08.10.2019 Views

Joanna Jax, "Białe róże z Petersburga"

Schyłek carskiej Rosji. Lena i Aleksander pochodzą z różnych światów, a ich losy zdają się przesądzone. Dziewczyna, wychowywana przez ojca alkoholika i brutala, ucieka z domu i tuła się po niebezpiecznych i ubogich zakątkach Petersburga, by zapewnić byt sobie i młodszemu bratu. Aleksander pochodzi z bogatej arystokratycznej rodziny i robi karierę wojskową. Pewnego dnia drogi tych dwojga przecinają się w dramatycznych okolicznościach, a wybuch rewolucji październikowej zmienia losy nie tylko ich, ale i całego kraju. Białe róże z Petersburga to opowieść o miłości, wplątanej w wielką historię i silniejszej od wyznawanych zasad. Kiedy dobro i zło zamieniają się miejscami, a człowieczeństwo wystawione jest na trudną próbę, pozostaje wiara, że jedynie miłość może ocalić prawdziwe wartości.

Schyłek carskiej Rosji. Lena i Aleksander pochodzą z różnych światów, a ich losy zdają się przesądzone. Dziewczyna, wychowywana przez ojca alkoholika i brutala, ucieka z domu i tuła się po niebezpiecznych i ubogich zakątkach Petersburga, by zapewnić byt sobie i młodszemu bratu. Aleksander pochodzi z bogatej arystokratycznej rodziny i robi karierę wojskową. Pewnego dnia drogi tych dwojga przecinają się w dramatycznych okolicznościach, a wybuch rewolucji październikowej zmienia losy nie tylko ich, ale i całego kraju.

Białe róże z Petersburga to opowieść o miłości, wplątanej w wielką historię i silniejszej od wyznawanych zasad. Kiedy dobro i zło zamieniają się miejscami, a człowieczeństwo wystawione jest na trudną próbę, pozostaje wiara, że jedynie miłość może ocalić prawdziwe wartości.

