Pokaż treÅÄ!
Pokaż treÅÄ! Pokaż treÅÄ!
84 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.na ręce, gubiąc się w rozmaitych smutnych myślach i tak zatopiony,że nie postrzegłem, iż mam towarzysza. I musiałem bardzo być zamyślony,kiedym go nie postrzegł; bo od samego wejścia mojego nicon nie robił, tylko latał po więzieniu, śpiewał w obcym języku i kiedyniekiedy z założonemi rękami stawał przedemną. Kiedy podniosłemoczy, aby przypatrzyć się memu towarzyszowi, zaczął on do mniekształtnie uło?onemi, ale nieco osobliwszemi wyrazami, — bo niedobrzemówił po polsku i po litewsku, — i z wielkiem zajęciem wypytywałmnie o przyczynę ukazania się mego w tak niemiłem miejscu.Nie był on mnie całkiem nieznany, widywałem go nieraz nauroczystościach dworskich, a nawet i na biesiadach młodej szlachty,i wiedziałem, że się nazywa Schleinitz, że jest szlachcicem Miśnieńskim,a teraz w orszaku marszałka nadwornego litewskiego. Zdajesię, że ten pan Schleinitz, a raczej jego zjawienie się w złą godzinę,zwróciło mnie z prawej drogi i nakształt błędnego światła zabłąkałow bezdroża i manowce, po których biłem się przez tyle lat; — wszelakopokój jego popiołom! Jeżeli zasie imię jego wspomniane jestw razie nieszczęścia i zbrodni; to jednakowoż chęci jego nie były złe,a nawet i ze mną nie miał złych zamiarów: powiedzieć można raczej,żeśmy obadwaj, jak to mi nieraz pleban piński dowodził, podobni byliplanetom, które niekiedy nieregularnym biegiem błędnej gwiazdy bywająporwane; z tą tylko jednak różnicą, że on nieszczęśliwy zginął,a ja za pomocą Bożą i waszą, jaśnie wielmożny panie Tarnowski,powróciłem.Tu — mówił dalej starosta piński po niejakim przestanku, postawiwszyz mocą wypróżniony puhar na stole, — otóż tu, dostojnymości panie Krakowski, zaczynają otwierać się dawne rany, które widoktej siwej potwory na nowo otworzył.— Odpocznijcie sobie przez chwilę, mój zacny kolego i bracie! —odpowiedział Jan Tarnowski, napełniając mu znowu kielich. — Niema się czemu dziwić, że przypomnienie owych dawnych złych czasówtak mocno was porusza; i zaiste powinniście błogosławić, jeżeli niemnie, to waszą szczęśliwą gwiazdę, która wydarła was z nieszczęścia,jakiem owego Schleinitza i tak wielu innych dotknęła.— Wspólne więzienie obudzą wkrótce zaufanie — tak mówił panLacki dalej w swojem opowiadaniu — przyszło zatem do tego, iż odkryłemserce moje Sasowi, ba nawet nie zamilczałem przed nim przyczynymojej nienawiści przeciw marszałkowi wielkiemu. A on pochwalałmnie głośno, narzekał na pana z Zabrzegów i powiadał, żeniezawodnie potrafią znaleźć się środki upokorzenia nieco dumy tegostarca. Badził mi, bym się nie troszczył, i mówił, że na drugi dzieńuwolnią go z więzienia, dokąd wtrącony został tylko z powodu jakiegoś
H IPOLIT BORATYŃSKI.S5małoznaeząeego, młodzieńczego przewinienia, a potem zaraz wkrótcebędę o nim słyszał. Co zasię do odcięcia ręki, to nie tak łatwo idąrzeczy tego rodzaju: prawda, że wojewoda Trocki jest nader dumnya nawet przemożny magnat, mający wielu stronników pomiędzy panamii rycerstwem; ale król nie bardzo mu sprzyja, a przytem znajdąsię ludzie, których wstawienie się tyle znaczy, a może i więcej, aniżelioskarżenie marszałka.I wt rzeczy samej dotrzymał słowa; bowiem na drugi dzień, ledwietrzy godziny po jego uw olnieniu minęło, gdy obadwaj moi ciotecznibracia, Grzegorz Mikołaje wicz Eadziwiłł, ojciec naszej królowej,i. JanMikołajowiczRadziwiłł, ówczesny starosta Żmudzki, świeć Panienad obudwu ich