25.04.2019 Views

Miłość niczyja

Opowieść o spotkaniu dwojga artystycznych dusz, które los zetknął ze sobą w pewien weekend. Ona to zorganizowana żona, matka dwójki dzieci, on – samotny, zamknięty w sobie dziennikarz radiowy. Anna jest na granicy załamania nerwowego – pomimo pozornej harmonii rodzinnej odczuwa niepokój i poczucie niespełnienia zawodowego. Tkwią w niej artystyczne tęsknoty, ale utajone czekają na bardziej sprzyjające warunki dla swojego rozwoju. Morten nie ma rodziny, jest niezależny, ale tylko pozornie, bo już dawno został zniewolony przez swoje powracające i nasilające się stany lękowe. Poczucie samotności próbuje zgłuszyć różnymi używkami. Skuteczną terapią i ucieczką jest miłość do muzyki, ale jak się okazuje, nawet ona nie potrafi zrekompensować mu braku uczucia i ciepła drugiego człowieka. Przypadkowe spotkanie tych dwojga wywiera na nich ogromny wpływ. Dostrzegają w sobie wiele podobieństw. Rozumieją nawzajem swoje lęki i tęsknoty. Rozmowa otwiera ich na siebie i pozwala spojrzeć z dystansem na swoje dotychczasowe życie.

Opowieść o spotkaniu dwojga artystycznych dusz, które los zetknął ze sobą w pewien weekend. Ona to zorganizowana żona, matka dwójki dzieci, on – samotny, zamknięty w sobie dziennikarz radiowy. Anna jest na granicy załamania nerwowego – pomimo pozornej harmonii rodzinnej odczuwa niepokój i poczucie niespełnienia zawodowego. Tkwią w niej artystyczne tęsknoty, ale utajone czekają na bardziej sprzyjające warunki dla swojego rozwoju. Morten nie ma rodziny, jest niezależny, ale tylko pozornie, bo już dawno został zniewolony przez swoje powracające i nasilające się stany lękowe. Poczucie samotności próbuje zgłuszyć różnymi używkami. Skuteczną terapią i ucieczką jest miłość do muzyki, ale jak się okazuje, nawet ona nie potrafi zrekompensować mu braku uczucia i ciepła drugiego człowieka. Przypadkowe spotkanie tych dwojga wywiera na nich ogromny wpływ. Dostrzegają w sobie wiele podobieństw. Rozumieją nawzajem swoje lęki i tęsknoty. Rozmowa otwiera ich na siebie i pozwala spojrzeć z dystansem na swoje dotychczasowe życie.

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

<strong>Miłość</strong><br />

<strong>niczyja</strong>


Maria Jurkiewicz<br />

Sławomir Bogacki<br />

<strong>Miłość</strong><br />

<strong>niczyja</strong><br />

VIDEOGRAF


Redakcja<br />

Anna Seweryn<br />

Projekt okładki i stron tytułowych<br />

© Pracownia WV<br />

Fotografia na okładce<br />

© Poprotskiy Alexey / Shutterstock<br />

Redakcja techniczna, skład i łamanie<br />

Grzegorz Bociek<br />

Korekta<br />

Urszula Bańcerek<br />

Wydanie I, Chorzów 2016<br />

Wydawca: Wydawnictwa Videograf SA<br />

41-500 Chorzów, Aleja Harcerska 3c<br />

tel. 600 472 609<br />

office@videograf.pl<br />

www.videograf.pl<br />

Dystrybucja: DICTUM Sp. z o.o.<br />

01-942 Warszawa, ul. Kabaretowa 21<br />

tel. 22 663 98 13, fax 22 663 98 12<br />

dystrybucja@dictum.pl<br />

www.dictum.pl<br />

© Wydawnictwa Videograf SA, Chorzów 2016<br />

tekst © Maria Jurkiewicz, Sławomir Bogacki<br />

ISBN 978-83-7835-513-7<br />

Printed in EU


Podziękowania<br />

Szczególne podziękowanie dla Basi G., która od początku była<br />

z nami i wspierała w każdy możliwy sposób, a także dla Państwa<br />

Kuśmierków i Pana Radosława C., których bezinteresowna<br />

pomoc pomogła nam w nieopisany sposób.


