30.07.2015 Views

Lzy jeszcze nie wyschly - Powiat Słupski

Lzy jeszcze nie wyschly - Powiat Słupski

Lzy jeszcze nie wyschly - Powiat Słupski

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

Publikacjawydana stara<strong>nie</strong>mStarostwa <strong>Powiat</strong>owego w Słupskue-mail: starostwo@powiat.slupsk.plRedaktorZbig<strong>nie</strong>w Babiarz-ZychZdjęciaJan MaziejukArchiwum AutorówProjekt okładki, skanowa<strong>nie</strong> zdjęćskład komputerowy i łama<strong>nie</strong>Artur WróblewskiKorekta wierszyJerzy FryckowskiWyda<strong>nie</strong> INakład 450 egz.(Nie do sprzedaży)ISBN 978-83-60228-31-9Copyright © Starostwo <strong>Powiat</strong>oweSłupsk 2010DrukZakład Poligraficzny GRAWIPOLG. Zblewska i Wspólnicy Sp.j.76-200 Słupsk, ul. Poznańska 42


Napraw żuraw ojcaTym razem ósmy już tom antologii wierszy <strong>nie</strong>formalnejGrupy poetyckiej „Wtorkowe Spotkania Literackie” jest wyjątkowy.Warto przypom<strong>nie</strong>ć, że Grupa zawiązała się przy Starostwie<strong>Powiat</strong>owym w Słupsku i skupia autorów zainteresowanychtematyką wiejską. Dlaczego ta książka jest wyjątkowa?Bo tym razem dzięki Sławomirowi Ziemianowiczowi i <strong>nie</strong>strudzonemuZbig<strong>nie</strong>wowi Babiarzowi-Zychowi, opiekunowiGrupy, łamy antologii zostały udostępnione także poetom zLitwy (o szczegółach pisze obok Jurek Fryckowski). Trzebaod razu podkreślić, że Polakom tam mieszkającym i mającymkorze<strong>nie</strong> wiejskie, co podkreślają w swoich wierszach. Grupaw ciągu prawie dziesięciu lat działania rozrosła się z dwudziestustałych członków do sześćdziesięciu zamieszkałych natere<strong>nie</strong> Pomorza. Stałych współpracowników jest ponad stu.Dlatego wszystkie wiersze tutaj zamieszczone mają podobny,wysoki poziom literacki. Stąd na zasadzie gościnności autorzyz Litwy mają do dyspozycji więcej stron.Sacrum, mit, historia - wokół tych tematów oscylują wierszetutaj zamieszczone - chciałoby się zacytować tytuł książkiMircea Eliade, światowej sławy znawcy kultury. Sacrum, owomiejsce święte to <strong>nie</strong> tylko kościół czy cmentarz, ale przedewszystkim ziemia, którą rolnik ma i uprawia, gdzie mieszka.Mity opowiadają o tym, jak z chaosu powstał naturalny ispołeczny kosmos, klasyczni bohaterowie mitu uosabiają ród,plemię lub całą ludzkość, przez co są skorelowani z kosmosemprzyrody. Historia to bada<strong>nie</strong>, informacja, opowiada<strong>nie</strong> odziejach i wydarzeniach. A historia Polski i Litwy - tak zbieżnama dwa odcie<strong>nie</strong>. Od optymistycznej, gdy razem byliśmynajwiększym i najpotęż<strong>nie</strong>jszym w Europie, po te tragiczną,ociekającą krwią. Do dzisiaj pewne rany są <strong>nie</strong>zabliźnione. Iwokół tych tematów oscylują wiersze tutaj zamieszczone.„Wzięłam do ręki grudkę ziemi” - pisze Czesława Długoszek.I w wierszu „Ojcowizna” wyznaje, cyt.: „Widły ciężkieod gnoju / prowadziły nas do zmierzchu / ko<strong>nie</strong> dymiące odpotu / obiecywały urodzaj”. Wstrząsający jest wiersz bez tytułuBirutė Jonuškaitė, zaczynający się od: „Wszechmogący/ jeśli umrę tej nocy”. O tragiźmie dziejów ziemi i rodu autorkimożemy się tylko domyślać, cyt.: „napraw żuraw ojca /żeby już nigdy nikt / <strong>nie</strong> chciał się na nim / powiesić”. Poetka7


8kończy: „Wszechmogący / jestem włoskiem / z Twojej rzęsy /napojonym / łzą Magdaleny”. To najbardziej dojrzały tekst,oddający ducha tej książki. Podobnym tropem podąża HenrykaJurałowicz w wierszu „Nasz dawny dom”, podkreślając, że„tam razem wierzyliśmy w <strong>nie</strong>śmiertelność”.Sporo jest wierszy o starości i przemijaniu. Iwona Sławeckazauważa, cyt.: „na poplamionej skórze zmarszczka marszczyzmarszczkę” („Starzec”), zaś Wanda Majewicz-Kulon:„Widziałam porzuconą starość / Jak bezużyteczny mebel /Jeszcze wczoraj prowadziła / Wnuki do przedszkola” („Starość”).Dlaczego poeci są przeczuleni na takie przypadki? Bosami mają wręcz genetycz<strong>nie</strong> wszczepiony szacunek dla matkii ojca, o czym przejmująco pisze Jan Stanisław Smalewski,cyt.: „Sztywne słowo: ojciec. Jak łodyga w sadzie / gdy ślizgasię po <strong>nie</strong>j deszczowy październik / Liściem obeschłym smuciw krajobrazie / zgasłym słonecznikiem <strong>nie</strong> przywabia trzmieli”(„O moim ojcu wiersz”).Jednak <strong>nie</strong> wszystkie teksty są w nastroju minorowym,bo swoistym, wiejskim humorem tryska Jan Kulasza. Bo <strong>nie</strong>musi się kłaniać burmistrzowi, wojewodzie, ministrowi czyksiędzu. „Mój ukłon będzie tylko dla kobiety” zaznacza wwierszu „Nie kłaniam się”. Ciepłe są też wiersze Jerzego RyszardaLissowskiego, legendy <strong>nie</strong> tylko słupskiego dziennikarstwa,wzruszające są „Usta pełne wiosny”, czy „Wspom<strong>nie</strong><strong>nie</strong>jesieni”. „Ranki są takie <strong>nie</strong>winne / <strong>jeszcze</strong> drzemią we m<strong>nie</strong>resztki snu” - zauważa Bożena Łazorczyk. Piotr Grygiel majuż złożony do druku trzeci tom wierszy. Wyraź<strong>nie</strong> się spieszyz pisa<strong>nie</strong>m, bo jest już po trzecim zawale serca. W wierszu„Wyssany Eden” <strong>nie</strong> żali się, a spokoj<strong>nie</strong> zauważa, cyt.:„mój stymulator bezszelest<strong>nie</strong> odkłada / źdźbło po źdźble /nadzieję po nadziei”. Marcin Greczuk zawsze był przewrotny,wręcz ironiczny burząc literackie mity, dlatego bardzo dokład<strong>nie</strong>trzeba wczytać się w znakomity wiersz pt. „Prawdy ojesieni”. Małgorzata Masłyk żyje snem, z którego nigdy <strong>nie</strong>chce się obudzić, bo żyje w Danii. Wręcz grzechem byłoby <strong>nie</strong>przywołać tutaj Jana Wanago, legendę i nestora Grupy, którydopiero <strong>nie</strong>dawno wydał swój pierwszy tom wierszy.Jak wspomniałem na początku historia wręcz kapie z wielutekstów. „W naukach Ojca Kapucyna” Romuald Mieczkowskistwierdza, cyt.: „śpiewaj szczerze - z pokorą i daleko patrz- / radził mi ojciec Stanisław Dobrowolski / co siłę równini pieśni odkrył za Polarnym Kołem / w kopalni węgla w pobliżuKołymy - / ostatni kapucyn w okolicach doliny Issy”.


Podob<strong>nie</strong>, bardzo ciekawie i dojrzale pisze Henryka Mażul w„Wileńszczyź<strong>nie</strong>” - „i po Polsce / tren słychać”. Zygmunt JanPrusiński wreszcie odchodzi od dosłownej polityki w swojejtwórczości. Bardzo ciekawie przemyca historyczne niuanse wwierszu „Czereś<strong>nie</strong> dojrzałe jak nasze myśli”, cyt.: „Nikt <strong>nie</strong>wątpi w Twoje polskie serce / Malarze malują portrety, poecipiszą wiersze / Ściemnia się tylko wstyd i tu i na zakręcie/ a spopielałe kryształy wyglądają jak kamie<strong>nie</strong>”. W „Coś zmagii” Wojciech Piotrowicz jest bardziej precyzyjny, cyt.: „TuKochanowski nad Wileńką / przygląda się powodzi / Tu ZygmuntAugust Rex z Barbarą / Radziwiłłówną brodzi”.Nie sposób wymienić wszystkich autorów i zacytowaćchoćby fragment ich tekstów. Bo Macieja Michalskiego, poetęmarynistę ze Słupska <strong>nie</strong> trzeba chwalić, właś<strong>nie</strong> wydaje swojądrugą opasłą książkę, także Grzegorza Chwieduka z Kępic(trzecią), a inny Grzegorz Chwieduk ze Słupska pierwszytom limeryków.Dzięki władzom Starostwa Słupskiego i Grupie wieluwiejskich poetów wyszło z przysłowiowej szuflady, wydałodebiutanckie tomiki. Zaist<strong>nie</strong>li <strong>nie</strong> tylko na literackiej mapiePomorza, także Polski. Słupskie Starostwo jako jedyne wkraju tak promuje swoich twórców, o czym głośno nawet pozagranicami. To owocuje, to jest autentyczna reklama naszegopowiatu, o czym możemy przekonać się w Internecie.Mirosław KościeńskiWiceprezes Słupskiego OddziałuZwiązku Literatów Polskich9


Razem z wileńskimikolegamiKolejny raz Starostwo Słupskie sprawia prezent swoimtwórcom. Szanowni czytelnicy mają okazję sprawdzić, co sięzmieniło w naszym pisaniu, jakie nowe horyzonty przekroczyliśmyi odkryliśmy. Po zeszłorocznym XVI już Maju nadWilią przyszedł mi do głowy pomysł, by do naszego wydawnictwazaprosić kolegów z Wilna, którzy choć bardzo znani,<strong>nie</strong> zawsze mają okazję, by zaprezentować się szerszej polskiejpubliczności, a jeśli taką mają, to mam nadzieję, że umieszcze<strong>nie</strong>swoich wierszy w naszej antologii uznają za wartościowąpublikację. Tak się złożyło, że mój pomysł po kilku tygodniachzostał utrwalony czy też poparty podpisa<strong>nie</strong>m listuintencyjnego o woli współpracy między powiatem słupskima <strong>nie</strong>menczyńskim. Pozostaje mieć nadzieję, że będą takżeinne kulturalne owoce tej współpracy.Nasze stosunki z Litwą <strong>nie</strong> układają się najlepiej, o czymświadczy ostatnia odmowa Sejmu Litwy w sprawie rządowegoprojektu o pisowni polskich nazwisk. To tylko pokazowytemat, a <strong>jeszcze</strong> jest sprawa przedwojennych własności,zwrotu ziem Polakom i wiele innych, o których wiedzą tylkoPolacy mieszkający nad Niemnem i Wilią. Osobiście rozumiemdążenia Litwinów do <strong>nie</strong>podległości. Przytłoczenisowieckimi czołgami marzyli podob<strong>nie</strong> jak i my o wolności.Głęboko wierzę, że doceniają polski język, który był dla Litwinówczasem jedynym kontaktem z zachodem, z <strong>nie</strong>legalnąliteraturą, z wolną myślą jednoczącej się Europy. Dlategowłaś<strong>nie</strong> zaprosiłem do naszego wydawnictwa znakomitą poetkęlitewską Birute Jonuskaite, która swoimi tłumaczeniamiotwiera rynek litewski dla poetów z Polski. Birute to WielkiPrzyjaciel Polski, a o jej pozycji literackiej na Litwie świadczystanowisko wiceprezesa tamtejszego związku literatów.Birute urodziła się w Polsce, ale chyba <strong>nie</strong> tylko to zadecydowało,że tak wspaniale posługuje się naszym językiem. Tojedna z najznakomitszych poetek, które udało mi się poznaćosobiście. Zapewniam, że jest autorką wspaniałych erotyków,bardzo śmiałych w swoim obrazowaniu. Tu poetkapozwala poznać tylko odrobinę swojego talentu. Piękne sąwiersze poświęcone rodzicom, ukazujące świat, który już10


odszedł, chociaż może <strong>jeszcze</strong> czasem można go ujrzeć napodlaskich smugach.Romualda Mieczkowskiego poznałem, wstyd się przyznać,dziewiętnaście lat temu na plenerze artystycznym wAugustowie. To poeta, który <strong>nie</strong> tylko odwiedził kilkukrot<strong>nie</strong>Słupsk, ale zeszłego roku pojawił się także w naszym powiecieprezentując swoje slajdy i wiersze wileńskie. Przeniósł nasząmłodzież w krainę ich dziadków, bo przecież wielu mieszkańcównaszego powiatu jest z Kresów. Mieczkowski to człowiek- instytucja. Kiedyś mówiło się o takich ludziach pięk<strong>nie</strong>Człowiek Renesansu. To <strong>nie</strong> tylko redaktor kwartalnika Znad Wilii, ale przede wszystkim organizator wielkiej majowejimprezy w Wil<strong>nie</strong>, na którą zjeżdżają się polskojęzyczni poeciz całego świata, prezentują swoje wiersze w polskich szkołach,przedszkolach, instytucjach kulturalnych. Romuald jest właścicielemgalerii polskiej w Wil<strong>nie</strong> i Warszawie. Ma za sobąprzygody dziennikarskie <strong>nie</strong> tylko prasowe, ale także radiowei telewizyjne. To jednak już było, bo mimo współpracy w UniiEuropejskiej z Litwą, róż<strong>nie</strong> jest w Wil<strong>nie</strong> z próbami zachowaniapolskości. I <strong>jeszcze</strong> gdzieś w tym wszystkim mieści sięMieczkowski poeta. To także cudowny gawędziarz, pamiętam,jak swoimi opowieściami o służbie w wojsku radzieckimurzekł moją córkę Martę. Jego wiersze to refleksja filozoficzna,ale przede wszystkim Wilno, w którym się wychował otoczonypolskimi książkami. Fenomenem jest to, że Mieczkowskidopiero w szkole jako kilkulet<strong>nie</strong> dziecko dowiedział się, że<strong>nie</strong> mieszka w Polsce, tylko na Litwie. To był dla <strong>nie</strong>go szok,przecież w domu mówił po polsku, na podwórku też. Możewtedy narodził się poeta?Obec<strong>nie</strong> serce rozdarte między Wilno a Warszawę krwawikolejnymi lirykami. Wsłuchajmy się w głos poety, posłuchajmytego wschod<strong>nie</strong>go zaśpiewu, melodii naszych ojców lubsąsiadów. Możemy w tych wierszach spojrzeć na Ostrą Bramę,na Zaułek Bernardyński. Nasze podróże do Wilna to <strong>nie</strong> sąwycieczki, to pielgrzymki. I Romuald Mieczkowski nam toumożliwia.Śladami ojca na pewno pójdzie córka Magdalena Mieczkowska.Na razie najważ<strong>nie</strong>jsze jest to, że tworzy w językupolskim i że są to wiersze białe, czym wyraź<strong>nie</strong> młoda poetkastaje w opozycji do starszego pokolenia, które nazwałbymklasycznym. Jednak trzyma<strong>nie</strong> się melodii Mickiewicza czySłowackiego <strong>nie</strong> zawsze wychodzi na dobre takim poetomz Wilna jak Sokołowski czy Ś<strong>nie</strong>żko. Dlatego drogę obraną11


przez Magdalenę uważam za dobrą. Bardzo ciekawym poetę iwedług m<strong>nie</strong> zbyt mało znanym w Polsce jest Henryk Mażul.Jego <strong>nie</strong>samowite możliwości ukazuje zamieszczony tu wiersz„Gęsi domowe”. Cieszę się, że chociaż odrobinę możemy wtym pomóc. Każdy, kto udaje się do Wilna, a szczegól<strong>nie</strong> ludziemłodzi, powinni spotkać na swojej drodze Wojciecha Piotrowicza,znakomitego poetę, człowieka, który zna doskonalehistorię Wilna, wszelkie tajemnice związane z Polakami. Totyp dawnego gawędziarza, który zaproszonym czy przypadkowymgościom opowiada o minionych czasach. Wierzę, że Wojciechzosta<strong>nie</strong> także przyjacielem naszej grupy i swoim sposobempokazywania świata zostawi piętno na naszym pisaniu.***Kto jest odkryciem tegorocznej antologii? Na pewno JanStanisław Smalewski, jeśli członka ZLP można nazwać odkryciem.Jest jednak po raz pierwszy i od razu rzuca na kolana.Cieszy chęć bycia w naszym gro<strong>nie</strong> Dominika PiotraŻyburtowicza, Pojawiła się kolejna utalentowana gimnazjalistkaDaria Góźdź ze Słupska, zechciał umieścić swoje wierszeRyszard Jerzy Lissowski, którego recenzje wyniosły nawyżyny literackie nasz skromny biuletyn powiatowy. Ogromnauki, nowe problemy w borykaniu się z życiem są pew<strong>nie</strong>przyczyną, że <strong>nie</strong> ma tu utalentowanych - Ag<strong>nie</strong>szki Skorneji Joanny Jank. Mam jakieś dziwne przeczucie, że kilkoropoetów <strong>nie</strong> przekazało do antologii swoich aktual<strong>nie</strong> najlepszychutworów lub <strong>nie</strong> potrafiło dokonać właściwego wyboru.Przede wszystkim mam tu na myśli Grzegorza Chwieduka zeSłupska, który rewelacyjne limeryki chowa na wyda<strong>nie</strong> w indywidualnymtomiku, to samo dotyczy Anny Karwowskiej zDobieszewka, która staje się prawdziwą współczesną poetkąludową, pokazując miejsce swojego zamieszkania jako popegeerowskąpustynię. Robi to jednak prawdziwie lirycz<strong>nie</strong> ipozwalam sobie wierzyć, że na jesień doczekamy wspaniałegodebiutu wydanego przez Starostwo <strong>Powiat</strong>owe w Słupsku.Jak przy poprzednich antologiach poziom wierszy jestróżny. Czytelnik zauważy rozwój Majewicz, Karwowskiej czyAna<strong>nie</strong>wicz, co m<strong>nie</strong> cieszy najbardziej. Michalski, Greczukprzydają smaku. Mam nadzieję, że każdy, kto sięg<strong>nie</strong> po naszewydawnictwo znajdzie coś dla siebie, a redaktorzy pracującynad całością doczekają wreszcie obiektywnej recenzjiswojej pracy.Jerzy Fryckowski12


Rozdział I


Wicher fale pienił15


16ReginaAdamowicz


Wicher fale pieniłSZTORM NAD BAŁTYKIEMWicher rozszarpał horyzontNiebo złączyło się z morzemWicher się wzmagałi ginąłMewy zamilkłyprzyczaiły się niskona wydmachu brzegu przysiadłyWicher fale pieniłwydymałz szumem zawył złowrogozajadłeZ głębin wyjrzały złe mocebryzgi piany rzucającna plażęBiada temu kto przybyłtu nocąz głębi wynurzał się możewir złowróżbnyw czeluść otwartyrozg<strong>nie</strong>wał się Neptuni g<strong>nie</strong>wem rozszalał sięBałtyk17


Regina AdamowiczBŁOGOSŁAWIONY DOMGdy <strong>nie</strong>pomyślny wieje wiatrOsacza nas ze wszystkich stronJaki dla nas okaże się światDobroci mało a zło nadchodzi<strong>nie</strong> wiem skądCzy wszystko złem jest w krąg skażoneSą takie miejsca takie wyspyTam ciszą wiejską otuloneKryją się domy, a w nich bliscyTam dobro mieszka w cieniu drzewRazem wzrastają pokoleniaGdzie wciąż rozbrzmiewa ptaków śpiewI pach<strong>nie</strong> chlebem żyzna ziemiaTam zamieszkują ludzie prościDo nich prowadzi prosta drogaW sercach rozkwita kwiat miłościNa ustach noszą Imię BogaGość w modrzewiowy wchodząc prógWitany starym obyczajemBłogosławiony dom gdzie mieszka BógI stoją krzyże na rozstajach...18


Cicho szemrzestruga wody19


20EugeniaAna<strong>nie</strong>wicz


Cicho szemrze struga wodyPO COstanąłeś na mojej drodzegłębią błękitnych oczuoślepiłeś m<strong>nie</strong>jak ćmaprzylgnęłam do nichaż do spalenia skrzydełpo co.Błądlos jest ciągiem błędów<strong>nie</strong> rozumiałam sensu,czy to było ko<strong>nie</strong>czneby wypełnić własne przeznacze<strong>nie</strong>życie straciło sensjaki chciałam mu nadaći po co21


Eugenia Ana<strong>nie</strong>wicz***Cicho szemrze struga wodywśród zielonych pólobramowana srebrzystą zieleniąwikliny.Cisza i spokójtylko lekki opar nasycony światłempodnosi się w góręwyżej i wyżejwreszcie przebije goprzebudzone słońcewszystko nasyci blaskiem.Wstaje nowy dzieńodrzuć wczorajszy gorszyjak brudną koszulęBóg daje ci lepszy<strong>jeszcze</strong> widzisz, słyszysz, myślisz.Dobrze gdy ci myśl latawesoło i wysokorazem ze śpiewem ptaków.22


Łzy ukrytew szkatułach23


24Ewa Bawolska


Łzy ukryte w szkatułachBEZ TYTUŁU, WIERSZ Z WRONAMI W TLEmiałamna ok<strong>nie</strong> zawiesićczystą firankęi deszczem rysowane utrwalić wspom<strong>nie</strong><strong>nie</strong>potem zmyć wszystek kurzpolną drogą goniony ku łęgomotuliłampuste ramiona tiulemwestch<strong>nie</strong>ńnigdy <strong>nie</strong> zbrak<strong>nie</strong>wybijękamie<strong>nie</strong>mgrzechdo ostat<strong>nie</strong>go szkiełkajeśli wciąż będziecie się na m<strong>nie</strong> gapićwronypolećmy razemna pobojowiskopotemmożecie m<strong>nie</strong> oskubać25


Ewa BawolskaZ MEWAMI WIATRtajemnicę wyśpiewująa ty...zakotwiczyłeś w porcie świętej inkwizycjii zszedłeś na lądzdziwionybrakiem kołysaniaw rozchełstanej koszuli wiatr stawiał żaglea wydmomkształty zmieniałrozpustnikfiglarzi karciarzjuż pożądliwie spoglądasz za mewąciągnącą w morze otwarteod plażygdzie się na sieciachgwizd ściszony zawieszamelodię pamięta krajówdalekich spotkańi schną sztormem kąpaneprzybrzeżne budyi czepce koronkami zdobionesłone <strong>nie</strong> morską wodą<strong>nie</strong> ukryjeszprawdy o tamtych światachtwój plecak teżbędzie się tu suszyłjutro z rana26


W czerwonychkoralach27


28AnnaBoguszewska


W czerwonych koralachUROKI ZIMYStyczeń, zimowa auraświerkowy zagajnikokrytybiałymipuszystymi poduszkamiTylkoprzydrożnadzika jabłońnaga i przemarzniętastoi dumnajak damaw czerwonych koralachz zeszłorocznych jabłekWśródgałęzi jabłoniptakirozprawiająo chłodzie i głodzieBy przetrwaćsiadająprzy wiszącychzmrożonych jabłkachby uszczknąćchoć trochęczerwonego smakołykuSwoim świergotemożywiająuśpioną mrozemukołysaną wiatremdługąmroźną zimę29


Anna BoguszewskaSŁOWIŃSKIE WYBRZEŻEmorzemalowane słońcemprzygaszone tęsknotąrozkołysane wiatremwdziera się w głąb ląduwiatrniczym smutna melodiaod wieków snujący sięnad złotym piaskiemi szmaragdową wodąunosi na rozpostartych skrzydłachbiałe mewywydmyukołysane szumem morzawyrzeźbione wiatremwygrzane słońcemskrywają w sobie bogactwonadmorskiego klimatupiasekzapach słonej wody<strong>nie</strong>sione powiewem wiatrupobudzają zmysłyi czarują subtelnym urokiem natury30


Łzy upokorzenia31


32GrzegorzChwieduk


Łzy upokorzenia***kiedy dostrzegłam w oczach Adamabłysk aprobatycała się rozświetlałam.stawałam się wtedybłyskotliwa i zabawna.piękniałam.idiotka ze m<strong>nie</strong>że się w nimtak zakochałam.przecież byłam kolejnym gadżetemz długiej serii pa<strong>nie</strong>nekktóre on miał przez krótką chwilę.zdałam sobie z tego sprawępo miesiącu znajomościgdy czuć się zaczęłamjak akcesorium seksualne:gumowa lalka.33


Grzegorz Chwieduk***po dwóch rozczarowaniachjestem ustabilizowaną żoną w ciąży.mąż na rękach m<strong>nie</strong> nosiw przenośni i dosłow<strong>nie</strong>.ten mój chłopcałkiem dorzecznyi nastawiony <strong>nie</strong> tylko na bzyka<strong>nie</strong>.to facet pełen uczuć wyższych.zdążyliśmy się poznaći dopasować.<strong>nie</strong> grozi nam też obojguszał dorabiania sięza wszelką cenę.może dlatego<strong>nie</strong> przestajemy siędo siebie uśmiechać.34


Łzy upokorzenia***znacząco stoi u męża boku.Natalia jest <strong>nie</strong>samowita. jest cudna.uśmiecha się szeroko.gdy tylko rok temuzgodziła się zostać żoną Markaon uznał siebieza prawdziwego farciarza.ich związek to lot na skrzydłachmłodzieńczego entuzjazmu.udane życie erotyczne oraz uczuciowedodaje obojgu urody.samotna sąsiadka z dołuktóra nigdy <strong>nie</strong> dostałakwiatków za darmoi tak wie swoje.<strong>jeszcze</strong> da im popalić.operuje przecieżwszędobylskim skrzekiem.35


Grzegorz Chwieduk***dostawałam od życia w kość<strong>nie</strong> brakowało łez upokorzenia.widocz<strong>nie</strong> było to mi potrzebnebo powrót znad przepaściposkutkował:<strong>nie</strong> jestem w depresjio samobójstwie już <strong>nie</strong> myślęwiem o sobie dużo więcej.nastał dla m<strong>nie</strong> czasby wreszcie zabrać sięza wytwarza<strong>nie</strong> szczęścia.teraz wierzęże nic <strong>nie</strong> jest przypadkowe:wszystko ma swój sens.36


Kuli się w sobie37


38GrzegorzChwieduk


Kuli się w sobieMENELStracił bezpowrot<strong>nie</strong> wszystko,rodzinę, dom.W przerwach na trzeźwośćżyje wspom<strong>nie</strong>niami.Pamięć o minionym przytłacza,uwiera i gnębi.Dlatego zanurza sięw stan <strong>nie</strong>trzeźwości umysłu i ciała.Jak najczęściej,jak najwięcej,jak najta<strong>nie</strong>j.Cofa się.Trudni się zbieractwemjak praludzie.Zbiera, by sprzedać i kupić.Zamienia <strong>nie</strong>potrzebne,wyrzucone odpadki w płyn.Chowa się po kątach i norach,szuka ciepła.Coraz krótsze stany świadomości,coraz dłuższe otępienia.Bez lekarstw,bez higieny,bez odpowiednich ubrań i obuwia.Coraz niżej i niżej upada.Kuli się w sobie,oczy pełne strachu,krok powol<strong>nie</strong>je.Dopada go choroba.Jedna, potem druga.Niewyleczone rany jątrzą się.Nikt mu <strong>nie</strong> poda ręki,<strong>nie</strong> mówiąc o ciepłej strawie.Jego widok odrzuca ludzi.Powoli umiera.39


Grzegorz ChwiedukDO NASZYCH ŻOŁNIERZYWracajcie już z AfganistanuTam nawet ptak inaczej śpiewa,Tam <strong>nie</strong> ma łąk i traw dywanów,Tam inne kwiaty, krzewy, drzewa.Chłopaki, to <strong>nie</strong> nasza wojna.Do nas już dzisiaj nikt <strong>nie</strong> strzela.Spokojne miasta, wieś spokojna,Sześć dni powszednich i <strong>nie</strong>dziela.Chłopaki, tu wasze rodziny.Tu macie żonę, syna, córkęA tam <strong>nie</strong>nawiść, krew i minyI ktoś oberwał znowu kulkę.---------------------------------------I chwalą swoich ojców dzieci:- Mój tato takich narwał grzybów.- Mój taaakie ryby złapał w sieci.- A mój to strzelał do Talibów.40


Czas pod powiekącofa się łaskawie41


42CzesławaDługoszek


Czas pod powieką cofa się łaskawiePOLESKA OPOWIEŚĆMoja tęsknota dwuskrzydławyrosła ze snutych z rzadka opowieścio dawnym życiuzapomnianymi trosk codziennychwśród obcych ścian i sprzętów.Pamięta wiejskie babyustrojone bezwstyd<strong>nie</strong> w halki jedwabne.Teraz nikogo czyj rodowód poleskiej z biedy.Pamięć dziwne przybiera kształty.Najłatwiej odziać ją w cudze słowajak w suknięa ta nigdy dobrze leżeć <strong>nie</strong> będzie.Zmurszeją szmaty i mury. Czastwarze obmyje z pyłu prawd i kłamstw.Wnuki w dżinsach, z dyplomamismak chleba tej ziemi przyjmą za swój.43


Czesława DługoszekOJCOWIZNAWzięłam do ręki grudkę ziemiczas dzieciństwa i obietnicęzapach rodzinnego domu gdyojca rzucającego ziarnowzrokiem niosłam tami z powrotem wzdłuż polaWidły ciężkie od gnojuprowadziły nas do zmierzchuko<strong>nie</strong> dymiące od potuobiecywały urodzajNie było zmęczeniatylko duma że na swoimZiemię obmierzaną po tylekroćwschodami słońca smakiem chlebaktóry rósł jak dzieci pachniałspeł<strong>nie</strong><strong>nie</strong>msyn wymienia na bilet do luksusuz supermarketuPrzywołuję obietnicę pamięcizapisaną lemieszem w skibieZnaki na papierze niczym ziarnaw świeżą rolę ostroż<strong>nie</strong> kładęgorzkim smakiemczas pod powieką cofa się łaskawiezwabiony zapachem tajemnicy życiaw grudce ziemi.44


Anioł zemstypierzem smaganagie stopy45


46RomanDopieralski


Anioł zemsty pierzem smaga nagie stopyDIABELSKA ANIELSKOŚĆodkrycie <strong>nie</strong>ba kogo jest udziałem?czy długo stało puste?może pociąg <strong>nie</strong>skalanych serc w mig je wypełniłi od razu słonecznego patrolu funkcje porozdzielanood archanioła po m<strong>nie</strong>j ważne a<strong>nie</strong>lskie osobistościgdzie anioł zemsty pierzem smaga nagie stopya stróż a<strong>nie</strong>lski, ojca mojego opiekunpod osłoną <strong>nie</strong>ba w zaświaty go przemyciła piekło? było wcześ<strong>nie</strong>j niż <strong>nie</strong>biańskie klimaty?czyżby władca imperium złaszybciej swoją załogę skompletował?tam czarni baronowie bal przebierańców prowadządługie ogony i osmolone czarcie ciaławyłącznym są kamuflażembo diabelskie młyny sadzy produkują pod dostatkiemzaś do siedmiu grzechów głównychdołącza dziesięć nut czarnychi takt upiornego walca kulawy diabeł wystukujemoże czyściec najpierw zabawę w Pana Boga rozpocząłw majestacie prawa przeróżne ferując wyrokigdzie spowiedź mordercy wysłuchać trzebai tego, co za <strong>nie</strong>winność tutaj trafiłi tych z klubu samobójcówktórzy pechowymi szczęściarzami okazać się mogąsłodko - gorzką zatem przełknąć trzeba ślinęby werdyktu doczekać końcao królestwo potępionych, bądź diabelską a<strong>nie</strong>lskość47


Roman DopieralskiSPOWIEDŹ<strong>nie</strong> wyszło?a miało być inaczejszukam przyczynprawdy dociec trzebasiebie omijam!spowiadam Boga<strong>nie</strong> świeci?znowu gdzieś zaszłoi kiedyś teżgasnę ze słońcema <strong>nie</strong> lubię mroku!ostrzegam Bogasamotność?<strong>nie</strong> tak chciałembyłem sobie sterem<strong>nie</strong>zależny wciążpo co tęsknić!uświadamiam Bogaspokor<strong>nie</strong>ć?a miałem być twardyprzeć na wprosthamulców <strong>nie</strong> używaćspróbuję inaczej!informuję Boga48


Pod szronemjęzyka doczekaćdo lata49


50JerzyFryckowski


Pod szronem języka doczekać do lataATROPINAOczekiwa<strong>nie</strong> pom<strong>nie</strong>jsza moje źrenice<strong>nie</strong> mogę opanować przebiegłości kociego widzeniachociaż włosy zaczynają się elektryzowaćkiedy zaczynasz m<strong>nie</strong> uczyć rozbierania do snuźrenice dorównują obiegowym monetomale czy będę mógł kupić za <strong>nie</strong> spokój?rozbierasz nagość do srebra koszuliJest nadzieja że będę widziałodrywam palce od alfabetu Braille’asutki twoich piersi rosną w najnowszy komunikatczytam gdzie pojawiła się wilgoća gdzie <strong>nie</strong>śmiały dreszczdotykam srebra twojej nocnej zbroiczuję na gardle jej rybie łuskicoraz trud<strong>nie</strong>j o oddecha opuszczone ramiączka sprawiająże wszystko wydaje się kulisteto ostatni dowód na ist<strong>nie</strong><strong>nie</strong> Ziemiod której powoli odrywam stopyjesteś coraz bliżejmam powiększone źrenicedotykasz srebrem mojej twarzyświata poza tobą <strong>nie</strong> widzę51


