12.07.2015 Views

Pokaż treść! - Biblioteka Multimedialna Teatrnn.pl

Pokaż treść! - Biblioteka Multimedialna Teatrnn.pl

Pokaż treść! - Biblioteka Multimedialna Teatrnn.pl

SHOW MORE
SHOW LESS
  • No tags were found...

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

Walenty Kunysz, Antoni Pieper, Józef Małek, WacławGutowski, Adela Jabłońska, Stanisław Szulc, EdwardBychawski, Aleksander Fijałkowski, Stanisław Buczyński,Zbyszko Sławian — Orliński, Jadwiga Litwiniuk orazRoman Rosiak, Stanisław Weremczuk i WłodzimierzChećko. Na siedzibę Zarządu Głównego znalazło sięskromne lokum przy ul. Dąbrowskiego 9, a władze Lublinaudzielają wsparcia finansowego na działalność.W roku 1969 STL ogłasza pierwszy ogólnopolski konkursna rzeźbę ludową. W 1971 r. ZG STL wydaje pierwszynumer „Biuletynu Informacyjnego", który w 1986r. przekształcony zostaje w kwartalnik „Twórczość Ludowa".W 1972 r. po śmierci Jana Pocka (1971) ogłoszonyzostaje doroczny Ogólnopolski Konkurs Literacki imieniatego poety.Rok 1973 przynosi objęcie twórców ludowych ustawąo zaopatrzeniu emerytalnym twórców i ich rodzin.W szybkim tempie rosną szeregi organizacji i powstająnowe oddziały i kluby. W 1976 r. powstaje sekcja folkloru,do której przyjmowani są muzycy, śpiewacy, tancerzeoraz kapele, zespoły śpiewacze i obrzędowe jako członkowiezbiorowi.Starania o nową siedzibę dla STL uwieńczone zostająpomyślnie z przejęciem w 1981 r. zabytkowej kamienicyna lubelskiej Starówce przy ul. Grodzkiej 14 z przeznaczeniemna Krajowy Dom Twórczości Ludowej.W roku 1983 ufundowano i odsłonięto w Markuszowiepomnik Jana Pocka według projektu i wykonawstwaJarosława Furgały — rzeźbiarza ludowego. W 1984 r.zorganizowano ogólnopolski konkurs „Ojczyzna", naktóry wpłynęło ponad cztery tysiące prac 849 autorów.W roku 1985 nastąpiło otwarcie w Lublinie GaleriiSztuki Ludowej — wystawiającej i sprzedającej pracetwórców ludowych na zasadach komisowych. W 1990 r.powołana zostaje Fundacja Ochrony i Rozwoju TwórczościLudowej.Podczas czwartej pielgrzymki Jana Pawła II do Ojczyznyw 1991 r. ogłoszony zostaje wielki konkurs „Święcipolscy w sztuce ludowej", zakończony wystawą pokonkursowąw Łomży. Wydano także antologię poezji religijnej„Wołanie z ziemi", której jeden egzem<strong>pl</strong>arz wręczonoPapieżowi. W okresie 25 lat STL ukazało sięponad 30 tomików indywidualnych poetów ludowych,tzw. wizytówki, osiem tomików—antologii a z cyklu„Twórcy ludowi — dzieciom" wydano sześć bajek.W przygotowaniu są następne oraz osiem tomików poezji.Na przestrzeni 25-lecia Stowarzyszenia różnychinicjatyw było oczywiście więcej, jak choćby zapoczątkowanew 1983 r. „Ogólnopolskie spotkania poetyckie",odbywające się w cyklu dwuletnim. Wydana zostałapośmiertnie twórczość literacka wybitnych poetów ludowych:Jana Pocka i ostatnio — Stanisława Buczyńskiego.Twórcy ludowi z poszczególnych oddziałów braliudział w konkursach, wystawach, festiwalach, kiermaszachregionalnych i ogólnopolskich, a także prezentowaliswój dorobek w krajach europejskich, a nawet nainnych kontynentach. Wciąż wzbogacają dorobek kulturynarodowej niepowtarzalnymi dziełami sztuki i literaturyDr Aleksander Błachowski, tkaczka Adela Jabłońskai Władysław Sitkowski na spotkaniu jubileuszowymFot. Roman Prószyńskiludowej. Troską Stowarzyszenia jest zachowanie ciągłościtwórczej, promowanie wybitnych talentów oraz ochronazanikających dyscy<strong>pl</strong>in twórczości ludowej.Wiele dyscy<strong>pl</strong>in takich jak garncarstwo, kowalstwo,tkactwo i innych w ostatnich latach zamarło. Chodzi więco ochronę prawną i stworzenie żywego mecenatu państwanad twórczością ludową. Trwający obecnie bałaganspołeczno-gospodarczy nie może zniweczyć osiągnięć idorobku tych niepowtarzalnych wartości. Trwają obecniezjazdy sprawozdawczo-wyborcze odziałów, przed namiIX Krajowy Zjazd STL, na którym musimy określićpozycję kultury ludowej i wypracować program wedlewspółczesnych realiów.Aktualnie działa na terenie kraju 15 oddziałów wojewódzkichi 9 międzywojewódzkich. Najliczniejsze oddziałyto: Nowosądecki, Kurpiowski, Lubelsko-Chełmski,Beskidzki i Piotrkowski. Słabsze i mniej liczneoddziały to: Łomżyński, Warmińsko-Mazurski i Skierniewicki.Prężność oddziałów uzależniona jest od aktywnościich prezesów, zarządów oraz opiekunów a także<strong>pl</strong>acówek kulturalnych, na których terenie oddziały tedziałają. Na koniec grudnia 1992 r. Stowarzyszenie liczyło2300 członków rzeczywistych. Dyscy<strong>pl</strong>iny <strong>pl</strong>astycznestanowią 81% — 1860 osób, folkloryści 10% — 230osób, dział literatury ludowej 9% — czyli 210 osób.W okresie 25-letniej działalności odbyło się 8 KrajowychZjazdów STL. Pierwszy w 1968 roku w Lublinie,w 1970 r. — Olsztyn, 1973 r. — Lublin, 1976 r. — Opole,1979 r. — Lublin, w 1983 r. — Kielce, w 1986 r. — NowySącz i w 1989 r. w Puławach.


KRYSTYNA ALEKSANDERWdzięcznaStwórcyKiedy Bóg ogrom świata tego stworzył,To Jerozolimie piękna nie poskąpił.Resztę dał Pieninom subtelnością Bożą,Aby w Jego artyzm nikt nigdy nie wątpił.A gdy się pochylił nad Pieninami,W krajobraz wtopił strzeliste iglice,Co w swym dostojeństwie królują nad namiSławiąc Trzy Korony, Czertez, Sokolicę...Zamysłem Jego było, ażeby te skały,Góralom na ugorze orkę nagrodziły,Zmęczonym wędrowcom wyciszenie dały,Wierzącym, choć skrawek nieba przybliżyły...Z trwałej, tęgiej gliny ulepił górali,I dał nam zasób świętej cier<strong>pl</strong>iwości,Byśmy przeciwności losu pokonali —Nie zapominając o ludzkiej godności.Góralskim sercem dziękuję Ci za to,Że ofiarowałeś nam cudne Pieniny.Jesień i zima, wiosna i latoRozsławia po świecie hale i dziedziny.ELŻBIETA SKORUPSKARachunekPoparzyłam ustapijąc dzień po dniułapczywiePoparzyłam dłoniełapiąc w locieodłamkiczyjegoś istnieniaPoparzyłam sercebezrozsądkiemTeraz dmuchamna zimne myślii z niepokojempatrzęna płonące ogniskaCECYLIA KORBANZnoszenie krzyży w cier<strong>pl</strong>iwościPosłuchajcie wszyscy, co wam powiem teraz,jakże ludzkie życie trudno pojąć nieraz.Kogo Pan Bóg kocha, temu krzyże wkładai ten jest szczęśliwy, kto dźwiga, nie pada.Kto dźwiga, nie pada, no i nie narzeka,kogo Bóg doświadcza, nagroda go czeka.Kogo Pan Bóg kocha, temu krzyże zsyłai dla mnie też zesłał, bo mu jestem miła.Nigdy nie narzekam, nigdy się nie smucę,choć serce me płacze, ja piosenki nucę.Jedni mają szczęście, drudzy forsy krocie,a ja mam malutkie takie dożywocie.Nigdy się nie żalę, że jestem skazana,bo taka jest wola Najwyższego Pana.Trza się z wolą zgodzić, trzeba Boga prosić,żeby w cier<strong>pl</strong>iwości można krzyże znosić.Koniec tej piosenki, niektórzy to wiecie,jakie nieraz ciężkie jest to nasze życie.Uwierzcie, ufajcie, żyjcie tą nadzieją,że się kiedyś krzyże na róże zamienią.WANDA ŁOMNICKA-DULAK* * *ziemianajpiękniej pachniew majuprzebudzonadotknięciem wiosnyodmłodzonai przedziwnie płodnajeśliumrze zapachzniewolonej ziemiw bezpowrotyodlecą podniebne skowronkiodpłyną szumne traw oceanyzgasną słońca dojrzewających zbóżgdzieznajdę miejscechłopkaod pokoleń


ELŻBIETA SKORUPSKAPamiętnikiKaśki Z.Ani chybi, zapanowała u nas następna choroba, i tozakaźna. Kiedyś to, jak przyszła zima, to każdychłop za stodołę wychodził na zagon i patrzył, czyteż ta „Azjatka", znaczy grypa nie nadchodzi, żeby wiedzieć,kiedy ster rządów oddać ma babie i posłusznie siędo łóżka położyć. Dzieciaki wtedy musiały chodzić cicho,co i rusz napar lipowy podawać i patrzeć, czy do rejentato już w tym roku trzeba będzie jechać, czy czekać nanastępną morową zarazę.Teraz to już inna choroba nastała: pisanie. Chłop codnia przed chałupę wychodzi, przy furtce staje i listonoszawygląda, czy aby ten jakiego anonimu nie niesie, albowezwania na jakąś lustrację, albo inne nowomodne paskudztwo.To jeszcze nic. Gorzej, jak jakiejś pannicy do głowyprzyjdzie spisywać swe wspominki na wzór Anastazji,albo jakiejś innej Fantazji.Dwa tygodnie temu, jak grom z jasnego nieba gruchnęłaci u nas nowina: Kaśka od Zabrzuchów swój pamiętnikspisała, a teraz ino sponsora szuka. Zaraz w następnąniedzielę wójt do spowiedzi poleciał, a musiał miećchyba sporo z tych wspomnień na sumieniu, bo przykonfesjonale długo klęczał, aż w końcu z opuszczoną głowądo ławki ruszył i tak głośno rozpaczał, że o mało coorganów nie zagłuszył. W tygodniu ktoś mszę „O opamiętanieKaśki" zamówił, ale na niewiele to się zdało, botydzień temu „Pamiętnik Kaśki Z." światło dziennezobaczył. Wydrukowany był na tym... no... ksero, czy jakto się nazywa, a sprzedawała go sama Kaśka. I choć cenabyła spora — jak za pół litra — to poszło wszystko jakwoda z wiosennych roztopów, aż Kaśka dodruk musiałarobić.We wsi zahuczało. Parę bab do sądu chciało jechać, narozwód dawać, aż proboszcz, mimo że kolędę już odrobił,musiał z interwencją po chałupach biegać i do przebaczenianamawiać. Najbardziej zeźliła się wójtowa, bo aniswojemu chłopu, ani proboszczowi nie dała się udobruchać.I jak przedtem ktoś zamówił „O opamiętanie Kaśki",tak teraz proboszcz o opamiętanie żon mszę odprawił,i to w samą niedzielę, a na kazaniu grzmiał raz naKaśkę, raz na baby, co w durne pisane wierzą.Parę dni minęło i jakoś wszystko do normy dochodzi,czyli: chłopy jak pili, tak piją, baby jak wrzeszczały, takwrzeszczą. Co i rusz któryś chłop za stodołę wychodzii wypatruje, czy normalna zaraza nie nadchodzi. A mniepo tym wszystkim to się takie zdarzenie przypomniało:Idę ci kiedyś przez wieś i patrzę, a u Walutków na bramienapisane jest d... Podchodzę, macam palcami i drzazgami wlazła. Ot masz! Niejeden powinien takie doświadczenieprzejść, by wiedzieć, że często napisane dalekiejest od prawdy.— Ja to wiem!STANISŁAW SIERUTATełosiowpacierzTo było tak. Łonegdoj łopoziedoł ni o tam stary Sieruta,swak Psiotra, chtornego łociec pewno znali.Łoni pochodzili z Łolsyn. Psioter nioł wtedyj siedamdziesiątroków. Łociec jego pomer jesce przed tamtąwojną. To łon opoziedoł ło jednam takom chłopoku, cosłużył łu Bziazdowego na Rekitówce. Wołali na niegoTełoś. Ale jek się łon naprowdę nazywoł, to nicht dobrzenie ziedzioł, bo łon buł taki nimek, ze trudno było siaz nim dogodać. Robziuł tyLo jek tan wół. Znikam sia niekłóciuł i kazdomu posłuzuł. Jek do Kadzidła cy doMasyńca do kościoła posed to przez całą sumę i kozanieprzeklęcoł, choć tam probosc nieroz to przez całą godzinogodo, a moze jesce i ziancej. Jek łon sia tam modluł toi nie ziada. Ksiązki zodnej ni nioł, bo i cytać nie móg.Jek w som roz jechoł do Mysańca na godziny bziskup.Buł najsompsierw w Parciakach, potam w Rudzie,z Rudy pojechał do Kadzidła, a z Kadzidła przez Manistekele Tyca zieźli go do Mysańca. Bziskup musić chciołzobacyć Łolsyny, to bez to jek dojechali do Cwórkowskiego,to skręcili do Rejsaecynego kawału (łociec to ziedzą,gdzie to jest), a potam przez Rekitówkę na Zdunekdo Mysańca. Bziskup jechał karetą we śtyry konie. Bułz niam dziekan z Łostrołęki i jesce jakiś starsy ksiądzi zikary z Kadzidła. Póki jechali przez bór, to i było jeko7


BOLESŁAW PIECHAŁokrom świyinta: niedzielipilnuj babo kondzieliRoźnie to drzewiej bywało, roźnie i dziś hawok naświecie się dzieje — cas zmiynio ludzi do niełozeznanio.Kiesik haj bacowie po groniak hejkali,dezynterzy kryli sie po siałasak, dziywcynta młode łuwodzilii haj z gwerami na ramiyniak po Romance za rogocaminocami sie włocyli. Pozynioni zaś parobcy gospodarzyjmusieli, nie pasowało już ta takiemu zbytkowanienijakie. Nale zdarzało sie tez casym, ze i tyn łozynionyłutrope mioł wielgom w chałpie, bo wiycie: abo mu siebaba zbytecnie łozlyniwiła, abo mu prosie zachłorzało,abo stało sie co insego jesce, co go lankorym i załościomstrasnom przejyno.Tak, wiycie, z Karusym było i ło nim to kciołek womnapomknoj troche...Wiecorny zmyrk przyłodzioł świat. Zdało sie, ze dziyjlegnoł haj w ciyniu pod jałowcym, jasne pojźrenie zakryłtecynami chłojny i dumoł se ta w cichości ło starodownykcasak. Karus wygramolił sie z celuści leśnyk, za nimleniwie wlekły sie woły, z pazernościom poglondały nazielonom trowe, rwały łukrodkiym poza jego <strong>pl</strong>ecamiwoniejoncom młodom jedline. Ej ha... śpies sie Karusku,śpies... Pogłoskoł siwego po mokrym pysku, cornemupoprawił chuździenice na grubej syji i wzion ciongnojzałośliwie wysokom nutom:Ani jo se w chałpie,Ani jo na gumnie —Ni mo kto co zrobij,Wielgo biyda łu mnie.Jaze sie haj na Polynicak echem łozlegało, jaze sie tymgłosym jedlicki ku ziymi skłoniły. Spomnioł se Karus naswojom niedolom calom i smutno mu sie zrobiło weleserca. Jakisik dziwny łutajony głos pocon krzicej w skrytościjego dusy. Spomnioł se po tym na swojom babe...Cary to jakie, cy co?W chałupie gospodarzyj nie kce, ciyngiym jeno w piecspoziyro, kormi sie podpłomykami na maśle łopieconymi,jajeśnice jodo i mlyko słodkie pije, a reste dnia spibez łopamiyntanio, niepomno na swojom chudobe, anina biołom kondziel, co w łoknie do słojca sie śmieje.Ej, ha! Śpies sie Karusku, śpies — wiecerzom trzejazgotowaj. Ej, ha! Siecki łurznoj, łoporzondzij stajniei krowy łodbyć. Kielo tez to roboty! Na jednym cłeku syćkochudoba wisi.Como noc zaległa juz pola. Na niebie pomiendzychmurami wisioł zaśłuptany miesionc, w chałpak babyświyciły łogarkami, a na podworcak głodne psy śkucały.W Karusowej chałpie jeno było do cna ćma i cichośćjakosik łotympno łoblegała zogrode. W maluśkik łoknaknie blyscało nijakie światło, nie woniały warzonce sieziomnioki, ni spyrki nie skwiyrcały w kastrolu. Ej, ha! Toci baba dopiyro... ani chłoro, ani zdrowo, ciort jakisik donij wloz. Psio jeji zatracono wiara... do Duśkule chyba mitrzejna. Do mi jakik lykow, doradzi... ha, abo i samazazegnaj przydzie... medytowoł. Potym wloz do chałpy,zaświycił łogarek i pojźroł zamglonym łokiym po jizbie.Na wyrku lezała Jagneska przyłodziono wielgom pierzynom.Spomiendzy drangtek spadowały jij na ziym długiecorne warkoce. Dalij po dylinak łoźlote było mlykoi misecka wyskrobano łod jajeśnice.— Ej, ha, Jagneska! Na stanies ty dzisiok? Chłoroś typrawdziwie, abo to cary jakie? Jagneska, nady po ludzkurzeknij mi ło sobie.— Karusku moj jedyny, nady... ni moge kości... pozbiyrajw sobie. Drency mnie „nostroga" jakosik, w piersihaw sie łosiadła i nie zdole ci juz w nicym pomogaj.— Ej, ha! Jagneska, cary to jakiesik, cary. Do Duskulechyba mi trzeja.Myśloł se ta i myśloł jesce kapke, w kojcu poseł napole, łuzbiyroł wele gnotka bukowyk scypow, w chałpiepod piecym łozgarnył popioł i wzion sie do łozpalowaniołognia. Jagneska bokiym na niego poziyrała, nale nierzekła ni jednego słowa. Łorkisu trzeja wstawij — kombinowołse Karus. Ziomnioki nie łudłubane, a kiebykteraz poseł w zogony, to ani na połnoc wiecerzy niebydzie. Ni ma rady, łorkisu trzeja wstawij.Bez łozwarte łokno wewlok sie chudy, wyleziony kot.Karus podnios łod pieca głowe i beknoł wiela siły w płucak:— Tu ześ mi ty chobelsko łazygno! Jaze haw Jagneskomzatrzysło ze zlynku.— Rety boskie, Karusku, na coz tak krzicys, takek siestraśnie strufła.— Aaa... bo chłodzi zdechlina i chłodzi, syćkie krolickiz budy powyciongoł, a mysy w stodole bol haj se łurzondzajom— jeno siecka ze snopkow sie sypie... Debli mipo takim kocie!Za długie casy, kie juz psy po wsi scekaj łustały, a zygorpokazowoł dziesiontom abo i wiyncyl, haj w kastrolu napiecu pocyno bulgotaj i skwiyrcej. Po całej jizbie sioła siewonność starego sadła i świyzo zawarzonego łorkisu.— Do siela mi, psiokrew, spokoju nie do, do siela...— Ło cym ze to, Karusku, godos, ło cym ze to? — wyscynyłaspod pierzyny Jagneska głowe i wziyna patrzejwielgiemi łocami po jizbie. — Ło cym ze to?— Ło nicym, ło nicym — jo tak ło to jeno haw...


A w dusy grymboko dalij poliły go te myśli: do Duskulemi trzeja, do Duskule, łopsiadła jom zatracono jakosikmoc... debelsko ci to moc, ani zdrowio, ani chłoroby,jeno drazenie takie bez krziny radości i pociesynio.Pomaluśku syjmił ze siebie płotniane portki, zawiysiłhaj na zerdzi wele pieca, potym klynknol na kolana przedłobrazami, zmowił porenoście pociyrzi i wloz pod łozgrzotompierzyne — Jagneska lezała pod niom cały dziyj.Rano wyjźroł Karus bez łokno. Słojce przeblyskiwałopomiendzy stopyrconcymi konorzami i sioło sie po zogrodzie,kiej źrało pszynica do kosynio, lizało mokromrosicke po ziymi i haj do łokiyn w chałpak patrzało.Bydzies tu lezoł, a świat sie haj budzi — łobrusył sie nasiebie Karus, wselinijako gowiydź lezie juz haj po polak,wselinijakie głosy zbyrcom ci wele łucha. Baji to... nawytrzymołbyś tak...Wyseł se pomaluśku z chałpy, łobejźroł wkoło gronie,zirknoł łokiym na wystrzympione chmury i pocon jiśchłodnickiym na łosiusty, wele ściyrwiska, a potym haj kumitrysce, ka „Bozom Mynke" Karol łod Francka wystrugoł.Daleko łodseł juz łod chałp, cało sadyba w dole tamkasik łostała, do nieba podnosiły sie jeno przejźrocystesmuzki piyrzastego dymu. Nogle pocyno chrapiej cosikw jałowcak, stynkaj, a smyrcej na liściak, jaze skuci dymbaKarusowi stanyły na głowie.— Godoz, ze baba ci zachłorzała? — zacon łopytowajsie z ciekawościom.— No juści... zachłorzała.— Ześ po syćkik kościołak juz za niom dawał?— Dawołek, coz byk mioł nie dawaj...— Ze na łazarstwie lezy łod łojskiego roku?— No łod łojskiego roku...— Posłuchoj tedy, co jo ci na łubocu rzekne.Łodeśli haj kawołek za tornie i wziyni sie setaj, łozwodzij,a ługadowaj.Z pocontku doś jim to zgodliwie sło, nale po tymKarus łozdar takie pyscysko, ze jaz haj wrony zacyny pogniozdak głowami kryncij, ćpoki, co łoto na trześni jagodyłobiyrały wziyny całom churmom we debły kasik leciejze strachu. Karus cupkoł kiyrpcami po trowie, wygrozołloskom na syćkie strony, jaze dziod zlankorzony i zły ryknołswojim cielyncym głosym:— Jidź, jidź, we debły jidź! Sprowodź se swojom Duskule,całom Sopotniom, syćkie łokolice. Nale ci godom,ani Jancokryst z piekła jom nie wylycy, pokiel jo sie dotego nie wezne.Płanetnik to, abo carnoksiyźnik jaki... psiokrew, psiokrew,cego by tez cłek nie spotkoł jesce — myśloł sew duchu Karus i złoś łodesła kasik łod niego, wciornościjom wzieny, jeno łuśmiysek godzoncy taki po wonsak muślecioł. Wyciongnył rynke i pogłoskoł dziada po ramiyniu.Na kwilecke go łupytowoł jesce, jaze pod rynce siew łostatku wziyni i śli nazod, prosto ku chałpom mitryscynympotokiym, łurwiskami i roznymi brzegami.Karus wstoł w poniedziałek wcas. Łoporzondził wołyi jak zwykle pojechoł do lasu wozij drzewo. Zaś ło tymnieopilim chłopie, co w krablicy na powale społ niepowiedzioł babie nic. Do sotorka wzion se trzy <strong>pl</strong>ackiłowsiane, do zbonecka kapke mlyka i pojechoł hejkajoncywele Wiktulcynej sopy ponad Dziabule i prosto haj doKicory. A potym, to juz ni ma frasunku, łoto jeno batym— Ki debli... abo mie strasy, abo co?śmignoj i juz sie bydzie w Kiełbasowie.Karus bojoncy nie był. Wzion tedy łozgarnowaj loskomDziyj przy robocie ślecioł mu pryndko. I łoto wiecorympomiendzy tornie, jaz łujźroł w kojcu kudłaty łeb jakiegosikdziada pod jedlom siedzoncego. Baji to... cego bytak samo wracoł sie Karus strudzony ku chałpic. Dalekojesce był, a juz mu jakosik janielsko moc serce i łocy łozradowała.Baji to! Płanetnik ci to prawdziwy — psio jegotez cłek nie spotkał jesce?— Hej! Ty, a co tu robis?wiara jakosik. Światło sie w łoknach świyci. Baji to! Pewnikiymhaj i spyrki na piecu skwiyrcej bydom. Psio jego— Aaa... siedze — widzis, ze siedze. Tez to głupieludziska w tej wsi, nika cłekowi spokoju nie dadzom. wiara jakosik — wiedzioł łun cego jij trzeja! Telok sieMarudził pod jedlom dziod, a wielgie corne jego łocy nakrapiyrowol, telok sie namyncył. Chłodziłek do Duskule,Pokusowi zek płacił... a tu mos psiokrew — korba-blyscały mu spod kapelusa. — A ty ka sie wleces natakim skwarze — zapytoł dziod w kojcu głosym takim ca mocnego jij trzeja było.śmiysnym, do cielyncego becynio podobnym.Przyśpiesył kroku, woły popondził pryndzyj, z bata— Haa! Baji to, kciołbyś wiedziej? Jide, ka mie łocy kielkanoście razy strzelił i juz łoto wele zogrodki sieponiesom, we świat. Lykow mi jakik trzeja. Do Duskule naloz, ka makiym pole sie cyrwiyniało, a leki wiaterekhajek sie wybroł. Łod łojskigo roku baba mi haw na łazarstwielezy. Dołek juz do syćkich kościołow — ba... ło pce łostawił w siyni i tak łoto, jako przyjechoł z batym dozalatował zielym i świzom zesknientom konicynom. Kiyr-to juz i Pokusa przy ka<strong>pl</strong>ickak pociyrze za niom łodmowioł,i godom ci cłeku nic nie pomogło. Co za łukortaniechałpy wloz.A to cuda boskie — zadziwoł sie sraśnie i do siyniboskie mom jo śniom do dzisiok... „Nostroga" ci to jakosikw piekle łukocono chyba.nazod go cofło, kieby go pora mocnyk koni za posekpociongła...— Jarchanielskie cuda! Jagneska! Na cozże sie toz tobom zrobiło?Bo wiycie Jagneska nie lezała juz, jak zawdy, nale chyciłasie kondzieli i przyndła, jeno furcało po chałpie.Kie zaś jeno Karusa łobocyła, tak syćkim prasła i jemudo kolon sie wziyna, pocyna wznosij ku niebu rynce,becej, a lamyncij.- Karusku moj złoty, duso moja jedyno — co jo tu10ciyrpiynio i strachu dzisioj przesła.Karusowi haw jaze sie w głowie przekopyrtło i nie wiedzioł,co zrobij teraz, abo becej razym ś niom, abo sie


ciesyj bez łopamientanio. Cisnyły mu sie do gymby roznetakie słowa, dobre i złe, nale nic nie rzek. Łudoł, ze łonicym nie wiy i wzion sie dalij łopytowaj:— Na coz ci to, Jagneska, co?— Karusku mój, Karusku! Nie zdoliłeś rano łod chałpyjesce łodyjś, a tu juz jakosik piekielno zgraja pocyna cupkajkopytami po powale, kwicej, dropaj, a scyrkaj lajcuchami.Ze strachu zek cołkim pod pierzyne wlazła. Zakwilecko poglondom takom jizejynecko małom dziureckomi łoto, Karusku, haw mi sie zdajało, ze juz skojceswoj zywot niebogi. Zacon sie spuscaj z dymnika napowale jakisik potympiniec piekielny, cały w nagu i corny,jak noc. Porwoł ze mnie pierzyne, chynoł jom tamkasik pod stoł, a mnie wzion łokłaj takim grubym a mokrymkorbacym, a wołaj na całe gardło:Łokrom świnta, niedzieliPilnuj babo kondzieli!...A bił, a bił, straśnie bił! Łoboc, całe pieca mom corne,same pryngi, jeno sie siwi. Powlok sie potym dymnikiymna powoł i cały dziyj korbacym z dymnika mi groził, syćkorobij kazowoł i ani rus na wyrko nie zezwolił.— Rety boskie, Jagneska! Nie spodziywołek sie, niespodziywołek sie. Toś mi sie tu, biydocko, doś łubecała,a łubecała. To ci besercyjo jakosik... do cna babe mi łobrusyło.Baji to! Gotowo jesce ślegnoj i na śmierć mizachłorzej.— Karusku moj, nie trop sie, juz mi nic nie dokuco,boje sie haj jeno tego piekielnika, by nie przysoł nazod.Nogi i rynce zedre, do lasu z tobom po drzewo jeździćbyde, co mi kozes, to syćko zrobie. Na wyrko juz nigdy,nigdy za dnia nie pojde.WŁADYSŁAWA GŁODOWSKAS k ą d się wzięłabieda na świecieByło to bardzo dawno temu, kiedy to jeszcze św. Janchodził po świecie głosząc Ewangelię Chrystusową.W tej wędrówce zaskoczyła go noc. Wstąpił doprzydrożnej chałupiny, gdzie mieszkał ubogi chłopina,a nazywał się Bieda. Pozdrowiwszy gospodarza, zapytał,czy przyjmie go pod swój dach. Bieda widząc tak zacnegogościa, zafrasował się: — Bo czem że mogę przyjąć —rzekł. — Skoro oprócz postnych ziemniaków i tej garścisłomy niczego nie posiadam. Św. Jan odrzekł: — Opróczdachu nad głową i twej przychylności, niczego mi więcejnie potrzeba.Posiliwszy się gorącymi ziemniakami, ułożyli się dosnu. Gdy noc ustąpiła, świt niebo rozjaśnił, św. Jan szykującsię w dalszą drogę, rzekł do gospodarza: — Niemam złota ani srebra, ale chciałbym się odwdzięczyć zatwoją życzliwość, jeśli czegoś potrzebujesz powiedz,a stanie się jak sobie życzysz.Zamyślił się Bieda, bo przecież nie było za co oczekiwaćnagrody, ale po chwili rzekł: — Jeżeli mogę prosićo coś, to mam jedną serdeczną prośbę. Oto obok mojejchaty rośnie grusza, która co roku rodzi smaczne owoce,są one moim jedynym pożywieniem, ale cóż z tego, skoroco roku jakiś zły człowiek zrywa mi je. Chciałbym, abygdy wejdzie na drzewo, nie mógł sam z niego zejść, żebymnie musiał prosić bym go uwolnił. — Stanie się, jaksobie tego życzysz — rzekł św. Jan.Pożegnawszy gospodarza wyruszył w dalszą drogę. Nawiosnę grusza przepięknie zakwitła i dorodne wydałaowoce. Pewnej nocy znowu przyszedł amator cudzychowoców. Kiedy już miał ich dość i chciał zejść, poczułjakby go jakaś niewidzialna siła przykuła do drzewa. Niepomógł wysiłek, ani szamotanina, zrozumiał, że zostałukarany za szkody, jakie czynił gospodarzowi przezwszystkie lata. Nie widząc ratunku prosił Biedę, aby gouwolnił, przyrzekając, że już nigdy nie wyciągnie ręki pocudzą własność.Uwolnił go Bieda i odtąd nikt szkody nie czynił. Biedabył szczęśliwy przez długie lata, ale z czasem mocno siępostarzał i ciężko zachorował. Pewnego dnia, kiedy leżałw łóżku przyszła po niego śmierć. Bieda rzekł do niej: —Wiem, że przyszłaś po mnie i nijak od ciebie się niewykupię, ale mam jeszcze jedną prośbę do ciebie. Otoprzed oknem rośnie grusza, która całe życic była moimpożywieniem, proszę cię wejdź na drzewo i przynieś miparę owoców, chcę zakosztować ich smaku zanim mniezabierzesz.Nic trudnego — pomyślała śmierć. Wskoczyła na gruszę,zerwała kilka owoców, a tu ani rusz zejść z drzewa,jakaś moc niewidzialna jakby ją przykuła, szarpie się, szamoce,zrozumiała, że wpadła w pułapkę i nigdy sama niezdoła się uwolnić. Prosi Biedę, by ją uwolnił.Bieda podniósł się na łóżku, otworzył okno i rzekł:— Uwolnię cię, ale pod jednym warunkiem, jak mi przyrzekniesz,że mnie nie zabierzesz, pozostawisz na ziemi.Cóż, nie miała śmierć wyboru, więc przyrzekła Biedzie,że go pozostawi. I tak to bieda pozostała na świecie.Śmierć się po nią nie zgłasza, choć wiele już wieków odtego czasu minęło.11


STEFAN SIDORUKGrajekA z muzyki i z mularza to nie będzie gospodarzaBo gdy mularz mury murzy, to muzyka ludzi durzy.(ludowe)Jakowin — tak go wszyscy we wsi nazywali — odtygodnia prawie że nic nie robił tylko wylegiwał sięsobie w słońcu pod gruszą. Ciepło, zielono, kwieciście,ludzie wywożą w pole obornik, sadzą ziemniaki,krzątają sie jak w ukropie a on — nic, od czasu do czasuwejdzie tylko do chaty, kapciuch świeżym tytoniemnapełni, popatrzy z lubością na swoją „Jewkę" co podsmyczkiem na ścianie wisi i znowu wychodzi pod gruszę.Nawet jeść mu się nie chce przy tym leniuchowaniu.Leżąc tak sobie, zastanawia się głęboko i aż dziwi głupocieludzkiej — jak to sam określa. Bo: niby na dworzewokoło jest wiosna, a ludzie nic, nie żenią się psiekrwie.Dopiero jak nastąpi czerwiec — oho, wesele za weselemi na tym graj i na tamtym, i jeszcze na innym. Rozrywajączłowieka, każdy do siebie godzi i to nieraz aż do odległychwiosek, na dwudniowe, na trzydniowe wesela. Bywa,że odegrawszy jedno, od razu przechodzi się na następnei dopiero pod koniec tygodnia człowiek do domu wraca— a czy na długo?Ludzie — to jak te koty marcowe: przychodzi porai chociażby mróz skwierczał i kąsał po ciele — chcą siężenić, albo upał na wosk rozmiękczał ciała — muszą siężenić, nie przetłumaczysz, zachcenia z głowy nie wybijesz,za rękaw jedno od drugiego nie odciągniesz. Jakkoty, psiepary — jak koty. A już po św. Petroneli zdejmujze ściany tą swoją śpiewającą „Jewkę" i hajda z kompanamiradość ludziom nieść.Tak było i tego roku. Poszli we trzech aż za Bug graćdo takiej jednej gospodyni, co ją Makotyrycha zowią —córkę za jednego wydaje. Poleszucy, naród biedny alehonorny i nieustę<strong>pl</strong>iwy — jak cię zgodzili, to im graj, niepodskubuj ukradkiem harnych mołodinok — nie namawiaj,nie ciągnij w pobliskie kopice czarnookich mołodyi,bo ich mężowie, gdy to dośledzą, to tak ci mordęskują, że cię rodzona baba w domu nie pozna. Ale trafiająsię i takie, że jak dziubnie jednego — dwa okowitki,to ją najdzie na ciebie taka chętka, że gdyby ją za rękawtrzymali — pilnowali, ona się urwie i zrobi swoje. I stądu nich takie przeludnienie w chałupach.No więc, gramy my na tym weselu. W izbie — jakw ulu, ciasno, że i za swoją potrzebą na dwór trudno siewycisnąć, weselnicy tańczą, rozkażą grać „Bubliczki" czyzamawiają „Karobuszki", „Łysoho", to znów młodymgraj modne tanga zasłyszane i przywiezione z robótw Warszawie, dokąd co roku wyjeżdża niemal cała męskamłodzież ze wsi. — Muzyko hraj albo hroszi widdaj —ponaglają, a nam i tak już ręce odpadają od tego rzępolenia.Dobrze gdy jeszcze masz zapasowe struny do „Jewki",to założysz je sobie, gdy się która urwie i grasz dalej,ale jak ci pęknie jedna i druga a pozostaną u skrzypiectylko mizerne szczątki, a zapasowych już nie posiadasz,wtedy okaże się, czyś naprawdę jest muzykantem i czysprostasz zadaniu.Tak było i tym razem u Makutyrychi. Gdzieś w połowiewesela trzasły niemal dwie jednocześnie, potem pękłajeszcze jedna i wtedy bądź mądry dograj wesele dokońca na jednej strunie... Więc bęben chcąc zagłuszyćbraki w świergoleniu „Jewki" począł niesamowicie stękaćjak niedźwiedź przy wzdęciu brzucha. Klarnet, jak zajączaczął wy<strong>pl</strong>uwać jakieś nieartykułowane tony starając siętym pokryć zapadliny skrzypcowego niedowładu, a ja:smyczkiem po tej jednej, osieroconej strunie piłujęniczym piłą saperską — zda się trociny z melodii podnogi mi się posypią. Gram...Świt za oknami nieśmiało szarzeje, a my zmordowaniale z fasonem kończymy niezbyt łaskawe dla nas weselei odebrawszy zapłatę zabieramy się do domu. U promu,chcąc przedostać się na drugą — na naszą stronę rzeki,musimy zaczekać, aż nam ktoś z tamtej strony naciągniekołowrotem opuszczoną dla przepływających flisakówpromową linę. Dzień pełznie powoli, zniewala do snu,odpoczynku i wreszcie chyli się ku zachodowi, a z tą linądotychczas jakoś nic się nie dzieje. Już nas takich wracającychgrajków zebrało się nad brzegiem jeszcze z kilkuinnych wesel i nie mając czem się zająć, tamci zaczynająpo trochu grać, chcąc się popisać przed innymi. Au mnie, matko jedyna — zaledwie jedna struna telepiesię u skrzypiec, ale biorę tę swoją śpiewającą łupinę igram, jakby nigdy nic, jakby każde inne skrzypce winnymieć tylko jedną jedyną strunę. Skrzypacze tamtych zespołówdziwią się, własnym oczom i uszom nie wierzą, a jagram, od czasu do czasu tylko, przepłukując zasychającegardło niesioną przez nas z wesela żytniówką — i gram.Zbiera się jeszcze trochę ludzi i gdy zaczyna zmierzchaćpodjeżdża do nas jakaś kareta zaprzężona w sześć czarnychlśniących koni, a jej pan podawszy ramie wiezionejprzez siebie pięknej pani, podchodzi bliżej do mnie i słucha.Robi się ciemnawo. Promu, jak nie było tak i niema. Słudzy przy karecie zapalają światła, a pan kazawszydobyć z sakwojaża jakiś trunek — grog czy rum — nalewami szklanicę za szklanicą i wciąż każe grać. Gram —a ta moja jedyna struna u „Jewki" aż się zachłystuje radościąi weselem. Widzę, jak słudzy poszli w prysiudywokół swojej pani i pana, wokół stojącej karety i kruczychkoni — wywijają i krzeszą hołubce aż ziemia drga idudni pod nogami. I oto — uzmysławiam ja sobie, żechyba gram na jakimś dziwnym weselu. Może ten pan, cokaretą przyjechał, żeni się z tą panią — zgadniesz to?Północ już chyba musiała być, bo gdzieś ode wsi dałosię słyszeć pianie kogutów, wtedy to pan sięgnął do swojejskórzanej kalety mocno grosiwem nabitej i sypnął mido kieszeni pełniutką garść żółtego błyszczącego grosiwa,potem dołożył jeszcze ze dwie garście innych nieznanychmonet wsiadł do karety i odjechał.Obudziłem się dopiero nazajutrz, nad brzegiem rzekimocno oczadziały od grogu i sam nie swój. „Jewka" leżałaobok mnie na trawie z zerwaną ostatnią struną. Moichkompanów nigdzie ani widu ani słychu. Sięgnąłem dokieszeni, chcąc się upewnić, czy mi czerwońców danychprzez pana łobuzy nie pobrali i co się nie dzieje: wyciągamjedną pełną garść, potem drugą najprawdziwszegokońskiego łajna... Tfu, cholera skubana by to pobrała...12


Prace nagrodzone w Ogólnopolskim Konkursie „Współczesna sztuka ludowa" ogłoszonym z okazji XXV lecia STLFot. Roman PrószyńskiOgólnopolski Konkurs„Współczesna sztuka ludowa"Lublin, 19 maja 1993 r.Jury pracowało w składzie: Aleksander Błachowski— Muzeum Etnograficzne w Toruniu (przewodniczący),Elwira Koszutska — PME w Warszawie, Krystyna Marczak— UMCS Lublin, Danuta Powiłańska — MuzeumLubelskie, Alfred Gauda — Muzeum Wsi Lubelskiej,Longin Kowalczyk — Muzeum Regionalne w Łukowiei Roman Prószyński — ZG STL. Jury dysponowało funduszemnagród w wysokości 40 mln 400 tys. zł. Stwierdzono,że na konkurs nadesłano 710 prac od 99 autorów.Jury przyznało nagrody i wyróżnienia w następującychdyscy<strong>pl</strong>inach:1. Rzeźba w drewnieI nagrodę (2 mln zł) — Antoni Kamiński z Kutna; II— Jan Krajewski z Zawidza (1,5 mln zł); dwie III po 1mln zł — Eugeniusz Węgiełek i Eugenia Skibińska zKutna. Cztery wyróżnienia po 500 tys. zł otrzymali:Marian Ściseł z Radzynia, Jan Czupryniak z Tucholi,Marian Opis z Wrocławia i Tomasz Dudzik z Lublina.2. MalarstwoI nagrody nie przyznano. II (1,5 mln zł) — WiktorChrzanowski z Torunia; III (1 mln zł) — Rozalia Szypułaz Czechowic-Dziedzic; dwa wyróżnienia po 500 tys. zł —Adam Pawlik z Włodawy i Stanisław Wyrtel z ZubrzycyGórnej.3. TkactwoI i III nagrody nie przyznano. II (1,5 mln zł) — FilomenaKrupowicz z Janowa; wyróżnienie (500 tys.) —Teresa Pryzmont z Janowa.4. HaftI nagroda (2 mln zł) — Melania Teszka z Chojnic;II (1,5 mln zł) — Jadwiga Januszewska z Chojnic; trzy IIIpo 1 mln zł — Helena Jabłońska, Krystyna Ługiewiczz Kcyni i Alicja Nowaczyk z Chojnic; cztery wyróżnieniapo 500 tys. zł — Czesława Kaczyńska z Dylewa oraz IrenaMuchowska, Jadwiga Stempień i Helena Horst-Giereszewskaz Chojnic.5. KoronkaI nagroda (2 mln) — Helena Kamieniarz z Koniakowa.II nagrody nie przyznano. III (1 mln) — Marta Wawrzacz;dwa wyróżnienia po 500 tys. — Helena Legierskai Irena Kohut.6. WycinankiPrzyznano tylko wyróżnienia po 300 tys. każde.Otrzymali je: Stanisława Dawid, Aleksandra Staśkiewiczi Stanisława Olender ze Strzałek, Marianna Kata z Opoczyńskiejoraz Czesława Kaczyńska i Beata Głowackaz Dylewa.7. PtaszkiI i II nagrody nie przyznano. III (1 mln) — ZygmuntŻak z Radomia; wyróżnienie (500 tys.) — Julian Mentelze Stryszawy.DOKOŃCZENIE NA STR. 1413


Nie opodal ołtarza stoi zegar. Dyskretnie, bez zbytecznego hałasuodmierza upływający czas. Bywa to, jak w wiejskich kościółkach, stary stojącyzegar, który patyna lat wtopiła w tło starego wnętrza świątyni: widzi.się też niekiedy bardziej nowoczesny chronometr, jego praca jest o wielebardziej precyzyjna i budząca zaufanie do dokładności pomiaru. Niewieledalej znajduje się przedmiot w sakrosferze o wiele ważniejszy — wątłym,lecz uporczywym płomykiem tli się światło wiecznej lampki. Dyskretny,niegasnący blask lampki i równomierny, nieubłagany w obojętności mechanicznegorytmu ruch zegara. To sąsiedztwo przedmiotów styka ze sobąwieczność i czas, miesza też różne porządki, w jakich człowiekowi przychodziistnieć. Tkwi w tym zasadnicza niestosowność: w świętą przestrzeńświątyni, w czas sacrum, wdziera się geometryczny czas codzienności. Niejest to jedyna szczelina, przez którą instrumentalnie, mechaniczniepostrzegany świat wkrada się do uniwersalnej przestrzeni ka<strong>pl</strong>icy. Poszukiwaniedoświadczenia świętości z trudem odrywa się od ograniczającychmentalnych przyzwyczajeń potocznego myślenia.PIOTRKOWALSKISamotne pisanieingresu pierwszego opolskiego biskupa,ks. Franciszka Jopa. Dooprawnych tomów foliałów — pozaarchiwistami nikt nie zagląda: nie sąprzedmiotem publicznej lektury.Przypadkowy czytelnik może zajrzećdo aktualnie wypełnianego wolumenu.Księgi oprawiono w twardeokładki, niektóre zaopatrzonow wytłoczony złoty napis „Księgapróśb i podziękowań do Matki BoskiejOpolskiej". Obecnie prowadzonaKsięga, nieco mniej elegancka,sygnowana jest napisem „Kronika".Odmiana ta znajduje bezpośredniepoświadczenie w formułach wpisowych:tytuł ułatwia decyzję dokonywaniawpisów zgodnie z poetykąpodobnych kronik założonych w innychmiejscach. Poszczególne tomyzdają się być tylko fragmentami wielkiejKsięgi. Dla rozumienia i definiowaniaprzez wotanta sytuacjiw przestrzeni świątyniWedle etnografów, współczesnewota, np. wpisy doksiąg intencyjnych, sąprzedłużeniem dawniejszych tradycji.Musiały się zmienić, bo i związanez nimi „zdarzenia (cudowne) sąodbiciem zmieniającej się — zależnieod środowiska i czasu — świadomościreligijnej i wrażliwości mirakularnej".Zdają się być w istocieuniwersalne — zmiany w akcesoriachgestów wotywnych winne byćdrugorzędne wobec egzystencjalnierudymentarnych potrzeb. Punkt widzeniahistoryków sztuki, skupionychna interpretacji przedmiotu<strong>pl</strong>astycznego trzeba uzupełnić ouwagi o specyfice komunikacyjnościw obrębie sakrosfery.Wota wpisane do ksiąg intencyjnychwiążą się ze sposobem bycia 3 ,który jest daleko inny od tego, któryowocował symbolicznymi, a możemetonimicznymi w swojej zasadzie,przedstawieniami. Odmienne są warunkii zobowiązania komunikacyjne,inny system wartości aktualizowanyw chwili dokonywania samotnegowpisu, inaczej konstruuje sięsytuację odbiorczą... Uniwersalnepotrzeby i egzystencjalne doświadczeniasą wypełniane przez kulturowookreślone hierarchizacje, szansei drogi zaspokojenia potrzeb, schematypostrzegania i sposoby artykulacji.1. MiejsceW archiwum Katedry Św. Krzyżaw Opolu przechowywane są księgiwotywne prowadzone od 1972 r., oddokonywania wpisu sprawa to ważna.Wpisuje się osobiście, w miejscu,w którym znajduje się Księga. Spoczywaona nie opodal ołtarza z obrazemMatki Boskiej Opolskiej. Nastoliku, obok niej, leżą egzem<strong>pl</strong>arzeksiążki traktującej o dziejach i znaczeniuobrazu. Można je wziąć,wrzucając do drewnianej skrzynkipieniądze — ofiarę. Wystrój wnętrzadopełniają płonące świece, przywołującegesty wotywne, kiedy ofiarowaniewoskowych figurek łączyło sięz obchodzeniem ołtarza bądź świątynize świecą.Obraz pochodzi z XV stulecia,początkowo znajdował się w sanktuariummaryjnym w Piekarach. Później,po wielu przeprowadzkach(pocz. XVIII w.), przywieziono godo Opola. Ostatecznie umieszczono15


wotanta. Podziękowania umieszczanena kartkach papieru — opisymirakularne w kościele w Warcie nieprzeczą tej hipotezie: ich charakterokreśliła intencja tworzenia zbioru:szło o gromadzenie argumentacji wstaraniach o beatyfikację bł. Rafałaz Proszowic.Opolska Księga zawiera wpisy rozmaite„treściowo", i zróżnicowanepod względem stylu i poetyki. Łączyje poważne traktowanie aktu wpisywania— nie ma wśród nich tekstunaruszającego etykietę — poczuciestosowności, jedną z reguł psychologicznegoskryptu czy też — scenariuszazachowaniowego związanego z„religijnym sposobem bycia". 14Sakralniezdefiniowane miejsce, autorytetKsięgi, której sama nazwa narzucaową godność i ciągłość powstawania,jakąś zasadniczą jej jedność,wyznaczają wstępne możliwościdecyzji zachowaniowych. Formuływpisów zawierają pamięć o tych okolicznościach.Do indeksów owegosposobu bycia należy napięcie międzyoficjalnością, zrytualizowaniemzachowań kultowych i instytucjonalnąpowagą miejsca a intymnościąaktu wpisywania, napięcie międzyretorycznością formuł a lirycznością,konkretnością, jednostkowościąprośby. Ten sposób bycia, którywśród swoich możliwych scenariuszydopuszcza wpisywanie się do ksiągintencyjnych, wiąże się z tradycjamisu<strong>pl</strong>ikacyjnymi, z odpowiednimwidzeniem siebie, świata, praw nimrządzących, reguł, gwarantującychmu posiadanie sensu...Wpisu dokonuje się osobiście, stojącprzy stoliku: układ graficznyposzczególnych kart dokumentuje tęutrudnioną technicznie sytuację. Odpoczątku zdarzały się wpisy zbiorowe,ich częstotliwość zdaje się wzrastać:odpowiada to dobrze tytułowi„Kronika". Standardową formułęwpisu uzupełnia wtedy kolumnapodpisów.3.1. Intymność samotnegopisaniaWielokrotnie powtarzają się wpisy,których formuła ma charakterbezpośredniego wyłączania innychpotencjalnych czytelników:Matuchno Niebieska...! Matuchno Tywiesz... Ty wszystko wiesz, co mnieboli... Ufam! Twoja Urszula. [1989]Matko Najświętsza pomóż mi ty wieszw czym Janusz [1990]Matko Boska Nieustającej Pomocyzwracam się do Ciebie z gorącą prośbąi usilnie błagam o pomyślne ułożeniepewnej sprawy. Liczę na ciebie i wiemże mnie wysłuchasz za co Ci już z góryserdecznie dziękuję. Twoja czcicielka.[1991]Wpis ma przesłanie ekskluzywne— zdaje się prowadzić do blokowaniatworzenia wspólnoty. Wymuszato „poufny" sposób podania informacji.Brak podpisów, poprzestaniena inicjałach, imieniu, określeniu„córka", „czcicielka"... wskazuje naintymny — oparty na wyłączeniuinnych — tryb pisania. Zastosowanaformuła narzuca reguły postępowania,ten imperatyw, to element autodefinicjisytuacji komunikacyjnej,jaką posiada jej użytkownik. Narzucasię ją innym, którzy pojawiają sięw roli czytelników.Matko Boska Nieustającej Pomocy,w Tobie jedyna moja nadzieja, pozwólznaleźć mi sens życia, pozwól abymmiała dla kogo żyć, pozwól abym niebyła już nigdy tak samotna, jak jestemw tej chwili. O Matko weź mnie w swojąopiekę. [1990]Nie może być wąt<strong>pl</strong>iwości — czytelnik,który czyta teksty w Księdze,jest odbiorcą nieswoistym, kimś, ktozachowuje się niestosownie. Wynikato już z tytulatury, formuł listownych,błagalnej tonacji: czytanie jestnaruszeniem tabu intymności, jestniedyskrecją. Sterowanie sytuacjąodbioru prowadzi do uniemożliwieniaspełnienia się działań czy funkcjiintegrujących:Kocham Cię Matko, ale bardzo Cieproszę o co Cie prosiłam, bardzo tegopragnę. J. [1989]Wykluczanie innych czytelnikówwidoczne jest także w apostrofachrozpaczy:Mamo [tu wykrzyknik w kształcieserca z promieniami] 90.05.19. Bądździsiaj z nami, pomóż nam.M[...] S[...] BernadettaMatko — ratuj!MałgorzataLucyna[1990]Ekskluzja zdaje się wiązać zsamym fenomenem pisania przeciwstawnegoaktom komunikacji ustnej.Pisanie zakłada nieobecność — tosprawa fundamentalna: akt mowyzastępuje pismo, co oznacza zmianęsposobu bycia, zmiany zasad percepcjii rozumienia świata. 15Akt pisaniamoże być ostatecznym potwierdzeniembądź próbą przełamaniasamotności. 16 Rozłączność czasupisania i ewentualnej lektury, zasadniczanietożsamość obu aktów stanowiącharakterystyki oczywiste;ekskluzja wydaje się być nieredukowalnącechą pisarskiego aktu wynikającąz samej istoty fenomenu pisania.17W wypadku wpisów do Księgima to wręcz sankcję sytuacyjną:umieszczona w ka<strong>pl</strong>icy w bocznejnawie, nieco oddalona od pierwszychławek, wymaga ciszy i fizycznegoodosobnienia jako warunkówprzystąpienia do pisania. Rzadkobywa, by wotant podchodził do niejwtedy, gdy w Katedrze znajdują sięinni ludzie.Samotność, wyosobnienie aktupisania znajduje zwierciadlane spełnieniew czytelniczym kontakciez tekstem: „Dzięki zapisowi —stwierdza Paul Ricoeur — tekst zyskujesemantyczną autonomię; taautonomia jest konsekwencją zerwaniazwiązku między mentalną intencjąautora i słownym znaczeniemtekstu. Dalsze losy tekstu wymykająsię ze skończonego horyzontu,w którym żył jego autor. Ważniejszestaje się teraz znaczenie samego tekstuniż to, co miał na myśli autor,kiedy go pisał". 18Sytuacja jest zwierciadlana: wśródindeksów aktów czytania jest równieżowa „osobność", wyjątkowość,uchylenie bezwzględności zegarowego,mechanicznego czasu. Intymnośćaktu pisania znajduje dopełnieniew intymności kontaktu z tekstem.3.1.1. Tuż obok: standaryzowanewota <strong>pl</strong>astyczneEtnografowie i historycy sztukiwśród częstych cech przedmiotów17


wotywnych wymieniali „liryczność"stylu, naiwną niekiedy emocjonalnośćprzedstawień. 19Podobne opinieodnaleźć można i w innychwypowiedziach o „naiwnych", sentymentalnychi silnie ekspresywnie nacechowanychobrazach wotywnych. 20Wśród dawniejszych wotów dająsię dostrzec dwie tendencje. Otóż zjednej strony — postępująca rytualizacjaoraz wiążąca się z nią corazbardziej wysublimowana metaforyzacja.Zmiana jest głęboka: dar, jakimjest przedmiot wotywny, w mniejszymstopniu pozostaje zapisem aktu„wymiany", nasyconym konkretnościąprzedstawienia owej „transakcji",a przede wszystkim — jest symbolizacjąsamej postawy donatora.Zaciera się więc także i pewienaspekt komunikacyjny samego gestuwotywnego. Z drugiej zaś — zwłaszczaw wotach dawniejszych i tycho charakterze <strong>pl</strong>ebejskim — przeważapotrzeba nazywania, obrazowegoprzedstawiania doznanej łaski bądźtreści składanej prośby. Wota mającharakter albo metonimicznegoprzedstawienia, np. uzdrowionychczęści ciała, wizerunku zwierząt gospodarczych,o których pomnożeniesię zabiega, albo też — anegdotycznejrelacji o zdarzeniach, którychrozwiązanie przypisuje się boskiemuwstawiennictwu. Pomiędzy tymi tendencjamiumieścić trzeba zwyczajskładania w charakterze dziękczynnymcennych darów, czyli przedmiotów,które — nie posiadając znaczeńkultowych ani też metonimiczno-metaforycznych— miary dużą wartośćmaterialną lub kulturową (precjoza,korale, zegarki, ale także pamiątki,przedmioty o znaczeniu społeczno--prestiżowym itd.).18Współczesne wota <strong>pl</strong>astyczne (możeraczej — przedmiotowe) cechująsię wysokim stopniem standaryzacji.Są to przede wszystkim przedmiotyprodukowane fabrycznie — jakobiżuteria złota lub srebrna sprzedawanajest w sklepach z dewocjonaliami.Najczęściej spotyka się symboleNajświętszego Serca Jezusowego,ryngrafy z Matką Boską, różańce,medaliki i inne przedstawieniawzględnie przedmioty kultowe. Należąwięc one do oficjalnego porządkukultowego 21 , a gesty wotywnezostają pozbawione „liryczności" iekspresywności, stając się czynnościamiwysoce zrytualizowanymi. 22Analogiczny problem — napięciamiędzy oficjalnością a intymnościądostrzegają badacze języka. I. Bajerowa,omawiając próby uwspółcześnieniajęzyka religijnego, zauważyłatowarzyszące im wąt<strong>pl</strong>iwości: „Rytualizacja[związana z dawniejsząpostacią języka religijnego] nadajetekstowi hieratyczność, ale zagrażajego skostnieniem, niezrozumiałościąi wreszcie wywołać może obojętnośćwobec tekstu; spontanicznośćzaś zapewnia pewien stopień przeżycia,ale nie gwarantuje poprawnościmerytorycznej i formalnej, & skutkiemzmienności i potoczności wpewnym stopniu desakralizuje tekst,rozbija czasową i terenową jednośćwierzących". 23Podobnie w gestach wotywnych —<strong>pl</strong>astyczne przedstawienia, przedmioty,które eksponuje się w specjalnieprzygotowanych gablotach, czymetalowe tabliczki przykręcane wwydzielonych miejscach określająpoziom oficjalności, zrytualizowania,natomiast wpisy <strong>pl</strong>asują się bliżejbieguna spontaniczności, codzienności.3.1.2. Konkret i lirycznośćW sytuacji pełnej samotności, charakterystycznejdla aktu dokonywaniawpisu do Księgi, wypowiedzinasycone są ogromną liczbą szczegółów:Matko Boska proszę Cię abym zapoznałasię w końcu z Szymkiem i pogodziłasię z kolegami. Dziękuję Ci zaudaną wycieczkę. I za to że zawsze misię udaje. Proszę cię jeszcze abym dostałasię do Liceum Medycznego.[1989]15.05.90. Matko Boska pomóż miw nauce, proszę cię również abyś midała zdrowie (wyrostek robaczkowy).Natalia P[...] z K[...].Tę niezwykłą konkretność określapoetyka wypowiedzi i jej lokalizacjaw konsytuacji, a więc wszelkie uwarunkowaniaspołeczno-komunikacyjne.Konkretność nie musi polegaćna policzalności dokładnie wskazywanychszczegółów: im<strong>pl</strong>ikuje jąintymność samego aktu. Ekskluzywnośćjest jednym z ważniejszychkomponentów scenariusza zachowaniowego,którego wpis jest tylko utrwaleniem.Konkretność wynika z tegosposobu bycia, w którym światpostrzega się przez pryzmat osobistychtrosk. Jednostkowa perspektywanarzuca sposób definiowaniasamego siebie, innych, Boga,Wszechświata. W tym modelowaniuświata cechą niezwykle istotną okazujesię jego pokawałkowanie, rozbiciena drobne i w istocie odrębnefragmenty. Jest to jeden z indeksów„działań instrumentalnych" i „racjonalnościadaptacyjnej". 24 Obrazświata, który rozpadł się na odrębnekawałki i atmosfera bezradnościwobec niego ujawniają się w tekstacho charakterze litanijnym:Matko Boska Maryjo! Dziękuję Ci zawszystkie łaski całego mojego życiaotrzymane za twoją przyczyną — dziękujęCi za dobrych rodziców, za spokojnąśmierć mego ojca, dziękuję ci zamęża, którego mi wybrałaś najlepszegona świecie, dziękuję Ci za miłość, któranas połączyła i za dzieci, które przyszłyna świat. Dziękuję ci Matko Boska zatwoją opiekę nad moją rodziną. Dziękujęza każdą chwilę dnia i nocy! Polecamtwojej opiece moje dzieci, mojegomęża, moją matkę, moje siostry, i ichrodziny, a także duszę zmarłego ojca,ludzi, z którymi pracuję i z którymipracuje mój mąż, nauczycieli moichdzieci oraz nasz kraj. Twoja Elżbieta.Sentymentalizm i patos łączą sięz lirycznością — konsekwencjamiszacowania świata, odmierzanego odcentrum, którym jest zatroskana jednostka.Konkretność jest aspektemtej samej postawy: oznacza taki stosunekdo świata, w którym „ja" jestmiarą wszechrzeczy w społecznietworzonej rzeczywistości. Rozpaczmiesza się z tkliwością i protestemzwróconym przeciwko cierpieniu,szybko przechodzi w użalanie nadswoim losem, w skargliwość:Matko moja przychodzę do Ciebie byprosić Cię o litość i modlitwę za mniei za Heńka twojego syna. Zlituj się nadnami, nie rozłączaj nas błagam,powiedz mu Maryjo, że go kocham i żeczekam na Niego. Spraw żeby w niedzielęprzyjechał, żeby mnie nie opuszczałz powodu tamtej rozmowy, nie


