zemplarzami, które nie są tak poprawne i które lada kto ma w rękach. Jakkolwieknigdy prawie nie wychodzę z domu, namiętnością moją jest znaćwszystkie drogi, jakie istniały za czasu Rzymian. Jedną, tuż koło mego domu,wytyczył prokonsul Galii, blisko tysiąc dwieście lat temu: kiedy udajęsię do siebie na wieś, nigdy jej nie ominę, mimo że jest bardzo niewygodnai przedłuża drogę przeszło o milę. Co mnie wścieka, to iż ustawiono przyniej, w pewnych odstępach, drewniane słupki, aby znaczyły odległość sąsiednichmiast. Do rozpaczy mnie doprowadza, kiedy widzę te nędzne drogowskazy,w miejsce milowych słupów, które wznosiły się tam niegdyś: topewna, że każę je przywrócić moim spadkobiercom i testamentem zmuszęich do tego wydatku.Jeśli pan posiada jaki rękopis perski, zrobi mi pan wielką przyjemność,odstępując mi go. Zapłacę co pan sobie życzy, i dołożę kilka dzieł mego pióra,z których się pan przekona, ze nie jestem bezpożytecznym członkiem Rzeczpospolitejnauk. Zauważy pan, między innymi, rozprawę, w której dowodzę,że wieniec dawnych tryumfatorów był z dębu, nie z lauru. Nie mniejszympodziwem zdejmie cię pismo, w którym udowadniam za pomocą uczonychkoniunktur z najpoważniejszych autorów greckich, że Kambizes otrzymałranę w lewą nie w prawą nogę; gdzie indziej dowodzę, że niskie czoło byłowdziękiem bardzo poszukiwanym u Rzymian. Prześlę panu jeszcze tomin quarto, stanowiący komentarz do jednego wiersza szóstej księgi Eneidy.Otrzyma pan to wszystko już za kilka dni: na razie pozwalam sobie przelaćten agment greckiego mitologisty, nie ogłoszony dotąd i odkryty przezemnie w pyle jakiejś biblioteki. Żegnam pana, gdyż powołuje mnie ważnasprawa; chodzi o restytucję pięknego ustępu z Pliniusza naturalisty, któryw piątym wieku kopiści haniebnie zniekształcili. Pozostaję, etc.”Fragment dawnego mitologisty¹⁰⁵Na pewnej wyspie w pobliżu Orkadów zrodziło się dziecię, którego ojcem był Eol, bógwiatrów, a matką nimfa z Kaledonii. Powiadają o tym chłopcu, iż nauczył się zupełnie samrachować na palcach; mając zaś cztery lata, rozróżniał tak wybornie metale, iż kiedy matkadała mu pierścionek z mosiądzu miast ze złota, poznał oszustwo i rzucił nim o ziemię.Skoro dorósł, ojciec nauczył go sekretu zamykania wiatrów do skórzanych miechów,które następnie sprzedawał podróżnym; ale ponieważ ten towar nie był zbyt cenionyw jego kraju, rzucił handel i zaczął wędrować po świecie w towarzystwie ślepego bogaprzypadku.W podróży dowiedział się, że w Betyce złoto lśni się pod nogami przechodniów:skierował tam swe kroki. Saturn, który władał podówczas w tym kraju, przyjął go bardzolicho; ale skoro ów bóg opuścił ziemię, przybysz jął przebiegać drogi i place, krzyczącochrypłym głosem: „Ludy Betyki, myślicie, że jesteście bogate, dlatego że macie złotoi srebro! Szaleństwo wasze przyprawia mnie o litość. Wierzcie mi, opuśćcie kraj szpetnychmetali; pójdźcie do królestwa wyobraźni, a przyrzekam wam bogactwa, które zdumiejąwas samych.” Równocześnie otwierał swoje worki i rozdawał towar każdemu, kto zażądał.Nazajutrz, wrócił w to samo miejsce i wykrzyknął: „Ludy Betyki, czy chcecie byćbogate? Wyobraźcie sobie, że ja jestem bardzo bogaty, i wy również: uwierzcie niezłomnieco rano, że fortuna wasza zdwoiła się w ciągu nocy; wstańcie następnie z łóżka i, jeśli maciewierzycieli, spłaćcie ich tym, coście sobie wyroili, i powiedzcie im, aby i oni roili to samo.”Za kilka dni wrócił znowuż, i rzekł: „Ludy Betyki, widzę, że wyobraźnia wasza niejest tak chybka jak w pierwszych dniach; pozwólcie się prowadzić mojej: pokażę wamco rano papier, który będzie dla was źródłem bogactw. Ujrzycie na nim jedynie czterysłowa, ale będą one bardzo wymowne, ponieważ będą miarkowały posag waszych żon,legitymę dzieci, liczbę służących. Co do was zaś, rzekł do najbliżej stojących, co do was,drogie dzieci (mogę was tak nazywać, ponieważ mnie zawdzięczacie powtórne narodziny),papier mój będzie rozstrzygał o wspaniałości waszych ekwipaży, o przepychu uczt, o liczbiei uposażeniu waszych kochanek.”¹⁰⁵ret e itisty — w tej dowcipnej alegorii handlarz wiatrów przedstawia wspomnianego jużnieraz Johna Lawa.MOTESUIEU <strong>Listy</strong> <strong>perskie</strong> 106
