12.07.2015 Views

Luty (3MB) - Stowarzyszenie Nasz Dom-Rzeszów

Luty (3MB) - Stowarzyszenie Nasz Dom-Rzeszów

Luty (3MB) - Stowarzyszenie Nasz Dom-Rzeszów

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

Egzemplarz bezpłatny Nr 4 (ROK II, 2) LUTY 2006 Nr ISSN 1895-2046<strong>Nasz</strong> dom, nasz dom, nasz domTu z Twoich marzeń ściany.<strong>Nasz</strong> dom, nasz dom, nasz dom,Przytulny i zadbany.Jerzy Maślanka:Rozwój i umacnianieśrodowiskaakademickiegomusibyć priorytetemwe wszelkichmiejskich i regionalnychpoczynaniach oraz planach.<strong>Stowarzyszenie</strong><strong>Nasz</strong> <strong>Dom</strong>-Rzeszów ten cel stawiana pierwszym miejscu. [ str. 2KazimierzObodyński:Na Wydziale WychowaniaFizycznegoUniwersytetuRzeszowskiegogrupa 18. studentówrozpoczynaw II semestrzewykłady w językuangielskim. Jest to autorski program„Europejczyk” [ str. 7MARIA DAŃCZYSZYN, aktorka Teatru Maska w Rzeszowie fot. Sławomir PodleśnyAdamPodolski:Ostatnio corazczęściej w różnychgremiach,podejmowana jestdyskusja na tematstosowania dopinguw sporcie.[ str. 9Brygida Sakowska-Kamińska:Najbardziej utytułowanazawodniczkapolskiejakrobatyki sportowej.Medalistkamistrzostw światai Europy. [ str. 10Ryszard Winiarski:Stypendium premiera jestjedną z form nagradzaniauzdolnionych uczniówszkół średnich. Alternatywniestypendystą możezostać uczeń o wybitnych,wyraźnie ukierunkowanychuzdolnieniach [ str. 12Tadeusz Markowski:Gdybyśmy np. wzięli z tomografuzdjęcie przestrzenneczłowieka, to na jegopodstawie moglibyśmy odtworzyćwierny model dowolnegofragmentu układukostnego tej postaci.[ str. 14


Nr 4 (Rok II, nr 2)W NUMERZE:3 SYBIRACYZbigniew <strong>Dom</strong>ino4 TOZSAMOŚĆ I WIZERUNEKMałgorzata Prokop6 WISŁOK RZEKA ZAPOMNIANAEdward Słupek8 CZŁOWIEK ORKIESTRAUrszula Pasieczna9 EUROPEJSKI GRANTWacław Sobol9 DOPING W SPORCIEAdam Podolski10 AMBITNA I PRACOWITAKarolina Kustra12 CHLUBA SZKOŁY,CHLUBA MIASTARyszard Winiarski14 BADACZE PASJONACIRyszard Zatorski16 WSPOMNIENIA PO LATACHKarolina Kustra17 Z TRADYCJI SPORTÓWWALKI - BOKSStanisław Zaborniak19 BEZ SZBLONÓW I RUTYNYLesław Wais20 MASKA WĘDROWNAEwa Piotrowska21 PYSZNA ZABAWARyszard Zatorski21 SKĄD PRZYCHODZIMYPiotr Rędziniak23 SKAZANE NA SUKCESJan Pluszkiewicz24 SŁUŻEBNOŚĆ GRUNTOWABogusław Kobisz24 ULGI DLA PODRÓŻNYCHTadeusz Milanowski26 BUDŻETJerzy Maślanka26 Horoskop, krzyżówka,śluby i roczniceWYDAWCA:<strong>Stowarzyszenie</strong><strong>Nasz</strong> <strong>Dom</strong> RzeszówREDAGUJE ZESPÓŁRedaktor naczelny: Jerzy Maślankatel. kom. 602 377 303.Redaktor wydania: Ryszard ZatorskiRedakcja techniczna: Ryszard Świątoniowski,Wojciech Borkowski, KrzysztofMordarski. Projekt graficzny, skład: RS DRUK- Studio DTP. Druk: RS DRUK Sp. z o.o.Adres redakcji: 35-082 Rzeszów,ul. Podgórska 4, tel./fax 017 85 40 790www.naszdom.rzeszow.ple-mail: naszdom@rsdruk.plJERZY MAŚLANKATU I TERAZStypendyści premiera - których prezentujemy w tym numerze- wraz z rzeszą laureatów olimpiad przedmiotowych różnychszczebli są chlubą naszego miasta. Tej zdolnej młodzieży powinniśmyszeroko otworzyć progi rzeszowskich uczelni. Niektórymz nich już w tym roku. Oczywiście jeśli zdecydują się na studia w Rzeszowie.Należy czynić wszystko, stwarzać takie warunki w uczelniach, aby ambicją tej młodzieżybyło studiowanie właśnie tutaj. Bo ci wykształceni fachowcy będą w przyszłościnajwartościowszą treścią naszego miasta. Oni będą decydować o pozycji w krajupodkarpackiego centrum.Dziś w 170-tysięcznym Rzeszowie uczy się ponad 40 tys. dzieci i młodzieży orazkształci się ponad 50 tys. studentów. Te proporcje stawiają nas na pierwszym miejscuw kraju. Dlatego rozwój, umacnianie środowiska akademickiego musi być priorytetemwe wszelkich miejskich i regionalnych poczynaniach i planach. <strong>Stowarzyszenie</strong><strong>Nasz</strong> <strong>Dom</strong> Rzeszów ten cel stawia na pierwszym miejscu. Młodzież z naszego miastai regionu podkarpackiego powinna mieć jak najlepsze warunki do studiowania właśniew Rzeszowie – tu powinni się kierować absolwenci z dyplomami maturalnymi,ufając, że także po skończeniu studiów znajdą w naszym regionie ciekawą pracę.Ten związek jest ścisły, o czym doskonale już wiedzą menedżerowie z firm zgrupowanychw Dolinie Lotniczej, ale nie tylko. Wykształceni informatycy mogą być pracownikamina całym globie bez ruszania się z Rzeszowa. Takie są dziś możliwości,jeśli ma się odpowiednie wykształcenie i umiejętności twórcze. Nie należy zatemżałować ani energii ani pieniędzy, by wspierać Uniwersytet Rzeszowski, PolitechnikęRzeszowską im. Ignacego Łukasiewicza oraz równie ważne w tym procesie prywatneuczelnie: Wyższą Szkołę Informatyki i Zarządzania, Wyższą Szkołę Zarządzania,Wyższą Szkołę Społeczno-Gospodarczą w Tyczynie oraz Wyższą Szkołę Administracjii Zarządzania, która ulokowana jest w sąsiedztwie uniwersytetu, choć zameldowaniepierwszoplanowe ma w Przemyślu. Jesteśmy świadkami ich sukcesów. Dbajmy o to,aby drogi do nich nie były wyboiste także w szerszym niż dosłowne znaczeniu. Inwestycjew oświatę i naukę będą po stokroć procentować.STOWARZYSZENIE NASZ DOM - RZESZÓWfot. Józef GajdaJerzy MAŚLANKAREDAKTOR NACZELNYprezes Stowarzyszenia <strong>Nasz</strong> <strong>Dom</strong> RzeszówZarządJerzy Maślanka - prezes, Ryszard Winiarski, Marta Niewczas - wiceprezesi,Edward Słupek, Janusz Słonina - członkowie.Komisja Rewizyjna:Bogusław Kobisz - przewodniczący, Romuald Kolasiński, Wacław Sobol - członkowie.Rada Programowa:Artur Kosturek - przewodniczący, Wanda Chodur-Filip, Maciej Dziurgot, KazimierzObodyński, Ryszard Świątoniowski, Bogdan Kidacki, Tadeusz Milanowski,Wiesław Sipowicz - członkowie.fot. Ryszard ŚwiątoniowskiBiblioteka uniwersytecka2


<strong>Luty</strong> 2006SYBIRACYZbigniew <strong>Dom</strong>inoDziesiąty luty będziem pamiętali,przyszli Sowieci, gdyśmy jeszcze spali.I nasze dzieci na sanie wsadzili,Wszystkich nas z Polski na Sybir gonili.Tę przejmującą zesłańczą balladę zna chyba każdy polski Sybirak,niezależnie dokąd go dzisiaj losy rzuciły. Ta powszechnośćballady może zdumiewać, jako że powstała ona w 1940 roku.I to w zagubionym w morzu syberyjskiej tajgi, w zapomnianymprzez Boga i ludzi posiołku Kalucze nad rzeką Pojmą. Ale takawidać jest moc ludowego przekazu i zesłańczej pamięci.Od tamtego pamiętnego „Dziesiątego lutego...”, o którym wieściballada, upływa w tym roku, bagatela, 66 lat. Bo to właśnie10 lutego 1940 roku nastąpiła pierwsza masowa deportacja Polakówna Syberię. Był to początek, jakby to dziś nazwano - czystkietnicznej, zarządzonej przez władze sowieckie na KresachWschodnich RP. Była to nie tylko pierwsza deportacja, nie tylkonajbardziej masowa, ale i najbardziej okrutnie dla zesłańcówuciążliwa, bo nastąpiła w wyjątkowo surową zimę i w nieludzkichwarunkach transportu. Brutalne wtargnięcie NKWD do uśpionychdomów, chwila na łapu capu, co pod rękę. I pod zbrojnymkonwojem na najbliższą stację kolejową. A potem ponad miesięcznapodróż w bydlęcych wagonach i w bydlęcych warunkach.Na Sybirze - po wyładowaniu z wagonów - jeszcze parę tygodnimordęgi na saniach w głąb zaśnieżonej tajgi i porzucenie tamludzi na pastwę losu w zapluskwionych starych gułagowskich barakach.Druga deportacja nastąpiła 13 kwietnia 1940 r. Trzecia- 29 czerwca 1940 roku. Wreszcie czwarta, ostatnia deportacjaobywateli RP, miała miejsce na wiosnę 1941 roku. Dociekliwizwrócą zapewne uwagę na dwumiesięczną cykliczność wywózekw 1940 roku. Wyraźnie wskazuje to na wyrachowane działanieokrutnej machiny Gułagu; przeciętny czas transportu do miejscazesłania wynosił miesiąc. Następny miesiąc to powrót wagonówi konwoju NKWD po kolejny zesłańczy „ładunek”.Dokąd zsyłano Polaków? Tradycyjnie już przede wszystkimna Syberię. Zsyłano ich z premedytacją w te okolice, gdzie„zimno, głodno i do domu (czytaj: do Polski) daleko”. RozrzuconoPolaków po tajdze, jak Syberia długa i szeroka, od Uralupo Ocean Spokojny; Jakucja, Buriacja, Norylsk, Kołyma, Workuta...Zsyłano też w dzikie stepy Kazachstanu, na Ural, Ałtaj,do Wołogdy, Archangielska, Korni i kraju Baszkirów.Ilu obywateli polskich w ten sposób deportowano do ZSRR?Chyba tego do dziś nie policzono. I już chyba, niestety, zliczyćsię nie da. Na ten temat nasi historycy wciąż wiodą spory i szacujątę liczbę od kilkuset tysięcy (prof. Krzysztof Jasiewicz),nawet do półtora miliona (m. in. Zbigniew S. Siemaszko).Nie doliczono się też ilu zesłańców do Ojczyzny po wojnienie powróciło... Byłaby to na pewno liczba grozę budząca, bo trudnoznaleźć zesłańczą rodzinę, która by kogoś tam nie straciła...Sybiracy są przekonani, że suma zesłańczych mogił byłabyjeszcze większa, gdyby nie generał Władysław Sikorski i jegoumowa ze Stalinem, dająca amnestię Polakom w lecie 1941 roku.Ta dalekowzroczna myśl Sikorskiego - godna wielkiego Polakai męża stanu - uwolniła polskich zesłańców z łagrów, stepów kazachskichi syberyjskich posiołków w tajdze zagubionych. Nawetdzisiaj ludziom postronnym powinno starczyć wyobraźni, żebysobie podpowiedzieć, co by się działo i stało z Polakami, gdybyich w tamtych katorżniczych warunkach trzymano jeszcze rok,dwa, cztery, aż do zakończenia wojny?Pewnie, że i bez umów i amnestii Stalin – Sikorski, wojnaby się skończyła. I na pewno po tej strasznej wojnie znów Polskabyłaby Polską. I pewnie polscy zesłańcy do wytęsknionejojczyzny by wrócili. Na pewno... Tylko kiedy i ilu by ich wróciło?Ilu, gdyby nie błogosławiony przez Sybiraków generał WładysławSikorski? Bez Sikorskiego na pewno nie byłoby też syberyjskichdywizji, najpierw gen. Andersa, a w historycznymbiegu rzeczy, być może i armii gen. Berlinga. Nie byłoby Sybirakówpod Monte Cassino, nie byłoby pod Lenino i Berlinem.A przecież oni tam byli i nie szczędząc daniny życia i krwidzielnie stawali za Ojczyznę. Choć nikt z nich wtedy nie wybierał,bo na taki wybór szans nie miał, pod wodzą którego z tychgenerałów w ten bój pójdzie. Kto do jakiej formacji z zesłaniazdołał się przedrzeć, z tym i poszedł. Zresztą, tak Bogiemi prawdą, kto tam na Sybirze słyszał o Andersie czy Berlingu?Jeśli coś słyszano, to o werbunku do Wojska Polskiego, i to jako cudzie jakimś. I do tego polskiego wojska zesłańcy za wszelkącenę chcieli się dostać; bo każdy miał świadomość, że tylkoz polskim wojskiem prowadzi jedyna droga do Polski.Jest to jedna z tych zesłańczych prawd, którą każdy Sybirak,każdy z frontowych żołnierzy zesłańców, potwierdzi, niezależnie,gdzie walczył, pod Lenino czy Monte Cassino. Dla Sybirakówkrew przelana za Ojczyznę jednaką ma cenę. I jeszcze jednaz istotnych prawd, którą wszyscy Sybiracy potwierdzą. Zdecydowanieodróżniają oni okrutny stalinowski zesłańczy reżim od stosunkudo nich Rosjan i innych tam osiadłych mieszkańców Sybiruczy Kazachstanu. To im wielu zesłańców zawdzięcza, nie tylkożyczliwy ludzki odruch, ale i przysłowiową łyżkę strawy.Przyjęło się u nas - i słusznie - określać Sybirakami wszystkich,którzy przeżyli gehennę sowieckiego zesłania. I co jeszcze ważniejsze,wszyscy zesłańcy tak się między sobą mianują i za takich uważają.Sybirak Sybirakowi bratem, to naprawdę nie są puste słowa.Tyle, że coraz ich mniej i mniej, tych naszych Sybiraków.Nie ma już wśród Sybiraków ich dziadków. I prawie ich ojcówjuż nie stało... Dzisiejsi, najmłodsi Sybiracy dobiegają już siedemdziesiątki.Rozproszeni po całej Polsce, wyniszczeni zesłańczymiprzeżyciami i chorobami, dożywają swoich dni. Różnie im siępowodzi, niestety częściej gorzej niż lepiej. Do tego przyszło imżyć nie w miejscach ukochanych, nie w swoich rodzinnych gniazdach,z których ich brutalnie wyrzucono, nie na Podolu, Wołyniu,Polesiu czy na Wileńszczyźnie. A przecież najskrytszym marzeniemkażdego zesłańca i żołnierza jest powrót do własnej zagrody.Sybirakom okrutny los nawet tego poskąpił. Ale głośno sięnie żalą, chyba tylko w swoim gronie z łezką w oku powspominają,bo twardy to gatunek, ci nasi Sybiracy.Dziesiąty luty będziem pamiętali/przyszli Sowieci gdyśmyjeszcze spali/I nasze dzieci na sanie wsadzili... Wspomnijmyi my razem z nimi o tym fragmencie naszej tragicznej polskiejhistorii. I to nie tylko przy takiej smutnej rocznicowej okazji.Zbigniew DOMINOPAMIĘĆOD REDAKCJIZa powieść „Czas kukułczych gniazd” Zbigniew <strong>Dom</strong>ino uhonorowany został niedawno nagrodą literacką im. Władysława Reymonta w kategorii„Książka roku 2004”. Ta prestiżowa nagroda ma trwałe miejsce pośród liczących się nagród literackich w Polsce i cieszy się zasłużonym uznaniemw środowisku pisarzy. Książka <strong>Dom</strong>iny wyróżniona była już wcześniej nagrodą specjalną ministra kultury i nagrodą literacką miasta Rzeszowa.A w listopadzie 2004 roku uznana została przez magazyn literacki „Książki” książką miesiąca.„Czas kukułczych gniazd” jest kontynuacją powieściowej odysei zesłańczej zapoczątkowanej pięć lat temu „Syberiadą polską”, która też byłanagradzana w kraju i za granicą. A niedawno przetłumaczona i wydana po francusku, zyskała od razu bardzo dobre recenzje we francuskich gazetach.Według zgodnej opinii polskiej krytyki literackiej (m.in. Kuncewicz, Sadkowski, Bugajski, Żuliński, Drzewucki, Termer, Lewandowski. Stępień,Frycie) ten cykl powieściowy jest najpełniejszym epickim opisem tragicznych losów Polaków, masowo zsyłanych w 1940 roku na Sybir.3