warto przecież niszczyć wszystkiegoprzez taką sprawę. Wiem Matko, że Tynas nie pozwolisz rozdzielić, że Ty czuwasznad nami i zawsze będziesz czuwała.Proszę Cię Maryjo nie zapomnijo nas. [1989]Wpisy przybierają też postać wierszowaną:Maryjo, / samotnością wzbierają oczy /goryczą / krzywią się usta / przywróćufność, / napełnij nadzieją / wypłakanekonchy nocy / - tych, którzy się Tobiepowierzają. / autorka / Krystyna K [...][1989]Cytowana badaczka potocznegojęzyka religijnego dostrzegła podobnenacechowanie wypowiedzeń natematy religijne. Zauważyła mianowicie,iż wyłaniający się z nich światjest „bardzo konkretny, zindeksykalizowany[...]". Nawet wtedy, gdytrzeba odpowiadać na podstawowekwestie stawiane przez badacza,odwoływano się do „strategii tłumaczeniaogólnego pytania na konkretnyproblem". 253.1.3. WspólnotaSterowanie sytuacją odbiorczą, awięc narzucanie stosownego scenariuszazachowaniowego nie jest tylkosprawą ekskluzji pisarskich działań.Włączanie odbiorców polega na prowadzeniuselekcji. Dokonuje się onam.in. dzięki faktowi, iż egzystencjalnasytuacja wpisywania jest sytuacjąpowtarzalną. Selekcja ma więc takżei aspekt pozytywny.a. „Gra przestrzenią"Teksty wpisów wchodzą w osobliwąze sobą relację. Kolejne kartyKsięgi oferują wotantowi pustąpłaszczyznę, która winna być zapisana.Nigdy nie jest to rozpoczynaniew pustce: tom inauguruje formułaksięgi, „kroniki". Później wpisy istniejąprzede wszystkim wobec siebie.Toczy się „gra przestrzenią", w której„przestrzeń faktycznie nie jestznakiem, lecz sytuacją semiotyczną".26 Ekskluzja intymnego aktuwpisywania oraz, z tej samej pisarskiejsamotności wynikający, dialogicznystosunek do oficjalnej sakrosferyi rytualności miejsca, znajdujądopełnienie w dialogowości „gryprzestrzenią", w ustanawianych relacjachz innymi wpisami. Na jednejkarcie wpisy umieszcza się w różnychukładach: poziomo, pionowo, skośnie.Teksty wykorzystują rozmaiciewyodrębniane fragmenty karty: niekiedyciągłą linią wytycza się granicęswojego tekstu. Przybierają one niekiedywystudiowaną postać, np. sercaobramowanego tekstem. Bywa również,że inskrypcje zachodzą na siebie,zacierają pierwotne wpisy, albowkomponowują między ich wiersze.Zdarza się, że uzupełniają je — jakw sztambuchach — niewielkimi piktogramamiprzedstawiające oranta,serce, kwiat...Różnej formie graficznej towarzyszyczęsto zróżnicowanie stylistyczne— pokazuje to choćby tytulaturasubskrypcji: zdrobniałe imiona sąsiadująz kolumnami podpisów zbiorowychwycieczek i pielgrzymek, pełnepodpisy znajdują się obok określeń„siostra", „czciciel" itd.b. „Znaki obecności"Księga, zwłaszcza gdy nosi tytuł„Kronika", uprawnia do wpisówpoświadczających obecność:Kochana Matko, dziękujemy ci w imieniuszkoły podstawowej Nr 4 w P[...]kl.VIc [i tu następują dwie kolumnypodpisów, a na ich końcu: wych. KrystynaW[...], Józef S[...] [1990]Sąsiednia strona zawiera podpisy,które przypominają graffiti na szkolnychławkach, w miejscach turystycznychbądź kartki w dziecięcychsztambuchach. Bez zachowania stałegoukładu poziomych linijek jednymflamastrem wpisano:Szkoła Podstawowa 18 w B[...J. Wśródimion i nazwisk zdanie — Byłamzwiedzić to miejsce Ewa K[...] kl.VII c.Długopisem, w innym układzie podpis:Joanna B[...] kl. VII d 90.10.18Zdarzają się formuły sztambuchowe:Na pamiątkę Maryi wpisała się M[...]Iwona [1989]Przypomina to formy graficznegoutrwalania świadectwa obecności wróżnych miejscach. Potwierdzająceobecność gesty posiadają tradycjęogromną 27i spory zasób dokumentacyjny.Próżność podpisania się wmiejscu szczególnym miesza sięz potrzebami manifestowania przynależnoścido wspólnoty tych, którzycenią odświętność nawiedzonegomiejsca. Rozpoczynająca takie„identyfikacyjne napisy" formułaproszalna odwołuje się do tradycjisu<strong>pl</strong>ikacyjnych bądź bywa uroczystąafirmacją aktu bycia. Odświętnośćotwarcia tekstu znajduje dopełnieniew urzędowej formie podpisu, z „formularzową"inwersją nazwiskai imienia. Znaki obecności posiadająwyciszone zabarwienie emocjonalne.Kontrastują więc z eksklamacjamiuczuć wpisów proszalnych i dziękczynnych,które w równym Stopniusą referowaniem konkretnych spraw,jak i manifestowaniem istnieniaprzez nieszczęśliwych bądź radosnychwotantów.c. Wspólnota zgryzotySamotność wpisywania staje sięteż gestem włączania, osobliwej grupowejinkluzji. Troski, cierpienia,radość z cierpienia zażegnanego,niepokoje o przyszłość — to treśćwiększości wpisów. Nawet w czasieburzliwym, przełomu 1989—1991,pojawia się niewiele wypowiedzi(prawie w ogóle ich nie ma) o „charakterzebezinteresownym". „KsięgaPróśb i Podziękowań do Matki BoskiejOpolskiej" wypełniona jestświadectwami bólu i bezradności.W. Pawluczuk scharakteryzowałsytuację mówienia o cierpieniu: „Jaoczyszczone ze zgryzoty doczesnejw trakcie mówienia do Innego czujesię zjednoczone z Innym. Zgryzotama charakter obiektywny: czuje jąJa, ale czuje również inne Ja [...].Wierząc, iż zgryzota istnieje obiektywniedla mnie, dla ciebie i dla niego,wierzę, iż jesteśmy identyczniwobec zgryzoty [...]. W mówieniuo zgryzotach realizuje się ludzkaintersubiektywność; podmiot uzyskujepoczucie zjednania z Innym,poczucie wspólności doświadczeńwewnętrznych u mnie i u Innego" 28 .Referencyjność nie musi być najważniejsząpowinnością pisania: gdybyo to chodziło, właściwsze byłobymilczenie albo formuła „Ty wiesz...".I w tym wypadku idzie o osobliwy„znak istnienia": „częściej mowa jest19


używana — pisie Pawluczuk — zewzględu na funkcje afirmatywne —jako sposób zaistnienia w świecie.Mowa potoczna jest w tej funkcjirównoznaczna ze sztuką lub modlitwą".29Skargliwość, która bywa jednymz obliczy roszczeniowej postawywobec świata i innych, skojarzonajest z rozdrabniającym obraz świataspojrzeniem na rzeczywistość. Użalaniesię nad swoim losem i niezwykław swej egzystencjalnej treścikategoria „życiowego błędu", któraw wielu wpisach się pojawia, służybudowaniu poczucia wspólnotyponad jednostkowo doświadczanymcierpieniem. W zachowaniowymskrypcie przypisanym do byciaw przestrzeni sakralnej budowaniuwspólnoty służy przełamywanieintymnej, jednostkowej perspektywyi nawracanie do innego, skanonizowanegoprzez tradycję, a więc —także wspólnotę, mówienia. Manifestujesię to często dramatycznympodporządkowaniem rytmowi retorycznej,organizacji tekstu. Ceremonialność,oczywistość przyjmowanychreguł, włącza w porządek sakrosfery,którą wszakże określa dominacjakodu, rytmu, powtórzeń.Reguły, z ich prymatem nad materiąjednostkowego cierpienia, mająpomóc zacierać dramaturgię lirycznościi nadmiaru konkretów, mająprzywracać poczucie istnienia wuporządkowanym świecie i wspólnocietych, którzy Kosmosu doświadczająpodobnie.3.2. Między intymnościąa ceremonialnościąEtnografowie wszelkim współczesnymgestom wotywnym nadają podobne,dialogiczne wobec skom<strong>pl</strong>ikowaniazinstytucjonalizowanej sakrosfery,znaczenie: „[...] za każdymwyznaniem spisanym na karteczceczy mozolnie wygrawerowanym natabliczce [...] dopatrywać się należyodwiecznej niechęci do tkwieniaw samej przyziemności, którą kreujenawet wzniosły repertuar kościelny,albowiem spowijać go musi jakiśrodzaj rutyny, monotonia i oficjalność".30 Oczekiwanie cudowności,które m.in. wota poświadczają, jestwedług badaczy zapisem uchylaniasię spod ciśnienia instytucjonalizacjizachowań kultowych, ma być gestemsprzeciwu wobec oficjalności zestandardowanychczynności wpisanychw porządek miejsca świętego.Nie można się zgodzić na dokonanetu sumowujące połączenie: metalowetabliczki, które umieszcza sięw przestrzeni sakralnej stają się dostępnymiinnym elementami tej przestrzeni,ich ofiarowanie jest równoznacznez wystawieniem ich na publicznywidok. Wpisują się więcw porządek sakrosfery. Są przygotowanewcześniej, rzadko wykonaneosobiście przez wotanta. Umieszczasię je obok innych znaków, którymprzysługuje status oficjalności, przynależeniado znaczeniowego wyposażeniawnętrza. 31 Z perspektywywiernego, który staje się odbiorcątekstu przez sam fakt znalezienia sięw miejscu, gdzie się je eksponuje,ale też i autora wpisów do Księgi,tabliczki komunikacyjne przypominająnapisy, które ogląda się takżew innych miejscach. Fakt, iż były onetam już przed nim, że powtarzająaurę i tematykę innych tekstów i że— choć niekiedy podpisane, występująw sąsiedztwie tych, które autorstwa,podmiotu sprawczego nieujawniają, powoduje, iż ulegają one„autonomizacji", uwalniają się odimiennego nadawcy. 32Nabierają instytucjonalnejpowagi i oficjalności.Jednym z sytuacyjnych indeksówwpisów do ksiąg intencyjnych będzieRzeźby nagrodzone w konkursie jubileuszowymFot. Roman Prószyński20


właśnie wypowiedzenie się wobectamtych, oficjalnie wpisanych wporządek świątynny, tekstów. Na ichprzesłania składa się także porządek„kodu", sakralizujący rytm, któryodsyła na dalszy <strong>pl</strong>an literalne odczytywanieposzczególnych tekstów —<strong>pl</strong>astycznych przedstawień i inskrypcji.Skrypt, definiujący zachowaniawotywne, posiada istotny indeksprzestrzenny. Ekskluzywność, o którejbyła mowa poprzednio, wiąże siętakże z decyzjami komunikacyjnymi.Można wręcz powiedzieć, że kontekstoficjalnej ikonosfery, to przeniesienieuwagi na rytualizm, na kodprzeciwstawiany jednostkowemutekstowi, tym samym wyznacza onnegatywne, pełne napięcia odniesienieznaczeniotwórcze pojedynczegogestu wiernego.Formuliczność, powtarzalność gotowychcałostek bądź formuł jestcechą istotną wpisów. Zjawisko tostanowi również jeden z elementówskryptu w tym sposobie bycia. Chodzio sprawę niezwykle ważną komunikacyjniei ważką w perspektywierekonstrukcji modelowania świata, zjakim spotykamy się w przypadkuKsięgi. Rzecz w dramatycznymnapięciu między trybem egzystencjalnegodefiniowania sytuacji dokonywaniawpisu a silnym zretoryzowaniemwypowiedzi.Napięcie między retorycznością(jako wykładnikiem ceremonialnego,sakralnego zdefiniowania całej konsytuacji)a intymnością (realizującąsię w samotności pisarskiego gestu,ukonkretnieniu i liryczności) przygotowujedo rozumienia zachowańwotywnych. Inaczej jest to napięciemiędzy wymogami oficjalności, życiapublicznego i to takiego jego fragmentu,który szczególnie mocnonacechowany jest rytualizacją, świadomościąpotrzeby trzymania się etykietyi zasad decorum a prywatnościąi „lirycznością", „naturalnymi" mechanizmamipotocznego myślenia, 33które definiują świat w codziennych,„praktycznych" działaniach.Wpisy do Księgi są w istocieszczególnymi formami próśb; zbliżonesą zwłaszcza do tych „genrówmowy", 3 4 które zwykło się nazywać„podaniami", „prośbami" itd.Matko Boska Nieustającej Pomocyzwracam się do Ciebie z gorącą prośbąi usilnie błagam o pomyślne ułożeniepewnej sprawy. Liczę na ciebie i wiemże mnie wysłuchasz za co Ci już z góryserdecznie dziękuję. Twoja czcicielka.90.05.12.Andrzej L[...]Kochana Matko Boża OpolskaProszę Matkę Bożą o dalsze pełnieniesłużby i aby Mi Matka Boża była pomocąi podporą na każdy czas megożycia. Proszę też Ciebie Dobra MatkoBoża abym ze swoją Beatką był szczęśliwyi abym się z nią ożenił Matko Bożaproszę o wysłuchanie Mojej prośbyTwój Sługa Andrzej [1990]Wpisy przybierają postać su<strong>pl</strong>ikacyjną.Jest nawet wpis pełen religijnegouniesienia, pod którym umieszczonopieczęć: „Przewodniczący KomisjiZakładowej przy KWK [...]NSZZ »Solidarność« [1990]. Niektórez inskrypcji zaopatrzono w nagłówek:„Prośba" obok niego data idalej według formuły próbowej „OMatko Boża...". Apostroficzność, takczęsto wykorzystywana jako otwarcietekstu, już przez pozycję ramy tekstowej,narzuca retoryczną, odświętnązasadę organizacji wypowiedzi iewentualnej lektury.Opolska Pani! Nasza Najświętsza Matko,do której uciekają się tłumy twoichdzieci z nieustającymi prośbami! Zatwoim wstawiennictwem chciałbymprosić Pana Boga o pomyślne zdanieegzaminów, jeżeli będzie to zgodnez Jego najświętszą wolą. W intencji mejprośby ofiarowuję modlitwę różańcaśw. Agata [1990]Innym wariantem realizowanejsu<strong>pl</strong>ikacyjności jest przywołanie stylulitanijnego:Matko nasza Nieustającej Pomocy serdecznieCię proszę ratuj grzeszników,którzy z dala są od Ciebie i Syna Twojego.Prowadź ich na dobrą drogę wiaryi potrzeby dla siebie i innych. Ratuji nie opuszczaj nas. Moją prośbę składamu stóp Twego ołtarza. Módl się zanami, ratuj nas.Litanijność podkreślana jest tokiemanaforycznym i nadającymiodświętnego klimatu inwersjami:Matko Boska. Proszę Cię daj mi zdrowiei mojemu synowi Jackowi, żebyukończył szkołę, żeby był dobry i nasrodziców szanował i o nawróceniemęża, żeby był dobry i żeby mi się spełniłymarzenia, weź ten dom w swojąopiekę. Twoja służebnica Weronika,dn. IV 24 1990.Do litanijnego wyliczania możnaodnieść uwagi J. Bartmińskiego o„rytualnej funkcji powtórzeń". Badaczten stwierdził, iż dają one wefekcie „wzmocnienie emocjonalne[...] elementów ważnych treściowo.Powtórzenie [...] pozostaje teżw widocznym związku z koncepcjączasu nawrotowego (sakralnego),wyraża ją w sposób elementarnyśrodkami języka. Nie sprzyja wzbogacaniui poznawczemu rozwijaniusensu tekstu, stanowi bowiemzaprzeczenie zmiany, przeciwieństworuchu ku nowemu. Kształtujeraczej postawę kontem<strong>pl</strong>atywnąi emocjonalną". 35Litanijność, rytmiczność powtarzanychformuł i fraz jest raczejzadaniem do wykonania we wpisachintencyjnych. „Wieczne teraz" sakralnegotekstu staje się punktemdojścia, często niemożliwym w pełnychrozpaczy wypowiedziach. Wpisyzdają się być wewnętrznie poszarpane,z dramatycznymi załamaniamiperspektywy. Rytmizacja, odnajdywaniew pamięci gotowych formułi gatunkowych zaleceń, zmienia sięw nadzieję odnalezienia drogi dopoczucia bezpieczeństwa, do odzyskaniazadomowienia w sakrosferze.Droga Maryjo! Opolska Proszę Cię dajmojej rodzinie zdrowie. Proszę Cię o toaby Justynka ożeniła się z Jackiemi byli szczęśliwym małżeństwem. Maryjo!daj zdrowie mojej babci! Módl sięza nami Święta Boża rodzicielko,pogłęb naszą wiarę, napełnij ją pokojem,aby Jezus powtórnie w okresiesądu ostatecznego był na ziemi. ProszęCię Maryjo o to abym miała dobrestopnie w szkole, aby dobrze wiodło sięmojej rodzinie. I o to, aby Justynazałatwiła wszystkie sprawy, żeby jejżycie dobrze sie wiodło. Twoja służebnicaMonika z Opola. Maryjo kochamCię! [1989]Oto zapis dramatycznej gry: tłumienienadmiernej ekspresywności,manifestowania „ja" oznacza chęćucieczki od empirii doświadczanych21


8i91 01 1J. Olędzki, Świadomość mirakularna,„Polska Sztuka Ludowa", 1989, nr 3,s. 156.Cytaty pochodzą z kolejnych tomów —ich opis bibliograficzny ograniczony jestdo daty: to konsekwencja braku numeracjitomów i nie oznaczanej paginacji.Przytoczenia są w brzmieniu oryginalnym— z zachowaniem stylistyki,interpunkcji i ortografa.W kolekcjach dawnych wotów takąperspektywę przedstawiają przedmiotyczy obrazy, których ofiarowanie wiążesię ze zdarzeniami dotyczącymi większejgrupy ludzi — może to być prośbao wybawienie od zarazy (por. np.Seweryn, Ka<strong>pl</strong>iczki i krzyże przydrożnew Polsce, Warszawa 1958, s. 28—29),uratowania z wojennych opresji(Olędzki, Wota lwowskie, „PolskaSztuka Ludowa" 1973, nr 1), troskao zbiory (Olędzki, Wota woskowesrebrne w wiejskiej obrzędowości religijnej,„Roczniki Socjologii Wsi", t. 8,1968).Por. np. S. Krzysztofowicz, E. Śnieżyńska-Stolot,Obrazki wotywne z kościołaBożego Ciała w Krakowie, „PolskaSztuka Ludowa" 1967, nr 1, s. 38.Autorki zamieściły także reprodukcjęobrazka wotywnego za uratowanie odwojny tureckiej, który pochodzi z Ipoł. XVIII w. Inskrypcja na nim umieszczonadokładnie opowiada o całymzdarzeniu: „Roku pańskiego 1667 podczas [sic!] niebespieczeństwa woynytureckiey przeciwko Polszcze..."(s. 40).1 21 3Por. R. Brykowski, Obrazki wotywnez Piotrowina, [w:] Granice sztuki Zbadań nad teorią i historią sztuki, kulturąartystyczną oraz sztuką ludową,Warszawa 1972, s. 180—181; Krzysztofowicz,Śnieżyńska—Stolot, op.cit.;Olędzki, Wota lwowskie..., s. 9.1 41 5Olędzki, Świadomość mirakularna...,s. 150, zestawił tematykę wotów w kościeleoo. Bernadynów w Warcie:„1. Sprawy związane ze zdrowiem [...];2. Sprawy związane z nauką [...]; 3.Sprawy związane z pożyciem małżeńskim[...]; 4. Sprawy związane z wiarą[...]; 5. Starania o wyzbycie się nałogupijaństwa; 6. Sprawy związane z zagrożeniemżycia lub wolności osobistej [...];7. Sprawy związane z godnością osobistą[...]". Wpisy intencyjne są zbieżne ztreścią formuł, pojawiających się wparafialnych zapisach intencji, w jakichzamawiane są msze. Inna jest jednaksytuacja: intencję podaje się kanceliście,trzeba też myśleć o opłatach.Rzadkie przypadki to najczęściej piktogramyze szkolnego repertuaru:uśmiechnięte buzie, kwiatki czy nawetnapis „Love" umieszczony w sercu.Por. np. A. Gawroński, Dlaczego Platonwykluczył poetów z Państwa? U1 61 71 81 92 02 12 22 32 42 5źródeł współczesnych badań nad językiem,Warszawa 1984.Dramatycznie ilustrują to tradycjepamiętnikarskie, relacje podróżnicze.Pisarska samotność pojawia się szczególnieczęsto u ludzi, którym możnaprzypisać „wrażliwość mirakularna".Niezwykłym przykładem tego są np.biogramy i wspomnienia twórców ludowychprezentowane w „Polskiej SztuceLudowej".Ekskluzywność ta ma więc charakteregzystencjalny, fenomenalny. Staje sięjednak również kwestią gry miedzypisarzem a autorem, kreuje technikipisarskie i steruje scenariuszami lekturowymi.Por. np. Staropolska kulturarękopisu, pod red. H. Dziechcińskiej,Warszawa 1990.P. Ricoeur, Tekst, język, interpretacja,Warszawa 1989, s. 102.Olędzki, Wota lwowskie..., s. 81.Por. np. Brykowski, op.cit; Krzysztofowicz,Śnieżyńska-Stolot, op.cit, s. 43;Olędzki, Wota lwowskie..., s. 10.Dla Kościoła problem nie jest prosty.(Ojciec Malachiasz, Poczta ojca Malachiasza,„Tygodnik Powszechny" 1968,nr 47, s. 6) stwierdził, iż „[...] rzecz jestcałkowicie bezsensowna i czynić jej nienależy". A. Kunczyńska-Iracka przytaczaopinie księży z ośrodka pielgrzymkowego,niechętnych „pogańskim praktykomusuwającym w cień zasadniczeznaczenie samej wiary". Inni jej rozmówcy,popierający tradycję wotywną,odwołują się do zachęt obecnego kardynałaGulbinowicza. Kunczyńska-Iracka, Woskowe wota z Krypna, „PolskaSztuka Ludowa" 1987, nr 1—4,s. 69. Z pewnością problem oficjalnegostosunku Kościoła do kultów wotywnychtrzeba rozpatrywać w powiązaniuz aktualnymi kierunkami myśli filozoficzno-teologicznej:relacja międzyintymnizacją a rytualizacją zachowańkultowych znajduje w niej swoje uzasadnienia.Są oczywiście odstępstwa od tej tendencjiWśród wotów umieszcza sięprzedmioty, które wciąż posiadająogromny ładunek emocji i moce ekspresywne.Ich wymowa przypominajednak dawniejsze przedstawieniao charakterze metonimicznym. W jednymz kościołów umieszczono wota,którymi są kule człowieka, który odzyskałsprawność ruchową.I. Bajerowa, Rola języka we współczesnymżyciu religijnym, [w:] O języku religijnym.Zagadnienia wybrane, pod red.M. Karpiuk, J. Sambor, Lublin 1988,s. 17.R. Kwaśnica, Dwie racjonaliści Odfilozofii sensu ku pedagogice ogólnej,Wrocław 1987.Grabowska, op.cit., s. 191.26272 82 93 03 13 23 33 43 53 63 73 83 9J. Trzynadlowski, Konteksty i kosytuacje,[w:] tenże, Małe formy literackie,Wrocław 1977, s. 30.Por. S. Bystroń, Napisy, [w:] tenże, Tematy,które mi odradzano. Pisma etnograficznerozproszone, oprac. L Stomma,Warszawa 1980.W. Pawluczuk, Zgryzota jako formasztuki, „Akcent" 1986, nr 4, s. 135.Tamże, s. 133.Hemka, Olędzki, op.cit, s. 13.Tym sposobem, nawet najbardziejintymne wyznanie, emocjonalnie nacechowanygest, obrasta znaczeniami,które tworzą się właśnie z nakładaniasię, mieszania, interferowania sensówwcześniej wpisanych w przestrzeń, znaków;por. analizę znaczeń ka<strong>pl</strong>icy naRusnakowej Polanie dokonane przezCz. Robotyckiego, Symbole dają domyślenia, [w:] tenże, Etnografia wobeckultury współczesnej, Kraków 1992,s. 87—94.J. Lalewicz, Komunikacja językowai literatura, Wrocław 1975, s. 88—89;Trzynadlowski, Teksty napisowe...,s. 60—69. Szczególnie jaskrawo uwydatniasię to w zdarzeniach z tekstami,których funkcja sprowadza się dopoświadczania, afirmacji istnienia.A Schiltz, Potoczna i naukowa interpretacjaludzkiego działania, [w:] Kryzysi schizma, pod red. J. Szackiego,t.l, Warszawa 1984.A. Wierzbicka, Genry mowy, [w:]Tekst i zdanie, pod red. T. Dobrzyńskiej,Wrocław 1983.J. Bartmiński, O rytualnej funkcjipowtórzenia w folklorze. Przyczynek dopoetyki sacrum, [w:] Sacrum w literaturze,pod red. J. Gotfryda, M. Jasińskiej-Wojtkowskiej, S. Sawickiego, Lublin1983, s. 266. Por. uwagi o sakralnościsztuki [w:] W. Panas, W kręgu metodysemiotycznej...Por. np. D. Jarosz, „Fakty, które podajeciesą niedopuszczalne". Su<strong>pl</strong>ikichłopskie z czasów kolektywizacji, „Regiony"1992, nr 1.A. Brzozowska-Krajka, Między magiąa religią. O modlitewkach ludowych,referat na konferencję „Sacrum — folklor— religia", Lublin 26-28 X 1992 r,mnpis, s. 23 (w druku).Seweryn, op.cit, s. 33.J. S. Wasilewski, Podróże do piekiełRzecz o szamańskich misteriach, Warszawa1979; tenże, Po śmierci wędrować.Szkic z zakresu etnologii świataznaczeń, „Teksty" 1979, nr 3; tenże,Podarować — znaleźć — zgubić —zbłądzić. Niektóre kategorie języka symbolicznegozwiązane z opozycją życie— śmierć, „Etnografia Polska" 1980, Ł24, s. 1.23


PIOTR DAHLIGDo historii kultury muzycznej,(Kresy Wschodnie II Rzeczypospolitej)Przedmiot poniższych uwag leży na styku dwóch przedsięwzięć:1) Studia nad tradycjami muzycznymi przesiedleńcówpolskich z przedwojennych województw wschodnichi południowo-wschodnich, a także z Rumunii i Jugosławii,a zamieszkałych obecnie we współczesnych granicachna ziemiach zachodnich i północnych. Zbierając i porządkującdane z wywiadów z przesiedleńcami na tematm.in. ich młodości, dokonując nagrań muzycznych ichnajwcześniej poznanego repertuaru, realizujemy poniekądto, czego nie mogła lub nie zdążyła wykonać międzywojennaetnografia muzyczna. Jeśli rejestrujemy łałymkę,czy starą pieśń wojskową z Kresów na Dolnym Śląsku,Pomorzu Zachodnim lub Mazurach, to jest to faktetnograficzny, przyczynek do zbadania współczesnej rzeczywistościkulturowej, ślad losów 1,5 mln przesiedleńcówz lat 1945—47 oraz 1957 i lat następnych.Z punktu widzenia etnologii zajmującej się „zasiedziałymi"kulturami, płynnie i stabilnie przeobrażającymi się,zjawiska, z którymi mamy lub mieliśmy do czynienia naziemiach zachodnich i północnych są odpryskami kulturytradycyjnej, chłopskiej, przypominają raczej krajobraz poeks<strong>pl</strong>ozji. Wobec takiej materii badawczej konieczne jestzespolenie różnych metod — od źródłowych po etnopsycho-socjologiczne.Tematy jakie się rysują w zetknięciuz ludnością przesiedloną to funkcjonowanie kulturypamięci, to znaczenie depozytów kultury kresowej wruchu folklorystycznym i w życiu indywidualnym, toproblem asymilacji i wspólnego mianownika w kulturzewspółczesnej.Jeśli, przypuśćmy za sto lat — należy mieć nadzieję, żeetnomuzykologia będzie wówczas nadal istniała jakosamodzielna dyscy<strong>pl</strong>ina — etnolog, historyk, muzykologspojrzą na przesiedlenia po II wojnie światowej, to byćmoże zapytają, czy była to ekspansja żywiołu słowiańskiegona zachód? Dzisiejszy stan wiedzy nie potwierdzałbytej opini. Zdziesiątkowana ludność polska z Kresów zostałacelowo rozproszona, a to, co w kulturze po 1945 r.miało być forsownie budowane, było zaprzeczeniem,wyparciem się przeszłości. Do skomasowanego obrazuziem zachodnich i północnych szczególnie wydajne wydajesię podejście-indywidualistyczne, analiza osobistychzakresów doświadczeń w obliczu wyłaniania się kulturymasowej. Czy była to wędrówka ludów? Nagłość wydarzenianie sprzyja również i tej interpretacji. Być możenależy widzieć w przesiedleniach ekspulsję w imię państwanarodowego, tak jak to utrzymują współcześnie historycy(np. Krystyna Kersten) ekspulsję połączoną — jak24wskazują wspomnienia i wypowiedzi „repatriantów"(rzeczywistymi repatriantami byli wówczas tylko przesiedleńcyz Rumunii i Jugosławii) — z ucieczką lub poszukiwaniemawansu ekonomicznego.2) Rekonstrukcja badań polskich lub publikowanychpo polsku dotyczących tradycji muzycznych oraz początkuruchu folklorystycznego na międzywojennych Kresach.Bazą źródłową są tu obok nielicznej literatury naukowej,periodyki i prasa oraz szczątkowo zachowane materiałyarchiwalne. To drugie przesięwzięcie ma równieżkonsekwencje dla pierwszego, ponieważ badamy tło kulturowemłodości dzisiejszych respondentów. Istotny jestrównież fakt, że w dziedzinie takiej rekonstrukcji niewieledotychczas uczyniono w Polsce, bądź ze względu nacenzurę (prowincjonalni cenzorzy postępowali tu tak,jakby polska pieśń z Tarnopolskiego lub Wileńskiego naprzeglądzie folklorystycznym mogła popsuć stosunki polsko—radzieckie),bądź ze względu na rozproszenie źródeł,a zwłaszcza na ich zniszczenie. Zbiory fonograficznewarszawskiego Centralnego Archiwum Fonograficznegoprzy Bibliotece Narodowej z lat 1934—39 w ok. jednejczwartej z ok. 20000 pieśni i melodii instrumentalnych— jak wynika z zachowanej części kartoteki — dotyczyłyKresów. Wśród owych 5000 melodii nagranych w latach1936—38 na pewno były pieśni ukraińskie i białoruskie,gdyż twórca CAF, Julian Pulikowski kładł nacisk na wielonarodowycharakter ówczesnego państwa polskiego.Kolekcja warszawska została wraz ze zbiorami specjalnymiBiblioteki Uniwersyteckiej i Narodowej podpalonaprzez Niemców po upadku Powstania Warszawskiego.Zbiory fonograficzne na ziemiach wschodnich mogły byćpotraktowane podobnie jak w Żółkwi, gdzie w 1939 r.rozrzucono płyty jak dyski.Osią konferencji Fundacji „Muzyka Kresów" w 1992 r.jest cykl doroczny. Cykl doroczny najściślej wiąże się ześrodowiskiem przyrodniczym, a interpretacja tego związkumogłaby być wdzięcznym przyczynkiem do modnegodziś tematu muzyka a ekologia. Historia rujnuje obrzędoweprzeżywanie cyklu dorocznego. Historia wydaje sięobnażać raczej wartości niż ugruntowuje percepcjęzmian pór roku. Nawet kalendarz liturgiczny, systemświąt jest jakby kompromisem między wiecznością adoczesnością, między Bogiem a człowiekiem. W okresiesilnych przeobrażeń podejmuje się instynktownie, dlahigieny psychospołecznej, rozwiązania pośrednie — inscenizacjezwyczajów, obrzędów. Doroczny ruch folklorystyczny,folkloryzm środkowoeuropejski można więc


ozumieć nie tylko jako narzędzie propagandy szczęściaspołecznego w ustroju socjalistycznym, ale również jakozbiorową terapię.Studia nad cyklem dorocznym ze wszystkich działówtradycyjnej kultury muzycznej może najbardziej wymagająintegralnego widzenia przeszłości i teraźniejszości.Sens doroczności mieści się zarówno w głębi poszukiwańmitologicznych jak i w zewnętrznych, zmiennychmanifestacjach. Także w kulturze muzycznej strukturypozostają w znacznym stopniu trwale, formy — zmienne.Ruch teatralny, szkoleniowy, organizacja muzykowaniaamatorskiego, święta pieśni (na Zielone Świątki), świętawsi (na żniwach), które obserwujemy w relacjach prasowychw okresie międzywojennym na dzisiejszych zachodnichterytoriach Białorusi, Ukrainy i Litwy można (należy?)rozumieć jako sposób przywracania równowagiw życiu zbiorowym, grupowym, podobnie jak dokonywałtego system doroczny w tradycyjnej kulturze ludowej.W tym też duchu podjęto studia nad kulturą muzycznąmniejszości narodowych w Polsce.W odniesieniu do historii badań należy m.in. zestawićlistę osób, odtworzyć, na ile to możliwe, działalnośćbadaczy i zbieraczy folkloru na Kresach. Ma to znaczeniei dla naszej konferencji, której przesłaniem, sformułowanymprzez Jana Bernarda, jest ,,odkrywanie nowegowymiaru tej ziemi". Otóż ośrodkiem spotkania mogą byćteż ludzie, którzy w przeszłości zafascynowani byli tymsamym działem kultury co i współcześnie my. Wymieńmyw rym miejscu przynajmniej osoby:• w Wileńskiem, Nowogródzkiem — Cezaria Jędrzejowiczowa,Gustaw Cytowicz, Bronisława Gawrońska,Krystyna Krahelska, Franciszek Miłkowski, Roman Padlewski,Lucjan Turkowski;• na Polesiu — Kazimierz Moszyński, Filaret Kołessa,Tadeusz Szeligowski, Janusz Kosicki, Stefan Mizerski;• na Wołyniu — Jerzy Cechmistruk, Jan Gipski, StanisławDworakowski, Wanda Mierzejewska, AleksanderMichalik, Henryk Muszyński;• na Podolu i Huculszczyźnie — Stanisław Mierczyński,Michał Kondracki, Roman Harasymczuk, CzesławKozietulski, Józef Klukowski, Józef Sawicki.Przewidując zamieszczenie mniej lub bardziej pomyślnychwyników kwerend i bibliografii indywidualnych winnym miejscu, skoncentrujmy się na zasadniczych nurtachkultury muzycznej na Kresach. Wyróżniają się tutajtrzy prądy: 1. teatry wiejskie, 2. chóry ludowe, 3. koncertyobjazdowe.Ad l. Ruch teatralny na wsi u swych początkówzwiązany był z zespołowym śpiewem. Pierwsza organizacjapromująca tego typu działalność to Związek Teatrówi Chórów Włościańskich we Lwowie (1907). Pierwszymakcentem folkloryzmu na ziemiach polskich, w ówczesnejGalicji, była Wystawa Etnograficzna w Kołomyji zorganizowanam.in. przez Oskara Kolberga w 1880 r., naktórej, obok prezentacji kultury materialnej, produkowałysię muzyczne i taneczne grupy Hucułów. Wartododać, że w tej samej dekadzie (1888 r.) miała miejscerównież pierwsza wystawa instrumentów muzycznych wWarszawie, na której znaczną część eksponatów stanowiłyinstrumenty ludowe. Wracając do teatrów wiejskich,trzeba zwrócić uwagę na wzrost ideologii współpracyz ludem po 1905 r., co zaowocowało m.in. animacją zwyczajudożynek na dworach ziemiańskich, dożynek o charakterzeprzeważnie zabawowym, bez akcji obrzędoweji podstawy rytuału, jakim była wola przechowania siłyrozrodczej ziarna aż do następnego siewu. W 1908 r.ukazują się pierwsze numery „Poradnika Teatrów i ChórówWłościańskich" (Lwów). Nowym impulsem ruchuteatralnego w kulturze wiejskiej było odzyskanie niepodległości.W 1918 r. powstała Sekcja Teatrów przy ZwiązkuMłodzieży Wiejskiej, która wydawała „Drużynę" wrazz „Lirnikiem Wioskowym". Rok później utworzonoZwiązek Teatrów Ludowych. W nowej wersji integracjiwsi w ramach narodu — tym razem na podstawie państwowej— znaczną rolę odgrywały dożynki w rezydencjiprezydenta w Spale. Pierwsze odbyły się w 1927 r., a od1928 r. miały już charakter ogólnopolski. Jak dowiadujemysię z notatki Udział Wołynia w dożynkach w Spale(„Wołyń" 1933, nr 32), brało w nich udział 12500 młodzieżywiejskiej w 38 grupach z różnych ziem polskich wswoich strojach regionalnych. Każda grupa składałalokalny wieniec dożynkowy prezydentowi. Na Wołyniuprzygotowania do dożynek w Spale szły w tym kierunku,aby skład grupy wołyńskiej odzwierciedlał stan etnograficzny.Wystąpiły w niej zatem trzy grupy: polska, ukraińskai czeska w swoich strojach narodowych. W innej relacji(„Wołyń" 1933, nr 35) podkreśla się, że w ogólnopolskimkomitecie dożynek przyjęto za podstawę reprezentacjiwiejskiej regionalizm, strój, muzykę, śpiew, taniec.Z pomocą Kazimierza Moszyńskiego wyznaczono doreprezentacji 12 ziem: pomorską, wielkopolską, kielecką,śląską, podhalańską, krakowską, mazowiecką, lubelską,lwowską, wołyńską, poleską i wileńską. Uroczystościodbywały się m.in. na stadionie o dwunastu bramachodpowiadających poszczególnym ziemiom. Projektodawcąprogramu artystycznego dożynek był zwłaszcza JędrzejCierniak, dla którego idea wzbogacenia mało ambitnegorepertuaru teatrów wiejskich scenariuszami obrzędówi zwyczajów ludowych była życiowym imperatywem.Dzięki jego staraniom powstała struktura organizacjiteatrów wiejskich w Polsce. Merytoryczną, a przedewszystkim wydawniczą (miesięcznik „Teatr Ludowy")centralą był Instytut Teatrów Ludowych w Warszawie,założony w 1930 r. Z przedwojennych roczników statystycznychwynika, że w latach trzydziestych było w Polsceponad 10 000 teatrów wiejskich. Istniały one w ramachregionalnych związków teatrów ludowych, kół młodzieżywiejskiej, spółdzielni spożywców „Społem", związkówstrzeleckich, kółek rolniczych. W sprawozdaniach „TeatruLudowego" znajdujemy wzmianki o przedstawieniachwiejskich m.in. na Wołyniu, Wileńszczyźnie związanychzwłaszcza z Bożym Narodzeniem (Herody, szopka).Również na Kresach wystawiano na skromnych scenachwiejskich Pastorałkę Leona Schillera i Betlejem PolskieLucjana Rydla, dając zapewne asumpt do naśladowania,25


tak jak po wojnie „Mazowsze" pociągnęło (zaciążyło?)falę naśladowców. W ruchu teatralnym, podobnie jak wchóralnym, główną rolę na Kresach odegrali nauczyciele.Organizowano dla nich kursy szkoleniowe. Np. na wakacyjnymkursie w Janowej Dolinie w 1936 r. zwieńczeniemprac była inscenizacja pt. Kupała według scenariusz*Bronisławy Gawrońskiej, wydanego przez WileńskiZwiązek Teatrów Ludowych w Wilnie w 1935 r. Znanezjawisko wymieszania regionalnego muzyki w wykonawstwieorganizowanym dotyczy także inscenizacji etnograficznych.Z charakterystycznych międzywojennychpomysłów teatralnych, wykorzystujących tworzywo tradycjiwiejskich, wymieńmy inscenizacje (dramatyzacje) pieśni,tzw. „teatr z głowy" (improwizacja na zadany temat),wreszcie montaże epizodów obrzędowych (zwłaszczawesel). W tej ostatniej dziedzinie chwalebny wzór dałoWesele kurpiowskie ks. Władysława Skierkowskiego(1928). Znaczną rolę w układaniu i reżyserowaniu widowiskregionalnych mieli, obok J. Cierniaka, TadeuszSeweryn i Adam Fischer. W prasie znajdujemy interesującerecenzje Michała Kondrackiego z tego rodzajuprzedstawień.A d 2 • Chóry ludowe stanowiły ważną dziedzinęmiędzywojennej oświaty pozaszkolnej (także dla dorosłych).W rocznikach GUS pojawiły się, obok świetlici teatrów ludowych, jako pozycja statystyczna. Chórówludowych w roku szkolnym 1935/36 było w województwachwschodnich najmniej: 918, w tym 476 wielogłosowych,wobec 2043 (596) w centralnych, 1180 (747)w zachodnich i 2008 (1128) w południowych. Na Wołyniuchóry ludowe powstawały według instrukcji KuratoriumOkręgu Szkolnego w Równem; miały mieć bibliotekęmuzyczną, <strong>pl</strong>an pracy i system prób. Repertuar tychchórów reprezentował różna stadia i odcienie wykorzystaniatworzywa ludowego. Z lektury „Wołynia", „ŻyciaKrzemienieckiego" można sądzić, że chociaż chóry owestanowiły istotny czynnik polonizacyjny, to jednak wspólnewykonawstwo muzyczne ukraińskiego i polskiegodziedzictwa było bezkonfliktowe. W związku z <strong>pl</strong>anowanymotwarciem radiostacji w Łucku w 1939 r. przygotowanodo występów wybrane chóry...Interesującą postacią Wołynia był Jerzy Cechmistruk,okręgowy instruktor chórów ludowych. Prowadząc chóry,docierał do wszystkich okolic województwa wołyńskiego,a zarazem nagrał co najmniej 700 pieśni kalendarzowychi weselnych dla Centralnego Archiwum Fonograficznego(„Wołyń" 1938, nr 5). Jest on autorem wyboru pieśni wtomiku Wołyń (nr 15, Katowice 1938) znanej „BiblioteczkiPieśni Regionalnych" pod red. Karola Hławiczki.W artykule Chóry ludowe na Wołyniu („Wołyń" 1933, nr52) zwraca uwagę na „wielkie rozśpiewanie ludu": „wracającyna wiosnę z pola rolnicy, zmordowani całodziennąpracą, śpiewają wesoło; dziewczęta z zapałem podchwytująmotywy wieśnianek; zgrupowani na kołodkachchłopcy i dziewczęta łączą się w śpiewie chóralnym przywtórze śpiewaków boskich po okolicznych sadach.Chłopcy, jadący na nocny wypas koni, jadą z pieśnią naustach, która przypomni często i dumy kozacze ze stepów.Żeńcy, wracając z pola z wiankiem dożynkowym,dziewczęta i chłopcy, obchodząc święto Kupały, czy Petriwochy,kolędnicy na Boże Narodzenie i przed NowymRokiem, weselnicy, jadący do ślubu i od ślubu itd. — czyżci wszyscy w tych różnych okolicznościach mogliby wyrazićswe uczucia bez pieśni? A zimowe wieczomycil Przecieżto przepięknie pojęte dzisiejsze świetlice, gdziedominuje ponad wszystko śpiew". Cechmistruk wykazujeduże znaczenie społeczno-wychowawcze zbiorowegośpiewu w chórach zarówno szkolnych jak i o różnymskładzie wieku, przytaczając zarazem przykłady szczerejakceptacji przez środowisko: „Poważny stary gospodarz,wielkie zaufanie mający we wsi, będzie się krępował pracowaćjako członek teatru, z rezerwą odnosi się do organizacjispołecznych, do chórów zaś chętnie pójdziei będzie poczytywał to sobie za zaszczyt być tam czynnymczłonkiem (...) Lud wołyński kocha każdego, kto śpiewai uczy śpiewu. Kogo najwięcej szanują we wsi? Bez ryzykamożna powiedzieć, że dyrygenta i tych, co śpiewająw chórze".Drugą ważną postacią życia muzycznego na Wołyniubył Jan Gipski, dyrygent Krzemienieckiego Chóru Nauczycielskiegow latach 1931—39, „jedynego na Wołyniuchóru złożonego ze starszej inteligencji", autor chóralnychopracowań pieśni polskich i ukraińskich. Występowałtakże jako śpiewak i podejmował próby kompozytorskie.Nadsyłał korespondencje na temat życia muzycznegow Krzemieńcu do „Muzyki Polskiej", referując m.in.popularne na Wołyniu koncerty Ormuzu. Periodykiwołyńskie dość często zamieszczały sprawozdania z występówKrzemienieckiego Chóru Nauczycielskiego „zdyscy<strong>pl</strong>inowanegosprężystą batutą" Gipskiego! Występującna terenie całego Wołynia chór ten dostarczał wzorówdla wiejskich młodzieżowych zespołów śpiewaczych. Narepertuar chóru składały się obok regionalnych pieśniwołyńskich kompozycje kompozytorów takich jak:Moniuszko, Noskowski, Maszyński, Niewiadomski,Nowowiejski, Joteyko, Kazuro, Sikorski, Wiechowicz,Szymanowski, Lipski, Fróman, Mayzner, Łysenko,Kołessa, Leontowicz, Beethoven, Haendel, Schubert,Taniejew, Ipolitow-Iwanow, Archangielski.Z Janem Gipskim są też związane pierwsze rejestracjefonograficzne muzyki ludowej w ramach WołyńskiegoInstytutu Naukowego (1938) przy Liceum Krzemienieckim,trzeciego tego typu instytutu po Bałtyckim i Śląskim.Janusz Kosicki, słuchacz wykładów muzykologicznychJuliana Pulikowskiego na Uniwersytecie Warszawskim(wówczas Uniwersytecie Józefa Piłsudskiego),w artykule Wiejske pieśniobranie („Pion" 1938, nr 45)wymienia obok archiwum poznańskiego i warszawskiegotrzecie archiwum fonograficzne pieśni ludowych przyLiceum Krzemienieckim.Krzemieniec to także miejsce Muzycznego OgniskaWakacyjnego (kierowanego w latach 1928—39 przezBronisława Rutkowskiego) dla setek nauczycieli z całejPolski. Z tej rzeszy kursantów rekrutowali się takżezbieracze pieśni ludowych. Zbieranie lokalnego folkloru26


Muzeum Budownictwa Ludowego w Sanokubywało autentycznym zamiłowaniem znacznej grupy nauczycieli.Kuratoria szkolne lub regionalne agendy ZwiązkuTeatrów Ludowych organizowały kursy dla zbieraczypieśni, np. w Lublinie w 1931 r. (uczestniczył w nimm.in. zasłużony zbieracz folkloru lubelskiego WalerianBatko; wznowiono wówczas w Lublinie Wskazówki zbieraniamelodi ludowych A. Chybińskiego z r. 1925), wKrzemieńcu w 1935 r. (kurs prowadzili Tadeusz Mayzneri J. Pulikowski), w Inowrocławiu (wykładał tamm.in. Łucjan Kamieński). Konkursy na zbiory pieśniogłosiły m.in. kuratoria szkolne w Równem (1932),Lwowski i Wileński Związek Teatrów i Chórów Ludowych(1935), Polskie Radio (1935). Ten ostatni konkursprzyniósł <strong>pl</strong>on w postaci zapisów 2577 melodii ze wszystkichokolic kraju, w tym 2227 — polskich, 350 — białoruskich,staroobrzędowych, rusińskich, pokuckich,huculskich. Cały ten zbiór zapoczątkował dział rękopisówCentralnego Archiwum Fonograficznego przy BN.Jednym z inicjatorów tego ostatniego konkursu był J.Pulikowski.Fot. Alfred GaudaO ile wyżej wymienione inicjatywy wiązały się przeważniez kadrą nauczycielską, to śladem repertuaru dla uczniówsą m.in. śpiewniki wspomnianej serii K Hławiczki.W 1937 i 38 r. opublikowano cztery tomiki dotycząceziem kresowych: Podole, Wołyń, Wileńskie, Polesie,zatwierdzone do użytku w szkołach przez MinisterstwoWyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Tomikpodolski opracował Cz. Kozietulski. Zawiera on 20 pieśnijedno- i trzygłosowych: 11 lirycznych, zalotnych,powszechnych, 4 weselne oraz — wiosenną, balladę, patriotyczną,autorską, kozaka. Tomik wołyński (materiałwybrał J. Cechmistruk, na 2—3 głosy opracował K Hławiczka)wyróżnia się dwujęzycznością oraz stwierdzeniemfaktu spolszczenia tekstów pieśni. Na 19 pieśnigrupa lirycznych i powszechnych liczy 12, weselnych -3, po jednym przykładzie reprezentowane są pieśni wiosenne,dożynkowe, kolędy, kołysanki. Zeszyt wileńskiprzygotowany został szczególnie starannie. Alicja Janiszewska-Nebelskawybrała i opracowała na 1—3 głosyprzykłady głównie ze zbioru Pieśni ludowe ziemi wileńskieji nowogródzkiej Bronisławy Gawrońskiej (Wilno1935). Znajdujemy też zapisy Romana Skorupki-Padlewskiego,absolwenta muzykologii Uniwersytetu Poznańskiego,który zainicjował nagrania fonograficzne dlaZakładu Etnologii Uniwersytetu Stefana Batoregow Wilnie. Tomik składa się z trzech części: polskiej, białoruskieji litewskiej. Część polska zawiera 8 pieśni (3liryczne oraz po jednej: powszechna, weselna, balladowa,łałymka, rekrucka), białoruska — 12 (6 — zalotne i liryczne,3 żniwiarskie, wiosenna, powszechna, Lawonicha),litewska — 4 (liryczna, balladowa, powszechna,Suktinis). Autorka wyboru podkreśla, że „piosenki białoruskielepiej śpiewać w oryginale, gdyż w tłumaczeniu najęzyk polski nie dało się uniknąć rażącej niezgodnościakcentów wierszowych z muzycznymi". Dla części białoruskieji litewskiej przyjęto w tekstach dwujęzyczność.Teksty pieśni miano zanotować „z zachowaniem odrębnościi charakteru miejscowej gwary w takiej formie, wjakiej były zaśpiewane w poszczególnych wypadkach".Normą jednak we wszystkich śpiewnikach jest alfabetłaciński. W tomiku Polesie Stefan Mizerski, StefaniaJózefowiczówna (autorzy części zapisów) podkreślają, żedwugłos jest pochodzenia ludowego. Wszystkich 19 pieśni(7 lirycznych, 5 powszechnych, 2 weselne, kupałowa,dożynkowa, ballada, społeczna i kołysanka) podanychjest w wersji dwujęzycznej. Spolszczenia dokonałK Hławiczka.Jak widzimy, w repertuarze szkolnym o charakterzeludowym przeważa, jakby wspólny mianownik, lirykai pieśni powszechne. Znaczny udział liryki wyróżniatomiki kresowe w porównaniu do śpiewników z innychczęści kraju. Ogółem ukazało się ich piętnaście. Pozadodaniem drugiego lub trzeciego głosu seria Hławiczkima podobne walory co śpiewniczki regionalne wydawanew latach pięćdziesiątych. U przesiedleńców po 1945 r. naziemiach zachodnich i północnych nierzadko spotykamyrepertuar poznany w szkołach.A d 3 • Trzecim wreszcie czynnikiem rozwojuinstytucjonalnego życia muzycznego na Kresach był systemkoncertów objazdowych zarówno dla osadnikówpolskich jak i ludności miejscowej. Dla ludności polskiejna Kresach funkcjonował Związek Organizacji Społecznychz centralą w Warszawie. Praktycznie największąw nim rolę odegrał Związek Osadników. Głównym orga-27


nizatorem życia muzycznego w ramach Związku był JerzyDymitrow. W deklaracji ZOS brzmią szczególne, oficjalnetony: „Związek Osadników w trosce o wychowanienowego człowieka — pełnowartościowego obywatelaKresów Wschodnich, w swoim systemie wychowawczymprzeznacza odpowiednie miejsce i dla muzyki". W 1938r. działało 10 szkół muzycznych, nazywanych zakładamiwychowawczymi lub ogniskami Związku Osadników, wWarszawie, Wilnie, Brześciu, Grodnie, Równem, Lidzie,Poznaniu, a w nich (w 1937 r.) — 16 zespołów muzycznych,600 wychowanków, 10 dyrygentów. Wszystkie zespołyrealizowały jednakowe programy i repertuar, coumożliwiało wspólne wystąpienie wszystkich zespołówna świętach pieśni i muzyki, organizowanych rokroczniena Zielone Świątki w różnych miastach: w 1935 r.w Warszawie, w 1936 w Wilnie, w 1937 w Równem, w1938 w Brześciu, w 1939 w Grodnie. Imprezy ZwiązkuOsadników współgrały z inicjatywami nauczycieli wiejskich,którzy w każdej większej szkole organizowali naZielone Świątki wiosenne igrzyska — występy i konkursychórów, teatrów, zabawy taneczne, sportowe itp.W artykule Muzyka w Ogniskach ZOS („Wohyń"1938, nr 25) J. Dymitrow pisze, że kształcenie „opartejest o szlachetne współzawodnictwa poziomów artystycznych"i wyraża nadzieję, że „nasza praca muzycznawyjdzie poza mury Ognisk i przeniknie do kresowychmiast i miasteczek". Latem odbywały się objazdy.W skład grupy objazdowej („wędrownego obozu") wchodziliinstruktorzy chóru, wychowania fizycznego, instrumentaliści(np. akordeonista z najnowszym modeleminstrumentu), komik i ekipa śpiewacza. Każda grupamiała występować w 2—3 powiatach (dotyczy to przynajmniejWołynia). Zadaniem obozu było „zwiedzenieośrodków muzyczno-śpiewaczych i sportowych na osadachwojskowych i cywilnych lub po wsiach i praktycznenauczanie w tych dziedzinach". Koncerty były adresowanezarówno do dzieci i młodzieży (na Kresach Wołyńskichw 1937 r. mieszkało 60 000 dzieci osadników polskich)jak i dorosłych, dla ludności miejskiej i wiejskiej,dla Polaków jak i ukraińskiej ludności chłopskiej, gdyż„śpiew i muzyka w wymianie kulturalnej dwóch narodowościmogą być doskonałym i wielkim czynnikiem łączącym"(J. Dymitrow). Pod różnymi hasłami, np. „Pieśńrodzima nas na wieki łączy" występowano z koncertamijak i uczono piosenek, zwłaszcza polskich żołnierskich,legionowych, ludowych. Występy odbywały się co wieczór,podczas dnia uczono piosenek. W ten sposób setkiosób mogły śpiewać z chórem wieczorem. Ludność ukraińskarównież przybywała i śpiewała razem z ekipą polskiepiosenki „z wielkim entuzjazmem". Niezależnie oddydaktyki chóry produkowały się w repertuarze poważnejpieśni artystycznej i ludowej w opracowaniu. Przykładowyrepertuar to: Hymn młodzieży osadniczej J. Maklakiewiczai J. Huczyńskiego, Jak górne orły pną się do lotuJ. Dymitrowa, Trzy struny, Zaszumiał las J. Maklakiewicza,Jasio konie poił K Sikorskiego, Kiedym jechał dodzieweczki, Koło mego ogródeczka, Jestem sobie chłopakmłody W. Lachmana, Maki S. Niewiadomskiego. InstruktorzyCentralnego Instytutu Fizycznego w Warszawieuczyli z kolei tańców polskich. Na jednym ze zdjęć prasowych(„Wołyń" 1938, nr 30) widzimy instruktorów, chóri grupę dzieci w strojach ludowych, przeważnie krakowskichi chłopca przytulonego do ozdobnego, białegoakordeonu.Obok powyższych festynów muzycznych, wzmacniającychpolskość, promocję muzyki poważnej, lecz adresowanejdo szerokiego audytorium i w znacznym procenciepolskiej, prowadziła Organizacja Ruchu Muzycznego(Ormuz), zainicjowana w Krzemieńcu i założona w Warszawiew 1934 r. Dla Ormuzu pracowali wybitni artyścipolscy, docierający do najdalszych miasteczek i wsi kresowych.Wiele i skrupulatnie pisze się o Ormuzie m.in.w „Muzyce Polskiej". Wędrowały wreszcie po Kresachzespoły estradowe w rodzaju „Chóru Juranda". I onezbierały ciepłe recenzje: „Z uznaniem trzeba podnieśćpopularyzowanie polskich pieśni chórowych, zwłaszczatu na Kresach Wołyńskich, tym bardziej, że publicznośćdzisiejsza żyje pod znakiem »bubliczków« lub innychtego rodzaju bezmyślnych tekstów lub melodyj". Wszystkiepowyższe inicjatywy, z punktu widzenia komunikacjispołecznej, można traktować także jako zasilenie środkówmasowego przekazu oraz radia, którego sieć odbiorcówna Kresach nie była specjalnie rozwinięta.Wydaje się, że współwystępowanie kilku narodowościbardzo pomogło refleksji polskiej, także etnologicznej.Badania dotyczące funkcjonowania tradycji ludowejw dwudziestoleciu skupione były jednak na Kresach tylkow Wilnie, w Zakładzie Etnologii Uniwersytetu StefanaBatorego, w osobie prof. Cezarii Baudouin deCourtenay Ehrenkreutz-Jędrzejewiczowej. Badaniaetnograficzne na Uniwersytecie Jana Kazimierza weLwowie były skoncentrowane przeważnie na kulturzematerialnej, na problemach zasięgów etnograficznychw Karpatach, natomiast program prac w Wilnie był bardziejszeroki. Działalność etnograficzno-muzyczna byłajednak na Kresach zaledwie rozpoczęta i to zarównow odniesieniu do tradycji polskiej, jak i niepolskich. Siećwspółpracowników na Kresach usiłował stworzyć (z częściowympowodzeniem) J. Pulikowski. C. Jędrzejewiczowazainicjowała w 1935 r. przy Polskim TowarzystwieKrajoznawczym komisję badania muzyki i śpiewówludowych. Zadaniem komisji miało być gromadzenie,badanie, przechowywanie, publikowanie zdjęć i źródełfonograficznych oraz wszelkich dokumentów muzyki ipieśni ludowej. W skład komisji wchodzili muzykolodzy,etnolodzy, gwaroznawcy. Centrum polskiej etnomuzykologiiznajdowało się jednak wówczas w Poznaniu, wZakładzie Muzykologicznym kierowanym przez prof.Łucjana Kamieńskiego. Był to ośrodek polonocentrycznyskupiony na źródłach historycznych lub na tworzeniuźródeł fonograficznych (Regionalne Archiwum Fonograficzne),a w ogólnym <strong>pl</strong>anie na wyłanianiu w kulturzeludowej archetypu polskości. Zalążek muzykologii warszawskiejw postaci prywatnej docentury J. Pulikowskiegootwierał się bardziej na problemy funkcjonalizmu, nazjawiska wielonarodowości. Nb. Pulikowski wprowadziłw 1934 r. w Konserwatorium Warszawskim i na uniwersyteciewykłady z muzykologii porównawczej, z muzycznychkultur pozaeuropejskich, z psychologii muzyki, krytykimuzycznej.Pod względem scharakteryzowania miejsca kulturyludowej w dwudziestoleciu międzywojennym najcelniejszeuwagi pozostawiła, wydaje się, C. Jędrzejewiczowaw związku z Wakacyjnym Instytutem Sztuki w Żabiemwe wrześniu 1938, w artykule O miłośnikach sztuki ludowejw kwartalniku poświęconym kulturze ziemi Halickiej„Złoty szlak", wydawanym w Stanisławowie (1938nr 1). Stwierdza tam przede wszystkim, że czcza namiast-28


ka kultury ludowej odgrywa rolę dominującą w propagandziewewnętrznej i zewnętrznej, kompromituje dobreimię sztuki polskiej poza granicami, działa rozkładowona piękne istotnie tradycje mieszkańców wsi. Wyróżnianastępnie trzy prądy adaptacji: 1. motyw tożsamości —przyswaja się pierwiastki sztuki ludowej sztuce narodowejw tym celu, aby przez to jej rozszerzenie i wzbogaceniepogłębić jej indywidualność etniczną i przeciwstawićobcym wpływom i standaryzacji; 2. motyw demokratyczny— wprowadza się pierwiastki sztuki ludowej jako spoiwoi czynnik zbliżający różne warstwy społeczne, jednoczonena podłożu tych polskich tradycji; 3. motyw kompensacjiartystycznej — zwraca się ku tradycji ludowej,odnajdując w niej wartości zatracone lub zepchnięte na<strong>pl</strong>an dalszy w kulturze artystycznej, w sztuce intelektualistów(koncepcja Norwida). Ponadto komentuje Jędrzejewiczowatrzy rodzaje stylizacji: ekspresjonistyczną,naturalistyczną (dążenie do „autentyzmu") i realizm.Interesujące są jej uwagi o ówczesnych inscenizacjach:„w danym wypadku, jak zawsze i wszędzie w sztuce,o poziomie i wartości istotnej i tych adaptacyj decydujetalent ich autorów i stopień wniknięcia przez nich i przemyśleniatrudnego zadania, wreszcie znajomość przeznich kultury ludowej. Tak więc Wesele kurpiowskie w ujęciunaturalistycznym W. Skierkowskiego (...) jak i Weselekrakowskie wielkiego również znawcy Cierniaka (grawitującez lekka ku ekspresjonizmowi), NowosądeckieSceny Zapustowe ze Święta Gór w Wiśle w r. 1937 ujętelekkim chwytem reżyserskim T. Seweryna i Na wysokiejpołoninie S. Vincenza wzbogaciły kulturę Polski o nowewartości". Kończy autorka w tonie optymistycznym,bohaterskim: „z fikcyjnej koncepcji ludu wyłonił się żywyczłowiek, artysta wiejski, jako współtwórca istotny kulturypolskiej (...) Już nie paradenbauerzy, odświętniepostrojeni, lecz chłopi we własnych osobach zjawiają sięteż ze swoimi tańcami, muzyką i śpiewem na ŚwiętachGór".Dalsza kwerenda źródeł niewąt<strong>pl</strong>iwie wzbogaci obraztradycyjnej kultury ludowej i jej funkcjonowania w międzywojennejPolsce, w tym w ówczesnych województwachwschodnich i południowo-wschodnich.123PrzypisyInformacja prof. Bohdana Łukaniuka ze Lwowa.Kultura muzyczna mniejszości narodowych w Polsce. Litwini,Białorusini, Ukraińcy, Warszawa 1990. Prace SławomiryŻerańskiej-Kominek, Doroty Frasunkiewicz, Anny Czekanowskiej,Małgorzaty Jędruch.Piotr Dahlig, Julian Pulikowski i akcja zbierania folkloru muzycznegow latach 1934 —39, „Muzyka" 1933 nr 3.4,,Wisła" 1888, s. 431—35.5678Tadeusz Seweryn, Kultura ludowa i swojszczyzna regionalna naobszarze Karpat. Widowiska regionalne, Rocznik Ziem Górskich1939, s. 279—284.Większość informacji bibliograficznych dla omawianego tematuuzyskano z Bibliografii muzycznej polskich czasopism niemuzycznychpod red. Kornela Michałowskiego.Cezaria Baudouin de Courtenay-Ehrenkreutz, Zakład Etnologiiw Wilnie i jego zadania, Balticoslavica t.l, Wilno 1933, s.75—98.Nazwy „etno-muzykologia" użył przed wojną Ł. Kamieńskiw jednym ze swoich niepublikowanych referatów. Informacjętę zawdzięczam Janowi Stęszewskiemu.JADWIGAWiosna 93TADEUSZPsalm o barszczuSOLIŃSKAWitasz mnie śpiewem skowronka,uśmiechem pierwiosnków w ogrodzie,w aureoli złotego słonka,o wiosno — znowu przychodzisz.Puszyste bazie się tulądo wielkanocnego baranka,patrzą na wiosnę czule,srebrzyste mają ubranka.Wiosno pachnąca wolnością,uroczyście stąpasz po ziemi,napełniasz me serce radością,i jesteś cała w zieleni.Uspokój naród Polski,jak matka dziecko płaczące.Niech nadzieja wstąpi w miasta i wioski,jak w ptaki gniazda budujące.GALANTKto twym Janem Chrzcicielem,Tego naprawdę nie wiem?W kulinariach wiejskich —Jesteś bestselerem...Do zalewajki służysz,Dobryś z buraczkami,My ludzie wsi od dziecka —Twój smak dobrze znamy.Tyś w Wielkanoc z kiełbasąNa stół podawany,Z rozkoszą jamy ustnej —Zostajesz zjadany.Zwykłe mamy talerze,Zwyczajne mamy łyżki,Nam zawsze pozostaniesz —Kochany i bliski.29


