wiersze najnowszeTadeusz Pawlak, SłupskAnna Boguszewska, SłupskO PÓŹNEJ GODZINIEMYŚLI I SŁOWAIrena Peszkin, KoszalinDIAGNOZAPróbujęzdiagnozować swój stanJest we mnie bólniewiadomyTerazgdy przedwieczorne słońcerozpromienia pamięć po krańce dzieciństwa,gdy trudy pięknej podróżyprzerywa zasłużona chwilaodpoczynkuna pniu topoli zwalonej przez burzę,gdy - zda się - rozumieszciszę stężoną w przydrożnym kamieniu,gdy wszystkie wczoraj żyją w tobie dzisiaj,zapisujesz tę myśl serdeczną - wizjęjako pozdrowienie dla bliskich z daleka.O tej porze życia,gdy już późno i trudno się wspinaćbłyskotliwie na obłok Olimpu -mądrość do nas schodzi i w najmniejszymukazuje bezmiar co nie z ksiąg się czyta,ale z tej ziemi, która się przesilaw spokoju serca o późnej godzinie.Krystyna Gierszewska-Dubik, WolinBYŁ ROK 1939Był rok 1939, Ojciec już zdążył powrócićz frontuPięknie wyglądał w stroju ułanaPrzechadzając się z kąta w kątPowiedział: „Polska znów będzie rozebrana!”Łzy się zaszkliły w Jego jasnych oczachBył lekko ranny - ach - cóż tam rana?Gotów był walczyć do ostatniej kropliPowtórzył: „Polska już prawie rozebrana!”Nie lepiej było zginąć w bojuNiż takiej chwili nam dożyć?...Mówił, wciąż chodząc po pokoju„Polska znów w rozbiorze.”Nerwowym krokiem przemierzał mieszkanieJak mucha gdy trafi na lepBóg raczy wiedzieć co z nami się stanieWygnanie, czy kula w łeb?...Nie wiedział co ma ze sobą począćUspokój się - prosiła mamaTyle w nim było żalu i rozpaczyŻe POLSKA znów rozebrana.przestrzeń serca leży odłogiemjak głęboki sens tajemnicyprzeznaczenie - światłem wnętrzacisza - wrażliwościątriada - piękno, dobro, prawdasprawiedliwość cnotąjakie myśli - takie słowaAnita Katarzyna Wiśniewska, MiastkoLIST DO BABCIBabciu,jest wielu bogów diabłów jeszcze więcejBabciu,Skarbonko pachnąca ciastemBabciu,biorę ze sobą świętego Antoniegoi już spakowałam igłę z nitkąBabciu,czy teraz uwierzysz że dorosłam?WIOSNA, ZIMA...wiosna zima kwaśne deszczejajecznica na śniadanie może kanapkito takie przewidywalne jak czubek własnegonosajesień liście umierają jabłka się rodzązimą są pomarszczone i kruche jak samaśmierćnadal nadają się do szarlotkikrucha śmierć w cieściepachnąca babcią i jak ona ulotnałatwo się poddaje teraz tylko tabletkaszpital z szybami odpornymi na odchodzeniegdzie dusza się nie przebije przez graniceciałachyba na pozwolenie boga w zielonymfartuchucóż myśleć latem o śmiercilipiec porzeczki dość kwaśne deszczei śniadanieświat jest bezpiecznyjakby mój krwioobiegktoś nafaszerował cierniamiwszystkich krzewów ziemi.Drzazgi niemocydziurawią tonące marzenia.Na falach wzburzonychtrudno trzymać ster.Jedyne co przychodzido głowy... prawdopodobnieprzypadła mi rola rozbitka.RozbitekPotrafi znieść wiele.Tylko... gdzie ta wyspa?Anna Karwowska, DobieszewkoDLA PANA JERZEGO...Przepraszam Pana za toże piszę o polskiej ziemiciągle wdziera się we mniejestem już uziemiona.Moje wiersze są prostejak kij bejsbolowyto szumy wsi, to tęsknoty człowiekaktóry utracił chleb w gorzkim istnieniuto ptaki podstrzelone które spadają.Słowa w nich świecą szczerością - jak matkabezradne jak starośćutkwione w gardle niczym ość rybnai ciche jak drżące rzęsy.Kwiaty tutaj kwitną najpiękniej - tylko nierazgałązka płacze nad gałązkąptak nad ptakiemczłowiek nad człowiekiem - krztusząc się.Krzywda usiadła na progu domuludzie patrzą na wszystkie stronyi na cyrograf który ojczyzna napisała.Tego nie da się pominąć.Jeżeli jest to moja wina - przepraszamwychodzi to z mojej słabości.Może nie mam racji.Niektórych to nie obchodzi, nie dotyczydla mnie wspomnienia biegająpo drogach, ścieżkach przezroczyste i spłoszonejak dzikie zwierze nad myśliwym.Pisząc podnoszę bunt przeciwkoniesprawiedliwości8 wieś tworząca dodatek literacki