duszą! weszli do mego więzienia, oznajmili mi o ułaskawieniukrólewskiem i o wolności, którą szczególniej winienem byłmarszałkowi nadwornemu, księciu Michałowi Glińskiemu. Przebrawszysię zatem prędko w inne suknie, udałem się do pomieszkania tegopana na zamku. Nie wiem, mości hrabio Tarnowski, ażali widzieliściego kiedy? Pięknyć to zaiste był człowiek, na honor! Jeszczewtenczas sromota i nieszczęście nie zeszpeciły jego oblicza! Okojego było okiem hetmana — i któżby wtedy pomyślał, że z czasemkatowska ręka wieczną go nocą zakryje? Z ust jego, mędrca wyrazypłynęły — a później! — boleść i wściekłość miały te usta zeszpecić,pomiędzy pustemi ścianami więzienia miały one wyziewać przekleństwana los, a co jeszcze gorzej, ciągle i ciągle wydawać miały rozpaczliweskargi na siebie samego, aż je nakoniec oniemiła śmierć nielitościwa.Miał on wprawdzie coś w sobie zuchwałości Litwina i dumymagnata, ale jego obyczaj złagodzony był długiemi wędrówkamipo cudzych krajach i wieloletnim pobytem przy królu węgierskimi czeskim, tudzież na dworze cesarza rzymskiego Maksymiliana i w jegoobozach; co zaś do mnie, to jego dumne postępowanie zdawałomi się być tylko przystojnem przeświadczeniem o swojem dostojeństwiei władzy. Lecz nie wszyscy tak myśleli o nim; niejedenpan litewski, który może nielepszym byłby na jogo miejscu, widziałw kniaziu Glińskim zuchwałość ulubieńca królewskiego i dumępoprzedzającą blizki upadek. Ale ja, również jak wielu młodzieżyszlacheckiej, widziałem w nim obraz cnoty rycerskiej i wzór szlachcica.— W waszem opowiadaniu — przerwał kasztelan Krakowski panuLackiemu — zdaje się, jakbym widział obraz Karola Burbona ConnetablaFrancyi, który w tak wielu względach istnym był wizerunkiempana Michała, i którego często w czasie podróży po różnych miejscachwidywałem. I on także był ozdobą rycerstwa, i jego takżeoblicze i postawa malowały bohatera; ale w sercach obudwu mieszkałnieprzyjaciel. Życzyłbym tylko Michałowi Glińskiemu równie sła
- Page 38 and 39: 3 4 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.i musici
- Page 40 and 41: 83 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.R o z d z
- Page 42 and 43: 3 8 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.trzaj, m
- Page 44 and 45: 40 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.średnieg
- Page 46 and 47: 4 2 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.zagadnie
- Page 48 and 49: 4 4 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.chcąc s
- Page 50 and 51: 4 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.zamyślo
- Page 52 and 53: 4 8 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.— Grob
- Page 54 and 55: 50 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.obudziło
- Page 56: 52 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.Piastów.
- Page 60 and 61: 5 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.rżaną
- Page 62 and 63: 5SALEKSANDER BRONIKOW SKI.je, zawie
- Page 64 and 65: 60 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.ko czasem
- Page 66 and 67: 62 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.wej; jedn
- Page 68 and 69: (34 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.wzniośl
- Page 70 and 71: 6 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.cym. Jed
- Page 72 and 73: 6 8 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.baby by
- Page 74 and 75: 70 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.i końca!
