31.07.2015 Views

Grzegorz Chwieduk - Z pragnienia jesteśmy

Grzegorz Chwieduk - Z pragnienia jesteśmy

Grzegorz Chwieduk - Z pragnienia jesteśmy

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

<strong>Grzegorz</strong><strong>Chwieduk</strong>


z <strong>pragnienia</strong> jesteśmy


Mojemu w wiecznej pamięcinieżyjącemu Ojcu Czesławowi,mojej Mamie Stefanii.Ukochanym: Żonie Dorocie,Synom - Gniewkowi i Łukaszowi.Autor


<strong>Grzegorz</strong> <strong>Chwieduk</strong>z <strong>pragnienia</strong> jesteśmySłupsk 2010


WydawcaStarostwo Powiatowe w SłupskuSfinansowano ze środków: przyznanego autorowiStypendium Starosty Słupskiego, Burmistrza Kępicoraz Zarządu Oddziału ZNP w KępicachRedaktorzyZbigniew Babiarz-ZychMirosław KościeńskiProjekt okładkiSkład komputerowyArtur WróblewskiZdjęciaJan MaziejukNakład: 350 egz.Wydanie I(nie do sprzedaży)Copyright by <strong>Grzegorz</strong> <strong>Chwieduk</strong>ISBN 978-83-60228-27-2Słupsk 2010DrukZakład Poligraficzny GRAWIPOLG. Zblewska i Wspólnicy Sp.j.76-200 Słupsk, ul. Poznańska 42


NARĘCZA GWIAZD OBSYPIĄ NASZ SENTo już trzeci tomik <strong>Grzegorz</strong>a <strong>Chwieduk</strong>a, poety,satyryka i nauczyciela z Kępic. Debiutował indywidualnymzbiorem 200 fraszek pt. „Fraszki bez maski” (Szczecin2000). Jest laureatem wielu konkursów literackich.To dzięki zajęciu w 2008 roku pierwszego miejsca w XIVMiędzynarodowych Spotkaniach Poetów „Wrzeciono” wStalowej Woli wydaje rok później w Wydawnictwie „Sztafeta”drugą książkę pt. „Pamiętam wiele”. Bo dodatkowym(i szczególnym - jak podkreślają organizatorzy) wyróżnieniemjest wydanie zbioru wierszy głównego laureata.Niniejsza książka poetycka pt. „Z <strong>pragnienia</strong> jesteśmy”jest pokłosiem twórczości artysty z ostatnich pięciulat. <strong>Chwieduk</strong> jest od początku powstania członkiemnieformalnej grupy poetyckiej „Wtorkowe SpotkaniaLiterackie”, zawiązanej przez Starostwo Powiatowe wSłupsku i skupiającej autorów zainteresowanych szerokopojętą tematyką wiejską. Należy nadmienić, że większośćzamieszczonych tutaj utworów autor publikowałw „Głosie Pomorza”, „Głosie Słupskim”, białostockimkwartalniku „Najprościej”, „Gazecie Wyborczej”, bydgoskim„Akancie”, „Tygodniku Krainy Miasteckiej” orazw siedmiu almanachach, wydanych przez słupskie starostwo.To ostatnie przyznało mu w 2009 roku stypendiumtwórcze, dzięki któremu, a także finansowemuwsparciu Burmistrza Kępic i Zarządu ZNP w Kępicach,mógł wydać tę swoją trzecią książkę.<strong>Chwieduk</strong> jest swoistym kronikarzem, przysłowiowymGallem Anonimem naszych czasów, zręcznie, aczasami w sposób mistrzowski poetycko kreśli cechy,a także malowniczo opisuje osoby z najbliższego otoczeniaczy swojej rodziny. Jest przy tym dowcipny, mo-11


mentami wręcz sarkastyczny, jak w wierszu „Dziś”, wktórym czytamy:„między nim a żonąjuż tylko nic:oboje ciągną za dwa końceswoje trudne milczenie”.Ten sarkazm widoczny jest także w wierszu „Cudotwórcy”:„upijał się na wariataćwicząc niejedno samobójstwo”.W wielu wierszach ujawnia się wręcz angielskie poczuciehumoru poety, w przypadku ojca:„jest już aniołembo znosi żonę”.(„Mój ojciec”)czy własnego dziadka:12„już nie wierzębym się miał bardziej zestarzeć”.(„Dziadek z nieodłączną fajką”)Podobnie w „Niespełnionej kobiecie” jej amant „wiernośćtraktował jak stare gacie”, a facetowi, który „transmitujeciszę” - „wyjątkowo szybko rdzewieje skóra”.Podmiot liryczny niektórych wierszy często lubi„zdejmować dotykiem wstyd” (*** - dzień oddycha jasno)lub jej „wstyd rozbierać” („Ta noc”).


Zastanawiające jest także używanie przez poetę słowasamotność w różnych konotacjach skojarzeniowych:„skazany wcześniej / na samotne kromki chleba” („Ingerencjakobiety”), „samotny wśród swoich” („Norwid”),„nerwowo miesza samotną herbatę” (*** nerwowo miesza...).To najważniejsza książka w twórczości G. <strong>Chwieduk</strong>a.Jest obszerna i można w niej prześledzić rozwój i poszczególneetapy twórczości poety, jego psychiczne wzlotyi upadki. Czasami odnosi się wrażenie, że to domowykalendarz rodzinny, z którego codziennie wyrywamykartki z aktualną datą i imieninami, a na odwrocie możemyprzeczytać wiersz o najbliższej sąsiadce czy sąsiedzie,wujku, babci, dziadku czy ojcu. Czytając te wierszema się nieodparte przekonanie, że paruje z nich (opróczautentycznych, dosadnych, życiowych słów) także zwyczajne,ludzkie ciepło i troska.Bo <strong>Chwieduk</strong> „nadaje się tylko do życia” (*** mojadziewczyna kochana) - dlatego „zgodził się rozmawiać zjutrem” (*** powiem ci coś, najtrudniej jest).To ważny tom na środkowopomorskiej mapie poezji,gdyż autor otarłszy się o śmierć zaczął dostrzegaćdrobne, przyziemne szczegóły, na które zazwyczaj niezwracamy uwagi. I o to też w tym szaleństwie dnia codziennegochodzi.Mirosław KościeńskiWiceprezes Słupskiego OddziałuZwiązku Literatów Polskich13


Rozdział IROZBIERAM TWÓJ WSTYD


TY, JA I JESIEŃwchodzimy w jesieńi ona czeka otwartai zapada w nas mocnojak w liściewsłuchuję sięjak milczysz piękniejest dobrzespokojniecoraz bardziej obecnamieścisz się caław moich dłoniachdo twarzy namz tą czułością dojrzałąRozbieram twój wstyd17


