31.07.2015 Views

WIEŚTWORZĄCA - Powiat Słupski

WIEŚTWORZĄCA - Powiat Słupski

WIEŚTWORZĄCA - Powiat Słupski

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

nich może się pochwalić własnymi wydawnictwami. Gościnnaniepoględzka ziemia i przyległe do niej tereny od wielu latsą bardzo przychylne i otwarte na tego typu spotkania. Ichmieszkańcy, dzieci i młodzież nie zasklepiają się tylko wewłasnych skorupach. Są głodni i żywo zainteresowani tym,co trwałe i niezniszczalne. Inicjatorem tego spotkania był ZbigniewBabiarz-Zych, który od wielu lat organizuje spotkaniaoraz uczy i wspiera (nie)profesjonalnych poetów. Zanim buswypełniony literacką bracią zawitał do Przystani Poetów wNiepoględziu po drodze zatrzymał się w Szkole Podstawoweji Gimnazjum w Dębnicy Kaszubskiej oraz w Szkole Podstawowejw Motarzynie. Bardzo ważnym punktem tej wyprawybył bezpośredni kontakt z uczniami na różnych etapach edukacji.Zadbano o to, aby wizyty w poszczególnych klasachnie były przypadkowe, ale starannie przemyślane. I tak naprzykład, poetki piszące z myślą o dzieciach były w najniższychklasach szkół podstawowych. Młodzież zadawała wielepytań. Szczególnie interesował ich proces powstawania wierszy,czy jest on długotrwały, czy to raczej chwila natchnienia.Poeci czytali niektóre swoje utwory i chętnie odpowiadali napytania młodych ludzi.Mniej lub bardziejzestresowaniprezentowali wybranewiersze przedszczególną publicznością,wykazującsię ogromnymzaangażowaniem ipomysłowością. Niezabrakło dźwiękugitarowych strun.Cennym spostrzeżeniempodzielił sięw rozmowie ze mnąMirosław Kościeński.Jego zdaniem:„Tutaj dba się o to,aby młodzież miałabezpośredni kontaktz poezją, czytanąprzez autorów. Widzętego same plusy,ludzie naprawdębardzo żywo reagowali”-podsumował.Po pysznymobiedzie zebranipoeci spotkali sięprzed miejscemszczególnym - pomnikiemJana PawłaII, zlokalizowanymtuż obok dostojnieprezentującego siępałacyku w Niepoględziu.Tutejsze szkoły - podstawowa i gimnazjum noszą imiętego Wielkiego Polaka. Pod monumentem uroczyście złożonokwiaty, zapalono znicze i recytowano wspaniałe wiersze dedykowanejednemu z największych Słowian. Wiersz, na któryzwróciłem uwagę, to „Pożegnanie Ojca Świętego”, autorstwaGenowefy Gańskiej z Bytowa. Jak udało mi się dowiedzieć,pomysł jego napisania zrodził się podczas transmisji pogrzebuz Placu Św. Piotra w Rzymie. „Dla mnie papież był wielkimautorytetem, duchowym przyjacielem” - podkreśliła twórczyni,nie kryjąc przy tym wzruszenia. Krótki występ na świeżympowietrzu Anny Poźlewicz z Wilna wprowadził uczestnikóww nastrój zadumy i melancholii. Utwór pt. „Rosną kwiaty naniebie” Krystyny Dal w połączeniu z autorską muzyką naszejrodaczki to najlepszy dowód na to, że można wzruszyć się dołez. Nie zapomniano odśpiewać „Barki” - pieśni, towarzyszącejKarolowi Wojtyle od lat młodzieńczych. Inne znakomiteautorskie utwory mogliśmy usłyszeć w kolejnych minutach igodzinach wspólnego spotkania. Swoim głosem urzekali m.in.Grzegorz Chwieduk ze Słupska i Wiktor Rakoczy z Tychowa.- Poezja jest sposobem na wyrażenie siebie w świecie.W pewien sposób swoim odbiorcom chcę przekazać mojąwrażliwość i wrażenia artystyczne. Pokazać moją duszę. Młodziludzie, zwłaszcza tutaj są bardzo wrażliwi. Według mnie,jeśli nawet literatura jest tylko idealistyczna, to gdzieś jakoźródło materiału do tej wyobraźni, jest zawsze nasz rozumi są nasze władze zmysłowe. Tak więc zdecydowanie światliteracki i rzeczywisty się nawzajem przenikają - mówił PrzemysławGac ze Słupska. Z kolei, dla Elżbiety Gagjew, poetki zDarłówka poezja to „hobby, nierozerwalna część mojej osoby.Nie potrafię bez niej żyć. Kocham poetów. Żyję w oparachpoezji” - stwierdziła.Podczas uroczystej gali w pałacu poeci przedstawili swojątwórczość. Recytowali wszyscy obecni. Kilkadziesiąt minutwcześniej dostarczycielem gwarantowanej wesołej zabawyoraz niezliczonych uśmiechów był prześmieszny występ kabaretu„Babeczki” z Motarzyna, któremu szefowała aktorka izarazem poetka w jednej osobie - Aldona Magdalena Peplińską.Panie w dwóch zaprezentowanych skeczach dały popisswoich teatralnych umiejętności. Osobiście, ich występ uważamza rewelacyjny i stojący na wysokim poziomie. Dotądbyłem przekonany, że nikt nie jest w stanie lepiej zaśpiewaćswoich piosenek niż sama Maryla Rodowicz. Po dwudziestymkwietnia br. zrewidowałem swoją dotychczasową opinię.Utwór „Damą być” w wykonaniu małej Dominiki Kwiecieńdługo będę wspominał. Równie dobry występ zanotowałaAleksandra Lwowska, mierząc się z piosenką „Mama” wykonywanąw oryginale przez Kaję Paschalską. Obie młode piosenkarkipochodzą z Motarzyna i mają już na swoich kontachduże osiągnięcia.Gospodarze stworzyli piękną i niepowtarzalną atmosferę,pełną podziwu i godną do naśladowania. Specjalne podziękowanieza zaproszenie należą się Stowarzyszeniu PrzyjaciółNiepoględzia „Sperenada”, które ma pod swoją opieką SzkolęPodstawową i Społeczne Gimnazjum im. Jana Pawła II. Na salimoje baczne oko dostrzegło wójta gminy Dębnica Kaszubska,pana Eugeniusza Dańczaka wraz z przybyłymi osobami towarzyszącymi.Gdy nieubłaganie zbliżał się czas pożegnania iopuszczenia tego uroczego miejsca, do rąk pana Eugeniuszai gospodarza spotkania, ks. Ryszarda Iwanowskiego z Niepoględziatrafiły wydawnictwa książkowe. Tego sympatycznegogestu dokonał Zbigniew Babiarz- Zych.Nigdy nie miałem wątpliwości, że poezja, literatura, atym samym książki mogą wynieść człowieka na sam szczytludzkiej wrażliwości. W Niepoględziu wszystko było przygotowane,bo - jak zaznaczyła Henryka Jarułowicz-Kurzydło- „poeci nigdy nie zawodzą”. Przyznaję absolutną rację słupskiejpoetce. Zaś Eugenia Ananiewicz - także ze Słupska niema wątpliwości, że „ziarenko zostało zasiane w tych dzieciach”.Na pewno trafiło na podatny grunt.Z Niepoględzia wróciłem do domu nie tylko ze wspaniałymiwrażeniami, ale także wzbogacony o tomiki wierszy wrazz dedykacjami, które otrzymałem od pani Anny Karwowskiejz Dobieszewka i Wandy Kulon-Majewicz z Bytowa.Czym byłby świat bez poezji, poetów, literatury? Napewno bardzo ubogi, smutny i w gruncie rzeczy przerażający,ponieważ wyzuty z najpiękniejszych i niepowtarzalnych chwiloraz marzeń.Jacek Kopyłowski, Słupskspotkania / przystań w niepoględziuwieś tworząca dodatek literacki5


