Pokaż treść!

Pokaż treść! Pokaż treść!

12.07.2015 Views

50 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.obudziło w tej niewieście noszącej żałobę, smutne przypomnienia:czoło jej było zmarszczone i gwałtowny rumieniec płonął na licu;sprzeczne uczucia coraz bardziej zdawały się opanowywać jej umysł.W sparła głowę na ręce i z posępnym, dwuznacznym uśmiechem poglądałana młodą kwitnącą postać, która z rozpuszczonym na ramionai piersi spadającym ciemno-brunatnym włosem, w białym porannymstroju, roztargniona i niekiedy zlekka wzdychająca, w pokoiku wieżowymprzy stole robotnym, to z natężoną pilnością ciągnęła dalej zaczętehaftowanie, to znowu opuściwszy ręce, niespokojnie i ukradkiempoglądała na ulicę.— I cóż Heleno ? — pytała starsza z nich, kładąc do szkatułkitylko co odczytane pismo. — Jak ci się podoba w Krakowie? Nieprawdaż-li, że te wysokie kamienne domy i tłumy ludu tłoczące się poulicach lepiej ci przypadają do smaku, aniżeli owe drewniane chatkiw Kamieńcu Podolskim i smutny widok na szańce i wały ? I cóż? niesłyszysz-limnie, Heleno?— zawołała głośniej, a dziewica przelęknionanieco, odwróciła prędko wzrok w okno wlepiony na krosienkai w milczeniu pilniej jęła się swojej roboty. — Porzuć teraz igłę,moje dziecię — mówiła dalej dama w żałobie — i przybliż się tu dom nie; bo mam z tobą pomówić nieco.Posłuszna dziewica podniosła się z miejsca, zeszła po schodach dopokoju i usiadła na krześle, które jej matka skinieniem wskazała.— Jużeś urosła, H eleno!— mówiła dalej matka tonem, jakim pospoliciezaczynać się zwykło ważną rozmowę — i jeżeli mnie uprzedzeniemacierzyńskie nie myli, nie zbywa ci na urodzie. Rozumiem,że czas już, ażeby córka Leona Odrowąża i Anny Mazowieckiej, wystąpiłana świat z ukrycia, w którem młodość swoję przeżyła, i przygotowałasię do postanowienia, jakie jej świetny ród na widowni światowejnaznacza. W tym-to ja celu przywiozłam cię do Krakowa, dotej stolicy, gdzie wszystko, co najznakomitsze w państwie, gromadzisię i nader świetny widok przedstawia oczom samotnie wychowanejdziewicy. Powiedz mi, czy ochotnie tu ze mną przybyłaś?— Jakże dobra jesteś, kochana m atko! — odpowiedziała Helenaz pokorną miną, lękliwym i niepewnym głosem. — I cóżby moje zdaniemiało znaczyć tam, gdzie ty rozkazujesz? Jednakowoż, jeżelimnie pytasz, to wyznam, że Kamieniec nie jest wprawdzie tak pięknyjak Kraków, ale miły jest dla mnie; tam ja młodość przeżyłam,i tam um arł mój ojciec.— Ach! rzadko, moje dziecię — rzekła matka wzruszonym głosem— nader rzadko zdarza się śmiertelnemu to szczęście, aby dokończyłspokojnego żywota tam, gdzie żyli jego przodkowie, gdzie stałajego kolebka. I ja także, wszak ci wiadomo, w książęcem mieście,w Warszawie byłam zrodzona; w obszernych komnatach, gdzie