TOŻSAMOŚĆ I WIZERUNEKDzień Myśli BraterskiejNr 4 (Rok II, nr 2)Małgorzata ProkopWYDARZENIA l OPINIE l LUDZIELOGORZESZOWANowoczesny znak graficzny ma przyciągaćuwagę osób z zewnątrz, np. podczas mistrzostwEuropy w karate, które w tym rokuodbędą się w Rzeszowie, a nie zmieniaćczy zastępować herb miasta - wyjaśniał RyszardWiniarski, zastępca prezydenta Rzeszowapodczas prezentacji nowego logo i gadżetów,które nawiązują graficznie do herbuAleksander Rusin miasta. W konkursie na logo zwyciężyłAleksander Rusin, dwudziestoletni rzeszowianin,student pierwszego roku grafiki Krakowskiej SzkołyWyższej im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego. Logo i hasłooraz gadżety musi jeszcze zatwierdzić rada miasta.NACZELNA „FRAZY” NAGRODZONAMagdalena Rabizo-Birek4Pod koniec ubiegłego roku Fundacja Władysławai Nelli Turzańskich z Kanadypo raz piętnasty przyznała doroczne nagrodyza szczególne osiągnięcia w dziedziniekultury polskiej. Wśród laureatów znalazłasię dr Magdalena Rabizo-Birek - adiunktw Zakładzie Literatury Polskiej XX Wiekuw Instytucie Filologii Polskiej UniwersytetuRzeszowskiego, krytyk literacki, krytyksztuki, redaktor naczelna kwartalnika literacko-artystycznego„Fraza”.Harcerze z Hufca Ziemi Rzeszowskiej składają przyrzeczeniena biwaku zimowym w StępinieSpecjalny Dzień Myśli (Thinking Day),w Polsce tłumaczony na Dzień Myśli Braterskiej,ustanowiony został 80 lat temu22 lutego podczas międzynarodowej konferencjiskautek i przewodniczek. Wedle tejidei skautki całego świata miały połączyć sięmyślami ze swoimi siostrami w innych krajach, przesłać im pozdrowienia,życzenia i słowa przyjaźni.W harcerskim działaniu w każdej, nawet najtrudniejszejsytuacji można zawsze liczyć na braterską pomoc, radę, słowaotuchy. To wynika z naszych podstawowych zasad skautowychi harcerskich ideałów. A dzień braterstwa jest zawsze okazjądo połączenia się przy kominkach harcerskich myślami z tysiącamiinnych druhen i druhów w całej Polsce.Jest to takie swoiste przeżywanie we wspomnieniach i gawędachprzygód z obozów, wędrówek, wyjazdów zagranicznych.Ale także dobry moment do przybliżenia naszej ojczystej historiiz lat wojen i walki o wolność, gdzie w imię tego braterstwa trzebabyło oddać nawet życie – o czym w specjalnym przesłaniu przypomniałhm. Andrzej Borodzik, przewodniczący ZHP. Należy pamiętaćo czynach osób z „Kamieni na szaniec”, z drużyny „Mury”(działającej w obozie koncentracyjnym w Ravensbrück), z PowstaniaWarszawskiego, przypomnieć Orlęta Lwowskie, bohaterówz powstań śląskich oraz wielkopolskiego i wojny 1920 roku.Ważna jest też refleksja nad tym, jak nasze harcerskie braterstwowygląda nie od święta, ale właśnie na co dzień w drużynie,w pracy i wzajemnych kontaktach. Według hm. JanuszaHomplewicza ideę myśli braterskiej „wpisujemy w nasząharcerską wizytówkę, ale musimy wiedzieć, co w harcerskimżyciu ma to praktycznie oznaczać, jakie horyzonty zakreślićma nasze braterstwo: czy obejmować tylko naszych przyjaciół,czy cały harcerski świat?” A ci wszyscy „nie-harcerze” to mająpoza burtą pozostać? – pyta retorycznie doświadczony druhprof. Janusz Homplewicz z Uniwersytetu Rzeszowskiego.Niedawny grudniowy Zjazd Związku Harcerstwa Polskiegozobowiązał m.in. wszystkie środowiska instruktorskiedo przeprowadzenia dyskusji na temat aktualnego rozumieniaPrawa Harcerskiego. To doskonała okazja, abygłębiej zastanowić się również nad istotą harcerskiego braterstwa,jednoznacznego określenia naszej ideowej tożsamościi ustalenia wyrazistego wizerunku ZHP w obecnej rzeczywistości.TELEWIZJA PODKARPACKAphm. Małgorzata PROKOPAntoni Kopff wymyślił prywatną TelewizjęPodkarpcką i zapowiedział jej startod 1 marca. Studio ulokował w kamienicynr 16 rzeszowskiego Rynku. W programachod rana do wieczora ma dominować spontanicznyprzekaz informacyjno-publicystycznyna żywo, bez epatowania scenografią. Będąteż filmy, programy muzyczne, sportoweAntoni Kopff i rozrywkowe. I szeroka wymiana z innymiregionalnymi nadawcami, a także ze Lwowem.Na początek program TP ma być dostępny widzom rzeszowskichkablówek. Jej siłą ma być świeżość nie krępowanażadnymi wpływami i cenzurami. – To ma być telewizjawidza, a nie szefów telewizji i ich mocodawców – stwierdziłKopff. Programy tworzyć będą w przeważającej mierze pasjonaciamatorzy.Kopff jest kompozytorem, pianistą, aranżerem i producentem.Mieszka w Warszawie, ale wciąż czuje się rzeszowianinem.Pamiętany m.in. ze studenckiego klubu Odmieniecze swoim zespołem Respekt, w którym debiutowała KrystynaProńko. Pracował w rzeszowskim radiu. Twórca od kilkudziesięciulat związany z mediami. Był m.in. dyrektorem muzycznymfestiwali w Opolu, Sopocie i Mrągowie. W roku 1972 piosenka„Do zakochania jeden krok” otrzymała nagrody w Opolui Sopocie. Przez kilka lat komponował dla zespołu Partita, któregobył kierownikiem. Tworzył prywatne telewizje w Warszawie,m.in. Porion i Aster City. Zajmuje się produkcją programówdla potrzeb telewizji. Współpracuje m.in. z Olgą Lipińską,pisał piosenki do jej Kabaretu.(RZ)


Nr 4 (Rok II, nr 2)W I S Ł O K – ZAPOMNIANA RZEKADecydować w RzeszowieEdward SłupekGOSPODARKAW opracowaniach o historii Rzeszowamożna przeczytać, że Wisłok to „szalonarzeka”. Przez wieki nieujarzmiony wielokrotniezmieniał swoje koryto. Dawał teżludziom pracę, stanowił źródło utrzymaniadla rzeszowian. Był rezerwuarem ryb, z dna wydobywano piaseki żwir. Wielokrotnie nasz Wisłok stanowił naturalną obronęprzed najazdami, szczególnie ze wschodu, Tatarów, Rusinówi innych najeźców. Szczególnie dawał się we znaki podczas licznychpowodzi.Obecny Wisłok - z pozoru ujarzmiony - łączą jego brzegitrzy mosty samochodowe, kładka pieszo-jezdna, kładka dlapieszych oraz most kolejowy. Odnoszę wrażenie, że pozostawiliśmyWisłok „w dole”, pod sobą, pod mostami, przejeżdżającymipojazdami, w jego sztucznym korycie. Od czasu do czasu,jednak rzeka daje nam znać o sobie przy okazji powodzi albozagrożenia powodzią. A my rzeszowianie nic od czasu wybudowaniazalewu nie robimy, dalej się od Wisłoka odwracamy.Ostatnio pokłoniliśmy się Wisłokowi, tak pięknie i nostalgicznie,budując oryginalny pomnik ostatniemu przewoźnikowiludzi przez rzekę. Pięknie to o nas świadczy, ale jednocześniejakby tym symbolem rozstaliśmy się z naszym Wisłokiem. Wszyscykrytykujemy wybudowaną zaporę. Nie spełnia pokładanychnadziei. Wisłok miał nie wylewać – wylewa. Zalew miał stać sięwizytówką rekreacyjną Rzeszowa – nie jest. Planowane było wykorzystanieenergetyczne płynącej wody – nic z tych zamierzeńnie wyszło. Wielokrotnie nieudolnie próbowano poprawić źlewybudowaną zaporę. Za każdym razem z gorszym skutkiem. Dlawielu z nas niezrozumiałą była operacja zasypania części zalewu.Odnosi się wrażenie, że Wisłok kpi sobie z obcych projektantów,którzy chcą zmienić jego obraz i funkcje.Ostatnimi czasy znany prawnik Bogusław Kobisz, prezes klubukajakowego Resowiak, mającego siedzibę przy zalewie i LisiejGórze wyszedł z inicjatywą budowy toru kajakowego dla kajakówgórskich. Jednak inicjatywa zawisła w powietrzu. Taki tor powstałna Wiśle w Krakowie. Wiele miast, którymi się zachwycamy,nie zapomina o swojej rzece. Rzeki stanowią wizytówkę miast.Nad nimi się wypoczywa, spaceruje. Nobilituje widok na rzekęi usytuowanie budowli nad nią. Wszyscy lgną do wody, bo przy akciestworzenia też najpierw była woda. Wyszliśmy z wody.Ale jak my w Rzeszowie możemy planować i marzyć o lepszymwykorzystaniu naturalnych uroków naszego Wisłoka,jeżeli lokalne władze nie mają wpływu na plany gospodarczezwiązane z rzeką. Gospodarka rzeką, utrzymanie zapory,jest zarządzane z Krakowa, tam planuje się pieniądze i przedsięwzięciana zaporę i rzekę. Zabrzmi to z mojej strony jak regionalnypatriotyzm. Ale nie uwierzę w to, że o naszym Wisłokunie powiniśmy stanowić w Rzeszowie.Na koniec aż mnie korci żeby opisać wiele innych przykładówzarządzania z zewnątrz nawet banalnymi dziedzinami życiaRzeszowa, ale to zagadnienie wymaga dłuższego i bardziejwnikliwego potraktowania.Edward SŁUPEK6


<strong>Luty</strong> 2006NASZ DOM RZESZÓW W MEDIACHEUROPEJCZYKNa Wydziale Wychowania FizycznegoUniwersytetu Rzeszowskiego grupa18. studentów rozpoczyna w II semestrzewykłady w języku angielskim.Jest to autorski program „Europejczyk”,wymyślony przez dziekana wydziału,dr hab. prof. UR Kazimierza Obodyńskiego.- Chcemy stworzyć naszym studentomjak najlepsze perspektywy. Poza tymProf. Kazimierz Obodyński ten program rozwiąże problem przyjmowaniastudentów z zagranicy, którzyprzyjeżdżają do nas w ramach wymiany słuchaczy - mówidr Janusz Zieliński koordynator projektu.„Nowiny” – 7 lutego 2006 r.ŁATWIEJJak ułatwić życie osobom po raz pierwszyrejestrującym firmę? Utworzyćpunkt, którym przedsiębiorcę obsługująpracownicy wszystkich urzędówpotrzebnych do takiej rejestracji. Takipunkt powstaje właśnie w rzeszowskimUrzędzie Miasta. - Chcemy, by w naszymmieście rejestracja działalnościgospodarczej odbywała się od ręki -wyjaśnia Ryszard Winiarski, wiceprezydentRzeszowa. - W zasadzie już w tejchwili trwa to najwyżej kilkanaście minut,ale chcieliśmy jeszcze bardziej za-Ryszard Winiarskioszczędzić mieszkańcom czas tracony na spacery po innychurzędach.„Super Nowości” – 8 lutego 2006 r.KLUB AKTYWNIEPowstał nowy klub radnych „<strong>Nasz</strong> <strong>Dom</strong>– Rzeszów”. W jego skład weszli: MartaNiewczas, Maria Korczowska (niezrzeszona)oraz Kazimierz Greń (niezrzeszony,wcześniej SLD). Klub reprezentuje<strong>Stowarzyszenie</strong> „<strong>Nasz</strong> <strong>Dom</strong> –Rzeszów”.„Nowiny” – 24.01.2006– Dziwię się, że ten inwestor jest jeszczeRzeszowem zainteresowany. Gdybymnie ktośMarta Niewczastak zniechęcał,dawno dałbym sobie spokój - komentowałKazimierz Greń, radny klubu <strong>Nasz</strong><strong>Dom</strong> - Rzeszów.„Gazeta Wyborcza” (Rzeszów) – 25.01.2006– Dziwię się, że chcą jeszcze z nami rozmawiać.Zrezygnujmy z układów politycznychi dajmy im zielone światło, bo inaczejspakują walizki i pojadą do innegomiasta - przekonywał Kazimierz Greń(<strong>Nasz</strong> <strong>Dom</strong> - Rzeszów). Nie pomogło.Uchwałę odesłano do komisji.„Nowiny” – 25.01.2006Kazimierz GreńNie bawmy się w ciuciubabkę, dajmywreszcie zielone światło tej inwestycji –apelował Kazimierz Greń, od wczoraj,obok Marii Korczowskiej i Marty Niewczas,członek klubu <strong>Nasz</strong> <strong>Dom</strong>-Rzeszów.Na nic zdał się jego apel i prośbyprezydenta wsparte przez radnych z lewejstrony o nieodwlekanie tegoż tema-Maria Korczowskatu w nieskończoność. „Super Nowości”– 25.01.2006CYTATYMACIEJ DZIURGOT W PLEBISCYCIEW plebiscycie na „Człowieka Roku2005” do tytułu „Osobowość Roku”nominowany został MACIEJDZIURGOT, działacz Stowarzyszenia<strong>Nasz</strong> <strong>Dom</strong>- Rzeszów. Kandydatado statuetki „JÓZEFA 2005” „SuperNowości” (9 lutego 2006 r.) zaprezentowałynastępująco:„Z wykształcenia jest prawnikiem. Zawodowoprowadzi własną firmę, z zamiłowaniajest propagatorem sportui społecznikiem. Przed piętnastulaty założył wraz ze wspólnikiemwłasną firmę. Dziś firma Resgraph znanajest na Podkarpaciu i cały czas się rozwija.Poza Rzeszowem ma swój oddział takżew Krośnie. Zaopatruje biura i sklepy, świadczyusługi serwisowe.Maciej Dziurgot znany jest jako człowieko wielkim sercu. Finansowo pomaga szkołom,klubom sportowym, organizacjom społecznym. W uznaniu tejdziałalności Firma otrzymała nagrodę Samarytanina z okazji10-lecia Caritas Diecezji Rzeszowskiej.Od lat Maciej Dziurgot jest wielkim miłośnikiem i propagatoremsportu. Zaczynał jako szef AZS W Filii UMCS w Rzeszowie.Od lat jest międzynarodowym sędzią bokserskim klasyświatowej, członkiem Polskiego Związku Bokserskiego. Jakmówi, podtrzymuje rodzinną tradycję, bo sędzią bokserskimi piłkarskim był jego dziadek - Kazimierz.Jego zainteresowania nie kończą się na sporcie. Jest jednymz założycieli Stowarzyszenia <strong>Nasz</strong> <strong>Dom</strong> - Rzeszów, które zabiegao promocję Rzeszowa i regionuoraz inicjuje i wspiera działaniana rzecz rozwoju gospodarczego,kulturalnego i społecznego miastai regionu.Prywatnie - jak mówio sobie - jest szczęśliwym mężem,ojcem 14-letniej Agatkii świeżo upieczonym tatąFilipa.”„Super Nowości”– 09.02.20067


