13.07.2015 Views

zaproszenie - I Liceum Ogólnokształcące im. Jana Kasprowicza w ...

zaproszenie - I Liceum Ogólnokształcące im. Jana Kasprowicza w ...

zaproszenie - I Liceum Ogólnokształcące im. Jana Kasprowicza w ...

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

Z A P R O S Z E N I EWitajcie w sieci! Nasz magazyn Ad operam!, którego 6 numerów miałodotąd formę papierową, 7. numerem debiutuje w sieci. Powody są dwa.Pierwszy: szkoła jako wydawca uniknie horrendalnych kosztów (czasopismokolorowe liczące ok. 50 stron w skromnym nakładzie 100 egzemplarzy towydatek ponad 30 złotych za egzemplarz... Mało którego ucznia na to stać,szkoły na prezenty takŜe.) Drugi: sieć nie zna ograniczeń nakładu i pozwaladotrzeć do większego grona odbiorców i to nie tylko z I LO. Poza tym dajelepsze moŜliwości kontaktu z czytelnikami i rozeznanie, ile osób czyta nasztytuł (po liczbie wejść).Numer siódmy ma jeszcze cechy wydania papierowego, bo do takiego sięszykowaliśmy. Gotowy był 1 czerwca 2009. Niech Was nie zdziwi więcobecność autorów, którzy w zeszłym roku szkolnym zdali maturę i dziś juŜ niechodzą po szkolnych korytarzach. Kolejny numer będzie się tworzyć odpoczątku z myślą o cyberprzestrzeni. Z pewnością zawaŜy to na zmienionejszacie graficznej pisma.Numer siódmy jest numerem „zielonym”. To znaczy, Ŝe zdominowały gotematy ekologiczne. Przeczytać moŜecie o tym, czy młodzieŜ ma zielono wgłowie (chodzi o świadomość ekologiczną, a nie niedostatki rozumu idoświadczenia), kto wygrał i jak<strong>im</strong> projektem konkurs na zaaranŜowanieszkolnego ogrodu, jak napisać pracę z polskiego z motywem ogrodu w temacie,jak<strong>im</strong>i argumentami zwalczać ekoprzesądy i tak dalej, i tak dalej. W numerzenie brak twórczości własnej (poezji i prozy nic niemającej wspólnego zekologią), recenzji, felietonów i wywiadów. Sporo prac plastycznych ifotograficznych. Zobaczcie je koniecznie, zwłaszcza Ŝe niektórzy odwaŜyli siępoddać je ocenom specjalistów (np. ekspertowi, który radzi na konkretnychprzykładach, jak zrobić dobre zdjęcie przyrodnicze). Jedno mogę obiecać: kaŜdapraca w naszym magazynie jest dziełem ucznia (ogromna przewaga) lubnauczyciela I LO. Wszak tytuł magazynu zobowiązuje: Ad operam! po łacinieznaczy ‘do dzieła!’. Teraz to <strong>zaproszenie</strong> kieruję do Was. Do dzieła! Otwierajciei czytajcie!Natalia Jankowska


ZAPROSZENIESpis treści................................................1Natalia Jankowska: Witajcie w sieci......2ZOOMZuzia Perek: Miejscy chłopcy………….3ARTYKUŁMarietta Gryttner, Małgosia Płonka:Czy dzisiejsza młodzieŜ ma zielonow głowie………………………………..4POLEMIKI/DIE POLEMIKENUrszula Majewska, Anna Kucybała,Beata Paduch, Dariusz Rudzki:Ekoprzesądy……………………………6WYWIADNatalia Jankowska rozmawiaz Gabrielą Habrom – Rokosz:Jak zrobić dobre zdjęcieprzyrodnicze?........................................11KONKURS„Pamiętajcie o ogrodach”Zwycięskie prace..……………………18POLSKINatalia Woszczek, Robert MenŜyk:Dwa opisy ogrodu………..…………..20KĄCIK EKOLOGAAleksandra Paradowska:Indeks osobistości, organizacji i akcjina rzecz środowiska……….………….25Jakub Świtała, Marietta Grytner:Polsko-niemieckileksykon ekologa………....……..……27KAWAŁKI PROZYMałgosia Płonka: czary, krawcowa,ostrzeŜenie, cuda dziwy…, w nocy…,czekanie……………….……………...27WIERSZEMMartyna Atłachowicz:Opowieść o Ŝebraczych snach, BoŜykrzyŜ, Bywa mi……………..………...32Marietta Grytner:Z pamiętnika naiwnej dziewczynki,***………………………….…......….33Michał Kamiński:Kamyk Myślący.……………………...34Emilia Szczudło:Do widzenia, ***………….………….35Patrycja Zajda:Piosenka, ***…………………….…...36OŁÓWKIEMNatalia Porys: Papryki..........................37RECENZJEMateusz KrziŜek:Popiełuszko …….………….…..….….38Małgosia Płonka: Koralina iNatalia Jankowska: Zmierzch…….…..39MUZYKAKrzysiek ŚwiŜewski rozmawiaz zespołem Protokół...……….………..40FOTOREPORTAśNatalia Jankowska:Wycieczka do Wilna………….…...….42OPOWIADANIEMarcin Mamczur:Samotny Bóg………………….………44FELIETONRobert MenŜyk:zaMENt…………….............................48OLIMPIADAMarcin Mamczur:Rozdrobnienie dzielnicowew średniowiecznej Europie……..…….49KALENDARZ EKOLOGA…….......53STOPKA REDAKCYJNA.................54


ZOOMFot. ZuziaPerek


Marietta Grytner/ Małgosia Płonka Opracowanie ankiet: Patrycja ZajdaCzy dzisiejsza młodzieŜ ma zielono w głowie?Plastikowe worki na śmieci, papierosy, papierki po „Lionie" na trawniku, przed blokiem...Czy dzisiejsza młodzieŜ ma zielono w głowie? Czy myśl<strong>im</strong>y czasem o przyrodzie i dbamy o nią, czyteŜ staliśmy się okrutnymi, bezlitosnymi, rozpieszczonymi dzieciakami, które nie mają za groszszacunku dla Matki Natury?80%70%60%50%40%30%20%10%0%Analizując odpowiedzi, których w przeprowadzonej ankiecie udzielili g<strong>im</strong>nazjaliści i licealiści,moŜemy sądzić, Ŝe nie jest wcale tak źle w porównaniu z dorosłymi, choć nasze podejście dospraw związanych z szeroko rozumianą ekologią jest co najmniej niejednoznaczne. Zdecydowanawiększość g<strong>im</strong>nazjalistów wcale nie określa swojego trybu Ŝycia jako nieszkodzącego środowisku,podczas gdy licealiści chcą być uwaŜani za „ekoprzyjaznych”. CzyŜby silniej ulegali oni panującejmodzie na bycie „eko”? Trudno jednak tak naprawdę zaobserwować jakąś znaczącą zmianęzachowania wśród młodzieŜy na co dzień. Dalej śmiec<strong>im</strong>y, nie dbamy o wyłączanie światła ibezmyślnieCzy określiłbyś sw ój styl Ŝycia jako proekologiczny?naduŜywamy trybustand-by wnieuŜywanych73%urządzeniach65%elektrycznych, niezakręcamy płynącejniepotrzebnie wody50%50%(choć tak chętniekupujemy modne35%opaski „zbieramwodę”; hipokryzja?),zabieramy ze17%sklepów setkifoliowychTAKGIMNAZJUM LICEUM DOROŚLINIEworeczków, któresłuŜą nam 5 minut, aobciąŜają środowiskona setki lat. Zdrugiej strony 50%uczniów g<strong>im</strong>nazjum i60% liceum widzisiebie w roli aktywnego uczestnika akcji mających na celu ochronę środowiska. Tak więc wzasadzie chcemy coś zrobić, ale tak naprawdę sto<strong>im</strong>y w miejscu.Jak więc w obliczu codziennych zachowań ocenić moŜna naszą świadomość ekologiczną?PrzewaŜająca większość ankietowanych udzieliła twierdzącej odpowiedzi na pytanie, czy ich zdaniemw społeczeństwie wzrasta świadomość związana z ochroną środowiska. Skoro wzrasta świadomość,powinniśmy częściej dostrzegać zachodzące w naszym środowisku zmiany. Częściowo tak jest, choć zanajbardziej zdegradowane uznajemy najczęściej powietrze, rzeźbę terenu i wody, bo o tym słyszy sięnajwięcej i to łatwo nam zakodować, m<strong>im</strong>o Ŝe nie zawsze jest to zgodne z prawdą. RównocześniecięŜko jest nam wymienić jakiekolwiekdziałania podjęte przez władzesamorządowe w latach 2002 - 2008 wsprawie restytucji środowiska naszegoregionu. Najmniej o tychprzedsięwzięciachwiedząg<strong>im</strong>nazjaliści: jedno przedsięwzięciepotrafi wymienić 33%ankietowanych, dwa przedsięwzięciaUszereguj podsystemy środowiska w Two<strong>im</strong> regioniewg wzrastającego stopnia ich degradacjiGIMNAZJUM LICEUM DOROŚLIWody 21% 13% 15%Rzeźba terenu 14% 60% 10%Gleby 7% 7% 5%Powietrze atmosferyczne 50% 10% 50%Szata roślinna 8% 10% 20%


E K O P R Z E S Ą D YChcecie uczestniczyć w dyskusjach na temat zagroŜeń dla naszego środowiskanaturalnego? Warto uzbroić się w argumenty, które taką dyskusję uczynią interesującą,zamiast jałową i niepotrzebną. Oto kilka FAŁSZYWYCH obiegowych tez nazwanychprzez nas ekoprzesądami, z którymi polemizują nauczyciele biologii, geografii i chemii.Energetyka jądrowa jest niebezpieczna (U. Majewska, geograf)38% Polaków opowiada się przeciwko energetyce jądrowej, uwaŜając ją zaniebezpieczną. U podstaw tego fałszywego przekonania leŜą zapewne: czarna propagandaekologów oraz pamięć o awarii reaktora w Czarnobylu (Ukraina). Tymczasem popierwsze, energetyka jądrowa jest jednym z najbardziej opłacalnych sposobów produkcjielektryczności. Koszt jej wytwarzania moŜe być nawet o 40 procent niŜszy niŜ wkonwencjonalnych elektrowniach węglowych. Po drugie, siłownie jądrowe są mniejpodatne na skoki cen surowca. Udział uranu w koszcie produkcji energii elektrycznejwynosi około 5 procent. Dla porównania: udział gazu w kosztach wytwarzania prądu – 70procent, a węgla (w elektrowniach konwencjonalnych) - 30 procent. Kolejna zaleta tobezpieczeństwo energetyczne. Uran jest rozproszony niemal po całym świecie. Nie mawięc mowy o jak<strong>im</strong>kolwiek monopolu na dostawy tego surowca. Problem kosztówtransportu uranu praktycznie nie odgrywa tutaj większej roli. Czwarty powód - tobezpieczeństwo w ogóle. Wbrew obiegowym opiniom, energetyka jądrowa stanowinajbardziej przyjazny dla środowiska sposób produkcji energii elektrycznej i jestbezpieczna pod względem awaryjności. Produkowane obecnie reaktory nowej generacji sąna tyle bezpieczne, Ŝe nawet powaŜna awaria nie wymaga ewakuacji mieszkańców zokolic elektrowni. Siłownie jądrowe naleŜą do najbardziej rygorystycznie kontrolowanychtypów elektrowni na świecie. Spełniają niezwykle wyśrubowane normy bezpieczeństwa.Z energetyką jądrową wiąŜe się natomiast problem składowania wysokopromieniotwórczych odpadów radioaktywnych, groźnych dla ludzi. Wprawdzie jest ichniewiele w porównaniu z odpadami z elektrowni węglowych, ale wymagająprzechowywania i zabezpieczenia w specjalnych składowiskach. Elektrownia atomowamoŜe zatem stanowić panaceum na polskie problemy energetyczne, uodpornić nasz krajna próby gazowego szantaŜu ze strony Rosji (boleśnie doświadczyła juŜ tego Ukraina)Ministerstwo Gospodarki zdaje sobie z tego sprawę. Dlatego teŜ powróciło do planówbudowy elektrowni. Zgodnie z rządowymi załoŜeniami pierwsza polska elektrowniajądrowa zostanie uruchomiona w 2021 lub 2022 r. Do tego czasu musi jednak zmienić sięantyatomowe nastawienie społeczeństwa podsycane przez histerię Zielonych. Całanadzieja w rzetelnej edukacji.


Człowiek winien jest powstaniu groźnej dziury ozonowej (D. Rudzki, geograf)Mniej więcej od połowy lat 80. jednym z najbardziej nagłaśnianych, tzw.globalnych problemów ekologicznych, zaistniałych rzekomo z winy człowieka, stała się„dziura ozonowa”. Prawidłowo zjawisko to nazywa się „okresowe zmniejszanie sięstęŜenia ozonu w stratosferze” i polega na tym, Ŝe nad Antarktydą we wrześniu ipaździerniku, czyli podczas antarktycznej wiosny, w stratosferze ma miejscepowtarzający się z roku na rok spadek ilości ozonu. Jest to spadek duŜy, czasamisięgający nawet 80%. Ozon chroni nas przed bardzo szkodliwym promieniowaniemultrafioletowym wchodzącym w skład promieniowania słonecznego. Winą za to zjawiskoobarcza się głównie freony, do niedawna stosowane masowo przy produkcji urządzeńchłodniczych i kl<strong>im</strong>atyzacyjnych. Rzeczywiście, freony wchodzą w reakcje chemicznedegradujące ozon. Jednak zjawisko zanikania ozonu wykryto po raz pierwszy juŜ w latach50., kiedy produkcja freonów przez człowieka była znikoma! Przyczyna krótkotrwałegozanikania ozonu nad Antarktydą nie jest do końca wyjaśniona. NaleŜy przy tymzaznaczyć, Ŝe ozon jest syntetyzowany z cząsteczek tlenu pod wpływem promieniowaniasłonecznego, którego jest najmniej w okolicach podbiegunowych. Tak więc, wskuteknaturalnych procesów odtwarzania się ozonu nad niŜszymi szerokościami geograficznymi(zdecydowanie bardziej „dotkniętymi” działalnością człowieka) antropogeniczne freonynie są w stanie tam zagrozić warstwie ozonowej. Od kilku lat wiadomo teŜ, Ŝe ozon ulegaduŜo silniejszej degradacji przez bromek metylu i chlorek metylu. Ich lotne związkiwytwarzane są w ogromnych ilościach przez florę oceaniczną; sam bromek metylu jestrównieŜ w śladowych ilościach wykorzystywany w rolnictwie. Wojujący ekolodzy majątendencję do wyolbrzymiania negatywnej roli człowieka w procesach, które są odwiecznei naturalne. WyobraŜają sobie, Ŝe przez kilkadziesiąt lat człowiek moŜe radykalniezmienić równowagę naszej planety, utrwalaną od kilku miliardów lat. Nie chcą chybapamiętać, Ŝe naturalnymi substancjami rozkładającymi ozon są równieŜ tlenki azotuwystępujące w atmosferze od bardzo dawna, tak więc zjawisko obserwowane nadAntarktydą mogło istnieć od milionów lat. Czy dziura ozonowa nam zagraŜa? OtóŜ nic nato nie wskazuje, gdyŜ jest to okresowe, lokalne zjawisko, najprawdopodobniej istniejącejuŜ na długo przed pojawieniem się człowieka i ograniczające swój zasięg tylko doAntarktydy. W pozostałych partiach warstwy ozonowej stęŜenie ozonu jest w miarę stałe inigdy nie spada poniŜej krytycznych wartości.Auta na gaz są bardziej ekologiczne (A. Kucybała, chemik)Przez długi czas funkcjonowała taka opinia. Tymczasem badania wykazały, Ŝesilnik napędzany tak<strong>im</strong> paliwem (propan-butan lub gaz ziemny) emituje do atmosferyduŜe ilości węglowodorów, ekstremalnie wysoką ilość tlenków azotu, dwutlenek węgla.Nieprzyjemny zapach wydzielany w trakcie spalania pochodzi od specjalnie dodawanychdla bezpieczeństwa nawaniaczy. UwaŜano, Ŝe gaz jest bardziej ekologiczny, poniewaŜnie zawiera ołowiu. Tymczasem benzyna sprzedawana obecnie na stacjach benzynowychteŜ nie moŜe zawierać tetraetyloołowiu i jest niemal wyłącznie bezsiarkowa, co nieznaczy przecieŜ, Ŝe jest paliwem ekologicznym.