Jerzy FryckowskiROZBIORĘ CIĘZimą rozbiorę cię tak aby ś<strong>nie</strong>g był dokoła różowyjak bolesne wspom<strong>nie</strong><strong>nie</strong> pierwszej miłościprzytulę tak mocno że moje dło<strong>nie</strong>wyrosną przebiś<strong>nie</strong>gami na twoich plecachRozbiorę cię nad brzegiem morza<strong>nie</strong>chaj powracające fale zmyją ślady porzuconych szat<strong>nie</strong>chaj na moich spierzchniętych ustachosadza się sól wigilijnych oczekiwańciągle pustego talerzaRozbiorę cię tak abyś <strong>nie</strong> czuła zimnaaby <strong>nie</strong> przeniknął cię chłód klamkico pożegna<strong>nie</strong>m uwił gniazdo w mojej dłoniRozbiorę cię tak byś słyszała lot ptakówbyś poczuła na sobie trzepot ich piór<strong>nie</strong>siony z ciepłych krajów dzieciństwaRozbiorę cię tak aby było ci do twarzy z nagościąktórą rozpali tupot moich palcówi nawet pod groźbą snu<strong>nie</strong> odwrócę się plecamido twoich piersi52


Pod szronem języka doczekać do lata***Chciałbym nocą jak powój twe nogi oplatać,spijać do bólu w skroniach ciepło kolan zgiętychi pod szronem języka doczekać do lata,poczuć w ustach rumianek, potem zapach mięty.Mchem wrastać w twoje ciało, skruszyć litą skałę,spalić bursztyny piersi jak mszalne kadzidłoi nakarmić czeka<strong>nie</strong> mleka nagim ciałem,być codzien<strong>nie</strong> budzonym mokrych powiek igłą.Karetą męskich prag<strong>nie</strong>ń, złotą, sześciokonnązawisnąć w pełnym biegu, gdzie zmierzch się zaczyna,gdzie ciepłych kobiecych ud sypia wilgoć wonna,gdzie splamiony twoją krwią pełen kielich wina.53


Jerzy Fryckowski***Jak król, jak prawda pozosta<strong>nie</strong>sz naga,<strong>nie</strong> będziesz tylko odarta z zapachu,zakołyszesz się pode mną jak wagai wejdę w ciebie, w oczy pełne strachu.Boleść źrenice szeroko otworzy,obejmie sobą nasze zasklepie<strong>nie</strong>,dwojga języków przeciwne obozyzdobędą usta, potem pod<strong>nie</strong>bie<strong>nie</strong>.Zawiś<strong>nie</strong>sz jasna na krzyżu rozpięta,gwoździem zmęczenia przybiję ci ręce,dotykiem piersi mój szept zapamiętasz,będziesz popiołem i już niczym więcej.Moim oddechem popioły rozdmucham,<strong>nie</strong>ch je po<strong>nie</strong>sie namiętność zdradziecka,gdzie sopel lodu wewnątrz twego brzuchatopi się wolno w żywą iskrę dziecka.54


Taka pokręconawolność55


56Elżbieta Gagjew


Taka pokręcona wolnośćmenelegame.plprzyschnięci do dna bez odbiciawyczołgują się ze snunim dzień otworzy oczypogubione ikarowe pióraze skrzydeł <strong>nie</strong>bieskich ptakówoplatają wianuszkiem spożywczemonopolesztywni od kaca i codziennościśmierdzą na kilometr wiedzenipotrzebą picia sil<strong>nie</strong>jszą od chęci ist<strong>nie</strong>niaporatuj m<strong>nie</strong> - dołóż się - daj - pożyczsłowa żebraczej mantryi wyciągnięte ręce obijają sięo przechodnióww kurorcie z klimatem - onina śmietniku ulicy a w sklepie edenza jednorękim bandytą i totolotkiemrówne rzędy dżangliczar teściowej sen traktorzystyzemsta sołtysa oraz inne maliniakikosmodrom - godzina i na orbiciedzisiaj zbierają na rocznicowepięć lat jak Sępek przymarzł do brukudwa jak Kaziukowi gangrenazżarła nogi<strong>nie</strong> przetrzymał tego - płacze synco poszedł w ślady ojcajuż <strong>nie</strong> zbierają puszek i złomutaka pokręcona wolność57


Elżbieta GagjewGDY ŚPIĄ OGRODYjaki to pasterz wyprowadził drzewa(Zbig<strong>nie</strong>w Herbert)Poeta stanął pod syberyjskim cedremspojrzał na wrześniowy ogród<strong>jeszcze</strong> <strong>nie</strong> umarła jesień - pomyślał - szałwiapanoszy się przywiędłą czerwieniąnabrzmiałe róże odbijają w oczku wodnymwspom<strong>nie</strong><strong>nie</strong> lataWszędzie tu widzę sen i melancholięwiecz<strong>nie</strong> zielonych drzewstan hibernacji biel - pod bielą śmierćpatrzę na szaleństwo miłorzębuoszronionego szadzią i wróżę mu długie latao ile jakiś idiota <strong>nie</strong> zechce go ściąćTo już zimowy ogród katastrofaoczko wodne skuło się lodemtylko jak krwawa łza zamarzniętaczerwona różausiadłbym w alta<strong>nie</strong> ale takie tamwygwizdowo i wciąż straszyogrody przemierzają umarli poeciich cie<strong>nie</strong>i gra Vivaldi58


Kiedyś powrócęna te pola59


60Genowefa Gańska


Kiedyś powrócę na te polaKIEDYŚ TAM WRÓCĘKiedyś powrócę na te polaGdzie wieje letni wiatrGdzie falujące zbożeW nim są kąkole chabry makPowrócę nad jezioraZ których wypływa rzeczkaCichutka szemrze sobieI wije się jak wstążeczkaPowrócę w piękne lasyDo świerków jodeł sosenI dębów rozłożystychZ pachnącym fioletowym wrzosemPowrócę też na łąkiZielone i kwitnąceGdzie fruwają motyleI ptaszki śpiewającePowrócę do mej wioskiW której się urodziłamGdyż w szczęściu tam dzieciństwoI młodość swą tam przeżyłamWrócę na dróg rozstajeGdzie stoi Boża MękaAby wymazać winyKażdemu kto przy Niej klęka61


Genowefa GańskaPRZYDROŻNY KRZYŻPrzy drodze w polu stoi KrzyżSamotny i skrzypiącyNie klęka przy nim dzisiaj niktTą drogą przechodzącyNa polach wieje zimny wiatrI zrywa drzewom liścieW porywach rzuca je na KrzyżI gwiżdże uroczyścieWoła byś przyniósł swoje żaleDo Krzyża wraz z troskamiByś wyznał swoje winyI się podzielił radościamiOn cię od zła uwolniPodpowie jak żyć trzebaAby na Ziemi być szczęśliwymI którą drogą iść do Nieba62


Jesteś włosemzboża jego łanów63


64Rafał Gidzewicz


Jesteś włosem zboża jego łanów***Jesień, zima, lato możecoraz bardziej.Lata są takie zwyczajne, jak najbardziejI tylko dzień głuszyByłby może sprawiedliwyjak najbardziej,a poza tym jesteś rudato jesień, twoje barwy.Jesteś perłą, która zabłyś<strong>nie</strong>nawet wtedy, kiedy biel <strong>nie</strong>odgad<strong>nie</strong>czy jesteś od <strong>nie</strong>jbardziej bielsza, czy zaradna.Jesteś włosem zboża jego łanówradoś<strong>nie</strong>jszych niż śpiew ptakówtego lata.Kołyszesz na wietrze w słońcutą barwą.Wiosną jesteś, niczym barwalekkiej zieleni - jakby seledynjakby to bardzo namięt<strong>nie</strong> spotkaćtrochę czerwieni, by uwypuklić jew pęki, by pękałypod naporem lekkiej czerwieni.Co jest tylko słońcem, kwieciemradosnym spojrze<strong>nie</strong>mna to co zakwit<strong>nie</strong>.Byleby tylko <strong>nie</strong> na marnedla Ciebie sameji dla m<strong>nie</strong>.65


Rafał Gidzewicz***w mojej karczmiemogę dobrzeułożyć ci przyszłośćjakbyśmy stanowilijeden uśmiech, jedno słowoi tylko się pytalico z nami będzie na starośćchoć dobrze wiemy coodgarniając swoimi palcami<strong>nie</strong>bozakrywając to potem obłokamilecz gdy twarz nasza będzie <strong>nie</strong>znanadla nastaka na górze z uśmiechemtwoim, a z moim jakbykopytem ozdobąwtedy wejdę ze złej karczmytaki pijany i tylko szklanicezostaną po moim wi<strong>nie</strong>i tylko sam diabeł resztki może wypije za naszą starość66


Na tęczowymświata kilimie67


68KrystynaGierszewska-Dubik


Na tęczowym świata kilimieŻYCIEŻycie - to wielka sprawaSprawa wprost <strong>nie</strong>pojętaA cóż tam człowiek - jak trawaZdeptana albo ścięta.Życie - to wielka scenaZależy w jakim urodziłeś się krajuJesteś - <strong>nie</strong> jesteś - bez znaczeniaJak mówią Rosja<strong>nie</strong> „U nas ludiej chwatajet”Tak twierdzą komuniściO wolność - tyle było krzykuCzłowiek jest pyłkiem marnym liściemNa wielkoświatowym śmietniku.Życie - największym darem od BogaZależy od kraju od sąsiadaInaczej krótka twego życia drogaDokoła pułapki fałsz zdradaŻycie - to teatr więc grajChoć bólu <strong>nie</strong> sposób wykrzyczećDziś tracisz życie za obcy krajBo w swoim już się <strong>nie</strong> liczyszNa próżno zachodzisz w głowęKomu przyznawać racjęŻe znów wyjeżdżasz na przymusową pracęWolność to czy znów okupacja?69


Krystyna Gierszewska-DubikJESTEM SAMAJestem samaPrababcia Krysia mi na imięCzuję się jak czarna plamaNa tęczowym świata kilimieCzuję się jak na przepustceI <strong>nie</strong> ma dokąd iśćJak dziura w pięknej chustceJak zeszłoroczny ś<strong>nie</strong>gJestem jak zasuszona różaW pożółkłym starym albumieZa dużo tych wspom<strong>nie</strong>ń za dużoOdnaleźć się <strong>nie</strong> umiemDarem<strong>nie</strong> głowę sobie suszęCzy starość ma jakiś sens?Gdzie się podziały brat<strong>nie</strong> dusze?Wszystko umyka - jak sen70


Rozdział II


A cisza zbieraładźwięki73


74Daria Góźdź


A cisza zbierała dźwięki***Mróz wciąż kaleczy dło<strong>nie</strong>,Nakazuje schować je głęboko w cieple brązu.Dwie postaci odziane w futra klęczą obok siebie,a ciche jęki bólu zagłuszane są przez histeryczny śmiech.Czujesz alkohol,Zadajesz sobie głupie pyta<strong>nie</strong>,Może to tylko perfumy?To <strong>nie</strong> perfumy,ale prawda <strong>nie</strong> ma znaczenia.Historia staje się przejrzysta.Mąż zabrał, mąż przepił,Oczywiście mąż koleżanki.Wierzysz w to?Nie wierzysz,Ale prawda <strong>nie</strong> ma znaczenia.Zesłana przez Boga,chociaż <strong>nie</strong> wierzy w jego ist<strong>nie</strong><strong>nie</strong>.To wszechmocny sprowadził tego anioła,Anioła, który kpi ze swego ist<strong>nie</strong>nia.Szczęście kryje się w naszej wierze,Tej, którą co dzień wyśmiewam.Pomodlę się dziś za Panią,Tylko, że Pani <strong>nie</strong> wierzy,Bo prawda ma znacze<strong>nie</strong>.75


Daria GóźdźŁZY NA KLUCZYKZłote pręty odgradzające drogę ucieczki,Miedziane śruby, których <strong>nie</strong> sposób odkręcić,Mały, licho wyglądający pręt, zawieszony podsklepie<strong>nie</strong>m klatki.Więzie<strong>nie</strong>, gdzie ukryto bijące <strong>jeszcze</strong> serce.Buja się w rytmie własnego pulsu,Pulsuje <strong>nie</strong> wiedząc, czy zdoła załkać.Prag<strong>nie</strong> łez, lecz łzy <strong>nie</strong> nadchodzą,Zatrzymały się, gdzieś pomiędzy rozumem, a duszą.Krzyczy z nadzieją, że płacz nadejdzie,Lecz on <strong>nie</strong> zamierza odwiedzić serca.Łzy oznaczają zakończe<strong>nie</strong>,Lecz to <strong>nie</strong> czas pożegnania i drzwi stoją otworem.76


A cisza zbierała dźwiękiDZIĘKUJĘPamiętam, kiedy kryłam się za zapisanymi stronicami,Debussy miał m<strong>nie</strong> każdej nocy,pióro uwalniało myśli,słowo gasiło uczucia,jeden gest oznaczał wszystko,krzyk powodował milcze<strong>nie</strong>,a cisza zbierała dźwięki.Pamiętam, kiedy nad ranem zaczęły m<strong>nie</strong> budzić ptakiI kiedy cudze ramiona zaczęły dodawać pewności.Pamiętam, kto powiedział, że <strong>nie</strong> ma wspanialszego uczucia,Niż to, kiedy efekty pracy wypełnionej miłością zostajądocenione,kiedy pierwszy raz wypowiedziałam słowo przyjaciel,Myśląc o człowieku, który zawsze był przy m<strong>nie</strong>,Dzieląc się światem, gdzie władcą są marzenia.Pamiętam, jak bardzo Ci za to dziękuję.77


Daria GóźdźCASINE?Cisza pły<strong>nie</strong> w powietrzu niczym <strong>nie</strong>widzialna wstęga,Szybuje zataczając koła nad ludźmi, którzy jej pragną.Otacza całe ciało, chcąc zamknąć je w koko<strong>nie</strong> i zachowaćw mroku na zawsze.Latar<strong>nie</strong> gasną, a <strong>nie</strong>daleki stos palącej się trawy dogasa.Ciężki dym wzbija się w powietrze odnajdując w ciszyidealną tancerkę.Jeszcze przed chwilą brakowało ostat<strong>nie</strong>go elementu,Nieśmiertelnego kochanka w baletowym przedstawieniu.Nadchodzi.Jest.Ciemność.Wiecz<strong>nie</strong> milcząca tancerka poczuła się bezpiecz<strong>nie</strong>,Prag<strong>nie</strong> tańczyć odważ<strong>nie</strong>, prag<strong>nie</strong> okazać namiętność.Bezszelestna czerń na to pozwala,przygląda się magicznym ruchom ciszy i emanuje spokojem,Wyciska każdy dźwięk i stara się go zniszczyć by <strong>nie</strong>zniszczyć układu.Tancerka ze swym kochankiem. Cisza wraz z ciemnością.78


Wiatr do nagadrzewa z liściporozbierał79


80Marcin Greczuk


Wiatr do naga drzewa z liści porozbierałPRAWDY O JESIENIdeszcz popodcinał nogi zimowitomwiatr z liści drzewa porozbierał do naga<strong>nie</strong> możesz się z tym pogodzić późnym zimnym świtemże kolorowe lato to mariaż i blagapo dożynkach wykopkach strąki i łodygioczy łudzą choć lustra <strong>nie</strong> kłamiąjak polubić jesień - lata ostat<strong>nie</strong> podrygi -gdy <strong>nie</strong>dawne kaprysy (dziś mityczne potwory) nas mamiąwiatr do naga drzewa z liści porozbierałdeszcz zimowitom nogi popodcinałbabie lato się snuje jak senna chimeralato takie <strong>nie</strong>dawne a za progiem już zima01.11.2009 r.81


Marcin GreczukSMAK ŻYCIAwziąłem kamień do domuwziąłem los na barki swojea niosłem je po prostu <strong>nie</strong> po kryjomuchoć za chorobę brałem zwykłe <strong>nie</strong>pokojewziąłem ciebie za rękęnim zauważyłemże kimś więcej jesteś niż rękądobrze że zdążyłemparę razy wziąć się z życiem za barywziąć rozwód <strong>jeszcze</strong> przed ślubemwziąć się w garść nim będę za staryby spróbować raz <strong>jeszcze</strong> smaku tego co lubięa kiedy najem się życiagdy się życiem nasycęzrzucę jarzmo losu stłukę w lustrze odbiciepsem poszczuję kamie<strong>nie</strong>m cisnę w rwącą życiem ulicę08.10.2009 r.82


Słońca odbiciegrzbietem falihuśtać83


84Anna Gruchała


Słońca odbicie grzbietem fali huśtaćMOJA OJCOWIZNAWyszłam spod strzechyot takjak na spacerWciąż jestem w podróżysercemyślitam gdzie ręcedla chlebaWyszłam spod strzechyby pod nią wrócićZielonym liściem spłynąć na wodężagielkiem, zrobić lizakaprzemykać jak rybki modrew sitowiachw tatarakach -Pieścić piasku ziarenkamokre kamyki muskaćzłote słońca odbicie grzbietem fali huśtaćPatrzeć w białe obłokii kaczeńce wąchaćzielone wodorosty jako harfę trącaćSłuchać co mówią polaśpiewa las sosnowyco gra konik polny w ciepły dzień sierpniowy85


Anna GruchałaKOCHAJ...M<strong>nie</strong>,dzień błękitny o świciewiatr w brzozowym gajulato grające harfą złotych kłosówjesieni rudą głowę skrzętną pracowitązimę strojną w diamenty soplowatych włosówprzebiś<strong>nie</strong>gu samotny dzwoneczek.Jak na piaskach wodę - czystą- Gdy słońce w zenicie...86


Jeśli powstałemto z iskry pioruna87


88Piotr Grygiel


Zimny sierp księżycaWYSSANY EDENTurzycową trawą przeżuwam krajobrazpo bitwie zielonego przerastaniakropla po kroplimój stymulator bezszelest<strong>nie</strong> odkładaźdźbło po źdźblenadzieję po nadzieihoryzontalnych snówtam siostry mojry soki mleczne rozlałyponad tarczę słońcateraz płyną na rydwanach Apollinatymczasem tu oczekuję lekkostrawnej pokutyby zasłużyć na lektykę do rajugdzie już <strong>nie</strong> trzeba modlić sięo dużą wygraną89


Piotr GrygielŚLAD OGNIAJeśli powstałem to z iskry piorunaWśród innych dziesiątek błyskawicJeśli zostawię swój ślad na całunachTo w życiu doczesnym mam krwawićJeśli tutaj męstwo zaznaczę dziel<strong>nie</strong>Postronki naprężę wytrwaleWykuję czekanem wyrobki przed<strong>nie</strong>Znak drogi zaszczytów postawięŁańcuchy tożsame mych przodków celePołączę w ogniste podkowyPrzekuję w diament siwe łzy w popieleBy kroił następnym szlak nowyJeśli czas odejść tch<strong>nie</strong> w oczach posłańcaI przejdzie w głęboką zadumęZejdą się lata w paciorki różańcaWiatr iskry roz<strong>nie</strong>sie w poszumieJeśli ciemności znów zwiastują burzęI w konsze jej tworzy się czarkaW ogniu mg<strong>nie</strong>ń przyszłych wyrobników zwiastunWypły<strong>nie</strong> w morze nowa Arka90


O świcie bladymprzyjdę91


92Anna Jachimska


Ostra kropla tęsknotyBLADY ŚWITO świcie bladym przyjdęDelikatna jak mgły pocałunekSubtelna jak bryzy pieszczotaUsłyszysz pieśń słowiczą śród zieleniPochylę się nad tobąJak stokrotka nad ziemią o zmierzchuRosa otuli twoje ciałoJak trawę w kryształkiOtworzę swoje drże<strong>nie</strong> przepastneBędziemy pełni soliJa po schodach tęczyDo raju zaprowadzęBo oprócz ciebie nikt i nicM<strong>nie</strong> po woskowym języku duszyCo zaraz się roztopiSpły<strong>nie</strong> oddech uświęconyHaust odżywczyDlategoCzuwaj bym <strong>nie</strong> umarłaI oddała ci wszystkoI jeśli pozwoliszZnów przyjdę bladym świtemStopem szlachetnym gwiazd tak ważnych93


Anna Jachimska***Zalała m<strong>nie</strong> lawaMiodu szlachetnegoZłożonegoZ obłudnych uśmiechówDotknęła życiaSzkieletu samotnościCzyż to wszystko jest sprawiedliweJa się szczerze cieszęKiedy licho patrząc na m<strong>nie</strong>Uśmiecha się nóż w dłoni otwierającBy zadać cios śmiertelnyDzikim u<strong>nie</strong>sie<strong>nie</strong>mChroń m<strong>nie</strong> od tego Pa<strong>nie</strong>I pozwól przedwcześ<strong>nie</strong>Złożyć duszę naPłatku Storczyka94


Śniła mi się rzekaunosząca95


96Birutė Jonuškaitė


Birutė JonuškaitėINNE POWODYczasami wyjmuję z półki cień drzewa na ok<strong>nie</strong>głaszczę duszę twoją pod matową okładką książkidelikatna namiętność jak dło<strong>nie</strong> tamtego październikapo drodze do Krosna<strong>jeszcze</strong> <strong>nie</strong> byłam źle zakochana gdy zastawiałeś sidłana moje ręce dzikie jak głodne zwierzątkawciąż wsysałeś m<strong>nie</strong> całą duszą jak syn marnotrawnymiłosierdzie Ojcabyłam twą wiarą służebnicą twoją kadzidłem wiecznymziółkiem cudownym na twe chore serce<strong>nie</strong> na noc jedną na życie całe zapachem jesienitwoim oddecheminne powody twe palce rozgrzane w ta<strong>nie</strong>c puściłyna górę cergową w kształcie młodej kobietyopatulony pledem na werandzie ojcaczy założyłeś ciemne okulary mocząc piórow noc październikową z uśmiechem krzywymgrawirując słowa nazwisko dziwne imię <strong>jeszcze</strong> bardziejżyję wspom<strong>nie</strong><strong>nie</strong>m i pamięta<strong>nie</strong>mcie<strong>nie</strong>m ci będę źle zakochanym98


Śniła mi się rzeka unosząca***Wszechmogącyjeśli umrę tej nocyzrób na drutach moim dziewczynkomsukienki z koniczyny Persetowego pagórkanapraw żuraw ojcażeby już nigdy nikt<strong>nie</strong> chciał się na nimpowiesićwnukom w nogachposadźnajbardziej szarego skowronka<strong>nie</strong>ch nasłucha się Twójsklonowany baranekjakie śpiewaliśmykiedyś pieśniWszechmogącyjestem włoskiemz Twojej rzęsynapojonymłzą Magdaleny99


Birutė Jonuškaitė***śniła mi się rzeka unoszącamodlitwy moich młodych rodzicówi zapach potu ich nógw drodze do kościołaśniła mi się rzekaz piaskowymi kartkamizachowana w bibliotecznej pamięciz drzemiącymi w doli<strong>nie</strong>kobyłą i źrebakiemśniło mi się zakole rzekiprzy moście do Smolankobietaktóra przyszła z gwiazdozbioru Baranałowiła w <strong>nie</strong>j duże rybyrękomaniczym mokre kłodywyciągała je z wodyi rzucała na brzegwoda <strong>nie</strong> sięgała jej kroczanurt rzeki unosił popielatą mgłęw objęciach kobiety widziałamwciąż nową śpiącą rybęweszłam do wody i jazaczęłam szukać ich legowiskawoda była zimnagłębia przerażającaryba chwyciła ustami moją rękęna brzeg wyciągnęłamkłodęW gwiazdozbiorze Ryb<strong>nie</strong> ma moich najbliższych100


Zboża się mieniąbarwą modraków101


102HenrykaJurałowicz-Kurzydło


Zboża się mienią barwą modrakówNASZ DAWNY DOMW tym domu razem wierzyliśmy w <strong>nie</strong>śmiertelnośćPrzez chwilę wydawało mi się że wejdzieszZostawisz jak zwykle buty na proguLecz <strong>nie</strong> znasz tych drzwi wtedy były inneTe <strong>nie</strong> zaznały już ciepła twych dłoniW pokojach meble też <strong>nie</strong> te sameSpoglądasz ze zdjęcia na nowej komodzieTylko w obrazie Anioł Stróż jak zawszeProwadzi nasze dzieci przez rzekęI stary zamek przegląda się w wodzieAż nazbyt dobrze widziałam twój cieńNa kuchennej posadzce...Kiedy traciłeś ostatni swój oddechPrzychodzi znowu do m<strong>nie</strong> tęsknotaTaka bezsensowna że aż prawdziwaPrzysiadła sobie na ławce w ogrodzieGdzie próżno wołają m<strong>nie</strong> kwiaty różaneA ciebie już <strong>nie</strong> cieszy wschodzące zboże103


Henryka Jurałowicz-KurzydłoTOREBKA MAMYByła brązowa na długim paskuZe złoconym mocnym zapięciemW tej torebce schowany miała cały światSkrawek życia ocalony przed czasemKilka fotografii czarno-białychTych naszych komunijnych i starszychBiały róża<strong>nie</strong>c co miała z dzieciństwaWiązany nitkami bo paciorki się rwałyChociaż nigdy żadnego <strong>nie</strong> brakłoBrązowy grzebień igły do szyciaDo maszyny te półpłaskie i ręczneAdresy wszystkich ciotek i kodyKilka chusteczek do nosaSzydełkiem obrabianych staran<strong>nie</strong>Książka do modlitw komunijnaZ Częstochowską na okładceMiała mama tam <strong>jeszcze</strong> schowanySkrawek szarego płócienka...Z literką ,,P’’ znak że była PolkąStaran<strong>nie</strong> fioletową koronką obramowanyJeszcze z czasów <strong>nie</strong>mieckiej <strong>nie</strong>woliMamo wybacz nam dzisiajŻe nikt z nas <strong>nie</strong> pomyślałBy tą torebkę dać Ci w drogę ostatniąA przecież była twym skarbemTak <strong>nie</strong> pasowała do szarej sukienkiGdzie się dziś podziała nikt <strong>nie</strong> wieCo się z nią stało już nikt <strong>nie</strong> pamięta104


Zboża się mienią barwą modrakówZIEMIA KASZUBSKAZiemio na której przyszło mi żyćChoć <strong>nie</strong> rodzinną tradycją przerosłaśJesteś mi milsza i droższa nad wszystkoZiemio którą strzeże kaszubski GryfPełna lasów jezior i morzaTutaj w starych kościołach kamienni święciStrzegą ojców wiaryTajemniczo szumi sosnami Rowokół staryZakochana Jurata rozsypuje bursztynyPo plażach i polach...Zboża się mienią barwą modrakówA łąki są pełne rumianków i makówTutaj wiatry mają swe mianaŻywnik Krąc Szalińc i spokojna GladaNiebo jak nigdzie takie błękitnePrzecięte tylko skrzydłami mewTutaj i bocian ma uważa<strong>nie</strong>Nie można go skrzywdzićBo ściąg<strong>nie</strong> na ludzi Boży g<strong>nie</strong>wZiemio kaszubska wierszami sławionaMoje oczy na ciebie z zachwytem patrząPrzytul m<strong>nie</strong> kiedyś do swego łonaJak matka swe dziecko kiedy się rozpłacze105


Henryka Jurałowicz-KurzydłoJESIENNE DNIPług ziemią przykrył ścierniskoA deszcz chce zmyć kolory kwiatomOgon podkuliło wierne psiskoGrzyby bawią się w chowanegoSąsiad emeryt wyszedł na spacerSamot<strong>nie</strong> żeby się pomartwićOd lat zawsze tak samo...Taka kolejność i wszystko to ważneLecz kalendarz <strong>nie</strong> kończy się wrześ<strong>nie</strong>mParasol zawsze można zamknąćMimo deszczu kwiaty <strong>nie</strong> pogasną106


Rozdział III


Na jeziorach bieląsię łabędzie109


110AnnaKarwowska


Na jeziorach bielą się łabędzieCZTERY PORY ROKUWIOSNACzarna ziemia odziewa się zieloną trawąnowymi liśćmiszumią drzewa zbudzone ze snunapojone rosą roześmiały się łąkiwśród pól kolorowe traktorypługiem grają swoje utwory, achłopa oko się cieszy.Rozśpiewały się wszystkie plemiona ptakóww gajach słowiki, jaskółki pod okapem dachuna jeziorach bielą się łabędziew ogrodach cały przepych żonkili i forsycjidźwięcz<strong>nie</strong> śpiewają szczygły, z ichświergotem miesza się rechota<strong>nie</strong> żab.Jakże mam się cieszyć tym wszystkim?Kiedy stoisz ciągle w oczach, wiosenny wiatrprzywiewa Twój głos pod okno - serce tęskninawet pszczoła - co kwiatami się żywiporzuciła wiosenne kielichyi tak uparcie krąży nad głowąpew<strong>nie</strong> chce coś oznajmić -może <strong>nie</strong>sie ktoś żądło - słodkielecz dla serca okrutne,a wiejska pisarka miałaby milczeć?111


Anna KarwowskaLATOSiedzisz pod drzewem wysokimw górze wiaterek oddechem gałęzie poruszachłodzisz czekoladowe ciało - róże czarują swą wonią.Pracownice krzątają się w ulachtkają kobierce świeżego woskuptaki nawołują swoje pisklętalas stał się gospodą człowieka, cała ziemia kipi sytościąchłop wymłócił zboża, ucieszył oczy bogatym żniwemokrągły placek już leży na stoleto ziemia, to darczyni sprawiła bogate żniwooby co rok hoj<strong>nie</strong> darzyła pszenicą, jęczmie<strong>nie</strong>mi maciejką wieczorem pachniała pod domem.Szybko dojrzewa wszystko jedno - lato idziecko przemieniło się w dorosłego<strong>nie</strong> pozwól umknąć chwili - posłuchaj świerszczaco tęsknotę potrafi oszukać, couderza dźwięcz<strong>nie</strong> skrzydełkami w nóżkidzwoniące piosenkę błogą io świcie rankiem złóż za te pieśnigłówkę czosnku co nigdy <strong>nie</strong> więd<strong>nie</strong> ikilka kropel porannej rosyaby wiejska pisarkaze skrzydłami podciętymi też <strong>nie</strong> milczała.112


Na jeziorach bielą się łabędzieJESIEŃUwolniło się <strong>nie</strong>bo od nadmiaru słońca, zakwitły mimozyi to wszystko o uśmiechu jesienigorące lato popłynęło - przeleciało „babie”zmieniły się nazwy, kształty, zmienił się los.Ciężkie kiście winogron zwisają, wiatr rozwiał nasionabociany odleciały tam gdziedudek ma gniazdo i jest ciepło.Barwne liście ozdabiają ziemię, chryzantemy grobygwiazdy <strong>nie</strong>bo, a nasz kraj ludziewiatr rusza już gołymi gałęziami drzewi żal ogarnia po letnich wieczorach.Nie lękaj się krótkich dni<strong>nie</strong> przebitej ciemności - spróbuj rozdmuchać noczapal lampę - jeśli masz przyjaciela - zatrzymajtylko <strong>nie</strong>ch <strong>nie</strong> pije samej wody i<strong>nie</strong> łapie Cię za słówka.To co zrodziło się na ziemico wytrysło ze źródła, dało więcej niż chciano<strong>nie</strong> spętano nóg, <strong>nie</strong> związano rąk<strong>nie</strong> zamknięto ust - więcwiejska pisarka <strong>nie</strong> będzie milczała.113


Anna KarwowskaZIMAZiemia zasypana ś<strong>nie</strong>giemw gęstym mroku kłębią się chmurylód iskrzy i pali mrozem.Ptak wygnany błędnymi wichrami, boleś<strong>nie</strong> przeżywawilki <strong>nie</strong> słyszą beczenia owiec, kogut <strong>nie</strong> piejei mróz śmieje się ze starości.Długa noc, pochyla się <strong>nie</strong>bowspinam się na stromą górę jak po szkletrzymając w rękach pisak, abyzłożyć oszronione literki w strofę,które rozwiały zimowe podmuchy.Od świtu do świtu odliczam ile <strong>jeszcze</strong>zostało siły, ile dni do wiosny?Bez lęku znosiłamwichry, ś<strong>nie</strong>życe, mrozy - całe życieteraz z ufnością stawiam stopyna skuty lodem światnawet już przechodzę koło człowieka,który łagod<strong>nie</strong>je - ale tylko na widok złota.Chociaż wicher spycha z drogiś<strong>nie</strong>g puszysty sypie w oczymróz przenika do kościa wiejska pisarka <strong>nie</strong> milczy.114


Na skrzydłachuczucia115


116MariuszKasiński


Na skrzydłach uczuciaNASZE 20 DO XArtystą być wielkim <strong>nie</strong> znaczy normalnymNiejeden z poetów to powieI ja to dziś stwierdzę swą pierś wypinającZ Witkacym już będąc po słowieBo sztuka jak mara nam duszę rozdzieraNa dwie wzniosłe połowyTa pierwsza się bawi zdrowymi zmysłamiFantazję rzucając do głowyTa druga - bumerang mną miota i woła,Wzlatując na skrzydłach uczuciaRaz wraca wesoło, raz pędzi przed siebieBy zmysłom człowieka dokuczaćI ciężko jest wtedy wejść w harmonii progi,Gdy z obu stron - silny wiatr w oczyGdy jest się artystą, kwestią czasu chwila,Gdy obłęd nas w drodze zaskoczyI wtedy mamy własnedwadzieścia do dziesiątej...117


Mariusz KasińskiAD MAIOREM DEI GLORIAMQuo vadis, alma mater?Ojczyzno polska, dokąd zmierzasz?Czy w ostatnią drogę idziesz, at patres?Czy jedy<strong>nie</strong> karę błędom czasu wymierzasz?Czy wciąż pamiętasz nasze Soplicowo?Ad memoriam, dworek wprost z serc twoich dzieci.Czy potrafisz przedwioś<strong>nie</strong> swe wywołać na nowo?I ad Gloriam, gwiazdę polarną na swym <strong>nie</strong>bie wz<strong>nie</strong>cić?Snujesz się tylko z workiem szpargałów po świecieJak partyzant czatujesz, co w listopadzie wygnany,w ukryciu rany leczy,A wiatr silny ze wschodu co krok mu mapę zmiecie, mapędo domu...Baczność! Powstań żoł<strong>nie</strong>rzu!Tułaczki dość!Wypnij dum<strong>nie</strong> pierś do przodu i......maszeruj przez allodajne gaje,W których nawet wiatr na liściach różnobarwnychMazurka gra!Niczym dąb stuletni zapuść dostojne korze<strong>nie</strong>Trwaj...To twoje miejsce w szereguI ad maiorem dei Gloriam,Tu dopiero spocznij...118


