WIEŚ TWORZĄCAWiersze najnowszeHenryka Jurałowicz,CzłuchyMOJA WIEŚ CZŁUCHYTylko tutaj tak pachnie ziemiaBudząc się ze snu po zimiei tajemniczo szumią dębywyrośnięte na swej dziedzinietu wita wędrowca kapliczka małaco na skraju wioski stoi pod lasemjuż ponad sześćdziesiąt lat, czas zaglądaw jej szyby porannym blaskiemLipy przydrożne pachną kwieciemwiatr od jeziora rozpędzonytańczy ze znajomą starą wierzbąOczy dziewcząt do chłopców się śmieją„na kamieniach” wieczorami w lecieA ja bałwochwalczo wielbięspalony ugór i bagno przy rzecebo to moja wieś, moje Człuchytu mogę godzinami słuchaćszumu starej gruszy w sadziei patrzeć jak wieczórksiężycem na dachy się kładzieOdurzona zapachem kłosówzasypiać, a rankiem się budzićWiedząc że się jest wśród swoichprostych, wiejskich, dobrych ludzi.Regina Adamowicz,KoszalinGDZIE JEST WIEŚ TAKA?Patrzę na nurt fali, co naprzód się toczySpacerując samotnie nad brzegiem rzekiA myśl moja dąży hen, gdzieś w kraj dalekiCofa się w czasie. Załzawione oczy...Widzę chaty stojące szeregiemPrzed nimi drewniane równiutkie parkanyA na nich odwrócone dnem do góry dzbanyCo były przed chwilą napełnione mlekiem.Idę przez wieś drogą pełną niepokojuSpokój wokoło cicho i bezludnieCzasem zaskrzypią żurawie u studniBydło z pola wraca na czas wodopoju.Pod oknami chat malwy zakwitły wysokieW oknach rozkwitały kwiaty pelargoniiCzas płynie wolno w ciszy melancholiiDzieci i starcy wyglądają z okien.Gdzie jest wieś taka i pod czyim niebemGdzie jeszcze słychać furkot skowronkaGdzie jeszcze można taką wieś napotkaćPachnącą świeżo upieczonym chlebem?Czy jeszcze zobaczę taką wieś szczęśliwąGdzie z dziada pradziada przechodzą zwyczajeKto krzyżem znaczony chleb powszedni krajeI kłos z szacunkiem zbiera podczas żniwa.Walentyna Antonowicz,KołobrzegBEZROBOTNI POLACYMamo kup lizaka!Dziecko ty moje, dola nasza takaNie stać nas teraz nawet na lizaka!Nie tylko na lizaka, nawet na bochenek chlebaNa który pieniążków nam teraz potrzeba.Zasiłku już nie dostajemyI bardzo biednie żyjemy.Co było do sprzedania – już sprzedaneI bierze nas rozpacz – jak żyć dalej?Od znajomych już trochę pożyczyliśmyI jakoś biednie do dzisiaj dożyliśmy.Teraz chyba modlić się gorliwie nam trzebaI czekać aż spadnie manna z nieba.Bo pracy dostać nie możemy –Od dawna jej poszukujemy.Znajomi idą żebrać pod kościół w niedzielęAle ja nie pójdę, wstydzę się, nie ośmielę.Pójdę do sklepu prosić o chleb bez pieniędzyChyba mi uwierzą, że robię to z nędzy.Jan Kulasza,Strzelce KrajeńskieŻYCZENIA NA NOWY ROKNie z osobna, wszystkim razemProszę Boga przed obrazemŻeby Wam się spełniłoCo w zamyśle dotąd byłoŻeby lepsze życie stałoNiczego nie brakowałoŻeby zdrowie, żeby siły -Każdy był Wam bliski, miłyTego co sobie życzycieŻeby było lżejsze życieNiech dziecina błogosławiW Nowy Rok i na ŚwiętaI o każdym niech pamięta.Emilia Zimnicka, IzbicaJUŻ PIERWSZA GWIAZDKAJuż pierwsza gwiazdkaNa granacie niebaSrebrem się jaśniejeMatka się przy Wigilii krzątaOjciec sianko pod obrusemŚcieliPachnie choinka, obrus białyZa chwilę opłatek się pojawiW spracowanych rękach OjcaKolędy w mroźną noc popłynąTak było u nas w ZamościuKiedy żyli rodzicePozostał smutek i radość łańcuszekWspomnieńZa czarem dzieciństwaKtóre przeminęłoZygmunt Jan Prusiński,UstkaROMANTYCZNA BIEDAW holu Domu Kulturykilka osób rozsiadło się na krzesłach- czasem jest chwilowa władzawe władaniu choćby krzesła.Przysiadłem się z tupetemdo przedniego towarzystwaakurat wystawa rzeżbiarza -drzewny wernisaż kruchy.Przeważały w holu kobiety -usteckie ambicje prowincji.Wyciągnąłem swoje kruche nogi,choć te nogi biegały w sprinciei w piłkę nożną latami w młodości.Mówię o tak żeby mówić:- Te pantofle znalazłem na śmietniku,wygodne bo przechodzone przez anioła.A skarpet zakładam kilka par,by dziury ukryć przed słońcem.Kobiety milczałyprzerażone szczerością.Na prowincji prawda jest teżkruchą metafizyką.Pożegnałem się z rzeźbiarzemKazikiem Kostką,i wyszedłem z kameralnej prowincjina skrzydłach mocnego ptaka...z drewna.Ludmiła Raźniak,KoszalinOTWIERAM SZUFLADĘ CZASU...otwieram szufladę czasua na dnie pięciu stuleciimć Mikołaj Rej – przepięknąstarą polszczyzną mnie wita„wżdy Polacy nie gęsi...”i choć naleciałościprzez wieki narosłojęzyk soczysty jak jabłka w sadzie6
