31.07.2015 Views

Złota Praga jest zawsze piękna - Powiat Słupski

Złota Praga jest zawsze piękna - Powiat Słupski

Złota Praga jest zawsze piękna - Powiat Słupski

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

obradowała sesjaMajowa sesjabez pytańNastępnie omówiono informację Państwowego<strong>Powiat</strong>owego InspektoraSanitarnego w Słupsku o stanie bezpieczeństwasanitarnego na terenie powiatuw 2009 roku oraz informację <strong>Powiat</strong>owegoLekarza Weterynarii o stanie sanitarnoweterynaryjnym.Nie było pytań. Kolejno,jednogłośnie podjęto trzy uchwały: w sprawiezmian w budżecie <strong>Powiat</strong>u Słupskiegona 2010 rok, w sprawie zawarcia umowypartnerskiej, dotyczącej realizacji projektu„Zabawa w miasto - dzieci budują swój własnyświat” w dniach 22-30 lipca br., a takżew sprawie zmiany Uchwały Rady <strong>Powiat</strong>uSłupskiego Nr XLI/309/2010 z dnia 23 lutego2010 roku w sprawie udzielenia pomocyfinansowej gminie Bytów na realizację zadaniapublicznego pn. „Wdrażanie LokalnejStrategii Rozwoju Dorzecza Słupi na lata2009-2015”.Radni nie mieli żadnych pytań, ani doZarządu, ani do starosty. (D.W.)Majowa sesja Rady<strong>Powiat</strong>u Słupskiegoprzebiegała wyjątkowospokojnie.Starosta SławomirZiemianowiczprzedstawił sprawozdaniez działalnościZarząduoraz z wykonaniauchwał Rady<strong>Powiat</strong>uFot. A. JodłowskirankingachKongres zorganizowało w dniach 19-22 maja br. Wydawnictwo Axel SpringerPolska. Z powiatu słupskiego, obok starostysłupskiego - Sławomira Ziemianowicza,wicestarosty - Andrzeja Burego, sekretarzapowiatu - Ireny Tkaczuk-Kawalerowiczoraz przewodniczącego Rady <strong>Powiat</strong>uSłupskiego - Ryszarda Stusa, wzięliw nim udział również wójt gminy Ustka- Anna Sobczuk-Jodłowska i wójt gminyKobylnica - Leszek Kuliński. Z miasta Słupska,zastępca prezydenta - Andrzej Kaczmarczyk.Przedstawiciele jednostek samorząduterytorialnego spotkali się z przedsiębiorcami,inwestorami, a także innymi reprezentantamiświata biznesu. Bogatyprogram podzielono na sesje plenarne,dyskusje panelowe, warsztaty, prezentacjeoraz imprezy towarzyszące. Kulminacją byłowręczenie nagród samorządom w czterechróżnych rankingach.W rankingu gmin i powiatów w 2009roku, prowadzonym przez Związek <strong>Powiat</strong>ówPolskich, powiat słupski zajął I miejsce.Gmina Kobylnica I, a gmina Ustka II miejscew rankingu gmin wiejskich. Miasto Słupskuzyskało III miejsce w rankingu miast naprawach powiatu.Wielką radość wzbudziły kolejne pozycjeuzyskane w rankingu energii odnawialnej.<strong>Powiat</strong> słupski zajął w nim I miejscewśród trzech nagrodzonych powiatów.Miasto Słupsk zajęło II miejsce w kategoriimiast na prawach powiatu, a gmina KobylnicaI miejsce w kategorii gmin wiejskich.Starosta słupski Sławomir Ziemianowiczodebrał także nagrodę za zajęcie I miejscaw rankingu Newsweek Polska „Najlepszegminy i powiaty dziesięciolecia”. (D.W.)Fot. A.B.dwa pierwsze miejscaPOWIAT SŁUPSKI NR 5-6 (111-112) • MAJ-CZERWIEC 20105


ybnejwartości nominalnej 11300 000,00 zł, stanowiących83,75 proc. kapitału zakładowego.W uroczystości udział wzięli przedstawicieleśrodowisk rybackich, władzespółki i lokalne media. Starosta S. Ziemianowiczprzedstawił plany powiatusłupskiego, co do dalszego rozwojuspółki. Obiekty aukcji rybnej docelowomają być przekazane Krajowej Izby ProducentówRyb. I rybacy sami będą zarządzaćaukcją.Przedstawiciele Krajowej Izby ProducentówRyb wyrazili swoje zadowoleniez takiej propozycji. Podkreślali bardzodobrą współpracę z władzami powiatu,zrozumienie problemów i potrzeb rybaków.Podtrzymali swoją ofertę przejęciaobiektów aukcji oraz przedstawili swojeplany inwestycyjne. (K.M.)lane w sterowanych elektronicznie nowoczesnychkotłach.Członkowie Komisji - Jan Nosal, FranciszekHofman, Marcin Białas, Stanisław Jank,Zdzisław Kołodziejski i Teresa Kozdroń-Kołackazwiedzili nowoczesny zakład i poznaliproces przygotowania zrębek. Działalnośćspółki przedstawił prezes Zarządu, AndrzejCyranowicz. Adam Jaśkiewicz, kierowniktechniczny ZGK omówił problemy związanez uprawą wierzby i jej przeróbką na zrębki.Damian Malinowski, specjalista ZGK pokazałi wyjaśnił funkcjonowanie nowoczesnej,w pełni zautomatyzowanej kotłowni.- Obecnie uprawiamy wierzbę energetycznąna dwudziestu hektarach, a docelowochcielibyśmy na stu, gdyż wtedy bylibyśmysamowystarczalni - powiedział AdamJaśkiewicz. Radni dopytywali o warunkiuprawy wierzby, współpracę z rolnikamioraz koszty produkowanej energii. Dyskutowanoo cenach zakupu opału i perspektywachrozwoju systemów grzewczych.- Przed modernizacją kotłowni wyprodukowaniejednego gigadżula energiikosztowało dziewięćdziesiąt sześć złotych.W biznesplanie przygotowanym przed rozpoczęciembudowy obiektu wyliczono, żebędzie to kwota sześćdziesięciu złotych. Wpierwszym roku działalności, uwzględniającwszystkie kłopoty, cena wyniosła siedemdziesiątzłotych. Po nabraniu doświadczenia,dostrojeniu wszystkiego, cena jednegogigadżula wynosi około sześćdziesięciuzłotych - wyjaśnił prezes A. Cyranowicz.Maria MatuszewskaKierownik Oddziału Promocji i Współpracyw Starostwie <strong>Powiat</strong>owym w SłupskuPopisali się wiedząNina Skwira ze Szkoły Podstawowej w Redzikowiewygrała II <strong>Powiat</strong>owy KonkursProfilaktyczny „Zdrowie mam tylko jedno”Konkurs odbył się w Zespole SzkółSamorządowych w Objeździe. Zorganizowałago Poradnia Psychologiczno-Pedagogicznaw Słupsku przy współudzialeGminy Ustka, Starostwa <strong>Powiat</strong>owego wSłupsku oraz <strong>Powiat</strong>owej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznejw Słupsku. Udziałwzięło 24 uczniów z ośmiu gmin powiatusłupskiego. Każdą z nich reprezentowałotrzech uczniów, którzy rozwiązywalitest z wiedzy przewidzianejprogramem nauczania przyrody.Każdy z uczestnikówmógł uzyskać 30 punktów.Po pierwszym etapie punktacjaprzedstawiała się następująco:osmioro uczniówotrzymało 27 punktów, podwoje - 26, 25, 24, 23, 22 i 19punktów, troje - 21 punktów,jeden - 18 punktów.W drugim etapie ośmiorouczestników z 27 punktamiwalczyło w dogrywceo miejsca od pierwszego dotrzeciego. Byli to: KarolinaSkładanek z Korzybia, JanLewandowski i Michał Sroczyńskiz Ustki, Zuzanna Millerze Smołdzina, Kinga Zająci Anna Totzka z Żelkowa, AdriannaMozgawa z DębnicyKaszubskiej i Nina Skwira zRedzikowa.Pierwsze miejsce zajęła Nina Skwira zRedzikowa, II - Adrianna Mozgawa z DębnicyKaszubskiej, a III - Kinga Zając z Żelkowa.Laureatki otrzymały nagrody rzeczowe,a wszyscy uczestnicy konkursu upominkiufundowane przez Starostę Słupskiegooraz wójtów i burmistrzów miast i gmin,których szkoły brały udział w konkursie.Danuta RolbieckaWydział Polityki SpołecznejFot. H. WilkFot. H. Wilkwiedzą dużo o zdrowiu i dbają o zdrowiePOWIAT SŁUPSKI NR 5-6 (111-112) • MAJ-CZERWIEC 20107


obchody dnia godności osoby niepełnosprawnej intelektualnieStatuetki dla aktywnychPo raz drugi wręczone zostały statuetki Starosty Słupskiego „Dajęradość” za pomoc świadczoną na rzecz osób niepełnosprawnychdzielą się wiedzą i wszystkim co mająObecnie w Polsce żyje około 380 tysięcyosób z niepełnosprawnością intelektualną.Według danych Światowej OrganizacjiZdrowia, ten rodzaj upośledzenia dotykaokoło jeden procent społeczeństwa. Takieosoby są często spychane na margines życiaspołecznego, poniżane i pozbawianeprawa do nauki i pracy. Wszystkie te barieryutrudniają im godną egzystencję. Abyuzmysłowić społeczeństwu niedolę tej grupyosób i pokazać ich siłę do walki o lepszeżycie, ustanowiono Europejski Dzień Walkiz Dyskryminacją Osób Niepełnosprawnychi Europejski Dzień Godności Osób z NiepełnosprawnościąIntelektualną. Święta te obchodzonesą corocznie 5 maja, a ich historiama swój początek we Francji.Osoby niepełnosprawne chcą byćtraktowane tak jak osoby sprawne i majądo tego pełne prawo, nie tylko przez jedendzień w roku. Wielu spośród nas aktywniewspomaga tę część społeczności,wciąż jednak potrzeba wiele zrozumienia,taktu i tolerancji. W powiecie słupskim jużpo raz drugi zorganizowano <strong>Powiat</strong>oweObchody Dnia Godności Osoby NiesprawnejIntelektualnie, które trwały od 5 do 26maja. 5 maja podczas ich inauguracji w SaliLustrzanej Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego w Damnicy wręczonostatuetki Starosty Słupskiego tym, którzyw roku minionym w powiecie słupskimprzyczynili się najbardziej do sprawieniaradości osobom niepełnosprawnym. Laureatamitegorocznych statuetek zostali:Władysław Bądkowski - nadleśniczy NadleśnictwaDamnica, Główczycki OśrodekWspierania Aktywności Lokalnej, MarcinWójcik - wychowawca w Areszcie Śledczymw Słupsku oraz Państwo Leonarda iLeszek Żaczkowie ze Słupska.Nadleśnictwo w Damnicy, którym kierujeW. Bądkowski od kilku lat wspiera SpecjalnyOśrodek Szkolno-Wychowawczy wDamnicy. Nadleśniczy osobiście udziela fachowychporad i wskazówek dotyczącychochrony przyrody w zabytkowym parku,będącym własnością ośrodka. Nadleśnictwowielokrotnie, w sytuacjach niekoniecznieokazjonalnych przekazało uczniomsprzęt sportowy, artykuły szkolne i licznepomoce dydaktyczne.Istniejący od 1997 roku przy ZespoleSzkolno-Przedszkolnym - Główczycki OśrodekWspierania Aktywności Lokalnej realizujeszereg projektów skierowanych dodzieci i młodzieży szkolnej, do środowiskapozaszkolnego, osób starszych, rodziców inauczycieli. Bardzo aktywnie współpracujeze Środowiskowym Domem Samopomocyw Rumsku, w którym przebywają osobypotrzebujące szczególnej opieki i życiowegowsparcia.Kolejny laureat, Marcin Wójcik <strong>jest</strong>m.in. pomysłodawcą i autorem programureadaptacji skazanych pn. „Cztery pory roku”,którego beneficjentami są najbardziejpokrzywdzeni przez los, niepełnosprawniintelektualnie pensjonariusze, z dysfunkcjaminarządów ruchu, poruszający się nawózkach - mieszkańcy Domu Pomocy Społecznejw Machowinku. Jego inicjatywiepoświęcono część programu TV Polsat pt.„Nasze Dzieci”.Emeryci, Leonarda i Leszek Żaczkowieze Słupska dzielą się wszelkimi darowiznami- własnymi oraz pozyskanymi z mieszkańcamiDomu Pomocy Społecznej w Lubuczewie.Zdobywają w ten sposób odzież,bieliznę pościelową, sprzęt gospodarstwadomowego. Pozyskują często rzeczy niewymiarowe,bardzo duże, z nabyciem którychDPS ma problemy.Statuetki laureatom wręczył wicestarostaAndrzej Bury, a w imieniu wyróżnionychpodziękował Leszek Żaczek. Dzieci zSOSW w Damnicy nagrodziły wszystkichzgromadzonych na uroczystości pięknymiwystępami artystycznymi.Władysława Hanuszewicz, Damnica8POWIAT SŁUPSKI NR 5-6 (111-112) • MAJ-CZERWIEC 2010


firmy branży rybnej zadeklarowały chęć współpracyFot. J. MaziejukDziałania podjęte przez autora niniejszegoartykułu na rzecz utworzeniasubregionalnego klastra i wyodrębnienieokreślonej branży miały miejsce naprzełomie 2009 i 2010 roku. Prace przygotowawczepolegały na analizie gospodarkisłupskiej i jej możliwościach rozwojowychoraz wyłonieniu firm (przedsiębiorstw o tejsamej branży), które będą spełniać określonewarunki. Klaster - stosowane obecniepojęcie ekonomiczne pochodzi od angielskiegoclusters - inaczej grono lub skupieniefirm tej samej branży. Analiza lokalnejprzedsiębiorczości i wstępna diagnoza gospodarkisubregionu słupskiego wykazała,że największe możliwości w tworzeniui rozwoju klastra ma przetwórstwo rybne.Wybrana branża spełnia wszystkie istotnewskaźniki ekonomiczne: przetwórstworybne <strong>jest</strong> dominujące na tym terenie i stanowizainteresowanie wielu firm, <strong>jest</strong> dziedzinąprodukcyjną szybko rozwijającą się, ajej przedsiębiorstwa są dobrze usytuowanew eksporcie, który wynosi ok. 70 proc.wytworzonej produkcji. Ponadto przetwórstworybne zatrudnia największą ilość pracownikówna lokalnym rynku pracy i przyczyniasię do zmniejszenia bezrobocia.Liderem na rynku polskim i zagranicznym<strong>jest</strong> firma MORPOL S.A. z Duninowa.Konferencja międzynarodowa „NorthAtlantic Seafood” w Lillestroem k. Oslo oceniłapoziom produkcji tej firmy wartościąsprzedaży za rok 2009, obliczoną na 345mln euro (ok. 1,5 mld zł), a dla porównaniafirma startowała w 2000 roku kwotą 9,5mln zł. W Morpolu wraz ze sprzedażą rosłyzyski netto - w kolejnych latach osiągnęłaona: w 2005 r. - ok. 31 mln zł, 2006 r. - 41 mlnzł, 2007 r. - 63 mln zł. Zysk za 2009 r. szacujesię na 100 mln zł. Największym sukcesemMorpolu <strong>jest</strong> przetwórstwo łososia. Firmata stała się światowym liderem w produkcjiwędzonego łososia, a produkuje główniena eksport i dostarcza do swoich przedstawicielstww Japonii, Wielkiej Brytanii, Francji,Niemczech, USA. Obecnie Morpol przerabia80 tys. ton łososia rocznie. Zatrudnienieciągle wzrasta i Morpol staje się głównympracodawcą na lokalnym słupskimrynku pracy. W głównym zakładzie w Duninowiepracuje ok. 2000 osób.Inna firma tej branży - ŁOSOŚ Sp. zo.o. z siedzibą we Włynkówku prowadzidziałalność gospodarczą ponad 45 lat. Do1990 roku przedsiębiorstwo funkcjonowałopod nazwą Spółdzielni Pracy RybołówstwaMorskiego „Łosoś” w Ustce. Od1 stycznia 2000 roku spółdzielnia przekształciłasię w spółkę prawa handlowegopo nazwą Przetwórstwo Rybne ŁOSOŚ Sp.z o.o. i zatrudnia około 400 osób. Posiadaugruntowaną pozycję na rynku konserwrybnych oraz spełnia wszelkie wymaganiastawiane przez Unię Europejską. Kierunkiprodukcji to 40 asortymentów konserwrybnych z makreli, śledzia i szproty bałtyckiej.Od grudnia 1999 roku w ofercie firmyFot. J. MaziejukPoczątkiklastrarybnegoPolityka Unii Europejskiej zaleca formęwspółdziałania branżowego, tzw.współpracę sieciową. Podstawą politykilokalnej o takiej współpracy <strong>jest</strong>opracowany plan działania w zakresiewspierania rozwoju klastrów i pomocyfinansowej - zatwierdzony przezZarząd Województwa PomorskiegoUchwałą Nr 986/148/08POWIAT SŁUPSKI NR 5-6 (111-112) • MAJ-CZERWIEC 201011


znajdują się też trzy rodzaje konserw z tuńczyka.Produkowane konserwy dostarczanesą przede wszystkim na rynek krajowydo zorganizowanej sieci hurtowej i detalicznej,a 15 proc. eksportuje się do Węgier,Czech, Bułgarii, Słowacji, Rumunii, Kanadyi Australii.STANPOL Sp. z o.o. z siedzibą w Słupsku<strong>jest</strong> polską firmą o rodzinnej strukturzewłasności. Działa na rynku rybnym od1990 roku. Posiada trzy zakłady, w tym nowowybudowaną przetwórnię ryb. Kierunkiprodukcji tej spółki to świeże i mrożonefilety z łososia norweskiego i dorsza bałtyckiego,świeże i mrożone ryby morskie(flądra, turbot, sandacz, śledź i szprot). Firmasprzedaje głównie na rynki europejskiePierwsza kawiarniatylko przyklasnąć inicjatywieFot. Z. WiśniewskiPierwsza kawiarniartystycznaw naszym regionie,otworzyła swepodwoje w Słupskuprzy ulicySzczecińskiej podnazwą Bulvar 29- Nazwa w takiej akurat formie - tłumaczyorganizator i szef lokalu SebastianChiniewicz - <strong>jest</strong> z mojej strony celowymprzywołaniem paryskich bulwarów nadSekwaną, ulubionym od <strong>zawsze</strong> miejscemspotkań ludzi - fanów kultury i sztuki francuskiej,europejskiej, światowej. Dopisek„29” oznacza po prostu... numer posesji.Parę tygodni przed sezonem - wtrącić możewarto - zmyślnie i elegancko zasłonięteji wyciszonej (w sąsiedztwie chodnik, jezdnia)dość wysokim, przyciągającym okomurem z niemniej stylowo urządzonymtzw. ogrodem piwnym.Wnętrze kawiarni - to już odczucieautora niniejszych zapisków - bez krztyprzesady komfortowe, żeby nie powiedziećszarmanckie.Gości, jak chyba wcałej dzisiejszej gastronomii,oględniemówiąc „średnio dużo”.Młodziutki SebastianChiniewicz (notabene:wnuk - pupilStanisława Staniuka,założyciela i prezesaaż do śmierci w roku2003 słynnej przezokoło czterdzieści latfirmy PPH UrządzeńKotłowych i KonstrukcjiStalowych -przechodzi nad tymdo porządku z dziadkowymsamozaparciemi optymizmem.- Wszystko wymagaczasu. „Kafejkowiec”z reguły długo „wietrzygrunt”. Zwłaszczagdy w lokalu styka się co rusz z wernisażamiwystaw, spektaklami teatrów jednegoaktora, kameralnymi koncertami muzycznymialbo - novum - wieczorami autorskimimiejscowych pisarzy i poetów. Żadendla mnie „biznes”. Podjąłem się jednak tegow swojej fascynacji duchem pro arte. Gdziezmiany przydają sił, a nie na odwrót...***Zainaugurowała wspomniany cyklimprez artystycznych w kawiarni Bulvar29 wystawa najnowszych prac malarskichsłupszczanina Gerarda Tredera. Twórcy niemusimy, sądzę, przedstawiać bliżej Czytelnikom„PS”. Znają go choćby ci, którzyzetknęli się z tekstem pt. „Malarz - ognio-12POWIAT SŁUPSKI NR 5-6 (111-112) • MAJ-CZERWIEC 2010