Na drugim życiaprogu119


120Ina Kawecka


Na drugim życia proguCZARYZaczarowałam cię - pamiętasz?Zauroczyłam jak wiedźma czy wróżkaZaklęłam przy blasku księżycaStworzyłam nasz własny elementarzSpośród gestów tysięcy znakówDarowałam ci tylko te własneI dostałam od ciebie - te dla m<strong>nie</strong>Dla m<strong>nie</strong> dzisiaj i dla m<strong>nie</strong> na zawszeI <strong>nie</strong> oddam ci nigdy niczegoŻadnych gestów, ni uczuć, ni doznańTy też - zostaw sobie te mojeI na zawsze już ze mną pozostań.121


Ina KaweckaCHCĘChcę choćby tylko razPotarzać się po trawieObejrzeć twarz twą z bliskaJak księżyc, swoją - w stawiePotoczyć się jak piłkaChoć z dwojga ciał splecionaPowoli... w dół... po zboczuNawzajem w swych ramionachI śmiać się przy tym głośnoI cieszyć się tym śmiechemI ciągle się przytulaćI turlać, turlać z echem...I choć to może śmieszneNa drugim życia proguOddać swą miłość pragnęSłońcu, górom i Bogu.122


Otulona w szatęwspom<strong>nie</strong>ń123


124Ag<strong>nie</strong>szkaKlekociuk


Otulona w szatę wspom<strong>nie</strong>ńŁZAOtulona w szatę wspom<strong>nie</strong>ń, mała łza.Spływająca po policzku niczym potok.Utęskniona za szczęściem, za jedyną miłością.Pragnąca ufać, teraz będąca już niczym.Dławiąca się naiwnością, potykająca się o własne prag<strong>nie</strong>nia.Mówiąca wybacz...Gdy tak naprawdę niczemu <strong>nie</strong> jest winna.125


Ag<strong>nie</strong>szka KlekociukSOPELPokochałam zimne uczucie <strong>nie</strong> dające ciepła.Roztapiałam sopel swoim sercem,Lecz to co zimne zawsze zimne będzie,Soplem, soplem zosta<strong>nie</strong> na zawsze.Mogę tylko próbować zapom<strong>nie</strong>ć o jego chłodzieI w triumfie stąpać po wodzie i mieć nadzieję,Że na mojej drodze spotkam słońceKtóre zawsze będzie dla m<strong>nie</strong> gorącei które zawsze m<strong>nie</strong> ogrzeje.Abym sama <strong>nie</strong> stała się soplem.126


Pomaluję całe<strong>nie</strong>bo127


128Danuta Kmiecik


Pomaluję całe <strong>nie</strong>boPOMALUJĘPomaluję całe <strong>nie</strong>bo, wszystkie chmury szare,Nad zamglonym horyzontem porozwieszam szale.Zbuduję most tęczowy jak cięciwę wielką,Zaróżowię mgłę poranną purpury kropelką.Krople deszczu pozamieniam w fontanny ze srebra.Czarny - tylko będzie miała na swych paskach zebra.Morze - zrobię szmaragdowe a słońce ze złota.Szara - będzie mała myszka i wąsik u kota.W każdej stro<strong>nie</strong> na balko<strong>nie</strong> postawię wachlarze,Wszystkim dzieciom w sto kolorów pomaluję twarze.I <strong>nie</strong> będzie burz, kłopotów - żadnego frasunku.Będzie pięk<strong>nie</strong> i bajkowo na moim rysunku!129


Danuta Kmiecik***Wciąż rozpaczliwie szukam szczęścia,o szczęściu marzę skrycie.Co dzień <strong>nie</strong>zmien<strong>nie</strong> idę w przyszłośćdrogą, którą jest życie.Bliskim przychylić pragnę <strong>nie</strong>ba,w tworzeniu być artystą.i czerpać z życia ile da siębyć zawsze optymistą.Tak jak paciorki myśli nawlekam,zaczynam wciąż od nowa.W drodze do szczęścia duszę sprzedajęgdy w wersy wiążę słowa.Chcę wyprostować to co krzywe,pogodzić co się da,znaleźć uczucia te prawdziwe,usłyszeć - co w duszy gra.Łatwo jest przeszłość w pył obrócićchoć w serce wrosła murem.Trud<strong>nie</strong>j wybaczyć i zapom<strong>nie</strong>ćniż zrzucić starą skórę.Wciąż rozpaczliwie szukam szczęścia.W dal patrzę nadarem<strong>nie</strong>,i <strong>nie</strong> dostrzegam lub <strong>nie</strong> chcę widzieć,że szczęście żyje we m<strong>nie</strong>.130


Kwiaty strojąsię jak panny131


132Beata Kosicka


Kwiaty stroją się jak pannyTĘSKNOTAW ramionach drzew tęsknota się skryła,deszcz srebrną strugą myje mogiły.W ten czas jesienny, serce znów płacze.Czekam i ufam - lecz brak mi siły.Blaskiem światełek zapłoną groby,wiatr zapach liści po<strong>nie</strong>sie w dal.Wrócą wspom<strong>nie</strong>nia, a ostrze bólu przytępi żal.Twojej już twarzy dziś <strong>nie</strong> odnajdę,głos Twój - tak drogi, okryła mgła.Serce zapło<strong>nie</strong> jak znicza ogień,w oczach zabłyś<strong>nie</strong> łza.Szukam i czekam na znak od Ciebie.W pustych ramionach - jesienny świat.Serce gorące oddam dziś Tobie,uczuć liść wierny - rzucę na wiatr...133


Beata KosickaOCZEKIWANIEZ ZAPACHÓW KWIATOWYCH (Utkane)W mym ogrodzie za oknembladoróżowa magnolia kwit<strong>nie</strong>.Jej kwiaty są jak dło<strong>nie</strong> złożone w modlitwie.Wspaniałych pąków kielichy - tańczą,zanurzone w słonecznej ciszy.Wiatr dotyka kwitnących kobierców,różnobarwnych płatków, tak delikatnych i czułych sercu...Słońce całuje kwiaty. Drga ciepłem powietrze.Jakiś trzmiel kosmaty, przeleciałw pasiastym swetrze. Opowiedział kwiatomo dziele stworzenia, i o tej miłości <strong>nie</strong>bios,co zwykłe życie człowieka - w piękno zamienia.Pachną żonkile i tulipany o gorących sercach,a zielone, wierzbowe listki,tańczą w rytm wiosennego powietrza.Kwiaty stroją się jak panny,oczekując oblubieńca - i tylko czasem ich płatki,skropi deszcz, srebrną łzą poruszy ich wonne serca.Świat śmieje się perliście, przezzielone, wiosenne liście. I tylko gałązkikwitnącej wiśni, są jak sen,który ma się przyśnić.Chylą się kwiaty i drzewa, na powita<strong>nie</strong>Tej - której wszystko stworze<strong>nie</strong> śpiewa.Tej, która wkrótce przybędzie,Pani Ziemi i Nieba - Maryi,w powiewnej, błękitnej sukience.Zakwitnij kwiatem me serce!stań się zawilców kobiercem,zapachem wiosny i słońcem,dobroci blaskiem gorącym.By powitać wiosen<strong>nie</strong>,Tę, dla której wszystkokwit<strong>nie</strong> tak pięk<strong>nie</strong>!...134


Lampy ulicznepuszczająsię światłem135


136MirosławKościeński


Lampy uliczne puszczają się światłemWIERSZE WIGILIJNE ‘81II ze świątecznej kartkikartka: w postną kolędę żebraczągrudzień się wybrał i siarczyście kl<strong>nie</strong>bo święta zarażone biedą - kracząi kolor nam odszedł z liści w p<strong>nie</strong>na długi <strong>nie</strong>spokojny sen zimowya ja przecieram zaropiałe d<strong>nie</strong>jak omam wcale <strong>nie</strong> bajkowyliście odeszły spuszczone ze smyczydo obiecanej dziecięcej zabawyposłuchaj: <strong>jeszcze</strong> jesień dyszywśród <strong>nie</strong>dobitków prawie czarnej trawydyszą też matki spocone kolejkąpo szczęście rodzinne i bukiecik łzawyw wigilię wsunięty spracowaną ręką137


Mirosław KościeńskiMOJEJ DZIEWCZYNIE<strong>nie</strong> rokuj o m<strong>nie</strong> z nadzieją i marzeniami<strong>nie</strong> szafuj pomylonymi obietnicami<strong>nie</strong> graj o m<strong>nie</strong> z życiem w brydżapopełniłaś błąd przy pierwszym rozdaniutrzeba było grać texas na miłośćwięc spasuj od razu<strong>nie</strong> rób z rozpaczy następnej pory rokulepiej załóż jej kaga<strong>nie</strong>c i poprowadźna smyczy<strong>nie</strong> strasz że będziesz miała ze mną dziecko<strong>nie</strong> udawajże puszczasz się z innymiby zrobić na złość<strong>nie</strong> stawiaj m<strong>nie</strong> pod prysznicemczułości i tak w lewej kieszeninoszę granat i w każdej chwili mogęwrzucić go do serca by zdławić<strong>nie</strong> wylewaj miłości na podłogę totylko skruszone słowa do wieczornejherbaty<strong>nie</strong> spoufalaj się z poezją to też kobietai kiedyś wydrapie ci oczy<strong>nie</strong> wysyłaj kopert zaklejonych szczytowa<strong>nie</strong>mmoja codzienna canossa przed skrzynką pocztowąust dawno minęła <strong>nie</strong> prowokujpiersiami przy których lampyuliczne puszczają się światłem i tak <strong>nie</strong>przekroczysz drutu kolczastego serca<strong>nie</strong> dawaj mi pieniędzy bo przepiję(choć na tyle jestem uczciwy)<strong>nie</strong> rób tylu głupich rzeczy i tak<strong>nie</strong> dam się osiodłać żadnej babiemimo że choler<strong>nie</strong> kocham138


Lampy uliczne puszczają się światłemTRZY LATA PÓŹNIEJ KSIĘŻNICZKOkilka lat póź<strong>nie</strong>j księżniczkogałązki ciszy zacinają po twarzybo <strong>nie</strong>spraw<strong>nie</strong> jadę saniamipa zaś<strong>nie</strong>żonym łóżku głośny dzwonekbudzi twoje ciało ze snu prosisz:szybciej ale po mojemuwio koniku wiopokój dostaje padaczki powietrze drżyjak ze strachu pożąda<strong>nie</strong> zasklepionew oczach parzy namciaławio koniku wio ale po mojemusztorm rozszalał się na dobre- łóżko traci równowagę aż spadamyna same dno<strong>jeszcze</strong> <strong>jeszcze</strong> skamleszz rozsypanej poduszki nocy lecątrociny jęku brakuje tchucudow<strong>nie</strong>wio koniku wionagle całym ciężarem spadam na dnowszystko <strong>nie</strong>ruchomieje dobiliśmydo brzeguna prześcieradlekrwawi nam miłośćw trzy lata póź<strong>nie</strong>jksiężniczko139


Mirosław KościeńskiZDRADA: JAK OŚĆ W SERCUmożliwe że się obudzimyna potwornym kacu gdyleżymy tuż za ścianą rozpaczysplugawieni miłością <strong>nie</strong> tylko dosiebie a w twoich udach zag<strong>nie</strong>ździłysię cuchnące spermą robaki zdrady imoje cicho skomlące serce z harpunemzemsty gotuje się do skoku na rekordświata gdy rozszarpana wybuchemplotek ambicja gotowa do anarchiiw państwie o nazwie czułość możliweże zaraz zawali się cały świat nerwyzachorują na rozstrój żołądkaże nigdy <strong>nie</strong> pod<strong>nie</strong>cę się twoim ciałemi zosta<strong>nie</strong>sz kurwą w pajęczy<strong>nie</strong>faktów że prawie wszystkomożliwe że się obudzimyrano ja kipiący wściekłością ty udającaskruchę <strong>jeszcze</strong> zbył obcy sobie byz trudem dostrzec <strong>nie</strong>śmiało trzepoczącąw garści pogardęodlatuje na mroźną północ140


Z komarami żyjęw zgodzie141


142Jan Kulasza


Z komarami żyje w zgodzieNIE KŁANIAM SIĘNie muszę się kłaniaćpanu burmistrzowi,posłowi, sekretarzowi,ani panu wojewodzie,ani ministrowi.Nikt mi <strong>nie</strong> powie,ty ćmoku, ty smrodzie.Nie muszę się kłaniaćksiędzu plebanowiani organiście.Mój ukłon będzietylko dla kobietyoczywiście,ona jest matką,która da życie,dla <strong>nie</strong>j mam szacunek,bo dzięki <strong>nie</strong>j trwa Ojczyzna moja.143


Jan KulaszaJESZCZE ROCZEKTen się cieszy ma nagrodę,A innemu medal dano,Ja się cieszę tylko z tego,Że idę spać na siano.Z komarami żyję w zgodzie,Umowę spisałem.A do tego mam też wnuczkęI dziadkiem zostałem.Ten cyrograf podpisałem,Czart m<strong>nie</strong> <strong>nie</strong> zabierze,Bo święconej wodyDam jemu w ofierze.Mucha m<strong>nie</strong> <strong>nie</strong> ut<strong>nie</strong>,Bo mam krew czerwoną.Mucha chce błękitnej,Bo jest wyszkolona.Po co mi medale,Po co mi nagrody,Wole przeżyć <strong>jeszcze</strong> roczek,Bo <strong>nie</strong> jestem młody.144


Wrzosowekwiaty deszczumdleją145


146WandaKwapusz


Wrzosowe kwiaty deszczu mdlejąNIE ODCHODŹ LATONie odchodź o świcie kiedy tak,promie<strong>nie</strong>jesz świeżością rosy.Wtul się we m<strong>nie</strong> zielonym wiatrem,tak bym poczuła spojrze<strong>nie</strong> jeziora.Ogrzej w tańcu na rozgrzanym piasku liter.Poskładam je w słowa nadziei,że jutro znów powrócisz,w jaśminowym tre<strong>nie</strong> skowronków.Otulisz jedwabnym szalem promieni,i pójdziemy ścieżką której <strong>nie</strong> ma,by pozostał po nas ślad tęczy.Aż echo przywiedzie cię tu,tym samym świtem zorzy.Choć drzewa bredzą już o jesieni,a wrzosowe kwiaty deszczu mdleją,w okiennej ramie szkła.147


Wanda KwapuszROZMOWAMało widoczna wypływa z horyzontu.Usil<strong>nie</strong> wypatruje jej w oddali.Niczym <strong>nie</strong> różni się od sinych chmur.Już jest w zasięgu mojego wzroku.Jest bardzo wzburzona.Jakby z daleka krzyczała „uważaj”.Widzę jej poszarpaną grzywę.Su<strong>nie</strong> w moją stronę w spienionej peruce z pereł.Jest coraz bliżej - zwalnia tempo.Szmerem dopływa do moich stóp i obejmuje je puchem.Dotykam subtelnością warg szelestu Bałtyku.Długa jest nasza rozmowa.Tajemnice zabierze w odchła<strong>nie</strong> głębin- moja przyjaciółka fala.148


Rozdział IV


Niech nas łzyumyją151


152Ilona Lipska


Niech nas łzy umyjąTRZEBA ŁEZżyczę nam wszystkiego najlepszegona długą drogę życia więcżyczę nam łezpłaczmy, płaczmy<strong>nie</strong>ch nas łzy umyjąpłaczmybo droga przed nami dalekaumyjmy się przed podróżą. Wciąż czeka...nas tyle zakurzonych światło - cieniczeka nas tyle upadków aż do dna,do czarnej ziemiusiądźmy i płaczmy terazbo nam łez, nam łez potrzebajak zwykle na rozstaju usiądźmyi przez chwilę milczący bądźmyna rozdrożu, niby przystanibo jutro znów przyjdzie nam siebie ranići dźwigać wybacze<strong>nie</strong> nawzajemprzebaczmy więc sobiewspólną drogę<strong>nie</strong> wińmy kochającychprzeprośmy kochanychi <strong>nie</strong> chcianychjeśli się uda, spytamy Bogana co nam była ta jedna drogapośród wieluczy może mu dróg zabrakłoa dzisiaj od łez czyści jak światłochodźmy już, Przyjacielu153


Ilona Lipska***Nie wiem, nikt m<strong>nie</strong> <strong>nie</strong> nauczył.Nawet babcia taka mądra <strong>nie</strong> była,Chociaż pokazała miJak być człowiekiem.Ją widocz<strong>nie</strong> ominęło szczęście patrzenia,Jak zielone oczy na chwilę jaś<strong>nie</strong>jąI prag<strong>nie</strong><strong>nie</strong>, by zawsze tak było...Umiała uszyć obrus i ciepły sweter,Ale widocz<strong>nie</strong> nigdy <strong>nie</strong> musiałaSzyć uśmiechu komuśNajważ<strong>nie</strong>jszemu na świecie.Widocz<strong>nie</strong> ominęło ją szczęście zagubionychrumieńcówI <strong>nie</strong>dowierzania. Kochasz - a więc jest Bóg?Jak to dobrze, że jesteś, BożeI że te oczy choć chwilę się śmieją...Widocz<strong>nie</strong> nigdy <strong>nie</strong> musiała wybieraćMiędzy roześmianą ich zieleniąA bezpieczną drogą...Przy której dom przysiadł maleńki...W nim, na jesienny wiatr -Stary piec...Drzewo poznania dobrego i złegoWidocz<strong>nie</strong> rosło przy innej drodze.A może moja babcia <strong>nie</strong> lubiła jabłek?154


Dwa karminowekoboldy155


156Jerzy RyszardLissowski


Dwa karminowe koboldyWSPOMNIENIE JESIENIŻo<strong>nie</strong>Ziemia się kurczy w melancholiiopadających liści które są złotezastygłą krwiąTo <strong>nie</strong>prawdaże Cię <strong>nie</strong> kochamPatrztu pod płotem z klonówjest ławkata sama co przed tamtym rokiemPamiętasz?Usta masz pełne wiosnya w oczach jesienną kochaną mgłęza którą skryła się ciszajak za złotym purpurowym szkłemSłyszysz?To noc gra na rozsypanych wirujących klawiszachodwieczną symfonię j e s i e ń .157


Jerzy Ryszard LissowskiTE DWA KOBOLDY...DzieciomTylu poetów pisało już o ustachTylu poetów porównywało je do owocuzrywanego w dojrzałym sadzieże <strong>nie</strong> wiem jak Ci podziękować za te bóstwaktóre ofiarowałaś mi dziś wieczórDwa karminowe koboldyjakby powiedział Gałczyńskisą mądrością świataDwa małe koboldy.Do Twoich rozchylonych warguciekam przed złem tego światajak zagoniony szczeniakdo boku matki. Wołając ukryj.Do Twoich zsiniałych od mrozu wargszedłem godzinę, lata, wiekimarząc o takim wieczorzeprzybranym w płatki ś<strong>nie</strong>guDo Twoich kochanych ust naktórych top<strong>nie</strong>je ś<strong>nie</strong>gzamykam naszą miłość.158


Dwa karminowe koboldyMOJE SPEŁNIENIEWnukowi BartoszowiNie wiem,doprawdy <strong>nie</strong> wiem,czemu przy Tobie- jedynym -gonię uciekające przede mną galopemchwile, króciutkie chwilebez <strong>nie</strong>uniknionej dziadkowej zadyszki.I - najzupeł<strong>nie</strong>j serio - doganiam je!Żyję, jak Ty, pielęgnowanymi przez siebie po dziecięcemuplanami i marzeniami.Doznaję <strong>nie</strong>opisanej satysfakcji, więcej: pełni szczęścia,gdy jesteśmy z sobą. Blisko -na odległość wyciągniętej ręki.Tu, w Słupsku, gdy w 1999 pierwszy raz Cię ujrzałem.W mieście, które - parafrazując przyjaciela poetę -choć płaskie jak dłoń,nagle, we wszystkich kierunkachzaczęło zbiegać z góry na dół.Bo zobaczyliśmy alter ego?Niewykluczone. Może Los - Absolut - Bógtak właś<strong>nie</strong> zrządziłOn tylko wszak zna tajemnicerzeczy i spraw <strong>nie</strong>pojętych.C’est la vie!..159


Jerzy Ryszard Lissowski***upatrywałem w tobie od zawszetajemnicę białych kartznaczonych ręką ignotum Xukrytą za chmurami w głębi swych oczu<strong>nie</strong>obecną bliżej i dalejwyglądającą jakby trochę nerwowokiedy zostaną dnicałkowicie bezwiednetak było po dziś dzieńkiedy wreszcie dostrzegłemiż sekret rzeczonych białych kartjawi się klarow<strong>nie</strong> w twojej teraź<strong>nie</strong>jszości160


Ucichły krokizegara161


162TeresaA. Ławecka


Zgubiłam aniołaWNĘTRZE PRZESZŁOŚCICzarny woal otulił ciałoPociągnął w <strong>nie</strong>znaną otchłańOtwieram szeroko oczySzukam słonecznych promieniDrżącą dłonią łapię powietrzeZły los odebrał gałązkę jabłoniZepchnął do <strong>nie</strong>chcianego królestwaOgrabił z czerwieni rubinówWykradł turkusy i szmaragdyPomalował na biało <strong>nie</strong>widzialną emaliąW jasnym świetle zostawiłam swój cieńTeraz samot<strong>nie</strong> wędruję drogą <strong>nie</strong>mocyWsparta na pamięci obrazówDotykam cicho szepczących kolorówDziecięcą ciekawością poznaję to co za nami163


Teresa A. ŁaweckaŁZA SŁOŃCANa zewnątrz zapadła ciemnośćZniszczyła perspektywę przestrzeniUcichły kroki zegaraWola życia przetrwałaWewnątrz m<strong>nie</strong> rozbłysło światłoZatańczył pyłek kurzuWygładził kąty pokojuDzieci wróciły do domuGładka powierzchnia lustraWybrzuszona obrazemUkazała odwróconą twarzGdzie jestem w nim jaSpokojny oddech łagodzi trzepot sercaUwalnia wspom<strong>nie</strong>niaMam swoją prawdęUłudę widzenia164


Jeszcze drzemiąwe m<strong>nie</strong>resztki snu165


166BożenaŁazorczyk


Jeszcze drzemią we m<strong>nie</strong> resztki snu***ranki są takie <strong>nie</strong>winne<strong>jeszcze</strong> drzemią we m<strong>nie</strong>resztki snu<strong>nie</strong>wyostrzone zmysłydrzewa pożółkłe za oknemcudowny zapach kawy<strong>jeszcze</strong> cisza wokół<strong>jeszcze</strong> <strong>nie</strong> wiemo czym świat już wiejednym ruchem pilotauruchamiam zgiełk światawynurzam się z błogiego stanuPaul Newman <strong>nie</strong> żyje...porwano Polaka na północy Pakistanu...167


Bożena ŁazorczykPOWRÓT<strong>nie</strong>wydeptana ścieżkame własne ślady w błociedrzwiza nimi nikt <strong>nie</strong> mieszkatylko lampaprzegląda się w szybach co dzieńzegar usnął w kąciepająk zjechał w dółkwiat przywiędły schylił głowęi tylko jego cieszymój powrótciszadeszcz o szyby dzwonijego kroplemoje łzywróciłam do domu...168


Łzy <strong>jeszcze</strong><strong>nie</strong> wyschły169


170WandaMajewicz-Kulon


Łzy <strong>jeszcze</strong> <strong>nie</strong> wyschłyW ZMROKU WIECZORUNad jeziorem nic <strong>nie</strong> byłoTylko ja i ty w ramionachZachodzącego słońcaKtóre w różowejŁagodności <strong>nie</strong>baRozlewało się czerwieniąPrzechodzącą w purpuręMuskając nas delikat<strong>nie</strong>Barwą wina i rubinówHoryzont giął sięW złotym blaskuPieścił gasnącą pozłotąSłońce zwolna konałoRodziła się nocNad jeziorem nic <strong>nie</strong> byłoTylko ja i tyOtuleniPledem ciemnej nocyPotem nastał świtPocałunkiem przebudzenia...Sierpień 2008 r.171


Wanda Majewicz-KulonW MOJEJ GALERIIZa oknem jesienny pejzażW białej weneckiej ramieNa tle seledynowej ścianyW ramce jasny mahońSłoneczniki krągłeJak złota tarcza księżyca(Przyjaciółce Trudzi P.)Wbijam w <strong>nie</strong> wzrokWydłubuję pestkę po pestceObok Van GoghMacką wilgotnego bluszczuStonowaną ochrą i czerniąDelikat<strong>nie</strong> uzupełniaWyłuskane ziarenka...Październik 2009 r.172


Łzy <strong>jeszcze</strong> <strong>nie</strong> wyschłyJESIENNA IMPRESJA(Na podstawie grafikiW. Pomorskiego „Drzewa mówią”)Cień brzóz kołysał się lekkoPo ziemi wilgotnej pachnącejButwiejącym listowiemDrzewa ciągnęły się wzdłuż aleiTworząc wysoki przejrzysty szpalerA ich ażurowe czuprynyW bladym blasku jesiennego słońcaRozpływały się w kolorycie <strong>nie</strong>baNad nimi w błękitach obłokówPłynęły piegami rozkrzyczane kawkiRozbudzoną wyobraźniąMalował się obrazNiepowtarzalne pięknoNiczym linoryt sprawnej dłoni grafikaDrzewa przemówiły -Poszumem wiatru w jesiennej mżawce...Listopad 2009 r.173


Wanda Majewicz-KulonSTAROŚĆWidziałam starośćW Domu Opieki SpołecznejSkurczoną we dwojeO włosach siwychTak siwych jak jej oddechNa twarzy szarejJak zgrzebne płótnoPełzał smutekUsta wygięte jak do uśmiechuSkrywały ból samotnościŁzy <strong>jeszcze</strong> <strong>nie</strong> wyschłyDrżały na rzęsachGasnącą iskrą nadzieiWidziałam porzuconą starośćJak bezużyteczny mebelJeszcze wczoraj prowadziłaWnuki do przedszkolaDzisiaj już wnuki wyrosłyKwiecień 2009 r.174


Miłość otulonajedwabiempromieni175


176EmiliaMaraśkiewicz


Miłość otulona jedwabiem promieniCHLEBdorodne kłosywytarzane w spiekocieuklękły z wiatremzamilkły polapowszed<strong>nie</strong> dni przekwitłyna zagonach zbóżkawałek chlebazakwitł pieśnią na ustachwiejskiej kolacji177


Emilia MaraśkiewiczA MOŻE...może wyjdzie mi naprzeciwjabłoń w ślubnej suknipsia wierność w ażurach litaniipoezja z ustami wiśnimoże przypomni sobie o m<strong>nie</strong>cwałująca przez łąki mgłaszczebiot Bałtykucień jodły wytarzany w żywicybaraszkujący z latawcami wiatra może przypły<strong>nie</strong> ku m<strong>nie</strong>na czterolistnej koniczy<strong>nie</strong>pieśń kosa spod obłoków178


Miłość otulona jedwabiem promieniNA OBIEDZIEkto przyjdzie na obiadagent z maharadżąskumulowana wygrana w totolotkacórka siostry z pekińczykiemmiłosny nokautczy wichry namiętnościbóle porodoweczy prokurator z gilotynąmoże przybędziena dobre i złetamten Apollo z Portugaliilub mąż najbliższej przyjaciółkialbo <strong>nie</strong> daj Bożeproboszcz z wiatykiemdopóki kręci się ruletka życiawszystko może się zdarzyć.179


Emilia MaraśkiewiczW PAPIEROWEJ ŁODZIwieczorną porąwychodzi zza mgiełmoja pierwsza miłośćotulona jedwabiem promienijej oczy błękitnebiegną ku m<strong>nie</strong>z żarliwym pośpiechemspragnionych ustw kołysce rąkwyznała wszystkoprzy migotaniu świecposłała łożezielenią szeptów i tajemnicszła we ś<strong>nie</strong>przez zapuszczone ogrodywystawiona na rumie<strong>nie</strong>c dniaodpłynęła papierową łodzią.180


W ciszy lasówkroków<strong>nie</strong> słychać181


182MałgorzataMasłyk


W ciszy lasów kroków <strong>nie</strong> słychać***a liter brakszukasz kobieto globu ale przykrył go czasszukasz kobieto wspom<strong>nie</strong>ń ale po co cierpiećkolejny razco ma ci rzec wiatrten grabarz już tu dawno <strong>nie</strong> pracujeścieżka którą chodziłaś zarosław tamtej kwaterze gdzie brzoza staratam tablic brak<strong>nie</strong> czas matce zadawać pytaniapo prostu kupiłaś bilet wyjechałaśkobieta tylko przez jeden sezon stokrotki sadziłamyślisz że zawiniłaona zawsze na ciebie czekałatak jak matka czekać potrafiprzy telefo<strong>nie</strong> z zimną herbatąnajgorsze były świętachoinka do lutego zostawałapołowa igieł opadłamatce nadzieja potrzebnana kolejny samolot biletu brakczas uciekatrudno jest wracać do pustych ściannikt już <strong>nie</strong> czekatrumna ciemna była dębowanajdroższa ze wszystkichcodzien<strong>nie</strong> biały znicz bratkitylko je lubiłaśobrywaj córciu suche kwiaty by nowe pączki byłytak robiłam<strong>nie</strong> zdążyłam imienia twego w marmurze wyryćmyślami wracałamtakta kwatera za kaplicą się zaczynałapiąta alejagrób zlikwidowanydwadzieścia lat minęło183


Małgorzata Masłyk***Jeszcze tli się iskierka jasnaza wsią w lesie ustawionaKamie<strong>nie</strong> mchem porośnięteMarmurowe imionaW ciszy lasów kroków <strong>nie</strong> słychaćLudzie odeszlidrzewa porosłya ona wciąż swojemu dziecku bajki opowiadaczarnym szalem otulonastoii tak jak tamtego dniawierzy, że córka ją wołaże zdarzy się cud iwpad<strong>nie</strong> jej w ramionaWiatr suche bukiety przekładaczy tak dawno to było córeczkodęby urosły...tylko w albumie czas <strong>nie</strong> ist<strong>nie</strong>jetam wciąż się śmiejeszI tylko słońce już świeci inaczej...184


Wzrok w ziemięwbijam185


186Henryk Mażul


Wzrok w ziemię wbijamPRZEDWIOŚNIE MĄ MIŁOŚCIĄciekawa jesteśpory rokuktórą najbardziej lubięi dziwisz sięże kolejno serio przeczęwioś<strong>nie</strong> latu jesieni i zimieczyż jestpiąta pora rokuchcesz wiedziećjest córeczkojestto wynikłe z tęsknoty przedwioś<strong>nie</strong>kiedy bociany w drodzeprzylaszczki w pączkacha ś<strong>nie</strong>gi płyną płyną płynąi właś<strong>nie</strong> to przedwioś<strong>nie</strong>im przybywa mi latcoraz bardziej wielbiębo wtedy przecieżprzyszłośćo zmartwychwsta<strong>nie</strong> dłuższa187


Henryk MażulWILEŃSZCZYZNAjakże częstotwe kontury na mapie zakreślama onewciąż rysowi oporneręka po Jałcie ślepainne granicepaństwa noweoczy ku <strong>nie</strong>bu wznoszętam pomocy szukającgdzie Stwórcaprzy chmur żarnach stojącyproroczo nuciże co na kimś się mełłona tobie się skrupiwzrok w ziemię wbijamtak głęboko sięgajak na waleta z wiecznościąśpią rodzicegdzie Olany cmentarnedość tegobo pojąć <strong>nie</strong> mogęczy to macosza historia m<strong>nie</strong>czy to jado snu ją tarmoszęjak krnąbrnego bękartai po Polscetren słychać188


Wzrok w ziemię wbijamGĘSI DOMOWEz woli bycia wolnymizostało im wolenabite jak zawiązaćwolą gospodyniktórej się widząjako kupy pierzai cielska spasionewirujące na roż<strong>nie</strong>oto jest cena za oswoje<strong>nie</strong>zawdzięczać im mamyjaja puch smalec skórkęchód gęsiegoileż pogardyw gęsi tobie paść tylkow gęś głupiagęś drobnomieszczańskaw rozmowie jak gęś z prosięciemw rządzić się jak szara gęśileż dobrodusznej ironiiw a <strong>nie</strong>ch cię gęś kop<strong>nie</strong>oto jest cena za oswoje<strong>nie</strong>próżno więc terazrozpaczliwie łopocą skrzydłamina krzykkuzynów dzikichna wyrajpo raz kolejny ciągnącychktórymjak przypadek zrządziznowu Rzym ocalą189


Henryk MażulCO JAWA, CO SENZnowu ten sen o życiu poczęty naprędcePrzy wezgłowiu mym staje i wyciąga ręceNiczym matka do syna, gdy z tułaczki śpieszyDo domowych, przetkanych tęsknotą pieleszy.A tu d<strong>nie</strong>je akurat. Wnet słońce się wtoczyZ horyzontu pagóra ludziom prosto w oczyI codzienność, miast raczyć filiżanką kawy,Tę jak zawsze prawdziwie wygar<strong>nie</strong> na ławy.Trzeba wstać, żeby iść, kędy drogi zygzaki,Zgodziwszy się pokor<strong>nie</strong> na cel byle jaki,Z miną mędrca, który udaje, że wie prawie,Co jawą we ś<strong>nie</strong> bywa, a co - snem na jawie...190


Zerwane nici<strong>nie</strong>zgody191


192JadwigaMichalak


Zerwane nici <strong>nie</strong>zgodyŚWIĄTECZNY CZASGrudniowy wieczór.Dziewczynka z zapałkami<strong>nie</strong> marz<strong>nie</strong> na dworze.Brzydkie Kaczątkoprzygarniają kuzyni<strong>nie</strong> dziobią inne ptaki.Zerwane nici <strong>nie</strong>zgodymiędzy pokoleniami.Zniknęły gdzieś sąsiedzkie waś<strong>nie</strong>.Nienawiść i Obojętnośćna mrozie szczerzą zęby.Wiara, Nadzieja i Miłośćzagościły w ciepłych chatachzasnęły słodko na białym obrusiebudząc życzliwość w sercach ludzi.Bo taką właś<strong>nie</strong> ma mocta święta, grudniowa noc.193


