12.07.2015 Views

Sławomir Gołąb - Stowarzyszenie Nasz Dom-Rzeszów

Sławomir Gołąb - Stowarzyszenie Nasz Dom-Rzeszów

Sławomir Gołąb - Stowarzyszenie Nasz Dom-Rzeszów

SHOW MORE
SHOW LESS
  • No tags were found...

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

Nr 1(75) Rok VIIIPo ustaniu konfliktu między Argentyną i Chileport ten stał się bazą wypadową dla wycieczkowcówudających się na Antarktydę i kanały ZiemiOgnistej, a wraz z nimi dużej liczby zamożnychturystów. Takim wycieczkowcem stał się równieżokazjonalnie cumujący w porcie rosyjski statek badawczymoskiewskiej Akademii Nauk, który dziękitemu może prowadzić badania naukowe w tymrejonie. Wieczorem okazało się, że część załogi niedoleci następnego dnia do Ushuaia z powodu wybuchuwulkanu w Chile, który sparaliżował na całądobę lotnisko w Buenos Aires. Miałem więc jeszczejeden dzień na zwiedzanie okolic portu. Czasten wykorzystałem podziwiając piękną panoramęmiasta i kanału Beagla z pobliskiego lodowca SanMartial oraz zwiedziłem słynny park narodowyZiemi Ognistej – Tierra del Fuego. Przyroda ZiemiOgnistej jest naprawdę fascynująca! Następnegodnia rano doleciała pozostała część załogi i po odprawiepaszportowej wreszcie mogliśmy wypłynąć.Horn z lewej burtyREPORTAŻUdaliśmy się do chilijskiego portu Puerto Williams,gdzie musieliśmy uzyskać zgodę na opłynięcieHornu i dokonać odprawy paszportowej. Stąd domagicznej skały mieliśmy dwa dni drogi. Ze względuna niesprzyjające warunki pogodowe musieliśmysię schować w chilijskiej bazie rybackiej PuertoToro. Sztormową pogodę i trudne warunki wynagrodziłynam smakowite kraby królewskie, któreotrzymaliśmy od miejscowych rybaków, poławiającychw tym rejonie kraby, w zamian za kilka butelekwina. Uczta była naprawdę królewska. Rano, gdywiatr zelżał, mogliśmy wypłynąć i kontynuowaćrejs w kierunku Hornu. Po południu wiatr jednakwzmagał się i rozsądnie było przeczekać noc w bezpiecznejzatoce wyspy sąsiadującej z wyspą Horn.Prognozy pogody na następny dzień były optymistycznei szykowało się dwunastogodzinne okienkowyżowe, co zapowiadało osłabnięcie sztormui stwarzało szanse opłynięcia przylądka.Skoro świt następnego dnia podnieśliśmy kotwicęi udaliśmy się w kierunku Hornu. Ze względuna kierunek wiatru postanowiliśmy go opłynąć odzachodu. Wraz z postępującym wyżem słabł wiatr,fale robiły się coraz mniejsze, pojawiły się delfinyi przez chmury zaczęło przeświecać słońce… Tobyło niesamowite! Neptun okazał się łaskawy i 27listopada o godzinie 12.30 lewą burtą minęliśmyprzylądek Horn! Udało się! Moment ten uczciliśmyszampanem i pamiątkowymi zdjęciami na tlemagicznej skały. To, co nastąpiło później, przeszłonasze oczekiwania… ustał wiatr, zniknęły chmuryi pojawiło się pełne słońce. To prawdziwa anomaliapogodowa w tym rejonie! Warunki były taksprzyjające, że zrzuciliśmy ponton i popłynęliśmyna ląd do latarni morskiej i wojskowej strażnicy,gdzie od dyżurującego tam żołnierza chilijskiegootrzymaliśmy pamiątkowe certyfikaty opłynięciaprzylądka.Jeszcze tylko pamiątkowe zdjęcia pod pomnikiemAlbatrosa i wróciliśmy na Selmę, abykontynuować rejs, teraz w stronę słynnych lodowcówi fiordów Ziemi Ognistej. Wieczór był bardzouroczysty, bo fakt opłynięcia Hornu uczciliśmyodświętną kolacją, podczas której zjedliśmy smakowitesteki z argentyńskiej polędwicy wołowejoraz bataty (słodkie miejscowe ziemniaki)przyprawione gałką muszkatołową, popijając towszystko czerwonym wytrawnym winem. Takiokazał się mój Horn! Mimo braku ,,fal jak domy”jestem szczęśliwy, że mogłem taką przygodę przeżyć.Następne dni rejsu to pływanie w głąb fiordówi podziwianie z bliska błękitnych lodowców, którepięknie prezentowały się w świecącym nadspodziewanieczęsto słońcu. Natomiast gdy tylko byłataka możliwość, po zrzuceniu kotwicy udawaliśmysię w góry otaczające kanał Beagla i zdobywaliśmyczęsto dziewicze jeszcze szczyty. Czuliśmy się wtedyjak Karol Darwin, który ponad sto lat wcześniejodkrywał dla ludzkości ten rejon kuli ziemskiej.Śladem tanga argentyńskiegoRejs zakończył się 4 grudnia w Ushuaia uroczystąkolacją, w czasie której kapitan wręczył namopinie z rejsu. Na drugi dzień mieliśmy samolotypowrotne. Dla mnie pobyt w Ameryce Południowejtrwał kilka dni dłużej, gdyż śladami tangaudałem się do Buenos Aires. Miałam możliwośćzwiedzić najpiękniejsze dzielnice i zabytki Buenos:artystyczne San Telmo, portowe La Boca, gdziewraz z napływającymi emigrantami narodziło sięnostalgiczne, pełne żalu, miłości i zazdrości tango.Uczestniczyłem w koncertach i pokazach tangaoraz piłem kawę w najstarszej kawiarni w BuenosAires – Café Tortoni, którą odwiedzali mieszkającyw Buenos nasi wielcy rodacy: Witold Gombrowicz,Jerzy Petersburski oraz Artur Rubinstein.Całość wycieczki uzupełnił jednodniowy pobytw zabytkowym, kolonialnym miasteczku w Urugwaju– Colonia del Sacramento (zabytek wpisanyna listę UNESCO) oraz wyjazd na pampę argentyńskąi zwiedzanie autentycznej farmy, gdzie hodujesię słynne argentyńskie woły.Pełen wrażeń wróciłem do Rzeszowa 10 grudnia2011 roku. Będę miał o czym opowiadać moimuczniom…• Sławomir GOŁĄBPierwszy rzeszowianin,który opłynąłjachtem przylądek Horn.Działacz stowarzyszenia<strong>Nasz</strong> <strong>Dom</strong> Rzeszów,radny Rzeszowaw poprzedniej kadencji,mieszkaniec osiedlaStaromieście. Pedagog,muzyk, żeglarz i społecznik.Absolwent pedagogiki i wychowaniamuzycznego Wyższej Szkoły PedagogicznejRzeszowie oraz studiów podyplomowychAkademii Pedagogicznej w Krakowie z zakresuwiedzy o kulturze. Nauczyciel dyplomowanyw II LO w Rzeszowie, chórmistrzuniwersyteckiego Studenckiego Zespołu Pieśnii Tańca Resovia Saltans. Założyciel i prezesStowarzyszenia Przyjaciół HarcerskichDrużyn w Rzeszowie, kierownik zespołuszantowego Klang, organizator Dni KulturyMarynistycznej w Rzeszowie, sternik jachtowy,kajakarz, ratownik WOPR, organizatorwielu obozów żeglarskich, rejsów morskich,spływów kajakowych oraz obozów narciarskichdla młodzieży. Organizuje letnie obozywypoczynkowe oraz kursy pływania.4


Styczeń 2012KOMU GROZI WYPALENIE ZAWODOWE?Doceniać ludzi i stawiać im wyzwaniaDorota <strong>Dom</strong>inikPoczątek nowego rokusprzyja podejmowaniurozmaitych rozsądnych,bądź nie, postanowień. Przytej okazji skłonni jesteśmydo refleksji nad własnym życiem,bilansowaniem „zyskówi strat”, dokonywania oceny poziomu własnegozadowolenia z dotychczasowych dokonań, życiarodzinnego, czy nawet… wskaźnika na wadze.W znacznej mierze te rozważania koncentrują sięna pracy i tym, co się z nią wiąże. Badania nadsystemami wartości Polaków od lat niezmienniewskazują, że triada spraw dla nas najistotniejszychto rodzina – praca – zdrowie. O ile jednak w obszarzerodziny i zdrowia wypadamy na ludzi dośćzadowolonych, to nieco gorzej jest z satysfakcjąz pracy. Naturalnie dla przeciętnego pracującegoKowalskiego zasadniczym problemem najczęściejjest brak satysfakcjonującego wynagrodzenia.Warto jednak zwrócić uwagę, że równie ważne jakpieniądze są radość i zadowolenie czerpane z tego,co się robi oraz w jakiej atmosferze te czynnościwykonujemy.Oba aspekty, czyli pieniądze i atmosfera miejscapracy, w świetle teorii motywacji zostały nazwane„czynnikami higieny” (F. Herzberg). Oznaczato, że bez względu na rodzaj wykonywanegozajęcia, pieniądze i dobra atmosfera warunkująJerzy DyniaZatkało mnie z wrażeniapo przeczytaniu,że wchodząca w życie nowelaustawy o radiofonii i telewizjizawiera sformułowania, któremają przywrócić do łaskna antenach polskie piosenki,ich twórców i wykonawców. Uwaga! Nałożyłaona na nadawców obowiązek emitowania przez conajmniej jedną trzecią antenowego czasu (33 proc.)piosenek polskojęzycznych. Co najmniej 60 proc.spośród nich ma być emitowana w godzinach pomiędzypiątą rano a północą! Przepis ten preferujemiędzy innymi debiutantów, za których uważasię takich solistów lub zespoły, które w ciągu 18miesięcy wydały album lub singiel. Jak zwykle sąróżne sposoby obejścia tego przepisu, np. w przypadkuaudycji tworzonych w całości w językachmniejszości narodowych oraz programów wyspecjalizowanych(nie bardzo wiem, o co tu chodzi).Oczywiście wrzask zrobił się okrutny, szczególnieze strony stacji komercyjnych, które zalewająnas utworami angloamerykańskimi i płacąnaszymi pieniędzmi tantiemy za granicę przezRadio Zet, Radio TOK FM, Radio ESKA itp., zasłaniającsię różnorakimi koncesjami. Im się toopłaca. Jest to dla nich mniejsze zło. Płacić i takmuszą, ale wolą to robić dla zagranicy niż dla naszychtwórców. Pod czyim naciskiem? Wpływ mana to światowy showbiznes, któremu nie w smakbyłby rozwój krajowej twórczości, bo zmniejszałbytransfer walut dla zagranicznych molochów, wy-optymalność warunków pracy na tyle, aby człowieknie czuł dyskomfortu i nie wypalał się zaszybko. Czynniki higieny, jako te konieczne, niepoprawiają jednak efektywności pracowniczej. Dotego potrzebne będą czynniki nazywane „motywatorami”,czyli praca znacząca, satysfakcjonująca,przynosząca wyzwania i odpowiedzialna. Obecnośćmotywatorów w znaczny sposób opóźniatakże pojawianie się też tzw. syndromu wypaleniazawodowego. Objawami wskazującymi na tenbardzo poważny problem są między innymi: zmęczenie,napięcie, drażliwość, hiperaktywność nazmianę z okresami wyczerpania, spadek zdolnościkoncentracji, bezsenność, wreszcie pogorszenie relacjiz bliskimi i obniżenie samooceny (Burish). Jakpodaje literatura, na syndrom wypalenia narażonesą przede wszystkim osoby z tzw. human services,czyli osoby pracujące z ludźmi i dla ludzi – nauczyciele,pracownicy socjalni, policjanci, pielęgniarki.Miałam okazję kilka razy jako wykładowcaprowadzić szkolenia i kursy dotyczące wypaleniazawodowego. Ponieważ do tej pory zjawiskoto znałam raczej z teorii, należąc do nielicznychchyba szczęściarzy, którzy mieli frajdę z tego corobią, ze zdumieniem słyszałam od innych, jakąwielką popularnością cieszą się kursy z tego zakresu.Gdy po pewnym czasie zaczęłam analizować teszkolenia oraz rozmowy z uczestniczącymi w nichosobami, uświadomiłam sobie, że nie tyle intensywnośćsłużbowych kontaktów z wieloma ludźmistanowi źródło wypalenia, ile warunki i atmosferaZnajdź pracę, jaką lubisz, a do końca życianie będziesz musiał pracować.Konfucjuszmiejsca, w jakich one się odbywają. Jeżeli bowiemnie jesteśmy w pracy doceniani, a poniżani, lubpracujemy w „stresie na granicy samobójstwa”, niema najmniejszej szansy na to, aby kontakty z innymi,które są przedmiotem naszych zawodowychstarań, przyniosły nam (i drugiej stronie) zadowolenie.Pozostawanie samemu w stanie frustracjiuniemożliwia budowanie konstruktywnych relacjiz kimkolwiek, czy to rodzina, czy praca. Żadenkurs nam tego nie załatwi, bo chcąc nie chcąc „wypalony”na drugi dzień wraca w to samo miejsce.Wtedy przyszedł mi do głowy genialny w swejprostocie pomysł. To nie „wypaleni” i sfrustrowanipracownicy powinni być odbiorcami takiej ofertyedukacyjnej. Obowiązkowo powinien problem poznaćkażdy, kto zarządza innymi – szefowie, którzykreują kulturę swoich organizacji. Jak tworzyćw firmie dobrą atmosferę, jak doceniać ludzi i stawiaćim wyzwania. Kto nie wierzy, niech posłuchaparadoksu Richarda Bransona, który uważa, żeważniejszy od zadowolonego klienta jest zadowolonypracownik. W tej kwestii miliarderowi chybapowinniśmy uwierzyć.W OBRONIE POLSKIEJ PIOSENKI<strong>Nasz</strong>ym obowiązkiem jest preferowanie twórczości rodzimejdających w milionachpłyty z nagraniamiwykonawców ze swojej„stajni”. Oczywiścienadawcy tych„arcydzieł” argumentują,że jest to wynikprzeprowad z a nychrankingów. Chętniebym zaglądnął dodokumentacji tychżeakcji, podobnie jakprzeżytków w rodzajulisty przebojów.Podniósł się równieżkrzyk ze stronywychowanych na zagranicznejtwórczościkrajowych słuchaczy,a to że będą musieli w większym stopniu słuchaćDody, Bajmu, Perfectu, Kombi i podobnych, wyeksploatowanychwykonawców, a to że polska twórczośćjest kiepska, dychawiczna, prymitywna, małooryginalna. Oczywiście dla nich emitowany całymigodzinami zagraniczny „chłam” jest zjawiskowyi nie podlega negatywnej ocenie. Nie zapominajmy,że większość rodaków nie zna języka angielskiegoi słucha bezkrytycznie tego, co nam podają na antenęprzypadkowo posadzone przy konsolecie osoby.Jak zwykle przy tej okazji nie mówi sięo przyczynach słabości polskiej piosenki. A dotej dziedziny wkradła się amatorszczyzna. Wieletekstów jest po prostu żałosnych. Ich twórcy,bez predyspozycji, płodzą dziesiątki „knotów”,• Dorota DOMINIKOld Rzech Jazz Bandnie mając żadnych odkrywczych i oryginalnychpomysłów. Podobnie rzecz się ma z osobami „wymyślającymi”melodie do tych piosenek. Instrumentariumzespołów nadaje się tylko do akompaniowaniaśpiewającym. Żelazny skład to dwie,trzy gitary, łomocąca perkusja i „klawisze” – robotwieloczynnościowy, myślący i grający za tego,który dotyka klawiszy. Wszystko po to, żeby byłonajtaniej, za psie pieniądze. Nie dziwmy się zatem,że w Polsce ludzie z wyższym wykształceniem muzycznym,aby utrzymać siebie i rodziny podejmująpracę w hurtowniach spożywczych, w salonach rowerowychitp.Pytam, a gdzie się podziała muzyka instrumentalna?Gdzie się podziały piękne utwory Fot. Józef GajdaOPINIE • POGLĄDY5


