WiTH spec short 4-2018
www.zbiam.pl SOMUA S35 NUMER SPECJALNY 4/2018 Lipiec-Sierpień cena 18,50 zł (VAT 5%) INDEX 409138 ISSN 2450-3495 W NUMERZE: Lotnictwo aliantów w walkach o Birmę 1941-45 Japończycy najechali Birmę wkrótce po wybuchu wojny na Pacyfiku. Przełamali opór wojsk brytyjskich i chińskiego korpusu ekspedycyjnego, wspieranych z powietrza przez RAF oraz amerykańskich ochotników „Latających Tygrysów”… Polska artyleria przeciwlotnicza 1930-39 W 1936 r. w referacie „Rozbudowa OPL” poza określeniem kalibru armat uporządkowano przede wszystkim oczekiwania stawiane przed tego typu sprzętem. Na tym etapie zapotrzebowanie armii określono na 77 baterii czterodziałowych... INDEX: 409138 ISSN: 2450-3495
- Page 2 and 3: Japończycy najechali Birmę wkrót
- Page 4 and 5: Władimir Bieszanow Artyleria polow
- Page 6 and 7: Łukasz Jaśkiewicz 2 Brytyjskie lo
- Page 8 and 9: Tomasz Szulc Radziecki czołg śred
- Page 10 and 11: Tomasz Szlagor 2 Lotnictwo aliantó
- Page 12 and 13: Jędrzej Korbal 1 Zamknąć górny
- Page 14: Czołg SOMUA S35, 12. pułk szaser
www.zbiam.pl<br />
SOMUA S35<br />
NUMER SPECJALNY 4/<strong>2018</strong><br />
Lipiec-Sierpień<br />
cena 18,50 zł (VAT 5%)<br />
INDEX 409138<br />
ISSN 2450-3495<br />
W NUMERZE:<br />
Lotnictwo aliantów<br />
w walkach o Birmę 1941-45<br />
Japończycy najechali Birmę<br />
wkrótce po wybuchu wojny na<br />
Pacyfiku. Przełamali opór wojsk<br />
brytyjskich i chińskiego korpusu<br />
ekspedycyjnego, wspieranych<br />
z powietrza przez RAF oraz<br />
amerykańskich ochotników<br />
„Latających Tygrysów”…<br />
Polska artyleria<br />
przeciwlotnicza 1930-39<br />
W 1936 r. w referacie „Rozbudowa<br />
OPL” poza określeniem kalibru<br />
armat uporządkowano przede<br />
wszystkim oczekiwania stawiane<br />
przed tego typu sprzętem.<br />
Na tym etapie zapotrzebowanie<br />
armii określono na 77 baterii<br />
czterodziałowych...<br />
INDEX: 409138<br />
ISSN: 2450-3495
Japończycy najechali Birmę<br />
wkrótce po wybuchu wojny na<br />
Pacyfiku. Przełamali opór wojsk<br />
brytyjskich i chińskiego korpusu<br />
ekspedycyjnego, wspieranych<br />
z powietrza przez RAF oraz<br />
amerykańskich ochotników<br />
„Latających Tygrysów”…<br />
W 1936 r. w referacie „Rozbudowa<br />
OPL” poza określeniem kalibru<br />
armat uporządkowano przede<br />
wszystkim oczekiwania stawiane<br />
przed tego typu sprzętem.<br />
Na tym etapie zapotrzebowanie<br />
armii określono na 77 baterii<br />
czterodziałowych...<br />
INDEX: 409138<br />
ISSN: 2450-3495<br />
Vol. IV, nr 4 (17)<br />
Lipiec-Sierpień <strong>2018</strong>; Nr 4<br />
www.zbiam.pl<br />
SOMUA S35<br />
NUMER SPECJALNY 4/<strong>2018</strong><br />
Lipiec-Sierpień<br />
cena 18,50 zł (VAT 5%)<br />
INDEX 409138<br />
ISSN 2450-3495<br />
NUMER SPECJALNY 4/<strong>2018</strong> 1<br />
W NUMERZE:<br />
Lotnictwo aliantów<br />
w walkach o Birmę 1941-45<br />
Polska artyleria<br />
przeciwlotnicza 1930-39<br />
Na okładce: czołg kawaleryjski SOMUA S35.<br />
Rys. Rafał Zalewski<br />
INDEX 409138<br />
ISSN 2450-3495<br />
Nakład: 14,5 tys. egz.<br />
Redaktor naczelny<br />
Jerzy Gruszczyński<br />
jerzy.gruszczynski@zbiam.pl<br />
Korekta<br />
Stanisław Kutnik<br />
Redakcja techniczna<br />
Dorota Berdychowska<br />
dorota.berdychowska@zbiam.pl<br />
Współpracownicy<br />
Władimir Bieszanow, Michał Fiszer, Tomasz Grotnik,<br />
Andrzej Kiński, Leszek Molendowski,<br />
Marek J. Murawski, Tymoteusz Pawłowski,<br />
Tomasz Szlagor, Maciej Szopa, Mateusz Zielonka<br />
Wydawca<br />
Zespół Badań i Analiz Militarnych Sp. z o.o.<br />
Ul. Anieli Krzywoń 2/155<br />
01-391 Warszawa<br />
office@zbiam.pl<br />
Biuro<br />
Ul. Bagatela 10/19<br />
00-585 Warszawa<br />
Dział reklamy i marketingu<br />
Anna Zakrzewska<br />
anna.zakrzewska@zbiam.pl<br />
Dystrybucja i prenumerata<br />
office@zbiam.pl<br />
Reklamacje<br />
office@zbiam.pl<br />
spis treści<br />
MONOGRAFIA PANCERNA<br />
Michał Fiszer, Jerzy Gruszczyński<br />
SOMUA S35. Najlepszy czołg francuski<br />
ARTYLERIA<br />
Władimir Bieszanow<br />
Artyleria polowa RKKA do 1941 r. (2)<br />
LOTNICTWO<br />
Łukasz Jaśkiewicz<br />
Brytyjskie lotnictwo strategiczne do 1945 r. (2)<br />
4<br />
20<br />
36<br />
Prenumerata<br />
realizowana przez Ruch S.A:<br />
Zamówienia na prenumeratę w wersji<br />
papierowej i na e-wydania można składać<br />
bezpośrednio na stronie<br />
www.prenumerata.ruch.com.pl<br />
Ewentualne pytania prosimy kierować<br />
na adres e-mail: prenumerata@ruch.com.pl<br />
lub kontaktując się z Telefonicznym<br />
Biurem Obsługi Klienta pod numerem:<br />
801 800 803 lub 22 717 59 59<br />
– czynne w godzinach 7.00–18.00.<br />
Koszt połączenia wg taryfy operatora.<br />
Copyright by ZBiAM <strong>2018</strong><br />
All Rights Reserved.<br />
Wszelkie prawa zastrzeżone<br />
Przedruk, kopiowanie oraz powielanie na inne<br />
rodzaje mediów bez pisemnej zgody Wydawcy<br />
jest zabronione. Materiałów niezamówionych,<br />
nie zwracamy. Redakcja zastrzega sobie prawo<br />
dokonywania skrótów w tekstach, zmian tytułów<br />
i doboru ilustracji w materiałach niezamówionych.<br />
Opinie zawarte w artykułach są wyłącznie<br />
opiniami sygnowanych autorów. Redakcja nie ponosi<br />
odpowiedzialności za treść zamieszczonych<br />
ogłoszeń i reklam. Więcej informacji znajdziesz<br />
na naszej nowej stronie:<br />
www.zbiam.pl<br />
MONOGRAFIA PANCERNA<br />
Tomasz Szulc<br />
Radziecki czołg średni T-55 i jego wersje oraz pojazdy pochodne<br />
WOJNA W POWIETRZU<br />
Tomasz Szlagor<br />
Lotnictwo aliantów w walkach o Birmę (2)<br />
ARTYLERIA<br />
Jędrzej Korbal<br />
Zamknąć górny pułap. Polska ciężka artyleria przeciwlotnicza<br />
1930-1939 (1)<br />
www.facebook.com/wojskoitechnikahistoria<br />
54<br />
70<br />
85<br />
3
Michał Fiszer, Jerzy Gruszczyński<br />
SOMUA S35.<br />
Najlepszy czołg francuski<br />
10 maja 1940 r. Francja mogła rzucić<br />
do walki 3254-3383 czołgów przeciwko<br />
2439-2445 niemieckim. Większość francuskiego<br />
sprzętu pancernego stanowiły<br />
modele pozostawiające bardzo wiele<br />
do życzenia. Był wśród nich jeden wyjątek<br />
– czołg kawaleryjski SOMUA S35.<br />
SOMUA S35 miał wszystkie cechy charakteryzujące<br />
dobre czołgi, które sprawdziły się na polach<br />
bitewnych II wojny światowej. Był przyzwoicie<br />
opancerzony i uzbrojony, a do tego dysponował wystarczającą<br />
mobilnością – dobrą prędkością marszu pozwalającą<br />
na szybkie działania rajdowe i dużą zdolnością<br />
do pokonania terenu w razie potrzeby rozwinięcia<br />
natarcia na pozycje przeciwnika. Do 22 czerwca 1940 r.,<br />
wyprodukowano 430 czołgów tego typu, z czego<br />
288 wykorzystano do sformowania trzech lekkich dywizji<br />
zmechanizowanych (związków taktycznych mających<br />
zastąpić dywizje kawalerii), a pozostałe stanowiły<br />
rezerwę. Głównym konstruktorem czołgu był inż. Auguste<br />
Eugène Brillié (1863-1940), człowiek dość niezwykły.<br />
Był nie tylko konstruktorem francuskich czołgów<br />
i samochodów ciężarowych, ale wraz z przemysłowcem<br />
Gustave Gobron, opracował również pierwszy na świecie<br />
tłokowy silnik płaski (w układzie „bokser”). Eugène<br />
Brillié był także twórcą pierwszego francuskiego czołgu<br />
z okresu I wojny światowej– Schneider CA.<br />
Klęska Francji w 1940 r. była szokiem. Teoretycznie<br />