Jadwiga MichalakLETNI DESZCZW kroplach ciepłego deszczuomdlewamjak w objęciach kochanka.Zarzucił <strong>nie</strong>bieską pelerynęna radości i smutkiwzloty i upadkina groźnych os rojeco chciały się zadomowićpod opiekę słońca.Na zielonym parawa<strong>nie</strong> łąkikąpią się trawy i ziołaoczy deszczu zastygają na kwiatachdając im radość i życie.Letni deszcz daje wytch<strong>nie</strong><strong>nie</strong>i uspokaja mą duszę.194


Zapisane palcemkamie<strong>nie</strong> ofiarne195


196MaciejMichalski


Zapisane palcem kamie<strong>nie</strong> ofiarneKAMIENNE TABLICELubię swoje wiersze, bowiem mówią prawdęwięc m<strong>nie</strong>jsza o formę - staromodny rym,zapisane palcem kamie<strong>nie</strong> ofiarnejeśli <strong>nie</strong> są sercem to właściwie czym?W sercu świt się rodzi jak nasze ufa<strong>nie</strong>i z serca <strong>nie</strong>wiary bałwochwalczy buntjedno ludzkie życie jak ziarno zasianew wiekuistą pamięć, <strong>nie</strong>śmiertelny grunt.Bo wszystko, co zmienne - nasze przemija<strong>nie</strong>przeczucie i wiara traktuje jak błąd,kto kocha <strong>nie</strong>zmienność temu wieczne trwa<strong>nie</strong>zatem warto wierzyć - <strong>nie</strong> jesteśmy stąd!197


Maciej MichalskiDZIECINNE PYTANIAStale zadajemy dziecinne pytaniamy ograniczeni czasem i przestrzeniąprzeliczamy pil<strong>nie</strong> podróż w jedną stronęprzesuwając wieczne granice wszechświataściskamy uparcie czas jak ziarnka piaskuchoć nik<strong>nie</strong> w <strong>nie</strong>bycie gnając w obie stronyschwytana materia kurczy się i mnożycoraz m<strong>nie</strong>jsze cząstki - znowu puste garściew lunety zmieniamy płonne mikroskopywyruszamy w podróż do granic bezkresuucieka przed nami to co <strong>nie</strong>pojętebadany łyżeczką ocean kosmosutylko ufna wiara ma właściwe miarysama <strong>nie</strong>skończona bada <strong>nie</strong>skończonei jak człon rakiety <strong>nie</strong>przydatne ciałopowierza na ko<strong>nie</strong>c Temu bez początku.198


Zapisane palcem kamie<strong>nie</strong> ofiarneTAJEMNICE BYTUNajgłębszej istocie obce przemija<strong>nie</strong>i <strong>nie</strong>zrozumiała jest śmierci ko<strong>nie</strong>czność.Przeczucie <strong>nie</strong> kłamie zakładając trwa<strong>nie</strong>a wiara uchyla zasłonę na wieczność.W jakże się <strong>nie</strong>zwykłe zapuszczasz obszaryzakryte przed ciałem zgłębiając przestrze<strong>nie</strong>.Zmysł nowy - nadzieja - narodziny wiarya wzrok zastępuje najczulsze sumie<strong>nie</strong>.Jak <strong>nie</strong>zrozumiałe mrowie ludzkich troskgdyś zostawił w progu przeklętą naturę.Miłość cię spopieli rozpuści jak woskjeśli twoje serce skierowane w górę.Nie dogasa świeca <strong>nie</strong> przekwita bez<strong>nie</strong> giną zapachy smaki ni doznaniapo ludzku to mity ale tak tam jestgdzie granica bytu tam początek trwania.199


Maciej MichalskiWYGNANIE Z RAJUŻyliśmy jak we ś<strong>nie</strong> poznając w pośpiechukuszące ogrody w noc Semiramidy.Wszystko było święte bo <strong>nie</strong> było grzechuchoć obce nam były zasłony i wstydy.Wplatałem w twe włosy dojrzałe czereś<strong>nie</strong>,smakowałem usta - skrwawione maliny,dziwiły się ptaki co wstają zbyt wcześ<strong>nie</strong>że ciągle fru<strong>nie</strong>my i nigdy <strong>nie</strong> śpimy.I wszelkie się do nas garnęło stworze<strong>nie</strong>odgadując imię prosto z naszych twarzy,biegliśmy do światła po nowe olś<strong>nie</strong><strong>nie</strong>wznosiliśmy w duszach tysiące ołtarzy.Aż w noc pełną żaru wygnano nas z rajua miecz płomienisty zagrodził doń drogę.I odtąd żyjemy jakby na rozstajui już twoich myśli przeniknąć <strong>nie</strong> mogę.200


Zostawiłamwschód słońca201


202MagdalenaMieczkowska


Zostawiłam wschód słońcaTAMJak to jest być tam?Hm,Trudno powiedzieć.Pach<strong>nie</strong> <strong>nie</strong>bieskim.Smakuje jak żelazo.Jak drewno pośród nocy.Myślami odgrywamPurpuręI zrywam cytrynowe liście.Ale najczęściej jestemCzerwienią.Tam <strong>nie</strong> ma książek,Tam my jesteśmy stronicamiI czasami młodymiWierszami.203


Magdalena MieczkowskaBILET DO NIEBAJutro - to tylko inny dzień,Który zapomnisz.I ja też go zapomnę.To jest takie śmieszne,A ten świat taki mały.Zostawiłam wschód słońca,Zdradziłam <strong>nie</strong>bo,Wiesz czemu.Obudziły się we m<strong>nie</strong>Prag<strong>nie</strong>nia,Jestem przecież tylko duszą,Tobą i odpowiedzią.Czekamy na nowy dzień,Nie wiem dokąd pójść,Mam tylko bilet do <strong>nie</strong>ba.A tam wracać już <strong>nie</strong> mogę.I <strong>nie</strong> chcę.204


Zostawiłam wschód słońcaKOCHANYMoże jestem jak moja matka?Ona nigdy <strong>nie</strong> mówiła prawdy.Teraz jesteś ty.Możesz marzyć do wolio swoim świecie.Może jesteś jak moja matka?Wszak milczysz.Może jesteś jak mój ojciec?On do <strong>nie</strong>dawna <strong>nie</strong> byłSmutny.A jaka ja jestem - powiedz mi,Kochany.205


Magdalena MieczkowskaJAK JULIALeży bez ruchu,Blada, zimna, piękna.Jak szekspirowska Julia.Oczy ma zamknięte,Usta nic <strong>nie</strong> mówią.Milczą.Dło<strong>nie</strong> splecione,Włosy opadają na białąSuknię.Światła w mrokuPadają na jej twarz.Jest sama,Ale wkrótce ją przytuląAniołowieI ukochany.206


W bezpiecznejkrai<strong>nie</strong> polskichszeptów207


208RomualdMieczkowski


W bezpiecznej krai<strong>nie</strong> polskich szeptówPRZED DROGĄKiedy Ciebie - Wielu Narodów Matkoczuwającą od wieków w tej samej Bramieprzychodzę pożegnać przed drogą dalekątakie mrowia ludzi masz wokół siebieże zupeł<strong>nie</strong> <strong>nie</strong> widzę oblicza Twojego -ponad głowami świeci tylko koronaGdy potem w ulicę wpatruję się zachłan<strong>nie</strong>jestem pełen prag<strong>nie</strong>nia zabrać ją ze sobą -Z jej dachami wysmaganymi deszczemchodnikami popękanymi w słońcuz drzwiami <strong>nie</strong>domkniętymi na powrotyżółtą latarnią gasnącą na wietrzei pelargonią usychającą za brudną szybą -Kiedy chcę zabrać ulicę z jej zmierzchemi zapachem zgnilizny jesienią w pustym parku -napotykam wzrok starej zmęczonej kobietyco patrzy na m<strong>nie</strong> wnikliwie oczami Twoimi209


Romuald MieczkowskiNAUKI OJCA KAPUCYNAW otwarte pole wyjdź przed rozległą równinęgdzie horyzont wysoki a dzwonek <strong>nie</strong>ba czystyuważ<strong>nie</strong> spójrz w dal - długo i z pokorą patrzto leczy oczy -Potem śpiewaj i zapomnij o przemijaniu czasuaż obudzisz się w chłodzie gasnących obłokówgdy pieśni brak<strong>nie</strong> - ostatnia <strong>nie</strong>ch będzie mantrąOstatecz<strong>nie</strong> ciągnij pieśń po rusku - ale <strong>nie</strong>głośnoRosja<strong>nie</strong> dużo ich mają - najlepsze te o słowikachto leczy duszę -Śpiewaj szczerze - z pokorą i daleko patrz -radził mi ojciec Stanisław Dobrowolskico siłę równin i pieśni odkrył za Polarnym Kołemw kopalni węgla w pobliżu Kołymy -ostatni kapucyn w okolicach Doliny Issy210


W bezpiecznej krai<strong>nie</strong> polskich szeptówNIEOSTRA FOTOGRAFIA BUŁHAKAW witry<strong>nie</strong> księgarni Bolesława Prusa w Warszawiewyblakła Ostra Brama na przedwojennej fotografiidyskretną patyną sepii przywołuje Wilnojakby chciała po cichutku sprawićżeby się nareszcie lepiej sprzedawały kresyTrudno zachęcić tym przechodniów tłumy<strong>nie</strong> ruszą do księgarni zwabione fotografią Bułhaka -tamte historie wydają się dziś skończone i nudnecoraz m<strong>nie</strong>j dziadków i babćco cieszyliby się z prezentu w postaci książkiz pamięcią o dawnych latach w których ostrości <strong>nie</strong> ma211


Romuald MieczkowskiNIKT NIE WOŁAIlekroć wyruszałem wileńskimi zaułkamiw wędrówki rutynowe i codzienne -choćby do sklepu za rogiem po bułkichoćby do kiosku najbliższego po gazetyalbo z listem poleconym na pocztę -drogę wydłużały <strong>nie</strong>kończące się rozmowyaż uciekłem od słów różnojęzycznych potokudo bezpiecznej krainy polskich szeptówTeraz kiedy jestem na warszawskim brukugdy do ucha wyraź<strong>nie</strong> wchodzą jego słowadroga jak <strong>nie</strong>gdyś wcale się <strong>nie</strong> wydłużamogę chodzić prędko - nikt <strong>nie</strong> woła212


Na d<strong>nie</strong> naszychwestch<strong>nie</strong>ń213


214Wiesław JanuszMikulski


Na d<strong>nie</strong> naszych westch<strong>nie</strong>ńz cyklu „Strumie<strong>nie</strong> westch<strong>nie</strong>ń”***szarpiemy sięna li<strong>nie</strong>wiecznych <strong>nie</strong>speł<strong>nie</strong>ńwiecznych przypływówdni co jak zmorywracają do sercsprag<strong>nie</strong>ni Ciebiei Twojego światłaczułego i ciepłego wciąż...215


Wiesław Janusz Mikulski***na d<strong>nie</strong>naszych westch<strong>nie</strong>ńleży ciszajak ś<strong>nie</strong>gna d<strong>nie</strong>naszych westch<strong>nie</strong>ńleży mrózi łzyi gwiazdyzamarzłysnyi szczęściechoćminęłojuż tyledni...16 grudnia 2009 roku,godz. 22:32216


Rozdział V


Ze wstydu sięrumienią klony219


220Teresa Nowak


Ze wstydu się rumienią klonyOJCIECNie podnosząc wzroku znad artykułuAutorytatyw<strong>nie</strong> rozpisującego sięO karaniu i nagradzaniuI w ogóleO wychowaniu dzieci,Groź<strong>nie</strong> macha palcem wskazującym prawej rękiNa brzdącaUsiłującego wytrzeć mokrego psaRąbkiem dużego obrusa.Paluch zamiera międzyCodziennością a gabinetowymi przemyśleniamiŚwiatłych profesorów od wychowaniaDzieci i młodzieży.RadyNijak się mająDo jego latorośli.Pies przezor<strong>nie</strong>Chowa ogon pod kanapę,A uszy przykleja do głowy,Jakby ich wcale <strong>nie</strong> posiadał.Czasami zapada cisza,Właś<strong>nie</strong> rodzi się pomysł na szaloną zabawę.Rodzice podejrzliwie penetrują przestrzeń,Usiłując wyprzedzić myśl.Z wielką ulgą wiążą rogi kołderek w nocnej ciszyPewni, że <strong>jeszcze</strong> jeden dzieńBez kataklizmów wielkich przeżyty.Tak trudno ogarnąć dziecięcy światJeszcze trud<strong>nie</strong>j byłobyBez palców w słodkim sosie,Bez śladów błota na czystej podłodze,Bez poprzewracanych krzeseł,Udających ko<strong>nie</strong> i pociągi.221


Teresa NowakSPOSÓB NA KAŻDY DZIEŃŚwiat we mgle o świcieZarys ledwie widocznych kształtówW <strong>nie</strong>oswojonym świecie kolejnego dniaNieprzewidywalne widmoZe znakiem zapytania na granicy znanego i <strong>nie</strong>znanegoDzień z <strong>nie</strong>przewidywalnym zakończe<strong>nie</strong>mChociaż zaplanowany w najdrob<strong>nie</strong>jszych szczegółachW których wola boska ukrywa <strong>nie</strong>spodziankiNagłe zwroty akcjiZmieniające drobiazgowy plan zajęćIrytująco wpływają na samopoczucieNie robię szczegółowych planów dziennychOgólnikowy konspekt kolejnego dniaZ pozostawionym miejscem na aktualizacjeZe stoickim spokojemNiechciane dary losuznajdują swoje miejsceUpchnięte w plikuNie zajmą podprzestrzeni świadomościNie zniszczą zapisanych treści222


Ze wstydu się rumienią klonyMODLITWAA jeśli już ko<strong>nie</strong>cz<strong>nie</strong>Do siebie chcesz m<strong>nie</strong> wziąć,To bardzo proszęWeź m<strong>nie</strong> całąI z duszą i z ciałem.Ja <strong>nie</strong> ukrywam,Dobrze wiesz,Że lubię swoje ciało.I każdy jego skrawekBliski mojemu sercu jest.Nie pozwól, Boże mójBy moje ciało pożarł robalBy <strong>nie</strong> urazić Twoich, BożeEstetycznych preferencji,To bardzo proszę,Mocą swą przywrócić,Tuż przed spotka<strong>nie</strong>m,Na krańcu mego świataMojemu ciału blask młodości.Bez zmarszczek, cellulitisu,Obwisłych, wiotkich mięśniI ciemnych plam na dłoniach.Na pewno będzie nam przyjem<strong>nie</strong>jRozważyć bilans moich ziemskich spraw.223


Teresa NowakWIZYTA?I znów wróciłam.Jak przed laty na korytarzuTrzymam straż.A za oknami znowu żółkną liście,Ze wstydu się rumienią klony,I znowu deszcz strugami mk<strong>nie</strong> po szybie,Jak tyle razy już to czynił.I świerk zwyczajem swym <strong>nie</strong>zmiennymNieśmiało kiwa gałęziami.A ja już <strong>nie</strong> wiem,Czy igły wciąż te same maBo w lustrach szyb już inne twarze lśniąI inne tłoczą się uśmiechy.W strumieniu przemijaniaPowroty trudne są.I chociaż ściany są te same,I drzwi, i z klasy chłódTo przecież <strong>nie</strong> tak samo.Inaczej brzmi uczniowskich tupot stópI dzwonka inny dźwięk.Inne tematyTo <strong>nie</strong> jest powrótLecz wizyta.224


Słyszałemświerszczy gra<strong>nie</strong>225


226WładysławPanek


Słyszałem świerszczy gra<strong>nie</strong>LEGENDA O MATCE BOSKIEJMówią, że w jesieni godzinęGdy się głos fujarek przez pola <strong>nie</strong>sieA na ścierniskach dymy płyną sineNajświętsza Panna wędruje po lesie.Przez zagajniki chodzi i polanyI błogosławi dłonią rude sosny -Dotknięciem leczy każdy krzew złamanyI budzi w lesie słodki szept radosny.Modlą się buki i szorstkie leszczynyI gwar ptaszęcy niosą leśne echaA Panna Święta idzie przez gęstwinyI do całego lasu się uśmiecha.Promyk wieczorny na mchy szare padaI p<strong>nie</strong> wysmukłe swą purpurą broczyHen, z lasu wyszła saren gromadaI cichutko za Maryją kroczy.A tam, gdzie wlokły się Jej boskie szatyNazajutrz rankiem wrzos rozkwita bladyI mówią ludzie, że te drobne kwiatyTo są Maryi Przenajświętszej ślady.227


Władysław PanekSŁYSZAŁEM ŚWIERSZY GRANIEW pachnącym sia<strong>nie</strong> dzień żegnałemCiemność kleiła mi powiekiA zasypiając wciąż słyszałemGłos żabich chórów z łąk dalekich.Ko<strong>nie</strong> z turkotem wóz poniosłyJeszcze się echo po nim <strong>nie</strong>sieA lelki nocne ptaki wiosnyKrzyczały coś w sosnowym lesie.Mrok ciepły wypełzł z kątówOkleił m<strong>nie</strong> śpiącego w sia<strong>nie</strong>A z traw się niosło nutką cichąWesołe świerszczy gra<strong>nie</strong>.228


Świecący koralmruga229


230Aldona M.Peplińska


Świecący koral mrugaZAPACH WSPOMNIEŃMalwy całujące ząbki płotuŚmiejące się orliki całe w zalotkach...PamiętamStoisz wśród nich jak róża (pewna)Zerwał się wiatrZłośliwie łamał łodygęRozrzucając liście...Do dziś leżą w naszych myślachPachną zielenią ogrodem dzieciństwaOpierasz się lekko o sztachetowy balkonikPodchodzę do ciebieOczy szczypią...Tak mocno chcę cię nadal widziećDlaczego odwracając głowę...Tak bardzo chciałabym poczućPłatek róży na swoim policzku231


Aldona M. PeplińskaDADZĄ ŻYCIEM NACIESZYĆWeź z drogi mojej konarSznur pajęczynyBym <strong>nie</strong> szukała w bólu upadkuPrzyczynyNie proszę o dywany salonyNiech m<strong>nie</strong> otuli choćbyDąb stary pochylonyNiech opowie z doświadczeniaJak przejść ścieżynę życiaBy twarzy <strong>nie</strong> zmieniaćChoć czas goni z podmuchemSił mocy <strong>nie</strong>zliczonejPozwól się zmęczyć...Tej <strong>jeszcze</strong> <strong>nie</strong> strudzonej...232


Świecący koral mrugaNIEWINNY POCAŁUNEKPod stukającą krainą świecący koral mrugaZalot<strong>nie</strong> prag<strong>nie</strong>nia kusi nadziejąŚmieją się oczyW roza<strong>nie</strong>lonym oddechu tańcuje pa<strong>nie</strong>nkaPocałunek zefirka brawami klasnąłUpadły tancerki skrzydłaJeszcze spojrzała zachwytem w bramę obietnicyNim blask perłowej iskierki łzą przygasł...233


Aldona M. PeplińskaNIEPOZORNY CZARODZIEJKiedy sianko zapachem otacza grono bliskiePod powiekami nocy w koro<strong>nie</strong> gwiazdy złotejOpada płatek biały żłobiony dziejów losemBłyszczy jasnością <strong>nie</strong>ba puchowych pierzyn ciepłemNiczym bochenek chleba z dźwiękiem kruszy się w dłoniMagiczną mocą dzieli wszystkich dokoła szczerzeOpłatek symbol cudu - perła w wierze234


Może wiatrrozwieje<strong>nie</strong>pokoju łzę235


236Irena Peszkin


Może wiatr rozwieje <strong>nie</strong>pokoju łzęDO GRANIC OBŁĘDUNiewiaraże kogoś boleć mogą,połamane ptasie skrzydłaże cierpikiedy w sidłach gi<strong>nie</strong> gdzieśkolejne zwierzęa płacz zza ścianyrozrywa serce - przecież obceobce - jak trzeci światz głodnym etiopskim dzieckiemTa <strong>nie</strong>wiarapomaga komuś wznosićcyniczne potęgibudować fortuny <strong>nie</strong>botycznegdy innym -wrażliwość człowiekowi właściwafundujebezustanną wspinaczkępo stromiznach,i lękby <strong>nie</strong>opatrznym krokiembłędu <strong>nie</strong> popełnićwalcząc o świat normalnyżyjąc wiarą w dobrodo granic obłędu237


Irena PeszkinCORAZ TRUDNIEJCoraz trud<strong>nie</strong>j siebie z<strong>nie</strong>śćw przestrzeni bezdusznejJuż <strong>nie</strong> pomaga Szymborskani żaden inny wieszcztym <strong>nie</strong>m<strong>nie</strong>jwciąż imponuje i zachwycaRozplątuje zawiłość dróggdzie życie się pogubiłoMoże w codziennejprozie utonęło wszak nigdy<strong>nie</strong> umiałam pływaćI wielu innychzdolności mi braklecz permanentny deficytzazdrości <strong>nie</strong> nęka m<strong>nie</strong>i <strong>nie</strong> wadzi -wszak Ziemia<strong>nie</strong> może dźwigaćsamych geniuszy i gwiazdMusimy współist<strong>nie</strong>ć razemTrzeba nad tymdo porządku przejśćchociaż... jest jedno ale...Gdybym tak potrafiławzorem <strong>nie</strong>którychnapić się czasem wina- to może serce byłobylżejszechoć odrobinę szaloneI dusza swawolna,jak młoda psinaA wszelkie smutki i troskina d<strong>nie</strong> kielicha scukrzonerubinowymi kroplamico to - na nitkę nanizaći na pamiątkę zostawić238


Może wiatr rozwieje <strong>nie</strong>pokoju łzęWYSZŁA ZA INNEGOGdyby ją wtedyw te rumianki dorodnena wzgórzu, przewróciłradośćniosłaby się ponad polamizapachem koniczynyi macierzankiGdyby na dywanmchów aksamitnych<strong>nie</strong>winną ułożył...Gdyby całusaodważył się skraść...listki drżałybyna drzewieDlaczegowyszła, za innegodo tej pory <strong>nie</strong> wie239


Irena PeszkinMGŁAKtóry to już razzliczyć <strong>nie</strong> podobnapochłania Cię mgłasrebrnosiwa chłodnaWicher żagle pchaw dal <strong>nie</strong>odgadnionagdzieś w szaleństwo falw kipiel <strong>nie</strong>spokojna.Ile to już latcen<strong>nie</strong>jszych od złotaodebrała namdziwna magia morzaNie powrócą jużbo <strong>nie</strong> wraca czasżal kryję wśród słóww rozpaczliwych snachMoże wiatr rozwieje<strong>nie</strong>pokoju łzęi nadejdzie dzieńpozbawiony mgiełPobiegnę świtemwypatrywać w dalibielejący punktna spienionej fali240


W płaszczuutkanym z mgły241


242KrystynaPilecka


W płaszczu utkanym z mgłyWYBIERZ MILCZENIEza dużo słów <strong>nie</strong>potrzebnychprzecież pociąg do marzeńspełnionych już odjechał...a napastliwe - ranią biczująspychają by siedziećna pero<strong>nie</strong> życiaw walizkachdo których już dawnozgubił się klucz...<strong>nie</strong> kusi wtedyrealny światzbyt wiele formalnościgadatliwość - rozsądekfilozofowie powiedzieli wszystko...wybierz czasem milcze<strong>nie</strong>i<strong>nie</strong> chowaj go na d<strong>nie</strong>człowieczeństwa...243


Krystyna PileckaSZUKANIE MIŁOŚCIW płaszczu utkanym z mgłypodszytej wiatremtak ci ład<strong>nie</strong>...Z pereł rosy srebrzystejz księżycowej poświatyutkam twój obraz...To było przedwczorajDziś słowa gubią sięw przestrzenikolczyk z pępka kuszącopuszcza okousta i dło<strong>nie</strong>pachną <strong>nie</strong>spodziankąramiona kołyszązgłodniałe ciałatylkosacrum miłościprzenika do sercaod wieków tak samoAdam i Ewawciąż szukają siebie244


Wiatr trącaw struny sosen245


246WojciechPiotrowicz


Wiatr trąca w struny sosenMATCEW ukołysanej wileńskim pejzażem wsidałaś mi życiePo <strong>nie</strong>rozrzutnym skrawku ziemiszczodrym li tylko w piosnki ptasiei tęczewiodły m<strong>nie</strong> Twoje ręcei serceNiezawodna przystań spokoju i ciepłagdy staję -wieczny dłużnikgołębiej bieli Twojej głowyi dobroci247


Wojciech PiotrowiczDYGRESJANa Belmoncie wiatr trącaw struny sosenpachnącażywicą i tęsknotązwarta boru ścianafilareckie rojeniaCziurlionisa westch<strong>nie</strong>niatraw poszumyfatamorganaZachód z chmurjak czas z marzeńzdejmuje pozłotęostat<strong>nie</strong>go muśnięcia promykaLas o innym już gwarzycień chwilowych mirażyz Gałczyńskiego Farlandiągdzieś znika248


Wiatr trąca w struny sosenRÓWNIANKABrażdżalinyleszczynyi łozyi wszystkie żagary <strong>nie</strong>chrzczoneOj posieka was siekierąporąbiąi w równiankęprzewiąsłą - powrósłemzwiążą w pęczki na opał- WioGniadydo miasta wielkiegodo miastana Rynek DrzewnyZa kopiejkiza groszeza fenigiza centyNa rusztprzez komindo <strong>nie</strong>baznad ulicy Zawalnejznad Zarzecza i Ponarsmugą dymu249


Wojciech PiotrowiczW ŚWIĘTOJAŃSKIM KOŚCIELEW WILNIEWydałem wiele serca, jak ze skrzyniMłody rozrzutnik - lecz dłużnicy moiNic <strong>nie</strong> oddali...(A. Mickiewicz)Miasto młodości górnej było ci zamknięteodwiedzałeś je tylko w przemycanym wersieNa stulecie urodzindrugie pokole<strong>nie</strong> dłużnikówustawiło w świątyni popiersieSkrycieby carski żołdak <strong>nie</strong> wyczuł zamiaruskrom<strong>nie</strong>na tyle tylko zdobyć się umianoNad tobą wizerunekTej co w Ostrej świeci...w miejscugdzie jako student stawałeś pod ścianąMoże dociekasz sensu młodzieńczej modlitwyi rozważaszczy która droga <strong>nie</strong> jest mylnasnując wątek dziejowy nam współczesnej LitwyI tęsknisz do otwartej Europyi Wilna250


Wiatr trąca w struny sosenCOŚ Z MAGIITu Kochanowski nad Wilenkąprzygląda się powodzitu Zygmunt August Rex z BarbarąRadziwiłłówną brodziPo mazowiecku się zachwycapatrząc jak Wilia pły<strong>nie</strong>mędrzec Sarbiewski i wywodziwiersz setny po łaci<strong>nie</strong>Od Zawadzkiego <strong>nie</strong>sie Adammałą książeczkę Ważkaza co po wieku jemu stawiaczasowy pomnik PronaszkoRuszczyc maluje uwiecznia Bułhaksławi nasz gród Hulewiczi Syrokomla Bujnicki MiłoszKonwicki i RymkiewiczJakoś magiczna moc przyciąganiaw wyrazie swoim silnaże wprost <strong>nie</strong> sposób jest <strong>nie</strong> wymienićimienia Wilna251


Wojciech PiotrowiczMYŚLI - SŁOWAŁan myśli przerzedzam<strong>nie</strong> sierpem<strong>nie</strong> kosą cierpliwie z pokorąi bosoWybieram te kłosyprzekładam na słowamowamowomowaTłumacz <strong>nie</strong>zaradnychcę byś wierna byłażebyś ością fałszuw gardle <strong>nie</strong> utkwiłalecz język <strong>nie</strong>zręcznypogubił te ziarnaCzęść kłosów przepadłamowa moja marnaczy zdoła odbijaćprzekazać sens całyMyśli jak piłeczkiodbite spadałytekst głębi urągai kłosy wciąż roniDalej stąpam bosoPo rżysku ironii252


Maciejkitak silnew zapachu nocy253


254Zygmunt JanPrusiński


Maciejki tak silne w zapachu nocyPOETOM, KTÓRYCH NIE MABył iskrą o różnej porze. Pluł na lot motyla,który minął go zawracając z powrotem w dal...Nasilił się stęchły krzyk skazańca, starał z dnawyjąć dźwięk bólu - drzazga w <strong>nie</strong>bie została.Emigranci są różni. Drzewa też różne są,choć po sąsiedzku żyją w zgodzie. Pędrakiz sosnowego zagłębia, toczą w korytarzachsamoczynne walki o byt własny. Sosna śpi...W maju biegłem do sadu. W SobieniachJeziorach bywałem potajem<strong>nie</strong>, zrywałempo cichu szelest trawy, która plotkowałao zjeździe insektów różnych zresztą. Tak.Kto by myślał wówczas o poecie z Berkley?Myślałem o Norwidzie samotnym i zimnymwierszu w pobliżu Sekwany, czasem Herbertwyłudził ode m<strong>nie</strong> czas zatrzymań w puencie.Ale dopiero we wrześniu zbierałem jabłka.Były słodkie, choć wiersze syczały wężem...Nie wiedziałem że będę sam pieścił pióro,i kołysał swoje myśli na krawędzi upadku.7.01.2008 - Ustka255


Zygmunt Jan PrusińskiW MAŁYM OGRODZIE TRZY JABŁONIE ROSŁYDobiegnij tam poeto, zostawiłeś fragment młodości.Taki rycerski i bliski namiętnościom, skubałeś trawęi mlecze przynosiłeś do domu. Ciocia Marysia i wujekStanisław od Sowińskich zwany na okolice „Meksykiem”,<strong>nie</strong> znali twojego wewnętrznego bólu. Rozsadzała cięnamiętność od spodu, wulkan w tobie zamieszkał...Ale ta Polska, kielecka wieś koło Szydłowca - nosiłeśto światło w lampkach karbidowych. Na gankuusiadłeś naprzeciwko szkoły, i tę chłopięcą nawigacjęrozrzucałeś po <strong>nie</strong>bie z gwiazdami. A na dodatekmaciejki tak silne w zapachu nocy, niosły tylko tamgdzie bramy ze złota a <strong>nie</strong>wiasty nagie w halkach,przejrzyste jak kryształowa woda, śpiewały hymno miłości do odchodzącego pasterza na drodze.To było zawsze święto; wieś Budki rosła jak to drzewo.8.01.2008 - Ustka256


Maciejki tak silne w zapachu nocyCZEREŚNIE DOJRZAŁE JAK NASZE MYŚLINikt <strong>nie</strong> wątpi w Twoje polskie Serce.Malarze malują portrety, poeci piszą wiersze,ściemnia się tylko wstyd i tu i na zakręciea spopielałe kryształy wyglądają jak kamie<strong>nie</strong>.Jesteśmy skłóceni przez wroga w orzechu.Nie możemy uporządkować polskiego Domu,zbyt zajęci szorstkim d<strong>nie</strong>m - by przeżyćtanim kosztem z rodziną i dziećmi.Ty jeden wśród innych znaczysz więcej.Poturlały się myśli jak górskie kamie<strong>nie</strong>,a za nimi patriotyczne pieśni - Bogurodzicęchcemy Ci zaśpiewać przed walką.- Wstań Bohaterze, wstań...Poeta przy<strong>nie</strong>sie na spożyciez tamtego ulubionego ogrodu,koszyk dojrzałych czereśni.257


Zygmunt Jan PrusińskiMIASTO LUDZI UMARŁYCHMotto: Oburącz złap mgłę - zagość u <strong>nie</strong>j<strong>nie</strong>słyszalnym krokiem wędrowca.Skomplikowana <strong>nie</strong>dorzeczność...Układamy chęt<strong>nie</strong> ciszę, by ją minimal<strong>nie</strong>z<strong>nie</strong>wolić na dłużej. Zegary są nam<strong>nie</strong>potrzebne, nikt się <strong>nie</strong> spieszydo Ogrodu Róż.Płaszczymy się w cywilizacji -tak ją ktoś nazwał, <strong>nie</strong> wiem czybył to filozof czy sam Bóg.Ograniczamy samoistne zaklęcia,by coś poprawiać co <strong>nie</strong> jestsłuszne, nawet przy skalnym brzegu.Opowiadamy się za czystością -spoglądamy często na <strong>nie</strong>bo,jak nam <strong>nie</strong> wychodzi kaszel lubślina zebrana z gardła. Milczącośpiewamy zanikającą radość -na podbrzuszu Matki Ziemi.258


Rozdział VI


W bezwstydnychuściskach prag<strong>nie</strong>ń261


262Ludmiła Raźniak


W bezwstydnych uściskach prag<strong>nie</strong>ńLATO GORĄCE JAK MIŁOŚĆLato gorące jak miłośćmonstrancją słońca błogosławionew bezwstydnych uściskach prag<strong>nie</strong>ńpożądliwerumieni się... owocembrązowieje ciałemobnaża... tęsknotąza pieszczotą wiatruochłodą strumieniazbyt szybko... odchodzi<strong>jeszcze</strong> nas łączy jedwabnanić pajęczazza chmur ostat<strong>nie</strong> promienneuśmiechy ślepozostawia po sobieliliową tęsknotęwrzosówi... deszczu łzę263


Ludmiła RaźniakPRZYJDŹ...przyjdź do m<strong>nie</strong>w zapachu fiołków<strong>nie</strong>ch poczuję wczesną wiosnęi serca u<strong>nie</strong>sie<strong>nie</strong><strong>nie</strong>ch zawiruje w oczachjak po lampce szampana<strong>nie</strong>ch ogar<strong>nie</strong> nas miłośćjak w magii najintym<strong>nie</strong>jszych snówsłońcem twych uczuć skąpanabędę szczęśliwa, tak wielcejak ptak w pod<strong>nie</strong>bnych obłokachjak ziemia... latem wygrzanaprzyjdź...w jesiennej tęsknocieliliowych wspom<strong>nie</strong>ńkiedy rozdzieli nas losgdy szron pobieli głowęi przyjdą życia zawiejeprzyjdź...będę czekała264


