Pokaż treść!

Pokaż treść! Pokaż treść!

12.07.2015 Views

5 1 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.zamiary najlichszego nędzarza, tak i twoje zniweczył! Twoja siła*powiadasz, prowadziła cię? Tak! prowadziła cię do haniebnego celu-Uplątawszy się w tkaninę własnej siły, mniemałaś, że możesz urągaćtrafowi, a nie postrzegłaś, że cię z sobą porywa; a postrzegłaś towtenczas dopiero, gdy on, rozdarłszy tę wątłą tkankę, ukazał ścieżkę,po której chodziłaś. Ujrzałaś ją, chociaż zaprzeczasz tego, i darmo wynosiszsię nadem nie! Spojrzyj tylko na przeszłość. Wspaniale uposażonawystąpiłaś na świat, ozdobna wdziękami, książęcym rodemi wysokiemi darami umysłu; szlachetny bohater podał ci rękę, odległepaństwo leżało u nóg twoich, a szczęście podało ci swój błogosławionyróg obfitości. Pamięć moja przedstawia mi wysoki, ale zburzonydom ojczysty: po trupach wymordowanych, przez ciebie wymordowanychbraci, poszłam na wygnanie. Dla ciebie zakwitnął szlachetnyród, twój syn nosił koronę, którą mu ojciec zostawił w spadku, wstępującdo sławnego grobu; twoje córki zasiadły na tronach i na krzesłachksiążęcych. Ja zaś nieszczęście rodu mojego wniosłam w domLeona Odrowąża i w samotnej chatce, uciekająca, porodziłam jedynącórkę. Wówczas osierocone serce nieszczęśliwej przywiązało się dodziecięcia, a ja zamyślałam wszystkie prawa mojego rodu, całą świetnośćmego plemienia przenieść na jej drogą głowę. Ty niemacierzyńskozraniłaś serca twoich dzieci. Infantki ze drżeniem poglądałyna ciebie, a syn królewski zawsze widział tylko w tobie chciwą panowaniaopiekunkę, nie matkę. Wówczas los skojarzył śmiertelne nieprzyjaciołki,a duch ponury zemsty i dumy spoił wzdragające się ręceku wspólnej nieszczęsnej intrydze. I kiedy córka, na której pokładałammarne nadzieje, widząc grożące nieszczęście, gardziła tóm, co jejofiarowałam, złudzona twoją chytrością stratowałam szczęście jej życia,a ona oddaliła się od zakamieniałego serca macierzyńskiego dogrobu. Ale ty, będąc na łonie szczęścia wysoko postawiona na ziemi,rzuciłaś pożar niezgody na twój własny dom. Idąc za marnemi przyłudamitwego serca, poddęłaś burzę, która zachwiała koronę na głowiesyna twojego; pokątnie czyhające mordy wprowadziłaś w pomieszkanietwojego rodu i poświęciłaś mu zgubę nieszczęśliwego związku.Patrz! jak różne były nasze drogi, a przecież wspólny nas cel połączył.Wygnana, ze splamioną sławą i z rozdartem sercem stoję u grobucórki, z którego ciągle i ciągle cichy głos skargi podnosi się. —Ciebie syn własny wygnał w obce kraje, a przekleństwo tysiąckrotniebrzmi za tobą! I cożbyśmy jeszcze mogły przedsięwziąć jedna przeddrugą? Dom książęcia Konrada spoczywa w gruzach, i twojego teżrodu już nie ma nazwiska, a ostatni Sforcya w mniszym kapturze zagrzechy przodków pokutuje. Tu leży córka biednego Leona Odrowąża;ale też wkrótce imię Jagiellonów pójdzie w zapomnienie i znikniebłyszczący meteor, który przez niejaki czas unosił się po nad