francuski potencjał militarny wcale nie był mniejszy<br />
od niemieckiego. Wojska Francji miały pod bronią blisko<br />
3 300 000 żołnierzy, niemal dokładnie tyle samo<br />
co Niemcy, a przecież na kontynencie znalazł się też<br />
4<br />
Brytyjski Korpus Ekspedycyjny i w walkach wzięły także<br />
udział siły zbrojne Belgii i Holandii. W artylerii same tylko<br />
wojska francuskie i brytyjskie miały niemal dwukrotną<br />
liczebną przewagę nad przeciwnikiem. Ustępowały<br />
Niemcom jedynie pod względem liczby samolotów, ale<br />
przecież to nie tylko przewaga w lotnictwie, ani nawet<br />
nie przede wszystkim, zdecydowała o spektakularnym<br />
zwycięstwie III Rzeszy nad Czwartą Republiką.<br />
Przyczyn francuskiej klęski w 1940 r. należy szukać<br />
raczej w niskim morale społeczeństwa i broniących<br />
go żołnierzy, ale przede wszystkim w fatalnej doktrynie<br />
użycia sił zbrojnych. Odzwierciedleniem doktryny<br />
była m.in. konstrukcja francuskich czołgów, w znacznej<br />
większości przeznaczonych do wsparcia piechoty w typowej<br />
wojnie okopowej. SOMUA S35 była chlubnym<br />
wyjątkiem, dlatego historia powstania i rozwoju oraz<br />
użycia tego czołgu jest warta przypomnienia.<br />
Bataille Conduit – czyli jak<br />
wyciągnięto fałszywe wnioski<br />
Bataille Conduit, czyli metodyczna bitwa, to hasło<br />
przewodnie francuskiej myśli wojskowej w latach<br />
międzywojennych. I wojna światowa była dla francuskich<br />
wojskowych dużym szokiem. Nie spodziewano<br />
się krwawej wojny okopowej, oczekiwano, jak<br />
w przypadku wojny z Prusami w 1870 r., działań manewrowych,<br />
prowadzonych zgrupowaniami piechoty,<br />
z kawaleryjskimi zagonami.<br />
Siła ognia ówczesnego wojska, w tym niespotykana<br />
siła niszcząca karabinów maszynowych i szybkostrzelnej<br />
artylerii, pojawienie się samolotów prowadzących<br />
wysoce efektywne rozpoznanie, mogących atakować<br />
bezpieczne dotąd obiekty tyłowe, a także czołgów, które<br />
wpłynęły na zmianę organizacji natarcia, całkowicie<br />
zmieniały obraz pola walki. Dlatego trzech klasycznych<br />
Pierwszym czołgiem francuskim był Schneider CA zaprojektowany i zbudowany pod kierunkiem inż. Auguste Eugène<br />
Brillié. Później ten sam konstruktor stworzył czołg SOMUA S35.
Władimir Bieszanow<br />
Artyleria polowa<br />
RKKA do 1941 r. 2<br />
Ostatecznie w drugiej pięciolatce<br />
Robotniczo-Chłopska Armia Czerwona,<br />
z klasycznych systemów artyleryjskich,<br />
otrzymała trzy działa o wątpliwych<br />
zaletach – półuniwersalną 76,2 mm<br />
armatę dywizyjną F-22, 152 mm armatohaubicę<br />
ML-20 oraz wolną i delikatną<br />
152 mm armatę dalekonośną Br-2.<br />
(PUAZO). Głównym elementem systemu tego typu było<br />
mechaniczne urządzenie – centralny przyrząd, w którym,<br />
na podstawie danych, napływających z środków<br />
obserwacji, rozwiązywane było zadanie spotkania się<br />
pocisku z celem i były określane współrzędne punktu<br />
celowania. Wyniki obliczeń w postaci kątów naprowadzania<br />
w płaszczyźnie poziomej i pionowej oraz nastawy<br />
czasu zwłoki zapalnika, były przekazywane do baterii<br />
przeciwlotniczej, co pozwalało znacznie zwiększyć<br />
celność strzelania i przejść od ognia zaporowego<br />
do strzelania w punkt wyprzedzony.<br />
W 1932 r. dla kierowania ogniem baterii 76,2 mm armat<br />
przeciwlotniczych w Akademii Artyleryjskiej RKKA<br />
pod kierunkiem Kruze opracowano przelicznik artyleryjski<br />
PUAZO-1. Podstawą jego działania było założenie,<br />
że cel leci ze stałym kursem i prędkością na niezmiennej<br />
wysokości, zadanie spotkania było rozwiązywane<br />
metodą geometryczną. Azymut i kąt podniesienia<br />
Praca bojowa obsługi przyrządu kierowania ogniem artylerii przeciwlotniczej PUAZO-3.<br />
W<br />
tym samym czasie opracowano i wprowadzono<br />
do masowej produkcji amunicję<br />
artyleryjską różnego przeznaczenia. Konstruktorzy<br />
biura CKB-22 Rdułtowski, Wasiljew, Kondratjew,<br />
Ponomariow stworzyli głowicowe i denne<br />
zapalniki typu RGM, KT, MD, MG, zapalnik czasowy T-3.<br />
Do wojsk dostarczono przyrządy obserwacyjne, kierowania<br />
ogniem, przygotowania danych do strzelania<br />
i topogeodezyjnego zabezpieczenia – lornety B-6, BW,<br />
BS, B-2 i B-3; lornety nożycowe BST-2 i AST; peryskopy<br />
PDN-2 i PBU, busole peryskopowe AB-1; dalmierze DP,<br />
DK i DD-1, teodolity TS, TS-2, TT-2 i TT-30. Pododdziały<br />
rozpoznania artyleryjskiego wyposażano w namierniki<br />
dźwiękowe, przeznaczone do określenia współrzędnych<br />
nieobserwowanych baterii przeciwnika na podstawie<br />
dźwięku ich strzałów a także zabezpieczenia<br />
strzelania własnej artylerii na podstawie odgłosów rozrywających<br />
się pocisków.<br />
Jednym z najważniejszych i najbardziej złożonych<br />
zadań automatyki i telemechaniki tych lat było<br />
stworzenie przyrządów kierowania ogniem artylerii<br />
przeciwlotniczej do zwalczania celów powietrznych<br />
20
ARTYLERIA<br />
76,2 mm armata dywizyjna wz. 1936 była pierwszym<br />
działem opracowanym pod kierunkiem W. G. Grabina.<br />
były wypracowywane przez naprowadzenie wizjera<br />
urządzenia na samolot, dane o odległości przychodziły<br />
z dalmierza, rozmieszczonego oddzielnie. Nastawy<br />
do strzelania z PUAZO-1 do obsług armat przeciwlotniczych<br />
przekazywano głosowo. W urządzeniu, które<br />
obsługiwało pięciu ludzi, nie były uwzględniane poprawki<br />
meteorologiczne i paralaksa. Dlatego po przyjęciu<br />
do uzbrojenia przelicznika PUAZO-1, praktycznie<br />
od razu przystąpiono do jego modernizacji. Prace<br />
prowadzono w biurze konstrukcyjnym Moskiewskiego<br />
Zakładu Elektromechaniki Precyzyjnej (Zakład nr 205).<br />
Mechanizm zliczająco-wyliczający pozostawiono bez<br />
zmian, ulepszenie w zasadzie ograniczało się do wprowadzenia<br />
elektrycznego synchronicznego przekazu<br />
danych do armat (zakupu tego rozwiązania dokonano<br />
w amerykańskiej firmie Sperry Gyroscope, a produkcję<br />
uruchomiono w zakładzie „Elektropribor”). Przelicznik<br />
artyleryjski PUAZO-2, zatwierdzony do produkcji seryjnej<br />
w 1934 r., ważył 1500 kg.<br />
W tym czasie lotnictwo rozwijało się bardzo dynamicznie,<br />
rosła prędkość samolotów, pojawiły się<br />
armaty przeciwlotnicze o znacznie lepszych parametrach.<br />
W tych warunkach przelicznik PUAZO-2, będący<br />
urządzeniem typu otwartego wyglądał na rozwiązanie<br />
przestarzałe, szczególnie na tle zagranicznych systemów<br />
tego typu drugiego pokolenia. Zakład nr 205,<br />
który zdążył otrzymać do tego czasu imię Nikity<br />
Chruszczowa, dostał zadanie skopiowania może nie<br />
najlepszego, za to na miarę sowieckiego przemysłu,<br />
czeskiego przelicznika typu zamkniętego oznaczonego<br />
SP. W 1940 r. wojsku dostarczono pierwsze przeliczniki<br />
artyleryjskie PUAZO-3. Urządzenie wypracowywało<br />
dane do prowadzenia ognia do celu powietrznego<br />
w przedziale odległości od 700 do 13 000 m oraz wysokości<br />
od 50 do 9600 m. W przelicznik PUAZO-3 można<br />
było wprowadzać poprawki związane z przemieszczaniem<br />
się celu powietrznego, wiatrem i prędkością<br />
początkową pocisku. Urządzenie miało dwa wizjery<br />
do śledzenia celu w azymucie i kącie podniesienia, odległość<br />
była mierzona dalmierzem DJa-4. Do marszu<br />
PUAZO-3 był umieszczany na jednoosiowym wózku<br />