Sprzedaję tępyuśmiech kulawemu265


266Anna MariaRóżańska


Sprzedaję tępy uśmiech kulawemuW KOLEJCE PO SZCZĘŚCIECzasamiDaję drobne potrzebującymNa odczepnegoMiewam napady gorąca i mdłościPlanuję przyszły weekend za miastemGłośno pozdrawiam sąsiadówOczywiścieNa piątą kawę wpadnę kiedyś możeSprzedaję tępy uśmiech kulawemu z suterenyKtóry znów wymusił <strong>nie</strong>pisane prawaPodaję ramię młodej damieNiczym terapeuta staryDaję gratisowe radySmutnemu ojcu w 7-mym miesiącuPodnoszę dziecięcą maskotkę w płaszczu ślinotokuWysuwam piętę z uwierającego butaI za Chiny <strong>nie</strong> pamiętam daty urodzin teściowejChłystek z lusterkiem razi m<strong>nie</strong> po oczachI znowuMam napad moralnego kacaPrzez co wyostrzonym wzrokiemWykrywam łupież na marynarce poprzednikaA okulary jak na złość parująI kurczeZapalniczka znów <strong>nie</strong> działaW samobójstwie zebrać się <strong>nie</strong> mogęNigdyRachunkiCzekają na moje pozytywne podejście do życiaDobrzeŻe choć kredyt zaufania już spłaconyI w ostatnim miesiącu rzuciłem pale<strong>nie</strong>Bo zgarbiony pan z walizkąMa ciężkie napady kaszlu267


Anna Maria RóżańskaNiecierpliwie studiujęUciech zakupowych lita<strong>nie</strong>Z trudem opanowuję swędze<strong>nie</strong> podudziaZbyt długie sta<strong>nie</strong> w dzikim tłumieWykańcza i dekoncentrujeObjawie<strong>nie</strong>Pan następny w kolejceKupujęBo tak wypada coś mieć by byćPod presją rodzinyI przez to wdycham mimo woliOstry pot ludzkich problemówI nagleNiebiosa rozstępują się posłusz<strong>nie</strong>Czuję ścisk w żołądku i lekkość na karcieJestem przy kasieWreszcieDziś wieczoremJako wzorowy mąż i ojciecNa stole postawięPlastikowe torby telewizyjnego szczęściaStało sięKtoś się ucieszyLecz ulga <strong>nie</strong> nadeszłaDla m<strong>nie</strong>Do tej pory268


Sprzedaję tępy uśmiech kulawemu„URLOP PRZYMUSOWY”Jajecznica na boczkuŚniadaniowa mleczna kawaZagraniczne sery miody i croissantyKaruzela już o świcie się rozkręcaA po drodze i tak wstąpi do kawiarniBłyszczące czoło i zapadłe za oprawkami oczySą jego tarczą przeciw młodościAby <strong>nie</strong> wszedł nigdy więcejDo potoku szczeniackich błędówKiedy w kieszeni szlał wiatr i szyderstwa świszczały nad uchemAch jak dobrze czasem być w odpowiednim wiekuBo teraz lepsze cieszą go gadżetyKąpiel w szampa<strong>nie</strong> złota karta clubuTelefon z wypasem telewizja cyfrowaOpłacone rachunki wyjazdy służboweWakacje pod palmą z dziewczyną z jego marzeń <strong>nie</strong>malWeekendowe shopingi w wielkim centrum handlowymOd <strong>nie</strong>znajomych co roku kartki urodzinoweAwanse wywiady podwyżki pochwałyAż trzask nagły w sercuJakby żal zalał cały obraz po horyzontNagła chęć przytulenia się do ścianyCzegokolwiekWypuszczenia jadu egoistycznej uwięziTrzymania ciepłej ręki bez protestu i ponagleńUczucia kobiecej troski spoczywając na jej piersiachZapale<strong>nie</strong> świeczek uczucia i wspólnotyKłucie teraz w boku i oczy zamgloneKonwulsyjny płacz <strong>nie</strong>mowlęcia jakbyUwicie gniazda w kącie przed łazienkąNie ma śmiałości do zbyt wielkiej doczołgać się sypialniPrysznic zobojęt<strong>nie</strong>nia i ostatni łyk pozornego szczęściaDługa noc ubrana w smutne gwiazdy269


Anna Maria RóżańskaNastępnego dniaNie zje śniadania <strong>nie</strong> pozdrowi młodej pani w piekarniPo co jeść po co robić cokolwiekSzef już <strong>nie</strong>bawem sporządzi notatkęŻe urlop z powodu załamania nerwowego jest tu ko<strong>nie</strong>cznyI <strong>nie</strong> ma szans na szybki powrót do zdrowiaKoledzy z pracy pokiwają głowamiŻe to takie typowe i musiało się tak skończyć270


Czas utkanyjest dla nas271


272AlicjaSkurzyńska


Czas utkany jest dla nasPÓKI ODDYCHASZdla ciebieopustoszały jużoczodoły krajobrazówspustynniała wyjałowiona ziemiażuki i gąsienice tak wzruszająco pogodzoneze śmierciączynią swoją powinnośćjakby <strong>nie</strong> stało się nic co odmieniło światjakby jabło<strong>nie</strong> miały rodzić wiecz<strong>nie</strong>a starcy uginać pod pysznymi owocami dni swoichpoliczonych dokład<strong>nie</strong> ziarenekw klepsydrze czasu minionegoa przecież od początku gra była uczciwawśród dwóch przęseł mostumiędzy narodzinami a rozwiąza<strong>nie</strong>m ostatecznymnikt <strong>nie</strong> dawał gwarancji świetlistego tuneluradości nawet czy szybkiegoparowania łeznikt <strong>nie</strong> zapewniał że przyjacielebędą prawdziwi i dozgonnimiłość wieczna a wyciągnięta dłońzawsze natrafi na wzajemnąa jednak w tyglu <strong>nie</strong>kończącej się loteriiotrzymałeś więcej niż mogłeś się spodziewaćtobie kilkakrot<strong>nie</strong> trafiło się bingopodczas gdy inni wypadli z zakrętujuż w pierwszym okrążeniuwidziałeś okropności o <strong>nie</strong>wyobrażalnej skalisłyszałeś jęki <strong>nie</strong>ludzkich katuszyi marsze żałobne grane m<strong>nie</strong>j szczęśliwym273


Alicja Skurzyńskaprzebyłeś długą drogęmimo że gdy patrzysz wsteczto jeden mały krokwiesz przecież że czas utkany jest dla nasz przedziw<strong>nie</strong> elastycznego tworzywakurczy się i rozciąga jak horyzontyoddalające się przy próbie ich pochwyceniaale znaczy każdy twój gestprzelewa się w tobie i wokół ciebiei mierzy wszystko<strong>nie</strong>ko<strong>nie</strong>cz<strong>nie</strong> sprawiedliwą miarąa czyż i twoja <strong>nie</strong> rozmija się z prawdązamknij oczy i zajrzyjdo swojej prywatnej skarbonkiutkanej z okamgnięć i migotańjakby ktoś bawił się światłem w ciemnościfakt że nawrzucałeś tam sporo śmieciale jakże lśnią na ich tleperły różnej wielkościjuż pierwsza z brzegumatkama ją każdy ale <strong>nie</strong> podejrzewasz nawetilu mogłoby pozazdrościć ci twojejpotem studia i doktorat z życiagdy po raz pierwszy zrozumiałeś że dwa i dwasą <strong>nie</strong>ko<strong>nie</strong>cz<strong>nie</strong> zgodne z tezamikrólowej nauki życiodajne burze gdy zwielokrotniałeś swój bytaksamitem dotyku harmonią oddechówi tuliłeś w ramionach świata <strong>nie</strong>możliwe stawało się możliwe274


Czas utkany jest dla nasbyłeś źródłem nowych rzektak samo <strong>nie</strong>poradnych jak ty na początkui wskazywałeś im drogę do celumozol<strong>nie</strong> malowałeś swój portret<strong>nie</strong>ukończony <strong>jeszcze</strong> przecieżwiemgdybyś był pozbawiony tych wszystkich blaskówdziś <strong>nie</strong> czułbyś się jak wysuszone źdźbłobez skali porównawczej <strong>nie</strong> odróżniałbyśbieli od czerninoc byłaby tylko snem zmęczonyma dzień pracowitym krząta<strong>nie</strong>mw korowodzie bliźniaczych datteraz już zawsze możesz wracać do tych swoich światówszczel<strong>nie</strong> osłoniętych powiekamii jak przy ognisku ogrzewać nimistrwożone sercegdy znów napotkasz opór materii i duchawystarczy tylko przymknąć oczy i przystanąćna chwilęspójrzznów dosięgnąłeś śwituwstający dzień rzuca ci nowe wyzwania<strong>nie</strong> znasz liczby oddechówktóre masz <strong>jeszcze</strong> w zapasiezachodów słońca ani ludzi przyjaznycho dłoniach ciepłych i sercach otwartychuwierz więcjak daw<strong>nie</strong>j będziesz ścigał mirażechoć ogranicza cię lęk doświadczeń<strong>jeszcze</strong> pochwycisz chwilęi głosem fausta zawołasz275


Alicja Skurzyńskawejrzyj w siebiei odpowiedz szczerze przed bogiemktórego tylekroć zaklinałeś i przeklinałeśktórego w zależności od kaprysutraktowałeś tak instrumental<strong>nie</strong>jakby to on na twoich był usługachwycisz się i odpowiedzspoglądając głęboko w lustroczy mimo wszystko <strong>nie</strong> jesteś wybrańcemw tym przelud<strong>nie</strong>niu wszelkich ist<strong>nie</strong>ńwięc pod<strong>nie</strong>ś sięjak czyniłeś to już tylekroći idź póki oddychasz276


W złotych barwachwszystko się mieni277


278KatarzynaSkwierz


W złotych barwach wszystko się mieniLUBIĘLubię jasne promie<strong>nie</strong> słońca,lubię chmury kłębiaste na <strong>nie</strong>bie,Lubię ptaki lecące wysoko,lubię kwiaty kwitnące w ogrodzie.I lubię każdą porę roku:lato - gdy gorąco,zimę - ze swoim mrozem,wiosnę - w swojej zieleni,oraz jesień - gdy w złotych barwachwszystko się mieni.Jagody w lesie,szum drzew wysokich,Trele skowronka,bociana w g<strong>nie</strong>ździe.Lubię gwar miastaI ciszę wiosekLubię to serce bijące w domuMoim rodzinnymI takim ciepłymLubię, gdy padająś<strong>nie</strong>gi lub deszcze...Lubię to wszystkoCzy coś lubię <strong>jeszcze</strong>?279


Katarzyna SkwierzDŁUGI SPACER ZIMĄZimą spaceruję zaś<strong>nie</strong>żoną alejąDrzewa uginają się pod ciężarem białego puchuIdę dalej...Widzę oknana których mrózwymalowałkrajobrazy.Widzę ludzizacierających dło<strong>nie</strong>z zimna.Widzę:dzieci na sankach,nartach i łyżwachgrających w ś<strong>nie</strong>żkikilka bałwanów „zadowolonych”.<strong>nie</strong>bo bezchmurnetafle wodyszklące się jak lustrapłatki ś<strong>nie</strong>gutańczące w słońcujak baletnicesmukłą sosnę w lesieprzestrojoną bieląniczym panna młoda.Idę dalejZima280


Pocałunki liliomskładają żaby281


282Iwona Sławecka


Pocałunki liliom składają żabyW POSZUKIWANIUW poszukiwaniuStraconego czasuBrnę w jutroMami ułudąSkażonego piękna.W poszukiwaniuStraconego uczuciaBrnę w związekMami ułudąSkażony <strong>nie</strong>wiarą.W poszukiwaniuStraconego jutraBrnę w czasMami ułudąSkażony odejściem.283


Iwona SławeckaSTARZECPatrzy w lustroPierścień życiaPrawie zatoczył swe kołoNa poplamionej skórzeZmarszczkaMarszczy zmarszczkęOtwierają sięBezzębne ustaA artretyczne dło<strong>nie</strong>wkładają namoczone kęsyNa szarej poplamionej skórzeSą już pierwszePlamy śmierciWyblakłe oczyBłyskają wol<strong>nie</strong>jNogi <strong>jeszcze</strong> chodząPowolnymi sunięciamiPochłaniają odległośćDo zlewu czajnika nocnikaOd roku <strong>nie</strong> zajrzał tu niktNikt <strong>nie</strong> pali w piecuPrzez czarne szybyWyglądają brudne firankiTylko pelargoniaSoczystą czerwieniąMówi że ktoś tu jest284


Omszałe kamie<strong>nie</strong>kąpią sięw strumieniach285


286Jan StanisławSmalewski


Omszałe kamie<strong>nie</strong> kąpią się w strumieniachNAĆMIERZZ duktu leśnego, z wąskiej miedzy polnejtrakt wyboisty w <strong>nie</strong>skończoność wiedzie.Omszałe kamie<strong>nie</strong> kąpią się w strumieniach,nic im <strong>nie</strong> wiadomo o chłodzie i biedzie.Tutaj świeżym chlebem żniwne pachną lipce,złoty słonecznik miodem zwabia trzmiele,chłopi za horyzont słońce sierpnia niosąw białych koszulach ostatnich żniwiarzy.Historia zatoczyła koło. Wracają wspom<strong>nie</strong>nia,a migocące gwiazdy sierpniowego <strong>nie</strong>badojrzewają słodko w matczynych ramionachjak kłosy pszenicy, żyta i jęczmienia.287


Jan Stanisław SmalewskiWIERSZ O ZIEMIZrodzeni z ziemi jej jesteśmy braćmi.Córkami wody, matkami wierzb polnych.Słońce jest naszą klepsydrą <strong>nie</strong>bieską.Oplata nam ręce wiązadłem <strong>nie</strong>woli.A ziemia - wczoraj nam obca -dziś coraz bardziej się do nas przybliża.Wdziera się w żyły. W skroniach nam dudni.Rozoraną bruzdą toczy życia koło.Zrodzeni z ziemi tu wijemy gniazdo.Winni jej perły wszystkich polnych kwiatówoczy kierujemy nocami ku gwiazdom,rozluźniamy uścisk pożegnalnej dłoni.Gdy nas zawołasz, jesteśmy z tobą Ziemio.Z tobą pod stopą, pod każdą podeszwą.Zmęczeni ogromem wydeptanych ściernisk,ale pulsujący wciąż pieśnią.288


Omszałe kamie<strong>nie</strong> kąpią się w strumieniachWIERSZ O RODZINNYM DOMUJeden tylko dom był moim ukochanymdomem rodzinnym. - Szkoda że z <strong>nie</strong>go tak szybko wyrosłem.Inne domy <strong>nie</strong> dorównywały mu w miłości.Nie było wokół nich podwórek, studni z ręczną pompą,psa na łańcuchu i nisko latających jaskółek.Nie było w nich sieni z piecem chlebowym i wędzarnią,ani spiżarni na kiszonki i wędzonkę.Brakowało w nich starej kuchni węglowej z fajerkami,kaflowego pieca, piwnicy na kartofle, warzywai rajskie jabłka z ziemskiego ogrodu.Nie było też w nich zdobnych firanekza którymi dłoń matki w oknach ustawiała pelargo<strong>nie</strong>.W pokoju zimą <strong>nie</strong> grzał trociniak,a ojciec <strong>nie</strong> zamawiał przedświtnego budzenia u kogutaz którym rozmawiał podczas obrządku trzody.Wiele razy próbowałem zastąpić dom rodzinny innym domem,ale nigdy już <strong>nie</strong> było tak jak daw<strong>nie</strong>j. Nie te okna,<strong>nie</strong> te ściany... Nie te progi, o które potykałem się w dzieciństwie.Wreszcie <strong>nie</strong> te bezpieczne noce podczas którychwielki wóz błyszczał nad starą stodołą zawsze gotowy do drogi,a księżyc słodko uśmiechał się do ojca, matki i do m<strong>nie</strong>.289


Jan Stanisław SmalewskiCHLEBDo siostryPrzypomnij mi ten zapachwiejskiego chlebawywiedź przed oczy jego krągłość świeżąrumiany wierzch i biel spoduWywiedź przed oczy rozkrojony bochendymiącą kromkę...Czujesz jak w powietrzu unosi się jego zapach?Pamiętasz? Każde z nas chciało piętkę.Wywiedź przed oczy sień z chlebowym piecemsłomiane kosze posypane mąkązapach drożdży i ciasto uciekające z dzieżyKto dzisiaj tak potrafi bochny toczyć- pachnące jak w tamte dni?Kto kłosem prośniny umaczanym w roztrzepanym jajkupotrafi dać skórce taką szklistość?Albo makiem tak sypnąć po wierzchuby jak wtedy smakował nasz codzienny chleb?290


Omszałe kamie<strong>nie</strong> kąpią się w strumieniachO MOIM OJCU WIERSZSztywne słowo: ojciec Jak łodyga w sadziegdy ślizga się po <strong>nie</strong>j deszczowy październikLiściem obeschłym smuci w krajobraziezgasłym słonecznikiem <strong>nie</strong> przywabia trzmieliZe smolnej szczapy z ługu sodowegoz duszy karbidówki i końskiego włosia- niczym Lucyfer z piasku bicz ukręcał -On czynił cuda <strong>nie</strong> czartowskie wcaleTo koń mu w ucho tajemnicę zdradziłto sowa po nocy zaświeciła latarkąto znów jaskółka splotła w stajni gniazdoA wszystko po to by <strong>nie</strong> został świętymOjciec - swoiste De eN A wpisane w przemija<strong>nie</strong>Tyle go w wierszu ile syna we m<strong>nie</strong>Przemi<strong>nie</strong> jesień nasta<strong>nie</strong> zimai tylko pamięć zakwit<strong>nie</strong> jak pamięć291


Jan Stanisław SmalewskiW LUTOWY PORANEK U MATKIKryształowe kwiaty mrozu w oknach chaty matki,wzory z makat zdobionych rąk wdzięczną zręcznością.Strzępy bajek z dzieciństwa w sople zamienione- gdy je ciepło dotk<strong>nie</strong> jak sen dobry prysną.Kwiaty jesieni mróz ścina. Mrozu kwiaty - ciepło.Dwa żywioły odwiecz<strong>nie</strong> zmagają się ze sobą.Wody skute lodem. W żyłach rzek mróz trzeszczy.W powietrzu bezdźwięcz<strong>nie</strong> przepływa biel ś<strong>nie</strong>gu.Ciepło czai się w próch<strong>nie</strong>, w suchej hubie.W chruście uśpione płomie<strong>nie</strong> ognia drzemią.Jest węgiel w piwnicy, w szopie suche drewnoi słońce na <strong>nie</strong>bie czas wędrówki zwiększa.Jest ciepło uśpione w kryształowej bieli,pod płaszczem lodu, pod kożuchem ś<strong>nie</strong>gu.Kiedy się obudzi, to jak sopel spły<strong>nie</strong>i uwolni znów wodę w ziemskim krwioobiegu.292


Wiatru łaknęby rozwinąć skrzydła293


294AndrzejSzczepanik


Wiatru łaknę by rozwinąć skrzydłaDZIECIĘCA ULOTNOŚĆNie każdy miał szczęście być budzonyradosnym pia<strong>nie</strong>m kogutaprzez <strong>nie</strong>domyte szyby widziałem jak podskakiwałpotrząsając brązowo-zielono-złotym pióropuszemtarłem zaspane oczy zaciśniętą pięściąnadstawiając policzki na szorstkość psiego językazlizującego resztki mleka z roześmianych szczerbatych wargna podwórku czekała uśmiechnięta beztroskawirująca pstrokatymi piórami gęgającego stadaumieliśmy porozumieć się chociaż moje słowa <strong>nie</strong>cierpliwei płochejak gromada wróbli ćwierkających w otwartych wrotach stodołydopiero dojrzewały jak pęki zielonych wiśni <strong>jeszcze</strong> bezsmaku i koloruczasem budził m<strong>nie</strong> deszcz szeleszcząc strzechąwiszącą nad oknem zachmurzonym cie<strong>nie</strong>mwtedy droga zmieniała się w rzekę rwącą i rozpluskanąbrodziłem po d<strong>nie</strong> wysłanym piaszczystą tarkąszukając stopami wygładzonych wodą kamieniwrzucałem je potem do studni nadsłuchując echa gdy w czarnejciszypluskały na d<strong>nie</strong> z cichym cmoknięciemsprawiając radość mojej ulotnej dziecięcej wyobraźni295


Andrzej SzczepanikEPIZODW czterdziestym czwartym jedną z jesiennych nocyprzetrwaliśmy skuleni na glinianej podłodze w obcej izbienasze łóżko zajął żoł<strong>nie</strong>rz w zabłoconych butachwjechał na koniu na podwórko zdjął koszulę i mył sięprzy studni każąc polewać się wodą z wiadrana ręku miał trzy zegarki i żółty sygnet na małym palcudrżałaś z zimna spełniając bez protestu poleceniawykrzykiwane w <strong>nie</strong>zrozumiałym językutrzymałem się twojej spódnicy patrząc jak woda moczymoje buty na drewnianych podeszwachpotem włożył twój sweter w kolorowe paski i owinął szyjęzielonym szalikiem który robiłaś wieczorami przy świetlenaftowej lampybyłem głodny a on zabrał nasz chleb i biały serjadł dzieląc się z ko<strong>nie</strong>m przywiązanym do jabłoni z którejopadły już liście ścieląc podwórko brązowym kilimemrano wróciliśmy do izby pustej i zimnej przesyconejpapierosowym dymem na stole zostały dwie puste puszki<strong>nie</strong>dopałki papierosów i poplamiony krwią bandażspytałem wówczas kim był a ty objęłaś m<strong>nie</strong> i <strong>nie</strong>odpowiedziałaś.296


Wiatru łaknę by rozwinąć skrzydłaZAWSZE ZA MAŁO CZUŁOŚCIMojej żo<strong>nie</strong>Gdy w nudzie samotności myślą Twoją będępoczytaj m<strong>nie</strong> i przemów do kartkistał będę obok z dłonią w dłonipilnując Twoich <strong>nie</strong>pewnych krokóww codziennej wędrówce<strong>nie</strong> zapomnij naszej czułościi zaproś m<strong>nie</strong> a ja przytulę się jak daw<strong>nie</strong>jdo białych piersi smutnych teraz i śpiącychzostaw w pamięci uchyloną furtkębym mógł wślizgnąć się i ogrzaćmoje zawsze zimne dło<strong>nie</strong>to nic że <strong>nie</strong> ma nas na ślubnej fotografiii choć dawno ucichła weselna muzyka<strong>nie</strong> zwiędły róże romantycznego u<strong>nie</strong>sienia.297


Andrzej SzczepanikBO WIATRU ŁAKNĘEratoukryta przede mną w wezwaniuulotnym jak szeptrozkołysz mi serce i usta wypełnijbrzmie<strong>nie</strong>m słów miłosnychotocz obłokiem natch<strong>nie</strong>niabo wiatru łaknę by rozwinąć skrzydłalecz wokół m<strong>nie</strong> ciszachoć łuk myśli napięty jak struna<strong>nie</strong> trafił w pamięć strzałąchcę się pokajać w miłosnej spowiedziby słowa nabrały aury prawdywięc rozgrzesz m<strong>nie</strong> za ubogość czynu i skąpą<strong>nie</strong>śmiałośćco drwiną została w <strong>nie</strong>jednej pamięci.298


Przenikamdzielącą zasłonę299


300Elżbieta Tylenda


Przenikam dzielącą zasłonęTAM, GDZIE CICHO I STERYLNIETam, gdzie <strong>nie</strong> ma tła, dotrzeć do granicy ist<strong>nie</strong>nia,dotknąć, wrócić i <strong>nie</strong> zrozumieć.kontrasty przechodzą w szarość zlewają sięw czerń lepką od potu skrojoną krawędzią piekłaledwie rozróżniam konturysłychać odgłosy huśtawki na skrzypiącym drzewienależą do m<strong>nie</strong> jak ból strach i drewniana huśtawka<strong>nie</strong> poczułam ukłucia namierzam jasny punkt ioto jestem zmodyfikowaną ćmąz zawrotną prędkością pokonuję tunelwracam przenikam dzielącą zasłonęprostokąt okna odlicza świtymgła powoli znikatajemniczojak w zielonej doli<strong>nie</strong>301


Elżbieta TylendaZDERZENIEGdy przyjdzie pora czyścić sumienia,wówczas nad prozą się pochylę.na trzecim piętrze moja frazaw kadrze pamięci zatrzymanateraz tu wracam po wielu latachdotknąć powąchać coś z przeszłościobce źrenice szklanych oczuotwarty wątek <strong>nie</strong> zachęcabrnę pokonując kolejne strofyznajduję frazę obco brzmiącąjestem w odwrocie poręcz rozchwianastukiem obcasów odmierzam wersyzdobywam parter cuchnący moczemakompaniament bluź<strong>nie</strong>rstw i smrodupozwala szybciej osiągnąć puentęlinią ulicy podkreślonąa tu zwyczaj<strong>nie</strong> - ruch marionetekmistrz je nakręcił w jedną i w drugąpoezję złudzeń wolę przemilczećzłudze<strong>nie</strong> poezji zachowam dla siebie302


Słonko z <strong>nie</strong>bapo polsku świeci303


304Jan Wanago


Słonko z <strong>nie</strong>ba po polsku świeciCZAS PŁYNIE W NIEPAMIĘĆCzas pły<strong>nie</strong> w <strong>nie</strong>pamięć, a dni w nim mijająjak gwiazdy, co z <strong>nie</strong>ba gdzieś w przepaść spadają.Tak lecą z góry, a w dole gdzieś giną,tak czas ucieka, a dni w nim płyną.Czas pły<strong>nie</strong> w <strong>nie</strong>pamięć jak fala z morza,co ją pędzą wichry i burza, i zgroza,by dognać do brzegu lub roztrzaskać o skały,tak kończy swój żywot, choć groźny, lecz mały.Czas pły<strong>nie</strong> w <strong>nie</strong>pamięć, tylko czasem możeczłowiek sobie przypomni - oto w takiej porzebyło mi trudno, smutno lub radoś<strong>nie</strong>, mile,a czas wciąż leci i mijają chwile.Czas pły<strong>nie</strong> w <strong>nie</strong>pamięć, jednak czasem możeczłowiek się rozmyśli, aby tylko w porze.Na co i po co żyje, co czynić należy,jak dotrzeć do brzegu, gdzie port jego leży.Czas pły<strong>nie</strong> w <strong>nie</strong>pamięć, oto raptem zmiana,wszystkie czasy i chwile wspól<strong>nie</strong> zatrzymanez jakąś wielką siłą, która wszystko możeuczynić wielkie zmiany nawet w jednej porze.305


Jan WanagoPOLSKA ZIEMIABo to tutaj, u nas - serce naszej MatkiTo ta Polska Ziemia, to te plecy Tatki.Bo to tutaj u nas - dla naszych polskich DzieciTo i słonko z <strong>nie</strong>ba nam po polsku świeci,I skowronek śpiewa - wszystko jakoś swojskoA i kwiatki kwitną - tak jak trza po polsku.306


W łagodnym szumierozkołysanych drzew307


308IrenaWiercińska


W łagodnym szumie rozkołysanych drzewBABIE LATOwoale mgły ranoi przejmujący chłód wieczoremtakie <strong>nie</strong>zdecydowaneni to - ni tamtoni ciepło - ni zimnotakie sobie - babie latooszukuje że <strong>jeszcze</strong> jest latembroni się przed jesieniądepczącej mu po piętachskraca<strong>nie</strong>m dnia o godzinęo dwie i trochę więcejdo wczesnego zmroku<strong>nie</strong> chce perlistych pajęczynrozwleczonych na krzewachjak ażurowe białe chustyskrywające pierwsze siwe włosy<strong>nie</strong> chce zimnych porankówi szybko wschodzącej nocychce mieć <strong>jeszcze</strong> czasna dokwit<strong>nie</strong><strong>nie</strong> różi opóź<strong>nie</strong><strong>nie</strong> zmrokówchce aby „babie lato”tuliło <strong>jeszcze</strong> promieniami słońcaw łagodnym szumie rozkołysanych drzewchce aby pamiętaćże czas przejściowyteż można pokochać309


Irena WiercińskaMARZENIA SENNESny, moje sny szatom,Rącze, jak ogniste, <strong>nie</strong>posłuszne rumaki,Pędzące ze złotą karocą w <strong>nie</strong>znane,Odkryte na kartach czarownej Sajki.Nie mogę dosięgnąć zaprzęgu,Spłatanego ze światłem księżyca.Rozwianego w wieńcach zodiaków,Jak wstęgi kolorowe w złocistychwarkoczach.Nie mogę zatrzymać początkuI ledwo dotykam końca,I już jestem w potrzaskuNocy, a ja chcę biec do słońca!Sny, moje sny szalone,Weźcie m<strong>nie</strong> ze sobąNa łąki kwieciste, zielone,W głębię jezior z wodą błękitną.Weźcie m<strong>nie</strong> w podróż daleką,Gdzie radością jest szczęścia promień,Gdzie miłość prawdziwa zakwita,Jak kwiat i gaś<strong>nie</strong>, jak płomień.Zabierzcie m<strong>nie</strong> w góry, doliny,Rozśpiewane młodością i życiem.Tam, gdzie roztańczone dziewczyny,Chłopaków czarują uśmiechem i sprytem,Pokażcie mi mórz <strong>nie</strong>zmierzone przestrze<strong>nie</strong>,Z groźnymi fałami i burząI <strong>nie</strong> zadbane, bezkresne przestworza,Gdzie gwiazdy lś<strong>nie</strong><strong>nie</strong>m nas kuszą.Zaczekajcie, <strong>nie</strong> odchodźcie tak nagle,Bo powróci ból samotności,Który siecią pajęczą oblepia m<strong>nie</strong> stale,Od najwcześ<strong>nie</strong>jszej młodościProszę, dajcie mi w ręceCugle tych zabaw szalonych,Abym mogła zatrzymać, gdy zechcę,Senny okruch chwil wymarzonych.310


Obrazyprzyozdabiaszw złote ramy311


312Mateusz MarekWolff


Obrazy przyozdabiasz w złote ramyBRAKBez Matki,Której miłość mocna, bezinteresowna,Bez kochanki,Której miłość, czułość dość podobna.Pierw firanka,Teraz zasłona,Na pustych stronach scenariusza szklanka...Wódką wypełniona (...)Znikło szczęście, które miałem w ramionach,Uzdrowie<strong>nie</strong>?...Melancholia trzyma w szponach,A życie gdzieś beze m<strong>nie</strong>...Wciąż głucho,Błądzę wzrokiem...Idę tam gdzie brak łez, gdzie suchoSzukam okien...Widzę jak inni są szczęśliwi,Zrozumiałe, że m<strong>nie</strong> to brzydzi.Lecz stan mój wciąż m<strong>nie</strong> dziwi...Czemuż <strong>nie</strong> dostanę ani okruszyny?Może zginęło w holocauście,Pokole<strong>nie</strong> mojej ukochanej,Tej mi pisanej.Dla m<strong>nie</strong> nic już <strong>nie</strong> powsta<strong>nie</strong>...A powstało tyle planet.Brakuje mi zaklęcia,Bym mógł zmienić los,Choć na jakiś czas,Brakuje mi jej piękna...Niech zajrzy kto do serca!Bo tam płomień zgasł (...)313


Mateusz Marek WolffW KOŃCU JAK PRAWDZIWYStraciło życie barwę, wyraz,Pewno błądzę, lecz o drogę <strong>nie</strong> spytam,Może to moja pokuta,By poskromić mego ducha.Gdybym upadłBy nikt <strong>nie</strong> podniósł!Bo to moja własna skucha,Chcę bym sam wszystko zniósł.Toteż: jak skonałem,Tak odżyłem,Jak krzywdziłem,Tak pokochałem.Może własną Matkę,Która tak czy inaczej,Zostawiła wszystkich z płaczem,A może świat ten, któremu dzień za d<strong>nie</strong>mDziel<strong>nie</strong> wybaczałem...Tak bardzo głupi byłem,Tyle błędów popełniłem,A od życia dotąd się <strong>nie</strong> uczyłem,Chociaż patrzę w lustro;ni radości ni dumy, ni widzę,To będąc tkliwym,W sercu czuję się szczęśliwym.I chyba jestem już prawdziwy...314


Obrazy przyozdabiasz w złote ramyCO BYŁO PRZED... A TERAZ CHCĘ...?Często powtarzam,Że coś lub ktoś mi wszystko zabrał,Chociaż wiem, tak uważam,Że to <strong>nie</strong>prawda.Czekałem by wszystko przeszło,Czyniąc przeszłość,Bym przestawił swoje krzesło,I przedstawił życiu kogoś nowego.Co poranek czuję,Że coś się szykuje,Coś miłego, tutajNiedalekoCzy ja sięgnąć już <strong>nie</strong> umiem?I cóż z tego,Że stworzyłem się nowego,Skoro <strong>nie</strong> umiem jak wolny elektron,A na szyi czuję pętlę czasu przeszłego (...)Czy to w wodzie,Czy na lądzie,Nie zostawię swoich wspom<strong>nie</strong>ń.Może to i dobrze...Bo czymże jest życie bez swych przeżyć?Skąd nauki bez ksiąg przedwiecznych?Jaki człowiek co odrzucił przebyt?Jak tu podejmować dalsze dzieje i czym się cieszyć?Nie powsta<strong>nie</strong> sacrum z samych wyrzeczeń,Nie ma wolności z wiecznych ucieczek,Nie ma doznań bez wycieczek,Nie żyjąc, jak tu tworzyć nadzieję?315


Mateusz Marek WolffTO WŁAŚNIE TYZa często bywa, że coś traci sens.Bez sensu jedy<strong>nie</strong> jest śmierć,Chociaż śmierć to także życia część.Za często bywa, że się gubisz,Dalej już <strong>nie</strong> umiesz...Chwytasz jakąś dłoń i powoli odnajdujesz.Za często słychać echo twoich fałszywych kroków,Brak wyjścia z motłochy wielu pokus,Uczysz się panować nad sobą.Za często opadasz z sił, brakuje ci wiary,Los sypie jak ziarnka piasku kary,Nawet za nic. Dalej idziesz choć jesteś splątany.Ty widzisz świat cały!Widzisz to czego inne serca by <strong>nie</strong> widziały!Wszystkie obrazy przyozdabiasz w złote ramy.316


Czas znówmorzem odpływa317


318Emilia Zimnicka


Czas znów morzem odpływaMOJA JEZIORNA ZIEMIAZiemią ojczystą jesteś wciążDla m<strong>nie</strong> na wiekiKraju jeziornyLesistą ciszęSnom moim zsyłaszMrokiem wieczornymDębowym szumemSosnową woniąZłocisz połud<strong>nie</strong>Kwiatem rumiankuDzwonkiem konwaliiŚwiat stroisz cud<strong>nie</strong>Rankiem majowymNa twoje łonoBzy kiście kładąRóż sypią szczodrzeKwiaty jabłoniPrzed świtem bladymTy moja ziemio, nadmorski krajuLądem nadzieiŚwiadkiem mych smutkówDobrej radościW losu kolejach319


