Morza 6/2017 promo

zespolbadanianalizmilitarnych
from zespolbadanianalizmilitarnych More from this publisher
06.06.2017 Views

Budowa patrolowca Ślązak Stawiacz min Olav Tryggvason Czerwiec 6/2017 www.zbiam.pl cena 13,99 zł (w tym 5% VAT ) Debiut bojowy ORP Sokół Pechowa Foka Queen Elizabeth szybkie skrzydło floty

Budowa patrolowca Ślązak<br />

Stawiacz min Olav Tryggvason<br />

Czerwiec 6/<strong>2017</strong><br />

www.zbiam.pl<br />

cena 13,99 zł (w tym 5% VAT )<br />

Debiut bojowy<br />

ORP Sokół<br />

Pechowa<br />

Foka<br />

Queen Elizabeth<br />

szybkie skrzydło<br />

floty


cena 13,99 zł (w tym 5% VAT )<br />

GALERIA<br />

MORZE<br />

MORZE<br />

Numer 6/<strong>2017</strong> 21<br />

Vol. III, nr 6 (21)<br />

Nr 6/<strong>2017</strong><br />

ISSN: 2543-5469 INDEKS: 416231<br />

Nakład: 10 000 egzemplarzy<br />

Czerwiec 6/<strong>2017</strong><br />

Debiut bojowy<br />

ORP Sokół<br />

Pechowa<br />

Foka<br />

Budowa patrolowca Ślązak<br />

Stawiacz min Olav Tryggvason<br />

Queen Elizabeth<br />

szybkie skrzydło<br />

floty<br />

www.zbiam.pl<br />

Spis treści<br />

Na okładce:<br />

Okręt desantowy USS Arlington (LPD 24) wchodzi do Świnoujścia<br />

rozpoczynając fazę portową BALTOPS 17. W następnym „Morzu”<br />

opublikujemy reportaż z tego ćwiczenia. Fot. Tomasz Grotnik<br />

Redakcja<br />

Tomasz Grotnik – redaktor naczelny<br />

tomasz.grotnik@zbiam.pl<br />

Andrzej Jaskuła – zastępca redaktora naczelnego<br />

andrzejjaskula@o2.pl<br />

Agnieszka Mac Uchman – redaktor techniczny<br />

amacuchman@gmail.com<br />

Korekta<br />

zespół redakcyjny<br />

Stali współpracownicy<br />

Andrzej S. Bartelski, Jan Bartelski, Mariusz Borowiak,<br />

Marcin Chała, Jarosław Ciślak, Waldemar Danielewicz,<br />

Andrzej Danilewicz, Maksymilian Dura, Adam Fleks,<br />

Krzysztof Gerlach, Michał Glock, Grzegorz Goryński,<br />

Sebastian Hassa, Wojciech Holicki, Jacek Jarosz,<br />

Rafał M. Kaczmarek, Tadeusz Kasperski,<br />

Tadeusz Klimczyk, Michał Kopacz, Witold Koszela,<br />

Jacek Krzewiński, Krzysztof Kubiak, Jerzy Lewandowski,<br />

Wojciech Mazurek, Andrzej Nitka, Grzegorz Nowak,<br />

Łukasz Pacholski, Robert Rochowicz, Krzysztof Stefański,<br />

Lech Trawicki, Marek Twardowski, Władimir Zabłocki<br />

Wydawca<br />

Zespół Badań i Analiz Militarnych Sp. z o.o.<br />

ul. Anieli Krzywoń 2/155, 01-391 Warszawa<br />

office@zbiam.pl<br />

Biuro<br />

ul. Bagatela 10 lok. 19, 00-585 Warszawa<br />

Dział reklamy i marketingu<br />

Anna Zakrzewska<br />

anna.zakrzewska@zbiam.pl<br />

Dystrybucja i prenumerata<br />

Elżbieta Karczewska<br />

office@zbiam.pl<br />

Reklamacje<br />

office@zbiam.pl<br />

Prenumerata<br />

realizowana przez Ruch S.A.:<br />

Zamówienia na prenumeratę w wersji<br />

papierowej i na e-wydania można składać<br />

bezpośrednio na stronie<br />

www.prenumerata.ruch.com.pl<br />

Ewentualne pytania prosimy kierować<br />

na adres e-mail: prenumerata@ruch.com.pl<br />

lub kontaktując się z Telefonicznym<br />

Biurem Obsługi Klienta pod numerem:<br />

801 800 803 lub 22 717 59 59<br />

– czynne w godzinach 7.00–18.00.<br />

Koszt połączenia wg taryfy operatora.<br />

Copyright by ZBiAM 2015<br />

All Rights Reserved.<br />

Wszelkie prawa zastrzeżone<br />

Przedruk, kopiowanie oraz powielanie na inne<br />

rodzaje mediów bez pisemnej zgody Wydawcy<br />

jest zabronione. Materiałów niezamówionych,<br />

nie zwracamy. Redakcja zastrzega sobie prawo<br />

dokonywania skrótów w tekstach, zmian tytułów<br />

i doboru ilustracji w materiałach niezamówionych.<br />

Opinie zawarte w artykułach są wyłącznie<br />

opiniami sygnowanych autorów. Redakcja nie ponosi<br />

odpowiedzialności za treść zamieszczonych<br />

ogłoszeń i reklam. Więcej informacji znajdziesz<br />

na naszej nowej stronie:<br />

www.zbiam.pl<br />

Robert Rochowicz<br />

Scorpène – cztery filary oferty 4<br />

Z kraju i ze świata 5<br />

Tomasz Grotnik<br />

RBS – nowa generacja<br />

pocisków na horyzoncie 8<br />

Tomasz Grotnik<br />

Ślązak – budowa trwa 11<br />

Robert Rochowicz<br />

Polskie ścigacze<br />

okrętów podwodnych 15<br />

Marcin Chała<br />

Brytyjskie fregaty zimnej wojny<br />

Budżetowe Blackwoody 30<br />

Andrzej S. Bartelski<br />

Polska podwodna<br />

„mapa kwadratów” 36<br />

Mariusz Borowiak<br />

ORP Sokół<br />

Debiut bojowy i pierwsza<br />

kampania śródziemnomorska 38<br />

11<br />

38<br />

15<br />

75<br />

Rafał Mariusz Kaczmarek<br />

Stawiacz min Olav Tryggvason<br />

Część 1 49<br />

Marcin Gubała<br />

Sławetny rajd komandora Millo 59<br />

Maciej Chodnicki<br />

Szybkie skrzydło floty,<br />

czyli początki pancerników typu<br />

Queen Elizabeth. Część 1 62<br />

Wojciech Mazurek<br />

Bateria „Vara”<br />

w Kristiansand 73<br />

Krzysztof Stefański<br />

Pechowa Foka 75<br />

Adam Koralewski<br />

Statki jak nożyce 80<br />

Kronika stoczniowa 82


Uzbrojenie i wyposażenie<br />

Tomasz Grotnik<br />

RBS<br />

–<br />

nowa generacja<br />

pocisków na horyzoncie<br />

31 marca br. koncern Saab AB poinformował,<br />

że otrzymał od szwedzkiej<br />

Administracji Materiałowej Sił Zbrojnych<br />

(Försvarets materielverk, FMV)<br />

zlecenie na opracowanie pocisku<br />

przeciwokrętowego nowej generacji.<br />

Wartość zamówienia, które obejmuje<br />

także dożywotni serwis obecnie eksploatowanych<br />

w szwedzkich siłach<br />

zbrojnych rakiet RBS15 różnych wersji,<br />

wynosi 3,2 mld SEK. W ślad za nim, 28<br />

kwietnia, FMV zawarła kontrakt z Saabem<br />

na produkcję seryjną tych pocisków<br />

za kolejne 500 mln SEK. Mają być<br />

one dostarczane od połowy lat 20.<br />

Nowy system ma być operacyjny<br />

w połowie lat 20. Jak dotąd FMV nie zdecydowała<br />

jak będzie oznaczony. Tymczasowo<br />

stosowane są określenia NGS od<br />

Ny försvarsmaktsgemensam sjömalsrobot<br />

(wspólny pocisk przeciwokrętowy),<br />

RBS15F ER (wersja lotnicza, przeznaczona<br />

dla myśliwców Gripen E), zaś wersja okrętowa<br />

(dla korwet typu Visby) nazywana<br />

jest RBS15 Mk3+, ale nie można wykluczyć<br />

także wykorzystania nazwy RBS15 Mk4<br />

(RBS – szwedzki akronim ‚robotsystem’).<br />

Ważne jest natomiast to, że ich konstrukcja<br />

będzie czerpała z doświadczeń zdobytych<br />

w trakcie rozwoju i eksploatacji<br />

rakiet przeciwokrętowych z możliwością<br />

ataku celów lądowych RBS15 Mk3, produkowanych<br />

wspólnie przez Saaba i niemiecką<br />

firmę Diehl BGT Defence GmbH&Ko<br />

KG z przeznaczeniem na eksport. Na<br />

razie, z oczywistych względów wiedza<br />

na temat uzbrojenia nowej generacji jest<br />

ograniczona, ale postaramy się nieco<br />

przybliżyć zasadnicze kierunki dalszego<br />

rozwoju tej sprawdzonej konstrukcji.<br />

Od Mk3 do NGS<br />

Obecnie oferowany przez Saaba RBS15<br />

Mk3 należy do najnowszej generacji systemów<br />

rakietowych klasy powierzchnia-<br />

-powierzchnia. Pociski te mogą być odpalane<br />

z platform nawodnych i brzegowych<br />

oraz razić cele morskie i lądowe w każdych<br />

warunkach hydrometeorologicznych.<br />

Ich konstrukcja oraz wyposażenie<br />

umożliwiają elastyczne i skuteczne użycie<br />

w dowolnych scenariuszach – zarówno<br />

na wodach otwartych, jak i na obszarach<br />

przybrzeżnych o skomplikowanej sytuacji<br />

radiolokacyjnej, a także do niszczenia nieruchomych<br />

obiektów lądowych o znanym<br />

położeniu. Do najważniejszych zalet RBS15<br />

Mk3 należą:<br />

- głowica bojowa o dużej masie,<br />

- duży zasięg,<br />

- możliwość elastycznego kształtowania<br />

trajektorii lotu,<br />

- głowica radiolokacyjna zdolna<br />

do działań w każdych warunkach<br />

hydrometeorologicznych,<br />

- duża rozróżnialność celów,<br />

- wysoka zdolność penetracji<br />

obrony przeciwlotniczej.<br />

Cechy te osiągnięto dzięki konsekwentnemu<br />

rozwojowi w oparciu o rozwiązania<br />

z rakiet wcześniejszych wersji (Rb 15<br />

M1, M2 i M3, potem określane wspólnie<br />

jako Mk 1 oraz Mk 2) – zachowano konwencjonalny<br />

układ konstrukcyjny, jednak<br />

został on zmodyfikowany. Wprowadzono<br />

zmiany aerodynamiczne, by poprawić<br />

manewrowość, obniżono skuteczną<br />

powierzchnię odbicia radiolokacyjnego<br />