JÓZEFSTYKSposoby oprawiania socjologiiwsiw PolscepowojennejPojęcie sposobu uprawiania danej dyscy<strong>pl</strong>iny naukowejjest zbliżone do pojęcia styla. Zawiera ono następujące komponenty:harmonię, proporcję poszczególnych elementów,konsekwencję, względną trwałość, systemowość, kontekstualnośći komunikatywność oraz sprawdzalność. Na sposóbuprawiania nauki wpływają: światopogląd badacza, teorieśredniego i dużego zasięgu w danej nauce, dominującametodologia, techniki badawcze, rodzaj „tworzywa" naukowego,cele badań, funkcje danej nauki oraz jej związki z innymidyscy<strong>pl</strong>inami. Ponadto dochodzi dość istotny element „mody"na określoną problematykę i typ badań. Zaznaczyła się onaszczególnie silnie w polskiej socjologii wsi okresu powojennego.Wwarstwie najgłębszej sposóbuprawiania socjologiiw znacznym stopniu zależyod preferencji światopoglądowychbadacza. Najczęściej są one przyjmowanemilcząco, a uwidaczniają siędopiero w fazie uogólnień. W tymrozumieniu możemy mieć do czynieniaz kilkoma typami światopoglądów:teocentrycznym, antropocentrycznym,socjocentrycznym i personalistycznym.Orientacja personalistyczna, wprzeciwieństwie do pozostałych,akcentuje jednostkę jako podmiotżycia społecznego. Akcent pada tuna twórczą rolę osoby ludzkiejw tworzeniu i funkcjonowaniu układówspołecznych. W socjologii wsiprzeważają jednak prace socjocentryczne,w których rola jednostki jestzdominowana przez strukturalnąbądź instytucjonalną wizję społeczeństwa(np. 2, 8, 11, 20, 23). Ogólniemożna powiedzieć, że pracepoświęcone makrostrukturze posiadająperspektywę socjocentryczną,w przeciwieństwie do mikrostrukruralnych.Sposób uprawiania socjologii wsizależy w znacznym stopniu od ogólnejteorii socjologicznej, którą badaczprzyjmuje. Z tego punktuwidzenia można wyróżnić długi szeregprac w następujących konwencjach:1. organicystyczno-solidarystycznej.2. strukturalno-funkcjonalnej,3. humanistycznej i kulturologicznej(tu zwłaszcza tzw. socjologia rozumiejącai opracowania dotyczące systemówwartości), 4. konfliktowej, 5.teorii wymiany społecznej, 6. interakcjonistyczne,7. dramaturgiczne,8. aktywizacyjno-inżynieryjnej, 9.ekologicznej, 10. mechanicystycznej.Socjologia polska, zwłaszcza wlatach 70. i 80., została zdominowanaprzez opcję konfliktu społecznegoi walki klas. Występowała onarównież w analizach mikrostrukturalnych(np. 1, 14, 15, 16).Niekiedy spotykamy prace pisanew konwencji organicystyczno-solidarystycznej(26, 30, 35), aczkolwiekta tradycja jest schyłkowa. Równierzadko jest kontynuowana konwencjamorfologiczna, zapoczątkowanaw latach 30. przez WładysławaGrabskiego (wyjątek stanowi poz.24). Względnie silnie natomiastzarysowała się konwencja socjologiirozumiejącej. Można tu wyliczaćsporą listę prac opartych na autobiografiachi materiałach pamiętnikarskich.W latach 60. opublikowano wieleprac socjologicznych w konwencjimechanicystycznej. Wprawdzie nazwata nie padła nigdy wprost, tymniemniej niektórzy autorzy zakładaliścisłe sprzężenie przyczynowo-skutkowemiędzy sferą bytu materialnegoa „nadbudową" kulturową. Tuszczególnie zafunkcjonował mit industrializacjii jej skutków społecznychprzewidywanych w postaciurbanizacji, W latach 70. została taorientacja przezwyciężona przezaktywizacyjną. Ta ostatnia w pewnymstopniu łączyła się ze szkołąstrukturalno-funkcjonalną. W ostatnichlatach coraz silniej zaznacza sięopcja ekologiczna oraz aksjologizująca(11, 29, 39).Kolejną determinantę sposobuuprawiania socjologii wsiupatruję w dominującej metodologiii przyjętych przez badaczatechnikach pozyskiwania materiałówbadawczych. Można tu wyróżnić kilkastylów „czystych" oraz sporą ilośćwywodzących się od nich typówpośrednich.Najstarszym bodaj sposobemuprawiania socjologii jest styl teoretyczno-dedukcyjny,który współcześnienie ma kontynuatorów, spotykasię natomiast prace nawiązujące pośredniodo tego typu jako analityczno-modelowe.Tu można zaliczyćwiele publikacji poświęconych porównaniommiędzy miastem a wsią.Niektórzy autorzy przyjmują modelciągu wiejsko-miejskiego, inni natomiastopowiadają się za odmiennościąspołeczno-kulturową tych dwóchtypów społeczności lokalnych. Podobnieanalizy modelowe są prowadzonew odniesieniu do wsi tradycyjneji wsi współczesnej, które mająjuż swoich mistrzów w literaturzesocjologicznej (np. Jan Turowski).Często w polskiej socjologii wsispotyka się współcześnie prace in-30


dukcyjno-teoretyczne (empiryczno-indukcyjne).Przybierają one dwie bardziejuszczegółowione konwencje:badań własnych autora, bądź analizywtórnej wyników uzyskanych przezinnych. Nieco inną odmianę stanowiąprace analityczno-syntetyzujące(np. 10, 13, 29, 39). Zazwyczaj przeprowadzasię w nich analizę wtórnąopublikowanych badań na danytemat, a następnie wyprowadza sięuogólnienia. Do żadnego z tych sposobównie da się sprowadzić pracanalityczno-krytycznych, które możnarównież nazwać źródłoznawczymi.Bazują one zazwyczaj na metodzieanalizy treści dokumentów osobistych.Dużą rzadkość stanowią prace syntetycznei podręcznikowe. Można tuwyliczyć zaledwie kilka nazwisk:B. Gałęski, W. Ochmański, J. Turowskii W. Wesołowski.Sposoby uprawiania socjologii wsimożna rozważać również pod kątemzastosowanych technik gromadzeniamateriałów. Poza wspomnianą jużwyżej metodą dokumentów osobistychwyróżnia się tu prace monograficznespołeczności lokalnych. Dałim początek u progu naszego wiekuFranciszek Bujak (Żmiąca, Maszkienice).W kilku przypadkach mamydo czynienia z metodą monograficzno-panelową(wielokrotną) badańtej samej wsi (np. Żmiąca — F.Bujak i Z. T. Wierzbicki, Zaborów— Jędrzej Cierniak, KazimieraZawistowicz-Adamska i Maria Wieruszewska).Rzadko jednak monografiewspółczesne występują w klasycznym(Bujakowskim) typie. Charakteryzowałsię on bardzo szerokąproblematyką. Został zaniechany poostrej krytyce w latach 50. (15, 40).Upowszechniły się natomiast pracemonotematyczne stanowiące monografiespołeczności lokalnych,mikroregionów, a nawet regionów(np. 40). W dwóch ostatnich przypadkachmonografie są często zaliczanedo tworzącej się socjologiiregionalnej.Ze względu na sposoby pozyskiwaniamateriału badawczego można następniewyodrębnić prace oparte naobserwacji uczestniczącej. Ich cechąspecyficzną jest pogłębiona i szczegółowaanaliza wybranego przypadku.Pod względem technik dominującymstylem uprawiania socjologii wsisą metody badań kwestionariuszowych(wywiad i ankieta). Posługująsię one wystandaryzowanymi narzędziamibadawczymi umożliwiającymianalizę ilościową (statystyczną) zebranegomateriału. Tylko w nielicznychprzypadkach spotykamy praceoparte na danych masowych (np.Władysława Adamskiego). Częściejwystępują prace oparte na danychurzędowych. Zazwyczaj ten typ materiałówwystępuje łącznie z materiałamiwytwarzanymi przez socjologaw trakcie procesu badawczego.Również pod względem metodologicznymmożna wyróżnić konwencjęretrospektywną i prospektywną uprawianiasocjologii wsi (zob. 15 i 21).Ich cechę szczególną stanowi akcentowanieciągłości społeczno-kulturowejw pierwszym, a zmiennościi modernizacji w drugim przypadku.Wznacznym stopniu sposóbuprawiania socjologii wsizależy od sposobów uogólnieńi wnioskowania. W moim przekonaniumożna tu wyróżnić następująceorientacje: 1. intuicjonistyczną,2. impresyjną, 3. zdroworozsądkową,4. prezentystyczno-faktograficzną, 5.dyskursywną, 6. globalizującą lubuniwersalizującą.Ad 1. Intuicjonistyczny sposóbuogólnień polega na metodologiczniezałożonym braku adekwatnościmiędzy przesłankami a wnioskowaniem.Przyjmuje się więc pozaracjonalneźródła poznania naukowego.Nierzadko wnioskowania są logicznieniepełne, czasami budzą wąt<strong>pl</strong>iwościlub sprzeciw, a sposoby ichuprawomocnień wychodzą poza sferęracjonalną.Ad 2. Styl Impresyjny zakładadopuszczalność wnioskowania z częścio całości. Rozumowania są prowadzoneniejako „na skróty", z przesłanekhipotetycznie oczywistych dlaczytelnika. Autorzy przyjmują tudwa rodzaje założeń wstępnych: 1.piszą dla specjalisty w danej dziedzinie,2. adresują do czytelnika zupełniepoczątkującego. Często przybierato postać eseistyki o problematycespołecznej.Ad 3. Zdroworozsądkowy styluprawiania socjologii przyjmujezałożenie istnienia świata społecznegojako samego przez siebie oczywistegoi „czytelnego" dla każdego czytelnika.Materiał empiryczny orazprowadzone rozumowania posiadającharakter ilustracyjny lub stanowiąprzykłady. U wielu autorów przeważatu optyka współtwórcy życia społecznegonad optyką refleksji teoretycznejlub szukającej prawidłowościi reguł tego życia.Ad 4. Konwencja prezentystyczno--faktograficzna polega na nadmiernejostrożności we wnioskowaniui uogólnieniach. Prace tego typuczęsto posiadają charakter sprawozdawczybądź materiałowy. Zgromadzonedane mogą wprawdzie stwarzaćwystarczające przesłanki dlauogólnień, na które jednak autor boisię zdobyć. Można to porównaćz gromadzeniem materiału budowlanego,z wykluczeniem jednak rozpoczęciasamej budowy. Prawdopodobniewystępuje tu lęk przed podjęciemciężaru wnioskowania i zrzuceniago na czytelnika.Ad 5. Błędu tego nie zawierają prace,które tu nazwałem dyskursywnymi.Ujawnia się w nich troska autorówo poprawne i adekwatne wnioskowanie.Nie pomija się żadnychistotnych etapów rozumowań, aninie przyjmuje się założenia ich oczywistości.Mogą one wprawdzie niecier<strong>pl</strong>iwićco bardziej wprawnegoczytelnika drobiazgowością, zachowująjednak podstawowe wymogipracy naukowej (szczególnie sprawdzalnościi komunikatywności). Wymagająod autora dużej erudycji.Czytelnika mogą zrażać dbałościąo ujawnianie warsztatu badawczego,a co za tym idzie — niekiedy objętością.Ad 6. Styl globalizujący lub uniwersalizującystanowi naturalne dopełnieniedyskursywnego. W praktycetrudno je rozdzielić. Socjologowiepiszący w konwencji globalizującejposzukują prawidłowości w klasieanalizowanych zjawisk w określonymsystemie społeczno-kulturowym.Jeszcze dalej idą ci autorzy, w pra-31


cach których znajdujemy próby tworzenianaukowych teorii wielkiego(uniwersalnego) zasięgu, o wymiarachponadczasowych. Stanowią oneniezmierną rzadkość (12, 23). W publikacjachtakich zazwyczaj pomijasię dowodzenia szczegółowe, jednakz zachowaniem troski o dokumentacjęwarsztatu. W przeciwnym przypadkuzalicza się je do stylu intuicjonistycznego.Sposób uprawiania danej naukizależy w pewnym stopniu odjej specyfiki i funkcji, którymsłuży. W odniesieniu do socjologiiczęsto mówi się o jej stosowalności.Tym niemniej, pełni socjologia równieżfunkcję teoretyczną. W zależnościod proporcji zastosowanych wopracowaniach między tymi dwiemapodstawowymi funkcjami możemymówić o publikacjach: 1. teoretycznych,2. empiryczno-teoretycznych,3. diagnostyczno-praktycznych, 4.ekspertalno-użytkowych, 5. ideologiczno-doktrynerskich,6. utopistyczno-wizjonerskich.Ad 1. Prace teoretyczne zakładajązasadę autonomii celów nauki.Odniesienia empiryczne grają turolę tworzywa i dowodów na adekwatnośćteorii w stosunku do badanejrzeczywistości społecznej. Niewystępuje natomiast zwrotnośćsprzężenia teorii z jej praktycznąstosowalnością. Zasadniczy nurt dyskursutoczy się na płaszczyźniesprawdzania lub tworzenia teoriioraz konstruowania i udowadnianiahipotez. Analizowany fragment rzeczywistościspołecznej odgrywazazwyczaj rolę tła i strefy odniesień.Ad 2. W pracach empiryczno-teoretycznychmamy do czynienia z odwrotnąrelacją między teorią a doświadczeniem.To ostatnie nie posiadacelów autonomicznych. W rozumowaniachwychodzi się od teorii ipowraca do niej po etapie empirycznym.Styl ten występuje w większościprac z zakresu socjologii wsi.Ad 3. Inaczej te relacje między teoriąa empirią kształtują się w publikacjachdiagnostyczno-praktycznych.Główny zrąb refleksji odnosisię do adekwatnego opisu badanejrzeczywistości społecznej i do ewentualnejstosowalności praktycznej32wykrytych prawidłowości. Nie unikasię wprawdzie funkcji teoretycznej,jest ona jednak w cieniu praktyki.Na tym poziomie nie dochodzi dobudowy szerszych uogólnień, aczkolwiekdo teorii powraca się w analiziedanych doświadczenia.Ad 4. Powyższa konwencja przybieraczęsto kształt prac ekspertalno-użytkowych.Powstają one częstona zamówienie konkretnego zleceniodawcy.Oczekuje się tu wymiernychefektów organizacyjnych, ekonomicznychitp. Warstwa teorii służytu tylko za ewentualny punkt wyjścia,lecz prawie nigdy za punkt dojścia.Powstają takie prace w okresachmody na badania stosowane.Rzadko bywają publikowane drukiemw pierwotnym kształcie. Wtedynadaje im się zazwyczaj styl diagnostyczno-praktycznyi kształt urzędowegoraportu podpartego autoryteteminstytucjonalnym lubzbiorowym.Ad 5. Inne cele przyświecają pracompisanym w konwencji ideologiczno-doktrynerskiej.Tutaj niechodzi już o naukę ani o jej związkiz praktyką. Pod tymi szyldami natomiastpragnie się popularyzacji iprzyswojenia przez odbiorcę określonejideologii. Publikacje takie pełniąrolę tworzenia określonychpostaw za lub przeciw określonejideologii lub doktrynie.Ad 6. Prace o charakterze utopistyczno-wizjonerskimmogą miećdwojakiego rodzaju podłoże. Z jednejstrony stanowią one uskrajnieniestylu ideologiczno-doktrynerskiego.Określona misja inżynieryjna zostajewtedy przyjęta do realizacji przez elitęwładzy i jest popularyzowanaprzez „socjologów". Z drugiej natomiaststrony u jej podłoża mogąleżeć indywidualne wizje inżynieryjno-społecznedanego autora. Stopieńszkodliwości tych pierwszychjest znacznie większy niż drugich. Zanimi bowiem stoi system ideologicznylub polityczny jako protektorposiadający „monopol" na prawdę.Kolejny blok uwarunkowańwynika ze związków socjologiiwsi z innymi naukami.Mogą pod tym względem zachodzićrelacje dwojakiego rodzaju. Pierwszyz nich wynika z naturalnego związkupodejmowanej problematyki z innyminaukami, drugi natomiast z kompetencjilub doświadczeń osobistychautora. Można tu mówić o następującychorientacjach: 1. filozofującej,2. matematyzującej, 3. fizykalizującej,4. etno-antropologizującej, 5.historycyzującej, 6. ekonomizującej,7. psychologizującej, 8. pedagogizującej,9. ekologizującej.Ad 1. Konwencja filozofującapojawia się u autorów posiadającycholbrzymi dorobek naukowy i doświadczenieżyciowe. U schyłku swejaktywności szukają oni nie tylko syntezy,lecz także odpowiedzi na pytaniao ostateczne przyczyny zjawiskspołecznych.Niekiedy spotyka się rozważaniasocjologiczno-filozoficzne odmiennegotypu. Ich autorzy usiłują poszukiwaćuogólnień, powołując się naopracowania socjologiczne. Pomijająjednak „twarde" dane obiektywne.Bywają ponadto nadmiernie skłonnido beztroskiego traktowania danychempirycznych. Dlatego takie pracetrudno zaliczyć do socjologicznych,są bowiem bliższe filozofii społecznej.Ad 2. Przewaga metod ilościowychw danym opracowaniu może munarzucić konwencję matematyzującą.Polega ona nie na samych metodach,lecz na sposobie traktowaniawyników osiągniętych z ich pomocą.Potwierdzenie założonej hipotezyz pomocą analizy ilościowej i przetworzonychdanych uzyskuje tu rangępewnika. Niebezpieczeństwo tejtendencji wynika stąd, że analizy(nawet wieloczynnikowe) mogą byćzastosowane tylko do ograniczonejliczby zmiennych. Ponadto wielez nich nie musi posiadać ani cechymierzalności, ani sposobów mierzeniasiły wpływu czy związku w odniesieniudo badanego zjawiska. Tendencjado matematycznej aksjomatyzacjitwierdzeń socjologicznych maudowodnić w sferze metateorii tożsamośćprzedmiotu oraz metodologiinauk przyrodniczych i humanistycznych.Niekiedy w konsekwencji takiegopodejścia dochodzi do opracowańfizykalizujących (3). Polegają one na


konstruowaniu twierdzeń socjologicznychna podobieństwo reguł fizykilub mechaniki. Tendencja taw zasadzie należy już do historii socjologii.Ad 4. Opracowania etno-antropologizującemają dawne tradycjew polskiej socjologii wsi, zwłaszczauprawianej w ośrodkach krakowskim,poznańskim i łódzkim (KazimierzDobrowolski, Józef Burszta,Kazimiera Zawistowicz-Adamska).W przeszłości podejście to charakteryzowałosię równorzędnym traktowaniemmaterialnych i duchowychelementów systemu społeczno-kulturowego.Współcześnie natomiastgranica między etnografią a socjologiąstaje się coraz bardziej płynna(np. 39). Ponadto wielu autorówchętnie włącza etnografię do antropologiiNiektóre prace z lat 60.posiadają przyjęty sąd wartościujący,że baza materialna życia społecznegojednoznacznie determinuje kształtspołeczno-kulturowy społeczności.Ad 5. Równie długie tradycjeposiadają opracowania historycyzujące.O ich specyfice nie stanowianaliza danych zjawisk w długichokresach czasu. Takie badania mogąprowadzić bowiem tak historycy, jaki socjologowie. O charakterze pracdecydują głównie zastosowane metodybadawcze. Przez historycyzującystyl niektórych prac socjologicznychrozumiem zastosowanie metodologiihistorycznej do badań socjologicznych.Równoczesna obecność metodsocjologicznych powoduje, że mamydo czynienia z pracą socjologiczno-historycznąlub historyczno-socjologiczną(np. niektóre prace MariiHalamskiej, Franciszka W. Mleczki,nadto 20 i 29).Ad 6. Wiele publikacji można zaliczyćdo konwencji ekonomiczno-socjologicznejlub ekonomizującej. Wynikato nie tylko z nierozerwalnościproblematyki badawczej tych dwóchdyscy<strong>pl</strong>in. Badania o nachyleniu ekonomicznymprowadził WładysławGrabski już w latach dwudziestych.Odrodzona polska socjologia wsi wlatach 50. miała silny nurt ekonomiczny(Jerzy Tepicht, wczesne praceBogusława Gałęskiego, MichałKosieradzki, Ryszard Manteuffel,Bolesław Strużek i in.). Pole badawczena styku socjologii i ekonomikirolnictwa jest w literaturze współczesnejwyjątkowo często uprawianeprzez przedstawicieli obydwu dyscy<strong>pl</strong>in.Większość tych prac możnajednak bez większego ryzyka zaliczyćdo ekonomii. Niektórzy badacze rozszerzająjednak w tym kierunku polebadawcze socjologii wsi i rolnictwa.Ad 7. Styl psychologizujący spotykamynader rzadko w socjologii wsi,jeśli nie liczyć tu prac psychologicznychodnoszących się do chłopstwa.Występuje on niekiedy w analizachmikrostrukturalnych (np. 1, 34, 35)oraz w badaniach nad osobowościąspołeczną, postawami, aspiracjamii wartościami (np. Wojciech Miścicki,1973).Ad 8. Odmiennie natomiast przedstawiasię sytuacja w odniesieniu doprac psychologizujących. Wynika toze wspólnego pola badawczegopedagogiki, socjologii wychowaniai socjologii wsi. Nie chodzi tuo cechę dydaktyzmu, nieobcą w wielupublikacjach socjologicznych.Mam tu na myśli takie widzenie socjologicznejproblematyki socjologiiwsi, które powoduje eksponowaniegeneracji, socjalizacji i inkulturacji.Tę orientację silnie reprezentujetoruński ośrodek socjologiczny.Ad 9. Ostatnia z wyróżnionych tukonwencji została nazwana ekologizującą.Chodzi tu nie tyle o obecnośćekologii społecznej w badaniach nadwsią, ile o eksponowanie aspektuochrony środowiska i umiejętnościwspółżycia człowieka z nim w warunkachcywilizacji przemysłowej. Pracetakie zyskują coraz więcej zwolenników,w tym również współpracującychz naukami rolniczymi i przyrodniczymi.Zpowodzeniem można przeprowadzićtypologię publikacjize względu na przyjęty wnich sposób narracji. Zależy to przedewszystkim od dwóch bloków uwarunkowań:postawy autora względemreferowanych treści oraz od jego stosunkudo czytelnika. Wyróżniamnastępujące typy narracji: 1. perswazyjny,2. apodyktyczny, 3. propagandowy,4. demaskatorski, 5. drapieżny,6. obiektywizujący.Ad 1. O perswazyjnym charakterzepracy nie stanowi sposób dochodzeniado twierdzeń, lecz wprowadzeniepozanaukowych elementów,które mają przekonać czytelnika otrafności twierdzenia i rozumowań.Styl ten często jest spotykany w pracacho charakterze popularnonaukowym.Ad 2. W pracach o charakterzeapodyktycznym autor w zasadzie niemusi wychodzić poza kategorie poznaniasocjologicznego. Jednak sposóbnarracji wskazuje na to, że mamydo czynienia z „jedynym" ekspertemw danej problematyce. Autor stawiasiebie w roli wyłącznego posiadaczai dysponenta prawdy. Stąd wiedziekrótka i prosta droga do stylu propagandowego.Znawca danej problematykilub teorii staje się jej wyznawcą.Ad 3. Autorzy posługujący się propagandowymstylem narracji pragną(lub mają za zadanie) tworzyć,umacniać lub przekształcać postawyczytelników i oddziaływać na ichzachowania. Daleka to funkcja odsocjologii, aczkolwiek spotyka się jąniekiedy w popularyzacji. Posiadaona własne reguły i obszerną literaturę,w tym również socjologiczną.Ad 4. Konwencja demaskatorskamoże występować jako szczególnenasilenie cechy popagandowej. Wniektórych okresach dziejów socjologiiwystępowała ona dość silnie.Celem tej konwencji było zwrócenieuwagi na mało czytelne lub niejawnemechanizmy czy elementy życia,które dotyczą szerokich kręgów społecznych.Ad 5. Drapieżny styl narracjiautorskiej może być skrajnością konwencjidemaskatorskiej lub propagandowej.Polega on na tym, że chcesię przeciwnika (faktycznego lubdomniemanego) zdruzgotać. Osiągasię to zazwyczaj przez wskazanie niedorzecznościlub absurdalności twierdzeńi ich szkodliwości społecznej.Również tu nie chodzi o naukę.Ad 6. Najlepszy styl narracji stanowiobiektywizacja. Wywód jest prowadzonyz zachowaniem wszelkichreguł obowiązujących w metodologiinauk. Dyskusja z innymi poglądamidokonuje się na płaszczyźnie rzeczo-33


wej argumentacji. Wartością jest tuteoria naukowa, a nie praktyka czypożytek autorski.W znaczeniu kształtu literackiegowśród różnych stylów wyodrębnia sięstyl naukowy. Stanowi on funkcjonalnąodmianę języka literackiego.W zależności od stopnia nasyceniapublikacji naukowych cechami tegostylu można wyróżnić prace: 1. naukowe,2. naukowo-popularne, 3.popularnonaukowe, 4. skryptowe, 5.dziennikarskie (reportażowe lubpublicystyczne), 6. urzędowe. Typy 2i 3 stanowią wynik proporcji międzyfunkcjami naukowymi i popularyzatorskimi.W typie skryptowym natomiastnie musi występować tendencjapopularyzatorska. Cechuje go natomiastnadmierna nieraz troskaautorów o terminologię, bądź zlepekteorii obecnych w danej nauce. Nicw tym dziwnego: wszak powstają dlaużytku dydaktyki.Style dziennikarskie często stosująautorzy opracowań socjologicznych,którzy dziennikarstwem zajmowalisię praktycznie. W niektórych materiałachze zjazdów i sympozjównaukowych spotykamy się ze stylemurzędowym. Jego cechę szczególnąstanowi terminologia i frazeologiautrzymana w formie bezosobowejoraz powoływanie się na autorytetyinstytucjonalne. Podobną tendencjęobserwujemy w niektórych publikowanychraportach badawczych.Literatura1. Chodkowska M., Konflikty ról rodzinnychkobiet 1985, wiejskich, nr 2, s. Lublin 21— ,,Wieś i Rolnictwo" 1987.2. Gałaj D., O nie docenianej sprzecznościw przeobrażeniach społecznościchłopskiej, „Wieś i Rolnictwo" 1984,nr 1, s. 7—18.3. Gałęski B., Badania nad strukturą społecznąwsi, „Kultura i Społeczeństwo"1958, nr 1, s. 299—303.4. Gałęski B., Badania społecznej strukturywsi polskiej. Problematyka i metody,„Zagadnienia Ekonomiki Rolnej"1959, nr 1, s. 123—1275. Gałęski B., Funkcje socjologii wsi i jejperspektywy, „Wieś Współczesna" 1973,nr 8, s. 45—54.6. Gałęski B., O badaniach społecznychna wsi, „Przegląd Kulturalny" 1956,nr 15, s. 9.347. Gałęski B., O przydatności monograficznychbadań wsi, „Zagadnienia EkonomikiRolnej" 1958, nr 6, s. 44—51.8. Gorlach K, Socjologia polska wobeckwestii chłopskiej, Kraków 1990.9. Gorlach K., Saręga Z., Chłopstwo jakokwestia społeczna: dwa ujęcia, „StudiaSocjologiczne" 1984, nr 3, s. 89—103.10. Gorlach K., Saręga Z., Struktura społecznawsi w Polsce: teoria a rzeczywistość,„Roczniki Socjologii Wsi", T. 20:1983—84, s. 45—64.11. Halamska M., Chłopi polscy na przełomieepok, Warszawa 1991.12. Halamska M., Konflikt społeczny: próbadefinicji i analizy zjawisk, „Wieśi Rolnictwo" 1978, nr 4, s. 25—42.Halamska M., Napięcia w funkcjonowaniusystemu produkcji rolniczej,Warszawa 1980.13. Halamska M., Wieś i rolnictwo polskielat siedemdziesiątych. Próba zrozumienialogiki kryzysu, „Wieś i Rolnictwo"1982, nr 1—2, s. 117—140.14. Jacher W., Refleksje socjologiczne owsi i rolnictwie polskim, „Roczniki SocjologiiWsi", T. 20: 1983—84, s. 23—33.15. Jacher W., Teoretyczne propozycje dobadań w zakresie socjologii wsi w Polsce,[w:] Socjologia wsi w Polsce—stanbadań a program nauczania w szkolewyższej, Poznań Sielinko 1983.16. Jarosz M., Dezorganizacja społecznaw środowisku wiejskim w badaniachsocjologiczno-statystycznych, „RocznikiSocjologii Wsi", T. 17:1979, s. 133—144.17. Kaczor-Pańków G., Czynniki zmianstruktury społeczno-zawodowej ludnościwiejskiej, Warszawa 1986.18. Kaleta A., Jakość życia mieszkańcówwsi rejonu uprzemysłowionego, Toruń1985.19. Kocik L., Rodzina chłopska w procesiemodernizowania się wsi polskiej, Kraków1986.20. Kosiński S., Społeczno-kulturowei strukturalne przemiany warunkówzdrowotnych polskiej wsi (1864—1980),Lublin 1983.21. Kwaśniewicz W., O stylach uprawianiasocjologii wsi w Polsce, „RocznikiSocjologii Wsi", T. 19:1982, s. 45—52.Też jak w poz. 15.22. Liczkowski J., Zastosowanie metodyreprezentacyjnej w badaniach zjawiskrolnictwa, „Zagadnienia EkonomikiRolnej" 1960, nr 1, s. 58—74.23. Lutyk A., Makrosocjologiczna charakterystykawarstwy chłopskiej, „Wieśi Rolnictwo" 1988, nr 1, s. 49—66.24. Mleczko F. W., Badania nad strukturąsocjologiczną wsi polskiej—propozycjeteoretyczne, konkluzje na temat mozaikistrukturalnej wsi, „Roczniki SocjologiiWsi", T. 23(3):1991, s. 19—46.25. Mleczko F. W., Socjologia wsi i rolnictwa,[w:] Socjologia polska. Pod red.Z. Krawczyka, Warszawa 1990,s. 243—279.26. Mleczko F. W., Struktura nieformalnawsi w 40-leciu PRL, „Wieś Współczesna"1984, nr 8, s. 76—91.27. Piekara A, Rewolucja naukowo-technicznaa postęp społeczny na wsi Refleksjesocjologiczne, „Trybuna Spółdzielcza"1977, nr 12, s. 13—15.28. Słownik terminów literackich. Red.J. Sławiński. Wyd. 2, Wrocław 1988.29. Styk J., Ewolucja chłopskiego systemuwartości Analiza historyczno-socjologiczna,Lublin 1988.30. Sulimski J., Wieś i rolnictwo — specyfikabadań empirycznych, „Wieś i Rolnictwo"1984, nr 1, s. 103—112.31. Szczepański J., Koncepcje rozwoju rolnictwaa przyszłość chłopów, „Wieśi Rolnictwo " 1985, nr 1, s. 20—23.32. Sztompka P., Współczesne orientacjesocjologiczne, [w:] Socjologia. Problemypodstawowe. Red. Z. Krawczyk, W.Morawski, Warszawa 1981, s. 34—54.33. Tepicht J., Badania próbne strukturywsi polskiej, „Nowe Drogi" 1948, nr 8,s. 103—119.34. Tryfan B., Kwestia kobieca na wsi,Warszawa 1987.35. Tryfan B., Socjologia rodziny wiejskiejw Polsce, Warszawa 1985.36. Turowski J., Koncepcje i problematykasocjologii wsi, „Roczniki SocjologiiWsi", T. 19:1982, s. 22—29. Toż jakw poz. 15.37. Turowski J., Koncepcje socjologii wsi,36.38. Wesołowski A., Socjologia wsi. Wprowadzenie,Poznań 1990.39. Wieruszewska M., Wieś w poszukiwaniucałości społeczno-kulturowej,Warszawa 1990.40. Wierzbicki Z. T., Socjologia wsiw Polsce przed 1939 i po 1945 roku.Zob. poz. 15.41. Wieś i rolnictwo — stan i perspektywy.Materiały z sesji naukowej honorującej70-lecie Prof. Dr. D. Gałaja.Red. T. Hunek. Wrocław 1986.42. Wincławski W., Socjologia wsi w PolsceLudowej na tle jej dziejów, „ZagadnieniaEkonomiki Rolnej" 1985, nr 2,s. 3—21.


Chałupa w Pawłowie (woj. chełmskie) z ok. 1925 r.Fot. Alfred GaudaSpecyfika kultury ludowejJÓZEFSTEFAŃSKIChełmskie już od wczesnegośredniowiecza leży w pasiegranicznym, dzielącym dwienarodowości: Polaków (Słowian zachodnich)i Ukraińców zwanychdawniej Rusinami (Słowian wschodnich).Przebieg tego pasa był przedmiotemlicznych analiz historyków,archeologów i etnografów. Granicewpływów osadniczych polskich i ruskichumieszczano na linii środkowegoWieprza, bądź na Bugu. Z analizykroniki Nestora wynika, że w 981r. tereny te należały do „Lachów".Według H. Łowmiańskiego <strong>pl</strong>emięLędzian sięgało na wschodzie aż porzekę Bug. W okresie od 981 r. dook. 1340—46 tereny te z przerwami(1018—1031, 1069, 1214—1219) należałydo książąt ruskich. Od X—XIw. utrwaliła się granica polsko-ruskaw pobliżu Wieprza: była to takżeZiemi Chełmskiejgranica wpływów Rzymu i Bizancjum.Od południa na tereny te zaczęłanapływać ludność ruska, przypuszczalnieWołynianie (<strong>pl</strong>emię pogranicznez Rusi). Kolonizacja taposuwała się wzdłuż szlaków handlowychi komunikacyjnych.Obok kolonizacji ruskiej, na terenChełmskiego przybywali od południowego-zachoduosadnicy z Małopolskii od północnego-zachodu zMazowsza. Kolonizacja ta nasiliłasię po przyłączeniu księstwa chełmsko-bełskiegodo Polski w końcuXIV w.To wielowiekowe sąsiedztwo wpłynęłona wytworzenie się swoistej kulturyludowej, w której przenikają sięwzajemnie zapożyczenia i przebiegajągranice zasięgów różnych elementówtej kultury. Pod względem35


etnograficznym Ziemia Chełmskanie jest odrębnym regionem. Podziałyadministracyjne w Rzeczypospolitejnie miały zapewne znaczącegowpływu na zróżnicowanie kulturyludowej. Z tymi podziałami możemieć związek odrębność Polesia(dawne woj. brzeskie), którego granicaz Ziemią Chełmską przebiegałaczęściowo na rzece Włodawce.Odrębność ta spowodowana jestgłównie warunkami geograficznymi.Historyczna nazwa „ZiemiaChełmska" odnosi się do granicadministracyjnych, które istniały natym terenie. W drugiej połowie XIXw. w nauce rosyjskiej dla podkreśleniahistorycznych związków z Rusią,teren ten powszechnie określanojako „Chołmskaja Ruś" oraz „Chołmszczyna".Nazwa ta przyjęła sięw publikacjach ukraińskich i niekiedyw polskich (przekształconaw „Chełmszczyznę").Różnie teren ten nazywali ludoznawcy.Kazimierz Wójcicki w opisieludu obwodu bialskiego, radzyńskiegoi włodawskiego używa nazwy„Ruś Podlaska". 3 Oskar Kolberg<strong>pl</strong>anowanemu do wydania tomowi(1869 r.) dał tytuł Ruś Podlaska,dopiero później zmienił go na Chełmskie.4Historyczny skrawek Polesia(na wschód od Buga) przyjmowałw literaturze etnograficznej nazwęKoszula kobieca, Pławanice.Ze zbiorów Muzeum LubelskiegoFot. Jan Urbanowicz36„Podlasia". Nazwa „Polesie" przyjęłasię w nazewnictwie geograficznym(Polesie Lubelskie).Polaków zamieszkujących ZiemięChełmską zaliczano do dwu grupetnicznych: Małopolan i Mazurów.Pas graniczny pomiędzy tymi grupamijest szeroki i przebiega zewschodu na zachód w okolicachChełma. Małopolanie zamieszkującyte tereny określani są jako „Lubliniacy".5Mazurzy zamieszkali północnączęść Chełmskiego nazywanisą w literaturze etnograficznej„Podlasiakami" lub „Podlaszanami".Lubliniaków i Podlasiaków zaliczanodo grup kresowych (St. Bystroń,A. Fischer, St. Poniatowski).Rusini zamieszkujący Chełmskietakże są zróżnicowani, co możnastwierdzić na podstawie analizygwar. Granica oddzielająca gwarypółnocno-ruskie od południowo--ruskich, usytuowana jest na liniirzeki Włodawki. 6Długotrwałe przebywanie na tymterytorium wielu grup etnicznychdoprowadziło do wzajemnych zapożyczeńkulturowych. Jedną z głównychróżnic pomiędzy Polakamia Rusinami było na tym terenie wyznaniereligijne. Oskar Kolberg zapisał,że w Chełmskiem „każdego katolikałacińskiego obrządku lud dawniejnazywał Mazurem: dziś za wpływem(być może dworów i urzędu)mianować go poczyna Polakiem".Świadczy to także o zasięgu kolonizacjimazurskiej. Ludność wyznaniagrekokatolickiego (później prawosławnego)nazywano „Rusinami".Dopiero w końcu XIX i na początkuXX w., głównie w publikacjach ukraińskich,ludność tu zamieszkałą określano„Ukraińcami". Obecnie ludnośćukraińska jest nieliczna, a nazwa„Ukrainiec" po tragicznych doświadczeniachdrugiej wojny światowej używanajest niekiedy w ujemnym znaczeniu.Ludność prawosławną częstookreśla się nazwą „Ruski", „Ruska".Według St. Bystronia, Rusinóww Chełmskiem nazywano „Chachołami"— od równo ściętych włosów„kak chochoł". 7Używano też nazwy„chachły" i od tego pochodzi nazwagwary kresowej tzw. chachłackiej,charakterystycznej dawniej m.in. dlaChełmskiego. Prawdopodobnie Rusinównazywano także „czubarykami",a w północnej części tego terenu„kałakutami". 8Rusinów z okolicWłodawy nazywano w drugiej połowieXIX w. „postolnikami" —ponieważ chodzili w butach <strong>pl</strong>ecionychz kory lipowej tzw. postołach.Natomiast Rosjan nazywano „kacapami"od brody „kak cap". Jedenz dopływów rzeki Udal (dopływBugu) nosi nazwę Kacap. Ludnośćpolską przesiedloną na teren Chełmskiegozza Buga po 1945 r. nazywanoniekiedy „zabuźniakami".Mazurzy i Rusini wyśmiewali sięwzajemnie z siebie. Przypisywali sobie„czarne podniebienia". O Mazurachpowiadano także, że są ślepi pourodzeniu. 9Polacy i Rusini w Chełmskiemróżnili się w drugiej połowieXIX w. strojami. WedługO. Kolberga Mazurki w okolicy Tarnowanosiły rańtuchy na ramionach,a Rusinki wiązały je na głowach,podobnie było z chustami. Różniłysię także uczesaniem włosów.Mazurki nosiły sukmany szafirowelub siwe, Rusinki brunatne i białe.Rusinki nie nosiły gorsetów. Mazurzynosili sukmany dłuższe niż Rusini— siwe lub czarno-brunatne (bure),obficie wyszywane (amarantowoi szafirowo) oraz czapki rogatywkilub słomiane kapelusze z szerokimispuścistemi skrzydłami. Ponieważsukmanę w potocznej mowie nazywano„łatka" — dlatego na MazurówRusini mówili „synii łatky".A w okolicach Sawina i Włodawymówiono „szo synia łatka, toLach". 10Rusini w okolicach Włodawywyróżniali się m.in. tym, że naubiorach i ręcznikach mieli ornamenttkacki tzw. perebory.Wśród innych przejawów kulturyMazurzy i Rusini różnili się np. sposobemoprawiania zabitej świni.Rusini zabitą świnię „smalili", aMazurzy „parzyli" wrzącą wodą.„Smalenie" przejęte przez ludnośćpolską, zachowało się ha tych terenachdo chwili obecnej.W latach 1945—50 ludność ukraińskawyjechała za Bug i na „ZiemieOdzyskane". Pozostało niewieluUkraińców. Niektórzy z nich zatracająswoją odrębność. Istniejące róż-


6nice najbardziej widoczne są w odrębnymwyznaniu (prawosławnym),z którym związany jest kalendarz wstarym stylu, oraz mowa i niektóreelementy wyposażenia mieszkań.Chełmskie uważano w literaturzeetnograficznej za pas pogranicza wrozmieszczeniu pewnej części wytworówkultury ludowej na tereniePolski, która według K. Moszyńskiegorozpada się na dwa obszary:mniejszy północno-wschodni i większyobejmujący zachód i południe.Wynika to głównie z warunków geograficznych.Zalesione, bagniste terenyPolesia były rzadziej zaludnione,omijane przez ważne szlaki handlowe,dlatego pozostało tam wieletradycyjnych form, które zostały zatraconena innych terenach. Zasięginiektórych wytworów przecinająChełmskie. Wykazują one, że północnaczęść Ziemi Chełmskiej odróżniasię wyraźnie od środkoweji południowej i ma cechy wspólnedla Polesia. Według K. Moszyńskiegoprzez Chełmskie przebiegająm.in. pasy zasięgów radła rylcowegoi ramowego, cepów kapicowych i gązewkowych,kijanek ciężkich i lekkich,jarzem podgarlicowych i kulowych,duhy i chomąta. Tu przebiegałyzasięgi m.in. używania w przeddzieńśw. Jana łopianu (zatykaniew strzechy chałupy), i wierzeń wdemony kobiece — „boginki". 11Północnetereny Chełmskiego (okoliceOrzechowa, Wólki Tarnowskiej,Chutczy) były najdalej wysuniętymobszarem na północ i zachód, gdziesięgał (XIX i pocz. XX w.) ornamenttkacki zwany pereborami. 12Zróżnicowanie kultury ludowejcharakterystyczne m.in. dla ZiemiChełmskiej coraz bardziej maleje,głównie pod wpływem rozwoju cywilizacyjnegoi kultury masowej. Pomimoto obszar Chełmskiego w porównaniuz innymi terenami Polskizachował wiele elementów tradycyjnejkultury ludowej. To jest m.in.przyczyną, że działa tu wiele zespołówi twórców ludowych kontynuującychtradycyjne formy. Mimo postępującejurbanizacji i umasowieniakultury, począwszy od lat 60. stalewzrasta ilość zespołów śpiewaczych,kapel i poetów ludowych. Wzrostten nasilił się latach 80-tych. W1988 r. w województwie chełmskimdziałało ok. 64 zespołów śpiewaczych(w tym większość to zespoły „folkloryzujące"),10 kapel, ok. 10 rzeźbiarzy,18 malarzy ludowych, 36 poetówludowych. 13Tak duża ilość poetówludowych wyróżnia Chełmskie wśródinnych regionów Polski, co zostałom.in. podkreślone przez znawcę poezjiludowej Jana Szczawieja. 14Wielezespołów śpiewa w dawnej gwarzepieśni, zasłyszane w rodzinnych stronachi wykonuje je w strojach wzorowanychna tradycji.Pojawiły się na wsi chełmskiejnowe formy ochrony zabytków i wartościkulturowych dawnej wsi. Najciekawsząz nich, godną rozpowszechnieniajest działalność nauczycielkiAliny Rybczyńskiej-Karabowicz. Z jej inicjatywyprzeniesiono do Holi wiatrakz Wołoskowoli i chałupę z Wyryk;obecnie urządza się jej wnętrze. Nazajęciach szkolnych dzieci uczą sięprac związanych z tradycją ludową.Wyrabia to w nich szacunek do kulturyludowej. W Turce (gm. Dorohusk)— z inicjatywy opiekunek zespołuludowego — Danuty Kraśnickieji Marii Lejman, przy poparciugminy wykupiono starą chałupę, którązamierzano wyposażyć w tradycyjnesprzęty. Niestety zakończyło sięto niepowodzeniem. Godną podkreśleniaw obu tych przypadkach(Hola, Turka) jest przychylna postawawładz gminy. Dalsze formy ochronykultury ludowej w coraz większymstopniu będą zależały od gminyi samych mieszkańców wsi.Kultura ludowa w Chełmskiem corazszybciej zanika, zwłaszcza wśródmłodzieży. Wartościowe elementytradycyjnej kultury ludowej powinnybyć chronione i przekazywane następnympokoleniom. Wobec masowegonapływu kultury zachodniejwydaje się, że proces sięgania „dokorzeni" będzie przybierał na sile dlaochrony własnej indywidualnościi tożsamości.1234PrzypisyT. Wąsowicz, Uwagi w sprawie osadnictwawczesnośredniowiecznego naLubelszczyźnie, „Archeologia Polska",t. 6 z. 2, s. 25.H. Łowmiański, Początki Polski, Warszawa1973, t. 5, s. 430.K. Wójcicki, Ruś Podlaska [w.] Zarysydomowe, Warszawa 1842, t. 3, s. 263—353.R. Górski, Oskar Kolberg — zarysżycia i działalności, Warszawa 1970, s.210.Koszula kobieca, Majdan.Ze zbiorów Muzeum LubelskiegoFot. Jan Urbanowicz8951 01 1121 3Por. J. St. Bystroń, Ugrupowania etniczneludu polskiego, Kraków 1925. St.Poniatowski, Etnografia Polski, [w:]Wiedza o Polsce, t. III, s. 191—344. AFischer, Zarys etnograficzny województwalubelskiego, [w:] Monografia statystyczno-gospodarczawojewództwalubelskiego, Lublin 1932, s. 327.W. Kuraszkiewicz, Dialektologia, przeglądgwar województwa lubelskiego,[w:] Monografia statystyczno-gospodarczawojewództwa lubelskiego, Lublin1932, s. 273—324.St. Bystroń, Nazwy i przezwiska polskichgrup <strong>pl</strong>emiennych i lokalnych, „Pracei Materiały Antropologiczno-Archeologicznei Etnograficzne", t. 4 cz. 3, s.126.Tamże.Jest to zapewne pozostałość po powszechnychokreśleniach Mazurów używanychw XVI i XVIII w. Por. J. St. Bystroń,Dzieje obyczajów w dawnej Polsce.Wiek XVI—XVIII, s. 26—27.O. Kolberg, Chełmskie, Kraków 1890,cz. 1, s. 55.K Moszyński, J. Klimaszewska, Atlaskultury ludowej w Polsce, Kraków 1936,z. 3, mapka nr 7.T. Karwicka, Zdobnictwo tkackie ubiorówi ręczników lnianych północno-—wschodniej Lubelszczyzny, „Studia iMateriały Lubelskie", Etnografia 2,1962, s. 10.Dane Wojewódzkiego Domu Kulturyw Chełmie.4J. Szczawiej, Antologia współczesnejpoezji ludowej, Warszawa 1967, s. 40—41.37


A R C H I W U M F O L K L O R U • A R C H I W U M F O L K L O R UJANADAMOWSKIBajki i opowieści Niny MikołajekMieszkająca w nadbużańskiej wsi Dobryń Duży(województwo bialskopodlaskie) Nina Nikołajuk,znana jest przede wszystko jako jedna 1niewąt<strong>pl</strong>iwie najciekawszych "współczesnych śpiewaczekludowych całego Podlasia. Urodziła się w 1925 rokuw pobliskim Kijowej W Dobryniu Dużym zamieszkujeod momentu zamążpójścia, co miało miejsce w 1946 r.Z kolei, w 1947 r. rodzina Nikołajuków została wywiezionana Zachód (w okolice dawnego powiatu pasłęckiego),skąd szczęśliwie powrócili i to do własnego, chociaż mocnozniszczonego domostwa. Aby utrzymać rodzinę, mążrozpoczął pracę na kolei, a „na głowie" żony pozostał nietylko dom i wychowanie dzieci ale także prace gospodarskiei okresowo polowe.z Dobrynia DużegoWyraźnie radośniejszych chwil w życiu dostarczyły N.Nikołajuk jej uzdolnienia artystyczne. Do dzisiaj zajmujesię tradycyjnym tkactwem, czego nauczyła się od mamy,ale przede wszystkim (jak to sama określa) ma „dryg dośpiewania", którego uczyła się w sposób dla środowiskawiejskiego naturalny czyli w formie ustnego, międzypokoleniowegoprzekazu. Przedstawia to w jednym zewspomnień: Jak byłam mała jeszcze, to siadałam kołomamy i śpiewałam z kobietami Ot, mam taki dryg dośpiewania. Kiedy pasłam krowy, to śpiewałam od rana dowieczora. Najlepiej lubiłam śpiewać nad wodą. Głos niósłsię tak daleko i sąsiedzi poznawali, że to ja śpiewam. Śpiewałamgłośno, bardzo głośno, żeby było mnie słychać.[...]Ludzie mówili: „nie śpiewaj, oj, nie śpiewaj, bo swoją dolęprześpiewasz". Ja myślała o jednym tylko, skąd wziąć nowąpiosenkę. Uczyłam się od mamy, babci, znajomych. Śpiewaliśmyz siostrami i braćmi Wesoło było. Wieczorami nawsi wszyscy młodzi wychodzili na drogę. Chłopcy, dziewczynyi śpiewali. To było w moim życiu najpiękniejsze.(Relacja według zapisu: A. Radzikowska, Mam taki drygdo śpiewania i śpiewam, „Bialskopodlaski Biuletyn Kulturalny"1987, nr 2, s. 15).Inny okres intensywniejszego śpiewania w życiu N.Nikołajuk przypada na lata ostatnie, kiedy to już podorastałydzieci i mając przez to większą możliwość organizowaniawłasnego czasu, mogła swoje pieśni wykonywaćprzed szerszą publicznością. Były to różne imprezy, a wtym przeglądy i konkursy (lokalne, wojewódzkie i ogólnopolskie).Występy te śpiewaczce z Dobrynia Dużegoprzyniosły wiele uznania i pochlebne oceny kompetentnychjurorów. Za osiągnięcia najważniejsze wypadnieuznać takie nagrody, jak: wielokrotnie zdobywane pierwszemiejsca na Wojewódzkim Przeglądzie Kapel i ŚpiewakówLudowych w Białej Podlaskiej oraz nagrody uzyskanena Ogólnopolskim Festiwalu Kapel i ŚpiewakówLudowych w Kazimierzu — w 1987 roku była to Baszta,a więc główna nagroda, a w 1993 — wyróżnienie, obiew kategorii solistów śpiewaków.Śpiewanie N. Nikołajuk — oprócz czystego, raczej niskiego,doniosłego głosu, charakterystycznej dla wschodniegopogranicza intonacji, barwy i sposobów zdobienia,wyróżnił też obszerny, chociaż mało do tej pory rozpoznany,repertuar. Obejmuje on przede wszystkim pieśniobrzędowe, w tym weselna które w tych stronach często |wykonuje się „po chachłacku", czyli w miejscowej gwarzeo ruskiej proweniencji,. Znaczącą pozycję zajmują tu38


także refleksyjne pieśni stanowe i miłosne. Bardzo oryginalnymskładnikiem repertuaru N. Nikołajuk są, zapamiętanez rodzinnego Kij owca, pieśni sobótkowe (prezentacjatych pieśni oraz opis zwyczajów i wierzeń sobótkowychzobacz: J. Adamowski, Nadbużańskie sobótki(z przekazu Niny Nikołajuk), „Etnoligwistyka" t. IV, Lublin1991, s. 105—113, nuty).Jednakże przy bliższym poznaniu okazuje się, żeN. Nikołajuk to nie tylko wyśmienita śpiewaczka ludowa.Tym razem w spadku po ojcu, Nikicie Lewczuku, pamiętai opowiada bajki i baśnie ludowe, jak zamieszczonaniżej Baśń o trzech córkach cara i inne: O Iwanku —motyw bliski bajce Jaś i Małgosia, czy O sierotce Marysi izłotej jabłonce. Są to typowe i rzadko dokumentowanebaśnie magiczne, z charakterystycznymi (w języku istrukturze fabularnej) wschodnimi wyróżnieniami.Nina Nikołajuk jest też ciekawą i wiarygodną informatorkąna temat dawnych obrzędów, zwyczajów i wierzeńludowych. Ocena ta nie wynika tylko z racji zachowaniadobrej pamięci, a przede wszystkim z tego, że śpiewacz- 1ka z Dobrynia była aktywnym uczestnikiem tego co opowiada,była i jest głęboko we własną kulturę zanurzona.W tym sensie jest przykładem rzeczywiście autentycznegotwórcy ludowego.Zamieszczone poniżej materiały to tylko sygnalne fragmentybogatych możliwości N. Nikołajuk w zakresie folkloruniepieśniowego. Przykłady te obejmują takiegatunki, jak: wspomniana wcześniej baśń magiczna, znanew każdej okolicy opowieści o strachach — Wypadekw Kijowcu, opowieści o zapomnianych już dzisiaj a oryginalnychobrzędach — por. Pieczywo na Zwiastowanie -oraz przekazy typu wierzeniowego — jak zamieszczonetutaj dokumentacje wróżb panieńskich.Udostępniany materiał został nagrany na taśmie magnetofonowej27 VI 1993 r. Publikujemy go jako rezultattranskrypcji nagrania dokonanej w konwencji półfonetycznej,co zapewnia komunikatywność przekazu ale takżezachowuje dużą autentyczność języka informatorkii strukturę ustnego charakteru opowieści.Baśń o trzech córkach caraTo był taki car. Car miał trzy córki. I oni chodzili w sadzawsze na takie zabawy, na hulanie, jak to nazywali,pohulać. I przyleciał taki wicher i zabrał wszystkie te trzycórkiPrzepadli! Car wszędzie szukał i zaczął głosić po całejkrajinie, żeby to ktoś te córki odnalaz. I dużo znachodziłosie takich, że przychodzili te córki odnaleźć. I tak pojado,i nie wróco!Ale przychodzi taki nikczemny, taki drobniutki chłopaczeki mówi, że on pójdzie dla cara córki szukać. A ten cartak zaśmiał sie z niego i mówi- — Ty? Chłopcy byli takiei nie znaleźli, a ty taki nikczemny? Ale nic, jak ty chcesz,dobrze! Naładowali jemu jeść w worek i on poszed.Jidzie, jidzie ale spotyka takiego starca. Starzec siedziprzy drodze i mówi: — Synku, może ty masz co jeść? Takmi sie jeść chce.A on mówi: — Mam dziadku! Mam! I zdyjmuje tenworek z <strong>pl</strong>eców, rozwiązuje i karmi tego dziadka. I onizjedli I on razem z dziadkiem. I dziadek mówi: —A dzie tyjidziesz?A on mówi:- — Jide cara córek szukać. Uj, coś ukradłodla cara córkiA on mówi tak: — Znajdziesz, znajdziesz te córki Tykobedziesz jiść, jiść i to bardzo daleko. A ja ci dam takieczapkie niewidimkie. W razie jakiego niebezpieczeństwa toty tyko te czapkie nałóż na siebie i nikt ciebie nie bedziewidział. I dalij jidź.No ji on jemu podzieńkował dla tego dziadka i poszeddalij. Jidzie, jidzie ale taka staruszka niesie takie wiązkiechrustu. I tak też koło drogi siedzi i do niego mówi takimdrżącym głosem: — Synku, podnieś ten chrust. O tam i tam— pokazuje swoje chałupkie. A on ten chrust na <strong>pl</strong>ecyi mówi do niej: — Babciu, siadaj. A ona mówi: — Gdzież,ty chrust niesiesz i mnie poniesiesz?— Siadaj babciu! I ona usiadła i on niesie jo.Zaniós jo do domu. Taka niedużeńka chałupka. Wszeddo mieszkania. A ona mówi: — Nie mam ciebie czym pogościć.On wyjmuje z tego swego worka. Pokarmił te babciei jeszcze ji trochi chleba zostawił.A ona mówi: — A dzie ty jidziesz?A on mówi: — Jide szukać cara córek, bo coś ukradłocara córki ji ja jide szukać.A ona mówi: — Znajdziesz, znajdziesz tyko ja ci powim.Bedziesz jiszed I będzie taki wprost jama taka. I ty musiszw te jame wejść. I pod to ziemio będzie miasto. I tam tecórki w tym mieście będo. Ja tobie dam taki sznurek Onnijaki sznurek ale ty jego z wierzchu zaczepisz i weźnieszza ten sznurek, i zjedziesz w ten dół. I takie powim ci zaklęcie.Jak znajdziesz córkie cara to, bo tam jedna bedzie miałaz jedno głowo smoka, druga z dwoma, a trzecia bedziemiała z trzema głowami smoka. To bedzie trudno jichzwalczyć. Ale nie martw sie, ty zwalczysz ich.A już jak to wszystko załatwisz, to ja ci powim zaklęcie.Mów tak: — Miasto, miasteczko, zwiń sie w jajeczko!I to miasto sie zwinie razem z mieszkaniem, z wszystkimi schowasz do kieszeni, i pójdziesz dalij drugij córki szukać.No ji on tak podzieńkował dla tej babci i idzie daliJidzie, jidzie. Siedzi taki starzec i tak jemu pić chce sie.A tak niedaleko strumyk płynie, tyko że on nie zajdzie nadten strumyk Może ty by jemu wody przyniós?A on mówi: — Dziadku, ja ciebie zaniose. Siadaj. I tendziadek wlaz jemu na <strong>pl</strong>ecy. On jego zanios, napojił ji jeszczejego pokarmił.A on mówi: — A dzie ty jidziesz?A on znów jemu odpowiada.A on mówi tak: — Ja ci dam takie szable, bo bez tyj szablity nie zabijesz tych smoków, bo ze smokami bedzieszmiał wielkie przeprawe. A jak zabijesz tego smoka, towtenczas weźniesz te cara córkie.I jemu wszystko opowiedział jak to jiść, jak gdzie dostąpić.Jak sie bedziesz wracać, to już to dziuro nie wyjdziesznazad, tyko musi ciebie taka duża ptaszka wywieźć naskrzydłach.39


I on poszed dalej. Jidzie, prawda, dochodzi A tu takajaskinia! I on teraz czepia ten sznureczek, za coś tam czepiai na tym sznureczku leciutko zjechał pud ziemie. Zjechałi jidzie pud ziemio. Ale pudchodzi, a takie miasto ładne.Taki ładny budynek, taki pałac. On zachodzi do tego pałacui akurat tam jest tego cara córka. A jemu, jak on uchodził,to jemu car dał takie odznakie, że jak on pokaże dlacórki, to córka bedzie wiedziała, że jako to ojciec jego przysłał.I on teraz zachodzi i tak pyta sie. A on mówi tak. Noji un pokazuje te odznake, co dał ten car. Ona popatrzyła:— No tak, prawdziwie ojca. To jest ojca. Ona mówi: —Ależ ty mnie nie weźniesz, bo u mnie taki smok, że on tykona ciebie dmuchnie i ciebie zabije normalnie powietrzem.A on mówi: — Nie martw sie! Ja jemu dam rady.Ona mówL — Wisz, on wypija beczkie wina i zjada całegowoła ten smok.A on mówi: — To tyko daj jemu dużo wina, żeb on siedobrze napił.No, ale już leci on. Ona mówi: — Chowaj sie, chowajsie, bo tyko na ciebie dmuchnie i ciebie zabije.A on mówi: — Nie martw sie. I te czapkie niewidimkiena głowe i on niewidoczny.Ale [smok] przychodzi do miszkania, aż ziemia stękai mówi: — Prysna dusza śmierdzi On czuje, że to obcyczłowiek.Ona mówi: — Nie, tu nikogo nie ma.No ji jeść on chce. Jeść, a już tam jemu naładowalipucharki Całego woła pocieli Beczka wina stoji i on tykopodeszed i najad sie, napił sie i położył sie i chrapie.On teraz wychodzi i bierze te szable, co jemu ten dziadekdał. I za jednym zamachem jemu głowe ucioł — No jiwidzisz — mówi — już po wszystkim.Ona niby zażałowała tego smoka, a niby co, ale już zgodnabyła. No jeszcze oni siedli, pojedli sobie. I on tak tykoprzepowiedział sobie. I on tak tyko przepowiedział sobie:— Miasto, miasteczko, zwiń sie w jajeczko!Ona nawet nic nie widziała. I to sie wszystko skręciło i onw kieszeń schował i poszed dalij. Już do drugiego miasta,bo to w jednym mieście nie było.Jidzie, jidzie dalij. Zachodzi do drugiego miasta. Znówwidzi taki pałac, jeszcze ładniejszy jak tamten. I on zachodzitam. Znów córka jest cara. I on jej tłumaczy i pokazujeznów te odznakie, co ojciec dał, żeb ona wiedziała, że toprawdziwie ojciec przysłał.Ale ona mówi: — Ty nie dasz rady, bo mój smok toz dwoma głowami, to jak jemu dasz rady. Tyko dychnie naciebie i ty gotowy. Zabije ciebie od razu.A on mówi: — Nie martw sie, ja jemu dam rady.— Ale już chowaj sie, bo zara on nadleci. I on — mówi— wypija dwie beczki wina i dwa woły zjada za raz jakprzyleci.No to mówi: — Daj jemu wina, żeb on sie upił!No ji on słyszy, że już leci On znów te czapkie niewidimkiena głowe, zakrył sie i już jego nie ma.I ten znów przychodzi i mówi: — Prysna dusza śmierdzi!A ona mówi: — Nie — mówi — tu nikogo nie było.No, ale on jeść chce. Dawaj jemu jeść. I zaczoł jeść.Najad sie, najad sie. Napił sie — dwie beczki wina wypił,dwa woły zjad i położył sie, śpi40A ten znów podeszed i jemu dwa ciosy dał i dwie głowyucioł. Nikczemny taki chłopaczek ale dał rady, zabił jego.No też ona jego niby tak zażałowała, niby co ale nic. Znówsie z nim zgodziła. Znów siedli, pojedli, popili, porozmawiali.I on znów: — Miasto, miasteczko, zwiń sie w jajeczko!I ono znów sie źwineło w jajeczko. I on schował w kieszeńi jidzie dalij, do trzeciego miasta.Zachodzi do trzeciego miasta, ale pałac jeszcze ładniejszyjak w tym pierwszym i drugim. On wchodzi i jest córkacara. I on znów do niej mówi i te odznakie pokazuje, żejako ojciec dał. No ji ona wierzy, że to jest od ojca przysłany.Ale mówi: — Co tam, ty nie dasz rady. Mój smok z trzemagłowami, ukropny, że nawet na ciebie nie bedzie dychałi ty umrzesz z tego powietrza, jak on tyko przyleciOn mówi: — Nie martw sie. Dam rady jemu.No ji tak porozmawiali a ona mówi: — Chowaj sie, bojuż leciI on wlatuje znowuż i też woła: — Prysna dusza śmierdzi!Wszystkie trzy głowy języki powystawiali, wprost pokazywalijak to oni groźne jakie.Ale oni jeść chco! A już tam trzy beczki wina stoji i trzywoły porąbane już do zjedzenia. I on znów usiad. I jad, pił,jad, pił. I napił sie i położył sie, śpi, chrapie.On wyszed. Teraz już trzy głowy, to jest już nie tak łatwoodciąć. No ale ta szabla to taka była czarodziejska, że onpotrafił... I on teraz podchodzi i jakoś te trzy głowy przecioł.Przecioł te trzy głowy, odlecieli oni No ji też ona takniby zażałowała jego, bo już trochie żyła z nim, już zażałowałajego. A potem tak już odrzuciła sie, że już do ojcapojedzie. Ale ona nie wi, jak ona pojedzie do ojca. Nic nierozumu A on znów mówi: — Miasto, miasteczko, źwiń siew jajeczko!I ono znów źwineło sie, ten jich pałac. I on schowałw kieszeń.No, teraz trzeba szukać takiego ptaka, żeb ten ptak jegowywióz z tej jaskini Bo tak jemu ta babcia mówiła, tenczłowiek drugi, że ty musisz szukać ptaka.I on poszukał tego ptaka, A ten ptak mówi, że musi miećz całego woła mięsa. Żeb był porąbany na kawałeczki, tobędzie ten ptak wióz beczkie mięsa na sobie i tego człowieka.I kiedy ten ptak sie obróci, to on jemu kawałeczek mięsada.No i on tak poszed, to znalaz, to wszystko naszykował,tam jemu to naszykowali to mięso. I tego ptaka znalaz Noji ten ptak jego wiezie.Wiezie, wiezie przez te dziure do góry i mięsa nie starcza.To on co? Wzioł sobie udo, kawałek uda wzioł urżnoł i dlatego ptaka dał. Już widać niebo ale on jeszcze nie dowiezie,To on z drugi strony, z drugi strony udo urżnoł i jemu drugikawałek dał mięsa. A ten ptak jemu odpowiada: — Zatakie mięso, to już ja ciebie wywioze na wierzch. Bo jakbynie dał mięsa, to on by runoł z nim na dół i byłoby powszystkim.I on jego wywióz na wierzch. Wywióz na wierzch i tenptak poleciał na dół nazad, a on poszed. Jidzie, jidzie —wszystko na pieszo. Jidzie do tego cara. Ale spotkał znówtego dziadka i te babkie pospotykał, z nimi porozmawiał.