NOC Z GWIAZDAMIza oknem nocwiatr zmęczonyna liściach odpoczywajesteśzalepiasz dziury w niebieksiężycem uśmiechunapełniasz mniedobrą myśląpachniesz wiosenniegdy kreślę głodnymi palcamilinie Twych ud i piersiwtulam się w krajobrazTwojego wnętrzapłyniemy razemwznosząc się wyżejcoraz wyżejnaręcza gwiazdobsypią nasz sen18 <strong>Grzegorz</strong> <strong>Chwieduk</strong> - Z <strong>pragnienia</strong> jesteśmy


TA NOCsiedzimy pod kopułą nocypatrząc jak wolno zasypia światnad namisrebrne spojrzenie księżycapłachta nieba usypana gwiazdamiwchłaniamy zapach plażyna której cisza leniwie się rozsiadładobrzeże jesteśzielone oczyprzykleiłaś do mojej twarzy:muskasz lekko duszęswym miniaturowym uśmiechemszum fali obudził zmysłyrozbieram Twój wstydwędrując po zakamarkach ciałamasz gładką skórętaką ciepłą i miękkąstworzoną dla dotykuRozbieram twój wstyd19


ZAPACH WIOSNYblask uśmiechniętego dniarozpostarł swe skrzydłaogród usłany dotykiem wiosnypromienie słońca flirtują z drzewamiziemia od zieleni nabrzmiałamyśliusiadły na listkachi na kwiatachwiatr cicho szepcze ciepłe słowaa Ty ze mną chwytasz w dłonieprzepływające obłokiw puls wonnej trawy wtuleninasycamy dziś zmysływiosną czystą jak pragnienie20 <strong>Grzegorz</strong> <strong>Chwieduk</strong> - Z <strong>pragnienia</strong> jesteśmy


***dzień oddycha jasnolipcowy żarzaczyna roztapiać niebobiałe chmury jak kłębki watysiadają cieniem na ławkachi karmią nas chłodemwierzba płacząca przy chodnikutrawę głaszcze listkamilato jak nasza miłośćgorące i pełne życiarozmawiamy milczeniemtutaj w parkupod pieczęcią żółtego słońcazdejmuję dotykiem wstydz Twojego aksamitnego ciałaRozbieram twój wstyd21


PŁYNIEMY JUŻ NA GWIEZDNEJ FALIwsypuje się w nas noczmieszana z cisząnoc wymarzonanoc blisko siebiekaskada gwiazd usłała nieboksiężyc lśni kusząc nadziejąkąpiemy się w szczęściujak w szampaniesycimy się tą chwiląodkrywając magię ciałoczy błyszczą szaleństwemusta piją ustaszepczesz i szeleścisz we mnieubrana w zwiewne pocałunkidotykiem piór łabędzichoplatasz moją duszęprzy Tobie prawdziwy się rodzę22 <strong>Grzegorz</strong> <strong>Chwieduk</strong> - Z <strong>pragnienia</strong> jesteśmy


W PARKUnie noszę już płaszczaz tęsknot pobladłychmoje życie pachnieszelestem Twej obecnościprzy jazzowych psalmachrazem układamy wieczoryi wkraczamy w miłośćobsypuję Ciękoralami pocałunkówokrywam oddechemzamykam w Twoich piersiachcałą przestrzeńkażdego dniauczysz mnie trwania innegoniż pewność goryczyRozbieram twój wstyd23


PORANEKwiosenne słońceprzegląda się w lustrze szybyświergot wróblizdrapuje z powiek resztki snówmaj pachnie w nastęsknisz rzęsą na policzkui duszę mi dokarmiaszrozpinasz uśmiechukładasz palcew melodię czułościzamknięta w pocałunkupochodnią płonieszTwoje piersinabrzmiewają w dłoniachjesteś częścią mniea za oknemniespodziewanyciepły deszczz kropel woalemotulił kwitnące drzewasłońce zalśniło na płatkachtak poranekprzypomniał namo sobie24 <strong>Grzegorz</strong> <strong>Chwieduk</strong> - Z <strong>pragnienia</strong> jesteśmy


ODESZŁAŚjezioro nocy już tak nie kusiby po nim płynąćdługie godziny mieszkam w oknieskazany na zatrzask swych dłoniodeszłaś szybciejniż odchodzą myśliubyło nieba pod palcamia ja liczę na szybiedawne radościśpi we mnie ciąglepusty kąt po Tobienie umiem nas rozdzielićRozbieram twój wstyd25


ŻALjeszcze wczorajdobre duchy rozkwitały w powietrzuw Twoich dłoniachhodowałem najpiękniejsze marzeniawciąż słyszęradosny trzepot tamtych chwilrunęło wszystkonasz czas przecięłaś nożemdziśżycie ucieka przez palceokryty wspomnień płaszczemgłodną samotnością tulę nieme brukiżal kamienną kulę toczy26 <strong>Grzegorz</strong> <strong>Chwieduk</strong> - Z <strong>pragnienia</strong> jesteśmy


TĘSKNIĘrozlała się farba nocyksiężyc wysunął sięjak wielka tarcza pamięcibezskutecznie próbujęzanurzyć się w senzmysły tańczą wzburzonedusza prosi o radętęsknię za Tobą pajęczyną myślizaciskając smutek w głębi rąkzamknęłaś mniew klatce ze wspomnieńRozbieram twój wstyd27


ŻYJĘto ja wymyśliłem Ciebierodziłem się z Tobąi umierałemzniknęłaśrozpłynęłaś sięw znaki zapytanianie dla mnie jużołtarz Twojego ciaławygarbił sięmój cieńżyjęszczęśliwiezostało mipowietrze28 <strong>Grzegorz</strong> <strong>Chwieduk</strong> - Z <strong>pragnienia</strong> jesteśmy


WTULAM SIĘleżę samotny bezradnyjak małż na piaskuwtulam się w podmuchyTwoich szeptówpomogło zażywanie łeznoc nieprzespanaodsłoniła mi Ciebieprzyniosłaś swoją cielesnośćw rozkołysanych ramionachodfrunęłaśa tak chciałemrozpakować z Tobą przyszłośća tak chciałemwpleść zachwyt nad światemwtulam się w Twój dotykktórym zostałem naznaczonymoje dnizmalały do przetrwaniaRozbieram twój wstyd29


PRZYSZŁAŚa wciąż odchodziszbo tak naprawdęCiebie nie mamroźnym ogrodemzarastają oknaw moim domutak bardzo jesteś potrzebnabym mógł byćjestem samzaszyty w zazdrosnych ostępachsamotność uwierajak ciasny kamaszwystarczy krokby stało się wczoraja może mam swój smutekw suchy bukiet przelać?30 <strong>Grzegorz</strong> <strong>Chwieduk</strong> - Z <strong>pragnienia</strong> jesteśmy