pocisku poprzez przemodelowanie<br />

części nosowej i chwytu powietrza do<br />

silnika marszowego oraz użycie materiału<br />

pochłaniającego promieniowanie<br />

elektromagnetyczne w odpowiednich<br />

miejscach, zastosowano „inteligentne”<br />

oprogramowanie sterujące pracą głowicy<br />

poszukującej i obniżono ślad termiczny,<br />

dzięki zastosowaniu właściwych<br />

materiałów, jak również dopracowanej<br />

aerodynamice, zapobiegające znacznemu<br />

nagrzewaniu się płatowca.<br />

Jego układ konstrukcyjny w opracowywanej<br />

odmianie NGS będzie podobny,<br />

bez rewolucyjnych zmian, choć dokonane<br />

zostaną dalsze korekty kształtu<br />

niektórych elementów rakiety. Takie podejście<br />

producenta do zagadnień stealth<br />

wynika z pewności, że każdy pocisk zostanie<br />

wykryty przez współczesne środki<br />

obserwacji technicznej broniącego się<br />

okrętu, zaś stosowanie technik stealth<br />

„za wszelką cenę” podnosi koszt opracowania<br />

i produkcji rakiet, nie gwarantując<br />

bynajmniej pożądanego efektu. Dlatego<br />

ważniejsze jest sprawienie, aby nastąpiło<br />

to jak najpóźniej, w czym – oprócz wspomnianych<br />

zabiegów na płatowcu – ma<br />

pomóc lot na jak najniższej wysokości<br />

z jak największą prędkością i możliwość<br />

manewrowania oraz poruszanie się po<br />

zaprogramowanej, optymalnej trajektorii.<br />

Wersję RBS15 Mk3 wyposażono<br />

w turboodrzutowy silnik marszowy<br />

Microturbo TR 60-5. Jego cechą jest<br />

regulowany ciąg, pozwalający na ela-<br />

Fot. Saab<br />

8 czerwiec <strong>2017</strong> MORZE


Polska Marynarka Wojenna<br />

Tomasz Grotnik<br />

Ślązak – budowa trwa<br />

Od dawna nie raportowaliśmy<br />

o pracach na patrolowcu Ślązak, tymczasem<br />

w ostatnich miesiącach działo<br />

się na nim sporo. Jest on szykowany<br />

do prób na uwięzi, a po nich do pierwszego<br />

wyjścia w morze. Postępy rodzącego<br />

się w bólach okrętu są widoczne<br />

z zewnątrz, a także w środku, co przedstawimy<br />

w tym reportażu.<br />

Od czasu zwodowania jednostki 2 lipca<br />

2015 r. prace miały ruszyć „z kopyta”.<br />

Niestety, pojawiły się dalsze trudności,<br />

które doprowadziły do kolejnego opóźnienia<br />

programu, tym razem w stosunku<br />

do ustaleń zawartych w aneksie nr 15<br />

do Umowy Nr 1/BO/2001 z 27 listopada<br />

2001 r., podpisanego przez syndyka<br />

masy upadłości Stoczni Marynarki Wojennej<br />

S.A. w upadłości likwidacyjnej<br />

w Gdyni z Inspektoratem Uzbrojenia<br />

MON (IU), 23 września 2013 r. w Gdyni,<br />

który zmienił przeznaczenie budowanej<br />

pierwotnie korwety na okręt patrolowy<br />

Ślązak. Podstawową przyczyną zwłoki<br />

były trudności dotyczące przygotowania<br />

pomieszczeń specjalnych pod<br />

montaż urządzeń Zintegrowanego Systemu<br />

Walki (ZSW), Zintegrowanego<br />

Systemu Nawigacji (ZSN) i Zintegrowanego<br />

Systemu Łączności (ZSŁ). Systemy<br />

te zostały dostarczone na podstawie<br />

umów podpisanych 12 grudnia 2013 r.<br />

przez Ministerstwo Gospodarki i IU<br />

z firmami Thales Nederland B.V. oraz Thales<br />

Electronic Systems GmbH. Opóźnienie wpłynie<br />

na koszty związane z serwisowaniem<br />

oraz przedłużeniem gwarancji na sprzęt<br />

i wyposażenie dostarczone przez poddostawców<br />

i podwykonawców.<br />

Obecnie IU ustalił z wykonawcami<br />

umowy, czyli SMW, Thales Nederland<br />

i Enamor Sp. z o.o., nowy harmonogram<br />

prac na okręcie, w myśl którego próby<br />

na uwięzi (HAT, Harbour Acceptance<br />

Trials) miały rozpocząć się w kwietniu,<br />

zaś morskie (SAT, Sea Acceptance Trials)<br />

w drugim półroczu br. i potrwać do<br />

końca maja 2018. Zakładane przekazanie<br />

okrętu MW RP powinno nastąpić w lipcu<br />

2018 r. Choć trudno w to uwierzyć, ale<br />

i ten termin może być przekroczony...<br />

Trwa bowiem proces zakupu SMW przez<br />

spółkę-córkę Polskiej Grupy Zbrojeniowej<br />

S.A. (patrz „Kronika stoczniowa”), po którym<br />

nastąpią zapewne audyty i zmiany<br />

w stoczni, co z pewnością nie będzie<br />

sprzyjało płynności realizacji budowy. IU<br />

zapewnia jednak, że podejmuje działania,<br />

aby to ryzyko zminimalizować. Niestety,<br />

już można odczuć pewien poślizg<br />

– HAT jeszcze się nie rozpoczęły (podobno<br />

z przyczyn formalnych niezatwierdzenia<br />

Programu Prób przez instytucje<br />

wojskowe), może to zaś nastąpić w miesiącach<br />

wakacyjnych. W tej sytuacji dziewiczego<br />

rejsu można się spodziewać<br />

dopiero późną jesienią.<br />

Na zewnątrz<br />

Te zmiany są oczywiście najbardziej<br />

widoczne. Montaż uzbrojenia i anten<br />

elektroniki sprawił, że okręt wygląda na<br />

bliski ukończenia.<br />

15 czerwca 2016 r. nastąpił symboliczny<br />

przełom. Na okręcie pojawił się pierwszy,<br />

i od razu najbardziej okazały, system<br />

uzbrojenia – 76 mm L/62 automatyczna<br />

armata uniwersalna Super Rapid. Jej producentem<br />

jest spółka OTO Melara Sp.A.<br />

należącą do grupy przemysłowej Leonardo.<br />

Rodzina 76 mm armat tej firmy<br />

jest dobrze znana na świecie, ale także<br />

i u nas. Na obu fregatach mamy po jednej<br />

wieży Mk 75, będącej kopią starszej<br />

odmiany – Compact.<br />

Egzemplarz dla Ślązaka wyprodukowano<br />

w zakładach w La Spezii. Jego<br />

testy FAT (Factory Acceptance Trials)<br />

rozpoczęły się 2 września 2015 r. na<br />

poligonie Centro di Supporto e Sperimentazione<br />

Navale (CSSN, Centrum<br />

Logistyczno-Doświadczalne Marynarki)<br />

w liguryjskim Porto Venere, koło La Spezii.<br />

W ich ramach odbyły się strzelania<br />

artyleryjskie, które zrealizował 2. Reparto<br />

Sistema Di Combattimento (2. Departament<br />

Systemów Uzbrojenia) CSSN.<br />

FAT zakończono 9 września, po czym<br />

rozpoczęto przygotowania operacji<br />

transportu armaty do Stoczni Marynarki<br />

Wojennej w Gdyni. Drogę do Polski<br />

pokonała ona na lawecie samochodowej.<br />

Do stoczni dotarła 27 października<br />

2015 r. i została złożona w hali zakładu.<br />

Montaż na okręcie trwał kilka godzin.<br />

Masa „suchej” armaty wynosi prawie 8 t,<br />

będące wartością graniczną dla żurawia<br />

stoczniowego, dlatego wykorzystano<br />

żuraw pływający DP2 o udźwigu 100 t,<br />

zaś przy pełnym wysięgu 35 t, co dawało<br />

bardzo duży zapas bezpieczeństwa. DP2<br />

zacumował po drugiej stronie pirsu, przy<br />

którym wyposażany jest Ślązak.<br />

Wraz z Super Rapidem dostarczono<br />

konsolę sterującą NCC (New Control<br />

Console), stanowiącą interfejs między<br />

armatą a okrętowym systemem walki<br />

– kierowania ogniem w szczególności.<br />

Za jej pomocą ustawia się algorytmy<br />

ruchu działa (bezpieczne kąty ostrzału)<br />

dla danego okrętu, rodzaje amunicji na<br />

podajniku, nastawy programatora zapalników,<br />

załącza zasilanie napędów. NCC<br />

informuje też system kierowania ogniem<br />

o statusie działa, gotowości do otwarcia<br />

ognia, rodzaju i liczbie dostępnej amunicji,<br />

umożliwia również strzelanie w trybie<br />

awaryjnym, zapisuje parametry pracy<br />

(czarna skrzynka), itp.<br />

Obecnie armata jest zabezpieczona<br />

i czeka na wyjście patrolowca w morze.<br />

Wówczas odbędą się SAT systemu.<br />

W ich trakcie zostanie zużytkowana<br />

MORZE<br />

czerwiec <strong>2017</strong><br />

11


Polska Marynarka Wojenna<br />

Robert Rochowicz<br />

Polskie ścigacze<br />

okrętów podwodnych<br />

Wśród wielu niezrealizowanych w czasach<br />

PRL-u projektów budowy okrętów<br />

dla naszej floty na czoło wybija się niemoc<br />

z jaką starano się doprowadzić do<br />

powstania jednostek przeciwpodwodnych.<br />

I nie chodzi tylko o ciągnący się<br />

de facto od lat 60. program znany pod<br />

kryptonimem Gawron.<br />

Ścigacze małe, duże i fregaty<br />

Do 1955 r. siły ZOP, zresztą jak cała<br />

flota, wyglądały dość marnie. W Helu<br />

stacjonowały dwa dywizjony – Dywizjon<br />

Ścigaczy „Szybki” na etacie 35/332,<br />

w składzie którego znajdowało się 11<br />

jednostek typu MO-D-3 oraz Dywizjon<br />

Dozorowców na etacie 35/206 z trzema<br />

przedwojennymi minowcami wz. 1933.<br />

Do tego w Świnoujściu podporządkowane<br />

