12.07.2015 Views

Listopad-Grudzień 2010 - Dzielnica XI Miasta Krakowa

Listopad-Grudzień 2010 - Dzielnica XI Miasta Krakowa

Listopad-Grudzień 2010 - Dzielnica XI Miasta Krakowa

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

Nr 8, listopad-grudzień <strong>2010</strong>KURIER DZIELNICY <strong>XI</strong>Pawilon...17Jestem jednym z tych artystów, którzy na blokowisku znaleźlimiejsce do działania. Jest noc i ciemność, w głowie szum, za oknemprzelatujące samochody. Czasem gasiłem światło w klubie, gdzieś napustkowiu blokowiska, na rozdrożu, między trawą, boiskiem a blokami,na przykład obserwowałem z okien i podsłuchiwałem. Albo z tegosłynnego balkonu, gdzie było wszystko, nasza graciarnia, moje dekoracje,z tego balkonu paląc papierosy i pijąc kawę - jakie to było piękne!Patrzyłem w osiedle, w nocy ciemnej widać tylko ognik papierosa.Osiedle dawno opustoszało, czasem pojedynczy człowiek z psem albopijacy młodzieżowi, patrol policji bezszelestny wytaczał się zza zakrętukoło szkoły, chowałem głowę. Piękne ciepłe noce na balkonie zburzonegopawilonu, balkon olbrzymi, można było po nim przejechać sięwózkiem, konstrukcją pod dekoracje, grać w piłkę. Czasem schodzili sięchłopcy i dziewczęta, był to zaszczyt dla nich, gdy mogli wejść na tenupragniony balkon, że tu jest tak fajnie nie wiedzieli, muzycy wychodzilitu na papierosa. Z tego balkonu widać było przyszłość, gwiazdy,był na wschód, trochę północny wschód. Gdy się wychodziło przedklub na balkon z drugiej strony, można było patrzeć na zachód i czytaćnapisy. Max ma je sfotografowane, a Monika Drożyńska, ta od szyciadomu kultury, uwieczniła je haftując makatki z wieloma napisami wyrytymina balustradzie czy na blasze pawilonu.Ten pawilon był domem, dla wielu był domem, nie domem kultury,domem po prostu, takim większym pokojem. Boże, a jak tu piękniebawiono się w chowanego, w zepsutych szafach zmontowanych tylkoprowizorycznie w poprzednim stuleciu, niektóre dzieci przychodziłytylko po to. Bo w piłkę nożną staraliśmy się zabraniać grać, twierdząc,że są klosze ze szkła, szyby, antyramy. Oj, jacy głupi byliśmy, z pawilonunie zostało nic, mogli sobie w tę piłkę przecież pograć, co oni byzniszczyli. Spółdzielnia potrafiła dużo więcej, wynajęła firmę, która niezagrała w piłkę, o nie! Nie mogłem patrzeć, na szczęście dopadła mniechoroba, przestałem bywać na Woli, nawet nie zdążyłem przeprowadzićklubu, zabrać pamiątek ani choćby wytłuc szyb. Pawilon padał i jarównież, czołgałem się z brzuchem przy ziemi wyjąc z bólu czasem, botak się chciało jeszcze żyć, biegać, oddychać, cieszyć się, a tu coraz bardziejbezwładny i bezradny, jak ten rozwalany chaotycznie pawilon. Nicz niego nie zostało, nic ze mnie nie zostało.Jeśli dziś mamy konferencję o gospodarowaniu przestrzenią naWoli Duchackiej, pamiętajmy o pawilonie przetykanym azbestem, pawilonie,w którym lało się na głowę. Jesteśmy mu coś winni - czy jesteścieza tym żeby odbudować pawilon taki jaki był? Wszyscy krzyczązgodnym chórem: taaaaaak!!! taaaaaaaaak!!!trzy razy taaaaak!!! Czyżmiasto zaoferowało, zapewniło Woli Wschód coś lepszego i piękniejszegonad ten pawilon??? Nie, nigdy! Po co kupować tereny pod park?Po co planować nigdy nierealizowalne Centrum Kultury i Rekreacji?Niech miasto wykupi od spółdzielni grobowiec po pawilonie, co stoiza siatką i codziennie przechodzą tam pielgrzymki, ale nikt nie klęka,chyba że mu się sznurowadło w bucie rozwiązało. Niech miasto wykupi- można na przykład napisać do Europy: my tu chcieliśmy pawilonz blachy i z azbestu odbudować jak Warszawę po wojnie od podstaw,bo ten pawilon to zabytek klasy zero, nie było takiego na świecie. Takwiele ważnych rzeczy nie działo się nigdzie na świecie, było miejsce dlakażdego, dla przeklinającego emeryta i łagodnego kibola w kapturze,dla dzieci bez rodziców i rodziców bez dzieci, dla poetów i wtórnychanalfabetów, dla miłośników dobrego jazzu i o dobry Jezu. I my przychodzilibyśmytam młodsi o pięć/dziesięć lat, zdrowi, grając hip hop,z bębniarzem Pinokiem szalejąc, snując plany o zmianie świata, dyskutującgodzinami z inteligentną młodzieżą z blokowiska - umieli inteligentniepyskować, szukając wolności.My, nie mając środków, niezauważani przez miasto i dawne władzedzielnicy, odwalaliśmy czarną robotę, ale nie byliśmy jeszcze skorumpowani,bez układów tak zwanych. Pawilon wydawał się taką barykadą,tratwą na rozkołysanym morzu, wyławialiśmy z morza rozbitków alboto oni wyławiali nas, przywracali wiarę w życie, w człowieka, dziękiswemu młodzieńczemu nonkonformizmowi. Nie rozumiem jak miastomogło pozbyć się takiego miejsca, zgodzić na unicestwienie, przekupilinas obietnicami raju w Centrum Kultury w 2012. Rzutem na taśmę ocaliłonas biedne poniewierane gimnazjum Hubala, (...).Z tego balkonu widać było przyszłość, jak z wielu innych balkonów,gwiazdy, noc, przestrzeń, której nam nie odbiorą, wolność. Nawet jeślizburzą i postawią sto kamiennych bloków, zaleją asfaltem, wybrukująsobie kostką wyobraźnię, drzewa zamienią w slogan reklamowy,przyrodę zamkną do więzienia, żeby jej szczątki pokazywać garstcewięźniów z zamkniętych osiedli, my gdzieś pisać będziemy na murach,w trawie, na niebie, recytować wiersze, grać na organkach, całować się,obejmować, rozmawiać długie godziny.Jaro GawlikPowyższy cały oraz drugi z wygłoszonych przez Jara Gawlika referatówo zespole dworsko-parkowym są dostępne na stronie: www.duchackie.podgorze.plfot. bogdankrezel.com

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!