To, co ekologiczne w nazwie, jest lepsze dla środowiska (B. Paduch, biolog)‘Ekologia’ oznacza naukę o wzajemnych relacjach między organizmami, a takŜemiędzy organizmami i środowiskiem. Niestety, odkąd termin ten przeniknął do językapotocznego, bywa uŜywany w róŜnorodnych znaczeniach i najzwyczajniej naduŜywany.Słyszy się bowiem o ekologicznych pralniach chemicznych, ekologicznych meblach,ekologicznych ubraniach, spoŜywczych produktach ekologicznych. W nazewnictwietak<strong>im</strong> idzie jedynie o chwyt marketingowy, tj. sugerowanie klientowi „przyjaznej”środowisku technologii oferowanej produkcji i usług. W rzeczywistości często kryje się zatym zwykłe kłamstwo. Zastanówmy się, ile z ekologią mają wspólnego np. sztuczne,ekologiczne futra…? Owszem, lisy, norki i szynszyle biegają na wolności, a nie zwisająsmętnie z wieszaków w szafach, ale środowisko poniosło i tak wymierną stratę, gdyŜprodukcja sztucznych futerek wiąŜe się z wytworzeniem ogromnej ilości toksycznychścieków. Inny przykład eko-bajki: ekopaliwa. Jednym z waŜniejszych skutków produkcjibiopaliw, czyli „ekologicznych nośników energii” jest światowy wzrost cen Ŝywności (wgBanku Światowego o 83% w ciągu ostatnich 3 lat). Kraje bogate, aby zmniejszyć swązaleŜność od ropy naftowej, dotują rolników, którzy pola uprawne obsiewają rzepakiem,pszenicą i kukurydzą przeznaczonymi nie na pokarm, lecz na biopaliwa. Pozyskiwanienowych terenów (np. karczowanie lasów, zwłaszcza tropikalnych) pod uprawy na celeenergetyczne, dotkliwie zuboŜa środowisko. Niewątpliwie kurczą się płuca Ziemi, apowiększa areał, z którego plony nie słuŜą wyŜywieniu ludzkości, lecz zaspokojeniupotrzeb energetycznych.CO 2 jest głównym sprawcą globalnego ocieplenia (U. Majewska, geograf)Dwa najczęściej spotykane nieprawdziwe stwierdzenia dotyczące efektucieplarnianego brzmią: 1. CO 2 jest głównym sprawcą globalnego ocieplenia. 2. Efektcieplarniany ma podłoŜe antropogeniczne. To, Ŝe istnieje efekt cieplarniany, nie podlegadyskusji. CO 2 - uznany za głównego winowajcę globalnego ocieplenia - nie jest jednakjego jedynym sprawcą. W równym stopniu jest za niego odpowiedzialny metan czy parawodna. Ponadto nie udało się na razie znaleźć Ŝadnego wyraźnego sygnału, Ŝe emitowanyprzez naszą cywilizację CO 2 powoduje wzrost temperatury na Ziemi. Wpływ człowiekana ocieplenie kl<strong>im</strong>atu nie został udowodniony. Pogląd ten na razie pozostaje wciąŜ tylkohipotezą. Rola i czas obecności tego gazu w atmosferze równieŜ nie zostały dotychczaswyjaśnione. W róŜnych okresach geologicznych, kiedy przybywało CO 2 w atmosferze,ocieplał się równieŜ kl<strong>im</strong>at. Np. pod koniec kredy, kresu panowania dinozaurów, stęŜenietego gazu było prawie czterokrotnie wyŜsze niŜ obecnie, a przecieŜ na Ziemi nie byłowówczas człowieka ani przemysłu. Efekt cieplarniany ma, przede wszystk<strong>im</strong>, podłoŜenaturalne i tylko w niewielk<strong>im</strong> stopniu (w 2-3 %) przyczynia się do jego powstaniaczłowiek. Oczywiście nie zmienia to faktu, Ŝe powinniśmy z duŜą uwagą przyglądać się,czy i w jak<strong>im</strong> stopniu człowiek wpływa na kl<strong>im</strong>at. O efekcie cieplarnianym trzeba myślećna chłodno.Zainteresowanym tematem artykułu polecamy ksiąŜkę prof. Przemysława Mastalerza pt. Ekologiczne kłamstwaekowojowników, Wydawnictwo Chemiczne, Wrocław 2005.


Wollt ihr in den Diskussionen über das Thema Gefahr für unsere Umgebung teilnehmen? Dann bewaffnet euch mit Argumenten, diedie Diskussion interessant machen werden und nicht öde und unnötig. Hier ein paar Thesen, die in der Gesellschaft sühnen, mitdenen eure Biologie-, Erdkunde- und Chemielehrer polemiesieren.Kernenergetik ist gefählich (U. Majewska, Geographin)38% Polen erklären sich gegen die Kerngenetik. Sie finden sie gefährlich. Bei der Grundlage der falschenÜberzeugung liegen gewiss: die schwarze Propaganda İkologen sowie auch das Andenken über die Awarie derReaktoren in Czarnobyl (Ukraine). Mittlerweile, erstens: die Kernenergetik ist einer der meist bezahlten Arten derProduktion von Elektrizität. Die Kosten ihrer Produktion können sogar über 40% niedriger sein als wie in denkonventionellen Kohlenkraftwerken. Zweitens, die Kernkraftwerke sind weniger empfänglich auf die Sprünge derPreise von Rohstoffen. Teilnahme von Uran in den Kosten der Produktion der Elektrizität von Energie beträgt etwa 5%.Zum Verhältnis: die Teilnahme von Gas in den Kosten bei der Stromerzeugung – 70% und für Kohle ( in denkonventionellen Kraftwerken) – 30%. Folgender Vorteil ist die energetische Sicherheit. Uran ist fast in der ganzen Weltzerstreut. Demnach gibt es keine Rede über irgendwelchen Monopol für die Lieferung dessen Rohstoff. Das Problemder Transportkosten von Uran spielt hier praktisch keine größere Rolle. Der vierte Grund – ist die Sicherheit überhaupt.Gegen den umlaufenden Meinungen, Kernenergetik entscheidet über die meiste wohlwollende Art der Produktion vonenergischer Energie und ist sicher gegenüber der Stıranfalligkeit für die Umgebung. Die derzeit produzierten Reaktorender neusten Generation sind insofern sicher, dass sogar eine ernsthafte Avarie keine Evakuierung der Einwohner in derGegend von Kraftwerken verlangt. Die Kernkraftwerken gehıren zu den meist rigoristisch kontrollierten typen vonKraftwerken in der ganzen Welt. Erfüllen ungewıhnlich verschraubte Normen von Sicherheit. Mit Kernenergetikverbindet sich dagegen das Problem mit der Stapelhöhe von den radioaktiven Atommüll, gefährlich für die Menschen.Allerdings sind es, dem Abfall von den Kohlenkraftwerken gegenüber, wenige, aber sie verlangen dafür Lagerung undAbsicherung in speziellen Lagerplätzen. Atomkraftwek kann demnach für die polnischen Energieprobleme einentscheidender Allheilmittel sein, Immuniesierung unseres Landes auf Proben der Gas Erpressung seitens Russland(schmerzhaft erfuhr es die Ukraine) Das Wirtschaftsministerium ist sich <strong>im</strong> Klaren. Deswegen kehrten auch die Plänefür den Bau der Kraftwerke. Übereinst<strong>im</strong>mend mit den Voraussetzungen der Regierung soll das erste polnischeKernkrafterk <strong>im</strong> Jahre 2021 oder 2022 betätigen. Bis dahin muss sich dennoch die Anti-Atom Einstellung derGeselschaft verändern, angeschürt von der Hysterie der Grünen. Die ganze Hoffnung ist in der rechtschaffendenEdukation.Őbertragung: Patricja JendrysikDer Mensch ist schuld an der Entstehung eines gefährlichen Ozonlochs (D.Rudzki, Geograf).Ungefähr seit der zweiten Helfte der 80er Jahre gehört das angeblich durch Menschen verursachte Ozonloch,eine so genante "globale ökonomische Krise" zur Themen mit denen wir uns <strong>im</strong>mer stärker beschäftigen.Ordnungsgemass heisst dieses Ereignis “Fristlicher abbau von Ozon in der Stratosphäre”. Es besteht aus sich von Jahrzu Jahr viederholenden abnahme der Ozonschicht über Antarktis, <strong>im</strong> September und Oktober, also während desArktischen Fruhlings. Manchmal beträgt der Verlust bis zu 80%. Ozon schüzt uns vor sehr gefährlichen ultraviolettenStrahlen der Sonne. Einer der Haupt-"Ozonkiller" sind die Fluorchlorkohlenwasserstoffe, auch kurz FCKW genannt.Sie wurden lange Zeit als Kühlmittel und bei Produktion von Kl<strong>im</strong>aanlagen benuzt. Tatsächlich, FCKW reagieren mitOzon und vernichten es. Dennoch hat man Ozonverlust das erste mal schon in den 50er Jahren entdeckt, als dieProduktion von FCKW sehr gering war. Man konnte jedoch keine Ursache des kurzanhaltenden schwundes von Ozonüber Antarktis darlegen. Wir sollten auch nicht vergessen , dass Ozon durch Synthese von Sauerstoffatomen inVerbindung mit Sonnenlicht entsteht, am wenigsten in den Polarregionen. Dank naturlichen Prozessen, die Ozon in denniedrigeren geographischen Breiten abbilden (die wesentlich mehr durch Menschen beeinflust werden), sindanthropogene Fluorchlorkohlenwasserstoffen nicht in der Lage der Ozonschicht zu schaden. Seit par Jahren weiss manauch, dass Methylbromid und Methylchlorid einen stärkeren Einflus auf Ozon haben. Ihre Gase werden in grossenMengen durch Meeresflora hergestellt. Allein Methylbromid wird in kleineren Mengen in Landwirtschaft benuzt.Kriegführende İkologen haben dagegen die Tendenz zur Übertreibung. Sie beschuldiegen die Menshcen für Dinge, aufdie sie keinen Einfluss haben, die uralt und naturlich sind. Sie stellen sich vor, dass der Mensch in laufe der Zeit radikaldas Gleichgewicht unseres Planeten verendern kann, welches Jahrtausende gefestigt wurde. Villeicht wollen sie sichnicht daran erinnern, das auch Stickoxide die sich seit sehr langer Zeit in der Atmosphäre befinden, Ozon zerlegen. Sokonnte das Ereignis über Antarktis schon seit mehreren von Jahren existieren. Ist das Ozonloch für uns eineBedrohung? Nichts deutet darauf hin. Es ist nur ein vorrübergehendes, lokales Ereignis, das sich wahrscheinlich nurüber Antarktis ausbreitet und schon lange vor den Menschen entstanden ist. In den restlichen lagen der Ozonschicht istdie Konzentration konstant und überquert nie den kritischen Wert. Őbertragung: Nikola Blania


eGasautos sind sehr ökologisch (A. Kucybala, chemik)Seit langer Zeit funktionierte so eine Meinung. Mittlerweile haben Forschungen nachgewiesen, dass der Motorder von so einem Brenstoff angetrieben ist (propan-butan oder Erdgas) emittiert in die Atmosphäre eine große Anzahlder Kohlenwasserstoffe, extremal große Anzahl der Stickoxide, Kohlendioxid. Der unangenehmer Duft, der in der Zeitder Verbrennung ausgeströmt wird stammt aus den speziel zur Sicherheit hinzugefügten Bewässerungsstoffen. Man hatbehauptet, dass der Gas sehr ökologisch ist, weil er kein Blei enthält. Währenddessen das an den Tankstellen verkaufteBenzin auch kein Tetraethylblei enthalten darf und ist beinahe ausschließlich Schwefellos, dass bedeutet noch längstnicht, dass es ein ökologisches Brennstoff ist.Őbertragung: Bernadetta HerzogDas, was Ekologisch <strong>im</strong> Namen, ist besser für die Umwelt (B. Paduch, Biologe)"Ekologie" heisst Lehre von gegenseitigen Beziehungen und auch zwischen Organismen, und zwischenOrganismen der Umwelt. Leider, da dieser Begriff verfallen ist von der Alltagssprache, es kann sein dass es in einerVielzahl von Bedeutungen, und einfach missbraucht werden kann. Man hört auch über Bio ökologische Wäschereien,Bio ökologischen Möbel, Bio ökologischer Kleidung und Bio ökologischen Lebensmittel. Bei der Benennung diesergeht es nur um Marketing, was darauf hindeutet, dass der Kunde " BIO freundlichen" Umfeldes der Produktions-undTechnologie-Support-Services. In wirklichkeit verstecken sich dahinter nur Lügen. Überlegen wir mal, was das mitökologie zu tun hat z.b. küntsliches, Bio Fell...? Ja klar, Füchse, Nerzen und Chinchillas laufen auf freiem Fuß, undnicht hängend auf dem Kleiderbügel in den Schränken, aber trotzdem hat die Umwelt einen grossen Verlust erlitten,weil die Produktion künstlicher Felle auch <strong>im</strong> Zusammenhang mit der Schaffung von großen Mengen von toxischenAbwässern zur Folge hat. Ein weiteres Beispiel der Öko-Märchen: Öko-Benzin. Einer der wichtigsten Auswirkungender Produktion von Biokraftstoffen, ist die "grüne Energie" die Folge ist ein globaler Anstieg der Nahrungsmittelpreise(nach Angaben der Weltbank ist sie um 83% in den letzten 3 Jahren gestiegen). Reiche Länder, zur Verringerung ihrerAbhängigkeit von Erdöl, die subventionierten Landwirte, die ihren Acker mit Raps, Weizen und Mais die nicht zumEssen sind, sonder auf Bio-Kraftstoff. Erwerb von neuen Seiten (wie Entwaldung, vor allem tropische) unter Anbau fürEnergie, ist die Umwelt stark verarmt. Zweifellos die Lunge der Erde geschrumpft, aber die Umwelt erweitert dasGebiet, deren Erträge dienen der Menschlichkeit, und deren Energiebedarf.Őbertragung: Martin FrancuzCO2 ist der Hauptgrunt von Globalerwärmung (U. Majewska, Geographin)Zwei am häufigsten erwähnte unwahre Behauptungen zum thermischen Effekt lauten: 1. CO2 ist derHauptgrundt von Globalerwärmung 2.Die Grundlage des termischen Effekt ist atropogener Herrkunft. Das der Effektexistiert unterliegt keiner Diskussion. CO2 – anerkannt als Hauptgrunt von Globalerwärmung – ist nicht der einzigeSchuldige daran. Gleichermassen verantwortlich sind Schwermetalle und Wasserdampf. Bis jetzt konnte niemandbeweisen, dass von der Zivilisation emitterte CO2 die Steigerung der Temperatur auf der Erde bewirkt. Der Einfluβ desMesnchen auf das Kl<strong>im</strong>a ist noch nicht bewiesen worden. Die Behauptung bleibt eine Hypothese. Zeit und Rolle desGases in der Atmosphäre ist bis Heute auch noch nicht geklärt. In verschiedenen geologischen Perioden, in dennen<strong>im</strong>mer mehr CO2 in der Atmosphäre kam, erwärmte sich auch das Kl<strong>im</strong>a. Z.B. In der zweiten Hälfte der Kreide, amEnde der Dinos Herrschaft, die Konzentration dieses Gases war viermal größer als Heute, damals gab es auf der Erdekeine Menschen und auch keine Industrie. Termische Effekte entstehen vor allem auf naturlicher Art und in keinerWeise ( <strong>im</strong> 2- 3 %) ist der Mensch daran beteiligt. Selbstverständlich Schadet es nich wenn wir sehr viel beobachten,wie und auf welche Weise der Mensch das Kl<strong>im</strong>a der Erde beeinflusst. An die Globalerwärmung muss man kaltdenken.Őbertragung: Agnieszka PielaDziękujemy naszym tłumaczom na język niemiecki i ich opiekunce mgr Zuzannie Kolosce.Allen interessierten empfehle ich das Buch prof. Przemysława Mastalerza u.d.T. Ekologiczne kłamstwaekowojowników, Verlag Chemiczne, Wroclaw 2005


JAK ZROBIĆ DOBRE ZDJĘCIE PRZYRODNICZE?To i inne pytania Gabrieli Habrom-Rokosz, znanej i uznanej artystce wdziedzinie fotografii zadała w <strong>im</strong>ieniu armii fotografujących w I LONatalia Jankowska.ZOBACZCIE SWOJE ZDJĘCIA! PRZECZYTAJCIE, JAK KOMENTUJE JE PROFESJONALISTA!Natalia Jankowska: Zacznijmy od tego, czym jest dla pani fotografia?Gabriela Habrom – Rokosz: Dla mnie jest śladem czasu, a fotograf – tym, który go rejestruje. Wiem,Ŝe dla kaŜdego moŜe być czym innym: dla jednych jest dokumentem, dla innych kreacją, a dla jeszczeinnych – filozofią. No, moŜe to ostatnie jest najbliŜsze prawdzie: f o t o g r a f i a j e s t f i l o z o f i ą.N.J.: W czym tkwią nadzwyczajne moŜliwości fotografii?G.H.-R.: Dzieło fotograficzne jest na ogół dokumentem, ale jednocześnie potrafi być kreacją, czylisztuką. Fotografowanie daje ogromne moŜliwości osobom, które chcą poznać otaczający ich świat, ale isiebie samych. UwaŜam, Ŝe fenomen fotografii tkwi w tym, Ŝe pozwala spojrzeć w głąb własnej duszy,odkryć siebie. Pozornie fotograf obserwuje przez obiektyw tylko jakiś wycinek świata, który utrwali,zwalniając migawkę aparatu. Tymczasem fotografia utrwala nie tylko obiekt obserwacji, ale takŜesposób, w jaki patrzy na niego fotograf. Na kaŜdym zdjęciu moŜemy więc zobaczyć siebie. K a Ŝ d ez d j ę c i e j e s t w p e w n y m s e n s i e o t y m s a m y m: o t y m, j a k p a t r z y m y n aś w i a t. Fotografujemy świat, ale tak naprawdę fotografujemy swoje własne widzenie świata. Tą drogąfotografia wraca zawsze do człowieka, jako jego samowiedza.Inny aspekt: fotografia stymuluje ludzki rozwój. Na przykład obserwując wyjątkowy konar drzewa,kontemplujemy jego piękno. Dostrzegamy jednocześnie formę tego drzewa, jego rzeźbiarskość czymonumentalność. W ten sposób stajemy się bardziej czujni i wraŜliwi estetycznie. Fotografia nam w tympomaga, pozwala ująć to doświadczenie w konkretne ramy. JeŜeli juŜ mamy duszę malarską, no totutaj fotografia zarówno monochromatyczna, jak i barwna pokazuje pełne spektrum moŜliwości, pełnięswoich cudów. GdzieŜ moŜna lepiej pooglądać światło, jego barwy czy subtelne przejścia tonalne,odbicia, refleksy czy głębokie tony światła i cienia, jak nie w naturze? Tematów związanych z naturą jestpod dostatkiem: moŜemy się zająć portretem, jak i krajobrazem, moŜemy się zająć detalem albo samąjego strukturą, materią. MoŜemy samym światłem, bo czym jest fotografia, jeśli nie malowaniemświatłem? Dzięki temu, Ŝe światło jest lub go nie ma, odkrywamy róŜnego rodzaju zjawiska i ich piękno.Gdyby nie było światła, nie byłoby cienia, nie byłoby wzajemnej relacji, dialogu światła i cienia, niebyłoby odbić ani inspiracji, które one pobudzają. Fotografowanie natury ma głęboki, ogólnorozwojowysens. Korzystają wraŜliwość i wyobraźnia fotografującego.N.J.: Dzięki Pani uświadomiłam sobie, Ŝe oglądanie czyichś zdjęć jest prawie intymnym spotkaniem zich autorem...G.H-R.: Dokładnie. Patrząc na zdjęcie czyjegoś autorstwa, bardzo duŜo moŜemy powiedzieć o jegoautorze. Na podstawie tego, co na zdjęciu zobaczymy. Zobaczymy np. jak skomponował fotografię, naco zwrócił uwagę, jaką porę roku lub dnia wybrał, jakie elementy tam przewaŜają: czy są to kontrasty


