12.07.2015 Views

Miesięcznik nr. 163 - Śląski Klub Fantastyki

Miesięcznik nr. 163 - Śląski Klub Fantastyki

Miesięcznik nr. 163 - Śląski Klub Fantastyki

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

MiesiÊcznik<strong>163</strong>Biuletyn Informacyjny ŒKF 2003 NRlistopadgrudzieñRys. Małgorzata PudlikWeso³ych Œwi¹ti fantastycznego Nowego Roku 2004¿yczyRedakcja


GaleriaPowrótkrólaW połowie grudnia (a w Polsce 1 stycznia) naekranach kin pojawił się wreszcie trzeci film o Frodziei jego kolegach z Drużyny: Władca Pierścieni:Powrót króla. Wszyscy są zgodni, że to najlepszaz trzech części. Z pewnością jest także najdłuższa– w okrojonej kinowej wersji trwa 3 godziny 20mi nut. Jacksonowi udało się szczęśliwie domknąćwszystkie wątki, a film zkończył się tak, jak książka,mimo zawirowań fabuły. Widać jednak, żewersja pełna będzie jeszcze znacznie dłuższa – niepokazano w kinie pewnych scen, które pokazanebyły choćby w zwiastunie. Miejmy jednak nadzieję,że tym razem przyjdzie nam czekać krócej –Jackson nie musi przygotowywać kolejnej częściWładcy Pierścieni do kin, zatem szybciej zrealizujepełną wersję Powrotu króla.PWCGandalf z Pippinem przybywają do Minas Tirith......i składają wizytę Namiestnikowi Gondoru


Walne Zebranie ŒKFDnia 7 marca o godzinie 11.00 w budynku Wydziału Mat-Fiz-Chem Uniwersytetu Śląskiego (s. 227) odbędzie się Walne ZebranieSprawozdawczo-Wyborcze Śląskiego <strong>Klub</strong>u <strong>Fantastyki</strong>. W tym rokumija trzyletnia kadencja władz <strong>Klub</strong>u, więc Walne Zebranie wyłoni nowyzarząd, sąd organizacyjny i komisję rewizyjną.Przypominamy, że obecność na Walnym Zebraniu jest obowiązkiem każdego członka<strong>Klub</strong>u.Porządek Walnego Zebrania:1. Otwarcie Walnego Zebrania.2. Wybór przewodniczącego obrad.3. Wybór komisji skrutacyjnej i komisjiuchwał i wniosków.4. Stwierdzenie ważności Walnego Zebrania.5. Przedstawienie porządku obrad.6. Sprawozdania– działalność klubu– finanse– sekretariat– biblioteka– kontakty zagraniczne– redakcja Miesięcznika– sekcja tolkienowska– sekcja role playing games– sekcja mangi i anime– sekcja tańca– Sąd Organizacyjny– Komisja Rewizyjna.7. Prpozycja zmiany składek klubowych8. Propozycja zmian statutu klubu.9. Wniosek o zmianę statutu klubu.10. Głosowanie nad udzieleniem absolutoriumustępującemu Zarządowi.11. Wybór nowego zarządu.12. Wybór komisji rewizyjnej13. Wybór sądu organizacyjnego.14. Wolne wnioski.ZJAZD CZ³ONKÓW KORESPONDENTÓW ŒKFDnia 6 marca odbędzie się Zjazd Członków Korespondentów klubu. Korespondentów będągościli u siebie Ela Gepfert i Piotr W. Cholewa. Uprzedzamy o konieczności zabrania ze sobąniezbędnych przyborów do spania (karimata/śpiwór) oraz składkowej kwoty ok. 8 zł.Proszę o pisemne lub telefoniczne potwierdzenie przyjazdu.mail: ela@skf.org.pltel. 502 395 504adres: Katowice, ul. Szafirowa 1/24Dojazd: z dworca PKP (stanowisko <strong>nr</strong> 10) autobusy <strong>nr</strong> 13, 48, 657; wysiadać (po 20-25 minutachjazdy) na przystanku „Panewniki-Spóldzielnia” przy ul. Kruczej (drugi przystanek natej ulicy).3


coraz większe zagrożenie – dla ludzi i maszyn równocześnie.Dochodzi do końcowej walki (znowu rewelacyjneefekty). Wiadomo, kto wygra, ale pewnerozwiązania (bardzo niehollywoodzkie) mogą zaskoczyć.Mimo to Rewolucje nie porywają tak, jak poprzednieczęści. Niektóre elementy zanadto przypominająpoprzednie filmy, czasami wydaje się, że braciaWachowski zbyt się skoncentrowali na stroniewizualnej, pomijając grę aktorską (zdarzają się bardzodrewniane dialogi) i interesujące rozwiązaniafabularne. Czasami z kolei wydaje się, że mamy doczynienia z filmem kung-fu... Rzeczywiście, był jużczas, by wyjść z Matrixa.Po ostatnim filmie z JamesemBondem (Śmierć na-!dejdzie jutro), w którym jakoamerykań ska agentka Jinx wystąpiłaHale Berry, głośno mówionoo tym, że zostanie onabohaterką własnego filmu. Nicz tego – w listopadzie wytwórniaMGM zrezygnowała z pomysłu.Szkoda.Powstanie jednak kolejny film z Bondem, a jako007 nie wystąpi już raczej Pierce Brosnan. Jak zwyklew takich sytuacjach, mnożą się plotki, kto go zastąpi.W poprzednim numerze Miesięcznika pisaliśmyo Clivie Owenie, obecnie mówi się sporo o HughuJackmanie, znanym jako Wolverine z X-Menów.Australijski aktor jest podobno we właściwym wieku,przystojny we właściwym stylu, ma poczucie humorui jest dostatecznie znany.Pierce Brosnan stwierdził jednak oficjalnie, żechętnie wystąpi jeszcze raz jako Bond, James Bond.Zobaczymy – zdjęcia do nowego filmu zaplanowanona 2005.Wytwórnia Paramount Pictures wybrała!Keitha Gordona na scenarzystę ekranizacjimniej znanej powieści Isaaca Asimova Koniec wieczności– o instytucji, która dba o spokój ludzkości,dokonując drobnych poprawek, co powoduje zmianyrzeczywistości. Pewien technik odkrywa, że kobieta,na której mu zależy, zniknie wskutek kolejnejtakiej zmiany. Producentami będą Tom Cruisei Paula Wagner.Gordon zapowiedział, że należy się spodziewaćsporych zmian fabuły. Tekst Asimova to znakomitaopowieść, ale powstała prawie pół wieku temu(1955) i pod wieloma względami się zestarzała – cowidać. Dodatkowo, nie wszystkie rozwiązania literackie,nawet znakomite, okażą się równie dobre naekranie. Gordon ma zresztą doświadczenie w ekranizacjach– adaptował dla filmu np. Matkę NocKurta Vonneguta.Nie wiadomo jeszcze, kto będzie reżyseremKońca wieczności. Warto za to przypomnieć, że w tejchwili realizowany jest także inny film wg tekstówAsimova, Ja, robot, z Willem Smithem w roli głównej.Mimo niezbyt wielkiego sukcesu, jaki odniosładruga część filmu Tomb Raider o przygo-!dach Lary Croft, odtwórczyni roli głównej, AngelinaJolie, chętnie zagra Larę po raz trzeci. Jak stwierdziła,film wcale nie był zły, ukazał się tylko w niesprzyjającymmomencie.Przez krótki czas (w Polsce tylko kilka dni)!można było zobaczyć w kinach „reżyserską”wersję Obcego – ósmego pasażera Nostromo, jednegoz najlepszych filmów o obcych potworach, jakiew ogóle powstały. Reżyseria Ridleya Scotta, muzykaJerry’ego Goldsmitha, niesamowita scenografia, obcyprojektowany przez Gigera – całość robi wrażeniewcale nie mniejsze niż 25 lat temu, kiedy filmpierwszy raz trafił na ekrany. Widzowie mają szansęobejrzeć dobrze pomyślaną, dobrze opowiedzianąhistorię, ze stopniowo budowanym napięciemi nastrojem – co rzadko się dziś zdarza, kiedy wieluproducentów za obowiązkowe uznaje nerwowe cięciai szybki montaż, przejęty z teledysków MTV.Nowa wersja nie różni się zbytni od starej – dodanosześć minut nowych zdjęć, z których tylko nielicznesą wyraźnie dostrzegalne. Reszta to drobiazgi– pewne ujęcia są odrobinę dłuższe, inne krótsze –i oczywiście wszystko (łącznie z dźwiękiem) zostałoobrobione cyfrowo.Te wyraźne zmiany to naprzykład dłuższa kłótnia międzyRipley i Lambert, a przedewszystkim sekwencja „gniazda”,kiedy Ripley odkrywa, co spotkałoDallasa. Co ciekawe, scenata sugeruje nieco inne metodyrozmnażania obcych, niż zaprezentowałJohn Cameron w filmieObcy – decydujące starcie z 1986.Jak wspomniałem, trudno było znaleźć kino,gdzie w Polsce wyświetlano ten film. Przyjdzie więcczekać, aż dotrą do nas DVD.W wersji DVD ukazał się niedawno pierwszy!sezon serialu Smallville, opowiadającegoo dzieciństwie Supermana. Spokojne tytułowe miasteczkonawiedza pewnego dnia deszcz meteorów,rozrzucający na okolicznych polach dziwną zieloną6


substancję (wywołującą mutacje).Oprócz tego – o czym niewszyscy wiedzą – na Ziemiętrafia wtedy obce dziecko, którymzajmują się państwo Kent(i nadają mu imię Clark – w tejroli Tom Welling). Chłopiecdorasta jak zwyczajny nastolatek,kocha się w szkolnej pięknościLanie Lang (KristinKreuk) – no i ukrywa swoje prawdziwe pochodzeniei możliwości. W filmie pojawia się młody LexLuthor (Michael Rosenbaum) – przyjaźni się z Clarkiemi żaden z nich nie podejrzewa, że kiedyś stanąsię śmiertelnymi wrogami.Naturalnie, znając przyszłość Clarka jakoSupermana, widzowie niespecjalnie się przejmujątym, co mu w serialu zagraża – wiemy przecież, żewyjdzie z tego cały. Lex Luthor natomiast to rzeczywiścieciekawa postać – wiadomo, że kiedyś staniesię zły, więc teraz z pewnym zaskoczeniem poznajemygo jako trochę egoistę, ale w zasadzie przyzwoitegomłodego człowieka.Na DVD (zestaw 6 płyt) zamieszczono zwykłedodatki: komentarze twórców serialu, AlfredaGougha i Michaela Millara, różne usunięte scenyitd. Chyba warto.! Tuż przed premierą trzeciegoMatrixa wydanona DVD część drugą – Matrix:Reaktywacja. Film od początkuplanowany był jako swego rodzajupierwszy odcinek, fabułanie jest rozwiązana, kończy siędziwnie – wszystko doprowadzonejest do wielkiego finałuw części trzeciej. Owszem, poznajemytrochę lepiej świat Matrixa, w którym niewszystko jest tak dobrze zaplanowane, jak mogłobysię wydawać – po dziwnych zakątkach i backdoorachwędrują odrzucone, zdziczałe programy,niektóre przyjazne, inne niebezpieczne, mimo żemoc Neo (Keanu Reeves) wyraźnie wzrosła. Co gorsza,powraca agent Smith (Hugo Weaving), i to rozmnożony.W dodatkach – co ciekawe – nie występują reżyserzy,bracia Wachowski, a o ich wizjach i planachopowiada producent, Joe Silver. W ogóle dodatki sąpozbierane dość chaotycznie, choć można z pewnymzaciekawieniem obejrzeć np. reklamy różnychproduktów, wykorzystujące elementy Matrixa.Walka wampirów z wilkołakami, zaprezentowanaw Underworld, okazała się tematem do-!statecznie atrakcyjnym, by powstała druga część filmu.Reżyser, Ben Wiseman, zapowiedział, że tym razemsięgnie głębiej w historię konfliktu i pokażeczasy średniowiecza – oraz prawdziwą bitwę (podobnow stylu Bravehearta) między wampiramiw zbrojach a wilkołakami. Na plan powrócą znaniaktorzy, w tym Kate Beckinsale (prywatnie narzeczonaWisemana), ale pojawią się też nowe twarzei paszcze.W marcu 2004 rozpoczną się zdjęcia do nowejwersji klasycznego filmu sf The Incredible!Shrinking Man (pokazanego dawno temu w polskiejtelewizji jako O człowieku, co malał). Reżyserem będzieAerain Grazer, a w roli głównej wystąpi EddieMurphy. Scenarzyści, Ben Garant i Tom Lennon,wpadli na pomysł, żeby bohater filmu pracował jakomagik i iluzjonista w Las Vegas. I kiedy zaczynasię zmniejszać, ludzie myślą, że to część pokazu,sztuczka. Tymczasem to dzieje się naprawdę i bohaterrozpaczliwie szuka pomocy. Premiera nastąpidopiero w 2005.Finding Nemo (Gdzie jest!Nemo?) ustanowił rekord,jeśli chodzi o liczbę kasetwideo i płyt DVD sprzedanychw ciągu pierwszych 24 godzinod wejścia na rynek – bijąc poprzedni,ustanowiony w zeszłymroku przez Spider-Mana.4 listopada sprzedano około8 milionów kopii filmu (milionwięcej niż Spider-Man).Do sklepów trafiło 25 milionów kopii, ale wytwórniazamówiła już kolejne. Wpływy kinowez Gdzie jest Nemo? sięgnęły już prawie 340 milionówdolarów, co czyni ten film najbardziej dochodowymw 2003 roku.Od 2 grudnia dostępny jest zestaw Alien!Quadrilogy, dziewięć płyt DVD, zawierającychcztery filmy o obcych – Obcy – ósmy pasażerNostromo, Obcy – decydujące starcie, Obcy 3 orazObcy – Przebudzenie w wersjach kinowych i rozszerzonych(łącznie 45 minut dodatkowych scen) orazmnóstwo dodatków. Będzie ciekawie.1 listopada zakończyły się zdjęcia do filmu!Paula Andersona Resident Evil: Apocalypse,opartego na grze wideo Resident Evil 3: Nemesis.Fabuła jest kontynuacją pierwszego filmu: z podziemnychzakładów badawczych wydostał się śmier-7


