KULTURA LOKALNARaciborska “Strzecha” ma sto latStojący przy ulicy Londzina zabytkowy gmach Domu Kultury“Strzecha” (będącego częścią składową Raciborskiego CentrumKultury) nie budzi u większości mieszkańców naszegomiasta i regionu skojarzeń z dramatyczną historią. Jest postrzeganyjako miejsce, w którym realizowane są różnorodne formyupowszechniania kultury oraz animacji społeczno-kulturalnej.Działają zespoły taneczne, recytatorskie, kino. Odbywają sięwystępy estradowe, spotkania dyskusyjne. Typowa placówkakulturalna bardzo potrzebna mieszkańcom miasta. A przecieżten budynek jest w pejzażu Raciborza wymownym symbolem.To tutaj od 1911 roku zogniskowała się walka o polskość. Tak,to była prawdziwa, twarda walka. Nie ulegajmy tak często rozpowszechnianymobecnie sugestiom, że stosunki narodowościowena Śląsku w drugiej połowie XIX wieku i w pierwszychdziesięcioleciach stulecia XX były sielanką. Nie były. Nasilałasię batalia o dusze śląskich Polaków, którzy chcieli trwać przypolskości bez względu na niesprzyjające okoliczności. „Strzecha”w tamtych latach była prawdziwym bastionem polskiejkultury. Tutaj wystawiane były polskie spektakle teatralne, tutajśpiewały polskie chóry, działało ognisko „Sokoła”. A wszystkietakie przedstawienia teatralne, wszystkie koncerty chórów,wszystkie patriotyczne akademie były, pozostając przy językumilitarnym, szarżami ułańskimi na umocnione pozycje wroga.Foto: K. FrączekBudynek raciborskiej „Strzechy”Całą ówczesną bogatą działalność kulturalną, ogniskującą sięw „Strzesze”, można wyrazić tym krótkim zdaniem: TU JESTPOLSKA. Mieszkający w Raciborzui w jego okolicach Polacy poprzez aktywnośćkulturalną przejawianą w „Strzesze”podkreślali, że są katolikami, Polakamii Ślązakami. W takiej właśnie kolejności.Nie wysuwali „śląskości” na pierwszyplan, lecz uważali ją za sposób przejawianiasię polskości.Tym wszystkim budzicielom polskichserc należy się hołd i pamięć, z którąw dzisiejszych czasach jest, niestety,bardzo źle. Dlatego wszelkie inicjatywy,których celem jest przypominaniem.in. roli dawnej „Strzechy”, są godneuznania. Taką inicjatywa są obchodystulecia „Strzechy”, które właśnie trwają.Ich kulminacja odbyła się 24 września,kiedy odprawiona została w kościele św.Mikołaja msza święta, następnie otwartowystawę fotograficzną związaną z historią„Strzechy”, a po akademii okolicznościowejwystawiono widowisko obrzędowe„Zolyty i wesele raciborskie” napodstawie scenariusza i libretta RomanaMasarczyka. W listopadzie w ramachobchodów jubileuszowych odbędzie sięII Międzynarodowy Festiwal Śląskiej PieśniLudowej im. Romana Masarczyka.12
NAUKAInstytut Studiów SpołecznychOdkrywanie śląskiej kultury ludowejdr Janusz NowakWśród wielu ukształtowanych w ciągu dziesięcioleci sposobówopracowywania i prezentowania wytworów kultur typu ludowego(jak nazywają często folklor współcześni badacze), w szczególnościprozy ludowej (podań, legend, opowieści wspomnieniowych,a także baśni, czyli tzw. bajek magicznych), ważną rolę odgrywaeseistyka folklorystyczna, czyli teksty, które łączą elementarnyaspekt zbiorów (antologii) opowieści ludowych (chodzi po prostuo przedstawienie poszczególnych wątków, zrelacjonowanie fabuły,ukazanie przebiegu akcji itd., słowem – chodzi o opowiedzeniewątku) z refleksją autorską o tychże opowiadaniach, o kulturzeludowej w ogóle, o aktualnym statusie wytworów kultur typuludowego itp. Upraszczając nieco problem, można stwierdzić, żeowe eseje folklorystyczne jawią się jako specyficzny metafolklor.Tradycja pisania i publikowania tak właśnie rozumianych folklorystycznychesejów jest na gruncie polskiego ludoznawstwa długa.Również śląski folklor dostarczył niejednokrotnie autorominspiracji do eseistycznych rozważań. Najbardziej znanym twórcąesejów ludoznawczych poświęconych