czy raczej harmonia elementów. Zobaczymy, czy jest to jakaś bardzo mglista tonacja barwna czyprzeciwnie - duŜe dysonanse barwne; czy kompozycja jest chaotyczna, dynamiczna czy moŜe wręczperfekcyjnie poukładana; symetryczna czy asymetryczna; otwarta czy zamknięta; centralna czy nie. Wpewnym sensie fotografia jest językiem, który nadawcę zdradza bardziej, niŜ ma on tego świadomość.Trzeba tylko fotografię „umieć czytać”.N.J.: Proszę zatem powiedzieć, jak zabrać się do zrobienia dobrego zdjęcia przyrodniczego?G.H-R.: Najpierw trzeba się zastanowić, co chcę sfotografować, dlaczego właśnie to mnie interesuje,gdzie jest wizualna siła obiektu czy tematu. Jeśli znam odpowiedź na te pytania, mogę sobie dobraćpotrzebny sprzęt. Ludzie przewaŜnie kupują bardzo drogi sprzęt, który, jak myślą, zapewni <strong>im</strong> sukces,tzn. bardzo udane zdjęcia. A to nieprawda. Po pierwsze, moŜliwości tego sprzętu nigdy niewykorzystują, bo zazwyczaj nie mają ochoty poznać wszystkich funkcji. Po drugie, w technologiicyfrowej mogą rzeczywiście wykonać miliony zdjęć, tyle tylko, Ŝe rzadko zadają sobie pytanie, po co. Abez tej odpowiedzi raczej nie powstają arcydzieła. Z fotografią przyrodniczą jest i taki problem, Ŝe samanatura jest skończonym arcydziełem. Jest tak doskonała, Ŝe nie da się jej jeszcze poprawić, upiększyć.Takie próby mogą ją tylko zniszczyć, a wtedy powstaje tzw. kicz.N.J: Czy dlatego właśnie jest pani przeciwniczką Photo shopu?G.H-R.: Nie jestem przeciwniczką Photo shopu pod warunkiem, Ŝe tego i innych programów graficznychuŜywa się z duŜą roztropnością i świadomością konsekwencji. Fotografia klasyczna jest o tyle bliŜszanatury, Ŝe uŜywa tradycyjnych technologii (pracujemy na negatywach barwnych, monochromatycznychczy slajdach, które są związkami emulsji), a poza tym analogowe aparaty fotograficzne zatrzymują danykadr w ułamku sekundy, w tym dosłownie ułamku czasu, który dla nas jest najbardziej odpowiedni.Fotografia cyfrowa z kolei posługuje się innymi nośnikami. Tutaj uzaleŜnieni jesteśmy od pikseli, odmatematyki, od róŜnych algorytmów. Im doskonalszy ten algorytm, tym bardziej obraz fotograficznyzbliŜony jest do tego rzeczywistego. Jeszcze innym czynnikiem decydującym o udanym zdjęciu była ijest sama obróbka zdjęcia. Kiedyś fotograf po zarejestrowaniu na błonie negatywowej obrazu,obserwował go pod powiększalnikiem i starał się wykonać odbitkę w taki sposób, Ŝeby efekt końcowyodpowiadał nastrojowi, kl<strong>im</strong>atowi tego momentu, w którym naciskał migawkę. Oczywiście praca wciemni nad zdjęciem była to bardzo długotrwała procedura, ale ten czas obróbki sprzyjał przemyśleniomi uzyskaniu dystansu do własnego dzieła, no i unikaniu błędów. Dziś tempo jest zawrotne i panujezłudna wiara w moŜliwości techniczne. Młodzi ludzie myślą, Ŝe jak będą mieli bardzo szybkie lustrzankicyfrowe z wieloma milionami pikseli, to będą robić genialnie zdjęcia. OtóŜ fotografia cyfrowa proponujemnóstwo rozwiązań, tysiące, miliony rozwiązań. Photo shop proponuje mnóstwo róŜnych filtrów, opcji irodzajów korekt. I znowu tylko do nas skierować naleŜy pytanie: czy my chcemy spreparować obrazcyfrowy z tych róŜnych moŜliwości, filtrów i innych technicznych fajerwerków, czy teŜ chcemyzarejestrować mijający czas, jego faktyczną aurę i to co w n<strong>im</strong> najwaŜniejsze? Jestem przekonana, Ŝesprzęt fotograficzny jest rzeczą drugorzędną, najwaŜniejsze są nasze priorytety w fotografii. Nie majednej szkoły ani jednej najlepszej techniki. Inne warunki techniczne i inne podejście do sztukifotografowania ma ktoś, komu bliska jest fotografia reporterska czy przyrodnicza, a jeszcze inne ktoś,kto uprawia fotografię portretową, dokument fotograficzny czy fotografię katalogową. Trzeba wiedzieć,czego się chce. To determinuje całą resztę. Ja na przykład uŜywam klasycznego sprzętu, czyliśrednioformatowego aparatu analogowego, do którego zakładam slajdy fotograficzne.N.J.: Skąd wiadomo, czy zdjęcie jest dobre, czy złe?


G.H-R.: Jeśli chodzi o stronę techniczną, stwierdzić to jest dość łatwo. Jeśli zaś chodzi o tak zwanąestetykę obrazu, to juŜ tak łatwo nie jest. Np. dlatego, Ŝe inne kryteria rządzą fotografią dokumentalną, ainne - artystyczną.N.J.: Dostałam od uczniów z kilku klas naszej szkoły fotografie o tematyce przyrodniczej, które oni samiuznali za dobre lub złe. Czy mogę prosić o komentarz do nich?G.H-R.: To są propozycje uczniów, tak? Zobaczmy... Wybiorę kilka, dobrze? Przed nami pierwszezdjęcie: ptak, który został zatrzymany w locie. Zrobione w odpowiedn<strong>im</strong> momencie, kiedy ptak świetnierozłoŜył skrzydła, a światło boczne go podświetliło, co jeszcze dodatkowo podkreśliło harmonię lotu, ajednocześnie delikatność piór. Co najwaŜniejsze - kompozycję po przekątnej w tej fotografii równowaŜyspojrzenie ptaka, który patrzy w innym niŜ leci kierunku. Mamy więc dwie przekątne: jedna biegniezygzakiem po krawędzi rozłoŜonego skrzydła w dół aŜ po linię wzgórza na horyzoncie; druga przekątnadosłownie rysuje linię ptaka i kończy się na skrzydle. Obie zbiegają się w tak zwanym punkciecentralnym, czyli w punkcie mocnym obrazu: dokładnie tam znajduje się główka ptaka. Całośćutrzymana jest w przepięknej, subtelnej kolorystyce: od bieli przez szarości i błękity do granatu idelikatnych czerni. Doceni to zdjęcie zarówno artysta, jak i ornitolog. Zdjęcie nr dwa to równieŜ portret,tyle Ŝe bawiących się motyli. Ich ubarwione na pomarańczowo skrzydełka z róŜnymi drobnymi czarnymii białymi plamkami świetnie harmonizują z Ŝółcią kwiatostanu. Poza barwami świetnie harmonizują zesobą takŜe faktura głównego planu (czyli skrzydeł motyli), faktura miejsca, które sobie motyle wybrały(pierzaste, drobne kwiatki) i rozmyta, ale nie gładka faktura tła. Autor świetnie posłuŜył się głębiąostrości. Motyle na pierwszym planie wyostrzył, a rozmył wzorzysty drugi plan. Bogate kolorystycznie ifakturalnie tło w ten sposób uspokoił, przez co nie mamy wraŜenia przeładowania, chaosu; mamy za tow całości niezły efekt malarski.N.J.: Zdjęcie nr trzy?G.H-R.: Znów portret owada. Przysiadł sobie na fragmencie gałązki. Zdaje się jakby pozował doobiektywu, nawet główkę ma lekko przekrzywioną w przeciwnym kierunku niŜ wygięcie gałązki, na którejon siedzi. Obraz skomponowany jest według tzw. złotego podziału: 1/3 do 2/3 i w poziomie, i w pionie.Punktem mocnym, gdzie koncentruje się uwaga widza, jest głowa owada. Doskonałe zdjęcie. I kolejne,czwarte... świetne... mamy tutaj portret kota, który skrada się w koronie drzewa. Wyraźnie widać, Ŝepoluje. To zdjęcie doskonale ukazuje nam, jak waŜny jest tzw. moment fotograficzny. Technicznienajtrudniejszy, a w fotografii reporterskiej bodaj najwaŜniejszy. Dzięki szybkiej reakcji fotografującegowidz<strong>im</strong>y na zdjęciu nieupozowane, za to charakterystyczne dla gatunku zachowanie drapieŜnika.RównieŜ pod względem kolorystycznym zdjęcie wypadło świetnie. Kot biało-rudy buszuje w Ŝółtozielonymlistowiu, zaś sama korona drzewa kontrastuje z bladym błękitem nieba. Kompozycja (poprzekątnej głównego konaru drzewa) zrównowaŜona jest przez biegnące w innych kierunkach cieńszegałązki. Kot z centralnego punktu fotografii patrzy na potencjalną ofiarę (paradoksalnie: widzowi prostow oczy). Brawo dla autora!Kolejna fotografia, piąta, na którą zwróciłam uwagę, to portret kaczuszek. Właśnie obie popatrzyły,kaŜda jednym okiem, w stronę fotografującego. Kompozycja centralna zamyka się jakby w formieserduszka. Całość dopełnia trzecia kaczuszka w pewnym oddaleniu i fragment czwartej. Dwie głównebohaterki są lekko przesunięte w lewo względem osi pionowej. Obecność czwartej kaczuszki po prawejnie razi, gdyŜ przywraca kompozycyjną równowagę całości. Mocnym punktem zdjęcia jest refleks w okujednej z kaczek po lewej stronie. Choć jest to fotografia barwna, to jednak w palecie tak subtelnej, Ŝeprzypomina fotografię w sepii. Tutaj mamy dowód, Ŝe nie trzeba bogactwa kolorów, Ŝeby zdjęciezachwycało. Wystarczy zwrócić uwagę na dialog światła i cienia, wydobyć go. Bohaterki na pierwszym


planie oblewa strumień światła kontrastujący z cieniem opływającym trzecią kaczuszkę. Wyśmienitewyczucie światła!Ostatnia z bardzo dobrych fotografii, nr sześć tym razem przedstawia inny motyw. Tematem jestkrajobraz, sfotografowany w wyjątkowo miękkiej, delikatnej gamie barw. Mgły nadają mu malarskiegowyrazu. Kompozycja ze złotym podziałem sprawia, Ŝe mocnym punktem fotografii jest miejsce, któreprzybiera kształt nieco ciemniejszego trójkąta po prawej stronie. Linia wody jest rzeczywiście prosta, coma o tyle znaczenie, Ŝe widzowi oszczędzone jest wraŜenie, Ŝe jezioro za chwilę „wyleje się” zfotografii. Jednym słowem to bardzo ładny przykład fotografii krajobrazowej, która naleŜy donajtrudniejszych.N.J.: Teraz zobaczymy te nieudane zdjęcia, ok?G.H-R.: To będą zdjęcia, które warto by było jeszcze raz przemyśleć. Na zdjęciu siódmym mamyprzykład popularnego motywu w fotografii krajobrazowej: zachodzące słońce nad morzem. Większośćludzi nie moŜe przejść obojętnie, gdy zachodzi słońce nad morzem czy w górach. Spektakl jestwyjątkowo przyjemny, gdyŜ światło zaczyna przybierać ciepłe, coraz cieplejsze barwy. Na naszymzdjęciu mamy po pierwsze lekko pochylony horyzont i efekt wylewania się wody, o którym dopiero comówiłam. Po drugie - na pierwszym planie przede wszystk<strong>im</strong> widz<strong>im</strong>y datę. Na fotografii zrobionej dlacelów dokumentacyjnych, archiwalnych data jest celowa, ale na zdjęciu artystycznym – razi. Do tego jejintensywny pomarańczowy kolor najzupełniej niszczy spokojny nastrój obrazu. Fotografujący niepomyślał ponadto o balansie bieli, co widać od razu, gdyŜ pewne partie zdjęcia są zupełnie pozbawioneszczegółów, „wypalone”. Kolejne zdjęcie, ósme, znów oszpecone jest Ŝółtą datą na pierwszym planie.Widać tu swoiste rozdwojenie jaźni autora, który nie moŜe się zdecydować. Z jednej strony zdjęcieaspiruje w kierunku malarskości: widoczny ruch w obrazie, subtelne barwy. Z drugiej strony data jakstempel dokumentalisty wybija się na pierwszy plan. Nie wiadomo więc, jaki jest cel tego dzieła. Samakompozycja jest zachwiana. Nieba i ziemi jest na zdjęciu tyle samo. Fotografujący nie zdecydował, któraprzestrzeń jest dla niego waŜniejsza. Do tego horyzont lekko się przechyla. Kolejna fotografia,dziewiąta, to próba ujęcia pejzaŜu zza mokrych od deszczu szyb samochodu. Rozmycie kształtów idetali na tej fotografii da się więc wytłumaczyć, ale efekt rozczarowuje. Ani to dokument, ani artyzm.Jedno i drugie zresztą wymaga pracy i doświadczenia. Na zdjęciu dziesiątym pt. „Kwiat gruszy”zupełnie zgubił się, rozmazał obiekt najwaŜniejszy, tytułowy. Aparat (program auto) znalazł się poprostu zbyt blisko kwiatu. Wypalenie części kolorów i elementów samej formy wskazuje na to, Ŝe byćmoŜe została uŜyta lampa błyskowa, co tylko dodatkowo zaszkodziło zdjęciu. Na następnym,jedenastym, autor sfotografował latawiec akurat wtedy, kiedy w locie zasłonił słońce. Nie jest pewne,czy autor chciał uchwycić sam moment przysłaniania źródła światła, Ŝeby latawiec stworzył pewnegorodzaju filtr dla słonecznych promieni, czy moŜe pozycja latawca była po prostu przypadkowa. Niewiemy, czy dla autora waŜne było udokumentowanie zabawy, czy raczej sam eksperyment gry światła zlatawcem. Nasuwa się mnóstwo róŜnych pytań. Im więcej jest tego rodzaju pytań, tym słabsza ocenawykonanego zdjęcia. I kolejna fotografia, dwunasta... Próba uchwycenia wiewiórki w ruchu. Otoprzykład nieprzygotowania sprzętu i fotografa do zrobienia zdjęcia. Zwierzątko co prawda zostałouchwycone w centralnej części zdjęcia, ale bez głowy i ogona, więc nie moŜemy do końca rozpoznać,czy rzeczywiście jest to wiewiórka. Futerko jest bardzo mocno wybielone, co takŜe nie ułatwiaidentyfikacji. W kadrze mamy kratę, pnącza, liście, wiewiórkę, światło, wypalenia, cienie - jednymsłowem ogromny chaos wizualny. NałoŜyły się na to jeszcze błędy techniczne: źle ustawione ISO,balans bieli i rozmycie. To z pewnością nie jest dobre zdjęcie. W takich przypadkach trzeba wracać dospraw elementarnych: czym jest dla mnie fotografia, co, dlaczego i po co chcę utrwalić na zdjęciu.N.J.: Bardzo dziękuję za rady i komentarz.


Konkurs na projekt szkolnego ogrodu i zielonej klasypt. Pamiętajcie o ogrodachrozstrzygnięty (24 IV 2009)!!Na konkurs napłynęło 7 opatrzonych godłem prac, które oceniło jury w składzie: dyrektorszkoły mgr W. Janiczko, mgr A. Kucybała ,mgr U. Majewska i mgr B. Paduch. Oto wyniki:NAGRODA GŁÓWNA dla ANNY PLOCH z II bcza zaprojektowanie zielonej klasy w szkolnym ogrodzieoryginalnej w detalach i funkcjonalnej w całościWYRÓśNIENIE dla NATALII JANKOWSKIEJ z II bcza projekt wyróŜniający się ekologiczną wraŜliwością, techniczną precyzjąi plastyczną starannościąWYRÓśNIENIE dla TOMASZA BOLIKA z III hza projekt charakteryzujący się wizjonersk<strong>im</strong> rozmachem i plastyczną siłąGRATULUJEMY!!!PoniŜej zwycięska praca Ani Ploch.Odpowiedzialne za kampanię informacyjną: Ania Gąsior, Kasia Śliwicka


Bolik gardenprojekt wyróŜniony w konkursie „Pamiętajcie o ogrodach”


Dwa opisy ogrodu – dwa sposoby mówienia o naturze.Analiza i interpretacja porównawcza fragmentów Pana Tadeusza AdamaMickiewicza i opowiadania Pan Brunona Schulza (zwróć uwagę najęzykowe środki kreacji świata przedstawionego i związane z n<strong>im</strong>ikoncepcje natury).Fragment 1Był sad -Drzewa owocne, zasadzone w rzędy,Ocieniały szerokie pole; spodem grzędy.Tu kapusta, sędziwe schylając łysiny,Siedzi i zda się dumać o losach jarzyny;Tam, plącząc strąki w marchwi zielonej warkoczu,Wysmukły bób obraca na nią tysiąc oczu;Owdzie podnosi złotą kitę kukuruza;Gdzieniegdzie otyłego widać brzuch harbuza,Który od swej łodygi aŜ w daleką stronęWtoczył się jak gość między buraki czerwone.Grzędy rozcięte miedzą; na kaŜdym przykopieStoją jakby na straŜy w szeregach konopie,Cyprysy jarzyn; ciche, proste i zielone.Ich liście i woń słuŜą grzędom za obronę,Bo przez ich liście nie śmie przecisnąć się Ŝmija,A ich woń gąsienice i owad zabija.Dalej maków białawe górują badyle;Na nich, myślisz, iŜ rojem usiadły motyleTrzepocąc skrzydełkami, na których się mieniZ rozmaitością tęczy blask drogich kamieni;Tylą farb Ŝywych, róŜnych, mak źrenicę mami.W środku kwiatów, jak pełnia pomiędzy gwiazdami,Krągły słonecznik licem wielkiem, gorejącemOd wschodu do zachodu kręci się za słońcem.Pod płotem wąskie, długie, wypukłe pagórkiBez drzew, krzewów i kwiatów: ogród na ogórki.Pięknie wyrosły; liściem wielk<strong>im</strong>, rozłoŜystym,Okryły grzędy jakby kobiercem fałdzistym.(A. Mickiewicz, Pan Tadeusz, Warszawa 1982.)