Nr 1(75) Rok VIIIw wykonaniu wyłącznie orkiestr, małych zespołówinstrumentalnych i solistów instrumentalistów?Gdzie się podziały skrzypce i cała grupainstrumentów dętych? Gdzie się podziały piosenkiw języku hiszpańskim, włoskim, czeskim, słowackim.Były kiedyś chętnie słuchane piosenki wykonawcówz krajów byłej Jugosławii. Poumierali? Madominować wyłącznie język angielski?Wokaliści? Owszem, mamy wiele talentów,o czym świadczą organizowane przez stacje telewizyjneróżne programy. Ale są to w większościgwiazdki jednego przeboju. Nagrają jedną, dwiepiosenki i jeśli nie „załapią” się do jakiejś prywatnejagencji koncertowej, znikają dość szybkoz horyzontu. Czasem tylko można usłyszeć pojękiwaniajakiejś niespełnionej artystki w stylu: „tylkoja nie wiedziałam, do którego wejść łóżka...”. Poprostu nie ma u nas zorganizowanego, profesjonalnegosystemu promowania młodych talentów.To wszystko balansuje na granicy amatorstwa,jednorazowego zabłyśnięcia. I jeszcze jedno: kiedyśusłyszałem od jednego z jurorów telewizyjnegokonkursu zarzut, kierowany pod adresem młodego,zdolnego wokalisty, że śpiewa… po polsku!Większość uczestników rzeczywiście śpiewa poangielsku, licząc, że wejdzie na międzynarodowyrynek, bo tylko taki język na nim się liczy.Sumując: naszym obowiązkiem jest preferowanietwórczości rodzimej, w naszym ojczystymjęzyku, ale na nic zdadzą się wszelkie formy administracyjne,jeśli z drugiej strony nadal będziew kraju funkcjonował taki a nie inny stosunekdo kultury w ogóle, z jakim spotykamy się na codzień.• Jerzy DYNIAPSW pierwszy poniedziałek nowego 2012 roku,jak zwykle rano słuchałem Radia Rzeszów. Szłaaudycja „Przebój za przebojem”. Co druga piosenkanadawana w tym programie śpiewana byław języku polskim. I program z tego powodu nie byłgorszy. Wręcz przeciwnie. Zrobiło mi się raźniej.Poczułem się bardziej u siebie, w swoim domu.J.D.Patronat medialnyWYDARZENIA • OPINIE • LUDZIEPIOSENKI W MELONIKUW ODK Biała Rzeszowskiego <strong>Dom</strong>u KulturyJuż 13 stycznia w filii Rzeszowskiego <strong>Dom</strong>u Kultury w Białej rozpocznie się II PodkarpackiFestiwal Piosenki Aktorskiej, Filmowej i Musicalowej pod nazwą „Piosenka w Meloniku”.Celem festiwalu jest wspieranie najzdolniejszych wokalnie mieszkańców naszego regionu– umożliwienie prezentacji ich umiejętności oraz dorobku artystycznego i propagowanie kulturymuzycznej wśród społeczeństwa.Występy artystów oceni profesjonalne muzyczne jury. W tegorocznej edycji festiwalu zaprezentujesię ponad 80 uzdolnionych muzycznie osób z całego Podkarpacia. Ich występy zostanąpodzielone na trzy kategorie wiekowe: 13–15, 16–18 oraz powyżej 19 lat. Każdy z wykonawcówzaprezentuje jedną piosenkę: aktorską, filmową lub musicalową w języku polskim lub obcym.Konkursowe jury oceni uczestników pod względem talentu, walorów głosowych oraz interpretacjiutworu. Liczyć się będzie także muzykalność, łatwość śpiewu oraz osobowość sceniczna.Najlepsi wykonawcy zostaną uhonorowani festiwalowymi statuetkami.Patronat honorowy nad imprezą objęli: Mirosław Karapyta, marszałek województwa podkarpackiegooraz Tadeusz Ferenc, prezydent Rzeszowa. Inicjatorem i twórcą festiwalu jest Rzeszowski<strong>Dom</strong> Kultury, który zaprasza mieszkańców na występy artystów. Przesłuchania rozpoczynająsię 13 stycznia (piątek), o godz. 10.15 w filii RDK na osiedlu Biała przy ul. KardynałaKarola Wojtyły 164. Wstęp bezpłatny.• Rafał BIAŁORUCKI6NA NUTĘ KANTYCZEKSukces wychowanków Anny CzenczekUczniowie Centrum Sztuki Wokalnej w Rzeszowie,pracujący pod kierunkiem Anny Czenczek, wyśpiewaliaż 6 nagród w XVII Konkursie Kolęd i Pastorałek„Na nutę kantyczek”. Konkurs odbył się 16 grudnia 2011 r.w Jasielskim <strong>Dom</strong>u Kultury. Jury wysłuchało 36 solistów i 22zespołów. Wyróżnienie wśród gimnazjalistów otrzymałaMarysia Socha z rzeszowskiego CSW, a wśród uczniów szkółśrednich też wokalistkiCSW: pierwszą nagrodęwyśpiewała Mariola Leń,a trzecią Justyna Nowak.Zespołowo wychowankowieAnny Czenczekz rzeszowskiego CSW teżświęcili triumfy. Pierwsząnagrodę otrzymał zespółChe Donne, a dwietrzecie: duet Anna Wiącek– Milena Pelc orazsoliści i grupa artystyczna.Laureatów i widzówzaproszono na koncertgalowy VII KonkursuKolęd i Pastorałek 14stycznia 2012 r. o godz.16.00 do Jasielskiego<strong>Dom</strong>u Kultury. •„Kolędowanie – polskizwyczaj”. Koncert artystówCSW A. Czenczek– 13 stycznia w Teatrze Maske.


Styczeń 2012TA ZIEMIA OD INNYCH DROŻSZAPatriotyczne pieśni w widowisku młodych artystówWydarzenie artystyczne 10 listopadaub. roku, którego twórcami bylim.in. młodzi artyści działający w Klubie Wojskowym21 BSP oraz w Rzeszowskiej GrupieArtystycznej, miało charakter multimedialnegospektaklu, a patronowały mu samorządowewładze Rzeszowa i województwa oraz wojewoda.Zaprezentowali się wokaliści: ArkadiuszKłusowski, Małgorzata Boć, Sylwia Łyko, EwaSiembida, Agnieszka Podubny, KatarzynaSztaba, Patrycja Skalska i Beata Dobosz, odpowiedzialnatakże za przygotowanie wokalnew sztuce. Choreografię przygotowała KatarzynaInglot i Alicja Bomba wraz z grupą tanecznąSensDance. Mogliśmy usłyszeć zespół towarzyszącypod kierownictwem Michała Szuby (gitara)w składzie: Bartosz Tarnawski – instrumentyklawiszowe, Konrad Kiełbasa – bas i KamilKozłowski – perkusja. Gościnnie wystąpili muzycyz zespołu Manitou: Andrzej Paśkiewiczi Piotr Smolik oraz poeta, rzeźbiarz, teatrolog,recytator i animator kultury Stach Ożóg. Wojskowo-artystycznegocharakteru całemu przed-Ośrodek Kształcenia Lotniczego PolitechnikiRzeszowskiej wzbogacił się o jednosilnikowyZLIN 242L przeznaczony do nauki pilotażuoraz treningu akrobacji. Dysponuje dwomamiejscami i jest wyposażony w zestaw przyrządówdo lotów VFR w dzień i w nocy. Jego maksymalnamoc startowa i ciągowa wynosi 200 KM, maksymalnaprędkość 231 km/h, maksymalna prędkośćwznoszenia 5,5 m/s, rozpiętość skrzydeł 9,34 m,długość 6,94 m, wysokość 2,95 m, ciężar 730 kilogramów.Zakup samolotu możliwy był dzięki dofinansowaniuz Programu Operacyjnego RozwójPolski Wschodniej.Na samolocie szkolić się będą studenci specjalnościpilotażu, na kierunku lotnictwo i kosmonautyka.Część z nich 20 grudnia ub. roku spotkała sięsięwzięciu nadała Ewa Jaworska-Pawełek – instruktorwokalny w klubie 21 BSP w Rzeszowie.Ramą całości scenariusza było połączenieprojekcji starych kronik wojskowych i filmowych,pieśni i piosenek o tematyce patriotycznej, choreografii,poezji lat międzywojnia z grą światełi dźwięku. W wyciemnionej scenie Teatru Maskawspółczesna aranżacja Bogurodzicy stała się prologiemdla prezentacji patriotycznych pieśni w wykonaniusolistów. Na dużym ekranie pojawiła siępostać marszałka Józefa Piłsudskiego przemawiającegodo narodu. Akustyczny element „bicia sercaludzkiego” potęgował i uzupełniał dramaturgię teji wielu innych sekwencji. W nostalgiczne słowapieśni wplatały się układy choreograficzne, którebyły kolejną formą interpretacji tamtych wydarzeń,a autentyczne filmy z tego okresu jeszcze bardziejprzybliżyły nam ten doniosły fakt.Staraliśmy się pochylić nad historycznymiwydarzeniami z pietyzmem i powagą, unikającsztucznego patosu. Byliśmy także przekonani, iżnasz spektakl nie straci na swej powadze mimobraku koturnowości i „sztucznej, banalnej od-NOWY SAMOLOTW Politechnice RzeszowskiejSymbolicznie Via Regia – wytyczona odKorczowej do Pilzna – otwarta została5 stycznia br. przez wicemarszałek Annę Kowalskąna konferencji prasowej w Szynku Rzeszowskim(przy rzeszowskim Rynku), który też wtedy zainaugurowałdziałalność, co dziennikarze smakowaliw serwowanych tu jadłach i napitkach. – Nowyszlak poszerza podkarpacką ofertę turystyczną,zwłaszcza że wiedzie przez miejsca, które stanowiąperły architektury polskiej, by wskazać tylkomiasta na początku tej drogi: Przemyśl i Jarosław– przekonywała wicemarszałek o ciekawym promocyjniedla województwa znaczeniu szlaku św.Jakuba wiodącym z Korczowej do Pilzna przezPrzemyśl, Jarosław i Rzeszów.Jest to fragment szlaku pielgrzymkowego,który łączy się z podobnym w województwie małopolskimi dalej ze szlakami prowadzącymi dosamego Santiago de Compostela w Hiszpanii.w nowoczesnym i niedawno oddanymRegionalnym Centrum Dydaktyczno-Konferencyjnym i Biblioteczno-AdministracyjnymPolitechniki Rzeszowskiejz bohaterem przestworzy, kapitanemTadeuszem Wroną, absolwentemtej uczelni (1 listopada ub. roku wrazz załogą posadził bezpiecznie samolotBoeing 767 na lotnisku Okęcie w Warszawiepomimo awarii podwozia. Pasażerowiezostali ewakuowani w ciągu półtorejminuty i nikt nie został poszkodowany). W gronieinnych osób kpt. Tadeusz Wrona został uhonorowanyprzez rektora, prof. dr. hab. inż. AndrzejaSobkowiaka, medalem Zasłużony dla PolitechnikiRzeszowskiej. Towarzyszyła temu uroczystaPRZEZ PODKARPACIEŚladem królewskiego traktuGościnnie wystąpili muzycy z zespołu Manitou: AndrzejPaśkiewicz i Piotr Smolikświętności”. Twórcza dyskusja z widzami poopadnięciu scenicznej kurtyny utwierdziła nasw przekonaniu, iż ten nowatorski sposób potraktowaniapodniosłego wydarzenia historycznegosprawdził się.• Arkadiusz KŁUSOWSKI,założyciel Rzeszowskiej Grupy Artystycznej,dyr. art. spektakluNowy samolot ZLIN 242L do nauki pilotażu oraz treningu akrobacjipromocja habilitacyjna i doktorska oraz wręczenienagród i medali Primus Inter Pares.Politechnika Rzeszowska wykształciła ok. 500pilotów lotnictwa cywilnego, którzy latają w krajowychi obcych liniach lotniczych.• Andrzej PIĄTEKZostał on włączony do europejskiej sieci Drogiśw. Jakuba. „Drogi św. Jakuba ukształtowały Europę”– przypominają za Johannem WolfgangiemGoethem inicjatorzyszlaku, podkreślającwartość tego pomysłu.Bo Droga św. Jakuba,nazywana często takżepo hiszpańsku Caminode Santiago – toszlak pielgrzymkowydo katedry w Santiagode Compostela w Galicjiw północno-zachodniejHiszpanii.Tamże bowiem, wedługprzekonań pielgrzymów,znajduje sięgrób św. Jakuba WiększegoApostoła. Nie ma jednej trasy pielgrzymki,a uczestnicy mogą dotrzeć do celu jednym z wieluszlaków. Droga oznaczona jest symbolem pielgrzymów– muszlą św. Jakuba i żółtymi strzałkami.Według informacji – pomieszczonych w specjalnymprzewodniku zredagowanym przez KrzysztofaZielińskiego – istniejąca od ponad tysiąca latDroga św. Jakuba jest jednym z najważniejszychchrześcijańskich szlaków pielgrzymkowych, obok Od lewej: Paweł Plezia, Anna Kowalska, Jarosław Reczek i Krzysztof StaszewskiFot. Ryszard Zatorski7Fot. Archiwum PRzWYDARZENIA • OPINIE • LUDZIETURYSTYKA