cionośny wirus i korporacja Umbrella ewakuowałaRaccoon City, ustawiając kordon wokół miasta.W roli głównej wystąpi Mila Jovovich. Premiera wewrześniu 2004.Star Trek to jeden z najpopularniejszychseriali!sf, Star Trek: Deep Space 9 (StarTrek: Stacja kosmiczna) to jednaz bardziej udanych części –więc wszystkie sezony wyjdąw końcu na DVD. Właśnieukazał się czwarty – dobry.Niezłe odcinki, interesującepostacie, których nowe cechywciąż odkrywamy, wyraźna linia fabularna – czwartysezon uznawany jest często za najlepszy w ST:DS9. Rozpoczyna się odcinkiem The Way of theWarrior, kiedy to na stację trafia Dorf – Klingonz Enterprise (właśnie zniszczonej w kinowym filmieStra Trek: Pokolenia). Taki początek sprawia, że całysezon ma trochę bitewny nastrój, poza tym stanowiwstęp do kilku odcinków „klingońskich” (Sons ofMogh, The Sword of Kahless, Rules of Engagement),dla całego wątku wiszącej w powietrzu wojny międzyKlingonem i Federacją, a także dla zaskakującegofinału. Warto też wspomnieć o samodzielnychodcinkach: Starship Down opowiada o statku w krytycznejsytuacji, Our Man Bashir to bondowska historia,dziejąca się w holodeku, Homefront i ShatteredMirror to opowieść z równoległego wszechświataitd.Nie brakuje też dodatków. Najciekawszy jest chyba20-minutowy film dokumentalny Charting NewTerritory, w którym producent Ira Steven Behr orazscenarzyści Robert Hewitt Wolfe i Ronald Mooreopowiadają o zmianach w czwartym sezonie,o trudności wpasowania w sytuację nowej (ale znanej)postaci Worfa itd. Całość na siedmiu dyskachkosztuje 130 dolarów.Wytwórnia MGM realizuje film pod wiele!mówiącym tytułem He<strong>nr</strong>y Bates and theSorcerer’s Balls, parodię równocześnie Harry’egoPottera i Władcy Pierścieni. Treścią są wyczyny magaGandolfiniego, który walczy ze złym czarnoksiężnikiemE<strong>nr</strong>onem. Pomaga mu He<strong>nr</strong>y Bates, prawowitykról krainy Middlefinger (czyli ŚrodkowyPalec). Na razie nie wiadomo, kto będzie reżyserowałi jaka będzie obsada.Niemieckie studio Tandem Communications!realizuje kosztowny jak na Europę (budżet23 mln dolarów) film Pierścień, inspiracją którego sągermańskie mity oraz cykl oper Wagnera PierścieńNibelungów. W rolach głównych wystąpią KristannaLoken (znana z Terminatora 3) jako Brunhilda,Benno Furmann (The Order) jako Zygfryd i AliciaWitt jako Krymhilda. Wystąpią też Julian Sandsi Max von Sydow. Reżyseruje Uli Edel na podstawiescenariusza brytyjskiej pary Diane Duane i PeteraMorwooda (dotąd znanych raczej ze Star Treka).Powstanie film oparty na znanej grze komputerowejDungeon Siege. Na razie wiadomo tyl-!ko, że reżyserować będzie Uwe Boll. Scenariusz mabyć gotowy w czerwcu 2004, film zostanie nakręconyw Kanadzie i Europie Wschodniej, a premieręwstępnie zaplanowano na koniec 2005.W listopadzie br. ukazała się powieść Jedi!Trial, która w zamyśle George’a Lucasa powinnawypełnić lukę pomiędzy Atakiem klonów,a oczekiwanym trzecim epizodem Gwiezdnych wojen.Treścią są przeżycia Anakina Skywalkera, któryuczestniczy w jednej z wielkich bitew wojny o utrzymanieRepubliki. W tej bitwie Synowie Wolnościwalczą o panowanie nad ważnym ośrodkiem komunikacyjnym,jednak potrzebują wsparcia. Na pomoczostaje wysłany młody padawan Anakin w towarzystwierycerza Jedi, podobno równie skłonnego dobrawury i upartego, jak on sam. Powieść autorstwa(nieznanych) Davida Shermana i Dana Cragga zapowiadanajest na listopad 2004.Lois McMaster Bujold zyskałasławę jako autorka!cyklu powieści sf o Barrayarze.Dość nieoczekiwanie stworzyłajednak powieść fantasy TheCurse of Chalion (Klątwa nadChalionem), która słusznie zyskałanominacje do nagródHugo i World Fantasy. Teraz wydałatom drugi, Paladin of Souls,w którym bohaterką jest nieco poboczna postaćpierwszej części – była królowa, obecnie wdowaw średnim wieku, Ista dy Chalion. Poszukując spokojuwyrusza na pielgrzymkę, ale zostaje porwanaprzez wrogów (w końcu jest byłą królową). Na pomocprzybywa jej zesłany przez bogów honorowy,przystojny i mężny lord Arhys. Niestety, jest już żonaty.Niestety, jest martwy. Niestety, jego żoną jestdemoniczna czarodziejka, która nadaje martwemuciału lorda pozory życia. Ista musi rozwiązać zagadkęczarów i morderstwa, zamek jej wybawcy zostajeoblężony, bogowie mają plany wobec niej...Lois McMaster Bujold potrafi stworzyć postaciewykraczające poza normy fantasy. Zwykle mamy doczynienia z młodymi ludźmi, którzy poszukują8


swego dziedzictwa, próbują odzyskać tron itd. Tutajmamy kobietę w wieku średnim. Kraina, w którejtoczy się akcja, realizuje standardy – miecze, magia,zamki i lochy. Mamy także piątkę bóstw, które realizująwłasne plany, a ludzi traktują tak, jak generałowieżołnierzy – niespecjalnie przejmując się ofiarami.Warto przeczytać – i pewnie wkrótce powieśćbędzie wydana w Polsce.John Shirley, znany w Polscegłównie z kilku tek-!stów cyberpunkowych, którestworzył wspólnie z WilliamemGibsonem, jest od dawna samodzielnymautorem i w listopadziewydał nową powieść,Crawlers. Prezentuje w niej niecoodmienne spojrzenie na stare,klasyczne tematy – znanez Inwazji porywaczy ciał. Chodzi o pewien nanotechnologicznyeksperyment, dokonywany na orbicie(co ma zapewnić bezpieczeństwo Ziemi).Niestety, satelita spada do morza, agenci rządowipróbują go wydobyć – i nanoroboty chwytająpierwszą ofiarę, jaką jest nurek. W krótkim czasieopanowują prawie całe miasteczko, choć tylko dorosłych(z jakichś biochemicznych powodów z młodzieżąi dziećmi jest trudniej). Początkowo – jakzwykle – nikt niczego nie podejrzewa, jednak kiedywszyscy młodzi zbierają się w szkole na „badaniekrwi”, prawda wychodzi na jaw i zaczyna się walkao przetrwanie (no i o ocalenie ludzkości).Shirley pracował ostatnio dla filmu i telewizji, i towidać. Jego opisy, charakterystyki, sceny są bardzoobrazowe. Jednak jest też pisarzem, więc Crawlers topowieść, a nie udający powieść scenariusz (jak to sięzdarza z tekstami Crichtona). Oczywiście, pewnepomysły w książce są niezbyt oryginalne – strachprzez zarażeniem, opanowaniem przez obcych, konfliktpokoleń... Jak każdy porządny cyberpunkowiec,Shirley jest trochę anarchistą, więc rola agencji rządowychw powieści nie jest chwalebna – w szczególnościzbyt długo pozwalają, by „zaraza” w miasteczkusię rozwijała, gdyż chcą zbadać potencjalne możliwościnanoorganizmów. Nie jest też pozbawionypoczucia humoru, w tym przypadku dość czarnego.Warto przeczytać.Niektórzy pamiętają zapewne znakomite opowiadanieDavida Brina Thor spotyka Kapitana!Amerykę, drukowane swego czasu w Fantastyce.Niedawno Brin rozbudował je i przy współpracy rysownikaScotta Hamptona wydał „powieść graficzną”(czyli bardzo gruby komiks) Life Eaters. W czasieII wojny światowej Niemcy zdołaliwezwać na pomoc panteonbogów nordyckich – Odyn, Thori inni wspomagają państwa Osiw ich marszu ku światowej dominacji.Po stronie aliantów stajeniespodziewanie Loki – i zdradzaim sekret, którym jest nekromancja.Nazistowskie obozykoncentracyjne to miejsca, gdzieskładane są masowe ofiary z ludzi, mające zaspokoićgłód krwi Aesirów. Niestety, wiedza tylko komplikujesytuację, gdyż inne państwa także podejmująbadania nad czarną magią i sprowadzają na ziemięwłasne bóstwa – w Azji, Afryce czy AmerycePołudniowej. A bóstwa pochłaniają ludzi. Aliancizdają sobie sprawę, że wkrótce nie będzie już ludzkości,o którą warto by walczyć. Jedyną nadzieją sąludzcy bohaterowie, którzy sprzeciwią się woli bogów.Opowieść jest wciągająca. Sama książka to 144strony/plansze – i to chyba za mało, jeśli wziąć poduwagę czasowy i geograficzny zakres wydarzeń.Stąd też zdarzają się plansze, gdzie nad kilkoma rysunkamiwidzimy całe bloki tekstu – jak na powieśćgraficzną, niezbyt eleganckie rozwiązanie, choć naszczęście rzadkie. Grafi ka oddaje ponury klimatwojny. Całość świetna.Wkrótce zostanie opublikowanapierwsza w dorob-!ku, nieznana dotąd i niedawnoodnaleziona powieść RobertaHeinleina For Us, The Living:A Comedy of Customs. Wstępemopatrzy ją znany pisarz SpiderRobinson. Jak stwierdził, tekstjest wcześniejszy od wszystkichznanych prób pisarskichHeinleina, daje więc całkiem nowy wgląd w funkcjonowanieumysłu, który stworzył współczesną sf,posłał ludzi na Księżyc i całe pokolenie nauczył, jakiesą trzy nieredukowalne cechy cywilizowanegoumysłu (zawsze podejmuj własne decyzje, ale najpierwprzemyśl ją dokładnie, ale najpierw poznajwszystkie fakty do tak wielu miejsc po przecinku,jak to tylko możliwe). For Us, The Living powstałopomiędzy 1938 i 1939, a bohaterem jest pilot marynarkiwojennej Perry Nelson, który po wypadkuw 1939 budzi się w roku 2086. Powieść prezentujewizję świata wg Heinleina, zanim jeszcze poznałnajważniejszą osobę w swym życiu, swoją trzeciążonę Virginię Gerstenfeld Heinlein. Miał wtedy 329


Niebem a Piekłem i próbuje się wyrwać spod wpływuobu sił. Interesujące.W listopadzie trafiła na rynek PC-towa wersjaprzeboju LucasArts – przeznaczona po-!czątkowo na konsole Xbox – Star Wars: Knights ofthe Old Republic. Akcja gry toczy się 4000 lat przedwydarzeniami pokazanymi w filmach. Graczewchodzą w role rycerzy Jedi, którzy dla ocalenia galaktykipodejmują morderczą walkę z Sithami.Gubernator-elekt stanu Kalifornia, Arnold!Schwarzenegger, po raz pierwszy od wyborówwystąpił jako aktor – w grze komputerowejTerminator 3: Rise of the Machines, która trafiła narynek w listopadzie z przeznaczeniem na konsolenowej generacji (PlayStation 2, Xbox i GameBoyAdvance). W zestawie oprócz samej gry jest też sporymateriał dokumentalny o produkcji, zawierającywywiad ze Schwarzeneggerem i całą ekipą.Dołączono także nigdy wcześniej niepokazywany, 5 -minutowy fragment filmu, nakręcony specjalnie napotrzeby gry, który rzuca nowe światło na pochodzenieTerminatora.Indyjski kompozytor A.R. Rahman oraz fiński!zespół folkowy Varttina mają napisać muzykędla londyńskiej scenicznej adaptacji WładcyPierścieni wg Tolkiena. Rahman to weteran indyjskiegoBollywoodu, pisał też muzykę do BombayDreams. Jego melodie mają pewne egzotycznebrzmienie. Co do Finów, to Tolkien w swym dzieleopierał się po części na fińskim eposie Kalevala,a fiński był inspiracją dla języków elfickich.Premierę musicalu zaplanowano na 2005 rok.Równocześnie!z premierą Matrixa– Rewolucji ukazałsię album z muzyką tegofilmu. Już ścieżkidźwiękowe pierwszychdwóch filmów robiływrażenie, jednak na finałkompozytor DonDavis przygotował najbardziejróżnorodne melodie. Są tu dzieła łączącesymfoniczną elegancję z ostrym brzmieniem, takiejak Men in Metal, Woman Can Drive czy Kidfried,czy spokojniejsze, nastrojowe, jak Trinity Definitely.Niobe’s Run to muzyka z początku spokojna, aleszybko przeradzająca się w szybki, ostry finał.W niektórych utworach można też usłyszeć partiewokalne – Moribund Mifune, Saw Bitch Workhorseczy Neodämmerung. W In My Head wystąpił zespółPale 3, natomiast kilka innych, m.in. The TrainmanCometh i Tetsujin są wynikiem współpracy Davisaz Juno Reactor – grupą techno brytyjskiego muzykaBena Watkinsa.Kompozytor zatrudnił w nagraniach ponad 200muzyków i wokalistów. Warto posłuchać.Dark Crystal!z 1982 to filmwart zapamiętania –kukiełkowy, stworzonyprzez Jima Hensonai Franka Oza, przedstawiaświat Gelflingów(człekokształtnychistot), Skeksów (złychstworów) i Mistyków(dobrych). Miał też interesującą muzykę, wydaną napłycie w tym samym roku. Oczywiście, winylowepłyty miały dość ograniczoną pojemność – ale niektórzylubili ścieżkę muzyczną filmu właśnie w tejformie. Dlatego obecnie wydawnictwo NumenoreanMusic (ładna nazwa) zdecydowało się na ciekawyeksperyment. W jednym zestawie wydano na jednejpłycie właśnie nagranie z płyty winylowej (poprawionei oczyszczone), na drugiej – pełną ścieżkęmuzyczną filmu.Na pierwszym dysku zmieściło się zatem 13 fragmentów,w tym wiele godnych zapamiętania, jakposępne The Power Ceremony czy The Gelfling Ruins,czy spokojniejsze The Pod Dance lub Gelfling Song –razem ponad 41 minut. Drugi dysk prezentuje aż 28utworów, zarówno spokojnych, prostych, jak i muzyczniezłożonych, co łącznie daje prawie 72 minutynagrań. Do zestawu dołączono 12 -stronicowąbroszurkę ze streszczeniem fi lmu i wywiademz kompozytorem, Trevorem Jonesem. Warto.NASA zgodziła się ujawnić dokumenty związanez rzekomym upadkiem UFO w Kecks-!burgu (Pensylwania, USA) w 1965. Decyzja zapadłapo tym, jak telewizja SCIFI Channel zagroziła podjęciemdziałań prawnych w oparciu o Freedom ofInformation Act. Agencja NASA obiecała opublikować36 stron dokumentów.Wypadek zdarzył się 9 grudnia 1965, kiedy toświadkowie widzieli podobno wielką ognistą kulęna niebie. Kula wylądowała (nie uderzyła o grunt),a potem wojsko otoczyło teren.Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planami, jużwkrótce dowiemy się może, czy prawdziwa jest tezao rządowym spisku, prezentowana np. w ArchiwumX.Znana firma wytwarzająca sprzęt budowlany,! Caterpillar Inc., zaskarżyła studio Disneya11


o naruszenie dobrego imienia firmy i jej znaku handlowegow nowym, zapowiadanym i przeznaczonymbezpośrednio na DVD filmie George prostoz drzewa 2. W filmie człowiek z dżungli walczy zezłym przemysłowcem i jego fagasami, którzy niszcząlasy, kierując maszynami Caterpillar. StudioDisneya wyjaśniło, że szanuje sprzęt Caterpillar, aleoskarżenie jest pozbawione podstaw.Dość nietypowy spór toczy jeden z reżyserów!Matrixa, Larry Wachowski, ze swoją byłą żoną,Theą Bloom, z którą rozwiódł się w grudniu2002. Jeśli okaże się, że wpadł na pomysł filmu (i zawarłkontrakt na realizację) w czasie trwania związku,żona będzie miała prawo do sporej części dochodów– jako elementu wspólnego majątku.Larry stwierdził, że wspólnie z bratem, Andym,opracowali pomysł jeszcze przed jego ślubem(w 1993). Co zresztą przeczy oświadczeniu, jakiezłożył 16 lipca, a które – jak to określił – było podtym względem nieścisłe. W swoim oświadczeniuwspomina też o umowie z wytwórnią WarnerBrothers, którą zawarł 10 dni przed ślubem – a toz kolei pozbawi Theę Bloom udziału w zyskachz przyszłych projektów (takich jak Plastic Mani V for Vendetta).Sean Connery wystąpił do sądu, żądając 17!milionów dolarów odszkodowania od producentaPetera Grubera i studia Mandalay Entertainment.Sprawa ciągnęła się od października 2002,kiedy to studio zrezygnowało z realizacji filmu EndGame, w którym były Bond miał zagrać agenta CIA.Po roku obie strony zawarły umowę, zgodnie z którąaktor wycofał powództwo, a studio zrezygnowałoz wszelkich praw do filmu, pomysłu itd. SeanConnery poszukuje teraz innych źródeł finansowaniaoraz myśli nad doborem reżysera. Zobaczymy.Telewizyjna firma produkcyjna Tribune!Entertainment pozwała wydawnictwo MarvelEnterprises na kwotę 100 milionów dolarów, zarzucajączłamanie umowy w kwestii serialu Mutant X.Sprawa jest dość skomplikowana. Tribune twierdzi,że Marvel sugerował związki serialu z kinowymprzebojem X-Meni (2001), i zachęcał do ich podkreślania.Tymczasem kontrakt Marvela z wytwórnią20 th Century Fox wyraźnie zakazywał akcentowaniatych związków.W rezultacie wytwórnia zaskarżyła i Marvela,i Tribune, żądając zaprzestania produkcji Mutant X,właśnie z powodu rzekomego podobieństwa do X-Menów. Sprawy ciągnęły się długo i zakończyły ugodami,ale teraz Tribune postanowiła odegrać się naMarvelu. Zobaczymy, co z tego wyniknie.Holenderski sąd apelacyjny w Amsterdamie!podtrzymał zakaz publikacji rosyjskiej powieściTania Grotter i magiczny kontrabas DmitrijaJemeca, uznanej za plagiat powieści Harry Potteri kamień filozoficzny Joan K. Rowling. Uznano, żepodobieństwo między dwiema książkami jest zbytduże i że rosyjska powieść narusza prawa autorskieRowling. Byblos, holenderski wydawca Tani Grotter,przyznał, że powieść oparta jest na przygodachHarry’ego Pottera, jednak nie można jej uznać zaplagiat, ale za „polemikę cytującą Harry’ego Pottera”.A także, że nie można uznawać Harry’ego Pottera zanazwę zastrzeżoną. Sąd odrzucił oba te twierdzenia.George Takei (znany jako!Sulu ze Star Treka) 9 listopadaodwiedził – po raz pierwszyod czasu, kiedy go opuścił – obózRohwer Relocation Center w Arkansas,gdzie wraz z 8.500Amerykanami japońskiego pochodzeniamieszkał jako internowanypodczas II wojny światowej.Internowanie i zamknięciew obozach 120.000 niewinnych obywateli amerykańskich– wyłącznie ze względu na pochodzenie –do jedna z dość brudnych kart amerykańskiej historiinajnowszej. Takei odwiedził obóz, aby przypomniećten wstydliwy fragment historii; działał z ramieniaWinthrop Rockefeller Foundation, uniwersytetuw Arkansas oraz Narodowego MuzeumJapońsko-Amerykańskiego, w którym pełni funkcjęprzewodniczącego rady nadzorczej. Jak stwierdził,USA grozi swego rodzaju powtórka z historii, tymrazem wobec Amerykanów pochodzenia arabskiego.Na aukcji sprzedane zostaną dwie role!w czwartym filmie o przygodach Harry’egoPottera, Harry Potter i czara ognia. Aukcja odbędziesię na bankiecie wydanym (w celu zbierania funduszy)przez Multiple Sclerosis Society (TowarzystwoWalki ze Stwardnieniem Rozsianym) w Szkocji.Autorka Pottera, Joan Rowling, wspiera akcjeTowarzystwa, gdyż na stwardnienie rozsiane zmarłajej matka. Cena karty wstępu na bankiet to 175funtów.Dom aukcyjny Sotheby sprzedał (anonimowemunabywcy) zestaw antywampirzy – za 12!tysięcy dolarów. Zestaw to drewniana skrzynka, zawierającakołek, pistolet, 10 srebrnych kul, krucyfiks,różaniec oraz pojemniki na sproszkowany czosneki rozmaite maści ochronne. Cześć ekspertów sądzi,12