słupskie firmy są konkurencyjne dla firm zachodnich i aktywizują gospodarkę regionuFot. J. Maziejuk- do Francji, Belgii, Niemiec, Danii, Rosji, naBiałoruś, Ukrainę, do Mołdawii, Rumuni ina Węgry.MORS z Bydlina <strong>jest</strong> spółką rodzinnązałożoną w 1990 roku. Obecnie średnistan zatrudnienia w niej wynosi około 100osób. Podstawowy surowiec do produkcjistanowią świeże, marynowane i mrożoneryby importowane z Danii. Produkcja z krajowychdostaw opiera się na śledziu bałtyckim.Spółka specjalizuje się w szerokimasortymencie marynat zimnych.Kolejna firma tej branży - BŁĘKITEK zKobylnicy istnieje na rynku od 1979 roku.Zajmuje się produkcją ryb wędzonych, solonychi mrożonych. Jego specjalnością <strong>jest</strong>wędzenie na ciepło.BALTIC FISH Sp. j. z Ustki zajmuje siępozyskiwaniem surowca rybnego z Bałtykui jego wstępnym przetwórstwem orazprzetwarzaniem na produkcję marynatoctowych i olejowych. Z kolei BALTONEX-FISH zajmuje się wędzeniem ryb metodątradycyjną i dystrybucją detaliczną.Wszystkie wyżej wymienione firmyzadeklarowały chęć utworzenia klastra rybnego,wyrażając swoją wolę w listach intencyjnych.Prezes Morpolu S. A. Jerzy Malek,w swoim liście wyraża „zainteresowaniebudową nowoczesnego laboratoriumdla potrzeb nowej technologii spożywczej- w celu zapewnienia bezpieczeństwa żywnościowego,doświadczalnej kuchni - dietetycznej,specjalistycznej, regionalnej i zartystycznaWłaściwietym związanej infrastruktury szkolenioweji promocyjnej”. Środki na tę inwestycję będziemożna uzyskać m.in. z Unii Europejskiej.Sukcesem przetwórstwa rybnego wregionie słupskim są nowoczesne zakładyo standardach najwyższych w Europie. Zachowująone najwyższe reżimy sanitarnei wykazują niższe koszty pracy. Są zatemkonkurencyjne dla firm zachodnich. Przetwórstworybne <strong>jest</strong> na naszym terenieproduktem markowym, który aktywizujegospodarkę subregionu. Firmy te stanowiąo przyszłości lokalnej przedsiębiorczości.Włodzimierz Lipczyński, SłupskAutor Słupskiego Programu RozwojuPrzedsiębiorczości na lata 2009-2015mistrz” w numerach 1-2 pisma z ubiegłegoroku. Garść suchych faktów, dla przypomnienia(cytuję poczynione tam przezsiebie notatki). „Jest swoistym ewenementemtwórczym w Słupsku, ba! dalekopoza opłotkami grodu nad Słupią. Odz górą trzech dziesięcioleci zadziwiabowiem mieszkańców miastai regionu niezwykłą wprost operatywnościąi sprawnością warsztatową.Wątpię ponadto, aby znalazłsię na ziemi słupskiej, mało: na PomorzuŚrodkowym, drugi nieprofesjonalnysztalugowiec z 2197 (teraz2364!) obrazami olejnymi oraz 55(dzisiaj 59) ciepło, często bardzo ciepłoprzyjmowanymi pokazami indywidualnymii zbiorowymi w kraju iza granicą (Niemcy, Szwecja, Dania,Belgia, Holandia, Luksemburg, USA,Kanada i - tak, tak - Nowa Zelandia)...Hołubi w szczególności przetworzone(najczęściej choć trochę odrealnione)rodzime krajobrazy, pejzażeoraz bukiety-kombinacje, martwenatury, słowem: bliską mu od dziecięcychlat przyrodę. Przy czym - wodróżnieniu na przykład od impresjonistów- nie pasjonuje się uchwyceniemchwili, a zaciekawieniem odbiorcy,wciąganiem go w głąb sztuki.Jeszcze jedno warte podkreślenia:Identyczną przyjemność odczuwapan Gerard w trakcie kreowania ww. martwychnatur, również... aktów lub półaktów...Taka dewiza: wychodzić naprzeciwodbiorcom swych kompozycji wszelkimisposobami, stale i wszędzie - przyświecała,wydaje się, jego idolom: surrealiście z pograniczailuzjonizmu Salvadorowi Dali orazpetersburskiemu realiście Iwanowi Szyszkinowi...Każde z oglądanych płócien Trederapachniało i pachnie mi <strong>zawsze</strong> świeżąfarbą, nosiło i wciąż nosi znamiona coraz toinnej konwencji techniczno-programowej.Sporo wśród nich transpozycji naturyzmu,weryzmu. Ale łatwo też doszukać się w pomienionymzestawie kubistycznych bądźkubizujących realizacji, postkubistycznychkolaży, ucieczek w świat nadrealizmu, abstrakcjonizmu;nie dosyć: zamysłów tworzeniacałkowicie nowej faktury malarskorzeźbiarskieji... zwykłych, niekiedy wręczszkolarskich (sic) „zarysów” otaczającejMaestro rzeczywistości. Ot, co!..”wszystko, czym można byzrekapitulować i ten ostatni w kawiarencepro arte - Sebastiana Chiniewicza - pokaz„Malarza-ogniomistrza” (nb. tytuł związanyz długoletnią służbą artysty w PSP). Pokaz wsumie sześćdziesięciu płócien różnych wielkością(od 10x10 do 50x60 cm), lecz - moimzdaniem - wcale bądź prawie wcale nie odbiegającychtematycznie od zrecenzowanychwyżej. Dlatego zapewne wykupywanychprzez widzów na przysłowiowym pniu.Starczy powiedzieć, że tydzień po wernisażuBulvar 29... zaczął świecić tu i ówdzie pustkami.Resztę eksponowanych prac przeniósłautor wkrótce potem do Ustki, gdzie rok wrok przez cały sezon wczasowo-turystyczny„stacjonuje” w charakterze marszanda co sięzowie. Tam gotowe i malowane ad choc obrazyznajdują dziesiątki albo setki nabywców.C’est la vie artistique!.. - zwykli mawiaćw podobnych przypadkach Francuzi.Jerzy R. Lissowski, Słupskparyski bulwar nad... słupią czeka na artystówFot. Z. WiśniewskiPOWIAT SŁUPSKI NR 5-6 (111-112) • MAJ-CZERWIEC 201013


„...Panu... z wyrazami... oraz życzeniami wytrwania w nadziei w tryumfprzyjaznego kapitalizmu nad wilczym socjalizmem...” To część wpisui dedykacji, po który sięgnąłem do książkowego prezentu od modnejpostaci politycznej i dosyć popularnej medialnie na początku dekady,a nagłaśnianej z powodu spektakularnych poczytań jako liberalno-konserwatywny„exekutor” na gminnym rynku samorządowymKasa dla kulturyrozważania przed kolejnym dniami działacza kulturyZmilczę nazwisko bohatera, dziś politycznegooutsidera, ale przywołam innego,znamienitość, L. Balcerowicza, któryna Kongresie Kultury, szokując zebranych,zarzucił ludziom kultury, że mają mentalnośćsowieckiego działacza: elity intelektualnenie próbują walczyć z dziedzictwempo poprzednim ustroju - przekonaniem, żejeśli państwo czegoś nie zrobi, to nikt tegonie zrobi. Z pokłosiem dawnego myślenia- poglądem, że albo państwo będzie finansowałokulturę, albo jej w ogóle nie będzie.Twierdził, że finansowanie kultury z budżetupaństwa <strong>jest</strong> złe, a instytucje kulturyzależne od państwa, jednostki publiczneskrajnie uzależnione pod względem finansowymi regulacyjnym od aparatu polityczno-biurokratycznegobędą <strong>zawsze</strong>potępiane za słabości, dysfunkcje i patologie:klientyzmu, etatyzmu i rozrzutność. P.prof. mówił dalej, że „...od praw ekonomiinie uciekniemy, dobra kultury to produkty.Towarem <strong>jest</strong> spektakl, sztuka teatralna,wernisaż, wytworem <strong>jest</strong> utwór muzyczny iinne dzieła, jako takie wymagają lobbingui zabiegania o pieniądze prywatne u sponsorówi odbiorców sztuki, a nie sięgania ponie do państwowej kasy. Od tego są prywatniprzedsiębiorcy, społeczeństwo obywatelskiei ich wybory, a nie kasa dysponentapolityczno-urzędniczego przeznaczonana nie lub mało aktywne wydawaniepieniędzy publicznych...” [...]W dziedzinie kultury używa się zaklęć iretorycznych chwytów tak jak termin dobrakultury - dobra publiczne, te owszem zapisanesą w Konstytucji jako „upowszechnianiekultury”, ale deklaratywnie bez narzucaniakonkretnych rozwiązań organizacyjnychi budżetowych. Tzw. dobro publiczneto dobro, za które nikt nie <strong>jest</strong> w stanieindywidualnie zapłacić. Większość dóbr tow świetle definicji naukowej dobra prywatne,skoro coś nazywane publicznym, to nieznaczy, że muszą być na to publiczne pieniądze.[...]W kulturze nie powinno być tak, byzdobywać dla niej więcej i coraz więcejpieniędzy z budżetu, czyli od podatników.Dlaczego biedni podatnicy mają finansowaćkonsumpcję kultury jeszcze biedniejszym,gorzej, bo konsumpcję subsydiująbogatszym od siebie, bogatym, wtedygdy sami w przedsięwzięciach, zwłaszcza zwyższej półki (teatr, filharmonia, itp.) kompletnienie uczestniczą, jeśli w jakichkolwiekuczestniczą w ogóle...”Na te pytania bardzo konkretnie i decyzyjnieodpowiedział już na początku roku2000., pierwszy adresat mojego tekstu,autor interesującego wpisu pamiątkowego.Nie bacząc na zarzut, że decyzjami doprowadzido powstania pustyni intelektualnejna swoim terenie, zlikwidował miejscowyDom Kultury, zmieniając formułę organizacyjnąoddał go w ajencję, podobnie trzypunkty biblioteczne na wsi (zbiory przekazałdo szkół). Na „odstrzał” poszły przedszkolai żłobki (część), a wszelakiej maścidotacje na sport i podobnego typu „społecznedziałania” ograniczał, aż ostateczniewstrzymał. Ów polityk nie miał wątpliwości14POWIAT SŁUPSKI NR 5-6 (111-112) • MAJ-CZERWIEC 2010


nikt nawet nie pomyślał o wprowadzeniu w życie programu ratującego polskie rękodziełoFot. J. Maziejukczy istnienie Domu Kultury skutecznie wypełniałopustkę intelektualną, przyczyniałosię do rozwoju intelektualnego, podnosiłoiloraz inteligencji odbiorcy, czy jego likwidacjaspowodowała jakieś spustoszenia wumysłach korzystających dotąd z tego kulturalnegoprzybytku. Wszak kiedyś, nie istniałocoś takiego jak upaństwowiona kultura.Malarstwo, teatr, proza i poezja kwitłyi rozwijały się bez potrzeby zatrudniania instruktorów,kupowania sprzętów i wyposażenia,dbałości o funkcjonowanie obiektu.Wystarczał mecenat prywatny i zaradnośćsamych artystów - nic tak nie szkodzi kulturzejak przymusowy i drogi mecenat państwaoraz spełnianie zachcianek socjalnychradnych i rozmaitych „działaczy społecznych”.Nie miał żadnych wątpliwości, że dziękioszczędnościom w wydatkach na kulturęitp. corocznych rozrywkach, może zwiększaćudział inwestycji w wydatkach budżetowych.Kierował się tym, że publiczne pieniądzenie są pieniędzmi niczyimi, a naszymiwspólnymi i można je wydać tylko naistotne, wspólne cele.Jak wynika z powyższego, nie ma różnicyw opiniach praktykasamorządowego,jak i guru ekonomicznego.W sporzeo pieniądze dla kulturyistotne <strong>jest</strong> pytanie,pytanie polityczne,czy kultura - siećfilharmonii, teatrów,muzeów, festiwali, galerii,etc. ma być dlapaństwa takim samympriorytetem jak budowadróg, autostrad, innychobiektów i instalacjiinfrastruktury?To pytania dodyskusji o istocie kapitalizmu,póki co retoryczne:czy polega onna tym, że za pomocątechnik marketingowychmanipuluje sięodbiorcami, czy teżważniejsza <strong>jest</strong> suwerennośćkapitalistycznegokonsumenta i jegodecyzje, w tym najważniejsza: wyjątkowawstrzemięźliwość, by nie dać się ogłupićprzez twórcę reklamy, kim by on nie był:pomysłu i opinii, sprzedawcy i polityka. Ajaki to konsument kapitalistyczny, wystarczyzajrzeć do pierwszego z brzegu lubdrugiego... piątego... marketu.Dla równowagi do teorii i praktyki liberalno-konserwatywnejhołdującej zarządzaniuwedle wszelkich antysocjalistycznychzasad, warto przywołać apele lewicy,na jakie zdarza się ostatnio trafić w prasie.Tej lewicy od „wilczego socjalizmu” wspomnianegow ww. dedykacji. Skoro <strong>jest</strong>eśmybiedni, to dlaczego mamy jeszcze wydawaći marnować nasze wspólne pieniądzena naprawdę nikomu niepotrzebne cele?Dlaczego nie oszczędzamy i nieroztropniewydajemy publiczne pieniądze? W imięzasady sprawiedliwości społecznej, o którejpewien filozof powiedział kiedyś „...jeślijednostka obrabuje inną jednostkę, to nazywasię to „rabunkiem”. Jeśli czyni to grupa- „sprawiedliwością społeczną”...”....Apelujemy więc do... osób sprawującychwładzę, by przestrzegali prawo, przepisy,nieśli pomoc drugiemu człowiekowi,mądrze gospodarzyli pieniędzmi publicznymi.A kontrowersje wśród obywateli budządoniesienia medialne o nieumiejętnymdysponowaniu pieniędzmi podatników czyto w postaci podwyżek dla urzędników, czywydawaniu dużych sum na własne pomysły,widzimisię. Martwią „specjaliści” od pisaniaprojektów o dotacje unijne, źle przygotowani,niesumiennie wykonujący pracę,niekompetentni. Bez poczucia odpowiedzialnościza dysponowanie pieniędzmipublicznymi przegrywają własne projektyo finansowe wsparcie. Szkodzą urzędowi,kolegom urzędnikom, sprawie, zagubieniw procedurach, ale trwają na stanowisku.A co by tak było, gdyby „...rosnący dług wkasie miasta prujący worek budżetowy...”wymusił konkretne cięcie: zwolnienie 160osób z jednostek samorządowych dla uratowaniaok. 3 mln z 18 mln wydatków bieżących.To wydatki na składki naliczaneod wynagrodzeń i uposażeń. To jakby nieliczyć 18.750 zł na urzędniczą twarz; kupaszmalu.A co by to było, gdyby wolą obywateli,wyborców, wolą polityczną w ordynacjiwyborczej samorządowej wywołać zapis,że oto już radnym nie będą przysługiwaćżądne uposażenia. Kandydaci na radnych- samorządowi hobbyści, prawdziwi społecznicyzajmujący się sprawami obywatelskimiza darmo lub tylko delegacje przejazdowena posiedzenia komisji i sesje. Tak, tofantasmagoria, political fiction, ale globalnie,to byłoby coś, odurzędniczenie urzędnika.Tak, to tylko fantazja.Mimo woli uciekłem od tematu finansowaniakultury w sferę uzasadnioną,polityczną, bo byt kultury zależy od politykipaństwa i sięga głęboko w istotę kapitalizmu,w Polsce XIX-wiecznego. Krótkomówiąc modelem finansowania kultury,zwłaszcza wysokiej, niech martwi się ministerkultury. Dostęp do kultury wysokiejpogorszył się, ale dostęp do rozrywki poprawiłdzięki rozwojowi ofertowej masówkidla tłumów (za jakieś pieniądze) i dziękirozwojowi mediów. Choć te, myślę o publicznych,upodobniając się do komercyjnychserwują głupawe seriale i teleturnieje,tańce na lodzie, śpiewy tych co grają, aledotąd nie śpiewali, choć już tańczyli na parkiecie,humor, kabaret, satyra.A kto i jak ma popierać kulturę przezmałe „k”, w terenie, na prowincji, czasemgłębokiej. To co dzieje się na małym i płyciutkimrynku twórców prowincjonalnychnie obchodzi żadnej polskiej partii, żadnegorządu, żadnego polityka, czy działaczasamorządowego. W realiach rynkowychżadna firemka artysty nie ma racji bytu. Zprasy odczytuję wiele sygnałów, potwierdzająto obserwacje, że nikt nawet nie pomyślało wprowadzeniu w życie programuratującego polskie rękodzieło. Rynkuzakładów rzemieślniczych, pracowni, manufakturi in., które reprezentują unikalneczy zapomniane zawody nikt nie zdiagnozował.Niektóre z nich istniały od dziada -Fot. J. Maziejukw sporze o pieniądze dla kultury istotne <strong>jest</strong> pytanie polityczne, czy kultura ma być dla państwa takim samym priorytetem jak budowa dróg, autostradPOWIAT SŁUPSKI NR 5-6 (111-112) • MAJ-CZERWIEC 201015


pradziada, przetrwały wojny, rewolucje,komunizm, transformację, zostają dobijaneprzez globalny kapitalizm, niszczone zalewemchoćby chińskiej masówki i innej tandety.Bolączką prawie wszystkich polskichrękodzielników <strong>jest</strong> fakt, że nie stać ich nawłasny sklepik, galerię i to jeszcze w dobrympunkcie. Dotyczy to rzemieślników iartystów, każdy tworzący uzależniony <strong>jest</strong>od sprzedawców i pośredników starającychsię zarobić na artyście bez żadnegoumiaru. Za możliwość sprzedawania pracpod gołym niebem narzuca się artystomgigantyczne opłaty, tak jakby byli przedsiębiorcami.Dotyczy to i centrów handlowychi deptaków nad morzem, czerpiących„dobre” wzorce z Rynku Głównego StaregoMiasta w Krakowie czy Jarmarku Dominikańskiegow Gdańsku. Wyroby rzemiosłanie są towarem pierwszej potrzeby, a tzw.klient też reaguje kryzysowo, tym bardziejże nie nabył w domu i szkole umiejętnościodbioru sztuki ... woli ordynarną kalkomanięod ręcznego malowania.Jak utrzymać się z dobrego rękodziełai sztuki ilościowo ograniczonej ręczną technologią,jak zarobić na opłaty i podatki? Zrzemiosła i rękodzieła na pewno nie da sięwyżyć - wiem coś o tym.W tej materii zaradność własna i zapobiegliwośćartysty czy rękodzielnika niewystarcza. Nie każdy artysta pławi się wwielozawodowstwie, choć bywają tytaninawet piszący wiersze, a musi być nie tylkostolarzem, szklarzem, malarzem, krawcem,rzeźbiarzem, ale i sprzedawcą i ekspedientem,specem od promocji własnej, marketingui pijaru, duszą towarzystwa i szerokichznajomości. Jest raczej odwrotnie,pępkiem świata <strong>jest</strong> tylko sam dla siebie,niewolnikiem swojej wyobraźni, fantazji iprac. A co dalej?Przestrzenią publiczną i tak rządzi rynekrozumiany jako jedyne sensowne źródłoprzepływu gotówki. To w decyzjachwyłącznie rynkowych należy doszukiwaćsię kreowania kultury, tyle że bliskiej dysponentomgotówki, a nie twórcom czegokolwiekdla ducha. Tu wymownym przykładem<strong>jest</strong> pryncypialna ulica Słupska- Wojska Polskiego - deptak stworzony dodreptania wzdłuż tam i z powrotem. Tyle,że od banku do banku. Jak mi zaprzyjaźnionymieszczuch wytknął jednostek finansowych<strong>jest</strong> w mieście ok. 30, to bankowe filiezajmujące co okazalsze lokale po obu stronachulicy, w tym też wyżej wspomnianej.A gdzie miejsce na lokale i lokaliki, kawiarenki,galerie i galeryjki, pracownie twórczei warsztaty otwarte, antykwariaty, piwnicei piwniczki? Gdzie stoliki, ogródki i parasole?Gdzie turyści i miejscowi mieszkańcy kamienic?Ulicę Wojska Polskiego winno sięprzemianować na ulicę bankową lub kasowąi z takim nieśmiałym postulatem pozostaję.Czesław GuitLubuńObraz po obri znów was zadzStanisław Kmiecik, który maluje ustami, swojeparce zamieszcza na wystawach w całej PolsceNiepełnosprawni po raz kolejny udowadniają,że stać ich na więcej niż myśląprzeciętni ludzie. A wszystko to dzięki plastykoterapii,czyli rehabilitacji przez twórczośćartystyczną, a dokładniej mówiącprzez rysunek, rzeźbę, grafikę bądź kolaże.Ta forma arteterapii polecana <strong>jest</strong> osobom,które mają problemy w nawiązywaniukontaktów z innymi, wstydzą się otoczenia,a często nawet siebie. Szeroko pojętemalarstwo pozwala otworzyć się na świati w końcu zacząć mówić o tym, czego siępragnie. „Terapia malarska” wykorzystywana<strong>jest</strong> od wielu lat, ale nieustannie poszerzaswój zasięg. Tym bardziej że można jąstosować przy każdym rodzaju niepełnosprawnościw różnych formach. Na tym poluwyróżnia się: malowanie pędzlem bądźpalcami (często wykorzystywane w terapiiosób upośledzonych umysłowo oraz z porażeniemmózgowym) czy dowolne lepieniez gliny (dla osób z nadpobudliwościąlub wykazujących agresję). Jeden cel łączywszystkie podejmowane czynności arteterapeutyczne.Działanie przez sztukę <strong>jest</strong>próbą powiedzenia czegoś o sobie, a przezto nawiązania kontaktu z otoczeniem.W ramach arteterapii organizowaniesą międzynarodowe, ogólnopolskie bądźlokalne przeglądy twórczości osób niepełnosprawnych.Szansę taką daje im GliwickiOśrodek Integracji Niepełnosprawnych.Ponadto w Krakowie już od dwudziestu latprezentowane są osiągnięcia artystyczneosób z różnymi schorzeniami. Świadczą otym liczne konkursy plastyczne, które początkowostanowiły część OgólnopolskiegoFestiwalu Sztuki, a potem skala tegoprzedsięwzięcia znaczenie się powiększyła.Sława tego konkursu rozeszła się po całejEuropie. Fundacja Sztuki Osób Niepełnosprawnychuczyniła Konkurs Biennalerywalizacją o zasięgu międzynarodowym.Często na wystawach pojawiały się praceniepełnosprawnych twórców, m.in. z Tajlandii,Peru, Kolumbii, Finlandii, StanówZjednoczonych i wielu innych krajów. Wroku dwutysięcznym na konkursie pojawi-16POWIAT SŁUPSKI NR 5-6 (111-112) • MAJ-CZERWIEC 2010