W kilka dni później przybył na rynek zdyszany, uniesiony gniewem, i wykrzyknął:„Ludy Betyki, radziłem wam, abyście dali folgę wyobraźni; widzę, że nie czynicie tego:otóż dziś nakazuję wam.” To rzekłszy, oddalił się szybko; ale namyślił się i wrócił. „Słyszę,że niektórzy z was są na tyle niegodziwi, że przechowują złoto i srebro. Niechby jeszczesrebro; ale złoto… złoto… Ha, nie mam słów oburzenia!… Przysięgam na me święte wory,że jeśli nie przyniosą mi go tutaj, ukarzę ich surowo.” Następnie dodał tonem niezostawiającym wątpliwości: „Czy sądzicie, że, jeśli tego żądam, to po to, aby zachować tenędzne metale? Za dowód mej uczciwości starczy, iż kiedyście mi je znieśli przed kilkudniami, oddałem wam natychmiast połowę.”Nazajutrz, usłyszano go z daleka, jak zaczął sidlić słodkim i przymilnym głosem: „LudyBetyki, dowiaduję się, że posiadacie część swoich skarbów w cudzoziemskich krajach:proszę, ściągnijcie je do mnie; zrobicie mi przyjemność, wdzięczny wam będę za to wiekuiście”.Ludzie, do których mówił syn Eola, nie mieli zbytniej ochoty do śmiechu; mimo tonie mogli się wstrzymać; odszedł, mocno pomieszany. Ale natchnąwszy się nową odwagą,zaryzykował jeszcze małą prośbę. „Wiem, że posiadacie cenne kamienie: na imię Jupitera,wyzbądźcie się ich; nic was tak nie uboży, jak tego rodzaju rzeczy; wyzbądźcie się ich,powiadam. Jeśli nie możecie sami, dostarczę wam pośredników. Jakież bogactwa spłynąw wasze ręce, jeśli uczynicie to, co wam radzę! Tak, przyrzekam wam wszystko, co jestnajcenniejszego w moich worach.”Wreszcie wszedł na podwyższenie i, przybierając ton uroczysty, rzekł: „Ludy Betyki,porównuję szczęśliwy wasz stan obecny z tym, w którym zastałem was, przybywająctutaj. Staliście się oto najbogatszym ludem na ziemi; ale, dla dopełnienia miary dostatku,ścierpcie, abym wam odjął połowę mienia”. Przy tych słowach, lekkim poruszeniemskrzydeł, syn Eola znikł i zostawił słuchaczy w niewymownym pomieszaniu; co sprawiło,że wrócił nazajutrz i rzekł: „Spostrzegłem wczoraj, że przemówienie moje bardzo się wamnie podobało; więc dobrze, uważajcie, że nic nie powiedziałem — To prawda; pół to zawiele. Wystarczy użyć innego sposobu, aby osiągnąć cel, jaki zamierzyłem. Zgromadzimynasze bogactwa w jednym miejscu; przyjdzie nam to z łatwością, ponieważ nie zajmujązbyt wiele miejsca.” Natychmiast ulotniły się trzy czwarte.Paryż, 9 dnia księżyca Chahban, 1720.LIST LIII. IKA DO ATAAELA LEI, LEKAZA żYDOSKIEO, LIOO.Pytasz, co myślę o amuletach i talizmanach. Czemu zwracasz się z tym do mnie? Ty jesteśŻyd, a ja mahometanin; to znaczy, obaj jesteśmy bardzo łatwowierni.Noszę zawsze na sobie więcej niż dwa tysiące ustępów ze świętego Alkoranu¹⁰⁶. —Przywiązuję do ramienia zawiniątko, w którym są imiona przeszło dwustu derwiszów.Imiona Halego, Fatmy i wszystkich czystych zaszyte są w więcej niż dwudziestu miejscachmego ubrania.Mimo to, nie potępiam tych, którzy odrzucają władzę, jaką przypisujemy niektórymsławom. O wiele trudniej jest nam odpowiedzieć na ich wywody, niż im na naszedoświadczenia.Noszę te święte szmatki z przyzwyczajenia, aby się zastosować do powszechnej praktyki.Sądzę, że jeśli nie posiadają one większej siły niż pierścienie i inne ozdoby, w któresię ludzie stroją, to z pewnością i nie mniejszą. Ty natomiast mieścisz całą ufność w