31.07.2015 Views

Gdzie kwitną sny - Powiat Słupski

Gdzie kwitną sny - Powiat Słupski

Gdzie kwitną sny - Powiat Słupski

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

Antologiapoezji<strong>Gdzie</strong> kwitną <strong>sny</strong>


<strong>Gdzie</strong> kwitną <strong>sny</strong>


Publikacjawydana staraniemStarostwa <strong>Powiat</strong>owego w Słupskue-mail: starostwo@powiat.slupsk.plRedaktorZbigniew Babiarz-ZychZdjęciaJan MaziejukProjekt okładki, skanowanie zdjęćskład komputerowy i łamanieArtur WróblewskiKorekta wierszyJerzy FryckowskiWydanie INakład 450 egz.ISBN 978-83-60228-18-0Copyright © Starostwo <strong>Powiat</strong>oweSłupsk 2009DrukZakład Poligraficzny GRAWIPOLG. Zblewska i Wspólnicy Sp.j.76-200 Słupsk, ul. Poznańska 42


Starostwo <strong>Powiat</strong>owe w Słupsku<strong>Gdzie</strong> kwitną <strong>sny</strong>antologia poezjiWybórZbigniew Babiarz-ZychMirosław KościeńskiJerzy FryckowskiSłupsk 2009


Spójrz w twarz jesieniSetki już opublikowanych wierszy, tysiące wpłynęło. Toplon działalności nieformalnej Grupy poetyckiej „WtorkoweSpotkania Literackie” zawiązanej przy Starostwie <strong>Powiat</strong>owymw Słupsku i skupiającej autorów zainteresowanych tematykąwiejską. Ten tom jest już siódmym z kolei.Dzięki niestrudzonemu Zbigniewowi Babiarzowi-ZychowiGrupa w ciągu ośmiu lat działania rozrosła się z dwudziestustałych członków, nie licząc tych, którzy nadsyłają wierszez całej Polski. Stałych współpracowników jest ponad stu.Dzięki „Wtorkowym Spotkaniom” ukazało się już kilkanaściedebiutów, a tylko w 2008 roku pięć indywidualnych książekpoetów Grupy i to dodajmy tomów na wysokim, poetyckim iedytorskim poziomie.Tom wierszy „Na grzbiecie lśniącej minerwy” był debiutemksiążkowym Piotra Wiktora Grygiela z Jasienia koło Bytowa.Nieprzypadkowo w tytule tomiku nawiązuje do Minervy,w mitologii rzymskiej, italskiej bogini mądrości, opiekunkirzemiosł, sztuki i literatury, uważanej także za boginię wojnyw słusznej sprawie. W wielu wierszach Grygiel świadomieodnosi się do tego faktu, podkreślając, że uprawianie sztuki,a szczególnie poezji to swoista walka, czy wręcz wojna poety zsamym sobą, swoją weną czy materią słowa.Henryka Jurałowicz-Kurzydło wydała już drugą swojąksiążkę pt. „Poszybuję w niebo kluczem żurawi”. W tym tomiepoetka też cały czas wraca (podobnie jak w pierwszym)w świat dzieciństwa. Jednak motywem przewodnim jej poezjijest przyroda oraz historia ziemi słupskiej, czy ogólniej - zachodniejkaszubszczyzny. Zaczęła pisać późno, po przejściuna rolniczą emeryturę, jednak dzięki temu, że uczestniczy wpracach Grupy wydała już dwie książki. Koledzy po piórzepotrafią dopingować.Z tego powodu nieco żali się Bożena Łazorczyk pisząc wwierszu, że my „poeci z dolnej półki (...) was z tej górnej przepraszamy”.Chodzi jej o to, że początkujący poeci pokazującpierwszy raz swoje próby literackie zdają sobie sprawę ze swojejnieporadności pisarskiej. Jednak jak praktyka dowodzi jużpo kilku spotkaniach i zażartych dyskusjach wiejscy poeci nabierająpewności i większość z nich zabiega o wydrukowanieswojej pierwszej, debiutanckiej książki.7


8Przykładem tego jest Grzegorz Chwieduk z Kępic, laureatwielu ogólnopolskich konkursów literackich. Wydał tom pt.„Pamiętam wiele” aż w Stalowej Woli, gdyż we własnej gminiesponsora nie znalazł. Po prostu zgodnie z regulaminem MiędzynarodowychSpotkań Poetów „Wrzeciono” dodatkowym,szczególnym wyróżnieniem było wydanie zbioru wierszy laureatowipierwszej nagrody. A Chwieduk nim został.Andrzej Szczepanik z Bytowa pisze w „Pachnących piramidach”,że są to jabłka i wino z nich, a także wuj Władeki ciotka Zośka. Wydał właśnie trzeci już opasły (ponad 200stron) tom pt. „Myśli rozkołysane”.Maciej Michalski, poeta marynista ze Słupska wydaje takżeswoją kolejną, drugą książkę. W wierszu „Ósmy krąg” jestbardzo krytyczny wobec najnowszej politycznej rzeczywistościw Polsce, stwierdzając, że „naród jest pod nową okupacją”.Jednak najbardziej cenię jego wiersze o poezji i wędkowaniu.Bardzo dynamicznie rozwija się twórczość Ireny Peszkinz miejscowości Mielno pod Koszalinem. Właśnie do drukutrafił jej debiutancki tomik pt. „Ukryj mnie w dłoniach”. Ojej kunszcie świadczy wiersz „Ból kobiecości”. Bo kobiety czykochanki „Nabrzmiałych wyczekiwań / nie tłumaczą / W żadensposób / inne penelopy”.Na coraz wyższe poziomy poetyckie wznosi się ZygmuntJan Prusiński z Ustki. W świetnym wierszu „Fryderyk Szopeni trzy medale” (i nie chodzi tu o przewrotne napisanie nazwiskaChopin) zaskakuje stwierdzeniem, jakże kulturalnym„bieda naciera, to widać po smutnych twarzach kobiet”.Emilia Zimnicka przygotowuje trzeci swój tom poezji.Jest już wręcz klasykiem poezji wiejskiej ziemi słupskiej, copodkreśla w wierszu „W deszcz”, bo w taką pogodę pójdzienad swoje ukochane jezioro.Lechosław Cierniak szykuje kolejną książkę, tym razemprozatorską. Będą to ironiczne przypowieści z życia typowegobezrobotnego - Freda. Tymczasem ironia i dowcip sącząsię z jego wierszy. W „Prywatnym konfesjonale” z sarkazmemstwierdza (odnosząc się do problemu lustracji) - „wszystkichrozmów nie pamiętam”.Schyłek epoki, czyli przejście z XX na XXI wiek to nie koniecświata, lecz - według poetów z „Wtorkowych Spotkań”- wyczerpanie się literackiego języka ów świat opisującego. Toburzenie i budowanie nowej sytuacji, nie tylko w zjednoczonejEuropie, ale potrzeba odnowy języka poetyckiego. Podkreślato z uporem na comiesięcznych spotkaniach Maciej Mi-


chalski pisząc o tym w swoich tekstach. Mówi - wróćmy doklasyków, bo taka jest potrzeba chwili.Jednak artysta, jakim jest poeta - pisząc powinien zajmowaćsię wyłącznie znakami. Są ważne dla niego, jego kultury,która go zrodziła, a jest to ziemia słupska, pomorska, kaszubszczyzna.Jednak te znaki podlegają czynnikowi czasu,czyli dzisiaj coraz bardziej zastępują je piktogramy. O pracynad znakami pisze 59 wiejskich poetów, których wiersze sąopublikowane w niniejszym almanachu. Z roku na rok tapraca nad słowem przynosi dobre rezultaty, bo część tekstówjest naprawdę wysokiego lotu. Oby tak dalej, bo słupskie starostwopublikując tę książkę robi naprawdę dobrą robotę dlakultury wiejskiej.Mirosław KościeńskiWiceprezes Słupskiego OddziałuZwiązku Literatów Polskich9


Rozpieszczaniprzez starostwoNie znam takiego drugiego przypadku w Polsce, bypisarze amatorzy mieli w zasadzie nieograniczoną możliwośćdruku prasowego i co roku pięknie wydaną antologięswojej twórczości z kolorowym zdjęciem, z napisaną przezsiebie notką, z piękną oprawą plastyczną. Wiele młodychśrodowisk dobija się u władz o pieniążki na antologie,almanachy, debiuty, manifesty grupowe i pokoleniowe.Uczestnicy spotkań literackich w słupskim starostwieotrzymali taki dar, i niestety, nie wszyscy potrafią z niegoodpowiednio skorzystać.Chodzi mi o podejście do obecnej antologii. Na złożeniemateriału było prawie rok, a niektórzy to wydawnictwozlekceważyli albo podeszli do niego po macoszemu dającwiersze nieciekawe, jakby odrzucone. Wiem, co piszę, gdyżod kilku lat czytam wiersze, które kandydują do tego ciekawegoprzecież wydawnictwa.Większość to młodzi twórcy. Pisząc „młodzi”, mam namyśli lata tworzenia, a nie metrykę. Każdy powinien przykładaćwiększą wagę do własnego pisania, szanować ten dar,jaki otrzymał od Boga. A szacunek powinien polegać na ciągłejwalce ze słowem, na pragnieniu stawania się lepszym,na ciągłym cyzelowaniu wiersza. Wtedy na pewno nie byłobyprzypadkowości, a i poziom byłby wyższy.Część autorów wybiera neutralny temat - przyrodę, naktórym poprzez opis rzeczywistości zawsze jakoś się wypadnie.Właśnie, jakoś, ale czemu nie dobrze? Inna sfera towiersze religijne. Też mało przekonujące i oryginalne. Myślę,że ciągle pokutuje to, iż spotkania w starostwie nie sąspotkaniami warsztatowymi, a te na pewno wiele by dały.Bo cóż daje autorowi nie zawsze dokładne wysłuchaniewiersza, a potem okolicznościowe oklaski?To autora usypia, daje fałszywy obraz tego, co się potrafi.Pora ukazać kilka zjawisk w tej antologii. Zawiódł mnieGrzegorz Chwieduk z Kępic, autor już po debiucie (wygranykonkurs na tomik), laureat wielu ogólnopolskich konkursównie błyszczy w tym wydawnictwie. Jego wiersze sąnijakie.Maciej Michalski ma coraz lepszy warsztat, chociaż jegorymy nie zawsze są wyszukane. Operuje jednak sprawniepoprawnym językiem polskim, co dzisiaj okazuje się sztu-10


ką. Opisuje piękno gór, ale ja widziałbym go bliżej poezjimarynistycznej (chociażby z racji wykonywanego zawodu),gdzie jego wiersze są prawdziwsze, głębiej przeżyte. Lepiejbyć przecież dobrym poetą - marynistą niż epigonem Tetmajera.Niby nic tym wierszom nie można zarzucić, ale po ichprzeczytaniu niewiele w nas zostaje. „Ósmy krąg” to poezjazaangażowana społecznie i politycznie. Dobra na wiece, dookolicznościowych wydawnictw. W tomiku jednak takiegowiersza bym nie umieścił...O tym, że jednak można się ciągle rozwijać świadcząutwory Aldony Peplińskiej, która na pewno czuje ciężarudanego debiutu i zależy jej, aby wiersze stawały się doskonalsze.Miniatura „Cicho szeptana modlitwa” świadczy, iżAldona wspina się na poetyckie wyżyny.Podobają mi się utwory debiutantki Emilii Maraśkiewiczz Darłowa. Te wiersze pozwalają mieć nadzieję, że autorkapodchodzi poważnie do tego, co pisze.Myślę, że już najwyższy czas, by objawił się nam ze swoimindywidualnym tomikiem Zygmunt Jan Prusiński. Bardzonierówny poeta, czasami niepotrzebnie stachanowiec,ale widocznie czuje nieodpartą potrzebę pisania. Myślę też,że mogłaby powstać ciekawa praca magisterska oparta tylkona tytułach wierszy Zygmunta. W tej antologii mamyinteresujący cykl wierszy poświęcony najbliższej rodziniepoety. Prusiński to jeden z nielicznych zamieszczonych tuautorów, który nadal się wspina.Na uwagę zasługują wiersze Anny Bożeny Bielińskiej,czas jednak pokaże. Czy zostanie w naszym gronie na dłużejwszak jest gdańszczanką, a Słupsk to dla Trójmiastaprowincja.Intrygujące są utwory Stanisława Tasarza, który o miłościi życiu pisze mądrze z nutką smutku i nostalgii. Poziomtrzymają Lechosław Cierniak i Marcin Greczuk, chociażten ostatni nie zbliża się do poziomu, jaki sobie wyznaczyłrok temu poematem o matce.Prawdziwymi poetami ludowymi są na pewno Jan Wanagoi Stanisław Panek. Naturalność języka i skojarzeń,mimo że nie zawsze popierają swoje obserwacje zgrabnymrymem.Do tego grona zbliża się Jurałowicz, będąca piewcą swojejwsi. Oddala się z kolei Emilia Zimnicka, która po dwóchtomikach bardzo się skomercjalizowała i jej wiersze niewnoszą nic nowego. Pani Emilia pisze ciągle o tym samym itak samo, co niestety dobre nie jest.Nie zawodzi młodzież. Widać postępy w pisaniuAgnieszki Skornej. Najważniejsza jest chyba świadomość11


poetki, która zdaje sobie sprawę z młodego wieku i nie poganiapoetyckiego czasu. Pisze niewiele, zmagając się zeswoimi wersami, a ta pokora może dać tylko dobre owoce.Druga nasza utalentowana młoda poetka MałgorzataMasłyk, przebywająca na stypendium w Danii (gratulacje!!!),nie ma zapewne wiele czasu na pisanie. Naukatrzech języków jednocześnie (angielski, duński, niemiecki)nie wpływa dobrze na jej pisanie. Jednak poczynione obserwacjena pewno zostaną przelane niedługo na papier. Zamieszczonytu wiersz o dziadku pokazuje, że Małgosia niestraciła nic ze swojego talentu.Z radością czytałem też nowe wiersze Anny Marii Różańskiej.To dobrze, że Londyn, ten wielokulturowy tygiel,nie ograniczył języka Ani. Jej wiersze są coraz lepsze, a limitowanailość miejsca nie pozwala zamieścić jej erotyków.Skoro jestem przy erotykach to polecam wiersze EugeniiAnaniewicz. Ta bardzo już dojrzała kobieta potrafi piękniepisać o uczuciu, o przeżytej miłości, czego nie uświadczyszu innych pań, które wolą opisywać kwiaty w ogródku czysłowicze trele. Brawo Pani Eugenio za odwagę.Cóż, może nie jest tak źle, jak mi się na początku wydawało?Bo przecież Roman Dopieralski z wierszem „Imprezau Pana Boga” mieści się w nurcie dionizyjskim Skamandrytów.Poznajemy pierwsze poetyckie kroki Oliwii Bartuś zUstki, pokazał się Andrzej Szczepanik, szczególnie w bliskiejmi erotyce, Anna Gruchala odważyła się zmierzyć znajtrudniejszą formą poetycką, jaką jest sonet.Pisanie jednak to bardzo poważna sprawa. Szacunek nietylko dla czytelnika, ale i dla własnej pracy. A skoro ktośstwarza nam szansę i możemy się zaprezentować nie tylkonajbliższym, ale całej Polsce, dokładajmy tedy starań, byto, co wychodzi z naszych serc, było najlepsze. Starostwostworzyło kolejną szansę przydzielając stypendia twórcze.I może trudno za te 1450 złotych wydać obecnie tomik (fiskuszbójnickim prawem okrada twórców) to zawsze jest toniezła zaliczka.Zapraszam do lektury kolejnej antologii twórców z powiatusłupskiego i okolic. Chętnie przeczytam opinie czytelników,a może znajdą się tacy, co przyślą mi swoje wiersze dooceny, dlatego podaję mój e-mail: jerzy-fryckowski@wp.plJerzy Fryckowski12


Rozdział I


Nauczę cię ogrzewaćdłonie15


16Jerzy Fryckowski


Nauczę cię ogrzewać dłonieMotto:Jest taka niebieskaże niebo się wstydziLeszek BakułaDZIEWCZYNA W NIEBIESKIMPatrzy na mnie i mówibędziesz mój za trzydzieści latnie oprzesz się siwym włosomi podłużnej bliźnie po bliźniaczkachnauczę cię mojej skóry i chodzenia pomieszkaniu tylko w skarpetachzobaczysz że meble są nie tylko po toaby w nich mieszkały ubraniaa tu gdzie kroję chleb zaczerwienię się dlaciebie jak rzodkiewkabiała wewnątrz i niewinnanauczę cię ogrzewać dłonie między udamiwszystkie następne kroki poczynimy razemod ulicznych handlarek wykupię skradzionew Niemczech zapachyi jak sati spłonę obok na dywaniebyś już nigdy nie odszedłprzed nami jeszcze dalekie wyprawypo gałki muszkatołowe i nabrzmiałe sutkinasze języki staną się wielojęzycznebyśmy się porozumieli o każdej porze nocydnia przecież nie będzie gdy słońce za plecami17


Jerzy FryckowskiNIEBIESKA NA CMENTARZUPamiętam żechabry tylko w zbożuczasem nielegalnie u bulwarowej handlarkiDziś krząta się wokół mogiły matkiwyrzuca na śmietnik wieńce z kwiatówktóre nie zwiędłybo nigdy nie były prawdziweile może być niebieskiego na cmentarzunie wiedzą nawet kamieniarzezakuci dłutem w przygotowane wcześniej literyniebieska chodzi na palcachciągle jeszcze wierzy że matka śpia gdy obudzi się ranowyśle po bułki i mlekojuż kolejny tydzień przychodzi na czczo i czekawydeptuje ścieżki mrówkomdokłada im zwiędłych liści i latarniami zniczypokazuje bezpieczny brzegniebieska jest ubrana na czarnood stóp po głowęsam się dziwię skąd ta poświata18


Nauczę cię ogrzewać dłonieNIEBIESKA – ZAPACHTwój zapach jest tylko po toaby mnie budzić nadmiarem soliktóra wdziera się kroplami potu pod powiekii nie da zasnąć do pierwszego śpiewu ptakówwiem że czasami próbujesz go ukryćza stertą zakurzonych ksiągza ulotnym płomieniem kosmetyczkipełnej uśmiechu Gabrieli Sabatinirobisz błądtwój zapach powinno się nosić ze sobąjak tranzystorowe radio w latach sześćdziesiątychoswoić jak obcego psalub własną nagośćby stał się częścią nas samychbyśmy przestali się ukrywaći wstydzić zarumienionych policzkóww chłodny poranek kiedy jeszcze śpią kościołyzapach twojej nagościpowinien uczyć odczuwania bólubo każdy samotny człowiekma do niego prawo19


Jerzy FryckowskiNIEBIESKA 4703ZobaczTo jestem jaza szkłem powiększającymktóre znalazłaś na plaży w Mikoszewiegłupie szkłododało mi tyle lat, do ilu nie potrafisz liczyća jednak kładziesz usta na moim brzuchui mówisz kiedy mam oddychaćTakmorze tego dnia było niebezpieczneoddychałem szybciej niż przy tobie w pościelinie dziw sięciebie się nie bojęchociaż codziennie odchodzisz do Mamygdzie marmurowa ławkai lastrykowy pojemnik na łzytłumaczysz miże bona to nie jest opiekunka do dzieciale panieńskie nazwisko Twojej MatkiMówisz kolejny raz Bonaa ja myślę SforzaI zaczynam rozumiećtwoją namiętność do włoszczyznyi rzodkiewek20


Jutro kamienieprzemówią21


22Zygmunt JanPrusiński


Jutro kamienie przemówiąTOBIE ZAŚPIEWAJĄ DROZDY W KLONACHZamawiam pieśń dla Herberta. Niech będzie świadkiemautor „Hymnu o Perle”, choć hymn ten dziś stępiały.Drut zardzewiały milczy na wietrze. Kolory się zmieniająjak słaby człowiek okrążony mediami, sączy się woda,wygasa cierpliwość. „Wsłuchany w echa, w stukaniekijanek” – napisał Miłosz, dziobię wzrokiem obrazukradkiem. Dziewczyny uciekają przed moim uśmiechem.Wiedzą o mnie tyle, że piszę wiersze, jakaż amplitudaku nim płynie. – Czy to jest normalne? Starcem jeszczenie jestem, choć ostudzony chłodem na północy wiśnierosną teraz tylko w snach. Ach te dziewczyny, ustawiśniowe we mgle, tylko całować, tylko całować...A tu drozdy w klonach szykują nuty przed koncertem,czy tobie zaśpiewają z możebnych rzeczy zapomnianych?9.01.2008 - UstkaOWOCE DAWNO POSPADAŁY Z DRZEWMamie – Krystynie KurlandzieJutro (Niepodległe Państwo); to tak z kalendarza:11 Listopada – zawsze szumi wiatr historii.Jesteśmy na uboczu – nie w środku orzecha,by słyszeć, jak rośnie życie dla nas i rodzin.W nagrodę mamy kolorowe baloniki i lizaki –by słodycz przyjąć z namaszczeniem dotyku.Jutro kamienie przemówią – drzewa lżejszebez owoców, takowy szum potoku w górachi śpiewne hymny wodorostów w stawach.I trochę miłości biednej kobiety na prowincji –dla której droga do kościoła jest bramą szczęścia.23


Zygmunt Jan PrusińskiZAPRASZAM DO SALONU CISZYNiemoc jest skomplikowana; czytelnikchce wiedzieć więcej. Poeci walcząz cieniami, obnażone światło muska kątuchylonej tajemnicy, gdzieś zatoczył sięcień pijany i oparł się o drzewo. Wobecwoli krzyku w oknie nikt nie myślijak zaprzyjaźnić się z człowiekiem.Powieki grają nerwowym drganiem, ktośzatacza przekleństwo czarną farbą o chodnik.Mężczyźni na prowincji śpiewają bluesy,pnie się ambicja tu i ówdzie naprędce.Gdyby jeszcze umieli mówić o potędzezerwanego jabłka u królowej w ogrodzie.Zbierajcie echo za miastem. Układajciepiramidę wiersza, niech będzie ludzkiei gościnne, nieważna charakterystyka...Osobliwość jest wtedy ważna, gdy umieszdocenić odchodzącego gościa od stołu.26.12.2007 - UstkaA TAM ZA HORYZONTEM BIAŁOSynowi – Marcinowi PrusińskiemuRocznice przychodzą często. Otaczają naswodorosty. Żołędzie wiewiórki zbierają,zbiera się rytm marsza, a stary ułan na zdjęciuodświętnie ubrany, uczy się strof poematu.W Krakowie będzie świeciło słońce; trębacznie spóźni się na wieży w cztery strony świataodegrać hejnału. Polska jest malowana żółtymkolorem, ten kolor lubił Vincent van Gogh,ile żółtych słoneczników namalował? –Dzisiaj założę mundur dziadka, może zdążęprzywołać tamte imiona w obronie Polski.24


Jutro kamienie przemówiąIDŹCIE TAM GDZIE NIC NIE MAPamięci Zbigniewa HerbertaSzablon według dźwięku mowynic nie zmieni, nawet nie wiemgdzie ta polana jest wycięta –może w kurzym jajku, może teżniedaleko nas, w samej myślikażdego apostoła z brodą.Idziemy na wskroś romantyczniod spodu, niby od korzeni,wmawiamy sobie na rysunku,że potęga powietrza dzieliw pokłosie melodii, której i taknie słyszymy – akacje rosną.Widoczni są plamą jak śladrozłożony w kręgu błota,suszymy wielkopańskość,a malarze według postu dniazamalowują stare obrazy,by nowe wciąż powstawały.I tak nam cicho mijają lata,sami wystarczająco zabieganirzeźbimy kolory w natarciu,że jutro będzie lepiej niżwczoraj było, tak po pańskuprzed gankiem – droga pusta.17.12.2007 - Ustka25


Zygmunt Jan PrusińskiMIGOTLIWY ODDŹWIĘK ŚWIATŁACórce – Amelii PrusińskiejNa południu Niemiec dzień zwykły – emigracjaprzysiadła cichą szyszką. Listopad we mgle,jest o czym porozmawiać, choćby o samotności.Jutro naród obudzi się do czynu – troszeczkępośpiewa jak kolędą przy sośnie. Spoci sięrefren pisany dwieście lat temu we Włoszech.Wtorek odświętny z uśmiechem cienia w kącie.Trawy nie wyprostują się na baczność, trochęzmęczone dotykają brzegu rzeki – jakby chciałyporwać swój czas i gdzieś na stronach bajekzasnąć, po prostu zasnąć od majaczenia światła.10.11.2008 – UstkaFRYDERYK SZOPEN I TRZY MEDALESynowi – Konradowi PrusińskiemuNiech każdy pamięta o fladze. Ustka otwarta,a goście śpiewają o legendarnym wodzu.Mewy na dachach, każda z osobna trenuje krzyk,nie brzmi mile dla ucha. Ale to nic, osty zwiniętejakby ze wstydu zbrązowiały, a bieda naciera,to widać po smutnych twarzach kobiet. Szopenpośród wybranych drzew układa nuty szare,a Konrad może przyniesie czwarty medalza zwycięstwo na stadionie. – Opowiem muo Marszałku Piłsudskim, jak na Kasztancewiele zwycięstw w Europie zaznaczył...11.11.2008 - Ustka26


Gołe prawdypowstydzą się trochę27


28Lechosław Cierniak


Gołe prawdy powstydzą się trochęRENTGENWidziałem swoje płuca w pańskich oczachi inne części budzące podejrzenieProszę jednak nie twierdzićże ma pan czarno na białymco we mnie choruje panie RentgenWe mnie epicentrum ludzkiej destrukcjii tracę grunt pod nogamiBoję się o dach nad głowąa ratownicy pukają się w czołoże wołam na ratunekbo jato za mało ofiarszkoda więc sprzętui zamiast czerwonego krzyżapozostał mi tylko siódmyPalą się domki z kartzdoliniały płaskowyże na moim sejsmografieNic pan nie wieco we mnie choruje panie Rentgen.29


Lechosław CierniakPrywatny konfesjonałPrzychodzę porozmawiaćOstatni raz na werbalnym spacerzebyliśmy w zeszłym rokuWszystkich rozmów nie pamiętamale obiecuję zapisać w duszydialogi jutrzejszych dniGorzki smutek przyznaniawystarczającą pokutąi obiecujęże jestem już godzien razem spacerowaćTeż otwórz swoje drzwii z ukłonem oddaj zapasowe kluczeTwój zaszyfrowany zamekprzerobimy na prostszą kombinacjęa potem wejdziemy do przedpokojui podrzemy maskujące ubraniaa z łazienkowych salonówpowyrzucamy pudry i szminkiNiech gołe prawdy powstydzą się trochęa moje odzienie fałszu też się zarumieni30


Gołe prawdy powstydzą się trochęOpowiadał mi starzecMogą mi już nie śpiewaćże jeden krok do zakochaniaNauczyłem się koci koci łapcibo babcia lubi jak przyjeżdżająI nie śpiewać mi sto lat sto lat(nie mam na recepty żeby aż tak się przygarbić)Lubię TV bez abonamentuDzisiaj na przykładw sportowej jedynce 0:0 do przerwyNa drugim polityka i też remisy partyjnebo kłamią po równoW Polsacie strajkale bezrobotni mają przewagę liczebnąa sędzia zamiast chleba czerwone kartki rozdajeFilozofem też bywamżeby komuś rozstrzygnąćczy lepiej płakać w Roys-roysieczy śmiać się na rowerzeNieznanym poetą też jestemkiedy jak po drodze krzyżowejpo tych schodkach na ambonężeby głosić nocaminawet do piątej ranoi dlatego nikt nie słyszyPoza tym lubię magięW świecie magii można wszystko z rękawai wystarczy tylko zapłacić za bilet------------------------------------------Chciałbym zegarek nakręcić wstecz31


Lechosław Cierniak***Ktokolwiek widziałKtokolwiek wieMosty i kładki popaliłDatę urodzenia zostawił na pamiątkęi zdawkowe dane do rebusu życiaJasnowidz się doczytałże w poczekalni dworcowej oczekiwałgotów nawet na bydlęcy wagonżeby do innego jutraWypatrywał za pośpiesznymgotów zaryzykować katastrofążeby tylko do jutraW poczekalni dworcowej inni też zasiedlii nikt na gapębo biletami nadziejazapłacona grubymi bez reszty32


Z uporemi na przekór33


34Marcin Greczuk


Z uporem i na przekórwarto ufać nadzieiszczęście jest znacznie bliżej niż ci się wydajegdy słońce jak fortuna toczy się poufaleza linią horyzontu legendarne kraje:arkadie mityczne których nie ma wcalenie ma wcale pragnieniom podwójnie zaprzeczaale tym bardziej kusi ciekawość podnieca takie eldorado,i choć marzeniom i mrzonkom rozum wciąż złorzeczywarto ufać nadziei - iść za serca radą24.03.2008 r.dramatydomy nie ludzie trwajądzieci wciąż jeszcze głodne bywająnie możemy zapatrzeniemsycić oczubez końcaw rzece słońcai trwać tak w szczęściubo ono tylko bywanie możemy mieć wszystkiegoani tego czego chcemychoć czasem to tylko okruchjednak niedostępnycoraz mędrsi wiekiemposiadamy też bogactwobólui rozstańlecz w przedśmiertnym złudzeniu pełniBogu złorzeczymyżyciu krzyczymy:zostań35


Marcin Greczuknieretoryczne pytanianie dość że raz i na krótkoz niepewnym jutrem i pojutrzemz uporem i na przekórwielkiej niewiadomejpielęgnujemy sens i pięknonie licząc się z potencjałem zagrożeń -żyjemynowy dzień nadzieja odradzaniejak kamienie trwają wieczniei na przekór temu co mijaale tragedianiechciana nieoswojonachoć bezpańską być powinnanie jest niczyjąco zyskujemy przez stratęco wypełnia pustkę po istnieniuco wyrośnie na gruncie cierpieniagdzie chowa się po umarłym cieńco wróci gdy minie przerażenieczy na pewnopo nocy zawsze wraca dzień36


Z uporem i na przekórLubię zabobony,czyli ja i moje tarapatyLubię, gdy koty przebiegają mi drogę,bo wtedy także zastanowić się mogę,ile powodów mam do szczęścia.Więc proszę Was, koty:- Przebiegajcie mi drogę jak najczęściej.Lubię ten kretes, gdy coś przepada,jak kamień w wodęw niepamięć studni,nawet gdy z hukiem, gdy echo dudni,bo spokój bezżalu nad rozpacz przedkładam.Zbieram szczęśliwe podkowy,jak dobre buty, zdarte do połowy,i myślę, jaki koń w nich chodził, w której rzece brodził,jakie miewał <strong>sny</strong>, zanim jego ślady po nimzaczęły odmierzać moje dobre dni.Na mojej wyspie bezludnejzabijam czas, by nie mijał,a choć z tym trudem jest trudniej,bezruch bezczasu nam sprzyja...Za pan brat jestem z szczęściem zezowatym.19.09.2008 r.37


Marcin Greczukkołysankasmak snuspojrzeniemscałowuję z twojej twarzya spojrzeń moichpromienieogrzewająto co w śnie tym się zdarzyi tak mogłabyzaczynać się baśńale się nie zaczynabo ta chwila jest prawdąbo ta chwila jest chwiląpublicznym milczeniemo czułości przyczynachżycie nie jest baśniąchoć mówi się że bywaale nie żałujmyże prawda nie jest snemfantastycznyma treść snów najpiękniejszychulotna jest i nieprawdziwasmak snuspojrzeniemscałowuję z twojej twarzya spojrzeń moichpromienieogrzewająto co w śnie tym się zdarzy38


Twoje zdrady39


40Roman Dopieralski


Twoje zdradyStarytwoje kłamstwa są stareale dobrze je mówiszblagier od zawsze! i cóż?przygłuchł słuchaczy krągfikcją zarysowujesz dzieńbambosze ci zostały i gazetowy newsstary jesteś, jak te twoje kłamstwatwoje ambicje są stareale mocno je hołubiszpyszałek od zawsze! i cóż?realizacji zaledwie łykdumą brukujesz jutrobambosze ci zostały i gazetowy newsstary jesteś, jak te twoje ambicjetwoje zdrady są stareale umiejętnie je ukrywaszłajdak od zawsze! i cóż?pożółkły cudzołożnic obrazywspomnieniami zagłuszasz nocbambosze ci zostały i gazetowy newsstary jesteś, jak te twoje zdradytwoje dojrzewanie jest stareale młodzieńczo je prezentujeszszczeniak od zawsze! i cóż?wytarte u marynarek rękawymakijażem okrywasz zmierzchbambosze ci zostały i gazetowy newsstary jesteś, jak to twoje dojrzewanie41