osoby niewidome mogą dotykiem „poczuć obraz”azie...iwiamyło się aż tysiąc sto siedemdziesiąt dziewięćprac sześciuset sześćdziesięciu autorówz trzynastu krajów. Prezentowano pracegłównie w Centrum Sztuki Współczesnej„Bunkier Sztuki” w Krakowie czy w Galerii„Kotłownia” Politechniki Krakowskiej. Dziełabyły promowane niezależnie od rodzajubądź stopnia niepełnosprawności. Co rokuorganizowany <strong>jest</strong> także Przegląd TwórczościArtystycznej Osób NiepełnosprawnychWojewództwa Podlaskiego w regionalnymOśrodku Kultury i Sztuki przez TowarzystwoPrzyjaciół Dzieci Warsztatów TerapiiZajęciowej w Suwałkach. W Łodzi są natomiastpromowane osoby z dysfunkcją słuchu.Polski Związek Głuchych Oddział wŁodzi aranżuje wystawy dzieł swoich podopiecznychw licznych miejscach w całymkraju (ostatnio na Kaszubach) oraz za granicą.Na tym polu wyróżnia się także PracowniaRozwijania Twórczości Osób NiepełnosprawnychUniwersytetu MikołajaKopernika w Toruniu, która działa już odponad dwudziestu lat.Ponadto Sopot realizuje projekty,wdrażające w życie integrację w zakresie„twórczego równouprawnienia”. Na uwagęzasługuje wielokrotne przeprowadzeniewarsztatów plastycznych dla osób zróżnymi dysfunkcjami. Przez parę tygodnisopockie sklepy oraz restauracje zmieniałysię w galerie sztuki, gdzie swoje dziełamogli wystawiać najlepsi artyści niepełnosprawni.Bardzo szerokie działania prowadzitakże Świętokrzyski Klub Dzieci i MłodzieżySpecjalnej Troski z Kielc, który praceswoich podopiecznych wystawia na wernisażach,m.in. w galerii Flint w Michigan(USA) oraz w Muzeum Polskim w Chicago.Również Szczecin <strong>jest</strong> dynamicznie rozwijającymsię ośrodkiem, pozwalającym naekspozycję prac niepełnosprawnych. Wmieście tym funkcjonują: Galeria TwórcówNiepełnosprawnych, Klub Twórców Niepełnosprawnych„Arka” oraz Galeria „PodSuknami”, gdzie swoje rzeźby prezentują:m.in. głuchoniemy Konrad Kwasek (legendaSzczecina). Swoje zdolności manualneniepełnosprawni mogą rozwijać w PaństwowymOgnisku Artystycznym w Warszawieo nazwie „Nowolipki”. Organizacjata zajmuje się także przygotowywaniemniepełnosprawnych do startu na uczelnieartystyczne. Katalog wystaw prac niepełnosprawnychposzerza również płocki projekt„Dzień Przyjaznych Serc”, w ramachktórego zorganizowano wystawy fotografii,rzeźb, rysunków osób niepełnosprawnych.I jeszcze parę innych precedensów dotyczącychwidocznych znaków plastykoterapii.Pod koniec zeszłego roku zwolennicysztuki mieli okazję podziwiać zorganizowanąprzez Muzeum Żup Krakowskich podziemnąwystawę malarstwa osób z wielomadysfunkcjami w Wieliczce. Muzeum todokonało selekcji i wystawiło prace zarównoprofesjonalnych malarzy, jak i amatorów.Ekspozycja wzbudzała początkowo kontrowersje,dlatego że zdaniem osób zdrowychuniemożliwiała ona innym dotarcie do galerii.Ale Wieliczka ma już tak dobrze dostosowanewindy i korytarze podziemne, że wotwarciu wystawy mogły brać udział, bezobaw, osoby na wózkach oraz z innymi dysfunkcjami.Wystawę można było podziwiaćdo końca stycznia tego roku.Natomiast szereg działań podejmujątakże twórcy indywidualni, którzy stosująróżne techniki malowania. Na przykład naŚląsku, wystawiane na wernisażach prace,tworzone są specjalną techniką, która pozwalana to, by również osoby niewidomemogły dotykiem „poczuć obraz”. Dziękinim Teresa Kaźmierczak z Katowic zaistniałajako prawdziwa artystka, natomiast StanisławKmiecik, który maluje ustami, swojeparce zamieszcza na wystawach w całejPolsce. Zarówno ten twórca, jak i dwudziestusiedmiu innych, malujących nogamii ustami, współpracują z raciborskim wydawnictwemtwórczości artystycznej osóbz dysfunkcjami o nazwie Amun.Dzięki plastykoterapii i wystawomprac osób niepełnosprawnych łatwiej <strong>jest</strong>zarówno zachęcać ludzi ze schorzeniamido udziału w kulturze, jak i osobom pełnosprawnymzrozumieć drugiego człowieka itraktować go po partnersku.Anna Łozowska„Gazeta Mówiona”, SłupskKALENDARIUMmaja w Słupsku uroczyście obchodzonorocznicę uchwale-3nia Konstytucji 3 Maja oraz DzieńFlagi Rzeczpospolitej Polskiej.maja w Bobolinie odbyłsię Konwent Samo-6-7rządowców <strong>Powiat</strong>u Słupskiego.Rozmawiano o sprawach związanychz ekologią i ochroną zabytkówsakralnych.maja w Krynicy Morskiej odbyłsię Konwent Starostów 11Województwa Pomorskiego.maja w siedzibie starostwa12 gościli przedstawiciele Bośnii Hercegowiny zamierzającejpodjąć współpracę partnerską zgminą Potegowo.maja w hali sportowej ZespołuSzkół Ogólnokształ-14cących w Ustce odbył się zorganizowanyprzez MłodzieżowyOśrodek Socjoterapii GimnazjalnyTurniej Piłki Siatkowej o pucharStarosty Słupskiego.maja w Zespole Szkół Samorządowychw Objeździe 15odbył się II <strong>Powiat</strong>owy KonkursProfilaktyczny pt. „Zdrowie mamtylko jedno”.maja w Ośrodku15-16 Doradztwa Rolniczegow Strzelinie odbyły się targirolno-kwiatowe.maja rozpoczęła się XVII17 edycja Słupskiej Wiosny Literackiej.maja w Muzeum MiastaGdyni odbyła się jubi-18leuszowa konferencja z okazji90-lecia polskich służb zatrudnieniaoraz 20-lecia współczesnychsłużb zatrudnienia. (G.Ś.)POWIAT SŁUPSKI NR 5-6 (111-112) • MAJ-CZERWIEC 201017


Fot. J. MaziejukKreska i plama naNa tak zwanym zachodziemalarstwona szkle często sąsiadujena ścianachz drogimi płótnamiczy starociamiz epoki, mało tego,<strong>jest</strong> świadectwemdobrego gustu.U nas walczyć musiz juhasami tańczącymizbójnickiegow świetle watry, kojarzone<strong>jest</strong> z cepeliowskimproduktemi kiczemDodam, na zimnym szkle, a paradoksalne<strong>jest</strong> to, że malowanie na szkle zwanemalowaniem słońcem, pełne <strong>jest</strong> nieba,słońca, nasycone i promieniujące ciepłymibarwami niezależnie od motywów czydefinicji koloru i barwy, podziału na zimnei ciepłe. O swojej przygodzie z okiennymszkłem, szybą i malowaniu słońcem chcęnapisać parę zdań, bo to moje zajęcie zdominowałokilka ostatnich lat i odstawiło napółki inne hobby - modelarstwo okrętowe,które dotąd było całym moim światem. Dlawłasnej potrzeby spróbowałem ogarnąćtemat dotyczący malowania na szkle natle dziejów sztuki polskiej i epizodów artystycznychzdarzających się tu i ówdzie wokółtej malarskiej sztuki.Już na wstępie niechcący dokonujęnadużycia, używając określeń sztuka, malarstwo,artyzm i spieszę z wyjaśnieniami.Wg opinii mistrzów rzemiosła artystycznegomalowanie na szkle i porcelaniesztuką chyba nie <strong>jest</strong>. Punktem wyjściasą sztychy z epoki, czyli grawiura: drzeworyt,miedzioryt, staloryt, akwatinta, akwaforta,która najczęściej <strong>jest</strong> ilustracją dawnejksiążki. Sztych, odtwórcza metodarzemieślnicza to jedno, ale pewne akcentyartystyczne, np. kolor, którego oryginalnysztych nie posiada, tło - chmury, słońce,które na oryginalnym sztychu <strong>jest</strong> zwyklebiałe, w pracowni malarskiej zyskuje nowy,bardziej dynamiczny wyraz - to drugie.Dla malarstwa na szkle istnieje ogromnakopalnia tematów, np. kartografia - mapymiast, pól bitewnych, kontynentów, półkulgeograficznych, panoramy, mapy niebaz gwiazdozbiorami i mitologicznymistworami. Także scenki rodzajowe, portrety,stare pieczęcie miast, herby szlacheckiei magnackie, zielniki, słowem wszystko,co <strong>jest</strong> grawiurą zdobytą w różnychmiejscach, zwłaszcza w gabinetach rycini starodruków bibliotek i archiwów. Znanesą wspaniałe prace na szkle, odtwarzającenp. panoramę Warszawy Dahlbergaczy mapę Polski i Litwy Allarda na dużychformatach i w pełnej gamie kolorystycznej,a wykonane oryginalnymi technikamiosiemnastowiecznymi, wywodzącymi sięnp. z Anglii.W ogóle, najbardziej pracochłonnepodczas malowania na szkle są te partie,gdzie kolory stykają się ze sobą - technikanakładania konturów oraz łączenia barw.Tajemnicą szczególną, zawodową, <strong>jest</strong> zapewnieniepowtarzalności 20-30 szt. przenoszonegosztychu - to <strong>jest</strong> przygotowaniei wykonanie szablonu i tzw. podrys, gotowyjednobarwny sztych idealnie wiernyoryginałowi. Maluje się wieloetapowo wniektórych miejscach wiele warstw farby,malowanie <strong>jest</strong> żmudne i pracochłonne,wymaga lekkiej ręki i wyjątkowej precyzji.18POWIAT SŁUPSKI NR 5-6 (111-112) • MAJ-CZERWIEC 2010


malowanie na szkle pełne <strong>jest</strong> nieba i słońcaFot. J. Maziejuktu tatrzańskiego. W przewodniku znalazłosię trzydziestu trzech artystów, z tego np.15 warsztatów hafciarskich, 4 stolarstwa, irzeźby, 2 snycerskich, 1 bednarstwa, 1 lutnictwai innych, razem 44 specjalności wtym... ośmiu pracowni malarstwa na szkle.Mimo że obserwuje się odwrót od sztukireligijnej, to jednak dominują tematy sakralneobok motywów nawiązujących dofolkloru tatrzańskiego i tutejszej przyrody,osadzone w ramach typu stare okiennice,do misternych ażurowych z płaskorzeźbamipolichromowanymi, wymyślne ramydrzwiczek do tryptyków, krzyże. Snycerka,wyżłobienia i szklane ozdobniki ramwzbogacają „święte” tematy: kontury MatkiBoskiej i Chrystusa, świętych, aniołów,zwierzątek w rajskim ogrodzie, figur pojedynczychi całych opowieści biblijnych życiorysów.Temat rzeka, bogaty w wyrazie,bo „święte obrazy” nabierające większegoświatła, przydającego nastroju nazywanesą ikonami na szkle z ich światłem, świętemi tajemnicą znaną ich twórcom. Emanująceciepłem i optymizmem płynącym z zaczarowanej„przestrzeni niebiańskiej”.I pomyśleć, tak mało trzeba, by z wykorzystanegoszkła okiennego, farb, pędzlii drewna stworzyć kolorowe szkło ciesząceludzkie zmysły już od zarania dziejów.Tak, tak, no prawie. Najstarsze znalezioneprzedmioty, które winno się nazwać praszkłem,mają ponad dziewięć tysięcy lat. Pięćtysięcy lat później w starożytnym Egipcietrzeba już mówić o szklarskim rzemiośle,a w okresie dynastii XVIII - XX narodziło sięszkło artystyczne barwione na różne kolory.Najstarsza znana huta szkła pochodzi zXIX dynastii, tj. czasów Ramzesa II.Szkło jako materiał pojawiło się po razpierwszy na Środkowym Wschodzie, a jegowytwórczość ugruntowała się w Europieza czasów Imperium Rzymskiego, doIII wieku n.e. Na początku naszej ery Grecyz Aleksandrii wynaleźli metodę produkcjibiałego, przezroczystego szkła. Potrafili teżwytwarzać szklaną kolorową biżuterię, takperfekcyjną, że oszuści sprzedawali ją naterenie cesarstwa rzymskiego jako kamienieszlachetne.Już wczesnośredniowieczne traktatyinformują o trudnej sztuce malowaniaszkła, choć był to po prostu tylko procestechnologiczny produkcji szkła barwnegona potrzeby budownictwa sakralnego- układanie barwnej mozaiki w kościołach,witraże. W średniowieczu, światowym centrumszkła artystycznego stał się Konstantynopol,a po zdobyciu miasta przez wojskaIV Krucjaty, od 1204 roku palmę pierwszeństwaprzejęła Wenecja. W 1291 roku na należącejdo Wenecji wysepce Murano założonopierwszą hutę i od tej pory aż do dziśprodukowane są tam najlepsze na świecieszkła kolorowe oraz kostki mozaikowe.Szkło zdobiono bardzo wcześnie, grawerowano,złocono, inkrustowano, ale równieżmalowano na nim. W XVII wieku w EuszkleDługie wysychanie farb od dwunastu dosiedemdziesięciu dwóch godzin składa sięna dużą pracochłonność i siłą rzeczy na ilościoweograniczenie wykonawcze. Wyrobysą niepowtarzalne i stąd dosyć drogie. I takchyba musi być, skoro duży format i przepychkolorów wzbogacony szczegółami,wierny np. strojom historycznym pochłaniazamalowania szyby dopiero po 4-6 tygodniach.Krąg odbiorców eksponujących tegotypu malarstwo na szkle w swoich domach<strong>jest</strong> absolutnie elitarny, samo malowaniema charakter niszowy, choć systematyczniepowiększa się. Na tzw. zachodzie malarstwona szkle często sąsiaduje na ścianachz drogimi płótnami czy starociami z epoki,mało tego, <strong>jest</strong> świadectwem dobregogustu. U nas walczyć musi z juhasami tańczącymizbójnickiego w świetle watry, kojarzone<strong>jest</strong> z cepeliowskim produktem i kiczem.Uproszczenia, uproszczenia. W latachsiedemdziesiątych ubiegłego wieku, jakPolska długa i szeroka, walczono z kiczemi żeby dostać atest, trzeba było przedstawićpracę specjalnej komisji przy Cepelii.W rożnych miejscach w kraju funkcjonująpracownie oferujące zwykłe, szklaneprzedmioty codziennego użytku, niepowtarzalnelustra, patery, popielniczki, lampy,wazony świeczniki, kielichy, szklanki iinne. ozdobione malarskimi kompozycjami.Dziś, handel oferuje dziesiątki rożnychobrazków z kwiatkami, motylkami, miśkamii innymi prostymi motywami, w technice,nazwę to, a’la witraż. Wszystko to czekana niewybrednego klienta, a obrazek zdobiścianę w pokoju dziecka, milutkie to <strong>jest</strong> ipewnie kiczowate, no, ale jeśli <strong>jest</strong> nabywca,to i nieokiełznanie wykonawcze bezgranic łącznie z malarską ściemą.Odrębnej uwagi wymaga to, co w malowaniuna szkle dotyczy ludowości i tego,o co kiedyś zabiegała Cepelia, to <strong>jest</strong> etnograficznegoładu w pracach i w tym zakresieczystości regionalnej. Tu warto przywołaćciekawostkę, niestety nie z naszego rejonu.Chodzi o Podtatrze, region znany zeznakomitych artystów ludowych wytwarzającychcudeńka, o których potrafią jeszczeopowiadać, bajać. Starosto <strong>Powiat</strong>owew Zakopanem wydało przewodnik „Szlakdziedzictwa kulturowego Podtatrza”, wybierającdo projektu, nomen omen ponaddwustu pięćdziesięciu(!) twórców powia-na tzw. zachodzie malarstwo na szkle często sąsiaduje na ścianach z drogimi płótnami czy starociamiPOWIAT SŁUPSKI NR 5-6 (111-112) • MAJ-CZERWIEC 201019


opie, od szklarskiego majstra wymaganoumiejętności namalowania obrazków i ornamentówna szklanych szybach. Ozdobyte miały zarysy różne: kwadratowe, owalnei okrągłe, a malowano je farbami emalierskimi,później wypalanymi. Motywami byłykwiaty, ptaki, sceny biblijne, książkowe,oraz ornamenty, szeroko stosowano heraldykę,którą zdobiono okna herbami ofiarodawcy.Malowane szyby w oknach domóww większości z XVI i XVII wieku zachowałysię do dziś w wielu krajach europejskich.Tę najstarszą technikę malowania na szkleprzejęli Wenecjanie od świata starożytnego.W XVIII wieku obrazy na szkle były bardzopopularne w Bawarii, a sto lat późniejprawie w całych prawie Austro-Węgrzech.Wspomniane wyżej witraże wymagająz racji ciekawości tematu, odrębnegotekstu, a pojawiły się w X wieku we Francji.Technika witrażowa ze wszech miar atrakcyjnaprzez setki lat, była bardzo żywa ipopularna, po wielokroć udoskonalana,by wspomnieć słynne prace autorstwa LuisaComforta Tiffaniego z końca XIX w., czymodę na szkło opalizujące tegoż autora lubzupełnie już nowoczesne techniki stapianiaróżnych tafli szła w specjalnych piecach.Nie wypada tu jednak nie wspomniećnazwisk polskich artystów: Wyspiańskiegoi Mehoffera. Do najwybitniejszych dzieł St.Wyspiańskiego należy zespół prac witrażowychz lat 1987-1902 dla kościoła Franciszkanóww Krakowie. Przed wejściem głównymwyłania się sławna, dziś potężna, ekspresjonistyczna,witrażowa wizja ukazującaBoga Ojca, stanowiącego cząstkę żywiołowegoChaosu przenikających się form, wgodnym polecenia <strong>jest</strong>,momencie stwarzania świata. Śmiałe poetyckiekompozycje Wyspiańskiego odrzucającenaturalistyczną formę wypowiedzi,a sięganie poprzez stylizację kształtów donajczystszej ekspresji przerażały współczesnychmu zleceniodawców. Wielu z tych zamysłównie doprowadził do realizacji i niepowodzeniaw tym względzie, a do dziedzinypolichromii i sztuki witrażowej odczuwałspecjalną, szczególną predylekcję,spowodowały powolny zwrot jego twórczoścido portretu i pejzażu, dawniej odsuwanychprzezeń na drugi plan.Inna znamienitość Józef Mehoffer, w1895 roku odniósł ogromny sukces zdobywającI nagrodę w międzynarodowymkonkursie na projekt witraży do kolegiatyw szwajcarskim Fryburgu. Jego realizacjipoświęcił czterdzieści lat długiego, 78-let-Wakacyjne pejzaże:Położona nad morzemnigdy niebyła osadą rybackąani popularnymmiejscem wypoczynku.Prawdopodobniedlatego, żeoddalony od wsio kilkaset metrówbrzeg morski zachwycawprawdziemalowniczym wysokimklifem porośniętymlasemz przewagą dębu,ale zejście na wąskąi kamienistąplażę <strong>jest</strong> stromei często podmytefaląMimo to schodzą tu chętnie wtajemniczenimiejscowi wędkarze z nadzieją napokaźnego leszcza, węgorza lub po prostuflądrę łowioną na wędkę prosto z brzegu.Jakiś czas temu Polska usłyszała o Dębiniejako kurorcie, w którym miejscowy sołtysznalazł blisko kilogramowy bursztyn. Historiaprzybrała nieoczekiwany obrót, gdyokazało się po telewizyjnej emisji newsa,że znalazca po pierwsze powinien mieć pozwoleniena kopanie bursztynu i po drugiewinien <strong>jest</strong> państwu podatek od pozyskanejkopaliny. Wyjaśniła się wówczas prawdziwahistoria kawałka bursztynu, ale promocjapowstającego wczasowiska była namiarę sołtysowego pomysłu.Miejsce to naprawdę zasługuje narzetelną informację z kilku względów. Zacznijmyod rozwikłania nazwy. Współczesnanie nastręcza trudności. Ot, typowanazwa topograficzna, bo wokół rosną pięknelasy, a na wysokim kilkumetrowym klifiezachwyt budzą stare dęby i buki, którez trudem opierają się morskiemu żywiołowii jesiennym wichurom. Nikt nie wie, czyone wiążą brzeg mocnymi korzeniami, czywichury tracą impet, rozbijając się o wysokibrzeg. Czasem jednak któreś drzewopolegnie, takie są prawa natury. Późnoletniwczasowicze wiedzą od gospodarzy, żena przełomie sierpnia i września w trawiepod drzewami warto szukać prawdziwkówna wysokiej nodze i w dziarskim kapeluszu.Jeszcze kilka lat temu klif podziurawionybywał niczym wyborny ser. To jaskółkibrzegówki budowały w prostopadłej ścianiebrzegu swoje nietypowe gniazda. Terazrzadziej można je spotkać ze względu naobecność wszędobylskich wczasowiczów.Nadmorskiej przyrodzie i letnikom patronujetu Matka Boża w maleńkiej kapliczceprzyczepionej do dębowego pnia tuż przyskraju urwiska. Druga czworoboczna kapliczkaz wypisanymi suplikacjami niesiedo nieba błaganie mieszkańców: „Od powietrza,ognia, głodu i wojny wybaw nas,Panie”. Stoi w środku wsi przy drodze, jak to<strong>jest</strong> w zwyczaju. Kościoła w Dębinie nie ma,a wieś należy do parafii w Objeździe.Wróćmy jednak do historii nazwy miejscowości,którą Kaszubi znali jako Szënodo.Niestety, kaszubszczyzna poległa na tychterenach z dominującym językiem niemieckim.„Proces kurczenia się zasięgu mowykaszubskiej, odzwierciedlający wypieraniekaszubszczyzny w powiecie słupskimstał się szczególnie widoczny od ostatniejćwierci XVIII stulecia”, pisze A. Czarnik. AlfonsJ. Parczewski, historyk, prawnik i etnograf,profesor uniwersytetów w Warszawiei Wilnie wyprawił się na te tereny w 1880 roku.Dotarł do Gardny Wielkiej, odwiedzającpobliskie miejscowości. Ustalenia zawarł wpracy „Szczątki kaszubskie w prowincji pomorskiej”,gdzie napisał: „Niektórzy Słowińcypozostali także w Czystej (Wittbeck) i leżącymna wąskim przesmyku między jeziorema morzem Rowie (Rowe). Zupełnie niemieckiebyły osady dalej nieco od jeziorapołożone, Wobjazda (Wobezde), Szaneda(Schönwalde) (Dębina) i czysto szarwarcznewsie Kuziowa-Kuhnhof (Komnino) i Wosieka-Wussecken(Osieki). W Rtu-Rotten(Retowo) szczątkiem gasnącego plemieniapozostał stary szentys Nowka wraz z siostrą”(cyt. za: Andrzej Czarnik: Gardna Wielka.Słupsk 2001). Mamy zatem opis zwarciasię nazwy kaszubskiej Szënodo (Szaneda) iniemieckiej, utrwalonej w piśmiennictwiew XVIII wieku Schönenwalde. Nietrudnospostrzec, że motyw topograficzny pięknegolasu był podstawą nazwy miejscowości20POWIAT SŁUPSKI NR 5-6 (111-112) • MAJ-CZERWIEC 2010