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

z<strong>Białe</strong><br />

<strong>róże</strong><br />

Petersburga


<strong>Białe</strong> róz . e z<br />

Petersburga<br />

VIDEOGRAF


Redakcja<br />

Anna Seweryn<br />

Projekt okładki<br />

<strong>Joanna</strong> <strong>Jax</strong><br />

Ilustracje na okładce<br />

© Unique Vision, Romas_Photo, YuriyZhuravov / shutterstock.com<br />

© Tetiana Ch / shutterstock.com (plan Petersburga)<br />

Użyte w powieści i na planie Petersburga nazwy miejscowe oddają stan<br />

z 1913 roku, w związku z czym mogą się one różnić od współczesnych.<br />

Redakcja techniczna, skład i łamanie<br />

Damian Walasek<br />

Korekta<br />

Urszula Bańcerek<br />

Wydanie I, Chorzów 2019<br />

Wydawca: Wydawnictwa Videograf SA<br />

41-500 Chorzów, Aleja Harcerska 3c<br />

tel. 600 472 609<br />

office@videograf.pl<br />

www.videograf.pl<br />

Dystrybucja: DICTUM Sp. z o.o.<br />

01-942 Warszawa, ul. Kabaretowa 21<br />

tel. 22-663-98-13, fax 22-663-98-12<br />

dystrybucja@dictum.pl<br />

www.dictum.pl<br />

© Wydawnictwa Videograf SA, Chorzów 2019<br />

Tekst © <strong>Joanna</strong> <strong>Jax</strong><br />

ISBN 978-83-7835-735-3<br />

Printed in EU


Dobro to siła, za złem zawsze kryje się słabość.<br />

Dorocie Kleczewskiej


8<br />

1.<br />

B<br />

al z okazji dwusetnej rocznicy założenia Petersburga<br />

przez Piotra Wielkiego, wydany<br />

przez cara Mikołaja II, trwał dwie noce i był<br />

największym wydarzeniem towarzyskim sezonu. Nastała<br />

zima, Newa zamarzła, a miasto okryło się śnieżnym<br />

puchem, który nadawał mu baśniowego wyglądu.<br />

Ci, którym nie dane było otrzymać zaproszenia od<br />

carskiej rodziny, a tych była zdecydowana większość,<br />

wzdychali z rozmarzeniem i pewnego rodzaju żalem,<br />

że nie mogą uczestniczyć w tak doniosłym wydarzeniu,<br />

inni dusili się z wściekłości, że car się bawi, gdy<br />

tymczasem oni przymierają głodem.<br />

Pierwszego wieczoru odbył się w Ermitażu koncert,<br />

gdzie wystawiano fragmenty Borysa Godunowa,<br />

a potem baletu Jezioro łabędzie. Gwiazdą wieczoru zaś<br />

była sama Anna Matwiejewna Pawłowa. Drugi wieczór,<br />

na który czekała większość gości, obfitował w występy<br />

z udziałem najlepszych tancerzy pułków gwardyjskich.<br />

Szeptano, iż wybierała ich osobiście caryca<br />

Aleksandra, wzbudzając tym faktem zazdrość dobrze<br />

urodzonych panien, które wieczorem, wtulając głowy<br />

w obleczone batystem poduszki z monogramami, myślały<br />

o tym swoistym przeglądzie przystojnych męż-


czyzn jak o wytwornym menu, pełnym różnorakich<br />

potraw, a każda z nich miło łaskotała podniebienie.<br />

Od kilku miesięcy nie mówiono w arystokratycznych<br />

domach o niczym innym, tylko o tym wielkim<br />

wydarzeniu. Jako że był to bal kostiumowy, zalecono,<br />

by goście przybyli w strojach stylizowanych na wiek<br />

XVII, na cześć Aleksego Michajłowicza — ojca założyciela<br />

Petersburga. Kobiety wciąż rozprawiały o swoich<br />

przebraniach z równie dużym przejęciem, jak o liście<br />

gości, którzy mieli zjawić się w Pałacu Zimowym.<br />

Zastanawiały się, czy swoje suknie uszyć z brokatu,<br />

jedwabiu, a może z aksamitu. Przyozdobić je perłami<br />

czy może wykwintniej byłoby wysadzić je diamentami?<br />

Przebrać się za bojarynie, damy dworu czy może<br />

za zwykłe chłopki? Te, które zdecydowały się na strój<br />

wieśniaczek, nie ustawały w wysiłkach, by ich suknie<br />

nie wyglądały zbyt skromnie i w rezultacie niewiele<br />

one przypominały te nad wyraz ubogie kobiety. Mężczyźni<br />

wystąpili w strojach hetmanów, kanonierów<br />

i bojarów albo sokolników i w istocie można było poczuć,<br />

że czas się cofnął i w Petersburgu nastąpił powrót<br />