Rozdział IISAMOTNE KROMKI CHLEBA


***wrzeszczymy. śpiewamy.stukamy się kielichami.śmiejemy się do łez.po tańcach i szaleństwachrozmawiamy o rzeczachnajważniejszych.by być bliżej.Samotne kromki chleba33


***uzależnił się od innych ludzi. nierzadko podłych.od ich opinii.od gadania na jego temat.nie potrafi utwardzić własnej powłokiby go nie raniono.sam siebie zamęczai wykorzystuje to w wierszach.34 <strong>Grzegorz</strong> <strong>Chwieduk</strong> - Z <strong>pragnienia</strong> jesteśmy


***niepoprawny idealista.chciałby mieć tylko raj na ziemi.zawsze wszystkichi wszystkiego się czepia.wkurza ludzibo mówi tylko prawdę.nie nauczył się specjalnej technikirozmowy o niczym.Samotne kromki chleba35


***ponury dzień. mało ludzi.wiatr wyje od rana.ona i on. nie patrzą sobie w oczy.spotkali się po raz ostatni. bez skrzydeł.odejdą. każde ze swoją prawdą.spektakl odgrywany wzorowo.niestety podróba.36 <strong>Grzegorz</strong> <strong>Chwieduk</strong> - Z <strong>pragnienia</strong> jesteśmy


***powiem ci coś. najtrudniej jestwygrać. mamy początek a tynie jesteś mi potrzebna. wiesz przecieżsama. musiałem siebie w końcu przekonać.tłumaczenia żadnego nie mam.nie zmienię zdania. zgodziłem sięrozmawiać z jutrem.Samotne kromki chleba37


***za długo fruwałem swobodnie.nikt mi formalnie nie ufa.uprzykrzyły mi się pytania.odpowiedzi zupełnie wyleciałyz pamięci. sam nie wiem czemu.nie wyobrażam sobie kary. chcę dalejz tobą wędrować. tym razemna dobre. inaczej nie wypada.38 <strong>Grzegorz</strong> <strong>Chwieduk</strong> - Z <strong>pragnienia</strong> jesteśmy


***za kołnierz nie wylewa.z pensji coraz mniej daje.odzywa się do żony tylko wtedygdy musi. ona ręce do łokciurabia. zapomniała o sobie.o swoim zadartym pięknymnosku. nie pamiętaże kiedyś miała dwadzieścia lat.tak oboje kręcą własny film.Samotne kromki chleba39


***niezwykle robotny szaraczek.wiecznie w ruchu. stale zabieganyby było na toczy na tamto.cały czas kierują nimjakieś nierealne planyi utopijne marzenia.chyba nie dostanie świra?40 <strong>Grzegorz</strong> <strong>Chwieduk</strong> - Z <strong>pragnienia</strong> jesteśmy


DZIŚpo raz kolejnystanął w uścisku niemego śwituz mentolowym papierosem w zębachdziś znowu się z sąsiadami pokłócii usiądzie w barze przy piwieby gadać wyłącznie do siebie(nikt nie chce słuchać jego paplaniny)dziś znowupytania o przyszłośćjak stado wron przegonimiędzy nim a żonąjuż tylko nic:oboje ciągną za dwa końceswoje trudne milczenieSamotne kromki chleba41


CUDOTWÓRCYgdy Matkę Bóg ukradłon produkował wytrwaledużo szaleńcówupijał się na wariataćwicząc niejedno samobójstwoprzekleństwami zabijał pustkęz uwagi na wyjątkowe zasługisąsiedzi nadali mu tytułchamawkrótce odnotowywałbłogosławione wizytytrojga przyjaciółpojawiali się w komplecie:ulizany Czesiukabareciara Gosiai wylewna Marysia(chodzą tymi samymi drogamiz góry wysondowanymi)cudotwórcystał się tak pięknie niewidocznyaż zaczęła go widziećdo nieba przyklejonauśmiechnięta Matka42 <strong>Grzegorz</strong> <strong>Chwieduk</strong> - Z <strong>pragnienia</strong> jesteśmy


***matka uparła siężeby córkę bogato wydać za mąż.próbowała Agatę swataćz przystojnym adwokatem Jerzym.piała hymny na jego cześć.ale dziewczyna wyswatała się sama.brzydki Jacek ją podbiłnajszczerszym uśmiechem świata.Samotne kromki chleba43


***radosna jak szczygiełek. uśmiecha sięod ucha do ucha.testowanie facetów zakończone.znalazła erudytę. mistrza intelektu.będzie miał okazjęwszystko jej wytłumaczyć.44 <strong>Grzegorz</strong> <strong>Chwieduk</strong> - Z <strong>pragnienia</strong> jesteśmy


***moja dziewczyna kochana.dobrze wiem jak wygląda. tylko onamoże mi kazać. widzę jej oczy.wygania mnie z domuwprost na przystanekautobusowy. potęguje moją słabość.już nie jestem nic.nadaję się tylko do życia.Samotne kromki chleba45


INGERENCJA KOBIETYkiedyś bał się wszystkiegoi unikał spojrzeńuderzających prosto w twarzchoć doświadczył (aż nazbyt dużo)pogardy i osaczenianie robi dziś z siebie męczennikapo tych wielu wstrętnych latachzachował ziarno wiaryw drugiego człowiekaskazany wcześniejna samotne kromki chlebai wystygłe herbatyteraz układa w kuchnismakowitezalotne kompozycje(ingerencja kobiety!)jest nareszcie sobąwprawdzie osiwiał jak gołąbale nogi niosą go do tańca:jutro wybiera się z Mariąna pierwszy w życiu bal46 <strong>Grzegorz</strong> <strong>Chwieduk</strong> - Z <strong>pragnienia</strong> jesteśmy


Rozdział IIISAMOTNY WŚRÓD SWOICH


INNY JEST TERAZcholernie źle się czujejego świat został okradzionyz najjaśniejszych kolorównie musiało tak byćprzecież kiedyśzachorował na miłośćz kobietą rozsypującą optymizmkiepsko zagrał swą rolęinny jest terazna nic nie czekastroni od ludziczając się w poszukiwaniubezpiecznych miejscnie uśmiecha sięnawet do miłej pani z kiosku(nie chce odsłaniaćgołych jak u niemowlaka dziąseł)w solowym piciuteż nie czuje się spełnionygdy wychyla wódkę za wódkąo smaku ślinySamotny wśród swoich49