zdawało się, że świat stanął na nogiFot. Archiwum Autoraszawie (Gubernia), a tu była Rzesza. Brakmeldunku to był naprawdę kłopot. Bezmeldunku trudno o pracę, a tym bez pracyi meldunku groziła wywózka na przymusoweroboty. Dopóki trwały żniwa, rodzicepracowali u rolników za żyto i ziemniaki,bo pieniędzy nikt nie miał. Dzięki dobrymludziom udało się uzyskać meldunek, wtedytatuś dostał pracę jako pomocnik gajowegow pniewskim lesie i zamieszkaliśmyw gajówce. Przed wojną pniewski las należałdo rozległego i bogatego w ziemię,łąki i lasy majątku rodziny Jabłońskich. Jedenz braci, Jerzy Jabłoński, poseł na SejmII RP, mieszkał w Pniewie i zarządzał majątkiem,drugi był naukowcem w Warszawie.Wakacje spędzał w leśniczówce, pięknymmodrzewiowym dworku z dużym tarasem.Obok w dwurodzinnym domu mieszkałgajowy, znajomy rodziców. Znałamsprzed wojny to baśniowe miejsce. Gdyprzyszli Niemcy, Jabłońscy musieli zostawićwszystko i ukrywali się w Warszawie.Gajowego Rosjanie wywieźli na Sybir w lutym1940 roku wraz z trzydziestoma trzemarodzinami z Podgórza. Teraz majątkiemzarządzał Polak wyznaczony i kontrolowanyprzez Niemców. Leśniczym został HansWelk, zamieszkał w drewnianym dworkuz gospodynią, panią Sokołowską i praktykantemWaldemarem Rawą z Jednaczewa.Żona i syn leśniczego Welka zostali wPrusach, gdzie mieli duże gospodarstwo iprzyjeżdżali tylko na święta. Gajowym byłpan Kuczewski, były powstaniec, uczestnikwojny 1920 roku, inwalida wojenny. W niedługimczasie zachorował i zmarł, wdowapo nim po kilku miesiącach wyszła za panaWyrzykowskiego z Wyrzyk i zamieszkała umęża. Zostaliśmy w gajowce sami. Tęskniłamza opowieściami pana Kuczewskiegoo dawnych czasach. Kupiliśmy krowę i prosiaki.Kilka kur i króliki dostaliśmy od rodzinyz Podgórza. Tatuś uprawiał trzy hektaryziemi należącej do leśniczówki. Zboże byłodla koni, ale i dla nas trochę zostawało.Zdawało się, że świat stanął na nogi. Wokółleśniczówki było pięknie. Od szosy prowadziłaobsadzona kwiatami w gazonach alejka,przed wejściem rozwidlała się i otaczaładuży klomb w formie skarpy, obsadzonejszlachetnymi krzewami i wrzosem. Wśrodku stała altana z brzozowego drzewa.Nieopodal, wokół głębokiej na trzydzieścisześć kręgów zadaszonej studni, z dużymkołem do wyciągania wody, stały ławeczki.Wkoło rosły modrzewie, a ja mogłam tamsiedzieć i patrzeć godzinami.Wojenny czas nie pozwalał o sobie zapomnieć.Któregoś dnia pan Welk poprosiłtatę, by znalazł krawca. Tatuś powiedział,że zna takiego, ale <strong>jest</strong> Żydem i mieszka włomżyńskim getcie. Po paru dniach Welkkazał jechać tatusiowi do Łomży, gdzie czekałjuż krawiec z żoną, córką Doną, mojąrówieśnicą i maszyną do szycia. Zamieszkaliu nas w jednym pokoju. Krawiec szyłleśniczemu mundury, płaszcz, futro dla żony,kostiumy i inne rzeczy. Gotowali u nasz produktów przyniesionych z leśniczówkiprzez panią Sokołowską. Po jakimś czasiemusieli jednak wrócić do Łomży na spis żydowskichrodzin, ale zostawili maszynę, bobyli pewni, że wrócą.Tymczasem zaczęłosię piekło.Co kilka nocy budzili nas pukaniem wymęczeni,wystraszeni ludzie. Prosili o wypoczynekw czasie dnia, by następnej nocymogli odejść. Tatuś przygotował w piwnicypod stodołą wymoszczoną sianem kryjówkę,a ja domyślałam się, dlaczego mama gotujetak dużo zupy. Rodzice bali się, ale niemieli sumienia odmówić. Najczęściej przybyszeszli dalej na Białystok, by przedostaćsię do Rosji. Pewnej nocy przyszło dwojemłodych. Ona była ciężarna i zmęczona.Poprosili, by kobieta mogła zostać na czas,kiedy mąż znajdzie bezpieczne miejsce urodziny pod Białymstokiem. Kobieta została,a kiedy Welk o nią zapytał, mamusiapowiedziała, że <strong>jest</strong> bratanicą taty ze Strękowa,u nas czeka na rozwiązanie, bo stądbliżej do szpitala w Łomży. Welk tylko sięuśmiechnął, ale nie uwierzył. Powiedział, żekolorem włosów <strong>jest</strong> wprawdzie podobnado taty, ale wygląda na Żydówkę. Upłynęłokilka dni, jej mąż nie wracał, przyszli natomiastjej krewni i z nimi odeszła.Wkrótce kazano rolnikom przyjechaćwozami do Łomży, tam w otoczeniu żandarmówi wojska musieli podjechać pod getto.Ładowano rodziny żydowskie, po kilka najeden wóz i jechali w kierunku Zambrowa.W pobliżu Podgórza, przy drodze do Giełczynaczekały budy żandarmerii. Spędzililudzi na pole i ładowali na ciężarówki: młodychoddzielnie, starych, słabych i dziecioddzielnie. Płacz, krzyk, szarpanie i biciematek broniących dzieci! Piekło na ziemi.Budy odjeżdżały albo w stronę Białegostoku,albo w stronę Giełczyniaka (uroczyskow kompleksie leśnym Czerwony Bór). Wracałyi znów ładowano. Pod wieczór, gdy jużbyło po wszystkim, wozaków puszczonodo domów.Tego dnia wujek woził obornik, a mamusiai Józia Sawicka roztrząsały go na polupod Giełczyniakiem. Usłyszały warkotsamochodów, pochwili zobaczyłyciężarówkę zżandarmami i budępełną ludzi,których pilnowaliuzbrojeni żandarmi.Stały jaksparaliżowane.Ktoś z samochodukrzyknął: „Powiedzciemamie,powiedzcie mamie”.Po głosie poznałyZygmuntaBąkowskiego, kuzynaz Podgórza,którego aresztowanoi słucho nim zaginął.Upadły w bruzdęprzy porośniętejkrzakami i dzikimigruszami miedzyi leżały bezruchu, by nie byłoich widać z drogi.Słyszały strzały ibudy wracającez ludźmi. Trwałoto do wieczora.O zmroku, kiedyodjechali Niemcy,przyszedł wujek. Razem poszli obejrzećmiejsce, gdzie zatrzymywały się budy. Kilkakroków od drogi ziemia była świeżo skopana,a takich miejsc było kilka. Wujek wsadziłw ziemię widły, ale wyczuł opór. Oznaczylimiejsce, a następnego dnia wiedzieli o tymodpowiedni ludzie z Łomży. Tak Niemcy zlikwidowaliłomżyńskie getto. Skończyły sięnocne wędrówki Żydów. Tylko coraz niosłasię po okolicy wstrząsająca wieść: tam i tamzłapano i zastrzelono kogoś, kto im pomagał.Nikt już nikomu nie wierzył i jeden bałsię drugiego.Jakiś czas potem wieczorem przyszedłkrawiec z Doną, ten, który u nasmieszkał. Udało się im uciec z getta jeszczeprzed likwidacją. Najpierw ukrywali się wnikt już nikomu nie wierzył i jeden bał się drugiegoPOWIAT SŁUPSKI NR 5-6 (111-112) • MAJ-CZERWIEC 201025


gdy pobici nie mogli skonać, wysłali po welka z pistoletemlesie, później u pewnych ludzi. Prosił, żebyoddać maszynę do szycia, mógłby trochęzarabiać, ale pani Sokołowska zabrała maszynęzaraz po ich odejściu. Zmartwił się.Jednak za radą rodziców zdecydował siępójść do Welka. Najpierw wysłali mnie, nibyz pytaniem o tatusia. Nikogo obcego niebyło, więc poszli obaj. Krawiec dostał swojąmaszynę, na wóz załadowano dużo żywnościi tatuś odwiózł ich, ale tylko na krzyżówkę,dalej krawiec nie chciał. Wolał, by niktnie wiedział, gdzie się ukrywa. Później siędowiedziałam, że ukrywali się w Podgórzu,u biednych ludzi. Zginęli od strzałów, chcęw to wierzyć, przypadkiem, w czasie innejobławy, gdy wyszli z kryjówki na pole. Kołodziejskichwywieziono do niemieckiegoobozu karnego.Pewnej nocy znów rozległo się pukanie.To dwaj przerażeni młodzieńcy przyszliz żądaniem, by zaprowadzić ich do Welka.Przyszli od, pożal się Boże, działacza podziemia.A rzecz tak się miała: Nocą do domu,gdzie przez szparę sączyło się światło,zapukały dwie żydowskie pary. Prosili o pomoc,ale trafili na pędzenie bimbru. Próczgospodarza było tam trzech podrostków.Gospodarz i jego bratanek, patrioci, tacyco to „bij Żyda za ukrzyżowanie Chrystusa”,wpuścili ich, a potem bili czym popadło.Gdy pobici nie mogli skonać, wysłali poWelka z pistoletem, żeby ich dobił. Wzburzonybezczelnością Niemiec krzyczał, wyzywałpo polsku i po niemiecku: „Wy głupcy,nie rozumiecie, że Hitler zrobi z wami,co piekarz z chlebem: Żydami rozczynią, awami przyczynią”. Wypędził ich. Nie wiadomo,czy pobici sami skonali, czy oprawcyich dobili. Wrzucili ich na wóz, wywieźlipod las na miejsce zwane „wysorowisko”, itam na burcie zakopali. Miejscowi znają tomiejsce do dziś. (cdn.)Wspomnienia Marii CieślikopracowałaCzesława Długoszek, ObjazdaDobra robota, panieStanisławie JankW „Powiecie Słupskim”, Nr 3-4, ukazał się artykuł pt. „Kościołyi ich księża”, napisany przez dr. Stanisława Janka - radnegopowiatu słupskiego z Dębnicy Kaszubskiej, który bardzo mniewzruszył i odświeżył wspomnienia z lat szkolnychci księża to historia naszej gminyPokazane fotografie księży z parafiiDobieszewo bardzo dobrze pamiętam, niektórzynawet uczyli religii w szkole podstawowej.Z niektórymi wiążą się bardzo miłemoje wspomnienia. Na przykład ksiądzkpt. Antoni Kania pomieszkiwał też w Dobieszewiena plebani, wówczas plebaniabyła w dużym domu koło kościoła, późniejzrobiono tam szkołę, która mieściła się dochwili sprzedaży. Plebanię przeniesionodo mniejszego domu. Ks. A. Kania miał gospodynięo nazwisku Marcinek, która miałacórkę o imieniu Stasia - to właśnie mojakoleżanka. Dzisiaj Stasia mieszka w DębnicyKaszubskiej. Bardzo mile wspominamks. Stanisława Wiśniewskiego, pamiętam,że co niedziela latem zapraszał nas, dziecigrać w piłkę, stale wynosił nam ciasto drożdżowei kompot do picia. Chętnie szłyśmy,ponieważ ciasta w domu nie było, piłki też.Natomiast z ks. Marianem Patalasem wiążesię inna historia. Jego pamiętam z Biesowic,z rodzicami mieszkaliśmy tam i ks. Marianprzyszedł do tamtej parafii jako wikaryprosto z seminarium; proboszczem był ks.Edward Korecki. Dziwny zbieg okolicznościsię stał, że ks. M. Patalas przyszedł do parafiiw Dębnicy Kaszubskiej, a moi rodziceprzeprowadzili się do Dobieszewa w 1958roku. I właśnie natrafiłam znowu na księdzaMariana, który uczył mnie w szkole religii.Do dzisiaj pamiętam modlitwę po łacinie,której mnie nauczył:Rek Chryste primogeniteangele dei nistycewirtutum donsfitamundi karowitadywinitatys Hostia...terni patris wiktimaominium plazmatornundi restauratortuonos korkore reficesakrokwe sangwineablue sordesnostre kulpe Jezu Chryste.Jest to modlitwa, którą zawdzięczamks. Marianowi.Ks. Marian Górka krótko był u nas wparafii. U nas, we wsi był pożar, paliły sięszopki, między innymi moja. Był styczeń,dzień po pożarze ks. Górka chodził po kolędzie,ja byłam załamana. Księdza słowaotuchy sprawiły, że zaczęłam pozytywniemyśleć i szczególnie to zapamiętałam.Wszystkich księży znałam i znam, ponieważnajdłużej mieszkam w Dobieszewku.Bardzo mile wszystkich wspominam, zobecnym też nieraz sobie porozmawiam,to bardzo miły człowiek. Może jeszczewspomnę taką ciekawostkę, otóż ks. KazimierzaGajdę jeden raz ostrzygłam, był takzajęty przygotowaniem dzieci do PierwszejKomunii Świętej. Nie miał czasu jechać dofryzjera, więc ja to zrobiłam.Panie Stanisławie Jank, to dobra robota,niejednemu odświeżył Pan pamięć.Ci księża to historia naszej gminy, to ludzie,którzy przyczynili się do utrzymania naszychkościołów i naszej wiary. Czytałam onaszych sołtysach, o księżach w Pana wydaniu.Jeszcze chciałabym coś się dowiedziećo naszych pałacach, tych co są i tychzniszczonych, a były w każdej wsi. DziękujęPanu za dobry pomysł.Anna KarwowskaDobieszewkoPS. Był Wielki Piątek, 2 kwietnia br. - dzieńradości, wzruszenia, oczy miałam zeszklone,które długo nie mogły wyschnąć. Sprawdziłosię przysłowie „po ścianie, po ścianie”,każdemu się dostanie - dobrego i złego”. Takbyło w moim przypadku. Każdy człowiek maswoich wrogów i przyjaciół, tak samo i ja.Długo czekałam, aby trafić na wspaniałychi bardzo wrażliwych ludzi, na drugiego człowieka.Ci ludzie sprawili mi naprawdę wielkąniespodziankę, ofiarując komputer dopisania moich skromnych tekstów „prostoze wsi” i wierszyków. Serdecznie zatem dziękujępani Krystynie Kaszubskiej - kierownikowiGOPS w Dębnicy Kaszubskiej, bo to zajej sprawą tak się stało, a także wójtowi gminyDębnica Kaszubska - panu EugeniuszowiDańczakowi i zastępcy wójta - panu TadeuszowiBejnarowieżowi. Dziękuję równieżpanu, który podłączył i objaśnił mi obsługękomputera. Życzę wszystkiego dobrego, dużozdrowia. (A.K.)26POWIAT SŁUPSKI NR 5-6 (111-112) • MAJ-CZERWIEC 2010