do XVII wieku.<br />

Cesarz ukazał się gościom jako car Aleksy I Michajłowicz,<br />

a jego małżonka tego dnia przybrała postać carycy<br />

Marii Iljiniczny Miłosławskiej. W kuluarach szeptano,<br />

iż jej suknia warta była milion rubli. Kiedy więc caryca<br />

Aleksandra pojawiła się wraz ze swoim małżonkiem<br />

w drzwiach, taksowano ją dyskretnie wzrokiem, by policzyć<br />

diamenty przyszyte do gorsu, po czym w myślach<br />

szacowano ich wartość, bowiem publiczne rozprawianie<br />

na podobny temat było w bardzo złym guście.<br />

9


Tego dnia dziesięcioletni Aleksander Fiodorowicz<br />

Oboleński jechał powozem z rodzicami i również<br />

miał na sobie kostium. Podobno przebrano go za małego<br />

cara Aleksandra, ale niewiele go to obchodziło.<br />

Jego myśli zajęte były zupełnie czymś innym, a mianowicie<br />

atrakcjami, jakie tym razem zaserwuje carska<br />

para dzieciom. Co zrozumiałe, maluchy nie uczestniczyły<br />

w przedstawieniach i od razu udawały się do<br />

specjalnie przygotowanych dla nich sal Pałacu Zimowego,<br />

by pod okiem guwernantek i niań bawić się we<br />

własnym gronie. Kiedy ostatnim razem podobny bal<br />

zorganizowała hrabina Szeremietiew, w jednym z pokoi<br />

ustawiono drewnianą ślizgawkę, z której to zjeżdżali<br />

wprost na małe dywaniki. Na wypolerowanym<br />

parkiecie, w pałacu nad Fontanką, sunęli na nich niczym<br />

Aladyn na czarodziejskich dywanach. Matka<br />

wspominała mu, że będzie pokaz sztucznych ogni,<br />

cyrkowcy i mnóstwo słodyczy, i Aleksander był bardzo<br />

ciekawy tych wszystkich niespodzianek. Zastanawiał<br />

się jedynie, które zabawy przystoją dziesięcioletniemu<br />

chłopcu, a na które jest już zbyt poważny.<br />

Miał jednak nadzieję, że przy tej sforze dzieci nikt<br />

nie będzie zwracał uwagi na podobne kwestie, chociaż<br />

sam czuł, iż na ślizgawkę jest już nieco za duży.<br />

Powóz Oboleńskich utknął na Bulwarze Konnogwardyjskim,<br />

wiodącym do Pałacu Zimowego, ponieważ<br />

gości zmierzających na bal do cara było mnóstwo.<br />

Od czasu do czasu matka Aleksandra wychylała się<br />

z powozu, by przywitać się z damami zmierzającymi<br />

do pałacu w innych pojazdach. Zawsze była przesadnie<br />

wylewna i obdarowywała komplementami swoje,<br />

10


jak je nazywała, przyjaciółki lub kuzynki. Kiedy tylko<br />

jednak skończyła rozmowę, sarkała pod nosem.<br />

— Przecież Sonia Dołgoruka ma z siedemdziesiąt<br />

lat, a ubrała się w kostium młodziutkiej bojaryny<br />

Anny Golicyny, a przecież ta zmarła na cholerę,<br />

gdy miała siedemnaście lat — parsknęła Irina Aleksandrowna<br />

Oboleńska.<br />

— To tylko zabawa — mruknął Fiodor Mikołajewicz<br />

Oboleński, którego kompletnie nie interesowały<br />

takie kwestie.<br />

Przebrał się za carskiego ordynansa, bo taki kostium<br />

wybrała mu małżonka, ale wcale nie miał ochoty<br />

iść na żaden bal. Młody Aleksander sądził, iż to<br />

dlatego, że ojciec nie darzył specjalną estymą cara<br />

Mikołaja II, z rozrzewnieniem wspominając jego ojca<br />

i poprzednika, nader rzutkiego, acz surowego Aleksandra<br />

III. Być może miałby nieco inne zdanie o Mikołaju<br />

II, gdyby młody car nie ożenił się potajemnie<br />

z „tą Niemką”, jak pogardliwie mówił ojciec o carycy<br />

Aleksandrze. Nie budziła jego zaufania, może dlatego,<br />

że była zamknięta w sobie, rzadko kiedy się odzywała<br />

i Fiodor Oboleński uznał to za przejaw wyniosłości<br />

i pogardy dla narodu Imperium Rosyjskiego. Nie<br />

brał pod uwagę najprostszej przyczyny powściągliwości<br />

carycy, a mianowicie jej nieśmiałości.<br />

— Ty jakoś traktujesz tę zabawę śmiertelnie poważnie<br />

— mruknęła Irina, niezbyt zadowolona z faktu,<br />