dowódcy tamtejszej Bazy MW<br />

były dwa pojedyncze ścigacze – ORP<br />

Błyskawiczny typu BMO na etacie 35/254<br />

i ORP Bitny niemieckiego typu ZPK na<br />

etacie 35/255. W połowie lat 50. wszystkie<br />

te jednostki praktycznie nie miały<br />

już większej wartości bojowej, bo były<br />

wyposażone tylko w zrzutnie bomb głębinowych<br />

BM-1 i BB-1 (w Polsce znane<br />

pod oznaczeniami M-1 i B-1) oraz stacje<br />

hydrolokacyjne Tamir-8 i Tamir-10. Bitny<br />

został wycofany ze służby 8 stycznia,<br />

a etat rozformowano 10 kwietnia 1957 r.<br />

Pod koniec grudnia tego samego roku<br />

kumentację przygotowywano, otrzymała<br />

ona numer 125. Gdy całość trafiła do<br />

Polski przydzielono jej oznaczenie „Projekt<br />

nr 2” 1 . Według założeń opracowanego<br />

przez Czerokowa planu (z 21 września<br />

1950 r.) do końca 1955 miało powstać 12<br />

ścigaczy 2 . W ślad za tym Państwowy Komitet<br />

Planowania Gospodarczego przyjął<br />

w grudniu 1950 r. program budowy<br />

okrętów, który po długim procedowaniu<br />

i licznych poprawkach 18 sierpnia 1951<br />

przerodził się w decyzję nr 22/S Rady<br />

Ministrów. W tym dokumencie pojawia<br />

się po raz pierwszy liczba 50 ścigaczy,<br />

które miałyby zostać zbudowane w kraju.<br />

Kolejną decyzją, nr 35/S z 29 stycznia<br />

1952 r., dla „Projektu nr 2” jako miejsce<br />

budowy wskazano Stocznię Północną<br />

w Gdańsku.<br />

Niestety, przekazanie dokumentacji<br />

zamiast w 1951 odbyło się dopiero<br />

w styczniu 1953 r. Mimo tego opóźnienia<br />

powstał kolejny plan budowy okrętów<br />

(podpisany 19 stycznia 1953), według<br />

którego do końca 1956 r. utrzymano<br />

zamiar budowy aż 50 jednostek proj.<br />

122bis. Opóźnienia w przyjęciu dokumentacji<br />

i konieczność jej mozolnego<br />

przerobienia według krajowych norm<br />

sprawiły, że w 1954 r. podjęto jednak<br />

decyzję o zaniechaniu uruchomienia<br />

produkcji w kraju m.in. właśnie tych<br />

Okręty projektu 912M miały tylko „na chwilę”<br />

wchodzić w skład 11. Dywizjonu Ścigaczy.<br />

Pozostały w nim ponad 30 lat... Na zdjęciu ORP Zwrotny.<br />

Fot. S. Pudlik/zbiory Muzeum MW<br />

W zasadzie przez cały okres PRL-u Dowództwo<br />

Marynarki Wojennej (DMW)<br />

w sprawie sił przeciwpodwodnych nie<br />

mogło się do końca zdecydować czego<br />

tak naprawdę chce. Najpierw, jeszcze<br />

w latach 50., zamierzano uruchomić licencyjną<br />

budowę jednostek proj. 122bis.<br />

Po październikowej odwilży admirałom<br />

zamarzyły się własne fregaty. W latach<br />

60. ponownie zaczęto snuć plany budowy<br />

dużych ścigaczy, które systematycznie<br />

rozrastały się do wielkości, jaką<br />

ostatecznie reprezentuje wciąż jeszcze<br />

pływający pod biało-czerwoną banderą<br />

ORP Kaszub. Jednak na początku lat 70.<br />

znów, tym razem równolegle z projektem<br />

Gawron, uruchomiono studium koncepcyjne<br />

budowy ścigaczy, które porzucono<br />

dekadę później. W latach 80. jeszcze raz<br />

„wzięto byka za rogi” i pod przykryciem<br />

okrętu patrolowego próbowano stworzyć<br />

uniwersalną jednostkę uderzeniową<br />

dla floty końca XX w. Ale po kolei…<br />

podobny los spotkał jeden ścigacz projektu<br />

MO-D-3. Na kolejnych czterech<br />

bandery opuszczono w styczniu 1959 r.,<br />

a na pozostałych sześciu i Błyskawicznym<br />

ze Świnoujścia – w kwietniu 1960, likwidując<br />

jednocześnie zbędne już etaty.<br />

Starania o wcielenie do służby nowych<br />

ścigaczy trwały od 1950 r., gdy stanowisko<br />

dowódcy MW PRL obejmował<br />

radziecki kadm. Wiktor Czerokow. Wraz<br />

z nim pojawił się plan znacznej rozbudowy<br />

naszej floty. Co prawda okręty miały<br />

być budowane w miarę możliwości<br />

w stoczniach krajowych, ale ich projekty<br />

w większości być licencjami otrzymanymi<br />

z ZSRR. Jedną z nich miał być właśnie<br />

122bis. W stoczniowym biurze konstrukcyjnym<br />

w Zielonodolsku, gdzie całą do-<br />

ścigaczy. W zamian na 1955 r. wpisano<br />

zakup 4 takich okrętów w ZSRR. Tak też<br />

się stało, ostatecznie w latach 1955-1957<br />

Polska wydzierżawiła 8 jednostek proj.<br />

122bis 3 .<br />

1<br />

W tym samym czasie otrzymaliśmy dokumentację<br />

na budowę w kraju czterech okrętów. „Projekt<br />

nr 1” to był rzeczny kuter trałowy proj. 151<br />

(patrz „<strong>Morza</strong> i Okręty” 1/2016), „Projekt nr 3” to<br />

kuter torpedowy proj. 123K, a „Projekt nr 4” trałowiec<br />

bazowy proj. 254K („<strong>Morza</strong> i Okręty” 2/2016).<br />

2<br />

Mimo że Czerokow objął stanowisko 11 września<br />

1950 r. nie był to pierwszy plan rozwoju jego autorstwa.<br />

Już 12 września 1950 podpisał on dokument,<br />

w którym postulował wzmocnienie sił floty m.in. 5<br />

ścigaczami. Dla porządku warto dodać, że Czerokow<br />

6 listopada 1951 r. przez Radę Najwyższą ZSRR<br />

został mianowany wiceadmirałem.<br />

3<br />

Autor pisał o nich w „Morzu” 1/<strong>2017</strong>.<br />

MORZE<br />

czerwiec <strong>2017</strong><br />

15


Zimna wojna<br />

Marcin Chała<br />

Brytyjskie fregaty<br />

zimnej wojny Budżetowe Blackwoody<br />

W składzie każdej rozwiniętej floty<br />

wojennej znajdują się zarówno okręty<br />

pierwszo-, jak i drugoliniowe. Przedstawiciele<br />

„lepszego gatunku” są na<br />

ogół zaawansowani technicznie, wyposażeni<br />

w najnowsze wzory uzbrojenia<br />

i wyposażenia, podczas gdy okręty<br />

z drugiej grupy znajdują się na końcu<br />

łańcucha ewolucyjnego. W Royal Navy<br />

rola tych pierwszych przypadła fregatom<br />

typów 12 i 12M, o których pisaliśmy<br />

w „Morzu” 1/<strong>2017</strong>, a które okazały<br />

się wyjątkowo udanymi okrętami,<br />

idealnie nadającymi się do roli łowcy<br />

okrętów podwodnych. Miały jednak<br />

jedną, ale za to istotną wadę – skomplikowaną<br />

konstrukcję, co przekładało<br />

się na wysoką ceną i długi czas budowy<br />

oraz ewentualnych poważniejszych<br />

remontów.<br />

Tymczasem Royal Navy potrzebowała<br />

jednostek, które można byłoby budować<br />

seryjnie, niższym nakładem czasu<br />

i pieniędzy. Szczególnie istotne to było<br />

w przypadku nastania okresu „W”, którego<br />

w Admiralicji spodziewano się w drugiej<br />

połowie lat 50. Rozwiązaniem tego problemu<br />

była budowa okrętów prostszych,<br />

tańszych i dostępnych w większej liczbie.<br />

Głównym zadaniem okrętów drugiej linii<br />

było przede wszystkim skompensowanie<br />

niewystarczającej liczby droższych okrętów<br />

i wykonywanie zadań, do których<br />

angażowanie bardziej wyrafinowanych<br />

jednostek nie jest konieczne.<br />

Stosowne prace nad tymi „wypełniaczami”<br />

rozpoczęto w czerwcu 1945 r.,<br />

a ich rezultatem był projekt jednostki<br />

o wyporności standardowej około 1000 ts,<br />

uzbrojonej w pojedynczą armatę kal. 102<br />

mm, zdwojoną armatę kal. 40 mm Bofors<br />

oraz 4 dwulufowe Oerlikony kal. 20 mm.<br />

Uzbrojenie ZOP składać się miało z 2<br />

potrójnych moździerzy Squid z zapasem<br />

120 granatów (20 salw) i 15 klasycznych<br />

grawitacyjnych bomb głębinowych.<br />

Prędkość szacowana była na 20 w., a zasięg<br />

na 4000-5000 Mm przy stosunkowo<br />

wysokiej prędkości ekonomicznej 15<br />

w. Wtedy jednak z racji niskiego priorytetu<br />

prace te nie wyszły poza stadium<br />

wczesnego projektu, a niedługo później<br />

w ogóle je anulowano. Kolejne podejście<br />

do kwestii tanich okrętów podjęto<br />

w marcu 1947 r., kiedy to pojawiła się<br />

możliwość opóźnień w realizacji programu<br />

budowy pierwszoliniowych okrętów.<br />

Optowano wówczas za jednostkami<br />

napędzanymi turbinami parowymi<br />

o silnym uzbrojeniu ZOP i lekkim obronnym.<br />

Podobnie jak wcześniej pomysł ten<br />

„umarł śmiercią naturalną”. W październiku<br />

1948 r. miał miejsce kolejny zryw<br />

w tej dziedzinie, gdy pojawił się pomysł<br />

budowy fregat z układem napędowym<br />

pochodzącym z drugowojennych niszczycieli<br />

eskortowych typu Hunt. Także<br />

i ten pomysł nie doczekał się wyjścia<br />

poza wczesne stadium.<br />

Ostatnie podejście, tym razem udane,<br />

miało miejsce w 1949 r. Wówczas, 31<br />

maja dyrektor Wydziału Royal Navy ds.<br />

