Pokaż treÅÄ!
Pokaż treÅÄ! Pokaż treÅÄ!
5 1 0 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.to nalegające, a jeszcze mniej obiecujące zaproszenie, poleciwszyw niewielu wyrazach swoim sługom najsurowsze milczenie.Ani powierzchowność zamku, ani przyjęcie, jakiego tam doznali,nie przezwyciężyły mniemania o przyjemności tego pobytu. Prawda,że most zwodzony upadł natychmiast po nad błotnistym rowem zazbliżeniem się królowej, ale na spotkanie jej nikt nie wyszedł, jednostary murgrabia, którego ponure oblicze i odrażająca postać dawałyjasno do zrozumienia, jak mało niespodziewane zezwolenie było i dlaniego miłem; przyświecał on gościom ciemną latarką rogową naobszernym dziedzińcu, który równie jak otaczające go budowy, nosiłna sobie widoczne spustoszenia cechy. Żaden odgłos ludzkiego stąpanianie dał im się słyszeć z ponurych murów, i tylko jedno światełkomigało, jak zdawało się z komnaty podziemnej, w okrągłej, podobnejdo wieży budowie, która na najodleglejszym końcu skrzydłazamkowego była położoną.Przewodnik, pozdrowiwszy krótko i nic nie dodawszy do tego pozdrowienia,długiemi korytarzami, w których żelazne lampy już oddawnego czasu, jak się zdawało, nie oddawały żadnej posługi, poprowadziłgości do szeregu odległych pustych komnat, opatrzonych niewielkąliczbą sprzętów, a i to takich tylko, które niewarte przenoszeniapozostawiono w opuszczonem pomieszkaniu na pastwę czasu, niszczącegopyłu i pożerającej rdzy, co tu swoje prawo w całej zupełnościwykonywały. Jedyny tylko pocieszający widok w tem niegościnnemsiedlisku przedstawiały wszędzie pozapalane ognie w obszernych kominach,a podróżny orszak uradowany ich światłem i ciepłem, zapomniałna chwilę trudów upłynionego dnia i niewiele wygód obiecującejnocnej kwatery.Skutki ulewy, burzy i złej drogi sprawiły, że trudno było rozróżnićsługi od pani; a przytem milkliwy murgrabia nie bardzo zdawałsię być troskliwym w dowiedzeniu się stanu i nazwisk gości. Krótkiemisłowy powiedział im tylko, że mogą rozgościć się, jak im będziesię podobało i jak będą mogli, a potem oddalił się, mówiąc żeidzie popatrzeć, ażali nie znajdzie czego ku pożywieniu, jakie mogłobybyć w miejscu, w którem przychodzień rzadkim był zjawiskiem.To też i pożywienie, którem on bez wielkich ceremonij zastawiłduży stół dębowy, w jednym z główniejszych pokoi, nie naderbyło powabne. Szczątki niewielkiej na pozór biesiady i dzbanek śliwowicy(wódka ze śliwek), były całym traktamentem, którym przyjętokrólową Polską i jej wymyślnych dworaków; a im mniej starzecnaglił gości, by używali posiłku, tem mniej zdawał się dawać baczeniana dumną pogardę, z jaką znakomitsi z wędrownej gromady zastawionerzeczy niższym służalcom oddawali.Zajęta wieloma smutnemi myślami, którym jeszcze smutniejszą bar
H IPO LIT BORATYŃSKI. 5 1 1wę nadawało otoczenie, postanowiła królowa resztę nocy w krześleprzy ogniu przepędzić, a orszak jej zajął się na rozkaz już znajomejnam starościny Kobryńskiej, pani Falczewskiej, wydobyciem wilgotnychsukni, dla osuszenia ich przy ogniach kominów. Jeszcze murgrabiabył w komnacie, gdzie się tem zajmowano, sprzątając zaledwiedotknionego posiłku; a zatem postrzegł błyszczące hafty, które błękitnąaksamitną powłokę jednego z tych podróżnych tłomoków przyozdabiały.Wprawdzie pani Falczewska, zasłaniając go natychmiastsobą, starała się zakryć przed nim herby królewskie; wszelako jejusiłowanie zdawało się być nadaremnem. Nie można było dostrzedzna starcu żadnego widocznego znaku ciekawości; skąpy w wyrazy,odpowiedział hardo na ostre nieco zapytanie damy dworskiej, gdziebypani domu nauczyła się takiego sposobu przyjmowania podróżnychpewnego znaczenia?Już służba królowej