Emilia ZimnickaWSPINACZKAWspinam się po wątłej drabi<strong>nie</strong>Do <strong>nie</strong>ba miłościCzas upływa, wartką rzeką pły<strong>nie</strong>Radość wyjątkowym jest gościemTy zawsze tak ukochanyZbliżasz się i oddalaszCzas znów morzem odpływaPowraca smutku falaTwoje oczy które w cieniu rzęsSpojrze<strong>nie</strong> ku m<strong>nie</strong> śląSzarzeją, powszed<strong>nie</strong>jąZwykłej powszedniości mgłąPrzecież tylko krótka droga przez wieśPotem las i dom TwójTo tylko kilka krokówDlaczego ta przestrzeń jest tak wielkaJak z ziemi do obłoków320


Czas znów morzem odpływaLUBIĘ BŁĄDZIĆLubię błądzić... Wśród lasuBo wiem... że północMchy na korze pokażeLubię błądzićŚcieżką wśród trzcin jeziornychOdurzona zapachem mięty, tatarakuBo wiem, że nad wodęCzy łąkęZaprowadzi m<strong>nie</strong> krzykBłotnych ptakówNie lubię chodzić sama ulicami miastaBo wiem, że w załomie muruW bramieKryje się zły człowiekUbrany w czarny płaszczZła i nocyO oczach, które <strong>nie</strong>nawidząI kłamią321


Emilia ZimnickaMOJA MIŁOŚĆUbiorę cię w srebro rosyW barwy zorzy najczerwieńszejDo stóp ci położę kłosyTe najzłotsze, najpięk<strong>nie</strong>jszeJesienny klucz żurawi szumemPieśń cud w nocTęsknoty ci zanuciCiemne lasyRzeki faleRozwieją twój miły smutekGwiazdy złotym migota<strong>nie</strong>mSny ci ześlą koloroweKsiężyc światłem magnetycznymTwą oświetli głowę.322


I odbiorę duszezegarom323


324Teresa Żuk


I odbiorę dusze zegaromDOLA I NIEDOLAPrzyodziej m<strong>nie</strong> kiedyś radością i smutkiem,bo wiem wtedy, że żyję. Bo nicość mi <strong>nie</strong>jest obca, i smutek i radość także.Kołyszę się co dzień w doli i <strong>nie</strong>dolismutków i radości mej.G<strong>nie</strong>żdżą się myśli, że to <strong>jeszcze</strong> <strong>nie</strong> ko<strong>nie</strong>cświata w <strong>nie</strong>szczęściu samym być i trwać.Potęgą wielką w swym ist<strong>nie</strong>niu jestwygrać i przetrwać i <strong>nie</strong> poddać się.Bo życie nas karmi <strong>nie</strong> tylko dobrem,ale i wielkim znojem i trudem.325


Teresa ŻukCZASStanę na głowie gdy wiatr zawirujei odbiorę dusze zegarom, by do końcatrwać i <strong>nie</strong> skruszeć. I na bezdrożachme ręce będą mi wskazówkami dokądmam pójść, gdzie się zatrzymać?By się <strong>nie</strong> zgubić i <strong>nie</strong> zwariować.Zabić <strong>nie</strong>odpartą nudę i wokoło czas.A na plecach swych z zegarem iśćpo całej drodze życia. I na własnychnogach się wlec dźwigając bagaż swójaż do Pańskiego życia.326


A balony frunącdo góry znikają327


328Dominik PiotrŻyburtowicz


A balony frunąc do góry znikająDZIADEKCzasem pamięta o swojej wsigdy su<strong>nie</strong> na grzbiecie komety,gdzieś z innej planety w kołyskę topoli;nad mleczne pastwisko, do oczu koni.Czasem idzie brzegiem jeziora, coraz większy, wiatr.Przenosi wielki brzuch lasu, szeregi pagórków, żyły rzek.Przecinany piskiem sokołów, z oddali:dostrzega światło, rolniczą mieścinę,rozmowę, za oknem rodzinę -i tylko przez chwilę porusza firanką,gdy zrywa się deszcz,zagląda zazdroś<strong>nie</strong>i znika.329


Dominik Piotr Żyburtowicz***wszystko zaczyna się tam na poddaszuw podróży za drzewo i piecna którym rozbudzony zmysł kotadostrzegał aromat mlekaza oknem młodość jaskółekpo raz pierwszy zechciały malować powietrzei skrzydła znikały jak gnany przez słońce senkiedy się obudziłem <strong>nie</strong> było już piórranek był głodnymleko miało smak spadających z <strong>nie</strong>ba chmurnarwałem wiadro jabłek i zaniosłem swojej sąsiadceoprócz <strong>nie</strong>j w domu słychać było tylko szept jaskółeksiedziały na werandzie układając pierwsze gniazdoprzestrzeń wypełniała <strong>nie</strong>pojęta potrzeba lataniawiś<strong>nie</strong> zadrżały mocno - gorące czerwone płomie<strong>nie</strong>więc poszedłem z nią razem malować powietrze330


A balony frunąc do góry znikająKOLORY OWOCÓWIWieczór ma smak czereśni lub wiśniw ustach zachodu, ten chłopiec z procąpatrzący w zdziwieniu - jak kamykznika w czerwieni.IIZ drugiej części lasu młoda sarnawłaś<strong>nie</strong> wychodzi z cienia - bo oto jest dzieńkiedy pierwszy raz widzi słońce. A tutaj jest chwila,kiedy oglądam sięza tamtą dziewczyną.IIIPrzedział pociągu, pijany podróżny śpiewaw innym języku (być możeGrek). Ma biały garnitur,kapelusz i jasną brodę - myślę o nim ranopodziwiając błękit. Dalej mija kwadransjak zabieram rzeczy; cicho znikam z domui jadę, uciekam.IVA balony frunąc do góry znikają, dojrzałośćzżera moc<strong>nie</strong>j kiedy ktoś umiera. Konduktżałobny rozciąga się. Powiedz - pyta matka -gdzie on teraz jest?VSpójrz na te dziecio oczach otwartychjak <strong>nie</strong>bo -to tam.331


Dominik Piotr ŻyburtowiczODCIENIE CISZYNa przykład dwa pokoje:a) rozgrzany śmiechemb) schłodzony płaczem- milczą inaczej. Sala, w której ktoś śpilecz po przyjściu lekarza widzisz, że <strong>nie</strong> żyje.W szpitalu psychiatrycznym mury (jak stada wronnad wysypiskiem co znikają powoli) - przez pół rokumilczały głoś<strong>nie</strong>j niż hala powieszonych skrzypiec.Na przykład czysta śmierć: jej pulsujące w powietrzumg<strong>nie</strong>nia, kiedy wtulony w kąt zastanawiasz się.A potem znowu drzesz list.Otwierasz drzwi.332


Autorzydo czytelnika


REGINA ADAMOWICZ (KOSZALIN): - Bakcyla poezjipołknęłam we wczesnym dzieciństwie pod wpływem lekturMarii Konopnickiej, Adama Mickiewicza i Władysława Syrokomli.Potrzebę pisania poczułam w wieku dziewięciu lati tak to się zaczęło. Piszę o wszystkim, co związane jest z życiem,o ludzkich radościach i smutkach, o przyrodzie, a takżeo miłości do Boga i Człowieka. Dużą część życia spędziłamna wsi. Atmosfera wsi jest mi szczegól<strong>nie</strong> bliska. Bardzo cenięteż spotkania z czytelnikami (w tym z młodzieżą i dziećmi),pada wiele pytań, na które mogę odpowiedzieć bezpośrednio.Biorę udział w konkursach ogólnopolskich. Zdobywamnagrody i wyróż<strong>nie</strong>nia. W ten sposób znajduję potwierdze<strong>nie</strong>swojej osobowości. Wydałam trzy tomiki wierszy i jeden dladzieci. U wydawcy leży mój następny tomik.EUGENIA ANANIEWICZ (SŁUPSK): - Czy dostałam odlosu prezent? Trudno mi odpowiedzieć. W wieku babci bezbagażu doświadczeń wyszłam z pewnymi oporami na spotka<strong>nie</strong>z przygodą - poezją. Ona zawsze odkrywa duszę człowieka.Wbrew wszystkiemu daje radość, bo w moc słowa wkładasię cząstkę serca. Moje myśli, odczucia o różnym zabarwieniu,spostrzeżenia zawarte w treści wiersza pozostawiam w spadkuz nadzieją, że ktoś przeczyta i powróci do nich ponow<strong>nie</strong>.EWA BAWOLSKA (STĘBARK): - Ktoś powiedział, że poezjajest głosem sumienia poety... W pewnym stopniu tak jest...Jest aniołem stróżem wierszoklety, gospodynią jego warsztatu?Po<strong>nie</strong>kąd i nim jest. Ale czym jest dla m<strong>nie</strong>? Magicznym,wręcz mistycznym spotka<strong>nie</strong>m ze... Światłem... Chyba takwłaś<strong>nie</strong> jest. Kiedy obraz, zdarze<strong>nie</strong> czy po prostu emocja, aczasami nawet wystarczy słowo - impuls, sta<strong>nie</strong> na SzczycieSłowa i rzuci się w przestrzeń zmysłów zmieszanych z wiedząi intuicją - podąża w stronę Światła, Zrozumienia, Zdefiniowania...Wtedy powstaje i jest Ona, Poezja - flirtująca zpromie<strong>nie</strong>m i dzięki <strong>nie</strong>mu ist<strong>nie</strong>jąca, władająca głębią barw,muskająca wiatr a z nim wierzchołki drzew, dotykająca serc istęsknionych rąk, a czasami wyrywająca z odrętwienia i porywającado dalszego działania...ANNA BOGUSZEWSKA (SŁUPSK): - Odwiedziłam wielepięknych i bogatych krajów, ale żaden z nich <strong>nie</strong> urzekł m<strong>nie</strong>tak jak moja mała ojczyzna, mój nadmorski region. Bo choć ludziesą tu biedni, to serdeczni i swoi. Życie ludzi, ich problemy335


z jakimi się stykają oraz piękna nadmorska przyroda najczęściejsą tematem moich wierszy. Lubię przebywać i odpoczywaćnad morzem. Piękno nadmorskiej przyrody daje relaks,szum morza wycisza, słońce daje radość życia. Tutaj jestemu siebie, a gdy muza ześle wenę, odpływam do krainy, którazwie się POEZJĄ. Lubię wracać do swojego świata, przemierzaćswoje nadmorskie szlaki i szukać tematu do przygody.GRZEGORZ CHWIEDUK (SŁUPSK): - To, co przekazujęw moich wierszach, to mój sposób widzenia świata. Niezawsze na poważ<strong>nie</strong>, czasem z nutką sarkazmu, wyszydzamwady, kłuję, obmawiam. Wszak „prawdziwa cnota krytyk się<strong>nie</strong> boi”. Podobno lubimy się z kogoś śmiać a z siebie <strong>nie</strong> zawsze.Taka to już jest nasza narodowa przywara. Staram sięten śmiech przelewać na papier. W tym szybkim i zwariowanymświecie, w którym coraz m<strong>nie</strong>j jest nam do śmiechu, lubięwyszukiwać, wymyślać takie sytuacje, dobierać tak słowa,które po odpowiednim oszlifowaniu ubieram w wiersze po to,aby życie wokół nas stawało się znoś<strong>nie</strong>jsze i pogod<strong>nie</strong>jsze.GRZEGORZ CHWIEDUK (KĘPICE): - W styczniu 2010roku miałem w Kępicach promocję swojej trzeciej, najważ<strong>nie</strong>jszejksiążki zatytułowanej „Z prag<strong>nie</strong>nia jesteśmy”. I tutajchciałbym podkreślić, że <strong>nie</strong> byłoby tej książki, <strong>nie</strong> byłobywielu wierszy, gdyby <strong>nie</strong> moja wspaniała żona Dorota. Zgadzamsię z blogowym stwierdze<strong>nie</strong>m pisarki Marty Fox, że dopisania najbardziej potrzebna jest żona. Żona jako partnerkai instytucja. Żona jako metafora. Żona jako przyjaciel. Żonastojąca murem, Wielka Obrończyni. Dzisiejsze tempo życiajest szalone, na nic <strong>nie</strong> mamy czasu. We współczesnymświecie coraz trud<strong>nie</strong>j się znaleźć, coraz trud<strong>nie</strong>j żyć. Właś<strong>nie</strong>poezja ma pomagać w kłopotach z rzeczywistością <strong>nie</strong> tylkosamemu autorowi, ale przede wszystkim Czytelnikowi. Musimywiedzieć, o czym chcemy mówić i jak chcemy mówić, by<strong>nie</strong> popaść w banał i łatwiznę. Musimy opowiadać się po stro<strong>nie</strong>wartości, wiarygod<strong>nie</strong> opisywać świat. Poezja stawia przednami wciąż nowe zadania i właściwie nigdy <strong>nie</strong> będziemy moglibyć do końca z siebie zadowoleni. Może dlatego i ja chcęciągle pisać i pisać. I coraz bardziej pokor<strong>nie</strong>ję...CZESŁAWA DŁUGOSZEK (OBJAZDA): - Mam za sobądebiut na łamach „<strong>Powiat</strong>u Słupskiego”. Choć <strong>nie</strong> czujęsię poetką, zdarza mi się opisać mową wiązaną jakieś uczu-336


cie, dozna<strong>nie</strong>, refleksję. Często tylko tak można wyrazić to,co się czuje. Jeśli znajdzie się ktoś, kto zatrzyma myśl na moimwierszu, będzie to wystarczający powód, by spróbować napisaćnowy. Witam Cię zatem, zacny Czytelniku, i polecamTwojej życzliwości. Bardzo wielu pisze wiersze, wielu uprawiapoezję. Jedni i drudzy marzą o uważnym, życzliwym Czytelniku.Czyta<strong>nie</strong> poezji jest bowiem prawdziwą sztuką. Najpierwtrzeba pokonać opór formy, rozwikłać odległe metafory,by odkryć prostą prawdę, że poezja zjawia się dopiero w interpretacji.Niech nikt <strong>nie</strong> sądzi, że to żart! Prawdą bezwzględnąjest fakt, że dopiero spotka<strong>nie</strong> podmiotu mówiącego wierszaz odbiorcą jego monologu jest wartością, o którą wartozabiegać. Dlatego uważam, że każdy utwór ma dwóch twórców:autora i Czytelnika. Ten drugi jest waż<strong>nie</strong>jszy.ROMAN DOPIERALSKI (KOSZALIN): - Pisa<strong>nie</strong> jest jaknarkotyk - uzależnia maksymal<strong>nie</strong>. Ponadto jest doskonałymwypełniaczem czasu. Jest wręcz złodziejem czasu i to <strong>nie</strong>zwyklepazernym. Wprost <strong>nie</strong> dopuszcza do głosu innych zainteresowań.I sen z powiek potrafi przepędzić i kontakty towarzyskieograniczyć do minimum... Tak, jestem uzależniony. Ipóki piszę, <strong>nie</strong>ugięcie będę trwał przy tym, że cudowny to narkotyk.Jest mi z nim dobrze i <strong>nie</strong> mam zamiaru się odtruwać...Gdybym się odtruł, mógłbym <strong>nie</strong> znaleźć się i w przyszłorocznejantologii wiejskich poetów. A przecież mam taką nadzieję.Bo co, że ja niby miastowy? Na szczęście ten narkotyk <strong>nie</strong>uznaje żadnych granic i <strong>nie</strong> stosuje żadnych podziałów.JERZY FRYCKOWSKI (DĘBNICA KASZUBSKA): - Myślę,że podob<strong>nie</strong> jak aktor <strong>nie</strong> ist<strong>nie</strong>je bez widza, tak poeta<strong>nie</strong> ist<strong>nie</strong>je bez czytelnika. I <strong>nie</strong> można tłumaczyć pisania doszuflady, że jest to jakaś autoterapia, walka z koszmarami czyprzeszłością. Każdy ma w tej szufladzie zgięte skrzydła poety,każdy wierzy, że w Polsce - krai<strong>nie</strong> poetów, uda mu się przebići zaist<strong>nie</strong>ć na Parnasie. Konkurencja jest ogromna. Ponoćjest u nas dwa miliony poetów. Tyle osób ma już przynajm<strong>nie</strong>jpublikację internetową. Warto więc czasami okazać odrobinępokory i zadowolić się jednym czytelnikiem. Jednym, ale ważnym.Takim, który uczyni z nas prawdziwego poetę, jeśli potrafimydoprowadzić go do łez, ułożymy jego usta w uśmiech.Czasem wystarczy telefon, długa rozmowa w noc i już wiemy,że taki czytelnik się znalazł. Okazaliśmy się potrzebnikomuś, a być może wydana książka powiększy grono czytel-337


ników. Pisa<strong>nie</strong> to <strong>nie</strong> nakłada<strong>nie</strong> sobie makijażu, to <strong>nie</strong> jestporanna kawa i pierwszy papieros danego dnia. To rozładowywa<strong>nie</strong>wagonu z węglem i chociaż pot ma inny smak, toprzynajm<strong>nie</strong>j zmęcze<strong>nie</strong> powinno być podobne. Nie możnawiersza pisać kwadrans. To <strong>nie</strong> jest wiersz. Musimy „dłubać”w nim tygodniami. Nie chodzi o stworze<strong>nie</strong> utworu, z któregonic <strong>nie</strong> można wykreślić, ale o napisa<strong>nie</strong> takiego, do któregojuż nic <strong>nie</strong> można dodać. Miałem to szczęście, że przybywami czytelników i jak to ktoś dowcip<strong>nie</strong> kiedyś powiedział,<strong>nie</strong> musiałem się żenić, by ich ilość wzrosła o sto procent. Atakich „poetów” <strong>nie</strong>stety też mamy.ELŻBIETA GAGJEW (DARŁOWO): - „Bardzo wielu ludzipisze wiersze..., ale słychać rytm swoich czasów, otworzyć sięna ten muzykalny rytm, żyć nim - to jest dostępne tylko poecie”- napisała Ałła Demidowa o Włodzimierzu Wysockim.Pisa<strong>nie</strong> wierszy to dla m<strong>nie</strong> radość, ale też udręka, waże<strong>nie</strong>słów, odpowiedzialność za <strong>nie</strong>. Czyta<strong>nie</strong> wierszy genialnychpoetów, którzy przecież <strong>nie</strong> powiedzieli ostat<strong>nie</strong>go słowa, zachwycai uczy pokory. Jest we m<strong>nie</strong> wiele <strong>jeszcze</strong> <strong>nie</strong>napisanychwierszy, chociaż okres radosnej weny i sypania z rękawajuż minął. Patrząc wstecz na swoje wiersze mogłabym pisać jeod nowa. Zmienił się mój sposób widzenia i pisania. Spotyka<strong>nie</strong>się z poetami i czytelnikami, rozmowy o poezji, zmaga<strong>nie</strong>się ze słowem, to wszystko jest fascynujące.GENOWEFA GAŃSKA (BYTÓW): - Urodziłam się w SzklanejHucie, małej wsi kaszubskiej w czasie drugiej wojny światowej.Od 1960 roku mieszkam w Bytowie. W latach 1979-1990pracowałam w Gminnym Ośrodku Kultury w Studzienicach.Tam na wieczorze literackim poznałam Pana Jana Piepkę, pisarza,gawędziarza i poetę kaszubskiego, który zaraził m<strong>nie</strong>swoją pasją twórczą. Wiersze zaczęłam pisać dopiero w dniuJego śmierci (08.03.2001 r.). Od tego dnia piszę i posiadamjuż spory zbiór wierszy o różnej tematyce...RAFAŁ GIDZEWICZ (SŁUPSK): - Poezja była dla m<strong>nie</strong>odległa, tak jak gdyby galaktyki różnych wydarzeń splatanew jeden kosmos racjonal<strong>nie</strong>, oddalające się po mirażachwspom<strong>nie</strong>ń, swych smugach ułatwiających ich odnalezie<strong>nie</strong>w chaosie <strong>nie</strong>mocy, byleby <strong>nie</strong> spaść w głąb otchłani naszejwyobraźni, zatrzymać się na ich śladzie lub bezpośrednio na<strong>nie</strong>j. Róż<strong>nie</strong> to widząc - raz blisko, raz dalej taki wszechświat338


inaczej. Lub na końcu formuły moich wierszy rzucić wyzwa<strong>nie</strong>prawdzie, ale w taki sposób, może <strong>nie</strong> bezpośrednio tylkojakoś tak pod kątem, z lekka, z dołu zaokrąglając na górze,trafiając w czarne, by przebić się na drugą stronę strukturyczegoś, co dawałoby jasność. Życzę takiego odbioru moichpodsumowań poetyckich jak i m<strong>nie</strong>mania o mojej osobie -„najlepszy poeta”, „najlepszy bajkopisarz”.KRYSTYNA GIERSZEWSKA-DUBIK (WOLIN): - Piszę,bo lubię. Mam taką wewnętrzną potrzebę. Bo miałam na tyleszczęścia, że mój ojciec, chociaż był tylko gajowym na odludziuza Niemnem, prenumerował dla m<strong>nie</strong> „Płomyczek”. Niebez znaczenia był też fakt, że po odbudowaniu spalonej przezBiałorusinów gajówki zamieszkał u nas jedyny na kilka wioseknauczyciel. Dzięki <strong>nie</strong>mu miałam dostęp do szkolnej lektury.To przez Mickiewicza wypędzono m<strong>nie</strong> z domu jako dziesięciolatkędo dalekich krewnych w Szczuczy<strong>nie</strong>, gdzie nadalzachłystywałam się książkami, choć umierałam z tęsknoty zarodzicami. Dlaczego piszę? Sama sobie <strong>nie</strong>raz zadawałam topyta<strong>nie</strong>. Chyba minęłam się z powoła<strong>nie</strong>m. Gdyby <strong>nie</strong> wojna,prawdopodob<strong>nie</strong> miałabym wystarczające wykształce<strong>nie</strong>,by być dobrą polonistką, dziennikarką, pomagać ludziom jakopsychiatra, a dodatkowo pisząc.DARIA GÓŹDŹ (SŁUPSK): - Pióro i kartka (teraz zamienionena klawiaturę i Worda) są największą mocą pisarza. Sąjak różdżka. Jedno zaklęcie (tu słowo) i tworzy się magia. Naglez niczego można stworzyć coś pięknego. To trochę jak sny.Każdy z nas śni i każdy z nas uwielbia sny. Są naszą fantazją,która zrywa swe łańcuchy i pląsa w rytm ulubionej piosenki.Możemy tam dokonać wszystkiego. Możemy zdobyć szczytMont Everest, przekopać się do wnętrza Ziemi, a nawet przepłynąćocean za pomocą koła ratunkowego i jednego wiosła.Możemy stoczyć walkę z tygrysem szablo - zębnym i uratowaćksięcia z najwyższej wieży zamku, którego strzeże zły smokokrutnej złotowłosej księżniczki. Właś<strong>nie</strong> dlatego piszę i kochamto robić, jednak wciąż potrzebuję natch<strong>nie</strong>nia, które napędzacałą maszynerię takiego stylu życia. Inspiracją są dlam<strong>nie</strong> pisarze, którzy uparcie brną w zakazane tematy szydzącz tabu i tego, co społeczeństwo uważa za <strong>nie</strong>poprawność. Podziwiamich siłę, z którą przedzierają się przez sztab krytyków,wciąż pracując według własnej wizji. Właś<strong>nie</strong> tą <strong>nie</strong>zależnościąmoje serce zdobyli Anna Rice i Christopher Moore,339


chociaż na pierwszy rzut oka tworzona przez nich literatura<strong>nie</strong> ma ze sobą nic wspólnego. Jestem uczennicą pierwszej klasyliceum i mieszkam w Słupsku.MARCIN GRECZUK (WIDZINO): - Poezja jest wyrazemfenomenu języka jako najdoskonalszego medium komunikacjimiędzyludzkiej. To oczywiste, że tylko język gwarantujenam, ludziom pełnię i precyzję porozumienia, choć bywa też- <strong>nie</strong>stety - źródłem <strong>nie</strong>porozumień. Bezwied<strong>nie</strong> posługujemysię, także w języku potocznym, codziennym, tropami stylupoetyckiego; używamy metafor - oksymoronów, przesadni,parabol i antropomorfizacji... Ale dopiero ich artystycznakumulacja i kompozycja, wpisa<strong>nie</strong> ich w (czasem <strong>nie</strong>wielki)wiersz sprawia, że (czasem <strong>nie</strong>wielki) wiersz zasługuje namiano poematu. A jeśli jako czytelnicy literatury mamy przedsobą poemat, to... mamy szczęście obcowania z dziełem sztuki,dziełem wielobrzmiącym, czyli takim, które (bez względuna rozmiary) jest wielkie wielkością znaczeń i obszarem interpretacji.Niewielką książkę z wierszami możemy zabrać dopociągu, na bezludną wyspę, na deszczowe wczasy, na długisamotny wieczór i spacer, na podróż do krewnych za granicą.Jeśli będą to naprawdę Wiersze, z pewnością dostarczą tyluprzeżyć i refleksji, tylu wzruszeń, wspom<strong>nie</strong>ń i pretekstów dozastanowienia się nad życiem i światem, że... <strong>nie</strong> starczy namczasu ani na nudę, ani na pustkę, ani na bezmyślność. Chciałbym,by taką też była ta najnowsza książka poetycka...ANNA GRUCHAŁA (SŁUPSK): - Pisałam te wiersze w latachosiemdziesiątych. Myślę, że tematy, o których piszę, sąnadal aktualne. Wody są brud<strong>nie</strong>jsze, gniazd ptasich ubywa,lasy zaśmiecone. Zmienia się klimat, a pokolenia hardzieją, banawet chamieją! Ulica jest wulgarna! Prasa, telewizja, a świeżopowstające kabarety prześcigają się w wymyślaniu <strong>nie</strong>cenzuralnychniby dowcipów.PIOTR GRYGIEL (JASIEŃ): - Skłamałbym, gdybym tustwierdził, że wszystko traktuję śmiertel<strong>nie</strong> poważ<strong>nie</strong> i na serio.Im bardziej, nazwijmy to zjawisko, dojrzewam cieleś<strong>nie</strong> zcałym jego majestatem, tym bardziej, tak mi się zdaje, pokor<strong>nie</strong>jęi przytępiam pazurki. Czuję, a domyśliłem się już wcześ<strong>nie</strong>j(na szczęście), że jestem światowym gościem i porządkurzeczy szyk trzeba przestrzegać. Tak naprawdę <strong>nie</strong> przeskoczęsiebie, chociaż próby ku temu <strong>nie</strong>ustan<strong>nie</strong> czynię. Lubię,340


kiedy istoty, małe komórki są w <strong>nie</strong>ustannym ruchu, gdyż towłaś<strong>nie</strong> jest życie i sens ist<strong>nie</strong>nia. A jeśli już to się w wiersz zamienia...To moje ja i droga do gwiazd, do źródeł prawdy.ANNA JACHIMSKA (GRAJEWO): - „Na początku byłoSłowo, / a Słowo było u Boga, / i Bogiem było Słowo. / Ono byłona początku u Boga. / Wszystko przez <strong>nie</strong> się stało, / a bezNiego nic się <strong>nie</strong> stało, co się stało.” (ew. św. Jana, 1-4). Niemogę inaczej powiedzieć. Kocham poezję. Kiedyś, gdy miałampiętnaście lat, zbudził m<strong>nie</strong> hałas jadącego pociągu. Wtedynapisałam pierwszy wiersz, pt. „Pociąg”. Pasja słowa od Bogadana jako dar, każe mi dzielić się z Bliźnim. W swoim pisaniustaram się pokazać relacje międzyludzkie, dlatego też właś<strong>nie</strong>wydałam tomik „Z domu do domu”. Wiem też, że <strong>nie</strong> poprzestanęna jednej książce, po<strong>nie</strong>waż <strong>nie</strong>dopuszczalnym jest stracićkontakt z Czytelnikiem.BIRUTĖ JONUŠKAITĖ (LITWA): - Urodziłam się w Polsce,z pochodzenia jestem Litwinką. Ukończyłam dziennikarstwona Uniwersytecie Wileńskim. W życiu codziennym obserwujęi cieszę się ideal<strong>nie</strong> przez Pana Boga stworzonym światem,ale jednocześ<strong>nie</strong> prawie na każdym kroku przekonuję się, żenasze ludzkie losy i stosunki <strong>nie</strong> są, <strong>nie</strong>stety, ani tak idealne,ani szczegól<strong>nie</strong> piękne. Cały czas staramy się przezwyciężyćswoją próżność, ślepe instynkty, lecz rzadko kiedy udaje namsię osiągnąć szczyty wymarzonej harmonii. Być może, dlategood najmłodszych lat szukałam swojej - literackiej - przestrzeni,w której, jak mi się zdawało, mogłabym działać bardziejsensow<strong>nie</strong>, dokonać więcej i pięk<strong>nie</strong>jszych rzeczy aniżeli w realnymświecie. Napisałam pięć powieści, wydałam pięć zbiorówopowiadań, jeden zbiór esejów, książkę dla dzieci. Przedewszystkim jestem prozaikiem, lubię opowiadać, ale cały czasczęść mojego życia, chcę czy <strong>nie</strong>, układa mi się w wiersze. Kiedyzbierze się ich pokaźny zbiorek - wydaję książkę. I <strong>jeszcze</strong>jedno. Po<strong>nie</strong>waż od urodzenia jestem dwujęzyczna, czasamipiszę po polsku, zajmuję się także tłumacze<strong>nie</strong>m literaturypolskiej na język litewski.HENRYKA JURAŁOWICZ-KURZYDŁO (SŁUPSK): -Nie można przejść nad słowem pisanym obojęt<strong>nie</strong>. Ja nigdy<strong>nie</strong> potrafiłam. Od najwcześ<strong>nie</strong>jszych lat byłam zauroczonabaśnią, powieścią, poezją. Do dziś moim najpięk<strong>nie</strong>jszym zapachem,oprócz zapachu chleba, jest zapach książek w księ-341


garni, biblioteki ciągle przyciągają atmosferą wiedzy i tajemniczością.Kiedy sama zmierzyłam się z siłą słowa w formiebliskiej memu sercu poezji, odkryłam w sobie wielki dar odlosu, jednocześ<strong>nie</strong> ogromną odpowiedzialność za słowo, którechcę przekazać czytelnikowi. Moja poezja jest prosta jakproste i zwyczajne jest moje życie. Otoczona szumem i gwaremmiasta, gdzie przyszło mi ostatnio żyć, w którym <strong>nie</strong> zawszemogę się odnaleźć, wracam w swych utworach na wieś,gdzie żyłam i pracowałam wiele lat. To stamtąd czerpię jak zeźródła tematy.ANNA KARWOWSKA (DOBIESZEWKO): - Nie jestem i<strong>nie</strong> czuję się poetką, ale pisa<strong>nie</strong> sprawia mi dużo satysfakcji.Jest to mój mały świat i odskocznia od rzeczywistości. W takmałej miejscowości, w której przypadło mi żyć <strong>nie</strong> jest to przychyl<strong>nie</strong>odbierane, gdyż sprawy poruszane w wierszach są dla<strong>nie</strong>których <strong>nie</strong>wygodne. Trudno - ale stale napiszę szczerze,jeśli coś jest czarne - będzie czarne, a białe - będzie ciągle białe,aż się zabrudzi. Wiem też, że piękno i bogactwo obroni sięsamo.MARIUSZ KASIŃSKI (SMOŁDZINO): - Po rocznej przerwiespowodowanej nadmiarem obowiązków, tych szkolnychi tych pozaszkolnych, wracam do zaszczytnego grona autorówkolejnych, corocznych antologii. Teraz mam dziewiętnaścielat i trochę inaczej, niż dwa lata temu, postrzegam świat.Większa dojrzałość życiowa szybko i wyraź<strong>nie</strong> odbiła się natwórczości literackiej i powinna być dla czytelników dionizyjskąucztą na chłodny wieczór, gdy mamy chwilę czasu na zadumęi refleksję. Przecież dla ludzi wrażliwych i widzącychwięcej niż reszta społeczeństwa, powstaje poezja...INA KAWECKA (SIEWIERZ): - Z domu jestem Kubik. InaKawecka to mój pseudonim poetycki. Urodziłam się w Lublińcuw rodzi<strong>nie</strong> wielodzietnej jako najmłodsze - dziesiątedziecko i tam ukończyłam Liceum Ogólnokształcące im.A. Mickiewicza. Z wykształcenia jestem humanistką - magistrempedagogiem, bo ukończyłam <strong>jeszcze</strong> w 1978 roku WyższąSzkołę Pedagogiczną w Częstochowie. Dzięki poznanemuna studiach mężowi Stefanowi Kaweckiemu z Siewierza poszerzyłamkrąg swoich zainteresowań o żeglarstwo, turystykęgórską, alpinizm, krótkofalarstwo, fotografię artystyczną,śpiewa<strong>nie</strong> przy akompaniamencie gitar, na których grają mąż342


i dzieci. Wszystkie te hobby z rodziną uprawiam <strong>nie</strong>przerwa<strong>nie</strong>.Piszę głów<strong>nie</strong> o uczuciach, związkach rodzinnych, przyrodzie,żeglarstwie, małej ojczyź<strong>nie</strong>, przemianach i sprawachspołecznych oraz portretuję swą poezją intrygujących i ciekawychludzi.AGNIESZKA KLEKOCIUK (MOŻDŻANOWO): - Poezjajest moją pasją od szesnastego roku życia. W wolnych chwilachpiszę rów<strong>nie</strong>ż opowiadania, listy, pamiętniki. Ponadtofascynuje m<strong>nie</strong> fotografia. Lubię muzykę, dobre filmy. Mojąpoezję opieram na swoim życiu, wylewam swoje uczucia orazemocje na papier. Według m<strong>nie</strong> poezja „leczy serca”. Dzięki<strong>nie</strong>j szara codzienność nabiera kolorów. Pozwala na chwilę ujrzećuroki życia. Poeci to ludzie o kruchej duszy. Każdy poetato marzyciel stąpający po świecie i potrafiący dostrzec pięknotej ziemi.DANUTA KMIECIK (ZALESKIE): - Moja przygoda z poezjąrozpoczęła się od układania wierszyków i rymowanekdla mojej córki Zuzanny. I takie były początki. Pisałam corazwięcej i więcej. Początkowo swoje wiersze trzymałam wszufladzie. To przypadek sprawił, że ujrzały światło dzienne.Mam dystans do swojej „rymowanej twórczości”, ale wiem,że moje wiersze bawią ludzi i to m<strong>nie</strong> satysfakcjonuje. Piszęo przyrodzie, o porach roku, o radościach i smutkach, o przemijaniu.Piszę dla dzieci małych i dużych, dla dojrzałych słuchaczyUniwersytetu III Wieku, dla kobiet borykających się zbezduszną rzeczywistością i dla tych, którzy rozumieją naturę.Mam nadzieję, że każdy kto czyta moje wiersze odnajdzieemocje, które towarzyszyły mi podczas pisania.BEATA KOSICKA (SŁUPSK): - W moim życiu nastąpiły samezmiany. Zamieniłam malownicze, ciche Krężołki na tętniącerytmem miasto. Zmieniłam pracę, na m<strong>nie</strong>j wyczerpującą.Zmieniłam nawet fryzurę... Pragnę czegoś nowego, innego niżdotychczas. Mam potrzebę poukładania wielu spraw, chcę sięotworzyć, uspokoić, ale i zaskoczyć innych własnymi pomysłami.Pokochałam własne życie, choć <strong>nie</strong> jest ono usłane różami...Uskrzydliły m<strong>nie</strong> nowe przyjaź<strong>nie</strong>. Cieszy m<strong>nie</strong> każdy nowopowstały wiersz - tworzony spontanicz<strong>nie</strong>, często nocą... Szukaminspiracji wokół siebie, w codziennym życiu. Czytam poezjeLeopolda Staffa i Haliny Poświatowskiej i to daje mi dużosiły. Modlę się o łaskę tworzenia wierszy dobrych i mądrych.343


