13.07.2015 Views

Miesięcznik nr. 152

Miesięcznik nr. 152

Miesięcznik nr. 152

SHOW MORE
SHOW LESS
  • No tags were found...

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

Pozostawało jeszcze zawiadomić Poula o tym, jakim samolotem faktycznie przylecę. Przyodpowiednim stanowisku podałem treść komunikatu, który miał być przekazany do San Francisco,a tam odczytany przez głośniki. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie jeden problem: jakjuż pisałem, Poul Anderson bardzo słabo słyszy. Moja informacja w ogóle do niego nie dotarła,a kiedy nie przyleciałem, po prostu wrócił do domu, zostawiając wiadomość do mnie w tymsamym systemie. I kiedy w końcu dotarłem do San Francisco, usłyszałem niemal jedną po drugiejpowtarzane wiadomości od pana Andersona do pana Bukato oraz odwrotnie. Jakoś nikomu nieprzyszło do głowy, by je ze sobą skojarzyć...Dopadłem więc telefonu i zadzwoniłem pod numer Poula. Nikt nie podnosi słuchawki.Postanowiłem się więc rozejrzeć po lotnisku – może gdzieś jednak czeka? Obleciałem wszystkietrzy terminale ustawione w półksiężyc, ale nikogo znajomego. Co jakiś czas dzwoniłem – też nic.A tu jeszcze mój bagaż nie doleciał razem ze mną!Z bagażem wyjaśniło się najpierw – jak się słusznie domyśliłem, linie lotnicze nie były dlaniego tak samo hojne jak dla mnie i wysłały go własnym samolotem, wspomniane pół godzinypóźniej; wystarczyło podejść do odpowiedniego przenośnika. Ale co dalej?Po kilkunastu kolejnych próbach dodzwonienia się do Poula dałem za wygraną, tym bardziejże pora była dość późna. Sprawdziłem, czy nie ma jakiegoś autobusu jadącego w kierunku jegodomu, ale ostatni odszedł kilka godzin wcześniej, a taksówka wyszłaby za drogo. Postanowiłemwięc zanocować w okolicy lotniska, a rano zobaczyć, co będzie dalej.Rano znowu spróbowałem kilka razy zadzwonić, a gdy ponownie nic to nie dało, upewniłemsię, że chyba coś jest nie w porządku z telefonem. Zadzwoniłem więc do innego znajomegopisarza w okolicy, Jacka Vance’a.Kiedy się przedstawiłem, powitał mnie okrzyk entuzjazmu. Okazało się, że Andersonowiezdążyli już obdzwonić wszystkich znajomych mieszkających w otoczeniu San Francisco; z ichtelefonu można, owszem, było dzwonić, ale odebrać rozmowę tylko w przypływie jasnowidzenia,zepsuł się bowiem dzwonek...Kiedy zobaczyłem ten telefon, przestałem się dziwić. Może jeszcze ktoś pamięta stareczarne telefony z tarczą? O, taki właśnie był. Tymczasem jednak musiałem zebrać bagaże, zapłacićza hotel i zaczekać na Vance’ów, którzy mieli mnie zawieźć do Andersonów. Mieli przyjechaćoboje, ponieważ wzrok Jacka osłabł już na tyle, że prowadzić nie mógł wcale, a pisać jedyniekorzystając z 28-calowego telewizora jako monitora...Andersonowie uściskali mnie niczym cudem odnalezionego syna; jeszcze tego samego dniapojechaliśmy razem kupić nowy telefon, a od następnego dnia zaczęło się zwiedzanie San Franciscoi okolic.Powiem szczerze – jest to jedno z najpiękniejszych miast świata. Porównywalna jest Odessa,którą zobaczyłem kilka lat później... a raczej byłaby, gdyby nie sowiecka gospodarka, któradoprowadziła tę perłę Morza Czarnego niemal do ruiny. Natomiast San Francisco kwitnie. Opisamiturystycznymi nie będę czytelników zanudzał, wspomnę więc tylko, że odwiedziłem oczywiścienajwiększą wówczas księgarnię sf na świecie, redakcję Locusa, a także Vance’ów w ich domu,gdzie po raz pierwszy w życiu spróbowałem kuchni meksykańskiej... Z okazji mojego przyjazduAndersonowie zorganizowali też przyjęcie, na którym poza Vance’ami zjawiła się także ChelseaQuinn Yarbro oraz kilka innych osób, których nie znałem. Jack Vance dopytywał się, czyprzeczytałem już jego książki, które mi wysłał jakiś czas wcześniej jako propozycje wydawnicze.Prawdę mówiąc, jego styl nie bardzo mi się podobał, zbyt kwiecisty jak na moje upodobania, alekilka rzeczy brałem pod uwagę, m. in. Dying Earth, zbiór opowiadań z dalekiej przyszłości.Dręczyła mnie tylko jedna wątpliwość – otóż jeden z bohaterów, myśliwy, zostaje w pewnymmomencie zabity, po czym w innej opowieści pojawia się znowu, bez słowa wytłumaczenia,27

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!