że takie zestawy były powszechnie dostępne podróżnikomw Europie Wschodniej (zwłaszczaw Rumunii, zapewne) w XVIII i XIX wieku. To dośćwątpliwe, a bardziej sensowna wydaje się teoria, żezestawy powstały na początku XX wieku i były próbąwyciągnięcia korzyści ze wzmożonego zainteresowaniawampirami (wywołanego publikacjąDraculi Brama Stokera w 1897). Na sprzedanymprzez Sotheby’s zestawie jest etykieta mówiąca: „Taskrzynka zawiera przedmioty uznane za niezbędnedla osoby podróżującej do pewnych mało znanychkrajów w Europie Wschodniej, gdzie mieszkańcynękani są plagą szczególnej manifestacji zła, jaką sąWampiry”. Oczywiście produkt amerykański.Choć fani Star Treka nie mogą narzekać na!brak zabawek, figurek, naszywek itd., wciążpojawiają się nowe. Niedawno firma Art. Asylumwyprodukowała narzędzie, przy pomocy któregozałoga Enterprise wielokrotnieocaliła świat – słynny fazerz oryginalnego serialu.Trekerzy pamiętają, żeistniały dwa modele – tenlżejszy i mniejszy, podobny do telefonukomórkowego, oraz taki naszczególnie niebezpieczne misje, bardziej zbliżonykształtem do pistoletu (co zwiększało zasięg i skuteczność).Ten większy był zresztą wzmacniaczemi obudową dla mniejszego – i taki właśnie możnakupić za ok. 17 dolarów. Podobnie jak na filmie,można odłączyć od zestawu mniejszy fazer, dwomapokrętłami ustawić moc i włączyć zestaw celowniczy,przy strzale odzywa się odpowiedni dźwięk,pulsuje czerwona dioda. Z „lufy” wydobywa sięczerwony promień. Krótko mówiąc – cudo. Czasemaż żal, że takie zabawki nie trafiają do Polski.PWCNagrodyWorld Fantasy Award to jedna z głównych nagród światowej fantastyki. Tradycyjnie!wręczana jest podczas World Fantasy Convention, w tym roku odbywającej się w Waszyngtonie.Oto laureaci:za dokonania życia: Lloyd Alexander i Donald M. Grant;powieść: The Facts of Life Grahama Joyce’a i Ombria in Shadow PatriciiA. McKillip (remis);nowela: The Library Zorana Zivkovica;opowiadanie: Creation Jeffreya Forda;antologia: The Green Man: Tales from the Mythic Forest, red. Ellen Datlowi Terri Windling, oraz Leviathan 3, red. Jeff VanderMeeri Forrest Aguirre;zbiór opowiadań: The Fantasy Writer’s Assistant and Other StoriesJeffreya Forda;grafik: Tom Kidd;Nagroda Specjalna dla profesjonalisty: Gordon Van Gelder za TheMagazine of Fantasy & Science Fiction;Nagroda Specjalna dla nieprofesjonalisty: Jason Williams, JeremyLassen i Benjamin Cossel za wydawnictwo Night Shade Books.13


!Ogłoszono laureatów niemieckiej nagrody Phantastik Preis – głosowanie odbywało sięsieciowo, wzięło w nim udział ponad 3000 fanów. Oto lista zwycięzców:powieść niemiecka: Die Macht des Elfenfeuers Moniki Felten;powieść tłumaczona: Das schwarze Haus (Black House) Stephena Kingai Petera Strauba;opowiadanie: Numinos Michaela Marraka;antologia/zbiór opowiadań: Dunkle Sonne Gerda Freya;seria: Perry Rhodan;niemiecki autor roku: W.K. Giesa;autor roku: J.K. Rowling;film pełnometrażowy: Lord of the Rings: The Two Towers (WładcaPierścieni: Dwie wieże);serial telewizyjny: Buffy the Vampire Slayer (Buffy – postrach wampirów);aktorka: Sarah Michelle Gellar (Buffy);aktor: Tobey Maguire (Spider-Man);DVD: The Lord of the Rings: The Two Towers, wersja specjalna rozszerzona;nagranie audio: H.P. Lovecrafts Bibliothek des Schreckens 1;witryna sieciowa niemiecka: Perry Rhodan.net (http://www.perry--rhodan.net/start.html)witryna sieciowa światowa: The One Ring.net (http://theonering.net);nagroda specjalna: Peter Jackson;wpadka roku: George Lucas.Tegoroczną laureatką nagrody Sunburst, przyznawanej za najlepszą powieść kanadyjską,!została Nalo Hopkinson za książkę Salt Roads. Autorka otrzyma 1000dolarów i pamiątkowy medal.Po raz piąty przyznano nagrody za najlepsze teksty fantastyczne w Izraelu.Ceremonia – którą honorowo prowadził Orson Scott Card – odby-!ła się podczas Iconu, największego izraelskiego konwentu, w Tel Avivie. Zanajlepszą powieść fantasy, wydaną w Izraelu w 2002, uznano American Gods(Amerykańskich bogów) Neila Gaimana, natomiast za najlepszą powieść sf– niespodzianka – Solaris Stanisława Lema. W kategorii tekstów izraelskich,nagroda za powieść przypadła Veredowi Tuchtermanowi za Sometimes It’s Different (właściwiejest to zbiór opowiadań połączonych wspólnym elementem), natomiast za opowiadanie– Guyowi Hassonowi za All-Of-Me.PWCRys. Małgorzata Pudlik14


16Recenzje i opinieCIENKI TERMINATORWiedziałem, że to będzie kiepski film. I wcale nie z powodu trójkiw tytule, bo Terminator to jeden z niewielu filmów, gdzie kontynuacjazdeklasowała pierwowzór. Przekonany byłem, że obraz będzieklapą, gdyż za dużo ważnych dlań osób powiedziało już na ten tematwszystko, co miało do powiedzenia. Bo powiedzmy sobie szczerze, coto za Terminator bez Lindy Hamilton? Co to za Terminator bez JamesaCamerona?!Odpowiedź na oba pytania jest prosta, Terminator bez tej dwójki togłupie filmidełko, oparte tylko i wyłącznie na wątpliwej porcji wdziękówpodstarzałego osiłka. Wtórne kino akcji klasy B, w które kilkaosób zainwestowało za dużo pieniążków.Przerwę na chwilę potok goryczy by niezorientowanym przedstawićrys fabularny. Dzień sądu nie nastąpił. Świat przeżył, Sarah Connor umarła, a jej syn włóczysię po świecie jako dobrowolny wyrzutek społeczeństwa. Tymczasem gdzieś całkiem niedalekopojawiają się terminatory: pogromca machin – przyjmujący kobiecą postać TX (KristannaLoken) i stary sprawdzony T-101 (Arnold Schwarzeneger) – ostatni Mohikanin swojej liniiprodukcyjnej. Kolejny raz roboty staną do walki o życie przywódcy ludzkiej armii przyszłości.Kolejny raz walczyć będą o przyszłość ziemi.Nie ma co ukrywać. Najważniejszą, wysuniętą absolutnie na pierwszy plan postacią filmujest (wbrew plakatom) przyszły przywódca ludzkości, John Connor (Nick Stahl). Twórcy filmuwyraźnie postanowili pokazać widzowi, że oto młody złodziejaszek dojrzał. Zastąpili mu walecznąmatkę nie mniej waleczną przyszłą żoną, sypnęli garścią moralnych rozterek, zabrali poczuciehumoru, a dorzucili pełen patosu heroizm. No i jeszcze kilka zbolałych min... Jeżeli takma wyglądać zbawienie ludzkości, wcale a wcale nie dziwie się robotom. (Swoja drogą jak takifajny chłopak z części drugiej mógł wyrosnąć na takie byle co?)Aby zrównoważyć nieco postać niemal-samobójcyConnora, scenarzysta wpadł na pomysł, by z tytułowego robotauczynić... klauna. I tak wielki Arnie nie wiedzieć czemu musiwchodzić nago na babski wieczór i ubierać kretyńskie gwiazdkoweokulary. Niczemu to nie służy, a doszczętnie rozbija namiastkęklimatu. Podobnie jak pani terminator, która sama niemoże się zdecydować, czy ma kokietować, czy strzelać. Ciałoma zdatne i do tego, i do tego; stąd może problem...No i rzecz jasna wspomniana już następczyni samej wielkiej Sary Connor – Kate Brewster(Claire Danes). Przyznam, że widok dzielnej pani weterynarz (sic!) z karabinem w ręku i rzucającejwyzywające „No co?” nie wynagrodził mi braku pani Hamilton – uzbrojonej po zębyi z papierosem w ustach, oglądającej świat przez czarne jak przyszłość ludzkości okulary. Zbytsłodka jest ta przyszła matka ludzkości, zbyt gładka.


JACKU, PIEKARO BÓJ SIÊ, BOGA!Niech się PT Czytelnicy nie dziwią osobliwej interpunkcji tytułu, sugerującej,że Jacek to ktoś inny niż Piekara. To tylko lustrzane odbicie fragmentuze Sługi Bożego, cytuję: „Mój, Boże. Z kim ja pracuję?” No właśnie(a nie „no, właśnie”).O nowym zbiorku opowiadań Jacka Piekary niewiele można powiedziećdobrego. To sprawnie napisane, ale tylko historyjki. Nie ma w nichnic świeżego, nic oryginalnego, a nośny pomysł świata, w którym Chrystuszeszedł z Krzyża, by stać się Bogiem zemsty, został rozmieniony na drobne.To tylko element sztafażu, mający sprawić, że świat, w którym działainkwizytor Mordimer Madderdin, wydał się nam jeszcze bardziej obrzydliwy.A autorowi ułatwić krytykę Kościoła, czy raczej – do głębi fałszywej,post-oświeceniowej jego wizji. Można być złego zdania o Inkwizycji i jejfunkcjonariuszach, ale doprawdy nie byli oni sprzedajnymi zbirami rodem ze współczesnychfilmów sensacyjnych. Skąd zresztą pochodzi także większość fabuł.Piekara opatruje swe opowiadania mottami z „alternatywnego” Pisma Świętego, niektóreprzerabiając, innych nie. Czytamy np. „Oko nie widziało i ucho nie słyszało, i w serce człowieczenie wstąpiło, co nagotował Bóg tym, którzy mu się przeciwią” (s. 230). Naprawdę słowa te brzmią[wg Biblii Tysiąclecia]: „...ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołałopojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują” (1Kor 2,9). Ale np. cytatze str. 164 przytoczony jest prawidłowo (por. 1Kor 9, 27). Szkoda tylko, że autor nie przeczytał1Kor 12-18, zgodnie z którymi chrześcijaństwo jest wiarą w Zmartwychwstanie. I nie zastanowiłsię na serio, jak wyglądałaby taka religia i taka Europa (ulokował zresztą swe opowiadania w fikcyjnejkrainie i kulturze). Gdyby to zrobił, mogłaby rzeczywiście powstać „najbardziej wstrząsającai bluźniercza wizja w historii polskiej fantastyki” (z okładkowej reklamy). W tej książce niema mowy o jakiejkolwiek „wizji”.Zresztą o samych opowiadaniach nie warto pisać. Czytać ich też nie warto. Jedyne, co jestw nich interesujące, to marginalia. Wróćmy więc do przywołanego na początku cytatu. Któż tomoże być ten „Mój”, do którego zwracamy się, nim wezwiemy do Boga? Nie do końca wiem– ale wydaje mi się, że jest to postać (?) wielce charakterystyczna dla współczesnej religijności,stawiającej „ja” wiernego przed Słowem Bożym... Oczywiście, wiem, że to tylko błąd bezmyślnegoprzecinkarza (Fabryka Słów celuje w promowaniu tej absurdalnej, antylogiczej interpunkcjineopolskiej). Ale czasem przejęzyczenie okazuje się nieoczekiwanie nośne.A skoro już o pułapkach języka: wśród okładkowych zachwytów z dziką radością przeczytałemtekst następujący (wytłuszczenia moje): „Jacek Piekara to rzadki przykład kompletnegobraku specjalizacji i rozbuchanego instynktu pisarskiego”. Ładny komplement, prawda? A terazprzeczytajmy tylko wytłuszczone słowa. Wiem, że autorowi nie o to chodziło, ale powyższezdanie zostało napisane tak właśnie, i tak, w zupełnej zgodności z zasadami polszczyzny, możnaje odczytywać. I ta wersja wydaje się bliższa prawdy, oprócz tego, że nie uznałbym braku instynktupisarskiego za rzadki.Właściwie na tym mógłbym skończyć. Ale nie daruję sobie recenzji Adriana ChmielarzaReligijna ekstaza, zamieszczonej w Fantasy <strong>nr</strong> 1[9]/2003. Recenzji? Raczej średnio smacznegopanegiryku na cześć książki i jej autora. Posłuchajmy. „Religijna ekstaza w stosunku do książkiJacka Piekary jest terminem jak najbardziej na miejscu (...) tomiszcze [?! – raptem 270 stron] jestlekturą bezlitośnie porywającą”, a dalej między innymi: „fakt faktem, że oprócz Sapkowskiegonie znam drugiego polskiego pisarza, który potrafiłby tak władać językiem polskim jak Piekara”18