dojrzałe kłosy poezjiW 2011 roku ukazała się drukiem niezwykła antologia poezjipt. „Z ziemi do niebios” (Słupsk). Na czym polega ta niezwykłość?Wspomniana książka dokumentuje działalnośćnieformalnej (!) Grupy poetyckiej „Wtorkowe Spotkania Literackie”,zawiązanej przy Starostwie <strong>Powiat</strong>owym w Słupskui skupiającej autorów zainteresowanych tematyką wiejską.recenzjaNależy dodać, że treść prezentowanych wierszy nie musiodpowiadać wymaganiom słupskiego mecenasa. W omawianejantologii znajdują się także utwory znanych poetów.Przedstawiam moją „indywidualną listę” tych twórców: GrzegorzChwieduk, Hanna Dikta (autorka wartościowych wierszy- religijnych i metafizycznych), Jerzy Fryckowski (jest takżeredaktorem książek i animatorem kultury), Izabela Iwańczuk(autorka pięknych erotyków), Mirosław Kościeński, KatarzynaNazaruk, Zygmunt Jan Prusiński, Jan Stanisław Smalewski,Andrzej Szczepaniak (twórca przejmującej elegii katyńskiej„Żegnaj Prezydencie” (10.04.2010), Joanna Pisarska.Oto fragment dojrzałego erotyku I. Iwańczuk: „jesteśmyjak dwie kule / nad nami trzecia - Bóg / nie roztopi się naszamiłość / od herbacianej róży ani pocałunku” („Trzy kule”,s. 194).I. Iwańczuk mieszka i pracuje w Słupsku. Wydała kilkawartościowych tomików poetyckich. Drukowała w wielu czasopismach,m.in. we „Wsi Tworzącej”.Nie sposób przedstawić w tej krótkiej recenzji wszystkichwspółautorów antologii - poetów zainteresowanych różnorodnątematyką, m.in. wiejską. Pragnę zacytować ostatnią strofęwiersza Czesławy Długoszek: „(...) to chleb nasz powszednipowiedział / wnuk przyniósł w plastikowej reklamówce /bułki z wiejskiego sklepu i jadł / nic nie wiedział o zapachuzboża” („Chleb powszedni”, s. 34).Należy podkreślić, że Cz. Długoszek pracowała jako nauczycielkaw Drawsku Pomorskim. Później wróciła do rodzinnejmiejscowości - Objazdy, gdzie przez wiele lat była nauczycielkąi dyrektorem szkoły. Debiutowała na łamach „WsiTworzącej”.Antologia jest zbiorem tekstów literackich (jednego gatunku,z jednego okresu) wybranych z twórczości różnychautorów (gr. anthologia = zbiór kwiatów). J. Fryckowski - jedenz redaktorów słupskiej antologii - pisze w przedmowie:„Przyznam, że nie podoba mi się tytuł antologii. Jest po prostubanalny.” („Czy poezja może być zaraźliwa?”, s. 9). Nieulega wątpliwości, że w książce poetyckiej najważniejsze sąwiersze. Moim zdaniem, w antologii pt. „Z ziemi do niebios”można znaleźć wiele dojrzałych kłosów (utworów) poetyckich.Tadeusz Lira-ŚliwaWrocław„Z ziemi do niebios”. Antologia poezji, wybór: Zbigniew Babiarz-Zych,Mirosław Kościeński, Jerzy Fryckowski; redaktor:Zbigniew Babiarz-Zych; wydawca: Starostwo <strong>Powiat</strong>owew Słupsku; Słupsk 2011, s. 372.dwanaście tańczących księżniczekprezentacjeSłupska pisarkai dziennikarkaJolantaNitkowska-Węglarzwydałanowy zbiór baśnipt. „Dwanaścietańczącychksiężniczek”Według relacji autorki inspiracjądo napisania kolejnego zbiorubyły przekazy jej ojca Mariana.- W dzieciństwie wiele razy słyszałambaśń o dwunastu księżniczkach,które tańczyły nad brzegiemSłupi - wspomina pisarka. Książkazostała wydana przez Zakład Poligraficzny„Grawipol”, zaś dodatkowymjej atutem są bajecznie koloroweilustracje Adama Wajerczyka, którestanowią zachętę dla najmłodszychczytelników. Książka adresowanajest do szerokiego grona odbiorców,przede wszystkim słupszczan, ponieważjej fabułę osadzono w realiachnaszego miasta. Zamysł tenprzybliża mieszkańcom magicznemiejsca w przestrzeni, w której żyją.Autorka przyznaje, że książkę napisałana zamówienie kilku środowisk,przede wszystkim nauczycieli, bibliotekarzy i księgarzy.Promocja baśni odbyła się 28 marca br. w Muzeum PomorzaŚrodkowego w Słupsku. Miejsce spotkania nie zostałowybrane przypadkowo, duch księżnej Anny de Croy wciążczuwa nad zamkiem. Przybyłych gości przywitał uroczyściegospodarz MieczysławJaroszewicz.Sala Rycerska okazałasię w tym dniu zbytciasna dla sympatykówtalentu JolantyNitkowskiej-Weglarz.Na inauguracji baśnispotkali się ludzie zwielu środowisk: literackich,artystycznych,muzycznych,naukowych, bibliotekarskichi księgarskich.Nie zabrakłoczłonków oddziałuZrzeszenia Kaszubsko-PomorskiegowSłupsku.J. Nitkowska-Węglarzposiada niezwykłydar - potrafi skupić6 wieś tworząca dodatek literacki


wokół siebie pozytywnych ludzi z pasją. Po objęciu funkcjiprzewodniczącej słupskiego oddziału Związku Literatów Polskichstara się wspierać młode słupskie talenty. Ich owocemjest założenie Klubu Piosenki Poetyckiej. Pisarka zaprosiła nauroczystość artystów młodego pokolenia ze Słupska. Swojezdolności wokalne, przy akompaniamencie Tadeusza Picza zPolskiej Filharmonii „Sinfonia Baltica” w Słupsku, zaprezentowali:Adriana Kuczun, Kamila Lewicka i Olaf Domaszko.Program imprezy wzbogacono o promocję tomiku poetyckiegoJolanty Rubiniec pt. „Jesienne igraszki”, opatrzonegoniezwykłymi fotografiami Wally’ego Kulaka, który przygotowałinteresujący pokaz multimedialny. Jest to jego polski debiutksiążkowy. W zamku otwarto jego wystawę pod takimsamym tytułem, jaki nadano tomikowi.Danuta SrokaSłupskkochana i uwielbiana przez wieluW Antologii poezji rosyjskiejautorstwa J. Jewtuszenki zajęłamiejsce jako największapoetka rosyjska. Nazwanazostała „Mozartem poezji”,najwybitniejszą modernistkąi genialną autorkąliryk i wierszy miłosnychUrodziła się 23.czerwca 1889 roku w Odessie. Prawdziweje nazwisko to Gorienko. Na skutek nacisków ojca - oficeramarynarki wojennej (nie życzył sobie aby jego nazwiskiempodpisywano poezję) przybrała pseudonim Achmatowa pobabci wywodzącej się z rodu książąt tatarskich - Czagajewych.Historię jej życia, wzbogacaną wieloma wydarzeniami,jakie ofiarowało dwudziestowieczne stulecie, szczególnie wRosji wypełniały osobiste przeżycia, emocje, doświadczeniamiłosne, małżeństwa i rozstania, upadki i powroty twórcze,zaszczyty i poniżenia. Wszystko znalazło swoje miejsce wpoezji przez wielu uwielbianej, przez innych uważanej za pustąi bezideową.Początek jej dorosłego życia zainicjowało spotkanie zNikołajem Gumiłowem, stawiającym pierwsze kroki - poetą.Dostrzegł ją na lodowisku w Carskim Siole, kręcącą wspaniałepiruety, urokliwą i pełną wdzięku. Dwa lata później poprosiło rękę w pełnym poetyckiej scenerii, parku. Miała szesnaścielat i bez zastanowienia odmówiła. Oświadczyny ponawiałwielokrotnie - w przerwach podróżując do Abisynii i Egiptu,żeby - jak pisze - zapomnieć. Przy okazji podejmował (czterokrotnie)próby samobójcze. W tym czasie Anna przeżywałarozwód rodziców oraz pierwszą bezgraniczną miłość doWładimira Kutuzowa, który był już z inną. Samobójcza próbaAnny nie udała się - na szczęście dla niej i rosyjskiej poezji.Ze swoich zmartwień zwierzała się w listach do męża swojejsiostry, znajdując w nim powiernika i empatycznego przyjaciela:„Czuję się żałosna i niepotrzebna nikomu. Wieszałamsię nawet, ale gwóźdź wbity w ścianę wyskoczył” (!)Po nieudanych próbach zbliżenia do Kutuzowa, Anna wkolejnym liście do szwagra napisała: „zdecydowałam się oddaćrękę przyjacielowi z młodości, Nikołajowi Gumiłowi. Kochamnie i wydaje mi się, że też kocham. Nie wiem tylko, cona to tatuś...” Nie znamy stanowiska tatusia, lecz pewne jest,że w lutym 1907 roku oświadczyny Gumiłowa zostały przyjęte.Szlachetność natury Anny potwierdziło wyznanie szczerei bezpośrednie, że dziewicą już, niestety nie jest... Jak okazałosię, szczerość nie zawsze popłaca. Zrozpaczony Nikołaj udałsię w kolejną podróż, tym razem do Francji, aby tam dokonaćkilku prób samobójczych i napisać w wierszu: „Kobieta tamnie niemal zamęczyła,naweto śmierć prosiłemwtedy Boga”...Z wyznaniemAnny nigdysię nie pogodził.Po kilkunastu latach,już po rozwodzieAnna wyznałamu, kim byłten pierwszy. Takwięc po wielu nieprzewidzianych,niecodziennychprzeżyciach bohaterów,równieniecodziennej miłości(Anna wyznaław jednymz listów, że nigdynie kochała Nikołaja)25 kwietnia1910 roku odbyłsię ich ślub zignorowany przez jej rodzinę. W Paryżu - dokądudali się w podróż poślubną Anna zauważyła, że stała sięobiektem pożądania wielu mężczyzn. Między innymi słynnegopilota Bleriota (wkładał do jej pantofelka liściki miłosnez adresem) i Amadeo Modiglianiego, pełnego południowegouroku malarza, z którym - jak pisze - „na skutek piorunującejburzy hormonów postanowiłam spędzić noc.” MałżeństwoAnny okazało się nudne i bezcielesne. Nieobecna miłość, wktórej - jak pisze Susan Sontag - „zabrakło szaleństwa, zadużo było poetyckiej wyobraźni, za mało pornografii” - wygasła.Po siedmiomiesięcznym pobycie w Abisynii, Nikołaj niezastał Anny w Petersburgu. Wyjechała do Paryża gnana hormonalnymwiatrem do Amadeo Modiglianiego, który - jak sięokazało - nie tęsknił zbytnio za miłością rosyjskiej poetki.Achmatowa, będąca nadal obiektem westchnień mężczyzn,przeżywa okresy nasilenia uczuć, co staje się powodemwielu nieszczęść i tragedii. Rozkochany w niej artylerzystaMichaił Lindeberg popełnił samobójstwo, strzelając sobiew pierś na koszarowym korytarzu.W maju i kwietniu 1912 roku małżonkowie przebywająwe Włoszech. W tym samym roku urodził się ich syn, Lew.Oddany na czasowe „przechowanie” matce, Nikołaj zamieszkaz matką dopiero po szesnastu latach. Przypadkowo - wtrakcie pobytu Nikołaja w Afryce, Anna znalazła list w jegobiurku, z którego wynikało, iż jest on ojcem dziecka nijakiejOlgi Wysotskiej. „Nigdy nikomunie był wierny, nie był do tegociąg dalszy na str. 12ZNANI / NIEZNANI - ANNA ACHMATOWA (1889 - 1966)wieś tworząca dodatek literacki7