TURYSTYKA szlaków do Rzymu i Jerozolimy. A patron szlaku,Jakub Większy (Starszy), według wierzeń i zapisówchrześcijańskich zwany także Jakubem Pielgrzymemlub Jakubem z Compostelli, był synemrybaka, bratem Jana Ewangelisty, jednym z 12apostołów powołanych przez Chrystusa do służbyprzy nim.Projekt tego szlaku na Podkarpaciu zrealizowanyzostał przez <strong>Stowarzyszenie</strong> Pro Carpathia,a sfinansował w całości to przedsięwzięcie UrządMarszałkowski Województwa Podkarpackiego.Szlak wytyczono na długości 219 km i wiedzieprzez urokliwe przestrzenie Podkarpacia – poinformowałPaweł Plezia ze Stowarzyszenia Drógśw. Jakuba w Polsce, jeden z inicjatorów, którypomagał sposobić tę drogę dla potrzeb pątniczychwędrówek. Jest on przekonany, że szlaki św. Jakuba,które splatają Europę w podkarpackim obrazieznakomicie przybliżą innym urok naszych zabytkówi przyrody. Oczywiście jak wynika z pątniczegocharakteru trasy, samochodem szlaku niemożna przemierzyć, a jedynie pieszo (około 10 dniwędrówki) i co najwyżej rowerem, albo w siodle nakoniu. W ciągu Via Regia ustawiono 8 tablic informacyjnych:w Korczowej (przy kościele św. Jakuba),w Przemyślu (na terenie kościoła pw. bł. SebastianaPelczara), w Jarosławiu (przed wejściemdo klasztoru dominikanów), w Przeworsku (na tereniekościoła Bernardynów), w Krzemienicy (nadzwonnicy przy kościele św. Jakuba), w Rzeszowie(przy kościele Chrystusa Króla), w Górze Ropczyckiej(na dzwonnicy przy kościele św. Jakuba StarszegoApostoła) i w Pilźnie (przed sanktuariumMatki Boskiej Pocieszenia), a pomocny może byćwspomniany przewodnik Via Regia wydany przezPro Carpathię. Wytyczony i oznakowany szlakw województwie podkarpackim łączy się ze szlakiemw województwie małopolskim, a tym samymze szlakami prowadzącymi do wspomnianegoSantiago de Compostela w Hiszpanii. Prezes ProCarpathii, Krzysztof Staszewski, jest przekonany,że uda się zainteresować harcerzy, aby podjęli sięopieki nad poszczególnymi odcinkami szlaku.A zatrzymując się w stolicy Podkarpacia, możnasię pokrzepić właśnie we wspomnianym szynku…Piwem Szynkowym Rzeszowskim o przednimsmaku i mocy, według tradycyjnych recepturwarzonym, które w niepasteryzowanej postaciNr 1(75) Rok VIIIz beczki jest serwowane, ale i w butelkach sprzedawane,tudzież wszelakimi rosolisami, węgrzynamii śliwowicami oraz przekąskami do nich i jadłem– od tatara i studzieniny po flaczki po rzeszowsku,śledzia po żydowsku, rzeszowski żur, pierogi ruskie,kaszankę z wątróbką i sztukamięs z kwaśnąkapustą… A wystrój szynku z replikami powiększonychfotografii autorstwa Edwarda Januszaprzenosi gości wyobraźnią w odległe, galicyjskiei przedwojenne czasy Rzeszowa.BIZNESOWA I KONGRESOWATurystyka w aglomeracji rzeszowskiej• Ryszard ZATORSKIJerzy RutDruga połowa XX w.charakteryzowałasię niespotykanym tempemprzemian w różnych dziedzinach.Także turystyki, któraz elitarnej stała się zjawiskiemmasowym oraz jednąz najbardziej dynamicznierozwijających się nowoczesnych gałęzi gospodarkiświatowej. Pojawiło się pojęcie turystyka kongresowa,określane w branży przemysłem spotkań– MICE (Meetings, Incentives, Conferences, Exhibitions)oraz podróże w sprawach zawodowychi interesach, określane turystyką biznesową. Zaliczasię do nich podróże w celu udziału w targach,wystawach, wizytacjach, walnych zgromadzeniach;podróże dla zawierania kontraktów i udziałuw spotkaniach biznesowych; podróże handlowedo innych przedsiębiorstw oraz podróże motywacyjneorganizowane dla własnych pracowników.Według szacunkowych wyliczeń, uczestnikmiędzynarodowego trzydniowego kongresu, zostawiaw miejscu recepcji ok. 1500 euro, które zasilająbudżet regionu i miejsc recepcji. Około 10proc. z wpływów trafia do organizatora, pozostałe90 proc. do budżetu innych podmiotów z szerokiejsfery usług: hoteli, restauracji, firm cateringowych,obsługi technicznej, sklepów, instytucji kulturalnychi rozrywkowych, transportu miejskiego itp.Warto zauważyć, że mimo kryzysu gospodarczegow świecie, usługi są najprężniej rozwijającymsię sektorem gospodarki w UE – ich udział w PKBoraz zatrudnieniu sięga ok. 70 proc. Są to wystarczającepowody, dla których wysoko należy ocenićdecyzję o budowie Centrum Wystawienniczo-Kongresowego Województwa Podkarpackiegow Jasionce. Będzie ono współfinansowane z budżetuwojewództwa kwotą 35 mln zł oraz 30 mln złz Unii Europejskiej. Termin zakończenia inwestycjizaplanowano na 2015 r.Centra kongresowo-wystawiennicze sąobiektami reprezentacyjnymi i prestiżowymimetropolii oraz dużych miast, dając świadectwoich uczestnictwa w innowacyjnych osiągnięciachnaukowych, technicznych, gospodarczych, politycznychitd. Współczesny Rzeszów, skupiającysilne branże uznanych producentów krajowychi europejskich, sięga swymi tradycjami do lat1936–1939, kiedy to w ramach Centralnego OkręguPrzemysłowego powstała WSK PZL-Rzeszów,a współcześnie w oparciu o jej tradycje utworzonoDolinę Lotniczą.Stolica Podkarpacia jest uznanym i liczącymsię ośrodkiem szkolnictwa i nauki. Efektemwspółpracy uczelni i przemysłu powstał PodkarpackiPark Naukowo-Technologiczny Aeropolis(PPNT), którego głównym celem jest tworzeniesprzyjających warunków pomiędzy sektorem naukia innowacyjnymi przedsiębiorstwami orazzwiększenie możliwości wykorzystania wynikówprac badawczo-naukowych do rozwiązań technologicznychwdrażanych następnie w podmiotachgospodarczych. W Politechnice Rzeszowskiejdziałają m.in.: Laboratorium Materiałów Kompozytowychi Polimerowych dla Przemysłu Lotniczego,Laboratorium Zastosowań SystemówInformatycznych w Diagnostyce, LaboratoriumKomputerowego Wspomagania Badań i ProjektowaniaKonstrukcji Lotniczych i AlternatywnychOdnawialnych Źródeł Energii. Uniwersytet Rzeszowskiznany jest z prężnej współpracy z otoczeniemspołeczno-gospodarczym regionu w zakresiebadań naukowych i prac rozwojowych prowadzonychm.in. przez Kompleks Naukowo-DydaktycznyCentrum Mikroelektroniki i Nanotechnologii,Kompleks Naukowo-Dydaktyczny Zalesie – RegionalneCentra Innowacji i Transferu TechnologiiProdukcji, Przetwarzania oraz Marketingu w SektorzeRolno-Spożywczym. Na uwagę zasługujewspółpraca innych szkół wyższych z gospodarkąregionu.Rzeszów – stolica innowacji, wykorzystującdziedzictwo historyczne i kulturowe miasta, promujekulturę żywą oferowaną przez ośrodki kulturyi nauki, muzea, biblioteki. Program wydarzeńkulturalno-wystawienniczych – skierowanydo mieszkańców, studentów i uczniów przyjezdnych– czyni go bardziej atrakcyjnym dla zwiedzających,przedsiębiorców i ich pracowników.Należy podkreślić, że Rzeszów jest usytuowanyna skrzyżowaniu arterii komunikacyjnycho znaczeniu międzynarodowym i krajowym.Powstająca autostrada A4 zapewni połączeniekomunikacyjne i transportowe Europy Zachodniejz Ukrainą, a budowa drogi ekspresowejBiałystok – Lublin – Rzeszów – Barwinek będzienajkrótszym połączeniem krajów skandynawskichz krajami Europy Środkowej, Południoweji Wschodniej. Dostępność komunikacyjną poprawiasię poprzez modernizację Portu Lotniczego8


Styczeń 2012MAGICZNA BAŚŃPozostanie w pamięci i sercachJadwigaKupiszewskaGdy ten tekst ukażesię, będzie już poświętach Bożego Narodzenia.Mikołaj rozdał wszystkieprezenty, lecz jeden z nichpozostanie w pamięci i sercach– wieczór muzyki, kolęd i pastorałek, którerozbrzmiewały w wypełnionej po brzegi sali widowiskowejMłodzieżowego <strong>Dom</strong>u Kultury naosiedlu Baranówka przy ul. K. Iranka Osmeckiegow Rzeszowie, a udostępnionej dzięki życzliwościdyrektora Bogusława Tomczaka oraz wicedyrektorekAnny Gargały i Anny Mróz. I tak zwykłydzień 16 grudnia 2011 r. zamienił się w magicznąbaśń. Uczniowie Ogólnokształcącej Szkoły MuzycznejI Stopnia w Zespole Szkół Muzycznychnr 2 im. Wojciecha Kilara w Rzeszowie, pod okiemniestrudzonych nauczycieli, przygotowali świąteczno-mikołajkowykoncert kolęd pt. „Jest takidzień”. Na uroczystości jak zawsze była obecnaz młodzieżą i pedagogami dyrektor szkoły MariaJędreas-Romankiewicz.Boże Narodzenie to najpiękniejsze święto,z gwiazdką, z tradycyjnym barszczem, karpiem,z życzeniami ludzkiego szczęścia. Opowiedziećo nim można w sposób niezwykły, tak jak zrobiłyto dzieci ze szkoły muzycznej.W blasku przystrojonej choinki na scenie pojawiłsię Mikołaj. „Choć to wszystko są baje, dobrze,że są Mikołaje, a worek, w którym mieszczą się podarki,najprzedniejszej musi być marki”. Tymi słowamirozpoczęła się wędrówka muzyką, kolędami,tańcem i słowem o historii powstania pierwszychkolęd, pastorałek, o szczęściu i dobroci. Dźwiękiinstrumentów klawiszowych, perkusyjnych,skrzypiec i wiolonczeli, fletu i dzwoneczków poruszyłyniebo i ziemię. Przypomniały kalendarzowejzimie, w tym roku słonecznej, że gdy pada śnieg,wiruje, dzwoneczki sań unoszą śnieżny puszeki otulają tańczące dzieci, które w baletkach, koralach,w strojach śnieżynek dały popis tanecznegokunsztu.Trudno jest opisać atmosferę koncertu. Totrzeba było zobaczyć. – Bez dziecięcego uśmiechunie odczulibyśmy uroku świąt Bożego Narodzenia,a pomoc rodziców, ich zaangażowanie w każdeprzedsięwzięcie szkoły na rzecz edukacji i rozwojudzieci są ogromne – powiedziała na zakończenieRzeszów-Jasionka, obsługującego połączenia m.in.do: Nowego Jorku, Bristolu, Dublina, Londynu,Birmingham, Frankfurtu oraz wakacyjne czarterydo Egiptu, Tunezji i Turcji. W sąsiedztwie lotniskai Parku Aeropolis prowadzona jest linia kolejowanr 71, która powinna przyczynić się do zwiększeniapromocji turystycznej regionu. Centrum, z racjiusytuowania w bliskim sąsiedztwie lotniska,będzie dla potrzeb obsługi swoich klientów wynajmowałoszereg pomieszczeń różnego przeznaczenia,jak np. salony wypoczynkowe dla VIP-ów,do spotkań biznesowych czy z mediami; dla zorganizowaniaprofesjonalnej recepcji kongresu czystanowiska informacyjnego.Region jest otwarty dla przyjazdów biznesowych,w tym tematycznych study tours orazimprez typu incentive – integracyjnych i motywacyjnychdla pracowników firm. Podkarpaciemoże zaoferować zróżnicowane sposoby spędzaniaczasu po zakończeniu obowiązków służbowych,atrakcyjne imprezy w miejscu pobytu i naimprezach objazdowych – uwzględniające fakt, żew sferze infrastruktury i usług potrzeby biznesumogą różnić się od oczekiwań turystów podróżującychw celach wypoczynkowych.Tworzenie w regionie stref ekonomicznychoraz bliskość dużych rynków krajowych i zagranicznychsprzyjają innowacyjnym rozwiązaniomi napływowi kapitału inwestycyjnego. Wiodącąrolę przy tym odgrywa środowisko naukowe i artystyczne.Profesorowie, uczestniczący w spotkaniach,konferencjach i kongresach w świecie, jaki goszczący uczonych ze świata, mają swoje oczekiwaniawzględem współpracy z Centrum Wystawienniczo-Kongresowym.Wydaje się, że dobrymrozwiązaniem w tej kwestii byłoby powołanierady naukowej pod przewodnictwem marszałkawojewództwa podkarpackiego, w skład którejwchodziliby rektorzy podkarpackich uczelni orazkadra naukowa silnie powiązana z międzynarodowymiośrodkami naukowymi i artystycznymi.Zadaniem rady byłoby pozyskiwanie, planowanieoraz realizowanie w PCWK kongresów, wystaw,targów, imprez kulturalnych itd.Trzyletni okres, jaki pozostaje do otwarciaCentrum, jest wystarczający dla przygotowaniakadr pod kątem kompleksowej obsługiklientów biznesowych i kongresowych. Zadanietakie może podjąć Uniwersytet Rzeszowski,który kształci studentów w zakresie turystykii rekreacji na poziomie magisterskim. Pozwolito wykorzystać dla gospodarki regionu potencjałintelektualny studentów planowanej specjalnościturystyka biznesowa i kongresowa oraz wpisać sięw projekt „Innowacyjny Uniwersytet Rzeszowski– wsparcie innowacyjnej przedsiębiorczości akademickiej”.• Prof. dr hab. Jerzy RUT,Uniwersytet Rzeszowskiwicedyrektor szkoły Jolanta Tomkiewicz i dziękującnauczycielom i młodym artystom za trudwłożony w profesjonalne przygotowanie koncertupodkreśliła, że są najlepszą orkiestrą, z którą przyszłojej pracować. Przewodniczący komisji kultury,turystyki i sportu rady miasta, Czesław Chlebek,który obecny był na koncercie oraz prezes stowarzyszenia<strong>Nasz</strong> <strong>Dom</strong> Rzeszów Jerzy Maślanka,w tych życzeniach świąteczno-noworocznych podkreślili,że wspierać będą dziecięce talenty i otaczaćopieką medialną młodych artystów muzyków,wokalistów, a także początkujących poetów.Na okoliczność koncertu wydana zostałaksiążeczka pt. Wiersze pod choinkę. Pierwszeprace poetyckie uczniów klas I–VI są „zbiorempłynących z głębi małych serduszek strof, ucztąduchową w czasie nadchodzących świąt BożegoNarodzenia” – napisały we wstępie Jolanta Tomkiewiczi Urszula Klimas, które przy współpracyz Iloną Klimas i Rafałem Kochańskim zebraływiersze i opracowały ten wzruszający szczerościątomik. Jesteśmy przekonani, że dla autorów wierszybędzie on początkiem pisarskiej przygody orazspotkania w gronie poetów Klubu Młodych Twórców,który działa przy stowarzyszeniu <strong>Nasz</strong> <strong>Dom</strong>Rzeszów.• Jadwiga KUPISZEWSKADzieci wszystkich klas OSM nr 2 śpiewajątytułową piosenkę „Jest taki dzień…”EDUKACJA • SZKOŁY TURYSTYKAFot. Agnieszka Mużydło9