(to ostatnie nie świadczy najlepiej o oczytaniu recenzenta). I tak dalej, i temu podobne. I możnabyłoby machnąć na to ręką, gdyby nie to, że redaktorem naczelnym Fantasy jest właśnie JacekPiekara. W języku polskim zwiemy taką sytuację „włażeniem (...) bez wazeliny”.Tadeusz A. OlszańskiJacek Piekara: Sługa Boży. Fabryka Słów, Lublin 2003.ACHAJA PO RAZ PIERWSZYAchaja Andrzeja Ziemiańskiego ma odrobinę mylący tytuł, bo sugeruje,że śledzić będziemy losy jednej tylko postaci – właśnie księżniczkiAchai, gdy tymczasem równie ważne dla opowieści są wątki czarownikaMereditha oraz pary oszustów: Zaana i Siriusa. Wątki Mereditha i Achaiłączą się (dość luźno) na początku powieści, a wątki tytułowej bohaterki iłotrowskiego tandemu splatają się w zakończeniu. Poza tym są to trzy odrębnehistorie, które jedną całość stworzą, jak mniemam, dopiero w dalszychtomach.Z tych trzech wątków najmniej podobała mi się historia księżniczkiAchai – może dlatego, że nie zdołałam wykrzesać z siebie ani odrobinysympatii dla tej postaci. Dziewczyna przechodzi standardową drogę bohaterówliteratury (i filmów) akcji: na początku jest delikatną książęcą córeczką,potem – upokarzana, dręczona, a nawet torturowana – nabiera krzepy i hartu ducha, byw końcu zdecydowanie wziąć los w swoje ręce. W obozie dla niewolników, gdzie przez pewienczas przebywa, panują co prawda nieludzkie warunki, ale Achaja znajduje wystarczająco dużowolnego czasu i sił, by ćwiczyć szermierkę i wkrótce staje się – cóż za niespodzianka! – mistrzyniąw wywijaniu mieczem. Jedyna oryginalność polega na tym, że taką drogę przeważnie rezerwujesię dla chłopców, tu zaś mamy dziewczynę, ale jest to zabieg czysto mechaniczny. Tytułowabohaterka chwilami bardziej wygląda na realizację męskich marzeń o silnej, pięknej kobiecie zmieczem w ręku (w dodatku biegłej w miłości, bo edukacja Achai obejmuje i te sprawy) niż napostać z krwi i kości.Bardziej przypadł mi do gustu wątek Zaana i Siriusa, który ma jedną niezaprzeczalną zaletę– tu właśnie autor umieścił znakomitą większość przewidzianych dla Achai dowcipów. Historiapary oszustów bawi doskonale (choć obok żartów rewelacyjnych zdarzają się i słabsze), a Zaanjest postacią mniej schematyczną, a więc i ciekawszą niż księżniczka Achaja.Najbardziej interesujący jest natomiast trzeci wątek, koncentrujący się wokół postaci czarownikaMereditha. Po pierwsze, są tu naprawdę niekonwencjonalne pomysły dotyczące wykorzystaniamagii, po drugie zaś w historii Mereditha najwyraźniej widać, że Achaja zapowiada sięjednak na coś więcej niż świetnie przyrządzoną przygodówkę. Szkoda tylko, że ten wątek pozostajetrochę na uboczu i na jego rozwinięcie trzeba będzie poczekać do następnych części.Achaja ma sporo zalet. Akcja jest szybka i dynamiczna, intrygi, bitwy i pojedynki znakomicieopisane. Nawet nie lubiąc specjalnie bohaterów, trudno nie poczuć w takich scenachprzypływu adrenaliny. Andrzej Ziemiański z pewnością ma duży talent do tworzenia sensacyjno-przygodowejfabuły. Słabiej natomiast sprawdza się w momentach opisujących przeżyciawewnętrzne bohaterów i ich psychikę (postaci, z nielicznymi wyjątkami, są jednowymiarowe)a już zupełnie zawodzi w chwili, gdy próbuje powiedzieć coś „na poważnie” o naturze ludzkiejczy śmierci. Refleksje w rodzaju tych, że pomordowani mieli przecież mamusię (i tatusia zapewneteż), a człowiek potrafi być równie okrutny i bezwzględny jak zwierzę, nie grzeszą głębią aniodkrywczością. Do jednej ze scen (tej z kowalem) mam też inne zastrzeżenie: autor zbyt wyraźnienagina tu fakty, nazywając owego nieszczęsnego samobójcę bohaterem (bohaterem byłby19


ewentualnie wtedy, gdyby zagrożenie ze strony Achai było realne; pomijam już to, że sama reakcjakowala też jest mało prawdopodobna). Zaletą – lub wadą, jak kto woli – może być także charakterystycznystyl Andrzeja Ziemiańskiego. Dużo tu wulgaryzmów (za dużo), dużo wykrzykników,jakichś wrzasków i pisków, a słownictwo i zachowania bohaterów – nawet tych starszych– czasami przywodzą na myśl współczesnych gimnazjalistów. Nie znaczy to, że Achaja przeznaczonajest wyłącznie dla nastolatków. Adresatami powieści Andrzeja Ziemiańskiego wydają siębyć przede wszystkim mężczyźni (chłopcy, młodzieńcy, przedział wiekowy nie jest ważny) orazkobiety (dziewczyny), które w dzieciństwie podkradały zabawki swoim braciom.Anna KańtochAndrzej Ziemiański: Achaja, tom 1. Fabryka Słów 2002.PIELGRZYMKA DO PIEK³AKiedy po raz pierwszy zobaczyłem okładkę Pielgrzyma, myślałem, żebędę miał do czynienia z jakimś podrzędnym westernem w wersji obrazkowej.Z okładki spoglądał na mnie typ w kapeluszu, z blizną w kształciekrzyża na twarzy. Po kilku przeczytanych stronach zmieniłem jednakopinię: Pielgrzym nie był westernem ani także jakimś podrzędnym komiksem.Komiks Gartha Ennisa i Carlosa Ezquery przenosi nas do postapokaliptycznegoświata: na Ziemię spaloną przez rozrośnięte Słońce.Większość populacji ludzkiej nie żyje, a jej niedobitki walczą o przetrwaniez bandytami i zmutowanymi przez promieniowanie ultrafioletowestworami. Właśnie w takim świecie przyszło żyć tytułowemuPielgrzymowi. To dziwna postać – w niczym nie przypomina „tradycyjnych” bohaterów komiksowychw dziwacznych kostiumach z pelerynami. Nie jest to także pozytywny bohater, alewręcz antybohater, jak Lobo. Tajemniczy wojownik z dna Atlantyku, z charakterystyczną blizną,w podniszczonym płaszczu, dziwnym kapeluszu, z niezwykłym karabinem, z którego strzela pomistrzowsku, przywodzi mimowolnie na myśl westernowych desperado – ludzi znikąd, tajemniczychi obeznanych z bronią twardzieli.Jednakże zachowanie Pielgrzyma jest dosyć oryginalne. Uważa się bowiem za sługę bożego,powołanego by bronić niewinnych i walczyć ze złem Ziemi po Wielkim Ogniu. Już pierwszestrony komiksu trzymają w napięciu. Grupa osadników, z trudem odpierająca ataki piratów,zostaje ocalona przez tajemniczego „misjonarza”, który proponuje im bezinteresowną pomoc– doprowadzenie do ocalałego od ognia skrawka Ziemi. Czytelnik poznaje ich losy dzięki pamiętnikowiBilly’ego Shepherda, dziesięcioletniego syna przywódcy ocalonych ludzi. Jak na sługębożego, tajemniczy nieznajomy ma dość nietypowe metody działania – np. ujadającego psazabija strzałem z karabinu („diabeł go opętał” twierdzi). Równie szokujące okażą się jego dokonaniaz przeszłości... Czy osadnicy mu zaufają? Poza tym Pielgrzym to świetny wojownik, aleczy sam w pojedynkę da radę obronić ludzi Shepherda przed bandytami kapitana Castenado(okaleczonego szaleńca, podobnego do Diakona z Wodnego Świata albo generała Betlehema zWysłannika Przyszłości) i po długiej „pielgrzymce” doprowadzić ich do miejsca przeznaczenia?Ennis w swoich komiksach (Hitman, Kaznodzieja) niejednokrotnie udowadnia, że nie boisię poruszać tematów tabu: okrucieństwa, kanibalizm, religijny fanatyzm, zaburzenia psychiczne...Tak jak i w innych dziełach tego autora, mamy w Pielgrzymie iście makiawelowskie dylematyi chyba najbardziej typową dla tego autora kwestię wiary w Boga, czy też raczej jej braku (bojeżeli Bóg rzeczywiście istnieje, to dlaczego zezwala na zło?).Osobnym zagadnieniem przy omawianiu komiksów są ilustracje. Muszę przyznać, że CarlosEzquera spisał się przy Pielgrzymie na medal. Czy to burza piaskowa, wędrówka w głąb jaskini,20


forteca piratów czy wreszcie mrok nocy, rozświetlanej czasem ogniskami (lub strugami napalmu)– rysownik z niebywałą precyzją odtwarza każdy, najmniejszy nawet szczegół. A przecieżmogłoby się wydawać, że w postapokaliptycznej rzeczywistości, w świecie pyłu i rdzy, przy takubogiej scenerii jak wysuszone dno Atlantyku, autor nie znajdzie zbyt wielkiego pola do popisu.Żałuję tylko, że nie miałem okazji czytać innych komiksów ilustrowanych przez Ezquerę.Podsumowując: Pielgrzym to ciekawa i dobrze zilustrowana opowieść o nieprzeciętnym bohaterze,zdecydowanie antyreligijna. Polecam ją zatem wszystkim dorosłym... no powiedzmydojrzałym czytelnikom (sporo przemocy, ale w sumie gdzie jej dzisiaj nie ma?), którzy nie sązbytnio drażliwi w kwestiach religijnych.Rok 2000 nie przyniósł nam apokalipsy. Komputery, podobnie jak Świat mają się nieźle...Chociaż zaraz?! Podobno klimat się zmienia... Czyżby miało być coraz cieplej?Tomasz „Ork” RudnickiPielgrzym (Just a Pilgrim). Scenariusz Garth Ennis, rysunki Carlos Ezquerra. Kolor, 120 str.,format B5. Wyd. Mandragora 2002.HOLLYWOODZKI HORRORNa wstępie zaznaczę, iż z reguły nie czytam horrorów, nie jestem teżani zwolennikiem, ani fanem tego gatunku. Dlaczego? Długo by wyjaśniać.Po cóż sięgałem więc po tę książkę? Z jakiegoż powodu nie rzuciłem jej wkąt, widząc nazwisko autora? Czynnikiem mobilizującym było Hollywood.Owo magiczne miejsce zwane też Fabryką Snów. Nie byłbym prawdziwymkinomanem, gdybym przegapił okazję dowiedzenia się czegoś nowego oMekkce wszystkich filmowców. Wziąłem więc do ręki Wąwóz KamiennegoSerca i przeczytałem go w dwa dni, zużywając paczkę tytoniu fajkowego idzbanek kawy.Skłamałbym twierdząc, iż jest to książka tylko o Hollywood, chociażowo miejsce jest podstawowym odniesieniem do działań bohaterów opowieści;motywuje ich pragnienia, oddziałuje na wyobraźnię, podporządkowuje ich życie. Sąprzez to nadzwyczaj ludzcy, bo też poddają się ludzkim obsesjom: sławie, bogactwu, władzy imagii kina.Barker bawi się swoimi bohaterami, to wysuwając ich na pierwszy plan, to znów sprowadzającdo nic nie znaczącego epizodu. Trudno więc wybrać, który z owych „herosów” jest najlepszy,są oni podporządkowani fabule, nie zwyciężają wrogów z błyskiem w oku... wręcz przeciwnie.Najwięcej problemów mają z własną osobowością.Cóż, zagłębiłem się w analizę, nie mówiąc słowa o meritum, czyli o fabule. Jest ona osadzonawokół pewnej tajemniczej komnaty spoczywającej w lochach pradawnego rumuńskiegozamku. Dzięki zrządzeniom losu, kamień po kamieniu została ona przeniesiona do „pałacu marzeń”pewnej gwiazdy kina niemego, Katyi Lupi. Nie muszę chyba dodawać, iż komnata skrywaponurą tajemnicę, która oddziałuje nie tylko na samą aktorkę, lecz także na jej otoczenie – nieprzynosząc niczego dobrego.Jak to zwykle z horrorem bywa, nie chcę zdradzić zbyt wiele szczegółów, dotyczących przebieguakcji. Na potencjalnego czytelnika czeka wiele niespodzianek w postaci mrocznych legend,zakazanych rytuałów, melodramatycznych uniesień, walki bohaterów z wszelkiego autoramentubestiami i gorzkiej prawdy o Hollywood.Reasumując... polecam, polecam i jeszcze raz polecam; nie tylko miłośnikom gatunku.Paweł KontekClive Barker: Wąwóz Kamiennego Serca (Coldheart Canyon). Przeł. Wojciech Szypuła. Wyd. MAG 2003.21


Imprezy22FANTAZJA I RZECZYWISTOŒÆ,CZYLI B³ÊKITNY NAMIOT BAŒNI W CHORZOWSKIM ZOONasza grupa (część)przed wejściem do ZOO21 września 2003 została zorganizowana impreza, która była kulminacją prowadzonegoprzez Stowarzyszenie Wspierania Organizacji Pozarządowych MOST projektu „BłękitnyNamiot Baśni”. Projekt ten dotyczył zmobilizowania kilkunastu grup szkolnych z województwaśląskiego do zrobienia czegoś, co wykracza poza granice kraju. Miały one zebrać bajki z krajóweuropejskich, opracować na ich podstawie przedstawienia teatralne, wykonać rysunki itp.Tyle wstępu. Powiem jeszcze tylko, że na całość imprezy ŚKF przygotował pokaz tańców, grydla dzieci, farbki do malowania, oraz że wszyscy członkowie klubu mieli przygotowane strojebaśniowo-fantazyjne.Słonko dla mnie wstało wcześniej niż miało, bo już podczasjedzenia pysznego śniadanka zabrzmiał telefon. Dowiedziałemsię, że na zebranie się nie mam godziny, tylko maksimum 15minut. Tak więc założyłem na siebie strój giermkopodobnyi ruszyłem raźno przez centrum Katowic, aby dopomócw ważnej przecież sprawie jak pomaganie MOSTowi w pakowaniusię do ZOO. Po dwóch długich kursach taksówką [firmaprzysłała za małe auto, z panią taksówkarką, której nie chciałosię jeździć dwa razy] dojechaliśmy na miejsce. Rozłożyliśmysię przed wejściem do ZOO – my tzn.: Foka – jako mrocznyrycerz, ja w dwóch rolach – giermkopodobnego rycerza,albo arlekina w masce, do tego Ania Król – jako smok, MarcinSkałbania – mroczny rycerz 2, do tego Ela Gepfert była „jasną” królową [tym razem nie DarkQueen], Ania Marczykiewicz, Marzena Podkowińska, Maciek Cieślak Robert Surmik, wszyscypoprzebierani – jak na sekcję taneczną przystało – w stroje do tańców bretońskich... Byliśmy gotowiokoło 11 i nastąpiła mała konsternacja, bo nikt nam nie powiedział, co robić dalej... ja jakopomocnik organizatorów miałem nawet kilka egzemplarzy planów imprezy, ale rano rozdałemje innym potrzebującym. Tak więc sami zaczęliśmy wałęsać przed wejściem do ZOO i zaczepiaćprzechodzące dzieci. Przybył również teatrzyk dziecięcy z siostrą zakonną na czele, więc pomogliśmyim w rozłożeniu sceny. Tymczasem zaczęły dochodzić do nas informacje spod głównejsceny: że panuje tam błogi nieporządek i że mamy tu, przed wejściem, radzić sobie jak najlepiej.Tak pokrzepiające wieści zakłóciła wizyta dwójki sanitariuszy, którzy pytali nas co mają zrobić,bo czekają już od godziny, a mieli rano stanąć koło punktu sanitarnego. No cóż, punkt sanitarnyustanowiony został pół godziny później w miejscu: tam.Ciekawym ozdobnikiem było jeszcze zaparkowanie przed wejściem do ZOO, po uprzednimzrobieniu 2 rundek dookoła trawnika, dwóch czarnych, starych limuzyn, które także zosta-