CZŁOWIEK – ORKIESTRACzym skorupka za młodu nasiąknie...Nr 4 (Rok II, nr 2)EDUKACJA l SZKOŁY l SYLWETKAGdy był małym chłopcem ciągnęło go do sportu. Pewniedlatego kilkanaście lat później został dwukrotnie królemstrzelców trzeciej ligi piłkarskiej. Przyszedł czasi żonglowanie piłką zamienił na słowną żonglerkę. Z pasjąwyżywał się w założonym przez siebie kabarecie „Skra”.Ale to praca z młodzieżą od lat dawałaJerzemu Maślance najwięcejsatysfakcji. Upłynęło ponadtrzydzieści lat od dnia, kiedy jakonauczyciel chemii objął dyrektorskister w Zespole Szkół Technicznychw Rzeszowie.Gdy ponad trzydzieści lat temuprzyjechał z Dębicy do Rzeszowa,nikt nie spodziewał się, że wychowai wyedukuje aż sześć „szkolnychpokoleń”.- Zaskoczenie było ogromne,gdy lekko przestraszony małolatokoło trzydziestki pojawił się naglew szkole jako nowy dyrektori to taki przywieziony w teczce -śmieje się Jerzy Maślanka.Szybko okazało się, że „krzywdyz tego powodu szkoła nie miała”.Świeżo upieczony gospodarzrzeszowskiego przyzakładowegozespołu szkół okazał sięnie tylko dobrym pedagogiem, któryidzie z duchem czasu i zawszema na względzie dobro szkoły,ale i świetnym menedżerem. DlategoZST jest dziś jedną z najlepiejwyposażonych technicznie placówek dydaktycznych. Jest tu takżegabinet lekarski i stomatologiczny oraz doskonała baza sportowo-rekreacyjna:hala sportowa z unikatowym kortem tenisowymwewnątrz, sale gimnastyczne, basen kryty, zespół boisk sportowych,kort tenisowy zewnętrzny.W niedawnej debacie europejskiej w Rzeszowie, połączonejz wręczeniem certyfikatów „Europass Training”, prezentowanebyły działania w tym zakresie właśnie na przykładzieZST. W rankingu szkół w Polsce realizujących programyLeonardo da Vinci szkoła kierowana przez Maślankę zajęłapierwsze miejsce. Około 20 nauczycieli i 200 uczniów uczestniczyłow ramach programów europejskich w praktykachw Hiszpanii, Niemczech, Włoszech, Portugalii oraz na Słowacjii na Węgrzech.8Dyrektor Jerzy Maślanka (pierwszy z lewej)z uczniami w Bielefeld w NiemczechWYMAGAJĄCY BELFERUczniowie mówią o nim, że jest surowym i wymagającymbelfrem. I chociaż rzadko stawia szóstki i piątki, to na pewnoumie nauczyć. Tym najbardziej opornym na wiedzę, zawszedaje szansę poprawy. Bo, jak twierdzi, „każdy nauczyciel, któ-ry stawia na koniec roku jedynkę,stawia ją sobie”. Jemu zdarzyło sięto tylko raz.- Kocham pracę z młodzieżą.Odkąd pamiętam lubiłem działaćz młodymi ludźmi i kierować nimi.Już w drugiej klasie liceum zo-stał druhem drużynowym szkolnejdrużyny harcerskiej. Zdobył stopieńharcmistrza. Wtedy odkryłw sobie zdolności organizacyjnei przywódcze. Wybijał się spośródinnych uczniów, chociaż nie należałdo najgrzeczniejszych.- Przez tydzień byłem zawie-szony w prawach ucznia, po tymjak zamknąłem panią od biologiina klucz w klasie. Przesiedziałatam aż do wieczora, zanim portierją wypuścił - wspomina.DUCH RENESANSUSwój dynamiczny temperamenti potrzebę realizacji wyładowywałna boisku piłki nożnej trzecioligowegozespołu dębickiej „Wisłoki”i w kabarecie „Skra”, któremuprzewodził. Przez ponad ścia lat grupa młodych zapaleńców bawiła dowcipnymi skecza-dwadzieteższkolny kabaret „Pod szczęśliwą gwiazdą”działający przy rzeszowskim Zespomi,humoreskami i piosenkami napisanymi przez drużynowegoMaślankę. Z literackich możliwości dyrektora skorzystałle Szkół Technicznych.Zacięcie do piórapozostało w nim do dziś.Jerzy Maślanka jest redaktoremnaczelnym miesięcznika„<strong>Nasz</strong> <strong>Dom</strong>Rzeszów”. Pisze też wierszowanefelietony satyrycznedo „Echa Rzeszowa”.To tylko niektóre funkcje, jakiepełni w mieście. Od dwudziestukilku lat jest zesem rzeszowskiego oddziału Towarzystwa Kultury Teatralnejwicepreiprezesem Rady Nadzorczej Spółdzielni Mieszkaniowej Lokatorsko-Własnościowejw Rzeszowie.Ma „worek” nagród - I stopnia Ministra Edukacji Narodowej,także od prezydenta miasta i kuratora oświaty.Kilka lat temu kandydował na prezydenta Rzeszowa, bo jaktwierdzi, nie mógłby żyć bez działania i dążenia do nowychcelów. Doskonale wiedzą o tym jego najbliżsi, żona, czwórkadzieci i przyjaciele, którzy nie bez powodu mówią o nim „człowiekorkiestra”.Urszula PASIECZNA„Super Nowości” z 3 lutego 2006 r.


<strong>Luty</strong> 2006EUROPEJSKI GRANTKadry dla Doliny LotniczejWacław SobolOd chwili akcesji Polski do Unii Europejskiejwielu Polaków pyta wciąż sceptycznieo korzyści dla kraju, wynikającez tego faktu. Pytanie jest sformułowanebłędnie, bo wejście do struktur europejskichnależy traktować w kategoriach sukcesu i zastanawiać się nadsposobami zdyskontowania tego wydarzenia dla kraju, regionu,miasta. Dla nas wszystkich.Staliśmy się bowiem członkami olbrzymiej organizacji polityczno-gospodarczej,która skupia w swych szeregach setki milionówmieszkańców Europy i dysponuje potężnym budżetemprzeznaczonym m.in. na wyrównywanie dysproporcji w rozwojupomiędzy swymi regionami. Problemem jest nie brak funduszy,ale umiejętność sięgnięcia po nie.W pierwszym okresie akcesji, czyli do końca roku 2006,Unia Europejska przygotowała dla Polski blisko 12 mld eurow ramach tzw. funduszy strukturalnych. Oznacza to, że owakwota może zasilić nasz krajowy budżet, ale tylko pod warunkiemprzedstawienia projektów, które mają szanse realizacji,ich projektodawcy posiadają wkład własny, a przedłożonedo oceny aplikacje konkursowe uzyskają pozytywną opinię.Zespół Szkół Technicznych w Rzeszowie uzyskał grantz Europejskiego Funduszu Społecznego dla projektu odpowiadającegocelom drugiego priorytetu Zintegrowanego ProgramuOperacyjnego Rozwoju Regionalnego.W południowo-wschodniej Polsce powstało stowarzyszenie– Dolina Lotnicza. Grupuje ono kilkanaście przedsiębiorstwprzemysłowych zajmujących się produkcją części i podzespołówstosowanych w budowie samolotów. Ta praca wymagawyjątkowej precyzji i stosowania najnowszej technologii obróbczej- obrabiarek sterowanych numerycznie. A fachowcóww tej dziedzinie brak. Wykorzystując możliwości priorytetu2 „Wzmocnienie rozwoju zasobów ludzkich w regionach”, ZSTprzedłożył do oceny Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Rzeszowieprojekt pt. „Modułowa praktyka w zakresie obrabiarek sterowanychnumerycznie jako realizacja edukacji ustawiczneji szansa zatrudnienia w zakładach Doliny Lotniczej”.Projekt otrzymał pozytywną opinię InstytucjiWdrażającej (WUP Rzeszów) i dotację,która umożliwi przeszkolenie 40 uczniów szkółponadgimnazjalnych powiatu rzeszowskiegow zawodzie operator obrabiarek sterowanychnumerycznie. Zaplanowano kształcenie modułoweskładające się z zajęć teoretycznych orazpraktycznych trwające razem 210 godzin. Projektskłada się z czterech kursów i zakończy sięwe wrześniu 2007 roku.Beneficjent projektu – Zespół Szkół Technicznychw Rzeszowie – dzięki pozyskaniudodatkowego źródła finansowania, znacząco rozszerzył oferowanyzakres kształcenia. Czterdziestu beneficjentów ostatecznych,którzy zostaną dzięki zabiegom szkoły przeszkoleniw atrakcyjnym i poszukiwanym na rynku pracy zawodzie, doskonalewie, że akcesja Polski do Unii Europejskiej wiąże sięz ich sukcesem osobistym i zawodowym.DOPING W SPORCIEPrzekleństwo igrzysk olimpijskich i sportudr Wacław SOBOLEDUKACJA l SZKOŁYAdam PodolskiOstatnio coraz częściej w różnych gremiachpodejmowana jest dyskusja na tematstosowania dopingu w sporcie. Wiążesię ona z przyłapywaniem znanych sportowcówna stosowaniu niedozwolonychśrodków w celu osiągnięcia lepszego wyniku, czy zdobyciaza wszelką cenę medalu lub korzyści materialnych.Niestety doping znany jest od starożytności. Niedozwolonychśrodków używali greccy i rzymscy sportowcy. Znane są przypadkistosowania środków wspomagających podczas antycznych igrzyskolimpijskich. W drugiej połowie XX wieku stał się zjawiskiem powszechnym,chociaż istniał od zawsze i jest stary jak sport. Po niedozwoloneśrodki, techniki i metody sięgają zawodnicy na wszystkichszczeblach kariery i w wielu dyscyplinach. Lista środkówi metod, których stosowanie jest zakazane, wydłuża się.Celem sportu wyczynowego jest osiąganie rekordowych wynikówpoprzez maksymalny rozwój umiejętności poszczególnychzawodników. Dążenie do uzyskiwania w sporcie wyczynowymjak najlepszych wyników, bicie rekordów, przekraczaniewielu granic tzw. ludzkich możliwości powoduje, że zawodnicy,trenerzy, ludzie finansujący sport, uciekają się do niedozwolonychmetod i środków (vide b. NRD). Daje się to zauważyću coraz młodszych sportowców. Termin doping nie jest pojęciemo wyraźnie określonym znaczeniu. Okazuje się, że w obszernympiśmiennictwie przedmiotu, opracowaniu medyków, prawnikówczy fizjologów używa się różnych definicji dopingu. Dlatego teżustalenie definicji dopingu jest trudne. W 1963 roku w StrasburguKomitet Rzeczoznawców Komisji Antydopingowej po razpierwszy ustalił definicję dopingu i podał listę zabronionychśrodków farmaceutycznych. „Dopingiem jest podawanie osobomzdrowym i zażywanie przez osoby zdrowe substancji zewnętrznychpochodnych lub fizjologicznych w jakiejkolwiek postaci,w nadmiernych dawkach lub niewłaściwymi drogami, wyłączniew celu sztucznego i nieuczciwego spotęgowania ich osiągnięćsportowych. Jeżeli niezbędne jest zastosowanie leczenia substancjami,które swym działaniem lub zależne od dawkowania mogąwzmóc fizyczne możliwości ponad normalny poziom, to takifakt należy uznać za doping będący podstawą do usunięcia zawodnikaz zawodów sportowych”.WALKA Z DOPINGIEMTrzy lata później MKOl powołał Komisję Medyczną, któramiała zająć się walką z dopingiem. Pierwsza kontrola do-ETYKA l WYCHOWANIE9


Nr 4 (Rok II, nr 2)ETYKA l WYCHOWANIEpingowa została przeprowadzona na olimpiadzie w 1968 rokui od tamtej chwili towarzyszy sportowcom do dzisiaj. Kontrolemożliwe były tylko dzięki nowoczesnej metodzie wykrywanianawet śladowych ilości substancji niedozwolonych w moczu zawodnika.Bardzo ważnym posunięciem w zwalczaniu dopingubyło uchwalenie Międzynarodowej Karty Olimpijskiej Walkiz Dopingiem w Sporcie. Dokument zatwierdzono na I ŚwiatowejKonferencji Antydopingowej w Sporcie, która odbyła sięw Ottawie (1988).Polska w 1990 roku ratyfikowała Konwencję AntydopingowąRady Europy - międzynarodową umowę, której celemjest zwalczanie stosowania niedozwolonych środków dopingujących.Doping w sporcie możemy podzielić na pozytywnyi negatywny. Pozytywny to zachęcanie zawodników do aktywniejszejrywalizacji oklaskami, okrzykami, śpiewem itd. oraznegatywny tzn. podwyższenie wydolności psychofizycznej zawodnika,sportowca za pomocą niedozwolonych metod i substancjifarmakologicznych.Doping negatywny jest przypisany sportowi wyczynowemu,ale także w sporcie amatorskim dochodzi do przypadkówbrania środków dopingujących przez sportowców – amatorów.Doping nie zawsze prowadzi do poprawy wyniku. Istnieje wielesytuacji w wyniku, których stosowanie dopingu nie tylkonie doprowadziło do lepszych osiągnięć, ale stało się wręczprzyczyną klęski, a nawet śmierci zawodników.Walka z dopingiem jest trudna, ponieważ przy jego bezwzględnympotępieniu wymaga dużych nakładów finansowych,co więcej stosowaniu środków wspomagających towarzyszyczęsto milcząca zgoda trenerów, federacji, władzsportowych i nie tylko. Stosowanie dopingu niesie za sobąogromne negatywne i nieodwracalne skutki zdrowotne. Dopingpotępia się również dlatego, że daje przewagę jednym sportowcomnad drugimi. Jest to zjawisko łamania reguł czystej gry.GOTOWI ZAŻYĆ COKOLWIEKPoziom wiedzy na temat stosowania dopingu w Polsce jest bardzoniski. Znane są przypadki używania B-blockerów uznanychza środki dopingujące przez muzyków a nawet całe orkiestryw czasie tzw. ważnych koncertów. Doping powoduje, że zawodynie są zawodami równych szans. Odnosi się nieraz wrażenie,że sportowcy przed zawodami gotowi są zażyć cokolwiek bylebynie spowodowało to tylko skutku śmiertelnego, a dzięki czemu zyskalibyprzewagę nad rywalami. Przyczyn jest wiele np. duże pieniądze,sława, presja społeczna, ogromny stres wynikający z nieustannejrywalizacji, chęć zwycięstwa za wszelką cenę.Wyniki badań przeprowadzone przez lekarza AmerykańskiegoKomitetu Olimpijskiego dr Roberta Voya wykazały,że ponad 50 proc. wysokiej klasy zawodników dla złotego medaluolimpijskiego zaryzykowałoby użycie środków dopingowych,nawet gdyby z tego powodu mieli umrzeć w ciągu roku.Problem wynika również z tego, że międzynarodowe federacjei organizacje sportowe przyjmują różne ilości niedozwolonychsubstancji w organizmie za kryteria dopingu oraz z różnic dotyczącychlisty substancji zabronionych.Niestety coraz częściej pojawiają się głosy za legalizacją dopingu.Ich autorzy wychodzą z założenia, że doping nieustannieprzyjmuje coraz to nowe, wyrafinowane postaci i nie sposóbgo powstrzymać. Twierdzą, że legalizacja dopingu byłabywyborem mniejszego zła. Dla tych, którzy akceptują dopingw sporcie możemy zaproponować organizowanie zawodóww randze mistrzostw świata czy olimpiad i podzielić sportowcówna tych, którzy biorą i na tych, którzy nie biorą. Przecieżto droga do nikąd. Paranoja.CZY WARTO POŚWIĘCAĆWykrycie środka dopingującego wiąże się zazwyczaj odebraniemmedalu, tytułu i niejednokrotnie z dożywotnią dyskwalifikacją.Jednak czy warto poświęcać swoje zdrowie i dobre imiędla kariery, pieniędzy czy przemijającej sławy? Sport jak wiemy,to działalność człowieka podejmowana w celu zabawy, współzawodnictwaoraz doskonalenia cech fizycznych i umysłowych,wyraża się przez ćwiczenia i gry według określonych zasad. Dlategoteż uważam, że doping jest przekleństwem nie tylko nowożytnychigrzysk olimpijskich, ale także samego sportu.Piękny zwyczaj to dopingowanie sportowców przez kibicówdo bardziej aktywnej rywalizacji i wykrzesania z siebiejak największej energii. Kibice robią to często w sposób spontaniczny,reagując na wydarzenia sportowe oklaskami, śpiewemczy okrzykami. Cały czas powstają nowe kluby kibica, zrzeszającenie tylko fanów klubów sportowych, ale także poszczególnychsportowców. Zorganizowane grupy często jeżdżą za swoimiulubieńcami po całym świecie, są z nimi w dobrych i złych chwilach- na dobre i na złe. To oni mobilizują i dopingują sportowcówdo niesamowitych osiągnięć. Ten rodzaj dopingu nazywamy kulturalnymi tylko taki powinien być do zaakceptowania.ks. dr Adam PODOLSKIUniwersytet RzeszowskiAMBITNA I PRACOWITABrygida Sakowska-Kamińska, szczęśliwa trenerka, żona, mama dwóch córeczekSYLWETKAKarolina KustraJest najbardziej utytułowaną zawodniczkąw historii polskiej akrobatyki sportowej.Ma na swym koncie medale mistrzostwświata, Europy, przez szereg latnie miała sobie równych w Polsce. Mówio sobie „robol”, bo twierdzi, że swój sukces osiągnęła tylkoi wyłącznie dzięki ciężkiej, systematycznej pracy.O początkach swojej kariery zawodniczej opowiadaz uśmiechem: – Przez pół roku trenowałam bez wiedzy rodziców.Miałam 10 lat, kiedy wuefistka, pani Stawarz, powiedziała,że na Hetmańskiej w V liceum można wesoło spędzićczas ćwicząc z dziećmi różne „fikołki, gwiazdy i inne sztuki”.Starsze koleżanki, które razem ze mną chodziły do SP 22, wyliczyłyile przystanków muszę pokonać na trasie Baranówka –Hetmańska. Wsiadłam do autobusu bez biletu i dokładnie odliczałamkolejne postoje, aż w końcu dotarłam na halę, gdzierzeczywiście działo się wiele.Nie od razu zauważono w niej mistrza. Sakowska wspomina,że nawet jej pierwszy trener - Ryszard Wojtaszewski - mówił,że nie ma talentu. Miała jednak inny, może nawet cenniejszy dar– była niezwykle ambitna i pracowita. Godzinami powtarzała nawetnajprostsze elementy, aby w końcu wykonać je perfekcyjnie.– Pamiętam, że nie mogłam zrobić szpagatu poprzecznego, więcrozciągałam i naciągałam się w każdej wolnej chwili, aż w końcudopięłam swego – przypomina sobie Sakowska.PIERWSZE SUKCESYNa prawdziwe sukcesy sportowe czekała kilka lat. Warunkifizyczne predysponowały ją do tego, aby być podporą wszyst-10


