Styczeń (4MB) - Stowarzyszenie Nasz Dom-Rzeszów

Styczeń (4MB) - Stowarzyszenie Nasz Dom-Rzeszów Styczeń (4MB) - Stowarzyszenie Nasz Dom-Rzeszów

naszdom.rzeszow.pl
from naszdom.rzeszow.pl More from this publisher

Nr 1(51) Rok VIWYDARZENIA OPINIE LUDZIEKARNAWAŁOWE SHOWDla przedszkolaków z udziałem patronackim JedynkiGrzegorz MierzejewskiTo już piąta, jubileuszowazatem edycjaimprezy, która jest podsumowaniemmiesięcznej pracyze starszymi grupami dzieciprzedszkolnych z Rzeszowa.Organizatorem tej edycji jest<strong>Stowarzyszenie</strong> PrzedszkolePrzyszłości, Waldemar Wywrocki, radny Rzeszowai Polski Sklep Jedynka.Pierwsze tego typu spotkanie z przedszkola-6ŚWIĄTECZNE JASEŁKAPamietajmy, że cuda nie zdarzają się codziennie, ale są codziennie przy nas...Waldemar WywrockiOkoło 200 dzieci w wiekuod 6 do 13 lat wzięłoudział w bożonarodzeniowymspektaklu, który odbył się tużprzed świętami Bożego Narodzeniaw Publicznej Szkole Podstawowejim. Pauli Montal, zgromadzeniaSióstr Pijarek w Rzeszowie. Reżyserembyła mgr Alicja Smoczeńska – pedagog szkolny,Grupy aniołków i pastuszków przy żywej stajence.Zaśpiewali i zatańczyć Jezuskowi „zbójnickiego”.Nauczyciele grali, śpiewali oraz tańczyli razem z dziećmi.która współpracowała przy organizacji tak dużegoprzedsięwzięcia z całą kadrą pedagogiczną szkoły.Były dwa chóry i dwa zespoły muzyczne(szkolne oraz kolędników), grupy uroczych, roztańczonychaniołków i pastuszków, którzy pozostawiliswoją żywą stajenkę, by zaśpiewać i zatańczyćJezuskowi „zbójnickiego”.Na szczególne podkreślenie zasługuje faktpołączenia z sobą wielu rodzajów dziecięcej twórczościartystycznej (od recytacji, poprzez śpiew,taniec, aż do gry na wieluinstrumentach oraz to, że poszczególneczęści historii narodzinJezusa przeplatane byłyniezwykle ciekawymi, wzbudzającymiwiele refleksji prezentacjamimultimedialnymi,przygotowanymi przez siostręmgr Małgorzatę Jarosz SP.W jasełkach udział wzięli nietylko uczniowie szkoły, reprezentującywszystkie klasy (odklas „0” do szóstej włącznie),mi miało miejsce się pomiędzy kwietniem a czerwcem2007 roku pod hasłem „Jedynka w oczachdziecka” . W tej edycji wzięło udział 100 przedszkolakówz Rzeszowa, głównie z przedszkoli NowegoMiasta. W drugim konkursie „Mikołaj w Jedynce”brało udział 250 przedszkolaków . Konkursorganizowany był w grudniu 2007 roku. Trzeciaedycja pod hasłem „Ekologiczna Jedynka” (300dzieci w okresie od IV – VI 2008). W czwartymkonkursie uczestniczyło 800 przedszkolaków z całegomiasta. Impreza miała miejsce na przełomieod listopada 2008 do stycznia 2009 roku.5. „Karnawałowe Show” będzie imprezą,która zgromadzi około2000 dzieci. Odbędziesię 29 stycznia 2010roku w hali Podpromiew Rzeszowie. Podczasimprezy podsumowanyzostanie konkurs plastycznypt. „Jedynkama już 18 lat”. Konkurszostał zorganizowanyi przeprowadzony przezPolski Sklep Jedynkaprzy ul. Podwisłocze30. Na karnawałowymShow wystąpi iluzjonistaSan Driano, a takżegrupa dziecięca Gabciai Przyjaciele. Animacjemuzyczne poprowadzi Waldemar Wywrocki.Ponadto wystąpią soliści i grupa artystyczna CentrumSztuki Wokalnej. Atrakcją imprezy będzieduet klownów – Rupert i Rico.Przygotowane show, tak jak i w poprzednichedycjach, wieńczy cykl spotkań z przedszkolakami,które odbyły się w sklepie Jedynka. Dziecioprowadzane są po sklepie, aby mogły poznaćprace sprzedawców, kasjerów, służb administracyjnych.Uważamy, że spotkania te poszerzająhoryzonty młodych ludzi, którzy może kiedyś zostanąhandlowcami lub sprzedawcami. Prace konkursowe,które otrzymujemy, eksponujemy w holusklepu, a następnie dla ich uwiecznienia drukujemykatalogi. Każde dziecko za udział w tej zabawieotrzymuje w nagrodę atrakcyjną paczkę. Imprezyte dostarczyły dzieciom wiele radości i zabawy,uczyły, czym jest zawód sprzedawcy. Przy tej okazjichciałbym podziękować serdecznie dyrektoromprzedszkoli i opiekunom dzieci, za ich opiekę i pracęwłożoną w przygotowanie tego cyklu imprez.Grzegorz MIERZEJEWSKI,wiceprezes rzeszowskiej sieci sklepów Jedynkaale również i nauczyciele, którzy grali, śpiewali oraztańczyli z dziećmi.Było cudownie, nastrojowo. I taki też nastrójz pewnością towarzyszył licznie zgromadzonej publicznościprzybyłej na to spotkanie – rodzicom,dziadkom, a niekiedy całym rodzinom chcącymŻyczenia składała siostra mgr Helena Matras SP, dyrektorkaszkoły.obejrzeć przedstawienie, którym na święta BożegoNarodzenia oraz na Nowy Rok życzenia złożyli:siostra mgr Helena Matras SP, dyrektorka szkołyoraz pan Rafał Czupryk – przewodniczący RadyRodziców. A wszystko znakomicie upamiętniłafotograficznie siostra mgr Joanna Tajduś SP, co widaćna załączonych obrazach.Waldemar WYWROCKI,przewodniczący kultury i promocji Rady Miasta RzeszowaCałymi rodzinami przyszli obejrzeć przedstawienie.


Styczeń 2010POPRAWNOŚĆ POLITYCZNACzy to już powrót cenzury?Dorota <strong>Dom</strong>inikPojęcie poprawnościpolitycznej (political correctnes)po raz pierwszy pojawiłosię w USA w drugiej dekadzieXX wieku i oznacza zarównoswoisty kodeks językowy jaki zespół zachowań i opinii –prezentowanych jako antydyskryminacyjne– dotyczących zwłaszcza rasy, płci,seksu i ekologii, głoszonych przez wpływowe kręgiopiniotwórcze lub rządzące, które dążą do narzuceniatych zasad społeczeństwu, a napiętnowaniai odrzucenia zasad im przeciwnych, uznanych zapolitycznie niepoprawne (za: J. Bartyzel). Jeżeliprzyjrzeć się dobrze naszej, swojskiej, porządniezdeformowanej politycznej poprawności, jakośzbliżymy się do przekonania, że i w poprzednimustroju mieliśmy z nią do czynienia, ale nazywałasię po prostu cenzura.Poprawnością polityczną jest na przykładpubliczne nazwanie głupoty kontrowersją. Mato o tyle sens, że normalny człowiek rzadko maochotę obrażać (kogoś, coś, czyjś system wartości)– swoją opinię wyraża więc w sposób delikatniejszy,metaforyczny, co jest wynikiem raczej jego wewnętrznychprzekonań i wrażliwości niż jakiegośspołecznego przymusu. Obecnie jednak można zaobserwować,że – jak niegdyś urzędowi cenzorzy– otoczenie coraz gorliwiej kontroluje naszą mowę,poglądy i zachowania.Przykłady ze sfery społeczno-obyczajowejmożna by mnożyć. Otwarty tekst i niezależneopinie mogą stanowić gwóźdź do zawodowej czytowarzyskiej trumny, a odmienny styl życia groziostracyzmem. Nie wiem, czy to specyfika naszegoregionu, ale da się zauważyć, że niektóre tematy sąszczególnie na cenzurowanym. Źle widziana jestna przykład akceptacjaterapii bezpłodności metodąin vitro czy popieranieprojektu parytetuna listach wyborczych.Szczególnie celują w tympolitycy i różnej maściaktywiści. A nuż ktośposądzi ich o posiadanieniepolitycznych, niepoprawnychpoglądów, a oni stracą poparcie swojegougrupowania i ciepły stołek. Trudno mi uwierzyć,że kobiety nie chciałyby zaznaczyć w większymstopniu swojego miejsca nie tylko na stanowiskachdecyzyjnych, ale faktycznie równych szans i wynagrodzeń.Jednak zamiast szczerości wypowiadanychoczekiwań – widzimy kobiety krygujące sięCZASU COFNĄĆ SIĘ NIE DA„Starość i młodość – jaka jest, każdy widzi”Zdzisława GórskaZnana i urodziwa,a dziś jakby zapomnianapisarka polska ZofiaNałkowska, będąc już w pewnymwieku, wykrzyknęław towarzystwie z lekką irytacją:„Wszystkiego bym sięspodziewała, ale tego, że się zestarzeję – nigdy!”.Każdy z nas w tym wieku z niedowierzaniempatrzy w lustro, obserwuje pierwsze zmarszczki,spowolnienie ruchów czy reakcji na radość i w myśliwypowiada podobne zdania. Czasu cofnąć sięnie da i dlatego z pokorą przyjmujemy pierwsząsiwiznę, przejście na emeryturę, i ten bardzo dlanas przykry okres, kiedy starość zbliża się do nasna najmniejszą odległość i wchodzi w nas na stałe.Wtedy wspominamy świadome lata młodości,kiedy wszystko było przed nami, nie wierzyliśmywtedy w upływ lat i sił, a życie niosąc niewiadomą,zdawało się nie mieć nigdy końca! „To byłypiękne dni” chce się powtórzyć słowa popularnejpiosenki, nawet wtedy, kiedy były trudne, jakw czasie okupacji, którą pamiętali nasi rodzicei w trudnych latach powojennych, które pamiętawielu z naszego pokolenia. Mimo to były pięknei wzniosłe. Zostały najlepsze wspomnienia majowychspacerów, kwitnących bzów, koncertów słowików,pierwszych nieśmiałych miłości i dozgonnychprzyjaźni, szczególnie licealnych, trwającychdo dziś. I te najlepsze wspomnienia pielęgnujemy.Jesienią 2008 roku w Radiu Rzeszów, w audycji„Forum” padło trochę przewrotne pytanie.Zadała je słuchaczom red. Alina Pochwat-Cicha:„Czy starość musi być smutna i przykra, czy możebyć ciekawa i radosna?”. Oczywiście rozdzwoniłysię telefony. Tyle różnych odpowiedzi, ile ludzkichsytuacji. Były telefony pełne goryczy od ludziopuszczonych przez własne dzieci (czy z życiowejkonieczności, czy z innych przyczyn),telefony odosób po 50-tce, zadowolonych, uprawiającychsport, od dobrze sytuowanych i od osób biednych,borykających się z trudnościami bytowymi i zdrowotnymi.Cały przegląd skomplikowanych ludzkichsytuacji. Jak w życiu. Wzięłam i ja słuchawkę.Na pytanie, czy starość musi być smutna i przykra,odpowiedziałam zdecydowanie: nie, ale… Czystarość może być radosna i ciekawa? Znów użyłamzwrotu : tak, ale…Starość może być pogodna i łaskawa,ale musi być utrzymana dobra kondycjapsychiczna i fizyczna. Inne rzeczy są znaczącymdodatkiem, ale dodatkiem! Zdrowie jest podstawąszczęśliwego życia i podstawą przyjemnejstarości. Samodzielność w poruszaniu się, w komunikacjiwerbalnej, czyli jasność umysłu, wyrażaniei realizowanie swoich potrzeb i myśli etc.Jakie takie zdrowie, choćby na lekach (bo któż ichnie zażywa) jest gwarantem starości godnej, kiedymożemy sami zrobić zakupy, pójść do lekarza,porozmawiać ze znajomymi, pójść na mszę w niedzielę,załatwić podstawowe sprawy w urzędach.Jest to gwarant starości godnej, samodzielnej, bezupokarzającej (mimo dobrej nawet i serdecznejopieki) pomocy osób trzecich.Gdyby dureń zrozumiał, że jest durniem, automatycznieprzestałby być durniem. Z tegowniosek, że durnie rekrutują się jedynie spośródludzi pewnych, że nie są durniami.Stefan Kisielewskii odrzucające projekty równościowe, bo przecieżktoś mógłby je posądzić, że są jakimiś, a fe, feministkami.Samo to słowo jest u nas także na cenzurowanym.Znam wiele kobiet, które żyjąc dzielniei samodzielnie za żadne skarby na świecie nie powiedziałybyo sobie, że mają cokolwiek wspólnegoz feminizmem.A przy okazji – bo to czas świąteczny. Czyżnie jest poprawnością polityczną przymus uczestniczeniaw spotkaniach noworocznych, na którychprzeciwnicy (polityczni, związkowi, biznesowietc.) składają sobie życzenia„wszystkiego najlepszego”i całują się siarczyście,chociaż chyba woleliby siępogryźć…Gdzie zatem niebezpieczeństwo?Ano – zawszewarto poczytać Orwella,aby wyobrazić sobie, jakterror poprawności politycznejprzeradza się w terror poprawności obyczajowej.Że ktoś na powrót narzuca nam jedyniesłuszne idee, jedynie słuszny styl życia, czy jedyniesłuszne poglądy. Miejmy jednak nadzieję, że to tylkokoszmarny sen.Dorota DOMINIKZ tą pomocą również sprawa skomplikowanai dyskusyjna. Starsi ludzie często mają uzasadnionyżal, że dzieci wyjeżdżają zarobkowo daleko,a starzy rodzice, a często już tylko jedno z nichzostaje samo. No, cóż, młodzi chcą żyć lepiej,barwniej i mają do tego prawo i duże możliwościobecnie. Trudno im tego odmawiać! Najlepiej byłobyzapewnić rodzicom przyzwoitą opiekę, którakosztuje, a niewielu na nią stać. To nasi wyjeżdżajądo bogatszych państw (jak Włochy, Niemcy)i z oddaniem opiekują się starszymi osobamiza godziwą zapłatę. Nasi staruszkowie (a częstoi dzieci) bardzo tęsknią i jest im przykro, ale nicz tego nie wynika, jedynie depresja. Na dobreczasy dla starszych osób w Polsce przyjdzie namjeszcze poczekać.W innej dyskusji rzeszowskiego „Forum”zastanowiły mnie słowa słuchaczki, która zauważyła,że „w naszej kulturze, obyczajowości i prawieistnieje wyraźny obowiązek opiekowania siędziećmi od urodzenia aż do ukończenia studiówi jest w ogromnej większości przestrzegany z nawiązką.Rodzice dają z siebie wszystko, zadłużająsię, sprzedają mieszkania, zamieniają na mniejsze,aby tylko pomóc własnym dzieciom! Robią toz przekonania i z miłości! Słowo miłość w czasachzdecydowanej komercji zmieniło znaczenie i niejest prawie używane. A miłość rodziców do dzieci,to chyba najbardziej trwałe i pewne uczuciena naszej planecie. I to na każdej szerokości geograficznej.I tu przewrotnie dodam zdanie pewnejpani profesor z akademickiego wykładu na medycyniew Krakowie: „Dziecko w łonie matki jestpasożytem przez 9 miesięcy… i przez następne 25lat”. Jest w tym dużo prawdy.Z miłością dzieci do rodziców jest bardzoróżnie i chyba nieco gorzej. Są rodziny idealne,gdzie pielęgnuje się uczucia, gdzie widoczna jestmiłość obojga rodziców i wielka odpowiedzialnośćza dzieci, a także duża mądrość, która potrafiustrzec rodzinę od uczuć złych i destrukcyjnych.Z takich rodzin wychodzą ludzie szlachetni, opa-POSTAWY7