Roman DopieralskiImpreza u Pana Bogażycie jest jak impreza u Pana Bogaa wiosną nawet aniołki kłują mrowiskahojnie kwieciem wokoło przyprószajązielonym bawią się koloremja wiosną jestem na topiei chłonę łapczywie pierwsze promienieżycie jest jak impreza u Pana Bogaa latem nawet anieli się zakochująsłońcu przyklejają promienny uśmiechgrzeją wodę w źródlanych akwenachja latem jestem na topiei wbijam ciało w morskie otchłanieżycie jest jak impreza u Pana Bogaa jesienią nawet anioły zbierają zapasyliście malują w brązy i beżelas do długiego snu szykująja jesienią jestem na topiei obserwuję ptasie klucze na niebieżycie jest jak impreza u Pana Bogaa zimą nawet aniołowie noszą kożuchyz chmur budują kłębiaste bałwanybiałą puszystością okrywają ziemięja zimą jestem na topiei stapiam sople rozgrzanym sercem42


Ziarna nieprawe43


44Piotr Grygiel


Ziarna nieprawePo wschodach...mamiecodziennie po wschodach(moich i słońca)patrzała zza firankiwenus tamtego światadrżąca niepewna powrotuz orbity tuż przed zachodemwyczekującaw chmurne dnijej woal szklił mocniejzaznaczając policzki jak bochnynieruchome tuż przy parapeciefiligranowoplecami nakrywałem drogęzostawiając mą jutrzniędo powrotugdy okno zataczało się kroplami deszczua drzwi nikt nie uchyliłpozostała tylko orbitagwiazdyi mleczna droga20.06.2008 r.45


Piotr GrygielKomu bije...komu bije dzwon - ty pytaszsiedząc w skarpetkach w foteludzwon bije równo, powolirezonując w Twym sercu przyjacielu.szukając słabego punktubeznamiętnie toczy życiez cyfr map ziemskiego cuduw lazur gwiazd niepoliczonych w zenicie.niewidoczna jego duszaunosi aromat kawya między łykami brązuwymiata z przestrzeni ziarna nieprawe.komu bije dzwon - nie pytajwypastuj buty do droginoc często daje odpowiedźkiedy zapadniesz w sen słodki, sen błogi.46


Ziarna niepraweKosz wiklinowyto nie grochowina strzelato idzie od niejkiedy kolejny raz zbliża twarzdo zaplecionych kościstych dłonia może ławka pod niąwystrugana przez dziadkatak skrzypijeszcze unosi jej wiotkie ciałoktóre wiklinowym łykiemprzenika szparamibędzie kosz do noszeniareszty z życia47


Piotr GrygielTwój pałacdo twego pałacuszeroki gościniecścieżka parkowazamek bez łańcuchanawet otwarta orchidea przy bramierozsyła ukłonyzachęcającokamienni stróże na sjeściei nocny zasypia nocąkiedy w oknie rozmawiasz z gwiazdamia gdy jesteśmy samiksiężyc zapala lampionyna pergolachwówczas tańczą na klombachcieniem przenikając zaroślawtedy zawieszasz kołatkę na drutobmyślając w co wejść, by jutrogodnie pokazać się tamtympo drugiej stronie ulicyprzy tym samym gościńcuw gumowych butach26.08.2008 r.48


Czesze niebo kłosamiżyta49


50Mieczysław Krymski


Czesze niebo kłosami żytaWieśdzień śniąc jeszczewynurza się z błękitnych ust jutrzenkiprzemywa oczy kroplami rosysnuje się w srebrzystej mglekolorami tęczy maluje ruchomy portret wsia w nimkwitnące słoneczniki i malwypachnące świeżym chlebemwiatrktóry czesze niebo kłosami żytapieszczotliwie smaga twarzeduszącym ciepłem dojrzałych snopóww porannym słońcu wieś budzi sięostry błysk kosyi poorane zmarszczkami dłonieprzemykająjak oszalałe ze strachu polne ptakiSonetpustka wokółnic innego nie maw tym szarym pejzażuktóry mnie otaczatylko żar wielkico mnie spalajest to jedyna rzeczgodna łaski niebiosrozpaczliwie wołajak biczco smaga bez karya serce Twojerozbite dla mniestaje się odległą przytaniąi pożywką dla łez moich51


Mieczysław KrymskiŚwitróżowy świt wstał dziś wcześniezastał wieś jeszcze sennąposmagał złociste kłosywygładził łąki zielonemgłą okrył strzechy słomianeptactwu otworzył oczyi nastroił zabłąkane skrzypceschował do kieszeni księżycna firance błękitnego niebazawiesił ziewające jeszcze słońceMoje myślimoje myśliwczoraj samotne i niczyjetkwiły w żółtej trawiepozbawionej wilgociporzucone przed progiem nienawiścidzisiaj w poranek złotystąpałem boso w milczącej przestrzeniku przeszłości moich kwiatówdawnych pragnieńktóre każdego dniabywają Twoją i moją nadzieją52


Czesze niebo kłosami żytaCzas jesieniżeby chociaż na chwilęzatrzymać sięspojrzeć w twarz jesienipodnieść kolorowy liśćaby nie zdeptać goon jeszcze żyjetyle w nim pięknadawnych wspomnień i czułościwczorajsza tęczaodbiła na nim swe koloryjeszcze pachnie niebemwidać w nim całe życieale jutro odejdziesamotnie i bezszelestniew zapomnienieGarść ziemi czarnejświeżo zoranaukrywa ślad błękitnego niebai blask srebrzystych gwiazdktóre żarzą się jeszczejest w niej zapach łąk zielonychjak dojrzewające łany zbóżfalując połyskuje w słońcuzroszona poranną rosąwydziela woń polnych kwiatówktórą rześki wiatr nabiera w płucai dmie53


Mieczysław KrymskiNiepotrzebne łzynie będzie więcej łezna zatroskanej twarzyzagubionej jak kluczwyrzucony z urwiska wspomnieńnie będzie więcej łezw oczach otwartych na ościeżniczyich jak wiatrniepotrzebnych nikomuchociaż wniesiono w niewszystkie zgryzoty życiaDwa stawyna skraju widnokręgustały w słońcu dumnejakby całą mądrość życiawchłonęły w siebiednijak kartki z kalendarzaprzeszły nad nimi niezauważonebłękit je otaczałwyśpiewywał pieśń lazurową swojej głębii fal spokojnychlas pieszczotliwie oplatał je ramieniemi stał cichonawet echo ptasich odgłosównie ostało się pośród drzewktórych liście pławiły się w ciepłym powietrzubezkresna ciszazachód słońca i różowy świtpajęczyny białe i zwiewnepłynące między niebem a ziemiąptasie przyśpiewkii uspakajający pluskot falwydają się czymś zwyczajnymtym co byłojest i co się jeszcze wydarzy54


Miłość dojrzewa55


56Grzegorz Chwieduk


Miłość dojrzewa***powiało groźnym mrozem. murcoraz wyższy. niewytłumaczalny.stoję na rynku. milczę i myślę.zmusiłaś mnie do refleksji.a ty za moimi plecami.gładzisz miękkie włosy.masz zawsze rację.i nie marzniesz.***za długo fruwałem swobodnie.nikt mi formalnie nie ufa.uprzykrzyły mi się pytania.odpowiedzi zupełnie wyleciałyz pamięci. sam nie wiem czemu.nie wyobrażam sobie kary. chcę dalejz tobą wędrować. tym razemna dobre. inaczej nie wypada.***za kołnierz nie wylewa.z pensji coraz mniej daje.odzywa się do żony tylko wtedygdy musi. ona ręce do łokciurabia. zapomniała o sobie.o swoim zadartym pięknymnosku. nie pamiętaże kiedyś miała dwadzieścia lat.tak oboje kręcą wła<strong>sny</strong> film.57


Grzegorz Chwieduk***zwykła niezwykła codzienność.rodzinka w komplecie.Tomasz podnosi synka do góry. całuje żonę.przejawia entuzjazm. z jego twarzy nie znikauśmiech. w kuchni unosi się zapach parówek.woda się grzeje. miłość dojrzewa.***nigdy nie chorował. zawsze był silnyzdrowy i wysportowany. przez pół życiagrał w piłkę. przy dużo młodszej żoneczcenadal czuje się jak młody Bógchoć dobija do osiemdziesiątki.odżywia się zdrowopożerając jabłkaktóre poprawiają mu humor.taki jest pan Leonmój sąsiad z blokuzwolennik miłości małżeńskiejdo grobowej deski.***nie rozumie Magdy ani w ząb.ona miewa coraz częstsze chandry.wybrzydza. nic jej nie pasuje.wszystko jest nie tak.od porannego dialogu z żonąnie warto teraz rozpoczynać dnia:broni się mąż w ten sposóbprzed pieskim nastrojem w pracy.58


Lękliwy odlot59


60Mirosław Kościeński


Lękliwy odlottak: uwierzmy chociaż w totak:czuć morzem w ostrych przypływachi odpływach falujących rąk i kąśliwychuderzeń słów pchanych żaglem językamewy jeszcze podfruwają nerwowo nadtymi wszystkimi łóżkami w których łapczywiespożywaliśmy zabonowaną miłość odrywająckolejne numerki od przyspieszonych uderzeńserca i spoconych oddechówtak:czuć lękliwy odlotwczorajszej daty z osobistego kalendarzykadni płodnych w wyobraźnięgdy smutnie rdzewieją fałszyweuśmiechy januszków jurków i andrzejkówjak zgrzyt klucza zaufaniazamykającego w ustach cierpliwąprawdę co nieśmiało puka do drzwiprzybrudzonej rzeczywistości w którychstoimy powiewając białą pieluchą wyrzeczeńostro zaciskając zęby i kneblując pięścitak:śmierdzi morzem cierpliwej samotnościjak sto lat w kajucie zwanej życiemi nagle pierwsze uderzenie sztormu (taczuła pałka nadziei) pozwala uwierzyćchociaż w to -że pościel w której wysypiamy się dobrzei uczciwie jest zawsze mokra odspływających kropel świtu spomiędzytwoich piersi61


Mirosław Kościeńskismutny erotykdyskretne wejrzenie ulicznej lampyw okno taniego hotelu jesienną porąprzypomina cierpki smak wina domowej robotygdy niezdarnie odpinam stanik - lampy ulicznezaczynają się rumienić jak słoneczniki van goghana ścianiew czasie podchodów przy pończochach nerwowonie wytrzymuje telefon i już chce budzićprzy szeroko rozwiniętej partyzantce w okolicachmajtek dziurka od klucza zaczyna łzawić(zbliża się sztorm)twój jęk rozdziera płachtę nocy zarzuconąnad wąskim łóżkiem tylko to nam zostałow tych smutnych czasachżeglujemy w usta zagryzione do krwibo młodość jest jak dwuzłotówka którąwrzucam do grającej szafy namiętnościby powtórzyć ten długi spokojnynumercarlosa santanysobota morze północne sztormmroźna niespokojności między tobąa mną która zaciąga węzeł sztormuodejmuje od ust. kolejny wierszw pięciolinii wspomnień ty otwarta naumieranie w czasie muzyka do łez ordynarnychczułości nie możemy bo daleko nie możemybo za blisko tuż próg gdzie wyjść znaczyumieranie i zawsze niespokojność oddechuspazm ty otwarta w nagość udamorze62


Lękliwy odlotZosi dziecięco jak spowiedźwychodzisz z gąszczu dziecięcego lasudomowych przygód bajek kłótnigdzie młodość krzepnie w locie czasua my ci sami i szczeniacko butnijuż nie zaśpiewasz twoje zdrowiei nie zakrzykniesz więcej piwana słowa echo ci odpowieto była chwila tylko chwilaczuwanie przed rejsemmorze miarowo falujejuż spokojnie śpiszzmęczony leżę obok w powietrzuunoszą się drżące nuty twojego oddechupot i miłość klei się do ciałprzez podrapaną farbę na bulajułajby o nazwie perła południaprzebijają blade liszaje świtukoja metr na metrosiemdziesiąt zachrypła ostrzegającprzed niepożądaną ciążązasmarkał się nam erotyk i próbujewycierać namiętność w chustkęprześcieradła na którym pozostałczerwony płatek różyjak pierwsza krew naszej przelotnejznajomościcow długim rejsie zwiędniei zakrzepnie63


Mirosław Kościeńskidziesiątka kiernoc rozbłyskuje granatami pożądaniarozrzuconymi pod kołdrą w szaleństwiepogoni za miłością ileż już latnam minęło w tej tułaczcepo prośbie dasz - nie dam ileśforteli podchodów i podjazdów kłamstwi oszustw byle tylko dopiąć swegolub bardziej: rozpiąć bastioncnotliwego słowa - chcęwtedy stawałaś się kobietąpóźniej żoną matką i tak dalejwyciągam zawleczkę języka i ponowniegranat żądzy wybucha nie nas niemoże zdziwićileż musiało minąć lat byśmy mogli sobiepowiedzieć to wszystkoodsłonić do krwiodsłonić siebiepowiedzieć: już czas---żegnaj64


Rozdział II


Zagarnąć świat67


68Henryka Jurałowicz –Kurzydło


Zagarnąć światPrzebudzenieporannej kawy zaspany łyki <strong>sny</strong> zebrane z poduszkito mój początek każdego dniajeszcze tylko promień słonecznywe włosy wpleść...i chcę w ramiona zagarnąć światbiegnąc po rannej rosiepozdrawiam drzewa i polawyciągam ręce do kwiatówsłucham jak woda pluszcze w krynicyi prosty wydaje mi się świati taki piękny jak ziarno pszenicyJeszcze...pobiegnę na zielone łąkijeszcze wplotę we włosy wiatrktóry niesie świeżość od polaobejmę ramionami wierzbęzatracę się w zieloności i srebrzezwołam wszystkie skowronkiniech śpiewają pieśni nad głowązanurzę swe dłonie w strumieniutwarz ochłodzę wodą...jeszcze uklęknę na czarnej ziemimodląc się by serce nie pękłobo tyle trzeba w życiu zrobići cieszyć się że słońce świeciznależć czterolistną koniczynęi jak najpiękniejszą muzykęchłonąć w siebie śmiech swoich dzieci69


Henryka Jurałowicz – KurzydłoCzy to już starośćpod nogami wypłowiały dywanktóry nie ma już sił dziś udawaćże jest zieloną łąką z makamiw przedpokoju bezlitosne lustroodkrywa codziennie nowe zmarszczkiw chlebaku ostatnie kromki chlebaznów nowe wspomnienia wyzwalająwspomnienia całego morza kłosóww snopach układanych ,,pod kolano’’w stodole w której hulał letni wiatri wróble rządziły z jaskółkami...muszę jeszcze odwiedzić aptekęprzeżyć zażenowanie... czy starczypieniędzy na wszystkie ważne lekitelefon czasem zadzwoni...ktoś zapyta jak się czujesz mamowiem że obraz mój stary kanciastynie pasuje do nowocze<strong>sny</strong>ch rampełnych komputerów i szybkich autlepiej nie mówić wiele nie kłamaćz tomiku wierszy wypadł suchy kwiattylko czemu zegary tak pędząniech zaczekają niech nie spieszą tak70


Zagarnąć światBursztynbursztynie złoty co zwą cię jantaremkamieniu wiecznym ogniem płonącyw tobie swe łzy zatopiło słońcełzy zmieszane z krwią drzew przedwiecznychktóre przed milionami latna naszej północnej ziemi rosłydzisiaj cieszysz oczy ludzkieblaskiem na wieki skamieniałymrzeźbiły cię piasek i woda mórz dawnychktórych nie ma...dlatego tak bardzo starożytnyi na zawsze mityczny pozostanieszPRZEDSMAK JESIENIjuż nie lato...a jeszcze nie jesieńtylko codziennie jakbymniej nieba nad głowąbocian wybrał się samna ostatni spaceri wnet odleci...do zobaczenia za rokniezmordowany malarz wrzesieńfioletem ubarwił lasyi w sadach uśmiechy rozdajejabłoniom...jarzębina czerwienią płoniestrojna w korale jak dziewczynasłychać już dożynkowe śpiewanieplon niesiemy plon...tylko kłosy złote z pól zebranepłaczą deszczem w kolorowych wieńcach71


Henryka Jurałowicz – KurzydłoRozmowa z wnuczkąmoja wnuczka ma dziś kilka lati tyle w swych oczach błękituże obdarować by nim mogłacały świat...moja mała wnuczka mnie pytababciu po co ty piszesz wierszewięc biorę ją na ręce mówiącpo babci będziesz ty i... wierszea kiedy podrośniesz troszeczkęi czytać je będziesz...to sama zrozumiesz że życieto nie mały karciany domeczekco się nagle rozpadnie ze szczętemw słowach poezja wciąż żyjei w moich wierszach odnajdzieszszumiący las kwiaty i jesieńco chodzi samotnie po wrzosachletni wiatr co łany kołyszei kolęda się zimą rozśpiewaz chochołem i kosem w ogrodzieinaczej przywitasz wiosnę zielonąbociana lot i stokrotkia kiedy pokochasz pierwszy razto serce ci samo napiszepiękny poemat o miłości72


Rankiem o rosie73


74Stanisława Paszylk


Rankiem o rosieSzkołaSzkoło, moich wspomnień!Jak wiele treści w twym słowie:Ile radości i smutku,Jak wiele żalu po tobie.Bo kto przez ciebie nie przeszedł?Kto nie był sztubakiem?Nie wykazał się wiedząAlbo tej wiedzy brakiem.Kto nie cieszy się z figlów,Nie grzeszył złym zachowaniem?A może szedł na wagary,By użyć wolności bez miary.Dziś o tobie myślimy,Często wpadamy w zadumę,Jakież to były beztroskie lataAż po samą maturę!PrzemijaniePrzemijaniu towarzyszy wzruszeniebył dom drewniany gontem krytyjuż go nie maznikły wianki świętojańskiewiszące pod dachemgęsi pilnowane przez małą pasterkęportret rodziców ze ścianyławeczki przy opłotkach i łopianyrankiem o rosie dźwięki ostrzonych kosliść kapusty pieczonego chlebaułożony w stosjanczary końskiej uprzężydrabina i bosaki przeciwpożarowezastąpiono przez nowe sprzęty standardowedźwięki dzwonka mojej szkołybuki przy sadzie matecznik słowików wesołychi my odejdziemy jak pszczoły.75


Stanisława PaszylkKAPLICZKAWygląda jak niewiastaz głową w koronie, nieco pochylonaw grubym płaszczuutkanym jakby z komórekprzeplatanych żyłami.Ten płaszcz otulafigurkę Matki Bożej,chroni Ją od słońca,niepogody i wiatrów,a może i złych ludzi.Maryjo, Matko Boża,jak ten kamienny płaszczChroni Ciebie,tak Ty chroń Karsinood wszelkich nieszczęśći wspomagaj ludzi,bo nie są tu źli.Wszyscy chcemy Cię mieć,by na Ciebie patrzeći prosić Cię o wstawiennictwoza namido Twojego Syna Jezusa Chrystusa.76


Babie lato tańczywokoło77


78Anna Karwowska


Babie lato tańczy wokołoMIEJSCASą miejsca na świecie,gdzie upadły wszelkie bariery,jedna dawka wsiąkatrucizną w człowieka,wtedy kłamiesz i wyciągasz rękępo jałmużnę, żebrzeszdopuszczasz się podłości,zapominając o drugimstajesz się egoistą.Ręka już nie może nakreślićnawet znaku polnego kamienia,zagłębiasz się w swej duszy,w której jest zaszyfrowany Twój wyrok,stajesz się próżniakiem, oszustemwszelkie zasady rozpadły sięzaszyły w krzakach jak dzikie zwierze,później padaszmiędzy lamparty, między tygrysy.CO CI DAM?Co Ci dam Panie?Czym się odwdzięczę?Za macierzyństwo, miłość, serce,za promyk słońca,kwiaty w ogrodzie,drzewa, co cień dają,deszcz, co padai chleb, który zjadam.Cóż Ci za to dam Panie,że kiedy błądziłam w złą porę,poznałeś mój ból i żal.chce się odwdzięczyćza niebo gwieździste,noce spokojne, ranki złote,za to, że żyję, za to, że jestem,za to, że nic nie mam.Mogę dać niewiele,ale chcę Twe serce ucieszyć.Panie.79


Anna KarwowskaKoniec lataJeszcze liście zielone na drzewieziemia pachnie pszenicąjeszcze róże i malwycieszą oko w ogrodziejeszcze słonecznikiz tłustymi głowamidumnie patrzą na słońce -a już puste sągniazda jaskółczesiwych włosów przybyło na skroniskiby pługa przykryły już rżyskababie lato tańczy wokoło ikasztany wychodzą już z łonachmury pokrywają horyzontżal wzbogaca sercepowoli nadchodzi nocny mroki w oknach drżą światła - elektryczne.Przy węglowych piecykachskarpety się robią na zimę -to już koniec lata - czas uciekaznów spadła kartkaz kalendarza.80


Babie lato tańczy wokołoBEZRADNOŚĆNędzni, zgorzknialinie mamy żadnych pytańdo polityków, do władzyoni pną się w górę wyżej i wyżejmy z dnia na dzień idziemy na dnoprzesiąknięci kłamstwem.Ich wypowiedzi zaśmiecają nasze myśli, nasze głowypóźniej po kryjomu wietrzymy nasze umysłypo to by nikt nie przeraził się co jest w naspozwalamy wtłaczać się w ich szablonyi nie widzimy nawet swej bezradności.Tkwimyw tym dołku, biedocienasze skarlałe duszekrzywe ręce, zniekształcone ciałabez płotów i kolczastych drutówzginą na wolnościstajemy się obcy dla siebiei życie traci sens.Nic nie możemy zrobić, jedynie tylkoukraść bliźniemu - papier toaletowy.81


Anna KarwowskaPISARKAGdy księżyc patrzyczy opada szara mgłaczy deszcz bębni o szybysiedzę w pokojui maluję swoje literki na kartce – w kratkęsłowo po słowie, linia po liniiczasem unoszę je wysoko – pod sufitto taniec mego umysłuw głębi serca obraznaprężonej ciszy zaciera sięw oczach szklana ścianalecz nie potrafię jej rozbić.Nie mam żadnego konikanie rozwiązuję krzyżówekbabskie nie obchodzą mnie schadzkiczasem chodzę z różdżkąaby wskazała źródło prawdyznajduję – ale kamienie, kłodyi trujące zielsko.Starzeję się jak jabłoń w ogrodziesadzona przez ojcai z trudemdźwigam swoje wierszechoć są lekkiejak suchy jesienny liść.Gdy puka ktoś do drzwiszybko chowam literkistrach, że nie sprawdzę sięnie znajdę uznaniai znów powiedzą„pierdolona pisarka”.Ja i tak będę malowaćpomału, powoli, nie zagłuszę prawdyjeżeli jeszcze gdzieś jestwiem gdzie poezja tam i serce jest.82


Polami chodzi słota83


84Anna Gruchala


Polami chodzi słotaCo ja robiłam,że dziś wiem tak mało?pieściłam kwiaty, splatałam włosy,a dziś chcę wzlecieć, lecz skrzydeł nie stałopierzchły dni mojej - pracowitej wio<strong>sny</strong>rosą błyszczały złocieńce-kaczeńce.krzykliwe czajki gniazda oblatały.biegałam boso po zielonych łąkach.widziałam zorzę jak strzechy maluje.wiosną pachniały miodem wielkie sady białe.latem szumiało kłosów ciężkie pole.wabiły jesień złote jeże - rżyska.zima czekała z soplem przy cokole.co ja robiłam, że dziś wiem tak mało?!goniłam prawdy - „Motyla” pysznego.ufałam ludziom, wierzyłam w idee.dziś; mam zwierciadło krzywe,dziś znikły nadzieje...85


Anna GruchalaPragnienie Ichcę być wolna jak ptakdom mieć w chmurach, na szczyciebliżej słońca i gwiazdnurzać włosy w błękicie.zieloność mieć dookoławodę czystą w niej rybyprzyjaźń miłość i pokójnie atomu „grzyby”.„kwiat” atomu w prezenciepolitycznym łajdakommieć chcę skrzydła u ramionbyć podobną ptakom.chcę być wolna jak wicherpoznać morza i lądydeptać piasek gorącyzajrzeć w głębin odmętyw Rów Mariański i Tongai w Morze Kaspijskiezmarzliny Kamczatkilaguny malezyjskie.przelecieć dach światabermudy, bieguny, lodowceśniegi Kilimandżaroi przejść z plecakiem przez Polskę.86


Polami chodzi słotaListopadna polach mgła, w zagrodzie mgłagęstą smugę w lesie ściele.zielonym łąkom szale tkai gniazdu na stodole.odleciał bociek przyjaciel naszjaskółka śmigła bystrookażaby już dawno poszły spaćpolami chodzi słota.brzoza dygoce z zimnaostatni liść już spadłstary jeż brodę głaszczebo bardzo z siebie rad.wykopał dużą noręobiegał cały sadschował w niej jabłek worekw dni długie będzie jadł.zziębniętym ptakom ziarnko dajz twego stołu chleba kruszekprzy tobie przetrwają,gdy przyjdzie majdostarczą tysiące uciech.87


Anna GruchalaChlebobraniejeszcze lato resztą kłosów się kołyszejeszcze kwieciem wystrojone polai maj czuję i wrzesień- zbliża się jesieńwarkocz kurzu za pługiemlemiesz w ziemię wciętypłynie ku niebu błękitną smugąchlebny dym świętyjeszcze wiatr muzyk zloty klawisz trącamiliardami strun pszennych ucho pieścii maj słyszę i wrzesieńzbliża się jesieńznój żeńców oraczy trudsłony pot z grzbietu zdjętypłynie ku niebu błękitną smugąchlebny dym święty88


Noc się nie spieszy89


90Danuta Kmiecik


Noc się nie spieszyRęka po kartce błądzi...W czułych objęciach nocy w supły wiążę słowa.Zatracam się w czasie.Rozpalona głowa spać nie chce.Oparta o stół - dłoń jak marszrutamozolnie kreśli słowa...Czasem strofy pół.Niezdarne, nieporadne.Daleko im do prawdy, choć są całkiem ładne.Jest ich więcej!Podobne bliźniaczo szybują nad białą kartką,lecz przysiąść - nie raczą.Na kartce szlachetnieją, lecz częściej jak wrony,pokrzykują nachalnie i stroszą ogony.Zwyczajne, pospolite...! słowa i ptaki.Łase na plew garstkę i kęs byle jaki.Noc granatowym płaszczem okryła mnie całą!Błękitnieje wkrótce... a mi słów... za małoZagubione w przestrzeni błądzą drogą mleczną.W znak graficzny zaklęte,postać ostateczną przyjmują opornie...W pióro uzbrojona, ręka po kartce błądzi.Trochę zagubiona...91


Danuta KmiecikWiejski cmentarzNa skraju wsi, w pobliżu pólwidoczny z całej okolicy,bieleje małych krzyży rząd.Łez wypłakanych nikt nie zliczy.Cmentarnej ciszy wiatr wtórujei bocian stąpa nieporadnie.Kwiatem się ściele każdy kąt,gdzie tylko promień słońca padnie.W samotnych drzewach żyją ptaki,co za nic mają czas żałoby.Wiejski cmentarzyk zagubionyokrywa ciszą wszystkie groby.Nocami księżyc jak latarniaczuwa nad każdą tu mogiłą,nad dolą ludzką zamyślony,rozpamiętuje to, co było.Noc się nie spieszy, płaszcz rozpina,płyty nagrobne deszczem myje,tylko wiatr z duszą na ramieniuczęsto posępne pieśni wyje.Skrzypiącą furtką w takt kołysze,od łąk się niesie żabi chór.Raz głośniej, a raz jakby ciszejtym, co śpią tutaj... śpiewa bór.92


Noc się nie spieszyJesienna nostalgiaPrzylepiłam twarz do szyby,wpatruję się w dal.Samotna jak mała łódka,na morzu wśród fal,na zamglony świat spoglądampoprzez szkło, z daleka.Tylko... czas maluje zmarszczkina moich powiekach.<strong>Gdzie</strong>ś po drugiej stronie oknawiatr nieznośnie hula,zabłąkane, mokre liściedo szyby przytula.Smutno, szaro i ponuro,dni jakby bez treści,toteż nastrój mam powiedzmy- od „siedmiu boleści”.Omotana jakimś lękiemsamotna istotaskamieniałam za tą szybąjak... małżonka Lota.Poprzez łzy spoglądam w niebonieruchoma z żalu.Było lato i się... zmyło,„Żegnaj panno Lalu”Psia pogoda! Z burej chmuryłez leje się rzeka...Tylko czas maluje zmarszczkina moich powiekach93


Danuta KmiecikI w świat wysyłamy iskierki miłościJak co roku - najpierw zielona choinka,migające lampki - ku uciesze synka.Błyszczące ozdoby i anielskie włosy.Dla córeczki mały aniołeczek bosy.Ale to nie wszystko, bo jeszcze do świąt:trzeba - wypucować w domu każdy kąt,zakupić opłatek jak bibuła biały,rodzynki, orzechy, brązowe migdały.Przygotować jabłka ususzone w lecie,sprawdzić, czy plam nie ma na białej serwecie?Grzyby są na szczęście i pysznią się w słoju,na karpia czas przyjdzie - niech pływa w spokoju...A w dzień najpiękniejszy - w Wigilię, już z rana......ustawić choinkę, pod nią trochę siana.Razem z najbliższymi w rado<strong>sny</strong>m nastrojuszykować wieczerzę, nakrywać w pokoju.Rozmawiać ze sobą, cieszyć się bliskością,dbać by, święta były dla wszystkich radością.Przywrócić tradycję, rodzinne zwyczajei... otworzyć serca.Wtedy - „CUD” się staje!!!Wszyscy się do siebie uśmiechają mile,wybaczają krzywdy i niedobre chwile.Pozbawieni gniewu, nienawiści, złościw świat ślą wraz z kolędą... iskierki miłości!94


Przy wiejskiej drodze95


96Czesława Długoszek


Przy wiejskiej drodzeMoja MatkaJak ręcznik ofiarnyZa pamięć Antoli, Frani, LudwisiaRozciągnięty między czasem tamtym i tymRajem dzieciństwa a obcą ziemią obiecaną,Szuka ciągle miejsca dla swych wspomnień.Buduje ze słów śpiewnie ulotnychImion niemodnych, zdrobnień domowych,Skrawków odległych zdarzeń i strzępów pieśniDom dla swych myśli i tęsknot na długie noce bezsenne.Wplata pracowicie w dzisiejszy krajobrazFragmenty dawnej ojczyzny spod PińskaOjcuSzukam ciebieWśród splątanych słówZarośniętych polnych dróg.Dotykam sprzętów,By odnaleźć ciepłoTwych rąk.Rozpadł się nasz świat.Zawodna pamięć ułudniePrzechowuje jego ślad.Wchodzę już do innej rzeki,Która rozlała się obca.Tylko słowa pozostanąTak jak na początku.97


Czesława DługoszekEzaw i JakubDajesz mi miskę z soczewicą,bo los mój cię kusi,starszeństwo z przywilejami,ojcowskim uznaniem dla wybranej drogiprzez rozległe pola i pastwiska.Widziałem wśród dzikiej zwierzynyczym pazur i kieł, czym walka bez litości.Wiedz, bracie Jakubie,splendory bez obowiązkówniczym są.Ojcowska miłośćrówna matczynej, gdy ta gotowa do przebiegłości.Braterstwo wystawiasz na próbę,sposobisz nogi do ucieczkiprzed moim gniewem.Niepotrzebnie.Ja, Ezaw, zmęczonynadanym mi losem,pogonią za szczęściem,mam prawo wyboru –oddaję ci swe pierworództwoza miskę świętego spokoju.***Na rozwidleniu drógKrzyżZnak dawnej pokoryZmurszałyPrzy wiejskiej drodzeKapliczkaMatka BożaRozkłada ręceCóż może zrobić,Gdy nie po drodzeJej z namiNa ZachódNa autostrady98