<strong>Luty</strong> 2006kich piramid. Dźwigała, podrzucała, podtrzymywała ewolucje,które w górze wykonywały jej partnerki. – Bardzo wcześnieobudziła się we mnie wielka odpowiedzialność za osobę, z którąćwiczę. Wiedziałam, że na trening muszę przyjść w formie,bo od tego, czy pewnie złapiępartnerkę, zależało jej zdrowiea nawet życie. Dlatego nie byłomowy o tym, abym przyszłana zajęcia niewyspana, zmęczonaczy rozkojarzona – opowiadaBrygida Sakowska.Jej pierwsze sukcesy zrodziłysię z owocnej pracy z BeatąPłonką. W dwójce żeńskiejsięgnęły po najwyższe trofeaw mistrzostwach świata juniorów.Również z tą partnerkąpo raz pierwszy zaprezentowałysię na arenie międzynarodowejBrygida Sakowska-Kamińskajuż w gronie seniorów. – Z Beatąpracowało mi się dobrze, bo onatak samo jak ja zawsze chciałamieć dokładnie dopracowane wszystkie szczegóły. Zresztą najbardziejceniłam sobie właśnie zawodniczki, które nie trzebabyło prosić, by na treningu pracowały solidnie. Dlatego bardzodobrze trenowało mi się również z Eweliną Fijołek, z którą sięgnęłampo złote medale w mistrzostwach świata we Wrocławiu– wyjaśnia Sakowska-Kamińska. Jak przyznaje zawodniczka,ten duet dokonał tak wiele, bo obie panie były pracoholiczkami.Nawet po treningu, kiedy trener wyganiał je już z sali, one chowałysię za kotary i na matach zapaśniczych nadal powtarzałyniedopracowane jeszcze ewolucje.KONIEC I POCZĄTEKUkoronowaniem bogatej kariery Brygidy Sakowskiej miałybyć mistrzostwa świata we Wrocławiu w 2000 r. Przygotowywałasię do startu w parze z Katarzyną Wojturską, która niestetyna kilka tygodni przed zawodami odniosła groźną i bolesnąkontuzję. Wówczas w błyskawicznym tempie poszukano nowejpartnerki dla Sakowskiej. Na przygotowanie się do zawodówmiały dwa tygodnie. - To był szalony pomysł, ale niewielebrakowało, a sięgnęłybyśmy po medal. Byłby to wyczyn godnyksięgi Guinnessa. Było mi trochę żal, bo to miały być ostatniemistrzostwa w mojej karierze i marzyłam o najwyższym trofeum– przyznaje Brygida.Koniec czynnego trenowania nie odznaczał jednak całkowitegorozbratu z akrobatyką. Jeszcze w trakcie kariery zawodniczejSakowska zaczęła szkolić młodych zawodników.Na międzynarodowe salony akrobatyki sportowej wkrótcewprowadziła swoich wychowanków. – Jakim jestem trenerem?– zastanawia się. – Chyba tak samo wymagającym jak zawodnikiem.Trzymam dyscyplinę, wiele wymagam od moich podopiecznych,ale za dobrą pracę potrafię ich też pochwalić. Mamwrażenie, że w metodach pracy przypominam mojego wieloletniegotrenera Stanisława Geronia, któremu zawdzięczam bardzodużo. Trener Geroń to wielka postać akrobatyki sportowejw Polsce.skarbnikiem. – Na początku te wszystkie papierki, dokumenty,które trzeba było wypełniać i zanosić w różne miejsca napawałymnie lękiem. Ale warto było. Trenujemy w ciężkich warunkach,nie dysponujemy własną salą, przed każdym treningiemrozkładamy filce w hali przy ul. Kasprowicza, nie posiadamynawet pełnowymiarowej sali. A jednak są chętni, którzy właśnieu mnie, w takich warunkach, chcą trenować. Obecniew stowarzyszeniu ćwiczy 70 zawodników. W krótkim czasieudało mi się wyszkolić zawodników, którzy reprezentują Polskęna zawodach międzynarodowych i odnoszą w nich sukcesy– cieszy się trenerka.SPORT, RODZINA, MARZENIABrygida Sakowska to nie tylko spełniona zawodniczka i trenerka,ale także szczęśliwa żona i matka dwóch córek: 4-letniejVanesy oraz 10 – miesięcznej Nikoli. – Moje udane życierodzinne to w ogromnej mierze zasługa męża - Darka, któryprzez wiele lat cierpliwietolerował,że ciągle na pierwszymmiejscu stawiałamakrobatykę.Zresztą do tej porygodzi się na, by przezcały dzień zostawaćz dziećmi, kiedyja spędzam czasna uczelni, którejjestem pracownikiemi na treningach.Jest to człowiek niezwyklewyrozumiałyi akceptujący mojąpasję.Również małecóreczki Kamińskichnie mają nicprzeciwko temu,by towarzyszyć mamiepodczas ćwiczeń.Vaneska była z mamąna wszystkich ważniejszychimprezach sportowych, a termin urodzenia Nikoli trenerkatak zaplanowała, by nie zrezygnować z obecności na mistrzostwachPolski, w których startowali jej podopieczni.– Co chciałabym osiągnąć? Zależy mi na tym, aby uzyskać stopieńdoktora. Podjęłam już odpowiednie kroki, ale niestety ciąglebrakuje mi czasu, aby do końca doprowadzić tę sprawę. Marzę takżeo własnym domu. Niestety, akrobatyka sportowa nie jest dochodowymzajęciem. To raczej hobby, pasja. Pragnę także nadal rozwijaćsię jako trener i wyszkolić zawodników, którzy powtórzą mójsukces – zwierza się Brygida Sakowska – Kamińska.Karolina KUSTRASYLWETKANOWY ETAPSakowska w całej 18-letniej karierze zawodniczej związanabyła ze Stalą Rzeszów. Również jako trener szkoliła młodychadeptów akrobatyki w hali przy Hetmańskiej. Jednak po konflikciez władzami klubu, w nieco nieprzyjemnej atmosferzepożegnała się z macierzystym klubem i postanowiła założyć<strong>Stowarzyszenie</strong> Akrobatyki Sportowej przy UniwersytecieRzeszowskim.W krótkim czasie musiała nauczyć się, jak być nie tylkotrenerem, ale również prezesem, menadżerem, kierownikiem,SYLWETKI11


Nr 4 (Rok II, nr 2)CHLUBA SZKOŁY,STYPENDYŚCI PREMIERACHLUBA MIASTARyszard WiniarskiStypendium Prezesa Rady Ministrówjest jedną z form nagradzania uzdolnionychuczniów szkół średnich. Zostało ustanowionemocą Rozporządzenia Rady Ministrówz 13 maja 1997 r. Stypendystą PrezesaRady Ministrów może zostać jeden uczeń publicznej (lub niepublicznejz uprawnieniami szkoły publicznej) szkoły średniej,który w wyniku rocznej klasyfikacji uzyskał najwyższą średniąocen, uprawniającą do otrzymania świadectwa promocyjnegoz wyróżnieniem i co najmniej dobrą ocenę zachowania. Alternatywniestypendystą może zostać uczeń o wybitnych, wyraźnieukierunkowanych uzdolnieniach poświadczonych ocenamicelującymi w jakiejś dziedzinie wiedzy i mający co najmniejoceny dobre z pozostałych przedmiotów. Kandydatów do stypendiumwyznacza samorząd uczniowski zgodnie z trybemokreślonym w statucie szkoły. Wnioski o jego przyznanie, wrazz uzasadnieniem, przedstawiane są radzie szkoły (lub jeślinie ma rady szkoły - radzie pedagogicznej). Następnie dyrektorszkoły przedstawia zatwierdzony wniosek kuratorowi oświaty,który za pośrednictwem ministra edukacji narodowej przekazujego prezesowi Rady Ministrów. W Rzeszowie - w szkołach,dla których organem prowadzącym jest Prezydent Miasta- w roku szkolnym 2005/2006 mamy 37 stypendystów.Ryszard WINIARSKIzastępca prezydenta RzeszowaNAJLEPSIAnna AlotI LiceumOgólnokształcąceWychowawcamgr Aneta PastuszakEwelina RzepkaII LiceumOgólnokształcąceWychowawcamgr MariaDaniel-NyrkaWojciech LejaLiceum OgólnokształcąceWSIiZw RzeszowieWychowawcamgr Ewa Głowacka-PerłowskaLucyna RógIII LiceumOgólnokształcąceWychowawcamgr Teresa Skałecka<strong>Dom</strong>inika BosekIV LiceumOgólnokształcąceWychowawcamgr Anna ŹdziebłoTomasz ŚlońskiZespół SzkółOgólnokształcącychNr 2Wychowawcamgr Wiesław ZiajaTomasz JurekZespół SzkółMechanicznychWychowawcamgr AleksanderGajdekDamianMiazgowiczZespół SzkółMechanicznychWychowawcadr ElżbietaSzmigielskaOskar JankiewiczZespół SzkółElektronicznychWychowawcamgr GrażynaStępieńGrzegorz ObuchZespół SzkółElektronicznychWychowawcamgr MariuszBozackiDamian KorabZespół SzkółElektronicznychWychowawcamgr LucynaDrążekMarcin MusiałZespół SzkółSamochodowychWychowawcamgr MarekChlewicki12


<strong>Luty</strong> 2006Mariusz ŚlempZespół SzkółEkonomicznychWychowawcamgr RenataWilczyńskaJustyna SiuciakZespół SzkółEkonomicznychWychowawcamgr OlgaStrzyżowskaEwelina PolakZespół SzkółEkonomicznychWychowawcamgr Beata GawlikIzabela TyburczyZespół SzkółNr 3Wychowawcamgr Ewa RusinWioleta KossakZespół SzkółNr 2Wychowawcamgr MagdalenaBednarzKinga LuderaZespół SzkółNr 2Wychowawcamgr Marta MicałWaldemar SękowskiZespół SzkółEnergetycznychWychowawcamgr Marta BrudEwa StygarZespół SzkółOgólnokształcącychWychowawcamgr Jolanta ZiobroMarzena PiskadłoZespół SzkółSpożywczychWychowawcamgr HalinaMachowskaLucyna CebulaZespół SzkółSpożywczychWychowawcamgr PawełMuszyńskiEwelina KrupaZespół SzkółSpożywczychWychowawcamgr HubertChruścińskiDariusz JaworskiZespół SzkółNr 1Wychowawcamgr Anna CzyrekNAJLEPSIKinga ŁukasikZespół SzkółOgólnokształcącychNr 1Wychowawcamgr Danuta DworakNatalia NoworólZespół SzkółGospodarczychWychowawcamgr BeataKaczmarskaAnna ZamorskaZespół SzkółGospodarczychWychowawcamgr JanuszMiłkowskiPiotr KościkZespół SzkółMuzycznychWychowawcamgr ŻannaParchomowskaJoanna MaślejakZespół SzkółPlastycznychWychowawcamgr Andrzej Korzec<strong>Dom</strong>inikaJurczyńskaZespół SzkółPlastycznychWychowawcamgr Aneta MarkowskaMałgorzataObirekZespół SzkółKształceniaUstawicznegoWychowawcamgr MałgorzataKoszelaŁukasz BieniaszI LiceumOgólnokształcąceWychowawcamgr Aneta JanikKamila KustekZespół SzkółKształceniaUstawicznegoWychowawcamgr Ewa PartykaKatarzynaSłoninaZespół SzkółTechnicznychWychowawcamgr AnnaMilczanowskaKrystian MiąsikZespół SzkółTechnicznychWychowawcamgr KrzysztofGuzikBarbara WyskielLiceum SióstrPrezentekim. Jana Pawła IIWychowawcamgr BogdanKwiatkowski13


NAUKA l GOSPODARKABADACZE PASJONACIPolska naukaW komorze roboczej urządzenia typu Rapid Prototypingmożna wytworzyć obiekt dowolnego kształtu na podstawietzw. wirtualnego modelu zapisanego w pamięci komputera.Ten komputerowy model może powstać przy zastosowaniuodpowiedniego oprogramowania np. systemów CAD (ComputerAided Design – komputerowo wspomagane projektowanie)lub też dzięki zeskanowaniu rzeczywistego obiektunp. laserowym skanerem.Pierwszy wariant odzwierciedla powszechną już praktykęstosowaną w nowoczesnym przemyśle na etapie rozwoju wyrobu– projektowanie za pomocą bardzo rozbudowanych systemówkomputerowych CAD oraz natychmiastowe, automatycznewykonywanie fizycznych modeli zaprojektowanych częścii za pomocą technik Rapid Prototyping. Drugi wariant reprezentujetzw. inżynierię odwrotną i pozwala odtworzyć obiektna podstawie jego obrazu, nawet niepełnego. Ta technika znajdujecoraz większe zastosowanie m.in. w konserwacji zabytków,mechanice, medycynie.Można odbudować np. nietypową część zabytkowego samochodu,ale także i model czaszki czy kości człowieka lub przedmiotysprzed wieków na podstawie zachowanego fragmentualbo szczątków np. jakiegoś naczynia, broni.- Posiadamy w Katedrze Konstrukcji Maszyn urządzenie,które pozwala nam zrobić każdy kształt – potwierdza prof.dr hab. inż. Tadeusz Markowski. - Gdybyśmy np. wzięliz tomografu zdjęcie przestrzenne człowieka,to na jego podstawie moglibyśmy odtworzyćwierny model dowolnego fragmentu układukostnego tej postaci.- W tym roku w naszej uczelni należyoczekiwać obrony pracy doktorskiej, przygotowanejpod kierunkiem profesora Markowskiego,właśnie na temat zastosowaniatechniki Rapid Prototyping – mówi profesorPolitechniki Rzeszowskiej dr hab. inż.Adam Marciniec.Ta konkretna praca dotyczy akurat zastosowaniaowej technologii w medycynie. Dlaprzykładu, jeżeli ktoś ma zmiażdżoną żuchwęprawą, to na podstawie lewej można odtworzyćdrugą idealnie, co do ułamków milimetra. -Oczywiście robi się to w żywicy epoksydowej,ale na podstawie takiego modelu można tenelement wykonać następnie np. ze stopu tytanu.Uniwersalność tego urządzenia jest ogromna– objaśnia prof. Markowski.Oczywiście modele z żywicy epoksydowejsą kruche i mało wytrzymałe. - Jesteśmy jednakblisko takiego punktu rozwoju Rapid Prototyping, gdy będądostępne urządzenia, które pozwolą zrobić już nie tylko model,ale rzeczywisty gotowy metalowy element do zastosowania -dodaje prof. Marciniec.WYCHOWANKOWIE TEJ UCZELNITakie urządzenia RP do stereolitografii są w Polsce cztery.Z tego dwa w Rzeszowie (bo jeszcze posiada takowe Zelmer),a pozostałe są w Warszawie i Wrocławiu. Na Politechnice Rzeszowskiejurządzenie RP pracuje już od kilku lat. Kosztowało200 tys. dolarów. Gdy rok temu premier Belka odwiedziłtę uczelnię, to po obejrzeniu gotowych elementów, zmienił programwizyty na Wydziale Budowy Maszyn i Lotnictwa i zwiedziłlaboratorium RP.Nr 4 (Rok II, nr 2)Profesorowie Adam Marciniec i Tadeusz Markowski przy urządzeniu typu Rapid PrototypingUrządzenie RP znalazło się w Katedrze Konstrukcji Maszyn,którą kieruje prof. Markowski przede wszystkim jednakw tym celu, by mogło być wykorzystane przez zespół naukowcówdo rozwiązywania problemów konstrukcyjnych np. w przemyślelotniczym. W zakładach o wyjątkowej specyfice produkcji,ogromnej dokładności pracy i stosowaniu najlepszychmateriałów, jakie mogą być. - To są zakłady o wyjątkowej kulturzeprodukcyjnej - podkreśla profesor Markowski.Tadeusz Markowski jest absolwentem tej uczelni i jakopierwszy z jej wychowanków uzyskał tytuł profesora tytularnego.Obecnie kieruje katedrą, jest jednocześnie prorektoremds. ogólnych, a przez dwie minione kadencje był rektorem.Profesor Adam Marciniec jest też absolwentem PRz i pierwszymdoktorem habilitowanym, który ten stopień naukowy uzyskałna swojej uczelni, bo wydział, na którym pracuje posiadajuż prawa habilitowania. - Uczelnia przywiązuje ogromną wagędo rozwoju własnej samodzielnej kadry naukowej – podkreślaprof. Markowski.Adam Marciniec odbył staż naukowy w początkach swejkariery badawczej w Szwecji na Uniwersytecie w Linköping,w mieście gdzie ulokował się lotniczy koncern Saaba, któryprodukuje m.in. myśliwce Grippeny. Konkurowały z amerykańskimiF-16 o miejsce w naszych siłach powietrznych. Tamtejszyuniwersytet jest zapleczem naukowym dla przemysłulotniczego Szwecji, a naukowcy mają bezpośredni udział w pracachośrodka przemysłowego – wskazuje prof. Marciniec. - Marzysię nam, by i nasza politechnika osiągnęła podobny poziomwspółpracy – dodaje prof. Markowski.W Szwecji Adam Marciniec skierował swoje zainteresowanianaukowe na zastosowanie nowoczesnych technik i narzędzikomputerowych w rozwiązywaniu problemów inżynierskich,głównie w fazie projektowania i opracowywania technologii,które wymagają wykonania wielorakich analiz i symulacji.ZASTOSOWANIE W PRZEMYŚLE- Opanowanie tego rodzaju narzędzi, a zwłaszcza leżącegou ich podstaw aparatu matematycznego, pozwoliło mi na podjęcietematu bardzo złożonego, jakim jest konstrukcja i technologiaprzekładni zębatych stożkowych i hipoidalnych – wyjaśnia14