śląskiemu folklorowibył niewątpliwie Stanisław Wasylewski. Ten pochodzący z Kresówpisarz „odkrył” kulturę Śląska (rozumianą oczywiście jakowersja kultury polskiej) w czasach przedwojennych, kiedy danemu było przebywać w latach 1933 - 1935 na Śląsku Opolskim(a więc tej części Śląska, która po Plebiscycie i III powstaniu śląskimznalazła się w obrębie państwa niemieckiego), gdzie dotarłna apel Związku Polaków w Niemczech. Ujawnił się wówczas jakodziennikarz-reporter, a owocem związku z Opolszczyzną byłoznakomite dzieło Na Śląsku Opolskim, które ukazało się w 1937w Katowicach. Za tę książkę, będącą „żarliwym wyznaniem wiaryw przetrwanie polskości na Opolszczyźnie” 1 , otrzymał LiterackąNagrodę Miasta Poznania i Złoty Wawrzyn Polskiej AkademiiLiteratury. Fascynacja Wasylewskiego Śląskiem i śląską kulturąludową (rozumianą przez Wasylewskiego, raz jeszcze podkreślę,jako odmiana kultury ogólnopolskiej) sprawiła, że udręczonyniesłusznym oskarżeniem o kolaborację z hitlerowską władząi wyrokiem sądowym, Wasylewski po uwolnieniu z więzieniaprzyjął propozycję Arki Bożka dotyczącą zamieszkania w Opolu.W 1947 roku przybył do „ostatniego przystanku życiowej podróży”i dzięki interwencji wojewody Aleksandra Zawadzkiegootrzymał własne mieszkanie. Jako bibliotekarz-archiwista KomitetuBadań Prehistorycznych w Opolu został wprowadzony w środowiskonaukowo-literackie. Schorowany i zgnębiony ostatnimiprzeżyciami nie pozbył się swej pasji dziennikarskiej i nie wyrzekłsię roli organizatora życia kulturalnego na Opolszczyźnie. Prowadziłwieczory literackie, zajęcia z historii i literatury, podjął sięwspółpracy z teatrem. Swoje prace podpisywał pseudonimami:Little Boy, Sigma, St. W., (stw), Tel, Tenus. Jako Tadeusz Szafraniecposiadał etat felietonisty we wrocławskim „Słowie Polskim”.Jedynie katowicka „Odra” otworzyła swe łamy StanisławowiWasylewskiemu 2 .Autor Na ŚląskuOpolskimwziął na siebiew tamtym trudnympowojennymczasie rolęwspółtworzeniażycia kulturalnego,literackiego,artystycznego naOpolszczyźnieLegendy, podaniai baśnie śląskie(pierwsze wydaniew 1947 roku,drugie dziesięćlat później, jużpo śmierci autora,wreszciew roku 1966trzecia edycjapod zmienionym tytułem Meluzyna czyli panna z śląskiego wiatru),następna po Na Śląsku Opolskim eseistyczna publikacjaWasylewskiego dotycząca kultury śląskiej, to zarówno kolejnyprzejaw owego zauroczenia Śląskiem, jak i przede wszystkimw zamierzeniu autora narzędzie, przy pomocy którego powojennaludność Śląska, zwłaszcza ta jej część, która przybyła, tak jak samWasylewski, z Kresów, miała się przekonać do kultury i historiiśląskiej. Ludzie ci, nazywani wówczas „repatriantami”, chociażprzecież zmuszeni zostali do opuszczenia ziemi ojczystej, czuli sięna Śląsku obco. Były to dla nich tereny niemieckie, nieprzyjazne,traktowali swój pobyt na nich jako tymczasowy, przejściowy. Panowałoprzekonanie, że albo wkrótce Niemcy doprowadzą dousunięcia Polaków z Ziem Zachodnich, albo też wybuchnie IIIwojna światowa, której konsekwencją będzie, być może (na toliczono, o czym świadczy chociażby popularne w okresie zimnejwojny powiedzenie: „Truman, Truman spuść ta bania, bo jestnie do wytrzymania”), powrót w ojczyste strony. Do tych zagubionych,zalęknionych Polaków adresował głównie Wasylewskiswoją książkę o śląskich podaniach. Miała ona uczynić tę obcąziemię bardziej przyjazną, nasyconą polskością. Miała służyć jakosposób „oswajania” Polaków zza Buga ze Śląskiem, jego kulturą,pejzażem, ale także ze „starymi” mieszkańcami, czyli (że użyję tejniezbyt przyjemnej nazwy) z autochtonami. Do nich zresztą, dotych, którzy od wielu pokoleń mieszkali na Śląsku, też kierowałWasylewski swoją eseistyczną książkę. Miała ona „przypominać”znane im w większości (najczęściej z lekcji „kultury ojczystej”13