UCICHŁO RŻENIENigdzie już nie znajdziesz szczęśliwej podkowyTAMTEN RZESZÓWBogusław KotulaKoń w Polsce królowałwszędzie. W stolicyi metropoliach, w miastachdużych i w małych sztetlach.Wieś rodzima bez karego,gniadego, siwej czy małej tonie wieś. On za chłopskiegobrata robił, kobyła za kochankę być mogła. MiędzywojennyRzeszów „kuniami stoł”. Dorożkarzei furmani, podmiastowi rolnicy i badylarze, powozypaństwa Gumińskich, Chłapowskich i Jędrzejowiczów.Chude, nędzne szkapiny żydowskich„balagulesów”, bez których miejski transport byłwręcz niemożliwy.Dzisiaj może już tylko nieliczni „z Kresów”pamiętają, jakie targi końskie 26 lipca odbywałysię w Tarnopolu. Po okupacji zostało w Rzeszowietrochę konnych dorożek przy placu Farnym,na Bernadynce, przy dworcu kolejowym i PodKasztanami. Kiedy ruszyło murowane budownictwosocjalistyczne, słynne dorożkarskie rodzinyz Rudek przesiadły się na duże wozy piaskarskie.Kiesie, Świsty, Tabisze, Goryle. Koń mechanicznyKuźnia Stanisława Serwy przy ul. Lenartowicza na wprostul. Czackiego przy styku z ul. Podpromie (1945 r.)pakował się bez pardonu na kociołbowe,trylinkowe i jeszcze szutroweulice i uliczki wojewódzkiego miasta.Przestały dzwonić zimowe sanki,zamilkły batowe strzelania, znikłydymiące końskie „pączki”, a z nimiuliczne wróble.Zaraz po wyzwoleniu na łączce„Pasternaczki” przy Staszica pasłysię zgodnie niemieckie i polskie konie,te pozostałe po ułańskiej „XX”.To była jedyna radocha dla osrołków,którym pozwolono jechać pławić tokońskie towarzystwo „na Wisłok”. Nazawsze ucichło rżenie tych pięknychz Dąbrowskiego, pozostały tylko…kawałki stajni i „cywilna” ujeżdżalnia.Podrzeszowskie żyzne baryłkizabudowano betonowymi pudełkami, pieczarkiuprawia się na chemii, wesela wsadzono w mercei audi, zakłady pogrzebowe nie pamiętają już jakw ogóle wyglądał żałobny koń.Znalezione tu i ówdzie zdjęcia przypominająjak koniki „rządziły” ulicami „wielkiego”Rzeszowa. Znikły kuźnie, śródmiejskie stajnie,Na ulicy Zamkowej w 1945 r.Przedwojenny i powojenny Nowy Rynek w Rzeszowie (obecny pl. Wolności)nigdzie już nie znajdziesz szczęśliwej podkowy.Nawet konika na biegunach nie uświadczysz „podkrzyżykami”. Urodziły się stadniny i to może jedynydowód na to, jak wielka jest miłość człowiekado konia, która nigdy nie zardzewieje ani się nieochwaci. Hetta, wiśta, prr. Było jeszcze: wio, nazad,hola i… więcej „drzechów” nie pamiętam.• Bogusław KOTULADorożka na Rynku Głównym w przedwojennym RzeszowieNa ulicy Grunwaldzkiej w 1945 r.Ulica Sobieskiego przedwojną – na wprost widocznakamienica żydowska Klarneta(przylegająca z lewej strony doobecnego gmachu UniwersytetuRzeszowskiego),którą zburzyliNiemcy, otwierając drogę dobudynku Sokoła (obecnie Teatrim. W. Siemaszkowej)Widok na plac przy Gliniku na Staromieściu – furmanki czekają na ludzi, którzy są na mszyw pobliskim kościele (1945 r.)Ulica Kopernika w 1945 roku – na wprost budynek, w miejscu któregopotem została wybudowana restauracja Relax


Styczeń 2012magazynWersliterackinr 1 (49), Styczeń 2012Debiut. PoezjaPaula SałapaUrodziła się 13 stycznia 1992roku w Ostrowcu Świętokrzyskim.Mieszka w Rudzie Kościelnej– malowniczej miejscowościw dolinie rzeki Kamienna. Studiuje napierwszym roku pracy socjalnej UniwersytetuRzeszowskiego. – Kochamgóry. Wierzę w ludzi i anioły, te bieszczadzkienajbardziej – zapewnia Paula.PoezjaJan TulikSerce z kamieniaNaśmiewałeś się z poezjiDlatego uschnieszpatrząc na zroszony poranekw porze wonnego owocowaniałaknąc i pragnącotaczającego cię życia –uschnieszAlbo nie:Będziesz Tantalu czekałprzy słupie wiecznego upokorzeniana najbanalniejszą choćby– jak „serce z kamienia” –metaforęPoeta, prozaik, eseista, krytyk literacki,autor słuchowisk poetyckichi zbiorów wierszy: Zdarzenie w c-durze(Rzeszów 1981), Ocalone drzewo (1982),Budzenie licha (1985), Wada pierworodna(1993), Godzina drogi (2008), Szepty przyPoczątku świata (2011), Kaligrafia zdziwienia(2011) oraz cyklu poetyckiego Suplikacje(2000). Wydał również powieści: Doświadczenie(1986), Furta (2001), zbiór opowiadańGry nieużyteczne (2000), dramat Kontynenty(1998). Za twórczość literacką tłumaczonąna kilkanaście języków otrzymał wielenagród, m.in.: Fundacji Kultury im. StanisławaPiętaka i im. Ryszarda Milczewskiego-Bruno.***Jesień...Klucze i głosy z niebaLiście w kolorze parzonej herbatyBalety ważki na słońca zachodzącym ekraniePaździernikowy bałagan...Cała moja melancholia parzy w ręceKruche motyle muskają policzekW imię miłościkocham, lubię, szanujęTwoją bezzasadną obojętnośćBezsennośćNocpusty wzrokgłupie myślianalizaDo pierwszego zdziwieniaTyle rzeczy udało się zmierzyć. Zważyć.Tyle spraw opisać. Detalicznie.Czyli zamknąć.Jeśli jednak istnieją takie, którym nie podoła linia,którym dziesiętny system i język u wagiwymykają sięjak jaszczurka gorącym kamieniom – tepozostaną,Biała różaWniesiona do pokojuSamotnegoMężczyzny – pąsowiejeMiłość stłuczonej szklankiNajwiększa jest miłośćstłuczonej szklankikawałki diamentówpowbijane w palcei czyjś dotyk, ciepłe spojrzenietopnieją jak serca w fotelachwpatrzone przed siebie szukając oparciakoniugacja kogoś icel trafionymosiężną sznurówką zawiązane dłoniei końca nie widać, horyzont wciąż dalejlecz się nie śpieszysz bo tylko kawałeki bramę przestąpiszi nadal wciąż razempod granitową płytą i chryzantemamihermetycznie bezosobowajaumieramlękiem cieniarzuconym niedbaleprzez CiebiePrzetrwają, by szukać instrumentu, który je wyśpiewa.Przetrwają, by nas przeprowadzićprzez wszelkie miary, wagi, opisy.Doprowadzić do pierwszego zdziwienia.Przetrwają – jak marzenie,że są rzeczy trwałe. I do ostatniegozdziwienia.Tyle znaczyszKrzysztofowi KuczkowskiemuWszystko musi znaczyć? Te pustułki!Siadają na kamieniu, zamoczą dziób po krople oczu,może nawet nie dostrzegą chłodu.1 to nic nie znaczy. Pragnienie. To wszystko.Kamień pachnie wilgocią, dzieli nurt;kroi rzekę na srebrne i zielone pasy.Ten kamień nigdy nie był rozżarzony,nie oczyszczał ust, nie wypalił fałszu.Dlatego nie oskarżaj mnie, że nie rozumiem.Płyniesz, a twoje piersi zarastają łuską.Lecisz i z rozpostartych rąk osypują się pióra.Tylko gdy idziesz, prostujesz się. Tyle znaczysz.11