Styczeń 2010W GMINIE KRASNEDobra woda jest podstawą zdrowego życiaPoza osiedlem Malawa Zagóra cała gminajest już skanalizowana i zwodociągowana.Aktualnie rozbudowuje się oczyszczalnięścieków w Krasnem zwiększając jej przepustowośćprawie dwukrotnie, z obecnie 350 metrówsześciennych do 650 na dobę. Pieniądze na tę inwestycjęwartości około 4 mln złotych w połowie(dokładnie 2 mln 88 tys. zł) pozyskano z ProgramuRozwoju Obszarów Wiejskich, a drugą część dołożonoz własnego budżetu gminy.Wójt Alfred Maternia przy rozbudowywanej oczyszczalni w Krasnem.Również z myślą o rozwoju gminy i zapewnieniumieszkańcom dobrej źródlanej wody nanajbliższe ćwierćwiecze, podjęto rozbudowę sieciwodociągowej. Rozpoczęliśmy ją w ubiegłym roku,a zakończymy w marcu br. – zapewnia wójt AlfredMaternia. – Wybudowaliśmy 36,6 kilometrasieci wodociągowej i około 600 przyłączy do niej.Każdy może skorzystać z tego źródła wody podziemnej.Inwestycja ta realizowana jest z udziałemdotacji z Regionalnego Programu OperacyjnegoWojewództwa Podkarpackiego na lata 2007 – 2013w kwocie 4 mln 520 zł, co stanowi 70 proc. kosztówinwestycji. Pozostałe 30 proc., to jest 1 mln 937 zł,pokrywamy ze środków własnych. W ramach zadaniazmodernizowana została stacja uzdatnianiawody w Krasnem, m.in. zamontowane zostały noweurządzenia, rozbudowany zbiornik retencyjny nawodę do pojemności 300 metrów sześciennych.Od podstaw została wybudowana strefowaprzepompownia wody wraz ze zbiornikiem retencyjnymo pojemności 150 m sześc. obok kościoław Malawie oraz mniejszy zbiornik o pojemności50 m sześc. wraz ze strefową przepompowniąw części górnej Malawy. Warto nadmienić, żekoszty produkcji i dostarczania do odbiorcówwody z ujęcia podziemnego są niższe niż produkcjawody z ujęcia powierzchniowego, z tym żejakość wody z ujęcia podziemnego jest niewspółmierniewyższa, gwarantująca konsumentowidobre zdrowie. Cena wody brutto od 1 styczniabr. za metr sześcienny wynosi w gminie Krasne1 złoty i 87 groszy.Wodę głębinową czerpie się z czystego podziemnegoźródła, które jest Głównym ZbiornikiemWód Podziemnych (GZWP – 425, co jest skrótemnazwy niezmierzonej rzeki podziemnej, która ciągniesię od Dębicy po Sieniawę, pomiędzy linią kolejowąKraków – Przemyśl, a drogą krajową E 4). Tawoda znajduje się stosunkowo płytko, jak na wodęgłębinową, bo można doń dostać się odwiertami jużnawet 30-metrowej głębokości. Na ujęciu w Krasnemowa źródlana woda z podziemnej rzeki poczęści wyciskana jest samorzutnie na powierzchnię,płynie strużkami i rowami przez pola i wzdłużzabudowań oraz spływa do koryta starego Wisłoka,który wije się przez Załęże, Krasne, Strażów,Palikówkę i dalej przez Krzemienicę i Czarną,gdzie ma ujście do Wisłoka. Najokazalejstary Wisłok prezentuje się w Palikówce,gdzie posiada szerokie koryto z bogatą, dzikorosnąca roślinnością. Urok tej rzeczkipodkreślają szczególnie w lecie kwitnące liliewodne, kosaćce, pałka wodna, kaczeńce,turzyce i dziko żyjące ptactwo wodne, bobryi inne zwierzęta.Inżynier Alfred Maternia kierujegminą Krasne od roku 1994. Już czwartąkadencję. Od tamtego czasu gmina decyzjamirządowymi została „okrojona” o Słocinęi Załęże, które obecnie są dzielnicami Rzeszowa.Pozostały jeszcze cztery miejscowości: Krasne,Strażów, Palikówka i Malawa z ponad 10 tysiącamimieszkańców. Na Malawę prezydent TadeuszFerenc już zagiął parol i chciałby jak najszybciejwidzieć ją w obrębie miasta. Gdy się tak stanie,witacz z napisem „Rzeszów” pojawi się od stronyPrzemyśla przy krajowej E 4 już za Kraczkową, potemprzy tym międzynarodowym trakcie będzietablica wsi Krasne, dalej zaś ponownie miasta Rzeszowa,co spowoduje pewne zakołowanie informacyjne.W rzeczywistości trudno jest rozgraniczyć,gdzie kończy się Rzeszów, a zaczyna Krasne. Urbanistyczniegranica uległa zatarciu, a nawet możnapowiedzieć, że się wręcz scala przedmieście z zabudowąKrasnego i Malawy. I dlatego pozorniewydaje się, że położone w Krasnem centrum handlowe– Auchan i Leroy Merlin oraz salony samochodowe– są już w mieście. Jest to modelowy przykład,jak lokować takie inwestycje, by zabezpieczyćdobry dostęp komunikacyjny, aby nie blokowaćdodatkowo i tak zakorkowanego centrum miasta.Wójt Alfred Maternia jest gospodarzem,który widzi nie tylko bieżące problemy, ale patrzyw bliską i daleką przyszłość. – Tak należy rozumnieplanować – podkreśla – by dostrzegać perspektywęnawet półwieczną i dalszą. Uważa, że jego gminaprzylegająca do Rzeszowa ma dziesiątki wspólnychaglomeracyjnych problemów z miastem w sferzezagospodarowania przestrzennego, budowy układukomunikacyjnego, gospodarki wodno-ściekowejoraz organizacji transportu zbiorowego, któreto zagadnienia należy widzieć całościowo i kompleksoworozwiązywać. Przykładem może byćorganizacja komunikacji publicznej w obszarzeaglomeracji rzeszowskiej, na rozwój której możnauzyskać wsparcie finansowe z funduszy Unii Europejskiej,czy współpraca w zakresie organizacji strefekonomicznych ukierunkowanych na pozyskanieinwestorów tworzących nowe miejsca pracy dla absolwentówrzeszowskich uczelni.Gmina Krasne i jej mieszkańcy wykorzystująsąsiedztwo stolicy regionu, budując infrastrukturępotrzebną do przyciągnięcia inwestorów komercyjnych.–Tworzą oni miejsca pracy i świadczą dobudżetu gminy podatki , z których można zaspokajaćzbiorowe potrzeby mieszkańców w zakresie budowyinfrastruktury wodociągowej-kanalizacyjnejobiektów oświatowych czy sportowo rekreacyjnych– podkreśla wójt Maternia. – Przykładem mogą byćfirmy funkcjonujące z powodzeniem na europejskimrynku, miedzy innymi Greinplast z Krasnegoczy Zakład Produkcji Śrub z Palikówki, które ściślewspółpracują z placówkami naukowo badawczymiw zakresie doskonalenia technologii produkcji.– W interesie Rzeszowa i sąsiadujących z nimgmin jest tworzenie wspólnej perspektywy rozwojuurbanistycznego społeczno-gospodarczego –mówiwójt Maternia. – Dlatego musimy być otwarci naWoda źródlana płynie rowami wzdłuż drogi i zabudowań.partnerską współpracę i konstruktywne rozwiązywanieproblemów, aby sprostać wyzwaniom cywilizacyjnymi światowej konkurencji.Wójt Alfred Maternia przychyla się do opinii,które i w jego gminie są wyrażane przez mieszkańców,że miasto na prawie powiatu grodzkiego(a takim jest Rzeszów) mogłoby stworzyć formalniez okalającymi je gminami jeden silny organizmaglomeracyjny. Gdyby nadać ustawowo temugrodzkiemu powiatowi status podobny do tego,jaki ma Warszawa, z decentralizacją uprawnieńsamorządowych na poszczególne dzielnice, którymimogłyby się stać w przyszłości obecne gminysąsiadujące z Rzeszowem, władza bezpośrednia(załatwianie spraw urzędowych) byłaby blisko obywateli. Bo aktualnie osiedlowe rady mają formalnienikły wpływ na decyzje podejmowane przez samorządmiejski. A organizacyjnie, decyzyjnie pełniawładzy skupiona jest w ratuszu.Ryszard ZATORSKIzdjęcia autoraSĄSIEDZI9


EDUKACJA • SZKOŁY • ROZRYWKANARRATORDziś w Teatrze Siemaszkowejidzie przedstawienie nowe.Wśród wielu przyrody zjawisk –wiatrów, deszczów i błyskawic –Zeus, choć ma obowiązków nawał,rozpoczyna swój karnawał.By być w znakomitym groniezebrał w swoim Panteoniewszystkie nimfy, mojry, muzyi półbogów zapas duży.Herę pocałunkiem skusił,z Olimpu na Rzeszów ruszył,by popatrzeć w jakim stanierządzą jego się ziemianiew pięknym kraju Lechistanie.A w Rzeszowie – zaskoczenie!W Rynku na wspaniałej sceniedojrzał Mera Tadeusza,dla Rzeszowa też Zeusa,co z Janiną, swą opoką,jak Hera niebieskooką,trzyma gospodarkę całą,tworząc parę doskonałą.A przy nich w rytmicznym tańcuHenrykus Tchórzliwy, Stanislawus OspałyMarkus Robotny oraz Marcinus vel PicuśGlancuś.Radni zajęli wygodne ławy:i sektor lewy, i sektor prawy.Czas już karnawał w mieście zaczynać,lud bije brawo, w górę kurtyna!CHÓR RADNYCHRadni lewiO wzorze nasz niedościgniony,nie z gliny jesteś, ale spiżu!Dla ciebie laury i ukłony,choć Rzeszów raczej nie Paryżem.Nie zniszczą cię podstępne deszcze,ani pomówień obfitości,z nami to wszystko przetrzymasz jeszcze,bo masz naprawdę twardy kościec.Radni prawiTyś jest powagą, choć się śmieją,że innowacji nam rosną skrzydła,mógłbyś i naszą być nadzieją,lecz z worka ciągle wychodzi szydło.10Radni razemPełnego nieba, dużo słońca,tego serdecznie ci życzymy,a gdyby jakiś huraganik…Radni lewi:To własną piersią zasłonimy!Radni prawi:To w PZU ubezpieczymy!Śpiewają(mel. My, Pierwsza Brygada)My, mera brygada,podkreślić wypada,na stos, rzuciliśmynasz życia los,na stos, na stos!HENRYKUS BOJAŹLIWY(mel. Mieszczanie)Gdy kur zapieje i ciemno wszędzie,o wpół do ósmej jestem w Urzędzie.Przymkniętym okiem krążę po ścianie,powiedz mi, Boże, co dziś się stanie.Ref. My, mera brygada…Pewnie telefon, jak rójka pszczół,zabrzęczy mocno, pędź góra – dół,byś się dowiedział, co jest krytyczneoraz otrzymał nowe wytyczne.Gdy w podnieconym powracam stanie,przy drzwiach już stoją moi mieszczanie:mieszkanie, przetarg, kiosk na bazarze…Patrzę w posępne, jak moja, twarze.Ref. My, mera brygada…Na biurku leży pięć anonimów,że nauczyciel z prawdą się minął,kolejny proces o podział działki,wdzięczność za nowe punkty gorzałki.Ref. My, mera brygada…Szósta. Budujesz odwagę własną,na górze światło, a może zasnął?I tak cichaczem, tak po kryjomu,gdzieś koło siódmej już jestem w domu.Nagle:Komórka dzwoni, portki się trzęsą,pewnie w słuchawce znów będzie mięso.Lecz rośnie we mnie odwaga, siła.Odbieram – uśmiech – pomyłka była.JERZYNr 1(51) Rok VIMASzopkaSTANISŁAWUS OSPAŁYPrzyjechałem od Dynowa,by ratować sport Rzeszowai kulturę trochę teżoraz mieć w promocji gest.Ref.Hej, wio, wiśta wio!Wykorzenię wszelkie zło.Hej, wio, wiśta wio!Sport, kultura – to jest to.Jakżem Staszek, nie pozwolęmym prezesom na swawole,a naciskom, by nie ulec,konstruuję swój hamulec.Ref. Hej, wio…I Kazikiem, że tak powiem,chyba piłkę też uzdrowię.On pokazał kryzysowi,jak się można w nim obłowić.Ref. Hej, wio…Nie dopuszczę do skandaliSekcji – co ma stos medali.Zadbam o talenty młode,do basenu wpuszczę wodę.Ref. Hej, wio…