Każdy ma to, na co się odważy.


Praca w radiu nie jest zwykłym sposobem zarobkowania,<br />

jest prawdziwą misją. Nigdy nie<br />

wiesz, kto cię akurat słucha. Swoimi audycjami<br />

pomagasz ludziom, którzy cię potrzebują,<br />

lub też po prostu umilasz im uciekające chwile.<br />

Noc z piątku na sobotę. Kolejna „misja w czasie” — tak<br />

Morten nazywał swoje programy radiowe. Początkowo<br />

wszystkie je liczył i spisywał, tworzył swoją własną bibliografię<br />

muzyczną. Od roku zaprzestał tego, nie przygotowywał<br />

już nawet żadnej setlisty, wszystko ustalał na poczekaniu,<br />

na bieżąco. Nierzadko pomagali mu sami słuchacze,<br />

przecież był tam dla nich, bez nich nie istniał. To oni często<br />

naprowadzali go swoimi telefonami i listami na klimat, którego<br />

oczekiwali. Czuł z nimi dziwnie bliską więź. Był samotnikiem,<br />

stroniącym od ludzi, jednak w studiu stawał się przyjacielem<br />

wszystkich fanów muzyki. Od zawsze poruszał się<br />

sprawniej w niebycie, materia go zawsze ograniczała, ściągała<br />

na ziemię, przytrzymywała jego duszę.<br />

Dziś, w ten jesienny wieczór, Morten przywitał wszystkich<br />

piosenką A-ha z bardzo smutnej płyty Memorial Beach.<br />

9


Song Angel in the Snow był bardzo mroczny i smutny, a klip<br />

wręcz tragiczny. Radio to teatr wyobraźni, więc do słuchaczy<br />

przemawia sam tekst i dźwięki, Morten wiedział o tym<br />

najlepiej. To był według niego fantastyczny utwór, którym<br />

pragnął rozpocząć swoją dzisiejszą audycję.<br />

Anioł, anioł około<br />

Gdziekolwiek pójdziesz<br />

Hm… taaak…<br />

Będę za tobą podążał<br />

Gdziekolwiek się udasz…<br />

I zawsze będę przy tobie<br />

by niszczyć twoje troski<br />

hm… taaak<br />

Będę przy Tobie<br />

Zawsze…<br />

Na koniec piosenki Morten rzucił w eter:<br />

— Prawda, że każdy z nas pragnie mieć takiego anioła na<br />

swej ziemskiej drodze? Uwierzcie, one istnieją. Nie należy<br />

nigdy wątpić w ich obecność, ja wierzę. Jestem pewien, że<br />

go jeszcze spotkam.<br />

Po tych słowach poszła reklama. Świat wiecznej sprzedaży<br />

trzyma teraz ludzi w garści mocniej niż kiedykolwiek. Materia<br />

zabija ducha, walcząc o coraz szerszy zasięg. Dlatego należy<br />

otaczać się muzyką, ona jest najczystszą formą obrony.<br />

Szklaneczka Mac Bride’sa doprawiona jointem zawsze<br />

wprowadzała Mortena we wspaniały nastrój, by po chwili<br />

ten miks budził w nim depresję. Nie potrafił zliczyć, ile to<br />

razy po wyjściu ze studia miał myśli samobójcze. Brakowało<br />

mu poczucia sensu w rzeczywistości, która zewsząd atakowała.<br />

Tylko prywatna wiara w napotkanie anioła trzyma-<br />

10


ła go jeszcze przy życiu, a teksty piosenek przenosiły w inny<br />

wymiar, tak bardzo mu odpowiadający.<br />

Dlatego drugą piosenką, którą na dziś wybrał, była Somebody<br />

Depeche Mode. Morten wiedział najlepiej, że każdy<br />

potrzebuje kogoś bliskiego, nawet jeśli twierdzi zupełnie<br />

coś innego.<br />

Trzecia pozycja to Alphaville i ich Afternoons in Utopia. Piosenka<br />

prosiła się o komentarz:<br />