Zamknięte w szklanejduszy99


100Beata Kosicka


Zamknięte w szklanej duszyKAPLICZKAW przydrożnej kapliczce cisza przystanęła...Płoną blaskiem knoty świec,w witrażach ciemnych, tłuką się minuty oczekiwania...Piękna Matka Boża, w płaszczu błękitnymze złotą szarfą patrzy z nadziejąna podróżnych, skrytych za brudnymi szybami autobusów.„Królowo Polski - módl się za nami”...- głosi napis wyryty w kamieniu.Gonimy więc my, podróżnispojrzeniami w to miejsce, bybezwdzięczne usta wyszeptały prośbę omodlitwę i czuwanie...Wiatr czasem zajrzy do tej kapliczki,pobawi się z ogniem, strąci płatki kwiatówmdlejących w wazonach...Lecz rzadko kto idzie upaść donóg Madonny i spojrzeć jej w oczypatrzące z taką miłością...W ciepłe, majowe wieczorystare kobiety przesuwają poczerniałe paciorki różańców,wertują pożółkłe kartki śpiewników...A ich pieśni niczym barwne kwiatydo nóg Panienki się kładą...Trzepoczą chustki i spódnice na wietrze...Czasem deszcz stuka o szyby kapliczkii wygląda to tak jakby Matka Boża płakała,że jest samotna i nikomu niepotrzebna.Stare lipy chwieją gałązkami, chwytając wiatr,aby nie niepokoił Panienki, którazapatrzona w strugi deszczu oczekujena zagubionych.101


Beata KosickaPasażerowie życiowych pociągówJesteśmy sobie bliscy – podróżni,pasażerowie życiowych pociągów,w plątaninie torów, peronów, wagonów...Spojrzymy sobie czasem w oczy – przez przypadek,by szybko uciec, chwytając bagaż trosk,i skryć się w swym świecie – cia<strong>sny</strong>m przedziale...Czasem jakaś radość rozjaśni nam twarz,błyśnie mijana stacja – nagła nadzieja.Lecz później skrzydła nocy biją niespokojnieo szyby przedziałów – potęgując strach...Rzućmy zwątpienie i przygnębienie –jak spojrzenia przez szyby!Dostrzeżmy oprócz ubrań, walizek i tobołków- własne twarze!Niech nie straszą nas te oczy –- niby węgle palące się w czaszkach!...Nie brońmy się przed dłońmi,chwytającymi rozpaczliwie nasze dłonie...- To szansa na porozumienie!Niech nasze życiowe pociągi,zatrzymają się na tej samej stacji...,- Abyśmy po raz pierwszy – tak naprawdęmogli wyczytać radość z oczu ludzi szczęśliwych...Ludzi, którzy po wielu latach – dostrzegli siebie...102


Zamknięte w szklanej duszyZakwitnę różą dla CiebieZakwitnę różą dla Ciebie, by serce obudzić Twoje,i nic nie będzie się liczyć – tylko my dwoje...Pośród cienistych wąwozów, gdzie kwiecie bujne się ściśle,powiedziesz mnie miły, najdroższy – wprowadzisz w miłości aleje.Zakwitnę różą dla Ciebie – i wonią będę i blaskiem,na ustach mych ślad pocałunków, w oczach zielonych – gwiazdy.Ma dłoń oplecie Twe barki, a serce z sercem się złączy,będziemy jednym żarem, tchnieniem, oddechem gorącym...I zawsze już obok siebie, przez życie kroczyć będziemy,by miłość, wierność, nadzieja – jak kwiat mogły kwitnąć na ziemi.Spotkamy ludzi szczęśliwych i tych, których smutek zasłania,damy im naszą życzliwość, damy im cząstkę kochania.A gdy otoczą nas dzieci, ich głosy ciszę wypełnią,śmiech, radość i wielkie szczęście - dom nasz maleńki zapełnią.Zamkniemy oczy najdroższy – na chwilę, by czas zatrzymać,będziemy w jesieni życia, cudowne te chwile wspominać...Zakwitnę różą dla Ciebie – twym słońcem będę i cieniem,kwiat serca Tobie zerwany, w miłości pożar zamienię...!103


Beata KosickaMarzenia w szkatule duszyzamknięteNiebo głaszcze wierzchołki drzewpieszczotliwie obłoków bielą...Wiatr kołysze konarami kosmatych świerków,łąki u podnóża Tatr się ścielą...Słońcem nagrzane powietrze –usypia myśli...Motyl tańczy lekko na wietrze,może sen piękny, na jawie nam sięprzyśni?Twoje włosy – jak słoneczne pasmadelikatnych traw...W oczach – głęboki, leśny stawszmaragdem lśni...Tak spokojne wewnętrznie są te dni,gdy każdą myśl – jasna myśl goni...Gdy dotykiem dłoni głaszczemyszorstkie kamienie...- To przeznaczenie - że pośródgonitwy zdarzeń, dotykamy wśród gór –wła<strong>sny</strong>ch marzeń, które drzemałyzamknięte w szkatule duszyby teraz górski wiatr –obudził je i poruszył...104


Rozdział III


W rozchwianejniepewności107


108Andrzej Szczepanik


W rozchwianej niepewnościPACHNĄCE PIRAMIDYDom ciotki Zośkiwypełniony zapachem jabłekzapraszał o każdej porze rokuwabił ultramarynową niebieskością ścianjabłka panoszyły się w każdym kąciepokój z zasypaną owocami podłogąstanowił skarbiec zmieszanych zapachówmalinówki, kosztele, renetyusypane każde w swoim kącietworzyły kolorowe piramidywydychały niepowtarzalny aromatbłyszczały koloramijak bombki na choinceinne były zakurzone i szarezapachy zmieniały sięczasem przypominały fermentujące winowtedy wujek Władekwybierał z usypanych piramidzgniłe i wyrzucał przez okno na podwórkowujek Władek był krawcemczasem popijał jabłkowe winopotem usypiał z centymetrem krawieckimprzewieszonym przez szyjęi głową zwieszoną na pierśkiedy szył – podśpiewywał sobiealbo milczał przez cały dzieńprzekładał przy tym jabłka w dłoniachpobrudzonych krawiecką kredąkiedyś do pachnącego pokoju wleciał gołąbpomieszał zapachy trzepocząc skrzydłamiwujek Władek gonił gołębia109


Andrzej Szczepanik...by wyczytać obietnicęlubiłem się w ciebie wpatrywaćod świtu do zmierzchu trwałemw rozchwianej niepewnościnie wierzącże uda się dotrzeć do spełnieniagarnąłem się do twoich gestówby wyczytać obietnicę...przyganiałaś mnie przeznaczeniemwięc byłem zawsze obokwypełniony nadziejąwspólnego zaistnieniaw uśmiechniętym skinieniudostrzegłem przyzwoleniemogłem wreszcie wyrecytowaćwykutą w ukryciunajważniejszą rolęmaj 2008110


W rozchwianej niepewnościPOŁATANE WITRAŻEKościelny balkon skrzypiDrewnianymi klawiszami schodówJak fałszujący fletWchodzę wypełniając krokamiPopołudniową ciszę kościołaŻeby posłuchać koncertuWyśpiewanego oddechem organówChór jeszcze milczyCzeka na znak drżącej rękiNiecierpliwie szeleszczą karty nutPołatane fioletową czerwonością witrażyPustą nawę przeszywają promienie słońcaTańczą na zbutwiałych tynkach starych ścianChór śpiewa- Panie Ty na mnie spojrzałeś...lipiec 2008111


Andrzej SzczepanikSZCZODROŚĆ UCZUĆPoezja nierozpoznawalnie nieuchwytnajak cień rzucony przez chmuręwędruje drogamibez drogowskazówtrafia na mur obojętnościoblepiony plakatamiprostackiego kolorytuniedouczonego jutraświadoma i szczodrauwodzi tajemniczym spojrzeniemrzucanym spod rondadamskiego kapeluszakusi grzesznymi zamiaramidodając odwaginieśmiałym kochankomobiecuje miłośćniewinnączystądozgonnączęsto zapiekłąw szalonej zazdrościwyobraźnią rozkochanych dziewczynwyznaje wiernośćsłowami czytanegoukradkiem wierszaczasem uparcie milczyzagubionaw niezrozumianej zawiłości112


Wygrzebane perły113


114Irena Peszkin


Wygrzebane perłyRozczarowanieZszedł wprost z obrazukiedy dzieckiem byłam jeszczemiał za zadanieczuwać nade mną i strzecJeśli komuś wierzyłamto jemuUfałamgdy mnie ogarniał skrzydłamiBezpiecznie stąpałampo szczebelkach życiaA on zaniedbał służbyjakoś tak przedwcześnieWidocznie wśród aniołówteż bywają nieodpowiedzialneMoje nieuleczalnerozczarowanieto przypadłość przewlekłaNikt nad nią nie czuwaTo nie jest w porządkukiedy tak oddaniewierzy się w anioły115


Irena PeszkinBól kobiecościDałeś mi zaznaćkobiecościw najsubtelniejszejformieOkruchy uniesieńzbierałamjak klejnotyLśniły jasnościąz płomieni wygrzebaneperłyDałeś mi takżeból tęsknotyjakiej inne nie znałyNabrzmiałych wyczekiwańnie tłumacząw żaden sposóbinne penelopy116


Wygrzebane perłyWyścigPo schodach rozchwianychcoraz kruchszych i szarychnie schodzę jak dawniejZdaje się, że zbiegamchoć to niemożliwez drutem kolczastymw kolanach i lędźwiachA jednak...coraz niżej i niżejBliżej ziemiGoś mnie pcha, coś ciągnieW dół bez trzymanki pędzęa moje sercechoć zmęczeniem więdnieuparło sięby mnie wyprzedzićCoraz prędzej gnaJuż za nim nie nadążamPewno wyścig przegram117


Irena PeszkinOda do BałtykuNic dziwnego, że tak się mieniszO każdej porze, w każdej godzinieKryjesz w swej głębiwszystkie barwy ziemii nieprzebrane tajemniceSzeptów tajemnychsłuchać tu przychodzę,kiedy mi zbytniopęd życia dokuczyLubię, gdy szumisz łagodniei przeuroczym widokiempiękna mnie uczysza sztormem wzburzone - pokorySwoją potęgą niepokój wyzwalaszGdy huczysz spienione -lęk budzisz - choć zachwycaszTy mnie Bałtyku zniewalasz118


Szczyt rozkoszy119


120Eugenia Ananiewicz


Szczyt rozkoszy***Pamiętasz?naszą ścieżkę do gwiazdcoś mi szeptałnie zdradził las.Pamiętasz?rytm pucujących skronirozszerzone źreniceciepło splecionych dłoni.Nie pamiętaszDziśwszystko na wspakniedopitego trunkuma życia smak.Dziśblask oczu gaśnieod słów zatrutychw piersiach coraz ciaśniej.Sercewiędnie schnie i bolizaprzedało się głupiemiłości w niewolę.Boże.nie myślę o ucieczcedaj nie zabłądzićw ślepej uliczce.121


Eugenia AnaniewiczMój miłyTy pierwszywprowadziłeś mniew mgławicęna sam szczyt rozkoszyspadałamleciutkoruchem motylaw zamkniętych dłoniachzatrzymałamten czas uniesień.Chciałam ponowniejeszcze i jeszczedo zatraceniaodległy czasa jakby wczorajkarta pamięcizapisanatym szczęściemulotnym jak obłok.Zatrzymałamten dobry czasw sercu i pamięcia Ty?122


Szczyt rozkoszy***Nie porwałeś mniew noc Kupałyposzłam w twój jasyrdobrowolniebrzemiennabezgraniczną miłościąnie mającą początkuani końca.Złe słowajak pierze rozpierzchły siębolą i raniąnijak ich zebrać w jedno,spalićpopiół rozsypać na wietrzebez śladunie da się.Zazdrość toczy jak rakpoczułam dotyk krzywdyprzepraszasz,wybaczamumieramchociaż oddycham.123


Eugenia AnaniewiczPandemiaTo nie jawa ni senrzeczywistość nowaw kraju nad Wisłązmieniła się mowa.Z puszki Pandoryplugawe wypełzły słowarosną jak perzpandemia gotowa.Idę przez miastoze wstydu płoną mi licasłyszę w jaki sposóbrozmawia ulica.Kto wymyśli antidotumdom kościół szkołasponiewierany językwyleczyć zdoła.Smutno miproszę o arkusz erratydorodnego pokolenianie spiszmy na straty.124


Dusza co rekwiemśpiewa125


126Emilia Maraśkiewicz


Dusza co rekwiem śpiewaKONDOLENCJEsiostrę w ostatnią drogę wyprawiamkamień udręki mnie przygniatawzrok uparcie plądruje zimną jamę grobukondolencje szturmują uchorozrywają serce jak orzeł bok Prometeuszaciche łzy płyną bezkarną strugąwyżłobioną utartą koleinąróżne usta szepczą współczucia wyrazybliźniacze niby paciorki różańcate słowa puste bez twarzyporywają duszę do obłędnego tańcawspółczują ale nie czująpalpitacji myśli i sercatej głębi bólu bez dnacóż warte ich współczucieprzy skamieniałej rozpaczyoceanie beznadziei i bezradnościco żelazną obręczą zaciska krtańsyzyfowe trudy pocieszeniazmarłej nie przywrócą życiatylko Bóg może powiedzieć wstaństoję bezsilna przed wyrokiem losujak jesienne drzewo w ulewy żałobiektóre w niebo wznosi nagie ramionaw milczącym krzyku taran żalu torturuje wnętrzeludzie deklamują słowa ubolewaniaskładają wieńce wiązanki kwiatyi odchodzą do swoich sprawchoć świat wybucha symfonią życiazostaję sama z udręczoną dusząduszą co rekwiem śpiewa127


Emilia MaraśkiewiczODDAJ MIzanim dobije mniemiecz zdradyoddaj mimoje zielone <strong>sny</strong>moje marzeniawiarę w człowiekaw słonecznych promieniachbławatki niebaaleufności miłości nie chcębo wysączyłeś je do dnaa spokójmój spokój stratowanyoddam ci za towspólne noce i dni128


Dusza co rekwiem śpiewa***Wykrzyknikiznaki zapytaniazapłonęły w źrenicachmoich oczunie mogę odczytaćz twoich ust milczeniaa oczy są pustejak okna bez szybnie umiemodszyfrować pisma duszymiłość jedna a prawd wielejak poznać jej twarzfałsz silniejszywspina się na masztjak sztandar łopocekanonadą słów ranipodejrzeń pajęczynązaćmi szczęścieprawda i fałszz jednakową mocąobezwładniają miłośći wieszają na okruchach nadzieimoja miłośćniczym Priam na ruinach Troitylko wierność cierpiprawdziwie129


Emilia MaraśkiewiczFATUMna rozdrożachfatum plącze ścieżkirwie nić porozumieniaw gruzachżycie liże ranyzadane ostrzem słówna karuzeli kłamstwwiędnie dzieńdogasa szczęścia żarwrak miłości zatopionyw morzu beznadzieiblednie oczu blaskrodzą się i giną nadziejena szubienicy podejrzeńdusza trzepoczenieruchomiejespadałoskot echo powtarzapęka mur obłudychichot czartabombarduje przymierze sercbłądzących w drodzedo raju130


Nagością zawstydzona131


132Elżbieta Gagjew


Nagością zawstydzonaPIECZENIE CHLEBAdo pieczenia chlebadużo nie potrzebawystarczą złotego zboża łanydojrzałej pszenicy falujące polasłońca kosmicznej energiiwody źródlanej ruczajedo pieczenia chlebadużo nie potrzebawystarczy potem zroszonejpracy rolnikaubielonej mąką pracy młynarzai o czystym sercu piekarza szczeregodo pieczenia chlebadużo nie potrzebawystarczy piec ceglaty – brzuchatywypiekający pachnące miodem bochenkiniczym korale różańca drewnianegoBogu z miłością ofiarowanebo nie ma nic lepszegood zapachu i smakuofiarowanegoświeżego chleba***Kwiat posiadł tajemnicę życiaczłowiek drąży tajemnicę istnieniaoczyma duszy chcedotknąć sedna sprawKwiat ulotnością chwiliodradza się i umieraczłowiek ufnością w Boguunieśmiertelnia duszenadaje sens istnieniu133


Elżbieta GagjewJESZCZEJeszcze na sen za wcześnieszeptała jesieńwprawiając w drżeniezdziczałą czereśnięJeszcze zbyt złotatwoja sukienkarozszarpie ci jąwicher i słotaJeszcze kobierzec z liściusypiesz jeżomo wiośnie marzącpełna soków miłościJeszcze nagością zawstydzonanim w sen zapadnieszoddasz się w zimysrebrzyste ramionaKOBIETA MOTYLkobieta smukłościąuwięziona w motyluw kolorach lata zaklętastworzona do miłościwabi nagością roje owadówwywołując drżenia wszechświatapragnąc wyzwoleniaspod kruchych skrzydełwpada w sidła czasui bezustanniesię przepoczwarza134


Ze łzami w oczach135


136Jan Kulasza


Ze łzami w oczachNIE ZAWSZE DOBRY PLONziarno zasiane w człowiekanie zawsze dojrzejei zbierze się obfity plonczasem w upokorzeniui ze łzami w oczachupada człowiekkto zdoła go podnieśći wyleczyć z chorobyzwanej starośćznieczulica najbliższycha może on niepotrzebnyjeśli tylko zawadąto niech sobie upadadopótyaż się nie podniesieMAJOWA NOCMajowa noczatopiona w marzeniachw zapachu sadówłąk i pólMajowa nocsnuje wspomnieniaz przepływem czasugdzie stary nurtMajowa nocw śpiewie skowronkaz rosą na trawieze wschodem słonkaMajowa nocbyła na jawieMajowa nocze śpiewem ptakówz bzykiem komarówz rechotem żabMajowa nocto karta wspomnieńileż od tamtej minęło lat137


Jan KulaszaSTRZAŁAW mroźny stycznia dzionekAmor przyszedł z ranawypuścił swą strzałętrafił w serce panato nie Afrodytani żadna boginicicha i spokojnato wiejska dziewczynastrzała zakropionakrwią wiejskiej dziewczynynajpierw zapoznaniepotem zaręczynycichy ślub w kościeleświadkowie rodzinai żoną zostałata wiejska dziewczynarazem nie pół wiekuczterdzieści pięć latdziewczyna odeszłalecz na drugi świat138


Gdyby wiatr sięzatrzymał139


140Anna BożenaBielińska


Gdyby wiatr się zatrzymał***Chcę zdążyć z wierszem dla ciebieszukam słówzdania złożone z wiatrufrazy z chmursiebie chcę zamknąć w wersachczytasz... i jestemnie wspomnieniem lecz obecnościąbardzo dotykalnąwyłowię słowa ze strumyka czasuw wiersz złożęz koszyka dni wyjmę chłodne wyrazywytnę zdania bolesneniepewności, nadziei, lękuwiersz ci zostawięładniejszy od życiamoże przeczytaszmoże zrozumieszmoże zgadnieszmoje życie to prawdagorzka pigułka do spożyciaprzed snemjuż ostatnim141


Anna Bożena Bielińska***Nie schodź po mnie do piekłabo będzie jak byłojuż widziałam światłojuż dochodził do moich uszudźwięk życia- szum drzew- wrzawa ulicyOrfeusz odwrócił się.Z ciekawości jak wygląda?Jaka uroda wytrzyma toksyczne praktyki sług Hadesa,z niecierpliwości?bo wciąż pod górkę a końca nie widać?z niepewności czy to Ona?Kto inny szedłby za nim tak ufnieOdwrócił sięwyrok, recydywa, ciemnośća byli pięć schodków od szczęściametr i trochę od wolnościnie schodź po mnie do piekłagraj swą pieśń Orfeuszupięknie graszmoja tęsknota za zielonym liściemi twoja muzyka może przekona bogówuwolnią mnie142


Gdyby wiatr się zatrzymał***I co Dulcynei po tym, że wiatrak na wzgórzu Hankna pustym bezdrzewnym nieuprawnym polustracił jedną kończynęNie lubili go w okolicy.Straszył jak kukła na szpakiniewpasowany w pejzażponuryźle ciosanyzniechęcał artystów pękatą formąNie trzeba było wielkiej siły, miecza, szyszaka,by go okaleczyćPrzegniłe skrzydła utrąciłby nawet kij pasterza,który teraz pozuje do turystycznych folderów.Jaskry, trawa, żółte kaczeńcei kędziory kulek owiec- popularna reklama prowincjiI co Dulcynei z tego, że jej imięznane było i niektórym uczniom wciąż jestz zeszytów, bryków, streszczeń, omówieńI co Dulcynei z wiatraków.Raz pokazał jejpokraczną figurę drewnianego dziwolągasprośny w mowie i gestachmarynarzw karczmie o nazwie „Donkichot”,gdzie cały dzień na zmęczonych nogachpodawała mężczyznom piwo143


Anna Bożena Bielińska***Gdybym była brzozą przy drodzeomotałabym wiatr witkamii przytrzymała przy sobieszumemby już nie biegłGdybym była instrumentemzaczarowanym fletem powiodłabymza sobągdybym metalem to magnezemjeśli rośliną to powojem ściśle oplatającymjeśli książką to czytanąraz po razjeśli miejscem to do którego się wracajak do dzieciństwałąką odurzająca ziołamiodrywająca od faktów i koniecznościgdybym była czasemto przestałabym płynąćznieruchomiała w jednej tamtej chwilijeśli snem to powracającymjeśli jawą to jak sen z montażowni wybornych ujęćjeśli drogą to do mniejeśli schronieniem to we mnieGdybym była młodością to ubraną w ciało dziewczynysmukłością z portretów ModiglianiegoGdybym była czym nie jestemgdyby wiatr się zatrzymałto czy dla mnie144


Z kropli deszczu145


146Teresa A. Ławecka


Z kropli deszczuWyszeptaj tajemnicęWyłoniłaś się z kropli deszczuSzyba zniekształciła uśmiechTrwożliwie wykrzywiłaś twarzSzarość sztormu szybko znikłaSzłaś stawiając bose stopy ostrożnieBiały piasek był balsamem dla palcówWbijające się pięty pozostawiały śladŚlepo spieszyłem w ciemnośćWiatr rozwiał wijące włosyWiotka kibić wiodła ku głębinieWielka woda owinęła smukłe nogiNie nadajesz się na nałożnicę NeptunaŁapczywie złapałem łyk powietrzaObrzuciłem ciekawym spojrzeniem ciałoNie uwierzyłem w to co ujrzałem147


Teresa A. ŁaweckaLatawiecNa białym papierze namalowałDwa błękitne jezioraRozchylony pączek różyDługi warkocz ozdobiłKolorowymi wstążkamiKokardami i kwiatamiSilną dłonią trzymałTwarz ukochanejNa mocnym sznurzeW dziecięcym kaprysie pozwoliłUlecieć w przestworzaPoczuć rozkosz wolnościNie ograniczaj perspektywy spojrzeniaNie odpieraj uniesieniaNie trzymaj na uwięziPrzetnij sznur148


Na brukucodzienności149


150Maria Krupa


Na bruku codziennościHymn ku bezdomnej miłościByłam tam,gdzie kwitną <strong>sny</strong>i rosną marzeniaByłam...Przez chwilę krótką,jak śmierć nocy i narodziny śwituniezauważalnąByłam tam,gdzie wiatr wiał Twoim głosem,a słońce miało promienie twego uśmiechuByłam...Lecz i mniewypędzono z Edenuchoć byłam bez winyStrąconana bruk codziennościw rynsztoku bólubez marzeń, snów,i uśmiechówStoję...Tu grają tylkokrople deszczu na szybach -- Hymn ku bezdomnej miłości***PrzysypanyŚniegiem obojętnościZadeptany niewiedząNie zdążył pokazać,Że potrafiWzruszać i zachwycaćOn nie miał duszyI szansy na zmartwychwstanie...Nie wiedziałeś?151


Maria Krupa***Dwa pocałunki z papieruZ czułej bibuły wycięteWypadły z szelestów wspomnieńWyblakłe, trochę wymięteA miały przetrwać... „na zawsze!”Mówiłeś, gdy były składaneTak dużo kartek minęło -Zostały gdzieś zapodzianeSpadły na moje kolanaZ uśmiechem całusy z papieruPrzywiodły o tobie wspomnieniaPo dniach i tygodniach tak wieluMyślałam, że spalił je płomień,Uniósł je dym aż ku niebu,A one trwały ze sobą -Dwa pocałunki z papieru.152


Wznieść się do nieba153


154Teresa Nowak


Wznieść się do nieba***Pokaleczonej życiem duszyNie wzruszy błękit czystego niebaChoćby się ono i do stóp przychyliłoSłońce nie uleczy najdłuższymi nawet promieniamiPołamanych pod codziennymi troskami ramionKtóre do ciosów nawykłeNie do pieszczot odbioru zdolne.Pokaleczona i oszpecona bliznami duszaNie nieba wypatruje codziennieLecz od wschodu słońcaNa zapadnięcie nocy czekaBy jeszcze jeden dzień odliczyćOd kredytu zaciągniętegoW dniu narodzin.A ciemną nocą z ulgą wzdychaŻe minął jeszcze jeden dzieńI ciało nie szukało dziesiątego piętraI sznur jeszcze bez pętliI drzewa nie przeklęte.PragnienieTak bym chciałaWznieść się do nieba.Ale się nie da.Spódnica zszargana,Kapota złatana,Buty za stare, zbyt rozczłapane,Nogi za brudne,Paznokcie za długie,Ręce za krótkie,Myśli nieświeże,Uczynki perfidne.155


Teresa NowakJeszcze nie...Jeszcze nie mogę odejść,Póki w źrenicach obrazy tkwią.Póki na szybach okien smugi przeszłości się tlą.I chociaż skarlałe obrazyI trudne do odczytu,I chociaż tego programu już nie ma,I żaden nowy ichNie otworzy.Nie mogę odejść.Nadzieja i miłość, radość i smutekTowarzyszki codziennościNie do końca dopowiedziane,Nie do końca wypalone na dyskuMogą jeszcze wiele treści pomieścićNim ostatecznie trafią do archiwalnej szuflady.Nie mogę odejść,Nim mapy gwiezdne nie wskażą mi drogi.Atlas jeszcze nie do końca przejrzany,Droga niezupełnie określona.156


Wznieść się do niebaNIEMOŻNOŚĆ TWORZENIAO napisanie wierszaNa tematI bez tematuWokół proszą.A jak mam pisaćKiedy temat nie leży w charakterze?A bez tematuO czym pisać?Gdy we mnie piętrzą się sprzeczności?I nic w nich nie ma poetyckości?Poezja winna hołd uczuciom.A proza wydarzeniom.Kontaktu z weną we śnie szukam,A tam pokoje tylko puste.A kiedy nawet gdzieś zabłyśnieMaleńkie światło uduchowienia,To nim dobiegnę, szybko zagaśnie.Czasami trafię w metaforęBłyszczącą, skrzącą się jak diamentLecz blask jej stłumią byle słowa,Co splączą się natrętnie przy niej.Opiewać swojskie krajobrazy,Landszafty z miedzą i gruszą w tleJuż mnie nie bawi.I płakać nie chcę pod rajską jabłoniąZa wspomnieniami dziecinnych latSkąd więc wytrzasnąć mam takie słowaCo wierszem mądrym i niebanalnym,Nie łamiąc reguł ars poetica,Wzruszą i zmuszą do pomyślenia?157


Teresa NowakTĘSKNOTANieokreślony zapach obudził myśl.Na progu werandy - zda się - słyszę tupot małych nóg.Krzyczę: „już pora wracać!”„Zaraz, jeszcze chwilę” - chcę usłyszeć.Cisza, nikt nie krzyczy, nikt nie tupie.To echo dawnych lat ukryte w kącie.Z dalekich stron przyfrunęła kartka.Kilka słów: „...żyję”... „dobrze tu...” „tęsknię...” „buziaki”.„Nie wrócę...” „może kiedyś... wpadnę.Ojczyzna jest tam, gdzie my... - pamiętasz?...Kocham was.”W oknach oczu słone łzy. To nie tak miało być.W szybkach źrenic migają obrazki.Pokoje dziecięce zamknięte na głuchoDwoje nas zasiada przy stole.Nie trzeba go rozkładać.Bóg w planie twórczym nie uwzględnił uczuć.Zaplanował doskonale funkcjonujący mechanizm:Wszechświat – precyzyjny, bezawaryjny, bezwzględny.Szeroko otwarty.158


Rozdział IV


Mistyczna podróż161


162Maciej Michalski


Mistyczna podróżPodróż mistycznaJest droga wprost z Morskiego Okado Pięciu Stawów, przez Świstówkę,kiedy nie mogę zmrużyć okato się w nią wtapiam jak w kosówkę.Jest mi niezbędna jak powietrze,jak ptaki w oknie albo tuje.W myślach odtwarzam ją i pieszczęw mistyczną podróż pielgrzymuję.Szukam jej w księgach i legendachzbójnickie rozpytując watry.Niezmiennie piękna w stu gawędachumiłowana droga w Tatry.Ósmy krągStan wojenny zgładził nadzieję wolności,rozdeptał butem nasz sen niepodległy.Uwięziona wola i rozum w ciemnościspłodziły fałszerstwo, po czym mu uległy!Zawodowi kłamcy i znaczone kartyodgrywają farsę dla śpiącej gawiedzi.Oszwabiony naród z własności odartywciąż się bije w piersi w publicznej spowiedzi!Pozbawiony elit, pozbawiony duchawystawił swój honor jak fant w licytacji.Wzgardziwszy prorokiem obcych panów słucha,nieświadom, że w nowej ginie okupacji.Za mali a przecie wyrośnięte chłopy,naiwni a przecie po uniwersytecie!Gdy wam w Polsce ciasno idźcie do Europy,wzgardziwszy wolnością w niewoli zginiecie!163


Maciej MichalskiKosmogonieW twych oczu mgławicach moje kosmogonie,zakrzywiona przestrzeń, wszechświata granice,spirale galaktyk, mych orbit harmonie,niezmierzona głębia, jak twoje źrenice.To cel mych podróży rydwanem z błyskawic,po to się ze światłem ścigam w gwiazd ciemnościby zestroić tory dwóch bliźniaczych mgławici zapaść się w otchłań nieziemskiej miłości.ŚladyLudzie jak ślimaki zostawiają śladyi ciągną za sobą nić babiego lata.Z niej odczytasz wierność lub cień podłej zdradybo jesteśmy listem pisanym do świata.Wyciskamy piętno, bezsporny autografkażdym swoim słowem i każdym działaniemi albo bluźnierczy kreślimy cyrografalbo list miło<strong>sny</strong> zwany zmartwychwstaniem.Przypowieść o olbrzymieZ pisaniem poezji jest jak z wędkowaniem,chociaż sprzęt się zmienia, niezmienne metody.Większość jest milczeniem, cierpliwym czekaniem,modlitwą o lekkie poruszenie wody.Misterne zgłębianie tajemnic mistrzostwa,opowieści święte w zimowe wieczory,relacja mistrz – uczeń, więc droga uczniostwa,nadzieja na sukces; zawody, splendory.I nie wiesz doprawdy siadając nad wodąco czeka na końcu gdy woda się ruszy.Decyduje anioł, choć za twoją zgodąwyławiasz olbrzyma z głębin własnej duszy!164


Bociany w mokradłachbrodzące165


166Regina Adamowicz


Bociany w mokradłach brodzące<strong>Gdzie</strong> takie niebo<strong>Gdzie</strong> takie niebo błękitne po burzyNa nieboskłonie różnobarwna tęczaCzy jest pogodne czy się wnet zachmurzyBabiego lata srebrna nić pajęczaPerlistą mgiełką zawisła na wrzosachJak łzy radości niezliczonych wzruszeńJak diadem brylantowy na rozwianych włosachJak miłość wchodząca w odrodzoną duszęPrzy wiejskiej drodze wierzby pochyloneGromady bocianów w mokradłach brodzącePłyniesz nad polami duszą rozmarzonąSpójrz na motyle na łąki kwitnące<strong>Gdzie</strong> tyle piękna w jakim spotkasz miejscuChociażbyś zwiedził egzotyczne krajeMiłość głęboko ukryta w twym sercuDo Ziemi Praojców.I dawnym zwyczajemKlękniesz przed kapliczką u wiejskich rozdrożyNiech Frasobliwy Chrystus będzie pochwalonyStwórcy podziękujesz za piękny świat BożyChoćbyś był daleko powrócisz w te strony167