<strong>Luty</strong> 2006prof. Marciniec. A bezpośrednio zainspirował go tym tematemprof. Zdzisław Wójcik najwybitniejszy specjalista w tej dziedziniew Środkowej Europie.To rektor Markowski go tutaj sprowadził z Warszawy. Niestetyprofesor Wójcik zmarł niedawno, ale zdążył wychowaćgodnego następcę wraz z zespołem ludzi.W katedrze konstrukcji maszyn, którą kieruje prof. Markowski,stożkowymi i hipoidalnymi przekładniami zajmujesię młody zespół profesora Marcińca. - Głównie skupiamy sięna bardzo wymagającym i precyzyjnym przemyśle lotniczym.Opracowujemy metody i programy komputerowe, które pozwalająna projektowanie takich przekładni i opracowanie technologiiich wykonania – mówi prof. Marciniec. - Tworzymynarzędzia umożliwiające symulację przebiegu obróbki kół zębatychi współpracy tych kół w przekładni. Dzięki nim możliwejest przeprowadzanie niezbędnych „eksperymentów” w tzw.wirtualnej rzeczywistości, zamiast w realnym świecie, co dajeoszczędności ekonomiczne i skraca czas niezbędny do uzyskaniaprzekładni spełniającej założone wymagania. A wymaganiate, w postaci zdolności do przenoszenia coraz większychobciążeń przy większej trwałości i cichobieżności, wciąż rosną.Najwyraźniej to widać w odniesieniu do przekładni stosowanychw silnikach lotniczych, napędach śmigłowców czy samochodach.W oparciu o doświadczenia zdobyte w pracach nad przekładniamistożkowymi i hipoidalnymi rozwijamy też konstrukcjeprzekładni o nietypowej geometrii zębów. Rzecz w tym,że należy tak określić geometrię powierzchni współpracującychzębów, aby mogły przenosić większe obciążenia a jednocześnieaby ich wykonanie było możliwe i uzasadnione ekonomicznie.Postęp w dziedzinie nowych technologii, takich jakna przykład Rapid Prototyping, daje nadzieję na urzeczywistnienienie wykonywalnych do tej pory konstrukcji.Fot. Marian MisiakiewiczOPRACOWALI PROGRAM- Efektem naszych prac – wskazują profesorowie - mają byćm.in. programy komputerowe: narzędzia dla inżynierów zajmującychsię projektowaniem i doskonaleniem konstrukcji i procesuwytwórczego przekładni. Dla przekładni stożkowych już takimidysponujemy. Mają one stanowić alternatywę dla ofertywiodących producentów obrabiarek i narzędzi do nacinaniakół zębatych, takich jak chociażby firma Gleason czy koncernKlingelnberg – Oerlikon. Firmy te dostarczają producentomprzekładni danych (dotyczących ich wytwarzania) dla każdejkonkretnej przekładni za oddzielną opłatą. Trzymają też w tajemnicyzarówno podstawy teoretyczne jaki i wszelkie istotneinformacje, które mogłyby pozwolić producentom na samodzielnyrozwój i doskonalenie przekładni.Naukowcy z politechniki starają się choć w części przełamaćten monopol. - Nawiązujemy współpracę z tymi nielicznymijuż w Polsce producentami przekładni. Obiecująco wyglądaperspektywa współpracy z WSK Kalisz, która staje się głównymproducentem przekładni stożkowych dla firmy lotniczejPratt&Whitney – mówi prof. Marciniec.W rzeszowskiej WSK, która też należy do tego koncernuPratta ma być stworzone światowe centrum eksperckie tej firmy,taki ośrodek badawczo-rozwojowy przekładni zębatychlotniczych. - To są takie specjalistyczne zespoły ludzi, którezajmują się projektowaniem i wdrażaniem tego elementu silnika- wyjaśnia profesor. - Np. w Kanadzie są to łopatki silnikówi wirniki, natomiast w Rzeszowie mają to być przekładnie zębate.I z tego względu my też rozwijamy zespół ludzi, którzy mająbyć specjalistami w tej dziedzinie. I szkolimy studentów podtym kątem dla przemysłu.To są trochę tacy pasjonaci, żartuje prof. Markowski.Bo trzeba się narobić a efektów od razu nie widać. Bo ten okrespodbudowywania wiedzy jest tu bardzo długi. To wymaga kilkulat wytężonej pracy. Za książkę „Przekładnie stożkowe”prof. Wójcik otrzymał jednak nagrodę ministra. A prof. Marciniecstwierdza, że jak opanuje się konstrukcję i teorię przekładnihipoidalnych, to w zasadzie można się zajmować dowolnymiprzekładniami. Bo jest to najbardziej ogólny przypadek przekładnizębatej. Każda inna stanowi jej przypadek szczególny.OTWARCI NA WSPÓŁPRACĘPolitechnika Rzeszowska jest otwarta na przemysł i nawiązujekontakty z WSK, rzeszowską i kaliską. Ponad 100 studentówjest już na stażu w WSK Rzeszów. - Staże, które namfabryka umożliwia to jest naprawdę najwyższa półka dla naszychstudentów - ocenia prof. Markowski. - Wiele uczelnipolskich, nawet Politechnika Warszawska, staży już prawienie stosuje, bo trzeba za to płacić. U naszych partnerówsą to opłaty symboliczne, bo każdy widzi w tym własny interes.Obie strony zyskują. Co pewien czas ktoś z Kanadyprzylatuje do Rzeszowa i robi im np. szkolenie na temat organizacjiprodukcji i logistyki, czy jakichś specjalnych metodw technologii, prowadzi taki intensywny kurs kilkudniowydla pracowników WSK i dla naszych stażystów. Oczywiściepo angielsku, ale studenci są zadowoleni i całkiem inni stamtądwracają. I prace dyplomowe realizujemy tam na konkretnepotrzeby. To samo robimy w Delphi w Krośnie. Też posyłamynaszych studentów na staże do tej amerykańskiej firmy produkującejczęści samochodowe. Współpracujemy z Zelmerem,z Mielcem, Hutą w Stalowej Woli, a także w Warcie lokujemystudentów na praktykach. W centrum Forda w Rzeszowie- i nie tylko - spotkać można absolwentów politechniki na odpowiedzialnychstanowiskach.- Gdy rok temu na wiosnę zadzwonili z Forda, że potrzebujądwóch absolwentów, to wysłałem im pięciu – mówi prof. AdamMarciniec. - I wszystkich zatrudnili. Bo nasi absolwenci majądobrą markę i chcielibyśmy tę dobrą opinię utrzymać. Na naszymwydziale bardzo też zwraca się uwagę na znajomość językaangielskiego. Od przyszłego roku będą prowadzone zajęciadydaktyczne w tym języku. To ważne, by potem absolwenci łatwiejstartowali do pracy na całym świecie.Ryszard ZATORSKINAUKA l GOSPODARKA15


WSPOMNIENIAPO LATACHKorzenie rzeszowskiej siatkówkiNr 4 (Rok II, nr 2)RESOVIA l SPORTOWCY l DZIAŁACZE<strong>Stowarzyszenie</strong> <strong>Nasz</strong> <strong>Dom</strong> Rzeszów zorganizowało 10 lutegospotkanie integracyjne dla zasłużonych w historii rzeszowskiegosportusiatkarzy, którzyprzed laty stworzylipodwalinywspółczesnejpiłki siatkowejw naszym mieście.Sięganiedo „korzeni” zaowocowałokilkomagodzinamiwspomnień, anegdoti sympatycznychrozmów.Spotkały sięzawodniczki i zawodnicy, którzy przed laty stanowili o sile rzeszowskiejsiatkówki. Przybyły: Zofia Dziuba-Węgrzyn, AnielaKunysz-Kołodziej, Danuta Lisowska-Cisek, Teresa Rak-Piekuta,Anna Sznul-Gołaś, Teresa Strzelczyk-Środoń. Panowiestawili się na spotkaniu w znacznie liczniejszej reprezentacji. Byliobecni: Marek Bartosiewicz, Krzysztof Biskupski, Jan Dull,Jerzy Drożdż, Zdzisław Krawczyk, Edward Łysiak, MarekChorzępa, Marian Pietrucha, Henryk Pietrucha, Wiesław Sipowicz,Andrzej Sanojca, Leopold Wisz, Andrzej Wiktor.Trwająca kilka godzin ożywiona dyskusja zaowocowałapowołaniem Grupy Inicjatywnej, która otrzymała zadanieutworzenia koła „Korzeni Rzeszowskiej Siatkówki” i opracowaniaprogramu jego działania.Karolina KUSTRAZdjęcia Ryszard Zatorski16


<strong>Luty</strong> 2006Z TRADYCJI SPORTÓW WALKI - BOKSSto lat RESOVII (cz. IV)Stanisław ZaborniakW 1938 r. rzeszowscy bokserzy rozpoczęlimistrzostwa klasy B okręgu lwowskiego,inauguracyjnym spotkaniem w rzeszowskiejsali Sokoła, zwyciężając StrzelcaLwów 10:4.Kolejnym meczem w klasie B był pojedynek z Ukrainą Lwów,przegrany 7:9. Resovię reprezentowali – Wróblewski I, WróblewskiII, Żyradzki, Gac, Sowa, Bednarczyk, Kazimierczak, Serwa.Funkcję kierownika sekcji sprawował wówczas Drożdżyński.Z Żydowsko Robotniczym Klubem Sportowym z Tarnopolawygrali rzeszowianie 11:5. Punkty dla „Resovii” zdobyli:Wróblewski I, Sudoł, Wróblewski II (remis), Żyradzki, Kazimierczaki Serwa (walkower). W 1938 r. Resovia pokonała również14:2 Żydowski Klub Sportowy Gwiazda Lwów. Miażdżącaprzewaga „Resovii” mogła zakończyć się nawet wynikiemdo zera, gdyby nie kontuzja Sudoła, który w trakcie rozgrzewkiwybił palec. Zastępujący go Sowa nie podołał przeciwnikowi.Doskonale spisywał się też w walkachna ringu zawodnik Resovii S. Porada,którego atutem były silne i nokautująceciosy.W pierwszej połowie 1939 r. na indywidualnychmistrzostwach okręgu lwowskiegopięściarze z Rzeszowa - nad którymiopiekę roztoczyła rzeszowska filiapoznańskich Zakładów H. Cegielskiego– bracia Kaźmierczakowie i Serwa,zdobyli w swych wagach tytuły wicemistrzowskie.Natomiast Wróblewski, któryzmienił barwy klubowe i występowałw Lechii Lwów, został mistrzem okręgu.1 Drużynowe występy, o mistrzostwoklasy B, bokserzy Resovii rozpoczęli15.01.1939 r., przegrywając z CzarnymiLwów 6:10. W drugim spotkaniu ligowymrozegranym 22.01.1939 r. w sali Sokołarzeszowianie boksowali z Lechią Lwów,spotkanie to wygrali 14:2. W kolejnym pojedynku, do któregodoszło w Lublinie 2.02.1939 r. z Lubelską Wytwórnią Samolotówbokserzy Resovii zremisowali 8:8. W dniach 3–5 maja 1939 r.w mistrzostwach okręgu lwowskiego tytuły wicemistrzów dlaResovii zdobyli bracia Kazimierzakowie i Serwa.Spotkaniem z Lechią Lwów w dniu 20.08.1939 r. bokserzyResovii zainaugurowali mecze rewanżowe w rywalizacjio mistrzostwo klasy B. Mecz ten przegrali 6:10. Ostatniepunkty przed wybuchem wojny dla klubu zdobyli: WróblewskiI (2 pkt.), Łada (1), Kazimierczak (1) i Kazimierczak II (2). Trenowaniprzez S. Tomaszewskiego, byli o krok od zdobycia tytułudrużynowego mistrza okręgu. Ich szanse na zdobycie tegotytułu przekreślił wybuch II wojny światowej. 2Sierpień 1944 r. przynosi mieszkańcom Rzeszowa długooczekiwane wyzwolenie spod hitlerowskiej okupacji. Jesieniątego roku, przedwojenny kierownik bokserskiej sekcji ResoviiPaweł Drożdżyński, wezwał byłych zawodników na trening.3 Na apel Drożdżyńskiego odpowiedzieli m. in. bracia Stanisławi Aleksander Wróblewscy, Wojciech Ptak, Julian Sudo,Władysław Sowa, Kazimierz Bednarczyk, Władysław Żyradzki.Po kilku miesiącach ćwiczeń i treningów, początkiem stycznia1945 r. odbyło się pierwsze po wojnie spotkanie bokserskie,w którym rywalem Resovii była reprezentacja Lublina. 4 KlubSportowy Resovia reaktywował się po wojennej zawierusze,a na 17.03.1945 r. zwołano pierwsze po drugiej wojnie WalneZgromadzenie członków KS Resovia. 5 W tym czasie bokserzyodczuwali brak odpowiedniej sali do treningu. Spowodowałoto przekazanie sekcji bokserskiej do OMTUR - u, który z czasemprzyjął nazwę ZKS Stal Rzeszów.Ponownie działalność sekcji bokserskiej w Resovii rozpoczętow styczniu 1946 r. za sprawą trenera Piotra Łoteckiegoi oddanych działaczy (Karola Bartosiewicza i Albina Małodobrego),a już w lutym rozegrano pierwszy poważny mecz z drużynąprzemyskiej Błyskawicy. Mecz zakończył się wynikiemremisowym 8:8, a rzeszowska drużyna wystąpiła w składzie:Marian Puc, Dencikowski (1), Dencikowski (2), Stanisław Żak,Zbigniew Woźniak, Marian Adamiec i Franciszek Żyradzki.W celu pozyskania młodych adeptów do uprawiania boksu,sekcja zorganizowała w lutym pierwszy krok bokserski, w którymwzięło udział 28 młodych zawodników Resovii. Z rozwojemboksu w Resovii związani są również trenerzy J. Kozieji W. Żyradzki, którzy podczas dwutygodniowego kursu trenerskiegoprowadzonego w Sopocie przezFeliksa Stamma, zgłębiali tajniki bokserskiegorzemiosła.Po kłopotach z lokalem do treningów,kierownictwo klubu i oddani bez resztydyscyplinie działacze stanęli przed kolejnymproblemem – ring, na którym przeprowadzanotreningi i zawody nie spełniałwymogów Polskiego Związku Bokserskiego.Z problemem tym uporano siędzięki zaangażowaniu rzemieślnikówz zakładów Alima, którzy w czynie społecznymwykonali i zainstalowali trawersę.Niezbędne urządzenia przekazał równieżnieodpłatnie p. Karol Bartosiewicz.Wyremontowano również lokal klubui założono instalacje elektryczne.W rozegranych w 1947 r. mistrzostwachokręgu pierwsze tytuły mistrzowskiezdobyli dla klubu: Puc, Dobrosielski,Adamiec i Motyka. 6 Pośród licznej grupy bokserów, którzyreprezentowali w tym czasie barwy KS Resovia na uwagę zasługujemieszkaniec Staroniwy Stanisław Wisz. Młodzieniecobdarzony talentem, popartym ciężką pracą treningową, bez problemówpokonywał rywali, wygrywał z przedstawicielami wagipółśredniej, a nawet średniej, staczał pojedynki z czołowymibokserami: Adamcem, Żyradzkim, Biłym.Pod koniec sezonu sportowego 1947 r. Rzeszów był gospodarzempierwszych reprezentacyjnych zawodów. Zaproszonowybornego przeciwnika, czołową w ówczesnym czasie polskądrużynę bokserską KS Cracovia. Dramatyczne i stojące na dobrympoziomie zawody dostarczyły zgromadzonej widownisporą dawkę emocji, a wynik 8:8 należy traktować jako dużysukces. Punkty w meczu zdobywali: Marian Puc, Zdzisław Dobrosielski,Banaś, Adamiec, Józef Motyka. 7Oprócz Resovii silnymi ośrodkami bokserskimi na terenieRzeszowa były w tym czasie kluby Stal Rzeszów i GwardiaRzeszów. W rywalizacji bokserskiej, wkrótce te dwa kluby zdominowałyboks w Rzeszowie, a Resovia pod presją ich działalnościprzestała prowadzić sekcję bokserską. Jeszcze desperackapróba połączenia ze stacjonującą w Rzeszowie IX DywizjąPiechoty, turniej bokserski z udziałem 200 młodych żołnierzyRok 1932 – pojedynek bokserski pomiędzyWalentym Sikorą i Tadeuszem Tonderą (po prawej)na podwórku I Gimnazjum w Rzeszowie17SPORTOWE DZIEJE


