Paryż, 9⁹⁵ dnia księżyca Chalwal, 1718.LIST II. IKA DO IBBEA, SMYIE.Słyszałeś zapewne tysiąc razy o słynnym królu szwedzkim⁹⁶. Oblegał fortecę w pewnymkrólestwie, zwanym Norwegią; pewnego dnia, zwiedzając szańce samowtór z inżynierem,dostał postrzał w głowę, z którego umarł. Natychmiast kazano uwięzić kanclerza⁹⁷ : zebrałysię Stany i skazały go na ucięcie głowy.Oskarżono go o wielką zbrodnię: mianowicie, że spotwarzył naród i pozbawił gozaufania króla; zbrodnię, która, wedle mnie, zasługuje tysiąc razy na śmierć.Jeżeli bowiem złym uczynkiem jest oczernić przed księciem ostatniego z poddanych,cóż dopiero oczernić cały naród i odjąć mu przychylność tego, którego Opatrzność ustanowiła,aby się troszczył o jego szczęście?Chciałbym, aby ludzie mówili do królów tak, jak anioły mówią do świętego proroka.Wiesz, że na ucztach świętych, w czasie których Pan panów zstępuje z najwyższegotronu, aby się udzielać swoim niewolnikom, siliłem się poskramiać swój niesforny język:nikt nie słyszał, abym sobie pozwolił na jedno słowo, które mogłoby być gorzkie najlichszemuz Jego poddanych. Kiedym musiał przestać być wstrzemięźliwym, nie przestałem,mimo to, być uczciwym człowiekiem; nieraz, w tej próbie wierności, naraziłem życie,nigdy cnotę.Nie wiem, jak to się dzieje, że nie ma tak złego władcy, aby minister jego nie byłjeszcze gorszy. Jeśli monarcha popełnia zły uczynek, to prawie zawsze z czyjegoś podszeptu.Ambicja książąt nie jest nigdy tak niebezpieczna, jak nikczemność doradców.Ale czy pojmujesz, jak człowiek, który dopiero od wczoraj jest ministrem, który możenie będzie nim jutro, może stać się w jednym momencie wrogiem samego siebie, swojejrodziny, ojczyzny oraz ludu, mającego po najdalsze wieki zrodzić się z tych, których onjest prześladowcą?Władca ma namiętności; minister podżega je: to czyni swoim celem; nie zna ani niechce znać innego. Dworacy uwodzą księcia chwalbami; on schlebia mu jeszcze niebezpieczniejprzez swoje rady, przez zamiary, jakie mu podsuwa, i zasady, jakie weń wszczepia.Paryż, 25 dnia księżyca Saphar, 1719.LIST III. IKA DO USBEKA, ***.Przechodziłem kiedyś przez Nowy Most z jednym z przyjaciół; natknęliśmy się na znajomego,który, jak się dowiedziałem, był geometrą. Wyglądał na to, ponieważ zatopionybył w głębokim dumaniu. Przyjaciel mój musiał go pociągnąć za rękaw i szarpnąć mocno,aby go wrócić do przytomności; tak silnie pochłonięty był jakąś kry, która go dręczyłamoże od tygodnia! Przywitali się grzecznie i udzielili sobie wzajem jakichś literackichnowinek. Rozmowa ta zawiodła ich do kawiarni, gdzie wszedłem wraz z nimi.Zauważyłem, że geometrę powitali tam wszyscy nadzwyczaj serdecznie i że służbaokazywała mu daleko więcej względów niż dwom muszkieterom, którzy siedzieli w rogu.Co do niego, również zdawał się dobrze czuć w tym miejscu; rozchmurzył nieco twarzi zaczął się śmiać, jak gdyby zgoła nie był przyprószony pyłem geometrii.Umysł jego wszelako, nasiąkły regularnością, rozmierzał wszystko, o czym toczyłasię rozmowa. Podobny był do człowieka, który znalazłszy się w ogrodzie, ścina rapieremgłówki kwiatów wybujalsze od innych. Ten męczennik umiaru odczuwał boleśnie każdywyskok dowcipu, tak jak wzrok delikatny cierpi od zbytniego światła. Nic mu nie byłoobojętne, byle było prawdziwe. Toteż, ton jego rozmowy był bardzo osobliwy. Przybyłwłaśnie ze wsi, w towarzystwie człowieka, który oglądał tam pyszny zamek i wspaniałeogrody; on widział jedynie budowlę sześćdziesiąt stóp długą a trzydzieści pięć szerokąi owalny trawnik na dziesięć arszynów: bardzo byłby rad, gdyby zachowano prawa perspektywyw ten sposób, aby aleje zdawały się wszędzie jednakiej szerokości; podawałWładza, Dworzanin,PochlebstwoFilozof⁹⁵ i ksiy — w wersji .: 3 dnia.⁹⁶syy kr seki — Karol XII; zginął w r. 1718.⁹⁷ker — Baron Gotz, znienawidzony przez szwedzką szlachtę doradca króla, został po jego śmierciuwięziony i stracony.MOTESUIEU <strong>Listy</strong> <strong>perskie</strong> 92
