Pokaż treÅÄ!
Pokaż treÅÄ! Pokaż treÅÄ!
82 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.wysłać was do biskupa Przemyśłskiego, Mateusza Drzewieckiego, a potemwyprawić w świat na wędrówkę; Otóż opuściliście Ostróg i pojechaliściedaleko przez Kraków na pielgrzymkę do Syryi i do ZiemiŚwiętej. Potem z Portugalskim Emanuelem walczyliście przeciwkoMaurom, chrześciańskim nieprzyjaciołom, a nareszcie udaliście się doHiszpanii, Włoch, Francyi, Niderlandów i do państwa Niemieckiego.Ja zaś powróciłem do Kijowa, zkąd później ojciec mój, spoczywającyteraz w Bogu, który tam był kasztelanem, wysłał mnie na dwór doWilna.Wieleć ja tam, dostojny mości hetmanie słyszałem o waszej sławiei o wszystkiem, co godne było szkoły, w której wychowaliście sięw rycerskiej cnocie i niepospolitej nauce; słyszałem o przychylnościku wam Ojca Świętego, Leona X-go, i Karola króla Hiszpańskiego;i jakoście później u Orszy w hiszpańskim stroju jednego z nieprzyjaciółna rękę wyzwali: to wszystko, niestety! słyszałem ja o was podówczas.Wszelako dajmy temu pokój! Słyszałem, jako zacny hetmanOstrogski karcił wasze młodzieńczą zuchwałość, mówiąc: — że to nieLuzytańskie wojsko, i że polski obyczaj wojenny nie taki, jak portugalski,a nieprzyjaciółmi nie są Maurowie; — zaś wy odpowiedzieliście nato: — „Niczyjego życia z moich podwładnych nie narażałem na niebezpieczeństwo.jedno tylko swoje; a obyczaj wojenny we wszystkichkrajach tego dozwala. 1 — Słyszałem znowu, jakeście później w częścia sławie coraz wyżej postępowali, aż do najpierwszych dostojeństwkoronnych: to wszystko słyszałem ja z radością; ale mnie, drogi mójhrabio Tarnowski, los nie poprowadził podobnemi ścieżkami. Wprawdziećw wielu względach sam sobie mogę w tem winę przypisać;wszelako zdawało mi się, że uczciwie postępuję. Panowanie złegowielkiem jest na ziemi i nie zawsze można rozpoznać prostą drogę.Przybyłem tedy do Wilna, kiedy Aleksander Jagiełło jeszczew Polsce królem panował, a naszym był wielkim książęciem; teraz będziejuż temu czterdzieści i dwa lata. Luboście wy pod ten czas, jaśniewielmożny kasztelanie, byli w cudzych krajach, wszelako niektóreokoliczności niezbyt godne pochwały ze dworu króla Aleksandra musiałyzapewne dojść do uszu waszych. Wiele tam było uroczystości,a osobliwie biesiad, jakojeszcze pozostało zwyczajem z czasów Jana Olbrachta.Otóż ja, dostojny mości hetmanie wielki, byłem młody i przykrzyłemsobie ostrą karność w domu Konstantyna Ostrogskiego.Uwijałem się żwawo, i wkrótce kasztelanica Kijowskiego imię wciągnionezostało na zaszczytną listę próżnej dworskiej młodzieży.Jednego rana, powracając z biesiady przez całą noc trwającej,spotkałem na zamku Jana Zabrzezińskiego, wojewodę Trockiegoi wielkiego marszałka litewskiego, który w całej okazałości swojegourzęduv z licznym orszakiem szlachty, wstępował na wielkie schody.