Fot. J. Grabowski60. sezonturystycznyW Polskim Towarzystwie Turystyczno-Krajoznawczymaktywność 669 pasjonatówwędrówek po ziemi słupskiej i innych regionachkraju, a nawet hen poza nimi, trwaw praktyce non stop od stycznia do grudniajak daleko pamięcią sięgnąć. Ściślej:przez wspomniane w tytule 60 latpttk nie <strong>jest</strong> przez nikogo subwencjonowaneŻeby nie być gołosłownym - parę tzw.suchych faktów, zaczerpniętych zwypowiedzi szefa regionu na zjazdowymforum 2005-2009. Cyt. „W skali rocznejprzeszło 220 eskapad w Słupskiem. Ba!również włóczęgi po Mazurach, Kujawach,Sudetach, Bałtyku oraz... wzdłuż i wszerzDanii, Norwegii, lub na 154 bez krzty euforiimasowych (liczących z reguły 150-300hobbistów) imprezach o trudnym do przybliżenia,bodaj encyklopedycznie, charakterze.Ot, na przykład ogólnopolskie zlotyszlakami Słowińskiego Parku Narodowego,rajdy piesze, rowerowe i kajakowe przezPark Krajobrazowy Dolina Słupi, regaty oPuchar Jeziora Gardno, spotkania z Krainąw Kratę, wędrówki tropem kormoranóww zakolach Noteci, wyprawy podwodnesłupskich Nautilusów. Można by tak długo,bardzo długo...Zresztą, o wielu ze wspomnianych inicjatywpisaliśmy obszernie na łamach „<strong>Powiat</strong>uSłupskiego”. Przywołajmy więc dziśniektóre, zwłaszcza wymienione przez nascichcem, jakby hasłowo: turyści piesi z Mikołajkai Orła, fani kolarstwa z Jantara, pasjonacijachtingu z Oriona, nurkowie z Nautilusa,turyści górscy z Ceprów, kajakarzeKapoka, Pijawki oraz (jedynej pozasłupskiej)Salamandry z Miastka. No, i opiekunowiepatronujących ich sekcji: Aneta Łojek,Wanda Szpilewska, Genowefa Zielonka,Edward Adamkiewicz, dr Józef Cieplik,Andrzej Gomulski, Jacek Grabowski, MarianJanusewicz, Bernard Sikora, kmdr AntoniTaraszkiewicz (85-latek!), ZbigniewWaśko. Dysponują oni - ciekawostka - 900,1km traktów pieszych ze stosownymi certyfikatamijakości. Ponadto mają w swejgestii 143 członków kwalifikowanej kadryprzewodnicko-instruktorskiej.Notabene. Nie tylko rzeczona grupafachowców. Też, a może przede wszystkim,kierownictwo wykonawcze RO (statutowoRegionalny Oddział). Konkretnie: opróczwiceprezesów E. Adamkiewicza i Z. Waśkioraz 43. rok (ewenement!) pełniącego funkcjęsekretarza Oddziału Janusza Grabowskiego- Andrzej Gorski (prezes, także animatorZW LOP) i Jerzy Stępniak (skarbnik).- Wreszcie - dorzuca pan Janusz - autentyczniliderzy priorytetowych imprez:Rajmund Klimaszewski, Mieczysław Kruk,Łukasz Marszałek, Arkadiusz Olesiejuk, PiotrPtak, Wiesław Romański. Nasze wizytówkiAD 2010? Jak w minionych latach: rajdypiechurów „W poszukiwaniu wiosny” (marzec,Lasek Południowy), IV „Cztery strony”(maj, Park Narodowy Bory Tucholskie), XLIII„Idziemy w nieznane” (październik, prawiecały czas nad Słupią), XVII „Nocna wędrówka”(listopad, Lasek Północny), „Na tropieMikołaja” (grudzień, Lasek Płd.); XXXVogólnopolski zlot rowerowo-autokarowypn. Szlakami Słowińskiego Parku Narodowego(czerwiec, wybrane trakty i bazy wSPN) i XVI zlot pieszo-rowerowo-kajakowypn. Szlakiem Parku Krajobrazowego „DolinaSłupi” (wrzesień, centrum Doliny Słupi);na koniec XLVI regaty żeglarskie na jeziorzeGardno (termin jw., Gardna Wielka).Powie ktoś: Trzeba na takie przedsięwzięciedużo pieniędzy. A przecież - jakpowszechnie wiadomo - organizacje typuPTTK nie są od 1989 przez nikogo subwencjonowane.Skąd zatem środki? - Nasz region -mówi szef „nieustający” RO - utrzymuje sięz hoteliku Mikołajek w siedzibie „bractwa”na Szarych Szeregów i z bazy letniskowej wGardnie. Gardneńskie magazyny turystycznei przystań żeglarska, czyli jachtklub stanowiąbowiem, ze zrozumiałych względów,jedynie wirtualne „źródła środków obrotowych”(według oficjalnej ekonomiczno-finansowejnomenklatury). Oj, zapomnielibyśmyo „profitach” z różnych szkoleń, znakowań,o „dochodzie” ze składek etc. Wolneżarty! Przykład pierwszy z brzegu. 16 złrocznej składki dzieci i młodzieży szkolnej(gros członków) zmusza do skreślania rok wrok z ewidencji PTTK aż 30 proc. pozornietylko martwych dusz. Z prostej przyczyny:w wielu domach problemem dla rodziców<strong>jest</strong> nawet zakup chleba, mleka... Jak gdybytego było mało, władze Towarzystwa każą„wypracowywać” środki na utrzymanie ZarząduGłównego (sic!).Pozostaje w tej sytuacji operatywnośći społecznikostwo ww. grupy fanów zeSłupska i okolic. Dlatego nie szczędziliśmymiejsca zaprezentowaniu przynajmniejczęści z nich.J. R. Lissowski, Słupsk900 kilometrów tras pieszychPOWIAT SŁUPSKI NR 5-6 (111-112) • MAJ-CZERWIEC 201027


poczta redakcjiWicestarostaJ. Kamieński byłuniewinnionyRedaktorZbigniew Babiarz-ZychW biuletynie informacyjnym „<strong>Powiat</strong>Słupski” Nr 1/2003 roku w artykule „Słupscystarostowie (2)” zamieszczonym w cyklu- 100 lat siedziby „Starostwa <strong>Powiat</strong>owegow Słupsku - znalazła się wzmiankao moim ojcu Januszu Kamieńskim, którypełnił funkcję wicestarosty w okresie28.06.1946 r. do 14.09.1948 r. Podane wartykule informacje, zgodnie z przypisemautora (red. Z. Babiarz-Zych), zaczerpniętezostały z pracy Zenona Romanowa z PomorskiejAkademii Pedagogicznej w Słupskupt. „Administracja państwowa i samorządowapowiatu słupskiego w latach1945-1975”, która prezentowana była wmateriałach z VII Konferencji Kaszubsko -Pomorskiej odbytej w dniach 5 - 6 grudnia2002 roku w Słupsku.Zawarte w biuletynie „<strong>Powiat</strong> Słupski”(str. 14) informacje są niepełne i w niekorzystnymświetle przedstawiają osobęmojego ojca. Opis nie zawiera istotnej informacji,że wicestarosta Janusz Kamieńskiwyrokiem Sądu Apelacyjnego w Gdańskuz dnia 28.01.1949 r. został uniewinniony, awyrok Sądu Okręgowego w Słupsku z dnia16.09.1948 r. został w pełni uchylony.Brak tej informacji narusza dobre imięmojego ojca i jako córka występuję do redakcjibiuletynu „<strong>Powiat</strong> Słupski” o zamieszczeniestosownej informacji, którawłaściwie przedstawiłaby sylwetkę wicestarostyJanusza Kamieńskiego.Pragnę również dodać, że dysponujęwycinkami z gazet lokalnych z okresu pełnieniafunkcji wicestarosty słupskiego przezmojego ojca, z których wynika np. jego osobistezaangażowanie w odbudowę pałacuw Machowinie, powiat słupski, z przeznaczeniemna <strong>Powiat</strong>owy Dom Dziecka.Zasługi ojca w budowaniu państwowościpolskiej na Ziemiach Odzyskanychzostały także podkreślone w uzasadnieniuwyroku Sądu Apelacyjnego wGdańsku, o którym wspomniałam wyżej.Proszę o przedstawienie propozycjisposobu sprostowania opublikowanychdanych o moim ojcu, które oddawałybyprawdziwy wizerunek ojca.Z poważaniemEwa Nowacka, GdańskZałączam dokumenty: IKP 1 (Ilustrowany KurierPolski Nr 304 z dnia 7.11.1947 r.); IKP 2 (jw.Nr 105 z dnia 18.4.1948 r.); KS (Kurier SłupskiNr 36-47 z dnia 11.2.1949 r.).Od redakcji:Poniżej przypominamy informacjęopublikowaną w artykule „Słupscy starostowie(2)” w „Powiecie Słupskim nr 1/2003.W uzupełnianiu tej informacji, zgodnie zwolą autorki korespondencji, przytaczamyinformacje zawarte w dwóch z załączonychtrzech zeskanowanych artykułachprasowych.„<strong>Powiat</strong> Słupski” nr 1/2003, „Słupscystarostowie (2)”: „Ciekawe losy były równieżpierwszych powojennych wicestarostówsłupskich. Janusz Kamiński, który pełnił tęfunkcję w okresie 28.VI.1946-14.IX.1948 zostałzwolniony ze stanowiska przez wojewodęszczecińskiego w związku z wytoczeniemprzeciwko niemu postępowania karno-sądowego.Dwa dni po zwolnieniu został skazanyprzez sąd na sześć miesięcy więzienia,ale wyrok ten został mu darowany na mocyamnestii. Wicestarosta pochodził z Dąbrówkiw powiecie Świecie. Urodził się tam w 1911roku. W 1936 ukończył Wydział Prawno-EkonomicznyUniwersytetu Poznańskiego. Wlatach 1936-1939 pracował w KomisariacieRządu w Gdyni. Po wyzwoleniu mianowanogo zastępcą pełnomocnika KERM na powiatświecie, a od marca 1945 roku zastępcą pełnomocnikaKERM na powiat morski.”28POWIAT SŁUPSKI NR 5-6 (111-112) • MAJ-CZERWIEC 2010


urząd miejski wyremontował zabytkowe mury obronne i ustawił tablicę z nazwą bulwaru im ks. jerzego popiełuszkiFot. J. Maziejukdo góry jednolity, ciosany granit zakończonyłagodnym łukiem o wysokości 1,65m. Na przytwierdzonej doń okrągłej, mosiężnejtarczy o średnicy 0,40 m wkomponowanozdeformowaną półgłową ks.Jerzego, a na umieszczonej niżej prostokątnejtablicy zamieszczono tekst: „ZŁODOBREM ZWYCIĘŻAJ/ PAMIĘCI KSIĘDZAJERZEGO POPIEŁUSZKI/ ZAMORDOWANE-GO / 19.X.1984 / SŁOWA TWOJE PONIESIE-MY / MIESZKAŃCY / WIESZYNA, STANIĘCI-NA, SŁUPSKA”.Powstanie obu pomników miało ścisłyzwiązek z osobą byłego proboszcza parafiiw Wieszynie oraz parafii wojskowej wRedzikowie, ks. mjr. Włodzimierza Jankowskiego.Bulwar i obelisk ku czcikapelana „Solidarności”nad SłupiąZarząd Regionu Słupskiego NSZZ „Solidarność”przygotowania do obchodów 15.rocznicy powstania związku rozpoczął jużna początku 1995 roku. Ponieważ dokonywanowówczas w Słupsku zmian nazw wieluulic, na posiedzeniu prezydium ZarząduRegionu Barbara Suchojad zaproponowałazmianę nazwy ulicy Jedności Narodowejna ulicę ks. Jerzego Popiełuszki. Propozycjęprzyjęto i Zarząd Regionu wystąpił zestosownym pismem do Urzędu Miejskiegow Słupsku. Urząd jednak odpowiedział, żena tę zmianę nie wyraża zgody, ale zaproponował,by nazwę ks. Jerzego Popiełuszkinadać pozostającym wówczas bez nazwyterenom po zachodniej stronie Słupi na odcinkuod biblioteki do mostu przy BramieMłyńskiej. Urząd Miejski mocno zaangażowałsię w tę sprawę: m.in. wyremontowałna tym odcinku zabytkowe mury obronnei ustawił tablicę z nazwą Bulwaru im Ks. JerzegoPopiełuszki.Na początku roku powstał równieżKomitet Honorowy, w którego skład weszlim.in.: bp Czesław Domin - ordynariuszkoszalińsko-kołobrzeski, kard. Ignacy Jeż,ks. prałat Jan Girjatowicz - proboszcz parafiipw. św. Jacka w Słupsku, Lech Wałęsa- prezydent RP, płk Mieczysław Koziński -dowódca Jednostki Wojskowej 3701, StanisławFrankowski - przewodniczący KatolickiegoStowarzyszenia „Civitas Chistiana”w Słupsku i Krzysztof Górski - przewodniczącysłupskiego Zarządu Regionu NSZZ„Solidarność”. W skład Komitetu Roboczegowchodzili natomiast: Barbara Suchojad,Benedykt Metel - członek Zarządu Regionu,Maria Ramult - dyrektor Liceum Katolickiegoim. św. Marka w Słupsku, EugeniuszHelski - prezes Wojewódzkiego StowarzyszeniaRepresjonowanych w Stanie Wojennymw Słupsku oraz przedstawiciele KomisjiZakładowych: Zakładu Energetycznego,Energetyki Cieplnej, Fabryki Sprzętu Okrętowego„Sezamor” i PKP. Obydwa komitetypowołane zostały uchwałami Zarządu Regionuna początku roku kalendarzowego.Z okazji rocznicowych obchodów 19sierpnia 1995 roku Zarząd Regionu NSZZ„Solidarność” w Słupsku urządził w swojejsiedzibie okolicznościową wystawę, postarałsię o nadane w tym dniu terenomnad Słupią nazwy Bulwaru im. ks. JerzegoPopiełuszki oraz odsłonięta została nawymurowanym z cegły niewielkim cokolikuw pobliżu kościoła pw. św. Jacka i ZamkuKsiążąt Pomorskich, pomiędzy BramąGdańską a Basztą Czarownic, niemalżew sąsiedztwie mostu i drogi wiodącej doGdańska tablica pamiątkowa, zaprojektowanąprzez plastyka miejskiego, EdwardaIwańskiego. Zamieszczono na niej napiszawierający sztandarowe hasło ks. Popiełuszki„NIE DAJ SIĘ ZWCIĘŻYĆ ZŁU, ALE ZŁODOBREM ZWYCIĘŻAJ”, a pod nim informację,że „w tym miejscu stanie pomnik ks. J.Popiełuszki”. W uroczystości uczestniczyćmiał prezydent Lech Wałęsa, przyjazd zapowiedziałrównież przewodniczący KomisjiKrajowej NZZZ „Solidarność” MarianKrzaklewski. Do wizyty Lecha Wałęsy jakogłowy państwa jednak nie doszło, bowiemjak poinformował uczestników uroczystościreprezentujący go pełnomocnik - ministerEligiusz Włodarczak z Kancelarii PrezydentaRP „niestety, choroba nie pozwoliłaPanu Prezydentowi przybyć osobiście”.Uroczystości nad Słupią poprzedziłamsza św. koncelebrowana przez kapłanówz miasta i okolic oraz księży kapelanówwojskowych pod przewodnictwem biskupakoszalińsko-kołobrzeskiego CzesławaDomina w kościele Mariackim. Sprawowanoją w intencji wszystkich uczestników,a zwłaszcza NSZZ „Solidarność”, bowiemprzybyli na nią członkowie i sympatycysłupskiej „Solidarności”, wojsko, policja,kombatanci, ówczesne władze wojewódzkiei miejskie, przedstawiciele różnych stowarzyszeńi związków oraz dziesięć pocztówsztandarowych. Nie zabrakło równieżtych, co piętnaście lat wcześniej tworzyliNSZZ „Solidarność” Zarządu Regionu wSłupsku, a później przeżywali internowanie,inwigilacje za działalność w podziemiu,procesy wojskowe i mimo upływuczasu trudno im było wymazać z pamięcisylwetki i nazwiska osobistych „stróżów”z bezpieki. Mieli wprawdzie wspólny „solidarnościowy”rodowód, ale już w 1995 rokuróżniły ich opcje i poglądy polityczne,należeli do różnych ugrupowań. Obecnibyli także członkowie powołanego przezbpa Ignacego Jeża 5 lutego 1983 roku idziałającego przez kilka lat BiskupiegoKomitetu Pomocy Osobom PozbawionymWolności i ich Rodzinom. Ks. bp Dominw homilii przypomniał, że NSZZ „Solidarność”doprowadził nie tylko do zmianyoblicza Polski, ale również Europy Środkoweji Wschodniej, rosyjskiej części Azji, cobyło ogromnym wkładem narodu polskiegow kształtowanie historii dwudziestegostulecia i oblicza politycznego świata XXw., czego historia nie może pominąć milczeniem[...].Przed poświęceniem tablicy przewodniczącyZarządu Regionu NSZZ „Solidarność”w Słupsku Krzysztof Górski wyrażającradość, że pomnik stanie w jednym z najbardziejuroczych zakątków miasta, a odnoszącsię do nieobecności Lecha Wałęsywyraził przekonanie, że „co się odwlecze, tonie uciecze”. Zastępca przewodniczącegoKomisji Krajowej NSZZ „Solidarność”, JacekRybicki zauważył, iż „nie wszyscy pamiętają,czy nie chcą pamiętać o zbrodniachustroju komunistycznego”, przypomniałponadto o szczególnym obowiązku odpowiedzialności„Solidarności” za wykonanietestamentu ks. Jerzego. Aktu odsłonięciatablicy dokonał minister E. Włodarczak, zaśbp Domin poświęcił ją. Lech Wałęsa natomiastosobiście złożył kwiaty pod tablicą naBulwarze im. ks. Jerzego Popiełuszki, kiedyodwiedził Słupsk 18 września 1996 roku.We wtorek 19 października 1999 rokuprzypadała piętnasta rocznica śmierciks. Jerzego. W Słupsku został w tym dniupoświęcony obelisk postawiony nad Słupiąupamiętniający śmierć ks. Jerzego. Uroczystośćpoświęcenia obelisku również poprzedziłamsza św. w kościele Mariackim zudziałem bp. koszalińskiego Mariana Gołębiewskiego.Na pomnik, który pierwotnie zamierzanomu wystawić w miejscu ustawieniatablicy na bulwarze nie było funduszy. Pomysłodawcąustawienia dużego kamiennegoobelisku była przewodnicząca ZarząduRegionu w Słupsku, Barbara Suchojad.I znowu na początku 1999 roku powołanoKomitet Honorowy, w skład którego weszli:bp Marian Gołębiewski - ordynariusz diecezjikoszalińsko-kołobrzeskiej, kard. IgnacyJeż z Koszalina, nadleśniczy NadleśnictwaŁupawa - Czesław Jureczek, znowu StanisławFrankowski oraz Maria Ramult, posełowiena sejm RP - Kazimierz Janiak oraz JerzyBarzowski, senator Kazimierz Kleina orazwojewoda pomorski, Tomasz Sowiński. WKomitecie Roboczym natomiast znaleźlisię: członek Zarządu Regionu w Słupsku -Tadeusz Sobczak, Eugeniusz Helski, AdamŁukasik, Marian Majda, Krzysztof Suchojad,szef słupskiego Insbudu oraz Komisje ZakładoweNSZZ „Solidarność” większych zakładówpracy.Całość budowy przyjął na siebie EugeniuszHelski wraz z szefem Insbudu.Duży wkład w budowę mieli Robert Maras,Tadeusz Sobczak i Krzysztof Suchojad.Przed ustawieniem kamienia w butelcewmurowano okolicznościowy akt fundacyjny,podpisany przez Barbarę Suchojad,Eugeniusza Helskiego, Tadeusza Sobczaka,Krzysztofa Suchojada i Mirosław Łukasika.Koszty poniosły komisje zakładowe zcałego regionu. Ówczesna szefowa BarbaraSuchojad - jako dar serca „Solidarności”dla ks. Jerzego z własnej kieszeni wyłożyła1000 złotych.POWIAT SŁUPSKI NR 5-6 (111-112) • MAJ-CZERWIEC 201031