— Jeśli wasze popołudnie było dalekie od utopii, piszcie,<br />

dzwońcie. Razem zmierzymy się z tym światem.<br />

Morten naprawdę chciał pomagać swoim słuchaczom.<br />

Będąc w tym miejscu, wypełnionym pozytywną wibracją<br />

dźwięków, czuł w sobie moc, energię kosmosu, którą chciał<br />

i musiał się dzielić. Wiedział, że to jego obowiązek względem<br />

tych wszystkich zagubionych, którzy nigdy nie odnajdą<br />

się na wspólnej drodze, a równocześnie będą zawsze enigmatycznie<br />

sobie bliscy.<br />

Dziennikarz radiowy tej małej stacji zespołem Ultravox<br />

i piosenką Sleepwalk obudził słuchaczy. Zaczęli pisać i dzwonić,<br />

bo przecież nie warto było spać w tę wyjątkową piątkową<br />

noc. E-maili przybywało z każdą minutą, skrzynka zapełniała<br />

się w błyskawicznym tempie. Mortena cieszyła ta interaktywna<br />

wymiana, przerażały go tylko pytania zbyt osobiste.<br />

Nie lubił dzielić się informacjami dotyczącymi swojego prywatnego<br />

życia. Często je omijał, udając , że ich nie zauważa,<br />

że one nie istnieją. Tym bardziej nie potrafił wytłumaczyć<br />

sobie, dlaczego niejakiej Lidce odpowiedział, i to na antenie:<br />

— Droga Lidko, tak, mam partnerkę, która oczekuje naszego<br />

dziecka. Doprawdy nie wiem, jak moja mała dziewczynka<br />

wytrzymuje ze mną to wszystko.<br />

Reakcja była dość szybka, po We Came to Dance kilku słuchaczy<br />

pozdrowiło Mortena oraz jego partnerkę, gratulując<br />

zarazem dziecka. Morten był rozbawiony, lecz gdy zapyta-<br />

11


no go o imię dziewczyny, był naprawdę w kłopocie, ale podjął<br />

wyzwanie. Zmyślił na poczekaniu:<br />

— Anka.<br />

Już po chwili żałował swojego żartu o brzemiennej partnerce.<br />

Audycja nie szła w tę stronę, w którą by sobie życzył.<br />

Ratunkiem były zażyte przez dziennikarza wspomagacze,<br />

to one teraz dawały czadu. Było coraz weselej.<br />

Anka zaczęła funkcjonować nie tylko w wyobraźni słuchaczy,<br />

ale także samego Mortena. Mężczyzna naprawdę<br />

przez chwilę ujrzał dziewczynę stojącą za szybą pomieszczenia<br />

realizatora.<br />

— Zbliża się północ. Najbardziej niebezpieczna część nocy<br />

przed nami. Bramy piekieł czekają na otwarcie, więc może<br />

posłuchajmy czegoś po polsku. Przed nami Lady Pank i Heroina,<br />

a po niej Mam już dość Ex Dance. Wielu z nas ma dość,<br />

prawda? Nie bójmy się tych słów, nazywajmy śmiało rzeczy<br />

po imieniu. Artykułujmy głośno i wyraźnie nasze niezadowolenie.<br />

Nie gódźmy się na byle jaką rzeczywistość.<br />

Morten był coraz bardziej pijany. Whisky umiała zachwycić<br />

go za każdym razem inaczej. Niby się już dobrze znali, pomagali<br />

sobie, znaczy ten szlachetny alkohol był bardziej pomocny<br />

Mortenowi, ale i sam Morten nie traktował go obojętnie.<br />

Zawsze chwalił i doceniał jej niezastąpioną moc. Byli<br />

dla siebie jak starzy przyjaciele, którzy jednak potrafią w sobie<br />

odkryć zawsze coś nowego. Dziś właśnie tak było, pozornie<br />

tak samo, ale jakby całkiem inaczej.<br />

Odsuwając się od mikrofonu, Morten poczuł głód nikotynowy.<br />