Fragment 2Był tam wielki, zdziczały, stary ogród. Wysokie grusze, rozłoŜystejabłonie rosły tu z rzadka potęŜnymi grupami, obsypane srebrnymszelestem, kipiącą siatką białawych połysków. Bujna, zmieszana, niekoszona trawa pokrywała puszystym koŜuchem falisty teren. Były tamzwykłe, trawiaste źdźbła łąkowe z pierzastymi kitami kłosów; byłydelikatne filigrany dzikich pietruszek i marchwi; pomarszczone iszorstkie listki bluszczyków i ślepych pokrzyw, pachnące miętą;łykowate, błyszczące babki, nakrapiane rdzą, wystrzelające kiśćmigrubej, czerwonej kaszy. Wszystko to, splątane i puszyste, przepojonebyło łagodnym powietrzem.Ogród był rozległy i rozgałęziony kilku odnogami i miał róŜne strefyi kl<strong>im</strong>aty. W jednej stronie był otwarty, pełen mleka niebios ipowietrza, i tam podścielał niebu co najmiększą, najdelikatniejszą,najpuszystszą zieleń. Ale w miarę jak opadał w głąb długiej odnogi izanurzał się w cień między tylną ścianę opuszczonej fabryki wodysodowej a długą walącą się ścianą stodoły, wyraźnie pochmurniał,stawał się opryskliwy i niedbały, zapuszczał się dziko i niechlujnie,sroŜył się pokrzywami, zjeŜał bodiakami, parszywiał chwastemwszelk<strong>im</strong>, aŜ w samym końcu między ścianami, w szerokiejprostokątnej zatoce tracił wszelką miaręi wpadał w szał. Tam to nie był juŜ sad, tylko paroksyzm szaleństwa,wybuch wściekłości, cyniczny bezwstyd i rozpusta. Tam, rozbestwione,dając upust swej pasji, panoszyły się puste, zdziczałe kapustyłopuchów – ogromne wiedźmy, rozdziewające się w biały dzień zeswych szerokich spódnic, zrzucając je z siebie, spódnica za spódnicą,aŜ ich wzdęte, szelestne, dziurawe łachmany oszalałymi płatamigrzebały pod sobą kłótliwe to plemię bękarcie. A Ŝarłoczne spódnicepuchły i rozpychały się, piętrzyły się jedne na drugich, rozpierały inakrywały wzajem, rosnąc razem wzdętą masą blach listnych, aŜ podniski okap stodoły.(B. Schulz, Pan [w:] Sklepy cynamonowe, Kraków 1978).Za: Informator. Syllabus. Matura z języka polskiego 2002, Warszawa 2000


Dwa opisy ogrodu – dwa sposoby mówienia o naturze. Analiza i interpretacja porównawcza fragmentówPana Tadeusza Adama Mickiewicza i opowiadania Pan Brunona Szulza.NATALIA WOSZCZEKGdy w I poł. XIX w. A. Mickiewicz tworzyłPana Tadeusza, ziemie polskie znajdowały się podzaborami. Poeta przebywający podówczas naemigracji spłodził utwór, w którym pragnął odtworzyćz pamięci nostalgiczny obraz utraconej ojczyzny. Zkolei w I połowie XX wieku powstaniu Sklepówcynamonowych Brunona Szulza towarzyszyły nastrojeniepokoju wywołane agresywną politykąmiędzynarodową, która doprowadziła do II wojnyświatowej.ROBERT MENśYKMówi się, Ŝe natura zawsze rządzi się własnymiprawami i od wieków tylko ona pozostajeniezmienna i konsekwentna. Nawet jeśli toprawda, to sposoby postrzegania jej mogą byćcałkowicie odmienne. Przykładem są fragmentyopisów ogrodów w „Panu Tadeuszu” A.Mickiewicza i „Sklepach cynamonowych” B.Schulza.Autorzy zdecydowali się we wstępie na róŜne strategie. Natalia sięga po kontekst historycznoliteracki obuutworów, który jest waŜny dla zrozumienia róŜnych okoliczności, które zdeterminowały kształt obu dzieł.Robert zdecydował się na dostrzeŜenie paradoksu (przekonanie o stałości natury nie idzie w parze zjednakowym jej widzeniem w literaturze), po czym wprowadza w istotę tematu: wykaŜe róŜnice wujęciu tego samego motywu.Obraz sadu we fragmencie epopeiMickiewicza jest silnie wyidealizowany. W opisiewarzyw dostrzegamy liczne personifikacje (np.otyłego brzuch harbuza, wysmukły bób), epitety(wąskie, długie, wypukłe ogórki) i an<strong>im</strong>izacje (plączestrąki) . Z jednej strony uŜyte środki poetyckie oddajądorodność roślin, uplastyczniają ich obraz, z drugiej -dynamizują go. Heroizacja upersonifikowanychkonopi, które grzędom słuŜą za obronę wprowadzaskojarzenie militarne: ze stojącymi na straŜyrycerzami. Dzięki porównaniu słonecznika do ciałaniebieskiego podąŜającego za słońcemwyeksponowany został kosmiczny ład przyrody,którego częścią jest soplicowski warzywnik.Mickiewicz dba o precyzję opisu: sięga ponazewnictwo botaniczne, dokładnie lokalizujeposzczególne gatunki uprawne, co takŜe wpływa nawraŜenie wszechobecnego uporządkowania.Mickiewicz wylewnie, jak przystało naromantyka, przedstawia ogród Sopliców, którywydaje się pełen Ŝycia. Efekt ten uzyskuje główniedzięki zastosowaniu personifikacji – bób obracaoczy, kukurydza podnosi kitę, a dynia wtacza sięmiędzy buraki. Rośliny wiodą własne, spokojne iradosne Ŝycie. W wyobraźni czytającego pojawia sięogród pełen barw. Tu i ówdzie dostrzegamy złotąkitę kukurydzy, buraki czerwone, maków białawebadyle. Wszystko to za sprawą epitetówuplastyczniających obraz Ŝywymi kolorami.Rozległy ogród jest miejscem harmonijnym,radosnym, szczęśliwym. Obfituje w róŜnorodnegatunki roślin: od kapusty i marchwi, przez bób,kukurydzę i buraki, na słonecznikach i ogórkachkończąc. Wyliczenie sugeruje bogactwo plonów, aco za tym idzie - dostatek w gospodarstwieprzypominającym Arkadię.Zarówno Natalia, jak i Robert dostrzegają rolę uŜytych przez Mickiewicza środków poetyckich.Nazywają je i trafnie określają ich funkcje. Co waŜne – nie są gołosłowni i przywołują z tekstu przykładytego, o czym mówią. O twórczym i zawsze indywidualnym charakterze kaŜdej analizy i interpretacji niechświadczy fakt, Ŝe kaŜde z dwojga autorów dostrzegło w tekście takŜe coś innego: Natalia – militarnąmetaforę i jej powiązanie z figurami poetyck<strong>im</strong>i kształtującymi wraŜenie naturalnego porządku; Robert –topos Arkadii oraz rolę wyliczenia.Co jeszcze warto by zauwaŜyć? śe natura w PT jest Ŝywa i czująca, bujna i róŜnorodna, ale takŜe, za sprawągospodarnych ludzi, ujarzmiona i poŜyteczna; Ŝe zwykły wiejski warzywnik na opisie zyskał, bo zostałuniezwyczajniony w języku poetyck<strong>im</strong>..W Sklepach cynamonowych B. Schulza ogródnatomiast jawi się jako miejsce z pozoru tylko piękne,w istocie jednak dzikie i przeraŜające. Ogród bowiemw jednej stronie był otwarty(...), i tam podścielał niebuSzulz, choć stosuje właściwie te sameśrodki językowe, to uzyskuje zupełnie inny,kontrastujący z Mickiewiczowsk<strong>im</strong>, efekt.Personifikacje, na skutek których ogród wyraźnie


co najmiększą, najdelikatniejszą, najpuszystszą zieleń.Ale w miarę jak opadał w głąb długiej odnogi(...),wyraźnie pochmurniał(...). UŜycie synestezji (srebrnyszelest) oraz metaforyczne określenie trawy mianempuszystego koŜucha stwarza nastrój tajemniczejzmysłowości. W opisie ogrodu celowo zastosowanogradację: początkowo piękny i fascynujący ogród stajesię coraz bardziej mroczny. Zastosowanieczasowników nacechowanych negatywnie, np. sroŜyłsię, zjeŜał, parszywiał słuŜy zbudowaniu napięcia,wprowadzeniu atmosfery niepokoju z powoduczyhającego niebezpieczeństwa. Personifikacja ogrodudynamizuje i dramatyzuje jego obraz. W końcowejfazie opisu ogród wpada w szał, nazwany zostajeparoksyzmem szaleństwa, wybuchem wściekłości,cynicznym bezwstydem i rozpustą. Zastosowaniealegorii słuŜy ukazaniu podobieństw międzyłopuchami i ich liśćmi a wiedźmami i ich sukniami, cowprowadza nastrój grozy i czyni ogród miejscemmrocznym, wręcz złowrog<strong>im</strong>.pochmurniał, stawał się opryskliwy i niedbały(...),tracił wszelką miarę i wpadał w szał słuŜą oddaniujego chaosu, a takŜe atmosfery rosnącego niepokoju.Zastosowane epitety ukazują ogrodową brzydotę(wielki, zdziczały, stary ogród), a metafory (plemiębękarcie, Ŝarłoczne spódnice) - pierwotny nieład,który towarzyszy Ŝywiołowi wzrastania irozmnaŜania. Dynamiczna natura, pełnanieokiełznanej, pierwotnej siły budzi wręcz lęk igrozę. Nie pozwala zapanować nad sobączłowiekowi. Narrator posuwa się nawet dohiperbolizacji, przez co przedstawiany ogród to niebył juŜ sad tylko paroksyzm szaleństwa, wybuchwściekłości, cyniczny bezwstyd i rozpusta. Wydajesię, Ŝe byt dzikich roślin w ogrodzie (traw, bluszczy,pokrzyw, mięty), opiera się na walce o przetrwaniegatunków. Zwykły, zaniedbany ogród wygląda jakteren mrocznej i zmysłowej rywalizacji, od którejogród kipi osobliwą energią. Podkreśla jąnagromadzenie czasowników (puchły i rozpychałysię, piętrzyły się, rozpierały).Natalia i Robert pracują nad Szulzem tą samą, skuteczną metodą: równolegle analizują język literacki iformułują wnioski interpretacyjne. O ile Natalia zauwaŜyła kontrast i jego znaczenie dla całości obrazu, otyle Robert – erotyczne nacechowanie tekstu. Warto by jeszcze zauwaŜyć kilka drobiazgów: deformacjęświata (zadanie metaforyki), ekspresywność (słownictwo nacechowane emocjonalnie), które podwaŜająneutralność i obiektywizm tekstu oraz oniryzm.Podczas gdy idylliczny obraz sadu z PanaTadeusza nawiązuje do toposu raju, w Sklepachcynamonowych natura jawi się jako siła nęcącaswym pięknem, w rzeczywistości jednaknieokiełznana i groźna. Przyroda w dziele Schulzajest dzika, tajemnicza i niebezpieczna dla człowieka,podczas gdy sad litewski w utworze A. Mickiewiczatworzy swoisty azyl, w którym człowiek odnajdujebłogi spokój i realną korzyść - poŜywienie.Analizowane opisy ogrodów pełnią w utworachodmienną funkcję. Emigrantowi opiewającemuurodę kraju lat dziecinnych opis pozwoliłwyeksponować bogactwo i piękno ojczystej floryjako części tego idealnego świata, który serdeczniewspominał. W Sklepach cynamonowych natomiastopis uzewnętrznia niepokój twórcy, wewnętrznerozchwianie i zwątpienie w stałość istniejącychkonwencji w niestabilnym, groźnym świecie.Obaj autorzy ukazali taką naturę, jaka ichzafascynowała, zainspirowała. Obraz Mickiewicza jestszczegółowy, przy tym mocno wyidealizowany -między grządkami pełnymi radosnych warzyw nie mamiejsca dla chwastów i szkodników. Wskazuje to naciągłą opiekę człowieka nad ogrodem, jego zbawcząingerencję. Ogród Schulza jest dziki i zaniedbany,trawa jest niekoszona, człowiek juŜ dawno tutaj niezaglądał. Opisy ukazują dwie róŜne strony natury – tęharmonijną i obficie róŜnorodną, pielęgnowaną przezczłowieka oraz tę działającą swobodnie, wedługwłasnych reguł, dziką, bujną, a jednocześnie takŜepiękną.Podsumowanie jest ostatecznym sprawdzianem dla ucznia z kompozycji i sztuki wyciągania wniosków.Natalia pokazała, Ŝe panuje nad kompozycją. W zakończeniu odniosła się szerzej i pełniej do treściwprowadzonych juŜ we wstępie jej pracy. Robert wprawdzie teŜ jest konsekwentny (poprzestał naposzukiwaniu róŜnic), ale nie interesował się kontekstami: estetycznym, biograficznym,historycznoliterack<strong>im</strong>, filozoficznym. Takie odczytania pozakontekstowe mogą jednak spłycić (uwaga nabanały!!), a nawet zafałszować interpretację tekstów. O ile Natalia zaproponowała lepsze, bo idące dalej igłębiej w rozumieniu róŜnicy między tekstami, podsumowanie, o tyle Robert pokazał, Ŝe dysponuje lepszymstylem: pisze językiem prostym, lecz starannym, a przy tym lekk<strong>im</strong>, jakby bez wysiłku, wolnym odudziwnień i sztucznego unaukowienia.


Polsko-niemieckileksykon ekologaJakub ŚwitałaMarietta GrytnerAMENSALIZM - rodzaj stosunkówmiędzy dwoma gatunkami, w którychczynności Ŝyciowe jednego z nichwpływają niekorzystnie na drugi, ale tendrugi nie wpływa (w Ŝaden sposób: anikorzystnie, ani szkodliwie) na pierwszy,np. niektóre gatunki grzybów wytwarzająantybiotyki szkodliwe dla osobnikówinnych gatunków, zaś bobry budująŜeremia, które zmieniają warunki wodnew biocenozach leśnych;niem. AMENSALIZM – eine Art vonVerhältnissen zwischen zwei Gattungenin denen die Lebenstätigkeiten einer vondenen einen schlechten Einfluss auf dieandere Gattung haben, aber dagegendie zweite Gattung ( auf keine Weiseweder positiv, noch negativ) sich auf dieerste auswirkt, z.B. manche Gattungenerzeugen Antibiotika , die schädlich fürandere Gattungen sind.AREAŁ - teren zajmowany przezpopulację danego gatunku zwierząt(areał osobniczy - ograniczone miejscewystępowania danego osobnika);niem. AREAL – ein von einer best<strong>im</strong>mtenPopulation bewohntes Gebiet.AUTEKOLOGIA – nauka badającawpływy konkretnych osobników (roślinbądź zwierząt) na środowisko ich Ŝycia;niem AUTÖKOLOGIE – Wissenschaft,die Einflüsse konkreter Individuen(Pflanzen oder Tiere) auf ihremLebensraum untersucht.BIOCENOZA - ogół populacji róŜnychgatunków mieszkających na określonymterenie i oddziaływujących na siebie;niem BIOZÖNOSE – ist eineGemeinschaft von Organismenverschiedener Art in einemabgrenzbaren Lebensraum. DieLebewesen einer Lebensgemeinschaftstehen in zahlreichenWechselbeziehungen und wirken aufsich selbst.BIOM – zespół ekosystemówokreślonego obszaru geograficznego;teren, na którym Ŝyją specyficzne gatunkizwierząt i charakterystyczna roślinność,np. pustynia czy sawanna.BIOSFERA – przestrzeń Ŝyciowaorganizmów; jest to kaŜde miejsce naZiemi, gdzie moŜna spotkać Ŝyweorganizmy.CYKL BIOGEOCHEMICZNY-obiegdanego pierwiastka w środowisku. WzaleŜności od puli zasobów wyróŜnia sięcykle gazowe (zapas pierwiastka -węgiel, tlen, azot, dwutlenek węgla -znajduje się w atmosferze lub jestrozpuszczony w oceanach) lubsedymentacyjne (pula zasobów znajdujesię w skorupie ziemskiej: siarka, fosfor,Ŝelazo).DRAPIEśNICTWO - rodzaj relacj<strong>im</strong>iędzy dwoma gatunkami, z którychjeden (drapieŜnik) poluje i zjadaprzedstawicieli innego gatunku (ofiary).EKOLOGIA – (gr. oikos – ‘dom,miejsce Ŝycia’) jest to dziedzina nauki,która zajmuje się badaniem związkówwystępujących pomiędzy organizmamioraz między organizmami a ichotoczeniem;niem. İKOLOGIE – (aus demGriechischen Oikos – „Haus“, „Platz zumLeben“ ) ist ein Bereich derWissenschaft, der sich mit derForschungvonVerhältnissen zwischen Organismen undzwischen Organismen und deren Umweltbeschäftigt.EKOSYSTEM – kompletna jednostkaekologiczna, którą tworzą organizmyŜywe oraz całe ich otoczenie, np. gleba,woda;niem. ÖKOSYSTEM – eine komplette,ökologische Einheit, die durchLebewesen und ihre Umwelt geschaffenwird.EURYBIONTY - gatunki, które posiadająbardzo szeroką tolerancję na zmianyilości danego czynnika w otoczeniu, np.temperatury, zasolenia, dostępu doświatła.FLUKTUACJE - zmiany w liczbiezwierząt lub roślin spowodowaneróŜnymi czynnikami: biotycznymi(naturalnymi, np. starzeniem się) iabiotycznymi (np. zanieczyszczeniemśrodowiska);niem. FLUKTUATION - Veränderungenin der Anzahl von Tieren oder Pflanzen,die durch verschiedene biotische(natürliche, z.B.: Altern) und abiotischeFaktoren (z.B. Umweltverschmutzung)verursacht werden.GLEBA - zewnętrzna warstwa litosferypowstała ze skał na skutek działaniaczynników glebotwórczych;niem. BODEN - ist die äußere Schichtder Lithosphäre, die aus dem Gesteinaufgrund der auf sie wirkenden Faktorenentstanden ist.HOMEOSTAZA – utrzymywaniewzględnie stałych warunkówwewnętrznych organizmu wobeczmieniających się warunków środowiska.KOMENSALIZM - jest to rodzajoddziaływań pomiędzy co najmniejdwoma gatunkami, przynoszącyjednemu z nich korzyści, ale bez szkodydla drugiego, np. składanie przezróŜankę ikry w skrzelach małŜysłodkowodnych, obecność chrząszczy ipająków w termitierach i mrowiskach.KONKURENCJA - rodzajwspółzawodnictwa wewnątrz lubmiędzygatunkowego, w którymorganizmy mają podobne wymagania(ich nisze ekologiczne częściowo siępokrywają), więc muszą rywalizować o tesame zasoby środowiska. Prowadzi doosłabienia populacji. Skutkiem moŜe byćrozdzielenie nisz ekologicznych lubwyparcie jednej z populacji. Przykłady:szczur wędrowny i szczur śniady, wróblei gołębie w miastach, hieny i sępy nasawannach.KONSUMENCI - to organizmy nieposiadające zdolności do wytwarzaniasobie pokarmu, w związku z czym ichźródłem energii stają się poŜeraneorganizmy; konsumenci pierwszegorzędu poŜerają producentów;konsumenci drugiego rzędu poŜerająorganizmy roślinoŜerne; konsumencitrzeciego rzędu są drapieŜcamipoŜerającymi inne mięsoŜernestworzenia.KRAJOBRAZ - to kilka ekosystemówznajdujących się w jednorodnejprzestrzeni fizjogeograficznej (podobnewarunki bytowania i podobny teren, naktórym występują). Badaniemkrajobrazów zajmuje się ekologiakrajobrazu.LICZEBNOŚĆ - składa się na niąsuma osobników w populacji. ZaleŜy odtakich czynników jak: śmiertelność,rozrodczość, współczynniki migracji. Naliczebność mają takŜe wpływ czynnikiabiotyczne, np. susze, powodzie. Ichwpływ jest niezaleŜny od zagęszczenia.DuŜą rolę odgrywają takŜe czynnikibiotyczne w postaci innych organizmów.Te czynniki są zaleŜne od zagęszczenia.ŁAŃCUCH TROFICZNY - jest to łańcuchorganizmów, w którym kaŜdy kolejnyorganizm stanowi poŜywienie dla tego,który występuje po n<strong>im</strong>; łańcuchspasania - ma swój początek w roślinachfotosyntetyzujących;łańcuchdetrytusowy - ma swój początek wmaterii organicznej rozkładanej przezreducentów.