CZŁOWIEK-WIELOKROPEKwciąż powraca do przeszłościjakby ocierał lekko omszałą szybęza którą uśmiecha się znany obraznie zapomniał o wczorajma je w oczachsłyszy dźwiękiczuje zapachyniosła go wcześniejfala pozytywnej energii(chłonął każdy dzieńwszystkimi zmysłami)wtulał się w samo sedno życiaw ten całkowity spokójprzy rodzicachprzy żoniestan permanentnego szczęściaprysnął nagle jak bańka mydlanazginęli w wypadku rodzicezginęła młoda żonama teraz czas50 <strong>Grzegorz</strong> <strong>Chwieduk</strong> - Z <strong>pragnienia</strong> jesteśmy


y się dużoz samym sobą nagadaći namilczećstał się skomplikowanymczłowiekiem-wielokropkiem(jest otwarty i jednocześnie zamkniętypotrzebny i niepotrzebnymówi wszystko i nie mówi nic)cierpi jak nigdy dotądale powoli przyzwyczaja siędo tej nowej wersji siebie:bezdzietnego samotnego wdowcaSamotny wśród swoich51


BRONEKciekawy z niego egzemplarz:facet bez wiekuwciśnięty w mocno zużytą marynarkęzarośnięty jak owczarek puli(z trudem można poznaćgdzie przód a gdzie tył)opędza się od ludzkich spojrzeńniby od tłustych muchdenerwuje go egzaltowana głupotaobłuda i sztuczność(„kiedyś ludzie byli prościw znaczeniu bardziej naturalnibez sztucznego uśmiechu i wyrachowania”)w ustach żarzy mu się dyżurny papierospali jednego za drugimaż kłęby dymuprzetaczają się niemiłosierniewbrew zakazomodtrącony pominięty zapomnianyzamartwia sięże to czy tamtoi rozdziela włos na czworo52 <strong>Grzegorz</strong> <strong>Chwieduk</strong> - Z <strong>pragnienia</strong> jesteśmy


ma powodyKrysia była tylko na chwilęśliczna brunetkaktórej zalety mógł wymieniać godzinamipuściła go jednak w trąbęstara się teraz zapomnieć o tymco jest dla niegojak ten zapodziany gdzieś puzzel:brak bliskiej osobyktórej wygląda niczym kania dżdżuwidok zakochanych szczęśliwych parnieodmiennie działa na niegoczymś w rodzaju płachty na byka(„miłość to tylko chemiahormony i złudzenia”)Bronek potrafi sobie pomóc:kiedy to koniecznewłącza techniki medytacyjnechociaż tyle mu zostałoz jego buddyzmuSamotny wśród swoich53


MAŁA STARUSZKAdo kościoła chodzi przykładniechoć ledwo powłóczy nogami(narzeka na reumatyzmma osteoporozęi zapalenie żył)ból ciężko oswoićale jakoś cudowniemodeluje uśmiechbez przypadkowych niedoskonałościwłaścicielka psa Kajtkaktóry jest od słuchaniai zagłuszania ciszymała staruszkaz małą torebkącoraz częściej zjadawspomnienia za wspomnieniami(zaczyna widziećpod warstwą powietrzatamte dnidziecięco spokojne)spragnionawiecznej krainybez zmarszczeki chorób54 <strong>Grzegorz</strong> <strong>Chwieduk</strong> - Z <strong>pragnienia</strong> jesteśmy


TRANSMITUJE CISZĘzapomniałkim chciał byćdawne marzeniato dla niegozdegradowany produktw stercie makulaturyi puszek po piwiezdziwaczał do resztywieczoramisiedzi w pokojupłytkim jak akwariumi transmituje ciszęwykłady rodzicówo zbawiennej rolizwiązku małżeńskiegokasował na tyle skutecznieże został singlem(broń Boże starym kawalerem!)ludzie głośno mówiąże ma nierówno pod kopułąale on przejmuje się jedynie tymSamotny wśród swoich55


że jakoś wyjątkowo szybkordzewieje mu skóraprzecież jest dwa razy młodszyod sąsiada z twarzą dziecka56 <strong>Grzegorz</strong> <strong>Chwieduk</strong> - Z <strong>pragnienia</strong> jesteśmy


„NORWID”„Norwidem” go nazywająma czterdzieści pięć lati parę rzeczy na sumieniurozpoznawany w mieścietyp ekscentrykanamiętnie przyzwyczaja oczydo ulubionych miejsc:szwenda się po knajpachi rozpowiadajaki to on jest samotnywśród swoichbrak mu siłna nową narzeczonąmaniak rocka progresywnegopożeracz poezji romantycznejsam też usiłujerzeźbić w słowachchciałby się bardziej podobaćPanu BoguSamotny wśród swoich57


MÓJ RAJ SAMOTNOŚCImieszkam na dziesiątym piętrzenikt do mnie nie zaglądalecz ciągle boję się nieproszonych gościtylu rzeczy się bojęw dole pełno ludziśpieszących się tu i tamw pogoni za pieniądzempełno ludzi tracących oddechchoć błękit dźwięczy nad głowąnie potrafię odnaleźć sięw tej epoce tłumówstworzyłeś mnie Panieżebym liczył uśmiechyi nie chował się w swojej skorupieale ja nie potrzebujęprowokacyjnych błyskówodjazdowegomodnego życiai ekstremalnych wrażeńzagubiony pośród ludzkich masekwolę mój raj samotności58 <strong>Grzegorz</strong> <strong>Chwieduk</strong> - Z <strong>pragnienia</strong> jesteśmy


Rozdział IVWIERNOŚĆ TRAKTOWAŁJAK STARE GACIE


***robiłam różne rzeczy.i złe. i dobre.grzeszyłam. bawiłam się.cieszyłam życiem.kolekcjonowałam mężczyzn.nikomu jednak świadomiekrzywdy nie uczyniłam.nie żałuję niczego.nie mam terazzamiarów matrymonialnych.no chybaże pojawi się książę z bajkii się do mnie na wiele latprzyklei.Wierność traktował jak stare gacie61


***wyciągnęła amanta do tropików.wycyckała z pieniędzy.na koniec zdradziła.po powrociemizdrzył się do niejw nadziei nieuzasadnionejna jakiś ciąg dalszy.został załatwiony dokumentnie.rzuciła mu grubym słowemi wyszła dumna jak księżniczka.przygnębionytłucze się po mieszkaniuniczym ranny łoś.cała klatka ryje ze śmiechu.62 <strong>Grzegorz</strong> <strong>Chwieduk</strong> - Z <strong>pragnienia</strong> jesteśmy


***ma problemy ze zbytnią wrażliwością.ona powoduje wewnętrzne drżenie.angażuje jego świadomość.kości twarde. dusza miękka.czuje strach przed ludźmiże wyśmieją. obgadają. osądzą.a wszystko przez własnypokręcony życiorys.Wierność traktował jak stare gacie63


***nerwowo miesza samotną herbatę.zły jak diabliże wdał się w taki porąbany układ.traktowała gojakby był niewidzialny.w ciągu roku przyplątał się do niejjeden uwodziciel.drugi. potem następny.miał ochotę ich pozabijać.szybko pozbył się rogówale przed znajomymiwciąż się czerwieni jak piwonia.64 <strong>Grzegorz</strong> <strong>Chwieduk</strong> - Z <strong>pragnienia</strong> jesteśmy