że nie ma z kim wymienić ploteczek.<br />

— Wy, kobiety, będziecie zajmowały się mariażami<br />

i fasonami sukien, my, mężczyźni, polityką.<br />

Tak więc nie licząc dobrego jadła i alkoholu, będzie<br />

11


to dzień podobny do innych — odparł z westchnieniem<br />

Fiodor, który ostatnio snuł bardzo ponure proroctwa<br />

dotyczące przyszłości Imperium Rosyjskiego.<br />

Przywiązany był do proizwołu, czyli samowoli, władzy<br />

i arystokracji, i samodzierżawia, a wszelkie propozycje<br />

reform odrzucał, nazywając swoich niektórych<br />

krewnych i przyjaciół „cholernymi liberałami”.<br />

— Na balu najważniejsze są tańce, a nie polityczne<br />

dysputy — mruknęła Irina Aleksandrowna.<br />

— Nie samymi tańcami żyje człowiek — odparł<br />

jej mąż i skupił się na wzornictwie powozów zmierzających<br />

na bal.<br />

Mały Aleksander niewiele rozumiał z tego, o czym<br />

rozprawiał jego ojciec. Wiedział jedynie, że Fiodor<br />

Mikołajewicz nie lubił jakichkolwiek zmian. Pomyślał,<br />

iż być może z tego powodu był ciągle niezadowolony,<br />

bo nawet Aleksander zauważał wkraczającą<br />

szybkim tempem nowoczesność, co zawsze wiązało<br />

się z pewnymi zmianami. Nie było dnia, by gazety<br />

nie donosiły o kolejnych wynalazkach, a wśród nich<br />

poczesne miejsce zajął chociażby telefon, który coraz<br />

częściej stanowił wręcz nieodzowny element wyposażenia<br />

arystokratycznych domów. Każda techniczna<br />

nowinka, z jaką spotykali się starsi, wywoływała<br />

u nich ból głowy. I nie tylko ze strachu przed użytkowaniem<br />

tego typu urządzeń, bowiem telefon wydawał<br />

dziwne dźwięki i przemawiał do nich nie wiadomo<br />

jakim sposobem, ale nie mieli pojęcia, jak się<br />

zachować, by było to zgodne z etykietą. Aleksander<br />

uważał to za głupie, gdyż nie widział powodu, dla<br />

którego należy marnować kilka dni na rozważania,<br />

12


gdzie ów magiczny przedmiot ulokować i kto ma prawo<br />

lub też obowiązek pierwszy podnieść słuchawkę.<br />

Kiedy tylko podjechali przed pałac i Aleksandra oddano<br />

pod opiekę pałacowych niań, zapomniał o sporach<br />

rodziców, jakie toczyli w powozie i jedynie rozglądał<br />

się ciekawie, szukając zapowiadanych atrakcji.<br />

A przede wszystkim zastanawiał się, jakimi prezentami<br />

zostaną obdarowane dzieci, gdy już bal się skończy,<br />

a one będą szykowały się do powrotu do domu.<br />

Nie dopytywał jednak o upominki, bo wiedział, że<br />

byłoby to nader niestosowne. Najmniej cieszył się<br />

z tańców, bo chociaż wszystkie dobrze urodzone dzieci<br />

uczyły się tańczyć od wczesnych lat i opanował tę<br />

sztukę w stopniu bardzo przyzwoitym, z całego serca<br />

tego zajęcia nie lubił. Podobnie jak wielu innych,<br />

które robić należało, a do których młody Aleksander<br />

Fiodorowicz Oboleński nie miał szczególnego zacięcia.<br />

Wiedział jednak, iż nie ma wyjścia, bo — jak mawiał<br />

jego ojciec — przywiązanie do tradycji i historii<br />

jest gwarantem przetrwania starego porządku świata.<br />

A ów stary porządek oznaczał błogie nieróbstwo,<br />

majętność i próżniaczy tryb życia. I, niestety, tańce.<br />

Podczas tańców jego partnerką była Anna Pawłowna<br />

Golicyna i nawet przepowiadano, iż kiedyś zostanie<br />

jego żoną. Matka wówczas się denerwowała i mówiła,<br />

że Anna pochodzi z tych biedniejszych Golicynów,<br />

ale za to nazwisko pasuje do niej jak ulał, bowiem gdy<br />

dorośnie będzie „goła jak noworodek”, jeśli jej ojciec<br />

nie zaprzestanie inwestowania w niepewne interesy.<br />

Aleksander lubił Annę Pawłownę, ale z racji wieku<br />

o małżeństwie w ogóle nie myślał i miał o nim nikłe<br />

13


pojęcie. Wiedział jedynie, że po ślubie małżonkowie<br />