Regina AdamowiczTęsknotaTęsknoto moja! Na skrzydłach żurawiOdlatujesz wiosną, choć droga dalekaZanosisz skargę, że serce się krwawi,Że w Kraju dzieciństwa nikt na mnie nie czekaMoże nad Solczą w poranki majoweSłowik zanuci mej tęsknoty trele,Może usłyszy mojej duszy mowę...Oczami pamięci widzę jeszcze zieleńRozpostartą nad rzeką. Wielobarwne łąkiPachnące macierzanką czeremchą i miętą...Bzów i kaliny rozwinięte pąki.O mojej „Małej Ojczyźnie” wciąż będę pamiętaćSpotkań nie zapomnę i w Solczy kąpieli,Przyjaciół z Solecznik, zabaw i gonitwyDzisiaj granica dwa miasteczka dzieliBieniakonie od Solecznik – Białoruś od Litwy.Choć nieprzerwanie woła mnie tęsknotaZawsze pamiętam, że tam w BieniakoniachJest grób Maryli otoczony płotemTuż przy kościele, w którym się modliłamDo Ostrobramskiej Matki Najłaskawszej,Abym do Kraju Dzieciństwa wróciłaNie opuściła mej Ziemi na zawszeZrządzeniem losu stało się inaczejCzasu nikt nie cofnie – historii nie zmieniTyle lat minęło, wciąż tęsknotą płaczę,Część serca zostawiłamw Nowogródzkiej Ziemi.maj 2008 r.168


Życia cud169


170Emilia Zimnicka


Życia cudIle barwIle barw ma ten światKtóry radość niesieIle pereł, rosy lśnieńIle śpiewów w lesie?Życia cud, pełen złudŚwiatła i zachwytuRzucą cień, smutku siewNa obraz błękituLeczy czas, rany złeGłaz boleści gładziPoprzez wiarę Bożą cześćDo dobra prowadziW deszczDziś w deszcz pójdę nad jezioro<strong>Gdzie</strong> zalotna jak dziewczynaOlcha w dół gałęzie zginaRośnie pod nią wodna miętaI stokrotka uśmiechniętaSiwej wierzby się zapytamJak poranek letni witaLilii wodnych co widziałyKiedy wioska mocno spałaPałek wśród trzciny poproszęBym jak berło mogła nosićAksamitno - bure główkiTakie cudne i puszysteWytwór przyrody ojczystejDzięki Ci jeziorna wodoZa falistą twą urodęChoć kto zwiedził obce krajeNad brzegiem z zachwytu staje171


Emilia ZimnickaStara wierzbaJest taka stara wierzbaNa placu Ługowskich rośnieLiście jej szemrzą sławęO dawnej słowińskiej wioscePtaki w gałęziach szczebiocząPieśni słowińską nutęWiatr listopadowy smutekWysyła w dalJeziorną mgłą osnułMoże mieć stare drzewoLat sto nawet i dwieściePewną nocą lipcowąWieść tą ogłosiłSzelestemMoże mi księżyc powieWierzby i wioski dziejeKiedy się pełnią rozsrebrzyI zakochanych nadziejąUsiądzie pod nią paraNocą rosistą do rankaWierzba ich szumem otuliŚląc słodkie <strong>sny</strong>kochankom172


Życia cud***Tak naprawdę to trochę żalSzarych dni i jesiennych długich nocyI tych marzeń co odeszły w dalNiespełnionych, cichych i uroczychTak naprawdę to mi bardzo żalSłońca, światła i twojej miłościChoć nieprawda, że odeszła w dalAle nie ma w niej dawnej radościŻycie zmiotło niegdysiejszy czarŁzami zmyło co dobre i czysteKwiaty, kwiaty zwiędły w krótkim czasieTaka prawda, aż zbyt oczywistaWiosenny senNa moją ziemię dzieciństwaNa me rodzinne ZamościeSpadł majowy, jaśminowy deszczLiliowy wiatr od pól zielonych powiałSłowik zanucił tęskną pieśńPieśń w której zabrzmiały mądre słowaJaka piękna jesteś ziemio mojaKiedy zmierzch Cię woalem mgły ustroiJacy dobrzy jacy bliscyJesteście wszyscy sąsiedzi i znajomi moiZiemio rodzinna, ziemio słonecznaW rytmie natury swych zwyczajów trwaszBrzmi w nich tęskna, słowiańskaNuta odwieczna bo słowiańską jest dusza twaW tym rytmie dźwięczy głos dzwonówTych ze Strzelec i BrzeźnicyBudzących kwiaty na łąkach i ludzi z sennych marzeńChroń Dobry Boże mą wieś ukochanąOd złych, niespodziewanych zdarzeńPłaszczem niebieskiej opieki otulajDziś i na wieki173


Emilia ZimnickaPrzemijanieMija czas, płynie czasDzień po dniu nastajeZniknie gdzieś jasna wieśZ rozkwieconym majemPrzyleciały tak niedawnoCzarnulki jaskółkiTak niedawno, a już młodeWzlatują do spółkiZ rodzicamiNad jeziorną wodęPachnie bez, jaśmin teżCud wio<strong>sny</strong> urodyNa kwitnącej białej śliwieSłowiki się rozśpiewałyTańczy świat, pachnie światSennie szumią drzewaTrzeba nam właśnie namMieszkańcom planetyW szarość dni, ich powszedniośćWpleść wiosenne kwiatyNie przeliczać w pędzie życiaWszystkiego na złotoTylko westchnąć jak ptak w gnieździeWszechcudną tęsknotą.174


Biedne kaszubskiepola175


176Genowefa Gańska


Biedne kaszubskie polaMyślę tak sobie Jezu kochanyMyślę tak sobie nasz Jezu kochanyGdybyś dziś został przez Ojca zesłanyNa Ziemię Kaszubską gdzie piasek i ugoryCzy miałbyś choć bydło i sianko z oboryBo u nas ziemia zarosła chwastamiMało obsianych jest pól zbożamiTrawami zasiane przy domach ogrodyBrak dawnych sadów spotkań swobodyGdybyś dziś przyszedł na te biedne pola<strong>Gdzie</strong> Ojców naszych pot i ciężka dolaZapłakał byś rzewnie że ich cała pracaW dobie postępu w niwecz się obracaGdybyś przystanął by mówić do ludziŻe Bóg wynagrodzi im pracę w trudzieNie wiem czy słuchać chcieliby CiebieI nie obrzucili bluźnierstwem w gniewieBo dziś dużo ludzi zamyka się w swym domuNie zna sąsiada i nie otwiera drzwi nikomuW telewizorze ogląda ludzi i przyrodęA w komputerze ma wolność i swobodęDlatego mój Jezu pozostań w kościele<strong>Gdzie</strong> się do Ciebie modlą ludzie śmieleI tam wypraszają sobie łaski TwojeByś im otworzył Nieba podwoje177


Genowefa GańskaMYŚLI MOJE BŁĄDZĄMoje myśli wciąż błądzą po miejscach i czasachGdy w młodości chodziłam po łąkach i lasach<strong>Gdzie</strong> kwitły piękne kwiaty i rosły różne drzewaTam została ma młodość i duch mój dojrzewałNad łąkami mokradła w nich jak piękne koraleRosły na mchu żurawiny a w lesie jagody i grzyby staleTam śpiew ptaków tak urzekał cudownym brzmieniemŻe mogłam go słuchać godzinami z wielkim skupieniemNad jeziorami cudnymi których woda przejrzystaOdzwierciedlała postać gdy spojrzało się z bliskaI gdzie poziomki pachnące dojrzewały w słońcuA maliny na gałązkach kłaniały się jeżyn pnączuTam zapach ich owoców aż do domów wiatr niesieTak że trudno się oprzeć by nie pójść na spacer po lesieLub też ich nie zbierać w koszykach wiklinowychKtóre wówczas wyplatał mój ojciec w czasie zimowymPiękne to były czasy a ludzie wciąż tacy spokojniMoże dlatego że w pamięci mieli straszny obraz wojnyCiągle byli życzliwi wszyscy względem siebieLecz tego dzisiejsze pokolenie w ogóle już nie wieTam została ma radość i prawdziwi przyjacieleJakich dziś już nie znajdziesz choćbyś szukał śmieleDziś ludziom brak czasu na podziwianie przyrodyGonią wciąż za pieniędzmi które są kością niezgody178


Anielskie skrzydła179


180Aldona Peplińska


Anielskie skrzydłaBlask utęsknionyW 90. rocznicę odzyskania niepodległościPolskim uśmiechem kraina świeciJesiennych wspomnień mruży oczętaCieszą wolnością chłopcy z pamięciPrzy nich szczęśliwe stoją dziewczętaZ lat walk co łzami braćmi niewoliSerca oddechu pól łąk zielonychCzerwień tęsknoty wolności sercemBiły podniebne ciemności dzwonyBukietem kwiatów wstęgą związanychW barwach czerwieni od lat zbroczonychBieli się skrzydeł orła w koronieSymbol wolności blask utęskniony!***Cicho szeptana modlitwaKołysze w ramionach mogiłęAnielskie skrzydła trzepocąW umyśle tęsknoty matczynejKocykiem pachnących zniczyPrzykrywa przed chłodem ciemnościNa do widzenia błyszczy łzaPozostawiona na kamieniu181


Aldona PeplińskaW tej właśnie chwiliJakaż to siła błękity zrywaTarga na strzępy puchy podniebneCóż to za moc mknie poprzez życieCo nam zostawia skarby potrzebneGonię ją wzrokiem dłońmi chcę schwytaćPragnę do piersi przytulić szczerzeLecz jasność każe skłonić me ciałoOddać rado<strong>sny</strong> hołd cudu w wierzeZamykam oczy słucham uważnieStojąc jak posąg skalnej łupinyI widzę blaskiem skąpane twarzeI moc i siłę czar tej dziecinyChcąc oddać pokłon usta muskają kolędy słowaIść w świat nieznany jasności szukać jestem gotowa182


Anielskie skrzydłaWtedy zasypia pod płotemIdzie do przodu miarowym krokiemTrzyma pod pachą ciekawość świataCzasem przyspieszy często odpoczniePełny zapału do nieba wzlataJednak, gdy kłopot go deszczem schlapiePoci gorączka zadrą w podeszwieStaje spogląda szukając gniewnieWinnego schwytać pragnie za rękęA, gdy przygasa blask jego oczuOddechem cichym kładzie w poszycieSrebrnych listowi, puchu ze zmarszczekWtedy zasypia pod płotem życie.183


Aldona PeplińskaBursztynRozsypał igiełkiCzas w roztargnieniuŻywicąZapłakały drzewaSkamieniała twarzSłonym pocałunkiemPożegnała życiePrzyfrunęła mewaCiekawością wiedzionaCo kryją pieniste bałwanySłonecznym uśmiechemMieni się malutki kamykNiezwykłe to czaryZdobiły licoMiodowych barwI cieniPiaskiem skąpany JantarOzdobą nadmorskiej ziemi.184


Cud niepojęty185


186Krystyna Gierszewska-Dubik


Cud niepojętyMÓJ OJCIECMoj Ojciec miał zgarbione plecyI ciężki krokWłosy przedwcześnie posiwiałeI ja<strong>sny</strong>, śmiały wzrok.Mój Ojciec z trudem czytał kurier,W pisaniu często robił błądNie umiem synku, mówił do mnie,Nie umiem tego, bo i skąd?...Toć zarabiałem ja na siebie,Zaledwiem skończył siedem lat,Nie byłem nigdy w żadnej szkole,Taki to synku był mój świat.Tak mówił Ojciec, a ja wiem,Że wtedy właśnie myślał o mnie,Że w duchu cieszył się ogromnie,Że ze mnie taki wielki zuch,Że tak pracuje za nas dwóch.Ze szkolnej czytanki 1933 roku.187


Krystyna Gierszewska-DubikŻYCIEŻycie - to wielka sprawaCud - niemal niepojętyA cóż tam człowiek?... jak trawaZdeptana, albo ścięta.Życie - to wielka scenaZależy w jakim urodziłeś się krajuJesteś - nie jesteś - bez znaczeniaJak mówią Rosjanie:„...u nas ludzi chwatajet!”Tak twierdzą komuniściO wolność - tyle było krzykuCzłowiek jest pyłkiem, marnym liściemNa wielkoświatowym śmietniku.Życie - największym darem od BogaZależny od kraju, od sąsiadaInaczej krótka twego życia drogaDokoła pułapki - fałsz - zdrada.Życie - to teatr - więc grajChoć bólu nie sposób wykrzyczećDziś tracisz życie za obcy krajBo w swoim już się nie liczysz.Na próżno zachodzisz w głowę,Komu przyznawać racjęŻe znów wyjeżdżasz na „pracę przymusową”Wolność to - czy znów okupacja?..188


Uraduj poezjo serce189


190Władysław Panek


Uraduj poezjo serceURADUJ POEZJO ŚWIAT TEN CALUTKIUraduj poezjo serce,Uraduj to serce prawdziwie,By nikt nie żył w smutku, w rozterce,By żył każdy pięknie, szczęśliwie.O poezjo, ty moja, kochana takaŚwiat mi uraduj calutki,Uraduj poezjo dziewczynę i chłopakaI spraw, by zginęły nasze te smutki.Bo właśnie dziś trzebaRadości w sercu tak wiele,A trzeba tej pięknej radości z nieba,Trzeba, by była radość, wesele.Bo dziś świat potrzebuje,By ta radość nam rozkwitała jak kwiaty,Bo ta radość smutne serce radujeTrzeba, by w radość świat był bogaty.I niech świat będzie ubogaconyW tę radość piękną, prawdziwąI niech na tę radość zadzwonią nam dzwony.Uczynić nam trzeba tę ziemię szczęśliwą.191


Władysław PanekDAM CI TE WIERSZE MOJEDziś napiszęWierszy dwieścieI te polne łany rozkołyszęI zamieszkam sobie w pięknym mieścieZaraz też powrócęDziś do ZałuskowaI ci piękną pieśń zanucęDo ciebie przyjadę z MatyldowaA wiersze w bukietyTakie piękne ustrojęBo wiersze kochają dziewczyny i kobietyI dam ci te wiersze mojeA ja ten bukiet z wierszamiCi podrzucę do chatkiA ty te wiersze czytaj wieczoramiTakie piękne daję ci wiersze jak kwiatkiWeź moje te wierszeI czytaj je z ranaA życie twoje będzie piękniejszeI będziesz kochanaI kochajTe wiersze o świcieI nie płacz, nie szlochajBo piękne będziesz miała to życieA kto wiersze czytaTen świat ma piękniejszyBo ta moja poezja jak kwiaty rozkwitaA ja dużo daję ci wierszy192


Uraduj poezjo serceTYM WIESZCZEM JESTEM NA ŚWIECIEWierszami swe ślady znaczęPo polach i łąkach prawdziwieJeszcze dziś to złote słoneczko zobaczęI w pięknej legendzie żył będę szczęśliwieMoje wiersze mi znacząSzlak życia mojego jak wiecieA co dzień trudzę się pracąBo tym wieszczem poetą jestem na świecieA dziś wieszczem byćNa tym świecie pełnym smutkuTo trzeba pięknie marzyć i śnićI żyć pięknie szczęśliwie jak kwiatek w ogródkuA życie poety-wieszczaJest dziś trudne jak wiecieBo nikt nas dziś nie rozpieszczaA wiersze nam trzeba tworzyć na świecieI nowy świat muszę budowaćZ wierszy i z chlebaI w trudzie ciężko muszę pracowaćBy stworzyć wiersze i by je zanieść do nieba193


Władysław PanekŚLADY ZOSTANĄ NA ŚWIECIEMoje śladyDziś wam pozostawię dla świataDziś daję wam wierszy całe gromadyA ta poezja jest piękna i w radośćTaka jak Chrystus bogataA śladów naprawdę tak wielePozostanie po mnie poecieI będzie radość weseleNa całym tym świecieI ja nie wątpiłemŻe tak się stanieDla świata te wiersze tworzyłemI teraz ślad piękny po mnie zostanieŚlad jeden, drugi i trzeciBędzie po mnie jak wiecieI wam złote słoneczko zaświeciI będzie ta radość na świecie194


Marzenia to piękny gest195


196Kazimierz Gwazda


Marzenia to piękny gestOCZEKIWANIEMłodość odchodzi jak senNiesprawność ją przygniataBo los człowieka jak zwiędły liśćTaka to marzeń zapłata.Przeznaczenia nie odczytaszBo listonosz go nie przyniesieNie bądź pewna swoich dniCzy nie zamieszkasz w jakimś DPS-ie?Wydany posiłek spotykaszI widzisz los swój jak na widelcuTak niewiele jest ludzi skrzydlatychZwykłych istot o gołębim sercu.Smutek pogrąża cię w głąbSmutek to też świat aż bledną licaBrat bratu chciałby łeb urwaćCzemu wokół jest taka znieczulica?Doglądasz swój okna skrawekI liczysz dni i godzinyMoże ktoś poda serdeczną dłońA może ktoś przyjdzie z rodziny.Nie wyszukuję pięknych słówLecz ich znaczenieCzynię znak krzyża, bo już wiem<strong>Gdzie</strong> będzie moje namaszczenie.197


Kazimierz GwazdaMARZENIAMarzenia to piękny gest,Choć wiele nas kosztują.Do końca nie wiesz jak z nimi jestNie zawsze się realizują.Marzenia się szybko rozwieją,Jak nocna mgła nad ranem.Uchwyć je, bo szybko znikająZanim miniesz się z powołaniem.Marzenia i nadzieja są jak pory dni złotychLub jak dwie rzeczy czasu różnego.Postaw na stałe na jedno z nichNie bądź chochołem z „Wesela” Wyspiańskiego.Same marzenia dziecięce w nasSą jak dach bez pokrycia.Połącz teorię z praktyką na razBo wiele talentów jest do odkrycia.198


Marzenia to piękny gest***Z jemioły na dachu wiechy.Chłop sam wyciosał przyciesie.W minionym wieku kryły strzechy,Bo na dom, z lasu sam przyniesie.Od wschodu słońca praca u dziedzica.W domu stęsknione czekały dzieciny.Popękane dłonie, w strzępach spódnica.Co matka przyniesie z dziesięciny?Cepem na klepisku kłosy wymłócone.Pranie kijankami nad strumykiem.W żarnach ziarno na chleb zmielone.Rodzina dzieli się podpłomykiem.W jednej izbie spanie, kuchnia stała.Posadzka gliniana, wysypana piaskiem.Na piecu chlebowym matka spała.Bogu dziękowała pod Świętym Obrazkiem.199


Kazimierz Gwazda***Wspólnie przyjaźnią spięci,Obrócimy życia zasłonę.To, co nas pociąga i nęci,Niech będzie nam objawione!Gdy wesoło oczy błysnąI uśmiech usta okrasi,Dłonie Cię mocno uścisną,Bośmy przyjaciele też Wasi.Zazdrość, chciwość i zbytekNiech się każdemu nie miota,Bo dla nas miły przybytek:Nadzieja, muzyka, ochota.Podążasz, choć krętą drogą,Życzliwy Ci rękę poda,Bo radość czynią i wzmogą:Człowiek, wiara i zgoda.200


Czas jest nieubłagany201


202Kazimiera Szmit


Czas jest nieubłaganyŻYCZENIANiechaj ten czas,co bezpowrotnie mija,będzie miłością i radość budzi.Niechaj te dni,będą nadzieją i lepszym, jutremdla wszystkich ludzi.Niech nasze życiema tysiąc słońci spełnia nasze marzenia.Niech rozjaśniasamotność serc,ich ciche tęsknoty i pragnienia.203


Kazimiera SzmitULOTNOŚĆ CHWILChociaż bym chciałaużyć słów wzniosłych,mądrych jak w Księdze Syracha,czas nie stanie nawet na chwilę.Na powrót się zawaha.Czas jest nieubłagany.Już nie powróci,popłynął jak wiatr.Tylko w pamięci pozostałoecho nie zawsze rado<strong>sny</strong>ch lat.Biegłabym, biegła po czas miniony.Po radość i uśmiech wszystkich zdarzeń.Ulotność chwil jak księgę tajemnic,z nadzieją wplatać w krainę marzeń.Chciałabym w dłoniachzatrzymać czas.Aby tak nie pędził.Aby nie gnał tak.Pozostała refleksja, mała zaduma,o czasie, który minął.Czy w nim coś zmienić,Ulepszyć może albo zostawić,by sam dalej płynął.204


Rozdział V


W krzyżu zbawienie207


208Eugeniusz Wiązowski


W krzyżu zbawienieZAPŁAKAŁ CHRYSTUSKrwią krzyża zapłakał Chrystus.pękły dębowe stygmaty Frasobliwegopod murem mariackiej świątyni.Ściągały tłumy- w krzyżu zbawienie,mruczały bezsenne noce.Skrzatuska Matka objęła Skazańca.On utulony w objęciach śmierci,krwią płakał nad Polską,a echo łkania roznieśli pątnicy.Słupsk tętni życiem,krew już nie sączy,trwa wyrzeźbiona w drewnie prawda:Chrystus raz jeszcze pokonał Golgotę,był niepokorny, znów nie chciał milczeć.209


Eugeniusz WiązowskiJesieńTuli się do snuzmęczona ziemia,do sępapodobny jest świat.Ostatnią kroplęletniego cieniadeszcz zjadł.Kikuty gałęzipną się do nieba,zakończył życieostatni kwiat.Jesieńwygrywa smętne treny,jak gdybyumierał świat.210


Stoję pod drzewem211


212Bożena Łazorczyk


Stoję pod drzewempoeci z dolnej półkimy poeci z dolnej półkiwas z tej górnej przepraszamyza odwagę i za tupetza wierszyki jakie mamywiemy jak to jest w muzycegdy nuta nie współgraale skąd możecie wiedziećkto z nas fałszywie śpiewapozwólcie nam zatemwiersze wyciągnąć z szufladymoże światło dziennedoda im ogłady***gdybym była muzykiemstworzyłabympieśń narodzeniatrąbki ogłosiłyby radośćanielskie dzwonki łzy wzruszeniagdybym była malarkąnamalowałabym noc cudownągwiazdę betlejemskąi pastuszków jak doDzieciątka biegnągdybym była poetkąubrałabym słowaw anielskie głosyktóre całemu światuponiosłybyPOKÓJ213


Bożena Łazorczykpoeto...nie szukaj poezji w kwiatachw strumykach i na drzewienie pisz tylko o ptakachi o błękitnym niebienie pisz tylko dla poetówo głębi twojej duszyposzukaj prostszych słówktórymi możesz wzruszyćpoezji w skrzywdzonym dziecku poszukajotul je czułymi słowamiwrażliwość na krzywdę rozwijajby cierpiący nie byli samipochyl się nad starościąby nie była samotnapisz o przemijaniu z miłościąby łatwiej było się rozstać214


Stoję pod drzewemprośbastaję pod drzewemi sprawdzam o czym pisał poetabiorę w rękę kawał niebai błękitem się zachwycamdziękuję ci panie Bożeza stworzenie tego świataale mam do ciebie prośbęniech me słowa poezja zaplatauwikłane myśliniech są koszykami kwiatówrozdam je wszystkie przechodniomby darować poezję światupozwól Boże słowami poetyobudzić człowieka współczesnegowyrwać go na chwilę z siecidać co w życiu ważniejszego215


Bożena Łazorczyk***nie ma recepty na smutekgdy nie chcesz zajrzeć w siebieod myśli nieważnych uciecspojrzeć w gwiazdy na niebiedlaczego jesteś smutnyi masz trudne porankiświat nie jest tylko okrutnynie wkładaj myśli w ramkiczy biegałeś kiedyś bosopo schłodzonej trawie rosączułeś szelest liści pod butamipożegnałeś się z żurawiamiczy złapałeś w dłonie płatki śnieguwidziałeś w nich aniołasłyszałeś kolędników śpiewyczy wiosną obudził cię skowronekco w polu wieść niesieże przyleciały już bocianyi zakwitły zawilce w lesieczy deszcz ulewny kiedyśna szybach ci zaśpiewałże prawdziwy przyjacielto jak anioł z niebaczy znalazłeś kapliczkę na rozdrożui zatrzymałeś sięby za życie podziękować Bogu216


I daj nadzieję217


218Katarzyna Skwierz


I daj nadziejęJEZU MÓJJezu umęczony,Jezu udręczonyw koronie cierniowejwszystek skrwawiony.Rozciągnięty na krzyżuNiczym ptak wielki na niebie.Wyciągasz z krzyżaswoje ramionai obejmujesz niminas biednych ludzi.Jezu cierpiącyza nas grzeszników.Wybaczający dobremu łotrowi.Jezu spójrz na nasz wysokiego drzewa krzyża.I daj nadziejęnam ludziom biednymi udręczonym.Ulżyj w cierpieniulecz z braku nadzieiwlej w serca miłośćdodaj otuchy.Lecz wszelkie choroby,wybaczaj grzechy.Twa śmierć krzyżowaodkupi nas na wieki219


Katarzyna SkwierzDługi spacer zimąZimą spaceruję zaśnieżoną alejąDrzewa uginają się pod ciężarem białego puchuIdę dalej...Widzę oknana których mrózwymalowałkrajobrazy.Widzę ludzizacierających dłoniez zimna.Widzę:dzieci na sankach,nartach i łyżwachgrających w śnieżkikilka bałwanów „zadowolonych”niebo bezchmurnetafle wodyszklące się jak lustrapłatki śniegutańczące w słońcujak baletnicesmukłą sosnę w lesieprzestrojoną bieląniczym panna młoda.Idę dalej...Zima.220


Posyp głowę moją221


222Ludmiła Raźniak


Posyp głowę mojąRozmyślania wielkopostneStartym popiołemmych grzechówposyp głowę mojąbym godna byłapodążać za Tobą PANIEbym słowa Twojeprzyoblekła w czynyi nie zaparła sięgdy kur po trzykroć zapiejebym jak Cyrenejczykpomagała dźwigać innym krzyżz pokorą znosząc swe brzemiębym ufała... żemimo niedoskonałościludzkiej naturydostąpię kiedyś...zmartwychwstaniaprzez Mękę Twojąi Krzyż223


Ludmiła RaźniakNienawiśćMotto: „Spójrzcie jaka wciąż sprawnajak dobrze się trzyma,w naszym stuleciu – nienawiść”(Wisława Szymborska, „Nienawiść”)pożogą ognia zmiotła dwie wieżeostoję dumy i siły. Grób kopietysiącom niewinnych ludzi- terroryzm – ma się dobrzew odwecie wojna – pod pozorem ładuw odległym kraju nad Eufratemucisk, w chaos przemieniapanuje nad światem – n i e n a w i ś ći tak wybucha raz tu raz ówdzienie oszczędzając Świętej Ziemigdzie Chrystus niegdyś z dobroci sercaw człowieka się przemieniłrodziny różni bliskich rozdzielao co i po co pojąć czasem trudnoi tylko na dnie serca przycichłomaleńkie DOBRO – OSTOJA ZIEMI!224


Uśpiony świat225


226Anna Boguszewska


Uśpiony światWiosnaZ pochmurnego niebapoprzezposzarpane wiatremchmuryz trudemprzebijają siępromyki słońcaSpodresztek śnieguwyłania sięzielony dywanz białymi stokrotkamiNaszarosinym niebieklucze ptakówśpiewemoznajmiająo nadchodzącejwiośnieWkrótcewiosnaożywi światzapachem i koloramirozkwitających kwiatówTawyjątkowapora rokuświeżością i urokiempobudziuśpiony po zimieświatnadając sensi radość życia227


Anna BoguszewskaZaklęte marzeniaŻycieto ciągła walkao przetrwanienagradza silniejszychpogrąża słabychNieporadni i słabibez pracyprzytłoczeni problemamiomotani przygnębieniemstąpają niepewniepo ziemiOsamotnieni i zagubieniupodleniponiesioną klęskąz bezsilnościnie potrafiązmierzyć sięz rzeczywistościąBy zapomniećo doli marnejupływającym czasiesięgają po marzeniazaklęte w butelceBy delektować sięsmakiemupojnegonektaru bogóww poczuciuspełnieniatrwać do starości228


W raju dzień sięzaczyna229


230Jadwiga Michalak


W raju dzień się zaczynaLipcowy świtRajski świtstoi nad łąkamipachnącymi koniczyną.Unosi się nad zbożem,przetykanym kąkolem i chabrem.Płynie wolno nad lasemrosnącym na wzgórzui łączy się z niebem.Budzi kwiaty ze snu.Myją się w porannej rosiei prostują na widok słońca.Cudowny świt budzi ptakiszybujące nad łąkami.Rado<strong>sny</strong>m śpiewem oznajmiają,że w raju dzień się zaczyna.231


Jadwiga MichalakCzereśniowy sadCzereśniowy sad otulony mgłączeka na słońca promienie,aby rozkwitnąć, rozbielić sięrozkwiecić, pszczołami rozbrzęczeć.A kiedy majowy zawieje wiatrto sad radośnie gałęźmi potrząsai śmieje się białymi płatkamizalotnie mrugając do słońca.Zaś ptaki zwabione majowym uśmiechemwdzięcznie swe główki prostują,do nieba wnoszą swe trele miłosnez brzęczeniem pszczół konkurują.Motyle - wiadomo - te z kwiatka na kwiatekleciutko skrzydłami trzepocąsiadają na płatkach i wnet odlatująi gamą kolorów migocą.A sad czereśniowy wnet zapada w seni przyśnią mu się dojrzałe czereśniekażdy podchodził tu będzie i jadł.Tak będzie na jawie - nie we śnie.232


W raju dzień się zaczynaOczy lataZielone oczy latazapatrzyły sięna sierpniowe podorywkii siwe mgły pod lasemzwiastujące zmianyw ogrodzie czasu.Słońce odrzuciłosłomkowy kapeluszopalonym wczasowiczomNeptun nisko się kłaniai zaprasza nad łagodne morzeprzejażdżki po fali szerokiej.Zapach lata słoneczny i miodnymiesza się z zapachem świeżej ziemizapachem trawy i kwiatówdojrzałych owoców i warzywupojnych dni i nocystęsknionej za szczęściem miłości.233


Jadwiga MichalakBzowy świat,,A polski bez tak pachniał w maju...”Bo tylko w maju tak bez rozkwitai zapach bzowy wciąż się unosi,nad podziw cudnie mnie wita.Ileż kolorów - biały i liliai wokół zrobiło się bzowo,bo w bzowym świecie wszystko się bzowina biało lub fioletowo.W zapachu bzowy tyle się mieściradości, bzowego szczęścia,wezmę ten zapach bzowy ze sobąniosę bzu całe naręcza.Niechaj mi pachnie, niechaj się kwieci,zapachem bzowym dotyka.Cały świat mi się dzisiaj rozbzowiłi bzową pamięcią przenika.234


Szukam w duszyradości235


236Iwona Sławecka


Szukam w duszy radościJESIENNY CZARZ cichym poszumem liściCisza dotyka się z cisząSpęczniałe obłoki płyną w dalSzukam w duszy radościBłysku listowia w słonecznym tańcuKlangor żurawi w odlociePrzykuwa na niebie wzrokŚledzę ich przelotOgromnym kluczem nikną w daliSerce rwie się za nimiLecz muszę pozostać w domu...BARWY ŻYCIAJeśli przypomnę barwyW jakich malowano mi życiePrzyznać muszę otwarcie,Że albo łgarstwo to,Albo pod dziwną toczy się gwiazdą.Najwięcej, bowiem przykrościZaznałam, jeśli zważyć wszystko,Tam gdzie szczęścia szukałam.<strong>Gdzie</strong> fortuna zdawała się uśmiechaćTylko potem okazywało się,Ze uśmiech ten nie bardzo był szczery,A szczęście jakimś fałszywym dukatem.237


Iwona Sławecka***umarli na zawszezapamiętają swój bólumarli na zawszezapamiętają naszą obojętnośćMówią, żeUmarłe dzieciZmieniają sięW aniołyMówią, żeOsierocone dzieciStają sięStarcamiMówią, żeW morzu krwiUmarły sercaMężczyznSYNOWIE WIATRUTargając liścieMłodej brzezinyW miło<strong>sny</strong>m tańcuWirując wkołoZe wściekłymPrzestworzy rykiemSynowie wiatruZeszli na ziemięMy zaś po kątachWtuleni w siebieZ trwogą prosimyZostawcie życieNasze mizerneOmińcie polaDomy... zagrody238