kilkutajemniczych literach i bez tej ochrony żyłbyś w ustawicznym niepokoju.Ludzie są bardzo nieszczęśliwi! Chwieją się między fałszywą nadzieją a śmieszną obawą;miast wspierać się na rozumie, czynią sobie potwory, które ich przerażają, albo chimery,które ich mamią. Jakiż skutek, jak sądzisz, ma wyniknąć z ułożenia pewnych liter?Jakie zjawisko ma zakłócić ich przesunięcie? Jaki związek mają one z wiatrem, aby miałyuśmierzyć burzę, z prochem armatnim, aby pokonać jego działanie; z tym, co lekarzenazywają „skażonymi humorami” i z przyczyną chorób, które mają leczyć?ZabobonyReligia, Wierzenia¹⁰⁶kr, dziś r — święta księga islamu, przekazująca nauki Mahometa, zawiera nakazy religijne i podstawyprawa obowiązującego muzułmanów.MOTESUIEU <strong>Listy</strong> <strong>perskie</strong> 107
- Page 2 and 3:
Ta lektura, podobnie jak tysiące i
- Page 4 and 5:
Nie ma co ukrywać: późniejszy au
- Page 6 and 7:
Mimo to, Montesquieu zdecydował si
- Page 8 and 9:
teczność, zalety i doskonałości
- Page 10:
onią cię, nie umiejąc nikogo prz
- Page 13 and 14:
mej udręki jest im rozkoszą. Kied
- Page 15 and 16:
jego pieczy. Skoro choroba ustała,
- Page 17 and 18:
przyjąć; ale możecie być pewni,
- Page 19 and 20:
Żyd Abdias Ibesalon spytał go, cz
- Page 21 and 22:
LIST I. USBEK DO AZELIKA BIAłY EUU
- Page 23 and 24:
im czytania książki, o której ch
- Page 25 and 26:
odchodzą nieustannie okręty do Sm
- Page 27 and 28:
diabelnie ciepło. Choćby się kl
- Page 29 and 30:
dyspozycję, dusza staje się znowu
- Page 31 and 32:
y panował tak długo. Powiadają,
- Page 33 and 34:
oskiemu posłannictwu? Chyba zwali
- Page 35 and 36:
Ledwie się ogarnąłem naprędce,
- Page 37 and 38:
owiem nie wyobrażają sobie, aby n
- Page 39 and 40:
od hańby i upadku! Światło dnia
- Page 41 and 42:
Monarcha ów stara się krzewić sz
- Page 43 and 44:
żeśmy przećwiczyli ten turniej p
- Page 45 and 46:
uczynków wątpliwych, kazuista mo
- Page 47 and 48:
i mnie, przywiodła tam ciekawość
- Page 49 and 50:
je do mnie, który nie rozczulam si
- Page 51 and 52:
Mówiłem mu tysiąc razy o tobie,
- Page 53 and 54:
Nie zdołam wyrazić radości, jaki
- Page 55 and 56: wszechmogący, nie może złamać s
- Page 57 and 58: Niedawno temu, pragnąc ustalić sw
- Page 59 and 60: je rozdzielasz: sprzeciwiasz się t
- Page 61 and 62: Paryż, 17 dnia księżyca Saphar,
- Page 63 and 64: Upewniam cię, że te drobne talent
- Page 65 and 66: dlatego, iż sam nie zmieniłby swo
- Page 67 and 68: czcigodne trybunały: jest to świ
- Page 69 and 70: i oddzielił je od bezbożnego świ
- Page 71 and 72: Nigdy nie widziałem równie harmon
- Page 73 and 74: sce upadłych wielkości, zrujnowan
- Page 75 and 76: i monarchę; równowaga zbyt trudna
- Page 77 and 78: uważał za barbarzyńcę: ale nie
- Page 79 and 80: jest pełna majestatu, ale urocza z
- Page 81 and 82: znów przywrócę wszystko do równ
- Page 83 and 84: — nie chciał. Ale ponieważ w Bo
- Page 85 and 86: go w naturze. Związano, bez powrot
- Page 87 and 88: Żydzi, wiecznie tępieni i odradza
- Page 89 and 90: z podziwu, jakim zdjął je widok t
- Page 91 and 92: LIST . IKA DO ***.W wielkim kłopoc
- Page 93 and 94: w tym celu niezawodną metodę. Cie
- Page 95 and 96: Wszystko to, łaskawy panie, zbiło
- Page 97 and 98: gniotę ich procesami; osiągam tyl
- Page 99 and 100: Tuż obok księgi anatomiczne, któ
- Page 101 and 102: gospodarką dochodami władcy a mie
- Page 103 and 104: Czytałam, dodała, w księdze arab
- Page 105: naszej nie ufał, ale własnej niem
- Page 109 and 110: Wczesnym rankiem przybywa lekarz.
- Page 111 and 112: Chybia w swoich przedsięwzięciach
- Page 113 and 114: Widziałem, jak nagle, we wszystkic
- Page 115 and 116: LIST LII. ASIT DO USBEKA, AYżU.Ro
- Page 117 and 118: Możesz, wedle zachcenia, mnożyć