31.10.2018 Views

Ratownictwo Gorskie Nr 1_2017

Nasz magazyn poświęcony jest tematyce ratownictwa górskiego oraz bieżącym wydarzeniom w górach. Przedstawiamy naszym Czytelnikom organizacje ratownictwa górskiego w Europie i na całym świecie oraz przypominamy Ludzi, którzy wpisali się w historię ratownictwa górskiego. Unsere Zeitschrift ist der Problematik der Bergrettung und aktuellen Ereignissen in den Bergen gewidmet. Wir stellen unseren Lesern Bergrettungsorganisationen in Europa und weltweit vor und erinnern an Personen welche die Geschichte der Bergrettung schrieben.

Nasz magazyn poświęcony jest tematyce ratownictwa górskiego oraz bieżącym wydarzeniom w górach.
Przedstawiamy naszym Czytelnikom organizacje ratownictwa górskiego w Europie i na całym świecie oraz przypominamy Ludzi, którzy wpisali się w historię ratownictwa górskiego.
Unsere Zeitschrift ist der Problematik der Bergrettung und aktuellen Ereignissen in den Bergen gewidmet.
Wir stellen unseren Lesern Bergrettungsorganisationen in Europa und weltweit vor und erinnern an Personen welche die Geschichte der Bergrettung schrieben.