transportowym i ważył 2600 kg, waga w położeniu bojowym<br />
– 2000 kg. Obsługa liczyła siedmiu ludzi.<br />
W podstawowym przeliczniku artyleryjskim niemieckiej<br />
armii, przyjętym do uzbrojenia w 1936 r.,<br />
czterometrowy dalmierz i system mechanizmów<br />
zliczająco-wyliczających rozmieszczono na wspólnej<br />
obracającej się platformie, co upraszczało i zwiększało<br />
dokładność wprowadzenia danych w PUAZO. Konstrukcja<br />
typu odkrytego, waga w położeniu bojowym<br />
– 950 kg. W zasadzie działania przelicznika przyjęto<br />
założenie o prostoliniowym i ze stałymi parametrami<br />
ruchu celu w każdej płaszczyźnie: Chociaż odnosił się<br />
on do pierwszego pokolenia PUAZO, to pod względem<br />
dokładności przewyższał wiele przeliczników artyleryjskich<br />
drugiego pokolenia, na przykład, PUAZO SP<br />
(Czechy, prototyp PUAZO-3), ale ustępował przelicznikom<br />
trzeciego pokolenia – niemieckiemu Wikog GSH<br />
i amerykańskiemu M-7.<br />
Oczywiście, każdy przelicznik PUAZO wymagał<br />
dobrego indywidualnego przygotowywania żołnierzy<br />
artylerii przeciwlotniczej oraz ich sprawnego<br />
zespołowego działania.<br />
Rozwój systemów artyleryjskich szedł drogą nieprzerwanej<br />
intensyfikacji ognia coraz potężniejszych i wielkiej mocy, a także uszkodzonych średnich i ciężroszyłowiec,<br />
przeznaczony do holowania dział dużej<br />
dział, zwiększania zasięgu strzelania, szybkostrzelności kich czołgów (waga przyczepy: 18 000 kg), rozwijający<br />
a także manewrowości na polu walki. Trakcja konna z pełnym obciążeniem prędkość 20 km/godz.<br />
już nie mogła zapewnić niezbędnej ruchliwości nowych<br />
systemów artyleryjskich, szczególnie szczebla uruchomił wytwarzanie modelu STZ-5 – transportowe-<br />
Stalingradzki zakład produkcji traktorów w 1937 r.<br />
korpuśnego i wielkiej mocy, waga których z uwzględnieniem<br />
przewożonego zapasu amunicji i wyposażenia lowania systemów artyleryjskich o wadze do 3400 kg<br />
go wariantu ciągnika rolniczego STZ-3, zdolnego do ho-<br />
Budowa PUAZO-3. Była to kopia czeskiego aparatu centralnego Skoda SP.<br />
w sposób istotny wzrosła. Dlatego podjęto działania ze średnią prędkością 10-14 km/godz. Do wybuchu<br />
w kierunku jej motoryzacji.<br />
wojny wykonano ich 3439 sztuk. Oprócz tego, na potrzeby<br />
wojska były mobilizowane rolnicze STZ-3, a tak-<br />
Do początku lat trzydziestych ubiegłego wieku<br />
nieliczne ciężkie działa ciągnęły rolnicze traktory gąsienicowe<br />
Bolszewik, skopiowane z amerykańskiego Artyleria przeciwpancerna także potrzebowała<br />
że czelabińskie „Caterpillary” CzTZ-60 i CzTZ-65.<br />
Holta i Kommunar – charkowska replika niemieckiego wysokiej manewrowości przy zmianie stanowiska ogniowego<br />
na polu walki, czyli lekkiego, ruchliwego, ma-<br />
Hanomaga. W końcu 1934 r. w charkowskim zakładzie<br />
zbudowano doświadczalną partię, a w 1935 r. rozwinięto<br />
seryjną produkcję średniego ciągnika Komintern, do działania w warunkach bezpośredniego kontaktu<br />
łogabarytowego i opancerzonego ciągnika zdolnego<br />
w którym jako nośnik wykorzystano podwozie czołgu z przeciwnikiem. Pierwsza taka maszyna została zaprojektowana<br />
przez grupą konstruktorów Naukowe-<br />
T-24, kabinę i skrzynię ładunkową od ciężarówki ZIS-5<br />
oraz zastosowano oryginalny, niezawodny i niewymagający<br />
pod względem paliwa silnik o mocy 130 KM. czołgu lekkiego T-37A i otrzymała nazwę Pionier. Ciąggo<br />
Instytutu Motoryzacji z wykorzystaniem podwozia<br />
Ciągnik rozwijał na drodze prędkość 30 km/godz. nik ważył w sumie 1500 kg, miał sześć miejsc siedzących<br />
dla działonu i bez obciążenia rozwijał prędkość<br />
i mógł obsługiwać praktycznie cały park sowieckich<br />
ciężkich systemów artyleryjskich. A w 1939 r. Charkowianie<br />
zademonstrowali ciężki dieslowski ciągnik Wo-<br />
1936-1937, ale z powodu braku jakiejkolwiek osłony,<br />
50 km/godz. Jego produkcja miała miejsce w latach<br />
Przyrząd kierowania ogniem PUAZO-5 wz. 1945 wyróżniało dodanie dalmierza.<br />
21
Łukasz Jaśkiewicz<br />
2<br />
Brytyjskie lotnictwo<br />
strategiczne do 1945 r.<br />
W styczniu 1940 r. RAF wysłały do Francji<br />
kilkanaście dywizjonów, które utworzyły<br />
British Air Force in France (BAFF).<br />
Jednocześnie podzielono je na Air<br />
Component, który miał wspierać brytyjski<br />
Korpus Ekspedycyjny oraz Advanced<br />
Air Striking Force (AASF), siły które miały<br />
stacjonować na francuskich lotniskach<br />
i stwarzać strategiczne zagrożenie dla<br />
Niemiec. To była jednak tylko teoria...<br />
Każdy w RAF wiedział, że jednostki AASF (osiem<br />
dywizjonów Battle i dwa Blenheim – dodane<br />
później) posiadają najgorsze i nienadające się<br />
do działań strategicznych bombowce i nie zostaną tak<br />
wykorzystane, ponieważ rząd nie wyrażał ciągle zgody<br />
na bombardowania strategiczne. Był to swoisty „oddział<br />
straceńców” RAF-u, który pierwszy miał zostać rzucony<br />
w ogień walk powietrznych na naprawdę dużą skalę.<br />
Reszta Bomber Command spokojnie przysposabiała się<br />
do nocnych lotów i stała w gotowości do rozpoczęcia<br />
strategicznych działań przeciwko niemieckiemu przemysłowi.<br />
To również była tylko teoria, bo raz, że siły<br />
te nie miały po prostu takich zdolności, ale tego jeszcze<br />
ich dowódcy nie wiedzieli, albo nie chcieli wiedzieć,<br />
a dwa, wymogi na dobre rozprzestrzeniającej się wojny<br />
miały stale odciągać bombowce strategiczne od pełnego<br />
zaangażowania w ich główne zadania.<br />
Gdy siły Bomber Command stacjonujące na Wyspach<br />
Brytyjskich, palące się do działań strategicznych,<br />
zostały najpierw wciągnięte w działania wspierające<br />
36<br />
Sir Charles Portal, szef Sztabu Lotnictwa przez większość<br />
wojny i po lordzie Trenchardzie drugi najważniejszy propagator<br />
idei nalotów powierzchniowych.<br />
front (atak na transport), AASF atakując niemieckie<br />
wojska i mosty na Mozie wykrwawiały się i malały dosłownie<br />
z dnia na dzień: już 12 maja z wyjściowej siły<br />
135 maszyn pozostało im ich 72, 14 maja zaś, w dniu<br />
najintensywniejszych działań, z 71 samolotów wysłanych<br />
do walki powróciło tyko 31… Podobno AM Arthur<br />
Barrat, głównodowodzący BAFF, na wieść o tym zalał<br />
się łzami (co nie dziwi) – kolejni wyżsi oficerzy RAF-u<br />
poznawali twarde realia nowoczesnej wojny powietrznej,<br />
w której w walce z dobrze dowodzonym i zdeterminowanym<br />
przeciwnikiem można było bardzo szybko<br />
wytracić całe swoje siły.<br />
Prawie równocześnie z rozpoczęciem wielkiej niemieckiej<br />
ofensywy w Europie rozpoczęły się również<br />
brytyjskie strategiczne bombardowania nieprzyjacielskich<br />
miast prowadzone w ramach tzw. nalotów precyzyjnych.<br />
Bomber Command nocą z 11 na 12 maja<br />
wysłało nad München Gladbach (obecnie: Münchengladbach)<br />
37 lekkich i średnich bombowców, które<br />
miały zaatakować cele przemysłowe i transportowe;<br />
w nalotach tych śmierć poniosły cztery osoby, w tym<br />
jedna Angielka 1 . Teraz pozbyły się skrupułów już obie<br />
strony – Luftwaffe miała uprzednio na sumieniu strzelanie<br />
do spadochroniarzy oraz zbombardowanie<br />
Wielunia, Frampola i Warszawy (by wymienić tylko<br />
te najlepiej znane przykłady), choć względem państw<br />