pomnik na tle czerwonych części świątyni <strong>jest</strong> dobrze widocznyPomnik przy kościele podwezwaniem NajświętszegoSerca Pana JezusaDla upamiętnienia dwudziestej rocznicyśmierci ks. Popiełuszki w niedzielę 24października 2004 roku o godz. 17 przedkościołem Najświętszego Serca Pana Jezusaw Słupsku odbyły się uroczystości odsłonięciapomnika ks. Jerzego Popiełuszki.Towarzyszącą ceremonii mszę św. celebrowałówczesny biskup koszalińsko-kołobrzeskiKazimierz Nycz, inicjatorem upamiętnieniamęczeńskiej śmierci ks. Popiełuszkibył powołany 4 kwietnia 2004 rokuSpołeczny Komitet Budowy Pomnika przyZarządzie Regionu NSZZ „Solidarność” wSłupsku w składzie: ks. prałat FranciszekPuchalski - proboszcz parafii pw. NSPJ wSłupsku, Anna Bogucka-Skowrońska - adwokat;Aldona Kalwińska-Socha; JadwigaStec - przewodnicząca komitetu, członekprezydium Zarządu Regionu NSZZ „Solidarność”;Zdzisław Daczkowski - zastępcawojewódzkiego konserwatora zabytkówwojewództwa pomorskiego, StanisławFrankiewicz - Stowarzyszenie CivitasChristiana, Edward Iwański - plastyk miejski;Maurycy Frąckowiak; Stanisław Szukała- przewodniczący Zarządu RegionuNSZZ „Solidarność” w Słupsku i Jerzy Walczak.Twórcą pomnika był słupski artystaJan Konarski (24.II.1949-2.V.2007). Pomnikprzedstawia ustawioną na granitowymcokole rzeźbę z postacią ks. Jerzego. Jestto postać z krzyżem w dłoni, znakiem orłana piersiach i w rozwianej szacie na postumencie.Zanim rzeźba trafiła pod kościółpw. NSPJ w Słupsku, w pracowni Jana Konarskiegoodbyła się prezentacja modelupomnika. Nie chciał on przedstawiać księdzaJerzego jako męczennika, ponieważuważał, że pokazanie go jako zwycięzcy,było świadectwem, iż jego idea zwyciężyła.Na pomniku zamieszczono także sztandarowynapis, będący dewizą ks. Jerzego:„Zło dobrem zwyciężaj”. „Dobro zwyciężyło,mamy niepodległą Polskę” - tłumaczyłartysta. Stąd znak orła na pomniku. Rozwianaszata symbolizuje drogę pod wiatr,bo szedł on pod prąd: przewodził grupiesolidarnościowej, przeciwstawiając się ówczesnejpolityce. Zapłacił za to najwyższącenę.Postać księdza Popiełuszki, wykonanaz popielatopiaskowego, sztucznego kamieniama 2,20 m wysokości. Granitowy cokół,nawiązujący kształtem do krzyża, sprawił,że sylwetka została jeszcze podniesiona o1,60 m. W cokole znalazły się kamienie ze„Słupskiej Golgoty” z nazwami zakładówpracy. Pomnik na tle czerwonych częściświątyni <strong>jest</strong> dobrze widoczny od stronyulicy Obrońców Wybrzeża. Stanął przy kościelepw. Najświętszego Serca Pana Jezusa,gdyż wg opinii Społecznego KomitetuBudowy Pomnika tam właśnie w czasachstanu wojennego skupiał ludzi na mszachśw. za ojczyznę ks. Włodzimierz Jankowski.Na cokole pozostał napis „ZŁO DOBREMZWYCIĘŻAJ”.Na uroczyste odsłonięcie pomnika organizatorzyzaprosili matkę księdza Popiełuszki,niestety musiała odmówić, jej stanzdrowia nie pozwalał na pokonanie 600 km.Ale wzruszyła się i dziękowała za monumenti zaproszenie. Pomnik nie będzie jedynymupamiętniającym go elementem. Mimodeszczu licznie przybyli słupszczanie (szacowano,że było ich ok. 1000) oraz goście, m.in.Janusz Śniadek - przewodniczący NSZZ „Solidarność”,reprezentacje związkowe ze stoczniszczecińskiej i stoczni gdańskiej, parlamentarzyści,reprezentanci władz samorządowych,wielu organizacji i stowarzyszeń. Wśród księżynie mogło zabraknąć ks. Włodzimierz Janowskiego.Podczas mszy św. wystawionook. 40 pocztów sztandarowych.Koszty postawienia pomnika wyniosły40 000. zł, z czego 75 proc. dał NSZZ„Solidarność”. Zbiórka na ten cel była prowadzonawśród związkowców oraz wśródspołeczeństwa.BeatyfikacjaW niedzielę 6 czerwca br. legat papieskidelegowany do przewodzenia eucharystiii obrzędu beatyfikacji, abp AngeloAmato SDB, prefekt watykańskiej KongregacjiSpraw Kanonizacyjnych na Placu Piłsudskiegow Warszawie dokonał beatyfikacjiks. Jerzego Popiełuszki. Papież BenedyktXVI w liście, który oczytał abp Amatonapisał: „Spełniając życzenie naszegobrata Kazimierza Nycza, arcybiskupa warszawskiego,jak również wielu innych braciw biskupstwie oraz licznych wiernych,za radą Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych,naszą władzą apostolską zezwalamy,aby odtąd czcigodnemu Słudze BożemuJerzemu Popiełuszce, prezbiterowi, męczennikowi,wytrwałemu i niestrudzonemuświadkowi Chrystusa, który zwyciężyłzło dobrem aż do przelania krwi, przysługiwałtytuł błogosławionego.” Mszę św.koncelebrowało ponad 100 biskupów i ponad2000 kapłanów, część z nich stanowilikoledzy kursowi, koledzy ze specjalnejjednostki wojskowej dla kleryków w Bartoszycachi dawni współpracownicy ks. Jerzego.By uczestniczyć w uroczystościachautokarem udała się do Warszawy 50-osobowadelegacja NSZZ „Solidarność” ZarząduRegionu w Słupsku. Wszyscy cieszylisię, że legendarny kapelan „Solidarności”,którego od dwudziestu sześciu lat czcili wSłupsku, został zaliczony w poczet błogosławionych.Radość ich pomnażał fakt, żejednym z ważniejszych koncelebransówpodczas beatyfikacyjnej mszy św. był arcybiskupwarszawski Kazimierz Nycz, wcześniejbiskup koszalińsko-kołobrzeski, któryprzed sześcioma laty święcił w Słupsku pomnikks. Jerzego.Eugeniusz Wiązowski, KobylnicaModlOrganizacyjnie wypadło perfekcyjnie:służby porządkowe, medyczne, śniadania,obiad, kawa i kolacja; modlitewnagrupa charyzmatyczna przygotowywałasię dwa lata, aby go zaprosić. Rekolekcjegłosił w dziewięćdziesięciu siedmiu krajach,również w krajach muzułmańskich. WPolsce trzy lata temu został zaproszony doTorunia, Gdańska, był w Gorzowie, Białymstoku.W tym roku, od 30 lipca będzie dwarazy w Toruniu, we wrześniu w Elblągu, w lipcuudało się zaprosić go na rekolekcje do naszejdiecezji.Kim <strong>jest</strong>? Jest kapłanem katolickim wKongregacji Misjonarzy św. Franciszka Salezegoze Wschodnich Indii, z rejonu Kerala.Pracował na misji w Visakhapatnam.Następnie został wykładowcą w seminariumw Ettumanoor, Kerala. I wtedy właśniespotkał Jezusa (dla wielu z nas może to wydaćsię nierealistyczne i niepragmatyczne).Dzięki modlitwie młodego człowieka, którywzbudził w nim siłę Ducha Świętego, zostałuleczony fizycznie i duchowo, i od tegomomentu zaczął głosić charyzmatycznerekolekcje na całym świecie. Pierwsze takierekolekcje przeprowadził w 1976 roku, wswoim ojczystym języku, Malayalam. Przeztrzydzieści dwa lata głoszenia Ewangeliimusiał stawić czoła wielu przeciwnościom,takim jak porwania przez innowierców,uwięzienie w krajach arabskich. Połamanomu kilka razy nogi i ręce, za każdym razemwychodził z ewangelizacji silniejszy. Zawszejednak pozostawał wiernym sługą Panai Kościoła. Kilkanaście razy udzielał się wlokalnej i narodowej grupie Katolickiej OdnowyCharyzmatycznej. Otrzymał od Bogadar ekspresji słowa, nosi stygmaty, nazywasiebie najszczęśliwszym człowiekiem i kapłanem.Subordynowany swojemu biskupowi,<strong>zawsze</strong> prosi o błogosławieństwo izostaje do dyspozycji, chrystocentryczny,mariologiczny, choć mieszka nieustanniew podróży. Podczas modlitwy o uzdrowienienastępują uzdrowienia z chorób, z któryminie radzą sobie lekarze i uwolnienia zeskutków grzechowych wnętrza ludzkiego.Sam <strong>jest</strong>em pod wielkim wrażeniemjego słowa i świadectw wiernych uczestniczącychw tych rekolekcjach. Wg mnie nahali w Chojnicach przewinęło się ok. 1500wiernych. Oto jedno ze świadectw: Przybyłlekarz z USA z matką uzdrowioną z raka,stwardnienia rozsianego i egzemy skóry.Podczas modlitwy Matka telefonuje z Niemiecdo syna będącego na studiach doktoranckichw USA:- Synu przyjedź, zostałam uzdrowionaz moich trzech chorób. Pragnę, byś poznał32POWIAT SŁUPSKI NR 5-6 (111-112) • MAJ-CZERWIEC 2010


w żadnej sferze życia nie <strong>jest</strong> trudniej zaznaczyć granicę między normą a patologiąAspekty seksualne, by widzieć się wroli kobiety czy mężczyzny - to tematyka,którą się przemilcza, a życieuczuciowe i intymne (każdego z nas) <strong>jest</strong>jedną z takich dziedzin, w których półprawdyi przekłamania są normą!Miłość - (w ogólnym rozumieniu) macharakter wyłączny, skierowana <strong>jest</strong> dojednego i tylko do jednego, określonegoczłowieka i oczekuje wyłączności także zestrony partnera. Nazywanie zaś każdegozbliżenia o charakterze seksualnym - miłością,wulgaryzuje to pojęcie, bo żenującałatwość i możliwość osiągania doznań seksualnych(także tych o znamionach patologicznych)<strong>jest</strong> już najłatwiejszym uwolnieniemsię od napięcia oraz rekompensatąpsychofizyczną, niedostępną dla większościludzi w innych dziedzinach życia.Mając stosunek zbuntowanej zależnościwobec kreowanego nagminnie ideałuwspółczesnego obywatela - katolika, któregoobowiązuje jeden kierunek - (jednak zczęstym wykorzystywaniem przeciwstawnychzwrotów z konieczności fizjologicznej)- odczuwam wewnętrzną potrzebęprowokacji zmierzającej do odnalezieniaprawdy i w tej dziedzinie. Faktem <strong>jest</strong>, że wżadnej sferze życia nie <strong>jest</strong> trudniej zaznaczyćgranicę między normą a patologią, niżw sprawach seksualnych (i to niezależnieod płci i wieku).Omijanie tego tematu z powodu pruderyjnejjeszcze moralności, nieprzyjmowaniedo wiadomości potrzeb intymnych- wiemy to z nauk medycznych - często powodujezaburzenia psychiczne i problemyz tym związane. Brak uporządkowania i regulacjiw subiektywnej przestrzeni szerokorozumianych potrzeb seksualnych, częstostaje się bezpośrednią (pośrednią też)przyczyną następujących psychopatologii:wyolbrzymione pragnienie i próba zdobyciawładzy nad innym człowiekiem; przesadna,karykaturalna dbałość o swoje ciałoi wygląd zewnętrzny; aplikowanie sobierozmaitych środków farmakologicznych i /lub alkoholu, także - plotki i konfabulacje(rekompensujące nie spełnione potrzeby wtej sferze). Dodać do tego należy - płytkiei nieszczere demonstrowanie uczuć, kokieterięi prowokacyjne seksualne zachowaniaoraz teatralne ich objawy. (Dotyczy toszczególnie młodego i średniego pokolenia.)W tej dziedzinie normę społecznątraktujemy (niesłusznie) jako normę obyczajową,definiowaną jako - powszechnieprzyjętą. Zawężając grupę ludzi oraz obszar,często napotykamy się na specyficznenormy lokalne czy też środowiskowe. Uzupełnieniemtej wiedzy <strong>jest</strong> głośny ostatniofilm „Galerianki”, traktujący o świadczeniudziś usług seksualnych za pieniądze już wwieku szkolnym. Takich „wielbicieląt!” <strong>jest</strong>wiele.Prostytucja dzieci i młodzieży, dorosłych,prostytucja homoseksualna, pedofi-Sam już nie wiem, czy „ślepota poznawcza”norm społeczno-etycznych naszegospołeczeństwa <strong>jest</strong> udawana, czy - rzeczywista.W pewnym uproszczeniu możnapowiedzieć, że prawo (przynajmniejw naszym kraju) nie interesuje się życiemseksualnym człowieka, dopóki sposoby realizacjipotrzeby seksualnej nie naruszająchronionych prawem dóbr drugiej osobybądź zasad porządku publicznegoMiłość ciwszystkowybaczy?Fot. J. Maziejuk34POWIAT SŁUPSKI NR 5-6 (111-112) • MAJ-CZERWIEC 2010


z żonatymi kolegami doszliśmy do wniosku, że szczęście i nieszczęście - to jednolia, dziecięca pornografia, kazirodztwo - topatologie seksualne o skali zjawiska przekraczającegowyobrażenia każdego przeciętnegoobywatela. Szokuje mnie też, że90 proc. badanych prostytutek deklarujesię jako osoby wierzące, a tylko 9 proc. <strong>jest</strong>niewierząca. (Źródło: Izdebski 2003, „Patologiespołecznego życia”).Sam już nie wiem, czy „ślepota poznawcza”norm społeczno-etycznych naszegospołeczeństwa <strong>jest</strong> udawana, czy- rzeczywista. W pewnym uproszczeniumożna powiedzieć, że prawo (przynajmniejw naszym kraju) nie interesuje siężyciem seksualnym człowieka, dopóki sposobyrealizacji potrzeby seksualnej nie naruszająchronionych prawem dóbr drugiejosoby bądź zasad porządku publicznego.W interesującej nas kwestii podstawowymdobrem chronionym <strong>jest</strong> wolność dysponowaniawłasną osobą w sferze seksualnej.Zarobkowe świadczenie usług seksualnychinnym osobom nie <strong>jest</strong> przestępstwem,bez względu na płeć osoby świadczącejtakie usługi. Polskie prawo przyjęłosystem normalizacji zwany abolicjonizmem.Polega on przede wszystkim nawykorzystywaniu środków prawnych dozwalczania przyczyn i ograniczenia negatywnychzjawisk towarzyszących prostytucji,a nie karania osób ją uprawiających. NajnowszyKodeks Karny reguluje to w art. 203i 204.Pomijając już znaną myśl, że „Byt określaświadomość”, uzupełnię to innym cytatem,tym razem prof. Antoniego Kępińskiego,który zauważył: „Należy pamiętać otym, że tęsknota za intymnym kontaktem zdrugim człowiekiem może być silniejsza utych, którzy od początku swego życia tegokontaktu byli pozbawieni. Pozbawieni jednakwzorów zachowań emocjonalnych, nieznajdują oni drogi do zrealizowania swejtęsknoty za złączeniem się ze światem otaczającym”.Na swój użytek uważam, że współczesnewychowanie dzieci i młodzieży pozbawione<strong>jest</strong> (z różnych przyczyn) sferyemocjonalnej, a wartości wyższe takie jaknp. godność czy honor - zdewaluowały siębezpowrotnie. Bez odpowiedzi też pozostajemyśl, że „Nie ma złych dzieci - są tylkoźli rodzice”.Szkoda mi (jak cholera), że powiedzenie:„Splunąć na szmatę - wytrze się sama.”ma tak nieziemskie wzięcie.***Piszę ten felieton w godzinę, gdzie isłońce chyli się ku zachodowi, a i moje życieintymne również. Przyznaję, że zachód<strong>jest</strong> piękny, jednak nie może równać się zewschodem (czyt.: również wzwodem). Słabyprzyrost naturalny dowodzi, że i kobietywolą: wschodzić, chodzić, dochodzić - alenie zachodzić! To objaw „wypalenia zawodowego”w tej sferze intymnej, bo i znajomiuskarżają się po latach na niemoc seksualną(dewiacja) na widok swojego męża lubżony. Dziś jako „eros przedemerytalny” wykonujętylko dwa polecenia żony: „Chodźjeść” i „ Choć spać” .Typowa dla większości społeczeństwaorientacja „dwuwartościowa” - charakterystycznadla mniej dojrzałych jednostek -bardzo mi odpowiada. W tej to konwencjimoje słowa są bardziej formą spowiedzi niżwypowiedzi. To taki rodzaj wiwisekcji natrupie moich męskich marzeń.Oj, przeminęło mi to męskie życie. Pamiętam,że w pierwszej dekadzie (do 10 lat)spałem z mamą. W drugiej - z marzeniami.W trzeciej - z żoną. W czwartej - z przygodnążoną. Już nie wymieniam kolejnychdziesięcioleci mojego dewiacyjnego życia,dość powiedzieć, że dzisiaj śpię z ... termoforemi ... otwartym lufcikiem.Przyznaję skruszony, że jako młody facet(typ „tragicznego romantyka”) nie byłemwolny od zachowań, które dziś możnazakwalifikować jako dewiacyjne. Przedewszystkim - kochałem! Kobiety i przyrodęjednocześnie! A ponieważ miłość fizycznateż <strong>jest</strong> potrzebą duszy, kochaliśmy się wetroje: ona, przyroda i ja. Wtedy stanowiliśmyjedno. Mam świadomość, że to dziśdewiacyjny trójkąt małżeński. Teraz, geometrycznata figura wygląda inaczej, coilustruję zaobserwowanym przykładem:Dwóch przygodnych mężczyzn obserwujedyskretnie dwie panie opalające się razemnad morzem. „Patrz pan - odzywa siępierwszy - ta blondyna to moja żona. Ta brunetkaobok - to kochanka”. „Co pan powie -mówi drugi - bo u mnie odwrotnie”. „W tymczasie obie panie ulegały czarowi fotografaw stroju niedźwiedzia, który - nie wiedziećczemu - powtarzał z ożywieniem: „O, ptaszek”.Dziś wiadomo już, że był to objawdewiacji zwanej - zoofilia (U niedźwiedziaoczywiście!!!).W licznych rozmowach towarzyskichz żonatymi kolegami doszliśmy do wniosku,że szczęście i nieszczęście - to jedno.Nic nie <strong>jest</strong> trwałe na tym świecie i naszeiluzyjne myślenie również. Nikt też nie wyrządzawiększej krzywdy niż mężczyznasam sobie. Weźmy pod uwagę nasze żony.Kiedyś ćwierkały jak wróbelki - teraz kracząjak wrony. Pachniały jak kwiatuszki - terazpachną jak pokrzywy. Pokazywały ząbki -teraz szczerzą kły. Otwierały usteczka - terazdrą mordy. Były skarbem - są skarbonką.Najbardziej jednak irytuje nas wykształconydo perfekcji (u naszych żon) zmysł odnajdywaniapieniędzy, choćby najbardziejukrytych.Mój znajomy (też „eros” na emeryturze)skarżył się seksuologowi na dewiacyjne(jego zdaniem) objawy w czasie współżyciaze swoją żoną. Odczuwał bowiemwrażenie termicznego zimna, innym razem- gorąca. „To normalne - powiedział lekarz -bo spełnia pan ten akt dwa razy do roku: Raz- zimą, drugi raz - latem”.Aktualnie nęka mnie już tylko jednadewiacja, zwana naukowo - samotniczą.Skutecznie jednak dziecinniejąc - dałem sięuwieźć kolejnej pani, tym razem o imieniu inazwisku brzmiącym zagranicznie. To - DemencjaAlzheimer. Jest mi z nią ciepło i dobrze,a mój podeszły wiek nie przekształciłmnie przez to w istotę bezpłciową, choć siłąrzeczy aspekty cielesności zeszły na drugiplan.Choć moja przyjaciółka Demencjadba o mnie z czułością, to większą siłę wyrazumają moje sfery duchowe i intelektualneaniżeli strefy erogenne. Miłość pozaseksualna(eros bez seksu) pełni znaczącąfunkcję również dla kultury. Najsilniejszymstanem ekstazy - moim zdaniem - <strong>jest</strong> rozkoszestetyczna!Jako dorosłe już dziecko powróciłemdo młodzieńczego wartościowania, któreto A. Mickiewicz zdefiniował w Tadeuszu(„Pan Tadeusz”) „...Chłopcowi każda kobietazda się rówieśnicą. A każda kochanka dziewicą”.Kiedy Demencja opuszcza mnie dlainnego podlotka (też podlatującego pod60.) - wraca mi pamięć i tzw. projekcja.Wspomagany „Wigorem” - tabletkami dlaseniora - ośmielam się czasem przypominaćżonie prokreacyjny aspekt naszegozwiązku, mówiąc: „Zabawimy się w miłość?”.„Bardzo chętnie” - słyszę sakramentalną odpowiedź- „Śpij stara cholero”.Zdegustowany i już z bardziej otwartymmyśleniem odwiedzam sąsiadkę,szczególnie, kiedy ostatni jej partner - p.Wieśpan, rodem spod Podkrakowa - wychodzi(charakterystyczny krokiem szczudłowym)do apteki. Ja wtedy - krokiem łyżwowym- do niej. Chociaż z „Wino, kobietyi śpiew” pozostał mi tylko śpiew - nucę jej:„Szatynki, blondynki, ja wszystkie was dziewczynkicałować chcę”. Na całowaniu się kończy,ponieważ zanika kompatybilność pomiędzywspomagającą mnie sąsiadką (jakodawcą), a mną (jako biorcą). Poza tym <strong>jest</strong>mało cierpliwa i chciwie droga. Co innegopłacić podatek „od luksusu” (18-tka), czy -„obrotowy” (40-tka), ale żeby płacić podatekod „nieruchomości”?Postępujący we mnie zanik kontrolizachowania zwalnia mnie od tajemnicypojmowania miłości przeze mnie, co dlamłodych pokoleń <strong>jest</strong> kolejną moją dewiacją,bo:Pytasz, co w moim życiu z wszystkich rzeczą główną,Powiem ci: śmierć i miłość - obydwie zarówno.Jednej oczu się czarnych, drugiej - modrych boję.Te dwie są me miłości i dwie śmierci moje.Wracając raz jeszcze do aktualnegorozumienia pojęcia - „miłość” mniemam, żedziś <strong>jest</strong> o wiele łatwiej i wygodniej. Siedzącyprzy mnie wnuk uspakaja mnie mówiąc:„Splunąć na szmatę - wytrze się sama”. I taksię sprawa ma - cała.Klemens RudowskiDom Pomocy Społecznej w LubuczewiePOWIAT SŁUPSKI NR 5-6 (111-112) • MAJ-CZERWIEC 201035