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

Wspomnień czar<br />

czyli jak to dawniej bywało...<br />

TEKST RYSZARD JĘDRECKI<br />

Ponieważ żyjemy w dobie wszechobecnej techniki w ratownictwie<br />

w postaci śmigła, quadów,skuterów śnieżnych, samochodów<br />

terenowych i innych zdobyczy XX i XXI wieku,<br />

pomyślałem, aby opowiedzieć jak to kiedyś pełniliśmy zaszczytną<br />

funkcję w GOPR.<br />

Ja osobiście rozpocząłem działania ratownicze w 1968 roku<br />

jeszcze jako cywil, kiedy to mój ówczesny szwagier zabrał<br />

mnie na akcję w Śnieżne Kotły. Zostało to uwidocznione na<br />

jednym z pierwszych moich goprowskich zdjęć.<br />

W akcji tej, oprócz Tomka Świętochowskiego, ”Świętego”,czyli<br />

wspomnianego wyżej szwagra, mnie i Kajtka Wróbla, brali<br />

udział nieżyjący już; Leszek Różański, Józek Kobec, Zdzichu<br />

Szczęsny, Wojtek Onyszkiewicz, Wiesiu Chachuła, zmarły<br />

niedawno Jerzy „Szatan” Janiszewski, Antek Rychel i Marian<br />

Tworek. Ci, którzy z tej dużej grupy zachowali się jeszcze przy<br />

życiu, to Kajtek, Tomek i ja.<br />

Nie pamiętam czy był to fałszywy alarm, czy poszkodowany<br />

znudzony długim oczekiwaniem poszedł do domu, w każdym<br />

razie nasze działania sprowadziły się do dojechania w rejon<br />

Śnieżnych Kotłów, przepatrzenia okolicy i po pogaduchach<br />

wróciliśmy do Stacji Centralnej, która wtedy mieściła się<br />

w Domu Turysty PTTK przy dworcu kolejowym w Jeleniej<br />

Górze.<br />

Patrząc na to zdjęcie uświadamiam sobie, jak wielki krok do<br />

przodu zrobił GOPR. Na zdjęciu, towarzystwo biorące udział<br />

w akcji wygląda jak „cywil banda”. Jedyny górski element<br />

mówiący o tym,że jesteśmy ratownikami to spodnie-pumpy<br />

z getrami w góralskie wzory, jakie wtedy obowiązywały. Wyposażenie,<br />

jakie Grupa otrzymywała z ZG GOPR było wręcz<br />

symboliczne. Bywało,że na pięciu zawodowych przysyłano<br />

jeden sweter. Oczywiście, z czasem to się zmieniało na lepsze,<br />

ale w dalszym ciągu zmiany te następowały bardzo wolno.<br />

Porównując stan aktualny z czasami odległymi trzeba<br />

stwierdzić, że nawet będąc w Austrii,Francji czy jakimkolwiek<br />

innym alpejskim kraju nie musimy się już wstydzić, bowiem<br />

sprzęt jakim dzisiaj dysponujemy nie czyni z nas „kopciuszków”,<br />

a wręcz odwrotnie. Taka sentymentalna refleksja.<br />

Udział w tej akcji spowodował, że wzorując się na „Świętym”<br />

postanowiłem zostać ratownikiem GOPR. Moje podanie zaopiniował<br />

Tomek i Józek Kobec. I tak rozpocząłem zaszczytną<br />

służbę, która zresztą trwa do dziś. Jak większość Kolegów<br />

zaczynałem oczywiście od ukończenia wymaganych szkoleń,<br />

szorowania podłóg w dyżurkach, w czym przewodził „Gazda”<br />

czyli Rysiek Sałęga, a w późniejszym czasie już jako ratownik<br />

sezonowy.<br />

Staszek Kieżuń w tym okresie nie był już Naczelnikiem, bowiem<br />

choroba nowotworowa nie pozwalała Mu pełnić tej<br />

funkcji. Ja dostałem się pod skrzydła Wieśka Marcinkowskiego,<br />

który przejął dowodzenie Grupą po Staszku. Po kilku<br />

sezonach zrezygnowałem z pracy cywilnej poświęcając się<br />

pracy w Grupie Sudeckiej, a później - po podziale na Grupę<br />

Wałbrzysko-Kłodzką i Grupę Karkonoską - w tej ostatniej.<br />

Zupełnie inaczej wyglądały wtedy dyżury. W schroniskach<br />

mieliśmy jako ratownicy swój pokój, swoją dyżurkę, a kierownicy<br />

obiektów za swój obowiązek uważali utrzymywanie<br />

nas przy życiu karmiąc tę całą zgraję, która była na dyżurze.<br />

Mogliśmy wybrzydzać i tak się jednego razu stało, kiedy na<br />

śniadanie chcieliśmy zjeść jajka na miękko.<br />

Poprosiliśmy panią kucharkę, aby nam takowe ugotowała.<br />

Siedliśmy przy stoliku (służbowym) i czekamy aż kuchnia<br />

zadysponuje zamówienie. Gadamy, gadamy i w końcu któryś<br />

a nas przypomniał sobie o zamówieniu. Jako najmłodszy zostałem<br />

wysłany do okienka i pytam co z tymi jajkami.<br />

Pani (ja to do tej pory widzę!) wyjęła jedno z gotującej się<br />

wody i przez szmatkę, żeby się nie poparzyć, naciska na skorupkę<br />

i mówi; jeszcze nie są miękkie. W taki sposób zjedliśmy<br />

najtwardsze jajka na świecie.<br />

Ratownika rozpoznawało się w tamtych czasach po tym, że<br />

każdy dyżurny na lewej ręce nosił tzw. ”szajbę”, czyli opaskę<br />

z niebieskim krzyżem, która informowała, że jej posiadacz<br />

jest ratownikiem na dyżurze. Było to konieczne z tego względu,<br />

że nie wyglądaliśmy tak pięknie, jak dzisiaj.<br />

Nieliczni posiadali jakiś element kojarzony z GOPR - na<br />

przykład sweter (czas polarów miał dopiero nastąpić), jakąś<br />

kurtkę i właśnie „szajbę”. Reszta występowała w prywatnych<br />

ciuchach, w związku z czym na zdjęciach z tamtych lat wyglądamy<br />

jak „cywil banda”.<br />

W większości za środek transportu służyły tobogany, których<br />

kilka mieliśmy na stanie. Otrzymanie austriackiej akii było<br />

prawdziwym świętem. Sprzęt generalnie był taki, jaki był,<br />

i należało się cieszyć z tego co mamy, nie mówiąc o jakości.<br />

Pamiętam, dostaliśmy powiadomienie, że przydzielono nam<br />

„Uaza” blaszaka. Dowcip całej sytuacji polegał na tym, że<br />

PTTK, któremu wówczas podlegaliśmy, otrzymało do transportu<br />

towarów dla schronisk „Uaza” z bocznymi szybami,<br />

a my, którzy takiego „Uaza” moglibyśmy przystosować do<br />

zwózek poszkodowanych, dostaliśmy blaszankę. Nasi Koledzy-złote<br />

rączki powycinali w tym pojeździe otwory, w które<br />

następnie powstawialiśmy okna z pleksy, aby w środku było<br />

cokolwiek widać.<br />

Osobnym tematem jest chwila grozy, jaką Kolega jadący tym<br />

przydzielonym „Uazem” przeżył. Pojechał po niego Rysiek<br />

”Gazda”Sałęga i jakież było jego zdziwienie, kiedy w trakcie<br />

zmiany biegów w ręku pozostał mu drążek! Takie to było wykonawstwo...<br />

Na szczęście nie odjechał zbyt daleko od miejsca<br />

odbioru, a będąc jeszcze w przyjaznym górskim terenie zna-<br />

6<br />

nr 1/<strong>2017</strong>

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!