Hołdów pokracznych co ciągle są w modzieBez ciepłych uczuć giną w bryłach gorącegoasfaltuEmilia Zimnicka, IzbicaWIOSNA NAD RZEKĄ ŁEBĄrozzłociła się nad srebrną wodąŁeby wiosnaumaiła zielenią wierzb jej brzegiciepłą mgłą tuląc ptaszki w gniazdachpołacie łąk w których noclegimają sarny, jelenie i pomniejsze stworygórą wiatr szumi cudnym rozhoworemniosąc w ludzkie serca nadziejęna lepsze jutro, złote latoktóre słońcem ogrzejeto co było chłodne, obojętnezostanie sama radośćurok życia,czar przetrwaniawszechbytu nieśmiertelne piękno.NOWE DNIIdzie dla OjczyznyNowy lepszy czasRośnie młode pokolenieJak do góry lasZ nim nowe pomysłySzczytne dzieł ideeWleją w ludzkie sercaOdnowy nadziejęJak po zimie wiosnaJak po nocy dzieńziści się pokoleńwymarzony senIrena Wiercińska, KoszalinKOCHAMKocham - słowo proste jak dzień.Wyszeptane słodko i czuleWysnuwa marzenia z tęczowych lśnień.Kocham - słowo ciepłe jak słońce,Ono rozgrzewa każdy chłódOsusza łzę niespełnionych snów.Kocham - to tęsknota i długie czekanie,To bolesne, głębokie cierpienieI smutek, co zabiera wiarę w miłowanie.Kocham - to pożegnania i powroty,To przebaczenia i różowe świty,To koniec kłamstwa i prawdy początekKocham - słowo, które znaczyć może wszystkoI nic nie znaczy w fałszywych ustach,Bo słowo bez czynu gubi swą szlachetność.Anna Boguszewska, SłupskPROŚBAMa prośba jest skromnai małaProszę by ma dusza, gdy opuści ciałowtopiła się w bezmiar błękitu niebiosówStała się chmurkąmogącą śledzić ścieżki ludzkich losówPodniebne szlaki ptakówbez kompasów do gniazd wracającychgóry gdzie rodzą się tabuny wichrówprzyginających drzewa, niszczącychludzkie siedliskoSpraw Panie, bymprzy Tobie była bliskoBy Cię wielbić przez wieki całePatrzeć w Twój obrazi wszechwieczną chwałę.Teresa Nowak, ŁupawaŚLADBo to był śladMizerny lekki niewyraźnyI oprócz śladu nic nie byłoI śladem poszłamA za mną też pozostał śladLeciutki taki i mizernyI przyszedł wiatrI tylko wiatrNad śladem stałA potem nic nie byłoNi śladu ani wiatruBo wszystkoW pustce się rozmyłoKRZYK ZA OKNEMStała z twarzą prawie przyklejoną do szyby,Z której chyłkiem umknął ostatnipromyk słońca.Bezgłośnie poruszały się usta wmodlitewnym szepcie.Z oczu odchodziła niemiłosiernieokaleczona nadzieja.Próba przesłania choćby najmizerniejszejotuchySpełzła z szyby,Nie mogąc się utrzymać na gładkiejpowierzchni.Nawet najdrobniejsza nadzieja musimieć oparcieWszystkie punkty zaczepienia spłynęłyze łzami.Oblepione ciężarem wyroku słowa niemieściły sięW kanonie codziennego podtrzymywanianastoju:„Będzie dobrze! Damy radę! Uda się!”Pod gradem słów, które nigdy nie padły,Wśród myśli, które nigdy nie ujrzałyświatła dziennego,Nie wiem, co ma być dobrze?I co ma się udać?I z czym mamy sobie dać radę?Widzę ten krzyk w oknie szpitalnego korytarzaWidzę go, jak błąka się zmartwiałyz przerażeniaMiędzy oknami.Agnieszka Klekociuk, MożdżanowoTAM GDZIE PÓJDZIEMY...Czy chcesz abym byłakolorem jednej z tęczpowstających nocą w sercusnu który budzi się rankiem?I płomieniem twoich dłoni którepieszczotą budzą powieki?Jeżeli chcesz będę tam,gdzie skrzaty złote myślirozdają poetom.Jeżeli chceszbędę tamgdzie zakwitają chabry letnieniezapominajkiktórych woń kwitniew twoich zmysłachAleją pójdziemytamłącząc dłonie rozstaniemoddechów.Elżbieta Gagjew, DarłowoWKRÓTCE LATO, JESIEŃdom z oknami na morzepłonie w zachodach słońcana podwórku stuletnia gruszarośnie bez opamiętaniawiosną sypie kwiaty niczymkomunijna dziewczynka w procesjidojrzałe gruszki i wierszespadają prosto do koszykazaprasza stół i ławka powiernicaowady dodają lekkości słowommrówka biega między wersamiw koronie błękit i chmurywena w gałęziachbuduje gniazdo zakochanym gołębiomwróble zlatują do poidełkafruwają trelewtapiam się w pieśń drzewawiersze najnowszewieś tworząca dodatek literacki11


ZNANI / NIEZNANI - ANNA ACHMATOWA (1889 - 1966)kochana i uwielbiana przez wielu - ciąg dalszy ze str. 7zdolny i nie uważał tego za niezbędne” - napisała Achmatowaw liście do swojego szwagra. Erotyczna energia Achmatowejnie stygnie. W każdym kochanku szuka nieustannie Amadeoi każdego z nich przedstawia jako wzorzec niedoskonałości.Oni zaś zachwyceni jej osobowością (cielesnością) traktująAnnę jako źródło prawdziwych rozrywek, nie zapominając, żejest utalentowaną wszechstronnie poetką.W lutym 1914 roku Achmatowa, podczas wieczoru poetyckiegopoznała kompozytora i pianistę Arthura Lourie. Spędziłaz nim noc, a gdy rano wróciła do domu zastała czekającegona nią, naładowanego zazdrością męża. Kilka miesięcypóźniej zaproponował Annie rozwód, na co oczywiście natychmiastsię zgodziła. W rok po rozstaniu Achmatowa, niemogąc oprzeć się atakowi miłosnej gorączki, upolowała przeciętnegopoetę, Borisa von Anrepa. Zostali niezwłocznie kochankami,a poetka w dowód uznania poświęciła mu jedenze swoich wierszy. W 1917 roku aresztowano i stracono zaudział w antybolszewickim spisku byłego męża Achmatowej,Nikołaja Gumiłowa. Nie przyzwyczajona do samotności Annaw grudniu 1918 roku wyszła po raz drugi za mąż. Wybrańcemzostał znany jej od kilkulat Władimir Szylejko, wybitnyasyriolog i poliglota (znałponoć czterdzieści języków).Nie potrafił jednak w żadnymz nich przekonać Anny o swojejniewyobrażalnej miłości,więc Achmatowa odnalazła wpamięci dawnego kochankaArthura Lourie, z którym zamieszkaławraz z jego młodąutrzymanką, Olgą Glebową.Stała się wspólniczką nie tylkomieszkania, ale podzieliła sięrównież Arthurem, cieszącymsię już sławą kobieciarza nieodmawiającego i troszczącegosię o wszystkie swoje kochanki.Nie zrażona niewiernościąAnna czerpie z tego nowe inspiracjenie tylko poetyckie, alei erotyczne (odwiedza z Olgąwyspę Lesbos). Po trzyletnimwspólnym życiu we troje Louriewyjechał do Berlina, zostawiającdwie smutne partnerki.Achmatową zaczęto wymieniaćw gronie najwybitniejszychpoetów rosyjskich.Jej poezję miłosną czytałykochliwe Rosjanki, utożsamiając się z bohaterami wierszy.Zainteresowania mężczyznami spowodowały, że zamiar wyjazdudo Berlina, gdzie przebywał wytęskniony Lourie, niedoszedł do skutku. Odnowiła (po ośmiu latach) znajomośćz poznanym kiedyś w pociągu historykiem sztuki, NikołajemPuninem. Listownie zaproponowała mu spotkanie. - „Byłobynieskończenie miło, gdyby mnie pan odwiedził” - napisała.On oczywiście odpisał: „Kocham cię najdroższa” i dał sięzłapać modliszce działającej z premedytacją. Po roku spotkań,listownych wyznań typu: „Czy myślisz, że jestem ci wierna?Zdradziłam Cię!” - przyznała się do kolejnego romansu z wybitnymuczonym Michaiłem Zimmermanem. Po tak szczerymwyznaniu Anna przeprowadziła się do Punina. Zamieszkalirazem z jego aktualną żoną, córką i macochą, oraz służącą zsynem. Żona Punina, Anna, z wykształcenia lekarka zajęła sięleczeniem zagrożonych gruźlicą płuc Achmatowej. Począteklat trzydziestych okazał się przełomowym dla niej. Autorkautworów miłosnych dostrzegła nagle nowy rodzaj miłosnychprzeżyć. Odżegnała się od znaczenia fizycznych zbliżeń,twierdząc: „cielesność jest wulgarna, komplikuje związki,wnosi do nich kłamstwa i psuje niewinną przyjaźń”. To zaskakującestwierdzenie wypowiedziała kobieta, której ofiarąpadło trzynastu mężczyzn.Lata trzydzieste to najtrudniejszy okres życia Achmatowej.Mieszka w Moskwie u rodziny Ardowów przez kilka lat.W 1934 roku aresztowano jej syna Lwa oskarżonego o działalnośćterrorystyczną. Oczekiwano na zaangażowanie sięautorki w działalność bolszewicką i kult Stalina. W więzieniuznajdował się również dawny kochanek Anny - Punin. Napisałalist do Stalina z prośbą o ich ułaskawienie. Ciągle byłaobiektem zainteresowania licznych intelektualistów (BorysPasternak), jednak zakochała się w lekarzu Władimirze Garszynie,właścicielu żony i dwóch synów. Wybuch wojny zadecydowało losie kochanków. Anna z rozkazu Stalina, któryna prośbę córki zakochanej w poezji Achmatowej miał wysłaćpo nią samolot (!), została ewakuowana do Taszkientu. Niezapomniała jednak o Garszynie. W maju 1944 roku przyjechałado Moskwy. Przez pewienczas on dostarczał jej żywnośći pieniądze. Zadedykowała muwers w „Poemacie dla bohatera”,poprosiła o zwrot listówi rozstali się. Przebywający wtym czasie w Moskwie IsaakBerlin, wysłannik MSZ Angliizainteresował się znaną na wyspachpoetką. Anna poczuła sięznów adorowaną i godną pożądania.Podarowała mu wszystkieswoje tomiki, nadając ichspotkaniu wymiar erotyczny.On jednak wolał intelektualnydystans i opuścił Annę. Za tęznajomość zapłaciła wykluczeniemze Związku Pisarzy Radzieckich.W 1950 roku przywróconojej członkostwo wZPR i przydzielono daczę podMoskwą. W 1956 powrócił zzsyłki syn Anny. Po osiemnastulatach pobytu stosunki matki zsynem nie uległy zmianie i stawałysię coraz gorsze. W 1962roku Anna Achmatowa zostałanominowana do Nagrody Nobla.W 1965 otrzymała doktorathonoris causa Uniwersytetu wOxfordzie. Mieszkała w Moskwie u swojej przyjaciółki MariiPietrowej.Dziewiątego listopada 1965 roku Anna Achmatowa przeżyłaczwarty zawał serca. Wyjechała na leczenie do sanatoriumw Domodiedowie i tam zmarła 5 marca 1966 roku. Synnie odwiedził matki w szpitalu. Nie wziął również udziału wpogrzebie, o którym nie poinformowała prasa, nie zamieszczającnekrologów. Pozostawiła bogaty zbiór wspaniałychwierszy miłosnych, genialnych liryków i poematów. Odeszłakochana i uwielbiana przez wielu poetka, pożądana i atrakcyjnakochanka, do końca życia przekonana o swojej erotycznejatrakcyjności.Andrzej Szczepanik, BytówNa podstawie: „Pożar serca”, Tadeusz Klimowicz, WydawnictwoUniwersytetu Wrocławskiego.12 wieś tworząca dodatek literacki