ŚLANKAStyczeń 20102009MARKUS ROBOTNYBudujemy nowy dom,jeszcze jeden nowy dom,naszym przyszłym lepszym dniom –radosnym!A nas trapią inne fakty,stosy umów i kontrakty,uzgodnienia na sto stron,telefony też od żon.Brzmią fanfary, wrzawa w mieście,ktoś urodził się nareszcie.Wypromuję Rzeszów cały,choć przydomek mam – Ospały.Ref.Ref. Hej, wio…MARCINUS vel Picuś GlancuśWładz, władz, władzata do szału mnie niekiedy doprowadza,bo w Ratuszu taki klient małorolnyczekać musi, ma być cichy i pokorny.Władz, władz, władzaproponuje, awansuje i nagradza.Kiedy wpływów szybko rośnie mój potencjał,wkoło słyszę: ten pan to jest szara eminencja.A na pewno to w człowieka jest naturzebyć wysoko, gdzieś daleko, gdzieś tam w górze.Inna pensja i kontakty i splendory,a niedługo już kolejne są wybory.Tu i ówdzie też usłyszeć mi się zdarza,że takiego to nie było sekretarza.Wiedza, talent i do przodu rwie jak burza,ścisły umysł i podobno stopa duża.Niech się mury pną do góry,kiedy dłonie krzepkie są,budujemy betonowy, nowy dom.Ratusz miastu jest potrzebny,nie karzełek – lecz podniebny!A w nim urzędników krocieniech rozwiąże bezrobocie.I nareszcie tu w Rzeszowiepiękny stanie nam wieżowiec,a z obliczeń to wynika –trochę wyższy od Pomnika.<strong>Nasz</strong> to będzie cud natury,a prezydent patrząc z góry –to nie snobizm czy przechwałka –ma pod sobą gmach marszałka.Wtedy wszyscy odnajdziemyw tym pomyśle dużo racji,przecież doskonale wiemyco stolicą innowacji jest.HENRYKUS, MARKUS,STANISLAWUS, MARCINUS(śpiewają)My, mera brygada,podkreślić wypada,na stos, rzuciliśmynasz życia los,na stos, na stos!Wchodzą PREZESI ASSECO(mel. Tanie dranie)My, jesteśmy dwa Adamy,co za sportem przepadamy.Sławi nasz rzeszowski domi Asseco, i Prokom.Że gotówki trochę mamy,no bo dobrze zarządzamy,niechaj każdy w Polsce wie,Rzeszów już nie Polska B.Europa nam się kłaniaiw hotelu panna Frania.Co dziewczyna ma na myśli?Chyba chce, abyśmy przyszli…Nie kryjemy się z tym wcale,podkarpaccy my górale,Miastu chcemy czas poświęcać,dla Rzeszowa i Ferenca!Działacz się przymilić stara:Daj Góralu choć „górala”,by mistrzowie rośli młodzinawet Sienko nie przeszkodzi.Brzmią fanfary, biją dzwony,cały Gród usportowiony.Niechaj pieśń ta płynie w dal,że Góralom nie jest żal…Wchodzi BISKUPRef.Hosanna, hosanna, hosyja!Niech łaska Pańska wam sprzyjai się wyzwoli wszystkich zachwytem:mirrą, kadzidłem i dobrobytem.Kto na lepsze miasto zmienia,Pan Bóg zawsze to docenia.Ważne tylko, by w tych sprawach,ze mną były uzgodnienia.Ref. Hosanna…Wszyscy recytują lub śpiewają:Znajdź, Nowy Roku, taką gwiazdkęi umieść ją na niebios szczycie,aby pomogła swoim blaskiemludziom w pokoju wygrać życie.Dodaj nadziei, łagodź zgrzyty,że idzie nowe – wszyscy czują.Oraz zapewnij stół obfitytym, co nas wciąż reprezentują.KSIĄŻKI11


Nr 1(51) Rok VIKULTURA SZTUKAJUBILEUSZ POETKIWsali koncertowej Zespołu SzkółMuzycznych im. I.J. Paderewskiegow Krośnie 21 listopada ub.r. miała miejsce promocjazbioru poezji Z logarytmów czasu BronisławyBetlej, wydanego z okazji jubileuszu 60-lecia pracytwórczej autorki. Poetka dotychczas opublikowałakilkadziesiąt tomików wierszy i od wielu lat jestczłonkiem ZLP.Impreza odbyła się z inicjatywy StowarzyszeniaCzyń Dobro Mimo Wszystko, a prowadziłają prezeska zarządu Kamila Bogacka-Brożyna.Agencja Artystyczna Aplauz z Dębicy przygotowałaspektakl poetycki na podstawie tekstów BronisławyBetlej pt. Opowieść o dojrzewaniu i dojrzałości,który przedstawili aktorzy: Ewa Romaniak,Robert Kuźniar i Jan Michalak, reżyser spektaklu.Imprezę zaszczycili swoją obecnością i pierwsizłożyli jubilatce gratulacje: senator RP StanisławPiotrowicz i poseł Piotr Babinetz. W imieniu rzeszowskiegooddziału Związku Literatów Polskichokolicznościowy dyplom wręczył poetce sekretarzzarządu – Jerzy Stefan Nawrocki. Dotarły równieżlisty gratulacyjne z Kancelarii Prezydenta RP LechaKaczyńskiego, od marszałka woj. podkarpackiego,Zygmunta Cholewińskiego i wicemarszałkaBogdana Rzońcy, a także od Tadeusza Ferenca,prezydenta Rzeszowa, od Mieczysława Janowskiegoi wielu innych miłośników twórczości poetki,bo nie sposób wszystkich wymienić. Nie obyło sięteż bez okazałego jubileuszowego tortu, którymwszyscy zostali poczęstowani. Można było nabyćpromowany zbiór poetycki z dedykacją autorki,przy czym część dochodu z jego sprzedaży zostałaprzekazana dla hospicjum w Krośnie.PASJONAT MAŁEJ OJCZYZNYWKronika literackaWDK w Rzeszowie, 19 listopada,w ramach Podkarpackiej Izby Poetówodbyło się ostatnie ub.r. spotkanie autorskie,którego bohaterem był Kazimierz Smolak.Autor, mieszkający w Górnie, od wielu lat pasjonujesię historią swojej małej ojczyzny, ale jegoprzygoda z piórem rozpoczęła się przed pięciu laty,gdy pierwsze artykuły i felietony zaczął publikowaćw „Kurierze Sokołowskim”. Nie ukrywa, iż fascynujągo dwie postaci: ks. prof. Józef Tischner orazhiszpański zakonnik Hose Luis Martin Descalzo,których książki są dla niego inspiracją do twórczychprzemyśleń. Zebrane w jedną całość artykułyi felietony publikowane wcześniej w lokalnej prasie,wydał autor w postaci książki pt. Myśli rogate(2008), której fragmenty zaprezentowała DanutaPado. We wstępie tego wydawnictwa prof. dr hab.Kazimierz Ożóg napisał: „To zdumienie nad światem,nad drugim człowiekiem jest cechą wszystkichtekstów Smolaka. Łączy je też swoisty humori łagodne, życzliwe podejście do rzeczywistości i doinnych. Z tych tekstów można odczytać całą osobowośćich Autora”. Kazimierz Smolak przeczytałnatomiast fragment książki Poznaj ten smak, którejjest współautorem, a zawierającej kronikę ZakładuMięsnego w Górnie.W ub.r. ukazało jego pokaźne dwutomowedzieło: Dzieje Górna IX–XX w. i Dzieje Górna okresokupacji. Te książki zdominowały ciekawą dyskusję,w której udział wzięli m.in.: dr Maria Ożóg,Jerzy Nawrocki, Józef Tadla, Bogusław Kotulai Józef Kawałek. Po uczcie duchowej było też cośdla ciała, bowiem Kazimierz Smolak, który jest naco dzień wiceprezesem i współwłaścicielem Zakła-du Mięsnego Smak Górno, przygotował degustacjęsmakowitych wyrobów tej firmy, do której zachęcałprowadzący imprezę Czesław Drąg. Adam DECOWSKIO ARTYSTACH I TWÓRCACHListopad jest miesiącem tradycyjnie jużpoświęconym pamięci tych, którzy odeszli.Inspirując się tą myślą Gminna BibliotekaPubliczna w Czarnej zorganizowała spotkanie autorskiepołączone z inauguracją nowo powstałegoKlubu Czytelnika. Klub powstał z inicjatywy JaninySzmuc i Marii Bieniasz, mieszkanek Czarnej,aby integrować ludzi o podobnych zainteresowaniach,dokumentować historię wsi, zbierać wspomnieniai utwory twórców ludowych ze swojej wsii regionu, dokumentować osiągnięcia na polu naukowym,literackim, twórczym osób związanychz wsią, współorganizować spotkania autorskie.17 listopada ub.r. gościem honorowym byłpoeta i krytyk literacki Mieczysław ArkadiuszŁyp, promotor kultury i sztuki Podkarpacia.Uczestniczyła w nim sekretarz gminy CzarnaEwa Panek, członkowie klubu, bibliotekarze orazzaproszeni czytelnicy z terenu gminy. W licznymgronie przybyłych gości poeta wspominał artystówi twórców z tej okolicy, których znał osobiście.Wśród nich malarza z Krzemienicy FranciszkaFrączka, malarkę Helenę Gwizdak z Krzemienicy,skrzypka Czesława Klisia z Czarnej, kontrabasistęWiesława Sowę z Czarnej, garncarza WalentegoGrzesika z Zalesia, skrzypka Józefa Panka z Zalesia.Wszyscy wspomniani muzycy grali w kapelachludowych i chętnie występowali na uroczystościachgminnych. Wspominano także StanisławaSzmuca i Stanisławę Galę z Czarnej, członkówStowarzyszenia w Dolinie Wisłoka. Niektórymz wymienionych zaproszony gość poświęcił swojeutwory między innymi: Gasnące nasturcje, Pejzażz kuropatwami, Tren niedokończony, które odczytałw trakcie spotkania. Tym, których nie wymienionoz nazwiska, a byli zaangażowani w tworzenienaszej kultury został poświęcony specjalny utwórmuzyczny. Ostatnim punktem programu była promocjaksiążki Genius loci Mieczysława ArkadiuszaŁypa. W zbiorze tym poeta umieścił liczne wierszepoświęcone przyrodzie i ludziom, których poznałpodczas pobytów w naszej gminie.Wspomnienie o artystach z tej gminyuświetnione zostało instrumentalnymi utworamimuzycznymi na organach elektronicznych przezmieszkającego w Czarnej Krzysztofa Rybaka,ucznia II Liceum Ogólnokształcącego w Łańcuciei Szkoły Muzycznej. Spotkanie było znakomitąokazją do rozmów i wspomnień starszych mieszkańców. Krystyna TEICHMANRZESZOWSCY ARTYŚCIW BŁAŻOWEJWBłażowej odbył się kolejny benefisliteracki. Tym razem gościem burmistrzaBłażowej, Miejsko-Gminnej BibliotekiPublicznej i Zespołu Szkół w Błażowej był dr naukleśnych Edward Marszałek, rzecznik prasowy RegionalnejDyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie,autor jedenastu książek o lesie i drzewach. Ciekawiemówi, interesująco pisze, choć, jak sam zaznaczył,nie czuje się pisarzem. Na spotkaniu promowałswoją najnowszą książkę Od siekiery, czyli wstęp dotoporologii.Spotkanie miało i rzeszowskie akcenty. Towarzyszyłymu ciekawe wystawy malarstwa słynnejartystki, współzałożycielki legendarnej GrupyXIV Zuzanny Kusek-Kud i jej córki ZuzannyKatarzyny Kud, poetki, która też wzięła udziałw tym wieczorze. Niezmiernie interesująco mówiłao malarstwie swoich rodziców, o własnych pasjachartystycznych i o swoim spotkaniu z książkami E.Marszałka.W ramach prezentacji poetyckich wystąpiłczłonek ZLP Mieczysław A. Łyp. Zgodnie z przyjętąkonwencją przedstawił dwa wiersze: Biały śladi W świetlistych kręgach lata. Pierwszy utwór jestglosą do portretu Rafała Malczewskiego, wierszdrugi odnosi się do twórczości Józefa Gazdy i należygo traktować jako udaną próbę interpretacji kapistycznychtendencji jego malarstwa. Organizatorzyprzygotowali rzeszowskiemu poecie niespodziankę.Paulina Bator, mieszkanka Białki, studentkaUR, artystka zespołu muzycznego Andrzeja Szula,zaśpiewała wiersz M. Łypa o Bieszczadach z cykluObrazki bieszczadzkie II. Muzykę skomponowałAndrzej Szul. Piękny, dynamiczny głos i ciekawainterpretacja tekstu zwróciły uwagę publiczności.Warto zapamiętać nazwisko młodej piosenkarki.W programie benefisu wystąpiło także wieluinteresujących solistów: Agata Szul, Wojciech Pecka,Dariusz Szmist, Marcin Grys. Uczniowie z ZespołuSzkół w Błażowej przygotowali ciekawe interpretacjefragmentów książek E. Marszałka. Benefis,jak zwykle z wielką swobodą i elegancją prowadziłaDanuta Heller, redaktor naczelna „Kuriera Błażowskiego”i dyrektorka błażowskiej biblioteki. Bohaterowispotkania, artystom i wszystkim uczestnikompodziękowania złożył Jerzy Kocój, przewodniczącyRady Miejsko-Gminnej. Wśród gości byli m.in.rzecznik prasowy UR – dr Henryk Pietrzak, dyrektorCentrum Polonus UR – dr Hanna Krupińska-Łyp i pracownik UR dr Anna Niewolak.Rozmowy przy bogatym i pięknie udekorowanymstole szwedzkim były końcowym akcentembenefisu. Błażowa po raz kolejny udowodniła, żestać ją na to, by być przykładem dla dużych miast,jak tworzyć kulturę wielkiego formatu. Świadczyo tym choćby pełna aula widzów, długa lista sponsorówi mecenasów kultury. (kh) W KAMIONCE JUBILEUSZOWOKamionka to nie tylko popularny OśrodekWypoczynkowy, ale w tej miejscowościurodził się i wychował przecież znany pisarzWilhelm Mach. Jest to przede wszystkim wieśw Gminie Ostrów, z bogatymi tradycjami i aspiracjamidziałalności kulturalnej. Nic więc dziwnego,że 15 listopada ub.r. jubileusz 25-lecia miejscowegoGminnego Centrum Kultury i Sportu, stał się wydarzeniemszczególnym. Uczestnicy jubileuszowegospotkania w gościnnej sali gimnastycznejmiejscowej Szkoły Podstawowej mogli podziwiaćprzegląd bogatych dokonań kulturalnych. Imprezęprowadził Przemysław Łagowski, dyrektor GCKiS.Rozpoczęli seniorzy, którzy dwadzieścia pięć lattemu występowali na scenie miejscowego domukultury. Następne pokolenia ukazywały ogromwykonywanej pracy, która cieszyła na co dzień i odświęta mieszkańców Kamionki oraz okolicznychwiosek. Całość artystycznych występów zakończyłydzieci przedszkolne. W repertuarze zespołówi solistów były zarówno tańce i pieśni ludowe, jakrównież baletowe i teatralne układy oraz nowoczesnetańce. Był też czas na prezentację wierszy.Obecny na spotkaniu wójt gminy Ostrów,Piotr Cielec, nie tylko ciepło wyraził się o znaczą- ➢12