MIGRACJE - ruchy z danej populacjipoza areał, na jak<strong>im</strong> się ona znajduje(emigracja) lub przybywanie nowychosobników z innych populacji i spozaobszaru bytowania tej populacji, do którejprzybywają (<strong>im</strong>igracja).MONOFAGI - zwierzęta, których pokarmogranicza się do jednego gatunku roślinyczy zwierzęcia, np. roślinoŜercy Ŝerującytylko na jednym gatunku rośliny (pandazjada pędy bambusa, miś koala - liścieeukaliptusa).MUTUALIZM - współistnienie dwóchpopulacji, między którymi więzi są taksilne, Ŝe jedna populacja nie potrafiprzetrwać bez drugiej, np. mikoryzasosen i dębów z prawdziwkami,podgrzybkami, maślakami.NISZA EKOLOGICZNA - zespółczynników ekologicznych (niszafizjologiczno-przystosowawcza) iprzestrzeń fizyczna zajmowana przezdany organizm (nisza przestrzenna)niezbędne dla jego egzystencji. Określaznaczenie i rolę danego gatunku wekosystemie, tj. sposób przetwarzaniaenergii (miejsce w łańcuchupokarmowym), zachowania się, wpływna środowisko i zaleŜności od innychgatunków. ZbliŜone nisze ekologicznegatunków prowadzą do ich konkurencjibiologicznej (zasada Gausego). Ten samorganizm moŜe zajmować w swo<strong>im</strong> cykluŜyciowym róŜne nisze ekologiczne, np.kijanka Ŝywi się pokarmem roślinnym,Ŝaba natomiast jest mięsoŜerna;niem. ÖKOLOGISCHE NISCHE – eineGruppe von ökologischen Faktoren(physiologisch angepasste Nische) undphysikalischer Raum, der durchbest<strong>im</strong>mten Organismus besetzt ist(Raumnische), die für seineExistenz notwendig sind. Die Nischebest<strong>im</strong>mt die Bedeutung und die Rollegegebener Art <strong>im</strong> Ökosystem, d.h. dieArt der Energieverarbeitung( der Platz in der Nahrungskette), dasVerhalten, die Auswirkungen auf dieUmwelt und die Abhängigkeit vonanderen Arten. Ähnliche ökologischeNischen führen zu einembiologischen Wettbewerb ( GausPrinzip). Der gleiche Organismus kann inseinem Lebenszyklus verschiedeneökologische Nischen einnehmen, wiez.B. die Kaulquappe ernährt sich mitPflanzen, während der FroschFleischfresser ist.OSOBNIK - organizm, pojedynczaniezaleŜna jednostka zdolna dozdobywania poŜywienia. Osobnikzazwyczaj wchodzi w interakcje z innymiorganizmami i środowiskiem, stając siętym samym niejako najbardziejpodstawowym elementem biosfery.PARK NARODOWY – najwyŜszaforma ochrony obszarów (min. 1 tys. ha)o największych wartościachprzyrodniczych,naukowych,kulturowych, historycznych iedukacyjnych; na tym ściśle określonymobszarze obowiązuje całkowita ochronaprzyrody i zakaz prowadzeniagospodarczej działalności człowieka. WPolsce istnieją 23 parki narodowe.PASOśYTNICTWO - jest to współŜyciedwóch organizmów, z których jeden(pasoŜyt) czerpie korzyści z drugiego(Ŝywiciela = gospodarza), przy czym niezabija go od razu.POLIFAGI - organizmy spoŜywającewiele rodzajów roślin lub zwierząt.Przykładami polifagów są: człowiek, dzik.POMNIK PRZYRODY - pojedynczy okazprzyrodniczy chroniony ze względu naszczególnie unikalne walory, np. wiek,wielkość itp. W Polsce znanympomnikiem przyrody jest dąb Bartek.POPULACJA - grupa osobników tegosamego gatunku, Ŝyjących na danymterenie w tym samym czasie,wywierających na siebie wpływ <strong>im</strong>ogących się krzyŜować, dając płodnepotomstwo.PRAWO LIEBIGA - prawo to stwierdza,Ŝe optymalny wzrost populacji zaleŜy wgłównej mierze od czynnika, którywystępuje w niewielkiej ilości wotoczeniu; czynnik ten moŜe wpływać naograniczenia we wzroście liczbyosobników.PRAWO SHELFORDA - prawo to mówi,Ŝe zarówno maksymalne, jak i min<strong>im</strong>alneilości czynników mogą powodowaćzahamowanie we wzroście populacji -jest to inaczej prawo tolerancji (zarównonadmiar, jak i niedomiar, szkodzi).PROTOKOOPERACJA - jest toszczególny rodzaj symbiozy, w którejdwa gatunki okresowo współŜyją razem,odnosząc przy tym korzyści; jednak są wstanie Ŝyć osobno, np. krab pustelnik zukwiałem, bąkojady wraz z nosoroŜcamii bawołami afrykańsk<strong>im</strong>i.REDUCENCI - to grupa organizmówprzetwarzająca resztki i odpady, którychwcześniejsi konsumenci nie przetworzyli;pozwalają zamknąć obieg materii,zamieniając substancję organiczną wnieorganiczną, tj. łatwo przyswajalną iponownie wykorzystywaną przez rośliny.REZERWAT - teren, na którym chroni sięokreśloną część środowiskaprzyrodniczego; wyróŜnia się rezerwatyleśne, florystyczne i faunistyczne,torfowiskowe, wodne itp.; ich ochronamoŜe być ścisła lub częściowa.ROZRODCZOŚĆ - to liczba urodzeń wjednostce czasu w danej populacji.SIEDLISKO - teren, na którym rozwijasię populacja określonego gatunkuzwierząt lub roślin.SOZOLOGIA - część ekologii,ekonomika przyrody; terminwprowadzony przez Walerego Goetla naokreślenie nauki o ekonomicznymgospodarowaniu zasobami przyrody.STANY EKOLOGICZNE– statycznasytuacja przyrodnicza w danymmomencie, efekt działania czynnikówbiotycznych i abiotycznych; stanekologiczny moŜe mieć charakterjakościowy (struktura wiekowa,przestrzenna, płciowa) lub ilościowy(liczba, biomasa, zagęszczenie).STENOBIONTY - gatunki, któreposiadają bardzo niewielki zakrestolerancji na dany czynnik, co powoduje,Ŝe występują tylko na terenach, gdzie sąobecne bardzo specyficzne warunki(stosowane są więc w bioindykacji);przykładem są goryle, porosty, wybranegatunki ryb.SUKCESJA - ukierunkowane zmiany wśrodowisku mające na celuwykształcenie nowego składugatunkowego; sukcesja pierwotna -bierze swój początek tam, gdzie nie byłodo tej pory Ŝadnych innych gatunków;sukcesja wtórna - zachodzi tam, gdzieteren był juŜ zasiedlony przez inneorganizmy Ŝywe, lecz np. w skutekkatastrofy wyginęły (powodem moŜe byćnp. poŜar lasu).SYMBIOZA - jest to rodzaj współŜyciadwóch gatunków przynoszący korzyścidla obu; wyróŜnia się symbiozy luźne <strong>im</strong>utualistyczne.SYNEKOLOGIA - dział ekologii badającywpływy całych populacji, gromadzwierząt i roślin na terenie ekosystemu,oraz badający zaleŜności między tymigrupami a ich środowiskiem.ŚMIERTELNOŚĆ - liczba zgonów wjednostce czasu w danej populacji.ZASOBY ŚRODOWISKA - stanowią jesubstancje i energia (wyraŜone wodpowiednich jednostkach). W składzasobów wchodzą organizmy Ŝywe(rośliny, zwierzęta) lub elementynieoŜywione (powietrze). Zasoby dzieląsię na odnawialne (ciągle się odnawiająw stosunkowo krótk<strong>im</strong> czasie) inieodnawialne (np. węgiel - nie masprzyjających warunków do jegopowstania w tej chwili).


kawałki prozy: małgosia płonkaCzary-spójrz na niego, Felicjo, czyŜ on nie jest cudowny??- zapytała swo<strong>im</strong> uroczym głosikiem Alicja izachichotała cichutko.-Alicjo, nie mamy czasu, zacznij wreszcie, bo nigdy nie skończymy - poganiała ją siostra. Alicjaklasnęła w dłonie i zapadła ciemność. Felicja zapaliła świecę.-no to zaczynamy - szepnęła Alicja.powoli pocierała jedną dłoń o drugą, cicho wypowiadała słowa zaklęcia. rytuał nabierał tempa, a głosDziewczyny przybierał na sile. na końcu w jej dłoniach pojawiły się cienkie niteczki pajęczny.uśmiechnęła się z satysfakcją, rozciągnęła delikatnie siatkę pajęczą na stole, przedzieliła napół...jedną część posypała solą...- co robisz?!!- wrzasnęła na nią Felicja - chcesz go zabić?!!- prze..ekm..ekm..szam - jej głos się załamał.Felicja stała przy Lustrze i patrzyła, jak chłopak przewraca się z boku na bok i niebezpiecznieprzechyla ku krawędzi łóŜka.-Alicjo, zrób coś, on zaraz spadnie!!!-nie wiem, jak... - wysapała dziewczyna.-połoŜyła dłonie na pajęczej serwecie. pomyślała o czymś przyjemnym, uśmiechnęła się lekko irozkołysała na boki. Spod jej stóp zaczęły wypływać przezroczyste kule, coś jak bańki mydlane, a wkaŜdej kuli zaklęte były marzenia chłopaka. Alicja przyglądała się kulom w zamyśleniu i wreszciewybrała tę, która miała w sobie zaklętą piękną, niebieskooką dziewczynę. pstryknęła palcami iwszystkie kule, prócz wybranej, rozpadły się w kolorowy pył. teraz powoli i ostroŜnie dmuchała w kulę iw ten sposób doprowadziła ją do stołu. sięgnęła do pajęczyny z prawej strony i urwała zeń kawałek, anastępnie dokładnie owinęła n<strong>im</strong> kulę. następnie urwała trochę większy kawałek z lewej pajęczyny itakŜe owinęła n<strong>im</strong> kulę.- Felicjo, teraz twoja kolej - szepnęła Alicja. Felicja dmuchnęła w kulę, a ta natychmiast poleciała wstronę Lustra i... zniknęła. Dziewczyna popatrzyła do Lustra i ujrzała chłopaka, który spokojnie spałcicho pochrapując.- słodkich snów -szepnęły w tym samym momencie Dziewczyny.- no, na dziś koniec czarów, moja droga - powiedziała Felicja. siostra odpowiedziała jej tylko miłym,rozmarzonym uśmiechem.krawcowapewnego dnia zamknęła oczy i nigdy ich nie otworzyła. „Ŝeby nie przegapić Ŝycia” - jak tłumaczyłaswojej białej myszce, którą trzymała w słoiku po marynowanych opieńkach ze strachu, Ŝe pewnegodnia zgubi grube szkła i wpadnie w panikę, Ŝe myszki nie znajdzie. podejmując decyzję o tym, niewahała się zbytnio, ale trzymając igłę do cerowania, z nawleczoną nań brązową nicią, straciłapewność siebie. w jej miejsce pojawiła się obawa, która podstępnie szeptała do ucha błękitnookiejkrawcowej: „nigdy więcej łez, wzruszenia, nigdy więcej papierowych słów, nigdy więcej czerwien<strong>im</strong>aków, tylko wszędobylski mrok...”. m<strong>im</strong>o to, jak w hipnozie, słuchając tego głosu, cerowała. najpierwdrŜącą ręką, powoli, niepewnie, później juŜ odwaŜnie i zręcznie, zaciągając szew za szwem, miejscew miejsce, wbijając igłę w delikatną skórę powiek, podobnie jak robiła to juŜ od przeszło pięćdziesięciulat, zszywając dziury w cudzych skarpetkach.i nagle, niespodziewanie skończyła.


kawałki prozy: małgosia płonkaostrzeŜenienie idź tam! ostrzegam CIĘ, bo tam... tam straszy... tam straszy ONO, a ONO jest niebezpieczne inieprzewidywalne. wszyscy się GO boją, więc TY teŜ się będziesz bał. będziesz się bał jego oczu, sączarne i takie... takie jakieś smutne - TY boisz się smutku... wielu się go boi. poza tym ONO jest nagie,nagości teŜ się boisz. nagości własnych myśli i bezwstydności swoich słów. wiem to.czarno-białe. lubisz prostotę? tak, czerń i biel ją symbolizuje, ale ono nie jest dzieckiem prostoty. onojest uskrzydlone - wolność teŜ wzbudza u CIEBIE strach. ono jest wystawione na pośmiewisko- niechciałbyś być w jego skórze. jego skóra naraŜona jest na ból... boli go Ŝal za czymś, co straciłbezpowrotnie. TY nie chcesz nic stracić i nie chcesz, Ŝeby się z CIEBIE śmiali. ono jest młode,stroskane, nieszczęśliwe. dziwadło... , a TY chciałbyś być powaŜny, w czarnym garniturze i z ciętymŜartem na ustach. chciałbyś mieć wyrafinowany gust, wysoką pozycję społeczną i pieniądze.ONO tego nie ma. czy z tego powodu nikt go nie kocha?hmm... a moŜe to z powodu jego brzydoty, bo ono jest wyjątkowo szkaradne...mogłabym więcej na jego temat napisać. mogłabym napisać, jakiego koloru jest jego słońce i jakgłośno śpiewają liście pod jego stopami, ale wtedy dowiedziałbyś się, gdzie mieszka i nigdy byś doniego nie trafił. dzięki mnie wiesz, Ŝe istnieje, a ONO dziś się dowie, Ŝe jest poszukiwane. bo przecieŜmasz ten zmysł, który mówi, w którą stronę trzeba iść, Ŝeby wpaść w tarapaty.cuda, dziwy...dziś były otwarte, piękne, wielkie i słoneczne. widziałam wyraźnie, wspaniały był to widok, zaparł dechw piersiach, a oczy zaszły łzami. wychodziła przez bramę Skrzydlata Istota, cała w bieli, spokojna ipewna. poruszała się z niezwykłym wdziękiem i gracją. płynęła w powietrzu, a na Jej ustach błyszczałuśmiech. schodziła po przezroczystych schodach, nie spiesząc się, a nawet ociągając. gdy dotarła naZiemię, uśmiech rozpłynął się w nicość, a miast niego na twarzy pojawił się grymas bólu. SkrzydlateIstoty chyba nie powinny przebywać na Ziemi. Jej skrzydła jakby pociemniały i teraz juŜ nie byłyanielsko białe, ale jakby poszarzałe i brudne. Istota juŜ nie płynęła, lecz szła, a Jej stopy (najwyraźniejnieprzyzwyczajone do chodzenia po Ziemi) zaczęły pozostawiać krwiste ślady. powinnam byłazapewne odwrócić wzrok i odejść, ale nie umiałam oderwać od Niej wzroku...szłam Jej śladami. wyraźnie zmierzała w stronę lasu. nagle usłyszałam cichy, stłumiony szloch.skryłam się za drzewem. dostrzegłam Ją i nie dowierzałam własnym oczom: Skrzydlata Istota, juŜ niebyła skrzydlata, juŜ nie biła od Niej jasność i piękno, teraz był to tylko brzydki i bardzo starymęŜczyzna, w dodatku zupełnie nagi. w pierwszej chwili zrobiło mi się głupio, Ŝe „podglądam”nagiego, płaczącego starca i juŜ chciałam odejść, gdy nagle ujrzałam, iŜ ów starzec nieporadniewstaje i kuśtyka w moją stronę. „uciekaj”- wrzeszczał mój wewnętrzny głos, ale ja stałam jak wryta itylko patrzyłam. najpierw na męŜczyznę, który zmierzał w moją stronę, potem na męŜczyznę, którypodaje mi małe zawiniątko, następnie na męŜczyznę, który...znika (?!!). rozwinęłam zawiniątko. to, cozobaczyłam, okazało się... piórkiem: lekk<strong>im</strong>, delikatnym, jedwabnym w dotyku, anielsko białym,piórkiem. „co mi po piórku??”- zastanawiałam się i w końcu zirytowana połoŜyłam je na dłoni idmuchnęłam w nie mocno. podmuch pognał piórko w nieznane. wtem poczułam w samym środkuserca lekkie ukłucie i... tyle, nic więcej.