Mieszkańcy gminyKobylnicazdecydowali sięzobaczyć stolicęRepubliki Czech.Korzystającz opracowanegoprogramu - pięćdziesiątdwie osoby,w tym samorządowcy,sołtysi,przedstawicielestraży pożarnejwybrały się autokaremna przejściegraniczneLubawka i następnie,po zwiedzeniuskalnego miastaw Ardspach,wszyscy pojechalido stolicy CzechZłota <strong>Praga</strong>Program zakładał zwiedzanie Pragiprzez dwa dni. Z daleka oglądamy imponującąpanoramę. Przybliżając się do miasta,pojawiają się pierwsze peryferyjne dzielnice- wielotysięczne osiedla mieszkaniowe,umiejętnie wkomponowane w pagórkowatykrajobraz. Mimo powtarzającej sięzabudowy wysokościowej nowe dzielniceprezentują się z daleka godnie i nadają miastucharakter nowoczesnej metropolii.<strong>Praga</strong> wita nas pięknie odnowionymisecesyjnymi budynkami, z których każdy<strong>jest</strong> dziełem sztuki. Miasto wpisane <strong>jest</strong>na listę UNESCO i oszałamia dużą ilościązabytków: dobrze zachowanych budowli,architektury gotyckiej, renesansowej, barokowejpokrytych wiekową patyną czasu.Rozpoczynając nocny spacer po centrumPragi, podziwiamy iluminowane, monumentalnegmachy użyteczności publicznej:Muzeum Narodowe, Operę Narodową,dworzec główny i pomniki historyczne.Oglądamy pomnik św. Vaclawa na koniu z1912 roku z napisem: „Obyśmy nie zginęlimy i nasi potomkowie”. Jest to fragmentz tekstu XIII w. chorału, śpiewanego przezCzechów w trudnych czasach i ważnychmomentach swej historii. Wstrząsający <strong>jest</strong>pomnik studenta filozofii - Jana Palachaprzed Muzeum Narodowym, który podpaliłsię w 1968 roku na znak protestu przeciwwkroczeniu wojsk Układu Warszawskiegodo Czechosłowacji.W secesyjnej kawiarni, przyciąga solowagra pianisty wykonującego znaneświatowe utwory z musicali. Wnętrze prezentujepiękną secesję praską z niepowtarzalnymwystrojem i dekoracją. Są tu oryginalnemotywy roślinne nawiązujące do antyku,pozłacane sztukaterie i dopasowaneoświetlenie.Ze wzgórza na Hradczanach rozciągasię malownicza panorama miasta. <strong>Praga</strong><strong>jest</strong> usytuowana na siedmiu wzgórzach,tak samo jak Rzym i ma ponad tysiąc wież.Najstarsze dzielnice Pragi są ze sobą połączonei tworzą jeden organizm miejski,a zarazem ciąg turystyczny dla zwiedzających.Są to Hradczany, Mała Strana, StareMiasto i Nowe Miasto. Tutaj znajdują sięnajbardziej atrakcyjne zabytki, przyciągającemiliony turystów.Zamek praski dominuje w zespoleobiektu, którzy tworzą: pałac z wielomabudynkami, katedra, kościoły, klasztor,muzea i ogrody. Zamek ten to historycznasiedziba najwyższych władz świeckichi kościelnych, a także ważny ośrodek kultury.Dzisiaj <strong>jest</strong> to siedziba władz Republiki.Przy pięknie zdobionej bramie stojąna warcie dwaj żołnierze w historycznychmundurach z 1918 roku.Katedra św. Wita - to potężna gotyckabryła ze strzelistymi sterczynami - pinaklamii wieżami sięgającymi 99 metrów. Wewnątrzszczególne zainteresowanie wzbudzakaplica św. Wacława i grób św. JanaNepomucena. Kaplica stanowi arcydziełogotyku i <strong>jest</strong> najwspanialszą ze wszystkichkaplic. Została zbudowana w latach 1362-1367, posiada malowidła ścienne przedstawiająceżywot św. Wacława - księciaFot. Archiwum Autora36POWIAT SŁUPSKI NR 5-6 (111-112) • MAJ-CZERWIEC 2010


nowe dzielnice prezentują się z daleka godnie i nadają miastu charakter nowoczesnej metropolii<strong>jest</strong> <strong>zawsze</strong> pięknamęczennika. Szczególnie ozdobną kompozycjętworzy tu przeszło tysiąc półszlachetnychkamieni osadzonych w pozłacanymtynku.Grób św. Jana Nepomucena - to arcydziełosztuki rzeźbiarskiej i złotniczej. Dowykończenia grobowca zużyto dwie tonysrebra, a w podłodze wmurowano kamienienagrobne czternastu praskich biskupów.W dzielnicy Mała Strana najciekawszymobiektem <strong>jest</strong> bogaty barokowy kościółśw. Mikołaja z najpiękniejszym wnętrzemze wszystkich kościołów w Pradze.Most Karola łączący Stare Miasto zMałą Straną. Do 1741 roku był jedynym naWełtawie, ma 516 metrów długości i 10metrów szerokości. Obowiązuje na nimwyłącznie ruch pieszy, choć dawniej mogłysię minąć nawet cztery powozy. Spotykamysię tu z kultem św. Jana Nepomucenai zgodnie z tradycją dotykamy figuryŚwiętego, upamiętniającejwrzucenie ciałamęczennika doWełtawy.Ulica Karlowasięga swympoczątkiem XIIwieku i przechodziprzez zabudowęStaregoMiasta. Stanowiczęść Drogi Królewskiej,którąkoronacyjneorszaki zmierzałyna ZamekPraski. Wzdłużkrętych uliczekciągną się dziś rzędy sklepów i fasady średniowiecznychrenesansowych i barokowychkamieniczek.Stary Rynek tworzy ścisłe centrum Pragi.Wieża ratuszowa posiada zegar astronomiczny.O pełnych godzinach uruchamiasię mechanizm poruszający figurkami. Najpierwpojawia się szkielet obracający klepsydrą,następnie kogut, który macha skrzydłamii pieje, a na koniec Chrystus i Apostołowie.Na rynku pomnik Jana Husa odsłoniętyw 1915 roku dla uczczenia 400-setnejrocznicy jego śmierci.Nowe dzielnice, założone w roku 1348koncentrują się wokół trzech placów targowych:siennego, bydlęcego i końskiego.Teren ten <strong>jest</strong> dwa razy większy od StaregoMiasta i kiedyś był zamieszkały głównieprzez kupców i rzemieślników, a szczególnieprzez kowali, kołodziejów i piwowarów.W końcu XIX wieku większa część NowegoMiasta została wyburzona i kompletnieprzebudowana uzyskała swój dzisiejszyokazały wygląd.Spacerkiem przez ulice Nowego Miastadochodzimy do najstarszego piwowarui muzeum piwowarskiego „U Fleku”. Jest topiwowar z 1499 roku, produkuje sławetnyciemny flekovsky leżak. Ta najsławniejszapiwiarnia zajmuje kompleks budynków, wskład których wchodzą: browar, piwiarnie,jadalnie, sala kabaretu, ogród wewnętrzny- wszystkie pieczołowicie odrestaurowane.Wnętrza zdobią freski i drewniane rzeźby.Każda sala nosi inną nazwę. Najstarsze piwopraskie, warzone z palonego słodu izawierające ekstrat równy 13 jednostkomBallinga, produkowane <strong>jest</strong> w ograniczonejilości 3650 beczek rocznie. Pobyt w piwiarniurozmaica kapela podwórkowa, w mundurachz okresu działalności dobrego wojakaSzwejka. Piwiarnia ta przybliża wielkątradycję browarnictwa w Pradze i znakomitośćpiwa czeskiego, które eksportowanodo wszystkich krajów Europy, w szczególnoścido Paryża i Wiednia.Włodzimierz Lipczyński, SłupskAutor <strong>jest</strong> licencjonowanym pilotem - przewodnikiemwycieczek turystycznych.Pancernik i jego następcyFot. Archiwum AutoraNazwa Schleswig-Holstein - podobnie, jak „Westerplatte” - <strong>jest</strong>bliska mojemu sercu: przed laty były to dwie pierwsze niemieckienazwy geograficzne, jakie nauczyłem się poprawnie wymawiaćSMS (nm. Seiner Ma<strong>jest</strong>ät Schiff - OkrętJego Cesarskiej Mości) Schleswig-Holsteinbył ostatnim z pięciu (trzy pozostałe - toSMSS Hannover, Pommern i Schlesien)okrętów typu Deutschland oraz ostatnimpredrednotem, jaki kiedykolwiek zbudowanodla Cesarskiej Marynarki WojennejNiemiec. Spłynął on na wodę z pochylnikilońskiej stoczni Germania przed ponadstu laty, 17 grudnia 1906 roku, a w dniu 6lipca 1908 roku podniesiono na nim po razpierwszy banderę Cesarskiej Kriegsmarine.Nowy okręt, którego pierwszym dowódcązostał kmdr von Holleben, przydzielonyzostał do II Eskadry Okrętów Liniowych.Miał 14.220 ton wyporności bojowej, 127,6m długości całkowitej i charakterystyczną,trójkominową sylwetkę. Uzbrojony zostałw cztery działa kalibru 28 cm, czternaściedział 17 cm i dwadzieścia dział 8.8 cm. Najgrubszypancerz chronił przód pomostubojowego okrętu, a napęd pancernika stanowiłytrzy tłokowe, trójcylindrowe maszynyparowe o mocy niemal 20 tysięcy KM,zasilane parą z dwunastu kotłów opalanychwęglem (4) i ropą (8). Napęd ten pracowałna trzy śruby (z których środkowa byłacztero-, a zewnętrzne - trójskrzydłowe) izapewniał pływającej twierdzy maksymalnąprędkość 18,2 w (tj. prawie 34 km/godz).POWIAT SŁUPSKI NR 5-6 (111-112) • MAJ-CZERWIEC 201037


w czasie zimy stulecia schleswig-holstein z bliźniaczym okrętem elsass ratował statki handlowe z lodowej opresji na bałtykuZałogę okrętu stanowiło 35 oficerów oraz708 podoficerów i marynarzy.Pierwsza z dwóch wojenMało kto wie, że na przełomie maja iczerwca 1916 roku SMS Schleswig-Holsteinuczestniczył (pod dowództwem kmdraVarrentrappa) w Bitwie Jutlandzkiej, tymnajwiększym w historii starciu flot liniowych!Jak niesie wieść, ówczesny dowódcaHochseeflotte, wiceadm. R. Scheer, zabrałprzestarzałą II Eskadrę ze sobą li tylko z sentymentudla zespołu, którym swego czasudowodził. Jeden z bliźniaczych pancernikówSchleswig-Holsteina, SMS Pommern(zbudowany, co ciekawe, w Szczecinie!) niepowrócił z tej wyprawy, tonąc wraz z całązałogą wskutek ataku torpedowego. (Nieszczęsne„Pomorze” było jedynym pancernikiem,jaki marynarka wojenna cesarskichNiemiec utraciła w akcji podczas całej Iwojny światowej!) Schleswig-Holstein zajmowałpodczas tej bitwy jedno z ostatnichmiejsc w linii Hochseeflotte, co nie przeszkodziłomu oberwać 343-milimetrowympociskiem brytyjskim w jedno ze stanowiskdział średniego kalibru!Po wielkiej wojnie...... pancernik Schleswig-Holstein, jakookręt przestarzały, pozostał wraz z pięciomainnymi siostrzycami typów Deutschlandi Braunschweig w składzie okrojonej,weimarskiej Reichsmarine, będąc do 1935roku nawet jej okrętem flagowym, następniezaś jednostką szkolną. Zdjęcia pancernikazdobiły wtedy sekcję niemiecką kolejnychwydań sławnego „Weyersa”, rocznikaflot, wychodzącego od 1901 roku.W latach 1925 i 1926 Schleswig-Holstein został zmodernizowany. Jegocztery kotły opalane węglem zastąpionokotłami opalanymi ropą, co umożliwiło połączeniedwóch pierwszych kominów okrętuw jeden grubszy, zaś w miejsce przedniegomasztu zainstalowano maszt rurowyze stanowiskiem kierowania ogniem artyleriioraz dalmierzem optycznym na topie.Liczba załogi wzrosła do 820 ludzi, w tym360 kadetów.W czasie sławnej zimy stulecia podkoniec lat dwudziestych ubiegłego wiekuSchleswig-Holstein wraz z bliźniaczymokrętem Elsass ratował statki handlowe zlodowej opresji na Bałtyku. Jednym z uwolnionychwtedy frachtowców był i polski parowiecTczew.„Koń Trojański”Trzeciej RzeszyTzw. kurtuazyjna wizyta Schleswig-Holsteina (dowodzonego przez kmdra G.Kleikampa) w Wolnym Mieście Gdańsku wsierpniu 1939 roku nastąpiła oficjalnie dlauczczenia pochowanych tam marynarzy zMagdeburga, lekkiego krążownika CesarskiejKriegsmarine, zatopionego przez Rosjan25 lat wcześniej. (Z wraku tego okrętuwydobyto później i przekazano Brytyjczykomrzecz niezwykłą - księgę kodów KKM.)Bolesław Romanowski w swojej „Torpedziew celu” wspominał ćwiczebny atak torpedowy,wykonany przez ORP Wilk na płynącydo Gdańska okręt niemiecki. Do portuwprowadziły pancernik dwa gdańskie holowniki- Danzig i Albert Forster. W piątek1 września 1939 roku o godz. 4.45 czasulokalnego 11-calowe działa niemieckiegookrętu, wciąż pozostającego w gdańskimporcie, nagle i bez ostrzeżenia „przemówiły”:artylerzyści pancernika otworzyliogień na polską składnicę tranzytową naWesterplatte, obsadzoną przez polską załogę,liczącą około 200 stosunkowo nieźleuzbrojonych i wyposażonych żołnierzy,dowodzoną przez mjr. Henryka Sucharskiego.Tak rozpoczęła się (nigdy oficjalnienie wypowiedziana) wojna hitlerowskichNiemiec z Rzeczpospolitą Polską, która wdwa dni później przekształciła się w drugąjuż wojnę światową. (Adolf Hitler, obwieszczającświatu początek zbójeckiejwyprawy, popełnił błąd, twierdząc, iż stronaniemiecka odpowiada ogniem od godziny5.45’ (a nie 4.45): „Seit 5.45 Uhr wirdvon unserer Seite zurückgeschossen!”). Zpokładu pancernika zszedł oddział szturmowyw sile 225 ludzi, którego zadaniem -nie do końca wykonanym - było uciszenie(bliżej nie określonych) „baterii polskich”.Obrona Westerplatte, planowana na 24godziny, zakończyła się po siedmiu koszmarnychdla obu stron dniach i nocach.Decyzję o kapitulacji podjęto po stroniepolskiej dopiero po zniszczeniu tamtejszejinstalacji wodociągowej. Bezpośrednio wwalce zginęło piętnastu obrońców Westerplatte.(Mało znany <strong>jest</strong> fakt, iż polscyranni z Westerplatte byli jednymi z pierwszychpacjentów, przyjętych na pokładniemieckiego statku szpitalnego WilhelmGustloff.)Podczas tzw. Kampanii Polskiej Schleswig-Holsteinzostał m.in. trafiony jednymsześciocalowym pociskiem baterii im. H.Laskowskiego, znajdującej się na Helu. Wroku 1940 Schleswig-Holstein - wciąż dowodzonyprzez kmdra Kleikampa - wziąłudział w Operacji „Weserübung”, zajmującod strony morza duńskie miasto portoweNyborg. Następnie pancernik powrócił doroli jednostki szkolnej; w tym charakterzeprzepłynął w latach 1941-1944 ok. 6.000 milmorskich. W końcu 1944 roku stary okrętzostał silnie uzbrojony w działa przeciwlotniczei przygotowany do służby jako okrętobrony przeciwlotniczej.W toku wojny zdjęte wcześniej z okrętudziała piętnastocentymetrowe zostałyużyte do uzbrojenia tzw. pomocniczychkrążowników - czyli „rajderów”, zamaskowanychjako statki handlowe i polującychw latach 1939-1943 na co cenniejsze frachtowceSprzymierzonych, ale to już zupełnieinna historia...Koniec okrętuW dniu 18 grudnia 1944 roku przedGdynią (zwaną wtedy „MarinestützpunktGotenhafen”) pancernik został trafiony trzemasowieckimi bombami lotniczymi, odniósłciężkie uszkodzenia i na równej stępceosiadł na dnie na głębokości 12 metrów.28 ludzi z jego załogi zginęło, dalszych 53odniosło rany. Nie powiodła się operacjaodpompowania wody z wraku, ponieważwyrwa w dnie okrętu, spowodowana wybuchemjednej z bomb, była zbyt duża.W dwa dni po zbombardowaniu nawraku Schleswig-Holsteina wybuchł wielkipożar, który prawie kompletnie zniszczyłjego nadbudówki. 25 stycznia 1945 roku nawraku opuszczono po raz ostatni banderęi proporzec Kriegsmarine. Ostatni dowódcaSchleswig-Holsteina, kmdr por. Bürklen,przestał pełnić swoje obowiązki. Większośćzałogi zniszczonego okrętu skierowano doobrony Marienburga (Malborka).21 marca 1945 roku, przed opuszczeniemGdyni przez Niemców, wrak Schleswig-Holsteinazostał wysadzony w powietrze.Po kapitulacji Niemiec w maju 1945roku pretensje do wraku zgłosiły władzesowieckie. W roku następnym udało sięsowieckim specjalistom go podnieść; odholowanogo następnie do Tallinna i przebudowanona okręt - cel. W tej roli dawnypancernik służył do 1955 roku. Obecniewrak spoczywa na dnie w pobliżu fińskiejwyspy Ordensholm.W drezdeńskim Muzeum Historii Bundeswehryznajduje się dzwon okrętowy zeSchleswig-Holsteina.Kiedy w latach sześćdziesiątych ubiegłegowieku na ekrany kin w Polsce wszedłfilm St. Różewicza pt. „Westerplatte” - reżyserobrazu oświadczył w jednym z wywiadów,iż jego ekipa, kręcąc film „Szlezwiganie zbudowała”, posługując się archiwalnymizdjęciami okrętu...Trzeci Schleswig-HolsteinPiszący te słowa dobrze pamięta jeszczewrzawę, jaka od czasu do czasu wybuchaław Polsce, gdy pod znakami ówczesnejBundesmarine (Marynarkę Wojennązachodnich Niemiec - powołano do życia w200. rocznicę urodzin generała Gerharda J.D. von Scharnhorsta (1755-1813) służył drugiSchleswig-Holstein (D-182) - niszczycieltypu Hamburg „rodem” z Hamburga. Od1995 roku w składzie Marynarki WojennejNiemiec służy kolejny, trzeci już Schleswig-Holstein (F-216), piękna fregata typu 123(Brandenburg), zbudowana w Kilonii, stolicykraju federalnego, którego nazwę nosi.Podobnie jak poprzednik - ma trzy „siostrzyce”i zdążyła już zyskać w Polsce pewnąsympatię, składając kurtuazyjną wizytęw Gdyni, podczas której kompania honorowaz okrętu złożyła na Westerplatte hołdjego Obrońcom.Wojciech M. Wachniewski, Słupsk38POWIAT SŁUPSKI NR 5-6 (111-112) • MAJ-CZERWIEC 2010


D o d a t e k S p e c ja l n y d o „ P o w i a t u S ł u p s k i e g o ” N r 1 ( 2 ) / 2 0 1 0Serdecznie przyjęci i ugoszczeniNumizmatyczne PomorzePierwszego dnia zjazdu Mennica Polska S.A. tradycyjnie, poza obdarowaniemdelegatów „Żetonem zjazdowym” na stoisku zaprezentowałaswoje najnowsze produkty - monety i walory monetopodobne. Atrakcjąbyła możliwość nabycia monety z wizerunkiem Zbigniewa Bońka.W dniach 22-24 maja dwumiasto Słupsk-Ustkabyło gospodarzem najważniejszejimprezy ogólnopolskiej numizmatyków2009 roku - IX Zjazdu SprawozdawczegoPolskiego Towarzystwa Numizmatycznego.Ponad 120 delegatów i przedstawicieli oddziałówPTN spotkało się, by podsumowaćdwulecie oraz wypracować zadania na czasdo zjazdu sprawozdawczo-wyborczego. Zakwaterowaniw ośrodku szkoleniowo-rekreacyjnymSzkoły Policji w Słupsku „Uroczysko”w Ustce mieli stworzone dobre warunki,by dyskutować oraz poznać atrakcje ziemisłupskiej.Dochowując tradycji, wydano z tej okazjikolejną plakietę zjazdową przedstawiającąpopiersie Bogusława V (awers) i słupskizamek, który <strong>jest</strong> siedzibą Muzeum PomorzaŚrodkowego (rewers). Założenia projektoweopracował Zdzisław Michał Dróbka,artystyczne - artysta plastyk Mennicy PolskiejS.A. - Robert Kotowicz. Plakieta wybitazostała w srebrze (próba 925) w ilości 10sztuk oraz w brązie patynowanym w ilości175 sztuk. Ma wymiary 90 mm x 55 mm.Poza delegatami otrzymali ją goście honorowizjazdu, samorządowcy, gospodarze placówekturystycznych, kulturalnych, którzywspierali nasze organizacyjne działania.Dla przybyszy ze środkowej i południowejPolski najważniejsze, poza obradami,wymianą kolekcjonerską i atrakcjaminumizmatycznymi, były - morze z pięknąplażą, szczególnie przy znośnych warunkachpogodowych, atrakcje muzealnei kulturalne. Organizatorzy przygotowali iw atrakcyjnej formie zaprezentowali bicie wośrodku „Uroczysko” przez usteckiego mincerzaJózefa Jaskułę żetonu „1 denar ustecki”w metalu posrebrzanym, miedzi i mosiądzu.Atrakcją była również możliwość nabycia200 sztuk srebrnych żetonów „1 DenarUstecki”, które po uzyskaniu zgody (certyfikatu)Fundacji im. Lecha Wałęsy były wcześniejwybite z jego podobizną dla uczczenia20. rocznicy obalenia komunizmu. Demonstrowanoprzed Muzeum Pomorza Środkowegobicie przez słupskiego bursztyniarzaNarcyza Kalskiego żetonu rocznicowego zwizerunkiem Bogusława X z okazji 500-le-cia działalności słupskiego Zamku. Ponadtomożna było nabyć żeton „1 Gryfa” z bursztynemi bez bursztynu.Pierwszego dnia zjazdu Mennica PolskaS.A. tradycyjnie, poza obdarowaniemdelegatów „Żetonem zjazdowym” na stoiskuzaprezentowała swoje najnowsze produkty -monety i walory monetopodobne. Atrakcjąbyła możliwość nabycia monety z wizerunkiemZbigniewa Bońka. Gospodarze z okazjitak ważnej numizmatycznej imprezy przygotowalistanowisko pocztowe, gdzie międzyinnymi można było kupić zjazdowe kartypocztowe i podbić korespondencję okolicznościowymstemplem (pierwszego dniaobiegu). Każdy z gości zjazdowych zostałtradycyjnie obdarowany materiałami promującymi.Gospodarze zaproponowali też(do dobrowolnego wyboru i uczestnictwa)zwiedzanie: sali tradycji i historii CentralnegoOśrodka Szkolenia Marynarki Wojennejw Ustce, muzeum „Towarzystwa PrzyjaciółUstki” (w atrakcyjnej formie przedstawionamaterialna historia kurortu), MuzeumChleba państwa Brzósków, które rokwcześniej obchodziło 10-lecie swojej działalności,Muzeum Pomorza Środkowego wSłupsku, gdzie odbywała się II część sesji naukowej„Monety i medale ziemi pomorskiejze zbiorów Muzeum Pomorza Środkowego isłupskich numizmatyków”.Zaprezentowano wystawę tematyczniezwiązaną z referatem oraz najstarszą polskąmonetą. Goście poznali znane w świecie- największe zbiory malarstwa Witkacego,pamiątki książąt i materialną historięmiasta, muzeum kryminalistyki Szkoły Policjiw Słupsku, zabytki architektury staregoSłupska, widok Słupska z wieży ratusza.Zarząd Główny Polskiego TowarzystwaNumizmatycznego na wniosek oddziałuuhonorował wyróżnieniami organizatorówzjazdu oraz wspierających zjazdsamorządowców. Prezydenta Słupska MaciejaKobylińskiego wyróżniono złotymmedalem im. prof. Ryszarda Kiersnowskiego.Złotą odznaką PTN wyróżniono: starostęsłupskiego - Sławomira Ziemianowicza,burmistrza Miasta Ustki - Jana Olecha, ko-