Styczeń 2010➢Kronika literackacej roli jubilata, ale również przeczytał nadesłanepod jego adresem życzenia. Wspólnie z dyrektoremPrzemysławem Łagowskim uhonorowali najbardziejzasłużonych pracowników i oddanych kulturzedziałaczy społecznych. Wśród nagrodzonychdyplomem i okolicznościowymi wydaniami, znalazłsię także współpracownik naszego miesięcznikaWiesław Zieliński. Przekazał uczestnikomjubileuszu wydaną ostatnio swoją książkę poetyckąŻart Pana Boga. Wspomniał też o wieloletnichzwiązkach środowiska literackiego Rzeszowa i Podkarpaciaz ośrodkiem kultury w Kamionce, a takżez gminą Ostrów. Przeczytał również list z gratulacjamiod znanego pisarza z Warszawy JanuszaTermera, który jest autorem książki o WilhelmieMachu. Całość uroczystości zakończyła promocjadokumentalnej pozycji prozatorskiej AleksandryBal i Leokadii Wolak Z serca dla pamięci. Rys monograficznywsi Kamionka. (wz) WIERSZ JAK KOLĘDA16grudnia ub.r. w Kulturalnej PiwnicyYES, przy ul. Reformackiej w Rzeszowieodbył się otwarty wieczór poetycki: „Wierszjak Kolęda”, zorganizowany wspólnie przez Wojewódzkąi Miejską Bibliotekę Publiczną w Rzeszowiei Preteksty Literackie. Spotkanie poetyckie wprowadziłolicznie zebranych gości w przedświątecznynastrój. W pierwszej części wieczoru swoje wiersze,nierzadko o tematyce wigilijnej, zaprezentowali poeci,którzy mają już znaczny dorobek wydawniczyi odpowiednio wcześniej zgłosili swój udział w spotkaniu:Jan Belcik, Stanisław Dłuski, WiesławKulikowski, Krystyna Lenkowska, Roman Misiewicz,Jan Tulik i Ewa Zajdel-Ślemp. W drugiejczęści wystąpili twórcy, którzy w tracie spotkaniawyrazili chęć udziału w otwartym forum poetyc-kim. Byli to: Janina Gąsiewicz - Ataman, BeniaminBukowski, Maria Ingot-Siemaszko, DorotaJaworska, Paweł Kocan, Iwona Piętak, Piotr Sobota,Alicja Ungeheuer-Gołąb i prezentujący swójutwór śpiewająco Włodzimierz Piętal. Sylwetkiartystów przedstawiała prowadząca spotkanie KrystynaLenkowska. Sami autorzy również wyjawialiokoliczności powstawania swoich wierszy. Niezapomnianewrażenie pozostawił występ czwórkiartystów wywodzących się z zespołu Ratatam,czyli: Pawła Czachura, Mariusza Koziołkiewicza,Wojciecha Czachura i Jakuba Koziołkiewicza,którzy pięknie zagrali i zaśpiewali polskie kolędy,zachęcając tym do wspólnego kolędowania wszystkichuczestników spotkania. Oprócz duchowychprzeżyć spowodowanych tajemnicą poezji i pięknemkolęd organizatorzy przygotowali dla gościsłodki poczęstunek i tradycyjną lampkę wina, a dlamłodzieży soku. Było to możliwe również dziękiwsparciu finansowemu sponsorów: firmy Elektromontażw Rzeszowie i Galicyjskiego TowarzystwaEdukacyjnego Gate. Barbara CHMURAŚLAD POETYCKIPamięci Anny Mirosławy Nowak,poetki, zmarłej 29 I 2009 rokuImienniczka Ani, znakomita poetka AnnaKamieńska, też już świętej pamięci, ułożyłaongiś oryginalny poetycki Horoskop, dopasowującfragmenty wierszy polskich poetów do każdegodnia roku. Na dzień 29 stycznia wybrała mottoz wiersza Mieczysława Jastruna: „Liście, obłoki,elegie powietrza…Jeśli udało im się istnieć, nawetw tak nietrwałym kształcie, to może w tym jest złudzeniektóre mnie przerasta jak cień pod wieczór.”Poeta wieszczy, o zadumę nad swoimi słowamiprosi. Czym się różnimy w tym naszym człowieczym,równie nietrwałym i przemijającym kształcieod owych obłoków i opadających liści przy bylepodmuchu. Tak jak one jesteśmy na tym świeciekrótką chwilę, i tak jak one nikniemy, przemijamy.I tyle po nas śladu, ile go w sercach, we wdzięcznejpamięci naszych najbliższych i przyjaciół. Poeta naszczęście pozostawia po sobie jeszcze jeden ślad,ślad swojej poezji. Anna Nowak poetycki ślad posobie pozostawiła. Trwały ślad, nie tylko rodziniei bliskim w przyjaźni, ale i nam, miłośnikom poezji,czytelnikom. Anna należała do poetek wyjątkowowrażliwych, i mimo daru pięknego, wielomównegoi znaczącego słowa, wypowiadała się rzadko, z wyraźnąnieśmiałością.Po udanym debiucie w prasie i wyróżnieniachw znaczących konkursach literackich zdecydowałasię wreszcie na wydanie zbioru wierszy. Pierwszy tomikpoetycki Anny Nowak Umykający świat ukazałsię dopiero w 1992 roku. Ania była już wtedy dojrzałąkobietą, dodajmy od razu – piękną, i zawsze, do ostatniegoszczegółu zadbaną. Po czytelniczym powodzeniupierwszego zbioru, w odstępie paroletnim ukazałysię następne: Zatańczyć zieloną wiosną (1994),Mozaika (1996), Studnia czasu (1999) , Lato w konfiturach(2003) i ten, za Jej życia ostatni – Pora miłości(2005). Skromny, ale troskliwie wydany, wzbogaconyładną metaforyczną grafiką Teresy Paryny, równieżpoetki i Jej serdecznej przyjaciółki. Jest jeszcze jedentomik, niestety już pośmiertny. Mąż i przyjaciele zebraliw nim ostatnie wiersze Ani, dotąd niewydane– Muzyka serca (2009). „Moje serce modliło się o miłość…Dobry wieczór tej, która zjawia się jak wiatrupowiew, dobry wieczór miłości!”Poetka, Anna MirosławaNowak… Ale ktomiał ją szczęście znać,zapamięta Anię takżejako człowieka „do ranyprzyłóż”, wrażliwą nakrzywdy i niedolę innych,śpieszącą krzywdzonymz pociechą i pomocą.Znała życie, bo i ją to codzienneżycie boleśnie,najboleśniej doświadczyło.Bo co może czuć, jakPoetka Anna MirosławaNowak z mężem Józefemmoże przeżyć matka nagłą śmierć ukochanego,dorosłego syna. Jak… Po tej śmierci, to już nie byłata sama Ania, choć na zewnątrz dzielnie starała siętej nieustannej frasobliwości po sobie nie okazywać.Musiało się to odbić na Jej zdrowiu, a możenawet sprawić, że nigdy go już do końca swoichdni nie odzyskała. Ania umierała długo i ciężko.Wierzę, że w śpiączkowym letargu, mimo wszystkoświadoma była bezustannej obecności przy niejukochanego męża, Józka, tak lubianego i w naszymliterackim gronie. Anna Nowak była członkiemZwiązku Literatów Polskich. Zasmuciłaś nas swoimodejściem, Aniu, i bardzo nam Ciebie brakuje.A wspominając, w Twojej poezji choć odrobiny pocieszeniabędziemy szukać. Zbigniew DOMINOCelina DepaŚWIETLISTY PROMIEŃAnnie Mirosławie NowakJestem ci winna pożegnanietłoczą się słowabez okienek błękituza którymi stoiszpełna miłości do ludzi i kwiatówkołyszę w myślachotwarte ramiona naszych rozmówzazdroszczę niebu radości spotkańale przecież święciteż potrzebują przyjaznych duszzapewne tłoczą się wokół ciebiea Ty jak zwykle prosto i szczerze tulisz do sercabiałe skrzydła anielskich duszwpatruję się w kędziory chmurmoże dojrzę jasny promień Twego uśmiechuROZMOWYNIEDOKOŃCZONEA Anny już nie ma tu…Poeci… Kim są? Dlaczego tak uparcie zapisująswoje myśli, biedzą się nad układaniemrymów, szukają sponsorów, wydawców, byzaistnieć kolejnym tomikiem.Poeci po to mówią, aby ich słuchać. Mówiąjęzykiem piękna.Mówią, a czasem krzyczą, aby ich dostrzec.Mówią, a potem nagle milkną „jak drozd w lipcu”i „zostają po nich buty i telefon głuchy” (ks. J. Twardowski).I nie tylko. Po poetach zostają często niedokończonewiersze, a nade wszystko wielka, przeraźliwacisza. Dobrze, że poeci wciąż są, bo tegopiękna jeszcze trochę ocaleje – piękna wyobraźni,języka, osobowości. Poeci nie rodzą się na kamieniu.Poeci są wybrańcami Boga, przedłużeniemlinii Nieba. Widzą głębiej i szerzej, dlatego mająwięcej do powiedzenia. I trzeba ich słuchać i szanować,bo za dzień czy dwa spadną nagle i cicho jakliście. Urwie się złota nić, a ziemia zubożeje! Bógich odwoła na niebieską sesję, gdzie nie trzeba jużsłów, gdzie tylko miłość… Zaniesiemy im kwiaty,wypowiemy czułe słowa, które zwiędną szybciejniż kwiaty. Zostaną może rozmowy niedokończone,wiersze niedoczytane, fotografie bez dalszegociągu.Wypowiadam te słowa, myśląc o Ani Nowak– koleżance poetce, którą miałam szczęście w życiuspotkać. Była delikatna, wrażliwa, pełna radościżycia – umiała je smakować i o tym opowiadać. Ależycie często nas zaskakuje czymś, czego nie byłow naszych planach; zamiast radości, daje nam cierpienie– gorzkie, trudne. Choć tak wiele miała namjeszcze do powiedzenia – odeszła i nie ma Jej jużtu. Zostawiła nam swoje wiersze, żal i wspomnienie.Może to ten moment, kiedy warto przewartościowaćswoje życie, zatrzymać się i zastanowićczy wystarczająco kogoś szanujemy, okazujemymu życzliwość, zainteresowanie, miłość… Myślę,że warto, bo każda śmierć przychodzi nie w poręi zawsze zjawia się za wcześnie.Teresa PARYNAKULTURA SZTUKA13