Chciał dziś osiągnąć prawdziwy błogostan, chciał<br />

czuć się dopieszczony. Używki z całą pewnością pomagały<br />

mu w tym przedsięwzięciu. Zapalił papierosa. Zaczął<br />

głośno się śmiać na myśl o Ance, swojej wymyślonej partnerce<br />

w ciąży. Przez chwilę pomyślał nawet o tym, że musi<br />

ograniczyć przy niej liczbę wypalanych papierosów. Roz-<br />

12


awił sam siebie troską o swoje fikcyjne nienarodzone jeszcze<br />

dziecko.<br />

Miał wybitnie dobry humor. Gdy spojrzał na butelkę whisky,<br />

wiedział dlaczego. Dotarło do niego, że do samej tylko<br />

północy wypił normę przewidzianą na całą audycję. Wiedział,<br />

że nie miał prawa pić więcej, ponieważ mogło się to skończyć<br />

katastrofą. Ta wizja jednak go nie powstrzymała, było<br />

mu dziś dobrze i chciał, by ten stan się utrzymywał jak najdłużej.<br />

Nalał więc kolejną szklaneczkę alkoholu i po serwisie<br />

informacyjnym zaczął mówić do słuchaczy:<br />

— Ona i on. Jej piękna dusza i boski wygląd. Jego marzenia<br />

i wiara w cud. Spotkanie nagłe i przypadkowe, co było<br />

dalej? Ta opowieść może być o każdym z nas. Pamiętajmy<br />

jednak o tym, że każda miłość ma swój początek i koniec zarazem.<br />

Pewien pisarz stwierdził, że miłość z rzeczy wiecznych<br />

trwa najkrócej. Skoro tak jest, to po północy gramy Pet<br />

Shop Boys, chłopacy z Anglii i ich Leaving.<br />

Wiem, kiedy dosyć to dosyć i odchodzisz.<br />

Skoro nie mam czasu zastanawiać się nad twoją wolnością,<br />

Ale wciąż potrafię odnaleźć nadzieję, że uwierzę w miłość.<br />

Nasza miłość jest martwa, ale śmierć nie odchodzi.<br />

Uczynili z nas to, czym jesteśmy, są z nami codziennie.<br />

Nasza miłość jest martwa, ale w śmierci jest coś z życia,<br />

We wspomnieniach i w myślach, to możliwe do udowodnienia.<br />

Morten po piosence powtórzył raz jeszcze, ściszonym głosem,<br />

słowa refrenu w wersji oryginalnej: Believe in love. Don’t<br />

go away (Wierzę w miłość. Nie odchodź).<br />

— Ten tekst nie jest skierowany do znudzonych sobą małżonków,<br />

tylko do wszystkich prawdziwych kochanków, którzy<br />

w weekend spotykają się w najciemniejszych zakamarkach<br />

naszego miasta.<br />

13


To była nietypowa audycja. Morten nie poznawał samego<br />

siebie. Wieczna chwała miłości bezapelacyjnie wypierała<br />

często goszczącą tu ponurą stronę mroku. Dotychczas w jego<br />

audycjach nie było raczej miejsca na optymizm, dziś w tych<br />

wszystkich piosenkach o miłości wrażliwy słuchacz mógł go<br />

niezaprzeczalnie wytropić.<br />

Życie jest tylko czekaniem na umieranie, często puszczał<br />

nocą takie piosenki, dziś było zupełnie inaczej. Większość jego<br />

fanów była zdezorientowana. „Zaskoczenie, ale pozytywne,<br />

nikt nie lubi rutyny” — tak pisali do niego w mejlach. I kto<br />

by pomyślał, że wszystko to przez nieistniejącą Ankę. Naprawdę<br />

Morten śmiał się z tego.<br />

Gdy puszczał kolejną piosenkę, przypomniała mu się pewna<br />

sytuacja. Spotkanie jego z nią, a może jej z nim, trudno<br />

było mu po latach stwierdzić, kto był inicjatorem tego pomysłu.<br />