***tutaj się marnuje.tutaj jest okropnie.to nie jego ziemia obiecana.w domu jak zwykle piekło.starzy wyzywają go od nierobówże nic nie umienic nie jest wart.buntuje się ogolonym łbemi chlaniem.nie ma żadnej koncepcjico ze sobą zrobić.samotny biały żagiel to on.na dodatek piękna laleczka Ineszniknęła jak sen złoty.on musi stąd zwiać.spróbuje poskładać siebiegdzieś dalej.Wierność traktował jak stare gacie65


***po śmierci mężarozkleiła się jak klucha.już nie wybiega z domuw radosnych podskokach.wlecze się ze zwieszoną głowąa łzy kapią jej z oczu.na szczęścieprzychodzi czasami w nocyznaczący senw którym spotyka się z małżonkiem.ona jest wtedy znowutą samą damą.66 <strong>Grzegorz</strong> <strong>Chwieduk</strong> - Z <strong>pragnienia</strong> jesteśmy


***ocknął się z obrzydliwego sentymentalizmu.już nie gada o czasach wiecznego niespełnienia.o głupiej przesadzonej miłości.nie pielęgnuje w sobie przebrzmiałej melodii.nie zadręcza się tym co robił.dziś wyrzekł się baniek mydlanychi trzyma się ziemi.Wierność traktował jak stare gacie67


NIESPEŁNIONA KOBIETAprzysiada na brzeżku ławkiwystawia twarz do słońcawkoło niej dźwięki miastakrzyczącegowirującego karuzeląbłyszczących samochodówi spiralami rozmówstara sięnie oglądać za siebiechoć czuje w środkudużo niewypowiedzianych słówspotkała w życiu Adamaktóry nie był darem niebios:wierność traktował jak stare gacie(„skonsumował” niejedną ślicznotkę)zrobił w domu taki sajgonże do dzisiaj nie wiejak mogła przeżyćto jego picie i bicierozpad małżeństwazostał przypieczętowany literą prawa68 <strong>Grzegorz</strong> <strong>Chwieduk</strong> - Z <strong>pragnienia</strong> jesteśmy


zachowałaśpiewną mowęmiękkość ruchóworaz pogodny charakterktóre upływające latajeszcze uwydatniłyterazgdy spokój gra w jej duszywygląda coraz młodziejnie dziwotaże lubi się odpicowaćWierność traktował jak stare gacie69


KOBIETA W OKNIEnie wyplułakwasów przeszłościjej święciuciekli z obrazkówpróbujeosuszać swój bólale i taksmutkiem na szybie kwitnie70 <strong>Grzegorz</strong> <strong>Chwieduk</strong> - Z <strong>pragnienia</strong> jesteśmy


***poznałam mężczyznę życia.zdobył mnie intelektembo wiedzę ma imponującą.wprost spijam z jego ust toco mówi.chłonękomentujęi pytam.dostałam takiego kopatakiej adrenalinyże góry mogłabym przenosić.optymistyczne myśleniestało się moją specjalnością.bycie w dołku już nie.Wierność traktował jak stare gacie71


***jak on mnie obskakuje.rano kawę przynosi do łóżka.wieczorem nieomalże kołysanki śpiewa.wywrócił moje życie do góry nogami.stałam się w ten sposóbświadomą swoich walorów kobietą.chyba zwariuję z radości.dopiero teraz.a może nareszcie.72 <strong>Grzegorz</strong> <strong>Chwieduk</strong> - Z <strong>pragnienia</strong> jesteśmy


Rozdział VJEST JUŻ ANIOŁEM,BO ZNOSI ŻONĘ


BABCIA EMILIAznała biedęjak mało ktoale patrzyła na światłagodnymi oczamikażdemu odpowiadała z radościąna d z i e ń d o b r ynigdy nie mówiła o pieniądzach(nie umiała ich gromadzić)a życie brała jak idziesprawiała wrażenie wszechobecnejgdy całowała mnie(„swego małego kota”)zawsze przed zaśnięciemczuję do dziś:pachniały chlebemjej dłonie pracowitebabcia chwaliła sięże zasłużyłana lekkie umieraniei piękny zimowy pogrzebskąd wiedziałaco będzie dalej?Jest już aniołem, bo znosi żonę75


DZIADEK JANten bliski mi człowiekz siatką bruzd na twarzylubił być do końcawesołym chłopakiemwspominał z błyskiem w okujak to kiedyś w młodościdziewczyny sikały po nogachgdy tylko go zobaczyłyuparł się że będzie dobrywięc nosił serce na dłoni:nie skrzywdziłby nawet muchyżył uczciwienikomu nie zazdrościłmógł mówić bez słówumiał przyjąć sukces i porażkętraktując jednakowooba te(według niego)złudzenianie bał się śmierciale o niej pamiętał76 <strong>Grzegorz</strong> <strong>Chwieduk</strong> - Z <strong>pragnienia</strong> jesteśmy


ył ponad umieraniemądrzejszywyższyo swoje życieciągle debiutował jakąś myśląna dzień przed odejściemzdążył zażartowaćże jego siwa głowapasuje do białych chmurJest już aniołem, bo znosi żonę77


MÓJ OJCIECnie był koniunkturalnywcale się nie dopasowywał do ludzi:nie usiłował za wszelką cenębyć dla każdego miłynie kłamałnie lubił kłamaćże coś jest złe czy dobre(prawdę walił prosto w oczy)latka leciałya ojca wnętrzenie bardzo chciało sięz upływem czasu pogodzić(może dlategoczęsto robił chłopięce minyi wiele rzeczy obracał w żart?)mówiłże jest już aniołembo znosi żonę(moją mamę)w taaakich dawkachmiał ciągłe poczucie niedoczasujak szachista78 <strong>Grzegorz</strong> <strong>Chwieduk</strong> - Z <strong>pragnienia</strong> jesteśmy


któremu pod koniec partiibrakuje sekund na ruchgdy ciężko zachorowałśmiał się szorstkochropowatowierzyłże kiedy będzie umierałto zobaczy całe swoje życie:jedyny film i to komedięze sobą w roli głównejmój ojciecczłowiek o wesołychlekko skośnych oczachi z czupryną jak strzecha...jest we mnieJest już aniołem, bo znosi żonę79


STRYJ MARIANżył pięknie i mądrzenie rzucał słów na wiatrjeśli zobowiązał się do czegośto dotrzymywał obietnicywiedział jak uspokoićbo nie był z tychco lubią podnosić poziom ciśnieniawe własnym otoczeniuumiał milczećpotrafił słuchaćniosła go jakaś fala dobraoraz pozytywnej energiinie zaraził sięcoraz powszechniejszą chorobą:chronicznym brakiem zadowoleniarozdawał uśmiechy nawet wtedygdy był zmęczonyi czuł papier ścierny pod powiekami80 <strong>Grzegorz</strong> <strong>Chwieduk</strong> - Z <strong>pragnienia</strong> jesteśmy


uwielbiał przykleić nos do szybyby patrzeć na ulicę i ludzinagle to oknostało się pustą ikoną:nigdy więcejnie zobaczę w tym miejscu stryjado czego byłem przyzwyczajonyi tak miało być na zawszeJest już aniołem, bo znosi żonę81