kawałki prozy: małgosia płonkaw nocy...nadchodziła noc. najpierw jednym pocałunkiem zgasiła słońce, potem usypiała kojącym szeptem błękitneniebiosa, polany przykrywała ciepłą kołderką czerni, śpiewała cicho kołysankę murom osiedlowychbloków. w końcu, juŜ nieco zmęczona, usiadła, Ŝeby odsapnąć na dachu kaplicy i poprawiła czarny kaptur.-czy myśli pan, Ŝe zdąŜymy?- zapytała przez zaciśnięte zęby, Ŝeby głos jej nie drŜał. przy kaŜdym słowiew powietrzu unosiła się para.-oczywiście moja droga, oczywiście - odpowiedział nerwowo męŜczyzna. objął dziewczynę ramieniem iprzyciągnął do siebie. ona niechętnie, jakby pod przymusem, połoŜyła ostroŜnie głowę na jego piersi.noc ze skupieniem obserwowała tę scenę, w jej mrocznym i pełnym niegodziwości sercu, czaił siępodstępny plan...w kaplicy było ponuro, pachniało kadzidłem i starymi, dębowymi ławami. cztery filary ozdobione rzeźbamiświętych otaczały niewielki ołtarz. nie było tu Ŝywej duszy. nagle zza ołtarza wychyliła się głowa jakiegośstarca, na jego twarzy malowało się znuŜenie. przetarł oczy z resztek snu.- proszę stańcie tutaj...- powiedział starzec, zwracając się do przybyłych ochrypłym głosem. dziewczynatrzymała się kurczowo fałdy swojej sukni i przygryzała nerwowo wargi. męŜczyzna łypał groźnie na starcai wyglądał na wytrąconego z równowagi.- do rzeczy, bez zbędnych „czy chcesz..”, „...w zdrowiu i w chorobie”- warknął męŜczyzna.- oczywiście, ale...- pod spojrzeniem swojego rozmówcy zamilkł.noc patrzyła na to wszystko, siedząc na ołtarzu. wtem ześlizgnęła się z ołtarza, podpełzła do dziewczyny.- Angeliko? Angeliko!, gdzie jesteś?- w głosie męŜczyzny dało się słyszeć panikę. - nic nie widzę!noc patrzyła na swoje dzieło. taak, teraz wrócił porządek. noc nie ma czasu dla osób szczęśliwych, jesttowarzyszką rozterek, cierpień i nieszczęść, jest świadkiem bezwstydnych scen i chwil słabości. noc jestsprzymierzeńcem zbirów, morderców, samobójców i prostytutek. co z tego, Ŝe jest piękna, jeśli ma takiepoczucie humoru??czekanie...masz spuszczoną głowę, siedzisz w kącie i spoglądasz na mnie swo<strong>im</strong>i przesmutnymi oczamirozczarowanego dziecka, a ja, choć nie chcę, siadam obok Ciebie i w ciszy mijają nam kolejne minuty. wkońcu podnoszę na Ciebie wzrok i pytam, dlaczego tak siedz<strong>im</strong>y. spoglądasz na mnie i odpowiadaszswym smutnym głosem rozczarowanego dziecka, Ŝe czekamy. próbuję zapytać, na co czekamy, ale Tynagle wstajesz i odchodzisz, trzaskając drzwiami. wyglądam przez okno, widzę Ciebie, jak biegniesz,jakbyś przed czymś uciekał... patrzyłam na Ciebie, dopóki nie znikłeś mi z oczu. teraz, kiedy wspominamtamtą chwilę, zastanawiam się, dlaczego nie pobiegłam za Tobą, dlaczego nie krzyknęłam, Ŝebyśzaczekał. zastanawiam się, dlaczego pobiegłeś, dlaczego nie zaczekałeś, dlaczego mnie opuściłeś idlaczego ja Cię zostawiłam. zastanawiam się, gdzie teraz jesteś, czy Ŝyjesz, czy umarłeś... zastanawiamsię, na co czekaliśmy... na szczęście, rozstanie, na to, aŜ nam moja mama zupę przyniesie czy na koniecwiosny czekaliśmy. czekałeś na mój uśmiech, a moŜe ja czekałam na Twoje słowa. minęło tyle czasu, ztrudem odnajduję Twoją twarz, w końcu w mojej głowie jest tyle innych twarzy... ach i prawie bymzapomniała, Ŝe na koniec chcę Ci powiedzieć, Ŝe tęskniłam, kiedy odchodziłeś, ale kiedy znikłeś, nieuroniłam Ŝadnej łzy, nie byłam smutna, nie byłam ciekawa, dokąd się wybierasz, nie czułam pustki, nieczuwałam po nocach, nie było mi Ŝal naszego rozstania... jedyne, czego Ŝałowałam, to tego, Ŝe niepowiedziałeś, na co czekamy. gdyby nie to, pewnie bym o Tobie zapomniała.


Rys. Natalia Porys


Kto zna i lubi zespół PROTOKÓŁ (w składzie Hanna Bratkowska, Sergiusz Pryga, MateuszNowak, Marceli i Patryk Otręba), który gra tzw. covery, ale próbuje teŜ sił w autorsk<strong>im</strong>repertuarze, pewnie nie wszystko wie o kulisach ich artystycznej działalności. O te i inne kwestiezapytał w waszym <strong>im</strong>ieniu Krzysiek ŚwiŜewski.Krzysiek ŚwiŜewski: Kiedy powstał zespół i na jakich zasadach?Protokół: Zespół powstał w okolicach stycznia ubiegłego roku, ale juŜ wcześniej graliśmy razem, jednak niemiało to jakiegoś określonego celu. Dopiero w styczniu ktoś rzucił pomysł stworzenia oficjalnie zespołu,rozpoczęcia regularnych prób no i tak to się urodziło.KŚ: A skąd wzięła się nazwa zespołu? Obowiązywała od początku?P: Z tym nie było tak jednoznacznie jakby się wydawało. Ogólnie rzecz biorąc, rzadko który zespół występuje odpoczątku do końca z jedną nazwą. My równieŜ na początku graliśmy pod nazwą „Vintage”, ta jednak jak się pojak<strong>im</strong>ś czasie okazało, była juŜ zarezerwowana, więc chwilowo pozostaliśmy bez<strong>im</strong>ienni. AŜ w końcu, na pewnejlekcji, lepiej nie mówmy jakiej, powstała koncepcja „Protokołu” i tak juŜ zostało.KŚ: Brzmi to tak prosto - załoŜyć zespół… Faktycznie jest to takie proste?P: Nie, no skąd! Wielu ma takie zdanie jak powiedziałeś, ale od pomysłu do faktycznego stworzenia zespołudługa droga. Nie mówię tu o kompletowaniu sprzętu muzycznego bo ten jest uzupełniany i ulepszany na bieŜąco,ale raczej o ludziach. Mieliśmy drobne problemy ze znalezieniem wokalisty. Na początku był to PrzemekKędzior, a obecnie w tej roli występuje Hanka.KŚ: Wspomnieliście o problemach ze sprzętem muzycznym. Jakie jeszcze problemy napotkaliście?P: Największym problemem, z jak<strong>im</strong> się obecnie męczymy jest transport, a właściwie jego brak. Fakt, Ŝemieszkamy w róŜnych wioskach, trochę nam przeszkadza. Pod względem dojazdu na próby czy koncertyjesteśmy uzaleŜnieni od naszych rodziców, więc myśląc o sobie, mus<strong>im</strong>y od razu myśleć takŜe o nich: czy znajdączas nas zawieźć i odebrać. Nie jest róŜowo, ale pracujemy nad tym.KŚ: Pewnie najwięcej problemów było na początku? Jak wyglądały pierwsze próby?P: O dziwo, nie było tak źle jak przewidywaliśmy. Poza początkowymi problemami personalnymi zazwyczajudawało nam się wszystko dopiąć na ostatni guzik. A co do początków- wiesz, nie nastawialiśmy się, Ŝe od razubędziemy tworzyć własną muzykę czy coś w tym rodzaju. Skupialiśmy się raczej na coverach grając dla własnejprzyjemności. Nawet próby nie odbywały się regularnie, była to dla nas jakby odskocznia od codzienności.KŚ: Skupialiście się? Czyli rozumiem, Ŝe teraz gracie równieŜ swoje kawałki?


Samotny BógW ciszę poranka zaczęły wkradać się dźwięki. Te najbardziej swojskie, jakkrzątanie się w kuchni ludzi, ale teŜ jakieś inne… Początkowo ciche, nieokreślone.Później nabierające mocy i coraz bardziej Ŝałobnego charakteru. To z pobliskiejkaplicy dobiegał śpiew zakonników uczestniczących w porannej mszy wielkopostnej:- „Ludu, mój ludu, cóŜem ci uczynił? / W czymem zasmucił, albo czym zawinił. /Jam ci był wodzem w kolumnie obłoku, / Tyś mnie wiódł słuchać Piłata wyroku.”Właśnie te dźwięki sprawiły, Ŝe Adam ostatecznie pokonał drogę między snem arzeczywistością. W realnym świecie powitało go słońce stojące juŜ pewnie na widnokręgu izalewające blaskiem cały klasztorny dziedziniec. Chłopiec przez chwilę rozkoszował sięwidokiem rozciągającym się za jego oknem: równiutk<strong>im</strong> śniegiem, zalegającym na całympodwórzu, zabawą ptaków w karmniku i jasnobłękitnym niebem, nieskalanym najmniejsząchmurką. Wszystko to sprawiało, Ŝe świat wydawał się piękniejszy i lepszy niŜ zwykle…Rozlegający się szerok<strong>im</strong> echem po szkolnym korytarzu dźwięk spowodował, Ŝerozmowy zaczęły powoli cichnąć, a rzesza uczniów katolickiego liceum skierowała siębardzo wolno w stronę sal lekcyjnych. Wśród nich był i Adam. Jednak nieuczestniczył w tamtym rozgardiaszu, a i teraz niezauwaŜony, bez pośpiechu zdąŜał nazajęcia. Przez drzwi klasy przeszedł jak zwykle ostatni i szybko zajął swoje miejsce wławce. Nauczycielka w tym czasie zdołała juŜ uspokoić rozgadaną młodzieŜ irozpoczęła zajęcia:- Dziś mamy bardzo specjalną okoliczność. Jak zapewne wiecie, w naszymliceum organizowany jest co roku konkurs na najlepszy wiersz o tematyce teologiczno- filozoficznej. Z tego powodu na dzisiejszych zajęciach omów<strong>im</strong>y kilkapotencjalnych tematów i chętni zajmą się ich realizacją. Oczywiście dla zwycięzcówprzywidziane są nagrody.- Pewnie dodatkowy róŜaniec w niedzielę. – zaśmiał się Paweł, schylając się doswego kolegi Kazika. Jednak nie zachował przy tym dostatecznej ostroŜności inauczycielka zwróciła na nich swoją uwagę. Zły los chciał, Ŝe tuŜ za n<strong>im</strong>i siedziałAdam. To właśnie na niego padł wzrok wychowawczyni.- Widzę Adasiu, Ŝe twoich kolegów nadal trzymają się niepowaŜne Ŝarty. Ale tyna pewno jesteś zainteresowany konkursem, prawda?- CóŜ… W tym tygodniu nie mam Ŝadnych dodatkowych zajęć, więc będę miałtrochę więcej czasu, ale…- Nie ma Ŝadnego ale. Widziałam kilka twoich prac i naprawdę mnie dziwi, Ŝenie chcesz ich czytać na forum klasy. Adasiu, tak dalej być nie moŜe! Mo<strong>im</strong> zdaniempowinieneś wystartować, ale zrobisz jak będziesz chciał. Hmmm... tylko jaki tematbyłby dla ciebie najlepszy?…- Samotny Bóg – powiedział ironicznie Paweł do Kazika (zapewne o Adamie) iobaj zaczęli się głośno śmiać. Nauczycielka popatrzyła na nich gniewnie, a oni,widząc, co się święci, natychmiast zamilkli.- Obaj ze mną. Mam dość tych waszych głupich Ŝartów. Dostaniecie dzisiajswój wymarzony dodatkowy róŜaniec. I to z kazaniem o miłości bliźniego.- Ale pani profesor! Nie dzisiaj, tylko nie dzisiaj! – rozpaczał Paweł. Od dwóchmiesięcy starał się umówić z Judytą i udało mu się to właśnie dzisiaj. W dodatku niebyła to byle jaka dziewczyna. Szalało za nią pół szkoły męskiej i Paweł wiedział, Ŝe to


moŜe być jedyna tak okazja. Dlatego juŜ miał zacząć przepraszać, błagać, rzucić się dokolan nauczycielki, gdy nagle wzrok jego zawiesił się na zamyślonym Adamie. To onjest temu winien. Ta jego obcość. PrzecieŜ wie, Ŝe na dzisiaj się umówiłem.Obwieściłem to rano całej klasie. M<strong>im</strong>o to jest całkowicie obojętny, tylko patrzygdzieś tępo w dal. – myślał Paweł i aŜ wrzał z gniewu. JuŜ nie chciał się ukorzyć.Wstał i poszedł ze spuszczoną głową za nauczycielką, w duchu planując zemstę.Natomiast Adam stracił kontakt ze światem. Jego myśli zdominował rzucony wszyderstwie temat.- Samotny Bóg. Czy Bóg moŜe być samotny? PrzecieŜ ma anioły. ChociaŜ…wszakŜe one Go zdradziły. A człowiek? Najdoskonalsze dzieło BoŜe? Niekoniecznie.Ale na pewno najbardziej przez Niego ukochane. Czy jednak człowiek kocha Boga?Zaprzątnięty myślami Adam nie usłyszał dźwięku, na który odpowiedziano w całejszkole echem szczęśliwych rozmów, radosnych śmiechów i szurania krzesłami.Dopiero po dłuŜszej chwili wstał i samotnie skierował się do wyjścia.„(…) Jam ciebie szczepił, winnico wybrana, / A tyś mnie octem poił, swego Pana.”- Adaś, Adaś, wstawaj kochanie. JuŜ czas do szkoły – wyszeptała postać,schylona nad łóŜkiem śpiącego chłopca.- Mamo, jeszcze chwileczkę. PrzecieŜ się chyba nie pali – wymruczał spodpoduszki.- Synciu, juŜ najwyŜsza pora, Ŝebyś wstał. Nie zapominaj, Ŝe dziś jest twójpierwszy dzień w nowej szkole.- Taaak. Pamiętam – potwierdził Adam, przeraźliwie ziewając i przecierajączaspane oczy.- Dobrze, to myj zęby i biegnij na dół na śniadanie – powiedziała matka, patrzącczule na swą jedyną pociechę, na tego wysokiego blondyna, wyjątkowo jak na swójwiek rozgarniętego i powaŜnego. Ten widok jak zwykle dał jej szczęście i radośćpłynące z głębi kochającego matczynego serca.Śniadanie nie było jednak tym najzwyklejszym posiłkiem, na którym zbiera sięrodzina, aby zebrać energię do walki z nadchodzącym dniem. Tym razem dominowałbliŜej nieokreślony niepokój, który dał się odczuć wszystk<strong>im</strong> bez wyjątku. Brakowałozwykłego gwaru, śmiechów, Ŝartów czy choćby drobnych, rodzinnych sprzeczek.Chodziło o Adasia. O tego zamyślonego chłopca, który ledwo zauwaŜył zmianę wzachowaniu rodziny i nawet nie próbował dociec jej przyczyny, zatopiony w otchłaniwłasnych myśli. Rodzice zastanawiali się, czy da sobie radę w zupełnie obcymświecie, daleko od rodziny i wśród nieznanych ludzi. To ostatnie martwiło ichwłaściwie najbardziej, poniewaŜ Adam nie przywiązywał zwykle zbyt wielkiej wagido stosunków międzyludzkich. Samotność mu odpowiadała. On jej wręczpotrzebował. Tylko w całkowitej ciszy i nieobecności innych tworzył najwspanialszewiersze. Tylko wtedy mógł w pełni kontemplować otaczający go świat – dzieło Boga.Tylko wtedy mógł poczuć się jak Stwórca, zachwycony swym dopiero coukończonym dziełem i cieszący się n<strong>im</strong> w samotności. Właśnie to dziwnewyobcowanie sprawiało, Ŝe rodzina naprawdę bała się o los Adama. Dlatego, gdyzabrzmiał klakson zatrzymującego się autobusu, przez plecy domowników przebiegł