Był flirt, który nie zakończył się seksem ani nawet pocałunkiem,<br />

tylko totalną awanturą. Ostatecznie został nazwany<br />

mizoginem, co nawet mu się podobało, bo trafiało prosto<br />

w dziesiątkę. Rzeczywiście miał uprzedzenie do dziewczyn,<br />

bał się ich, bał się ich zemsty. Myśląc o skomplikowanych relacjach<br />

damsko-męskich, Morten zapodał teraz słuchaczom<br />

Nicka Cave’a, który słynął z ballad o mordercach. W końcu<br />

każda miłość, prędzej czy później, zostanie zamordowana.<br />

Wszyscy znajomi Mortena, słysząc głoszone przez niego teorie,<br />

byli zbulwersowani, a on uważał, że był tylko dość wnikliwym<br />

obserwatorem, niebojącym się mówić prawdy. Styl<br />

życia większości jego znajomych wyraźnie kojarzył mu się<br />

z przesoloną zupą pomidorową. Lubił kpić i śmiać się, a zarazem<br />

marzył, aby czymś się wyróżnić na ich tle. Od większości<br />

odróżniało go również to, że zawsze chciał spotkać<br />

prawdziwą miłość.<br />

Morten rozmarzył się jak nigdy dotąd. Odpowiedni wydał<br />

mu się zespół The Cure z utworem Oddaleni.<br />

14


— Dla tych wszystkich, którym brak miłości, dla tych,<br />

którym przejadły się jej substytuty. Nie bójcie się przyznać!<br />

Każdy z nas potrzebuje prawdziwej miłości, jak tlenu.<br />

On czeka, aż ona zrozumie,<br />

lecz ona nie zrozumie nigdy.<br />

Ona czeka całą noc, aż on zadzwoni,<br />

lecz on już nie zadzwoni.<br />

On czeka, aż ona powie „wybaczam”,<br />

lecz ona tylko spuszcza oczy<br />

i modli się, by usłyszeć „kocham Cię”,<br />

lecz on więcej nie skłamie…<br />

On czeka, aby mu współczuła,<br />

lecz ona współczuć już nie będzie.<br />

Ona całą noc czeka, by poczuć jego pocałunek,<br />

lecz budzi się zawsze sama…<br />

On chce usłyszeć „zapomniałam”,<br />

lecz ona zwiesza głowę w bólu<br />

i modli się, by usłyszeć „nigdy więcej…<br />

już nigdy nie zostawię Cię…”.<br />

Jak mogliśmy się tak oddalić?<br />

Byliśmy przecież tak blisko siebie.<br />

Jak mogliśmy się tak oddalić?<br />

Myślałem, że ta miłość będzie trwać wiecznie…<br />

***<br />

Głos wchodzącego do mieszkania Janusza wyrwał ją z zamyślenia.<br />

— Aneczko, wróciłem.<br />

Nadstawiając policzek do pocałowania, nie spojrzała nawet<br />

w jego stronę. Mechaniczny całus na powitanie, ruty-<br />

15


na po dziesięciu latach małżeństwa. Brak czułości, a już na<br />

pewno namiętności. Dwoje ludzi robi coś z przyzwyczajenia,<br />

bezrefleksyjnie, bez emocji.<br />

Miała pewne postanowienie, taki test — jeśli mąż zauważy<br />

kiedyś jej błądzący z dala od niego wzrok przy powitaniu<br />

i zapyta o przyczynę, ona wówczas uwierzy, że jest między<br />

nimi jeszcze jakiś cień uczucia, o które warto zawalczyć. Niestety,<br />

to był najdłużej trwający sprawdzian w życiu Anny,<br />

chyba się już zaczęła gubić w obliczeniach, ale najprawdopodobniej<br />

mijał właśnie trzeci rok.<br />

Janusz poszedł do łazienki, dzieci już spały w swoim pokoju.<br />

Anka westchnęła, oparła się plecami o drzwi witryny,<br />

w której znajdowały się równiutko poustawiane lśniące kieliszki.<br />