ły zaproszone. Starsi panowie, którzy nimi przyjechali, mieli małe pojęcie o całej imprezie, alepostali sobie swoimi autami, wzbudzając niemałe zainteresowanie – głównie wśród młodychchłopców.Tak tym wszystkim zaaferowani nie zauważyliśmy, a najbardziejja nie zauważyłem, że od godziny 12 30 odbywa się naszkonkurs dla dzieci, który mieliśmy organizować. Pocieszyliśmysię myślą, że przybyłe na miejsce dzieci i tak oglądają przedstawienia,a zabawy mieliśmy przeprowadzić również po południu.Udaliśmy się pod scenę główną, żeby zaprezentowaćnasze tańce.Bardzo eleganckieczarne limuzynyScena główna była usytuowana kawałek drogi od głównegowejścia. Jeden duży namiot był dla uczestników przebieralniąi składowiskiem rzeczy osobistych, a obok niego postawiona była, przykryta dachem, scena.To wszystko tuż niedaleko wybiegu słoni, które co prawda są niezwykle atrakcyjnie wizualnie,„(...) ale za to aromat był nie ten”.Krótka próba odbyła się w tyle dużego namiotu przygotowanego jako zaplecze. Już wtedymogliśmy zobaczyć, jak niewielka jest liczba widzów w porównaniu do liczby uczestników imprezy.Obejrzeliśmy też, jak zespół taneczny Czarna Chorągiew Ziemi Będzińskiej (czy jakośtak) tańczy na scenie i ile z tych tańców jest takich samych jak nasze. Okazało się, że połowa– na szczęście tylko melodie, a wykonanie okazało się zupełnie różne. Nic więc nie musieliśmyzmieniać w repertuarze.Nasz występ miał programowo (w końcu się dorwałem do programu!) określoną godzinę,którą można było jednak dość swobodnie przesuwać. Nie wywołał szaleństwa na widownirozłożonej na trawie przed sceną. To znaczy odtańczyliśmy wszystko poprawnie i nawet powiedzieliśmyjakieś miłe słowo w kierunku publiczności, która jednak wypoczywała spokojniedalej i oczekiwała kolejnych atrakcji, nie zwracając na nas większej uwagi.Nieco tym zasmuceni, poszliśmy na darmowe jedzonko do jednej z knajpek położonej wewnątrzZOO i – trochę targując się z obsługą organizatorskimi karteczkami – spożyliśmy małeconieco.Wracaliśmy trochę ciężkawo i powolnie, gdyż ani impreza nie miała tak porywającego programu,ani nasze brzuszki – po dopiero dokończonym jedzonku – chęci na aktywne uczestnictwo.Dopadła nas jednak jedna z organizatorek i wymogła spełnienie w końcu obietnicy danejprzeze mnie, czyli pomalowania farbkami chętnych, którzy przechadzali się przed wejściem.Pobiegłem więc tam, rozłożyłem stołeczki i rozpocząłem malowanie dzieci. Pomogła miw tym Foka i Marta Markowska. Nie było to łatwe, bo te urocze istotki z twarzyczką anioła pytałysię czy nie można by im namalować: delfinka, nietoperzyka, albo gepardka... a teraz nichktoś mi szybko powie: jak wygląda płetwa ogonowa delfina, jakie uszy i ogonek ma nietoperzi jak wygląda głowa geparda... W trakcie tych naszych dylematów poznane wcześniej Bractworozpoczęło powtórną prezentację swoich wersji tańców średniowiecznych, po których musiałemzostawić dziewczyny z dzieciakami i poszedłem tańczyć tym razem z naszą sekcją taneczną.Tymczasem dało się zauważyć zwiększoną ilość obserwatorów, którzy przechodząc zatrzymywalisię, bo wabiły ich kolorowe stroje tancerzy, a dzieci ciągnęło do pomalowania sobietwarzy.Po skończonej prezentacji naszych umiejętności tanecznych przeprowadziliśmy lekcjędwóch tańców bretońskich dla wszystkich chętnych. Trochę przy tym radości było... Ludziez Bractwa zademonstrowali swoje umiejętności władania mieczem, przy czym walczyły równieżkobiety! Bez zbroi, w ładnych, stylizowanych na średniowieczne sukniach Całkiem dobrze23


24Mroczny mag czynem dowodziswojej mrocznościto wyglądało, choć nie do końca bezpiecznie. Następnie ogłoszono, że każdy chętny możerównież spróbować. Ponownie rzuciłem malowanie dzieci i wszedłem na środek trawnika.Dostałem miecz, ale upomniałem się o jakąś ochronę, nie wiedziałem bowiem, jak ostro będziemypróbować walczyć. Niestety ochrona okazała się w tym pokazie pomysłem miernym,ponieważ otrzymałem rękawicę rycerską, która o kilka kilogramów dociążyła moją rękę, choćchroniła ją pewnie wspaniale. Po walce widownia zgodnie oświadczyła, że „umarłem” pięć razy,zaś mój instruktor najwyżej dwa. W pamięci została mi jednak scena, kiedy poczułem delikatneuderzenie mieczem w nogę, ale równocześnie zatrzymałem swój tuż przed szyją mojego przeciwnika.Co tam noga, kiedy głowa się liczy!No już dobrze. Co było dalej? Po pokazie walki przeprowadziliśmyzabawy z dziećmi. Pierwsze dwie konkurencje polegałyna trafieniu w cel piłeczką i obręczami, ale kulminacją miałybyć żywe łodzie podwodne. Dzieci miały się dobrać w zespoły:kapitan, sternik, i dwie torpedy. Sternik miał związane oczy.Kapitan miał tylko mówić jak się ma poruszać, a torpedy najego rozkaz miały lecieć do przodu – po linii prostej, tak bytrafić w inny okręt. Gra była już testowana na konwencie fantastyki,tak więc byliśmy pewni jej powodzenia, jednakże dziecimniej bawiły się w szlachetną sztukę dowodzenia okrętempodwodnym, a bardziej bawiło je ostra rywalizacja międzydrużynami. Dlatego, gdy jakiś sternik nie rozumiał rozkazów,chwytano go za ramiona i kierowano ręcznie – co wydatnie zwiększyło prędkość okrętów.Torpedy by trafić zaczęły być inteligentne i biegać za wrogimi okrętami. Dlatego cała wielkabitwa podwodna przerodziła się w radosne biegi i krzyki. I chociaż uczestnicy nie za bardzowiedzieli o co chodziło i czego od nich się wymaga, byli zadowoleni z przyznanych miejsc i rozdanychnagród – żadna załoga nie opuściła trawnika bez jakiejś nagrody.Dzień miał się już ku końcowi. Ostatnie zabawy z dziećmi i ogólne zainteresowanie poprawiłynam nastrój. Powoli poskładaliśmy swoje rzeczy, pograliśmy sobie już zupełnie prywatnieplastikowym latającym talerzem i rozeszliśmy się do domów.I na tym można by zakończyć, jednakże pozwolę sobie na podsumowanie. Miała być toduża impreza, podczas której szkoły uczestniczące w projekcie miały zrobić sobie piknik i zaprosićdo niego chętnych z zewnątrz. Frekwencja nie mogła być wielka ze względu na to żew tym samym dniu w parku były jeszcze cztery imprezy. Dzięki doraźnej akcji przed wejściem,która miała być tylko dodatkiem – zainteresowano ludzi „spoza”, jednak o celu imprezy niewiedzieli oni nic. Ludzie z zewnątrz nie byli zainteresowani prezentacjami szkół, bo chcieli atmosferyzabawy, a nie szkolnej tremy – był to przecież piękny, wakacyjny dzień. Brakowało dostępnychna miejscu informacji. Współpraca ze szkołami była niedograna – dowiedziałem sięna przykład o autobusie, który podjechał zamówiony pod szkołę, z której nikt nie chciał przyjechać.Błędna była koncepcja imprezy. Zlepiona z różnych, słabo scalonych kawałków – sypałasię w wielu miejscach, a niedostateczna ilość koordynatorów widoczna była na każdym kroku.Nie wiadomo było dla kogo i przez kogo była robiona. Plusem było przygotowanie techniczne,gdyż i scena i namioty i nagłośnienie były wystarczające. Były i przy tym zgrzyty z taksówkątransportową, ale małe i nie zmieniające faktu ogólnie dobrej logistyki. Informacja była o planowanejimprezie była prawie wszędzie: plakaty, radio, telewizja i prasa. Jak na możliwości stowarzyszenia,nie jest to mało.Maciek [Psych] SmykowskiCo: Europejski piknik „Błękitny Namiot Baśni”Gdzie: Chorzowski Ogród ZoologicznyKiedy: 21 września 2003


TAM I Z POWROTEM,CZYLI UCZTA DLA MI³OŒNIKÓW FILMU JACKSONAWraz z Kasią Chmiel, zelektryzowane wiadomością, że w londyńskim Science Museum jestwystawa The Lord of the Rings Motion Picture Trilogy, przeprowadziłyśmy skomplikowane praceorganizacyjne i na początku listopada pojechałyśmy na niecały tydzień do słonecznej, ciepłejAnglii. Dover przywitało nas skałami różowiejącymi w blasku jesiennego wschodu słońca,a Londyn błękitem nieba i złotem drzew w parkach oraz transparentami reklamującymi wystawę.Bilety (w normalnej cenie biletów na wystawy czasowe) dostałyśmy bez najmniejszego trudu,ponieważ był środek tygodnia; na weekendy trzeba je rezerwować.A potem nadszedł Ten Dzień. Na wystawę wchodziłosię między ogromnymi posągami Argonath,a zwiedzających witał nagrany głos Petera Jacksona.Chodziło się po niej jak po labiryncie, klucząc w półmrokumiędzy doskonale oświetlonymi gablotami i pojedynczymieksponatami. Najwięcej było kostiumówi całych postaci, np. orków czy Nazgula, ale można teżbyło obejrzeć przedmioty codziennego użytku mieszkańcówŚródziemia, sztandary, broń, biżuterię... Piszę„przedmioty codziennego użytku”, a nie rekwizyty filmowe,bo tak one wyglądały i tak były prezentowanePrzed wejściem na wystawę. W środku Kasia,z prawej Agnieszka– jak eksponaty z minionych epok. Takie np. hełmy czy broń Rohirrimów bardzo przypominałyte, które poprzedniego dnia oglądałyśmy w anglosaskim dziale Muzeum Brytyjskiego. Najlepszemateriały (skóra, jedwab, aksamit, złoto, stal, srebro) i staranność ich wykonania wynoszą teeksponaty nad poziom zwykłych rekwizytów. Nawet sznurek od elfickiej trąbki, zupełnie niewidocznyna ekranie (bo i sama trąbka była niewidoczna) był misterną plecionką. Widziałyśmywięc znoszone stroje Aragorna i Gandalfa Szarego, nieskazitelny strój Legolasa, zamszowy ubiórArweny, przepiękną szatę Sarumana, błyszczącą suknię Galadrieli, jej biżuterię, pas Celeborna...Sztandary Rohanu, Gondoru i Lorien zwieszające się z sufitu nadawały wszystkiemu uroczystąatmosferę. Obejrzałyśmy prosty Glamdring oraz miecz Arweny i Aiglos o płynnych liniach,szczątki Narsila – ale niestety tylko zdjęcie Andurila (bądźmy realistami: albo szczątki Narsila,albo Anduril). Były gabloty poświęcone poszczególnym bohaterom:Frodowi (z Żądłem, migotliwą kolczugą z mithrilu i flakonikiemGaladrieli), królowi Theodenowi (z pieczęcią i mieczem),Sarumanowi (z wyposażeniem jego pracowni, łączniez palantirem i księgą z rysunkiem Balroga), Gandalfowi (z jegofajką, torbą i księgami z Minas Tirith), a nawet orkom (z naszyjnikamiz suszonych uszu, batem, strzałami i topornymisztućcami). Parę eksponatów przygotowano specjalnie na tęwystawę: naturalnej wielkości trolla jaskiniowego, popiersieDrzewca i postać Lurtza. Charakteryzacja grającego tę rolęaktora trwała 11 godzin, co można było obejrzeć – w skrócie– na ekranie monitora. Tak jak i wszystkie eksponaty, Hełmy jeźdźców Rohanuzachwycałaprecyzją wykonania makieta młyna w Shire, który Frodo widział przez kilka sekundw Zwierciadle Galadrieli. Natomiast realizmem zachwycała postać Boromira leżącego w łodzi– zadbano nawet o umieszczenie błota na podeszwach jego butów, przybrudzenie rąk i bladość25


twarzy bohatera. Centralnym punktem wystawy była zaś czarna sala, strzeżona przez ogromnegoSaurona, wewnątrz której – w kolumnie przezroczystego plastiku – umieszczono przepiękny,kuszący, złoty, lśniący Jedyny. Salę otaczał wewnątrz pas płomieni Orodruiny, z głośników sączyłysię fragmenty dialogów dotyczące Pierścienia, łącznie z inskrypcją w czarnej Mowie, a pościanach, suficie i podłodze krążył świetlisty napis umieszczony na nim przez Saurona. Miejsceto robiło ogromne wrażenie.Ściany zdobiły oryginały akwarel i ołówków Alana Leei Johna Howe’a, którym można było się przyglądać z odległościkilkunastu centymetrów. W wielu miejscach umieszczonomonitory z filmikami o realizacji Władcy Pierścieni, wyjaśniającymiwiele kwestii technicznych, w tym rozwiązywanie problemówskali postaci. Miałyśmy nadzieję na większą porcjęanegdot z planu, ale ich brak niemal wynagrodziło nam wyjaśnienie,jak powstawał Gollum, i opis pracy Andy’ego Serkisa,czy materiał o koniach Rohanu. Można było dotknąć różnychrodzajów kolczug czy broni – ze stali, aluminium i plastiku, a także zrobić sobie zdjęcie jakohobbit albo Duży Człowiek (a w sąsiedniej gablocie obejrzeć dwa zestawy bagażu Sama - używanegoprzez Seana Astina i przez jego małego dublera).Cztery godziny spędzone w tym oszałamiającym wnętrzu pozwoliły wszystko dokładnieobejrzeć. Ponieważ nie można było robić zdjęć, Kasia szkicowała, a ja robiłam wyczerpującenotatki. Na zakończenie odwiedziłyśmy sklepik, który opuściłyśmy z niesmakiem – obokpocztówek dobrze znanych z naszych Empików, straszyły w nim figurki, koszulki i plecaczki,a zachwyciły nas jedynie narzuty z nowozelandzkiej tkaniny z szarej wełny o splocie znanymz elfickich płaszczy.Wystawa i jej prawie 700 eksponatów okazała się warta wszystkich wydanych na nią pieniędzyi tłuczenia się autobusem przez pół Europy. Stanowi znakomity dodatek do kinowych projekcjirozszerzonych wersji Drużyny Pierścienia i Dwóch Wież, i jeszcze bardziej zaostrza apetytna Powrót króla. Trwa od 16 września 2003 do 11 stycznia 2004, w Europie jest pokazywana tylkow Londynie, została przygotowana przez Museum of New Zealand Te Papa Tongarewa wewspółpracy z New Line Cinema, a zaprezentowana przy wsparciu rządu Nowej Zelandii.Evermind HS Took(Agnieszka Sylwanowicz)Co: Wystawa The Lord of the Rings Motion Picture TrilogyGdzie: Science Museum, Londyn, Wlk. BrytaniaKiedy: 16.09.2003 – 11.01.2004 r.ZbrojeRys. Małgorzata Pudlik26