dreszcz. M<strong>im</strong>o to wszyscy spokojnie wstali i w milczeniu wyszli na zewnątrz. Bardzodziwnie wyglądała ta niema procesja. Wydawało się wręcz, Ŝe Adam nie wyjeŜdŜa doszkoły, ale odchodzi gdzieś dalej, na zawsze. WraŜenie to pogłębiała płacząca matka,która szła kilka kroków za chłopcem, patrząc niewidzącym wzrokiem w ziemię przedsobą. Wyglądało to zupełnie tak, jakby podąŜała za trumną, a nie za Ŝywym synem…„(…)Jam cię wprowadził w kraj miodem płynący, / Tyś mi zgotował śmierci znakhańbiący.”Siedzący przed oknem w bibliotece Adam otrząsnął się ze wspomnień i wróciłdo rozmyślań nad samotnością Boga.Bóg przed wiekami stworzył człowieka na swój obraz i podobieństwo. Dał mu miejscew swym raju, w najpiękniejszym miejscu na świecie. W kraju wiecznego szczęścia iradości. Ale w jak<strong>im</strong> celu dał mu to wszystko? Pewnie, aby uszczęśliwić człowieka.Ale czy miał coś w zamian? Myślę, Ŝe tak. Miał kogoś bliskiego, ukochanego tuŜ przysobie. PrzecieŜ czytamy w Biblii, Ŝe Bóg przechadzał się po Edenie i rozmawiał zczłowiekiem. Jednak pomylił się. Za bardzo zaufał miłości, za bardzo zaufał ludziom.Wtedy jeszcze nie było wiadomo, na co nas stać. Wtedy jeszcze było nas za mało iprzede wszystk<strong>im</strong> potrafiliśmy zbyt niewiele, aby sobie szkodzić. Jednak to juŜwystarczyło, aby wtedy po raz pierwszy zdradzić Boga. Grzech pierworodny pokazał,Ŝe rasie ludzkiej nie moŜna ufać, Ŝe bliŜej nam do szatana niŜ do Boga. Zawiedliśmyswego Stwórcę, swego Ojca… Tego zawodu nie moŜna porównać do niczego innego.Dostaliśmy wszystko, czego potrzebowaliśmy do szczęścia, ale musieliśmy tozniszczyć. A Bóg przez to cierpiał i …- Mogę się dosiąść? – zapytał nagle jakiś dziewczęcy głos i wyrwał Adama zzamyślenia tak gwałtownie, Ŝe w ogóle nie wiedział co ma powiedzieć. Jednakdziewczyna wcale nie oczekiwała potwierdzenia. PołoŜyła trzymane ksiąŜki na stole iwygodnie rozparła się na krześle, odgarniając z czoła niesforne, kasztanowe loki.- Nazywam się Judyta – przedstawiła się. Adam zdębiał. Nie dość, Ŝe wieczniepogrąŜony we własnych myślach nie interesował się dziewczynami i Judytaonieśmielała go, to jeszcze była ukochaną Pawła. To ostatnie nie rokowało dobrze.Gdyby Paweł ich zobaczył, wpadłby w prawdziwy szał, a kto wie, do czego byłbywtedy zdolny. Jednak m<strong>im</strong>o tych myśli nie mógł oderwać wzroku od dziewczyny. Odjej roześmianych, brązowych oczu, od czerwonych od mrozu policzków i ślicznegonoska. Zagubiony nie wiedział, co ma robić i przedłuŜał trwającą ciszę. W końcuJudyta widząc, Ŝe wprawiła chłopaka w zakłopotanie, zapytała z uśmiechem:- A ty się nie przedstawisz? CóŜ, myślałam, Ŝe jesteś dobrze wychowany.- Nazywam się Adam – zdołał wybełkotać chłopiec.- Świetnie, cieszę się, Ŝe mogę cię poznać, Adamie. Widzisz przysiadłam się dociebie, bo wydałeś mi się inny niŜ ci wszyscy „męŜczyźni” z twojej szkoły, którzy niedają mi nawet chwili spokoju, chwili samotności. Ty z kolei masz jej chyba za duŜo,prawda?- CóŜ, ma to swoje zalety – odpowiedział Adam i nawet zdołał sięuśmiechnąć.


- Pozwala to kontemplować naturę, jednoczyć się ze stworzeniem. Spróbujdla przykładu popatrzyć kiedyś o świcie przez okno i dostrzec te milionymaleńkich elementów, z których składa się świat.- Atomy? – zaŜartowała Judyta.- Nie. Musisz całkowicie wyzbyć się patrzenia przez pryzmat reguł, poniewaŜnatura ich nie znosi. Tylko wtedy moŜesz czerpać przyjemność z najdrobniejszegoistnienia. Z lotu kaŜdego ptaka, biegu psa czy nawet marszu mrówki.- Przesadzasz.- AleŜ skąd. To, to… – zająknął się Adam widząc, Ŝe Judyta zbliŜa się do niego.Jego serce zaczęło walić jak młot i poczuł, jak po karku spływa mu z<strong>im</strong>ny pot, ale nieodwrócił od niej twarzy. Z jakiegoś powodu nie mógł. Zawsze był sam, a teraz… Czyto mogło się zmienić? Dotknął ręką jej nachylonej ku niemu twarzy, a onauśmiechnęła się do niego i pocałowała go. Przez chwilę Adam czuł się jak pan świata,pankreator. Czuł, Ŝe mógłby wszystko. Ale wtedy zobaczył Pawła i zauwaŜył, ŜeJudyta nie patrzy na niego, lecz właśnie na jego kolegę. Nagle zrozumiał, o co jejchodzi i odepchnął ją od siebie. W tym samym momencie Paweł wyszedł. Odrzuconadziewczyna popatrzyła na niego z niepokojem, ale juŜ nic nie powiedziała. Adam juŜna nią nie patrzył. Wyszedł z biblioteki i pobiegł prosto przed siebie. Znowu był sam.Przez chwilę myślał, Ŝe pojawił się ktoś, kto mógł go zrozumieć. Ale to byłozłudzenie, fikcja. Bóg jest samotny wśród aniołów, a człowiek wśród ludzi…„(…)Jam ciebie karmił manny rozkoszami, / Tyś mi odpłacił policzkowaniami.”Rozpętała się burza. Adam biegł dalej bez celu przez puste miasto, a łzy płynęłymu po policzkach, zlewając się z padającym rzęsiście deszczem. Czuł się straszliwiezdradzony i samotny jak nigdy. W końcu zatrzymał się na moście w pobliŜu kościoła.Tam znalazł go Paweł. Gdy Adam zobaczył kolegę w blasku błyskawic, aŜ cofnął sięze zgrozy. Paweł wyglądał straszliwie, w przekrwionych oczach pełgały ognikinienawiści, ubranie miał brudne i ubłocone, a usta zaciśnięte w wąską kreskę. Czarneniebo raz po raz przecinała wiązanka błyskawic, które uderzały coraz gęściej i bliŜej.Chłopcy chwilę stali naprzeciw siebie, po czym Paweł rzucił się z pięściami na kolegę.Strach dodawał Adamowi sił, ale jego przeciwnik nie zamierzał odpuścić. Biłbezwzględnie, z furią. W końcu, któryś z jego celnych ciosów powalił Adama naziemię. Zaślepiony gniewem Paweł, nie okazał litości i zaczął brutalnie kopaćleŜącego. Wreszcie zatrzymał się i dysząc cięŜko, stał nad znieruchomiałym Adamem.W czasie bójki burza przeminęła i teraz na horyzoncie błyszczała tęcza, oświetlonapromieniami, zachodzącego słońca. Z zapadłą ciszą, skłócił się tylko smutny śpiewdobiegający z pobliskiego kościoła:„Ludu, mój ludu, cóŜem ci uczynił? / W czymem zasmucił, albo czym zawinił. /Jam cię wyzwolił z mocy Faraona, / A tyś przyrządził krzyŜ na me ramiona!”Marcin Mamczur


Nasz felietonista Robert MenŜyk poznał projekt nowej podstawy programowejdla liceum ogólnokształcącego. Co o n<strong>im</strong> myśli z perspektywy ukończonej właśnieedukacji?ZaMENtMinisterstwo Edukacji Narodowej od wielu lat boryka się z podstawąprogramową dla szkół średnich. Dbając o intelektualny, ale bezstresowy rozwójuczniów, najpierw ustami min. Giertycha karci Gombrowicza, który nie jest patriotą idziwnie pisze, a teraz oferuje zaskakującą paletę zajęć ponoć fundamentalnych dlawykształcenia Polaka XXI wieku. Niestety, nie wszyscy będą mieli szanse w wyścigupo nowoczesną wiedzę.Przyjęło się w środowisku szkolnym, Ŝe humaniści (osoby, które w szkoleśredniej postanowiły podlizywać się nauczycielom języka polskiego i historii) tylewiedzą o przedmiotach ścisłych, ile męŜczyźni o kobietach - czyli nic. I to właśnie zmyślą o nich (a właściwie o nas, bo i ja do owej grupy pseudointelektualnej naleŜę)MEN postanowiło zrezygnować z nudnej biologii, męczącej chemii, niezrozumiałejfizyki i niepotrzebnej geografii, a stworzyć jeden, jedyny w swo<strong>im</strong> rodzajuprzedmiot, zawierający tylko p o d - s t a - w y wiedzy niezbędnej humanistom -przyrodę. Zamiast o skomplikowanej budowie człowieka, będziemy uczyć się osocjobiologii, bioetyce, bioinformatyce i bioluminescencji, a dziwaczne lekcje zrodzajów fal dźwiękowych zostaną zastąpione przyjemnymi i przydatnymizajęciami na temat mikromacierzy, fulerenów i nanorurek węglowych.Jedni się z tego powodu śmieją, inni zaś płaczą. Ale MEN zadbało nawet o to.By nie rechotać jak półgłówek i nie wyć jak syrena, uczniowie zostaną zapoznani z„fizyczną charakterystyką odgłosów śmiechu i płaczu”. Odpowiedniowykwalifikowani ludzie nauczą nas, jak powinien śmiać się prawdziwy Polak. JuŜwyobraŜam sobie praktyczne ćwiczenia z tej dziedziny: płacząca z wymuszonegośmiechu klasa i przyglądający się <strong>im</strong> krytycznym okiem nauczyciel, który stawiagorsze oceny, jeśli śmiech jest za głośny lub głupawy. Zapewne ma to jakiś związek zkolejnymi europejsk<strong>im</strong>i kryteriami, których nie spełniamy.Znający juŜ podstawy bioluminescencji i bioenergoterapii humanista, którypotrafi uśmiechać się pod nosem we właściwy sposób, musi teŜ dobrze sięprezentować. Zatem proponuje się mu lekcje o kosmetykach („Pomadka i tusz dorzęs - zrób to sobie!”), farbowaniu włosów i negatywnych skutkach uŜywanianiektórych dezodorantów(!). To ostatnie to pewnie jakiś spisek przeciwników„Efektu Axe”.To wszystko moŜe brzmieć nieco groteskowo, ale to prawda. Za trzy latamłodzi licealiści zamiast słuchać o fizyce atomowej, klonowaniu i nowoczesnychtechnologiach, będą poznawać tajniki astrologii, róŜdŜkarstwa i lewitacji orazodpowiadać sobie na pytanie, czy Atlantyda istniała naprawdę. A co ja na to? Płaczęze śmiechu, choć jest to raczej śmiech przez łzy, z którego na szczęście nie zostanęoceniony. Absurd goni absurd, lecz jest grupa osób, które juŜ zacierają z nadziejąręce. To fani Harry'ego Pottera, którzy liczą, Ŝe w przyszłości matematykę zastąpiąlekcje eliksirów i obrony przed czarną magią.


Marcin MamczurRozdrobnienie dzielnicowe w średniowiecznej Europie– geneza, rozwój i skutki zjawiska.Rozdrobnienie feudalne było w Europie wczesnego średniowiecza zjawiskiempowszechnym. Wynikało to z profilu gospodarczego oraz ze struktury feudalnej ówczesnychpaństw. Mianowicie, dominującą w tamtych czasach gospodarkę naturalną, cechowałasamowystarczalność, która doprowadziła do upadku mniejszych miast i znacznego osłabieniakontaktów handlowych. W efekcie doszło do zaniku wymiany towarowo – pienięŜnej, co z koleiuczyniło ziemię uprawną największym bogactwem ówczesnych ludzi. Ten stan rzeczy odbił sięjednak bardzo niekorzystnie na władzy królewskiej, która nie mogąc zapłacić m.in. urzędnikomczy rycerzom pieniądzem, wynagradzała ich nadaniami ziemsk<strong>im</strong>i. Było to tzw. beneficjum, czylidoŜywotnie nadanie ziemi, bez praw dziedziczenia, w zamian za słuŜbę i wsparcie zbrojne. Zczasem doszło jednak do zagarnięcia otrzymanych terenów przez ich nowych właścicieli. W tensposób wykształciła się silna warstwa bogatych właścicieli ziemskich. Do ich sukcesu przyczyniłsię fakt, iŜ słuŜba wojskowa była początkowo powszechna, więc chłopi, nie będąc w staniezagospodarować swojej ziemi, zaczęli oddawać ją silniejszym, w zamian za przejęcie ichobowiązku słuŜby wojskowej. Tak wzmocnieni feudałowie zaczęli sami przekazywać ziemię(lenno) słabszemu rycerstwu, w zamian za słuŜbę. Kolejne umowy pomiędzy lennikami, czylikomendacje doprowadziły do ukształtowania się hierarchii lennej w myśl zasady: „wasal mojegowasala nie jest mo<strong>im</strong> wasalem.” Oznaczało to, Ŝe wasale lenników królewskich nie podlegaliwładcy, lecz wyłącznie swojemu seniorowi. Dzięki temu niektórzy podwładni królewscy rychłostali się bogatsi i potęŜniejsi niŜ panujący, dąŜąc następnie do autonomii. W tym celu posługiwalisię przywilejami <strong>im</strong>munitetowymi. Doprowadziło to do powstania w praktycznie całej Europiepaństw, które faktycznie były jedynie konglomeratem na w pół niezawisłych ziem. Jedynymwyjątkiem na zachodzie była Anglia, w której warstwę uprzywilejowaną stanowili skandynawscynajeźdźcy, a podporządkowaną <strong>im</strong> ogół ludności anglosaskiej, w wyniku czego elita normandzkamusiała pozostać zjednoczona. Wyrazem tego stała się odmienna zasada określająca stosunkilenne: „wasal mojego wasala jest mo<strong>im</strong> wasalem.” Natomiast w Europie środkowo-wschodniej,na terenie Rusi, Czech i Polski, m<strong>im</strong>o, iŜ wystąpiły wszystkie wymienione wyŜej zjawiska, doidentycznego procesu nie doszło. Owszem występują analogiczne fazy, jednak ostatecznie to niefeudałowie, ale władca dokonywał rozbicia jedności państwa (choć oczywiście wpływmoŜnowładztwa był w tym aspekcie niekwestionowany), które historycy określili mianemrozbicia dzielnicowego. Cezury tego rozpadu określają wieki XI i XV, przy czym najpóźniejzakończył się on na Rusi.Rozbicie dzielnicowe wynikało z przedstawionej wyŜej struktury feudalnej. Wzrostpozycji moŜnych, którzy dąŜyli do zwiększenia swojego wpływu na władcę (a więc dodecentralizacji rządów), wraz z brakiem powiązań gospodarczych (brak wspólnej bazysurowcowej, gospodarka samowystarczalna, słabość miast) oraz słabym poczuciem wspólnotynarodowej prowadził nieuchronnie do rozbicia jedności państwowej. Jednak w krajach Europyśrodkowo-wschodniej moŜnym nie udało się jeszcze zgromadzić takich majątków, jak ichodpowiednikom na zachodzie, w wyniku czego nie mogli stworzyć terytoriów autonomicznych.Poza tym wschodnie kresy Europy były obiektem ciągłej walki i najazdów róŜnych ludów (m.in.Niemców, Prusów, Pieczyngów czy Mongołów), które zmuszały feudałów do zachowania jakiejśformy władzy centralnej, w celu obrony własnych majątków. Te zjawiska uniemoŜliwiły więczajście procesu rozdrobnienia feudalnego. Jednak związana z licznym potomstwem obawa przedwojnami domowymi oraz naciski moŜnych, którzy nie wyrzekli się przecieŜ pragnień władzy,doprowadziły do rozbicia dzielnicowego. Taki stan rzeczy został ustanowiony statutami iusankcjonowany przysięgami społeczeństw, które zobowiązały się do przestrzegania nowych


