br />

– Masz rację, śpi. Nie przeszkadzaj jej – poprosiła,<br />

wiedząc, że nie powinno się dotykać martwych zwierząt,<br />

bo są nieczyste i przenoszą zarazę. – Chodź do<br />

domu. Już czas coś zjeść. – Chciała ją oderwać od niebezpiecznej<br />

zabawy.<br />

– 23 –


Dziewczynka nie zareagowała, wpatrzona w ptaka,<br />

więc dodała zachęcająco:<br />

– Dostaniesz coś przepysznego. Mniam, mniam…<br />

Chodź!<br />

Jednak mała nie ruszyła się. Ku przerażeniu Marty,<br />

wyciągnęła przed siebie małe rączki i położyła je na<br />

gołębicy. Marta zamarła.<br />

„Co będzie, jeśli złapie jakieś straszne choróbsko?”,<br />

pomyślała.<br />

– Nie śpij – dziecięcym głosem poprosiła <strong>Maria</strong>.<br />

– Leć! Leć, kochanie!<br />

I wtedy stało się coś, co i Marta, i niania, która obserwowała<br />

zdarzenie z boku, wspominały później wielokrotnie.<br />

Gołębica poruszyła się, otrząsnęła, rozprostowała<br />

skrzydła i poleciała. <strong>Maria</strong> zerwała się z trawy,<br />

podskoczyła radośnie i zaklaskała w dłonie.<br />

– Nie śpi!<br />

Marta była tak zdumiona tym, co się stało, że nawet<br />

nie zrugała niani, która przecież nie powinna odstępować<br />

dziecka na krok, a ucięła sobie drzemkę pod<br />

drzewem.<br />

– Powinieneś wiedzieć, że <strong>Maria</strong> ożywiła martwą<br />

gołębicę – próbowała opowiedzieć ojcu o niezwykłym<br />

zdarzeniu.<br />

Uciął jej opowieść, zanim na dobre ją rozpoczęła.<br />

– Takie rzeczy się zdarzają, Marto. Ptak tylko wyglądał<br />

na martwego. Jako kobieta masz prawo do egzaltacji<br />

i fantazji, wiem o tym. Ale Marii w to nie mieszaj,<br />

dobrze? Powinna mieć jasny umysł i myśleć logicznie.<br />

Nie wrzucaj jej do głowy bzdur!<br />

Tak. Marta dała słowo i ojcu, i sobie, że będzie roztropna<br />

i racjonalna. Dobrze rozumiała, że gdyby gołębica<br />

naprawdę była martwa, nie mogłaby latać. Ojciec<br />

– 24 –


miał rację. To, co widziała, było tylko zbiegiem okoliczności.<br />

Obiecała sobie solennie, że nigdy więcej nie będzie<br />

myśleć magicznie. A przynajmniej będzie się starać.<br />

Jednak nie było jej to dane.<br />

Nie minął rok, a zastała Marię w sytuacji, która wydała<br />

się może nie tak poruszająca, jak zdarzenie z gołębicą,<br />

jednak dla niej, z powodów bardzo osobistych,<br />

była wzruszająca znacznie bardziej.<br />

Świtało. Słońce dopiero wychodziło zza horyzontu.<br />

Dom wciąż spał.<br />

Nie zasłoniła okna na noc. O tej porze roku nie latały<br />

jeszcze uciążliwe komary, noce i dni były chłodne.<br />

Lekkie i rześkie powietrze sprawiało, że dobrze się<br />

oddychało i spało. Jednak, żeby nie zmarznąć, trzeba<br />

było przykrywać się grubą kołdrą, a na nią narzucać<br />

dodatkowo ciepłe pledy. Obudziła się i zobaczyła, że<br />

łóżko Marii jest puste. Pomyślała, że może tylko tak jej<br />

się wydaje, a dziecko jest po prostu zagrzebane gdzieś<br />

pod kilkoma nakryciami, którymi starannie opatuliła je<br />

wieczorem. Podeszła, by to sprawdzić. Pogłaskała kołdrę<br />

delikatnie, ale na tyle mocno, by zorientować się,<br />

czy było pod nią małe ciałko. Nie było.<br />

– O, Panie!<br />

Rozejrzała się po komnacie. W ciemności, mimo że<br />

już nadchodził świt, nie było widać zbyt wiele. Wsunęła<br />

na nogi sandały. Zapaliła lampę. Zajrzenie w każdy kąt<br />

było jedynie formalnością, wiedziała, że jej tam nie znajdzie.<br />

Przebiegła przez sąsiednie pokoje. Ojca nie było<br />

w domu, więc jego komnata była pusta, ale i tam weszła,<br />

bo <strong>Maria</strong> czasami wykradała się nocami i szła do<br />

łoża ojca, żeby, ku jego wielkiemu zdziwieniu, przytulić<br />