I tak w pocie czoła239


240Anna Idźkowska


I tak w pocie czołaMyśli rozchwiane na wietrzeW mojej głowiejest wiele myślipoplątanych i nieukładnych.Brakuje im ogłady,salonowego życia,zapachu kawyi cygar,lasek i meloników.Są piękne,świeże jak łąka w letni poranek,przejrzyste i wilgotne od rosy,radosne i rozdokazywanejak gromada bawiących się dzieci,jasne i promienne jak słońce,pozbawione spójności.Ja cierpliwiezbieram je, składam,zlepiam, zszywam,łączę, spajam...I tak w pocie czoła,po wielu trudach,powstaje wiersz...Niby nieładny i nieskładnyale bezsprzecznie mój.241


Anna IdźkowskaMała BajkaChcesz opowiem Ci bajkę,tak pięknąjak Ty cały;pełną fantazjijak iskry w Twych oczach;radosną i tryskającą humoremjak Twój uśmiech;trochę strasznądla podniesienia adrenaliny;pełną zwrotów akcjijak Twoje najlepsze figle;skorą do zabawyjak Ty cały;przyjazną i ciepłąjak gdy się do mnie przytulasz,włazisz na kolanai zasypiasz w moich ramionach;pełną różnych ludzi i językówjak Twój głód wszystkiegoco nowe i nie poznane;bogatą w wszelkie zwierzętabo je uwielbiasz;pełną ciekawych przygódby Ci się nie nudziło;niebieskąjak Twoje oczy;najwspanialszą i najpiękniejsząbyś czuł się wyjątkowy;zawsze obecnąbyś nigdy nie czuł się samotny.Taką jakiej nigdy jeszczenie słyszałeś...Cicho sza...Mów szeptem...Nie zagłuszaj wszechobecnej ciszy...Mój synek usnął...242


I tak w pocie czołaOczekiwanie na wiosnęCoś rozbłyskapromieniami słońca,budzi kolejny nowy dzieńrozgrzewa najzimniejszezakamarki naszej duszy.Jest w świergociemnóstwa ptakóww koronach drzew,świeżo wylęgłych motylach,szumie sosenkażdego podmiejskiego lasu,szemraniu strumyka,kobiercach kwiatówupiększających skwery,radości życia,piegach na nosie,świeżej opaleniźnie,uśmiechu od ucha do ucha.A wokół ciągłymróz, ziąb, deszcz.Pogoda szara i ponura,stale trwające przygnębieniei marzy mi sięcieplejsza pogodajak kolejna miłość –choć ta prawdziwabędzie trwać wiecznie...i tylko wciążsię na nią czeka.243


Anna IdźkowskaO mojej „Babci”Do dziś pamiętam jej uśmiech,gdy ofiarowywała mi najpiękniejszą lalkę,tańczyła wokół choinki,dzieliła się pierwsza opłatkiem,zawsze mój prezent był największy.Dziś w jej oczach widzę łzy,mówi:„Święta szybko miną.Trzeba je przetrwać.To tylko parę dni.”Cierpi bardzo, żeKanada jest dość bliskoby czuć ból serca synaa za dalekoby rozgrzać jematczyną miłością.Nie dostrzega, że wciążjesteśmy MY –wnuczki, córka, zięć.My trwamyna wyciągnięcie ręki...i czujemy się,że natrafiamyna pustkę.Bo babcią można byćtylko z nazwy.244


Czas niepokoiwskazówki zegara245


246Stanisława Schreuder


Czas niepokoi wskazówki zegara***Czekasz zatroskanaze wzrokiemutkwionym w szybębo czas niepokoi wskazówki zegaraotwierasz szeroko ramionatuląc skołatane sercei ciszę dotykuwykreślasz nazwę pożegnańktóre dławiąotwierasz strumień miłościmorze wspomnień malowanychtęsknotąniepokoisz czaswydłużasz dobęczekasz na powrotyktóre są pytaniemniepokojemi wbrew wszystkiemunadziejąi choć czas zapisał wiele stronicwłosy zmieniły koloroczy niepotrzebnie stają sięszklisteciągle czekasz tak samo247


Stanisława Schreuder***Przepraszamza pseudopolskośćza wszech... pełnoustych... Polakówza pseudokibiców krzykiza niedorosłych szczeniakówza niedorzeczne nawykiza godność podeptanąza skrzywione poczucie polskościza jedność wydumanąza zbawienie europejskościza zaciśnięte ustaprzy odpuść nam nasze winyza tony „chleba naszego powszedniego”w kontenerach „sytości’’za wiecznie kwaśne minyza grzechy nienazwaneamen248


Na drodze do szczęścia249


250Janina Müller


Na drodze do szczęściaDotyk AniołaAniele mój - potrzebuję,Aniele mój - wzywam,Aniele mój - dotknij, napełnij, wyzwólCisza...Co znów zrobiłeś ze swym życiem?Co stanęło na drodze do szczęścia?Odpokutujesz...Aniele mój złap mnie za rękę,uchwyć me serce, unieś duszę,pozwól być.Stoisz za plecami, czuję Twój oddech,A jak się odwracam, gdzie jesteś?<strong>Gdzie</strong> nikniesz?Wisisz w powietrzu, a jak Cię proszęuchwyć mą dłoń!Łapiesz, wyznaczasz ścieżki,czy dobra jest ta, którą kroczę?251


Janina MüllerKrzyżO każdej porze dnia możesz podejść,uklęknąć...O świcie gdy Krzyż w szczerym polu,mgła otaczaW noc gdy księżyc swą tarczągo ozłacaKrzyżStoi tu od wieków,Spogląda na Twe życie,pomódl się do niego.Przystań na chwilę, w szczerym polu,wśród zbóżZatrzymaj się, na wszystko przyjdzie czasTu on umiera, tu znów rodzi się,Każda Twa chwila rysuje na nim obraz,otacza CięKrzyżTak wielki do nieba się wznosi,Tak boski, tak bezwzględnie Ci patrzy w oczy.Odczuwa każdy Twój ruch, Twoje wybory w życiu,Spalony słońcem, ogrzany wiarąKrzyżNa skraju życia, podpowie Ci,którą wybrać drogę,by pomóc w wędrówce do gwiazd,KrzyżNigdy nie śpi,on czuwa, a gdy go odwiedzaszi o nim pamiętaszon wyprasza... u Boga.252


Żałobne niebo253


254Wanda Kapusz


Żałobne nieboOBCY BRZEGRace rozpaczy rozdarły żałobne niebo.S O S rozbijało się o kant horyzontu,alki kręciły połamane koła,Tracąc grunt w wirze.Dławiąc się chrypiał buczek,Wchłonięty morskimi milami.Błysk zamglonych światełeknużył wysoki stopień Bouforta.W eterze płynęła bezsilna modlitwa.Polską banderę przykrył piasek.Na obcym brzegu.Morze dławiło się białąpianą śmierci.Statku apokalipsy.MIŁEGO DNIAZwiastun witania wschodzi.Od lat. Już całe wiekipromyk intymnie zagląda pod powieki.Atłasem dotyka, muska i pieści,ulegnij mu dziś bez resztySzeroko otwórz w kolorze nadziei oczy.Spełnienia miłego dnia.Nim Cię słowik zaskoczyBądź promykiem dziś jego.Ona Cię wita jak wierna psina255


Wanda KapuszPOGRZEBANIENie grzebcie mnie w trumnie dębowejZ krzyżem na wiekuGałązką oliwną lakierowaną.Niech słowa będą wyrzeźbioneNa lipowej skrzyni.Wyraz, zdania, rymy niedokończoneJak ja w życiu zagubione.Niech poezją będą wyryte na wiekuKwiaty pachnące, te co w ogrodzie i na łąceO mnie mówiące - człowieku.Wolność będę miała w tym grobieTrochę luzu mi zróbcie…Kocham muzykę, lubię reggae, disco.Butów mi nie wkładajcieBędą uwierałyA przecież zejdę nieboskłon cały.I jeszcze chcę być nagoZ fraszkami barda Wanago.Krzyż i tak będzie za mną.Nie uciskajcie mej duszyI tak uciśnionej, płytą betonowąMoże być lekka paździerzowa,Z gołębiem w błękicieNie żegnajcie na zawsze, na wiekiDo zobaczenia napiszcie.Nie piszcie ile lat żyłamPrzecież wstanę, ulecęPtakiem wolnym w innym świecie.Odfrunę w inne strony.Nad kaszubskie jezioraW szuwarach zaśpiewamRozkołyszę drzewa.Staruszce przy kapliczcePomogę, podam rękęDo Boga wskażę drogę.256


Tylko rzekamruczała257


258Wanda Majewicz-Kulon


Tylko rzeka mruczałaTęsknotaWolno krok za krokiemOwiana zapachem ziółI świeżo skoszonej trawyTropem wspomnieńTęsknotaSzła ścieżką przez łąkęNad rzekę gdzie niegdyśKtoś wyznał jej miłość.Wszystko wydawało sięTakie samo - a jednak inne<strong>Gdzie</strong> przed latyMłode wierzby kąpałyZielone warkoczeDziś zgarbione rosochateMoczą w wodzieSfilcowane czupryny.Tylko rzeka mruczałaTę samą odwieczną melodię...Gorączka ciszyW samo południe lipcaW jasnobłękitnych obłokachJak kwiaty lnuSłońce ziajało ogniemSypiąc rozżarzonym złotem.Powietrze bez oddechuSzałem oniemiałeNi krzty wiatru -By owiał spiekotę.Gorączka ciszyŻe aż słychać puls ziemiSzept łąk i kwieciaO kroplę deszczu.259


Wanda Majewicz-KulonHerbaciana różaPiękna Mareshal NielsWysokopienna różaPięła się po ścianiePod dachem oranżeriiTworząc soczysto zielonyBaldachimZ którego zwisały w dółNa długich ogonkach„jak płaczące”Mocno pachnące kwiatyHerbacianego koloruKwitła od lutegoDo późnej jesieniBędąc ozdobą oranżeriiA zarazem żywicielkąRodzinyWręczano ją przy różnegoRodzaju okazjach:Witano nią tych -Co na świat przychodziliŻegnanoCo z niego odeszliByła czymś szczególnymZ łezką wspominająMiejscowi klienciW miejscu gdzie przed latySnuła się herbaciana woń -Stoją okazałe domyPozostała nostalgia...260


W mojej stodole261


262Kazimierz Kostka


W mojej stodoleMOJA MIŁOŚĆW moim ogrodzie jest takie drzewoJak spojrzysz w górę zobaczysz nieboA obok stoi stodołaW stodole jest taka belkaŻe stoi aniołek i spotkasz diabełkaKonika co tańczy, muzyka co graI całą gromadkę świętychW mojej stodole jest też pracownia<strong>Gdzie</strong> powstał orzeł w koronieWoj Królewski, Madonna NiepokalanaI ta z Dzieciątkiem i bezI ta Brzemienna co dzieci ukryłaI ta kapela co Ojcu Świętemu zagrałaI ta ucieczka co do Egiptu zbiegłaI ten Jezus co krzyż niósłI ta Weronika co mi pot i łzę otarłaTeż na belce w stodole zostałaJest jeszcze miłość co w siećdłuta wpadła2007263


Kazimierz KostkaO CZŁOWIEKUŚwiat zwariowałŚwiat oszalałBrat zabijał brataRosło plemię kataA mateczka miła co Jezusa urodziłaUrodziła dała światu jak bukiecikpolnych kwiatówŚwiat go kochał i szanowałI na krzyżu ukrzyżowałUkrzyżował gwoździem przybiłJeszcze sobie szydziłLat minęło dwa tysiącePrzyszedł znowu jakby z niebaPrzyszedł do człowiekaCzłowiek go szanowałBóg na urząd wywindowałA bandyta z pistoletu wycelowałWycelował żeby zabićCiężko zranił, choć zranionyChociaż chory poszedł dalejOn się nie bał synagogiTeraz już go nie maOdszedł precz do niebaCiało w pustym grobieA przy grobie wartę trzymaCzłowiek, który go kochałJezus i Maryja co go płaczem swymochroniła04.2005264


Rozdział VI


Daremna tęsknota267


268Agnieszka Skorna


Daremna tęsknota***Panie,nie wdepnę bosow tę kałużę za drewnianym mostem.Swoją banalnościąi tak obdzieram innych ze skóry na łopatkach,a dziecka we mnie coraz mniej.Tak, wiem,nigdy nie pozwalałem nogomuginać się pode mnąi choćby na betonie kolana ścierającczołgaćza Tobą,ku Tobie,przy Tobie.Uwierzyłem w te nieszczęścia,co ciągną się dwoma sznurami.Uwierzyłem.Jak dziecko w bociana z zawiniątkiem,wyssanego z palca którejś babcirazem z resztą prawd.Spotkałem dziś przyjaciela z tych młodszych dni.Pamiętam,razem grzebaliśmy osy na ogródku pod krzakiem porzeczki.Zawsze chciałem mówić z Tobą tak jak on.Wierzyć, że słuchasz.Potrzebowałem wierzyć.Wciąż gra na gitarze.Dwa z ostatnich siedmiu złotych na papierosywrzuciłem do kubeczka przy futerale.Świat Ci nie wyszedł, Boże.05.2008269


Agnieszka SkornaJej Zahirprzegonił jej niebo spomiędzy obłokówbłękit spojrzenia szarością odziałgdy rozstajem ich drogi stał się różny celnauczył głowę nosić wśród chmur nie odrywając kroku od ziemimilczeć o wszystkimgdy oczy bezszelestnie pluły samotnościąwczoraj nocąznów ciepło było spacerowaćsamejgdy w dole wła<strong>sny</strong>m rytmem biły tafle wodya pies swoje racje mamrotał pod zbłoconym nosemw czyimś okniezłudnie odbiła nadzieję przydrożna latarniamyśli podstępnie pióro zdławiłyi już nie szepnieani nie rzuci pomiędzy łkaniamiszlachetnych półsłówek kochaniaostatnie złudzenie zawyło tej nocydo niespełnionego księżyca(tytułowy „Zahir” nie tyle odnosi się do tytułu książki PauloCoelho, co do znaczenia tego słowa - z j. arabskiego)270


Daremna tęsknotaRefleksja październikowejtęsknotyDaremna tęsknota ujmuje subtelnościcoraz to dalej z wiatrem posyłająckołtuny wilgotnych refleksjikaże trwać w tym co niedoszłea przecieżjestem śmiertelnikiemteż chcę kiedyś niecierpliwie wierzyćże którejś jesieni nie dojdzie uszuszum liniejących rąk pinokiowychże nawet paleta woni letnichnie przywróci wspomnień październikowychmalinpożądania kilkusezonowego271


Agnieszka SkornaOstatniej nocy pod Twoimnatchnieniemna odchodne niepamięcią pobłogosławięrytuały ciemnych godzinkiedy nawet we śnie Boga nie chwaliłamnadto pochłoniętai choć księżyc bardziej romantycznyw swojej krągłej nagościtej nocy do twarzy mu będzie w anoreksjito jakby Ciebie ubywałołatwiejmoże nawet przypadkiemzaleję ostatnie Twoje spojrzenie oprawione w ramkęwodą z cytrynąskrzypce wsunę na szafę daleko w tyłpamiętasz jak Ci na nich grałam?01.2009272


Krzyk umiera273


274Anna MariaRóżańska


Krzyk umieraROZDWOJENIEZ biletem na powrotny autobusW nowej bajce zapuszczam korzenieSwojsko nibyAle tkwię nieruchomoJak kij nagle wbity w mrowiskoNie ciekawi mnie językowa piramidaWachlarze zapachów na ulicyTatuaże jazda konna birthday partyZaciskają pętlę niczym żywe perłyA krzyk umiera w pół drogiMetra świstem ogłuszonySkowyt niemocy niczym piłkaOdbija się o dawną ściany tożsamośćPatrząc na staruszków na elektrycznych wózkachPrzestaję martwić się jutremA jednakW rutynie między poczęciem i kolejnym zgonem słońcaRoztrwaniam własną promiennośćBezsenność złych myśli pogłębiamGwoźdź bezczucia do trumny przybijamSerca młotem tępym i topornymW spirali losu wiję się jak motylPrzyłapany siecią pajęcząTracę barw wyrazistośćNie mam już nic do powiedzeniaMoże tylko tyle„I am OK.” i „Żegnaj”275


Anna Maria RóżańskaPOKAZ SLAJDÓW (INSPIRACJE)Chociaż złota kula w dłoniachKłębią się złe zamiaryW prześwitach gubią się nadzieiTruchleją przed piorunem z niebiosPłachtą chmur przykryte lekkoW okołoziemską mkną przejażdżkęRyzyka krawędź wciąż podpływaI niemożliwe staje się możliweWięc chyżo spieszę nieść pragnieniaChoć błogo spocząć by się chciałoI gimnastyka kończyn nic tu nie daNiespodziane losu są wyrokiNawet w pokoju oszklonym po dachu stropy<strong>Gdzie</strong> złudzenie groteski mgła rozpraszaKocia natura nie starczy by ulecBy w powietrza wir odrzucić troskiCzuć gdzieś wysoko tę moc niepojętąZachwytem przyrody odetchnąć w spokojuTa małość człowieka nie grzeszy wielceWpleciony blask w miejski krajobraz cieszyGdy coś lub ktoś twój dorobek pochłaniaAnielskie trąby nie wskrzeszą popiołówW kołowrocie istnienia potraciłam żaglePrzez to brodzić po pas w bagnie zapomnienia pragnęCzerwienią ust odprowadzić cię za widnokrągNim odlecą kolejne moich uczuć żurawieAby nieśmiertelne ocalić inspiracjePo ostatni zapach świata i ostatnią barwę276


Krzyk umieraNIEOSIĄGALNYNie w zasięguMoich wiernych piersi jesteśNie ugłaszczesz rąkZroszonych codzienności mękąAni stóp nie sięgną wargi twojeKiedy przez próg się wtoczęWichurą niepokojuNie owioniesz mniezadumą swą jak szalemNie nasycisz słów przekrwionychCiepłym bólemNazbyt długo cię tu pieszczęW moich ranachBy odrzucić beznamiętnieJak nieżywe pisklę z gniazdaNie chcę cię stracićPoprzez smutne gwiazdyTylko rozkochaćW moich włosów bujnośćW erosy snów zbyt krótkichNakarmionych szałem277


Anna Maria RóżańskaUŁAMKI CZASUsą takie chwileże chciałoby sięzamieszkać w klatce ze szkłagdzie nie dociera ludzkie odczuciei czas jest jak marginesowy ptakobce są ból i mroksą takie chwilekiedy nic staje się wszystkimiskra rozbłyska ogniskiema proste słowo zmienia czyjeś życiewtedy chciałoby sięzatrzymać czasby ten jedyny na całym świecienie musiał odejśćnie musiał pakować uczućodmierzonychmałymi porcjami278


Trzeba wierzyć279


280Agnieszka Dul


Trzeba wierzyćZE SNU STRASZNEGO, CO KPIZamykam me oczy przenosząc siędo walczącej Warszawyjest czwarty dzień Powstaniaczwarty dzień wolnościnie pozornej lecz realnejchociaż toczy sięnierówny bój o wszystko...młodości brzask nastałw tym krzyku niemych wargspisanych na murach kamienicokupowanego miasta,krzyk, ów niemy znaktorturowanych na Pawiakuobiegał miasto i płaczmatki słuchano w oddalii blisko, bo za ścianąniejednego mieszkania...a teraz miasto powstałoze snu strasznego, co kpiłz człowieka, jego zniewalał,torturował strachemi odbierał godność...ryk nadlatujących samolotówświst bomb, seria z karabinuto zwyczajna codziennośćpowstańczej Warszawy...okrucieństwo wojny przerażaswym ogromem zabija wiaręw dobro, bo gdzież ono jest?tu go nie ma, nie maodeszło... chyba niedalekow niemym krzyku skazańcaukryło się owe dobro sercazabierając do grobutajemnicę bytuco na kanwie wierszaspisanego wczorajprzez jeszcze żyjącego poetęautora „Eleglii o chłopcu Polskim”...dziś zginie trafionyśmiertelną kulą przez snajperapoeta, młodzieniec człowiek...nikt nie odczyta myśliostatnich jego nie spisanych...młodości brzask zgasł... i poetaniebanalny Baczyński...4.VIII.2008281


Agnieszka DulPOWIADAJĄPowiadają że trzeba wierzyćw miłość i miłości... że działaćtrzeba zawsze i pomimo wszystkoz pasją tworzyć... tak powiadają.Powiadają że przecież jestemczłowiekiem zasługującym na miłość,szczęście i szacunek ludzi... jestemtu i teraz, i czuję... tak powiadam.Powiadają że nie czas na smutki i łzyronić w noc gwiaździstą... gwiazdyto Boskie łzy wylane nad światemzłym przez Boga... tak powiadają.Powiadają że przede mną wszystkojeszcze może się wydarzyć, jeszczetyle tajemnic... poznać je chcęrzucając przeszłość... tak powiadam.Powiadają że wolność uskrzydlapowoduje stan wyzwolenia z więzówniemożności, strachu, paraliżuwolność wolna... tak powiadają.Powiadają że mogę pokonać siebienawet o tym nie wiedząc... jestemz otwartym pomysłem na celniesprecyzowany jeszcze... powiadam.Powiadają że trzeba przekraczaćgranice niewidzialnych rzeczyżeby potem nie żałować szansstraconych samemu... tak powiadają.Powiadają że trzeba wierzyćw miłość i miłości... że działaćtrzeba zawsze i pomimo wszystkoz pasją tworzyć... tak powiadają.6.V.2008.282


Życia nie możnanie umieć283


284Małgorzata Masłyk


Życia nie można nie umieć***nad twym grobem dziadku stojętyle problemów mamznowu pomnik mchem zachodzichociaż czyszczę go i dbamniedokładnie rad słuchałamnie śmiej sięwiem to inne czasy byłyzaraz znów zapalę zniczpo co to wszystkokażdy z nas innego ognia potrzebujeinnego słońcadostałabym dziś dwójęsłabo twe lekcje pamiętamnaucz mnie dziadku od nowajeszcze raz jak ludzi nie ranića ja myślałam że to tylko słowataka między nami pusta rozmoważyć mnie uczyłeśprzedmiotu o którym w szkole zapomnielibrak mi gobrak mi ciebiewiem co byś powiedziałżycia nie można nie umiećnie chcę dziadku byś miałwieczny odpoczynekmów do mnie***ostatnią walizkę spakujęza szybko matko mi w drogęwepchnę dzieciństwo do plecakaautobus już czekawszystkie wrażenia w bagażu podręcznymdzieciństwo za oknem uciekabilet w jedną stronę rzeczywistością podbitymoże znajdę czas napiszę zadzwonięjeszcze zdążę wam wszystko opowiedziećnim autobus ruszydźwigam to swoje dzieciństwo w daleki świattam mało umiemjuż mi Prusa i Słowackiego brakmówcie do mniemówcie do mnie po polskubym o pszczole pamiętaław małym plecaku mam wszystkoto się jutro okaże285


Małgorzata Masłyk***a liter brakszukasz kobieto globu ale przykrył go czasszukasz kobieto wspomnień ale po co cierpiećkolejny razco ma ci rzec wiatrten grabarz już tu dawno nie pracujeścieżka którą chodziłaś zarosław tamtej kwaterze gdzie brzoza staratam tablic braknie czas matce zadawać pytaniapo prostu kupiłaś bilet wyjechałaśkobieta tylko przez jeden sezon stokrotki sadziłamyślisz że zawiniłaona zawsze na ciebie czekałatak jak matka czekać potrafiprzy telefonie z zimną herbatąnajgorsze były świętachoinka do lutego zostawałapołowa igieł opadłamatce nadzieja potrzebnana kolejny samolot biletu brakczas uciekatrudno jest wracać do pustych ściannikt już nie czekatrumna ciemna była dębowanajdroższa ze wszystkichcodziennie biały znicz bratkitylko je lubiłaśobrywaj córciu suche kwiaty by nowe pączki byłytak robiłamnie zdążyłam imienia twego w marmurze wyryćmyślami wracałamtakta kwatera za kaplicą się zaczynałapiąta alejagrób zlikwidowanydwadzieścia lat minęło286


Niebo pęka na pół287


288Oliwia Bartuś


Niebo pęka na półDźwiękiIstnieje miłość prawdziwa, do utraty tchuNamiętna, aż pot spływa z włosówWierna i tylko moja, na własnośćTak intymna i trochę na pokazŻycie wypełnia dźwiękamiSerce wprawia w ruchCzasem rani, lecz nigdy specjalnieSą chwile zwątpienia jak w każdej miłościLecz przychodzi ten czas, gdy z trudem łapiąc oddechSchodzę ze sceny przy dźwiękach brawI miłość ta jest jak narkotykWciąż chcesz więcej i jeszcze razDo snu kołysze szum i piszczenie w uszachI hałas ten dysonans w duszy zagłuszaDodaje skrzydełTo do CiebieJestem tym czego chceszKształtem bioderMiękkim głosemCzułością rąkKarcącym wzrokiemKilkoma zwojami w głowieCo dobrze są poukładaneNadzieją jestem na nowy poranekChwilą ulotnąSpokojną przystaniąTym o czym marzyszO czym wstydzisz się mówićO czym śnisz w nocy nie chcąc się obudzićNie wiesz gdzie jestem dziśA szukasz mnie całe życieZnajdź mnie w końcu!Ile błędów popełnić jeszcze muszęZanim się spotkamy?289


Oliwia BartuśNonsensJedna dusza w ciałach dwóchCo za nonsens...Jego ciało duszy swej odbicieWidzi w wielu oczach.Niebo pęka dziś na półTak jak moje serce.Chmury spadają mi na głowęSmutku nie może być więcej.Stoję sama na placuDeszcz prostuje włosy.Wokół żadnego schronienia.Ironia.Tak jak w obliczu zdradyNa deszczuJestem bezbronna.Wokół nikogo z parasolemMoknęSamaJak wtedy z nimGdy znów uśmiechał się do innej290


Rozdział VII


Niech te drzewasię zielenią293


294Adam Piotr Tyszer


Niech te drzewa się zieleniąOPUS IMoże to ten kolor niebaGrodu pomorskiegoGrodu kasztelanówMagdeburskichBrandenburskichKrzyżackiego zakonuNarodu PolskiegoMoże to Ziemia SłupskaWpisana w gwiazdach niebaPrzeszłościOdrębnego księstwaMoże gdzieś ta pomieszana muzykaBębnów i kotłówCzarownic w bramieMoże bociany wracające do gniazdLitwini polscy z obrazemMatki Boskiej OstrobramskiejMelodia w sercach cicho brzmiCoś co każe powrócić do fal Morza BałtyckiegoKsięstwa ZachodniopomorskiegoTen zapach wio<strong>sny</strong>Bzu i jaśminuNadszedł lepszy czas dniMuzyki dawnej i tańcafolklorystycznegoCo w sercach cicho brzmi.295


Adam Piotr TyszerOPUS II i IIICzy spotkam kiedy tego co mieszka w tej okolicy?dziecko wojnyNazywa się Janek Wanago,dobry człowiek, poszliśmy kiedyś na wydeptane ulikiSzczawna Zdroju -opowiadał o dobrych ludziach ze Słupska...Daleko to, daleko, a widać jak na dłoni,recytował swe wiersze,a potem się wychylił i krzyknął, że zapomniał stare buty –zapomniał też mapę Słupska z okolicąktórymi ulicami kroczy!...Słupsk jest nad końcem Polski –Na ulicach, co dom jaki,zaraz widać odpływającej rzeki,Boże, Boże, jak tam pięknie,Jak zielono, przyjedź i zobacz –Zobaczysz wszystko co piękne,Pola obrodzone, kłosy zboża jak fontanny,Puszyste domy wiejskie w oddali,Sady pachną jak panny wykąpane –Przyjedź i zobacz nasze spotkania literackie...I tak zamyślony, przechodząc się parkiemWpatrzony w dwa drzewka posadzone,W ciszy, zmierzchu i smutku odchodząc,Stał samotny i jakże wzgardzony tym co było,że dzieciństwo mu zabrało,niech te drzewa się zielenią!(Ten opus dla Janka Wanagi – mojego przyjaciela)296


Żal serce kraje297


298Jan Wanago


Żal serce krajeTREN IKu świętej pamięci Ojca MegoBolesława Wanago, zmarłego 12.08.1954 r.Już żeś odszedł od nas Ojcze, Drogi, MiłyI skryłeś się do trumny i zimnej mogiły.Żyłeś razem z nami poprzez krótkie lataI to jest Twoja zasługa dla Bożego świata,Że krew swoją przelałeś do naszego duchaZa to Pan Bóg prośbę Twą chętnie słucha.Nagrodzi Cię światłością i da Ci zbawienie,Wszystkie grzechy załagodzi i da Ci przebaczenie.Ojcze Nasz Kochany będąc w Bożym niebieMódl się tam za nami, my modlimy się za CiebieAbyśmy razem po śmierci mogli oglądać siebie.20.08.1954 r.TREN IIRęce Twoje zimne krzyż Boży trzymająI oczy Twoje martwe nas nie oglądają.Zszedłeś z tego świata, serce bić przestało,Tak że w trumnie leży martwe Twoje ciało,Które z nami żyło przez dziesiątki laty,Dzisiaj już nie mamy Ojca, Swego Taty.Wieczny odpoczynek niech Ci daje BożeMy prosimy w smutku, żalu i pokorze,Wkrótce się zobaczymy razem z Tobą może.22.08.1954 r.299


Jan WanagoTREN IIITęskno nam jest tęskno do Ojca NaszegoKtóren niedawno poszedł do Królestwa TwegoPoszedł i nie wrócił, nie wróci na wieki,Wówczas Go ujrzymy gdy zamkniem powiekiLecz ta chwila życia to dla nas zostajeTęsknota gniecie do żalu, żal nam serce kraje,Tak trudno i ciężko przeżywać te chwileKiedy przedtem tak było wesoło i mileLecz to jest wola Boża, tak że się zgadzamySmutek, żal i tęsknotę oblewamy łzami.4.09.1954 r.TWOJA - NASZA MOGIŁAKtóż zgadanie – gdzie czyja mogiłaKiedy i w jakiej krainie,Lecz każdy wie, że go spotka,I że go śmierć nie ominie.Wiele jest mogił na świecieWięcej niż ziemi i wodyWszędzie Cię śmierć zawsze spotkaI wszędzie mogą być groby.Wiedzcie Drodzy, KochaniŻe wcześniej czy później pomrzecieWięc żyjmy trochę po ludzkuTeraz na tym Bożym świecie.1954 r.300


Żal serce krajeMODLITWA DZIECKA IJestem maleńkie DziecinoNiechaj łaski Twe na mnie, niech spłyną,Mam serce w pokorzeNikt w nim mieszkać nie możeTylko Ty Mój Boże.27.06.1954 r.MODLITWA DZIECKA IIRaczki złożyłem do pacioreczkaUklękłem blisko swego łóżeczka,Widzę Cię Jezu jak wisisz na krzyżu,I Twoją Matkę stojącą w pobliżuJezu Mój Drogi, Boże KochanyNiechaj mnie zbawią Twoje ciężkie ranyTatusia, Mamusię i wszystkich ludzi,Niechaj się każde do litości wzbudzi,Aniele – Stróżu co stoisz nade mnąBroń nas od złego – bądź zawsze ze mną.27.06.1954 r.301


Jan WanagoBOGU MAM ZA ZŁENawet i Bogu mam w części za złe,I niech mnie za to karze ile tylko chce,Bo i jakże w zgodzie z takim faktem byćJak odchodzą ludzie, którzy winni żyć.Ale czyż można taką boleść objawić słowami,Jedynie myśli skupić, twarz opłukać łzami.SZYNOBUS POGWIZDUJESłonko rankiem wstało, dzionek się rysuje,Hen, gdzieś pod Darłowem szynobus pogwizduje.Dziatwa nasza żwawo do szkółki wędruje,Przejazd kolejowy – proszę się zatrzymać:szynobus pogwizduje.Sam naczelnik stacji podwładnych sztorcuje,Szczegółów nie słychać, bo wszystko zagłusza –szynobus pogwizduje.Byłby wierszyk dłuższy, może kiedyś skończę –dziś Wam obiecujęPKP przeszkadza. Szynobus pogwizduje.302