oblicze pedagogówKilka lat temu na mapie literackiejziemi słupskiej pojawiłosię nowe zarzewie. KonkursLiteracki dla Nauczycieli- skierowany do środowiskaoświatowego apel organizatorów,Pedagogicznej BibliotekiWojewódzkiej w Słupsku i StowarzyszeniaEdukacyjnego „Volumin”, o ukazanietwórczego literacko oblicza pedagogówDębnicy Kaszubskiej za wiersz „Tłukąca lustra”, III - Julii Kulwikowskiejze Stężycy za wiersz „List polecony”. Pierwszychnagród nie przyznano.Jak się wydaje, Konkurs Literacki dla Nauczycieli, nowezarzewie na mapie literackiej ziemi słupskiej i pomorskiej, będziejaśniało i pozostanie trwale, dając znak, że zaiste w CielePedagogicznym drzemie Duch Literacki!.Jolanta Betkowska, SłupskKoordynator konkursuProśba o nadsyłanie prozy i wierszy zaowocowała wpierwszej edycji w 2010 roku, obejmującej powiat słupski,sześćdziesięcioma utworami od ponad dwudziestu autorów.Od edycji drugiej Konkurs Literacki dla Nauczycieli obejmujejuż całe województwo pomorskie, a trzecia, właśnie zakończona,zebrała blisko pięćdziesięciu tworzących pedagogów, którzynadesłali prawie sto czterdzieści prac. Słupsk, Damnica, Ustka,Kępice, Dębnica Kaszubska, Łupawa, Pęplino, Kobylnica,Włynkówko, Jezierzyce, Zagórzyca, ale także Wicko, Debrzno,Łęczyce, Miastko, Lębork, Gościcino, Stężyca, a dalej Malbork,Gdynia, Gdańsk, Kościerzyna, Bytów i wiele innych jeszczeadresów to miejsca, gdzie mieszkają, pracują i - piszą, piszą,piszą - nauczyciele, pedagodzy i wychowawcy, dając świadectwo,że w Ciele Pedagogicznym drzemie Duch Literacki!Laureatami pierwszego Konkursu Literackiego dla Nauczycielizostali: Katarzyna Nazaruk ze Słupska, DorotaGrędecka z Jezierzyc i Grzegorz Chwieduk z Kępic; drugiejedycji - Jerzy Fryckowski z Dębnicy Kaszubskiej, MałgorzataBorzeszkowska z Lęborka i Helena Leman z Malborka.W III Konkursie Literackim dla Nauczycieli jury w składzie:Zbigniew Babiarz-Zych, Jolanta Betkowska, Jolanta Nitkowska-Weglarz,prof. Sławomir Rzepczyński, postanowiło przyznaćnastępujące nagrody: w kategorii prozy: II - JoannieMagnor - Kozłowskiej z Łęczyc za opowiadanie „Dwa życia”,III - Zdzisławowi Matwinowi z Miastka za tekst „Odmianyczasów”; w kategorii poezji: II - Jerzemu Fryckowskiemu zJerzy Fryckowski, Dębnica KadszubskaII nagrodaKOBIETA TŁUKĄCA LUSTRAZanim dokona rytualnego mordu naswoim odbiciuwkłada sukienkę z cekinami w kolorzekurewskiej czerwienizebrała w niej odcienie wszystkichszminek paryskich kurtyzanamsterdamskich nieletnich prostytutekz Azjii uczennic które skradły matce kosmetykibo nie umiały barwić brwi spalonązapałką lub węgielkiema galeria przyciąga wysokimi butamizza szybygasi w ustach ślinę koronkową bieliznąwe wszystkich kolorach wyuzdaniaPończochy wciąga powoli tak jak kiedyśkomunijne rajstopki w piwnicygdy palacz zostawił na nich śladzmęczonych pracą dłonitę złotówkę podarowaną na watęcukrową trzyma do dzisiaj w szkatułcez biżuteriąlustro od lat łuszczące się srebremchorobą dziedzicznąprzypomina łokcie i kolana ojca którerozdrapywał przed telewizorema jednak to on w tajemnicy przed matkąprzyniósł różę z okazji pierwszej krwii kupił stanik by koleżanki nie drwiłyna lekcjach gimnastykijak zwykle wygląda pięknie dlaastronoma-amatora z drugiej strony ulicyzaraz uderzy w siebie polnym kamieniemto tylko szkłozwykłe siedem lat nieszczęściaJulia Kulwikowska, ZgorzałeIII nagrodaLIST POLECONYPospiesznie donoszę, że mam po co żyć.Włożyli mi w ręce małego człowieka.Objęła mnie amnestia i znowu wierzę.Tylko zegar przeszkadza mi czekaćna oddanie serca.Jeśli spotkasz gdzieś miłość,nie podawaj jej mojego adresu.O resztę się nie trap.Reszta jestKonkurs Literacki dla Nauczycieliwieś tworząca dodatek literacki13


Konkurs Literacki dla Nauczycieliwyróżnienia drukiem we „wsi tworzącej”Jerzy Fryckowski, Dębnica KaszubskaDZIEWCZYNKA Z BALONIKIEMW KOMUNIJNEJ SUKIENCEotwarte usta już się nie dziwią przecieżto tylko Chrystussmakuje jak chleb tyle że bez margarynyDelmaktóra w reklamie uczyła mamę jak smarowaćby starczyło do kolejnej przepustki tatusiaWszystkie dzieci wybiegają w okolicestadionu by pokazaćjak szybki jest rower i sprytne rolki ilepiosenek zmieści empetrójkai jak laptop zamienia świat w globalną wioskęA na ulicy fabrycznej balonik leci wświat jest nie tylko lżejszy od powietrzaale od oddechu tatusia błąkającego siępo szynachpo zaszczanych dworcach pospiesznieszykowanych na europo przystankach bez wiat pędzących ztą samą prędkością w ciemnośćco ostatni film Agnieszki HollandDziewczynka w komunijnej sukienceorgazm ma już za sobąprzyjemności tyle co z trzech fajekwypalonych w szkolnym kibluszklane oczy tatusia jak u wypchanegoniedźwiedzia w nadleśnictwie(gdzie była z panią od przyrody)przypominały telewizyjny zapał pułkuktóry zrekonstruowałCud nad Wisłą i wielką rolęNajświętszej PanienkiKiedy po dniu pełnym wrażeń wszyscynocowali w salce katechetycznejimienia Polskiego TowarzystwaGimnastycznego SOKÓŁdziewczynka z biało-czerwoną opaskąpowyżej łokcianaprawdę wielokrotnie próbowałaNie wzleciała nigdyPrawdą.Julia Kulwikowska, ZgorzałeCHŁÓD I ZMIERZCHJuż tylko ja snuję sięsamotna,najdalsza,niewystarczającado schwytania,wybrakowanaczasem i goryczą.Chodzę, odważamw dłoni mrok.Tak będzie już co dzień- zachody i zmierzchybędą mi kompanemdopóki trwa rozłąkamiędzy światłem a tobą.Trudno odnaleźć cokolwiekgdy nigdzie nie możnapowrócić.Zaczynam wierzyćw bezdomnośćludzkich przeżyć.Beata Mróz-Gajewska, Kowalewo***między jednym kołysaniem a drugąmasturbacjąmija jakiś czasw międzyczasie jesz obiadwychodzisz do toalety, wyuczony dobrzemyjesz ręcepotem włączysz telewizor, zapomniszzgasić światłowystraszysz się braku słońca, gdychmury zasłonią niebieskośćnajbezpieczniej wtedy spaćnie śpiączahibernowany autyzm pod dwiemakołdrami, gdy strachpotężnieje odbijając kwasem pali przełykwłasne ciało jest niemiłe, nieprzyjazneczasami trzeba je ukaraćteraz trzeba je ukaraćrozdrapujesz policzek szczotką do zębówa przez stopy, udalędźwie, brzuch pod skórę podpaznokciami płynierozkosz ulgiArkadiusz Stosur, Nowy SączANIOŁ UTRACONEGO NIEBANie dowierza złym wiadomościom,choć słucha uważnie, tak, potrafi długorozmawiać z ciszą;to jego pasja - modlitwa bez słów; a gdypytająo co prosi, mówi o dobroci imiłosierdziu. Wtedy z nosa kapiemu liszaj mgły, a może to łza utoczonaz rumianego policzka wiary... popatrz,leci wielki ptak -mówią ludzie, gdy pojawia się nadziemią. A on szukakawałków nieba, które pękło przed czasem.Pamięta każdy gest i słowo, pod powiekąma ziarnka maku, a w ustach reszkidobrego smaku.Utracił drogę i ojczyznę, a jednak wie, żemusi sprawdzać codziennie zegary i kompaswskazujący kierunek. Ma poczuciesmaku i wielkiepragnienie wolności. Długo myśli nadkażdym słowem,potem je pieści i wygładza, jak rzeźbiarzfakturę swojegoukochanego dzieła sztuki. Mowa jestdla niego przywilejem,a język ojczyzną.Gdy zamyka oczy widzi niebieskie łąki,utraconyraj i śmiejące się dzieci. Potem wraca dodeszczowegokrajobrazu jesieni, spowiada ludzi z ichpowszednich grzechów i opowiadao krainie wiecznej szczęśliwości. Choćnigdy nie zasypiawierzy w sny i ich wierne tłumaczenia.O świcie sprawdza drogi i gasi latarnie,potem udaje koguta, delikatnie piejącbudzi cały kosmosdo nowego życia.Kraków, 6 grudnia 2011 r.ANIOŁ KWIETNIOWYzaplątał się w zeznaniach zbyt wcześnie,przysiadł na skrzydłach, zdmuchnąłpłomień świecy ustawionej w oknie.mówi, że będzie pisał historię nowegokrólestwa,a tymczasem chodzi po łąkachi pastwiskach, mruczy na krowy,gwiżdże na psy, dzieciom opowiadabaśnie, rozmawia z sarnami w lesie,zaplata grzywy koniom, ucisza wiatrw górach, by wędrowcy wrócili do domów.śmieje się do słońca, cieszy go każdakropla deszczu, lubi podglądać trawę, któraodzyskuje barwy i płoszy się pod dotknięciemdłoni, wie, że zbyt długo na ziemi niezostanie. Dlategowieczorami ćwiczy lot pomiędzyobłokami i układakantyczki i modlitwy dla naiwnychwyznawców niespełnionej miłości.Kraków, 15 kwietnia 2011 r.Władysław Kowalski, WojskNOWY DZIEŃ... zapowiada się pogodnie- porankowe, świeżo umyte niebo.Słonce spogląda przez muślinową zasłonkę,jak piękna kobieta tuż po kąpieli,wilgotna jeszcze i pachnąca,filuterna, a jednak poważna.Sprawdza, czy już się rozbudziłem.Za chwilę wyjdzie zza mgłyświadome swej urody i potęgirozpalone, oślepiające.Będę musiał spuścić oczy.14 wieś tworząca dodatek literacki