ProzaEdward GuziakiewiczPisarz, prozaik, absolwent KUL, członek ZLP. Tworzy w trzechnurtach: dziecięcym, młodzieżowym i fantastyczno-naukowym.Dorobek autora obejmuje: 5 powieści, 10 mikropowieści, 26 opowiadań,dramat, 2 poradniki dla młodzieży (know-how), jeden dla dzieci, 2 tomywywiadów, tom eseistyki, nie licząc kilkuset publikacji prasowych orazdrobnych utworów poetyckich. Należy do twórców kładących nacisk naobecność w Internecie (www. guziakiewicz.pl). Fantastyka to główny nurtjego twórczości. Za powieść Zdrada strażnika planety otrzymał Złote Pióro,nagrodę O/ZLP Rzeszów. Nakładem Wydawnictwa „Dreams” w Rzeszowieukazały się ostatnio drukiem jego dwie inne powieści SF: Hurysyz katalogu i Obcy z Alfy Centauri. Obecnie pracuje nad kolejną, noszącątytuł Bunt androidów (poniżej fragment tego utworu).WERS nr 49, Nr styczeń 1(75) Rok 2012 VIIIDebiut. PoezjaMichałBasamonKULTURA TURYSTYKA• SZTUKAPrzedzieraliśmy się przez bujne zarośla,a masywny Harry maczetą torował namdrogę. Maltretował chaszcze, zadając im regularneciosy, raz, dwa, trzy. Nie było to jak w buszu!Za nim posuwała się filigranowa Olga, stawiającaz rozwagą kroki. Omijała wystające korzenie. Dopieroteraz zaczęło chodzić mi po głowie, że popełniłemkatastrofalny błąd. Cała ta wyprawa w północneregiony Mato Grosso pachniała absurdemi dowodziła mojej horrendalnej głupoty. Dlaczegoza wszelką cenę chciałem uratować Kasandrę? Należałotransferować ją tam, gdzie nie miałaby żadnegopola manewru. Jeden strzał w głowę i po krzyku.Olga bez uprzedzenia zatrzymała się i omal nanią nie wpadłem. Poszedłem za wzrokiem Harry-’ego. Zwisający z niskiej gałęzi efektownie ubarwionywiśniowo-brązowy boa tęczowy o niemalodblaskowym wzorze na skórze nie zamierzał namustąpić. Trudno go było przeoczyć. Wzdłuż jegogrzbietu biegły jaskrawe czarne pierścienie z jasnymtłem w środku, a po bokach owale z widnymipółksiężycami. Dusiciel miał około dwóch metrów,wyjątkowy okaz, ale nie był groźny. Żywił się gryzoniami.Harry wyciągnął maczetę i przesunął jego łebw inną stronę. Ruszyliśmy dalej. Olga wzdrygnęłasię, gdy ocierała się o jego gładkie łuski. Łysy satyrwrócił do wyrąbywania pikady w dżungli, a jado kontemplacji smukłych nóg kroczącej przedemną agentki. Dziewczyna uparła się przy krótkichspodniach i doszedłem do skądinąd banalnegowniosku, że aby dobrze wypaść ziemskie madonnygotowe są do najwyższych poświęceń. Z początkupróbowała nawet kręcić tyłeczkiem. Tom i Sam teżwłożyli krótkie spodnie, ale ich nogi, ręce, głowyi karki okrywała elastyczna siateczka, cud gelańskiejtechniki, chroniąca przed atakami kąśliwychowadów, wężów i gryzoni. Najbardziej ekstrawaganckiokazał się Bruno, który wybrał się na tę wyprawęna bosaka. Nie oponowałem. Miał największedoświadczenie w obcowaniu z niekiełznanąprzyrodą, więc z pewnością wiedział, co robi. DzicyIndianie też przecież chodzili boso.Krzyk papug ustawał i domyśliłem się, żewkrótce wyjdziemy z gęstwiny. Musieliśmy zwolnić,bo pod nogami zaczęły nam się pojawiaćomszałe kamienie. Potknąłem się i kurczowo złapałemza zwisającą lianę. Rozkołysałem gałęziei posypały się na nas pluskwiaki i drobne włochatepająki. Tom brzydko zaklął, zaś Harry się odwrócił,czekając, aż strzepniemy z siebie owady. Nie takdawno skończyła się w tym regionie pora deszczowa,tym niemniej dokuczliwe robactwo zdążyło sięjuż rozmnożyć. Wykoncypowałem, że powinienemBUNT ANDROIDÓW(fragment powieści)przestać zwracać uwagę na zgrabną pupę blondynki,a skupić się na pokonywanej drodze. Kamienipod nogami przybywało, a dotąd zwarta warstwalistowia w koronach drzew przepuszczała więcejsłońca. Wreszcie Harry zatrzymał się, wkładającmaczetę za pas i naglącym gestem przywołującmnie do siebie. Przez zarośla bambusa wyjrzałemna polanę. Zaleciało dymem z ogniska.Rysowały się przed nami ruiny dawnej świątyni.Kiedyś świetna, rozsypała się, pokrywającniskie wzgórze swymi resztkami. Zmurszała kamiennaściana otulała dwa ulokowane obok siebiezejścia do podziemi. Nieopodal straszył stary szałasz taquary, powiązany lianami i pokryty pożółkłymiliśćmi palmowymi. Był pusty. Uwolniłemmagiczne oko. W chwilę później kątem oka wyłowiłemruch. Oniemiałem. Z podziemi w te pędywynurzyła się Kasandra. Włosy miała zmierzwione,oczy podkrążone, twarz bladą, a dżinsy podarte.Omiotła z gniewem niebo, widocznie ostrzegłyją czujniki i z nienawiścią wypaliła do niby-pająka,roznosząc go na strzępy.Mogłem do niej strzelić, ale stałem jak sparaliżowany,wpatrując się w jej postać. Usiłowałem jąsobie wyobrazić w plamistej skórze jaguara i z maczugąw dłoni. Wyręczyła mnie Olga. Rąbnęła z zarośli,nie czekając na rozkaz, ale za późno. Inteligentnypocisk otarł się o banitkę i wbił w ścianę.Zdążyła umknąć pod ziemię.Zostaliśmy zdemaskowani. Zaskoczenie niewchodziło już w grę, więc ujawniliśmy się, pomałuwychodząc na polanę i ostrożnie stąpając po ruchomymkamienisku. Posuwaliśmy się tyralierą.Skanery zdradzały obecność pięciu żywych istotw indiańskich katakumbach. Jeden żółty punkt, toKa, oraz cztery czerwone, to jej europejscy kumple.Jednak rachunek się nie zgadzał. Miała być szóstka.Czyżby któryś z chłopaków odłączył się od reszty?A może pożegnał się z życiem, ulegając zabójczejdżungli?– Stop! – zdecydowanie ostrzegł nas Bruno.Dojrzał coś, co uszło naszej uwadze. Dwie niewielkieżmije sunęły leniwie między kamieniami,zbliżając się do obutych nóg Harry’ego. Wtopionew tło, były prawie niewidoczne. Agent znieruchomiałw pół kroku, jakby nastąpił na minę przeciwpiechotną.Popisujący się celnością Tom i Sam wypalilirównocześnie, wbijając je w ziemię. Łysy satyr omalnie podskoczył.– Dzięki! – sapnął z ulgą, przypatrując się leżącymu swoich stóp krwawym resztkom. Z sympatiąkiwnął im głową. Na kumpli można było liczyć.Uczeń 3 klasy w II LO w Rzeszowie.Interesuje się chemią, literaturą, pisarstwemi teatrem. W przyszłości chciałbywydać powieść i tomik poezji oraz studiowaćw którejś ze szkół teatralnych.IluzjonistaIle, powiedzIle jeszcze masek założyszIle sztuk odegraszIle fałszywych kwestii wypowieszNim zejdziesz ze scenyI wyznasz skruszony: „Mea culpa”?Ile, no powiedzIle jeszcze kropli musi upłynąćIle ziaren piasku czasu spaśćByś zrozumiałŻe istniećTo znaczy: być sobą?Ile jeszcze będziesz knuł scenariuszyWypranych z życia iluzjiNamiastek utopijnościTylko po to, by legion głupcówNie wygnał cięZe sceny bitwyO marne zabawki?Chcę, byś wiedziałŻe nie wygrasz z kurtynąOna prędzej czy później opadnieZrzuci twego manekina z piedestałuSztucznej glorii na hajuNie wygraszBo występ właśnie dobiegł końca…Rzeszów, 2 września 201112Utwory prosimy nadsyłać do redakcji pocztą elektroniczną: literatura@rsdruk.ploraz w tradycyjnej formie pod adres: 35-082 Rzeszów, ul. Podgórska 4.www.naszdom.rzeszow.pl


Styczeń 2012DLA UCHA I OKAW sylwestrowy wieczór w Filharmonii PodkarpackiejAnna WiślińskaŚw iąteczno-karnawałowekoncerty ciesząsię niezmiennie ogromnymzainteresowaniem publiczności– piękno dźwięku i wyrazuw urzekającej oprawie sceniczneji tym razem zapewniłokomplet publiczności. W koncercie „W blaskubożonarodzeniowych świec” przemówiły „chóryaniołów i pasterzy” pod postacią dwóch koncertującychzespołów w Sinfonii bachowskiej do drugiejKantaty z Oratorium na „Boże Narodzenie”. Świątecznynastrój pogłębiło jeszcze taneczne Concertogrosso – g-moll z uroczym Largo – Pastorale „fattoper notte di Natale” „do użytku na Boże Narodzenie”.Klasyczny w wyrazie i miły dla ucha okazał sięKoncert na fagot pierwszego z niemieckich romantyków– C.M. von Webera, który zabrzmiał w wykonaniuJanusza Kapiasa – muzyka FilharmoniiPodkarpackiej. Na zakończenie przygotowano pełnąrubasznych melodii, lekkości i humoru symfonięThe Miracle Haydna.Stary rok pożegnano koncertem w stylu słynnychbalów wiedeńskich. Trafnym pomysłem byławizualizacja sali balowej Zamku w Łańcucie nahoryzoncie sceny sali koncertowej, która stworzyłanastrój pełen wytwornej elegancji. W roli solistówwystąpili śpiewacy związani z operą wiedeńską –Białorusinka Verinika Groiss i Hiszpan FerminAndrzej PiątekOrkiesra Filharmonii Podkarpackiej podczas koncertu sylwestrowego.Montagud, którzy dali się poznać w przepięknychariach i duetach z oper i operetek. Ozdobą koncertustał się występ tancerzy ze Szkoły Tańca SportowegoAksel, wirujących z wdziękiem w rytm poleki straussowskich walców. Udanym projektem okazałsię również karnawałowy wieczór klasycznychNatomiast całemu zdarzeniu towarzyszy niezamierzonapewna niezręczność. Otóż FranciszkaStarowieyskiego uhonorowano na najbardziejW Millenium Hallpodziwiamy „Teatreksponowanym miejscu, a Józefowi Szajnie danorysowania” – wielkie dzieło skromne miejsce na jednej z dwu ścian w jednymFranciszka Starowieyskiego. szeregu ze skądinąd zasługującymi na szacunekMistrz artystycznej prowokacji regionalnymi artystami: Stanisławem Białogłowiczem,sąsiaduje tu z grupą artystówPodkarpacia. Jednym z nich,w takim założeniu pomysłodawcówwystawy, jest Józef Szajna, jeden z najwybitniejszychCyprianem Biełańcem, KatarzynąCzuchnowską, Małgorzatą Dawidiuk, FranciszkiemFrączkiem, Wiesławem Grzegorczykiem,Stanisławem Jachymem, Włodzimierzem Kot-na świecie twórców sztuki i współczes- kowskim, Ryszardem Kryńskim, Krzysztofąnego teatru, który jednak na Podkarpaciu z wyjątkiemnajmłodszych lat nie mieszkał i nie namalowałani jednego obrazu.Bohaterem głównym ekspozycji w MilleniumLachtarą, Tadeuszem Nuckowskim, MarkiemOlszyńskim, Januszem Szpytem, TadeuszemWiktorem, Józefem Wilkoniem, Piotrem Worońcemi Wiesławem Wodnickim. Inspiracją takiejHall pozostaje Franciszek Starowieyski– artysta filozof, którego dogłębniei namiętnie fascynowały zmysłowośći przemijanie. Oglądamy jego pojedynczą,ogromną pracę: „Teatr rysowania”,gdzie mistrzowsko łączy te obydwie sztuki,a świat realny sugestywnie i przejmującomiesza z tworami niepohamowanejwyobraźni. Ostentacyjnie i formalnienawiązuje do XVII-wiecznych mistrzów,ale na swój rachunek przekornie i prowokującopróbuje pogodzić w „Teatrzerysowania” groteskę z bardzo swoistympoczuciem humoru. Temu dziełu towarzysząna wystawie w Millenium Halljego plakaty.Fragment „Teatru rysowania” Franciszka Starowieyskiegoprzebojów, pięknych głosów i instrumentalnej wirtuozeriizatytułowany „Przetańczyć całą noc”.Poza koncertami karnawałowymi w styczniowymprogramie Filharmonii Podkarpackiej zapowiadanyjest koncert nadzwyczajny z okazji DniaJudaizmu z udziałem Orkiestry Symfonicznej FilharmoniiPodkarpackiej i jednego z najwybitniejszychartystów żydowskich na świecie – JosephaMalovanego. W jego wykonaniu usłyszeć będziemożna hebrajską muzykę liturgiczną.ZMYSŁOWOŚĆ I PRZEMIJANIEStarowieyski w Millenium Hall• Anna WIŚLIŃSKAaranżacji jest album Artyści Podkarpacia AntoniegoAdamskiego, niewolny od stronniczości – jegoautor m.in. wbrew faktom życiorysowym i artystycznymstawia Szajnę na równi z utalentowanymi,ale regionalnymi artystami. Nie mówiąc już, żeani w jego albumie, ani na wystawie w MilleniumHall nie ma prac innych regionalnych twórców zasługujących,z tego samego powodu co obecni, żebysię tu i tam znaleźć. O wiele bardziej obiektywnymdla aranżacji takiej wystawy przewodnikiem byłbyalbum Sztuka Podkarpacia wydany przez PodkarpackieTowarzystwo Zachęty Sztuk Pięknych.Spuśćmy jednak zasłonę milczenia na ten narzucającysię nietakt w nadziei, że wkrótce znajdziesię w Millenium Hall miejsce dla pominiętych wybitnychartystów Podkarpacia, a także na osobną,indywidualną wystawę dzieł Józefa Szajny,który w Rzeszowie ma swoją stałą SzajnaGalerię w Teatrze im. Wandy Siemaszkowej,mieszczącą prace podarowane rodzinnemumiastu. A na placu Cichociemnych stoirównież darowana przez niego Rzeszowowirzeźba Przejście 2001, zaś w repertuarzeTeatru im. Wandy Siemaszkowej jest jegoostatni spektakl Deballage, którym sławiłRzeszów m.in. na festiwalach w Meksyku,Rumunii, na Słowacji i Ukrainie.Wystawę „Franciszek Starowieyski i artyściPodkarpacia” można oglądać w MilleniumHall do 12 lutego br. Mimo jej mankamentów– warto!• Andrzej PIĄTEK11KULTURA • SZTUKA