Nr 4 (Rok II, nr 2)SPORTOWE DZIEJE– bokserów z jednostek podległych Dywizji. Zapał działaczysłabnie, ubywa zawodników i pod koniec 1947 r. sekcja bokserskaResovii, aż do 1967 r. zaprzestaje działalności.Ponowne wznowienie działalności rozpoczęto od fuzjidwóch rzeszowskich klubów: Wojskowego Klubu SportowegoBieszczady i Międzyzakładowego Związkowego Klubu SportowegoResovia. W dniu 17.06.1967 r. zarejestrowano połączenieobu klubów, a nowe stowarzyszenie przyjęło nazwę CywilnoWojskowy Klub Sportowy Resovia. W klubie rozpoczęła działaćprzejęta od WKS Bieszczady sekcja bokserska. 8 Zagrożonąspadkiem z II ligi drużyną zajmowali się trenerzy StanisławWisz i Aleksander Wróblewski, kierownictwo sekcji spoczywałow rękach mjra Władysława Szopy, Onufrego Półtoraka, st.sierż. Edwarda Soleckiego. Zwycięskie mecze z Bronią Radomi Gwardią Białystok nie uchroniły drużyny przed degradacją.Przez cztery lata zawodnicy Resovii walczyli na ringach klasyokręgowej. Z tamtego okresu warto wymienić takie nazwiskabokserów jak: Gawron, Kokoszka, Mietlewski i Czyżewski.W maju 1970 r. rozegrane zostały bokserskie derby Resovii Rzeszówi Stali II Rzeszów, o awans do II ligi. Lepsza okazuje się drużynaStali II Rzeszów, która wygrała spotkanie stosunkiem punktów10:8. Zwycięstwa dla barw Resovii wywalczyli wówczas: Głażewski,Mernek, Burnagiel, Mrowiec. W tym samym roku likwidacjiulega bokserska sekcja Stali Mielec, a niektórzy zawodnicy przeszlido Resovii. Należeli do nich tacy zawodnicy jak: J. Rżany, W. Sypek,S. Baran, R. Młyńczak. Po tym wzmocnieniu w rewanżowym meczuderbowym Resovia Rzeszów pokonała Stal II Rzeszów 18:2.BKS Bytom, Brda Bydgoszcz, Len Nowa Sól, Pionier StrzelceOpolskie, Rokita Brzeg - to drużyny, z którymi przyszło siępotykać pięściarzom Resovii w walce o awans do II ligi. W rozegranychod marca do listopada 1971 roku spotkaniach bezkonkurencyjnaokazała się drużyna Resovii notując na swoimkoncie 14 spotkań bez porażki i zdobywając upragniony awans.Najwięcej punktów dla Resovii zdobyli: A. Węgrzynowski, R.Młyńczak, J. Jestal, J. Rżany, S. Baran, A. Kąkol, M. Merinek,W. Sypek, H. Jaworski, M. Wierzbicki, L. Nowodyło, Z. Krąpiec,M. Bober; oraz działacze: mjr A. Melsztyński, inż. St.Chrzanowski, J. Juśków oraz E. Solecki. 9Po reorganizacji rozgrywek w sezonie sportowym 1972 r.pięściarze Resovii w swojej grupie II ligi rywalizowali z następującymizespołami: Hutnik Kraków, Górnik Pszów, ZagłębieLubin i zajęli trzecie miejsce, a następnie wygrali rywalizacjęw drugim etapie pokonując Motor Lublin, Lubliniankę i MazurEłk, prolongując tym swój II ligowy byt na kolejny sezon.W 1973 r. walcząc w II lidze, z dorobkiem 269 pkt, Resoviazajęła V miejsce, a Rżany i Młyńczak na rozgrywanych w ŁodziMistrzostwach Polski wywalczyli brązowe medale. Natomiastw Bydgoszczy juniorzy Nawrot i Lasek zajęli trzeciemiejsca w Mistrzostwach Polski Juniorów. W 1974 r. pięściarzeResovii wystartowali do II ligowej rywalizacji. Pomimo sukcesóww II lidze, jak i na arenach Mistrzostw Polski, decyzjąwładz wojewódzkich sekcja pięściarska klubu 31 październikatego roku została rozwiązana. 10 Decyzja ta przerwała rozwójboksu w działalności CWKS Resovia.dr Stanisław ZABORNIAKUniwersytet RzeszowskiPrzypisy:1S. Samołyk, Kronika Wojskowa Cywilnego Towarzystwa Sportowego Resoviaod 7.03.1936 do 11.11.1951. Rękopis w SA CWKS Resovia, bpgn.2Treningi bokserów Resovii odbywały się w latach 1937-1939 w sali gimnastycznejszkoły im. Sienkiewicza.3L. Grzegorczyk, M.Kadow, A.Małodobry, Resovia, Kraków 1977, s.127.4Tamże.5Zaborniak, Zarys dziejów klubu sportowego Resovia (1905-1944), Rzeszów2004, s. 148.6A. Socha, Resovio klubie ty nasz..., Rzeszów 1995, s.91.7L. Grzegorczyk, M.Kadow, A.Małodobry, Resovia, dz.cyt., s.128.8Tamże.9Grzegorczyk, M.Kadow, A.Małodobry, Resovia, dz.cyt., s.129.10A. Socha, Resovio... dz.cyt. , s. 92.18


<strong>Luty</strong> 2006BEZ SZABLONÓW I RUTYNYWDK dla miastaLesław WaisWedle opinii osób interesującychsię pobieżnie Wojewódzkim <strong>Dom</strong>emKultury działalność tej instytucjimiałaby się sprowadzaćdo współpracy z gminami i organizowaniaimprez adresowanychdo dzieci i młodzieży a także osóbstarszych preferujących główniefolklor.Często, niestety, usłyszeć można takieopinie nawet z ust prominentnych działaczy samorządumiejskiego, okazjonalnie tylko interesujących się prowadzonątu działalnością. Raz tylko (w pierwszej kadencji samorządu)komisja Rady Miasta Rzeszowa odpowiedzialna za sprawy kulturyodwiedziła WDK, by zapoznać się z działalnością tej instytucji.Obecnie pracownicy wydziału kultury urzędu miastaprzychodzą tylko po to, by przekazać okazjonalne listy prezydentaRzeszowa.Szkoda! Bo przy większym zainteresowaniu działalnością tejplacówki, łatwiej byłoby obecnym radnym i urzędnikom ds. kulturypodejmować decyzje dotyczące wspólnych działań na rzeczmieszkańców miasta i budować m.in. przy pomocy tej instytucjiwizerunek Rzeszowa jako wojewódzkiego centrum kultury.Dorobek i tradycje WDK ma niemałe. W 2004 r. instytucjata obchodziła jubileusz 55-lecia. Jej niekwestionowana kulturotwórczarola dla miasta i regionu potwierdzona została licznymiopracowaniami – napisano na ten temat ponad 20 prac magisterskichi doktorskich. Szereg artykułów prasowych, wydawnictw,filmów (w tym fabularny) dokumentuje życie społeczno-kulturalneRzeszowa i regionu. Szkoda, że tak niewiele osób decydującycho naszym mieście chce się z tym dorobkiem zapoznać. I wykorzystaćdo budowania wizerunku Rzeszowa, jako miasta wspierającegoinicjatywy kulturalne oraz instytucje (w tym wojewódzkie),a także pracowników kultury i społecznych animatorów.Wojewódzki <strong>Dom</strong> Kultury skupia w rozlicznych formachogromne rzesze ludzi o bardzo różnych zainteresowaniach.A poprzez kształcenie i doskonalenie pracowników i społecznychanimatorów kultury wpływa od ponad pół wiekuna poziom prowadzonej przez nich działalności. Inicjując i organizującdziałania kulturalne i artystyczne aktywizował różneśrodowiska, promował w kraju, ale także za granicą, najciekawszezjawiska artystyczne oraz zespoły i twórców. Promował tymsamym i stolicę województwa - Rzeszów. To między innymidzięki wcześniejszym działaniom WDK miasto podpisało umowypartnerskie z Klagenfurtem w Austrii, Nyiregyhazą na Wegrzechoraz Iwano-Frankowskiem na Ukrainie.Animatorom kultury skupionym wokół naszej instytucji zawszeprzyświecał jeden cel - jak najlepiej zaspokoić społecznepotrzeby i aspiracje kulturalne mieszkańców Rzeszowa oraz pomagaćosobom uzdolnionym i utalentowanym, którymi chlubisię nasz region. Udawało się skutecznie odpowiadać na potrzebykulturalne mieszkańców Rzeszowa i nie ulegać zbytnio przejściowymmodom i naciskom. Zawsze, niezależnie od warunków,w jakich przyszło działać, ambicją WDK była aktywność kulturalnaoraz niepopadanie w szablon i rutynę. Dlatego też w ciągudziesięcioleci w tej właśnie instytucji rodziło się wiele pionierskich,ważnych dla Rzeszowa i regionu inicjatyw kulturalnych.Tu rozpoczynały swą działalność - silne dziś w Rzeszowie- związki twórcze: literatów, plastyków i muzyków. Tu rozpoczynałydziałalność samodzielne dziś instytucje artystyczne -Teatr, Filharmonia, Teatr Kacperek (obecnie Maska). W latach1949-1957 powstała w WDK centrala księgozbioru ruchomego,obsługującego ponad 300 punktów bibliotecznych w województwie.Działające od 1952 roku (przez 19 lat) Studio Operowebyło ewenementem w skali całego kraju. Z inicjatywyWDK odbyło się już trzynaście światowych festiwali polonijnychzespołów folklorystycznych, a pochodną tych wydarzeńbyło powstanie w Rzeszowie oddziału Towarzystwa Łącznościz Polonią Zagraniczną „Polonia” - przekształconego późniejw oddział Stowarzyszenia Wspólnota Polska. W WDK zainicjowanoorganizację spotkań polskich teatrów z zagranicy.W październiku tego roku odbędą się po raz szósty pod nazwąŚwiatowe Spotkania Teatrów Polonijnych na Podkarpaciu.W tej wreszcie instytucji od lat prowadzona jest różnorodnadziałalność związana z upowszechnianiem kultury żywego słowa,muzyki, plastyki, fotografii i filmu.To w Wojewódzkim <strong>Dom</strong>u Kultury 50 lat temu powstałpierwszy w województwie Zespół Pieśni i Tańca „Bandoska”,który działa do dziś, a jego wychowankowie prowadzą własne,znane w kraju i za granicą zespoły taneczne. W 1952 r. powstałonajstarsze w Rzeszowie i działa nadal Koło Filatelistyczne,a pięć lat później Dyskusyjny Klub Filmowy. Do dziś prowadzinieprzerwaną działalność, za którą uznany został w latach1996-1999 za najlepszy DKF w Polsce. W tym roku odbędziesię zaś IX Międzynarodowy Konkurs Fotograficzny „Foto Odlot”,w którym znowu weźmie udział kilkuset fotografikówz kilkudziesięciu krajów.Inicjatywy i działania podejmowane przez Wojewódzki<strong>Dom</strong> Kultury wymieniać by można jeszcze długo. Nie oznaczato jednak, że instytucja pracuje tylko akcyjnie. Prowadzonajest tu bowiem systematyczna działalność na rzecz mieszkańcówRzeszowa. Codzienna, mało widoczna dla niezainteresowanych,praca wychowawcza w zespołach artystycznych, kołachi klubach zainteresowań oraz skupionych wokół WDKstowarzyszeniach kulturalnych.Aktualnie działa w WDK 15 zespołów artystycznych, pracującychw 25 grupach wiekowych, liczących w sumie 512 członków,15 kół i klubów zainteresowań skupiających prawie 350 uczestników.Działa tu też 13 stowarzyszeń społeczno-kulturalnych, któremają własną osobowość prawną, ale WDK stwarza im warunkido pracy - bazowe, kadrowe a często i finansowe.W 2005 r. WDK zorganizował 157 imprez artystycznych,141 innych form pracy adresowanych było do mieszkańcówRzeszowa. Cała ta działalność prowadzona jest bez jakiegokolwiekwsparcia i zainteresowania władz miejskich. Jest to tymdziwniejsze, że w Rzeszowie nie ma miejskiego ogólnodostępnegodomu kultury, dlatego tę funkcję niezależnie od działalnościna rzecz całego województwa podkarpackiego pełni nieformalnieWojewódzki <strong>Dom</strong> Kultury.Fot. Adam KusLesław WAISKULTURA l SZTUKA19


MASKA WĘDROWNADzieci są wdzięcznymi widzamiNr 4 (Rok II, nr 2)Ewa PiotrowskaKobieta stworzyła ten teatr. Wymyślony i założonyw 1952 roku w Jarosławiu przez legendę amatorskiej scenyIzabelę Melińską, w cztery lata później Kacperek byłjuż państwowym teatrem lalki i aktora. a w roku 1956 przeniesionyzostał do wojewódzkiego Rzeszowa. Do tych tradycjinawiązuje też spadkobierca i kontynuator tamtych tradycji– obecny miejski Teatr Maska.Niedawno podczas jubileuszu 50-lecia pracy aktorskiejTadeusza Czwakiela, którego droga artystyczna wpisuje siętrwale w tradycje Kacperka, pojawił się też Zbigniew Umińskibardzo zasłużony aktor, reżyser, historyk sztuki, którynajdłużej dotąd kierował rzeszowskim teatrem lalki i aktora.Spotkałam się z dyrektorem Umińskim, odbyliśmy twórcząrozmowę na temat sztuki teatru lalek, ale nie tylko… Byływspomnienia. Rozmawialiśmy o marzeniach jego pokolenia,takich jak m.in. posiadanie własnej siedziby. Teraz teatr maswój budynek. Rozpoczęła się nowa epoka. Dyrektor Umińskiwyraźnie to podkreślił mówiąc, iż poczuł, że czas jegopokolenia już się skończył. Teraz jest czas innych, młodszych,którzy tu pracują i wypełniają treścią ów przybyteksztuki. Umiński wierzy w nasze pokolenie i trzyma za nasmocno kciuki.Ze spektaklu „Królowa Śniegu”. Na zdjęciu Marta Bury i ręce Bogusława MichałkaMinęło sporo lat, znowu teatr pojawia się za granicą.W ostatnich miesiącach gościliśmy z „Oknem” w partnerskimdla Rzeszowa mieście Bielefeld w Niemczech, w Użgorodziena Ukrainie z „Tygryskiem Pietrkiem”, na festiwalu w Kolarovymna Słowacji za kostiumy do „Koziołka Matołka” i scenografię„Bajek” Aleksandra Puszkina w reż. Jana ChrabotaTeatr Maska otrzymał nagrody. A Instytut Polski w Bratysławiezaprosił nas z wystawą lalek na Słowację. Byliśmy takżena Litwie z „Królową Śniegu” ale najważniejszym wydarzeniembył jednak wyjazd z „Oknem” w reżyserii BogusławaMichałka (w tym przedstawieniu gra razem z AndrzejemPiecuchem) na 14. Międzynarodowy Festiwal Lalkowy organizowanyprzez Palestyński Teatr Narodowy. <strong>Nasz</strong> zespółwystąpił jako jeden z ośmiu teatrów zaproszonych do udziałuw festiwalu. Rywalizowaliśmy z aktorami m.in. z Brazylii,Turcji, Francji i Norwegii i zostaliśmy wyróżnieni. Ten spektaklnie ma barier językowych, bo Bogusław Michałek przyFot. Sławomir Podleśnyużyciu wyłącznie nagichrąk ożywia cienie.Już wiemy, że sezonteatralny zakończymytakże wyjazdowo bowiem„Królowa śniegu”zakwalifikowałasię na festiwal teatrówlalkowych w Serbii,a „Tygrys Pietrek” na katowicki festiwal „Katowice Dzieciom2006”.Na co dzień grane są spektakle w Rzeszowie. Ale teatrnie porzucił wędrowania, które określało go w czasach, gdynie posiadał własnej sceny. Prawie codziennie jesteśmy w terenie.Jeździmy po całym Podkarpaciu do mniejszych i większychmiejscowości. Gramy w różnych warunkach i tradycjata została zachowana. To już rzadkość w Polsce, bo teatry odchodząod tradycji objazdów. Tymczasem zapewne niektóredzieci nigdy by się nie spotkały z teatrem, gdybyśmy do nichnie dotarli. Dbamy też o stronę edukacyjną z czynnym udziałemnaszych aktorów, konstruktora lalek oraz teatrologa. Mamymuzeum lalek w teatrze, obecnie przygotowujemy się do programuedukacyjnej związanego z mitologią grecką.Już niebawem, bo 4 marca odbędzie się premiera spektaklu„Mitologia Greków – interpretacje”, w mojej reżyseriiwedług autorskiego scenariusza ze scenografią MariiKaniowskiej, muzyką Bohdana Sehina oraz choreografiąWitolda Jurewicza. Scenariusz zaś jest współczesnym odczytaniemgreckich mitów. Ma odniesienia treściowe i scenograficznedo owych poobijanych wyobrażeń o świecie antycznym,niczym te rzeźby różnorakich postaci bez nosów,rąk... I na scenie są ożywiane różne formy, fragmenty tychantycznych postaci. Spektakl jest próbą ukazania mitologiigreckiej w bliskiej współczesnemu człowiekowi interpretacji.Jest swobodną narracją opowieści mitologicznych rozpowszechnionychw świecie starożytnym, m.in. o Prometeuszu,Orfeuszu, Eurydyce, Dedalu i Ikarze, Minotaurze,Midasie, Dionizosie, Ariadnie.Oprócz bliskiej premiery o mitycznych Grekachsą już w przygotowaniu dwie inne – „Chłopczyka z Albumu”Vitaute Zilinskaite w reżyserii Litwina Rimasa Driežisa. Teatrrzeszowski miał kontakty z Wilnem już wcześniej, bo rok temuwystępował tam ze sztuką „Podróże Koziołka Matołka” w reż.Arkadiusza Klucznika. Będzie też premiera spektaklu „Alkasyni Nikoleta” opartego na wczesnośredniowiecznych XIIwiecznychlegendach francuskich. Reżyseruje go Peter Nosalek.Wystąpimy z nim podczas jubileuszowych uroczystościteatru w połowie maja.Grane są też sztuki przygotowane w poprzednim sezonie.Aktualnie na afiszach znajduje się „Królowa śniegu” przygotowanana motywach baśni Andersena w reż. Olega Żiugżdy,„Przygody Rozbójnika Rumcajsa” – musical z librettem ErnestaBrylla i muzyką Katarzyny Gaertner w reż. Kazimierza Mazura,„Baśń o zaklętym kaczorze” Marii Kan w reż. MarkaWita, „Calineczka” Andersena w reż. Janusza Pokrywki oraz„Tygrys Pietrek” Hanny Januszewskiej i Jana Wilkowskiegow reż. Ireneusza Maciejewskiego.20