Tam co miał, to jim udzielił. I przychodzi do cara. Przychodzido cara i mówi, że on córki jego odnalaz.A car mówi: — To co, kpiny ze mnie stroisz? A dzież tecórki? Toż jak on przyszed tylko, jak stoji To dzież te córki?Car mówi: — Jego wrzucić do piwnicy, do lochu jegowrzucić! Za kpiny z cara jego wrzucili do lochu.— I powiesić jego, na szubienice!No już szubienice szykujo, a on w lochu siedzi Siedziw lochu. Już szubienice wyszykowali Już ludzi sie zeszłoprzyglądać sie, jak jego będo wieszać. Śmiejo sie, gwiżdżona niego, że on taki, że przyszed jeszcze cara oszukiwać. Ijuż prowadzo jego do szubienicy. Podprowadzili do szubienicyi on mówi, czy on ma prawo pare słów przemówić?Czy car jemu zezwoli pare słów przemówić?Car mówi, że zezwoli jemu. Może przemówić.To on teraz prosi cara na taki <strong>pl</strong>ac, żeb car z nim poszedna ten <strong>pl</strong>ac. Wszystkie Śmiejo sie, gwiżdżo za nim, że to jeszczekpiny z cara robi Ale on prosi cara i ten car jidzie znim. Zachodzi, a on teraz wyjmuje jajeczko i mówi: — Miasto,miasteczko, rozwiń sie jajeczko!I wtem, w mig stanoł pierwszej córki pałac. To wielkiedziwo było jak tego pałaca zobaczyli I ta córka na gankustoji To była najstarsza. To już wszystko aż pomarłoz przejęcia. Dzież to taki cud sie zrobił?Teraz on mówi carowi: — W którym miejscu drugiewysadzić córkie? No już car wybiera miejsce. Wybrał miejscei on znów mówi: — Miasto, miasteczko, rozwiń siejajeczko!I znów taki pałac stanoł jeszcze ładniejszy. I znów ta córkana ganku stoji. Ach, to już ukropny cud!No car teraz dla trzeciej wybiera płac. Znów podeszli tamdzie car powiedział. I on znowu mówi: — Miasto, miasteczko,rozwiń sie jajeczko!I te jajeczko znów sie rozwineło. Stał trzeci pałac i ta córkanajmłodsza. I on mówi teraz tak A wprzódy car takmówił: — Który udnajdzie jego córki, to które córkie zechce,to z nio sie ożeniNo ji on teraz mówi: — No to które córkie bierzesz?Masz prawo do wyboru.On mówi, że najmłodszo. No ji wolna jemu było.I on sie ożenił. I jak to mówio: Jedli, pili — tak mój tatoprzepowiadał, po brodach ciekło, tyko — mówi, w ustachnic nie było.Oto taka bajka.Wypadek w KijowcuTo było u nas w Kijowcu, po sąsiedzku. Była panienkai chodził chłopak. I ona zastąpiła w ciąże. I ojciec jakdowiedział sie, to jo okropnie bił za to. Tak jo bił! Aby przyszeddzie skąd, byłe za co jo nabiłI ona tak cierpiała, cierpiała. A ten sie odrzucił kawaler.Nie zechciał już jo brać. I ona potem poszła powiesiła sieu mego dziadka w zabramieniu. To był taki — dwa chliwkii daszek był sprowadzony, i wjiżdżało sie bramko,wchodziło sie. I taka niby była brama większa wjeżdżać.No ji dziadek mój wchodzi i jemu czapkie coś zrzuciło.On reńkie do góry, a to nogi. I on zaczoł krzyczeć:— Gwałt! Gwałt! Ludzie zlecieli sie, dużo ludzi zleciałosie, bo nie wiedziało co to jest. No przychodzo i pokazujo,że to jest kubieta wisi, powieszona. No ta córka.No ji teraz no co? Na cmentarzu nie wolno było chować.Kiedyś jako wisielca — nie można było chować. To jopochowali pod granico - kijowieckie pole i olszyńskie polełączyło sie, droga przecinała. To jo tam pochowaliI ona normalnie w dzień sie pokazywała dzieciom, którepasli krowy. To jo dzieci widzieli, że ona chodziła. I ona niedawała w domu żyć. Wcale nie dawała żyć. I musieli jowykopać i przynieść na cmentarz, bo w Kijowcu jest cmentarz.I pochowali jo w rogu cmentarza, bo tam dzieś byłonie wyświęcone kawałekI jo pochowali, i wszystko zanikło. Więcy nikomu sie niepokazała, więcy nikomu sie nie przyśniła. Bo to była prawdziwaprawda!Pieczywo naZwiastowanieTo piekło sie, jakby jutro Zwiastowanie, to mama dzisiajpiecze. Bociana holopa nazywało sie, a dla dziewczyn— to łydki To jak nas było trzy, to mama każdej po łydceupiekła. I bociana holope upiekła i brone, i teraz soche,sierpa. To wszystko takie wypieczone. Bo do Zwiastowanianikt nie wychodził w pole. To kiedyś tak było, że do Zwiastowanianikt nie wychodził w pole. Ni siać, ni bronować,nic. A już jak Zwiastowanie i na drugi dzień wychodzowszystkie w pole.To teraz przynosi na stół te ciasto. I tak, nam po tej łydceda, każdej dziewczynie i przypowiada. Mówi: O, macie połydecce, żeby preńdziusieńko latali i was nóżki nie boleliTak nam przypowiadała.A teraz bociana nogie rżnie na części Wszystkim dajenam. I jeszcze brat u mnie był, i dla tata, i dla siebie, żebydobrze fruwali jak ten bocian.Teraz potnie sierpa na kawałki i też da każdemu pokawałeczku i mówi, żeby żyto żeli i paluszków nie poobrzynałlA brone i sochie to przycina na pół. Pół dla tata, pół dlasyna daje. To niby chłopi już. I mówi, żeby dobrze uralii równa rola była.To tak pudzieli i teraz my zjadamy to wszystko.To dzielenie było na Zwiastowanie rano przy śniadaniu.Wróżby panieńskiena zakończenie Starego RokuJuż jak przyśli z tego śpiwania [ chodzi o tak zwane chochoły— informatorka wymawia to dźwięcznie jakohohoty, czyli kolędowanie dziewcząt, które odbywanejest w wieczór sylwestrowy], za co dostawali kiełbase,kiszkie — bo to nie nazywali kaszanka tyko kiszka, dostawalikiszkie, dostawali ciasto... I taka była wróżba. Jakdadzo ji w trzech częściach: kiszki, kiełbasy i ciasta — tobedzie bogata gospodyni; a jak dadzo dwie części, dadzo ty-41


ko kiszki i kiełbasy, a ciasta nie dadzo — to bedzie średniagospodyni; a dzie niektórzy tyko kiszki kawałek dadzo, więcynic — o, to mówi, biedna gospodynia.I każda dziewczyna musi oblecić dwa domy, choć dwadomy.I teraz przychodzim już tam w umówione miejsce, chłopakitam jest I u nas też już jest gotowe jedzenie. Ale terazprzynosim i rozkładamy po stole, każda swoje składa.I teraz sie ubśmiejemy: jaka będzie gospodyni, ile kto zarobiłTo był bardzo wesoły wieczór.Teraz krajem na talerz, każda osobno i musimy wszystkozjeść. To niektóre jeszcze żarty założo, że tak: z talerza nagarść i do ust Na czysto talerz, bo to mówi, żeb było czystylen i czyste proso. Nie bedzie ziele rosło.No ji teraz zaczynamy wróżyć. Już jak my o to zjemy, jeszczetam jakie piosenkie zaśpiewamy [...], zaczynamy wróżyć.A to różnie wróżyliI koguta przynieśli do mieszkania. Już musim wytrasować[wytresować] koguta choć tydzień czasu, bo jak tokogut Przy świetle, pszenicy, to jednym okiem do góry, drugimokiem do góry, a tu Śmiejo sie. To kładło sie pszenice,sypało sie, lustro stawiało sie i szklankie z wodo. Jak przyjdziekogut, dziubnie pszenicy, to [panna, która wypuszczałakoguta] będzie miała gospodarnego męża. A jak przyjdziew lustro wyjrzy sie, to bedzie taki elegancik, nie gospodarz.A jak przyjdzie wody napije sie, to bedzie pijakOt taka była wróżba. To tyko dla dziewczyn ale chłopakibedo siedzieć, Śmiejo sie, pudgadujo.To znów piekli kozy na kuchni Z ciasta, nazywali kozy.Popustawim te kozy. U nas było sześć dziewczyn, kuliżanek.Bo to wioska była długa i każda partia miała swoje kuliżanki.To ja była szósta. To teraz każda koze stawi I wpuszczajo psa. Które koze pierszo pies zabierze, to ta piersza zamąż wyjdzie.To też wtenczas śmiech! Jak ten pies wejdzie, to też takprosim chłopaków, żeby nie ruszali sie, bo jak tyko tenhuknie, ten gwiźnie, to tego psa wystraszo i on nawet bojisie podejść. Ale już takiego psa znajdziem, że on wejdzie.I jak już on złapie, to ta za mąż wyjdzie.To tak bedo puszczać jakie dwa razy do mieszkania tegopsa.To znów też te buty stawiali od stoła do drzwi Każdazrzuciła [...]. Różne takie.Nici palili Każda jigłe ma ź nitko i teraz wbijajo w belkie,jak to kiedyś te belki byli Każda wbija swojo jigłei łapio teraz jich dołem, i pudpalajo. Która prędzy spali sie.To dzie niechtóra tyko juk i poszła aż do jigły. Ale niektórabędzie tak wahać sie — pali sie, nie pali sie.I to prawda była. To znaczyło, że pierwsza za mąż wyjdzie.[...]To pająka zamykali Złapie dzieś pająka i weźniezamknie jego. Jak pająk zrobi sieć w tym pudełku dzie jegozamknąć, to wyjdzie za mąż, a jak pająk sie ubrodzi, pająkównaprowadzi, nie wyjdzie za mąż.To wcześniej zamykali to przed Nowym Rokiem zamykalijakie trzy, cztery dni jego. [...]To do sąsiada lecieli, drzewo kradli Wyleco, każda ktoile złapie tak o, nie układać, tyko ile weźnie sie. I ile przyniesie:czy para, czy liszka. Jak para — to wyjdzie za mąż, ajak liszka — to bedzie panno.To sztachiety, wylatywali na dwór, schwyci Ile zajmietych sztachiet — no ji liczy: kawaler — wdowiec, kawaler— wdowiec. Czy pójdzie za kawalera, czy pójdzie za wdowca?A już na zakończenie było, to już szli po wierzbe. Jużchłopaki my odsyłamy. Chłopaki sobie jido, żeby nam nieprzebijali A my wszystkie lecim dzie wierzba jest Lecim,rozmawiamy, śmiejemy sie. Podchodzim — teraz każdamusi ściąć zębami wierzbe [gałązkę wierzby] i schować zapazuchie. Zębami, broń Boże palcem. Schować za pazuchiei już ani słowa! Nikt nic nie mówi I tak sie rozchodzimpud to wierzbo. I jidziem du domu. Co komu sie przyśni?Ji w domu broń Boże zamówić ni do nikogo. Już wchodzisie do chaty i jak i siedzo jeszcze w chacie to nic, to jużwiedzo. — O, mówi to już wróży. Nie odzywa sie, bo wróży.Już nic nie odzywajo sie, już jidzie sie spać.No to ja sie przekonała. Ja miała chłopaka. Do mnie trzylat chodził. Tyko, że on tak, on był biedny i ja była biedna.I tak mama zawsze mówiła: — A dzie tobie za niego jiść.A dzie on ciebie poprowadzi? A dzie ty jego poprowadzisz?U niego jeszcze dwoje ludzi U nas jeszcze troje. I tak było,że nie. A jak ten, co ja za niego wyszła, to był bogaty. Byłjeden. Niby miał dwie siostry ale siostry poszli na bok, a onw domu gospodarz był. To mnie za niego koniecznie.I wie pan, że ścieła te wierzbe pierwszy rok, tyko ścieławierzbe, zasneła i śni sie mnie. I śni sie mnie, że jak jidenad rzeko, brzegiem rzeki, a on ni stąd, ni zowąd wynurzyłsie mnie i za prawe nogie [złapał]. I potem drugi sie wynurzyłza nim i złapał za prawe nogie. Ja sie ockneła i takmyśle. Czy to sie przyznać ludziom? Bedo sie śmieli zemnie, że on taki bogaty, że tego...I ten drugi Drugi to był kijowiecki a ten to dobryński[...] No ji tak wyszło, że to była prawda ta wierzba.I mego męża siostra, jak ja do nich zajszła, jeszcze byłapanno. Ja mówie: — Wisz Marysiu co? Powróż no na Sylwestra.I poszli my z nio. Dwóch poszli bo ona mówi —Ja w nocy boje sie jiść pod wierzbe. Mówie, chodź. My zaszliOna ścieła zębami i wróżyła. My już nie rozmawialiOna poszła spać. I wstaje rano. Ty, mówi wisz co? Ty wisz,kto mi sie przyśnił? Stasiek Śliwoniuk. A on był żonaty.Wisz, że przyszed w takim mundurze zielonym wojskowymdo nas i ze mno sie wita.I widzi pan, i prawda wyszła. Żona jemu umarła, a on siez nio ożenił.SprostowanieW tytule artykułu dr. Jana Adamowskiego opublikowanegow poprzednim numerze „TL" w dziale„Archiwum folkloru" wkradł się błąd. Tytuł ten winienbrzmieć: „Zamawiania, odczyniania, modlitewki".Autora tekstu i Czytelników przepraszamy.Redakcja42


Z KLASYKI LITERATURYCHŁOPSKIEJWOJCIECHGRZEGORCZYK-PONIEWIERKA(w stulecie urodzin)W historii chłopskiej poezji szczególne miejsce należyprzyznać tym twórcom, których dorobek jest rodzajemarki przymierza między dawnymi a nowymi laty.Stanowią oni jakby ogniwo pośrednie pomiędzy ludowątwórczością anonimową (folklorem), a tą już zindywidualizowaną,określaną mianem współczesnej. Obokbardziej znanej Pauliny Hołyszowej, typowym reprezentantemtego nurtu, ostatnio wyraźnie zapoznanym,jest również kielecki poeta ludowy Wojciech Grzegorczyk-Poniewierka.Urodził się 18 listopada 1893 r. we wsi Krajno-Wymyślonajako trzeci z dziesięciorga rodzeństwa. Ojciecmiał na imię Antoni, a matka Florentyna (z Kołomańskich)pochodziła z Wilkowa. Przydomek Poniewierkapochodzi od dziadka — ojczyma, który będąc „uconyi piśmienny", gromadził wokół siebie wielu okolicznychchłopów, jako że pomagał im w redagowaniu różnychpism urzędowych, a posiadając książki, uczyłdzieci czytania i pisania. Jednakże sam Wojciech nigdynie opanował tej sztuki, chociaż wykazywał wieleinnych zdolności, na przykład do muzyki czy działańpraktycznych.Ze względu na trudną sytuację ekonomiczną rodzinyjuż od młodych lat wyjeżdżał w poszukiwaniu pracy.W 1911 r. był to położony koło Płocka folwark Ostrowite,a w latach następnych dwukrotnie emigrował nazarobek do Niemiec. W czasie drugiego wyjazdu (marzec1920 r.) do jednego z folwarków w Meklemburgiizawarł związek małżeński z pochodzącą z okolicy KielcRozalią Adamczyk. Tam też przyszły na świat ich dzieci,córka Zofia i syn Józef. Rodzina Grzegorczyków dokraju powróciła w grudniu 1930 r. Tutaj z trójką jużdzieci (1931 r. urodziła się córka Marianna), nie mającwłasnej ziemi ani własnego domu, do 1936 r. żyliw okolicznych wsiach jako komornicy. Wojciech zajmowałsię różnymi pracami, a szczególnie ciesielką.Oblicza, że jako cieśla zbudował 34 domy, a także sporoobór i stodół. Sam też (na działce swego brata wKrajnie-Zagórzu II) w 1936 r. wystawił mały ale jużwłasny domek. W okresie okupacji współpracowałz partyzanckimi oddziałami Armii Krajowej. Po wojnieW. Grzegorczyka powszechnie w okolicy znano jakocieślę i poetę.Początki jego twórczości wiążą się z okresem okupacji,kiedy to, jak wspomina — układałem różne rzecy dośmichu o Hitlerze. Były to „śpiewki" w stylu:O KielcachSłyszeliście państwo co się stało w Kielcachzabili dziesięciu za jednego Miemca,bo sie Hitlerowi wszystko we łbie mąciza jednego Miemca bili Polaków dziesiąci.Stała im sie radość i taka uciecharozstrzelali dziesięciu chłopa pod kościołemśw. Wojciecha.Bili sierżantów, bili i kaprali,ojciec i matka z daleka stali.Ile ojciec, matka boleści mielijak jeich synów Miemcy pod murem pobieliniejedna matka od żalu zemdlałajak z jej syna krew po murze pryskała.Miemce luterany nie mieli litościstrzelali Polaków i łamali kości.Miemce luterany, zawściekłe, ponurestawiali Polaków rozstrzelać pod mury.Straszne to i przykre takie widowisko,bo ich rozstrzelali pod kościołem blisko.Przechodzi brat, siostra ręce załamujetu jest mój ojciec, tu som moje bratywybili niewinnie hitlerowskie katy,przychodzą tam ludzie z dala, tak i z bliskatam som napisane te wszystkie nazwiskanieroz ojciec, matka przy tym grobie bywatam jest napisane jak sie kto nazywa.Popatrzcie panowie i wy robotnicyto wszystko spisane stoi na tablicy.43


Siedzi Hitler na podwórzu,a z Berlina kupa kurzu.Obszerniejsze teksty ale zawsze utrzymane w duchupoetyki pieśni ludowych, składa w pamięci od 1946 r.Pierwszym tego typu utworem był również wiersz o Hitlerze.W ilościowo niezbyt obszernej spuściźnie literackiejW. Grzegorczyka można generalnie wyróżnić dwa nurtytematyczno-stylowe:a) pieśni-opowieści — są to utwory epickie czy nawetsatyryczne, które - jako rodzaj „mów" — autor wygłaszałprzed lokalną publicznością, a później także przedturystami (por. Jak zabił gajowy chłopca, Świętokrzyskiestroje, itp.):b) nawiązująca do tradycji pieśni historycznej, kościelneji folkloru partyzanckiego, twórczość o tematyceokupacyjnej, jak: Tragedia Michniowa, Wiersz drugio Hitlerze, Wiersz o powstaniu warszawskim.W. Grzegorczyk swoje wiersze drukował w „Gromadzie",„Słowie Ludu", w Antologii współczesnej poezjiludowej Jana Szczawieja (Warszawa 1972: wydanie IIw 1985 r.), ale najobszerniejszą jak dotąd publikacjąjest opracowany przez Rocha Sulimę tomik, któryzawiera wiersze jego i żony Rozalii (por. Rozaliai Wojciech Grzegorczykowie z Krajna, Wiersze. Wybór,opracowanie i posłowie Roch Sulima, rzeźby JózefaPiłata, Warszawa 1972).W 1973 r. wspólnie z żoną W. Grzegorczyk uhonorowanyzostał nagrodą imienia Jana Pocka.Wojciech Grzegorczyk-Poniewierka zmarł w Kielcach2 kwietnia 1977 r.O twórczości W. Grzegorczyka-Poniewierki pisali:• Roch Sulima, Świat za chruścianym płotem, [w:]R. i W. Grzegorczykowie z Krajna, Wiersze, Warszawa1972, s. 47—70;• Czesław Hernas, Ład życia w wierszach Rozaliii Wojciecha Grzegorczyków, „Literatura Ludowa" 1973nr 1, s. 3—13;• Andrzej Wierzbowski, Wiersze, rzeźby, wydawnictwa.Twórcy ludowi, „Przemiany" 1973 nr 4, s. 18;• Roch Sulima, Folklor i literatura. Szkice o kulturzei literaturze współczesnej, Warszawa 1976, s. 108—110,122—127 i inne.(JA)Łysico,ŁysicoŁysico, Łysico ty Polski stolicoprzychodzą panowie do cie z zagranico,przychodzą z dala, przychodzą i z bliskastoi tu ka<strong>pl</strong>iczka świętego Franciska.Łysico, Łysico ładnoś jak lusterkostoi tu ka<strong>pl</strong>icka wkoło niej źródełko,a z tego źródełka woda w góre bijeten ostanie zdrowy, kto ji sie napije.Łysico, Łysico zielonego gajastoi tu ka<strong>pl</strong>iczka świentego Mikołaja.Łysico, Łysico spacerny ogrodzie,chodzą tu turyści jak rybki po wodzie.Ileś ty Łysico downi miała straty,gdy ciebie niscyły hitleroskie katy.Kule gwizdali, obcinali choinepamiętasz Łysico hitleroską wojne,a gdy partyzanci tu piersze nastaliu ciebie Łysico schrony kopali.Kopali schrony, kopali i dołyszukali i Miemcy, szukali Mongoły.Niejedna to matka syna zapłakałai tobie Łysico w ręce go oddała.Brońcie dzieci Polski i polskiego krajuŁysico, Łysico zielonego gaju.Beła mocno zima, beły duże mrozyna trzeci dzielance stały polskie obozystoła piechota, stoła i kunnicapartyzańska matka jest nasza Łysica.Łysico, Łysico ty mos ładne imieTyś z partyzantami miała połącynieIleś ty Łysico ty ryzyki miałaSetki partyzantów ty ześ zachowałaŁysico, Łysico ty góro olbrzymiostoją partzanci, ale bez odzinio.Dowódca Barabasz wyszedł na szczyt góryi patrzy po świecie jak przechodzo chmuryi za chwilke czasu ujrzoł tam lotnikaO! wiezie nam zrzuty dzisioj Ameryka,a gdy lotnik doszedł oddali im zrzutyoddali mundury, koszule i buty.Dowódca Barabasz zrobił te kumandepójdziemy chłopacy na miemieckom bande,idziemy chłopacy wszyscy na bagnetyniech każdy żołnierz bedzie w mundurze upienty.Dowódca Barabasz tak skumandował,granaty wzion w rence, naprzód maszerował.Dowódca Barabasz gdy zakrzycoł „hura"wtenczas zapłakała Świętokrzyska Góra.Wtenczas zapłakała, cała sie zatrzęsłatysiące wojska una tam przeniesła.Straszne to i smutne z Miemcami spotkaniepartyzanci mówiom — co sie z nami stanie.Straszne to i przykre takie widowisko,bo Miemce byli przy Polakach bliskoŚwiętokrzyska Góra wtenczas przemówiła„idźcie chłopcy, bijcie, jo wom pozwoliła",a gdy partyzanci te rezyke mieliposzli z Barabaszem i Miemców pobieli.


SYLWETKI • SYLWETKI • SYLWETKISylwetka współczesnego twórcy ludowego w potocznymodbiorze, a także i w projekcji środowiskaludowych artystów, staje się sylwetką „zaszufladkowanegospecjalisty". Mamy zatem rzeźbiarzy — różnychzakresów tematycznych, malarzy takich lub innych, pisarzyspecjalizujących się albo w poezji, albo w niektórychgatunkach prozy itd. Nazbyt często zapominamy wszakże,iż kultura ludowa, folklor w sposób naturalny reprezentująsynkretyczne dziedziny życia, a zarazem synkretyczneformy kultury i sztuki.zindywidualizowany), te wartości zmaterializować wpostaci konkretnych wytworów. Prawdziwy sens istnieniatego typu dzieł ma więc motywację wewnątrzkulturowąi tłumaczy się na poziomie lokalnego zwyczaju, obrzędu,wierzenia, a najogólniej mówiąc: światopogląduludowego. Działalność z góry nakierowana wyłączniena „wyprzedaż", czyli wyizolowanie dzieła ludowegoz własnego, naturalnego kontekstu, nastawienie na realizacjęformy, należy zawsze uznać za stylizację, a więcpostawę wtórną, nieautentyczną. A twórca ludowy nieSzkicd oFranciszkiBorytyW tradycyjnej kulturze ludowej, na przykład zdobionekrzesło, realizując funkcje estetyczne było przede wszystkimmeblem o czysto użytkowym przeznaczeniu; figuręChrystusa Frasobliwego wykonywano nie dla zaspokojeniaaspiracji danego artysty, ale także dla potrzeb kultowych— własnych czy lokalnego środowiska; z kolei śpiewaniepieśni ludowych motywowała głównie logika obyczajuczy obrzędu a nie tylko indywidualne predyspozycjewykonawcy. Dzisiaj o tej powinności twórcy ludowego,powinności w miarę najwierniejszego (a więc i synkretycznego)prezentowania wartości kultury ludowej, zapominamy.Ale teza o potrzebie bardziej całościowego widzeniapozycji twórcy ludowego ma swoje uzasadnienie takżew rzeczywistych biogramach ludowych artystów różnychdyscy<strong>pl</strong>in. Są wszakże dwa warunki wstępne, które w sposóbprzejrzysty pozwolą przedstawić powyższą tezę:a) biogram taki winien dotyczyć „prawdziwego",autentycznego twórcy, a nie osobę „podszywającą się"(z różnych zresztą powodów) pod szyld ludowego artysty;b) winniśmy dysponować rzetelną, pełną dokumentacjążycia i działalności danej osoby.W takim rozumieniu pojęcie twórcy ludowego będziemykojarzyli nie tylko z konkretnymi, jednostkowymiefektami jego pracy (rzeźbą, wierszem, wykonanymutworem muzycznym), ale z całokształtem kulturowychuwarunkowań tkwiących w lokalnej tradycji, które pozwoliłyna zaistnienie danego dzieła. Twórca ludowym tozatem w pierwszej kolejności najbardziej typowy reprezentanti nosiciel podstawowych wartości wiejskich tradycjikulturowych, potrafiący (czasem w sposób bardzoportretuJAN ADAMOWSKImoże być nieautentyczny wobec własnych korzeni.W historii kultury ludowej można odnaleźć wiele przykładów„prawdziwych" twórców ludowych. Aby nie rozszerzaćegzem<strong>pl</strong>ifikacji, odwołam się tu do jednej bardzowymownej postaci — Jana Raka z Husowa. 1Ten pamiętającyczasy pańszczyźniane chłop z okolic Łańcuta jestjednym z pierwszych znanych z nazwiska ludowych poetów.Pisał „do szuflady", a więc z własnej potrzeby. Drukprzyszedł właściwie dopiero po jego śmierci. Ludowośćpoezji J. Raka ma jakby pełny wymiar, bowiem realizujesię na różnych (wewnętrznie spójnych) płaszczyznach —w języku, w sposobie konstrukcji utworów (poetyka),w zakresie tematyki i generalnie — w charakterystycznympoglądzie na świat.Ale J. Rak to nie tylko artysta słowa. On także rzeźbiłi malował. Z prac malarskich niestety nic się nie zachowało,ale w Muzeum Regionalnym w Łańcucie i w MuzeumEtnograficznym w Krakowie można oglądać jegorzeźby.45


Samorodny poeta z Husowa był również znanym wewłasnym środowisku lokalnym działaczem społeczno--kulturalnym i miejscowym autorytetem moralnym.Jego twórczość poetycka w sposób naturalny ukazujezatem całe bogactwo osobowości artysty ale i jest równocześnienajbardziej autentyczną skarbnicą ludowych wartości:estetycznych, społecznych, moralnych, a ogólniemówiąc — egzystencjalnych.Swoich autentycznych twórców ludowych, a więc strażnikówwłasnej tradycji, ma także Zamojszczyzna.W przekonaniu piszącego należy do nich również FRAN­CISZKA BORYTA, co w dalszym ciągu postaramy siędokładniej udowodnić.Franciszka Boryta urodziła się 5 marca 1920 r. wewsi Błonie pod Szczebrzeszynem (dziś jest to częśćtego miasteczka) i tam stale zamieszkuje. Uczęszczałarównież do miejscowej szkoły podstawowej. Jednakże„dzieciństwo — jak zaznacza we własnoręcznie napisanymżyciorysie (Archiwum Zarządu Głównego StowarzyszeniaTwórców Ludowych) — miałam bardzo trudne,ponieważ związek rodziców nie był udany. Będąc małymdzieckiem przeżywałam swoje tragedie z tego powodui byłam już zmęczona życiem. Skończywszy szkołę podstawową,uczyć się dalej nie miałam możliwości. Trzebabyło pomagać rodzicom w pracy w domu i na roli". Możewłaśnie z tych powodów serdecznie wspomina dziadka iprzyznaje się do duchowej po nim spuścizny. Dziadek byłbowiem znanym w okolicy śpiewakiem weselnym, układałokolicznościowe wierszyki, wygłaszał weselne i pogrzeboweoracje.W 1940 r. wychodzi za mąż za miejscowego rolnikaTadeusza Borytę, z którym wspólnie wychowuje dwojedzieci — syna i córkę. Oboje też nie stronili od pracyspołecznej — mąż przez wiele lat pełnił funkcję sołtysa,zaś ludowa poetka z Błonia aktywnie działała w miejscowymKole Gospodyń Wiejskich, za co otrzymała różnedy<strong>pl</strong>omy a czasem nagrody rzeczowe. Najwyżej wszakżeceni przyznany jej „Order Serca — Matkom Wsi".W 1971 r. została przyjęta do Stowarzyszenia TwórcówLudowych.Wśród różnych rodzajów działalności Franciszki Borytyna niwie kulturalnej na pierwszym miejscu, zarównow sensie chronologicznym jak i w jej własnej ocenie,jest twórczość poetycka. Jak sama wspomina, swój pierwszywiersz napisała w 16 roku życia. Jeszcze przed wojnąmiała ich cały zeszyt ale niefortunne okoliczności złożyłysię na to, iż zeszyt zaginął, a w pamięci zostały jedyniedwa utwory: Nudy jesienne i Czemu jestem jak zbłąkanaowca.Później był okres przerwy, a powróciła do pisarstwa —„jak dzieci poszły do szkoły".F. Boryta pisze głównie „do szuflady" ale fragmentydorobku zostały już opublikowane. Debiutowaław „Zielonym Sztandarze" i „Tygodniku Zamojskim".Swojego czasu Wojewódzki Dom Kultury w Zamościuwydał autorską „składankę" F. Boryty pt. Gdzie jesteś mójwierszu, w której zamieszczono cztery wiersze i krótkąnotkę biograficzną. Następnie ZG STL w ramach seriiwydawniczej Wizytówki STL opublikował pięć wierszypoetki z Błonia wraz z fotografią i biogramem. 2F. Borytapublikowała także swoje wiersze w kilku antologiachludowej poezji, w tym dwa utwory w tomie VII Wsi tworzącej3 , w zbiorze Złote ziarna — jest to najobszerniejszajak dotąd publikacja dorobku poetyckiego F. Boryty,bo obejmująca aż trzynaście jej utworów oraz w miarępełny biogram 4 , a także w tomiku poezji religijnej Śródpolnepacierze (dwa utwory). 5Wdorobku ludowej poetki z Błonia dominujewszakże specjalny typ twórczości, którą określiłbymjako okolicznościowy. Wiele jejwierszy powstaje na konkretne zamówienie lokalnegośrodowiska (czy nawet pojedynczych osób) dla uświetnieniabieżących uroczystości. A takich okazji bywa wiele.Stąd różnego typu wiersze, jak cykl „szkolny", np. Pożegnanie8 klasy, czy Pożegnanie dyrektora:Zegnamy cię drogi dyrektorze,Z tego pożegnania, to mówić nie mogę,Bo mi się do oczu łezka z żalu lejeI sama już nie wiem co się ze mną dzieje.Inna grupa tego typu utworów to wiersze na DzieńKobiet i Dzień Matki:Ten dzień wszystkim utkwił w pamięci,Bo nawet kogucik przy swej kurce się kręci,Słońce wyżej świecić zaczynaI ósmy marca nam przypomina.W rękopisach F. Boryty odnajdujemy także cały zeszytwierszy powstałych w związku z różnymi okolicznościamiz życia strażaków i ich świąt w stylu:Zbiórkę strażaka grają syreny,Bo jutro święto strażaka,By każdy strażak przyszedł z dziewczyną,Bo to jest święto strażaka.Jest też grupa wierszy nawiązujących do dawnych ludowychoracji związanych z okolicznościami zwyczajówi obrzędów rodzinnych — jak rodzaj przemowy weselnej:Drodzy nowożeńcy, byliście narzeczeni,A już jesteście ślubem na zawsze złączeniDziś wszyscy szczęścia wam życzymy.Janek od dzisiaj, od tej białej zasłony,Będzie z Marysi w swym życiu zadowolony.Marysia niech także u Janka łona,Będzie w swoim życiu zadowolona.Tak wszystko na tym świecie złączone być musi,Nawet kwiat przez wiatr drugiemu główkę skłonić musi,Strumienie rozlane pędząc w drodze szemrają,Bo one także cele swoje mają,A potem łącząc się wspólnie do ujścia wpadają,Tak też od wieków od wygnania,Łączą się syny i córki Adama.(W dniu ślubu)i zwyczajów dorocznych — w tym głównie na okolicznośćzakończenia żniw:Z tysiąca pólZe snopów wieluZ trudu niemałaI wytrwałości wspólnejDziś tu uwity46


Dłońmi naszemiNiesiemy wspólnej naszej pracy <strong>pl</strong>onDożynkowy wieniecWieniec z kłosów żyta i pszenicyPrzetykany <strong>pl</strong>onem lataniesie pieśń po wszystkich polachZakończonego żniwnego lataDożynkowy wieniecOn w swoim urokuNiesie wsi i miastuCząstkę pól urokuNa nim uwita jest praca rąk naszychCierpienia i trudy ludu żniwnegoKtóry przez swą wytrwałośćPrzyniósł nam symbol lata całego(Dożynkowy wieniec)Należy wszakże podkreślić, że wszystkie okolicznościoweprodukcje F. Boryty mają swój rzeczywisty lokalnyobieg i z tego powodu są istotnym faktem społeczno--kulturowym.Druga część twórczości poetyckiej F. Boryty to szerokorozumiana liryka. Tego typu teksty nastawionesą na rejestrowanie własnego, wewnętrznegoświata przeżyć i wartości. Nie jest to jednakże światzupełnie zindywidualizowany i sprywatyzowany, jako żezarówno jego składniki jak i sposób przeżywania odzwierciedlająświatopogląd grupowy wiejskiej społeczności.W lirycznej twórczości F. Boryty można odnaleźć czterypodstawowe zakresy tematyczne. Pierwszym i najważniejszymkomponentem jest motyw ziemi, chłopskiejpracy na roli i przyrodniczego kontekstu tego sposobużycia. Ale wszystko ma tu początek od i w ziemi, którazarówno przyjmuje umarłych, jak i rodzi nowe życie:Droga ziemio, szara skibo,ciągniesz przez szeroki świat,z zamarłych kiełkujesz korzeni,by znowu ozdobić i wzbogacić świat.(O ziemi)Ziemia jest też podstawą egzystencji rolnika. Abyrodziła, wymaga jednakże specjalnego, wprost sakralnegotraktowania:Wyszedłem na pole,wziąłem płachtę i ziarno,aby je rozsiać po roli,na czole zrobiłem znak krzyżai siejąc modliłem się w spokoju,by z niego wyrosły złociste i piękne kłosyI na tym moim zaoranym zagonie,by z niego był chleb dla wszystkich ludzi,by go nie zabrakło nikomu.(Siewca)Istotnym składnikiem świata poetyckiego lirycznychutworów F. Boryty jest przyrodniczy kontekst ziemii chłopskiego trudu. Stąd biorą się motywacje dlapowstania takich wierszy, jak Łąka, Jawor, Rzeka, Wicheritd. Wydaje się wszakże, iż najważniejszym wyróżnikiempoetyki tego typu tekstów stają się ptaki: słowik, żuraw,a przede wszystkim skowronek — współtowarzysz rolniczegotrudu:Już słońce zaszło, niebo bezchmurne,skowronek zaczął swój koncert radosny,więc idź rolniku i przejdź przez bruzdę,bo czas szykować się już do wiosny.Weź pług brony i wychodź na pole,słuchaj pieśni skowronka,który nad głową twoją gdzieś w górzeprzypięty śpiewa spod słonka.(Rolnik)W koncepcji ludowej filozofii życia opartej na harmoniilosów człowieka i przyrody, wprost niezbywalnymelementem jest obecność refleksji o przemijaniu. Wtwórczości ludowej poetki z Błonia problematyka taw sposób najbardziej wyrazisty skupia się w licznychwierszach poświęconych porom roku czy poszczególnymmiesiącom. W takich utworach, jak w konstrukcji ludowejparaleli, konstatacje opisowe prze<strong>pl</strong>atane są zadumąnad przemijaniem świata przyrody i zmiennością człowieczegolosu. W sposób oryginalny i dojrzały zamysłten został zrealizowany w wierszu Zima, który to tekst(aby nie mnożyć egzem<strong>pl</strong>ifikacji) przytaczamy w całości:w śnieżnej zamieci wioska utknęłaa domy jak grzyby w lesiebrązowe czapki im widaćod starej stodoły błyszczą lodowate so<strong>pl</strong>ejak rosa w majowym słońcubabcia pod piecem szepcze długie pacierzewzięła parkę lnui na kołowrotku przędziebezsenne oczy dziwią się terazże to nie takjak za czasów jej młodościprzędli na prześcieradło ręcznik woreki nawet na wierzchnie ubranieze starej dziu<strong>pl</strong>i drzewasowa z hukiem wyleciałababcia przepowiadaże jeszcze długo mróz ściskać będzieminęła połowicapućko zawył przeraźliwiebabcia pobladła jak biały rumianto pewnie przestroga na schyłek życia(Zima)Drugi zakres tematyczny w twórczości F. Borytywykreśla wojna. W takich wierszach, jak Lataokupacji, Łapanka, Egzekucja, Szpicel, Rewizjadochodzą do głosu „tablice wspomnień ludzkich, śmiercii żałoby" — jak to określa poetka. Mamy tam próbęnawet dynamicznej rejestracji różnych faktów i zdarzeńz czasów okupacji ale ukazane są one dosyć stereotypowoi jakby ze zbyt ogólnikowej perspektywy. Te utworysą niewąt<strong>pl</strong>iwie ważne dla samej poetki (jako fragmentjej życia) ale są z kolei mniej przekonujące, mniejodkrywcze dla czytelnika.Odrębnym nurtem liryki F. Boryty jest twórczośćreligijna, która często przybiera formę modlitwy:Kiedy Jezu zabierzesz mnie do siebie,zabierz moje modlitwy ziemskie —mój lęk, łzy i wstęgę smutku,która łopota nad moją głową.(Pożegnanie świata)47


Ilościowa dokumentacja tego typu utworów nie jestwszakże zbyt liczna. Bierze się to chyba z tego, iż kategoriąsakralności, która ma charakter nadrzędny, przesiąkniętesą i inne utwory (por. np. wcześniej cytowanywiersz Siewca).Wreszcie osobną grupę w dorobku poetki spod Szczebrzeszynastanowią utwory o charakterze autotematycznym.Jest to typowa dla współczesnej poezji ludowejforma przedstawienia najgłębszych motywacji swojejtwórczości. W przypadku F. Boryty zakres ujawnionychinspiracji jest dosyć charakterystyczny dla ludowej wizjiświata i zamyka się w dwu podstawowych odniesieniach:przyroda i człowiek uwikłany w życie na wsi:Gdzie jesteś mój wierszu?Szukałam ciebie w kielichu kwiatowym,Szukałam ciebie w słonku majowym,Szukałam ciebie w porannej rosie,Szukałam ciebie w schylonym kłosie,Szukałam ciebie w gwiazdach na niebie.Może też która ześle mi ciebie?...A może przyśle go ktoś w podarku,Może go spotkam gdzieś naNie wiem...jarmarku,(Mój wiersz)Rozwijając myśl o istocie twórcy ludowego zaprezentowanąna początku szkicu, należy wyraźnie zaznaczyć, iżF. Boryta spełnia wymogi autentycznego ludowego artysty.Jej działalność nie ogranicza się bowiem do jednej,bardzo wąskiej, specjalistycznej dziedziny. Oprócz „składania"wierszy zajmuje się również <strong>pl</strong>astyką obrzędową.W Muzeum Okręgowym w Zamościu, w dziale etnografiiznajdują się np. wykonane przez nią takie rekwizytydo obrzędów dorocznych, jak koza kolędnicza czy rodzajkuli o ruchomej konstrukcji, rekwizyt do „kolędowaniaz niebem".W charakterystyce sylwetki F. Boryty daleko istotniejszeniż wszelkie „zewnętrzne" wskaźniki jej związkówz tradycją, są wszakże takie cechy, które wskazują na sposóbmyślenia, na świadomość. Znacznie pełniejszymieksponatami takich cech są nie tyle wiersze czy <strong>pl</strong>astykaobrzędowa, a te gatunki ustnej literatury ludowej, któreFigura przydrożna z 1957woj. zamojskie48


mają ścisły związek z wierzeniami: opisy wierzeń, zwyczajów,obrzędów. I ten rodzaj tekstów, nieraz bardzo oryginalnych,a z drugiej strony zapomnianych i trudnych douzyskania w relacjach od innych osób, zawiera przygotowanydo druku (przy wydatnej pomocy WojewódzkiegoDomu Kultury w Zamościu) specjalny tomik pt. FranciszkiBoryty czary, sny, opowieści. Wydawnictwo to prezentujeautorkę jako osobę mocno wrośniętą w korzenielokalnej, ludowej tradycji, jako niezwykle wiarygodnąnosicielkę podstawowych wartości tej już dzisiaj przemijającejkultury.Wspomniany tomik wskazuje również na gatunkowebogactwo tekstów, jakimi dysponuje F. Boryta. Są tambowiem zamieszczone:1) baśnie i bajki, opowieści wspomnieniowe, legendyhagiograficzne, lokalne podania, opowieści o strachach;2) dokumentacje ludowego lecznictwa (o charakterzemagicznym jak i opartego na ziołolecznictwie);3) opisy wierzeń, obrzędów i zwyczajów związanychz rokiem kalendarzowym;4) sennik ludowy. 6Wybór tych tekstów oparty jest o dokumentacjęutrwaloną na taśmie magnetofonowej (w latach1985—1992) i niektórych własnoręcznych zapisachautorki (co dotyczy rozdziału pierwszego). Obarodzaje dokumentacji wyraźnie „zdradza" język: zapisyautorki są dokonywane w języku literackim, natomiastnagrania zachowują bardziej autentyczny język potoczny.Z kolei kulturową autentyczność przedstawianych tekstów,ale i osobowości ich opowiadacza, dobrze określakategoria żywotności. Na ową żywotność składają sięróżne aspekty. W pierwszej kolejności jest to bezpośredniezaangażowanie w przedstawiany świat wierzeń samej„Borycichy", która np. chociaż nie była „zawodową" znachorką(taką, która za wynagrodzenie leczyła obcych), topotrafiła (dla potrzeb rodziny i sąsiadów) — „będącprzekonana sama sobie" — leczyć przestrach przezobmywanie dzwonów, chronić syna przed urokami przezprzykrywanie go welonem czy choremu bydłu zagryzaćżabkę.951 r.. Średniówka,Fot. Alfred Gauda49


Innym aspektem żywotności utrwalonych przezF. Borytę wierzeń jest to, że w niektórych wymiarach sąone aktualne do dzisiaj. Tak jest choćby z jej wersjąludowego sennikaWartością prozatorskich tekstów z repertuaru „Borycichy"jest także, ciągle podkreślana przez informatorkę,indywidualna czy społeczno-lokalna pozytywna akceptacjaujawnianego przez te teksty stanu świadomości iswoistej wiedzy. Wyraża to przytoczone wcześniej powiedzenie„przekonana sama sobie", ale może w jeszczebardziej kategoryczny sposób werbalizują taką akceptacjękońcowe formuły niektórych opowieści o leczeniuprzestrachu, uroków itd., w rodzaju:— Jak tak zrobiłam, przelałam i dałam sie napić zarazjak dziecko płakało. I dziecko sie uspokoiło.— I trzy razy dziennie to dawałam tak przez tydzień. I tojakby święto ręko odjął.Inaczej owa akceptacja wyraża się np. w odniesieniudo ludowego sennika. W senniku Boryty mieszcząsię bowiem tylko te interpretacje, których sama doświadczyła.Informatorka ma też świadomość różnicy„swojego" ludowego sennika i senników drukowanych,co formułuje następująco: „moje sny so inne niż w gazetachji podług mojich snów mnie sie sprawdza".W przekazach bezpośrednio nie pochodzących z własnegodoświadczenia, a z pamięci lokalnej, językowe formułyakceptacji przybierają charakter ogólniejszy, typu:mówili albo też mamy wówczas konkretne przywołaniaźródła, np. tataopowiadał.W prozatorskim zestawie tekstów da się zaobserwowaćjeszcze kolejne ciekawe zjawisko, które świadczy o stanieutrwalenia systemu wierzeń F. Boryty. Mam tu na myślirodzaj ponadgatunkowej spójności wierzeń na danytemat. W różnych przekazach F. Boryty pies np. stalekojarzony jest z nieszczęściem. W nie włączonym dopublikacji fragmencie wierzeniowym informatorkamówi: Pies jak wyje, to mówio, że na pożar, na jakieś nieszczęście.Podobnie negatywna konotacja psa pojawia sięw senniku: jakaś zgryzota. Inny przykład odnosi się dopuszczyka zwanego tu pućko.Motyw ten pojawił się jużwe wcześniej cytowanym wierszu Zima, gdzie wyjący pućkostaje się przestrogą dla babci na schyłek jej życia. Jakwynika z przeprowadzonego wywiadu, motyw puszczykapojawia się w wierzeniach zapowiadających śmierć: Pućkonieraz zapowiadaśmierć. Wtedy on tak w nocy krzyczy:wii! wii!... On zapowiada dwie rzeczy. Jak się dziecko maurodzić, to przyleci na drzewo i krótko wrzeszczy: powij!powij! (tak na mnie też wrzeszczał) i drugie, jak na nieboszczykato krzyczy długo: iji! iji! — a to się zdaje, że: wywieź!wywieź!Przytoczone tu przykłady wydają się świadczyć o tym,że ujawniający się w analizowanych tekstach system wierzeńludowych informatorki prezentuje stan „pełny", nieobjęty jeszcze charakterystycznym dla naszych czasówrozpadem.Spójność wymowy tekstów F. Boryty ujawnia się równieżna innym poziomie. Obserwujemy w nich harmonijnepołączenie dwu, wydawałoby się antagonistycznychświatów: realnej, doświadczalnej rzeczywistości i światanierzeczywistego — pełnego duchów, magii i pierwiastkówreligijnych. Jednakże ten świat, ze scjentystycznegopunktu widzenia nierzeczywisty, na gruncie ludowej wizjiświata nie jest fikcją, czyimś wymysłem. Jest to, mówiącparadoksalnie, jakby nierzeczywistość rzeczywista,bo doznana i uznana przez ten światopogląd, niemająca i nie wymagająca rozwiązań alternatywnych.Ilustracją powyższej tezy może być odwołanie się dowłaściwie każdego z tekstów F. Boryty, ale niewąt<strong>pl</strong>iwienajwyraźniej ukazują ten stan fragmenty opowiadająceo ludowym lecznictwie. Często mamy tam wprostkumulację owych różnorodnych sposobów ujmowaniaświata, np. do uznanych doświadczalnie (później potwierdzonychprzez naukę) leczniczych właściwości ziółdołącza się elementy czystej magii (słowa czy gesty), a towszystko obudowują elementy religijne (modlitwa).I pewnym momencie nie wiadomo już, czy wypowiadanaZdrowaśka jest jeszcze tylko modlitwą, czy może (albotakże) formułką magicznego zaklęcia, albo tylko praktycznymsposobem obliczania czasu.Taki stan ludowej harmonii światów jest niewąt<strong>pl</strong>iwą.wartością przekazów F. Boryty.W prezentacji dorobku poetki z Błonia ciekawe jesttakże spojrzenie pod kątem oryginalności. Uświadamiato nam, że szczególnie prozatorskie przekazyF. Boryty są często bardzo rzadkimi lub wręcz unikalnymidokumentacjami ludowych wierzeń i obyczajów, i tonie tylko w wymiarze historii regionalnej. W sposóbwyraźny poszerzają one naszą wiedzę o „ogólnonarodowejskarbnicy pamięci", a tym samym i wiedzę o nassamych.12456PrzypisySzczegółowiej postać Jana Raka z Husowa, jednego z najstarszychpisarzy ludowych, przedstawia praca Jana Adamowskiego,Chłopski poeta — Jan Rak, zamieszczona w książce Literaturaludowa i literatura chłopska, red. A. Aleksandrowicz,Cz. Hernas, J. Bartmiński, Lublin 1977, s. 153—172.F. Boryta, Wizytówki Stowarzyszenia Twórców Ludowych, wybór,opracowanie, wstęp Jan Adamowski, Lublin 1985.Wieś tworząca, t.VII. Pory roku w poezji ludowej, wybór, słowowstępne i opracowanie Roman Rosiak, Lublin 1983, s. 23—24.Złote ziarna. Antologia współczesnej poezji ludowej ziemizamojskiej, zebrał, opracował i posłowiem opatrzył Jan Adamowski,Lublin 1985, s. 18—25.Śródpolne pacierze, wybór i wstęp Stefan Aleksandrowicz,Lublin 1989, s. 24—25.Por. także Jan Adamowski, Sennik ludowy Franciszki Boryty,„Biuletyn Informacyjny Stowarzyszenia Twórców LudowychZarząd Główny" nr 30, Lipiec — grudzień 1985, s. 12.50


TERESA SMOLIŃSKATwórcy ludowi z OpolszczyznyJerzy Lipka, prezes honorowyOpolskiego Oddziału STL, był w latach1973—1976 wiceprezesem zarząduoddziału, a od 1976 do 1993 r.pełnił funkcję prezesa. Jest równieżinicjatorem i założycielem OpolskiegoOddziału, a kierując nim przezprawie 20 lat dał się poznać jakojeden z najbardziej aktywnych twórcówludowych Górnego Śląska.Jerzy Lipka jest wszechstronnieutalentowanym artystą ludowym,zajmował się bowiem kroszonkarstwem,zdobieniem porcelany, hafciarstwem,wycinankami, kowalstwemartystycznym, <strong>pl</strong>ecionkarstwem,rzeźbą, <strong>pl</strong>astyką obrzędową(wykonawstwo koron i wieńcówżniwnych), starostowaniem na weselach(również jego ojciec, Emanuel,był znanym starostą weselnym),ponadto pisze fraszki i wiersze,a także występuje publicznie jakogawędziarz. W ostatnich latach stałsię cenionym mistrzem w zakresiewykonywania witraży, pracując jakowitrażysta w Spółdzielni Pracy RękodziełaLudowego i Artystycznego„Cepelia Opolska".Twórca urodził się 2 kwietnia 1937r. w Obrowcu koło Gogolina w wielodzietnejrodzinie robotniczej. Podstawjego znajomości i umiłowaniakultury ludowej należy upatrywaćw tradycji rodzinnej i sąsiedzkiej.Sam bowiem przyznaje, że w domurodzinnym była „<strong>pl</strong>acówka wyszkubków".To właśnie w czasie owychwieczorów jesienno-zimowych, „świniobić",zwyczajów i obrzędów dorocznychi rodzinnych, takich, jak:święta kościelne, chrzciny, weselaitp., młody Lipka poznawał tajnikitradycji ludowej. Utalentowanymiopowiadaczami byli jego ojciec i ciotkaMaria Lipka, dzięki którym nauczyłsię wielu opowieści. Znaną naOpolszczyźnie twórczynią ludową,zajmującą się zdobieniem jajek wielkanocnychi inscenizacjami tradycyjnychobrzędów ludowych (m.in. przygotowałascenariusz wesela śląskiego)jest siostra Lipki, Anna Mitko.Jerzy Lipka ukończył ZasadnicząSzkołę Zawodową przy ZakładachCelulozowo-Papierniczych w Krapkowicach.Ożenił się z Anną Ojciecz Gogolina, ma córkę Brygidę, awnuk być może przejmie po dziadkuumiłowanie tradycji przodków i popularyzacjęsztuki ludowej.Twórca ten od najmłodszych latprzejawiał różnorodne zainteresowania.Lubił majsterkować, haftować,zdobić kroszonki, robić wycinanki,recytować na szkolnych przedstawieniach,grał też w amatorskim teatrzew Obrowcu. Lipka z zawodu jest ślusarzemi spawaczem kotłowym. Pracujączawodowo, opracował wieleprojektów racjonalizatorskich i ciągledokształcał się. W wyniku ukończeniaprzyzakładowych kursówuzyskał dy<strong>pl</strong>om mistrza ślusarskiegooraz dy<strong>pl</strong>omy mistrzowskie w spawalnictwie.Zarówno w pracy zawodowej,jak i społecznej wyróżnia sięswą aktywnością. Pasją pracy społecznejna niwie kultury ludowejobjął również dzieci i młodzieższkolną. Prowadził bowiem w SzkolePodstawowej nr 1 w Gogolinie zajęcia<strong>pl</strong>astyczne, ucząc dzieci, jak robisię kroszonki, wycinanki, wyroby zesłomy i wikliny. Współpracował nadtoprzez wiele lat z młodzieżą i nauczycielami,prezentując sztukę zdobieniajajek wielkanocnych w uniwersytetachludowych na Śląsku (wWiększycach i Błotnicy Strzeleckiej),a także spotykając się ze studentamiKoła Naukowego Folklorystów wWyższej Szkole Pedagogicznejw Opolu. Prowadził zajęcia z nauczycielamiwychowania technicznegoi <strong>pl</strong>astyki na Studium przedmiotowo-metodycznympn. „Kultura ludowaOpolszczyzny", zorganizowanymprzez Wojewódzki OśrodekMetodyczny w Opolu, „CepelięOpolską", Muzeum Wsi Opolskieji Stowarzyszenie Twórców Ludowychw latach 1986—87.Lipka zadebiutował jako twórcaludowy w 1968 r., wyróżniając się wkonkursie kroszonkarskim w Oleśnie.Od tego czasu bierze aktywnyudział w licznych przeglądach, konkursach,tzw. cepeliadach, organizowanychnie tylko w regionie i kraju,ale i za granicą. Uczestniczył w konkursachkroszonkarskich, wystawiałprace z <strong>pl</strong>astyki obrzędowej na lo-Jerzy Lipka podczas pokazu zdobienia kroszonek dla studentów Koła NaukowegoFolklorystów WSP w OpoluFot. archiwum51


kalnych, regionalnych i centralnychdożynkach. Jeździł na targi sztuki ludowejdo Kazimierza nad Wisłą,Sandomierza, Krakowa, Warszawy.Brał udział w wystawach sztuki ludowejw Danii, Holandii, Niemczechi Szwecji. Zdobywał nagrody i wyróżnieniana rozmaitych wojewódzkichimprezach folklorystycznych, bywspomnieć: Wiosnę Krapkowicką,Dni Ludowej Twórczości ArtystycznejOpolszczyzny, jarmarki i biesiadyorganizowane przez Muzeum WsiOpolskiej w Opolu-Bierkowicach.Ponadto jest inicjatorem i współorganizatoremlicznych biesiad o zasięgulokalnym, np. przeglądu pn. „Rokobrzędowy w mojej wsi" dla grupypolonijnej z USA, spektaklu teatralnegopn. „Wesele śląskie" i wieluinnych.Efektem wieloletniej pracy twórczejJerzego Lipki są opracowaneprzez niego i powielone specjalnenarzędzia używane do wykonywaniaornamentów na jajkach wielkanocnych.Narzędzia te z powodzeniemstosuje większość kroszonkarek naŚląsku Opolskim. Propaguje on teżskuteczną metodę zapobiegającą fermentacjikroszonek, dzięki którejjajka zdobione mogą być przechowywaneprzez wiele lat. Popularyzujerównież wśród twórców ludowychnaturalne sposoby barwienia jaj.Jego wytwory znajdują się w wielumuzeach polskich i zagranicznych,m.in. w Muzeum Wsi Opolskiej,Muzeum Śląska Opolskiego, MuzeumGórnośląskim w Bytomiu,Muzeum Wsi Radomskiej w Radomiu,Państwowym Muzeum Etnograficznymw Warszawie, muzeachetnograficznych w Krakowie i Wrocłowiu,Museum fur Ostkultur w Berlinie.Lipka występował w licznychaudycjach radiowych, np.: na anteniecentralnej w audycji „Kiermasz podkogutkiem", w Rozgłośni PolskiegoRadia w Katowicach w programiefolklorystycznym red. A. Widery OdCieszyna do Gogolina, w RozgłośniPolskiego Radia w Opolu (m.in. waudycjach red. K. Kowalskiego).Trzeba dodać, że opolski twórca drukujewłasne wypowiedzi, np. natemat zwyczajów i obrzędów śląskich,a także teksty opowieści ko­52micznych w zakładowej gazecie„Głos Papiernika" 1 . Ostatnio zaśnapisał pracę O jajkach wszystkoalbo prawie wszystko, w której omówiłtechniki tradycyjnego zdobieniakroszonek na Śląsku.Jako gawędziarz Jerzy Lipka bierzeudział w rozmaitych imprezachfolklorystycznych o charakterze lokalnym(np. jarmarki w skanseniebierkowickim) i ogólnokrajowym(np. w Sandomierzu). Zapraszanyjest na wesela, chrzciny i inne spotkaniatowarzyskie, na których bawisłuchaczy opowieściami komicznymi.Nierzadko występuje, przeważniewspólnie z innym utalentowanymgawędziarzem Norbertem Karkoszemz Bierawy, jako konferansjerna biesiadach folklorystycznych. Jestgawędziarzem, który preferuje wswym repertuarze anegdoty. Oprócznich można wymienić współczesneopowiadania komiczne o tematycespołeczno-obyczajowej, a także tradycyjneopowieści wierzeniowe. Tematykaopowiadanych przez Lipkęopowieści komicznych jest bardzoróżnorodna. Z jednakową werwą idowcipem opowiada anegdoty o Antkui Francku, małżeństwach, kobietach,mężczyznach, dzieciach, jaki o księżach czy doktorach. Jest onzdecydowanym typem gawędziarzahumorysty.Jerzy Lipka to także nieprzeciętnyczłowiek, utalentowany i o szerokichzainteresowaniach. Aktywnie uczestniczyw życiu kulturalnym regionu,interesując się nie tylko kulturąludową, ale i polityką. Prenumerujerozmaite czasopisma, posiada własnąbiblioteczkę, lubi słuchać radia (muzykiludowej) i oglądać telewizję(zwłaszcza programy, w których występujązespoły folklorystyczne). Jestwnikliwym obserwatorem życia,uważa, że „dobry gawędziarz powinienmówić o tym, czym żyje, a życiesamo niesie pomysły do gawęd".Twórca z Gogolina jest członkiemOpolskiego Oddziału Polskiego TowarzystwaLudoznawczego, aktywniedziałał w Komisji Kultury LudowejOpolskiego Towarzystwa Kulturalno-oświatowego.Od 1973 r. jestczłonkiem Zarządu Głównego STLw Lublinie, przez kilka lat pełnił funkcjęwiceprezesa ZG, a w latach1979—81 pełnił obowiązki prezesaZG STL.Za swą działalność i zasługi dlakultury ludowej został Lipka uhonorowanywieloma odznaczeniami, bywymienić: Zasłużonemu Opolszczyźnie(1974 r.), Zasłużony DziałaczKultury (1978 r.), Nagrodę Artystycznąim. Jana Pocka za całokształtosiągnięć (1982 r.), Złoty KrzyżZasługi (1983 r.), Za zasługi dlaCepelii (1987 r.), Nagrodę Artystycznąim. O. Kolberga, dy<strong>pl</strong>omy ministrakultury i sztuki, Nagrodę ArtystycznąMinistra Kultury i Sztuki IIstopnia (1987 r.), Nagrodę WojewódzkąI stopnia za całokształt twórczości(1988 r.).Można uzupełnić, że w 1978 r. U.Góra pod kierunkiem prof. dr hab.Doroty Simonides napisała na jegotemat pracę magisterską pt. Monografiagawędziarza ludowego JerzegoLipki. O pracy Lipki jako twórcyludowego ukazało się wiele wzmianekw prasie lokalnej i ogólnokrajowej2 , a jego twórcza sylwetka zostaławyróżniona w opracowaniuo gawędziarzach śląskich. 3We wrześniu 1993 r. na VII ZjeździeOpolskiego Oddziału STL JerzyLipka zrezygnował z funkcji prezesazarządu oddziału. Delegaci mianowaligo dożywotnio HonorowymPrezesem oddziału.231PrzypisyZob. np.: J. Lipka, Wielkanocne obyczajeopolskie, „Głos Papiernika" 1975,nr 3 (26), s. 8; tenże, Kroszonki miłosnymilistami, ibidem; tenże, Świętaw Obrowcu, ibidem, 1976, nr 5 (40),s. 6; tenże, Miastomia, ibidem, 1977,nr 4 (51), s. 8; tenże, Bery i bojki,wszystkie numery „Głosu Papiernika"od stycznia 1976, nr 1 (36) do czerwca1977, nr 6 (53), s. 8; tenże, Kroszonkarzemają następców, „Wczoraj—dzisiaj—jutro"1979, nr 4, s. 91—93.Zob. np.: Twórca ludowy z Gogolina,„Trybuna Opolska" 1972 (z 3 lipca);Jerzy Lipka — ulubieniec muz, „DziennikZachodni" 1976, nr 202, s. 5;D. Nowicka, Poznawać po swojemu,Opole" 1976, nr 8, s. 11; Ludowa twórczośćartystyczna na Opolszczyźnie(katalog wystawy), Opole 1976;B. Waleński, Artysta zawsze jest sobą.Godzina rozmowy z twórcą ludowym —Jerzym Lipką, „Trybuna Opolska"1982, nr 148, s. 4.Zob. T. Smolińska, Jo wóm trochapołosprowiom.. Współcześni gawędziarzeludowi na Śląsku, Opole 1986,s. 82—95. Zob. też wybór jego tekstów,[w:] A. Widera, Od Cieszyna do Gogolina.Gawędy, baśnie, legendy, Opole1978, s. 265—270; Smolińska, op. cit.,s. 111—114.