zachodnich utrzymywała ciągle „dżentelmeńską” postawę.<br />
Co zaś się tyczy Bomber Command, na przejście<br />
do tych działań, które jeszcze tak niedawno uważano<br />
za nielegalne, złożyło się kilka czynników.<br />
Najważniejszym była zmiana rządu w Wielkiej Brytanii,<br />
która przypadkowo zgrała się z niemiecką ofensywą<br />
na kontynencie. Nowy premier, Winston Churchill,<br />
już w czasie I wojny światowej opowiadał się za atakowaniem<br />
celów przemysłowych położonych w miastach.<br />
Już 12 maja 1940 r. nowy Gabinet zaczął rozpatrywać<br />
zalety rozpoczynania „nieograniczonej wojny powietrznej”<br />
i ostatecznie 15 maja upoważnił sir Charlesa Portala<br />
do prowadzenia działań strategicznych przeciwko<br />
niemieckim celom militarnym, a ten zatwierdził planowane<br />
w dyrektywie ataki na cele paliwowe i kolejowe.<br />
Miano również nadzieję, że naloty te sprowokują<br />
niemiecki odwet, który ściągnie Luftwaffe znad linii<br />
frontu we Francji i Holandii nad Wielką Brytanię – tak<br />
więc za decyzją o rozpoczęciu nalotów stało również
Obraz autorstwa W. Krogmana przedstawiający artystyczną<br />
wizję nalotu 1000 bombowców na Kolonię. Ten<br />
śmiały i nowatorski atak zakończył się ogromnym sukcesem<br />
– wielkość „magicznej” liczby 1000 oraz osiągnięte<br />
rezultaty musiały działać na wyobraźnię.<br />
pragnienie wpłynięcia na sytuację we Francji, która<br />
z dnia na dzień stawała się coraz tragiczniejsza. Poza<br />
tym Churchill uważał, że wojenne działania Niemców<br />
już dały aliantom „wystarczające uzasadnienie” 2 do odwetu<br />
i choć przez cały późniejszy okres strona brytyjska<br />
usilnie starała się wmówić wszystkim, że rozpoczęcie<br />
przez nią nalotów było odpowiedzią na kontrowersyjny<br />
niemiecki atak na Rotterdam z 14 maja, historia pokazuje,<br />
że to właśnie ona pierwsza rozpoczęła na zachodzie<br />
działania bombowe przeciwko miastom.<br />
W rzeczywistości straty ludności cywilnej w nalocie<br />
na Rotterdam sięgnęły około 850-1000 osób, nie<br />
zaś 30 000, jak głoszono na całym świecie 3 ; podanie<br />
bardzo wysokiej liczby ofiar nalotu było niewątpliwe<br />
elementem wojny propagandowej, ale pokazuje, jak<br />
podchodzono do tej kwestii, pobudzając wyobraźnię<br />
i niepokojąc społeczeństwo.<br />
Tak czy inaczej nalot ten był dogodnym usprawiedliwieniem<br />
dla rozpoczęcia ataków strategicznych przeciwko<br />
celom położonym na wschód od Renu i w nocy<br />
z 15 na 16 maja przeciwko nim ruszyło 90 bombowców<br />
4 – strategiczna ofensywa powietrzna przeciwko<br />
Niemcom rozpoczęła się na dobre.<br />
Bomber Command nie ograniczało się jednak<br />
wyłącznie do tego kraju; w nocy z 11 na 12 czerwca,<br />
w dzień po tym, jak Włochy wypowiedziały wojnę Wielkiej<br />
Brytanii, Bomber Command wysłało 36 Whitley’ów<br />
nad Turyn z zadaniem zbombardowania tamtejszych<br />
fabryk. Z powodu trudnych warunków atmosferycznych<br />
nad Alpami 23 załogi musiały zawrócić; dziewięć,<br />
które dotarło nad Turyn i dwie, które zapuściły się nad<br />
Genuę, zobaczyły te miasta całkowicie oświetlone, jak<br />
w czasie pokoju 5 . Od czasu tego nalotu aż do jesieni<br />
1942 r. Bomber Command prowadziło jedynie bardzo<br />
ograniczone działania powietrzne przeciwko włoskim<br />
celom; na nieco większą skalę operowały przeciwko<br />
Włochom siły stacjonujące na Malcie, jednak i te działania<br />
miały charakter nękający.<br />
Podczas Bitwy o Francję Bomber Command, jak<br />
jeszcze wiele razy w przyszłości, musiało rozdzielić swój<br />
wysiłek między atak strategiczny na Niemcy i wsparcie<br />
udzielane armiom walczącym na szybko przemieszczającym<br />
się froncie. Rozbite oddziały Brytyjskiego Korpusu<br />
Ekspedycyjnego (BKE) wycofujące się w stronę Dunkierki<br />
oraz prześladowane przez Luftwaffe i niemieckie<br />
czołówki nie mogły zrozumieć gdzie podział się RAF; nie<br />
wiedziały, że AASF już praktycznie nie istniały, a bombowce<br />
startujące z Wysp Brytyjskich, poza stosunkowo<br />
niegroźnymi Blenheimami 2. Grupy, przeznaczono wyłącznie<br />
do działań nocnych. Rozgoryczenie żołnierzy<br />
zmniejszyło się nieco, gdy zobaczyli metropolitalne dywizjony<br />
Fighter Command ofiarnie zaangażowane nad<br />
Dunkierką w walki z niemieckimi bombowcami. Te mieszane<br />
uczucia miały w kilka miesięcy potem przerodzić<br />
się w bezgraniczną wdzięczność do tzw. nielicznych<br />
–„the Few”. Równocześnie Bomber Command, po ewakuacji<br />
BKE z Dunkierki i klęsce francuskiego sojusznika,<br />
miało się stać na kilka najbliższych lat jedyną brytyjską<br />
formacją ofensywną zdolną do uderzania w samo serce<br />
nieprzyjacielskiego kraju.<br />
Po upadku Francji sytuacja przedstawiała się dla<br />
Wielkiej Brytanii naprawdę groźnie i Bomber Command,<br />
ku rozczarowaniu jego głównodowodzącego,<br />
nie mogło liczyć na to, że będzie się mogło skupić<br />
na swoim głównym zadaniu. W okresie Bitwy o Anglię<br />
dowództwo otrzymało aż sześć dyrektyw, co ukazuje,<br />
jak gorączkowy był to okres.<br />
Początkowo głównym celem ciągle pozostawał<br />
przemysł paliwowy, z mniejszym udziałem transportu<br />
(stacje rozrządowe) i nieco naiwnymi próbami<br />
spopielenia niemieckich lasów (jakby brakowało poważniejszych<br />
celów). Jednak gdy bitwa przybierała<br />
na intensywności, kolejne dyrektywy zaczęły kłaść coraz<br />
mocniejszy nacisk na cele związane z niemieckim<br />
Głównodowodzący BAFF AM Arthur Barrat w rozmowie z generałem Joseph Vuilleminem, szefem Sztabu Sił Powietrznych<br />
Francji. W latach 1939-40 brytyjsko-francuska współpraca lotnicza nie układała się dobrze.<br />
Początek 1940 r.; załoga bombowca Whitley wraca z bardzo długiego lotu z ulotkami – była aż nad Pragą. Prawdziwa<br />
praca bojowa Bomber Command zaczęła się dopiero wraz z zakończeniem „dziwnej wojny”.<br />
przemysłem lotniczym i to nawet pomimo tego, że już<br />
przed wojną wiedziano, że są one trudne do efektywnego<br />
zaatakowania – samoloty były na lotniskach dobrze<br />
rozproszone i często otoczone wałami a fabryki<br />
wytwórni lotniczych ulokowano daleko w głębi Niemiec,<br />
stąd trudno je było odnaleźć; ponadto przezorni<br />
Niemcy już przed wojną każdy zakład produkcji lotniczej<br />
projektowali tak, by jego budynki były rozproszone<br />
i tym samym niej wrażliwe na atak.<br />
Najcenniejszym wkładem dowództwa, którego<br />
rola w tych zmaganiach była zdecydowanie pomocnicza,<br />
były niewątpliwie działania prowadzone przeciwko<br />
koncentracji barek desantowych grupowanych<br />
w portach kanału La Manche. Tutaj z racji charakterystyki<br />
celów, które były nieodległe i położone przy linii<br />
brzegowej, odnoszono największe sukcesy – nie były<br />
to operacje o charakterze strategicznym, ale zniszczenie<br />
10 proc. tonażu przygotowywanych do desantu<br />
jednostek 6 już samo w sobie nie jest wcale taką niezauważalną<br />
wielkością, a byłoby jeszcze istotniejsze<br />
w razie inwazji, kiedy liczyłby się każdy przewieziony<br />
oddział i dostarczona na brzeg tona zaopatrzenia.<br />
Margines zwycięstwa Fighter Command był niewielki<br />
i może właśnie takiego marginesu pozbawiono<br />
by Wehrmacht przez te działania? Wówczas przez swój<br />
efekt działania te zyskałyby strategiczny charakter, jest<br />