Taktyki (DTSD, Tactical and Staff Duties<br />

Division) wystosował prośbę o zweryfikowanie<br />

idei kadm. Ralpha Edwardsa,<br />

ówczesnego asystenta szefa Naval Staff<br />

(ACNS), dotyczącej budowy tanich, prostych<br />

okrętów i sprawdzenia jakie minimalne<br />

wymagania powinien spełniać<br />

okręt mogący skutecznie zwalczać okręty<br />

podwodne przy zachowaniu prostoty<br />

konstrukcji i niskich kosztów budowy.<br />

Departament Uzbrojenia Morskiego<br />

(DTASW, Department of Torpedoes, A/S<br />

and Weapons) zażądał instalacji lekkiego,<br />

uniwersalnego uzbrojenia artyleryjskiego,<br />

zapewniającego nie tylko samoobronę,<br />

ale i możliwość rażenia celów morskich,<br />

jak np. wynurzone okręty podwodne<br />

lub małe jednostki. Jako uzbrojenie ZOP<br />

zdecydowano się na montaż moździerzy<br />

Mk 10 Limbo, by w jak największym<br />

stopniu ujednolicić ten typ oręża w Royal<br />

Navy. Z racji ograniczenia kosztów zdecydowanie<br />

zmniejszono zapas zabieranych<br />

pocisków do nich, gdyż ich liczba miała<br />

wystarczyć na oddanie zaledwie 10 pełnych<br />

salw. Dodatkowym uzbrojeniem<br />

miało być 6 pojedynczych, nieruchomych<br />

wyrzutni torped kal. 533,4 mm. Na podstawie<br />

wszystkich przedstawionych wymagań<br />

i oczekiwań biuro DNC (Director<br />

of Naval Construction – głównego konstruktora<br />

Royal Navy) oszacowało koszt<br />

jednostkowy takich okrętów na 875 tys.<br />

GBP w porównaniu do około 1,1 mln<br />

za fregaty pierwszoliniowe (typu 12).<br />

Palliser w dynamicznym zwrocie.<br />

Pokład dziobowy bez uzbrojenia,<br />

to nietypowy widok na fregacie.<br />

Fot. Royal Navy/Crown Copyright<br />

30 czerwiec <strong>2017</strong> MORZE


Polska Marynarka Wojenna<br />

Andrzej S. Bartelski<br />

Polska podwodna<br />

„mapa kwadratów”<br />

Większość Czytelników z całą<br />

pewnością słyszała o niemieckich<br />

„wilczych stadach” oraz „morskich<br />

kwadratach”, dzięki którym U-Booty<br />

wyznaczały swoją pozycję na morzu.<br />

Jednak o czym mało kto wie, że przed<br />

wojną oficerowie sztabowi Polskiej<br />

Marynarki Wojennej opracowali rodzime<br />

wersje obu tych rozwiązań. W tym<br />

artykule autor pragnąłby przybliżyć<br />

polski system „mapy kwadratów”, który<br />

pozwalał określić rejon patrolowania<br />

w dowolnym miejscu globu, oraz<br />

zaprezentować właściwe rozmieszczenie<br />

sektorów dozorowania polskich<br />

okrętów podwodnych w czasie Wojny<br />

Polskiej 1939 r.<br />

Do czasu opublikowania artykułu Radosława<br />

Wysockiego „Tajne ‘koperty’<br />

z polskich okrętów podwodnych” 1<br />

w polskiej literaturze tematu funkcjonowało<br />

wiele nieścisłości i błędów dotyczących<br />

rozmieszczenia polskich okrętów<br />

podwodnych we Wrześniu 1939 r. Było<br />

to nieuniknione w sytuacji opierania się<br />

wyłącznie na relacjach świadków wydarzeń.<br />

Stąd też jak dotąd niewłaściwie<br />

przedstawiano nie tylko faktyczne roz-<br />

1<br />

R. Wysocki, „Tajne ‘koperty’ z polskich okrętów<br />

podwodnych”, „Morze, Statki i Okręty” 1(61)/2007,<br />

s. 2-5.<br />

stawienie sektorów dozorowania zgodne<br />

z planem operacyjnym „Worek”, ale<br />

również błędnie opisywano pozostałe<br />

warianty użycia okrętów podwodnych.<br />

W swoim artykule Wysocki napisał,<br />

że do dokładnego wykreślenia pozycji<br />

sektorów dozorowania niezbędna jest<br />

„mapa kwadratów” (czyli mapa Bałtyku<br />

podzielona na ponumerowane kwadraty)<br />

oraz swoisty „szablon”, który po<br />

przyłożeniu pod odpowiednim kątem<br />

do podanego w rozkazie punktu pozwalał<br />

na wykreślenie określonego sektora.<br />

W rzeczywistości rzecz okazuje się dużo<br />

mniej skomplikowana (choć bardzo<br />

pomysłowa, co znakomicie świadczy<br />

o polskich sztabowcach), gdyż do prawidłowego<br />

wykreślenia sektorów nie jest<br />

potrzebny dodatkowy szablon, a jedynie<br />

logika i znajomość podstaw nawigacji.<br />

Podstawą do właściwego przedstawienia<br />

polskiego systemu „mapy kwadratów”<br />

są zapiski kmdr. por. Aleksandra<br />

Mohuczego (od lipca 1936 r. dowódcy<br />

Dyonu Okrętów Podwodnych), które<br />

autor odnalazł w archiwach. Zasadniczą<br />

ideą systemu było skierowanie zespołu<br />

okrętów podwodnych do określonego<br />

rejonu oraz ścisłe rozgraniczenie pozycji<br />

patrolowania poszczególnych okrętów 2 .<br />

2<br />

Przedwojenna taktyka wykorzystania okrętów<br />

Podobnym rozwiązaniem do zastosowanego przez polskie siły podwodne była<br />

tak zwana Marinequadratkarte. Niemiecka U-Bootwaffe akweny świata podzieliła<br />

na siatkę kwadratów oznaczonych dwuznakiem literowym, np. CB. Każdy kwadrat,<br />

o boku długości 486 Mm, został podzielony na kolejne 81 kwadratów o długości<br />

boku 54 Mm oznaczonych dodatkowo dwiema cyframi, np. CB94. Te zostały podzielone<br />

raz jeszcze – a najmniejsze kwadraty miały boki o długości 6 Mm, np.<br />

CB9463. Teoretycznie dzięki tej mapie istniała możliwość precyzyjnego określenia<br />

każdego miejsca na świecie i skierowania tam U-Boota. Minusem tego rozwiązania<br />

była konieczność uprzedniego opracowania szczegółowych map dla poszczególnych<br />

obszarów, gdzie miały operować niemieckie okręty podwodne.<br />

Układ sektorów opierał się na następujących<br />

zmiennych:<br />

Punkt zasadniczy opisany za pomocą<br />

szerokości (φ) i długości (λ) geograficznej<br />

Kierunek sektorów (w stopniach)<br />

Prostopadła do tego kierunku linia<br />

przechodząca przez punkt zasadniczy, na<br />

której wyznaczano szerokość sektorów w<br />

Mm oraz szerokość pasów neutralnych<br />

rozgraniczających poszczególne okręty<br />

Rozmieszczenie poszczególnych sektorów,<br />

które wyznaczano w osi góra-dół<br />

przyjmując liczbę 50 za początek układu<br />

(tzn. w punkcie zasadniczym), przy czym<br />

liczby mniejsze od 50 oznaczały przesunięcie<br />

sektora o określoną liczbę Mm<br />

poniżej punktu zasadniczego, a większe<br />

od 50 powyżej tego punktu zgodnie<br />

z podanym kierunkiem sektorów<br />

Długość sektora dozorowania nie przekraczała<br />

2-krotności szerokości sektora.<br />

Licznych przykładów zastosowania<br />

opisanej metody określania sektorów<br />

dostarcza uważna lektura książek sygnałowych<br />

i szyfrowych polskich okrętów<br />

podwodnych. Przykładowo w sierpniu<br />

1938 r. Ryś i Żbik otrzymały za zadanie<br />

patrolowanie obszaru Zatoki Fińskiej,<br />

gdzie ćwiczenia odbywały okręty sowieckiej<br />

Floty Bałtyckiej. Rozkaz operacyjny<br />

miał następującą treść: 59°50’ N / 24°58’<br />

O, kierunek 45, neutralny 7, sektor 3, Ryś 50,<br />

Żbik 50. Przekładając to na język „mapy<br />

kwadratów” poszczególne składowe<br />

przedstawiały się następująco:<br />

Punkt zasadniczy: 59°50’ N / 24°58’ O<br />

Kierunek sektorów: ∢ 45°<br />

Szerokość sektora: 3 Mm<br />

Pas neutralny: 7 Mm<br />

Rozmieszczenie sektorów: w punktach<br />

zasadniczych (50)<br />

Długość sektora: 6 Mm<br />

Powyższy przykład pozwala na zrozumienie<br />

zasady działania polskiego<br />

systemu „mapy kwadratów”. Poniżej<br />

zaprezentowane zostaną rozkazy operacyjne<br />

dla polskich okrętów podwodnych<br />

w czasie Wojny Polskiej 1939 r., co umożliwi<br />

określenie prawidłowych sektorów<br />

dozorowania polskich okrętów podwodnych<br />

w obronie Wybrzeża.<br />

Plan „Worek”<br />

Zgodnie z rozkazem operacyjnym<br />

„Worek” sektory dozorowania polskich<br />

okrętów przedstawiały się następująco:<br />

φ – 54°54,5’ N, λ – 18°53’ Ost, kierunek 330°,<br />

sektor 5, neutralny 2, II-gi okręt podwodny<br />

(tj. Wilk – przyp. aut.) – 27, III-ci okręt podwodny<br />

(tj. Żbik – przyp. aut.) – 50, I-szy<br />

okręt podwodny (tj. Ryś– przyp. aut.) – 35.<br />

Mapa pokazująca prawidłowy rozkład sektorów „Worek”.<br />

36 czerwiec <strong>2017</strong> MORZE<br />

Rys. Andrzej S. Bartelski<br />

podwodnych zakładała działania w grupie przeciwko<br />

zespołom wrogich jednostek (zarówno dla grup<br />

bojowych, jak i pojedynczych łamaczy blokady).<br />

Więcej na ten temat: Andrzej S. Bartelski, „Dywizjon<br />

i Grupa Okrętów Podwodnych 1932- -1945”,<br />

„Morze, Statki i Okręty” 5(123)/2012, s. 12-19.