O PAJ¹KACH I JAPONKACHNa Falkon 2003 pędziliśmy w rozpiętych kurtkach i z wiatrem we włosach – pogoda okazałasię wyjątkowo łaskawa. Przybyło aż 820 osób, co prawdopodobnie pozwala uznać Falkon zanajliczniejszy tegoroczny konwent.Zjawiwszy się o 17.05 złapałam w garść informator z trzema opowiadaniamiw środku i obrazkiem z nowego tomu przygód Wędrowyczana okładce, i popędziłam do sali na I piętrze, gdzie zaczęła się już prelekcjaKarola Paszka. Siedział za biurkiem, ubrany w białe kimono w czarnewzorki, na blacie miał bokken w charakterze modelu katany i przezdwie godziny bardzo ciekawie opowiadał o życiu codziennym samurajów.Potem poprowadził drugą prelekcję, tym razem o mieczach japońskich,z których – jak się dowiedzieliśmy – katany to tylko jeden rodzaj.Poza tym było o takich subtelnościach jak hinozukuri i shinogizukuri,linia hartowania, dwa ceremonialne sposoby podawania komuś miecza,i tak dalej. Na koniec, odpowiadając na pytania publiczności, Karol napomknąło innych rodzajach broni: łukach, dwumetrowych dai-katanachoraz włóczniach naginata (ulubiona broń kobiet).Trzecia prelekcja w bloku „japońskim” była prowadzonaprzez Krzysztofa „Azraela” Kozłowskiego, który opowiadało życiu gejsz i dotyczących ich stereotypach. Dowiedzieliśmysię, że za jedno kimono można było czasami kupić całą wieś,że biała maść do twarzy robiona była ze słowiczych odchodów,że kolory wstążek we włosach zależały od tego, czy gejszabyła dziewicą, i że opinię prostytutek wyrobili im zazdrośniAmerykanie.Ostatnim punktem programu był niecierpliwie wyczekiwanykonkurs pokazywanek, na który zgłosiło się aż 12 drużyn.Wybierało się sposób ekspresji (pokazywanie czy rysowanie)i czas – z adekwatną ilością punktów. Naszej drużynie „Rebelianci” w składzie: Sławek Graczyk,Jacek „Spider” Strzyż i ja, udało się odgadnąć wszystkie hasła. Czasem dochodziło do zabawnychsytuacji, kiedy niektóre drużyny miały odgadnięte wszystkie kluczowe słowa, a i tak nie mogływpaść na tytuł, np. zamiast „Płyńcie łzy moje, rzekł policjant” usiłowano przeforsować hipotezę,że chodzi o „Pływanie łez moich w rzece policjanta”.W czasie prelekcji Karola jakiś dzieciak zagląda do sali i krzyczy przezramię w głąb korytarza: „Jakiś Jedi tu występuje!”Achika fotografuje Azraela.Azrael: Ale wiesz... ja jestem La Sombra, więc zapomnij o tym zdjęciu.Achika: A ja jestem Jedi i nas jest więcej!(oklaski)Karol Paszek z bokenemw ręku mówi o JaponiiPokazywanki skończyły się o 1.30 w nocy, więc w piątek do szkoły na Czwartku dotarłamdopiero na 11.00. Prosto na spotkanie autorskie z Anią Brzezińską, która pokrótce opowiedziałao planowanych nowych opowiadaniach, a potem, odpowiadając na pytania słuchaczy,właściwie kontynuowała prelekcję z poprzedniego dnia – „Sztuka kochania w średniowieczu”.Można się było dowiedzieć, że w średniowieczu popularnym miejscem uprawiania nierządu27


yły cmentarze, jakie były „kasty” prostytutek i jakie kariery zawodowe mogły te panie zrobić– po prelekcji Ania z lekkim rozgoryczeniem stwierdziła, że chyba sobie zrobi na czole napis„Mówię o dziwkach”.Potem brałam udział w niezwykle elitarnej – zważywszy na liczebność słuchaczy – prelekcji -dyskusji Michała „Idrila” Studniarka, noszącej w informatorze ciut mylącą nazwę „Warsztaty pisarskie”.Mylącą, ponieważ były to raczej warsztaty poprawnego formułowania zdań. Idril czytałna głos krótkie i dość bezsensowne opowiadanie, na którego przykładzie objaśniał nam najczęściejprzez początkujących pisarzy popełniane błędy. Wyjaśnił, że opowiadanie przetłumaczyliwraz z Delilah z angielskiego – nie chcieli brać nic z polskich, żeby nie ryzykować, że autor lubjakiś jego znajomy znajdzie się akurat na sali.Następnie poszłam na prelekcję księdza Wargackiego (sala jak zwykle nabita po brzegi).Tym razem nie była tak bulwersująca, jak ubiegłoroczna, bo ksiądz mówił o tym, czy mózg jesthologramem. Główną myślą było to, że każdy ludzki mózg jest poniekąd odwzorowaniem galaktyki,a wszystkie stanowią samodzielne cząstki większej całości – jak hologram podzielonyna wiele kawałków.Kolejną prelekcją, którą zaliczyłam, był wykład dr Ewy Głażewskiejo androgynizmie. Na koniec pani doktor zrobiła nam uproszczony test naosobowość androgyniczną. Czytała kolejno różne przymiotniki lub opisycech, a my mieliśmy je przypisywać sobie w skali 1-7. Myślę, że jest toraczej test na to, jak człowiek sam siebie postrzega, a nie jaki naprawdęjest, ale i tak było ciekawie. Mnie wyszło 85 : 58 na korzyść osobowościmęskiej, więc postanowiłam, że w ramach obiadu wyskoczę do miasta nagolonkę i jakieś piwko. Ostatecznie stanęło jednak na kebabie na wynos,który złapałam i szybko wróciłam na konwent, żeby zdążyć na konkurs„Fantastyczne komedie polskie”. Ponieważ komedii polskich stricte fantastycznychjest sztuk dwie, więc wszyscy się zastanawiali, jak bardzo dosłownienależy ten przymiotnik rozumieć.Po odczekaniu, aż w sali konkursowej skończy się egzamin ze znajomości dzieł Tolkiena, dobraliśmysię z Jackiem i Sławkiem w nasz rebeliancki skład i wystartowaliśmy. Filmy, z którychbyły pytania, to, oprócz Seksmisji i Kingsajza także Miś, Rozmowy kontrolowane oraz Brunner...,przepraszam, Brunet wieczorową porą. Nasz entuzjazm wzbudził fakt, że ten konkurs równieżzawierał elementy pokazywankowe. Nie musieliśmy już się zmieniać, więc jako dyżurnego pokazywaczawystawiliśmy Jacka, który robi to naprawdę genialnie. Hasło „kumotrzy” odgadłamw 10 sekund. Sławkowi na trzy sekundy przed upłynięciem czasu udało się zgadnąć hasło „permanentnainwigilacja”. Zabawne było to, że najpierw trzeba było pokazać, z jakiego filmu pochodzipokazywany cytat, więc np. przy Misiu Jacek pokazywał wypadające oko (nie pytajciemnie, jaki symbol był do Seksmisji). Zajęliśmy II miejsce, bo wykosiła nas drużyna, która lepiejodpowiadała na pytania – my mieliśmy kilka błędów. Mimo to byliśmy bardzo zadowoleni.Na koniec poszłam jeszcze na prelekcję Andrzeja Pilipiuka o bogach starożytnego Egiptu.Andrzej opowiadał o tym, jak to Ozyrys wysłał gdzieś swoje oko żeby coś sprawdziło, ale zanimwróciło, to zrobił sobie nowe i „w ten sposób miał już troje oczu, z czego jedno luzem. Tooko, jak wróciło, to się strasznie wkurzyło, poleciało na pogranicze Nubii i Sudanu, przemieniłosię w dzikie zwierzę i zaczęło strasznie szaleć”. Potem było o zabitym Ozyrysie, spławionymrzeką w skrzyni, z której jakiś król fenicki zrobił sobie kolumnę do pałacu (nadal z Ozyrysemw środku), oraz o tym, jak Set zgwałcił Horusa i czym ów mu się później odpłacił. Szczegółównie będę pisać, bo są zbyt drastyczne. Na koniec Andrzej wspomniał też o jakichś podziemnychkorytarzach w pobliżu świątyni bogini Bast, gdzie znajdują się mumie kotów w ilościach prze-28


mysłowych („Spróbujcie oszacować, ile w jednym metrze sześciennym się zmieści kotów”). Byłyone kupowane przez wiernych i stawiane na ołtarzu jako ofiary, a kapłani poddawali je potemswoistemu recyklingowi handlowemu, i do katakumb trafiały te, które były już bardzo zużyte.Mumie, nota bene, pochodziły ze specjalnej hodowli kotów w tej właśnie świątyni.Ania: Czasami są krępujące sytuacje, jak dzwoni mama albo teściowa i pyta, co robię.Staram się wtedy lakonicznie odpowiadać „Mamo, pracuję”, bo przecież nie powiem,że właśnie wyrżnęłam miasteczko, zgwałciłam trzy mieszczki i mam jeszczew planach spalenie plebanii.Idril (na warsztatach pisarskich): Logika w tym tekście leży i kwiczy...Achika: Ja bym raczej powiedziała, że wisi za tylne nogi wykrwawiona i wypatroszona.Cranberry: Homer używa spowolnienia akcji, co jest oczywiście nierealistyczne, bonie można wygłaszać takich długich przemów, jak się z człowieka wylewająwnętrzności.Achika: Nie oglądałaś Matrixa: Rewolucje. MOŻNA.Spider: Mam dla ciebie kwiatka z jednej prelekcji: powstaje system RPG na podstawieJakuba Wędrowycza. Będzie się nazywał Bimberpunk.Andrzej (po opowiedzeniu, jak Set zgwałcił Horusa): Tak w telegraficznym skrócie wyglądałystosunki...Sala (oklaski).Andrzej: ...wyglądały relacje między starożytnymi Egipcjanami.W niedzielę zaledwie minimalnie spóźniona dotarłam na prelekcję Marka S. Huberathao tajemniczym tytule „Mniej prominentny towarzysz każdej wiedźmy”. Myślałam, że to będzieo kotach, ewentualnie o wężach, tymczasem pierwsze słowo, jakie usłyszałam po wejściu do salibrzmiało „ten tarantul...”. Marek jest zawsze przemiły i interesująco mówi, a o wielkich, włochatychpająkach opowiadał wręcz rozczulająco. Słowo daję, że miałam łzy w oczach, gdy opisywał,jak niejaki Brachypelma Smythii cały przerażony trzymał się kurczowo łapkami jego dłoni, i rozpościerałobronnie odnóża, żeby się nie dać wsadzić do terrarium. Opis ten był w ramach wyjaśnienia,czemu Marek – co początkowo planował – nie przywiózł nam pająka do pokazania naFalkon: bał się, że zwierzątko ze stresu padnie mu w transporcie. Łagodne gatunki ptasznikówi tarantul są używane do leczenia ludzi z arachnofobii, ponieważ ich duże rozmiary, puszyste futerkoi powolność ruchów sprawiają, że prawie nikomu nie kojarzą się z typowym pająkiem.Poza tym dowiedzieliśmy się, że pająk ptasznik ma szansepokonać węża, który wczołga się do jego jamki biorąc ją zakróliczą norę. Królika w ciemności wąż zobaczyłby zmysłemtermicznym a zmiennocieplnego pająka nie może, więc właścicielnorki może się przyczaić i ukąsić. A potem takiego wężapomalutku zjeść i wyrzucić skórę, co podobno obserwowano.Usłyszeliśmy też o pająkach, które w ramach ataku miotająPokazywanki. Swój kunsztdemonstruje Krzyś-Miś– Krzysztof Księskiparzącymi włoskami, wyczesywanymi sobie z brzuszka, orazo pająkach latających. Lotem ślizgowym z drzewa, oczywiście,ale i tak jest to dość imponujące osiągnięcie. Indianie południowoamerykańscyjedzą pieczone tarantule (podobno smakują jak krewetki), a jak złapią kotnąsamicę, to robią jajecznicę z jej jajeczek (w tym momencie rozległo się zbiorowe „bleeee”).Kolejną prelekcją, którą zaliczyłam był odczyt Iwony Surmik na temat ziołowych afrodyzjaków.Zrobiłam 7 stron notatek ;-))); widziałam, że inni słuchacze też starali się notować. Iwona29


omawiała różne rośliny w kolejności alfabetycznej, od cząbru do ziela angielskiego, podającich historię i zastosowanie. Nie wiedziałam, że olejkiem z nasion fenkułu nacierano naczyniado przechowywania łatwo psujących się potraw, aczkolwiek o tym, że Rzymianie ich (nasion)używali jako środka płatniczego, to chyba gdzieś czytałam. Arabowie podobno wierzyli, że gałkamuszkatołowa jest wyławiana przez egipskich fellachów z Nilu, dokąd spada prosto z nieba.Rzeżuchą w starożytnym Egipcie karmiono niewolników, żeby wydajniej pracowali, a lekarzLudwika XIII karmił nią młodego króla, który przez 4 lata nie mógł skonsumować małżeństwa(dziwnym nie jest – w momencie ślubu miał coś ze 14 lat). Fałszerzy szafranu w Norymberdzegrzebano żywcem, a wanilia wzięła się stąd, że księżniczka Omexihualpa, która miała być złożonaw ofierze, nasmarowała się nią i rozkochała w sobie króla zwycięskiego plemienia. Natomiastświeże oregano rozsypane na podłodze odpędza muchy i komary.Potem była prelekcja jakiejś młodej, dziewczyny o reklamie,z której zapamiętałam, że słowo „slogan” prawdopodobniepochodzi z języka celtyckiego, w którym oznaczało„okrzyk wojenny”. Po niej poszłam na prelekcję Agnieszki„Ignite” Hałas o trapiących ludzkość plagach i trochę tegożałowałam, bo mówiła o ospie, dżumie, trądzie i syfilisie, ilustrującwypowiedź wydrukami zdjęć ściągniętych z internetu.Miała zamiar przynieść laptop i pokazać je w kolorze, aledobrze, że tego nie zrobiła, bo i tak były wystarczająco drastyczne.W pewnym momencie przestałam je oglądać i tylkoprzekazywałam dalej, ale nie wyszłam z sali, bo przecieżmusiałam pokazać, jaka jestem twarda. Wytrzymałam więc do końca, chociaż w sąsiedniej salitrwała prelekcja Mai L. Kossakowskiej o wyobrażeniach raju w różnych wierzeniach.Krzysztof Grzywnowicz, znany lubelski mykolog i mykofil, opowiadał o elementach szamańskichw fantasy. Wysunął odważną teorię, że pomostem między tymi dwoma rzeczamimoże być literatura Tolkiena. Elementami szamańskimi w fantasy są: rogi, zaczarowana broń(ślad rytuałów związanych z łowiectwem), niewidzialność, poszukiwanie magicznych klejnotów(w transie szamańskim można widzieć dziwne światła i kolory), czerń (zakończeniemprzeżycia szamańskiego jest „urwanie filmu”), przemiana w zwierzę oraz symbolika falliczna(w fantasy: trudne lub wręcz niemożliwe do zrealizowania kontakty damsko-męskie, LOTR dobrymprzykładem).Ostatnią prelekcją był wykład Agnieszki Tambor, zwanej Duszką, na temat wierzeń słowiańskich.Południce, północnice, mamuny, polewiki i tak dalej. Potem udaliśmy się na oficjalnezakończenie. Krzysztof „Krzyś-Miś” Księski podziękował wszystkim za udział i odczytał listęsponsorów. Wręczono nagrody za konkursy – oczywiście tym osobom, które nie musiały wyjechaći nie odebrały ich wcześniej. Na Falkonie odbywały się nie tylko konkursy, ale i koń-kursy– te ostatnie dotyczyły m.in. narysowania karykatury Krzysia-Misia, najśmieszniejszego „kolanowegoludka”, toczenia kulki nosem po podłodze (wygrał Gonzo, który ma nos zaiste godnyswojego przezwiska) czy bezmyślnego wpatrywania się w ścianę. Zwycięzca tego ostatniego wytrwałaż dziewięć godzin – choć może nie jest to aż taki powód do chwały... ;-)Kiedy wyszliśmy z sali, szkoła była już pusta i wysprzątana, śmieci popakowane w workii pozostało jeszcze tylko ustawić krzesła w klasach. Zrobiliśmy sobie wspólne zdjęcie na korytarzui opuściliśmy gościnne mury IV LO aż do następnego Falkonu.Agnieszka „Achika” SzadyCo: Falkon 2003Gdzie: IV Liceum Ogólnokształcące, ul. Czwartek. LublinKiedy: 21–23 listopad 2003 r.30


Z kapowniczka Achiki:MSH: Kolce jadowe ptasznika są takiej wielkości,że dobry dentysta mógłby robićw nich wypełnienia.MSH: Jak mały podnosi te łapeczki, to znaczy,że coś mu strzeliło do głowotułowiai mo że zaatakować.Ania (opowiada o tym, jak w ramach studiówmediewistycznych zrobili sobie potrawęwedług średniowiecznego przepisu): ...alejak to się wszystko razem ugotuje, to tojest naprawdę bardzo dobre i nikt nieumarł, z wyjątkiem jednego kolegi...Sala (śmiech)Ania: ...który się naprawdę poważnie zatruł.Ignite: Na tym zdjęciu widzimy piękne zmianypo syfilisie.Achika: Oto jak się zmieniają kanony pięknana przestrzeni wieków.Ignite: ...dochodzi do martwicy kończyn– tam gdzieś krąży zdjęcie: takie ładnepaluszki... ...Rozczuliłam się i straciłamwątek.Na zakończenie prelekcji Ignite:Achika: Dziękujemy prelegentce za MORO-WE wystąpienie.Krzyś-Miś : Chciałbym wręczyć nagrody zwycięzcomnagród, którzy ich nie odebraliwcześniej, ponieważ musieliwy jechać.Pewuc i Różdżka(rys. Agnieszka Szady)31