MIROSŁAW KOŚCIEŃSKI (SLUPSK): - Pisa<strong>nie</strong> stanowidla człowieka wrażliwego rodzaj autoanalizy. To <strong>nie</strong> tylkoswoisty pamiętnik z przeżytych dni o skrajnym zabarwieniu -od rozpaczy po szaleńczą miłość - to dawa<strong>nie</strong> swoistego świadectwasobie i bliźnim. Przy okazji jest to zajęcie momentamibardzo ryzykowne, czasami graniczące z ekshibicjonizmem,mające znamiona ingerencji w życie drugiego człowieka, buntuwobec tego, czym żyje się na co dzień, szarości i miałkościideałów, jakie wyznaje naród i jak działa państwo, już <strong>nie</strong>śmiech, a płacz, co wyprawiają politycy. A z drugiej strony pozostajepyta<strong>nie</strong>; czy warto; czy <strong>nie</strong> warto zajmować się tym, odczego puchną gazety i uszy, od czego łzawią nam oczy, oglądającrzeczywistość nas okalającą, chociażby w telewizji. Czypoeta powi<strong>nie</strong>n być, czy <strong>nie</strong> swoistym cenzorem sumień, czypowi<strong>nie</strong>n atakować idiotyzmy, złodziejstwo, marnotrawstwo,korupcję, nepotyzm, <strong>nie</strong>udolność, czy powi<strong>nie</strong>n raczej uciekaćw krainę czystej Sztuki, uogól<strong>nie</strong>ń - albo w swój prywatnyświat ego? I na te pytania próbuję sobie codzien<strong>nie</strong> odpowiedzieć.JAN KULASZA (STRZELCE KRAJEŃSKIE): - Po co mielibyśmypisać tę naszą poezję, gdyby jej nikt czytać <strong>nie</strong> chciał?W ubiegłym roku odwiedziłem moje rodzinne strony, nawiązałemkontakt z Biłgorajską Kulturą i tam też wysyłam mojewiersze. W tym roku mam się z nimi tam spotkać, ale to jużode m<strong>nie</strong> <strong>nie</strong> zależy, bo jestem w tym wieku, w którym corazczęściej mówi się: „Planuj i rządź Pa<strong>nie</strong> Boże, bo Kulasza tegojuż <strong>nie</strong> może”. Mój kolejny zeszyt z poezją jest u mojej panirecenzent i mam nadzieję w tym roku na kolejny tomik.WANDA KWAPUSZ (SŁUPSK): - Poezja to gonitwa uczući marzeń w utopii. Jednak pisa<strong>nie</strong> i czyta<strong>nie</strong> jej to doskonałybalsam dla duszy, to odskocznia w reżimie codziennych zmagańi walki o przetrwa<strong>nie</strong>. To dzięki poezji czuję się zdrowszai młodsza, a świat i ludzi wiedzę w bardziej optymistycznychbarwach.ILONA LIPSKA (BELFAST): - Po raz kolejny mam okazjęzaprezentować jakiś fragment mojej twórczości. Nasuwami się pewna refleksja. Fakt, iż antologia poezji (<strong>nie</strong>) profesjonalnejjest wydawana już od kilku lat, daje nam, twórcomwspaniałą możliwość przyjrzenia się, jak ta poezja u poszczególnychautorów ewoluuje (bądź <strong>nie</strong> ewoluuje). Człowiek,344


który posiada potrzebę wglądu w samego siebie, jest stale nadrodze duchowego rozwoju. Jeśli tworzy w jakimś obszarzesztuki, <strong>nie</strong> pozosta<strong>nie</strong> to bez śladu na jego dzieła. Przeglądamkilka poprzednich antologii i utwierdzam się w tym przekonaniu.Wielu „naszych” autorów może poszczycić się corazbardziej dojrzałą twórczością. Kiedy patrzę pod tym kątem namoje utwory, które wybrałam do tegorocznego wydania, myślę,że są to już zupeł<strong>nie</strong> inne wiersze. Pewien styl pozostajecharakterystyczny, ale odwagi mi chyba przybyło, żeby sięspoza <strong>nie</strong>go wychylić. To już <strong>nie</strong> są wiersze mieszkanki DomuAkademickiego, ale samodzielnej kobiety, która zdecydowałasię żyć w obcym kraju, walczyć o miłość i swoje miejsce wświecie, bronić swoich poglądów. Czy ten rozwój będzie trwałdalej? Mam nadzieję.JERZY RYSZARD LISSOWSKI (SŁUPSK): - Jak bodajkażdy człowiek pióra <strong>nie</strong> znoszę pisania o sobie. Przywołamwięc w tym miejscu fragment opublikowanej jesienią 2008 rokuprzez periodyk starostwa <strong>Powiat</strong> Słupski rozmowy ze znanymliteratem Andrzejem Turczyńskim („Być sobą” - passusksiążki „Żywa legenda regionu nad Słupią”): - „Debiutowałem- pamiętasz - jako siedemnastolatek w Kame<strong>nie</strong>... Tegosamego roku (1955; dop. red.), ba! miesiąca, w lubelskimSztandarze próbowaliście rów<strong>nie</strong>ż sił jako poeci trochę starsi:Ty, Edek Stachura i Romek Karaś. Jedy<strong>nie</strong> Edek pozostałwierny muzom. U Ciebie i Romka górę wzięło dziennikarskiepisarstwo, zaprzańcy! Chociaż... Nie tylko dziennikarzyłeś -gwoli prawdy”...TERESA A. ŁAWECKA (SŁUPSK): - Gdyby ktoś zapytałm<strong>nie</strong> czym jest literatura, odpowiedziałabym bez wahania, żejest ona podróżą, wycieczką po <strong>nie</strong>odkrytych <strong>jeszcze</strong> światach,zwiedza<strong>nie</strong>m tego, co zawiera w sobie kwintesencję ludzkiegożycia. Gustuję zarówno w poezji, jak i w poetyckiej prozie.Zamieszczam swoje utwory przede wszystkim w „Gazecie Mówionej”.Na co dzień jestem redaktorem naczelnym tego miesięcznika,wydawanego przez Polski Związek Niewidomych.BOŻENA ŁAZORCZYK (KOBYLNICA): - Niektóre mojewiersze mają już czterdzieści lat. Zmieniają się, tak jak ja sięzmieniam, jak dojrzewa we m<strong>nie</strong> ogląd na świat. Piszę, że życiesamo w sobie jest wielkim powodem do radości, a to czyjesteśmy smutni, czy zadowoleni to jest nasz wybór. Troski i345


<strong>nie</strong>szczęścia są wpisane w każde ist<strong>nie</strong><strong>nie</strong>; największą sztukąw życiu (z mojego punktu widzenia) jest umiejętność byciaszczęśliwym z wyboru. Moje wiersze to pamiętnik wędrowca,który pochyla się nad pięknem prawdziwej poezji i ciągle czekacudu, który sprawi, że jego wierszyki nabiorą mocy poezji.Ciągle są <strong>nie</strong>dokończone... To pamiętnik wędrowca, który pochylasię nad pięknem przyrody, zazdrości <strong>nie</strong>śmiertelnościrzekom i śni o potędze drzew. To miłość do swojego „zadupia”i satyra na polityków. To szacunek do pracy i podziękowa<strong>nie</strong>uczniom, dzięki którym, świat wewnętrzny jest bogatszyi obok tej całej złożoności życia można pielęgnować wsobie dziecięcą radość.WANDA MAJEWICZ-KULON (BYTÓW): - Żartobliwieo sobie mówię, że jestem Kaszubką ze Lwowa. W Bytowie,na Kaszubach mieszkam 65 lat, a urodziłam się na Kresachwschodnich. Jestem <strong>nie</strong>poprawną marzycielką. Cieszy m<strong>nie</strong>każda drobnostka i każdy drobny sukces. Pomimo <strong>nie</strong>powodzeńnowy dzień witam z optymizmem i uśmiechem. Piszęwiersze o różnej tematyce, teksty satyryczne i humorystyczne,a także wiersze dla dzieci. Pisząc dla dzieci przenoszę sięw zaczarowany, cudowny świat mego dzieciństwa. Poezja izolujem<strong>nie</strong> od prozy życia, przez nią mogę wyrazić siebie i opisaćświat otaczający m<strong>nie</strong> piękną przyrodą. Moja poezja jestobrazowo przejrzysta - jak sądzę - zrozumiała dla każdegoczytelnika.EMILIA MARAŚKIEWICZ (DARŁOWO): - Zmiany w życiuspołeczeństw są fascynujące. Jednak priorytety humanitarneprzegrywają z ekonomią i polityką. Dlatego centralnąpostacią w moich utworach jest człowiek i jego sprawy. Wartościo wymiarze ponadczasowym należy respektować i wprowadzaćw życie, aby osiągnąć pełnię człowieczeństwa. Jest togwarantem naszej harmonii w życiu społeczeństw. Troską otaczampiękno na Ziemi. Życze<strong>nie</strong>m moim jest, aby nikt już <strong>nie</strong>cierpiał z powodu głodu miłości i <strong>nie</strong>zrozumienia. Wszak, zewszystkich rzeczy tego świata, pozostaje - poezja i dobro, jaknapisał wielki romantyk Cyprian Kamil Norwid.MAŁGORZATA MASŁYK (BORZĘCINO): - Żyję snem,z którego nigdy <strong>nie</strong> chcę się obudzić... Minęło już ponad półroku, od kiedy zamieszkałam w ojczyź<strong>nie</strong> H.Ch. Andersena.Zamglone nizinne pastwiska, krople deszczu odbijające się346


od tafli Bałtyku, szum wiatru... Początek wcale <strong>nie</strong> był takiprosty, jak sobie wymarzyłam. Porównywalna do dziewczynkiz zapałkami, która zamieniła swoje zapałki na walizki, oswajałamsię z tą <strong>nie</strong>znaną mi dotąd krainą. Dziś, patrząc w przeszłość,wspominam chwile, które przeżyłam śniąc na jawie.Chwile, które w przeszłości były jedy<strong>nie</strong> <strong>nie</strong>osiągalnymi marzeniami.A jednak nadal czuję zapach Cøbenhavn, wrześniowyspacer po królewskich ogrodach zamku Egeskov. Promie<strong>nie</strong>duńskiego słońca na twarzy... Kiedyś żyłam, by marzyć,teraz marzę by dalej żyć w swojej bajce... Podążając śladamiAndersena... odkrywając zapomniane tajemnice...HENRYK MAŻUL (WILNO): Urodziłem się 1 stycznia1953 roku na Wileńszczyź<strong>nie</strong>. Po ukończeniu MejszagolskiejSzkoły Śred<strong>nie</strong>j zdobyłem dyplom polonisty w WileńskimPaństwowym Instytucie Pedagogicznym. Będąc studentem, wroku 1972 zadebiutowałem wierszem na łamach prasy. Sweutwory publikowałem w kilku antologiach poetyckich, w tomikach:„Doszukać się orła”, „Iliady”, „22 wiersze”, „Niedowidzę,<strong>nie</strong>dosłyszę, <strong>nie</strong>pokoję się”. Byłem jednym z animatorówwspółczesnego polskiego środowiska literackiego naLitwie, aktyw<strong>nie</strong> się udzielałem w biało-czerwonym odrodzeniuna początku lat 90. ubiegłego stulecia nad Wilią (m. in.wchodziłem w skład 11-osobowej grupy, która 5 maja 1988roku powołała do życia Stowarzysze<strong>nie</strong> Społeczno-KulturalnePolaków na Litwie, przekształcone po <strong>nie</strong>spełna roku w ZwiązekPolaków na Litwie). Od 35 lat swą miłość do słowa ojczystegorealizuję też piórem w prasie polskojęzycznej na Litwie(obec<strong>nie</strong> - w miesięczniku „Magazyn Wileński”), a Wileńszczyznajest moją szczególną dziennikarską fascynacją.JADWIGA MICHALAK (NAĆMIERZ): - Skąd się bierzepotrzeba pisania wierszy? Moim zda<strong>nie</strong>m jest to potrzeba duchowa,możliwość wypowiedzenia swoich uczuć, myśli i emocji.Takie sprawy jak sprawność techniczna, warsztat pisarski,nowatorstwo metaforyki i oryginalność wiążą się automatycz<strong>nie</strong>z przekazywa<strong>nie</strong>m treści. W konkursach literackich zwyciężająnajlepsi twórcy, <strong>nie</strong> zawsze rozumiani przez czytelników.Wydaje mi się, że najważ<strong>nie</strong>jsze jest to, żeby dążyć dodoskonałości i mieć swoich czytelników. Niedobrze jest, kiedytomiki doskonałych poetów walają się gdzieś po śmietnikach.Dla m<strong>nie</strong> książka to świętość, jaka by ona <strong>nie</strong> była, toświadectwo czyjejś ogromnej pracy, radości tworzenia. Książ-347


ki to <strong>nie</strong> zabawki, którymi można się pobawić, bo w przeciwieństwiedo zabawek zawierają jakieś przeżycia, nawet radyi są tak naprawdę prawdziwymi przyjaciółmi, które nigdy <strong>nie</strong>zdradzą, w przeciwieństwie do ludzi, którzy zmieniają swojepoglądy.MACIEJ MICHALSKI (SŁUPSK): - Piszemy, bo podobnoświat po napisaniu dobrego wiersza <strong>nie</strong> jest już taki samjak przed jego powsta<strong>nie</strong>m. Piszemy, bo kochamy pięknoi dobro, a otaczająca nas rzeczywistość przestaje taka być.Wiersz to jedna z <strong>nie</strong>wielu przestrzeni, która pozostaławolna, która <strong>nie</strong> poddaje się ideologii poprawności - pomimonacisków skutecz<strong>nie</strong> się broni. Piszemy, bo to pozwalanam spotykać podobnych do nas ludzi wyznających podobnewartości, <strong>nie</strong>poprawnych optymistów pragnących tak jakmy poszerzać obszar wolności intelektualnej, od której pochodzikażda inna.MAGDALENA MIECZKOWSKA (WILNO). Urodziłamsię 24 listopada 1984 roku w Wil<strong>nie</strong>. Ukończyłam polskieGimnazjum im. Jana Pawła II w tym mieście, a także SzkołęMalarską dla Młodzieży - Język Sztuki (Dailės kalba). Obec<strong>nie</strong>kończę studia w zakresie resocjalizacji. Podczas IX MiędzynarodowychSpotkań Poetyckich „Maj nad Wilią” w 2003roku w Wil<strong>nie</strong> w I Tur<strong>nie</strong>ju Jednego Wiersza Młodych zdobyłamNagrodę Główną. Jury, w składzie którego byli krytycy literaccyi poeci z Polski, Litwy i Niemiec, mój wiersz pt. „Tam”uznało za najciekawszy pośród prezentowanych utworów. Jestemlaureatką konkursów ogólnopolskich dla dzieci i młodzieży.W 2004 roku, podczas Warszawskiej Jesieni Poezji,przyznano mi nagrodę im. W. Hulewicza w kategorii młodychtwórców, w następnym roku moje wiersze w KonkursiePoetyckim im. Zbig<strong>nie</strong>wa Herberta zostały wyróżnione nagrodąw postaci wydania tomiku „Tam”, który zilustrowałamwłasnymi grafikami. Zajmowałam się rów<strong>nie</strong>ż przekładamipoezji z litewskiego. Tłumaczyłam na język polski współczesnychpoetów litewskich (m.in. Justinasa Marcinkevičiusa iMarcelijusa Martinaitisa). Interesuję się fotografią.ROMUALD MIECZKOWSKI (WILNO): - Od 1989 rokuwydaję w Wil<strong>nie</strong> i redaguję pismo o rodowodzie <strong>nie</strong>podległościowym- „Znad Wilii”. Jestem współtwórcą radia o tym samymtytule. Piszę rów<strong>nie</strong>ż pod pseudonimem Tomasz Boń-348


cza. W 1995 zakładałem Polską Galerię Artystyczną „ZnadWilii”; jestem organizatorem Międzynarodowych SpotkańPoetyckich „Maj nad Wilią”; w 1992-2000 wchodziłem wskład kolegium odrodzonych Śród Literackich - aż do ich rozwiązania.Wydałem zbiory wierszy: „W Ostrej Bramie”, „Cobym stracił”, „Wirtuozeria grubo po północy”, „Powrócę”,„Podłoga w Celi Konrada”, „Sennik wileński” (zbiór prozypoetyckiej), „Sen w ogrodach Moneta”, „Dźwięki ulicy Szklanej”,„Zbudować łódź”, „Nikt <strong>nie</strong> woła”, antologii „Prze<strong>nie</strong>śćWilno do serca”, zbioru „Objazdowe kino i inne opowiadaniawileńskie”. Moje utwory były tłumaczone na szereg języków.Sam tłumaczę z litewskiego i języków słowiańskich.Jestem laureatem nagród w USA, Kanadzie, Australii i Finlandii,szeregu wyróż<strong>nie</strong>ń, przyznawanych w Polsce. Uhonorowanom<strong>nie</strong> odznaczeniami: Zasłużony dla Kultury Polskiej,Krzyżem Kawalerskim Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej,w 2009 - Nagrodą Ministra Kultury i Dziedzictwa NarodowegoRP.WIESŁAW JANUSZ MIKULSKI (OSTROŁĘKA): - Światdzisiejszy tak bardzo zmienił się - to już <strong>nie</strong> jest świat mojegodzieciństwa. Jednak jego piękno, marzenia trwają nadal wem<strong>nie</strong> i będą trwać. Pozosta<strong>nie</strong> także w pamięci wieś BudneSowięta pod Baranowem, gdzie spędzałem kiedyś wakacje,ferie, <strong>nie</strong>kiedy weekendy u swoich dziadków, śp. Czesławyi Stanisława Mikulskich; gdzie pomagałem im w gospodarstwierolnym i w pracach polowych; gdzie zbierałem zioła,w nazewnictwie ludowym: stare panny (inaczej: kocankę),choszczkę (czyli skrzyp polny) oraz jarzębinę. Po gospodarstwiedziadków została obec<strong>nie</strong> tylko przy drodze za wsiąniszczejąca kapliczka z pochyloną figurą Matki Bożej. Jeżdżęczasem tu do wujków Jadwigi i Czesława Mamińskich, którzyjuż żyją w komfortach współczesnego świata, <strong>nie</strong> pracująjuż czyn<strong>nie</strong> na roli. Mijam Baranowski strzelisty kościół nawzgórzu, gdzie moi rodzice przyjmowali kiedyś SakramentMałżeństwa.TERESA NOWAK (ŁUPAWA): - Piszę, bo myślę i wierzę,że moje refleksje, przemyślenia, spostrzeżenia <strong>nie</strong> są tylkomoimi, że w jakimś stopniu wyrażają myśli i uczucia innych.W dzisiejszym świecie różnice pokoleniowe są wyrazistsze,chwyt<strong>nie</strong>jsze, a więc zapis tego jak widzę i odczuwam światstaje się <strong>nie</strong>jako zapisem archiwalnym, co <strong>nie</strong> oznacza <strong>nie</strong>ak-349


tualnym. Tymi zapiskami chcę powiedzieć wszystkim czytelnikom,że tak naprawdę jesteśmy podobni w odczuwaniu ipostrzeganiu rzeczywistości. I jeśli mi się to czasami udaje, tobardzo się cieszę. Urodziłam się w rodzi<strong>nie</strong> sil<strong>nie</strong> związanej zziemią a jednocześ<strong>nie</strong> łasej na nowinki ze świata i wszelkie jegoobjawy, toteż pracy na roli i w gospodarstwie towarzyszyłymarzenia o podróżach w czasie i przestrzeni. Umożliwiałyje książki. Czytałam zachłan<strong>nie</strong> wszystko, co mi wpadło w ręcei tak powstało wyobraże<strong>nie</strong> o świecie i rzeczywistości, którew konfrontacji z życiem <strong>nie</strong> zawsze jest prawdziwe. A terazw mojej pisani<strong>nie</strong> koryguję <strong>nie</strong>ścisłość z dzieciństwa i młodościi może dlatego, to co piszę, <strong>nie</strong> zawsze jest radosne. Dziecięcawyobraźnia stworzyła wizerunek świata doskonały, a dorosłośćzweryfikowała ten obraz. I takie weryfikacje dotykająkażdego pokolenia.WŁADYSŁAW PANEK (MATYLDÓW): - Wydałem jużtrzydzieści jeden tomików poezji i <strong>jeszcze</strong> drugie tyle wydaćpragnę. Jestem pracoholikiem i dużo tworzę. Chcę ten światubogacić w wiersze, w piękną poezję. Bo żyć bez poezji <strong>nie</strong>można wcale. Ja stale te swoje wiersze tworzę, tworzę i tworzyćbędę do końca życia. Mam prawdziwe serce do poezji. Ipoezja sama m<strong>nie</strong> zmusza do wierszy pisania.ALDONA M. PEPLIŃSKA (MOTARZYNO): - Kusi m<strong>nie</strong>poezja, proza, romantyzm, tak rzadki w dzisiejszych czasachzimnej pogoni za wszystkim. Porywam się z piórem na czystemorze białych arkuszy papieru i maluję, szkicuję moje marzenia,prag<strong>nie</strong>nia, obawy, smutki. Na przekór wszystkiemuzatracam się w ramionach wyobraźni, w jej kolorowych i ciepłychodcieniach, by skryć się przed szarością dnia codziennego,przemocą i bólem świata. Tak, naśladuję strusia, ale <strong>nie</strong>wszyscy są stworzeni do walki z wiatrakami i choć często popoliczku spływają mi łzy rozpaczy, <strong>nie</strong> są to łzy tchórzostwai strachu, lecz <strong>nie</strong>mocy i żalu, jak też wstydu za tych, którzyswą bezmyślnością i głupotą marzą czarne kleksy na naszejplanecie. Moje wiersze splatam w delikatność, by ukoić tymbandażem wystraszone serca.IRENA PESZKIN (KOSZALIN): - Zagadkowość życia, dramatyzmwydarzeń, zawiłość psychiki ludzkiej - to ogrom tematówdo przemyśleń. Trudno ogarnąć tak wiele zagad<strong>nie</strong>ń.Wnikliwość mojej natury zaczęła m<strong>nie</strong> przerastać. Zwyczaj-350


<strong>nie</strong> fizycz<strong>nie</strong> męczyć - poprzez prozę trudnego życia. Może tojest powodem mojej ucieczki w poezję. Czytając - odrywam sięod rzeczywistości dotyczącej m<strong>nie</strong> osobiście. Pisząc - rozładowujęswoje emocje, dzieląc się myślami z czytelnikiem, któregozbyt szanuję, by pisać kiepsko. A tego wciąż się obawiam.Nawet <strong>nie</strong> wiem kiedy znalazłam, się „na głębokich wodach”jak na moje skromne możliwości prostej kobiety z brakami wwykształceniu. Ze zwykłej prowincjuszki, <strong>nie</strong> bywałej w tzw.„świecie”. Pozostaje mi obserwacja toczącego się wokół życia,zachowań ludzkich, oraz piękno przyrody wciąż <strong>nie</strong>zawodne,prawdziwe, zadziwiające piękno.KRYSTYNA PILECKA (KOSZALIN): - Poezję pokochałamdzięki mamie. Ona uczyła m<strong>nie</strong> wierszy, gdy byłam dzieckiem.Wtedy marzyłam już, że jak poznam litery, też będępisała. I tak się stało, piszę. Poezja przenosi m<strong>nie</strong> w „lepszyświat”. Pięk<strong>nie</strong>jszy. Odrywa od szarej rzeczywistości. Umożliwiatakże dziele<strong>nie</strong> się słowem z drugim człowiekiem. Piszęteż dla dzieci, bo bardzo je kocham. I... powstało dziesięć tomików,w tym dwa dla najmłodszych. Spotkania autorskie takz dziećmi, jak i dorosłymi są dla m<strong>nie</strong> wzajemnym ubogaca<strong>nie</strong>msię, obdarowywa<strong>nie</strong>m, wrażliwością, słowem i postrzega<strong>nie</strong>mświata.WOJCIECH PIOTROWICZ (WILNO): - Urodziłem się w1940 roku w zaścianku Obiejucie w powiecie święciańskimna Litwie. Po naukach w Tarkańskiej Szkole Śred<strong>nie</strong>j oraz wInstytucie Nauczycielskim w Nowej Wilejce, w roku 1964ukończyłem studia na Wydziale Fizyczno-MatematycznymUniwersytetu Wileńskiego, po czym pracowałem w ośrodkachobliczeniowych. Od roku 1981 uprawiałem dziennikarstwo wlitewskich mediach polskojęzycznych (gazeta codzienna, radio,telewizja). Współpracowałem z polskim teatrem amatorskimw Wil<strong>nie</strong>, kierowanym przez Aleksandra Czernisa idra Jerzego Ordę, potem w latach 1964-1979 uczestniczyłemw polskim ludowym zespole pieśni i tańca „Wilia”. W roku1988 zakładałem Stowarzysze<strong>nie</strong> Społeczno-Kulturalne Polakówna Litwie. Pisałem teksty piosenek, artykuły prasowe,przygotowywałem materiały radiowe i telewizyjne. Jestem autoremzbiorów poezji: „Nec mergitur” (1992), „Nad zgiełk”(1995). Rów<strong>nie</strong>ż zbiorów prozy: „Igła i spowiedź. Gawędywileńskie” (1998), „Podzwonne soś<strong>nie</strong>”(1998), „W głąb i zbliska” (2005). Wydałem litewsko-polskojęzyczne zbiory po-351


ezji we współautorstwie z: Oną Zitą Sal<strong>nie</strong>ne - „Barwy i dygresje”(2002) oraz kroś<strong>nie</strong>ńskim poetą Wacławem Turkiem- „Czasy i inkluzy” (2004). Wiele też tłumaczyłem poezji litewskiej.We współautorstwie z Rimantasem Salną wydałemksiążki: „Adam Mickiewicz w Wil<strong>nie</strong>” (2007), „Adam Mickiewiczna zesłaniu” (2008), „Adam Mickiewicz a kobiety”(2009). Z tymże współautorem oraz z doktorem, SauliusemSpokerriciusem przygotowałem do druku studium filarety idoktora Stanisława Morawskiego „Fizyogniomistyka kobiet”(ukaże się <strong>jeszcze</strong> w lutym br.). Jestem redaktorem pracy zbiorowejo historyku sztuki „Jerzy Odra - wilnianin z wyboru”(1999). Bohaterowi tej książki zaprojektowałem nagrobek naWileńskiej Rossie (1978) oraz krzyż Polakom - zesłańcomprzy kościele w Klwarii wileńskiej (1990). Jestem autoremwielu haseł rzeczowych i tłumaczeń w warszawskim, wieloksięgu„Antologia Wileńska” ukazującym się w Oficy<strong>nie</strong> Literatówdziennikarzy POD WIATR od roku 1996 pod redakcjąRomualda Karasia (t. II - 1997; t. III - 2000; t. IV - 2010;t. V - przygotowany do druku). Zdobyte nagrody: Literackaim. Barbary Sadowskiej (1990), Literacka im. Witolda Hulewicza(1997, 1999), Polcul Foundation (1997), Złoty KrzyżZasługi (2001), Zasłużony dla Kultury Polskiej (2006), PaństwowaOdznaka z okazji Tysiąclecia Litwy od Premiera RepublikiLitewskiej (grudzień 2009).ZYGMUNT JAN PRUSIŃSKI (USTKA): - Gdzie jest dziśczytelnik? Onegdaj był w bibliotekach. Pamiętam jak mijałemna ulicy ludzi dorosłych i młodzież, którzy po kilka książekdzierżyli w rękach wracając lub idąc do biblioteki. Tak, tamtejszyów człowiek czytał kilka książek tygodniowo. Dzisiajrzadki obrazek. Prawie <strong>nie</strong>widoczny, ba... <strong>nie</strong>normalny. Jakieżto było urocze, kiedy spacerowałem po parku, a tu siedzikobieta na ławce i czyta książkę, tam naprzeciwko znowu drugaosoba, i też czyta. Dla m<strong>nie</strong>, twórcy słowa w literaturze, totak jakbym ujrzał kwiaty. I ci ludzie, takowymi kwiatami byli- dla m<strong>nie</strong>. Dziś technologia zawładnęła całkowicie człowiekiem.Nie trzeba wychodzić z domu, tylko tworzyć i wysyłać,pisać i wysyłać. Jeśli jesteś znanym poetą czy pisarzem, znajdącię w sieci... Internet, to takie światło świata. Kiedy <strong>nie</strong>dawnoumarł w podeszłym wieku pisarz w Ameryce, Jerome DavidSalinger, poświęciłem mu dwa wiersze. Dzięki Internetowi,wczytałem się w jego biografię, poznawałem go tak, jakby miosobiście o sobie opowiadał. To miłe. Choć m<strong>nie</strong> już <strong>nie</strong> po-352


zna. Ale może mu tam w Niebie powiedzą o poecie z Ustki?Powiem <strong>jeszcze</strong> tak, mam szacunek do odchodzących. Dlategoto moje zaangażowa<strong>nie</strong>, by tych wszystkich szlachetnych,moim wierszem jak płomie<strong>nie</strong>m świecy na grobach, obudzić ipamiętać.LUDMIŁA RAŹNIAK (KOSZALIN): - W świecie brutalizacjiżycia i zdarzeń, a także zachwaszczania wulgaryzmamipięknego języka polskiego staram się w swoich strofach ocalićod zapom<strong>nie</strong>nia wartości, które są mi bliskie i „to”, co wedługm<strong>nie</strong> powinno <strong>nie</strong>ść słowo p o e z j i, już samo w sobie niosącemelodyjność muzyki, delikatność kwiatu, czy kojącego balsamudla duszy. Piszę <strong>nie</strong> dla mody i poklasku (choć staram siędoskonalić swój warsztat pracy). Piszę tak jak czuję... jak odbieramświat, dla czytelników o podobnej wrażliwości.ANNA MARIA RÓŻAŃSKA (LONDYN): - „Czego namw rzeczywistości brak, tego nam dostarcza naśladowa<strong>nie</strong>w poezji”. [Arystofanes] Wobec <strong>nie</strong>uchronności mijającegoczasu warto zatrzymać parę ważnych dla nas chwil w formiesłowa, muzyki, obrazu. Po to, żeby mieć do czego wracać,ocalić wspom<strong>nie</strong>nia, zachować cząstkę prawdziwych nas samychw zmiennym i burzliwym świecie. Taka refleksja stajesię wówczas swoistą autoterapią, chwilą wytch<strong>nie</strong>nia czy radosnychwzruszeń, <strong>nie</strong>rzadko bywa ucieczką od codziennychtrosk. Kreując wokół siebie przyjazne otocze<strong>nie</strong>, ocieramy sięo złudze<strong>nie</strong> szczęścia. Tak osobiście odbieram możliwość wypowiedziliterackiej, jest dla m<strong>nie</strong> pewnym wyzwole<strong>nie</strong>m,daje radość, koi duszy <strong>nie</strong>pokój. Ponadto obcowa<strong>nie</strong> z innymitwórcami jest <strong>nie</strong>samowitym doświadcze<strong>nie</strong>m i <strong>nie</strong>rzadkowpływa na mój rozwój artystyczny i poszerza horyzontypojmowania świata. W literaturze zacierają się granice czasui przestrzeni - mimo że jestem Tam, jestem też Tutaj, z Wami.I może kiedyś m<strong>nie</strong> już <strong>nie</strong> będzie, to może wtedy dopieroZaist<strong>nie</strong>ję?ALICJA SKURZYŃSKA (SŁUPSK): - Wielokrot<strong>nie</strong> zastanawiałamsię nad tym, czym jest poezja? Czy sposobemwyrażania myśli i uczuć osób osamotnionych, <strong>nie</strong> mających„pod ręką” nikogo, z kim mogłyby się tymiż podzielić, wtedygdy są nimi tak przepełnione, że właś<strong>nie</strong> poezja wydaje im siętym jedynym „zaworem bezpieczeństwa”, żeby <strong>nie</strong> „wyleciećw powietrze”? Czy próbą nazwania lub zdefiniowania tego,353