Polska Marynarka Wojenna<br />

Mariusz Borowiak<br />

ORP Sokół<br />

Debiut bojowy i pierwsza kampania śródziemnomorska<br />

Gdy na początku czerwca 1940 r.<br />

ORP Orzeł nie wrócił z patrolu, Polska<br />

Marynarka Wojenna na Zachodzie<br />

miała do dyspozycji tylko jeden podwodny<br />

stawiacz min ORP Wilk, który<br />

po kilku akcjach bojowych nie zanotował<br />

żadnego sukcesu. Z powodu złego<br />

stanu technicznego i powtarzających<br />

się awarii mechanizmów jednostka<br />

bardziej nadawała się do gruntownego<br />

remontu i szkolenia załóg, niż udziału<br />

w kolejnych rejsach operacyjnych.<br />

Na początku sierpnia 1940 r., po serii<br />

nieszczęść i niekończących się defektów<br />

steranego służbą Wilka, kpt. mar. Borys<br />

Karnicki, zastępca dowódcy okrętu 1 ,<br />

podjął starania u kadm. Jerzego Świrskiego,<br />

szefa Kierownictwa Marynarki<br />

Wojennej (KMW) w Londynie i adm.<br />

Maxa Hortona, naczelnego dowódcy sił<br />

podwodnych Royal Navy, o nowy okręt<br />

podwodny typu U. Wcześniej pojawiła<br />

się propozycja ze strony Admiralicji,<br />

że może Polacy obsadziliby niespełna<br />

84-metrowy okręt podwodny HMS<br />

Thunderbolt (ex Thetis) o wyporności<br />

nawodnej 1090 t i podwodnej 1575 t.<br />

1 czerwca 1939 r. Thetis w wyniku katastrofy<br />

(z powodu błędu załogi) zatonął<br />

w pobliżu Liverpoolu. Podniesiono go<br />

z dna i wyremontowano. Od kwietnia<br />

1<br />

Komandor ppor. Bogusław Krawczyk, dowódca<br />

Wilka, od 19 kwietnia 1940 r. przebywał z tajną misją<br />

w Szwecji – za zgodą Naczelnego Wodza gen.<br />

Władysława Sikorskiego i szefa KMW, miał wziąć<br />

udział w zorganizowaniu planu ucieczki internowanych<br />

okrętów podwodnych OORP Sęp, Ryś i<br />

Żbik do Wielkiej Brytanii. Zamierzona akcja zakończyła<br />

się niepowodzeniem, a komandor spotkał<br />

się znowu z załogą w Dundee 31 lipca. Pod jego<br />

nieobecność, Karnicki pełnił obowiązki dowódcy<br />

okrętu.<br />

1940 jednostkę pod nową nazwą przygotowano<br />

do dalszej służby. Cumowała<br />

w Plymouth, ale nie było chętnych do jej<br />

obsadzenia (na HMS Thetis było 99 ofiar).<br />

W tych okolicznościach narodził się pomysł,<br />

żeby to Polacy stanowili jej załogę.<br />

Wśród naszych podwodniaków<br />

w Wielkiej Brytanii była pewna nadwyżka<br />

oficerów (m.in. Wilk miał dwóch<br />

dowódców – Krawczyka i Karnickiego<br />

oraz kilku oficerów posiadających<br />

doświadczenie bojowe), mała część<br />

ocalałej załogi Orła (z powodu dolegliwości<br />

zdrowotnych nie wzięła udziału<br />

w ostatnim rejsie), komplet ludzi z Wilka<br />

oraz znaczna grupa marynarzy bez przydziału.<br />

Ci ostatni przechodzili szkolenie<br />

w Plymouth. Mimo że mieli obsadzić<br />

parę wydzierżawionych niszczycieli brytyjskich<br />

(OORP Garland i Piorun), była<br />

szansa, że uda się skompletować załogę<br />

nowego okrętu podwodnego, który zastąpiłby<br />

Orła. Projekt Karnickiego zyskał<br />

akceptację Brytyjczyków. Horton obiecał<br />

postarać się w tym pomóc.<br />

Okręt podwodny typu U w PMW<br />

W Royal Navy był odczuwalny brak załóg<br />

dla jednostek podwodnych. W pewnym<br />

momencie Brytyjczycy zaproponowali,<br />

by pod polską banderę przeszły<br />

3 okręty budowane dla Turcji w stoczni<br />

Vickers-Armstrong w Barrow-in-Furness,<br />

a zarekwirowane z chwilą wybuchu<br />

wojny. Ponieważ nie starczyłoby wyszkolonych<br />

podwodniaków na 4 okręty,<br />

więc ORP Wilk miał przejść do rezerwy.<br />

Z powodu zdecydowanego protestu<br />

Krawczyka, który był przywiązany do<br />

swojego okrętu, propozycja Admiralicji<br />

nie spotkała się z akceptacją KMW. Wilk<br />

miał dalej pozostawać w służbie czynnej<br />

(wziął udział w 9 patrolach bojowych<br />

w latach 1939-1941), upadł także projekt<br />

przejęcia jednostek „tureckich”. Dość<br />

szybko zakończyła się fiaskiem również<br />

szansa na obsadzenie jednego z 12 okrętów<br />

typu T, które zwodowano lub weszły<br />

do służby do końca 1939 r.<br />

Nieoczekiwanie, pojawiła się okazja do<br />

przejęcia średniego okrętu podwodnego<br />

Urchin. Była to jedna z 15 jednostek<br />

serii pierwszej typu U 2 , której stępkę<br />

położono 9 grudnia 1939 r. Wodowanie<br />

okrętu dla Royal Navy o znaku taktycznym<br />

P39 odbyło się 30 września 1940 r.<br />

Musiało minąć blisko 4 miesiące (w tym<br />

czasie z Wilka zmustrowali kapitanowie<br />

Karnicki, Romanowski i Jasiński, ppor.<br />

mar. Andrzej Kłopotowski oraz kilku<br />

podoficerów specjalistów, którzy przeszli<br />

m.in. kurs teoretyczny w Portsmouth),<br />

gdy 19 stycznia 1941 r. podniesiono polską<br />

banderę na okręcie, który otrzymał<br />

nowy znak N97. Jeszcze 8 stycznia kmdr<br />

por. dypl. Tadeusz Stoklasa, attaché morski<br />

w Londynie, pisał do Henry’ego V.<br />

Markhama, sekretarza Admiralicji: Drogi<br />

Panie, dziękuję za list nr m.026826/41 z 6<br />

stycznia 1941 r. i mam zaszczyt poinformować,<br />

że dowódca PMW jest bardzo<br />

zadowolony z faktu, że Jego Wysokość zgodził<br />

się na zmianę nazwy „Urchin” na ORP<br />

„Sokół” 3 .<br />

Podstawowy skład załogi nowego<br />

okrętu stanowili podwodniacy z Wilka.<br />

Na uroczystość w stoczni Vickers-Armstrong<br />

w Barrow-in-Furness w północno-zachodniej<br />

Anglii przybyli Naczelny<br />

Wódz gen. broni Władysław Sikorski, szef<br />

KMW kadm. Świrski (w dniu podniesienia<br />

bandery na Sokole został mianowany na<br />

stopień wiceadmirała), adm. Sir Alfred<br />

Dudley Pound – Pierwszy Lord Morski<br />

Admiralicji, adm. Max Horton, liczni<br />

2<br />

Nazwy HMS Urchin nie nadano później żadnemu<br />

brytyjskiemu okrętowi podwodnemu. Patrz:<br />

Private Office sporządzone przez adm. Bertrama<br />

Ramsaya 14 listopada 1940 r., The National Archives<br />

w Kew w Londynie (dalej: TNA), sygn. ADM<br />

116/4098, maszynopis (dalej – msp.).<br />

3<br />

List T. Stoklasy do H. V. Markhama z 8 stycznia<br />

1941 r., TNA, sygn. ADM 116/4098, msp.<br />

Widok na kiosk ORP Sokół oraz armatę<br />

kal. 76 mm.<br />

Fot zbiory Mariusza Borowiaka<br />

38 czerwiec <strong>2017</strong> MORZE


II wojna światowa<br />

Rafał Mariusz Kaczmarek<br />

Stawiacz min<br />

Część 1<br />

Olav Tryggvason<br />

W okresie między obiema wojnami<br />

światowymi niewielka norweska flota<br />

wojenna miała za zadanie bronić<br />

przede wszystkim głównych portów<br />

– najdogodniejszych miejsc do lądowania<br />

wrogich desantów. Aby utrudnić<br />

wejście do nich, należało zaminować<br />

wiodące do nich szlaki wodne. Dlatego<br />

posiadanie odpowiedniej liczby stawiaczy<br />

min miało dla Norwegów duże<br />

znaczenie.<br />

W chwili zakończenia I wojny światowej<br />

– w której Norwegia nie wzięła<br />

udziału – w składzie floty wojennej tego<br />

kraju znajdowały się tylko 3 w miarę wartościowe<br />

stawiacze min. Były to Frøya,<br />

Glommen i Laugen, zbudowane podczas<br />

wspomnianego konfliktu. Ponadto do<br />

stawiania min przystosowanych było<br />

7 kanonierek – jednostek całkowicie<br />

przestarzałych, pochodzących z lat 70.<br />

i 80. XIX w.! Siły te w razie potrzeby nie<br />

były w stanie postawić w krótkim czasie<br />

pól minowych wzdłuż tak ogromnego<br />

norweskiego wybrzeża, nawet jeśli<br />

w grę wchodziło zaminowanie tylko<br />

najważniejszych dla obrony akwenów.<br />

Aby zmienić tę sytuację, na początku lat<br />

30. Norwegowie przystąpili do budowy<br />

dużego (wyporność standardowa 1596<br />

ts) stawiacza min.<br />

Dla tego okrętu zaplanowano wzorem<br />