się do niego. Nie było jej i tam. Ojcowskie łoże stało<br />

puste. Łazarz spał spokojnie w komnacie obok. Zeszła<br />

– 25 –


do pomieszczeń służby. Nikt jeszcze nie wstał. Pora<br />

była wczesna.<br />

Wyszła przed dom. Nic. Zajrzała między drzewa,<br />

wąską ścieżką dotarła do ogrodu. Pusto. Ptaki zaczynały<br />

budzić się, słońce wstawało. Wtedy ją zobaczyła.<br />

Stała na dachu domostwa, na tarasie, gdzie często wieczorami,<br />

na wygodnych leżach, spędzały czas w oczekiwaniu<br />

na nadejście nocy. Miała rozpostarte ręce, jak<br />

do lotu. Wiedziała, że nie może krzyknąć, bo ją przestraszy.<br />

Nabrała powietrza i jak najciszej, starając się<br />

nie stukać sandałami, popędziła na dach.<br />

Gdy weszła na taras, <strong>Maria</strong> wciąż stała w pozycji,<br />

w której zauważyła ją z ogrodu. Tyle że wyginała<br />

się w różne strony, udając, że lata. Nuciła.<br />

– Co robisz, kochanie? – zagadnęła przyjaźnie, gdy<br />

znalazła się tuż za nią, mając pewność, że jeśliby miało<br />

stać się coś niedobrego, zdąży ją uchwycić.<br />

– Chcę być ptakiem – oświadczyła rezolutnie mała.<br />

– Jak gołębica, która zasnęła w ogrodzie, pamiętasz?<br />

– A ty pamiętasz?<br />

– Tak. Odleciała do innych krajów. Chcę latać, tak<br />

jak ona – wyznała z dziecięcą szczerością. – Próbuję.<br />

– Dziewczynki nie latają, wiesz o tym? – Roześmiała<br />

się tak, żeby jej nie urazić. – Ludzie nie latają. Bóg dał<br />

skrzydła tylko ptakom. My chodzimy po ziemi. Mamy<br />

nogi, spójrz. – Wskazała na swoje stopy.<br />

– Ja będę latać. Zobaczysz! – zapewniła. – Będę szybować<br />

wysoko. O, aż tam! – wskazała niebo.<br />

– Może… – Marta była szczęśliwa, że nie wydarzyło<br />

się nic niedobrego. Wciąż pamiętała słowa ojca, żeby<br />

Marii nie mieszać w magiczne lub, jak mówił, kobiece<br />

myślenie, więc nie chciała się z nią droczyć. – Chodźmy<br />

już, chyba trochę zmarzłaś?<br />

– 26 –


– Nie. Jestem tu, bo mama powiedziała, że nauczysz<br />

mnie grać w senet – odwróciła się i podeszła do szafki.<br />

– Mama powiedziała?<br />

– Tak, dziś w nocy.<br />

– Śniła ci się?<br />

– Nie śniła. Przyszła, wzięła mnie za rękę i przyprowadziła<br />

tutaj. Pokazała mi, że w szafce jest gra.<br />

To mówiąc, otworzyła dawno przez nikogo nieużywane<br />

drzwiczki. Wyciągnęła turkusowe kamienne pudełko.<br />

– Jest! – stwierdziła z radością. – Nauczysz mnie?<br />

– Zaczęła rozstawiać pionki, jakby robiła to już nie raz.<br />

– Mario, niedawno skończyłaś trzy lata – drżącym głosem<br />

zaprotestowała Marta, wstrząśnięta tym, co usłyszała.<br />

Chciała jakoś zamaskować zaskoczenie i przerażenie.<br />

Bo skąd mała dziewczynka, jej kochana <strong>Maria</strong>, mogłaby<br />

znać nazwę gry i wiedzieć, gdzie jest schowana?<br />

Czyżby naprawdę w nocy odwiedziła ją matka? A jeśli<br />

nie, to skąd wiedziała coś, o czym nie miała prawa nigdy<br />

nawet usłyszeć?<br />

– Małe dziewczynki nie grają w gry – wyszeptała.<br />

– Ja gram – zapewniła poważnie. – Nauczysz mnie?<br />

– Dobrze, nauczę – zgodziła się niepewnie. – Ale powiedz<br />

mi, proszę cię, skąd wiesz, jak nazywa się ta gra?<br />

– Mówiłam ci, mama mi powiedziała. Była dziś<br />

u mnie w nocy, pokazała, gdzie jest pudełko i obiecała,<br />

że ty mnie nauczysz.<br />

Zmrużyła oczy, bo słońce właśnie zaświeciło z całą<br />

swoją mocą.<br />

Ten poranek Marta spędziła na uczeniu Marii zasad<br />

gry. O zdarzeniu nie powiedziała ojcu. A wiele lat<br />

później zastanawiała się, czy tamtego ranka ważniejsze<br />

było to, co <strong>Maria</strong> powiedziała jej o wizycie Eucharii<br />

– 27 –

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!