to jednak tylko hipoteza.<br />
W międzyczasie Naczelne Dowództwo Luftwaffe<br />
posiadające słaby wywiad uznało, że siły Fighter Command<br />
słabną i zmieniło taktykę – teraz siły bombowe<br />
miały skierować się nad brytyjskie miasta, by zmusić<br />
brytyjski rząd do kapitulacji. Bombardowanie Londynu<br />
było kolejnym ważnym krokiem w rozwoju wojny<br />
powietrznej; pierwsze bomby spadły na jego centrum<br />
24 nocą sierpnia. Po tym wydarzeniu Gabinet Wojenny<br />
zatwierdził pierwszy nalot na Berlin i inne miasta<br />
Niemiec. Obierane cele, przynajmniej oficjalnie, ciągle<br />
miały „nieskazitelnie moralny” charakter tj. bombowce<br />
kierowano nad miasta, ale miały w nich odnaleźć i zaatakować<br />
stacje kolejowe, fabryki bądź elektrownie.<br />
7 września Niemcy rozpoczęli serię regularnych nocnych<br />
nalotów ataków na Londyn i inne brytyjskie miasta<br />
a liczba cywilnych ofiar tzw. Blitzu stale rosła.<br />
Wprawdzie jeszcze przed tymi wydarzeniami,<br />
w czerwcu, władze ostrzegały AM Portala, że: W żadnych<br />
okolicznościach nie powinno się pozwolić nocnemu<br />
bombardowaniu zdegenerować się w zwykłe nieograniczone<br />
działania, które będą stały w opozycji do polityki<br />
37
Tomasz Szulc<br />
Radziecki czołg średni T-55<br />
i jego wersje oraz pojazdy pochodne<br />
Opracowanie czołgu T-54 było znaczącym sukcesem radzieckich konstruktorów<br />
i przemysłu. Był prosty, bardzo niezawodny, doskonale nadawał się do masowej<br />
produkcji. Równocześnie jego opancerzenie i siła ognia wyraźnie przewyższały<br />
czołgi poprzedniej, wojennej generacji. To właśnie T-54 stał się symbolem radzieckiej<br />
powojennej potęgi pancernej. Na dodatek wóz miał spory potencjał modernizacyjny.<br />
Bez trudu zaopatrzono go w jedno-, a potem dwupłaszczyznowy stabilizator<br />
armaty, zainstalowano proste przyrządy noktowizyjne, zabezpieczono załogę<br />
przed działaniem broni masowego rażenia. Realne były także dalsze modernizacje,<br />
nad którymi pracowano równolegle z produkcją kolejnych wersji T-54. Z czasem,<br />
głównie z powodów propagandowych, zdecydowano o nadaniu kolejnej wersji<br />
nowego numeru – tak powstał T-55.<br />
Detale układu jezdnego czołgu T-55 ze starymi gąsienicami.<br />
54<br />
Historia powstania akurat tej wersji T-54 była<br />
dość nietypowa. W biurze konstrukcyjnym fabryki<br />
nr w Niżnym Tagile dokonano następnej,<br />
stosunkowo niewielkiej modernizacji czołgu T-54B<br />
nadając mu oznaczenie „Obiekt 137G2M”. Dwa prototypy<br />
zbudowano w Niżnym Tagile bez zamówienia<br />
ze strony ministerstwa „na cześć 40 rocznicy rewolucji”,<br />
co było sposobem na obejście formalnych procedur<br />
i postawienie potencjalnego użytkownika przed faktem<br />
dokonanym. Było to sprawą życia lub śmierci dla<br />
biura, które skompromitowało się nieudanym projektem<br />
„140” i zostało oficjalnie pozbawione prawa do prowadzenia<br />
samodzielnych prac konstrukcyjnych (patrz<br />
WiT Historia nr 2/18). Inżynierem prowadzącym projekt<br />
był początkowo K. Dobruskies, a potem J. Lewkowskij.<br />
„Jubileuszowe czołgi” skierowano na próby poligonowe<br />
już pod koniec 1957 r. W wyniku ich pomyślnego<br />
przebiegu wozom nadano nowe oznaczenie: „Obiekt<br />
155” i błyskawicznie, bo 8 maja 1958 r. decyzją Rady<br />
Ministrów nr 9493-230 przyjęto do uzbrojenia jako<br />
T-55. Wcześniej to oznaczenie planowano zastosować<br />
dla „Obiektu 139”, czyli T-54 z mocniejszym silnikiem,<br />
armatą D-54 i peryskopowym celownikiem T-2S. Jego<br />
prototyp powstał w 1955 r.<br />
Zmiany, wprowadzone w porównaniu z T-54B były<br />
niewielkie. Znaczna część z nich została wcześniej wypróbowana<br />
na prototypach, które nie weszły do produkcji.<br />
Np. kombinowane zbiorniki paliwa – stelaże dla<br />
amunicji po raz pierwszy pojawiły się na czołgu, nazwanym<br />
T-54M i testowanym w 1954 r. Na tym samym<br />
wozie testowano nowe koła bieżne i napinające, które<br />
znalazły zastosowanie w T-55.<br />
Najbardziej widoczną różnicą w porównaniu<br />
z T-54 był brak karabinu maszynowego DSzK na wieży.
MONOGRAFIA PANCERNA<br />
Czołg T-55 – widoczny otwór kursowego karabinu maszynowego<br />
w przednim pancerzu poniżej falochronu<br />
oraz masywne śruby mocujące cokół włazu dowódcy,<br />
co wskazuje na nieobecność osłony przeciwradiacyjnej.<br />
W związku z tym uproszczono konstrukcję włazu ładowniczego,<br />
umieszczając go bezpośrednio na płycie<br />
stropu wieży, a nie na cokole z obrotnikiem. Rezygnację<br />
z DSzK tłumaczono dwojako. Po pierwsze, uznano,<br />
że w warunkach bojowych czołg musi działać z zamkniętymi<br />
wszystkimi włazami – w przypadku użycia<br />
przez nieprzyjaciela taktycznej broni jądrowej nie byłoby<br />
czasu, by obsługujący DSzK ładowniczy ukrył się<br />
w wozie i zaryglował właz. Po drugie, karabiny maszynowe<br />
uznano za nieskuteczne wobec coraz szybszych<br />
samolotów odrzutowych, cedując funkcje obrony przeciwlotniczej<br />
na coraz liczniejsze w jednostkach pancernych<br />
działa samobieżne ZSU-57-2.<br />
Następna różnica, to brak wentylatora w przedniej<br />
części stropu wieży przykrytego charakterystyczną<br />
spłaszczoną kopułką. Przyczyna tej zmiany była prosta<br />
– T-55 lepiej przystosowano do jądrowego pola<br />
walki. Po upływie 0,3 s od zarejestrowania przez <strong>spec</strong>jalny<br />
czujnik RBZ-1 silnego promieniowania gamma<br />
był inicjowany cały cykl czynności: wyłączał się silnik,<br />
zamykały żaluzje prowadzące do wnętrza przedziału<br />
napędowego, odcięciu ulegało zasilanie elektryczne<br />
głównych urządzeń pokładowych, uruchamiała się<br />
aparatura filtrowentylacyjna, pompująca oczyszczone<br />
powietrze pod niewielkim nadciśnieniem do wnętrza<br />
przedziału bojowego. Prostokątny wlot powietrza<br />
do filtra umieszczono u nasady wieży z jej prawej burty,<br />
poniżej przedniego haka. Warto pamiętać, że pierwsza<br />
partia T-55 została zbudowana z wykorzystaniem<br />
zapasu wież T-54B – wozy te miały właz ładowniczego<br />
na typowym cokole, choć bez karabinu maszynowego,<br />
miały też wentylator z kopulastą osłoną na stropie wieży,<br />
a ich instalacja ochrony przed skutkami wybuchu<br />
jądrowego była niekompletna.<br />
Nieznacznie zmieniony kształt pokryw na przedziale<br />
napędowym był skutkiem zastosowania zmodernizowanego<br />
silnika W-55 o mocy zwiększonej z 380<br />
do 425 kW za cenę wzrostu zużycia paliwa. Zainstalowano<br />
podgrzewacz karteru oraz odśrodkowy dokładny<br />
filtr oleju MC-1. Silnik napędzał trzystopniową tłokową<br />
sprężarkę AK-150S (ciśnienie 150 atm.). Umożliwiała<br />
ona regularne pompowanie dwóch pięciolitrowych<br />
zbiorników sprężonego powietrza. Na T-54 montowano<br />
takie same zbiorniki, ale napełniane sprężonym<br />
Po lewej: czołg T-55 ze szkolną czerpnią powietrza na włazie dowódcy szykuje się do forsowania przeszkody wodnej.<br />
Po prawej: po zamontowaniu dużej czerpni wejście do wozu wymagało sporej zręczności i odwagi.<br />
powietrzem w batalionowym warsztacie. Dzięki tej<br />
pozornie drobnej zmianie można było zmienić zasady<br />
uruchamiania silnika czołgu – wcześniej rozruch był<br />
elektryczny z użyciem startera ST-16M o mocy 11 kW,<br />
a pneumatyczny traktowano jako awaryjny. W T-55<br />
podstawowy był rozruch pneumatyczny, co znacząco<br />