brytyjskiego krążownika minowego<br />

Adventure, czy ówczesnych niemieckich<br />

krążowników lekkich (poza Emdenem),<br />

oryginalny podwójny napęd – 2 zespoły<br />

turbin parowych systemu De Lavala i 2<br />

silniki wysokoprężne szwajcarskiego<br />

Sulzera. Turbiny nadawały stawiaczowi<br />

min maksymalną prędkość 20 w., a silniki<br />

wysokoprężne pozwalały na osiągnięcie<br />

ekonomicznej 14 w., przy której<br />

miał zasięg 3000 Mm. Dwie śruby były<br />

poruszane wymiennie – przez zespoły<br />

turbin albo silniki wysokoprężne. Uzbrojenie<br />

jednostki stanowiły 4 pojedyncze<br />

armaty kal. 120 mm, umieszczone po 2<br />

na dziobie i rufie w superpozycji, armata<br />

plot. kal. 76 mm (na rufowym krańcu<br />

nadbudówki, między tylnym masztem<br />

a działem kal. 120 mm), 2 pojedyncze<br />

działka Hotchkissa kal. 47 mm, 2 pojedyncze<br />

przeciwlotnicze wielkokalibrowe<br />

karabiny maszynowe (wkm-y) kal. 12,7 mm<br />

i 2 podwójne wyrzutnie torped kal. 450<br />

mm (na śródokręciu za kominem) – te<br />

ostatnie były bronią dość nietypową dla<br />

tej klasy okrętu, lecz zainstalowano je<br />

zapewne w związku z dodatkową funkcją,<br />

jaką miała jednostka spełniać – okrętu<br />

szkolnego kadetów 1 , stąd jego uzbrojenie<br />

było tak zróżnicowane. Armaty kal.<br />

120 mm i 76 mm pochodziły ze szwedzkiej<br />

firmy Bofors, a wkm-y były produkcji<br />

amerykańskiej firmy Colt. Ponadto zgodnie<br />

ze swoim zasadniczym przeznaczeniem<br />

jednostka mogła zabierać 280 min<br />

1<br />

Nasz stawiacz min Gryf też miał pełnić funkcję<br />

okrętu szkolnego i też miał w uzbrojeniu wyrzutnię<br />

torped – przyp. red.<br />

– prawie tyle, co ww. Frøya, Glommen<br />

i Laugen razem wzięte.<br />

Budowę okrętu rozpoczęto w 1931 r.<br />

w Głównej Stoczni Marynarki Wojennej<br />

(Hovedverv) w Horten koło Oslo. Wiele<br />

elementów składowych tego stawiacza<br />

min pochodzących z innych państw<br />

pozwala na nazwanie go jednostką<br />

„międzynarodową”, mimo że jej wykonawcami<br />

byli Norwegowie. Wodowanie<br />

okrętu nastąpiło 21 grudnia 1932 r., a do<br />

służby oddano go 21 czerwca 1934 r. pod<br />

nazwą Olav Tryggvason, nadaną na cześć<br />

wikinga – króla Norwegii, panującego<br />

w latach 995-1000 i uznawanego za jednego<br />

z twórców państwa norweskiego.<br />

Oprócz 4 starych pancerników obrony<br />

wybrzeża Olav Tryggvason był pierwszą<br />

norweską jednostką wyposażoną w nowoczesną<br />

centralę artyleryjską, dzięki<br />

której mógł wystrzelić pełną salwę z dział<br />

artylerii głównej do tego samego celu.<br />

Do wybuchu II wojny światowej stawiacz<br />

min, pełniąc funkcje szkolne, zabierał<br />

jednorazowo 55 kadetów – jednym<br />

z nich był syn ówczesnego króla Norwegii<br />

Haakona VII, książę Olav (panujący<br />

jako Olaf V w latach 1957-1991). Jeszcze<br />

w latach 30. z okrętu zdjęto wyrzutnie<br />

torped i działka kal. 47 mm, prawdopodobnie<br />

w celu poprawienia stateczności<br />

poprzecznej 2 .<br />

2<br />

Brak dokładnych danych odnośnie daty<br />

demontażu tego uzbrojenia. Według roczników<br />

„Weyers Taschenbuch der Kriegsflotten” wyrzutnie<br />

torped zdjęto ok. 1938 r., a działka kal. 47 mm<br />

Stawiacz min Olav Tryggvason.<br />

Fot. J. K. Küenholdt<br />

MORZE<br />

czerwiec <strong>2017</strong><br />

49


Epoka pary i pancerza<br />

Marcin Gubała<br />

Flagowiec Millo z rajdu do Dardaneli<br />

– torpedowiec Spica w La Spezii.<br />

Fot. NHHC<br />

Sławetny rajd<br />

komandora Millo<br />

Rajd torpedowców na cieśninę Dardanele<br />

w lipcu 1912 r. nie był najważniejszą<br />

akcją bojową włoskiej floty<br />

przeprowadzoną w trakcie wojny trypolitańskiej<br />

(1911-1912). Niemniej operacja<br />

ta urosła do rangi jednego z najgłośniejszych<br />

dokonań Regia Marina<br />

w tym konflikcie.<br />

Wojna, którą Włochy wypowiedziały<br />

Imperium Otomańskiemu we wrześniu<br />

1911 r., cechowała się m.in. znaczną<br />

przewagą włoskiej floty nad marynarką<br />

turecką. Ta ostatnia nie była w stanie<br />

przeciwstawić się nowocześniejszym<br />

i liczniejszym okrętom Regina Marina.<br />

Starcia między siłami morskimi obu<br />

skonfliktowanych państw nie miały charakteru<br />

decydujących bitew, a gdy już<br />

do nich dochodziło, były to pojedynki<br />

jednostronne. Na samym początku wojny<br />

grupa włoskich niszczycieli (kontrtorpedowców)<br />

rozprawiła się z okrętami<br />

tureckimi na Adriatyku, a następne bitwy,<br />

m.in. w zatoce Kunfuda (7 stycznia<br />

1912 r.) i koło Bejrutu (24 lutego 1912 r.)<br />

potwierdziły wyższość marynarki włoskiej.<br />

Dużą rolę w trakcie zmagań odegrały<br />

operacje desantowe, dzięki którym<br />

Włosi zdołali opanować wybrzeże Trypolitanii,<br />

a także wyspy w archipelagu<br />

Dodekanezu.<br />

Pomimo jednak uzyskania tak wyraźnej<br />

przewagi na morzu, Włochom nie<br />

udało się wyeliminować zasadniczej części<br />

marynarki tureckiej (tzw. eskadry manewrowej,<br />

składającej się z okrętów liniowych,<br />

krążowników, kontrtorpedowców<br />

i torpedowców). Włoskie dowództwo<br />

było wciąż zaniepokojone samą obecnością<br />

tureckiej floty na teatrze działań<br />

wojennych. Nie dawała się ona wciągnąć<br />

w rozstrzygający bój, w którym – jak sądzili<br />

Włosi – otomańskie okręty zostałyby<br />

niechybnie pokonane. Obecność tych<br />

sił zmuszała Włochów do utrzymywania<br />

w gotowości okrętów mogących<br />

zareagować na ewentualną (choć mało<br />

prawdopodobną) akcję wroga, w szczególności<br />

do przeznaczania jednostek<br />

do ochrony konwojów – niezbędnych,<br />

by zapewniać posiłki i wyposażenie dla<br />

wojsk walczących w Trypolitanii. Powiększało<br />

to koszty prowadzonej wojny, i tak<br />

już bardzo wysokie z racji przedłużającego<br />

się konfliktu.<br />

Dowództwo Regia Marina doszło do<br />

przekonania, że jest tylko jeden sposób,<br />

by przełamać impas w morskich<br />

zmaganiach z Turcją, i że jest nim unieszkodliwienie<br />

trzonu wrogiej floty. Nie<br />

było to zadanie proste, a to z tej racji,<br />

że Turcy, mając świadomość słabości<br />

swojej marynarki wojennej, zdecydowali<br />

się stacjonować w – zdawałoby się –<br />

bezpiecznym miejscu, tj. w Dardanelach,<br />

na kotwicowisku koło Nara Burnu (Nagara<br />

Point), 30 km od wejścia do cieśniny.<br />

Włosi po raz pierwszy w trakcie toczącej<br />

się wojny wysłali flotę przeciwko tak<br />

ukrytym tureckim okrętom 18 kwietnia<br />

1912 r., kiedy to eskadra złożona z okrętów<br />

liniowych (Vittorio Emanuele, Roma,<br />

Napoli, Regina Margherita, Benedetto Brin,<br />

Ammiraglio di Saint Bon i Emmanuele Filiberto),<br />

krążowników pancernych (Pisa,<br />

Amalfi, San Marco, Vettor Pisani, Varese,<br />

Francesco Ferruccio i Giuseppe Garibaldi)<br />

oraz flotylli torpedowców – pod dowództwem<br />

wadm. Leone Vialego –<br />

podpłynęła na odległość około 10 km<br />

od wejścia do cieśniny. Akcja zakończyła<br />

się jednak jedynie ostrzelaniem tureckich<br />

fortów; była to porażka włoskiego<br />

planu: Wiceadmirał Viale miał nadzieję,<br />

że ukazanie się jego zespołu zmusi flotę turecką<br />

do wyjścia w morze i doprowadzi do<br />

bitwy, której wynik ze względu na wielką<br />

przewagę Włochów nie był trudny do przewidzenia.<br />

Turcy jednak zachowali zimną<br />

krew i nie ruszyli się z cieśnin. Pojawienie<br />

się floty włoskiej przed cieśninami nie było<br />

bowiem dla nich dużym zaskoczeniem (…)<br />

oczekując więc w każdej chwili ataku, przygotowywali<br />