ZapowiedziPoniżej zamieszczamy kalendarz konwentowy na rok 2004 – taki, jaki ustalono PodczasNordconu 2003 (wraz ze zmianami, o jakich otrzymaliśmy informacje). Podane są kolejno: nzawaimprezy, data, miejsce, organizatorSTYCZEŃ– Krakon, 29.01–01.02, Kraków, KKMFMARZEC– R-kon, 19–21.03, Rezszów, „Reanimator”KWIECIEŃ– Konkret, 02–04.04, Warszawa, „Rassun”– Lubelskie Dni <strong>Fantastyki</strong>, 03–04.04, Lublin,„Syriusz”– Pyrkon, kwiecień, Poznań, „Druga Era”– Czecon, 24-25.04 (?), Częstochowa– Arracon, 30.04–03.05, Elbląg, Krynica Morska,Sztutowo), „Fremen”– ConQuest, 30.04–03.05, Kraków, GGFFCZERWIEC– Seminarium Literackie, 11–13.06 Katowice(?), ŚKF– Festiwal <strong>Fantastyki</strong>, druga połowa czerwca,Nidzica, wyd. SolarisLIPIEC– Teleport, początek lipca, Gdańsk, GKF i NowaGildia– Piknik na skraju drogi, druga połowa lipca,CerkiewnikSIERPIEŃ– POLCON 2004, 19–22.08, Zielona Góra, „AdAstra”LISTOPAD– Falkon, 19-21.11, Lublin, „Cytadela Syriusza”GRUDZIEŃ– Nordcon, 02–05.12, Jastrzębia Góra, GKFŚląski <strong>Klub</strong> <strong>Fantastyki</strong> zapraszana tradycyjneSeminarium Literackietym razem poświęcone tematowiInspiracje tolkienowskieczyli czym inspirował się Tolkieni kto inspirował się Tolkienemdla wielbicieli i przeciwników Tolkiena i Władcy Pierścieni11 – 13 czerwca 2004.Szczegóły wkrótce.32


Sceny z ¿ycia smokówodc. 23TRZY SKOKI ZA OCEANCzytelnicy moich wspomnień pamiętają zapewne, że pierwszywyjazd do Stanów opisywałem przez trzy odcinki – tak bogaty byłw wydarzenia, mniej lub bardziej zaskakujące. Tym razem będzie naodwrót – w jednym odcinku będę chciał zmieścić TRZY wypady zaOcean, które nastąpiły w odstępach mniej więcej półrocznych. Tak toczasem dziwnie bywa – najpierw długo, długo nic, a potem trzy wyjazdyjeden po drugim.Późną wiosną 1993 roku, gdy „Alkazar” powoli już raczkował,otrzymałem od Forry’ego Ackermana dziwny list. Właściwie nie list,ale reprodukcję plakatu zapowiadającego coś w rodzaju konwentupoświęconego reaktywacji czasopisma wydawanego w latach sześćdziesiątychi siedemdziesiątych: Famous Monsters of Filmland, poświęconego, jak sam tytułwskazuje, potworom z klasycznych filmów fantastycznych. Forry był rednaczem tego pisma doroku 1976; potem jego stosunki z wydawcą stały się do tego stopnia napięte, że zrezygnował,a pismo wkrótce przestało się ukazywać. I oto po kilkunastu latach miał nastąpić wielki comebackpod patronatem nowego wydawcy Raya Ferry’ego, z fajerwerkami w postaci udziału wieluznakomitości w rodzaju Raya Bradbury’ego, Joe Dantego, a także wielkiej rzeszy fanów z dawnychlat. Impreza miała się odbyć w Waszyngtonie.Na odwrocie reprodukcji Forry napisał kilka słów w swoim stylu, że serdecznie mnie zapraszado udziału, wszystkie koszty pokryte itp. O takim drobiazgu jak zaproszenie oczywiście niepamiętał – a konwent już za miesiąc! W życiu nie udałoby się formalnego zaproszenia przez tenczas załatwić! Postanowiłem więc zaryzykować, wypełniłem wniosek i na spotkanie z konsulemudałem się tylko z tym świstkiem, na którym nawet nazwiska Forry’ego nie było.Czekając na rozmowę słuchałem, jak inni się wiją, przedstawiają zaświadczenia majątkowe,zapewniają, że oni tylko do wujka z wizytą… wiadomo. I nie dostają wiz. Koniec, myślę, nie maco tu siedzieć – ale właśnie mnie wywołali.I oto dziw nad dziwy – dziewczyna, która ze mną rozmawiała, popatrzyła na to „zaproszenie”,uśmiechnęła się i powiedziała: – Daj paszport. – A kiedy go odebrałem, nie mogłem wprostuwierzyć: wiza była WIELOKROTNA! Ważna na rok.Do Waszyngtonu doleciałem bez problemów, znalazłem hotel (bardzo szykowny) i zacząłemszukać Forry’ego, aby się przywitać. Potem już przyszedł czas na udział w imprezach konwentowych.Planowałem złapać gdzieś Raya Bradbury’ego na wywiad, ale zadanie wydawało siębeznadziejne, tak był oblegany. Aż tu patrzę, a on siedzi sobie po wyczerpującej sesji składaniaautografów i jakoś nikt nie podchodzi, jakby się bali… Podszedłem, zapytałem, czy mnie sobieprzypomina sprzed sześciu i pół roku, on się nawet ucieszył, a potem nagrałem wywiad (ukazałsię w Fenixie).33


Pobyt był krótki, zaledwie tygodniowy. Za to kilka tygodni po powrocie zadzwoniła domnie dawna koleżanka z „Alfy”, która wówczas pracowała w amerykańskiej agencji zajmującejsię fachową pomocą dla tzw. „nowych demokracji” czyli byłych demoludów, i zapytała, czy niemiałbym ochoty na miesięczne szkolenie w Stanach.Odpowiedziałem, że oczywiście, tym bardziej, że mam aktualną wizę. Okazało się jednak, żejest ona na nic, bo Amerykanie na każdy typ pobytu przyznają inny rodzaj wizy. Niemniej, nowąwizę miałem dostać bez problemu.Wyjazd zaplanowano na sierpień, co okazało się nie najszczęśliwszym pomysłem, bo jest tomiesiąc urlopów i mało kogo zastałem. Tak jak przy poprzednim wyjeździe do Anglii, chciałemzapoznać się z różnymi aspektami działalności wydawniczej, ale tu nie za bardzo mogłemliczyć na inicjatywę organizatorów, którzy nie wysyłali jeszcze żadnych wydawców, toteż sammusiałem podsuwać pomysły, z kim chcę się spotkać i co zobaczyć. W zasadzie z całego pobytunajciekawsze były trzy momenty: wizyta na dolnym Manhattanie u polskiego Żyda, który prowadziłzakład rozprowadzający farby drukarskie i z własnej inicjatywy zabrał mnie do niektórychswoich klientów; następnie krótki kurs DTP w Quarku i wreszcie wyjazd do San Franciscona Worldcon.Z tym wyjazdem było tak: kiedy już wraz z organizatorami ustaliliśmy mniej więcej,co miałbym robić, okazało się, że brakuje im jakiejś imprezy typu zjazdu czy sympozjum.Nieśmiało podsunąłem, że może Światowy Konwent Science Fiction, i okazało się to strzałemw dziesiątkę… i oto po raz drugi miałem znaleźć się w najpiękniejszym (moim zdaniem) mieścieAmeryki. Trochę, co prawda, zrzedła mi mina, gdy się okazało, że zakwaterowano mniew pewnej odległości od centrum i głównych hoteli Worldconu, ale co było robić – lepsze miejscajuż dawno były zarezerwowane.Przyznam, że w tamtym okresie konwenty, nawet światowe, nie wydawały mi się już takogromne jak ten pierwszy, w Brighton; może zresztą zanikła już fascynacja nowością i rozmiaramiimprezy – a i książek już tylu nie przywoziłem, co kiedyś. Znajomi pisarze i fani – cześć,cześć, fajnie że jesteś, jak leci? Po prostu normalka.Dzięki tym dwóm wyjazdom nazbierałem w programie lojalnościowym Delty tyle punktów,że starczyłoby mi na jeszcze jeden przelot do Stanów. Ale kiedy i dokąd? Na pewno w ramachważności owej wizy wielokrotnej, w końcu należało ją wykorzystać. Odpowiedź nasuwała sięsama – targi książki w Los Angeles w maju 1994 roku. Szczęśliwie były akurat tam, bo organizowanoje wówczas na zmianę z Chicago, gdzie nie miałbym się u kogo zatrzymać. Natomiastmiałem nadzieję, że w Mieście Aniołów przytuli mnie Forry.Zgodził się bardzo chętnie, tym bardziej, że sam też miał związane z targami obowiązki –musiał się pokazywać na stoisku wydawcy nowych Famous Monsters. I tak, zaopatrzony w bilettranzytowy przez Frankfurt i Nowy Jork, ruszyłem do Los Angeles.Podróż w tamtą stronę okazała się pełna przygód, nie zawsze miłych. Na początek samolotz Warszawy do Frankfurtu miał opóźnienie, do tego stopnia, że nie zdążyłem na połączenie doNowego Jorku (skąd ja to pamiętam?). Oczywiście, przebukowałem się na następny. Za to w NowymJorku dopiero się zaczęło!Najpierw miałem kłopot z urzędnikiem imigracyjnym, który przyczepił się do mojej wizy– oczywiście nie takiej jak trzeba. Jak to było możliwe, skoro dostałem ją na niemal identycznywyjazd – nie mam najmniejszego pojęcia. W końcu machnął ręką i mnie wpuścił. Potemokazało się, że ze względu na zmianę samolotów bagaż nie leci samodzielnie (dlaczego?), tylkotrzeba go odebrać i ponownie nadać na nowy samolot. Kiedy to zrobiłem, zobaczyłem, że w garściściskam deklarację celną, o której całkiem w tym rozgardiaszu zapomniałem (nic dziwnego,w Polsce już od dawna przestały obowiązywać), więc poszedłem do celnika po stempelek.34


A celnik: – Gdzie bagaż? – Ja mówię, że już nadałem. On na to: – No to masz kłopot, bo ja bezbagażu pieczątki nie dam. Jakoś jednak udało mi się go przekonać, że to tylko efekt zamieszaniaz samolotami, bo w końcu jednak deklarację podbił. Pozostało poczekać w terminalu Delty kilkadziesiątminut na samolot do LA.W czasie mojej pierwszej podróży do Stanów lądowałem na tym samym terminalu (wówczasPanAm), tyle że w jego „starej” części. Teraz miałem lecieć z nowej i spodziewałem się niewiedzieć jakich atrakcji. Zamiast tego zobaczyłem obskurny barak w kształcie kwadratu, a nakażdym jego boku po czworo drzwi czyli tzw. gejtów, trochę krzesełek. Pośrodku niewielki barekPizza Hut i jeden maleńki kiosk udający sklep wolnocłowy. Wszystko. Jak ktoś powie, że naszelotniska są brzydkie, to niech się tam wybierze i popatrzy.Aha, jeszcze kilka automatów telefonicznych, co mnie ucieszyło, bo musiałem zadzwonić doForry’ego, aby podać nowy numer lotu. Ale jak to zrobić, skoro w kieszeni mam tylko banknoty?Rozmienić nikt nie chciał, musiałem więc kupić małą pizzę (o wiele gorsza niż u nas) i udało misię w końcu nagrać wiadomość na automatycznej sekretarce Forry’ego.Na szczęście tym razem z telefonem poszło mi lepiej niż wtedy, u Andersena, i gdy wylądowałemw LA, Forry już czekał. I wkrótce po raz drugi (i, jak się potem okazało, ostatni) przekroczyłempróg domu zwanego Ackermansion.Jeśli chodzi o piwnicę ze zbiorami oraz garaże, nie zmieniło się wiele. Jednak gdy zabrakłoWendayne, nie miał już kto bronić nietykalności reszty pomieszczeń, i sterty przesyłek, wydawnictw,eksponatów walały się po wszystkich pokojach. Doprawdy, nietrudno było sobie wyobrazićjakiegoś papierowego czy gipsowego molocha, co ostatecznie wypełni każdy wolny kawałekprzestrzeni…Następnego dnia pojechaliśmy na targi. Forry został na stoisku swego wydawcy, a ja zacząłemsię rozglądać za ewentualnymi uzupełnieniami planów wydawniczych „Alkazara”. Nawetudało mi się zebrać kilkanaście niezłych ofert, ale ze względu nas opisane w poprzednim odcinkuperypetie z Urzędem Skarbowym, niestety nie udało mi się ich zrealizować. I po kilkudniach nadszedł czas powrotu…Przesiadka nastąpiła znowu w tym samym terminalu Delty, który opuściłem z ulgą. I tak sięzakończyła moja ostatnia wyprawa za Ocean.W następnym, ostatnim już odcinku – ostatnie moje konwenty i podsumowanie całości.Wiktor BukatoRys. Małgorzata Pudlik35


Premiery grudnia i styczniaKinoTomcio Paluch. Reż. Olivier Dahan; obs. Nils Hugon,Raphael Fuchs-Willig, Samy Naceri, Catherine Deneuve.Francja 2001. [05.12.2003]Oparta na powieści Charlesa Perrault, historia znanejbajkowej postaci Tomcia Palucha w nowej oryginalnej wersjiz udziałem takich sław francuskiego kina jak CatherineDeneuve czy Sami Naceri. Tomcio Paluch jest najmłodszymz pięciu braci urodzonym w ubogiej chłopskiej rodzinie.Sytuacja materialna rodziny zmusza małego bohatera dowyruszenia w świat na spotkanie z wieloma niezwykłymii ekscytującymi przygodami.Magiczna gwiazda (animowany). Reż. Wiesław Zięba.Polska 2003. [26.12.2003]Rodzina piżmaków: Serafin, Melania i ich dzieci spędzająwraz ze szczurem Archibadem zimę w WiklinowejZatoce. Zbliża się właśnie jedna z pierwszych zimowychnocy. Pada śnieg i świat przybiera baśniowe barwy i kształty.Archibald postanawia złożyć wizytę swoim sąsiadom.W ciepłej, przytulnej norze przypomina sobie dawne przygodyi zdarzenia ze swego bujnego życia. Zaczyna snućopowieść z czasów, gdy żył w mieście.Dobry piesek! Reż. John Robert Hoffman; obs. LiamAiken, Kevin Nealon, Molly Shannon. USA 2003.[26.12.2003]Kosmiczny pies Canid 3942 zmuszony zostaje do lądowaniaw Ameryce i trafia do schroniska dla zwierząt, skądzabiera go dwunastoletni chłopiec, Owen Baker. Owen niema pojęcia, że jego nowy towarzysz przybył na Ziemię zespecjalną misją i nadaje nieco dziwnemu psiakowi imięCiapek. Sprawy przybierają zaskakujący obrót, gdy Owenprzekonuje się, że jako jedyny człowiek rozumie mowępsów i potrafi się z nimi porozumiewać. Jeszcze bardziej zaskakującejest to, co psy mają mu do powiedzenia.Władca Pierścieni: Powrót króla. Reż. Peter Jackson; obs.Elijah Wood, Sean Astin, Viggo Mortensen, Ian McKellen.USA 2003. [01.01.2004]Frodo i Sam są coraz bliżej Góry Przeznaczenia. Trwająprzygotowania do Wielkiej Wojny o Pierścień. Czy Rohani Gondor będą w stanie przeciwstawić się niezliczonym zastępomNieprzyjaciela?Mali agenci 3D: Trójwymiarowy odjazd. Reż. RobertRodriguez; obs. Antonio Banderas, Carla Gugino, AlexaVega, Daryl Sabara. USA 2003. [16.01.2004]Zabawkarz, podstępny przestępca, zrobi wszystko abyzniszczyć rodzinę Cortezów. Carmen zostaje uwięzionaw stworzonym przez niego wirtualnym świecie.Ubu król Reż. Piotr Szulkin; obs. Jan Peszek, KatarzynaFigura, Wojciech Siemion, Olgierd Łukaszewicz. Polska2003. [16.01.2004]Ubu w krwawy sposób przejmuje władzę w państwiepod hasłami walki o wolność i demokrację. Jego głupiei okrutne rządy podporządkowane są tylko jednemu celowi– nabiciu własnej kiesy. Obalony nie traci animuszu, wie,że tacy jak on zawsze będą potrzebni.Mój brat niedźwiedź (animowany). Reż. Aaron Blaise,Robert Walker.USA 2003. [23.01.2004]Zbliża się epoka lodowcowa. W puszczy mieszkają ludzie;wśród nich – trzech braci. Gdy niedźwiedzica, w obroniepotomka, zabija najstarszego z nich, najmłodszy –Kenai, w odwecie uśmierca zwierzę. Sam jednak, za sprawąduchów, zamienia się w niedźwiedzia. Denahi, średni brat,przekonany, że to właśnie ten niedźwiedź winien jestwszystkim nieszczęściom, zaczyna go ścigać. Jedyną szansąKenaia jest przyjaźń z młodziutkim grizzly, Kodą. Koda niewie, że Kenai jest odpowiedzialny za śmierć jego matki.DVD i wideoArmageddon. Reż. Michael Bay; obs. Peter Stormare,Bruce Willis, Ben Affleck, Liv Tyler, Billy Bob Thornton.USA 1998.Gdy okazuje się, że Ziemi grozi kolizja z gigantycznymmete orem, w kosmos zostaje wysłana wyprawa, mająca zapobieckatastrofie.Atomowy autobus. Reż. James Frawley; obs. Joseph Bo logna,Stockard Channing, John Beckman, Rene Auberjonois.USA 1976.Parodia filmów katastroficznych opowiada o pierwszymautobusie o napędzie atomowym – ważącym 75 ton olbrzymiena 32 ogromnych kołach – który wyrusza w swą dziewicząpodróż z Nowego Jorku do Denver. Za kierownicązasiada największy kierowca świata, a para rzezimieszkówod początku zamierza zniszczyć autobus.Bruce Wszechmogący. Reż. Tom Shadyac; obs. Jim Carrey,Jennifer Aniston, Morgan Freeman. USA 2003.Bohaterem filmu jest pewien zrzędliwy reporter telewizyjny,który jest zdania, że Bóg stanowczo za często doświadczago niezbyt miłymi przeżyciami, przez co jego życiejest smutne i ciężkie. Bruce Nolan tak długo krytykujeBoga, iż ten w końcu decyduje się powierzyć mu władzęnad światem.Ciśnienie. Reż. David N. Twohy; obs. Matt Davis, BruceGreenwood, Olivia Williams. USA 2002.Załoga okrętu podwodnego zwiększa liczebność po brawurowejakcji ratunkowej okrętu-szpitala. Wraz z rozbitkamina pokład trafiają halucynacje, lęk i... tajemnica.Czynnik kontroli. Reż. Nelson McCormick; obs. AdamBaldwin, Elizabeth Berkley, Tony Todd. USA 2003.36