Nr 1(51) Rok VINAJLEPSI NA LITWIE I W WARSZAWIEMłodzi wokaliści z Centrum Sztuki WokalnejKULTURA SZTUKAAnna CzenczekZ wielką satysfakcjąi radością przyjęłamwerdykt jury MiędzynarodowegoFestiwalu TalentówKaunas Talent na Litwie. Moiuczniowie z Centrum SztukiWokalnej w Rzeszowie bylinajlepsi. Pierwsze miejsca zdobyły:w kategorii do 17 lat Joanna Zarembska (15l.) i w kategorii 18 – 26 lat Ewa Siembida (18 l.), zaśdrugie Arkadiusz Kłusowski (17 l.). Po niemal tygodniowymmaratonie muzycznym wróciliśmy doRzeszowa na początku grudnia minionego rokubardzo szczęśliwi – z nagrodami i dyplomami.A konkurencja była ogromna, uczestniczyło bo-Od lewej: Joanna Zarembska (I miejsce), Ewa Siembida (I miejsce), Anna Czenczek (dyrektorkaCSW), Arkadiusz Kłusowski (II miejsce).Piotr RędziniakWGórnej Sali Wystawowejproponujemywystawę malarstwai rzeźby Jana Siuty z Krakowa.Autor urodził się w 1955 rokuw Zagórzu. Studia artystyczneodbył w Akademii Sztuk Pięknychw Krakowie na Wydziale Rzeźby w pracowniachprof. Stefana Borzęckiego oraz prof. JózefaSękowskiego. Dyplom obronił w 1984 roku w Pracowniprof. Stefana Borzęckiego. Uprawia rzeźbę,malarstwo, rysunek. Od 1990 roku prowadzi autorskągalerię w Krakowie. Ma na koncie szeregznaczących wystaw indywidualnych w kraju i zagranicą. Wykonał liczne realizacje rzeźbiarskiew kamieniu, metalu i drewnie o charakterze użytkowymw obiektach sakralnychi użyteczności publicznej.Na wystawie w Rzeszowieartysta prezentuje obrazy, w którychosiąga interesujące efekty„współpracy” z kontrolowanymprzypadkiem. Wystawa jest zatytułowana„Rytuał – Rytm – Harmonia”,co w pełni tłumaczy zamysłtwórczy artysty. Autor zdajesię być, również prywatnie, osobąniesłychanie wsłuchaną w naturę,żyjącą z nią w pełni. To naturadyktuje artyście charakter jego14wiem w zmaganiach festiwalowych156 wokalistów z 27 krajówświata, m.in. z Hiszpanii,Portugalii, Białorusi, Niemiec,Litwy i Łotwy.Uczniowie rzeszowskiegoCSW – wspomniani już laureacioraz Klaudia Szydełko (15 l.),która odpadła w ostatnim etapie(brakło jej zaledwie 3 punktów,żeby zaśpiewać w finale –byli jedynymi reprezentantamiPolski. Zwyciężając na Litwie,otrzymali zarazem zaproszeniena festiwal popowy do Niemiec.Ich występ zachwycił międzynarodowejury oraz publiczność, która niezwykleżywiołowo oklaskiwała polskiepiosenki. I wcale nie byłołatwo uzyskać owe najważniejszetrofea w tej bardzosilnej konkurencji młodychwokalistów. Cieszę się teżogromnie, że międzynarodowegrono wokalistów, organizatorówimprez muzycznychi twórców doskonale zna naszfestiwal Carpathia, bo każdegoroku otrzymujemy zgłoszeniaz kolejnych państwz całej Europy i nasz sukcesOd lewej: Marta Kopeć (finalista), Patrycja Biela (wyróżnienie), Magdalena Białorucka(I miejsce), Paulina Pieniążek (III miejsce), Agnieszka Grębosz (III miejsce), EwaZygmunt (finalistka), Beata Rzeźnik ( I miejsce).na Litwie znów zaowocowałnowymi kontaktami.HYMN DLA NATURYBWA inauguruje rok wystawienniczy trzema nowymi wystawamiprac. Zarówno w obrazach, jak i realizacjach przestrzennychprzyświeca artyście dążenie do harmoniiwynikającej z rytmu. Tak jak przyroda posiadaswój rytm pór roku, szereg pni drzew w lesie – takrytm, falowanie powietrza zobaczyć można na obrazachJana Siuty. Niezwykle oryginalną rzeźbąnaturzeartysta postawił pomnik pośrodku głównejsali. To niezwykła „grająca” instalacja. Rytmiczniezestawiona z różnokolorowych (szlachetne blachymiedzi, mosiądzu) piszczałek organowych. Najdoskonalszedzieło rąk ludzkich, jakim są organy,grają hymn dla natury.Druga wystawa malarstwa Józefa Franczakazdaje się nie odbiegać od takiej myśli. Poświęconajest naturze człowieka. Jego figuratywnemu malarstwuzawsze towarzyszy filozoficzna zaduma nadczłowiekiem. Obrazy Franczaka skłaniają widza dozaglądnięcia w głąb siebie. A to za sprawą autorai naszego powrotu do dzieciństwa.Józef Franczak urodził sięw 1963 r. w Strzyżowie. Jest absolwentemLiceum Plastycznegow Jarosławiu. Laureatem NagrodyFundacji Rodu Krygowskichimienia Zbigniewa Jana Krygowskiegoprzyznanej przy okazjikonkursu „Obraz, Grafika,Rysunek, Rzeźba Roku 2009”.Jest członkiem Związku PolskichArtystów Malarzy i Grafikówokręgu rzeszowskiego orazTowarzystwa Przyjaciół SztukJózef Franczak, bez tytułu - olej, płótnoUczniowie naszego Centrum Sztuki Wokalnejprzywieźli też w grudniu pięć najwyższychnagród z IX Ogólnopolskiego Konkursu Piosenkii Recytacji Poezji Legionowej w Warszawie. Tamtakże byli najlepsi spośród prawie 1900 uczestnikówz całej Polski. Dziewczyny świetnie sięspisały – zajęły trzy pierwsze miejsca i otrzymaływyróżnienie. Magdalena Białorucka zdobyłapierwsze miejsce, Beata Rzeźnik (z Gimnazjumim. Jana Pawła II w Nowej Sarzynie) drugą lokatę,a Agnieszka Grębosz i Paulina Pieniążek trzeciemiejsca. Wyróżnienie przypadło Patrycji Bieli.Myślę, że jest to cenne doświadczenie, które przydasię w przyszłości.Anna CZENCZEK,dyrektorka CSW we Rzeszowie i Międzynarodowego FestiwaluPiosenki CarpathiaBartłomiej Żukowski, bez tytułu - olej, płótnoPięknych w Przemyślu. Debiutował swoją wystawąw Galerii Małej w 2005 roku. Bardzo aktywnieuczestniczy w życiu środowiska plastycznego.Brał udział w wystawach przeglądowychZPAMiG oraz uczestniczył w kilku plenerach malarskich.W Galerii Małej wystawa malarstwa BartłomiejaŻukowskiego. Autor wystawy urodził sięw 1978 roku w Kraśniku. Od 1997 do 2002 rokustudiował w Instytucie Sztuk Pięknych na WydzialeArtystycznym Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiejw Lublinie. Dyplom z malarstwa obroniłw pracowni prof. Adama Styki w 2002 roku. Od2006 roku pracuje w WydzialeSztuki UniwersytetuRzeszowskiego w Za-Fot. Jacek Nowakkładzie Grafiki, gdzie prowadzizajęcia z malarstwaoraz rysunku. Tematemjego obrazów są pejzaże„kosmiczne”. Artystazaprasza nas do bardzointymnych przestrzeniswojego ja.Piotr RĘDZINIAKSiuta Jan, bez tytułu -rzeźba


Styczeń 2010GORZEJ NIŻ ŹLESprawa woła o pomstę do niebaAndrzej Szypuła5grudnia 2009 rokuMiejska OrkiestraDęta w Dębicy pod wodząniestrudzonego kapelmistrza,zarazem dyrektora Szkoły Muzycznejw Dębicy, StanisławaŚwierka, świętowała swój złotyjubileusz 50-lecia działalności artystycznej i społecznej.Także Orkiestra Dęta WSK w Rzeszowie,do niedawna pod wodzą niezwykle oddanego, wieloletniegokapelmistrza, zmarłego niedawno JanaBałchana, też obchodziła swoje 60-lecie.Ale wszystkich czasokresem działania bije nagłowę Orkiestra Dęta PKP – kolejarzy z Rzeszowa,która istnieje aż od 1917 roku, czyli jeszcze od czasówmiłościwie panującego podówczas w Galicjicesarza Franciszka Józefa. Instrumenty zakupionowtedy z datków kolejarzy i tak powstała orkiestra,a także zespół smyczkowy. Obydwa zespoły grałyprzy różnych okazjach, nie tylko kolejowych. I tak– w przypadku orkiestry dętej – od 93 lat jest dodziś. Jeszcze niedawno słyszeliśmy Orkiestrę DętąPKP w Rzeszowie na kolejnych światowych festiwalachfolklorystycznych, różnych państwowychświętach, imprezach kulturalnych organizowanychw Rzeszowie i regionie podkarpackim.Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie restrukturyzacjai przekształcenia na kolei, które uderzyływ pełną wigoru i autentycznych, wysokich artystycznychosiągnięć orkiestrę, złożoną z oddanychduszą i sercem miłośników muzyki, prawdziwychspołeczników i animatorów kultury. W 1996 rokuzlikwidowano nieźle prosperujący <strong>Dom</strong> KulturyKolejarza w Rzeszowie, wybudowany społecz-Orkiestra kolejarzy rzeszowskichMUZYCZNIE I TEATRALNIEKarnawałowo w Filharmonii Rzeszowskiej i Teatrze Siemaszkowejnym sumptem jeszcze przed II wojną światową,<strong>Dom</strong> dający schronienie wielu zespołom, takżeorkiestrze. Nie pomogło nawet zorganizowanieStowarzyszenia Miłośników Orkiestry Kolejowej.Praktycznie orkiestra rozpadła się. Bo orkiestra tonie taka prosta sprawa. Potrzebny jest odpowiednizestaw instrumentów, pulpitów, nut, książeczekmarszowych, odpowiednich strojów, że o buławietamburmajora nie wspomnę, do tego szafy, spisyinwentarza itd., itd. Dziś sytuacja wygląda gorzejniż źle. Pomieszczenie magazynowe bez oświetlenia,nieogrzewane, to siedziba i miejsce prób orkiestryo 92-letnim rodowodzie w Rzeszowie, orkiestryodznaczonej w 1988 roku odznaką „Zasłużonadla Województwa Podkarpackiego”. Sprawawoła o pomstę do nieba!Apeluję publicznie do władz kolejowychw Rzeszowie, aby nie pozwoliły na dalszą degradacjęi niszczenie znakomitego dorobku znanejz wysokiego poziomu orkiestry, dorobku pokoleńrzeszowskich kolejarzy. Proszę także władzemiasta Rzeszowa o jakąkolwiek pomoc i wsparciedla tej, jakże zasłużonej dla kultury Rzeszowai regionu podkarpackiego orkiestry.Sami orkiestranci, z inicjatywy obecnego dyrygentaTadeusza Cielaka, powołali w 1999 rokuTowarzystwo Miłośników Kolejowej OrkiestryDętej Pantograf, które przejęło majątek orkiestryi na zasadach społecznych funkcjonuje do dziś.Mam nadzieję, iż jubileusz 95-lecia orkiestry, któryprzypada za dwa lata, będziemy świętować w niecoinnej, bardziej optymistycznej atmosferze.Andrzej SZYPUŁA,wiceprezes Rzeszowskiego Towarzystwa MuzycznegoKULTURA SZTUKARyszard ZatorskiWtym sezonie artystycznymmelomanigoszczą głównie w salikoncertowej Instytutu MuzykiUniwersytetu Rzeszowskiegoi w rzeszowskich kościołach,które jednak mogą jedynie dopełniać,ale nigdy nie zastąpiąfilharmonicznych sal koncertowych. Obecnie FilharmoniaRzeszowska jest gruntownie remontowanai zmieniana (np. Sala Kameralna).Przed Bożym Narodzeniem w kościele u saletynówprzeżyliśmy m.in. taki niezwykły koncert– oratorium skomponowane przez WłodzimierzaKorcza i z jego udziałem do tekstów Ernesta Bryllapt. A kto się odda w radość. Dyrygował Robert Naściszewski,urzekli słuchaczy soliści: Dorota Osińska,Alicja Majewska, Krystyna Prońko, ZbigniewWodecki, Jacek Wójcicki, Ryszard Cieśla, MarekBałata oraz chóry – uniwersytecki, kameralny zeStrzyżowa i dziecięcy z Zespołu Szkół Muzycznychnr 2 w Rzeszowie. Artyści Orkiestry Symfonicznejbyli na wyciągnięcie ręki, a miejsce przed ołtarzemzamienione w scenę. Nastrojowe widowiskomuzyczne przeżywane było jednak w warunkachnieogrzewanego budynku – słuchacze siedzieliw kurtkach, paltach i kożuchach, wykonawcy poczęści także. I aż żal było artystów, zwłaszcza tychodzianych lekko, tak jakby znajdowali się w normalnychwarunkach ciepłej sali filharmonicznej.Ale zarazem taki właśnie koncert w tej scenerii byłteż chyba adekwatniej odbierany. Podobnie jak i tenstyczniowy (8 bm.) w tymże kościele pw. Matki BożejSaletyńskiej, gdy Orkiestrę Symfoniczną naszejfilharmonii poprowadził dyrygent Jan Walczyński,a kolędy i pieśni bożonarodzeniowe śpiewała IwonaSawulska, obdarzona niezwykłym głosem – sopranemspinto. Łukasz Rusin swymi opowieściamipomagał przenikać tajemnice i rodowód piosenekświątecznych, kolęd, które po części zgromadzenisłuchacze także mogli śpiewać.Karnawał w Filharmonii Rzeszowskiej miałjuż swój posmak w noc sylwestrową, o czym informowaliśmyw poprzednim wydaniu miesięcznika.A przed nami kolejne doznania od połowy stycznia,od koncertu pt. „Viva la Fiesta”, który poprowadzipolski dyrygent z boliwijskim rodowodem RubenSilva, a solistą będzie Łukasz Błaszczyk w koncercieskrzypcowym Symfonii hiszpańskiej op.21 francuskiegokompozytora Eduardo Lalo. Ale będzie równieżm.in. porywające Tango Oblivion Piazzolli orazTrzy tańce z baletu Estancia Ginastery. W kolejny zaświeczór piątkowy (22 bm.) orkiestrę rzeszowskichfilharmoników poprowadzi Maciej Niesiołowski,a w najsławniejszychariachi duetach operetkowychusłyszymyAnitę MarięMaszczyk (sopran)i MichałaMusioła (tenor).Na pewno zainteresujeteż melomanów wersja koncertowa musi-Robert Naściszewskicalu My Fair Lady, która zostanie przedstawiona 29stycznia z udziałem uniwersyteckiego chóru, któryprzygotowuje Bożena Stasiowska-Chrobak. W roliElizy wystąpi sopranistka Aleksandra Buczek,a w partiach męskich Tomasz Łuczak (baryton)i Grzegorz Szostak (bas). Orkiestrę Symfonicznąpoprowadzi sam szef artystyczny FilharmoniiRzeszowskiej Vladimir Kiradjiev. Zaś pierwszetygodnie lutego znaczone będą koncertami, któreprzeniosą nas w podróże muzyczne po świecie . ShoItoh, japoński dyrygent poprowadzi koncert pt. „Japończykw Paryżu” (T. Takemitsu – Rain coming,C. Debussy – Popołudnie fauna, G. Bizet – suitaArlezjanka), a nasz skrzypek koncermistrz RobertNaściszewski dyrygował będzie orkiestrą 12 lutegopodczas koncertu pt. „Muzyczne podróże po Europie”,w którym wystąpi znana rzeszowskim melomanomskrzypaczka Kamila Wąsik, a przewod-➢15