<strong>Luty</strong> 2006Dzieci są wdzięcznymi widzami. Reagują spontanicznie,żywo uczestniczą w przeżyciach bohaterów na scenie,podpowiadają im, śmieją się, płaczą. I niedobrze, gdysą wtedy karcone, albo uciszane przez opiekunów, bo zabierato małym widzom ich największą radość z przeżywaniawidowiska. Chcemy zachęcić do naszego teatrustarszych widzów, ale absolutnie nie chcemy rezygnowaćz najmłodszych. Bo tylko tak można wychować prawdziwychmiłośników teatru. Teatr podobnie jak szkoła musiuczyć dzieci wrażliwości estetycznej. Próbujemy ten dialogze szkołami nawiązać.Ewa PIOTROWSKAdyrektor artystyczny Teatru Maska w RzeszowiePYSZNA ZABAWANa scenie w karnawalePremiera „Prywatnej kliniki” Johna Chapmana i Dave’aFreemana w reżyserii Jerzego Bończaka zwieńczyła tegoroczne13. Rzeszowskie Spotkania Karnawałowe.Gospodarze zafundowali widzom równie znakomitą zabawę,a może nawet lepszą niż goście tych spotkań, którzyje zainaugurowali spektaklem „Mayday 2” w wykonaniu krakowskiegoTeatru Bagatela, z dziesiątkami farsowych perełeki niezrównanymi wykonawcami, wśród których nie sposób byłonie zauważyć Marka Litewki.„Prywatna klinika” Teatru Wandy Siemaszkowej przygotowanazostała przez wysublimowanego znawcę parodii - artystę,który przewiduje sceniczne zdarzenia podwójnie trafnie,bo i jako aktor, i reżyser. Bończaka reżysera wręcz widzi sięna scenie we wcieleniach bohaterów, których kreują znakomicirzeszowscy aktorzy. Wciąga widzów i bawi ta farsa o subtelnejerotyce i żywiołowym nawarstwieniu się komicznych sytuacjioraz dialogów, które wynikają z pozaplatanych losów przyjaciółi ich rodzin.Jak rzadko powiedzenie, że śmiech to zdrowie, sprawdza się trafniew pysznej zabawie za sprawą wszystkich artystów tego wydarzenia,choć szczególną wesołość budził Ryszard (weterynarz) w każdejsekundzie wspaniale grany przez Mariusza Luszowskiego.Twórcy spektaklu nie moralizują, nie pouczają, ale właśniebawią. Choć być może niejeden widz patrzył chwilami na niektóresceny niczym w lustro własnych przeżyć.Ryszard ZATORSKISKĄD PRZYCHODZIMYWystawy różnorodne i intrygująceDla Ewy Piotrowskiej Rzeszów jest miastem nowym, którewciąż odkrywa i stara się twórczo wzbogacać. Pochodzi z LidzbarkaWarmińskiego, miasta Kopernika i Krasickiego. Kształciłasię w Akademii Teatralnej w Warszawie na wydziale sztukilalkarskiej. Dyplom uzyskała w 2003 roku. Ale zaczynała studiana animacji kultury, wtedy spotkała się z teatrem lalek. Jeździłado Teatru Wierszalin. W Białymstoku, w którym mieści sięwyżej wymieniony wydział zdobyła szlify reżyserskie. Reżyserujew kraju i za granicą. W rzeszowskim teatrze wygrała konkursna stanowisko dyrektora artystycznego Maski w konkurencjiz siedmioma osobami. Pracuje na tym stanowisku od 1 czerwcaubiegłego roku. Niedawno podjęła studia podyplomowena Akademii Muzycznej w Krakowie na kierunku zarządzaniekulturą w wymiarze europejskim.Fot. Marcin ŻminkowskiKatarzyna Słomska i Beata ZarembiankaTeatr im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie - „Prywatna klinika”Johna Chapmana i Dave’a Freemana w reżyserii JerzegoBończaka. Premiera 11 lutego 2006 r. Scenografia KlaudiaSolarz. Kostiumy Ewa Borowik. Wykonawcy: MałgorzataMachowska, Anna Demczuk, Katarzyna Słomska, Beata Zarembianka,Robert Chodur, Grzegorz Pawłowski i MariuszLuszowski.KULTURA l SZTUKAPiotr RędziniakBiuro Wystaw Artystycznych w Rzeszowierozpoczęło nowy sezon wystawienniczyw tym roku znakomitymi - i co w sztucenajbardziej intryguje - różnorodnymiwystawami malarstwa.Można było obejrzeć wystawę 15 Malarzy Instytutu SztukPięknych Uniwersytetu Rzeszowskiego, wystawę indywidualnąArtura Krajewskiego z Warszawy poświęconą kobiecie orazw Galerii Małej urokliwe malarstwo wykonane pastelą tłustąna papierze przez Dorotę Narwojsz-Szal z Krakowa. Niewąt-pliwie był to jeden z rzadkich pokazów szerokiego spektrumwspółczesnego malarstwa, tak pod względem tematyki i sposoburozumienia czym jest malarstwo, jak i pod względem technik,którymi artyści posługują się w swojej twórczości.BWA w sposób wyraźny daje dowód, iż docenia coraz prężniejrozwijające się środowisko akademickie. Świadczy o tymeksponowanie choćby wspomnianej wystawy 15 Malarzy orazczęste debiuty w Galerii Małej absolwentów wydziału artystycznegoUR. Kolejnym ukłonem w kierunku twórców związanychz uniwersytetem jest obecna ekspozycja w budynku SynagogiNowomiejskiej.Malarstwo Jadwigi Szmyd-Sikory, profesor UR jest wzoremdla wielu twórców, a przede wszystkim jej podopiecz-21


Nr 4 (Rok II, nr 2)są swoistą formą dawnego szkicownika, który był nieodzownymelementem życia i pracy każdego artysty. Nie dziwią zatemte tysiące arkuszy papieru, którymi Jargusz codziennie i stalełapie chwile, zjawiska, przedmioty swojej i swoich bliskich codzienności.Nie dziwi również i to, że notatki te są właśnie takekspresyjne, żywiołowe, jakby robione w pośpiechu. By ocalićod zapomnienia, by nie przegapić z owego poznania siebie, jakiejśważnej sekundy.Odrębną prezentacją jest promocyjna wystawa malarstwai grafiki Marcina Smoli. Kolejna promocja młodego artysty,absolwenta rzeszowskiego uniwersytetu. Wystawa nosi nazwę„Szekina”. Pojęcie to tłumaczyć by można jako coś, czemutrudno przydać nazwę, trudno opisać, a wytłumaczalność tegoMarcin Smola - Św. JerzyKULTURA l SZTUKAnych. Jest niesłychanie wysublimowane, malowane delikatniei w sposób wrażliwy. I nie dziwi to nikogo, kto zna artystkę- osobę wrażliwą na piękno i dobro świata, ludzi, przedmiotu.Ten ostatni jest najczęstszym bohaterem jej obrazów. Martwanatura w znanym nam malarstwie holenderskim pełniła funkcjesymboliczne a często też dyktowała mody i mówiła o zamożnościzamawiającego. Martwa natura Jadwigi Szmyd-Sikory zdajesię być polem planowania płaszczyzny obrazu. Gdybyśmy wyeliminowaliprzedmioty pozostałyby na jej obrazach abstrakcyjnepodziały niczym nieistniejące pejzaże pełne pagórków,wąwozów i przestrzeni, które moglibyśmy zwiedzać jak nieznanekrainy. Widz, który jednak zechce nadal oglądać martwenatury autorki, zobaczy urokliwe obrazy ukazujące urodę otaczającegoich świata, który zajmował od zawsze filozofów, artystów,naukowców i każdego „szarego” człowieka.Człowiek jest również w kręgu zainteresowań Piotra Jargusza,autora drugiej wystawy - pokazanej w dolnej sali <strong>Dom</strong>uSztuki. „Obrazy” Piotra Jargusza to zgoła inne malarstwo w sensieformalnym i semantycznym. Artysta notuje rzeczywistość,zjawiska z jego otoczenia, znajomych i przedmioty, do którychma sentyment bądź wiążą się z wiadomymi tylko autorowiwspomnieniami. Świadomie użyłem sformułowania „notuje”,gdyż obrazy malowane na płachtach szarego papieru pakowegoJadwiga Szmyd-Sikora – „Znalezione w pracowni”pojawia się jedynie na poziomie wiary. Tradycje wielu religiiwschodu odkrywają Boga w dwóch odsłonach: pierwiastka męskiego,do którego należą atrybuty władzy, miłosierdzia, chwałyi pierwiastka żeńskiego, który jest ozdobą i światłem dopełniającymwszystko, co pod pojęciem Boga znajdujemy. Ten wstępjest w moim przeczuciu konieczny, gdyż wielu odbiorców mogłobysię zastanawiać skąd taki tytuł i o co tu w ogóle chodzi?Marcin Smola w swoich obrazach, rysunkach i grafikachprzedstawia sceny przekazów wielu religii, mieszając je, poszukujeelementów stycznych z religią chrześcijańską. Mam wrażenie,że oprócz poszukiwań formalnych tego młodego twórcy,są to też bardzo osobiste poszukiwania siebie. Tu konstatujęze zdumieniem, że te trzy wystawy, tak różne w tematach, warstwieformalnej są niesłychanie do siebie podobne. Tak podobnejak każdy z nas pytający „skąd przychodzimy, kim jesteśmyi dokąd zmierzamy”. Z tym pytaniem na pewno warto się wybraćnajpóźniej do 5 marca do świątyni...sztuki przy ul. Jana IIISobieskiego 18 w Rzeszowie.Piotr RĘDZINIAKPiotr Jargusz – „Bez tytułu”Biuro Wystaw Artystycznych w Rzeszowie organizuje w tym roku 8.edycję Podkarpackiego Przeglądu Plastyki Dzieci i Młodzieży.Regulamin znajduje się na stronie internetowej BWA:www.bwa.rzeszow.pl.Pracenależy składać w sekretariacie BWA do 28 kwietnia br.22


<strong>Luty</strong> 2006WYROBYJedynym producentem mrożonek na Podkarpaciu jest leżajskieHortino, trudno sobie wyobrazić upadek zakładu z takimzarządem i taką załogą. Najwyższy podziw i szacunek budziich walka – na początku o uratowanie zakładu przed likwidacją,a potem o przetrwanie.To wszystko za nimi, zakład wychodzi z mozołem ale na prostą.Kilkaset osób ma pracę, kilka tysięcy miejscowych producentówma zbyt na swoje produkty. Zarobione ponad pięćdziesiątmilionów złotych rocznie - pracownicy i producenciwydają na zakup towarów i usług, na terenie Podkarpacia. Zakładleżajski w pierwszej kolejności wybiera swoich dostawcówi usługodawców z naszego terenu i tylko w sytuacji, gdy takichtu nie znajduje, korzysta z usług firm spoza naszego regionu.Byłoby dobrze, gdyby wzorce leżajskiego zakładu chcieli kopiowaćhurtownicy, właściciele sklepów, dużych i małych, prezesispółdzielni PSS i GS i w pierwszej kolejności zaopatrywali sięw produkty producentów z Podkarpacia, korzystali z usług podkarpackichfirm, zawsze pamiętając o tym, że ich klientami są wyłączniemieszkańcy tego województwa. Nie preferowanie towarówi usług miejscowych producentów - to działanie na własną szkodę.LEŻAJSKIEGO HORTINOSKAZANE NA SUKCESBrak zbytu musi spowodować upadek zakładu, a co za tym idziewzrost liczby bezrobotnych, którzy w minimalnym stopniu pozostająklientami. Zatem w najlepiej pojętym interesie własnym producentów,usługodawców, sieci sklepów i hurtowni, leży wzajemnewspieranie się. Musimy codziennie o tym pamiętać! Nas niktnie obroni, nam nikt nie pomoże, musimy sobie pomóc sami, musimywspierać się nawzajem i tylko na siebie samych liczyć!Wyroby Poltino z leżajskiego zakładu w niczym nie ustępująkonkurencji, są zdecydowanie lepsze. W naszym interesie leżyi naszym obowiązkiem jest wspierać ten zakład z polskim kapitałem,z polską załogą i polskim zarządem. Pilnować by pięćdziesiątmilionów złotych, które corocznie wypłaca leżajski zakład swoimpracownikom i producentom, były tu na Podkarpaciu wydawane.Kupujmy zawsze, w każdej sytuacji, produkt z terenu Podkarpacia,kupujmy usługi od usługodawców z Podkarpacia, inaczejzawsze będziemy najdurniejszym i najbiedniejszym regionemPolski. Niech inni uczą się od nas lokalnego patriotyzmu,nas nie stać na eksperymenty!Jan PLUSZKIEWICZWYBORY LOKALNEJeżeli wybory lokalne odbędą się w konstytucyjnym terminie,czyli jesienią, szanse PiS na znaczący sukces uważamza znikome. Upływający czas jest wrogiem wszystkich obietnic,tym bardziej niemożliwych do zrealizowania. Istniejące dziś poparciedla PiS, jest skutkiem niekończących się obietnic naprawypaństwa, ale jak na razie my wyborcy nie odczuliśmy zmianna lepsze przez sam fakt rządów PiS. Dla nas nie zmieniło sięnic, ani na lepsze ani na gorsze! Nie jestem wrogiem realizacjipomysłów PiS, przeciwnie jestem zwolennikiem ich obietnic, sękw tym, że nie wierzę w możliwość ich spełnienia. Poza tym uważam,że przejęcie całej władzy przez PiS może oznaczać powrótdo dyktatury jednej partii, a myśmy racjejednej partii już przećwiczyli.Mam świadomość, że w bardzo wieluregionach naszego kraju, wymiana władzyjest pilnie potrzebna, ale są też takieregiony, gdzie ewentualna wymianawładzy zastopuje rozwój regionu przeztę władzę rozpoczęty. Taka sytuacjajest m.in. w Leżajsku. Uporządkowaniewładztwa AWS okazało się zajęciem nadwyraz trudnym i czasochłonnym. Władzelokalne postawiły na rozwój miastapoprzez powiększenie go kosztem sąsiednichwsi. Powstała specjalna strefa,pojawiły się nowe inwestycje, przybyłomiejsc pracy. Niestety miasto nie zdołałoznacząco powiększyć swojego obszaru.I brak jest miejsca pod lokowanie nowychinwestycji!Wymiana władz miasta spowoduje to, że zaniechane zostanąstarania o jego powiększenie, a co za tym idzie, przekreśli szansena rozwój Leżajska. Wydaje się oczywiste, że tylko istniejąca władzadaje gwarancję kontynuacji starań o powiększenie obszaru miastai lokowania inwestycji, co przekłada się na wzrost zatrudnienia.Do wyborów daleko, ale warto rozważyć już dziś za i przeciw koniecznościwymiany władz, ocenić przydatność władzy na podstawiejej dokonań, a nie tylko składanych obietnic! Tak zawsze bywa,że wyborów dokonujemy w oparciu o skrajnie niesprawiedliwe kryteria.Wybieramy kandydata wierząc w jego obietnice, a władzy pozbawiamytego, który już coś zrobił. Ale przecież żadne dokonanianie mogą wytrzymać konkurencji z obietnicami. I wybieramy... jakwybieramy!Jan PLUSZKIEWICZU SĄSIADÓW23