***nigdy nie chorował. zawsze był silnyzdrowy i wysportowany. przez pół życiagrał w piłkę. przy dużo młodszej żoneczcenadal czuje się jak młody Bógchoć dobija do osiemdziesiątki.odżywia się zdrowopożerając jabłkaktóre poprawiają mu humor.taki jest pan Leonmój sąsiad z blokuzwolennik miłości małżeńskiejdo grobowej deski.82 <strong>Grzegorz</strong> <strong>Chwieduk</strong> - Z <strong>pragnienia</strong> jesteśmy


***moja babcia Emilia była jednymwielkim chrześcijańskim przykazaniem.uczyła mnie jak się przeżegnać.jak odmówić „Ojcze nasz” i „Zdrowaś Maryjo”.prowadziła do kościoła.miała rozumne oczyjasny uśmiechi naznaczoną życiowym doświadczeniem twarz.moja babcia nigdy nie obawiała sięco kto o niej komugdzie i kiedy powie.Jest już aniołem, bo znosi żonę83


DZIADEK Z NIEODŁĄCZNĄ FAJKĄdziadek Franciszekbył chodzącą opowieścią(miał znakomitą pamięć)przywoływał szczegółysprzed dziesiątków latjakby to wszystkodziało się wczorajnie gloryfikował siebie:z zapałem gawędził takżeo własnychzaprzepaszczonych szansacho paskudnymżyciowym niedosyciegubiłem się w tychdziadkowych narracjachwzbogacanych licznymi dygresjamiwycieczkami do znanych mu miejsci sytuacji(nie stronił od wylewności)codziennie uskuteczniałkrasomówcze dryblingiprzywdziewającpapkinowskie miny84 <strong>Grzegorz</strong> <strong>Chwieduk</strong> - Z <strong>pragnienia</strong> jesteśmy


w czasie dziewięćdziesiątych urodzindowcipkował:„już nie wierzębym się miał bardziej zestarzeć”następnego dniaokazało sięże był prorokiemJest już aniołem, bo znosi żonę85


BABCIAnie stanie na progunie zaśpiewa podłogaprzywołuję wspomnieniazatrzymać chcętamten domek nad rzekątulę się do babcinych śladówbłądzi w moich snach realnaznowu pomagam babci:wrzucam do dołków ziemniakipo trzy w jedno miejscejak mi przykazałapostrzępił wiatr pochodnie modrzewina siatkach Arachne perli się rosadoskwiera mi zbudzone echowięc wyciszam siędo granic słyszalności86 <strong>Grzegorz</strong> <strong>Chwieduk</strong> - Z <strong>pragnienia</strong> jesteśmy


MATKAosiemdziesięcioletniazmęczona kobietawyblakła jak zasuszona różaledwo trzyma się na nożynachktóre przed latypodobno były najpiękniejszejuż nie ma siłyby przemawiać tonem dydaktycznym(jest emerytowanąkiedyś surową nauczycielką)wcześniej nadawała bezustanniei częstowała wszystkichlicznymi prawdami życiowymicedziła sentencję za sentencjąz dziwnym rodzajem jaduoplecionego w aksamitlubiła perorować na całego(miała potrzebę głośnego wyrażaniawłasnych opinii)umiała zaskakiwaćpotrafiła być nieprzewidywalnaJest już aniołem, bo znosi żonę87


po śmierci mężatrochę przeholowałabrnąc w durne flirtyi nieważne znajomościod pięciu latcierpi w milczeniuw domu pogodnej jesienize zmaltretowanym uporemnie akceptuje jednak faktuże została porzucona przez rodzinęjeszcze wróci do Marty:wspaniałej córkiale chwilowo zapracowanej88 <strong>Grzegorz</strong> <strong>Chwieduk</strong> - Z <strong>pragnienia</strong> jesteśmy


Rozdział VIJASKÓŁKI UNOSZĄ NASKRZYDŁACH LEKKI ODDECHPOWIETRZA89


PLAŻArozpieszczana przez słońcezłocista plażapoezja wesołego piaskuz miłosnymi przypływamiczekoladowych pocałunkówszumi jak muszlabałwankowatym mlekiem falkusi dotykiemletniej przygodyniebiańskie mewywymyślają tu ariepulsująceodległą tajemnicąJaskółki unoszą na skrzydłach lekki oddech powietrza91


WDYCHAMY WIOSNĘcudownie kołyszą się dnieuforia przyrody nas otaczawdychamy tę wiosnęjabłonie szczytująnabrzmiałymi pąkamiłąka kwiatami usłanadrzewa zapatrzone w nieboprężą się ku słońcuśpiewając hymn istnieniarozświergotały wróbelki krzak maływ zakątki serc wdzierają sięrozbudzone <strong>pragnienia</strong>92 <strong>Grzegorz</strong> <strong>Chwieduk</strong> - Z <strong>pragnienia</strong> jesteśmy


NA PLAŻYpowróciłaś do mniejak morska falaktóra chce spotkać sięprzed brzegiemotworzyło sięuspokojone morzepodarowało nam dobry czaszaczęliśmy łowić w nim ciszęksiężyc na matrycy niebaodsłonił mi Ciebienasze oddechyzakotwiczyły się wśród gwiazda ja spływałempo Twojej delikatnej skórzenie brakowało nam miejscana pewnośćznalazłem perłę wczoraj zgubionąteraz mam dwa sercaJaskółki unoszą na skrzydłach lekki oddech powietrza93


MAM CIEBIEz rana otwierasz mi oczywyprowadzasz z łąki motylektóre siadają na moich ramionachmaluję Cię szeptemzgadzając sięna Twe ładne eksperymentyskrzydła mi przypięłaśabym wzbić się potrafiłrazem z Tobąjuż nie liże ścianmój samotny cieńjestem bogaty94 <strong>Grzegorz</strong> <strong>Chwieduk</strong> - Z <strong>pragnienia</strong> jesteśmy


TY, JA I MIASTECZKOnastał czas błękitnyrozłupały się piękne widokiszepcze w nas nieboidziemy razemprzez spokojne ulicemijamy przytulonedo ogrodów domyjaskółki unoszą na skrzydłachlekki oddech powietrzanie cichnie tremolo skowronkajestem z Tobątak czysto i szczelnieJaskółki unoszą na skrzydłach lekki oddech powietrza95