HIPOLIT BORATYŃSKI. 517wschodem Europy. Oto jest twoje dzieło! A więc dzięki ci, żeś pomściłasię i mego i moich przodków nieszczęścia. Jak dom królewskiPiastów upadł, tak upada i dom wydzierców korony, a to własna m a­tka go niszczy! Idź tedy gonić za szczęściem, które tyle razy wzgardzone,nigdy już do ciebie nie wróci! Wtenczas, kiedy ja poniżona,obciążoną przewinieniem, głowę na samotnym grobie córki mojejschylam oczekując śmierci, twoja ukoronowana głowa będzie się je ­szcze wznosić. Wszelako, kiedy ja teraz rozgrzeszoną jestem, poświęciwszysię na życie pokutne i na śmierć pożądaną, straszliwa ręka odpłatyunosić się będzie po nad tą głową, której nie sięga sprawiedliwośćludzka. Pochwyci ona ciebie, a twój obraz w późnych jeszczewiekach będzie wysoko górował po nad ciemnemi gruzami pospolitychgrzeszników, jako straszliwy pomnik przestrogi: i kiedy głos wyrzutuzamilknie na owych zapadłych wzgórzach, to jeszcze tysiące i tysiącelat powtarzać będzie przekleństwa potomność na pamiątkę Bony Medyolańskiej!Już skończyłam, mościa królowo! Twój orszak stoigotowy do podróży, opuść zatem Annę Odrowążowę i zamek Piastów!Rumaki niosły prędko Bonę z jej orszakiem do blizkiego Ołomuńca,ale jej serce przejęte było aż do głębi postrachem sądu ludzkiego.Huk dział przyjmujących królowę był dla niej piorunowym hukiem:trąby brzmiały w jej uchu nakształt straszliwego odgłosu zmartwychwstaniaw dniu sądnym, & okrzyki radośne pospólstwa wydawały sięjej, jak śmiech szyderczy przekleństwa.Wróżba księżniczki Mazowieckiej spełniła się. W stręt króla Zygmuntaku żonie był zawsze jednaki; wszelkie usiłowania dworu wiedeńskiego,czynione przez kardynała legata Commendoniego, zaledwiezdołały zapobiedz formalnemu rozłączeniu, o które król kilka razyudawał się do Stolicy Papiezkiej, lecz nie mogły zbliżyć poróżnionych.Królowa Katarzyna, po wieloletniem wygnaniu w Radomiu, powróciłado swego brata cesarza Maksymiliana drugiego. Zygmunt August,po straconem a nigdy niepowetowanem szczęściu swojego życia, jąłszukać ulgi w rozrywkach, które w miejscu zadowolnienia skróciły dnijego; umarł siódmego Lipca 1572 roku w swoim zamku myśliwskimw Knyszynie, gdzie częściej przebywał, aniżeli na zamku Krakowskim,który był dla niego miejscem wspomnień bolesnych. Na nim wygasłszczep Władysława drugiego Jagiełły, który przez sto ośmdziesiąt latzasiadał na tronie, a z nim skończył się wiek złoty Polski.Hipolit Boratyński nigdy już nie powrócił na świat, który tak wcześniezawiódł wszystkie jego nadzieje; wkrótce też śmierć zabrała mubrata Piotra, a on przeniósł własne nadzieje na dzieci, które umierającyjego pieczy poruczył. Tak tedy upływały mu lata po latachw patryarchalnej prostocie życia wiejskiego; zadowolenie, jakie spełnio­

HIPOLIT BORATYŃSKI. 517wschodem Europy. Oto jest twoje dzieło! A więc dzięki ci, żeś pomściłasię i mego i moich przodków nieszczęścia. Jak dom królewskiPiastów upadł, tak upada i dom wydzierców korony, a to własna m a­tka go niszczy! Idź tedy gonić za szczęściem, które tyle razy wzgardzone,nigdy już do ciebie nie wróci! Wtenczas, kiedy ja poniżona,obciążoną przewinieniem, głowę na samotnym grobie córki mojejschylam oczekując śmierci, twoja ukoronowana głowa będzie się je ­szcze wznosić. Wszelako, kiedy ja teraz rozgrzeszoną jestem, poświęciwszysię na życie pokutne i na śmierć pożądaną, straszliwa ręka odpłatyunosić się będzie po nad tą głową, której nie sięga sprawiedliwośćludzka. Pochwyci ona ciebie, a twój obraz w późnych jeszczewiekach będzie wysoko górował po nad ciemnemi gruzami pospolitychgrzeszników, jako straszliwy pomnik przestrogi: i kiedy głos wyrzutuzamilknie na owych zapadłych wzgórzach, to jeszcze tysiące i tysiącelat powtarzać będzie przekleństwa potomność na pamiątkę Bony Medyolańskiej!Już skończyłam, mościa królowo! Twój orszak stoigotowy do podróży, opuść zatem Annę Odrowążowę i zamek Piastów!Rumaki niosły prędko Bonę z jej orszakiem do blizkiego Ołomuńca,ale jej serce przejęte było aż do głębi postrachem sądu ludzkiego.Huk dział przyjmujących królowę był dla niej piorunowym hukiem:trąby brzmiały w jej uchu nakształt straszliwego odgłosu zmartwychwstaniaw dniu sądnym, & okrzyki radośne pospólstwa wydawały sięjej, jak śmiech szyderczy przekleństwa.Wróżba księżniczki Mazowieckiej spełniła się. W stręt króla Zygmuntaku żonie był zawsze jednaki; wszelkie usiłowania dworu wiedeńskiego,czynione przez kardynała legata Commendoniego, zaledwiezdołały zapobiedz formalnemu rozłączeniu, o które król kilka razyudawał się do Stolicy Papiezkiej, lecz nie mogły zbliżyć poróżnionych.Królowa Katarzyna, po wieloletniem wygnaniu w Radomiu, powróciłado swego brata cesarza Maksymiliana drugiego. Zygmunt August,po straconem a nigdy niepowetowanem szczęściu swojego życia, jąłszukać ulgi w rozrywkach, które w miejscu zadowolnienia skróciły dnijego; umarł siódmego Lipca 1572 roku w swoim zamku myśliwskimw Knyszynie, gdzie częściej przebywał, aniżeli na zamku Krakowskim,który był dla niego miejscem wspomnień bolesnych. Na nim wygasłszczep Władysława drugiego Jagiełły, który przez sto ośmdziesiąt latzasiadał na tronie, a z nim skończył się wiek złoty Polski.Hipolit Boratyński nigdy już nie powrócił na świat, który tak wcześniezawiódł wszystkie jego nadzieje; wkrótce też śmierć zabrała mubrata Piotra, a on przeniósł własne nadzieje na dzieci, które umierającyjego pieczy poruczył. Tak tedy upływały mu lata po latachw patryarchalnej prostocie życia wiejskiego; zadowolenie, jakie spełnio­

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!