Czas nierazlekarstwem303


304Bohdan Wieczfiński


Czas nieraz lekarstwemRODZINO TY, MOJARodzino Ty, moja o jakże boleśniePrzeżywam Twe losy na jawie i we śnieGdy czuję się współwinnymLecz również bezsilnymKiedyż Twe szczęście nadejdzie nareszcie?O dzieci, Wy nasze! Jak ciężko Wam byłoGdy w biedzie i brudziewśród sporów się żyło...Z różnym charakterem nam dwojgu wybaczcieI sobie do oczu też nigdy nie skaczcie.... Czas nieraz lekarstwem, czas wielemoże zmienićWspólny ból, trud i mękęw los lepszy przemienić.305


Bohdan WieczfińskiO ŁAD PROSIMY CIĘ PANIEO ład w sercu, duszy oraz własnej głowieO ład współżycia w czynach i słowieProsimy Cię Panie co rządzisz wszechświatemByśmy żyć umieli w pojednaniu z bratemChroń nas przed nienawiścią do bliźniego swegoBo jeśli nawet w błędnej woli sądziNie sądźmy bezlitośnie – Bóg sam go osądziJeśli dwulicowiec lub obłudnik możeProśmy stwórcę o łaskę – o nawróć go Boże...Niewielkim zwycięstwem jest zniszczyć drugiegoStokroć większym z wroga zrobić przyjaciela swegoNie terrorem lecz w dialogu ład osiągnąć można<strong>Gdzie</strong> każdy jest przy swoim lecz każdy z ostrożnaSwe poglądy uprawia, drugiego hamujeTym wzajemny szacunek, przyjaźń pozyskuje.306


Droga do doskonałości307


308Stanisław Tasarz -Bajertlejn


Droga do doskonałości***ile we mnie wezbranej miłości, która jest tak wiernajak miłowanie na wyrost tego, co mogło się okazać moim szczęściem.którego z całych sił pragnąłemi były u mnie czasami w miłości wzloty i upadkiw których były niesamowite miłostkipo te żeby znaleźć tę jedyną miłość życiai z wielką nadzieją ją znalazłemto moje jedyne upragnione szczęście***słodka jesteś jak kwiat mioduktóry dojrzewa tak długo jak makktóremu soki wysysają usta spragnione miłościz którą jest tak jak z mgiełką nicości, która daje znak zapytaniaktóra daje znakaby się wynurzył jak ptak szukający swojego gniazdanad którym wznosi się światło cieniaw smutku dnia i nocy która napełni radośćna zgubnej i radosnej linii życiaktóra zaowocuje kiedyś, że nie będziemy w stanie się nią nacieszyćtą upragnioną miłością***myślałem o drodze do doskonałościktóra otacza nas ku wszystkiemudo której poniosą nas wrażeniaw której jest coś z niedoskonałości człowiekaniech ta droga prowadzi do jakiegoś celuktóry jest cierpieniem po to by doskonalićludzkie dobro nad złoktóre cenimy jako najwyższą dobroć309


Stanisław Tasarz - Bajertlejn***nie było miejsca dla nas wśród potomnychbył tylko cień mglistej nadzieina polepszenie udanego początkuktóry byłby swobodnym miejscem dla życiapotwierdzeniem pośrednim ku poznaniu dobrymczasów które nieubłaganie już odeszłypo to żeby iskra wspomnień tamtych lat nigdy nie została zapomnianapod każdym względem i potoczyła kolejne niezapomniane latadla otuchy znalezione okruchy tamtego przywiązaniado nas całkiem nieobojętnych na ludzkie cierpieniaktóre bliskie są naszemu sercuw których odnajdziemy cząstkę przywiązania ku sobieku lepszemu współżyciu mas z którymi stanowimy całość tego świata***tak chciałem iść przed siebieniosąc ciężar czyjegoś życiastaczając się w nicośćktóra jest czymś w rodzaju niepewnościdzielącej nas na coś nieprawegooto tłumacząc to na wskroś – jakiegoś mijającego czasuktóry jest mitem czegoś nieprzejednanegow myśl uchodzącą w rzeczywistość działania swoich upodobańz którą będę miał dużo problemówpo to żeby to coś zaiskrzyło w jaskrawości mej myśliw niekończących się mych pomysłach***cud nad cudem jest to moje szczęściektóre tak ochoczo przyszłojak piorun z ognistego niebanad którym zabłysło dla miłującegonaszego szczęściaco do którego miałem swój sposóbna miłość310


Pokora zamiast cnoty311


312Jan Dylewski


Pokora zamiast cnotyKAŻDY PISaĆ MOŻEW imię Boże!Każdy pisać możeśpiewać, prawić, deklamowaćśmiać się, psioczyćlub żartować.Lub satyrą miłe Panieczynić wierszem prostowanie.Sarkać, psioczyć i narzekaćna drugiego rzec człowieka.I wszyscy cenimy zasadę:dostrzegamy bliźnich wadę.U siebie, niestetywidzimy same zaletypotrafimy lepiej i wspanialetylko to przeklęte „ale”.Trzeba wybrać słuszną partiężeby otumanić elektoratreszta fraszką po wyborach.W koalicji, zgraną mafią po trupachelektorat się oszukajak chłopaki z PSL-ułatwo dochodzą do celu.Raz z lewicą, raz z prawicąbo w każdej partiitylko stołki się liczą.Każdy rząd jest hojny, błogiprzecież stawia na ubogichFilantropia z altruizmemchroni was przed komunizmemA faszyzmem – zapytałem?Niestety, odpowiedzi nie otrzymałem!313


Jan DylewskiSZCZĘŚĆ BOŻEPytać każdy możeAle kiedy podczas pisaniadrżą mu ze strachu kolanaże władza się obrazi i do pierdlado wsadziTak już było za sanacjiza komuny, okupacjiDzisiaj również w państwie prawatylko pokorne ciele ma szanse zostać ordynansemSowiety za krytykę karaliteraz Ameryka lubi kto ją chwaliWiedzą to karierowiczewięc pokora zamiast cnotydobry sposób na kłopotyi kością niezgody demokracjiżaden nie ustąpi racjiŻadna opcja ani partiafunta kłaków nie jest wartaW rządzie, sejmie czy senacieburzy się jak zacier w baniakuod Bałtyku aż po Krakówa z zacieru jak chłopi znająsłaby bimber w całym krajuWięc zamiast szukać przyczyn w baniakulepiej poskromić cwaniakówa nie zganiać na komunęAle to tylko satyra panie, panowiez humorem i swada kłamstewka dopowieskrupulatnie szukająca w tłokujak marszałek Józef Piłsudski legionistówna zjazdach co roku!314


Patykiem po piasku315


316Grzegorz Chwieduk


Patykiem po piaskuWIECZORNY GOŚĆPóźnym wieczorem po zwykłym dniuWyjałowionym z duchowych przeżyćSiadłem, by podjąć kolejny trudZ papierem i piórem się zmierzyć.Minęła chwila a potem trzyObracam pióro w swej ręce,Na kartce kleksy i zaraz myśl,Że dziś już nie stworzę nic więcej.I nagle gdzieś coś zapukało,Cichutko jak myszka weszło.Na chwilkę obok mnie zostałoLecz potem zaraz odeszło.Po paru sekundach znów byłoI błyskawicznie przemknęło.Tak nagle jak się zjawiło,To znikło tam, skąd się wzięło.- Potrzebne mi jesteś! - Krzyknąłem.- Zostań na dłużej, proszę.Bądź słów napędowym kołem,Wtrąć chociaż swoje trzy grosze.A kiedy nadzieję straciłemWróciło i ulgi westchnienie.A wtedy wiersz ten skończyłem.- Kim było? - spytacie. - Natchnieniem.317


Grzegorz ChwiedukBALLADA O POECIEW niewielkiej wiosce, gdzie bocianyZawsze na wiosnę były pierwsze,Mieszkał staruszek życiem steranyCo w chwilach wolnych tworzył wiersze.To jest ballada o poecieco przy promieniach brzaskuSiadał przed domem i swe wierszepisał patykiem po piasku.A gdy na niebie wędrowałychmury jak ciasto z zakalcemSiedział przy oknie i zapisywałswe wiersze na szybie palcem.Dobierał piękne metaforyTak jak potrafią ludzie prościW krótkie poranki, długie wieczoryPisał dla siebie, w samotności.Aż kiedyś odszedł po chorobieWraz z szumem wiatru, deszczu łkaniem.Nie pozostawił nic po sobieLecz pamięć o nim pozostanie.318


Suplement


Pozostały wiersze(Suplement)Kiedy ze Zbyszkiem Babiarzem-Zychem zaczęliśmy sięzastanawiać nad kolejną antologią wiejskich poetów, przyszłomi do głowy, aby ukazać tych poetów, którzy już odeszli.Nie chodziło mi tylko o tych związanych ze spotkaniamiw starostwie. Tak niestety się składa, że nie ma instytucji,która dbałaby o to, aby przypominać naszych nieżyjącychpoetów. Dobrze, że chociaż biblioteki zachowują o nichpamięć i w tym miejscu bardzo chciałbym podziękować zapomoc Paniom z Biblioteki Miejskiej w Ustce, które dla dokładnegosprawdzenia danych pofatygowały się nawet naustecki cmentarz. Jeszcze raz serdecznie dziękuję.W suplemencie znalazły się utwory siedmiorga twórcówz naszego regionu. Tak się składa, że z każdym z nichcoś mnie łączy. Najmniej z Martą Aluchną-Emelianow.Byłem tylko na uroczystym odsłonięciu tablicy pamiątkowejna bloku, w którym ta znakomita poetka mieszkała.Myślę, że najwyższy czas, by przypomnieć jej utwory najmłodszemupokoleniu. Kto jednak ma to uczynić? ZLP mapieniądze tylko na promocję swojego prezesa. Pozostajewiara w przyjaciół, jak to było w wypadku pośmiertnie wydanegodrugiego tomu wierszy Andrzeja Żoka, nad czymczuwał przyjaciel poety Zdzisław Drzewiecki, ewentualniewszystko spada na rodzinę, czego dowodem jest pośmiertnyzbiór wierszy Marka Jońcy.Wybierając wiersze do suplementu, zastanawiałem sięteż nad tym, na ile one są aktualne dzisiaj. Myślę, że niejest to tylko sprawa moich osobistych przeżyć, ale nadalwielkie wrażenie robią na mnie wiersze Andrzeja Żoka zokresu stanu wojennego. Dlatego właśnie ten cykl postanowiłemprzypomnieć. W tym roku mija też 15 rocznicaśmierci Andrzeja. Odszedł w zasadzie tuż po debiucie,wszystko było przed nami. Pamiętam jak drukowaliśmy wKonfrontacjach, on był robotnikiem, ja nie, a jednak szukaliśmykażdej metody, by zobaczyć swój wiersz w druku.Miałem też to szczęście zorganizować Andrzejowi spotkaniew Dębnicy Kaszubskiej. Żal, że nie zrobiłem żadnegozdjęcia, ale kto wtedy wiedział...321


322Dużo też wiąże mnie z Leszkiem Bakułą, wychowawcątakich poetów, jak choćby Drzewiecki, Kościeński i Ciesielski.Pamiętam jego ciekawostki o Mickiewiczu, jak udawaliśmysię na spotkanie autorskie do Damnicy. Przejechaliśmyteż kiedyś razem z Krakowa do Słupska w jednymprzedziale. To może wtedy Pan Leszek w jakiś tajemniczysposób przekazał mi tę zdolność opieki nad młodymi poetami.Bo przecież mam na tym polu pewne osiągnięcia,chociaż niektórzy autorzy poetyckich debiutów się dotego już nie przyznają. I tu jeszcze jedna smutna raczejciekawostka. Jako uczestnik plenerów artystycznych nauczycieli,często przekazywałem pozdrowienia dla LeszkaBakuły i Jego żony od polskiego poety z Zaolzia WilhelmaPrzeczka. Wiluś bardzo się zasmucił śmiercią swojegoPrzyjaciela, którego odwiedzał w Ustce. Sam, niestety, teżodszedł kilka lat temu.I ja, mieszkaniec Dębnicy Kaszubskiej, byłem w Czechachna grobie Wilhelma Przeczka, a nie byłem w Ustcena grobie Leszka Bakuły. Przykre jest też to, że informacjedotyczące imprez finałowych konkursu im. Leszka Bakułysą tak nikłe, że zawsze dowiaduję się po fakcie, a organizatorzynie pomyślą, by zawiadomić okoliczne środowiskaliterackie.W kraju ciągle robią turystyczną furorę ławeczki z artystami.Był pomysł bodajże Kościeńskiego, by w Ustceufundować ławeczkę z Panem Leszkiem. Może Ustka niepotrzebuje takiej reklamy, ale Nałęczów też nie potrzebuje,a ma ławeczkę z Reymontem, Kraków z Piotrem Skrzyneckim,Saska Kępa z Osiecką, Łódź z Tuwimem, Międzyzdrojez Holoubkiem. To tylko te, na których siedziałem,pewnie są jeszcze inne.Bardzo dużo z prezentowanego tutaj grona zawdzięczamStefanowi Milerowi. Może i organizacja, w którejdziałał, była czerwona jak dupa pawiana, ale jakim sukcesembyła prezentacja środowiska słupskiego na łamachOKOLIC. Zresztą w tamtych czasach innych, mniej czerwonychorganizacji nie było. To dzięki Stefanowi po razpierwszy zaprezentowałem się kilkoma wierszami w prasie.Nawet jak byłem w wojsku, opublikował mój wiersz wWALCE MŁODYCH. Finałem był arkusz poetycki, o czymnie wiedziałem, że tak będzie, bo jest to chyba jedyny arkuszw Polsce bez tytułu. Kupiłem OKOLICE w Olecku


w kiosku. I proszę sobie wyobrazić tę moją radość z 21opublikowanych wierszy. Dopiero po kilku miesiącach sięzorientowałem, że była ingerencja cenzury. Spis treści niezgadzał się z zawartością wierszy. Stefana już nie ma międzynami, a tak wielu z nas opublikował. I jak to zwykle unas bywa sam tomiku nie doczekał.Szukając wierszy Stefana, pani Marty czy Aldony Żak,uświadomiłem sobie, jaką wielką rolę odgrywały takie pismajak POBRZEŻE, ZBLIŻENIA, GRYF, GONIEC PO-MORSKI. Teraz dzienniki nie chcą drukować poezji, ichwłaściciele twierdzą bowiem, że nie ma zainteresowaniapoezją. Proszę więc zajrzeć do internetu. Samych stronpoetyckich jest kilkadziesiąt tysięcy, jeśli nie setki tysięcy,a takim nakładem to nasze dzienniki pochwalić się niemogą.Aldona Żak – razem należeliśmy do Grupy Artystyczno-Literackiej,jedynej chyba w Polsce, która miała nawetspecjalnie skomponowany swój hymn. Pamiętam taką imprezę,gdy Aldona, Jurek Stachurski z Gdańska i MirekKościeński na jakiejś imprezie przypominającej WarszawskieTargi Książki podpisywali pod kinem Milenium swojewydawnictwa. Ja jeszcze nie miałem się czym pochwalić,więc robiłem zdjęcia. Teraz to unikat. Nie wspomnę o tym,że w Słupsku nie znajdzie się żadna instytucja, która zaprosimiejscowych literatów do podpisywania swoich książek.Pozostaje starostwo i coroczne promocje almanachu wDamnicy. Dopiero za kilkanaście lat okaże się, jaką dobrąrobotę wykonaliśmy. Tak jak ja doceniłem prasę słupską ikoszalińską sprzed ponad dwudziestu lat.Pani Teresa Opacka. Mamy takie wspólne zdjęcie zrobionena promocji antologii w Damnicy. Teraz to dla mniewielka pamiątka. Przypominam sobie, jak Pani Teresa pojawiłasię na jednym ze spotkań w ZLP. Od razu ujęła mnieswoimi wierszami satyrycznymi. Myślę, że nie zdążyliśmypoznać do końca jej talentu, a szczególnie wierszy satyrycznych.Dlatego pozwoliłem sobie wybrać te, gdzie nietylko satyra, krzywe zwierciadło, ale i sarkazm dominują.No i ten język, kto używa dzisiaj słowa „oskoma”. A u paniTeresy, proszę bardzo.I najmłodszy z poetów w tym gronie Marek Jońca. Gdyja przyszedłem do pracy w Dębnicy, On kończył VIII klasę.Uczyłem jego brata i siostrę, ale sami się minęliśmy. Naj-323


ardziej żałuję tego, że Marek nie pojawił się ze swoimiwierszami u mnie, być może dużo wcześniej doczekałbydruku. Marek pisał po ukraińsku i jego wiersze wymagająprzetłumaczenia. Wiem, że istnieją utwory jeszcze niewydane,może w przyszłym roku poznamy niektóre z nich.Proszę samemu ocenić, co przetrwało z wierszy TychKtórzy Odeszli. Jestem przekonany, że Ich twórczość wartajest przypomnienia. Dobrze, że pamięta o Nich słupskiestarostwo, jednak bardzo źle, ze tylko starostwo.Jerzy FryckowskiDziękuję Irenie Dziemiańczyk - Jaworskiej za pomoc w skanowaniuzdjęć poetów tu prezentowanych.324


Pozostały wiersze (Suplement)Erotyk jesiennyNie krzyczętwego imienia po nocachJest jak miecz Błyskawicą cięciaprzeszywa przestrzeńboleśnie wypiętrzonągarbami gór kretowiskami miastA już się zrosła wokół mniea już pulsuje ciepłoi tylkoblizny drógW gwiazdę wielopromiennązbiegły się we mnie jakbynigdy ich kurz nie dławiłpęd skłócony nie wikłałpomiędzy mną a tobąnie orał grom i nie broczyły jesienniejarzębiną wśród pustych pólMiecz twoje imięa moje nić pajęczaczepia się krzaków łowiostatni promieńi nade wszystko wiatrutrzeba się wiatru baćNie wołaj mnienawet szeptporusza fale powietrzaWiersz pochodzi z Internetu.MartaAluchna-Emelianow(1906-1991)325


Pozostały wiersze (Suplement)PROŚBACzy widzisz, drogi,jak się ta chwilaz pąka porankalśnieniem wychylai chce zakwitnąćróżą błękitnąna jedno mgnieniew nas?Rzuć obce sprawy,nie chodź do miasta,bądź tylko ze mną.Zielonym cieniem,przeczuciem mgławymwe mnie i w tobiez wolna narastawiosna.Niebem kwietniowapłynie muzyka,jaskółczym latem,drżeniem przenikawiotkie obłokiczarne gałązki,źdźbła trawy wąskiepod krzywym płotemi nas.Wiersz pochodzi z Internetu.326


Pozostały wiersze (Suplement)SZEŚĆ ŻYCZEŃ DLANOWONARODZoNEGOJeśli zawoła m a m oniech nie woła na próżnota co powiedzie jego krokidroga wciąż dalej od źródłaniech go nie wiedziedo nikądchlebdarzący błogosławioną sytościągoryczą niech go nie sycipąk róży w dłonikształt utajony płomienianiech mu się nie rozsypiew popiółpocałunek pokojuniech mu nie wypali na skronipieczęci zdradya słowaziarno siewneniechaj nie wzejdziekąkolem1976 r.Pobrzeże Nr 10/11, 1981, Słupsk, str. 12.327


Pozostały wiersze (Suplement)PO PROSTUnie padam w piach nie leżęplackiem w pokorzeprzed tobąniebu urągającym w gniewiealbo cichym pomrukiemusypiającym obłokimorzenie wzywam twegoimienia nadaremnonie obracam nim w prawo i w lewowspak ani na przekórnie gram nim w widno i ciemnoi nie wypełniam tobą wyschłejstudni mojego sercaa skrzydłem słowa zwichrowanymnie polatuję nad drapieżnąfalą twą dalekobieżnąpo prostu jestem twoim brzegiemo który próżno bijesz czołempo prostu jesteś moją daląjej migotaniem srebrnołuskimźrenice mi się palą1978 r.Tamże, str. 34.328


Pozostały wiersze (Suplement)***ostatni umarł twój wzrok siwykiedy się dusza w nic rozpadłaświat ci zanikał w chciwych oczachnienawiść w śmierci się ziściłado ludzi rzeczy do mnie synaw skwierczącym z bólu cielesto razy go ocalałaś nosząc w zębachpo świecie przez piwnice i strychya syn raz cię ocalił – w ziemianceostatni umarł wzrok twój we mnieskręcał się płacz mój w łez różaniec***Wilhelmowi Przeczkowi(1930-1997)Pogranicze jest zawsze przełamane winąale i w samej rodni diabelstwo się mnożynie namaszczony granic bliznami na krańcachodmieńcze gniazda wiję na kark sobie włażęa ty siedzisz w bystrzycy co choć małym palcemdotyka komór serca skalpelem dawności –i tak granica z jądrem w tożsamość się plenijądro się pokalaniem w granicy odkupi***strzępię język w urwiskach by ostrzyć o falewychodzę z nim jak z kosą na żniwa podniebnechmur pokosy się kładą i schną w róży wiatrówustawiam snopy światła jadę Wielkim Wozemdo stodoły przeciągów zwożę sztorm i piorunpotem patrzę na pożar a z jego popiołówwydobywam wiór kosy – język hartowanyteraz chodzę po chmurach i koszę fal grzywyWielki Wóz zaprzężony w gwiazdy dudni wniebieLeszekBakuła329


Pozostały wiersze (Suplement)***Robotnikom polskim 1980Znów sumienie świata jest po naszej stronieznów nas Wschód i Zachód stawiają na targunad nami się krzyżują zawsze wojen bronienaród nasz zrzuca przemoc nie chce być w letarguZnowu przez świat idzie okrzyk – Polska żyje!chociaż perz oszukaństwa plenią w głowach ludubarbarzyństwo z niedawnej krwi swe łapy myjemy pragniemy żyć godnie bez żadnego cuduKrzyk rozległ się w świecie – między Bugiem Odrądwunastu językami Kain znów przemawianie czekajmy aż obcy doszczętnie nas odrąnie damy pogrześć mowy odrzucim bezprawiaRobotnicy! Dziś na was cały naród czekaNa warsztat rację stanu – uczyńcie ją nasząwalczący bezkrwawo – obrońcie człowiekaprzed niewolą którą przyjaciele strasząRobotnicy! Polacy! Kto raz wolność przeżyłJemu już nie straszna jest żadna udrękanajgorsze są kajdany które nam przymierzałnasz rodak uschnie mu zdradziecka rękaRobotnicy! Jak matka i ojciec ubogiNic nie mam więc wyciągam swe serce z zanadrzadzisiaj naród nasz z kolan powstaje na noginie chce by nim zarządzał obcy maharadżaRobotnicy! Do broni rozumu i wolinaród wstał przeciw nędzy podłości niewoliWszystkie wiersze pochodząz Leszek Bakuła, Rzecz polska, Słupsk 1989.330


Pozostały wiersze (Suplement)WIOSNACały świat przykryty śniegiem,Brzask jutrzenki noc rozświetla,Mgła rozściela się nad polemI gęstnieje już w parowie.Bladym świtem, jak w galeriiKryształowo-śnieżnych figur,Przypatruję się źdźbłu trawyI gałązce każdej krzewu –Jakby zatrzymane w czasie –Mrozem ścięte, ośnieżone...Pole w ogniu już stanęłoOd płomienia wschodu słońca.Już figury wszystkie płonąW tej galerii kryształowej.Patrzę wokół – nagle pustka,Zniknął pejzaż przed oczyma,Mgła i słońce, śnieg i pole...Cud przyrody zbladł, albowiemW moich myślach eksplodujePięknej twarzy twej wspomnienie.Tu – Słupsk, 23 marca 2001 r.Marek Jońca: Mrówek Ferda.Wybrane. Lwów 2004, str.76.MarekJońca(1970-2003)331


Pozostały wiersze (Suplement)W POCIĄGUDlaczego właśnie tu, w pociąguWidzę wszystko w innym formacie,Z innej perspektywy,W innych barwach,Często bardziej realnych,Niż codzienna szarość?Tyle czasu na rozmyślania,Tyle myśli, jak błyskawica,Przeszywa umysł.I właśnie teraz, w tej chwiliTak wyraźnie widzę siebie –Ile mam jeszcze do zrobienia.Różowo-błękitne chmuryTańczą po ja<strong>sny</strong>m niebie.Słońce nie wstało jeszcze.Chociaż już pora.A fale uderzają w brzegZimnego morza.Świat śpi o świcieMgłą gęstą przykryty,Niczym pierzyną.Czeka na słońca wschód.A duch mój czuwa.Ciii... Świat jeszcze śpi...Gdańsk-Warszawa, 12 czerwca 2000 r.Tamże, str. 70.332


Pozostały wiersze (Suplement)CZASMijają lata me,Nieubłagany czas.Marzenia moje kurzPrzyprószył.W ubiegłym roku teżTak walczyć chciałem ja,Zabito jednak mnieW pół słowa.Ktoś podciął skrzydła mi,I boli jakże to.I jakże trudno wstaćZ upadku.Ogarnia serce chłód,Niczym w pustyni noc.W kosmosie – smutek sam,Chcę płakać.<strong>Gdzie</strong> ziarno zasiać tu –Ubraną w słowo myśl,Ażeby zebrać chleb –Ja nie wiem.Mawiają ludzie mi –Dość smutku.Warszawa – Słupsk, 19 listopada 1997 r.Tamże, str. 64.333


Pozostały wiersze (Suplement)„ONA...”Powiadają: „Ona” nie odpuszcza.Ja jednak po raz kolejnyMuszę stanąć do wyściguWłaśnie z „Nią”.I znów pobiegnę:Poprzez krzewy i korzenie,Poprzez lasy i... przez życie.Wszak nie od początku.Czy mam się cieszyć?Z kolejnej szansy?Nie! Jakoś nie mogę.Plany są już gotowe.Wszystko przez tę rysę,Na moim życiu.Jak mam ją wpisaćW całość?I znów jestem architektem życia,Muszę wziąć ołówek w dłońI nakreślić szkicNowy – z kreską wzdłuż,Która zupełnie nie pasuje.Może śmiechem zatuszować,Żartem zamaskować,To, co dzieje się w mym sercu?Dobrze byłoby poznaćTakie rozwiązanie.Warszawa-Słupsk, 3 grudnia 1999 r.Tamże, str. 68.334


Pozostały wiersze (Suplement)TABULA RASASiostrzenicy Sylwii Ewiew twoim domowym sklepikunikt niczego nie dostaje spod ladynawet najbardziej lubiana lalkaw sukience z lepszego materiałuświat widzisz edenemjakim długo nie jestnie tworzysz jeszczeswoich wła<strong>sny</strong>ch dekalogówkieratem nie jestdla ciebie codziennośćodkrywasz coraz to innąamerykęjeżeli jużto ucz się na błędachdorosłychStefanMiler(1956-1998)Konfrontacje 26.01.1984 r., Słupsk.STARY WIARUS W WARSZAWIEWpatrzyłeś się w dzieci na wrotkachrozkrzyczane na placu mimo majestatuKolumny Zygmunta.Jesteś tutaj choć pamięć twoja sięga tamtych lat:i widzisz gruzy Zamku, łapanki,Pawiak, barykady.Czujesz głód, zimnoi smród kanału.Wciąż masz przed oczami ten zegargdzie czas stanął w miejscu a wiecznośćtrwała od września przez sierpieńdo styczniaPobrzeże Nr 2 (30), Koszalin – Słupsk, luty 1985 r.335


Pozostały wiersze (Suplement)***za szybą apokalipsy światstare walizki podarte butywłosy przypominają żeciągle trzeba żyćz ręką na pulsiedrugiejwstrzymujemy oddechte rekwizytynigdy nie zostanąprzekazane do lamusaOświęcim 1975 rokTamże.JESIEŃKrajobraz obumarły jak ławiceśniętych ryb z ubezwłasnowolnionych rzekOdór szybuje ponad namijak przed owadem olbrzymi lepCiemność rozgłasza swoje wicia wiatr musztruje zastępy drzewJędrność jest teraz pustosłowiemgdy słychać nocny przyrody trenTamże.336


Pozostały wiersze (Suplement)CZŁOWIEKTo jego ręce wygładziłykamień łupanyTo on dźwigałkamienie na piramidyi lektykę króliTak to onzbudował ten pałacchoć wokół brakujekurnych chatTo on zrobiłtalerz stół łóżkooraz bombę atomowąnie mylicie sięto on zniszczył arkę- - - -a grozi nam potopOkolice, Nr 5, 1985 r., str. 117.Wiersze z początku lat osiemdziesiątych; mogły byćdrukowane w Głosie Pomorza lub w Pobrzeżu.KASANDRAOdwieczne grochem o ścianęsą jej słowa. Wołaniem na puszczy,gdy sternik prowadzi statek ku rafomi nadziejąodrzucaną w chwilach Waterloo.Niepopularna i śmiesznawizjonerka z ręką na pulsie.337


Pozostały wiersze (Suplement)TU I TERAZOcaleniem może być tylko nasz rozumwyprowadzony w pole przez niedorzeczność. Dzisiajschylamy głowy i nie mamy odwagispojrzeć w lustro. Okryte kiremnasze domy są ornamentem erebua prognoza pogody warunkiem rozkwitukościotrupów drzew. Jest wiosnaa wokół babie lato. Od ranado północy leczymy obrzękłe dłoniei dmuchamy na zimne. Tymczasemw miejscu stoi budowa arki.SZTORMMorze jak paw pręży upierzenietafli z anemicznym księżycemCzarne niebo błyska fleszemprosto w oczy kutra na batucieNabrzmiałe ładownie promieniują trwogąo powrót do portu z tarcząRybacy przez ucho igielnewypatrują latarni338


Pozostały wiersze (Suplement)SEN PRZYWOŁAMJuż się plącze nić mego żywota.Już serenad mi Amor nie śpiewa.I już odfrunęły wio<strong>sny</strong> ptaki.Kwili smętek na bezlistnych drzewach.W tej scenerii myśl daleko-bliskawabi mnie rajskimi mirażami,ale jej nie złapią moje dłonie.Myśl umyka wielkimi krokami,Sen więc przyzwę, on schwyci to wszystkoco od moich utęsknień jest prędsze.Sen bowiem me szybkonośne skrzydłaoraz długie i magiczne ręce.Sen przywołam, niech błogim widziadłemziści moją myśl daleko-bliskąi niechaj radością mnie napawazanim wrócę na skalne urwisko.Wiejscy poeci, Słupsk 2003, str. 204.TeresaOpacka(1934-2004)METAMORFOZYNajpierw on pragnął chciwie ona zaś mu skąpiłalecz gdy skosztować dała bujnością go olśniła.Od tej chwili ochoczo i czule do się lgnęli,gdy na ten sam smakołyk wielką oskomę mieli.I było im pogodnie, radośnie i rozkosznie,aż tu ni stąd ni zowąd, gdy sad zaśpiewał wiośnie,jemu się smakołyku kompletnie odechciałonatomiast jej się częściej i coraz bardziej chciało.Niebawem z tych relacji wyłonił się ambaras.On i ona stali się chłodni i gnuśni naraz.Patrzą na siebie bykiem, jedno na drugie gdera.Rozkosze diabli wzięli. Żar sercem nie doskwiera.<strong>Powiat</strong> Słupski, maj 2003, Wieś Tworząca, str. 3.339


Pozostały wiersze (Suplement)LETNIE IMPRESJELato hosanną ptaków rozbrzmiewa o świecie.Ambrozją słodzi jędrne winorośli grona.Lato kocha dziewczęce uda i ramiona,złotym odzieniem ochry barwi je obficie.Na Riwierach i w egzotycznych miejscach świata.Pławią się w letnim czarze wielkich fortun tkacze.Za ubogą zaś miedzą, stroskanie wieśniaczez nadzieją na chleb czarny, w modlitwę się wplata.Żywot człeczy to, także, cztery pory roku.W nim się lato, dojrzałym potomstwem radujei nagle, pierwszą zmarszczką urok licom psujei ku progom jesieni wciąż przyspiesza kroku.MATCZYNE MARZENIAWiejscy poeci, Słupsk 2002, str. 170.W synku śpiącym w kołysce dostrzegłaś geniusza.Szeptałaś: mój maleńki niezdarnie się ruszasz,Ale za lat trzydzieści lub dwadzieścia paręBędziesz mędrcem, być może na Einsteina miarę?Mając wrażliwe serce i charakter prawyŚwiatu przysporzysz dobra, piękna oraz sławy.Widziałaś swego mędrca jak w poświacie chwałyWstępuje na niejednych zasług piedestały.Ty zaś cała w skowronkach, wystrojona pięknieKropelki wzruszeń chowasz w spracowaną rękę.Wartko mijały lata, dojrzał klon dorodny,Lecz w pojedynku z losem tajemnicza burzaPoniosła barwne wizje na wichrowe wzgórza.Zwodniczy, szklany bożek porwał glorię synaZA TWE MARZENIA MATKO. ZEMSTA TO CZY DRWINA?Tamże, str. 206.340


