13.07.2015 Views

Miesięcznik nr. 152

Miesięcznik nr. 152

Miesięcznik nr. 152

SHOW MORE
SHOW LESS
  • No tags were found...

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

Poza tym pojawiło się oczywiście sporo głosów, usiłujących problem potraktowaćrozsądnie, w kategoriach prawnych: czym różni się zakazane przez prawo „publiczneudostępnianie” egzemplarza od „użytku osobistego”, do którego prawo nabywa sięw chwili zakupu. Z głosów na liście dowiedziałem się, że według prawa do użytkuosobistego zalicza się udostępnianie nabytego nośnika osobom spokrewnionym (ja bymraczej zwrócił uwagę na pozostawanie we wspólnym gospodarstwie domowym)i „pozostającym w stosunku towarzyskim”. To ostatnie sformułowanie patrzy mi natypowy prawniczy bełkot, z którego nic w praktyce nie wynika.Rzecz jest zresztą ciekawa, bo znajdujemy się – patrząc na sprawy globalnie –w przeddzień wielkiej, światowej draki o prawa autorskie. Zmieniły się nośniki informacji,jej kopiowanie i rozpowszechnianie stało się banalnie proste, straty z tytułu piractwa idąw miliardy – a z drugiej strony, po stronie okradanych mamy już nie pojedynczychtwórców, których można kantować bezkarnie, ani ich organizacje, mające ograniczonemożliwości działania, ale wielkie koncerny, zdolne zaleźć piratom za skórę. Z kolei właśnieobecność wielkich koncernów, które łatwo przedstawić jako bezosobową, złą siłę, dodajepiratom czegoś w rodzaju ideologii, tam zaś, gdzie ideologia łączy się z zarabianiem kasy,zawsze temperatura rośnie. No i do wszystkiego dokładają się kłopoty z prawnymzdefiniowaniem i technicznym wyegzekwowaniem roszczeń. Stąd np. żądania ZAiKSu,aby płacono mu za włączone w sklepie radio. Nawiasem, tego przykładu też użytoprzeciwko mnie, niesłusznie, bo bezzasadność żądania łatwo tu wykazać – za tę muzykętantiemy zapłaciło już radio, i to przecież nie za puszczanie jej w gabinecie dyrektora,tylko dla możliwie największego grona odbiorców.W dyskusji o prawie nie biorę udziału, bo się na tym nie znam i nie mam zbyt wiele dopowiedzenia. Poza tym dla drobnej, obchodzącej akurat mnie sprawy, nie ma ona znaczenia.To jasne, że prywatnego pożyczania książek prawo nie zakazuje i nie może zakazać, choćbydlatego, że nie byłoby jak tego zakazu wyegzekwować. Ale jest na świecie bardzo wielerzeczy, których prawo nie zakazuje i nawet nie próbuje zakazać, a które mimo to uważamyza niewłaściwie i staramy się ich, chcąc czuć się ludźmi na pewnym poziomie, nie czynić.Przecież nie czepiam się, że ktoś sporadycznie pożyczy książkę dla ciekawości, ułatwieniadecyzji, zainteresowania kolegi konwencją albo autorem. Chodzi o pożyczanie nawykowe,uczynione główną czy nawet jedyną formą kontaktu z literaturą, o czytanie tego samegoegzemplarza całymi akademikami i klubami, a zwłaszcza o przyzwyczajenie, że to oczywiste,bo książki do tego przecież służą, po co płacić za czytanie, skoro nie trzeba. Wiem, że tennawyk ma korzenie w poprzedniej epoce, kiedy głównym problemem był brak książek,zwłaszcza dobrych, i głównym zadaniem fandomu było ich udostępnianie. Ale czasy sięzmieniły, w większości nawet wymienili się ludzie – zresztą pamiętam dobrze, iż właśniew latach osiemdziesiątych, kiedy na książki trzeba było polować, ich kolekcjonowaniew domowych biblioteczkach było znacznie powszechniejsze, niż dziś. Dziś szacuje się, żeprzeciętną książkę czyta sześć do ośmiu osób (myślę, że w wypadku bestsellerów więcej),łatwo więc obliczyć, że autor powinien dostawać trzy do czterech razy większe honorarium,a cena książki mogłaby być niższa.15

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!