w tym celu niezawodną metodę. Cieszył się bardzo z odszukanego tam kompasu naderosobliwej budowy; rozgniewał się srodze na uczonego, siedzącego koło mnie, któryzapytał niezręcznie, czy ów kompas znaczy godziny babilońskie.Jakiś nowinkarz wspomniał o bombardowaniu zamku Fontarabskiego; geometra z miejscawyszczególnił nam własność linii, jaką bomby zakreśliły w powietrzu: zachwyconyswymi wiadomościami, nie chciał nic wiedzieć o rezultacie samego wypadku. Jakiś człowiekskarżył się, że ubiegłej zimy zniszczyła go doszczętnie powódź. „Bardzo mnie tocieszy, rzekł geometra; widzę, żem się nie pomylił i że opady wodne były co najmniejo dwa cale większe niż w poprzednim roku.”W chwilę potem wyszedł, a my za nim. Ponieważ szedł dość szybko i nie raczył patrzećprzed siebie, wpadł na jakiegoś przechodnia. Zderzyli się gwałtownie, i wraz odskoczylikażdy w swoją stronę, w stosunku proporcjonalnym do chyżości i masy. Kiedy oprzytomnielinieco, człowiek ów, pocierając ręką czoło, rzekł: „Cieszę się, że pan mnie potrącił;mam panu oznajmić wielką nowinę. Dałem światu re. — Jak to, rzekł geometra,toć już blisko dwa tysiące lat jak istnieje. — Nie zrozumiał pan, odparł tamten; chodzio przekład, który świeżo wydałem: od dwudziestu lat zajmuję się przekładami.— Jak to, rzekł geometra, od dwudziestu lat pan nie myśli! Mówisz za innych, a onimyślą za pana. — Panie, rzekł uczony, czy nie sądzisz, iż oddałem wielką przysługę publiczności,udostępniając jej lekturę dobrych autorów?— Wcale tego nie uważam; szanuję, to pewna, wspaniałych geniuszów, których panprzebiera; ale ty nie jesteś im podobny; jeśli bowiem wciąż przekładasz, ciebie nie będąprzekładali nigdy. Tłumaczenia są jak miedziane monety; mają tę samą wartość, cosztuka złota, a nawet dla ludu mają większy użytek; ale są zawsze lekkie i lichej próby.Chcesz, powiadasz, wskrzesić nam tych dostojnych zmarłych; przyznaję, że dajesz im ciało:ale nie wracasz im życia; brak jest ducha, który by ich ożywił. Czemuż się raczej niepoświęcisz poszukiwaniu pięknych prawd, które prosty rachunek pozwala nam odkryćna każdym kroku?” Po tej wymianie zdań, rozstali się, bardzo, jak sądzę, niezadowoleniz siebie wzajem.Paryż, ostatniego dnia księżyca Rebiab II, 1719.LIST I⁹⁸. USBEK DO EDIEO, EEI.Większość prawodawców byli to ludzie ograniczeni, których przypadek postawił na czeleinnych i którzy radzili się przeważnie swoich przesądów i urojeń.Zdaje się, ze nawet nie zdawali sobie sprawy z wielkości i dostojeństwa swego dziełai bawili się tworzeniem dziecinnych urządzeń, za pomocą których zjednali sobie, coprawda, uznanie miernych umysłów, ale pogrzebali się w oczach rozsądnych ludzi.Zapuścili się w niepotrzebne szczegóły; zabrnęli w poszczególne wypadki: jest tooznaką ciasnego ducha, który widzi rzeczy jedynie częściami i nie ogarnia niczego szerzej.Niektórzy szukali głębi w tym, że posługiwali się zawiłym i sztucznym językiem: rzeczbezrozumna u kogoś, co układa prawa. W jaki sposób przestrzegać ich, jeśli się ich niezna?Często usuwali bez potrzeby te, które zastali; to znaczy, wtrącali ludy w nieuchronnyzamęt odmian.Prawda, iż wskutek popędu tkwiącego raczej w naturze niż w umyśle człowieka trzebaniekiedy zmienić jakieś prawo. Ale wypadek ten jest rzadki; i kiedy się nastręczy, trzeba siębrać do dzieła bardzo ostrożnie. Powinno się zachować tyle ceremonii i przestrzegać tyluwzględów, aby lud doszedł do naturalnego wniosku, iż prawa muszą być bardzo święte,skoro trzeba tylu formalności, aby je usunąć.Często prawodawcy