Lance Bishop jest zwykłym agentem ubezpieczeniowym.Jego życie zmienia się całkowicie od momentu kiedy szaleniecprzekaże mu tajemnicze ostrzeżenie: „Gdybyś tylkowiedział to co ja wiem...” Od tamtej pory Lanca prześladująnocne koszmary. Zaczyna także słyszeć przerażające głosy,które każą mu zabić jego żonę – Karen. Lance zdaje sobiesprawę, że jest w pułapce, nie może nikomu zaufać – nawetsobie...Dr Jekyll i Mr Hyde. Reż. Maurice Phillips; obs. John Hannah,David Warner, Gerard Horan, Kellie Shirley. USA2003.Dr He<strong>nr</strong>y Jekyll przystojny naukowiec, cieszący się znakomitąopinią w świecie nauki pracuje nad recepturą, którazrewolucjonizuje ludzką naturę przez usunięcie tzw „elementówkryminogennych”. Pierwsze doświadczenia z nowymspecyfikiem dr Jekyll przeprowadza na sobie.W efekcie tych doświadczeń przechodzi on potwornątransformację i zmienia się w Mr Hyde’a...Elfy z ogrodu czarów. Reż. Charles Sturridge; obs. PeterO’Toole, Florence Hoath, Elizabeth Earl, Harvey Keitel,Paul McGann, Phoebe Nicholls. Wielka Brytania/USA1997.Dwie dziewczynki idą na spacer do ogrodu i fotografujątam elfy. Zdjęcia wywołują sensację.Formuła. Reż. Ronny Yu; obs. Samuel L. Jackson, RobertCar lyle, Emily Mortimer, Rhys Ifans. Wielka Brytania/USA/Kanada 2001.Elmo McElroy, geniusz chemiczny, wynalazł narkotyk 51razy lepszy od innych specyfików. Przebrany za szkockiegogolfiarza przyjeżdża do Liverpoolu, aby wprowadzić swójprodukt na rynek europejski. Jego przewodnikiem po miejscowympółświatku i nocnych klubach zostaje Felix DeSouza, zagorzały przeciwnik wszystkiego, co amerykańskie.Elmo i Felix połączą swe siły, gdy okaże się, że ściga ich płatnazabójczyni – Dakota.Intacto. Reż. Juan Carlos Fresnadillo; obs. LeonardoSbaraglia, Eusebio Poncela, Monica Lopez, AntonioPerez Dechent, Max von Sydow. Hiszpania 2001.Żyją wśród nas ludzie, których uważa się za wybrańcówlosu. Jedni z nich wychodzą cało z katastrofy lotniczej,w której giną wszyscy inni pasażerowie, drudzy cudem unikająwojny i terroru, jeszcze inni bez trudu wygrywają olbrzymiesumy pieniędzy. Ludzie ci nie tylko posiadają niezwykłydar wiecznego szczęścia, lecz potrafią także okradaćz tego daru innych. Frederico został okradziony ze swegoszczęścia i wierzy, że Tomas – człowiek, który wyszedł całoz katastrofy samolotowej – pomoże mu zemścić się na tym,kto pozbawił go daru i pozostawił bez ochrony przed nieszczęściami.Jądro Ziemi. Reż. Jon Amiel; obs. Hilary Swank, AaronEckhart, Tcheky Karyo, Bruce Greenwood. USA 2003.Geolog Dr Josh Keyes odkrył, że jakaś niezwykła siłaspowodowała zmianę temperatury w jądrze Ziemi. Fakt tenmoże stać się przyczyną tego, że Ziemia przestanie krążyćwokół własnej osi. Keyes w towarzystwie najlepszych specjalistówz NASA chcąc odsunąć nadciągającą zagładę kontynentuwyrusza podziemnym statkiem w podróż do jądranaszej planety.Karlsson z dachu (animowany). Reż. Vibeke Idsoe.Szwecja 2002.Adaptacja bajki Astrid Lindgren. Na dachu pewnego domuw Sztokholmie mieszka sobie Karlsson. Ma malutki domekschowany za kominem. Kiedy Braciszek czuje się samotny,Karlsson wlatuje przez okno i od tej chwili staje sięnajukochańszym przyjacielem chłopca. Karlsson, jak samtwierdzi, jest najlepszym specjalistą od wszystkiego. Aleczęsto zdarza mu się coś popsuć...Król Maciuś I (animowany). Reż. Sandor Jesse, LutzStutzner. Niemcy/Francja/Polska/Węgry 2002.Królestwo i jego poddani nie mają władcy. Ratunkiemdla dynastii jest Maciuś, syn króla. Problem w tym, że matylko parę lat i nie ma pojęcia o rządzeniu krajem, a liczyćmoże tylko na pomoc swoich przyjaciół. Na drodze do władzystoi zły generał, który używa wszelkich środków, abyzdetronizować Maciusia i zająć jego miejsce. We wszystkichodcinkach, zobaczymy jak Król Maciuś I radzi sobie z podstępamigenerała i zdobywa serca poddanych. Każda częśćto nowe, niesamowite przygody małego króla i jego przyjaciół.Animowana niespodzianka dla wszystkich wielbicieliprozy Janusza Korczaka.Kuloodporny. Reż. Paul Hunter; obs. Chow Yun-Fat,Seann William Scott, James B. Sikking, Patrick Hagarty.USA 2003.Przez wiele lat tajemniczy Bezimienny Mnich strzegłstarożytnego zwoju – Zwoju Najwyższej Władzy – w którymukryty był klucz do niezmierzonej potęgi. Teraz Mnichmusi znaleźć następcę, kolejnego Strażnika Zwoju. Kar towątpliwy kandydat, cwany młodzieniec, którego interesujegłównie własna osoba. Gdy jednak uratuje Mnicha z niewoli,połączą swe siły, by razem ocalić świat przed najbardziejzażartym i bezlitosnym poszukiwaczem Zwoju – zaślepionymżądzą władzy byłym hitlerowcem.Łowca snów. Reż. Lawrence Kasdan; obs. Morgan Freeman,Ingrid Kavelaars, Thomas Jane, Jason Lee. USA2003.Pewnego razu w mieście Derry, czterech chłopców połączyłosiły i zrobili coś, co zmieniło ich w sposób, któregonie rozumieli. Po 25 latach zostają wplątani w walkę z istotąnie z tego świata. Kluczem w tej walce staje się wspólnaprzeszłość i łowca snów. Scenariusz powstał na podstawiepowieści Stephena Kinga.Niebo czy ziemia. Reż. Nick Castle; obs. Anton Yelchin,Albert Finney, Bridget Fonda, Campbell Scott. USA2001.Milo to nienarodzone dziecko skracające sobie czasogrywaniem w karty innych, czekających przyjścia na światduszyczek. Gdy nadchodzi czas rozwiązania, rodzice malcaElizabeth i Kevin, zostają zaskoczeni nagłym i niewytłumaczalnymustaniem akcji porodowej. Okazuje się, że małegoMilo ogarnęły wątpliwości i w ostatniej chwili rezygnujez narodzin.Opowieść wigilijna (animowany). Reż. Jimmy T.Murakami. Wielka Brytania/Niemcy 2001.Skąpiec Ebenezer Scrooge prędzej będzie przeliczał swojebogactwa niż świętował Boże Narodzenie. Dopiero gdyodwiedza go trójka niespodziewanych gości – duchy minionych,obecnych i przyszłych Świąt i zabierają go w nie-37


samowita podróż, Ebenezer poznaje prawdziwe znaczenieBożego Narodzenia i odczuwa prawdziwie świąteczny nastrój.Pajęczyna. Reż. David Wu; obs. Colin Fox, RichardGrieco, Kate Greenhouse, Anthony Ashbee. USA 2003.Grupa ekspertów zostaje wysłana, aby zbadać dziwneźródło energii w opuszczonym budynku w Chicago.Trafiają tam na porzucone laboratorium i znajdują urządzenie,które wygląda jak rdzeń jądrowy. Jednak, gdy niechcącygo aktywują, okazuje się, że jest to przejście do równoległegowszechświata. Nagle zostają uwięzieni w dziwnym,lustrzanym świecie, w którym okrutna królowa panuje nadbandą dzikich ludzi-pająków. Muszą więc zjednoczyć siłyze zbuntowanymi podwładnymi królowej, aby ją pokonaći wydostać się z tego przerażającego i zdradzieckiegowszechświata.Piknik pod Wiszącą Skałą. Reż. Peter Weir; obs. Rachel Roberts,Helen Morse, Dominic Guard, Vivean Gray. Aus tralia1975.Kilka uczennic szkoły średniej w dniu Świętego Walentegoroku 1900 wybiera się na piknik na uroczyska podWiszącą Skałą. Górski krajobraz przyciąga je magicznymurokiem. Trzy dziewczęta i jedna z nauczycielek wspinająsię na skały i już nie wracają. Jedna z dziewcząt pojawia siępo kilku dniach, jednak nie potrafi wyjaśnić nikomu co sięstało.Pinokio. Reż. Roberto Benigni; obs. Roberto Benigni,Nicoletta Braschi, Carlo Giuffre. Włochy/Francja/Niemcy 2002.Przejmująca i zmysłowa adaptacje znanej wszystkimbajki Carlo Collodiego – historii cieśli, który z ogromnegopragnienia posiadania syna, przywiązuje się do jednej zeswych drewnianych lalek, która ożywa dzięki sile jego wiaryi miłości.Piraci z Karaibów: Klątwa Czarnej Perły. Reż. Gore Ver binski;obs. Johnny Depp, Geoffrey Rush, Orlando Bloom,Keira Knightley, Jonathan Pryce. USA 2003.Karaiby, XVIII wiek. Kapitan Barbossa kradnie pirackistatek kapitana Jacka Sparrowa, Czarną Perłę, a następnieatakuje miasto Port Royal i porywa córkę gubernatora,Elizabeth Swann. Sparrow zawiera sojusz z przyjacielemz dzieciństwa Elizabeth, Willem Turnerem. Na pokładzienajszybszego okrętu brytyjskiej floty H.M.S. Interceptorobaj wyruszają w pościg. Ich z kolei goni na H.M.S.Dauntless narzeczony Elizabeth – komandor Norrington.Barbossa zmierza na tajemniczą wyspę Isla de Muerte, gdziedojdzie do ostatecznej rozgrywki. Okazuje się, że Barbossai jego ludzie po zachodzie słońca przekształcają się w armiężywych szkieletów. Związane jest to z klątwą, ciążącą naukrytym skarbie.Tron. Reż. Steven Lisberger; obs. Jeff Bridges, Bruce Boxleitner,David Warner, Cindy Morgan. USA 1982.Flynn – prawdziwy czarodziej komputera – stara sięudowodnić kradzież swojej pracy. Włamuje się do głównegokomputera swego dawnego pracodawcy i... okazuje się,że został wciągnięty do środka urządzenia. Musi tam walczyćo życie w mrożącej krew w żyłach grze. Jego przeciwnikamisą wojownicy wykreowani przez najnowszą technologięi przede wszystkim Tron – specjalny program zabezpieczający.Walka może zakończyć się tylko unicestwieniemjednego ze światów – wirtualnego lub rzeczywistego!Wspaniały świat. Reż. Ralph Bakshi; obs. Gabriel Byrne,Kim Basinger, Brad Pitt. USA 1992.Gangster-rysownik Jack Deebs siedząc w więzieniu,ucieka od smutnej rzeczywistości wymyślając Wspaniałyświat – komiks z udziałem uwodzicielskiego wampa HolliWould. Twórca komiksu staje się więźniem własnej wizji,gdy Holli wciąga go do swego świata z zamiarem uwiedzeniai nakłonienia do ożywienia jej postaci. Doświadczonydetektyw – jedyny poza Jackiem prawdziwy człowiekw świecie komiksu – przypomina o obowiązującym tu prawie:ludzie nie mogą uprawiać seksu z animkami. Ciałookazuje się jednak słabsze od tuszu, więc Holli przejmujeludzką postać w Las Vegas i prowokuje pogoń, która grozizagładą obu światów – komiksowego i realnego.Wspomnienia niewidzialnego człowieka. Reż. JohnCarpenter; obs. Chevy Chase, Daryl Hannah, Sam Neill.USA 1992.Nick jest maklerem giełdowym. Jego życie to pasmo zawodowychsukcesów. Pewnego dnia uczestniczy w spotkaniu,które odbywa się w laboratorium nuklearnym. Błąkającsię po korytarzach, trafia do opuszczonego pomieszczenia,w którym zasypia. W tym czasie dochodzi do awarii. Nickzostaje poddany działaniu silnej energii i... staje się niewidzalny.Zbrodnie umysłu. Reż. Breck Eisner; obs. Navi Rawat, JoeFlanigan, Jocelyn Seagrave. USA 2003.Freya McAllister to zwyczajna nastolatka. Jej życie zmieniasię jednak w noc balu maturalnego, kiedy to po razpierwszy słyszy dziwne głosy. U Feyi lekarze stwierdzająostrą schizofrenię i decydują, że powinna pozostać w szpitalupsychiatrycznym. Freya spędza tam osiem lat.Osamotnioną dziewczynę odwiedza w szpitalu biopsychologdr Michael Welles. Doktor informuję ją, że jej „szaleństwo”to w istocie cenny dar – telepatia. Teraz Freya uczy sięjak wykorzystać ten niezwykły dar...Dziękujemy serwisowi www.stopklatka.plza zgodę na wykorzystanienotek o filmachRys. Małgorzata Pudlik38


Jazda Gondoru rusza do szarży......z której powraca jedynie Faramir.Denethor Król Umarłych CzarnoksiężnikKról Theoden zagrzewa jeźdźców Rohanu do bitwyWojska Mordoru wyruszają z Minas MorgulRohan wyrusza z odsieczą dla Gondoru


Hobbit w orkowej zbroi – w MordorzeOrły przylatują i ratują kogo należySmeagol (z prawej) zaraz zaatakuje Deagola. W roli Smeagolawystąpił Andy Serkis – ten sam, który głosem zagrał GollumaGollum zdołał jednak odzyskać Pierścień– choć na krótkoZdobycie Pierścienia nie przyniosło Smeagolowi sukcesówtowarzyskich ani popularności – i został wypędzonyMIESIÊCZNIK - biuletyn Śląskiego <strong>Klub</strong>u <strong>Fantastyki</strong>. Redagują: Piotr W. Cholewa,Elżbieta Gepfert, Wojciech Gierasimiuk, Małgorzata Pudlik, Piotr Raku Rak, Arkadiusz Sroka.Adres: ul. Pocztowa 16, skr. poczt. 502, 40-956 Katowice.Tel. (wtorek 16.00–18.00) 253 98 04. E-mail: skf@skf.org.plKonto: PKO BP Nr 02 1020 2313 0000 3202 0114 6588Biuletyn dostępny w Internecie pod adresem http://www.skf.org.plWydawnictwo bezpłatne.

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!