- Page 76 and 77: 7 2 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.pieniąd
- Page 78 and 79: 74 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.jaśniejs
- Page 80 and 81: 7 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.obowiąz
- Page 82 and 83: 78 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.wszelako
- Page 84 and 85: 80 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.Rozdział
- Page 86 and 87: 82 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.wysłać
- Page 90 and 91: 8 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.wnej i b
- Page 92 and 93: 88 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.oczyma
- Page 94 and 95: 90 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.nia się
- Page 96 and 97: 92 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.szego Szl
- Page 98 and 99: 9 4 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.ty postr
- Page 100 and 101: 96 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.książą
- Page 102 and 103: 98 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.rywanym g
- Page 104 and 105: 1 0 0 ALEKSANDER BRONIKOW SKI.tryum
- Page 106 and 107: 1 0 2 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.— A
- Page 108 and 109: 1 0 4 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.dając
- Page 110 and 111: 1 0 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.— Al
- Page 112 and 113: 108 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.mówić
- Page 114 and 115: 1 1 0 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.jak ro
- Page 116 and 117: 1 1 2 ALEKSANDER BRONIKOW SKI.Pan G
- Page 118 and 119: 1 1 4 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.i stan
- Page 120 and 121: 1 1 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.jest s
- Page 122 and 123: 118 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.Wtedy ja
- Page 124 and 125: 1 2 0 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.Ale sz
- Page 126 and 127: 122 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.— A wi
- Page 128 and 129: 1 2 4 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.grzecz
- Page 130 and 131: 1 2 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.Tu po
- Page 132 and 133: 128 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.nawet kl
- Page 134 and 135: 130 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.Nie dłu
- Page 136 and 137: 1 3 2 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.przy o
H IPOLIT BORATYŃSKI.S5małoznaeząeego, młodzieńczego przewinienia, a potem zaraz wkrótcebędę o nim słyszał. Co zasię do odcięcia ręki, to nie tak łatwo idąrzeczy tego rodzaju: prawda, że wojewoda Trocki jest nader dumnya nawet przemożny magnat, mający wielu stronników pomiędzy panamii rycerstwem; ale król nie bardzo mu sprzyja, a przytem znajdąsię ludzie, których wstawienie się tyle znaczy, a może i więcej, aniżelioskarżenie marszałka.I wt rzeczy samej dotrzymał słowa; bowiem na drugi dzień, ledwietrzy godziny po jego uw olnieniu minęło, gdy obadwaj moi ciotecznibracia, Grzegorz Mikołaje wicz Eadziwiłł, ojciec naszej królowej,i. JanMikołajowiczRadziwiłł, ówczesny starosta Żmudzki, świeć Panienad obudwu ich duszą! weszli do mego więzienia, oznajmili mi o ułaskawieniukrólewskiem i o wolności, którą szczególniej winienem byłmarszałkowi nadwornemu, księciu Michałowi Glińskiemu. Przebrawszysię zatem prędko w inne suknie, udałem się do pomieszkania tegopana na zamku. Nie wiem, mości hrabio Tarnowski, ażali widzieliściego kiedy? Pięknyć to zaiste był człowiek, na honor! Jeszczewtenczas sromota i nieszczęście nie zeszpeciły jego oblicza! Okojego było okiem hetmana — i któżby wtedy pomyślał, że z czasemkatowska ręka wieczną go nocą zakryje? Z ust jego, mędrca wyrazypłynęły — a później! — boleść i wściekłość miały te usta zeszpecić,pomiędzy pustemi ścianami więzienia miały one wyziewać przekleństwana los, a co jeszcze gorzej, ciągle i ciągle wydawać miały rozpaczliweskargi na siebie samego, aż je nakoniec oniemiła śmierć nielitościwa.Miał on wprawdzie coś w sobie zuchwałości Litwina i dumymagnata, ale jego obyczaj złagodzony był długiemi wędrówkamipo cudzych krajach i wieloletnim pobytem przy królu węgierskimi czeskim, tudzież na dworze cesarza rzymskiego Maksymiliana i w jegoobozach; co zaś do mnie, to jego dumne postępowanie zdawałomi się być tylko przystojnem przeświadczeniem o swojem dostojeństwiei władzy. Lecz nie wszyscy tak myśleli o nim; niejedenpan litewski, który może nielepszym byłby na jogo miejscu, widziałw kniaziu Glińskim zuchwałość ulubieńca królewskiego i dumępoprzedzającą blizki upadek. Ale ja, również jak wielu młodzieżyszlacheckiej, widziałem w nim obraz cnoty rycerskiej i wzór szlachcica.— W waszem opowiadaniu — przerwał kasztelan Krakowski panuLackiemu — zdaje się, jakbym widział obraz Karola Burbona ConnetablaFrancyi, który w tak wielu względach istnym był wizerunkiempana Michała, i którego często w czasie podróży po różnych miejscachwidywałem. I on także był ozdobą rycerstwa, i jego takżeoblicze i postawa malowały bohatera; ale w sercach obudwu mieszkałnieprzyjaciel. Życzyłbym tylko Michałowi Glińskiemu równie sła