się (…) do odparcia napastnika.<br />

W tym celu okręty tureckie przewiozły<br />

na wyspy <strong>Morza</strong> Egejskiego (…) oddziały<br />

wzmocnienia. Poza tym, zresztą za radą<br />

angielskich oficerów, postanowili nie wyprowadzać<br />

swojej słabszej floty w morze,<br />

lecz użyć jej, w wypadku ewentualnego<br />

ataku na cieśniny, jako wsparcie artylerii<br />

fortecznej 1 .<br />

1<br />

J. Gozdawa-Gołębiowski, „Od wojny krymskiej<br />

do bałkańskiej (Działania flot wojennych na<br />

Komandor Enrico Millo. Na jego cześć nazwę Ammiraglio<br />

Millo nadano jednemu z 4 dużych okrętów<br />

podwodnych typu Ammiraglio Cagni, znanych<br />

z tego, że były uzbrojone w 14 wyrzutni kal. 450<br />

mm i potężny zapas 36 torped przeznaczonych<br />

przede wszystkim do niszczenia żeglugi handlowej.<br />

Zwodowany 31 sierpnia 1940 r. został zatopiony<br />

14 marca 1942 w rejonie wschodniej Kalabrii<br />

przez brytyjski okręt podwodny Ultimatum.<br />

Fot. „A box of sand. The Italo-Ottoman War 1911-<br />

-1912. The first land, sea and air war“<br />

MORZE<br />

czerwiec <strong>2017</strong><br />

59


Epoka pary i pancerza<br />

Maciej Chodnicki<br />

Szybkie skrzydło floty<br />

czyli początki pancerników typu Queen Elizabeth<br />

Część 1<br />

Bohaterowie poniższego tekstu to<br />

jedne z najbardziej znanych okrętów<br />

liniowych Wielkiej Wojny. Wydaje się,<br />

że wiadomo o nich wszystko. Jednak<br />

historia ich powstania owiana jest mgłą<br />

tajemnicy. Prawdopodobnie zniszczono<br />

większość dokumentów dotyczących<br />

projektów wstępnych, które<br />

zostały odrzucone. Teczka zawierająca<br />

zapisy na temat jednostek danego typu<br />

(„ships cover”) odnoszące się do tych<br />

pancerników, zaczyna się od momentu,<br />

gdy projekt został zatwierdzony, podczas<br />

gdy w przypadku innych typów<br />

okrętów sięga znacznie wcześniejszego<br />

okresu. W efekcie historia ich powstania,<br />

zmiany koncepcji, odrzucone<br />

warianty, zostały opisane jedynie na<br />

podstawie późniejszych wspomnień<br />

czy listów. Na ile są one dokładne, pozostaje<br />

się jedynie domyślać.<br />

Geneza<br />

Pod koniec XIX w. Royal Navy była<br />

bezdyskusyjnie najsilniejszą flotą świata.<br />

Brytyjczycy mieli do dyspozycji więcej<br />

pancerników niż dwie kolejne floty<br />

razem wzięte, a dużych krążowników<br />

ponad dwa razy więcej. Za punkt odniesienia<br />

brano wówczas floty Francji<br />

i Rosji. Sytuacja Brytyjczyków wyglądała<br />

wówczas o tyle dobrze, że poza<br />

tymi dwoma potencjalnymi przeciwnikami<br />

nikim więcej w zasadzie nie trzeba<br />

się było przejmować, ewentualnie<br />

w pewnym stopniu powoli rosnącą flotą<br />

japońską, która była budowana w lwiej<br />

części w… brytyjskich stoczniach, za japońskie<br />

pieniądze. Reszta świata niemal<br />

się nie liczyła. By Albionowi było jeszcze<br />

łatwiej, czas budowy ciężkich okrętów<br />

w Rosji, a zwłaszcza Francji był niezmiernie<br />

długi. Zdarzało się, że gdy francuski<br />

okręt wchodził do służby, Brytyjczycy<br />

mieli już pod parą odpowiedź na jego<br />

unowocześnionego następcę.<br />

Na początku XX w. sytuacja zaczęła się<br />

zmieniać. Co prawda brytyjski przemysł<br />

zbrojeniowy i stoczniowy był wciąż najsilniejszy<br />

na świecie i ciągle się rozwijał,<br />

ale do grona państw mogących tworzyć<br />

silne marynarki zaczęli dołączać nowi<br />

gracze. Utrzymanie pozycji hegemona<br />

było coraz trudniejsze, zwłaszcza, że<br />

brytyjscy rządzący zaczęli coraz bardziej<br />

interesować się sprawami socjalnymi<br />

obywateli, którzy mieli wpływ na wynik<br />

wyborów. Najzwyczajniej w świecie<br />

brakowało pieniędzy na wszystkie zachcianki.<br />

Warto oczywiście pamiętać<br />

o kontekście „braku pieniędzy”. Mówimy<br />

wciąż o flocie budującej na własne potrzeby<br />

mniej więcej tyle, co cała reszta<br />

świata razem wzięta, przy czym znacząca<br />

część tej „reszty świata” powstawała<br />

w zakładach brytyjskich lub z ich znaczącym<br />

udziałem, choć już za pieniądze<br />

zamawiającego.<br />

Era Fishera<br />

W 1904 r. nastała „era Fishera”. Admirał<br />

John Fisher, Pierwszy Lord Morski Admiralicji,<br />

był nietuzinkową i bardzo kontrowersyjną<br />

postacią. Bez wątpienia miał<br />

wspaniały talent organizacyjny i potrafił<br />

bezwzględnie dążyć do wyznaczonego<br />

celu. W razie potrzeby mógł kłamać, mataczyć,<br />

na jednym spotkaniu sam sobie<br />

przeczyć, w zależności od tego z kim<br />

rozmawiał, byle tylko dostać to czego<br />

chciał. Po objęciu „rządów” energicznie<br />

zabrał się za reformowanie Royal Navy,<br />

dążąc do zwiększenia efektywności<br />

floty przy jednoczesnym zmniejszeniu<br />

kosztów ponoszonych na jej budowę<br />

i utrzymanie. Wprowadzane reformy<br />

były wielopoziomowe i zasługują na oddzielne<br />

opracowanie. Jednym z elementów<br />

było stworzenie serii największych<br />

i najpotężniejszych okrętów liniowych na<br />

świecie. Przy okazji droższych niż cokolwiek<br />

wcześniej w Royal Navy widziano.<br />

Większy koszt jednostkowy tylko pozornie<br />

kłócił się z cięciami finansowymi.<br />

Pancerniki miały być proporcjonalnie<br />

o wiele bardziej wartościowe niż drogie.<br />

W skrócie – jakość miała rosnąć szybciej<br />

niż koszt, a więc do wykonania danego<br />

zadania potrzeba było znacznie mniej<br />

okrętów. Mimo większych kosztów jednostkowych<br />

całość miała być tańsza.<br />

Zgodnie z tymi założeniami powstał<br />

HMS Dreadnought. Z jego zakontraktowaniem<br />

i budową Fisher był nieodłącznie<br />

związany. Czy chciał on stworzenia tego<br />

pancernika, czy też „nie chciał, ale musiał”<br />

nie ma większego znaczenia. Bezsporne<br />

jest, że bez niego, okręt ten nie powstałby<br />

w tym czasie, nie byłby budowany tak<br />

szybko i nie byłby aż tak rewolucyjny.<br />

Równolegle z nowym superpancernikiem,<br />

opracowano plany superkrążownika,<br />

który zaowocował powstaniem liczącego<br />

trzy okręty typu Invincible.<br />

Salwa burtowa artylerii<br />

głównej Vallianta. Zaślepione<br />

miejsca otworów kazamat zdradzają<br />

jak nisko nad powierzchnią<br />

wody miały się znajdować rufowe<br />

armaty kal. 152 mm.<br />

Fot. tsushima.su<br />

62 czerwiec <strong>2017</strong> MORZE


Podróże, muzea, wraki<br />

Wojciech Mazurek<br />

Bateria „Vara”<br />

w Kristiansand<br />

Stanowisko nr 2 baterii „Vara” z zachowaną<br />

armatą SK C/34 kal. 380 mm.<br />

Zaledwie nieco ponad godzina lotu<br />

dzieli gdańskie Rębiechowo od portu<br />

lotniczego w Kjevik oddalonego tylko<br />

kilka kilometrów od południowonorweskiego<br />

Kristiansand. To malowniczo<br />

położone nad Skagerrakiem, liczące<br />

około 150 tys. mieszkańców miasto,<br />

należy do większych skupisk ludności<br />

w Norwegii, jest stolicą okręgu Vest-<br />

-Agder oraz ważnym węzłem komunikacyjnym<br />

na szlaku południe-północ.<br />

1<br />

3<br />

2<br />

4<br />

5<br />

1. Maszynownia – zespół napędowy armaty kal. 380 mm; 2. Urządzenie załadowcze z pociskiem<br />

kal. 380 mm i ładunkiem miotającym; 3. Lufa wkładkowa do armaty kal. 127 mm, służąca<br />

do odbywania strzelań szkolnych. Z uwagi na koszty eksploatacji działa, w tym zużywanie<br />

przewodu lufy, do szkolenia stanu osobowego użytkowane były wkładki umieszczane<br />

w przewodzie lufy. Umożliwiało to utrzymanie właściwego poziomu wyszkolenia i gotowości<br />

bojowej. Nieco dalej widoczny jest podwieszony wycior w stanie złożonym; 4. Komora<br />