co się kłębi w głowie, a raczej - w sercu? Próbą odpowiedzi nawszelkie, także retoryczne, pytania? Czy może ucieczką odrzeczywistości? Sposobem wyjścia poza dławiące horyzonty?A może uzewnętrz<strong>nie</strong><strong>nie</strong>m tych wzruszeń, jakich dostarczaobcowa<strong>nie</strong> z naturą? Lub <strong>jeszcze</strong> czymś zgoła zupeł<strong>nie</strong>innym? Doszłam jednak do wniosku, że cokolwiek podłożępod to hasło, to i tak nigdy <strong>nie</strong> wyrażę tego lepiej niż uczyniłto Stachura. Powtarzam więc za Nim, jak echo: „Wszystkojest poezja”!KATARZYNA SKWIERZ (BUDOWO): - Uwielbiam poezję,literaturę i... lody czekoladowe. Kocham muzykę. Cieszęsię, że mogę dzielić się swymi małymi „radościami i smutkami”,z tymi, którzy też kochają poezję...IWONA SŁAWECKA (KOBYLNICA): - Urodziłam się wPolsce, ale ród mój od wieków żył w Powiszni koło Oszmiany(ziemia wileńska). Tam dziad mój Wojciech Sławecki, jakopisarz królewski i Skarbowy Wielkiego Księstwa Litewskiegoaktem królewskim Stefana Batorego w dniu 28 sierpnia1582 roku dostał Powisznię na 252 lata. Majątek ten jak i ziemiew Sianożęci, Zarośli i Prystowii był we własności rodu do1927 roku. Do chwili obecnej Sławeccy żyją w Powiszni, jednakmajątek ten przestał ist<strong>nie</strong>ć. Ostał się stary drewnianydom, szczątkowe zabudowania i sad. Niewiele śladów dawnejświetności majątku zachowało się do dzisiaj. Michał Sławeckibył generałem armii Napoleona, Wincenty Sławecki w 1870roku został profesorem Uniwersytetu Wileńskiego. Funkcjętę pełnił prawie do śmierci. Kiedy studiowałam zachowanedokumenty rodowe odkryłam jak wiele łączy naród litewskii polski. Tak wiele zostało zrobione, by poróżnić oba narody,a ich historia tak <strong>nie</strong>samowicie się przeplata i czasami <strong>nie</strong>rozerwal<strong>nie</strong>łączy. Wielokroć zastanawiałam się, jak wyglądałabywspółpraca kulturowa ponad granicami, tak po prostuludzka. W tym roku skończyłam 50 lat i teraz wiem, że takawspółpraca jest możliwa. Moim marze<strong>nie</strong>m jest by trwała. Byśmypoznali swe korze<strong>nie</strong> dogłęb<strong>nie</strong>.JAN STANISŁAW SMALEWSKI (NAĆMIERZ): - Losyrzuciły m<strong>nie</strong> na Pomorze w roku 2008, a we wrześniu 2009osiadłem na stałe w Naćmierzu. Urodziłem się na wsi na DolnymŚląsku, gdzie spędziłem dzieciństwo i młodość. Mimozdolności literackich, jakie przejawiałem od dziecka, rodzi-354


ców <strong>nie</strong> stać było, by m<strong>nie</strong> posłać na studia. Poszedłem dowojska, zostałem oficerem. Studiowałem i w armii i na studiachcywilnych (Uniwersytet Wrocławski), doszedłem dowysokich funkcji i stopnia (pułkownika), ale zawsze pchałom<strong>nie</strong> do literatury i tęskniłem za życiem na wsi. Literackodebiutowałem w latach siedemdziesiątych jako poeta, publicystawojskowy, lecz prawdziwa przygoda z literaturą rozpoczęłasię dla m<strong>nie</strong> na początku lat dziewięćdziesiątych, kiedynapisałem pierwsze książki historyczne. Trylogia akowska„Opowiedział mi Maks” dała mi legitymację Związku LiteratówPolskich, a kolejne publikacje historyczne otworzyłydrogę do kolejnych sukcesów. W roku 2007 Instytut PamięciNarodowej opublikował „Wyrok Workuta”, w 2008 pokaźnąpublikacją „Legnicza<strong>nie</strong> znani, sławni, zasłużeni 1945-2007” pozostawiłem trwały ślad w historii tego miasta, wktórym spędziłem ponad dziesięć lat życia. W czerwcu 2009dwudziestolecie wyborów czerwca 1989 roku uczciłem obszernąpublikacją historyczną (z wywiadami m.in. z LechemWałęsą, J.E. ks. Henrykiem kard. Gulbinowiczem, WładysławemFrasyniukiem i innymi działaczami Solidarności DolnegoŚląska). W tym samym roku wyszedł mój piąty z koleitomik poetycki „Ma się na słowo”. Od połowy lat dziewięćdziesiątychuprawiałem także krytykę literacką, prowadziłemwarsztaty literackie we wrocławskiej G. L. DYSONANS, szkoliłemwarsztatowo młodzież, która „<strong>nie</strong> chciała pisać do szuflady”,redagowałem książki innym autorom, występowałemjako juror, prowadziłem audycje literackie w lokalnym radiu,publikowałem w licznych wydawnictwach i almanachach. Poprzejściu na emeryturę przywędrowałem tu, nad morze i nawieś, gdzie zawsze czułem najbliższy kontakt z naturą i najczulszydotyk muzy. Nie zamierzam wcale emerytury wojskowejłączyć z emeryturą literacką.ANDRZEJ SZCZEPANIK (BYTÓW): - Kontynuując swojądziałalność pisarską przedstawiam czytelnikom już po raztrzeci utwory stanowiące ciąg dalszy twórczości, w której powracamdo lat dzieciństwa, młodości i czasów obecnych. Piszęliryki wyrażając osobiste przeżycia, uczucia i doznania wformie poetyckiej autobiografii. Staram się wykorzystać każdąwolną chwilę, aby uczestniczyć w rozmowach z młodzieżą,z miłośnikami poezji wywodzącymi się ze środowiska, wktórym żyję. Spotykamy się w bibliotekach, szkołach i świetlicach,także wiejskich, dzieląc się spostrzeżeniami i opiniami.355


Jako dziennikarz obywatelski piszę artykuły, felietony i esejezamieszczając w lokalnej prasie i na stronach internetowych.Z przyjemnością piszę rów<strong>nie</strong>ż bajki da dzieci, fraszki, limerykii utwory satyryczne. Moim <strong>nie</strong>spełnionym na razie marze<strong>nie</strong>mjest nawiąza<strong>nie</strong> kontaktu z osobami piszącymi muzykę,którym zaoferuję swoje teksty.ELŻBIETA TYLENDA (DARŁOWO): - Zawsze wydawałomi się, że moje powoła<strong>nie</strong> to praca z młodzieżą, zwłaszcza ztzw. trudną wychowawczo. Do moich ulubionych przedmiotóww szkole, na pewno <strong>nie</strong> należał język polski, były to raczejprzedmioty ścisłe, szczegól<strong>nie</strong> fizyka i matematyka (wtej kolejności). Nie pomyślałam nigdy, że prawdziwą fascynacjąw moim życiu będzie poezja - czytana, słuchana i... pisanaprzeze m<strong>nie</strong>. Pisałam ot, tak sobie, od kiedy pamiętam,ale prawdziwa eksplozja nastąpiła z chwilą odejścia na emeryturę,gdy uświadomiłam sobie, że moja wiedza i umiejętności<strong>nie</strong> są już nikomu potrzebne. To był prawdziwy szok, apotem stres, o którym się mówi, że wychodzi <strong>nie</strong>którym nadobre. Ze zdziwie<strong>nie</strong>m odkrywałam drugą siebie - ciekawąosobę, którą prawdziwie polubiłam. Mogę tylko żałować, żetak późno.JAN WANAGO (WRZEŚNICA): - Co tworzę? Wiersze satyryczne,liryczne, a przede wszystkim lubuję się w krótkiejformie, czyli we fraszkach. Od kiedy? Jeszcze czytać i pisać<strong>nie</strong> umiałem a już wierszyki tworzyłem. Jako 11-let<strong>nie</strong> dzieckopierwszy raz usiadłem w ławce szkolnej razem ze swoimojcem i matką, bo to był kurs dla analfabetów. Dziś jestem75-letnim dziadkiem, emerytem rolnym. Mam tylko wykształce<strong>nie</strong>podstawowe, ale pełne! Jak na mój wiek i emancypację,to ta moja twórczość <strong>nie</strong> jest za obfita. Ale poczytujęsobie to za zaszczyt, że wiele młodych osób nakłoniłem dotwórczości literackiej. Staram się <strong>jeszcze</strong>, próbuję nadal swejaktywności, ale wiem, że za światem już <strong>nie</strong> nadążę. Wielkieszczęście, że człowiek <strong>nie</strong> wie kiedy przystanek i gdzie przesiadkana drugą stronę?IRENA WIERCIŃSKA (KOSZALIN): - Nie mam wierszyo życiu ludzi na wsi, bo tylko urodziłam się w domu dziadkai czasami spędzałam tam wakacje - piękne wakacje. Mojewspom<strong>nie</strong>nia są skromną pamięcią tamtych lat, ale uroki póli lasów, z rwącymi potokami oraz zapach kwiatów na łąkach i356


w wąwozach są we m<strong>nie</strong> zachowane trwale. I tylko tą skromnąpamięcią mogę się podzielić. Historia moich przodkówjest ciekawą ciągłością ludzi odważnych od Powstania Styczniowego1863 roku, kiedy to 7 września zginął płk MarcinBorelowski, ps. „Lelewel”. O pamiątkowy kopiec (grób) „Lelewela”dbali też moi wujkowie z dziadkiem Szczepanem Łapińskim.Do dziś mam wiersz Jana Sowy.MATEUSZ MAREK WOLFF (GARDNA MAŁA): - Próbujemyokiełznać wszystkie światy i wszystkie królestwa. Szukamyw nich i między nimi natch<strong>nie</strong>nia. Stajemy się twórcami,z siłą herosów, z prag<strong>nie</strong>niami Barda. Cenimy ją za jej pięknoi dokonania jej męstwa. W wersach jak w nas, wszystko sięzmienia. Myśl - studium logiczne - jesteśmy w nim artystami,a w ich meandrach można znaleźć co się tyczy ist<strong>nie</strong>nia.Twórczość ta święta. Myśli <strong>nie</strong> brak wyrazów. Równą rozumma siłę cięcia. Powietrza i głazu.EMILIA ZIMNICKA (IZBICA): - Według „Mein Kampf”właściwie <strong>nie</strong> powinnam żyć. Byłam przecież przedstawicielkąnarodu „podludzi”. Uratowała m<strong>nie</strong>, wierzę w to mocno,głęboka wiara w Boga, mych rodziców. Miałam szczęścieżyć w czasach Wielkiego Polaka, papieża Jana Pawła II, męczennikaks. Jerzego Popiełuszki i wielkiego duchem sportowcaAdama Małysza. Pragnę przekazać mój ciągle dziecięcyzachwyt nad pięknem mej pomorskiej ziemi. Podziwiamdobro ludzi poświęcających się dla innych. Jestem przerażonapędem do bogactwa i konsumpcyjnym stylem życia. Jestto źródło przestępstw i zwyrod<strong>nie</strong>nia, szczegól<strong>nie</strong> młodzieży,dla której przykład stanowią dorośli. Tymczasem świat jestwstrząsany kataklizmami. Wojny, powodzie, trzęsienia ziemi.Nieszczęścia te dosięgają zarówno biednych, jak i bogatych.Trzęsie<strong>nie</strong> ziemi na Haiti trwało kilka sekund. Akcja ratowniczatrwała kilka dni. Stworze<strong>nie</strong> prowizorycznych warunków- miesiące. Odbudowa - lata. Dlatego w swych wierszach wyrażamtak bliskie mej osobowości współczucie i empatie. Jestemrów<strong>nie</strong>ż wyrazicielką patriotyzmu i umiłowania urodymej ojczystej ziemi.TERESA ŻUK (USTKA): - Jestem osobą wrażliwą na ludzkąkrzywdę - czyja by ona <strong>nie</strong> była. Trzydzieści lat ciężko pracowałami sama wychowywałam dwójkę dzieci. Życie m<strong>nie</strong> <strong>nie</strong>rozpieszczało. Musiałam stawiać czoła wielu przeciwnościom357


losu. Dziękuję Bogu, że wspierał m<strong>nie</strong> swoją łaską. Dzisiaj temoje doświadczenia procentują wierszami. Dziękuję mamie,że tak m<strong>nie</strong> wychowała, że mogę swoją poezją służyć <strong>jeszcze</strong>innym ludziom.DOMINIK PIOTR ŻYBURTOWICZ (SŁUPSK): - Spośródparu ważnych czynników przyczyniających się do uprawianiaprzeze m<strong>nie</strong> poezji, najważ<strong>nie</strong>jszym fundamentemjest po prostu „życie”. Moje własne - już 27-let<strong>nie</strong> - życie.Od m<strong>nie</strong>j więcej pięciu lat literatura, poezja stała się dla m<strong>nie</strong>znakomitym narzędziem, dzięki któremu mogę stawiać naswojej życiowej drodze głębsze ślady. A w śladach tych możnazobaczyć miłość, dojrzewa<strong>nie</strong>, śmierć. W śladach tych możnazobaczyć kawałek ocierającej się o egzystencjalizm, czasemmoże trochę o panteizm - filozofii. Poetą zdecydowa<strong>nie</strong> „bywam”,<strong>nie</strong> jestem. Wszystko zależy od stopnia odczuwaniaświata. Bo jak to powszech<strong>nie</strong> wiadomo, właś<strong>nie</strong> to „odczuwa<strong>nie</strong>”jest iskrą, dzięki której płonęły, płoną, i będą płonąćlasy: drzewa piękne, cudowne drzewa poezji. Chciałbym, żebyślad, jaki zostawiam w tej antologii, <strong>nie</strong> został zapomnianyprzez moich czytelników, ani przez pokolenia następne. Bo toteż jest ważne. Właś<strong>nie</strong> rów<strong>nie</strong>ż dlatego piszę.358


Alfabetyczny spis autorówRegina Adamowicz 15-18Eugenia Ana<strong>nie</strong>wicz 19-22Ewa Bawolska 23-26Anna Boguszewska 27-30Grzegorz Chwieduk 31-36Grzegorz Chwieduk 37-40Czesława Długoszek 41-44Roman Dopieralski 45-48Jerzy Fryckowski 49-54Elżbieta Gagjew 55-58Genowefa Gańska 59-62Rafał Gidzewicz 63-66Krystyna Gierszewska-Dubik 67-70Daria Góźdź 73-78Marcin Greczuk 79-82Anna Gruchała 83-86Piotr Grygiel 87-90Anna Jachimska 91-84Birutė Jonuškaitė 95-100Henryka Jurałowicz-Kurzydło 101-106Anna Karwowska 109-114Mariusz Kasiński 115-118Ina Kawecka 119-122Ag<strong>nie</strong>szka Klekociuk 123-126Danuta Kmiecik 127-130Beata Kosicka 131-134Mirosław Kościeński 135-140Jan Kulasza 141-144Wanda Kwapusz 145-148Ilona Lipska 151-154Jerzy Ryszard Lissowski 155-160359


360Teresa A. Ławecka 161-164Bożena Łazorczyk 165-168Wanda Majewicz-Kulon 169-174Emilia Maraśkiewicz 175-180Małgorzata Masłyk 181-184Henryk Mażul 185-190Jadwiga Michalak 191-194Maciej Michalski 195-200Magdalena Mieczkowska 201-206Romuald Mieczkowski 207-212Wiesław Janusz Mikulski 213-216Teresa Nowak 219-224Władysław Panek 225-228Aldona M. Peplińska 229-234Irena Peszkin 235-240Krystyna Pilecka 241-244Wojciech Piotrowicz 245-252Zygmunt Jan Prusiński 253-258Ludmiła Raźniak 261-264Anna Maria Różańska 265-270Alicja Skurzyńska 271-276Katarzyna Skwierz 277-280Iwona Sławecka 281-284Jan Stanisław Smalewski 285-292Andrzej Szczepanik 293-298Elżbieta Tylenda 299-302Jan Wanago 303-306Irena Wiercińska 307-310Mateusz Marek Wolff 311-316Emilia Zimnicka 317-322Teresa Żuk 323-326Dominik Piotr Żyburtowicz 327-332


spis ilustracjiRegina Adamowicz 16Eugenia Ana<strong>nie</strong>wicz 20Ewa Bawolska 24Anna Boguszewska 28Grzegorz Chwieduk 32Grzegorz Chwieduk 38Czesława Długoszek 42Roman Dopieralski 46Jerzy Fryckowski 50Elżbieta Gagjew 56Genowefa Gańska 60Rafał Gidzewicz 64Krystyna Gierszewska-Dubik 68Daria Góźdź 74Marcin Greczuk 80Anna Gruchała 84Piotr Grygiel 88Anna Jachimska 92Birutė Jonuškaitė 96Henryka Jurałowicz-Kurzydło 102Anna Karwowska 110Mariusz Kasiński 116Ina Kawecka 120Ag<strong>nie</strong>szka Klekociuk 124Danuta Kmiecik 128Beata Kosicka 132Mirosław Kościeński 136Jan Kulasza 142Wanda Kwapusz 146Ilona Lipska 152Jerzy Ryszard Lissowski 156361


362Teresa A. Ławecka 162Bożena Łazorczyk 166Wanda Majewicz-Kulon 170Emilia Maraśkiewicz 176Małgorzata Masłyk 182Henryk Mażul 186Jadwiga Michalak 192Maciej Michalski 196Magdalena Mieczkowska 202Romuald Mieczkowski 208Wiesław Janusz Mikulski 214Teresa Nowak 220Władysław Panek 226Aldona M. Peplińska 230Irena Peszkin 236Krystyna Pilecka 242Wojciech Piotrowicz 246Zygmunt Jan Prusiński 254Ludmiła Raźniak 262Anna Maria Różańska 266Alicja Skurzyńska 272Katarzyna Skwierz 278Iwona Sławecka 282Jan Stanisław Smalewski 286Andrzej Szczepanik 294Elżbieta Tylenda 300Jan Wanago 304Irena Wiercińska 308Mateusz Marek Wolff 312Emilia Zimnicka 318Teresa Żuk 324Dominik Piotr Żyburtowicz 328


Spis treściNapraw żuraw ojca (Mirosław Kościeński) ................................................ 7Razem z wileńskimi kolegami (Jerzy Fryckowski) .................................. 10Rozdział I ............................................................................................. 13Wicher fale pienił - Regina Adamowicz .......................... 16Sztorm nad Bałtykiem ............................................................................... 17Błogosławiony dom ................................................................................... 18Cicho szemrze struga wody - Eugenia Ana<strong>nie</strong>wicz ..... 20Po co ............................................................................................................ 21*** ................................................................................................................. 22Łzy ukryte w szkatułach - Ewa Bawolska .................... 24Bez tytułu, wiersz z wronami w tle .......................................................... 25Z mewami wiatr ......................................................................................... 26W czerwonych koralach - Anna Boguszewska ........ 28Uroki zimy .................................................................................................. 29Słowińskie wybrzeże .................................................................................. 30Łzy upokorzenia - Grzegorz Chwieduk .......................... 32*** (kiedy dostrzegłam w oczach Adama) ................................................ 33*** (po dwóch rozczarowaniach) ............................................................... 34*** (znacząco stoi u męża boku) ............................................................... 35*** (dostawałam od życia w kość) ............................................................. 36Kuli się w sobie - Grzegorz Chwieduk .............................. 38Menel ........................................................................................................... 39Do naszych żoł<strong>nie</strong>rzy ................................................................................. 40Czas pod powieką cofa się łaskawie - CzesławaDługoszek ............................................................................................ 42Poleska opowieść ........................................................................................ 43Ojcowizna ................................................................................................... 44363


Anioł zemsty pierzem smaga nagie stopy - RomanDopieralski .......................................................................................... 46Diabelska a<strong>nie</strong>lskość .................................................................................. 47Spowiedź ..................................................................................................... 48Pod szronem języka doczekać do lata - JerzyFryckowski ........................................................................................... 50Atropina ...................................................................................................... 51Rozbiorę cię ................................................................................................ 52*** (Chciałbym nocą jak powój twe nogi oplatać) ................................... 53*** (Jak król, jak prawda pozosta<strong>nie</strong>sz naga) ........................................... 54Taka pokręcona wolność - Elżbieta Gagjew ............... 56menelegame.pl ............................................................................................ 57Gdy śpią ogrody ......................................................................................... 58Kiedyś powrócę na te pola - Genowefa Gańska ........ 60Kiedyś tam wrócę ....................................................................................... 61Przydrożny krzyż ....................................................................................... 62Jesteś włosem zboża jego łanów - Rafał Gidzewicz ... 64*** (Jesień, zima, lato może) ...................................................................... 65*** (w mojej karczmie) ............................................................................... 66Na tęczowym świata kilimie - Krystyna Gierszewska-Dubik ....................................................................................................... 68Życie ............................................................................................................. 69Jestem sama ................................................................................................. 70Rozdział II ........................................................................................... 71A cisza zbierała dźwięki - Daria Góźdź ........................... 74*** (Mróz wciąż kaleczy dło<strong>nie</strong>) ................................................................ 75Łzy na kluczyk ............................................................................................ 76Dziękuję ....................................................................................................... 77Casine? ......................................................................................................... 78364


Wiatr do naga drzewa z liści porozbierał - MarcinGreczuk .................................................................................................. 80Prawdy o jesieni ......................................................................................... 81Smak życia ................................................................................................... 82Słońca odbicie grzbietem fali huśtać - AnnaGruchała .............................................................................................. 84Moja ojcowizna .......................................................................................... 85Kochaj... ....................................................................................................... 86Jeśli powstałem to z iskry pioruna - Piotr Grygiel ....... 88Wyssany Eden ............................................................................................. 89Ślad ognia .................................................................................................... 90O świcie bladym przyjdę - Anna Jachimska ................... 92Blady świt .................................................................................................... 93*** (Zalała m<strong>nie</strong> lawa) ............................................................................... 94Śniła mi się rzeka unosząca - Birutė Jonuškaitė ...... 96*** (Diabeł na szczycie dzwonnicy) .......................................................... 97Inne powody ............................................................................................... 98*** (Wszechmogący) ................................................................................... 99*** (śniła mi się rzeka unosząca) ............................................................. 100Zboża się mienią barwą modraków - HenrykaJurałowicz-Kurzydło .............................................................. 102Nasz dawny dom ...................................................................................... 103Torebka mamy .......................................................................................... 104Ziemia kaszubska ..................................................................................... 105Jesienne dni ............................................................................................... 106Rozdział III ....................................................................................... 107Na jeziorach bielą się łabędzie - Anna Karwowska ... 110Cztery pory roku - Wiosna ..................................................................... 111Lato ............................................................................................................ 112Jesień .......................................................................................................... 113Zima ........................................................................................................... 114365


Na skrzydłach uczucia - Mariusz Kasiński ............... 116Nasze 20 do X ........................................................................................... 117Ad maiorem Dei gloriam ........................................................................ 118Na drugim życia progu - Ina Kawecka ........................... 120Czary .......................................................................................................... 121Chcę ........................................................................................................... 122Otulona w szatę wspom<strong>nie</strong>ń - Ag<strong>nie</strong>szka Klekociuk .... 124Łza .............................................................................................................. 125Sopel .......................................................................................................... 126Pomaluję całe <strong>nie</strong>bo - Danuta Kmiecik ......................... 128Pomaluję .................................................................................................... 129*** (Wciąż rozpaczliwie szukam szczęścia) ............................................ 130Kwiaty stroją się jak panny - Beata Kosicka .............. 132Tęsknota .................................................................................................... 133Oczekiwa<strong>nie</strong> z zapachów kwiatowych (utkane) ................................... 134Lampy uliczne puszczają się światłem - MirosławKościeński .......................................................................................... 136Wiersze wigilijne ‘81 ................................................................................ 137Mojej dziewczy<strong>nie</strong> .................................................................................... 138Trzy lata póź<strong>nie</strong>j księżniczko .................................................................. 139Zdrada: jak ość w sercu ........................................................................... 140Z komarami żyję w zgodzie - Jan Kulasza ................... 142Nie kłaniam się ......................................................................................... 143Jeszcze roczek ........................................................................................... 144Wrzosowe kwiaty deszczu mdleją - Wanda Kwapusz ... 146Nie odchodź lato ...................................................................................... 147Rozmowa ................................................................................................... 148366


Rozdział IV ....................................................................................... 149Niech nas łzy umyją - Ilona Lipska ................................... 152Trzeba łez .................................................................................................. 153*** (Nie wiem, nikt m<strong>nie</strong> <strong>nie</strong> nauczył) .................................................... 154Dwa karminowe koboldy - Jerzy Ryszard Lissowski .... 156Wspom<strong>nie</strong><strong>nie</strong> jesieni ............................................................................... 157Te dwa koboldy... ...................................................................................... 158Moje speł<strong>nie</strong><strong>nie</strong> ........................................................................................ 159*** (upatrywałem w tobie od zawsze) .................................................... 160Ucichły kroki zegara - Teresa A. Ławecka ................. 162Wnętrze przeszłości ................................................................................. 163Łza słońca .................................................................................................. 164Jeszcze drzemią we m<strong>nie</strong> resztki snu - BożenaŁazorczyk ......................................................................................... 166*** (ranki są takie <strong>nie</strong>winne) ................................................................... 167Powrót ....................................................................................................... 168Łzy <strong>jeszcze</strong> <strong>nie</strong> wyschły - Wanda Majewicz-Kulon ... 170W zmroku wieczoru ................................................................................ 171W mojej galerii ......................................................................................... 172Jesienna impresja ...................................................................................... 173Starość ........................................................................................................ 174Miłość otulona jedwabiem promieni - EmiliaMaraśkiewicz .................................................................................. 176Chleb .......................................................................................................... 177A może... .................................................................................................... 178Na obiedzie ............................................................................................... 179W papierowej łodzi .................................................................................. 180W ciszy lasów kroków <strong>nie</strong> słychać - MałgorzataMasłyk .................................................................................................. 182*** (a liter brak) ........................................................................................ 183*** (Jeszcze tli się iskierka jasna) ............................................................. 184367


Wzrok w ziemię wbijam - Henryk Mażul ....................... 186Przedwioś<strong>nie</strong> mą miłością ...................................................................... 187Wileńszczyzna .......................................................................................... 188Gęsi domowe ............................................................................................ 189Co jawa, co sen ......................................................................................... 190Zerwane nici <strong>nie</strong>zgody - Jadwiga Michalak ............. 192Świąteczny czas ......................................................................................... 193Letni deszcz ............................................................................................... 194Zapisane palcem kamie<strong>nie</strong> ofiarne - MaciejMichalski ........................................................................................... 196Kamienne tablice ...................................................................................... 197Dziecinne pytania .................................................................................... 198Tajemnice bytu ......................................................................................... 199Wygna<strong>nie</strong> z raju ........................................................................................ 200Zostawiłam wschód słońca - MagdalenaMieczkowska ................................................................................... 202Tam ............................................................................................................ 203Bilet do <strong>nie</strong>ba ............................................................................................ 204Kochany ..................................................................................................... 205Jak Julia ...................................................................................................... 206W bezpiecznej krai<strong>nie</strong> polskich szeptów - RomualdMieczkowski ..................................................................................... 208Przed drogą ............................................................................................... 209Nauki Ojca Kapucyna .............................................................................. 210Nieostra fotografia bułhaka .................................................................... 211Nikt <strong>nie</strong> woła ............................................................................................. 212Na d<strong>nie</strong> naszych westch<strong>nie</strong>ń - Wiesław JanuszMikulski .............................................................................................. 214*** (szarpiemy się) .................................................................................... 215*** (na d<strong>nie</strong>) .............................................................................................. 216368


Rozdział V ........................................................................................ 217Ze wstydu się rumienią klony - Teresa Nowak ........ 220Ojciec ......................................................................................................... 221Sposób na każdy dzień ............................................................................ 222Modlitwa ................................................................................................... 223Wizyta? ...................................................................................................... 224Słyszałem świerszczy gra<strong>nie</strong> - Władysław Panek .... 226Legenda o Matce Boskiej ......................................................................... 227Słyszałem świerszy gra<strong>nie</strong> ....................................................................... 228Świecący koral mruga - Aldona M. Peplińska ......... 230Zapach wspom<strong>nie</strong>ń .................................................................................. 231Dadzą życiem nacieszyć .......................................................................... 232Niewinny pocałunek ................................................................................ 233Niepozorny czarodziej ............................................................................. 234Może wiatr rozwieje <strong>nie</strong>pokoju łzę - Irena Peszkin .... 236Do granic obłędu ..................................................................................... 237Coraz trud<strong>nie</strong>j .......................................................................................... 238Wyszła za innego ...................................................................................... 239Mgła ........................................................................................................... 240W płaszczu utkanym z mgły - Krystyna Pilecka ..... 242Wybierz milcze<strong>nie</strong> .................................................................................... 243Szuka<strong>nie</strong> miłości ...................................................................................... 244Wiatr trąca w struny sosen - Wojciechpiotrowicz ................................................................................ 246Matce ......................................................................................................... 247Dygresja ..................................................................................................... 248Równianka ................................................................................................ 249W świętojańskim kościele w Wil<strong>nie</strong> ...................................................... 250Coś z magii ................................................................................................ 251Myśli - słowa ............................................................................................. 252369


Maciejki tak silne w zapachu nocy - Zygmunt janprusiński ............................................................................................. 254Poetom, których <strong>nie</strong> ma .......................................................................... 255W małym ogrodzie trzy jabło<strong>nie</strong> rosły .................................................. 256Czereś<strong>nie</strong> dojrzałe jak nasze myśli ......................................................... 257Miasto ludzi umarłych ............................................................................. 258Rozdział vi ....................................................................................... 259W bezwstydnych uściskach prag<strong>nie</strong>ń - Ludmiłaraźniak ................................................................................................ 262Lato gorące jak miłość ............................................................................. 263Przyjdź... .................................................................................................... 264Sprzedaję tępy uśmiech kulawemu - Anna mariaróżańska ............................................................................................ 266W kolejce po szczęście ............................................................................. 267„Urlop przymusowy” ............................................................................... 269Czas utkany jest dla nas - Alicja skurzyńska ......... 272Póki oddychasz ......................................................................................... 273W złotych barwach wszystko się mieni - Katarzynaskwierz ................................................................................................ 278Lubię .......................................................................................................... 279Długi spacer zimą .................................................................................... 280Pocałunki liliom składają żaby - Iwona sławecka ..... 282W poszukiwaniu ...................................................................................... 283Starzec ........................................................................................................ 284Omszałe kamie<strong>nie</strong> kąpią się w strumieniach - Janstanisław smalewski ................................................................. 286Naćmierz ................................................................................................... 287Wiersz o ziemi .......................................................................................... 288Wiersz o rodzinnym domu ..................................................................... 289370


Chleb .......................................................................................................... 290O moim ojcu wiersz ................................................................................. 291W lutowy poranek u matki ..................................................................... 292Wiatru łaknę by rozwinąć skrzydła - Andrzejszczepanik ......................................................................................... 294Dziecięca ulotność ................................................................................... 295Epizod ........................................................................................................ 296Zawsze za mało czułości ......................................................................... 297Bo wiatru łaknę ........................................................................................ 298Przenikam dzielącą zasłonę - Elżbieta tylenda .... 300Tam, gdzie cicho i steryl<strong>nie</strong> .................................................................... 301Zderze<strong>nie</strong> .................................................................................................. 302Słonko z <strong>nie</strong>ba po polsku świeci - Jan wanago ........ 304Czas pły<strong>nie</strong> w <strong>nie</strong>pamięć ......................................................................... 305Polska ziemia ............................................................................................ 306W łagodnym szumie rozkołysanych drzew - Irenawiercińska ........................................................................................ 308Babie lato ................................................................................................... 309Marzenia senne ........................................................................................ 310Obrazy przyozdabiasz w złote ramy - Mateuszmarek wolff .................................................................................... 312Brak ............................................................................................................ 313W końcu jak prawdziwy .......................................................................... 314Co było przed... A teraz chcę...? ............................................................. 315To właś<strong>nie</strong> ty ............................................................................................. 316Czas znów morzem odpływa - Emilia zimnicka ...... 318Moja jeziorna ziemia ............................................................................... 319Wspinaczka ............................................................................................... 320Lubię błądzić ............................................................................................. 321Moja miłość .............................................................................................. 322371


I odbiorę dusze zegarom - Teresa żuk ........................... 324Dola i <strong>nie</strong>dola ........................................................................................... 325Czas ............................................................................................................ 326A balony frunąc do góry znikają - Dominik piotrżyburtowicz .................................................................................... 328Dziadek ...................................................................................................... 329*** (wszystko zaczyna się tam na poddaszu) ......................................... 330Kolory owoców ......................................................................................... 331Odcie<strong>nie</strong> ciszy ........................................................................................... 332Autorzy do czytelnika ........................................................... 333Alfabetyczny spis autorów .................................................. 359spis ilustracji .................................................................................. 361Spis treści ........................................................................................... 363372


W serii tej ukazały się już antologiewierszy: „Wiejscy poeci” (2002), „Motylei anioły” (2003), „Wiersze jak chabryw pszenicznym ła<strong>nie</strong>” (2005),„Może otulę jesień” (2006), „Aleja tęsknot”(2007), „Pod parasolem zieleni”(2008), „Gdzie kwitną sny” (2009). Antologia„Łzy <strong>jeszcze</strong> <strong>nie</strong> wyschły” jestkolejną. Książki te dokumentują działalność<strong>nie</strong>formalnej GRUPY poetyckiej„Wtorkowe Spotkania Literackie” zawiązanejprzy Starostwie <strong>Powiat</strong>owymw Słupsku i skupiającej autorów zainteresowanychtematyką wiejską. Starostwosłupskie przyjęło na siebie rolęmecenasa kultury chłopskiej. Sponsorujeprowadzoną przez poetów działalnośćliteracką, włącz<strong>nie</strong> z wydawa<strong>nie</strong>mim książek. GRUPY „WtorkoweSpotkania Literackie” <strong>nie</strong> wiążą żadnemanifesty programowe czy ideowe.Treść prezentowanych wierszy <strong>nie</strong>musi odpowiadać wymaganiom mecenasa- wypływa wyłącz<strong>nie</strong> z indywidualnychpotrzeb i możliwości twórczychautorów. Jedynym celem, jaki przyświecaskupionym w GRUPIE literatom,jest pobudze<strong>nie</strong> aktywności twórczejmieszkańców wsi, popularyzowa<strong>nie</strong>sztuki i myśli chłopskiej - wewszystkich możliwych formach.ISBN 978-83-60228-31-9

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!