mendanta Szkoły Policji w Słupsku - insp.Jacentego Bąkiewicza i dyrektora MuzeumPomorza Środkowego w Słupsku - MieczysławaJaroszewicza.Dyplomami honorowymi ZarząduGłównego PTN wyróżniono Janinę Cydzik-Brzezińskąz Muzeum Pomorza Środkowegow Słupsku i wiceprezydenta Słupska- Andrzeja Kaczmarczyka. Wyróżnieniczłonkowie Oddziału PTN w Słupsku to:złotym medalem im. prof. Ryszarda Kiersnowskiego- Marek Zdanowicz, srebrnymmedalem im. prof. Ryszarda Kiersnowskiego- Emil Mirski, złotą odznaką PTN - RyszardKlonowski, Michał Sopyłła, StanisławLinkiewicz, Sławomir Włoch. Dyplomemhonorowym ZG PTN uhonorowano JanuszaGrabowskiego, Stanisława Olecha, AdamaStaciwę i Andrzeja Seweryńskiego.Zarząd Główny PTN za wzorową pracęprzy zorganizowaniu IX Walnego ZjazduSprawozdawczego wyróżnił dyplomem honorowymZG PTN: Oddział PTN w Słupskuoraz Zdzisława Michała Dróbkę i JerzegoHenkego. Oddział PTN w Słupsku za pomoci wsparcie w przygotowaniu zjazdu specjalnymidyplomami i plakietami zjazdowymiwyróżnił kierownictwo ośrodka szkolno-rekreacyjnegoSzkoły Policji w Słupsku „Uroczysko”,kierownictwo Urzędu Pocztowegonr 1 w Ustce, pracowników Muzeum PomorzaŚrodkowegow Słupsku - Dorotę Ciecholewskąi Roberta Kupińskiego, naczelnikaWydziału Polityki Społecznej Starostwa <strong>Powiat</strong>owegow Słupsku - Zbigniewa Babiarza-Zycha, dyrektora Wydziału Promocji i Integracjiz Unią Europejską Urzędu Miejskiegow Słupsku - Przemysława Namysłowskiego,naczelnika Wydziału Promocji Urzędu Miastaw Ustce - Piotra Wszółkowskiego, prezesaTowarzystwa Przyjaciół Ustki - Józefa Jaskułęi zastępcę komendanta Szkoły Policji wSłupsku - insp. Grzegorza Matuszewskiego.Plakietą i wyróżnikami filatelistycznymiwyróżniono naczelnika Wydziału PrezydialnegoSzkoły Policji w Słupsku - mł. insp.Piotra Bąka i rzecznika prasowego SzkołyPolicji w Słupsku - Piotra Kozłowskiego.Plakietę zjazdową przekazano też do zbiorówmedalierskich Muzeum Pomorza Środkowegow Słupsku.W pierwszym dniu zjazdu, przed obradami,odbyła się aukcja numizmatyczna,podczas której uczestnicy i goście dokonaliwymiany i zakupu walorów numizmatycznych.W czasie obrad Zjazdu prowadzonychprzez Zdzisława Michała Dróbkę zaproszenigoście z Narodowego Banku Polskiego iMennicy Polskiej S.A. zapoznali uczestnikówz ważnymi sprawami kolekcjonerskimi.Delegaci, po dyskusji, wypracowali wnioskina dwulecie, określili kierunki działań orazprzyjęli sprawozdania z VIII Walnego ZjazduSprawozdawczo-Wyborczego, który odbyłsię w Gorzowie Wielkopolskim w maju2007 roku.Wnioski, które przedstawił w imieniusłupskiego oddziału prezes Z. M. Dróbka,zostały jednogłośnie przyjęte. Generalniedotyczą one tworzenia muzealnych zbioróworaz ogólnopolskiej promocji regionu.W pierwszej części sesji naukowej prezes ZGPTN prof. dr hab. Mariusz Mielczarek wygłosiłreferat poświęcony rozpowszechnianiumonety i rozwojowi banków w antycznejGrecji. Materiały merytoryczne z zamkniętejczęści obrad znaleźć można w protokólesekretariatu. Wieczorem pierwszegodnia organizator, dla zachowania tradycji iuatrakcyjnienia pobytu gościom, przygotowałtort zjazdowy i pieczone prosiaki z kaszubskimnadzieniem.Część II sesji naukowej odbyła się drugiegodnia w Muzeum Pomorza Środkowegow Słupsku. Pracownica muzeum - JaninaCydzik-Brzezińska wygłosiła referat przygotowanyprzez Dorotę Ciecholewską na tematmonet pomorskich znajdujących się wmuzealnych zbiorach i zbiorach słupskichnumizmatyków. Po części naukowej gościezwiedzili specjalnie przygotowaną wystawęmedali słupskich sprzed i po 1945 roku orazzwiązanych z Ustką, a także zbiory MuzeumPomorza Środkowego.Zdzisław Michał DróbkaHenryk BłaszkiewiczNowe słupskie medaleW poprzednim numerze „Słupskiego Kolekcjonera” w artykule pt. „Medale słupskie” przybliżyłem czytelnikomrozwój medalierstwa na terenie Pomorza Środkowego. Wzrost zainteresowania tą tematyką wśród kolekcjonerówi sympatyków tej problematyki, zainspirował mnie do uzupełnienia wykazu słupskich medali.Obszerne zestawienie wydanych medaliw latach 1960-2005, poświęconych miastui jego regionowi, znajduje się w książceJana Radkowskiego i Władysława Piotrowiczapt. „Medale słupskie” wydanej w 2006roku. Autorzy w dwunastu rozdziałach wsposób przejrzysty i czytelny prezentują ponaddwieście medali.Opracowanie to stanowi próbę popularyzacjiwiedzy o medalach słupskich wy-bitych w latach powojennych oraz ukazujejedną z form dokumentacji dziejów naszegomiasta. Od 2006 roku wydano ponad czterdzieścimedali, które nie były jeszcze publikowane,a są godne uwagi. Można śmiałostwierdzić, że wydarzenia na nich utrwalonez racji trwałości materiału są najlepsząkroniką wydarzeń społecznych i kulturalnych.Wiedza o regionie zawarta na tychmedalach <strong>jest</strong> dużym atutem dydaktycznym,przy nie <strong>zawsze</strong> wysokim poziomieartystycznym.W 2006 roku z okazji 40. Festiwalu PianistykiPolskiej w Słupsku, Urząd Miejskiwspólnie z Komitetem Organizacyjnym Festiwaluwydał pamiątkowy medal. Na jegoawersie przedstawiony <strong>jest</strong> w środku stylizowanyklucz wiolinowy i dwie nutki. Po prawej:stylizowany herb miasta. Wzdłuż krawędzinapis: 40 FESTIWAL PIANISTYKIPOLSKIEJ SŁUPSK 2006. Rewers obejmujepopiersie. Wzdłuż krawędzi napis: HALINACZERNY-STEFAŃSKA. Medal ma średnicę70 mm, został wykonany z tombaku patynowanegow Mennicy Polskiej S.A. w Warszawie,w nakładzie 200 sztuk.2 Słupski Kolekcjoner Nr 1(2)/2010


W Szkole Policji w Słupsku opracowanoi wydano sześć medali. Dwa poświęconesą wysłudze lat w resorcie Spraw Wewnętrznych,natomiast cztery są medalami pamiątkowymiKomendanta Szkoły. Na awersiemedalu „20 LAT SŁUŻBY W RESORCIESPRAW WEWNĘTRZNYCH”, po prawejstronie znajduje się tarcza, logo Szkoły Policji,po lewej - duża stylizowana liczba 20, wdole napis: LAT SŁUŻBY. Rewers obejmu<strong>jest</strong>ylizowanego orła w koronie, w dole napis:TIBI PATRIA. W otoku napis: RZECZYPO-SPOLITA POLSKA. Medal ma średnicę 70mm, został wykonany z mosiądzu w ilości120 sztuk w Zakładzie Z. A. Kowalski TatianyMądro w Lublinie.Awers medalu „30 LAT SŁUŻBY WRESORCIE SPRAW WEWNĘTRZNYCH”zawiera, po lewej stronie tarczę, logo SzkołyPolicji w Słupsku, po prawej - dużą stylizowanąliczbę 30, poniżej napis: LAT / SŁUŻ-BY. W dole znajduje się gałązka laurowa. Rewersobejmuje stylizowanego orła w koronie,w dole napis: TIBI PATRIA. W otokunapis: RZECZYPOSPOLITA POLSKA. Medalma średnicę 70 mm, został wykonany zmosiądzu w ilości 120 sztuk - w Zakładzie Z.A. Kowalski Tatiany Mądro w Lublinie.Dwa kolejne medale to „50 LAT ZOKAZJI URODZIN - KOMENDANTSZKOŁY POLICJI W SŁUPSKU” i „ME-DAL PAMIĄTKOWY KOMENDANTASZKOŁY POLICJI W SŁUPSKU”. Na awersiepierwszego, po lewej stronie znajduje siętarcza, logo Szkoły Policji, po prawej - dużastylizowana liczba 50, poniżej w trzechwierszach napis: LAT / Z OKAZJI URO-DZIN. Rewers obejmuje, na żółtym tle zarysbudynku dydaktycznego, poniżej wdwóch wierszach czarny napis: KOMEN-DANT SZKOŁY. Medal ten ma średnicę 70mm, został wykonany z mosiądzu w ilości120 sztuk - też w Zakładzie Z. A. KowalskiTatiany Mądro w Lublinie.Na awersie drugiego medalu, w centrum,w ośmiu wierszach znajduje się napis:BOŻE BŁOGOSŁAW / NASZYCH POLI-CJANTÓW/ZACHOWAJ ICH / W BEZPIE-CZEŃSTWIE / DNIEM I NOCĄ / DAJ IMSIŁĘ I ODWAGĘ / DO WYKONYWANIA/ ICH POWINNOŚCI. Rewers obejmuje nażółtym tle identyfikator policyjny i napis:POLICJA. Ten medal ma również średnicę70 mm, został wykonany z mosiądzu w ilości120 sztuk i w Zakładzie Z. A. KowalskiTatiany Mądro w Lublinie.Pozostałe dwa medale to „MEDAL PA-MIĄTKOWY KOMENDANTA SZKOŁYPOLICJI W SŁUPSKU” i „W DOWÓD PA-MIĘCI KOMENDAT SZKOŁY POLICJI WSŁUPSKU”. Na awersie pierwszego, w centrumna żółtym tle znajduje się tarcza, logoSzkoły Policji, poniżej poziomy napis: SPSŁUPSK. W dole - szarfa biało-czerwona.Rewers obejmuje na żółtym tle zarys budynkudydaktycznego, poniżej poziomy napis:SP SŁUPSK. I ten medal został wykonany zmosiądzu, ma średnicę 50 mm. Wybito gorównież w nakładzie 120 sztuk.Na awersie drugiego medalu, w centrum,na żółtym tle znajduje się również tarczalogo Szkoły Policji, poniżej szarfa i napis:W DOWÓD PAMIĘCI. Rewers obejmujena żółtym tle zarys budynku dydaktycznego,poniżej poziomy napis: KOMENDANTSZKOŁY. Medal ma średnicę 70 mm, zostałwykonany z mosiądzu w ilości 120 sztuk wZakładzie Z. A. Kowalski Tatiany Mądro wLublinie.W następnych numerach „SłupskiegoKolekcjonera” przedstawione zostaną pozostałemedale.Jan RadkowskiSłupskNa otwarcie nowej siedziby PZŁMedal z zarysem budynku18 października 2008 roku w Słupsku otwarto nową siedzibę SłupskiejOrganizacji Łowieckiej. W trakcie uroczystości, osobom zasłużonym dlapowstania nowej placówki wręczono okolicznościowy medal pamiątkowy.W uroczystościach brali udział: drLech Bloch - łowczy krajowy, SławomirZiemianowicz - starosta słupski, MichałLaska - przedstawiciel Marszałka WojewództwaPomorskiego, Ryszard Kwiatkowski- wiceprezydent Słupska, AndrzejModrzejewski - dyrektor Regionalny DyrekcjiLasów Państwowych w Szczecinku,łowczy okręgowi z Piły i Koszalina, przedstawicielebiur polowań oraz firm skupującychzwierzynę, a także przedstawicielewszystkich kół łowieckich z okręgu słupskiego.Słupski Kolekcjoner Nr 1(2)/20103


Przecięcia wstęgi przy wejściu do nowegobudynku dokonali: łowczy krajowy -L. Bloch i łowczy okręgowy - Marian Wilczewski,przedstawiciele sponsorów orazkół łowieckich. Budynek poświęcił ks. HenrykKaczmarczyk, także myśliwy.Nowoczesny obiekt <strong>jest</strong> nie tylko siedzibąwładz okręgowych, komisji problemowychi miejscem szkolenia przyszłychadeptów łowiectwa, ale spełnia również rolęplacówki przyrodniczego i ekologicznegowychowania młodzieży.Na awersie pięknego, wręczanego gościommedalu, na fakturowanym tle przedstawiony<strong>jest</strong> zarys budynku, powyżej wtrzech wierszach poziomo napis: Otwarcienowej siedziby Słupskiej Organizacji Łowieckiej.W dole data: 18 października 2008.Na rewersie, na fakturowanym tle - logoPZŁ, w otoku liście dębowe. W górze znakjubileuszowy 85-lecia Polskiego ZwiązkuŁowieckiego.Medal zaprojektował Marian Wilczewski.Wykonany został z mosiądzu, <strong>jest</strong> patynowany,lany, ma średnicę 70 mm. Wykonanogo w ilości 130 sztuk w Zakładzie „Olimpia”Kazimierza i Radosława Kozłowskich wLęborku. Emitentem był Zarząd OkręgowyPZŁ w Słupsku.Przypuszczam, iż medal ten będzieciekawostką kolekcjonerską wśród zbiorówmedali o tematyce słupskiej.Jan RadkowskiSłupskMedale z morzem związaneMedalem nazywamy najczęściej dzieło sztuki z dziedziny małego reliefu mające postać płaskorzeźbionego krążka,rzadziej wieloboku, czy też innej formy, wykonane zazwyczaj w metalu. Na obu jego powierzchniach (rzadziej najednej stronie) przedstawione są wyobrażenia plastyczne i napisy o treści odpowiadającej idei, której medal służy.Najczęściej medale wykonywane sątechniką bicia stemplem lub jako odlewy,rzadziej spotyka się medale trybowane. Polskimedal prezentuje różne style, tendencjei kierunki artystyczne współczesnej sztukimedalierskiej, od tradycyjnych konwencjirealistycznych, poprzez reminiscencjeimpresjonistyczne i ekspresjonistyczne, doform abstrakcyjnych i interesujących propozycjiawangardowych. Będąc zazwyczajdziełem sztuki, medal ze względu na treść,ma często charakter pamiątki narodowejczy regionalnej, stanowi dokument epoki.W życiu społecznym medale spełniają takżewielorakie funkcje praktyczne, użytkowe.Służą do uświetnienia rocznic narodowychi obchodów, używane są jako wyróżnienia,odznaczenia, nagrody i upominki. Sztukamedalierska ma stare, sięgające czasów greckichi rzymskich, tradycje. Nowożytne europejskiemedalierstwo rozwinęło się we Włoszechw XV wieku. Jego prekursorem byłAntonio Pisano. Do Polski ta forma sztukidotarła wraz z włoskim renesansem w początkachXVI wieku, za pośrednictwem artystówsprowadzonych przez królową Bonę.W Polsce początkowo medal ma zastosowaniew obrębie dworu królewskiego,utrwalając ważniejsze wydarzenia w skalikraju i wydarzenia z życia rodziny królewskiej.Stopniowo medal, oprócz tematykiogólnokrajowej zawęża się do określonychregionów, miast. Medale marynistyczne odpoczątku związane były z Gdańskiem, odwiecznąstolicą morską kraju. Powstałe medalewprowadzały do polskiego medalierstwamotywy morskie, pejzaż Wisłoujścia,Zatoki Gdańskiej i Bałtyku, upamiętniałynajważniejsze wydarzenia w rozwoju portówmorskich oraz dokumentowały zasługibudowniczych i pracowników portów. Tematykamorska stała się inspiracją dla wieluartystów medalierów, jak i też przyczyniłasię do stworzenia wielu kolekcji medali.W czasie IX Walnego Zjazdu DelegatówPTN w Słupsku i Ustce, w maju 2009roku, pasjonaci tematyki marynistycznejzorganizowali wystawę w Zamku KsiążątPomorskich pt. „Medale z morzem związane”.W poszczególnych gablotach wystawienniczychprezentowane były medale nawiązującedo dziejów polskiego szkolnictwamorskiego, z pięknym medalem 50-leciaSzkolnictwa Morskiego, autorstwa ZbigniewaRalickiego. Medal ten na awersie przedstawia,na gładkiej powierzchni sylwetkę„Daru Pomorza” od prawej burty pod pełnymiżaglami na falach. Powyżej, na drapowanejwstędze napis: 40 LAT „DARU PO-MORZA”, poniżej daty: 1920-1970. W otokunapis: PIĘĆDZIESIĘCIOLECIE SZKOL-NICTWA MORSKIEGO W POLSCE. Narewersie przedstawiony <strong>jest</strong> orzeł piastowskina tle zarysu wybrzeża Polski. Zaznaczoneporty morskie: SZCZECIN, ŚWI-NOUJŚCIE, KOŁOBRZEG, DARŁOWO,GDYNIA, TCZEW (miasto, w którym w1920 roku powstała pierwsza Szkoła Morska).Medal wykonany został w tombaku,<strong>jest</strong> patynowany, ma średnicę 70 mm. Zostałwybity w nakładzie 3000 sztuk w MennicyPaństwowej w Warszawie.W pozostałych gablotach wystawienniczychprzedstawiono medale nawiązującedo rozwoju przemysłu stoczniowego,Polskiej Żeglugi Morskiej, instytucji związanychz morzem oraz medale związane zUstką. Te ostatnie to artystyczny zapis wukładzie chronologicznym jednej z formdokumentacji dziejów miasta, utrwalonyna medalach, wykonanych w latach powojennychdo czasów najnowszych. Medalestanowią dzięki swej bardzo rozległej tematyce,interesującą kronikę życia mieszkańców.Medalierstwo stało się jedną ztych dziedzin sztuki, w której najpełniejodzwierciedlają się przejawy życia społecznegoi kulturalnego Ustki. Na tych małychkrążkach zarówno bitych, jak i lanych możnaodnaleźć re<strong>jest</strong>rację wszystkich ważniejszychwydarzeń. Najwięcej medali marynistycznychpoświęconych było Stoczni „Ustka”.Jeden z nich, autorstwa Henryka Fajhauera,wydany na 35-lecie Stoczni Ustkana awersie ma przekroje wręgowe statków iurządzenia stoczni. U góry trawler, w centrumnapis: 35-LECIE STOCZNI USTKA.Na rewersie mamy poziomo zarysy statków.W centrum - kwadrat z wypukłymkręgiem, w nim statek i daty: 1945/1980.W dole znak Stoczni. Medal ten wykonanyzostał w tombaku srebrzonym i oksydowanym.Ma średnicę 54 mm. Został wybityw ilości 50/250 sztuk w Mennicy Państwowejw Warszawie. Emitentem była Stocznia„Ustka” w Ustce.Jan RadkowskiSłupsk„Słupski Kolekcjoner” - dodatek specjalny do „<strong>Powiat</strong>u Słupskiego”. Redagują: Z. Babiarz-Zych, J. Henke, Z. Dróbka. DTP: A. Wróblewski. Zdjęcia:J. Maziejuk, Archiwum. Adres redakcji: Starostwo <strong>Powiat</strong>owe, 76-200 Słupsk, ul. Szarych Szeregów 14, www.powiat.slupsk.pl, e-mail: zych@powiat.slupsk.pl


„Hipisi - dzieci świata” w DPS MAChowinoczerwiec 2010Zdjęcia: J. Maziejuk


www.powiat.slupsk.pl

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!