KULTURA • SZTUKAWŚRÓD ELIT EUROPYGrafiki rzeszowian na wystawie w BrukseliFot. ProtJarnuszkiewicz.comWładysławSerwatowski5grudnia 2011 r.otwarto w Brukseli,w gmachu Europejskiego KomitetuEkonomiczno-Społecznegowystawę grafiki warsztatowejartystów związanychz Wydziałem Sztuki UniwersytetuRzeszowskiego. Pokazano 36 prac staranniewyselekcjonowanych z dorobku artystycznego 18twórców – profesorów i nauczycieli akademickich.Oglądałem je w atrium na 5. piętrze gmachu przyul. Belliard 99. Atrium to przemieniona także nanowoczesną galerię, zadaszona przestrzeń ok.500 m kw. z przeszkloną ścianą zewnętrzną.Wejście na otwarcie wystawy grafików z Rzeszowaułatwiały osobom niebędącym europosłamii stałymi pracownikami UE nie tylko zaproszenia,ale również imienne przepustki, wystawianewedług surowego regulaminu bezpieczeństwawewnątrz instytucji UE. To bezpieczeństwo zapewnianonie tylko gościom, ale również każdejz rzeszowskich grafik warsztatowych. Eksponowaneobiekty szlachetne i piękne zyskiwały czasowyimmunitet swej nietykalności. Wysoka frekwencjaw czasie otwarcia wystawy rzeszowian wynikałaz ciekawości eurodeputowanych i 342 stałychNr 1(75) Rok VIIIprzedstawicieli państw UE obradujących w EKSE.Goście, głównie pracownicy instytucji unijnych,w czasie przerwy na lunch poznawali najciekawszeprace artystów profesorów i młodzieży artystycznejz UR oraz przysmaki kulinarne przywiezionez Rzeszowa na wernisaż. Grafika warsztatowarzadko pojawia się na wystawach monograficznychw środowisku elit Europy, gdzie dominują wystawymalarstwa i rzeźby. Dlatego czas oglądania i dyskutowaniao poszczególnych pracach przekroczyłw dniu otwarcia zwyczajowe 90 minut. Gościeoglądali i dyskutowali o grafikach oraz smakowalipodkarpackie przysmaki blisko trzy godziny.Najwięcej oglądających widziałem przed dwomawklęsłodrukami Agnieszki Dobosz. Jej pracez 2009 roku przyciągały uwagę ekspresją wizualnązbudowaną z miniaturowych rysunków lubsymbolicznie ukazanych przedmiotów metacodziennych,pospolitych, wieloznacznych, a nawetintymnie-prywatnych. Rozszyfrowane szczegółyrysunkowe tworzyły i korespondowały z tajemnicąnadaną przez autorkę pospolitym formom. Tapospolitość była zarazem nadzwyczajna, finezyjnai bezpośrednia. Prace wyglądały niczym poczetrysunków wydobyty z odnalezionych fragmentówkamieni w czasie pleneru archeologicznego.Spotkałem osoby, które odbierały te grafiki jakodzieła egzystencjalne surrealistów lub plan tajemniczychsymboli ułożonych z rysunków dla odważneji nowoczesnej animacji warsztatowej. Mocnymakcentem wystawy były linoryty w formacie100 cm x 70 cm Anny Madej. Oglądających zachwycałaoptyczna dynamika w postrzeganiuutworu statycznego i jednobarwnego, wykonanegoprzed rokiem. Przy grafikach Jacka Szczygła wykonanychw 2011 roku, oglądający wydawali się byćzdziwieni zaniechaniem autora w nadaniu ekspresyjnympracom 75 cm x 56 cm odpowiednich tytułów.Marian Krzaklewski, z którym rozmawiałemo wystawie rzeszowian, zwrócił uwagę na praceprofesora Krzysztofa Skórczewskiego, kierującegografiką projektową w Uniwersytecie Rzeszowskim.Tytuły prac Wieża Egiptu (23,7 cm x 23,3 cm z 2009r.) oraz Wieża Babel (23 cm x 28 cm z 2008 r.) symbolizująna wystawie wizję i nadzieję na rozwijaniewspółpracy między UE a państwami Afryki i Azji.Na wystawie finansowanej przez <strong>Dom</strong> PolskiWschodniej w Brukseli i Urząd MarszałkowskiWojewództwa Podkarpackiego grafiki pokazali:Kamila Bednarska, Paweł Bińczycki, JanuszCywicki, Łukasz Cywicki, Agnieszka Dobosz,Grzegorz Frydryk, Marcin Jachym, Joanna Janowska-Augustyn,Janusz Jędrzejczak, EwelinaKochan-Chrząszcz, Agnieszka Lech-Bińczycka,Magdalena Łać, Anna Madej, Michał Michno,Monika Moskal, Krzysztof Skórczewski, JacekSzczygieł i Magdalena Uchman.7.12.2011 w galerii na VI piętrze EuropejskiegoKomitetu Społeczno-Ekonomicznego UE w Brukseliotwarto wystawę portretów fotograficznych„Artyści Europie” Czesława Czaplińskiego. Tonowa ekspozycja zaproszona z Warszawy do Brukseli,pisałem o niej w nr 6/2011 „<strong>Nasz</strong>ego <strong>Dom</strong>uRzeszowa”.• Władysław SERWATOWSKI12Jacek Szczygieł Anna Madej Agnieszka Dobosz Krzysztof Skórczewski - „Wieża Babel”ARTYSTA NIEZAPOMNIANYWspomnienie o Andrzeju HiolskimAndrzej SzypułaGdyby żył, miałby dziś90 lat. Urodził się1 stycznia 1922 roku we Lwowie,zmarł 26 lutego 2000 rokuw Krakowie. Pamiętam jegoostatni występ w Rzeszowie –z kolędami, w Filharmonii Rzeszowskiejw styczniu 2000 roku, na kilka tygodniprzed śmiercią, kiedy to wystąpił wraz z zespołemArs Nova pod kierunkiem Jacka Urbaniaka. Już wtedynie czuł się najlepiej, ale rzeszowska publicznośćzgotowała mu taką owację, iż był bardzo wzruszony,podniesiony na duchu i zadowolony z występu.Bywają artyści, odtwórcy i interpretatorzy tejmiary co Andrzej Hiolski, którzy wnoszą do kulturymuzycznej niezwykły, ożywczy strumień wrażeń,doznań estetycznych zdumiewających głębiąwyrazu, których jakby w zapisie nutowym częstonie widać, a przecież są, przejmują do granic artystycznegowyrazu, wewnętrznego wzruszenia...Jeszcze początkiem lutego 2000 roku spotkałemAndrzeja Hiolskiego w bardzo dobrej kondycjiw pociągu ekspresowym relacji Warszawa – Kraków,gdzie gawędziliśmy w miłej atmosferze. Byłato także rozmowa o ważkich sprawach – o wartościowaniuw sztuce, o profesjonalizmie, o współczesnychzjawiskach w kulturze polskiej i światowej,o świetnym poziomie naszej rzeszowskiej orkiestry,wreszcie o gustach i zamiłowaniach, takżepozamuzycznych artysty, człowieka niezwykleotwartego i życzliwego ludziom.W 1991 roku śpiewał w Filharmonii im. ArturaMalawskiego w Rzeszowie pieśni MieczysławaKarłowicza. Poprosiłem go wtedy o wywiad do„Kamertonu”. Rozmawialiśmy o Teatrze Wielkim,o jego rodzinnym Lwowie, o Psalmach ZygmuntaMycielskiego, z których tego trzeciego, z chóremi orkiestrą, jeszcze nie zaśpiewał; wreszcie o kwiatach,których pełno było wtedy w filharmonii,a których nie ma kto w jego domu pielęgnować, bogo ciągle nie ma...Repertuar operowy, oratoryjny, kantatowy,także współczesny – Pasja wg św. Łukasza, Diabłyz Loudun Krzysztofa Pendereckiego, liryka wokalna– Karłowicz, Moniuszko, Chopin – niezwykłabyła ta wszechstronność artysty, urzekającego zawszesugestywną,miękką, aksamitnąbarwą głosu, fraząnasyconą tajemnymialikwotami, głębiami,nastrojami...A wszystko zaczęłosię we Lwowie,Andrzej Hiolskigdzie uczył się śpiewu pod kierunkiem Oleskieji Didura. W Starym Teatrze w Krakowie uczył sięgry aktorskiej. Potem, w latach 1945–1956, był solistąPaństwowej Opery Śląskiej, a od 1957 rokuosiadł na stałe w Teatrze Wielkim w Warszawie.Czyż mogła być wspanialej zagrana rola Miecznikaw Strasznym Dworze Stanisława Moniuszki niżwłaśnie w jego wykonaniu?Dobrze, że pozostały nagrania. Są dokonaniaw kulturze polskiej, które na zawsze należy otoczyćczcią i szacunkiem. Do nich należy cała wieloletniadziałalność artystyczna Andrzeja Hiolskiego.• Andrzej SZYPUŁA,artysta muzyk, dyrygent, pedagog,wiceprezes Rzeszowskiego Towarzystwa Muzycznego


KULTURA • SZTUKApoezją żywiołów. Obok niego, a raczej równoleglez nim, wznosi się świat kultury, zbudowany na fundamenciemuzyki i malarstwa. Ich równoległośći równorzędność pozwala na dokonywanie „cuduporównań”.Te konstrukcje liryczne oparte są na mowie,języku, z którego buduje się świat i wyznacza granicejego i własnej tożsamości. Słowa z kolei mająbyć – i są – prawdziwe, autentyczne, nie jakieś retoryczne,a więc martwe formuły, lecz słowa żywe.Można w takim podejściu widzieć nieco utopijneprzekonanie, że możliwe jest jednoznaczne opisanieżycia, świata i siebie. Lektura wierszy z tegotomu zdradza jednak, że ujmowanie i nazywanietych elementów daje zazwyczaj obrazy niejasne,migotliwe, cząstkowe, czyli niepełne i niekompletne,śladowe. A to dlatego, że język wymusza frazę,narzuca własny rytm. Jednak nie ma innej drogi,bo tylko w ten sposób można sformułować myśl czywypowiedzieć sąd.Każde słowo napisane przez poetę zdążaw stronę czytelnika i dopiero jego obecność „wyraża”tekst, nadając mu własny sens. „Cóż wartesą słowa bez swoich luster” – przeczytać możemyw jednym z wierszy. Wsłuchiwanie się w nie wzbogacaich sens. Sam zaś poeta niestrudzenie ugniatasłowa, rozciąga i nagina język, świadom praw nimrządzących i jego natury, uznając pisanie za naturalnyproces. My zaś, jego czytelnicy, zbliżamy siędo sensów, lecz czy umiemy do nich dotrzeć?Trudność, opór stawiany przez wiersze, którechcemy niejako przełożyć na język dyskursywnejwypowiedzi krytycznej, jest dowodem klasy poetyckiegorzemiosła ich autora i tego, że dopiął onswego, bo stworzył dzieło własne. Tak jest właśniez poetycką twórczością Jana Tulika.• Dr Jan WOLSKI,Uniwersytet RzeszowskiJan Tulik, Kaligrafiazdziwienia. Wybórwierszy, Biblioteka„Frazy”, Rzeszów2011.Od redakcjiNa swoistym benefisie Jana Tulika w PolskimRadiu Rzeszów 10 grudnia 2011 r., w ciekawej eseistyczno-publicystycznejrozmowie dr. Jana Wolskiegoz poetą przypomniana została wszechstronnietwórczość Jana Tulika, w tym także audycje radiowez jego udziałemalbo według jego scenariusza.Oczywiściekrólowała najnowszaksiążka poetycka –„Kaligrafia zdziwienia”,ale i niedawnowydane „Szepty przyPoczątku świata”.Tak dopasowano dwajubileusze: 60-leciaurodzin poety i tyleżsamo lat rozgłośnirzeszowskiej.Gratulujemy benefisantomi życzymynieustającej obecności twórczej ku pożytkowi duchowemuczytelników i słuchaczy!Najpierw kolędowały chóry – CollegiumMusicum z Wojewódzkiego <strong>Dom</strong>u Kulturyw Rzeszowie pod dyrekcją Andrzeja Szypułyi Sancta Familia parafii Św. Rodziny w Rzeszowiepod dyrekcją Ludwika Sowińskiego. Tym uroczymkolędom i pastorałkom towarzyszyła pięknapoezja związana z okresem Bożego Narodzenia,autorstwa i w osobistym wykonaniu znanego rzeszowskiegopoety i animatora kultury MieczysławaA. Łypa. Był także czas na promocję najnowszejksiążki filologa i badacza folkloru z Krosna BartoszaGałązki pt. Kolędy Podkarpacia. Podgórze II,gdzie na przeszło 400 stronach znalazło się ponad700 najróżniejszych zapisów kolęd i pastorałek. Tojuż trzeci tom tego autora o tej tematyce, efekt 15lat badań prowadzonych w 140 miejscowościachregionu podkarpackiego. Podczas wieczoru odbyłasię także promocja najnowszego numeru „Kamertonu”,pisma muzyczno-literackiego wydawanegoprzez Rzeszowskie Towarzystwo Muzycznepod redakcją Andrzeja Szypuły, w którym znaleźćmożna niezwykleinteresujące fragmentyostatniegotomu DziennikówZ. Mycielskiego,Fot. Mieczysław A. Łyppatrona pisma,a także materiałyz ostatniej VI SesjiMusica Resoviana.Ale głównymmotywem wieczoru,który odbył sięNr 1(75) Rok VIIIŻYCIE I ŚPIEWWieczór pamięci Marcelli Sembrich-KochańskiejMieczysław A. Łyp i chór Collegium Musicum z Wojewódzkiego <strong>Dom</strong>u Kultury w RzeszowieProf. Małgorzata KomorowskaChór Sancta Familia parafii Św. Rodziny w Rzeszowiew sali kameralnej Filharmonii Podkarpackiej im.A. Malawskiego w Rzeszowie 5 stycznia 2012 roku,była postać znakomitej polskiej śpiewaczki, sopranukoloraturowego, ambasadora polskiej kultury,Marcelli Sembrich-Kochańskiej (1858–1935), któraze Lwowa wyruszyła na podbój świata. O tej niezwykłejartystce opowiadała prof. Małgorzata Komorowskaz Warszawy, autorka wydanej w 2008roku w Oficynie Wydawniczej Errata w Warszawieksiążki pt. Marcella Sembrich-Kochańska. Życiei śpiew. Ostatnie egzemplarze tej nadzwyczajnejpublikacji można było nabyć podczas wieczoru.Opowieściom, niepozbawionym anegdot i opisówscenicznych triumfów artystki, towarzyszyły unikatowenagrania z płyty dołączonej do książki. Tużpo wieczorze, w górnym foyer filharmonii, otwartowystawę pamięci artystki, przygotowaną przezJuliusza Multarzyńskiego z Warszawy. Zgromadzonona niej nie tylko archiwalne zdjęcia artystki,ale także jej partnerów scenicznych, m.in. AdamaDidura, Jana i Edwarda Reszke, następnie zdjęciateatrów Europy i Ameryki, w których występowała,dedykowane jej listy i życzenia od najznakomitszychpostaci ówczesnego świata.Wystawa w Filharmonii Podkarpackiej w Rzeszowiepotrwa do lutego br. Jej organizacja byłamożliwa dzięki pomocy prezydenta Tadeusza Ferenca,który przyjął honorowy patronat nad imprezą,a także Urzędu Miasta Rzeszowa. Patronatmedialny objęło Polskie Radio Rzeszów, a całą imprezęprowadził Andrzej Szypuła.• Ryszard ZATORSKIFot. Hanna Krupińska-ŁypFot. Mieczysław A. Łyp14