dwa życiaMłodość kobiety kończy się w chwili, gdy robotnicy budowlani przestają na niąpogwizdywać, obserwując jej nogi, chód i pośladki ze swoich rusztowań, codziennychschodów do nieba. Jakże to kobiece i naturalne, że wszystkie chcemy ten gwizduznania za sobą słyszeć jak najdłużejWcześniejDepresja totalna, kończy się kolejne dziesięciolecie mojegożycia. I co. I nico. Czuję się jakby z mojej twarzy ktośspuścił powietrze, wszystko mi opadło, została maska, brwiukładają się w wielki znak zapytania. Stopy noszą mnie podomu, moje wnętrze wypełnia gęsta mgła.Jestem niewyspana, a mój syn starszy i bliźniaki dająpopalić. Dzieci, jak to dzieci, kiedy panoszą się w moim brzuchu,są przyczyną moich licznych zachcianek i rozterek, potemwsłuchują w bicie serca, a kiedy już zamienią swoje otoczenie,zostawiają w poprzek brzucha bliznę, swoisty uśmiechna ciele, z radością niemający nic wspólnego, bo która z nasmarzy o tym, by mieć pokancerowany brzuch. Błogosławionystan, kto to wymyślił. Niwelują to pierwsze uśmiechy, melodiagaworzenia, piski, gaworzące dźwięki, kontakt wzrokowyświadczący o miłości bezwarunkowej. I ten zapach, którympachną dzieci, zapach tego czegoś, pudru i oliwki może, samanie wiem, ale to robi wrażenie na każdej kobiecie.Kocham cię, synu mój wewnętrznie skomplikowany, zmnogością podbródków na szyi, które tak trudno umyć i którewymagają specjalnych patyczków, kocham cię od zawsze i nazawsze. I ciebie bliźniaku nienawidzący swojego łóżeczka, bokojarzy ci się z pastelowym więzieniem też. I ciebie, uzupełnieniubrata swego, co to nigdy nie wyjmuje kciuka z buzi itrenuje na moim brzuchu kung-fu, aż pojawiają się na nimfioletowe śliwki.Kim jest tu i jaką rolę odgrywa w teatrze mojego życiamąż, wielki nieobecny? Nie ma go, pracuje w Europie, alesynkowie mają przecież mnie, jestem z nimi cały czas, nasłuchuję,tulę, opatruję, wiem, że chłopcy żyją biciem mego sercai wsłuchują się w niego za wroga mając kompletną ciszę. Bomama była, jest i będzie. Jak słońce.Co do mnie, żyję, proszę wierzyć, mój wyścig z sukniąciągle trwa, w głębokim przekonaniu, że motyle w brzuchuto już nie moje przeznaczenie. Rzecz zarezerwowana dla entomologówi młodych dziewcząt. Już nie dla mnie skrywanespojrzenia, purpura policzków i ukradkowe rysowanie sercaprzebitego strzałą w zeszycie w kratkę. Mąż całuje mnie popowrocie z pracy jak siostrę. Nie ma go przez trzy miesiące wdomu, przywozi chłopakom zagraniczne słodkości, a mnie całujew czoło. Żeby było jasne, cieszę się, że jestem matką. Alechciałabym być też kobietą, która śmiało dotrzymuje krokupędzącemu czasowi, głęboko poruszając płeć przeciwną bogactwemswojej urody. Młodość kobiety kończy się w chwili,gdy robotnicy budowlani przestają na nią pogwizdywać,obserwując jej nogi, chód i pośladki ze swoich rusztowań,codziennych schodów do nieba. Jakże to kobiece i naturalne,że wszystkie chcemy ten gwizd uznania za sobą słyszeć jaknajdłużej. Chemia zapachów, biologia bicia serca, fizyka zastronomią, geografia ciała, odruchy Pawłowa, od tego się nieucieknie. To wojna psychologiczna, czasami tak zdumiewająca,że człowiek zapomina oddychać.Mąż ewidentnie wiedzie drugie życie. I jest temu życiuwierny, bo mnie na pewno nie. Przeczucia, szminka, nowawoda toaletowa, ukrywana komórka, zamykanie się w łazience,żeby odebrać telefon, nerwowość, wystarczy? Mnie tak.Kończy się dekada, źle to wygląda, 1999, odwróconetrzy szóstki, wzdrygam się na samą myśl, nie lubię mroku,czerni, satanizmu, przeraża mnie to. Mimo to wspominam,jak 1799 w Kordianie w chacie czarnoksiężnika Twardowskiegospotkali się Czarownica, Szatan, Astaroth, Diabły, Gehenna,Mefistofel. Kto u mnie wprawi w ruch wiekowy zegar irozpocznie ze mną nowy rok? Dni zlewają się w jedno, mamołów na oczach, w ustach smak popiołu, wszystko, co czujęjest takie samo, sekundy zlewają się w minuty, to deszcz, tosłońce naznaczają czasem swoją obecność.Czas płynie nieprzerwanym, gęstym strumieniem i naszczęście za parę godzin położę się spać i obudzę w nowymtysiącleciu. Dwójka z przodu w kalendarzu połączy się z mojątrójką z przodu w metryce. Szkoda, że rzecz nie w rozmiarzestanika. Moi synowie ściągnęli z moich piersi wszystko,łącznie z brodawkami, włókniakami i tym, co się po drodzeznalazło w przewodach mlecznych. Trudno. Jestem matką.Gapię się przez okno, to tylko cyfry, to tylko cyfry, trudno, niemuszę ulegać przymusowi zabawy sylwestrowej, nikt mi niebędzie rozkazywał.Ten wieczór spędzam przy komputerze, na czacie, tu czasemgubię się w tym, kim jestem, choć niewątpliwie jestemkimś ważnym dla kogoś dla mnie ostatnio ważnego, otoczeniesieciowe jest moim drugim życiem, namiastką męskiejuwagi. Tu mieszają się dwa światy, czasem odczuwam nieznośnąlekkość bytu, bywa że przyszłość otwiera się przedemną jak otchłań, czuję jednocześnie swoją ograniczoność iswój bezkres. I mam swój pilnie strzeżony sekret. To rachunekza telefon ukrywany przed światem niczym skarb Alibaby. ToKonkurs Literacki dla Nauczycieli / ii nagrodawieś tworząca dodatek literacki15