mieszkają razem, a potem do ich wspólnego domu<br />

przywożą małe, wrzeszczące stworzenia, które potem<br />

dorastają i ponownie łączą się w pary. Oczywiście<br />

nie w sposób dowolny, bowiem krąg osób, z którymi<br />

nawiązywało się stosunki, był ściśle określony.<br />

14<br />

***<br />

Pamiętał, gdy dwa lata wcześniej, otrzymał surową<br />

reprymendę od matki za zabawę z dzieckiem ze<br />

wsi. Chłopiec nazywał się Iwan, miał tyle lat, co on<br />

i zaczynał pobierać naukę pisania i czytania w szkole,<br />

jaką otworzyła dla biednych hrabina Szeremietiew.<br />

Spędzali wówczas na wsi całe lato, w majątku Oboleńskich,<br />

w Mikołajewie. Często jednak opuszczał bramy<br />

dziedzińca i szedł do wsi, bo tam nie trzeba było<br />

pilnować etykiety, a chłopcy z okolicznych domostw<br />

mieli ciekawsze pomysły na zabawy. To właśnie w Mikołajewie<br />

pierwszy raz poszedł sam do chaty wieśniaków,<br />

chociaż bał się wejść do jej wnętrza. Wydawała<br />

mu się mała i bardzo biedna. Jednak najbardziej obawiał<br />

się tego, iż pokryty strzechą dach runie na niego<br />

i zabije go, bowiem wszystkie chałupy w osadzie sprawiały<br />

wrażenie, jakby za chwilę miały się rozlecieć.<br />

Niekiedy patrzył na chłopców w podobnym do<br />

niego wieku i zastanawiał się, jak to jest biegać cały<br />

czas boso i ubierać się ciągle w jedno odzienie. Wieś<br />

jednak jawiła mu się jako bajkowa kraina, stworzona<br />

przez Boga, by cieszyć oczy złocistymi łanami zbóż,<br />

szumem listowia w zagajnikach i przyjemnie draż-


nić nozdrza zapachem łąki. Niekiedy nosił ze sobą<br />

siatkę na długim kijku i zapamiętale łapał kolorowe<br />

motyle, by potem z żalem wypuszczać je na wolność.<br />

Przyszpilanie ich do drewnianej deski, by stworzyć<br />

niepowtarzalną kolekcję, uważał za barbarzyństwo,<br />

chociaż nie miał oporów, by wziąć z ogrodowego stolika<br />

„Moskowskije wiedomosti” i utłuc potężną, połyskującą<br />

w słońcu muchę.<br />

Na jednej z takich eskapad poznał Iwana Dragonowa<br />

i bez namysłu zaprosił go do ogrodu, gdzie usytuowano<br />

piaskownicę, huśtawki i miejsce, gdzie dzieci<br />

mogły do woli pić kompot i zajadać się słodyczami.<br />

Matka zrugała go wówczas, Iwana wygoniła i na tym<br />

zakończyła się ich znajomość. Iwan bardzo mocno<br />

różnił się od pozostałych dzieci w ogrodzie, przede<br />

wszystkim dlatego, że był bosy, miał brudne ubranie<br />

i portki związane powrozem. Nawet Aleksander<br />

widział, że chłopak odstaje od reszty, ale nie zważał<br />

na to, bo Iwan tak samo, jak inne dzieci pałaszował<br />

ciastka i skakał po siatkowej trampolinie, podobnej<br />

do tej, jaką Aleksander widział w cyrku Cinisellego.<br />

— To jest inny świat, Sasza — powiedziała wówczas<br />

do niego matka. — Odgrodzony szklaną ścianą.<br />

Możesz wszystko przez nią zobaczyć, ale nie masz<br />

prawa przez nią przechodzić. Nosisz takie samo nazwisko,<br />

jak książę Oboleński, a to zobowiązuje.<br />

Niewiele z tego pojmował.<br />

— Jakby była ze szkła, tobym sobie rozbił głowę.<br />

— To metafora, Sasza.<br />

Tego określenia nie zrozumiał już wcale, ale więcej<br />

za ową szklaną ścianę nie przechodził. Nie zwykł<br />

15


także dyskutować z matką. Jeśli zakazała mu chodzić<br />

do wsi samemu i zadawać się z tamtejszymi dziećmi,<br />

należało posłuchać i nie robić tego więcej. Tęsknił<br />

trochę i za wiejskimi pejzażami, i za Iwanem, który<br />

chociaż biedny, odznaczał się nadzwyczajną bystrością<br />

umysłu i przebiegłością, czego Aleksander nawet<br />

mu zazdrościł.<br />

Pamiętał też czas spędzony w Liwadii, w pałacu<br />

hrabiny Szeremietiew, i wspominał go bardzo dobrze.<br />

Pałac w Liwadii nie był tak okazały, jak ten, w którym<br />