poprawiło żywotność akumulatorów. Drobne zmiany<br />
w układzie przeniesienia mocy objęły reduktory<br />
Radziecka załoga T-55 przed czołgiem – zwracają uwagę na szyjach torby z aparatami oddechowymi; na wieży czerpnia<br />
powietrza przymocowana do gniazda peryskopu ładowniczego, zdemontowana jest także głowica celownika<br />
przed włazem dowódcy. Na wylocie spalin zawory przeciwzalaniowe.<br />
burtowe o układzie dwurzędowym – jeden z rzędów<br />
wykonano jako planetarny.<br />
Zapas paliwa zwiększono dzięki zastosowaniu kombinowanych<br />
zbiorników-stelaży dla amunicji. Umieszczono<br />
je w przedniej części kadłuba, mieściły 300 litrów<br />
paliwa i 18 nabojów. Zlikwidowano natomiast<br />
środkowy zbiornik w tylnej części przedziału bojowego,<br />
instalując tam dodatkowy stelaż dla 10 szt. amunicji.<br />
Łączny zapas paliwa przewożonego wewnątrz<br />
kadłuba wzrósł z 532 do 680 l, co zapewniło wzrost<br />
zasięgu czołgu o ok. 30%. Liczba nabojów do armaty<br />
zwiększyła się z 34 do 43 szt.<br />
Jako podstawowy sposób stawiania zasłon dymnych<br />
wybrano aparaturę dymotwórczą TDA (wtrysk<br />
paliwa do spalin), zamontowaną w rurze wydechowej.<br />
Umożliwiło to rezygnację z użycia świec dymnych<br />
BDSz-5 mocowanych do tylnego pancerza. W ich miejscu<br />
umieszczono wsporniki dla dwóch dwustulitrowych<br />
beczek paliwa, które nie były podłączone do instalacji<br />
paliwowej wozu, a do przetaczania z nich oleju<br />
napędowego służyła pompa, przewożona w skrzynce<br />
na prawej półce nadgąsienicowej.<br />
Nieznacznie zmieniono zestaw przyrządów obserwacyjno-celowniczych:<br />
dowódca otrzymał przyrząd<br />
TPKU-B, a w wozach produkowanych od kwietnia<br />
1959 r. - TPKU-2B i nocny TKN-1, celowniczy, oprócz<br />
celownika TSz2A-22 i nocnego TPN-1-22-11 (z reflektorem<br />
Ł-2) mógł korzystać z pryzmatycznego przyrządu<br />
TNP-165. Peryskopy kierowcy i jego nocny przyrząd<br />
TWN-2, często zasypywane kurzem lub zalewane<br />
błotem, zaopatrzono w aparaturę oczyszczania: kurz<br />
i śnieg zdmuchiwano strumieniem sprężonego powietrza,<br />
a błoto - strumieniem wody. Zamontowano automatyczną<br />
instalację gaśniczą, rozpylającą mieszankę<br />
dwutlenku węgla i bromku etylu.<br />
Niewidoczne z zewnątrz były zmiany grubości<br />
pancerza. Dokonano ich tylko w tylnej części kadłuba.<br />
Grubość stropu przedziału napędowego zmniejszono<br />
z 20 do 15 mm, dolnego arkusza pancerza tylnego<br />
z 30 do 20 mm (przyspawano do niego od wewnątrz<br />
żebra usztywniające), a górnego – z 45 do 30 mm.<br />
55
Tomasz Szlagor<br />
2<br />
Lotnictwo aliantów<br />
w walkach o Birmę<br />
Japończycy najechali Birmę wkrótce<br />
po wybuchu wojny na Pacyfiku. Przełamali<br />
opór wojsk brytyjskich i chińskiego<br />
korpusu ekspedycyjnego, wspieranych<br />
z powietrza przez RAF i amerykańskich<br />
ochotników z AVG („Latające Tygrysy”).<br />
Do końca maja 1942 r., zanim nastanie<br />
pory monsunowej wymusiło wstrzymanie<br />
dalszych działań, zajęli cały kraj.<br />
Na tym etapie Japończycy zadowolili się przecięciem<br />
tzw. Drogi Birmańskiej – jedynego lądowego<br />
połączenia Chin z terytorium aliantów<br />
zachodnich, którą wcześniej płynęła wojskowa pomoc<br />
dla generalissimusa Czang Kaj-szeka. Z kolei Brytyjczykom<br />
brakowało sił, by przeprowadzić lądową kontrofensywę<br />
na teren Birmy. Ich ewakuowane stamtąd,<br />
zdziesiątkowane dywizje musiały pozostać w Indiach,<br />
gdzie narastające wśród Hindusów antykolonialne<br />
nastroje groziły wybuchem rewolty. Z tego względu<br />
podczas kolejnej rundy zmagań o Birmę kluczową rolę<br />
odegrało lotnictwo.<br />
Czerwiec–sierpień 1942 r.<br />
W połowie 1942 r., mimo notorycznie trudnych warunków<br />
atmosferycznych, doszło do kilku wartych odnotowania<br />
wydarzeń w powietrzu. 18 czerwca sześć<br />
myśliwców Curtiss Mohawk Mk IV z 5. Sqn, po starcie<br />
z Dinjan w regionie Asam, odprowadziło nad Birmę<br />
trzy Blenheimy ze 113. Sqn. Bombowce, których celem<br />
było lotnisko w Myitkyinie, wykonały zadanie, ale<br />
w drodze powrotnej, w trakcie przebijania się przez<br />
F/O Tim Meyer ze 155. Sqn RAF w kokpicie swojego Mohawka Mk IV o imieniu „Joe Soap II”. Samolot jest uzbrojony<br />
w podskrzydłowe bomby odłamkowe o masie 20 lb (9 kg).<br />
70<br />
burzowe chmury, jeden rozbił się o górę. S/Ldr Cliffton<br />
Harper (Kanadyjczyk) i jego załoga zginęli. Rankiem<br />
23 czerwca sześć Blenheimów, po trzy z 60. i 113. Sqn,<br />
przeprowadziło nalot na lotnisko w Akyab (obecnie<br />
Sittwe) – stolicy regionu Arakan, położonego przy granicy<br />
z Indiami (obecnie z Bangladeszem). Także tym<br />
razem jeden z bombowców już po opuszczeniu rejonu<br />
celu przepadł bez śladu.<br />
Ponadto dywizjony RAF zaangażowano w tłumienie<br />
lokalnych buntów. Chociaż były to loty mające na celu<br />
jedynie demonstrację siły, podczas jednego z nich<br />
w rejonie miasta Goya rozbił się Blenheim ze 113. Sqn.<br />
Jego pilot zginął; pozostałych dwóch członków załogi<br />
zamordowali uczestnicy zamieszek.<br />
Po południu 20 sierpnia pięć Mohawków z 5. Sqn,<br />
uzbrojonych w podskrzydłowe bomby o masie 20 lb<br />
(9 kg), wyprawiło się w rejon Yuwa i Mawlaik na pograniczu<br />
Indii i Birmy. Tam wpadli na pojedynczy samolot<br />
rozpoznawczy – Ki-36 Ida z 89. Chutai. Zadaniem jego<br />
załogi, w składzie kpt. Kiyoshi Nagasawa (pilot) i por.<br />
Takumi Kitajima (obserwator), było rozpoznanie lotnisk<br />
w rejonie przygranicznych miast Imphal i Kohima. Sierżant<br />
Stuart Garnett odrzucił bomby i zaatakował, zaskakując<br />
japońską załogę. Obserwator zginął od pierwszej<br />
serii; pilot uratował się skokiem na spadochronie.<br />
Pod koniec sierpnia nastąpiła stopniowa poprawa<br />
pogody. Do tego czasu RAF zebrał w Indiach sześć dywizjonów<br />
Hurricane’ów Mk IIB i Mk IIC (67., 135., 136.,<br />
146., 607. i 615. Sqn), jeden Mohawków (5. Sqn), trzy<br />
Blenheimów Mk IV (34., 60. i 113. Sqn) oraz po dwa Wellingtonów<br />
(99. i 215. Sqn), Hudsonów (62. i 353. Sqn)<br />
i Lysanderów (20. i 28. Sqn), a także jeden dywizjon<br />
transportowy (31. Sqn, samoloty DC-2 i DC-3) i jeden<br />
rozpoznania fotograficznego (3. PRU, latający<br />
na Hurricane’ach i Mitchellach, niedługo później przemianowany<br />
na 681. Sqn).<br />
Obecność amerykańskiego lotnictwa w Indiach,<br />
mimo formalnego istnienia w tym kraju 10. AF (Armii Powietrznej<br />
USAAF), była nadal znikoma. Dla Amerykanów
WOJNA W POWIETRZU<br />
P-40N z 51. FG wraca do bazy w Indiach po ataku na japońską<br />
bazę zaopatrzeniową w Kamaing w północnej Birmie.<br />
priorytetem w Azji była obrona Chin, ich strategicznego<br />
sojusznika w wojnie z Japonią. Z tego względu gen.<br />
Chennault, dowódca „Latających Tygrysów”, a później<br />
stacjonującej w Chinach 14. AF, sukcesywnie „podbierał”<br />
jednostki 10. AF. Jako pierwszy do Chin udał się<br />
26. FS – jeden z trzech dywizjonów 51. FG, uzbrojonej<br />
w myśliwce P-40 Warhawk (i jedyny, który na tym etapie<br />
osiągnął gotowość bojową).<br />
Japończycy po nastaniu pory monsunowej wycofali<br />
znaczną część sił lotnictwa Cesarskiej Armii, które<br />
uczestniczyły w pierwszej kampanii birmańskiej, w celu<br />
przezbrojenia ich w nowocześniejsze samoloty. Dotyczyło<br />