HIPOLIT BORATYŃSKI. 83Przypominacie zapewne jeszcze sobie, dostojny mój panie i dobrodzieju,stary drewniany zamek Wileński, który teraz w popiół obrócony,i dawny posag Witolda, co stoi w ciasnem miejscu przedzielającymgaleryą, prowadzącą do pokojów szlachty od sali senatorów. Otóżtam ja spotkałem marszałka wielkiego. Nie widziałem go. Jednakowoż,mości hrabio, powinienem szanować prawdę w okoliczności, któradla mnie miała tak ważne skutki: widziałemci ja go wprawdzie, aległowa zakręciła mi się od trunku, a przytem — tak! dozwólcie mi wyznać— a przytem w sercu mojem gorzała tajemna nienawiść przeciwwojewodzie z jednej okoliczności, która — tak zaiste! która — pomimosiwego włosa, co moję głowę okrywa i czterdziestu upłynionychlat, jeszcze mi niekiedy dolega; — lecz o tem powiem później nieco.Otóż przeszedłem koło niego śmiałym krokiem, pomiędzy orszakiemjego szlachty, i tak blizko przy nim, że jak mi się, zdaje, otarłem się0 niego, nie oddawczy bynajmniej ukłonu, który zaprawdę winienembył podeszłemu wiekiem mężowi i znakomitemu urzędnikowi. PanZabrzeziński stanął, obrócił się za mną i zawołał do mnie ostrym1 wzgardliwym tonem :— Hej! hola! mój młody paniczu Kijowski! takiejże to karnościi uległości nauczyliście się w Ostrogu, i czy tak znacie uszanowanie,jakieście winni marszałkowi wielkiemu? Idźcie wasze raz jeszczedo szkoły, radzę wam, i zostańcie tam dopóty, aż poznacie lepiej swojepowinności!Bo widzicie, mości hetmanie Tarnowski, że to już był staryczłowiek, co mi tak mówił, a przytem wielki pan; — ale wino i gniewzaślepiły mnie: dobyłem tedy szabli i — i nie wiem na czemby siębyło skończyło, tylko mnie prędko orszak Jana Zabrzezińskiego otoczył,rozbroił i do więzienia Palestry (*) królewskiej zaprowadził.Usłyszałem po za sobą wielki hałas, w którym rozróżniać możnabyło wyrazy: — naruszona spokojność — targnienie się na marszałkawielkiego — ucięcie ręki — i tym podobne, nie bardzo pocieszającewyrazy, wpadały mi do uszu.Tak więc przesiedziałem w więzieniu blizko godzinę, przeklinająci siebie, i w ojewodę Trockiego, a niekiedy nawet i Annę Wasilównę;bo to ta Anna Wasilówna, zacny mój panie i dobrodzieju, była przyczynąmojej zawziętości przeciw panu Zabrzezińskiemu, a oraz megoowoczesnego przewinienia. A zatem siedziałem tam, oparłszy głowę(*) P alestra, był to rodzaj szkoły dla młodej szlachty po dworach królów i m agnatów,którzy podówczas nak ształt niemieckich rycerzów trzym ali ciągle około siebie nausługach wiele młodzieży, częstokroć z równie szlachetnego a nieraz naw et znaczniejszegodomu. Słowem, był to rodzaj giermków w Polsce.* 6
- Page 36 and 37: 32 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.Żeń si
- Page 38 and 39: 3 4 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.i musici
- Page 40 and 41: 83 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.R o z d z
- Page 42 and 43: 3 8 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.trzaj, m
- Page 44 and 45: 40 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.średnieg
- Page 46 and 47: 4 2 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.zagadnie
- Page 48 and 49: 4 4 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.chcąc s
- Page 50 and 51: 4 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.zamyślo
- Page 52 and 53: 4 8 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.— Grob
- Page 54 and 55: 50 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.obudziło
- Page 56: 52 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.Piastów.
- Page 60 and 61: 5 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.rżaną
- Page 62 and 63: 5SALEKSANDER BRONIKOW SKI.je, zawie
- Page 64 and 65: 60 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.ko czasem
- Page 66 and 67: 62 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.wej; jedn
- Page 68 and 69: (34 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.wzniośl
- Page 70 and 71: 6 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.cym. Jed
- Page 72 and 73: 6 8 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.baby by
- Page 74 and 75: 70 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.i końca!