Z teki Jerzego LipkiNapisy na kroszonkiPrzyleciały ptaszki i co dzień ćwierkają,że głupcy ci chłopcy, co dziołch nie kochają.* * *Miej dobroć w sercu i uśmiech na twarzy,bo o takim chłopcu każda dziołcha marzy.* * *Daję Ci jajuszko skromnie malowane,a z nim me serduszko, skromne i kochane.* * *Latka, mój Drogi, Ci uciekają,a fajne dziolchy we wsi czekają.Spal listy i wybacz kochanie,to jajko daję Ci na rozstanie.* * *Małe to jajuszko, krucha ta skorupka,każdo! dziołcha głupioł, co Ci daje dziubka.* * *Cały rok na Ciebie czekałami to jajuszko Ci malowałam.* * *Komu ja to jajko dam,tego w sercu swoim mam.* * *Nie ważna farba i co rysowane,lecz czy z miłości jajko darowane.* * *Daruję Tobie kroszonka piękno!i chcę byś o mnie stale pamiętoł.Stefania Topola przy pracyFot. archiwumStefania Topola na VII Zjeździe Opolskiego OddziałuSTL została wybrana prezesem opolskich twórców.Jest ona członkiem oddziału od czasu jego powstania,tj. od 1973 r.; pełniła przez wiele lat funkcję sekretarza,przez 20 lat wchodząc w skład zarządu oddziału.W latach 1989—1993 była jego wiceprezesem. StefaniaTopola jest utalentowaną kroszonkarką oraz zdobniczkąporcelany w opolskiej „Cepelii". Twórczyni urodzona 3grudnia 1939 r. w podopolskich Grudzicach, matkadwojga dorosłych dzieci, posiada średnie wykształcenieekonomiczne. Od 1964 r. jest pracownikiem OpolskiejSpółdzielni Pracy Rękodzieła Ludowego i Artystycznego„Cepelia Opolska". Należy do najbardziej utalentowanychi aktywnych twórczyń Opolskiego Oddziału STL.Corocznie uczestniczy w konkursach, przeglądach i różnychpokazach folklorystycznych, prezentując osobliwąsztukę zdobienia kroszonek i malowania porcelany.Stefania Topola kontynuuje rodzinne tradycje w zdobieniujajek wielkanocnych techniką rytowniczą, tzw.kroszonek. Wywodzi się z tradycyjnej rodziny śląskiej, wktórej żywo pielęgnowano tradycyjną kulturę polską,a jej członkowie, przyznając się do polskości, opłacili tow okresie II wojny światowej pobytem w obozie koncentracyjnymw Buchenwaldzie. Brat jej matki, Piotr Linkert,był znanym działaczem polskim na Śląsku Opolskim,matka zaś w okresie międzywojennym pracowaław drukarni „Nowin Opolskich" w Opolu. Rodzice jejnależeli do polskiego Towarzystwa Śpiewaczego „Lutnia",jeździli z polskim teatrzykiem po okolicznychwsiach, dając rozmaite przedstawienia. W archiwumdomowym pani Stefania troskliwie przechowuje zdjęciamatki, które zrobiono jej przed wojną w Łazienkachpodczas wycieczki do Warszawy. Stefania Topola jestbowiem córką niezwykle utalentowanej twórczyni ludowej,Marii Warwas, z domu Linkert (1910—1982), któranależała do grupy założycieli Opolskiego Oddziału STL,a dostarczane przez nią w okresie międzywojennym kroszonkido „Nowin Opolskich" i Konsulatu Polskiegow Opolu można traktować jako przykład wiernościrodzimej tradycji ludowej. Podobnie po wojnie — jejwłaśnie kroszonki zainicjowały kolekcję jajek wielkanocnychw Muzeum Śląska Opolskiego w Opolu. MariaWarwas już w latach 50. chodziła do opolskich szkół,ucząc dzieci zdobienia kroszonek. Była — jak świadcządokumenty i fotografie z tego okresu — inicjatorkąaktywnej współpracy twórcy ludowego z najmłodszymiodbiorcami sztuki ludowej.Stefania Topola wspomina swoich rodziców orazdziadków jako utalentowanych nosicieli tradycji ludowej,którzy w świetle jej wspomnień jawią się jako ludzie nieprzeciętni.Dziadek ze strony matki, Ignacy Linkert, pisałwiersze, niektóre z nich, np. wierszowane listy, pani Stefaniazna na pamięć. On również, jak i jej matka, byliartystami tradycyjnego zdobienia jajek wielkanocnych.Stefani Topoli, zauroczonej kroszonkami dziadka i mamy,udzieliła się ich pasja pielęgnowania tradycji. Jak wspominatwórczyni z Grudzic, „przed Wielkanocą w domuzawsze stał wielki kosz z »krołsunkami«, jak się mówiło,53


wszystkie były dziełem matki. Najpierw farbowała jajka,najczęściej w łuskach cebuli, następnie brzytwą skrobałakwiatki, listki, rozetki, oddzielała je liniami łańcuszkówlub koronek, lub napisem »Wesołego Alleluja< 1 .W świetle materiałów źródłowych Stefania Topolawraz z Różą Żymełką z Kędzierzyna jawi się jako „pionierka"zdobienia techniką rytowniczą naczyń porcelanowych,a następnie malowania tradycyjnych motywówroślinnych na porcelanie opolskiej. 2Jak wiadomo, kolorowekwiatki i listki, drobniutko naniesione na porcelanę,tak charakterystyczne dla Opolszczyzny, przejęte zostałyz kruchej skorupki dawnej kroszonki opolskiej. Pierwotnewydrapywanie jednokolorowej farby na porceliciena wzór rytowania na skorupce jajka zostało zastąpionenakładaniem na porcelanę różnobarwnych motywów roślinnych,zgodnych wszak z tradycyjnym wzornictwemkroszonkarskim. Jak wspomina pani Stefania, „bodajw 1963 r. zdobiłam pierwsze porcelitowe jajka wielkościnaturalnej wykonane specjalnie dla opolskiej Cepeliiw fabryce w Tułowicach. Technika przypominała kroszonkarską— barwiło się jajka za pomocą pistoletunatryskującego farbę, najczęściej ciemną — brązową,czarną lub zieloną, następnie wyskrobywało się wzórostrym patyczkiem, który z czasem zastąpił rylec". 3W Spółdzielni Pracy Rękodzieła Ludowego i Artystycznego„Cepelia Opolska" dzięki niezwykłej wprostinwencji zdobniczki porcelany wyczarowują podobne, aw rzeczywistości jednak dość odmienne, kompozycje,mocno zindywidualizowanych drobnych kwiatków i listków,podpisując owe sięgające korzeniami do tradycyjnegowzornictwa wyroby porcelanowe swoim imieniem inazwiskiem. Później opolską porcelaną zachwycają sięzbieracze i miłośnicy sztuki ludowej na całym świecie.Jedną z takich artystek zdobiących zgodnie z tradycjąjajka wielkanocne i wykorzystujących oryginalne motywyroślinne do zdobienia współczesnej porcelany jestwłaśnie Stefania Topola. Uczestniczy ona od początkuw organizowanych na Śląsku Opolskim Dniach LudowejTwórczości Artystycznej Opolszczyzny, osobliwym konkursie<strong>pl</strong>astyki obrzędowej, zwyczajów i obrzędów ludowych.Na tych konkursach twórcy ludowi prezentują nietylko niepospolitą sztukę zdobienia jajek, ale i inne formy<strong>pl</strong>astyki obrzędowej, a także uczestniczą w nichgawędziarze i śpiewacy oraz grupy obrzędowe, chodzącez Marzanną lub gaikiem. Od 1958 r. Stefania Topolauzyskiwała pierwsze i drugie miejsca, by wymienić jejnagrody z lat 1958, 1959, 1960, 1962, 1965. 4 Bierzeaktywny udział w jarmarkach wielkanocnych organizowanychprzez Muzeum Wsi Opolskiej w Opolu-Bierkowicachoraz w rozmaitych wojewódzkich konkursachkroszonkarskich, przygotowanych przez „Cepelię Opolską",Muzeum Śląska Opolskiego, Wojewódzki DomKultury i inne instytucje. Jest więc laureatką śląskichkonkursów kroszonkarskich i ogólnopolskich przeglądówna <strong>pl</strong>astykę obrzędową, np. w kroszonkarskim konkursiew 1985 r. zdobyła w Warszawie I nagrodę, równieżw konkursie „Pisanki i palmy wielkanocne", ogłoszonymw 1987 r. w Lublinie, uzyskała I nagrodę. 5StefaniaTopola uczestniczy nadto w pokazach międzynarodowych,wystawach połączonych ze sprzedażą, np. byław Ośrodku Informacji i Kultury Polskiej (PolnischeInformations-und Kulturzentrum) w Lipsku (1986 r.),była na wystawie sztuki ludowej w Pałacu Kultury i Naukiw Warszawie, towarzyszącej X Kongresowi ZSL (1988r.), 6brała aktywny udział w Dniach Przyjaźni i KulturyOpole-Biełgorod (1988 r.) 7 .Pani Stefania w zróżnicowany sposób popularyzujetradycyjną sztukę zdobienia kroszonek na Śląsku, m.in.uczestnicząc w kursach dla młodzieży i nauczycieli, np.w pokazach dla słuchaczy Uniwersytetu Ludowego wWiększycach, w Studium przedmiotowo—metodycznympn. „Kultura ludowa Opolszczyzny", w pokazach tradycyjnej<strong>pl</strong>astyki obrzędowej, ogłaszanych przez OpolskieTowarzystwo Kulturalno-Oświatowe, TowarzystwoPrzyjaciół Opola, Wojewódzki Dom Kultury i inne instytucje.Twórczyni jest także bardzo aktywna w przekazywaniuswoich umiejętności innym, a szczególnie dzieciomi młodzieży. Stąd jest zapraszana do opolskichszkół podstawowych, stały zaś kontakt utrzymuje zeszkołą podstawową w Biadaczu koło Opola, gdzie w 1992r. z jej oraz nauczycieli inspiracji zorganizowano międzyszkolnykonkurs zdobienia kroszonek.Jej prace znajdują się w zbiorach Działu EtnografiiMuzeum Śląska Opolskiego oraz u prywatnych kolekcjonerówsztuki ludowej. Informacje o twórczości StefaniiTopoli były publikowane na łamach lokalnej prasy, 8emitowanew audycjach radiowych i telewizyjnych (1979 r.,1980 r.), jej nazwisko zostało uwzględnione w Atlasiesztuki ludowej i folkloru. 9Za całokształt twórczej pracyzostała wyróżniona w 1978 r. odznaką ZasłużonemuOpolszczyźnie, a w 1989 r. minister kultury i sztuki nadałjej tytuł Mistrza rękodzieła ludowego.123456897PrzypisyE. Tokarska, Kwietnik na porcelanie. Mała galeria twórców,„Gospodyni" 1989, nr 13, s. 6.Zob. Ludowa twórczość artystyczna na Opolszczyźnie. Katalogwystawy, Opole 1976, s. 24.Zob. Tokarska, op. cit.Zob. Ludowa twórczość...; Dni Ludowej Twórczości ArtystycznejOpolszczyzny. Opracowanie katalogu H. Jakubowska,Opole 1967, s. 54 (nlb); Współczesna <strong>pl</strong>astyka obrzędowaOpolszczyzny. Katalog prac konkursowych. Oprac. katalogu H.Jakubowska, Katowice 1968 (Część pt. Uczestnicy konkursuna <strong>pl</strong>astykę obrzędową, nr 96).Zob. „Twórczość Ludowa" 1987, nr 3, s. 58.Zob. „Trybuna Opolska" 1988, nr 68, s. 1.Zob. M. Karp, Opolanie w Biełgorodzie. Porcelana i kroszonkiNotatnik kulturalny, „Trybuna Opolska" 1988, nr 120, s. 6; N.Kozłowa, W sierdce naszem otzowietsja...Krasota prosta...,„Biełgorodskaja Prawda" 1988, nr 118, s. 3.Zob. J. Hajduk-Nijakowska, Ostatnia i jedyna, „TrybunaOpolska" 1988, nr 147, s. 3; E. Tokarska, Kwietnik na porcelanie...;(mak), O ruch się mówi Stefania Topola, „Nowa TrybunaOpolska" 1993, nr 172, s. 6.Zob. hasło: Grudzice, woj. opolskie, [w:] M. Pokropek, Atlassztuki ludowej i folkloru w Polsce, Warszawa 1978, s. 99.54


ANDRZEJ JAZOWSKIChicagowska twórczość poetyckaFranciszka Łojasa-Kośli.Międzynarodowe wyróżnienie dla podhalańskiego poetyFranciszek Łojas-Kośla jestjednym z najwybitniejszychwspółczesnych poetów podhalańskichpochodzenia chłopskiego,czasowo przebywającym w Chicago.Do Stanów Zjednoczonych przybyłw 1990 r. na XXI Sejm ZwiązkuPodhalan już jako autor trzech tomikówpoezji: Góralskie paciorki(1983), Góralska kolęda (1984),Śpiewke osotać (1987) oraz laureat23 konkursów poetyckich.Twórczość poetycka FranciszkaŁojasa-Kośli mocno osadzona jestna kanwie ideologii podhalanizmu,wyrasta więc z tych samych korzeni,co dorobek literacki WładysławaOrkana, Augustyna Suskiego, AndrzejaSkupnia-Florka, których poronińskipoeta jest kontynuatorem.Stąd w jego dorobku poetyckimspotykamy się z tendencją do panoramicznegokomponowania obrazówz życia społeczności góralskiej, zwłaszczastarszego pokolenia, drobiazgowąrejestrację góralskiego „zwyku"i obyczaju, obrzędu i wierzeń,a także codziennego życia. Troskao zachowanie tradycji, o ocalenietożsamości najbliższej ojcowiznyprzed szybko postępującymi procesamiurbanizacyjnymi i unifikacyjnyminiewąt<strong>pl</strong>iwie podszepnęła poecietakże myśl o potrzebie zbieranialudowych pieśni, opowiadań i słownictwaoraz utrwalania w postacidłuższych opracowań okolicznościowychi świątecznych obyczajów i wierzeń(np. za Zwyczaje rodzinne wkulturze ludowej: miłość i małżeństwootrzymał III nagrodę w konkursieorganizowanym przez PaństwoweMuzeum Etnograficzne i ZG ZSMPw Warszawie). Oprócz poezji i szkicówetnograficznych kultywuje pisaniesztuk scenicznych, opowiadańoraz rzeźbi i maluje zadumane postaciestarych gazdów góralskich,ryte w jasnym lub polichromowymdrewnie, smutne twarze Madonn iświątków czy oryginalne kompozycjetworzone z korzeni a przypominającebaśniowy świat Podhala na czelez legendarnym Sabałą. Ogólnie rzecbiorąc, twórczość Franciszka Łojasa-Koślikoncentruje się wokół problematykipodhalańskiej, spraw poeciebliskich i znanych z autopsji, itowarzyszy jej bardzo wielka troskao dzień jutrzejszy Ojcowizny—Podhala.W rozmowie ze mną twórcawyznał: „Nigdy nie zacząłbym pisać,gdybym nie czuł się tak ściśle wrośniętyw tę ziemię, gdyby nie była minajdroższa przeszłość mojej rodzinyi wszystkich, którzy wyrośli pod Tatrami.Przejąłem po pradziadachi rodzicach wielki bagaż tradycji,którą chcę przekazać innym".Mimo tego ogromnego zaangażowaniaw obronę wartości tradycyjnejkultury, poeta rozumie koniecznośćrozwoju i postępu, jednakże chciałbytemu historycznemu procesowi nadaćkształt swoisty i rozumny, pozbawionynadmiernych wypaczeń, jakiezwykle towarzyszą wszelkiej rewolucjii postępowi; aprobuje więc„współczesność", ale bez brutalnegoniszczenia i niwelowania tradycyjnychwartości kultury swoich przodków.Jednocześnie tematyka jegowierszy jest dosyć rozległa, wykraczającadaleko poza region. W tymwzględzie bardzo różni się on odwielu poetów, określanych wymienniesynonimem „ludowy" czy „chłopski".Często w jego twórczości spotykamysię z utworami o charakterzeogólnonarodowym lub posiadającymiproblematykę uniwersalną. Bardzointeresujące i wartościowe są naprzykład jego liryki filozoficzne,w których niekiedy zastanawia sięnad egzystencją ludzką w kontekściewiary katolickiej. Zwykle w analizowanychtutaj lirykach Łojas-Koślaposługuje się językiem literackim, coświadczy o jego bardzo dobrym opanowaniujak na wykształcenie podstawowe,a zarazem stanowi pewnąprawidłowość dla wszystkich poetów„dwujęzycznych", mających ambicjenawiązać nić komunikacji z szerszymczytelnikiem.Inną znamienną cechą analizowanejtwórczości jest to, że jakkolwiekFranciszek Łojas-Kośla reprezentujetyp poety-działacza, to jednak naogół abstrahuje on od niektórychtematów niejako tradycyjnie związanychz Podhalem, takich jak zbójnictwo,wyzysk biedniejszego przezbogatego gazdę czy nędza panującana Podhalu w niedalekiej przeszłości.W tym względzie poroniński poetadość daleko odbiega od Wskazańi spuścizny literackiej twórcy podhalańskiegoregionalizmu, WładysławaOrkana. Otóż wiele jego liryków—apeli, jak np. Podhołanie! lub Stońmynaprociw, wzywających do opamiętaniai zachowania tożsamościOjcowizny—Podhala, skierowanychjest do współcześnie żyjących rodaków.Urbanizacja i unifikacja kulturowa,chociaż na Podhalu przebiegającałagodniej niż w innych regionachkraju, oraz szybko postępującadegradacja środowiska naturalnegopobudzają poetę do wielkiego niepokojui bogatych, różnorakich refleksji.Nieraz są to na ogół spokojne,jakby ostygłe pod patyną czasu rozważaniao tych, co zginęli na „ślakachwolności" w Tatrach (Na pyrci)albo hitlerowskich obozach zagłady,przecierających „pyrć ślebodzie"55


(Chochołowianie); niekiedy znowuzagłębia się w zamierzchłą przeszłość,próbuje odnaleźć w niej właściwe naukidla potomnych i zrozumieć testament— „brzemiącko ojców, co bezwieki na kirkach nieśli". Wrażliwośćpoety pozwala widzieć ze zdwojonąostrością problemy regionu, a kiedydotyka czasów współczesnych, temperaturajego wypowiedzi wyraźniewzrasta, staje się buntownicza i bardziejzdecydowana, wprost oskarżającawspółczesność podhalańską o bierność.Na przykład obraz symbolicznegopogrzebu góralskiej gwary i „zwyku"we wspomnianym już wierszuStońmy naprociw przeraża autora i,nie mogąc bezczynnie patrzeć na tenprzykry ceremoniał, odwołuje się dogodności i ambicji rodaków, przypominającim o obowiązku obronydziedzictwa przekazanego przez ojców.W niektórych wierszach poetaprzyjmuje postać jakby trybuna ludu,który rozumie, że tylko wspólny wysiłekwszystkich Podhalan możeprzynieść pożądane skutki i dlategoapeluje o solidarność <strong>pl</strong>emienną,gromadną, mądrą naradę, bo:„Casdo krwie w gorzci zacisnąćciupagę!Na <strong>pl</strong>ecach krzyż wyciąćnom ".Taki sam charakter refleksyjno--moralizatorski i społecznie zaangażowanyposiada również chicagowkatwórczość poetycka Franciszka Łojasa-Kośli.Jest rzeczą naturalną, że pobyt naziemi amerykańskiej, trudy związanez pracą, kontakty z rodakami i uczestnictwow różnych imprezach (rocznicach,bankietach) organizowaneprzez tutejsze Koła Podhalan, podziałałyinspirująco na dalszą twórczośćpoety, wzbogacając ją oczywiścieo nowe wątki. Nie może być teżniespodzianką fakt, że w twórczościtej silnie emanuje tęsknota i żal zakrajem ojczystym oraz najbliższymi,do których twórca chciałby powrócićjak najszybciej, ale droga powrotujest niełatwa i długa, czemu dałwyraz w wierszu Idę do ciebie. Szczególniebolesne osamotnienie i tęsknotaogarnia go, zresztą nie tylkojego, w okresie świąt Bożego Narodzenia,mimo że spędzał je wśródrodaków w góralskiej atmosferze(Gody u Trzebuniów w Chicago).Nie są w stanie ich zagłuszyć aniśpiew towarzyszy, ani oczekiwane„dularki". Słowa piosenki Michała56FRANCISZEKŁOJAS—KOŚLAOpowiedzcie namswoją tęsknotęHej, Bracia Orły,zaśpiewajcie jędrnością gwaryjak haw nad Morskim Okiem,wspienionych siklaw Niagary,znad wielkiego jeziora Michigan.Niechzejdą się ku WamTatr wzniosłe szczyty,reglowy las,szałaśne polany.Opowiedzcie nam swoją tęsknotęgóralskich dziewcząt urodą,nutą staroświecką,gwarą podhalańską,bielą cuch,parzenic wyszyciem— ślebodą.Podhalanie!Przed nami pyrć podniebna,po której przechadza sięZachemski, Suski, Orkan— działaniem, twórczością,wskazaniem —jak „Wierzę w Boga",uczącgóralskiej modlitwy —... do jedna!Bałuckiego Góralu, czy ci nie żal, powracająjak bumerang i, parafrazującje, tworzy Kośla utwór o diametralnieprzeciwstawnych treściach społeczno-ideowych,bo mówiący o niedosycie,jaki zwykle odczuwają góraleopuszczający dobre zarobki w fabrykachi wygodne życie wielkomiejskiew Chicago. Poeta jednak odczuwawołanie Podhala, tęsknotę do matki,żony i dzieci oraz obowiązek wobecOjczyzny-Polski — wszystko to jestsilniejsze od miejskich i zagranicznychpowabów, toteż przypomina rodakomo obowiązku powrotu do rodziny, kiedytylko „chleba na życie staje" (Góralu,czy nie żal).Oczywiście poeta nie podziela bezmyślnejpogoni za pieniądzem, nadmiernegozmaterializowania kosztemwartości duchowych i kulturalnych,a także pojawiającej się częstoobojętności rodaków, zwłaszcza wobecstawiających pierwsze kroki naobcej ziemi.Marzy mu się Podhalanin światły,zdolny do aktywnego społeczno-kulturalnegożycia na ziemi amerykańskiej.Boli go też niezgoda wśródrodaków, piętnuje ich wady i przywaryw wielu wierszach i — oględniemówiąc — wszystko to, co dobezmyślnych swarów prowadzi i zarazemz nich wynika. Również bardzokrytycznie ocenia wszelkie wypaczenianatury moralnej, w tym pijaństwoi rozwiązły tryb życia, prowadzącydo tragedii rodzinnych.Szczególnie bolesny i przejmującypod tym względem wydźwięk mawiersz Powiedz mu, wygłoszony przezpoetę na bankiecie z okazji 20-leciaKoła Szaflary, a oparty ponoć naautentycznym wydarzeniu. Opowiadaw nim poeta o żonie i dzieciach,które długie lata daremnie wypatrująna ścieżce męża i ojca. Krótko mówiąc,chicagowska twórczość FranciszkaŁojasa-Kośli przepojona jestgłęboką miłością do ojcowizny i gorącymapelem do rodaków o powrótna jej łono, gdzie powinno być ichmiejsce obok najbliższych. Toteż nicdziwnego, że cała sympatia poety jestpo stronie tych, którzy zdecydowalisię na powrót, jak w wierszu MaciejZachwieja:„Kłaniaj się nisko swejZiemi Pienińskiej,dla Braci ode mnie pozdrowieniamiałeś,kłaniaj się Ojczyźnie sercu memubliskiej,bo do Niej duchem wiernościdojrzałeś."Warto jeszcze podkreślić, że mimotego ogromnego społecznego zaangażowaniaFranciszka Łojasa-Kośli w aktualne sprawy regionu,twórczość jego wykazuje grawitacjeku kierunkom artystowskim i współczesnymtendencjom w literaturze,nie wyłączając także formy artystycznej.Uwidacznia się to nie tylkow doborze tematyki twórczej, lecztakże w formie wierszy, która zwyklejest krótka, treściwa, jakby przedłużonaw czasie, wskutek swoistegoukładu poszczególnych wersów (inaczejjednak jest, gdy pisze pastorałkii utwory oparte o miejscową pieśń).Poeta często swój wiersz konstruujew sposób stopniowo naprowadzającyczytelnika na zawarte refleksje główniew części finalnej, wyrażone zwyklew pytaniach retorycznych lub


ALINA SZYMCZYKw stwierdzeniach oznajmujących, atakże w niedopowiedzeniach pobudzającychczytelnika do dalszej samodzielnejinterpretacji (por. A.Brzozowska-Krajka, Posłowie [w:]F. Łojas-Kośla, Góralskie paciorki,Warszawa 1983, s. 123-124). Warsztatpoetycki Kośli wykazuje więcpewną zbieżność w sposobie kształtowaniamateriału poetyckiego zeznaną w literaturze polskiej okresumiędzywojennego, a popularną równieżpo wojnie, awangardą krakowską,której poglądy w literaturzepodhalańskiej popularyzował AugustynSuski. W sumie opanowaniewarsztatu twórczego przez FranciszkaŁojasa-Koślę jako poety chłopskiegojest zadziwiająco wysokie, znamionujego spory literacki profesjonalizm,chociaż korzeniami mocnotkwi w najbliższej ojcowiźnie i ideologiipodhalanizmu, które to są dlaniego źródłem wciąż nowych przemyśleńi inspiracji twórczych.I na zakończenie jeszcze jednamiła wiadomość. Otóż wiersz FranciszkaŁojasa-Kośli pt. Opowiedzcienam swoją tęsknotę, przetłumaczonyna język angielski przez WiesławaKrajkę, zastał nagrodzony specjalnąnagrodą Narodowej Biblioteki Poezjii zaliczony do grupy 3 najlepszychutworów ocenianych przez jury. Jednocześniewiersz ten opublikowanow antologii utworów nagrodzonychw roku 1993 pt. Where dreams beginwraz z biografią podhalańskiego poety,który został zaliczony w poczetMiędzynarodowych Zasłużonych Poetówna lata 1993—94. Organizatorzykonkursu poetyckiego zaprosililaureata na Sympozjum i Zjazd MiędzynarodowegoStowarzyszenia Poetów,które rozpocznie się 13 sierpniabr. w Waszyngtonie, a na którym zostanąmu wręczone przyznane nagrody(m.in. pamiątkowa <strong>pl</strong>akietka„Międzynarodowy Zasłużony Poeta")i jednocześnie zachęcają go dodalszego udziału w organizowanychkonkursach.W ostatniej chwili poeta poinformowałmnie, że następny jego wierszpt. Matka Boża Ludźmierska zostałzakwalifikowany do ścisłego finałukonkursu poetyckiego organizowanegoprzez Narodową BibliotekęPoezji i będzie opublikowany w antologiipt. The coming of dawn.Podhalańskiemu poecie, który takszybko potrafił się włączyć w nurtżycia literackiego Stanów Zjednoczonych,życzymy jeszcze wiele wspaniałychsukcesów na poetyckiejniwie.„Lasowiaczki" z Baranowa SandomierskiegoJeszcze na początku lat czterdziestych Machów był pięknąwsią, gdzie kwitły drzewa owocowe, a w ich gałęziachśpiewały radośnie ptaki. Dziś Machów kojarzy sięz przykrym zapachem siarkowodoru. Jadąc od Mielcaw kierunku Tarnobrzega widać z daleka doły, olbrzymiemaszyny przypominające umierające dinozaury i bardzowątłe krzaki, rosnące na terenach skąd wydarto bogactwaziemi. Smutny to widok, ale był okres, kiedy ten przemysłdawał możliwość utrzymania całym rodzinom z pobliskiegomiasta i okolic.To właśnie tu urodziła się Maria Kozłowa, córka znanegodziałacza społeczno-kulturalnego i pisarza chłopskiegookresu międzywojennego Wojciecha Wiącka.Jako mała dziewczynka pani Maria wraz z ojcem przygotowywaławidowiska. Po wysiedleniu przez „Siarkopol"zamieszkała pod koniec lat sześćdziesiątych w BaranowieSandomierskim, gdzie w 1976 roku założyła zespół folklorystyczny„Lasowiaczki". Początkowo była to grupkakilku kobiet, które pokazywały małe obrazki związanez pracą przy obróbce lnu, malowaniu, fragmenty obrzędówludowych, miejscowe wierzenia. Jej pierwszy programnosił tytuł Czary, mary i uroki i odtwarzał dawne gusłalasowiackie oraz praktyki ludowego leczenia. Przedstawienieto doczekało się ekranizacji przez FranciszkaTrzeciaka pod takim samym tytułem; film znajduje się wzbiorach MGOK w Baranowie. Z tego okresu pochodząfragmenty Wesela — rózgowiny oraz Obrazki wielkanocnei Noc świętojańska.Autorką wszystkich scenariuszy była Maria Kozłowa, aw reżyserowaniu pomagał jej etnograf Józef Myjak —instruktor ds. sztuki ludowej i folkloru WDK w Tarnobrzegu.W tym czasie próby robocze i generalne odbywałysię w domu Anny Rzeszut, hafciarki ludowych wzorówstroju lasowiackiego, a także zbieraczki przedmiotówkultury użytkowej. Zebrała ponad 200 eksponatów przeszłości,zakładając w piwnicy izbę regionalną. Część z nichznajduje się w izbie regionalnej MGOK; są wykorzystywanejako rekwizyty do poszczególnych programów zespołu.Od 1987 r. „Lasowiaczki" znalazły siedzibę z prawdziwegozdarzenia. Zespół ma od tego czasu stałą scenęw MGOK, gdzie pracuje pod kierunkiem Aliny Szymczyk,dyrektora tej <strong>pl</strong>acówki.W swej 18-letniej artystycznej działalności zespółwzbudzał zaciekawienie u wielu osób, zadziwiając autentyzmem.Zabiegi magiczne, a więc zamawiania, <strong>pl</strong>ucieczy też kadzenia dla zwykłego nie wtajemniczonegośmiertelnika są egzotyką, która posiada walory widowiskowo-ekspresyjnei etnograficzno-poznawcze. Śledząclata pracy zespołu stwierdzić należy, że wzbogaca onswoje widowiska o nowe tematy, które ściśle wiążą się zkorzeniami kultury Lasowiaków. Wypada też wspomniećo praktykach mających związki z dawnym kultem wody iognia oraz związkach człowieka z przyrodą, jego pracą iprzywiązaniem do ziemi, szacunkiem do chleba i bliźniego.57


„Lasowiaczki" w widowisku ŚcinanieW widowisku Od Szczepana do zapustów, za które zespółotrzymał I nagrodę na Sejmiku Teatrów Wiejskichw Tarnogrodzie w 1988 r., zostały uchwycone i pokazanewierzenia, zwyczaje oraz pieśni związane z okresem ochronnymod Bożego Narodzenia aż do zapustów. Młodychmoże zapewne dziwić, że 100 lat temu na wsi istniał taksurowy nakaz odpowiedzialności człowieka za swoje czynyprzed społecznością, w której mieszkał. Ale takiesurowe były zwyczaje Lasowiaków. Młoda dziewczyna,która drwiła sobie z chłopców w św. Szczepana ponosikarę. Jest to samosąd zlekceważonych mężczyzn i drwinakobiet. Okrutne zwyczaje, ale jaka z nich płynie mądrość.Dziewczynę ukarano, przez postawienie w jej obejściu„śmieciorza", czyli kukły ze słomy zasypując przytym podwórze śmieciami.Na Nowy Rok młodzi chodzili z gwiazdą, śpiewali pastorałkii składali życzenia wszelkiej pomyślności na tonowe lato i na Nowy Rok, „żeby się darzyło, żeby każdemuprzybyło, w kozdem kuntku po dziesiutku i na piecusto było. Żeby buroki były jak pnioki, zimioki jak chodoki,a groch jak kuńskie kopyto, a dzieci zeby beło jakśmieci". Wszystkie te zabiegi wnoszą nastrój świątecznejpowagi i ludowego humoru.Następnym obrazkiem jest Gromniczna i Odstraszaniewilków. W ludowych wierzeniach święcona w kościelegromnica leczy chore gardła, służy człowiekowi w ostatniejgodzinie jego życia, chroni dom przed piorunem i odzłego, a jej światło odstrasza wilki. Całość widowiskakończą zapustowe dziady, czyli chodzenie z niedźwiedziemi zawieszanie kloca dziewczynie, która zbytnio„przebierała wśród chłopców".Spośród wielu programów, jakie w swoim repertuarzema zespół, jednym z ciekawszych jest widowisko obrzędowo-<strong>pl</strong>eneroweNoc świętojańska. Puszczanie wiankówna wodę i palenia ogni, to dwa elementy, wokół którychtoczy się zabawa i gry towarzyskie młodzieży. Całośćwidowiska otwiera obrazek, w którym dwie młode dziewczynyprzed wschodem słońca zamawiają wodę. Wchodządo rzeki i wzywają wróżki wodne dewonije, polerujei hostyje. Na pozór jest to scena pozbawiona ekspresji,bo dziewczęta klęczą nad wodą z wyciągniętymi rękomai nad zwierciadłem mówią do duchów wodnych. Następniemyją ręce, twarz, aby uniknąć krost. Ten zwyczajdawno już zaginął, wspominają go jeszcze niektóre babcie.Natomiast możemy znaleźć o nim maleńką wzmiankęw zeszytach akademickich z końca XVIII wieku, którąwnosi poeta Motas ze Stalów k. Tarnobrzega.58kołtunaFot. archiwumKiedy słoneczko wzeszło, dziewczęta zbierały kwiaty dowieńców. Śpiewały pieśni o polu, ptakach, miłości. MłodeLasowiaczki, ubrane w lniane białe stroje, na bosaka,w <strong>pl</strong>enerze nad wodą wyglądają jak polne, rozśpiewanerumiany. Pod wieczór idą na wzgórze, gdzie przygotowująchrust na ognisko. Kiedy strzelają polana, a iskry raźnomrugają do oglądających widowisko, robi się niezwykletajemniczo i egzotycznie. Dodać tu należy, że ogniskorozpalają kobiety przy użyciu kamieni, czyniąc znak krzyża.Elementy pogańskie sąsiadują z głęboką wiarąw Boga.W tym widowisku, jak zresztą w wielu innych programach„Lasowiaczek", zło i dobro stykają się na krawędzidwóch światów, odległych, ale mających wspólny łącznik,którym jest dobro człowieka. Ten motyw w nocy świętojańskiejzostał wprowadzony jako element dramatycznywidowiska. Młoda dziewczyna odłącza się od grupy idącejpuszczać wieńce i zostaje przestraszona przez duchy. Naszczęście spotyka ka<strong>pl</strong>iczkę św. Jana Nepomucena i prosigo ratunek. Święty przemawia ludzkim głosem do biednejMarysi i radzi jej co ma czynić. Widowisko kończysię szczęśliwie dla prostodusznej i skromnej Marysi,natomiast jej koleżanka zostaje ukarana za pychę. Rolędziewczyny gra Agnieszka Wydro, która od trzeciegoroku życia jest członkiem zespołu. Dziewczęta, którezamawiają wodę to: Agnieszka Guła z Woli Baranowskieji Agnieszka Wydro z Baranowa Sandomierskiego.Kobiety pełnią tu rolę gospodyń, pilnujących młodychdziewcząt, aby im się nic złego nie przytrafiło. Chłopcybiegną w poszukiwaniu przygód, chwytają wieńce, zrywająkwiat paproci, a na zakończenie wracają z pieśnią:Oj, Janie, Janie, Janie zieluny,Cegoś ty Janie chodził pijeny.Chodził pijeny, dziewczyny zwodził,Wionek odbiroł, do wody wchodził...Trzon zespołu stanowi zaledwie kilka osób, natomiastcała grupa przy poszczególnych widowiskach, zamyka sięliczbą 30 osób.Na kanwie kultu ziarna i chleba, głębokiej wiaryw Boga i człowieka, powstało widowisko Wigilia u Sobków.Obrzęd sięga odległych czasów, kiedy święci chodzilipo ziemi i pomagali biednym. Biedna rodzina Sobków,która mieszkała pod lasem, dostępuje łaski. W samąświętą Wigilię córce Sobków Anielci, która ma 7 lat, niema kto ojcować. Czyni to gość podróżny, od którego promieniujedobroć, ciepło i jasność. Jak widać ciągle przewijasię ten sam motyw. Zło — pochodzi od ciemności,złych ludzi i dobroć, która rozświetla mroki, niesie nadziejęna lepsze. Nie można o „Lasowiaczkach" pisać,


nie poruszając tych spraw, bo zespół ten kształtuje świadomośćśrodowiska, w którym żyje poprzez udział wobrzędach religijnych, takich jak: Niedziela Palmowa,święcenie, Zmartwychwstanie Pańskie, Rezurekcja, BożeCiało. Zespół w tych uroczystościach, wspólnie z dziećmii młodzieżą, występuje w strojach regionalnych.Najnowszym programem jest widowisko Gusła o dzieciach,z którym zespół występował na ubiegłorocznymfestiwalu w Kazimierzu nad Wisłą; widowisko przygotowałai wyreżyserowała Alina Szymczyk. Dziecko tomotyw główny, wokół niego toczy się akcja. Aby zyskaćna autentyzmie odtwarzanych praktyk ludowego leczeniaziołami, magią i przez zamówienie, został wprowadzonyelement małych obrazków. Widowisko składa się z 6obrazków, przy czym każdy jest jednym zdarzeniem zżycia dzieci. Chore, zarzucone żabim skrzekiem maleństwa,od śmierci ratuje znachorka, która jest w każdejsytuacji i niesie ulgę cierpiącym. Dusze umarłych dzieciprzychodzą w południe i proszą matki o chrzest. Południcepodrzucają dzieci, a choroba „cholera" zabiera najsłabsze.Puentą widowiska jest obrazek o dniu zadusznym.Do płaczącej matki przychodzi zmarła córka i wylewadzban łez u jej stóp, napominając, aby przestała płakać,a modliła się za jej duszę. Rolę znachorki grająAnna Rzeszut i Alicja Ciejka. Nieszczęśliwymi matkamisą Zofia Wydro i Janina Wolak, południcą jest najstarszaczłonkini zespołu Anna Smykla, rolę ojca chorych dziecigra Jan Guła — wiceprzewodniczący StowarzyszeniaMiłośników Kultury „Ziemia Baranowska" wraz z czwórkądzieci: Agnieszką i Magdaleną i chłopcami Andrzejemi Marcinem. Rolę sąsiadki gra Stanisława Gorczyca.Role dziewczęce w wielu widowiskach grają: Agata Kułacz,Dorota Sołczyk i Agata Napieracz, zaś role męskie: Piotri Mariusz Szymczyk, Andrzej i Mariusz Wydro, LucjanGuła, Piotr Kozdęba, Andrzej Chwałek, Piotr i KazimierzGudz, Andrzej Drzewiński, Zbigniew Lombara, LucjanJanczy, Piotr i Jacek Działo, Bogdan Badawika.W ciągu 18-letniej działalności zespół „Lasowiaczki"przemierzył tysiące kilometrów, odwiedził wiele regionówkraju, występował przed publicznością rodzimą,a także przed widownią zagraniczną. Występował na deskachTeatru Ateneum w Warszawie — na zaproszenieAleksandry Śląskiej i w Teatrze Polskim — na zaproszenieTeatru Wsi Polskiej w Warszawie. Dzięki zespołowiprzetrwało wiele pieśni, choć wiele wsi dosłownie zginęło,pochłonął je przemysł siarkowy, który obecnie samzdany jest na upadek.Kiedy ginęła wieś została pieśń — tak zatytuował AntoniŚledziewski swój felieton o „Lasowiaczkach", w którympodkreśla etnograficzno-poznawcze walory widowiskprzez nie prezentowanych.Całoroczną pracę zespołu podsumowuje „BaranowskaWigilia" — jako spotkanie z sympatykami i ludźmi kultury.13 grudnia w Baranowie to nie tylko dzień pojednania,łamania chlebem — opłatkiem, ale rodzinne rozważanianad życiem, protest przeciw złu. Dlatego odbywasię od kilkunastu lat, aby „kiedy ludzie zapomną, kamieniemówić mogły".CZYTELNICYDonoszę uprzejmie, że jeszcze żyję. Liczę 83lata, różnie się czuję: raz dobrze, raz źle, raz bardzoźle — jak to w bloku w mieście. Moja wieś rodzinnaMachów była mi wszystkim—słońcem mego życia.Ale Machowa już nie ma i nigdy nie będzie.Ukochani Moi, aby ten czas nie był przykry, jeszczeco mogę robię, żeby folklor lasowiacki ostatkiemsił jeszcze żył. Miałam spotkanie w wojewódzkiejbibliotece — wystawę sztuki laskowickiej —obecnie jest do świąt w Stalowej Woli. Ja nie siedzębezczynnie: piszę, maluję, wycinam, haftuję, śpiewam,opowiadam — aby coś po mnie zostało. Możemi podpowiecie, co jeszcze robić.Cieszę się, że mogę do Was napisać chociaż tyle.Kończąc list ślę laskowiackie pozdrowienia.MARIA z WIĄCKÓWz dawnego Machowa***PISZĄNajdroższy, NajmilszyMój Ukochany Zarządzie STLMaria Kozłowa, TarnobrzegNie, nie widzę słonka na obłoku.Nie, nie mogę żyć tu w bloku.To nie dla mnie taka niewola —dla mnie łąki, lasy, pola.Dla mnie chata szczęściem drżąca.Mnie potrzeba jest przestrzeni,kwietnej łąki, pól zieleni.Mnie potrzeba nieba, słonka,różanego wschodu dzionka.Mnie potrzeba wciąż swobody,srebrnej rosy, wsi urody.Za co Boże mnie skarałeś,że pokutę taką dałeś?Nigdy więcej tam nie wrócę,płaczę co dnia, serce smucę.Pociesz Boże duszę moją,otocz mnie opieką Twoją.KOZŁOWA„Lasowiaczki" z premierem Waldemarem PawlakiemFot. archiwum59


WŁADYSŁAWPamięciSITKOWSKISławianaZbyszko Sławian-Orliński(właściwie — ZbigniewOrliński) należał do gronazałożycieli StowarzyszeniaTwórców Ludowych i niemalżedo końca swoich dniaktywnie uczestniczył w życiuSTL.Urodził się 2 stycznia1921 roku w Przemyślu.Jego ojciec był legionistą.Już w 1939 r. Sławian jakoochotnik brał udział w walkach z hitlerowcami.W rodzinnym Przemyślu współorganizował i dowodziłkonspiracyjną organizacją wojskową „Stos", a następnieoddziałem Armii Krajowej. Wiosną 1943 r. ukończyłkurs Kedywu przy Komendzie Głównej AK i wskładzie tzw. kompanii warszawskiej został skierowanyna tereny pacyfikowanej przez Niemców Zamojszczyzny.Tu prowadził leśne szkolenia minerów i saperów.Jako dowódca oddziału partyzanckiego wsławił się brawurowymiakcjami bojowymi, wysadzając w powietrzelinie kolejowe, pociągi, wieże ciśnień czy mostym.in. na Wieprzu w Zwierzyńcu i na Tanwi. Partyzanckiszlak Sławiana-Orlińskiego zapisał się wielomabohaterskimi czynami.Jakże groźną bronią w walce z wrogiem była takżeJego partyzancka poezja patriotyczna. Wiersze i piosenkitworzone na leśnych biwakach i w ziemiankachśpiewali żołnierze AK i BCh zgrupowani w tej częścikraju. Utwory Sławiana drukowała prasa konspiracyjnaZamojszczyzny a także centralna. Kilka jego wierszyznalazło się w zbiorku Pieśni oddziałów partyzanckichZamojszczyzny wydanym w 1944 r. przez dr. ZygmuntaKlukowskiego ze Szczebrzeszyna. Pieśni te krzepiływolę walki. Dla wyjaśnienia: „Sławian" to partyzanckipseudonim Zbyszka Orlińskiego, który po wojnie włączyłgo na stałe do swojego nazwiska.W Stowarzyszeniu Sławian pełnił odpowiedzialnefunkcje, m.in. przez kilka kadencji był przewodniczącymGłównej Komisji Rewizyjnej STL, a także członkiemPrezydium Zarządu Głównego. W połowie ubiegłegoroku otrzymałem od Niego list, w którym pisał, żeczuje się coraz gorzej i w związku z tym nie będziemógł uczestniczyć w posiedzeniach ZG STL. Napisałempokrzepiający list, wyrażając w nim nadzieję nadalszą współpracę.Niestety, nieuleczalna choroba pustoszyła Jego organizmw szybkim tempie. 3 marca tego roku otrzymałemtelefoniczną wiadomość o Jego śmierci. Pogrzeb odbyłsię na Cmentarzu Rakowieckim w Krakowie, w któ-ODESZLI OD N A SLitanialeśnaMatko Boża Żołnierska,Hetmanko naszych dziadów,Opiekunko minerska,Latarnio leśnych śladów,Królowo nad gwiazdami— Módl się za nami.Nadziejo wysiedlanych,Tarczo oddziałów leśnych,Ucieczko mordowanych,Matko żołnierskiej pieśni,Ty — pieśni nad pieśniami— Módl się za nami.Nadziejo ciężko rannych,Ostojo konających,Słońce nasze poranne,Zwycięstwo nas, walczącychW kraju z okupantami— Módl się za nami.W Puszczy Solskiej, 1943 r.rym Sławian od dawna mieszkał. Uczestniczyli w nimm.in. wiceminister kultury i sztuki Zdzisław Podkańskioraz przyjaciel twórców ludowych prof. Roman Reinfuss.W ostatniej drodze Sławianowi towarzyszyły pocztysztandarowe wielu organizacji kombatanckich zcałego kraju, koledzy wspólnych walk oraz przyjacieleze Stowarzyszenia, m.in. Józef Citak, Grażyna i RomanRomańczykowie, Jan Kuruc, Janina Jarosz, AndrzejCiota i piszący te słowa. W imieniu twórców ludowychpożegnałem zmarłego Kolegę i do mogiły złożonotomik Jego wierszy pt. Leśne litanie, którego niestetynie otrzymał za życia. Nad trumną odczytałem wierszz tego tomiku pt. Litania leśna, który Sławian napisałw Puszczy Solskiej w 1943 r.29 maja tego roku w kościele w Zwierzyńcu osłoniętotablicę pamiątkową ufundowaną przez kolegówwspólnych walk ku czci dzielnego żołnierza i partyzantagenerała Zbyszka Sławiana-Orlińskiego.Zbyszko Sławian-Orliński za swoje zasługi wojennezostał odznaczony m.in. Krzyżem Orderu WojennegoVirtuti Militari, Krzyżem Walecznych, AlianckimKrzyżem Partyzanta, Międzyalianckim Krzyżem WybitnejZasługi I klasy i Krzyżem Oficerskim Orderu PoloniaRestituta. Jego twórczość nagradzano w wielu konkursachliterackich, był też laureatem Nagrody Artystycznejim. Jana Pocka.60


ZBYSZKO SŁAWIAN-ORLIŃSKI***Gdyby mi kiedyśpozwolił Bóg,że sam Ojczyznęwybrać bym mógł —to wówczas patrzącna zbożne łanywybrałbym Polskę,Kraj mój, kochany.Śpij syneczkuŚpij syneczku mój malutki,zamknij swe oczęta;bo ty nie wiesz, co to smutki,Bóg o nas pamięta.A twój ojciec gdzieś dalekow ciemnym lesie żyje.Gdzieś za górą i za rzekąo wolność się bije.A gdy już pobije wroga,znów będziemy razem.Modlę się o to do Boga,co dzieli, przed obrazem.Wróci ojciec, znikną smutki —Bóg o nas pamięta.Śpij syneczku mój malutki,zamknij swe oczęta...WacławLipowskinie żyjePogrążona w smutku z najbliższą rodziną pragnępowiadomić Zarząd, że mój mąż Wacław Lipowskizmarł 1 listopada 1993 r. Miał 92 lata.Przeżyliśmy razem 68 lat. Był bardzo dobrymMężem, Ojcem, Dziadkiem i Pradziadkiem. Miałdobre wrażliwe serce dla ludzi, przyrody i wszystkiego,co Go otaczało. Kochał swoje rodzinne miasteczkoRóżan. Swój wielki patriotyzm zaszczepił najbliższym.Do obrony ojczystego kraju stanął w szeregachWojska Polskiego w marcu 1920 r.Ogromnie cenił swoją przynależność do STL. Pieczołowicieprzechowywał otrzymywaną korespondencjęStowarzyszenia, własne rękopisy i notatki ozdobionerysunkami oraz wycinkami z gazet z Jego wierszamii wspomnieniami z dawnych, odległych lat. Poochłonięciu z żalu będziemy to wszystko, co nampozostawił, przeglądać.Kończę, bo smutek serce mi ściska, kiedy piszę doSTL tę wiadomość. Łączę serdeczne życzenia dlacałego Zarządu.Henryka LipowskaRóżanWACŁAW LIPOWSKICichutkiedzwonkiJaki ugór jakarolaLeżę w powodzi łąkiz nabitym karabinemi myślę: czemu dzwonkiczują do mnie sentyment?Nie mają krasy różyni zapachu jaśminu;jednak one najdłużejkwiecą nam karabiny.Cichutkie dzwonki skromniefioletem oczy pieszczą —uśmiechają się do mnie:— Weź nas z sobą w swym wierszu...I idą ze mną wierszemprzez lasy i polanki —z wszystkich kwiatów — najpierwszeżołnierzom partyzanckim.Jaki ugór jaka rolaTaka w życiu ludzka dolaZaniedbana wszystko traciA oszczędna znów bogaciJakie niebo jaka chmuraTaka ludzka jest naturaJednej dobroć z twarzy tryskaDrugiej złość i kłamstwo błyskaJaka łąka jaka wodaTaka ludzka jest urodaJedna jak kwiat malowanaDruga szara zatroskanaJakie drzewo jaka trawaTaka w życiu ludzka sławaJedna rośnie w górę słynieDruga więdnie w cieniu ginie61


ŁUCJA KONDRATOWICZEWA GÓRECKA-WÓJCIKPamiątkazCzęstochowyTradycja głosi, że zwyczaj rozpowszechnianiawizerunków MatkiBoskiej Częstochowskiej powstał napoczątku XVIII stulecia, gdy JasnaGóra ocalona od zarazy zaczęła rozsyłaćje ludziom. Przybite do drzwidomostw miały być pomocą w przypadkachlosowych i kataklizmach. Wciągu wieków trwania kultu częstochowskiegopowstały wielorakie formypopularyzacji cudownego obrazu.Wizerunek częstochowski stał siępodstawowym w domowej galeriiobrazów religijnych. Rozpowszechnianybył też na: obrazkach dewocyjnychprzeznaczonych do modlitewników,książeczkach do nabożeństwa,medalikach, ryngrafach, kropielniczkach,postumentach pasyjek, buteleczkachna wodę święconą a nawetna oczkach pierścionków.Najwięcej przedmiotów częstochowskiego kultu przywożononiegdyś z pielgrzymek na Jasną Górę. Naturalnie,nabywano je także u domokrążnych handlarzy i naparafialnych odpustach. Jednak do tych przywiezionychperegrynacji przywiązywano znaczenie wyjątkowe, apamięć o takim ich pochodzeniu trwała w rodzinie długo,spełniały bowiem one rolę kultową będąc także pamiątkąz pobytu w Częstochowie, przypomnieniem wydarzeń,które tam miały miejsce i przeżyć jakich doznawano.Nierzadko też budowały świadomość pozareligijną, obywatelskąświadomość losów kraju. Wiadomo, że obchodomwielu świąt religijnych na Jasnej Górze niejednokrotnietowarzyszyły nastroje patriotyczne, przy czymprogram duszpasterski paulinów uwzględniał historycznemomenty istotne dla polskiego życia narodowego.Dla zaspokojenia zapotrzebowania pielgrzymów napamiątkowe dewocjonalia rozwinęła się w Częstochowiecała specjalistyczna wytwórczość. Od XVIII do początkuXX stulecia działał tu ośrodek malarstwa cechowego.Oblicza się, że niektóre pracownie malarskie, np. w I połowieXIX wieku, wytwarzały po kilkaset obrazów tygodniowo.W ciągu wieków funkcjonowały w Częstochowieliczne i różnorodne warsztaty rzemieślnicze i małe fabryczkiprodukujące m.in. ramy do obrazów, paciorki doróżańców, figurki gipsowe i porcelanowe. W miejscowychdrukarniach powstały domowe obrazy kultowe, religijnebroszury, książeczki do nabożeństwa oraz przewodnikipo sanktuarium i mieście.Obok wątku częstochowskiego, wśród dewocjonaliówczęstochowskich wytwarzanych w cieniu Jasnej Góry,częste były wizerunki obrazu Matki Boskiej Kodeńskiejprzechowywanego w Częstochowie przez 50 lat (1875—1927). Należały do nich i pamiątki Sakramentu Bierzmowania,który w latach rzadkiego wizytowania parafiiprzez biskupów w czasach niewoli narodowej udzielanybył właśnie w Częstochowie.Na wielu dewocjonaliach częstochowskich widniejecharakterystyczny napis „Pamiątka z Częstochowy".62Plakietka Matka Boska Częstochowska „Pam. z Częstochowy",3-4 dekada xx w. metal, odlew o średnicy8 cm, LublinObecny jest także na różnorodnych przedmiotach pamiątkarskichbezpośrednio nie związanych z pobożnościąi praktykami religijnymi: na kubkach, garnuszkach,szkatułkach, filiżankach. Był też niezbędnym akcentemmakiety częstochowskiego fotografika, od początku XXwieku niezmiennie tkwiącego pod Jasną Górą i wykonującegopamiątkowe zdjęcia pielgrzymom.W domach na Lubelszczyźnie, wśród pamiątek przywiezionychniegdyś z Częstochowy zwracają uwagę reliefoweobrazy Matki Boskiej. Stanowiły one specjalnośćczęstochowskiego ośrodki; malarskiego w okresie odpołowy wieku XIX do początku XX.Wykonywano je także w następnychdziesięcioleciach, a po 1945 r. analogicznewyroby produkowała spółdzielnia„Veritas". Nazywano jeobrazami „wysadzanymi", bowiemcharakterystyczne reliefowe elementywizerunku, tj. szaty, korony, częstonimby i ornamenty tła, nakładano— „wysadzano" na podobraziu, którestanowiła deska bądź sklejka czyblacha. Reliefowe powierzchnieodciskano z masy <strong>pl</strong>astycznej w formachi jeszcze przed zastygnięciemmodelowano. Fałdy odciskano palcemi patykiem. Szaty i korony fakturowanostempelkami o motywachkrzyżyków, gwiazdek, rozetek a takżedekorowano szkiełkami i koralikami.Tła obrazów zdobiono technikągrzebykowania zwaną równieżrantowaniem. Ornament ten uzyskiwanoprzez czesanie warstwy gruntu położonej na podobraziu.Stosując grzebyki o różnym nacięciu otrzymywanodekoracyjne wzory w postaci linii falistych, jodełkowych,motywu tzw. rybiej łuski. Niektóre ze spotykanychobrazów zdobione są też techniką „strychowania" czyliornamentowania wypukłym konturem. „Stryszki" częściejjednak występują na częstochowskich obrazachmalowanych na płótnie, gdzie potrafią tworzyć finezyjneornamenty pokrywające całe powierzchnie przedstawień.Elementy malowane obrazów „wysadzanych" — twarzeoraz dłonie Matki Boskiej i Dzieciątka pokazują różnypoziom umiejętności rzemieślników. Obok twarzy scharakteryzowanychpłasko, z linearnym, pospiesznie zaznaczonymszczegółem występują też wizerunki wrażliwe,miękko modelowane światłocieniem, dowodzące dużejwarsztatowej sprawności wykonawcy. Obrazy te zaliczamydziś do sztuki anonimowej, gdyż ogromna ich większośćnie nosi żadnych sygnatur. Mimo seryjnego i mechanicznegoprocesu produkcji posiadają one spore waloryartystyczne i niewąt<strong>pl</strong>iwą siłę emocjonalnego oddziaływania.W ostatniej ćwierci XIX wieku, a zwłaszcza w wiekuXX pamiątką często przywożoną z Jasnej Góry stały sięobrazy fabryczne — litografie, chromolitografie i oleodruki.Drukowany obraz religijny został powszechnie zaakceptowanyprzez wieś, miasteczko i duże miasto. Byłtani, a odporny na dym i wilgoć nie ciemniał i nie niszczyłsię tak szybko jak obrazy malowane farbami olejnymi.Pokazywał świętość łatwą w odbiorze, bez surowej ekspresjiwizerunków ludowego rzemieślnika. Religijne obrazyfabryczne zrazu pochodziły z zagranicy, potem równieżz rodzimych wytwórni. Na Lubelszczyźnie spotykamykompozycje z drukarń m.in. w Warszawie, Pleszewie,Poznaniu (Drukarnia św. Wojciecha) oraz w Częstochowie(W. Kohn i A. Oderfeld oraz R. Fertner).Wykorzystanie techniki druku do produkcji dewocjonaliówukształtowało nowe wątki ikonografii domowego


obrazu o tematyce częstochowskiej. Ich wytwórczośćwymagała bowiem współpracy z profesjonalnym, sprawnymrysownikiem, który wykonałby wzorzec odpowiednido techniki reprodukowania. Artysta taki potrafił zilustrowaćbogactwo i różnorodność dawnych i współczesnychwydarzeń związanych z częstochowskim kultem.Obok samodzielnych wizerunków Matki Boskiej pojawiająsię więc serie obrazów rozbudowanych narracyjniei kompozycyjnie, niekiedy sprowadzonych do poziomurejestracji wydarzeń. Inspiracją były przede wszystkimuroczystości religijne odbywające się w Częstochowie.Ważne dla tworzenia wątków ikonografii dewocjonaliówczęstochowskich było 500-lecie obecności obrazu naJasnej Górze (1882), które upamiętniła m.in. drukarniaKohna i Oderfelda serią chromolitografii przedstawiającychwizerunek otoczony legendarnymi i historycznymiscenami z dziejów obrazu. Kilka serii oleodrukówpowstało z okazji drugiej koronacji wizerunku (1910).Przypomnijmy, że pierwsza koronacja odbyła się w 1717roku. Korony wówczas ofiarowane, nazwane od imieniapapieża klemensowymi, zostały skradzione w 1909 r.Uroczystość drugiej koronacji, diademami Piusa X, byławielkim wydarzeniem w życiu sanktuarium jasnogórskiego.„Koronacyjne" obrazy kultowe pokazują Matkę Boskąm.in. w scenie koronacji dokonującej się przed hebanowymołtarzem Ossolińskiego i na ołtarzu polowymprzed Jasną Górą. Dla wizerunków „koronacyjnych"wykorzystywany był również tradycyjny typ przedstawieniowyz Matką Boską unoszącą się nad klasztorem. NaLubelszczyźnie dosyć licznie występują obrazy „koronacyjne"z Drukarni św. Wojciecha przedstawiające samodzielnywizerunek Matki Boskiej bądź taką samą kompozycjęze scenami w narożach: częstochowskim wizerunkiemnad klasztorem i sceną koronacji we wnętrzu świątyni.Oba zaopatrzone są w napisy okolicznościowe.Własne ujęcia przedstawieniowe otrzymały też większei małe pamiątki drukowane m.in. z okazji uroczystościpoświęcenia odbudowanej wieży jasnogórskiego klasztoru(1906), wystawienia i poświęcenia na szańcach JasnejGóry stacji Drogi Krzyżowej (1913), ślubowania kobietpolskich i ofiarowania przez nie insygniów królewskich(1926), Kongresu Eucharystycznego (1928) i wielu pielgrzymekstanowych.Wpływ na formowanie ikonografii i powstanie pamiątekadresowanych do pielgrzymów miały nieraz sytuacjai wydarzenia polityczne na ziemiach polskich. JasnaGóra, z racji pełnienia roli polskiego sanktuarium narodowego,ogniskowała postawy wolnościowe. Na obrazkachdewocyjnych drukowanych i rozpowszechnianych w latachI wojny światowej, wizerunkowi Matki BoskiejCzęstochowskiej towarzyszą proporce z datami rozbiorówi powstań narodowowyzwoleńczych oraz kotwica,a w innej wersji wieniec z napisem „Wolność". Dużakompozycja drukowana około 1918 r. dla upamiętnieniaodzyskania niepodległości przez Polskę pokazuje MatkęBoską nad klasztorem jasnogórskim, nad którym widniejesymboliczna jutrzenka z białym orłem, biało-czerwonysztandar i insygnia królewskie.Przedmioty obrazujące różnorodne formy popularyzacjikultu częstochowskiego, obecne w codziennej pobożnościwiejskich i miasteczkowych społeczności naLubelszczyźnie wykresie od około połowy XIX stuleciado lat sześćdziesiątych wieku XX, zgromadzono na wystawie„Pamiątka z Częstochowy" w Muzeum Wsi Lubelskiej.Ekspozycji towarzyszył katalog, w którym scharakteryzowanoniektóre zespoły dewocjonaliów i związane znimi zjawiska częstochowskiego kultu.Obraz „Pamiątka 500 letniego istnienia obrazu na Jasnej Górzew Częstochowie", 1882 r. Drukarnia W. Kohn i A. Oderfeld wCzęstochowie, chromolitografia, 57x41 cm, Korytków Duży, wojzamojskieKropielniczka z wizerunkiem M. B. Częstochowskiej, 3—4 dekadaXX w. Blacha sztancowana, srebrzenie, szkło prasowane,13x8 cm, Kazimierz Dolny Zdjęcia H. Guz, K. Wasilczyk63


PRZEDSTAWIAMY INSTYTUCJE • PRZEDSTAWIAMYIRENA MACHAJZakład Socjologii Wsi i MiastaUniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej64Wieś i społeczno-kulturowe zagadnienia jej funkcjonowanianależą do tradycyjnych obszarów badawczychsocjologii. W lubelskim środowisku naukowym socjologiawsi uprawiana w Katolickim Uniwersytecie Lubelskimma ugruntowaną pozycję w Polsce. Socjologowie zUniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej od lat równieżzajmowali się wiejską problematyką społeczną. Te problemybyły jednak lokowane w ramach szerszych i częstobardziej istotnych dla poszczególnych badaczy zagadnieńnaukowych.W 1990 r. decyzją Senatu UMCS został powołanyWydział Filozofii i Socjologii. W jego ramach wyodrębnionoZakład Socjologii Wsi i Miasta, którego kierownikiemzostał prof. dr hab. Józef Styk.Instytucjonalne wyodrębnienie Zakładu Socjologii Wsii Miasta pozytywnie wpłynęło na systematyzację środowiskowejrefleksji naukowej dotyczącej społecznychproblemów wsi. Rozproszone dotąd zainteriowaniapracowników są koordynowane w ramach wspólniekształtowanego profilu naukowego zakładu. Sprzyjatemu stosowany przez profesora styl kierowania zespołem.Jest w nim miejsce na indywidualne poszukiwaniapoznawcze pracowników. Pomysły teoretyczne, przemyślenialiteratury naukowej oraz koncepcje prowadzonychstudiów socjologicznych pracownicy prezentują na forumzebrań zakładowych. Sukcesywnie są one poddawane krytycznemuosądowi kolegów. Wywołane nimi dyskusje sąkierowane na merytoryczną pomoc wzajemną. Taką funkcjęspełniają cotygodniowe zebrania naukowe, mającejuż tradycję otwartych zebrań zakładu.Zainteresowania i prace naukowe koncentrują sięwokół dwu zasadniczych osi analiz wiejskich społecznościlokalnych. Jedną są uwarunkowania historyczne, drugązaś społeczne własności wsi polskiej i kierunki jej przeobrażeń.Aspekt historyczny mocno zaznacza się w pracachprof. dr. hab. J. Styka, poświęconych zwłaszcza ewolucjichłopskiego systemu wartości. Jego przeobrażeniasą analizowane w ścisłym związku ze zmianami w strukturzespołecznej oraz w szeroko rozumianej świadomościspołecznej tradycyjnych społeczności wiejskich. Współczesnemuoddziaływaniu tych uwarunkowań na światwartości chłopskich są poświęcone ostatnie prace profesora.Perspektywa czasu przeszłego rozumianego jako tradycyjnakultura ludowa jest obecna w pracach mgr DanutyNiczyporuk. Analizuje ona dwie kategorie socjologiczne,jakimi są czas i przestrzeń. Autorkę interesuje treść obupojęć funkcjonująca w kulturze litowej oraz we współczesnejkulturze wiejskiej. Śledząc ich przemiany szczególnąuwagę zwraca na przeobrażenia sfery sacrum.W tym obszarze przełamuje się bowiem historyczne ciążenietradycyjnych elementów kultury ludowej ze współczesnymsensem społecznym, jaki jest nadawany czasowii przestrzeni przez współczesne środowiska wiejskie.Wiedza i warsztatowe przygotowanie historyczne sąwykorzystywane w pracach studyjnych mgr AgnieszkiKolasy i mgr. Piotra Nowaka. Socjologia historycznaoraz teoretyczno-metodologiczne powiązała obu dyscy<strong>pl</strong>instanowią zasadniczą podstawę ich obecnych zainteresowańnaukowych. Wiejska problematyka społecznajest jednym z obszarów, na którym spotykają się te nauki.Wyrazem tych zainteresowań są P. Nowaka socjo-historyczneanalizy przemian systemu gospodarczego istruktury klasowo-warstwowej wst polskiej z przełomuXVI i XVII wieku. Zaintsesowania mgr A. Kolasy dotyczązjawisk społecznych bliższych współczesności. Analizującmiędzy innymi Holocaust starała się wydobyć osobliwościobrazu Żyda, jaki funkcjonował w polskiej kulturzeludowej. Autorkę interesują również socjologicznekoncepcje przemian makrospołecznych, które zmierzajądo wyjaśnienia procesów kształtowania się społeczeństwanowoczesnego. Wpływ właściwości kultury ludowej oraznarodowej zajmuje w nich istotne miejsce.Historyczne oraz współczesne odniesienia do społeczno-kulturowychrealiów wiejskich są stosowane równieżprzez mgr. Wojciecha Misztala. Jego zainteresowaniadotyczą socjologii moralności. Wiążą się z nimi ściślesocjologiczne problemy świadomości społecznej chłopów,a zwłaszcza ewolucja etosu chłopskiego. Jest onautorem czterech recenzji prac socjologicznych poświęconychtym zagadnieniom zamieszczonych w „TwórczościLudowej".Na pograniczu wiejskich i miejskich zbiorowości lokująsię zainteresowania naukowe dwu kolejnych pracownikówZakładu. Społeczne uwarunkowania samobójstw,mających miejsce zwłaszcza w środowiskach wiejskich,były przedmiotem analiz mgr Marty Łacek. Jej zainteresowaniaidą obecnie w kierunku aksjologicznej problematykimiejskiej ludności rolniczej. Badanie tej kategoriispołeczno-zawodowej wymaga wiedzy z zakresu socjologiiwsi, jak również socjologii miasta. Zatem istotnemiejsce w jej pracach zajmują problemy organizacji społeczanościwiejskiej, mechanizmów społecznych identyfikacjioraz funkcje rodziny, gospodarstwa rolnego i religiiwe współczesnych wiejskich i miejskich zbiorowościachlokalnych.W badaniu współczesnych zbiorowości lokalnych, jakimisą wsie, miasteczka, a także jednostki osiedlowe, soc-