➢nikiem w tej muzycznej podróży scenicznej będzieMarek Czarnota.Także Teatr im. Wandy Siemaszkowej,który w pierwszej dekadzie styczniaprzypomniał „muzyką słowa” premierowe w tymsezonie przedstawienie Pana Tadeusza w reż. IrenyJun, które bawi i wzrusza oraz jest poniekąd dobrązapowiedzią tego, co czeka widzów na przełomiestycznia i lutego podczas 17. Rzeszowskich SpotkańKarnawałowych. Wystąpią wtedy w Rzeszowie teatryz Kalisza, Koszalina i Warszawy. Na inauguracji(29 i 30 stycznia) kaliski Teatr im. W. Bogusławskiegoz Bolesnym upadkiem wartości artystycznych– autorem i reżyserem wesołego wodewilu jest MichałWierzbicki. Bliski naszym teatromanom nieod dziś artysta sceniczny Cezary <strong>Dom</strong>agała – któryniebawem pokaże na rzeszowskiej scenie (23 bm.)premierę zaadaptowanej na scenę powieści KornelaMakuszyńskiego O dwóch takich, co ukradli księżyc– na karnawałowe spotkanie przywozi musicalScena ze spektaklu „Perfect Day” – Teatr Kwadrat z Warszawy.Nr 1(51) Rok VIz piosenkami Wojciecha Młynarskiego pt. Jesteśmyna wczasach, czyli polska miłość, w wykonaniu artystówBałtyckiego Teatru Dramatycznego im. J.Słowackiego w Koszalinie. Zobaczymy też spektaklkomediowy 39 Steps w wykonaniu Teatru Komediaz Warszawy. Na podstawie książki Johna Buchanai filmu Alfreda Hitchcocka inscenizację scenicznąprzygotował Tomasz Dutkiewicz. W finale spotkań(20 lutego) organizatorzy zapowiadają „zabawną,smutną i prawdziwą komedię o zegarze biologicznymkobiety i klasyczny korowód pomyłek”.Romantyczną komedię Perfect Day Liz Lochhead’aw reżyserii Andrzeja Rozhina zaprezentuje TeatrKwadrat z Warszawy. Wystąpią: Ewa Kasprzyk,Teresa Lipowska, Ewa Ziętek, Andrzej Grabarczyk,Paweł Małaszyński i Marcin Kwaśny. Ryszard ZATORSKIKULTURA SZTUKAŻe jak mała scena, to od razu mniejszyrepertuar i jeszcze mniejsze możliwościrozwoju. Taką starą śpiewką, niemłodzi aktorzystraszą młodszych kolegów, którym sił brakujeprzy przepychaniu się do uznanych teatrów i idą domniej uznanych (jak dla kogo), albo nawet „na swoje”.Kiedyś taka rewolta, bo do rewolucji nie doszło,zdarzyła się w jakże teatralnym Krakowie. Młodziaktorzy, choć mieli już swoje miejsce w Teatrze im.J. Słowackiego, właśnie poszli „na swoje”. Nie wystarczałyim występy w wielkim teatrze, przejęlimałą piwnicę, którą zwolnił Teatr Ludowy i założyliw niej Teatr Mniejszy. Młodość lubi wyzwaniai nic dziwnego, że maleńka ekipa aktorska kroczyłaod sukcesu do sukcesu. No, ale jak się do nich sprowadziłsam Bogusław Schaeffer, to czegóż innegomożna się było spodziewać.W grudniu do Stalowej Woli zajechał BłażejWójcik. To on był jednym z tych, którzy przejmowalipiwnicę po Teatrze Ludowym. Przyjechałz Audiencją I Bogusława Schaeffera, w reżyseriisamego autora. – Siedzą sobie widzowie, rozpierająsię wygodnie w krzesłach, czy fotelach i słuchają,co też pan autor ma im do powiedzenia. Pan autornie chce być nudny, więc bawi miłą sercu swemuPubliczność licząc na to, że nawet jeśli nie jest dys-16MAŁE JEST PIĘKNENa audiencji w Stalowej WoliRadovan BrenkusWprzypadku, gdyktoś chce dowiedziećsię prawdy o Vivaldim, bao całym wszechświecie, musisię wsłuchać w jego muzykę. Jeślibędzie miał szczęście, ukażąmu się, jak na dłoni wszystkiedetale i nie będzie potrzebowałwiedzieć więcej, choćby nie wiem co napisanoo kompozytorze kiedykolwiek.Autor piszący własną krwią nie ma innegowyjścia jak być na tyle aktorem, na ile jego krewma stać się naszą. Rafał Wojaczek posiada jeszczejeden atut: jego oryginalne widzenie zależności jestna wskroś przesiąknięte tak bliskimi nam doświadczeniami,że jest wręcz wykluczone, abyśmy im nieuwierzyli, porywani i miotani za każdym razemponowana czy predysponowana dowysłuchania wszystkiego, coś z tegozrozumie. Schaeffer tłumaczy, o cochodzi w jego monodramie. Nawetgdyby tego nie wyjaśniał, publicznośći tak by więcej, niż „coś” zrozumiała.Druga rzecz, że sztukę przedstawiamłody (rocznik 71) Wójcik. Zna chybawszystkie teatralne deski w Krakowie,nieobce są mu fabuły filmowe i seriale,ale w Audiencji czuje się jak w swoimżywiole. Gra całym sobą, improwizuje, wciągado słownej zabawy publiczność i nic dziwnego,że za pierwszą Audiencję zebrał już kilka nagród.– Gram ją już od dwunastu lat i ciągle coś w niejodkrywam nowego – mówi. – Ta sztuka powstałaponad czterdzieści lat temu, a jej przesłanie jestciągle aktualne. Gdyby było inaczej, nie miałbymdo kogo mówić, publiczność wybrałaby inny teatr,inną sztukę.No właśnie – publiczność. Audiencję Wójcikpokazał na Scenie Kameralnej Miejskiego <strong>Dom</strong>uKultury. Otóż scena ta, z widownią dla nie więcejniż stu osób, przeżywa swój renesans. Chybapół wieku temu, albo i jeszcze kilka lat wcześniej,w Stalowej Woli Józef Żmuda założył swój, mniej-RĘKAWICA RZUCONA W TWARZEpilog do zbioru wierszy Rafała Wojaczkajednakowymi życiowymiokolicznościami. Z punktuwidzenia twórczości jest torękawica rzucona w twarzBogu, współczesnym, jaki przyszłym generacjomwierszokleckich samozwańców,którzy w śliwcena tysiące sposobów widzączereśnię. Dlaczego kobietykochają swoich mężczyzn,podczas gdy gorsza połowa ludzkości depcze słabąpłeć? Autor proponuje odpowiedź: już wcześniej sąwdowami.Prawda, przynajmniej umarłych należy szanować,odpuszczać im choćby dlatego, że są martwi.Dlaczego muzyka jest wieczna? Chyba dlatego,że się w niej i pomimo niej ustawicznie coś powtarza.Jest to krew, co jej wtóruje? Czy właśnie dziękiBłażej Wójcik w „Audiencji I”Fot. Jerzy Mielniczuk sza o to czy robotniczy,czy amatorski, ale teatr.To było coś, bo StalowaWola miała ambicjeteatralne i wierzcie mi,na Zemsty i inne sztukiw wykonaniu rodzimychaktorów, przychodziły tutłumy. Potem Żmuda odszedłdo teatru Pana, innibali się, że nie sprostająjego dziełu i tak o teatrachw Stalowej Woli mówiłosię, gdy przyjechał ktośz „Siemaszkowej”, „Osterwy”,a w ostatnich latachcała plejada z teatrów śląskich.Aż stało się tak, żez własnym teatrem nie można było dłużej czekać.Z Tarnobrzega przyjechał (na razie przyjeżdża,ale Żmuda też tak robił) Wawrzyniec Ciesielski.Młody aktor i reżyser tchnął nowego ducha w staryteatr amatorski i proszę – kilka sztuk na rok! AmatorskiTeatr Dramatyczny im. Żmudy występujezwykle na małej scenie kameralnej. Ta w TeatrzeMniejszym, jest może nawet mniejsza, ale to nieznaczy, że nie zrodzą się na niej kiedyś wielkie talenty.I życzmy młodym stalowowolskim aktorom,że jak już kiedyś zdobędą wielkie sceny, by co jakiśczas wracali na tę małą, kameralną, bo tu czuje sięteatr.Jerzy MIELNICZUKniej muzyka jest obietnicą niepamięci, prawdziwejśmierci świadomości? Ciężko nie uwierzyć, że chodzio obieg życia i śmierci, dla którego ucieka sięw strach, a od niego w cielesne rozkosze. Takichi innych dowodów interpretacyjnych znajdziemyw twórczości Wojaczka w nadmiarze.Chociaż z poezji autora wystaje coś chorego,jesteśmy to my sami, symboliczne ucieleśnienieproroczych wizji poety. I jest zupełnie obojętne,czy nazwiemy to naturalizmem, agresywnością,zwierzęcością, dekadencją, lub autodestrukcyjnymizapędami.Polska poezja, w której obok Edwarda Stachury,Andrzeja Bursy i Kazimierza Ratonia majeszcze jednego ze swoich poetów wyklętych, dziękiRafałowi Wojaczkowi jest częścią światowej poezjizwłaszcza linii z mroczną optyką, która pokonujei jednocześnie na wyższym poziomie zachowuje romantycznątradycję.Radovan BRENKUS,słowacki poeta, krytyk i wydawca, który w WydawnictwiePectus opublikował we własnym tłumaczeniu na język słowackizbiór poezji Rafała Wojaczka Listy martwemu (2009).Powyższy tekst z języka słowackiego przetłumaczyłaMarta PELINKO.


Styczeń 2010CELUJĄCO Z MARZEŃI OSIĄGNIĘĆO Kresowiaku, któremu nie wiało w oczyBogusław KotulaRzeszowskich „krzaków”,w którychżyłach płynie kresowiackakrew, mieszka jeszcze nad wojewódzkimWisłokiem sporo.Tych, którzy dobrze pamiętająswoje lwowskie, drohobyckie,tarnopolskie czy stanisławowskie rodzinnegniazda jeszcze na kilkunastu palcach policzy.Dziesiątki tysięcy grobów zagubionych na Wołyniui Podolu pozostanie już na zawsze bez światełkapolskich zniczy. Gasną wspomnienia, pamięć,wiara w cud powrotu. Tęsknota potrafi okaleczyć,zmasakrować, zabić nawet! Ale nie wszystkim tenwspomnieniowy, wschodni, kresowy wiatr łzawiłoczy.Postać i osobowość Bolesława Pezdanajest z „z daleka” rozpoznawalna w mieście Rzeszowie.Urodzony koło Tarnopola w 1937 roku pamiętao tamtym miejscu nawet nie mgliście. DziadekBolesława, Walenty Pezdan gospodarzył na tzw.„pezdanewce” w Strażowie. Służył zawodowow austriackim 40. pp. w Rzeszowie w forszpanach,czyli w taborach. Już jako starszy sierżant WojskaPolskiego walczył pod komendą Piłsudskiegow 1919 roku, za codostał spory kawałziemi koło Tarnopola(Jastrzębowo).Bardzo typowy lososadników wojskowych.Na tej ziemizaczął gospodarzyćw 1922 roku jegosyn – Roman. Jakoabsolwent słynnegoGimnazjum Konarskiegow Rzeszowietam mógł poczućsię kimś. I poczułKraków Błonie – Mistrzostwasię. Był sekretarzemŚwiata w Łucznictwie w 1991r. Pierwsza od lewej Kasia Wiśniowska,pierwsza z prawej autorytetem. Zabrałgminy i społecznymMaria Mączyńska, a obok BolesławPezdan.brata Jana, któryze sobą młodszegozostał zawiadowcąstacji. Po paru latach Roman Pezdan dokupił kilkanaściehektarów wspaniałego czarnoziemu i stałsię bogaty. Właśnie w tym, pewnie już „majątku”,urodziły się wszystkie Pezdaniątka.Każdy chyba człowiek jakoś wrasta w rodzinnesedno, źródło, bytowanie. Wielu, dziękiwłaśnie wierze w nakazy, przykład i odpowiedzialnośćrodzinną, zostaje kimś. Chcą naśladowaćtwardość, wytrzymałość, ambicję, dyscyplinęojca, a czasami zaradnej mamy. To oczywiście nieOd lewej: siostra Halina (Woźniak), mama Stefania , małyBolek i jego ojciec Roman Pezdan oraz siostra Emilia (Loreth).U góry bracia Bolesława - Henryk Pezdan, BronisławPoleski-Pezdan i Kazimierz Pezdan.norma, ale z kawałków własnego samozaparciaskładają się całe marzenia. Tak chyba zadziałał tenpas transmisyjny, który Bolka Pezdana przyniósłze sobą z Tarnopola do Rzeszowa . Nie zawszewszystko każdemu wychodzi . Bolesław jednakchyba trafił i to w dziesiątkę. To nie był strzał z odpustowejwiatrówki.Próg szkolny i łuczniczej fascynacji przekroczyłBolesław Pezdan w rzeszowskim Mickiewiczuprzy ulicy Bernardyńskiej. Tu, legendarny już dzisiaj,Antoni Gromski nauczał młodzież, jak pasjąmożna spełniać marzenie. Dziecinne, amatorskiestrzelanie z łuków, własnoręczne robieniestrzał i wielki duch pana Antoniego zacierałysmutne powojenne bycie.Tu nie chodzi o dalsze życiowe krokiPezdana. Ekonomia w rzeszowskiej„handlówce” i wyższa w Krakowie. Wracado Rzeszowa i po załapaniu się do Instaluzdradza bieganie, by znowu napinaćcięciwę łuku. To „zakażenie” okazało sięnieuleczalne. Boże, tyle lat chorowania,Bolku Pezdanie!Bardzo wcześnie zebrał w garśćsztukę organizacji rzeszowskiego łucznictwa.Rzeszów przerósł resztę łuczniczejPolski. Te statystyki można wypatrzećw dwóch monografiach wydanych przedparoma laty. Sztandar – to oczywiście KatarzynaWiśniowska i jej medal mistrzyniświata. Bolesław Pezdan – drobny, szczupły animatorsukcesów łuczniczego okręgu! Kilkadziesiątnazwisk zawodniczek i zawodników z plakietkamikrajowej i olimpijskiej reprezentacji. Nie mogępisać więcej, bo „chroni” ich prawo danych osobowych.Medale, puchary, dyplomy – dziesiątki,setki takich wyróżnień… I chyba najważniejsze–bezinteresowność i wychowawcza skuteczność.Bolesław Pezdan zalicza u łuczników kolejnekadencje prezesowania okręgowemu związkowi.Jak w indeksie, na bardzo dobrze. Nieraz wołajągo do Warszawy. Skuteczny działacz społeczny!Ależ to prozaiczne. Bardzo rośnie, kiedy pokazujeIskry leciały z oczu łuczniczych i cięciw prezesa Bolesława.dyplom z podpisem Antonio Samarancha. PrezydentRzeszowa Tadeusz Ferenc wręcza mu nagrodęI stopnia za tę niewdzięczną, trudną harówkęw łuczniczym sporcie, który ani widowiskowy, anidochodowy. Ppłk Bolesław Pezdan w stanie spoczynku,po służbie, w której dbał o poczucie bezpieczeństwainnych.Znamy się z Bolesławem od wielu lat. Gadamyi oplatamy na Paniadze i na jego ukochanejdziałce. Dziwne, ale w ogóle się nie starzejemy.Kiedy zrezygnował z prezesury w związku zapytałemgo, co będzie robił. Uśmiechnął się, musiałemsobie sam odpowiedzieć. Jak człowiek poczuje siętylko raz bogaty, i nie tylko materialnie, to musitakim zostać choćby we śnie. Bolek jako dzieckokresowe był zamożny. Cóż w tym złego. PrzywieźliPrezes Bolesław Pezdan ze Zbigniewem Góralem, który był niezwykłymopiekunem rzeszowskich łuczników.go do Rzeszowa z takim właśnie „bagażem”. Musiałzostać KIMŚ! Został. I pozostanie w pamięcitych, którzy mu do końca ufali i wierzyli. Niczegonie zamierzam cukrzyć i lukrować. Nie chcę, abypostanowienie zrodzone przed laty na polskichKresach, dzisiaj było snem, który się spełnił. Bolesławdostał piątkę z wykonania swoich marzeń.Wypracowanego autorytetu nikt mu nie odbierze.No bo jak to zrobi? Bogusław KOTULATAMTEN I TEN RZESZÓW>