NIEBOkolor Twoich oczuprzepowiedziało mi niebozdążyłaś się otworzyćkąpiesz się w moich dłoniachnasycasz swe nienasycenienasze stopy pod śliną faliprzychodzącejpozwalającej wierzyć w trwaniez <strong>pragnienia</strong> jesteśmyprzenikamy siebie nawzajemwydeptujemy drogę do niebaktóre zlewa się w jednonad nami pod namiw nascałuję takie niebo96 <strong>Grzegorz</strong> <strong>Chwieduk</strong> - Z <strong>pragnienia</strong> jesteśmy


***co za dzień. jeszcze jeden cudowny dzień.my dwoje sami w domu.zadowoleni jak cholera.między nami partnerstwo.pełna równorzędność.żadnej zależności.sens jest w nas.Jaskółki unoszą na skrzydłach lekki oddech powietrza97


OPTYMIZMWygnać wszystkie czarne myśli,Nie skarżyć się na swój los,Wygrać ten życiowy wyścig,Cieszyć się, że śpiewa kos.Podrzucać wysoko w góręSynka, gdy tego zechce,Pocieszać markotną córę,Kupować róże żonce.Optymizm niechaj się szerzy,Niech uszczęśliwia ludzi,On przecież bliziutko leży,Dotknij go, gdy się zbudzisz.98 <strong>Grzegorz</strong> <strong>Chwieduk</strong> - Z <strong>pragnienia</strong> jesteśmy


DO ŻONYprzysiądź się do mnieaby mógł powstaćten wierszTwoje oczy widzą więcejniż wiemstrzelasz z brylantów:śmiejesz się wciąż młodawiesz że istnieją łzyi nie płaczesz pod drzwiaminie w głowie Ciby poprawiać Pana BogaŻabciuudało się napisać wierszdzięki TobieJaskółki unoszą na skrzydłach lekki oddech powietrza99


CUDmuszląust złączeniwdychamy białą plażęksiężyc zaświecił mocniej niż słońcepomożemy mu liczyć gwiazdyczasu nam nie zabraknieodżyło moje wnętrzeznalazłem w Twoich oczach słowaktórych mi brakowałogdy na parapecie trwanialepiłem się do przypadkowychnietrafionych rąkz czekania wyszedł cud:radość zasypiania i budzenia się100 <strong>Grzegorz</strong> <strong>Chwieduk</strong> - Z <strong>pragnienia</strong> jesteśmy


W OGRODZIEpragnąłem tego spotkaniajak wyśnionego cuduczekałemi przyszłaśw ogrodzietrzmiele wirują żółtawoa my nareszcie w miłościsiadam bezszelestnie obok Ciebiegłaszczę Twoje szkliste piersisycę wzrok kolorami skóryoboje rwiemy sięku wiecznościzaczął sięwielki połów snówJaskółki unoszą na skrzydłach lekki oddech powietrza101


SPACERrosnęTwoim zaproszeniemgłaszczesz mnie spacerempo dywanie liścisłońce prześwietla parki lśni w naszych spojrzeniachrozgarniam liściejak Twoje włosyoboje jesteśmy niecierpliwichcemy poczęstować sięowocem jesieninatychmiast102 <strong>Grzegorz</strong> <strong>Chwieduk</strong> - Z <strong>pragnienia</strong> jesteśmy


***powiało groźnym mrozem. murcoraz wyższy. niewytłumaczalny.stoję na rynku. milczę i myślę.zmusiłaś mnie do refleksji.a ty za moimi plecami.gładzisz miękkie włosy.masz zawsze rację.i nie marzniesz.Jaskółki unoszą na skrzydłach lekki oddech powietrza103


ULECIAŁAŚbezsennośćwydrapuje mi oczysiedzę samw pustym pokojugdzie każdy kątoddech Twój znajeszcze wczorajprzylatywałaśna skrzydłach motylawśród bukietówspadających gwiazdobejmowałaś mniezmysłowości swej tiulemcicho szemrał strumień słówniosąc spokój i ukojeniea jednakuleciałaś przez palce104 <strong>Grzegorz</strong> <strong>Chwieduk</strong> - Z <strong>pragnienia</strong> jesteśmy


POSŁOWIEPisaniem zajmuję się od 2000 roku. Najpierw byłyto fraszki. Wydałem nawet własnym sumptem finansowymzbiór fraszek „Fraszki bez maski” w Oficynie WydawniczejMAK w Szczecinie (2000 r.) w nakładzie 200egzemplarzy. Równolegle zacząłem uprawiać tzw. prozępoetycką, którą byłem zajęty aż do sierpnia 2005 roku.Właśnie w drugiej połowie wakacji zaniemogło moje serce(skutki powikłania grypą). Znalazłem się na II oddzialewewnętrznym słupskiego szpitala przy ulicy MikołajaKopernika. Uratowano mi życie, ale czekała mnie długa,trwająca ponad rok rekonwalescencja już w domu.W czasie rocznego urlopu dla poratowania zdrowia(2005-2006) powstały całkiem inne wiersze - liryki miłosne.Skierowałem je do żony Doroty, która tak dzielniepomagała mi przezwyciężyć chorobę.Nie tylko wygrałem walkę o życie, ale wróciłem zpowrotem do pracy w szkolnej bibliotece w Kępicach.Tak przy okazji dowiedziałem się od żony, że ordynatorszpitala po badaniach uznał, że jestem kandydatem doprzeszczepu serca. Tak drastyczna operacja nie okazałasię jednak potrzebna, wystarczyły środki farmakologiczne,które biorę do dzisiaj.Od połowy 2006 roku zacząłem pisać wiersze - tzw.portrety ludzkie. Już nie były to sentymentalne liryki, aledosyć mocne w przekazie opisy różnych ludzi, którzy przeważniebyli nieszczęśliwi, coś im się w życiu nie udało.W moich wierszach występują członkowie mojejrodziny (np. w wierszu o babci Emilii, o dziadku Janie),ale często podmiotu lirycznego nie należy utożsamiaćze mną. Taką przyjąłem konwencję, że czasami jestemkobietą, córką, synem (jak np. wiersz o nieżyjącym105