Styczeń 2012Piotr RędziniakRok 2012 BWA w Rzeszowiewita nowymiwystawami. Wystawami artystówmłodego pokolenia, coobiecuje świeżość i coś nowego,tak bardzo oczekiwanego w nowymroku w różnych aspektachnaszej codzienności. Z tym większą przyjemnościąprzybliżę sylwetki i twórczość, którą będzie możnazobaczyć w BWA od 12 stycznia do 5 lutego 2012roku.Wystawa malarstwa Łukasza Huculaka podnazwą Hipotezy i hipostazy prezentowana będziew górnej sali. Artysta urodził się w 1977 r. w Rzeszowie.W latach 1997–2002 studiował w AkademiiSztuk Pięknych we Wrocławiu pod kierunkiemŁ. Huculak, bez tytułu, olej, płótno 100-150 cm, 2011prof. Stanisława Kortyki malarstwo i prof. WojciechaKaniowskiego malarstwo architektoniczne,a prof. Krystyny Cybińskiej ceramikę unikatową.Dyplom z wyróżnieniem w roku 2002. Od roku2002 pracuje jako asystent w pracowni malarstwai rysunku prof. Grzegorza Zyndwalewicza, a następnieprof. Wojciecha Lupy w Akademii SztukPięknych we Wrocławiu. Stypendysta i laureatnagród m.in.: wyróżnienie Festiwalu MalarstwaBielska Jesień, stypendium twórcze rządu GórnejBawarii – pobyt w Europejskim <strong>Dom</strong>u ArtystówSchafhof, Fraising k. Monachium, VI BiennaleMałej Formy Malarskiej, Toruń – nagroda BankuBPH; 2004 – stypendium ministra kultury,ARTYSTYCZNA ŚWIEŻOŚĆHuculak, Cichowska i Buczek w rzeszowskim BWAII Triennale Malarstwa im. Mariana Michalika,Częstochowa – nagroda prezydenta Częstochowy,2002 Szczecin – Grand Prix XIX Festiwalu PolskiegoMalarstwa Współczesnego, 2001 – wyróżnieniena IV Biennale Małej Formy Malarskiej w Toruniu,2000 – druga nagroda w Konkursie Fundacji im.Miyauchi Obraz 2000, stypendium ministra kulturyi dziedzictwa narodowego. Uprawia główniemalarstwo. Zorganizował kilkadziesiąt wystawindywidualnych w kraju i za granicą. Brał udziałw wielu prestiżowych wystawach zbiorowych,m.in.: w warszawskiej Zachęcie, Galerii KrytykówPokaz, Opus i Arsenał we Wrocławiu, Galerii ELw Elblągu. Wystawiał również we Francji, Niemczech,USA.„Hipotezy i hipostazy to wystawa w najogólniejszymsensie odnosząca się do relacji realnościi abstrakcji, zewnętrznego świata zmysłowegoi idealnego świata wewnętrznego;opowiadająca o współzależności chaosu(intuicji) i porządku (logiki). Syntezatych dwóch światów w obrazachHuculaka wyraża się koegzystencjąform pochodzących z dwóch różnychźródeł: pierwszym są przypadkowekształty, zacieki, dekalkomanie,drugim zaś powierzchownie traktowaneteorie matematyczne i modeletopologiczne, teoria grafów, i inne”.Tak pisze o niej kurator wystawy BogusławDeptuła. Dla mnie istotnymelementem wystawy i malarstwa,które tworzy ostatnio Łukasz Huculak,jest przede wszystkim dyskurs,jaki prowadzi z malarstwem dawnychmistrzów. Poprzez pejzaż, alegorię, martwą naturędokonuje swoistego przeniesienia się w czasie zarównoon sam, jak i widz stojący przed obrazem.Efekt ten jest wzmocniony dzięki dwóm zabiegom.Użyciu nowoczesnych, a bardziej współczesnychnam form w klimat przeszłości oraz zastosowaniaefektów jakby obraz współczesny był obrazemprzyniszczonym, podrapanym – obrazem dawnym.Druga wystawa to prezentowane w dolnejsali BWA grafiki Gabrieli Cichowskiej. Autorkaurodzona w 1984 r. w Rzeszowie jest absolwentkąrzeszowskiego PLSP. Ukończyła ASP w Krakowiena Wydziale Grafiki. Obecnie odbywa studiadoktoranckie w łódzkiej ASP. Posiada wiele zainteresowań,uprawia malarstwo, grafikę, rysunek,ilustrację książkową, szyje autorskie zabawki. Jestlaureatką wielu nagród i wyróżnień. Uczestniczyław kilku plenerach malarskich w regionie (Boguchwała,Łańcut). Jak pisze na swoim blogu: „z naturyjest blondynką, z wykształcenia magistrem sztuki,z powołania artystką”. Na wystawie zobaczymygrafiki, w których na podstawie abstrakcyjnych,niekiedy przypadkowych plam, wydobywa sylwetyludzkie, postaci w jakimś geście i ruchu oraz portrety.To swoisty świat artystki otoczony dziwacznymi,często dowcipnymi bohaterami, świadkamijej wewnętrznych przeżyć i emocji.W Galerii Małej wystawa rzeźby, małych formrzeźbiarskich Wioletty Buczek, artystki pochodzącejze Stalowej Woli. O jej wszechstronnych za-G. Cichowska, bez tytułu, grafika.interesowaniach świadczy ukończona szkoła muzyczna,liceum plastyczne oraz dyplom AkademiiSztuk Pięknych w Krakowie na Wydziale Rzeźbyw 2010 roku. Artystka, mam wrażenie, ciągle eksperymentuje.Tworzy rzeźby z metalu, drewna, gipsu,papieru, wykorzystuje również gotowe przedmiotydo zaskakujących zestawień znaczeniowych.BWA inauguruje rok 2012 nowymi, świeżymiwystawami nie bez powodu, to przecież rokjubileuszu 50-lecia powstania i działalności BWA,o czym w następnym numerze.Rzeszowscy artyści – encyklopedia autorska Piotra Rędziniaka• Piotr RĘDZINIAKKULTURA • SZTUKAROBERT INGLOTKolejny artysta, którego sylwetkę chcęprzypomnieć, to rzeszowski malarzRobert Inglot. A korzystam z okazji, że na niedawnejwystawie pokonkursowej „Obraz, Grafika,Rysunek, Rzeźba Roku 2011” został laureatemnagrody, której nie mogłem wymienićw tekście z grudnia, gdyż przyznawana jest nawernisażu tej wystawy. Jest to Nagroda Publiczności.Dla wielu artystów jest to dużo ważniejszanagroda niż regulaminowe.Robert Ryszard Inglot urodził się w 1962 r.w Rzeszowie. Ukończył rzeszowskie PLSPw 1982 r. Od 1994 r. jest członkiem ZwiązkuPolskich Artystów Malarzy i Grafików. Zajmujesię głównie malarstwem sztalugowym i rysunkiem.Ma w dorobku kilkanaście wystawindywidualnych w kraju oraz udział w wieluRobert Inglot, „Filiżanka”, olej, płótnowystawach zbiorowych przeglądowych i konkursach.Laureat licznych nagród i wyróżnień. Jest pięciokrotnymlaureatem konkursu „Ogólnopolska Wystawa TwórczościPedagogów Plastyki” – WDK Rzeszów, zdobyłtakże wyróżnienia w latach 1995, 1997, 1998w konkursie „Obraz, Grafika, Rysunek, RzeźbaRoku”. W 2005 r. otrzymał Nagrodę PrezydentaMiasta Rzeszowa za całokształt twórczości.W latach 2004, 2006 i 2008 jego prace uczestniczyływ Aukcjach Sztuki Współczesnej organizowanychprzez W. Ochmana w NowymJorku. Reprezentował środowisko Podkarpaciana wystawach polskiej sztuki za granicą (Belgia,Grecja, Rumunia, Litwa).W roku 2006 został laureatem Nagrody im.Zbigniewa Jana Krygowskiego, w której uzasadnieniuRód Krygowskich zapisał: „Pragniemy,by nagroda ta była świadectwem ważnych dokonańi trafiła do artysty uznającego sztukę zanaczelną wartość ziemskiego bytowania, znajdującegow niej spełnienie oraz obszar prawdziwejwolności”. •15


METODA NA KRYZYS?Rozmowa z mgr. inż. Jerzym Wiąckiem,prezesem Zapel Service Sp. z o.o. w BoguchwaleNr 1(75) Rok VIIIWNowy 2012 Rok weszliśmy, w zgodnejocenie polityków, ekonomistówi medialnych speców, w kolejną fazę globalnegokryzysu. Pomimo malowania Polski na mapie Europyna zieloną wyspę, warunki ekonomiczne dlaprzedsiębiorstw i warunki życia tubylców malujesię powszechnie na czarno. Oznacza to, że wchodzimyw ten rok pod uciesznym zielono-czarnymsztandarem symbolizującym słabosilny byt.O praktycznych uwarunkowaniach takiejwizji postanowiłem zasięgnąć języka tam, gdzieogniskuje się ekonomiczna kondycja firmy, uzależnionaod konsumpcyjnych możliwości naszychzacnych obywateli. Dlatego wybrałem się na rozmowęz mgr. inż. Jerzym Wiąckiem, prezesem renomowanejfirmy hotelowo-gastronomicznej ZapelService Sp. z o.o. w Boguchwale.Już na zewnątrz rzuca się w oczy pedantycznadbałość o estetyczny porządek. Po wejściu do środkato wrażenie pogłębia się. Przestronne pomieszczenia,znakomicie zaaranżowane w ciepłych,spokojnych tonacjach nastrajają zachęcająco. Nakażdym kroku widać niezwykłą troskę o sterylnączystość i estetyczno-użytkową funkcję nawet najdrobniejszychdetali. Całość tętni życiem, pomimoże jest to południowa pora dnia w środku tygodnia.W holu gromadzą się nieco hałaśliwie witający sięstarsi ludzie, jak się później okazało, emeryci, przybylina nostalgiczne spotkanie po latach. Obok restauracjażyje własnym żwawym rytmem. Panie Prezesie, kryzys zapukał do was?– Nie, ale odczuwamy jego obecność. Przecieżwzrost cen powoduje, że ludzie wpierw muszązaspokoić swoje podstawowe potrzeby egzystencjalne,a dopiero z tego, co im pozostanie, mogąpozwalać sobie na przyjemności. A pozostaje imcoraz mniej. Ale przybytki hotelowo-gastronomiczne, jakbyna przekór, wyrastają jak grzyby po deszczu.– To już pozakryzysowa kwestia, to w rzeczywistościcoraz większa konkurencja i w dodatkuw coraz trudniejszym okresie. Tutaj żarty się skończyły,a zaczęły schody, jak mawiał nieodżałowanyWieniawa Długoszowski. Trzeba umieć pokazaćsię z dobrej strony. Jest recepta na te schody?– Mamy dwie sprawdzone dotychczas metody,które zamierzamy udoskonalać. Powinny pozwolićnam na w miarę bezbolesne lądowanie w kryzysowychrealiach. Po pierwsze?– Wysoką jakość i atrakcyjność naszej ofertyoraz związaną z tym elastyczność cenową oferowanychusług. Dzisiaj już samym dobrym jedzeniemi wygodnym siedzeniem nie da się wszystkiegozałatwić. Do tego musi być jeszcze coś trafiającegow zróżnicowane i coraz wybredniejsze gusty naszychgości. Dlatego z taką determinacją realizowaliśmykompleks SPA. Słusznie spodziewaliśmysię, iż bardzo uatrakcyjni on naszą ofertę. Do każdego kotleta dodajecie SPA?– Nie o to chodzi, chociaż każdy może skorzystaćdodatkowo z tej oferty. Goście hotelowi, jakrównież uczestnicy organizowanych u nas szkoleńi konferencji, w cenie mają możliwość korzystaniaz centrum SPA. Podobnie z przyjęciami weselnymi,gdzie para młoda i ich najbliżsi otrzymująod nas w prezencie zaproszenia do centrum SPA.Zaproszenia otrzymują również dla przykładu organizatorzy:studniówek, wieczorów panieńskich,kawalerskich, komunijnych, towarzyskich czy innychimprez okolicznościowych. To samo oferujemywszystkim gościom balu sylwestrowego. Co oferujecie w tym SPA?– Sporo! Można popływać w basenie, posiedziećw jacuzzi, wypocić się w dwóch fińskichsaunach suchych lub dwu łaźniach parowych,w tym w jednej z aromaterapią, zrelaksować sięprzy muzyce w tepidarium lub poćwiczyć na profesjonalnymsprzęcie sportowym w sali Cardio. Dotego dochodzi strefa schładzania. Chętnych zapraszamyrównież do gabinetu masażu świadczącegoszeroki zakres usług z kosmetycznymi włącznie. Po drugie?– Zróżnicowany zakres działań firmy. Jeślijedna z dziedzin przejściowo niedomaga ekonomicznie,inne amortyzują tego skutki. Oprócz prowadzeniadziałalności hotelowo-gastronomicznejzajmujemy się: organizacją imprez okolicznościowych,kolonii letnich w Kołobrzegu, sprzątaniem,letnim i zimowym utrzymaniem dróg i chodników,utrzymaniem i pielęgnacją terenów zielonych,prowadzeniem pralni, świadczeniem usługtransportowych. Notujecie spadek zleceń?– Nie! Dzięki wspomnianym na wstępie zabiegommamy pełne obłożenie terminów z dużymwyprzedzeniem. Nawet bal sylwestrowy miał tradycyjniepełną frekwencję. Takie powodzenie nie bierze się z pietruszki.– Pracuje nad tym skutecznie i profesjonalniezespół dobrych fachowców. Restauracją zarządzaJolanta Lassota, hotelem Alicja Ruszała, SPA JoannaBury, a kuchni szefuje Robert Lubas. Z dużąsatysfakcją zarządza się takim zespołem.Wypada tylko życzyć złamania karku kryzysowejbestii.• Roman MAŁEK16