car spędzał letnie miesiące, ale już sama jego bliskość<br />

dodawała splendoru rodzinie. Pałac, w którym on gościł,<br />

również posiadał patio na wzór arabski, tak jak<br />

carski, wewnętrzny dziedzińczyk i choć nie był zbudowany<br />

z marmuru krymskiego ani nie posiadał wieży<br />

florenckiej, jego fasada wręcz raziła bielą na tle intensywnie<br />

błękitnego nieba i soczystej, nieco egzotycznej<br />

roślinności. Wokół domu zaś rozciągał się wypielęgnowany<br />

ogród, pełen śródziemnomorskiej roślinności,<br />

która znacznie różniła się od tej na północy kraju,<br />

i przez pierwsze dni pobytu Aleksander patrzył jedynie<br />

na nią, podziwiając palmy i oleandrowe żywopłoty.<br />

Często jeździł z innymi dzieciakami na nadmorską<br />

plażę, gdzie mogli kąpać się i podziwiać kunszt,<br />

z jakim Bóg stworzył świat. Morskie dno i plaża usiane<br />

były drobnymi kamieniami i nie sprzyjały zanadto<br />

zabawie, ale lubił zbierać nietuzinkowe okazy,<br />

w skupieniu oglądając ich kształt i fakturę. W tym<br />

czasie rodzice spacerowali po nabrzeżu wraz z przybyłymi<br />

do hrabiny gośćmi, a gdy już się zmęczyli, co<br />

następowało nadzwyczaj szybko, zasiadali do pikni-<br />

16


ku, który organizowała im służba. Na białych obrusach,<br />

rozłożonych na nieco wyschniętej trawie, pojawiał<br />

się złocony samowar, patery z owocami i kosze<br />

z maślanymi bułeczkami.<br />

Niekiedy wszyscy udawali się na kort tenisowy.<br />

Aleksander lubił tę grę, bo odkąd pamiętał, cieszyła<br />

go każda zabawa, która wiązała się z rywalizacją.<br />

Oczywiście najbardziej podobało mu się, gdy wygrywał.<br />

Ojciec klepał go wówczas po ramieniu i mawiał:<br />

— Moja krew, zrobi karierę w wojskowości. Sasza<br />

ma zacięcie i jest uparty.<br />

Aleksander uśmiechał się wówczas, ale nie myślał<br />

o tym, czy chciałby zostać oficerem, jak niegdyś jego<br />

ojciec. W ogóle nie zastanawiał się nad swoją przyszłością,<br />

bo był na to zbyt mały, poza tym wiadomo było,<br />

iż takową dla swoich dzieci zawsze planowali rodzice.<br />

***<br />

Jesienią powrócili do Petersburga, do swojego okazałego<br />

domu przy Nabrzeżu Francuskim. Trzypiętrowy<br />

budynek o jasnej fasadzie i kunsztownie zdobionych<br />

portykach witał gości kolumnadą przy wejściu,<br />

wykusze zaś zdobiły płaskorzeźby na wpół ubranych<br />

kobiet, których krągłe piersi rozbudzały chłopięcą wyobraźnię.<br />

Na najniższej kondygnacji, jedynie częściowo<br />

podpiwniczonej, znajdowały się pomieszczenia,<br />

w których służba przygotowywała wszystko, co potrzebne<br />

było do życia mieszkańcom tego okazałego<br />

domu, chociaż zapewne nieco ubożsi ludzie zadowoliliby<br />

się jedną setną tych wszystkich dobrodziejstw.<br />

17


Naukę Aleksander pobierał w domu, ale nie mógł<br />

się doczekać, gdy w końcu będzie mógł chodzić do<br />

prawdziwej szkoły. Wiedział jednak, że przyjdzie mu<br />

na to jeszcze poczekać. Najbardziej lubił nauczyciela<br />

francuskiego, Siergieja Nankina, bo nie był tak poważny<br />

jak Jekatierina Pastuszkina czy Betsy White,<br />

jego nauczycielka angielskiego. Nankin uwielbiał kobiety<br />

i wciąż o nich opowiadał, chociaż zapewne rodzice<br />

uznaliby to za niezbyt stosowne, jak również<br />

fakt, iż ich syn potrafił biegle wymienić po francusku<br />

wszystkie części kobiecej garderoby, począwszy<br />

od biżuterii, a na ozdobnych podwiązkach kończąc.<br />

18<br />

***<br />

Aleksander był długo wyczekiwanym synem Fiodora<br />

i Iriny Oboleńskich i niekiedy mawiano, że jest<br />

dzieckiem cudu. Nie miał pojęcia, co to znaczy. Kiedy<br />

zapytał o to babkę, Tatianę Mikołajewnę Oboleńską,<br />

ta ściszyła głos i powiedziała:<br />