Pozostały wiersze (Suplement)PARAMETRY CIEPŁAWszędzie waciane kurtkisnują mi się przed oczymaw mglistości mrozuWiatr rozwiewa włosyktórąś tam skalą Beaufortaa śnieg zamazuje kontur dźwiguJak płatek lekkaunoszę się w obraziepieszcząc to twoje widzenieMoże ciepło jegorozgrzeje jutro oczy i ręce budującegoWtedy przekażę te drobneparametry ciepładaleko w światPobrzeże Nr 10 (26), Słupsk,październik 1984 r.AldonaŻak(1932-1991)***Cichutko jest we mniepo tym wielkim śmiechuCo w samotności wydarłamz półcieniCiekawe czy śmiechem zdołamwymienić to co zatartew oddechu ostatnimto co stanęło na drodzeobleczone w obłok oczekiwaniaOby się tylko nie słaniaćprzy tym!Oby się tylko nie... SłaniaćPlakat Grupy Artystyczno-Literackiej, Słupsk 1988 r.341


Pozostały wiersze (Suplement)WYDMYGram koncertemśpiewających piaskówigiełkami nanizanychw czułość dłoniprzytwierdzonych we mnieświatłem bursztynuNie ma się gdzie ukryć,wywinąćmartwiejącym laskomze skarlałej so<strong>sny</strong>zapadłej w oczach na amenGłos Pomorza, 27-28.08.1988 r.***Wszystko o czym myślęprzeznaczone dla ludziżycie mnie goni z godzinyna godzinęJeszcze przez rokjeszcze przez pięćlat się pustce wywinęA potem w takt marszapociągną mnie koniepo to by do końca nie gorszyćI na twardym kamieniuwyryją miŻyła, kochała, pisała...Cierpiała za słowaAldona Żak: Przytulić światło, Ustka 1992, str. 6.342


Pozostały wiersze (Suplement)SPOTKANIE Z UKRZYŻOWANYMPod Twoją obronępod te rozkrzyżowane ramionażycia obablaski nikłej świecyukładam na ofiarnym ołtarzuPod twoją obronęNajwiększy Szafarzu składamnadzieje pewno niespełnionePopatrz to właśnie jaz pyłów najdrobniejszaz sercem zagonionym w kozi rógA Ty ukrzyżowany?Ty podobno Bóg!Tamże, str. 9.DO...Na wysokość Twą patrzę, daleka,z dołu, głęboka we śnie, winna się czuję,znikoma.I nim we mnie wyśmiejesz wszystkoto, co czyste, i z uśmiechniętązłością wyraźnie jutro ze wzgardą...na czele pokażesz pospołuz innymi, i wiatrem pojedziesz do domu...Zauważ jak spokój teraz niby zyskamz myślą układnie na pokaz zwiniętą.I nigdy naprzeciw losu...Tamże, str. 15.343


Pozostały wiersze (Suplement)Wiersze z cyklu „Rozkaz” wydanew tomiku Branka w 1990 roku.STOJĄC NA WARCIEbrunatny grzbiet ziemijak niedźwiedź zapadł w senmróz zacisnął wielki biały pyskna gardle rzekidrzewa – podparte kolumnamiszkielety pradawnych dinozaurówstoją w oczekiwaniu na życiektóremu wyrosły skrzydław domu śpiewają stare deskii chichoczą mokre brzozowe bierwionaspadam suchym liściem ustmoszczę płomieniem i pochylonym czołemzoraną lektykę twoich dłoniwiem że schowałaś głębokona samym dnie tekturowego okopuostatniego ołowianego żołnierzaAndrzejŻok(1958-1994)344


Pozostały wiersze (Suplement)ROCZNIK 60do wczoraj byłem normalnym chłopakiemktóremu nie trzeba dwa razyby z kolegami na piwowłosy na zapałkę żelastwo w dłoniachtak trzeba dla dziewczyny i ojczyznykopniakiem odrzucam brończy wiesz jak mierzyć do człowiekato dziwnecelujesz w pasek od spodnia zgodnie z teorią balistykimusi rozerwać czaszkęz przodu otwór nieco większyniż siedem i pół milimetraz tyłu makabryczna trepanacjaa rozkaz może już jutroa może w tej chwiliniewidzialna łapa historiiprzystawia pieczęćza mierzenie do człowiekanawet szczerbatym karabinemdwa latabroń raz do roku samaskładam zwłoki na alarmowym łóżkuktórego nigdy nie odwiedza senmoja głowa w bunkrze hełmugranat z wyciągniętą zawleczkądwudziestoletnie dzieci śpiewajątrzeba przecież zabićoczekiwanie345


Pozostały wiersze (Suplement)***widziałem czyjegoś bogao krótkich włosachw zielonym drelichubiałymi schodamiszedł wprost do niebana jego wąsachzasnęły stalagmityłuk ciała naprężonystalową gąsienicątwardniał kaszlemopatrunek zranionej ziemiprzesiąkałKOLACJA WIGILIJNApomiędzy dymiącymi sztandarami onucżeliwny jamnik skacze do oczurozwiesza sine chmurypod brezentową kopułąsiadamy przy drzwiachotwierających się w przestworzabiałe prześcieradłojedyna szczęśliwa wyspadźwiga całe nasze ubóstwojak klejnot lśni wśród niegodrożdżowe miękkie sercejestem najstarszy biorę nóżrozcinamzapalam gwiazdę346


Pozostały wiersze (Suplement)***za stalową granicą stoczniziemia przestała się kręcićzmęczony człowiekna rękawie kufajki niesie polskęw zielonym kolorzepodobno ci do twarzyponad głową na surowym budynkudumny ptak – odwieczny strażnikkobieta w chuściekrokami odmierza nabrzmiewający niepokójnad łóżkiem i między piersiamizrośniętymi kaszlem ten sam mężczyznarozpościera ramionaWIGILIAwydałaś całą zapobiegliwośćw koszykach oczu przyniosłaś dzieńktóry wkładając czarną pelerynęzapala uśmiechy jak świecena stole nakrytym tradycjąkalendarz jednak dziwnie gęstniałkartki wypadały pod ciężarem zdarzeńnasze ptaki obrączkowała pieczęćpobudka spadła na krótkie włosymrokiem nocy i lodowatym kubłem zamieciprzerwała nudną zabawę w indiangłupio wyrwanemu z szeregukopaliśmy sztywne pole chwałyniewinny zabójca zaciska palce na brakukierownicyprzy drodze rosną drzwi bez klamekw ramie czasu okno zarasta bluszczemstół rozsiadł się między dwoma pustymi krzesłami347


Pozostały wiersze (Suplement)BOŻE NARODZENIEwyliniałe koszulki kartstrzelają w tarczę taboretupod ścianą stoją w szeregu karabinygotowe do wymarszu dzień i noctwarze papierowych decydentówsą parkanemza którymspuszczone z łańcuchów marzenianikomu nie zagrażająnad metalową tacą z plastikową zastawąunosi się w kłębach smutkuanioł stróż z latarką i pistoletemzamiast gwiazdy z welonem kolędy***tego ranka słowa zamarzłymilczenie ze spuszczoną głowąniosąc w dłoni zieloną czapkęobchodziło nas kolejnona mrozie kwiaty umierająprzykrywane szklistymi wiekaminaszym obowiązkiem byłozgotować im tę śmierćtwoja matka nie pragnęłabyś został bohaterem348


Autorzydo czytelnika


REGINA ADAMOWICZ (KOSZALIN). Bakcyla poezji„połknęłam” we wcze<strong>sny</strong>m dzieciństwie, pod wpływem lekturMarii Konopnickiej, Adama Mickiewicza i WładysławaSyrokomli. Potrzebę pisania poczułam w wieku dziewięciu lati tak to się zaczęło. Piszę o wszystkim, co związane jest z życiem,o ludzkich radościach i smutkach, o przyrodzie, a takżeo miłości do Boga i Człowieka. Dużą część życia spędziłam nawsi. Atmosfera wsi jest mi szczególnie bliska.EUGENIA ANANIEWICZ (SŁUPSK). Późno, bo zaledwieosiem lat ternu zaczęłam „ugniatać” słowo jak plastelinęw „poezję”. Zaiste bardzo trudna to sprawa, ale gdy coś w duszygra, domaga się zapisania. Poezja nie pozwala wyschnąćz tęsknoty, zobojętnieć. Wiersze wzruszą, rozbawią, wprowadząw zadumę i ukoją strapienia.OLIWIA BARTUŚ (USTKA). Moje wiersze można znaleźć wtekstach piosenek zespołu ARSHENIC, z którym występuję.ANNA BOŻENA BIELIŃSKA (GDAŃSK). Słowo to materia,z której tworzyłam i tworzę swój wizerunek. Poezja oddycha,żyje, wypełnia codzienność. Moje wiersze zadziwiająszczerością, poszukiwaniem sensów i odcieni języka. Częstosięgam do motywów utrwalonych w kulturze, by na nowo odkryćich znaczenie.ANNA BOGUSZEWSKA (SŁUPSK). Od wielu lat mieszkamw Słupsku, tutaj chodziłam do szkoły. Od wielu lat jestemurzędnikiem administracji samorządowej. Jestem romantyczką,wrażliwą na piękno otaczającego świata. Poezjabyła ze mną zawsze, lecz na dobre związałam się z nią od niedawna.Jestem zauroczona piękną nadmorską przyrodą i nadmorskimiplenerami. Bardzo lubię przebywać nad morzem,w szczególności w Rowach. Właśnie o rowiańskich plenerachpiszę najczęściej.GRZEGORZ CHWIEDUK (KĘPICE). Pisaniem zajmujęsię od 2000 roku i właściwie nie wyobrażam sobie bez tegożycia. Twórczość poetycka zmusza człowieka do ciągłegodoskonalenia konieczności wprowadzania nowych pomysłóww wierszach. Nieodzowne są kontakty osobiste, wymiana doświadczeńi poglądów w cztery oczy. Konieczne są spotkania zczytelnikami. Z każdym dniem jednak pokornieję i dochodzędo wniosku, że trzeba być skromnym. Nagrody w konkursachcieszą, ale przecież każdy piszący powinien być sam dla siebiekrytykiem. Nigdy nie wiadomo, czy nasze pisanie nie zacznie351


yć nudne i beznadziejnie oklepane. Wtedy należy starać sięcoś zmienić. Najszczęśliwszy jest ten twórca, który znajdzieswoją drogę, swój sposób pisania, do którego będzie całkowicieprzekonany. Chciałbym tego doświadczyć.GRZEGORZ CHWIEDUK (SŁUPSK). Staram się pisaćprzeważnie wiersze satyryczno-humorystyczne. We wszystkichmoich tekstach – krótkich wierszowanych opowiadaniach,fraszkach czy też limerykach umieszczam na końcupuentę lub morał często z jakimś przesłaniem.LECHOSŁAW CIERNIAK (SŁUPSK). Prawda o poezji jestgdzieś w parnasowym niebie, do którego całe rzesze poetówsięgają, ale jak to zazwyczaj bywa z imponderabiliami – lepiejnie silić się na jednoznaczne definicje, droga to bowiem donikąd.Mądry Stachura kiedyś powiedział, że każdy jest poetąi wszystko jest poezją. Nic dodać, nic ująć. Miłość, śmierć,zwyczajny ludzki los powodują wzruszenie najwyższego urzęduu każdego z nas i chcielibyśmy o tym opowiedzieć wszystkimbyć może w prostych słowach, ale jednak w kategoriachindywidualnej i bardzo dojmującej symfonii. Takie wymaganiastawia właśnie poezja i z całego serca życzę wszystkim poetom,żeby ich trud tworzenia został wynagrodzony oczekiwanymczytelnikiem.CZESŁAWA DŁUGOSZEK (OBJAZDA). Literatura,szczególnie poezja towarzyszyła mi zawsze, bo porządkowałarzeczywistość, dawała jej syntetyczny obraz. Poezja jestszczególnym rodzajem komunikacji. Skrót poetycki, metafora,rytm wersu wyrażają więcej niż długi traktat. Słowo wwierszu nabiera nowego sensu, dlatego język poezji wydajesię często hermetyczny. To tylko pozór, któremu nie wolnodać się zwieść. Czytając wiersze, poznajemy przede wszystkimsiebie, własną wrażliwość, umiejętność odkrywania zamkniętegow metaforze świata. Spotkanie z poezją zawszejest przygodą – nigdy nie wiemy czym tym razem zadziwi,jakie wywoła wzruszenie, kogo odkryjemy w mówiącym podmiocie– autora czy siebie.ROMAN DOPIERALSKI (KOSZALIN). Rozwój cywilizacyjnyjakby oddalił człowieka od tradycyjnego pióra i kartkipapieru. Stajemy się coraz bardziej zależni od komputerów,laptopów, czy też telefonów komórkowych. Zredagowane isformatowane naprędce teksty, kursują teraz po internetowychłączach. Nawet ręcznie pisane karty życzeniowe są banałemi odchodzą do lamusa. Od czego e-maile bądź SMS-y.352


Po co komu wykwintne słowa i starannie wyrysowane ręką litery,kiedy szybciej przecież wystukać na klawiaturze jakiśskrót myślowy. I właśnie dlatego oddaję się poezji, by szaleńcząpogoń, ten cywilizacyjny pęd na chwilę choć spowolnić izatrzymać się nad słowem – w ciszy, bez chaosu.AGNIESZKA DUL (DĘBNICA KASZUBSKA). Pisaniejest największą miłością mojego istnienia, jest pasją, która nadajemi sens i cel do dalszego działania i pokonywania wła<strong>sny</strong>chograniczeń i nieprzekraczalnych granic ludzkich możliwości.Ta pasja pozwala mi na pokazanie wła<strong>sny</strong>ch myśli,odczuć i uczuć ludziom, tych wszystkich wartości, które sądla mnie w tym istnieniu najważniejsze. Tylko w ten sposóbmogę dotrzeć do drugiego człowieka.JAN DYLEWSKI (DRZEŻEWO). Jako ofiara wojennej zawieruchy,ciężko ranny staram się szukać dobra, lecz dla biednegoczłowieka są to trudne sprawy. Moja satyra to rozpaczbezsilności wobec partyjnej blagi, jaka stale powstaje niezależnieod tego kto jest u władzy – lewica czy prawica. Na pewnonie jest ona zachwytem lirycznego piękna poezji, czegoogromnie żałuję.JERZY FRYCKOWSKI (DĘBNICA KASZUBSKA). Jakiśczas temu zdałem sobie sprawę, że już nie jestem młodymzbuntowanym poetą. Wystarczyło sięgnąć pamięcią wstecz iokazało się, że mija właśnie 31 lat od mojego debiutu radiowego.Długo przyszło czekać na debiut prasowy. Cztery lata.Na pierwszy tomik dwanaście lat. A teraz? Pracuję nadtrzynastą książką. Mój poemat „Ojcze nasz” został właśnieprzetłumaczony na czeski, słoweński i serbski. Moje wierszedotarły do Indii i Nowej Zelandii, tomiki znajdują się w BiblioteceWatykańskiej. A jednak nadal muszę udowadniać nakonkursach swoją wartość (stan na koniec lutego 2009 roku– 374 nagrody i wyróżnienia), ponieważ jestem człowiekiemz prowincji i bez układów. Nawet na Akademii Pomorskiejostatnie spotkanie autorskie miałem dziewiętnaście lat temu.A jednak nie żałuję. Pisanie pozwoliło mi poznać (dziękikonkursom i imprezom literackim) cała Polskę, a także Pragę,Lwów i ukochane Wilno. Poznałem wspaniałych przyjaciół,którzy są zawsze gotowi mnie ugościć i są ze mną, gdycierpię. Nie wiem, dlaczego piszę. Z tego samego powodu, zjakiego oddycham. Może ta nadwrażliwość czasami aż boli,jednak nie mam zamiaru się zmieniać, póki będę wiedział, żejest przynajmniej jedna osoba (poza mną i żoną), która chceczytać moje wiersze.353


ELŻBIETA GAGJEW (DARŁOWO). Spotykanie się z poetami,czytanie poezji i pisanie wierszy jest dla mnie radościąi inspiracją. Chciałabym, aby każdy piękny wiersz znalazłswojego czytelnika. Gdy widzę na półkach w bibliotece smutnei samotne tomiki poezji, myślę o ich autorach, dla którychwydanie tych wierszy było spełnieniem marzeń.GENOWEFA GAŃSKA (BYTÓW). Od 1960 roku mieszkamw Bytowie, lecz moje serce i myśli pozostały na wsi,wśród ludzi tam żyjących i ich ciężkiej pracy. Pierwszy mójwiersz napisałam jakby pod dyktando jakiejś siły wyższej, wchwili śmierci Jana Piepki – przyjaciela, kaszubskiego pisarza.Od tej pory wciąż piszę.KRYSTNA GIERSZEWSKA - DUBIK (WOLIN). W Szczuczynie,gdzie przed wojną mieszkaliśmy, w pewnym okresie cierpieliśmydużą biedę. Ojciec, kiedy był jeszcze w domu, hodowałpszczoły i to wosk uratował nas od śmierci głodowej. W życiuwidziałam wiele strasznych rzeczy, egzekucje, śmierć, tortury...Właśnie w Szczuczynie zaczęłam pisać pierwsze wiersze.MARCIN GRECZUK (WIDZINO). Czytelnikowi wciążnależą się ukłony, bo jeśli darowuje się komuś wiersz, to (jakw lesie pod konarem przed zaczarowanym borowikiem) poetamusi być pochylony! Poeta, odkrywa siebie podwójnie – samsiebie, bo poezja jest jednym z najwłaściwszych sposobów samopoznawania,i odkrywa swoją „miękkość” przed „widzem”.W trakcie lektury wiersze stają się na nowo; akt poznawaniai przeżywania wiersza jest też aktem współtworzenia go: tylerazy wiersz się staje, ile razy przeżywa go czytelnik. To, co intymne,osobiste, staje się poprzez to własnością „publiczną”;publiczności zatem należy się choćby okruch miłości twórcy.ANNA GRUCHALA (SŁUPSK). Moja babcia była pannąna pokojach, dziadek gdzieś na gumnie. Dziadkowie po ślubiedostali jakieś uposażenie od hrabiego Zamoyskiego i tak stalisię niby rolnikami. Ojciec służył w armiach: rosyjskiej, austriackieji polskiej. Jak wychowałam troje dzieci, odważyłamsię wreszcie zapisać coś ze swoich myśli.PIOTR GRYGIEL (JASIEŃ). Życie to tajemnicze zdarzenie.Jeśli już jedno, to jedno ledwo zauważalne w kaskadziematerii. Duchowo niewidzialne. Być może odczuwalne. Awersi rewers. A między – to cieniutka membrana nasączona osobowością.Mniej lub bardziej uwrażliwioną, poszukującą jakiegokolwieksensu istnienia poprzez trwanie. I jako taka starająca354


się zostawić ślad tajemnego zaistnienia. To tak jak w „ModlitwieKomandora” – (karteczka tego nie znanego z jego zapisanymimyślami znaleziona w kabinie za mostkiem kapitańskimna spalonym transatlantyku „Queen Elizabeth”), przy którejpozostaje zamilknąć. Cyt.: „...zachowaj mnie od zgubnego nawykumyślenia, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przykażdej okazji”... „... wyzwól mój umysł od nie kończącego siębrnięcia w szczegóły i daj mi skrzydła, abym w lot przechodziłdo rzeczy. Zamknij mi usta w przedmiocie mych cierpień i niedomagań”,... „nie śmiem Ciebie prosić o lepszą pamięć. Aleproszę o większą pokorę i mniej niezachwianą pewność, gdywspomnienia moje wydadzą się sprzeczne z cudzymi. Użyczmi chwalebnej nauki, że czasem mogę się mylić”.KAZIMIERZ GWAZDA (LUBUCZEWO). Mam 68 lat iw tym dopiero wieku odważyłem się pokazać inną sferę megożycia. Zawsze ciężko pracowałem na roli, potem całe lata wmelioracji. Twarde życie wiejskie, trudy dnia powojennego, nadługie lata uśpiły moje artystyczne marzenia. Nikomu niepotrzebnafascynacja poezją (tak mi się wtedy wydawało) szczęśliwiejednak przetrwała. Wędrując samotnie przez życie, poezjai muzyka idealizowała w jakimś sensie moje wyobrażenieo miłości, trwałym związku z kobietą, choć konsekwencje ponosisię zawsze. Dziś jest, jak jest. Nadal nie wiem, czy tegożałować. Od kilku lat, z własnego wyboru mieszkam w DomuPomocy Społecznej w Lubuczewie. Wolny od kłopotów egzystencjalnych,zajmuję się powrotem do życia moich marzeń.Śpiewam, recytuję wiersze różnych autorów, nieźle gram naharmonijce i – co najważniejsze – sam piszę wiersze. Nie wiem,kogo winić, dlaczego moje „widzenie świata” przez tyle lat niebyło nikomu potrzebne. Dziś jednak wiem, komu mogę byćwdzięczny za dostrzeżenie mnie jako człowieka twórczego. Toniepojęte, że mój świat stał się wreszcie satysfakcjonujący.Anna Idźkowska (SŁUPSK). Moje wiersze nie powstałyby,gdyby nie ludzie, których spotykam. Poza tym mojewiersze wiele zawdzięczają mojemu natchnieniu, a także osobiebędącej przy mnie zawsze myślami, wspierającej w upadkachi marazmie, czy przy braku nadziei na dalsze życie.HENRYKA JURAŁOWICZ - KURZYDŁO (SŁUPSK).Los wyznaczył mi życie na wsi, które mnie nie rozpieszczało,było trudne i ciężkie. Mąż pracował w PGRze, a cały ciężarprowadzenia gospodarstwa spoczywał na moich barkach.Pisanie nie mieściło się w tamtych realiach. Jednak kiedy mo-355


je życie nagle się zmieniło, zaczęłam wsłuchiwać się w siebie.Zachwyciłam się poezją.ANNA KARWOWSKA (DOBIESZEWKO). Moje wierszenapisane są językiem wiejskiej kobiety. Nie umiem dobierać dosłów ozdobników i wstążek w kwiaty. Piszę jak umiem, być możekiczowato, ale chciałabym aby te proste słowa stały się kolorowymhaftem na szarym materiale, jakim jest życie ludzkie.DANUTA KMIECIK (ZALESKIE). Staram się pisać prostymisłowami, które układają się w rymy. Jest to być możezbyt anachroniczne, ale tak właśnie postrzegam świat.BEATA KOSICKA (SŁUPSK). Moje życie płynie szybko wyznaczonymtorem. Czasem toczy wzburzone wody, podmywającrozmiękłe brzegi. Kiedy indziej płynie spokojnie, lekkośpiewa szumiącą falą, skrzy się radością tysiąca luster. Odkądzamieszkałam w Słupsku wiele się zmieniło. Ostatnie miesiącewypełnił pośpiech, zamęt i wyczerpująca praca. Twórczawena pojawia się rzadko. Pisanie wierszy przychodzi mi z trudem.Otoczył mnie szum miasta, ale wciąż powracam myślamido moich cichych, malowniczych Krężołek, bo tam wśródłąk i lasów została cząstka mojej duszy.KAZIMIERZ KOSTKA (WODNICA). To ja, ten Kostka zWodnicy. Rzeźbię, maluję, buduję, zbieram kamyki, patyki, atakże gryzmolę niby wiersze, wierszyki, piosenki – moje modlitwy.Gryzmolę to, co przeżyłem i te doznania, gdzie byłem i corobiłem, czyli wyrzeźbiłem, namalowałem, nagryzmoliłem.MIROSŁAW KOŚCIEŃSKI (SŁUPSK). Po lekturze wieluwierszy, w tym także swoich, dalej tkwię w przekonaniu, żeim poeta cierpi większą biedę, im bardziej doświadcza zła –tym lepiej pisze. Luksus rozleniwia. Ale najpierw trzeba urodzićsię poetą.MARIA KRUPA (SŁUPSK). Ludzie mówią, że słowo zdewaluowałosię w naszych czasach na tyle, że nie można jużnim zmienić świata. A ja jednak uważam, że jeżeli potraktujemyświat jako zbiór jednostek, a nie ogół społeczeństwa, togdzieś znajdzie się kilka serc i umysłów podatnych na to, copiszemy. Uważam, że warto chcieć zmieniać serca i umysły.MIECZYSŁAW KRYMSKI (ŻOCHOWO). Większość moichutworów jest właśnie o wsi. I te wiersze dedykuję Krystianowi– mojemu wnukowi.356


JAN KULASZA (STRZELCE KRAJEŃSKIE). 26 listopada2008 roku miałem operację na lewe oko, a 2 grudnia usuniętomi laserem resztki zaćmy z prawego oka. Jestem teraz szczęśliwy,bo mogę czytać i pisać. Poezja w życiu takiego człowiekajak ja, prostego i wrażliwego na świat odgrywa niesamowicieważną rolę. Praktycznie dziś nie wyobrażam sobie życia bezpisania. I tak już pozostanie do końca moich dni.WANDA KAPUSZ (SŁUPSK). Pamiętam, że mama niemiała czasu na czytanie nam, dzieciom bajek, tylko opowiadałaje z pamięci przy kołowrotku, ponieważ musiała zrobićna drutach skarpety, czapki, rękawiczki dla siedmioosobowejrodziny. Baśnie Andersena poznałam wtedy, gdy samaczytałam je swoim dzieciom. Duszę mam tkliwą, wrażliwą,tęskną. W głowie dziś – same kropki, przecinki, rymy i znakizapytania ukryte głęboko w zakamarkach mózgowychkomórek.TERESA A. ŁAWECKA (SŁUPSK). Kiedy już moje życiewydawało się w pełni ustabilizowane i pełne planów na przyszłość,straciłam wzrok. Było mi bardzo trudno odnaleźć sięw nowej sytuacji, ale miałam koło siebie wielu prawdziwychprzyjaciół, którzy pomogli mi przetrwać najtrudniejsze chwile.Po okresie leczenia pochłonęła mnie praca społeczna narzecz innych osób, szczególnie niewidomych i słabo widzących.Praca w redakcji „Gazety Mówionej”, polegająca główniena pisaniu artykułów, daje mi dużo satysfakcji. Tutaj teżrozpoczęło się moje spotkanie z poezją.BOŻENA ŁAZORCZYK (SŁUPSK). W jednym z wierszynapisałam, że gdybym była muzykiem stworzyłabym pieśńnarodzenia, gdybym była malarką namalowałabym noc cudownąi gwiazdę betlejemską, gdybym była poetką ubrałabymsłowa w anielskie głosy. I tak ze mną jest naprawdę,trochę gram, ale tak tylko dla siebie i dla dzieci w szkole;czasami coś namaluję, ale jest to tylko abstrakcja rozumianaprzeze mnie; piszę wiersze, które nie są poezją. Tworzenie,spełnia mnie i daje mi radość. I mam świadomość, żenie jest to twórczość górnych lotów nadająca się do dzieleniaz innymi. Pracuję ciągle nad moimi wierszami i pragnęby słowa stały się kwiatami, które mogłabym rozdawaćprzechodniom.WANDA MAJEWICZ - KULON (BYTÓW). Poprzez słowopisane mogę zatrzymać czas i opisać świat. Liryką oddajępokłon naturze.357


EMILIA MARAŚKIEWICZ (DARŁOWO). Chodziłamdrogami, które kiedyś przemierzał Jan Kochanowski. Do Darłowaprzyjechałam w 1968 roku. Kocham nasze morze. Niejest mi obcy człowiek. Przejście na emeryturę było dla mniewstrząsem. Poezja pobudza mnie ponownie do życia.MAŁGORZATA MASŁYK (BORZĘCINO). Żyję snem, zktórego nigdy nie chcę się obudzić. Minęło już ponad pół roku,od kiedy zamieszkałam w ojczyźnie H. Ch. Andersena.Zamglone nizinne pastwiska, krople deszczu odbijające sięod tafli Bałtyku, szum wiatru... Początek wcale nie był takiprosty, jak sobie wymarzyłam. Porównywalna do dziewczynkiz zapałkami, która zamieniła swoje zapałki na walizki, oswajałamsię z tą nieznaną mi dotąd krainą. Dziś, patrząc w przeszłość,wspominam chwile, które przeżyłam śniąc na jawie.Chwile, które w przeszłości były jedynie nieosiągalnymi marzeniami.A jednak nadal czuję zapach Cøbenhavn, wrześniowyspacer po królewskich ogrodach zamku Egeskov. Promienieduńskiego słońca na twarzy... Kiedyś żyłam, by marzyć,teraz marzę by dalej żyć w swojej bajce.JADWIGA MICHALAK (NAĆMIERZ). Od najmłodszychlat lubiłam czytać książki, pisać wypracowania i wiersze. Wychowałamsię w wielodzietnej robotniczo - chłopskiej rodzinie.Dzieciństwo spędziłam w maleńkiej wsi Kępica, która zewsządotoczona była przyrodą. To był mój cudowny świat.Obraz przyrody budzącej się do życia na wiosnę z rechotemżab, zapachem ziemi, mieszał się z odgłosem dalekiego stukotutramwaju jadącego po szynach w Tuszynie Lesie. Był toodgłos innego świata – świata pracy i nauki. Po piętnastu latachpracy w Szkole Podstawowej w Tuszynie przeprowadziłamsię z dziećmi do Naćmierza – dużej wsi leżącej w pobliżuJarosławca. Nie od razu pokochałam tę wieś i być może taknaprawdę nie pokocham jej nigdy. Życie nie szczędziło mi łez,rozgoryczenia, fałszywych przyjaciół. Ale tli się we mnie radośći zachwyt nad przyrodą, która cudownie się zmienia wciągu czterech pór roku.MACIEJ MICHALSKI (SŁUPSK). Z zawodu jestem marynarzem,mechanikiem wachtowym. Poezja stanowi dla mnieformę terapii, zdystansowania się przed stechnologizowanym,pędzącym ku swemu przeznaczeniu światem.JANINA MÜLLER (NOWA WIEŚ LĘBORSKA). Mojapoezja porusza różnorodną tematykę. Staram się zauważaćpiękno przyrody, skarby natury. Często piszę o uczuciach do358


matki i domu rodzinnego. Wyrażam tęsknotę za rodzinnymistronami i dzieciństwem.TERESA NOWAK (ŁUPAWA). Wszyscy czują to samo: miłość,nadzieję, strach i niepewność. Ale takiej gadule jak ja,nie wystarcza wypowiedź jednozdaniowa, więc piszę. A kiedyjuż opiszę i przeanalizuję i temat, i uczucia w sposób – zdasię – wyczerpujący, one znowu wracają w innych odcieniachi zaczynam od początku je nazywać i dookreślać. I jeśli ktoś,przeczytawszy wiersz, opowiadanie stwierdzi, że czuje, myślitak samo, i jeśli odnajdzie w nich cząstkę wła<strong>sny</strong>ch refleksji,to jest to dla mnie wyróżnienie i satysfakcja.WŁADYSŁAW PANEK (MATYLDÓW). W tym roku wydajęjubileuszowy – trzydziesty tom mojej poezji. Nadałemmu tytuł „Dzwonią Famie polne dzwonki” – taki ludowy, bonaszej literackiej Famie, z którą pracuję od początku, mijapiętnaście lat. I właśnie na ten jubileusz, za to, że nasza Famazamieszcza wiersze takich jak ja ludowych poetów, postanowiłemzłożyć kolejny tomik.STANISŁAWA PASZYLK (KARŻCINO). Tematyka moichutworów związana jest z osobami mi najbliższymi, jak równieżz małą wioską Karsino, w której mieszkam ponad pół wieku.Przez całe życie podziwiam polskich żołnierzy, którzy poddowództwem Józefa Piłsudskiego wywalczyli nam wolność, apotem obronili ją od nawały bolszewickiej. Ważnym dla mnietematem jest szkoła, ponieważ w niej pracowałam z dziećmi.W moich wierszach staram się ukazać maleńką cząstkę świata.Utrwalam mikrokosmos i to, co mam w sercu.ALDONA PEPLIŃSKA (MOTARZYNO). Moja poezja tobukiet wspomnień, to niebo marzeń, to pudełeczko skrywająceosobiste przemyślenia, to notes zapisków z obserwacjiżycia. Takie właśnie pejzaże czy też szkice owych bukietówtworzę od lat. Do tego dodaję słodycze wierszyków i bajeczekdla moich milusińskich. Dziś, będąc po debiucie książkowymwiem, że warto pisać poezję. Wiem, że zawsze znajdzie sięgrupa osób kochających obrazy malowane słowem. W tej grupiezawsze ja będę.IRENA PESZKIN (KOSZALIN). „Człowiek ma w sobiemilczenie morza / zgiełk ziemi i muzykę powietrza.” (RabindranathTagore) ... a jeśli o tym wie, ponadto, w otaczającej gorzeczywistości widzi więcej od innych, więcej czuje – to jegowrażliwość i wyobraźnia powodują, że jest poetą.359