- Page 76 and 77: 7 2 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.pieniąd
- Page 78 and 79: 74 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.jaśniejs
- Page 80 and 81: 7 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.obowiąz
- Page 82 and 83: 78 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.wszelako
- Page 84 and 85: 80 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.Rozdział
- Page 88 and 89: 84 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.na ręce,
- Page 90 and 91: 8 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.wnej i b
- Page 92 and 93: 88 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.oczyma
- Page 94 and 95: 90 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.nia się
- Page 96 and 97: 92 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.szego Szl
- Page 98 and 99: 9 4 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.ty postr
- Page 100 and 101: 96 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.książą
- Page 102 and 103: 98 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.rywanym g
- Page 104 and 105: 1 0 0 ALEKSANDER BRONIKOW SKI.tryum
- Page 106 and 107: 1 0 2 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.— A
- Page 108 and 109: 1 0 4 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.dając
- Page 110 and 111: 1 0 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.— Al
- Page 112 and 113: 108 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.mówić
- Page 114 and 115: 1 1 0 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.jak ro
- Page 116 and 117: 1 1 2 ALEKSANDER BRONIKOW SKI.Pan G
- Page 118 and 119: 1 1 4 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.i stan
- Page 120 and 121: 1 1 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.jest s
- Page 122 and 123: 118 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.Wtedy ja
- Page 124 and 125: 1 2 0 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.Ale sz
- Page 126 and 127: 122 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.— A wi
- Page 128 and 129: 1 2 4 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.grzecz
- Page 130 and 131: 1 2 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.Tu po
- Page 132 and 133: 128 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.nawet kl
- Page 134 and 135: 130 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.Nie dłu
82 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.wysłać was do biskupa Przemyśłskiego, Mateusza Drzewieckiego, a potemwyprawić w świat na wędrówkę; Otóż opuściliście Ostróg i pojechaliściedaleko przez Kraków na pielgrzymkę do Syryi i do ZiemiŚwiętej. Potem z Portugalskim Emanuelem walczyliście przeciwkoMaurom, chrześciańskim nieprzyjaciołom, a nareszcie udaliście się doHiszpanii, Włoch, Francyi, Niderlandów i do państwa Niemieckiego.Ja zaś powróciłem do Kijowa, zkąd później ojciec mój, spoczywającyteraz w Bogu, który tam był kasztelanem, wysłał mnie na dwór doWilna.Wieleć ja tam, dostojny mości hetmanie słyszałem o waszej sławiei o wszystkiem, co godne było szkoły, w której wychowaliście sięw rycerskiej cnocie i niepospolitej nauce; słyszałem o przychylnościku wam Ojca Świętego, Leona X-go, i Karola króla Hiszpańskiego;i jakoście później u Orszy w hiszpańskim stroju jednego z nieprzyjaciółna rękę wyzwali: to wszystko, niestety! słyszałem ja o was podówczas.Wszelako dajmy temu pokój! Słyszałem, jako zacny hetmanOstrogski karcił wasze młodzieńczą zuchwałość, mówiąc: — że to nieLuzytańskie wojsko, i że polski obyczaj wojenny nie taki, jak portugalski,a nieprzyjaciółmi nie są Maurowie; — zaś wy odpowiedzieliście nato: — „Niczyjego życia z moich podwładnych nie narażałem na niebezpieczeństwo.jedno tylko swoje; a obyczaj wojenny we wszystkichkrajach tego dozwala. 1 — Słyszałem znowu, jakeście później w częścia sławie coraz wyżej postępowali, aż do najpierwszych dostojeństwkoronnych: to wszystko słyszałem ja z radością; ale mnie, drogi mójhrabio Tarnowski, los nie poprowadził podobnemi ścieżkami. Wprawdziećw wielu względach sam sobie mogę w tem winę przypisać;wszelako zdawało mi się, że uczciwie postępuję. Panowanie złegowielkiem jest na ziemi i nie zawsze można rozpoznać prostą drogę.Przybyłem tedy do Wilna, kiedy Aleksander Jagiełło jeszczew Polsce królem panował, a naszym był wielkim książęciem; teraz będziejuż temu czterdzieści i dwa lata. Luboście wy pod ten czas, jaśniewielmożny kasztelanie, byli w cudzych krajach, wszelako niektóreokoliczności niezbyt godne pochwały ze dworu króla Aleksandra musiałyzapewne dojść do uszu waszych. Wiele tam było uroczystości,a osobliwie biesiad, jakojeszcze pozostało zwyczajem z czasów Jana Olbrachta.Otóż ja, dostojny mości hetmanie wielki, byłem młody i przykrzyłemsobie ostrą karność w domu Konstantyna Ostrogskiego.Uwijałem się żwawo, i wkrótce kasztelanica Kijowskiego imię wciągnionezostało na zaszczytną listę próżnej dworskiej młodzieży.Jednego rana, powracając z biesiady przez całą noc trwającej,spotkałem na zamku Jana Zabrzezińskiego, wojewodę Trockiegoi wielkiego marszałka litewskiego, który w całej okazałości swojegourzęduv z licznym orszakiem szlachty, wstępował na wielkie schody.