zamkowa armaty kal. 380 mm; 5. Pocisk kal. 380 mm.<br />

Biorąc pod uwagę kwestie militarne,<br />

położenie portu i miasta od najdawniejszych<br />

czasów czyniło z Kristiansand<br />

ważny ośrodek oporu zamykający<br />

jedną z głównych dróg do środkowej<br />

Norwegii i dalej na północ kraju.<br />

W ciągu wieków powstawały tu<br />

kolejne obiekty obronne blokujące<br />

dostęp do portu i miasta. Nie<br />

inaczej było i podczas ostatniej<br />

wojny. Po opanowaniu Norwegii,<br />

Niemcy siłą rzeczy przystąpili<br />

do realizacji planu włączenia<br />

tego skandynawskiego państwa<br />

w system obrony III Rzeszy.<br />

Z wielkim rozmachem zaprojektowano<br />

nowe obiekty fortyfikacyjne,<br />

które miały uzupełnić istniejące<br />

zdobyte punkty obronne<br />

wybrzeża. Zasadniczy element<br />

kośćca całego złożonego systemu<br />

obronnego Norwegii oparty<br />

był na powiązanym systemie ognia<br />

artylerii nadbrzeżnej. Liczne<br />

jej baterie, uzbrojono w armaty<br />

średniego i ciężkiego kalibrów<br />

od 105 do 380 mm, a także<br />

w stacjonarne wyrzutnie torped<br />

blokujące wejścia do portów położonych<br />

w głębi fiordów (takie jak<br />

te, które zatopiły krążownik ciężki<br />

Blücher). Kilka z baterii rozmieszczonych<br />

zostało w newralgicznych<br />

miejscach, a do takich zaliczało się<br />

Kristiansand.<br />

Jednym z dobrze zachowanych<br />

do dziś obiektów jest Møvik Fort<br />

– Fort Mewi, położony około 8 km<br />

na zachód od miasta. Obiekt ten<br />

ma XVI-wieczne korzenie i stanowił<br />

od wieków kluczowy element<br />

systemu obronnego portu<br />

i miasta. Po kampanii norweskiej<br />

w kwietniu 1940 r. został przejęty<br />

przez oddziały niemieckie i rozbudowany,<br />

stając się jednym z najpotężniejszych<br />

punktów oporu w systemie obronnym,<br />

z biegiem czasu nazwanego – dla celów<br />

propagandowych – Twierdzą Norwegia.<br />

Umieszczona na tzw. mewim wzgórzu<br />

Batterie MAB 6/502 „Vara” należała do<br />

6 najcięższych pododdziałów artylerii<br />

nadbrzeżnej posadowionych na długim,<br />

bo liczącym 1500 km norweskim<br />

wybrzeżu. Patronem nazwy baterii był<br />

gen. mjr Felix Vara, który wraz z innych<br />

oficerem, kmdr. Rolfem Mirusem, zostali<br />

zestrzeleni 3 listopada 1941 r. w patrolowej<br />

łodzi latającej FLB 502, dokonującej<br />

MORZE<br />

czerwiec <strong>2017</strong><br />

73


Z polskich stoczni<br />

Krzysztof Stefański<br />

Pechowa Foka<br />

27 kwietnia br. w gdyńskiej Stoczni<br />

Remontowej „Nauta” przewrócił się<br />

i częściowo zatonął dok pływający wraz<br />

ze znajdującym się na nim remontowanym<br />

norweskim chemikaliowcem<br />

Hordafor V. Niektóre media oznajmiły,<br />

że jest to pierwszy taki przypadek<br />

w Polsce. Być może, że nigdy wcześniej<br />

nie zatonął u nas statek razem z dokiem,<br />

no ale były inne przypadki tonięcia<br />

jednostek w stoczni.<br />

W sztormową noc wigilijną 1980 r. zerwał<br />

się z uwięzi w Stoczni im. Komuny<br />

Paryskiej w Gdyni wielki norweski samochodowiec<br />

Höegh Trader (B-487/1).<br />

Uderzył w środek kadłuba będącego<br />

w budowie panamskiego masowca Bah-<br />

-Kim (B-533/12) i go zatopił.<br />

Drugim przypadkiem, który szczegółowo<br />

opisuję, było zatonięcie i późniejsze<br />

wydobycie trawlera-zamrażalni B-18/1<br />

Foka. Ona to, podobnie jak i Hordafor V,<br />

przewróciła się na prawą burtę i częściowo<br />

zatonęła, nawet w podobnych<br />

godzinach – między 13:00 a 14:00. Gdyby<br />

ta historia w „Naucie” wydarzyła się<br />

w latach 60. ub.w., to pewnie poradziłoby<br />

sobie z nią Polskie Ratownictwo Okrętowe<br />

i stocznia nie musiałaby wzywać<br />

na pomoc firm z zagranicy. Przedsiębiorstwo<br />

to odnosiło wtedy wiele sukcesów<br />

przy wydobywaniu zatopionych jednostek<br />

morskich.<br />

Foka była wówczas naszym największym<br />

statkiem połowowym, prototypem<br />

serii liczącej 9 sztuk i budowanym<br />

przez gdyńską „Komunę” dla PPDiUR<br />

„Odra” Świnoujście. U szefa produkcji<br />

stoczni, inż. Jaskółkowskiego, odbyła<br />

się 3 września 1964 r. narada dotycząca<br />

tego właśnie trawlera. Obecny był na<br />

niej m.in. kierownik budowy jednostki<br />

inż. Felicjan Łada i kierownik Wydziału<br />

Dokowego mgr inż. Zenon Stefański.<br />

Tam też zadecydowano o potrzebie<br />

dokowania statku, to jest podjęcia go<br />

z wody w celu wykonania niezbędnych<br />

prac konserwacyjno-malarskich, jak też<br />

wyrównania jego około dwumetrowego<br />

przegłębienia na rufę.<br />

W dniu następnym inż. Łada skontaktował<br />

się z Biurem Konstrukcyjnym i zażądał<br />

określenia warunków balastowania<br />

statku przed jego dokowaniem. Warunki<br />

te określił inż. Jagielski z działu obliczeń<br />

teoretycznych na podstawie dokumentacji<br />

i obserwacji zanurzenia statku.<br />

Na 200 t wyliczył ilość dodatkowego<br />

balastu (wodnego i stałego) potrzebnego<br />

do umieszczenia na dziobie Foki.<br />

W wyniku tych działań inż. Łada przekazał<br />

inż. Stefańskiemu telefonicznie dane<br />

o balastowaniu. Ponadto ustalił, że należy<br />

umieścić w komorach łańcuchowych<br />

łańcuch kotwiczny, a kotwice położyć na<br />

pokładzie, co mieli wykonać pracownicy<br />

Wydziału Ślusarni Ciężkiej. Ewentualnie<br />

brakujący balast stały miał być uzupełniony<br />

po porozumieniu się z Wydziałem<br />

Dokowym.<br />

W tym czasie Stefański zapoznał mistrza<br />

Pastuszkę, mistrza Czesława Ziejkę<br />

i pilota Bronisława Dobbka z pracami<br />

na trawlerze. Pastuszko miał zająć się<br />

balastowaniem zbiorników wodą, Ziejka<br />

przygotowaniem balastu stałego i jego<br />

ułożeniem po uzgodnieniu miejsca z budowniczym<br />

trawlera, a Dobbek prowadzić<br />

prace związane z przeholowaniem<br />

i wprowadzeniem statku do suchego<br />

doku. Stefański zajął się przygotowaniem<br />

doku i operacją dokowania.<br />

4 września napełniono wodą zbiorniki,<br />

a rano następnego dnia kierownik Wy-<br />

Pechowa Foka w Stoczni<br />

im. Komuny Paryskiej w Gdyni.<br />

Fot. zbiory Zbigniewa Sandacha<br />

MORZE<br />

czerwiec <strong>2017</strong><br />

75


Statki specjalne<br />

Adam Koralewski<br />

Statki jak nożyce<br />

Wygląd tych jednostek jest nietypowy.<br />

A już zupełnie niezwykły, gdy zademonstrują<br />

swą zdolność do rozdzielania<br />

kadłubów. Jeśli do tego dodamy,<br />

że cecha ta jest chroniona patentem,<br />

to staje się jasne, iż mamy do czynienia<br />

z konstrukcją nieprzeciętną.<br />

Niemiecka marynarka wojenna eksploatuje<br />

dwa takie nietuzinkowe statki<br />

– Bottsand i Eversand, znane za Odrą<br />

jako Klasse 738. Czyni to w imieniu<br />

Federalnego Ministerstwa Transportu<br />

i Infrastruktury, zaś ich przeznaczeniem<br />

jest usuwania zanieczyszczeń oleistych<br />

z powierzchni morza, o czym informuje<br />

niemiecka klasyfikacja – Ölauffangschiffe.<br />

Choć są szare i mają natowskie znaki<br />

burtowe jednostek pomocniczych –<br />

odpowiednio Y 1643 i Y 1644, co sugeruje<br />

wojenne przeznaczenie, to w istocie<br />

statki te obsługiwane są przez sześcioosobowe<br />

załogi rekrutujące się głównie<br />

z rezerwistów Deutsche Marine.<br />

Na początku lat 80. minionego stulecia<br />

rząd federalny RFN wraz z landami<br />

nadmorskimi rozpoczęły program rozbudowy<br />

floty statków i sprzętu specjalnego<br />

do zwalczania katastrof ekologicznych<br />

wart 100 mln marek. Jednym<br />

z nich był Bottsand, który kosztował 12,8<br />

mln. Wspomniane instytucje wysupłały<br />

7,9 mln, zaś resztę dorzuciło Federalne<br />

Ministerstwo Rozwoju. Statek zbudowała<br />

stocznia C. Lühring Schiffswerft GmbH<br />

w Brake koło Bremy. Oparła się przy tym<br />

na powstałym tam wcześniej Thorze, nieco<br />

mniejszej jednostce z 1982 r., wykorzystującej<br />

do pracy ten sam patent<br />

Lühringa i hamburskiej firmy Schiffko, zatwierdzony<br />

w kwietniu 1979. Polega on<br />

na zastosowaniu dwóch równoległych<br />

kadłubów, połączonych osią w części<br />

rufowej i rozłącznym hakiem na dziobie.<br />

Oba mogą się otwierać jak nożyce,<br />

uzyskując kąt rozwarcia 65°, dzięki zastosowaniu<br />

w częściach dziobowych dodatkowych<br />

pędników pomocniczych odpychających<br />

obie części jednostki. Statek<br />

odpowiednio manewrując, w przestrzeń<br />

między kadłubami zagarnia zanieczyszczenia,<br />

które trafiają przez otwory do separatorów,<br />

gdzie olej lub inna substancja<br />

oleista są oddzielane od wody morskiej,<br />

odpompowywanej ostatecznie za burtę.<br />

Podobno idea zrodziła się w czasie pienistej<br />

kąpieli Clausa Lühringa, który<br />

zastanawiając się nad metodą zbierania<br />

zanieczyszczeń, zaczął zagarniać pianę<br />

Operacja rozsuwania kadłubów z perspektywy<br />

nadbudówki Bottsanda.<br />

między ręce rozłożone w kształcie litery<br />

V. A może to tylko taka ‘urban legend’?<br />

Zanieczyszczenia są gromadzone<br />

w zbiornikach w obu kadłubach. Bottsand<br />

może przy prędkości 1 w. usuwać dwumilimetrowy<br />

film oleisty z powierzchni morza<br />

z wydajnością 160 m 3 /h na każdy kadłub,<br />

odległość między rozsuniętymi dziobami<br />

wynosi 42 m, zaś pojemność 6 zbiorników<br />

na odpady 790 m 3 . Jednostki mogą odbierać<br />

nieczystości z okrętów, a ponieważ<br />

między kadłubami jest spokojna woda,<br />

„nożycowych” statków można też używać<br />

do obsługi oznakowania nawigacyjnego<br />

na morzu.<br />

Zdalnie sterowany hak hydrauliczny łączący<br />

kadłuby na dziobie.<br />

Eversand otwarty niczym nożyce. Między kadłuby<br />

zagarnia nieczystości, które potem są oddzielane<br />

od wody morskiej i trafiają do zbiorników.<br />

80 czerwiec <strong>2017</strong> MORZE

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!