pogrążoną była we śnie, którego tak bardzopotrzebowała na przedpokojach; tylko dwóch sparłszy się na halabardyczuwało, sprawując służbę odźwiernych. Pani Falczewska zaś,przestrzegając praw swojego dostojeństwa, nadaremnie w drugim pokojusama jedna przywoływała sen, który niegodne schronienie odpędzałood nićj.I królowa także nie spała. Niemiło jej było w gmachach potomkaPiastów; ten dom opustoszały stawiał jój zmysłowo przed oczyupadek rodu, który sama niszczącą ręką dokonała; blade cienie wspomnieniaprzesuwały się po murach ogołoconych z ozdoby i wzrokiemoskarżenia poglądały na nią. Wiele jeszcze innych obrazów przyłączyłosię do nich; poznawała, że i jej także głowy dotknęła ręka odpłaty,i nadaremnie wejrzeniem w przyszłość obiecującą jej wszelkieuciechy na łonie bogactwa i dostojeństwa w pięknej ojczyznie, starałasię pozbyć ciągle powracających myśli o potędze i wysokości, któresame tylko mogły zadowolnić jej umysł, a które przecież na zawszestraciła. Zstąpiła ona z tronu, na którym trzydzieści ośm lat siedziała,wygnanka, ścigana nienawiścią narodu, na który niegdyś ze wzgardliwądumą poglądała, a nie znalazła żadnego przytułku, jedno tenopustoszały zamek, którego mieszkańcy dawnej pani najświetniejszejstolicy liche dary niechętnie podawali, gdzie sama wzmianka jej nazwiskamogła wyzwać do zemsty może i teraz otaczających ją nieprzyjaciół.Chociaż więc znajdowała się przy ogniu, wszelako tamyśl zimnem drżeniem przebiegała jej kości; otuliła się tedy mocniejw ogrzewające futro, i pragnęła jak najprędzej opieszale przybywającegoporanku, ażeby ją precz .z tej niemiłej gospody do przyjaznegoOłomuńca uprowadził, gdzie dla pokrewnej cesarza świetne przyjęcieprzygotowano.Aż oto otworzyły się drzwi zewnętrzne i murgrabia domu, niespo
- Page 464 and 465: 4 6 0 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.strę
- Page 466 and 467: 462 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.— Za p
- Page 468 and 469: 4 6 4 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.datych
- Page 470 and 471: 4 6 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.Tegoż
- Page 472 and 473: 4 6 8 ALEKSANDER BRONIKOWSKI,— I
- Page 474 and 475: 4 7 0 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.kiej n
- Page 476 and 477: 4 7 2 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.— Cz
- Page 478 and 479: 4 7 4 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.poglą
- Page 480 and 481: 4 7 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.— Dz
- Page 482 and 483: 4 7 8 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.odnie
- Page 484 and 485: 4 8 0 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.Wdowa
- Page 486 and 487: 4 8 2 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.wienie
- Page 488 and 489: 4 8 4 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.ztąd
- Page 490 and 491: 4 8 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.i zaws
- Page 492 and 493: 4 8 8 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.Rozdzi
- Page 494 and 495: 490 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.dniu tyl
- Page 496 and 497: 4 9 2 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.brzeż
- Page 498 and 499: 4 9 4 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.— Ha
- Page 500 and 501: 4 9 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.zwodzo
- Page 502 and 503: 4 9 8 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.ty kie
- Page 504 and 505: 5 0 0 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.żyłe
- Page 506 and 507: 5 0 2 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.— No