Kobieta znów pogrążyła się w swoich myślach. Zaczęła<br />

planować jutrzejszy dzień, biorąc jednocześnie pod uwagę<br />

to, co jeszcze dziś miała do zrobienia. Góra prasowania,<br />

przygotowana w południe, nadal leżała nietknięta. Zmywarka<br />

właśnie przerwała panującą ciszę, informując przeciągłym<br />

sygnałem, że cykl myjący dobiegł końca. Cieniutko rozbite<br />

zrazy cicho skwierczały na patelni.<br />

Anna utkwiła swój wzrok w kalendarzu, który zawieszony<br />

pomiędzy dwoma kuchennymi oknami wyglądał tam zupełnie<br />

niewinnie. Niezapominajki, którymi była obsypana<br />

każda ze stron, nadawały mu wdzięku i lekkości, przez co<br />

łagodziły wizualnie wyrok śmierci, który każda z kartek obwieszczała<br />

kolejnym dniom. Anna pomyślała, że nawet potworny<br />

egzekutor czasu potrafi się doskonale kamuflować.<br />

Nie rozumiała, dlaczego wszyscy cieszą się na weekendy. Nie<br />

potrafiła tego pojąć, to przereklamowane zjawisko dwudniowego<br />

odpoczynku ją jakoś zawsze omijało.<br />

— O Boże! Przecież jutro sobota!<br />

— Aneczko, dzieci śpią, co cię napadło, dlaczego tak krzyczysz?<br />

— Janusz, okazując swoją miną dezaprobatę wobec<br />

16


niestosownego zachowania żony, usiadł w fotelu, biorąc pilot<br />

do ręki.<br />

— Przecież dobrze wiem, że dzieci śpią, sama je usypiałam<br />

przez ponad godzinę. Mam jutro ten cholerny zjazd, jubileusz<br />

mojej szkoły! Zapomniałam na śmierć!<br />

— Oj, nie przesadzaj! To nie koniec świata. Pojedziesz, będziesz<br />

i po problemie.<br />

Anka patrzyła teraz na męża, zniesmaczona jego bezmyślnością.<br />

— Faktycznie, żaden problem! Muszę tylko szybciutko<br />

zorganizować kogoś do dzieci, przygotować tobie jedzenie,<br />

najlepiej na dwa dni, zrobić sobie manicure i napisać ci jutrzejsze<br />

przemówienie. Jest, kochanie, godzina dwudziesta druga<br />

i na pewno zapomniałeś, że twoja żona też czasami chciałaby<br />

odpocząć — Ania wyrzuciła to z siebie jednym tchem.<br />

Janusz oderwał wzrok od telewizora, który zaczynał właśnie<br />

swój nocny dyżur. Dziesiątki kanałów nieużywanych za<br />

dnia po powrocie gospodarza przeżywały swój renesans każdego<br />

wieczoru. Mężczyzna spojrzał w stronę żony, zaniepokojony<br />

jej wybuchem.<br />

— Co się z tobą ostatnio dzieje, kochanie? Jesteś jakaś<br />

nadpobudliwa, lepiej chodź tu do mnie. Zaczynają się właśnie<br />

Polskie drogi, obejrzysz sobie, to się uspokoisz.<br />

„Cały on! Usiądź, obejrzyj, a wszystko inne samo się zrobi!”.<br />

— Ania była wściekła. Zamykając za sobą kuchenne<br />

drzwi, rzuciła tylko przez ramię:<br />

— Ja mam z tobą swoją prywatną drogę, ale przez ciernie.<br />

Opadła z sił. Natłok zajęć plus zapomniane szkolne spotkanie<br />

zrobiły w jednej chwili spustoszenie w jej głowie, musiała<br />

się zresetować, usiąść i pomyśleć. Ciekawa była, czy tak<br />

jest w każdym małżeństwie, podejrzewała, że tak. Nie miała<br />

żadnej znajomej pary, która mogłaby poddać wątpliwościom<br />

obraz beznadziejnego rodzinnego życia, w którym ona uczest-<br />

17

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!