w jesienną poręnęci aby się wgryźći poczuć smak...barwności życia sadów przeszłości(ale i jadów brakiem tolerancjispowodowanych)a także facecji tamtych latŁukasz Tomczak,SłupskŚWIĘTA ULICYco mi pozostałow wigilijny wieczórpoza trunkiem chemicznej bombyktórą piją w samotnościpod pierzyną starych gazetżaltęsknotaco mi pozostałopoza uśmiechemktóry nagle stracił urokzgasł wraz z zachodem słońcaza opuchlizną życianie wołającymco mi pozostałopoza duszą wyżartą przez dyktęktóra pozwala zamknąć oczyna światnie rozumiećbyć niewidzialnymblask życia wyssany z oczucztery szczeble ławkiskrawek posadzki na dworcuśnieg wżynający się w ciałopusty talerz przy moim stoleaby opłatek mógł przemówićMarcin Greczuk,KobylnicaWIGILIAwigilia jest co najmniej 12 razy w rokuwystarczą tylko gileco jak bombki w śniegu się czerwieniąi księżyc co gwiazdkązaledwie jest nad ziemiąwigilia jest co najmniej 12 razy w rokuwystarczą tylko drzewacałe w śniegui nieco mrozuo zmrokuwigilia jest co najmniej 12 razy w rokumiędzy Bartłomiejem a Sylwestremwięc pewnie jeszcze częściejtylekroć ile westchnieńze łzą radości w rokuwigilia jest co najmniej 12 razy w roku................................................................................................................................................................WIEŚ TWORZĄCAGrzegorz Chwieduk,KepiceW ŚWIĘTAw świętawszystko wydaje się lepszepachnie dobrociąw świętajuż nie są zmęczonenasze domyw świętapytamy Bogaile warte jestludzkie życiew świętaprzelewa się kolędawszystkimi barwami pokoryw świętazapalają się neonydla człowiekaktóry ma zawszeza mało miłościIrena Peszkin,MielnoŻYCIE NA NIBYJakże bym chciałaaby z ekranówznikła obscenicznośćby skończyć z plotkamibeznadziejną politykąi z gotowaniemMożnapo prostu – pstryknąćby telewizor przestałwreszcieiluzją nam mamići zastępczymi tematamiCzas by już byłożyciem się zającdojrzeć rodzinęi przyjaciółwyłączyć „chłamy”na ziemi stanąćprawdziwejZ dziećmi na lodyz żoną do parkua choćby nawetz kumplem do barkuTrzeba nam zwykłychkontaktów ludzkichtrzeba nam życiadosyć iluzjiPrzestańmy lizaćłakocie przez szybyczcić telewizori żyć na nibyKrystyna Pilecka,KoszalinKOLĘDA(„O gwiazdo Betlejemskazaświeć na niebie mym”...)a na moim niebie nie ma gwiazdyczasem światła nikłego nadziejaokruszek blasku kładącego sięna dnie żłobu mojego sercapotem dopiero urośnie w gwiazdęi zajaśnieje pośród innych gwiazd powodzia w wieczór wigilijny zabłyszczy okruchemzłota na krańcu mojego niebatylko najpierw muszę zapukaćdo drzwi samotnej sąsiadkiuścisnąć jej rękę i dać choć uśmiechsmutnej dziewczynce zrobić z tektury aniołkaa ponurakowi z pod dwunastkiprzywołać mikołaja...I zadziwią się zwierzętaco Jezusa ogrzewają w stajnii trzej królowiea może też pastuszeki ... razem ze mną zaśpiewają kolędęwtedy zobaczę moją „betlejemską”i przez codzienność wprowadzi mniedo BetlejemEdyta Wysocka,MiastkoGDYBY TAK...Rozgościć sięrozsiąść w tym życiuniezniszczalnie jak Matuzalembo nie jest to wizyta krótkai może potrwać nawet do stu latObnosić ciałojak wór umiłowanyw którym niezmienniejaśminowce kwitnąa w uszach Mozartgra divertimentoByć sobie sadempszczołą ogrodnikiemodkurzać pamięćz niepotrzebnych wspomnieńi powymiatać z niejuschnięte muchya do mdłych potraw dniumieć dodawaćniekiedy mioduniekiedy piołunuMyśli uwalniaćZe smyczy konwencjiRobić to wszystkoczego wiek zabraniaŻądać wymagaćoszczędzać swe siłyi nie zważającna mimikry prawapochłaniać życiebez opamiętania7