zasad. Paradoksalnie rozbicie dzielnicowe miało na celu utrzymanie jedności państwowej. SłuŜyćtemu miała zasada senioratu, czyli zwierzchności najstarszego członka dynastii (seniora) nadpozostałymi (juniorami). We wstępnym rozrachunku moŜna więc juŜ zauwaŜyć, Ŝe rozbiciedzielnicowe było kompromisem pomiędzy dąŜeniami moŜnowładztwa do uzyskaniaautonomicznej władzy, a królewsk<strong>im</strong>i pragnieniami utrzymania jedności państwowej i silnejwładzy zwierzchniej.Najwcześniej, bo juŜ w 1054r., rozbicie dzielnicowe zostało ustanowione na Rusi.Oczywiście juŜ wcześniej rozpoczął się tam proces wyodrębniania poszczególnych księstw,wynikający z tego, iŜ były one niejednolite etnicznie oraz zbyt rozległe względem swoichmoŜliwości administracyjnych i obronnych. Na te problemy nałoŜyły się wojny domowepomiędzy członkami dynastii Rurykowiczów, którzy często korzystali ze wsparciaposzczególnych ziem, pogłębiając ich alienację. Widząc te problemy Jarosław Mądry, który abydojść do władzy musiał pokonać jedenastu braci, ustanowił w 1054r. podział kraju na dzielnice.Opierał się on na zasadzie senioratu i skomplikowanym systemie dziedziczenia poszczególnychziem. Mianowicie pierworodny syn otrzymał Kijów i jako wielki ksiąŜę sprawował władzęzwierzchnią nad braćmi. Po jego zgonie, ziemię kijowską miał zająć najstarszy członek rodu,ustępując zarazem swoją dzielnicę młodszemu. Jednocześnie następowało hierarchiczneprzesuniecie wszystkich krewniaków. Natomiast synowie pierworodnego otrzymywali najniŜsząw hierarchii dzielnicę i musieli cierpliwie i po kolei zajmować następne. W zamierzeniu miało tozapobiec walkom o tron pomiędzy członkami dynastii. Oczywiście tak się nie stało i w wynikuskomplikowanego systemu oraz wzrostu zagroŜenia zewnętrznego (początkowo najazdyPieczyngów, a potem Połowców) narastały trudności w realizacji statutu i konflikty wewnętrzne.W 1113r. w wyniku kolejnej wojny domowej doszło do złamania praw dziedziczenia, a rządy wziemi kijowskiej objął niezaleŜnie Włodz<strong>im</strong>ierz Monomach. Po jego śmierci władzę przejęli zpominięciem dynastii bocznych jego synowie. Od połowy XII w. księstwa ruskie stały siędziedziczne. W wyniku nieustających wojen domowych i starć o tron wielkoksiąŜęcy Ŝycie naRusi uległo znacznej dezorganizacji. Upadły bogate ośrodki kulturalne i handlowe (np. Kijów).Kraj był ciągłym obiektem najazdów i rabunków, a w latach 1240-1241 przybyli ze wschoduMongołowie odebrali ziemiom rusk<strong>im</strong> niezaleŜność. Wpłynęło to wprawdzie później nakonsolidację wewnętrzną państwa, które zaczęło się jednoczyć wobec wspólnego wroga i wefekcie na zjednoczenie, ale związane było z ogromnymi zniszczeniami, rabunkami, porwaniamiludności w jasyr oraz ciągłymi interwencjami Tatarów w wewnętrzne sprawy Rusi. Dodatkowospadł prestiŜ państwa, którego władcy, aby móc rządzić, musieli uzyskać od chana specjalnepozwolenie - jarłyk. Widać więc wyraźnie, Ŝe pom<strong>im</strong>o pięknej intencji, jaką było pragnienieutrzymania jedności państwa, rozbicie dzielnicowe przyniosło dokładnie odwrotny skutek. Miałozapobiec wojnom domowym, a tylko zwiększyło ich ilość i długość. Miało utrzymać władzęzwierzchnią, aby bronić kraj przed najazdami, a przynosząc jej upadek, otworzyło wrogom bramyRusi. Dodatkowo rozbicie dzielnicowe na bardzo długi okres wyłączyło państwo Rurykowiczów zaktywnej polityki międzynarodowej (za datę zjednoczenia moŜna uznać rok 1471, czyli zajęcieNowogrodu Wielkiego przez Iwana III) oraz ułatwiło Tatarom jej podporządkowanie.Następnym krajem dotkniętym rozbiciem dzielnicowym stały się Czechy. Tutejszy władca- Brzetysław I, jak podaje Kosmas, pamiętając o szkodach jakie przyniósł państwu chaos wojendomowych i brak miłości braterskiej, w 1055r. na łoŜu śmierci określił zasady dziedziczenia.Głównymi cechami tego statutu były: seniorat i (charakterystyczne wyłącznie dla Czech)powierzenie młodszym członkom dynastii ziem na Morawach, przy zachowaniu jedności ziemrdzennie czeskich. Ta druga zasada okazała się niezwykle istotna, poniewaŜ wprawdzie nieel<strong>im</strong>inowała całkowicie juniorów z walki o władzę, ale bardzo ich osłabiała i zmniejszała ichszansę na sukces. Właściwie młodsi członkowie dynastii liczyli się w zmaganiach o tron


praktycznie tylko wtedy, kiedy korzystali z posiłków zagranicznych. W ten sposób faktyczniezostała zachowana względna jedność państwowa i m<strong>im</strong>o buntów juniorów władza zwierzchniaseniora. Morawy nie mogły konkurować ze wspaniale rozwijającymi się Czechami. Kolejnizdolni i silni władcy prowadzili dynamiczną i agresywną politykę, najeŜdŜając ziemie polskie,węgierskie i miśnieńskie, a takŜe wspierając cesarza lub występując przeciw niemu. Dziękipolityce procesarskiej drugi syn Brzetysława I – Wratysław II w 1085r. w Moguncji został nawetkoronowany na króla. Przy czym była to tylko koronacja osoby, a więc nie była dziedziczna.Oczywiście nie był to okres cechujący się wyłącznie wspaniałym rozwojem. Zachodziły równieŜwówczas liczne zjawiska negatywne. M.in. wojny domowe między braćmi (np. walka BorzywojaII ze Świętopełkiem), walki biskupów (praskiego z morawsk<strong>im</strong> o zjednoczenie Kościołaczeskiego), odwetowe najazdy krajów atakowanych przez Czechów oraz utrwalanie się zaleŜnościod Rzeszy. Wprawdzie władcy Czech starali się pozbyć uciąŜliwej podległości wobec Niemiec(szczególnie silnej za rządów Władysława II oraz Bedrzycha I), ale <strong>im</strong> się to nie udawało. Pozatym w wyniku np. akcji kolonizacyjnej na ziemie czeskie ciągle napływali Niemcy. To wszystkowyraźnie ukazuje, Ŝe rozbicie dzielnicowe w Czechach miało zdecydowanie łagodniejszycharakter niŜ na Rusi i nie wiązało się z zewnętrznym rozbiciem jedności państwa. Owszemposzczególni dziedzice korzystali z pomocy sąsiadów w walkach wewnętrznych, ale równieczęsto występowali wspólnie przeciw wrogom kraju. Poza tym podział Czech, jak na ówczesnewarunki, był niezwykle krótki (za datę kończącą uznaje się 1198r., czyli koronację królewskąPrzemysła Otokara I).Ostatn<strong>im</strong> państwem, którego społeczeństwo doświadczyło rozbicia dzielnicowego, byłaPolska. Spowodowane to było, tak jak w poprzednich przypadkach, pragnieniem zachowaniajedności państwa przy jednoczesnym zaspokojeniu głodu ziemi dziedziców panującego orazdecentralistycznych dąŜeń moŜnowładców. To właśnie prawdopodobnie oni nakłonili księcia, abyten wzorem Rusi czy Czech dokonał podziału państwa. Doszło do tego na mocy statutu BolesławaKrzywoustego wydanego w 1138r. Dokument ten dzielił państwo według zasad senioratu(kaŜdorazowo najstarszy piastowicz zajmuje niepodzielną dzielnicę senioralną – ziemiakrakowska, łęczycka oraz część Wielkopolski z Kaliszem i Gnieznem) i pryncypatu (senior jestzarazem zwierzchnikiem wszystkich piastowiczów, najwyŜszym dowódcą wojska i kierujepolityką zagraniczną) na pięć części: Władysław otrzymał dziedzicznie Śląsk oraz jako najstarszydzielnicę senioralną, Bolesław Kędzierzawy Mazowsze i Kujawy, Mieszko Stary zachodniąWielkopolskę z Poznaniem, a Henryk Sandomierski ziemię sandomierską (choć prawdopodobnie,jak twierdzi Andrzej Jureczko, nie objął początkowo wydzielonej mu dzielnicy, pozostając podopieką księŜnej wdowy – Salomei). JuŜ w 1144r. doszło do walk pomiędzy braćmi o spadek poksięŜnej Salomei, a takŜe w związku z pragnieniem przywrócenia jedynowładztwa przezWładysława. Ziemie zmarłej zajęli początkowo juniorzy, ale potem senior pokonał ich przypomocy posiłków ruskich. Jego szczęście nie trwało jednak długo i juŜ w 1146r. zostałzwycięŜony przez braci i musiał ratować się ucieczką do Niemiec (stąd jego przydomek –Wygnaniec). Wygnanie Władysława było pierwszym naruszeniem statutu Krzywoustego.Obalony senior zabiegał w Niemczech o poparcie swojej sprawy. Pomocy udzielił mu najpierwKonrad III w 1146r., a potem Fryderyk I Barbarossa w 1157r. Konrad nie uzyskał nic, aBarbarossie wystarczył hołd lenny, który złoŜył mu Bolesław Kędzierzawy w Krzyszkowie podPoznaniem. Dalsze dzieje Polski dzielnicowej to nieustanne wojny domowe i zmagania odzielnicę senioralną, a takŜe pogłębiający się upadek znaczenia zasad senioratu. JuŜ w 1177r., powojnie z ówczesnym seniorem Mieszkiem Starym, władcą zwierzchn<strong>im</strong> został Kaz<strong>im</strong>ierzSprawiedliwy. Oznaczało to upadek zasady senioratu, gdyŜ nie był on najstarszym piastowiczem.Stan ten potwierdzili moŜni, których przekupił przywilejem z Łęczycy z 1180r. Otrzymali oniwówczas swobodę dziedziczenia dóbr, wybór biskupów przez kapituły katedralne, własnesądownictwo dla duchownych oraz zwolnienie z opłat na rzecz państwa. Jednak do ostatecznegoobalenia zasad statutu doszło w 1227r. na zjeździe w Gąsawie. W czasie jego trwania ksiąŜęŚwiętopełk i Władysław Odonic zabili Leszka Białego (ówczesnego pryncypa), co doprowadziło


do upadku reguły pryncypatu. Dalsze dzieje Polski to próby zjednoczenia państwa, któregodokonał ostatecznie w 1320r. Władysław Łokietek. Czasy rozbicia dzielnicowego w Polsce tookres interwencji czeskich, niemieckich i ruskich w sprawy polskie, licznych wojen domowychoraz najazdów mongolskich czy teŜ pruskich i litewskich, które rujnowały kraj. Poza tym doszłodo rozdrobnienia dzielnic właściwych oraz utraty ziem (Lubuskiej, Chełmińskiej, Drohiczyńskiej,Pomorza Zachodniego, terenów nadnoteckich i Pomorza Gdańskiego). Jakby tego było małoKonrad Mazowiecki sprowadził w 1226r. do obrony swoich ziem przed atakami prusk<strong>im</strong>i zakonkrzyŜacki, który przez następne stulecia ze wszystkich swoich sił szkodził państwu polskiemu.NaleŜy jednak wspomnieć równieŜ o zasługach ksiąŜąt dzielnicowych, którzy przyłoŜyli się dorozwoju gospodarczego swoich ziem. Niestety często dokonywali tego przy pomocy Ŝywiołuniemieckiego, który utrudniał później dzieło jednoczenia państwa.Rozbicie dzielnicowe we wszystkich trzech wyŜej opisanych krajach przyniosło licznezniszczenia. Związane to było z wojnami domowymi, które osłabiały kraj, pustoszony następnieprzez ludy ościenne. Poza tym ciągłe spory o władzę prowadziły w efekcie do anarchii i corazwiększego uniezaleŜniania i odcinania się od siebie poszczególnych dzielnic. Prowadziło to dodalszego słabnięcia kraju, który przestawał się liczyć na arenie międzynarodowej i tracił swojeziemie, albo nawet jak w przypadku Rusi niepodległość. Wyjątkiem były Czechy, które dziękiosadzeniu juniorów na potencjalnie gorszych ziemiach, zachowały względną jedność i siłę. Na ichterenie nie doszło do tak wielkich zniszczeń jak w Polsce i na Rusi, a takŜe do takniszczycielskich najazdów. Poza tym Czechy nadal liczyły się na arenie międzynarodowej i brałyudział w rozlicznych konfliktach i zmaganiach. Wprawdzie zarówno ksiąŜęta polscy, jak i ruscyrównieŜ początkowo aktywnie występowali poza granicami kraju, ale później ich horyzonty ioddziaływanie zaczęły się coraz bardziej ograniczać do terenów własnej ziemi i jej najbliŜszejokolicy. Najbardziej pozytywnym skutkiem rozbicia dzielnicowego, było niewątpliwie połoŜeniepodwalin pod nowy ustrój – monarchię stanową. Było to związane ze wzmocnieniem politycznejroli moŜnych oraz rozwojem miast. Nowo ukształtowane elity nie zamierzały rezygnować zezdobytych wpływów. Według mnie rozbicie dzielnicowe na Rusi i w Polsce było jednym znajgorszych okresów w dziejach tych państw. Czesi mieli się pod tym względem trochę lepiej,gdyŜ proces ten nabrał u nich charakteru zwykłych sporów o tron między braćmi, takcharakterystycznych dla średniowiecza. Natomiast w dwóch pozostałych krajach przyniósłpraktycznie same szkody, których nie rekompensowały nieliczne zyski. M<strong>im</strong>o to rozbiciedzielnicowe było procesem nieuniknionym. Wynikało to ze struktury feudalnej i przedewszystk<strong>im</strong> braku poczucia jedności narodowej, które sprawiały, Ŝe moŜni byli zainteresowaniwyłącznie własnymi interesami. Poza tym, niepodwaŜalnym faktem jest to, iŜ rozdrobnienie byłoogólnoeuropejską tendencją, a władcy tych trzech państw i tak próbowali coś zrobić, aby muzapobiec. Jednak decyzja o usankcjonowanym podziale kraju między synów była błędem.Oczywiście łatwo jest to oceniać, znając wszystkie konsekwencje, ale m<strong>im</strong>o to władcy cizachowali się zbyt łatwowiernie, jak na ich pozycję. JuŜ bowiem Kosmas pisał: „(…) odstworzenia świata i od początku <strong>im</strong>perium rzymskiego i aŜ do tych czasów rzadka była miłośćbraterska(…).” Świadczy to o tym, Ŝe ówcześni ludzie nie wierzyli w miłość braterską tam, gdzieliczyła się przede wszystk<strong>im</strong> władza. M<strong>im</strong>o to trzech wielkich władców zdecydowało siępodzielić państwo między swoich potomków, dając <strong>im</strong> nieustanny casus beli. Dopierozjednoczenie ziem zapobiegło ciągłym walkom wewnętrznym. Poza tym równieŜ moŜni, którympowierzono zachowanie zasad statutowych, nie mieli w tym Ŝadnego interesu. Tak więc mądrzykrólowie, których rządy zostały pozytywnie ocenione przez historię, wykazali się u schyłkupanowania wielką nieprzezornością, próbując zapobiec rozpadowi swoich państw poprzez podziałjego ziem. Podział był wprawdzie nieunikniony, ale wybrany środek zapobiegawczy okazał sięjedną z wielu utopii.Marcin Mamczur w 2009 roku wziął udział w ustnej części etapu wojewódzkiego OgólnopolskiejOl<strong>im</strong>piady Historycznej.


KALENDARZ EKOLOGADataStyczeńLutyMarzecKwiecieńMajCzerwiecWrzesieńPaździernikListopadGrudzieńTematyka9Dzień Ligi Ochrony Przyrody; 11 Dzień wegetarian;28 Światowy Tydzień Mokradeł;1 Światowy Dzień Obszarów Wodno-Błotnych;11 Dzień Dokarmiania Zwierzyny Leśnej;14 Międzynarodowy Dzień Sprzeciwu Wobec Tam; 21Pierwszy dzień wiosny, Dzień Wierzby;22 Międzynarodowy Dzień Wody, Dzień ochrony Bałtyku;23 Światowy Dzień Meteorologii;1 Międzynarodowy Dzień Ptaków; 1-7 Tydzień CzystościWód; 7 Światowy Dzień Zdrowia;21 Dzień przeciw hałasowi; 22 Światowy Dzień Ziemi;24 Dzień Zwierząt Laboratoryjnych;25 Międzynarodowy Dzień Świadomości ZagroŜeniaHałasem;1 Międzynarodowy Dzień Ptasiego Śpiewu;12 Międzynarodowy Dzień Ptaków Wędrownych; 15Święto Polskiej Niezapominajki; 22Międzynarodowy DzieńRóŜnorodności Biologicznej; 24 Europejski Dzień ParkówNarodowych; 31 Dzień bociana, Światowy dzień beztytoniu; Pierwsza niedziela czerwca Dzień leśnika;1 Dzień Lasu i Zadrzewień; 5 Światowy Dzień OchronyŚrodowiska; 6 Dzień bez samochodu;8 Międzynarodowy Dzień Oceanu; 21 Pierwszy DzieńLata; Dzień Kwiatów;Miesiąc miodu; 4 Rocznica śmierci Alberta Schweitzeranazywanego św. Franciszkiem naszych czasów; 16Międzynarodowy Dzień Ochrony Warstwy Ozonowej; 19Dzień Dzikiej Fauny, Flory i siedlisk Naturalnych; 17-19Sprzątanie Świata – Polska;22 Europejski Dzień bez Samochodu; 23 Pierwszy DzieńJesieni; 25 Dzień św. Franciszka – patrona ekologów;Światowy Dzień Zwierząt; 28 Światowy Dzień Morza;Dni Ochrony Przyrody ; Miesiąc Dobroci Dla Zwierząt; 1Międzynarodowy Dzień Wegetarianizmu, Światowy DzieńPtaków; 2 Światowy Dzień Zwierząt Hodowlanych; 4-11Światowy Tydzień Zwierząt;10 Święto Drzewa; 14Dzień Zapobiegania Klęskomśywiołowym; 3-4 Światowy Dzień Bez Papierosa;3-4 Światowy Dzień Bez Papierosa; 14 Dzień CzystegoPowietrza; 25 Dzień Bez Futra;28 Międzynarodowy Dzień bez Kupowania;21 Pierwszy Dzień Z<strong>im</strong>y; 29 Międzynarodowy DzieńRóŜnorodności Biologicznej


„Ad operam!”magazyn całkiem kulturalnyadres redakcji:ZSO NR 1 w Raciborzu47-400 Racibórz, ul. <strong>Kasprowicza</strong> 11redaktor naczelny: Natalia Jankowskazespół: Ania Gąsior, Marietta Grytner, Ola Paradowska,Małgosia Płonka,Kasia Śliwicka, Jakub Świtała, Patrycja Zajdaopieka literacka: mgr Bogda Jankowskaprojekt okładki: Natalia JankowskaKONTAKTe-mail: adoperam@wp.pl

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!