Miłość niczyja

Opowieść o spotkaniu dwojga artystycznych dusz, które los zetknął ze sobą w pewien weekend. Ona to zorganizowana żona, matka dwójki dzieci, on – samotny, zamknięty w sobie dziennikarz radiowy. Anna jest na granicy załamania nerwowego – pomimo pozornej harmonii rodzinnej odczuwa niepokój i poczucie niespełnienia zawodowego. Tkwią w niej artystyczne tęsknoty, ale utajone czekają na bardziej sprzyjające warunki dla swojego rozwoju. Morten nie ma rodziny, jest niezależny, ale tylko pozornie, bo już dawno został zniewolony przez swoje powracające i nasilające się stany lękowe. Poczucie samotności próbuje zgłuszyć różnymi używkami. Skuteczną terapią i ucieczką jest miłość do muzyki, ale jak się okazuje, nawet ona nie potrafi zrekompensować mu braku uczucia i ciepła drugiego człowieka. Przypadkowe spotkanie tych dwojga wywiera na nich ogromny wpływ. Dostrzegają w sobie wiele podobieństw. Rozumieją nawzajem swoje lęki i tęsknoty. Rozmowa otwiera ich na siebie i pozwala spojrzeć z dystansem na swoje dotychczasowe życie. Opowieść o spotkaniu dwojga artystycznych dusz, które los zetknął ze sobą w pewien weekend. Ona to zorganizowana żona, matka dwójki dzieci, on – samotny, zamknięty w sobie dziennikarz radiowy. Anna jest na granicy załamania nerwowego – pomimo pozornej harmonii rodzinnej odczuwa niepokój i poczucie niespełnienia zawodowego. Tkwią w niej artystyczne tęsknoty, ale utajone czekają na bardziej sprzyjające warunki dla swojego rozwoju. Morten nie ma rodziny, jest niezależny, ale tylko pozornie, bo już dawno został zniewolony przez swoje powracające i nasilające się stany lękowe. Poczucie samotności próbuje zgłuszyć różnymi używkami. Skuteczną terapią i ucieczką jest miłość do muzyki, ale jak się okazuje, nawet ona nie potrafi zrekompensować mu braku uczucia i ciepła drugiego człowieka. Przypadkowe spotkanie tych dwojga wywiera na nich ogromny wpływ. Dostrzegają w sobie wiele podobieństw. Rozumieją nawzajem swoje lęki i tęsknoty. Rozmowa otwiera ich na siebie i pozwala spojrzeć z dystansem na swoje dotychczasowe życie.

25.04.2019 Views

na po dziesięciu latach małżeństwa. Brak czułości, a już na pewno namiętności. Dwoje ludzi robi coś z przyzwyczajenia, bezrefleksyjnie, bez emocji. Miała pewne postanowienie, taki test — jeśli mąż zauważy kiedyś jej błądzący z dala od niego wzrok przy powitaniu i zapyta o przyczynę, ona wówczas uwierzy, że jest między nimi jeszcze jakiś cień uczucia, o które warto zawalczyć. Niestety, to był najdłużej trwający sprawdzian w życiu Anny, chyba się już zaczęła gubić w obliczeniach, ale najprawdopodobniej mijał właśnie trzeci rok. Janusz poszedł do łazienki, dzieci już spały w swoim pokoju. Anka westchnęła, oparła się plecami o drzwi witryny, w której znajdowały się równiutko poustawiane lśniące kieliszki. Kobieta znów pogrążyła się w swoich myślach. Zaczęła planować jutrzejszy dzień, biorąc jednocześnie pod uwagę to, co jeszcze dziś miała do zrobienia. Góra prasowania, przygotowana w południe, nadal leżała nietknięta. Zmywarka właśnie przerwała panującą ciszę, informując przeciągłym sygnałem, że cykl myjący dobiegł końca. Cieniutko rozbite zrazy cicho skwierczały na patelni. Anna utkwiła swój wzrok w kalendarzu, który zawieszony pomiędzy dwoma kuchennymi oknami wyglądał tam zupełnie niewinnie. Niezapominajki, którymi była obsypana każda ze stron, nadawały mu wdzięku i lekkości, przez co łagodziły wizualnie wyrok śmierci, który każda z kartek obwieszczała kolejnym dniom. Anna pomyślała, że nawet potworny egzekutor czasu potrafi się doskonale kamuflować. Nie rozumiała, dlaczego wszyscy cieszą się na weekendy. Nie potrafiła tego pojąć, to przereklamowane zjawisko dwudniowego odpoczynku ją jakoś zawsze omijało. — O Boże! Przecież jutro sobota! — Aneczko, dzieci śpią, co cię napadło, dlaczego tak krzyczysz? — Janusz, okazując swoją miną dezaprobatę wobec 16