Konkurs Literacki dla Nauczycieli / ii nagrodanie czas kablówek, radiówek i netu ze ściany i z powietrza aniławeczek na skwerku z uwolnionym Internetem.Kiedy człowiek robi rzeczy dobrze sobie znane, jegoumysł się wyłącza, czujność się zatraca. Gdy mój mózg przestajekrzyczeć w opozycji do zbyt jednakowej codzienności imęża, który jest a jakoby go nie było, wypełniają go głosy pokusy,szatańskie podszepty próżności. Tak też się poznajemy.Ja, łasa komplementów i uwagi, on, odbywający kwarantannępo rozwodzie.Wiódł ślepy kulawego, idealna para. Czy w tym całymInternecie można znaleźć kogoś sensownego. Rachunki zatelefon rosną w tempie astronomicznym. No trudno. Wprostproporcjonalnie do tego aktywizują się entomologiczne zachowania.Mrówki na plecach, motyle w brzuchu. Jednaksą. Zdecydowały się polatać i dla mnie. Postanawiamy sięspotkać.Nieco późniejNie, nie boję się tej chwili, czuję ulgę, że nie zaprzepaściłi że zobaczę, choć w głowie chmury ciągną się z niepokojempozostawiając mnie w ciężkim oczekiwaniu. A może przejdziejemu i mnie.W życiu nie zaspałam, nie wiem też, dlaczego nie usłyszałamkomórki, co prawda cicho nastawionej, ale jednak.Dzwonił do mnie, że czeka, a ja nie odebrałam telefonu. Zjawiskonadprzyrodzone, do mnie niepodobne. No tak, możnasię tego było spodziewać. Prysznic, Yves Saint Laurent zauszkiem, tusz, błyszczyk muszą być choćbym nie wiem jaksię spieszyła, czerwona sukienka, japonki, nie ma już czasu,jadę. Widzę go, jedyne auto na parkingu, on śmieje się iprzygląda mi się, czuję się jak ósmy cud świata, Jezu, ale sięboję, oczywiście własnych reakcji, przecież nie jego. Szczerzemówiąc pławię się trochę w tych swoich obawach, uczucieprzednie, nie do porównania z żadnym innym. Nie wyjdęz tego auta przenigdy, nogi mam jak z waty, na szczęściepodchodzi, całuje w dłoń i robi ruch jakby chciał pocałowaćw usta, ciężko się oprzeć, ale nie pozwalam. Mój mózg siękotłuje i śpiewa arie z Carmen jak jakaś diva operowa.Analogicznie też wyglądam mając na sobie wspomnianączerwoną sukienkę, którą dostałam od męża w pięknympudełku owiniętym bladoróżową wstążką. Na widok takiegoopakowania bohaterki filmów amerykańskich zwykły popiskiwać:jakie to piękne!, nie wiedząc, co jest w środku. Mążdał mi ją po tamtym samotnym sylwestrze, nie tłumaczył miniczego, ale panna chyba się już na nim poznała, bo wróciłz podkulonym ogonem. Teraz jestem w niej na mojej randcei podobam się w niej komu innemu. I dobrze im tak obojgu.Nie puszczając mojej dłoni mówi, dużo mówi o wrażeniu,jakie na nim wywarłam. Blizna po cesarskim cięciu znika wmojej głowie. Z bliźnim można się zabliźnić.Podoba mi się i świetnie pachnie, brakowało tego zapachupodczas tego tysiąca godzin spędzonych na rozmowach w Sieci.Moje serce zamiera. W życiu bym sobie tego nie darowała,gdyby teraz, właśnie teraz odjechał, ale nie wiem, dokąd mamz nim pójść. Przecież nie na kawę, gdzie narażę się na plotkiżyczliwych. Co im powiem, że to agent nieruchomości? Natychmiastdoniosą mężowi. Przecież nie do domu, bo chłopaki,wstyd, moja matka, wzorzec, kim jest ten pan mamo. Przecieżnie dalekim kuzynem. Myślę intensywnie, nie możemy wrócićprzecież do swoich klawiatur widząc się raptem kilka minut,czuję się, jakbym walczyła z samym diabłem. Mocno myślę,całym sercem pragnąc poddać się razem z nim zjawisku telekinezy.I wymyślam. Jest miejsce, nawet dość ładne, szkoda tylko,iż nie można się czuć swobodnie, wszędzie ludzie, a przecieżchcemy tylko pogadać, a przynajmniej ja mam taki plan.Miękną mi kolana, przypominają się wystukane klawiszemsłowa: Jeśli będzie mi dane Cię spotkać realnie, wtedyCi wszystko powiem, poczuję zapach Twoich włosów, a tyzobaczysz, jak bardzo Cię kocham, mam to zapisane nawet,bo jak nie zapisać wszystkich słów, których na co dzień takwiele pada, a jednocześnie jest ich tak mało. Zanim się rozstaliśmy,przytuliłam głowę do jego piersi, by wsłuchać sięw nierówne uderzenia jego serca na zawsze uwięzionego wswojej klatce z żeber, w mojej głowie latały komety zderzającsię z potwornym hukiem. Poczucie winy, nie sądziłam, żemoże być tak głośne. Czy już dopuściłam się zdrady, samanie wiem.Ślicznie wyglądasz na żywo, witaj, serce moje, wiesz,chcę Ci powiedzieć, że dla mnie wyglądasz przepięknie, ucieleśnieniemoich marzeń o Tobie, bez przerwy czuję Twójpiękny zapach, pragnę jak nigdy dotąd, nie mogę się nasycićwidokiem Twoich oczu, są piękne, brak mi słów. Zrobiłaśwrażenie OSZAŁAMIAJĄCE - to marne słowo w zetknięciuz Tobą. Real Ciebie wziął górę nad wirtuałem Ciebie, jesteśmoim przyjacielem, obrazkiem, miłością, krzykiem, snem,pięknem, erotyką i fantazją. Uciekam sam od swoich myśli,bo nie jest mi łatwo. Uwielbiam Ciebie, Twój humori inteligencję. Niestety nie mam komfortu zapomnienia,noszę Twój obraz bez przerwy, zasypiamz Tobą i budzę się przy Tobie, gdzienajczęściej występujesz na pierwszym planiemoich snów, mocno tkwisz w moimsercu i równie mocno w życiu, brak miCiebie i gdy zagłębię się w ten stan, dostajęwariacji, chciałbym Cię całą.Melodramat. Kicz może. Milionykobiet dałyby się pokroić, żeby choć razw życiu usłyszeć to, co ja mam na piśmie.Jest pięknie. Jestem komandoską,Szeherezadą i Matą Hari. Syn pojedynczyi bliźniaki na szczęście nie sprawiająproblemów w szkole, mogę się więc całkowiciezatopić w swojej miłości. Kiedywróci tata? Odwracam się znad klawiaturytak gwałtownie, że lecę razem z krzesłemna podłogę nabijając sobie potężnego siniaka.Masz babo, amorów się zachciało, dobrze,że ręki nie połamałaś. Szybkie zejście na ziemię.Mąż w Irlandii, no faktycznie, wróci, jak tylko zarobipieniądze.Nie ma jednak takiej kwoty, która pozwoliłaby mu wrócićteraz i natychmiast. Ja mogę spokojnie opłacić rachunki,synkowie niech się radują, że mają to wszystko, na widok czegoinni mogą się tylko oblizywać, nie żeby w naszym domupanował kult pieniądza, ot spokój okupiony ceną rozstania.Co do mnie, ociekam teraz fałszywym smutkiem, no tak,bo już pół roku jak go nie ma, to straszne, jak ty możesz takżyć, jak sobie chłopcy radzą bez ojca. W sercu mam okruchylodu z lustra Królowej Śniegu.Jeszcze późniejNiech już nikt nic do mnie nie mówi, idźcie wszyscyw diabły, chcę być sama, chcę marzyć, chcę być z nim, niez wami. Dziś walentynki: jak zaakcentować ten dzień wariatówi zakochanych, mój głos znasz już doskonale, charakterjeszcze lepiej, nie mam Cię czym zaskoczyć, mogę Ci jedyniepowiedzieć, jak wspaniale Cię mieć i kochać, bo kocham całymsercem patrząc w oczy Twe w swych snach. Przestałamna moment oddychać.Mąż był i znów go nie ma, dom pustoszeje, późniejwyludni się jeszcze bardziej i znów przepastne łoże będzie leżałoodłogiem, bo ja sama zwinę się w kłębuszek na kanapie.Budzę się każdego ranka, bo jednak trochę już zaczęłam sięprzyzwyczajać, że on jest, pocę się i walczę z bólem rozry-16 wieś tworząca dodatek literacki