ZYGMUNT JAN PRUSIŃSKI (USTKA). Krytycy piszą, „żepoetą się bywa”. Ja jestem, więc czasem bywam twórcą. Rok miniony(2008) był dla mnie zawodowo szczęśliwy, bo otrzymałemlegitymację dziennikarską. Zostałem członkiem MiędzynarodowejFederacji Dziennikarzy nr 017/08 w Irlandii, z siedzibąw Brukseli. To ważne osiągnięcie. Byłem wiedeńskim korespondentem„Orła Białego” w Londynie. Współpracowałem z radiemCity w Słupsku. Byłem korespondentem radia Supermova wLondynie. Jestem w kolegium redakcyjnym „Afery Prawa”. Odlat współpracuję z dodatkiem literackim „Wieś Tworząca”. Jestemtakże w kolegium redakcyjnym „Pro Polonicom” w Szwajcarii.Współpracuję z redakcją „Kworum” w Warszawie. A samatwórczość? Planuję w roku 2009 wydać trzy tomiki wierszy.LUDMIŁA RAŹNIAK (KOSZALIN). W dusznym uniformieprozy życia – poezja jest odskocznią dla ludzi wrażliwych.Jeśli w mych strofkach znajdzie ktoś dla siebie jakąśmyśl wspólnego widzenia świata, jakiś promyk nadziei, to jestszansa, że wzbije się nad szarzyznę codzienności, poszybujew krainę tęczy – wszak życie ma wiele barw.ANNA MARIA RÓŻAŃSKA (GAŁĘŹNIA MAŁA). Podczasstudiów geograficznych przeniosłam się do Trójmiasta,ale oprócz Uniwersytetu Gdańskiego ukończyłam też słupskiestudia na Pomorskiej Akademii Pedagogicznej. Tuż poobronie wyjechałam do Londynu, gdzie mieszkam do dziś(ponad 2,5 roku). Na obczyźnie uczęszczam do miejscowegocollegu, pracuję z dziećmi i poznaję wielki świat na różnychpłaszczyznach. Życie poza krajem to inne tempo, szybszezmiany, nowi ludzie i wyzwania, ale wciąż powraca się doźródeł, do miejsc z przeszłości i do tomików poezji.STANISŁAWA SCHREUDER (KOSZALIN). W fascynacjiżyciem, w ukośności zdarzeń odnajduję urokliwą codzienność,bogactwo przeżyć i doznań. Pisałam już też, dla własnejprzyjemności, niezapomnianych przyjaciół, autorskie scenariuszena uroczystości miejskie i wojewódzkie w Koszalinie,piosenki dla dzieci, a teraz po powrocie do kraju z Holandiipostanowiłam wydać zbiorek poezji „W kropli czasu”.AGNIESZKA SKORNA (SMOŁDZINO). Z każdym nowymwierszem przekonuję się, że potrafię dostrzegać corazwięcej. Pozostaje mi jedynie pielęgnować ten swojego rodzajudar, a tym samym mieć nadzieję, że wykorzystam go jak należyi nie skończę z polem widzenia ograniczonym do czubkawłasnego nosa.360


KATARZYNA SKWIERZ (BUDOWO). W szkole średniejnapisałam sporo wierszy, lecz potem pisania zaniechałam i wogóle zapomniałam o swojej pasji. Nigdy nikomu moich wierszynie czytałam, nie sądziłam, że mogą się komuś spodobać.Cieszę się, że mogę dziś dzielić się z innymi moimi małymi radościamii smutkami.IWONA SŁAWECKA (KOBYLNICA). Po raz kolejny niechęćdo ludzi wypełniła mnie tak bardzo szczelnie. Stojąc zboku patrzę na tę ,,walkę wilków”. Wiem, że te uczucia przeminą.Jednak pochłania to coraz więcej czasu i wysiłku. Łapięsię na tym, że stykając się z takimi ludźmi czuję odrazę.ANDRZEJ SZCZEPANIK (BYTÓW). Bardzo chciałbym,aby efektem mojego pisania stała się recepta na dotarcie doczytelników – miłośników poezji, recepta służąca duchowejterapii i intelektualnemu zaspokojeniu w sposób pięknyi wzniosły. Jeśli uda mi się to, będę uważał, że metoda poetyckiegoudostępniania siebie jest urokliwa i trafiona.KAZIMIERA SZMIT (KOSZALIN). Wydałam już osiemtomików poetyckich. W poezji odnalazłam swój świat i w nimtrwam.STANISŁAW TASARZ – BAJERTLEIN (SŁUPSK). Pisałem,pisałem i ku mojemu zdziwieniu słowa zaczęły misię same składać, lecz powstawało coś w rodzaju nieskończonejmyśli, która przypominała mi, że jestem w cieniuswoich słów. Tak się nad tym zastanawiałem, że aż się rozpisałem.I zaczęło mnie to przekonywać. To moje pisaniejest usłane czasem gorzkim, czasem miłym słowem, a czasemzaniedbaniem, które przerodziło się w jakąś niezmiernąprzebiegłość.ADAM PIOTR TYSZER (WAŁBRZYCH). Urodziłemsię na wsi kieleckiej – w Grabownicy, 36 kilometrów od wsiRacławice, gdzie 4 kwietnia 1794 roku Tadeusz Kościuszkoodniósł zwycięstwo nad oddziałami rosyjskimi. W Grabownicypasłem krowy, młóciłem cepem zboże, orałem pole,jak każde dziecko chłopskie. W 1944 roku żandarmerianiemiecka pobiła mnie dotkliwie i zostałem skierowany dopracy przymusowej przy budowie okopów wojennych. Dlawspomnień czasu przeszłego piszę wiersze, za które organizatorzyobdarowują mnie nagrodami i wyróżnieniami.Wiele moich wierszy znajduje się w Muzeum Oświęcim –Brzezinka.361


JAN WANAGO (WRZEŚNICA). Jest to już siódma mojawspólna książka i oby nie ostatnia. Ale któż to może wiedzieć?...Dokumentuje w jakiś sposób moje artystyczne podwórko, którymjest prawie całe życie. Jakie ono było – dobre czy złe, piękneczy brzydkie? Po śmierci ojca – powstały treny. Kochałem kobiety– trzeba było pisać o miłości. Jako więzień polityczny – pisałemjak to słodko jest w więzieniu. Nie było lekko. Ale człowiekpotrafi znieść wiele. Tak jest i teraz w moim życiu.EUGENIUSZ WIĄZOWSKI (KOBYLNICA). Od czasudo czasu mam zwyczaj zajrzeć do własnego wnętrza, wyznajębowiem zasadę, że naprawę świata należy zaczynać od siebiei wówczas nierzadko pojawiają się myśli, które czasem udajemi się później pozbierać, a następnie przetworzyć w strofy.Zdarza się również tak, iż konkretna refleksja pojawia się niepostrzeżenie,a jeżeli uznaję ją za coś wartą i mam na czym zapisać,to tak też czynię.BOHDAN WIECZFIŃSKI (SŁUPSK). W sierpniu 2008roku skończyłem dziewięćdziesiąt pięć lat. Pochodzę – podobniejak Żeromski, który nieraz przykładem – z rodziny drobnoszlacheckiej.Niewłaściwie wychowany, bo matka wcześnieumarła, nie przyzwyczajony - jak młody Witos – do obowiązkówz małego – i co gorzej - zupełnie nie obeznany – mimoopieki babki – z obowiązkami oraz ciepłem życia rodzinnego,zapłaciłem dużą cenę za to co już mnie w moim długim życiuspotkało. I co najbardziej bolesne – ponad 61 lat żyję już niemalw samotności. To wszystko złożyło się na to, że w pewnymokresie mego życia zacząłem pisać, zresztą pisarstwo, czytanieliteratury, wynotowywanie z niej co ważniejszych całych tekstówlub ich fragmentów, z racji też wykonywanego przez wielelat nauczycielskiego zawodu, to we mnie od dawna trwa.EMILIA ZIMNICKA (IZBICA). Piszę o pięknie mej nadjeziornejziemi z głębokiej potrzeby serca. Jakże mam nie pisaćo urodzie jeziora Łebsko, skoro wiosną widzę i słyszę odgłosyptasiego raju. Wody jeziora, w zależności od pogody, poryroku, mienią się wszystkimi kolorami od bieli, srebra przezstalową szarość po złoto i czerwień w czas zachodu. Inspirująmnie pochylone nad brzegami wody wierzby babuleńki,pochylone do ziemi, jakby pod ciężarem wieku i losu. Pragnęzatrzymać w kadrze to żywe, pulsujące piękno, opisać wwierszach życie ludzi pracowitych i twardych, którzy po trudzieciężkiej pracy odchodzą. Moja twórczość jest odtrutkąna pustkę, samotność, a nawet na ból. Jest protestem wobecokrucieństwa współczesnego świata.362


Alfabetyczny spis autorówRegina Adamowicz 163 - 166Eugenia Ananiewicz 117 - 122Oliwia Bartuś 285 - 288Anna Bożena Bielińska 137 - 142Anna Boguszewska 223 - 226Grzegorz Chwieduk 55 - 58Grzegorz Chwieduk 313 - 316Lechosław Cierniak 27 - 32Czesława Długoszek 95 - 98Roman Dopieralski 39 - 42Agnieszka Dul 277 - 280Jan Dylewski 309 - 312Jerzy Fryckowski 15 - 20Elżbieta Gagjew 129 - 132Genowefa Gańska 173 - 176Krystna Gierszewska - Dubik 183 - 186Marcin Greczuk 33 - 38Anna Gruchala 83 - 88Piotr Grygiel 43 - 48Kazimierz Gwazda 193 - 198Anna Idźkowska 237 - 242Henryka Jurałowicz - Kurzydło 67 - 72Anna Karwowska 77 - 82Danuta Kmiecik 89 - 94Beata Kosicka 99 - 104Kazimierz Kostka 259 - 262Mirosław Kościeński 59 - 64Maria Krupa 147 - 150Mieczysław Krymski 49 - 54Jan Kulasza 133 - 136Wanda Kapusz 251 - 254363


364Teresa A. Ławecka 143 - 146Bożena Łazorczyk 209 - 214Wanda Majewicz - Kulon 255 - 258Emilia Maraśkiewicz 123 - 128Małgorzata Masłyk 281 - 284Jadwiga Michalak 227 - 232Maciej Michalski 159 - 162Janina Müller 247 - 250Teresa Nowak 151 - 156Władysław Panek 187 - 192Stanisława Paszylk 73 - 76Aldona Peplińska 177 - 182Irena Peszkin 111 - 116Zygmunt Jan Prusiński 21 - 26Ludmiła Raźniak 219 - 222Anna Maria Różańska 271 - 276Stanisława Schreuder 243 - 246Agnieszka Skorna 265 - 270Katarzyna Skwierz 215 - 218Iwona Sławecka 233 - 236Andrzej Szczepanik 107 - 110Kazimiera Szmit 199 - 202Stanisław Tasarz – Bajertlein 305 - 308Adam Piotr Tyszer 291 - 294Jan Wanago 295 - 300Eugeniusz Wiązowski 205 - 208Bohdan Wieczfiński 301 - 304Emilia Zimnicka 167 - 172


spis ilustracjiRegina Adamowicz 164Eugenia Ananiewicz 118Oliwia Bartuś 286Anna Bożena Bielińska 138Anna Boguszewska 224Grzegorz Chwieduk 56Grzegorz Chwieduk 314Lechosław Cierniak 28Czesława Długoszek 96Roman Dopieralski 40Agnieszka Dul 278Jan Dylewski 310Jerzy Fryckowski 16Elżbieta Gagjew 130Genowefa Gańska 174Krystna Gierszewska - Dubik 184Marcin Greczuk 34Anna Gruchala 84Piotr Grygiel 44Kazimierz Gwazda 194Anna Idźkowska 238Henryka Jurałowicz - Kurzydło 68Anna Karwowska 78Danuta Kmiecik 90Beata Kosicka 100Kazimierz Kostka 260Mirosław Kościeński 60Maria Krupa 148Mieczysław Krymski 50Jan Kulasza 134Wanda Kapusz 252365


366Teresa A. Ławecka 144Bożena Łazorczyk 210Wanda Majewicz - Kulon 256Emilia Maraśkiewicz 124Małgorzata Masłyk 282Jadwiga Michalak 228Maciej Michalski 160Janina Müller 248Teresa Nowak 152Władysław Panek 188Stanisława Paszylk 74Aldona Peplińska 178Irena Peszkin 112Zygmunt Jan Prusiński 22Ludmiła Raźniak 220Anna Maria Różańska 272Stanisława Schreuder 244Agnieszka Skorna 266Katarzyna Skwierz 216Iwona Sławecka 234Andrzej Szczepanik 108Kazimiera Szmit 200Stanisław Tasarz – Bajertlein 306Adam Piotr Tyszer 292Jan Wanago 296Eugeniusz Wiązowski 206Bohdan Wieczfiński 302Emilia Zimnicka 168


Spis treściSpójrz w twarz jesieni (Mirosław Kościeński) ......................................... 7Rozpieszczani przez starostwo (Jerzy Fryckowski) ................................. 10Rozdział I ............................................................................................. 13Nauczę cię ogrzewać dłonie - Jerzy Fryckowski ...... 15Dziewczyna w niebieskim ......................................................................... 17Niebieska na cmentarzu ............................................................................ 18Niebieska – zapach ..................................................................................... 19Niebieska 4703 ............................................................................................ 20Jutro kamienie przemówią - Zygmunt Jan Prusiński ..... 21Tobie zaśpiewają drozdy w klonach ......................................................... 23Owoce dawno pospadały z drzew ............................................................ 23Zapraszam do salonu ciszy ....................................................................... 24A tam za horyzontem biało ...................................................................... 24Idźcie tam gdzie nic nie ma ...................................................................... 25Migotliwy oddźwięk światła ..................................................................... 26Fryderyk Szopen i trzy medale ................................................................. 26Gołe prawdy powstydzą się trochę - LechosławCierniak .................................................................................................. 27Rentgen ........................................................................................................ 29Prywatny konfesjonał ................................................................................ 30Opowiadał mi starzec ................................................................................ 31*** (Ktokolwiek widział) ............................................................................ 32Z uporem i na przekór - Marcin Greczuk ....................... 33Warto ufać nadziei ..................................................................................... 35Dramaty ....................................................................................................... 35Nieretoryczne pytania ............................................................................... 36Lubię zabobony, czyli ja i moje tarapaty ................................................. 37Kołysanka .................................................................................................... 38Twoje zdrady - Roman Dopieralski .................................... 39Stary ............................................................................................................. 41Impreza u Pana Boga ................................................................................. 42Ziarna nieprawe - Piotr Grygiel ........................................... 43Po wschodach... .......................................................................................... 45Komu bije... ................................................................................................. 46367


Kosz wiklinowy .......................................................................................... 47Twój pałac ................................................................................................... 48Czesze niebo kłosami żyta - Mieczysław Krymski .... 49Wieś ............................................................................................................. 51Sonet ............................................................................................................ 51Świt ............................................................................................................... 52Moje myśli ................................................................................................... 52Czas jesieni .................................................................................................. 53Garść ziemi czarnej .................................................................................... 53Niepotrzebne łzy ........................................................................................ 54Dwa stawy ................................................................................................... 54Miłość dojrzewa - Grzegorz Chwieduk .......................... 55*** (powiało groźnym mrozem. mur) ....................................................... 57*** (za długo fruwałem swobodnie) .......................................................... 57*** (za kołnierz nie wylewa) ...................................................................... 57*** (zwykła niezwykła codzienność) ......................................................... 58*** (nigdy nie chorował. zawsze był silny) ................................................ 58*** (nie rozumie Magdy ani w ząb) .......................................................... 58Lękliwy odlot - Mirosław Kościeński .............................. 59Tak: uwierzmy chociaż w to ...................................................................... 61Smutny erotyk ............................................................................................ 62Sobota morze północne sztorm ............................................................... 62Zosi dziecięco jak spowiedź ...................................................................... 63Czuwanie przed rejsem ............................................................................. 63Dziesiątka kier ............................................................................................ 64Rozdział II ........................................................................................... 65Zagarnąć świat - Henryka Jurałowicz – Kurzydło ... 67Przebudzenie .............................................................................................. 69Jeszcze... ....................................................................................................... 69Czy to już starość ....................................................................................... 70Bursztyn ...................................................................................................... 71Przedsmak jesieni ...................................................................................... 71Rozmowa z wnuczką ................................................................................. 72Rankiem o rosie - Stanisława Paszylk ............................... 73Szkoła ........................................................................................................... 75Przemijanie ................................................................................................. 75Kapliczka ..................................................................................................... 76368


Babie lato tańczy wokoło - Anna Karwowska .......... 77Miejsca ......................................................................................................... 79Co ci dam? .................................................................................................. 79Koniec lata ................................................................................................... 80Bezradność .................................................................................................. 81Pisarka ......................................................................................................... 82Polami chodzi słota - Anna Gruchala ............................ 83Co ja robiłam, że dziś wiem tak mało? .................................................... 85Pragnienie I ................................................................................................. 86Listopad ....................................................................................................... 87Chlebobranie .............................................................................................. 88Noc się nie spieszy - Danuta Kmiecik .................................. 89Ręka po kartce błądzi... ............................................................................. 91Wiejski cmentarz ........................................................................................ 92Jesienna nostalgia ....................................................................................... 93I w świat wysyłamy iskierki miłości ......................................................... 94Przy wiejskiej drodze - Czesława Długoszek ............... 95Moja Matka ................................................................................................. 97Ojcu ............................................................................................................. 97Ezaw i Jakub ................................................................................................ 98*** (Na rozwidleniu dróg) .......................................................................... 98Zamknięte w szklanej duszy - Beata Kosicka .............. 99Kapliczka ................................................................................................... 101Pasażerowie życiowych pociągów .......................................................... 102Zakwitnę różą dla Ciebie ........................................................................ 103Marzenia w szkatule duszy zamknięte .................................................. 104Rozdział III ....................................................................................... 105W rozchwianej niepewności - Andrzej Szczepanik ... 107Pachnące piramidy ................................................................................... 109...by wyczytać obietnicę ........................................................................... 110Połatane witraże ....................................................................................... 110Wygrzebane perły - Irena Peszkin .................................... 111Rozczarowanie .......................................................................................... 113Ból kobiecości ........................................................................................... 114Wyścig ....................................................................................................... 115Oda do Bałtyku ........................................................................................ 116369


Szczyt rozkoszy - Eugenia Ananiewicz ........................ 117*** (Pamiętasz?) ........................................................................................ 119Mój miły .................................................................................................... 120*** (Nie porwałeś mnie) ........................................................................... 121Pandemia ................................................................................................... 122Dusza co rekwiem śpiewa - Emilia Maraśkiewicz ..... 123Kondolencje .............................................................................................. 125Oddaj mi ................................................................................................... 126*** (Wykrzykniki) ..................................................................................... 127Fatum ......................................................................................................... 128Nagością zawstydzona - Elżbieta Gagjew ................. 129Pieczenie chleba ....................................................................................... 131*** (Kwiat posiadł tajemnicę życia) ........................................................ 131Jeszcze ........................................................................................................ 132Kobieta motyl ........................................................................................... 132Ze łzami w oczach - Jan Kulasza ...................................... 133Nie zawsze dobry plon ............................................................................ 135Majowa noc ............................................................................................... 135Strzała ........................................................................................................ 136Gdyby wiatr się zatrzymał - Anna Bożena Bielińska .... 137*** (Chcę zdążyć z wierszem dla ciebie) ................................................. 139*** (Nie schodź po mnie do piekła) ......................................................... 140*** (I co Dulcynei po tym, że wiatrak na wzgórzu Hank) ...................... 141*** (Gdybym była brzozą przy drodze) .................................................. 142Z kropli deszczu - Teresa A. Ławecka ............................. 143Wyszeptaj tajemnicę ................................................................................ 145Latawiec ..................................................................................................... 146Na bruku codzienności - Maria Krupa .......................... 147Hymn ku bezdomnej miłości ................................................................. 149*** (Przysypany) ....................................................................................... 149*** (Dwa pocałunki z papieru) ................................................................ 150Wznieść się do nieba - Teresa Nowak .............................. 151*** (Pokaleczonej życiem duszy) ............................................................. 153Pragnienie ................................................................................................. 153Jeszcze nie... .............................................................................................. 154Niemożność tworzenia ............................................................................ 155Tęsknota .................................................................................................... 156370


Rozdział IV ....................................................................................... 157Mistyczna podróż - Maciej Michalski ............................ 159Podróż mistyczna ..................................................................................... 161Ósmy krąg ................................................................................................. 161Kosmogonie .............................................................................................. 162Ślady ........................................................................................................... 162Przypowieść o olbrzymie ........................................................................ 162Bociany w mokradłach brodzące - ReginaAdamowicz ....................................................................................... 163<strong>Gdzie</strong> takie niebo ..................................................................................... 165Tęsknota .................................................................................................... 166Życia cud - Emilia Zimnicka .................................................. 167Ile barw ...................................................................................................... 169W deszcz .................................................................................................... 169Stara wierzba ............................................................................................. 170*** (Tak naprawdę to trochę żal) ............................................................. 171Wiosenny sen ........................................................................................... 171Przemijanie ............................................................................................... 172Biedne kaszubskie pola - Genowefa Gańska .............. 173Myślę tak sobie Jezu kochany ................................................................. 175Myśli moje błądzą .................................................................................... 176Anielskie skrzydła - Aldona Peplińska ........................ 177Blask utęskniony ...................................................................................... 179*** (Cicho szeptana modlitwa) ................................................................ 179W tej właśnie chwili ................................................................................. 180Wtedy zasypia pod płotem ...................................................................... 180Bursztyn .................................................................................................... 181cud niepojęty - Krystyna Gierszewska - dubik ............... 183Mój ojciec .................................................................................................. 185Życie ........................................................................................................... 186Uraduj poezjo serce - Władysław Panek ..................... 187Uraduj poezjo świat ten calutki .............................................................. 189Dam ci te wiersze moje ........................................................................... 190Tym wieszczem jestem na świecie ......................................................... 191Ślady zostaną na świecie .......................................................................... 192371


Marzenia to piękny gest - Kazimierz Gwazda .......... 193Oczekiwanie .............................................................................................. 195Marzenia .................................................................................................... 196*** (Z jemioły na dachu wiechy) ............................................................. 197*** (Wspólnie przyjaźnią spięci) ............................................................. 198Czas jest nieubłagany - Kazimiera Szmit .................... 199Życzenia ..................................................................................................... 201Ulotność chwil .......................................................................................... 202Rozdział V ........................................................................................ 203W krzyżu zbawienie - Eugeniusz Wiązowski ............. 205Zapłakał Chrystus .................................................................................... 207Jesień .......................................................................................................... 208Stoję pod drzewem - Bożena Łazorczyk ...................... 209Poeci z dolnej półki .................................................................................. 211*** (gdybym była muzykiem) .................................................................. 211Poeto... ....................................................................................................... 212Prośba ........................................................................................................ 213*** (nie ma recepty na smutek) ............................................................... 214I daj nadzieję - Katarzyna Skwierz ................................... 215Jezu mój ..................................................................................................... 217Długi spacer zimą .................................................................................... 218Posyp głowę moją - Ludmiła Raźniak ............................. 219Rozmyślania wielkopostne ..................................................................... 221Nienawiść .................................................................................................. 222Uśpiony świat - Anna Boguszewska ................................. 223Wiosna ....................................................................................................... 225Zaklęte marzenia ...................................................................................... 226W raju dzień się zaczyna - Jadwiga Michalak ......... 227Lipcowy świt ............................................................................................. 229Czereśniowy sad ....................................................................................... 230Oczy lata .................................................................................................... 231Bzowy świat .............................................................................................. 232Szukam w duszy radości - Iwona Sławecka .............. 233Jesienny czar ............................................................................................. 235Barwy życia ............................................................................................... 235372


*** (umarli na zawsze) ............................................................................. 236Synowie wiatru ......................................................................................... 236I tak w pocie czoła - Anna Idźkowska .......................... 237Myśli rozchwiane na wietrze .................................................................. 239Mała Bajka ................................................................................................. 240Oczekiwanie na wiosnę ........................................................................... 241O mojej „Babci” ........................................................................................ 242Czas niepokoi wskazówki zegara - StanisławaSchreuder .......................................................................................... 243*** (Czekasz zatroskana) ......................................................................... 245*** (Przepraszam) ..................................................................................... 246Na drodze do szczęścia - Janina Müller ...................... 247Dotyk Anioła ............................................................................................ 249Krzyż .......................................................................................................... 250Żałobne niebo - Wanda Kapusz ........................................... 251Obcy brzeg ................................................................................................ 253Miłego dnia ............................................................................................... 253Pogrzebanie ............................................................................................... 254Tylko rzeka mruczała - Wanda Majewicz - Kulon .... 255Tęsknota .................................................................................................... 257Gorączka ciszy .......................................................................................... 257Herbaciana róża ....................................................................................... 258W mojej stodole - Kazimierz Kostka ............................... 259Moja miłość .............................................................................................. 261O człowieku .............................................................................................. 262Rozdział VI ....................................................................................... 263Daremna tęsknota - Agnieszka Skorna ........................ 265*** (Panie) ................................................................................................. 267Jej Zahir ..................................................................................................... 268Refleksja październikowej tęsknoty ....................................................... 269Ostatniej nocy pod Twoim natchnieniem ............................................ 270Krzyk umiera - Anna Maria Różańska ........................... 271Rozdwojenie ............................................................................................. 273Pokaz slajdów (inspiracje) ...................................................................... 274373


Nieosiągalny .............................................................................................. 275Ułamki czasu ............................................................................................ 276Trzeba wierzyć - Agnieszka Dul ......................................... 277Ze snu strasznego, co kpi ........................................................................ 279Powiadają .................................................................................................. 280Życia nie można nie umieć - Małgorzata Masłyk ..... 281*** (nad twym grobem dziadku stoję) .................................................... 283*** (ostatnią walizkę spakuję) ................................................................. 283*** (a liter brak) ........................................................................................ 284Niebo pęka na pół - Oliwia Bartuś .................................... 285Dźwięki ...................................................................................................... 287To do Ciebie .............................................................................................. 287Nonsens ..................................................................................................... 288Rozdział VII ............................................................................................. 289Niech te drzewa się zielenią - Adam Piotr Tyszer .... 291Opus I ........................................................................................................ 293Opus II i III ............................................................................................... 294Żal serce kraje - Jan Wanago ................................................ 295Tren I ......................................................................................................... 297Tren II ........................................................................................................ 297Tren III ...................................................................................................... 298Twoja - nasza mogiła ............................................................................... 298Modlitwa dziecka I ................................................................................... 299Modlitwa dziecka II ................................................................................. 299Bogu mam za złe ...................................................................................... 300Szynobus pogwizduje .............................................................................. 300Czas nieraz lekarstwem - Bohdan Wieczfiński ...... 301Rodzino Ty, moja ..................................................................................... 303O ład prosimy cię Panie .......................................................................... 304Droga do doskonałości - Stanisław Tasarz -Bajertlejn .......................................................................................... 305*** (ile we mnie wezbranej miłości, która jest tak wierna) ................... 307*** (słodka jesteś jak kwiat miodu) ......................................................... 307*** (myślałem o drodze do doskonałości) ............................................... 307*** (nie było miejsca dla nas wśród potomnych) ................................... 308374


*** (tak chciałem iść przed siebie) ........................................................... 308*** (cud nad cudem jest to moje szczęście) ............................................. 308Pokora zamiast cnoty - Jan Dylewski ........................... 309Każdy pisać może ..................................................................................... 311Szczęść Boże .............................................................................................. 312Patykiem po piasku - Grzegorz Chwieduk .................. 313Wieczorny gość ........................................................................................ 315Ballada o poecie ....................................................................................... 316Suplement .......................................................................................... 317Pozostały wiersze (Jerzy Fryckowski) ..................................................... 319Marta Aluchna-Emelianow (1906-1991) ........................... 323Erotyk jesienny ......................................................................................... 323Prośba ........................................................................................................ 324Sześć życzeń dla nowonarodzonego ...................................................... 325Po prostu ................................................................................................... 326Leszek Bakuła (1930-1997) .......................................................... 327*** (ostatni umarł twój wzrok siwy) ....................................................... 327*** (Pogranicze jest zawsze przełamane winą) ...................................... 327*** (strzępię język w urwiskach by ostrzyć o fale) .................................. 327*** (Znów sumienie świata jest po naszej stronie) ................................. 328Marek Jońca (1970-2003) .............................................................. 329Wiosna ....................................................................................................... 329W pociągu ................................................................................................. 330Czas ............................................................................................................ 331„Ona...” ....................................................................................................... 332Stefan Miler (1956-1998) ........................................................................ 333Tabula rasa ................................................................................................ 333Stary wiarus w Warszawie ....................................................................... 333*** (za szybą apokalipsy świat) ............................................................... 334Jesień .......................................................................................................... 334Człowiek .................................................................................................... 335Kasandra .................................................................................................... 335Tu i teraz .................................................................................................... 336Sztorm ....................................................................................................... 336375


Teresa Opacka (1934-2004) .......................................................... 337Sen przywołam ......................................................................................... 337Metamorfozy ............................................................................................ 337Letnie impresje ......................................................................................... 338Matczyne marzenia .................................................................................. 338Aldona Żak (1932-1991) ................................................................ 339Parametry ciepła ...................................................................................... 339*** (Cichutko jest we mnie) ...................................................................... 339Wydmy ...................................................................................................... 340*** (Wszystko o czym myślę) ................................................................... 340Spotkanie z ukrzyżowanym .................................................................... 341Do... ............................................................................................................ 341Andrzej Żok (1958-1994) ............................................................... 342Stojąc na warcie ........................................................................................ 342Rocznik 60 ................................................................................................ 343*** (widziałem czyjegoś boga) ................................................................. 344Kolacja wigilijna ....................................................................................... 344*** (za stalową granicą stoczni) .............................................................. 345Wigilia ....................................................................................................... 345Boże Narodzenie ...................................................................................... 346*** (tego ranka słowa zamarzły) ............................................................. 346Autorzy do czytelnika ........................................................... 347Alfabetyczny spis autorów .................................................. 361spis ilustracji .................................................................................. 363Spis treści ........................................................................................... 365


W serii tej ukazały się już antologie wierszy: „Wiejscypoeci” (2002), „Motyle i anioły” (2003), „Wiersze jakchabry w pszenicznym łanie” (2005), „Może otulęjesień” (2006), „Aleja tęsknot” (2007), „Podparasolem zieleni” (2008). Antologia„<strong>Gdzie</strong> kwitną <strong>sny</strong>” jest kolejną.Książki te dokumentują działalnośćnieformalnej GRUPY poetyckiej„Wtorkowe Spotkania Literackie”zawiązanej przy Starostwie<strong>Powiat</strong>owym w Słupskui skupiającej autorówzainteresowanych tematykąwiejską.Starostwo słupskie przyjęłona siebie rolę mecenasakultury chłopskiej.Sponsoruje prowadzonąprzez poetówdziałalność literacką,włącznie z wydawaniemim książek.GRUPY „WtorkoweSpotkania Literackie”nie wiążą żadne manifestyprogramowe czy ideowe.Treść prezentowanychwierszy nie musi odpowiadaćwymaganiom mecenasa- wypływa wyłączniez indywidualnych potrzebi możliwości twórczych autorów.Jedynym celem, jaki przyświecaskupionym w GRUPIE literatom, jestpobudzenie aktywności twórczejmieszkańców wsi, popularyzowanie sztukii myśli chłopskiej - we wszystkich możliwychformach.ISBN 978-83-60228-18-0

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!