Nr 4 (Rok II, nr 2)PRAWNIK RADZISŁUŻEBNOŚĆ GRUNTOWACELNYM OKIEMULGI DLA PODRÓŻNYCHBogusław KobiszTadeusz MilanowskiWARTO WIEDZIEĆNierzadko ludzie przechodzą lub przejeżdżająprzez cudze grunty do swoichnieruchomości, bo nie mają innej możliwości.Czasem czynią tak dla wygody.Często też używa się słowa „służebność”w sytuacjach, do których tej instytucji prawa nijak nie możnaprzypasować.Zawsze radzę przed zakupem nieruchomości sprawdzićw księgach wieczystych czy przypadkiem nie jest ona obciążonasłużebnością, czy też taka służebność nie jest na rzecz naszejdziałki ustanowiona.Zgodnie z przepisami Kodeksu Cywilnego (art. 285) nieruchomośćmożna obciążyć na rzecz właściciela innej nieruchomości(władnącej) prawem, którego treść polega bądź na tym,że właściciel nieruchomości władnącej może korzystać w oznaczonymzakresie z nieruchomości obciążonej, bądź na tym,że właściciel nieruchomości obciążonej zostaje ograniczonyw możliwości dokonywania w stosunku do niej określonychdziałań, bądź też na tym, że właścicielowi nieruchomości obciążonejnie wolno wykonywać określonych uprawnień, któremu względem nieruchomości władnącej przysługują.Taką służebność może ustanowić jedynie właściciel i jegooświadczenie musi być złożone przez niego w formie aktu notarialnego.Żeby uniknąć kłopotów służebność taka powinna byćwpisana do księgi wieczystej.Powstałby problem, gdyby właściciel tej obciążonej działkisprzedał ją jeszcze przed wpisaniem służebności. Nabywcabyłby chroniony rękojmią wiary publicznej ksiąg wieczystychw warunkach, której służebność - nie wpisana do ksiąg wieczystych- wygasa.Należy jeszcze podkreślić, że służebność gruntowa powinnabyć wykonywana w taki sposób, żeby jak najmniej utrudniałakorzystanie z nieruchomości obciążonej. W braku zaś odmiennejumowy obowiązek utrzymywania urządzeń potrzebnychdo wykonywania służebności gruntowej obciąża właścicielanieruchomości władnącej.Służebność może być również nabyta przez zasiedzenie,ale tylko w przypadku, gdy polega to na korzystaniu z trwałegoi widocznego urządzenia. Takim urządzeniem jest trwałeutwardzenie nawierzchni, pobudowane mostki, przepusty,trwałe pobocza itp. W takim przypadku o zasiedzeniu orzekasąd. Sąd orzeka również w przypadkach ustanowienia służebnościdrogi koniecznej. Miałoby to miejsce wówczas, gdybywasz sąsiad ugodowo nie chciał służebności ustanowić. Zgodniez art. 145 K.C. - jeżeli nieruchomość nie ma odpowiedniegodostępu do drogi publicznej lub należących do tej nieruchomościzabudowań gospodarskich - właściciel może żądać od właścicieligruntów sąsiednich ustanowienia za wynagrodzeniempotrzebnej służebności drogowej (droga konieczna). Może byćrównież ustanowiona służebność przebiegu linii energetycznej,sieci wodociągowej i kanalizacyjnej. Zniesienie współwłasnościczy też dział spadku mogą być również przyczyną ustanowieniaprzez sąd służebności, szczególnie wtedy, gdy dzielonesą grunty.Podstawa prawna – Kodeks Cywilny – ustawa z dnia23 kwietnia 1964 roku, Dz. U. Nr 16 poz. 93 z późniejszymizmianami.Bogusław KOBISZradca prawny z Firmy Prawniczej IUS w RzeszowieRzeczy osobistego użytku należącedo osób fizycznych przesiedlających sięz kraju trzeciego do WspólnotyMieniem osobistym jest każde mienie przeznaczonena własny użytek zainteresowanychosób lub do zaspokojenia potrzeb ich gospodarstw domowych.W szczególności w skład mienia osobistego wchodzą roweryi motocykle, prywatne pojazdy samochodowe i przyczepydo nich, przyczepy kempingowe, łodzie wycieczkowe i prywatnesamoloty oraz majątek ruchomy gospodarstwa domowego - rzeczyosobiste, bielizna pościelowa, umeblowanie i wyposażenieprzeznaczone do użytku osobistego osób zainteresowanych lubdo zaspokojenia potrzeb ich gospodarstwa domowego.W skład mienia osobistego wchodzi również dobytek gospodarstwadomowego właściwy dla zwykłych potrzeb rodziny, zwierzętadomowe i zwierzęta wierzchowe, przenośne instrumenty i sprzęt potrzebnydo wykonania przez osobę zainteresowaną rzemiosła lub zawodu.Ilość i rodzaj rzeczy wchodzących w skład mienia osobistegonie może wskazywać na przeznaczenie handlowe.Rzeczy osobiste przywożone przez osobę przesiedlającą sięzwolnione są z należności celnych przywozowych.*Zwolnienie ograniczone jest do posiadanego mienia osobistegooraz (w przypadku towarów nie przeznaczonych do konsumpcji)używanego przez osobę zainteresowaną w jej poprzednimmiejscu stałego zamieszkania przez co najmniej 6 miesięcyprzed datą opuszczenia tego kraju i jest przeznaczone do użytkuw takim samym celu w nowym miejscu zamieszkania.Zwolnienie może zostać udzielone tylko osobom, któremieszkały na stałe poza obszarem Wspólnoty nieprzerwanieprzez co najmniej rok. Jest ono przyznawane takiej osobiew ciągu 12 miesięcy od daty ustalenia miejsca jej stałego zamieszkaniana obszarze Wspólnoty.Mienie osobiste, które zostało zwolnione z należności celno-przywozowych,nie może być w ciągu 12 miesięcy od datydopuszczenia do swobodnego obrotu - pożyczane, oddawanew zastaw, wynajmowane lub zbywane odpłatnie albo nieodpłatnie- bez uprzedniego poinformowania właściwych organów.Każde pożyczenie, oddanie w zastaw, wynajęcie lub zbycieprzed nakreślonym terminem - jest naruszeniem warunkunie odstępowania i spowoduje obowiązek uiszczenia należnościcelnych-przywozowych od danego mienia według stawkiobowiązującej w dniu dokonania takiej transakcji oraz wedługrodzaju rzeczy i wartości celnej ustalonej lub przyjętej w tymdniu przez właściwe organy.W ramach mienia przesiedlenia zwolnienia nie stosuje siędo wyrobów alkoholowych, tytoniu lub wyrobów tytoniowych,użytkowych środków transportu i przedmiotów wykorzystywanychdo wykonywania rzemiosła lub zawodu, innych niż przenośneinstrumenty i sprzęt potrzebny do wykonania tych zajęć.Podstawą stosowania zwolnień z należności celnych-przywozowych(towarów przywożonych w ramach mienia przesiedlenia)będą wszelkie dokumenty i dowody przedłożone organowi celnemuprzez wnioskującego o zwolnienie, o ile będą świadczyłyo spełnieniu przesłanek do udzielenia takich zwolnień.*Zwolnienie od akcyzy wyrobów akcyzowych oraz zwolnienie od podatkui usług importu rzeczy wchodzących do mienia przesiedlenia są stosowane pospełnieniu warunków i ograniczeń dla osoby przesiedlającej się.Tadeusz MILANOWSKI24


<strong>Luty</strong> 2006Hitachi także w RzeszowieGLOBALNIEI REGIONALNIEDzięki P.C.F.I. SALWATOR w Rzeszowiepowstanie specjalistyczny sklep z profesjonalnymielektronarzędziami Hitachi. Otwarcie nastąpi 4 marcao godzinie 10:00, przy ul. Lewakowskiego 2a.Hitachi Ltd. (Kabushiki Kasiha Hitachi Sesakusho)jest jed nym z największych japońskich koncernówwyspecjalizowa nych w tworzeniu i oferowaniu najnowszychtechnologii klientom na całym świecie.Jedną z dywizji tego olbrzyma stanowi Hitachi PowerTools(Hitachi Koki), która specjalizuje się w produkcjielektrona rzędzi. Założona w 1949 r., dzisiaj zatrudnia ponad4000 pra cowników, generuje obroty ponad 90 milionów EUROrocznie, posiada 5 najnowocześniej szychfabryk rozlokowanych po całym świecie.Hitachi Power Tools Polska jest jednąz kilku dywizji światowego giganta w dziadzienieprodukcji profesjonalnych elektronarzędzi.Elektronarzędzia Hitachi, które na polskimrynku są od 1997, z każdym rokiem zyskują sobiecoraz większą przychylność klientów. Dynamicznywzrost i ekspansja w ostatnich latach zaowocowa ływzrostem udziału w rynku do 15 %.Obserwując wzrastający trend w sprze dażyprofesjonalnych elektronarzędzi PCFI SAL WATORbędąc wyłącznym przedstawicielem na Polskępołudniowo-wschodnią, postanowił otworzyćsklep firmowy.Sklep firmowy będzie ulokowanyprzy ulicy Lewakowskiego 2a(mapka poniżej)Serdecznie zapraszamy w dni powszednieod 8:00 - 18:00, w soboty od 8:00 - 13:00.Do zobaczenia w sklepie.Jakub SadeckiManager ProduktuWIROWANIENA PLANIEPANIE WAŁĘSA - DO ROBOTY!Parlament europejski zaczął debatowaćo otwarciu rynku usług przez starychczłonków Unii. Cały szereg korzystnychdla unijnych nuworyszy rozwiązań stwarzałrównież duże szanse dla polskich bezrobotnych.Odgrzało to w zachodnich krajach niezbyt zdrowe fobie,że zwłaszcza nasi rodacy zdemolują ten rynek. <strong>Nasz</strong>e talenty w destrukcjimają przecież swoją historyczną renomę. Szczególnie bez cieniazrozumienia odniosły się do tego projektu związki zawodowechadeckiej proweniencji. Zorganizowały one w walentynki dużą manifestacjęanty w Strassburgu.No i jak myślicie? Kto zajmował w niej poczesne miejsce upstrzonedo przesady biało-czerwonymi barwami i solidarycą? Oczywiścieokazała, z dobrym samopoczuciem delegacja legendarnej „Solidarności”.Można rzec, że zaczęli z zapałem rżnąć gałąź, na której siedzą.Mam dla tych pożal się boże obrońców ludzi pracy dalsze, też dobrepomysły. Mogą zaskarżyć Irlandię do jakiegoś trybunału, że zezwalająPolakom na legalną pracę. Mogą przyspawać do szyn pociąg z naszymieurodeputowanymi.Czyżby ten udział był przejawem skromności odwrotnie proporcjonalnejdo stanu umysłu? Panie Lechu – przypinaj Pan Matkę Boską,bierz duży długopis i hajda przez płot. Trzeba zaczynać od nowa.A MOŻE CHÓRMarszałek województwa wojażował do dalekiego Singapuru robić dobrewrażenie u inwestora, aby skłoniło go to do budowy centrum serwisowegoRyanaira w Jasionce. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego,gdyby nie okoliczności towarzyszące temu zdarzeniu. Nie dosyć,że rząd palcem w bucie nie kiwnął w tej sprawie, a powinien, to jeszczepanowie ministrowie starali się ten wyjazd uwalić. Argumentacjabyła lekko przygłupawa.Uwiarygodniło to krążące pogłoski, że panowie ministrowieowszem są za budową centrum, ale nie w Jasionce, lecz w innym krajowymośrodku. Może w Krakowie? W wyniku takich działań w poprzednichlatach niektórzy inwestorzy się zeźlili i przenieśli do innychkrajów. Skoro Ryanair wytypował sobie alternatywnie Jasionkęi Rygę, to na pewno miał swoje powody.Należy zrobić wszystko, aby wybrał nasze lotnisko, bo w innymprzypadku będzie to Ryga. Majstrowanie przy tym nie wróży niczegodobrego. A może nasi parlamentarzyści zechcieliby nam zafundowaćtrochę luksusu i stworzyli jednolity, donośny chór w tej sprawie? Miłobyłoby tego posłuchać.RADZIECKI HITPowstało nowe biuro polityczne albo inny PRON dla jaj nazwanyRadą Stabilizacyjną. Posłów i senatorów można wysłać do domówdo pielęgnacji więzi rodzinnych i umacniania wiary. Rząd i tak przebywana wychodźstwie w Toruniu. To co uchwali Rada [czyt. PrezesKaczyński] zostanie bez pyskowania uchwalone przez parlament.Po co więc to towarzystwo ma siedzieć w stolicy? Niechaj przynajmniejz nudów przysporzą Najjaśniejszej parę egzemplarzy bezrobotnejprzyszłości narodu. I po co głosowniku nakombinowałeś się przyurnie? Należało zawierzyć ojcu – za przeproszeniem – dyrektorowi.Sklecił Radę, w której demokracja polega na tym, że co powiepo konsultacji z ojcem I sekretarz to święte. Boskodrabny Giertychcieszy się, że pomimo niewielu posłów będzie mógł w Radzie decydować.Wielki wodzu – święta prawda. Będzie tak, jak u Henry Forda– każdy mógł decydować o kolorze kupowanego automobilu – bylebył czarny.A orędzie pana prezydenta – majstersztyk! Naród czekał ponad7 godzin. I doczekał się. W lufciku ujrzał głowę państwa z niezwykłąpowagą wygłaszającego samymi dużymi literami coś co orędziemmiało być a nie było. W dodatku niewiele powiedział. Te wszystkiefajerwerki są bardzo źle strawne dla mechanizmów ekonomiczno-gospodarczych.Ale któż by się tym przejmował. Stan jednak jest taki,że obaj nawarzyli tyle piwa, że obaj nie dadzą rady go wypić. Musząpomóc ludzie.Roman MAŁEKWARTO WIEDZIEĆ25


Nr 4 (Rok II, nr 2)Twój kolorBaran (21 III - 20 IV)Zarówno w pracy jak i w uczuciach dobryczas na planowanie i działania z wielkimrozmachem. Twój kolor: czerwień.Byk (21 IV - 20 V)W Twoim życiu może się wiele zmienić. Najważniejsze,że będą to zmiany na lepsze.Twój kolor: fiolet i błękit.Bliźnięta (21 V - 21 VI)Jest to bardzo sprzyjający okres dla osiągnięciawymarzonego celu.Twój kolor: biel.Rak (22 VI - 22 VII)Nie zmieniaj zbyt często decyzji, bo wprowadzaszzamęt do swojego życia i komplikujeszje bliskim. Twój kolor: zieleń.Lew (23 VII - 23 VIII)Panuj nad uczuciami. Więcej zdrowego rozsądku,a wszystkie sprawy ułożą się po Twojej myśli.Twój kolor: wszystkie odcienie barwy żółtej.Panna (24 VIII - 22 IX)Nie czekaj aż los pokieruje Twoim życiem, weźsprawy we własne ręce.Twój kolor: wszystkie odcienie zieleni.Waga (23 IX - 23 X)Bardzo dużo będzie zależeć od Twojej inwencjii poczucia odpowiedzialności.Twój kolor: błękit.Skorpion (24 X - 22 XI)Pomimo trudności nie trać wiary w szczęśliwezakończenie swoich problemów.Twój kolor: czerwień we wszystkich odcieniach.Strzelec (23 XI - 21 XII)Przy odrobinie cierpliwości nawet te szaloneplany dadzą się zrealizować.Twój kolor: wszelkie odcienie fioletu i zieleni.Koziorożec (22 XII - 20 I)Jeśli masz jakieś trudne do zrealizowaniaplany, nie odkładaj ich na później. Twój kolor:brązowy i czarny.Wodnik (21 I - 19 II)Jeżeli nie jesteś czegoś pewien, lepiej wstrzymajsię z decyzją, wybierz wariant mniej ryzykowny.Twój kolor: ciemny fiolet.Ryby (20 II - 20 III)Zaufaj intuicji, gdyż przeznaczenie będzie dlaCiebie wyjątkowo przychylne. Twój kolor:błękit i ciemny fiolet.ROZMAITOŚCIJerzy MAŚLANKABUDŻETczyli przeciąganie linyKto i komu ile „udrze”,Taki będzie miasta budżet.Z myślą, aby w nowym rokuNie zabrakło nam „obroku”.(Poseł patriota)Jako poseł patriotaJa nie poprę tego „knota”.I nie będę się poświęcałDla jakiegoś tam Ferenca.Działań również nie zaniecham,A będąc postury Lecha,Stworzę własną „Ordynacką”I z Rzeszowa zrobię cacko.(radni PIS)My, jak wódz nasz sławny Jarek,Mamy propozycji parę.Obojętnie, co się stanie,Ważne, że jest zamieszanie.(radni nowi)Oto będzie nasza troska,Aby w dawnych siołach, wioskach,Które w miasto weszły czujnie,Co zaczęte – rosło bujnie.(radni SLD)Kiedy władzy mała szansa,Ułożymy tak pasjansa,Żeby każdy coś tam skubnął,Trzeba wszystkim dać po równo.(radni LPR)Popieramy becikowe,Lecz są propozycje nowe.Jeśli ktoś aktywność zwiększa,Płacić już za chęć poczęcia.Niechaj trąby, megafony,Grzmią na wszystkie świata strony,Że w Rzeszowie, że w Rzeszowie,Budżet będzie uchwalony.PSNiechaj będzie pochwalony!KRZYŻÓWKA nr 4z widokówką i hasłemPoziomo:1 z celulozy4 szczyl5 prysznic w sadzie8 rządowy sprawiedliwy,że aż strach11 nitki na jajach14 wisielcza biżuteria15 też zapina19 miała kota20 bratobójca21 dopust boży22 toż dopiero wygodnisie23 słowoPionowo:1 w sejfie po skoku,2 kamienna twarz w kartach,3 do zalewania, 6/ paskuda,7 okrągła liczba, 8/ nie wolno,9 angielski Marcinkiewicz,10 u Greków na końcu,12 nie dla niego szkiełko i oko,13 kapownik,16 żółtek z żółtkiem,17 kudłata skóra,18 kęs na zagonie.Litery z pól ponumerowanych w prawymdolnym narożniku wpisane pokolei w diagram poniżej krzyżówkiutworzą hasło będące rozwiązaniem.Według naszych ustaleń wesela nazywają sięodpowiednio:pierwsze – bawełnianedrugie – papierowe (perkalowe)trzecie – skórzane (muślinowe)czwarte – kwiatowe (jedwabne)piąte – drewnianeszóste – cukrowe (żelazne)siódme – miedziane (wełniane)ósme – spiżowe (brązowe)dziewiąte – generalskie (gliniane)dziesiąte – cynowe (blaszane)jedenaste – stalowedwunaste – płócienne (lniane)trzynaste – koronkoweczternaste – kości słoniowejpiętnaste – kryształoweRO-MAŚLUBY I ROCZNICE papierowe, srebrne, diamentoweKażda pora roku jest dobra by stanąć na ślubnym kobiercu. Wiele par obchodzi już kolejne jubileuszepołączenia się węzłem małżeńskim. Jakie nazwy mają poszczególne rocznice? Źródła podająodmienne miana dla większości wcześniejszych rocznic wesel.Fot. Ryszard ŚwiątoniowskiRzeszów - ulica KasztanowaRozwiązanie krzyżówki nr 3Hasło: WYGNANIECNagrodę wylosowała:Jadwiga Jurkiewicz z RzeszowaA potem na ogół liczy się, co pięć lat:dwudzieste – porcelanowedwudzieste piąte – srebrnetrzydzieste – perłowetrzydzieste piąte – koraloweczterdzieste – rubinoweczterdzieste piąte – szafirowepięćdziesiąte – złotepięćdziesiąte piąte – szmaragdowesześćdziesiąte – diamentowe26


<strong>Luty</strong> 2006REKLAMAWykonawstwo obiektów użyteczności publicznej.Główny zakres robót to konstrukcje żelbetonowei beton architektoniczny.Specjalizują się też w robotach murowanych,w tym elewacji z klinkieru.27


Nr 4 (Rok II, nr 2)REKLAMA28

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!