wającym mi tył głowy. Napiszę chyba do swojego adoratora.Dylematy dotyczące mężczyzny z Sieci, nie chcę, aby myślałsobie, że jest mnie za dużo wszędzie, z jednej strony zachęcamnie gorąco do pisania zawsze, ale z drugiej mam obawy,że przesadzam, choć nie potrafię przestać do niego pisać.Błędne koło, powód do smutku, może ON swoim milczeniemdaje mi znać, iż nie życzy sobie mojej obecności? Umieramze strachu, że będę to czuć przez resztę życia, tę tęsknotę,wszystko to, co prowadzi mnie do zagłady emocjonalnej. Potrzebujępsychologa. Chyba go jednak kocham. Męża już nie,jestem tylko do niego przyzwyczajona. Tej nocy śpię lekkojak zając w sierpniowym zbożu. Boże, zdejmij z mego sercajaskółczy niepokój.Człowiek z Sieci wymierzył we mnie jak snajper mrużącswoje oczy w kolorze stalowych magnolii, posługując sięswoją dyskretną formą presji, która zamieniła mnie w wampa.Słońce, porażające jak jego blask, doskonałe w swej istocie.Nie wiem, czy wielbić twórcę czy obiekt, komu składać dzięki?Jestem jednak pewien: pozostanęprzy wielbieniuobiektu. Jesteś pięknąkobietą, słowo nawszystko. Szkoda,że nie zaśpiewałammu swojejpartii wokalnejMarii Magdaleny,sama jestemjak ta MariaMagdalena teraz.Ale nie jestemjawnogrzesznicą,raczej tajno.Moja osobowośćzmieniła się, zestarzałasię, jest teraz czymś zmęczonymi roztrzęsionym. Nieodzywamy się do siebie, bo jegoto boli. Sen. Tylko to mi pozostało.Jestem zbyt moralna, by pójść z nimna całość. Rzadko piszemy, on się leczy.Ze mnie się leczy. Kochana moja, oczywiście,że zależy mi bardziej niż daję temuwyraz, kocham Twoje literki, a przede wszystkimCiebie, jesteś najważniejsza, wrócę do Ciebie, w tej chwilimuszę zamilknąć, bo chciałbym Cię całą. Mąż nadal na ZielonejWyspie. Ja ścinam włosy i kupuję nowe kosmetyki. Nadepresję głębokości Rowu Mariańskiego najlepszym rozwiązaniemsą dla kobiety zakupy. Duże zakupy.Czerwiec, najstarszy uzyskuje średnią 5,1, bliźniaki przybiegająz książkami za wzorowe zachowanie i bardzo dobrewyniki w nauce. Dzwonimy do ich ojca, chwalimy się, apotem idziemy razem na lody. Pojutrze synowie opuszczająmnie, droga wolna, jeden do Londynu, dwoje do Zakopanego.Należy im się, mnie zresztą też.Całkiem już późnoNajstarszy ma dziewczynę. Masz syna, od razu zacznijsię oswajać z myślą, że będziesz miała synową. Jasne. Zdradzasz,nawet wirtualnie, męcz się z tym sama. Nie waż sięurządzać scen z padaniem ślubnemu do stóp. To ty zdradziłaś,to twoje wyrzuty sumienia, będziesz miała szczęście, jaknie zaczną współgrać z jego wstrętem do ciebie.Mój syn na randce, koniec świata. Mąż wrócił. Proponuje,że zrobi zakupy. Całuje w usta. Nie wiem, czy jestem na togotowa. Syn zakochany. Na to też nie jestem przygotowana.Jestem tak spięta, że nie potrafię na karty swojego pamiętnikaprzelać do końca swej historii. A co będzie jak umrę? Zginęw wypadku i wszędobylskie bliźniaki wysupłają z półki mójtajny zeszyt. Bo nie mam bloga, jestem niedzisiejsza. W sumieto nikt nie jest dzisiejszy, za to każdy ma swoje za moichczasów.Mąż piecze ciasto na świętego Jana. Czujemy się Słowianamii nie obchodzimy walentynek ani świętych Patryków.Zwłaszcza ja jestem wdzięczna za nieobchodzenie tegopierwszego. Odkąd zaczął pracować na miejscu, stał się dlamnie kimś innym. Ja już też jestem inna, nie wchodzi się dwarazy do tej samej rzeki. Dostaję maila, kasuję natychmiast.Prawie natychmiast. Czytam go jeszcze przecież. Kompletnaidiotka. Mąż jest bardzo męski, ja staję się na powrót kobieca.Męski mężczyzna potrzebuje kobiecej kobiety.Nie chcesz mnie już, pozostaje mi tylko powiedzieć, jakwspaniale było Cię poznać, chciałbym dziś położyć Twojeboskie kształty na płatkach róż, a przedtem wykąpać w szampanie,lecz jestem tutaj i ominie mnie ten zaszczyt, jesteśnadal kimś, kto zmienił w moim życiu wszystko, spełnieniemmarzeń o ideale kobiety. Przyjadę po Ciebie i na kolanach,mój śnie, będę błagał o spotkanie przy kawie. Błagam Cię,zgódź się.I co, chała może? Pean ku czci kobiety. Gdyby to zekranizować,większość kobiet w tym miejscu entuzjastycznie igłośno smarkałaby w chusteczkę, bo dlaczego to się przydarzatylko w filmach. Miłość. Słowo KOCHAM wypowiedzianeCaps Lockiem.Zgodziłam się pójść z nim na tę kawę? Może. Zachowamto dla siebie. Nawet jeszcze nie wiem, jak bardzo dlasiebie. Ktoś zabierze tajemnicę naszego romansu do grobu.Tymczasem sikam na plastikowy paseczek i gdy moje sercewywija się na drugą stronę, przed oczami mam gęstą mgłę.Mój ukochany umiera, a ja odczytuję na pasku jednoznacznieprzyczynę spóźniającego się okresu.Nie martw się, wszystko będzie dobrze. Tyle mogłamswojemu mężczyźnie z Sieci napisać, by go pocieszyć podczasbezskutecznej walki o życie. Nic nie będzie dobrze, obojeo tym wiemy, zawsze się tak mówi, kiedy nawet nadzieja,matka głupich kona jako pierwsza, nie ostatnia.Znam go dobrze, kochany mój czuł się jakby był w środkuszklanej kuli. Zapas powietrza kończył się, każdy ruch powodowałspadanie i zawroty głowy. Koszmar, z którym każdymusi się prędzej czy później zmierzyć. Jedyna pewna rzeczdla każdego. Myśl o śmierci była mu bliższa niż ciału koszula,a tykanie zegara przypominało odgłos uderzeń łopaty podczaskopania grobu. Zegar tyka. Każdego. Jego tknął bardziej. Metalicznydźwięk starego zegara prababci wiszący nad talerzemzupy zjadanej zawsze o tej samej porze. Nikt nie wspominao Bogu ani niczym, co mogłoby się z nim kojarzyć. W oddalisłychać szczęk łopaty grabarza mnącego pod nosem przekleństwa,bo ziemia zamarznięta, a ludzie nie chcą przestaćumierać, choć zawsze o tym marzyli.Był przekonany, że będzie tym pierwszym, który pokonaśmierć. Trudno wyobrazić sobie własny pogrzeb. Umierał powoli,ale świadomie jak sądzę. Moje imię wypowiadane tużpo tym, jak musiał zgolić głowę, gdy lekarze powiedzieli jednymgłosem, który mógłby przeciąć powietrze niczym staloweostrze, że nie będą operować, bo to niczego nie zmieni.Pamiętaj, że bardzo Cię kocham, jesteś dla mnie KIMŚ, ktozmienił w moim życiu wszystko, spełnieniem marzeń o kobiecie.Świadoma tułaczka skazańca, choć przecież nie ma wnim winy. Noce wydawały się dłuższe, a gwiaździste niebo iwszędobylski wiatr nie były już na wyciągnięcie ręki. Wyraziłprzekonanie, że jeśli nie skona, to stanie pod moimi drzwiami,bo dotychczas nie rozumie i sam się podziwia za to, że nigdytego nie zrobił. Primum non nocere. Nie odkładaj niczego napóźniej, bo może nie być żadnego później.Konkurs Literacki dla Nauczycieli / ii nagrodawieś tworząca dodatek literacki17


Tęsknię i nie wierzę, nie widziałam grobu, ale w mieścienapadły na mnie nekrologi. Zadzwoń kiedyś, zamrucz domnie, odwiedź, przecież teraz możesz wszystko. Nie zdążyłammu powiedzieć, że oczekuję córki.W innym szpitalu na piątym piętrze koło życia wzięłoswój rozmach. Od dwóch dni ktoś próbuje przybyć na świat.Panta rei. Dwadzieścia pięć godzin. Każdy skurcz na chwałęBoga. Dlaczego mnie to tak bolało, nie wiem. Przecież to niemoje pierwsze dziecko. Dlaczego tym razem bez cięcia, spróbujmynaturalnie. Filia viva matura, ma pan córkę.Kobiety bluzgają na sali porodowej. O tym się głośnonie mówi. I później łagodnieją tuląc swoje dziecko, sycąc siękształtem małej pupki i mikrymi stópkami. Łapią jego spojrzenie.Nagroda za wytrwałość.Błogosławione macierzyństwo, nieprzespane noce, siadaniena klęczkach, ale i pierwszy uśmiech, tulenie, kwilenie,zapach, słodycz. Zobacz, ilu masz przyjaciół, choć cię w ogólenie znają, a i ty nie znasz nikogo, powoli zapisujesz swojąkartę. Tabula rasa. Oby była zapisana kształtną czcionką.Wszyscy odwiedzający patrzą na ciebie z obawą i miłością.Najstarszy wściekły, szybciej spodziewałby się, że on samzostanie ojcem, bliźniaki szaleją z radości, mają możliwośćnabyć status dziecka środkowego. Przyjemny status, tak wielewówczas uchodzi płazem.Powodzenia na nowej drodze życia. Temu, który odemnie odszedł i tej, która zawitała. Słowo smutek nieodmiennietowarzyszy mojemu nowemu macierzyństwu, odmieniamgo przez wszystkie przypadki. Muszę się podnieść z depresji,muszę być silna dla niej. Dół ma zapach perfum Chanel. Mążdołączył do kwiatów.Joanna Magnor-Kozłowska, Łęczyce,II nagrodaKonkurs Literacki dla Nauczycieli / iIi nagrodaodmiany czasówWykraczanie poza strukturę ambiwalencji(polifonii?) tekstu odbywa się naterenie samego tekstu i jest dowodemznoszącym wszelką tym-czasowość rozsądnieskonwencjonalizowanego zapisulogika służy uwadze ta zaś wsparłszy logikę była napoczątku detronizując chwiejność autora...wycofując go...unieważniając...stąd względne odmiany błądzenia przestałyznaczyć...oto podróż w nieznane...przytomność autorów jestw tej sytuacji nie do utrzymania...ich książki to broszury ostabilnym przeznaczeniu nieznośnie skoncentrowanym nakanonie osiągnięć...tym-czasowość porządkuje w nich...konwencjonalnybłysk migreny.ludzie (euforii bez talentu) pozbawienitalentu...teraz migrena rozwścieczona próbujeodbić się od dna własnego sprytu...nudnegow swej zapalczywości...w końcu trafia napółkę z prochami przewrotnych rupieciarzyfabuły...ich dzieło przywodzi fiszkę i grabarza...z początku wydawali się być tym...leczzachwyt przeminął wyłaniając odmiany czasów...szarekontynenty ciemnych skazanychna banicję chmur...prawdziwy plon nie-myślenia...pisztak a tak...orzekły anielskie chórystarożytnej (a jednak) komedii dell’arte...tyle że w chitonach nowoczesnych znawcówczytelniczego błogostanu...zmizerowani będązbawieni po wypiciu własnej trucizny?...i naprawdęzobaczą ducha czasów co mieści wsobie tak wiele/tak niewiele? powielając będątworzyć wielość w mniejszych lub większychodstępach...aż się stanie prawdziwa nie-jasność...przyczyna...skutek...sąjuż tylko słowamiskrajnie schludnego pojednania...fabuła wysyła ją do któregoś z krajówarabskich gdzie z miejsca już na nią czekanie szkodzi że znający sartre’a szejk naftowy(nafta wycieka mu z ust więc ma) trudnościpogłębiają się bo nagle ale i co jakiśczas nawiedzają go głęboko absurdalne sny gdyż tak działanosorożec niejakiego ionesco (był) jego przyjaciele przestalibyć przyjaciółmi więc nici z małżeństwa niepotrzebnie sięnatrudziła i teraz kto jej zwróci za bilet a nowy Jork już nieźlezatłoczony więc choć się nie nadaje do tego sięga po leibnizano i masz...zapija się na śmierć w najbardziej industrialnejczęści londynu...jej matka robi jaja po wiedeńsku podśpiewującsobie co lepsze fragmenty z „cosi fan tutte” w. a. mozartaale za nic nie chce się nauczyć niemieckiego...w poprawności tkwi tyle błędów...poprawnie się zachowywał...miałsame inteligentne i oczytane do szpiku kości...kochanka to nie pieniądz który kiedyś zniknie...pomyślał i takzrobił...stało auto...wsiadł...zatrzasnął drzwi... kochanka odpadła...byłuzdrowiony...trafił do ludu...lud go wy węszył...odrzucił...jestem przygnębiony...co tu zrobić z resztką dni...zacznę pić na sposób głęboki i bez mała filozoficzny jak jużpowiedziano w jednej książce nąjcelniej i życie jego znalazłosię pod wulkanem...dni krążyły jak sępy które pilnie strzegąwłasnego głodu...strasznie podobne...identyczne...poniżającemiesiące...lata całe...żył lecznie umierał...w poprawnościtkwi tyle wyrzeczeń...gdy byzechciano na to spojrzeć znie-poprawnej strony...dzień...godzina...wspomina się odległyblady poranek...staroćużyczającą potrzebie potęgowaniawzruszeń niegdysiejszychpodniet...dlatego fabułaporzuca go...przestaje się nimzajmować...jest całe mnóstwoważniejszych spraw...gdyby słowa mogły produkowaćesencję rozumienia...igdyby rozum zechciał zauważyćże potrzeba słów nie bierzesię z automatycznej monady...tylko z autonomicznej potrzebyczynnego rozumienia...byłbysobą...zacząłby rozumieć...co w istocie nie powinno miećżadnych ograniczeń...więc fabuła...tęprzepaść pozwalamsobie zasypywać dramatami...Zdzisław MatwinMiastkoIII nagroda18 wieś tworząca dodatek literacki


