Małgorzata Falkowska "Poszukiwani, poszukiwany"
Do czego zdolna jest kobieta, aby zajść w ciążę? W zasadzie dwie kobiety… Po przygodach Berki i jej noworocznym postanowieniu: "Mąż potrzebny na już" oraz magicznej odmianie egocentrycznej Zosi z Gorzej być (nie) może nadszedł czas na nie… Jola i Monika postanawiają założyć rodzinę. A czym byłaby rodzina bez dziecka, dokładniej dzieci? Partnerki za namową przyjaciółek wpadają na coraz dziwniejsze pomysły, prowadzące do zajścia w ciążę, które – jak na nie przystało – kończą się absolutnym fiaskiem. Jednak ciąża to nie wszystko, kiedy pojawiają się coraz to nowe problemy, z którymi trzeba się zmierzyć. Jak sobie poradzą przyjaciółki w trudnych dla nich chwilach? Czy ich starania będą wystarczające, aby spełnić marzenie o szczęśliwej rodzinie? Do czego zdolna jest kobieta, aby zajść w ciążę? W zasadzie dwie kobiety… Po przygodach Berki i jej noworocznym postanowieniu: "Mąż potrzebny na już" oraz magicznej odmianie egocentrycznej Zosi z Gorzej być (nie) może nadszedł czas na nie… Jola i Monika postanawiają założyć rodzinę. A czym byłaby rodzina bez dziecka, dokładniej dzieci? Partnerki za namową przyjaciółek wpadają na coraz dziwniejsze pomysły, prowadzące do zajścia w ciążę, które – jak na nie przystało – kończą się absolutnym fiaskiem. Jednak ciąża to nie wszystko, kiedy pojawiają się coraz to nowe problemy, z którymi trzeba się zmierzyć. Jak sobie poradzą przyjaciółki w trudnych dla nich chwilach? Czy ich starania będą wystarczające, aby spełnić marzenie o szczęśliwej rodzinie?
Zosia – szczęśliwa młoda małżonka z milionem pomysłów na życie, niepotrafiąca wybrać tego jednego, który jest możliwy do zrealizowania. Uważa, że ludzie piękni i bogaci mogą wszystko i chętnie demonstruje to na każdym kroku. Marietta (Mari) – ułożona dyrektor projektowy w firmie swojego partnera, którego jeszcze niedawno chciała zabić. Wielbicielka porządku, nieznosząca sprzeciwu. Jej życie jest zaplanowane na co najmniej dziesięć lat do przodu, a może nawet dalej. Bernadetta (Berka) – szczęśliwa żona, młoda matka bliźniaków, których się nie spodziewała. Pozytywnie roztrzepana, postanowiła jednak nadać swemu życiu powagi, aby pokazać światu, a przede wszystkim swojej matce, że potrafi być dobrą mamą dla swoich dzieci.
2/3 lipca 2016 roku Jolka – Wyglądało to zajebiście, ale boję się zapytać, ile siana szło z dymem – burknęłam pod nosem po pokazie fajerwerków. po- – Mogłabyś za to kupić sobie samochód, i to z salonu. – Baśka spojrzała na mnie wymownie. Próbowałam przypomnieć sobie, ile kosztują cacka reklamowane w telewizji, ale nie byłam w stanie. Na pewno więcej niż moja półroczna pensja, i to z dodatkami, plus to, co dostaję za indywidualne treningi na siłowni. Spokojnie wychodzi ponad dwadzieścia tysięcy. – Dwadzieścia tysi? – Trzydzieści trzy pięćset – rzuciła Baśka w moją stronę. – Ludzie za tyle zrobią całe wesele, a ona to na durne światełka wydała. – W sumie nie ona. – Marietta usłyszała naszą rozmowę. – Bardziej chyba twój Maks, choć dziś to raczej jej, a nie twój. Na twarzy Baśki wypisane było niezadowolenie. Zdawała sobie sprawę, że to wesele Zosi, ale latanie wokół niej, jak nad rozwydrzoną księżniczką było stanowczą przesadą ze strony jej ojca. 9
- Page 3 and 4: Małgorzata Falkowska V I D E O G R
- Page 5: Za wszystko, a nawet więcej, co od
- Page 10 and 11: - Chwała, że po ślubie zamieszka
- Page 12 and 13: w domu). Zawsze uczciwe, niedające
- Page 14 and 15: Jolka - Staramy się o dziecko - po
- Page 16 and 17: tem adopcja odpada - powiedziała,
2/3 lipca 2016 roku<br />
Jolka<br />
– Wyglądało to zajebiście, ale boję się zapytać, ile siana szło z dymem – burknęłam pod nosem po pokazie fajerwerków.<br />
po-<br />
– Mogłabyś za to kupić sobie samochód, i to z salonu. – Baśka<br />
spojrzała na mnie wymownie.<br />
Próbowałam przypomnieć sobie, ile kosztują cacka reklamowane<br />
w telewizji, ale nie byłam w stanie. Na pewno więcej niż<br />
moja półroczna pensja, i to z dodatkami, plus to, co dostaję za<br />
indywidualne treningi na siłowni. Spokojnie wychodzi ponad<br />
dwadzieścia tysięcy.<br />
– Dwadzieścia tysi?<br />
– Trzydzieści trzy pięćset – rzuciła Baśka w moją stronę.<br />
– Ludzie za tyle zrobią całe wesele, a ona to na durne światełka<br />
wydała.<br />
– W sumie nie ona. – Marietta usłyszała naszą rozmowę.<br />
– Bardziej chyba twój Maks, choć dziś to raczej jej, a nie twój.<br />
Na twarzy Baśki wypisane było niezadowolenie. Zdawała sobie<br />
sprawę, że to wesele Zosi, ale latanie wokół niej, jak nad rozwydrzoną<br />
księżniczką było stanowczą przesadą ze strony jej ojca.<br />
9