nic nie zmienię w ludzkiej mentalnościani w ziemskiej urodziemogę tylko napisać.Jeśli te słowa będą podejrzanei będą tropione - obronią się na pewnomilczeniem.Przepraszam.Jan Kulasza, Strzelce KrajeńskieNOCNY WIERSZzgrzytnął klucz zamkuw drzwiach stanęła wenapodeszła do mojego tapczanuobudź się, wstawaj, piszprzecież jeszcze nocto napisz wiersz nocnyja jestem z tobąjasny księżyc świeci na niebiedzieci śpią obok matkimuzyka Chopina otula do snulitery wiersza jak nutki melodiipłynącej z fortepianu układają sięw liryczną poezjębo wena jest ze mnąi kieruje moimi myślamiCzesława Długoszek, Objazda(NA CMENTARZUW OBJEŹDZIE)po dawnych nagrobkach nie ma śladupo krzyżach żeliwnychblizny zarosły zieleniąjedynie w kąciewśród bzowych chaszczykamienie się modląWas Gott tutdas ist wohlgetan*zamknięta w bryle dusza aniołaskrzydła zwinęłaszare jak miniony czastylko ta łza na policzkudlaczego nie spadław niepamięć poza graniceTwojej woli Paniejak kamień z modlitwą hier ruhetin Gottpłomyki rudych liścisypią się szelestemw klepsydrze zdarzeńłzy anielskiebądź wola Twoja Panie bądźłaskawsza(*Co Bóg uczynijest dobre)Elżbieta Szelągowska, SłupskWITRAŻWitraż życiakompletnyw oknie sercazawieśOświetlony słońcemwspomnieńzalśni barwamimiłościharmonię duszyprzywróci...Eugenia Ananiewicz, SłupskMOJEJ MAMIEW twym łoniena twe podobieństwomisternie utkał Bógmnie i moje rodzeństwo.Wiedziałaśże ból i cierpienieobawy i troskibędą codziennie.Wiedziałaśże siłę tytanada miłość wzajemnado wychowania.Wiem - sprawiammasę kłopotówty wciąż wybaczaszkocham cię za to.KIEDYŚBył sad wiśniowyWyrąbanyjuż go nie marodziców cieniewciąż się wijąmiędzy pniami.Rosły śliwysmaczne węgierkipoległyjedna za drugąod ostrejjak brzytwasiekierki.Rozłożysta jabłońniczym dwórkaw krynolinierosła dumnieobcięto cztery konaryjak piórka.Niezniszczalne tylkoi rosną zdrowoporzeczkibo to co wytnieszczy wyłamieszodrastana nowo.Grzegorz Chwieduk, Kępice***Wieje jak diabli,wyrosła ciężka zima,ale to nie jest najważniejszy problem.Leszka porwała atrakcyjna Anglia,zapomniał o matce.Trzy lata już tam siedzi,nie potrzebuje oglądać przeklętej wioski.Oderwał się błyskawicznieod rodzinnego gniazda.Broni się uparcieprzed dłuższą telefoniczną spowiedzią,informując w jednym zdaniu,że nie umarł.Nie ma czasu na wysłuchiwanie pierdół.Nie bawi się w wysyłanie wesołych paczek,roli Świętego Mikołaja odgrywać niezamierza.Kurcząca się wdowa cierpliwie czeka.Tka to własne życie nieporadnie,lecz jakoś wiąże koniec z końcem.Musi sama sobie radzić.Mieszkanie błaga o remont,brakuje złotej rączki.Mąż wybrał nieprzypadkowoskróconą przez alkohol egzystencję.Załatwił sobie wątrobę,Ona codziennie rozmawia z Bogiem.Jeszcze ma nadziejęna łzy i uśmiech syna.Romana Małecka, KwakowoDLA CIEBIEWiersz dla Ciebie -To rymy wybraneJak fundament mocneWyłowione perłyZ potoku mowyDobrze osadzoneW mglistej przeszłości.SłowaJak kamienie miloweWażne i konkretneWskazujące celZnaczące doniosłości.A tuCodzienność szara.Mija dzień za dniemWśród banałów.Wyciągam dłońwieś tworząca dodatek literacki9