INSTYTUCJE • PRZEDSTAWIAMY INSTYTUCJEjologowie często stosują taką samą aparaturę pojęciową.Również te same pytania natury teoretycznej są kierowanewobec zbiorowości społecznych różnej wielkości i złożonościżycia społecznego. Przykładem mogą tu być zagadnieniarozwoju lokalnego, opierającego się na siłachwłasnych zbiorowości oraz na samorządności społecznej.Mają one również duże znaczenie dla praktyki lokalnej.Tworzenie systemu demokratycznego opiera się bowiemna oddolnym kształtowaniu się demokratycznych zasadżycia w podstawowych zbiorowościach terytorialnych. Tekwestie leżą w centrum zainteresowań dr Ireny Machaj.Społeczeństwo polskie jest w swojej genezie społeczeństwemchłopskim w pierwszym lub w drugim pokoleniu.Elementy kultury ludowej, chłopskiego systemuświadomości, opartego na ziemi, pracy i podporządkowaniuim rodziny oraz mentalności, są odnajdywane wśrodowiskach społecznych różnej wielkości i o różnympoziomie rozwoju cywilizacyjnego. Socjologowie starająsię zatem o określenie funkcji, jakie spełniają onew życiu współczesnego społeczeństwa polskiego. Konkretnespołeczności wiejskie charakteryzują się jednakwieloma specyficznymi cechami. Rodzą się w nich równieżodrębne problemy społeczne, w których rozwiązywaniumoże pomóc wiedza socjologiczna. Oba zadaniaprzeświecają zespołowi pracującemu w Zakładzie SocjologiiWsi i Miasta pod kierunkiem prof. dr. hab. J. Styka.Na zakończenie trzeba zaznaczyć, że Zakład jest mocnowłączony w organizacyjne ramy Polskiego TowarzystwaSocjologicznego. Profesor J. Styk już drugą kadencjęjest przewodniczącym Lubelskiego Oddziału Towarzystwa.Również prowadzenie sekretariatu oddziału pozostajew obrębie Zakładu drugą kadencję. Bieżący rok wymagaod zespołu szczególnej mobilizacji. W czerwcu1994 roku odbył się w Lublinie IX Ogólnopolski ZjazdSocjologiczny. W jego merytorycznym i organizacyjnymprzygotowaniu brali czynny udział wszyscy członkowie zespołu.Pięciu pracowników Zakładu Socjologii Wsi i Miastaweszło w skład 11-osobowej Rady Organizacyjnej Zjazdu.Na podkreślenie zasługuje wychodzenie z opracowaniamipoza wąski krąg czasopism ściśle socjologicznych.Jego symptomem jest prezentowanie w „TwórczościLudowej" artykułów i recenzji prac naukowych. Takiepostępowanie sprzyja podtrzymywaniu więzi badaczy ześrodowiskiem i z praktyką życia społecznego.W tym numerze „TL" piszą wszyscy pracownicyZakładu. W „Szkicach i opracowaniach" zamieszczamyartykuł prof. Józefa Styka. Teksty pozostałychautorów znajdują się w niniejszym dziale.WOJCIECH MISZTALC z y jNakładem Instytutu Rozwoju Wsii Rolnictwa Polskiej Akademii Naukukazała się w 1992 r. książka BarbaryFedyszak-Radziejowskiej pt. Etospracy rolnika. Modele społeczne a rzeczywistość.Jest to praca z seriipoświęconej problemom rozwoju wsii rolnictwa. Autorka podejmujew niej próbę poznania i rozumieniazmian w postawach rolników polskichwobec własnej pracy i zawodu,zachodzących po 1945 r.Całość pracy jest podzielona natrzy części. W pierwszej autorka prezentujeswoje stanowisko w kwestiiwieloznaczności pojęcia pracy i etosu,przedstawia założenia, pytania ihipotezy badawcze. Część druga jestpoświęcona wynikom badań terenowych.Trzecia cześć, oparta na wynikachbadań, zawiera rozważania nadwybranymi dylematami wzajemnyche t o s ?relacji bytu i świadomości oraz jednostkii wspólnoty.Wieloznaczności i sprzecznościtkwiące w pojęciu „praca" mają takdługą tradycję, jak samo słowo praca,kształtowane w różnych językachświata. Sprzeczności zawiera równieżpraca rolnika. Jedni widzą w niejtrud i trwałe uzależnienie od żywegoinwentarza. Drudzy zauważają jejniezależność, samodzielność i twórczość— coś niedostępnego dla przeciętnychpracowników przemysłu.Dlatego autorka odwołuje się doetosu pracy — pojęcia, które porządkujei selekcjonuje pracę, jednocześnienadając jej charakter powinnościmoralnej.Do przyjęcia etosu w celu zrozumieniazachowań i postaw rolnikówwobec własnej pracy skłoniły autorkęnastępujące powody: a) bogata tradycjaw literaturze socjologiczneji etnologicznej; b) specyficznawspólnota profesjonalna rolników;c) etos traktowany jako istotny czynnikmotywacyjny; d) etos jako praktycznysposób życia rolników; e)modelowe odpowiedniki etosu.Treści etosu były odpowiedzią nawyzwanie cywilizacyjne i systemywartości innych środowisk. DlategoBarbara Fedyszak-Radziejowskadokonuje uporządkowania wiedzyo różnorodnych wzorach postaw rolnikówwobec pracy. Do spójnychzwiązków norm i wartości utrwalonychw literaturze należą:Tradycyjny model etosu pracy.Praca stanowi wartość centralną,wokół której jest zbudowany tradycyjnysystem wartości. W zwartejwspólnocie wiejskiej kształtujezachowania o stabilnym charakterze.Model agrarystyczny. Pracai zawód rolnika cieszą się ogromnymszacunkiem. Samodzielność, twórczośći poczucie odpowiedzialnościsą zaletami tworzonymi przez właściwościpracy. Efektywność warsztatupracy, jest sposobem zasłużenia sięprzyszłym pokoleniom. Wartościami65I


szczególnie akcentowanymi są: wolność,spółdzielczość i chłopskość.Na cechy pożądane u rolnika składająsię: pracowitość, rzetelność,poczucie odpowiedzialnośi, wytrwałośći ascetyzm. Postulowane są takżemodernizacja i prywatna własnośćziemi.Miejsko-markistowskieujęcie etosu pracy rolnika. Zasadniczącechą jest tu poboczny charakteretosu pracy wobec idei dominacjiklasy robotniczej. Etos pracy rolnikówzostał podporządkowany wartościomkierowanym do proletariatuprzemysłowego. Postuluje się zaniechaniewłasnego warsztatu pracyoraz przejście do kategorii robotnikówrolnych. W miejsce „wspólnotychłopów" pojawia się określenie: rolnictwo— sektor gospodarki państwowej.W praktyce model ten oznaczałdeprecjację pracy chłopskiej imotywował ucieczkę ze wsi do miasta.W sytuacji objęcia gospodarstwa wyrażałsię w motywacji przetrwania.Etos pracy rolnika — producentarolnego. Praca posiada tuwiele zalet: autonomię, niezależnośćod zwierzchników i możliwość samodzielnegokontrolowania przebieguprocesu produkcji. Celem pracy jestmaksymalizacja zysku. Główne wartościpostulowane stanowią: przedsiębiorczość,deklarowanie zysku,orientacja rynkowa, zdolność doryzyka i niezależność od wspólnotylokalnej. Odwołując się do tradycjichłopskiej akceptuje producentówpochodzących z miasta. Identyfikacjaz farmerskim wzorcem dokonujesię w obrębie wartości związanychz tradycją „bycia chłopem".Prezentowane społeczne modeleetosu pracy rolnika zostały przezautorkę poddane weryfikacji empirycznej.Opinie rolników zebranotechniką wywiadów przeprowadzonychna podstawie kwestionariuszapt. „Rolnicy o sobie i swej pracy".Badania miary miejsce w następującychrodzajach wsi: a) z gospodarstwemprowadzonym metodami ekologicznymi(gmina Zduńska Wola);b) związanej z działalnością NSZZ„Solidarność" RI (gmina Wiskitki,woj. skierniewickie); c) związanejz działalnością ZSL (w gminie Nysa,woj. opolskie).Dobór próby badawczej został uzasadnionytym, że w czasie badań(1989 r.) „Solidarność" RI oraz ZSLbyły obecne w strukturach społecznościwiejskich.W toku badań stwierdzono, żeczterem modelom etosu pracy rolnikaw rzeczywistości odpowiada aż 11wzorów zachowań. W grupie pierwszejznalazły się: wzory producentówrolnych i żywności oraz producentówdeklaratywnych. Grupa druga składałasię z wzorów dynamicznego ipasywnego „agrarysty". Wśród grupytradycjonalistów zostały wyróżnionewzory pragmatyka, rolnika pasywnegoi zdegradowanego. Do ostatniejgrupy dwuzawodowców zostali zaliczenipragmatycy, outsiderzy i samotnicy.Wszyscy rolnicy o postawachpasywnych tradycjonalistów lubdwuzawodowców-pragmatyków reprezentująprorolniczy, pasywny etospracy. Producenci rolni, „agraryści",producenci żywności są nosicielamiprorolniczego, dynamicznego etosupracy. W podsumowaniu wynikówbadań autorka wyodrębnia grupy rolnikówo etosie: destruktywnympasywnym oraz dynamicznym etosieprorolniczym.Najciekawszym w trzeciej częścipracy wydaje się być rozdział dotyczącyrelacji etosu pracy rolnikaz wspólnotą wiejską. W jakim stopniuwieś uczestniczy w kształtowaniutego etosu? Aby móc spełniać tęrolę, wieś musi być zintegrowana. Tukluczową rolę odgrywa integracja.Czynnikiem osłabiającym poczuciewspólnoty jest m.in. konflikt towarzyszącygenezie wsi oraz konkurencjawartości miejskich. Pluralizm odmiennychsystemów wartości sprawia,że wieś przestaje odgrywać istotnąrolę w procesie kształtowaniapostaw swoich członków. Wskazujesię na osłabienie normotwórczych ikontrolnych funkcji wspólnoty. Większeznaczenie ma ponadlokalnawspólnota profesjonalna rolników.W niej rolnicy poszukują wartości,na których budują etos pracy.Wspólnota lokalna w zależności odstopnia zintegrowania może ten processtymulować lub osłabiać. Decydującesą cechy osobowe jednostki.Rozważania nad chłopskim etosempracy autorka zamyka spostrzeżeniem,że obywatele nie oczekujązmiany stosunków społecznych.„Chcą zmieniać i poprawiać swójmikroświat wierząc, że mają nańjakiś wpływ".W ostatnich dwóch latach pojawiłosię kilka prac z zakresu socjologiiwsi, w których kluczowe narzędzieanalityczne stanowi etos (praceS. Siekierskiego i T. Chrobaka).Książka Barbary Fedyszak-Radziejowskiejstanowi interesującą i inspirującąkontynuację tego nurtu.Barbara Fedyszak-Radziejowska,Etos pracy chłopa. Modele społeczne arzeczywistość, Instytut Rozwoju Wsi iRolnictwa, Polska Akademia Nauk, Warszawa1992, ss. 135.BARBARAWspomnienieKRAJEWSKAlnuPamiętamjak moja babciai matkaprzytupywały cierlicamipoklepywały lnianą słomąaż bryzgało paździerzePotem trzęsła siębroda kądzielipołykana przez kołowrotekrozciągała się niteczkądługąjak jesienne wieczoryprzy pełgającym płomyku lampyPotem krosna stukałyrytmiczną melodięrzeka płótna lnianegowypływała spod nichZasypiałam cichutkona pościeli lnianejśniąc o polu błękitnymśniąc o polu lnianymco do nieba płynieOdpłynęło polewyściełane lnemodpłynęły krosnai kołatki cierlichen daleko hen!Kołowrotek tylkofurczy w mej pamięcicoraz to piękniejszą pieśń...66


MARTA ŁACEKWieś i rolnictwow oczach socjologaWprowadzenie do socjologii wsii rolnictwa autorstwa WładysławaOchmańskiego jest pracą wyróżnionąw ogólnopolskim konkursie napodręcznik akademicki. Jest ona napisanaprostym, zrozumiałym językiem.Odbiór treści ułatwia podziałpracy na cztery rozdziały, w obrębiektórych autor wyodrębnia mniejszecałości.Rozdział pierwszy wprowadza czytelnikaw przedmiot i problemybadawcze socjologii wsi i rolnictwa.Analizuje Władysława Grabskiegosystem socjologii wsi. System tenmiał pwierać całokształt wiedzynaukowej o polskiej wsi i rolnictwieoraz o ich historycznym rozwoju.Ochmański dostrzega zarówno zalety,jak i pewne niedoskonałości systemu.Do tych ostatnich zalicza:brak problematyki osobowości społecznejchłopa, nadmiar dociekańekonomicznych, nieuwzględnianiekierunku i czynników dalszych przemian,skłonność do przeceniania roliziemiaństwa w życiu wsi i narodu.Zastrzeżenia budzi także przyjętaprzez Grabskiego definicja wsi. Wdalszej części pracy Ochmańskiwskazuje na wieloznaczność terminuwieś w Języku potocznym i naukowym.Proponuj! rozumienie tegoterminu jako grupy terytorialnej posiadającejWspólne wartości, przedmiotyi symbole (s.23). Wskazaneelementy stanowią materialną i ideowąpodstawę istnienia i rozwoju wsi.Autor charakteryzuje wpływ położeniageograficznego, przyrodniczego,ekonomicznego na charakter społecznościwiejskich. Omawia czynnikiróżnicujące wiejskie i miejskiegrupy terytorialne.W rozdziale drugim Ochmańskianalizuje przyrodnicze, ekonomicznei techniczne uwarunkowania produkcjirolnej. Na tym tle ukazujedoniosłość następujących czynnikówspołecznych jak:1. Stan rozwoju nauk biologicznych,rolniczych, technicznych i społecznychoraz zasięg i szybkość wdrażaniaich osiągnięć do praktyki;2. Osobowość rolnika i poziomwiedzy fachowej. Podkreśla, że „chodzinie tyle o formalnie, tj. w szkolezdobytą wiedzę fachową, ile o faktycznieposiadany przez rolnika jejzasób i umiejętność użycia w praktycegospodarowania" (s.43);3. Panujące stosunki własności,sytuacja społeczno-polityczna i ustrójspołeczno-gospodarczy kraju;4. Dominujące wzory zachowańkonsumentów i rolników.Równocześnie autor zauważazmiany w zakresie wzoru rolnika.Współcześnie cechą dobrego rolnikajest „przedsiębiorczość, posiadaniezdolności organizacyjnych,nowatorstwo produkcyjne i umiejętnościradzenia sobie w zmieniającejsię sytuacji na rynku rolnym. Dziśnie wystarczy mieć zamiłowanie dorolnictwa, być pracowitym, wytrwałymi uczciwym" (s.44). Ochmańskiwskazuje także na doniosłość kształtowaniawłaściwej polityki rolnejoraz na odpowiednie środki jej realizacji.Do podstawowych zadań zalicza:zagwarantowanie rolnikom dochoduumożliwiającego rozwój gospodarstwa,stopniową i niewymuszonąpoprawę struktury agrarnej,ochronę terenów rolniczych, zwiększaniepotencjału przemysłu pracującegona potrzeby rolnictwa, rozbudowęprzechowalnictwa i przemysłuprzetwórczego, tworzenie efektywnegosystemu szkolnej i pozaszkolnejoświaty rolniczej, popieraniedziałań i wdrożeń naukowych instytutówrolniczych. Autor wyraża niechętnystosunek do forsowaniaupadku drobnych gospodarstw bezuprzedniego zabezpieczenia zatrudnieniadla ich właścicieli w innychdziałach gospodarki.Za równie ważne zadania politykirolnej autor uznaje podnoszeniemieszkaniowych i kulturalnych warunkówżycia ludności wiejskiej,poszerzenie zakresu działań socjalnych,udzielania wszechstronnej pomocymłodym rolnikom oraz wspieraniaautentycznej samorządnościwiejskiej. Autor przeprowadza krytykępoczynań dotychczasowych rządówi określa ich negatywne skutki.Jako naturalna konsekwencja tychantybodźców pojawiła się i rozpowszechniłaswoista filozofia przetrwania.Wiąże się z nią rezygnacjaz dalszego rozwoju i inwestowaniaw w produkcję oraz nastawienie nakonsumpcję bieżącą. Skutecznymiśrodkami realizacji właściwej politykirolnej państwa powinny być odpowiedniedziałania fiskalne, celne,cenowo-kredytowe oraz system dotowaniarolnictwa.Trzeci rozdział publikacji zostałpoświęcony społecznym problemompracy rolniczej. Autor wymienia icharakteryzuje elementy decydująceo odmiennościach tej pracy. W teosobliwoścf test wpisany szczególnystosunek chłopa do ziemi i gospodarstwa.Ochmański wydobywa równocześniekwestię ewolucji postawwobec ziemi i pracy oraz przytaczainteresujące przykłady. Zwracaszczególną uwagę na czynnik organizacjipracy produkcyjnej. Podkreślarównież wpływ pracy na kształtowanieosobowości jednostki. Zdaniemautora formuje ona: właściwe postawymoralne, obowiązkowość, gospodarność,oszczędność, sumienność,solidność, życzliwość wobec innychludzi, altruizm, zaangażowanie społeczneoraz patriotyzm.Omienny charakter ma rozdziałczwarty. Ochmański prezentuje tutajmetody socjologiczne oraz wymogipoprawnego opisu naukowego. Przystępnieomawia metody obserwacji,wywiadu i ankiety. Podaje szeregcennych wskazówek dla badaczyterenowych. W ostatnim punkciezapoznaje czytelników z proponowanąprzez W. Grabskiego typologiąmateriałów źródłowych dla socjologówwsi. Podkreśla wagę właściwegoich wykorzystania.Prezentowana praca jest godnapolecenia szerokiemu gronu odbiorców.Posiada ona bowiem szeregzalet. Cechują ją m.in. przejrzystośćukładu treści, interesujący sposóbujęcia problematyki z równoczesnymzachowaniem prostoty prezentacji.Władysław Ochmański, Wprowadzeniedo socjologii wsi i rolnictwa,Poznań 1992, ss.101.67


PIOTR NOWAKBibliografiapraco problematyce społecznej wsiw piśmiennictwie polskimNakładem Wydawnictwa UniwersytetuMarii Curie-Skłodowskiejukazała się bibliografia autorstwaJózefa Styka. Obejmuje problematykęwsi w piśmiennictwie polskim zalata 1901—1988.Znakiem czasu jest niewielkinakład — 300 egzem<strong>pl</strong>arzy. Stanowito poważny mankament, zważywszyna potencjalnie szeroki krąg odbiorców.Bibliografia obejmuje rozległyzakres zagadnień. Autor, profesorsocjologii — specjalizujący się w socjologiiwsi — podjął trud dostarczeniapomocy warsztatowej nie tylkosocjologom czy przedstawicielominnych dyscy<strong>pl</strong>in naukowo związanychz problematyką wiejską, leczAGNIESZKA KOLASAProblematyka świadomości społeczno-zawodowejrolników stanowitemat wielu badań i rozpraw socjologicznychostatnich lat. Obecnie, wczasie zasadniczych przemian społecznychi ekonomicznych, zagadnieniepowstawania nowego wzoru tożsamościmieszkańców wsi nabieraszczególnej aktualności. Temu problemowijest poświęcona praca KrystynyŁapińskiej-Tyszki zatytułowanaŚwiadomość społeczno-zawodowarolników w połowie lat osiemdziesiątych.Zdaniem autorki badany okresbył szczególnie interesujący, gdyżwtedy rozpoczynała się ważna przemianasfery autoidentyfikacji rolnikóworaz instytucjonalizacja interesówchłopskich.Główny problem pracy został sformułowanyw - dwóch pytaniachbadawczych. Jedno dotyczy autodefinicjispołeczno-zawodowej rolników,drugie natomiast postrzeganiamiejsca rolnika w społeczeństwie iwszystkim zainteresowanym społecznymwymiarem wsi. Jak pisze weWstępie: „Poprzez oddawaną do rąkCzytelnika bibliografię pragnę stworzyćfunkcjonalną pomoc warsztatowądla tych, których interesuje wiejskaproblematyka społeczna. Przyjmujęwprawdzie optykę socjologiczną,ale nie ograniczam się do niej.Znaczna część zarejestrowanychprac formalnie należy do innychnauk. Zostały one jednak uwzględnionez uwagi na ich wiejską problematykęspołeczną".Przyjęte założenia zaowocowałydziełem, które rejestruje dokładnie11000 opisów, uporządkowanych alfabetyczniew 54 rozdziałach. DająRolników portret własnypaństwie. Jest to próba zbadaniasamooceny prestiżu tej grupy.Analiza została podporządkowanazagadnieniom genezy poczucia niskiejpozycji społecznej chłopów.Autorka zwróciła szczególną uwagęna współwystępowanie wysokiej ocenyużyteczności pracy rolnika z niskąoceną jego prestiżu. Omówienietego dysonansu stanowi jedenz głównych wątków pracy.Ustalenia badawcze są rezultatemwykorzystania trzech typów źródeł:materiałów biograficznych (pamiętników),materiałów prasowych i(uzupełniająco) wyników badańankietowych. Pamiętniki stanowią<strong>pl</strong>on konkursu zorganizowanego w1985 r. przez gazetę „Gromada—Rolnik Polski".Wybrane materiały prasowe, pochodzącez tego pisma, dotyczyłytworzenia obrazu rolnika. W badaniachzostała zastosowana metodaanalizy treści. Zamiarem Krystynyone szeroką panoramę piśmiennictwao wsi, zarówno naukowego, jaki publicystyki.Z rozmachem zakreślone ramypracy stawiały przed autorem trudnedo rozstrzygnięcia dylematy. Względyobjętościowe zadecydowały, żeopisy bibliograficzne zamieszczanesą w pracy jednokrotnie. Wymusiłyone również rezygnację z niektórychdrugorzędnych elementów opisu bibliograficznego.Dlatego w bibliografiibrak pełnych imion autorów,liczby stron druków zwartych itd.Podnoszone wielokrotnie przezśrodowisko zapotrzebowanie natego rodzaju systematyczne opracowaniezdecydowało, że autor ograniczyłsię do rejestracji piśmiennictwaoficjalnego obiegu. Uzupełnieniebibliografii o pozycje z drugiegoobiegu opóźniłoby wydanie pracy.Trudno przewidzieć kiedy ukażą sięniezbędne do kwerendy bibliograficznejźródła.Łapińskiej-Tyszki nie było śledzeniewpływu treści prasowych na świadomośćspołeczną rolników, badaną napodstawie pamiętników. Taka deklaracjastawia pod znakiem zapytaniacelowość analizowania prasy. W praktycejednak to założenie nie byłoprzestrzegane. Analizy materiałówprasowych są często opatrzone uwagamio możliwym wpływie propagowanychwzorów i wartości na społecznąświadomość pamiętnikarzy.Już sam dobór tych materiałów, tzn.badanie tekstów opublikowanych wokresie około roku przed ogłoszeniemkonkursu pamiętnikarskiego,sugeruje związek obu typów źródeł.Praca ta nie zawiera dostatecznegowyjaśnienia sposobu doboru tekstówprasowych. Uzasadnienie ograniczonodo stwierdzenia, że wybrane teksty„wydawały się szczególnie bogatymźródłem dla badającego myślenieo zawodzie i położeniu rolnikaw państwie" (s. 37). Były to: cyklreportaży z życia wsi oraz rubrykatwórczości satyrycznej, której znacznączęść stanowiły utwory czytelników.Zatem wybrane teksty, opróczwyrażania opinii redakcji, stanowiłyodbicie poglądów czytelników. Skut-68


Niełatwym wyborem była rejestracjapozycji napisanych tylko poroku 1900. Wagę tej cezurze, zdaniemautora, nadaje pojawienie sięw 1901 r. pierwszych prac FranciszkaBujaka — jednego z twórcówpolskiej socjologii wsi. Godne podkreśleniamultidyscy<strong>pl</strong>inarne podejścieautora, tj. uwzględnianie w bibliografiiprac z różnych dyscy<strong>pl</strong>inprzy takim określeniu terminusa quo, może wzbudzać obiekcje —przykładowo etnografów. Jednakconsensus w tym zakresie wydaje sięwąt<strong>pl</strong>iwy do osiągnięcia.Kompromisem są zaproponowanedziały porządkujące zgromadzonyzbiór. Przy tak znacznej liczbie pozycji,zestawienie zebranych opisówprac według alfabetu byłoby niefunkcjonalne.Autor zdecydował się, jakto określa: „podjąć ryzyko uproszczonegopodziału działowo-rzeczowego".Dotyczy ono jednak pojedynczychopisów bibliograficznych,wówczas gdy tytuł kwalifikuje je dokilku działów równocześnie.Przygotowanie prezentowanej,pionierskiej bibliografii wymagałobardzo szerokich kompetencji. Zadaniemautora było uzupełnienie dotkliwejluki, która od dawna stanowiławyzwanie dla środowiska profesjonalniezajmującego się społecznymiproblemami wsi. Należypodkreślić ogrom pracy i wysiłekintelektualny włożony w przygotowaniedzieła. Będzie ono teraz podlegaćweryfikacji przez jego użytkowników.W przypadku tego rodzajuprac o ich wartości decydujebowiem użyteczność w codziennejpracy naukowej. Tę zaś będzie możnaocenić z perspektywy czasu, gdyomawiana bibliografia stanie się, byużyć słów autora, „funkcjonalną pomocąwarsztatową".Józef Styk, Problematyka społecznawsi w piśmiennictwie polskim 1901—1988. Bibliografia, Lublin 1992.MARIA MAJCHRZAKPustkaNie stukajdo drzwi chatynikt ci nie otworzydawno wygasł ogieńi uciekły myszynie stukajbo na próżnociszy też nie zbudziszsiedząc samotnienigdy nie zasnęłachata ku ziemidachem się już kładzieczas stary się skończyłnowego nie stałokiem tego trudno odróżnić, co byłoprzedmiotem zabiegów popularyzatorskichi propagandowych, a co poprostu stanowiło część własnegoobrazu rolników.Ukazywany na łamach „Gromady—RolnikaPolskiego" obraz rolnikałączył przywiązanie do tradycyjnychwartości, np. przywiązania doziemi i ciężkiej pracy, ciągłościpokoleniowej z dążeniem do modernizacjii wykształcenia. Zauważa sięryzyko ekonomiczne oraz gorszewarunki bytowe i socjalne rolnikówna tle innych zawodów. Jednak wprasie nie pojawiał się wątek niskiegoprestiżu społecznego chłopów,z wyjątkiem publikowanej własnejtwórczości satyrycznej.Analiza wybranych pamiętnikówzostała przeprowadzona przez KrystynęŁapińską-Tyszkę w dużo bardziejszczegółowy i systematyczny sposób.Autorka starała się uwzględnićzróżnicowanie treści pamiętników zewzględu na płeć, przynależnośćpokoleniową i charakter gospodarstwarolnego autorów. Niereprezentatywnośćmateriału ograniczała jednakprawomocność takich zabiegów.Dlatego sformułowane w ten sposóbtwierdzenia miały tylko dostarczyćdodatkowych podstaw do stawianiahipotez na temat źródeł zróżnicowaniaświadomości społeczno-zawodowej.Analizie zostały poddane sposobytworzenia autodefinicji rolników.Autorka zastosowała kategorię autostereotypu.Do nazw najczęściej używanychw pamiętnikach należały —chłop oraz rolnik. Tę pierwszą stosowanoprzy opisywaniu miejscaw społeczeństwie oraz upośledzeniarolników. Należy więc ona do retorykiwalki, używano jej w sytuacjachrewindykacyjnych. Służy ona do artykułowaniainteresów chłopskich.Należy do języka polityki, mniej zaśdo języka stratyfikacji społecznej.W pamiętnikach mocno zróżnicowanybył sposób ujmowania zawodurolnika, począwszy od służby ojczyźnie,aż po pracę wyłącznie dla dobrobytuwłasnej rodziny. Wszyscy podkreślalizwiązek z ziemią, czyliz ojcowizną. W przypadku młodszegopokolenia widać łączenie tegosentymentu z dążeniem do unowocześnieniai większej dochodowościpracy. Zdaniem autorki, taka postawawydaje się być istotną propozycjąideową dla nowych generacji rolników.W obecnych trudnych warunkachmoże ona ułatwić przetrwanie.Dysonans pomiędzy niską ocenąprestiżu społecznego rolników a poczuciemważności i użyteczności ichpracy został wyjaśniony potrzebą poprawysamopoczucia i rekompensaty.Stworzono również inne mechanizmyobronne: przekonanie o niezależnościpracy rolnika, o lepszychwarunkach ekologicznych pracyi życia oraz kwestia własności ziemi.W omawianej książce widać oparciena najnowszej literaturze przedmiotu.Wykorzystanie źródeł biograficznychi prasowych z zastosowaniemmetody analizy treści wpisujesię w bogatą w socjologii wsi tradycjętakich badań. Badanie samoświadomościgrup zawodowych jest w dobierozległych przemian społecznychprzedsięwzięciem ważnym. Warto bywięc powtórzyć podobny programbadawczy w nowej rzeczywistości latdziewięćdziesiątych.Krystyna Łapińska-Tyszka, Świadomośćspołeczno-zawodowa rolników wpołowie lat osiemdziesiątych, IRWiRPAN, Warszawa 1992.69


DANUTANICZYPORUKKultura ludowaw społeczeństwie industrialnymInstytut Kultury wydał pod koniec1992 roku kolejną, sto ósmą publikacjęksiążkową. Jest nią pracaJerzego Damrosza: Kultura ludowaw społeczeństwie industrialnym.Pragniemy zwrócić uwagę naszychCzytelników na tę ciekawą pozycję.Już podtytuł: Główne problemy i sporyteoretyczne oraz związki z praktykąspołeczną w Polsce po 1945 roku,wskazuje na bardzo szerokie ujęcieproblematyki. Książka ta jest próbąsyntezy interdyscy<strong>pl</strong>inarnej refleksjiteoretycznej, metodologicznej i doświadczeńpraktycznych dotyczącychkultury ludowej.Atmosfera intelektualna romantyzmuzrodziła zainteresowanie kulturąludu. Na gruncie naukowymzaowocowało to powstaniem etnografiinarodowych. Zastana kulturaludowa była postrzegana przez badaczyw XIX w. jako dawno ukształtowana,przez wieki niezmienna, samoistnai zamknięta. Dostrzeganojej piękno i autentyzm, ceniono bogactwoi wartości ważne dla całegonarodu, zwłaszcza w trudnym okresiezaborów. Nie dostrzegano jednaktego, że kultura ludowa podlegazmianom. Izolacja społeczna wsipowodowała, że zmiany dokonywałysię tu bardzo powoli. Chłopski tradycjonalizmpowodował, że wszystkiezewnętrzne elementy przyporządkowanebyły ustalonym strukturomkultury ludowej.W XIX w. rozpoczął się powolnyproces otwierania się wsi. Zapoczątkowałygo regulacje prawne i polityczne(zniesienie poddaństwa,uwłaszczenie i reformy agrarne).Została wtedy przerwana długotrwałaizolacja społeczna wsi. Wiedzanaukowa, oświata i technika systematyczniedocierają na wieś. Powstawałykółka rolnicze, stowarzyszeniaoświatowe i organizacje spółdzielcze.Od tego okresu obserwujemyzderzenie się tradycyjnego światachłopskiego z kulturą uniwersalną(później również masową) orazz tzw. nowoczesnością.70Otwarciu kultury ludowej orazogromnym przekształceniom, jakiezaszły na wsi od XIX w., towarzyszyłrozpad tradyjnych społecznościwiejskich. Stało się to przyczynąkwestionowania tożsamości kulturyludowej. Niektórzy badacze sądzą, żenależy ona do przeszłości, a zmianyposzły w ostatnich dziesięcioleciachtak daleko, że została przerwanaciągłość kulturowa.Przemiany polityczne, ideologicznei społeczne szczególnie intensywniewpływają na wieś od roku 1945.Dotyczy to zwłaszcza zarówno programowych,jak i żywiołowych procesówurbanizacji i industrializacji.Wieś zmienia się pod naporem technologiiprzemysłowej i miejskichwzorów życia. Sytuacja ta jest przedmiotemwielu sporów badawczych.Dotyczą one m.in. tożsamości kulturyludowej, kierunku przemian kulturyna wsi, optymalnych metod badawczychoraz polityki społecznej.W omawianej książce Jerzy Damroszwprowadza czytelników w tajnikitych sporów. Przedstawia w ogromnymskrócie osiągnięcia subdyscy<strong>pl</strong>in,zajmujących się kulturą ludową(etnografia, etnologia, socjologiawsi i rolnictwa, socjologia kultury,folklorystyka, regionalistyka, dialektologia).Autor wiele uwagi poświęcarównież problemom towarzyszącyminterdyscy<strong>pl</strong>inarnej pracybadawczej. Poszczególne nauki różniąsię nieco zestawem pojęć, sposobemujmowania przedmiotu badań,metodami, stosunkiem do praktykispołecznej itd.W omawianej książce wiele miejscazajmują kwestie praktyki i doświadczeńw zakresie kultury ludowej.Stanowią one dopełnienie refleksjiteoretycznej. Ogromne tempo zmianna wsi, a zwłaszcza zanikanie folkloru,wymaga zorganizowanych działańzmierzających do zachowań zabytkówkultury ludowej. Wiąże się ztym zagadnienie mecenatu nadwspółczesną twórczością ludowąi kulturą na wsi w warunkach gospodarkirynkowej.Ostatnią część książki JerzegoDamrosza stanowią propozycjedotyczące założeń teoretycznychi metodologicznych zintegrowanejnauki o kulturze ludowej. Proponujeon, aby obok składników zmiennych,powierzchownych odnajdowaćskładniki bardziej trwałe, wynikającez określonych związków człowiekaze światem i z innymi ludźmi. Stanowiąone „powszechniki kulturowei niezmienniki etyczne". Autor proponujerównież odstąpienie od tradycyjnegopodziału na wieś i miastow badaniu niektórych zjawisk (ciągłośći zmiana kulturowa, regionalność,ludowość, etos i etnos). Rozważaniate autor uzupełnia sugestiamidotyczącymi praktyki społecznej.Według niego należy położyć naciskna uruchomienie autentycznych ispontanicznych sił społecznych nawsi, zdolnych do otoczenia opiekąkultury i jej wartości.Omawiana książka stanowi ciekawąpropozycję dla wszystkich czytelnikówzainteresowanych problematykąkultury ludowej. Pomimo specjalistycznegojęzyka książka ta jestprzeznaczona również dla odbiorcówspoza kręgu specjalistów. Zewzględu na wątki praktyczne z pewnościązainteresuje animatorów kulturyna wsi, działaczy regionalnychoraz samorządowych.Jerzy Damrosz, Kultura ludowaw społeczeństwie industrialnym, InstytutKultury 1992.STANISŁAWAPUDEŁKIEWICZ* * *Jakoś będzie bracia chłopite złe czasy kiedyś minąaż nas wezmą pod ochronęjak gatunki które ginąWtedy chłopów uszanująi w skansenach nas posadząa tymczasem się użerajbracie chłopiez każdą władzą


HALINA GÓRSKAOcalić najcenniejsze tradycje...(O działalności WDK w Zamościu)Cofnijmy się w naszych rozważaniach o ponad ćwierćwieku do Zamojszczyzny końca lat sześćdziesiątych.W granicach obecnego województwa zamojskiego, aówczesnych czterech powiatów, żyje i tworzy około 150twórców ludowych. Już wówczas w Lublinie działa MiędzywojewódzkiKlub Pisarzy Ludowych, na bazie któregow 1968 r. powstaje Stowarzyszenie Twórców Ludowych.W rok później przy ówczesnym Muzeum Regionalnymw Zamościu powołany zostaje Powiatowy Klub PrzyjaciółTwórczości Ludowej. W sześć lat później, w połowie1975 r., następuje nowy podział administracyjny kraju,w wyniku którego powstaje województwo zamojskiei naturalną rzeczy koleją <strong>pl</strong>acówki kultury zyskują rangęwojewódzką. Uchwałą nr 30 Wojewody Zamojskiegoz 16 lipca 1975 r. powołany zostaje Wojewódzki DomKultury, wówczas jeszcze z oddziałami terenowymi. Wjego statucie znalazł się zapis o wspieraniu twórczościludowej i działalności na rzecz folkloru...Pół roku później, 19 XII 1975 r., w tej właśnie <strong>pl</strong>acówceodbył się założycielski zjazd Oddziału ZamojskiegoStowarzyszenia Twórców Ludowych. Dziś zapewne małokto pamięta, że był to pierwszy oddział wojewódzki STLw nowym układzie administracyjnym, o czym możnaprzeczytać w prasie z tamtych lat. Siedzibą ZamojskiegoOddziału STL został Wojewódzki Dom Kultury. Tu zorganizowanezostało biuro oddziału, a pracownicy WDKstanowili jego obsługę administracyjną. W ciągu 18 latwspółdziałania STL i WDK, kolejno sześciu pracownikówtej <strong>pl</strong>acówki obsługiwało biuro STL, a od dziewięciulat czyni to p. Ewa Kowalczyk. Pierwszym kierownikiembiura była Grażyna Lewińska (nieodpłatnie), ostatnim idotychczasowym, jak wspomniano E. Kowalczyk (znowunieodpłatnie). Tak więc, jeśli chodzi o sprawy finansowe,to historia zatoczyła koło.Tak się zazwyczaj dzieje, że współpraca tego typu stowarzyszeńjest najbardziej ścisła z instytucją, przy którejmieści się biuro organizacyjne. Układ WDK — STL niejest wyjątkiem, tym bardziej, że <strong>pl</strong>acówka ta i tak zajmowałasię rodzimym folklorem, choć może nie w aż takimwymiarze, jak działo się to przez minione lata do dniadzisiejszego.Kiedy Zamojski Oddział STL rozpoczynał swojąwspółpracę z WDK, liczył 26 członków, z których bliskopołowę stanowili pisarze ludowi. Według danych z czerwca1993 r. liczy 52 członków zwyczajnych oraz 7 zbiorowych,pracujących w trzech sekcjach: literackiej, folklorystyczneji <strong>pl</strong>astycznej. Od początku — i to niezależnieod ilości członków — najbardziej widoczna t przebojowabyła sekcja literacka. To jej członkowie stanowią trzonzarządu oddziału i zasiadają we władzach centralnychSTL, no i mają największą siłę przebicia w prezentacjiswego dorobku. Tak więc w ciągu tych lat ukazały się indywidualnetomiki poetyckie:• J. Króla — Pod obcym niebem, Biją dzwony;• W. Sitkowskiego — Szumią bory roztoczańskie,Portret pól;• A. Magdziak — Śpiewana tęsknota, Na brzegu lasu;• W. Koczota — Z łąk i pól;• M. Karczmarczyka — Róże i kolce;• I. Grabarczuka — Podzwonne dla strzechy;• K Wiśniewskiej - Wrosłam w te łany,Moje srebrne nuty;• S. Buczyńskiego — Dzień walki, Wszystko, co wemnie, jest z pola oraz pośmiertnie monografia jego dziełNa drodze dróg.• Ponadto pamiętniki Wacława Daruka Stąd nasz ród.Publikacje te były wydane przy całkowitej lub częściowejpomocy Wydziału Kultury i Sztuki UW, choć ostatniozaczynają partycypować w kosztach i inne instytucje: np.Urząd Gminy Werbkowice (Na drodze dróg), czy TowarzystwoRegionalne Hrubieszowskie (Moje srebrne nuty).Poeci ludowi Zamojszczyzny mają też swoją antologięZłote ziarna w opracowaniu i wyborze dr. Jana Adamowskiego.* * *Prawie równocześnie z wydaniem pierwszych tomikówpoetyckich twórców ludowych, działalność popularyzatorskąrozpoczął WDK Zaczął skromnie od kilkunastufolderów wydanych techniką ksero. Zaprezentowanowówczas śpiewaczkę Annę Malec, garncarki — siostryLalik z Krasnobrodu, Franciszkę Borytę, WładysławaKucharskiego, Władysławę Głodowską...Do tego pomysłu powrócono w 1985 r., kiedy to WDKrozpoczął już w oparciu o profesjonalną drukarnię sukcesywnewydawanie serii „Twórcy ludowi Zamojszczyzny".W ciągu kolejnych lat w tej serii zaprezentowano:• poetów — A. Magdziak, K. Wiśniewską, J. Króla,W. Koczota, W. Sitkowskiego, I. Grabarczuka, F. Miszturę;• śpiewaczki ludowe — K. Różańską, K. Łagowską;• garncarzy — M. Ufnala i garncarski ród Chmielów;• pisankarki — S. Jańczak, Z. Gilewską;• malarza P. Krzaka;• rzeźbiarza W. Sandeckiego;• lutnika W. Kucharskiego;• a także twórczynie zajmujące się <strong>pl</strong>astyką obrzędowąlub kilkoma dyscy<strong>pl</strong>inami sztuki ludowej: L. Kasiurę(wieńce dożynkowe), W. Głodowską (haft i poezja),C. Jedlińską (malarstwo i poezja), W. Grudzińską (pająkii wycinanki).71


Pająki i wycinanki znalazły się również w poetyckichfolderach A. Magdziak i K. Wiśniewskiej, bo poetki teuprawiają też <strong>pl</strong>astykę obrzędową.Seria „Twórcy ludowi Zamojszczyzny" została zaprezentowanana Ogólnopolskiej Giełdzie Programowej wPoznaniu (1987), gdzie uznano ją za jedną z najciekawszychinicjatyw wydawniczych domów kultury.W 1986 r. wspólnymi siłami WDK i GOK Tarnogródwydano folder kapeli ludowej z Tarnogrodu, a w 1993 r.wspólnie z GOK Biłgoraj folder zespołu obrzędowegoz Rudy Solskiej. Ten ostatni został sfinansowany przezUrząd Gminy Biłgoraj, zaś WDK zapewnił redakcjęi opracowanie graficzne publikacji.Na początku lat 80. nastąpił żywiołowy rozwój zespołówludowych. Działały jeszcze wówczas Koła GospodyńWiejskich, Wydział Kultury i Sztuki UW zapewniałśrodki na stroje i w ogóle była dla tych zespołów sprzyjającaatmosfera. To właśnie wówczas powstał m.in. zespół„Zarudzianki" i zespół obrzędowy z Rudy Solskiej (dziśoba w STL). Zespoły ludowe (a jest ich dziś jeszcze około160) chciały śpiewać 1 to repertuar „ambitny", którykwalifikowałby je do Kazimierza czy Płocka. Właśniewtedy (1982 r.) WDK wydał publikację z pograniczadokumentu folkloru i poradnika repertuarowego. Były toPieśni ludowe Zamojszczyzny, 2 zeszyty. Jeden z nichzawiera pieśni miłosne, drugi swawolne. W 1987 r. wydałtomik W polu lipejka, zawierający pieśni ludowe śpiewaneprzez naszych śpiewaków ludowych na festiwaluw Kazimierzu i tam nagradzanych. „Zamojskie przebojeKazimierza", jak się potocznie nazywa ten zbiorek, jestdziś w posiadaniu większości zespołów ludowych regionu,podobnie jak i poprzednio wydane Pieśni..Tymczasem w kraju nastąpiły istotne zmiany politycznei gospodarcze. W ich wyniku został zlikwidowanym.in. Narodowy Fundusz Rozwoju Kultury, podstawoweźródło finansowania działalności kulturalnej. Nie maobecnie trudności z drukiem, lecz trudno zdobyć nańśrodki. W tej sytuacji WDK podjął decyzję publikacjiserii wydawniczej „Poezja ludowa", by raz jeszcze zaprezentowaćczołowych poetów ludowych Zamojszczyzny.Przez ostatnie dwa lata (1992—93) opracowano i wydrukowanosiłami własnymi WDK następujące tomiki:• J. Król, Po drodze;• W. Sitkowski, Śródleśne znaki;• A. Magdziak, Liliowe dzwoneczki (poezja dla dzieci);• P. Tracz, Babie lato;• W. Głodowska, Polne pieśni;• J. Radomska, Dary ziemi;• K. Wiśniewska, Kłosy z mojego pola.Zapewne nie będą to ostatnie tomiki z tej serii.W roku 1984 zostało powołane do życia pismo regionalne„Zamojski Kwartalnik Kulturalny". Pismo tozgodnie z założeniami programowymi, zajmuje się problematykąkultury regionu, w aspekcie zarówno współczesnym,jak i historycznym. W kręgu zainteresowaniaredakcji znalazł się także folklor Zamojszczyzny, a więctakże sprawy Stowarzyszenia Twórców Ludowych. Funkcjawydawcy tego pisma została powierzona WojewódzkiemuDomowi Kultury w Zamościu. I tak oto w jednymlokalu i w jednej administracji znalazły się: <strong>pl</strong>acówkakultury, redakcja pisma regionalnego i STL. Pismo istniejejuż prawie 10 lat i sprawom folkloru poświęciłowiele miejsca. Bibliografia folkloru z „ZKK" jest zbytobszerna, by ją tu zamieścić. W każdym razie na łamachtego pisma:• prezentowano sylwetki twórców ludowych;• recenzowano tomiki poetyckie i inne wydawnictwaludowe;• przedstawiano zespoły ludowe;• pisano o stroju ludowym z tych stron;• omawiano problemy twórczości ludowej i Stowarzyszenia;• udostępniano łamy etnografom i ludoznawcom;• prezentowano wiersze poetów ludowych;• przybliżano tradycje ludowe, zwyczaje i obrzędy Zamojszczyznyi będzie f|| to czynić nadal dla dobranaszego folkloru.Pozostając w kręgu spraw literatury ludowej nie sposóbnie wspomnieć o ogólnopolskich konkursach poetyckichim. Stanisława Buczyńskiego, którego głównymorganizatorem jest WDK. Dotychczas odbyły się 3 edycjetego konkursu, na który wpłynęło kilkadziesiąt zestawówpoetyckich z całego kraju. Najlepsze prace zostały opublikowanena łamach „ZKK" i chyba już sytuacja zaczynadojrzewać do wydania, choćby niewielkiego tomiku —pokłosia konkursów im. S. Buczyńskiego.W 1993 roku WDK był współorganizatorem jeszczejednej imprezy literackiej twórców ludowych. 15 i 16października odbyły się „Zwierzynieckie Posiady Literackie",na które przyjechali poeci ludowi z sześciu województw.Z tej okazji odbył się również turniej jednegowiersza i zostały wygłoszone referaty na temat poezjiludowej.WDK podejmuje również działania z członkami drugiejsekcji STL — sekcji <strong>pl</strong>astycznej. Od wielu lat odbywasię doroczny konkurs wielkanocny na palmę i pisankę.Jego rozstrzygnięcie i wręczenie nagród ma miejscena kiermaszu wielkanocnym na Rynku Wielkim w PalmowąNiedzielę. Impreza ta organizowana przy współudzialeMuzeum Okręgowego przyciąga tłumy zamościan,bo jakże nie nabyć pisanki na wielkanocny stół od najlepszychspecjalistek w tej dziedzinie.Od wielu lat Muzeum i WDK organizują też konkursna tradycyjny wieniec dożynkowy. Idea tego konkursuzdawała się być prostą: ocalić od zapomnienia prawdziwywieniec dożynkowy. Nagradzano więc wieńce najbardziejtradycyjne i zbliżone do wymogów etnografii. Jak jednakokazało się przez te lata, jest to konkurs bardzo kontrowersyjny,wywołujący wiele emocji. W poprzednim okresieorganizatorzy narażali się władzom partyjnym odrzucającwszystkie wieńce „ideowe". Teraz narażają się władzomkościelnym odrzucając jako nietradycyjne wieńce„święte". Wszystko wskazuje na to, że niedługo prawdziwywieniec dożynkowy będzie można obejrzeć w muzeumlub na zdjęciu — i nie zaradzi się temu poprzez żadenkonkurs.72


Kiedy przed laty WDK rozpoczynał swoją działalność,w tym również działalność na rzecz sztuki ludowej, taostatnia była mocną pozycją w jego programie. Czy ktośjeszcze pamięta cykl „Piękna nasza Zamojszczyzna" albo„Dni Folkloru Zamojszczyzny" — kilkudniową imprezę,podczas której prezentowały się zespoły ludowe, kapele,odbywały się targi sztuki ludowej itp. Impreza ta kilkakrotnieodbyła się w Zamościu, potem w Łukowej i Zwierzyńcu,by wreszcie umrzeć śmiercią naturalną.Z imprez folklorystycznych pozostały obecnie dwie,które WDK organizuje wspólnie z innymi domamii ośrodkami kultury. Niestety, nie są to imprezy strictezamojskie, lecz wynikają z ogólnopolskiego kalendarzaimprez i systemu eliminacji na krajową imprezę finałową.Chodzi tu oczywiście o Festiwal Kapel i ŚpiewakówLudowych w Kazimierzu i Krajowy Przegląd WiejskichZespołów Artystycznych w Kielcach. Mimo to, każdorazowoeliminacje regionalne czy wojewódzkie są zawszeświętem pieśni i melodii ludowej, przeglądem kapel, prezentacjąmuzyków, śpiewaków i zespołów, a także ogólnądobrą zabawą. O tym, że mamy naprawdę dobre zespołyi śpiewaków świadczą choćby każdoroczne werdyktyKazimierza i Kielc.Od 10 lat WDK jest współorganizatorem centralnejimprezy teatralnej p.n. Sejmik Teatrów Wsi Polskiejw Tarnogrodzie i odpowiada za jego stronę programową.Impreza ta poprzedzona jest sejmikami teatralnymi wpięciu ośrodkach w kraju. Jak się ma teatr wiejski doupowszechniania folkloru i ocalenia jego wartości?Otóż jeszcze nie tak dawno na sejmikach międzywojewódzkich,a w konsekwencji i na centralnym, mniej więcejpołowę spektakli stanowiły widowiska z zakresu wiejskiejobrzędowości, a drugą połowę wszystkie inne (teatr dramatyczny,poezji, kabaret). Dziś te proporcje układająsię inaczej. Np. na ostatnim sejmiku (X—1993) na 13spektakli — 11 były to widowiska obrzędowe, a tylko 2inne.Termin „widowisko obrzędowe" jest tu oczywiście dośćumowny. Za widowisko obrzędowe etnografowie (ciz sejmików również) uważają takie, które wynika z wiejskiegoroku obrzędowego, wiąże się z pewnym tradycyjnymceremoniałem, zasobem wróżb oraz związanychz nimi wierzeniami i symboliką (np. Wigilia, gaik). Pewneelementy obrzędowości znajdują się w cyklu rodzinnym(wesele, chrzciny). Nie ma ich natomiast w inscenizacjiprac domowych, lecz nawet i te są skarbnicami folkloru.Ileż jest w nich pieśni ludowych (nawet w najbardziejstatycznych „Prządkach"); ile ludowych gadek iprzypowieści; jakie stare sprzęty i narzędzia można zobaczyćna scenie. A to wszystko jest nasz folklor, czy torozpatrywany od strony zwyczaju i pieśni ludowej, czy odstrony kultury materialnej.Przez blisko 20 lat organizowane są sejmiki wiejskichzespołów teatralnych, w tym już 10 lat na szczeblu centralnym.Praca ta zaowocowała ocaleniem od zapomnieniawielu starych zwyczajów, pieśni, opowieści. Zaowocowałatakże zmianą sposobu myślenia w wiejskich teatrach.Zrozumiały one, że o wiele cenniejsze jest przedstawieniena scenie tego, co czują i mają we krwi odwielu pokoleń, niż porywanie się na klasykę i wielki dramat.W tym też kierunku szła praca kolejnych instruktorówteatralnych WDK oraz ich kolegów w domachi ośrodkach kultury. Nie wszystkie zespoły przystały nataką linię repertuarową — i jest to ich wybór, lecz te,które zrozumiały, o co chodzi w wiejskim teatrze, dziśodnoszą sukcesy nie tylko w Tarnogrodzie. Są to: teatrludowy z Bukowej, teatr obrzędowy z Rudy Solskiej,teatr ludowy z Rakówki oraz kilka innych, rzadziej możespotykanych na wiejskich sejmikach teatralnych.Na naszych oczach w przeszłość odchodzą dawne tradycjei zwyczaje, nasz folklor. Na zawsze odeszło już wielutwórców ludowych z naszego regionu. Wielu zaś, przytłoczonychwiekiem i chorobami, już nie tworzy. Tymważniejszym staje się sprawa zdokumentowania tego, cojeszcze pozostało. Zapis, nagranie wideo, fotografia — toma szansę gdzieś przetrwać i służyć jako dokumentnaszych czasów. Takimi <strong>pl</strong>acówkami zabezpieczającymii dokumentującymi pamiątki przeszłości są muzea. NaszemuMuzeum Okręgowemu udało się dotrzeć do najstarszychśpiewaków nawet tych zupełnie nieznanych iwydać książkę pt. Pieśni domowe i polne śpiewanki autorstwaMarty Brzuskowskiej.Wojewódzki Dom Kultury podjął również zadaniedokumentacji folkloru, choć może w innym wymiarzei zgodnie z zadaniami <strong>pl</strong>acówki. W swojej wideotece majuż nagrania zespołów ludowych i widowisk obrzędowych,wywiady z twórcami ludowymi, a także teki dokumentacyjnez poszczególnych dyscy<strong>pl</strong>in twórczości ludowej.Przechodzimy w naszym życiu i pracy na technikikomputerowe i zapewne w niedalekiej przyszłości wieledanych znajdzie się na dyskietkach. Opracowane zostałytakże materiały na temat stroju ludowego z tych okolic.To na podstawie tych materiałów nasze zespoły pieśnii tańca zamawiały sobie stroje regionalne.* * *Przed laty tak się złożyło, że Zamojski Oddział STLznalazł się przy WDK Równie dobrze mógł pracowaćnp. przy muzeum lub też mieć samodzielną siedzibę, o cozresztą zarząd zabiegał przez prawie 15 lat. Patrząc dziśz pozycji już naszych czasów, może chyba mówić oszczęściu, że tego lokalu nie otrzymał. Co by bowiemzrobił dziś z drogim lokalem na Starówce, o który sięwówczas ubiegał.Od stycznia 1990 r. decyzją ministra finansów z października1989 r., Stowarzyszenie Twórców Ludowych,jak i inne stowarzyszenia, zostało pozbawione dotacjipaństwowej. I właśnie wówczas zamojski WDK zaoferowałkonkretną pomoc przyjmując całkowite finansowaniemiejscowego oddziału STL. Z budżetu własnegofinansuje także wszystkie statutowe działania na rzeczfolkloru, bądź też stara się zapewnić sponsorów lubwspółorganizatorów. W działaniach tych zawsze możeliczyć na pomoc Muzeum Okręgowego. Miejmy nadzieję,że w najbliższym czasie nie nastąpią kolejne zmianystrukturalne oraz drastyczne cięcia finansowe i wspólnymisiłami uda się ocalić najcenniejsze tradycje.73


JOANNA MAKARUKDOROTA PANEK„Orkiestra pw. św. Mikołaja"Często mówi się, że młodzi ludzieuciekają od tradycji, obyczajów,ponieważ widzą w tym coś staroświeckiego,niemodnego. Powszechnośćtego twierdzenia sprawia, żenawet ci nieliczni naprawdę folkloremzainteresowani, nie mają ochotyprzekazywać swojej wiedzy. Dochodzido tego, że zwyczaje zachodnie,obce naszej kulturze, wypełniająswoiste. „zapotrzebowanie" na tradycję.Dzieje się tak chociażby dlatego,że są bardziej popularyzowaneprzez środki masowego przekazu,np. dzień św. Walentego.Dotarcie do źródeł kultury najbliższej,rodzimej jest jednak możliwejeśli się tego bardzo pragnie. Różnemogą być drogi poszukiwań...My zaczęliśmy od wypraw w BeskidNiski, na Łemkowszczyznę, gdziespotkaliśmy ślady minionej kultury.Rozwalające się chyże, ka<strong>pl</strong>iczki ześw. Mikołajem, puste doliny, stały siędla nas inspiracją do odtworzeniatamtejszej przeszłości. Takie byłypoczątki powstania zespołu „Orkiestrapw. św. Mikołaja". Wyjazdy naŁemkowszczyznę zaowocowały ogromnąilością piosenek, które znalazłysię w naszym repertuarze i są dlanas ważne do tej pory. Często jeździmyw tamte strony, wracamy domiejsc związanych z naszymi niesamowitymiprzygodami, czy do takich,z którymi wiążą się dziwne historie,opowieści. Ciągle odkrywamy tamcoś nowego.Nowym objawieniem była dla nasHuculszczyzna, gdzie spotkaliśmy sięz kulturą ludową najbliższą pierwotnymźródłom, najlepiej zachowaną.Wakacyjne wyprawy w Czornohoręstały się już tradycją zespołu. Opróczniezapomnianych wrażeń przywozimystamtąd materiały nagraniowe,które wykorzystujemy potem w naszejpracy scenicznej, a także piękne,huculskie stroje. Huculszczyznato mistyczna kraina, pełna duchów,o których opowiadają starsi ludzie.Mogliśmy się o tym przekonać wielerazy, szczególnie podczas ostatniejwyprawy na święta Bożego Narodzenia.Mieliśmy okazję uczestniczeniaw Wigilii i wspólnym kolędowaniu.Poprzez poszukiwania ginącej kulturysąsiadów dotarliśmy do tego, cojest nam najbliższe — polskiej kulturyludowej. Wyprawy na Roztocze,Lubelszczyznę w poszukiwaniu pieśni,obrzędów, zanikających tradycji,pozwoliły nam odkryć ich bogactwo,niepowtarzalność. Repertuar zespołurozszerzył się, znalazły się w nimpieśni korowajowe z Chełmskiego,konopielki z Podlasia, pieśni z Lubelszczyzny.Na tych terenach spotkaliśmyrównież opustoszałe chaty,zagrody, ogródki zarośnięte pokrzywą,„wsie, których już nie ma".Odkrywamy coraz więcej takichmiejsc, do których jeździmy w poszukiwaniunowych materiałów. Jednymz nich jest Kazimierz, gdzie odbywająsię festiwale muzyki ludowej.Mamy tam okazję spotkania sięz twórcami i wykonawcami z całejPolski. Możemy się przyjrzeć i wysłuchać,jak wykonują muzykę swoichregionów soliści, kapele, tradycyjnezespoły śpiewacze.Staramy się, aby instrumenty, naktórych gramy muzykę z różnychkręgów kulturowych były autentyczne.Do takich cennych dla nas, dzisiajrzadko spotykanych należą: cymbały,lira korbowa, dutar, piszczałkipasterskie. Dzięki tym instrumentom,aranżacjom pieśni, specyficeich wykonywania, wypracowaliśmywłasny styl muzykowania, co możnazobaczyć i usłyszeć na koncertach.Oprócz działalności scenicznej iwypraw, organizujemy wiele ciekawychimprez, w których może wziąćudział każdy, kto chce spotkać sięz kulturą ludową. Do takich impreznależy zaliczyć warsztaty muzyczne i<strong>pl</strong>astyczne. Mogą się na nich spełnićmarzenia o zagraniu na jakimś instrumencie,czy namalowaniu obrazkana szkle. Sobótka jest zawsze czasemwspólnego wyjazdu w miejsce,gdzie nad wodą można rozpalićognisko, tańczyć i śpiewać „W ogniuruta trzeszczy, czarownica wrzeszczy..."Andrzejki są zabawą, w trakciektórej oprócz uczestniczeniaw różnego rodzaju wróżbach, możnazatańczyć przy kapeli polkę, oberka,kołomyjkę a nawet walczyka. Organizujemytej wspólną Wigilię, naktórą wyjeżdżamy do jakiejś wiejskiejchaty. Spędzamy ją przy tradycyjnychpotrawach i wspólnym śpiewaniukolęd. Spotkania takie sądużym przeżyciem, którego się niezapomina.Organizowany przez nas grudniowyfestiwal „Mikołajki folkowe",daje możliwość spotkania tradycyjnychzespołów ludowych z tymi, dlaktórych muzyka ludowa jest inspiracjąi punktem wyjścia do wydobyciaz niej nowych brzmień, znaczeń.Artyści prezentują folklor z różnychstron świata. Koncerty takie sąwspaniałą zabawą, która przyciągawielu młodych ludzi z całej Polski.Dla nas jest to znak, że kultura ludowamoże fascynować i że prezentowaniejej w bardzo różnych formachma sens, jest potrzebne.Jesteśmy studentami UniwersytetuMarii Curie-Skłodowskiej w Lublinie,działamy przy AkademickimCentrum Kultury „Chatka Żaka".Zapraszamy do wspólnej przygodyna wyprawach, koncertach, warsztatach.„Orkiestra pw.św. Mikołaja"w BeskidzieNiskimFot. A. Matecka74