— Twoja siostra, Katia, urodziła się osiem lat przed<br />

tobą. A potem dopiero ty, Sasza. Nikt nie wierzył, że<br />

twoja matka będzie miała jeszcze dzieci. A tu, proszę,<br />

jaki dorodny chłopak się urodził. To cud…<br />

Pokazał wówczas babce swoje bezzębne oblicze,<br />

bo właśnie wypadły mu przednie zęby i myślał sobie,<br />

że babcia Oboleńska nie mówi mu prawdy, bo<br />

przecież liczba dzieci zależała od zamożności ich rodziców.<br />

Nie miał wtedy pojęcia, jak przychodzą na<br />

świat noworodki, sądził, iż nabywa się je w jednym<br />

z luksusowych domów towarowych, wraz z wypo-


sażeniem, czyli nianiami, nauczycielkami oraz całą<br />

stertą zabawek.<br />

Ze swoją siostrą, Katią, zawsze miał dobre relacje.<br />

Dzieliła ich zbyt duża różnica wieku, by mogli się<br />

razem bawić, ale lubił ją, zwłaszcza gdy kradła słodycze<br />

z kredensu w jadalni i potem równo się z nim<br />

dzieliła. Naprawdę nie oszukiwała i głośno liczyła:<br />

— Jeden cukierek dla ciebie, Sasza. Jeden dla mnie.<br />

— A jak nie po równo wyjdzie? — z troską pytał<br />

Aleksander.<br />

— Wtedy ty dostaniesz jednego więcej, a następnym<br />

razem ja — odpowiadała.<br />

Kiwał wówczas głową i cieszył się, że siostra<br />

jest wobec niego uczciwa. Niekiedy opowiadała mu<br />

o tym, co zdołała podsłuchać w ogrodzie albo salonie,<br />

ale prawdę powiedziawszy, niewiele rozumiał, że<br />

ktoś jest „czerwony” albo jakaś ciotka stała się chyba<br />

„feministką”, bo czyta „Żenskoje dieło”.<br />

Dzieciństwo Aleksandra upływało spokojnie i beztrosko,<br />

chociaż noszenie nazwiska dość dalekiego<br />

krewnego, który miał tytuł księcia, nieco go męczyło.<br />

Niekiedy matka Iriny Oboleńskiej, Jekatierina Daszkowska,<br />

mawiała, że krew książęca w ich rodzinie jest<br />

już tak rozwodniona, iż TYM Oboleńskim daleko do<br />

gałęzi rodziny, z której wywodził się książę, tak samo,<br />

jak nadanie mu imienia Aleksander nie uczyniło z niego<br />

carewicza. Ojciec jednak bardzo przeżywał posiadanie<br />

jednego z najbardziej znakomitych nazwisk i starał<br />

się go nie splamić niestosownym zachowaniem.<br />

Fiodor nie cierpiał swojej teściowej, bowiem uznawał<br />

ją za przedstawicielkę zubożałej mocno szlachty,<br />

19


która przez swoją nieodpowiedzialność już prawie<br />

zniknęła z powierzchni Rosji i stała się takim samym<br />

pospólstwem, jak reszta społeczeństwa. Aleksander<br />

zaś lubił tę babcię zdecydowanie bardziej od<br />

babci Oboleńskiej, bo nie traktowała wszystkiego<br />

z tak śmiertelną powagą, jak chociażby jego wstąpienie<br />

do Korpusu Paziów, które miało nastąpić dopiero<br />

za kilka lat.<br />

20<br />

2.<br />

W<br />

czasie, gdy trwał bal w Pałacu Zimowym<br />

i był szeroko komentowany zarówno<br />

przez petersburską socjetę, jak i zwykłych<br />

śmiertelników, ciężko pracujących na swój byt, po<br />

drugiej stronie Dużej Newy, w dwupiętrowej kamienicy<br />

dzielnicy Wyborska, siedmioletnia Elena Siergiejewna<br />

Woronina, w domu nazywana Leną, siedziała<br />

na zydelku, tuż przy pokoju rodziców, i ściskała<br />

w dłoni szmacianą lalkę, Aleksandrę. Zza zamkniętych<br />

drzwi dobiegał do jej uszu krzyk matki, który<br />

chwilami zamieniał się w skowyt. Mała Lena nie<br />

miała pojęcia, dlaczego jej mama wydawała tak potworne<br />

odgłosy i jedyne, z czym jej się to skojarzyło,<br />

to z ogromnym cierpieniem umierającego człowieka.<br />

Nie rozumiała również, z jakiego powodu jej ojciec,<br />

Siergiej Woronin, który był lekarzem, siedział<br />

teraz w saloniku i pił wódkę, zamiast pomóc swojej<br />

cierpiącej połowicy. W swoim małym umyśle picie<br />

alkoholu potrafiła skojarzyć jedynie z awantura-

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!