- Page 508 and 509: 5 0 4 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.trzaj
- Page 510 and 511: 5 0 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.spokoj
- Page 512 and 513: 5 0 8 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.Kaszte
- Page 516 and 517: 5 1 2 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.dziewa
- Page 518 and 519: 514 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.krwawo o
- Page 520 and 521: 5 1 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.zamiar
- Page 522 and 523: 518 ALEKSANI>EK BRONIKOWSKI.na powi
- Page 524 and 525: kończenie.Autor niniejszej książ
- Page 526 and 527: 5 2 2 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.mniej
- Page 528 and 529: 5 2 4 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.mie j
- Page 530 and 531: 5 2 6 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.stosun
- Page 532 and 533: BIBLIOTEKAnajcelniejszych utworów
- Page 534: iB I B L I O T E K A[ IMS Uniwersyt
5 1 0 ALEKSANDER BRONIKOWSKI.to nalegające, a jeszcze mniej obiecujące zaproszenie, poleciwszyw niewielu wyrazach swoim sługom najsurowsze milczenie.Ani powierzchowność zamku, ani przyjęcie, jakiego tam doznali,nie przezwyciężyły mniemania o przyjemności tego pobytu. Prawda,że most zwodzony upadł natychmiast po nad błotnistym rowem zazbliżeniem się królowej, ale na spotkanie jej nikt nie wyszedł, jednostary murgrabia, którego ponure oblicze i odrażająca postać dawałyjasno do zrozumienia, jak mało niespodziewane zezwolenie było i dlaniego miłem; przyświecał on gościom ciemną latarką rogową naobszernym dziedzińcu, który równie jak otaczające go budowy, nosiłna sobie widoczne spustoszenia cechy. Żaden odgłos ludzkiego stąpanianie dał im się słyszeć z ponurych murów, i tylko jedno światełkomigało, jak zdawało się z komnaty podziemnej, w okrągłej, podobnejdo wieży budowie, która na najodleglejszym końcu skrzydłazamkowego była położoną.Przewodnik, pozdrowiwszy krótko i nic nie dodawszy do tego pozdrowienia,długiemi korytarzami, w których żelazne lampy już oddawnego czasu, jak się zdawało, nie oddawały żadnej posługi, poprowadziłgości do szeregu odległych pustych komnat, opatrzonych niewielkąliczbą sprzętów, a i to takich tylko, które niewarte przenoszeniapozostawiono w opuszczonem pomieszkaniu na pastwę czasu, niszczącegopyłu i pożerającej rdzy, co tu swoje prawo w całej zupełnościwykonywały. Jedyny tylko pocieszający widok w tem niegościnnemsiedlisku przedstawiały wszędzie pozapalane ognie w obszernych kominach,a podróżny orszak uradowany ich światłem i ciepłem, zapomniałna chwilę trudów upłynionego dnia i niewiele wygód obiecującejnocnej kwatery.Skutki ulewy, burzy i złej drogi sprawiły, że trudno było rozróżnićsługi od pani; a przytem milkliwy murgrabia nie bardzo zdawałsię być troskliwym w dowiedzeniu się stanu i nazwisk gości. Krótkiemisłowy powiedział im tylko, że mogą rozgościć się, jak im będziesię podobało i jak będą mogli, a potem oddalił się, mówiąc żeidzie popatrzeć, ażali nie znajdzie czego ku pożywieniu, jakie mogłobybyć w miejscu, w którem przychodzień rzadkim był zjawiskiem.To też i pożywienie, którem on bez wielkich ceremonij zastawiłduży stół dębowy, w jednym z główniejszych pokoi, nie naderbyło powabne. Szczątki niewielkiej na pozór biesiady i dzbanek śliwowicy(wódka ze śliwek), były całym traktamentem, którym przyjętokrólową Polską i jej wymyślnych dworaków; a im mniej starzecnaglił gości, by używali posiłku, tem mniej zdawał się dawać baczeniana dumną pogardę, z jaką znakomitsi z wędrownej gromady zastawionerzeczy niższym służalcom oddawali.Zajęta wieloma smutnemi myślami, którym jeszcze smutniejszą bar