to przede wszystkim jednostek wyposażonych<br />
w przestarzałe myśliwce Ki-27. W Birmie pozostały<br />
cztery grupy bombowe – 8. Sentai (Ki-48 Lily) oraz 12.,<br />
14. i 98. Sentai (Ki-21 Sally), a także jedna grupa myśliwska<br />
– 64. Sentai – złożona z trzech dywizjonów Ki-43<br />
Oscar. Ponadto na początku września do Birmy wróciła<br />
50. Sentai, świeżo przezbrojona w ten typ myśliwca.<br />
Chociaż Ki-43 wydawał się górować nad<br />
Hurricane’em Mk IIB, japońscy piloci czuli przed tym<br />
drugim respekt. Sierżant Yoshito Yasuda z 64. Sentai<br />
stwierdził: Hurricane był jedyny w swoim rodzaju. Miał<br />
dwanaście karabinów maszynowych kalibru 7,7 mm,<br />
które potrafiły spowodować wielkie zniszczenia. Jego<br />
prędkość nurkowania była znacznie większa niż naszych<br />
myśliwców 01 [Ki-43]. Z tego względu, kiedy walczyliśmy<br />
z Hurricane’ami, próbowaliśmy równoważyć ich siłę og-<br />
Piloci jednego ze stacjonujących w Chittagong dywizjonów RAF rozmawiają przy Hurricane Mk IIC.<br />
nia większą zwrotnością naszych maszyn i celowaliśmy<br />
w chłodnicę, żeby doprowadzić do zatrzymania silnika.<br />
Nawet z naszym słabym uzbrojeniem (dwa karabiny kalibru<br />
12,7 mm), Hurricane’a można było pokonać jedną<br />
celną kulą w chłodnicę.<br />
Wrzesień–październik 1942 r.<br />
Do pierwszego starcia po zakończeniu pory monsunowej<br />
doszło 9 września. Formacja 13 Blenheimów<br />
z 34., 60. i 113. Sqn, po starcie z Asansol, na redzie<br />
portu w Akyab zaatakowała frachtowiec Niyou Maru.<br />
Statek z powietrza osłaniały pojedyncze klucze Ki-43<br />
skiej. Tym razem interwencja pilotów 50. Sentai kosztowała<br />
Brytyjczyków jednego Hudsona z 62. Sqn.<br />
Do końca miesiąca Blenheimy przeprowadziły trzy<br />
naloty na cele kolejowe (dwa w Mandalaj, jeden w Yenankyaung),<br />
ale w centrum zainteresowania Brytyjczyków<br />
pozostał region Arakan. Z racji położenia nad<br />
Zatoką Bengalską kusił perspektywą wspartej z morza<br />
kontrofensywy i odbicia choćby części Birmy. Próbując<br />
zaskoczyć na ziemi operujące z Akyab japońskie<br />
myśliwce, 30 września 12 Mohawków z 5. Sqn zaatakowało<br />
tamtejsze lotnisko. Zrzuciły 120 dwudziestofuntowych<br />
bomb odłamkowych, następnie ostrzelały<br />
z 50. Sentai (dla której była to pierwsza akcja bojowa stojące wokół samoloty. Mimo braku reakcji ze strony<br />
Japończyków, podczas ataku zginął Sgt William<br />
na nowych samolotach). W chwili przybycia bombowców<br />
klucze akurat się zmieniały, dlatego kontratak Thomas, który przypuszczalnie źle ocenił wysokość<br />
przeprowadziło sześć myśliwców. Zestrzeliły dwa Blenheimy<br />
ze 113. Sqn i jeden z 60. Sqn. Trafiony dwiema okazało się, że ostrzelane samoloty to atrapy wykona-<br />
i zderzył się z ziemią. Na domiar złego, po niewczasie<br />
bombami, tonący Niyou Maru został osadzony na brzegu.<br />
Dwie godziny później nalot na ten sam cel przeproleźli<br />
po zajęciu lotniska! Piloci 5. Sqn wrócili nad Akyab<br />
ne z wraków brytyjskich maszyn, które Japończycy znawadziło<br />
sześć Hudsonów z 62. i 353. Sqn, operujących 7 października, eskortując cztery Blenheimy z 60.<br />
z Cuttack po drugiej (zachodniej) stronie Zatoki Bengal-<br />
i 113. Sqn. Tym razem wpadli na trzy, patrolujące w po-<br />
Hurricane’y Mk IIB i Mk IIC z 67. Sqn RAF w bazie Chittagong w Indiach (obecnie Bangladesz).<br />
bliżu, bombowce Ki-48 Lily z 8. Sentai. Na ich widok<br />
F/Sgt Rod Lawrence, Kanadyjczyk, momentalnie ruszył<br />
do ataku. On sam wspominał:<br />
Nie zdawałem sobie sprawy, praktycznie aż do chwili,<br />
gdy miałem otworzyć ogień, że zostałem całkiem sam.<br />
Bombowiec przede mną miał tylko jednego strzelca,<br />
a on pojedynczy karabin. Ja miałem ich sześć i atakowałem<br />
bezpośrednio od tyłu, więc się nim nie przejąłem.<br />
Strzelając jedną długą serią, zobaczyłem, jak strzelec<br />
wpadł do wnętrza kadłuba. Przerwałem ogień dopiero,<br />
gdy znalazłem się w odległości 35 jardów [32 m]<br />
od bombowca. Do tego czasu jego podwozie wysunęło<br />
się z komór, a prawy silnik płonął. Odbiłem w górę i zobaczyłem,<br />
jak ląduje w wodzie. Po powrocie otrzymałem<br />
jednocześnie reprymendę i gratulacje za samowolny,<br />
ale skuteczny atak.<br />
W połowie miesiąca siły alianckiego lotnictwa<br />
w Indiach zwiększyły się o drugi dywizjon Mohawków<br />
(155. Sqn, aktywowany na miejscu), a także 159. Sqn<br />
– dywizjon bombowców ciężkich Liberator, przybyły<br />
z Bliskiego Wschodu. Ponadto wrócił, czasowo detaszowany<br />
do Egiptu (skąd wykonywał loty bojowe nad Afryką<br />
Północną i Morzem Egejskim), jeden z dywizjonów<br />
amerykańskiej 7. BG, który już wcześniej wykonywał<br />
dalekie wypady nad Rangun. Oprócz kilku wysłużonych<br />
B-17E, teraz miał na stanie Liberatory B-24D.<br />
Tymczasem do bazy 51. FG w Dinjan wrócił<br />
z Chin 26. FS. 19 października pilot tego dywizjonu,<br />
Lt. Alvin Watson, wspiął się swoim Warhawkiem<br />
na wysokość 22 000 stóp (6700 m) i przechwycił samolot<br />
rozpoznawczy Ki-46 Dinah z 81. Sentai, który<br />
zestrzelił (por. Fujimoto i jego obserwator uratowali<br />
się na spadochronach).<br />
71
Jędrzej Korbal<br />
1<br />
Zamknąć górny pułap.<br />
Polska ciężka artyleria<br />
przeciwlotnicza 1930-1939<br />
Udany kontrakt ze szwedzkim Boforsem<br />
i rozpoczęcie produkcji armat 40 mm<br />
w Polsce pozwalały na stworzenie przeciwlotniczego<br />
parasola nad wielkimi<br />
jednostkami WP na polu bitwy. Już<br />
wcześniej jednak zdawano sobie sprawę,<br />
że potrzebne będą również armaty<br />
większego kalibru, o wyraźnie wyższym<br />
pułapie skutecznego ognia.<br />
przeciwlotniczych starając się ocenić, która z konstrukcji<br />
wydaje się najlepsza. Weryfikując kluczowe<br />
parametry sprzętu (prędkość początkową, donośność,<br />
masę działa, kształt podwozia itd.) ustalono, że najkorzystniej<br />
względem licznych, choć w większości<br />
istniejących tylko na papierze, projektów brytyjskich<br />
(Vickers, Breadmore) wypadają odpowiedniki francuskie<br />
(Schneider) oraz szwedzkie (Bofors). Futurystyczne<br />
wizje, jakie przedstawiała m.in. włoska firma Ansaldo<br />
nie zlalazły zwolenników nad Wisłą. Dokonano też<br />
wstępnego podziału, w którym armaty o kalibrach z zakresu<br />
60-77 mm uznano za średniokalibrowe (polowe)<br />
oraz wielokalibrowe 80-150 mm (ciężkie). Ustalono<br />
też dla obu klas oczekiwane pułapy – odpowiednio<br />
8000 i 10 000 m. Jak pokazała praktyka kolejnych lat<br />
zależność między kalibrem, a donośnością zmieniała<br />
się, a poszczególne armaty raz traktowano oddzielnie,<br />
a raz wrzucano wspólnie do jednego worka jako „armaty<br />
ciężkie” lub „armaty wysokiego pułapu”.<br />
W 1936 r. w referacie „Rozbudowa OPL” poza określeniem<br />
kalibru przyszłych armat przeciwlotniczych<br />
uporządkowano przede wszystkim oczekiwania<br />
Po intensywnej kwerendzie przeciwlotniczych<br />
konstrukcji zagranicznych starania o zakup tego<br />
typu sprzętu rozpoczęto u progu lat 30-tych<br />
we Francji. Właśnie tam mieściły się cieszące się ogólnoświatową<br />
renomą zakłady Schneider czy Puteaux.<br />
Jak się miało okazać, mimo początkowego optymizmu,<br />
kredytowe ustalenia były chwiejne, a sojusznicza ścieżka<br />
zakupowa na tyle kręta, że umiejętne poruszanie się<br />