Ta chałupa z Zaboreczna miała szczęście... Na dalszy żywottrafiła do lubelskiego skansenuFot. A. WronaZakupy eksponatów we wsi Zaboreczno w woj. zamojskim,1993 r.Fot. K. WasilczykALFREDGAUDAZ terenu do...Niezależnie od pogody i pory roku przyjeżdżają nawieś zazwyczaj niespodziewanie, wzbudzając początkowospore zaciekawienie miejscowych ludzi. Napis na niebieskiejnysie wyjaśnia niemal wszystko: „Muzeum WsiLubelskiej w Lublinie", ale dopiero zwykłe „dzień dobry"i „Jesteśmy z muzeum z Lublina" rozwiewa wszelkiewąt<strong>pl</strong>iwości i nutę nieufności. Na pierwsze pytanie padazwykle stereotypowa odpowiedź: „Były kiedyś takie rzeczy,ale już zniszczone". Po bliższej rozmowie, wzajemnychwyjaśnieniach, okazuje się, że tu i ówdzie można„coś" ciekawego znaleźć, kupić lub otrzymać w darze domuzeum, sfotografować, zanotować, nagrać czy narysować.Pracownicy Działu Historii i Kultury Wsi lubelskiegoskansenu* sezon badawczo-terenowy 1993 roku mogązaliczyć do udanych. Penetrowali wiele wsi, m.in. Zaboreczno(między Zamościem i Tomaszowem Lub.), Korytków,Korczów i Bukową koło Biłgoraja, Teodorówkękolo Frampola, Hannę nad Bugiem (między Włodawąi Terespolem), Błażek i Urzędów koło Kraśnika, Żukówkoło Krzczonowa czy wreszcie wsie położone w trójkącie:Łuków — Radzyń — Międzyrzec (Trzebieszów,Leszczankę, Brzozowicę, Mościska, Kownatki i Krzymoszyce).Wybór tych miejscowości jako terenu badań etnograficznychpodyktowany był głównie faktem dawniejszegozakupu i przeniesienia do skansenu budynkówmieszkalnych i gospodarczych, wymagających obecniewyposażenia pochodzącego z tych wsi lub okolic.skansenuPlon badań jest pokaźny i interesujący, zawierabowiem ciekawe eksponaty i materiały. Ogółem pozyskanoblisko tysiąc różnorodnych zabytków, z którychpołowę stanowią przedmioty ofiarowane muzeum.Wśród zakupionych eksponatów na szczególne wyróżnieniezasługują niewąt<strong>pl</strong>iwie: dawne meble, a wśródnich skrzynia malowana z 1893 r. (z Zaboreczna) orazdawna szafarnia i półka „z ogonem" z Korytkowa Dużego,unikalne czółno-dłubanka (wydrążone z jednegopnia wierzbowego) z zestawem narzędzi rybackich dopołowu na Bugu (wieś Hanna), drążone ule kłodowez Bukowej i Korytkowa, ozdobne sanie wyjazdowe tzw.loterki (z Teodorówki), żarna z nożnym napędem (z Korytkowa),archaiczny warsztat do toczenia wrzecion tkackich,w którym napęd stanowi cięciwa łuku, oraz bronaz zakrzywionymi zębami (z Bukowej) czy wreszcie zestawnarzędzi do wyrobu (wykonywanych jeszcze!) drewnianychłyżek (ze wspomnianej Bukowej).Z innych nabytych muzealiów warto wymienić ozdobnywóz (z Teodorówki), warsztat i narzędzia do gięcia drewnianychłubów na sita i przetaki (z Bukowej), rzadkospotykane już siatkowe narzędzie rybackie tzw. sak(Bukowa), dłubane beczki tzw. kazuby (z Korytkowa),wiszącą wagę szalkową (z pocz. XX w.) z odważnikamifuntowymi oraz cynową miarkę (1/100) i beczułkę („bachorek")na wódkę, z dawnej karczmy w Leszczance.Zbiory Muzeum Wsi Lubelskiej powiększyły się takżeo kolejne obrazy-oleodruki, które kiedyś powszechniezdobiły ściany wiejskich chałup. Tematyka religijna tychobrazów jest szeroka i przedstawia m.in.: Sąd Ostateczny,Matkę Boską Częstochowską, Matkę Boską NieustającejPomocy, Żywot św. Genowefy, Matkę Boską Kodeńską,Serce Jezusa, Chrystusa w grobie, OpatrznośćBoską, Matkę Boską Krasnobrodzką czy św. Antoniego.Dzięki życzliwości i zrozumieniu pracowników PaństwowejStraży Rybackiej do lubelskiego skansenu trafiłoponad 100 różnorodnych narzędzi rybackich, które odebranezostały lub porzucone przez wiejskich (najczęściejnad wodami zamieszkujących) kłusowników na tereniewoj. lubelskiego, a szczególnie na Pojezierzu Łęczyńsko-Włodawskim.Oprócz gromadzenia zabytków ruchomych, przeniesionodo muzeum starą zagrodę z Zaboreczna, tzw. okól-75


nik, w którym określone budynki mieszkalne i gospodarczetworzą zwarty czworobok z zamkniętym pośrodkupodwórkiem.Gromadzenie i powiększanie zasobów muzealnych niewyczerpuje całości prac terenowych. Zebrano bowiemtakże cenne materiały, które z jednej strony wzbogaciłydokumentację naukową kultury ludowej z terenów międzyWisłą i Bugiem, z drugiej zaś posłużą do dalszychbadań i wyjazdów terenowych. Problematyka badawczaobjęła np. zwyczaje i obrzędy doroczne w Żukowie i Dubience,budownictwo oraz wyposażenie wnętrz mieszkalnychi gospodarczych na Podlasiu, ludowe rybołówstwonad Bugiem, rzeźbione krzyże przydrożne w Mościskach(wykonane przez nieżyjącego już Juliana Mazura z Lipnicy),historię rodzin, które zamieszkiwały budynki zakupionedo skansenu, dawne studnie kołowrotowe na Roztoczui Podlasiu, garncarstwo w Urzędowie, suszarnietytoniu w okolicach Biłgoraja czy wreszcie znikającez wiejskiego krajobrazu studnie z żurawiem.Prowadzone badania etnograficzne nasuwają pewnespostrzeżenia i refleksje. Sprawa zakupu muzealiów torodzaj wzajemnego „badania się stron", targowania, bywreszcie ustalić wysokość kwot za każdy eksponat. Wtym wolnym rynku, bez cen urzędowych, sprzedający ikupujący muszą się wykazać umiejętnościami handlowymi,kończącymi się pomyślnym finałem i zadowoleniaobu negocjujących stron. Od pracowników naukowychmuzeum, od ich daru przekonywania, często zależy dalszylos konkretnego zabytku.I refleksja natury ogólniejszej. Okazuje się bowiem, żemimo licznych i publicznych narzekań wielu mieszkańcówwsi, widoczne są duże zmiany w „urbanistyce" tychwsi, w ich wyposażeniu w przyzwoite drogi, coraz częściejw wodociągi, sklepy, maszyny rolnicze, samochody osobowei powoli w telefony. To jedna obserwacja. Drugadotyczy zabytków, dawnych sprzętów, narzędzi i przedmiotówcodziennego użytku, które zachowały się jeszczeale tylko w zagrodach u starszych gospodarzy, dla którychstanowią już dziś zazwyczaj wspomnienie minionychlat.Etnografowie doskonale zdają sobie sprawę z tego, żenie wszystkie zabytki ludowej kultury, znajdujące sięjeszcze w wielu chłopskich zagrodach, zostaną zakupioneWysłużoną sieczkarnię kupiono do Muzeum Wsi LubelskiejFot. A. Wronaczy przyjęte do muzeów. Jest to fizycznie niemożliwe,a i nie ma takiej potrzeby. Wiele eksponatów powinnobyć jednak w latach najbliższych zarejestrowanych, opisanych,sfotografowanych, by przed ich zniszczeniem lubpozostawieniem własnemu losowi — pozostał trwałyślad. Apelujemy jednak o rozwagę w pozbywaniu się lubcelowym dewastowaniu dawnych zabytków, o swoistyszacunek do rzeczy dziś już nieużytecznych a kiedyśpotrzebnych i niezbędnych. Niech godnie odejdą od nas,a póki jeszcze znajdzie się dla nich przytulny schowek czynawet szopa, niech doczekają jeszcze wielu spokojnychlat w swoim dawnym obejściu i środowisku.(w styczniu 1994)P.S. Marzeniem autora jest rozpoczęcie badań terenowychpt. Etnograficzne zdjęcie Polski, tylko kto sfinansujetakie ogromne przedsięwzięcie?* W skład działu wchodzą: Ewa Wójcik, Stefan Aleksandrowicz,Zbigniew Burczak, Alfred Gauda, Józef Stefański.Unikalne czółno-dłubanka, Hanna — Osieńczuki, woj.bialsko-podlaskie76 Fot. Alfred GaudaGięcie drewnianego łubu na przetak, Bukowa, woj. zamojskieFot. Alfred Gauda


JÓZEF STEFAŃSKIBibliografiaetnografiiNakładem Muzeum Lubelskiegoukazała się w końcu lipca 1993 r.Bibliografia etnografii Lubelszczyzny.Autorkami publikacji są pracowniceDziału Etnografii muzeum ElżbietaKępa i Danuta Powiłańska. Zbieraniemnot bibliograficznych obieautorki zajmują się od dawna. W1972 r. opracowały Materiały do bibliografiifolkloru Lubelszczyzny za lata1945—1971 . Według autorek obecnabibliografia przeznaczona jestzarówno dla specjalistów, jak i dla„szerokiego grona odbiorców".Obejmuje okres od 1945 do 1981 r.Dotyczy historycznej Lubelszczyznyczyli województwa lubelskiego wgranicach administracyjnych sprzedpodziału w 1975 r. Zawiera spis publikacjidotyczących etnografii regionu,głównie książek i artykułów wczasopismach. Autorki wnikliwieprzejrzały lubelską prasę i regionalneperiodyki. Wykorzystały informatory,biuletyny stowarzyszeń i towarzystwdziałających na terenie Lubelszczyzny,oraz katalogi wystaw. Są topublikacje naukowe, popularnonaukowei reportaże — często drobneprzyczynki, niezwykle jednak ważnedla poznania kultury ludowej regionu.Bibliografia zawiera trzy działy: 1)Dział ogólny, 2) Muzealnictwo i działalnośćSTL, 3) Kultura ludowaLubelszczyzny. W Dziale ogólnym sąbibliografie, przeglądy bibliograficzne,w których znajdują się informacjeo publikacjach dotyczących kulturyludowej Lubelszczyzny. Wymienionotam także atlasy etnograficzneLubelszczyznyi Słownik geograficzny KrólestwaPolskiego.W dziale drugim są publikacjedotyczące muzeów (w tym skanseni obiekty in situ) i zbiorów muzealnychoraz badań etnograficznych wLubelskiem. Wyodrębniono artykułyo regionalistach. Wymieniono takżepublikacje dotyczące wystaw, konkursów,targów i kiermaszów sztukiludowej. Oddzielny podrozdziałobejmuje działalność StowarzyszeniaTwórców Ludowych.Dział trzeci pt. Kultura ludowaLubelszczyzny jest najobszerniejszymdziałem bibliografii. Obejmuje sześćpodrozdziałów: 1) opracowaniaogólne, 2) grupy społeczno-zawodowe,3) kultura materialna, 4) społeczna,5) duchowa, 6) folklor.Pozycje w poszczególnych działachi podrozdziałach wymienione są wkolejności alfabetycznej według nazwiskautorów i mają jedną numeracjęciągłą. Niektóre publikacje wymienionesą wielokrotnie, ponieważzawierają informacje dotyczące wieludziałów kultury ludowej. Bibliografięuzupełnia indeks alfabetycznynazwisk autorów oraz wykaz tytułówcytowanych czasopism. Korzystaniez pracy ułatwia dobrze opracowanyukład graficzny autorstwa AlfredaGaudy.Bibliografia etnografii Lubelszczyznyto pierwszy opracowany spis publikacjietnograficznych (z lat 1945—1981) dotyczących całej kultury ludowejregionu. Oprócz tej bibliografiiwydano nieliczne bibliografiedziałowe (budownictwa , folkloru )oraz regionalne (pow. radzyńskiego, lubartowskiego ). Bibliografiajest podstawą warsztatu pracy w każdejdziedzinie nauki. Publikacja E.Kępy i D. Powiłańskiej jest potrzebnadla muzeów etnograficznych (wtym skansenu), muzeów okręgowychi regionalnych z działami etnograficznymi,uniwersytetów z kierunkiemetnografii. Może być przydatna dlaStowarzyszenia Twórców Ludowychi domów kultury z sekcjami folklorui sztuki ludowej. Jako źródło pomocniczemoże być wykorzystana przezarcheologów i historyków zajmującychsię regionem lubelskim. Niezbędnajest dla regionalistów.Praca nad bibliografią Lubelszczyznynie jest zakończona. Koniecznejest wydanie bibliografii etnograficznejpublikacji wydanych do1945 r. Bibliografię taką opracowałw maszynopisie Henryk Zwolakiewicz.Znajduje się ona w ArchiwumNaukowym Polskiego TowarzystwaLudoznawczego we Wrocławiu . Nienadaje się jednak do druku ponieważwymaga dodatkowej korektyi dostosowania do wymogów edytorskich.Ze względu na odległość doWrocławia, korzystanie z obszernejbibliografii H. Zwolakiewicza jestutrudnione. Potrzebna jest kserokopiatej pracy dostępna w Lublinie.Elżbieta Kępa, Danuta Powiłańska,Bibliografia etnografii Lubelszczyzny,Muzeum Lubelskie, Lublin 1993, ss. 67.PrzypisyE. Kępa, D. Powiłańska-Mazur, Materiałydo bibliografii folkloru Lubelszczyznyza lata 1945—1971, CentralnyOśrodek Upowszechniania Kultury,Warszawa 1972.J. Górak, Budownictwo drewnianeLubelszczyzny. Stan badań, bibliografia,inwenteryzacje, Lublin 1977.E. Kępa, D. Powiłańska-Mazur, op. cit.M. Kowalski, Bibliografia powiaturadzyńskiego i jego regionu, MiędzyrzecPodlaski 1969.J. Lulek, Bibliografia regionu lubartowskiego,„Lubartów i Ziemia Lubartowska"t. 1:1956 s. 3, t. 2:1958 s. 3, t.3:1959 s. 57—58.H. Zwolakiewicz, Bibliografia etnograficznawoj. lubelskiego, Archiwum PTLwe Wrocławiu, sygn. 83777


ANNA BRZOZOWSKA-KRAJKA„Największa jesttajemnica Zmartwychwstania"— strofy z pogranicza ciemności i światła*Debiutancki tomik wierszy religijnychWandy Łomnickiej-Dulak pt.Modlą się ze mną łąki ukazał sięnakładem własnym autorki w jej rodzinnejmiejscowości w Piwnicznej,opatrzony nastrojowymi grafikamiAntoniego Dulaka, męża poetki,absolwenta słynnej szkoły zakopiańskiej— Liceum Sztuk Plastycznychim. A Kenara. Ta skromnych rozmiarów„zielona książeczka", stanowiącawybór 40 liryków z bogatej iróżnorodnej twórczości piwniczańskiejpoetki, odzwierciedla duchowerozterki współczesności, akcentujemiejsce w niej religii i człowieka,którego świadomość określa częstonie „być" lecz „mieć", a co za tymidzie wiara okazjonalna, powierzchowna,krucha. Stary filozoficznyaksjomat „byt określa świadomość"połączył się bowiem z jeszcze starszymprzysłowiem „Jak trwoga to doBoga". Problemem naszych czasówstaje się więc wiara i niewiara, zwątpieniei nawrócenie, odchodzenie odźródeł łaski i ponowny powrótw sytuacjach trudnych, kryzys moralnyi przełamywanie tych słabości.Dominantę ideową wierszy Łomnickiej-Dulakw prezentowanymtomiku stanowi właśnie takie pojmowaniereligijności — przez pryzmatpodstawowych wartości chrześcijańskichregulujących relację człowiekawobec człowieka i człowieka wobecStwórcy. Naczelne miejsce wśródtych wartości zajmuje dekalogowewskazanie miłości, a więc „dłoń potrzebnadłoni" (*** gdzieś w naszejrzeczywistości), „miłowanie nieprzyjaciółswoich", w odróżnieniu od„chorągwi fałszywych miłości" (Modlitwado św. Brata Alberta). Uczuciemiłości staje się więc leitmotivemomawianych wierszy, jak powinnoono kierować działaniami człowiekawobec człowieka, aby dzielący ichdystans nie był dłuższy „niż nawyciągnięcie dłoni" (Odległości).Miłością „płonie Wigilia", odkrywanąwciąż na nowo wraz z cudownymnarodzeniem Jezusa w betlejemskiejstajence (*** Wigilia pachnie jedliną).Miłość staje się impulsem sztukisłowa, a rozpala je „iskra Boża/i goreją płomieniem wznieconychmetafor/ aż zachwyci innych wielkipożar"(*** wiersze rodzą się zwyklez miłości). Ten ciąg myślowy łączy sięz uszlachetniającą człowieka ideącierpienia, powtarzającą paradygmatycznywzorzec boskich ran, bowiemwedług wskazań testamentowychcierpień doczesnych nie możnanawet porównać z chwałą, która masię objawić (Rz 8, 18-25). Wiara jestwięc gwarantem dóbr, których sięspodziewamy (Hbr 11, 1), tych, któreznajdują się w lepszej ojczyźnie (Hbr11, 16), które przynależą do światastworzonego przez Boga dla Jegowybranych (Ap 21, 1 nn). Przynależnośćdo grona wybranych — oto celkażdego chrześcijanina. Jego spełnieniezależy od wyboru, którego madokonać, decydując o swej moralnejdrodze ku wiecznej szczęśliwości.Pobożność nie polega zatem, zdaniemautorki, na dewocji, zewnętrznychoznakach wiary, lecz namiłości wobec drugiego człowieka,bezinteresowności, mądrości, serdeczności,dobroci, zwyciężaniu zładobrem. Wzory tych postaw ucieleśniająśw. Brat Albert (Modlitwa dośw. Brata Alberta), ks. J. Popiełuszko(*** natchniony słowami; *** gdyw oknach snu...), ale i nieżyjący jużproboszcz parafii piwniczańskiej, ks.prałat L. Siwadło (*** w brewiarzużycia). W otwartej księdze swegożycia, w swej życiowej drodze człowieknieustannie przechodzi z ciemnoścido światła, ono jest dla niegowarunkiem życia, ciągle też etapemtego przejścia pozostaje sytuacja „nagranicy", jeżeli pójdzie niewłaściwądrogą ma zawsze otwartą możliwośćodnowy, może ciągle wracać, ciąglema otwarte drzwi do miłosierdziabożego, Bóg bowiem z krzyża nieustanniewyciąga do nas ramiona (***w starych kościołach). Jednakże człowiekmusi sam rozumnie zbliżać siędo źródeł światłości, gdyż „najcięższe/są krzyże/ których sensu/ niechcemy nauczyć się/ od Chrystusa"(*** najgroźniejsze są pokusy). Silnawiara to zrozumienie tajemnicyMęki i Zmartwychwstania, potęgiZmartwychwstania — przynosi onobowiem rozwiązanie problemu zbawieniaw postaci pojawiającej sięprzed każdym człowiekiem, jest równieżpodstawą naszych nadziei, którymukazuje określony cel, dajeprzeświadczenie, że już teraz uczestniczymyw tajemnicy nowego życia,do którego dostęp umożliwia namChrystus poprzez znaki sakramentalne.Silna wiara to zrozumieniesymboliki krzyża Boga i krzyżaczłowieka noszących te same znamiona,prowadzących do jednegocelu, przez cierpienie do przyszłejwolności.Poetka wierzy, że problem „pustegownętrza" człowieka nigdy niebędzie miał trwałego miejsca, możebyć jedynie przejściowy, możliwa jestbowiem przemiana serc. Stąd jej lirykomtowarzyszy nierzadko nastrójmodlitewnej prośby o silną wiarę:Panie, daj mi głębię pobożnościchcę być godna Ciebieteraz i w wieczności(Rozmyślania w Palmową Niedzielę)Wiara ta daje poczucie bezpieczeństwa,stabilizacji, harmonii jakogłównego atrybutu Boga, odzwierciedlonejteż w doskonałości otaczającejnas natury. Z nostalgią przywołujeautorka obrazy z przeszłości,szczęśliwych lat dzieciństwa, dostrzeganychwłaśnie w optyce ładu — niezbędnegowarunku ludzkiej egzystencji.„Pieczęć Chrystusowa", przynależnośćdo wspólnoty boskiej, stanowizawsze osłonę, tarczę „gaszącąwszystkie rozżarzone strzały piekła",„przeciwko nieprzyjaciół dusz naszychpociskom", przeciwko złu. Towłaśnie interwały czasu sakralnego,tradycyjne zachowania kultowe: doroczneobrzędy, gesty, codziennemodlitewne ofiary, nadawały sensistnieniu, pozostawały zawsze gwarantemboskiego porządku w sytuacjitroski o byt doczesny, ale też w<strong>pl</strong>anie eschatologicznym. Formy tewspółcześnie ulegają stopniowej redukcjido postaci zewnętrznej: „Boże78


Narodzenie/ co w stroik tradycjęzamienia", bez pogłębionych ich refleksjiw płaszczyźnie pojmowaniagłównych zasad wiary. Poetyckiemurachunkowi sumienia towarzyszywięc prośba o łaskę przebaczenia:Przebaczcie przodkowiemoje oddaleniedzień zaczęty jasnościąnie samym świtaniemWyznanie grzechów obejmuje teżinne winy: „zmieszane wartości",„fałsz stów, które chciały być ziarnamiprawdy", „Wielki Post/ co takrzadko Wielkim Postem bywa" orazwiele innych grzechów współczesnościoddalających człowiekaod swego boskiego pierwowzoru(*** przebaczcie przodkowie).Religijność o charakterze kontem<strong>pl</strong>acyjnym,trwała, głęboka, świadoma,przesunięta na płaszczyznęwartości moralnych, stanowi źródłoszczęścia, zdaje się być podstawowymwyzwaniem dla człowieka wobecnej rzeczywistości — takie wyzwaniepodjęła i piwniczańska poetka,pozostająca pod silnym wrażeniemtwórczości ks. J. Twardowskiegooraz J. Pocka, doskonale odczuwającychmoc i słabość słowa,właśnie słowa, które wyłoniło się zeświatła, niczym boskie Logos kreującerzeczywistość w rytualnej ekstazie.Autorka również doznaje iluminacji,stara się modelować obraz swychprzeżyć na kształt liturgicznego dialoguz „Mistrzem", składając muw ofierze „polny wianek swoichwierszy" (Będę się modlić). Nurt religijnystanowi znaczny fragmenttwórczości lirycznej W. Łomnickiej-Dulak, wskazuje na osobliwość jejstylu poetyckiego, który podobniejak w przypadku wierszy poetyz Kalenia cechuje „swoista dosłowność",słowo „nie znaczy lecz jestpomostem do znaczeń; supełkiem,który nakazuje o czymś pamiętać.Jest jakby przeźroczyste, jest słowem-oknem"(R. Sulima, Słowo ietos. Szkice o kulturze, Kraków 1992,s. 106—107). To słowo odsłania wrodzonei nabyte dyspozycje duchoweautorki, jej psychikę, z której „pieśnirodzące się szarym świtaniem"(A jeśli w niebie) rozbłyskują mocąboskiego kreatora niosąc wiarę,nadzieję i miłość.* Wanda Łomnicka-Dulak, Modlą się zemną łąki, oprac. Maria Lebdowicz, grafikiAntoni Dulak, Piwniczna 1993, ss.45, nlb. 3.LUCYNA ADAMOWSKAPodstawowe problemywspółczesnej kultury polskiejWśród różnorodnych prac na tematkultury, jakich się na rynku czytelniczymsporo ostatnio ukazało, zaze wszech miar wyróżniającą należyuznać wydaną przez TowarzystwoNaukowe KUL książkę L. Dyczewskiegopt. Kultura polska w okresieprzemian.* Na szczególne podkreśleniezasługuje fakt, że praca ta jestjakby rodzajem diagnozy sytuacjiwspółczesnej kultury polskiej, dotyczybowiem ostatniego okresu bardzoburzliwych naszych przemianustrojowych i gospodarczych, któremają istotny wpływ na szeroko rozumianąkulturę, i to zarówno tę „elitarną",jak i lokalną.Sygnalizowana praca merytoryczniejest bardzo bogata, obejmujeswoim zakresem zróżnicowaną problematykę.Dzieli się na dwie części.Pierwsza, która ma charakter ogólny(jest jakby wprowadzeniem dlaprzedstawiania zagadnień szczegółowych),obejmuje wyjaśnienie pojęciakultura w ujęciu antropologicznymi socjologicznym, przypomina społecznepodłoże kultury, określa centralnewartości i treści kultury, przedstawiazagadnienie tożsamości kulturowejjednostki i grupy orazzwiązki kultury narodowej z kulturąeuropejską.Za jedno z ciekawszych osiągnięćautora przedstawionych w tej częścijest przypomnienie związku kulturyi pracy, które to sfery życia dosyćpowszechnie są sobie przeciwstawiane.Kultura kojarzona bywa z czasemwolnym, zabawą, świętem,czymś uroczystym. Natomiast pracałączona jest z wysiłkiem, szarościążycia, zniewoleniem. Przez pracęczłowiek ma zdobywać środki dożycia i powiększać stan swojego posiadania,zaś urzeczywistnianie siebieprzez kulturę odkłada na czas popracy. Przeciwstawianie sobie tychdwu zakresów działalności człowiekajest, jak słusznie podkreśla autor,wynikiem oddzielenia pracy od tworzenia,wynikiem przedmiotowegotraktowania pracy i kultury przezdzisiejszego człowieka.Ale jest jeszcze możliwa i innarelacja — ich wzajemnego powiązania,bowiem „kultura i praca w identycznejmierze są naturalnymi właściwościamiczłowieka, i tylko człowieka.Są zatem jego koniecznością,obowiązkiem i powołaniem. Wyrażasię w nich jego rozumność, wolnośći potencjalność, które czynią z człowiekatwórcę" (s. 17).Autor zwraca uwagę na jeszczejeden aspekt tego związku. Kultura ipraca są jednocześnie podstawą iprzejawem więzi międzyludzkichoraz żywotności całych społeczeństw.W procesie wykonywania pracy atakże podziału wytworów kształtujesię solidarność międzyludzka i powstająróżnorodne grupy społeczne, aw nich tworzy się kultura, która określate grupy, stanowi o ich tożsamości,daje podstawę integracji,trwania i rozwoju.Wydaje się, że dobrym przykłademilustrującym nierozerwalny związekobu sfer życia człowieka jest, przezautora może mniej zauważona, kulturaludową w której poszczególnewytwory traktowane są jednocześniejako mające np. wartość użytkowąi estetyczną czy nawet symboliczną,a inne, jak przykładowo pieśni żniwne(tzw. polne) są wytworem pracyi zarazem ją organizują.Część druga opracowania, obszerniejszaobjętościowo, składa się zczternastu rozdziałów. W rozdziałachI-III znajdujemy analizę systemuwartości młodzieży polskiej latsiedemdziesiątych i osiemdziesiątych,opis wzorów osobowych najczęściejfunkcjonujących w polskimspołeczeństwie w latach powojennychoraz charakterystykę stylówżycia Polaków.W rozdziale IV autor pisze o uwarunkowaniachrozwoju nieoficjalnegosystemu kultury, jego podmiotach79


oii funkcjach oraz cechach charakterystycznychkultury alternatywnej.Jej egzem<strong>pl</strong>ifikację przynosi kolejnyrozdział, w którym znajdujemy genezęNew Age, jego idee oraz przyczyny,które sprawiają, że ten ruch jestdla wielu atrakcyjny.Dla organizatorów życia kulturalnegowsi szczególnie interesującemogą się wydać rozdziały VI-VIII,dotyczące kultury lokalnej, tj. kulturyokreślonej grupy ludzi zamieszkującejwyodrębnione terytorium.Mimo wielu czynników, które niesprzyjają obecnie rozwojowi kulturylokalnej ma ona, zdaniem autora,szansę istnienia a także rozwoju.Ponieważ dawne treści i formy nieprzystają do nowej rzeczywistości, totrzeba tworzyć je na nowo, w oparciunowe wartości i nowe mechanizmy.Sprzyjać temu będą: integracja społeczności,poczucie własnej wartościważności, świadomość odmiennościwarunków życia, umiłowanie własnegośrodowiska, odpowiednia infrastrukturaspołeczno-kulturalna, siłyspołeczne (animatorzy kultury,lokalni twórcy, zespoły artystyczne),a także samorządy lokalne i radyparafialne.W wyniku przeobrażeń ustrojowychosłabł mecenat państwa wobeckultury, musi więc wzrosnąć mecenatsamorządu. W tej sytuacji aktualnestaje się hasło ruchu ludowego,lansowane w okresie międzywojennym„Sami sobie". Zdaniem L. Dyczewskiegomieszkańcy wsi samimuszą dostrzec możliwości tworzeniawłasnej lokalnej kultury. Wieluśrodowiskom to się udało, główniedzięki animatoromDo głównych, według autora,celów i zadań pracy animatorówi działaczy <strong>pl</strong>acówek społeczno-kulturalnychwinno należeć:a) rozbudzanie zainteresowań,upowszechnianie tych wartości,norm, wzorów zachowań, wytworówmaterialnych, które w człowiekuwyzwalają pragnienie czegoś doskonalszego,pobudzają do twórczości;b) tworzenie różnorodnych grupspołecznych;c) kształtowanie poczucia wartościi ważności, umiłowania swojegośrodowiska;80d) rozwijanie twórczej postawywobec życia;e) łączenie przeszłości z przyszłością;f) kształtowanie umiejętności korzystaniaz kultury ogólnej, zwłaszczaz treści emitowanych przez środkimasowej komunikacji;g) dbanie o infrastrukturę społeczno-kulturalnawsi.Miejscem realizacji tych zadańwinien być dom kultury. W nim „dzisiejszyczłowiek mógłby w jakiejśmierze realizować swój twórczy kontaktz drugą osobą, wspólnie przeżyćniewidzialną rzeczywistość, wspólnietworzyć" (s. 219). Poza tym dom kultury,zdaniem L. Dyczewskiego,powinien być protektorem lokalnejtwórczości artystycznej, opiekunempamiątek przeszłości, pomostemmiędzy kulturą lokalną a ogólnospołeczną.Zgadzając się z „postulatywną"częścią wywodów autora trzeba jednakżezauważyć, że współczesneprzemiany nie zawsze sprzyjają budowaniuprzedstawionych wyżejuwarunkowań działalności kulturalnej.Autor zakłada jakby obligatoryjnąpotrzebę istnienia domów kultury,a szerzej i innych <strong>pl</strong>acówek kulturalno-oświatowych,tymczasemobserwujemy tendencję zupełnieprzeciwną. W ostatnim czasie wieletakich <strong>pl</strong>acówek zostało zamkniętych,a te, które jeszcze pozostałymają ograniczone możliwości działania.Istnieje zatem jakby niewytłumaczalnyrodzaj sprzeczności międzyintencjami różnych grup społecznychdziałających w lokalnym środowisku.Jednym z zasadniczych zadań politykikulturalnej realizowanej przez poszczególnepodmioty (państwo, społeczeństwo,samorządy lokalne itp.)musi być efektywne przezwyciężenietej sprzeczności.Na szczególne podkreślenie zasługująkolejne rozdziały pracy, w którychpo raz pierwszy spotykamy sięz tak szeroko omówionym zagadnieniemroli Kościoła w tworzeniu kultury.Dorobek Kościoła w tym zakresiejest bezsprzeczny chociaż w ostatnichlatach był programowo przemilczany.Nie wdając się w dyskusjehistoryczne trzeba zauważyć, że rolaKościoła jako czynnika kulturotwórczegomoże być i dzisiaj bardzoistotna. Szczególnie w przestrzenilokalnej, gdzie nagminnie brakuje<strong>pl</strong>acówek kultury, animatorówi świadomości społecznej dla działalnościkulturalnej. Jest wszakże jedenwarunek umożliwiający powodzenietych działań. Sam Kościół musi siębardziej „otworzyć" na szerzej rozumianepotrzeby kulturalne środowisk.Obserwowane pozytywne przykładytego typu działań Kościoła niemają jeszcze charakteru powszechniejszego.Dwa ostatnia rozdziały traktują owartości wykształcenia w nowoczesnymspołeczeństwie. „»Więcej wiedzieć


INFORMACJE • INFORMACJE • INFORMACJEKATARZYNA SMYKROBERT BRZOZOWIEC BadaniafolkloruW 1991 roku rozpoczęto pracę nad sporządzeniemcałościowej dokumentacji folkloru Ziemi Siedleckiej.Stało się to za sprawą porozumienia między CentrumKultury i Sztuki w Siedlcach a Zespołem Etnolingwistycznymz Uniwersytetu M. Curie-Skłodowskiej w Lublinie,które zaowocowało cyklem obozów terenowych.Ostatni z nich — trzeci — odbył się w dniach 13—17grudnia 1993 roku w Sobolewie.Zespół badawczy stanowili etnografowie, językoznawcyi muzykologowie: Wanda Księżopolska — gospodarzi „dobry duch" obozu; osoba, bez której ten obóz niezaistniałby; Teresa Błażejczyk, Małgorzata Danielak-Chować, Stanisława Niebrzegowska, Anna Michalec, JanAdamowski oraz studenci bibliotekoznawstwa i filologiipolskiej: Joanna Makaruk, Beata Maksymiuk, AnitaDziegdziarz, Monika Żuk, Katarzyna Smyk i RobertBrzozowiec. Grupa okazała się niezwykle zgrana i sympatyczna,bez trudności nawiązywała kontakt z informatorami,zyskując ich zaufanie.Na poprzednich obozach badano okolice JabłonnejLackiej i Łukowa. Tym razem grupę folklorystów gościłagmina Sobolew, której starsza nazwa notowana jest jużu Jana Długosza w połowie XV wieku jako „Szobolew"(być może to nazwa dzierżawcza od „Sobola"). Okołoroku 1888 — informacje te podajemy za Słownikiemgeograficznym Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskichpod redakcją F. Sulimierskiego — mieszkałotu 4368 osób, a dziś na powierzchni 95 km kw., w 18miejscowościach — 8 460. Do wszystkich wsi nie udałosię dotrzeć, jednak grupa odwiedziła: Krępę, Polik, Milanów,Sobolew, Chotynię, Kownacicę, Godzisz, Kaleń,Grabniak oraz Domaszew, Podłęż i Samogoszcz z sąsiedniejgminy Maciejowice. Uczestnicy obozu mogli dojechaćtam dzięki uprzejmości władz lokalnych, a konkretniepana wójta, inż. Andrzeja Koszutskiego. Udostępniłon bowiem autobus, który dowoził eks<strong>pl</strong>oratorów dopobliskich wiosek. Podziękowania należą się także kierowcy,panu Tadeuszowi Komorkowi, który okazałogromną cier<strong>pl</strong>iwość względem nie zawsze punktualnejgrupy zaaferowanych zbieracką pracą naukowców i studentów.Materiał, który udało się zgromadzić, jest bogaty, zróżnicowanytreściowo i gatunkowo. Na 24 kasetach magnetofonowychi jednym filmie video zarejstrowano liczneopowieści, wspomnienia, przysłowia, pieśni, przyśpiewkidotyczące obrzędów i zwyczajów rodzinnych i dorocz-terenoweokolic i Sobolewa„Tradycja jest pamięcią społeczną i gdybyśmy całkowicietę pamięć pewnego dnia stracili, nic wiedzielibyśmyczem wzajemnie dla siebie jesteśmy". (J. Chałasinski,Antagonizm polsko-niemieckt w osadzie fabrycznej„Kolonia" ..., W. 1935)nych. Udało się też dotrzeć do śpiewaków i muzyków ociekawym repertuarze, np. Kazimiera Tomaszek, śpiewaczkaz Godzisza, Stanisława Pracz z Polika wykonującapieśni weselne, Henryk Błachnio z Grabniaka — pieśnipogrzebowe, skrzypek Jan Łoskot z Samogoszczy,skrzypek Stefan Nowaczek z Podłęża, harmonistaEdward Błachnio z Grabniaka, zespół śpiewaczy KołaGospodyń Wiejskich z Kalenia.Należy także wspomnieć o miłej niespodziance, jakaspotkała uczestników sobolewskiego obozu. TutejszeKoło Gospodyń Wiejskich z przewodniczącą, paniąJózefą Rusak, przygotowało typową dla tego regionuwigilię, podczas której podzieliliśmy się opłatkiem,skosztowaliśmy każdej z dwunastu tradycyjnych potraw,słuchaliśmy najstarszych ludowych kolęd.Zgromadzone zapisy mają nie tylko wartość dokumentującąstan ginącego folkloru, ale będą wykorzystywaneprzy pisaniu prac magisterskich i zostaną włączone,zwłaszcza ludowe wierzenia i wyobrażenia, do przygotowywanegoprzez lubelski zespół etnolingwistyczny Słownikaludowych stereotypów językowych.W drugiej części informacji prezentujemy ciekawe,wybrane przykłady pieśni, wierzeń, opowieści, typowychdla folkloru okolic Sobolewa.Z wizytą w zespole KGW w KaleniuFot. Wanda Księżopolska81


1. Przygotowanie wigilijnego stołuInf. Jan Makowski z Chotyni, lat 73.Gospodarz przynosił siano, tak lekusieńko poprószył gona stole, przykryty był u obrusem białym ji na to był zastawten tych posiłków stawiany. I on jeszcze — gospodarz —wyjmował, prosze panią, pieniądze tam z portfelem, kładłod wschodniego rogu, żeby te piniądze ze wschodu przychodziły.(A dlaczego od wschodu? — eksp.)To był taki, no wie pani, zabobon.(A z zachodu to nie przyszłyby?)A nie! To wschodzi słuńce, a jak zachodzi to już koniec!Przynosiło sie za moji pamięci, nie snop już za mnie był(stawiany w kątach izby), ale tak garść jakego tego zboża,tego zboża o, tego zboża i sie kładło to też na to siano podobrus te zboże, te kłosy. A późnij po skończonym tamwszystkim, jeżeli to już sie na drugi dzień sprzątało, co jakeziarnka sie okruszyły, że to sie u urodzi. Jake leżały, toświadczyło u o u urodzaju tego zboża.Zboże to sie (potem) u odnosiło znów do zagród. A tymsianem to sie znów podzieliło jinwentarz tak jakoby u opłatkiem.Był kolorowy opłatek. Jak bjały był dla ludzi, takkulurowy dla jinwentarza. I to siano z tym opłatkiem sieczęstowało znów poszczególnie te bydlęta, krowy. Takżeuone tak samo u obchodziły mnij więcy (wigilię).2. Wróżby wigilijneInf. członkinie Koła Gospodyń Wiejskich w Kaleniu:Kazimiera Boryń, Stefania Stań, Janina Jaworska, WiktoriaGłowienka, Zofia Boryń, Stanisława Paduszek,Eugenia Majsterek, Elżbieta Zięcina.uU nas to sie takie powrósełecka robiło i we ctery rogi(stołu wigilijnego) sie położyło i późnij po wigilii wszyscywylecieliśmy do sadu obwiązywać drzewka. To już dziecirobiły. To uciecha! (Mówiono:) „Grusko, grusko zetnecie!" „Nie ścinaj, nie ścinaj, bede gruski rodzić!" — u odpowiadałydrugie (...)Ile to tych słom napalili! Śli i palili na polach. U nas totak było powiedziane, że gdzie ta jasność dojdzie, to bedzieurodziło sie na tym polu dobrze, to urodzaj bedzie. Słoma(była) u omłócona. I to jeszcze ważniejsze było, jak kumuś(ją) u ukraść.Jak sie zjadło pośnik — najpirw za dnia zobaczyło sie,gdzie jest dużo kupa drzewa — to sie poszło i (brało się) ilesie mogło wziunść. Nie, zeby to liczyć, tylko tak ile sie mogłowziunść tygo drzewa. Sie wzieło ji do domu. I późnijrachujo: cy para cy nie-para, cy bedzie w tym roku kawaler,sie ożyni cłowiek, cy nie — panny wróżyły.O! Ile razy myśmy wychodzili jeszcze (po wigilii) i zawse:„Hop, hop! w któryj strunie mój chłop!" Gdzie głosposzedł, od tyj strony chłop. A kawaler: „Jita, jita! gdziemoja kobita!" — sie krzycało głośno. Ji kawaler ji pannywychodziły.Ji w który strunie najwięcy psów sceka, tam sie na ty wsibedu najwięcy żenić.82No ji jak niebo było jasne, gwiaździste, to bedzie rok nieśny.A jak nie było (gwiazd) pochmurny, to bedzie mleczny.A to jeszcze mówili, żeby się (kury niosły) to tego siana(z wigilii) trochy zostawić i jak sie dawało siedzieć kurze,żeby podłożyć pod te jajka, pod kure.Tylko jak kto we wigilie pierwszy przysedł, cy chłop cykobieta, to dopieroz sie wróziło, ze bedzie cy bycek cy jałówka.(To było) we wigilie od samego rana. Jak dziewcynkato jałośka, jak chłopczyk to bycek.3. Tam przez poleńko,przez syroceńkoPieśń tę śpiewały chłopakom, parom narzeczonych15—16-letnie dziewczęta chodzące po kolędzie.Inf. Kazimiera Tomaszek z Godzisza, lat 78.1. Tam przez poleńko, przez syroceńko, kolęda,|:bieży tam, bieży tam, bieży wrony konicek, kolęda.:|2. Na tym konicku grzecny kawaler, kolęda,\:grzecny kawaler, nadobny Jasieńko, kolęda.:|3. Wysła do niego Marysia jego, kolęda,wziona konika do stajenecki, kolęda,swojego Jasia do komórecki, kolęda.4. Spijże tu Jasiu, śpijże tu wesół, kolęda,| :by nam dobru kolęda obiecuj, kolęda.: \5. Talar na piwo to nasze prawo, kolęda,\:wina butelka, wina, gorzałki, kolęda.: \4. Święcenie pokarmówInf. Henryk Błachnio z Grabniaka, lat 66.Co święcono? To zależy... Tak jak u nas w domu kiedyśto ojciec to tak — jak zabił prosiaka to cały łeb stał na stoliku,na stole. Cały jeden bochenek chleba i tam wędline,jajka, taką babke piekli, w takiej foramce. To jak w domuświęcili, to cały stół to prawie zastawiony był naszym (pokarmem0.Świński łeb to pamiętam, że cały. Tak ładnie byłupiecony, nieupiecony, to nie wint...(Co jeszcze się święciło ?)Chrzan, sól no i wędliny, przeważnie kawałek kiełbasy,schabu. No i jajka i chrzan.(Dlaczego święci się chrzan?)A to jest, że Pan Jezus był żółcią..., żółć mu było podane,coś takiego i to gorzko trza było ugryźć najsampierw chrzanu,bo to gorzki O, to coś w tym rodzaju, że Pan Jezus byłżółcią pojony. (...)O, u nas jesce cała szynka, bo to jak to cała szynka była,to z kością. Kiedyś to jak przynosiły te babki dawne, totakie kosze były, jak teraz ziemniaki się zbiera, tylko ze byłytakie długie. To naprawdę przynosiły w takich koszach, nietak jak teraz, o w takim koszycku jak talerzyk.Wkładano (też kartofle). I później, jak się sadziło, tonajsampierw święcony kartofel się brało, przekroiło się go,sadziło. Były takie... do sadzenia.


5. Miejsca, w których straszyInf. Stanisława Łoskot (lat 72) i Stanisław Łoskot (lat75) z Samogoszczy.(S. Łoskotowa:) A to nieraz postawili krzyz, bo ze to tammiało cóś się okazywać, no to postawili na tym miejscukrzyz. (Mówiono) że to jakaś dusza, jakiś duch miał siętam objawić kumuś, stawiali tyż krzyze. O, to dużo takebyły.(S. Łoskot:) No,to tak samo, jak z tym krzyżem tutaj doPodwierzbnia jak się jedzie, tam jest też krzyż. Tam jestw potu, przy drodze stoi krzyż. Tam się pokazywał strachjakiś. Tam straszyło. To kot się u okazywał. To biały toczarny kot. To przeleciał, to biały, nieraz czarny. To jakaśosoba stojała i zginęła. Bo tam ktoś zabity był, w tym miejscui to właśnie, ze to tam (straszy).6. Jak straszyło po śmierciInf. Henryk Błachnio z Grabniaka, lat 66.Nieraz to tak mówiono, że u o tam w u okno tak jakbyjakeś stuknęło, jak w tym czasie zmarł (ktoś). Albo tamuo zegar dzieś stanie. O której (ktoś) umrze, o tej godziniezatrzymuju zegar, zegary.Ale tak to tam mówio, że to matka do dzieci dużo przychodzi(po śmierci). To kiedyś takie dwoje sie umówiły, zektóre pirw umrze, to żeby dało znać. No to zmarł mężczyznaji — u Polkowy — że w u okno, normalnie w tym czasie jipukało w okno.(Mówią, że w jednym domu) strasyło. Normalnie kołatałotam, dudniło tak jakby po strychu. W nocy, jak siepołożyły, to po mieszkaniu takie te, te... że tak straszyło... pośmierci.7. O leczeniu ziołamiInf. Janina Zduniak z Grabniaka, lat 73.Suszony bez czarny. Zrywać so<strong>pl</strong>e w pełni, żeby nieoblatały jagody i nie przy torach też, tylko nad rzekamy,w ogóle gdzieś na jakich ogrodach, lasach. I suszyć. Suszonyjest bardzo dobry — i wino z niego robiłam — na anemię,na niedokrwistość, przy opławach i przy chorychżołądkach, zatruciach i przede wszystkim... na nerki.Żywokost! Korzeń żywokostu jest lek na próchnice, gruźlice,płuca, wzmocnienie kręgosłupa, kości, miażdżycy i narany. Zbiera sie go jak kwitnie, to sam kwiat, ścina sie tenkwiat z łodyżką od kwiatów do pięciu centymetrów. I sie gosuszy letko, w cieniu taki półmartwy żeby był, na przewiewie,na górze tak na strychu, tylko kurz żeby na niego nie(opadał) I to sie parzy też albo nawet letko tylko pręciutkozagotuje i już A z korzenia, to sie go od razu trze na tartce,leciusieńko tylko maleńką skóreczke sie zdejmuje, żeby gonie skaleczyć, wymoczy sie i zrobi sie maść. Na rany.Krwawnik dlatego on sie nazywa, bo on jest od krwotokówwewnętrznych żołądka, wrzoda, nerwicy żołądka. Różowegonie można, (zrywać). Pod łodyżką żeby ogonkakawałek było i suszyć na białej szmatce w cieniu.Grupa eks<strong>pl</strong>oratorów pod krzyżem w DomaszewieFot. Wanda KsiężopolskaRozchodnik. Takie długie bobeczki, żółte, też sie pije. Tosą takie zabombony, podobnież żeby sie nie rozchodzić,żeby dużo pić, że sie nie rozejdzie młode małżeństwo. Że tojuż będzie ścisłe taka miłość, związek8. Nieszczęsna, nieszczęsnagodzineczkabyłaPieśń tę śpiewano na Wielkanoc chodząc „po dyngusie".Jest to niezwykle rzadko notowany utwór o średniowiecznympochodzeniu, koronujący zbiory obozu sobolewskiego.Inf. Członkinie KGW z Kalenia (j.w.)1. Nieszczęsna, nieszczęsna |: godzineczka była: |kiedy się duszycko | :z ciałem rozłącyła: |1. Idź ty, duszycko na zielono łączke,na zielono łączke,nazbieraj se kwiatów pełnu prawo rączke,pełno prawo rącke.3. Kwiatów nazbierała, |: rzewnie zapłakała:|,az Panna Maryja | :w niebie u usłysała: |.4. Czego ty płaces, |: duszycko niewinna!):|Płacze ja se, płacze |:sama nie wiem cego: |.Boje ja sie, boje |: piekła gorącego: |.5. Me bój ty sie, nie bój |: piekła gorącego,: |pójdzieszże ty, pójdziesz | :do raju wiecnego: |.6. Będziesz se chodziła po tym wiecnym raju,po tym wiecnym rajujakże ta owiecka \ :po zielonym gaju: |.83


WŁADYSŁAW SITKOWSKITarnogrodzkie SejmikiW dniach 21—23 październikaub.r. odbył się jubileuszowy —X Sejmik Teatrów Wsi Polskiej.Głównym celem programowym tejimprezy jest upowszechnianie dorobkuteatrów wiejskich poprzezprezentację ich widowisk folklorystycznychpoza lokalnymi środowiskami,oraz tworzenie tradycji stałychspotkań, dokumentacji teatrów wiejskicha także inspirowanie do kontynuacjikultury ludowej.Tarnogrodzki Ośrodek Kulturyjest miejscem na tego rodzaju imprezywprost wymarzonym. Duża widowniaz za<strong>pl</strong>eczem, wierna publicznośći oddany szef ośrodka, WładysławDubaj, który kieruje nim jużprawie 30 lat. Kołem napędowymsejmików jest od początku TowarzystwoKultury Teatralnej z jegoprezesem Lechem Śliwonikiem.Współorganizatorem jest WDK w Zamościu,a nad całością patronat sprawująMinisterstwo Kultury i Sztukii Ministerstwo Ochrony Środowiska.Miałem okazję już kilkakrotnieoglądać i podziwiać niepowtarzalnewidowiska obrzędowe z udziałemprostych, wiejskich artystów przekazującychw autentyczny sposób „wygrzebane"z pamięci najstarszychmieszkańców wsi zwyczaje i obrzędyludowe. Członkowie zespołów sąamatorami, często sami reżyserująswoje spektakle. W przedstawieniachuczestniczy dużo młodzieży, anawet kilkuletnie dzieci, i to jest wtym amatorskim ruchu artystycznymnajcenniejsze.Prezentacje na sejmikowej scenieocenia komisja artystyczna złożona zfachowców różnych dziedzin. Na jubileuszowymsejmiku komisja pracowaław składzie: Lech Śliwonik(przewodniczący), Piotr Dahlig —etnomuzykolog, Jan Skotnicki — reżyser,Antoni Śledziński — etnografi Jacek Szczęk — reżyser.Publiczność X sejmiku mogłaoglądać m.in. takie widowiska: Wiedźmyz Rudy Solskiej (woj. zamojskie),Schadzka (woj. nowosądeckie),Wypukły (woj. siedleckie), Prasowocki(woj. tarnobrzeskie), Krzyżaki(woj. opolskie), Zmówiny (woj.sieradzkie), Pierzok władysławowski(woj. ko niskie) i Wieczór panieński(woj. suwalskie). Kilka zespołów,które zaprezentowały się na tarnogrodzkiejscenie, należy do STL.Z okazji X Sejmiku Teatrów WsiPolskiej wydana została ciekawapublikacja — kalendarium ze słowemwstępnym Lecha Śliwonika. Jejwydanie sponsorowali MKiSz, wojewodazamojski, WDK w Zamościui burmistrz Tarnogrodu.ANDRZEJ MIAZGAZwierzynieckiePosiady LiterackieZwierzyniec — perła Roztocza w 1993 roku obchodził400-lecie swego istnienia. Położone nad Wieprzem,w „sercu" tej krainy miasto należy do najbardziej atrakcyjnychi uczęszczanych przez turystów miejscowości. Dojego odwiedzania zachęca między innymi wiele budowliz przeszłości. Szczególną uwagę swym wyglądem przyciągapóźnobarokowy kościółek na wyspie, pod wezwaniemśw. Jana Nepomucena z lat 1741 — 47. Wnętrze kościołazdobi polichromia Łukasza Smuglewicza z 1749 r.Wraz z utworzeniem Roztoczańskiego Parku Narodowego,Zwierzyniec zyskał na atrakcyjności. Bogataw unikalną florę i faunę kraina, ostoja dzikich konii ścieżki przyrodnicze wpłynęły na wzrost ruchu turystyczno-krajoznawczego.Z okazji jubileuszu wiele dzieje się również w dziedziniekultury. Realizowany jest bogaty kalendarz wystawienniczy.W Galerii „400" Zwierzynieckiego Domu Kultury,wystawiali swe prace artyści wywodzący się ze Zwierzyńcalub z nim związani. Organizatorzy zaprezentowaliwiele imprez, koncertów i spotkań. Większość z nich odbyłasię podczas obchodów kulminacyjnych 19—20 czerwca.W październiku do Zwierzyńca zjechali twórcy z różnychregionów Polski, by wziąć udział w ZwierzynieckichPosiadach Literackich. W dwudniwej imprezie (15—16 X) organizowanej po raz pierwszy w naszym mieście iwojewództwie, udział wzięli poeci i pisarze ludowi znanize swej twórczości w całym kraju. Zwierzyniecka przyrodastworzyła miły klimat wokół tej imprezy, Jej uczestnicyz zachwytem wypowiadali się o walorach turystyczno--przyrodniczych miejscowości. Wiele na ten temat mówiłwitając gości z-ca burmistrza inż. Marek Kamiński. Jegowystąpienie przybliżyli też zebranym historię miejscowości.W części zasadniczej wypowiadali się o współczesnejliteraturze ludowej Zamojszczyzny członkowie RadyNaukowej STL: dr Jan Adamowski i dr Donat Niewia-domski. Wanda Dulak-Łomnicka, Kazimiera Sekuła,Władysław Koczot, Alfreda Magdziak i Władysław Sitkowski— to laureaci turnieju jednego wiersza. W tympunkcie programu poeci i pisarze stworzyli znakomitąatmosferę. Podziwialiśmy ich zdolności i talent, natomiastspotkanie z Krzysztofem Kołtunem — poetąz Chełma było okazją do prezentacji jego wierszy zezbiorku Pańska dolina.Wystawa wydawnictw literatury ludowej Zamojszczyzny,której towarzyszył kiermasz wydawnictw StowarzyszeniaTwórców Ludowych i miejscowych wydawców,były uzupełnieniem tej udanej imprezy. Prezes STL,Władysław Sitkowski, mieszkaniec Zwierzyńca zadbało to, by jego koledzy wyjechali ze Zwierzyńca z dużymzasobem wiadomości o tej miejscowości. W tym celuzwiedzano zwierzyniecką Starówkę, izbę muzealną, wysłuchanoprelekcji. Pełna integracja uczestników nastąpiłaprzy ognisku z kiełbasą i bigosem, gdzie kapela ludowaz Krasnobrodu zapoznała gości z innych regionów Polskiz ludowymi melodiami Zamojszczyzny, a znany gawędziarzludowy Kazimierz Maurer bawił zebranych znakomitymitekstami.Całość imprezy utrwalała na taśmie magnetofonowejred. Teresa Łozińska z Polskiego Radia, która zebranymateriał wykorzystała w audycji Kiermasz pod kogutkiem.Aby tego typu imprezy mogły istnieć nieodzowna jestpomoc finansowa, którą nieśli: Urząd Wojewódzki,Wojewódzki Dom Kultury, burmistrz Zwierzyńca.Nagrody fundowali dyrektorzy Roztoczańskiego ParkuNarodowego, browaru, Zwierzynieckiego Domu Kultury,którzy z życzliwością odnieśli się do tej imprezy sugerującorganizatorom, by na dłużej zadomowiła się onaw naszym mieście.Wyrazy uznania należy skierować pod adresem bezpośrednichorganizatorów-pracowników biura ZarząduGłównego STL za sprawne przygotowania; tej udanejimprezy i wytworzenie miłej atmosfery. Burmistrz Miastai Gminy Zwierzyniec, mgr Jan Skiba dziękuje wszystkimuczestnikom i organizatorom za imprezę, która uświetniłajubileusz miasta. Zaprasza jednocześnie w roku1995 wierząc, że organizatorzy wybiorą ponownie Zwierzyniecna miejsce spotkań.84


WŁADYSŁAW KOCZOTNie wysłane listyPamięci Władysława KuchtyTak bardzo chciałem Ci wysłaćw kopercie wiosennych półwielką radość chłopskiego sercanadzieję kiełkującego ziarnagdy patrzyłem nocą w gwiazdyspadające gdzieś w oddali...Tak bardzo chciałem Ci wysłaćz roztoczańskich ścierniskpieśni żniwnych zagonówmelodię ostrzonej kosygdym zmęczony na snopie siadałwspominając chłopskich poetów..Tak bardzo chciałem Ci wysłaćna karcie jesiennego polaostatnią modlitwę żurawipod błękitnym niebem ojczyznyprzydługą skargę świerszczana maleńkim skrawku miedzy...Tak bardzo chciałem Ci wysłaćw złotych dniach polskiej jesienizwierzyniecki liść klonunadwieprzański spokój łąki te strofy prostych wierszyw których na zabój się kochałeś...I nie zdążyłem już Ci wysłaćchłopskich listów od serca —odszedłeś bez podania rękina wieczny sen umarłycha przy Twoim grobie w ciszy drzewniech tylko palą się znicze pamięciniech zawsze kwitną białe chryzantemyi żyją wspomnienia o Tobie...październik 1993 r.KAZIMIERA SEKUŁAMyćwierćwieczniWiatry dziejowe laury postrącałypieśń już przebija mózgowe sklepieniadumnibo mądrzy — ze szkodą...po szkodziewciąż użyźniamy glebę pod marzeniaCoraz skromniejsze są nasze spotkaniaducha młodości zaledwie kropelkajeszcze nam echo gdzieś gra na kurhaniegdzie drzemie dusza ludowego grajkaLiczymy stratyi coraz cichsicoraz bliżej ziemiz pokornym sercemużyźniamy niwyznacząc cmentarzejak liśćmi jesieni15.10.1993 r.Wiersze nagrodzonew turnieju jednego wierszana ZwierzynieckichPostaciach Literackich.WŁADYSŁAW SITKOWSKITu słońceTu słońce wschodzizza Tartacznej Góryw nadwieprzańskich zdrojachczerpie życiodajne mocei z wież kościelnychgłosi Kiedy ranne wstają zorzeA potem staje w zenicieludzkiego padołui w dostojnych konarachfloriańskiego dębuwiedzie prorocze rozmowyz madonną leśnąW swojej ziemskiej pielgrzymceprzemierza hetmańskie kniejeby ze szczytu Bukowej Górybłogosławić roztoczańską krainęA drzewa jesiennew pożegnalnym geściepozostają szelestem wspomnieńZwierzyniec, 12.10.1993 r.ALFREDA MAGDZIAKŚmierćbrzozyKochałam kiedyś brzozę białą —wielką, nad drogą pochyloną,pięknie rozrosłą, wprost wspaniałą —była calutkiej wsi ozdobą.Wiosną w seledyn się stroiła,słoneczko złoto na nią kładło,od świtu już, co dzień gościłarozświergotanych wróbli stado.A latem — tyle piękna miała,piękna z niczym niezrównanego,kiedy witkami dotykałatrawy i kurzu ulicznego.Dostojnym ruchem całego pniatańczyła w miejscu jak królowa,cicha melodia z pól do niej szła,aż hrabia księżyc się dziwował.Czerwień i żółć jesienną porąw ognisty bukiet zmieniały ją,na całą wieś od jej kolorówprzyjemny spokój i ciepło szło.Zimą, w długie wieczory, nocewiatr tak pięknie w jej gałęziach grał,to zawodził, to znów chichotałczasami — jakby drzwiami ktoś skrzypiał.Aż kiedyś śmierć ją ścięła piłą,upadła ciężko z głuchym stękiem,myślałam wtedy, że mi sercei ziemia, z żalu po niej pęknie.85


DANUTAPOWIŁAŃSKASztuka ludowa a politykaWystawa w Muzeum Lubelskim w Lublinie 11 III — 25 IV 1993Prezentując sztukę ludową, najczęściejorganizowano wystawyz zakresu tradycyjnej twórczościludowej, wywodzącej się z XIX wie-Prezentowana była twórczośćludowa pochodząca z całej Polski, zjednego regionu, były wystawymonograficzne (np. tkactwo, garncarstwo,<strong>pl</strong>astyka obrzędowa), byłyekspozycje tematyczne (np. MatkaBoska Częstochowska w malarstwiei rzeźbie) lub wystawy indywidualneprezentujące dorobek jednego artysty.Najczęściej więc przedstawianotradycyjną sztukę ludową, a pracewspółczesnych artystów ludowycheksponowano takie, które i w sposobierealizacji i w tematyce nawiązywałydo tradycyjnej sztuki ludowej.Na prezentację prac odbiegającychod tych kanonów w zasadzie nigdynie było okazji, ani miejsca.Faktem jest, że współcześni artyściludowi po tematykę „polityczną" sięgaliniechętnie i sporadycznie, faktemjest też, że muzea takie praceniezbyt chętnie gromadziły, mimo żetakie prace powstawały. O tym, żerzeźby czy obrazy o tematyce politycznejpowstawały sporadycznieświadczy i to, że aby zorganizowaćtaką wystawę, konieczne było wypożyczenieeksponatów z pięciu muzeów:Muzeum Etnograficznegow Toruniu, Państwowego MuzeumEtnograficznego w Warszawie,Muzeum Okręgowego w Białej Podlaskiej,Muzeum Regionalnegow Lubartowie i Łukowie oraz ze StowarzyszeniaTwórców Ludowychw Lublinie.Stwierdzić można, że ani politykaprowadzona przez władze PRL, anidość agresywna propaganda nie wywarłytak wielkiego wpływu (jakmożna by się spodziewać) na zainteresowaniawspółczesnych twórcówludowych. Jednak różne wydarzenia,które miary miejsce w ostatnim50-leciu Polski znalazły odbiciew twórczości rzeźbiarzy czy malarzyludowych.Niewąt<strong>pl</strong>iwie największym wydarzeniemdla artystów ludowych (coznalazło największe odzwierciedleniew tematyce wykonywanych prac)były przeżycia związane z II wojnąświatową. Często w pracach rzeźbiarzyczy malarzy pojawia się postaćżołnierza z 1939 roku, postaci partyzantów,walka z okupantem itp. Przyrzeźbieniu takich prac jak np. „Dwajprzyjaciele" Mieczysława Zawadzkiegoz Łukowa wykonana w 1980 r.czy „Żołnierz z dzieckiem na ręku"wyk. przez Feliksa Dudkiewicza zeStarej Wsi (woj. lubelskie) w roku1973, autorzy sięgali po <strong>pl</strong>astycznerozwiązania z rzeźb o tematyce sakralnej;w pierwszym przypadku chodzio motyw Piety, a w drugim omotyw Matki Boskiej z Dzieciątkiem.Jak pamiętamy, ówczesne środkimasowego przekazu bardzo silnieakcentowały rolę i znaczenie ArmiiCzerwonej w odzyskaniu przez Polskęniepodległości. I ta propagandaznalazła odzwierciedlenie w całejgalerii rzeźb, które przedstawiająwspólną walkę i przyjaźń żołnierzypolskich i radzieckich. Wymienić tuwarto płaskorzeźbę wykonaną przezStanisława Żyrka w 1984 r. ze wsiŹrebuty (woj. elbląskie), która z jednejstrony przedstawia postać zadumanegożołnierza polskiego z września1939 roku, a z drugiej stronypostać czerwonoarmisty, który dziarskokroczy i sieje ziarno (na ZiemiachOdzyskanych) z widocznympodpisem „MUN NET" (min niema) 1945 rok.W powojennej propagandzie,oprócz nieustannego podkreślaniaznaczenia Armii Radzieckiej w dzielezwycięstwa, równie popularnymtematem prasowym była rola „WielkiegoBrata" w dziele odbudowy Polski,rozwoju przemysłu i w utrzymaniusuwerenności. Odbicie tej tematykiprzybrało w niektórych pracachwykonywanych w tamtym okresieprzez twórców ludowych karykaturalnąformę. Przykładem może byćkropielniczka na święconą wodęwykonana przez Stanisława Witka zUrzędowa w woj. lubelskim, którąautor „udekorował" młotem, sierpemi gwiazdą. Należy jednak podkreślić,że takie prace spotykamysporadycznie.Przez wiele lat tematem „żelaznym",w prasie, radiu i telewizji była„walka" o zachowanie pokoju naświecie, protesty przeciw zbrojeniomatomowym itp. I ta tematyka znalazłaodbicie w twórczości ludowej np.rzeźba „Siłacze łamią rakietę"(wyk.Józef Kula w 1986 r., Abramów, woj.lubelskie).W okresie ostrego stalinizmu,tak jak i w sztuce tzw. „oficjalnej",tak i w rzeźbie ludowej znajdujewyraz swoisty socrealizm. Wykonywanebyły rzeźby przedstawiającesłynnych twórców komunizmu:Karola Marksa (Tadeusz Szkodziński,Studzianka, woj. bialskopodlaskie),Włodzimierza Lenina (JanGajewski, Urzędów, woj. lubelskie),Józefa Stalina (autor nieznany),rzeźby przedstawiające rewolucjonistów:Feliksa Dzierżyńskiego iJuliana Marchlewskiego (JózefKaczmarek, Chycza, woj. częstochowskie),czy działaczy państwowychnp. Władysława Gomułkę (JanPiątek, Łucka, woj. lubelskie),Edwarda Gierka (Stanisław Dyl,Ryszkowa Góra, woj. przemyskie).W twórczości ludowej znalazłyodbicie i inne wydarzenia historyczne,które miały istotne znaczenie dlachłopów np. reforma rolna, walka zanalfabetyzmem. I tu można wymienićrzeźby Tadeusza Szkodzińskiegoz Lisznej woj. bialskopodlaskie) pt.„Szkoła dla analfabetów" czy „Reformarolna" (Michał Prokopiuk,Bazylia, woj. łódzkie).W okresie „gierkowskim", czyliw okresie propagandy sukcesu, z jednejstrony dużo się mówiło o znaczeniurolnictwa, o „zielonych światłach"dla tej dziedziny gospodarki,ale w praktyce było zupełnie inaczej.W sklepach wiejskich brakowałowszystkiego: chleba, mięsa, wideł,sznurka do snopowiązałek, nawozówsztucznych, węgla itd. I ta tematykaznalazła swoje odbicie w pracachtwórców ludowych. Wymienić tumożna bardzo wymowną płaskorzeźbęStanisława Korpy z Rudy (woj.sieradzkie) pt. „Piekło rozbudowane",gdzie w centrum płaskorzeźbyznajdują się drzwi do sklepu GS, poddrzwiami olbrzymia kolejka, nadrzwiach sklepu widoczna karteczkaz informacją, że jutro będą sprzedawanenawozy sztuczne i węgiel, zaśnad sklepem diabły palą ognisko.Inna rzeźba tego autorapt. „Oddajwidły" przedstawia zdesperowanegochłopa, który chce odebrać widłydiabłu. Obraz Tadeusza Żaka „Kolejkado sklepu" (Łazy, woj. kieleckie)— to już historia, bo o kolejkachdo sklepów dawno już wszyscyzapomnieli.86