dominika lipińska- piechowiceMam dwanaście lat i chodzę do Szkoły Podstawowej w Piechowicachw województwie dolnośląskim. Wiersze zaczęłam pisaćw wieku dziesięciu lat i od tej pory jest to moją pasją. Lubię czytaćksiążki, pisać wiersze i opowiadania, oraz jak każdy nastolatek gramna komputerze, jeżdżę na rowerze i rolkach po ulicach mojego urokliwegomiasteczka. W wierszach chcę przede wszystkim wyrazić siebiei opisać to, co mnie otacza w swobodzie młodzieńczych lat. (z)***W końcu zszedł śniegi nagle kwiatki wyskoczyły z trawy,wokół słychać ptaków śpiewi nad rzeką skrzeczą żaby.Wszyscy krzyczą ona przyszła!O już jest!Ja nic nie wiem!Kto to taki?Że wszyscy krzyczą jak ptaki.A to wiosna pełna kwiatówi kwitnących drzew***Gdy dorosnę, to będę lataćjak pszczoły na wiosnęna zakupydo pracydo szkoły na zebranie dzieckapo książkipo ciuchy.A na koniec pójdę do mamyi przy kawie odpocznę.***Czas posprzątać mój pokój,dużo pracy.Trzeba na półkach poukładać,odkurzyć i kurze pościerać...Poczekam chwilę i zaczaruję ścierkę,odkurzacz i meble.I jest dobrze.Więc mam już spokój,bo sprzątnęłam mój pokój.grażyna piekarewicz - koszalinPierwszy wiersz napisałam w wieku 19 lat, kiedy studiowałam w Słupsku.Do dziś przechowuję go w mojej „szkatułce”. Z zawodu jestem nauczycielembiologii i geografii z tytułem też magistra pedagogiki po Uniwersytecieim. A. Mickiewicza w Poznaniu. Od kilku lat przebywam naemeryturze, odpoczywam, śnię, marzę i piszę. Kilka moich wierszy ukazałosię dotychczas w dzienniku „Miasto” wydawanym w Koszalinie i naantenie Polskiego Radia Koszalin. (z)ŚWIAT PACHNIE MIŁOŚCIĄMiłością pachnie cały świat.Nagi horyzont uczućwyciąga swe ręce do gwiazd.Wielobarwne pąki kwiatówotwierają kielichy ku światu.Biały motyl spija nektarz czerwonych płatków róż.Spragnione ustaszukają drugich ust.Złota pszczoła roznosi pyłek rozkoszyz jednego płatka na drugi.Nad polami w wiosennym uściskutańczy wiatr.W kąciku zielonej trawyświerszcz na skrzypcach gramiłosne serenady.Na atłasowym dywanie naturydwoje ludzi, tylko we dwoje.W miłości tonie cały świat.To nieprawda, nieprawda, że jest jej brak.POPŁYNIEMY Z WIATREMPopłyniemy daleko łódkąprzez morze głębokie,wzburzone.Rozwiniemy żagle,by łódź płynęła z wiatremprzez spienione fale,jak koń w galopie i cwale.Zanurzymy swe nagie ciaław turkusowej fali.Zatańczymy z delfinemw głębinie morskiej toni.Przytulimy się do sercaa potem popłyniemy razemdo raf koralowych.Zagubimy się w nich na chwilę.Zostaniemy w świetle nocyaż do świtu.Nad nami niebo i księżyc,i srebro gwiazd.Lśniące jak twoje oczy.Wrócimy w kolorze morskiej falina pokład naszych marzeń.Zabierzmy siebie ze sobą.Popłyniemy na drugi brzeg;My,Ja i ty.Pokłonimy się nowym kwiatom idrzewom.Uciekniemy od wrzasku i zgiełku.Otulimy miłością nasze sercai zostaniemy na zawszew słodkim morzu pragnień.Po raz pierwszy na łamach „Wsi Tworzącej”wieś tworząca dodatek literacki19


józef smoczkiewicz - zielinProszę uprzejmie wydrukujcie moje utwory. Z góry dziękuję.Jestem lokalnym, wiejskim poetą. Mieszkam w Zieliniuw gminie Trzebielino. (z)Jest bez robotyOd turystki z WarszawyDostał sto złotychNa ubranie jedzenieGrozi palcem MalwinaNie kup winaPo raz pierwszy na łamach „Wsi Tworzącej”ODPOCZYNEK Z KSIĄŻKĄMądra dziewczynaSiedziała na trawieWianek z kwiatówMiała na głowieCzytała książkęOderwała wzrok od liter.Zobaczyła ważkęPrzyleciała od źródłaByła kolorowaMiała podwójne skrzydła.RUSKI ŻOŁNIERZ OKRADŁNIEMIECKI DOMByła wojnaW wiosce GutyŻołnierz ruskiWszedł do niemieckiego domuZ garnka zjadł kluskiUkradł butyZabrał pięć chlebówWędzony boczekZ magazynu worek pszenicyZastrzelił hitlerowca w piwnicyWsiadł do samochoduPojechał w siną dalMatka Gizela na strychuTrzęsła się ze strachuCórka małaPo cichu płakałaŻEBRAK Z MAZURMa MazurachNa brzegu jezioraŁazi rakNa ławcePłacze głodny żebrakDziś potrzebaKiełbasy, chlebaW sklepie dostanieszBluzkę, spodnieUbierz się modnieW ZWIĄZKURADZIECKIMBYŁA WOJNAByła wojnaw wiosce na brzegu Wołgikwitły kwiatypaliły się chaty.Radziecki żołnierzzniszczył cztery hitlerowskie czołgi.Doktorka Nataszapracowała w polowym szpitaludawała chorymzbożową kawęsmaczne ciasto.Niemcy uciekliRuskie zdobyli miasto.irena michałowska - koszalinMoje pisanie wierszy zaczęło się w klasie licealnej. Z chwilą przejściana wcześniejszą emeryturę prawie zupełnie oddałam się tej pasji.Piszę wiersze o różnej tematyce, dla dzieci, fraszki, aforyzmy, limeryki.W latach 1994-1998 wiele moich prób emitowanych było nafalach Polskiego Radia Koszalin. Pod koniec 2008 roku związałamsię z Krajowym Bractwem Literackim w Koszalinie i systematyczniedrukuję swoje wiersze m.in. w jego almanachach. (z)***Oddycham zapachemTwego ciałaWchłaniam cięBez resztyCałym swymJestestwemUpajamTwym oddechemI żaremNieujarzmionych ustJestem twoimWiernym cieniemNawet czasZatrzymał sięBy nie niweczyćWzniosłościTych uczućJAK W MATNIPogrążam sięW matni wspomnieńJak pająkW sieci wątłej przestrzeniUmacniam nikłą przędząStrzępy przebrzmiałych latW wyblakłych obrazachOdtwarzam scenerięSzczęśliwych dniBy wzniecić miniony uśmiechBy otrzeć łzęCiemnej strony życiaBy nie zagubić śladuPrzebytych poplątanych ścieżekMojej wędrówkiW nieznaną przyszłość„Wieś Tworząca” - Dodatek Literacki do „<strong>Powiat</strong>u Słupskiego” grupy „Wtorkowe Spotkania Literackie”. Redaguje: Zbigniew Babiarz-Zych i zespół. Zdjęcia: Jan MaziejukDTP: Artur Wróblewski. Adres redakcji: Starostwo <strong>Powiat</strong>owe, 76-200 Słupsk, ul. Szarych Szeregów 14, tel. 59 842 54 17, www.powiat.slupsk.pl • e-mail: zych@powiat.slupsk.pl

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!