ojcu). Pisząc pod koniec 2008 roku utwór „Mój ojciec”nie brałem pod uwagę tego, że podmiot liryczny od17 czerwca 2009 roku będzie się zgadzał z moją osobą,czyli synem <strong>Grzegorz</strong>em. Tato zmarł z powodu cukrzycypo tygodniu leżenia na tym samym II oddziale wewnętrznymsłupskiego szpitala, na którym ja przebywałem4 lata wcześniej...W 2009 roku moje wiersze stały się bardziej oszczędnew środkach stylistycznych, bez tytułu, krótsze. To takzwane przeze mnie teksty „bez fajerwerków”.W niniejszym zbiorze mojej poezji Czytelnicy znajdąwłaśnie wiersze miłosne, wiersze-portrety ludzi orazoszczędne w słowach wiersze nie posiadające tytułu. Zabrakłomiejsca na wcześniej uprawianą przeze mnie prozępoetycką, nie mówiąc już o dwuwersowych fraszkach.Wiersze w niniejszej książce pochodzą z lat 2005-2009 i różnią się sposobem zapisu. Wcześniej nie używałemznaków interpunkcyjnych (kropek). Pojawiły sięone w najnowszych moich utworach, tych bez tytułu.Chciałbym, żeby Czytelnicy pamiętali, iż uczyniłem to wsposób świadomy i zamierzony.Tom poezji „Z <strong>pragnienia</strong> jesteśmy” jest trzeciąmoją indywidualną książką, po „Fraszkach bez maski”(2000 r.), a także po tym jak Wydawnictwo „Sztafeta” zeStalowej Woli wydało mi na początku 2009 roku tomikpoezji w nakładzie 100 egzemplarzy pt. „Pamiętam wiele”.Znalazły się w niej 24 wiersze, a książkę wydano mi wnagrodę za I miejsce w XIV Międzynarodowych SpotkaniachPoetów „Wrzeciono 2008” organizowanych od latprzez Stowarzyszenie „Majdaniarze” z Nowej Sarzyny.<strong>Grzegorz</strong> <strong>Chwieduk</strong>106


SPIS TREŚCINaręcza gwiazd obsypią nasz sen 11Rozdział I 15Rozbieram twój wstydTy, ja i jesień 17Noc z gwiazdami 18Ta noc 19Zapach wiosny 20*** (dzień oddycha jasno) 21Płyniemy już na gwiezdnej fali 22W parku 23Poranek 24Odeszłaś 25Żal 26Tęsknię 27Żyję 28Wtulam się 29Przyszłaś 30Rozdział II 31Samotne kromki chleba*** (wrzeszczymy. śpiewamy) 33*** (uzależnił się od innych ludzi. nierzadko podłych) 34*** (niepoprawny idealista) 35*** (ponury dzień. mało ludzi) 36*** (powiem ci coś. najtrudniej jest) 37*** (za długo fruwałem swobodnie) 38*** (za kołnierz nie wylewa) 39*** (niezwykle robotny szaraczek) 40107


Dziś 41Cudotwórcy 42*** (matka uparła się) 43*** (radosna jak szczygiełek. uśmiecha się) 44*** (moja dziewczyna kochana) 45Ingerencja kobiety 46Rozdział III 47Samotny wśród swoichInny jest teraz 49Człowiek-wielokropek 50Bronek 52Mała staruszka 54Transmituje ciszę 55„Norwid” 57Mój raj samotności 58Rozdział IV 59Wierność traktował jak stare gacie*** (robiłam różne rzeczy) 61*** (wyciągnęła amanta do tropików) 62*** (ma problemy ze zbytnią wrażliwością) 63*** (nerwowo miesza samotną herbatę) 64*** (tutaj się marnuje) 65*** (po śmierci męża) 66*** (ocknął się z obrzydliwego sentymentalizmu) 67Niespełniona kobieta 68Kobieta w oknie 70*** (poznałam mężczyznę życia) 71*** (jak on mnie obskakuje) 72108


Rozdział V 73Jest już aniołem, bo znosi żonęBabcia Emilia 75Dziadek Jan 76Mój ojciec 78Stryj Marian 80*** (nigdy nie chorował. zawsze był silny) 82*** (moja babcia Emilia była jednym) 83Dziadek z nieodłączną fajką 84Babcia 86Matka 87Rozdział VI 89Jaskółki unoszą na skrzydłachlekki oddech powietrzaPlaża 91Wdychamy wiosnę 92Na plaży 93Mam ciebie 94Ty, ja i miasteczko 95Niebo 96*** (co za dzień. jeszcze jeden cudowny dzień) 97Optymizm 98Do żony 99Cud 100W ogrodzie 101Spacer 102*** (powiało groźnym mrozem. mur) 103Uleciałaś 104Posłowie 105109


PODZIĘKOWANIADziękuję Starostwu Powiatowemu w Słupsku za życzliwąpomoc, aby ten tom poezji powstał. Otrzymałem na wydanieksiążki stypendium twórcze właśnie ze Starostwa.Bardzo dziękuję Burmistrzowi Kępic, Panu MarkowiPiotrowi Mazurowi za dofinansowanie wydania mojegozbiorku. Wsparł mnie również finansowo Zarząd OddziałuZNP w Kępicach, za co dziękuję jego prezes Kol.Jadwidze Sahajdak.Ogromne podziękowania kieruję do Zbigniewa Babiarza-Zychai Mirosławowa Kościeńskiego, bez którychzaangażowania tego tomiku by nie było. To dzięki nimnabrałem energii do twórczego działania i otrzymałemmnóstwo merytorycznych wskazówek.Czuję się zaszczycony, że od samego początku istnienia,czyli od 2001 roku należę do grupy poetów skupionychprzy Słupskim Starostwie Powiatowym. Dzięki tej Grupiepoznałem wielu wspaniałych ludzi. Chciałbym wszystkimKoleżankom i Kolegom z Grupy podziękować zawspólne spotkania, które mnie wzmacniają wewnętrzniei powodują, że widzę sens własnego pisania.<strong>Grzegorz</strong> <strong>Chwieduk</strong>


To już trzeci tomik <strong>Grzegorz</strong>a<strong>Chwieduk</strong>a, poety, satyryka inauczyciela z Kępic. Autorjest swoistym kronikarzem,przysłowiowym Gallem Anonimemnaszych czasów,zręcznie, a czasami w sposóbmistrzowski poetycko kreślicechy, a także malowniczoopisuje osoby z najbliższego otoczenia czyswojej rodziny. Jest przy tym dowcipny,momentami wręcz sarkastyczny. To najważniejszaksiążka w jego twórczości. Jest obszerna imożna w niej prześledzić rozwój i poszczególneetapy twórczości poety, jego psychiczne wzlotyi upadki. Czasami odnosi się wrażenie, że todomowy kalendarz rodzinny, z którego codzienniewyrywamy kartki z aktualną datą i imieninami,a na odwrocie możemy przeczytać wiersz onajbliższej sąsiadce czy sąsiedzie, wujku, babci,dziadku czy ojcu. Czytając te wiersze ma sięnieodparte przekonanie, że paruje z nich(oprócz autentycznych, dosadnych, życiowychsłów) także zwyczajne, ludzkie ciepło i troska. Toważny tom na środkowopomorskiej mapiepoezji, gdyż autor otarłszy się o śmierć zacząłdostrzegać drobne, przyziemne szczegóły, naktóre zazwyczaj nie zwracamy uwagi. I o to też wtym szaleństwie dnia codziennego chodzi.ISBN 978-83-60228-27-2

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!