Modne w ostatnim okresie problemyekologii, a przede wszystkimekologiczna degradacja Śląska, równieżznalazły swoje odzwierciedleniew twórczości ludowych artystów.W tej grupie tematycznej możnawymienić obraz olejny WładysławaLucińskiego z Rudy Śląskiej pt.„Śląska Golgota" czy rzeźbę przedstawiającąścinanie ostatniego drzewana ziemi pt. „Byłby to ostatnigrzech Adama i Ewy" (wyk. JózefKula, Abramów, woj. lubelskie).Wielkim wydarzeniem w dziejachpowojennej Polski było powstanie„Solidarności" i wszystkich ideałów,nadziei i spraw, o które walczyła.Wydarzenia te przyczyniły się m.in.do powstania obrazu BronisławaKrawczuka z Gliwic pt. „Pod twojąobronę uciekamy się..." (wyk. w1980 r.), z którego promieniujeentuzjazm tłumów, poparcie tegoruchu przez ludność z całej Polski(symbolicznie pokazany został Śląsk,Warszawa i Gdańsk) czy rzeźba pt.„Solidarność" (Józef Chełmowski,Brusy, woj. bydgoskie).Natomiast do wydarzeń, któremiały miejsce w ostatnim okresienawiązują obrazy Stanisława Żywolewskiegoz Hajnówki (woj. białostockie)pt. „Kto ty jesteś... Polakmały", w którym artysta w sposóbbardzo dowcipny uwypukla wszystkienasze wady narodowe: naiwność,pijaństwo, zmiana poglądów politycznych,czy inna praca tego samegoautora pt. „Lenin... zmartwychwstał",w której nawiązuje do przewrotuJanajewa w Moskwie.Prezentowane na wystawie pracereprezentują bardzo różną wartośćartystyczną. Znajdują się tu dzieławybitne, obok prac miernych, a czasemnawet słabych. Założeniem wystawybyło przede wszystkim przedstawieniepoglądów artystów ludowych,ich osobistej oceny wydarzeń,które miały miejsce w ostatnim pięćdziesięcioleciuPolski. Ocena ta jestbardzo różna, czasem naiwna, czasemjest to ocena wyrażona z dużąwiarą we wszystko to, co przekazywałyówczesne ośrodki opiniotwórcze,ale i są dzieła, w których artyścibardzo krytycznie oceniają otaczającąich rzeczywistość, bowiem politykaod najdawniejszych czasów wywieraławpływ na sztukę.Scenariusz wystawy:Danuta PowiłańskaIlość eksponatów:149 (rzeźba —128, obrazy — 21)Od RedakcjiZałożeniem autorki scenariuszawyżej omówionej wystawy było eksponowaniedzieł sztuki ludowej o określonejtematyce, nawiązującej do wybranychwydarzeń ze współczesnej historiiPolski. Z tego zadania DanutaPowiłańska wywiązała się znakomicie,o czym mogli się przekonać zwiedzającytę wystawę w Zamku Lubelskim.Prezentacja <strong>pl</strong>astyki ludowejmającej związek z polityką nasunęłapewne refleksje. Godzi się bowiemzauważyć, że tematyka politycznapojawiła się w polskiej sztuce ludowejw szerszym wymiarze dopiero po IIwojnie światowej. Była ona i jest nietylko swobodnym wyborem samychtwórców dla „zaspokojenia własnychpotrzeb estetycznych", ale także —a może przede wszystkim — wynikiemokreślonej polityki kulturalnej państwa.Chociaż swoboda samego tworzeniaczy kultywowania tradycyjnychtreści i form nie była w zasadziekwestionowana, to jednak „ukierunkowanie"na tematykę świecką (aw znacznej mierze i polityczną) byłoczęsto widoczne. Sprzyjały temu główniekonkursy na sztukę ludową zalecanei finansowane przez samo MinisterstwoKultury i Sztuki, a co sięz tym wiąże i przez władze kultury wposzczególnych województwach.Potwierdzeniem tej tezy mogą być tylkoniektóre ogólnopolskie konkursy(połączone z wystawami) organizowaneprzez Stowarzyszenie TwórcówLudowych, jak „Wojsko polskiew rzeźbie ludowej" (z okazji 30 rocznicyzwycięstwa nad faszyzmem) —1975 r., „Żołnierz obrońcą i budowniczym"(dla uczczenia 35-lecia LudowegoWojska Polskiego) — 1978 r.,„Ojczyzna" (na 40-lecie PRL) —1984 r., „Przeciw wojnie" — 1986 r.Nagradzanie artystów na tych konkursachbyło niewąt<strong>pl</strong>iwie swegorodzaju promocją wybranej tematyki,o czym ostatnio zapominają dawniorganizatorzy tych imprez.Swoistym „odreagowaniem" minionychlat było m.in. ogłoszenie przezSTL konkursu pt. „Święci polscyw sztuce ludowej" (1991 r.) wrazz prezentacją wystawy pokonkursowejw Łomży, podczas IV pielgrzymkipapieża Jana Pawła II do ojczyzny.Niezależnie od oceny polityki kulturalnejpaństwa w ostatnich dziesięcioleciachi jej wpływu na twórczośćludową jedno jest zapewne najważniejsze:artyści potrafili w swoichdziełach przekazać to, co widzą iodczuwają, a organizowane imprezy(wystawy, kiermasze, targi, konkursyitp.) w olbrzymim stopniu przyczyniłysię do zachowania jeszcze przy życiuwielu dziedzin <strong>pl</strong>astyki ludowej.Alfred GaudaMieczysław Zawadzki, Dwaj przyjaciele,Łuków, 1980 r.Stanisław Korpa, Piekło rozbudowane,Ruda, woj. sieradzkie, 1982 r.Józef Chełmoński, „Solidarność" , Brusy,woj. bydgoskie, 1982 r.Zdjęcia Piotr Maciuk


EDMUND ZIELIŃSKI„Zatrzymać przed odlotem"Pod takim hasłem Fundacja PROARTE SACRA — przy wsparciuZrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego,Muzeum Etnograficznego w Oliwie iNadbałtyckiego Centrum Kultury —wskrzesiła w Gdańsku obumarłą tradycjęodpustową. A było to tak.Duszpasterstwo ŚrodowiskTwórczych Archidiecezji Gdańskiej,prowadzone przez ks. KrzysztofaNiedałtowskiego przy kościele św.Bartłomieja, zaprosiło twórcówludowych do wzięcia udziału w sierpniowymodpuście. Zgodnie z zamysłemorganizatorów, msza świętaodpustowa miała być odprawionaprzy ołtarzu udekorowanym wielkąilością malowanych ptaków. Na apelks. Niedałtowskiego odpowiedziało22 rzeźbiarzy. Oto oni: Czesław Birrz Mściszewic, Hugon Baniecki z Elbląga,Jan Borawski i FranciszekChruściel z Ornety, Józef Chełmowskiz Brus, Julian Filipowski z Gdańska,Norbert Gliński z Lęborka,Tadeusz Górski z Malborka, Jadwigai Leon Grot z Kartuz, Jacek Janowskize Słupska, Zygmunt KędzierskiWŁADYSŁAW KOCZOTTwórcy ludowi od początku istnieniaStowarzyszenia TwórcówLudowych (jednym z nich jestemwłaśnie ja) nagminnie narzekają naśrodki masowego — czy inaczejmówiąc — społecznego przekazu, tj.prasę, radio i telewizję, za małezaangażowanie się tych medióww upowszechnianiu sztuki ludowejszeroko rozumianej jako jednego zbodajże najważniejszych filarów kulturynarodowej. Oczywiście zarzutten nie odnosi się bezpośrednio dowieloletnich (sprawdzonych już)przyjaciół — redaktorów zwłaszcza zPolskiego Radia w Warszawie, którzyw swoich mocno okrojonychprogramach i audycjach starają sięna bieżąco informować słuchaczy owszystkich imprezach lub spotkaniachfolklorystycznych, a przy tym,co jest może najważniejsze: wszystkoto skrzętnie rejestrują na taśmachradiowych z myślą o tych, co przyjdąpo nas i przejmą ster w pielęgnowaniutradycji oraz kultury swoichojców i dziadów. Wymienię tu tylkoz Przymuszewa, Tomek 0lszewskiz.Ornety, Włodzimierz Ostoja-Lniskiz Czerska, Leszek Prorok zeZblewa, Stanisław Plata z Gdańska,Marian Ruszlewicz z Cedrów Wielkich,Izajasz Rzepa z Redy, TadeuszSzałkowski z Nowego Dworu Gdańskiego,Stanisław Śliwiński i EdmundZieliński z Gdańska oraz JerzyZieliński ze Zblewa.Kiedy wierni przybyli na odpustowąmszę św., w niedzielę 22 sierpnia,na dziedzińcu kościelnym zastalistoiska ludowych twórców, a wewnątrzświątyni niecodzienny widok:chmurę różnokolorowych ptakówzawieszoną nad ołtarzem. Wrażeniebyło niesamowite: biedniutki kościół,a nad ołtarzem — właściwie nadprostym stołem ofiarnym — bogactwokolorów. Rozedrgane powietrzesprawiało, że ptaki wciąż zmieniałyswoje pozycje. One po prostuŻYŁY, były wszędzie, nawet naświecznikach wykonanych przezJerzego Zielińskiego. Ptasie głosy,płynące gdzieś z głośnika magnetofonu,uzupełniały tę niesamowitą,Zamojscy poeci dziękują...panie: Marię Baliszewską i AnnęSzotkowską z Redakcji MuzykiLudowej z II programu oraz red.Teresę Łozińską z I programu PolskiegoRadia, która jest szczególniebliska większości ludowych artystów.Będąc bowiem od wielu już lat gospodyniąbardzo popularnej wśródsłuchaczy audycji „Kiermasz podkogutkiem", wielokrotnie przemierzyławzdłuż i wszerz cały kraj w poszukiwaniui promowaniu chłopskichtalentów.Rok 1993 był jubileuszem 25-leciatejże audycji. Przeto red. TeresieŁozińskiej należą się słowa szczególnegopodziękowania i docenieniajako „radiowego Kolberga" współczesnychczasów, co niniejszymw imieniu kolegów — twórców ludowychi swoim własnym czynię. Proszęjednocześnie o dalszą współpracę zeStowarzyszeniem Twórców Ludowychna chwałę chłopskiej kulturyi odpowiedzialnego uczestnictwachłopów w pomnażaniu kultury narodowej.My twórcy ludowi bardzoprzecudną scenerię. Kiedy podczasmszy św. stałem w przedsionku kościoła,nad moją głową, w zwieńczeniustropu wesoło śpiewała paratrznadli — ciesząc się chyba, że jejdrewniani pobratymcy służą Boguw uroczystej ofierze.Sumę odpustową celebrował ks.prof. Janusz Pasierb z Pel<strong>pl</strong>ina,towarzyszyli mu ks. Stanisław Bogdanowiczz Bazyliki Mariackiej i ks.Krzysztof Niedałtowski. Śpiewem imuzyką wspomagały wiernych zespołyKoleczkowianie i Chmielanie.Ks.prof. J. Pasierb w swej homiliibardzo ciepło mówił o ludowejtwórczości, o potrzebie zatrzymaniajej piękna przed — nadchodzącymbyć może — „odlotem". To bardzodobrze, że przyfrunęły tu ptaszki zeZblewa i Cedrów; w każdej świątyni— mówił ks. Pasierb — widziałbymelementy ludowego rękodzieła. Przypomniałtakże, iż twórcy ludowi tworząprzede wszystkim z potrzebywłasnego serca.Rzeczywiście, to prawda choćmoże czasem zapominana. „Jo okropnierod mom te anielskom muzykęi spływanie niebieskie" — mówił,o wyrzeźbionych przez siebie aniołkach,stary, beskidzki powsinoga,Jędrzej Wowro. O innym zaś twórcyAdam Harasymowicz pisze:cieszylibyśmy się, gdyby tak oddanychsprawie kultury ludowej redaktoróww polskich mass mediach byłoznacznie więcej, a wówczas i naszeproblemy (z kłopotami włącznie)szybciej docierałyby do ośrodkówdecyzyjnych w państwie, które jestprzecież zobowiązane do ochronykulturowego dziedzictwa narodu, wtym i jego artystycznych dokonań.Osobiście mam taką nadzieję, żeostatnie chude lata w tym zakresiewreszcie się skończą, a władza miastniszczyć twórców ludowych i postrzegaćich jako przeżytek kulturowy,dla którego jest miejsce w skansenieczy muzeum, zacznie wreszcietraktować ich po ludzku, z należytąrównością w zespole wszystkichtwórców narodowej kultury. Takżew prasie, radiu i telewizji spojrzeniena środowisko twórców chłopskiejkultury powinno być ostrzejszei wyraźniejsze, a nade wszystko winnozaowocować w najbliższej przyszłościstałymi publikacjami czy programamidającymi możliwość zapoznaniasię tzw. szerokiej opinii publicznejz problemami chociażbynatury socjalno-bytowej współczesnychtwórców ludowych. Trzeba teżpoczynić starania, ażeby media wwiększym niż dotychczas stopniuupowszechniały dokonania twórcze88


Rzeźbił Janasnie ku dudkomale ku swymludzkim smutkom...Tacy są również współcześniludowi artyści, którzy cząstkę swejduszy zostawiają w swych niepowtarzalnychdziełach, by cieszyły ludziwrażliwych na piękno. Dzięki tymtwórcom radośniej zrobiło sięw sierpniową niedzielę w kościeleśw. Bartłomieja.Ja myślę, że dzięki ks. Niedałtowskiemu,co roku w tej świątyni iwokół niej będzie pięknie, radośniei bardzo, bardzo ludowo. Będzie tumożna kupić obraz na szkle malowany,ludową zabawkę, rzeźbę, haft czymalowanego ptaka. Mam nadzieję,że odpust św. Bartłomieja stanie siędniem, w którym będzie można spędzićwzruszające chwile wśród dziełtwórców ludowych. Myślę, że tegonam właśnie trzeba. Niejednemuprzypomni się jego rodowód i, choćna chwilę wróci pamięcią do odległejswej wsi, do nieistniejącej już strzechy,i przypomni sobie, że i wtedy byłktoś taki, kto wy<strong>pl</strong>atał koszyki, robiłzabawki, rzeźbił, czy malował.A wówczas nasza szara, przygnębiającacodzienność choć na chwilę staniesię mniej dokuczliwa.zmarłych koleżanek i kolegów zróżnych dyscy<strong>pl</strong>in sztuki ludowej.Nadzieją w tym względzie napawadobry przykład red. Wacława Tkaczukaz II programu PolskiegoRadia, który opracował wspaniałesłuchowisko poetycko-dokumentalnept „Treny wiejskie StanisławaBuczyńskiego" wyemitowane w tymżeprogramie w dniu Święta Zmarłych.Niniejsze słuchowisko zrealizowanezostało na podstawie II-tomowegowydania utworów poetyz Kotorowa na Zamojszczyźnie pt.„Na drodze dróg" w opracowaniu dr.Donata Niewiadomskiego — znanegokrytyka literatury chłopskiej.Publikacja ukazała się w 1993 r.nakładem wydawnictwa „Norbertinum"w Lublinie. W słuchowiskuzaprezentowano wiersze poświęconezmarłemu poecie, jego listy do kolegówtwórców, a przede wszystkimjego własną twórczość, w tym wspomnianetreny poświęcone zmarłejżonie. W słuchowisku wzięli udziałznani aktorzy scen warszawskich —Joanna Jędryka i Wojciech Siemion,którzy sprawili, iż poezja StanisławaBuczyńskiego brzmiała naprawdęujmująco. W imieniu poetów zamojskichserdeczne dzięki autorowi.„Dziecko w folklorze"Baranów Sandomierski 15-17 X 1993 r.Festiwal „Dziecko w folklorze"potwierdził, że warto było się starać,by te trzy dni, jakże interesujące, płynęływ historię miasta i gminy Baranów.Każdy dzień wymaga oddzielnegospojrzenia i komentarza, gdyżprzynosił ze sobą nowe odczucia.Jest mi niezręcznie, że umknie cośmojej uwadze, a szkoda, bo to, co byłowarte jest srebrnej i złotej oprawy.15 października był dniem dladzieci i o dzieciach. Śpiewaczki ludoweśpiewały pieśni sieroce i kołysanki.Kołysały się kołyski i płynęły pięknepieśni kobiet starających się „uśpićmałe dziecko".Komisji artystycznej przewodniczyłprof. Bogusław Linette z Uniwersytetuim. A. Mickiewicza w Poznaniu;ponadto członkami jury byli:dr Piotr Dahlig z IS PAN, mgr AntoniŚledziewski — folklorysta z Warszawyi mgr Jolanta Draganz Muzeum Kultury Ludowej w Kolbuszowej.Jury po wysłuchaniu występów 30śpiewaczek przyznało trzy I nagrody.Otrzymały je: Bronisława Chmielowskaz Mroczkowic (woj. jeleniogórskie),Józefa Albiniak ze Stojeszynai Janina Chmiel z Wólki Ratajskiej(woj. tarnobrzeskie). W drugiej grupienagrodzonych znalazły się: JaninaOlszak z Kocudzy, Anna Turbakz Dąbrowicy, Krystyna Plachaz Janowa Lub., Czesława Kozioł zeStojeszyna, Anna Andruszkiewicz zWiżajn (woj. suwalskie), BronisławaJargieło z Momot Dolnych i FeliksaMazur z Godziszowa. W trzeciejgrupie znaleźli się: Jerzy Ciejkaz Baranowa Sand. — jako jedynyrodzynek śpiewający pieśni sieroce,Władysława Dycha z Kocudzy, JadwigaBiernacka z Kamienia, MariaPilecka z Dąbrowicy, Janina Wolakz Dymitrowa Dużego, Anna Rzeszutz Baranowa, Janina Wielebaz Godziszowa, Zofia Ozga z MajdanuKrólewskiego i Maria Marekz Dąbrowicy. Dziecięcy zespół śpiewaczyz Wiżajn otrzymał nagrodęspecjalną za pieśni sieroce orazalbum ufundowany przez LeszkaTomanka, burmistrza miasta i gminyBaranów Sand.W godzinach wieczornych odbyłsię koncert zespołów z miejscowegoMGOK, w którym zaprezentowalisię: ZPiT „Ziemia Baranowska"z tańcami regionalnymi i zespół „Lasowiaczki"z widowiskiem „Gusła odzieciach i z dziećmi".Również 15 października koncertowałydziecięce grupy zaproszonena festiwal: zespół „Porębianie" zBrzeska z tańcami regionalnymi,dziecięca grupa z Kocudzy z widowiskiem„Pastuchy" i grupa dziecięcaz Wiżajn z pieśniami kresowymi.W tym dniu zespoły koncertowały wZDK w Skopaniu, ponadto odbyłosię spotkanie z regionem góralskimdla młodzieży ze szkoły podstawowejw Durdach.Drugi dzień festiwalu przebiegałpod znakiem opowieści dla dzieci,nazwany również „dniem góralskim",ponieważ tego dnia swojeumiejętności taneczno-wokalne zaprezentowałagrupa „Holajnicy"z Bielska-Białej.Ale drugi dzień przebiegał takżepod znakiem opowieści i gawęd ludowych.Wystąpiło 21 gawędziarzy.Najlepszymi okazali się StefaniaDuda z Nosówki i Jan Jędrol z Poronina.W pierwszej grupie nagrodzonychznaleźli się: Anna Rzeszutz Baranowa, Władysław Kurudz iStanisław Chowaniec z BukowinyTatrzańskiej, Janina Wolak z DymitrowaDużego. Natomiast w drugiejgrupie byli: Maria Marek, MariaPilecka i Anna Turbak z Dąbrowicy,Józefa Albiniak i Stanisław Jurkowskiz Chmielowa, Czesława Kozioł zeStojeszyna, Anna Sulowska z Piłatkioraz Katarzyna Kracik ze Spytkowic.Ponadto jury wyróżniło sześciugawędziarzy upominkami rzeczowymiufundowanymi przez StowarzyszenieMiłośników Kultury „ZiemiaBaranowska". Nagrody wręczali ichsponsorzy.17 października wystąpił zespółregionalny z Nosówki (woj. rzeszowskie)z widowiskiem „Wigilia św.Ducha". Widowisko niezwykle interesujące,pełne wartości kulturowychtradycji regionu rzeszowskiego związanychz przynoszeniem do domu„zielonych gałązek życia".Trzy dni zleciały jak mgnienieoka. Dzięki ludziom dobrej woli festiwaldoszedł do skutku. Na deskachbaranowskiej sceny wystąpiło 310osób. W pierwszym dniu konkursuwykonawców zapowiadała TeodoraBabiuch, a w drugim Anna Rzeszut.W czasie imprezy swoje prace rzeźbiarskiewystawiali Jan Puk z Trześnik. Sandomierza (zabawki z drewna)oraz Anna Rzeszut (prace wykonanewedług lasowiackich wzorówludowych).A. Szymczyk89


BERNADETTA ŻOŁĄDEKPożegnanieŻegnajcie wszyscy,którzyście mnie znalii których ja znałam,nieraz źle lub dobrzez wami rozmawiałem.Dziś wstępuję w proginajwyższego Pana,już słowa nie rzeknę —milczę zatroskana,ani nie napiszę,gdzie tajemnic wiele.Nie płaczcie za ciałem,z Panem mi weselej,tylko się pomódlciegorąco i szczerzeza mnie i za siebie,z przyjaźnią i w wierze.WŁADYSŁAW KOCZOTW poluRoztańczyły się znów pszenicew lipcowym słoneczkuna te chleby syteObok ścieżką wędruje Matka Boskauradowana pełnią latapaletą cudownych barwna tych krętych miedzachPotem rękami dotyka kłosówrozmyśla coś długomodli sięPod wieczór odchodzi z polazabierając ze sobąokruszynę radościz chłopskiego sercaBRONISŁAWA FASTOWIECZmierzchBłękit zszarzał we mgle przedwieczoru,głosy płyną wyraźnie i czysto,nieruchomo zawisły gałęzie,dym nad ziemią się schyla srebrzysto.Macierzanka z maciejką pospołukuszą sennym zapachem słodkim.W locie pszczoła stanęła, spoglądana motyla jak wabi swym oczkiem.Gdzieś koń zarżał — może już ostatni,bydło powrót łańcuchami dzwoni,gąsior gęsi znad wody przygonił,a w oddali się niebo szkarłatni.W takie — rozperlone zmierzchyserce bije tanecznie i śpiewniei przyzywa rozmodlone rzewnietamte — które na zawsze odeszły.Sierpień 92ADAM DOLEŻUCHOWICZPochwałaJo jest nutkom gęśli, co leci po lesie,wtoryj piyknom śpiywke holny we świat niesie.Potel bedzie gonić, pokiel bedzie w siyle,jaz jom grom ozwali i pierona tryle.Jo jest tom iskierkom, co w smreckak drgo cicho,ale obce oko iskierki nie widzi.Wypatrzy jom ino niewidzialne licho,co sie chocka <strong>pl</strong>onto i z choć kogo sydzi.Jo jest tym jaworem, co na miedzy zyjemi tęgie kónory do nieba wyproscom,z wiatre se potońcem, w dyscu coło myjemi z kawkom urodzom i śpoki ugoscom.Jo jest tym kwiotecke, co kwitnie na kocie,wkoło woń ostrzonsom i pscoły napojem,raźno paradujem w ciepłym słonka złocie,a i przy miesiącku tyz z radościom stojem.Jo jest jak tyn świynty pobłogosławiony,jak krzizyk w Giewoncie abo sygnaturka,idem se spacerke bez park zapóźniony,kurzem se cygarko i obrostom w piórka!IRENA OSTASZYKLodowagwiazdaLodowa gwiazdaczerwcowej nocyspadła na twój domsmutkiem napełniłaserca najbliższychodeszłaA Ty razem z niąOna oświetlała Ci drogęprzed tron Najwyższegobyś rozliczył sięze swoich dniCzy zabrałeś ze sobą wszystkoa może zapomniałeśKsięgi życiakto cię teraz obroniNic nie powieszbezradny zesłańcuco broni a co oskarżaZa tobą zatrzasnęły się drzwicmentarnej furtyOdszedłeśNawet myśli pozostałychnie dosięgnąCiebieniezapomniany chłopskiWieszczu90


FELIKS CZYŻEWSKISprawozdanie z 68, Walnego ZgromadzeniaDelegatów Polskiego Towarzystwa LudoznawczegoSzamotuły, 18 września 1992 r.1. Walne Zgromadzenie delegatów otworzył dr JanWujek, który poinformował zebranych o zmarłych w okresieminionej kadencji członkach PTL. Na przewodniczącegoobrad wybrano mgra Jana Manejraicha, którypowitał zebranych, wśród nich gościa z Petersburga prof.W.GusiewaW kolejnym punkcie odczytano sprawozdanie z 67.Walnego Zgromadzenia odbytego w Gdańsku. Sprawozdanieza okres trzech lat z działalności Zarządu przedstawiłdr Baraniuk. W okresie 1989—92 odbyło się 15posiedzeń prezydium ZG PTL. W tym też czasie odbywałysię posiedzenia Rady Wydawniczej.Wśród różnych form działalności Zarządu GłównegoPTL wymieniono m.in. takie poczynania jak:— wprowadzenie z inicjatywy ZG PTL do podręcznikówszkolnych pewnych poprawek mających na celupokazanie właściwego wkładu kultury ludowej w kulturęogólnonarodową;— nawiązanie współpracy z czasopismem „NowaWieś", m.in. ogłoszono na jego łamach konkurs o tradycjachludowych;— powołano nową serię wydawniczą „Regiony—tradycja—współczesność"i w ramach tej serii rozpoczętowydawanie publikacji związanych z Dolnym Śląskiem.Część publikacji finansowana jest ze środków uzyskanychz Komitetu Badań Naukowych; zawarto umowęwydawniczą z KBN na 38 mln zł.2. Polskie Towarzystwo Ludoznawcze prowadzi swojądziałalność w 19 oddziałach na terenie kraju, zrzeszając1200 członków. W tym miejscu poinformowano o powołaniunowego oddziału PTL — mianowicie oddziałuw Zamościu, którego część członków należało dotychczasdo oddziału w Lublinie.3. Sprawozdanie z działalności Rady Wydawniczej,której przewodniczył prof. Cz. Hernas.Sytuacja finansowa Rady, jak podano w sprawozdaniu,jest trudna. Polska Akademia Nauk ograniczyła swojedotacje. Aktualnie finansuje tylko dwa tytuły, tj. „LiteraturęLudową" oraz „Łódzkie Studia Etnograficzne". Zmniejszononakład „Literatury Ludowej" z 800 do 500 egz.W okresie sprawozdawczym odnotowano pozytywnezmiany w zakresie księgozbioru Biblioteki PTL, jej zbioryulegają systematycznemu wzbogaceniu. Aktualniewynoszą 36 738 woluminów. Głównym sposobem pozyskiwanianowych tytułów (przede wszystkim czasopism)jest wymiana. Czasopisma zagraniczne, które otrzymujePTL są rejestrowane w Centralnym Katalogu WydawnictwCiągłych Biblioteki Narodowej. Prowadzone sąwypożyczenia międzybiblioteczne.4. Zapoznano delegatów ze stanem realizacji wnioskówzgłoszonych na 67. Walnym Zgromadzeniu PTLw Gdańsku, m.in. poinformowano, że prowadzona jestzbiórka pieniędzy na renowację grobu O. Kolberga(wniosek Oddziału Krakowskiego).5. Ważnym punktem 68. Walnego Zgromadzeniabyło wystąpienie pełnomocnika ministra kultury i sztukiZ. Podkańskiego. Poinformował on o przedsięwzięciachministerstwa na rzecz kultury ludowej, m.in. o:— powołaniu Rady Konsultacyjnej do Spraw Twórczościludowej przy ministerstwie;— spowodowaniu finansowania wydawnictw z zakresukultury ludowej przez Komitet Badań Naukowych,finansowana jest już seria „<strong>Biblioteka</strong> zesłańca"w ramach „grantów".Z. Podkański zapoznał zebranych z ogłoszonym przezministerstwo programem „Ginące zawody" oraz z podjętymiprzedsięwzięciami na rzecz ratowania Cepelii. Zgłosiłteż wniosek o powołaniu „Centralnego Banku Informacji".6. W sprawozdaniu finansowym Zarządu GłównegoPTL obejmującym lata 1989—92 wskazano na wzrostkosztów związanych z usługami poligraficznymi (np.w 1990 r. 600 mln, a w 1991—911 mln.). W ogólnychwydatkach ZG PTL — wydatki wydawnicze stanowią77%-80%.W pozycji dochodów: składki stanowią ok. 1/5 ogólnychdochodów, np. za 1989 r. 22,6%, za 1990 - 27%, za1991 - 22%.Główną pozycją w dochodach jest sprzedaż książekoraz dotacje z Komitetu Badań Naukowych. Stan zapasówksiążek w magazynach wzrasta, np. w 1991 r. wynosił231 mln., 1992 — 374 mln zł.Ogólnie stwierdzono w sprawozdaniu, że sytuacjafinansowa Polskiego Towarzystwa Ludoznawczego niejest zła; saldo jest dodatnie i wynosi 280 mln (w tym 270mln na koncie oprocentowanym).7. W kolejnym punkcie obrad wysłuchano sprawozdaniaz działalności Komitetu Redakcyjnego DziełWszystkich Kolberga w Poznaniu, które przedstawiłprof. B. Linette. Wydano 66 tomów Dziel Wszystkich Kolberga(tomy 1—36 to reedycje). Planuje się wydanie su<strong>pl</strong>ementówdo owych tomów z materiałów zachowanychw rękopisach, Mazowsze i Poznańskie mają być uzupełnioneo jeden tom (do każdego regionu). Planuje sięrównież wydanie tomów indeksowych: indeks nazwiskoraz indeks rzeczowy. Będzie ponadto wydany tom 47Podole, w którym znajdą się teksty ruskie. Prace postępująwolno z powodu ograniczeń etatowych (są 3 etaty).Zespół indeksowy finansowany jest obecnie przez KBNw ramach „grantu".8. W sprawozdaniu z działalności Ośrodka Dokumentacjiw Łodzi poinformowano o pracach nad bibliografiąpolskiej kultury materialnej oraz o opracowywanychbiogramach antropologów światowych urodzonychprzed 1920 r. Prowadzone są również prace nadkartoteką biogramów etnografów. Ośrodek Dokumentacjiutrzymuje kontakty międzynarodowe.9. W Sprawozdaniu Komisji Rewizyjnej PTL podkreślono,że Zarząd działał prawidłowo. Zmniejszyła się natomiastaktywność oddziałów. Wniosek taki wysunięto napodstawie niesystematyczności w przysyłaniu sprawozdań.10. W następnym punkcie obrad Komisja Matkazgłosiła kandydatury do Zarządu Głównego (18 nazwisk)oraz do Komisji Rewizyjnej i Sądu Koleżeńskiego.11. Kolejno w porządku dziennym 68. WalnegoZgromadzenia wysłuchano sprawozdań oddziałów PTL.Spośród przedstawionych sprawozdań warto zwrócićuwagę m.in. na wypowiedzi delegatów z Oddziału Koszalińskiego,którego przedstawiciel mówił o utworzeniuparku etnograficznego; zaś delegat Oddziału Krakow-91


woj.skiego — o działalności istniejącego przy tym oddzialeKoła Ormian oraz o opiece nad grobami ludoznawcówsprawowanej przez członków oddziału. Spośród oddziałówPTL wyróżnia się w swojej pracy oddział w Opocznie,m.in. z inicjatywy członków oddziału zrealizowanofilm pt. Ziemia Opoczyńska. Prowadzona jest równieżprzez ten oddział systematyczna konsultacja dla zespołówludowych. Realizowany jest ponadto cykl odczytów„Ludzie zasłużeni dla regionu".W sprawozdaniu z Opola podkreślono, że oddziałotrzymał znaczną pomoc ze strony prof. D. Simonides,pełniącej funkcję senatora.Utrzymywane są kontakty organizacyjne z kołemw Ostrawie.W sprawozdaniach obok osiągnięć podawano równieżprzykłady niepowodzeń w pracach ogniw terenowychPTL. Oddział w Szczecinie, jak wynikało ze sprawozdania,ulegnie prawdopodobnie likwidacji. W Toruniudziałalność ogranicza się do zbierania składek członkowskichoraz do kolportowania wydawnictw PolskiegoTowarzystwa Ludoznawczego. Zła też jest sytuacja organizacyjnaw Oddziale Warszawskim. Spadła aktywnośćczłonków (w okresie sprawozdawczym odbyły się tylkodwa zebrania). Jedynie istniejące przy oddziale KołoKultury Łużyczan wykazuje pewną aktywność.W świetle przedstawionych sprawozdań Oddział PTLw Lublinie, o pracach którego poinformował delegatówF. Czyżewski, zajmuje pod względem aktywności średniąlokatę. Na podkreślenie zasługuje dobra kondycja finansowaOddziału Lubelskiego (najlepsza ze wszystkichoddziałów).W dyskusji ze spraw organizacyjnych zwraca uwagępropozycja poszerzenia nazwy Polskie TowarzystwoLudoznawcze o Stowarzyszenie Etnologów i Antropologów(wniosek „łódzki"). Zdaniem wnioskodawcy przyczynisię to do wzrostu liczebności członków Towarzystwa.Oponenci tej propozycji przytaczali argument, żezmiana ta może spowodować potrzebę opracowanianowego statutu (zmieniłby się — według nich — takżestatus Towarzystwa). W trakcie dyskusji zaproponowanowyjście pośrednie, tj. nazwę Polskie TowarzystwoLudoznawcze i Etnologiczne. Ostatecznie przyjęto wniosekZ. Kłodnickiego, by sprawę tę przedyskutowaćw oddziałach.Przyjęto wniosek o zorganizowaniu w 1994 r. następnegoWalnego Zgromadzenia Delegatów w Chorzowie.Przedstawiono kolejny wniosek: powołanie KomitetuObchodów 100. rocznicy Polskiego Towarzystwa Ludoznawczego,która przypada w 1995 r. Postulowano zorganizowaniedwóch sesji: we Lwowie (prowadzone były jużrozmowy rektora Uniwersytetu Wrocławskiego ze stronąukraińską) i we Wrocławiu.Z okazji jubileuszu <strong>pl</strong>anuje się: opracowanie monografiiPTL (lata 1895—1995), wydanie Słownika etnografów,oraz wybicie medalu pamiątkowego.Powołano Komitet Obchodów 100. rocznicy PTL;przewodniczącym został prof. Jasiewicz z Poznania, zaświceprzewodniczącym — prezes Kłodnicki.13. Wybrano Zarząd — prezesem został wybrany jednogłośnieZygmunt Kłodnicki. Członkowie Zarządu tom.in. Kowalska-Lewicka, skarbnik Toroński, sekretarzRostworowski. Komisja Rewizyjna — przewodniczącyJerzy Adamczewski; Sąd Koleżeński — dr Chmielowski,wśród członków Sądu Koleżeńskiego — F. Czyżewski.Na zakończenie obrad przyjęto wniosek o odbyciuWalnego Zgromadzenia Delegatów w 1996 r. W imieniunowo wybranego Zarządu podziękowania złożył prezesZ. Kłodnicki.Pozdrowienia dla zebranych na 68. Walnym Zgromadzeniuprzekazała delegatka z Bratysławy.92XXVII Ogólnopolski FestiwalKapel i Śpiewaków LudowychJury w składzie: mgr Maria Baliszewska, prof. drJerzy Bartmiński, mgr Ewa Bączyńska, mgr AleksandraBogucka, red. Władysław Byszewski, mgr Marian Chyżyński,prof. dr hab. Bogusław Linette, mgr Anna Stawowska,mgr Anna Szałaśna i mgr Zdzisław Szewczykwysłuchało w dniach 25—26 czerwca 1993 r. 22 kapel, 28zespołów śpiewaczych, 20 solistów-instrumentalistów, 19solistów-śpiewaków oraz 4 grup wykonawców w konkursie„Duży—Mały" reprezentujących 32 województwa.Jury, oceniając wykonawców;biorących udział w konkursiefestiwalowym, zwróciło szczególną uwagę nadobór repertuaru, poziom artystyczny, charakterystycznecechy stylu regionalnego i przyznało nagrody oraz wyróżnienia.• W kategorii kapel— Basztę i nagrodę w wysokości 5 mln zł ufundowanąprzez Program I Polskiego Radia otrzymała kapelaz Grodziska Dolnego, woj. rzeszowskie.— dwie równorzędne I nagrody po 5 mln zł: kapelaz Leszna (nagrodę ufundował Program II PR) i kapcia zWisły, woj. bielskie (nagroda Programu; III PR).— trzy równorzędne II nagrody po 4 mln zł: kapela„Łopuszanie" z Łopusznej, woj. nowosądeckie; kapela„Graboszczanie" z Grabownicy, woj. krośnieńskie i kapelabraci Młodawskich z Bliżyna, woj. kieleckie.— trzy równorzędne III nagrody po 3 mln zł: kapela„Gacoki" z Gaci, woj. przemyskie; kapela z Milikowa,jeleniogórskie i kapela „Jasie" z Kluczy, woj. katowickie.Ponadto jury przyznało cztery wyróżnienia po 1 mln zł.VII Wojewódzki PrzeglądTwórczości Artystycznej Wsiwoj. lubelskiegoKomisja w składzie: dr Jan Adamowski, mgr JaninaBiegalska i mgr Marian Chyżyński stwierdza, że w VIIWojewódzkim Przeglądzie Twórczości Artystycznej Wsiuczestniczyło 59 zespołów. Prezentowały one swoje programyartystyczne w sześciu rejonach, fi. Puławach (18IV), Bychawie (25 IV), Lubartowie (2 V), Kraśniku (3V), Piaskach (9 V), Poniatowej (16 V).Po dokonaniu oceny zaprezentowanych programówprzyznano następujące nagrody i wyróżnienia na ogólnąsumę 20 mln zł w następujących kategoriach:1. Widowiska ludowe— zespół z Krasewa za dwa widowiska Swaty i Chrzcinynagroda w wys. 1 500 tys. zł;— zespół z Niedrzwicy Kościelnej za Wielki Tydzień —nagroda w wys. 1 300 tys. zł,Nagrody po 900 tys. zł dla zespołów: z Woli Chomejowejza Pieczenie chleba; z Żabie) Woli za Jasełka; z WólkiKątnej za Zaręczyny.Wyróżnienia po 500 tys. zł dla zespołów: z Kowalinaza Wieczór zapustny na wsi; z Górki Lubartowskiej zaGody; zesp. z gminy Puchaczów za Kolędowanie z Puchaczowa.


• W kategorii zespołów śpiewaczych— Basztę i nagrodę w wys. 5 mln zł ufundowaną przezProgram IV PR otrzymał zespół z Długiego, woj. ostrołęckie.— cztery równorzędne I nagrody po 5 mln zł: zespółz Zamchu II, woj. zamojskie; zespół z Łubek, woj. lubelskie(nagroda Radia Lublin); zespół z Łopusznej, woj.nowosądecki i zespół z Gałek Rusinowskich I, woj.radomskie.— trzy równorzędne II nagrody po 4 mln zł: zespółz Milikowa, woj. jeleniogórskie; zespół „Smrokowianki"ze Smrokowa, woj. krakowskie i zespół „Ciesina" z Pisza,woj. suwalskie.— trzy równorzędne III nagrody po 3 mln zł: zespółz Sielcą woj. chełmskie; zespół z Żarek Średnich, woj.jeleniogórskie i zespół z Nowej Góry, woj. krakowskie.Ponadto jury przyznało trzy wyróżnienia po 1 mln zł.Nagrodę specjalną im. Józefa Burszty ufundowanąprzez Fundację Artystyczną Wsi w wys. 3 mln zł otrzymałzespół z Ratajewicz (woj. bialskopodlaskie) za pieśniobrzędowe.• W kategorii solistów-instrumentalistówBasztę i 3 min zł przyznano skrzypkowi AntoniemuCicheckiemu z Grądek, woj. siedleckie.— trzy równorzędne I nagrody po 2 mln zł otrzymali:Jan Czubak (skrzypce) z Zaborowa, woj. radomskie;Stanisława Górkiewicz-Galica (złóbcoki) z BukowinyTatrz., woj. nowosądeckie i Leszek Szewczyk (skrzypce)z Nowego Sącza.— trzy równorzędne II nagrody: cymbalista EdwardMarkocki z Grodziska Dolnego, woj. rzeszowskie; harmonistaAdolf Żukowski z Lubina Kościelnego, woj. białostockiei grający na cymbałach wileńskich DominikSobolewski z Giżycka, woj. suwalskie.2. Autentyczne zespoły śpiewaczeI nagrody po 800 tys. zł dla zespołów: z Kotlin, gm.Żyrzyn Łubek, gm. Wojciechów, Ostrówka.II nagrody po 600 tys. zł dla zespołów: z Wólki Kątnejgm. Markuszów, z Talczyna, gm. Kock, z Podzamcza, gm.Mełgiew.III nagrody po 400 tys. zł dla zespołów: z Tuszowagm. Jabłonna, z Górki Lub. i Zabiela w gm. Niedźwiada,z Łuszczowa II, gm. Wólka Lub.Wyróżnienia po 300 tys. zł. pa zespołów: z Baranowa,Bogdanki (gm. Puchaczów), Brzostówki (gm. Serniki),Bronowic (gm. Puławy), Dobrosławowa (gm. Puławy),Kozłówki (gm. Kamiona), Kowali (gm. Poniatowa), KiełczewicGórach (gm. Strzyżewice), Tomaszowic (gm".Jastków), Osowna (gm. Borki), Skrzynice (gm. Jabłonna),Woli Chomejowej (gm. Borki), kol. Zawieprzyce(gm. Spiczyn).W kategorii zespołów stylizowanych i chórów: nagrodaw wys. 500 tys. zł dla zesp. z Wąwolnicy oraz wyróżnieniapo 300 tys. zł dla zespołów: z Dąbrowicy gm. Jastkówi Jeziorzan.3. W kategorii kapel— Nagroda w wys. 1 mln zł dla kapeli ze Starej Wsi;nagroda w wys. 400 tys. zł dla kapeli z Jeziorzan.Jury przyznało także:- wyróżnienie dla grupy śpiewaczej i zespołu muzycznegoz Siedlisk (gm. Fajsławice) — w wys. 600 tys. zł;— wyróżnienie dla solisty skrzypka WładysławaGrzeszczyka z Dobrosławowa w wys. 200 tys. zł.Komisja zachęca do dalszych poszukiwań tradycyjnychpieśni ludowych jak również obrzędów i zwyczajów ludo-— trzy równorzędne III nagrody po 1 mln zł juryprzyznało skrzypkom: Stefanowi Nowaczkowi z Podłęża,woj. siedleckie; Stanisławowi Głazowi z Dzwoli, woj. tarnobrzeskiei Józefowi Szymaniakowi z Siedlisk, woj.lubelskie.• W kategorii solistów-śpiewakówBasztę oraz nagrodę 5 min zł ufundowaną przezredakcję „Kiermaszu pod kogutkiem" — Program I PR— jury przyznało najstarszej śpiewaczce Mariannie Jóźwiakz Gaju Starego, woj. lubelskfc— trzy równorzędne I nagrody po 2 mln zł: AdamStrug z Łomży, Benedykta Łukniańska ż Działoszyna,woj. jeleniogórskie i Sabina Sokół z Wielomoży, woj.krakowskie.— cztery równorzędne II nagrody po 1,5 mln zł: StanisławaŻurawska z Rudzienka, woj. siedleckie; MariannaSołtaniuk z Holeszowa, woj. bialskopodlaskie; MariannaBączek z Bandysiów, woj. ostrołęckie i HelenaKacała z Władysławowa, woj. konińskie.— dwie równorzędne III nagrody po 1 mln zł: NinaNikołajuk z Dobrynia Dużego, woj. bialskopodlaskiei Marianna Rutkowska z Wieliczek; woj. suwalskie.Jury przyznało też dwa wyróżnienia po 500 tys. zł.• W konkursie „Duży—Mały"Nagrody ufundowane przez redakcję „Gazety Rolniczej"otrzymali: Zdzisław Marczuk z synem Tomkiem zZaklinek, woj. bialskopodlaskie — 2 mln zł oraz kapelaRacisiów z Jasionowa, woj. suwalskie — 1 mln zł.Organizatorzy informują, że głównym fundatoremnagród — poza wymienionymi — było Ministerstwo Kulturyi Sztuki.wych, bowiem zespoły sięgające do najbliższej (lokalnej)tradycji są współcześnie jedynymi nośnikami kulturyludowej: W przygotowaniu programów typu estradowegozaleca się staranniejszy pod względem artystycznym dobórtekstów oraz zwrócenie większej wagi na ogólnąkoncepcję artystyczną prezentowanego programu.Komisja ponownie uwala za celowe zwrócić zespołomuwagę, iż nie mniejszej staranności, jak dobór repertuaruwymaga przygotowanie odpowiednich strojów czy ubiorów.Jeżeli zespół pragnie prezentować tradycyjny strójludowy, powinien dążyć do pozyskiwani! oryginałówstrojów, albo też w wypadku wykonywania rekonstrukcji— dążyć aby odtworzony strój wiernie nawiązywał do tradycyjnego,występującego niegdyś w danej okolicy.Wydaje się celowe, aby zespoły korzystały z porad właściwychmuzeów regionalnych, bądź też zasięgały konsultacjispecjalistów przy odtwarzaniu strojów we własnymzakresie.Komisja kieruje słowa uznania wszystkim zespołomuczestniczącym w VII Wojewódzkim Przeglądzie TwórczościArtystycznej Wsi, ich kierownikom i instruktorom,<strong>pl</strong>acówkom organizującym Przeglądy w rejonachoraz tym instytucjom, które opiekuje się i wspierają działalnośćzespołów na terenie gmin. Osobne podziękowaniajury składa Wojewódzkiemu Domowi Kultury wLublinie głównemu organizatorowi i koordynatorowiVII Wojewódzkiego Przeglądu Twórczości ArtystycznejWsi. Miło nam również podziękować WojewodzieLubelskiemu za ufundowanie nagród.


JADWIGA SOLIŃSKAFestiwalowy ptakOto spełnia się moje najskrytsze marzenie: otrzymałamzaproszenie na Festiwal Kapel i Śpiewaków Ludowychw Kazimierzu nad Wisłą. Szczególna to dla mnieuroczystość, gdyż jestem laureatką Konkursu Literackiegoim. J. Pocka, ogłoszonego przez STL z okazji 25-leciaistnienia tej organizacji. Być może, to Duch Poetywyprosił u Boga to zaproszenie, bo wciąż pasjonuję sięjego poezją. Czytam wiersze po wielekroć razy i wciążzachwycają mnie i wzruszają. W Kazimierzu ma nastąpićuroczyste wręczenie nagród i dy<strong>pl</strong>omów laureatom XXIIKonkursu J. Pocka.Wyjeżdżałam już w różne strony Polski i świata, alew Kazimierzu nie byłam nigdy. Będę tam pierwszy raz.O, jaka jestem szczęśliwa! Zabiorę ze sobą walizkę zwłasnymi wyrobami z suszonych traw i kwiatów, chociażnie mam zaproszenia, aby je sprzedawać. Być może rozdamje w prezencie. Obdarowywanie ludzi kwiatamisprawia mi największą radość. Wezmę również kilkadziesiątegzem<strong>pl</strong>arzy pamiętnika pt. „Sybiraczka" wydanegow tym roku przez Wojewódzki Ośrodek Animacji Kulturyw Białymstoku.Pojadę autokarem Regionalnego Ośrodka Kulturyw Łomży, który będzie wiózł zespoły artystyczne na festiwal.Autokar z Łomży odjedzie o godz. 14-ej. Już zjawiasię pani Teresa Pardo, szefowa i serce folkloru, każdegoroku przywozi z festiwalu same laury. Organizuje równieżna własnym terenie konkursy <strong>pl</strong>astyczne, bioręw nich udział...Jedzie w tym roku do Kazimierza zespół śpiewaczy zeZbójnej założony przez panią Teresę, solista z Łomży,oraz ze swoją kierowniczką, męski zespół „Herody" zeSzczuczyna. I też ze Szczuczyna dziadek z wnukiem, czyliduży—mały.Godziny mijają i przed zachodem słońca jesteśmy namiejscu. Zatrzymujemy się przy Starym Rynku. Rynektaki, jak przed wiekami, a wita nas sam Król Kazimierz.Ubrany jest w odświętną szatę z buławą w ręce. Stoi zboku estrady, ma kilkanaście metrów wysokości. Na jegozłotej koronie przysiadł szczygieł — Festiwalowy Ptak.Wygląda jak żywy, cały kolorowy. Ten ptak przez trzy festiwalowedni, będzie dawał natchnienie ludowym artystom,tym którzy wystąpią na owej estradzie. Trwająostatnie przygotowania dekoracyjne.A pod zabytkowym podniesionym dachem, krytymdrewnianymi gontami, słychać pieszczotliwe, nawołującemiauczenie — to kocie wesele. Dobry znak.Pani Teresa Pardo załatwia wszelkie formalności i jużjedziemy do internatu, aby się zakwaterować. Mieszkanas, w jednym pokoju pięć osób. Rano budzę się wypoczęta.Pierwszą noc spałam bez kłopotu, po śmiercimojego męża, dlatego, że byłam z ludźmi, a nie sama.O, jaka trudna jest samotność. Ale tu jestem z ludźmi iczuję się bardzo bezpiecznie.Ubieram się w odświętny, ludowy strój podlaski, bodziś jest wielkie Święto Folkloru, najwspanialsza uroczystość— rozpoczęcie dorocznego Festiwalu Kapeli Śpiewaków Ludowych w Kazimierzu nad Wisłą. Idę naśniadanie, a później do Domu Kultury, tam zapoznajęsię z programem festiwalu.Później, samotnie spaceruję po rynku, z koszykiempod pachą, czyli dopełnieniem stroju ludowego. W koszykumam kilka pamiętników, nakrytych kolorowąchustką.Wtem podchodzi do mnie sympatyczna pani, podziwiamój strój i koszyk. Następnie zaczyna mi opowiadać historięKazimierza. Idę z ową panią na wysoką górę przedzamcza,gdzie znajdują się szczątki cmentarza grzebalnego.Na jednym z nagrobków, czytam cytat kaznodzieiPiotra Skargi: „Zgon jest to tylko przejście z cierpieńdoczesnych do wiecznej szczęśliwości".Ale wydaje mi się, że człowiek może sobie stworzyć i tuna ziemi szczęście. Samo to, że człowiek żyje, to już jestszczęściem nad szczęściami, a dodać jeszcze twórczość, toszczęście bez granic.Później pani ta pokazuje mi kamienicę, w której mieszkalinajbogatsi kupcy. Następnie odprowadza mnie dokina, gdzie odbywać się będzie sympozjum pod nazwą„Pastorałki—kolędy". Podziękowałam i wręczyłam miłejpani na pamiątkę jeden egzem<strong>pl</strong>arz „Sybiraczki". Sympozjumbyło bardzo interesujące, prowadzone przezwspaniałego pana, który miał tytuł doktora. Był to jakbywykład połączny z występem.Teraz trzeba pójść pod Dom Kultury, aby stamtąd barwnym,grającym, roztańczonym i rozśpiewanym korowodemwyruszyć w stronę Rynku. Rozpoczyna się w tensposób Festiwal! Idę razem ze swoimi. Dyrektor festiwaluoraz inne osobistości witają wszystkich bardzo uroczyście.Festiwal 1993 roku rozpoczęty!!!Konferansjer w ludowym, góralskim stroju zapowiadawystępy. Już rozlegają się śpiewy. Siedzę na ławcei podziwiam wykonawców. Wzruszam się do łez, to znowuwybucham głośnym śmiechem. Gdzieś, z zakamarkówpamięci, wyłaniają się słowa dawnej piosenki: „Bo Ojcemwam Chrystus Pan, a matką ziemia miła, co was zbożamiswoich pól, jak mlekiem wykarmiła". Zapowiadają jeszczedwie panie konferansjerki. Śpiew prze<strong>pl</strong>atany jestgraniem i recytacją oraz śmiesznymi gawędami.Jest zimno, wietrzno, ale na festiwalu panuje gorącaatmosfera. W swojej, pasiastej, sukiennej spódnicyi takim samym fartuchu czuję się jak pod pierzyną. Tylkoczepek wiatr mi zrywa z głowy, muszę przytrzymywaćręką. Już występuje nasz zespół, podziwiam piękny występ.Po pewnym czasie śpiewa nasz solista, śpiewa wspaniale.Oto już spotykam panią red. Barbarę Pstrokońską.Przedstawiam się. Pani Barbara nie wie z kim ma do czynienia.Ale gdy pokazałam dokumenty, to już czujemy sięjak dwie siostry. Mówię, że wszystkie osiągnięcia, zawdzięczamredakcji, której ona jest przedstawicielką. Paniredaktor obiecuje mi pomoc w zdobyciu miejsca nasprzedaż swoich wyrobów. Jutro będzie rozpoczęcie targów.A dziś o dwudziestej wręczanie dy<strong>pl</strong>omów i nagródlaureatom konkursu literackiego. Tylko jedno mnie niepokoi.W festiwalowej gazecie „Burczybas" ogłoszone sąwyniki konkursu i Solińska Jadwiga ale z woj. leszczyńskiego.Denerwuję się, być może to nie dla mnie tanagroda? Gdy o 19-ej miałam spotkanie z panią redaktor,powiedziałam jej o tym. Wręczyłam jej na pamiątkę„Sybiraczkę" oraz dałam do pokazania kilka swoich94


wyrobów. Bo pani redaktor już rozmawiała z kierownikiemstoisk, Andrzejem Ciotą, ale musi on widzieć, cobędzie sprzedawane.Siedzę znowu na ławce. Jest bardzo wesoło, bo „Herody"czekają na występ. A dwa diabełki czerwony i czarnyniesamowicie rozrabiają. Obok króla Kazimierza stoidrugi, król Herod. Straż króla Heroda i poważny Żydekz księgą mądrości. Mały aniołek i ogromna biała śmierćz kosą, szczerzy zęby. Już występują. Biję głośne brawa,naszym Herodom.Pani Barbara Pstrokońska przedstawia mnie prezesowiZG STL, panu Władysławowi Sitkowskiemu. Serce mimocno zabiło. Widziałam go tylko na zdjęciu, a terazspotykam się z nim osobiście. Witam się z panem prezesem,kierownikiem stoisk Andrzejem Ciotą, oraz innymiosobami. Województwo zostało sprostowane z leszczyńskiegona łomżyńskie.Już wchodzę na estradę, razem z innymi laureatami.Pan prezes Władysław Sitkowski jest laureatem nagrodyspecjalnej za wiersz pt. „25-lecie STL-u". A późniejodbywa się wieczór poezji. Najlepsze utwory recytujegrupa młodzieży, skupiona przy WDK w Lublinie w doskonałymopracowaniu i reżyserii pani Haliny Tomaszewskiej-Kornackiej.Następnie udałam się pod ruiny zamku na ognisko.Muzyce, tańcom i śpiewom nie ma końca... Podziwiam zgóry zamkowej piękny widok na Wisłę. Wisła jest piękna,jak złoty sen! Gdyby pozwolono mi tu wystąpić, opowiedziałabym,jak to wybrałam się kiedyś, w świętojańskiwieczór, przy pełni księżyca, na poszukiwanie kwiatupaproci. Znalazłam i zerwałam i od tej pory zaczęło misię szczęście.Znowu śpię spokojnie.Rano, najpierw trzeba pójść do kościoła na mszę świętą,która będzie odprawiana specjalnie dla uczestnikówfestiwalu. Idę z koleżankami, twórczyniami ludowymi.Później biorę swoją walizkę i podążam w stronę Rynku,ubrana w strój ludowy.Już twórcy rozkładają swoje prace na stoiskach. A gdyjuż rozkładałam swoje wyroby, podszedł do mnie i długorozmawiał, dyrektor Festiwalu, pan Zdzisław Toczyński.Następnie podchodzi do mnie pan Władysław Sitkowskii patrząc na tytuł pamiętnika mówi: „Ja też jestem Sybirakiem".O dziwo! Spotkały się dwie bratnie dusze.Prawdziwe jest ludowe przysłowie!Ofiarowuję panu prezesowi „Sybiraczkę" w zamianotrzymuję tomik poezji „Portret pól". Dedykacja brzmi:„Miłej Jadzi Solińskiej, twórczyni ludowej — Sybiraczcetomik ten na pamiątkę wręcza Sybirak, prezes STLW. Sitkowski. Kazimierz 26.06.93."Jest duże zainteresowanie moimi wyrobami: serduszka<strong>pl</strong>ecione ze słomy, koła, trójkąty ozdobione suszonymikolorowymi kwiatami, palemki ludowe, bukieciki różnegorodzaju... Pani z Warszawy, którą wczoraj poznałam,podziwia moją pracę. Kupuje dużo kompozycji, międzyinnymi kwiat paproci. Później wykonuję z kolorowejbibułki róże, rozdaję je na pamiątkę. Dzieci z uśmiechemdziękują, a młode panie wkładają do butonierki. Różew butonierce, nawet mi się podobają.Jestem uszczęśliwiona. Na estradzie trwa koncert.Konferansjer za pasem ma zatknięty mój bukiecikz suszonych kwiatów. Otrzymał go ode mnie za dobrezapowiadanie.Przy moim stoisku rośnie zainteresowanie, ludzie ucząsię robić papierowe kwiaty. Wiersz, który napisałamprzed laty nosi tytuł: Papierowe kwiaty.Twoje ręce, mamo, czyniły cuda,Tworzyły z papieru kolorowe kwiaty,Kwiaty rozkwitały podWpływem ciepła twoich palców.Jak żywe uśmiechały sięI patrzyły prosto w mojeDziecięce oczy.Moje małe serduszkoNapełniało się szczęściem,Zazdrościłam kwiatom urodyI pieszczoty matczynych rąk.Chętnie pokazuję i tłumaczę, jak wykonać kwiatz bibułki. Niech się uczą, bo sztuka ludowa nie możezaginąć, ona przynosi ludziom tyle radości.Jestem wzruszona. Ale czas się zbierać, bo na niebieukazują się ciemne chmury, zaczyna padać deszcz.W moim sercu jest radość i świeci złote słońce.Pomimo deszczu, na Rynku odbywała się wieczoremzabawa ludowa. Młoda pani z naszego pokoju tak tańczyła,tak wywijała, aż porwała całe pantofelki. A wnaszym internacie też muzyce, śpiewom i tańcom niebyło końca. Zasypiałam w rytmie oberka.Niedziela — dziś oprócz ogłoszenia wyników konkursufestiwalowego odbywa się w Kazimierzu uroczystość kościelna,odpust Świętego Jana. Rano poszłam z koleżankamido kościoła. Podziękowałam panu Bogu za doznanełaski, oraz złożyłam ofiarę na Mszę świętą za duszęś.p. męża Józefa i babci Pauliny Ortowskiej, która zmarłana Syberii.Znowu jestem na swoim stoisku. Już mało wyrobówmam do sprzedaży, przyjęłam więc koleżankę z palmami,która sprzedawała na dalszym stoisku. Teraz będę mogłazwiedzić inne stoiska.Idę, nagle zatrzymuję się i własnym oczom nie dowierzam.— Dlaczego pani tak patrzy? Zapytał przystojnypan, nad którego głową wisiały cudowne wycinanki, a nastoliku stoiska tomiki poezji ludowej. Patrzę — odpowiedziałam— bo widzę sławnego, ludowego artystę,pana Bronisława Pietraka.Obok siedziała pani Maria Gleń, również ze swoimiarcydziełami. Nabywam od obojga wiele wycinanek oraztomiki z autografami. Są tacy mili, ci wielcy ludzie — pomyślałam,nawet nazywają mnie koleżanką. Byłam olśnionawidokiem tych ludzi i ich prac wspaniałych.A kolorowy tłum falował i złote słońce przyświecałocudownie. Znajoma pani z Warszawy i jej mąż podarowalimi wspaniały album „Malarze Kazimierza nad Wisłą".Dedykacja brzmi: „Wrażliwej obserwatorce życiai Mistrzyni w układaniu kwiatowych poematów z okazjispotkania w Kazimierzu Dolnym. Teresa Bednarowiczowaz Warszawy".Znowu jestem przy swoim stoisku. Już sunie kolorowykorowód. Teraz będą ogłoszone wyniki konkursu, orazkoncert laureatów. Solista z Łomży zdobywa pierwsząnagrodę, zespół ze Zbojnej — wyróżnienie. Trwa koncert.Jeszcze słucham i patrzę... Ale wszystko ma swójpoczątek i koniec. I zakończył się festiwalowy raj. Wróciłamdo domu cało i szczęśliwie. Opowiedziałam drzewom,zbożom i kwiatom o swoich przeżyciach w Kazimierzu.95


SPIS TREŚCIXXV lat Stowarzyszenia Twórców Ludowych 1XXII Ogólnopolski Konkurs Literacki im. Jana Pocka 3PROZAElżbieta Skorupska: Pamiętniki Kaśki Z. 7Stanisław Sieruta: Tełosiow pacierz 7Bolesław Piecha: Łokrom świynta niedzieli pilnuj babo kondzieli 9Władysława Głodowska: Skąd się wzięta bieda na świecie 11Stefan Sidoruk: Grajek 12WIERSZEKrystyna Aleksander, Zygmunt Bukowski, Józef Chojnacki, Adam Doliżuchowicz,Bronisława Fastowiec, Tadeusz Galant, Wojciech Grzegorczyk-Poniewierka,Władysław Koczot, Cecylia Korban, Barbara Krajewska, Wacław Lipowski,Franciszek Łojas-Kośla, Maria Kozłowa, Wanda Łomnicka-Dulak, Alfreda Magdziak,Maria Majchrzak, Irena Ostaszyk, Stanisława Pudełkiewicz, Kazimiera Sekuła,Władysław Sitkowski, Elżbieta Skorupska, Zbyszko Sławian-Orliński,Jadwiga Solińska, Bernadetta ŻołądekOgólnopolski Konkurs „ Współczesna sztuka ludowa " 13SZKICE I OPRACOWANIAPiotr Kowalski: Samotne pisanie w przestrzeni świątyni 15Piotr Dahlig: Do historii kultury ludowej. (Kresy Wschodnie IIRzeczypospolitej) 24Józef Styk: Sposoby uprawiania socjologii wsi w Polsce powojennej 30Józef Stefański: Specyfika kultury ludowej Ziemi Chełmskiej 35Łucja Kondratowicz, Ewa Górecka-Wójcik: Pamiątka z Częstochowy 62ARCHIWUM FOLKLORUJan Adamowski: Bajki i opowieści Niny Nikołajuk z Dobrynia Dużego 38Z KLASYKI LITERATURY CHŁOPSKIEJ (Wojciech Grzegorczyk-Poniewierka) 43SYLWETKIJan Adamowski: Szkic do portretu Franciszki Boryty 45Teresa Smolińska: Twórcy ludowi z Opolszczyzny 51Andrzej Jazowski: Chicagowska twórczość poetycka Franciszka Łojasa-KośliAlina Szymczyk: „Lasowiaczki" z Baranowa Sandomierskiego5557ODESZLI OD NASWładysław Sitkowski: Pamięci Sławiana 60Wacław Lipowski nie żyje 61PRZEDSTAWIAMY INSTYTUCJEIrena Machaj: Zakład Socjologii Wsi i Miasta Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej ... 64Wojciech Misztal: Czyj etos? 65Marta Łacek: Wieś i rolnictwo w oczach socjologa 67Piotr Nowak Bibliografia prac o problematyce społecznej wsi w piśmiennictwie polskim . 68Agnieszka Kolasa: Rolników portret własny 68Danuta Niczyporuk: Kultura ludowa w społeczeństwie industrialnym 70Halina Górska: Ocalić najcenniejsze tradycje... (O działalności WDK w Zamościu) 71Joanna Makaruk, Dorota Panek: „Orkiestra pw. św. Mikołaja " 74Alfred Gauda: Z terenu do... skansenu 75RECENZJEJózef Stefański: Bibliografia etnografii Lubelszczyzny 77Anna Brzozowska-Krajka: „Największa jest tajemnica Zmartwychwstania"— strofy z pogranicza ciemności i światła 78Lucyna Adamowska: Podstawowe problemy współczesnej kultury polskiej 79INFORMACJEKatarzyna Smyk, Robert Brzozowiec: Badania terenowe folkloru okolic Sobolewa 81Władysław Sitkowski: Tarnogrodzkie Sejmiki 84Andrzej Miazga: Zwierzynieckie Posiady Literackie 84Danuta Powiłańska: Sztuka ludowa a polityka 86Edmund Zieliński: Zatrzymać przed odlotem 88Władysław Koczot: Zamojscy poeci dziękują 88Alina Szymczyk: „Dziecko w folklorze" 89Feliks Czyżewski: Sprawozdanie z 68. Walnego Zgromadzenia DelegatówPolskiego Towarzystwa Ludoznawczego 91XXVII Ogólnopolski Festiwal Kapel i Śpiewaków Ludowych 92VII Wojewódzki Przegląd Twórczości Artystycznej Wsi woj. lubelskiego . 93Jadwiga Solińska: Festiwalowy p t a k . 94

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!