Styczeń 2012WIROWANIENA PLANIEI PO ŚWIĘTACH!Bożonarodzeniowe święta, obfitujące ongiś w bogatą obyczajowość,z roku na rok systematycznie tracą na jej kultywowaniu. Wpierw zaprzestanostawiania we wschodnim kącie biesiadnej izby snopa niemłóconegozboża. Ale któż z młodszych mieszkańców wsi wie, jak wyglądał taki snop,skoro uprawami zawładnęły kombajny? Nieubłaganemu uwiądowi uległ zwyczajpodokiennego kolędowania oraz chodzenia z noworocznymi życzeniamiw zamian za szczodraki. Dosyć długo zatraceniu opierali się kolędnicy, chociażw ostatnich dziesięcioleciach miało to niewiele wspólnego z tradycyjnymi „herodami”czy chociażby chodzeniem z takimi akcesoriami, jak gwiazda, grajkowielub turoń. Już dawno nie słyszałem, aby ktoś sypnął po bliźnich zbożemw Szczepana, nad czym boleje srodze ptasia społeczność. Jeszcze dosyć mocnotrzyma się wigilijny zwyczaj, chociaż i tu zaczyna coś pękać. Sianko bywa rzadkością,potrawy już jakieś inne, a tą pierwszą gwiazdką nikt nawet głowy sobienie zawraca. Zaś kolędy coraz częściej śpiewa się przy stole raczej po pijaku,bo na trzeźwo jakoś nie idzie. Nawet choinkę częściej widać w supermarkecie,aniżeli w oknach osiedlowych mieszkań, w dodatku śmierdzącą plastikiem.Zresztą pacholęta najbardziej tęsknią za solidnymi prezentami gwiazdkowymi,a nie ową choinką.Jednak po reanimacji święta Trzech Króli podjęto próbę adaptacji na naszgrunt hiszpańskiego zwyczaju ulicznej uroczystości ludycznej. Jednak z radosnegoświęta hiszpańskiego obfitującego w prezenty dla dzieci, co czyni się kuupamiętnieniu darów składanych przez mędrców (nie królów) dla narodzonegodzieciątka, u nas uczyniono skrzyżowanie procesji Bożego Ciała z jasełkami.Przemawia i modlitwę zmawia hierarcha, który następnie maszeruje na czele orszakudo żłóbka. Może to przyjmie się jako rekompensata za utracone bezpowrotnierodzime obyczaje? Dlaczego my jednak musimy zrzynać od innych, skoromamy własne zwyczaje, w dodatku o wiele ciekawsze i bogatsze w formie i treści?ORKIESTRA ZAGRAŁA!Znowu zadziałał noworocznie owsiakowy fenomen, jedyne tego rodzajuzjawisko społeczne na świecie. Jak to dzieje się, że wszyscy politycyz celebrytami i hierarchią kościelną do kupy nie są w stanie czegoś takiego rozbudzićw naszym sobiepańskim, zadufanym, podzielonym, nieufnym i zawistnymnarodzie, a niepozorny Jurek Owsiak potrafi? Im nie wierzą wcale, albokiepsko, a jemu wierzą bezgranicznie i zgodnym, masowym ruchem walą zanim jak w dym? Cóż takiego w nim jest, że począwszy od władców poprzezjajogłowych, zwykłych ludzi, młódź różnej maści, dzieciarnię, po stewardessyz kolei regionalnych i Kaśkę zza rzeki, oddają mu co tam kto ma, z wdowim groszemi zawartością skarbonki małolata włącznie? W dodatku ta ufność istniejenieprzerwanie już 20 lat i jakby systematycznie ugruntowuje się coraz bardziej,niewrażliwa na dziejowe zawirowania i kryzysy, z moralnymi włącznie.W czasie jego grania eksploduje taki potencjał zgodnej ludzkiej dobroci, żestodoła mała, pomimo iż część hierarchów kościelnych i specjalistów od jakichśtam wartości odżegnuje Owsiaka od czci i wiary. (O nich nawet wspominać niewarto. Mali ludzie w zawiści zapiekli, ugrzęźli w zaścianku gdzieś między Berdyczowema Lubartowem). W dodatku z roku na rok to pospolite, narodoweruszenie dobroczynne skutkuje zgodnie efektami, o których pozostali mogą tylkopomarzyć. Mam na myśli nie tylko efekty materialne, ale przede wszystkimedukacyjne i mentalne. Jak on gra, mój Boże, jak on gra! Na najlepszych strunachludzkiej duszy gra! I w tej grze nie ma najdrobniejszego fałszu, ani cieniahipokryzji, zarozumiałości, ani żadnej rzeczy, która niedobra jest. Kapeluszez głów!Dla zobrazowania skali tego, co ludzie oddają pod młotek licytacyjny dlaOrkiestry, skomponowałem sobie obrazek krezusa, który sporo zechciałbyzakupić. Mógłby on zasiąść sobie na fotelu motorniczego własnego tramwajuw czapce kapitana Tadeusza Wrony, w rękawicach mordobijcy Diablo, ze złotymserduszkiem w klapie, złotym medalem trenera Cieślaka na szyi, traktatowympiórem za uchem, oficerską szablą paradną u boku, szalikiem kibica Resovii nagarbie, plastronem Justyny Kowalczyk na torsie i z ikoną Matki Boskiej Pocieszeniana przednim siedzeniu. Do tramwaju mógłby doczepić sobie wagonikze śląskim węglem, a całość hucułek z Odrzechowej pociągnąłby do więzienia,w którym ów krezus zapragnął spędzić dobę. Do celi pomaszerowałby sobie zezłamaną tyczką Rogowskiej po czerwonym dywanie słynnym z tego, że putinowskawysokość stąpała po nim własnonożnie. Do kompletu zabrakłoby jedynietacy, na którą chciałby zbierać orkiestrowe datki. Ani jednego takiegoustrojstwa na licytacji nie było, a szkoda!ODPRYSKISENATOR TAKTYKZaraz po tym, jak Jarosławowi Kaczyńskiemu zachciało się wprowadzeniakary śmierci za najdrastyczniejsze morderstwa, liderSolidarnej Polski, niejaki Ziobro Zbigniew, obwieścił, że jednak powinnabyć tylko kara dożywocia bez możliwości przedterminowego zwolnienia.Do dyskusji włączył się też, a jakże, sam Kazimierz Jaworski. Senator zresztą.Z Podkarpacia niestety. Stwierdził, że kara śmierci wprawdzie nie jestsprzeczna z nauczaniem Kościoła, ale lepiej, by jego dawni koledzy zajęlisię ochroną życia nienarodzonych. I tu ma rację. Nie jest sprzeczna, bo potrupach właśnie Kościół doszedł do swej potęgi. Dla sprawiedliwości, naszpolski papież za to przepraszał.Jaworski, którego PiS w Rzeszowie miał dość, a sam szef nie klepał gojuż po ramieniu, przeskoczył do Ziobry, by nie oderwać się od stołka, którypolubił i który daje niezłe profity. Rozpoczął mocnym akcentem. Zaprosił„ziobrystów” i Marka Jurka do Strachocina k. Sanoka. Był wspólny obiadu proboszcza, gdzie oficjalnie zaserwowano kotleta i rosół, a na koniec zapowiedźszerokiej współpracy. <strong>Nasz</strong>emu senatorowi chyba bardzo smakowało,bo nawet się nie odezwał. W każdym razie prasa regionalna nie odnotowałatakiego faktu, jak i nie poinformowała, kto zjadł mięso z rosołu. <strong>Nasz</strong> senatorwie dobrze, że kudy mu do Ziobry czy Kurskiego, więc taktownie milczy,co mu się w tym przypadku chwali, gdyż jak powiadają milczenie jest złotem.Pisuje jednak na swoim blogu rzeczy różne, dziwne, a nawet skłaniającedo jednej refleksji: po co? Bo jego wpisy są wtórne, powielające problemyzastępcze lansowane przez PiS i „ziobrystów”, i najczęściej wykazują brakznajomości tematu. A pisze, by tylko zaistnieć.Niedawno napisał do przewodniczącego KRRiT Jana Dworaka o interwencjęi strasznie go zrugał. Bo uważa on ze słyszenia, że w programie TVN„Top Model. Zostań modelką” uczestniczki mogą być molestowane i zmuszanedo nagości. Z jego pisma wynika, że nie widział on żadnego odcinkai nie zapoznał się ze stanowiskiem w tej sprawie Rady Etyki Mediów. Alenapisał. Napisał też, że nie może się pogodzić ze stanowiskiem rady, którauznała, że obecność Nergala w programie „The Voice of Poland” w TVP nienarusza obowiązującego prawa. Przecież przepisy, stwierdził, nakazują telewizjirespektowanie chrześcijańskiego systemu wartości.Chrześcijańskie wartości znam dość dobrze, dlatego nie rozumiem,dlaczego Jaworski się na nie powołuje. I wychodzi mi na to, że to właśnie onich do końca nie zna, a usiłuje wmówić jemu podobnym, że między przepisamia prawem nie istnieje otchłań. Napisał też, że jest oburzony faktemzaangażowania się TVP Kultura w prowadzoną przez lewackie organizacjeakcję przeciwko Marszowi Niepodległości. Według niego daje to do myśleniai żąda podjęcia stosownych kroków, zwłaszcza personalnych.<strong>Nasz</strong> naprawiacz świata ma ostatnio ulubione słowo: taktyka. Przypominammu i jemu podobnym, że jest to metoda postępowania mającadoprowadzić do osiągnięcia określonego celu. Nie znam celu senatora i niezależy mi na tym, by go poznać, ale poznałem metodę jego taktyki. Jest niąniemówienie prawdy. Niedawno w Instytucie Jana Pawła II w Rzeszowieogłosił, że w szeregi „ziobrystów” wstąpiło trzech radnych miasta Przemyśla.To nieprawda – odpowiadają sami zainteresowani. CBDO, jak mawiałmój nauczyciel matematyki z liceum.Tekst i grafika• Zbigniew GRZYŚFELIETON• Roman MAŁEK17


CZTEROGWIAZDKOWY AMBASADORSKINastrój przeszłości z wysokim standardem usługAmbasadorski jest usytuowany w gruntownie odremontowaneji zmodernizowanej kamieniczce nr 13 przy rzeszowskim Rynku.To pierwszy w naszym mieście hotel z czterema gwiazdkami. Goście wywożąstąd dobre wspomnienia.W XVIII w. był w tym miejscu także dom zajezdny (gospoda), w którymstawali kupcy, gdy jechali ze Lwowa do Krakowa, bo w Rzeszowie na Rynkumieli oni obowiązek wystawić swoje towary i uiścić z tego tytuły opłaty do kasymiejskiej. W międzywojniu była tu piwiarnia, po wojnie zaś zabytkowy obiektpowoli niszczał, aż zamienił się w ruiny. W 2006 r. budynek kupił EUROMIDSpółka z o. o. w Rzeszowie przy ul. Mickiewicza 5, 35-064 Rzeszów, wpisana dorejestru przedsiębiorców pod numerem KRS 123492, posiadająca nr NIP 813-32-82-177, nr Regon 69168206 i kapitał zakładowy 1 500 000 złotych.Odtworzona została fasada z końca XIX stulecia oraz sklepienia salparteru, wzmocnione mury piwnic, łączące się z podziemną trasą turystyczną,na którą otwiera się teraz widok z hotelowego baru. Zrekonstruowanoi nadbudowano drugi i trzeci trakt kamieniczki od strony ulic Przesmyk i BerkaJoselewicza. Na górnych piętrach obszerne pomieszczenia zamienione są naapartamenty i pokoje hotelowe. W hotelu Ambasadorskim są trzy apartamenty,sześć półapartamentów oraz 49 pokoi, w tym 10 jednoosobowych (część pokoiprzystosowana dla osób niepełnosprawnych). A wszystkie z widokiem nastary Rynek lub spokojne uliczki ze skwerkiem i rzeźbą prof. Józefa Szajny pt.„Przejście 2001”. – Przestronne wnętrza starej mieszczańskiej kamieniczkipozwalają na znacznie lepsze samopoczucie niż w nowoczesnych, bezosobowychhotelach – podkreśla dyrektor hotelu Bartłomiej Sobolewski. – Udałosię połączyć nastrój przeszłości z wysokim standardem naszych usług.W hotelu zatrzymują się zagraniczni biznesmeni z USA, Kanady orazz krajów europejskich: Francji, Niemiec, Rosji, Ukrainy, Szwajcarii, Portugalii.Nie brakuje egzotycznych gości np. z Indii, Konga, Korei, Malezji, Chin,Japonii czy Australii. Gościli tutaj także ambasadorowie krajów całego świata,gdy przebywali na uroczystościach jubileuszowych Rzeszowa. Nocują tu artyścizapraszani na koncerty do naszego miasta. Hotel Ambasadorski należy doStowarzyszenia Właścicieli Hoteli Historycznych Polska. Swoich gości kierujedo innych hoteli tej sieci.Od strony pomnika Szajny jest przestronna restauracja Senatorska, baroraz sale konferencyjne: Bankietowa i Kamienna. We wnętrzach można zobaczyćm.in. fragmenty starych kamiennych murów kamieniczki kupieckiej.Na parterze od strony Rynku jest cukiernia Wiedeńska w galicyjskimanturażu, z widoczkami starego Wiednia. Stała się miejscem spotkań ludzibiznesu i kultury, którzy niezmiennie potwierdzają niepowtarzalny smak tortów,ciast, deserów i kawy, które tu można smakować. Przychodzą tu ludziekultury, artyści, przedstawiciele wolnych zawodów – młodzi i starsi. Niektórzybywają tu codziennie. Wielu z nich pamięta, że cukiernia funkcjonowałajeszcze w hotelu Hubertus, bo do obiektów Ambasadorskiego przeniesionazostała od października 2007 r. Cukiernia znana jest z perfekcji i dbałościo wystrój i wyposażenie oraz z wykwintnych smaków kuchni europejskiej.Wszystkie potrawy i ciasta wykonywane są na miejscu z najlepszych produktów,bez dodatku konserwantów.– Można u nas spędzić czas przy doskonałym torciku, wykwintnymdeserze i znakomitej włoskiej kawie – zaprasza Renata Mielnik, kierowniczkacukierni Wiedeńskiej. – Także dzieci mogą bawić się w kąciku dla nichstworzonym i smakować specjalne desery, galaretki, gofry, naleśniki i popijaćsoczkami ze świeżych owoców i gorącą czekoladą. Torty, ciastka i lody, którechwalą najwybredniejsi smakosze, robione według starych, sprawdzonychreceptur twórczo wzbogacanych, które zaczerpnęliśmy z samego Wiednia.Nasi cukiernicy wyszkoleni zostali przez wybitnych mistrzów cukiernictwapod okiem Roberta Kurka, szefa i instruktora Kulinarnego Instytutu w Krakowie.Ale nie tylko torty wzbudzają zachwyt – zapewnia kierowniczka – takżenp. domowy sernik czy wiedeński strudel oraz różnorakie ciasta to pysznościprzedniej klasy. Lody produkowane są z najlepszej jakości produktówz dodatkiem świeżych owoców i bakalii, o czym wiedzą stali bywalcy. Udekorowanebitą śmietaną, sosami i owocami tworzą wręcz arcydzieła. A niepowtarzalnysmak kawy w cukierni Wiedeńskiej tkwi w specjalnym sposobie jejsporządzania. Tej sztuki personel cukierni uczył się od najlepszych baristóww kraju.• Wojciech OŻÓG


CentrumKonferencyjnoSzkolenioweWeselaImprezyBankietySzkoleniaKonferencjeNauka tańcadla par weselnych Gratistel. 17 865-41-89tel. 666-842-161www.zodiak.smlw.plwww.zodiak.e-zodiak.pl

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!