niestosownego zachowania żony, usiadł w fotelu, biorąc pilot do ręki. — Przecież dobrze wiem, że dzieci śpią, sama je usypiałam przez ponad godzinę. Mam jutro ten cholerny zjazd, jubileusz mojej szkoły! Zapomniałam na śmierć! — Oj, nie przesadzaj! To nie koniec świata. Pojedziesz, będziesz i po problemie. Anka patrzyła teraz na męża, zniesmaczona jego bezmyślnością. — Faktycznie, żaden problem! Muszę tylko szybciutko zorganizować kogoś do dzieci, przygotować tobie jedzenie, najlepiej na dwa dni, zrobić sobie manicure i napisać ci jutrzejsze przemówienie. Jest, kochanie, godzina dwudziesta druga i na pewno zapomniałeś, że twoja żona też czasami chciałaby odpocząć — Ania wyrzuciła to z siebie jednym tchem. Janusz oderwał wzrok od telewizora, który zaczynał właśnie swój nocny dyżur. Dziesiątki kanałów nieużywanych za dnia po powrocie gospodarza przeżywały swój renesans każdego wieczoru. Mężczyzna spojrzał w stronę żony, zaniepokojony jej wybuchem. — Co się z tobą ostatnio dzieje, kochanie? Jesteś jakaś nadpobudliwa, lepiej chodź tu do mnie. Zaczynają się właśnie Polskie drogi, obejrzysz sobie, to się uspokoisz. „Cały on! Usiądź, obejrzyj, a wszystko inne samo się zrobi!”. — Ania była wściekła. Zamykając za sobą kuchenne drzwi, rzuciła tylko przez ramię: — Ja mam z tobą swoją prywatną drogę, ale przez ciernie. Opadła z sił. Natłok zajęć plus zapomniane szkolne spotkanie zrobiły w jednej chwili spustoszenie w jej głowie, musiała się zresetować, usiąść i pomyśleć. Ciekawa była, czy tak jest w każdym małżeństwie, podejrzewała, że tak. Nie miała żadnej znajomej pary, która mogłaby poddać wątpliwościom obraz beznadziejnego rodzinnego życia, w którym ona uczest- 17

na po dziesięciu latach małżeństwa. Brak czułości, a już na<br />

pewno namiętności. Dwoje ludzi robi coś z przyzwyczajenia,<br />

bezrefleksyjnie, bez emocji.<br />

Miała pewne postanowienie, taki test — jeśli mąż zauważy<br />

kiedyś jej błądzący z dala od niego wzrok przy powitaniu<br />

i zapyta o przyczynę, ona wówczas uwierzy, że jest między<br />

nimi jeszcze jakiś cień uczucia, o które warto zawalczyć. Niestety,<br />

to był najdłużej trwający sprawdzian w życiu Anny,<br />

chyba się już zaczęła gubić w obliczeniach, ale najprawdopodobniej<br />

mijał właśnie trzeci rok.<br />

Janusz poszedł do łazienki, dzieci już spały w swoim pokoju.<br />

Anka westchnęła, oparła się plecami o drzwi witryny,<br />

w której znajdowały się równiutko poustawiane lśniące kieliszki.<br />

Kobieta znów pogrążyła się w swoich myślach. Zaczęła<br />

planować jutrzejszy dzień, biorąc jednocześnie pod uwagę<br />

to, co jeszcze dziś miała do zrobienia. Góra prasowania,<br />

przygotowana w południe, nadal leżała nietknięta. Zmywarka<br />

właśnie przerwała panującą ciszę, informując przeciągłym<br />

sygnałem, że cykl myjący dobiegł końca. Cieniutko rozbite<br />

zrazy cicho skwierczały na patelni.<br />

Anna utkwiła swój wzrok w kalendarzu, który zawieszony<br />

pomiędzy dwoma kuchennymi oknami wyglądał tam zupełnie<br />

niewinnie. Niezapominajki, którymi była obsypana<br />

każda ze stron, nadawały mu wdzięku i lekkości, przez co<br />

łagodziły wizualnie wyrok śmierci, który każda z kartek obwieszczała<br />

kolejnym dniom. Anna pomyślała, że nawet potworny<br />

egzekutor czasu potrafi się doskonale kamuflować.<br />

Nie rozumiała, dlaczego wszyscy cieszą się na weekendy. Nie<br />

potrafiła tego pojąć, to przereklamowane zjawisko dwudniowego<br />

odpoczynku ją jakoś zawsze omijało.<br />

— O Boże! Przecież jutro sobota!<br />

— Aneczko, dzieci śpią, co cię napadło, dlaczego tak krzyczysz?<br />

— Janusz, okazując swoją miną dezaprobatę wobec<br />

16

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!