TURNIEJ MIKOŁAJKOWYSiatkarskie zawody o puchar prezesa Firmy Izol-MontZdzisława FrańczakaHonorowym gościem turnieju, rozegranym6 grudnia 2009 był trener AssecoResovii Ljubo Travica, który wręczył zawodnikomdyplomy i puchary. Był nieco zdumiony, że wśródsympatyków i sponsorów siatkówki cieszy się zainteresowaniemten sposób aktywnego spędzaniaczasu. Zwłaszcza że są to przeważnie ludzie dorośli– panie i panowie, którzy potrafią odnaleźć w tymsporcie zadowolenie i wypoczywać jednocześnierekreacyjnie podczas takiej formy rozgrywek.Travica dostrzegł, że podczas rozgrywekwystępowały wszystkie elementy gry nowoczesnejsiatkówki. W towarzyskim spotkaniu po zakończonymturnieju uczestnicy zaakceptowali pro-Prezes Izol-MontuZdzisław FrańczakNr 1(51) Rok VIpozycje głównego sponsoraZdzisława Frańczaka, że turniejmikołajkowy będzie sięodbywał co roku w znakomiciedo tego przygotowanej halisportowej Zespołu Szkół Technicznychprzy ul. Matuszczakaw Rzeszowie.Najlepszym zawodnikiemturnieju został wybranyTomasz Łuszczki, atakującyzespołu Izol-Mont. Zwyciężyła drużyna Izol-Mont,drugie zajął Spartakus – <strong>Nasz</strong> <strong>Dom</strong> Rzeszów, trzecie– Geronimo (drużyna lekarzy) i czwarte UKSRzeszów. SPORT TRADYCJEWspólne zdjęcie z trenerem Ljubo Travicą (pośrodku w jasnej kurtce) po zakończeniu turnieju.Roman A. TabiszOdbudowanie zespołu siatkarzy Resovii i jegosukces w rozgrywkach Polskiej Ligi Siatkówkioraz wynikający z tego sukcesu udział w rozgrywkach międzynarodowejLigi Mistrzów, znacznie zwiększyły zainteresowanietą dyscypliną sportu w naszym mieście. Coraz częściejwzmagają się więc emocje podczas rozgrywek w halina Podpromiu, której niedawno nadano imię zasłużonegotrenera siatkarzy – Janusza Strzelczyka. Doczekaliśmy siętakże aktywnie działającej sekcji zrzeszającej weteranów tej dyscypliny sportu.Gromadzi ona dokumentację siatkarskiego dorobku Resovii, który od lat stanowitrwały element dobrego wizerunku miasta i całego Podkarpacia. Wszystkoto obudziło także we mnie wspomnienia sprzed lat i zachęciło do opisaniamojego skromnego udziału w siatkarskich zmaganiach II zespołu siatkarzyResovii, który w latach sześćdziesiątych, pod wodzą trenera Tadeusza Kocajaprzeszedł – w cieniu pierwszoligowej drużyny – piękny „szlak bojowy”, rozpoczynającod rozgrywek klasy C, a kończąc na rozgrywkach o wejście do IIligi krajowej.Piszę te wspomnienia z przekonaniem, żelegenda rzeszowskiej siatkówki nie byłaby dopełniona,gdyby zabrakło relacji tych wszystkich,którzy przez kilka lub kilkanaście lat uprawialiw Rzeszowie tę dyscyplinę, ale nie uzyskali poziomumistrzostwa sportowego i nie byli bohateramipierwszych stron gazet, takimi jak: Stanisław Gościniak,Jan Such czy Marek Karbarz – czołowigracze narodowej reprezentacji w latach jej świetności.Wszyscy ci, których mam na myśli, i doktórych sam się zaliczam, tworzyli żyzną glebę, naktórej wyrastały pojedyncze talenty. Było to możliwe,ponieważ w szerokiej skali prowadzono wówczasw regionie siatkarskie rozgrywki na poziomiegmin i miast powiatowych.Zamiłowanie do siatkówki zaszczepił weSiatkarze Resovii, uczestnicy ogólnopolskiego obozu junioróww Byszynie k. Białogardu w 1969 roku. Pierwszy od lewejZbigniew Sarna, trzeci od lewej – autor, następny za nim JerzyPatryn.TWORZYLI ŻYZNĄ GLEBĘSiatkarskie hartowanie wolimnie Michał Różański – nauczyciel wychowania fizycznego i wychowawcaklasy 1C w ówczesnym Technikum Mechaniczno-Elektrycznym przy ul.Obrońców Stalingradu 120. (Obecnie Zespół Szkół Elektronicznych przy ul.Hetmańskiej 120). Był rok szkolny 1965/66. Wówczas nie miałem pojęcia, żeten skromny i pełen taktu nauczyciel nie najważniejszego przecież przedmiotu,miał przed laty – jak się ostatnio dowiedziałem – duże zasługi dla rozwojurzeszowskiej siatkówki. Doświadczenia pracy z młodzieżą najpierw jako zawodnika,a później trenera, tak uformowały jego charakter, że umiał szybkozyskać autorytet nie tylko jako nauczyciel wf, ale także jako wychowawca klasy.Dało się zaobserwować jego wrażliwość na osobiste sprawy każdego z uczniów.Doświadczyłem tego, gdy po niespełna trzech miesiącach nauki i znajomości,zachęcił mnie do napisania podania o przeniesienie do klasy o modnym wówczasprofilu elektronika przemysłowa, wiedząc iż od początku bardzo chciałemdo niej trafić.Okazało się jednak szybko, że nie tylko elektronika była nam w głowie.Już na początku drugiej klasy wyodrębniły się w niej dwie grupy uprawiającesystematycznie sport. Jedna trenowała judo, a druga siatkówkę. Zainspirowanyprzez Michała Różańskiego w pierwszych miesiącach nauki w technikumi zapewne darząc go sentymentem po tym, jak pomógł mi zmienić klasę, dołączyłemdo grupy uprawiającej siatkówkę. Prawie codziennie rozgrywaliśmymecze w szkolnej sali gimnastycznej. Często w grzeuczestniczyli nauczyciele innych przedmiotów:Kazimierz Pomianek – nauczyciel elektrotechnikii Zdzisław Pomianek – nauczyciel fizyki. Ten kontaktz pewnością pozwalał nam łatwiej „przeżyć”lekcje, gdy z powodu zapaleńczej gry w siatkówkęzabrakło nam czasu na przygotowanie do zajęć.Chyba na początku trzeciej klasy z uczestnikówtych szkolnych gier wyłoniła się grupa, któradołączyła do zespołu juniorów drugiej drużynyResovii. Wówczas prowadził ją trener Tadeusz Kocaj.Wspólnie z kolegą z klasy Kazkiem Banasiem,rówieśnikiem z innej klasy Zbyszkiem Kędrą orazstarszymi od nas Staszkiem Kozłowskim i ZbyszkiemSarną co najmniej dwa razy w tygodniuuczestniczyliśmy w profesjonalnie prowadzonychtreningach. Po pewnym czasie zaczęliśmy grać18


Styczeń 2010Notatnik tetrykaZA SIEDEMNAŚCIEZŁOTYCHMam poważne podejrzenie, że za tą bagatelnąkwotę – liczoną miesięcznie od jednej rodziny –premier Donald Tusk kupił znaczną, może nawet przeważającą część społecznegopoparcia, jakim się do niedawna cieszył i dalej cieszy. Mimo iż obietnica zlikwidowaniaabonamentu radiowo-telewizyjnego dla budżetu rodziny tak niewiele znaczy,to jednak dla świadomości społecznej jest to czynnik o niezwykłej sile rażenia.I premier to wykorzystał.Nie dbał o to, że w ten sposób kładzie na łopatki TVP, a zwłaszcza PolskieRadio. Może rzeczywiście miał w tym określony interes polityczny, jak niektórzytwierdzą.W każdym razie spadające wpływy z abonamentu i brak innego sposobu finansowaniapaństwowej telewizji i radia zagraża istnieniu tych instytucji, nie mówiąco pełnieniu misji społecznej. Centrala TVP pewnie sobie poradzi modyfikującodpowiednio programy i powiększając w nich udział reklam, ale jak wróżą specjaliściod mediów, oddziały regionalne padną. Nie będzie więc rzeszowskiego ośrodkatelewizyjnego. I to może się wydarzyć w 2010 roku.Nie wierzę w skuteczność apeli o opłacanie abonamentu radiowo-telewizyjnegoani w znalezienie dostatecznej ilości budżetowych pieniędzy dla TVP i PR.Cała nadzieja w tym, że przyjęty zostanie któryś z przygotowywanych projektówustawy regulującej w sposób rygorystyczny opłacanie podatku przeznaczonego nafinansowanie tych instytucji. Tak, podatku! Nie szukajmy innych określeń. I możeon być niższy niż siedemnaście złotych, jeśli będzie opłacany powszechnie.Jeżeli rząd sparaliżuje inicjatywy w tym zakresie, to czeka nas w telewizjiprzez dwadzieścia cztery godziny na dobę „Świat według Kiepskich” przeplatanyreklamą „To był cudowny dzień ...”Daniel CZARNOTAw soboty i niedziele w prawdziwych meczach ligowych. Wystartowaliśmy od rozgrywekklasy C, z których szczególnie utkwił mi w pamięci mecz z zespołem LZSSonina na trawiastym boisku i pod gołym niebem(!). Z miesiąca na miesiąc szłonam coraz lepiej i w rezultacie dotarliśmy do III ligi okręgowej. Zmagania z SiarkąTarnobrzeg w pięknej, nowoczesnej hali wciąż dobrze pamiętam, tym bardziej, żew tym meczu często wchodziłem na zmiany i miałem poczucie udziału w prawdziwymwidowisku sportowym. Kulminacyjnym momentem w mojej przygodziez rzeszowską siatkówką był udział w ogólnopolskim obozie siatkarzy, który odbyłsię latem 1969 r. w Byszynie koło Białogardu. W obozie tym uczestniczyli juniorzypierwszoligowych zespołów z całej Polski.Uczestnicząc w wyczerpujących treningach i mając okazję porównania własnegopoziomu sportowego z rówieśnikami z całego kraju, doszedłem do wniosku,że albo muszę jeszcze bardziej zaangażować się w trening, albo trzeba skończyćz siatkówką i ostatni rok w technikum poświęcić na dobre przygotowanie do egzaminówwstępnych na wyższą uczelnię. Mając na uwadze nie najlepsze warunki fizycznedo uprawiania zawodowej siatkówki i mocno pragnąc dostać się na WydziałElektroniki Politechniki Wrocławskiej, postanowiłem rozstać się z moją ukochanądyscypliną sportu. Kiedy jesienią 1970 roku Resovia toczyła prawdziwy bój z AZSWrocław o wejście do drugiej ligi krajowej, towarzyszyłem jej już tylko z trybun,ściskając w kieszeni indeks studenta Politechniki Wrocławskiej.Mimo porzucenia sportowej drogi, ani przez moment nie żałowałem wysiłkuwłożonego w częste treningi i mecze rozgrywane w trudnych warunkach,w jakich w tamtym okresie uprawiali sport zawodnicy lig okręgowych. Dziś jestemprzekonany że uprawianie siatkówki wywarło trwały, pozytywny wpływ na mójcharakter. Było dla mnie, jak oceniłem po latach, nie tylko wspaniałą sportowąprzygodą, ale także okazją do hartowania woli. Myślę, że to dzięki niej zrealizowałemw życiu kilka trudnych i długoterminowych projektów.Kończąc te wspomnienia chciałbym zachęcić innych kolegów, którzy podobniejak ja uczestniczyli w tym, co dzisiaj nazywane jest rzeszowską siatkówką, abyopisali swoje doświadczenia. Mimo iż większość z nas nie osiągnęła mistrzostwasportowego w tej dyscyplinie, z pewnością każdy przeżył coś osobistego i szczególnego.Coś o co warto dopełnić tworzoną dzisiaj legendę rzeszowskiej siatkówki.Legendę, która lepiej niż niejeden wykład może przekonać młodych ludzi o tym,że siatkówka jest sportem dającym nie tylko wiele emocjonujących przeżyć, ale budującymcharakter. Warto więc nie tylko oglądać z trybun zmagania jej mistrzów,ale także czynnie ją uprawiać.Dr inż. Roman Aleksander TABISZAutor od 1990 roku na stałe mieszka w Rzeszowie i pracuje na stanowisku adiunktaw Katedrze Metrologii i Systemów Diagnostycznych Wydziału Elektrotechniki i InformatykiPolitechniki Rzeszowskiej.WIROWANIE NA PLANIESPORT TYLKO TŁEMBandycki napad na autobus, wiozący drużynęTogo na turniej piłkarski w Angoli, musiskłonić do szerszej refleksji. Jakie jest oblicze współczesnego wielkiegosportu? Z pewnością mniej przypomina radosne współzawodnictwo,a bardziej zmagania gladiatorów. Już tylko naiwni dostrzegają w wyczyniejakieś walory prozdrowotne. To już jest raczej ogromna maszyneriado robienia pieniędzy i polityki. Przecież gdyby nie ten bandycki napadnikt nie wiedziałby, że w Angoli istnieje jakieś ugrupowanie porąbanegokacyka, który prowadzi własną wojenkę i za nic ma jakiekolwiek wartościhumanitarne. A tak, może chodzić wśród podobnych popaprańcóww glorii kogoś, o kim mówi cały świat. Afrykański poziom, skoro zwycięzcauczniowskiego konkursu koranicznego w Somalii dostaje w nagrodękałasznikowa z amunicją, dwa granaty, minę czołgową i komputer,a laureat drugiego miejsca tylko kałasznikowa i jeden granat. Dlategoprzed mistrzowskim i światowym kopaniem balona w RPA podstawowystandard pensjonatu dla przyjezdnych zawiera w ofercie 3-metrowymur wokół, zasieki pod napięciem, pancerne drzwi i interwencję na wezwaniew ciągu trzech minut. Takie duże imprezy sportowe są bardziejstrzeżone, aniżeli bankowe skarbce i cnota królowej. Dlatego wolałemjuż wojnę futbolową między Salwadorem a Hondurasem w 1969 roku. Zewzględu na mizerię obu armii cała ta wesoła wojna trwała aż 100 godzin,chociaż wyniku meczu nie zmieniła. O wiele lepsza była zaś dyplomacjapingpongowa. Po Mistrzostwach Świata w Tenisie Stołowym w Japoniiw 1971 roku Chińczycy zaprosili celuloidowych packarzy z USA na turnieju siebie, pomimo że z jankesów byli tacy pingpongiści, jak z naszychsą spece od balona kopanego. Ale byli to pierwsi Amerykanie w Chinachod 1949 roku i wcale nie chodziło o poziom gry, a o politykę. Tak zacząłsię przełom w stosunkach politycznych obu państw.Wielki sport ma również wpływ na procesy rozwojowe i gospodarcze.Rzeszów i nasze województwo pcha do przodu europejska impreza,czyli EURO 2012. Przecież gdyby nie to, lobby krakowskie i lubelskienie dopuściłoby nawet do budowy autostrady do Korczowej i lotniskaw Jasionce, a raczej nadal rozdrapywałoby nasze instytucje wojewódzkiei regionalne. Chociaż polityka jest tak potrzebna sportowi jak krowierower i z pewnością sport zarzyna, to w tym przypadku ewidentnie nampomogła. Dopóki jednak sport będzie skupiał uwagę mediów i wywoływałolbrzymie emocje u ludzi, dopóty będzie na nim żerować politykai najzwyklejszy bandycki terroryzm. Przecież Bin Laden nie zaatakujestodoły sołtysa z Poraża, bo może to zrobić wrażenie jedynie na rodziniesołtysa! Ale zaatakować znaną imprezę, a nawet mniej znaną drużynęsportową, to już zupełnie inna bajka.J. WALKER LEPSZYM PATRIOTĄ!WWielkiej Brytanii i u nas ukazała się książka ichniego specjalistyod historii wojskowości J. Walkera Polska osamotniona.Dlaczego W. Brytania zdradziła swojego największego sojusznika.Obnaża ona hipokryzję angielskiego rządu w stosunku do Polski. Pomimozawartej umowy, zobowiązującej naszych rodaków do boju w intencjiZjednoczonego Królestwa, a angoli do dbałości w zamian o interesypolityczne Polski, Churchill nigdy nie zamierzał jej realizować. Polacydzielnie lali krew i zdobywali dla sojusznika kluczowe dla losów wojnytajemnice, jak chociażby Enigmę i rakiety V, w zamian za nic nieznaczącedeklaracje bez pokrycia. Anglicy nie mieli bowiem w Polsce żadnychinteresów strategicznych i nawet nie wierzyli w Auschwitz, któregonie zbombardowali. <strong>Nasz</strong> ruch oporu uzyskał jedną dziesiątą tego, cozrzucono Grekom. W sprawie Polski Anglicy nie zrobili nic, co mogłobypoirytować Stalina. Na koniec autor trochę łagodzi cały wywód stwierdzeniem,że jednak po wojnie dali schronienie Polakom.Dlaczego taką książkę napisał Anglik, a nie nasz niby narodowyIPN? Może dopiero trzeba trzasnąć go motyką, żeby zobaczył słońce?Dlaczego my nadal wierzymy Brytyjczykom, chociaż poddani Jej KrólewskiejMości bardziej wierzą sklepowi internetowemu, aniżeli swojemurządowi? Zachowujemy się jak krawiec, który zaszył się w swoim kącie,gdyż nie występuje nasz zagraniczny minister o jakąś satysfakcję za złamanieumowy. A nasz fałszywy na wskroś sojusznik wystąpił bezczelniedo rządu PRL o zapłatę za każdy guzik do munduru, wystrzelony w ichobronie nabój i każde wiadro żołnierskiej zupy zjedzonej przez polskiegożołnierza w czasie walk o Królestwo. Dokładnie to ich rachmistrzepoliczyli, a czerwony Gomułka zapłacił co do grosza. A to schronieniepo wojnie obrazują dramatyczne losy naszych rodaków, które obrazujedokładnie „honorowa” posada barmana dla generała Maczka! Ale naszminister spraw zagranicznych nadal tańczy w europejskim chórze tak,jakby śpiewać nie umiał, albo nie chciał.Roman MAŁEKFELIETON19