chcieli być zbyt subtelni i raczej rządzili się logiką, niż naturalnąsprawiedliwością. Z czego wynikło, że prawa takie okazały się zbyt twarde i zmysł sprawiedliwościskłonił ludzi do omijania ich; ale to lekarstwo stało się nową chorobą, jakiebądź byłyby prawa, zawsze trzeba się ich trzymać i widzieć w nich sumienie publiczne,do którego poszczególne sumienia winny się bezwarunkowo naginać.Trzeba wszelako przyznać, że niektórzy prawodawcy zachowali wzgląd świadczącyLiterat, Język, KsiążkaPrawnikSumienie, PrawoOjciec, Rodzina⁹⁸List — ten list w wersji . figuruje pod numerem LXXIX. Najprawdopodobniej tłumacz przeniósłgo pod numer 129, bo uznał pierwotną lokalizację za omyłkę ze względu na datę i tematykę listu.MOTESUIEU <strong>Listy</strong> <strong>perskie</strong> 93
- Page 2 and 3:
Ta lektura, podobnie jak tysiące i
- Page 4 and 5:
Nie ma co ukrywać: późniejszy au
- Page 6 and 7:
Mimo to, Montesquieu zdecydował si
- Page 8 and 9:
teczność, zalety i doskonałości
- Page 10:
onią cię, nie umiejąc nikogo prz
- Page 13 and 14:
mej udręki jest im rozkoszą. Kied
- Page 15 and 16:
jego pieczy. Skoro choroba ustała,
- Page 17 and 18:
przyjąć; ale możecie być pewni,
- Page 19 and 20:
Żyd Abdias Ibesalon spytał go, cz
- Page 21 and 22:
LIST I. USBEK DO AZELIKA BIAłY EUU
- Page 23 and 24:
im czytania książki, o której ch
- Page 25 and 26:
odchodzą nieustannie okręty do Sm
- Page 27 and 28:
diabelnie ciepło. Choćby się kl
- Page 29 and 30:
dyspozycję, dusza staje się znowu
- Page 31 and 32:
y panował tak długo. Powiadają,
- Page 33 and 34:
oskiemu posłannictwu? Chyba zwali
- Page 35 and 36:
Ledwie się ogarnąłem naprędce,
- Page 37 and 38:
owiem nie wyobrażają sobie, aby n
- Page 39 and 40:
od hańby i upadku! Światło dnia
- Page 41 and 42: Monarcha ów stara się krzewić sz
- Page 43 and 44: żeśmy przećwiczyli ten turniej p
- Page 45 and 46: uczynków wątpliwych, kazuista mo
- Page 47 and 48: i mnie, przywiodła tam ciekawość
- Page 49 and 50: je do mnie, który nie rozczulam si
- Page 51 and 52: Mówiłem mu tysiąc razy o tobie,
- Page 53 and 54: Nie zdołam wyrazić radości, jaki
- Page 55 and 56: wszechmogący, nie może złamać s
- Page 57 and 58: Niedawno temu, pragnąc ustalić sw
- Page 59 and 60: je rozdzielasz: sprzeciwiasz się t
- Page 61 and 62: Paryż, 17 dnia księżyca Saphar,
- Page 63 and 64: Upewniam cię, że te drobne talent
- Page 65 and 66: dlatego, iż sam nie zmieniłby swo
- Page 67 and 68: czcigodne trybunały: jest to świ
- Page 69 and 70: i oddzielił je od bezbożnego świ
- Page 71 and 72: Nigdy nie widziałem równie harmon
- Page 73 and 74: sce upadłych wielkości, zrujnowan
- Page 75 and 76: i monarchę; równowaga zbyt trudna
- Page 77 and 78: uważał za barbarzyńcę: ale nie
- Page 79 and 80: jest pełna majestatu, ale urocza z
- Page 81 and 82: znów przywrócę wszystko do równ
- Page 83 and 84: — nie chciał. Ale ponieważ w Bo
- Page 85 and 86: go w naturze. Związano, bez powrot
- Page 87 and 88: Żydzi, wiecznie tępieni i odradza
- Page 89 and 90: z podziwu, jakim zdjął je widok t
- Page 91: LIST . IKA DO ***.W wielkim kłopoc
- Page 95 and 96: Wszystko to, łaskawy panie, zbiło
- Page 97 and 98: gniotę ich procesami; osiągam tyl
- Page 99 and 100: Tuż obok księgi anatomiczne, któ
- Page 101 and 102: gospodarką dochodami władcy a mie
- Page 103 and 104: Czytałam, dodała, w księdze arab
- Page 105 and 106: naszej nie ufał, ale własnej niem
- Page 107 and 108: W kilka dni później przybył na r
- Page 109 and 110: Wczesnym rankiem przybywa lekarz.
- Page 111 and 112: Chybia w swoich przedsięwzięciach
- Page 113 and 114: Widziałem, jak nagle, we wszystkic
- Page 115 and 116: LIST LII. ASIT DO USBEKA, AYżU.Ro
- Page 117 and 118: Możesz, wedle zachcenia, mnożyć