po niej obarczone było dużym ryzykiem i wymagało<br />
dyplomatycznego wyczucia.<br />
Czego szukamy?<br />
Całościowe opracowania na temat rozwoju artylerii<br />
przeciwlotniczej w Europie wraz z oceną znanych polskim<br />
wojskowym papierowych projektów (znacznie<br />
rzadziej faktycznych prototypów) powstawały już pod<br />
koniec lat 20-tych. Zebrano szereg informacji o wszystkich<br />
najważniejszych producentach i typach armat<br />
Armata przeciwlotnicza wz. 32 kalibru 75 mm. Najnowocześniejsza z seryjnie wytwarzanych we Francji armat tego typu.<br />
85
stawiane przed tego typu sprzętem. Na tym etapie<br />
zapotrzebowanie armii określono na 77 baterii czterodziałowych<br />
(308 armat), które w znacznej części<br />
miał wypełnić sprzęt zagraniczny. Rozpoczęte na poważnie<br />
poszukiwania prowadzono z uwzględnieniem<br />
następujących postulatów:<br />
<br />
prędkość początkowa pocisku 800 m/s zapewniająca<br />
równowagę między zużyciem lufy, a czasem<br />
przelotu pocisku. Minimalna wytrzymałość lufy wynosić<br />
miała 600 strzałów, a po jej zużyciu przewidywano<br />
możliwość wymiany koszulki;<br />
<br />
dolna granica zasięgu wysokości 1000-1200 m,<br />
górna granica ograniczona odległością rzeczywistą<br />
9000 m, praktyczny pułap przynajmniej 7000 m, co odpowiadało<br />
24 s czasu lotu pocisku;<br />
<br />
skuteczne działanie pocisku o masie ok. 6,5 kg<br />
na podstawie 150 odłamków o wadze ponad 10 gramów<br />
i polu rażenia 40 m;<br />
<br />
szybkostrzelność przy ogniu ciągłym 20 strz./<br />
min. Dopuszczalny czas ostrzeliwania ogniem ciągłym<br />
wysokości 5000 m – 120 s;<br />
<br />
działo ruchome o ciężarze 2500 kg na stanowisku<br />
i 3700 kg w marszu;<br />
<br />
organizacja pod względem skuteczności ognia<br />
w baterie 4- lub 6-działowe;<br />
<br />
szybkość osiągnięcia stanowisk bojowych<br />
z marszu 5-10 minut łącznie z przyrządami optycznymi<br />
i pomiarowymi;<br />
<br />
przeznaczenie bojowe: obrona średnich<br />
i wielkich obiektów do 100 ha na wysokościach<br />
średnich i dużych, obrona wojsk w polu w przypadkach<br />
szczególnych.<br />
Opierając się na informacjach płynących tak<br />
z pierwszych doświadczeń hiszpańskich, jak i z danych<br />
na temat armii francuskiej, niemieckiej czy sowieckiej<br />
ponownie zredefiniowano kwestię pułapów działania<br />
dla określonych rodzajów sprzętu:<br />
<br />
niskie, do 800-1000 m (broń ręczna, lkm, ckm);<br />
<br />
średnie od 1000-3000 m (działka i armaty<br />
od 20-40 mm);<br />
<br />
wysokie od 3000-8000 (działa 75 mm i większe).<br />
W październiku 1936 r. gen. bryg. Józef Zając<br />
w tajnym „Zestawieniu środków czynnych dla<br />
obrony OPL” opartym na sporządzonym uprzednio<br />
86<br />
„teoretycznym i prowizorycznym studium” wskazywał<br />
podział środków obronnych na wypadek operacyjny R,<br />
N oraz R+N. Już w pierwszych zdaniach Inspektor OPL<br />
kraju zaznaczał: Specjalną grupę pod względem atrakcyjności<br />
dla nieprzyjaciela i dogodności warunków napadu<br />
stanowią ośrodki Warszawa i Gdynia oraz rejon Zagłębia<br />
Ciekawe ujęcie armaty wz. 32 w pozycji bojowej z nietypowym zestawem odbiorników działowych, wyraźnie większych<br />
niż standardowo wykorzystywane systemy. Być może jest to doświadczalny egzemplarz działa.<br />
Porzucony na drogach odwrotu sprzęt jeszcze w czasie działań wojennych ulegał stopniowemu demontażowi,<br />
tak w Polsce w 1939 r., jak i kilka miesięcy później we Francji.<br />
Górnośląskiego, przeto nasilenie obrony tych ośrodków<br />
(rejonu) we wszystkich wypadkach operacyjnych powinno<br />
być pełnowartościowe.<br />
Dla potrzeb realizacji pierwszej fazy programu<br />
osłony przeciwlotniczej kraju autor wskazywał na konieczność<br />
posiadania 38 dywizjonów dział 75 mm,<br />
w najbardziej niekorzystnym wariancie R+N (1 dyon<br />
= 3 baterie á 4 działa). Z tej liczby 24 baterie miały bronić<br />
Warszawy i okolic, 20 Śląska, 8 rejonu Gdynia-Hel,<br />
11 dla szeroko rozumianego obszaru COP, a pozostałe<br />
miały zostać rozdzielone między główne ośrodki<br />
miejskie. Do tego należało dopisać rezerwę w postaci<br />
pięciu mobilnych dywizjonów dających możliwość<br />
manewru ogniem. Sumaryczne zapotrzebowanie I fazy<br />
wynosiło zatem aż 43 dywizjony armat 75 mm (516 luf)<br />
+ 3 % rezerwy (1 dywizjon, 16 luf).<br />
10 listopada 1936 r. Dowództwo 11. Grupy Artylerii<br />
przygotowało referat, pt. „Projekt organizacji art. plotn.”<br />
Jak zastrzegali autorzy dokument miał charakter ogólny<br />
i był propozycją wobec niepełnych informacji budżetowych<br />
oraz danych szczegółowych na temat parametrów<br />
samego sprzętu. Podstawą do sporządzenia opracowania<br />
było założenie, że w najbliższych latach będzie<br />
możliwe rozdysponowanie 15 dywizjonów a 3 baterie<br />
(sprzęt zagraniczny, (180 armat w linii i 40 w rezerwie)<br />
oraz jednego dywizjonu a 4 baterie (sprzęt krajowy, bez<br />
rezerw) (...) którego otrzymanie w najbliższych 2-3 latach<br />
mam podstawy uważać za bezsporne (...) Łącznie dyskutowano<br />
zatem o 49 bateriach armat kalibu 75 mm.<br />
Jak napisano w przywołanym dokumencie myślą przewodnią<br />
było zapewnienie stolicy, jako miastu zagrożonemu<br />
w pierwszym rzędzie, możliwe pełnej dotacji<br />
środków obrony przeciwlotniczej. Przyjmować należy<br />
tutaj nie ściśle obszar miasta Warszawa ale raczej całą<br />
ówczesną aglomerację stołeczną, nazywaną również<br />
„rejonem przyległym”. Mowa jest wtedy o rejonie sięgającym<br />
granicami od Pruszkowa i Legionowa, po Rembertów<br />
i Piaseczno. Świadczy o tym skala wojennego<br />
zapotrzebowania, gdyż do omawianego celu planowano<br />
wyznaczyć 24 z 49 rozpatrywanych w referacie<br />
baterii armat 75 mm (96 armat) oraz dalsze 30 plutonów<br />
armat 40 mm i pojawiającą się wzmiankowo<br />
artylerię większego kalibru.<br />
Drugim z kluczowych rejonów był z wielu względów<br />
istotny Śląsk, gdzie jako absolutne minimum środków<br />
obronny wysokich pułapów wyznaczono 8 baterii<br />
75 mm (32 działa) i dalsze 20 plutonów armat Boforsa<br />
wz. 36. Referat proponował podział zasobów przeznaczonych<br />
dla tej dzielnicy na dwa obszary Chorzów-<br />
-Katowice oraz Sosnowiec-Dąbrowa Górnicza, przy<br />
czym autorzy stwierdzali, że skuteczną obronę tego<br />
rejonu zapewniłoby zwiększenie liczby baterii armat<br />
75 mm do 20. Trzecia grupa skupiała ważniejsze miasta<br />
kraju: Lwów, Kraków, Poznań, Toruń, Wilno i Brześć jako<br />
Tabela 1. Skład pokojowy oddziałów artylerii<br />
przeciwlotniczej wyposażonych w nowoczesne<br />
armaty 75 mm według projektu<br />
z 10 listopada 1936 r.<br />
Miasto<br />
Typ<br />
jednostki<br />
Liczba<br />
baterii<br />
Liczba<br />
armat<br />
Warszawa pułk 6 24<br />
Warszawa pułk 6 24<br />
Śląsk pułk 4 16<br />
Kraków pułk 2 8<br />
Lwów pułk 2 8<br />
Brześć/CWArt. pułk 4 16<br />
Wilno pułk 2 8<br />
Toruń pułk 2 8<br />
Poznań pułk 2 8<br />
Łódź pułk x x<br />
Razem 30 120
Czołg SOMUA S35, 12. pułk szaserów afrykańskich, Siły Zbrojne Wolnych Francuzów; Tunezja,<br />
kwiecień 1943 r.<br />
Czołg SOMUA S35, 3. kompania, 200. batalion czołgów, Armia Włoska; Sardynia, lato 1943 r.<br />
Czołg PzKpfw 35S(f), 206. batalion czołgów, Wehrmacht; Francja, Normandia, lipiec 1944 r.<br />
Rys. Piotr Olszówka