Nr 1(51) Rok VIROZMAITOŚCIJerzy MaślankaORDER UŚMIECHU(mel. Marsz, marsz Polonia)Jeszcze Sekcja nie zginęłapóki my żyjemy,kiedy przyjdą basen zamknąć,szablą odbierzemy<strong>Nasz</strong> drogi Edwardzieoceń swój postępek,gdy zabronisz nam trenowaćz Sekcji będzie Strzępek.Wszyscy znają w Europierzeszowską Wueskę,czas by wreszcie przerwać, chłopie,komiczną groteskę.Panie Dyrektorze,chroń talenty młode,a wystarczy byś nakazałogrzać w niecce wodę.Gdy inaczej chcesz uczynić,pomyśl o swym pechu,z kandydata Cię skreślimy –Orderu Uśmiechu.Pan prezydent też sport czuje,fama o tym niesie,ale działać proponujewe własnym zakresie.PSPanie Prezydencie!Spraw, aby ten basenbył znów Miasta cząstką,a my za to odpłacimymedali nawiązką.SEKRETY ŻYCIANoworoczneprzemyśleniaJuż minęło trochę dni od pożegnania 2009roku. Zamknęliśmy za nim drzwi, do którychnie ma już powrotu. Nie można nic zmienić,ulepszyć, poprawić, nie można cofnąć czasu. Jeśliminiony rok dał nam wydarzenia pełne radości, tooby było ich w tym 2010 roku tyle samo lub nawetwięcej. Ale też za nami wydarzenia, które odcisnęływ naszych sercach smutek, żal, złość, rozpaczczy bezradność. Może ta ubiegłoroczna wielkamiłość, miłość naszego życia została porysowananaszymi własnymi niebotycznymi oczekiwaniamiwzględem drugiej osoby? Może brakło właściwychsłów we właściwym czasie? Może w minionymroku nie udało się doprowadzić do końca takważnych dla rodziny finansowych przedsięwzięć?Może zdrowie było jakieś kiepskie? Może nic niewyszło z naszych planów wyjazdowych? Cokolwiekby nie było, to już jest za nami. Zapłaciliśmyza to słoną cenę. To już się nie powtórzy, bo „nicdwa razy się nie zdarza”. Czas podnieść głowę,czas uśmiechnąć się, zaakceptować samych siebiei czasem na przekór wszystkiemu i wszystkim –uwierzyć w siebie. Jesteśmy bogatsi ubiegłorocznymdoświadczeniem, bo przecież każdy problemjest rodzajem prezentu, który może nam pomócw naszym rozwoju osobistym.Układ planet w tym 2010 roku będzie przyczyniałsię do przewartościowywania pewnychpoglądów, założeń i tez, ale to nie znaczy, że jesteśmyzdani li tylko na koniunkcje odległychgwiazd i galaktyk. Gwiazdy nie porozmawiają zanas z drugą osobą, a słowna, bezpośrednia, jasnai precyzyjna komunikacja będzie najlepszymsposobem wyrażania swoich potrzeb, pragnień,a nawet marzeń i żalów. Pamiętajmy, że powodzeniew życiu zawsze objawia się poprzez działanie.Czasem wystarczy zrobić jeden dodatkowy krok,aby osiągnąć wyznaczony cel. Dajcie sobie trochęczasu, ale też podejmujcie działania, które umożliwiąWam wyjście z pułapki ubiegłorocznej stagnacjii bezradności. Zakaszcie rękawy i zróbciewszystko, aby ten 2010 rok odrodził w Was życiowyentuzjazm. I polecam wszystkim starą chińskąi bardzo mądrą maksymę: „ Gwiazdy dają ludziomlata, miesiące i daty, te z kolei otwierają drzwi niewiadomemu,ale to ty musisz przez nie przejść”.Zdzisława GórskaLIMERYKIUrodziny Zbigniewa <strong>Dom</strong>inyNa urodziny pisarzażyczenia się dziś powtarza.Wznosi się toast z podziwem,bo Zbysio wciąż urodziwy.Ten wiek wprost Go odmładza!Dla redaktora ZatorskiegoRedaktor Ryszard Zatorskiszarmancki jak ułan polski.Nawet gdy wiersz odrzuci,mówi, jakby pieśń nucił,orzeźwia (!) jak Wyż Azorski!Redaktor Jerzy MaślankaRedaktor Jerzy Maślankarymy nalewa wprost z dzbanka!Fakty trafnie ocenia,chłoniemy te skojarzenia.Zostaje znów pusta szklanka!Adam DecowskiFRASZKITO SAMODlaczego się oburzaszna mnie młoda damo,że zawsze od kobietykażdy chce to samo?DYLEMATJaki wariant wybrać nie wie,więcej brać, czy dawać z siebie.PRZEZORNYZ diabłem takżetrzyma sztamę.Nie wiadomo, czy niebobędzie mu dane.POWITANIEOto powitanie na ziemi ojczystej:chlebem, solą i butelką „czystej”. Nina ESTERAGWIAZDY NA 2010 ROKBaran (21 III–20 IV) Przed tobą trochę zawirowańtowarzyskich i rodzinnych, zatem pamiętaj,że tylko spokój może cię uratować. Dobrzew tym czasie odwiedzić też stomatologa i autosalon.Możesz zacząć rozliczać się z fiskusem,będą dla ciebie pieniążki, i to spore.Byk (21 IV–20 V) Czas karnawału będzie dlaciebie czasem bardzo pracowitym: będziesz duszątowarzystwa, ale też przybędzie ci trochęobowiązków w związku z nową pracą. W sprawachsercowych zapowiada się niezły galimatias,podobnie jak w domowym budżecie.Bliźnięta (21 V–21 VI) Nie daj się zwieść kuszącymreklamom: nie pora na szaleństwo, aniportfel nie taki. Za to życie rodzinne nabierzerumieńców, tym bardziej, że rodzina się powiększy.Rak (22 VI–22 VII) Warto zafundować sobietrochę lenistwa, będzie to korzystne dla takiegopracoholika jak ty, przecież już niebawemczekają cię rozliczne męczące wyjazdy.A w sypialni daj się uwieść, albo tym razemty rozpalisz zmysły i maksymalnie zaskoczysz.W pracy nie wdawaj się w jakiekolwiek układy,bądź ponad to.Lew (23 VII–23 VIII) Dobry czas na naukę językówobcych i przygotowanie w... szkole rodzenia.Z kupnem działki nieco się wstrzymaj- będzie korzystniejsza oferta. Bądź miły dlateściowej.Panna (24 VIII–22 IX) Owszem, kawiarnie rzeszowskiesą miłe i sympatyczne, tylko czy trzebaw ciągu paru dni wydać zarobione za granicąpieniądze? Ktoś oczekuje na wyznanie miłości,zaś twój samochód na przegląd.Waga (23 IX–23 X) Masz dobry czas na przeproszeniekogoś bliskiego, tylko uważaj z procentamina odwagę. W pracy czekają cię noweobowiązki i nowi koledzy.Skorpion (24 X–22 XI) Jeśli masz coś załatwiaćw urzędach, to teraz. Na twoje konto przybędzietrochę pieniążków, co rozbudzi myślio dalekich podróżach i to w duecie.Strzelec (23 XI–21 XII) Nabrało się kilogramówi tu, i tam, zatem wskazane byłoby odwiedzićsiłownię lub basen. Z sąsiadami czas zakończyćwojnę - wszyscy na tym skorzystają, zaś sąsiadkaz naprzeciwka jakoś cieplej będzie naciebie patrzeć.Koziorożec (22 XII–20 I) Brawo! Spore sukcesyna każdym polu. No może tylko kondycjaczasem zawiedzie, ale i to jest do naprawienia.Uważaj, romans w pracy nie będzie korzystny,a co gorsza, może popsuć ci opinię wśród kolegówi nabałaganić w domu.Wodnik (21 I–19 II) Z braniem kredytu sięwstrzymaj, podobnie jak z deklaracjami miłosnymi.Nie czas i nie miejsce ku temu.. Zajmijsię solidnie swoimi obowiązkami zawodowymi,żeby znów nie podpaść szefowi. Otrzymaszpisma urzędowe, na które czekasz.Ryby (20 II–20 III) Przyjdzie wypić to piwo,które się nawarzyło. Gwiazdy doradzają ci zajęciesię w najbliższym czasie drobnymi sprawamiremontowymi w domu, włącz do nich teżmłodsze pokolenie. Zabłyszczysz na spotkaniachrodzinnych. Dobrze pilnuj pieniędzy.20


Styczeń 2010REKLAMA21


Nr 1(51) Rok VIREKLAMAPCVALUMINIUMnowa jakośćżycia22


Styczeń 2010REKLAMA23


REKLAMA

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!