HIPOLIT BORATYŃSKI. 5 1obrazy przodków moich, począwszy od Piasta, w długim szeregu przyozdabiałyściany, stawiałam pierwsze kroki na drodze życia. I mnietakże — mówiła dalej z większym zapałem — zbyt wcześnie los wygnałz książęcych przodków siedziby. Nie opuściłam ja jej tak, jakty, prowadzona za rękę przez m atkę, ale wyrzuciło mnie cudze plemięna wygnanie i nędzę z tych murów, które jeszcze powtarzałyśmiertelne braci moich westchnienia!— Porzuć te smutne wspomnienia, matko! — prosiła przerażonadziewica. — To ciebie zawsze tak boleśnie porusza, gdy mówisz0 dniach swojej młodości. Wszakże znalazłaś pokój w Kamieńcu,a ojciec nieraz powtarzał, że mu podoba się w małem mieście, i żeprzy domowem ognisku zapomina o zbyt wysokich marzeniach, za któreminieraz gonił i do których wzdychał.— Znalazłam pokój ? — powtórzyła księżna mazowiecka zwolna1 jakby w marzeniu. — Słyszałaś-li kiedy o górze Wezuwiuszu, w królestwieNeapolitańskiem? I na cóż miał narzekać twój ojciec, pochodzącyz rodu szlacheckiego? Prawda, że samowola wiele mu zabrała,ale to, co on wycierpiał, nie byłoż skutkiem książęcego zaszczytu,który wniosłam do jego domu ? Ale czemże był dla mnie Kamieniec?Oto lichym przytułkiem, który zmordowana tyrania zostawiłacórce tylu królów, który zostawić musiała! Czemże mogło byćdla ciebie miasto wojewody, miasto należące do Korony, której twójojciec był tylko sługą? Tak jest! ty nie miałaś ojczystego domu!I jażbym pokój znalazła? O ! dwa tylko są miejsca, na których dziedziczkaKonrada Mazowieckiego odpocząćby mogła: — grób, albo.......ale — dodała po krótkiem milczeniu zebrawszy myśli — jest terazczas, w którym wszystko się ciśnie w około nowego słońca, co weszłodla kraju. Może tedy i krewna królewska, odziana w swoje żałobnekrepy, znaleźć miejsce w tłumie wesołych, strojnych postaci, tron nowegoSalomona otaczających. Jest tam i młody Boratyński pomiędzynimi — dodała lekkim tonem, wspominając o tem — ,zdaje mi się nawet,że on z tobą coś rozmawiał w kościele Iwanowickim ?— Tak jest, matko! Hipolit jest tu, w stolicy — mówiła Helenaz nagle obudzoną żywością; ale potem spuściła oczy i odwróciła się,chcąc ukryć rumieniec.— Nie uszło to pomieszanie bystrego oka pani Podolskiej; wszelakolekki tylko i zaledwie dostrzeżony uśmiech m ignął na jej twarzy,a ona wyciągnęła rękę i przyciągnęła do siebie córkę.— Heleno! — zaczęła mówić dalej z niejakąś uroczystością.— Jesteścórką wojewody podolskiego, ale Anna Mazowiecka jest twojąmatką. Ty, moje dziecię, jesteś, niestety! ostatnią odroślą starożytnegoszczepu, który niegdyś gałęzie swoje rozpościerał ponad całym narodemSarmatów; ty jesteś w ojczystem państwie ostatnią wnuczką

HIPOLIT BORATYŃSKI. 5 1obrazy przodków moich, począwszy od Piasta, w długim szeregu przyozdabiałyściany, stawiałam pierwsze kroki na drodze życia. I mnietakże — mówiła dalej z większym zapałem — zbyt wcześnie los wygnałz książęcych przodków siedziby. Nie opuściłam ja jej tak, jakty, prowadzona za rękę przez m atkę, ale wyrzuciło mnie cudze plemięna wygnanie i nędzę z tych murów, które jeszcze powtarzałyśmiertelne braci moich westchnienia!— Porzuć te smutne wspomnienia, matko! — prosiła przerażonadziewica. — To ciebie zawsze tak boleśnie porusza, gdy mówisz0 dniach swojej młodości. Wszakże znalazłaś pokój w Kamieńcu,a ojciec nieraz powtarzał, że mu podoba się w małem mieście, i żeprzy domowem ognisku zapomina o zbyt wysokich marzeniach, za któreminieraz gonił i do których wzdychał.— Znalazłam pokój ? — powtórzyła księżna mazowiecka zwolna1 jakby w marzeniu. — Słyszałaś-li kiedy o górze Wezuwiuszu, w królestwieNeapolitańskiem? I na cóż miał narzekać twój ojciec, pochodzącyz rodu szlacheckiego? Prawda, że samowola wiele mu zabrała,ale to, co on wycierpiał, nie byłoż skutkiem książęcego zaszczytu,który wniosłam do jego domu ? Ale czemże był dla mnie Kamieniec?Oto lichym przytułkiem, który zmordowana tyrania zostawiłacórce tylu królów, który zostawić musiała! Czemże mogło byćdla ciebie miasto wojewody, miasto należące do Korony, której twójojciec był tylko sługą? Tak jest! ty nie miałaś ojczystego domu!I jażbym pokój znalazła? O ! dwa tylko są miejsca, na których dziedziczkaKonrada Mazowieckiego odpocząćby mogła: — grób, albo.......ale — dodała po krótkiem milczeniu zebrawszy myśli — jest terazczas, w którym wszystko się ciśnie w około nowego słońca, co weszłodla kraju. Może tedy i krewna królewska, odziana w swoje żałobnekrepy, znaleźć miejsce w tłumie wesołych, strojnych postaci, tron nowegoSalomona otaczających. Jest tam i młody Boratyński pomiędzynimi — dodała lekkim tonem, wspominając o tem — ,zdaje mi się nawet,że on z tobą coś rozmawiał w kościele Iwanowickim ?— Tak jest, matko! Hipolit jest tu, w stolicy — mówiła Helenaz nagle obudzoną żywością; ale potem spuściła oczy i odwróciła się,chcąc ukryć rumieniec.— Nie uszło to pomieszanie bystrego oka pani Podolskiej; wszelakolekki tylko i zaledwie dostrzeżony uśmiech m ignął na jej twarzy,a ona wyciągnęła rękę i przyciągnęła do siebie córkę.— Heleno! — zaczęła mówić dalej z niejakąś uroczystością.— Jesteścórką wojewody podolskiego, ale Anna Mazowiecka jest twojąmatką. Ty, moje dziecię, jesteś, niestety! ostatnią odroślą starożytnegoszczepu, który niegdyś gałęzie swoje rozpościerał ponad całym narodemSarmatów; ty jesteś w ojczystem państwie ostatnią wnuczką

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!